OSHO
TECHNIKI MEDYTACYJNE
PORADNIK PRAKTYCZNY
WPROWADZENIE
Niniejsza ksiazka jest zbiorem technik medytacyjnych, które Osho przekazywal w ciagu wielu lat; sa tu tez fragmenty i cytaty z ksiazek zawierajacych jego poranne wyklady i wieczorne darshany.
Niektóre z podanych tu technik (Vipassana, Nadabrahma, wirowanie) od wieków znane sa medytujacym wielu tradycji. Inne (medytacja dynamiczna, Kundalini, Gourishankar) odzwierciedlaja i madrosc tych tradycji i odkrycia wspólczesnej psychologii; stanowia niepowtarzalna recepte Osho sluzaca zaspokojeniu potrzeb czlowieka wspólczesnego. Razem tworzy to rzadka okazje spozytkowania przez nas wszystkich naszych wysilków w docieraniu do tu i teraz i odnajdywaniu siebie.
Zdaniem Osho, tak jak i zdaniem wszystkich buddów na przestrzeni wieków, stajemy sie naprawde medytujacymi dopiero wtedy, gdy te wszystkie techniki staja sie bezuzyteczne i dopiero wtedy, gdy caly wysilek dobiega kresu - wtedy widzimy, ze to odlegle tu i teraz jest po prostu tutaj, teraz.
A do tej pory tancz! Smiej sie i spiewaj, biegaj, skacz i krzycz, siedz i patrz nieruchomym wzrokiem, zyj, kochaj i módl sie przy tych pieknych medytacjach, od switu do nocy. I nie pozwól, by codzienne czynnosci byly wymówka, by w nie wchodzic i nie eksperymentowac. Uklad ksiazki zgodny jest z porami zalecanymi przez Osho, ale to tylko sugestia, nie sztywno ustalone ramy. Nieporównanie lepiej jest robic medytacje dynamiczna wieczorem niz wcale jej nie robic. A jesli praca ci na to pozwala, mozesz spiewac i tanczyc przez caly dzien!
Traktuj medytacje jako przygode, a ta ksiazka niech bedzie dla ciebie w niej przewodnikiem.
SLOWO WSTEPNE
Osho opracowal zapewne wiecej technik sluzacych przebudzeniu czlowieka na wlasna wewnetrzna nature niz jakikolwiek inny Mistrz. Niniejsza ksiazka, zawierajaca techniki medytacyjne, jest znaczaca, choc niewielka, czescia jego metod. Osho dysponuje niezwyklym drygiem do przemieniania zwyczajnych, codziennych sytuacji - zycia, pracy, relacji z ludzmi - w takie, w których mozemy stac sie bardziej swiadomi.
Ale techniki moga doprowadzic nas tylko do pewnego miejsca. Bez wzgledu na to, jakich metod uzywaja Mistrzowie, to zywa obecnosc Mistrza, jego wglad, przenikliwosc jego postrzegania, sprawiaja, ze dana metoda dziala. Mistrz widzi czy jakas metoda jest dla kogos odpowiednia - czas, sytuacje. Gdy Mistrz nie zyje, albo gdy inni próbuja imitowac metody Mistrza, staja sie one pustymi rytualami, zabalsamowanymi zwlokami odrobine tylko przypominajacymi zycie.
I Mistrz nie tylko widzi czy jakas metoda jest odpowiednia, jest w tym cos jeszcze. Kiedy spotykamy oswieconego Mistrza, nastepuje pewna alchemia - rodzi sie w nas intuicyjne poznanie, ze - tak, ten czlowiek przedstawia soba kulminacje naszych wlasnych najwyzszych mozliwosci, ze mozemy byc tym, czym on jest. Mistrz dziala wiec jak katalizator majacy przebudzic w nas ufnosc w nasz wlasny rozkwit. Ta ufnosc wystarcza, bysmy wyruszyli na sciezke.
W istocie rzeczy nie ma jednej tylko sciezki, choc cel jest taki sam. Kazdy z nas jest niepowtarzalny i dla kazdego z nas istnieje inna metoda sluzaca wejsciu do wewnatrz.
Wielkim wkladem Osho jest to, ze mozemy dzialac z totalnym rozumieniem zlozonosci czlowieka dwudziestego wieku. Dal nam on perspektywe, z której mozemy wybierac sposród mnóstwa metod. Nie ma u niego dogmatycznych ram, do których wszystko musi pasowac. Wykorzystuje sie wszystko, co tylko dziala, co tylko powieksza nasza swiadomosc - jakies pradawne cwiczenia jogiczne, najnowsze terapie z Kalifornii, czy tez jego wlasne, niepowtarzalne metody.
Osho stwierdzil:
Cale to zycie jest wyzwaniem dla wzrastania. Jest to prawdziwa religia a tez i prawdziwa psychologia - bo prawdziwa religia nie moze byc niczym innym, jak prawdziwa psychologia. Nazywam te psychologie „psychologia buddów”. Rzuci ci ona wielkie wyzwanie stania sie czyms wiecej niz jestes. Da ci boskie niezadowolenie. Rozpali cie pragnieniem wznoszenia coraz wyzej i wyzej - nie wyzej od innych, ale wyzej od samego siebie.
NAJWIEKSZA RADOSC W ZYCIU
Co to jest medytacja?
Medytacja to stan nie-umyslu. Medytacja to stan czystej swiadomosci bez zadnej zawartosci. Zazwyczaj swiadomosc jest zapelniona smieciami, przypomina lustro okryte kurzem. Umysl to ciagly ruch - poruszaja sie mysli, poruszaja sie pragnienia, poruszaja sie wspomnienia, poruszaja sie ambicje - nieprzerwany ruch! Dzien po dniu. Umysl funkcjonuje nawet gdy spisz - sni. Wciaz mysli, wciaz jest w zmartwieniach i niepokojach. Przygotowuje sie do nastepnego dnia, tocza sie podziemne przygotowania.
To nie jest stan medytacji. Medytacja jest cos dokladnie odwrotnego. Gdy nie ma ruchu i myslenie ustalo, nie porusza sie zadna mysl, nie wzbudza sie zadne pragnienie, gdy jestes calkowicie wyciszony - to wyciszenie jest medytacja, i w tym wyciszeniu poznaje sie prawde, nigdy inaczej. Medytacja to stan nie-umyslu.
A do medytacji nie dotrzesz przez umysl, gdyz umysl sam siebie napedza. Do medytacji mozna dotrzec tylko odstawiajac umysl na bok, bedac spokojnym, obojetnym, nieutozsamionym z umyslem; widzac przechodzacy umysl, ale nie utozsamiajac sie z nim, nie myslac, ze „ja nim jestem”.
Medytacja jest swiadomoscia „ja to nie umysl”. Gdy ta swiadomosc wejdzie coraz glebiej, powoli, powoli, pojawia sie chwile - chwile wyciszenia, chwile czystej przestrzeni, chwile przezroczystosci, chwile, gdy nic sie w tobie nie wzbudza i wszystko jest nieruchome. W tych chwilach ciszy poznasz kim jestes - i poznasz tajemnice tej egzystencji.
Przychodzi pewien dzien, dzien wielkiego blogoslawienstwa, gdy medytacja staje sie dla ciebie stanem naturalnym.
Umysl to cos nienaturalnego - nigdy nie bedzie twoim stanem naturalnym. Ale medytacja to stan naturalny - który zatracilismy. Jest to raj utracony, ale raj, który mozna odzyskac. Spojrzyj w oczy dziecka - spojrzyj, a zobaczysz ogromne wyciszenie, niewinnosc. Kazde dziecko przychodzi w stanie medytacji, ale musi byc wprowadzone w zwyczaje spoleczenstwa - musi byc nauczone myslenia, kalkulowania, rozumowania, argumentowania; musi byc nauczone slów, jezyka, koncepcji, i powoli, stopniowo, traci kontakt ze swoja niewinnoscia. Staje sie skazone, zanieczyszczone spoleczenstwem. Staje sie wydajna maszyna; juz nie jest czlowiekiem.
Jedynym, czego potrzeba, jest odzyskanie tej przestrzeni. Juz jej zaznales, gdy wiec po raz pierwszy zaznasz medytacji, bedziesz zaskoczony - pojawi sie w tobie wielkie odczucie jakbys juz to znal. I to odczucie jest prawdziwe - juz to znasz. Zapomniales. Diament zagubil sie w stercie smieci. Ale jesli zdolasz go odkryc, znajdziesz ten diament ponownie - jest twój.
Tak naprawde nie mozna go utracic, mozna go tylko zapomniec. Rodzimy sie jako ludzie medytujacy, ale potem uczymy sie nawyków umyslu. Ale nasza prawdziwa natura pozostaje ukryta gdzies w glebi, niczym podziemny strumien. Któregos dnia - wystarczy nieco kopania - stwierdzisz, ze to zródlo wciaz bije, zródlo swiezych wód. A znalezienie go jest najwieksza radoscia w zyciu.
Medytacja to nie koncentracja
Medytacja to nie koncentracja. W koncentracji jest jazn, która sie koncentruje, i jest przedmiot koncentracji. Jest dualizm. W medytacji nie ma nikogo wewnatrz i nie ma niczego na zewnatrz. To nie jest koncentracja. Nie ma podzialu na wnetrze i zewnetrze. Wnetrze plynie w zewnetrzu, zewnetrze plynie we wnetrzu. Przestaje istniec rozdzial, granica, kres. Wnetrze jest na zewnatrz, zewnetrze jest wewnatrz; jest to swiadomosc nie-dualistyczna.
Koncentracja jest swiadomoscia dualistyczna. Dlatego koncentracja powoduje zmeczenie, dlatego gdy sie koncentrujesz, czujesz sie wyczerpany. A nie mozesz koncentrowac sie przez 24 godziny, musisz skorzystac z wakacji, odpoczac. Koncentracja nie moze stac sie twoja natura. Medytacja nie meczy, medytacja nie wyczerpuje. Medytacja moze stac sie czyms na cala dobe - dzien w dzien, rok w rok. Moze stac sie wiecznoscia. Sama w sobie jest odprezeniem.
Pierwsza rzecza jest poznanie medytacji. Wszystko inne jest wtórne. Nie moge ci powiedziec, ze powinienes medytowac, moge ci tylko wyjasnic co to jest. Jesli mnie zrozumiesz jestes w medytacji - nie ma w tym zadnego nakazu. Jesli mnie nie zrozumiesz nie bedziesz w medytacji.
Koncentracja to dzialanie, dzialanie woli. Medytacja to stan bez woli, stan nie-dzialania. To odprezenie. Po prostu zapadasz sie we wlasne istnienie, a to istnienie jest tym samym co bycie Wszystkim. W koncentracji umysl funkcjonuje na podstawie wniosku - cos robisz. Koncentracja wynika z przeszlosci. W medytacji nie kryje sie zaden wniosek. Nie robisz nic konkretnego, po prostu jestes. Nie ma w tym przeszlosci, jest to nieskazone przeszloscia. Nie ma w tym przyszlosci, jest to czyste od wszelkiej przyszlosci, I to Lao Tzu nazywa wei-wu-wei - dzialaniem przez nie-dzialanie. Tak mówia mistrzowie zenu - siedze w ciszy, nic nie robie, przychodzi wiosna i trawa sama rosnie. Pamietaj: sama - niczego sie nie robi. Nie wyciagasz trawy - wiosna przychodzi i trawa sama rosnie. Ten stan - gdy pozwalasz zyciu plynac wlasnym nurtem, gdy nie chcesz kierowac, gdy w zaden sposób nie chcesz go kontrolowac, gdy nie manipulujesz, gdy nie narzucasz zadnej dyscypliny - ten stan czystej niezdyscyplinowanej spontanicznosci to wlasnie medytacja.
Medytacja jest w terazniejszosci, czystej terazniejszosci. Medytacja jest natychmiastowoscia. Nie mozesz medytowac, w medytacji mozesz byc. Nie mozesz byc w koncentracji, mozesz sie koncentrowac. Koncentracja to cos ludzkiego, medytacja to cos boskiego.
Wybieranie medytacji
Od samego poczatku znajdz cos, co do ciebie przemawia.
Medytacja nie powinna byc narzuconym wysilkiem. Jesli bedzie narzucona, od samego poczatku skazana jest na niepowodzenie. Cos narzuconego nie uczyni cie naturalnym. Nie potrzeba tworzyc zbednego konfliktu. Trzeba to zrozumiec, gdyz umysl ma naturalna sklonnosc do medytowania - jesli dasz mu cos, co do niego przemawia jesli jestes ukierunkowany na cialo, sa sposoby dotarcia do Boga przez cialo, poniewaz cialo równiez nalezy do Boga. Jesli czujesz, ze jestes ukierunkowany na serce - modlitwa. Jesli czujesz, ze jestes ukierunkowany na intelekt - medytacja.
Ale moje medytacje sa w pewnej mierze odmienne. Staralem sie opracowac metody, które moga byc wykorzystywane przez wszystkie trzy typy. Wiele sie w nich korzysta z ciala, wiele z serca i wiele z inteligencji. Wszystkie trzy elementy sa ze soba polaczone i na róznych ludzi w rózny sposób oddzialywuja.
Cialo, serce, umysl - wszystkie moje medytacje ida w tym samym kierunku. Zaczynaja od ciala, ida przez serce, docieraja do umyslu, a potem wykraczaja dalej.
Zawsze pamietaj - to, co lubisz, moze wejsc w ciebie gleboko; tylko to moze wejsc w ciebie gleboko. Lubienie oznacza po prostu, ze to cos ci odpowiada. Rytm tego jest z toba w harmonii; miedzy toba i ta metoda jest jakas subtelna harmonia. Gdy polubisz jakas metode, nie stawaj sie wobec niej skapy - wejdz w nia na tyle, na ile zdolasz. Mozesz robic ja raz dziennie, lub - o ile to mozliwe - dwa razy dziennie. Im wiecej bedziesz ja robil, tym bardziej ja polubisz. Porzucaj dana metode dopiero gdy zniknie radosc - wtedy to, co miala ona zrobic, zostalo zrobione. Szukaj innej metody. Zadna metoda nie moze doprowadzic do samego konca. W tej podrózy wiele razy bedziesz musial przesiadac sie z pociagu na pociag. Dana metoda doprowadzi cie tylko do jednego stanu. Poza nim nie bedzie przydatna, juz sie spelnila.
O dwóch rzeczach trzeba wiec pamietac - gdy polubisz jakas metode, wejdz w nia tak gleboko, jak jest to mozliwe, ale nigdy nie stawaj sie od niej uzalezniony, bo pewnego dnia bedziesz i ja musial porzucic. Jesli za bardzo sie od niej uzaleznisz, stanie sie czyms w rodzaju narkotyku - nie mozesz jej zostawic. Przestanie cie cieszyc - nic ci nie daje, a stala sie nawykiem. Wtedy mozna w niej trwac, ale krecisz sie w kólko; dalej nie moze cie ona poprowadzic.
Niech wiec radosc bedzie tym wyznacznikiem. Jesli jest radosc, trwaj w niej, trwaj do ostatniej drobiny radosci. Trzeba wycisnac ja do samego konca. Nie wolno zostawic ani odrobiny tego soku... ani jednej kropli. A potem zdobadz sie na porzucenie jej. Wybierz jakas inna metode, która znów daje ci radosc. Wiele razy trzeba bedzie dokonywac takich zmian. Zalezy to od czlowieka, a bardzo rzadko zdarza sie tak, zeby jedna metoda wystarczyla na cala podróz Nie potrzeba robic wielu medytacji, gdyz mozesz robic cos, co wprowadzi zamieszanie, co jest sprzeczne, i pojawi sie ból.
Wybierz dwie medytacje i trzymaj sie ich. A tak naprawde chce, zebys wybral jedna - tak byloby najlepiej. Lepiej jest powtarzac wiele razy to jedno, co ci odpowiada. Wtedy wejdzie to coraz glebiej. Próbujesz tylu rzeczy - jednego dnia próbujesz jednego, drugiego dnia czegos innego, i wymyslasz cos swojego - a wtedy mozesz wprowadzic wiele zamieszania. W ksiedze tantry jest sto dwanascie medytacji. Mozna zwariowac! Juz jestes zwariowany!
Medytacje to nie zabawa. Czasem moga byc niebezpieczne. Bawisz sie z subtelnym, bardzo subtelnym mechanizmem umyslu. Czasem cos drobnego, co robiles, a z czego nie zdawales sobie sprawy, moze stac sie niebezpieczne. Dlatego nie próbuj niczego wymyslac i nie rób swoich wlasnych pomieszanych medytacji. Wybierz dwie i po prostu próbuj ich przez kilka tygodni.
Stwarzanie przestrzeni do medytacji
Jesli zdolasz stworzyc jakies specjalne miejsce - mala swiatynie czy zakatek domu - gdzie mozesz medytowac codziennie, nie uzywaj tego zakatka do zadnego innego celu, poniewaz kazdy cel ma wlasna wibracje. Wykorzystuj ten zakatek tylko do medytacji i niczego innego. Ten zakatek naladuje sie i bedzie co dnia czekal na ciebie. Ten zakatek bedzie cie wspieral, to otoczenie stworzy pewna wibracje, szczególna atmosfere, w której z wieksza latwoscia mozesz wchodzic coraz glebiej. To dlatego tworzono swiatynie, koscioly i meczety - po to wlasnie, by miec miejsce istniejace tylko dla modlitwy i medytacji.
Jezeli mozesz wybrac do medytacji stala pore, to takze bedzie wielka pomoca, bo cialo, umysl, to mechanizm. Jesli jadasz co dzien o tej samej porze, o tej wlasnie porze cialo zaczyna wolac jesc. Czasem mozesz nawet robic mu numery. Jesli jadasz o pierwszej i na zegarze jest akurat pierwsza, jestes glodny - nawet jesli zegar wskazuje niewlasciwa godzine i jest dopiero jedenasta czy dwunasta. Patrzysz na zegar wskazujacy pierwsza i nagle czujesz w srodku glód. Twoje cialo to mechanizm.
Gdy mówie „medytuj”, wiem ze przez medytacje nikt nie dociera; ale przez medytacje docierasz do miejsca, gdzie zadna medytacja nie jest mozliwa.
Takze twój umysl jest mechanizmem. Medytuj codziennie w tym samym miejscu, o tej samej porze, a stworzy to w ciele i umysle glód medytacji. Codziennie o tej wlasnie porze twoje cialo i umysl beda domagac sie, abys wszedl w medytacje. Bedzie to pomocne. Tworzy sie w tobie przestrzen, która staje sie glodem, pragnieniem.
Na poczatku jest to bardzo dobre. Póki nie jestes tu, gdzie medytacja stala sie naturalna i mozesz medytowac gdziekolwiek, w dowolnym miejscu, o dowolnej porze - dotad wykorzystuj te mechaniczne srodki ciala i umyslu jako pomoc.
Daje ci to pewien klimat - gasisz swiatlo, w pokoju palisz jakies kadzidlo, zakladasz okreslony strój, jestes na pewnej wysokosci, masz pewna miekkosc, masz dywan jednego rodzaju, przyjmujesz jakas pozycje. Wszystko to pomaga, ale niczego nie jest powodem. Jesli ktos inny zachowa sie tak samo, moze to byc przeszkoda. Kazdy powinien znalezc swój wlasny rytual. Rytual ma ci tylko pomóc w rozluznieniu sie i czekaniu. A kiedy jestes rozluzniony i czekasz, (o sie dzieje; tak, jak sen - Bóg do ciebie przychodzi. Tak, jak milosc - Bóg do ciebie przychodzi. Nie mozesz sprawic tego wola, nie mozesz tego wymusic.
Badz rozluzniony i naturalny
Mozna byc obsesyjnie opetanym przez medytacje, i obsesja jest problemem - byles opetany pieniedzmi, teraz jestes opetany medytacja. Pieniadze nie sa problemem, obsesyjne opetanie jest problemem. Byles opetany przez handel, teraz jestes opetany przez Boga. Nie handel jest problemem, ale obsesja. Trzeba byc luznym i naturalnym, przez nic nie opetanym, ani przez umysl, ani przez medytacje. Tylko wtedy - kiedy jestes bez zajecia, bez obsesji, gdy plyniesz - zdarza sie to Najwyzsze.
SWIT
smiech,
ruch, katharsis
Medytacja smiechu
Kazdego ranka, po przebudzeniu, zanim otworzysz oczy, przeciagnij sie jak kot. Rozciagnij kazde wlókienko ciala. Po 3-4 minutach, nadal z zamknietymi oczami, zacznij sie smiac. Przez piec minut po prostu sie smiej. Poczatkowo bedziesz to robil, ale wkrótce odglosy twoich usilowan wywolaja szczery smiech. Zatrac sie w tym smiechu. Moze minie kilka dni zanim nastapi to naprawde, tak bardzo jestesmy nieprzyzwyczajeni do tego zjawiska. Ale szybko stanie sie to spontaniczne i zmieni caly twój dzien.
Tym którzy maja trudnosci z totalnym smiechem, lub czuja ze ich smiech jest falszywy, Osho sugeruje prosta technike:
Rankiem, wczesnie, przed zjedzeniem czegokolwiek, wypij prawie wiadro wody - cieplej, z rozpuszczona sola. Wypij ja, i zrób to szybko, inaczej nie zdolasz duzo wypic. Potem pochyl sie i wyplucz gardlo tak, by woda poplynela z powrotem. Bedzie to wymiotowanie woda - i oczysci ci przelyk. Nie trzeba nic innego. W przelyku jest blok, taki, ze gdy tylko chcesz sie smiac, on na to nie pozwala.
W jodze jest to niezbedna procedura, która trzeba przejsc. Nazywana jest „oczyszczeniem koniecznym”. Oczyszcza silnie i daje bardzo czysty przelyk - rozpuszczaja sie wszystkie bloki. Bedzie cie to bawic i przez caly dzien bedziesz odczuwac te czystosc. Smiech i lzy, a nawet mowa, wychodzic beda z bardzo glebokiego srodka.
Rób to przez dziesiec dni, a wkrótce bedziesz mial najlepszy smiech w okolicy!
Medytacja zlotego swiatla
Jest to prosta metoda przemieniania energii i prowadzenia jej do góry. Proces ten nalezy powtarzac przynajmniej dwa razy dziennie.
Najlepsza pora jest wczesny ranek, tuz przed wstaniem z lózka. Kiedy tylko poczujesz, ze jestes czujny, przebudzony, rób to przez 20 minut. Rób to od razu, natychmiast, bo gdy wychodzisz ze snu, jestes bardzo, bardzo delikatny, przyjmujacy. Gdy wychodzisz ze snu, jestes bardzo swiezy i to dzialanie wejdzie bardzo gleboko. To wtedy, gdy wychodzisz ze snu, jestes mniej w umysle niz kiedykolwiek - stad pojawiaja sie przerwy, którymi ta metoda przeniknie do twojego najglebszego rdzenia. A wczesnym rankiem, gdy sie budzisz, i gdy budzi sie cala ziemia, na calym swiecie jest wielka fala energii przebudzenia - skorzystaj z tej fali, nie przegap okazji.
Wszystkie dawne religie mówia o modleniu sie wczesnie rano, gdy wzeszlo slonce, gdyz wschód slonca jest wzejsciem wszystkich energii w egzystencji. W takiej chwili mozesz unosic sie na narastajacej fali energii - bedzie to latwiejsze. Wieczorem bedzie to trudne, energie beda opadac - wtedy bedziesz zmagal sie plynac pod prad. Rankiem plyniesz z pradem.
Polóz sie tak, jak lezysz w lózku, na plecach. Oczy miej zamkniete. Gdy wdychasz, wizualizuj wielkie swiatlo wchodzace do ciala przez glowe, jakby to slonce wzeszlo gdzies w poblizu twojej glowy, jestes pusty w srodku i to zlote swiatlo wlewa sie do glowy, i idzie, idzie, gleboko, gleboko, i wychodzi przez palce stóp. Gdy wdychasz, rób to z ta wizualizacja. To zlote swiatlo bedzie pomocne. Oczysci cale twoje cialo i uczyni je absolutnie pelnym twórczych mozliwosci, jest to meska energia.
A gdy wydychasz, wizualizuj cos innego - ciemnosc wchodzaca przez palce stóp, wielka, ciemna rzeke wchodzaca palcami stóp, podchodzaca do góry i wychodzaca przez glowe. Oddychaj wolno, gleboko, abys mógl prowadzic wizualizacje, jest to zenska energia. Uspokoi cie, uczyni cie przyjmujacym, wyciszy, da odpoczynek. Rób to bardzo wolno - a zaraz po snie mozesz oddychac bardzo gleboko i wolno, poniewaz cialo jest wypoczete, odprezone.
Umysl to ciern, a wszystkie techniki to ciernie sluzace wydobyciu tego pierwszego ciernia.
Druga najlepsza pora jest czas gdy idziesz spac, wieczorem. Polóz sie na lózku, odprez sie przez kilka minut. Gdy zaczniesz czuc, ze wahasz sie miedzy snem i czuwaniem, wlasnie posrodku, znów zacznij ten proces. Rób to przez 20 minut. Jesli zasniesz w trakcie, bedzie to najlepsze, gdyz to dzialanie pozostanie w podswiadomosci i bedzie stale wywierac wplyw.
Jesli bedziesz stosowac te prosta metode przez trzy miesiace, bedziesz zaskoczony - nie ma potrzeby tlumienia, przemiana juz zaczela sie dziac.
Czekanie na wschód slonca
Na 15 minut przed wschodem slonca, gdy niebo staje sie nieco jasniejsze, po prostu czekaj i patrz tak, jak wyczekuje sie umilowanej - z takim napieciem, w tak glebokim czekaniu, z taka nadzieja i ekscytacja - a mimo to spokojny. A slonce niech wschodzi, obserwuj je. Nie trzeba patrzec usilnie otwartymi oczyma, mozesz mrugac. Odczuwaj jak równoczesnie wschodzi tez cos wewnatrz ciebie.
Gdy slonce pojawi sie na horyzoncie, zacznij odczuwac, ze jest blisko twojego pepka. Podchodzi do niego, i tu, w pepku, wznosi sie, wznosi sie, powoli. Wznosi sie slonce, i wznosi sie tez ten wewnetrzny punkt swiatla. Dziesiec minut wystarczy. Potem zamknij oczy. Gdy najpierw widzisz slonce z otwartymi oczyma, tworzy to negatyw, a wiec gdy zamkniesz oczy, mozesz ujrzec slonce swiecace wewnatrz.
I zmieni cie to nadzwyczajnie.
Chwala wschodzacemu sloncu
Wstan o piatej rano, przed wschodem slonca, i przez pól godziny po prostu spiewaj, mrucz, jecz, stekaj. Te dzwieki nie musza miec zadnego sensu. Musza byc egzystencjalne, nic nie znaczace. Maja cie cieszyc, to wszystko - to jest ich znaczenie. Kolysz sie. Niech stanie sie to wychwalaniem wschodzacego slonca i zaprzestan tego dopiero gdy slonce juz wzejdzie.
Utrzyma to w tobie rytm na caly dzien. Juz od rana bedziesz w harmonii i stwierdzisz, ze dzien jest inny; jestes bardziej kochajacy bardziej troskliwy, bardziej wspólczujacy, bardziej przyjacielski - mniej gwaltowny, mniej w zlosci, mniej ambitny, mniej egoistyczny.
Pierwszym, co nalezy robic, jest smiech, gdyz wprowadza to nastawienie na caly dzien. Jesli obudzisz sie ze smiechem, wkrótce zaczniesz czuc jak absurdalne jest to zycie. Nic nie jest powazne - nawet z twoich rozczarowan mozna sie smiac, nawet z twojego bólu mozna sie smiac, nawet z ciebie mozna sie smiac.
Bieganie, jogging i plywanie
Zachowywanie czujnosci w ruchu jest latwe i naturalne. Gdy siedzisz w wyciszeniu, zasniecie jest naturalne. Gdy lezysz na lózku, bardzo trudno jest zachowac czujnosc, bo cala sytuacja sprzyja zasnieciu. Ale w ruchu, rzecz jasna, nie mozesz zasnac, funkcjonujesz uwazniej. Jedynym problemem jest to, ze ruch moze stac sie mechaniczny.
Naucz sie stapiac w jedno cialo, umysl i dusze. Znajdz sposoby, w których mozesz funkcjonowac jako pewna jednosc.
Biegajacym zdarza sie to wiele razy. Pewnie nie myslales, ze bieganie moze byc medytacja, ale biegajacy czasami doznaja ogromnego przezycia medytacji, i sa zaskoczeni, bo tego nie szukali - kto by pomyslal, ze biegnacy czlowiek doswiadczy Boga? A tak sie dzieje. A teraz bieganie coraz bardziej staje sie nowa forma medytacji.
Moze to nastapic podczas biegu. Jesli kiedys biegales, jesli radowalo cie bieganie wczesnie rano, gdy powietrze jest swieze i mlode, i caly swiat wraca ze snu, budzi sie - biegles, i cialo wspaniale funkcjonowalo, swieze powietrze, nowy swiat, na nowo zrodzony z ciemnosci nocy, wszystko wkolo spiewalo, czules sie zywy... przychodzi ta chwila gdy biegnacy znika i zostaje tylko biegniecie. Cialo, umysl i dusza zaczynaja dzialac razem - nagle wyzwolony jest wewnetrzny orgazm.
Medytacja to lek. To jedyny lek. Zapomnij wiec o swoich problemach po prostu wejdz w medytacje.
Biegajacy czasem przypadkowo napotykaja doznanie czwartego, turiya, ale przegapiaja je - mysla, ze ich radowanie sie ta chwila bylo tylko skutkiem biegniecia - ze to cudowny dzien, zdrowe cialo i taki piekny swiat, i ze byl to tylko jakis nastrój. Nie zauwazaja tego - ale sadze, ze gdyby to zauwazali, biegajacy moze zblizyc sie do medytacji tak bardzo jak nikt inny.
Jogging moze byc ogromna pomoca, plywanie moze byc ogromna pomoca. Wszystko to trzeba przemienic w medytacje.
Porzuc te stare wyobrazenia o medytacji, ze medytacja jest tylko siedzenie pod drzewem w jakiejs pozycji jogi. To tylko jeden ze sposobów, i dla paru osób jest on moze odpowiedni, ale nie nadaje sie dla wszystkich. Dla malego dziecka nie jest to medytacja, jest to tortura. Ola mlodego czlowieka, który jest pelen zycia, wibrujacy, jest to tlumienie, nie medytacja.
Rankiem zacznij bieg. Zacznij od polowy kilometra, potem jeden kilometr, w koncu dojdz do przynajmniej pieciu kilometrów. Biegnac uzywaj calego ciala. Nie biegnij tak, jakbys byl w kaftanie bezpieczenstwa. Biegnij jak male dziecko, uzywajac calego ciala - dloni i stóp - i biegnij. Oddychaj gleboko, brzuchem. Potem siadz pod drzewem, odpocznij, poc sie, niech przyjdzie chlodny wietrzyk; odczuwaj spokój. Bedzie to bardzo gleboka pomoca.
Czasem po prostu stan na ziemi, bez butów, i czuj chlód, miekkosc, cieplo. Cokolwiek ziemia gotowa jest dac w tej chwili, odczuwaj to i pozwól temu przez siebie przeplywac, i pozwól swej energii splywac do ziemi. Badz polaczony z ziemia.
Gdy jestes polaczony z ziemia, jestes polaczony z zyciem. Gdy jestes polaczony z ziemia, jestes polaczony z cialem. Gdy jestes polaczony z ziemia, stajesz sie bardzo wrazliwy i scentrowany - i to tego wlasnie potrzeba.
To jest cala sztuka medytacji - jak byc gleboko w dzialaniu, jak wyrzec sie myslenia i jak przeksztalcic te energie, która porusza sie w mysleniu, w swiadomosc.
Nigdy nie stan sie ekspertem od biegania - badz amatorem, aby mozna bylo zachowac czujnosc. Jesli odczujesz, ze bieganie stalo sie automatyczne, porzuc je - spróbuj plywania. Jesli to stanie sie automatyczne, wtedy tanczenie. Pamietac nalezy o tym, ze ruch jest jedynie sytuacja sluzaca stworzeniu swiadomosci. Dopóki stwarza swiadomosc - dobrze. Gdy przestanie stwarzac swiadomosc, przestanie byc przydatny, zmien go na inny ruch, w którym znów bedziesz musial byc czujny. Nigdy nie pozwól, aby jakakolwiek aktywnosc stala sie automatyczna.
