Potter dla ubogich6

36. T. M. Riddle sucks


- Łokurdeeee. Minął rok. - Lucjusz poruszył się. Na podłogę posypały się pająki i kurz. - Cały zesztywniałem - poskarżył się dziedzic rodu Malfoyów, przyglądając się z rozpaczą swojej zabrudzonej szacie. - Latający Potworze Spaghetti! - wrzasnął nagle, ogarnięty paniką. - Moje WŁOSY! Kurz! Na moich włosach! Kurz, nie, nieeeeeee! - Zaczął tańczyć pogrzebowego mazurka.

- Uspokój się - odezwała się T. M. Riddle. - Na twoich włosach nie ma kurzu. One odpychają kurz i brud.

Blondyn przymknął powieki.

- Oczywiście - wyszeptał.

- Co muszę zobaczyć? - rozległ się głos Severusa.

Lucjusz zaczął rozpinać spodnie, na co młodszy Ślizgon zmarszczył brwi.

- Nie, chciałeś pokazać mi coś za zakrętem. Zobacz końcówkę notki Księcia Półkrwi. - Snape zamachał rękami i uniósł się na kilka cali w powietrze. Malfoy mimowolnie pomyślał o tym, jaki z niego piękny Władca Nocy.

Odchrząknął i uraczył swym cennym spojrzeniem następujące słowa:

- Severusie, chodź… - powiedział miękkim głosem. – Musisz coś zobaczyć – mruknął ponaglająco. I pociągnął go za najbliższy zakręt.

- O, rzeczywiście, chciałem ci coś pokazać! - wykrzyknął, otoczony emocjami.

- A zatem pokaż! - Snape był równie przejęty, co jego starszy kolega, a może nawet bardziej albo mniej.

- Ja... zapomniałem - odrzekł z niedowierzaniem Lucjusz. - Ale przysięgam, że Pan Zakon kłamie. Nie jestem szatanem, nie znam gościa! A moje papierosy to dzieło tylko moje, a nie jakiegoś gościa, którego nawet nie znam! - W kącikach jego ust pojawiła się piana.

- Nigdy nie wierzyłem w te kalumnie - zapewnił go Severus, a w jego oczach zapłonęła nienawiść do Pana Zakona. - Zabijmy go! - wymyślił nagle. - Upozorujmy wypadek!

- Tak! - wykrzyknął entuzjastycznie Lucjusz. - Jego i tego... detektywa od siedmiu boleści, Monka. - Skrzywił się z urazą. - To JA tu jestem od rozwiązywania zagadek! Aaa, właśnie, chciałem ci pokazać tego tchórzliwego detektywa! Bo on wygląda zupełnie tak jak twoja matka!

Ale Snape'owi nie dane było usłyszeć tych słów wypowiedzianych cennym głosem Malfoya. Zasnął. Obudził się w kapciu Hagrida - kolejna zagadka.

Lucjusz wyciągnął z kieszeni galeona i zaczął z nim grać w dwadzieścia jeden pytań.


*materiał dodatkowy*

Jeszcze nigdy, w całym swoim życiu, Albus Dumbledore nie był tak nieszczęśliwy.

- Jeszcze nigdy, w całym swoim życiu, nie byłem tak nieszczęśliwy - oświadczył ponuro, kuląc się w piekarniku.

Piekarnik był miły, piekarnik go rozumiał, piekarnik nie zdradzał nikomu jego sekretów. Piekarnik był przyjacielem.

Piekarnik się otworzył, polonistki podkreśliły na czerwono wszystkie powtórzenia i rozległ się znajomy, wysoki pisk:

- Iiiiiiiiiiiiii!

Albus wyjrzał niepewnie na zewnątrz i dostrzegł poszarzałą ze strachu twarz profesora od mugoloznawstwa.

Zdziwił się; gdzie reszta Toma?

Reszta Toma pojawiła się znikąd - napisała pospiesznie T. M. Riddle, uznawszy, że tak będzie lepiej.

- Gdzie szarlotka?! - wykrzyknął Lord Voldemort. - Kim jesteś? - dodał, a jego piękne, czarne oczy rozszerzyły się ze strachu i niedowierzania. - Mufasa...?

- Nie, Nala - prychnął Dumbledore, wyłażąc z piekarnika. - Dlaczego przeszkadzasz mi w użalaniu się nad sobą? - zapytał zimno.

- Szukam szarlotki - wyjaśnił Tom. - Sytuacja jest nieciekawa.

- Szarlotka została u cioci Zosi, ale mamy kołocza z serem. - Albus przyjrzał się uważnie mężczyźnie, który teraz był od niego wyższy. Szlag!

- A to się nie nazywa "kołacz"? - zapytał Voldemort pokazując palcami cudzysłów.

