Matrix — raz jeszcze
Jerzy Prokopiuk
Matrix Rewolucje — ostatnia część słynnej trylogii filmowej braci Wachowskich ma swoją światową premierę na wszystkich kontynentach tego samego dnia: 5 listopada 2003 o godz. 15.00 czasu polskiego. A więc żyjemy już w globalnej wiosce?
Kiedy cztery lata temu — w 1999 roku — miałem możność wypowiadać się po raz pierwszy na temat filmu Matrix („Kino” 12/99), ujrzałem w nim współczesną filmową, zrodzoną z ducha kultury masowej i do tzw. mas przemawiającą wersję mitu gnostyckiego.
W interpretacji tej świat Matrix jawił mi się wówczas — i jawi także dzisiaj — jako, prezentowany już w micie i światopoglądzie starożytnych gnostyków, świat wirtualny, tzn. wykreowany czy pomyślany przez (jak sądzili gnostycy), łagodnie mówiąc, niezbyt rozgarniętego, ale za to z pewnością okrutnego Demiurga. Świat ten — w porównaniu z właściwym, prawdziwym światem duchowym (Pleromą) — ma drugorzędny czy zgoła iluzoryczny (i w tym sensie fałszywy) status ontyczny, bytowy. Zarazem wszakże jest to świat noszący zasadnicze cechy swego kreatora: choć pozornie logiczny i posiadający swoistą strukturę i dynamikę, przy bliższym przyjrzeniu mu się zawiera w sobie i w swych dziejach ogromny ładunek bezsensowności czy wręcz głupoty. A co więcej, aktywna działalność w nim zła — jako iluzoryczności, śmierci i nicości — i sprawianego przez nie cierpienia nadaje mu charakter niewyrażalnej w swym okrucieństwie izby tortur czy więzienia.
Z drugiej strony świat ten — wyraża to jego miano: matrix kojarzy się z materią, matką i łonem — przypomina inkubator, w którym Demiurg przeprowadza swe poronione i sadystyczne eksperymenty na wszystkich istotach czujących. Interpretację taką reprezentuje ta tradycja myśli ludzkiej, której początek dał Budda, podchwyciła hinduska wedanta, przejęli nadśródziemnomorscy gnostycy, by przekazać ją manichejczykom i neo-manichejczykom, a którą w XIX wieku odrodził Schopenhauer, w XX zaś Cioran. Światem tym, jak powiedziałem, rządzi Demiurg — za pośrednictwem swych sług-archontów, czyli strażników. Wszakże najwyższy świat Ducha, Pleroma, nie pozostaje obojętny wobec Matrix i torturowanych przez Demiurga jego mieszkańców. Podobnie jak w biblijnym prawzorze naszej cywilizacji, także w dziele braci Wachowskich na nasz „padół łez” zesłany zostaje „Jan Chrzciciel”, Wysłannik — Morfeusz („bóg snów” — a więc także snu, czyli marzenia o świecie prawdziwym). Morfeuszowi towarzyszy dziewczyna imieniem Trinity: symbolicznie więc rzecz biorąc reprezentantka Trójcy Świętej (znanej także gnostykom i nie tylko im), a ściślej — jej „żeńskiego” aspektu, jakim jest Duch Święty czy w pewnych heterodoksjach — Sofii, Mądrości Bożej. Ta para Wysłanników dociera do człowieka nazwiskiem Thomas Anderson, zwanego Neo: do repliki Tomasza Niewiernego, Bliźniaka „apostoła gnostyckiego” (patrz: jego Ewangelia), Syna Człowieczego — Andreas to greckie andros = człowiek — ale także przez inne skojarzenie — niemieckie anders — inny. Neo zaś to tyle, co nowy, Człowiek Nowy, odrodzony.
Od chwili powstania owego tekstu — nosił on tytuł Matrix — świat gnostycki — pojawiło się u nas (nie mówiąc już, rzecz jasna, o świecie) wiele interpretacyjnych wypowiedzi poświęconych filmowi braci Wachowskich. Trzy z nich dotarły do moich rąk i właśnie zawartym w nich wypowiedziom chciałbym teraz poświęcić kilka — częściowo także polemicznych — uwag, i to w kolejności podyktowanej meritum tematu.
Mariusz Dobkowski, mediewista, historyk tzw. herezji średniowiecznych, przede wszystkim kataryzmu, przedstawił swój recenzencki esej, zatytułowany Matrix, czyli filmowe odczytanie gnozy, w internetowej witrynie nieregularnika „Gnosis” (www.gnosis.art.pl).
