AA Za niebieskimi oczami 1 13

Uzupełnienie: Fan fick powstał w latach 2004-2006, to jest po wydaniu piątej części przygód Harry'ego Pottera. Alternatywa.



Rozdział pierwszy: Przypuszczam, że masz rację


- Dobrze, Draco. Jeżeli to jest twój wybór – powiedział cicho Lucjusz Malfoy, krzyżując zimne, niebieskie spojrzenie ze wzrokiem swojego syna. Uniósł smukłe palce i podparł ich końcami podbródek. - Ale wiedz, że jeśli nie postrzegasz rzeczy w taki sposób jak ja, w ogóle ich nie będziesz widział. Zrozumiano?

Draco skrzyżował nogi i kiwnął głową.

- Rozumiem, ojcze. Rób to, co musisz.

Starszy blondyn uniósł perfekcyjnie wyrzeźbioną brew i nieznacznie pokręcił głową.

- Zawiodłeś mnie, Draco. Wraz z Czarnym Panem niecierpliwie oczekiwaliśmy twojej inicjacji. Dlaczego właściwie postanowiłeś zrezygnować?

Draco zacisnął usta i oparł dłonie na swoich kolanach.

- Już ci mówiłem, ojcze. Nie zgadzam się z metodami jakich on używa.

- Więc... jesteś po stronie tego kochającego mugoli Dumbledore'a?

- Nie, postanowiłem pozostać neutralny. - Słysząc to, Lucjusz podniósł swoją różdżkę i dotknął nią warg w zamyśleniu.

- Jest mi bardzo przykro, że muszę to zrobić – powiedział lekko, kierując się w stronę młodszego blondyna. Nauczony ostrożności Draco wbił wzrok w ojca, nie ośmielając się nawet mrugnąć.

- Nie, nie jest ci przykro – rzekł wyzywająco i odwrócił wzrok. Lucjusz ukląkł miękko i przechylił głowę.

- Tak, przypuszczam, że masz rację. Nie jest. - Uśmiechnął się okrutnie i uniósł różdżkę. - Pupilus Destructo – powiedział zimno, rysując w powietrzu małe „x” końcem hebanowej różdżki.

Palący ból przepłynął przez gałki oczne Dracona, który mocno zacisnął powieki, próbując odrzucić intensywnie płynące łzy i cierpienie. Nie mógł pozwolić, żeby ojciec zobaczył, że płacze. Otworzył oczy tylko po to, aby być przywitanym przez całkowitą ciemność.

Usłyszał jak jego ojciec mówi:

- Wynoś się, Draco. Nie chcę cię więcej widzieć. Nie obchodzi mnie gdzie pójdziesz ani co zrobisz. Wcale mnie nie obchodzisz. Oficjalnie cię wydziedziczam. Wyraziłem się jasno?

- Wystarczająco, Lucjuszu – wymówił przez zaciśnięte zęby, próbując ukryć ból. Okazywał taką grację, na jaką tylko mógł sobie pozwolić. Instynktownie odnalazł drogę na zewnątrz biura i poczuł rękę matki wpychającą mu torbę w dłoń.

- Mama?

Odezwała się głosem pozbawionym emocji:

- Tu jest kilka ubrań. Idź prosto do wyjścia. Zdaj się na słuch. Powodzenia, mój synu. - Draco przytaknął i ruszył ostrożnie w stronę drzwi, zatrzaskując je za sobą.

Mrugał szybko, usiłując pozbyć się bólu. Łzy zaczęły spływać po jego policzkach, kiedy koncentrował się na miejscu przeznaczenia.

- Ulica Pokątna – wyszeptał celując różdżką w swoją skroń. Zniknął w podmuchu dymu, z nadzieją, że naprawdę tam dotrze.


Kiedy wreszcie się zatrzymał ostrożnie ruszył do przodu, aż dotarł do twardej, raczej wilgotnej powierzchni – ściany. Oparł się o nią i rzucił bagaż tuż obok. Uniósł rękę do policzka, dotykając wilgotnej skóry – nie od łez, tylko od krwi. Zaświtała mu słaba myśl o czerwonej mazi pokrywającej jego twarz. Zemdlał, nieświadomy faktu, że ktoś ukradł walizkę. Był sam. Nic nie mogło go bardziej ucieszyć.


***


- Panie Potter, mogę na słówko? - Głowa Albusa Dumbledore'a odezwała się z kominka domu na Grimmuald Place 12. Harry zerknął znad lekcji i przytaknął.

- Jasne, profesorze. Coś nie tak? Zakon Feniksa musi się tu spotkać? Jeżeli tak, to jesteście więcej niż mile widziani. Jestem pewien, że Remus będzie szczęśliwy, jeśli znajdzie jakąś wymówkę, żeby tu znowu posprzątać. - Dumbledore zachichotał i zaprzeczył, potrząsając głową.

- Nie, nic z tych rzeczy. Musisz coś dla mnie zrobić. Doszły mnie słuchy, że Voldemort chce zwerbować Dracona Malfoya do swoich szeregów przed końcem tego roku.

Harry podniósł brwi. Żadna z informacji nie była zaskoczeniem dla szesnastolatka. Zawsze zakładał, że Draco skorzysta z każdej szansy stania się śmierciożercą.

- Profesorze?

Dumbledore chrząknął i kontynuował:

- Jednakże Severus poinformował mnie, że pan Malfoy odrzucił Mroczny Znak i został oficjalnie wydziedziczony przez rodziców.

Harry otworzył usta w kompletnym szoku.

- M... Malfoy? Zmienił strony? Twierdzi pan, że on nie jest zły?

W oczach Dumbledore'a pojawił się szmaragdowy błysk.

- Nie do końca jesteśmy pewni, po której jest stronie. Chciałbym, żebyś poszukał go na Ulicy Pokątnej, bo prawdopodobnie tam się znajduje. Czy słusznie przypuszczam, że masz wystarczająco miejsca, żeby przyjąć go na czas wakacji? - Harry wyglądał na zmieszanego.

- Przyjąć go? Tutaj? Ze mną? … Mogę chociaż zaprosić Rona i Hermionę?

Dumbledore przytaknął.

- Oczywiście, oczywiście. Będzie potrzebował nowych przyjaciół, żeby utrzymać się z dala od dzieci śmierciożerców w Slytherinie. Będziemy musieli również znaleźć mu nowe dormitorium. Wiesz, mam spotkanie za kilka minut i muszę już lecieć. Powinieneś iść na Pokątną najszybciej, jak to będzie możliwe. Severus twierdzi, że Draco zniknął dwa dni temu.

Harry zamknął książkę od Historii Magii i wstał.

- Dobrze, profesorze. Zrobię to zaraz po skontaktowaniu się z Ronem i Hermioną.

Dumbledore kiwnął głową w płomieniach i powiedział:

- W porządku. O, i jeszcze jeden malutki szczegół. - Harry przestał wkładać buty i spojrzał w górę.

- Tak?

Dumbledore spoważniał i westchnął.

- Pan Malfoy jest niewidomy. Powodzenia. - Starszy mężczyzna zniknął, zanim Harry przyswoił tą informację.



Niewidomy? Malfoy był ślepy? Po przemyśleniu miało to więcej sensu. Przeszedł już część drogi. Chłodna bryza pomagała mu pozbierać myśli. Oczywiście, ojciec Draco mógł ukarać syna za odmówienie przyjęcia Znaku, ale kto by pomyślał, że skrzywdzi go trwale. Można się było spodziewać Crucio, ale nie czegoś tak... prymitywnego. Mimo tego, że Harry pogardzał młodym Malfoyem, bez problemu mógł znaleźć w sobie współczucie dla niego. Oczywiście Dursleyowie nie byli wymarzoną rodziną, ale nigdy nie próbowali wyrządzić mu trwałej krzywdy.


W końcu zorientował się, że nie jest w stanie przejść całej drogi do Dziurawego Kotła. Prawą ręką uniósł różdżkę w powietrze i prawie natychmiast pojawił się agresywnie fioletowy, trzypiętrowy autobus. Wszedł na pokład, ciesząc się, że ani Stan, ani Erni nie kierowali maszyną. Wymamrotał cel podróży i rozsiadł się na masywnym fotelu.


- Malfoy? To ty? - Harry stąpał niepewnie w ciemności uliczki między Pokątną a Nokturnem. Mała lampa rzucała światło na ścianę ukazując czuprynę pobrudzonych, platynowych włosów.

Harry ostrożnie przysunął się bliżej i podniósł jednym palcem zakrwawioną głowę chłopca, który wydawał się być nieprzytomny. Harry poczuł ucisk w gardle na widok swojego rywala w tak żałosnym stanie. Draco należał do osób, które wściekały się, jeśli kropla tuszu spadła na jego czarną szatę. A teraz leżał tutaj, z zaschłą krwią na twarzy, w ubłoconym ubraniu i z włosami, które nawet on musiał uznać za brudne.

Ślizgon ocknął się i Harry’ego uderzył wstrząsający widok zakrwawionych oczu, przez których środek biegła świeża blizna w kształcie „x”. Malfoy zamrugał i trochę krwi wypłynęło spod jego powiek. Harry zorientował się, że mimo, iż zawsze uważał oczy Draco za zimne i nudnie szare, to zawierały plamki dziecięcego błękitu, a teraz także krwawej czerwieni.

Gryfon uniósł Ślizgona na ramiona, zdumiony tym, jaki był lekki. Głowa Draco bezwładnie opadła na jego klatkę piersiową, po czym usłyszał głuchy jęk. Najszybciej jak potrafił, z dodatkowym ciężarem, przebył drogę powrotną do Dziurawego Kotła, potem przedzierając się przez tłumy próbował się dostać do pustego kominka. Z pewną trudnością wrzucił garść białego proszku w płomienie i wykrzyknął: „Grimmauld Place 12”. Upewniając się, że Draco nadal jest nieprzytomny, zacieśnił uścisk wokół nastolatka i zacisnął oczy, kiedy rozpoczęła się niewygodna podróż.



Betowała Lee-Loo.

Dziękujemy

Ja i Pa.she




Rozdział drugi: Jestem ślepy, ale nie głupi.


- Czyli co? Malfoy został oślepiony przez swojego ojca, który potem go przegnał, więc Dumbledore kazał ci go przygarnąć? A teraz jeszcze mamy się z nim zaprzyjaźnić? – Zapytał Ron ze swojego miejsca na sofie. Harry wyciągnął nogi na krzesło i wzruszył ramionami.

- Mniej więcej tak. Nie wiem dokładnie. Nie obudził się, odkąd go tu przyprowadziłem, cały czas śpi.

Hermiona westchnęła i skrzyżowała nogi.

- Założę się, że ostatnio nie sypiał zbyt dobrze, biedak.

- Chwila, pozwalasz mu spać we własnym łóżku? Rzuciłeś chociaż zaklęcie czyszczące zanim go tam położyłeś? – Zapytał Ron z obrzydzeniem w głosie. Harry przewrócił oczami.

- Wybacz, nie myślałem o czyszczeniu go w tamtej chwili. Wyglądał zbyt żałośnie. Zadbałem tylko o twarz, cała była we krwi. Zastanawiam się, czy ma całkiem zniszczone oczy?

Hermiona wzruszyła ramionami i rozsiadła się wygodnie.

- To naprawdę miłe, że zgodziłeś się żeby tu został, ale cieszę się, że nas też zaprosiłeś. Malfoy będzie potrzebował jedzenia, a ty, bez obrazy, w ogóle nie potrafisz gotować. Dziwię się, że jeszcze nie umarłeś z głodu.

Harry przekrzywił głowę i wstał.

- Remus lubi gotować… i sprzątać, w gruncie rzeczy. Zadzwonię do Olivera, wytłumaczę mu co się dzieje. – Hermiona przytaknęła krótko.

Harry poszedł do kuchni i podniósł słuchawkę, wybierając, znany na pamięć, numer.

- Oli? Tak to ja.

- Chcę ci tylko powiedzieć, że Malfoy jest u mnie.

- Tak, Dumbledore miał rację. Jest ślepy.

- Hermiona i Ron przyjechali, żeby mi pomóc.

- Tak. Wpadnij jeśli masz ochotę. Hermiona coś gotuje.

- Do zobaczenia później. Kocham cię. Tak, pa.

Hermiona otworzyła drzwi lodówki i wyjęła produkty niezbędne do przygotowania obiadu.

- Więc przyjdzie?

Harry skinął twierdząco głową i powiedział:

- Idę sprawdzić, czy Malfoy już wstał. Może zapach jedzenia wybudzi też Remusa.

- Lupin jest tutaj? – Zapytała Hermiona, ciągnąc rozmowę w czasie obierania cebuli.

Harry znowu przytaknął i nalał wody do szklanki.

- Nie lubię cebuli, Miona.

Hermiona zamruczała coś pod nosem i odłożyła niechciane warzywo, po czym rozpoczęła krojenie ziemniaków w kostkę. Harry zachichotał i wrócił do salonu, gdzie zobaczył Rona, pochłoniętego grą w piłkę nożną na konsoli, ciągle nie mogącego wyjść z podziwu dla faktu, że gracze nie latają.

Gryfon poszedł dalej – do głównej sypialni, gdzie odpoczywał Draco. W pokoju było ciemno, ale Harry od razu i bez problemu stwierdził, że chłopak nie śpi. Początkowo siedział na łóżku, niewidzącym wzrokiem patrząc przed siebie. Po chwili odwrócił głowę, mniej więcej w kierunku drzwi. Ogólnie wydawał się być w trochę lepszym stanie, niż wcześniej.

- Malfoy?

Draco ściągnął brwi i rzucił swoim ciałem w małym łóżku, mrugając powoli i krzywiąc się z bólu.

- Prawdopodobnie wiesz już, kim jestem, ale dla pewności… to ja, Harry. Zostaniesz u mnie do końca wakacji. Chcesz coś przeciwbólowego? – Po chwili zastanowienia Draco przytaknął.

- W porządku. Zaraz będę z powrotem. Mogę zapalić światło?

W końcu blondyn odpowiedział:

- To nie ma żadnego znaczenia. I tak niczego nie widzę.

Harry kopnął się w myślach i opuścił pokój, aby przynieść Draconowi lekarstwo. Kiedy go nie było, Malfoy zrzucił kołdrę i przesunął palcami po haftowanym kołnierzu piżamy, którą miał na sobie. Gdy Potter wrócił, włożył w rękę Dracona małą buteleczkę. Ślizgon opróżnił ją i odłożył pusty flakonik.

- Noszę twoje ubranie, Potter?

- Tak. Przy tobie niczego nie znalazłem. Chcesz się wykapać i włożyć coś czystego? Hermiona robi obiad. Jeśli masz ochotę, możesz zjeść z nami na dole. W domu nie ma dużo osób, tylko Ron, Hermiona i Remus Lupin, przyjdzie też mój chłopak Oliver Wood. Jeśli nie chcesz, nie musisz nam towarzyszyć.

Draco spuścił oczy na kolana i powiedział:

- Muszę iść do toalety. Pomożesz mi?

Harry podszedł do stolika nocnego i położył na nim szklankę z wodą.

- Kiedy wrócisz będziesz miał wodę na stoliku przy łóżku. Podaj mi rękę, zaprowadzę cię do łazienki.

Draco złapał dłoń Harry’ego i pozwolił się prowadzić. Starał się po cichu liczyć kroki, aby zapamiętać drogę na przyszłość.

- Toaleta jest na prawo, zlew zaraz obok, a prysznic naprzeciwko umywalki. Szampon po prawej, odżywka po lewej, mydło w mydelniczce. Przyniosę ubrania i ręcznik, w porządku?

Draco westchnął i powiedział:

- Potter, musimy porozmawiać. Nie potrzebuję twojej litości. Może i jestem ślepy, ale nie głupi.

- Wiem. Próbuję tylko pomóc. Nie musisz tego akceptować, to tylko oferta. – Szybko opuścił łazienkę, żeby wrócić ze stertą świeżo wypranych ubrań. – Tu są twoje rzeczy. Jeśli będziesz potrzebował pomocy wystarczy zawołać. Dobrze?

Draco nic nie powiedział, tylko zaczął zdejmować górę od piżamy. Harry opuścił cicho łazienkę, zostawiając uchylone drzwi. Usłyszał hałas dobiegający z salonu, więc postanowił tam pójść.

Szpiegując Rona, Remusa i Olivera, zastał ich pochłoniętych zajadłą dyskusją dotyczącą piłki nożnej. Uśmiechając się, siadł obok swojego chłopaka i pocałował go lekko w policzek.

- Cześć – powiedział na przywitanie. Były Gryfon przesunął się, żeby pocałować go prosto w usta i odwzajemnił uśmiech.

- Cześć, skarbie. Masz ochotę dołączyć do głupiej kłótni?

- Może innym razem – wymamrotał Harry i oparł głowę na ramieniu Olivera. – Jak długo już tu jesteś, kochanie?

Wood wzruszył ramionami i owinął rękę wokół Harry’ego, krzyżując nogi.

- Tylko kilka minut, ale oni byli tu zanim przyszedłem.

- No coś ty! Manchester United jest najlepszą drużyną we wszechświecie - powiedział Remus spokojnie ze swojego miejsca na podłodze i ziewnął. Ron przewrócił oczami.

- Twoja przemiana ostatniej nocy musiała uszkodzić ci mózg. Seamus twierdzi, że West Ham są najlepsi.

Oliver zerknął na Harry’ego i uniósł brwi.

- A może pomożemy Hermionie w kuchni? – Zapytał cicho Wood, wywołując uśmiech na twarzy przyjaciela.

- Dobry pomysł. – Nastolatek wstał szybko i odciągnął swojego chłopaka od Rona i Remusa. – Potrzebujesz pomocy, Miona?

Hermiona wrzuciła ziemniaki do wielkiego garnka z gorącą woda i powiedziała:

- Możecie przygotować sałatkę. Wszystko inne jest już prawie gotowe. Kotlety wieprzowe są jeszcze w piekarniku. I to koniec.

Harry ściągnął z szafki główkę sałaty i uśmiechnął się, kiedy poczuł, że Oliver przytula się do jego pleców.

- Tęskniłem – wyszeptał chłopak w szyję Harrry’ego i objął go ramieniem w tali. – Czekając na mecz, marzę o tym, żebyś był przy mnie.

Harry zaczął ciąć sałatę i wrzucać ją do miski.

- Tylko się podlizujesz. Czego chcesz?

Hermiona parsknęła i wyciągnęła talerze z szafki.

- Malfoy zejdzie na dół?

Harry podał Oliverowi sałatę i rzekł:

- Nie wiem. Pójdę spytać. Skończ to i nie myśl, że dałem się nabrać.

Oliver jęknął i zaczął niechętnie rozdzierać warzywo.



Rozdział trzeci: Nie jestem dzieckiem!


