Węzeł
4: Świt
społeczeństwa sieciowego
Obserwując
tendencje przedstawione w poprzednich rozdziałach:
gęstnienie
globalnej, kosmopolitycznej sieci, rosnącą racjonalizację i
standaryzację życia, nieokiełznaną konsumpcję, łatwo ulec
przekonaniu, że współczesne społeczeństwo będzie
nabierało jednolitego, globalnego charakteru, wyznając
uniwersalne wartości i konsumując zhomogenizowaną, globalną
kulturę. Przekonanie to dalekie jest od rzeczywistości.
Człowieka
współczesnego spowija gęsta sieć kontekstów o różnym zasięgu.
Za sprawą nowych technik komunikacyjnych uczestniczy on w
kulturze globalnej, a jednocześnie za sprawą więzów
tradycyjnych, takich jak język, obyczaj, historia, nadal jest
członkiem - choćby tylko biernym, a nawet i nieświadomym -
wspólnoty lokalnej, regionalnej, narodowej. W efekcie
następuje przemieszanie warstw komunikacji. Dzięki uniwersalności
oraz transgraniczności internetu i telewizji satelitarnej
lokalne kody kulturowe upowszechniają się na całym świecie,
powodując, że mniejszości etniczne w diasporze, zamiast
asymilować się, rozkwitają. Koreańczycy, Chińczycy,
Latynoamerykanie czy Filipińczycy, gdziekolwiek na świecie
tworzą swoje osiedla i kolonie, nawet na chwilę nie tracą
kontaktu ze swym domem i ojczyzną. Co więcej, wiele elementów
ich kultury, zwłaszcza kuchnia, szybko wychodzi z granic
wąskiej etniczności i staje się również włas-
Pomieszanie
kodów
nością
społeczności
gospodarzy.
W
efekcie w San Francisco lub Nowym
Jorku najtrudniej
dziś znaleźć restaurację,
o
której
można
by
powiedzieć, że jest typowo amerykańska,
w Londynie zaś
chyba
tylko o fish
and chips
można
mówić, że mają angielski
charakter.
Globalnej
ekspansji
kodów
lokalnych
towarzyszy proces odwrotny, symbolizowany przez produkcje Hollywood,
a więc
poszukiwanie
kodu o uniwersalnym zasięgu. Megahity takie jak Titanic,
Matrix
i
Terminator
obiegają
cały świat, a ich bohaterów - jak wynika z badań - zna 80
procent mieszkańców kuli ziemskiej. Podobnie jak
hollywoodzkie filmy odwołujące
się
do uniwersalnych pokładów znaczeń i emocji,
idzie
przez
świat
pewien zuniwersalizowany smak kulinarny, reprezentowany przez
restauracje
sieci McDonald' s i Burger King.
Trwają
procesy
integracji i dezintegracji regionalnej.
Na
Dalekim
Wschodzie utrzymuje się np.
hanryu,
czyli
"koreański
prąd"
-
produkcje koreańskiej kultury popularnej, filmy,
muzyka,
gry
komputerowe podbijają rynki azjatyckie. Bohaterowie
koreańskich telenowel mają swych wielbicieli w Wietnamie,
na
Filipinach
i w Japonii.
Z
kolei w bliższej nam przestrzeni
Ukraińcy
równie
chętnie
dają
się
"globalizować"
zarówno
przez popkulturę amerykańską, jak i rosyjską.
Podobnie
jak
mieszają
się
kody kulturowe, umożliwiając konstruowanie
jednostkom
tożsamości
złożonej
z
wielu (nierzadko
przeciwstawnych)
warstw,
mieszają
się też kody
religijne.
W Korei
Południowej,
jednym
z najbardziej tradycyjnych i
jednocześnie
najbardziej
nowoczesnych społeczeństw na świecie,
współczesna
tożsamość
Koreańczyków
tworzy
się
we
współistnieniu
tak
odmiennych
systemów religijnych
jak buddyzm
i
chrześcijaństwo
(obecnie najpopularniejsza religia
w Korei),
które
z
kolei
osadzone
są na utrwalonych wielosetletnią
historią
i
tradycją
pokładach
konfucjanizmu. By
jednak
sprawę
skomplikować,
w obiegu publicznym obecna
jest
wciąż
tradycja
szamanistyczna,
która
zdaniem niektórych
antropologów
znakomicie ułatwia Koreańczykom akceptację najnowszych
technologii.