- Nie na Śląsku. - Były dyrektor pokręcił głową, wyciągnął kłębek wełny i zaczął się nim bawić.

- Hm, może powiesz mi, dlaczego się użalasz, a ja powiem ci o mojej nieciekawej sytuacji, co ty na to, Nala? - zaproponował nauczyciel, przyglądając się poczynaniom Albusa. Nie czekał na odpowiedź, tylko wyrzucił z siebie: - Przyjechał tu najsłynniejszy detektyw i w dodatku czubek, i oskarża mnie i Bellę o zamordowanie jakiegoś Krzysztofa Ibisza. Jak znajdą ciało, to nas zamkną. A w więzieniu nie ma szarlotki. - Wydał z siebie jakiś suchy szloch, jakkolwiek by to nie brzmiało.

I nagle Dumbledore poczuł, że coś ich łączy. Wyglądało na to, że Tomowi groziła utrata Przyjaciółki - tak jak Albus stracił swoich przyjaciół.

- Gellert zabrał mi cytrynowe dropsy. - Tupnął, zamachał bezradnie rękami i rozpłakał się.

- Dlaczego?! - wykrzyknął ze zgrozą Voldemort. Nigdy nie pomyślałby, że można być aż tak okrutnym!

- Bo mu powiedziałem, że nigdy nie przejdzie gry The Sims 3. I do teraz nie udało mu się przejść. Twierdzi, że to moja wina, bo on zawsze wygrywa. Potem mu przypomniałem, że wygrałem pojedynek, ale on uznał, że oszukiwałem, i zabrał mi dropsy.

- Jak można być takim potworem? - szepnął Tom.

*koniec materiału dodatkowego*


- Bella, musimy porozmawiać - oświadczył z powagą Lucjusz, obserwując, jak dziewczyna kładzie do łóżka Petera Pettigrew i całuje go na dobranoc w policzek, a następnie obdarza takim samym, mamusiowym całusem pielęgniarkę leżącą na drugim łóżku.

- Jak tu wszedłeś? - warknęła i poderżnęła Peterowi gardło, na co gardło odpowiedziało fontanną krwi. - O czym chciałbyś porozmawiać, kochany? - zapytała zupełnie innym tonem, pełnym słodyczy, po czym zwymiotowała obficie na podłogę. - O, właśnie, może masz ochotę na miedziane ciasteczka? - zaszczebiotała, zanim blondyn zdążył otworzyć usta. - Nie daj się zwieść nazwie, nie mają wiele wspólnego z miedzią, robi się je z żelaza.

- Czy mógłbym już coś powiedzieć? Twoja część zajęła cztery linijki... - wtrącił Malfoy, krzywiąc się z urazą.

Ślizgonka zalała się łzami.

- Jak możesz, draniu?! Ja się staram, żyły sobie wypruwam, usiłuję dbać o dzieci, o dom i o siebie, a ty jeszcze masz do mnie pretensje!

- Zobacz, jakie masz wahania nastrojów! - wrzasnął blondyn, łapiąc ją za ramiona i potrząsając nią mocno. - Jesteś w ciąży, w ciąży, rozumiesz?!

- Co ty pieprzysz? - roześmiała się Bella. - Ten żart już dawno powinien przestać mnie bawić - dodała z rozbawieniem. - Lucjuszu, jakim cudem ty miałbyś wiedzieć, że ja jestem w ciąży?

- Ja się na tym znam, ja to wyczuwam, każda kob... każdy Malfoy wyczuwa takie rzeczy, to się po prostu wie! Zapytaj Jacka, to lekarz, on ci powie! - Siedemnastolatek zaczynał się denerwować.

- W życiu nie słyszałam większych głupot - poinformowała go Bellatriks.

- Twoje wahania nastrojów, twoje dziwne zachcianki, twoje... zwracanie. Kiedy ostatnio miałaś okres?

- Przepraszam, że się wtrącam - odezwał się Jack, który niespodziewanie znalazł się tuż obok nich - ale ona ma rację. Gadasz od rzeczy, Malfoy, i zaczynam podejrzewać u ciebie jakiś uraz mózgoczaszki.

- Nie! To ja mam rację! Udowodnię to wszystkim - wybełkotał Lucjusz. - Jestem normalny. To wy wszyscy jesteście chorzy! Udowodnię wam, że ona jest w ciąży!

Wybiegł z dormitorium Ślizgonek, śpiewając głośno If I were a boy i powiewając swoimi cennymi, jedwabistymi włosami, olśniewając swoją cenną, aksamitną skórą, a jego cenny, srebrzysty głos niósł się echem po szkolnych korytarzach.


Wyszukiwarka