Atwater Phyllis 趌ej ni偶 swiat艂o

Dalej ni偶 艣wiat艂o

Phyllis Atwater


Spostrze偶enia i spekulacje Phyllis Atwater co do natury prze偶y膰 w stanie bliskim 艣mierci wyprzedzi艂y o ca艂e lata wyniki profesjonalnych bada艅 medycznych, kt贸re potwierdzaj膮 ich s艂uszno艣膰.

Ta ksi膮偶ka to 呕ycie po 偶yciu lat dziewi臋膰dziesi膮tych.

INNY 艢WIAT to seria ksi膮偶ek prowokuj膮cych Czytelnika do INNEGO spojrzenia na rzeczywisto艣膰, w kt贸rej 偶yje.

To co wydaje si臋 oczywiste dla wielu z nas, po g艂臋bszym wejrzeniu traci sw膮 jednoznaczno艣膰.

Kiedy staramy si臋 patrze膰 omijaj膮c nasze schematy my艣lowe, mo偶emy nabra膰 dystansu do licznych 偶yciowych problem贸w.

By膰 mo偶e stanie si臋 to tak偶e za przyczyn膮 ksi膮偶ek z tej serii.

Czego nie powiedziano o prze偶yciach na granicy 艣mierci


Mojemu m臋偶owi, Terry鈥檈mu Youngowi Atwaterowi, kt贸ry po艣wi臋ci! sw膮 karier臋 zawodow膮, abym mog艂a kontynuowa膰 moje badania.

Znosi艂 wraz ze mn膮 drwiny i za艂amania, dzieli艂 rado艣膰 i zachwyt.

Mam w jego osobie najsurowszego krytyka, niezawodnego s臋dziego, powiernika i najwspanialszego przyjaciela.

M贸j ma偶 to uosobienie mi艂o艣ci, stanowi dla mnie 偶ywy dow贸d, 偶e naprawd臋 mo偶na spotka膰 anio艂y w ludzkiej sk贸rze.

Dzi臋kuj臋 Ci, to z pewno艣ci膮 za ma艂o, ale i tak to powiem.

Przedmowa Moje badania s膮 cz臋艣ci膮 mego 偶ycia. Sama do艣wiadczy艂am tego, o czym pisz臋.

Ten fakt - 偶e mam za sob膮 prze偶ycia na granicy 艣mierci - od samego pocz膮tku przysparza艂 mi rozterek.

Jak bowiem zdoby膰 si臋 na dystans, obiektywizm, je艣li jest si臋 zarazem badaczem i doznaj膮cym?

Aby to osi膮gn膮膰, narzuci艂am sobie surowe rygory.

Nie mog艂am dopu艣ci膰, aby na moj膮 prac臋 rzutowa艂y moje w艂asne liczne do艣wiadczenia, nauki, jakie odebra艂am po Drugiej Stronie, czy wyniki cudzych bada艅.

Sprawdza艂am wszystko wiele razy, przeprowadza艂am wywiady, wyznacza艂am sobie czas na analiz臋 i zastanowienie.

Odbywa艂am kolejne rozmowy, spacery po lesie, aby wszystko przemy艣le膰; znowu podr贸偶e i wywiady, rozmowy telefoniczne. Oddawa艂am si臋 medytacji i modlitwie, analizowa艂am. Stara艂am si臋 dotrze膰 nie tylko do os贸b uratowanych od 艣mierci, ale r贸wnie偶 do ich ma艂偶onk贸w, dzieci, krewnych, przyjaci贸艂, s膮siad贸w, koleg贸w z pracy, nawet lekarzy i piel臋gniarek.

Pracowa艂am wytrwale, odk膮d postanowi艂am po艣wi臋ci膰 si臋 studiowaniu dozna艅 w stanach bliskich 艣mierci w listopadzie 1978 roku, tydzie艅 przed 艣wi臋tem Dzi臋kczynienia.

Zwi臋kszy艂am tempo w listopadzie 1983 roku, kiedy Kenneth Ring, mi臋dzynarodowej s艂awy badacz prze偶y膰 na granicy 艣mierci, nam贸wi艂 mnie do napisania ksi膮偶ki na podstawie dokonanych przeze mnie obserwacji. Przesz艂am wtedy na system pracy non-stop, przez siedem dni w tygodniu, dzie艅 i noc. Rzadko robi艂am przerwy, z wyj膮tkiem czasu, kiedy unieruchomi艂a mnie operacja 偶ebra. M贸j m膮偶 Terry nazwa艂 mnie 鈥瀖niszk膮 w klasztorze鈥.

Tak bardzo odda艂am si臋 swej pracy, 偶e kiedy艣 nie rozpozna艂am w艂asnego m臋偶a, gdy wszed艂 do domu.

PEN zawstydzaj膮cy incydent mia艂 miejsce w czasie, kiedy pracowa艂 na dwa pe艂ne etaty, aby odci膮偶y膰 mnie od pracy zarobkowej poza domem.

Mi臋dzy jedn膮 prac膮 a drug膮 wpada艂 na godzin臋 do domu na obiad, kt贸ry zawsze dla niego przygotowywa艂am. Tego wieczoru jednak nie tylko zapomnia艂am ugotowa膰 mu obiad, ale nie mia艂am poj臋cia, co za 鈥瀘bcy鈥

przygl膮da mi si臋 z tak膮 zdziwion膮 min膮. Aby to si臋 nigdy nie powt贸rzy艂o, trzyma艂am odt膮d na biurku fotografi臋 mego m臋偶a.

Ta moja determinacja, aby si臋 鈥瀘derwa膰鈥 i zachowa膰 pe艂ny obiektywizm, przejawia si臋 nawet w doborze s艂贸w, jakich u偶y艂am, aby opisa膰 siedem g艂贸wnych nast臋pstw.

Moja ksi膮偶ka Corning Bach To Life: The After-Effects yfthe Near-Death Experience, spotka艂a si臋 z ostr膮 krytyk膮 za to, 偶e podobno przedstawi艂am doznaj膮cych jak 鈥瀊and臋 pomyle艅c贸w鈥. Nie mia艂am zamiaru nikogo urazi膰 i przepraszam, je艣li taki by艂 efekt u偶ytego przeze mnie s艂ownictwa. Poniewa偶 jednak zawsze stawia艂am sobie za cel jasno艣膰, spojrzenie na zjawisko z wielu r贸偶nych punkt贸w widzenia, dalej podpisuj臋 si臋 pod moj膮 pierwotn膮 ocen膮. Romantyzm rezerwuj臋 dla powie艣ci, o ile kiedykolwiek zabior臋 si臋 za ich pisanie.

Sk膮d wzi臋艂a si臋 u mnie ta obsesja, to uparte dociekanie, sondowanie, podwa偶anie i kwestionowanie?

Z艂o偶y艂y si臋 na to trzy rzeczy.

Po pierwsze, w wieku pi臋ciu lat zacz臋艂am rozk艂ada膰 swoje otoczenie na czynniki pierwsze, dzieli艂am, studiowa艂am, obserwowa艂am i testowa艂am wszystko, co postrzega艂am wok贸艂 siebie. W tak wczesnym wieku sta艂am si臋 nieufna wobec autorytet贸w, nawet w stosunku do rodzic贸w. Szuka艂am prawdy samodzielnie. 呕e sprawia艂am trudno艣ci wychowawcze, to za ma艂o powiedziane.

Kiedy chodzi艂am do trzeciej klasy, w moim 偶yciu pojawi艂 si臋 Kenneth L. Johnston, m贸j przybrany ojciec.

Z pocz膮tku bardzo si臋 go ba艂am i stawa艂am okoniem.

By膰 mo偶e z zemsty lub po prostu z ch臋ci 膰wiczenia si臋 w sztuce przes艂uchiwania, jako 偶e dopiero co wst膮pi艂 do policji, poddawa艂 mnie, niczego nie podejrzewaj膮c膮 dziewczynk臋, swoistym eksperymentom.

Kiedy robili艣my zakupy w supermarkecie, ojciec wyrywa艂 mnie ze stanu ciel臋cego zachwytu nad b艂yskotkami, kt贸re zazwyczaj fascynuj膮 dzieci, obraca艂, rzuca艂 gro藕ne spojrzenie i bra艂 w krzy偶owy ogie艅 pyta艅: 鈥濲ak wygl膮da艂a kobieta, kt贸ra obok nas przesz艂a? Jakiego koloru mia艂a w艂osy? D艂ugie czy kr贸tkie? Z przedzia艂kiem czy bez?

Mia艂a okulary? W co by艂a ubrana?

Opisz w szczeg贸艂ach jej str贸j.

Mia艂a torebk臋, zegarek? Jakie nosi艂a buty. i po艅czochy?

Zauwa偶y艂a艣 u niej jakie艣 znaki szczeg贸lne lub blizny?鈥 Albo na skrzy偶owaniu Main i Shoshone Street w moim rodzinnym mie艣cie Twin Falls, w stanie Idaho, ojciec szarpa艂 mnie za rami臋 i zn贸w zaczyna艂 swoje: 鈥濷pisz tego cz艂owieka... 鈥濼o odpytywanie powtarza艂o si臋 przez trzy lata. By膰 mo偶e ambicj膮 ojca by艂o zrobi膰 ze mnie idealnego 艣wiadka.

Dzisiaj wdzi臋czna jestem mu za to szkolenie, kt贸re chc膮c nie chc膮c musia艂am przej艣膰.

Przyda艂o mi si臋 bardzo w p贸藕niejszym 偶yciu.

Po drugie, kiedy dochodzi艂am do siebie po moich trzech wypadkach, wszystko co wcze艣niej zna艂am, straci艂o dla mnie warto艣膰 i sens. Musia艂am na nowo okre艣li膰 swoje miejsce w porz膮dku rzeczy, zrozumie膰 to, co mi si臋 przytrafi艂o i co dalej si臋 ze mn膮 dzia艂o. W tej sytuacji badania nie by艂y dla mnie intelektualn膮 przygod膮, ale kwesti膮 przetrwania! Nie my艣la艂am w og贸le o stronie technicznej i finansowej przedsi臋wzi臋cia, o tym, ile czasu mi to zajmnie albo czy si臋 do tego nadaj臋. Po prostu zabra艂am si臋 za to, a spos贸b sam mi si臋 narzuci艂 鈥瀙o drodze鈥.

Po trzecie, kiedy by艂am po Drugiej Stronie, powiedziano mi: 鈥濲edna ksi膮偶ka za ka偶d膮 艣mier膰鈥. Zupe艂nie o tym nakazie zapomnia艂am.

Wspomnienie instrukcji otrzymanych w stanie 艣mierci powr贸ci艂o do mnie dopiero trzy dni po tym, jak Ken Ring zasugerowa艂, abym opisa艂a swoje badania; by艂am wtedy na pla偶y w Maine, sta艂am na jednym z ogromnych g艂az贸w narzutowych, jakie s膮 charakterystyczne dla tamtejszej linii brzegowej. Tytu艂y drugiej i trzeciej ksi膮偶ki, Future Memory i A Manual For Developing Humans, zosta艂y ustalone jeszcze po Drugiej Stronie.

Pierwsza, Corning Back to Life, przez jaki艣 czas pozostawa艂a bez tytu艂u. W ko艅cu zatytu艂owa艂am j膮 na wz贸r rubryki, jak膮 prowadzi艂am w pi艣mie IANDS, Yital Signs.

Pokazano mi, co ka偶da z nich winna zawiera膰, ale nie jak je napisa膰.

Co si臋 tyczy pisania, po艣wi臋ci艂am ju偶 pi臋tna艣cie lat na wype艂nienie zadania, na kt贸re zgodzi艂am si臋 鈥瀢 艣mierci鈥

i kt贸re wybra艂am w 偶yciu. Dzie艂o to by艂o i rado艣ci膮 i ci臋偶arem. Liczne by艂y rozczarowania i op贸藕nienia. Aby pom贸c m臋偶owi w op艂acaniu rachunk贸w, podj臋艂am prac臋 telefonicznego doradcy parapsychicznego. Z pewnym zak艂opotaniem m贸wi臋 o tym, poniewa偶 samo okre艣lenie 鈥瀙arapsychiczny doradca鈥 budzi skojarzenia, kt贸rych chcia艂abym unikn膮膰.

Ksi膮偶ka Dalej ni偶 艣wiatli to pierwsza cz臋艣膰 planowanej trylogii. Po jej uko艅czeniu zamierzam rozsta膰 si臋 z pisarstwem i zaj膮膰 malowaniem.

Obsesje, nawet najszczytniejsze, s膮 m臋cz膮ce.

Podzi臋kowania Pragn臋 przekaza膰 wyrazy najg艂臋bszej wdzi臋czno艣ci nast臋puj膮cym osobom:

Wszystkim, kt贸rzy doznali prze偶y膰 na granicy 艣mierci i zgodzi艂y si臋 o nich opowiedzie膰.

Rozproszeni po Stanach Zjednoczonych, Kanadzie, Rosji, Egipcie, Haiti, mieli odwag臋 podzieli膰 si臋 ze mn膮 doznanymi rado艣ciami i cierpieniami, ods艂oni膰 intymne szczeg贸艂y osobistego 偶ycia - bez wzgl臋du na konsekwencje.

Davidowi McKnightowi, kt贸ry bez mojej wiedzy zorganizowa艂 moje pierwsze publiczne wyst膮pienie.

W艣r贸d s艂uchaczy znalaz艂y si臋 osoby z takimi samymi do艣wiadczeniami jak ja, przeprowadzi艂am z nimi rozmowy i w ten spos贸b rozpocz臋艂am badania, kt贸re mia艂y mi zaj膮膰 pi臋tna艣cie lat.

Wabun Windowi i Sun Bearowi, kt贸rzy pierwsi opublikowali moje artyku艂y na temat prze偶y膰 na granicy 艣mierci. Tak wiele by艂o pr贸艣b o ich wznowienie, 偶e postanowi艂am wyda膰 je w艂asnym nak艂adem w formie ksi膮偶kowej. Zatytu艂owa艂am j膮 / died three times in 1977.

Arthurowi E. Yensenowi, kt贸ry pokaza艂 mi, czym mo偶e by膰 niebo, i sta艂 si臋 drogim przyjacielem i ukochanym cz艂onkiem naszej rodziny. Bez jego finansowej pomocy / died three times in 1977

nigdy nie posz艂aby do druku. To w艂a艣nie na t臋 ksi膮偶k臋 natrafi艂 w ksi臋garni w Connecticut Kenneth Ring. I dzi臋ki niej nawi膮za艂 ze mn膮 kontakt.

Kennethowi Ringowi, kt贸ry zaproponowa艂 mi pisanie felieton贸w o osobach, kt贸re dozna艂y prze偶y膰 u progu 艣mierci, dla 鈥瀁ital Signs鈥, a nast臋pnie zach臋ci艂 do napisania ksi膮偶ki na podstawie przeprowadzonych przeze mnie bada艅. By艂 dla mnie nieocenionym przewodnikiem po naukowym labiryncie danych statystycznych, on r贸wnie偶 podkre艣la艂 potrzeb臋 ufania intuicji i w艂asnym spostrze偶eniom.

Merelyn McKnight i Charlesowi Wise鈥檕wi, redaktorom moich ksi膮偶ek na r贸偶nych etapach ich produkcji, oraz Liz St. Clair, kt贸ra wzi臋艂a na siebie 偶mudny obowi膮zek przepisywania na maszynie i wprowadzania ostatnich poprawek.

Tamowi Mossmanowi, kt贸ry znalaz艂 mi wydawc臋 dla Corning Bach to Life, oraz Sallie Gouverneur, kt贸ra s艂usznie odsy艂aj膮c moje pierwsze pr贸by literackie do kosza na 艣mieci, zmobilizowa艂a mnie do lepszej pracy.

Stephany Evans, kt贸ra znalaz艂a wydawc臋 dla niniejszej ksi膮偶ki, i mojemu nowemu redaktorowi Kevonowi McDonough, kt贸ry jest jak 鈥瀘偶ywczy powiew鈥.

Machaelle Smali Wright i Clarence鈥檕wi Wrightowi, kt贸rym zawdzi臋czam m贸j nowoczesny sprz臋t komputerowy.

Nancy Evans Bush, szlachetnemu i cierpliwemu anio艂owi, kt贸ra wraz ze mn膮 zazna艂a osobistych atak贸w niezas艂u偶onej krytyki. Jej odwaga doprowadzi艂a do ujawnienia mrocznej strony zjawiska.

Oraz Mariann臋 Paulus, Dian臋 K.

Pik臋 i Arleen Lorance; Elizabeth Mancinata, Terry鈥檈mu Mancinata i Thomasowi Mor臋 Huberowi;

Williamowi G. Reimerowi, tr贸jce moich dzieci, Kelly, Natalie i Pauline, i na koniec memu przybranemu ojcu, Kennethowi L. Johnstonowi, kt贸ry nauczy艂 mnie cennej sztuki obserwacji.

O warto艣ci wpojonej mi przez niego nauki przekona艂am si臋 dopiero, kiedy powr贸ci艂am z krainy 艣mierci, otworzy艂am oczy i wzi臋艂am pierwszy, pachn膮cy nowo艣ci膮 oddech.

Wst臋p Wydan膮 w 1988 roku ksi膮偶k膮 Corning Back to L The After-Effects of the Near-Death Experience, Ph;

Atwater da艂a si臋 pozna膰 jako jeden

z czo艂owych badaczy zjawiska prze偶y膰 na granicy 艣mierci. W ksi膮偶ce opisuje swoje duchowe przebudzenie, b臋d膮ce wynik doznanych przez ni膮 prze偶y膰.

Elokwencj膮 odznaczaj膮 zw艂aszcza jej opisy zmian w psychice, kt贸re prowa do przebudzenia. Przebudzenie duchowe u niej s膮 przejawia si臋 w 偶yciu skromnym, elegancji raczej w przepychu, w pilnej nauce, 艂agodnym przemawia cichym my艣leniu, szczerym post臋powaniu, s艂uchu z otwartym sercem tego, co maj膮 do powiedzenia gw dy i ptaki, dzieci i m臋drcy, oraz piel臋gnowaniu ducha 艣wiadomo艣ci.

Przebudzenie duchowe stanowi istot臋 jej pracy, j badacza i autora. Jej zdaniem doznania na gra 艣mierci to nie 鈥瀉nomalia鈥 czy 鈥瀢ybryki natury鈥, zwyczajne wydarzenie, kt贸re przynosi zrozumi i nadaje sens naszemu 偶yciu.

Spostrze偶enia i spekulacje Phyllis Atwater co do tury prze偶y膰 w stanie bliskim 艣mierci wyprzedzi艂y o lata wyniki profesjonalnych medycznych bada艅, kt贸re potwierdzaj膮 ich s艂uszno艣膰. Na przyk艂ad, jako ja z pierwszych wysun臋艂a tez臋, 偶e do艣wiadczenia te w waj膮 na fizjologi臋 m贸zgu, powoduj膮c zmiany w strukturze. Podobnie, jako jedna z pierwszych og艂osi艂a, 偶e wywo艂uj膮 one istotne zmiany w otaczaj膮cych cia艂o polach magnetycznych.