W
Brazylii protestantyzm
rozwija się
równie
dynamicznie, jak religie oparte na tradycji afrykańskiej.
Gwałtowny
wzrost
znaczenia sfery
niematerialnej
w określaniu
indywidualnej
i
zbiorowej tożsamości
nie ma w sobie nic
tajemniczego,
stanowi
naturalną
konsekwencję
procesów
charakteryzujących
współczesny
kapitalizm. Procesem najważniejszym,
który umożliwia zarówno globalną homogenizację,
jak
i
jej
przeciwną
globalną
lokalizację
(glokalizację),
jest sieciowa
integracja
świata.
W
jej efekcie powstaje społeczeństwo
sieciowe.
Informacjonalizm
Próbę
opisu
tego społeczeństwa podjął socjolog z
Berkeley,
Manuel
Castells,
w trylogii The
Information
Age.
Castells
rozpoczyna
swą
analizę
od spostrzeżenia,
że
rewolucja techniczna
-
zwana
też
rewolucją
informatyczną
-
miała kluczowe
znaczenie
dla
reorganizacji
i restrukturyzacji kapitalizmu w latach
osiemdziesiątych.
Podobna
restrukturyzacja społeczeństw
socjalistycznych
nie udała się,
bo były one zorganizowane
według
zasad
wrogich duchowi "informacjonalizmu".
Informacjonalizm
zaś
to
paradygmat
technologiczny
oparty
na
powiększaniu
ludzkich
możliwości
w przetwarzaniu informacji
poprzez
wykorzystanie
bliźniaczej rewolucji w mikroelektronice
i
inżynierii genetycznej.
Zdaniem
Castellsa rewolucje
biologiczna
i
informatyczna składają się na jedną rewolucję
informacyjną,
której
oba nurty,
biologiczny
i techniczny,
napędzają
się
wzajemnie,
przyczyniając
się do poznawania
nowych
aspektów
rzeczywistości
i przekształcania
tej wiedzy
w narzędzie
panowania
nad rzeczywistością.
Niedostrzeżenie
nowego paradygmatu
społeczno-gospodarczego
spowodowało
upadek komunizmu. Kraje
socjalis-
tyczne
nie wyszły poza
logikę
industrializmu,
który
nastawiony
jest na wzrost
gospodarczy,
to
jest na maksymalizowanie
produkcji76•
Tymczasem
informacjonalizm
koncentruje
się na
rozwoju technologicznym,
tj.
na rozwoju w kierunku
akumulacji wiedzy
i w kierunku coraz większej złożoności
przetwarzania informacjV7.
Ale
szczególna jest rola
technologii
informacyjnych,
które
nie
są
prostymi
narzędziami do zwykłego stosowania,
ale
procesami,
które
się rozwija.
Użytkownikami
i twórcami mogq.
być
ci
sami
ludzie. Z
tego
względu użytkownicy
mogą przejąć kontrolę
nad technologiq., jak w przypadku Internetu.
W
konsekwencji
powstaje ścisły
związek
między
procesami społecznymi tworzenia i manipulowania symbolami (kultura
społeczeństwa)
a zdolnościq.
do wytwarzania i dystrybucji dóbr i
usług
(siły
wytwórcze).
Po raz
pierwszy
w historii umysł ludzki stał się bezpośrednią siłq.
wytwórczq.,
a
nie tylko elementem decyzyjnym w procesie produkcji78•
Kapitalizm
informacyjny
charakteryzuje,
zdaniem
Castellsa,
pięć cech:
l.
Informacja
jest najważniejszym surowcem.
2.
Skutki nowych technologii
informacyjnych
przenikają
wszystkie sfery życia, ponieważ
informacja jest integralnq.
częścią
wszystkich
ludzkich działań i wszystkie procesy
naszej jednostkowej i zbiorowej
egzystencji
sq.
w
sposób bezpośredni kształtowane (choć na pewno nie
determinowane)
przez
nowe techniczne media79.
3.
Wszystkie systemy wykorzystujące
te technologie
muszą działać zgodnie z logiką
sieci.
76
Manuel
Castel1s,
The
Rise
oj
the
Network
Society,
New
York 1996.
