Zboczone sny Śpiącego Królewicza

Zboczone sny Śpiącego Królewicza

autor: Lunae

opublikowane na: Northern Lights

Dozwolone od: 18+ | GATUNEK TEKSTU: hentai

OSTRZEŻENIA: ostre sceny erotyczne

Opublikowane:30/08/2005 | Liczba słów: 14204 | Skończone: Tak


Akari (Dakarii) - "Światło"

Dragut - "Kaprys"

Dragon - "Smok"

Dijon - "Wilk"

Desire - "Pożądanie"

Aiina (Ruda) - nierządnica

Aulene - siostra Akari

Wielki Król Auron - ojciec Akari

Jill

Lad Imore

Hi-enna

Jarunn

Karun


* * *


Za górami i lasami w pewnym królestwie rządził podstarzały już trochę król. Razem z żoną, królową, od dawna marzył, żeby mieć dziecko. W końcu urodził im się synek, którego nazwali Akari, a to znaczy to samo, co światło. Na chrzciny zaproszono cały lud, biednych i możnych, młodych i podeszłych wiekiem. Przybyło również trzech ojców chrzestnych małego księcia, magowie Dragon, Desire i Dijon. A każdy z nich przyniósł małemu Akari podarek.

Dragon podarował mu urodę i czar osobisty. Desire ofiarował dar inteligencji. Tylko Dijon nie zdążył wystąpić ze swym prezentem, bo nagle zerwała się burza z błyskawicami i uderzeniami piorunów. To przybył czwarty czarodziej, mag Dragut.

Zły mag zawołał diabelskim głosem:

- Za karę, że nie zostałem zaproszony na chrzciny, życzę księciu, ażeby przed swoimi szesnastymi urodzinami ukuł się wrzecionem i padł nieżywy!

Wtedy znowu błysnęło i zagrzmiało, a w chwilę później Dragut zniknął.

Wszyscy zaniemówili z przerażenia. Wówczas wystąpił do przodu mag Dijon i zakładając za lekko szpiczaste uszy brunatne włosy powiedział:

- Nie mogę wprawdzie unieważnić tego straszliwego zaklęcia, ale mogę życzyć księciu, aby zamiast umierać zapadł tylko w głęboki sen na tak długo, aż pewnego dnia nie zostanie zbudzony przez kogoś miłego jego sercu!

Król rozkazał natychmiast zniszczyć wszystkie wrzeciona, jakie tylko znalazły się w kraju. By zapewnić księciu ochronę przed złym magiem, ojcowie chrzestni zabrali go do leśniczówki położonej w dzikim lesie. Dijon zamienił się w wilka i król przywiązał swego ukochanego synka do jego grzbietu. Desire zmieniwszy się w wiatr poleciał przodem, szukając oznak niebezpieczeństwa. Zaś Dragon przeobraził się w swego imiennika, smoka o czerwonych łuskach i złotych oczach. Zmniejszył swą naturalną postać do wielkości sporego konia i pobiegł po prawicy swego przyjaciela Dijona. W razie jakiegokolwiek niebezpieczeństwa obiecał, że będzie bronił małego księcia narażając nawet własne życie.

Będąc już w leśnej głuszy magowie dla niepoznaki przeistoczyli się w zwykłych mężczyzn. Zwykłych, lecz zarazem niezwykłych. Nad wyraz urodziwych i inteligentnych. Dragon pozostawił sobie długie ogniście czerwone włosy, zaś jego oczy połyskiwały złotem, kiedy odbijały się od nich promienie słońca. Był bardzo wysokim mężczyzną o barczystej postaci. Desire jako człowiek miał szczupłą i drobną postać o szlachetnych, delikatnych rysach twarzy. Jego zielone oczy hipnotyzowały urodą i wyrazistością spojrzenia, błyszczały przywodząc na myśl znaczenie jego imienia. Złote włosy wiązał w kitkę i niedbale przerzucał przez prawe ramię. Dijon był tylko parę centymetrów niższy od Dragona i odrobinę delikatniej zbudowany. Jego ciało zachowało elegancję i zwinność, jakie cechowały go w zwierzęcej postaci. Lekko skośne brązowe oczy połyskiwały złowrogo, lecz pięknie zarysowane usta o pełnej dolnej wardze uśmiechały się zalotnie przecząc wyrazowi oczu. Dla bezpieczeństwa Akari, wychowywali go jak zwykłego wiejskiego chłopaka, nie wyjawiając mu, że jest księciem. I nazywali go Dakarii.

Chłopiec rósł i stawał się z dnia na dzień coraz ładniejszy. A jego inteligencja przekraczała górny próg. Wychowywany przez trójkę bardzo przystojnych mężczyzn, w zasadzie bez kobiet, nie do końca zdawał sobie sprawę z ich istnienia i znaczenia w życiu codziennym. Mając około siedmiu lat przez parę dni milczał zafrasowany gnębiącym go problemem. To jego milczenie było niezwykłe i niepokojące, ponieważ był bardzo żywym, spontanicznym chłopcem, którego słodki głos śpiewający "odrobinę" rubaszne piosenki, których nauczył go Desire, na złość Dijonowi, słychać było nieprzerwanie od rana aż do nocy. Ileż to razy słyszał od mężczyzn: "Dakarii, umilknij wreszcie!". Siedząc wspólnie przed ich domkiem i pożywiając się kolacją zrobioną przez Dijona spytał swych opiekunów:

- Który z was jest moim ojcem?

Mężczyźni wymienili między sobą spłoszone spojrzenia, wreszcie Dragon odpowiedział

- Żaden.

I na tym by się rozmowa według niego powinna zakończyć. Tylko, że...

- To ja nie mam ojca? Wszystkie zwierzaki mają. Czy ludzie różnią się od zwierząt? Oprócz tego, że są inteligentniejsi i potrafią mówić? W jaki sposób mężczyźni rodzą dzieci? - Akari zawzięcie drążył temat, widać, że miał to dokładnie przemyślane

Desire krztusząc się ze śmiechu powiedział do siedzących niedaleko mężczyzn

- Mówiłem wam, że będzie trzeba mu to wytłumaczyć.

- No to mu tłumacz. W końcu ty najlepiej się do tego nadajesz. - odpowiedział zgryźliwie Dijon, nawiązując do imienia przyjaciela. Desire uśmiechając się łobuzersko przechylił się do siedzącego u jego stóp mężczyzny i uniósł mu głowę do góry. Popatrzył w jego gniewnie zwężone brązowe oczy i pocałował go namiętnie wpychając swój język w jego usta. Dłonie Wilka zawędrowały po ramionach Desirea do góry i objęły go za kark. Z krainy namiętności miał sprowadzić ich z powrotem na łąkę przed leśniczówkę rozgniewany głos Akari

- Dowiem się, czy nie? Dragon rozdziel ich! - zażądał, kiedy nie przerwali pocałunku.

Dragon niewiele myśląc wyciągnął nogę i kopnął w łydkę siedzącego na ziemi Dijona. Mężczyzna uwolnił się od namiętnych ust przyjaciela i popatrzył rozbawiony na cały czas kopiącego go Dragona

- Po prostu jesteś zazdrosny! - zawyrokował rozbawiony i zwracając się do Desirea powiedział - Pocałuj go też, to się uspokoi i odczepi ode mnie.

Mężczyzna zaczął wstawać by uczynić to, co mu podpowiedziano, lecz mocny kuksaniec w żebra wymierzony mu przez Akari powstrzymał go i usadził z powrotem na krzesło.

- Powiedz mi! - zasyczał rozgniewany patrząc swoimi błękitnymi ślepkami z narastającą furią.

- No, dobrze, już dobrze. - westchnął ukrywając rozbawienie - Powiem ci.

Po chwili ciszy, w której czuł narastające napięcie powiedział powoli i z namysłem.

- Słuchaj uważnie Dakarii. Masz już wystarczająco dużo lat by zrozumieć, że ludzie dzielą się na dwie płci. Są mężczyźni, czyli ja, Dragon i ty. I są jeszcze ko...

- Hej!!! A ja, to co??? Zapomniałeś mnie wymienić. - odezwał się oburzony Dijon patrząc z naganą na Desirea

- I są jeszcze kobiety. - mówił dalej nie reagując na słowa przyjaciela - No i jest ewenement na skale światową, czyli Dijon.

Zielone oczy Desirea zaśmiały się do rozłoszczonego mężczyzny rozbrajając go. Dijon patrząc w piękne ukochane oczy nie potrafił się gniewać. Pokręcił tylko głową wzdychając z zrezygnowaniem.

- Co dalej? - dopytywał się z ciekawością siedmiolatek

- Mężczyźni nie rodzą dzieci! Dlatego my nie mamy żadnych maluszków oprócz ciebie.

- I dzięki bogom. Jeden maluszek wystarczy w zupełności. - wyszeptał złośliwie Dragon, na tyle cicho by nikt go nie usłyszał

- Kto mnie w takim razie urodził?

- Kobieta. Twoja mama.

- I gdzie ona jest?

- Niestety, pomimo tego, że bardzo cię kochała nie mogła z tobą zostać. Dlatego my się tobą zaopiekowaliśmy.

- Hmmm... a w jaki sposób powstają dzieci?

- Musi być kobieta i mężczyzna i muszą się do siebie bardzo przytulać wtedy dopiero powstaje dzidzia.

- Nie rozumiem. - chłopiec zmarszczył delikatnie zarysowane brwi - Wytłumacz mi to dokładniej.

Dijon uśmiechnął się złośliwie i powiedział

- Tak Desire, wytłumacz to...

Mężczyzna wytknął język w kierunku złośliwie uśmiechniętego przyjaciela. I zwracając się do Akari powiedział

- Zresztą, co mam ci długo i bez sensu tłumaczyć mydląc oczy. Widziałeś tyle razy kochające się zwierzaki. Kobieta i mężczyzna z grubsza robią to samo. Pani, czyli przyszła mama jest na dole a samiec, mężczyzna, czyli przyszły tatuś jest na niej. Wkłada jej swój "interes", trochę się porusza, obydwoje pojęczą, nawet niekiedy z przyjemności i po około dziewięciu miesiącach rodzi się rozkoszne maleństwo!

Widząc szeroko rozdziawione paszcze trzech osób dodał z samozachwytem

- Jestem genialny!!!!

Chłopiec nie słyszał wyszeptanych słów Dragona do Desirea: "Mogę ci włożyć swój "interes", skarbie? Obiecuję że będziesz jęczał z przyjemności. Ba, zapewniam, że nawet z rozkoszy". Na tym na jakiś czas zakończyło się uświadamianie Akari.

Ale po roku, chłopak zupełnie niechcący napatoczył się na kochającą się namiętnie całą trójkę opiekunów. I to było "naprawdę" zupełnie niechcący. Po raz pierwszy widział ich w takiej sytuacji. Przy nim nigdy nie wykraczali poza pocałunki i delikatne pieszczoty. Przez dłuższą chwilę przyglądał się niezauważany przez nich. Kiedy w końcu Dragon odwrócił w jego stronę twarz, Akari zupełnie spokojnie powiedział:

- To można nie tylko jak zwierzaki? Nie powiedzieliście mi, że są jeszcze inne pozycje.

- Dakarii!!!

Jęk wydobył się równocześnie z trzech zaciśniętych gardeł

- Nie przeszkadzajcie sobie.