Twierdzenie to przyj臋to bardzo sceptycznie, ale p贸藕niejsze badania pokaza艂y, 偶e mia艂a racj臋.

Phyllis Atwater to znakomity fachowiec. Jej ksi膮偶ka dobitnie 艣wiadczy o jej uczciwo艣ci i zaanga偶owaniu.

Stanowi wyczerpuj膮cy przegl膮d stanu bada艅 nad prze偶yciami na granicy 艣mierci, w kt贸rym autorka umiej臋tnie 艂膮czy w jedn膮 ca艂o艣膰 nauk臋, religi臋, metafizyk臋 oraz w艂asne odkrycia, dokonuj膮c syntezy tej badawczej dziedziny. Omawia nast臋pstwa dozna艅 od strony praktycznej i wskazuje na cz臋ste wyst臋powanie kryzysu i stanu duchowego zagro偶enia. Udziela rad, jak pomaga膰 osobom przywr贸conym do 偶ycia, z pozycji kogo艣, kto sam przez to przeszed艂. Porusza te偶 negatywne aspekty doznania, ma艂o znany, lecz fascynuj膮cy obszar zjawiska, kt贸ry z pewno艣ci膮 wzbudzi wiele kontrowersji.

Czuj臋 si臋 zaszczycony zadaniem, jakie mi przypad艂o, napisania wprowadzenia do tej ksi膮偶ki. Prace Phyllis Atwater wywar艂y wielki wp艂yw na moj膮 w艂asn膮 dzia艂alno艣膰 naukow膮 i dostarczy艂y mi wielu inspiracji.

Dalej ni偶 艣wiatli to lektura obowi膮zkowa dla tych, kt贸rzy chc膮 dowiedzie膰 si臋 czego艣 wi臋cej o sobie oraz o tym, co si臋 z nami dzieje, kiedy umieramy. Zawarta w niej wiedza wnosi wiele w nasze rozumienie natury rzeczywisto艣ci i sensu samego 偶ycia.

Melvin Morse, doktor medycyny autor Bli偶ej 艣wiata i Przemienieni przez 艣wiatli INNA DEFINICJA 艢MIERCI W j臋zyku aramejskim s艂owo oznaczaj膮ce 艣mier膰 mo偶na przet艂umaczy膰 jako nie tutaj, obecny gdzie indziej.

Ta staro偶ytna koncepcja 艣mierci najlepiej oddaje istot臋 prze偶y膰 na granicy 艣mierci i tego, co spotyka doznaj膮cych.

Ci ludzie byli obecni - gdzie indziej.

Cho膰 przytrafi艂o mi si臋 to blisko trzydzie艣ci cztery lata temu, nie ma chyba dnia, abym nie zda艂a sobie sprawy, 偶e dokonuj臋 wybor贸w kieruj膮c si臋 tym tak odleg艂ym w czasie do艣wiadczeniem u progu 艣mierci.

Geraldine F. Berkheimer Aspekty prze偶y膰 na granicy 艣mierci Prze偶ycia na granicy 艣mierci 艢mier膰 jest tw膮 sta艂膮 towarzyszk膮.

Cacy czas czyha gdzie艣 na ciebie przyczajona. I tak b臋dzie a偶 do dnia, w kt贸rym ci臋 dopadnie.

Carlos Castaneda 艢mier膰 zaskoczy艂a mnie, gdy po mnie przysz艂a.

Dwukrotnie w styczniu 1977 roku i raz w dwa miesi膮ce p贸藕niej poprzez 艣mier膰 przesz艂am na Drug膮 Stron臋 i powr贸ci艂am, by o tym opowiedzie膰. Od tamtego czasu nie jestem ju偶 t膮 sam膮 osob膮. Nie mog艂abym. Kiedy bowiem stajesz oko w oko ze 艣mierci膮, kiedy poznajesz jej tajemnice, zaczynasz ca艂kiem inaczej podchodzi膰 do 偶ycia.

Pierwsza moja 艣mier膰 by艂a nast臋pstwem poronienia i zwi膮zanego z nim silnego krwotoku; drug膮 - dwa dni p贸藕niej - spowodowa艂 sporych rozmiar贸w zakrzep w 偶yle prawego uda, kt贸ry doprowadzi艂 do najgro藕niejszego przypadku zapalenia 偶y艂y, z jakim lekarze specjali艣ci w og贸le si臋 zetkn臋li. Nast臋pnie, 29 marca, prze偶y艂am kompletne za艂amanie fizyczne, psychiczne i emocjonalne.

Podczas ka偶dego z mych spotka艅 ze 艣mierci膮 dozna艂am prze偶y膰 towarzysz膮cych umieraniu, za ka偶dym razem innych, cho膰 jedne zdawa艂y si臋 wynika膰 z drugich, tak jakby do艣wiadczenie tworzy艂o jedn膮 rozwijaj膮c膮 si臋 ca艂o艣膰. Zbadana zosta艂am dopiero, gdy by艂o ju偶 po wszystkim, najpierw przez mojego lekarza domowego, a nast臋pnie przez specjalist臋, kt贸ry postawi艂 diagnoz臋 na podstawie stanu, w jakim si臋 w贸wczas znajdowa艂am.

Specjalista orzek艂, 偶e najgorsze min臋艂o i 偶e mog臋 wraca膰 do zdrowia pozostaj膮c w domu. P贸藕niej dopiero okaza艂o si臋, jak b艂臋dna by艂a to decyzja, poniewa偶 stan m贸j trzykrotnie jeszcze si臋 pogarsza艂, mi臋dzy innymi w wyniku niewydolno艣ci gruczo艂u nadnerczowego. Kiedy w ko艅cu zbada艂 mnie zwolennik medycyny naturalnej, doktor William G.

Reimer, kt贸ry dos艂ownie uratowa艂 mi 偶ycie, ci艣nienie krwi wynosi艂o u mnie 60 / 60. A kiedy najgro藕niejsze objawy chorobowe zosta艂y w ko艅cu opanowane, musia艂am na nowo uczy膰 si臋 najpierw pe艂za膰, potem sta膰, chodzi膰, wchodzi膰 po schodach, biega膰, odr贸偶nia膰 stron臋 praw膮 od lewej; musia艂am te偶 odbudowa膰 sw膮 wiar臋 i 膰wiczy膰 wzrok i s艂uch, by stopniowo wyeliminowa膰 r贸偶nego rodzaju zak艂贸cenia i zniekszta艂cenia. Przypomina艂o to gruntowne przemeblowanie starego domu - mego cia艂a i mnie samej.

Poniewa偶 w trakcie choroby nie by艂am hospitalizowana, nie dysponuj臋 klinicznym dowodem na to, i偶 istotnie umar艂am. A jednak by艂am martwa; tak uwa偶a艂 badaj膮cy mnie specjalista, tak uwa偶am ja.

Rok p贸藕niej spotka艂am Elizabeth Kiibler-Ross, kt贸ra opowiedzia艂a mi o zjawisku prze偶y膰 na granicy 艣mierci i u艣wiadomi艂a, 偶e sta艂y si臋 one r贸wnie偶 i moim udzia艂em.

Nasza rozmowa na lotnisku O鈥橦are w Chicago okaza艂a si臋 dla mnie punktem zwrotnym.

Nigdy wcze艣niej nie s艂ysza艂am o doktorze Raymondzie Moody鈥檓, tw贸rcy poj臋cia 鈥瀙rze偶y膰 na granicy 艣mierci鈥, ani o jego bestsellerze 呕ycie po 偶yciu (Life After Life).

Wiedzia艂am tylko tyle, 偶e stanowi艂am ciekawy przypadek medyczny trzykrotnego cudownego powrotu do 偶ycia.

Rozmowa z Elizabeth bardzo mi pomog艂a, ale nie wystarczy艂a. Chcia艂am wiedzie膰 wi臋cej. Musia艂am wiedzie膰 wi臋cej.

Moja reakcja na t臋 wewn臋trzn膮 potrzeb臋 by艂a typowa dla ca艂ego mego 偶ycia, w kt贸rym zawsze kierowa艂am si臋 zasad膮: szukaj dalej, sprawdzaj, badaj, docieraj do 藕r贸de艂. I tak te偶 robi艂am, pukaj膮c do wszystkich niemal mo偶liwych drzwi. Prawie za ka偶dym razem, gdy mia艂am gdzie艣 wyst膮pienie na temat tego, co przesz艂am, w艣r贸d s艂uchaczy znajdowa艂am inne osoby o podobnych do艣wiadczeniach.

Cz臋sto wr臋cz 鈥瀢pada艂am鈥 na takich ludzi, najpierw podczas swych zwyk艂ych, codziennych zaj臋膰, potem podczas licznych podr贸偶y, kt贸rych wymaga艂a podj臋ta przeze mnie praca.

Spotyka艂am ich we wszystkich mo偶liwych miejscach: na parkingu ci臋偶ar贸wek ko艂o Macon w Georgii; na ulicach Minneapolis; na skrzy偶owaniu w Waszyngtonie; w hallu hotelu w Miami na Florydzie.

Ludzie ci musieli chyba intuicyjnie wyczuwa膰 moje nadej艣cie, gdy偶 ledwo zd膮偶y艂am pozna膰 kogo艣 z nich, a ju偶 pogr膮偶ali艣my si臋 w rozmowie opisuj膮cej jego prze偶ycia na granicy 艣mierci. Ja wyrzuca艂am z siebie kolejne pytania, a oni upajali si臋 zainteresowaniem i uwag膮, jakich jeszcze nikt nigdy im nie po艣wi臋ci艂. To zupe艂nie niepoj臋te, ale tak to w艂a艣nie wygl膮da艂o.

Zada艂am w sumie wi臋cej pyta艅, ni偶 mog艂am przypuszcza膰. Dzi臋ki temu nie tylko dowiadywa艂am si臋 wiele nowego, ale tak偶e rozpoznawa艂am odbicie swych w艂asnych do艣wiadcze艅 widzianych oczami ponad trzech tysi臋cy os贸b, kt贸re prze偶y艂y sw膮 艣mier膰 - mieszka艅c贸w Stan贸w Zjednoczonych, a tak偶e obywateli Kanady, Anglii, Francji, Belgii, Meksyku, Egiptu, Arabii Saudyjskiej, Rosji, Ukrainy, Gruzji, Haiti i Kenii.

Nie chcia艂abym nikogo wprowadza膰 w b艂膮d i wzbudza膰 przekonania, i偶 moje do艣wiadczenie zaowocowa艂o pi臋tnastoletnim, trwaj膮cym nieprzerwanie dzie艅 i noc, poch艂aniaj膮cym bez reszty programem badawczym.

Z pocz膮tku usi艂owa艂am jedynie zachowa膰 zdrowe zmys艂y. Dopiero niezwykle szcz臋艣liwe spotkanie z dwiema osobami o podobnych przej艣ciach, kt贸re mia艂o miejsce po moim wyst膮pieniu w Middletown w Yirginii, na tydzie艅 przed 艢wi臋tem Dzi臋kczynienia w roku 1978, nada艂o ostateczn膮 posta膰 mym badaniom, ustali艂o pewne przyj臋te przeze mnie zasady: popro艣 badan膮 osob臋, by podzieli艂a si臋 swymi do艣wiadczeniami i s艂uchaj jej uwa偶nie; zach臋caj do szczeg贸艂owych relacji wtr膮ceniami typu 鈥瀒?鈥, 鈥瀗aprawd臋?鈥, 鈥瀋o dalej?鈥; zwracaj baczn膮 uwag臋 na ruchy oczu i gesty tej osoby; zauwa偶, jak reaguj膮 na ni膮 inni zainteresowani, rejestruj ich s艂owa oraz 鈥瀓臋zyk cia艂a鈥; o ile to mo偶liwe odwied藕 badan膮 osob臋 w jej domu, porozmawiaj z pozosta艂ymi cz艂onkami rodziny, a tak偶e przyjaci贸艂mi, wsp贸艂pracownikami, lekarzem. Instynkt nakazywa艂 mi przyjrze膰 si臋 temu zjawisku z wielu r贸偶nych punkt贸w widzenia.

Kenneth L. Johnston, m贸j ojciec - policjant (obecnie na emeryturze) kszta艂ci艂 i doskonali艂 m膮 sztuk臋 obserwacji od czasu, gdy zda艂am do trzeciej klasy szko艂y podstawowej. Kiedy wi臋c zabieram si臋 do zbadania jakiejkolwiek kwestii, zachowuj臋 si臋 jak 鈥瀏liniarz na s艂u偶bie鈥; cech臋 t臋 wzmocni艂y we mnie lata pracy zawodowej wymagaj膮cej umiej臋tno艣ci analizowania oraz profesja pisarza - reportera.

Tata cz臋sto powtarza艂: 鈥濶igdy nie wierz nikomu na pi臋kne oczy. Sprawdzaj wszystko dwa razy, w t臋 i z powrotem, szukaj 艣wiadk贸w, zn贸w sprawd藕, zbadaj ka偶dy trop - i b膮d藕 czujna. Potem por贸wnaj swe obserwacje z tym, co m贸wi ci tw贸j nos. Intuicja to wa偶ne narz臋dzie, naucz si臋 nim pos艂ugiwa膰. 鈥

Wiele si臋 nauczy艂am od mojego ojca. Prawd臋 powiedziawszy, nie mia艂am innego wyj艣cia.

Pisz臋 o tym wszystkim, poniewa偶 ludzie cz臋sto pytaj膮 mnie, w jaki spos贸b prowadz臋 swe badania. Nigdy nie wystarcza艂o mi wys艂uchiwanie historii poszczeg贸lnych os贸b, tak jak nigdy nie zadowala艂o mnie to, czego samej uda艂o mi si臋 dowiedzie膰. Prze偶ycia na granicy 艣mierci s膮 niezwykle z艂o偶one, r贸偶norodne i bogate; mog膮 powiedzie膰 znacznie wi臋cej ni偶 s膮dzimy: o nas, o naszym 偶yciu i 艣mierci. By zrozumie膰, co mam na my艣li, wystarczy przeczyta膰 kolejne strony niniejszej ksi膮偶ki. Poniewa偶 moje dotychczasowe obserwacje okaza艂y si臋 s艂uszne i zosta艂y potwierdzone r贸wnie偶 przez badaczy o podej艣ciu bardziej naukowym, takich jak doktor Mehdn Morse, czuj臋 si臋 upowa偶niona do przedstawienia moich pozosta艂ych odkry膰. Obecny stan studi贸w na temat prze偶y膰 towarzysz膮cych umieraniu jest wci膮偶 bardzo daleki od wyczerpania tematu, w艂a艣ciwie zaczyna dopiero odkrywa膰 niewiarygodn膮 z艂o偶ono艣膰 i g艂臋bi臋 tego zagadnienia.

Konieczno艣ci膮 staj膮 si臋 dzi艣 mi臋dzynarodowe badania i obserwacje, nadawanie im odpowiedniego kierunku i tworzenie funduszy na ten cel.

Swe pierwsze obserwacje dotycz膮ce prze偶y膰 na granicy 艣mierci przedstawi艂am w ksi膮偶ce Corning Back to Life: The After-Effects of the Near-Death Experience [1988]. Ksi膮偶ka ta powsta艂a na podstawie artyku艂贸w, jakie pisa艂am pocz膮wszy od roku 1981 dla magazynu Vital Signs (pismo wydawane przez International Association for Near-Death Studies [IANDS]), za namow膮 Kennetha Ringa, znanego badacza zjawisk u progu 艣mierci, kt贸ry uzna艂 moje odkrycia dotycz膮ce ich nast臋pstw za intryguj膮ce.

Opar艂am sw膮 ksi膮偶k臋 na oko艂o dwustu dog艂臋bnych wywiadach z osobami, kt贸re do艣wiadczy艂y dozna艅 w stanie bliskim 艣mierci, oraz na wynikach ankiety, jak膮 sporz膮dzi艂am i wys艂a艂am oddzielnie do dw贸ch grup ludzi: z jednymi rozmawia艂am ju偶 wcze艣niej albo / i odwiedzi艂am ich domy; adresy drugich wyszuka艂am w archiwach IANDS. Dzi臋ki temu mog艂am por贸wna膰 wyniki ankiet wype艂nionych przez osoby mi znane, jak i przez tych, kt贸rych nigdy wcze艣niej nie spotka艂am.

Z bada艅 tych wy艂oni艂 si臋 pewien schemat dotycz膮cy trwa艂ych nast臋pstw, dzisiaj powszechnie ju偶 uznawany.

(Kr贸tkie podsumowanie siedmiu g艂贸wnych punkt贸w tego schematu przedstawione jest w rozdziale 贸smym, Nast臋pstwa psychologiczne鈥.)

Prze偶ycia na granicy 艣mierci

Niniejsze rozwa偶ania przenosz膮 wszystko to, co do tej pory zaobserwowa艂am i wielokrotnie sprawdzi艂am, na kolejny, wy偶szy poziom poznania. W tym celu przygotowa艂am wiarygodne kompendium wiadomo艣ci na temat prze偶y膰 na granicy 艣mierci, ich skutk贸w i implikacji, po艣wi臋caj膮c uwag臋 zar贸wno tym pozytywnym, jak i negatywnym. Moje odkrycia opieraj膮 si臋 na bezpo艣rednich badaniach (wywiady, obserwacje, analizy)

oraz wys艂anej poczt膮 ankiecie okre艣laj膮cej stopie艅 鈥瀗aelektryzowania鈥 wykazywanego przez osoby, kt贸re do艣wiadczy艂y stanu granicz膮cego ze 艣mierci膮.

Zawarte w ksi膮偶ce wnioski odpowiadaj膮 temu, co podczas swych bada艅 nad tym zjawiskiem uzna艂am za charakterystyczne i typowe. Wszelkie dane procentowe pochodz膮 z moich w艂asnych analiz przeprowadzonych przeze mnie obserwacji.

Liczb臋 wywiad贸w stanowi膮cych trzon mych bada艅 okre艣li艂abym na siedemset (obejmuj膮cych dwie艣cie pierwszych rozm贸w), gdy偶 tyle w艂a艣nie, spo艣r贸d ponad trzech tysi臋cy sesji, jakie odby艂am w ci膮gu ostatnich pi臋tnastu lat, uzna膰 nale偶y za najbardziej dog艂臋bne i szczeg贸艂owe. Spo艣r贸d tych siedmiuset, sto pi臋膰 os贸b stwierdzi艂o, 偶e ich towarzysz膮ce 艣mierci doznania by艂y nieprzyjemne lub wr臋cz 鈥瀙iekielne鈥. Z tego wynika, 偶e jedna na siedem badanych przeze mnie os贸b opowiada艂a raczej o piekle ni偶 o niebie. I nie jest to jedyna kwestia, w kt贸rej moje obserwacje r贸偶ni膮 si臋 od dotychczasowych pogl膮d贸w na ten temat.