Draco zamrugał, próbując bezskutecznie połapać się w ciemności. Szybko zasunął suwak spodni Harry’ego, wykonanych z miękkiego materiału, i zarzucił na ramiona koszulę z kołnierzykiem. Zaczął iść, przesuwając prawą ręką po ścianie, równocześnie szeptem licząc kroki.

- Osiem, dziewięć, dzieeee… Szlag!

Poczuł, jak jego palec u nogi zahacza o coś twardego i przewrócił się na tyłek. Wziął swoją stopę w ręce, kołysząc się powoli.

- Malfoy, w porządku? Co do dia… Na Merlina, krwawisz! – powiedział szybko Harry i Draco poczuł, że chłopak siada obok niego.

- Zabierz ręce. Mam wodę utlenioną, trzeba to przemyć.

Blondyn niechętnie zastosował się do polecenia, chowając ręce między kolana, po czym powiedział:

- Ja tylko próbowałem… To okropne być ślepym!

Harry delikatnie starł krew i owinął małą gazę wokół miejsca, gdzie Draco zerwał paznokieć.

- Przykro mi, że on ci to zrobił, Malfoy. Nie chcę, żebyś pomyślał, że jestem bezduszny, ale musisz nauczyć się zwracać większą uwagę na swoje otoczenie. W Hogwarcie nie będę co chwila sprawdzał, czy wszystko z tobą w porządku – powiedział spokojnie, jednocześnie obserwując wyraz twarzy chłopaka, który miał zamknięte oczy. Gryfon mógł się tylko zastanawiać, czy Malfoy będzie je jeszcze kiedykolwiek próbował otwierać. Harry wstał, wyciągnął rękę i stanowczo odciągnął dłoń Draco od stóp.

- Chodź do kuchni, musisz umyć ręce.

Blondyn przytrzymał go przez chwilę.

- Tylko nie wprowadź mnie w ścianę. Zabiję cię, jeśli to zrobisz.

- Nie pozwolę ci wejść na żadną, ale… twoje włosy…

- Co? Co jest z nimi nie tak? Napraw to, Potter. – Oczy Ślizgona otwarły się gwałtownie, kiedy rozpaczliwie przesuwał palcami po swoich włosach.

- Przestań. Ubrudzisz je krwią. Ja to zrobię – powiedział Harry i przygładził szybko włosy chłopaka. – Teraz dużo lepiej, tylko w połowie wyglądasz na świra.

Draco uśmiechnął się i skierował oczy w miejsce, z którego dochodził głos. Po raz pierwszy Potter zobaczył, co dokładnie się stało z jego oczami. Soczewka na pierwszy rzut oka wyglądała normalnie, ale po dłuższej obserwacji znalazł mały „x”, szpecący srebrną tkankę, ukryty w środku oka.

- Nie chcesz wiedzieć, co ja zawsze myślałem o twoim wyglądzie – powiedział cicho Draco, zanim przypomniał sobie, że jeszcze nie ubrał koszuli. – Poczekaj, pozwól, że to założę.

Puścił dłoń Harry’ego i włożył koszulę, natychmiast rozpoczynając szarpaninę z guzikami, co wyprowadziło go z równowagi.

- Do diabła. Możesz mnie zapiąć?

Harry parsknął i kiedy zaczął powoli zapinać koszulę Ślizgona, przypadkowo musnął opuszkami palców bladą skórę powyżej brzucha, no co drugi chłopak zadrżał.

- Przepraszam Malfoy, nie miałem zamia…

Draco przechylił głowę.

- Nie, w porządku. Więc… spotykasz się z Oliverem Woodem? Jesteś gejem? Nigdy bym nie zgadł. Ej, czy Wood nie był obrońcą w drużynie Quidditcha w Hogwarcie? O ile jest od ciebie starszy?

Harry delikatnie umieścił dłoń na ramieniu Draco i poprowadził go do holu.

- Obecnie o cztery, ale tak naprawdę o trzy. Za parę tygodni mam urodziny. Dokładnie 31 lipca.

- Ha! Jestem od ciebie starszy. Moje były jakiś czas temu – powiedział drwiąco Draco i zatrzepotał powiekami.

Harry prychnął, kierując Draco na sofę.

- Dobrze, ale pozwól, że nie będę się z tobą w tej chwili kłócił. Może posiedź tu i spróbuj przez chwilę nie wypominać, w czym jesteś lepszy ode mnie.

Draco opuścił głowę z rezygnacją i skrzyżował nogi.

- W porządku. Co z moimi rękami? Są we krwi, pamiętasz?

- Pójdę po mokry ręcznik. Po twojej lewej stronie siedzi Ron. Remus znajduje się na podłodze, na prawo od twoich nóg, więc nie zostawiam cię samego. Zaraz wracam, dobrze?

Draco przytaknął i powiedział:

- W porządku.

Mógł dokładnie określić moment, w którym Harry opuścił pokój. Zacisnął ręce tak mocno, że praktycznie był pewien, iż zbielały mu kłykcie.

- Wyglądasz osobliwe w czerwieni, Malfoy – zauważył Ron głębokim głosem, lustrując strój Draco w kolorze khaki i szkarłatu.

Blondyn schylił głowę, czując jak włosy tworzą zasłonę wokół jego twarzy, i wymamrotał:

- Wolałbym nie wiedzieć.

Uśmiechnął się z satysfakcją, kiedy podmuch zimnego powietrza uderzył go w twarz, sygnalizując, że Ron odchodzi. Mógł usłyszeć zirytowane narzekanie, które powoli cichło, kiedy chłopak znikał w kierunku, w którym poszedł Harry.

- Więc, Draco, w jaki sposób się zraniłeś? Sądząc po zapachu krwi, musiałeś się skaleczyć jakąś minutę temu – powiedział Remus ochrypłym głosem.

Draco dotknął lepkiego miejsca na swojej dłoni.

- Wpadłem na coś, wychodząc z łazienki Pottera. To przerażające, że wiesz, jak stara jest krew po jej zapachu.

- Przekleństwo bycia wilkołakiem. Na co wpadłeś?

- Na słupek łóżka. Zdarł sobie paznokieć palca u nogi – wyjaśnił Harry, wchodząc do pokoju i zajął miejsce po prawej od blondyna. Wziął jego lewą rękę i delikatnie wytarł krew mokrym ręcznikiem.

- Och, więc to mnie zaatakowało… Cholerne łóżko – poskarżył się Draco, siedząc spokojnie i zgadzając się na zabiegi Harry’ego. – Miło jest być rozpieszczanym przez wroga. Upewnij się, że starłeś wszystko, Potter. Nie chcę mieć przebarwionej skóry.

- To jest Malfoy, którego wszyscy znamy i kochamy – powiedział bezceremonialnie Harry, wzdychając. Ostatni raz przetarł palce Ślizgona. – No i już po krzyku. Chodźmy do jadalni, kiedy ostatnio tamtędy przechodziłem, Hermiona nakrywała do stole.

Blondyn podał rękę Harry’emu, na co Gryfon się uśmiechnął i chwycił dłoń. Zaprowadził go do jadalni i posadził na krześle. Sam zajął miejsce po jego lewej stronie.

- Jesteśmy tutaj sami, Potter?

Harry spojrzał na drzwi i uśmiechnął się lekko.

- Tak, ale Oliver idzie z miską sałatki.

- Oh, ktoś się ekscytuje, co? Czujesz, że żyjesz przy swoim chłopaku? To jest albo chore, albo słodkie. Nie jestem pewien – stwierdził Draco złośliwie.

Brzdęk porcelany na drewnianym stole oznajmił, że Oliver wszedł do pokoju. Głos byłego Gryfona był niski, a kiedy mówił, dało się w nim usłyszeć szkocki akcent.

- Hej, Malfoy. Słyszałem, że zająłeś pokój Harry’ego. Widzę, że zmieniłeś się, odkąd opuściłem Hogwart. Jesteś wyższy.

- Tak się dzieje z ludźmi, kiedy dorastają – powiedział sarkastycznie Draco i skierował głowę w kierunku, z którego dochodził głos Olivera.

- Przestań, Malfoy – wysyczał Harry przez zaciśnięte zęby. Draco zdawało się, że usłyszał zażenowanie w głosie chłopaka, kiedy szeptał: – Dupek z ciebie.

Ślizgon tylko skrzywił usta w parodii uśmiechu i odparł:

- Dziękuję.

- Ron, możesz wyjąć kotlety z piekarnika? Proszę – powiedziała Hermiona, stojąca gdzieś za ich plecami. Draco aż podskoczył z zaskoczenia, słysząc znienacka jej głos.

- Wybacz. Nie chciałam cię przestraszyć – przeprosiła i postawiła miskę ziemniaków na stole.

Draco zaledwie kiwnął głową, kiedy poczuł chwilowy dotyk dłoni na ramieniu i zrozumiał, że Hermiona zajęła miejsce obok niego. Łagodny zapach jej perfum połaskotał go w nos. Skupił się na próbie odgadnięcia, co dziewczyna przyniosła i przypomnieniu sobie drogi, którą przeszedł. Dziesięć kroków na wprost od krzesła i dojdzie się do korytarza, dwanaście kroków i skręt w prawo, drzwi są…

Usłyszał bliskie, zsynchronizowane skrzypnięcie krzeseł, świadczące o tym, że nowe osoby zajęły miejsce przy stole. Zwrócił się z niemym pytaniem w stronę Harry’ego.

- To tylko Remus i Oliver. Ach, i jest tu jeszcze Ron – wyszeptał chłopak ze swojego miejsca.

Ron postawił półmisek z kotletami i niechętnie zaczął nakładać je swojemu sąsiadowi. Potter włożył trochę tłuczonych ziemniaków, najpierw na talerz Draco, potem na swój i pochylił się nad blondynem, podając misę Hermionie. Malfoy zaczerpnął głęboki wdech powietrza, pełnego czystego zapachu wody kolońskiej Harry’ego, starając się zapamiętać woń i przyjemne odczucie bliskiej obecności drugiego chłopaka. Zanim zdążył to zrobić, Potter usiadł z powrotem. Spróbował dyskretnie przysunąć się bliżej. Miał nadzieję, że mu się to udało, ale nie było sposobu, żeby się upewnić.

- Jeśli chcesz dokładkę, Malfoy, ziemniaki są na wprost ciebie, kotlety po prawej, sałatka po lewej. W porządku?

Draco kiwnął sztywno głową, na co Harry włożył mu widelec w rękę i zapytał:

- Chcesz, żebym pokroił ci mięso?

Malfoy skierował na niego swoje bezużyteczne oczy i wysyczał:

- Nie. Mogę sam pokroić swoje jedzenie, Potter.

Nerwowo zaczął szukać noża po lewej stronie od talerza, zanim nie poczuł, jak trochę nieczuła dłoń włożyła mu go do ręki. Wyrwał się Harry’emu i warknął:

- Mogę to zrobić sam.

Harry przewrócił oczami, pozwalając Oliverowi napełnić swoją szklankę, a także szklankę Draco z dzbanka pełnego zimnej wody, który Remus postawił na stole koło Wooda, kiedy wszedł do jadalni.

- Więc, jesteście gotowi na powrót do szkoły? – zapytał Remus, krojąc bochenek białego chleba, który także przyniósł z kuchni.

Draco prychnął i usłyszał dochodzący z bliska chichot. Poruszył swoją porcję kotletów wieprzowych końcem noża i mały uśmiech wykwitł na jego ustach.

- Tak, oczywiście. Nie mogę się doczekać powrotu. Przeczytałam już wiele książek przeznaczonych na lekcje zaklęć, ale nie mogę się doczekać części praktycznej – odpowiedziała Hermiona, jej entuzjazm spowodował u prawie wszystkich uczniów przy stole, włączając w to Draco, chęć zwymiotowania w talerz.

Usta Rona wygięły się w niesłyszalnym jęku, kiedy mieszał zawartość swojego talerza. Nieprzyjemny pisk ząbków widelca na porcelanie spowodował dreszcze na ciele Draco. Oliver uśmiechnął się szeroko i powiedział:

- Oczywiście, Ron nie jest tak podekscytowany na myśl o powrocie do Hogwartu.

- Tak. Nie on jeden – wymamrotał Harry.

Blondyn w ciszy próbował przeciąć kotleta, nie mając pojęcia, że robi to tępą stroną noża.

Oliver rzucił Harry’emu nad stołem kromkę chleba, chłopak chociaż został tym całkowicie zaskoczony, złapał ją dzięki refleksowi szukającego. Bez chwili namysłu odrzucił ją tak, że spadła na talerz Ślizgona, który podskoczył, a jego srebrne sztućce zadzwoniły o porcelanę.

Oliver zakrył usta w wyrazie zakłopotania, a Ron cicho parsknął śmiechem.

- Merlinie, Malfoy, przepraszam - powiedział Wood przez palce i w tym samym momencie twarz Weasleya stała się fioletowa od tłumionego śmiechu.

W końcu Draco znalazł chleb i wyjął go ze swojego talerza, po czym wygrzebał sztućce i chwycił je ponownie.

- Nie ma sprawy – warknął, rozpoczynając znowu gorączkowe piłowanie mięsa oraz przypominanie sobie drogi na zewnątrz jadalni. Harry westchnął i wziął nóż od blondyna.

- Pozwól mi to zrobić – zaoferował.

Draco spróbował odebrać nóż i oświadczył:

- Mogę to zrobić sam!

- Przestań być upartym idiotą. – Harry przeciwstawił się zabiegom blondyna. Sfrustrowany Malfoy przeczesał dłonią włosy i powiedział wymuszonym, spokojnym głosem:

- Przestań taktować mnie jak dziecko!

- Nie traktuje cię tak, ja tylko…

- Nie. Wiem co robisz – wyszeptał Draco i wstał z gracją. Poszedł przed siebie, aż do drzwi, dokładnie pamiętając drogę. Dziesięć kroków, korytarz, dwanaście kroków, drzwi…

Wszyscy w kuchni w milczeniu obserwowali ten odwrót do sypialni i to, jak wodził opuszkami palców po ścianie. Harry chciał za nim podążył, ale został powstrzymany przez Hermionę.

- Zostaw go na chwilę.

Oliver posłał Potterowi zmartwione spojrzenie i powiedział:

- To było niemiłe, ty tylko próbowałeś mu pomóc.

- Tak, ale mówił mi, żebym nie litował się nad nim. Myślę, że powinienem pamiętać, że to tylko Malfoy – westchnął Harry, siadając na krześle.

Ron prychnął i zaczął się sprzeczać:

- Uważam, że trudno zapomnieć, kim on jest. To dupek, który nigdy się nie zmieni.

Remus podparł podbródek wewnętrzną stroną dłoni i westchnął, zanim stwierdził:

- Nie wątpię, że mógłby to zrobić. Nie znasz go, nie wiesz, jaki jest naprawdę. Możesz być zaskoczony tym, jak pewne doświadczenia, na przykład odebranie wzroku, mogą zmienić osobę.

Hermiona przytaknęła i nabiła na widelec mały kawałek ziemniaka.

- Może jednak powinieneś iść za nim, Harry.

Potter kiwnął głową, po czym wstał i podążył trasą, którą kilka minut temu odszedł Draco.


Rozdział czwarty: Czym do diabła rzuciłem?


- Lepiej na siebie uważaj, Oliver. Jeszcze trochę, a Harry będzie uganiał się za tym blondwłosym dupkiem – zażartował Ron, po czym włożył do ust połowę kotleta, a z ust wyciekła mu strużka śliny.

Wood prychnął i skrzyżował nogi, patrząc, jak jego chłopak szybko się oddala.

- Jakoś niezbyt się tym martwię – stwierdził.

Remus uśmiechnął się delikatnie i wstał, podnosząc swój pusty talerz.

- Mogę wziąć też twój, Hermiono? - zapytał. Dziewczyna skinęła głową na znak zgody. Lupin okrążył stół i zabrał też opuszczone naczynia Harry’ego i Draco.

Oliver poderwał się, pełen zapału.

- Pomogę ci, Remusie! Daj mi talerz, Ron. - Chłopak oddał go niechętnie i były Gryfon zaczął zbierać resztę zastawy.

Obładowany Oliver, lekko chwiejąc się pod ciężarem porcelany, poszedł za wilkołakiem do kuchni. Położył naczynia w zlewie wypełnionym wodą i przesunął się za starszego mężczyznę. Zaczął wycierać to, co Remus zdążył już umyć. W kuchni panowała niezręczna cisza, więc Wood odchrząknął, aby ją przerwać.

- Spotykasz się z kimś obecnie? - zapytał w końcu, próbując nawiązać rozmowę. Lupin przechylił głowę, przecierając mokrą gąbką talerz.

- Nie, nie spotkałem jeszcze odpowiedniego człowieka. Widzisz… z wilkołakami jest tak, że istnieje tylko jedna osoba, która sprawi, że będziemy szczęśliwi i spełnieni. Zostaje nam ona w pewien sposób przeznaczona w momencie ugryzienia, a spotkać ją możemy dopiero w określonym czasie, ani wcześniej, ani później.

Oliver wziął talerz z jego rąk i włożył pod płynącą z kranu wodę, zanim wytarł go szybko suchym ręcznikiem.

- Chciałbym, żeby było to takie proste w przypadku zwykłych ludzi. Spotykasz kogoś i od razu wiesz, że spędzisz z tą osobą resztę życia.

Remus wzruszył ramionami i powiedział:

- Tak, ale muszę przyznać, że zaczynam się trochę martwić. Zbliżam się już do czterdziestki i nadal nie znalazłem swojego towarzysza. Właściwie pogodziłem się już z wizją samotnego życia.

Wood zaprzeczył ruchem głowy.

- Na pewno kogoś znajdziesz, Remy. Jesteś dojrzały, troskliwy i, nie zrozum mnie źle, cholernie seksowny. Poznałeś już kogoś, kto wydawał się być tą jedyną osobą?

Lupin spuścił chłodną wodę ze zlewu i uśmiechnął się do swoich myśli.

- Tak, raz. Nikt oprócz niego... Myślałem, że będziemy ze sobą, ale...

Oliver opuścił wzrok i skinął sztywno głową. Wziął czyste, wysuszone naczynia, po czym zaczął układać je w szafkach.

- Wiem, ile kosztuje strata kogoś bliskiego, ale nie poddawaj się. Znajdziesz odpowiednią osobę, zasługujesz na szczęście.

Remus podszedł i delikatnie położył rękę na włosach nieco wyższego mężczyzny. Uśmiechnął się pobłażliwie.

- Nie dziwię się, że Harry cię kocha. Umiesz podnieść człowieka na duchu.

Oliver odwzajemnił uśmiech i wzruszył ramionami.

- Staram się – wyjaśnił, składając mały pocałunek na czole Lupina.

- Powinienem sprawdzić, co z Harrym?

Remus zdjął rękę i spoważniał.

- Nie sądzę. Pozwól mu samodzielnie poradzić sobie z Malfoyem.