77
Manuel
Castel1s, op.cit.
78
Manuel
Castel1s, op.cit.
79
Manuel
Castel1s,
op.cit.
4.
Elastyczność:
nie
tylko procesy są
odwracalne,
ale i
organizacje
oraz
instytucje
mogą być modyfikowane,
a
nawet fundamentalnie zmieniane przez rekonfigurację ich
komponentów8o.
5.
Konwergencja poszczególnych technik i technologii do jednego
zintegrowanego systemu, mikroelektronika,
telekomunikacja,
optoelektronika
i
komputery
są
obecnie
zintegrowane i
tworzą
systemy informacyjne81.
Weszliśmy
więc w epokę informacji, a - jak zauważa Castells -
historyczny
trend pokazuje, że najważniejsze funkcje i
procesy
w tej
epoce organizują się
wokół
sieci. Sieci tworzą nową morfologię społeczną,
a
dyfuzja sieciowej logiki w istotny sposób zmienia procesy
produkcji, percepcji, władzy i
kultury82.
Castells
dostrzega, że sieci społeczne
są
tak
stare jak ludzkość83•
Dopiero
jednak nowy paradygmat technologiczny, czyli informacjonalizm,
pozwolił na wyzwolenie pełnej energii drzemiącej w sieciach.
Pozwolił
im na przezwyciężenie problemów zarządzania i sterowania
procesami społecznymi i
ekonomicznymi,
co powodowało, że na wcześniejszych etapach historii sieci
ustępowały sztywnym i zwartym organizacjom hierarchicznym.
W
sieci
odbija
się naturalna spontaniczność życia, a nowe technologie pozwalają
tej żywiołowości rozszerzyć się globalnie. W sieci nie ma
centrów, są tylko węzły.
Castells
jednak ostrzega:
w
strukturze społecznej to aktorzy gry społecznej i
instytucje
programują sieci. Ale raz zaprogramowane, sieci
informacyjne
napędzane technologiami informacyjnymi narzucają swą logikę
strukturalną ludzkim uczestnikom sieci.
Tak
jest dopóty,
dopóki
ich program
nie ulegnie zmianie -
co
zazwyczaj wiąże się
z
wysokim
kosztem
społecznym i
ekonomicznym84.
80
Manuel
Castells,
op.
ci
t.
81
Manuel
Castells,
op.cit.
82
Manuel
Castells,
op.cit.
83
Manuel
Castells,
op.cit.
84
Manuel
Castells,
op.
ci
t.
Castells
dostrzega, że kiedy komunikacja wymaga coraz mniej czasu,
który
niemalże traci wymiar, kurcząc się do jednej chwili,
przestrzeń i jej wyznaczniki przestają się liczyć, przynajmniej
dla tych, którzy swe posunięcia potrafią realizować
z szybkością przepływu informacji przez elektroniczne łącza.
Ta
zmiana poczucia czasu i przestrzeni wymaga stworzenia dla nich
nowych definicji.
Castells
wprowadza więc pojęcie "przestrzeni przepływów" (space
oj
jlows) i
"bezczasowego
czasu" (timeless
time). Czas
i miejsce nie giną,
ale
są w społeczeństwie sieciowym podporządkowane logice sieci,
strukturze przepływów kapitału, informacji, technologii,
symboli.
.
Amerykański
socjolog wprowadza jeszcze trzecie,
istotne dla zrozumienia zachodzących procesów pojęcie
"wirtualności rzeczywistej" (real
virtuality). To
po prostu stwierdzenie faktu, że człowiek współczesny w
percepcji świata praktycznie nie korzysta już z bezpośredniego
doświadczenia,
wszystko
dociera
do niego za pośrednictwem mediów. Realne jest to, co się dzieje
na ekranie telewizora lub komputera85.
Ponowoczesność
i
tożsamość
Czy
tego chcemy, czy nie, życie gospodarcze i kulturalne toczy się w
globalnych sieciach. Nowa logika sieciowa ścierać się ciągle
musi z tradycyjną logiką tkwiącą w organizacjach
hierarchicznych,
takich
jak niezrestrukturyzowane korporacje,
państwa narodowe zarządzane w stylu przemysłowym, zamknięte
społeczności lokalne.