Odpowiedział machając ręką i odchodząc w stronę leśniczówki. Zapadała już noc a nad starym borem zapalały się świetliste gwiazdy rozświetlając delikatnie drogę do domu.

To był naprawdę inteligentny chłopak.

Lecz po pewnym czasie las przestał mu wystarczać. Zapragnął innego życia, o którym wiedział tylko z podsłuchanych rozmów opiekunów. Ponoć po paru dniach marszu wychodziło się z lasu i trafiało w... jakieś tajemnicze miejsce. Gdzie było pełno ludzi i żyły rodziny w skład których wchodziły "KOBIETY!". Podsłuchane przez niedomknięte drzwi opowieści zafascynowały go i zawładnęły jego wyobraźnią. Zaczęły mu się śnić sny, w których biegł naprzód pozostawiając za sobą leśniczówkę i opiekunów. Wciąż tak samo młodych i przystojnych jak piętnaście lat temu. Czy oni, do cholery, nie mają zamiaru się zestarzeć?!?!?!?

Minęła kolejna jesień, hucznie obchodzono piętnaste urodziny Akari. Nastała zima a z nią przyszedł Starzec Mróz i jego kochanka Zamieć. Lecz po paru miesiącach znudziło im się w tak zapadłej dziurze, jaką jest Królestwo Wielkiego Króla Aurona i odeszli gdzie indziej. Akari wcale nie dziwił się ich znudzeniu. On też nudził się niesamowicie. Był już dorosły, przecież miał ponad piętnaście lat a jego opiekunowie nadal traktowali go jak pięciolatka. Lub nawet gorzej. Musiał rozliczać się z każdej chwili gdy był sam. I nie wolno mu było oddalać się od domu dalej niż na dźwięk głosu. Istna katastrofa, gwałt na jego wolność. Był dorosły i miał prawo być traktowany jak osoba odpowiedzialna i dorosła! A przynajmniej tak mu się zdawało.

Szybko minęła wiosna a po niej nastąpiły gorące upalne dni lata. Wkrótce już miał obchodzić swoje szesnaste urodziny. I miało nastąpić jakieś wielkie wydarzenie. Kurcze, ciekawe jakie? Słyszał o nim tylko z podsłuchu pod ulubionymi drzwiami prowadzącymi na strych gdzie mieli wspólną sypialnię jego opiekunowie. Kiedy tylko orientowali się, że chłopak podsłuchuje, szybko milkli. I najczęściej obrywał kapciem w d... gdy uciekał jak najdalej od rozwścieczonych mężczyzn. Gorzej gdy go złapali, oj wtedy było krucho z jego pupcią. Dlaczego wciąż mnie traktują jak małe dziecko? Pytał się chlipiąc pod nosem i wracając na parter do swojego pokoju. Pomimo ryzyka te wieczorne wyprawy na piętro się opłacały. Gdyby nie one nigdy niczego by się nie dowiedział. No co, trzeba kombinować.

Lato zbliżało się ku końcowi, gdy Akari wybrał się na swoją wielką wyprawę. Korzystając z nieuwagi opiekunów, którzy gzili się na polanie koło strumienia, poszedł do domu i wrzucił do worka sporo jedzonka i picia. Ubrał spodnie i wygodne buty a do wora dorzucił jeszcze koszulę. I wyruszył. Okrężną drogą ominął zafascynowany sobą trójkącik, z daleka słyszał ich rozbawione głosy i jęki rozkoszy. Ruszył wydeptaną przez sarny ścieżką w głąb lasu. Po pierwszych godzinach wyprawy zaczął sobie podśpiewywać. Było piękne późne ciepłe lato. Ptaki śpiewały, zwierzęta hałasowały po krzakach a kwiaty błyszczały kolorami. Chłopak wychowany w lesie nie bał się samotnie po nim spacerować. Niebieskie oczy błyszczały podniecone czekającymi go przyjemnościami, o których marzył już ponad pół roku. Czekało na niego to tajemnicze miejsce... wołało go coraz głośniej i głośniej. Pobiegł szybko niczym łania przez krzaki i polanki. Już do ciebie biegnę, chciało mu się krzyczeć z szczęścia, jeszcze trochę i będę. Czekaj na mnie. Królewskie miasto. Właśnie to na niego czekało poza lasem. Usłyszał tą nazwę podczas jednego z licznych podsłuchań. Magiczna nazwa: Królewskie miasto. Niestety niewiele mu ona, ta nazwa, mówiła. Ale nieznane zawsze najbardziej przyciąga. Nocował na drzewach chroniąc się przed nocnymi drapieżnikami a w dzień biegł. Wiedząc, że czeka na niego coś niesamowitego.


A w tym czasie jego opiekunowie odchodzili od zmysłów:

- Trzeba będzie zawiadomić Króla...

- Zwariowałeś? Powiedzieć mu, że nie dopilnowaliśmy jego ukochanego syna!

- To co mamy zrobić, geniuszu???

- Czekać. I mieć nadzieję, że ta cholera nie zrobi sobie krzywdy.

- Może zamienię się w wiatr i go poszukam... - zaproponował Desire nieśmiało

- Nie. To nie jest dobry pomysł. Tak silną dawkę mocy z łatwością wyczuje Dragut i trafi do nas jak po sznurku. A jak nas znajdzie to znajdzie Akari. I będzie po nim.

- To co mamy zrobić? Nie potrafię siedzieć na dupie i czekać!

- Zacznij się modlić.

- Idź ode mnie, bo cię kopnę! Nie potrafię nic nie robić. Poszukam go.

- Tylko nie magią!

- Wiem, nie traktuj mnie jak imbecyla!


A Akari coraz bardziej zbliżał się do miasta. I był szczęśliwy.

Aż do czasu, gdy z daleka nie poczuł przykrego zapachu. Już niedługo "przykry zapach" zamienił się w smród. Młodzieniec wyszedł z lasu. Przed sobą w sporej odległości zobaczył ogromne szare mury ciągnące się daleko, daleko... Otaczały miej więcej kołem to tajemnicze mistyczne miasto. Tuż pod murami była wykopana głęboka dziura, ona również otaczała miasto. A nad tym wszystkim górowały wieże jakiegoś brzydkiego kwadratowego budynku. Ogromnego budynku i na dodatek bardzo wysokiego. Z niewielkimi szparami zamiast okien, ogólnie nic ciekawego. Na wprost drogi prowadzącej z lasu w murze była wyrwa i opuszczone coś, co pozwalało, tak jak teraz, przejechać wozom nad dziurą. Wozy wkrótce znikły za murami. Akari postanowił uczynić to samo. Nawet jeżeli tajemnicze Królewskie miasto dużo straciło przy bliższym poznaniu, to nadal ciekawiło go, co jest w środku. I co tak strasznie śmierdzi. Jak nie przymierzając... Wzdrygnął się i ruszył powoli do przodu obserwując z uwagą całe otoczenie. Już niedługo dowiedział się, co tak śmierdziało. A właściwie nie co, tylko skąd. Woda w dziurze była wręcz... Nie, wodą to ona już od dawna nie była. To było coś obrzydliwego, w którym pływało, unosiło się na powierzchni dosłownie wszystko. Kiedy chłopak wszedł na drewniane coś, co łączyło miasto z łąką spojrzał w dół i ujrzał na wpół rozłożoną padlinę jakiegoś sporego zwierzaka. Pomimo odpornego żołądka zrobiło mu się niedobrze. Po chwili zatrzymała go straż przy bramie i spytała beznamiętnie

- Kto jesteś, po co przyszedłeś? Czy masz jakąś broń? Jak długo zostaniesz w mieście?

Po chwili zastanowienia Akari odpowiedział grzecznie do znudzonego wartownika, który opierał się o własny miecz wbity lekko w deski wrót:

- Jestem chłopem z leśniczówki. Nazywam się Dakarii. W mieście zostanę parę godzin. I mam tylko sztylet.

- Oddaj mi broń to będziesz mógł wejść do miasta. Odzyskasz ją wychodząc.

Akari bez sprzeciwu oddał swój nóż, wiedząc, że w razie problemów poradzi sobie ręcznie. Nie po to Dragon męczył go od ponad jedenastu lat żeby sobie z kimś nie poradził bez potrzeby użycia broni. Zrewidowany pobieżnie mógł wejść za mury. To co ujrzał nie zachwyciło go. Tylko szare ściśnięte budynki, wysokie, na co najmniej parę pięter. Zasłaniały jedyną kolorową przestrzeń, jaką było niebo, cała reszta była szaro brudna. A po ulicach spływały nieczystości, wylewane wprost z okien. Ekskrementy, szczątki jakiś zwierzaków i jeszcze niewiadomo co płynęło sobie powolutku środkiem ulicy i dziurami wybitymi w murze spływało do "wody". Coś obrzydliwego. Akari skrzywił się z niesmakiem, robiło mu się słabo od smrodu i obrzydliwego widoku. Ruszył szybko przed siebie mając nadzieję, że głębiej w mieście jest coś... czystszego! I mniej śmierdzącego. Kierując się ludzką wrzawą dotarł do straganów za których handlowali kupcy. Towar był okropny, ale jego właściciele jeszcze gorsi. Chłopak widział, przyglądając się dyskretnie jak jednemu z sprzedawców ściągnął mięso jakiś kulawy kundel. Rozwścieczony straganiarz skopał biednego wygłodzonego psiaka, który wypuściwszy mięso prosto w kałużę moczu uciekł z piskiem. Handlarz podniósł mięso i wytarł o swój fartuch, chcąc je wyczyścić. Chyba tylko je wybrudził jeszcze bardziej. Potem położył je z powrotem na deski straganu. Po paru minutach kupił je jakiś zamożnie ubrany mężczyzna. Akari rozglądał się z ciekawością szukając KOBIET. Ponoć miały mieć duże piersi i okrągłe rozłożyste biodra, żeby łatwiej rodzić. Widział tylko potwornie brzydkie istoty, owszem o dużych piersiach i ogromnych biodrach, lecz... jak ktoś by chciał mieć coś "takiego" w łóżku? Przecież one są okropne! Wzdrygnął się z obrzydzeniem. Nie mają w sobie nic ponętnego, nic, co by go podnieciło. A może to nie są kobiety? Poszedł powoli jeszcze dalej. Domy robiły się niższe i przestronniejsze. I trochę mniej śmierdziało. A wokół domów znajdowały się ogrody. W jednym z nich zobaczył jakąś wiotką istotę o twarzy czymś wymalowanej. Dłonie to-to miało malusie, twarz również a kłaki zwinięte w jakiś rulon na czubku głowy. Co powodowało, że jej twarz wydawała się nieproporcjonalnie długa. Akari z ciekawością podszedł do zamkniętej bramy. Istota podeszła do niego i uśmiechnęła się nieśmiało.

- Witaj młodzieńcze. - wydusiła cieniutkim piskliwym głosikiem

Chłopaka wstrząsnął dreszcz grozy, czy one wszystkie tak piszczą?

- Witaj. - odpowiedział grzecznie. Grzeczność wpajano mu od małego, odważył się spytać - Czy ty jesteś kobietą?

- Nie! Jestem panienką. Kobiety są zamężne. - odpowiedziała rezolutnie

Jej słodki, delikatny głosik nic a nic nie podobał się Akari. Zmarszczył brwi i spytał ponownie:

- Ale ty będziesz kobietą?

- Tak. Jak mój ojciec wyda mnie za mąż.

