Gender niesie śmierć
Rozmowa z Bertrandem Bischem
Bertrand Bisch podczas ubiegłorocznego Marszu dla Życia i Rodziny w Gdańsku. Fot. Łukasz Dejnarowicz/Forum
Musimy informować ludzi. Wszystkie marsze, wykłady, inicjatywy podejmowane w całej Polsce pełnią taką właśnie funkcję, a Kościół odgrywa w tej mierze wspaniałą rolę. Musimy ostrzegać: „ta ideologia niesie za sobą śmierć. Non possumus” - mówi Bertrand Bisch, francuski obrońca życia i rodziny w rozmowie z PCh24.pl.
Niedawno odbył się w Paryżu duży marsz w obronie życia. Jaki jest jego efekt i jakim echem odbił się on we francuskich mediach?
- Nie było o nim specjalnie głośno, chociaż słyszałem, że w demonstracji wzięło udział około 40 tysięcy uczestników. Kilka dni później, 21 stycznia w parlamencie przeszła ustawa, która zmienia w prawie francuskim dwie kwestie dotyczące tzw. aborcji. Po pierwsze, dopuszczalną przyczyną zabicia dziecka nie musi być już zagrożenie dla zdrowia i życia ciężarnej matki, wystarczy sama niechęć kobiety by donosić ciążę do pomyślnego końca.
Drugą bardzo niepokojącą kwestią wynikającą z nowego prawa jest to, że organizacje i osoby broniące życia, próbujące wspierać kobiety skłaniające się ku aborcji, traktowane są jako sprzeciwiające się „prawom człowieka”. Mogą otrzymać karę sięgającą nawet 30 tysięcy euro. Zatem nie dość, że manifestacja nie odbiła się zbyt szerokim echem, to jeszcze parlamentarzyści obrali drogę wręcz przeciwną do tej, jaką wskazywali im demonstranci.
Czy dotyczące sfery obyczajów i moralności zmiany wprowadzane przez prezydenta Hollande’a i rząd cieszą się poparciem większości Francuzów, czy też forsowane są niejako wbrew opinii społecznej?
- To trudne pytanie, bo 52 procent Francuzów głosowało na obecnego prezydenta, który w swoim programie wyborczym zawarł m.in. prawo do nazywania par homoseksualistów małżeństwami i prawo takich związków do adopcji dzieci. Z mojej obserwacji wynika, że spośród wszystkich przedwyborczych obietnic kandydata socjalistów realizacji doczekały się wyłącznie te odnoszące się do rewolucji obyczajowej. Są one wprowadzane właściwie wbrew politycznemu rozsądkowi. Hollande zapowiadał, na przykład tzw. eco-taxe, czyli podatek nakładający na przedsiębiorstwa dodatkowe obciążenia w związku z zanieczyszczaniem powietrza. W Bretanii odbyły się manifestacje przeciwko temu pomysłowi. Uczestnicy podkreślali, że koszty życia i tak są już bardzo wygórowane, a kolejne podatki niezmiernie utrudnią normalną egzystencję. Protest zgromadził kilkaset tysięcy ludzi i pod jego wpływem Hollande zrezygnował ze swojego zamiaru. Natomiast przeciwko „małżeństwom” homoseksualistów protestowaliśmy w liczbie miliona osób, a prezydent się nie cofnął.
Na jakim etapie jest obecnie w Pańskim kraju wprowadzanie ideologii gender?
- Jak wspomniałem, pseudomałżeństwa par homoseksualnych zostały już zalegalizowane. Gdyby wziąć pod uwagę opracowane przez Fundację Mamy i Taty kryteria światowej strategii lobby LGBT, pierwszym jego krokiem jest dążenie do penalizacji tzw. homofobii („nienawiść ze względu na orientację seksualną”) – funkcjonuje ona w naszym kraju już od 2008 roku. Kolejny krok to wprowadzenie do szkół edukacji seksualnej uwzględniającej poglądy ideologów LGBT: mamy już list ministra edukacji ustanawiającego takie właśnie rozwiązanie. Ponadto, w Karcie Laicyzmu z 6 września ubiegłego roku minister pisze: „Żaden uczeń nie może sprzeciwiać się w imię swoich przekonań politycznych lub religijnych prawu nauczyciela do realizacji jakiegokolwiek punktu programu nauczania”. Zatem wszystkie dzieci muszą słuchać na lekcjach wykładów na temat tego, czym jest gender, oczywiście w przychylnym ujęciu. Muszą uczestniczyć w lekcjach edukacji seksualnej prowadzonych z udziałem przedstawicieli lobby LGBT. Niektórzy nauczyciele pracujący w szkołach katolickich mówili: „Przecież my nie możemy na to pozwolić”, więc pan minister odpowiedział: „Nikt nie może w imię swojej wiary odmówić posłuszeństwa zasadom obowiązującym w szkole republikańskiej”. Mówiąc krótko, nauka teorii gender jest już obowiązkowa we wszystkich szkołach Republiki Francuskiej.
Punktem trzecim strategii LGBT jest prawne zrównanie związków partnerskich z małżeństwem. Jest ono faktem od kwietnia zeszłego roku.
Punkt czwarty – przyznanie parom homoseksualnym prawa do nieograniczonej adopcji dzieci - dotychczas nie został wdrożony, gdyż społeczeństwo waha się w tej kwestii. W tej chwili około 48-49 procent Francuzów mówi: „Niech tak będzie”, ale jeszcze wciąż może uwidocznić się silny sprzeciw. Jeżeli prezydent Hollande zechce wprowadzić w życie ten punkt – a podobno zamierza tak uczynić do końca obecnego roku – odbędzie się drugi wielki protest, podobny do tego, o jakim głośno było nie tak dawno.
