Opowiadanie o Sydonii von Borck

Julia Kędziorek

ZS nr1 Gim. 23

Im. Mieczysława Jasnowskiego

„Szczecin i region w słowie i obrazie”.

Był to rok 1545. W Strzemielach urodziła się Sydonia córka hrabiego Otto Borka i Anny von Swiecheld. W wieku ośmiu lat została osierocona przez matkę. Ojciec samotnie wychowywał trójkę dzieci- Sydonię, Ulricha i Urszulę. Jednak to z najmłodszej córki był najbardziej dumny. Wyróżniała się urodą i inteligencją. Miała piękne długie kasztanowe włosy i piwne oczy. Otto wychowywał ją w przeświadczeniu, że jest najpiękniejszą szlachcianką na Pomorzu. Kiedy podrosła zamieszkała na dworze księcia Filipa I we Wołogoszczy i została dworką Księżnej Amelii Saskiej. Każdy młodzieniec, który ją poznał zakochiwał się w niej bez pamięci. Jednak Sydonia odrzucała zaloty. Zauroczył się w niej także książę Ernest Ludwik zwany Pięknym, syn Filipa I. Sydonia przyjęła oświadczyny co dawało jej możliwość do wstąpienia do panującego na Pomorzu rodu Gryfitów. Jednak jej droga do szczęścia nie miała być taka prosta.

Pewnego słonecznego dnia postanowiła pójść na spacer do zamkowych ogrodów. Słońce prześlicznie oświetlało małą fontannę, której woda była bardziej przejrzysta niż zwykle. Bordowe róże przypominały jej dom rodzinny, w którym ciężko chorował jej ojciec. Z daleka zobaczyła kłótnie Ernesta i jego ojca. Bezszelestnie podeszła bliżej i ukryła się za rozłożystym krzewem. Teraz słyszała wszystko idealnie. Filip I krzyczał :

-Nie możesz tego zrobić! Czemu najpierw mnie nie spytałeś? Synu wiesz, że chcę twego dobra. Oświadczyny były błędem. Okropnym błędem! Od małego mówiliśmy, że mamy już dla ciebie Zofię Jadwigę. Jest córką księcia brunszwickiego, a Sydonia? To byłby mezalians.

Sydonia nie ukrywając łez pobiegła w stronę zamku łudząc się, że książę Ernest Ludwik nie posłucha ojca. Nazajutrz dostała list od Ernesta. Nie czytając go postanowiła wrócić do Strzemieli. W 1568 roku umarł jej ojciec, a ona i Urszula zostały pod opieką niechętnego im brata. Ulrich rok później poślubił Otylię von Dewitz, za którą nie przepadały jej siostry. Urszula i Sydonia postanowiły się wyprowadzić. Sydonia przez kilkanaście lat sądziła się z bratem o dobra finansowe Otta. Pamiętała jak mówił jej, że jest najlepsza i że to z niej jest najbardziej dumny. Wiedziała, że jakaś część spadku należy się jej. Każdy proces sądowy kończył się przegraną. Kiedy jej siostra umarła poczuła się samotna. Nie wiedziała co się z nią dzieje. Gdzie pojawiła się ta pełna wigoru młoda kobieta? Straciła ostatnią ukochaną osobę. Spadku po Urszuli też nie dało się odzyskać. Kiedy zamieszkała w Szczecinie została wciągnięta w proces o zniesławienie Jana Fryderyka. Zarzucano jej też malwersacje finansowe. Mieszkała w różnych miastach Pomorza Zachodniego jednak nigdzie nie pozostawała zbyt długo. Mimo, że nie była tak urodziwa i młoda miała jeszcze około piętnastu narzeczonych. Chciała wyjść za mąż wymuszając na Ulrichu wypłacenie posagu. Jednak żaden z mężczyzn nie był wystarczająco dobry. Do żadnego ze ślubów nie doszło. Postanowiła pozostać panną do końca życia. W roku 1604 została przyjęta do klasztoru w Marianowie przemianowanego na zakład dla panien szlachetnego rodu. Liczyła, że tam zakończy się jej udręka. Miała już sześćdziesiąt lat lecz wciąż czuła się znakomicie mimo, że nie była lubiana. Przez liczne procesy zdobywała co raz więcej wrogów. Kolejnym jej nie powodzeniem było stracenie pozycji zastępcy przełożonej klasztoru. Po tym incydencie stała się złośliwsza niż zwykle. Jedyne ukojenie nawała jej przyroda. Otaczała się naturą i kontaktowała z zielarkami. Przestała trzymać nerwy na wodzy. Często odgrażała się sąsiadom i bardzo często jej słowa się spełniały. Mimo swojego przykrego losu była szczęśliwa. W rodzinie książęcej zaczęły pojawiać się nagłe zgony. Umarł jej niedoszły teść i mąż. Twierdziła, że zasłużyli na to. Mimo upływu lat jej duma wciąż cierpiała. Nie bała się głośno wyrażać swoje zdanie na temat śmierci Filipa I i Ernesta Ludwika. Nic dziwnego, że w 1617 roku oskarżono ją o uprawianie czarnej magii oraz o rzucenie klątwy na ród Gryfitów. Miała przepowiedzieć po rozstaniu się z Ernestem Ludwikiem, że nie minie pięćdziesiąt lat, a ród księcia wyginie. Uznano to za poważne przestępstwo polityczne. W roku 1619 osadzono ją w więzieniu pod Szczecinem. Proces wobec niej był bardzo nie uczciwy. Przeciwko Sydonii świadczyło około pięćdziesiąt świadków. Najbardziej pogrążyły ją zeznania zielarki –Woldey Albrechts, która była uznana za czarownice. Podczas okrutnych tortur Sydonia przyznała się do stawianych jej zarzutów. Podobno dzień przed jej śmiercią przyszedł do niej książę Franciszek błagając o zdjęcie klątwy. Nie zgodziła się. Mając na względzie szlacheckie pochodzenie Sydonii rozkazano ją ściąć, a dopiero później spalić na stosie. Lud był pod wrażeniem łaski jednak ona była zbyt dumna by zwrócić na to uwagę. 28września 1620 roku została ścięta niedaleko miejsca gdzie dzisiaj znajduje się Muzeum Narodowe. Legenda mówi, że podczas wykonania wyroku na placu zebrało się mnóstwo kruków, których nikt nie mógł wygonić. Dwa tygodnie po wykonaniu egzekucji umarł książę Franciszek.

10marca1637roku ludność Siecina wybiegła na ulice i skupiała się wokół kościoła i zamków. Wszyscy słuchali bicia dzwonów i krakania kruka ,który był bardziej natrętny niż zwykle. Nikt się nie odzywał. Wszyscy wiedzieli ,że to kiedyś nastanie. Umarł Bogusław XVI ostatni książę z rodu Gryfitów. Jego śmierć nie była przypadkowa. Klątwa Sydonii von Borck wypełniła się.


Wyszukiwarka