Logika
sieci
w starciu
z logiką tradycyjną prowadzi do resentymentów
i wzmożonej aktywności przeciwstawiającej tej
85
Definicje
przestrzeni
przepływów,
bezczasowego
czasu
i wirtualności
rzeczywistej
powtórzyłem
za
swoją Zatrutq
studniq,
Warszawa
2002, gdzie
opisywałem
inne
aspekty
społeczeństwa
sieciowego.
logice
silną
tożsamość
jednostkową
i grupową. Powstaje
sytuacja
chaosu,
konfrontacji
na różnych poziomach komunikacji.
Oto
więc proces globalizacji
gospodarczej w niektórych jej
aspektach
zostaje
zahamowany.
Stany
Zjednoczone narzucają
protekcjonistyczne
bariery, chroniąc swój rynek przed napływem
stali
i żywności
spoza granicy. Podobnie czyni Europa.
Trzeci
świat
w odpowiedzi na
to
sabotuje
obrady
Światowej
Organizacji
Handlu, runda w Cancun w 2003 roku skończyła
się
fiaskiem,
bo
biedni odrzucili propozycję jednostronnego
otwarcia
swoich rynków.
W
tym
samym
czasie
logika
sieci
informacyjno-medialnych
powoduje,
że
żadne bariery protekcjonistyczne nie mogą
być
skuteczne
wobec towaru,
który
jest
solą współczesnej
gospodarki.
Nie
sposób zatrzymać symboli, nawet komunistyczne
Chiny mają z tym coraz większy problem.
Co
nie znaczy,
że
stara
logika
nie
próbuje przeciwstawić
się nowej.
W
inny
nieco
sposób
patrzy na współczesne
społeczeństwo
nestor
teorii zarządzania, Peter F.
Drucker.
Zwraca
on uwagę
na rolę
wiedzy
w
dzisiejszej gospodarce.
Przez
setki
lat
-
podczas
pierwszej
fazy
-
zastosowanie
wiedzy
odnosiło
się do narzędzi, procesów, produktów.
Tak
pojmowana
wiedza
doprowadziła
do rewolucji
przemysłowej.
W
drugiej
fazie,
która
rozpoczęła
się
około 1880
roku
i
osiągnęła
punkt
kulminacyjny
podczas
II
wojny
światowej, zastosowanie
wiedzy
w nowym zrozumieniu
zaczęło
odnosić się bezpośrednio
do
pracy,
wywołując
rewolucję
wydajności,
która
w ciągu 75
lat
przekształciła
proletariat
w burżuazyjną
kjpsę
średnią
o
wysokich
dochodach. Ostatnia
faza
rozpoczęła
siępo II
wojnie
światowej.
Obecnie
zastosowanie
wiedzy
odnosi się
do samej w i
e
d z
y.
Mówimy
o
rewolucji
w zarządzaniu.
Wiedza
staje się szybko
g łów
n
y m czynnikiem
produkcji,
spychając na bok
kapitał
i
pracę86.
86
Peter
F.
Drucker,
fragment
z jego książki
Post-Capitalist
Society
opublikowany
pod
tytułem
From
Capitalism
to
Knowledge
Society
w
antologii
The
Knowledge
Economy
pod
red.
Dale'a
Neefa,
Boston
1998,
s.
15-33.
Wizja
Druckera nie konkuruje z koncepcją Castellsa, raczej ją
uzupełnia i wyzwala z "sieciowego fatalizmu", owej
nieosobowej logiki sieci, z której - zdaniem Castellsa - tak trudno
się wyrwać. Wizja społeczeństwa wiedzy jest w swych założeniach
mniej ponura i pozwala na formułowanie wielu optymistycznych
wniosków, zarówno w perspektywie losów jednostek, jak i całych
społeczeństw. Jeśli bowiem
liczy się głównie wiedza, to w nowym kapitalizmie potencjalnie
każdy ma szansę. Każdy człowiek może być Billem Gatesem,
każdy kraj może stać się Finlandią. Wystarczy tylko pilnie
się uczyć i chłonąć wiedzę.
Mniej
optymistyczny jest Jeremy Rifkin, sceptyczny obserwator
przemian zachodzących we współczesnym społeczeństwie,
który twierdzi, że epoka społeczeństwa
wiedzy jest jednocześnie epoką końca pracy. Dawnego pracownika
zastąpił przedsiębiorca, samozatrudniający się pracownik
wiedzy, który świadczy swe usługi dawnemu pracodawcy, teraz
nazywanemu
partnerem biznesowym.