To co o prze偶yciach na granicy 艣mierci zosta艂o do tej pory ujawnione, b膮d藕 przez profesjonalist贸w, b膮d藕 przez 艣rodki masowego przekazu, zbyt cz臋sto naginane by艂o do tego, co chcieli艣my us艂ysze膰. Doprowadzi艂o to do powstania mitu: ludziom znajduj膮cym si臋 w stanie granicz膮cym ze 艣mierci膮 dane jest, w darze kompensacji, przetrwa膰 blisko艣膰 艣mierci zaznaj膮c jednocze艣nie niebia艅skiej b艂ogo艣ci; powracaj膮 ca艂kowicie odmienieni, wyzbywaj膮 si臋 chciwo艣ci i wszelkich d膮偶e艅 materialistycznych zamieniaj膮c je na pe艂n膮 mi艂o艣ci i po艣wi臋cenia s艂u偶b臋 ca艂ej ludzko艣ci.

To nie tak!

Co prawda mit ten ca艂kiem cz臋sto znajduje odbicie w wielu obserwowanych przypadkach, ale rzeczywiste zjawisko, podobnie jak i jego nast臋pstwa, nie poddaje si臋 tak 艂atwo podobnym uog贸lnieniom. Obok ol艣niewaj膮cego 艣wiat艂a, tak cz臋sto do tej pory opisywanego, istnieje wszak ca艂a gama rozmiar贸w i stopni ciemno艣ci i zam臋tu. W badaniach dotycz膮cych zjawisk towarzysz膮cych umieraniu zauwa偶y膰 mo偶na tendencj臋 do upatrywania ca艂o艣ci zagadnienia w jego 鈥瀘zdobach鈥, do skupiania si臋 na 鈥瀘艣wietleniu鈥 zamiast na scenariuszu przedstawienia.

Mity wyrastaj膮 z rzeczywisto艣ci.

Splataj膮 fakty z fikcj膮 tworz膮c materi臋 utkan膮 z symboli i metafor tak, by wyp艂ywa艂a z nich nauka dotycz膮ca kodeksu post臋powania, indywidualnego i zbiorowego przeobra偶enia i rozwoju. Ten uniwersalny schemat tworzenia mitu zaistnia艂 r贸wnie偶 w przypadku mitologizacji zjawisk towarzysz膮cych 艣mierci.

Dlatego te偶 moim celem sta艂o si臋 umie艣ci膰 ten 鈥濵it Cudownej 艁aski鈥 w kontek艣cie rzeczywisto艣ci, w kt贸rej si臋 zrodzi艂.

My艣l臋, 偶e ksi膮偶ka ta doprowadzi czytelnik贸w do podobnego mojemu przekonania, i偶 ka偶dy epizod z granicy 偶ycia i 艣mierci, bez wzgl臋du na to jak dojmuj膮cy i niepowtarzalny (tak jak m贸j w艂asny), jest jedynie male艅k膮 cz膮stk膮 ca艂ego obrazu - w najlepszym przypadku obrazem niepe艂nym.

Nikt kto dozna艂 tych prze偶y膰, nie jest 偶adn膮 鈥瀏wiazd膮 pierwszej wielko艣ci鈥, poniewa偶 moc owego do艣wiadczenia wynika nie z przebiegu wydarze艅 podczas jego trwania lecz z tego, co ma miejsce potem. Prawdziwych warto艣ci i znaczenia dopatrywa膰 si臋 nale偶y w艂a艣nie w konsekwencjach. Wszystkie te tak przekonywaj膮co brzmi膮ce relacje z 偶ycia po 艣mierci, w rzeczywisto艣ci du偶o wi臋cej m贸wi膮 o zadziwiaj膮cej, absolutnie niepoj臋tej mocy 偶ycia za 偶ycia. Prawda ta stanowi wyzwanie dla wszystkich lud贸w na ziemi do ponownego oszacowania i zdefiniowania wszystkiego, co dzisiaj wiadomo o ludzkich mo偶liwo艣ciach, rozmiarach umys艂u i istnieniu duszy.

Uwa偶ane pocz膮tkowo za medyczn膮 anomali臋, doznania na granicy 艣mierci uzyska艂y status rzeczywistego, udokumentowanego zjawiska, jakiego do艣wiadczy膰 mo偶na w ka偶dej chwili, w ka偶dym miejscu i w ka偶dym wieku. Sonda偶e prowadzone przez O艣rodek Badania Opinii Publicznej Gallupa w 1992

roku okre艣laj膮 liczb臋 Amerykan贸w, kt贸rzy je prze偶yli, na oko艂o trzyna艣cie milion贸w: dziesi臋膰 lat wcze艣niej liczba ta wynosi艂a osiem milion贸w. Statystyki te nie obejmuj膮 niemowl膮t i dzieci, ani te偶 liczb podawanych dzi艣 przez wielu fachowych badaczy z r贸偶nych pa艅stw, kt贸rzy zaj臋li si臋 obserwacj膮 tego zjawiska w艣r贸d swych rodak贸w. Dzi臋ki takiemu bogactwu danych, mo偶emy si臋 przekona膰, 偶e podstawowy schemat relacji, dajmy na to, Chi艅czyka, cho膰 zabarwiony charakterystycznym kolorytem kulturowym, przypomina opis do艣wiadcze艅 powracaj膮cych z za艣wiat贸w pacjent贸w w Norwegii, Izraelu, Brazylii czy Zairze. Pomijaj膮c szczeg贸艂owe warianty opis贸w, otrzymujemy wsp贸lnych dla wszystkich, og贸lny schemat tego, co dzieje si臋 z osob膮, kt贸ra umiera, lub prawie umiera, i powraca do 偶ycia opowiadaj膮c o swych doznaniach na granicy 艣mierci.

Schemat ten wygl膮da nast臋puj膮co:

1. Wra偶enie opuszczania cia艂a, po kt贸rym cz臋sto nast臋puje podr贸偶 poza cia艂em, przy czym dok艂adnie i szczeg贸艂owo widziane s膮 i s艂yszane wszystkie wydarzenia rozgrywaj膮ce si臋 wok贸艂 鈥瀙ustego鈥 cia艂a.

2. Przebycie ciemnego tunelu, przej艣cie przez czarn膮 dziur臋, lub inne do艣wiadczenie fazy ciemno艣ci. Towarzyszy mu na og贸艂 poczucie ruchu i przyspieszenia. Czasem czuje si臋 lub s艂yszy 鈥瀢iatr鈥 albo inny 艣wiszcz膮cy odg艂os.

3. Wej艣cie w 艣wiat艂o ukazuj膮ce si臋 na ko艅cu ciemnego tunelu, 艣wiat艂o pe艂ne ciep艂a i mi艂o艣ci, w kt贸rego blasku mo偶na czasem dojrze膰 ludzi, zwierz臋ta, ro艣liny, malownicze krajobrazy a nawet miasta.

4. Powitanie przez przyjazne g艂osy, ludzi lub 艣wietliste istoty, b臋d膮ce cz艂onkami rodziny lub obcymi osobami, czasem istotami otaczanymi kultem religijnym. Niekiedy dochodzi do rozmowy; bywa, 偶e jako cz臋艣膰 scenariusza, przekazane zostaje jakie艣 przes艂anie, jaka艣 wiadomo艣膰.

5. Panoramiczny przegl膮d ca艂ego 偶ycia, od narodzin do 艣mierci lub w odwrotnej kolejno艣ci, czasem maj膮cy charakter raczej 鈥瀙rze偶ywania na nowo鈥 ni偶 trze藕wego, oboj臋tnego ogl膮du. 呕ycie mo偶e by膰 ogl膮dane w ca艂o艣ci lub we fragmentach. Cz臋sto przegl膮dowi temu towarzyszy poczucie konieczno艣ci oceny osi膮gni臋膰 i niepowodze艅, co pozwala u艣wiadomi膰 sobie, czego si臋 w 偶yciu nauczy艂o, a czego nie. W ocenie tej mog膮 uczestniczy膰 inne osoby, udzielaj膮c niekiedy porad. 鈥濿spomnienia鈥

te mog膮 pozostawa膰 bez zako艅czenia, albo te偶, opr贸cz osobistych wniosk贸w i odkry膰, zawiera膰 w sobie ca艂膮 istniej膮c膮 wiedz臋.

6. Zmiana w postrzeganiu czasu i przestrzeni; odkrycie, 偶e czas i przestrze艅 nie istniej膮; utrata potrzeby uznawania tych kategorii za rzeczywiste i konieczne.

7. Odczuwanie niech臋ci do powrotu na 鈥瀦iemi臋鈥 mieszaj膮ce si臋 z przekonaniem, 偶e na ziemi pozosta艂a jeszcze jaka艣 praca do sko艅czenia lub misja do spe艂nienia.

8. Rozczarowanie z powodu powrotu do 偶ycia, odczuwanie konieczno艣ci skurczenia si臋, 艣ci艣ni臋cia, by zn贸w zmie艣ci膰 si臋 w swym fizycznym ciele. Odkryciu, 偶e opu艣ci艂o si臋 t臋 cudown膮 krain臋 i powr贸ci艂o do swego cia艂a, towarzyszy膰 mo偶e niezadowolenie, z艂o艣膰, a nawet p艂acz.

Strach przed 艣mierci膮 albo zmniejsza si臋, albo zupe艂nie zanika.

Chocia偶 rzadko zdarza si臋, 偶eby pojedynczy przypadek zawiera艂 wszystkie z wymienionych etap贸w, wi臋kszo艣膰 relacji obejmuje przynajmniej po艂ow臋 z nich. Przyjmuj膮 one przer贸偶ne postacie.

Niekt贸rzy z przywr贸co鈥檔ych do 偶ycia opowiadaj膮, 偶e przebywaj膮c poza cia艂em odwiedzili swych krewnych i znajomych mieszkaj膮cych w odleg艂ych miejscowo艣ciach.

Kilku z tych 鈥瀙odr贸偶nik贸w鈥, po przybyciu do celu swej w臋dr贸wki, by艂o fizycznie widzianych i rozpoznanych jako ca艂kiem zwyczajne, 偶ywe i potrafi膮ce normalnie rozmawia膰 osoby, podczas gdy ich 鈥瀦w艂oki鈥 le偶a艂y martwe - nieruchome i przez nikogo nie ruszane. Niekt贸rzy 鈥瀊yli w domu鈥 w momencie, gdy dzwoni艂 telefon i kto艣 ze szpitala przekazywa艂 wiadomo艣膰 o ich 艣mierci. Te 鈥瀗iewidzialne duchy鈥, powr贸ciwszy do swych cia艂 i do 偶ycia, potrafi艂y opisa膰 wszystko, co si臋 dzia艂o w domu, gdy zadzwoni艂 telefon; wiedzia艂y, kto przy tym by艂, w co by艂 ubrany i co powiedzia艂, i wszystko to bez najmniejszego zaj膮kni臋cia czy pomy艂ki.

Oto relacja z podr贸偶y poza cia艂em, jak膮 odby艂a Jazmyne Cidavia-DeRepentigny z Hull w Georgii, kiedy pod koniec 1979 roku 鈥瀦mar艂a鈥 na stole operacyjnym:

Musz臋 przyzna膰, 偶e do艣wiadczenie to by艂o do艣膰 niepokoj膮ce.

Unosi艂am si臋 ponad cia艂em.

Mog艂am widzie膰 i s艂ysze膰. Opu艣ci艂am pok贸j, w kt贸rym le偶a艂o moje cia艂o, a po chwili wr贸ci艂am.

Wiedzia艂am, dlaczego umar艂am.

Nie mog艂am oddycha膰. W gardle mia艂am rurk臋, a nikt z personelu medycznego nie za艂o偶y艂 mi maski podaj膮cej tlen. Poza tym podano mi za du偶o 艣rodka usypiaj膮cego.

B臋d膮c poza cia艂em pr贸bowa艂am si艂膮 woli poruszy膰 praw膮 r臋k膮 - moje ramiona wyci膮gni臋te by艂y wzd艂u偶 mego fizycznego cia艂a.

Chcia艂am poruszy膰 praw膮 r臋k膮, poruszy膰 czymkolwiek.

Usi艂owa艂am wyci膮gn膮膰 sobie z ust rurk臋. Spojrza艂am na sw膮 twarz i zobaczy艂am sp艂ywaj膮ce po niej 艂zy. Jedna z piel臋gniarek otar艂a mi 艂zy, ale nie zauwa偶y艂a tego, 偶e nie oddycham;

nie widzia艂a te偶, 偶e stoj臋 tu偶 obok niej. W tym momencie usilnie pr贸bowa艂am poruszy膰 sw膮 fizyczn膮 r臋k膮, ale ca艂e cia艂o by艂o tak ci臋偶kie jakby zrobione z o艂owiu.

Determinacja przebywaj膮cej poza cia艂em pacjentki w ko艅cu si臋 op艂aci艂a; w wielkim zgie艂ku i zamieszaniu wyci膮gni臋to jej z ust rurk臋, na艂o偶ono mask臋 z tlenem i przywr贸cono regularny oddech.

Podobnego prze偶ycia na granicy 艣mierci dozna艂a ona r贸wnie偶 podczas pobytu w szpitalu w wieku lat trzynastu, a tak偶e w roku 1991, kiedy stan臋艂a oko w oko ze 艣mierci膮 po raz trzeci.

Ostatnie z nich by艂o wynikiem ci臋偶kiego, 艣miertelnego niemal, zapalenia p艂uc; tym razem jednak widzia艂a w艂asn膮 dusz臋 w postaci od艂膮czonego od cia艂a ducha:

Widzia艂am swego stoj膮cego przede mn膮 ducha. By艂 wspaniale doskona艂y, odziany w bia艂膮, lu藕no powiewaj膮c膮 szat臋 si臋gaj膮c膮 poni偶ej kolan. Bi艂a z niego jasna, bia艂awa po艣wiata. M贸j duch sta艂 mniej wi臋cej sze艣膰 lub osiem st贸p od mojego cia艂a.

By艂o to do艣膰 dziwne: ja widzia艂am jego, a on widzia艂 moje smutne cia艂o. Nie pozosta艂a w nim ani odrobina barwy; wygl膮da艂am na zupe艂nie zimn膮 i martw膮. M贸j duch by艂 ciep艂y i taki... niebia艅ski. Kiedy zacz膮艂 si臋 ode mnie oddala膰, po偶egna艂 si臋 z mym cia艂em, gdy偶 ujrza艂 艣wiat艂o i chcia艂 w nie wst膮pi膰.

艢wiat艂o przypomina艂o okr膮g艂y otw贸r, jasny i ciep艂y.

Cidayia-DeRepentigny czu艂a si臋 rozdarta mi臋dzy dwoma 艣wiatami; chcia艂a pozosta膰 na ziemi a jednocze艣nie poci膮ga艂a j膮 mo偶liwo艣膰 zjednoczenia si臋 ze swym duchem i wst膮pienia w 艣wiat艂o. Po kolejnym pobycie w szpitalu czu艂a si臋 rozbita i zdezorientowana; gotowa by艂a odmieni膰 swe 偶ycie, ale waha艂a si臋 zrobi膰 pierwszy krok. 呕a艂owa艂a, 偶e nie ma nikogo, z kim mog艂aby porozmawia膰 na ten temat, cho膰 biskup jej ko艣cio艂a wykaza艂 pewn膮 doz臋 zrozumienia.

Podobny 偶al prze偶ywa wi臋kszo艣膰 os贸b, kt贸rym dane by艂o do艣wiadczy膰 艣mierci.

W stanie granicz膮cym ze 艣mierci膮, z tunelem zetkn臋艂a si臋 nieca艂a po艂owa mych rozm贸wc贸w, za to wi臋kszo艣膰 z nich opisuje doznanie przegl膮du 偶ycia, wspomaganego przez pewien rodzaj trybuna艂u lub samoocen臋. Przegl膮d ten by艂 czasem tak dok艂adny i dog艂臋bny, 偶e obejmowa艂 r贸wnie偶 skutki post臋powania ocenianej osoby, rzutuj膮ce na innych. Pewna kobieta ze wzruszeniem opowiedzia艂a mi, 偶e do艣wiadczy艂a b贸lu ka偶dego najmniejszego u艣mierconego przez siebie robaczka. Od tej pory bardzo uwa偶a, by nie skrzywdzi膰 nawet muchy.

Spo艣r贸d wszystkich element贸w najcz臋艣ciej relacjonowane jest p艂yn膮ce ze 艣wiat艂a wszechogarniaj膮ce uczucie mi艂o艣ci, b臋d膮cej po艂膮czeniem doskona艂ego spokoju, ca艂kowitej akceptacji i obecno艣ci Boga.

Uczucie to dobrze ilustruje przypadek Robin Michelle Halberdier z Texas City. Znalaz艂a si臋 ona tu偶 na granicy 艣mierci mi臋dzy pierwszym a drugim miesi膮cem 偶ycia. Jej szans臋 na prze偶ycie, jako wcze艣niaka z zespo艂em b艂on szklistych, by艂y niewielkie:

Moim pierwszym wizualnym wspomnieniem jest cudowne 艣wiat艂o, jasne niczym s艂o艅ce.

Pami臋tam te偶, 偶e widzia艂am przed sob膮 swoje stopy, tak jakbym unosi艂a si臋 w g贸r臋 w pozycji pionowej. Nie by艂o tam tunelu, ani nic w tym rodzaju; po prostu unosi艂am si臋 w tej pi臋knej 艣wiat艂o艣ci. Bi艂y z niej intensywne ciep艂o i mi艂o艣膰.

W 艣wietle tym dojrza艂am stoj膮c膮 posta膰, kt贸ra przypomina艂a zwyk艂膮 posta膰 ludzk膮, nie mia艂a jednak wyra藕nych rys贸w twarzy. Wygl膮da艂a na m臋偶czyzn臋.

To w艂a艣nie z tej postaci zdawa艂o si臋 wydobywa膰 wspomniane 艣wiat艂o. Ca艂a sk膮pana by艂a w jego promieniach.

Poczu艂am si臋 bardzo kochana i bezpieczna.

艢wietlista posta膰 powiedzia艂a mi bez s艂贸w - dzisiaj wiem, 偶e to telepatia - i偶 musz臋 wraca膰, 偶e m贸j czas jeszcze nie nadszed艂. Bardzo chcia艂am tam zosta膰, czu艂am si臋 tak dobrze, przepe艂nia艂y mnie rado艣膰 i spok贸j.

Zn贸w jednak us艂ysza艂am g艂os m贸wi膮cy, 偶e czeka mnie zadanie i dopiero po jego wykonaniu b臋d臋 mog艂a wr贸ci膰.

Jak tylko nauczy艂am si臋 m贸wi膰, powiedzia艂am rodzicom o swym do艣wiadczeniu. My艣la艂am wtedy, 偶e to co mi si臋 przydarzy艂o, jest czym艣 normalnym, czym艣 przez co przechodzi ka偶dy cz艂owiek.

Powiedzia艂am mamie i tacie o du偶ej szklanej skrzynce, w kt贸rej le偶a艂am zaraz po urodzeniu, o 艣wietlistej postaci i o tym, co mi przekaza艂a. W szklanej skrzyni z mej opowie艣ci rozpoznali inkubator. M贸j ojciec, w贸wczas student medycyny, czyta艂 wcze艣niej ksi膮偶k臋 na temat prze偶y膰 na granicy 艣mierci. Por贸wnuj膮c m膮 opowie艣膰 z informacjami z ksi膮偶ki moi rodzice doszli do wniosku, 偶e opisywa艂am im w艂a艣nie tego rodzaju prze偶ycia.