„Opracowalem pewien sposób...”
Umysl jest bardzo powazny, a medytacja jest absolutnie niepowazna. Gdy to mówie, mozesz byc zdezorientowany, bo ludzie ciagle z wielka powaga mówia o medytacji. Ale medytacja to nic powaznego. Przypomina zabawe - niepowazna. Szczera, ale niepowazna. Nie jest czyms takim, jak praca, bardziej przypomina zabawe. Zabawa nie jest aktywnoscia. Nawet gdy jest aktywna, nie jest aktywnoscia. Zabawa to sama przyjemnosc. Taka aktywnosc do nikad nie zmierza; nie ma zadnej motywacji. Jest to raczej sama czysta, plynaca energia.
Ale jest to trudne, bo tak bardzo jestesmy zajeci aktywnosciami. Zawsze bylismy tak aktywni, ze aktywnosc stala sie gleboko zakorzeniona obsesja. Nawet we snie jestesmy aktywni. Jestesmy aktywni nawet wtedy, kiedy myslimy o odprezeniu. Nawet z odprezenia czynimy aktywnosc; aby sie odprezyc, czynimy wysilki. To absurdalne! Ale tak sie dzieje na skutek mechanicznych nawyków umyslu.
Kiedys tak sie zdarzylo, ze dwa psy obserwowaly ludzi robiacych medytacje dynamiczna. Jeden z nich mówi drugiemu: ‘kiedy to robie mój pan daje mi pigulki na robaki’”
Co wiec robic? Tylko nie-aktywnosc doprowadza do wewnetrznego centrum, ale umysl nie potrafi wyobrazic sobie nie-aktywnosci. Co wiec robic?
Opracowalem pewien sposób. A polega on na tym, zeby byc aktywnym do takiego stopnia, ze aktywnosc po prostu ustaje - badz aktywny do szalenstwa, tak, ze umysl, który pragnie byc aktywnym, zostaje wyrzucony z organizmu. Dopiero wtedy - po glebokim katharsis - mozesz zapasc w nie-aktywnosc i miec przeblysk tego swiata, który nie jest swiatem wysilku.
Gdy poznasz ten swiat, mozesz w niego wchodzic bez zadnego wysilku. Gdy go poczujesz - jak byc po prostu tu i teraz, nic nie robiac - mozesz w kazdej chwili w niego wchodzic; gdziekolwiek jestes, mozesz w nim pozostawac. W koncu mozesz byc na zewnatrz aktywny, a wewnatrz w glebokiej nie-aktywnosci.
Metody oparte na katharsis sa wynalazkiem wspólczesnosci. Za czasów Buddy nie byly potrzebne, poniewaz ludzie nie byli tak stlumieni. Ludzie byli naturalni, zyli prymitywnie - zyciem niecywilizowanym, spontanicznym. Dlatego vipassana - vipassana oznacza wglad - dawana byla przez Budde ludziom wprost. Ale teraz nie mozesz od razu wejsc w vipassane. A nauczyciele, którzy nadal nauczaja vipassany bezposrednio, nie naleza do tego stulecia - sa w tyle o dwa tysiace lat. Owszem, czasem moga pomóc jednej czy dwóm osobom na sto, ale to niewiele, ja wprowadzam metody oparte na katharsis, by najpierw zostalo zneutralizowane to, co cywilizacja ci uczynila - abys znów stal sie prymitywny. Z tej prymitywnosci, z tej pierwotnej niewinnosci, wglad staje sie latwo dostepny.
MEDYTACJA
DYNAMICZNA
praktykowana
w osrodkach Osho codziennie rano
Gdy konczy sie sen, cala przyroda ozywia sie; noc minela, nie ma juz ciemnosci, slonce wstaje i wszystko staje sie swiadome i czujne, jest to medytacja, w której musisz byc ciagle czujny, swiadomy, uwazny - cokolwiek robisz. Pozostawaj obserwatorem. Nie zgub sie.
Latwo jest zgubic sie. Oddychajac, mozesz zapomniec. Mozesz tak bardzo stac sie jednym z oddychaniem, ze zapomnisz o obserwatorze. A wtedy przegapiasz cel tej praktyki. Oddychaj najszybciej, najglebiej, jak to mozliwe, wlóz w to cala swa energie, ale nadal pozostawaj obserwatorem. Obserwuj to, co sie dzieje jakbys byl widzem, jakby to wszystko dzialo sie komus innemu, jakby wszystko dzialo sie w ciele, a swiadomosc jest po prostu scentrowana i obserwujaca. To bycie obserwatorem musi byc zachowane we wszystkich trzech fazach. A gdy wszystko sie zatrzyma i w czwartej fazie staniesz sie calkowicie bierny, nieruchomy, ta uwaznosc siegnie szczytu.
Medytacja dynamiczna trwa godzine, sklada sie z pieciu czesci. Mozna ja robic samemu, ale energia bedzie potezniejsza gdy praktykuje sie ja w grupie. Jest ona doznaniem indywidualnym, dlatego nie zwracaj uwagi na ludzi wokolo i caly czas miej oczy zamkniete, a najlepiej zasloniete przepaska. Najlepiej robic ja z pustym zoladkiem i w luznym wygodnym stroju.
Jesli miejsce nie pozwala na halasowanie, mozesz robic cicha odmiane - zamiast wyrzucac dzwieki z siebie, niech hatharsis w drugiej czesci zachodzi calkowicie w ruchach ciala. W trzeciej czesci dzwiek „hu” moze byc wybijany w ciszy, wewnatrz, a piata czesc moze stac sie tancem pelnym ekspresji.
Czesc pierwsza - 10 minut
Oddychaj chaotycznie nosem, koncentrujac sie stale na wydechu. Wdechem cialo zajmie sie samo. Rób to najszybciej i najmocniej jak to jest mozliwe - a potem jeszcze nieco mocniej, az doslownie staniesz sie oddychaniem. Dla wspomozenia gromadzenia energii wykorzystuj naturalne ruchy ciala. Poczuj jak energia gromadzi sie, ale nie puszczaj jej w czasie tej pierwszej czesci.
Czesc druga - 10 minut
Wybuchnij! Pusc wszystko, co tylko potrzebuje byc wyrzuconym na zewnatrz. Oszalej totalnie, wrzeszcz, krzycz, placz, skacz, trzes sie, tancz, spiewaj, smiej sie, rzucaj sie na wszystkie strony. Niczego nie powstrzymuj, cale cialo utrzymuj w ruchu. Czesto na poczatku pomaga odrobina udawania. Nigdy nie pozwól, zeby umysl ingerowal w to, co sie dzieje. Badz totalny.
Czesc trzecia - 10 minut
Z podniesionymi rekami podskakuj i mozliwie najglebiej wykrzykuj mantre „HU! HU! HU!” Przy kazdym opadnieciu na ziemie, na podeszwy stóp, niech dzwiek ten wbija sie gleboko w osrodek seksu. Daj z siebie wszystko, wyczerpuj sie totalnie.
Czesc czwarta - 15 minut
Stop! Zatrzymaj sie w bezruchu, w takiej pozycji, w jakiej jestes. W zaden sposób nie ukladaj ciala. Kaszlniecie, poruszenie - cokolwiek - rozproszy przeplyw energii i caly wysilek pójdzie na marne. Badz obserwatorem wszystkiego, co sie z toba dzieje.
Czesc piata - 15 minut
Swietuj i raduj sie razem z muzyka i tancem, wyrazaj wdziecznosc wszystkiemu. Zachowaj to szczescie w sobie przez caly dzien.
Ktos powiedzial, ze medytacja, która tutaj robimy, zdaje sie byc czystym szalenstwem. Tak jest. I jest tak z pewnego powodu. W tym szalenstwie jest metoda, zostala ona dobrana swiadomie.
Pamietaj - z wlasnej woli nie mozesz oszalec. Szalenstwo toba owladnie. Tylko wtedy mozesz oszalec. A jesli wchodzisz w szalenstwo z wlasnej woli, jest to cos zupelnie innego. Kontrolujesz wszystko, a kto potrafi kontrolowac nawet swoje szalenstwo, ten nigdy nie oszaleje.
Drwal, kamieniarz - nie potrzebuja robic medytacji opartej na katharsis - robia ja przez caly dzien. Ale dla czlowieka wspólczesnego wszystko sie zmienilo.
Osho mówi o niektórych reakcjach mogacych nastapic w ciele na skutek glebokiego katharsis medytacji dynamicznej.
Jesli odczujesz ból, zwróc na niego uwage i nie rób nic. Uwaga to potezny miecz - tnie wszystko. Po prostu zwróc uwage na ten ból.
Siedzisz chociazby cicho w ostatniej czesci medytacji, bez ruchu, tyle doznan czujesz w ciele. Czujesz, ze martwieje ci noga, jakies swedzenie w dloni, czujesz mrówki wedrujace po ciele. Wiele razy spogladasz, ale mrówek nie ma. To mrowienie jest wewnatrz, nie na zewnatrz. Co masz zrobic? Czujesz, ze martwieje ci noga? Obserwuj, cala uwage skup na niej. Czujesz swedzenie? Nie drap sie. To nie pomoze. Po prostu zwróc na to uwage. Nie otwieraj oczu. Zwróc uwage do wewnatrz i tylko czekaj i obserwuj. Po paru sekundach swedzenie zniknie. Cokolwiek sie dzieje - nawet jesli czujesz ból, ostry ból w brzuchu czy glowie. Dzieje sie tak, gdyz w medytacji zmienia sie cale cialo. Zmienia sie jego chemia. Dzieje sie cos nowego i cialo jest w chaosie. Czasem podziala to na brzuch, gdyz w brzuchu stlumiles wiele emocji, i wszystkie one zostaly pobudzone. Czasem przyjdzie ci ochota wymiotowac, poczujesz sie niedobrze. Czasem odczujesz ostry ból w glowie, gdyz medytacja zmienia wewnetrzna strukture mózgu. W trakcie medytacji jestes w prawdziwym chaosie. Wkrótce wszystko sie uspokoi. Ale na razie wszystko jest w nieladzie.
Co masz wiec robic? Po prostu zobacz ten ból w glowie, obserwuj go. Badz obserwatorem. Po prostu zapomnij, ze to robisz - i stopniowo wszystko ucichnie, i ucichnie tak pieknie i z takim wdziekiem, ze nie uwierzysz jesli tego nie doznasz. Zniknie nie tylko ból glowy - bo energia, która stwarzala ten ból, jesli jest obserwowana, znika - ta sama energia staje sie przyjemnoscia. Energia jest ta sama.
Medytacja zaczyna sie katharsis a konczy swietowaniem.
Ból i przyjemnosc to dwa wymiary tej samej energii. Jesli zdolasz pozostac w wyciszonym siedzeniu i zwracac bedziesz uwage na to, co cie rozprasza, wszystkie rozproszenia znikna. A gdy znikna wszystkie rozproszenia, nagle uswiadomisz sobie, ze zniklo cale cialo.
Osho przestrzega przed przeksztalceniem obserwowania bólu w kolejny fanatyzm. Jesli nieprzyjemne symptomy fizyczne - bolesci i bóle czy nudnosci - utrzymuja sie dluzej niz 3-4 dni codziennej medytacji, nie ma potrzeby byc masochista - zwróc sie o porade do lekarza. Odnosi sie to do wszystkich medytacji Osho. Baw sie!
MANDALA
Jest to inna potezna technika oparta na katharsis, która stwarza krag energii prowadzacych do naturalnego scentrowania. Sklada sie ona z czterech czesci po 15 minut kazda.
Czesc pierwsza - 15 minut
Z otwartymi oczami biegnij w miejscu, zaczynajac powoli i stopniowo przyspieszajac coraz bardziej. Unos kolana najwyzej jak zdolasz. Równe i glebokie oddychanie poruszy energie wewnatrz ciebie. Zapomnij o umysle i zapomnij o ciele. Trwaj w tym biegu.
Czesc druga - 15 minut
Usiadz z zamknietymi oczami, otwartymi ustami i szczeka luzno opuszczona. Lagodnie zacznij krazenia ciala od pasa, jak trzcina poruszajaca sie na wietrze. Poczuj wiatr kolyszacy cie z boku na bok, do przodu i do tylu, wkolo i wkolo. Doprowadzi to twoje przebudzone energie do osrodka pepka.
Nie moge stworzyc dla ciebie nieba. To dlatego wszystkie moje techniki medytacyjne najpierw stwarzaja pieklo.
Czesc trzecia - 15 minut
Polóz sie na plecach, otwórz oczy i z nieruchoma glowa zacznij wirowac oczami w kierunku zgodnym z kierunkiem ruchu wskazówek zegara. Poruszaj nimi po calym okregu, jakby sledzily minutowa wskazówke wielkiego zegara, ale rób to najszybciej jak to mozliwe. Wazne jest, by usta byly otwarte, a szczeka rozluzniona. Oddech ma byc lagodny i równy. Doprowadzi to scentrowane energie do trzeciego oka.
Czesc czwarta - 15 minut
Zamknij oczy i lez nieruchomo.
Potrzeba katharsis
Codziennie na 60 minut po prostu zapomnij o swiecie. Niech caly swiat zniknie z ciebie i ty zniknij ze swiata. Zrób zwrot w tyl, zwrot o 180 stopni, i po prostu wejrzyj do wewnatrz. Na poczatku zobaczysz tylko chmury. Nie przejmuj sie - twoje stlumienia stworzyly te chmury. Natkniesz sie na zlosc, nienawisc, chciwosc i wszelkiego rodzaju czarne dziury. Stlumiles je, sa wiec. A twoje tak zwane religie nauczyly cie tlumienia, przypominaja wiec one rany. Ukrywales je.
Stad mój nacisk najpierw na katharsis. jesli nie przejdziesz wielkiego katharsis, musial bedziesz przejsc wiele chmur. Bedzie to meczace, a ty mozesz byc tak niecierpliwy, ze wrócisz do swiata, i powiesz: „Nic tam nie ma. Nie ma lotosu i nie ma aromatu, sam smród, smieci”.
Wiesz to. Co napotykasz, gdy zamykasz oczy i zaczynasz wchodzic do wewnatrz? Nie trafiasz na te piekne krainy, o których mówia buddowie. Napotykasz piekla, agonie, stlumione i czekajace na ciebie. Zlosc, gromadzaca sie z wielu zywotów. Wszystko w balaganie, chce sie wiec pozostawac poza tym. Wolisz isc do kina, do klubu, spotkac sie z ludzmi i plotkowac. Wolisz pozostac czyms zajety az do zmeczenia i zasniecia. Tak zyjesz, taki jest styl twojego zycia.
Gdy wiec zaczynasz patrzec do wewnatrz, naturalnie, jestes bardzo zdumiony. Buddowie opowiadaja o wielkim dobrodziejstwie, wielkim aromacie, o tym, ze napotkasz kwitnace kwiaty lotosu - i o aromacie, który jest wieczny. A kolor tych kwiatów pozostaje taki sam, nie zmienia sie. Mówia o tym raju, mówia o tym królestwie bozym, które jest w tobie. A gdy ty wchodzisz do wewnatrz, napotykasz tylko pieklo.
Widzisz nie krainy buddów, ale obozy koncentracyjne Adolfa Hitlera. Naturalnie, zaczynasz myslec, ze to wszystko bzdura, ze lepiej pozostac na zewnatrz, i po co bawic sie tymi ranami? To tez boli. I z ran zaczyna wyplywac ropa, i jest to brudne.
Ale katharsis pomaga. Jesli wejdziesz w katharsis, jesli przejdziesz przez medytacje chaotyczne, wszystkie chmury wyrzucisz na zewnatrz, wszystkie te ciemnosci wyrzucisz na zewnatrz, a wtedy swiadomosc umyslu staje sie latwiejsza.
I wlasnie dlatego klade nacisk najpierw na medytacje chaotyczne, a potem na medytacje wyciszenia, najpierw medytacje aktywne, potem medytacje bierne. W biernosc mozna wejsc tylko wtedy, gdy wszystko to, co przypominalo smieci, zostalo wyrzucone. Zlosc zostala wyrzucona, chciwosc zostala wyrzucona... warstwa na warstwie, wszystko tam jest. A gdy to wyrzucisz, z latwoscia mozesz wsliznac sie do wnetrza. Nic nie stoi na przeszkodzie.
I nagle - jasne swiatlo krainy buddów. I nagle jestes w totalnie innym swiecie - swiecie Prawa Lotosu, swiecie Dharmy, swiecie Tao.
Bicie poduszek
Kiedy czujesz w sobie zlosc, nie potrzeba zloscic sie na kogos; po prostu badz w zlosci. Niech bedzie to medytacja. Zamknij pokój, siadz w samotnosci i pozwól wyplynac takiej zlosci, jaka tylko zdola sie pojawic, jesli masz ochote bic, bij poduszke.
Rób wszystko to, na co masz ochote; poduszka nie bedzie sie sprzeciwiac. Jesli chcesz zabic poduszke, wez nóz i zabij ja! To pomaga, nadzwyczajnie pomaga. Nie masz pojecia jak pomocna moze byc poduszka. Po prostu bij ja, bij ja, rzucaj nia. Jesli jestes zly na kogos, napisz jego imie na poduszce albo przyklej jego zdjecie.
Poczujesz sie smiesznie, glupio, ale to zlosc jest smieszna - nic z tym nie zrobisz. Niech wiec tak bedzie, a ty ciesz sie tym jako zjawiskiem energetycznym. Jest to zjawisko energetyczne. Jesli nikomu nie wyrzadzasz krzywdy, nie ma w tym nic zlego. Gdy spróbujesz, przekonasz sie, ze mysl o wyrzadzaniu komus krzywdy stopniowo znika.
Uczyn z tego praktyke codzienna - co rano 20 minut. Potem obserwuj caly dzien. Bedziesz spokojniejszy, gdyz energia, która stala sie trucizna, zostaje wyrzucona z organizmu. Rób to co najmniej przez dwa tygodnie, a po tygodniu zaskoczy cie, ze bez wzgledu na sytuacje, w której jestes, zlosc sie nie pojawia. Po prostu spróbuj.
Ziajaj jak pies
Trudno jest pracowac ze zloscia wprost, bo moze ona byc gleboko stlumiona. Pracuj wiec z nia posrednio. Bieganie pomoze w odparowaniu sporej ilosci zlosci i sporej ilosci leku. Gdy przez dluzszy czas biegniesz i oddychasz gleboko, umysl przestaje funkcjonowac i cialo przejmuje prowadzenie.
I takie drobne cwiczenie bedzie bardzo pomocne. Kiedy ktos nie schodzi ponizej zoladka, ponizej brzucha, gdy jest nieco powierzchowny, niech chodzi i ziaja jak pies. Moze wysunac jezyk na zewnatrz - zwiesic go, i krazyc jak pies i ziajac.
Caly przelyk zostanie otwarty. Gdy ktos ma tam jakis blok, ziajanie moze byc bardzo wazne. Jesli bedzie ziajal przez pól godziny, jego zlosc poplynie bardzo pieknie. Znajdzie sie w niej cale cialo.
Mozesz wiec spróbowac tego czasami w swoim pokoju. Mozesz wziac lustro i szczekac i warczec na nie. W ciagu trzech tygodni poczujesz, ze to wchodzi bardzo, bardzo gleboko. Kiedy zlosc zostanie uwolniona, zniknie, poczujesz sie wolny.
RANEK
swietowanie,
praca i zabawa
Muzyka i taniec
Muzyka jest medytacja - medytacja skrystalizowana w pewnym wymiarze. Medytacja jest muzyka - muzyka roztapiajaca sie w bezwymiarowosci. Nie sa to dwie rózne rzeczy.
Jesli kochasz muzyke, kochasz ja tylko dlatego, ze przy niej odczuwasz roztaczajaca sie w jakis sposób medytacje. Pochlania cie ona, upajasz sie nia. Cos nieznanego zaczyna zstepowac i obejmowac cie... Bóg zaczyna szeptac. Twoje serce bije innym rytmem, zgodnym z melodia wszechswiata. Nagle znajdujesz sie w glebokim orgazmie z caloscia. Subtelny taniec wkracza do twego istnienia, a drzwi, które na zawsze byly zamkniete, zaczynaja sie otwierac. Przenika cie nowy powiew - zdmuchniety zostaje kurz stuleci. Czujesz sie tak, jakbys wzial kapiel, duchowa kapiel; byles pod prysznicem - czysty, swiezy, dziewiczy.
Muzyka jest medytacja; medytacja jest muzyka, jest to dwoje drzwi, przez które mozna dojsc do tego samego.
Tance sufickie
Jesli czlowiek bedacy w zlosci wezmie udzial w tancu sufickim, jego taniec bedzie zawieral zlosc. Mozesz obserwowac ludzi a zobaczysz, ze ich tance sa rózne. Czyjs taniec jest rodzajem wscieklosci; zlosc przenika jego taniec, jego gesty. W czyims tancu jest wdziek, plynie w nim milosc, jest swego rodzaju elegancja. W tancu kogos innego jest wspólczucie. W tancu kogos innego jest ekstaza. Taniec kogos jeszcze jest jedynie przemeczony i posepny - wykonuje on tylko puste gesty, nikogo w nich nie ma; jest to mechaniczne. Obserwuj. Skad ta róznica? Stad, ze w tych ludziach sa rózne warstwy stlumienia
Gdy tanczysz, jezeli jest w tobie zlosc, to ona bedzie tanczyc. Gdzie ma sie podziac? Im bardziej ty bedziesz tanczyl, tym bardziej ona bedzie tanczyc. Jesli jestes pelen milosci, kiedy zaczynasz tanczyc, twoja milosc zacznie wyplywac - bedzie tanczyc wokól ciebie, w calej przestrzeni. Twój taniec bedzie tancem ciebie, bedzie zawieral to wszystko, co sie w tobie zawiera. Jesli jestes stlumiony seksualnie, gdy tanczysz, seks wyplynie na powierzchnie.
Musisz przejsc katharsis, nie mozesz isc wprost. Dopiero wtedy, gdy znikna wszystkie trucizny i zniknie dym, bedziesz w stanie zyskac wglad czy blogosc w metodach takich jak tance sufickie.
NATARAJ
Nataraj to taniec jako totalna medytacja. Sklada sie z trzech czesci trwajacych lacznie 65 minut.
Czesc pierwsza - 40 minut
Z zamknietymi oczami tancz jak opetany. Niech twoja nieswiadomosc zawladnie calkowicie. Nie kontroluj swoich ruchów, ani nie badz swiadkiem tego, co sie dzieje. Badz jedynie totalnie w tancu.
Czesc druga - 20 minut
Z zamknietymi oczami natychmiast sie polóz. Badz w ciszy, nieruchomy.
Czesc trzecia - 5 minut
Tancz celebrujac i ciesz sie tym.
Zapomnij o tanczacym, centrum ego; stan sie tancem. To jest medytacja. Tancz tak gleboko, az zapomnisz zupelnie, ze to ty tanczysz, i zaczniesz czuc, ze jestes tancem. Ten podzial musi zniknac - wtedy staje sie to medytacja. Jezeli ten podzial pozostanie, bedzie to cwiczenie - dobre, zdrowe, ale nie mozna o nim powiedziec, zeby to bylo cos duchowego. Jest to tylko zwyczajny taniec. Taniec sam w sobie jest dobry - jako taki jest dobry. Potem bedziesz czuc sie swiezo, mlodo. Ale nie jest to jeszcze medytacja. Tanczacy musi zniknac, az pozostanie tylko taniec.
Jesli nie wykorzystasz zwyczajnego zycia jako medytacji, twoja medytacja musi stac sie czyms w rodzaju ucieczki.
Co wiec robic? Badz totalnie w tancu, bo ten podzial moze istniec tylko wtedy, gdy nie jestes w nim totalnie. Jezeli staniesz z boku i bedziesz patrzyl na wlasny taniec, podzial pozostanie - ty jestes tanczacym, i to ty tanczysz. Wtedy tanczenie jest tylko czynem, czyms, co robisz; nie jest to twoje istnienie. Zaangazuj sie wiec totalnie; roztop sie w tancu. Nie stój z boku, nie badz obserwatorem. Wez udzial!
Niech taniec plynie wlasna droga - nie wymuszaj go. Raczej idz za nim, pozwól mu zaistniec. Nie jest to dzialanie, ale zdarzenie, które nastepuje. Pozostan w nastroju swietowania. Nie robisz nic takiego powaznego; ot, bawisz sie, bawisz sie swoja energia zyciowa, bawisz sie swoja bioenergia, pozwalajac jej na taki ruch, jakiego ona chce. Tak, jak wiejacy wiatr i plynaca rzeka - i ty plyniesz i wiejesz. Poczuj to.
I baw sie. Zawsze pamietaj te slowa - baw sie. Przy mnie sa one podstawa. W tym kraju, to, co stworzyl Bóg, nazywamy leela - zabawa Boga. Bóg nie stworzyl tego swiata; jest to jego zabawa.
KIRTAN
Nie traktuj religii powaznie. Mozesz w niej spiewac i tanczyc, nie potrzeba smutnych min. Zbyt dlugo juz zylismy ze smutnymi minami. Jezeli spojrzysz na stara twarz Boga, zobaczysz, ze jest smutna. To jest powodem znudzenia. Potrzebny jest nam teraz Bóg, który potrafi tanczyc i smiac sie.
Kirtan jako technika medytacji sklada sie z trzech czesci.
Czesc pierwsza - 20 minut
Zamknij oczy - tancz, spiewaj i klaskaj. Badz w tym totalnie.
Czesc druga - 20 minut
Polóz sie, badz w ciszy i bezruchu.
Czesc trzecia - 20 minut
Znów tancz i spiewaj w totalnym oddaniu. Zatrac sie.
Zyj ta chwila
W miare jak wchodzisz glebiej w medytacje, czas znika. Kiedy medytacja naprawde rozkwitnie, nie znajdziesz czasu. Dzieje sie to równoczesnie - gdy znika umysl, znika czas. Dlatego przez cale stulecia mistycy powiadali, ze czas i umysl to tylko dwie strony tej samej monety. Umysl nie moze zyc bez czasu i czas nie moze zyc bez umyslu. Czas daje umyslowi mozliwosc istnienia.
Dlatego wszyscy buddowie nalegaja: „Zyj ta chwila”. Zycie w tej chwili to medytacja; samo bycie tu i teraz to medytacja. Ci, którzy sa tu i teraz, w tej chwili, ze mna, sa w medytacji Oto jest medytacja - kukulka wola z oddali i samolot przelatuje i gawrony i ptaki i wszystko jest w ciszy i w umysle nie ma poruszenia. Nie myslisz o przeszlosci, i nie myslisz o przyszlosci. Czas sie zatrzymal. Swiat sie zatrzymal.
Zatrzymanie swiata - to cala sztuka medytacji. A zyc ta chwila - to zyc w wiecznosci. Posmakowanie tej chwili, bez zadnej mysli, bez umyslu, to posmakowanie niesmiertelnosci.
TECHNIKI W ZYCIU CODZIENNYM
Stop!
Zacznij robic te bardzo prosta metode przynajmniej szesc razy dziennie. Za kazdym razem zajmuje ona tylko pól minuty, razem sa to wiec trzy minuty w ciagu dnia. To najkrótsza medytacja w swiecie! Ale musisz robic ja nagle - to jest cale jej sedno.
Idac ulica - nagle przypomnij sobie. Zatrzymaj sie, zatrzymaj sie calkowicie, bez zadnego ruchu. Przez pól minuty tylko badz obecny. Bez wzgledu na sytuacje zatrzymaj sie calkowicie i tylko badz obecny dla tego wszystkiego, co sie dzieje. Potem znów zacznij isc. Szesc razy dziennie. Mozesz robic wiecej, ale nie mniej - to spowoduje silne otwarcie. Trzeba to robic nagle.
Miliony ludzi przegapiaja medytacje, gdyz medytacja przybrala niewlasciwa konotacje. Wyglada bardzo powaznie, wyglada posepnie, ma w sobie cos z kosciola - wyglada, jakby byla tylko dla tych, którzy sa martwi lub prawie martwi, którzy sa posepni, powazni, maja smutne miny - którzy utracili swietowanie, ucieche, zabawe, celebrowanie.
Jesli nagle staniesz sie po prostu obecny zmieni sie cala energia. Ustanie ciaglosc, która trwala w umysle, i jest to tak nagle, ze umysl nie zdola tak szybko wytworzyc jakiejs nowej mysli. Potrzeba na to czasu - umysl jest glupi.
Gdziekolwiek gdy tylko sobie przypomnisz, po prostu wstrzasnij calym swoim istnieniem i zatrzymaj sie. Nie tylko ty staniesz sie swiadomy. Wkrótce poczujesz, ze inni ludzie staja sie swiadomi twojej energii - ze cos sie stalo; wkracza w ciebie cos z nieznanego.
Praca jako medytacja
Kiedy poczujesz, ze nie jestes w dobrym nastroju i nie czujesz sie dobrze w pracy, przed rozpoczeciem pracy, przez piec minut, wykonuj glebokie wydechy. Poczuj, ze z wydechem wyrzucasz na zewnatrz swój ciemny nastrój - bedziesz zaskoczony, ze po pieciu minutach wrócisz nagle do normy i zdolowanie zniknelo, ciemnosc przestala istniec.
Jesli zdolasz przemienic swoja prace w medytacje, bedzie to najlepsze. Wtedy medytacja nigdy nie jest w konflikcie z twoim zyciem. Cokolwiek robisz, badz medytujacy. Medytacja nie jest czyms oddzielnym, jest czescia zycia. Jest jak oddychanie. Tak, jak oddychasz, wdech i wydech - tak samo i medytuj.
I jest to tylko pewne przeniesienie nacisku, niewiele trzeba robic. To, co robiles nieuwaznie, zacznij robic uwaznie. To, co robiles chcac uzyskac jakis rezultat, chocby pieniadze... Jest to w porzadku, ale mozesz zyskac z tego jeszcze cos wiecej. Pieniadze sa w porzadku i jesli twoja praca daje ci pieniadze, dobrze - czlowiek potrzebuje pieniedzy, ale nie sa one wszystkim. A jesli tuz obok mozesz zebrac o wiele wiecej przyjemnosci, czemu masz je przegapiac? Sa za darmo.
Po tym mozna poznac medytacje - czlowiek naprawde medytujacy jest pelen radosci; zycie jest dla niego uciecha, zycie jest leela - zabawa. Cieszy sie nim ogromnie, nie jest powazny, jest odprezony.
Bedziesz wykonywal swoja prace bez wzgledu na to czy ja kochasz czy nie, wiec wprowadzenie do niej milosci wywola wiele wiecej rzeczy, które w innym przypadku przegapilbys.
Ktokolwiek zajmuje sie praca twórcza, moze ze swojego zycia uczynic medytacje, w taki sposób, jak Osho opisuje tu w odpowiedzi na pytanie zadane przez malarza.
Sztuka jest medytacja; kazda aktywnosc staje sie medytacja jesli w niej zatracasz siebie, nie badz wiec tylko technikiem. Jesli bedziesz tylko technikiem, malowanie nigdy nie stanie sie medytacja. Musisz byc w nim do szalenstwa, do opetania, zupelnie zatracony, nie wiedzac dokad zmierzasz, nie wiedzac co robisz, nie wiedzac kim jestes.
Ten stan niewiedzenia bedzie medytacja - niech nastapi. Obraz nie powinien byc malowany, a powinno sie pozwolic mu sie zdarzyc - i nie mam tu na mysli tego, ze ty tylko bedziesz leniwy, nie - wtedy nigdy sie nie zdarzy. Musi to toba kierowac, musisz byc bardzo, bardzo aktywny, a jednak nie robic tego. To jest cala umiejetnosc, to jest cale sedno - musisz byc aktywny, a jednak nie byc tym, który to robi.
Podejdz do plótna. Przez kilka minut tylko medytuj, ot, siadz tam w ciszy, przed plótnem. Ma to przypominac pismo automatyczne. Bierzesz dlugopis do reki i siedzisz w ciszy i nagle stwierdzasz drgniecie w dloni i to nie ty je spowodowales, wiesz, ze to nie ty je spowodowales. Po prostu na nie czekales. To drgniecie przychodzi i dlon zaczyna sie poruszac, cos zaczyna sie dziac.
Tak wlasnie powinienes zaczynac malowanie. Kilka minut medytacji, po prostu bycia otwartym i przyjmujacym. Cokolwiek bedzie sie dzialo, pozwolisz temu sie zdarzyc. Wprowadzisz cale swoje doswiadczenie w przyzwolenie temu zdarzeniu sie.