Tyle
tylko, że świadczy je bez żadnej ochrony, jaką kiedyś, w starym
dobrym kapitalizmie, wywalczyli
sobie pracownicy. Znajduje się on w sytuacji teoretycznej wolności
i praktycznej bezbronności wobec drapieżnego rynku.
Nowa
etyka
Dostrzegany
przez Rifkina właściwy dla sieciowego społeczeństwa
wiedzy "koniec pracy" nie musi być jednak zjawiskiem
złym.
A
poza tym, skoro stanowi nieuniknioną konsekwencję ewolucji
globalnej gospodarki, lepiej się mu nie przeciwstawiać; należy
przyjąć postawę afirmacyjną,
radosną
i twórczą. I tak "koniec pracy", lub inaczej
"uelastycznienie rynku pracy", oznacza - jak pokazują
neoliberałowie mniejsze bezrobocie (empiryczne na to dowody
znajdziemy w Stanach Zjednoczonych lub w Wielkiej
Brytanii). Przy
okazji
ujawniają się inne korzystne dla gospodarki efekty maleją
realne płace i wydłuża się czas pracy. Znika również
uzasadnienie dla szkodliwej z gospodarczego punktu widzenia
działalności związków zawodowych.
Gdy
nie ma już pracy,
przestaje istnieć podstawowa antynomia kapitalizmu: sprzeczność
między pracą i kapitałem.
Nowe
czasy wymagają nowej podbudowy duchowej i etycznej.
Fiński filozof Pekka Himanen proponuje na czasy kapitalizmu
sieciowego
i informacjonalizmu fundament etyczny
w postaci etyki hakerskiej, wywiedzionej z doświadczeń
ruchu na rzecz wolnego oprogramowania. O fenomenie
wolnego oprogramowania, w tym o najbardziej spektakularnym
osiągnięciu tego ruchu - systemie operacyjnym GNU Linux - napisano
już tomy.
Himanen
zastanawia się jednak,
czy
wartości reprezentowane przez hakerów można oczyścić
z
libertariańskiej dla jednych, a cyberkomunistycznej
dla innych otoczki ideologicznej, by z tak uzyskanego destylatu
stworzyć
nową etykę pracy na czasy "końca pracy".
Hakerzy
pracują
ciężko, siedzą przy klawiaturze komputerów
nierzadko
kilkanaście
godzin dziennie, pisząc nowe oprogramowanie.
Ale
pracują dlatego, że lubią, pracują jus
t
for
fun
(po
prostu dla zabawy).
Himanen
pisze:
Praca
jest częścią
naszego
mknącego do przodu
życia, w którym jednak musi być miejsce
również
na
inne pasje.
Reformowanie
sposobów pracy jest nie
tylko
~razem
szacunku
wobec pracowników,
ale
i szacunku wobec
istot
ludzkich
jako istot
ludzkich.
Hakerzy
nie podpisują się pod
hasłem
"czas
to
pieniądz",
ale
raczej
pod hasłem "to
moje życie".
I
z
pewnością
jest
to
nasze
życie
tu i teraz,
które
trzeba
przeżyć
w pełni,
a
nie
w
jakiejś
okrojonej
wersji
beta87•
Etyka
hakerska
nie wyklucza zarabiania, wprost przeciwnie.
Historia
zna liczne przykłady wielkich dziś przedsiębiorstw
założonych przez hakerów, by wspomnieć tak znane
firmy,
jak
Sun Microsystems,
Cisco lub Apple. W etyce
hakerskiej
liczy
się
natomiast
motywacja
do pracy,
w
której
pieniądz
jest
jednym
z czynników,
wcale
nie najważniejszym.
Istotniejsze
jest przywiązanie do takich wartości jak nieskrępowana
twórczość,
otwartość
i gotowość do wzajemnej pomocy
i
wymiany
informacji,
dzielenie
się wiedzą i kreatywne
zarządzanie
własnym
czasem i życiem.
Jak
pisze Himanen, życie
hakera
polega
na "upiątkowieniu" niedzieli
i "uniedzielnieniu"
piątków.
