Pytania (1)pop

The Crows- pytania do wywiadów


  1. Wasza nazwa nie jest przypadkowa. Fascynacja symboliką kruka towarzyszy Wam już od początku istnienia zespołu. Czy za powstaniem grupy The Crows, kryje się jakaś mroczna historia?

-

Po pierwsze – O mroczne tajemnice należało by pytać byłych członków zespołu bo to oni ową nazwę wymyślili. Zapewne w wyniku dłuższej rozmowy przy herbacie z cukrem. Może gdybyśmy teraz zakładali zespół nazwalibyśmy się „hotel tokio california” bądź podobnie.... kto wie? Poza tym zawsze chcieliśmy grać w zespole z ‘The’ na początku, jak The Beatles, The Rolling Stones, The Who itp. „The” na początku wiele znaczy.


  1. The Crows to grupa znajomych, która muzykuje dla własnej przyjemności, czy też należycie do tego grona szczęśliwców, którzy cały swój czas oraz energie mogą poświęcić pracy twórczej?


- Chcielibyśmy. Nie, dla każdego z nas muzyka to hobby, oddajemy się jej w wolnych chwilach, często jeszcze ‘dopłacamy do interesu’ z własnych kieszeni. Stąd niestety trudno czasami pogodzić granie i „poważne życie”, ktoś nie dostał wolnego w pracy, ktoś pracuje na rano, ktoś na popołudnie więc nie ma jak zorganizować próby itp. Ale w Polsce, przy takiej muzyce to raczej normalne. Kilka świetnych polskich kapel rozpadło się z tego powodu, niemożliwość pogodzenia prywatnego życia z muzyką.




  1. Słyszę w Waszej muzyce świeżość, energię i ogromne zaangażowanie, co jest Waszym ogromnym atutem. Jednak z drugiej strony spora ilość zespołów poruszających się w podobnej stylistyce powoduje, że niesłychanie trudno jest przebić się dalej. Co waszym zdaniem oprócz szczęścia decyduje o powodzeniu?


A co to jest powodzenie? Pewnie, że każdy jakoś tam chciałby mieć zapewnione minimum takie jak prywatny odrzutowiec czy chociaż te dziesięć tysięcy sprzedanych biletów na koncert ale to nie wszystko. To nie jest muzyka do wybicia się, gdybyśmy chcieli ‘wybić się’ dziesięć lat temu, gralibyśmy hiphop ale teraz okazuje się, że to była ślepa uliczka. Trzeba grać swoje. Pewnie, trzeba liczyć się z opiniami ludzi w jakimś zakresie, nie można popadać w totalny hermetyzm ale też trzeba grać swoje, nie przejmować się za bardzo rynkiem, trendami itp. Słuchacze wbrew pozorom to mądre plemię, wyczują kiedy ktoś ‘leci na kasę’ grając coś czego nie czuje.

Takich zespołów jak my są dziesiątki w każdej większej miejscowości. Część wykrusza się gdy ludzie rozjeżdżają się po kraju, część nie wychodzi poza garaż, inni pokłócą się i rozpadną. Grunt to trzymać się swojego, małymi kroczkami podążać coraz dalej, napisać dobre kawałki, grać koncerty, tu coś nagrać, tam coś wydać. Przede wszystkim – nie rezygnować bo ‘znowu trzeba dopłacić do własnego koncertu’.


  1. “Rock and roll jest martwy”- słyszeliśmy to stwierdzenie już wielokrotnie. Wy jednak jesteście odmiennego zdania i wciąż uważacie, że w tej sprawie jest jeszcze wiele do powiedzenia.


