25. MIŁOŚĆ PRZELEWA SIĘ NA PRZEDMIOT UMIŁOWANIA (NIE ZNACIE MIŁOŚCI)
Jezus: Powiedziałem ci już, że wiary, nadziei i miłości nie można nigdy rozłączyć. Są one (trochę jak Osoby Trójcy Świętej) odrębne, ale złączone i tworzą jedność w troistości. Jakże mogłoby być inaczej?
Są to cnoty nadprzyrodzone, w których Bóg Sam daje udział w duszy każdego chrześcijanina i dzięki którym chrześcijanin staje się synem Bożym, mającym udział w Jego naturze. Na mocy tego staje się podobnym Bogu.
Biedni synowie, biedni kapłani, jakże nędznym jest wasze życie, bo wy nie znacie miłości. Jakże smutnym jest życie wasze, bo wy nie znacie nadziei, tej głównej sprężyny radości, nie znacie mocy, która zwycięża doświadczenia i trudności. Jak zepsuta jest wasza natura.
Świat i diabeł stanowią wciąż przeszkody na waszej drodze, dlatego często upadacie na ziemię. Dlaczego jesteście niespokojni i zbuntowani? Bo tam, gdzie nie ma miłości, jest uczucie urazy, która często przeradza się w nienawiść, nawet u księży.
Mój synu, strefy neutralne nie istnieją; albo się jest na płaszczyźnie nieskończonej miłości Bożej, albo w zasięgu wroga Boga i człowieka, a więc szatana.
Toteż nie wierzyć, lub nawet tylko wątpić, w bardzo liczne interwencje Moje lub Mojej Matki dla dobra ludzkości (są one zawsze w stosunku do potrzeb czasów)
równa się zaprzeczeniu Miłości Bożej lub rzeczywistości najpiękniejszego Kwiatu Nieba i ziemi, czyli Niepokalanego Serca Mojej Matki.
Miłośd z konieczności dąży do przedmiotu umiłowanego. Miłość przelewa się na przedmiot umiłowany. Kto tego nie rozumie, nie pojmuje natury miłości.
Żaliłem się już na zachowanie hierarchii pod tym względem, na który nie zwraca się koniecznej uwagi. Nie starano się poznać tego wystarczająco i obiektywnie. Sądy wydawane przez wielu biskupów były uwarunkowane obawą, lękiem osobistym, strachem, by się nie zawstydzić itp. Nie szukano prawdy, jedynie prawdy, odrzucając wszelki obcy element. Zawsze to straszne ja ponosi przy każdej czynności lęk przed odpowiedzialnością. Stawia się więc na pierwszym miejscu siebie samego, a interesy Boga i dusz idą potem...
Ile to czasu straconego, ile przeszkód stawianych duszom, ile niesłusznych potępień!
Ile dobra traci wiele dusz!
Straszną jest odpowiedzialność tych, którzy mają władzę do zbadania, dla osądzenia w prawdzie i sprawiedliwości, a nie tchórzliwie i niesprawiedliwie. Postępują oni dwoiście, kiedy stawiają własną osobę na pierwszym planie przed prawdziwymi interesami Boga. Powodują też oni wiele szkody duszom niesłusznymi zarzutami.