- Nie podobają mi się kobiety. - powiedział sam do siebie i odszedł kłaniając się lekko. Rozmyślał o tym co widział... Widziałem już ogromne i grube kobiety, które handlowały na rynku, były wstrętne i obleśne. Widziałem panienkę z ładnego domu, chudą i jakąś taką. Większy podmuch wiatru by ją przewrócił, nie podobała mi się. A chude to-to w pasie niesamowicie! I zero mięśni na ramionach, a one przecież są takie podniecające! Akari pokręcił głową z niesmakiem. I skierował swoje kroki w kierunku z którego przyszedł. Był bardzo zawiedziony. Te kobiety, to po prostu potwory. Coś okropnie brzydkiego. Nie mają w sobie nic podniecającego. Takie delikatne, kruche... albo z kolei rozpasione i odpychające, jak się taką uderzy to tylko padnie na ziemię i pewnie umrze po jednym ciosie. Brzydkie... a miasto śmierdzi okrutnie. To po to męczyłem się przez te trzy dni biegnąc po największych chaszczach? Żałuję, że tu przyszedłem. Moi opiekunowie mieli rację, że mi nic nie mówili o tym śmierdzącym przybytku. Muszę do nich wrócić jak najszybciej. Pewnie strasznie się denerwują.

Kiedy był niedaleko bramy usłyszał przenikliwy gwizd. Odwrócił głowę w stronę dobiegającego hałasu. I ujrzał rudowłosą kobietę. Jej długie poskręcane w loki włosy swobodnie spływały na plecy. Ciemno czerwona kiecka opinała się na szczupłych biodrach a spod na wpół rozsupłanego gorsetu wyłaniały się piersi.

- Cześć kotku. - zamruczała cicho

- Witaj. - odpowiedział Akari przyglądając się jej z ciekawością

- Jesteś pierwszy raz w mieście?

Spytała podchodząc do niego, jej biodra falowały w denerwującym przesadzonym ruchu. Oparła się o ścianą obok niego i oblizała lubieżnie usta. Zielone oczy zabłysły

- Tak, nigdy jeszcze tu nie byłem.

- Śliczny jesteś... Jak podoba ci się Królewskie miasto?

- Nie podoba. - odpowiedział szczerze, czym wywołał śmiech kobiety

- A jak podoba ci się Królewska kurwa?

- Nie rozumiem. - zmarszczył czoło próbując przyswoić sobie nowe nieznane do tej pory wyrażenie

- No, nierządnica, kurwa, panienka lekkich obyczajów...

Tłumaczyła mu a widząc wciąż niezrozumienie na twarzy ślicznego chłopaka uśmiechnęła się i spytała inaczej

- A jak ja ci się podobam?

Po chwili paniki: "odpowiedzieć szczerze, czy skłamać", postanowił skłamać by nie robić jej przykrości

- Bardzo.

Bardzo to on skłamał. Kobieta według niego była tak naprawdę zbyt bezpośrednia i... i taka nachalna. Niechętny grymas na jego twarzy odczytała zupełnie inaczej.

- Jestem Ruda. - przedstawiła się i przeszła od razu do rzeczy - Masz jakieś dukaty?

Wiedział, co to są dukaty. Dragon miał ich całą sakiewkę. Niekiedy zabierał jednego dukata i szedł do młyna, wracał bez pieniędzy za to z ogromnym workiem pełnym mąki przyniesionym na ramieniu. Wyciągnął jeden brązowy krążek z wizerunkiem jakiegoś mężczyzny i pokazał go kobiecie.

- Trochę mało! - zacmokała niechętnie, ale kiedy spojrzała w przepiękne lazurowe oczy chłopaka uśmiechnęła się przyzwalająco.

Wzięła go za dłoń i pociągnęła w głąb ciemnego zaułka. Wyjęła mu z dłoni monetę i wsunęła do kieszeni w spódnicy. Popchnęła delikatnie chłopaka na ścianę i pogłaskała go po policzku. Był to nawet miły dotyk. Miała czyste, gładkie dłonie nie zaznaczone pracą fizyczną. Przynajmniej nie taką, od której robią się zgrubienia na dłoniach.

- Jak masz na imię?

- Dakarii. - odpowiedział spoglądając z ciekawością w jej twarz, którą coraz bliżej przysuwała.

Zamykając oczy dotknęła wargami jego ust. Akari nie zamknął oczu, zaciekawiony tym, co się będzie działo. Język kobiety wsunął się delikatnie w jego usta. Całuję się z kobietą! Czy z tego będą dzieci? Nie, głupi jestem. Przecież musiałbym jej włożyć swój "interes". Ale ja nie czuję nic! Żadnych dreszczy rozkoszy. Kiedy całują się moi opiekunowie to Desire aż słania się na nogach z wrażenia. Może... Akari czuł drobne kobiece ciało tuż przy swoim. Opierał dłonie o ścianę nie chcąc jej zanadto dotykać. Jej piersi przyciskały się do jego torsu a zwinne dłonie pieściły jego uda i pośladki. Nic nie czuję! Zamknął oczy i wyobraził sobie jakieś inne ciało, które by się do niego przytulało. Jakieś potężne o pięknie uformowanych mięśniach ramion. Na jego zamkniętych powiekach zarysowało się barczyste ciało jednego z opiekunów. Dragon. Wychodzący z strumyka po kąpieli. Woda spływająca po jego muskularnym torsie, kapiąca z włosów i spadająca kropelkami na jego "interes". Nie widział wyraźnie twarzy opiekuna, tylko jego ciało. A może to było ciało innego mężczyzny. Jakiegoś nieznajomego. Chłopak dopiero teraz oddał pocałunek i jęknął cicho podniecony. Kobieta złapała go mocniej za pośladki zadowolona z efektów swojej pracy. Ale Akari nie myślał o niej, tylko o jakimś niezidentyfikowanym obiekcie męskim. I owszem czuł podniecenie, cholerne podniecenie drążące, rozszerzające jego żyły i wypalające mu zmysły. Jęknął odsuwając się od kobiety i otwierając oczy. Oparł się całym ciężarem ciała o ścianę. Rozchylił usta oddychając szybko i nerwowo. Kobieta zadowolona złapała jego dłoń i wsunęła ja pod gorset. Akari potarł lekko jej sztywny sutek a ona w odpowiedzi zajęczała cicho. Po chwili nie doczekawszy się żywszej reakcji chłopaka uniosła kieckę do góry i założyła ją za pasek. Pod spodem była naga. I ruda. Akari patrzył z zaciekawieniem na jej zaokrąglone biodra i rudy trójkąt. Całe podniecenie go opuściło, czuł już tylko ciekawość. Kobieta złapała jego drugą dłoń i przysunęła do siebie, coraz bliżej i bliżej. Musnął palcami jej loczki i kierowany siłą wsunął dłoń między jej rozszerzone uda. Była tam mokra i gorąca. Wzdrygnął się, kiedy zmusiła go by włożył palce w jej otchłań. Doszedł do wniosku, że to jest niesmaczne. Pamiętał miłość jaką obdarowywali się jego opiekunowie. Pamiętał swoje podniecenie, kiedy przyglądał im się z ukrycia. Trzy męskie ciała, oddające się sobie wśród śmiechu i delikatnych czułych pieszczot. Oni nie tylko brali, ale także dawali to, co mieli najlepszego. Akari wyrwał swoją dłoń z uchwytu kobiety. Wyciągnął jeszcze jeden dukat, tym razem srebrny i rzucił go jej. Odsunął się i odszedł nie odwróciwszy ani razu.

Nie zaczepiany więcej przez nikogo doszedł do bramy, przez którą wszedł i odzyskawszy swoją broń ruszył odrobinę zawiedziony z powrotem w kierunku leśniczówki.

Kiedy był już na skraju lasu odwrócił jeszcze głowę i pomyślał: "Po stokroć wolę moją leśniczówkę".

Ta myśl jeszcze długo towarzyszyła mu w drodze do domu. Śpieszył się bardziej niż poprzednio. Dzień przed dotarciem do celu położył się na polanie zbyt zmęczony by dalej biec. Zasłuchał się w świergot ptaków i szum liści poruszanych przez delikatną bryzę wiatru. Poprzednią noc miał zarwaną z powodu niedźwiedzia, który najwyraźniej miał na niego ochotę. Dlatego teraz postanowił sobie odpocząć. Jak postanowił tak też uczynił. A ciepłe promienie słońca ogrzewały mu przyjemnie twarz i zamknięte powieki. Zrobiło mu się za ciepło, więc rozebrał przepoconą koszulę i spodnie, po chwili namysłu zdjął również bieliznę. Przepłukał brudne rzeczy w płynącej niedaleko rzeczce i porozwieszał na gałęziach by szybko wyschły. Sam również się szybko obmył w chłodnej wodzie. A potem położył w plamie słonecznych promieni. Kasztanowe lekko wilgotne włosy o miedzianym połysku rozsypały się wokół jego delikatnej twarzy. Zasnął.

I miał sen... czuł przeszywające go pragnienie, jego ciało było obolałe, pragnęło czegoś, czego... nie do końca wiedział czego. Przeciągnął się rozkosznie wyczuwając pod swoimi plecami i pośladkami miękką trawę. Westchnął, czując na sobie przeszywające spojrzenie jakiś oczu. Męskich oczu. Podciągnął lekko nogę, i ułożył się tak jak często kładł się Desire, gdy chciał sprowokować Dijona. Uśmiechnął się delikatnie przesuwając językiem po wysuszonych wargach. Ogniste spojrzenie przesuwało się po jego nagim szczupłym ciele. Pod wpływem tego spojrzenia jego policzki oblekły się czerwienią. Już po chwili słyszał krew przepływającą w żyłach. Zrobiło mu się gorąco. Jego "interes" obudził się do życia i zaczął pulsować rytmicznie, oczekując spełnienia. Mężczyzna widział co się dzieje z ciałem chłopaka i postanowił mu pomóc. Uklęknął obok i pochylił się lekko. Musnął wargami wilgotne drżące wargi leżącego. Zaczął pieścić dłonią rozgrzane uda i biodra jednocześnie wepchnął brutalnie swój język w czekające usteczka. Pocałował go namiętnie, przesuwając gorącą lekko chropowatą dłoń po jego naprężonym ciele. Samym delikatnym dotknięciem doprowadził chłopaka na szczyt rozkoszy. Akari odrywając wargi od mężczyzny krzyknął głośno z przyjemności. Otworzył szeroko oczy chcąc spojrzeć w pochylającą się nad nim twarz. Zdziwił się bardzo, gdyż... Nikogo nie było obok niego. To był tylko sen? Rozejrzał się zdziwiony a po chwili spojrzał w dół na swoje ciało. Drżał jeszcze po osiągniętym spełnieniu. Zmęczony położył się z powrotem i zakrył oczy ramieniem.