Oliver westchnął i zadecydowanym krokiem podążył do salonu.

- Mam nadzieję, że mu się uda.

Remus tylko uśmiechnął się i poszedł za Woodem.



- Otwórz, Malfoy! - powiedział Harry ze złością, szarpiąc klamkę drzwi od swojej sypialni.

- Nie. Odejdź.

- Malfoy... - przemówił łagodnie, pukając lekko, w nadziei, że ten sposób zadziała.

Z pokoju dało się słyszeć głuchy łoskot, ostre pociągnięcie nosem i odgłos bliski warknięcia.

- Odejdź, Potter! Naprawdę nie chcę z tobą rozmawiać.

Harry na wszelki wypadek wyjął różdżkę z kieszeni i powiedział:

- Nie masz wyboru.

Przekręcił gałkę w kierunku przeciwnym od zwykłego – to była sztuczka, której nauczył się, gdy kiedyś przypadkowo zatrzasnął drzwi. Zawsze skutkowało. Gryfon przekroczył próg i zobaczył rozłożonego na łóżku blondyna. Na kolanach trzymał grubą książkę, a pojedyncze łzy spływały po jego policzkach.

- Jesteś u mnie, więc nie unikniesz rozmowy – powiedział Harry łagodnym tonem.

Draco rzucił książką przez pokój, tak że wylądowała metr od miejsca, w którym stał Potter. Potem warknął i powiedział:

- Nie chcę tu być. Jestem tylko dlatego, że znów musiałeś okazać się bohaterem i mnie uratować!

- Gdzie do cholery miałbyś pójść!? Wszyscy twoi przyjaciele to młodzi śmierciożercy, a twoi rodzice nie mogliby się tobą mniej interesować. Zrozum to, gdyby nie ja, byłbyś dokładnie tam, gdzie cię znalazłem.

Draco usiadł, mrugając dziko powiekami.

- To byłoby lepsze od przyjścia tu i twojego litowania się nade mną tylko dlatego, że nic nie widzę. Nie potrzebuję twojej przyjaźni! Nie chcę, żeby ludzie użalali się nade mną i nie chcę, żebyś robił dla mnie cokolwiek. Tak jak mówiłeś, nie będziesz cały czas krążył tuż obok, by spełniać moje zachcianki. Muszę sam umieć zadbać o siebie, inaczej będę miał przesrane. Merlinie! Potter, jak niby zamierzasz pomóc mi nauczyć się Braille'a!? Nie znasz Braille'a!

Materac ugiął się delikatnie i Draco wywnioskował z tego, że Harry musiał usiąść na łóżku gdzieś w okolicy jego stóp.

- Skąd wiesz o Braille'u?

Malfoy tylko wzruszył ramionami.

- Mój ojciec kolekcjonuje wiele rzeczy, w tym książki pisane Braille’em. Znam się trochę na mugolskich przedmiotach, ale to nie ma żadnego znaczenia. Chcę poznać to pismo!

Harry przygryzł wargi i po chwili powiedział:

- Będę uczył się z tobą. Jestem pewien, że to będzie interesujące doświadczenie. Nawet jeśli tak twierdzisz, nie zrobisz wszystkiego sam. Zrozum, że chcę ci tylko pomóc. I będę ci pomagał.

Draco ostatecznie zamknął oczy, a potem otarł je dłonią, tak dyskretnie, jak to było możliwe, kiedy nic się nie widzi.

- Niech będzie, przynajmniej dopóki nie zaczniesz się nade mną litować.

Gryfon uśmiechnął się lekko.

- Uwierz mi, Malfoy, naprawdę ciężko jest się nad tobą użalać.

- To dobrze. A teraz mi łaskawie powiedz, czym ja do diabła rzuciłem?! - zapytał Ślizgon, przysuwając się do Harry'ego i upajając znajomym ciepłem oraz zapachem.

- Bardzo grubą książką – odparł Potter. - Prawdopodobnie Historią Hogwartu, Hermiona wszędzie ją ze sobą zabiera. - Położył się na łóżku i ziewnął głośno.

Draco odrzucił włosy z twarzy i dołączył do niego.

- Wiesz, nigdy tego nie przeczytałem. Podejrzewam, że Granger zrobiła to z milion razy.

Harry zachichotał i kiwnął głową na znak zgody, za późno orientując się, że Malfoy nie widzi.

- Tak, na dodatek prześladuje mnie i Rona za to, że nigdy nie daliśmy się namówić. Zresztą, przy niej tak naprawdę nie musieliśmy.

Draco skierował głowę w stronę, z której dochodził głos Harry'ego i otworzył swoje bezużyteczne oczy.

- Chciałbym zobaczyć twoją twarz. To musi być szokujący widok, patrzysz na mnie bez nienawiści w oczach.

- Ooo, powiało chłodem. To ciebie kojarzy się z szyderczym uśmieszkiem. Zauważyłem, że odkąd tu przyjechałeś, zdarzyło ci się kilka razy szczerze uśmiechnąć. Przerażające.

Draco uśmiechnął się i przeturlał się na prawą stronę, lądując twarzą w twarz z Gryfonem.

- Och, ludzie mówią mi, że wyglądam całkiem uroczo, kiedy to robię.

Potter usiadł tak gwałtownie, że blondyn aż podskoczył.

- Mają rację – prawie niesłyszalne słowa wymknęły się z ust Harry'ego, zanim zmienili temat.

- Planuję jutro wybrać się na ulicę Pokątną, pójdziesz ze mną? Możemy kupić podręczniki o czytaniu Braille’em i trochę ubrań dla ciebie. Musisz mieć nową szatę szkolną na następny rok.

Uśmiech Ślizgona przygasł.

- Ja... ja nie mogę – wyjąkał. - Nie mam pieniędzy.

Harry powoli wstał przy akompaniamencie skrzypiącej sprężyny.

- O to się nie martw. A więc ustalone – jutro idziemy na zakupy. O której zwykle wstajesz?

Draco wzruszył ramionami, a potem skrzyżował ręce na klatce piersiowej.

- Koło piątej, ale ostatnio śpię trochę dłużej.

Potterowi opadła szczęka.

- Piąta!? Rano!? Nie ma mowy! Budzę się około dziesiątej. Wtedy się wybierzemy.

Harry zauważył, że mimo wszystko Draco tak jak dawniej przewraca oczami w geście zdegustowania.

- Potter, to jest twój pokój, prawda?

Harry podrapał się po szyi i ziewnął.

-Tak, czemu pytasz?

- No wiesz... Może powinienem się przenieść do innej sypialni? - Zaczął szukać poduszki za sobą i gdy znalazł, rzucił ją na kołdrę.

Harry odszedł parę kroków i wyjął piżamę z jednej z szuflad, po czym położył ją na łóżku.

- Nie. Wiesz już, gdzie znajduje się ten pokój, w dodatku to łóżko jest najwygodniejsze, a ty potrzebujesz odpoczynku. Zostań.

- Nie chcę zajmować twojej przestrzeni i wysyłać cię na niewygodne meble. Przeniosę się.

Harry przewrócił oczami i oświadczył:

- Nie pozwolę ci na to dla własnej wygody.

Draco milczał, próbując znaleźć jakieś rozwiązanie.

- Właściwie nie muszę się wyprowadzać. Możemy spać tu razem, dopóki będziesz pilnował swojej strony łóżka.

Potter prychnął.

- Jesteś pewien? Tylko nie próbuj się przystawiać. Piżama leży przy twoich stopach. Zaraz wracam, muszę się jeszcze pożegnać z Oliverem.

- Och... Ollie wyjeżdża? Myślałem, że dla niego też będę musiał zrobić miejsce.

Harry rzucił w blondyna parą skarpetek zwiniętych w kłębek i zaśmiał się.

- Malfoy... Nie kombinuj. Tak, musi jechać. Przebierz się.

Draco zaczął wodzić opuszkami palców dookoła siebie, dopóki nie znalazł ubrań.

- Potter, jakiego koloru jest ta piżama?

Harry parsknął śmiechem i potrząsnął głową.

- Wbrew pozorom, mam też czarne rzeczy. Nie jest ani złota, ani szkarłatna. Możesz być spokojny.

Blondyn sztywno kiwnął głową, co prawie przypominało podziękowanie, i zaczął ostrożnie odpinać guziki.





Rozdział piąty: Jeśli się potykam, to znaczy, że Voldemort mnie popchnął.


Upewniwszy się, że Draco nic nie grozi, Harry wyszedł na korytarz. Usłyszał cichą kłótnię, dochodzącą z sypialni Rona. Najwidoczniej Weasley i Hermiona sprzeczali się o coś, co pewnie nie miało żadnego znaczenia. Minąwszy kilka pokoi, zaczął schodzić do głównego holu. Zobaczył, że Remus swobodnie tłumaczy coś Oliverowi swoim ciepłym głosem.

- Nareszcie zauważyliście, jak wiele was łączy? - zapytał radośnie Harry. Podbiegł do swojego chłopaka i pocałował go.

- Tak myślę – oświadczył łagodnie Oliver, uśmiechając się.

- Zawsze ci to mówiłem – stwierdził pewnym siebie tonem Potter i skrzyżował ręce.

- Mam nadzieję, że sytuacja z panem Malfoyem została wyjaśniona? - Na twarzy Lupina widać było skupienie.

Harry przytaknął.

- Świetnie. Więc zostawiam was samych. Dobrej nocy Oliver, Harry.

- Miłych snów, Remusie – odpowiedzieli jednocześnie, wywołując chichot mężczyzny.

Gdy już zostali sami, Oliver wziął głęboki oddech, co przyciągnęło uwagę Pottera.

- Muszę ci coś powiedzieć i to nie będzie proste.

Gryfon przechylił lekko głowę.

- Wiesz o tym, że mi możesz powiedzieć wszystko. O co chodzi?

Wood przygryzł wargę, mówiąc:

- Będę musiał wyjechać na jakiś czas. Dostałem angaż do Międzynarodowej Ligii Quidditcha, a treningi zaczynają się już jutro... w Ameryce. Przepraszam, że nie mówiłem ci tego wcześniej, ale...

- Na jak długo?

Oliver odwrócił wzrok.

- Rok, może dłużej.

Harry zauważył, że rozmazuje mu się obraz przed oczami.

- Więc co będzie z nami? Zrywasz ze mną?

Były Gryfon szybko złapał Pottera za rękę.

- Nie, oczywiście, że nie! Tylko... - zawahał się. – Nie wiem. Musisz tu zostać i skończyć szkołę. A ja nie mogę odmówić. Może spróbujemy utrzymać związek na odległość? - Harry prychnął. - To będzie wymagało od nas wiele wysiłku, ale wierzę, że się uda. Możemy spotykać się w niektóre weekendy. Nie chcę rezygnować z nas tak łatwo. Naprawdę cię lubię.

- Naprawdę lubisz – powtórzył Potter, a pojedyncza łza spłynęła po jego policzku. - Ty naprawdę mnie lubisz!? Co to niby znaczy!? Lubisz przebywać w moim towarzystwie, co!?

- Harry – zaczął Oliver, próbując się bronić, ale młodszy chłopak uniósł jedną rękę, powstrzymując tym Wooda.

- Nie, nie kochasz mnie, prawda? Lubisz, ale nie kochasz... Jestem dla ciebie tylko ciekawą rozrywką. To ja, Harry Potter, twój chłopak... Chłopak-Który-Przeżył – zakończył z sarkastycznym śmiechem.

- Dobrze wiesz, że nie o to chodzi. Wszystko, co się wokół ciebie dzieję, to pewnie sprawka Sam-Wiesz-Kogo, tak? - Sfrustrowany Oliver przeczesał swoje włosy i warknął: - Spowodował każdą złą rzecz, która ci się przydarzyła?

Harry przewrócił oczami.

- Jasne. Kiedy Hedwiga umarła, to musiał być Voldemort; kiedy stłukę palec, to znaczy, że Voldemort postawił coś na mojej drodze; kiedy mój chłopak dostaje angaż w CHOLERNEJ Ameryce, to też wina TEGO PIEPRZONEGO VOLDEMORTA!

- Uspokój się...

Harry dziecinnie tupnął nogą, nie zastanawiając się, co starszy chłopak o tym pomyśli.

- NIE ZAMIERZAM! Wyjdź! Po prostu wyjdź! Jedź sobie do Ameryki i graj w swojego cholernego quidditcha! Baw się dobrze, przeleć każdego napotkanego faceta! Mam to gdzieś!

- Harry, proszę...

Potter otarł policzki i tylko pokręcił głową.

- Idź już.

Oliver przygryzł wargę i wyszeptał:

- Dobrze wiesz, że nie zasłużyłem sobie na twoje słowa. Myślałem, że znasz mnie lepiej.

- Nic mnie nie obchodzi, co teraz zrobisz – powiedział zimno Potter i odwrócił się na pięcie.

Drzwi zatrzasnęły się głośno za byłym Gryfonem.

- Chcesz porozmawiać, Harry? - Potter, słysząc głos Remusa, starał się powstrzymać napływające mu do oczu łzy. Zaczął iść w stronę w stronę schodów.

- Jeszcze nie... - odpowiedział łagodnie, czując obejmujące go delikatnie ramiona wilkołaka.

- Będzie dobrze... Jeśli naprawdę jesteście sobie pisani, to wszystko się ułoży.

Harry tylko pociągnął nosem i oparł głowę o klatkę piersiową starszego mężczyzny.



- Czyżby poważna kłótnia z Woodem, Potter?

- Nie.

- Merlinie! Ktoś ci nasikał do szklanki z sokiem?

- Nie chcę o tym rozmawiać, Malfoy.

- ... w porządku.

- Śpij.

- Dobra, Potter, tylko trzymaj ręce przy sobie.

- Miłych snów, Draco.

- Wzajemnie...



Rozdział szósty: Myślisz, że jesteś bezpieczny?


Ciemno. Całkowita i nieprzenikniona ciemność napierała na leżącego na podłodze jasnowłosego chłopaka. Nawet jeśli mógłby coś zobaczyć, nie zdałoby się to na wiele. Strach przepłynął przez całe jego ciało i gwałtowny dreszcz przebiegł mu po kręgosłupie.

Łzy zaczęły sączyć się z bezużytecznych oczu. Słyszał, jak ktoś krąży wokół niego, oprócz tego do jego uszu docierały odgłosy własnego, przerywanego oddechu. Nie mógł wydobyć z siebie głosu ani się poruszyć, jeśli nie liczyć ciągłego drżenia. Fakt, że słyszał, wyczuwał chodzącą wokół niego osobę, kimkolwiek ona by nie była, ale nie mógł jej zobaczyć, wywoływał niemal fizyczny ból. W dodatku słone łzy paliły wciąż świeże rany na jego oczach.

- Uważasz, że jesteś bezpieczny? Że jeśli zostaniesz z Potterem, to on cię ochroni? – wysyczał ktoś do jego ucha, na co Draco wyprostował się gwałtownie. Ślizgon milczał, słysząc jednocześnie szelest peleryny osoby, która nie przestała przemieszczać się dookoła niego. – Myślisz, że coś mnie powstrzyma, że nie przyjdę po ciebie ponownie? Dopadnę cię, Draco. Utrata wzroku to niewielka kara za brak rozsądku. - Blondyn wzdrygnął się, powtarzając w myślach ostatnie słowa nieznajomego. – I jeśli nie przyjmiesz mojej oferty – wysyczał, a Malfoy mógł wyczuć czyjąś obecność tuż za sobą – umrzesz samotny, niepotrzebny, złamany. Wyraziłem się jasno? - Zimne ostrze prześlizgnęło się po gardle Draco, który poczuł krew spływającą po jego szyi. - Dołączysz do nas i będziesz mi służył!



- Malfoy!

Draco obudził się, albo przynajmniej tak mu się wydawało. Nie był pewien, od kiedy przestał zauważać różnice między snem a jawą.

- Malfoy, obudź się!

Znajomy głos odezwał się po raz kolejny, upewniając go, że jednak już nie śpi. Na policzkach, szyi i klatce piersiowej poczuł ciepłą wilgoć, a także to, że czyjaś dłoń delikatnie potrząsa jego ramieniem, a druga głaszcze włosy.

- Draco, proszę, obudź się. Krwawisz!

Ślizgon otworzył w końcu oczy, wypuszczając wstrzymywane wcześniej łzy. Przyłożył dłoń do gardła, a potem szybko zabrał, czując krew pod opuszkami palców.

- Harry, pomóż mi, on mnie dopadnie – wyszlochał, siadając gwałtownie i łapiąc się za szyję. Potter wyjął swoją różdżkę.

- Cholera – zaklął. – Nie mogę jej użyć. Voldemort mógłby nas namierzyć, nawet jeśli nie jest w stanie tu przyjść. – Zamyślił się przez chwilę. – Chodź, jestem pewien, że w łazience mam jakieś mugolskie środki. – Zdjął jedną z rąk Draco i dodał: – Po prostu chodź ze mną.

Blondyn jedynie skinął głową i otarł wciąż płynące łzy, rozmazując przy tym krew na policzkach. Pozwolił poprowadzić się do toalety. Powoli zaczynał przyzwyczajać się do bólu i tępe pieczenie w oczach ustępowało.

- Co się stało? Czy to… Miałeś koszmar? – zapytał łagodnie Gryfon, zmywając krew z rąk i szyi Draco.

Chłopak przytaknął, próbując uspokoić bijące szaleńczo serce , które w końcu nieco zwolniło.

- Chciał mnie nastraszyć, powiedział, że zginę, jeśli do niego nie dołączę. On mnie zabije… nie chcę umierać, Harry.

Potter przepłukał poplamione krwią ubranie.

- Kto, twój ojciec? – zapytał.

Malfoy pokręcił przecząco głową i wyszeptał:

- Nie, Czarny Pan. Ojciec musiał mu powiedzieć, teraz ten szaleniec mnie znajdzie. Dopadnie, z kimkolwiek bym nie był! Nie mogę tu zostać.

Harry wyjął z opakowania gazę i bandaż, po czym odwrócił się w stronę zdesperowanego towarzysza.

- Za miesiąc wrócimy do szkoły, a ten dom nie może być znaleziony przez kogoś, dopóki nie powiem mu, gdzie się znajduje – powiedział Gryfon. – A w najbliższym czasie nie zamierzam informować Voldemorta, gdzie mieszkam.

Draco zamrugał zaskoczony, kiedy poczuł, jak drugi chłopak przystawia mu zwilżoną gazę do szyi.

- Może tutaj jestem bezpieczny, ale co z Hogwartem? Należę do Domu pełnego zwolenników Czarnego Pana, równie dobrze mogę tylko czekać na odstrzał. Nie zawsze nawet umiem określić, czy ktoś jest ze mną w cholernym pokoju – przerwał, przecierając lekko swoje załzawione oczy. – Nie będę tam bezpieczny. Jedyne miejsce, w którym wcześniej było mi dobrze, teraz będzie śmiertelną pułapką.

