Bułyga Siergiej Aonachtilla

Autor: Siergiej Bułyga

Tytul: Aonachtilla


(Aonachtilla)


Z "NF" 6/93


Bezkresne morze jest spokojne - nie ma ani wiatru, ani fal.

Ani mew unoszących się nad wodą, ani chmur na chłodnym,

niebieskim niebie - nic. Tylko wolno, spokojnie przebierając

łapami płynie Aonachtilla. Ma do połowy przymknięte oczy,

mocno zaciśnięte wargi. Aonachtilla się nie spieszy. Jej

droga jest bez końca, czas wędrówki nie ma granic. Pośpiech

jest cechą słabych i głupich istot, które spieszą się i

dokonują bohaterskich czynów, popełniają błędy, zdrady -

wszystko co możliwe, byle tylko nie pozostawać sam na sam ze

swoim strachem i nie myśleć o końcu, o śmierci.

Aonachtilla natomiast myśli o życiu, o wielości żywotów,

a dokładnie mówiąc o nieskończonej ich mnogości, dla których

stała się jedyną ostoją. Aonachtilla jest nieśmiertelna i

wszechmocna, mądra i cierpliwa, dlatego też powinna z

pobłażaniem odnosić się do tych bezbronnych istot, które

zrządzeniem losu znalazły się całkowicie w jej mocy.

Oczywiście, wszelka opieka jest źródłem kłopotów. Ale jakże

wspaniale czuć się komuś niezbędnym! A jeżeli jest się

potrzebną nieskończonej liczbie istnień, to w jaki sposób

można ogarnąć ogrom takiego uczucia?

Tak, Aonachtilla jest zmęczona. Ale przecież nie może

zostawić na pastwę losu tych, którzy jej zaufali. Będzie

płynęła dalej, spokojnie przebierając łapami, płynnie

ślizgać się na falach, próbując nie myśleć o głodzie. I

tylko wtedy, gdy będzie jej wyjątkowo trudno, z wysiłkiem

obróci głowę i przymrużywszy oczy, zerknie na grzbiet.

Zobaczy wtedy cały świat - żywy, urozmaicony,

zadziwiający, a jednocześnie bezbronny. Wystarczyłoby

zaczepić go łapą albo po prostu trochę gwałtowniej poruszyć

głową, a niezliczona liczba istnień z cichym pluskiem na

zawsze zniknie w falach. Dlatego Aonachtilla ostrożnie znowu

odwróci głowę i patrząc przed siebie w pustą przestrzeń

oceanu przypomni sobie, w jaki sposób wszystko się zaczęło.

Był słoneczny dzień. Morze falowało. Aonachtilla opuściła

głowę i rozłożywszy szeroko łapy, leżała na wodzie i

odpoczywała. Aż nagle...

Czyste niebo przecięła oślepiająca błyskawica, spadła w

dół i wpiła się w pancerz! Aonachtilla krzyknęła...

A potem świat pogrążył się w ciszy i mroku. Aonachtilla

nie wie, jak długo znajdowała się w tym stanie.

Gdy wreszcie otworzyła oczy, uszy zaś znowu odzyskały

słuch, morze wciąż było spokojne, a niebo bezchmurne.

Miarowy szum fal przypominał o wieczności i niezmienności

porządku świata. Aonachtilla uspokoiła się, westchnęła,

obejrzała...

I zamarła. Nie mogła uwierzyć własnym oczom. Na jej

grzbiecie leżał dysk. A na nim góry i morza, zielone

równiny, lodowce, pustynie, rzeki. Góry wyrastały szybko,

drżały w posadach i rozpadały się, morza rozlewały się

szeroko, a potem nagle kurczyły, zielone równiny pokrywały

bielą, a potem znowu zieleniały. Aonachtilla wzdrygnęła się

ze zdziwieniem - a dysk natychmiast stracił równowagę i

zaczął ześlizgiwać się z pancerza. Jeszcze chwila... Ale

Aonachtilla szybko podtrzymała go łapą, postawiła na dawnym

miejscu i patrząc przed siebie popłynęła po bezkresnym

morzu. Musiała wszystko przemyśleć i podjąć mądrą decyzję.