Oddychał szybko i głośno, nie usłyszał cichutkich skradających się w jego stronę kroków. Dopiero kiedy równocześnie poczuł dużą dłoń na swej klatce piersiowej i język zlizujący białe krople z ciała krzyknął przerażony i spróbował unieść się do góry. Co mu się zdecydowanie nie udało. Silna męska dłoń przecisnęła go z powrotem do ziemi. Zdołał tylko unieść głowę i spojrzeć na pochylającą się nad nim głowę o długich czarnych włosach zakrywających twarz. Obcy mężczyzna klęczał przy jego boku i swymi wargami pieścił jego ponownie gotowy "interes". Akari postanowił więcej nie krzyczeć, przecież to i tak w tej głuszy nic nie da. A poza tym mężczyzna nie robi mu krzywdy. Ba, robi mu dobrze, dzięki niemu chłopak czuł niesamowitą rozkosz jakiej jeszcze nigdy nie miał okazji poznać. Akari zerknął na dłoń leżącą na jego torsie. Była to piękna dłoń o długich palcach. Ciężka, ogromna, lecz delikatnie leżała na nim nie robiąc mu krzywdy. Ciało mężczyzny ukryte pod szerokim czarnym płaszczem było bardzo duże i niesamowicie umięśnione Akari opadł z powrotem na ziemię pozwalając się pieścić nieznajomemu. Przesunął dłonią po ramieniu mężczyzny i spróbował objąć dłonią jego nadgarstek, co mu się nie udało. Odsunął przeszkadzający mu płaszcz i gładził pięknie rozbudowane mięśnie ramienia. Jęknął czując jak one drżą lekko naprężone ukazując niesamowitą siłę w nich drzemiącą. Mężczyzna czując drżenie ciała pieszczonego młodzieńca uśmiechnął się z zadowoleniem. Uniósł twarz i spojrzał w szeroko otwarte błękitne oczy. Akari wyciągnął drżącą dłoń i odgarnął długie smoliście czarne włosy. Ujrzał niesamowicie przystojną twarz z pięknie wykrojonymi ustami i najpiękniejsze oczy, jakie mógł sobie wyobrazić. Były tak ciemne, że prawie nie mógł odróżnić gdzie się kończy tęczówka a zaczyna źrenica. I były piękne... Najpiękniejsze... Hipnotyzujące... Cudowne.... Fantastyczne...

Akari zakochał się od pierwszego dotknięcia gorącego namiętnego języka nieznajomego, od pierwszego spojrzenia w jego czarne oczy i pogłaskania po ogromnych umięśnionych ramionach. Był oczarowany jego urodą. Niewiele się zastanawiając uniósł się pokonując lekki opór dłoni mężczyzny i przytulił z całej siły do ogromnego ciała. Znikł zupełnie w jego objęciach. Przechylając twarz do góry przymknął oczy i poprosił namiętnym szeptem oddając mu się cały:

- Pocałuj mnie, kochaj mnie i zabierz ze sobą gdziekolwiek pójdziesz.

Mężczyzna uśmiechnął się uroczo nic nie odpowiadając tylko pochylił lekko twarz i musnął gorącymi wargami rozgrzany policzek chłopaka. Jedwabiste włosy połaskotały szyję Akari. Przesuwając lekko twarz by natrafić wargami na usta mężczyzny jednocześnie uniósł dłoń i objął go za kark wplątując swe palce w czarną gęstwinę. Kiedy mężczyzna go pocałował całe ciało Akari drgnęło nerwowo niczym przeszyte strzałą. Może to była strzała Amora? Mężczyzna czując drżenie chłopaka z zadowoleniem pogłębił pocałunek. Wsunął swój język w uległe, chętne usta i całował, całował, całował... Aż do utraty tchu. Kiedy ciężko oddychając odsunęli się od siebie młodzieniec bez sił osunął się w ramiona mężczyzn. Tak, teraz zrozumiał przyjemność, jaką czerpał Desire z pieszczot oferowanych mu przez Dijona i Dragona. Już zrozumiał, dlaczego po ich pocałunkach mężczyzna słaniał się i nie mógł ustać na nogach. On czuł się niczym po całodziennym biegu. Serce biło mu niczym oszalałe a dłonie i nogi drżały. Mężczyzna położył go delikatnie na ziemię i uniósł jego twarz do góry. Całując szyje młodzieńca wyszeptał

- Jak masz na imię?

Miał piękny, męski, mocny głos. Który dodatkowo podniecił chłopaka. Czując gorące usta na swej szyi jęcząc wyszeptał

- Daaa... ach... karii... A... ty?

- Nazywają mnie Dragut.

Już nic więcej nie mówiąc ponownie zaczął całować drżące ciało młodzieńca. Zjeżdżał coraz niżej i niżej aż ponownie dotarł poniżej pasa. Kiedy objął go ustami i zaczął się poruszać Akari krzyknął z rozkoszy. Próbował się wyrwać, lecz dłonie mężczyzny trzymały mocno jego biodra nie pozwalając mu na najmniejszy nawet ruch. Pieścił go aż wyczuł, że chłopak zaraz dojdzie. Przerwał drastycznie zaciskając mocno palce na jego ciele. Chłopak czując mocny uścisk zabraniający mu otworzyć drzwi do raju rozpłakał się, był już tak blisko, muskał palcami wrota... otworzył zapłakane oczy i sugestywnie poruszył biodrami do góry i na dół.

- Proszę...

Wyszeptał łkając. Mężczyzna uśmiechając się puścił jago "interes" i wstał. Chłopak leżał tuż przy jego stopach odzianych w czarne skórzane buty wyglansowane do połysku i sięgające kolan. Mężczyzna odpiął płaszcz i odrzucił go na bok. Pod nim miał czarną koszulę, którą mięśnie prawie rozsadzały. Chłopak otworzył usta z podziwem patrząc na wyłaniający się tors. Mężczyzna rozpiął koszulę do końca i zdjął ją z swego ciała.

- Niesamowite!

Wyszeptał z podziwem patrząc na ciemną skórę i ogromne bicepsy i mięśnie poruszające się przy każdym ruchu. Muskuły miał ogromne i ani grama tłuszczu. Akari bał się poruszyć by widok ten nie okazał się tylko snem. Dragut uśmiechnął się lekko do leżącego i drżącego z podniecenia chłopaka. Zażądał:

- Całuj!

I podstawił mu but pod same wargi. Chłopak skrzywił się lekko, lecz widząc dłoń mężczyzny kierującą się do krocza i masującą ogromną wypukłość uniósł głowę i uczynił to, co mu kazano. I czuł dreszcze perwersyjnego podniecenia, gdy to robił. Zajęczał cicho całując a po chwili nawet liżąc miękką skórę butów swego pana. Uniósł się na kolana i klęknął przed stojącym mężczyzną, pochylił się nisko wypinając pupę do tyłu i ponownie polizał czarny but.

- Wyżej!

Posłusznie uniósł lekko głowę i całował jedwabny materiał. Mężczyzna w tym czasie rozpiął sobie spodnie i rozchylił je ukazując nagą skórę i czarne kręcone włosy.

- Wyciągnij!

Rozkaz został natychmiast spełniony. Akari delikatnie włożył swą małą dłoń do jego spodni i wyciągnął ogromny "interes" Draguta. Opadł na kolana przyglądając się z zafascynowaniem na trzymaną w dłoni część ciała mężczyzny. Nawet Dragon nie ma takiego wielkiego! Pomyślał zszokowany i lekko wystraszony.

- Weź moją męskość do ust i mi obciągnij.

Akari nie znał takiego wyrażenia, ale domyślił się, co ma zrobić. Uniósł się do góry i przymykając oczy z rozkoszy przesunął językiem wzdłuż całej jego długości. A kiedy Dragut powiedział: "no, dalej". Objął go ustami i zaczął pieścić tak jak robił to przed chwilą mężczyzna. Po dłuższej chwili, kiedy usłyszał cichy jęk wydobywający się z gardła mężczyzny został lekko odepchnięty. Opadł do tyłu na swoje łydki i popatrzył zdziwiony.

- Połóż się.

Rozkazał mu mężczyzna stając nad nim. Kiedy chłopak posłusznie uczynił to co mu kazał dodał:

- Zegnij nogi i postaw je na stopach. Rób sobie dobrze prawą dłonią a palce lewej dłoni włóż sobie do dziurki.

Chłopak westchnąwszy lekko podgiął nogi i złapał swoją męskość. Pod czujnym spojrzeniem mężczyzny zaczął poruszać dłonią w górę i w dół. Wygiął lekko ciało do góry odczuwając niesamowitą przyjemność. Oblizał dwa palce i położył je na własnym odbycie. Wsunął je delikatnie do środka. Czując na sobie podniecające go spojrzenie Draguta zaczął wsuwać i wyciągać palce pieszcząc się delikatnie. Mężczyźnie szybko znudziło się samo patrzenie na wijące się z przyjemności młode ciałko. Klęknął między rozszerzonymi nogami Akari i popatrzył z bliska na jego palce znikające w zagłębieniu. Cała dziurka była namiętnie rozszerzona i błyszcząca od śluzu. Była gotowa na przyjęcie czegoś większego niż palce. Dragut złapał za nogi chłopaka i odwrócił go tyłem do siebie. Kazał mu uklęknąć opierając się na dłoniach i wypiąć pośladki.

- Rozluźnij się. Nie chcę cię skrzywdzić.

Wyszeptał wbijając się kawałek w wilgotną szparkę. Złapał dłonią od dołu męskość Akari i zaczął nią poruszać. W tym samym czasie wszedł w niego brutalnie. Chłopak krzyknął zaskoczony z powodu ogromnego bólu. Wygiął ciało do tyłu i zaczął płakać. Dragut nie reagując na głośny szloch kochana zagłębił się w nim jeszcze bardziej. I jeszcze raz... I jeszcze...

- Jesteś wspaniały.

Wyszeptał pochylając się nad wygiętymi plecami Akari i zaczął całować jego kark i ramiona. Dzierżył w dłoni jego męskość i poruszał nią w tym samym rytmie, w którym poruszał się w wnętrzu chłopaka. Na szczęście dla Akari ich zbliżenie trwało krótko, Dragut uzyskawszy spełnienie wyszedł z ciała chłopaka i pozwolił mu opaść bez sił na ziemię. Zaczął całować szlochającego kochanka po mokrych od potu plecach i pośladkach. Wytarł delikatnie krew płynącą z jego ciała i położył go na plecy. Jego pocałunki z czułych mających ukoić jego ból stały się pełne namiętności ponownie doprowadzając Akari do drżenia pełnego podniecenia. Mężczyzna położył się obok drżącego młodzieńca i pochylił nad nim twarz. Całował go do utraty tchu potęgując rozkosz, którą dawał mu swą dłonią. Dragut pieszcząc męskość chłopaka jednocześnie wsunął palec w poraniony odbyt i gładził go delikatnie. Akari przytulił się z całej siły do ogromnego podniecającego ciała i wśród krzyków rozkoszy zmieszanych z bólem osiągając spełnienie ugryzł go mocno w ramię. Mężczyzna skrzywił się boleśnie, gdy poczuł ostre zęby. Ale widząc cudowną rozkosz na twarzy kochanka i jego namiętnie wygięte ciało pozwoliłby mu zrobić z sobą wszystko. Kiedy tylko chłopak rozluźnił mięśnie przytulił go lekko do siebie kładąc jego głowę na swojej klatce piersiowej. Milczeli wiedząc, że niekiedy słowa są niepotrzebne i tylko mogą wszystko zepsuć. Akari czuł tuż przy swoim policzku szybko bijące serce kochanka. Przesunął lekko twarz i pocałował go tam gdzie przed chwilą miał położony policzek. Mężczyzna pogładził jego mokre zmierzwione włosy delikatnym naciskiem zmuszając go by się ponownie położył. Akari westchnął z rozkoszy łapiąc dłoń Draguta i przymykając oczy. Przez tydzień będę miał problemy z załatwianiem swych potrzeb, pomyślał z zadowolonym uśmiechem na twarzy. Ale było warto! Było warto... Z tą myślą zasnął.