Jaki jest pozytek z medytacji? Ile mozesz na niej zarobic? Jaki jest pozytek z tanca?… Zaden. Taniec nie da ci jedzenia, nie da ci picia, nie da ci schronienia. Zdaje sie byc bezuzyteczny. Wszystko co piekne i prawdziwe jest bezuzyteczne.
Wez pedzel i zacznij. Na poczatku powoli, tak, bys nie wprowadzil w to siebie. Poruszaj sie powoli. Niech obiekt malowania zacznie przez ciebie plynac sam z siebie, a potem zatrac sie w nim. I nie mysl o niczym innym. Sztuka musi byc dla sztuki, wtedy jest medytacja. Nie wolno dopuscic, aby pojawila sie w niej jakas motywacja, i nie mówie, ze masz nie sprzedawac swoich obrazów czy ich nie wystawiac - jest to zupelnie w porzadku, ale jest to produkt uboczny. Nie jest to motywacja. Czlowiek potrzebuje jedzenia, sprzedaje wiec obraz, ale to, ze go sprzedaje, boli - niemal tak, jakbys sprzedawal swoje dziecko. Ale czlowiek tego potrzebuje, wiec jest to w porzadku. Czujesz smutek, ale nie bylo to motywacja - nie malowales po to, zeby sprzedawac. Zostal sprzedany - to cos innego - ale nie jest to motywacja, bo gdyby tak bylo pozostaniesz tylko technikiem.
Powinienes sie w tym zatracic. Nie musisz byc, powinienes calkowicie zniknac w malowaniu, w tancu, w oddychaniu, w spiewaniu. Cokolwiek robisz, powinienes zupelnie zniknac w nie-kontrolowaniu.
Medytacja dla podrózujacych samolotami
Nie mozna znalezc lepszej okazji do medytowania niz latanie na duzych wysokosciach. Im wyzsza wysokosc, tym latwiejsza medytacja. Dlatego przez cale stulecia medytujacy wedrowali w góry w poszukiwaniu duzych wysokosci.
Kiedy grawitacja jest mniejsza i ziemia jest bardzo odlegla, oddala sie wiele przyciagan ze strony ziemi, jestes z dala od tego zepsutego spoleczenstwa zbudowanego przez czlowieka. Otaczaja cie chmury i gwiazdy i ksiezyc i slonce i ogromna przestrzen... Rób wiec to: zacznij odczuwac jednosc z tym ogromem, i rób to w trzech etapach.
Etap pierwszy - przez kilka minut mysl tylko o tym, ze stajesz sie wiekszy... wypelniasz caly samolot. Potem etap drugi - zacznij odczuwac, ze stajesz sie jeszcze wiekszy, wiekszy niz samolot, wlasciwie to samolot jest w tobie, i etap trzeci - poczuj, ze rozszerzyles sie na cale niebo. Teraz te chmury, które sie poruszaja, i ksiezyc i gwiazdy - poruszaja sie w tobie; jestes olbrzymi, nieograniczony.
To uczucie stanie sie twoja medytacja, i poczujesz sie calkowicie odprezony i bez napiecia.
oto jest sekret: Porzuc automatyzm
Jesli zdolamy odautomatyzowac nasze dzialania, cale zycie stanie sie medytacja, wtedy jakikolwiek drobiazg, wziecie prysznicu, jedzenie posilku, rozmowa z przyjacielem - staje sie medytacja. Medytacja jest pewna cecha - mozna ja wprowadzic do wszystkiego. Nie jest to jakis konkretny czyn. Ludzie mysla w ten sposób, mysla, ze medytacja jest jakims konkretnym czynem, jesli siedzisz twarza ku wschodowi, powtarzasz jakies mantry, palisz kadzidlo, robisz to czy tamto o okreslonej porze, w okreslony sposób, okreslonym gestem. Medytacja nie ma nic wspólnego z tym wszystkim. Wszystko to sa sposoby jej zautomatyzowania, a medytacja jest przeciwna automatyzacji.
Jesli wiec zdolasz utrzymac czujnosc, kazde dzialanie jest medytacja, kazdy ruch ogromnie ci pomoze.
Palenie papierosów - medytacja
Przyszedl do mnie kiedys pewien czlowiek. Byl nalogowym palaczem od trzydziestu lat, byl chory, a lekarze powiedzieli mu: „Nigdy nie wyzdrowiejesz jesli nie rzucisz palenia”. Ale on palil nalogowo, nie mógl sie temu oprzec. Próbowal - nie bylo tak, zeby nie próbowal - usilnie próbowal i w tym usilowaniu wiele wycierpial. Ale udawalo mu sie tylko na dzien, dwa, potem ta potrzeba znów przychodzila z taka moca, ze go po prostu pochlaniala, i znowu wpadal w to samo rutynowe zachowanie.
Z powodu palenia utracil wszelka wiare w siebie - wiedzial, ze nie potrafi zrobic czegos tak drobnego - ze nie potrafi rzucic palenia. W swych wlasnych oczach stal sie bezwartosciowy, uwazal siebie za najbardziej bezwartosciowego czlowieka w swiecie. Nie mial dla siebie zadnego szacunku. Przyszedl do mnie.
Co moge zrobic? Jak mam przestac palic? - zapytal.
Nikt nie jest w stanie przestac palic. Musisz to zrozumiec. Palenie nie jest teraz tylko kwestia twojej decyzji. Weszlo do swiata twoich nawyków, zapuscilo korzenie. Trzydziesci lat to duzo czasu. Zapuscilo korzenie w twoim ciele, w twojej chemii, rozprzestrzenilo sie na wszystkie strony. Nie jest to tylko kwestia postanowienia dokonanego przez twoja glowe - twoja glowa nic tu nie poradzi. Glowa jest bezsilna, moze zaczynac rózne rzeczy, ale nie moze ich zaprzestac tak samo latwo. Gdy cos zaczniesz i praktykujesz to przez tak dlugi okres czasu, stajesz sie wielkim joginem - trzydziesci lat praktyki palenia! Stalo sie to autonomiczne, musisz to odautomatyzowac - powiedzialem.
A on spytal: „Co rozumiesz przez odautomatyzowanie?”
A na tym wlasnie polega cala medytacja - odautomatyzowanie.
Zrób jedno - zapomnij o rzuceniu palenia, i tak nie ma takiej potrzeby. Palisz trzydziesci lat i zyjesz, jasne, bylo to cierpieniem, ale i do tego sie przyzwyczailes. A co za róznica czy umrzesz kilka godzin wczesniej niz gdybys umarl nie palac? I co bedziesz robil? Co zrobiles? Co to za róznica - czy umrzesz w poniedzialek, wtorek, czy niedziele, w tym roku, czy w tamtym - co to ma za znaczenie? - wyjasnilem.
Tak, to prawda, nie ma to znaczenia - przyznal.
Zapomnij o tym, w ogóle nie rzucimy palenia - ja mu na to. - Raczej spróbujemy je zrozumiec. Nastepnym razem uczyn wiec z tego medytacje.
Z palenia papierosów medytacje? - zapytal.
Oczywiscie - odrzeklem. - Skoro ludzie zen moga z picia herbaty uczynic medytacje i zrobic z tego ceremonie, czemu nie? Palenie papierosów moze byc równie piekna medytacja.
Co ty mówisz? - spytal. Wygladal na poruszonego. Ozywil sie! - Medytacje? jak to zrobic? No, powiedz mi, nie moge sie doczekac!
Dalem mu te medytacje.
Zrób jedno - powiedzialem. - Kiedy wyjmujesz paczke papierosów z kieszeni, poruszaj sie powoli. Ciesz sie tym, nie ma pospiechu. Badz swiadomy, uwazny, czujny - wyjmuj ja powoli, z pelnia uwaznosci.
Medytacja to zycie. Nie byc w medytacji to nie byc zywym.
Potem z pudelka wyjmij z pelnia uwaznosci jednego papierosa, powoli - nie tak, jak dawniej, w pospiechu, nieswiadomie, mechanicznie. Potem zacznij opukiwac tego papierosa - ale z pelnia uwagi. Sluchaj dzwieku tak, jak ludzie zen czynia to, gdy samowar zaczyna spiewac i herbata zaczyna sie gotowac... i ten aromat. Potem powachaj papierosa i odczuj jego piekno...
Co ty mówisz? - przerwal mi. - Piekno?
Tak, jest on piekny. Tyton jest tak samo boski, jak wszystko inne. Powachaj go - to zapach Boga.
Tez cos! - wygladal na nieco zaskoczonego. - Zartujesz?
Nie, nie zartuje.
Nawet kiedy zartuje, nie zartuje, jestem bardzo powazny.
Potem wlóz go do ust, z pelnia uwaznosci, zapal go z pelnia uwaznosci. Ciesz sie kazda czynnoscia, i podziel to na jak najmniejsze czynnosci, tak, abys stal sie coraz bardziej uwazny.
Potem zaciagnij sie pierwszy raz - Bogiem w postaci dymu. Hindusi powiadaja Annam Brahm - „jedzenie jest Bogiem”. Czemu nie dym? Wszystko jest Bogiem. Napelnij gleboko pluca, jest to pewnego rodzaju pranayam. Daje ci tu nowa joge dla nowego wieku! Potem wypusc ten dym, odprez sie, zaciagnij sie ponownie - i rób to bardzo powoli.
Jesli zdolasz to uczynic, bedziesz zaskoczony, wkrótce zobaczysz cala glupote palenia. Nie dlatego, ze inni powiedzieli, ze jest to glupie, nie dlatego, ze inni powiedzieli, ze jest to cos zlego. Ty to zobaczysz, i to zobaczenie bedzie nie tylko intelektualne. Wyjdzie ono z calego twojego istnienia, bedzie wizja twojej totalnosci. A potem, pewnego dnia, jesli palenie odpadnie, odpadnie, jesli bedzie trwalo nadal, bedzie trwalo. Nie potrzebujesz sie tym przejmowac.
Po trzech miesiacach przyszedl i powiada: „Ale ono odpadlo”.
Teraz - powiedzialem - spróbuj tego i na innych sprawach.
Jednym z okreslen medytacji, jakich uzywaja ludzie zen, jest wu-shi. Oznacza ono ‘nic specjalnego’ , albo ‘nic wielkiego’.
To jest tajemnica, jedyna tajemnica - porzuc automatyzm. Idac, idz powoli, uwaznie. Patrzac, patrz uwaznie, a zobaczysz, ze drzewa sa zielensze niz kiedykolwiek dotad, a róze sa bardziej rózane niz kiedykolwiek dotad. Sluchaj! Ktos mówi, plotkuje, sluchaj, sluchaj uwaznie. Niech cale twe dzialanie w stanie czuwania bedzie odautomatyzowane.
Zwyczajna herbata - smakuj ja
Zyj z chwili na chwile. Przez trzy tygodnie próbuj - cokolwiek robisz, rób to tak totalnie jak jest to mozliwe, miluj to i ciesz sie tym. Moze wyglada to glupio. Kiedy pijesz herbate zbytnie cieszenie sie nia jest glupie - to przeciez tylko zwyczajna herbata.
Ale zwyczajna herbata moze stac sie niezwykle piekna - jest to wspaniale doznanie, jesli cieszysz sie nia. Ciesz sie nia z glebokim poszanowaniem. Uczyn ceremonial - robisz herbate... sluchasz czajnika i jego dzwieku, potem nalewasz herbate... czujesz jej aromat, próbujesz te herbate i czujesz sie szczesliwy.
Martwi ludzie nie potrafia pic herbaty, tylko bardzo zywi. W tej chwili jestes zywy! W tej chwili pijesz herbate. Odczuwaj wdziecznosc! I nie mysl o przyszlosci - nastepna chwila sama o siebie zadba. Nie mysl o jutrze - przez trzy tygodnie zyj ta chwila.
Siedz w ciszy i czekaj
Czasem dzieje sie tak, ze medytacja jest blisko, ale ty jestes zajety innymi rzeczami. Ten delikatny glos jest w tobie, a ty jestes pelen halasu, zobowiazan, zajec, odpowiedzialnosci. A medytacja przychodzi jak szept, nie przychodzi jak krzyk sloganu, przychodzi bardzo cicho. Nie czyni halasu. Nawet kroków nie slychac. Jesli wiec jestes zajety, czeka i odchodzi.
Nauka potrzebuje teraz wielkich medytujacych - inaczej Ziemia skazana jest na zaglade.
Dolóz wiec staran, przynajmniej godzine co dnia, aby po prostu siedziec w ciszy i czekac na medytacje. Nic nie rób, tylko siedz w ciszy z zamknietymi oczami, w wielkim czekaniu, z czekajacym sercem, z otwartym sercem. Po prostu czekaj - jesli cos nastapi, bedziesz gotowy, by to przyjac. Jesli nic nie nastapi, nie czuj sie sfrustrowany. Nawet samo siedzenie przez godzine, gdy nic sie nie dzieje, jest dobre, odpreza. Uspokaja cie, wycisza, czyni cie bardziej scentrowanym i ugruntowanym. Ale coraz bardziej bedzie sie zblizac - i powoli, powoli powstanie pewne zrozumienie miedzy toba i tym medytacyjnym stanem - o okreslonej godzinie, w okreslonym pokoju, o okreslonej porze czekasz, bedzie przychodzic coraz bardziej i bardziej. Nie jest to cos, co przychodzi z zewnatrz, przychodzi to z twego najglebszego rdzenia. Ale kiedy wewnetrzna swiadomosc wie, ze zewnetrzna swiadomosc na nia czeka, mozliwosc spotkania jest wieksza.
Usiadz po prostu pod drzewem. Wiatr wieje i liscie drzewa szeleszcza. Wiatr cie dotyka, krazy wokolo, przechodzi. Ale nie pozwól mu ot, tak cie mijac, pozwól, aby poruszal sie w tobie i przechodzil przez ciebie. Zamknij wiec oczy i gdy wieje on w drzewie i slychac szelest lisci, czuj, ze ty tez jestes jak drzewo, otwarty, a wiatr wieje przez ciebie, nie obok ciebie, ale wlasnie przez ciebie.
Czasami mozesz po prostu zniknac
Siedzac pod drzewem, nie myslac o przeszlosci i przyszlosci, po prostu bedac, gdzie jestes? Gdzie jest ja? Nie czujesz go, nie ma go.
Medytacja nie jest próznia w czasie czy przestrzeni, ale natychmiastowym przebudzeniem.
Ego nie istnieje w terazniejszosci. Przeszlosci juz nie ma, przyszlosc dopiero bedzie - nie ma ani jednego, ani drugiego. Przeszlosc zniknela, przyszlosc jeszcze sie nie pojawila - jest tylko terazniejszosc. A w terazniejszosci nie mozna znalezc czegokolwiek, co przypomina ego.
W niektórych klasztorach Tybetu nadal stosuje sie jedna z najstarszych medytacji. Medytacja ta oparta jest na prawdzie, która ci tu przekazuje. Ucza tam, ze czasem mozesz po prostu zniknac. Kiedy siedzisz w ogrodzie zacznij po prostu odczuwac, ze znikasz. Zobacz jak wyglada swiat gdy odszedles ze swiata, gdy juz cie nie ma, gdy stales sie absolutnie przezroczysty. Na jedna sekunde spróbuj po prostu nie byc.
We wlasnym domu badz jakby cie nie bylo. jest to naprawde piekna medytacja. W ciagu 24 godzin mozesz jej próbowac wiele razy - wystarczy chocby pól sekundy. Na pól sekundy po prostu zatrzymaj sie - nie ma cie, a swiat trwa dalej. Kiedy coraz bardziej staniesz sie uwazny tego, ze bez ciebie swiat swietnie trwa dalej, bedziesz mógl nauczyc sie jeszcze jednej czesci swego istnienia, która byla pomijana od dawna, przez cale zywoty, i to jest nastrój przyjmowania. Po prostu pozwalasz, stajesz sie drzwiami. Wszystko dzieje sie bez ciebie.
Medytacja gilotyny
Jedna z najpiekniejszych medytacji tantrycznych - idac, mysl, ze nie masz glowy, tylko cialo. Siedzac, mysl, ze nie masz glowy. Stale pamietaj, ze nie masz glowy. Wyobrazaj sobie siebie bez glowy. Zrób powiekszone zdjecie siebie bez glowy, patrz na nie. Opusc lustro w lazience, tak, ze kiedy patrzysz, nie widzisz glowy - tylko cialo.
Kilka dni pamietania i poczujesz, ze ogarnia cie takie poczucie braku ciezaru, tak ogromna cisza - gdyz to glowa jest problemem. Jesli zdolasz wyobrazic sobie siebie bez glowy - a mozna to zrobic, nie ma z tym klopotu - coraz bardziej bedziesz scentrowany na sercu.
W tej wlasnie chwili mozesz wyobrazic sobie siebie bez glowy. Zrozumiesz natychmiast o czym mówie.
„To nie ja”
Umysl to smieci! Nie jest tak, ze ty masz smieci, a ktos inny nie. To smieci, a jesli zaczniesz wyrzucac smieci na zewnatrz, mozesz to robic i robic - nigdy nie doprowadzisz tego do takiej chwili, gdy to sie konczy. Sa to smieci, które same siebie napedzaja, nie sa wiec martwe, sa dynamiczne. Rosna i zyja wlasnym zyciem. Jesli wiec je podetniesz, liscie znów sie pojawia.
Wyrzucenie tego na zewnatrz nie oznacza, ze staniesz sie pusty. Uczyni cie to tylko swiadomym tego, ze ten umysl, o którym myslales, ze jest toba, z którym dotad byles utozsamiony, nie jest toba. Wyciagajac go na wierzch, staniesz sie swiadomy tego rozdzielenia, przepasci, miedzy toba a nim. Smieci pozostaja, ale ty nie jestes z nimi utozsamiony, to wszystko. Stajesz sie oddzielny, wiesz, ze jestes oddzielny.
Masz wiec robic tylko jedno - nie próbuj walczyc ze smieciami, i nie próbuj ich zmieniac. Tylko obserwuj i pamietaj tylko to jedno - „to nie ja”. Niech to bedzie mantra - „to nie ja”. Pamietaj to i stan sie uwazny i patrz co sie dzieje.
Natychmiast nastepuje zmiana. Smieci beda, ale nie sa juz czescia ciebie. Pamietanie o tym staje sie ich wyrzeczeniem.
Spisuj swoje mysli
Któregos dnia zrób to - taki drobny eksperyment. Zamknij drzwi i usiadz w pokoju i po prostu zacznij spisywac mysli - cokolwiek przyjdzie ci do glowy. Nie zmieniaj ich, bo nie potrzebujesz pokazywac tego kawalka papieru nikomu! Przez dziesiec minut tylko pisz, a potem przyjrzyj sie temu. Takie jest twoje myslenie. Kiedy przyjrzysz sie temu, pomyslisz, ze to dzielo jakiegos szalenca. Jesli pokazesz ten kawalek papieru swojemu najblizszemu przyjacielowi, on tez popatrzy na ciebie i pomysli: „Zwariowales?”
Wszystko, co umysl moze uczynic, nie jest medytacja - jest ona czyms poza umyslem. Umysl jest w tym absolutnie bezradny, umysl nie jest w stanie przeniknac medytacji. Tam, gdzie umysl sie konczy, zaczyna sie medytacja.
Strojenie min
Wiele jest starych medytacji korzystajacych ze strojenia min. Mozesz uczynic z tego medytacje - w Tybecie jest to jedna z najstarszych tradycji.
Znajdz duze lustro. Stan nago, strój miny, rób cos zabawnego i obserwuj, jesli bedziesz to robil i obserwowal przez 15-20 minut, bedziesz zaskoczony. Zaczniesz odczuwac, ze jestes czyms oddzielnym od tego. Gdybys nie byl oddzielny, jak móglbys robic to wszystko? A cialo jest po prostu w twoim reku, jest tylko czyms w twoim reku. Mozesz bawic sie nim to tak, to tak.
Wynajduj nowe sposoby przybierania zabawnych min, zabawnych figur. Rób wszystko, co tylko mozesz, a przyniesie ci to wielkie rozluznienie i zaczniesz patrzec na siebie nie jako na cialo, nie jako na twarz, ale jako na swiadomosc. Bedzie to pomocne.
Po prostu patrz na niebo
Medytuj z niebem i kiedy tylko masz czas, po prostu polóz sie, patrz na niebo. Niech bedzie to twoja kontemplacja, jezeli chcesz sie modlic, módl sie do nieba, jezeli chcesz medytowac, medytuj z niebem, czasem z otwartymi oczami, czasem z zamknietymi. Bo niebo jest tez w tobie - takie wielkie, jak na zewnatrz, takie samo jest wewnatrz. Stoimy na samej granicy nieba wewnetrznego i nieba zewnetrznego i sa one dokladnie proporcjonalne. Tak, jak niebo zewnetrzne jest nieskonczone, takie jest i niebo wewnetrzne.
Stoimy na samej granicy - w którakolwiek strone pójdziesz, rozplyniesz sie. I sa to dwie drogi wiodace do rozplyniecia sie.
Nie mówie, ze medytacja rozwiaze problemy twego zycia. Mówie tylko tyle, ze gdy jestes w stanie medytacji, problemy znikna - nie beda rozwiazane. Nie potrzeba rozwiazywac problemów. Problem powstaje przede wszystkim wskutek istnienia napietego umyslu.
Gdy rozplywasz sie w niebie zewnetrznym, jest to modlitwa; gdy rozplywasz sie w niebie wewnetrznym, jest to medytacja, ale w koncu sprowadza sie to do tego samego - rozplywasz sie. A te dwa nieba nie sa dwoma niebami. Sa dwoma tylko ze wzgledu na ciebie - ty jestes linia dzielaca. Gdy znikasz, znika ta dzielaca linia, wtedy to, co jest wewnatrz, jest na zewnatrz, a to, co jest na zewnatrz, jest wewnatrz.
Aromat kwiatu
Jesli masz dobry wech, zbliz sie do jakiegos kwiatu, niech aromat cie napelni. Potem stopniowo, bardzo powoli, odsuwaj sie od kwiatu, ale caly czas zwracaj uwage na zapach, aromat. W miare oddalania sie ten aromat bedzie stawal sie coraz subtelniejszy, a ty bedziesz potrzebowal wiecej uwaznosci dla jego odczucia. Stan sie nosem. Zapomnij o calym ciele, a cala energie sprowadz do nosa, tak, jakby tylko nos istnial. Jesli zgubisz zapach, podejdz kilka kroków, pochwyc zapach ponownie i odsuwaj sie, cofaj sie dalej.
Powoli bedziesz w stanie wyczuc zapach kwiatu z bardzo duzej odleglosci. Nikt inny nie zdola poczuc tego kwiatu z tak daleka. Ciagle poruszaj sie w bardzo subtelny sposób - czynisz ten przedmiot subtelnym - i przyjdzie taka chwila, gdy nie bedziesz w stanie poczuc zapachu. Teraz wachaj nieobecnosc miejsca, gdzie jeszcze przed chwila byl pewien aromat, juz go nie ma.
jest to druga czesc jego istnienia - czesc nieobecna, czesc ciemna. Jezeli zdolasz poczuc wechem nieobecnosc zapachu, jezeli zdolasz odczuc, ze jest w tym pewna róznica, to o wszystkim zadecyduje. Wtedy ten przedmiot staje sie bardzo subtelny. Teraz jest to zblizanie sie do bezmyslowego stanu samadhi.
Nawiaz kontakt z ziemia
Czasem spróbuj takiego prostego eksperymentu - stan gdzies rozebrany do naga - na plazy, nad rzeka - stan w sloncu rozebrany do naga i zacznij podskakiwac, biegac, i odczuj jak twoja energia przeplywa do ziemi przez stopy, przez nogi. Biegnij i odczuwaj jak twoja energia splywa przez nogi do ziemi. Potem, po kilku minutach biegu, stan po prostu w milczeniu, zakorzeniony w ziemi, i odczuj polaczenie stóp z ziemia. Nagle poczujesz sie bardzo, bardzo ukorzeniony, ugruntowany, stabilny. Poczujesz, ze ziemia nawiazuje kontakt, poczujesz, ze twoje stopy nawiazuja kontakt. Powstaje dialog miedzy ziemia i toba.
Po prostu rozluznij oddychanie
Kiedy tylko znajdziesz troche czasu, przez kilka minut po prostu odprez uklad oddechowy, nic innego - nie ma potrzeby odprezania calego ciala. Gdy siedzisz w pociagu, samolocie czy samochodzie, nikt nie bedzie wiedzial, ze cos robisz. Po prostu odprez uklad oddechowy. Niech funkcjonuje naturalnie. Potem zamknij oczy i obserwuj oddech, który wchodzi, wychodzi, wchodzi.
Nie koncentruj sie. Gdy sie koncentrujesz, stwarzasz klopoty, poniewaz wtedy wszystko staje sie zaklóceniem. Gdy spróbujesz skoncentrowac sie gdy siedzisz w samochodzie, halas samochodu stanie sie zaklóceniem, czlowiek siedzacy obok ciebie stanie sie zaklóceniem.
Medytacja nie jest koncentracja, jest prosta uwaznoscia. Ot, tylko odprez sie i obserwuj oddychanie. W tym obserwowaniu nic nie jest odsuwane. Samochód szumi - swietnie, akceptuj to. Trwa ruch uliczny - doskonale, jest to czesc zycia. Inny pasazer chrapie obok - akceptuj to. Nic nie zostaje odrzucone. Tylko medytacja moze zneutralizowac twoje uwarunkowania.
„Pokój temu czlowiekowi”.
Gdy ktos do ciebie przychodzi czy spotyka sie z toba, osiadz po prostu w sobie, wycisz sie. Gdy ta osoba wchodzi, w glebi siebie odczuj do niego pokój. Poczuj: „Pokój temu czlowiekowi”. Nie mów tego, odczuj to. Nagle stwierdzisz w tym czlowieku zmiane, jakby do jego istnienia wkroczylo cos nieznanego. Bedzie totalnie inny. Spróbuj!
Osho dal te technike pracy z napieciem tym, którzy uswiadomili sobie trwale utrzymujacy sie wzorzec frustracji i zlosci w swoich sprawach codziennych.
Codziennie przez pietnascie minut, o takiej porze, gdy dobrze sie czujesz, zamknij pokój i stan sie pelny zlosci - ale jej z siebie nie wyrzucaj. Wymuszaj to dalej... niemal oszalej od tej zlosci, ale jej nie wyrzucaj na zewnatrz - nie wyrazaj jej, nawet poduszki nie uderzaj. Stlum to jak tylko mozesz - rozumiesz o czym mówie? Jest to dokladnym przeciwienstwem katharsis.
Gdy odczujesz, ze w zoladku narasta napiecie, jakby cos mialo eksplodowac, wciagnij brzuch - uczyn go tak napietym, jak tylko zdolasz, jesli czujesz, ze barki staja sie napiete, uczyn je jeszcze bardziej napietymi. Niech cale cialo stanie sie jak najbardziej napiete - niemal tak, jak wulkan, w srodku wrzace, ale bez uwolnienia. O tym nalezy pamietac - bez uwolnienia, bez ekspresji. Nie krzycz, bo wtedy brzuch zostanie rozluzniony. Niczego nie uderzaj, bo wtedy rozluznia sie barki i stana sie odprezone.
Przez pietnascie minut stawaj sie coraz bardziej rozgoraczkowany, jakbys mial temperature stu stopni. Przez pietnascie minut pracuj az do samego szczytu. Ustaw budzik, a gdy rozlegnie sie dzwiek, spróbuj to uczynic najmocniej, jak tylko potrafisz. A gdy dzwiek ustanie, usiadz w ciszy, zamknij oczy i tylko obserwuj to, co sie dzieje. Odprez cialo.
To rozgrzanie ukladu wymusi stopienie twoich wzorców.
Kontempluj to, co przeciwne
Jest to piekna metoda. Bedzie bardzo przydatna. Na przyklad - co masz zrobic, gdy czujesz sie bardzo niezadowolony? Kontempluj to, co przeciwne.
Gdy czujesz sie niezadowolony, kontempluj zadowolenie. Czym jest zadowolenie? Wprowadz równowage. Gdy twój umysl jest w zlosci, wprowadz wspólczucie, pomysl o wspólczuciu - i natychmiast energia ulegnie zmianie, gdyz oba te stany sa tym samym. Przeciwienstwo jest ta sama energia. Gdy je wprowadzisz, zostaje przyswojone, jest zlosc - kontempluj wspólczucie.
Zrób taka rzecz - przechowuj posazek Buddy, gdyz ten posazek jest gestem wspólczucia. Zawsze gdy czujesz w sobie zlosc, wejdz do pokoju, spojrzyj na Budde, usiadz tak, jak Budda, i odczuj wspólczucie. Nagle stwierdzisz, ze nastepuje w tobie przemiana. Zlosc sie zmienia - nie ma juz ekscytacji, pojawia sie wspólczucie, i nie jest to jakas inna energia. Jest to ta sama energia - ta sama energia, co i zlosc - która zmienia swa jakosc, wznosi sie. Spróbuj!
„Nie dwa”
To jedna z najstarszych mantr. Zawsze gdy czujesz sie podzielony, zawsze gdy odczuwasz, ze powstaje jakis dualizm, powiedz sobie wewnatrz - „nie dwa”. Ale powiedz to w pelni uwaznosci, nie powtarzaj tego mechanicznie. Zawsze gdy czujesz jak pojawia sie milosc, powiedz ,,nie dwa”, inaczej czyhac bedzie nienawisc - te stany sa jednoscia. Gdy czujesz powstajaca nienawisc, powiedz „nie dwa”. Zawsze gdy czujesz kurczowe trzymanie sie zycia, powiedz „nie dwa”, zawsze gdy czujesz lek przed smiercia, powiedz „nie dwa”. Istnieje tylko jednosc.
I to mówienie winno byc twoim zrozumieniem. Powinno byc pelne inteligencji, wszechprzenikajacej jasnosci - a nagle odczujesz w sobie odprezenie. W chwili wypowiadania „nie dwa” - jesli mówisz to ze zrozumieniem, nie powtarzasz mechanicznie - nagle odczujesz iluminacje.
Sluchaj „tak”
Przez jeden miesiac sluchaj „tak” idz sciezka, która mówi „tak”. Przez jeden miesiac nie idz sciezka, która powiada „nie”. Udziel wiecej wsparcia temu „tak” - z tego miejsca zacznie dziac sie twoja jednosc. „Nie” nigdy nie pomaga w uzyskaniu jednosci. Zawsze to „tak” jest pomoca, poniewaz „tak” jest akceptacja, „tak” jest ufnoscia, „tak” jest modlitwa. Byc zdolnym do mówienia „tak” to byc religijnym.
Po drugie - nie nalezy tlumic „nie”. Jesli je stlumisz, bedzie sie ono stawac coraz silniejsze i któregos dnia eksploduje i zniszczy twoje „tak”. Dlatego nigdy nie tlum „nie”, po prostu je ignoruj.
Medytacja nie jest doznaniem, jest staniem sie swiadomym swiadka. Patrz - tylko patrz i pozostan scentrowany w tym patrzeniu, a wszystko jest totalne. Inaczej nic nie jest totalne. A potem wszystko daje spelnienie, inaczej nic nie daje spelnienia. Medytuj z twarza ukochanej. Jesli kochasz kwiaty, medytuj z róza, medytuj z ksiezycem albo czymkolwiek, co lubisz. Jesli kochasz jedzenie, medytuj z jedzeniem.
A jest wielka róznica miedzy tlumieniem a ignorowaniem. Wiesz, ze cos jest i widzisz to. Mówisz: „Tak, wiem, ze tu jestes, ale ja bede sluchal tak”. Nie tlumisz tego, nie walczysz z tym, nie mówisz: „Wynos sie, znikaj, nie chce miec z toba nic wspólnego”. Nie mówisz niczego w zlosci na to, nie chcesz tego odpychac, nie chcesz wrzucac tego do piwnicy wlasnej nieswiadomosci w ciemnosciach umyslu. Nie, nic z tym nie robisz, po prostu stwierdzasz, ze to jest. Ale ty sluchasz „tak”, bez zalu, bez narzekania, bez zlosci. Po prostu sluchaj „tak”, nie przyjmujac wobec tego zadnego nastawienia.
