Teoria medytacji

Teoria Medytacji – Ty też bądź jak Riszi*

Wszystko tutaj zostało spisane tylko po to, byś miał jakąkolwiek podstawową wiedzę w tym zakresie. Otóż medytacja jako proces niesie ze sobą pewne ryzyko. Osoby nie wtajemniczone, bądź nie praktykujące medytacji w łatwy sposób mogą zaszkodzić sobie na długi czas. Medytacja powinna być kierowana przez kogoś doświadczonego, załóżmy że Guru. Jak to mówią, prawdziwego Guru poznaje się, po owocach jego nauczania. Słuchaj jeśli chcesz wielu myślicieli i duchowych poszukiwaczy, ale sam zauważysz, że szybko przywiązujesz się tylko do niektórych z nich. Jeśli Guru, czy mistrz nie znajduje się w twoim zasięgu pozostało ci stawiać pierwsze kroki na własną rękę… Ale jak stawiać kroki, skoro nie wiesz po czym tak naprawdę stąpasz?!

Przede wszystkim nie bierz niczego za oczywiste, bez wcześniejszego sprawdzenia tego. Bez względu na to kto jest autorem, włącznie z tekstem, który masz teraz przed oczami. Kolejną ważną sprawą jest to, abyś szukał, szukał sam. Dlaczego?!

Ponieważ… Prawda, to kraina bez dróg.
Zaś Riszi to pasterz bez owiec, w krainie Prawdy.

W medytacji wyróżnia się dwa główne sposoby na powrót do twojego własnego jestestwa, do esencji tego kim jesteś, czy do tego, co określam POWROTEM DO DOMU:

a) Sposób odgórny

b) Sposób oddolny

Medytacja odgórna

Do medytacji tej można zaliczyć: modlitwę chrześcijan, rytualne modły wyznawców Religi islamu, otwieranie Czakry 3-ciego Oka, otwieranie Czakry Korony, czy prośby o spłynięcie Bożej łaski. To tylko kilka wybranych przykładów, z pośród wielu dostępnych sposobów, więc nie przywiązywał bym się do nich zbyt szczególnie. Przywiązanie niesie ze sobą zawód i gniew. Puść, a odejdzie ból i frustracja.

Niesie ona ze sobą wiele niebezpieczeństw, gdyż fala światła (w otwieraniu czakramów - energia Kundalini) spływa od góry, zalewając całe ciało. Energia jest tak wielka, a trening tak krótki, że niemożliwym jest, aby całą dawkę odpowiednio przyswoić. Wszystko w tej medytacji ma charakter gwałtowny, więc bez wstępnego przygotowania, może prowadzić do utraty zmysłów - ich pomieszania, choć niekiedy (NIELICZNYM!) udaje się okiełznać rozbudzoną wewnętrzną energię. Siła procesów, które wtedy zachodzą jest wręcz ogromna. Energia Kundalini jest nieskończona, jej źródło się nie wyczerpuje. Raz rozbudzona już więcej nie gaśnie i płynie z coraz to większą siłą, jakby nabierała coraz szybszego tempa. Stale wzrasta świadomość. Cichy obserwator wewnątrz ciebie często drastycznie obdziera JA, z wszelkiego rodzaju iluzji, które były budowane od pierwszych lat życia. Do tej medytacji należy się odpowiednio przygotować, co zajmuje wiele lat, a czasami i inkarnacji. Jeśli dostrzegasz rzeczy, o których nie mówisz ludziom wokół ciebie, ponieważ obawiasz się drwin, czy tego, że potraktują cię jak wariata, to wiesz o czym mówię.

Medytacja Oddolna

W jej skład wchodzą: np. kompletna praktyka Kundalini Jogi, począwszy od Czakry Korzenia, czyli pierwotnego miejsce przebywania spirali mocy.