Dragut czując ciepłe uśpione ciało tuż przy sobie uśmiechnął się gładząc miękkie włosy kochanka.

- Chciałbym spełnić twoje życzenie, mój malutki Dakarii. - wyszeptał cicho - Chciałbym móc cię całować, kochać, zabrać gdziekolwiek pójdę, ale to jest niemożliwe... Nie znasz mnie. I mam nadzieję, że mnie nie poznasz!

Mężczyzna zmarszczył brwi nagle rozgniewany. Pomimo rosnącej w nim wściekłości niesamowicie delikatnie wysunął się spod bezwładnego ciała młodzieńca. Gdy ten wyszeptał coś niezrozumiałego przez sen ucałował lekko jego czoło i gdy chłopak na powrót zasnął podniósł się i patrząc na rozkoszne ciało zaczął się ubierać. Gdy był już gotowy ponownie spojrzał na śpiącego. Chciał zapamiętać na zawsze jego piękno, słodycz i niewinność, którą zbrukał swym dotykiem. Odszedł kawałek i zagwizdał cichutko. Za ściany lasu wyłonił się lśniący kary koń i dzwoniąc dzwoneczkami przywieszonymi do uprzęży grzecznie podszedł do czekającego mężczyzny. Dragut wskoczył lekko na siodło i nie patrząc więcej na leżącego chłopaka pogalopował przez las w kierunku Królewskiego miasta.

Zbudził go odgłos dzwoneczków i kopyt na miękkiej trawie. Nie do końca jeszcze przytomny otworzył oczy czując, że coś się stało, coś złego. Rozejrzał się szukając swego kochanka i nigdzie go nie zauważył. Nie pozostało po nim nic. Zabrał wszystkie swoje rzeczy i odszedł. Akari zerwał się na nogi i rozejrzał oszołomiony. Zauważył świeże ślady kopyt, które naruszyły mech i trawę. Opadł w miejscu gdzie były najbardziej widoczne i przyłożył policzek do ziemi. Był zrozpaczony z jego oczu popłynęły łzy... Uniósł nagle twarz i spojrzał w kierunku, w którym odjechał jego kochanek, jego miłość...

- Dragut! - wyszeptał przełykając łzy a po chwili wrzasnął z całej siły - DRAAGUTTT...

Wystraszone ptaki zerwały się do lotu a on nie doczekawszy żadnej innej reakcji opadł na ziemię i płacząc szeptał

- Dlaczego, dlaczego... nie opuszczaj mnie... proszę... kocham cię... Dragut...

W podłym humorze powrócił do leśniczówki. Na wściekłe pełne pretensji okrzyki opiekunów nie zwrócił w ogóle uwagi. Cały czas popłakując poszedł do swojego pokoju nie racząc odpowiedzieć na ich pełne niepokoju pytania. Po dwóch tygodniach przestali pytać, a Akari jako tako doszedł do siebie. A przynajmniej zaczął jeść. Lecz ciągle rano przychodził na śniadania z zapłakaną twarzą. Męczyło go strasznie, wielokrotnie Dijon przychodził do niego w nocy budził go z koszmaru i utulał w swych ramionach. Lato minęło, wkrótce miał już obchodzić swoje szesnasta urodziny. Dlatego właśnie wybrał się do lasu po jagody do urodzinowego tortu. Desire postanowił wykazać się swymi umiejętnościami kucharskimi. Każdy myślał jak się wymigać od jedzenia. Wszystkie składniki osobno były zdrowe i smaczne, lecz jeżeli Desire połączy je w jedną całość, to...

Tego dnia przez las przechodziła poznana pół roku temu rudowłosa "Królewska kurwa". Ponownie zachwyciła ją uroda młodzieńca.

- Rany! To ty? Ale schudłeś!

Okrzyk zgrozy wyrwał się jej z ust.

- Witaj. - jak zwykle grzecznie powiedział Akari.

- Co ci się stało??? Jesteś chudy jak szczapa!

Akari słysząc te jakże inteligentne i delikatne uwagi, rozpłakał się. Już po chwili siedząc niedaleko siebie zaczął jej opowiadać o swojej wielkiej niespełnionej miłości.

- O, kurwa! To mi cię żal.

Przytuliła go delikatnie do siebie i pocałowała w policzek. Przesiedzieli tak parę minut w milczeniu, każdy samotnie borykał się z własnymi problemami.

- A ty? Co tu robisz? - spytał podciągając nosem i wycierając rękawem zapłakane oczy

- Wyrzucono mnie z miasta. Nie powiem ci dlaczego, nawet nie pytaj! Za lasem mieszka moja ciotka. Pomyślałam, że ją odwiedzę i postanowię co robić dalej. Mówiąc szczerze nie uśmiecha mi się u niej mieszkać... to jest naprawdę wredna zdzira.

- Słuchaj mieszkam tu niedaleko. Choć ze mną! Może moi opiekunowie pozwolą ci z nami zamieszkać.

- No, nie wiem. - podrapała się po głowie myśląc intensywnie - Słuchaj, sądzę, że lepiej będzie jak przyjdę jutro rano. Ty pogadaj wcześniej z swoimi opiekunami, głupio by było tak ich postawić przed faktem dokonanym. Jestem i już. Przynajmniej będą mieli czas przemyśleć sprawę.

- Znając moich opiekunów to lepiej by było właśnie postawić ich przed tym faktem. Ale słuchaj oni nic nie wiedzą o mojej samotnej wyprawie. Powiedziałem im, że błądziłem przez parę dni w lesie, więc się nie wygadaj.

- Możemy im powiedzieć, że dzisiaj spotkaliśmy się po raz pierwszy w życiu! Idź lepiej do domu, robi się późno. Przyjdę jutro tuż przed zapadnięciem zmroku.

- Będę czekać!


Ale na następny dzień przypadały szesnaste urodziny Akari. Magowie wydali na jego cześć przyjęcie, w czasie którego wyjawili mu, że jest księciem, przy okazji dowiedział się w końcu jak ma naprawdę na imię. Dowiedział się również, że tegoż dnia ma udać się na zamek, gdzie rodzice od tak wielu lat niecierpliwie oczekują jego powrotu. Szokiem dla niego była informacja, że ma o siedem lat młodszą siostrę, Aulene. Wyruszyli i nie obyło się bez odrobiny magii, która przyśpieszyła ich kroki. Ona właśnie zawiadomiła Draguta. Niczym telegram. Nie minęły trzy godziny i byli na miejscu.

- O, kurwa. - Akari zobaczywszy Królewskie miasto przytoczył niedawno usłyszane od Rudej słowa. Na tyle cicho jednak by jego opiekunowie ich nie usłyszeli. Otworzył szeroko oczy z przerażenia jednocześnie starając się nie oddychać. Pod względem aromatów miasto niewiele się zmieniło. Cała reszta również była tak samo szara, przytłaczająca i brudna jak poprzednio. Ogólnie, nic ciekawego. A właściwie... istny koszmar.

Na zamku odbyły się z okazji przyjazdu Akari wielkie uroczystości, Na bal król Auron zaprosił wszystkich. Biednych i możnych, młodych i podeszłych wiekiem. Lecz król ponownie popełnił ten sam błąd, mianowicie nie zaprosił Maga Draguta. Na wielkim balu Akari zauważył poznaną podczas wcześniejszego pobytu w mieście panienkę. Starannie jej unikał by się nie wydała jego podróż. Choć przypuszczalnie by go nie poznała. Z nie rzucającego się w oczy, brudnego, lekko obszarpanego leśniczego zmienił się w prawdziwego księcia. Ale... lepiej nie ryzykować. Ruda rozpoznałaby go z łatwością.

Po uroczystościach Akari znalazł się na chwilę sam w swojej komnacie. Usłyszał tam dźwięki upojnej pięknej muzyki. Poszedł tam gdzie zaprowadziła go muzyka i trafił do izdebki w zamkowej wieży, w której ujrzał kołowrotek. I oto nagle pojawiła się przed nim starsza kobieta. Babinka wręcz. To była pomocnica Draguta. Jemu samemu nie chciało się przybyć osobiście, był zbyt zajęty w swoim zamku. Starucha z urzekającym uśmiechem powiedziała:

- Przybliż się, śliczny królewiczu i dotknij palcem tego wrzeciona!

Akari nie umiał odmówić staruszce. Wyciągnął dłoń i ukuł się w palec. I tym samym spełniło się zaklęcie maga Draguta i książę zapadł w głęboki sen. Zadowolona starucha zawołała swego pana

- Dragut! Zrobiłam to, co chciałeś. Zabierz mnie natychmiast z tego smrodu. Bo ja tu już wyrobić nie mogę!

- Natychmiast? - w głosie jej pana zabrzmiało zdziwienie i rozbawienie

- Eee... proszę? - spytała niepewnie unosząc krzaczastą brew

- Już lepiej.

W tej samej chwili używając teleportacji, lub czegoś o podobnym zastosowaniu przeniósł ją do własnego zamku. Pozostawiając śpiącego samotnego księcia w wieży. Nawet nie chciał go oglądać. Spełnił swoją zemstę i nic więcej go nie interesowało. Do czasu, aż nie wróciła Jill. Kiedy pozbywała się przebrania opisała mu to, co wyczytała w umyśle chłopaka zanim ten nie stracił przytomności.

Kiedy Ruda pojawiła się nazajutrz koło leśniczówki, oczekiwał ją tam zamiast ślicznego Dakarii wróż Dragut. I natychmiast rzuciły się na nią różne złe duchy. Po długiej i zaciętej walce, używała paznokci, zębów, sztyletu, który nosiła w bucie, kopała w baaaardzo czułe miejsca, zdołali ją pojmać. Złe duchy obezwładniły ją i związały.

- Nie pozwolę nikomu zbudzić śpiącego królewicza! Zabierzcie ją do mojego zamku i wrzućcie do lochu, skutą łańcuchami! - rozkazał Dragut.

- Panie! Ale... My nie mamy lochów. Łańcuchów zresztą też nie.

Odważył się wyszeptać jeden z duchów. Śliczny blondynek o szarych oczach z szpiczastymi uszkami. To właśnie on "pokonał" Rudą. Właściwie poddała się bez walki ujęta jego wyglądem zewnętrznym - no cóż... nie czepiajmy się drobiazgów. Mag zagryzł dolną wargę zastanawiając się chwile. Po pewnym czasie wpadł na genialny pomysł.

- Specjalnie dla niej przerobię komnatę gościnną. - uśmiechnął się uroczo momentalnie podbijając serce Rudej.

Ale przystojny facet, westchnęła cicho. Tylko, dlaczego taki... duży! Popatrzyła z powrotem na "szpiczastouchego" i doszła do wniosku, że jednak woli delikatniejsze ciałka. Takie jak Dakarii, lub ten obok.

Szef używając swych czarów teleportował wszystkich do swej siedziby. Ruda zauważyła tylko białe ściany zamku, gdzieniegdzie porośnięte ciemnymi pnącymi się roślinami. I zajebisty ogród pełen kwiatów, których zapach przenikał przez grube ściany. Przestronne komnaty posiadały duże okna z kolorowymi szybkami. Złe duchy zamknęły ją w komnacie na trzecim piętrze. Miała stamtąd przepiękny widok na różany ogród pełen małych ustronnych altanek i oczek wodnych.