Z Mariuszem Dobkowskim podzielamy zasadniczy pogląd na ideowe tło Matrix: również dla niego jest nim gnoza, z tą różnicą, że ja nie mówiłbym o gnozie, będącej przecież — jako jeden z działów ezoteryki (obok mistyki i magii) — dążeniem do poznania Bóstwa (sacrum czy numinosum). W precyzyjnym sensie gnoza to transracjonalne poznawcze doświadczenie przez człowieka siebie — czyli swej jaźni — a poprzez nią świata materialnego, świata duszy i świata ducha. Matrix jest raczej filmem gnostyckim (tylko w pewnym stopniu gnostycznym zatem), tzn. przekazuje właściwą gnostycyzmowi, przede wszystkim antycznemu, choć w dużej mierze także średniowiecznemu światopoglądowi mitologiczno-filozoficznemu, wizję Bóstwa, świata, człowieka oraz jego zbawienia i etyki. Wizja ta charakteryzuje się — odpowiednio — radykalnym przeciwstawieniem Boga i Demiurga, antykosmizmem, tj. postawą wrogą światu demiurgicznemu, który więzi człowieka, dualizmem człowieka i świata, a także ezoteryzmem poznawczym, postulatem wyzwolenia człowieka ze świata Demiurga i wreszcie postawą skrajnie ascetyczną lub libertyńską. W Matrix odnajdujemy wszystkie te wątki: świat niewidzialny, przeciwstawiony Matrix, świat wirtualnego więzienia z ludźmi jako jego pensjonariuszami, obcość człowieka w tym świecie, wybrańca obdarzonego poznaniem prawdy ukrytej dla innych, misję wyzwolenia człowieka z tego świata i wreszcie ascetyzm walki wyzwoleńczej.
W swym eseju Dobkowski zatrzymuje się dłużej na — arcyważnym — procesie soterycznym (zbawczym) głównego protagonisty filmu, Neo, by wyróżnić w nim kolejne fazy zdobycia gnosis, wiedzy wyzwoleńczej: przeczucia, olśnienia czy przebudzenia, objawienia (wezwania) i zdobycia samoświadomości (gnozy). Proces ten nader słusznie kojarzy z tzw. rytuałem przejścia, znanym wszelkiej ezoteryce jako „święte zaślubiny” duszy i Ducha. Osobnym wątkiem poruszonym w tym eseju jest „maszynowa” produkcja człowieka i właściwy mu charakter „marionetki” bogów. (Hipotezę takiej produkcji znajdujemy w całym nurcie współczesnej paranauki a la Daeniken, a wspiera ją koncepcja człowieka jako maszyny sformułowana przez ezoteryka armeńskiego, Gurdżijewa, podczas gdy wizję człowieka jako marionetki bogów znajdujemy przede wszystkim u wybitnego choć kontrowersyjnego niemieckiego hellenisty W. F. Ottona). Wreszcie, Dobkowski silnie akcentuje — podobnie zresztą, jak i ja, i następni przedstawiani autorzy — zasadę „zbawienia ostatecznego”: przez Miłość (rola Trinity — Sofii).
Za najciekawszy wszakże i pod wieloma względami najgłębszy tekst interpretacyjny poświęcony Matrix uważam esej Marii Magdaleny Gierat (jego autorka udostępniła mi go łaskawie w formie wydruku). Również ona, podobnie jak ja i Dobkowski, rozpatruje Matrix na szerokim tle mitu gnostyckiego, uzupełniając go ponadto wątkiem mesjanistycznym. Słusznie za centralną kategorię filmu uważa motyw wyzwolenia człowieka z „pustyni realności” matriksu. Szczególnym walorem jej eseju jest niezwykła wnikliwość analizy symbologicznej, jaką przeprowadza na „materii” filmu. Otóż sama ta materia narzuca gnostycki charakter jego interpretacji. Jej fundamentem jest dualizm dwóch światów: niewidzialnego Zionu i wirtualnej symulacji, jaką jest Matrix. W świecie Matrix człowiek jest nie tylko jego więźniem, ale także niewolnikiem w podwójnym wymiarze: zewnętrznym, fizycznym i wewnętrznym jako „więzień własnego umysłu”. Demiurg gnostycki bowiem nie tylko kreuje ludzkie ciała, ale także ludzkie dusze, programując je tak, byśmy — jak powiada cytowany przez autorkę twórca antropozofii Rudolf Steiner — „widzieli to, czego nie ma, a nie widzieli tego, co jest”, tj. wierzyli w realność materii, a byli ślepi na świat Ducha. Symbolicznym wyrazem tej antytetycznej podwójności jest dwójnia (liczba 2, „liczba szatańska”). Świat Matrix jest światem paradoksalnym (taką postać przybiera jego pokrętna dualność): jest to świat zarazem skostniały i zmurszały, świat stagnacji podszytej