Szkoła uczuć

Rozdział I


Wkońcu poniedziałek!

Szkoła i jedyna przyjemność w moim zasranym życiu. Rodzice ciągle zapracowani. Najczęściej w weekendy siedzą w domu, więc ja jako "przykładny i grzeczny" synuś, ten czas spędzam z nimi.

No więc szkoła. I czas poza nią.

Laski, zabawa. Laski, zabawa. Coś więcej o mnie? Chyba nie. No ok. Lubię jeszcze grać na gitarze i troche śpiewam. Ale tym sie aktualnie w ogóle nie zajmuje.

Ulubiona pora w szkole- przerwy. Stołówka. Można podziwiać piękne wiosenne ciuszki naszych koleżanek.

-I jak tam z Jess, co Edward?- spytał Jasper.

Mam dwóch kumpli: Jaspera i Emetta. Naprawde zawsze moge na nich liczyć.

Właśnie siedzieliśmy na stołowce na jednej z przerw.

-Jak to co? Nic. Było, minęło.

-Dla niej chyba nie. Ciągle o Ciebie pyta- wkońcu odezwał sie Emmet.

-Chodziło tylko o sex. I ona o tym wiedziała.

-Wiesz jakie sa laski. Bzyknąłeś ja i wyobraza sobie nie wieadomo co.

-Nie ona pierwsza i nie ostatnia, co nie Edward?- powiedzial Jasper.- Ty to masz szczescie. Mozesz miec kazda. Nawet mezatke. Jak ty to kurwa robisz?

-To ona do mnie przylatuja. A ja po prostu korzystam. Tyle. Ale lepiej zmienmy temat. Własnie idzie twoja królowa ze swoja przyjacioleczka.

Jasper momentalnie sie odwrocil. Alice Weber. Wielka milosc mojego kumpla, siadla wlasnie do jednego ze stolikow a wraz z nia Bella Swan. Wlasnie...

-Zaprosilem ja na sobotnia impreze. Bella tez bedzie.

-Co?! Ta siwetoszka? Ludzie: cud! - prawie wykrzyknal Emmett.

-Ale jaka siwetoszka... Chciałby miec ja w łozku, albo na tylnym siedzeniu wozu. Oczywiscie nie ja. Ja mam Alice.- skomentowal Jasper.

-Co racja to racja- zgodzil sie Emmett.

-Chyba wiekszosc facetow w tym miescie ulzylo sobie fantazjujac o nije.- powiedzialem zgodnie z prawda.

-To wez sie za nia- zaproponowal Emmett.

-O nie! Dziewicami sie nie zajmuje, bo trzeba byc delikatnym. Tak sadze. A jak juz to na calego jade. A poza tym ona na twarzy ma napisane: " Nie caluj, nie dotykaj- PO SLUBIE"

-No to zostaje ci... sorry nam fantazjowanie.

Mozliwe. Narazie to mam od tego inne kobiety. Akurat na to nie moge narzekac. Dosc duzo sie ich przewinelo. A scislej rzecz biorac: w moim samochodzie albo u ktorejs w domu. Nigdy u mnie. Jeszcze "niechacy" ktoras by szczoteczke zostawila.

A wracajac do Belli.

Bella Swan. Wydaje mi sie... Nie. Jestem pewny, ze naprawde kazdy facet w miescie chetnie by ja przelecial. Ze mna wlacznie. Uwierzcie na slowo: jest cholernie ladna i seksowna. Nawet pod tym jej golfem da sie to zobaczyc. Na wf zawsze wyobrazamy sobie ja w bikini. Od razu robi sie goraco. No ale. Mozemy sobie tylko wyobrazac. Bella Swan to siweta dziewica. Niedostepna i chyba zbyt niesmiala zeby chociaz spojrzec na jakiegos faceta. A po za tym to jak na swieta przystalo, to chodzi do wolontariatu i pomaga chorym. Ok. Spoko sprawa, ale ludzie no! Nie lepiej wyjsc na impreze,z zdobyc pierwsze doswiadczenie, zeby potem np. taki osobnik jak ja mogl doswiadczyc ja bardziej. No, bo niestety, ale ja z dziewicami sie nie zadaje. Nie mam zamiaru miec na sumieniu nieudanego pierwszego razu jakies panny.

-Chodzmy juz pod klase- odezwal sie Jasper, gdy zadzwonil dzwonek.

Szlismy cala trojka pod klase, gdy zobaczylismy jak Mike Netwon dobiera sie do Belli. Opieral sie o sciane i choc sie wyrywala nie puszczal jej.