Ignorowanie „nie” jest najwieksza sztuka jego zabijania. Jezeli bedziesz z nim walczyl, juz stales sie ofiara, bardzo subtelna ofiara - to „nie” juz cie pokonalo. Gdy walczysz z „nie”, mówisz „nie” temu „nie”. W taki sposób owladnelo ono toba wchodzac tylnymi drzwiami. Nie mów „nie” nawet wobec „nie” - po prostu je ignoruj.
Przez jeden miesiac sluchaj „tak” i nie walcz z „nie”. Bedziesz zaskoczony, ze stopniowo staje sie ono coraz slabsze i watlejsze, gdyz jest wyglodzone - a pewnego dnia nagle stwierdzisz, ze juz go nie ma. A gdy juz go nie bedzie, cala energia w nim zawarta zostaje uwolniona i ta uwolniona energia uczyni twoje „tak” wielkim strumieniem.
Zaprzyjaznij sie z drzewem
Podejdz do drzewa, rozmawiaj z drzewem, dotykaj drzewa, obejmuj drzewo, odczuwaj drzewo, po prostu usiadz pod drzewem, pozwól, by drzewo poczulo, ze jestes dobrym czlowiekiem, i ze nie jest twoim zamiarem zranienie go.
Powoli, stopniowo, powstanie przyjazn, i zaczniesz odczuwac, ze kiedy przychodzisz, natychmiast zmienia sie jakosc tego drzewa. Poczujesz to - gdy sie zblizasz, na korze drzewa odczujesz poruszajaca sie ogromna energie. Gdy dotykasz drzewa, jest szczesliwe jak dziecko, jak ukochana osoba. Gdy siedzisz pod drzewem, odczujesz wiele rzeczy, i wkrótce bedziesz w stanie odczuc, ze gdy jestes smutny i podchodzisz do drzewa, twój smutek po prostu znika w obecnosci drzewa
Dopiero wtedy bedziesz w stanie zrozumiec, ze jestes wspólzalezny. Mozesz uczynic to drzewo szczesliwym, a to drzewo moze ciebie uczynic szczesliwym, a cale zycie jest wspólzaleznoscia. Ta wspólzaleznosc nazywam Bogiem.
Medytacja nie jest srodkiem sluzacym wyzwoleniu twej inteligencji. Im bardziej medytujesz, tym stajesz sie inteligentniejszy. Ale pamietaj - mówiac o inteligencji nie mam na mysli intelektualnosci. Intelektualnosc nalezy do glupoty.
„Jestes tutaj?”
Wypowiedz swe wlasne imie - rankiem, noca, w poludnie. Gdy czujesz sie spiacy, wypowiedz swoje imie. I nie tylko je wypowiedz - odpowiedz na nie i to glosno. Nie obawiaj sie innych ludzi. Dosc juz sie obawiales innych ludzi, lekiem juz cie dostatecznie zamordowali. Nie bój sie, nawet na targowisku musisz o tym pamietac. Wypowiedz swoje imie - „Teertha, jestes tutaj?” I odpowiedz - „Jestem”.
Medytacja nie jest czyms, co robisz rankiem i masz to za soba - medytacja to cos, co masz robic i przezywac w kazdej chwili swojego zycia. Idac, spiac, siedzac, rozmawiajac, sluchajac - musi sie to stac pewnego rodzaju klimatem. Czlowiek odprezony w nim pozostaje. Ten, kto stale porzuca przeszlosc, pozostaje w medytacji. Nigdy nie dzialaj kierujac sie wnioskami; te wnioski to twoje uwarunkowania, to twoje uprzedzenia, twoje pragnienia, twoje leki i cala reszta. Krótko mówiac - ty jestes!
Ty oznacza twoja przeszlosc. Ty oznacza wszystkie twoje przezycia z przeszlosci. Nie pozwól temu, co martwe, panowac nad tym, co zywe, nie pozwól, by przeszlosc wywierala wplyw na terazniejszosc, nie pozwól, by smierc zawladnela twoim zyciem - na tym wlasnie polega medytacja. Krótko mówiac, w medytacji ciebie nie ma. To, co martwe, nie kieruje tym, co zyje.
POLUDNIE
siedzenie,
patrzenie i sluchanie
W medytacji nie ma celu
Medytacja pojawia sie dopiero wtedy, gdy przenikasz do glebi wszystkich motywacji i stwierdzasz, ze ich nie ma, gdy przeszedles przez cala runde motywacji i zrozumiales ich falszywosc. Zobaczyles, ze te motywacje prowadza do nikad, ze mozesz ciagle i ciagle krecic sie w kólko - a ty pozostajesz taki sam. Motywacje trwaja i trwaja i prowadza cie, kieruja toba, doprowadzaja cie niemal do szalenstwa, stwarzajac nowe pragnienia - a nigdy nic nie zostaje osiagniete. Dlonie pozostaja tak samo puste jak zawsze. Kiedy to zostanie zrozumiane, kiedy wejrzysz w swoje zycie i stwierdzisz, ze wszystkie motywacje odpadaja...
Zadna motywacja nigdy nie prowadzi do sukcesu, zadna motywacja nigdy nikomu nie przyniosla zadnego blogoslawienstwa. Motywacje jedynie obiecuja - to, co obiecane, nigdy nie zostaje spelnione, jedna motywacja zawodzi i wkracza inna motywacja i znowu ci obiecuje... a ty znowu ulegasz temu omamowi. Raz po raz jestes oszukiwany przez motywacje, i wreszcie któregos dnia nagle uswiadamiasz sobie - nagle widzisz to wszystko, i to widzenie jest poczatkiem medytacji. Nie ma w tym zadnego nasienia, zadnej motywacji, jezeli medytujesz po to, by cos osiagnac, tak naprawde koncentrujesz sie - nie medytujesz. Wtedy nadal jestes w tym swiecie - twój umysl nadal jest zainteresowany tanimi rzeczami, banalami. Wtedy jestes z tego swiata. Nawet jesli medytujesz na osiagniecie Boga, jestes z tego swiata. Nawet jesli medytujesz aby osiagnac nirwane, jestes z tego swiata - poniewaz w medytacji nie ma celu.
Medytacja jest to wglad stwierdzajacy, ze wszystkie cele sa falszywe. Medytacja jest to zrozumienie, ze wszelkie pragnienia prowadza do nikad.
Siedzenie
Medytacja oznacza przeznaczenie paru minut na brak aktywnosci. Na poczatku bedzie to bardzo trudne - na poczatku bedzie to najtrudniejsza rzecz w swiecie, a na koncu - najlatwiejsza. Jest to tak latwe - i dlatego jest takie trudne.
Gdy powiesz komus, zeby tylko usiadl i nic nie robil, zacznie sie wiercic, zacznie czuc mrowienie w nodze, albo poczuje, ze cos dzieje sie w ciele. Staje sie tak niespokojny, gdyz zawsze byl czyms zajety. Przypomina samochód z wlaczonym zaplonem, z pracujacym silnikiem, samochód, który jednak nigdzie nie jedzie - ale silnik huczy i staje sie coraz bardziej goracy. Zapomniales jak sie wylacza zaplon. Tym wlasnie jest medytacja - sztuka wylaczania zaplonu.
Oddech - najglebsza mantra
Oddech wchodzi - niech twe istnienie odzwierciedli to, ze oddech wchodzi. Oddech wychodzi - niech twe istnienie odzwierciedli to, ze oddech wychodzi, a ty odczuwasz jak splywa na ciebie ogromna cisza, jesli zdolasz zobaczyc oddech wchodzacy i wychodzacy wchodzacy i wychodzacy - oto najglebsza mantra, jaka kiedykolwiek wymyslono.
Oddychasz tu i teraz. Nie mozesz oddychac jutro i nie mozesz oddychac wczoraj. Musisz oddychac w tej chwili, ale mozesz myslec o jutrze i mozesz myslec o wczoraj. Dlatego cialo pozostaje w terazniejszosci, a umysl stale skacze miedzy przeszloscia i przyszloscia - jest rozdwojenie miedzy cialem i umyslem. Cialo wchodzi w terazniejszosc, a umysl nigdy nie jest w terazniejszosci i nigdy sie one nie spotykaja. Nigdy nie natykaja sie na siebie, i z powodu tego rozdwojenia powstaje niepokój, napiecie i ból. Czlowiek jest napiety, a to napiecie jest zmartwieniem. (Umysl musi zostac sprowadzony do terazniejszosci, poniewaz nie ma innego czasu.
Osho mówi o vipassanie
Siedzac w milczeniu po prostu obserwuj swój oddech. Najlatwiejsze do obserwacji jest wejscie powietrza do nosa. Gdy oddech wchodzi, odczuj dotyk oddechu u wejscia do nosa - tam go obserwuj. Dotyk bedzie latwiejszy w obserwowaniu, oddech bylby zbyt subtelny - na poczatku obserwuj sam dotyk. Oddech wchodzi, a ty czujesz, ze wchodzi - obserwuj go. A potem idz za nim, idz razem z nim. Stwierdzisz, ze przychodzi chwila, gdy oddech sie zatrzymuje. Gdzies w poblizu twego pepka oddech sie zatrzymuje - na jedna malenka chwile, na jedna pal, zatrzymuje sie. Potem znowu wedruje na zewnatrz, a ty idz za nim - znów odczuj ten dotyk, oddechu wychodzacego przez nos. Idz za nim, razem z nim wyjdz na zewnatrz - znów dotrzesz do pewnego punktu, gdy oddech zatrzymuje sie na jeden bardzo malenki moment, i znów ten cykl sie zaczyna.
„Najpierw musisz tanczyc, aby w tancu pancerz opadl. Najpierw musisz krzyczec w radosci i spiewac, aby twoje zycie stalo sie bardziej ozywione. Najpierw musisz przejsc katharsis, aby wszystko to, co stlumiles, zostalo wyrzucone i twoje cialo zostalo oczyszczone z toksyn i trucizn, a twoja psychika takze zostala oczyszczona ze stlumionych urazów i ran. Gdy to nastapi i bedziesz mógl smiac sie i staniesz sie zdolny do milosci - wtedy vipassana”.
Wdech, przerwa, wydech, przerwa, wdech, przerwa. Ta przerwa jest najbardziej tajemniczym zjawiskiem w tobie. Gdy oddech wchodzi i ustaje i nie ma ruchu, to jest miejsce, w którym mozna spotkac Boga. Albo gdy oddech wychodzi i zatrzymuje sie i nie ma ruchu.
Pamietaj - nie masz go zatrzymywac, on ustaje sam z siebie. Jesli go zatrzymasz, wszystko przegapisz, bo wlaczy sie ten, kto to robi i bycie swiadkiem zniknie. Nic z nim nie rób. Masz nie zmieniac oddechu, masz nie wdychac, ani nie wydychac. To nie jest pranayam z jogi, gdzie zaczynasz manipulowac oddechem - nie o to chodzi. W ogóle nie dotykasz oddechu - przyzwalasz na jego naturalnosc, jego naturalny przebieg. Gdy wychodzi, idziesz za nim, gdy wchodzi, idziesz za nim.
I wkrótce staniesz sie swiadom istnienia dwóch przerw. W tych dwóch przerwach tkwia drzwi, i w tych dwóch przerwach zrozumiesz, przekonasz sie, ze sam oddech nie jest zyciem - moze jest pokarmem dla zycia, jak i inne pokarmy, ale nie jest zyciem jako takim. Poniewaz wtedy, gdy oddychanie sie zatrzymuje, jestes, jestes doskonale - jestes doskonale swiadomy, calkowicie swiadomy, i oddech sie zatrzymal, oddychania juz nie ma, a ty jestes.
I gdy bedziesz trwal w tej obserwacji oddechu - Budda nazywa to yipassana albo anapanasati yog - gdy bedziesz obserwowal, obserwowal, obserwowal, powoli, powoli zaczniesz widziec, ze przerwa sie powieksza i rosnie. W koncu jest tak, ze przez cale minuty ta przerwa sie utrzymuje, jeden oddech wchodzi, i przerwa... i przez cale minuty oddech nie wychodzi. Wszystko sie zatrzymalo. Swiat sie zatrzymal, czas sie zatrzymal, myslenie sie zatrzymalo. Bo gdy oddech sie zatrzymuje, myslenie nie jest mozliwe. A gdy oddech sie zatrzymuje, na cale minuty, myslenie jest absolutnie niemozliwe - poniewaz proces myslowy potrzebuje ciaglego doplywu tlenu, a proces myslowy i oddychanie sa ze soba wzajemnie gleboko powiazane.
Gdy jestes w zlosci, twój oddech ma inny rytm; gdy jestes pobudzony seksualnie, masz inny rytm oddechu; kiedy jestes wyciszony, znów jest inny rytm oddechu. Gdy jestes szczesliwy, jest inny rytm oddechu; gdy jestes smutny, znowu jest inny rytm oddechu. Twoje oddychanie zmienia sie wraz ze zmianami nastrojów umyslu, i odwrotnosc tego tez jest prawda - gdy zmienia sie oddech, zmieniaja sie nastroje umyslu. A gdy oddech ustaje, umysl sie zatrzymuje.
W tym zatrzymaniu umyslu zatrzymuje sie caly swiat - gdyz to umysl jest swiatem, i w tym zatrzymaniu po raz pierwszy poznajesz czym jest oddech wewnatrz oddechu, zycie wewnatrz zycia. To doznanie jest czyms wyzwalajacym. To doznanie sprawia, ze stajesz sie swiadomy Boga - a Bóg nie jest jakas osoba, ale samym doznaniem zycia.
Vipassana - medytacja wgladu
Usiadz w pozycji, która bedzie wygodna na 45-60 minut. Pomaga siadania co dzien o tej samej porze i w tym samym miejscu, i nie musi to byc miejsce ciche. Eksperymentuj, az znajdziesz sytuacje, w której czujesz sie najlepiej. Mozesz siadac raz lub dwa razy dziennie, ale nie siadaj przynajmniej na godzine po posilku i przed snem.
Wazne jest by siedziec z wyprostowanymi plecami i glowa. Oczy powinny byc zamkniete, a cialo nieruchome, jak to mozliwe. Pomocna moze byc lawka do medytacji lub krzeslo z prostym oparciem, czy tez jakikolwiek ulozenie poduszek.
Nie ma zadnej specjalnej techniki oddychania - zwyczajnie, naturalne oddychanie jest odpowiednie. Vippasana polega na uwaznosci oddechu, dlatego nalezy obserwowac wznoszenie sie i opadanie kazdego oddechu tam, gdzie doznania odczuwasz najwyrazniej - w nosie lub okolicy zoladka lub splotu slonecznego.
Medytacja jest po prostu rozkoszowaniem sie wlasna obecnoscia. Medytacja jest rozkosza wlasnego istnienia.
Vipassana nie jest koncentracja, a jej celem nie jest pozostawanie w obserwacji oddychania przez godzine. Gdy pojawia sie mysli, uczucia lub doznania, albo gdy zdasz sobie sprawe z jakiegos dzwieku, zapachów i powiewów powietrza z zewnatrz, pozwól po prostu uwadze powedrowac ku nim. Cokolwiek sie pojawi, moze byc obserwowane tak, jak chmury plynace na niebie - ani sie tego kurczowo nie chwytasz, ani tego nie odrzucasz. Zawsze gdy mozliwy jest wybór co masz obserwowac, wracaj do uwaznosci oddychania.
Pamietaj - nic specjalnego nie ma sie tu dziac. Nie ma ani porazki ani sukcesu - nie ma tez zadnego postepu wzgledem poprzednich sesji. Nie ma nic co nalezaloby wymyslac lub analizowac, ale moga pojawic sie wglady w rózne sprawy. Pytania i problemy mozna widziec po prostu jako tajemnice, którymi nalezy sie cieszyc.
Osho mówi o przyplywie energii, jaki czesto odczuwaja ludzie zaczynajacy vipassane.
W vipassanie czasem moze sie zdarzyc tak, ze poczujesz duze uwrazliwienie zmyslów - gdyz jestes tak wyciszony, a energia nie jest rozpraszana. Zwykle wiele energii jest rozpraszanej i jestes wyczerpany. Gdy tylko siedzisz, nic nie robisz, stajesz sie cichym zbiornikiem energii, i ten zbiornik staje sie coraz wiekszy i wiekszy i wiekszy. Dochodzi niemal do takiego punktu, ze zaczyna sie przelewac... a wtedy czujesz uwrazliwienie zmyslów. Odczuwasz nowa wrazliwosc, zmyslowosc, nawet seksualnosc - jakby wszystkie zmysly staly sie swieze, mlodsze, zywe, jakby opadl z ciebie kurz i jakbys wzial kapiel, i oczyscil sie pod prysznicem. Tak sie zdarza.
Tylko medytacja moze pomóc ci totalnie, poniewaz nie robisz tego pod katem kogos innego, robisz to przed wlasnym istnieniem. Mozesz byc absolutnie wolny. Nie musisz sie obawiac co pomysla inni ludzie.
Dlatego ludzie - zwlaszcza buddyjscy mnisi, którzy od stuleci praktykuja vipassane - jedza niewiele. Nie potrzebuja. Jedza raz - i to bardzo umiarkowany posilek, bardzo maly, co najwyzej mozesz nazwac go sniadaniem - raz dziennie. Nie spia wiele, poniewaz sa pelni energii, i nie sa eskapistami - ciezko pracuja. Nie jest tak, ze nie pracuja. Rabia drewno i pracuja w ogrodzie, w polu, na farmie - pracuja caly dzien. Ale cos sie z nimi stalo, i teraz ta energia juz nie jest rozpraszana.
I pozycja siedzenia bardzo sprzyja zachowaniu energii. Pozycja lotosu, w której siadaja buddysci, jest taka, ze wszystkie krance ciala stykaja sie ze soba - stopa ze stopa, dlon z dlonia. Sa to punkty, z których energia porusza sie na zewnatrz i wyplywa, bo aby energia mogla wyplywac na zewnatrz, potrzeba ostrego zakonczenia. Dlatego meski narzad seksualny ma ostre zakonczenie - gdyz musi przekazywac wiele energii. Przypomina prawie zawór bezpieczenstwa. Gdy jest zbyt wiele energii wewnatrz, i nic nie mozesz zrobic, rozladowujesz ja w seksie.
W akcie seksualnym kobieta nigdy nie uwalnia energii. Stad kobieta moze kochac sie z wieloma osobami w ciagu jednej nocy, a mezczyzna nie. Kobieta moze nawet gromadzic energie, o ile wie jak to robic - moze nawet otrzymywac energie.
Przez glowe energia nie jest uwalniana na zewnatrz. Natura stworzyla glowe w ksztalcie kuli. Dlatego mózg nigdy nie traci energii, zachowuje ja - bo jest najwazniejszy, stanowi centrum zarzadzania calym cialem. Musi byc chroniony - dlatego chroni go kulista czaszka.
Energia nie moze wyplywac z przedmiotów kulistych. Stad planety - ziemia i slonce i ksiezyc i gwiazdy - wszystkie sa kuliste. Gdyby bylo inaczej, tracilyby energie i umieraly.
Gdy tak siadasz, przyjmujesz ksztalt kuli - dlon dotyka dloni. Gdy jedna dlon uwalnia energie, przeplywa ona do drugiej dloni. Stopa dotyka stopy... tak siedzac stajesz sie niemal kregiem. Energia krazy wewnatrz ciebie. Nie wyplywa na zewnatrz. Gromadzisz ja - stopniowo stajesz sie zbiornikiem. Stopniowo zaczniesz czuc w brzuchu napelnienie. Mozesz byc pusty, moze nic nie jadles, ale odczuwasz pewne na pelnienie, i wtedy pojawia sie naplyw wyostrzonej zmyslowosci. Ale to dobry znak, bardzo, bardzo dobry znak. Ciesz sie wiec z tego.
Jestes swoim wlasnym wytworem, jestes bariera. Medytacja jest wtedy, gdy nie ma medytujacego!
Astronauta wewnetrznej przestrzeni
Wiele razy w glebokiej medytacji nagle zauwazysz, ze grawitacja zniknela. Teraz nic cie nie sciaga do dolu, teraz od ciebie zalezy czy chcesz sie wznosic czy nie. Teraz to zalezy od ciebie - jesli chcesz, mozesz po prostu wzleciec do nieba. Cale niebo nalezy do ciebie. Ale gdy otwierasz oczy, nagle jest cialo, jest ziemia, jest grawitacja. Gdy miales zamkniete oczy, medytowales i zapomniales o ciele, wszedles w inny wymiar - wymiar laski.
Ciesz sie tym, pozwól na to, bo gdy zaczniesz myslec, ze jest to cos zwariowanego, powstrzymasz to i to powstrzymanie zaklóci medytacje. Ciesz sie tym tak, jakbys latal we snie. Zamknij oczy. W medytacji wedruj tam, gdzie tylko chcesz, wznos sie wyzej i wyzej do nieba, a wkrótce wiele nowych rzeczy bedzie dla ciebie mozliwych, I nie obawiaj sie. jest to najwieksza przygoda, wieksza niz podróz na ksiezyc - stanie sie astronauta wewnetrznej przestrzeni jest najwieksza przygoda.
Osho podsuwa te piekna technike tym, którzy odczuwaja zaklócenia fizycznej, niestabilnosci i unoszenia sie.
Usiadz w lózku na piec do dziesieciu minut i zamknawszy oczy wizualizuj... odczuwaj, ze twoje cialo staje sie wieksze, wieksze, wieksze, wieksze. Uczyn je tak wielkim, jak tylko zdolasz - tak wielkim, ze niemal zaczyna dotykac scian pokoju.
Zacznij odczuwac, ze teraz nie mozesz poruszyc dlonmi - jest to trudne... glowa dotykasz sufitu. Najpierw przez dwa, trzy dni odczuwaj tylko tyle, potem zacznij wychodzic poza pokój. Wypelnij caly dom - i poczuj, ze pokój jest wewnatrz ciebie. Potem wyjdz poza dom - napelnij soba cala okolice, i odczuwaj cala te okolice w sobie. A potem wypelnij soba cale niebo, i odczuwaj, ze slonce i ksiezyc i gwiazdy poruszaja sie w tobie.
Rób to przez dziesiec, dwanascie dni. Stopniowo, powoli, napelnij soba cale niebo. W dniu, w którym napelnisz soba cale niebo, zacznij proces odwrotny. Znów przez dwa dni - stawaj sie maly. W procesie odwrotnym usiadz i zacznij sobie wyobrazac, ze stajesz sie bardzo malenki. Po prostu idz w przeciwnym kierunku. Twoje cialo nie jest takie wielkie, jak sie wydaje - ma ledwie trzydziesci centymetrów wzrostu. Przypominasz zabawke - i poczujesz to. jesli zdolasz wyobrazic sobie ogrom, wyobrazisz sobie i malosc. Potem jeszcze mniejszy - tak maly, ze sam siebie mozesz zmiescic w dloni. Potem jeszcze mniejszy... potem jeszcze mniejszy, i w ciagu dwunastu dni doprowadz to do takiego punktu, ze nie mozesz siebie odnalezc. Stales sie tak maly jak atom - niemozliwe jest stwierdzenie gdzie jestes.
Uczyn siebie tak wielkim jak cala przestrzen kosmiczna, a potem uczyn siebie tak malym jak niewidzialny atom - dwanascie dni jedno, potem dwanascie dni drugie. Bedziesz czul sie tak swietnie, tak szczesliwie, tak scentrowany, ze nie jestes w stanie tego sobie wyobrazic.
„Jednosc”
Pierwszy etap - po prostu odprez sie siedzac na krzesle, usiadz tak, aby calemu cialu bylo wygodnie. Drugi etap - zamknij oczy. Trzeci etap - odprez oddychanie. Uczyn je jak najbardziej naturalnym. Z kazdym wychodzacym oddechem mów „jednosc”. Gdy oddech wychodzi, mów „jednosc” - przy wdechu nic nie mów. Zatem przy kazdym wychodzacym oddechu po prostu mów „jednosc... jednosc... jednosc”, i nie tylko to mów, ale i czuj, ze cala egzystencja jest jednoscia, jest jedna caloscia. Nie powtarzaj tego, po prostu miej to poczucie - a mówienie „jednosc” tu pomoze. Rób to co dzien przez dwadziescia minut.
Medytacja tak naprawde wcale nie jest poszukiwaniem oswiecenia. Oswiecenie przychodzi bez zadnego poszukiwania.
Dopilnuj, by nikt nie przeszkadzal ci wtedy, gdy to robisz. Mozesz otworzyc oczy i spojrzec na zegar, ale nie nastawiaj budzika. Cokolwiek, co by cie moglo wytracic, jest niewskazane, dlatego w pokoju, w którym to robisz, nie powinno byc telefonu, i nikt nie powinien do niego pukac. Przez tych dwadziescia minut masz byc calkowicie odprezony. Jesli na zewnatrz jest zbyt wielki halas, wlóz do uszu stopery.
Mówienie „jednosc” przy kazdym wydechu uczyni cie tak wyciszonym i spokojnym i skupionym w sobie - nie jestes w stanie tego sobie wyobrazic. Zrób to za dnia, nigdy wieczorem, poniewaz sen moze zostac zaklócony - bedzie to takim odprezeniem, ze nie bedzie ci sie chcialo spac. Poczujesz sie swiezy. Najlepsza pora jest ranek, takze i popoludnie, ale nigdy wieczór.
Wewnetrzny usmiech
Zawsze gdy siedzisz i nie masz nic do robienia, po prostu odprez dolna szczeke i otwórz nieco usta. Zacznij oddychac ustami, ale nie za gleboko. Niech tylko cialo oddycha, aby byl to plytki oddech i stawal sie coraz plytszy. A kiedy poczujesz, ze oddychanie stalo sie bardzo plytkie i usta sa otwarte i szczeka jest rozluzniona, cale cialo bedzie bardzo odprezone.
W tej chwili zacznij odczuwac usmiech - nie na twarzy, a w calym swoim wewnetrznym istnieniu... i zdolasz to uczynic. Nie jest to usmiech, który pojawia sie na ustach - jest to egzystencjalny usmiech, który rozprzestrzenia sie w samym wnetrzu.
Spróbuj, a przekonasz sie czym on jest... bo nie mozna tego objasnic. Nie potrzeba usmiechac sie ustami, twarza, bedzie to tak, jakbys usmiechal sie z brzucha - brzuch sie usmiecha, i jest to usmiech, nie smiech, jest wiec bardzo, bardzo lagodny, delikatny, wrazliwy - przypomina maly kwiat rózy, który rozwija sie w brzuchu, a jego aromat rozprzestrzenia sie w calym ciele.
Gdy poznasz ten usmiech, mozesz pozostac szczesliwy dwadziescia cztery godziny na dobe. A zawsze gdy czujesz, ze brak ci tego szczescia, tylko zamknij oczy i pochwyc ten usmiech, a ono sie pojawi. A w ciagu dnia jest wiele okazji do chwytania go. On zawsze jest.
„Osho”
Z kazdym wychodzacym oddechem po prostu powiedz w sobie „Osho” - niezbyt glosno, ledwie szeptem, ale wewnatrz, tak, abys to slyszal. Gdy oddech wchodzi do wewnatrz, tylko czekaj. Gdy oddech wychodzi, wypowiadaj to slowo, a gdy oddech wchodzi, pozwól, abym ja wszedl. Nic nie rób - po prostu czekaj. Twoja praca trwa wiec tylko wtedy, gdy oddech wychodzi.
Gdy oddech wychodzi, wyjdz do wszechswiata. Oddech wychodzacy przypomina upuszczenie wiadra do studni. A gdy oddech wchodzi, wiadro jest wyciagane ze studni. Rób to tylko przez 20 minut. Zatem przez cztery, piec minut wchodz w to, a potem pozostan w tym przez dwadziescia minut. Razem najwyzej dwadziescia piec minut.
Mozesz to robic o dowolnej porze. Mozesz to robic w ciagu dnia, w nocy.
Zazen
W osrodkach grupy Zazen siadaja na jedna godzine, a nowoprzybylym zaleca sie leczenie wydechów przez pierwszych 5-10 minut - dla spowodowania odprezenia „uwaznosci bez wybierania”.
Mozesz siedziec gdziekolwiek, ale to, na co patrzysz, nie powinno byc zbytnio ekscytujace. Przykladowo, przedmioty te nie powinny sie zbytnio poruszac. Staja sie wtedy rozproszeniem uwaznosci. Mozesz obserwowac drzewa - nie jest to problemem, bo nie poruszaja sie one i sceneria pozostaje stala. Mozesz obserwowac niebo, albo siedziec po prostu w rogu pokoju i obserwowac sciane.
Druga rzecz - nie patrz na nic konkretnego - jedynie na pustke, gdyz oczy istnieja po to, by patrzec na cos, ale ty masz nie patrzec na nic konkretnego. Nie skupiaj sie i nie koncentruj sie na niczym - ot, rozmyty obraz. To bardzo odpreza.
Trzecie - odprez oddychanie. Nie rób tego, niech ono samo sie dzieje. Niech bedzie naturalne, a to odprezy cie jeszcze bardziej.
Czwarte - niech twoje cialo pozostanie mozliwie najbardziej nieruchome. Najpierw znajdz wygodna pozycje - mozesz siedziec na poduszce lub materacu, albo na czymkolwiek, co ci odpowiada, ale gdy juz usiadziesz, zostan w bezruchu, bo gdy cialo sie nie porusza, umysl automatycznie zapada w cisze. W poruszajacym sie ciele umysl stale sie porusza, poniewaz cialo-umysl to nie sa dwa oddzielne systemy. Sa jednoscia... jest to jedna energia.
Na poczatku bedzie sie to wydawalo nieco trudne, ale po paru dniach bedziesz sie tym ogromnie cieszyl. Zobaczysz, stopniowo, jak umysl, warstwa po warstwie, zaczyna odpadac. Przyjdzie taka chwila, gdy jestes po prostu bez umyslu.
Bodhidharma przez 9 lat siedzial twarza do sciany, nic nie robil - przez 9 lat tylko siedzial. Tradycja powiada, ze jego nogi obumarly. Dla mnie jest to symbol. Oznacza po prostu, ze wszystkie ruchy wymarly, poniewaz wymarla wszelka motywacja. Do nikad nie zmierzal. Nie bylo pragnienia wedrowania, nie bylo celu, który nalezalo osiagnac - a on osiagnal cel najwiekszy z mozliwych. Jest jedna z najrzadziej spotykanych dusz, jakie stapaly po tej ziemi. A wszystko osiagnal tylko siedzac przed sciana - nic nie robil, zadnej techniki, zadnej metody, nic. To byla jedyna technika.
Gdy nie ma nic, co nalezaloby zobaczyc, stopniowo zanika twoje zainteresowanie patrzeniem. Poprzez samo siedzenie przed monotonna sciana wewnatrz ciebie powstaje analogiczna pustka i monotonnosc. Równolegle do tamtej sciany powstaje inna sciana - sciana nie-mysli.
Odczuwaj przyjmowanie
Pozycja dloni zlozonych na ksztalt kielicha, na ksztalt pucharu, jest bardzo znaczaca. Sprawia, ze stajesz sie przyjmujacy, pomaga ci byc przyjmujacym. Jest to jedna ze starych, dawnych pozycji - wszyscy buddowie jej próbowali. Zawsze, gdy jestes otwarty, albo gdy chcesz byc otwarty, ta pozycja ci pomoze.
„Zazen jest glebokim byciem bez zajecia - nie jest nawet medytacja, bo gdy medytujesz, usilujesz cos zrobic wspominajac Boga czy nawet wspominajac siebie. Te wysilki powoduja powstawanie zmarszczek na powierzchni wody”.
Usiadz w ciszy i czekaj. Badz naczyniem, krancem przyjmujacym. Tak, jak czekasz przy telefonie - zadzwoniles, czekasz przy sluchawce. Dokladnie w takim samym nastroju po prostu czekaj, a w ciagu dwóch, trzech minut stwierdzisz, ze otacza cie totalnie inna energia, napelnia twe wnetrze... splywa na ciebie jak deszcz padajacy na ziemie i przenikajacy glebiej i glebiej, i ziemia nim nasiaka.
Pozycje sa bardzo istotne. Jesli ludzie nie uczynia z nich fetyszy, sa bardzo istotne. Pomagaja w ustanowieniu pewnego przebiegu energii ciala. Na przyklad z ta pozycja bardzo trudno jest wpasc w zlosc. Z zacisnieta piescia i zebami bardzo latwo jest byc w zlosci. Gdy cale cialo jest odprezone, bardzo trudno jest byc agresywnym, pelnym przemocy, a bardzo latwo jest byc pelnym modlitwy.