Ruda siedząc samotnie w przemeblowanej komnacie, służący w granatowo złotej liberii wyniósł wazony z fioletowymi kwiatami i piękne makaty z ścian oraz gruby śnieżno biały dywan zamęczała się myślami. Dlaczego w leśniczówce nie zastałam Dakarii? Gdzie on jest i co robi? Jej myśli przerwało ciche pukanie do drzwi.

- Czego?

- Pani. - weszła służąca i pokłoniła się lekko przed siedzącą na łożu kobietą. Odstawiła dzban z wodą na białą toaletkę i poprawiając poduchy na fotelach powiedziała - Mój pan przesyła pozdrowienia i pyta czy jest ci wygodnie. Może życzysz sobie coś do czytania, albo kolację? Już wieczór, na pewno jesteś pani głodna.

Uśmiechnęła się uroczo do zdziwionej kobiety. Ta popatrzyła na nią niezbyt inteligentnie i potrząsając głową powiedziała:

- Przynieś mi kolację. A poza tym chcę wyjść z tej komnaty. I pragnę towarzystwa. Nudzę się. - poskarżyła się na koniec

- Za drzwiami czeka Lad Imore. Pragnął się z panią zobaczyć, lecz nie był pewien czy może wejść.

- Niech wejdzie, przynajmniej przestanę się tak cholernie nudzić.

- Pani. - służąca ukłoniła się ukrywając skrzywienie warg usłyszawszy wulgarny język kobiety. Wyszła z komnaty szepcząc coś konspiracyjnie do stojącego za drzwiami szpiczastouchego. Furknął na nią gniewnie i wszedł zamykając za sobą drzwi. Zauważając drobną figurę na ogromnym łożu uśmiechnął się i ukłonił lekko

- Pani.

- Podejdź bliżej, nie będę się wydzierać przez całą komnatę byś mnie usłyszał!

Szpiczastouchy ubrany w świetlistoszarą tunikę założoną na długie wąskie spodnie pasujące kolorem do jego oczu wydał się Rudej nieziemskim stworzeniem. Gdy podszedł bliżej poklepała łoże obok siebie zapraszającym gestem. Po niezauważalnej chwili wahania usiadł obok.

- Jak masz na imię? Służąca mówiła, że coś tam Imore. - spytała zaciekawiona

- Imore. Lad oznacza funkcję, którą pełnię w zamku. A ty, jak masz na imię?

- Ruda. - widząc jego zdziwienie uśmiechnięta pokazała swoje włosy. I dodała - Tak naprawdę jestem Aiina. Ale nikt tak na mnie nie mówi.

- Ja będę, dobrze? - spytał uśmiechając się i nieśmiało dotykając jej gęstych loków.

Następnego dnia tuż przed świtem, Aiine w jej komnacie odwiedził Desire. Wlazł przez okno nie przejmując się, że to trzecie piętro. Dziewczyna już nie spała, zasłoniła nagie piersi przykryciem i siadając na łożu z zaciekawieniem przyglądała się akrobacjom mężczyzny.

- Pomogłabyś mi! - wysapał przekładając nogę przez futrynę okna.

- Pomogłam ci dostatecznie. Przecież nie krzyczę. - odpowiedziała roześmiawszy się z jego miny, zaś w myślach dodała "jej, następne śliczne delikatne ciałko, co ich ostatnio tyle się rozmnożyło".

Kiedy mężczyzna w końcu przelazł do końca, popatrzyła na niego wyczekująco.

- Jestem Desire.

Zmarszczyła brwi. Jego imię nic jej nie mówiło. Widząc jej spojrzenie wyjaśnił.

- Jestem opiekunem Dakarii.

- Aaa... A kto się tobą opiekuje? - wypaliła zanim pomyślała, co mówi

Desire zarumienił się słodko. Lecz zaraz pacnął ją po głowie rozbawiony

- Nie twój problem. Chciałem się spytać, czy znasz Dakarii?

- Znam. Mieliśmy się spotkać, ale nie przyszedł.

Mężczyzna siadając bez zaproszenia na jej łożu opowiedział, co się stało. Powiedział całą prawdę, nawet to, że Dakarii jest księciem i nazywa się Akari.

- Co za łotr. - krzyknęła rozzłoszczona kobieta mając na myśli Draguta - Od razu mi się nie spodobał! I nawet nie pofatygował się osobiście, tylko wysłał jakąś babę, żeby odbębniła za niego czarną robotę! Nie chciał sobie rąk pobrudzić! Jaki pierdo...

- Akurat to nie jest najważniejsze. - upomniał ją delikatnie przerywając jej w pół słowa - Ważne jest to, że jego magia zadziałała. I teraz trzeba obudzić śpiącego królewicza. Lubisz go prawda? On ciebie lubi, opowiadał mi o tobie. Czy mi pomożesz?

- Tak! Tylko daj mi się ubrać - pokiwała głową i wstała nie zawstydzona swoją nagością.

- Kobieto! - Desire jęknął zdegustowany zasłaniając oczy dłonią, pomimo tego wyraźnego zniesmaczenia podpatrywał ją pomiędzy lekko rozsuniętymi palcami.

Zdając sobie z tego sprawę przesłała mu dłonią pocałunek i ubierała się dalej. Po dłuższej chwili mężczyzna odsłonił twarz i ubranej już Aiine podał wyczarowany miecz i tarcze mówiąc zwyczajową formułkę:

- Musisz uzbroić się w ten miecz wierności i w tę tarcze cnoty, ażeby pokonać siły zła i uwolnić księcia od strasznego zaklęcia!

Kobieta bez słowa popatrzyła na trzymane w dłoni przedmioty. Po chwili wybuchła niepowstrzymanym śmiechem zarzucając sobie miecz na ramię niczym jakiś worek.

- Wiem, wiem... - Desire machnął zniechęcony dłonią - Pic na wodę i fotomontaż. Ale one naprawdę ci się przydadzą. Chyba.

Uciekli z zamku Draguta w taki sam sposób, w jaki wszedł Desire. Nie obeszło się bez przeklinania i złorzeczeń ze strony Aiine.

Kiedy Dragut dowiedział się o ucieczce Rudej rozłościł się. A właściwie wściekł

- To specjalnie dla niej przerabiam pokoje gościnne, a ta gardzi i ucieka! Oburzające!

Rozwścieczony zrobił wszystko, ażeby uniemożliwić jej dostęp do zamku królewskiego, gdzie przebywał książę. Otoczył zamek nieprzebytym cierniowym żywopłotem i postawił na straży potwornego, ziejącego ogniem smoka. Ale cierniowy żywopłot nie zdołał powstrzymać miecza wierności, zaś ogień cofnął się przed tarczą cnoty. Przeklinając i potykając się z powodu śpiących mieszkańców zamku Aiine ruszyła przez komnaty w poszukiwaniu Akari. Kiedy go w końcu znalazła uśmiechnęła się zakładając włosy za ucho

- Jaki ty jesteś rozkoszny.

Chłopak spał słodko a jego włosy rozsypały się po podłodze. Pochyliła się nad nim i chciała go pocałować. Przeszkodziła jej nagła błyskawica, która przecięła komnatę. Unosząc twarz do góry zauważyła czarne rozwścieczone oczy Draguta i jego głos

- Nie waż się budzić królewicza.

Aiine skrzywiła się złośliwie i nie reagując na materializujące się ciało mężczyzny pocałowała lekko rozchylone usta chłopaka. Akari nie otworzył oczu... Łee, nie podziałało. Dlaczego?

Odsunęła się klękając obok i prawie wpadając na zmaterializowane ciało mężczyzny, który dopiero teraz zauważył księcia. Zamilkł z wrażenia. I jednym czarem przeniósł ich do własnej komnaty w swoim zamku. Nadal nic nie mówiąc, tylko oczy mu dziwnie zaczęły błyszczeć, położył delikatnie ciało chłopaka na łożu i pochylił się nad nim. A kiedy dotknął wargami jego warg, Akari przeciągnął się delikatnie, otworzył oczy i natychmiast poznał przystojnego mężczyznę, z którym się kochał na leśnej polanie. Uniósł ramiona i odwzajemnił pocałunek pogłębiając go.

A Aiina usiadła z wrażenia! Moja pupa...

- Dragut, mój Dragut... nie zostawiaj mnie więcej... proszę... śniłeś mi się...

Wyszeptał książę dotykając z czułością i niedowierzaniem ramion mężczyzny. Wtulił się w ogromne ciało kochanka.

- Muszę ci coś powiedzieć... - odezwał się cicho Dragut odsuwając przytulające się do niego ciepłe ciało - I nie wiem, czy jak się dowiesz to nie zmienisz zdania.

- Nie zmienię! - odszepnął chłopak chcąc ponownie się przytulić - Chcę z tobą być. Kocham cię, nie zostawiaj mnie więcej, proszę...

Z jego niebieskich oczu popłynęły łzy kapiąc na czarną koszule Draguta. Aiina podniosła się z podłogi i cicho podeszła do drzwi. W momencie, gdy je otworzyła do jej uszu dobiegł niesamowity harmider. "Ale fajnie, ma dźwiękoszczelną komnatę. Ja też taką chcę". Szybko zamknęła za sobą drzwi by hałasy nie przeszkadzały rozmawiającym mężczyzną. Dragut mówił a Akari słuchał. Zapobiegliwość z jej strony była niepotrzebna, ponieważ tej dwójce nie przeszkodziłby nawet wybuchający tuż obok pożar.

Ruda podciągając spódnicę pobiegła w stronę dobiegającego hałasu. Wybiegła na główny dziedziniec i stanęła niczym zamurowana.

- Co tu się, do cholery, dzieje?!?!

Wrzasnęła do Imore, który drżącym ze zdenerwowania głosem wydawał rozkazy

- Zaatakowano nas. - odpowiedział nawet nie spojrzawszy na pytającą

Dopiero po upływie dłuższej chwili spojrzał za siebie i uśmiechnął się

- Aiina. Ponoć uciekłaś chcąc obudzić księcia!

- No... uciekłam. - potwierdziła uśmiechając się promiennie i dodała - Ale go nie obudziłam i wróciłam. Powiesz mi co tu się dzieje?

- Nie mam teraz czasu ci tłumaczyć. Hi-enna wzmocnij prawe skrzydło. Jeżeli ten czar pierdyknie to twoja głowa pójdzie pod topór.

Wyżej wymieniona odwróciła -wszystkie trzy- głowy w stronę szpiczastouchego i wyszczerzyła kły w parodii zabójczego, dosłownie i w przenośni, uśmiechu

- Która? - spytała jednocześnie wzmacniając swą magią czar ochronny nad prawą wieżą zamku.

- Ta najładniejsza. - przesłał jej buziaka dłonią i bez przerwy na oddech wykrzyknął - Jarunn, moja ślicznotko. Przygotuj łuczników z lewej fanty. Jak tylko nadleci ta kura pokryta łuskami strzelajcie na mój rozkaz. Naznaczę magią wasze strzały i wtedy przebiją się przez tarcze ochronną. Karun...

Widząc, że wołany przez niego mężczyzna o ciele pokrytym sierścią biegnie w stronę wrót w murze machnął ręką i dodał

- Już nic. Tylko zajmij się tymi ludźmi spod naszej bramy. Magią tych drzwi nie uda im się rozwalić, ale używając głupiej siły to pewnie dadzą radę. Jeżeli oczywiście na to wpadną.