Harry wytarł resztę krwi i chwycił dłoń blondyna, aby zaprowadzić go z powrotem do sypialni, po czym posadził Draco w wygodnym fotelu.

- Powiem ci coś – zaczął, upewniając się, że mimo wyraźnego przerażenia, ze Ślizgonem wszystko jest w porządku. – Zamierzam porozmawiać z Dumbledore’em i dowiem się, czy jest możliwość, żebyś dostał własny pokój albo coś w tym stylu. Wiesz, to prawdopodobnie nie był dobry pomysł, żeby…

- Żeby co?

Harry jęknął cicho w niezadowoleniu, próbując uporać się z brudnym prześcieradłem.

- Żebyś szedł na Pokątną, Voldemort mógł zacząć cię już szukać. Pomogę ci zrobić listę potrzebnych rzeczy i je kupię.

Draco podciągnął nogi pod klatkę piersiową i oparł głowę na kolanach. Przytaknął zamyślony, nie zauważając, że spodnie piżamy (pożyczonej od Harry’ego) przecierały się w miejscach, gdzie się opierał.

- W porządku. Chciałbym, żeby Lupin ze mną został, jeżeli nie będzie miał nic przeciwko. On… Ja nigdy – przerwał, próbując dobrać odpowiednie słowa. – Nigdy nie dokuczałem mu za bardzo, prawda? Ma mniej powodów, żeby zakraść się od tyłu i mnie zabić.

Potter odrzucił kołdrę na bok i wyjął drugą z łóżka.

- Nie sądzę, żeby Ron czy Hermiona mogli zrobić coś takiego.

- A ty?

Harry po rzuceniu dwóch poduszek na posłanie, zamarł.

- A ja… co masz na myśli?

Draco zdjął zniszczoną górę od piżamy.

- Gdybyś miał taką szansę, zakradłbyś się i mnie zabił?– spytał.

Harry zbliżył się do Ślizgona i położył delikatnie dłoń na jego policzku.

- Oczywiście, że nie i mówię to całkiem szczerze. Nie wiem nawet, czy dam radę zabić Voldemorta, bo nic nie tłumaczy odebrania komuś życia. Wiem, że przez niego zginęli moi rodzice, ale nawet jeśli się zemszczę, to nic się nie zmieni. Oni nie wrócą. Co dobrego przyszłoby mi z twojej śmierci? Jaki mógłbym mieć w tym cel?

Draco zesztywniał, gdy poczuł kciuk Gryfona gładzący lekko jego policzek. Potter wyciągnął dłoń do Malfoya.

- Chodź, powinieneś jeszcze trochę pospać.

- Nie… nie mogę…

Harry zaprowadził go do łóżka.

- Czasem musisz. Przez kilka następnych nocy będę ci dawał Eliksir Bezsennego Snu, ale potem przestanie działać. Znam to.

Draco położył się, mimo widocznego lęku, i westchnął.

- Nie chcę eliksiru, ale…

Gryfon ułożył się obok i zamknął oczy.

- Hmm?

Blondyn odwrócił głowę w stronę Harry’ego, czując pieczenie w zranionym miejscu.

- To może zabrzmieć dziwnie, ale…

- Wykrztuś to wreszcie.

Draco zawahał się.

- Nie… Nie lubię cię ani nic, ale…

Potter uśmiechnął się rozbawiony.

- Tak?

Malfoy naburmuszył się.

- Nie jestem gejem, nie pomyśl…

- Zawsze można to zmienić.

Ślizgon otworzył nagle oczy, a Gryfon zachichotał.

- Harry…

- Przepraszam, więc co mówiłeś?

Draco przygryzł usta i wyszeptał:

- Czy mógłbyś mnie objąć? Ty tylko… Nie wiem… Myślę, że przy tobie czuję się pewniej.

Potter uśmiechnął się lekko.

- Jasne, nie ma sprawy.

Malfoy spróbował ukryć westchnienie ulgi.

- To dobrze.

Gryfon objął ramiona Draco, mimowolnie dotykając włosów na jego szyi. Malfoy wziął głęboki oddech , a czysty, mocny zapach ciała Harry’ego sprawił, że obecność drugiego chłopaka stała się bardziej rzeczywista. Sen przyszedł niemal natychmiast.

- Dobranoc, Draco.

Blondyn położył głowę na klatce piersiowej Gryfona i westchnął.

- Branoc, Potter.




Rozdział siódmy: Czemu on był półnagi, kiedy wszedłem?


Harry budził się powoli. Jednak kiedy dotarło do niego, że leży sam w łóżku, gwałtownie otworzył oczy. Rozejrzał się dookoła i w końcu zauważył, że Draco siedzi na tym samym krześle , na którym posadził go ostatniej nocy.

- Potter, nie śpisz już? – spytał blondyn, odwracając głowę w kierunku drugiego chłopaka.

Gryfon przewrócił się na prawą stronę, tak żeby móc spojrzeć na twarz Malfoya, i ziewnął.

- Skąd wiesz?

Ślizgon odchylił głowę i przymknął oczy.

- Twój oddech się zmienił, przyśpieszył.

- Och. – Harry niechętnie wstał i podszedł do szafy – Wiesz – zamyślił się, wyciągając z niej dwa komplety ubrań. – Myślę, że nie pójdę dziś na Pokątną z Hermioną i Ronem, tylko zostanę z tobą. Za domem jest ogromne podwórko i…

Draco uśmiechnął się lekko.

- I co?

- No, Dumbledore powiedział mi jak wyjść z domu bez informowania kogokolwiek. – Potter podszedł do Ślizgona, jego kostki trzasnęły nieprzyjemnie od zastoju, i położył ubrania na kolanach blondyna.

- Co o tym myślisz?

- Brzmi nieźle. Tylko powiedz Weasleyowi i Granger, żeby kupili więcej wszystkiego, co ty miałeś wziąć. Twoje rzeczy wydają się na mnie pasować. Je… jesteś pewien, że starczy ci pieniędzy?

Harry westchnął.

- Mam mnóstwo pieniędzy, odziedziczyłem wystarczająco, żeby starczyło mi na więcej niż jedno życie. Dasz radę sam pójść do toalety?

- Kolory?

Potter uniósł brew i zapytał:

- Proszę?

- Jakiego koloru są moje ubrania?

- Zielony polar i dżinsy.

Ślizgon pociągnął nosem, myśląc nad czymś intensywnie, i w końcu powiedział:

- Niech będzie.

Harry prychnął.

- Więc teraz musisz wyrazić zgodę na włożenie ubrań, które ci pożyczam?

Draco przytaknął energicznie, a włosy opadły mu na twarz.

- Dokładnie, nie chcę znowu usłyszeć, że wyglądam dziwacznie w czerwieni. Jeśli już muszę założyć to, co mi dajesz, niech to przynajmniej będzie mniej obraźliwe. To jest ten sweter, który nosiłeś w czasie świąt w zeszłym roku?

Potter przysiadł na oparciu fotela.

- Tak… odkąd zwracasz uwagę na to, w co się ubieram?

Malfoy wstał, próbując przypomnieć sobie drogę do toalety i stojące na niej przeszkody.

- Zazwyczaj wyglądasz jak bezdomny, więc kiedy założyłeś coś nowego i dopasowanego, potraktowałem to jako cud. W dodatku lubię ten kolor.

Gryfon zachichotał i pokręcił głową.

- Dziękuję, chyba…

- Nie ma za co – odpowiedział i zaczął ostrożnie kierować się w stronę łazienki, delikatnie wodząc opuszkami palców po ścianie.

Harry szedł za nim przez chwilę, aby upewnić się, że Draco nic sobie nie zrobi. Po tym, jak bez przeszkód doszli do łazienki, Gryfon odkręcił wodę i powiedział:

- Pośpiesz się, to zdążymy gdzieś na lunch.

- Nie poganiaj mnie, Potter. Kiedy będę gotowy, to będę.

Chłopak przewrócił oczami i zamknął drzwi.

Gryfon zdążył się już wykąpać w sąsiedniej łazience i prawie kompletnie ubrać, kiedy usłyszał, że Ślizgon wreszcie zakręca wodę. Zakładał właśnie lekki, kremowy sweter, gdy doszło do niego wołanie blondyna.

- Potter, słyszysz mnie?!

Cicho zakradł się pod drzwi od łazienki i wsadził głowę do środka, żeby sprawdzić, jak Malfoy sobie radzi. Półnagi nastolatek, z ociekającymi wodą włosami, mamrotał do siebie:

- Czemu musiałem upuścić tę pieprzoną szczotkę? Szlag! Szlag! Szlag! – Z każdym przekleństwem rozpaczliwie przeszukiwał podłogę. – Czemu cholerny Potter musiał właśnie teraz pójść do diabła!? – Warknął, odrzucając włosy z twarzy i wrzasnął: - Potter! CHODŹ TU I MI POMÓŻ!

Harry otworzył drzwi na oścież, wpadając w momencie, gdy dłoń blondyna ślizgała się po kafelkach. Zatrzymał się, aby pomóc Draco i zauważył łzy frustracji spływające mu po twarzy. Podniósł szczotkę z posadzki i podał ją chłopakowi.

- No już, w porządku? - Położył rękę na nodze Malfoya, który zwinął się w kłębek na podłodze i oparł głowę na kolanach.

- Już nie mogę z tym wytrzymać, Harry. Nienawidzę tego, że ciągle płaczę i tego, że nie umiem być niezależny. Nie mogę…

Potter położył drugą dłoń na plecach blondyna i pogłaskał go delikatnie.

- Właśnie po to tu jestem.

Z gardła Ślizgona wyrwał się żałosny pomruk, chociaż łzy przestały już płynąć po jego twarzy. Zapadła cisza, którą w końcu przerwał Draco.

- Dlaczego do cholery odrzuciłem Mroczny Znak? Ja nawet nigdy… - zamilkł, kiedy ręka przestała się poruszać.

- Czyli… Ty… Całkowicie odwróciłeś się od Voldemorta? To znaczy, że… Jesteś po naszej stronie?

Malfoy odzyskał panowanie nad sobą, tak jakby nagle ktoś przywrócił mu zdrowy rozsądek.

- Wiedziałem – wyszeptał. – Tylko to cię interesuje, prawda?

- Co masz na myśli? – zapytał Potter, cofając ręce.

Draco odsunął się i wpadł na coś, co wydawało mu się być wanną.

- Uratowałeś mnie, ale tylko po to, żeby przeszedł na twoją stronę. Posłuchaj Potter, lepiej… zostaw mnie spokoju. Proszę – powiedział błagalnym tonem. Powoli otarł pokryte łzami rzęsy.

- Nie mogę. Ty…

- Ubzdurałeś sobie, że jesteś za mnie odpowiedzialny? Uwierz mi, nie jesteś. Jestem tu dlatego, że Dumbledore prawdopodobnie kazał ci mnie zabrać. Jestem już zmęczony brakiem wyboru. Mój o… - przerwał, a cień szyderstwa pojawił się na jego twarzy. – Lucjusz zadbał o to, żebym nigdy nie mógł być niezależny. - Jakieś niewyraźne wspomnienie przemknęło mu przez głowę, ktoś mówił coś o karze, ale zniknęło, zanim zdążył je uchwycić.

Westchnienie i szept Harry’ego przywróciły go do rzeczywistości.

- Przepraszam, Draco. Wiem, że nie jestem za ciebie odpowiedzialny, tylko… - przerwał, spuszczając głowę. – Nie wiem, co robić, przyzwyczaiłem się do tego, że podejmuję wszystkie decyzje. Ja… chcę ci pomóc. Jeśli tego nie chcesz, w porządku, wiem, że potrafisz sam o siebie zadbać, jesteś silny i uparty.

- W tym rzecz Potter – powiedział Malfoy, śmiejąc się gorzko. – Nie jestem silny, wręcz przeciwnie, załamuję się. Nigdy nic nie robiłem samodzielnie. Nie mam innego wyboru, jak pozwolić ci na pomoc.

Zapadła cisza, więc Ślizgon w końcu dodał:

- Ale… pozwól mi próbować coś robić. Kiedy będę potrzebował pomocy, poproszę, dobrze? Na razie po prostu będę się trzymał blisko ciebie. Prowadzaj mnie, dopóki nie zdobędę tej całej laski, czy jak tam się na to mówi.

Harry prychnął i złapał się na tym, że chciał przytaknąć niewidomemu nastolatkowi.

- Dobrze, Malfoy.

Draco uśmiechnął się z ulgą, lewą ręką złapał ręcznik, a prawą ramię Gryfona.

- Teraz wyprowadź mnie z łazienki, muszę się ubrać.

Potter objął talię blondyna i chwycił ubrania, które leżały na podłodze. Draco właśnie włożył bokserki, kiedy ktoś zapukał do drzwi.

- Rusz się i otwórz – powiedział Ślizgon, zakładając dżinsy. Podskoczył lekko, kiedy usłyszał donośny głos Rona.

- Zbieramy się, jesteś gotowy?

Nie mogąc się powstrzymać, Malfoy przewrócił oczami. Trzepnął polarem, wodząc palcami dookoła kołnierza, zdeterminowany, aby znaleźć poprawny sposób założenia ubrania.

- Postanowiłem zostać z Draco. Remus zapisał wymiary moich szat, tylko powiedzcie Madame Malkin, żeby podwoiła zamówienie, ale nie mówcie dlaczego, dobrze?

Ślizgon wstał, obszukując swój sweter w paski i wytarte dżinsy.

- Skarpety, Potter?

- Na łóżku po twojej lewej. Wystarczy, że sięgniesz za siebie.

Ron prychnął z irytacją, kiedy blondyn wykonał polecenie i bez problemu znalazł bieliznę.

- Ty… wolisz zostać z NIM? Dlaczego? My… Zawsze chodziliśmy na Pokątną razem! – wybełkotał Weasley.

Harry skrzyżował ręce i powiedział:

- Tak, ale biorąc pod uwagę to, że Draco nie może iść z nami na te zakupy, postanowiłem zostać tu z nim i pomóc mu oswoić się z ciemnością. Gdybym wcześniej wiedział, że muszę poprosić cię o pozwolenie, zrobiłbym to. Wybacz, że nie spytałem.

Draco próbował się nie roześmiać. Odnalazł fotel i usiadł na nim, zakładając skarpetę na lewą stronę.

- Wiesz, że nie to miałem na myśli – warknął Ron. – Nie rozumiem, czemu mu pomagasz. Dałby sobie sam radę, może jest ślepy, ale zawsze…

- Ron – jęknął Potter, pocierając skronie. – Chcę mu pomóc, to wszystko, nikt mnie do tego nie zmusza. Jeśli nie możesz tego zrozumieć, to twój problem.

- Ale czemu on używa twojej łazienki?! Śpi w twoim łóżku?! I dlaczego był półnagi, kiedy wszedłem? – spytał tryumfalnie. – Czemu zabiera ci tyle miejsca?!

- To się nazywa dzielenie, Weasley – odezwał się Malfoy, a w jego głosie pobrzmiewała złość. – Coś, czego ty pewnie nie znasz. Nie zabrałem ani jednej rzeczy twojemu Złotemu Chłopcu. Jakbyś nie zauważył, on też tu jest.

Ron przyjrzał się blondynowi, który niewidzącym spojrzeniem wpatrywał się w niezidentyfikowany punkt.

- CO? To znaczy, że śpisz z nim w jednym łóżku? – wrzasnął piskliwie.

- Brzmisz jak ja, Ron – od strony drzwi rozległ się kobiecy głos.

- Możesz go stąd zabrać, Hermiono? – Harry zwrócił się do niej łagodnie. – Zaczyna mnie przez niego boleć głowa.

Granger podała mu list, mówiąc:

- Przyszła poczta. Nie idziesz z nami, tak? - Potter przytaknął. – W porządku. Chodź, Ron – powiedziała i dostrzegła blondyna siedzącego na fotelu. – Och, dzień dobry, Draco. Już nie śpisz?

Malfoy podniósł głowę, zdziwiony faktem, że słowa skierowane były do niego.

- Już jest południe, Granger. Witaj.

- Praktycznie tak – przytaknęła. – Zobaczymy się później, dobrze?*

Ślizgom prychnął:

- Jasne, tyle że ja nie zobaczę.

Weasley skierował wzrok na Harry’ego, który próbował ukryć śmiech.

- Żegnaj, Potter – wyrzucił w końcu z rumieńcami na policzkach i wybiegł z pokoju.

- Cześć Harry, Draco – powiedziała Hermiona i ścisnęła lekko ramię Pottera.

- Baw się dobrze – odpowiedział Gryfon, a Malfoy się uśmiechnął. Harry zerknął na list, który trzymał w dłoni i rozpoznał staranne pismo Olivera.

- Co to? – zapytał Ślizgon przeczesując włosy palcami.

Harry zgiął kopertę i włożył ją do kieszeni.

- List od Wooda. Idziemy?

Draco postanowił, że nie będzie naciskał, więc zamiast tego rzucił:

- Tak, ale potrzebuję jakichś butów.

Potter wyciągnął dwie pary spod łóżka.

- Wolisz czarne od Chucka Taylora czy brązowe ze sztucznego zamszu?

- Czarne – stwierdził po krótkim namyśle.

Gryfon podszedł do blondyna i położył obuwie na jego kolanach. Z fascynacją patrzył, jak chłopak powoli rozluźnia i wyciąga sznurówki z każdego buta, a potem stawia nogę na fotelu, żeby móc je założyć. Włożył jednego, po czym mocno ściągnął sznurówki i zawiązał prawie idealną kokardę.

- Rozmiar prawie się zgadza – oznajmił, wyrywając Pottera z otępienia. Kiwnął jeszcze głową i założył drugiego buta.

- Jesteś już gotowy, Potter?

Gryfon uśmiechnął się, obserwacje pochłonęły go w takim stopniu, że zapomniał o sobie.

- Nie, przyglądałem ci się. Świetnie sobie radzisz, doskonale posługujesz się zmysłem dotyku.

Malfoy ponownie wstał i wyprostował nogawkę spodni.

- Dzięki. A teraz, czy możesz założyć już te cholerne buty?


*nieprzetłumaczalna gra słów z angielskiego na polski, związana z różnymi przywitaniami o różnej porze dnia. Mam nadzieję, że wybrnęłyśmy:)




Rozdział ósmy: Musisz nauczyć się francuskiego.


- W porządku, Draco, teraz trzydzieści dwa stopnie w dół. Poręcz jest po twojej prawej, wystarczy, że zejdziesz, a zabiorę cię w szczególne miejsce na lunch.

Malfoy wziął głęboki oddech i mocno złapał się balustrady.

- Nie jestem pewien, czy sobie poradzę… - zaczął, ale Harry mu przerwał.