Patrzenie
Medytacja to nic innego jak tylko sztuka otwierania oczu, sztuka oczyszczania oczu, sztuka porzucania kurzu, który zebral sie na lustrze twej swiadomosci. Jest to naturalne - kurz sie gromadzi. Czlowiek przez tysiace zywotów wedruje i wedruje - kurz sie gromadzi. Wszyscy jestesmy wedrowcami, wiele kurzu sie zebralo - tak wiele, ze lustro calkiem znikne. Jest tylko kurz na kurzu, warstwa kurzu na warstwie, i nie mozna dojrzec lustra. Ale to lustro nadal jest - nie mozna go stracic, gdyz stanowi twoja nature. Gdyby mozna bylo je utracic, nie byloby twoja natura. Nie jest to tak, ze masz jakies lustro - ty jestes tym lustrem. Wedrujacy jest tym lustrem. Nie moze go stracic, moze o nim tylko zapomniec - co najwyzej, zapomnienie.
Medytacja jest otwieraniem oczu, medytacja jest patrzeniem.
Ta egzystencjalna chwila jest dokladnie teraz. Spojrzyj po prostu, i to jest medytacja - to spojrzenie jest medytacja. Samo widzenie faktu istnienia jakiegos przedmiotu, jakiegos stanu, jest medytacja. Medytacja nie ma motywacji, stad nie ma w niej zadnego centrum. A poniewaz nie ma motywacji i nie ma centrum, nie ma w niej zadnej jazni. W medytacji nie funkcjonujesz z jakiegos centrum - dzialasz z nicosci. Odpowiedz wyplywajaca z nicosci jest tym, na czym polega medytacja.
Umysl skoncentrowal dzialania z przeszlosci. Medytacja dziala w terazniejszosci, z terazniejszosci. Jest to czysta odpowiedz na terazniejszosc, nie jest to reakcja. Dziala nie w oparciu o jakies wnioski, dziala widzac to, co egzystencjalne.
Patrzenie bez slów
W drobiazgach spróbuj nie wlaczac umyslu. Patrzysz na kwiat - po prostu patrz. Nie mów „piekny” „brzydki”. Nic nie mów. Nie wprowadzaj slów, nie werbalizuj. Tylko patrz. Umysl bedzie czul sie nieswojo, niemilo. Umysl chcialby cos powiedziec. Ty po prostu powiedz umyslowi: „Badz cicho, daj mi popatrzec, tylko bede patrzec”.
Na poczatku bedzie to trudne, ale zacznij od rzeczy, w które nie jestes zbyt zaangazowany. Trudno jest patrzec na swa zone bez wypowiadania jakichs slów. jestes zbyt zaangazowany, zbytnio przywiazany emocjonalnie. W zlosci czy w milosci - ale zbytnio zaangazowany.
Patrz na to, co jest neutralne - skale, kwiat, drzewo, wschodzace slonce, ptaka w locie, chmure przesuwajaca sie po niebie. Patrz tylko na te rzeczy, z którymi czujesz sie oddzielony, wobec których mozesz pozostac obojetny. Zacznij od rzeczy neutralnych, a dopiero potem przejdz do sytuacji pelnych emocji.
Kolor ciszy
Zawsze, gdy widzisz cos blekitnego - blekit nieba, blekit rzeki - po prostu usiadz w milczeniu i patrz w ten blekit, a poczujesz bardzo glebokie zharmonizowanie z nim. Zawsze, gdy medytujesz na kolorze blekitnym, zstepuje na ciebie wielka cisza.
Blekit jest jednym z najbardziej duchowych kolorów, gdyz jest to kolor ciszy, bezruchu, jest to kolor wyciszenia, odpoczynku, odprezenia. Dlatego zawsze, gdy jestes naprawde odprezony, poczujesz nagle w sobie blekitna swietlistosc. A jezeli zdolasz odczuc blekitna swietlistosc, natychmiast poczujesz sie odprezony. Dziala to w obie strony.
Wejrzyj we wlasny ból glowy
Gdy nastepnym razem bedziesz mial ból glowy, spróbuj tej drobnej techniki medytacyjnej - ot, tak na próbe - potem mozesz przejsc do wiekszych chorób i wiekszych objawów.
Gdy bedziesz mial ból glowy, spróbuj po prostu takiego malego eksperymentu. Usiadz w ciszy i obserwuj go, ogladaj go - nie tak, jakbys patrzyl na wroga, nie. Jesli bedziesz patrzyl na niego jak na wroga, nie zdolasz patrzec wlasciwie. Bedziesz unikal - nikt nie patrzy na wroga wprost, czlowiek wtedy unika, ma sklonnosc do unikania. Patrz na niego jak na przyjaciela. To twój przyjaciel - sluzy ci. Mówi: „Cos jest nie tak - przyjrzyj sie temu”. Po prostu usiadz w milczeniu i przyjrzyj sie temu bólowi glowy, nie majac pomyslu na jego zatrzymanie, nie majac pragnienia, aby on zniknal, bez konfliktu, bez walki, bez antagonizmu. Po prostu go ogladaj, to, czym on jest.
Obserwuj, aby - jesli bedzie jakies wewnetrzne przeslanie - ten ból glowy mógl ci je przekazac. Jest w nim jakas zakodowana wiadomosc. A kiedy bedziesz patrzyl w ciszy, bedziesz zaskoczony. Kiedy patrzysz w ciszy, dzieja sie trzy rzeczy. Pierwsza - im bardziej w niego patrzysz, tym ostrzejszy sie staje, i wtedy bedziesz nieco zaskoczony: „Jak ma to pomóc, skoro ból staje sie ostrzejszy?” Staje sie ostrzejszy, poniewaz unikales go. Byl, ale ty go unikales, juz go tlumiles - nawet bez aspiryny go tlumiles. Gdy w niego patrzysz, to tlumienie znika. Ból glowy dojdzie do swej naturalnej ostrosci. Wtedy slyszysz go bez za tyczek w uszach, bez waty w uszach.
Medytacja jest przygoda, najwieksza przygoda, jaka zdolny jest podjac ludzki umysl. Medytacja to samo bycie, nie robienie niczego - zadnego dzialania, zadnej mysli, zadnej emocji. Po prostu jestes i jest to czysta rozkosza. Skad bierze sie ta rozkosz gdy niczego nie robisz? Bierze sie znikad, albo zewszad. Nie ma przyczyny, poniewaz egzystencja zbudowana jest z materialu zwanego radoscia.
Pierwsze - stanie sie on ostry, jesli staje sie ostry, mozesz byc zadowolony, ze patrzysz wlasciwie. Jesli nie staje sie ostry, jeszcze nie patrzysz - nadal unikasz. Patrz w niego - staje sie ostry. To pierwszy sygnal, ze - owszem - znalazl sie on w twoim polu widzenia.
Drugie jest to, ze stanie sie on bardziej punktowy - nie bedzie rozprzestrzeniony na duzym terenie. Najpierw myslales: „Boli mnie cala glowa”. Teraz widzisz, ze to nie cala glowa, a tylko jeden maly punkcik. To tez jest wskazaniem, ze patrzysz w niego glebiej. Uczucie rozprzestrzenienia bólu jest gra - to jeden ze sposobów jego unikania, jesli znajdzie sie on w jednym punkcie, bedzie ostrzejszy. Dlatego stwarzasz iluzje, ze to cala glowa boli. Rozprzestrzen ból po calej glowie, a nigdzie nie bedzie tak intensywny. Takie sa te gierki, w które gramy.
Patrz w niego, a drugi etap bedzie taki, ze stanie sie on mniejszy i mniejszy i mniejszy, i przychodzi taka chwila, gdy jest on samym koniuszkiem igly - bardzo ostrym, ogromnie ostrym, bardzo bolesnym. Nigdy nie doznales takiego bólu w swej glowie. Ale jest on znaczaco zawezony do malej przestrzeni. Patrz w niego dalej.
I potem nastepuje to trzecie i najbardziej istotne. Kiedy bedziesz patrzyl w ten punkt, gdy jest on bardzo ostry i pomniejszony i skupiony w jednym miejscu, wielokrotnie stwierdzisz, ze znika. Kiedy twoje patrzenie jest doskonale, on zniknie. A gdy zniknie, bedziesz mial przeblysk tego, skad sie wzial - co jest jego przyczyna. Gdy skutek znika, widzisz przyczyne. Wiele razy bedzie tak sie dzialo, i znów bedzie. Twoje spojrzenie nie jest juz tak czujne, tak skoncentrowane, tak uwazne - powróci. Zawsze wtedy, gdy spojrzenie naprawde jest, ból znika, a gdy znika ból, za nim ukryta jest jego przyczyna, i bedziesz zaskoczony - twój umysl jest gotowy ujawnic co jest ta przyczyna.
A tych przyczyn moga byc tysiace. Ten sam alarm jest wlaczany, bo ten system alarmowy jest prosty. Nie ma w twoim ciele zbyt wielu systemów alarmowych. Rózne przyczyny wlaczaja ten sam alarm. Moze ostatnio byles w zlosci i tego nie wyraziles. Nagle, jak objawienie, pojawi sie to przed toba. Zobaczysz cala zlosc, która nosisz, nosisz... jak rope w ciele. Teraz jest tego juz zbyt wiele, i ta zlosc chce byc uwolniona. Potrzebuje katharsis. Katharsis! - i natychmiast widzisz jak zniknal ból glowy, i nie bylo trzeba aspiryny, nie byla potrzebna zadna kuracja.
„Medytacja jest twoim pierwotnym prawem! Ona jest, czeka abys odprezyl sie odrobine, aby mogla zaspiewac, stac sie tancem”.
Sluchanie
Pozostan bierny - nic nie rób, tylko sluchaj. A sluchanie nie jest dzialaniem. Aby czegos sluchac nic nie musisz robic - twoje uszy sa zawsze otwarte. Aby widziec musisz otworzyc oczy - przynajmniej tyle trzeba uczynic. Aby sluchac nawet tyle nie trzeba robic - uszy zawsze sa otwarte. Zawsze sluchasz. Po prostu nic nie rób i sluchaj.
Sluchanie z sympatia
Sluchanie jest glebokim wspóluczestnictwem ciala i duszy i dlatego wykorzystywane jest jako jedna z najpotezniejszych metod medytacji - poniewaz laczy dwie nieskonczonosci - materialna i duchowa.
I niech to bedzie twoja medytacja - pomoze ci to. Zawsze, gdy siedzisz, sluchaj wszystkiego, co sie dzieje. Jest to targowisko, i tyle halasu i ruchu, i pociag i samolot - sluchaj tego bez odrzucania w umysle, ze to halas. Sluchaj tak, jakbys sluchal muzyki, z sympatia, i nagle stwierdzisz, ze zmienia sie jakosc tego halasu. Nie jest on juz rozproszeniem, nie jest juz zaklóceniem. Przeciwnie - stal sie bardzo kojacy. Jesli bedziesz wlasciwie sluchal, nawet targowisko staje sie melodia.
Zatem nie jest istotne czego sluchasz. Istotne jest ze sluchasz, a nie tylko slyszysz.
Nawet gdy sluchasz czegos, o czym nigdy nie myslales, ze jest warte sluchania, sluchaj tego z wielka radoscia, jakbys sluchal sonaty Beethovena. I nagle stwierdzisz, ze dokonales przemiany jakosci tego dzwieku. Staje sie on piekny, i w tym sluchaniu zniknie twoje ego.
Slup energii
Gdy stoisz w ciszy, natychmiast wstepuje w ciebie pewne wyciszenie. Spróbuj tego w kacie swojego pokoju. Po prostu stan w kacie, stan w milczeniu, nic nie rób. Nagle i energia wewnatrz ciebie stanie. Siedzac odczuwasz wiele zaklócen w umysle, poniewaz siedzenie jest pozycja mysliciela. Gdy stoisz, energia plynie jak slup i jest równomiernie rozprowadzana po calym ciele. Stanie jest piekne.
Spróbuj tego - bo dla niektórych z was bedzie to bardzo, bardzo piekne, jesli zdolasz stac przez godzine, bedzie to po prostu wspaniale. Tylko stojac i nic nie robiac, nie poruszajac sie, stwierdzisz, ze cos sie w tobie stabilizuje, staje sie wyciszone, nastepuje scentrowanie i poczujesz sie jak slup energii. Cialo znika.
Odczuj cisze lona
Niech cisza stanie sie twoja medytacja. Zawsze, gdy masz czas, po prostu zapadnij sie w ciszy - i dokladnie to mam na mysli - zapadnij sie, tak, jakbys byl malym dzieckiem w lonie matki. Usiadz w ten sposób i stopniowo zaczniesz odczuwac, ze chcesz polozyc glowe na podlodze. Wtedy polóz glowe na podlodze. Przybierz pozycje dziecka zwinietego w lonie matki, a natychmiast odczujesz nadchodzaca cisze, te sama cisze, która byla w matczynym lonie. Gdy siedzisz w lózku, wejdz pod koc i zwin sie w klebek i pozostan tak w calkowitym wyciszeniu, nic nie robiac.
Czasami przyjda jakies mysli - niech przeleca - badz obojetny, w ogóle sie nimi nie zajmuj, jesli przychodza, dobrze; jesli nie przychodza, dobrze. Nie walcz, nie odpychaj ich. Gdy walczysz, stajesz sie zaburzony, gdy je odpychasz, staja sie one natretne, jesli ich nie chcesz, beda pojawiac sie bardzo uparcie. Po prostu nie zajmuj sie nimi, niech beda, na skraju, tak, jak dzwiek ruchu ulicznego. A jest to prawdziwy dzwiek ruchu ulicznego - mózgowego ruchu milionów komórek usilujacych porozumiec sie ze soba, energii poruszajacej sie i elektrycznosci przeskakujacej z jednej komórki do drugiej, jest to brzeczenie wielkiej machiny, niech wiec bedzie.
Stan sie calkowicie obojetny na to, nie obchodzi cie to, nie jest to twoim problemem - moze kogos innego, ale nie twoim. Co masz z tym zrobic? Bedziesz zaskoczony - przyjda chwile, gdy ten halas zniknie, zniknie zupelnie, a ty pozostaniesz w calkowitej samotnosci.
Nie badz masochista
Nigdy nie badz masochista. Nie torturuj siebie w imie czegokolwiek. Ludzie bardzo torturuja siebie w imie religii, a to imie jest takie piekne, ze mozesz stale sie torturowac.
Pamietaj wiec - ja ucze szczescia, nie tortury! Gdy czasem czujesz, ze cos staje sie ciezkie, staje sie oporne, trzeba to zmienic. Wiele razy bedziesz musial to zmieniac. Stopniowo dotrzesz do miejsca, gdzie zadna zmiana nie bedzie potrzebna. Wtedy wszystko bedzie doskonale pasowalo - nie tylko do twojego umyslu, do twojego ciala, ale i do twojej duszy.
WIECZÓR
trzes
sie, tancz i spiewaj
KUNDALINI
Medytacja praktykowana zwykle
Czesc pierwsza - 15 minut
Rozluznij sie, pozwól calemu cialu trzasc sie, odczuwaj energie poruszajaca sie od stóp w góre. Rozluznij sie calkowicie i stan sie tym drzeniem. Oczy moga byc otwarte lub zamkniete.
Czesc druga - 15 minut
Tancz... tak, jak poczujesz, i niech cale cialo porusza sie zgodnie ze swoimi potrzebami.
Czesc trzecia - 15 minut
Zamknij oczy i badz nieruchomy, siedzac lub stojac... badz swiadkiem wszystkiego tego, co dzieje sie wewnatrz i na zewnatrz.
Czesc czwarta - 15 minut
Z zamknietymi oczami polóz sie i lez nieruchomo.
Gdy robisz medytacje Kundalini, przyzwól drzeniu, nie twórz go. Stój w ciszy, odczuj jak nadchodzi, a gdy cialo zacznie juz drzec, pomóz mu, ale nie rób tego. Ciesz sie, odczuwaj w tym blogosc, pozwól na to, przyjmij to, powitaj z radoscia, ale nie wymuszaj tego sila woli.
Jesli bedziesz wymuszal, stanie sie to cwiczeniem fizycznym, cwiczeniem fizycznym dla ciala, i bedzie drzenie, ale tylko na powierzchni, nie przeniknie ono do twoich glebi. Pozostaniesz zastygly, jak kamien, jak skala - pozostaniesz manipulujacym, wykonawca, a cialo bedzie cie tylko sluchalo. Cialo nie jest tu istotne - ty jestes tu istotny.
Gdy mówie „drzyj”, mam na mysli to, ze powinno drzec twoje zastygniecie, twoje skalopodobne istnienie - powinny drzec do samych fundamentów, aby staly sie ciecza, plynne, stopily sie, zaczely plynac. A gdy skalopodobne istnienie staje sie plynne, cialo zaczyna isc za nim w slad. Wtedy nie ma ruchów drzen, tylko aktywnosc drzenia. Wtedy nikt tego nie robi, to sie po prostu dzieje. Wtedy nie ma wykonawcy.
Medytacja Dynamiczna, Kundalini lub Nadabrahma tak naprawde nie sa medytacjami. Po prostu harmonizujesz sie. Przypomina to... moze widziales klasycznych muzyków hinduskich podczas gry. Przez pól godziny, czasem nawet dluzej, tylko stroja instrumenty. Poruszaja galkami, rozluzniaja i napinaja struny, a grajacy na bebenku ciagle sprawdza swój bebenek - czy jego dzwiek jest doskonaly czy nie. Robia to przez pól godziny. Nie jest to muzyka, tylko przygotowanie.
Kundalini tak naprawde nie jest medytacja, jest tylko przygotowaniem. Przygotowujesz swój instrument. Gdy jest gotowy - stoisz w ciszy, zaczyna sie medytacja. Wtedy jestes totalnie. Obudziles sie skaczac, tanczac, oddychajac, krzyczac - wszystko to sa sposoby uczynienia cie nieco czujniejszym niz zwykle. Gdy juz jestes czujny, wtedy czekanie.
Czekanie jest medytacja. Czekanie z pelna uwaznoscia. A potem to przychodzi, ogarnia cie, gra wokolo ciebie, tanczy wokolo ciebie, omywa cie, oczyszcza cie, przemienia cie.
Kolysanie
Czesc pierwsza - 20 minut
Usiadz ze skrzyzowanymi nogami i zamknij oczy. Delikatnie zacznij sie kolysac, najpierw w lewo, potem w prawo. Kolysanie nie musi objac calego ciala, ale przechylaj sie najdalej, jak mozesz - dopóki jest to jeszcze wygodne. Gdy dotrzesz do najdalej wychylonego punktu, wypusc z siebie dzwiek „hu” - zrób to z sila, z silnym i gwaltownym ruchem ciala. Zrób to na samym koncu kolysania, na obie strony.
Czesc druga - 20 minut
Siedz w ciszy, bez ruchu.
Czesc trzecia - 20 minut
Stan w rogu pokoju, absolutnie nieruchomy.
Medytacja to bycie ze soba, zas wspólczucie to oplakiwanie w nadmiar takiego bycia.
Tancz
Gdy ruch staje sie ekstatyczny jest to taniec. Gdy ruch jest tak totalny ze nie ma ego, jest to taniec.
A powinienes wiedziec, ze taniec pojawil sie w swiecie jako technika medytacji. Na poczatku taniec nie mial byc tancem, mial sluzyc osiagnieciu ekstazy, w której tanczacy zostaje zagubiony, tylko taniec pozostaje - nie ma ego, nikt nie manipuluje, cialo plynie spontanicznie.
Nie ma potrzeby znajdywania jakiejkolwiek innej medytacji. Taniec sam w sobie staje sie medytacja gdy tanczacy znika. Sednem jest - jak zgubic siebie, jak to robisz, albo gdzie, nie jest istotne. Po prostu zgub siebie. Przychodzi taka chwila, gdy ciebie nie ma, a wszystko trwa dalej... jakbys zostal opetany.
Taniec jest jednym z najpiekniejszych zjawisk, jakie moga przydarzyc sie czlowiekowi. Nie mysl wiec o medytacji jako o czyms oddzielnym. Medytacja jest potrzebna jako cos oddzielnego ludziom, którzy nie maja bardzo glebokiej twórczej energii, nie maja ukierunkowania dla swej energii, dzieki któremu mogliby tak gleboko sie zaangazowac, ze zagubiliby sie w tym.
Ale tanczacy, malarz, rzezbiarz, nie potrzebuja zadnej innej medytacji, jedynym czego im potrzeba, jest uczynienie swego wymiaru tak gleboko przenikliwym, ze przychodzi chwila transcendencji. A nic innego nie moze sie równac z tancem...
Zatem codziennie co najmniej na godzine zapomnij o wszelkich technikach. Dopilnuj, by tylko tanczyc dla Boga. Nie ma wiec potrzeby pilnowania techniki - bo On nie jest egzaminatorem. Po prostu tancz tak, jak male dziecko... jako modlitwa. Wtedy taniec bedzie mial dla ciebie zupelnie inna jakosc. Po raz pierwszy poczujesz, ze wykonujesz kroki, jakich nigdy dotad nie wykonywales, ze poruszasz sie w wymiarach, których nigdy jeszcze nie znales. Wkraczasz na tereny nieznane i niepoznane.
Stopniowo, w miare jak coraz bardziej bedziesz sie harmonizowal z tym, co nieznane, wszystkie techniki znikna. A bez technik, gdy taniec jest czysty i prosty, jest doskonaly.
Tancz tak, jakbys byl w glebokiej milosci ze wszechswiatem, jakbys tanczyl ze swoja ukochana. Niech Bóg bedzie twoja ukochana.
Tanczcie razem
Mozesz zebrac grupe przyjaciól, którzy beda razem tanczyc. Bedzie to lepsze, bardziej pomocne. Czlowiek jest tak slaby, ze samemu trudno jest robic cokolwiek przez dluzszy czas. Dlatego potrzebne sa szkoly. Dlatego jesli nie masz ochoty robic czegos jednego dnia, a sa tu inni ludzie, ich energia cie poruszy. Innego dnia ktos inny nie ma na to ochoty, ale ty jestes - i twoja energia przenika go.
Pozostawiony samemu sobie, czlowiek jest slaby i bez woli. Jednego dnia robisz to, a innego czujesz, ze jestes zmeczony i masz inne rzeczy do zrobienia. Medytacje daja efekty tylko wtedy, gdy wykonywane sa systematycznie. Wtedy to w ciebie zapada.
Przypomina to kopanie dolu. Jednego dnia kopiesz w jednym miejscu, drugiego w innym miejscu, i tak mozesz kopac przez cale zycie, ale studnia nigdy nie bedzie gotowa. Musisz ciagle kopac w tym samym miejscu.
Dopilnuj wiec, aby robic to codziennie o tej samej porze. A jesli jest to mozliwe w tym samym miejscu - bardzo dobrze. Ta sama sala, ta sama atmosfera, pal to samo kadzidlo... niech cialo stopniowo sie nauczy i umysl stopniowo pochwyci to odczucie. Z chwila wejscia do sali jestes gotowy do tanczenia. Pokój jest naladowany, pora jest naladowana.
Tancz jak drzewo
Po prostu unies rece i poczuj, ze jestes drzewem na wiejacym silnym wietrze. Tancz jak drzewo w deszczu i wietrze. Niech cala twoja energia stanie sie energia tanczaca, kolysz sie i poruszaj razem z wiatrem, po prostu czuj jak wiatr cie przenika. Zapomnij, ze masz ludzkie cialo - jestes drzewem, utozsam sie z drzewem.
Jezeli jest to mozliwe, wyjdz na swieze powietrze, stan posród drzew, stan sie drzewem i niech wiatr cie przenika. Odczucie utozsamienia z drzewem jest ogromnie wzmacniajace, odzywcze. Czlowiek bardzo latwo wchodzi wtedy w pierwotna swiadomosc. Drzewa nadal istnieja - rozmawiaj z drzewami, obejmuj drzewa, a nagle poczujesz, ze wszystko wrócilo. A jesli wyjscie na zewnatrz nie jest mozliwe, stan po prostu na srodku pokoju, wyobraz sobie, ze jestes drzewem i zacznij tanczyc.
Tancz dlonmi
Usiadz w ciszy i pozwól palcom poruszac sie tak, jak chca. Poczuj ten ruch od wewnatrz. Nie staraj sie ogladac go z zewnatrz, oczy miej wiec zamkniete. Niech energia splywa coraz bardziej do dloni.
Dlonie sa gleboko polaczone z mózgiem - prawa dlon z lewa strona mózgu, lewa dlon z prawa strona mózgu, jesli pozwolisz palcom na totalna swobode ekspresji, rozladowanych bedzie wiele, wiele napiec nagromadzonych w mózgu, jest to najlatwiejszy sposób uwolnienia mechanizmu mózgu, jego stlumien, jego niewykorzystywanej energii. Twoje dlonie doskonale sobie z tym poradza.
Czasem stwierdzisz, ze lewa dlon dominuje, czasem, ze dominuje prawa dlon. Nie wymuszaj zadnego szablonu ruchu - jakakolwiek potrzebe ma energia, taka forme przybierze. Gdy lewa strona mózgu chce uwolnic energie, przyjmie pewna forme. Gdy prawa strona mózgu jest zbyt obciazona energia, pojawi sie inna gestykulacja.
Poprzez ruchy dloni mozesz wejsc gleboko w medytacje. Dlatego usiadz w ciszy, baw sie, pozwól dloniom na ruch, a bedziesz zaskoczony - to czary. Nie potrzeba skakac i biegac i robic tylu medytacji chaotycznych. Same dlonie wystarcza.
Przebudzenie warstw subtelnych
Jesli przez dluzszy czas wykonujesz ruchy cialem i nigdy nie siedzisz w spokoju, równiez cos przegapisz. Gdy energia zaczela sie poruszac, trzeba wejsc w absolutne wyciszenie, w przeciwnym razie ruchy pozostana powierzchowne. Ruch ciala jest czyms dobrym, ale jest ruchem powierzchownym, a gdy cala energia pozostaje w ruchu powierzchownym, nie dojdzie do ruchów subtelnych.
Rób moje medytacje ale nie sila woli. Nie wymuszaj ich, raczej niech same nastapia. Plywaj w nich oddaj sie im, niech cie wchlona, ale nie postanowieniem woli. Nie manipuluj, bo gdy manipulujesz, jestes podzielony, rozdwajasz sie na manipulujacego i to, czym manipulujesz. A gdy jestes w rozdwojeniu, natychmiast powstaja niebo i pieklo. Wtedy jest ogromna odleglosc miedzy toba a prawda. Nie manipuluj. Pozwól, by wszystko samo sie dzialo.
Trzeba dojsc do takiego punktu, gdy cialo jest zupelnie nieruchome, jak posag, gdy wszystkie powierzchowne ruchy ustaly* ale energia jest gotowa do ruchu - a nie ma dla niej ujscia poprzez cialo. Szuka ona nowego ujscia wewnatrz, które nie nalezy do ciala. Zaczyna sie poruszac w warstwach subtelnych.
Ale najpierw potrzebny jest ruch. Gdy energia sie nie porusza, mozesz siedziec jak kamien i nic sie nie bedzie dzialo. Pierwsza rzecza jest wspomozenie energii w tym ruchu, a druga jest zatrzymanie ciala wtedy, gdy juz faktycznie sie ona porusza. Gdy energia tetni tak bardzo i gotowa jest do ruchu, bedzie musiala wejsc w warstwy subtelne, poniewaz powierzchniowych juz nie ma.
Dlatego najpierw niech bedzie to dynamiczne, a potem niech cialo bedzie nieruchome, aby ta dynamika weszla glebiej, do samych korzeni, do samego rdzenia twego istnienia, i Dokonaj syntezy - dwadziescia minut ruchu ciala, a po dwudziestu minutach nagle stop. Mozesz nastawic budzik, a kiedy sie on wlaczy, nagle stop. Cialo jest pelne energii, ale teraz, gdy cialo zatrzymalo sie w bezruchu, energia zaczyna znajdywac nowe szlaki. Taka jest ta metoda pracy wewnatrz.
WIROWANIE
Wirowanie sufich to jedna z najstarszych technik, jedna z najpotezniejszych. Jest tak gleboka, ze nawet jedno jej doznanie uczyni cie totalnie innym. Wiruj z otwartymi oczami, tak, jak wiruja male dzieci, jakby twoje wewnetrzne istnienie stalo sie centrum, a cale cialo stalo sie kolem - porusza sie - jak garncarskie kolo - porusza sie. Ty jestes w centrum, ale cale cialo jest w ruchu.
Medytacja to totalna wrazliwosc zmyslów.
Zaleca sie nie jesc i nie pic na trzy godziny przed wirowaniem. Najlepiej jest byc boso, w luznym ubraniu. Medytacja ta sklada sie z dwóch czesci - wirowania i odpoczynku. Nie ma ustalonego czasu wirowania - moze to trwac godzinami - ale wskazane jest, by trwalo najmniej godzine, po to, abys mógl wejsc gleboko w odczucie wiru energii.
Wirowanie wykonuje sie w jednym miejscu, w lewo - prawa reke trzyma sie wysoko, spodem dloni zwrócona do góry, lewa jest opuszczona, spodem dloni skierowana ku dolowi. Kto odczuwa jakas niewygode w wirowaniu w lewo, moze wirowac w prawo. Niech cialo bedzie lagodne, oczy pozostaja otwarte, ale nie sa skupione, tak, by widzenie bylo rozmyte i plynne. Pozostan w ciszy.
Przez pierwszych 15 minut wiruj powoli. Potem, przez nastepnych 30 minut, stopniowo nabieraj predkosci, az wirowanie zawladnie toba i staniesz sie wirem energii - peryferia beda sztormem ruchu, ale swiadek w centrum jest w ciszy i bezruchu.
Gdy bedziesz wirowal tak, szybko, ze nie mozesz utrzymac pionowej pozycji, cialo samo upadnie. Nie decyduj kiedy masz upasc, nie próbuj tez przygotowywac tego upadku z góry - gdy cialo jest lagodne i rozluznione, upadnie miekko, a ziemia wchlonie twa energie.
Gdy lezysz, zaczyna sie druga czesc medytacji. Natychmiast przewróc sie na brzuch, by odkryty pepek znalazl sie w kontakcie z ziemia. Jesli ktos odczuwa wielka niewygode w takim lezeniu, powinien polozyc sie na plecach. Poczuj jak cialo stapia sie w jedno z ziemia, jak male dziecko przycisniete do piersi matki. Zamknij oczy i pozostan mierny i w ciszy przynajmniej przez 15 minut.
Medytacja nie ma nic wspólnego z powaga. Medytacja to uciecha. Dlatego tak tu nalegam, by bylo wiecej tanczenia, wiecej spiewania.
Po medytacji badz tak cichy i w takiej nieaktywnosci, jak to jest tyko mozliwe.
Podczas wirowania niektórzy odczuwaja sklonnosci do wymiotów, ale to uczucie powinno zniknac w ciagu dwóch, trzech dni. Przerwij praktyke tylko wtedy, gdy to odczucie utrzymuje sie nadal.
Spiewaj
Spiewanie jest czyms boskim, jest jedna z boskich aktywnosci. Równac sie mu moze tylko tanczenie, bliskie jest ono tylko tanczeniu. A czemu spiewanie i tanczenie sa boskimi aktywnosciami? Bo sa to takie aktywnosci, w których mozesz calkowicie sie zatracic. Mozesz zanurzyc sie w spiewaniu tak bardzo, ze zniknie spiewajacy, tylko spiew pozostanie, albo zniknie tanczacy, tylko taniec pozostanie, i to jest chwila metamorfozy, przemiany - gdy nie ma spiewajacego i jest tylko spiew. Gdy twoja totalnosc stala sie spiewem lub tancem, to jest modlitwa.
Jaka piosenke spiewasz nie jest istotne - nie musi to byc piesn religijna, ale gdy spiewasz ja totalnie, staje sie ona czyms swietym, i na odwrót - mozesz spiewac jakas religijna piesn, uswiecona wiekami, ale jezeli nie jestes w niej totalnie, jest ona profanacja. Tresc piosenki nie jest istotna, tym, co sie liczy, jest jakosc, która wnosisz do spiewania - totalnosc, intensywnosc, ogien.
Nie powtarzaj niczyjej piesni, bo to nie jest twoje serce, i nie jest to tak, jak ty mozesz wylac swoje serce u boskich stóp. Niech powstanie twoja wlasna piesn. Zapomnij o rytmice i gramatyce. Bóg nie jest zbyt dobrym gramatykiem i nie przejmuje sie tym, jakich slów uzywasz. Bardziej interesuje go twoje serce.