Mama opowiedzia艂a mi o tym wszystkim wiele lat p贸藕niej, kiedy zn贸w powr贸ci艂am do tego tematu.

W wieku pi臋ciu lat zacz臋艂am chodzi膰 do ko艣cio艂a, a kiedy patrzy艂am na przedstawiony w Biblii wizerunek Jezusa m贸wi艂am mamie, 偶e to ta sama posta膰, kt贸r膮 spotka艂am w 艣wiat艂o艣ci.

Ci膮gle jeszcze mam wiele problem贸w ze zdrowiem wynikaj膮cych z wcze艣niactwa. Czuj臋 jednak siln膮 wewn臋trzn膮 potrzeb臋, by pomaga膰 innym w zrozumieniu tego, czym jest 艣mier膰 i rozmawia膰 z osobami nieuleczalnie chorymi. Sama przecie偶 odwiedzi艂am tamten 艣wiat i wiem, 偶e po 艣mierci nie spotka nas nic, czego powinni艣my si臋 ba膰.

Jak zauwa偶y艂am, zar贸wno doro艣li i dzieci wspominaj膮 czasem o spotkaniu zwierz膮t w za艣wiatach, zw艂aszcza je艣li wcze艣niej stracili jakiego艣 ulubie艅ca. Ale tylko dzieci opisuj膮 鈥瀗iebo dla zwierzak贸w鈥, niekt贸re utrzymuj膮 wr臋cz, 偶e w艂a艣nie przez nie prowadzi droga do nieba, w kt贸rym przebywaj膮 ludzie.

Relacje niekt贸rych doros艂ych s膮 r贸wnie intryguj膮ce.

Bryce Bond, znany nowojorski gwiazdor telewizyjny, przedzierzgni臋ty w parapsychologa, kilka lat przed 艣mierci膮 opowiedzia艂 mi o swych prze偶yciach po tym, jak kiedy艣 straci艂 przytomno艣膰 w wyniku gwa艂townej reakcji alergicznej na orzechy. Pami臋ta艂, 偶e nagle zacz膮艂 przesua膰 si臋 wewn膮trz d艂ugiego tunelu w kierunku jasnego 艣wiat艂a:

Potem us艂ysza艂em szczekanie i zobaczy艂em biegn膮cego do mnie psa, kt贸rego kiedy艣 mia艂em - czarnego pudla imieniem Pepe. Jego widok wyzwoli艂 we mnie silne emocje, poczu艂em nap艂ywaj膮ce do oczu 艂zy. Wskoczy艂 mi na r臋ce i z rado艣ci膮 liza艂 mnie po twarzy. Kiedy go tak trzyma艂em, wydawa艂 mi si臋 bardzo realny, bardziej realny ni偶 kiedykolwiek. Czu艂em jego zapach i dotyk, s艂ysza艂em jego oddech, odbiera艂em zmys艂ami jego wielk膮 rado艣膰 z tego, 偶e zn贸w jeste艣my razem.

Postawi艂em psa na ziemi i podszed艂em do swego ojczyma, by go u艣ciska膰, kiedy nagle w mej 艣wiadomo艣ci odezwa艂 si臋 bardzo wyra藕ny g艂os. 鈥濲eszcze nie鈥 - m贸wi艂 g艂os. 鈥濪laczego?鈥 - wykrzykn膮艂em. Wtedy ten wewn臋trzny g艂os zapyta艂:

Czego si臋 nauczy艂e艣, komu pomog艂e艣?鈥, a ja sta艂em oniemia艂y. G艂os zdawa艂 si臋 dochodzi膰 zar贸wno z zewn膮trz jak i z wn臋trza. Nagle wszystko si臋 jakby zatrzyma艂o. Musia艂em przemy艣le膰 odpowiedzi na zadane mi pytania. Nie mog艂em powiedzie膰, czego si臋 nauczy艂em, ale wiedzia艂em, komu pomog艂em.

Kiedy si臋 zastanawia艂em nad tymi pytaniami, czu艂em blisk膮 obecno艣膰 mojego psa. Wtedy us艂ysza艂em szczekanie; nadbieg艂y inne psy, kt贸re kiedy艣 mia艂em.

By艂em tam - jak mi si臋 wydawa艂o - ca艂膮 wieczno艣膰;

chcia艂em ch艂on膮膰 i by膰 wch艂oni臋ty.

Chcia艂em zosta膰. Czu艂em siln膮 niech臋膰 do powrotu na ziemi臋.

Bryce spotka艂 si臋 tak偶e z wszystkimi swymi krewnymi, kt贸rzy wcze艣niej odeszli z tego 艣wiata. Ich sylwetki i twarze wydawa艂y mu si臋 m艂odsze ni偶 wtedy, gdy widzia艂 ich ostatni raz, a oni sami zdrowi i szcz臋艣liwi.

Potem, jak wspomina, poszybowa艂 z powrotem tym samym tunelem, kt贸rym tam przyby艂, powr贸ci艂 do swego cia艂a i zobaczy艂, jak ig艂a strzykawki w艂a艣nie wbija si臋 w jego rami臋. 鈥濳to艣 powiedzia艂 do mnie: 鈥濿itaj w艣r贸d 偶ywych 鈥. Nigdy nie spyta艂em, kto to powiedzia艂, niewiele mnie to obchodzi艂o. Od lekarza dowiedzia艂em si臋, 偶e by艂em martwy przez ponad dziesi臋膰 minut. 鈥

Innym ciekawym odkryciem, jakiego dokona艂am, jest to, 偶e niekt贸rzy doro艣li w stanie 鈥炁沵ierci鈥 spotykali dzieci, kt贸re p贸藕niej im si臋 urodzi艂y. Kobiety do艣wiadcza艂y tego cz臋艣ciej ni偶 m臋偶czy藕ni.

Natomiast dzieci, nawet te najmniejsze, podczas swych spotka艅 ze 艣mierci膮 zawsze witane by艂y przez zmar艂e wcze艣niej rodze艅stwo, kt贸re opowiada艂o im, w jaki spos贸b zmar艂o; przed czy zaraz po urodzeniu, na skutek obumarcia p艂odu, poronienia czy aborcji. Czasami pojawiali si臋 tak偶e przyszli bracia i przysz艂e siostry, przedstawiaj膮c si臋 imionami, kt贸re kiedy艣 b臋d膮 nosi膰.

Nie spotka艂am jeszcze dziecka, kt贸re pomyli艂oby si臋 co do swego zmar艂ego lub nie narodzonego jeszcze rodze艅stwa nawet w贸wczas, kiedy by艂o absolutnie niemo偶liwe, by mog艂y si臋 na ten temat czegokolwiek dowiedzie膰.

Do tej pory przedstawi艂am jedynie przyk艂ad pewnego schematu prze偶y膰 na granicy 艣mierci. Przejd藕my zatem do rozwa偶a艅 bardziej szczeg贸艂owych.

Spo艣r贸d doros艂ych, kt贸rzy stan臋li w obliczu 艣mierci lub do艣wiadczyli 艣mierci klinicznej, oko艂o jedna trzecia dozna艂a prze偶y膰 towarzysz膮cych umieraniu. Badania prowadzone przez doktora Melvina Morse鈥檃 i Kimberly Clark Sharp w Seattle wskazuj膮, 偶e w przypadku dzieci liczba ta zwi臋ksza si臋 do ponad 75%. Im bli偶ej rzeczywistej 艣mierci, tym bardziej prawdopodobne jest prze偶ycie tego do艣wiadczenia. Du偶y wp艂yw ma na to nowoczesna technika i skuteczne 艣rodki reanimacyjne, czego nie mo偶na jednak powiedzie膰 o aplikowanych lekach.

Wi臋kszo艣膰 relacji dotycz膮cych tych prze偶y膰 pochodzi od os贸b, kt贸re albo w og贸le nie otrzyma艂y 偶adnych lek贸w, albo dosta艂y je dopiero wtedy, gdy ich do艣wiadczenie si臋 sko艅czy艂o. Prowadzone obserwacje niezmiennie dowodz膮, 偶e wi臋kszo艣膰 艣rodk贸w stosowanych w anestezji, a tak偶e valium i alkohol dzia艂aj膮 na tego typu doznania wr臋cz hamuj膮co.

Sue Schoenbeck z Oakwood Health Care and Retirement Community w Madison, od wielu lat badaj膮ca zjawisko prze偶y膰 na granicy 艣mierci, na 艂amach Wisconsin State Journal stwierdzi艂a, i偶 niedob贸r tlenu r贸wnie偶 nie jest przyczyn膮 jego wyst臋powania. Fakt ten potwierdza wielu innych badaczy.

Halucynacje b臋d膮ce wynikiem zmiany poziomu tlenu we krwi budz膮 w pacjentach niepok贸j, a poza tym, w przypadkach dozna艅 zwi膮zanyh z umieraniem relacje przywr贸conych do 偶ycia os贸b s膮 do siebie uderzaj膮co podobne, a wszelkie zwi膮zane z nimi wspomnienia, z najdrobniejszymi szczeg贸艂ami, s膮 wyj膮tkowo wyra藕ne i trwa艂e.

Us艂ysza艂am kiedy艣 stwierdzenie, 偶e poniewa偶 niemo偶liwe jest, by o偶y艂 i opowiedzia艂 o swych doznaniach kto艣, kto umar艂 naprawd臋, zjawisko to z ca艂膮 pewno艣ci膮 stanowi jedynie wybieg m贸zgu pr贸buj膮cego pokrzepi膰 umys艂 w obliczu 艣mierci. W takim razie jak wyt艂umaczy膰 przypadek Ricky鈥檈go Bradshawa ze Staunton w Wirginii?

W roku 1975 na parkingu przed supersamem na Bradshawa najecha艂y dwa cofaj膮ce z przeciwnych kierunk贸w samochody; jego cia艂o zosta艂o zmia偶d偶one, niemal przepo艂owione. Nie uszkodzony by艂 jedynie kr臋gos艂up i par臋 otaczaj膮cych go 艣ci臋gien. Kiedy zdj臋ci panik膮 niefortunni kierowcy z piskiem opon zawie藕li go do szpitala, lekarze stwierdzili zgon i zostawili cia艂o gdzie艣 w k膮cie. Trupa przej臋li wkr贸tce studenci medycyny (szpital ten prowadzi艂 dzia艂alno艣膰 szkoleniow膮), kt贸rzy mieli ochot臋 troch臋 鈥瀙oeksperymentowa膰鈥. Za zgod膮 zwierzchnik贸w przyszli lekarze u艂o偶yli sw膮 now膮 pomoc naukow膮 jak 鈥瀙rawdziwego pacjenta鈥 i zacz臋li go wygina膰, naci膮ga膰 i pod艂膮cza膰. Po godzinie takich wygibas贸w jeden ze student贸w zauwa偶y艂, 偶e pod艂膮czone 鈥瀌la 偶artu鈥 urz膮dzenie monitoruj膮ce prac臋 serca zacz臋艂o rejestrowa膰 uderzenia. Wezwano zwierzchnika w przekonaniu, 偶e w maszynie co艣 si臋 zepsu艂o, w og贸le nie wzi臋to bowiem pod uwag臋 tego, 偶e trup m贸g艂 o偶y膰. Przyby艂y na miejsce do艣wiadczony lekarz prawid艂owo odczyta艂 wskazania monitora rejestruj膮cego cz臋ste ju偶 w贸wczas uderzenia serca i sam zaj膮艂 si臋 pacjentem. Po dw贸ch latach i dwudziestu czterech operacjach medyczny przypadek Ricky鈥檈go Bradshawa sta艂 si臋 g艂o艣ny w ca艂ym kraju. I, jak mo偶na si臋 by艂o spodziewa膰, cz艂owiek ten do艣wiadczy艂 prze偶y膰 na granicy 艣mierci i to mocno rozbudowanych. Widzia艂 nie tylko to, co studenci wyprawiali z jego cia艂em; wst膮pi艂 tak偶e w inny wymiar egzystencji, gdzie w 鈥瀗agrod臋鈥 za zgod臋 na powr贸t do 偶ycia mia艂 mo偶liwo艣膰 poznania ca艂ej historii od pocz膮tku do ko艅ca. A czy偶 cz艂owiek ten nie by艂 prawdziwym, zimnym trupem?

A jak wyja艣ni膰 przypadek Grigorija Rodonai?

W roku 1976 w Tbilisi tego g艂o艣nego gruzi艅skiego opozycjonist臋 dwukrotnie przejecha艂 samoch贸d prowadzony przez agenta KGB (drugi raz dla pewno艣ci, 偶e ofiara nie prze偶yje zamachu).

Zawieziono go do szpitala, gdzie stwierdzono zgon, a jego cia艂o zabrano do kostnicy. Kostnice w Tbilisi nie przypominaj膮 tych w Stanach Zjednoczonych; tam zw艂oki s膮 natychmiast zamra偶ane i dopiero po trzech pe艂nych dobach mo偶na je stamt膮d zabra膰. Po trzech dniach cia艂o Rodonai zosta艂o wyj臋te z zamra偶arki i przewiezione do sali, gdzie przeprowadzano sekcje zw艂ok. Lekarze przyst膮pili do rozcinania brzucha. Kiedy ostrze skalpela wbi艂o si臋 w jego cia艂o, Radonaia zdo艂a艂 otworzy膰 oczy. Jeden z lekarzy, bior膮c to za po艣miertny odruch, szybko mu je zamkn膮艂.

Ale oczy znowu si臋 otworzy艂y. I znowu lekarz je zamkn膮艂. Kiedy rozwar艂y si臋 po raz trzeci, lekarz odskoczy艂 krzycz膮c z przera偶enia.

Wierzcie lub nie, ale jednym z przeprowadzaj膮cych sekcj臋 lekarzy by艂 rodzony wuj Rodonai! Przypadkiem Grigorija Rodonai zajm臋 si臋 dok艂adniej w rozdziale 鈥濪o艣wiadczenia transcendentne鈥, gdy偶 to co przeszed艂, uzna膰 mo偶na za najbardziej niezwyk艂e prze偶ycia na granicy 艣mierci w ca艂ej historii nowo偶ytnej, a przy tym zar贸wno jego 艣mier膰, jak i trzydniowy pobyt w zamra偶arce, zosta艂y udowodnione.

W tym przypadku nie ma 偶adnych w膮tpliwo艣ci; ten cz艂owiek by艂 ca艂kiem 鈥瀦imnym鈥

trupem.

Sprawa Rodonai stanowi wyzwanie dla ca艂ego obszaru bada艅 prze偶y膰 na granicy 艣mierci, a nawet dla samej definicji terminu 鈥瀏ranica 艣mierci鈥.

Podobne wyzwanie niesie historia Juliana A. Milkesa.

Pozna艂am Milkesa w trz臋s膮cym i rozklekotanym poci膮gu zmierzaj膮cym do Long Island Sound; jecha艂am w贸wczas na zjazd badaczy zjawisk z pogranicza 艣mierci w Syosset w stanie Nowy Jork.

Milkes, emerytowany 46 P. M. H. ATWATER nauczyciel, wraca艂 w艂a艣nie do domu kupiwszy bilety na koncert w Times S膮uare. A oto co mi powiedzia艂:

Pewnego popo艂udnia matka i ja wybrali艣my si臋 nad jezioro.

Ojciec mia艂 do艂膮czy膰 do nas p贸藕niej, po pracy. Spodziewali艣my si臋 go艣ci na obiedzie, a mama zauwa偶y艂a rosn膮ce przy szosie dzikie kwiaty, kt贸re nadawa艂y si臋 na ozdob臋 sto艂u. Poprosi艂a wi臋c, 偶ebym zatrzyma艂 samoch贸d i narwa艂 ich troch臋. Zjecha艂em na praw膮 stron臋 drogi (nie by艂a to szosa szybkiego ruchu), zaparkowa艂em samoch贸d i ruszy艂em w d贸艂 niewielkim zboczem. Zrywa艂em kwiaty, kiedy us艂ysza艂em ryk przeje偶d偶aj膮cego samochodu, kt贸ry nagle ruszy艂 prosto na mnie.

Kiedy podnios艂em wzrok i zobaczy艂em to, co uzna艂em za niechybn膮 艣mier膰, oddzieli艂em si臋 od cia艂a i uzyska艂em ogl膮d sytuacji z ca艂kiem innej perspektywy. Zobaczy艂em przed sob膮 migawki z ca艂ego 偶ycia, od ko艅ca do pocz膮tku. Przegl膮d ten nie by艂 niczym w rodzaju s膮du.

Przypomina艂 raczej bierne ogl膮danie jakiego艣 nowego filmu.

Nie spos贸b zliczy膰, jak du偶o i cz臋sto rozmy艣lam o moich doznaniach podczas spotkania ze 艣mierci膮. Nawet teraz, gdy siedz臋 tu i opisuj膮 ca艂膮 t臋 histori臋, mam wra偶enie, jakby wydarzy艂a si臋 zaledwie wczoraj.

Milkes nie odni贸s艂 偶adnych ran.

P臋dz膮cy samoch贸d przejecha艂 obok niego i znikn膮艂 r贸wnie nagle, jak si臋 pojawi艂. Okazuje si臋, 偶e paniczny strach przed zbli偶aj膮cym si臋 ko艅cem, 贸w rodzaj l臋ku, kt贸ry nie pozostawia cienia nadziei i nie dostrzega dla czaj膮cej si臋 艣mierci 偶adnej alternatywy, czasem wystarczy, aby wywo艂a膰 doznania podobne do tych towarzysz膮cych umieraniu.

Prze偶ycia na granicy 艣mierci 47

Powa偶na choroba, obra偶enia cia艂a i fizyczne cierpienie nie s膮 wcale konieczne.

Takie przypadki zmuszaj膮 do przeanalizowania na nowo wszystkiego, czego do tej pory dowiedzieli艣my si臋 na temat zjawiska prze偶y膰 na granicy 艣mierci. I dlatego musimy poszerza膰 zakres bada艅.

Jasne jest, 偶e zjawisko to znacznie przerasta cudownie nieskomplikowane, cho膰 zadziwiaj膮ce do艣wiadczenia przedstawiane w telewizyjnych programach typu talk-show czy brukowej prasie.

To zaledwie ma艂a cz膮stka ca艂ej historii - zaskakuj膮co ma艂a.

Zacznijmy od samob贸jstw. Bardzo rzadko 艂膮cz膮 si臋 one z do艣wiadczeniami 鈥瀙iekielnymi鈥. Wbrew powszechnemu mniemaniu wi臋kszo艣膰 dozna艅 niedosz艂ych samob贸jc贸w zaliczy膰 mo偶na do przyjemnych, a przynajmniej do takich, kt贸re ukazuj膮, jak wa偶ne jest 偶ycie i to, jak si臋 je prze偶yje. Cho膰 w艣r贸d pr贸b samob贸jczych nie natrafi艂am nigdy na przypadek dozna艅, kt贸re nale偶a艂yby do szczeg贸lnie g艂臋bokich lub transcendentnych, sam fakt prze偶ycia czego艣, co utwierdza w przekonaniu, 偶e jest si臋 kim艣 wyj膮tkowym i kochanym, wydaje si臋 niedosz艂ym samob贸jcom wystarczaj膮co cudowny. Ci, kt贸rzy do艣wiadczyli prze偶y膰 towarzysz膮cych umieraniu, mog膮 powr贸ci膰 i cz臋sto powracaj膮 do 偶ycia z tym samym poczuciem misji do spe艂nienia co nie-samob贸jcy. A misja ta polega zwykle na wyja艣nianiu innym potencjalnym ofiarom, 偶e samob贸jstwo nie jest 偶adnym rozwi膮zaniem.