Dzięki odpowiedniemu przygotowaniu fala nie zalewa naszego wnętrza od razu. Przemiana zachodzi stopniowo i tylko w miarę dalszej praktyki. Osho porównywał to do tamy na rzece. Gdzie Delikatnie uchylona śluza w tamie, stopniowo i powoli pozwala wodzie popłynąć. Co jest dużo bezpieczniejsze, a ryzyko mniejsze. Nieużywane od dawna kanały, napełnione zostają energią w tempie, które jest adekwatne do intensywności praktyki medytacyjnej. Efekty również mogą zaskoczyć, gdyż energia pojawia się poprzez meridiany (kanały) w miejscach, gdzie jej wcześniej nie było, bądź w niewystarczającej ilości do odczucia jakichkolwiek efektów, za które dane centrum energetyczne jest odpowiedzialne.

Jeśli chcesz medytować, rozwinąć się i odkryć swoje prawdziwe JA, a nie masz możliwości nawiązania kontaktu z nikim, że tak to nazwę oświeconym, to postaraj się stopniowo i powoli uczyć. Ten proces jest dłuższy i wymaga większego nakładu czasu i cierpliwości, ale w zamian, energia wznosząca się ze zbiornika Kunda, napełni cię na tyle, na ile będziesz gotowy. Ani kropli więcej. Nikt kto zaczyna medytację, nie wie, że to proces, który odmienia wszystko. Drogi i prawdy, które wcześniej wydawały się najbardziej racjonalne, logiczne i właściwe, przestają takimi być, przestają z Tobą rezonować. Ból, który towarzyszy nam tak często, nie znika. Dalej można go zaobserwować, ale już nie jako ofiara lecz przytomny świadek. Gdy przychodzi, dostrzegasz go, ale on po prostu się wydarza. Nie rani tak jak kiedyś, a oczyszcza. Stopniowo pojawia się coraz rzadziej lecz nie znika do końca. Teraz już nie jest problemem, nie niszczy, nie rani, a słowa, które padają nie policzkują. Teraz pełni rolę nauczyciela, wcześniej też mogłeś się dzięki niemu wiele nauczyć, ale teraz ta relacja całkowicie się zmieniła. Spróbuj to zobaczyć: ból – synonim cierpienia i ból – synonim oczyszczenia.

Uzyskując zdolność czystego wglądu, wszystkie stare pewniki rozsypują się w pył. Zachodzi przemiana w każdej sferze twojego życia. Wcześniej poznanie, dziś zrozumienie. Wcześniej lęk, teraz myśl w umyśle. Komfort z bycia sobą, takim jakim się jest, a wcześniej ciągłe oczekiwanie na coś, co napełni twoje życie i pozwoli wreszcie być kompletnym.

Zmiany w życiu wielu z was, jak i moim kiedyś, pewnie wyglądają jak ciągłe zmaganie się z rzeczywistością. Jest tak ponieważ, ciągła próba stworzenia czegoś trwałego, nigdy nie może zakończyć się powodzeniem. Świat stale się zmienia, ot dla przykładu, twoje ciało wymienia komórki co 7 lat. Po tym czasie, nie jesteś tym kim byłeś wcześniej… ba! Dziś nie jesteś tym kim byłeś wczoraj. Zmiana stale towarzyszy naszemu życiu. To piękny proces. Spróbuj wyobrazić sobie świat, w którym wszystko jest niezmienne. Wyglądałby wtedy jak nowotwór, który rozrasta się bez reszty, bez jakiegokolwiek opamiętania. Wszystko, by wyglądało ciągle tak samo, ci sami ludzie, te same twarze, te same prawa, te same żarty. Jeden kolor życia, szarość. To wszystko jest genialnie obmyślone. To, że ludzkie ciało obumiera, to że nie trwa wiecznie, że obserwujemy jego powolną śmierć. Nieśmiertelność, ilu z was marzyło o niej wcześniej. To świetna zabawa, która kończy się tragicznie. Po spróbowaniu wszystkiego, każdy z nas usiadłby i zapłakał… zapłakał, że to koniec, mówiąc: „Zobaczyłem wszystko, to koniec, a nawet się nie mogę zabić, by spróbować wszystkiego jeszcze raz. Jak mogę wymazać wspomnienia, to niemożliwe, mam wspaniały, niezniszczalny i wiecznie młody umysł”. To jest tragiczna historia, ale na szczęście jest ruch, który jest tym co tworzy całą materie. Atomy się przemieszczają, wszystko się spala w przyrodzie. Jedne rzeczy trwają dłużej, inne krócej, ale rozpad jest wszechobecny. Z tym, że tam gdzie jest rozpad, jest i nowe. Tam gdzie śmierć, jest i życie.