Mantra
jesli masz dobry sluch muzyczny jesli masz uszy, które potrafia zrozumiec muzyke - nie tylko zrozumiec, a i poczuc - wtedy pomoca bedzie mantra, gdyz wtedy mozesz stac sie jednym z tymi wewnetrznymi dzwiekami, wtedy mozesz wedrowac razem z tymi dzwiekami ku coraz subtelniejszym warstwom. Wtedy przychodzi chwila, gdy wszystkie dzwieki ustaja i pozostaje tylko dzwiek wszechswiata, jest to aum.
„Aum”
Postaraj sie przez co najmniej dwadziescia minut rankiem i dwadziescia minut wieczorem siedziec w ciszy, z oczami na wpól otwartymi, i tylko patrzec ku dolowi. Oddychanie powinno byc wolne, cialo nieruchome. Zacznij nucic „aum” wewnatrz siebie. Nie ma potrzeby wydobywac go na zewnatrz - bedzie ono bardziej przenikac, gdy usta masz zamkniete, nawet jezyk nie powinien sie poruszac. Nuc „aum” szybko - aum aum aum aum. Szybko i glosno, ale wewnatrz siebie. Odczuwaj tylko, ze wibruje ono w calym ciele, od stóp do glowy, od glowy do stóp. Kazde „aum” zapada w twojej swiadomosci tak, jak skala wpada do stawu, i pojawiaja sie zmarszczki na wodzie i biegna do samych jej kresów. Zmarszczki rozbiegaja sie coraz dalej i dotykaja calego ciala.
Gdy bedziesz to robil, pojawia sie takie chwile - a beda to najpiekniejsze chwile - gdy nie bedziesz juz powtarzal i wszystko ustanie. Nagle zdasz sobie sprawe z tego, ze nie nucisz i wszystko ustalo. Ciesz sie tym. Jesli zaczna pojawiac sie jakies mysli, znów zacznij nucic.
A gdy robisz to wieczorem, rób to przynajmniej na dwie godziny przed snem, bo jezeli bedziesz to robil tuz przed polozeniem sie do lózka, nie zdolasz zasnac - uczyni cie to tak swiezym, ze nie bedzie ci sie chcialo spac. Bedziesz sie czul tak, jakby to byl poranek, a ty swietnie wypoczales - a tego nie trzeba.
Znajdz swoje wlasne tempo. Po dwóch, trzech dniach bedziesz wiedzial co ci odpowiada, jednym ludziom odpowiada bardzo szybkie nucenie - aum aum auma - nieomal z nakladaniem sie dzwieków na siebie. Innym bardziej odpowiada bardzo wolne tempo - wszystko to zalezy od ciebie. A ty rób tak, jak bedzie ci to odpowiadalo.
Muzyka stwarza taka harmonie, ze nawet Bóg zaczyna potakiwac, mówic ci „tak”. Muzyka… nagle niebo zaczyna cie dotykac - jestes wchloniety przez to, co poza. A gdy to, co poza, jest blizej ciebie, gdy slyszysz kroki tego, co poza, cos w tobie podejmuje wyzwanie, staje sie ciche, spokojniejsze, lagodniejsze, chlodne, uspokojone.
Imie Jezusa
Jesli porusza cie imie Jezusa, siadz w ciszy i niech to imie cie poruszy. Czasem powiedz w sobie „Jezus” i czekaj. To bedzie twoja mantra. W taki sposób rodzi sie prawdziwa mantra. Nikt nie moze dac ci mantry - ty sam musisz ja znalezc, to, co do ciebie przemawia, co cie porusza, co wywiera wielki wplyw na twa dusze. Jesli Jezus” - wspaniale. Czasami, gdy siedzisz w ciszy, tylko powtarzaj „Jezus” i czekaj i niech to imie wejdzie gleboko, glebiej do zakamarków twojego istnienia - niech wejdzie do samego rdzenia, i pozwól na to! Jesli zaczniesz tanczyc - dobrze. Jesli zaczniesz plakac - dobrze. Jesli zaczniesz smiac sie - dobrze. Cokolwiek z tego wyniknie, niech tak bedzie. Niech tak bedzie, nie przeszkadzaj temu, nie manipuluj. Pójdz za tym, a doznasz pierwszych przeblysków modlitwy i medytacji i pierwszych przeblysków Boga. Pierwsze promyki zaczynaja wnikac do ciemnej nocy twej duszy.
Odpowiedni jest kazdy dzwiek, który odczuwasz jako estetyczny i piekny, kazdy dzwiek, który powoduje w sercu drzenie i radosc. Nawet jesli nie ma go w zadnym jezyku, w ogóle nie jest to istotne - moze znajdziesz same czyste dzwieki, które wchodza jeszcze glebiej do wnetrza. Bo kiedy uzywasz jakiegos slowa, ma ono pewne znaczenia - te znaczenia tworza ograniczenia. Gdy uzywasz czystego dzwieku, nie ma w tym ograniczen, jest on nieskonczony.
Mruczenie
Mruczenie moze byc ogromna pomoca, a mozesz je robic o do wolnej porze... Przynajmniej raz dziennie, a jesli mozesz - dwa razy, bedzie to dobre. Jest to taka wielka wewnetrzna muzyka, ze wnosi ona pokój do calego twojego istnienia - i sprzeczne jego czesci zaczynaja sie harmonizowac i stopniowo w twoim ciele powstaje pewna subtelna muzyka, która mozesz uslyszec. Po trzech, czterech miesiacach bedziesz tylko siedzial w ciszy i bedziesz slyszal subtelna muzyke, harmonie wewnatrz, pewien rodzaj mruczenia. Wszystko funkcjonuje tak wspaniale, jak swietnie dzialajacy samochód, w którym slychac pracujacy silnik.
Dobry kierowca wie gdy cos sie dzieje niewlasciwego. Pasazerowie moga nie byc tak czujni, ale dobry kierowca natychmiast poznaje gdy zmienia sie dzwiek pracy silnika. Wtedy ten dzwiek przestaje byc harmonijny. Dochodzi jakis nowy odglos. Nikt inny nie zdaje sobie z tego sprawy, ale kto kocha prowadzenie samochodu, natychmiast pozna, ze dzieje sie cos niewlasciwego. Silnik nie pracuje tak, jak powinien.
Czlowiek, który wlasciwie mruczy, stopniowo zacznie odczuwac gdy dzieje sie cos niewlasciwego, jesli zjadles zbyt wiele, stwierdzisz, ze zniknela wewnetrzna harmonia i po jakims czasie bedziesz musial wybrac - albo zjesc za duzo, albo byc w wewnetrznej harmonii. A wewnetrzna harmonia jest tak cenna, tak boska, jest taka blogoscia, kto mialby wiec ochote jesc wiecej?
I bez zadnego usilnego odchudzania stwierdzisz, ze jesz posilki w bardziej zrównowazony sposób. Wtedy mruczenie wchodzi jeszcze glebiej, i zdolasz odróznic pokarmy, które zaklócaja twoje mruczenie. Zjesz cos ciezkiego i pozostaje to tak dlugo w organizmie - i mruczenie nie jest tak doskonale.
Gdy mruczenie samo zacznie powstawac, poznasz kiedy seks narasta, a kiedy nie narasta, i zaskoczy cie jak wielka harmonia powstaje miedzy dwoma osobami i jak stopniowo nabieraja one intuicji, jak zaczynaja odczuwac kiedy druga osoba jest smutna - gdy maz i zona oboje mrucza. Nie ma potrzeby mówic o tym - gdy maz jest zmeczony, zona wie to instynktownie, poniewaz oboje funkcjonuja na fali o tej samej dlugosci.
NADABRAHMA
Nadabrahma jest stara tybetanska technika, pierwotnie praktykowana o wczesnych godzinach rannych. Mozna ja robic o dowolnej porze dnia, samemu lub z innymi - miej pusty zoladek i przez co najmniej 15 minut po niej pozostan bez zadnej aktywnosci. Medytacja trwa godzine i sklada sie z trzech czesci.
Czesc pierwsza - 30 minut
Usiadz wygodnie, zamknij oczy i usta. Zacznij mruczec, na tyle glosno, by slyszeli cie inni, i by stworzyc w ciele wibracje. Mozesz wizualizowac pusta rure lub puste naczynie, wypelnione tylko wibracjami tego mruczenia. Nadejdzie chwila, gdy mruczenie samo bedzie sie dzialo, a ty bedziesz tego sluchac. Nie ma zadnego specjalnego oddychania. Jesli masz na to ochote, mozesz zmieniac ton glosu albo lagodnie i powoli poruszac cialem.
Czesc druga - 15 minut
Druga czesc sklada sie z dwóch etapów po siedem i pól minuty kazdy. W pierwszym wykonujesz ruch dlonmi - wnetrzem zwróconymi ku górze - po kole na zewnatrz. Ruch zaczyna sie od pepka, obie dlonie wedruja do przodu, gdzie rozchodza sie na boki i kresla dwa kola, w lewo i w prawo, symetryczne wzgledem siebie. Ruch ma byc tak wolny, ze czasem bedzie sie zdawalo jakby go w ogóle nie bylo. Odczuj, ze dajesz energie wszechswiatu. Po siedmiu i pól minucie obróc dlonie wnetrzem do dolu i zacznij poruszac je w przeciwnym kierunku. Teraz dlonie lacza sie u pepka i rozchodza sie z boku ciala. Odczuj, ze wchlaniasz energie. Tak, jak w pierwszej czesci, nie powstrzymuj zadnych lagodnych, powolnych ruchów pozostalych czesci ciala.
Czesc trzecia - 15 minut
Siedz w absolutnej ciszy i bezruchu.
Nadabrahma dla par
Osho dal piekna odmiane tej techniki dla par:
Partnerzy siedza twarzami do siebie, okryci przescieradlem, trzymaja sie za rece, które sa skrzyzowane. Najlepiej robic to bez zadnego ubrania. Niech pokój oswietlaja tylko cztery male swiece, zapal kadzidlo o zapachu przeznaczonym tylko dla tej medytacji.
Zamknijcie oczy i 30 minut mruczcie razem. Gdy po jakims czasie odczujecie zlaczenie energii, badzcie jednoscia i polaczcie sie.
Gdy muzyka otacza cie, zalewa cie, i medytacja zaczyna w tobie wzrastac, jest to jedno z najpiekniejszych doznac zycia - gdy nastepuje spotkanie medytacji i muzyki, gdy nastepuje spotkanie swiata i Boga, gdy nastepuje spotkanie materii i swiadomosci. To jest unio mystica - mistyczne zlaczenie.
Osho, a moskity?
Moskity to pradawni medytujacy, którym sie nie powiodlo. Dlatego sa one przeciwne kazdemu, kto odnosi powodzenie w medytacji. Sa bardzo zazdrosne. Dlatego zawsze, gdy chcesz medytowac, pojawiaja sie, aby ci przeszkadzac, odciagac twoja uwage.
To nic nowego, zawsze tak bylo. Mówia o tym wszystkie dawne swiete pisma! Zwlaszcza swiete pisma jainów, bo mnich jainów zyje nago. Pomysl tylko - nagi mnich jainów, Indie i moskity! Mahavir musial dawac szczególowe instrukcje o nastawieniu, jakie trzeba miec wobec moskitów. Mówil uczniom, ze kiedy moskity atakuja, masz to akceptowac. One sa najwiekszym rozproszeniem uwagi. Jezeli zdolasz je przezwyciezyc, nic juz nie bedzie trudne, nie bedzie wiekszej trudnosci. A jesli on tak mówi, tak jest! Zycie w Indiach nago jest trudne.
Bylem kiedys w Sarnath, gdzie Budda poruszyl kolem dhammy, gdzie Budda wyglosil pierwsze kazanie, najwazniejsze kazanie, które dalo poczatek nowej tradycji. Przebywalem u mnichów buddyjskich.
Widzialem moskity, ale zadne nie dorównuja moskitom z Sarnath. Moskity z Poony to po prostu nic! Cieszcie sie z tego! Macie szczescie, ze nie jestem w Sarnath. Tamte moskity byly naprawde wielkie!
Nawet w czasie dnia siedzielismy pod moskitierami. W jednym lózku, pod moskitiera, siadal jakis mnich buddyjski, w drugim lózku, pod moskitiera, siedzialem ja - i rozmawialismy.
Juz nigdy tu nie przyjade - mówilem, gdyz on prosil, zebym wrócil i zostal. - Nigdy, nigdy! To moja pierwsza i ostatnia wizyta.
To mi przypomina - on na to - ze przez cale wieki my, mnisi buddyjscy, smialismy sie z tego i zartowalismy czemu Budda nigdy juz nie wrócil do Sarnath. Przybyl tu tylko jeden raz - wyglosil pierwsze kazanie i uciekl!
Budda wiele razy byl w róznych miejscach. Przynajmniej ze trzydziesci razy byl w Shravasti, co najmniej czterdziesci razy byl w Rajgir, i tak dalej, i tak dalej. Kazde miejsce, które odwiedzil, odwiedzal raz po raz. Ale w Sarnath byl tylko jeden raz. Nigdy juz tam nie wrócil.
A to z powodu tych moskitów - rzekl mnich. - i ty tez mówisz, ze juz tu nie przyjedziesz.
Przynajmniej w tym jednym jestem zgodny z Budda - odpowiedzialem. - W innych sprawach nie moge isc jego sladami - musze byc swiatlem dla samego siebie - ale w tym niech on bedzie swiatlem!
Wiem, ze to trudne, bardzo trudne, ale musisz sie tego nauczyc. Nie daj rozproszyc swej uwagi. Nie oznacza to, ze masz pozwolic, aby moskity cie wykorzystywaly! Chron sie na wszelkie mozliwe sposoby - ale bez zlosci, bez rozdraznienia. Chron sie, unikaj moskitów, odrzucaj je, strzasaj je z siebie - ale bez rozdraznienia. One robia swoja robote, i przynajmniej tyle trzeba zaakceptowac. One nie sa przeciwne tobie. Ktos musi zjesc sniadanie, obiad, czy kolacje, badz wiec wyrozumialy. Masz wszelkie prawo chronic sie, ale nie ma potrzeby wpadac w rozdraznienie. Rozdraznienie przeszkodzi medytacji, nie moskitom. Mozesz strzasnac z siebie moskita w bardzo medytacyjny sposób, z wielka uwaznoscia, w pelni czujny, bez rozdraznienia. Spróbuj!
Prawdziwy problem nigdy nie bierze sie z zewnatrz, prawdziwy problem zawsze wynika z wewnatrznego rozdraznienia. Na przyklad - psy szczekaja na zewnatrz, a ty medytujesz. Natychmiast wpadasz w zlosc - ,Je glupie psy!” Ale one w zadne sposób nie przeszkadzaja ci w medytacji, po prostu ciesza sie zyciem! Moze zobaczyly policjanta, listonosza albo sannyasina! Psy bardzo nie lubia mundurów, sa bardzo przeciwne ujednoliceniu. Gdy tylko zobacza jakis mundur, zaczynaja szczekac. Nie wierza w mundury, i maja prawo miec wlasne zdanie. Ale one nie staraja sie przeszkadzac wlasnie tobie.
Moskity robia to, co maja do zrobienia. Musisz sie chronic, musisz robic to, co ty masz do zrobienia - ale nie wpadaj w rozdraznienie. Tylko rozdraznienie jest problemem. A kiedy nie bedzie mozna cie rozdraznic, kiedy nie dasz sie rozproszyc calym tym zgielkiem, jaki tworza moskity wokolo ciebie, poczujesz do nich nawet wdziecznosc - daly ci tajemny klucz.
Jesli moskity nie rozprosza twojej uwagi, nic nie moze jej rozproszyc. Dotarles do bardzo stabilnego stanu medytacji.
NOC
fantazja,
modlitwa i milosc
Stan sie pustym bambusem
Medytacja to sposób na zgode z wlasnym osamotnieniem, spotkanie wlasnego osamotnienia - zamiast od niego uciekac, zanurzasz sie w nim gleboko i patrzysz jakie dokladnie jest. A wtedy czeka cie niespodzianka. Jesli wejdziesz w swe osamotnienie, bedziesz zaskoczony - w samym jego centrum wcale nie jest samotnie. Tam spoczywa samotnosc, która jest zjawiskiem totalnie innym.
Osamotnienie tworzy peryferia, a centrum sklada sie z samotnosci. Samotnictwo tworzy peryferia, zas centrum to bycie w samotnosci. A gdy poznasz piekno samotnosci, bedziesz totalnie innym czlowiekiem - nigdy nie poczujesz sie osamotniony. Nawet w górach czy na pustyni, gdy jestes absolutnie sam, nie odczujesz osamotnienia - bo w swej samotnosci poznasz Boga, który jest w tobie. W swej samotnosci jestes tak gleboko zakorzeniony w Bogu, ze kogo obchodzi czy jest ktos na zewnatrz czy nie? jestes w srodku tak pelny, tak bogaty w srodku...
Teraz nawet w tlumie jestes osamotniony. A ja powiadam - gdy poznasz swa samotnosc, nawet w osamotnieniu nie bedziesz osamotniony. Wtedy czlowiek zaczyna sie przelewac jak fontanna. Z tej samotnosci emanuje aromat milosci, i z tej samotnosci wynika twórcze dzialanie - bo z tej samotnosci Bóg zaczyna wyplywac. Stajesz sie pustym bambusem... On zaczyna spiewac. Ale to zawsze jest jego piesn.
Medytuj ze swiatlem
Im wiecej bedziesz medytowal ze swiatlem, tym bedziesz bardziej zaskoczony, ze cos wewnatrz zaczyna sie otwierac - jakby pak sie rozwijal i stawal sie kwiatem.
Medytacja to nic innego jak tylko powrót do domu, by nieco odpoczac wewnatrz. Nie polega na nuceniu jakiejs mantry, nie jest nawet modlitwa - jest po prostu powrotem do domu i odpoczynkiem. Nie wedrowanie do nikad jest medytacja, samo bycie tu, gdzie jestes - nie ma innego „gdzies” - samo bycie tu, gdzie jestes, samo zajmowanie, tylko tej przestrzeni, w której jestes…
Medytacja ze swiatlem jest jedna z najstarszych medytacji. We wszystkich wiekach, we wszystkich krajach, we wszystkich religiach, podkreslano ja z pewnego powodu - bo gdy medytujesz ze swiatlem, cos wewnatrz ciebie, co dotad bylo pakiem, zaczyna rozwijac platki. Sama medytacja ze swiatlem stwarza przestrzen dla tego otwarcia.
Niech wiec bedzie to twoja medytacja. Gdy tylko masz czas, zamknij oczy - wizualizuj swiatlo. Zawsze, gdy widzisz swiatlo, harmonizuj sie z nim. Nie ignoruj go. Czcij je. Moze to byc wschód slonca, moze to byc tylko swieczka w pokoju - badz pelen modlitwy wzgledem niego, a wiele zyskasz.
Wielkie jest blogoslawienstwo, gdy czlowiek harmonizuje sie ze swiatlem.
Tratak - technika nieruchomego patrzenia
Gdy przez dluzszy czas - przez pare miesiecy, godzine dziennie - patrzysz na plomien, trzecie oko zaczyna doskonale funkcjonowac.
Slowo tratak pochodzi od rdzenia, który oznacza lzy - musisz wiec patrzec na plomien tak dlugo, az lzy zaczna plynac ci z oczu. Patrz bez przerwy, nie mrugaj, a trzecie oko zacznie wibrowac.
Technika nieruchomego patrzenia tak naprawde nie dotyczy tego, na co patrzysz - dotyczy samego patrzenia. Bo patrzac nieruchomym wzrokiem i nie mrugajac powiekami, stajesz sie skupiony, a natura umyslu jest bycie w ciaglym ruchu. Kiedy patrzysz naprawde nieruchomym wzrokiem, bez zadnego ruchu, umysl musi znalezc sie w klopotach.
Natura umyslu jest przemieszczanie sie z przedmiotu na przedmiot, ciagly ruch. Gdy patrzysz nieruchomo w ciemnosc albo swiatlo albo cos innego, jesli patrzysz naprawde nieruchomo, ruch umyslu ustaje. Gdyby umysl ciagle sie poruszal, nie byloby nieruchomego spojrzenia, nie zauwazalbys przedmiotu, na który patrzysz. Gdy umysl powedruje gdzies indziej, zapomnisz, nie zdolasz sobie przypomniec na co patrzyles. Ten przedmiot fizycznie bedzie, ale nie bedzie go dla ciebie, gdyz ciebie nie ma - wszedles w mysli.
Patrzenie bez ruchu - tratak - oznacza nie pozwalanie na ruch wlasnej swiadomosci. A gdy nie pozwalasz umyslowi na ruch, na poczatku walczy on, usilnie walczy, ale gdy bedziesz dalej praktykowal nieruchome spojrzenie, stopniowo umysl przegrywa te walke. Na chwile zatrzymuje sie. A gdy umysl zatrzymuje sie, nie ma umyslu, bo umysl moze istniec tylko w ruchu, myslenie moze istniec tylko w ruchu. Gdy nie ma ruchu, myslenie znika, nie mozesz myslec, gdyz myslenie oznacza ruch - poruszanie sie od mysli do mysli. Jest to proces.
Gdy patrzysz nieruchomo na jeden przedmiot, w pelni swiadomy i uwazny... bo mozna patrzec nieruchomo martwymi oczami, i wtedy mozesz myslec - tylko oczy, martwe oczy nie patrza. Oczami martwego czlowieka mozesz patrzec, ale twój umysl bedzie wedrowal. Nic to nie pomoze. Patrzenie nieruchomym wzrokiem oznacza nie tylko oczy, ale i totalnosc umyslu skupiona poprzez oczy.
Obojetne wiec jaki to przedmiot - zalezy - jesli chcesz swiatlo, dobrze, jesli chcesz ciemnosc, dobrze. Obojetne jaki to przedmiot, tak naprawde nie jest to istotne - chodzi o calkowite zatrzymanie umyslu w tym nieruchomym spojrzeniu, skupienie go, tak, by ustaly wewnetrzne ruchy, wiercenie sie, by ustalo wewnetrzne chwianie. Tylko patrzysz, nic nie robisz. Takie glebokie patrzenie calkowicie cie zmieni. Stanie sie medytacja.
Patrzenie w lustro
Zamknij drzwi pokoju i postaw przed soba duze lustro. Pokój musi byc zaciemniony. A potem zapal swieczke przy lustrze, tak ustawiona, zeby nie bylo jej w nim widac. W lustrze widac tylko twoja twarz, nie plomien. Potem patrz nieruchomym wzrokiem we wlasne oczy w lustrze. Nie mrugaj powiekami, jest to eksperyment na czterdziesci minut, a po dwóch, trzech dniach bedziesz mógl patrzec bez mrugania.
Nawet jesli pojawia sie lzy, niech plyna, ale wytrwaj i nie mrugaj i ciagle patrz nieruchomo we wlasne oczy. Nie zmieniaj spojrzenia. Stale patrz nieruchomo w oczy, wlasne oczy, a po dwóch, trzech dniach staniesz sie swiadomy bardzo dziwnego zjawiska. Twoja twarz zacznie przybierac nowe ksztalty. Moze nawet cie to przestraszy. Twarz w lustrze zacznie sie zmieniac. Czasem bedzie to calkiem inna twarz, której nigdy dotad nie znales.
Ale tak naprawde wszystko to sa twoje twarze. Teraz umysl podswiadomy zaczyna eksplodowac. Te twarze, maski, sa twoje. Czasami moze sie nawet pojawic twarz, która pochodzi z któregos poprzedniego zycia. Po tygodniu nieruchomego patrzenia, czterdziesci minut dziennie, twoja twarz zacznie plynac, bedzie przypominac film. Stale bedzie przychodzilo i odchodzilo wiele twarzy. Po trzech tygodniach nie bedziesz pamietac, która twarz jest twoja. Nie bedziesz pamietac swojej wlasnej twarzy, gdyz widziales tyle twarzy przychodzacych i odchodzacych.
jezeli bedziesz to robic dluzej, pewnego dnia, po trzech tygodniach, nastepuje to najdziwniejsze - nagle w lustrze nie ma twarzy. Lustro jest puste, patrzysz w pustke. W ogóle nie ma tam twarzy. To jest ta chwila - zamknij oczy i wyjdz na spotkanie temu, co nieswiadome.
Bedziesz nagi - calkowicie nagi, taki jaki jestes. Wszystkie uludy odpadna.
Patrz nieruchomo na istnienie Buddy
Postaw w swoim pokoju statuetke Buddy i gdy tylko masz czas, po prostu patrz na te statuetke.
Posag Buddy nie zostal stworzony tylko jako wizerunek, zostal stworzony jako przedmiot sluzacy do medytacji. Nie przedstawia prawdziwego Buddy - on tak nie wygladal. Jest to metafora. Nie przedstawia fizycznych ksztaltów Buddy, ale jego wewnetrzny wdziek. Nie mial on dokladnie takich samych ksztaltów fizycznych - takiej samej twarzy, takiego samego nosa i oczu - w ogóle nie o to chodzi. Nie jest to realistyczne - jest surrealistyczne. Mówi cos o realistycznosci poza tak zwana rzeczywistoscia, jest wiec to yantra. Przez samo patrzenie na niego mozna zapasc w medytacje. Dlatego powstaly tysiace posagów buddyjskich - zaden czlowiek nie ma tylu posagów, co Budda. Sa swiatynie, które - w jednej swiatyni - maja dziesiec tysiecy posagów Buddy, po to wlasnie, aby stworzyc atmosfere bycia w medytacji. Gdzie spojrzysz, widzisz Budde, wszedzie wokolo, ksztalty Buddy, istnienie Buddy, ta cisza, ten wdziek, te przymkniete oczy, ta nieruchoma poza, ta równowaga, ta symetria. Te posagi Buddy sa muzyka w marmurze, kazaniami w kamieniach.
Shiva Netra
Ta medytacja trzeciego oka sklada sie z dwóch czesci powtarzanych trzykrotnie - lacznie jest szesc czesci po 10 minut kazda.
Czesc pierwsza - 10 minut
Siedz idealnie nieruchomo, lagodnie skupiony wzrokiem patrz na blekitne swiatlo.
Czesc druga - 10 minut
Zamknij oczy i powoli i lagodnie kolysz sie z boku na bok.
Wpusc do srodka gwiazde
Wchodz w coraz wieksza harmonie z gwiazdami. Zawsze gdy noca sa gwiazdy, a noc jest przejrzysta, polóz sie na ziemi i patrz na gwiazdy. Jesli poczujesz przyciaganie do którejs z gwiazd, skoncentruj sie na niej. Koncentrujac sie na niej mysl o sobie jako o malym jeziorze i o tym, ze gleboko w tobie odbija sie ta gwiazda. Patrz wiec na te gwiazde na zewnatrz i ujrzyj ja odbita wewnatrz siebie. Stanie sie to twoja medytacja i wyzwoli w tobie wielka radosc. Gdy zharmonizujesz sie juz z nia, mozesz po prostu zamknac oczy i widziec te gwiazde, swoja gwiazde - ale najpierw musisz ja odnalezc.
Na wschodzie jest takie podanie, ze kazdy czlowiek ma swoja gwiazde. Nie jest tak, ze wszystkie gwiazdy sa dla wszystkich ludzi - kazdy ma jakas jedna gwiazde. Piekne jest to podanie.
Wracajac do medytacji - mozesz znalezc jedna gwiazde, która nalezy do ciebie, i do której ty nalezysz. Powstanie pewna bliskosc miedzy toba i ta gwiazda, gdyz jestesmy zbudowani ze swiatla, jak gwiazdy. Wibrujemy jako swiatlo, jak gwiazdy. Zawsze mozesz znalezc jakas gwiazde, z która czujesz sie po prostu zharmonizowany, która ma te sama dlugosc fali. To jest twoja gwiazda - medytuj z nia. Coraz bardziej wpuszczaj ja do siebie. Patrz na nia, potem zamknij oczy i zobacz ja wewnatrz. Otwórz oczy - patrz na nia. Zamknij oczy - zobacz ja wewnatrz. Wkrótce stwierdzisz, ze jest ona w tobie. Wtedy zawsze, gdy tylko zamkniesz oczy, znajdziesz ja tam.
A gdy zaczniesz czuc ja wewnatrz, poczuj ja tuz kolo pepka - piec centymetrów ponizej pepka. Zlóz ja tam - skladaj ja tam i wkrótce zaczniesz czuc powstajace wewnatrz wielkie swiatlo, jakby gwiazda naprawde wybuchla, i nie tylko ty to poczujesz, inni ludzie tez zaczna to czuc - ze twoje cialo zaczal otaczac pewien rodzaj swiatla, twoja twarz nim sie stala. Tylko patrz przez kilka nocy, a zdolasz odnalezc swoja gwiazde.
Medytacja lunatyka
Gdy nastepnym razem bedzie zblizac sie pelnia, zacznij robic to trzy dni wczesniej. Wyjdz na otwarta przestrzen, spogladaj na ksiezyc i zacznij sie kolysac. Czuj sie tak, jakbys wszystko oddal ksiezycowi - stan sie opetany. Patrz na ksiezyc, odprez sie i powiedz mu, ze jestes, i popros, zeby ksiezyc uczynil cokolwiek zechce. Potem, cokolwiek bedzie sie dzialo, pozwól na to.
jezeli masz ochote kolysac sie, kolysz sie, a jezeli masz ochote tanczyc lub spiewac, rób to. Ale wszystko ma dziac sie tak, jakbys byl opetany - nie ty to robisz - to sie samo dzieje, jestes tylko instrumentem, na którym grana jest melodia.
Rób to na trzy dni przed pelnia, a gdy ksiezyc bedzie stawal sie coraz pelniejszy, zaczniesz odczuwac coraz wiecej energii. Bedziesz czul sie coraz bardziej opetany. W czasie pelni bedziesz zupelnie szalony. Ledwie po godzinie tanczenia i szalenstwa bedziesz czul sie tak odprezony, jak nigdy dotad.
Zasnij jako wszechswiat
Siedzac w ciszy, medytuj, ze nie masz granic, ze granice wszechswiata sa twymi granicami. Czuj, jak sie powiekszasz, wszystko zawrzyj w tym odczuciu - w tobie slonce wschodzi, w tobie gwiazdy wedruja, drzewa rosna i swiaty pojawiaja sie i znikaja - i czuj ogromna blogosc w tym stanie poszerzonej swiadomosci, i stanie sie to twoja medytacja. Zawsze wiec, gdy masz czas i nic nie robisz, po prostu usiadz w ciszy i poczuj, ze jestes powiekszony. Porzuc granice. Wyskocz poza granice. Na poczatku przez kilka dni wygladac to bedzie szalenie, poniewaz za bardzo przyzwyczailismy sie do granic. W rzeczywistosci granic nie ma. To ograniczenie jest ograniczeniem umyslu. Poniewaz wierzymy, ze tak jest - tak jest.
Odczuwaj to oceaniczne poszerzenie tak czesto, jak to mozliwe, a wkrótce zaczniesz sie z nim harmonizowac. Potem tylko lekki ruch i juz jest. Co wieczór gdy kladziesz sie spac, zasypiaj z ta poszerzona swiadomoscia. Zasypiaj tak, jakby gwiazdy poruszaly sie w tobie, swiaty powstawaly i znikaly w tobie. Zasypiaj jako wszechswiat. Rankiem, w pierwszej chwili, kiedy jestes swiadomy, ze sen juz odszedl, znowu przypomnij sobie to poszerzenie i wyjdz z lózka jako wszechswiat. A takze w ciagu dnia, tak czesto, jak to tylko mozliwe, przypominaj to sobie.
Fantazja - wszystko jest nierealne
Czasem próbuj tego w kinie. To dobra medytacja. Po prostu spróbuj pamietac, ze to, co sie dzieje, jest nierealne, ze jest to nierealne... stale pamietaj, ze to jest nierealne i ze ekran jest pusty, i bedziesz zaskoczony - na kilka sekund pamietasz, potem znowu zapominasz, znów staje sie to rzeczywistoscia. Zawsze gdy zapominasz sie, sen staje sie rzeczywistoscia. Zawsze gdy przypomnisz sobie siebie - ja jestem rzeczywisty - potrzasnij soba, ekran staje sie nierzeczywisty i wszystko, co sie dzieje, staje sie nierzeczywiste.