Oznacza to aktywność
profesjonalną (korespondencja,
konsultacje)
w dniach tradycyjnie
wolnych
od pracy,
ale także to, że sama praca nie jest odmierzana zegarem
od 9.00
do 17.00;
można
w tym czasie
wyjść
na basen lub do pubu.
Zgodnie
z
etykq
hakerskq
sensem
życia
nie
jest
piqtek,
nie
jest też
niedziela.
Hakerzy
lokujq
się
między
kulturq
piqtku
i
kulturq
niedzieli,
reprezentujqc
w ten sposób zupełnie
nowego
ducha88.
Hakerski
styl
życia
możliwy
jest dzięki naj nowszym
technologiom komunikacyjnym i strukturze współczesnego
kapitalizmu,
coraz
bardziej uzależnionego od oferty,
jaką
hakerzy
dysponują,
czyli
od ich wiedzy.
Hakerski system
wartości
nie jes~
tylko
wyrazem
idealizmu, ale wynika z przekonania,
że
lansowane
wartości
umożliwiają twórczy rozwój wiedzy,
bez
którego
niemożliwy byłby
dalszy
rozwój technologii, umożliwiający
z kolei
upowszechnienie hakerskiego stylu życia
wśród
innych
"robotników wiedzy",
jeśli
tylko potrafią zrzucić
okowy tradycyjnego rozumienia pracy i zmienić swój status
z "robotniczego"
na
"hakerski".
Zabiegi
wyobraźni
Zabiegi
Himanena
pokazują,
że ciągle można żyć w tym samym
schizofrenicznym
świecie,
zmieniając
jednak zupeł-
nie
sposób jego postrzegania. Jak to możliwe? Slavoj Zizek przekonuje,
że postrzegamy rzeczywistość przez pryzmat tkwiących w
nieświadomości fantazji traktowanych przez nasz umysł jako
realia. Bo i jak wytłumaczyć na przykład narastającą w
krajach pokomunistycznych nostalgię za dawnymi czasami? Zizek
twierdzi, że tęsknimy nie do tego, co było, ale do tego, co miało
być, gdyby socjalistyczny projekt udało się zrealizować.
Perwersyjna uroda tego projektu polegała na tym, że potrafił
stworzyć iluzję raju na ziemi. Iluzja ta opanowała naszą
nieświadomość, stała się dla nas realnością, czymś, co
naprawdę nigdy się nie spełniło, ale przez ciągłą projekcję
z nieświadomości ma wpływ na to, jak postrzegamy rzeczywistość.
To
właśnie zestawienie rozkosznej fantazji z brutalną
rzeczywistością realnego kapitalizmu powoduje, że odczuwamy
nostalgię za systemem, który tak wspaniałą wizję stworzył.
Zgodnie
z tą interpretacją Himanen, tworząc etykę hakerską,
tworzy
fantazję na temat wolności w kapitalizmie globalnym.
Ma
ona równie wiele wspólnego z rzeczywistością, jak fantazja
komunistyczna i jej odwrócenie - amerykańskie przekonanie o swojej
potędze. W
eseju
Welcome
to the Desert ofReal (Witajcie
na pustyni Realnego) Zizek przypomina, jak HollyWO"ód,
gigantyczna fabryka snów, produkowała niezliczone fantazje o
zagrożeniu Stanów Zjednoczonych atakiem (by wspomnieć film Dzień
Niepodległości). Im
bardziej
fantazje te były absurdalne i zatrważające, tym bardziej w
konfrontacji z gnuśną, nudną i bezpieczną rzeczywistością
umacniały poczucie siły i bezpieczeństwa. Po 11
września
2001 roku granica między fantazją a rzeczywistością zatarła
się. W
przeciwieństwie
do wywołującej nostalgię fantazji komunistycznej, fantazja
hollywoodzka ucieleśniła się, wywołując wielką traumę.
11
września
stał się dla "amerykańskiego marzenia" tym, czym dla
marzenia komunistycznego był XX Zjazd KPZR.
Zniechęcony
Slavoj Zizek pyta: Czy
nie żyjemy w epoce,
kiedy
państwo i
jego
aparat, włączając w to czynniki polityczne,
są
po
prostu
coraz
mniej
zdolne
do artykulacji podstawowych
problemów?