Niemal dokładnie przed rokiem, 25 stycznia 2013 roku, minister sprawiedliwości Christiane Taubira napisała list zachęcający do skorzystania z możliwości naturalizacji dzieci urodzonych za granicą we francuskich rodzinach. Otrzymują one automatycznie francuskie obywatelstwo. Działają już, choćby w Kalifornii firmy (np. Extraordinary Conceptions), które za około 80 tysięcy dolarów oferują dzieci „wyprodukowane” metodą in vitro. Można, oczywiście, wybrać sobie nawet płeć dziecka. Jeśli zostanie ono adoptowane przez francuską parę homoseksualną, dostanie w trybie ekspresowym francuski paszport. Już zatem w tej chwili związki jednopłciowe mogą sobie kupić dziecko.
Ponadto, jak wiemy, istnieje bardzo silny ruch w kierunku „aborcji”. Kilkunastoletnie dzieci mogą otrzymać w aptece, bez zgody rodziców, refundowaną przez państwo pigułkę wczesnoporonną. W obecnym roku może też nastąpić zwrot w kierunku liberalizacji eutanazji. Prezydent konsultował się w zeszłym roku z państwową radą etyczną, której członkowie opowiedzieli się przeciwko eutanazji. Hollande wymienił więc kilku spośród nich na osoby sprzyjające jego pomysłom. Działaniom tym towarzyszy kampania propagandowa w środkach przekazu.
Jak Pan wspomniał, francuskie władze niewiele robią sobie z masowych protestów w obronie życia i rodziny. Czy prowadzone są w związku z tym jakieś inne formy nacisku na rząd i prezydenta?
- Ruch La Manif Pour Tous organizuje w najbliższą niedzielę 2 lutego kolejne demonstracje w Paryżu i Lyonie. Nie wiem, jaka będzie frekwencja, obawiam się, iż dużo mniejsza niż poprzednio. Z pierwotnego ruchu emanowała inicjatywa polityczna równoległa do akcji La Manif Pour Tous, czyli l’Avenir Pour Tous. Rodzina to ważny temat, jednak program, który odnosi się do niej nie wystarczy dla poważnego zaistnienia na scenie politycznej. Partia, która chce przetrwać i wywrzeć znaczący wpływ w parlamencie musi zająć się też gospodarką i innymi ważnymi kwestiami.
Jest jednak jeszcze trzecie przedsięwzięcie, któremu jako wierzący katolik ufam najbardziej. Chodzi o młodzieżowy ruch cichej modlitwy Les Veilleurs („Czuwający”). Z inicjatywy biskupów prowadzona jest także połączona z postem nowenna w intencji polityków pod hasłem Tous en Prière. Bierze w niej udział kilkanaście tysięcy osób. Uważam, że walka, która prowadzimy, nie jest przede wszystkim polityczna czy obywatelska, ale w swej istocie jest zmaganiem duchowym. Chciałbym tu przytoczyć słowa ojca Daniela Ange, który myśląc o ruchu Les Veilleurs mówił: „musimy brać przykład od naszych braci z Polski, którzy w latach 80. walczyli z komunizmem cichą modlitwą”. Uważam, że obecną złą sytuację możemy odwrócić tylko modlitwą.
Szukając informacji na temat ideologii gender we Francji natknąłem się na proroctwa mistyczki Marty Robin z roku 1936. Pisała ona: „Upadek Francji będzie bardzo głęboki. Głębszy niż innych narodów z powodu jej pychy i złych przywódców, których sama wybierze. Francja będzie się tarzać w błocie. Nic już nie zostanie. Ale w swojej beznadziei przypomni sobie o Bogu. Będzie wołać do Niego, a wtedy Matka Najświętsza przybędzie aby ją wybawić.”. Gdy czytałem te słowa, nie miałem wątpliwości, że Marta Robin miała na myśli obecne czasy.
My, Polacy, którzy dopiero zaczynamy zderzać się ze złymi skutkami gender, możemy uniknąć błędów innych narodów i być może powstrzymać złą ideologię. Co poradziłby nam Pan z francuskiej perspektywy?
- Dostrzegam trzy płaszczyzny działania. Musimy informować ludzi. Wszystkie marsze, wykłady, inicjatywy podejmowane w całej Polsce pełnią taką właśnie funkcję, a Kościół odgrywa w tej mierze wspaniałą rolę. Musimy ostrzegać: „ta ideologia niesie za sobą śmierć. Non possumus”.
Drugą płaszczyzną jest ta duchowa. We Francji biskupi przyznają, że za mało modliliśmy się za polityków. W Polsce musimy zatem wiele się modlić o powstrzymanie owej ideologii śmierci. Wyłącznie naszymi ludzkimi środkami, niestety, nie damy rady.
Trzecią płaszczyzną są finanse. To bolesna kwestia. Rozmawiałem z nauczycielami w moim mieście, Cieszynie i usłyszałem, że wszystkie dotacje z Unii Europejskiej obwarowane są obecnie warunkiem udziału w „zwalczaniu przemocy i dyskryminacji” tak jak owo zwalczanie rozumieją ideolodzy gender. Jeżeli zatem chcemy działać zgodnie z własnym sumieniem, musimy poradzić sobie bez pieniędzy z UE aż do czasu, gdy Unia przestanie uznawać gender za jedyny sposób walki przeciwko przemocy. A to jest w realiach polskich bardzo trudne.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Roman Motoła