Medytacja w medytacji
Noca zgas swiatla, usiadz w lózku i zamknij oczy. Wyobraz sobie, ze jestes w lesie... wielkie, zielone drzewa, dzikie. Wyobraz sobie, ze tam stoisz, potem zaczynasz isc. Niech to dzieje sie samo, niczego nie wymuszaj. Nie mów „chcialbym podejsc do drzewa” - nie, po prostu pozwól sobie na ruch. Gdy bedziesz szedl lasem, po pieciu, siedmiu minutach dojdziesz do jaskini.
Medytacja jest twoja wewnetrzna natura - jest toba. Jest twoim istnieniem. Nie ma nic wspólnego z twoimi dzialaniami. Nie mozesz jej miec, nie mozesz jej nie miec, nie mozesz jej posiadac, nie jest ona rzecza - jest toba, jest twoim istnieniem.
Wszystko czuj w szczególach - ziemie pod nogami, dotknij dlonmi kamiennych scian jaskini, odczuj fakture powierzchni, chlód. Przy jaskini jest wodospad... Znajdz go. Maly wodospad... i dzwiek spadajacej wody. Sluchaj go, i ciszy lasu, i ptaków. Pozwól sobie na cale doznanie. Potem siadz w jaskini i zacznij medytowac. Jest to medytacja w medytacji. Czy widziales chinskie pudelka? Pudelko w pudelku w pudelku...
Badz zwierzeciem!
Wieczorem zacznij taka oto medytacje. Poczuj, ze w ogóle nie jestes czlowiekiem. Wybierz dowolne zwierze, jakie tylko chcesz. Jesli chcesz kota - dobrze, jesli chcesz psa - dobrze... albo tygrysa; samca, samice, cokolwiek chcesz. Po prostu wybierz, ale potem juz nie zmieniaj. Stan sie tym zwierzeciem. Chodz po pokoju na czworaka i stan sie tym zwierzeciem.
Przez pietnascie minut baw sie ta fantazja jak tylko zdolasz, jesli jestes psem, szczekaj, i rób to, co psy robia - i rób to naprawde! I nie kontroluj, bo pies nie moze kontrolowac tego, co robi. Pies oznacza absolutna wolnosc, cokolwiek wiec dzieje sie w tej chwili, rób to. W tej chwili nie wlaczaj ludzkiego czynnika kontrolowania. Badz uparcie psem. Przez pietnascie minut wedruj po pokoju... szczekaj, skacz.
To pomoze. Potrzebujesz nieco wiecej zwierzecej energii. Jestes zbyt wyszukany, zbyt cywilizowany, i to cie okalecza. Zbyt wiele cywilizacji jest czyms paralizujacym, jest to dobre w malej dawce, ale gdy jest tego zbyt wiele, jest niebezpieczne. Trzeba zawsze móc stac sie zwierzeciem. Twoje zwierze musi zostac uwolnione, jesli zdolasz nauczyc sie byc nieco dziki, znikna wszystkie twoje problemy. Zacznij od dzis - i baw sie tym.
Badz tak negatywny jak tylko zdolasz
Próbuj tej metody co wieczór przez 60 minut. Na 40 minut stan sie tylko negatywny - tak negatywny, jak tylko zdolasz. Zamknij drzwi, rozlóz poduszki w calym pokoju. Wylacz telefon i powiedz wszystkim, aby ci nie przeszkadzano przez najblizsza godzine. Na drzwiach powies kartke z napisem, ze przez godzine masz byc pozostawiony calkowicie w totalnej samotnosci. Wszystko uczyn mozliwie najbardziej przycmionym. Wlacz jakas przygnebiajaca muzyke, i poczuj, ze umierasz. Usiadz i odczuwaj te negatywnosc. Jako mantre powtarzaj slowo „nie”.
Wyobraz sobie sceny z przeszlosci - gdy byles bardzo przygnebiony i zmartwialy, i chciales popelnic samobójstwo, i nie bylo checi zycia - i przejaskraw to. Stwórz cala ta sytuacje wokolo siebie. Twój umysl bedzie cie rozpraszal. Powie: „Co ty robisz? Noc jest taka piekna, i ksiezyc jest w pelni!” Nie sluchaj umyslu. Powiedz mu, ze moze wlaczyc sie pózniej, ale ten czas przeznaczasz calkowicie na negatywnosc. Badz religijnie negatywny. Placz, lkaj, krzycz, wrzeszcz, klnij, rób wszystko, na co masz ochote, ale jedno pamietaj - nie stan sie szczesliwy, nie dopusc zadnego szczescia, jesli sie na tym zlapiesz, natychmiast daj sobie klapsa! Przywróc siebie do negatywnosci i zacznij bic poduszki, walczyc z nimi, skakac. Badz paskudny! I stwierdzisz, ze bardzo, bardzo trudno jest byc negatywnym przez tych czterdziesci minut. Jest to jedno z podstawowych praw umyslu - cokolwiek robisz swiadomie, nie mozesz tego robic. Ale zrób to - a gdy robisz to swiadomie, poczujesz pewne oddzielenie. Robisz to, ale jednak jestes swiadkiem - nie zatracasz sie w tym. Powstaje pewien dystans, i ten dystans jest ogromnie piekny. Ale ja nie mówie zebys stwarzal ten dystans. Jest on produktem ubocznym - nie musisz sie o niego martwic.
Po czterdziestu minutach nagle wyskocz z negatywnosci. Odrzuc poduszki, wlacz swiatlo, pusc jakas piekna muzyke, i przez dwadziescia minut tancz. Mów tylko „Tak! Tak! Tak!” - niech to bedzie twoja mantra. A potem wez solidny prysznic. Wykorzeni to cala negatywnosc i da ci nowy przeblysk mówienia „tak”. A dotarcie do mówienia „tak” jest samym sednem religii. Wycwiczono nas mówic „nie” - i tak cale spoleczenstwo stalo sie brzydkie.
Zatem oczysci cie to calkowicie. Masz energie, ale wszedzie wokól tej energii masz negatywne skaly, i one nie pozwalaja jej wydostac sie na zewnatrz. Gdy te skaly zostana usuniete, bedziesz wspaniale plynal. To juz jest, gotowe do wyjscia, ale najpierw musisz wejsc gleboko w negatywnosc. Bez glebokiego wejscia w „nie” nikt nie moze dotrzec do szczytu „tak”. Musisz zaczac mówic „nie” potem „tak” samo z tego wyniknie.
„Tak, tak, tak”
Uczyn mantre ze slowa „tak”. Co noc, zanim pójdziesz spac, powtarzaj „tak, tak” i zharmonizuj sie z nim - kolysz sie w jego rytm, niech ogarnie ono cale twoje istnienie, od stóp do glowy. Niech cie przeniknie. Powtarzaj „tak, tak, tak”. Niech przez dziesiec minut wieczorem bedzie to twoja modlitwa, a potem idz spac. A wczesnym rankiem znów przynajmniej na trzy minuty siadz w lózku. Pierwsza rzecza, która masz robic, jest powtarzanie „tak” i wejscie w to odczucie. W ciagu dnia, gdy tylko zaczniesz odczuwac negatywnosc, natychmiast zatrzymaj sie na swej drodze. Jesli mozesz wypowiedziec na glos „tak, tak” - dobrze. Jesli nie, przynajmniej w sobie mozesz mówic „tak, tak”.
Krótkie, ostre drgniecie
Wylacz swiatlo i stan w ciemnosci. Potem zacznij drzec, poczawszy od glowy, sama glowa. Baw sie tym drzeniem i poczuj jak je odczuwasz wewnatrz. Potem zacznij trzasc górna czescia ciala - glowa, rekami, tulowiem - nie trzas dolna czescia.
Gdy to poczujesz i bawisz sie tym, zacznij potrzasac dolna czescia. Gdy to poczujesz i bedzie cie to bawilo, potrzasaj calym cialem. A wiec trzy czesci - w pierwszej glowa, sama glowa, w drugiej tulów, w trzeciej cale cialo.
Zacznij od glowy, gdyz na poczatku tam poczujesz to znacznie latwiej - bo swiadomosc jest bardzo blisko i bycie swiadkiem jest latwiejsze - i baw sie tym.
Gdy drzysz juz calym cialem, znajdz taka poze ciala, która zdaje sie miec najwiecej wdzieku, w której czujesz, ze jestes bardzo, bardzo piekny. Po trzech minutach przyjmij te poze... moze to byc dowolna poza - rece uniesione, cialo pochylone w przód albo na bok, albo jakkolwiek - i stan w niej nieruchomo na cztery minuty.
Jest to medytacja na dziesiec minut - jedna minuta trzesienia glowa, dwie minuty trzesienia tulowiem, trzy minuty trzesienia calym cialem i cztery minuty samego bezruchu, tak, jakbys stal sie posagiem.
Wejdz w odczucia wszystkich czterech czesci. Gdy drzysz, czuj pobudzenie energii... potem cale cialo staje sie wirem energii, cyklonem. Odczuj to - jakbys znajdowal sie w samym cyklonie. A potem nagle zatrzymaj sie w bezruchu i badz posagiem - wtedy poczujesz centrum. Zatem do centrum docierasz poprzez cyklon.
Zdejmij pancerz
Gdy wieczorem kladziesz sie spac, zdejmij ubranie, a zdejmujac je wyobraz sobie, ze zdejmujesz nie tylko ubranie, zdejmujesz tez swój pancerz. Zrób to naprawde. Zdejmij go i odetchnij gleboko - a potem zasnij bez pancerza, gdy nic nie masz na ciele i nic cie nie ogranicza.
„Oh”
Przed polozeniem sie do lózka wylacz swiatla, usiadz w lózku, zamknij oczy i gleboko wydychaj powietrze ustami wydajac dzwiek „oh”. Brzuch zostaje wciagniety powietrze wychodzi na zewnatrz, a ty twórz dzwiek „oh”. Pamietaj - nie mówie „aum” mówie tylko „oh”. Stanie sie on „aum” automatycznie, nie musisz z niego robic „aum”. Wtedy bedzie to falszywe. Stwarzaj tylko dzwiek „oh”.
Bedziesz odprezal sie coraz bardziej, a twój sen bedzie mial inne wlasciwosci - zupelnie inne. A twój sen trzeba zmienic. Dopiero wtedy mozesz stac sie bardziej czujny i uwazny. Zaczniemy wiec od zmieniania snu.
Gdy wydychasz tylko ustami, stwarzajac dzwiek „oh” i czujesz, ze dalszy wydech nie jest mozliwy, gdy oddech juz wyszedl, zatrzymaj sie na chwile. Nie wdychaj, nie wydychaj. Stop! W tym zatrzymaniu jestes boskoscia. W tym zatrzymaniu nic nie robisz, nawet nie oddychasz. W tym zatrzymaniu jestes w oceanie. Czas nie istnieje, bo czas porusza sie wraz z oddechem. Wyglada to tak, jakby razem z toba zatrzymala sie cala egzystencja. W tym zatrzymaniu mozesz stac sie czujny najglebszych zródel swego istnienia i energii. Wiec na jedna chwile - stop.
Potem wez wdech przez nos. Ale nie czyn zadnych wysilków by dokonac tego wdechu. Pamietaj - dokladaj wszelkich staran z wydechem, ale nie rób zadnych wysilków dla dokonania wdechu. Po prostu pozwól cialu wdychac. Tylko rozluznij swoje napiecia, i niech cialo samo dokona wdechu. Ty niczego nie robisz.
Zycie samo oddycha, samo wedruje wlasna droga, jest rzeka - ty niepotrzebnie je popychasz. Zobaczysz, ze cialo dokonuje wdechu. Twój wysilek nie jest potrzebny twoje ego nie jest potrzebne, ty nie jestes potrzebny. Po prostu stan sie obserwatorem. Po prostu zobacz jak cialo dokonuje wdechu. Odczujesz gleboka cisze.
Gdy cialo dokona pelnego wdechu, znów na chwile zatrzymaj sie. Znów obserwuj. Te dwie chwile sa totalnie rózne. Gdy calkowicie wydychales i zatrzymales sie, to zatrzymanie przypomina smierc. Gdy totalnie wdychales i zatrzymales sie, to zatrzymanie jest kulminacja zycia. Pamietaj - wdech jest odpowiednikiem zycia, wydech jest odpowiednikiem smierci.
Odczuj to! Poczuj obie te chwile. To dlatego mówie, bys dwakroc sie zatrzymal - raz gdy dokonales wydechu, a potem znów, po wdechu - bys mógl odczuc i zycie i smierc. Gdy juz poznasz, ze „to” jest zycie, a „to” jest smierc, wykroczyles ponad jedno i drugie.
Swiadek nie jest ani zyciem ani smiercia. Swiadek nigdy sie nie rodzi i nigdy nie umiera. Tylko cialo umiera - mechanizm. Ty stajesz sie tym trzecim.
Rób te medytacje przez 20 minut, a potem polóz sie i zasnij.
Medytacja zycia i smierci
Wieczorem, nim pójdziesz spac, zrób te pietnastominutowa medytacje, jest to medytacja smierci. Polóz sie i odprez cialo. Poczuj jak umierasz i ze nie mozesz poruszyc ciala, gdyz jestes martwy. Stwórz poczucie, ze znikasz z ciala. Rób to przez dziesiec, pietnascie minut, a w ciagu tygodnia zaczniesz to odczuwac. Tak medytujac, zasnij. Nie przerywaj tego. Niech ta medytacja zamieni sie w sen, a gdy sen cie ogarnie, wejdz w niego.
Rano, w chwili, gdy poczujesz, ze jestes juz przebudzony - nie otwieraj oczu - rób medytacje zycia. Poczuj, ze stajesz sie coraz bardziej zywy, ze zycie powraca i cale cialo pelne jest zywotnosci i energii. Zacznij sie poruszac, z zamknietymi oczami kolysz sie w lózku. Po prostu poczuj jak zycie plynie w tobie. Poczuj, ze to cialo ma w sobie wielka, plynaca energie - dokladne przeciwienstwo medytacji smierci. Zatem medytacja smierci wieczorem, przed zasnieciem, i medytacja zycia tuz przed wstaniem z lózka.
Przy medytacji zycia mozesz gleboko oddychac. Poczuj sie pelny energii... zycie wchodzi razem z oddechem. Poczuj sie pelny i bardzo szczesliwy, zywy. Potem, po pietnastu minutach, wstan.
Butelka ze smoczkiem
Co wieczór, przed snem, wez butelke, butelke z mlekiem dla dzieci, wlóz smoczek do ust. Zwin sie w klebek, jak male dziecko, i zacznij ssac piers. Cos w glebi ciebie zostanie bardzo zaspokojone.
W obliczu wlasnych leków
Osho dal kilka technik, które moga pomóc nam w przyjrzeniu sie lekowi bez wzgledu na to, w jakiej postaci wyplynie on na powierzchnie - i zaakceptowaniu go.
Wejdz w swój lek
Co wieczór przez czterdziesci minut przezywaj swój lek. Po prostu usiadz w pokoju, wylacz swiatlo, i zacznij sie bac. Mysl o wszelkich mozliwych strasznych rzeczach, duchach i demonach, o czymkolwiek, co mozesz sobie wyobrazic. Stwórz je, wyobraz sobie, ze wszystkie zle moce tancza wokól ciebie i próbuja cie pochwycic. Naprawde stan sie poruszony swoja wlasna wyobraznia i wejdz w ekstremum wyobrazni - zabijaja cie, usiluja cie zgwalcic, dusza cie. I nie jedna czy dwie postacie - mnóstwo, z kazdej strony cos ci robia. Wejdz w ten lek najglebiej jak to mozliwe i cokolwiek sie dzieje, przejdz przez to.
I drugie - w ciagu dnia, albo o dowolnej innej porze, gdy tylko pojawia sie lek, akceptuj go. Nie odrzucaj go. Nie mysl, ze jest to cos zlego, co musisz pokonac - jest to cos naturalnego. Gdy go zaakceptujesz i wyrazisz go wieczorem, wszystko zacznie sie zmieniac.
Wszystkie medytacje które tu robisz to nic innego, jak tylko starania sluzace przerwaniu twego snu.
Wejdz w swoja pustke
Dopilnuj, by co wieczór przed polozeniem sie do snu, zamknac oczy i na 20 minut wejsc we wlasna pustke. Zaakceptuj ja, niech trwa. Powstaje lek - niech i on trwa. Drzyj z leku, ale nie odrzucaj tej przestrzeni, która sie rodzi. W ciagu dwóch, trzech tygodni poczujesz jej piekno, poczujesz jej blogoslawienstwo. Gdy juz dotkniesz tego blogoslawienstwa, lek sam z siebie zniknie. Nie walcz z nim. W ciagu trzech tygodni, pewnego dnia, stwierdzisz powstanie takiego blogoslawienstwa, takiego naplywu energii, takiej radosnej cechy swojego istnienia, jakby noc sie skonczyla i slonce pojawilo sie na horyzoncie.
Wejdz z powrotem do lona matki
Zanim pójdziesz spac, usiadz w lózku, usiadz w wygodnej pozycji i zamknij oczy. Czuj jak cialo sie odpreza... Jesli cialo zacznie pochylac sie do przodu, pozwól na to - moze pochylac sie do przodu. Moze bedzie chcialo przyjac pozycje dziecka w lonie matki, jesli masz taka chec, po prostu przyjmij pozycje dziecka w lonie matki, stan sie malym dzieckiem w lonie matki.
Potem sluchaj swego oddychania, niczego innego. Po prostu tego sluchaj - oddech wchodzi, oddech wychodzi, oddech wchodzi, oddech wychodzi. Nie mówie, ze masz tak mówic - tylko odczuwaj jak on wchodzi, a gdy wychodzi, odczuwaj jak wychodzi.
Po prostu to odczuwaj, a w tym odczuciu doznasz powstawania ogromnej ciszy i jasnosci.
Jest to praktyka na dziesiec do dwudziestu minut - minimum dziesiec, maksimum dwadziescia - potem polóz sie spac.
Tylko medytacja moze zneutralizowac twoje uwarunkowania.
Wypuszczanie z siebie glosów
Gdy twoja energia zostanie uwolniona w medytacji, znajdzie sobie wiele róznych sposobów ekspresji. Zalezy to od talentów jakimi dysponujesz, jesli jestes malarzem i medytacja uwolni energie, bedziesz wiecej malowal bedziesz malowal jak szalony, zapomnisz o wszystkim, o calym swiecie. Cala twoja energia zostanie wprowadzona w malowanie. Jesli jestes tancerka, medytacja uczyni cie tancerka o bardzo wielkiej glebi. Zalezy to od mozliwosci, talentu, indywidualnosci, osobowosci. Dlatego nikt nie wie co sie stanie. Czasem nastepuja nagle zmiany. Ktos, kto byl bardzo cichy, kto nigdy nie byl gadatliwy, nagle staje sie gadatliwy. Moze bylo to tlumione, moze nigdy nie pozwalano mu mówic. Gdy energia narasta i wyplywa, moze on zaczac mówic.
Co wieczór, przed snem, na czterdziesci minut siadz twarza do sciany i zacznij mówic - mów glosno. Baw sie tym... badz w tym. Gdy stwierdzisz, ze przemawiaja dwa glosy, mów jednym i drugim. Wspieraj jeden, potem odpowiedz drugim i zobacz jak tworzysz piekny dialog.
Nie próbuj tym manipulowac - bo nie mówisz do kogos innego. Jesli ma to byc zwariowane, niech takie bedzie. Nie próbuj niczego wycinac czy cenzurowac, poniewaz wtedy caly sens zostaje zatracony. Rób to co najmniej dziesiec dni. Wlóz w to cala swa energie.
Gibberish
Jest to bardzo katarktyczna technika, wyzwalajaca ekspresyjne ruchy ciala. Nalezy ja odróznic od lagodnej Devavani opisanej dalej.
W samotnosci albo w grupie zamknij oczy i zacznij wypowiadac slowa nie majace zadnego znaczenia - paplanina. Na pietnascie minut wejdz totalnie w paplanine. Pozwól sobie wyrazic wszystko, co w tobie potrzebuje byc wyrazone. Wyrzuc wszystko na zewnatrz. Umysl mysli - zawsze - slowami. Paplanina pomaga przelamac ten wzorzec ciaglej werbalizacji. Nie tlumiac mysli, mozesz je wyrzucic - w paplaninie. Niech twoje cialo takze zachowuje sie ekspresyjnie.
Potem przez 15 minut lez na brzuchu i czuj zlaczenie z matka-Ziemia. Przy kazdym wydechu odczuwaj, ze laczysz sie z podlozem pod soba.
Modlitwa
Nie ma nikogo, kto by wysluchiwal twoich modlitw. Twoja modlitwa jest po prostu monologiem - modlisz sie do pustego nieba. Nikt nie wynagrodzi cie za twoje modlitwy - pamietaj o tym. jezeli naprawde poznasz czym jest modlitwa, sama w sobie modlitwa staje sie nagroda. Nie ma nikogo, kto by cie wynagrodzil - tej nagrody nie ma w przyszlosci, w jakims zyciu po smierci.
Ale modlenie sie samo w sobie jest tak pieknym zjawiskiem, ze kogo obchodzi przyszlosc i kogo obchodzi jakas nagroda? To chciwosc - ta mysl o nagrodzie. Modlitwa sama w sobie jest takim swietowaniem, przynosi taka wielka radosc i ekstaze, ze czlowiek modli sie dla samej modlitwy. Czlowiek nie modli sie powodowany lekiem i czlowiek nie modli sie powodowany chciwoscia. Czlowiek modli sie, poniewaz to go cieszy. Nawet nie przejmuje sie tym, czy Bóg istnieje, czy nie.
Gdy cieszysz sie tancem, nie pytasz czy Bóg istnieje, czy nie. Gdy cieszysz sie tancem, po prostu tanczysz - nie obchodzi cie czy ktos patrzy na ten taniec z nieba, czy nie. Nie obchodzi cie czy gwiazdy i slonce i ksiezyc maja cie wynagrodzic za twój taniec, czy nie. Taniec sam w sobie jest wynagrodzeniem. Jesli kochasz spiewanie, spiewaj - nie chodzi o to, czy ktos slucha, czy nie.
Tak samo jest z modlitwa, jest ona tancem, jest piesnia - jest muzyka, jest miloscia. Cieszysz sie nia i na tym koniec. Modlitwa jest srodkiem i modlitwa jest celem. Cel i srodek nie sa czyms odrebnym - dopiero wtedy poznajesz co to jest modlitwa.
Mówiac „modlitwa”, mam na mysli otwarcie na Boga. Nie chodzi o to, ze musisz cos mówic, nie chodzi o to, ze musisz o cos prosic - samo otwarcie, takie, ze jesli On chce cos ci dac, jestes gotowy. Glebokie wyczekiwanie, ale bez pragnienia - tego ci wlasnie potrzeba. Usilne wyczekiwanie - jakby w kazdej chwili cos mialo sie stac. Porusza cie mozliwosc dotkniecia tego nieznanego, ale nie masz zadnego pragnienia. Nie mówisz, ze cos powinno sie stac albo, ze nie powinno sie stac. Gdy zaczynasz zadac, modlitwa zostaje zepsuta.
Gdy nie zadasz, gdy po prostu pozostajesz w ciszy, ale otwarty, gotowy isc dokadkolwiek, gotowy nawet umrzec, gdy po prostu jestes w stanie przyjmowania, biernym, z radoscia witajacym stanie - wtedy dzieje sie modlitwa.
Modlitwa nie jest czyms, co mozna robic - nie ma nic wspólnego z dzialaniem. Nie jest to jakies dzialanie czy jakas aktywnosc - jest to pewien stan umyslu.
Jesli chcesz mówic, mów, ale pamietaj - twoje mówienie nie wplynie na egzystencje. Wplynie na ciebie, i to moze bedzie dobre, ale modlitwa nie zmieni umyslu Boga. Moze zmienic ciebie, ale jezeli cie nie zmienia, jest tylko wybiegiem. Mozesz modlic sie calymi latami, ale jesli to cie nie zmienia, porzuc to, wyrzuc to, sa to smieci - nie nos tego dalej ze soba.
Modlitwa nie zmieni Boga. A ty zawsze myslisz, ze jesli sie pomodlisz, Bóg zmieni zdanie. Ze bedzie ci bardziej sprzyjal, skloni sie bardziej na twoja strone. Nie ma nikogo, kto by cie sluchal. To rozlegle niebo nie potrafi sluchac. To rozlegle niebo moze byc z toba tylko wtedy, gdy ty jestes z nim - nie ma innej mozliwosci modlitwy.
Mówie takze, zeby modlic sie, ale modlenie sie powinno byc jedynie zjawiskiem energetycznym - nie zjawiskiem typu wierny-Bóg, ale zjawiskiem energetycznym.
Medytacja modlitwy
Najlepiej jest praktykowac te modlitwe wieczorem, w zaciemnionym pokoju, i natychmiast potem polozyc sie spac. Mozna tez robic to rano, ale potem trzeba przeznaczyc pietnascie minut na wypoczynek. Ten wypoczynek jest konieczny, w przeciwnym razie bedziesz sie czul jak pijany, otepialy.
To zlaczenie z energia jest modlitwa. To cie zmienia. A gdy ty sie zmieniasz, zmienia sie cala egzystencja.
Wznies obie rece ku niebu, wnetrzem dloni zwrócone do góry, glowe trzymaj wyprostowana i po prostu odczuwaj plynaca w sobie egzystencje. Gdy energia bedzie splywac wzdluz ramion, poczujesz delikatne drzenie - badz jak lisc na wietrze, drzyj. Pozwól na to, pomóz temu. Potem niech cale cialo - wibruje ta energia, i pozwól, by dzialo sie wszystko to, co sie dzieje.
Odczujesz nastepnie plyniecie do ziemi. Ziemia i niebo, na górze i na dole, yin i yang, element meski i zenski - unosisz sie, wtapiasz sie, calkowicie sie porzucasz. Nie ma cie. Stajesz sie jednoscia... stapiasz sie w jednosc. Po dwóch, trzech minutach, albo wtedy, gdy poczujesz sie calkowicie napelniony, pochyl sie ku ziemi i pocaluj ja. Stan sie srodkiem, poprzez który boska energia laczy sie z energia ziemska.
Te dwa etapy nalezy powtórzyc jeszcze szesc razy, aby kazda czakra mogla zostac odblokowana. Mozna robic to wieksza ilosc razy, ale jezeli zrobisz mniej, mozesz poczuc sie niespokojny i nie bedziesz mógl zasnac.
W tym stanie modlitwy wejdz w sen. Po prostu zasnij, a ta energia bedzie z toba. Bedziesz z nia plynal, zasypial. Bardzo to pomoze, poniewaz ta energia otaczac cie bedzie przez cala noc i dalej bedzie dzialala. Rankiem poczujesz sie swiezszy niz kiedykolwiek dotad. Nowe elan, nowe zycie zacznie cie przenikac, i przez caly dzien bedziesz czul sie pelen nowej energii - nowego tetnienia, nowej piesni w twym sercu, i nowego tanca w twym kroku.
Latihan
Stan w rozluznionej pozycji i czekaj na Boga, na Calosc, aby zaczely w tobie dzialac. Potem w nastroju glebokiej modlitwy rób to, co tylko chcesz robic - Twoja wola” - i po prostu odprez sie.
Przypomina to sytuacje powstawania pisma automatycznego. Ludzie tylko trzymaja pióro w dloni i czekaja. Nagle jakas energia zawlada ich reka i dlon zaczyna sie poruszac. Sa zaskoczeni - ich wlasna dlon porusza sie, a to nie oni nia poruszaja! Czekaj wlasnie w taki sposób, a po trzech, czterech minutach nagle stwierdzisz, ze do ciala dochodzi kilka drzen, i energia w ciebie wstepuje. Nie przestrasz sie - bo to jest bardzo pelne leku. Ty tego nie robisz. W istocie rzeczy jestes jedynie swiadkiem - to dzieje sie samo.
Tylko medytacja moze zabic umysl - nic innego.
Wejdz w to. Cialo zacznie przybierac wiele pozycji - poruszac sie, tanczyc, kolysac sie, drzec, trzasc sie - wiele rzeczy bedzie sie dzialo. Pozwalaj na to, nie tylko pozwalaj, ale i wspóldzialaj. Wtedy dojdziesz dokladnie do tego, co nazywamy sahaj yoga.
Latihan nie jest niczym nowym. To slowo jest nowe. Subud nie jest niczym nowym, jest to jedynie nowa odmiana sahaj yogi - jogi spontanicznej. Wszystko pozostawiasz temu, co boskie, bo umysl jest sprytny. Wkrótce zobaczysz róznice, gdyz ty bedziesz tylko obserwatorem. Bedziesz zaskoczony, poniewaz twoja dlon bedzie sie poruszala, a ty jej w ogóle nie bedziesz poruszal. Po kilku dniach odprezania sie w tym, nawet gdy bedziesz chcial przestac, nagle nie bedziesz w stanie tego dokonac - stwierdzisz, ze jestes opetany.
Dlatego trzeba na poczatku modlic sie mówiac: „Przez dwadziescia minut zawladnij moim istnieniem i rób wszystko, co chcesz robic - badz wola Twoja, przyjdz królestwo Twoje”. Niech bedzie takie nastawienie, a ty po prostu odprez sie. Bóg zacznie w tobie tanczyc i bedzie przybieral wiele róznych pozycji. Potrzeby ciala zostana zaspokojone, ale nie tylko to - cos wyzszego niz cialo, wiekszego niz cialo, jakies glebokie potrzeby swiadomosci, zostana zaspokojone.
Medytacja Gourishankar
Technika ta sklada sie z czterech czesci trwajacych po 15 minut kazda. Pierwsze dwie czesci przygotowuja medytujacego do spontanicznego latihanu czesci trzeciej. Osho stwierdzil, ze gdy w pierwszej czesci oddycha sie prawidlowo, dwutlenek wegla powstaly we krwi sprawi, ze poczujesz sie, jakbys wzlecial na wysokosc Gourishankar (Mount Everest).
Czesc pierwsza - 15 minut
Usiadz z zamknietymi oczami. Nabierz powietrze gleboko nosem, napelnij pluca. Wstrzymaj oddech na tak dlugo, jak tylko zdolasz, potem lagodnie wykonaj wydech ustami i zatrzymaj pluca puste tak dlugo, jak tylko zdolasz. Oddychaj tak przez cala pierwsza czesc.
Czesc druga - 15 minut
Powróc do normalnego oddychania i lagodnie patrz nieruchomym wzrokiem na plomien swiecy lub migocace blekitne swiatlo. Cialo pozostaje nieruchome.
Czesc trzecia - 15 minut
Wstan i z zamknietymi oczami pozwól cialu na rozluznienie i otwarcie. Poczujesz, ze subtelne energie poruszaja cialem poza twa zwykla kontrola. Pozwól, by latihan dzial sie sam. To nie (y wykonujesz te ruchy - niech ruchy dzieja sie same z siebie, lagodnie i z wdziekiem.
Czesc czwarta - 15 minut
Polóz sie z zamknietymi oczami, wyciszony i nieruchomy.
Pierwsze trzy czesci powinny byc wykonywane przy akompaniamencie równego, miarowego rytmu, najlepiej polaczonego z kojaca muzyka w tle. Ten rytm powinien byc, o ile to mozliwe, siedem razy czestszy od bicia serca. Jesli to mozliwe, nalezy tez podlaczyc migajace w takim samym rytmie swiatlo.
Medytacja Devavani
Devavani - to Boski Glos przemawiajacy przez medytujacego, który staje sie pustym naczyniem, kanalem. Medytacja ta jest latihanem jezyka. Odpreza umysl swiadomy tak gleboko, ze gdy jest wykonywana jako ostatnia czynnosc wieczorem, z pewnoscia zakonczy sie glebokim snem. Obejmuje cztery czesci po 15 minut kazda. Caly czas miej oczy zamkniete.
Czesc pierwsza - 15 minut
Usiadz w ciszy, najlepiej w tle lagodnej muzyki.
Noca - dokladnie odwrotnie jak o poranku - badz zupelnie nieswiadomy; niczym sie nie przejmuj. Noc nadeszla, slonce zaszlo, teraz wszystko wkracza w nieswiadomosc. Wejdz w nieswiadmosc.
Czesc druga - 15 minut
Zacznij tworzyc dzwieki nie majace zadnego sensu, na przyklad „la... la... la” i rób to tak dlugo, az zaczna pojawiac sie takie dzwieki, których nie znasz. Dzwieki te powinny przyjsc z tej nieznajomej czesci mózgu, która byla uzywana gdy byles dzieckiem, zanim nauczyles sie slów. Pozwól na lagodna, konwersacyjna intonacje - nie placz, ani nie krzycz, nie smiej sie, ani nie wrzeszcz.