Zrzucić dysk do wody można bez trudu i zawsze zdąży to

zrobić.

A poza tym czyż zniszczenie dysku byłoby godne

Aonachtilli? Skoro został jej zesłany, oznacza to, że jest

niezbędny. Na świecie nie ma niczego niepotrzebnego. Morze

ją żywi, niebo obdarza światłem i umożliwia oddychanie. A

dysk zapewne pozwala poznać samą siebie. Znajduje się na nim

może maleńki, ale jednak cały świat. Świat, który się

tworzy. Aonachtilla będzie go obserwowała i może to wzbogaci

jej doznania. Oczywiście, trudno będzie dźwigać ten ciężar,

ale wiadomo, że tylko trudności pozwalają dotrzeć do prawdy.

Aonachtilla płynęła po bezkresnym morzu, unoszona na

falach, ze świadomością, że tam, na jej grzbiecie rośnie i

doskonali się świat. Dysk przestał dygotać, co oznaczało, że

góry już nie rosną, a morza odnalazły swoje brzegi. A kiedy

świat przyjął już swój kształt, zaczął stawać się coraz

bardziej złożony. Aonachtilla przyglądała się, mrużąc oczy,

ale nie była już w stanie dostrzec, jak zmienia się

otrzymany przez nią w darze świat. Za to coraz wyraźniej

czuła, jak jakieś niewidzialne nici mocniej i mocniej łączą

dysk z jej pancerzem i staje się on niemal częścią jej

ciała. Będzie płynęła w nieskończoność, przez wieczność, a

on będzie po wsze czasy spoczywał na jej pancerzu. Duchowy

związek Aonachtilli z istotami, które znalazły na niej

schronienie, stanie się coraz silniejszy i bardziej złożony,

silniejszy i złożony, silniejszy...

Myśli plątały się i niknęły. Oczy same się zamykały, łapy

zaś niezgrabnie, z trudem, rozgarniały wodę. Dysk na

grzbiecie stawał się coraz cięższy. Co to?

Zmęczenie. I głód. Tak, droga jej nie ma końca, a ona

sama jest nieśmiertelna. Ale przecież dzięki

nieśmiertelności nie przestała być zwykłą, żywą istotą! Chce

jej się jeść. A w głębinach bezkresnego morza żyje mnóstwo

ryb i wystarczyłoby zanurkować...

Ale co z dyskiem? Przecież natychmiast utonie. Zginie

dopiero co zrodzone życie. A właściwie niezliczone mnóstwo

istnień - niewiarygodnie maleńkich, bezbronnych, które

zawierzyły Aonachtilli swój byt. Czyż więc osłabła aż do

tego stopnia? Czy po to, aby zaspokoić własną potrzebę,

zdolna jest zniszczyć tych, których los stał się już

częściowo jej losem? Oczywiście, że nie! Aonachtilla

podniosła głowę i patrząc tylko przed siebie płynęła dalej z

fali na falę. Zmęczone łapy chwilami rozgarniały pustkę,

chwilami zamierały w bezruchu i zwisały bezwładnie... a

potem znowu rozgarniały wodę. Aonachtilla czuła, jak dysk

coraz silniej przywiera do pancerza i dlatego wydawało się

jej, że stanowi z nią jedność. Uczucie to dodawało sił i

Aonachtilla płynęła dalej.

Niepokoiła ją tylko jedna myśl - myśl o nieśmiertelności.

Czy można w nieskończoność płynąć, czując wciąż wzrastający

ciężar?

Ale czy warto zaprzątać myśli nieśmiertelnością?

Nieśmiertelny jest ten, kto się nie rodzi. Nieśmiertelne

jest to, co wieczne, co nie miało początku ani końca.

Aonachtilla wprawdzie bardzo dawno, ale jednak się urodziła.

A skoro tak, to znaczy, że jest śmiertelna, podobnie jak

śmiertelni są ci, którzy żyją na dysku.