-Zas sie do niej przyczepil. Zaraz mu krzywde zrobie! - uslyszelismy glos Alice, idacej w ich kierunku.

-O nie! Ja sie nim zajme- Jasper chwycil Alice za ramie i popchal ja w nasza strone.- Pilnuj jej- po tych slowach poszedl do Mika i Belli.

Powiedzial pare slow do Mika i ten odpuscil. A dokladniej: spieprzal gdzie pieprz rosnie. Razem z Bella, Jasper podeszedl do nas.

Alice od razu do niej podskoczyla.

-Jesli jeszcze raz sie do ciebie zblizy, zabije go!

-ALice, przestan. To facet. Mysli, czyms innym niz mozgiem. - mowiac to caly czas patrzyla w ziemie.

No niezle. A myslalem, ze cietego jezyczka taka laska jak ona nie posiada.

Jezeli on ten mozg w ogole ma. .. No dobra dizewczyny. Sobota aktualna, tak? - odezwal sie Jasper.

-Oczywiscie- Alice usmiechnela sie do niego promiennie.

-No nie moge! Naprawde sie wkrecili.

-Chodzmy Alice. Spoznimy sie. Jasper... Dziekuje- Bella usmiechnela sie do niego delikatnie.

-Nie ma za co. To do soboty.

Bella i Alice poszly w swoja strone.

Matko jedyna! Jaka ja mam chcice na ta laske!


Jak zwykle okolo 18.00, poszlismy do klubu "BARN". Fajne miejsce. Czesto graja tu rozne kapele, wiec nigdy nudno nie jest. A po za tym... Kreca sie tu niezle laski, ktore sa bardzo chetne na moje tyle siedzenie w volvo.

Wlasnie siedzielismy przy piwie, gdy podeszla do nas jakas dupa.

Nawet niezla, ale tylko na jedna noc.

Usmiechnela sie do mnie w taki sposob ze juz wiedzialem co bede robil za jakies... 10, 15 minut.

-Zatanczysz przystojniaku? - spytala

-Jasne- wstalem i poprowadzilem ja na parkiet.

Zaczela calowac moja szyje a moja meskosc dala o sobie znac.

-Masz woz?- spytala

-Juz na nas czeka- odpowiedzialem

-To dobrze. A gumke masz?

-Zawsze

-Idziemy- po czym pociagnela mnie za reke w storne wyjscia.

Rzucilem porozumiewawcze spojrzenie Jasperowi i Emmettowi.

-To gdzie masz swoje cacko?- spytala nieznajoma gdy bylismy juz na zewnatrz.

-Chodz - rzucilem po czym poprowadzielem w storne mojego samochodu, ktore stalo w ustronnym miejsu w razie czegos...

Otworzyle jej tyle drzwi i razem z nia wszedlem na tylne siedzienie. Od razu przeszla do rzeczy. Zaczela sie rozbierac, po czym zajela sie mna. Mialem cholerna ochote na sex i wiedzialem ze z nia bedzie bardzo milo. Gdy zakladala mi gumke odezwalem sie:

-Pamietaj. Jeden numerek i wiecej sie nie zobaczymy.

-Dobrze wiem na czym polega bzykanie sie w aucie. Wyluzuj Romeo twoja Julia o niczym sie nie dowie.

Nie mialem jak jej odpowiedziec poniewaz wpila sie w moje usta.


Nie mysliel sie bylo cholernie milo. Laska wiedziala w czym rzecz.

Wszedlem spowrotem do klubu do moich kumpli.

-I jak? Niezla byla?- spytal Emmett

-I to jak...

-Posprzatales? Nie mam zamiaru jechac w wozie, w ktorym jest...- nie dalem dokonczyc Jesperowi

-Posprzatane- rzucilem mu grozne spojrzenie.

Wlasnie w tej chwili do klubu wszedl Mike Netwon i kierowal sie w nasza strone.

-A ten czego kurwa chce- szepnalem

-Czesc wam- Mike wlasnie dosiadl sie do naszego stolika

-Jasne Mike ze mozesz usiasc- powiedzialem ironiczne.

-MAm do ciebie sprawde Edward

-Do mnie? A jaka to? - nawet na nigo nie spojrzalem

-Bella Swan. Chyba kazdy z was wiem o kim mowa.

Spojrzaelm na niego i zobaczylem dziwne ogniki w jego oczach.

-O co dokladnie chodzi?