We藕my przyk艂ad pewnego m艂odego m臋偶czyzny (kt贸ry prosi艂 o nieujawnianie nazwiska):

48 P. M. H. ATWATER Od tamtej pory samob贸jstwo nigdy ju偶 nie poci膮ga艂o mnie jako rozwi膮zanie problem贸w. Teraz uwa偶am je za tch贸rzliw膮 ucieczk臋, nie za drog臋 do nieba.

呕ycz臋 pani wiele szcz臋艣cia w pracy badawczej i mam nadziej臋, 偶e moje do艣wiadczenie pomo偶e powstrzyma膰 kogo艣 od odebrania sobie 偶ycia. Nie warto.

Doznania w stanie bliskim 艣mierci w wyniku pr贸by samob贸jstwa mog膮 za偶egna膰 konflikty i problemy, rozproszy膰 zam臋t i niepok贸j, podkre艣li膰 konieczno艣膰 kontynuacji 偶ycia doczesnego.

Do艣wiadczaj膮cy ich pacjenci powracaj膮 zwykle do tego 艣wiata z o偶ywiaj膮cym i pokrzepiaj膮cym prze艣wiadczeniem, 偶e samob贸jstwo niczego nie rozwi膮zuje, wykorzystuj膮c je jako 藕r贸d艂o odwagi, si艂y i inspiracji.

Jednak nie wszystkie scenariusze samob贸jcze zaliczy膰 mo偶na do pozytywnych.

Niekt贸re s膮 negatywne; mog膮 by膰 nawet tak nieprzyjemne, 偶e nape艂niaj膮 niedosz艂ego samob贸jc臋 trwog膮 jeszcze wi臋ksz膮 ni偶 problemy, kt贸re pchn臋艂y go do tego kroku. Takie, mog艂oby si臋 wydawa膰 - niszcz膮ce do艣wiadczenie, mo偶e sta膰 si臋 jednak si艂膮 transformacyjn膮, mo偶e zosta膰 wykorzystane jako katalizator w procesie przemiany obejmuj膮cej konstruktywne i trwa艂e rozwi膮zania. Przemiany te mog膮 by膰 wynikiem wewn臋trznego przebudzenia albo l臋ku przed tym, 偶e prze偶yte doznania oka偶膮 si臋 prawdziwym zwiastunem ostateczno艣ci, o ile nie zostan膮 podj臋te 偶adne dzia艂ania, by to zmieni膰.

Jest jeszcze jeden aspekt tego zjawiska w przypadku samob贸jc贸w. Sam fakt, 偶e kto艣 dozna艂 prze偶y膰 na graPrze偶ycia na granicy 艣mierci 49

nicy 艣mierci, nie chroni go przed podejmowaniem w przysz艂o艣ci kolejnych pr贸b odebrania sobie 偶ycia. Zdaj臋 sobie spraw臋 z tego, 偶e wi臋kszo艣膰 badaczy owego zagadnienia twierdzi inaczej, ale moje obserwacje nie pozwalaj膮 mi si臋 z nimi zgodzi膰.

Prze偶ycia na kraw臋dzi 艣mierci, szczeg贸lnie te 鈥瀗iebia艅skie鈥, mog膮 zapobiega膰 ewentualnemu samob贸jstwu, ale nie musz膮. Nie stanowi膮 niezawodnego czynnika 鈥瀘calaj膮cego鈥, nawet przed samym sob膮.

Pewna kobieta wyzna艂a mi, 偶e wiele lat po prze偶yciu stanu bliskiego 艣mierci i towarzysz膮cych mu dozna艅 dwukrotnie znalaz艂a si臋 w szpitalu po nieudanych pr贸bach odebrania sobie 偶ycia.

Scenariusz jej do艣wiadcze艅 by艂 poruszaj膮cy i podnosz膮cy na duchu, ale z czasem, wraz z up艂ywem jej pe艂nego cierpie艅 i b贸lu 偶ycia, ich pozytywne przes艂anie zdawa艂o si臋 blakn膮膰. Wspomnienia tego, jak pi臋knie by艂o tam, 鈥瀙o drugiej stronie鈥, sprawi艂y, 偶e zapragn臋艂a tam powr贸ci膰 i targn臋艂a si臋 na 偶ycie. Obie pr贸by samob贸jcze nie powiod艂y si臋, co zwi臋kszy艂o jeszcze wzbieraj膮cy w niej 偶al. Kiedy ostatni raz mia艂am od niej wiadomo艣膰, wydawa艂a si臋 znowu by膰 osob膮 trze藕wo my艣l膮c膮 i mocno stoj膮c膮 na nogach;

twierdzi艂a, 偶e zda艂a sobie spraw臋 z tego, i偶 samob贸jstwo nie stanowi rozwi膮zania problem贸w i 偶e musi w ko艅cu wzi膮膰 si臋 w gar艣膰 i rozwi膮za膰 je sama.

Inna kobieta, kt贸ra wielokrotnie ociera艂a si臋 o 艣mier膰 i za ka偶dym razem mia艂a 鈥瀗iebia艅skie鈥 prze偶ycia, powa偶nie zastanawia艂a si臋 nad mo偶liwo艣ci膮 samob贸jstwa jako sposobu na uwolnienie si臋 od okropno艣ci swego 偶ycia i powr贸t do cudowno艣ci tamtego 艣wiata. Chocia偶 50 P. M. H. ATWATER kobieta ta nigdy nie spe艂ni艂a swych pogr贸偶ek, nie skorzysta艂a r贸wnie偶 z rady szukania dla siebie jakiej艣 pomocy. Co si臋 z ni膮 p贸藕niej sta艂o - nie wiem.

Bez wzgl臋du na to, jak znacz膮ce jest prze偶ywane do艣wiadczenie, nie zawsze stanowi ochron臋 przed przeciwno艣ciami doczesnego 偶ycia.

Nie jest 偶adn膮 magiczn膮 sztuczk膮, nawet je艣li na magiczn膮 wygl膮da. Przywr贸cona do 偶ycia osoba nie staje si臋 automatycznie o艣wiecona, uzbrojona w nadludzkie przymioty czy 艣wi臋ta. Skutki tego zjawiska mog膮 by膰 zar贸wno pozytywne, jak i negatywne.

A jednak cuda si臋 zdarzaj膮. Maj膮 miejsce, na przyk艂ad, przypadki samoistnych uzdrowie艅. Pacjenci pozbywaj膮 si臋 raka; zanikaj膮 nowotwory m贸zgu; pewien chory na AIDS m臋偶czyzna powr贸ci艂 na ten 艣wiat bez najmniejszego 艣ladu choroby.

呕adnego z tych przypadk贸w medycyna nie jest w stanie wyja艣ni膰. Faktem jest, 偶e osoby, kt贸re prze偶y艂y sw膮 艣mier膰, mog膮 okaza膰 si臋 tak odmienione, 偶e ledwie rozpoznaj膮 je starzy znajomi;

nawet ich wizerunki sfotografowane przed i po tym do艣wiadczeniu mog膮 si臋 od siebie r贸偶ni膰.

Faktem jest jednak r贸wnie偶 i to, 偶e cz臋sto nast臋puje po nim okres zagubienia, dezorientacji, depresji. Struktura m贸zgu wydaje si臋 odmieniona; zmieniaj膮 si臋 cechy osobowo艣ci. Sfera rodzinna staje si臋 czasem 鈥瀘bcym obszarem鈥: Je艣li cz艂onkowie rodziny s膮 otwarci, zmieniaj膮 si臋 razem ze swym przywr贸conym do 偶ycia krewnym, je艣li s膮 zatwardziali w swych s膮dach i konserwatywni, dochodzi do separacji lub rozwodu. Ponowne przystosowanie si臋 do 鈥瀗ormalnego 偶ycia鈥 wymaga niejednokrotnie d艂ugich lat wyt臋偶onego wysi艂ku.

Nie wszyscy ocaleni od 艣mierci ocalej膮 w 偶yciu.

Analizuj膮c ponownie to, co wiadomo na temat zjawiska prze偶y膰 na granicy 艣mierci, pragn臋 wyja艣ni膰, 偶e jedn膮 z przyczyn, dla kt贸rych za g艂贸wn膮 metod臋 prowadzenia bada艅 zamiast testowania grupy kontrolnej obra艂am spos贸b obserwacyjno-analityczny, jest przekonanie, i偶 bazowanie na danych statystycznych uzyskanych z bada艅 opartych na ankietach pozostawi艂oby zbyt wiele bia艂ych plam. Jako 偶e m贸j poprzedni zaw贸d polega艂 na analizowaniu, doskonale wiem, jak 艂atwo jest manipulowa膰 liczbami lub da膰 si臋 zwie艣膰 odchyleniom, kt贸re pr贸buje si臋 pomin膮膰. Przekona艂am si臋 te偶, 偶e w studiach opieraj膮cych si臋 wy艂膮cznie na grupach kontrolnych, 艂atwo o przeoczenie szczeg贸艂贸w, kt贸re mog膮 si臋 okaza膰 bardzo istotne. Nie wspominam o tym, by krytykowa膰 kogokolwiek; te bardziej empiryczne metody badawcze s膮 bowiem w nauce absolutnie niezb臋dne. Prowadzenie obserwacji jest jednak r贸wnie wa偶ne. Obie metody s膮 potrzebne, gdy偶 jedna k艂adzie wi臋kszy nacisk na to, co zazwyczaj bagatelizuje druga.

Na m贸j wyb贸r wp艂yn臋艂o nast臋puj膮ce odkrycie: ogromna wi臋kszo艣膰 os贸b, kt贸re tych prze偶y膰 dozna艂y, twierdzi, 偶e to, co im si臋 przydarzy艂o, by艂o im potrzebne i niejako przez nich zam贸wione.

Odkrycie to sk艂oni艂o mnie do rozpatrywania ka偶dego przypadku tego zjawiska w kontek艣cie tego, jak wygl膮da艂o wcze艣niej 偶ycie do艣wiadczaj膮cej go osoby i jak wygl膮da ono obecnie. Pozwala mi to odkry膰 wiele r贸偶norodnych powi膮za艅, relacji i odpowiednik贸w zachodz膮cych mi臋dzy wcze艣niejszym i aktualnym podej艣ciem do 偶ycia. Nie chc臋 przez to powiedzie膰, 偶e powi膮zania te podwa偶aj膮 cech臋 鈥瀗ieprzewidywalno艣ci鈥 zjawiska, w jaki艣 spos贸b jednak zdaj膮 si臋 wp艂ywa膰 na jego przebieg - na obecne w scenariuszu postaci i dialogi.

Wygl膮da to tak, jakby prze偶ycia na granicy 艣mierci mog艂y stanowi膰 - i ca艂kiem mo偶liwe, 偶e rzeczywi艣cie stanowi膮 - jeden z przypadk贸w przyspieszonego rozwoju, niezwykle z艂o偶onego i g艂臋bokiego, umo偶liwiaj膮cego nie tylko zmiany w psychice zar贸wno doros艂ych jak i dzieci, ale tak偶e powstawanie zmian fizjologicznych na miar臋 ewolucji gatunkowej.

Dzi臋ki takiemu spojrzeniu na zjawisko dozna艅 w obliczu 艣mierci mog艂am wyr贸偶ni膰 cztery typy tych dozna艅 wraz z og贸lnym portretem psychicznym prze偶ywaj膮cych je os贸b.

Cztery typy prze偶y膰 na granicy 艣mierci Doznanie inicjuj膮ce (zwane czasem 鈥瀗ie-do艣wiadczeniem鈥)

Nale偶膮 do niego takie elementy jak pe艂na mi艂o艣ci nico艣膰, 偶ywa ciemno艣膰 lub przyjazne g艂osy. Najcz臋艣ciej prze偶ywaj膮 je osoby, kt贸rym potrzeba cho膰by najmniejszego dowodu wskazuj膮cego na przetrwanie albo najmniejszego wstrz膮su w danym momencie 偶ycia. Cz臋sto staje si臋 ono 鈥瀌o艣wiadczeniem-zal膮偶kiem鈥

lub pocz膮tkiem nowego postrzegania i odbierania rzeczywisto艣ci.

Doznanie nieprzyjemne i / lub 鈥瀙iekielne鈥 (wewn臋trzne oczyszczenie i konfrontacja z samym sob膮)

Charakterystycznymi dla niego elementami s膮: przePrze偶ycia na granicy 艣mierci 53

ra偶aj膮ca pustka, bezkresna czelu艣膰, piekielny czy艣ciec, miejsca bij膮ce wstrz膮saj膮c膮 i niespodziewan膮 oboj臋tno艣ci膮, a nawet nawiedzone przez r贸偶ne 鈥瀦mory鈥

przesz艂o艣ci. Do艣wiadczane jest zwykle przez osoby t艂umi膮ce i dusz膮ce w sobie g艂臋bokie poczucie winy, l臋k i gniew, albo tych, kt贸rzy po 艣mierci spodziewaj膮 si臋 surowej kary lub cierpienia.

Doznanie przyjemne i / lub 鈥瀗iebia艅skie鈥 (podniesienie na duchu i samodowarto艣ciowanie)

W scenariuszach 鈥瀗iebia艅skich鈥

pojawia si臋 kraina kochaj膮cej si臋 rodziny, w kt贸rej mo偶na spotka膰 zmar艂ych wcze艣niej krewnych, pokrzepiaj膮ce na duchu postacie kultu religijnego lub 艣wietliste istoty, a tak偶e znale藕膰 potwierdzenie znaczenia 偶ycia doczesnego i przeprowadzi膰 uspokajaj膮ce i inspiruj膮ce rozmowy.

Doznaj膮 ich zazwyczaj ludzie, kt贸rzy najbardziej chc膮 si臋 upewni膰, 偶e s膮 kochani, 偶e ich 偶ycie si臋 liczy i 偶e ka偶dy ich wysi艂ek ma sw贸j cel jako element wi臋kszego planu.

Doznanie transcendentne (rozbudowane objawienia, inne wymiary egzystencji)

Niesie ono poznanie innego 艣wiata - wymiar贸w i obraz贸w nie mieszcz膮cych si臋 w granicach ludzkiego poznania; czasem zawiera objawienia g艂臋bszych prawd. Rzadko jego tre艣膰 ma charakter osobisty.

Do艣wiadczaj膮 ich osoby gotowe do podj臋cia wyzwa艅 鈥瀝ozci膮gaj膮cych granice umys艂u鈥

oraz ci, kt贸rzy s膮 najbardziej sk艂onni do odpowiedniego wykorzystania (w jakimkolwiek stopniu)

objawionych im prawd.

54 P. M. H. ATWATER Wszystkie te cztery typy dozna艅, jak zauwa偶y艂am, mog膮 by膰 prze偶ywane przez jedn膮 osob臋 podczas tego samego do艣wiadczenia; mog膮 wyst臋powa膰 w r贸偶nych zestawieniach albo rozwin膮膰 si臋 w ca艂膮 seri臋 epizod贸w.

W zasadzie jednak ka偶dy z nich jest odr臋bnym typem dozna艅 prze偶ywanych przez dan膮 osob臋 tylko raz.

Nie nale偶y sugerowa膰 si臋 pozornymi plusami i minusami poszczeg贸lnych typ贸w. Ich warto艣膰 i znaczenie zale偶y od doznaj膮cego ich cz艂owieka, od jego reakcji na to, co mu si臋 przydarzy艂o (i wywo艂anych przez nie skutk贸w).

Nast臋pne rozdzia艂y traktuj膮 kolejno o ka偶dym z tych czterech typ贸w dozna艅 na granicy 艣mierci, do艣wiadczeniach zbli偶onych, r贸偶nego rodzaju wyj膮tkach i odchyleniach oraz nast臋pstwach psychologicznych i fizjologicznych. Mam nadziej臋, 偶e spos贸b, w jaki przedstawiaj膮 ALe takie zagadnienia jak implikacje duchowe, Kundalini, zmiany w obr臋bie m贸zgu i objawieniowy aspekt dozna艅, sprowokuje nowe pytania i dalsze badania w poszukiwaniu na nie odpowiedzi.

By m贸c spojrze膰 od nowa na fenomen prze偶y膰 na granicy 艣mierci, musimy na艣wietli膰 ka偶dy jego aspekt...

i w tym to wszystko, czego nie chcemy dojrze膰 lub nie mo偶emy dowie艣膰. Spojrzenie w jakikolwiek spos贸b ograniczone by艂oby na tym etapie bada艅 zwyczajnym wirnikiem.

Doznanie inicjuj膮ce Mo偶na odrzuci膰 dzisiejsz膮 tradycj臋 uto偶samiaj膮c膮 艣mier膰 z nastaniem nico艣ci.

Nie ma bowiem 偶adnego powodu, by s膮dzi膰, 偶e 艣mier膰 ludzka rozrywa jedno艣膰 wszech艣wiata.

Larry Dossey Doznanie inicjuj膮ce (zwane czasem 鈥瀗ie-do艣wiadczaniem鈥)

Nale偶膮 do niego takie elementy, jak pe艂na mi艂o艣ci nico艣膰, 偶ywa ciemno艣膰 lub przyjazne g艂osy. Najcz臋艣ciej prze偶ywaj膮 je osoby, kt贸rym potrzeba cho膰by najmniejszego dowodu wskazuj膮cego na przetrwanie albo najmniejszego wstrz膮su w danym momencie 偶ycia. Cz臋sto staje si臋 ono 鈥瀌o艣wiadczeniem-zal膮偶kiem鈥

lub pocz膮tkiem nowego postrzegania i odbierania rzeczywisto艣ci.

Istnieje ca艂kiem spora grupa ludzi, kt贸rzy prze偶yli do艣wiadczenie albo bardzo kr贸tkie albo zawieraj膮ce tylko par臋 element贸w. Takie pozornie ma艂o znacz膮ce wydarzenia, zaledwie 鈥瀞trz臋pki鈥

obrazu innego 艣wiata, mog膮 jednak wywrze膰 na prze偶ywaj膮ce je osoby wp艂yw r贸wnie g艂臋boki, jak 鈥瀙e艂nometra偶owy鈥 scenariusz do56 P. M. H. ATWATER zna艅 na kraw臋dzi 艣mierci. Mniej wi臋cej po艂ow臋 takich przypadk贸w stanowi膮 kr贸tkie lub nieskomplikowane epizody podr贸偶y poza cia艂em.