Oczywiście, nie wiedziała, jak długo musi jeszcze płynąć,

ale niewątpliwie nastąpi taka chwila, kiedy siły ją

opuszczą, głowa opadnie w dół i Aonachtilla zachłyśnie się

wodą. A potem pierwsza fala zmyje dysk z pancerza. Skazany

jest więc na zagładę. A ona? Przecież nie pamięta swych

narodzin. Może więc jednak się nie urodziła? Może jest

nieśmiertelna? Skoro więc otrzymała dar nieśmiertelności,

to również dysk...

Nie, musi płynąć, póki starcza sił.

Ryba! Wielka, tłusta ryba przemknęła po grzbiecie fali

połyskując złocistą łuską i zniknęła. Zapewne znurkowała w

głębinę... Pojawiła się znowu. Lekko poruszając płetwą

grzbietową spogląda mętnymi, czerwonymi oczyma, i co

najważniejsze, nie ucieka. Zaraz nadpłynie fala i

Aonachtilla ukrywszy w pancerzu głowę i łapy, spróbuje

szczęścia.

Wypłynęła na grzbiet fali. A tam ukrywszy się w białej

pianie, wysunęła pazury i ześlizgnęła w dół. Schwyciła rybę

za grzbiet, wczepiła się... I nie utrzymała. Ryba wyrwała

się z jej łap i rzuciła w zbawczy mrok głębin. Aonachtilla,

ogarnięta myśliwskim zapałem nabrała głęboko powietrza...

Nagle opamiętała się. Zamarła. Przecież gdy da nurka,

dysk niewątpliwie utonie. Aonachtilla uspokoiła się i

obejrzała ostrożnie. Dysk leżał na pancerzu. Był mokry i

ściekała z niego woda. A jeżeli wszystko na nim zginęło?

Nie! Aonachtilla nic na nim nie widziała, ale czuła, jak

dysk staje się coraz cieplejszy i coraz mocniej przylega do

pancerza. Tak, omal nie spowodowała zagłady istot, które tam

mieszkały i niechaj będzie to dla niej nauczką. Od tej pory

ani na chwilę nie zapomni o nieskończonym mnóstwie słabych

istot i będzie się starała płynąć jak najostrożniej. Oby

tylko wystarczyło jej sił.

Aonachtilla płynęła więc dalej po bezkresnym morzu. Kiedy

czuła się zmęczona, rozpościerała szeroko łapy, kładła się

na wodzie i dawała unosić prądowi. Dokąd? Tego nie

wiedziała. Czyż to nie wszystko jedno? W bezkresnym morzu

utrzymywanie jakiegoś kierunku i tak nie ma sensu. Nie ma na

nim ani brzegów, ani wysp czy mielizn - nie ma dokąd dążyć.

Nie mogła sobie wyobrazić, na czym będzie polegało jej

ocalenie. Wiedziała, że ani morze, ani niebo, słońce i wiatr

nie przyniosą jej ulgi. Pomóc jej może tylko dysk. Na nim

znajduje się mnóstwo istnień, ich wspólna mądrość. Owszem,

istoty te są jeszcze bezsilne, ale czuła, że dysk podobnie

jak w pierwszym dniu zaczyna powoli ożywać. Było jej ciężko,

przed oczyma pływały czarne plamy, łapy chwytały skurcze,

szyja drętwiała. Ale będzie płynęła dalej! I będzie czekała,

będzie wierzyła, że ci, którzy żyją na dysku, kiedyś jej

pomogą.

Nagle... Co to? Dysk drgnął? Nie, tylko jej się wydawało.

Huk! Płomień! Dysk rozprysnął się, pancerz pękł.

Aonachtilla krzyknęła, przewróciła się na bok i zachłysnęła

wodą.

Kiedy rozwiał się żrący dym, Aonachtilla bezwładnie

płynęła do góry brzuchem, unoszona prądem. Prąd spychał ją

na płyciznę, tam gdzie z wody sterczała twarda, brązowo-

zielona trawa, która zawsze była przysmakiem żółwi.


Przełożył Sławomir Kędzierski


Wyszukiwarka