-Przelec ja-powiedziel bez ogrodek

-Ze co?!

-To co slyszales. Przelec ja.

-Chyab zwariowales- prawie krzyczalem. Co on sobie wyobraza?!

-Nie. Nie zwariowalem. Mam na nia cholerna ochote a tak dziewiczka nawet na mnie nie spojrzy.

-Moze jej sie nie podobasz,

-Moze. Ale to nie zmienia faktu ze musza ja bzyknac. A ty... Ty podobasz sie kazdej, wiec. Zaczarujesz ja. Zaciagniesz do lozka, a potem zostawisz. A ja ja pociesze.

-To podle.

-Ty to mowisz? Z kazda tak robisz.

-A co ja bede z tego mial.

-Jak to co? Noc z Bella Swan. Moge dorzucic 200 zl. Prosze bardzo.

-Nie zgadzam sie.

Chwile zabijalismy sie wzrokiem.

-Tchorzysz? Boisz sie ze nasza Bella cie nie zechce?- usmichnal sie ironicznie.

-Nie o to chodzi.

-Wiec sie zgodz. Jej i tak przyda sie troche doswiadczenia.

Nie odpowiedzialem. Chwile patrzylismy sie na siebie w milczeniu.

-Ok. Widze, ze musze poszukadc kogos innego.- mowiac to wstal od stolu. - Narazie tchorzu.

-Stoj- Mike odwrocil sie w moja storne.

-Tak? -znow ten ironiczny usmiech.

C O J A R O B I E?!

-Zrobie to




Rozdział II


-Komu i co chcesz kurwa udowodnić?! Co?! - wrzeszczał na mnie Jasper, nastepnego dnia, gdy juz siedzielismy na stolowce.

Emmett jak zwykle nic nie gadal.

-Nikomu nic nie bede udawadnial. Sam powiedz: nie miałbys ochoty na ta cala Belle? Masz. Wiec nie zgrywaj sie na bohatera " Ochrony cnoty Belli Swan".

-Ale nie zakladam sie o nia o 200 zloty, po czym wysylam w rece tego skurwysyna Mika. Ona nie jest taka z jakimi dotychczas sypiales.

W glebi duszy wiedzielem, ze Jasper ma troche racji.

Ok. Nie troche.

Ale kurwa. Tylko tak moge usprawiedliwic chec bzykniecia tej malej. I jednoczesnie zapomniec jaka ona niewinna... Masakra.

-Wiem. I dlatego trzeba ja zmienic.

-Nic nie trzeba zmieniac. To po prostu nie pasuje takim jak Mika, a ty sie pod tym podpisujesz. To chore i wredne.

Wkurwiam mnie juz!

Kuzwa nie chcialem miec wyrzutow sumienia. Nigdy nie mialem. Ok. Ale tez nigdy nie spalem z dziewica. STOP! Bzykne ja. Dostane kase. Mika dostanie to czego chce- chyba ze ona go splawi. No i ja bede mial satysfakcje ze zaliczylem najlepsza laske w miescie.

Edwardzie Cullen- tak masz myslec!

-Przestan! Przeciez do niczego nie bede jej zmuszal.

-Koniec tematu- powiedzial "zdenerwowany" juz Jasper.

I wlasnie w tym momencie do jadalni weszly Alice z Bella.

Postanowilem ruszac z moim "zadaniem" od zaraz.

-Jasper zawolaj je. Niech sie przysiada.- zaproponowalem.

Mam miesiac. Musze dzialac.

-O nie! Nie bede Ci pomoagal w tym gownie.

-Nie chcesz, zeby twoja ukochana Alice spedzila z Toba przerwe? - spytalem.

I tu go mialem. Ha!

-Cullen- Jasper podniosl glos, ale i tak wstal i zawolal dziewczyny.

One po krotkiej wymianie zdan, skierowaly sie w nasza strone.

Po chwili byly juz przy naszym stoliku.

Nie spuszczalem wzroku z Belli.

Nawet za darmo moglbym pomoc Mikowi...

Oj wkrecilem sie...

To bedzie najlepszy miesiac w moim zyciu.

Ok. Jestem lajdakiem.

Ale kurwa...

Jej usta. To najpiekniejsze, najslodsze usta jakie widzialem. Na swiecie!

Pelne, czerwone.

Czyste- pewnie nigdy nie byly calowane.

-Moze usiadziecie dzis z nami?- spytal Jasper.

Bella caly czas patrzyla w podloge. A Alice... Robila to samo co Jasper.