Rozejrzał się po dziedzińcu i widząc, że wszyscy coś robią, oprócz jednej dziewczyny, która siedziała na środku dziedzińca koło fontanny i wyglądała jakby spała, odwrócił się dostatecznie usatysfakcjonowany w stronę stojącej obok kobiety

- Kiedy służąca nie mogła cię dobudzić pukaniem na śniadanie to pobiegła do Draguta i mu o tym zameldowała. Kazał otworzyć drzwi, a ciebie w środku nie było. Jak szef się dowiedział, że uciekłaś to się nieprzeciętnie wściekł. Wyszukał cię czarami i odkrył, że jesteś w drodze do zamku tego śmierdzącego głupka, króla Aurona.

Aiina uśmiechnęła się rozbawiona dosadnym określeniem Imore.

- Dragut wyruszył za tobą i kontakt się urwał. Jill go szuka - wskazał brodą "śpiącą" dziewczynę koło fontanny - Mignął jej przez chwilę, lecz teraz znów straciła go z oczu. W chwilę po ponownym zniknięciu szefa zaatakowała nas ta rozwrzeszczana horda i nawet nie mam czasu by go osobiście poszukać.

- Wpadli! - krzyknął nagle Karun w stronę Imore i Aiine

Dziewczyna zmarszczyła brwi niewiele rozumiejąc. Imore zaklął szpetnie i krzyknął:

- Zróbcie barykadę.

Zwracając się do rudowłosej wyjaśnił

- Skończyli bawić się magią i zabrali się za ręczne rozwalanie bramy. Gdzie ten przeklęty... gdy jest potrzebny!

Ruszył w stronę Karuna, lecz cichy niepewny głos Aiine zatrzymał go

- Mogę się do czegoś przydać?

- A po czyjej jesteś stronie? Pytam, żeby mieć pewność.

- Atakowanych? Atakujących? - widząc minę szpiczastouchego mrugnęła do niego dodając - Po twojej oczywiście.

- Niech ci będzie! - machnął dłonią zrezygnowany - Umiesz czarować?

- Nie. - "ale umiem dobrze dawać dupy" dodała w myślach

- No to tym razem się nie przydasz.

Odwrócił się spoglądając ponownie na mężczyzn koło bramy, a widząc, że sobie dobrze dają radę nie podszedł do nich. Kątem oka zerkał na cały czas stojącą obok kobietę, w końcu nie wytrzymał i nachyliwszy się nad jej uchem powiedział:

- Co do twojej propozycji... z przyjemnością skorzystam, lecz trochę później.

Zarumieniła się słodko i odeszła goniona cichym śmiechem szpiczastouchego. W tej chwili ich uwagę przyciągnęło coś ogromnego na tle nieba, Imore krzyknął

- Łucznicy! Jarunn przygotuj się!

Gdy cel się zbliżył dodał:

- Ładuj, namierz... cel.

Jednocześnie wysłał część swej magii i zachwiał się lekko. Nadal zażenowana Aiine podbiegła do niego i pomogła mu się wyprostować.

- Co ci jest? - zapytała wystraszona

- Za dużo magii... utrzymuje płaszcz ochronny nad całym zamkiem i... - oparł się o jej ciało i odetchnął głęboko parę razy. Spoglądając w górę na szybującego w przestworzach smoka spytał:

- Czy ta kura z łuskami chociaż oberwała?

- Nie wiem. Patrzyłam na mojego przyszłego kochanka. - odpowiedziała zgodnie z prawdą a pod rozbawionym szarym spojrzeniem ponownie się zarumieniła.

Mężczyzna wyprostował się i prawie niezauważalnie ścisnął jej dłoń.

- Jill do cholery - krzyknął odwracając się do "uśpionej" - Wiesz już gdzie jest Dragut?

- Nie... - odwarknęła nawet nie otwierając oczu.

Aiina obserwując kołującego nad zamkiem smoka spytała

- Czy wiesz kto nas zaatakował i dlaczego?

- Jasne. Magowie Dragon, to ten, tam u góry, Dijon i Desire. Ale pojęcia nie mam dlaczego.

Na dźwięk ostatniego imienia spojrzała na niego zdziwiona. Desire? Ale dlaczego?

- Porozmawiam z nimi!

- Chyba zwariowałaś! - sugestywnie popukał się po czole - Chcesz rozmawiać z... o tym tam?

Wskazał na wielkiego smoka o czerwonej łusce z paszcz którego zionął magiczny ogień niszczący zaklęcie ochronne zamku.

- Tak. Właśnie z nim. - odpowiedziała zdecydowanie

- Mowy nie ma! - odrzekł równie stanowczo Imore

Po chwili ciszy gdy gniewnie mierzyli się wzrokiem, kobieta uśmiechnęła się przebiegle

- Dobrze, masz rację. To był zły pomysł. - po chwili ciszy patrząc na niebo spytała jakby od niechcenia - Powiedzieć ci gdzie jest Dragut?

- Przecież nie jesteś magiem, więc nie wiesz gdzie on jest. - zbył ją lekceważąco

- Nie mam w sobie magii, lecz akurat do tego jej nie potrzebuję. Wasz szef jest w swojej komnacie, takiej z wyciszonymi ścianami przez które nie dociera dźwięk.

Szpiczastouchy popatrzył z niedowierzaniem

- Skąd wiesz o tej komnacie?

- Bo tam z nim byłam.

- Dlaczego nie powiedziałaś mi wcześniej gdzie on jest - wykrzyknął rozłoszczony

- Nie spytałeś. - odpowiedziała z uroczym uśmiechem.

- Kobiety!!!!

Pobiegł w stronę schodów po drodze wołając jeszcze

- Jill, Jill do cholery. Wyjdź z transu. Wiem gdzie jest Dragut. Zajmij się płaszczem ochronnym!

Jill jeszcze nie do końca przytomna podniosła się z trudem i spojrzała z zdziwieniem za znikającym mężczyzną. W tej samej chwili przez nikogo nie zatrzymywana Aiina wdrapała się po drabinie na mur i podbiegła do wieżyczki. Wlazła na górę po kamiennych stopniach i zawołała jak najgłośniej

- Dragon!

Jill popatrzyła na nią jak na wariatkę. Lecz po chwili zauważając, że ma do czynienia z zdrajczynią kazała skierować łuki w jej stronę. Widząc nadlatującego, rozwścieczonego smoka zaniechała swych planów. Niech ją spali, będzie bardziej widowiskowe i będzie ją bardziej bolało. Wzmocniła czar ochronny na całej powierzchni oprócz miejsca w które potwór skieruje swój ogień. Czekała z mściwym uśmiechem. A Aiina patrzyła wyzywająco na szeroko otwartą paszczę smoka. Był coraz bliżej, widziała już poszczególne łuski i zabawne zmarszczki na jego rozchylonym pysku. Jaki on piękny! Znieruchomiała widząc kulę ognia w jego pysku. Cholera! On może mnie nie poznawać! Dopiero teraz zwątpiła w swój naprędce wymyślony plan. O rzesz ty... O kurwa! Zapiszczała z strachu wykrzykując:

- To ja Ruda. Ruda, do cholery. Miałam obudzić Akari. Dragon. To ja Ruuuudaaaaa...

W ostatniej chwili smok przesunął pysk w prawo i nie zionął na nią ogniem tylko parę metrów dalej. Lecz kobieta już tego nie widziała, leżała płasko na dachu wieżyczki i po raz pierwszy od lat modliła się do swej boskiej opiekunki. Jej suknia została lekko nadpalona, lecz powiew wiatru z skrzydeł smoka zdusił ogień w zarodku. Ja żyję, wyszeptała i popłakała się ze szczęścia. Od tej chwili złote oczy będą kojarzyć mi się z śmiercią! Uniosła twarz i spojrzała prosto w ogromny pysk unoszącego się w powietrzu Dragona.

- Dzięki... - wyszeptała nawet nie próbując wstać, jej nogi ledwo się trzymały w jednej całości.

- Gdzie jest mój Dakarii?

- Nic mu nie jest! Żyje i jest cały. I nie śpi.

Łamiącym się głosem odpowiedziała mu Aiina.

- Przerwijcie atak na zamek to porozmawiamy jak ludzie, dobrze? Proszę...

- My chcemy tylko odzyskać naszego maluszka!

Zabawnie brzmiało takie pieszczotliwe zdrobnienie wypowiedziany przez wielką paszczę pełną zębów długich na palec. Gdyby Aiina tak bardzo się nie bała to może nawet by się roześmiała. Teraz jej się chciało tylko płakać, pochyliła głowę i wcisnęła ją w swoje nadal trzęsące się kolana. Nagle tuż obok siebie usłyszała spokojny znudzony głos

- Uspokój się ty kuro z łuskami.

Z paszczy smoka wydobył się złowieszczy warkot, lecz nic nie powiedział, chyba z wrażenia zabrakło mu słów. Stworzył olbrzymią kulę ognia i nie zastanawiając się wypuścił ją w stronę mówiącego. Aiina uniosła twarz, popatrzę w oczy swojej śmierci, pomyślała. Kątem oka zauważyła wysokiego mężczyznę o czarnych rozwianych przez wiatr włosach. No tak, Dragut! Któżby inny ośmielił się tak powiedzieć do rozwścieczonego smoka. Kobieta pożegnała się już z swoim życiem widząc płynącą w ich stronę kulę ognia. Wszystko zdawało jej się wolniejsze niż było w rzeczywistości. Dragut wolno jakby od niechcenia uniósł dłoń i zablokował ogień, który rozprysł się na mnóstwo sypiących iskrami części.

- Gdy byliśmy dziećmi to nasze walki były bardziej emocjonujące niż teraz. Co robiłeś przez te piętnaście lat, bracie? Tylko zarosłeś tłuszczem a jeśli chodzi o poziom twojej magii, to jest po prostu żenująca. Moi podwładni są lepiej wyszkoleni od ciebie!

Bracie!!!!???? Aiina popatrzyła z szokiem na uśmiechniętego Draguta. Ten od niechcenia pogładził ją po głowie i gestem dłoni kazał jej zejść na dziedziniec. Z przyjemnością bym to zrobiła, tylko nogi nie dadzą rady mnie unieść, pomyślała objawiając swój czarny humor. Dragut uśmiechnął się lekko odczytawszy jej myśli. Przywołał Imore, który stojąc niedaleko zjawił się przy nich prawie że natychmiast. Szpiczastouchy podniósł z łatwością trzęsącą się kobietę i pomógł jej zejść aż na dziedziniec. Odeszła na bok i popatrzyła na towarzyszącego jej Imore

- Chyba będę rzygać... - wykrztusiła z trudem klękając i oddychając głęboko, nie dała rady powstrzymać wymiotów.

Kiedy skończyła z pomocą mężczyzny podniosła się i obtarła twarz urwanym kawałkiem sukienki

- Lepiej ci?

- Tak, powiedzmy, że tak...

Kiedy się upewnił, że nic jej nie jest wydarł się:

- Czy ty ogłupiałaś!? Chciałaś tam zginąć! Idiotko! Nie masz prawa tak się narażać i jeszcze zanim ci powiedziałem jak bardzo mi na tobie zależy! Nie wiesz że Dragut jest najlepszym magiem w całym tym przeklętym królestwie i pewnie w wielu innych też nie ma lepszego! Jak ty głupia kretynko mogłaś, ty...