Typowe doznanie inicjuj膮ce sta艂o si臋 udzia艂em s艂ynnego powie艣ciopisarza Ernesta Hemingway鈥檃, kt贸ry walcz膮c we W艂oszech podczas I wojny 艣wiatowej zosta艂 ci臋偶ko raniony szrapnelem. Ze szpitala w Mediolanie wys艂a艂 do rodziny list, z kt贸rego pochodzi to zagadkowe stwierdzenie: 鈥濽mieranie jest bardzo proste. Spojrza艂em 艣mierci w oczy, wi臋c wiem co艣 o tym. 鈥濸o wielu latach Hemingway wyja艣nia艂 przyjacielowi, co mu si臋 przydarzy艂o owej feralnej nocy w 1918

roku:

Kiedy w ciemno艣ciach rozleg艂 si臋 wybuch wielkiego austriackiego pocisku mo藕dzierzowego - nazywali艣my je puszkami z prochem - umar艂em. Czu艂em jak dusza czy co tam innego opuszcza moje cia艂o, niczym chusteczka wyci膮gana z kieszeni za jeden ro偶ek. Ulecia艂a w g贸r臋, po czym powr贸ci艂a, wesz艂a w nie z powrotem i zn贸w by艂em 偶ywy.

Prze偶ywszy to pozacielesne doznanie inicjuj膮ce, Hemingway do ko艅ca 偶ycia pozosta艂 pod jego silnym wra偶eniem i nie by艂 ju偶 tak zatwardzia艂ym sceptykiem, jak kiedy艣. Bohater jego powie艣ci 鈥濸o偶egnanie z broni膮鈥, Frederic Henry, do艣wiadcza takiego samego bliskiego spotkania ze 艣mierci膮 jak sam Hemingway:

Doko艅czy艂em sw贸j kawa艂ek sera i popi艂em winem. Po艣r贸d innych odg艂os贸w zn贸w us艂ysza艂em jakby kaszlniecie i d艂ugi nadlatuj膮cy 艣wist, potem nast膮pi艂 b艂ysk tak silny, jak przy Doznanie inicjuj膮ce 57

otwieraniu hutniczego pieca i pot臋偶ny huk, najpierw bia艂y, potem czerwony, p臋dz膮cy w rozedrganym powietrzu. Chcia艂em zaczerpn膮膰 powietrza, ale nie mog艂em, wtedy poczu艂em, 偶e wylatuj臋 z siebie przybieraj膮c inne cia艂o i p艂yn臋 w nim i p艂yn臋 unoszony wiatrem. Lecia艂em szybko, ca艂ym sob膮, i wiedzia艂em ju偶, 偶e nie 偶yj臋, lecz b艂臋dem jest s膮dzi膰, 偶e umiera si臋 tak po prostu i zwyczajnie. Nagle poczu艂em, 偶e zamiast lecie膰 dalej, zawisam w powietrzu, a potem opadam. Wtedy uda艂o mi si臋 z艂apa膰 oddech i oprzytomnia艂em.

To, co prze偶y艂 John R. Liona z Brooklynu, r贸wnie偶 stanowi typowy przyk艂ad doznania inicjuj膮cego:

Por贸d by艂 ci臋偶ki. Matka opowiada艂a mi, 偶e po narodzeniu nie p艂aka艂em; mia艂em wad臋 rozwojow膮 zwan膮 chorob膮 b艂臋kitn膮. Nie przynoszono mnie do niej przez dwa dni. Moja twarz by艂a ca艂kiem sina, z pokaleczon膮 sk贸r膮 po prawej stronie - 艣ladach po osuni臋ciu si臋 kleszczy. Nie mog艂em oddycha膰, wi臋c poddano mnie tracheotomii.

Jestem ca艂kowicie g艂uchy na prawe ucho, a praw膮 cz臋艣膰 twarzy i g艂owy mam bardziej bezw艂adn膮 ni偶 lew膮. Kiedy jestem zm臋czony prawa cz臋艣膰 twarzy lekko mi opada, tak jak w przypadku parali偶u Bella.

Dzi艣 mam czterdzie艣ci lat. Przez ca艂e 偶ycie, od dzieci艅stwa, nawiedza mnie pewien sen. Jest du偶o bardziej wyrazisty od innych sn贸w. Zaczyna si臋 i ko艅czy tak samo: kl臋cz膮c pochylam si臋 i rozpaczliwie pr贸buj臋 rozsup艂a膰 jakie艣 w臋z艂y. Wygl膮daj膮, jakby by艂y 偶ywe. Ci膮gn臋 je, lecz one s膮 mocne i 艣liskie. Jestem bardzo niespokojny. Ca艂y czas pr贸buj臋 je rozwi膮za膰. Nie wiem, (fragment powie艣ci w t艂umaczeniu w艂asnym)

P. M. H. ATWATER z czego s膮 zrobione. Pami臋tam te偶, 偶e kiedy tak szarpi臋 te wi臋zy pr贸buj膮c si臋 z nich wyswobodzi膰, co艣 uderza mnie w twarz; w tym momencie zazwyczaj budzi艂em si臋 z p艂aczem.

Przekonawszy si臋, 偶e to tylko koszmar senny, zn贸w zasypiam. Kiedy sen ten pojawia si臋 nast臋pnej nocy, mog臋 艣ni膰 go coraz d艂u偶ej, poniewa偶 zaczynam si臋 do niego przyzwyczaja膰.

Je艣li uda mi si臋 bez przebudzenia przetrwa膰 t臋 spl膮tan膮 cz臋艣膰 snu, moja walka ustaje. Czuj臋 si臋 jak marionetka, kt贸rej odci臋to wszystkie sznurki. Moje cia艂o staje si臋 ca艂kiem bezw艂adne. Jestem zupe艂nie spokojny, ale zastanawiam si臋, co sprawi艂o, 偶e straci艂em ca艂e zainteresowanie sup艂ami. Dopiero co ich rozwi膮zanie by艂o dla mnie tak wa偶ne; teraz unosz臋 si臋 w tym wspania艂ym jasnym 艣wietle. Wiem, 偶e nie mog臋 opa艣膰 na ziemi臋, bo pode mn膮 te偶 jest 艣wiat艂o. Patrz臋 na nie i pr贸buj臋 si臋 do niego zbli偶y膰. Kiedy mi si臋 to nie udaje, ogarnia mnie z艂o艣膰.

Po lewej stronie widz臋 unosz膮c膮 si臋 posta膰 kobiety w d艂ugiej, zwiewnej szacie. Wo艂am j膮, ale 艣wiat艂o jest tak jasne, 偶e nie przenika go 偶aden d藕wi臋k. Tak bardzo chc臋 porozmawia膰 z t膮 kobiet膮. I tutaj m贸j sen si臋 ko艅czy.

Mniej wi臋cej rok temu, id膮c z domu do pracy znalaz艂em ksi膮偶k臋. Cho膰 pada艂 deszcz, le偶膮ca na mokrej ulicy ksi膮偶ka by艂a sucha. Rozejrza艂em si臋 wko艂o, lecz nikogo nie zauwa偶y艂em.

Podnios艂em ksi膮偶k臋 i przeczyta艂em tytu艂: Closer to the Light (Bli偶ej 艣wiata) autorstwa Melvina Morse鈥檃 i Paula Perry鈥檈go.

Jej tematem by艂y prze偶ycia na granicy 艣mierci u dzieci. Wieczorem zacz膮艂em j膮 czyta膰 i poch艂on臋艂a mnie bez reszty.

Nareszcie, po tylu latach, zrozumia艂em sw贸j sen. N臋kaj膮ce mnie we 艣nie wi臋zy to sznur p臋powiny, w kt贸ry zapl膮ta艂em si臋 w 艂onie matki, a uderzenie w twarz to kleszcze za艂o偶one przez lekarza w czasie porodu... Wtedy w艂a艣nie umar艂em, a potem otoczy艂o mnie 艣wiat艂o.

Doznanie inicjuj膮ce 59

No tak, ale przecie偶 uwa偶a si臋, 偶e nikt nie pami臋ta momentu swych narodzin. Dotycz膮ce ich wspomnienia nie nale偶膮 do temat贸w rozm贸w prowadzonych podczas towarzyskich spotka艅. Wiemy tylko to, co opowiedzieli nam rodzice. Teraz z ut臋sknieniem czekam na to, by sen ten przy艣ni艂 mi si臋 znowu.

Got贸w jestem prze偶y膰 go g艂臋biej ni偶 przedtem, wyzbywszy si臋 ca艂ego towarzysz膮cego mu strachu.

Niekt贸rym wyda膰 si臋 mo偶e, 偶e skoro moment przyj艣cia na 艣wiat by艂 dla Liona prze偶yciem tak traumatycznym, jego powtarzaj膮cy si臋 sen wynika膰 mo偶e bardziej z samego tkwi膮cego w nim urazu ni偶 z zapami臋tanych dozna艅 w stanie bliskim 艣mierci.

Za argumentem takim wydaje si臋 艣wiadczy膰 fakt, 偶e 艣wiadomo艣膰 prenatalna cz臋sto jest opisywana i potwierdzana. David Cheek, by艂y przewodnicz膮cy Ameryka艅skiego Towarzystwa Hipnozy Klinicznej (American Society for Clinical Hypnosis) i emerytowany lekarz po艂o偶nik, uwa偶a na przyk艂ad, 偶e spory stopie艅 艣wiadomo艣ci zyskujemy b臋d膮c jeszcze w 艂onie matki. Twierdzi on, 偶e鈥 dzieci staj膮 si臋 przynajmniej cz臋艣ciowo 艣wiadome mniej wi臋cej wtedy, gdy ich matka u艣wiadamia sobie, 偶e jest w ci膮偶y鈥.

Wyt艂umaczenie takie zupe艂nie jednak pomija posta膰 kobiety w d艂ugiej powiewaj膮cej szacie b臋d膮cej elementem snu Liona. Pojawienia si臋 owej zwiewnej istoty nie t艂umacz膮 obecni przy porodzie odziani w aseptyczne uniformy lekarze, po艂o偶ne czy piel臋gniarki, a teoria ponownego mentalnego prze偶ywania narodzin w najmniejszym stopniu nie wyja艣nia, dlaczego obrazy te tak bardzo go prze艣ladowa艂y i dlaczego, od najwcze艣niejsze60 P. M. H. ATWATER go dzieci艅stwa, przejawia艂 on cechy b臋d膮ce typowymi nast臋pstwami prze偶y膰 na granicy 艣mierci. Nast臋pstwa te zostan膮 dok艂adniej om贸wione w rozdzia艂ach 8 i 9.

Badania dozna艅 na granicy 艣mierci pokazuj膮, 偶e coraz cz臋艣ciej spotka膰 mo偶na dzieci, kt贸re pami臋taj膮 do艣wiadczenie umierania przed narodzinami, w ich trakcie, lub ju偶 po przyj艣ciu na 艣wiat.

Wspomnienie to pozostaje zazwyczaj w dzieci臋cym umy艣le bardzo 偶ywe i wyra藕ne, b膮d藕 to dzi臋ki cz臋stemu opowiadaniu o nim, kiedy dziecko nauczy si臋 ju偶 m贸wi膰, b膮d藕 dzi臋ki obrazom pojawiaj膮cym si臋 w snach, tak jak w przypadku Johna R. Liona. Przekona艂am si臋, 偶e wywiady z dzie膰mi mog膮 okaza膰 si臋 r贸wnie odkrywcze co zaskakuj膮ce, bowiem maluchy pami臋taj膮 rozmowy rodzic贸w zas艂yszane jeszcze w 艂onie matki i, jak tylko naucz膮 si臋 m贸wi膰, potrafi膮 je powt贸rzy膰 z wprawiaj膮c膮 w zak艂opotanie dok艂adno艣ci膮.

Pierwsze z trzech moich spotka艅 ze 艣mierci膮 r贸wnie偶 zaliczy艂abym do dozna艅 inicjuj膮cych, poniewa偶 by艂o stosunkowo kr贸tkie (trwa艂o oko艂o 5

minut) i zawiera艂o niewiele element贸w - przede wszystkim wyj艣cie poza cia艂o. Prze偶y艂am je wkr贸tce po poronieniu, kt贸remu towarzyszy艂 silny krwotok, 2

stycznia 1977 roku w Boise, w Idaho.

Podczas mego pierwszego do艣wiadczenia najbardziej uderzy艂y mnie r贸偶nice w odbieraniu przestrzeni; w jednej chwili znajdowa艂am si臋 w toalecie patrz膮c z przera偶eniem na male艅ki p艂贸d p艂ywaj膮cy w ka艂u偶y krwi, a ju偶 w nast臋pnej sama by艂am niewiele wi臋cej ni偶 p艂odem, unosz膮cym si臋 pod sufitem i uderzaj膮cym w 偶ar贸wk臋.

Za ka偶dym razem, gdy pr贸bowa艂am zada膰 sobie pytanie o ten zagadkowy stan rzeczy, w powietrzu wok贸艂 mnie tworzy艂y si臋 jakie艣 dziwne plamki.

W ko艅cu powsta艂o ich tak du偶o, 偶e otoczy艂y mnie niemal ca艂kowicie. Potem w mojej niewielkiej 艂azience rozleg艂 si臋 g艂o艣ny trzask, poczu艂am silne szarpni臋cie, jakby strza艂 z procy, kieruj膮ce mnie z powrotem do mego cia艂a (wesz艂am w nie przez czubek g艂owy, w miejscu, gdzie noworodki maj膮 ciemi膮czko); musia艂am si臋 nieco 鈥瀞kurczy膰鈥, by zn贸w si臋 w nie zmie艣ci膰. Ca艂e to intryguj膮ce, niezapomniane prze偶ycie sk艂oni艂o mnie do ponownego rozwa偶enia tego 鈥瀓a鈥, kt贸rym s膮dzi艂am, 偶e jestem.

Pewien profesor z college鈥檜 opowiedzia艂 mi w trakcie wywiadu o swym do艣wiadczeniu, kiedy zmar艂 na stole operacyjnym i znalaz艂 si臋 nagle na lekko wznosz膮cym si臋 zboczu poro艣ni臋tym bujn膮, zielon膮 traw膮. Nikogo tam nie spotka艂 i nic szczeg贸lnego mu si臋 nie przydarzy艂o.

A jednak opowiada艂 o tym jak o najwi臋kszym cudzie, jaki m贸g艂 mu si臋 przydarzy膰, bo teraz ju偶 wiedzia艂, i by艂 tego absolutnie pewien, 偶e 偶ycie pozagrobowe istnieje.

Ten kr贸ciutki epizod ca艂kowicie odmieni艂 jego 偶ycie. Do dzisiaj jeszcze o偶ywia si臋 i promienieje, ilekro膰 przypomni sobie niewiarygodn膮 soczysto艣膰 trawy, po kt贸rej st膮pa艂 po drugiej stronie 艣mierci.

Wielu moich rozm贸wc贸w opisywa艂o ogarniaj膮c膮 ich po 艣mierci 鈥炁紋w膮 ciemno艣膰鈥;

okre艣lali j膮 jako 鈥瀖i臋kk膮, aksamitn膮 czer艅鈥 lub 鈥瀦apraszaj膮c膮 ciep艂膮 nico艣膰鈥.

Wch艂oni臋cie przez taki rodzaj ciemno艣ci rzadko jest odbierane jako co艣 z艂owr贸偶bnego, przygn臋biaj膮cego lub strasznego. Przeciwnie, wi臋kszo艣膰 ludzi prze偶ywa co艣 w rodzaju nabo偶nego przej臋cia t膮 cudown膮, t臋tni膮c膮 ciemno艣ci膮, inteligentn膮, czuj膮c膮 i roztaczaj膮c膮 atmosfer臋 pokoju i bezwarunkowej akceptacji.

O podobnych odczuciach m贸wi膮 ci, kt贸rzy do艣wiadczyli 鈥瀔ochaj膮cej nico艣ci鈥. Cho膰 podczas swych kr贸tkotrwa艂ych prze偶y膰 nie zetkn臋li si臋 ani ze 艣wiat艂em, ani z ciemno艣ci膮, a jedynie z niewypowiedzian膮, ca艂kowit膮 pustk膮, wspominaj膮 pot臋偶ne fale wszechogarniaj膮cego ciep艂a, wsp贸艂czucia i mi艂o艣ci.

Podobni w swych zachwytach s膮 r贸wnie偶 ci, kt贸rzy po Drugiej Stronie spotkali tylko 艣wiat艂o. Twierdz膮 oni, 偶e promieniuj膮ca jasno艣膰 tego niesamowitego 艣wiat艂a nie o艣lepia i nie parzy, tylko przyjmuje, otacza, kocha.

Wzbudza w nich r贸wnie偶 trwa艂e poczucie w艂asnej warto艣ci i na zawsze ju偶 zmienia ich spos贸b odbierania siebie.

Osoby prze偶ywaj膮ce swe kr贸tkie 鈥瀘djazdy鈥 na tamten 艣wiat cz臋sto s艂ysz膮 jaki艣 przyjazny g艂os - g艂os, kt贸rego nie potrafi膮 przypisa膰 nikomu ze swych znajomych, lecz kt贸remu sami s膮 niew膮tpliwie znani. Rozmowy prowadzone s膮 zawsze w spos贸b telepatyczny. Inne zmys艂y, poza s艂uchem, nie odbieraj膮 偶adnych bod藕c贸w. M臋偶czy藕ni s艂ysz膮 zazwyczaj g艂os kobiecy, a kobiety - m臋ski (cho膰 nie jest to regu艂膮). Nie potrafi臋 wyja艣ni膰 dlaczego.

Tak, niekt贸rzy w zetkni臋ciu z t膮 鈥瀒nno艣ci膮鈥 pozbawion膮 znanej formy i tre艣ci rzeczywi艣cie odczuwaj膮 l臋k i zaniepokojenie. Taka reakcja nie trwa jednak d艂ugo, gdy偶 to pierwsze negatywne wra偶enie szybko zast臋powane jest b艂ogim uczuciem ulgi. Po odzyskaniu przytomno艣ci osoby, kt贸re w艂a艣nie prze偶ywa艂y doznanie inicjuj膮ce, s膮 prawdziwie zdziwione. Zaraz te偶 zaczynaj膮 zadawa膰 pytania. Czy wszystko to tylko sobie wymy艣li艂y? Czy

Doznanie inicjuj膮ce prze偶y艂y to naprawd臋? Czy mo偶e umys艂 sp艂ata艂 im fig Czy mo偶na wierzy膰 swym zmys艂om? Czy mo偶na znali wyt艂umaczenie dla nico艣ci, kt贸ra jest bytem 偶yw;

i inteligentnym?

Najciekawsze jest to, 偶e ci kt贸rzy do艣wiadczyli te rodzaju dozna艅, sprawiaj膮 wra偶enie, jakby ca艂y czas t 鈥瀞tymulowani鈥. Wydaj膮 si臋 bardziej czujni, cieki 艣wiata i otwarci. Czasami zwi臋ksza si臋 ich wra偶liwi zmys艂owa. Ich prze偶ycia spe艂niaj膮 w 偶yciu podobn膮 jak dro偶d偶e dodane do ciasta chlebowego: ich drobin sprawia, 偶e ca艂y chleb ro艣nie.

Innym por贸wnanie jakiego mo偶na by u偶y膰 dla tego do艣wiadczenia, j kie艂kuj膮ce 鈥瀦iarno鈥 - zal膮偶ek bardziej tw贸rczego i a trakcyjnego sposobu my艣lenia.