chaosem. Taki świat ma jednocześnie cechy snu — zorganizowanej ułudy — rozkoszy i koszmaru (por. manichejską kategorię „wrzasku świata” i gnostycką „upojenia”). Ten świat jest źródłem cierpienia człowieka i, paradoksalnie, ono właśnie staje się pierwszym bodźcem „przeczucia wyzwolenia”, gdyż odsłania jego prawdziwe oblicze: losu jako więzienia w czasie i w przestrzeni. Heros i nadzieja wyzwolenia — Thomas Anderson — to samotnik („obcy” w tym świecie, jak każdy gnostyk), to spontaniczny, podświadomy w nim dysersant (maker); już w jego pseudonimie, Neo, kryje się przyszłość soterii. Budzą go: Morfeusz i Trinity, wysłańcy świata Ducha. Przebudzenie jest centralną kategorią wszystkich szkół ezoterycznych: od Buddy („Obudziciela”) po Steinera, Gurdżijewa i A Course in Miracles. Autorka omawianego eseju prowadzi nas — paralelnie do akcji filmu — drogą wyzwolenia poprzez jej poszczególne „stacje”-symbole: pukania do bram (Chrystus czekający u bramy serca człowieka czy metafora „wołania i odpowiedzi” w manicheizmie), odrzwi, którymi jest Chrystus (Ewangelia św. Jana), drogi zbawczej jako przejścia Chrystusa poprzez sfery planetarne (w antropozofii), czy przebudzenia jako „Umstülpung, wywrócenia duszy na drugą stronę” (u Steinera). Neo — stopniowo — poznaje Prawdę (Walentyn: „Skąd pochodzimy, kim jesteśmy, dokąd zmierzamy”), która oznacza jego przemianę, przemianę bezpowrotną, która jest wyzwoleniem. Ale ten proces poznania to żmudna i trudna droga; u kresu „widzimy światłość” (słowa piosenki Ellingtona). Nie ma jednak przemiany bez śmierci „starego człowieka” w nas. Neo zatem musi umrzeć — i umiera. Ale śmierć gnostyka czy mistyka jest tylko etapem i instrumentem przemiany: po niej może i powinno nastąpić zmartwychwstanie. I oto raz jeszcze powraca wątek Miłości jako gwarancji zmartwychwstania Das Ewig Weibliche zieht uns hinan — jego reprezentantką jest Trinity. „Zbawiany Zbawca” (to znów metafora gnostycka) powraca do świata Ducha — i, niby buddyjski boddhisattwa, raz jeszcze do świata Matrix: by zbawiać innych. I w gnostyckim tekście Pieśni o Perle znajdujemy właściwą rację tego soterycznego gestu: w każdym człowieku żyje nous, Duch, uwięziony w jego ciele i duszy, boska Perła, po którą udaje się królewicz z owej Pieśni.
Wreszcie, Paweł Możdżyński, doktor nauk humanistycznych w zakresie socjologii, poświęcił tematowi rozprawę Matrix i Patrix. O kobiecości i męskości we współczesnym świecie” („Albo-Albo”, nr 1, 2003). Przeprowadzona przezeń świetna analiza Matrix nie odwołuje się — w przeciwieństwie do autorów poprzednich — do interpretacyjnej hipotezy gnostyckiej. Analiza ta służy autorowi do ukazania psychospołecznej konfrontacji matriarchalnego i patriarchalnego wątku we współczesnym świecie. Wprawdzie pojawiają się tu wątki uwięzienia człowieka (czyli — głównie — mężczyzny) w „matrycy” naszej kultury, toteż głównym bohaterem rozprawy pozostaje, oczywiście, Neo, ale sama rozprawa skupia się na kwestii wyzwolenia mężczyzny z biopsychospołecznego „łona” ukrytego matriarchatu, w jakim żyjemy (autor w nader oryginalny sposób sięga tu do kategorii psychologii i psychoterapii Stanislasa Grofa). Ostatecznie Neo okazuje się męskim herosem przechodzącym jako ego-proces inicjacji zmierzający — to wątek jungowski — do Pełni (jaźni), w której inicjowany wychodzi ponad konflikt jin i jang. (Dlatego dla naszego rozumienia Matrix rozprawa to ma jedynie charakter pomocniczy).
Jaka przyszłość czeka Matrix i jego herosa — Neo? W procesie wyzwolenia (w sensie gnostyckim) czy procesie indywiduacji (w sensie jungowskim) matrix może zostać pokonana przez zwycięskiego herosa albo też heros może walkę z nią przegrać i to ona pozostanie zwycięzczynią na placu boju. Klęską herosa byłby rozpad lub stagnacja, zwycięstwem — wyzwolenie siebie (i innych) lub przezwyciężenie przeciwieństw świata i osiągnięcie pełni. Jaki los zgotują Noe jego filmowi twórcy, pokaże dopiero część trzecia — Matrix Rewolucje.