- Imore? - wyjęczała cicho opierając się o jego ramię

- Co? - odburknął rozłoszczony

- Zamknij się! - warknęła również zła, po chwili przez jej twarz przebiegł uśmiech i dodała - A wiesz? Powiedzieć ci coś w tajemnicy?

- Hmmm?

- Tam na górze widząc tą wielką paszczę, to... kiedy tak niewiele brakowało by mnie zabił...

- No co? - pogładził ją po zmierzwionych i nadpalonych włosach, po jego czułym uśmiechu poznała, że oczekuje co najmniej wyznania dozgonnej miłości

Aiina wyprostowała się i dumnie uniosła głowę, patrząc prosto w te fascynujące ją szare oczy mężczyzny powiedziała, zgodnie zresztą z prawdą:

- Kiedy myślałam, że już po mnie, to ze strachu się zsiusiałam.

Nie czekając na reakcję mężczyzny poszła prosto do wyrywającego się i zakneblowanego Akari, którego zauważyła chwilę temu. Widziała go z tej części dziedzińca gdzie się znajdowała. Księcia w zaułku muru trzymała Jill i nie pozwalała mu się pokazać. Kobieta podeszła do dziewczyny i uśmiechnęła się uroczo. Szepnęła nieśmiało:

- Chciałaś by to smoczysko mnie spaliło, tak?

- Tak. - Jill nawet nie zaprzeczyła i z okrutnym uśmiechem dodała - Szkoda mi było na ciebie marnować strzał, chciałam byś cierpiała.

Aiina pochyliła twarz ukrywając spojrzenie, lecz po chwili uniosła ją, jej wielkie zielone oczy lśniły

- Jesteś okrutna. - uśmiechnęła się nagle drwiąco i dodała - W takim bądź razie ja też taka będę.

I zdzieliła zaskoczoną dziewczynę z całej siły prawym prostym. Auł, auł, auł... moja ręka! Jill osunęła się bez czucia po ścianie puszczając jednocześnie Akari.

- Fajnie, teraz masz w niej wroga do końca życia! - parsknął zdenerwowany Imore.

- Skoro tak ci na mnie zależy - wzruszyła ramionami lekceważąc problem - to masz zajęcie, od dzisiaj będziesz pilnował moich pleców!

- Dzięki Ruda. - odezwał się Akari wyjmując knebel z ust i dodał - Idę przemówić do rozsądku tym dwóm głupim dziadom.

Zanim wyszedł za zaułku Aiina złapała go za rękę i spytała:

- Czy ty wiesz, że to są bracia?

- Tak. Dragut zdążył mi dużo opowiedzieć! O swoim poronionym pomyśle z życzeniem mi śmierci również. I o tym, że później było mu bardzo przykro z powodu swego wybuchowego charakteru. A także i o tym, że tego żalu nie starczyło mu na długo. - myśląc o przeprowadzonej rozmowie Akari zmarszczył brwi - Idę do nich. Ale najpierw mi powiedz gdzie oni są i co robią.

Imore wychylił się i spojrzał w kierunku swego szefa i jego brata

- Są cały czas na murze i gestykulują, obydwaj są zdenerwowani.

Akari wziął głęboki oddech i już chciał wyjść za zasłony, gdy tym razem szpiczastouchy go zatrzymał

- Słuchaj, książę! Kto cię właściwie obudził? Bo, że nie Aiina to wiem od niej, więc kto?

Błękitne oczy księcia zaśmiały się gdy odpowiedział

- A jeśli twój pan, Dragut, to co wtedy?

- Nic. Miło mi będzie służyć pod waszym wspólnym sztandarem. - pochylił głowę uznając jego zwierzchnictwo - Mój panie.

Kiedy się wyprostował Aiina zmierzyła go spojrzeniem na które w odpowiedzi tylko wzruszył ramionami.

- Chyba się w tobie zakochałem - wyszeptał po chwili przytuliwszy się do niej

Wspólnie objęci patrzyli na podchodzącego powoli do muru księcia. Oprócz nich, każdy, kto się znajdował na dziedzińcu również spoglądał na ślicznego chłopaka, który szedł sobie spokojnie w rozpiętej koszuli i zsuwającymi się spodniami, które musiał podtrzymywać dłonią. Co bystrzejsze oko zauważyło brak paru guzików w zapięciu. "Dragut zamorduję cię za te spodnie. Przecież mówiłem wyraźnie byś na nie uważał." Akari wdrapał się na mur i spojrzał na ogromne cielsko smoka i na niewielką, właściwie malutką sylwetkę ukochanego

- Dragon! - zawołał cicho, lecz wyćwiczone uszy magów wychwyciły jego słowa. Reakcje były łatwe do przewidzenia

- Gdzie jest Jill? Przecież kazałem jej się tobą zaopiekować! Zamorduję ją za nieposłuszeństwo!

- Tak, tak... opiekowała się mną i to bardzo!

- Co ty tu robisz? Natychmiast wracasz ze mną do leśniczówki! Musimy poważnie porozmawiać na temat twojego zachowania! I jak ty jesteś ubrany, właściwie to rozebrany?!?!

- Wyluzuj opiekun, dobra? A ty to co, niby lepszy? - w zarodku uciszył rozbawiony śmiech Draguta - Wam obydwóm raz dziennie przydałby się kubeł zimnej wody na łeb. Może by to was trochę ochłodziło.

- Ale to on zaczął! - odpowiedzieli równocześnie

- Chórek tu mam, czy co? - zmarszczył nos - Odpowiadać osobno bo inaczej...

- Bo inaczej, co? - spytał lekko wystraszony Dragon, zbyt dobrze poznał swego podopiecznego by lekceważyć i nie bać się takich słów

- Bo inaczej przez najbliższy rok się do ciebie nie odezwę i co zrobisz bez swojego "Pieszczoszka" i "Maluszka"?

Akari zdradził zdrobnienia używane przez Dragona, słysząc je Dragut parsknął drwiącym śmiechem. Zanim zarumieniony Dragon zdążył zareagować, Akari podniósł odłamek kamienia i rzucił w niespodziewającego się tego mężczyznę

- Auł! - mężczyzna potarł się po ramieniu i warknął w stronę Dragona - Nieźle go wychowaliście, nie ma co!

- A co do ciebie! Mój bardzo przystojny mężczyzno... jeśli się nie uspokoisz to przez najbliższy rok nie dam ci... - uśmiechnął się paskudnie i lubieżnie oblizał wargi, na sam ten widok Draguta ścisnęło w dołku i jęknął z cicha

- Co ty mu zrobiłeś? - wydarł się nagle Dragon - Co ty zrobiłeś paskudnego mojemu niewinnemu, słodkiemu Dakarii?

- Niewinnemu? Niby ja mu coś zrobiłem?

Kłótnia by rozgorzała od nowa gdyby nie cichy głos Akari

- Liczę do pięciu i ma tu być spokój! Ostrzegałem! Raz, dwa, trzy...

Już przy trzech obydwaj bracia umilkli i pokornie wpatrywali się w zadowolonego z siebie księcia.

- Despota... - szepnął tylko Dragut a Dragon mu zawtórował

- Tyran...

- Cztery! - chłopak zmarszczył brwi i popatrzył znacząco

Dragon zmienił postać przeobrażając się w człowieka i stanął obok brata. Jego ogniście czerwone włosy szarpał wiatr a nagie ciało zadrżało z zimna. Dragut wyczarował mu jakąś szatę i podał. Kiedy Smok się odział Akari przypatrzył się obydwóm. Doszedł do wniosku, że są do siebie bardzo, nawet bardzo, bardzo podobni, nie tylko z powodu budowy, lecz także i z rysów twarzy. Tylko mają inne kolory. Dragut był czarny a Dragon złocisto czerwony.

- Może by tak łapkę na zgodę?

Zaproponował nie doliczywszy do pięciu.

Mężczyźni uścisnęli sobie dłonie, w przyjacielskim geście, prawie wyłamując sobie przy tym nawzajem palce.

- No widzicie, trochę perswazji i jaka miła rodzinna atmo...

Jego słowa zostały przerwane przez huk wyłamywanych wrót i rozpaczliwy krzyk:

- Oddajcie mi mojego syna! Przez szesnaście lat go nie miałem i jeszcze teraz mi go odebraliście.

- O bogini! Ratuj! Dragut, Dragon, ja nie zniosę jeszcze jednego przyjęcia w zamku Wielkiego Króla Aurona! - zajęczał Akari chowając się za plecami braci - Powiedzcie memu ojcu, że mnie jakieś złe siły porwały, proszę uratujcie mnie od niego i jego ludu!

Bracia popatrzyli na siebie i w ich oczach zalśnił blask, dopiero teraz tak naprawdę było widać, że to są rodzeni bracia

- Będzie taka miła... - powiedział Dragut łapiąc prawe ramię chowającego się za nim chłopaka

- ...milutka rodzinna atmosfera. - dopowiedział Dragon łapiąc lewe ramię Akari i równocześnie wyciągnęli go do przodu i zawołali:

- Tu jest Wielki Książę Akari! Twój jedyny syn i spadkobierca, królu!

Przez zaciśnięte w uśmiechu zęby Akari wysyczał tak by tylko najbliżsi mężczyźni go usłyszeli

- Oj, pożałujecie, gorzko będziecie tego żałować!

Bracia popatrzyli sobie w oczy ponad szarpiącym się z lekka chłopakiem. Porozumieli się bez słów, wystarczyły im lekkie uśmiechy pełne przekory.


Wkrótce, po przyjęciu na którym, tym razem, obecny był również Dragut bracia doszli do całkowitego porozumienia. Akari zamieszkał w zamku swego kochanka i do końca życia był przez niego wykorzystywany, z czego się zresztą bardzo cieszył. Aiina zaś została kochanką Imore co jej się, aż tak bardzo spodobało że nie chciała już nikogo innego. I w zamku Draguta i Akari stała się Lad Aiine, czyli towarzyszką życia Lad Imore. Dragon, Dijon i Desire wrócili do swojej leśniczówki i co jakiś czas odwiedzali swojego "maluszka" sprawdzając czy jeszcze żyje w swoim nowym domu. Zaś król Auron, pod wpływem delikatnej perswazji - posprzątaj w zamku ojcze, bo inaczej nigdy w życiu cię tu nie odwiedzę - zmodernizował swój zamek i przyległe miasto. I przestało śmierdzieć, przynajmniej trochę. Mimo wszystko po śmierci króla Aurona, Akari nie przeniósł się do Królewskiego zamku. Wydał za mąż swoją młodszą, teraz już szesnastoletnią siostrę Aulene a jej małżonka mianował królem. Zaś Akari pozostał u boku swego kochanka i żył długo i szczęśliwie.


* * *


The End

by Luna

październik 2004



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Rice Anne Śpiąca królewna 02 Kara dla śpiącej królewny
Anne Rice 1 Przebudzenie Śpiącej Królewny
Rice Anne Śpiąca Królewna 3 Wyzwolenie Śpiącej Królewny
Anne Rice 2 Kara dla Śpiącej Królewny
Rice Anne Śpiąca Królewna 1 Przebudzenie Śpiącej Królewny
01 Przebudzenie Spiącej Królewny
Rice Anne Śpiąca królewna 01 Przebudzenie śpiącej królewny
Anne Rice Śpiąca Królewna 2 Kara Dla Spiącej Królewny
03 Wyzwolenie Spiącej Królewny
e Wyzwolenie Śpiącej Królewny
02 Kara dla Śpiącej Królewny