Zmiana, powiadam raz jeszcze, jest tym co jest piękne. Dowód: Zmuszasz się do bycia z kimś kogo nie kochasz, do bycia nieszczęśliwym. Nie pozwalasz sobie na zmianę, na bycie szczęśliwym. Zmiana daje szczęście, gdy nuda zaczyna pożerać wcześniejszą radość. Wkrada się na jej miejsce od zaplecza, stopniowo zajmując coraz to więcej miejsca. Pozwól sobie codziennie umrzeć, a codziennie odrodzisz się na nowo. Niech życie płynie, a ty razem z nim. Skoro prąd jest tak silny, a ból nie do wytrzymania, naucz się płynąć z prądem życia… nie stawiaj oporu zmianom, które przychodzą. Spróbuj się dostroić, przestawić… odrodzić.

Efekt, stanie się twoją stałością, której tak poszukujesz, często przez całe życie. Nie staniesz się nikim nowym, a odnajdziesz prawdziwego JA, który został przygrzebany przez stertę śmieci. Dopóki żyjesz, dopóki oddychasz, masz szansę wygrzebać, odrzucić to wszystko czym zostałeś przywalony. Nie ważne, czy ktoś coś ci narzucił, czy zrobiłeś to sam, z własnej nieświadomości, miraż zacznie się rozpływać, niczym poranna mgła.

Umysł stanie się wtedy czystszy, ciało stanie się wtedy mniej napięte, reakcje trafniejsze, emocja spokojniejsza, a ty świadomy, tego kim tak naprawdę jesteś.

Zmiany, które możesz zaobserwować to:

Jest tego o wiele więcej, ale akurat to wystarczająco zobrazuje całość. Przejdźmy teraz do pseudonirwany, która często, na długi czas blokuje rozwój duchowy.

Pseudonirwana - to jasne postrzeganie narastania i przemijania każdej kolejnej chwili umysłu, któremu towarzyszą różne zjawiska, takie jak błyszczące światło, uczucia zachwytu, spokoju i poświęcenia, energia, szczęście, silna uwaga, spokój wobec przedmiotów kontemplacji, szybkie i jasne postrzeganie oraz przywiązanie do tych nowo powstałych stanów. To zgubne uczucie, w efekcie sprawia, że medytujący zaprzestaje praktyk, myśląc że owa błogość i nowe niespotykane dotąd uczucia, to nirwana, bądź stan oświecenia. Nie jest tak jednak, ponieważ nirwana wywołuje trwałą zmianę osobowości, to czym byliśmy do tej pory umiera bezpowrotnie. To jak nasiono, które się rozpada, by dać życie całej roślinie, czy drzewu. Jest to śmierć, która polega na przeobrażeniu, w to, co jest zupełnie inne. To owo inne, jest czymś dużo potężniejszym, niewyobrażalnie nieskończonym i niepoznawalnym tak do końca, ponieważ jest to tak głębokie. To proces nieodwracalny i nie możliwy jest powrót zza tej granicy. Jednak w przypadku pseudonirwany, uczucia jakich dostępujesz zaczynają mijać w chwili zaprzestania medytacji.