- Oczywiście, że tak. A teraz zrób krok do przodu. Pomogę ci, jeśli się potkniesz.

Ślizgon prychnął.

- Budujące… dobra, Potter, idę! – Niepewnie zszedł jeden stopień, a potem zaczął ostrożnie stąpać, wyciągając jedną nogę przed siebie i szukając nią kolejnego schodka. Zrobił już sporą liczbę kroków, kiedy się zawahał.

- Świetnie ci idzie, Draco – powiedział łagodnie Gryfon. – Podaj mi wolną rękę, to ci pomogę. - Blondyn westchnął z ulgą i wyciągnął lewą dłoń, którą złapał drugi chłopak. – Już, teraz wystarczy, że będziesz dalej schodził. Jesteś prawie na dole.

Malfoy wzmocnił uścisk.

- To przerażające, nigdy… - potknął się, ale Harry objął go w pasie i przytrzymał.

- Wszystko w porządku?

Malfoy starał się złapać oddech.

- Tak, jeśli dobrze liczyłem, to zostało jeszcze pięć stopni?

- Właściwie cztery – poprawił go brunet i potarł kciukiem jego dłoń. – Rusz się, jesteś pewnie głodny.

Ślizgon przygryzł dolną wargę i pokonał pozostałą drogę tak szybko, jak tylko potrafił. Uśmiechnął się szeroko, a Potter poklepał go po plecach.

- Doskonale, a teraz możemy już iść? – zapytał i zaczął prowadzić Draco w stronę kominka.

- Gdzie zjemy? – zainteresował się blondyn cicho, kiedy przysuwał się bliżej Gryfona, żeby móc poczuć jego zapach. Ten charakterystyczny, którego on sam nie mógł uzyskać, mimo tego, że chodził w jego ubraniach i używał tego samego mydła.

- Nie wiem, myślałem o Francji.

Malfoy uśmiechnął się i poszedł za brunetem. Kiedy weszli do kominka, Harry objął go ramionami i, chociaż Draco tego nie słyszał, musiał podać cel podróży, ponieważ zaczęli się obracać. Ślizgonowi wydawało się, że kręcili się dłużej niż kiedykolwiek wcześniej, ale w końcu się zatrzymali.

Potter wprowadził ich do nowego pomieszczenia, przyciągając blondyna do siebie.

- Naprawdę jesteśmy we Francji? – spytał Malfoy, wzmacniając uścisk na dłoni Gryfona. – Uważasz, że jesteśmy tu bezpieczni?

- Tak, dokładnie w anglojęzycznej dzielnicy. Myślę, że nikt nie będzie cię tutaj szukał – powiedział rozważnie, kierując Draco do przodu. Zatrzymał się tak nagle, że drugi chłopak wpadł na niego.

- Bonjour, Monsieur Harry – dystyngowany, męski głos z francuskim akcentem zabrzmiał gdzieś z przodu.

- Witaj, Michel, jak się masz? – zaczął Potter i uspokajająco ścisnął dłoń towarzysza. – To jest Draco, chcielibyśmy spędzić tu popołudnie.

- Oui, jeden świstoklik powrotny, wystarczy go dotknąć i wymówić nazwę miejsca – oświadczył Francuz, kiedy podawał Gryfonowi ulotkę o Luwrze.

- Merci, tędy.

Ślizgonowi wydawało się, że są w raczej pustym miejscu, ale słyszał, że gdzieś niedaleko rozlegają się szmery dużej ilości głosów.

- Właściwie, po co wziąłeś świstoklik powrotny? Nie wrócimy siecią Fiuu?

- Nie, jest strasznie zapchana wieczorami. Nigdy nie zgadniesz, gdzie ostatecznie wylądujesz, natomiast świstokliki, a przynajmniej te francuskie, działają bez zarzutu.

Blondyn przytaknął - miał niejasne wspomnienie narzekań swojej matki na to, że skończyła kiedyś w Bath po użyciu sieci. Harry zatrzymał się nagle i Malfoy wpadł na niego po raz kolejny.

- Uprzedzaj, kiedy chcesz to zrobić, Potter!

Gryfon był wdzięczny niebiosom, że Draco nie może zobaczyć delikatnych rumieńców wkradających się na jego policzki.

- Przepraszam. Teraz wejdziemy do dość zatłoczonego pomieszczenia, więc powinieneś trzymać się blisko mnie, rozumiesz? Najlepiej będzie, jeśli złapiesz za szlufkę moich spodni.

Malfoy puścił dłoń bruneta i prześlizgnął opuszkami palców po jego pasie. Przeszukał górę spodni, a potem stwierdził:

- Nie mogę żadnej znaleźć.

Gryfon sięgnął za siebie i poprowadził rękę chłopaka do jednej z tylnych szlufek.

- Wybacz – powiedział łagodnie Ślizgon, kiedy przewlekał przez nią dwa palce. Potter uśmiechnął się.

- Nie ma problemu. Restauracja jest już niedaleko, gotowy?

Blondyn wziął głęboki oddech.

- Prowadź.



- Nie było tak źle, prawda? – zapytał Harry, kiedy zatrzymali się przed drzwiami budynku.

Malfoy zaśmiał się nerwowo.

- Cieszę się, że nie mogę zobaczyć min tych ludzi. Jesteśmy już na miejscu?

- Tak, chodź za mną, mam stolik w głębi lokalu.

Ślizgom uśmiechnął się.

- Masz własny stolik? Często tu przychodzisz? Ten koleś, Michel, znał cię.

Potter poprowadził Draco do krzesła, a potem usiadł naprzeciwko niego.

- To moje ulubione miejsce, spędziłem tu kilka dni w czasie wakacji. Michel jest kimś w rodzaju łącznika.

Blondyn zachichotał i przymknął oczy.

- Jak rozstawiona jest zastawa?

- Talerz jest dokładnie naprzeciwko ciebie, dwa widelce po lewej, łyżka i nóż po prawej. Trochę nad nimi szklanka z wodą.

- Serwetka znajduję się na talerzu? – zapytał Malfoy, jednocześnie sięgając po nią, żeby ułożyć na swoich kolanach.

- Tak, na talerzu – powtórzył Potter, robiąc to samo.

- Eh Monsieur Potter, bienvenue u Pierre’a. Przypuszczam, że mam podać to co zwykle? – odezwał się ktoś za Ślizgonem, który tym razem, z jakiegoś dziwnego powodu, nie podskoczył.

- Podwójne – usłyszał głos Harry’ego, a wkrótce potem delikatne skrzypienie długopisu piszącego na papierze.

- Ah, widzę, że mamy gościa? Eh… - przerwał, wyczekując na podanie imienia blondyna.

- Ma na imię Draco – powiedział Gryfon, a mężczyzna położył rękę na ramieniu Malfoya.

- 'Ello Draco. Więc, ‘Arry, ça fait du bien de te revoir – dodał, zanim cofnął dłoń. – Idę złożyć wasze zamówienie. Bon apétit.

Ślizgon objął ręką wilgotną szklankę i podniósł ją do swoich ust, upijając łyk wody.

- Nie mam zielonego pojęcia, co on mówił – przyznał brunet ze śmiechem, obserwując poczynania kolegi.

- “Bienvenue” oznacza witaj, więc powiedział “witajcie u Pierre’a”, “Eh” to cześć, „ça fait du bien de te renoir” miło cię znowu widzieć, powinieneś wiedzieć, co znaczy „Bon apétit”. Przetłumaczyć coś jeszcze? – mówił to tonem sugerującym, że zwraca się do małego dziecka.

Potterowi opadła szczęka i zaniemówił. W końcu zapytał:

- „Je veux sucer ton pénis”*?

Blondyn spuścił głowę, żeby ukryć rozbawienie.

- Ktoś… powiedział ci coś takiego? – wykrztusił, dławiąc się śmiechem.

- Tak. Co to znaczy?

Malfoy wyprostował się.

- Nic, co chciałbyś usłyszeć.

- To… coś złego? – zaczął niepewnie, a Draco przytaknął. – Więc prawdopodobnie masz rację. – Harry zaczął bawić się końcówką noża.

Ślizgon wreszcie złapał oddech.

- Naprawdę powinieneś nauczyć się francuskiego, jeżeli zamierzasz tu przyjeżdżać.

- Och – powiedział potulnie. – Więc… zauważyłem, że byłeś już kiedyś we Francji, tak? – zapytał, próbując podtrzymać rozmowę.

Blondyn nieznacznie otworzył oczy.

- Raz, z mamą na wakacjach. Ona sama mówi płynnie po francusku, w zasadzie to właśnie od niej się go nauczyłem.

Potter uśmiechnął się.

- Tu jest bardzo przyjemnie, tak cicho. Czasem tylko tego potrzebuję i mówię to poważnie. Chciałbym, żeby wszyscy zostawili mnie w spokoju.

- Nie mogą – oświadczył łagodnie Malfoy. – Tylko dzięki tobie część z nich żyje aż do tej pory. – Gryfon westchnął, ale nie odpowiedział. – Nie jesteś w tym osamotniony. Uwierz mi, że nie o tobie jednym ludzie uwielbiają w kółko gadać. Jestem do ciebie bardziej podobny niż myślisz, tyle że w negatywie. Złoty Chłopiec po jasnej stronie mocy i ja, okrzyknięty liderem nowego pokolenia Śmierciożerców.

Harry uniósł brew.

- Pewnie masz rację. Och, jest już nasze jedzenie.

Talerze brzdęknęły lekko, kiedy kelner stawiał je na stole przed nimi.

- Proszę, podwójne zamówienie.

- Merci – podziękował brunet i uśmiechnął się szeroko na widok posiłku.

Draco wywrócił oczami.

- Jesteśmy we Francji.

Potter zerknął na niego.

- O co chodzi?

- Spaghetti? Włoskie jedzenie?

Gryfon zatarł ręce.

- Jest cholernie dobre, więc bon apétit.

- Va en erfer.**

Harry podniósł trochę do ust i odpowiedział:

- Tak, i to też.




*‘Je veux sucer ton pénis’- Chcę ci obciągnąć.

**‘Va en enfer’ – idź do diabła.



Rozdział dziewiąty: Wezwanie


Harry

Przede wszystkim pragnę Cię przeprosić. Nigdy nie potraktowałbym Cię jak zabawkę, zaskoczyło mnie, że mogłeś tak w ogóle pomyśleć. Wiem, że zasługujesz na ogromny szacunek.

Chciałbym móc powiedzieć Ci to osobiście, ale wyrwałem się tylko na kilka minut. Po prostu nie chcę, żebyś mnie znienawidził.

Prawdopodobnie będziemy mogli się zobaczyć dopiero po Twoim powrocie do Hogwartu. Mam nadzieję, że z Malfoyem wszystko w porządku i że dajesz sobie z nim radę.

Do zobaczenia – najszybciej, jak się dało tylko da.

Pozdrawiam,

Oliver


- Co robisz? – zapytał łagodnie Draco, grzebiąc w kupionych we Francji rzeczach i rozdzielając ubrania, książki i inne przedmioty na kupki.

Harry westchnął, po czym złożył kartkę i włożył ją z powrotem do koperty.

- Czytam list od Olivera. Wyjechał do Ameryki, żeby trenować quidditch.

Blondyn spoważniał i wziął do rąk sztywne etui zawierające jego nowe okulary przeciwsłoneczne.

- Brzmi fajnie. To jedna z tych rzeczy, których będzie mi brakowało najbardziej, no, oprócz wzroku, oczywiście. W wolnym czasie uwielbiałem grać. A co… Nie chciałeś, żeby jechał? – zapytał niewinnie.

- Tego nie powiedziałem – mówiąc to, Potter zaczął składać koszulkę, a potem zajął się parą dżinsów, które niedawno kupił, twierdząc, że Draco będzie się czuł lepiej w ubraniach, które nie są używane i do bólu Gryfońskie.

Malfoy wydał z siebie bezgłośny pomruk.

- Och. Więc… Co takiego zrobił? Jesteś na niego zły, słychać to w tonie twojego głosu.

Brunet westchnął i położył kilka książek, w tym jedną o czytaniu Braille’em, na biurku.

- Powiedział, że mnie lubi. - Jeśli Potter spodziewał się jakiejkolwiek reakcji, gorzko się rozczarował. Ślizgon tylko otwierał i zamykał etui, ale nie skomentował jego wypowiedzi żadną złośliwą uwagą, co było dość zaskakujące. Harry przygryzł dolną wargę. – Zdajesz sobie sprawę, co to znaczy?

Blondyn uniósł brwi i wzruszył ramionami.

- Według mnie nie brzmi jak coś złego – oświadczył łagodnie.

Gryfon usiadł obok Malfoya i skrzyżował nogi.

- Oczywiście, że jest złe! Byliśmy razem bardzo długo, a jedyne, czego nie potrafi mi powiedzieć, to to, że mnie kocha! Proszę o zbyt wiele?

Ślizgon zzuł buty i wzruszył ponownie ramionami.

- Tak, jeżeli on tego nie czuje. Nie możesz oczekiwać od kogoś, kto cię nie kocha, że wyzna ci miłość. To nie w porządku.

- Skąd możesz to wiedzieć? – zapytał Potter tonem odrobinę zbyt gorzkim, jak na obecną sytuację. – Kochałeś kogoś bez wzajemności?

Draco nerwowo przeczesał włosy, co stało się już jego nawykiem.

- Może – powiedział w końcu. – Ale tak naprawdę zrozumiałem to, będąc po drugiej stronie. Ciężko jest kochać, jeśli jest się tak pozbawionym miłości w życiu jak ja. Nie wiem, może Oliver ma tak samo.

- To zwykły dupek – oświadczył beznamiętnie Harry, rozładowując tym napięcie. Blondyn tylko zachichotał.

- Cóż, bardzo prawdopodobne. Nie traciłbym czasu na kogoś, kto nie jest skłonny do odrobiny poświęcenia. Wyjdziesz na tym dużo lepiej.

Gryfon wziął okulary z rąk Malfoya i włożył mu je na nos - pasowały idealnie.

- Tak, zobaczymy – odpowiedział marudnie brunet i przyjrzał się twarzy towarzysza. – Dobrze ci w nich. Cieszę się, że pozwoliłeś mi je kupić.

- I tak byś je wziął – mówiąc to, Ślizgon jednocześnie wodził palcem po stalowych oprawkach.

- Może i tak – odpowiedział Potter i przeciągnął się. Na dole rozległ się hałas, na co chłopak jęknął: - Wrócili, powinienem pomóc im się rozpakować. Chodź.

Blondyn przeturlał się po łóżku i westchnął.

- Tak, naprawdę tęskniłem za twoimi wspaniałymi przyjaciółmi. Wiewiór jest taki milutki, że mam bardzo, bardzo wielką ochotę go przytulić. To możemy już iść? Proszę?

Gryfon roześmiał się głośno i złapał Draco za rękę.

- W porządku, nie musisz się tym aż tak podniecać. Wiem, że uwielbiasz Rona, ale spędzicie jeszcze ze sobą dużo czasu. Idziemy.

Malfoy uśmiechnął się i wygładził sweter.

- Czy będę miał rację, twierdząc, że nie chcemy, aby ktokolwiek dowiedział się o naszej pouczającej podróży do twojego małego, francuskiego raju?

Potter zaczął schodzić po schodach, a Draco starał się trzymać jak najbliżej niego.

- Tak, nie sądzę, żeby Ron dobrze przyjął informację, że wolałem pójść gdzieś z „fretką”, niż z nim i Hermioną. W dodatku Remus nie byłby szczęśliwy, wiedząc, że wyszliśmy, tym bardziej teraz, kiedy poluje na ciebie Voldemort.

- Właściwie to On wie, że jestem blisko ciebie. Dał mi do zrozumienia, że nie jesteś w stanie mnie ochronić. Powiedział też, że…

Gryfon splótł swoje palce z palcami blondyna i spojrzał na niego w oczekiwaniu. Malfoy powoli przypominał sobie słowa Czarnego Pana.

- Powiedział, że moja ślepota to tylko czasowa kara i że skończy się, kiedy do niego dołączę. Może powinienem…

- Nie, znajdziemy inny sposób, żeby naprawić twój wzrok, taki, w którym nie będziesz musiał stać się śmierciożercą – oświadczył brunet z mocą. – Porozmawiamy o tym później, jestem pewien, że Snape zaczął już szykować jakiś eliksir.

Draco stanął jak wryty.

- Nie! Severus mi nie pomoże! On jest śmierciożercą! Nie mów, że o tym nie wiedziałeś.

Harry objął ramię Ślizgona i powiedział:

- Snape jest szpiegiem Dumbledore’a, to od niego dyrektor dowiedział się, że zostałeś zaatakowany. Nie przepadam za nim, ale wiem, że mogę mu ufać.

Malfoy odetchnął z ulgą i ruszył dalej.

- To dobrze. Severus był jedyną osobą, z którą zawsze mogłem porozmawiać. Cieszę się, że to się nie zmieni.

- Dobry wieczór, chłopcy – dobiegł ich głos Remusa, któremu towarzyszył szelest toreb. – Jak minął wam dzień? Nudziliście się?

Brunet zachichotał, a Draco odpowiedział:

- Och, rozśmieszaliśmy się nawzajem. Mimo ogólnego przekonania, Potter może być nawet trochę zabawny.

Remus przeniósł wzrok z blondyna na Gryfona, który tylko wzruszył ramionami.

-Zrobiłeś mu już pranie mózgu, Harry? – zapytał z uśmiechem.

- Sądzę, że tak – odpowiedział i poprowadził Ślizgona do jadalni.

Usłyszeli podniesione głosy dochodzące z niedaleka. Malfoy oparł głowę na rękach, a starszy mężczyzna zaczął powoli masować skronie. Potter westchnął.

- Nie mów mi, że jestem nierozsądny, Hermiono! Nie widzę powodu, dla którego wszyscy są tak cholernie mili dla tego gnojka!

- Nie nazywaj go tak, to tylko zwykły nastolatek, taki jak my. Może nie jest dla nas zbyt uprzejmy, ale to nie daje nam prawa, żebyśmy my byli podli w stosunku do niego. Nie wyjdzie z tego nic dobrego. Myślę, że nawet tak bezduszna osoba jak ty, Ron, jest w stanie to pojąć.

- Nie kupuję tego całego: „Nie jestem zły, dobry facet ze mnie”. Nadal myślę, że on… - Weasley zamilkł, widząc, że Granger dołączyła właśnie do ludzi zgromadzonych w jadalni i położyła swoje torby na stole.

- Hej, przypuszczam, że dobrze się dzisiaj bawiliście? Z żalem muszę stwierdzić, że mój dzień nie był zbyt udany. – Ron zaczerwienił się (co zdarzało mu się dość często), ale Malfoy, który był adresatem jego wcześniejszych słów, nie mógł tego zobaczyć . - Ach i kupiłam ci kilka rzeczy, Draco. Na przykład… To coś podobnego do mugolskiego odtwarzacza płyt CD. Znajdują się w nim wszystkie twoje podręczniki, więc możesz ich słuchać, kiedy tylko zechcesz. Myślę, że to genialne.

