SENS CIERPIENIA W ŻYCIU LUDZI NIEWIERZĄCYCH
Kościół ma obowiązek badać znaki czasów i wyjaśniać je w świetle Ewangelii, tak aby mógł w sposób dostosowany do mentalności każdego pokolenia odpowiadać ludziom na nurtujące ich pytania.
W dzisiejszym świecie pełnym głębokich i szybkich przemian oddziaływujących również na istotę człowieka – jego sposób myślenia, pragnienia, działania, nie wolno pominąć wpływu przemian społecznych i kulturalnych na życie religijne.
Zmiana
umysłowości i struktur powoduje często zakwestionowanie wartości
moralnych i religijnych. Można zauważyć jak coraz więcej ludzi
praktycznie odchodzi od religii i wiary. Dziś bowiem przedstawia
się to nierzadko jako coś, czego wymaga postęp naukowy i
techniczny. Brak równowagi w świecie daje się zauważyć
i
w samym człowieku, który
cierpi wewnątrz rozdarcie, a będąc słabym i grzesznym czyni
często to, czego nie chce, a nie to, co chciałby czynić1.
Liczba
ludzi nieznających Chrystusa i nienależących do Kościoła stale
wzrasta,
a
od zakończenia Soboru niemal się podwoiła2.
Głoszenie i dawanie świadectwa
o
Chrystusie nie może naruszać wolności człowieka. Wiara jest
propozycją pozostawioną wolnemu wyborowi człowieka3.
Sobór Watykański II potwierdza tę prawdę: Osoba
ludzka ma prawo co do wolności religijnej... Wszyscy ludzi powinni
być wolni od przymusu ze strony czy to poszczególnych ludzi, czy to
zbiorowisk społecznych i jakiejkolwiek władzy ludzkiej, tak aby w
sprawach religijnych nikogo nie przymuszano do działania wbrew jego
sumieniu ani nie przeszkadzano mu
w
działaniu według swego sumienia prywatnym i publicznym,
indywidualnym lub
w
łączności z innymi4.
Ród ludzki może dziś poszczycić się wielkimi osiągnięciami technicznymi, bogactwem, a jednak obok część świata wciąż cierpi głód i nędzę. Nigdy ludzie nie mieli tak wyczulonego jak dziś poczucia wolności, a tymczasem powstają nowe rodzaje niewoli społecznej i psychicznej5, sprzyjające zagubieniu się człowieka w świecie, a co z tym idzie, zagubieniu sensu i celu życia.
Wielu
ludzi nie dostrzega łączności z Bogiem lub po prostu ją odrzuca.
Ateizm,
odrzucając lub negując istnienie Boga, jest grzechem przeciw cnocie
religijności (por. Rz 1, 18)6.
Odpowiedzialność za stan ducha może zmniejszyć intencja i
okoliczności, w których niemały wpływ mogą mieć również
wierzący poprzez niewłaściwą postawę chrześcijanina. Inną
przyczyną odsunięcia się od Boga może być nagłe nieszczęście,
które czyni Boga nieobecnym. W
tej nieobecności nie ma nic do kochania.
A
najbardziej przeraża to, że jeśli w ciemnościach, gdzie nie ma
nic do kochania, dusza przestanie kochać, nieobecność Boga staje
się ostateczna7.
Nieszczęście doprowadza do zatwardziałości serca i rozpaczy. W
życiu wierzącego istnieje nadzieja, że Bóg przyjdzie i ukaże
piękno świata – jak w przypadku Hioba – lecz niewierzący może
popaść w jeszcze głębszą otchłań stanu równającemu się
piekłu8.
Podstawowym
kryterium wpływającym na postawy ludzi względem przeżywanego
cierpienia jest rozróżnienie co trapi daną osobę – jaki ból,
jaki rodzaj cierpienia. Należy również uwzględnić indywidualną
odporność na ból, motywy znoszenia cierpienia, perspektywy
znoszenia bólu i inne. Dla jednych ludzi drobny ból może być
przeżywany jako nieznośne cierpienie, dla innych, obiektywnie rzecz
biorąc, wielkie cierpienie związane z nieuleczalną chorobą,
stałym upośledzeniem może być przyjmowane z pogodą ducha. Te
reakcje na ból mogą wynikać z typowych zachowań: kompetencji i
bezradności. Zachowania kompetencyjne oznaczają, że człowiek
szukając przyczyn, stara się zapanować nad bolesnymi wpływami
otoczenia
i
szuka sposobu przezwyciężenia obecnego cierpienia. W zachowaniach
bezradności człowiek czuje się osaczony życiem. Wszystko wydaje
mi się zagrożone bólem, nie potrafi przezwyciężyć lęku przed
życiem, które może być bolesne9.