Slinili sie do siebie.

-Jasne- odpowiedziala rozpromieniona Alice i razem z Bella dosiadly sie.

Od razu nasze zakochane skowronki - ale oczywiscie jeszcze razem nie byli- tchorze- zaczeli ze soba gadac. Emmett za to pisal sms- do Rosalie, jak nie trudno sie domyslic.

Zakochani debile. Ze moim przyjaciele musza byc tak tepi. Az zal dupe sciska.

Bella wyciagnela jakas ksiazke i zaczela czytac.

-Co czytasz?- spytalem po chwili.

Bella spojrzala na mnie.

-"Jedenascie minut". Paulo Coelho. - odpowiedziala z lekkim usmiechem i zaczerwienionymi policzkami.

Nie moge! Zwykle pytanie ja zawstydza.

-O czym jest?

-O prostytuce- odpowiedziala z lekkim wachaniem.

-Aha - chyba musiala widziec moje zdziwienie, bo zaraz dodala:

-Ale nie o takiej jak myslisz. To wyjatkowa prostytutka.

Wyjatkowa prostytutka...

Dobre.

-Ciekawe?

-Bardzo- odpowiedziala i znow spojrzala w ksiazke.

Nie minela minuta jak zadzwonil dzwonek.

Wszyscy wstalismy i w tym momencie Belli spadla ksiazka na podloge.

Postanowilem dorobic sobie plusow wiec podnioslem ja.

-Dziekuje - usmiechnela sie slodko.

Za kurwa slodko...!

Geba mi opadla.

Czy ta dziewczyna ma wady?

No tak: jest swietoszka.

Ale mam nadzieje ze dzieki mnie sie to zmieni.

-Nie ma za co- rowniez sie usmiechnalem.

Bella tym razem zwrocila sie do Alice.

-Ide na lekcje. Widzimy sie za godzine.

Chciala isc, ale zawolalem za nia.

-Co masz? - spytalem

-Historie

-Odprowadze cie

-Nie trzeba. Nie masz po drodze. Narazie. - po tych slowach szybkim krokiem wyszla ze stolowki.

A ja... stalem jak wryty.

Pierwsza laska, ktora mi odmowila.

Czegokolwiek.

-No, no. I juz zaczynaja sie schody- zachichotal Emmett.

Razem z Jasperem i Alice wyszli ze stolowki. Po chwili zrobilem to samo.

O nie! Ona nie bedzie ze mna tak pogrywac! Jak mam ja kurwa bzyknac jak ona nawet boi sie ze mna byc sam na sam.

Zaraz szlag mnie trafi!

I nawet wiem co zrobie.

Bilogia.

Jasper , Alice i Bella maja ja razem. Alice siedzi z Bella a Jasper z tego co wiem sam.

Jasper na pewno sie zgodzi usiasc ze swoja ukochana.

A Alice tym bardziej- bo ona nie zna mojego planu.

-Jasper!- zawolalem - Zostaw swoja ksiezniczke i chodz na chwilke

Zauwazylem jak Alice lekko sie usmiecha i spod rzes spojrzala na Jaspera.

-Widzimy sie na biologi.- pozegnal sie z Alice a ona razem z Emmettem poszla w strone klasy.

-Czego? - spytal "uprzejmie"

-Masz ochote siedziec z Alice na biologi?

-Ona siedzi z Bella

-Masz czy nie? - spytalem ponownie

-No mam, ale...

-No to zalatwione.

-Slucham?- chyba nie skapnla sie o cho chodzi.

-Wlasnie teraz mam zamiar isc zmienic swoj plan tak abym biologie mial z wami. To jest ostatnia lekcja tak?

-Tak, ale...

-No. To ty sobie siadziesz z Alice a ja z Bella

-Edward ale...

-Narazie- rzucilem i ruszylem w strone sekretariatu.

Nie mialem zamiaru znow sluchac kazan Jaspera.


Z sekretarka nie bylo problemu. Kobitka leci na mnie. To widac. Moze gdyby sie dowiedziala ze pieprzylem jej corki -jedna mezatke a druga rok ode mnie mlodsza, ktora chodzi tu do szkoly- juz by mnie tak nie lubila.

No ale... Nic sie nie wydalo.

A milo bylo. Szczegolnie z mezatka. Jak odziedziczyla dar mo mamusi, to ta nasza sekretareczka w mlodosci niezla musiala byc.