I
dodaje, że być może po
raz pierwszy
w historii
ludzkości
nasze
codzienne doświadczenie (biogenetyki,
ekologii,
cyberprzestrzeni
i wirtualnej
rzeczywistości)
wzywa wszystkich nas do zmierzenia się z
podstawowymi
pytaniami
filozoficznymi o naturę wolności,
ludzkiej toźsamości89•
N
a domiar złego w tym wieku
"końca
ideologii"
ustaliła
się ideologia "konsensusu liberalno-demokratycznego",
uniemożliwiająca uprawianie autentycznej myśli krytycznej,
bo krytykę systemu można uprawiać tak długo, jak długo nie
kwestionuje ona samego konsensusu.
Co
oczywiście dla 2izka
nie
ma najmniejszego sensu, bo dzisiaj
rzeczywista
wolność
myśli
oznacza
wolność zakwestionowania
obowiązującego
liberalno-demokratycznego
"postideologicznego"
konsensusu
-lub nie znaczy
nic90•
Tym,
którzy
mogliby mu zarzuclC, że takie podejście pachnie totalitaryzmem,
filozof przypomina, że możliwość totalitarnych
ekscesów jest wpisana w naturę kapitalizmu.
Istota
kapitalizmu
i właściwej
mu demokratycznej organizacji
społeczeń;twa
polega na niedoskonałości i ciągłym ruchu,
niestabilności,
nieustannej "twórczej destrukcji".
To
normalne,
że
przedsiębiorstwa
bankrutują, a w ich miejsce powstają nowe,
że
ludzie dziś pracujący
jutro
będą bez pracy. Korupcja, mierność polityków, nierówność to
istota kapitalizmu.
Można
i powinno się z nimi walczyć,
ale każda
próba wyrugowania
wad "raz
na zawsze" i stworzenia systemu doskonałego skończyć
się musi popadnięciem w totalitarne zniewolenie.
Krytyka
uprawiana
wewnątrz systemu jest szybko przezeń "udomowiana".
Żywotność
kapitalizmu przejawia się w tym,
89
Slavoj
Zizek,
op.cit.
90
Slavoj
Zizek,
Revolution
at
the
Gates,
London
2002.
że
każdy
protest,
każde działanie przeciwko sobie wchłania, czyni
funkcjonalnym i przetwarza na rynkową ofertę. Podobnie jak
funkcjonalizuje wszelkie - wydawałoby się obiektywne
- przeciwności. Zniszczenie środowiska naturalnego?
Doskonały
nowy rynek dla koncernów chemicznych, firm doradczych, organizacji
pozarządowych, mediów.
Bomba
demograficzna? Marzenie firm farmaceutycznych i doskonały
rynek
dla wszystkich specjalistów w dziedzinie kontroli urodzin.
Rosnąca niepłodność mieszkańców krajów rozwiniętych?
Smaczny
kąsek
dla specjalistycznych klinik, firmy
farmaceutyczne
również nie stracą.
Zizek
przekonuje, że jedyną metodą obrony wolności jest wystawienie
istniejącego
systemu na próbę i poddanie radykalnej
krytyce.
Demokracja plus kapitalizm, jeśli nie będą wystawione
na
radykalną
presję wywieraną spoza systemu, doprowadzić
mogą
tylko do totalitaryzmu kapitału.
Dlatego
kapitalizm
potrzebuje silnego adwersarza, socjalistycznego projektu
kontrującego swym radykalizmem bezkarność globalnego
kapitału.
Parafrazując
znane hasło Lenina,
Zizek
pisze,
że dziś
socjalizm =
wolny
dostęp do internetu +
władza
Sowietów.
Na
zarzut,
że
z jego idei
nie wynikają praktyczne postulaty,
filozof
odpowiada
słowami
Theodora Adorno: Napytanie
lICO
powinniśmy
robić?"
mogę
najczęściej
odpowiedzieć
szczerze
fInie
wiem",
Mogę
tylko
próbować
rygorystycznie
analizować
to,
co jest91•
Wzrost
bez substancji
Największa
perwersja
kapitalizmu,
zdaniem Zizka, kryje się
w
jego
wersji
"bezkofeinowej" . Tak słoweński filozof nazywa
rosnącą fascynację
produktami
pozbawionymi charakte-
rystycznej
dla nich substancji. Pijemy kawę bez kofeiny, piwo bez alkoholu,
colę bez cukru, jogurty bez tłuszczu, uczęszczamy na kursy
języków obcych niewymagające od nas wysiłku i prowadzimy
wirtualne wojny z założeniem, że nie powinny przynosić ofiar.
