Pan Tarkowski i pan Rawlison, inżynierowie zatrudnieni przy budowie kanału Sueskiego w Egipcie, musieli wyjechać do Mediant. Działo się to już przed świętami Bożego Narodzenia. Staś i Nel dołączyli do ojców, gdy w szkole zaczęły się ferie. Z Mediant urządzili sobie wycieczkę w głąb kraju.
Na prośbę rządu Egipskiego inżynierowie pojechali aż do El-fachem, nadzorować budowę kanału. Dzieci pozostały w Mediant. Ucieszyły się więc bardzo, gdy trzeciego dnia po wyjeździe ojców przybył do Mediant, Chamis pracownik pana Tarkowskiego. Oświadczył on, że zabiera ich do tatusiów. Staś i Nel natychmiast zaczęli szykować się do drogi.
Najpierw trzydzieści kilometrów przejechali koleją, potem przesiadali się na wielbłądy. Towarzyszył i Chamis i dwóch Beduinów, którzy podstawiali się za dwóch wielbłądników. Panom Tarkowskiemu i Rawlison na stacji El-gharak nie było. Idrys wytłumaczył Stasiowi, że pojechali wcześniej na pustynię, aby rozbić namioty.
Dzieci, niczego nie podejrzewały, wsiadały na wielbłądy. Cieszyły się, że za chwile zobaczą ojców. Gdy minęły zielony, uprawiony kraj i wjechali w pustynię, Beduini zaczęli popędzać wielbłądy. Początkowo podobało to się Stasiowi i Nel. Bawiła ich ta zwariowana jazda. Lecz wkrótce Nel źle się poczuła, Chłopiec krzykną na Arabów, żeby zatrzymali wielbłądy. Na nic się to nie zdało. Pędzili wciąż szybciej. Staś pomyślał jeszcze, że może zabłądzili i chcą nadrobić stracony czas. Bał się o Nel, która czuła się coraz gorzej. Rozkazał zatrzymać wielbłądy. Wtedy Gebhr krzykną na chłopca, żeby milczał.
Staś zrozumiał, że zostali porwani.