Prowadzi膰 to mo偶e pewnych zmian osobowo艣ci oraz stylu 偶ycia. Wydaje:

偶e w przypadku tych ludzi zb臋dne by艂yby scenariusz bardziej z艂o偶one i rozbudowane;

na ich etapie rozwoju kr贸tki kontakt z rzeczywisto艣ci膮 innego 艣wiata ca艂ko wci臋 im wystarcza.

Wydaje mi si臋, 偶e podczas doznania inicjuj膮cego chodz膮ce w m贸zgu procesy chemiczne ulegaj膮 pewnym zmianom; by膰 mo偶e zwi臋ksza si臋 ilo艣膰 endorfin, prowadzi do sta艂ej lub d艂ugotrwa艂ej poprawy nastroju Wskazuje na to spos贸b, w jaki moi rozm贸wcy przedk艂 daj膮 swe uczucia nad interpretacj臋.

Musi w tym jednym by膰 co艣 wi臋cej. Ludzie, kt贸rzy maj膮 za sob膮 ta wydarzenie, s膮 bardziej ni偶 鈥瀙obudzeni鈥. Wydaj膮 wr臋cz 鈥瀘budzeni鈥, co objawia si臋 czasem w spos贸b bardzo konkretny i nie opuszcza ich ju偶 do ko艅ca 偶ycia By co艣 takiego si臋 sta艂o, same zwi膮zki chemiczne wystarcz膮.

Doznania nieprzyjemne i/lub 鈥瀙iekielne鈥

Proces uczenia si臋 na nowo to co艣 wi臋cej ni偶 proces odrzucania tego, co nieprawdziwe.

Paul V. Johnson Doznanie nieprzyjemne i/lub 鈥瀙iekielne鈥 (wewn臋trzne oczyszczenie i konfrontacja z samym sob膮)

Charakterystycznymi dla niego elementami s膮: przera偶aj膮ca pustka, bezkresna czelu艣膰, piekielny czy艣ciec, miejsca tchn膮ce wstrz膮saj膮c膮 oboj臋tno艣ci膮, a nawet nawiedzane przez r贸偶ne 鈥瀦mory鈥

przesz艂o艣ci. Do艣wiadczane jest zwykle przez osoby t艂umi膮ce i dusz膮ce w sobie g艂臋bokie poczucie winy, l臋k i gniew, albo tych, kt贸rzy po 艣mierci spodziewaj膮 si臋 surowej kary lub cierpienia.

Relacja Jeanne L. Eppley z Columbus w Ohio, mo偶e si臋 niekt贸rym kojarzy膰 z doznaniem inicjuj膮cym. Jej do艣wiadczenie, podobnie jak te opisane w poprzednim rozdziale, jest kr贸tkie i sk艂ada si臋 z niewielu element贸w. A jednak jest troch臋 inne - nieprzyjemne.

66 P. M. H. ATWATER Wydarzy艂o si臋 to w trakcie porodu mego pierwszego dziecka.

Przez wiele lat swe doznania uwa偶a艂am za skutek dzia艂ania 艣rodk贸w znieczulaj膮cych. Tr贸jk臋 kolejnych dzieci urodzi艂am bez b贸lu, gdy偶 by艂am ca艂kowicie przekonana, 偶e je艣li nie b臋dzie mnie bola艂o, znieczulenie powoduj膮ce tak przykre do艣wiadczenia nie b臋dzie konieczne. 呕ywy dow贸d w艂adzy umys艂u nad da艂em.

A oto przez co przesz艂am:

wszystko sta艂o si臋 jasno偶贸艂te. W samym 艣rodku tego wielkiego 偶贸艂tego t艂a by艂a male艅ka czarna kropka. Wiedzia艂am, 偶e ta kropka to ja. Wtedy ta kropka zacz臋艂a si臋 dzieli膰: najpierw na dwie cz臋艣ci, potem na cztery, osiem i tak dalej. Powsta艂e w wyniku tego podzia艂u kropki wirowa艂y podobne do sztucznych ogni, a potem zacz臋艂y si臋 zn贸w 艂膮czy膰.

Wiedzia艂am, 偶e kiedy wszystkie po艂膮cz膮 si臋 w jedno, umr臋, rozpocz臋艂am wi臋c walk臋. A potem pami臋tam ju偶 tylko lekarza pr贸buj膮cego mnie ocuci膰 i przytrzymuj膮cego mnie na 艂贸偶ku porodowym, gdy usi艂owa艂am wsta膰.

G艂贸wka mojej c贸rki by艂a dwustronnie sp艂aszczona.

Powiedziano mi, 偶e por贸d si臋 przed艂u偶a艂, a lekarz, kt贸ry wcze艣niej odebra艂 ju偶 kilka porod贸w, spieszy艂 si臋 do domu, wi臋c zastosowa艂 kleszcze.

Cz臋sto zastanawiam si臋, czy moje prze偶ycia nie by艂y raczej prze偶yciami mojej c贸rki.

Cho膰 jej doznania by艂y przygn臋biaj膮ce, Eppley doda艂a jednak:

Prze偶y艂am i sta艂am si臋 bardzo silna. Przedtem by艂am osob膮 strasznie s艂ab膮 i zawsze od kogo艣 zale偶n膮. Wci膮偶 nie mog臋 si臋 nadziwi膰, jak to si臋 sta艂o, 偶e dzi艣 wszyscy mi m贸wi膮, jak bardzo podziwiaj膮 moj膮 odwag臋. I rzeczywi艣cie, musia艂am rozwin膮膰 w sobie wielki hart ducha, by m贸c dalej 偶y膰 i samotnie wychoDoznania nieprzyjemne i / lub 鈥瀙iekielne鈥 67

wa膰 czw贸rk臋 dzieci. Dzi艣 mog臋 szczerze powiedzie膰, 偶e lubi臋 siebie i szanuj臋. Wtedy, gdy dosz艂o do mego spotkania ze 艣mierci膮, nie czu艂am wobec siebie szacunku.

My艣l臋, 偶e by膰 mo偶e do艣wiadczenie to by艂o mi dane po to, bym przekona艂a si臋, jak bardzo potrafi臋 by膰 silna. A si艂y tej, przez te wszystkie kolejne lata, prawdziwie potrzebowa艂am.

Czu艂a si臋 rozczarowana tym, 偶e jej prze偶ycia tak bardzo odbiega艂y od cudownych opowie艣ci snutych przez osoby, kt贸re podobnie jak ona, znalaz艂y si臋 na granicy 偶ycia i 艣mierci. Jedna z tych os贸b wysun臋艂a hipotez臋 m贸wi膮c膮, 偶e by膰 mo偶e t臋 r贸偶nic臋 dozna艅 spowodowa艂 jej op贸r przed poddaniem si臋 swemu do艣wiadczeniu, a walka tak zaci臋cie przez ni膮 stoczona zablokowa艂a ewentualny rozw贸j bardziej podnosz膮cego na duchu scenariusza. Teoria ta nie jest ca艂kiem bezpodstawna, gdy偶 - jak sugeruj膮 najnowsze badania - 鈥瀙oddanie si臋鈥 rzeczywi艣cie mo偶e by膰 czynnikiem wp艂ywaj膮cym na g艂臋bi臋 doznania, a osoby, kt贸re nie s膮 sk艂onne do zawieszenia swej woli, prze偶y膰 na granicy 艣mierci raczej nie do艣wiadczaj膮.

Je艣li jednak bli偶ej przyjrzymy si臋 偶yciu, jakie by艂o udzia艂em Eppley, zar贸wno przed, jak i po tym do艣wiadczeniu, zauwa偶ymy pewien ponury schemat: jej nieprzyjemna wizja za艣wiat贸w okaza艂a si臋 wst臋pem do wielu dalszych rozczarowa艅 - dw贸ch nieudanych ma艂偶e艅stw, z kt贸rych narodzi艂a si臋 jeszcze tr贸jka dzieci, znoszenia obelg i fizycznej przemocy, nastawania na jej 偶ycie oraz ci臋偶kiego zadania, jakim by艂o utrzymanie rodziny bez jakiegokolwiek wsparcia.

Podejmuj膮c walk臋 podczas swe68 P. M. H. ATWATER go starcia ze 艣mierci膮, po raz pierwszy w 偶yciu zbuntowa艂a si臋 przeciwko przeciwno艣ciom losu. Zaci臋to艣膰, z jak膮 walczy艂a, umo偶liwi艂a jej dotarcie do g艂臋bokich pok艂ad贸w wewn臋trznej si艂y, z kt贸rych nigdy nie zdawa艂a sobie sprawy. Zwyci臋stwo w tej jednej walce da艂o jej odwag臋 do dalszych zmaga艅 z losem i zwyci臋stw. Po raz kolejny wysz艂a za m膮偶 i jest szcz臋艣liwa. To, co pierwotnie wydawa艂o jej si臋 przera偶aj膮ce, okaza艂o si臋 by膰 zbawiennym zrz膮dzeniem losu.

Przypadek Eppley wyja艣nia, dlaczego podwa偶am teori臋 鈥瀙oddania si臋鈥. Tak, to prawda, wyniki bada艅 s膮 w tej kwestii do艣膰 przekonywaj膮ce:

rzeczywi艣cie wygl膮da na to, 偶e ludzie, kt贸rzy podejmuj膮 walk臋 z tym, czego do艣wiadczaj膮, rzadko maj膮 okazj臋 do pe艂niejszych prze偶y膰 na granicy 艣mierci. Pozostaje jednak pytanie: Czy prze偶ycia Eppley okaza艂yby si臋 dla niej r贸wnie zbawienne, gdyby ich scenariusz zawiera艂 sceny s艂odko-anielskie? Oczywi艣cie, odpowiedzi na to pytanie nikt zna膰 nie mo偶e, jednak stawiaj膮c je poszerzamy zakres naszych docieka艅 o wa偶ny aspekt, jakim jest cz艂owiek - podmiot interesuj膮cego nas zjawiska.

Bez wzgl臋du na to, czy do艣wiadczenie Eppley uznaliby艣my za uboczny skutek dzia艂ania lek贸w, doznanie o niepe艂nym scenariuszu, czy te偶 zwyk艂y przypadek, nie mo偶na zaprzeczy膰, 偶e przydarzy艂o si臋 w momencie, gdy bardziej potrzebne jej by艂o rozwijanie 鈥瀟臋偶yzny鈥 psychicznej ni偶 duchowej 鈥瀙obo偶no艣ci鈥.

Musia艂a sta膰 si臋 twardsza, bardziej odporna, i w tym w艂a艣nie dopomog艂o jej doznane prze偶ycie. Moje obserwacje ci膮gle i niezmiennie wskazuj膮 na to, 偶e wszystkie doznania na granicy Doznania nieprzyjemne i / lub 鈥瀙iekielne鈥 69

艣mierci dostarczaj膮 do艣wiadczaj膮cej ich osobie okazji do zmiany niekorzystnych cech charakteru, wype艂niaj膮 w jaki艣 spos贸b pustk臋 w jej 偶yciu lub wzbudzaj膮 w niej potrzeb臋 rozlu藕nienia si臋, otwarcia, rozwoju.

Na przypadek Glorii Hipple z Blakeslee w Pensylwanii uwag臋 moj膮 zwr贸ci艂a Gracia Fay Ellwood, badaczka 鈥瀙iekielnych鈥 scenariuszy prze偶y膰 na granicy 艣mierci:

Wypadek ten mia艂 miejsce w sierpniu 1955 roku. Przyczyn膮 mojego pobytu w Middlesex Hospital w New Brunswick by艂o poronienie. Zostawiono mnie w sali, gdzie mia艂am czeka膰 na lekarza, kt贸ry jednak w og贸le si臋 nie pojawi艂. Poniewa偶 mocno krwawi艂am, po艂o偶ono mnie pod k膮tem 45掳 i w takiej pozycji pozostawa艂am przez prawie osiem dni. Nikt nie reagowa艂 na moje narzekania i pro艣by. W ko艅cu przesta艂am cokolwiek widzie膰 i s艂ysze膰. Podobno moja temperatura spad艂a do 31掳C.

Powinnam by艂a ju偶 nie 偶y膰.

Pami臋tam, jak co艣 wci膮gn臋艂o mnie w wiruj膮cy lej. Z pocz膮tku nie zdawa艂am sobie sprawy z tego, co si臋 dzieje. Czu艂am, 偶e moje cia艂o 艣ci膮gane jest w d贸艂, g艂ow膮 do przodu. By艂am panicznie przera偶ona, pr贸bowa艂am si臋 zatrzyma膰, chwyci膰 si臋 艣cian otaczaj膮cego mnie wiru.

My艣la艂am wtedy tylko o dw贸jce moich dzieci. Poza mn膮 nie mia艂y nikogo, kto by si臋 nimi zaopiekowa艂. B艂aga艂am wi臋c:

Prosz臋, jeszcze nie teraz!鈥, ale wci膮偶 opada艂am!

Wyt臋偶aj膮c wzrok usi艂owa艂am co艣 zobaczy膰, ale opr贸cz tej wiruj膮cej pustki zw臋偶aj膮cej si臋 w cienki lej, nic tam wi臋cej nie by艂o. Wci膮偶 pr贸bowa艂am uchwyci膰 si臋 czego艣, ale moje palce nie znajdowa艂y nic, czego mog艂yby si臋 przytrzyma膰. A potem zacz膮艂 si臋 istny horror.

Zobaczy艂am przed sob膮 czarn膮 plam臋, 70 P. M. H. ATWATER ciemniejsz膮 ni偶 lej, w kt贸rym si臋 znajdowa艂am i przypominaj膮c膮 czarn膮 zas艂on臋. Wtedy ujrza艂am bia艂膮 kropk臋, jakby jasne 艣wiatli b艂ysn臋艂o w ko艅cu tunelu.

Jednak w miar臋 zbli偶ania si臋 do niej coraz wyra藕niej rozpoznawa艂am w niej ma艂膮 trupi膮 czaszk臋. Czaszka stawa艂a si臋 coraz wi臋ksza; wpatrywa艂a si臋 we mnie pustymi oczodo艂ami i szczerzy艂a z臋by w upiornym u艣miechu mkn膮c prosto na mnie niczym pi艂ka baseballowa. Czu艂am nie tylko strach, ale tak偶e prawdziw膮 w艣ciek艂o艣膰. Wci膮偶 zaciekle szuka艂am jakiego艣 uchwytu, czego艣 co uchroni艂oby mnie przed dalszym spadaniem, ale czaszka by艂a coraz bli偶ej. 鈥濵oje biedne dzieci, moje male艅stwa;

m艂odszy synek ma dopiero dwa.

lata! Nie! Nie!鈥 S艂owa te wci膮偶 dzwoni艂y mi w uszach. Wtedy g艂o艣no i przera藕liwie krzykn臋艂am:

Nie! Do cholery, pu艣膰cie mnie. Dzieci mnie potrzebuj膮! Nie!

Nie! Nie!鈥

Pr臋dko艣膰 spadania nagle si臋 zmniejszy艂a. Czaszka rozpad艂a si臋 na kawa艂ki, a na jej miejscu pojawi艂o si臋 bia艂e 艣wiat艂o, najja艣niejsze 艣wiat艂o, jakie kiedykolwiek widzia艂am i jakiego ju偶 nigdy w 偶yciu nie zobacz臋.

Cho膰 艣wieci艂o tak jasno, nie o艣lepia艂o. By艂o przyjazne i dzia艂a艂o uspokajaj膮co. Czarna plama czy zas艂ona znikn臋艂a. Ogarn膮艂 mnie ca艂kowity spok贸j i poczu艂am, 偶e si臋 unosz臋 coraz wy偶ej i wy偶ej. Wtedy si臋 ockn臋艂am.

Us艂ysza艂am g艂os m臋偶a wo艂aj膮cy mnie sk膮d艣 z oddali, ale kiedy otworzy艂am oczy, nie by艂o go przy mnie. Przy moim 艂贸偶ku sta艂o dw贸ch lekarzy - obaj byli zdenerwowani a jednocze艣nie pe艂ni wsp贸艂czucia. Zabrali mnie na sal臋 operacyjn膮, podali spor膮 ilo艣膰 krwi i po tygodniu by艂am ju偶 w domu.

Nikt nie uwierzy艂 w moje spotkanie z kostuch膮. Kpiny, z kt贸rymi si臋 spotyka艂am, doprowadza艂y mnie niemal do p艂aczu. Wszyscy si臋 ze mnie 艣miali, nawet m贸j m膮偶, dlatego nie wspomina艂am o tym wi臋cej a偶 do dnia, w kt贸rym napisa艂am do pani. By艂o to najstraszniejsze, a zarazem najbardziej uspokajaj膮ce do艣wiadczenie w ca艂ym moim 偶yciu.

To, 偶e Hipple zn贸w zacz臋艂a m贸wi膰 o swych prze偶yciach, wywo艂a艂o u niej wiele innych wspomnie艅, mi臋dzy innymi niemal ca艂kiem zapomniany incydent z 1943

roku zwi膮zany z zabiegiem usuni臋cia migda艂k贸w:

Jako 艣rodka usypiaj膮cego u偶yto w贸wczas eteru. Pami臋tam, jak bardzo przestraszy艂am si臋 maski z eterem i jego okropnego zapachu. Nawet dzi艣, gdy o tym m贸wi臋, wyra藕nie czuj臋 ten smak. Kiedy 艣rodek zacz膮艂 dzia艂a膰 i coraz g艂臋biej pogr膮偶a艂 mnie w u艣pieniu, czu艂am przyprawiaj膮ce o zawroty g艂owy wirowanie. Krzycza艂am nie wiedz膮c, co si臋 ze mn膮 dzieje.

Por贸wnuj膮c oba te prze偶ycia, w wirze do艣wiadczonym podczas zabiegu z okresu dzieci艅stwa Hipple rozpozna艂a doznanie, jakie sta艂o si臋 jej udzia艂em jako osoby doros艂ej, pozbawione jedynie charakterystycznego smaku i zapachu eteru. Jak informuje fachowa literatura medyczna, znanym i udokumentowanym faktem jest, 偶e niekt贸re 艣rodki chemiczne, szczeg贸lnie eter, mog膮 powodowa膰 halucynacyjne wizje wir贸w i wra偶enie wirowania. Nie ma w niej jednak najmniejszej wzmianki o czym艣 du偶o wa偶niejszym ni偶 owe halucynacje, a mianowicie o ewentualnych nast臋pstwach ich zastosowania (poza chemicznymi skutkami ubocznymi). Zaaplikowaniu w roku 1943 Hipple tego 艣rodka usypiaj膮cego nie towarzyszy艂o dzia艂anie uboczne, a wra偶enie wci膮gania w wiruj膮cy lej nie pozostawi艂o 偶adnych trwa艂ych skutk贸w poza wstr臋tem do eteru. Natomiast jej drugie spotkanie z tym samym rodzajem wiru wywo艂a艂o pewne skutki - skutki wynikaj膮ce z prze偶y膰 na granicy 艣mierci.