Ależ rock jest martwy, właśnie też się połapaliśmy, dlatego w najnowszym naszym numerze, który niestety nie zdążył się załapać na sesję nagraniową do epki, usłyszeć będzie można wyraźne wpływy disco. Ale serio – rock nie umarł i nie umrze. Ile razy słyszeliśmy to stwierdzenie? W latach 90tych mocna muzyka została zepchnięta na zupełny margines. To były czasy kiedy wiele grup, wiodących w latach 80tych się rozpadło. Wszyscy krzyczeli, że to koniec rocka. I co? Te same grupy grają ponownie, w tych samych składach, a na ich koncerty przychodzi mnóstwo ludzi. W popularnych muzycznych typu talent show, skierowaych przecież do masowego odbiorcy, grupy grające ciężką muzykę, wydawałoby się, że kompletnie odrzucającą dla przeciętnego słuchacza, zdobywają bardzo wysokie miejsca. A tak naprawdę – kogo to obchodzi? W przytłaczającej większości, na muzyce, którą wykonujemy nie da się zarobić, więc nie ma też takiego ciśnienia. Trzeba to po prostu lubić. Jeśli nikt nie będzie chciał słuchać rocka, trudno, będziemy grali dla siebie samych.


  1. Ep-ka “XXI w.” to jedynie skromny fragment Waszej muzyki. Czy pozostałe kompozycje, które nie znalazły się na płycie utrzymane są w podobnym klimacie? Jakimi kryteriami kierowaliście się przy wyborze materiału jaki znalazł się na płycie?


- To po prostu jedyne numery, których da się słuchać. A tak naprawdę to chyba głównym kryterium była nowość. Gramy od kilku lat, mamy sporo numerów ale nasz styl ciągle znajduje się w fazie ewolucji. W związku z tym, najnowsze numery są zarazem najbliższe temu do czego aktualnie dążymy. Starsze numery są, oczywiście, klimatycznie, muzycznie i tekstowo zbliżone do tego co jest na XXI wieku ale mniej tam zazwyczaj zabawy, eksperymenów, są bardziej zachowawcze. Są też takie, które zbytnio odstają od tego co chcemy prezentować, albo są dobre ale cały czas mamy pomysł jak sprawić, żeby były lepsze.

Numer XXI wiek jest, powiedzmy, takim manifestem całej płyty, a Wędrówka musiała się znaleźć, bo co to za wydawnictwo bez żadnej ballady 


  1. W utworach pochodzącym z Waszej debiutanckiej Ep- ki, krytykujecie dzisiejszą wszechobecną hierarchizacje obecną także w show biznesie. Czy to taki krzyk zwątpienia w sens dzisiejszego świata?


- To jest tak trochę przekornie. W tytułowym XXI wieku, atakuję korporacyjną wizję świata i nowoczesne technologie, samemu pracując jako ‘korpo mrówka’ i będąc największym na świecie maniakiem nowych technologii. To jest tak, że w dzisiejszym swiecie, to co tak niesamowicie ułatwia nam życie, jednocześnie jest naszym przekleństwem. Żyjemy w czasach nadmiaru informacji, przykuci do komputerów, telefonów, telewizji i portali społecznościowych. Nie potrafimy wyłączyć telefonu na kilka godzin, a największym ‘potworem spod łóżka’ jest dla nas odłączenie z internetu. Jednocześnie era informacji sprawia, że człowiek może rozwinąć się jak nigdy przedtem. Trudno tu mówić o zwątpieniu w sens świata, jest to raczej zagubienie i przestrach nadmiarem możliwości i co za tym idzie – rozmyciem się dotychczas oczywistych zasad społecznych.



  1. Nie ograniczacie się do grania wedle utartych schematów, chętnie sięgacie po elementy z innych kultur muzycznych. Skąd u Was fascynacja orientem?