Dostępując stanu nirwany, nawet gdy nie medytujesz przez dłuższy czas (co rzadko się zdarza) czujesz się jak jaśniejące światło, jak stąpająca po ziemi prawda. Chodzisz i żyjesz z dużo większą lekkością, życie nie sprawia tyle cierpienia. Sytuacje raniące JA, teraz się po prostu dzieją i nie dotykają cię osobiście. Wypowiadasz się na ich temat, reagujesz w jakiś sposób, ale czujesz się od nich prawdziwie wolny. W tej wolności jest ogromny spokój, którego granic nie jesteś w stanie poznać. Emocje takie jak radość, wciąż się pojawiają, ale gdy wygasają, nie tęsknisz, nie czekasz na ich powrót. Wszystko przychodzi i odchodzi, a ty jesteś świadkiem tego wszystkiego.

Pseudonirwana: „Dziesięć fałszywych znaków”

Kontynuując swoją drogę bez jakichkolwiek refleksji, jakie odnosiłyby się do uświadomienia, które stało się jego udziałem, medytujący zaczyna jasno dostrzegać początek i koniec każdej kolejnej chwili świadomości. Wraz z tą jasnością postrzegania mogą pojawić się:

# wizja lśniącego światła czy świecącej formy;

# uczucie zachwytu, które jest przyczyną pojawienia się gęsiej skórki, drżenia kończyn, wrażenia lewitacji i innych cech ekstazy;

# spokój w umyśle i ciele, który czyni je lekkimi, giętkimi i podatnymi;

# nabożne uczucia wobec nauczyciela medytacji - Buddy, i wiara w niego oraz jego nauki (włączając w to metodę samego wglądu), a także wobec sanghi, czemu towarzyszy radosna ufność w zalety medytacji oraz pragnienie nakłonienia krewnych i przyjaciół, aby ją praktykowali;

# moc w chwili medytowania - silna energia, która ani nie rozluźnia, ani nie napina;

# najwyższe szczęście zalewające ciało medytującego, niesłychana błogość, która wydaje się stanem bez końca i skłonność do mówienia innym o tym nadzwyczajnym doznaniu;

# szybkie i jasne postrzeganie każdej chwili świadomości - żywe, silne i klarowne. Natychmiastowe jasne rozumienie cech nietrwałości, bezjaźniowości i niedostateczności;

# silna uwaga, taka że medytujący bez wysiłku obserwuje każdą kolejną chwilę świadomości; uwaga zyskuje swój własny napęd;

# spokój wobec wszystkiego, co wnika w świadomość - bez względu na to, co pojawia się w jego umyśle, medytujący jest wobec tego bezstronny;

# niewielkie przywiązanie do świateł i innych czynników tu wymienionych oraz przyjemność w ich kontemplowaniu.

Osoba praktykująca medytację jest często podniecona pojawieniem się tych dziesięciu znaków i może sądzić, że osiągnęła już oświecenie i zakończyła swoje zadanie. A nawet jeżeli tak nie myśli, może przerwać medytację i rozkoszować się ich posiadaniem. Z tej przyczyny etap ten, nazywany „wiedzą, która pojawia się i znika”, określany jest przez Yissudhimaggę jako „dziesięć fałszywych znaków wglądu”. Oto pseudonirwana. Dla osoby, która praktykuje medytację wielkim niebezpieczeństwem jest „mylenie ze Ścieżką tego, co Ścieżką nie jest” czy też chwiejność w dalszym dążeniu do wglądu z powodu przywiązania się do tych zjawisk.

W końcu jednak medytujący, czy to sam, czy też za radą swego nauczyciela, uświadamia sobie, że znaki te są raczej punktem orientacyjnym na drodze, niż jej kresem.

Autor: Michał Murgrabia

Źródło pomocnicze: Daniel Goleman - Medytujący umysł (10 Fałszywych znaków - Pseudonirwany)

Kontakt: Szalonyjamajczyk@gmail.com


Wyszukiwarka