Ślizgon podniósł głowę i uśmiechnął się.

- Brzmi świetnie, dzięki.

- To nie wszystko– dodał Remus. – Zupełnie ześwirowana i kupiła te wszystkie książki w Braille’u oraz pewnego rodzaju mówiącą laskę.

Draco zdziwił się.

- Mówiąca laska?

Hermiona usiadła obok blondyna i warknęła z irytacją.

- To nie ona mówi, ale ty do niej. I myślę, że będzie bardzo przydatna, kiedy wrócisz do Hogwartu. Wystarczy, że powiesz nazwę miejsca, przytrzymasz mocno, a Kij Ariadny* wybierze najkrótszą z możliwych dróg i na nic nie wpadniesz – przerwała na chwilę. – Przynajmniej tak było napisane na opakowaniu. Możesz jej używać, kiedy Harry’ego nie będzie w pobliżu.

Malfoy uniósł brwi w wyrazie zainteresowania i ułożył podbródek na rękach.

- Pewnie masz rację, dzięki.

- Nie ma za co.

Remus także zaczął rozpakowywać torby, oddzielając Gryfońskie i Ślizgońskie szaty, kiedy uderzyła go nagła myśl i powiedział:

- Aha, Draco, skontaktowałem się z profesorem Dumbledore’em, żeby ustalić coś odnośnie twojej sytuacji i dowiedziałem się, że tuż po pierwszej rozmowie z Harrym przydzielił ci osobny pokój – zawahał się, zanim dokończył - który położony jest blisko pokoju wspólnego Gryfonów. Uważa, że będziesz tam bezpieczniejszy.

Blondyn westchnął.

- Pewnie ma rację. Czy mówił coś o nowej różdżce? Nie wiem, czy to najlepszy pomysł, żebym szedł do Ollivandera i sam ją kupował.

- Właściwie to coś tam wspominał. Albus chcę wpaść tu w sierpniu i porozmawiać z tobą. Profesor Snape również nie może doczekać się spotkania, Dumbledore twierdzi, że zamartwia się na śmierć.

Malfoy zachichotał, a Ron na samą myśl, że Mistrz Eliksirów mógłby się o kogoś troszczyć, prychnął, dając tym do zrozumienia, że nadal znajduje się w jadalni.

- Więc pan Ollivander przyniesie niedługo kilka różdżek? – zapytał Potter, a Remus przytaknął.

- Dokładnie. Wpadłem do jego sklepu i odpowiedziałem na kilka pytań, żeby mógł wybrać coś odpowiedniego dla Draco. – Lupin przeciągnął się i ziewnął. – Napiszę jeszcze list i idę spać. Poukładajcie swoje rzeczy i też się kładźcie. To był długi dzień, dobranoc.

- Dobranoc Remusie – odpowiedzieli mu chórem wszyscy oprócz Weasleya, który nerwowo szarpnął torbę.

- Też idę – warknął.

- Miłych snów, Ron – odezwał się Ślizgon przesłodzonym głosem, a Harry i Hermiona spuścili wzrok i zakryli dłonią usta, chcąc w ten sposób ukryć rozbawione uśmiechy. Chłopak oczywiście nic nie odpowiedział.

Kiedy Weasley wyszedł, Gryfon klepnął blondyna w tył głowy, a Granger roześmiała się wbrew sobie.

- Nie ułatwiasz, Draco – wysyczał brunet, tłumiąc śmiech. Malfoy wzruszył ramionami i zaczął pchać torbę w stronę drugiego chłopaka.

- Nie miałem takiego zamiaru. Mam nadzieję, że moje szaty nie znajdują się w tym samym worku co Harry’ego. Nie chcę, żeby się ze sobą stykały.

Dziewczyna przewróciła oczami i cisnęła ubrania Draco do pustej torby, a potem włożyła mu ją w ramiona.

- Są tutaj, ośle. Mam przeczucie, że w szkole i tak będą się dotykać w jakiś sposób, więc równie dobrze można je było spakować razem.

- Ja też nie chcę, żeby się dotykały – powiedział łagodnie Potter, a potem westchnął. – Jestem zmęczony, jest już prawie noc. Zostaniesz tu jeszcze chwilkę, czy idziesz ze mną?

Blondyn złapał za uchwyt torby i uśmiechnął się z satysfakcją.

- Chyba pójdę z tobą. Dobranoc, Hermiono. Spróbuje sam wejść po schodach, jeśli będę potrzebował twojej pomocy, będę krzyczeć… głośno.

- Branoc – odpowiedziała i pocałowała go lekko w czoło, zanim zdążył wstać.

- Dziękuję za wszystko, rzeczy od ciebie na pewno bardzo nam pomogą – dodał brunet, zabierając pozostałe reklamówki należące do nich.

Granger uśmiechnęła się i ziewnęła.

- Proszę bardzo. Ron może jest trudny, ale skoro ty martwisz się o Draco, to ja postaram się zrobić wszystko, żeby mu pomóc.

Zmieszany Harry uśmiechnął się i westchnął.

- Cieszy mnie to. Myślę, że zaczyna mi na nim zależeć, ale nie mów o tym Ronowi, a już na pewno nie Draco. Twierdzi, że jest hetero.

Hermiona przewróciła oczami.

- Tak, a ja jestem gwiazdą Idola.**

- Wiesz, że jestem jedyną osobą w tym domu, która jest w stanie go przejrzeć.

Dziewczyna mrugnęła do niego.

- Wiem.

- HARRY! – dobiegł ich piskliwy krzyk z holu i Potter przewrócił oczami.

- Zostałem wezwany. Kolorowych snów, Miona.

Zaśmiała się i poszła do swojego pokoju.


- Potter?

- Tak, Draco?

- Możesz tu zostać znowu, jeśli chcesz…

- I tak planowałem to zrobić.

- Och…

- Dobranoc, Draco.

- Branoc.



*Desti-Cane

**AbFab – brytyjski serial komediowy.




Rozdział dziesiąty: Ale ja nie jestem gejem!


Zimne, czarne oczy skrzyżowały się z bursztynowymi, a w powietrzu zapanowała niekomfortowa cisza.

- Więc… Lupin…

Remus przechylił głowę i uśmiechnął się ciepło.

- Tak, Severusie?

Snape zacisnął usta, a potem skrzyżował nogi.

- Eliksir działa poprawnie?

Wilkołak przytaknął i oparł nogi na krześle.

- Tak, i po raz kolejny dziękuję ci za niego.

Mistrz eliksirów skinął sztywno głową i położył dłonie na kolanach. Były Gryfon uniósł brwi i westchnął, uśmiechając się po chwili. Milczenie wydawało się przeszkadzać tylko Severusowi, ponieważ Lupin nie silił się na nawiązanie rozmowy. Tak naprawdę był nawet zadowolony z możliwości badania wzrokiem twarzy towarzysza, co robił z błyskiem rozbawienia w oczach.

- Więc… On już idzie? Schodzi tutaj? – zapytał Snape, kierując wzrok na drugiego mężczyznę, czując się jednocześnie zaniepokojony i dziwnie odsłonięty. Remus przytaknął.

- Chwilę temu byłem u chłopców, ale Draco brał prysznic. Powiedziałem Harry’emu, żeby przygotował mu odpowiednie ubranie i przyprowadził na dół, kiedy już będzie gotowy.

- Co masz na myśli, mówiąc „odpowiednie”? – zapytał Mistrz Eliksirów, zakładając za ucho kilka niesfornych kosmyków.

Uśmiech Remusa przygasł, ale po chwili wrócił w pełnej okazałości.

- Jeśli już musisz wiedzieć, jest to ubranie, w którym nie widziałeś Harry’ego. Myślę, że mógłbyś wyciągnąć pochopne wnioski dotyczące ich znajomości. Wczoraj kupiliśmy Draco kilka nowych rzeczy i uważam, że będzie w nich dobrze wyglądał, a przy okazji będzie bezpieczny od twojego ostrego spojrzenia.

- Jeśli będę chciał wysuwać hipotezy… – powiedział Severus wymuszonym, spokojnym głosem. – Jeśli nawet przejdzie mi przez głowę myśl o Draco i Potterze, to postawię sobie pytanie, kiedy Potter dojdzie do wniosku, że jest zmęczony swoim byłym wrogiem, trzymającym się go kurczowo przez cały czas. Myślę, że wtedy on i jego przyjaciele porzucą Draco i wrócą do swojego zwykłego, wygodniejszego życia. – Głos mężczyzny zniżył się do martwego szeptu. – Bądź spokojny, Lupin – dodał, wpatrując się w takie miejsce, że Remus nie mógł zobaczyć jego ciemnych oczu – że nawet jeśli pomyślę o Draco i tym bezczelnym Gryfonie w tym samym czasie, to nie będzie to rozważanie o tym, czy uprawiają sex.

Remus przestał się uśmiechać, a jego oczy były szeroko otwarte. Rozchylił usta w szoku, a potem je zamknął. W końcu tylko spuścił głowę i potrząsł nią krótko.

- Nie wiesz zupełnie nic o Harrym – oświadczył ze smutkiem i wstał. – On nigdy nie zostawiłby kogoś, o kogo się troszczy. Popędził na pomoc Syriuszowi rok temu, ponieważ myślał, że jest w niebezpieczeństwie.

- I przez to jego ojciec chrzestny nie żyje, Lupin.

Remus spiął się, słysząc beznamiętny ton Snape’a. Oczy zaczęły go piec; próbował powstrzymać łzy, jednocześnie nie będąc w stanie skupić się na niczym. Chłodne krople wypłynęły spod jego powiek. Nie znalazł w sobie dość odwagi, żeby spojrzeć drugiemu mężczyźnie w twarz.

- Wiesz jak to jest stracić kogoś, kogo się kocha? – wyszeptał. – Czy możesz sobie wyobrazić ból, jaki on czuł i jaki ciągle czuje? Wszystko, czego pragnie, to ktoś, kto przy nim będzie. Czy nie tego chcą wszyscy?

Odwrócił się i skrzyżował ramiona. Nagle przestało go obchodzić, czy Severus widzi jego łzy.

- Wszystko, czego pragnie, to troszczyć się o kogoś i robi to; troszczy się o Draco. Nie porzuci go, nie teraz, kiedy potrzebuje otoczenia ludzi, który będą go kochać. Zbyt długo sam żył bez miłości, by teraz pozwolić, by ktokolwiek cierpiał tak jak on kiedyś.

Mistrz Eliksirów wstał wolno i podszedł do wilkołaka. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji.

- Czemu płaczesz? – wyszeptał. – Naprawdę jest ci tak przykro z powodu Pottera, czy może chodzi o coś innego? Może odgrzebujesz stare wspomnienia?

Lupin odwrócił wzrok.

- Jesteś strasznym dupkiem – wysyczał, ale wtedy poczuł zimny, szczupły palec ścierający łzy płynące po jego policzkach. Snape westchnął i szybko włożył ręce do kieszeni.

- Pewnie masz rację – powiedział w końcu. – Ale trudno uwierzyć, że Harry jest jedyną głodną miłości osobą w tym domu.

- Severusie, to ty? – Z holu dobiegł ich podekscytowany głos, a do salonu wszedł uśmiechnięty chłopak. Snape natychmiast odwzajemnił uśmiech i odetchnął z ulgą, kiedy zobaczył, że Draco jest w stosunkowo dobrej formie i że jest szczęśliwy. Blondyn przeszedł przez hol szybko, ale bez najmniejszego potknięcia. – Odezwij się znowu, żebym wiedział, gdzie jesteś – powiedział i zatrzymał się.

Snape uśmiechnął się szeroko.

- Może jednak to ja do ciebie przyjdę? Myślę, że tak będzie łatwiej.

Malfoy podszedł nieco bliżej mężczyzny.

- Nonsens. Jestem w tym raczej dobry, wystarczy, że będziesz ciągle coś mówił. Już prawie jestem.

Mistrz Eliksirów przewrócił oczami.

- Dobrze, jesteś kompletnie… - przerwał, kiedy Draco go przytulił.

- Tęskniłem za tobą – powiedział stłumionym głosem i prawie wybuchł śmiechem, kiedy poczuł, że starszy mężczyzna niezręcznie poklepuje go po plecach.

- Tak, cieszę się, że wszystko w porządku – powiedział Severus szorstkim tonem. – Teraz, jeśli nie masz nic przeciwko, mógłbyś mnie puścić? Wbrew wszystkim plotkom, muszę oddychać.

Draco zachichotał i pociągnął go za sobą.

- Chodźmy do ogrodu za domem. Harry powiedział, że mamy piękny dzień. HARRY! Chodź! Sev, możesz mnie zabrać na dwór, ponieważ on jest NAJWOLNIEJSZĄ OSOBĄ WE WSZECHŚWIECIE! – Złapał ramię Snape’a i uśmiechnął się szeroko. Mistrz Eliksirów odwrócił się w kierunku Remusa.

- Masz ochotę do nas dołączyć?

Remus przemknął koło niego. Zaskoczył go dotyk ręki drugiego mężczyzny na jego ramieniu. Zatrzymał się i zamknął oczy, czując dziwne ciepło rozchodzące się po jego ciele.

- N… nie, muszę posprzątać.

Severus wzruszył ramionami.

- W porządku, chodźmy.

Lupin szeroko otwartymi oczami patrzył, jak mężczyźni znikają w wejściu do ogrodu. Na wspomnienie ciepła dreszcz przebiegł mu po kręgosłupie i ukrył twarz w dłoniach, mamrocząc:

- Szlag, szlag, szlag…

Potter wszedł do salonu, zakładając biały t-shirt.

- Dzień dobry, Remusie. Czemu powtarzasz „szlag”?

Wilkołak potarł nos.

- Tak jakoś… Severus i Draco poszli porozmawiać do ogrodu.

Harry przeciągnął się.

- Dam im chwilkę. Co dziś zamierzasz robić?

Były Gryfon westchnął.

- Rozczulać się nad sobą, a dokładniej pogrążyć w żalu. A ty?

- Rzucać się w napadzie złości i, najprawdopodobniej, niszczyć wszystko, co wpadnie mi w ręce.

Remus zachichotał.

- Brzmisz jak Syriusz.

Brunet uśmiechnął się i usiadł na kanapie.

- Uznam to za komplement.

Lupin wyjrzał przez okno i zobaczył Severusa z Draco, spacerujących po ogrodzie i pogrążonych w rozmowie.

- Idę pod prysznic – powiedział i zadrżał. – Zaraz wracam.

Potter przytaknął i podniósł książkę leżącą na ławie. Lupin rzucił ostatnie spojrzenie za okno i znowu jęknął, co brzmiało prawie jak „szlag”.



- Lubisz go, prawda? – zapytał łagodnie Draco i uśmiechnął się, czując promienie słońca na twarzy.

Severus odchrząknął.

- Lubię? Kogo?

Malfoy założył wilgotne włosy za uszy.

- Lupina. Kiedy do niego mówisz, używasz tonu, którego nigdy wcześniej nie słyszałem.

Snape zakaszlał i odwrócił wzrok, zapominając o tym, że chłopak nie widzi.

- Nie wiem, o czym mówisz.

- Oczywiście, że nie.

Mistrz Eliksirów przewrócił oczami.

- Wygląda na to, że nie masz nic przeciwko pobytowi tutaj.

Blondyn uśmiechnął się i pozwolił Severusowi poprowadzić się na ławkę. Wyczuwał w powietrzu niedaleki zapach lilii i jaśminu.

- Wszystko jest lepsze od Malfoy Manor, przynajmniej tak sądzę. Nie wiem, jak to miejsce wygląda, ale czuję się tu bezpiecznie. Pewnie nie powinienem, skoro nic nie widzę, ale tak jest.

Snape odwzajemnił uśmiech i usiadł obok Draco.

- To pewnie jest dla ciebie nowością. Mam na myśli poczucie bezpieczeństwa. Twoje wakacyjne listy wydawały się być pisane w pośpiechu i z lękiem, jakbyś był przerażony tym, że Lucjusz mógłby je przechwycić. Sądzę, że z tym już koniec.

Malfoy ostrożnie dotknął i przesunął opuszkami palców po wielkim płatku lilii znajdującej się tuż obok niego.

- Też tak myślę.

Snape skrzyżował nogi.

- Odkąd Lucjusz poinformował Czarnego Pana o twoim stanie, pracowałem nad eliksirem, który mógłby ci pomóc. Jeszcze nie jest gotowy i nie ma stuprocentowej pewności, że zadziała, ale to dobry początek. Zebrałem składniki i kilka z nich może zregenerować tkanki, więc powinny usunąć blizny i być może wyleczyć całkowicie twoje oczy. Przypuszczam, że nie dowiemy się, dopóki nie sprawdzimy.

Blondyn uśmiechnął się i szybkim, delikatnym ruchem zerwał lilię.

- Nawet nie wiesz, ile to dla mnie znaczy. Ja… Severusie, nie wiem, co powiedzieć. Dziękuję.

Mistrz Eliksirów uścisnął lekko ramię chłopaka.

- Przynajmniej to mogę zrobić.

Draco bawił się łodygą kwiatu.

- Co jest dzisiaj? Chodzi mi o datę, wydaje mi się, że jestem tutaj od zawsze.

- Dwudziesty piąty, czemu pytasz?

Malfoy uderzył się dłonią w czoło i jęknął.

- Harry ma urodziny za sześć dni. Nie mogę uwierzyć, że nic mi nie powiedział, musisz coś dla mnie zrobić, ale jeszcze nie wiem, co. Pomyślę o tym i wyślę ci sowę. Postaram się, żeby list był czytelny.

Severus zachichotał.

- W porządku. A właśnie, posmarowałeś się kremem do opalania? Nie powinieneś spędzać dużo czasu na zewnątrz, jeśli nie chcesz się poparzyć.

Blondyn przewrócił oczami i poprawił okulary przeciwsłoneczne.

- Już jakiś czas nie wychodziłem na dwór w ładną pogodę. Ostatnim razem było zimno, w dodatku Harry próbował mi wmówić, że nie jest. Nie za bardzo mnie obchodzi, czy się spalę.

- Zamierzam zignorować tą jawną sugestię, że ty i Potter opuszczaliście ten dom, a może nawet kraj, biorąc pod uwagę to, że ostatnio w Anglii było ciepło.

Policzki chłopaka przybrały lekko różową barwę na tę oczywistą wpadkę.

- Też ją zignoruję.

Snape przewrócił oczami, poczym zerknął w stronę domu i zobaczył Harry’ego, który chodził w kółko niedaleko drzwi.

- Potter krąży.