W czasie przerwy przed biologia mi, Jasperowi i Emmettowi strasznie sie nudzilo, wiec postanowilismy oceniac kazdka laske, ktora weszla na stolowke.

-Samanta. Niezla dupa- skomentowal Emmett

-Eva. Ochh te nozki. - zasmial sie Jasper

-Sabina- powiedzialem z lekkim obrzydzeniem. Razme z chlopakami wydalismy krzyk obrzydzenia.

-Taka panna to nawet gdyby mi loda robila, to tylko z flaga na glowie. Wiecie- za ojczyzne- ocenilem ta "laske".

Zaczelismy sie smiac.

-Co wam tak wesolo, co?- uslyszalem glos Mika.

Dosiadl sie do naszego stolika.

-I jak Cullen...

Przerwalem mu. Wkurwil mnie.

-Edward. Jeszcze raz zwrocisz sie do mnie po nazwisku a stracisz pare zabkow.

-Dobra spoko. Wyluzuj. Chcialem sie spytac, jak ci idzie z Bella.

-Kura nawet nie minelo 24 godziny od wczoraj a ty juz sie kurwa wypytujesz? Nie martw sie jak znajdzie sie w miom loz... W moim aucie to bedzie pierwszym ktory sie o tym dowie- usmiechnalem sie do niego ironicznie.

-Dobra dobra. Nie wkurwiaj sie. Ale powiedz chociaz: dzialasz juz jakos?

-Dzialam. I morda juz w kubel.

-Dobra wyluzuj

-I wypierdalaj z mojego stolika

Po moich slowach Mika sie ulotnil.

-Ej Edward jezeli go tak nie lubisz, dlaczego mu pomagasz? - spytal Emmett

-Bo kurwa mam taki kaprys. Kurwa mam ochote na ta mala swietoszke. Moze to jak po naszej upojnej nocy ja odesle do mamy, da jej do rozumu i kapnie sie ze nie moze z wszystkich zrobic swietych. A po za tym potrzebuje kasy na nowe radio do mojego cacka a ojca nie chce o nic zas prosic.

-Kurwa to se powod wybrales...- odezwal sie Jasper.

-Przyszla obiekt naszej rozmowy- zwrocil sie Emmett.

Bella wlasnie weszla do stolowki z jakims kolesiem. Usiedli razem przy stoliku. Otworzyli ksiazki. Bella zaczela cos tlumaczyc temu tempemu kolesiowi. Co za debil. Gdybym ja bym tak blisko tej tej laski od razu zaczalbym ja podrywac a ten ciul siedzi i patrzy w ksiazke.

-Ja rowniez chetnie bym sie z nia czegos pouczyl. Czegokolwiek... - zamruczal Emmett.

-Ty sie kurwa lepiej zajmij swoja Rosalie

-A tobie co? Ty masz ja tylko przeleciec a nie zakochiwac sie

No kuzwa nie wytrzymam!

-Nie rozsmieszaj mnie - warknalem.

Nigdy nie slyszalem glupszej rzeczy.

Ja nie wiem co to znaczy milosc. Slowo "zakochac sie", wykreslilem ze swojego zycia. Pozwolic sercu swobodnie bujac sie na wolnosci oznaczaloby, ze przestajesz trzymac swoj los w cuglach. Wszystko pod kontrola- to moje haslo i do tej pory mnie nie zawiodlo.


Po dzwonku od razu skierowalem sie do klasy. Jasper podszedl do Alice powiadomic ja o zaistnialej sytluacji. Z daleka widzialem jak cala sie rozpromienila.

Ok. Kochaja sie w sobie od poczatu liceum. Ale ludzie widza sie codziennie. Czyzby perspektywa tego ze beda razem siedziec jest az tak zajebista. No chyba ze jest tez inny powod. A jak tak, to ciekaw jestem jaki?

Bella juz siedziala w lawce. Bez niczego podszedlem do niej i dosiadlem sie.

-Hej- zwrocilem sie w jej zaskoczona twarz.

-Hej- odpowiedziala niepewnie- Ale... Tutaj siedzi Alice, wiec...

-Alice siedzi... - przerwalem bo w tym momencie do klasy weszli Alice i Jasper

Ukochana mojego przyjaciela podeszla do nas.

-Bello, jak nie masz nic przeciwko usiade z Jasperem. Tak juz na zawsze, wiesz...

-Jasne- Bella usmiechnela sie do przyjaciolki.

No tak. Tez byla szczegolowym swiadkiem ich wielkiej milosci.