Czesc trzecia - 15 minut
Wstan i mów dalej, pozwalajac cialu na lagodne poruszanie sie w harmonii z dzwiekami. Gdy cialo jest odprezone, subtelne energie wywolaja latihan poza twoja kontrola.
Czesc czwarta - 15 minut
Polóz sie, badz wyciszony i nieruchomy.
Jedynym, co nalezy pamietac, jest to, ze te dzwieki czy slowa nie moga nalezec do zadnego znanego ci jezyka, jesli znasz angielski, niemiecki i wloski, nie powinny pochodzic z wloskiego, niemieckiego czy angielskiego. Moze to byc kazdy inny jezyk, którego nie znasz - tybetanski, chinski, japonski! A jesli znasz japonski, nie wolno go uzywac - wtedy wloski jest doskonaly! Mów kazdym jezykiem, którego nie znasz. Tylko pierwszego dnia przez kilka chwil bedziesz mial klopot, bo jak masz mówic jezykiem, którego nie znasz? Mozna tak mówic, a gdy to sie zacznie, przyjda slowa, slowa bez zadnego sensu, które maja tylko odsunac swiadomosc i pozwolic nieswiadomosci na mówienie.
Gdy przemawia nieswiadomosc, nieswiadomosc nie zna zadnego jezyka, jest to bardzo, bardzo stara metoda. Pochodzi ze Starego Testamentu. W tamtych czasach nazywano ja glosolalia. Niektóre koscioly w Ameryce nadal ja wykorzystuja. Nazywaja to „mówieniem jezykami”. A jest to wspaniala metoda, jedna z najglebszych i najbardziej przenikajacych do nieswiadomosci.
Nie czyn tego goraczkowym, niech bedzie to gleboka, gleboka energia dajaca dobre samopoczucie, odzywienie, lekkosc. Ciesz sie, kolysz sie, jesli chcesz tanczyc - tancz. Ale wszystko musi byc z wielkim wdziekiem - o tym musisz pamietac. Nie moze stac sie katarktyczne.
Milosc
Medytacja to zapadniecie sie w serce, a gdy zapadasz sie w serce, powstaje milosc. Milosc zawsze przychodzi po medytacji, i odwrotna sytuacja tez jest prawdziwa, jesli zakochasz sie, przyjdzie medytacja. Istnieja one razem. Sa jedna forma energii, nie dwiema. Medytuj, a staniesz sie wielkim kochankiem, wokól ciebie plynac bedzie wielka milosc, bedziesz tryskal nadmiarem milosci - albo zacznij od zakochania sie, a znajdziesz te ceche swiadomosci, nazywana medytacja, w której znikaja mysli, w której myslenie nie przycmiewa juz twojego istnienia, w której nie ma juz tej mgly snu, która cie otacza. Nadszedl ranek, jestes przebudzony, stales sie budda.
Iluzoryczna milosc zniknie...
Kiedy wyruszasz na wewnetrzna pielgrzymke, energie zwracaja sie do wewnatrz - te same energie, które poruszaly sie na zewnatrz - i nagle stwierdzasz, ze jestes samotny jak wyspa. Powstaje problem, bo tak naprawde nie interesuje cie bycie z kimkolwiek w jakiejkolwiek relacji. Bardziej interesuje cie bycie soba, a wszelkie relacje z ludzmi wygladaja jak uzaleznienie, zwiazanie. Ale jest to faza przejsciowa - nie czyn z niej trwalego nastawienia. Wczesniej czy pózniej, gdy znowu bedziesz wewnetrznie ustabilizowany, bedziesz mial nadmiar energii i znowu bedziesz chcial wejsc w jakas relacje z innym czlowiekiem.
Dlatego, gdy umysl po raz pierwszy staje sie medytujacy, milosc przypomina niewole, i w pewnej mierze jest to prawda, bo umysl, który nie jest medytujacy, nie moze byc prawdziwie w milosci. Ta milosc jest falszywa, iluzoryczna - bardziej przypomina zadurzenie, mniej jest miloscia. Ale dopóki nie nastapi ta rzeczywista milosc, nie masz nic, z czym móglbys to porównac. Dlatego, gdy zaczyna sie medytacja, milosc iluzoryczna stopniowo, stopniowo rozplywa sie, znikal. Nie zniechecaj sie - to po pierwsze. A po drugie - nie czyn z tego jakiegos trwalego nastawienia. Takie sa te dwie mozliwosci.
Sa dwie drogi odkrywania. Jedna jest medytacja - bez innego czlowieka poszukujesz glebi. Druga jest milosc - razem z innym czlowiekiem poszukujesz glebi.
Jesli sie zniechecisz, bo twoje zycie w milosci znika, a ty kurczowo sie go trzymasz, stanie sie to przeszkoda w wewnetrznej podrózy. Zaakceptuj to - ze teraz ta energia poszukuje nowej sciezki i przez pare dni nie bedzie jej dla ruchu na zewnatrz, dla aktywnosci.
Jesli ktos jest czlowiekiem twórczym i medytuje, wszelka twórcza aktywnosc zniknie na jakis czas. Jesli jestes malarzem, nagle stwierdzisz, ze cie w tym nie ma. Mozesz dalej malowac, ale stopniowo bedziesz tracil energie i entuzjazm, jesli jestes poeta, poezja ustanie. Jesli jestes czlowiekiem, który byl zakochany, ta energia ot, zniknie. Gdy spróbujesz zmusic sie do wejscia w relacje z innym czlowiekiem, byc swoja dawna postacia, to zmuszanie bedzie czyms bardzo, bardzo groznym. Wtedy robisz cos sprzecznego - z jednej strony próbujesz wejsc do wewnatrz, a z drugiej próbujesz wyjsc na zewnatrz.
Przypomina to sytuacje, gdy jedziesz samochodem, naciskasz pedal przyspieszania i równoczesnie naciskasz hamulec. Moze to spowodowac katastrofe, bo robisz dwie sprzeczne ze soba rzeczy na raz.
Medytacja jest przeciwna tylko falszywej milosci. Falszywa milosc zniknie, a jest to podstawowy warunek zaistnienia milosci prawdziwej. Falszywa milosc musi odejsc, falszywa milosc musi calkowicie cie opuscic - dopiero wtedy milosc prawdziwa moze do ciebie dotrzec.
Po drugie - to tez jest wielkie zagrozenie - mozesz z tego uczynic styl zycia. Wielu ludziom to sie zdarzylo. Sa oni w klasztorach - starzy mnisi, ortodoksyjni, religijni ludzie, którzy z nie bycia w pelnej milosci relacji z innym czlowiekiem uczynili styl zycia. Mysla, ze milosc jest przeciwna medytacji, a medytacja jest przeciwna milosci - to nie jest prawda. Medytacja jest przeciwna falszywej milosci, ale jest w totalnej zgodzie z miloscia prawdziwa.
Dla ludzi, którzy nigdy nie kochali, medytacja jest bardzo, bardzo trudna.
Gdy bedziesz ustabilizowany, gdy dalej do wnetrza nie mozesz wejsc, gdy juz dotarles do rdzenia swojego istnienia, do samego dna, wtedy jestes scentrowany. Nagle masz energie, ale teraz nie ma dokad isc. Zewnetrzna podróz zakonczyla sie wtedy, gdy zaczales medytowac, a teraz i wewnetrzna podróz jest skonczona. Jestes ugruntowany, dotarles do domu pelny energii, niczym wielki zbiornik - co teraz zrobisz?
Ta energia zacznie sie przelewac. Jest to ruch totalnie innego rodzaju, jego jakosc jest inna, gdyz nie ma w nim motywacji. Przedtem kierowales sie ku innym ludziom powodowany jakas motywacja - teraz nie ma zadnej motywacji. Bedziesz kierowal sie ku innym ludziom dlatego tylko, ze masz tyle tego, czym mozesz sie podzielic.
Przedtem zachowywales sie jak zebrak, teraz zachowujesz sie jak król. Nie szukasz przyjazni u kogos - masz ja. Teraz tego szczescia jest zbyt wiele. Chmura jest tak pelna, ze chce opasc deszczem. Kwiat jest tak pelny, ze chce jako aromat unosic sie z wiatrem i wedrowac po same krance swiata. Jest to dzielenie sie. Powstala relacja nowego rodzaju. Nazywanie jej relacja nie jest wlasciwe, poniewaz nie jest to juz relacja - jest to raczej stan istnienia. Nie kochasz - jestes miloscia.
Emanuj miloscia
Praktykuj milosc. Siedzac w samotnosci w swoim pokoju, badz pelen milosci. Emanuj miloscia. Caly pokój napelnij energia swojej milosci. Odczuwaj wibrowanie nowa czestotliwoscia, odczuwaj kolysanie, jakbys znajdowal sie w oceanie milosci. Stwórz wokól siebie wibracje energii milosci, i natychmiast zaczniesz odczuwac, ze cos sie dzieje - zmienia sie cos w twojej aurze, zmienia sie cos wokól twojego ciala. Wokól twojego ciala powstaje pewne cieplo... cieplo niczym gleboki orgazm. Stajesz sie bardziej ozywiony. Znika cos jak sen. Powstaje cos w rodzaju uwaznosci. Kolysz sie razem z tym oceanem. Tancz, spiewaj, i niech caly pokój napelni sie miloscia.
Gdy zdarza sie medytacja, milosc musi nastapic. Jesli nie nastepuje milosc, pokazuje to po prostu tyle, ze medytacja jeszcze sie nie zdarzyla.
Na poczatku wydaje sie to bardzo dziwaczne. Gdy po raz pierwszy zdolasz napelnic pokój energia milosci, swoja wlasna energia, która odbijajac sie od scian opada na ciebie i czyni cie tak bardzo szczesliwym, zaczynasz czuc: „Czy ja sam siebie hipnotyzuje? Czy ulegam zludzeniom? Co sie dzieje?” - gdyz zawsze myslales, ze milosc przychodzi od kogos innego. Matka jest potrzebna, zeby cie kochac, ojciec, brat, maz, zona, dziecko - ale ktos inny.
Milosc, która jest uzalezniona od kogos innego, jest uboga miloscia. Milosc, która powstaje w tobie, milosc, która tworzysz ze swojego wlasnego istnienia, jest rzeczywista energia. Wtedy idz dokadkolwiek, otoczony tym oceanem, a stwierdzisz, ze kazdy, kto zbliza sie do ciebie, nagle znajduje sie w innej energii.
Ludzie patrzec beda na ciebie szerzej otwartymi oczami. Bedziesz ich mijal, a oni stwierdza, ze minal ich wietrzyk jakiejs nieznanej energii - poczuja sie swiezej. Chwyc kogos za dlon, a cale jego cialo zacznie wibrowac. Zbliz sie tylko do kogos, a ten czlowiek zacznie czuc sie bardzo szczesliwy w ogóle bez zadnego powodu. Mozesz to obserwowac. Wtedy stajesz sie gotowy do dzielenia sie. Wtedy znajdz kochanka, lub kochanke, wtedy znajdz dla siebie wlasciwego odbiorce.
Osho dal taka oto medytacje parom, które czuja, ze ugrzezly w swoim zwiazku - osobom, których energie nalezy uwolnic i zlaczyc w jednosc:
Usiadzcie wieczorem twarzami do siebie, i trzymajcie sie za rece, skrzyzowawszy je. Przez dziesiec minut patrzcie sobie w oczy, a gdy cialo zacznie sie poruszac i kolysac, pozwólcie na to. Mozecie mrugac powiekami, ale dalej patrzcie sobie w oczy. Gdy cialo zacznie sie kolysac - bedzie sie kolysalo - pozwólcie na to. Nie puszczajcie dloni, cokolwiek bedzie sie dzialo. Tego nie nalezy zapomniec.
Po dziesieciu minutach oboje zamknijcie oczy i przez dalszych 10 minut pozwólcie na kolysanie. Potem wstancie i kolyszcie sie razem, trzymajac sie za dlonie, przez dalszych dziesiec minut. Spowoduje to bardzo glebokie zmieszanie waszych energii.
Potrzeba nieco wiecej zlaczenia... zlaczenia w jednosc.
Powierz sie milosci
W relacji opartej na milosci powinienes byc opetany - nie powinienes próbowac kogos obejmowac w posiadanie. W relacji opartej na milosci powinienes sie powierzyc, i nie powinienes sprawdzac kto jest góra. Dlatego przestan myslec. A gdy tylko stwierdzisz, ze myslisz, zlap sie na tym, i porzadnie potrzasnij swoja glowa - porzadnie potrzasnij, tak, zeby wszystko przewrócilo sie do góry nogami. Niech to bedzie staly nawyk, a po paru tygodniach stwierdzisz, ze to potrzasniecie pomaga. Nagle staniesz sie bardziej uwazny.
W klasztorach zen mistrz chodzi z kijem i gdy tylko widzi jakiegos ucznia, który drzemie, mysli, na twarzy ma przelatujace marzenia, natychmiast mocno uderza go w glowe. Przenika to kregoslup niczym wstrzas i - w ulamku sekundy - nagle powstaje uwaznosc.
ja nie moge chodzic za toba z kijem. Sam potrzasnij soba, porzadnie, a jesli ludzie pomysla, ze jestes nieco szalony, nie przejmuj sie. jest tylko jedno szalenstwo, a jest nim szalenstwo umyslu. Zbyt wiele myslenia to jedyne szalenstwo. Wszystko inne jest piekne. Umysl jest choroba.
Niech kochanie sie przyjdzie samo z siebie
Zanim wejdziecie w milosc, przez pietnascie minut tylko siedzcie w ciszy, trzymajac sie skrzyzowanymi rekoma. Siedzcie w ciemnosci lub przy bardzo przycmionym swietle i czujcie siebie. Zharmonizujcie sie ze soba. Sposobem jest oddychanie razem. Ty robisz wydech, i ona robi wydech; ty robisz wdech, i ona robi wdech. W ciagu dwóch, trzech minut wejdziecie w to. Oddychajcie tak, jakbyscie byli jednym organizmem - nie dwoma cialami, a jednym, i patrzcie sobie w oczy, spojrzeniem nie agresywnym, a bardzo delikatnie. Swobodnie cieszcie sie soba. Bawcie sie swoimi cialami.
Nie wchodzcie w kochanie póki taka chwila nie przyjdzie sama z siebie. Nie kochacie sie, a nagle stwierdzacie, ze jestescie w trakcie kochania sie. Czekajcie na to. jesli to nie przychodzi, nie ma potrzeby wymuszania. To jest dobre. Polózcie sie spac - nie potrzeba kochac sie. Czekajcie na te chwile przez jeden dzien, dwa, trzy. Któregos dnia ona przyjdzie. A gdy ta chwila przyjdzie, milosc wejdzie bardzo gleboko i nie stworzy takiego szalenstwa, jakie teraz stwarza. Bedzie to bardzo, bardzo ciche, oceaniczne odczucie. Ale czekajcie na te chwile, nie wymuszajcie jej.
Milosc jest czyms, co nalezy robic tak, jak medytacje, jest czyms, co nalezy celebrowac, smakowac bardzo powoli, aby wniknela gleboko w twe istnienie i stala sie takim obejmujacym doznaniem, ze przestajesz istniec, i nie kochasz sie - jestes miloscia. Milosc staje sie wieksza energia, która roztacza sie wokolo ciebie. Wykracza ponad was oboje... oboje zatracacie sie w niej. Ale na to bedziecie musieli poczekac.
Czekajcie na te chwile, a wkrótce zlapiecie ten dryg. Niech energia gromadzi sie i niech dzieje sie to samo z siebie. Stopniowo staniecie sie swiadomi tego, kiedy ta chwila nadchodzi. Zaczniecie widziec jej symptomy, wczesne symptomy, i nie bedzie zadnych trudnosci.
Milosc jest jak Bóg - nie mozna nia manipulowac. Zdarza sie wtedy, gdy sie zdarza, jesli sie nie zdarza, nie ma sie czym przejmowac.
Nie próbuj sam siebie oszukiwac
Bycie swiadkiem jest zródlem podstawowym.
Ale w akcie seksualnym bycie swiadkiem jest trudne jezeli nie bedziesz próbowal byc swiadkiem w innych dzialaniach swojego zycia. Próbuj wiec przez caly dzien, inaczej bedziesz sam siebie ludzil. Jesli nie mozesz byc swiadkiem idac droga, nie próbuj sam siebie oszukiwac - nie mozesz stac sie swiadkiem podczas kochania sie. Bo idac tylko droga - taki prosty proces, a ty nie potrafisz byc swiadkiem, stajesz sie w tym nieswiadomy - jak mozesz stac sie swiadkiem podczas kochania sie? Ten proces jest tak gleboki... zapadniesz w nieswiadomosc.
Ja nie moge najpierw otworzyc wrót do niebios, a ty nie mozesz stac sie wyciszony. Najpierw badz totalnie szalony.
Idac droga zapadasz w nieswiadomosc. Spróbuj - nawet przez kilka sekund nie bedziesz w stanie pamietac. Spróbuj - idac droga, spróbuj - „bede pamietal, ide, ide, ide”. Po kilku sekundach zapominasz, cos innego wpadlo ci do glowy. Poszedles w innym kierunku, zupelnie zapomniales, i nagle przypominasz sobie - „zapomnialem”, jezeli wiec taki drobny akt jak spacerowanie nie moze byc swiadomy, uczynienie z kochania sie swiadomej medytacji bedzie trudne.
Spróbuj wiec z prostymi rzeczami, prostymi aktywnosciami. jedzac, spróbuj tego. Idac, spróbuj tego. Mówiac, sluchajac, spróbuj tego. Spróbuj czegokolwiek. Uczyn to ciaglym wewnetrznym wpajaniem - niech cale cialo i umysl wiedza, ze czynisz starania, by byc uwaznym. Dopiero wtedy któregos dnia nastapi to bycie swiadkiem w milosci. A gdy to nastapi, ekstaza ci sie zdarzyla - zstapil na ciebie pierwszy przeblysk tego, co boskie.
JEDYNA DROGA
Nie ma drogi na skróty
Jedno trzeba pamietac o medytacji - jest to dluga podróz i nie ma drogi na skróty. Kazdy, kto mówi, ze jest jakis skrót, wprowadza cie w blad.
Jest to dluga podróz, poniewaz ta zmiana jest bardzo gleboka i osiaga sie ja po wielu zywotach - wielu zywotach rutynowych nawyków, myslenia, pragnienia, i struktury umyslu, która poprzez medytacje trzeba porzucic. W gruncie rzeczy jest to prawie niemozliwe - ale tak sie dzieje.
Stanie sie czlowiekiem medytujacym jest najwieksza odpowiedzialnoscia w swiecie. Nie jest to latwe. Nie moze to nastapic w jednej chwili. Dlatego od poczatku nie zaczynaj oczekiwac za wiele, a potem nie bedziesz sfrustrowany. Zawsze bedziesz szczesliwy, gdyz wszystko bedzie wzrastalo bardzo powoli.
Medytacja to nie kwiat sezonowy, który pojawia sie w ciagu szesciu tygodni. Jest bardzo, bardzo wielkim drzewem. Potrzebuje czasu na zapuszczenie korzeni.
Gdy medytacja rozkwita, nie ma nikogo, kto by to zauwazyl, nie ma nikogo, kto by to wskazal i wyróznil, nie ma nikogo, kto by powiedzial „Tak, to nastapilo”. W chwili, gdy powiesz „Tak, to nastapilo” juz zostalo to zgubione.
Gdy medytacja jest naprawde, cisza przenika wszystko - bez zadnego dzwieku tetni blogosc, bez zadnych granic jest harmonia. Ale nie ma nikogo, kto by to zauwazyl.
Wszystkie medytacje, które tu robimy, sa jedynie przygotowaniem na te chwile. Nie sa to prawdziwe medytacje, a jedynie przygotowania do tego, abys pewnego dnia mógl po prostu usiasc, nic nie robiac, niczego nie pragnac.
Gdy twe wysilki opadna, nagle jest medytacja - jej dobrodziejstwo, jej blogosc, jej chwala. Jest niczym obecnosc - swietlista - otacza ciebie i otacza wszystko. Wypelnia cala ziemie i cale niebo. Tej medytacji nie moze stworzyc ludzki wysilek, ludzki wysilek jest zbyt ograniczony. Ta blogosc jest tak nieskonczona, nie mozesz nia manipulowac. Moze ona nastapic tylko wtedy, gdy jestes w glebokim powierzeniu. Gdy ciebie nie ma, dopiero wtedy moze nastapic. Gdy jestes nie-jaznia, nie-pragnieniem, do nikad nie zmierzasz, gdy jestes po prostu tu i teraz, nie robisz niczego szczególnego, po prostu jestes - dziej sie. A przychodzi ona falami i te fale nabieraja ogromnej mocy. Przychodzi jak sztorm i zabiera cie w totalnie nowa rzeczywistosc.
OSHO
Wiekszosc z nas spedza zycie w swiecie czasu, we wspomnieniach przeszlosci i oczekiwaniach przyszlosci. Bardzo rzadko dotykamy Bezczasowego, wymiaru terazniejszosci - w chwilach naglego piekna, naglego zagrozenia, w spotkaniu z ukochana osoba, czy w zaskoczeniu tym, co nieprzewidziane. Bardzo niewielu ludzi wychodzi poza swiat czasu i umyslu, jego ambicje i konkurencyjnosc, i zaczyna zyc w swiecie bezczasowego. A z nich jedynie nieliczni starali sie dzielic swym doznaniem. Lao Tzu, Gautama Budda, Bodhidharma... a niedawno Georgi Gurdzijew, Raman Maharishi, J. Krishnamurti... Wspólczesni uwazaja ich za ekscentryków albo wariatów; po smierci nazywa sie ich „filozofami”. A po jakims czasie staja sie legenda - nie ludzmi z krwi i kosci, a czyms w rodzaju mitologicznych reprezentacji naszego zbiorowego pragnienia wyrosniecia ponad malosc i blahostki, ponad bezsens naszego codziennego zycia.
Osho jest jednym z tych, którzy odkryli drzwi do przezycia tego zycia w bezczasowym wymiarze terazniejszosci - sam nazwal siebie „prawdziwym egzystencjalista” - i poswiecil swe zycie na prowokowanie innych do poszukiwania tych samych drzwi, do wyjscia poza swiat przeszlosci i przyszlosci i odkrycia dla samych siebie swiata wiecznosci.
Od wczesnego dziecinstwa Osho jasne bylo, ze nie bedzie on postepowal zgodnie z konwencjami otaczajacego go swiata. Pierwszych siedem lat spedzil z dziadkami ze strony matki, którzy dali mu taka wolnosc bycia soba, jaka ciesza sie nieliczne dzieci. Byl samotnikiem, wolal spedzac dlugie godziny siedzac w ciszy nad jeziorem albo samemu eksplorujac otoczenie. Smierc dziadka - mówi - wywarla gleboki wplyw na jego zycie, wyzwalajac w nim determinacje odkrycia w zyciu tego, co niesmiertelne. Gdy wrócil do powiekszajacej sie rodziny swych rodziców i poszedl do szkoly, byl juz mocno utwierdzony w poczuciu jasnosci i sensu co do siebie - dalo mu to odwage stawiania czola wszystkim usilowaniom ksztaltowania jego zycia przez starszych, zgodnie z ich wlasnymi wyobrazeniami kim on powinien byc.
Nigdy nie unikal kontrowersji. Dla Osho prawda nie zna kompromisów - albo przestaje byc prawda. A prawda nie jest jakims wierzeniem, ale przezyciem. Osho nigdy nie zada od ludzi, by wierzyli w to, co mówi, a raczej sami eksperymentowali i sprawdzili czy to, co mówi, jest prawda czy nie. Równoczesnie Osho nie ustaje w wynajdywaniu sposobów i srodków odkrywania czym naprawde sa wierzenia - marnymi pocieszeniami majacymi zlagodzic nasze leki w obliczu nieznanego, i barierami uniemozliwiajacymi spotkanie z tajemnicza i niezbadana rzeczywistoscia.
Po oswieceniu, którego dostapil majac 21 lat, Osho zakonczyl studia i przez kilka lat nauczal filozofii na uniwersytecie w Jabalpur. W tym czasie podrózowal po calych Indiach, wyglaszal przemówienia, w publicznych debatach kwestionowal ortodoksyjnych przywódców religijnych, spotykal sie z ludzmi z wszystkich dziedzin zycia. Wiele czytal - wszystko, co moglo poglebic jego rozumienie systemów wiary i psychologie czlowieka wspólczesnego. Pod koniec lat 60-tych Osho zaczal rozwijac swe niepowtarzalne techniki medytacji dynamicznej. Wspólczesny czlowiek (twierdzi) jest tak pelny przestarzalych tradycji przeszlosci i niepokojów zycia w dzisiejszym swiecie, ze musi przejsc gleboki proces oczyszczania zanim bedzie mógl miec nadzieje na odkrycie bezmyslowego, odprezonego stanu medytacji. Zaczal prowadzic obozy medytacyjne w róznych miejscach Indii, wyglaszac wyklady dla uczestników i osobiscie kierowac sesjami medytacji, które opracowal.
Na poczatku lat 70-tych o Osho uslyszeli pierwsi ludzie z Zachodu, którzy dolaczyli do wzrastajacego grona Hindusów inicjowanych przez niego do neosannyasu. W 1974 roku wokól Osho powstala komuna mieszczaca sie w Poonie (Indie). Wkrótce strumyk gosci z Zachodu stal sie obfita powodzia. Wielu z tych, którzy przybyli, bylo terapeutami, którzy stwierdzili, ze znalezli sie w obliczu ograniczen terapii zachodnich i szukali takiego podejscia, które moglo dotrzec do znacznie glebszych pokladów ludzkiej psychiki i dokonac ich przemiany. Osho zachecil ich, aby wlaczyli swoje umiejetnosci w prace komuny i scisle z nimi wspólpracowal w rozwijaniu ich terapii w kontekscie medytacji.
Problemem terapii stworzonych na Zachodzie - mówi - jest to, ze zawezaja sie do leczenia umyslu i jego psychologii, podczas gdy Wschód dawno juz pojal, ze problemem jest sam umysl, czy raczej nasze utozsamienie z nim. Terapie moga byc uzyteczne - chocby katarktyczne fazy medytacji, które Osho opracowal - w zrzuceniu brzemienia stlumionych emocji i leków, oraz w pomozeniu ludziom w wyrazniejszym zobaczeniu siebie samych. Ale dopóki nie zaczniemy oddzielac sie od mechanizmu umyslu i jego projekcji, pragnien i leków, bedziemy wychodzic z deszczu naszych wlasnych wytworów, po to, by wpadac pod inna rynne.
Dlatego terapia musi biec równolegle z procesem odtozsamienia i bycia swiadkiem, który znany jest pod nazwa medytacji.
Pod koniec lat 70-tych komuna w Poonie stanowila najwiekszy osrodek terapii i rozwoju w swiecie. Tysiace ludzi przybywaly, by brac udzial w grupach terapeutycznych i medytacjach, siedziec przy Osho podczas jego codziennych porannych wykladów i wnosic swój wklad w zycie komuny, po czym wrócic do swego kraju i tam zakladac osrodki medytacyjne.
W latach 1981-1985 eksperyment komuny kontynuowano w Stanach Zjednoczonych na pustynnym obszarze Oregonu powierzchni 330 km\ Glównym celem zycia w komunie byla praca przy budowie miasta Rajneeshpuram - „oazy na pustyni”. W zdumiewajaco krótkim czasie komuna zbudowala kwatery dla 5.000 osób i zaczela cofac wieloletni proces zniszczen nadmiernie spustoszonej ziemi, przywracajac bieg strumieni, budujac jeziora, zbiorniki wody, rozwijajac samowystarczalne rolnictwo i sadzac tysiace drzew.
Programy medytacji i terapii w Rajneeshpuram nadzorowal Miedzynarodowy Uniwersytet Medytacji Rajneesha (RIMU). Nowoczesne budynki i wyposazenie zorganizowane dla potrzeb uniwersytetu wraz ze starannie chronionym srodowiskiem naturalnym umozliwily dotarcie do takich glebi, i takie rozbudowanie programów, jakie wczesniej nie byly mozliwe. Opracowano dluzej trwajace kursy i szkolenia, co przyciagnelo wieksza grupe uczestników, posród których wielu juz bylo ludzmi dobrze sytuowanymi w swiecie i chcialo poglebic swe umiejetnosci zawodowe i rozumienie siebie.
Pod koniec 1985 roku opozycja lokalna i rzadowa wymierzona przeciw Osho i komunie uniemozliwily dalsze kontynuowanie tego eksperymentu. Komuna zostala rozwiazana, zas Osho wyruszyl w podróz dookola swiata, podczas której udzielal wywiadów prasie, prowadzil wyklady dla uczniów zebranych w Himalajach, Grecji i Urugwaju, az wreszcie w polowie 1986 roku wrócil do Indii.
W styczniu 1987 roku Osho ponownie osiadl w Poonie, gdzie dwa razy dziennie prowadzil wyklady. W ciagu kilku miesiecy komuna w Poonie uruchomila pelny program dzialalnosci i rozrosla sie ponad swój pierwotny zakres. Standard nowoczesnych, klimatyzowanych pomieszczen zostal przyjety w Ameryce. Osho wyraznie stwierdzil, ze nowa komuna w Poonie ma byc oaza XXI wieku, nawet w zacofanych technologicznie Indiach. Coraz wiecej ludzi przybywalo ze Wschodu - zwlaszcza z Japonii - a ich obecnosc wniosla odpowiednie wzbogacenie programów sztuk uzdrawiania i walki. Rozkwitly tez sztuki wizualne i ruchowe, równolegle z nowa „Szkola Tajemnego”. To zróznicowanie i rozszerzenie programu znalazlo swe odbicie w nazwie wybranej przez Osho jako ogólne okreslenie wszystkich programów - Multiwersytet.
Bardziej wzmógl sie nacisk kladziony na medytacje; w wykladach Osho byl to temat stale powracajacy. On sam stworzyl kilka nowych grup medytacyjnych - miedzy innymi No-Mind, Mistyczna Róza, Narodzony na Nowo.
Od polowy 1987 roku Osho zaczal stopniowo wycofywac sie z dzialalnosci publicznej. Jego delikatne zdrowie czesto nie pozwalalo mu wyglaszac wykladów, a okresy jego nieobecnosci stawaly sie coraz dluzsze. W polowie 1988 roku do wykladów Osho wlaczyl nowy element: pod koniec kazdego wykladu prowadzil sluchaczy w trzyczesciowej medytacji. W kwietniu 1989 roku wyglosil ostatni wyklad, odpowiadajac na pytania i komentujac sutry Zen. W nastepnych miesiacach, gdy tylko pozwalalo mu zdrowie, pojawial sie wieczorem, by siedziec razem ze swymi uczniami i przyjaciólmi w medytacji muzyki i ciszy, po czym wracal do swego pokoju, a zgromadzeni ogladali którys z jego wykladów nagranych na tasmie video.
19 stycznia 1990 roku Osho opuscil cialo. Ledwie kilka tygodni wczesniej, zapytany co stanie sie z jego dzielem, gdy odejdzie, odrzekl:
Moja ufnosc wobec egzystencji jest absolutna.
Jesli w tym, co mówie, jest jakas prawda, przetrwa ona… Ludzie, którzy nadal beda zainteresowani moja praca, po prostu beda niesli pochodnie, ale nikomu niczego nie beda narzucac…
Pozostane zródlem inspiracji dla moich ludzi. I to wlasnie odczuje wiekszosc sannyasinów. Chce, aby sami wzrastali - by rozwijali cechy takie jak milosc, wokól której zadnego kosciola nie mozna stworzyc, jak swiadomosc, która nie jest niczyim monopolem, jak swietowanie, radowanie sie, i zachowanie swiezych, dziecinnych oczu…
Chce, aby moi ludzie poznawali siebie, nie byli takimi, jak ktos inny tego chce. A droga do tego prowadzi przez wnetrze.
Okolo dziewiec miesiecy przed opuszczeniem ciala Osho podyktowal napis, który mial byc wykuty w jego samadhi - krypcie okrytej marmurem i lustrami, w której znalazly sie jego prochy. Brzmi on:
OSHO
Nigdy
sie nie urodzil - Nigdy nie umarl
Jedynie
odwiedzil
te
Planete Ziemie
w
czasie 11 grudnia 1931 - 19 stycznia 1990