Draco dotknął lilią ust i powiedział:

- Zawsze to robi, kiedy jest zdenerwowany. Dźwięk jego kroków doprowadza mnie do szału. Chodzi po domu?

- Tak – odpowiedział Mistrz Eliksirów i zmrużył oczy na widok zdenerwowanego Gryfona. – Lubi cię, prawda?

Malfoy przechylił lekko głowę.

- Tak sądzę.

Severus potarł oczy ze znużeniem.

- A ty lubisz jego?

- Nie jestem gejem.

- Nie o to pytam – zauważył mężczyzna, a Ślizgon zamarł, upuszczając kwiatek. Potem przygryzł wargę i westchnął.

- Nie mogę… Nie jestem…

Severus uśmiechnął się tryumfalnie.

- Oczywiście.

Draco zaczął przygryzać paznokieć u kciuka.

- Więc Harry nadal krąży? Nie… nie, żeby mnie to obchodziło…

Snape z całych sił starał się nie roześmiać.

- Tak, mam go zawołać?

- Tak… Znaczy… Jest mi to obojętne.

Opiekun Slytherinu potrząsnął głową z niedowierzaniem.

- Zrobię to.

Pokonany blondyn westchnął i podniósł lilię z ziemi.

- No dobrze.




Rozdział jedenasty: Uważasz, że moje oczy są piękne?


Fakt, że Severus Snape zdecydował się powrócić do swojego domu na noc, wywołał masę protestów ze strony Malfoya. Musiał wciąż powtarzać, że niedługo odwiedzi ich ponownie i prawdopodobnie zostanie na dłużej.

- Czekam na sowę – powiedział Mistrz Eliksirów, kiedy Draco przytulał go po raz kolejny. Dzięki tonowi starszego mężczyzny, blondyn domyślił się, że nawiązuje do prezentu dla Harry’ego, który obiecał zdobyć.

- Oczywiście.

Remus pojawił się na szczycie schodów i zaraz zaczął cofać się do sypialni, ale został powstrzymany.

- Ach, Lupin, Draco może potrzebować twojej pomocy w powrocie do swojego pokoju – oświadczył Severus i kiwnął na wilkołaka, żeby dołączył do nich przy drzwiach wejściowych. Remus zamrugał kilka razy, próbując otrząsnąć się i przytaknął, po czym zszedł na dół.

- Gdzie jest Harry? – zapytał łagodnie, krzyżując ręce i próbując nie patrzeć na Snape’a. Mistrz Eliksirów zerknął na Remusa z zainteresowaniem.

- Sądzę, że szuka jakiegoś pokoju, który mógłby przeznaczyć na pracownię. Myślałem o zostaniu tutaj na czas przeprowadzenia kilku testów na Draco. Oczywiście, jeśli ci to nie przeszkadza.

Remus zaczął bić się z myślami i wtedy usłyszał, jak usta poruszają się wbrew jego woli:

- Nie ma sprawy, nie przeszkadza mi to. Za wszelką cenę chcę zobaczyć, co możesz zrobić dla Draco.

Severus pozwolił sobie na półuśmiech.

- Sam jestem tego ciekaw. Teraz muszę już iść, ale cieszę się, że mogłem cię zobaczyć . Wpadnę znowu tak szybko, jak się tylko da. – Uścisnął delikatnie ramię Malfoya i zwrócił się w kierunku Lupina. – Wezmę wystarczającą ilość ingrediencji, żeby zrobić wywar tojadowy na kilka następnych miesięcy.

Remus nie ufał swojemu głosowi, więc tylko skinął głową. Snape odkłonił się oschle.

- Doskonale. Życzę wam dobrej nocy, przekażcie to też Potterowi.

- Dobranoc – odpowiedział radośnie Ślizgon, machając mniej więcej w jego kierunku.

Severus cofnął rękę z ramienia blondyna i pożegnał się jeszcze raz, zanim opuścił dom. Lupin chwycił ramię chłopaka i westchnął.

- Co się stało? – zapytał Malfoy łagodnym tonem, próbując się nie roześmiać.

Wilkołak przygryzł górną wargę.

- Moje życie nagle stało się niezwykle skomplikowane, jestem na to za stary.

Draco w duchu zwijał się ze śmiechu.

- Co masz na myśli?

Remus uniósł brwi i spojrzał na blondyna.

- Ostatnio otrzymuję listy od pewnego wielbiciela, który chciałby się ze mną umówić, a ja…

- Oliver, prawda?

Były Gryfon otworzył usta, a po chwili je zamknął.

- Skąd… skąd wiesz?

Chłopak wzruszył ramionami.

- Harry mówił mi, w jaki sposób rozmawialiście na noc przed jego wyjazdem. Niczego się nie domyśla, więc się nie martw.

Lupin uśmiechnął się wbrew sobie.

- Ty mały, wścibski Ślizgonie.

- Więc jak, lubisz go?

Wilkołak westchnął.

- Jest cholernie młody, ja zbliżam się do czterdziestki, a on ledwie skończył dwadzieścia lat. Wolałbym tego nie mówić, ale ty i Harry jesteście bardziej dojrzali niż Oliver.

Chłopak prychnął.

- A teraz to komplikuje się jeszcze bardziej? Czy jest ktoś jeszcze?

Mężczyzna spojrzał na sufit.

- Nie wiem, w ogóle nie wiem, co się dzieje.

- Draco? Remus? Gdzie jesteście?

- Podążaj za moim głosem, za głosem, za głosem – zaintonował Malfoy, a Harry wyszedł zza rogu i westchnął z ulgą.

- Dzięki Merlinowi – wysyczał Potter. – Zgubiłem się, w tym cholernym domu jest za dużo pokojów. W każdym razie, znalazłem laboratorium, ale za nic w świecie nie przypomnę sobie teraz, gdzie jest.

Ślizgon delikatnie dotknął obolałego policzka i zaczął marudzić:

- Boli. Czy ja jestem spieczony?

- Raczej tak – powiedział brunet i przyłożył dłoń do twarzy Draco.

- To całkiem przyjemne, masz zimne ręce – wybełkotał Malfoy i zamknął oczy.

- Zakładam, że dacie sobie radę – stwierdził Lupin z uśmieszkiem.

Harry obejrzał się i zabrał ręce, rumieniąc się.

- Tak sądzę. Dzięki, Remusie – w głosie chłopaka słychać było wyraźne zażenowanie.

Blondyn wydął lekko wargi, tracąc źródło chłodu i wymamrotał:

- Powinienem słuchać Severusa, kiedy mówił o kremie do opalania. Nienawidzę być spalony, mogę dostać piegów, nie cierpię ich!

- Ja mam piegi – stwierdził Gryfon. – Nie są tak widoczne jak Rona, ale mam je na ramionach i nosie.

Draco ostrożnie dotknął swojego nosa i skrzywił się.

- Jestem pewny, że na TOBIE wyglądają dobrze, ty możesz się opalać. Już sam fakt, że moja skóra złuszcza się po przebywaniu na słońcu… Nie jestem w stanie nawet o tym myśleć.

Potter przewrócił oczami.

- Jesteś niemożliwy. To tylko skóra, wystarczy, że nałożę trochę kremu z aloesem i po problemie.

Malfoy zaczął protestować, ale ostatecznie postanowił przez to przejść. Pozwolił zaprowadzić się do sypialni i posadzić na łóżku.

- Gdzie są Weasley i Hermiona? Jeszcze dziś nie słyszałem ich kłótni.

Harry jęknął, przeszukując łazienkę w poszukiwaniu kremu.

- Ron pojechał do domu, oczywiście wkurzony na wszystkich, a co do Hermiony, myślę, że skończyła już odrabiać wszystkie prace domowe i zaczęła robić notatki z kilku pierwszych rozdziałów podręczników. Jest strasznie przewrażliwiona na tym punkcie.

Draco położył się na łóżku, opierając się wygodnie.

- Cieszę się, że Weasley wyjechał, chociaż to dziwne, że mnie nie zabił.

Harry wrócił do pokoju, wyciskając trochę emulsji na palce, i przyklęknął koło Ślizgona. Zaczął delikatnie smarować jego twarz, uszy i szyję.

- Więc o czym rozmawialiście z Severusem? – zapytał Potter, chcąc nawiązać rozmowę. Blondyn zadrżał i syknął,czując krem na rozgrzanej skórze.

- Głównie o tobie, ale także o jego zauroczeniu Lupinem, to takie słodkie – oświadczył Malfoy z uśmiechem.

- Remus podoba się Snape’owi? Od kiedy? – roześmiał się Gryfon, zaskoczony takim biegiem wydarzeń.

Draco wzruszył ramionami i zdjął koszulkę, uważając, by nie podrażnić skóry na szyi. Brunet pozwolił sobie na przelotne spojrzenie na szeroki tors drugiego chłopaka, zanim ten powiedział:

- Wiem tylko, że tony ich głosów są zupełnie inne, kiedy rozmawiają ze sobą. To było dziwne.

- Masz rację. Więc powiedz mi, co właściwie mówił o mnie Snape?

Ślizgon zmarszczył brwi w zdziwieniu.

- Nie bądź wścibski, ale jeśli musisz wiedzieć, dyskutowaliśmy o tym, czy ci się podobam.

Harry zaczerwienił się okropnie, nagle nie wiedząc ,co odpowiedzieć. Bał się, że głos zdradzi zbyt wiele. Draco uśmiechnął się szeroko - cisza była wystarczającym potwierdzeniem.

- A więc ci się podobam?

Potter zmarszczył brwi i spuścił wzrok na kolana.

- To nie ma żadnego znaczenia.

- A miałoby, gdybym powiedział ci, że jestem gejem? – zapytał łagodnie Malfoy, obejmując się ramionami w talii. Harry mógł poczuć na sobie oczy Draco i tym razem był szczęśliwy, ze chłopak nie mógł go zobaczyć.

- Przy… przypuszczam, że mogłoby. Nie mogę przestać myśleć o tym, że prawdopodobnie nie pamiętasz, jak wyglądam. To trochę przerażające. Nie jestem pewien…

Draco skrzyżował nogi, rozciągając się na łóżku.

- Wiesz, to nie tak, że mogę sobie wyobrazić ciebie w każdej chwili, ale twój głos i zapach sprawiają, że mam pewne przebłyski. Twojej blizny, uśmiechu, roztrzepanych włosów i pięknych oczu.

Brunet nie mógł się powstrzymać:

- Uważasz, że moje oczy są piękne?

Ślizgon podparł rękami policzek.

- Kto nie? Nigdy nie widziałem bardziej zielonych.

Gryfon uśmiechnął się ciepło.

- Dziękuję... chyba. Więc doszedłeś do wniosku, że mi się podobasz?

- Obaj tak stwierdziliśmy.

Potter przygryzł dolną wargę.

- Miałbyś coś przeciwko? Gdybyś mi się podobał?

Policzki Draco zaróżowiły się jeszcze bardziej.

- A co ty byś powiedział, gdybyś ty mnie pociągał?

Harry przewrócił oczami.

- Nie mogę ci się podobać, nie jesteś gejem – zażartował.

Malfoy odepchnął drugiego chłopaka, a potem naciągnął na siebie kołdrę i zwinął się pod nią, przykładając narzutę do policzka.

- Wiesz co, nie zamierzam gadać z tobą nigdy więcej. Zadałem ci proste pytanie. Bo to było proste pytanie.

Gryfon westchnął, dając za wygraną.

- W porządku. Nie, nie przeszkadzało by mi to. Do diabła, mógłbym nawet to odwzajemnić.

Draco uśmiechnął się pod kołdrą i zdjął okulary.

- Oczywiście pytałem czysto hipotetycznie. Jestem normalny, więc nie możesz mi się podobać.

- Mógłbym, ale byłoby to dziwne, biorąc pod uwagę, że wolisz kobiety. W ostateczności nie możesz być bi?

Blondyn uniósł brwi.

- Nie, nie mogę. Teraz idź spać.

Potter ominął nogi Malfoya.

- Jest ósma. A poza tym, masz odbite na twarzy okulary.Skóra wokół oczu jest biała, a wszystko inne jest w kolorze dorodnej fuksji.

Ślizgon przyłożył dłoń do czoła w dramatycznym geście.

- Promienie słoneczne wysysają moją energię, poza tym będę musiał cały czas nosić okulary, żeby ukryć jaśniejsze miejsca. Teraz już nic do mnie nie mów, gdyż zamierzam spać.

- Zamknij się.

- Nie rozkazuj mi. – Draco wystawił język i odwrócił się tyłem do drugiego chłopaka. – Teraz śpij, młody Potterze, oczekuje nas nowy dzień.

Harry zachichotał, w milczeniu przyglądając się blondynowi przez kilka minut. A potem powiedział:

- Tak.

Malfoy ziewnął.

- Co mówiłeś?

- Tak.

- Tak, co? – wymamrotał w półśnie.

- Podobasz mi się.

Jedyną odpowiedzią było bezgłośne mamrotanie, a potem chrapanie.


Rozdział dwunasty: Włóż te cholerne ciuchy!


Harry budził się powoli, po raz pierwszy od dłuższego czasu obawiając się nadchodzącego dnia. Zdążył się już zorientować, że Draco wstał wcześniej i, sądząc po odgłosie płynącej wody oraz dobiegającym go śpiewie, brał prysznic. Gryfon poczuł bolesny skurcz w żołądku, usiadł na łóżku i zakrył usta dłonią.

Cholera.

Wczoraj bezmyślnie przyznał się Malfoy’owi, że mu się podoba i co gorsze, nie miał pewności, czy chłopak w ogóle go słyszał. Nucenie dochodzące z łazienki stało się głośniejsze. Harry jęknął. Wyłapywał niektóre słowa piosenki i trochę ją kojarzył. Ślizgon zakręcił wodę, sprawiając, że już nic go nie zagłuszało.

Your eyes can be so cruel, just as I can be so cruel. Thought I do believe in you, yes I do. Live without the sunlight, love without your heartbeat. — Harry ukrył głowę pod kocem, nie mając ochoty na spotkanie. Głos Draco stał się wyraźniejszy, kiedy ten najwidoczniej skierował się w jego stronę. — I, I can live within you* — skończył blondyn, łapiąc oddech. — Potter? Ej, Potter?

Chłopak niechętnie ściągnął koc z głowy. Draco stał w drzwiach łazienki z ręcznikiem luźno zawiązanym wokół bioder i ociekającym wodą włosami. Gryfon pozwolił sobie na drżący oddech, ale nie odpowiedział.

Harry, wiem, że nie śpisz. Potrzebuję twojej pomocy, nie jestem w stanie sam się ubrać.

Gryfon wyczołgał się z łóżka i wyjął rzeczy, tak szybko, jak tylko mógł, nawet nie patrząc na prawie nagiego blondyna.

Proszę, Draco — powiedział, podając mu ubrania.

Dzięki. A tak w ogóle to dzień dobry.

Brunet starał się nie zauważać faktu, że za każdym razem, gdy Malfoy się poruszał, jego ręcznik zsuwał się coraz niżej.

Pomimo całych swoich gryfońskich sił, nie mógł oderwać oczu od Ślizgona. Blondyn podszedł do łóżka, przytrzymując ręcznik jedną ręką. Włożył bieliznę i dopiero wtedy zrzucił wierzchnie okrycie. Delikatnie wodził dłońmi po ubraniach, po czym włożył koszulkę i wreszcie spodnie.

Gapisz się, Potter. Czemu?

Skąd wiesz? — spytał Harry, prawie rozzłoszczony faktem, że Malfoy był coraz lepszy w wyczuwaniu różnych rzeczy. Blondyn przeczesał włosy ręką i westchnął, gdy dotknął wciąż obolałego policzka.

Czuję na sobie twoje spojrzenie. Więc czemu się tak wpatrujesz?

Brunet chwycił maść, którą wczoraj posmarował twarz Draco.

Po prostu jesteś coraz lepszy w posługiwaniu się zmysłem dotyku. To bardzo przyjemny widok.

Gryfon uniósł brew, zauważając, że blondyn krzywi się za każdym razem, gdy dotyka swojej twarzy.

Wciąż piecze cię skóra? Jak chcesz, to znów mogę nałożyć krem.

Ciągle boli — odpowiedział Ślizgon i pozwolił, by Harry wsmarował mu sporą ilość maści w policzki i nos. W tym czasie ktoś zapukał do drzwi.

Proszę — zawołał Potter. Do środka weszła uśmiechnięta Hermiona.

Dzień dobry. Pomyślałam, że moglibyśmy spędzić dzisiejszy dzień w ogrodzie za domem. Tylko my i Remus. Mógłbyś wypróbować działanie laski na dworze, Draco. A poza tym zrobilibyśmy sobie piknik. Będzie fajnie.

Malfoy wzdrygnął się, kiedy poczuł, że Harry wsuwa mu na nos chłodne okulary.

Brzmi nieźle — powiedział brunet. — Jeśli nie masz nic przeciwko, poszukam ci jakiegoś kapelusza, żebyś nie spalił się bardziej.

Ślizgon przytaknął i powoli potarł powieki, próbując złagodzić pieczenie.

Bolą mnie głowa i oczy.

Potter wcisnął mu czapkę na głowę i włożył fiolkę w dłoń.

Proszę, to ci pomoże. Idź z Hermioną do salonu, a ja się w tym czasie wykąpię.

Blondyn wypił eliksir i wstał.

W porządku. Jak będziesz schodził, zabierz moją laskę — powiedział, po czym wyszedł z pokoju. — Hermiona, chodź.

Dziewczyna uniosła brwi,

Dobrze. Zobaczymy się za chwilę, Harry,


Draco pewnie szedł wzdłuż korytarza.

Muszę wysłać sowę, czy mogłabyś…

Jasne, zajmę się tym, tylko daj list.

Malfoy zatrzymał się, wyciągnął z kieszeni kawałek trochę zmiętego pergaminu i podał go Hermionie. Wiele osób mogłoby zaskoczyć, że pismo niewidomego chłopaka jest tak drobne i perfekcyjnie proste, ale nie ją. Wiedziała, że napisanie Severus zajęło mu dużo czasu.

Ślizgon poprawił czapkę.

Dziękuję, to ja poczekam na was w salonie.

Dziewczyna wygładziła palcami pomiętą kopertę.

Trafisz tam sam?

Jasne — odpowiedział lekko. — Jestem tu wystarczająco długo.

Hermiona potrząsnęła z niedowierzaniem głową.

Jakbyś się nie zorientował, nie widzisz. Zawsze myślałam, że brak wzroku utrudnia znalezienie drogi.

Blondyn zbył ją machnięciem ręki.

Skarbie, mogę widzieć doskonale, tylko że wszystko jest idealnie czarne. No i wysiadły światła.

Granger zaczęła się śmiać i dodała:

I niech zgadnę, nie wiesz, gdzie coś się znajduje, dopóki na to nie wpadniesz.

Draco przytaknął.

