174 175

l

w jej małżeńskim kontredansie był Giorgio, właściciel przepięknego białego mercedesa, żyjący sobie wcale dostatnio z dostarczania kokainy najbogatszym obywatelom Montecito. Życie z Giorgiem było od początku nieustającym tańcem na linie i wkrótce Margo nie mogła odróżnić chemii, zawartej w narkotykach, w które ją obficie zaopat­rywał, od trucizny w stosunkach z tym ciemnym, niebezpiecznym typem. Jej życie nabrało nagle tempa i zrobiło się barwne. Ale dawało jej się też we znaki zarówno fizycznie, jak i uczuciowo. Skończyło się jej opanowanie, zaczęła krzyczeć na dzieci o byle co. Częste kłótnie z Giorgiem przeradzały się niejednokrotnie w bójki. W końcu, po ciągłych uskarżeniach się do Susie na jego bezmyślność, niewierność i nielegalne praktyki, Margo usłyszała ze zdumieniem ultimatum, które postawiła jej przyjaciółka: albo pozbędzie się Giorgia, albo wyprowadzi. Susie nie ma zamiaru więcej tego wysłuchiwać ani na to patrzeć, już nie mówiąc, jakie to niedobre i dla Margo, i dla dzieci. Margo, rozjuszona na przyjaciółkę, padła Giorgiowi w ramiona, a on pozwolił jej i dziewczynkom przeprowadzić się do domu, który był jednocześnie jego mieszkaniem i meliną, rozumiejąc, że to na jakiś czas tylko. Ale wkrótce potem został aresztowany za handel narkotykami. Wzięli ślub, zanim rozpoczęła się sprawa sądowa, chociaż ich stosunki osiągnęły już wtedy temperaturę wrzenia.

Jako przyczynę swojej zgody na trzecie małżeństwo Margo wymie­niła naciski Giorgia, by została jego żoną, co miało jej uniemożliwić zeznawanie przeciwko niemu. Myśl, żeby świadczyć, mogła być bardzo kusząca, biorąc pod uwagę ich zaognione stosunki i presję prokurato­ra. Od razu po ślubie niewdzięczny Giorgio odmówił współżycia małżeńskiego pod pretekstem, że czuje się w potrzasku. W końcu wzięli rozwód, ale dopiero wówczas gdy Margo poznała czwartego mężczyz­swojego życia, o cztery lata młodszego od siebie, który nigdy nie pracował, ponieważ stale tylko studiował. Uznała, że ten poważny student jest dla niej bardzo odpowiedni po katastrofalnym pożyciu z Giorgiem, a zaczęła już bardzo bać się samotności. Margo pracowała i utrzymywała ich oboje, póki młody mąż nie opóścił jej, by przenieść się do komuny religijnej. W czasie trwania swego czwartego małżeńst­wa odziedziczyła po zmarłym krewnym pewną sumę pieniędzy, którą ofiarowała mężowi, mając nadzieję, że ten gest przekona go, jaka jest lojalna, ufna i kochająca (co ustawicznie poddawał w wątpliwość). On z kolei oddał prawie całe te pieniądze komunie i oświadczył Margo, że ani nie chce być dłużej z nią związany, ani nie ma ochoty, żeby z nim

zamieszkała w komunie. Jak twierdził, to właśnie jej „światowość" miała być przyczyną rozpadu małżeństwa.

Margo czuła się strasznie zmaltretowana tym wszystkim, co ją spotkało, ale ciągle z wielkim zapałem oczekiwała na piątego amatora, przekonana, że tym razem jeśli tylko trafi na właściwy obiekt, wszystko się uda. Przyszła na seans terapeutyczny mizerna i z zapadniętymi oczami, pełna obaw, że straciła urodę i nie potrafi już zainteresować żadnego mężczyzny. Zupełnie sobie nie zdawała sprawy, na czym polega i skąd się bierze jej zawsze niefortunny wybór panów, których ani nie ceniła, ani nie lubiła. Chociaż przyznawała, że dotąd nieszczęś­liwie dobierała sobie mężów, nie zdawała sobie sprawy, w jaki sposób jej własne potrzeby doprowadzały ją do małżeńskich klęsk.

Przedstawiała sobą okropny widok. Poza tym, że była bardzo chuda (wrzody żołądka przyprawiały ją o straszne cierpienia w rzadkich momentach dobrego apetytu), wyraźnie rzucało się w oczy parę innych symptomów nerwowych przeżyć, jak bladość (twierdziła, że ma anemię), całkiem obgryzione paznokcie i suche, łamliwe włosy. Przyznała się też do egzemy, kłopotów żołądkowych i bezsenności. Po za tym ciśnienie krwi miała o wiele za wysokie na jej wiek, natomiast poziom energii alarmująco niski.

Wszystko, na co mnie stać po obudzeniu się rano, to pójść do roboty. Kiedy mam wolny dzień, to zawsze tylko siedzę w domu i ryczę. Czuję się winna, że płaczę przy moich dziewczynkach, więc sobie pozwalam na to wtedy, jak są w szkole. Nie mam pojęcia, ile jeszcze tak pociągnę.

Przyznała, że obie jej córeczki mają kłopoty w szkole zarówno z nauką, jak i koleżankami. W domu nieustannie się biją, a ona nie ma dla nich cierpliwości za grosz. Ciągle jeszcze dość często zażywa kokainę, do której przywykła za czasów Giorgia, żeby się podnieść na duchu, lecz jest to sposób bardzo kosztowny i rujnujący jej zdrowie.

Ale wszystkie te czynniki niepokoją ją znacznie mniej niż fakt, że nie ma w jej życiu żadnego mężczyzny. Od czasów, kiedy była nastolatką, nie znała takiej sytuacji. Jako dziecko toczyła boje ze swoim ojcem, a jako dorosła, w ten czy inny sposób, z każdym mężczyzną bliżej z nią związanym. Samotna od czterech miesięcy, dopiero teraz zdała sobie sprawę, że to smutna przeszłość nie pozwoliła jej ani wyjść między ludzi, ani wytrzymać samej z sobą.

Wiele kobiet z powodu ciężkiej sytuacji materialnej potrzebuje mężczyzny, ale nie był to przypadek Margo. Miała dobrze płatną

174

175


Wyszukiwarka