W postawie człowieka cierpiącego istotną rolę odgrywają przeżycia wewnętrzne danej osoby, światopogląd, religijność, zainteresowania. Nie bez znaczenia jest również obecność rodziny i bliskich, którzy mogą dużo pomóc w cierpieniu. Ważne okazać się mogą cechy temperamentu i osobowości cierpiącego. Łatwiej będzie znosił cierpienia człowiek będący z natury optymistą, wykazujący się tzw. hartem ducha. Zdaniem W. Szewczyka, elementem ułatwiającym przeżycie własnego cierpienia, jest przeszłe doświadczenie z bólem. Można bowiem na bazie doświadczeń nauczyć się cierpieć. Ostatnim elementem ułatwiającym przeżycie cierpienia jest obraz własnej choroby, czyli jak chory, cierpiący widzi swoją chorobę. Można traktować chorobę jako wyzwanie, jako karę, jako wroga oraz jako wartość pogłębiającą i rozwijającą wewnętrznie10.
Krystyna Osińska wyszczególniła dwie podstawowe grupy ludzi przyjmujących cierpienie: Pierwsza z nich to ludzie z postawą altruistyczną. Należą tutaj tzw. dawcy, ludzie umiejący przekazać ze swego cierpienia to co najlepsze, a więc mądrość, dobroć, życzliwość. Dalej, inny typ to tzw. samarytanie gotowi mimo własnego bólu pomagać innym. Pomocnik, to według K. Osińskiej, człowiek akceptujący własne cierpienie i współdziałający w procesie leczenia. Inne postawy to: poszukiwacz, żołnierz – obie charakteryzuje mężne znoszenie cierpienia. Ostatnia z postaw altruistycznych to bohater – posiadający ponadprzeciętne możliwości, wielkoduszny, bezinteresowny, święty11.
Drugi
rodzaj postaw pasożytniczych obejmuje typ biorcy
– chorego nie postrzegającego innych, pasożytującego na cudzej
dobroci i serdeczności; hipochondryka
– pragnącego ciągłej uwagi i opieki, wyolbrzymiającego problemy
i
chorobę. Należy tutaj również typ malkontenta
– człowieka nie akceptującego własnej choroby, stale
niezadowolonego; zasłużonego
– osoby lubiącej być na pierwszym miejscu na tle innych chorych
oraz typ statysty
i żebraka.
Pierwszy jest bierny w doświadczeniu cierpienia, leniwy i niedbały
w leczeniu, a drugi nie chce walczyć o zdrowie, chce budzić litość
i nie pomaga innym. Zdarzają się też ludzie często chorujący,
których ogarnęło zniechęcenie i pesymizm, określani są mianem
zawodowców12.
Ból fizyczny, zwłaszcza długotrwały może spowodować ból psychiczny wyrażający się w lękach, rozdrażnieniu, a nawet apatii i agresji. Przebyte cierpienia mogą pozostawić głębokie depresje, załamania nerwowe, brak motywacji do życia13.
W
zakresie cierpień duchowych spowodowanych kryzysem religijności,
słabą wiarą i załamaniem wartości w boleśnie przeżywanej
egzystencji, poza zmianami organicznymi i psychicznymi, mogą pojawić
się zwątpienia w istnienie Boga, myśli samobójcze i poczucie
winy. Praktyka duszpasterska kapłanów wskazuje, że ciężkie
choroby niejednokrotnie spowodowały utratę wiary i motywacji
religijnych
u
pacjentów, a to było z kolei podstawą nowych dolegliwości14.
W dużym stopniu chory postrzega siebie, tak jak jest odbierany przez
swoje otoczenie. Oznacza to, że otoczenie musi zlikwidować u
chorego poczucie poniżenia. Bardzo ważna jest jakość spojrzenia,
dotyku, fizycznej obecności tych, którzy się nim opiekują15.
U ludzi cierpiących, a zwłaszcza niewierzących może pojawić się stan szoku na wiadomość o poważnej chorobie. Następstwem może być wewnętrzna samotność, pojawienie się uczucia odseparowania od innych – zdrowych. U chorego pojawiają się tendencje do szukania informacji na temat choroby, zmiany lekarzy, a wreszcie widać odrzucenie i izolację, która jest następstwem odrzucenia. Kiedy odrzucenie i odmowa nie mogą być dalej pielęgnowane, chorzy najczęściej poddają się uczuciom irytacji, złości i poczuciu niesprawiedliwości. Wszystkie te uczucia świadczą o buncie cierpiącego, a zwłaszcza o jego lęk przed niepewną przyszłością i śmiercią16.
U chorych można również dostrzec etap targowania się z Bogiem, któremu składa się obietnice ofiary, daru, modlitwy i nawrócenia. Potem może u chorego pojawić się depresja, która będzie pewną formą smutku powodującą pogorszenie się stanu chorego. Jeśli człowiek znajdzie w tych trudnych etapach swojego cierpienia życzliwą pomoc, to może łatwiej wejdzie on w etap akceptacji cierpienia17.