Dokładnie, a teraz, jeśli pozwolisz, udam się na spoczynek. Moje nogi odmawiają posłuszeństwa.

Zaczął kroczyć, tak elegancko jak tylko mógł, oddalając się od chichoczącej dziewczyny.


No i z czego się tak śmiejesz? — Hermiona usłyszała rozbawiony głos, dobiegający z sypialni chłopców. Chwilę potem w drzwiach pojawił się Harry, poprawiając ręcznik na biodrach. Jego włosy wciąż ociekały wodą, kiedy wycierał je mniejszym ręcznikiem.

Z Draco.

Potter przytaknął, nie przerywając swojego zajęcia. Granger zerknęła na list, a potem na bruneta.

Idź się wreszcie ubrać, Draco czeka na ciebie w salonie. Remus miał przygotować koszyk. I przestań maltretować swoje włosy, potem się ciągle skarżysz, że są potargane.

Gryfon zmarszczył nos.

Im już nic nie zaszkodzi. Do zobaczenia za chwilę.

Hermiona przytaknęła i poczekała, aż jej przyjaciel zamknie drzwi, po czym poszła wysłać list.


Draco? Mógłbyś tu przyjść i mi pomóc?

Ślizgon podskoczył na dźwięk dobiegającego z kuchni głosu Remusa. Zamarł na moment, decydując, że najlepiej będzie pozwolić mężczyźnie mówić dalej i próbować kierować się w jego stronę.

Skąd wiedziałeś, że tu jestem? — zapytał cicho, oczekując na odpowiedź.

Poczułem twój zapach. Pamiętam go jeszcze z czasu pełni, byłeś wtedy tutaj, co prawda nieprzytomny, ale jednak. Stałeś się przez to jedną z niewielu osób, które zawsze bez problemu rozpoznam.

Idąc, wpadł na stolik, na szczęście nie na tyle mocno, żeby się posiniaczyć albo narobić hałasu.

Naprawdę? Jak dawno temu była pełnia?

Lupin wreszcie zauważył blondyna, który zatrzymał się i przechylił głowę.

Ponad tydzień temu. Przespałeś większość tego czasu, ale obudziłeś się, kiedy pojawili się Hermiona i Ron. Tak jakbyś ich wyczuł.

Malfoy dotarł do kuchni i złapał Remusa za ramię, uśmiechając się mimowolnie.

Tak długo byłem nieprzytomny? Nie zdawałem sobie z tego spawy.

Zawsze tak jest — powiedział wilkołak i przesunął koszyk w stronę Draco. — Muszę skończyć jeszcze kilka rzeczy, ty za to włożysz te, które ci podam.

Nie sądzę, żebyś potrzebował do tego mojej pomocy — poskarżył się chłopak, ale uśmiech nie znikł z jego twarzy.

Lupin krzątał się po kuchni, szukając składników na kanapki.

Pewnie nie, ale chciałem z tobą porozmawiać.

Ślizgon uniósł brew.

Naprawdę?

Naprawdę — powtórzył Remus. Podszedł do stołu i zaczął przygotowywać lunch. — Severus napisał do mnie. Wpadnie jutro, jeśli to, czego chcesz od niego, nie pochłonie zbyt dużo czasu. Pewnie wiesz, o co mu chodziło.

Malfoy uśmiechnął się.

Świetnie, powinien zdążyć.

Czy to ma coś wspólnego z niedalekimi urodzinami pewnej osoby? — zapytał Lupin i podał chłopakowi pierwszą kanapkę. Draco poczuł, że się wściekle zarumienił.

Tak — odpowiedział spokojnie, ostrożnie wkładając jedzenie do koszyka. — Czy Severus pisał coś jeszcze?

Tym razem starszy mężczyzna zaczerwienił się.

Nie. Tylko, że przyjedzie.

Więc dlaczego mam wrażenie, że kłamiesz? — rzucił lekko, układając kolejną kanapkę.

Nie wiem — powiedział Lupin, udając niewiniątko. — Nie chodzi o to, co napisał, bo w liście nie było nic więcej. Tylko ten sposób, w jaki pachniał tamten papier… Mogłem go wyczuć. To było przerażające.

Ślizgon przygryzł wargę.

Sądzę, że to jedna z cech wilkołaczych. Odbierasz jego zapach inaczej, bo go lubisz?

Remus westchnął, sięgając po następną bułkę.

Pachnie wyraźniej, bo jest moim znajomym.

Draco uśmiechnął się złośliwie.

Świetnie. On zawsze cię lubił, oczywiście nigdy by tego nie przyznał, ale…

Nie waż się cokolwiek mu powiedzieć — zagroził Remus, przewiercając Malfoya wzrokiem na wylot. — Chyba by zwariował. Chcę mu to dać do zrozumienia powoli. Zakładając, że w ogóle mu powiem. Też się boję, obawiam się, że... mógłby... — Odwrócił głowę, nagle czując się jak nastolatek podczas dziwnego, miłosnego buntu. — Po prostu mu nie mów — zakończył słabym głosem i podał resztę kanapek.

Dobra, nic nie powiem — odparł Ślizgon i włożył lewą dłoń do kieszeni. — Zapytałem go w liście, czy nie mógłby przywieźć mi czegoś dla Harry'ego. — Lupin wrzucił paczkę biszkoptów do koszyka.

To miło z twojej strony. Pewnie nie wyjawisz mi, co takiego?

Oczywiście, że nie. Harry sam ci powie, jeśli będzie chciał — stwierdził Draco, uśmiechając się przy tym z przekąsem. Mężczyzna podniósł wzrok i już miał odpłacić jakąś ciętą ripostą, ale zrezygnował jednak, widząc jak młodszy chłopak opuszkami palców pociera powieki. Wodził nimi wzdłuż swoich blizn.

Są w kształcie krzyży, prawda? — spytał Draco z czymś na kształt szacunku.

Owszem.

Nagle z korytarza zaczęły dobiegać ich stłumione głosy, prawdopodobnie Pottera i Granger.

Do jasnej cholery, Harry! Załóż wreszcie te cholerne ciuchy! — Usłyszeli krzyki dziewczyny.

Och, już daj spokój, Hermiono! Nikomu poza tobą to nie przeszkadza! — odparł Harry — Przecież nie obnażam się przed całym światem!

Kłócąc się zajadle, dotarli do kuchni.

Ja i tak go nie widzę — wtrącił się Malfoy, a Remus szturchnął go lekko.

A ja nie postrzegam jako obiekt pożądania. Nawet nie patrzę — dodał Lupin i podał blondynowi cztery niewielkie porcje frytek, by ten włożył je do koszyka.

Widzisz, każdy ma to gdzieś — powiedział dziarsko Harry i skrzyżował ręce na nagiej piersi. Starał się nie zwracać uwagi na to, że mały ręcznik zawieszony na jego biodrach nieco się zsunął. — Ty po prostu potajemnie się we mnie kochasz i nie możesz znieść widoku mojego nagiego, nieziemsko seksownego ciała.

Ślizgon nie mógł się powstrzymać i wybuchnął śmiechem.

Och, skończ, Malfoy. Zamknij się! — powiedział Gryfon, przewracając oczami. Blondyn nie odpowiedział, tylko odwrócił głowę w stronę, z której dochodził lekki zapach perfum Hermiony.

Ależ tak, Harry — stwierdziła sarkastycznie dziewczyna. — Chyba masz rację. Całkowicie na ciebie lecę i gdybyś tylko nie był gejowskim księciem z bajki, rzuciłabym cię na ten stół i porządnie się zabawiła. A teraz idź na górę i załóż wreszcie coś na siebie.

Kiedy to mówiła, Remus i Draco zanosili się cichym śmiechem. Malfoy nie mógł już utrzymać się na nogach i ledwo oddychał. Harry złożył delikatny pocałunek na czole Granger, po czym opuścił kuchnię, przypadkowo upuszczając osłaniający go ręcznik. Dziewczyna wydała rozdrażniony pomruk.

Zacznijmy już ten uroczy piknik — powiedziała. Lupin wziął kilka uspokajających oddechów. Ślizgon był w stanie tylko kiwnąć. Jeśli kiedyś nienawidził Pottera, to teraz zdecydowanie go lubił.



*David Bowie — „Within you”


Rozdział 13


Po tym jak Draco spędził dzień, próbując opanować posługiwanie się kijem Ariadny, a Potter nieskutecznie starał się nauczyć Braille’a, wszyscy byli wykończeni.

Harry odrzucił książkę na bok i opadł na plecy, wpatrując się z furią w ciemne, ozdobione gwiazdami niebo.

- Nie mogę za cholerę tego zrozumieć – warknął.

- Więc przestań starać się tak bardzo – powiedziała żwawo Hermiona i chwyciła podręcznik. – Musisz patrzeć dłońmi. Powinieneś zamknąć oczy, nie możesz opierać się na wzroku. - Szybko przesunęła palcami po linijce tekstu. – „Przez nieopisane niebezpieczeństwa i niezliczone trudności”, widzisz, to nie jest takie trudne. Musisz po prostu do tego przywyknąć.

- Znasz się na wszystkim do czego się dorwiesz? – zapytał z niedowierzaniem i złożył ręce na piersi. – To jest najtrudniejsza rzecz, jaką kiedykolwiek robiłem, a przecież zmierzyłem się z Voldemortem pięć razy!

Dziewczyna zamknęła książkę i westchnęła.

- Ty i Draco możecie się uczyć razem. A tak w ogóle to gdzie są on i Remus?

Harry wzruszył ramionami i zaczął zbierać rzeczy, które przynieśli.

- Nie wiem, ale myślę, że zamierzali zrobić sobie wycieczkę po domu.

- Och – powiedziała miękko. – Wiesz… ja… musimy porozmawiać.

Potter odwrócił się do niej.

- O?

Złożyła nogi po turecku i przygryzła paznokieć kciuka.

- Ronie.

Brunet wywrócił oczami.

- Pozorant. To wszystko co mam o nim do powiedzenia i nie warto się nad tym rozwodzić, dopóki nie przeprosi mnie, ciebie i Draco. W szczególności Draco.

Hermiona spuściła oczy.

- Jest twoim przyjacielem, nawet dłużej niż ja jestem. On…

- Jest zazdrosnym dupkiem – zakpił. – Nie wierzy, że ludzie mogą się zmienić. Co więcej nadal mu się wydaje, że mamy po jedenaście lat i zły Malfoy tylko czeka, żeby zadrwić z jego zużytych szat, twojego pochodzenia i w gruncie rzeczy z tego, że istnieję. Dopóki nie wydorośleję, nie chce mieć z nim nic wspólnego.

Dziewczyna przytaknęła szybko.

- W porządku, chciałam tylko zapytać. A teraz może poszukamy resztę?

Harry wziął koszyk.

- Chodźmy.

Znalezienie ich nie było szczególnie trudne. Remus po raz ostatni poprawiał coś, co wydawało się być urodzinowym prezentem Harry’ego - przyklejał kokardę na owiniętą zielonym papierem paczkę, po czym położył ją na środku stołu, tuż obok kilku innych pudełek.

- Remi, zdajesz sobie sprawę, że moje urodziny są za cztery dni – jęknął Harry, pomimo tego, że ta troska sprawiła mu radość. Ramus zawsze robił zamieszanie z okazji czyichś urodzin, oczywiście z wyjątkiem swoich własnych.

- Za trzy, w końcu minęła już północ – odpowiedział ucieszony mężczyzna i skrzyżował ręce na piersi. – A teraz dobranoc. DOBRANOC DRACO!

- DOBRA NOC! – Usłyszeli krzyk z góry, a potem zawołanie: – JADALNIA.

Harry, nie mogąc powstrzymać uśmiechu, jeszcze raz zrzucił okiem na prezenty i poszedł wyrzucić śmieci z wiklinowego koszyka.

- Idę spać – stwierdziła Hermiona, przeciągając się. – Dobranoc.

- Branoc – powiedział miękko i ziewnął. – Draco, powiedz tej rzeczy, żeby zabrała Cię do sypialni. Najwyższa pora.

- W porządku. SYPIALNIA.

Harry wywrócił oczami i wspiął się po schodach, pilnując blondyna, prowadzonego przez korytarz, wzdłuż którego mieściło się wiele nieużywanych pokoi.

- I dokąd doszedłeś dzięki kijowi? – zapytał Gryfon.

- STOP! – krzyknął i przeszedł resztę drogi samodzielnie. – Znalazłem pracownie eliksirów dla Severusa, pokój Remusa, Hermiony… i wiele innych miejsc. Naprawdę jest przydatny.

- Cieszę się. – Brunet wszedł do swojego pokoju i rzucił się na łóżko z westchnieniem.

- Coś się stało? – W głosie chłopaka słychać było troskę, kiedy opierał kij o ścianę.

Harry zrzucił swoje buty.

- Jestem trochę sfrustrowany. Braille jest trudniejszy, niż przypuszczałem. Mimo tego, że spędziłem nad nim cały dzień, nie nauczyłem się jednej, pierdolonej rzeczy.

Blondyn wzruszył ramionami, ściągając buty i uśmiechnął się diabelsko.

- To dlatego, że jesteś głupi, Potter, a na to nie ma ratunku. Przepraszam, że ci to mówię, ale uparłeś się, żeby to udowodnić. Z drugiej strony, ja na przykład jestem w stanie nauczyć się Braille’a w kilka dni. Uczę się szybko.

- Ale jednak nie nauczyłeś się jeszcze, kiedy siedzieć cicho - zauważył brunet, zdejmując koszule. – To zastanawiające, że ktokolwiek jest w stanie z tobą wytrzymać.

- Co więcej ci ludzie nawet nie próbują mnie zabić – dodał, zostawiając czapkę i okulary na, jak przypuszczał, biurku. Potter niechętnie wygramolił się z łóżka i zmienił spodnie na dół piżamy.

- Zaskakujące, że nie sprawiasz im za dużo problemu… kiedy śpisz.

Draco pozbył się reszty ubrań, wchodząc się do łóżka tylko w bieliźnie.

Harry obserwował z delikatnym uśmiechem, jak blondyn układa się do spania. W końcu zauważył, że się wgapia, więc przewrócił się na drugi bok, podciągając kołdrę pod podbródek.

- To chyba komplement – stwierdził w końcu blondyn, a potem westchnął przeciągle. Skierował głowę w kierunku drugiego chłopaka, wydając się o czymś myśleć.

- Co? – zapytał Gryfon miękko, lustrując spokojną twarz Draco, który po chwili skrzyżował ręce na swojej piersi.

- Dobrze pachniesz, dobrze, że jesteś. Sprawiasz, że czuję się bezpieczny.

Potter uśmiechnął się.

- Dziękuję, ale nie powinieneś tak tego oceniać. Jesteś tu bezpieczny, ponieważ dom jest nienanoszalny, a to nie ma nic wspólnego ze mną.

Ślizgon wzruszył ramionami.

- To tylko wrażenie. Obudziłem się w tym miejscu, po tym jak zemdlałem, Merlin wie gdzie. I po raz pierwszy, czuję się bezpieczny przez dłuższy czas. Boję się, że to może się skończyć.

- Zawsze tu będę – powiedział delikatnie, czując ciepło na sercu na widok małego uśmiechu na twarzy towarzysza.

- Dzięki. – Przez chwile panowała cisza, a potem dodał szeptem: - To nie koniec, oni się tak szybko nie poddadzą.

Potter, nie ważąc na swoją sytuację, ujął dłoń chłopaka.

- W końcu wszystko się ułoży, zawsze tak jest.

Ślizgon przygryzł dolną wargę, Harry odwrócił wzrok.

- Potter, to straszne, że muszę ci to powiedzieć, ale jesteś moim najlepszym przyjacielem.

- Naprawdę? – zapiszczał mimowolnie, zauważając, że Draco nie puścił jego dłoni.

- Wiem. To smutne, prawda?

Harry wywrócił oczami i, dla własnego dobra, zgasił nocną lampkę.

- Lepiej będzie jak pójdziemy spać. To dobrze wpłynie na poranne czynności.

- Dobrze, potrafię stwierdzić, kiedy rozmowa na poziomie nie jest osiągalna – poskarżył się, ziewając. – Możesz robić wszystko, co zwykle w środku nocy.

- Dziękuje, postaram się być cicho.

Draco zmarszczył nos w sposób, który Gryfon uznał za pasujący do sytuacji.

- Nie potrzebowałem tej wiedzy.

- Ty to zacząłeś.

Malfoy przeniósł się na swoją stronę, wolno zabierając dłonie z uścisku Harry’ego i wsuwając je pod własną poduszkę.

- Dobranoc, Potter.

Brunet uśmiechnął się.

- Śpij młody Malfoyu, nowy dzień czeka.

Draco nie poruszył się, tylko warknął:

- Goń się. Dobranoc, dupku.

- Dobranoc Malfoy.

Potter zachichotał, nie widząc uśmiechu, który Ślizgon ukrył pod kocem.

Około trzeciej po południu blondyn został zbudzony, nerwowym pukaniem. Wstał, odrzucając ciężkie ramie Harry’ego i podszedł cicho do drzwi.

- Dzień dobry, Remusie – przywitał się, poznając wilkołaka po silnym, męskim zapachu, wykluczającym Hermionę.

- Severus przyjechał – powiedział szybko. – Chce z tobą porozmawiać. To ważne.

Draco podrapał się po piersi.

- W porządku, tylko obudzę Harry’ego i…

- Nie, rozmowa dotyczy ciebie, chyba, że chciałbyś go w to wciągnąć. – Lupin wziął rękę chłopaka i poprowadził go do holu. – Decyzję zostawiam tobie.

Ślizgonowi wreszcie rozjaśniło się w głowie.

- Chodzi o mojego ojca?

Starszy mężczyzna zerknął na blondyna, próbując powstrzymać smutne brzmienie głosu.

- Tak.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Sprawozdanie za rok szkolny 13 Żabki
ZA CZN5, Załącznik 13
Szczygielski Marcin Za niebieskimi drzwiami
sprawozdanie za rok 2012 13
b22 pyt za niebieskimi
BONES Za niebieskimi oczyma pragnieniem
akumulator do suzuki swift i aa 10 10 turbo 13 13 gtgxi
Egzamin SK?za 13
13 Pomiar rezystancji za pomocą mostka prądu stałego
13 dział trzynasty odpowiedzialność za wykroczenia przeciwko prawom pracownika (2)
Protokół z walnego zebrania sprawozdawczo za 13
13-Coś za coś, J. Kaczmarski - teksty i akordy
13, Kanały dystrybucji są to zbiory wzajemnie zależnych od siebie różnych organizacji, instytucji i
13 Za zakrętem
Wykaz odpłatności dzieci za żywienie za miesiącXI 13 r (2)
dz 13 odpowiedz za wykr przeciwko prawom pracownika
13. Pomiar rezystancji za pomocą mostka prądu stałego
Psychologia spoêeczna-WYK¥AD 13, B.O