- Nie chodzi tylko o orient. Żaden z nas nie jest jakoś szczególnie zafascynowany taką muzyką. Nie lubimy za to monotonii i nudy i z tego powodu wplatamy w nasze numery fragmenty czasami zupełnie ‘z kosmosu’. Jest jakiś mocny kawałek i wszyscy głowimy się co zrobić dalej. Nagle ktoś rzuca – ‘A wsadźmy tutaj takie śmieszne coś’, wszyscy się śmieją ale w końcu to coś zostaje. Trzonem naszej muzyki jest bardzo klasyczny rock, w tym gatunku niewiele można zrobić już nowego ale zawsze można wrzucić fragmenty ‘z innego świata’. Stąd na przykład ta dziwna melodia w połowie „Miast pełnych zła”.




  1. Zapewne to niejedyne źródło Waszych inspiracji. Czy istnieją artyści, którzy pozostawili widoczny ślad na Waszej muzyce i bez nich dziś gralibyście zupełnie inaczej?


- Są zespoły złożone z maniaków jednego konkretnego stylu muzyczego i tam łatwo podać inspiracje, łatwo też, kiedy w zespole jest wyraźny lider narzucający styl muzyczny. U nas każdy ma swoje inspiracje, często drastycznie różne, długo by o tym mówić. Wśród rzeczy, których słuchamy znajdzie się i cięzki metal, i klasyczny rock progresywny, jakieś pogranicza elektroniki, wiele różnych stylów i wykonawców. To zresztą też pomaga nam we wspomnianych wcześniej eksperymentach, każdy ma nieco inne podejście do formy, brzmienia, sposobu komponowania.


  1. Kilkukrotnie mieliście okazję saportować znane i cenione zespoły. Czy miło wspominacie te spotkania na jednej scenie, a obserwowanie profesjonalistów w akcji było dla Was pouczające?


- Wiesz, tak naprawdę, to jest tak, że grając na jednej scenie z ‘dużymi’ zespołami wszystko dzieje się tak szybko, że nie ma się czasu na jakąkolwiek integrację itp. Wbiegasz na scenę, grasz, zbierasz sprzęt i wybiegasz, do końca nie wiedząc co się w ogóle stało. Ale na pewno obserwowanie profesjonalistów jest cennym doświadczeniem. Zadziwiające jest to, jak niektóre zespoły wchodzą na scenę bez próby dźwięku, ‘na świeżo’ od razu z drogi, wydaje się, że nie mają prawa zabrzmieć dobrze, zaczynają grać i okazuje się, że jest idealnie, czarują od pierwszego dźwięku. Takie coś trzeba sobie wyrobić latami wspólnego grania. Nie spotkaliśmy się nigdy z negatywnymi aspektami grania z ‘gwiadami’. Weterani są zazwyczaj bardzo wyrozumiali i pomocni dla młodych kapel. W końcu łączy nas jedna pasja, a oni mogą sobie przypomnieć swoje „garażowe” czasy.


  1. Wciąż jesteście na początku swojej artystycznej drogi i wiele pracy przed Wami. Zdradzacie nam Swoje najbliższe artystyczne plany oraz opowiedzcie o marzeniach na przyszłość?


- Teraz, po wydaniu epki skupimy się na pewien czas na nagraniu teledysku do „XXI wieku”, mamy już parę pomysłów na wykonanie, jest duża szansa, że wyjdzie z tego kawał dobrego nagrania. W międzyczasie będziemy starali się grać w miarę regularnie koncerty promujące nasze wydawnictwo, żeby dać ludziom możliwość konfrontacji brzmienia studyjnego, z tym jak wypadamy w praktyce. Dalsze plany to poszukiwanie profesjonalnej wytwórni, która pomogłaby nam dotrzeć do większej ilości ludzi. Oczywiście cały czas będziemy pracowali nad nowymi numerami, szlifowali obecne. Bardziej odległa przyszłość to Budokan, Rock in Rio i może Wacken, zobaczymy gdzie dadzą nam lepsze warunki, ewentualnie może być Wembley pod warunkiem, że supportował nas będzie Queen w orginalnym składzie. Najważniejsze, że będziemy grali.




Dziękuję za rozmowę

Bartosz Domagała/ KA.pl





Wyszukiwarka