Zanim Alice odeszla szepnela do Belli na ucho i puscila do niej oczko.

Ochh te kobiece sekrety.

-No to zapowiada sie mila biologia- usmiechnalem sie do niej.

Spuscila wzrok.

O co tym razem chodzi?

Spojrzalem w bok. Mika gapil sie na nia. A dokladniej pozeral ja wzrokiem.

Ok koles. Ja tez na nia lece a czlowieku przystopuj troche.

Ponownie spojrzalem na Belle.

-Wkurza cie? - spytalem.

Rowniez na mnie spojrzala.

-Mika?

-No Mika

-Nie. To znaczy tak... Po prostu mysli ze jak sie raz do niego usmiechnelam to moze zaciagnac mnie do lozka.

A tej co? Gadam z nia pierwszy. ok moze drugi raz w zyciu.Odchrzaknalem.

-A... Czemu tak uwazasz?

-No popatrz na niego. Caly czas patrzy na moje... No na moje cialo. A po za tym on nie przepusci zadnej.

-No w koncu to facet. I jak widzi ladna dziewczyne to hormony buzuja...

Jak ladnie to ujalem. Jestem z siebie dumny.

-Ty tez tak masz? - spytala po cichu.

Byla lekko speszona. Slodka jest-naprawde.

-Wiesz, to dziewczyny do mnie startuja. Jestem facetem wkonu.

-Jakie dziewczyny. Za duzo ich chyba nie ma. Znaczy tych ktore wprost do ciebie no wiesz...

-Oj uwierz Bello. Wiekszosc w tym swiecie jest takich kobiet.

-Mylisz sie. To sa wyjatki. Kobiety sa delikatne. Pewnie nawet nie masz pojecia ile dziewczyn wzdycha do ciebie gdzies w kacie. To jest wiekszosc.

Aha.

Dobrze wiedziec.

Do klasy wszedl nauczyciel i zaczal lekcje.

Przez reszte lekcji nie odzywalismy sie do siebie.

Po dzwonku do Belli od razu podeszla Alice.

Szybko wyszly z klasy.

-No bracie i jak?- spytal Jasper

-No jaknormalnie. Slodka jest ta Bella. I dowiedzailem sie o wiekszosci kobiet wzdychajacych do mnie w kacie.

-Ja tez sie czegos dowiedzialem... Mniej wiecej przynajmniej.

-Czego? -zaciekawil mnie.

-A nic. To taki urywek byl. Alice wcale tego nie chciala powiedziec. Koniec tematu - zawsze tak konczyl i wiedzialem ze dalej mam nie drazyc tego temtu.

-Ok. Emmett gadal ze spotyka sie z dzis z Rosalie. Gdzie sie dzis wybieramy?

-No wlasnie Edward... Ja sie juz umowilem. Z Alice, znaczy sie.

Kurwa super.

Zakochani debile.

-Ok. Luz. Zreszta moi starzy dzis przyjezdzaja.


Przed tym jak pojechalem do domu ,wpadlem do baru i napilem sie piwka. Tak na rozluznienie.

Gdy wrocilem do domu moi starzy juz byli.

-Kochanie! Jak milo cie widziec. - moja mama do mnie podleciala i przytulila sie do mnie.

-Synu... - podszedl do mnie tym razem moj tata.

Super.

Przy obiedzie, pytali sie o wszystko. O szkole, kumpli i o dizewczyny.

-I jak synku poznales jakas mila dziewczyne? - spytala mama.

-Powiedzmy ze tak.- odpwiedzialem szczerze.

Wkoncu przez najblizszy miesiac bede sie zajmowal Bella.

Oczywiscie nie zrezygnuje z lasek "otwartych w kroku".

Ale to inna bajka.

-A kto to taki?

A niby dlaczego mam nie powiedziec?!

-Bella Swan. Corka komendanta.

-Bella. To taka mila i dobra dziewczyna.

-Wiem mamo.

-Nie zepsuj tego synu- wtracil sie ojciec.

Oj tato nawet nie wiesz jak to zepsuje.

Ale nie musisz wszystkirgo wiedziec.

-Nie zepsuje

-Dobrze dajmy mu juz spokoj.

-Dzieki tato

Co za ulga!!!

-Co powiecie na szachy? - spytal po chwili

-Swietnie- odpwiedziala mama

-Cudownie- powiedzialem sarkastycznie ale oni oczywiscie tego nie wyczuli.

Zapowiada sie "zajebisty" wieczor.


Wyszukiwarka