Podążając
śladem Zizkowej koncepcji można stwierdzić, że kulminacją
perwersyjnej natury współczesnego kapitalizmu jest ideologia
społeczeństwa wiedzy, napędzająca wzrost przemysłu
edukacyjnego. To ona genialnie łączy dwa pozornie
przeciwstawne oczekiwania wobec ponowoczesnego człowieka:
sumiennej
pracy i hedonistycznej konsumpcji. Jako członek społeczeństwa
wiedzy człowiek ponowoczesny ma się nieustannie, od kolebki do
śmierci, uczyć, bo podczas nauki nabywa wiedzę, która w
społeczeństwie wiedzy stanowi warunek sukcesu. W
społeczeństwie wiedzy wiedza jest jednak utowarowiona, jest
przedmiotem rynkowego obrotu, towarem jak każdy inny. Za wiedzę,
która jest towarem, trzeba zapłacić. Ale jest to towar
szczególny, za który nie wystarczy tylko zapłacić - trzeba
się jeszcze w pocie czoła napracować. Tak więc człowiek
współczesny w społeczeństwie wiedzy osiąga racjonalną
pełnię: przez całe życie musi się uczyć, czyli przez całe
życie musi godzić w jednym procesie przeciwstawne wartości,
sumienną pracę z konsumpcją.
W
Korei Południowej poziom edukacyjnego absurdu najprawdopodobniej
osiągnął najwyższy na świecie pułap. Oczekiwania
społeczeństwa wiedzy nałożyły się tam na tradycję
konfucjańską, która przez setki lat wpajała szacunek dla nauki.
Koreańczycy nie dość, że nabywając wiedzę, pracują i
konsumują, to jeszcze ze sobą walczą. Walczą o miejsca w
najlepszych szkołach, a gdy już się w nich znajdą, walczą o
najlepsze lokaty. Wydatki na edukację dzieci są po nakładach
na mieszkania najważniejszą pozycją rodzinnych budżetów.
Ci, którzy nie wytrzymują wyścigu, popełniają samobójstwo.
Ci, których stać, wysyłają dzieci na naukę za granicę.
Wysoki
urzędnik w hierarchii czebolu LG chwalił mi się, że wysłał
do Stanów Zjednoczonych żonę z dwiema córkami i
płaci
ponad 50 tysięcy dolarów rocznie, by uczynić z nich członków
społeczeństwa wiedzy. Sam z kolei, pozbawiony rodziny,
ma
więcej czasu na sumienną pracę dla swego czebolu po
to,
by
móc zarabiać wystarczająco na kształcenie
dzieci.
Inny
wariant edukacyjnego absurdu obserwujemy w Polsce.
Utowarowienie
wiedzy
ma w naszym kraju charakter bazarowy
i
uliczny.
Podobnie jak w Korei i Stanach Zjednoczonych,
kształcić
się
chcą wszyscy. Ale my nie chcemy się
ani zbytnio
napracować,
ani
zbyt wiele wydać.
Dlatego
setki tysięcy
młodych
ludzi zapisują się do podrzędnych uczelni,
w których
sprzedawana
wiedza jest równie markowa jak dres kupiony
na
Stadionie
Dziesięciolecia.
Budujemy społeczeństwo wiedzy
bez
wiedzy, nakłaniając miliony ludzi,
by
płacili dobrowolnie
za
naukę
bez nauki. To nic,
że
kupiony licencjacki
dyplom
ma taką samą wartość jak podrobione trzy pas~i
,na
dresie
- nie"tlkim kosztem wprowadza do lepszego SWlata.
I
cóż,
że jest
to
iluzja!
Przecież cały fenomen współczesnego
kapitalizmu
polega na produkowaniu i sprzedawaniu iluzji.
Ideologia
społeczeństwa
wiedzy kumuluje społeczną energię
w
nigdy niekończącym
się procesie uczenia, będącym sprzężeniem
pracy
i
konsumpcji.
Kto mówił, że perpetuum
mobile
jest
niemożliwe?