Świat nie reagował na doniesienia o Auschwitz

 

Świat nie reagował na doniesienia o Auschwitz
 

Żadne państwo świata nie zareagowało odpowiednio na płynące z Polski wieści o tragedii Auschwitz - podkreślił Władysław Bartoszewski podczas czwartkowych uroczystości 60. rocznicy wyzwolenia obozu.

Więźniowie Auschwitz-Birkenau mają prawo wierzyć, że ich cierpienie i śmierć ich bliskich miały znaczący sens dla lepszej przyszłości wszystkich ludzi - podkreślił Władysław Bartoszewski.

Jak podkreślił, dla byłego polskiego więźnia Oświęcimia "jest przeżyciem niewyobrażalnym i prawdziwie przejmującym możliwość zabrania głosu na największym w historii Europy cmentarzu bez grobów".

"Tutaj i teraz podjąć musimy - jako testament odchodzących już więźniów - decyzję o działaniu Centrum Edukacji o Auschwitz i Holocauście. Groby skłaniają każdego normalnego człowieka do zadumy. Ale tu nie ma grobów" - powiedział były minister spraw zagranicznych Bartoszewski, występując w imieniu byłych więźniów Auschwitz. Bartoszewski miał numer obozowy 4427. W obozie przebywał od jesieni 1940 r. do wiosny 1941 r.

"Chcemy wierzyć, że pamięć o trudnym do objęcia wyobraźnią losie więźniów i ofiar tego miejsca, na którym stoimy, zobowiązywać będzie nowe pokolenia do współżycia w szacunku dla godności każdego człowieka" - powiedział.

Będzie też - jak mówił - zobowiązywać do "czynnego przeciwstawienia się zjawiskom nienawiści i pogardy ludzi wobec ludzi, a w szczególności wszelkich form ksenofobii i antysemityzmu, nawet gdyby był nazywany obłudnie antysyjonizmem".

Bartoszewski wspominał, że gdy jako 18-letni Polak stanął we wrześniu 1940 roku po raz pierwszy na placu apelowym Auschwitz I, wśród 5,5 tys. innych Polaków - studentów, harcerzy, nauczycieli, adwokatów, lekarzy, księży, oficerów wojska polskiego, działaczy różnych partii politycznych i związków zawodowych - nie przychodziło mu w ogóle do głowy, że przeżyje Hitlera i II wojnę światową.

Zaznaczył, że będąc więźniem Auschwitz, nie wyobrażał sobie, że obóz ten stanie się "miejscem realizacji jedynego w swoim rodzaju planu biologicznego wyniszczenia europejskich Żydów, bez różnicy płci i wieku".

"W Polsce, na ziemi ojczystej Dawida Ben Guriona, Szimona Peresa, ale także Izaaka Bashevisa Singera, Artura Rubinsteina i Menachema Begina zbudowano decyzją Berlina ośrodek wyniszczenia znienawidzonych Żydów" - podkreślił.

"Jeśli Polacy, czy Rosjanie byli w Auschwitz-Birkenau dla Niemców podludźmi, to Żydzi z Francji, Belgii, Holandii, z Niemiec i Austrii, z krajów ówczesnej Jugosławii, z Grecji, Węgier, Rumunii, Bułgarii, Czech i Słowacji traktowani byli nie jako podludzie, tylko jak robactwo" - zaznaczył Bartoszewski.

Jak mówił, późnym latem 1941 r. przywieziono do Auschwitz kilkanaście tysięcy jeńców z Armii Sowieckiej i na nich to i na polskich chorych więźniach politycznych wypróbowano we wrześniu 1941 r. działanie gazu trującego Cyklon B.

"Nikt z więźniów nie mógł sobie wtedy wyobrazić, że jest to +tylko+ zbrodniczy test, zbrodnicze przygotowanie do ludobójstwa metodami przemysłowymi. A jednak tak się stać miało w pamiętnych latach 1942-1943-1944. Budowa komór gazowych i krematoriów, ich sprawne funkcjonowanie to tylko techniczne elementy tego diabelskiego przedsięwzięcia" - powiedział.

Podkreślił, że żadne państwo świata nie zareagowało odpowiednio na płynące z Polski wieści o tragedii Auschwitz. Tymczasem, jak mówił, adekwatna odpowiedź na te doniesienia mogłaby ocalić życie ponad połowy przyszłych ofiar.

"Polski ruch oporu informował i alarmował wolny świat. Rządy Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych były już w ostatnim kwartale 1942 r. dokładnie zorientowane w tym, co się w Auschwitz- Birkenau dzieje, w wyniku misji polskiego emisariusza Jana Karskiego, jak i innymi drogami" - zaznaczył.

Dodał, że minister spraw zagranicznych polskiego rządu w Londynie zwrócił się do rządów Narodów Zjednoczonych z notą wzywającą do skutecznego uniemożliwienia Niemcom stosowania metod masowego mordu. Jak powiedział, nie znaleziono jednak skutecznych metod uniemożliwienia zagłady i "właściwie nie usiłowano ich znaleźć". "A przecież w tym momencie ponad połowa przyszłych ofiar była jeszcze przy życiu" - podkreślił Bartoszewski.

Według niego, jedynym skutkiem polskiej inicjatywy była krótka deklaracja dwunastu państw sprzymierzonych w sprawie odpowiedzialności za zagładę Żydów, z 17 grudnia 1942 r.

"W deklaracji tej, w której zresztą Auschwitz-Birkenau nie jest imiennie wymienione, rządy Belgii, Czechosłowacji, Grecji, Luksemburga, Holandii, Norwegii, Polski, USA, Wielkiej Brytanii, ZSRR, Jugosławii oraz Francuski Komitet Narodowy sygnalizują, że wiedzą o strasznym losie Żydów +w Polsce, którą hitlerowcy uczynili główną swoją katownią+, i zapowiadają ukaranie odpowiedzialnych za tę zbrodnię" - zaznaczył Bartoszewski.

"Ziemio nie kryj mojej krwi, iżby mój krzyk nie ustawał" - tymi słowami z Księgi Hioba, "jednako ważnej dla Żydów i chrześcijan" zakończył Bartoszewski swoje bardzo emocjonalne wystąpienie.

(onet.pl 27-01-2005)
 


Wyszukiwarka