Człowiek
niewierzący nie mogąc rozwiązać problemu w kontekście
metafizycznym i nadprzyrodzonym, szuka rozwiązań w kontekście
racjonalnym. Zwłaszcza nowożytność cechował empiryzm i
racjonalizm. Wzrastające zaufanie do rozumu stanowiło podstawę
metody naukowej, która miała poznać i wyjaśnić zjawisko
cierpienia. Porzucenie znaczenia elementów nadprzyrodzonych na rzecz
rozumu widać w poglądach Kartezjusza (1596-1650), którego metoda
badawcza kładzie podwaliny pod współczesną koncepcję specjalnego
przewodzenia bólu (kartezjańska teoria dzwonka
ostrzegawczego).
Dla Leibniza (1646-1717) ból i cierpienie, to tajemnice
chrześcijaństwa, tajemnice pozaracjonalne nie mające sensu.
Spinoza (1632-1677) zaś wyobrażał sobie Boga jako bezsilnego wobec
bólu18.
Wolter, twórca etyki ulgi w cierpieniu również tłumaczy
zwalczanie zła bez środków nadprzyrodzonych19.
Warto zwrócić też uwagę na antropologię marksistowską, której
twórcami byli
K.
Marks (1818-1883) i F. Engels (1820-1895) a której źródła tkwią
w filozofii Hegla. Marksizm niewiele uwagi poświęcił cierpieniu,
bo spośród około 10000 stron wszystkich tekstów napisanych przez
Karola Marksa tylko trzy linijki mówią
o
umieraniu i śmierci20.
Marksiści wychodzili z założenia, że cierpienie jest nieodłącznym
elementem ludzkiego życia, ponieważ wymaga
trudu tworzenia
i
pokonywania natury, dlatego wymaga ofiar, krwi, potu, narażania
zdrowia – czasem nawet życia21.
Marksiści nie zauważali cierpień terminalnych, problemu starości
i
cierpienia psychiczno-duchowego związanego ze śmiercią22.
Nauczanie
Ojca Świętego Jana Pawła II oparte na nurcie filozoficznym –
personalizmie jest najbardziej wartościowe w rozumieniu ludzkiego
cierpienia. Człowiek jest osobą, istotą wolną, obdarzoną
szczególną godnością i zdolną do współuczestnictwa23.
Nawet niewierzącym nie wolno zapominać o godności osoby ludzkiej i
szacunku, jakim winno się otaczać człowieka cierpiącego.
Szczególną opieką powinni być otoczeni ludzie określający się
mianem niewierzących, bo zwłaszcza im zagraża niepokój, lęk,
bezsens i pustka. Pojawia się pokusa ucieczki od cierpienia i bólu.
Kiedy jednak człowiek odrzuci cierpienie, może ono zniszczyć
i
złamać jego życie, pozostawić na zawsze zamkniętego w goryczy,
nienawiści, mściwości, a nawet szaleństwie24.
Wioletta Jaworska
1 KDK 10.
2 Por. RM 3.
3 Por. RM 8.
4 DWR 2.
5 KDK 4.
6 KKK 2125.
7 S. Weil, Miłość Boga a nieszczęście, w: Sens cierpienia, sens śmierci, sens życia, red. H. Bornowska, Kraków 1993, s. 342.
8 Por. Tamże, s. 342.
9 Por. I. Mroczkowski, Osoba i cielesność. Moralne aspekty teologii ciała, Płock 1994, s. 229.
10 Por. W. Szewczyk, Kim jest człowiek. Zarys antropologii filozoficznej, Tarnów 1994, s. 77-79.
11 Por. K. Osińska , Twórcza obecność chorych, Warszawa 1983, s. 41-54.
12 Tamże, s. 41-45.
13 Por. G. Lewith, S. Horn, dz. cyt., s. 8-9.
14 Por. C. Kebers, dz. cyt., s. 65-66.
15 Por. Tamże, s. 66.
16 Por. Tamże, s. 70-72.
17 Por. C. Kebers, dz. cyt., s. 72.
18 Por. W. Tatarkiewicz, Historia filozofii, t. II, Warszawa 1990, s. 45-74.
19 Por. Tamże, s. 127; Por. F. Bosuquet, dz. cyt., s. 28.
20 Por. V. Messori, Wyzwanie wobec śmierci, Kraków 1995, s. 24.
21 S. Kowalczyk, Marksizm wobec problemu sensu cierpienia i śmierci, w: Cierpienie i śmierć, red. A. Nowak, Lublin 1992, s. 281-282.
22 Por. Tamże, s. 282.
23 Por. KKK 356.
24 Por. F. Hogan, dz. cyt., 17-23.