W przeciwie艅stwie do przedstawionego wcze艣niej przypadku Eppley, do艣wiadczenie Hipple by艂o d艂ugie, intensywne, bogate i zako艅czone b艂yskiem 鈥瀗iebia艅skiego鈥 艣wiat艂a. Sen? 鈥瀂 ca艂膮 pewno艣ci膮 nie by艂 to sen!鈥 Oto dalszy ci膮g jej relacji:

Bliskie spotkanie ze 艣mierci膮 obudzi艂o we mnie wra偶liwo艣膰 na du偶o wi臋cej rzeczy, ni偶 mog臋 ogarn膮膰 rozumem. Pomog艂o mi te偶 w troch臋 l偶ejszym traktowaniu samej siebie. Nie jestem niezb臋dnym elementem 艣wiata.

Dzi艣 ju偶 nie ceni臋 鈥瀙rzedmio t贸w鈥 tak bardzo jak kiedy艣. W inny spos贸b patrz臋 na przyjaci贸艂. Szanuj臋 ich takich, jakimi s膮.

To samo z rodzin膮: staram si臋 pomaga膰, a nie wymaga膰. A je艣li chodzi o 鈥炁歸iat艂o鈥 - by艂o to, i wci膮偶 takim pozostaje, moje spotkanie z najpot臋偶niejszym ze wszystkich byt贸w - z dawc膮 偶ycia po obu stronach kurtyny. Dano mi przecie偶 jeszcze jedn膮 szans臋. Dozna艂am b艂ogos艂awie艅stwa, o c贸偶 wi臋cej mog艂abym prosi膰?

Po tym do艣wiadczeniu u Hipple nast膮pi艂 nag艂y rozw贸j szczeg贸lnej wra偶liwo艣ci sensorycznej. Doznaj膮c niezwykle obrazowej i dok艂adnej wizji, widzia艂a jak umiera jej nienarodzona c贸reczka. Kiedy jej m膮偶 zgin膮艂 w wypadku samochodowym, cho膰 by艂a godzina 4: 15 rano, nie spa艂a ju偶 i by艂a przygotowana na jego 艣mier膰, a w chwili gdy umiera艂, us艂ysza艂a nawet uderzenie w 艣cian臋 swego domu-przyczepy. Kiedy艣 z g艂臋bokiego snu wyrwa艂o j膮 dziwne przeczucie dotycz膮ce jej siostry; w tym samym Doznania nieprzyjemne i/lub 鈥瀙iekielne鈥 73

momencie siostra zmar艂a. 鈥濲estem dzi艣 bardziej wra偶liwa na to, co inni ludzie my艣l膮 i co si臋 z nimi dzieje.

Miewam przeczucia, kt贸re czasem okazuj膮 si臋 ca艂kiem trafne. 鈥

Podobnie jak Eppley, Gloria Hipple promienieje dzi艣 wyj膮tkowym czarem, zaufaniem i m膮dro艣ci膮. Du偶o m贸wi o Bogu i anio艂ach. 鈥濳urtyna, ciemno艣膰, czaszka, nico艣膰, strach, z艂o艣膰, walka, 艣wiat艂o. Nic wi臋cej. To jednak wystarczy艂o, by odmieni膰 moje 偶ycie. 鈥炩濸iekielne鈥 doznanie sprawi艂o, 偶e z kobiety zale偶nej od okoliczno艣ci zewn臋trznych i zdobyczy materialnych zmieni艂a si臋 w osob臋 skupiaj膮c膮 si臋 na og贸lniejszych prawdach i poznaj膮c膮 zbawienn膮 moc wewn臋trznego spokoju. 呕aden ze znanych przypadk贸w halucynacji wywo艂anych lekami nigdy nie doprowadzi艂 do takiej zmiany sposobu 偶ycia, a takich odmienionych os贸b jak Hipple s膮 miliony.

(Cztery g艂贸wne stadia swej wyprawy w odm臋ty 艣mierci Hipple zilustrowa艂a rysunkiem zamieszczonym na s膮siedniej stronie.)

Przypadek Sandry H. Brock ze Staunton w Wirginii stanowi kolejny przyk艂ad koszmaru: spotka艂a si臋 ona z atakiem istot oczekuj膮cych jej wej艣cia do tunelu. Jej do艣wiadczenie jest jednak du偶o bardziej z艂o偶one, ni偶 by si臋 mog艂o wydawa膰 na pierwszy rzut oka i dowodzi, 偶e nie mo偶na os膮dza膰 scenariusza prze偶y膰 na granicy 艣mierci opieraj膮c si臋 jedynie na opisie jego tre艣ci.

Rozpatrywa膰 go nale偶y w du偶o szerszym kontek艣cie obejmuj膮cym dawne i obecne warunki 偶ycia doznaj膮cego:

P. M. H. ATWATER W 1980 r. usuni臋to mi 艣ledzion臋.

Podczas operacji mia艂am silny krwotok i lekarz - jak mi p贸藕niej powiedzia艂 - trzykrotnie s膮dzi艂, 偶e koniec ze mn膮.

Nast臋pnego dnia po operacji kilkakrotnie przetaczano mi krew.

Podczas jednej transfuzji poczu艂am si臋 jako艣 dziwnie.

Wydawa艂o mi si臋, 偶e je艣li zamkn臋 Doznania nieprzyjemne i/lub 鈥瀙iekielne鈥 75

oczy, nigdy ich ju偶 nie otworz臋.

Zawo艂a艂am piel臋gniark臋. Powiedzia艂a, 偶e to wszystko wymys艂y i odesz艂a. Pami臋tam, 偶e jak tylko wysz艂a za drzwi poczu艂am, 偶e jestem wci膮gana do tunelu.

To by艂o straszne; wsz臋dzie wok贸艂 widzia艂am zmar艂ych wcze艣niej ludzi, kt贸rzy za 偶ycia zrobili lub powiedzieli co艣, co w ten czy inny spos贸b mnie zrani艂o.

艢miali si臋 i krzyczeli, a ja my艣la艂am, 偶e d艂u偶ej tego nie znios臋. B艂aga艂am, by pozwolili mi odej艣膰. Na ko艅cu tunelu widzia艂am jakie艣 艣wiat艂o, ale nie zbli偶y艂am si臋 do niego. Nagle znalaz艂am si臋 z powrotem w szpitalnym 艂贸偶ku, wdzi臋czna zrz膮dzeniu losu za to, 偶e jeszcze nie umar艂am.

Jak si臋 okaza艂o, na przestrzeni wielu lat Brock kilkakrotnie do艣wiadcza艂a prze偶y膰 wywo艂anych blisko艣ci膮 艣mierci.

Matka powiedzia艂a mi, 偶e odk膮d u艣wiadomi艂a sobie, 偶e jest ze mn膮 w ci膮偶y, modli艂a si臋, 偶ebym umar艂a. Rodzice dopiero co zacz臋li wydobywa膰 si臋 z r贸偶norakich k艂opot贸w i nie sta膰 ich by艂o na drugie dziecko. Urodzi艂am si臋 z 鈥瀦aj臋cz膮 warg膮鈥.

Matka uzna艂a to za sw膮 kar臋 za to, 偶e 偶yczy艂a mi 艣mierci.

W ci膮gu kilku dni wada ta samoistnie - bez operacji - znikn臋艂a nie pozostawiaj膮c po sobie nawet najmniejszej blizny.

Matka opowiada艂a mi r贸wnie偶, 偶e kiedy艣, gdy mia艂am zaledwie kilka tygodni, podesz艂a do mojego 艂贸偶eczka i zauwa偶y艂a, 偶e nie oddycham, a moja twarz jest purpurowa. Wzi臋艂a mnie szybko na r臋ce, potrz膮sn臋艂a mn膮 i zacz臋艂a wdmuchiwa膰 mi w usta powietrze, a偶 oddech powr贸ci艂. Nie pami臋tam co prawda tego wydarzenia, pami臋tam jednak niczym nie wy艣cie艂ane wn臋trze swej ko艂yski. Pami臋tam te偶, 偶e le偶膮c w tej ko艂ysce ogl膮da艂am 76 P. M. H. ATWATER swoje d艂onie - d艂onie niemowl臋cia.

Mama uwa偶a艂a, 偶e to niemo偶liwe, bym mia艂a takie wspomnienia, ale ja je mam.

W ci膮gu pierwszych czterech lat 偶ycia Brock prze偶y艂a kilka powa偶nych wypadk贸w, w wyniku kt贸rych dosz艂o do zatrzymania oddechu. Ka偶dy pami臋ta bardzo dok艂adnie, cho膰 niekt贸re z nich przesz艂a jeszcze jako niemowl臋, a jej wspomnienia potwierdzaj膮 krewni. Ju偶 od najm艂odszych lat (s膮dz臋, 偶e od czasu, gdy mia艂a zaledwie par臋 tygodni) wykazuje ona typowe nast臋pstwa prze偶y膰 na granicy 艣mierci, mi臋dzy innymi zadziwiaj膮ce zdolno艣ci parapsychiczne, poszerzone mo偶liwo艣ci percepcyjne, wyostrzenie zmys艂贸w. Podobnie jak Hipple, nawiedzana jest przez zmar艂ych, 鈥瀒nformowana鈥 o rozgrywaj膮cych si臋 w danej chwili dramatach i potrafi z wielk膮 dok艂adno艣ci膮 okre艣li膰 moment, w kt贸rym umieraj膮 znani jej ludzie.

Brock nawiedzana by艂a przez ca艂e swe 偶ycie, nie tylko przez duchy istot wyci膮gaj膮cych do niej r臋ce w tunelu 艣mierci. N臋kaj膮ce j膮 pytanie 鈥濪laczego kto艣 chce mnie skrzywdzi膰?鈥 towarzyszy艂o jej zawsze, pocz膮wszy od wspomnie艅 z dzieci艅stwa - przera偶aj膮cych potwor贸w w艣lizguj膮cych si臋 do jej 艂贸偶ka, przyprawiaj膮c j膮 o p艂acz i krzyki, a sko艅czywszy na nieporozumieniach i niepokoj膮cych snach w doros艂ym 偶yciu, tak jakby modlitwa matki o jej 艣mier膰 wci膮偶 tkwi艂a zakodowana w jej umy艣le. Wspominam o tym, poniewa偶 wielokrotne starcia ze 艣mierci膮, nawet te w wieku niemowl臋cym, wp艂yn臋艂y na jej autodestrukcyjne zachowanie. Jedno prze艣laduj膮ce pytanie potrafi艂o przy膰mi膰 wszelk膮 satysfakcj臋, Doznania nieprzyjemne i/lub 鈥瀙iekielne鈥 77

jak膮 powinny jej dawa膰 liczne 偶yciowe osi膮gni臋cia. Sytuacj臋 t臋 zmieni艂o dopiero samob贸jstwo jej m臋偶a w roku 1983. Brock twierdzi, 偶e wkr贸tce po tym wydarzeniu zmar艂y m膮偶 oraz jej od dawna ju偶 nie 偶yj膮cy syn i ojciec w bia艂y dzie艅 ukazali si臋 jej przed domem; zajechali starym cadillakiem, zatr膮bili klaksonem i krzykn臋li:

Jeste艣my teraz razem i wszystko gra. Chcemy, 偶eby艣 o tym wiedzia艂a. 鈥濸o tych s艂owach znikn臋li wraz z samochodem. To upiorne przedstawienie podnios艂o Brock na duchu i pozwoli艂o jej uwolni膰 si臋 w ko艅cu od 鈥瀦mory鈥 swej przesz艂o艣ci.

Pogodzenie si臋 z samob贸jstwem m臋偶a zmusi艂o j膮 do pogodzenia si臋 r贸wnie偶 z w艂asnym losem i pomog艂o uwolni膰 si臋 od ci膮偶膮cej na niej kl膮twy - matczynej modlitwy 艣mierci, kt贸r膮 przez ca艂e 偶ycie pr贸bowa艂a usprawiedliwi膰, jednocze艣nie przed ni膮 uciekaj膮c.

Jej doznanie na granicy 艣mierci stanowi艂o tylko jedno z ca艂ej serii podobnych prze偶y膰, kt贸re w ko艅cu doprowadzi艂y j膮 do stanu wewn臋trznego spokoju i nape艂ni艂y uczuciami prawdziwego zrozumienia i przebaczenia.

Niekt贸rzy badacze uwa偶aj膮 epizody nieprzyjemne lub 鈥瀙iekielne鈥 za do艣wiadczenia fragmentaryczne, niedoko艅czone, dotkni臋te pewnego rodzaju zaburzeniami albo te偶 za osobist膮 konfrontacj臋 z kwesti膮 艣miertelno艣ci.

S艂ysza艂am kiedy艣 nawet takie twierdzenie, 偶e rodzaj doznania 艂atwo okre艣li膰 wed艂ug kierunku podr贸偶y w tunelu: w d贸艂 - do piek艂a, w g贸r臋 - do nieba. Stwierdzenie to nie mo偶e by膰 jednak prawdziwe, poniewa偶 w przypadkach om贸wionych w tym rozdziale podr贸偶e w tunelu przybiera艂y r贸偶ne kierunki. Nie jest prawd膮 78 P. M. H. ATWATER r贸wnie偶 to, 偶e piek艂a w obliczu 艣mierci do艣wiadczaj膮 tylko fundamentali艣ci i inne osoby o podobnej orientacji religijnej wierz膮ce w diab艂y i wieczne pot臋pienie.

Z lud藕mi, kt贸rzy doznali wizji piek艂a, zetkn臋艂am si臋 ju偶 w latach sze艣膰dziesi膮tych, kiedy stawia艂am pierwsze kroki w badaniach nad zjawiskiem prze偶y膰 na granicy 艣mierci. To czego si臋 w贸wczas dowiedzia艂am o istocie i pot臋dze tego typu epizod贸w, wp艂yn臋艂o p贸藕niej na m贸j odmienny styl rozmawiania z pacjentami.

Moje pierwsze zetkni臋cie z tego typu do艣wiadczeniem mia艂o miejsce w szpitalu 艣w.

Alfonsa w Boise w stanie Idaho, podczas odwiedzin u pewnej kobiety, kt贸ra przesz艂a atak serca. By艂o to wkr贸tce po tym, jak przeprowadzi艂a si臋 tam z po艂udniowej Kalifornii, a poniewa偶 zna艂y艣my si臋 ju偶 wcze艣niej, prosi艂a by j膮 odwiedzi膰.

Opowiedzia艂a mi, 偶e b臋d膮c w stanie 艣mierci klinicznej do艣wiadczy艂a prze偶y膰 o nast臋puj膮cym scenariuszu: opu艣ci艂a cia艂o i znalaz艂szy si臋 w ciemnym tunelu lecia艂a w kierunku jasnego 艣wiat艂a. Kiedy do niego dotar艂a, jej oczom ukaza艂 si臋 ponury widok:

pozbawione ro艣linno艣ci faluj膮ce pag贸rki, na kt贸rych a偶 roi艂o si臋 od nagich, podobnych do zombie ludzi, ciasno st艂oczonych i nieruchomych, wbijaj膮cych w ni膮 swe spojrzenia. Widok ten przerazi艂 j膮 tak bardzo, 偶e zacz臋艂a krzycze膰; wtedy zn贸w znalaz艂a si臋 w swoim ciele, lecz krzycza艂a nadal i nie przesta艂a, dop贸ki nie zaaplikowano jej 艣rodka uspokajaj膮cego. Opowiadaj膮c o tym zapewnia艂a, 偶e 艣mier膰 to koszmar i przeklina艂a ko艣cio艂y wszelkich epok za og艂upianie ludzi mrzonkami o istnieniu nieba lub jego odpowiednik贸w. By艂a niepocieszona.

Doznania nieprzyjemne i / lub 鈥瀙iekielne鈥 79

Kiedy cierpliwie s艂ucha艂am jej opowie艣ci, do pokoju, w kt贸rym siedzia艂y艣my, wesz艂o wspieraj膮c si臋 na laskach dwoje starszych ludzi, m臋偶czyzna i kobieta. Oni tak偶e cierpieli na ostr膮 niewydolno艣膰 serca i zostali przywr贸ceni do 偶ycia ju偶 po stwierdzeniu zgonu. Oboje opowiedzieli mi swoje prze偶ycia, w zarysach bardzo podobne do historii mojej znajomej i tak samo jak ona byli przera偶eni. Ca艂a tr贸jka nie zna艂a si臋 wcze艣niej, dowiedzia艂a si臋 o sobie dopiero od piel臋gniarki, kt贸ra por贸wnywa艂a ich karty chorobowe zaintrygowana wyst膮pieniem podobnych i trudnych do wyt艂umaczenia halucynacji.

By艂 to tak niesamowity zbieg okoliczno艣ci, 偶e zaraz zacz臋艂am ca艂膮 tr贸jk臋 dok艂adnie wypytywa膰. Jak si臋 okaza艂o, ka偶da z tych os贸b by艂a innego wyznania, r贸偶ne by艂y koleje ich losu i styl 偶ycia. Nie mieli wsp贸lnych zainteresowa艅 ani znajomych, opiekowali si臋 nimi r贸偶ni lekarze. Nigdy wcze艣niej si臋 nie widzieli. Ka偶de z nich 偶y艂o w艂asnym 偶yciem, znosz膮c niepowodzenia i ciesz膮c si臋 osi膮gni臋ciami. Moja znajoma z Kalifornii, kt贸ra kilkakrotnie si臋 rozwodzi艂a, by艂a bezdzietna; pozosta艂a dw贸jka 偶y艂a w swych pierwotnych zwi膮zkach ma艂偶e艅skich i mia艂a po kilkoro doros艂ych ju偶 dzieci. Jedno, co ich 艂膮czy艂o, poza chorob膮 serca i tym, 偶e ich szpitalne pokoje mie艣ci艂y si臋 na tym samym pi臋trze, to wyznanie g艂臋boko skrywanego r贸偶nego rodzaju poczucia winy. Poczucie to zdawa艂o si臋 bardzo im ci膮偶y膰, a ta dziwna 鈥瀢izja鈥, jakiej do艣wiadczyli 鈥瀗a tamtym 艣wiecie鈥, pog艂臋bi艂a jedynie powodowany przez nie b贸l. Wszyscy oni przyznali, 偶e przekraczaj膮c lini臋 偶ycia spotkali si臋 z tym, 80 P. M. H. ATWATER co w 艣mierci najbardziej ich przera偶a艂o, co potwierdzi艂o i wzmocni艂o i tak ju偶 silne przekonanie, 偶e za swe 鈥瀏rzechy鈥 zostan膮 ukarani.

Zanim opu艣ci艂am szpital, podesz艂a do mnie piel臋gniarka i odci膮gaj膮c mnie na stron臋 powiedzia艂a, 偶e podobne prze偶ycia musia艂 mie膰 jeszcze jeden pacjent - m臋偶czyzna po operacji, kt贸ry jest tak wytr膮cony z r贸wnowagi, 偶e z nikim nie chce rozmawia膰, tylko wci膮偶 mamrocze sam do siebie co艣 w rodzaju 鈥瀋a艂e g贸ry nagich ludzi, stoj膮 i patrz膮鈥.

Niestety, nie pozwolono mi si臋 z nim zobaczy膰.

Wci膮偶 pozostaje dla mnie zagadk膮, dlaczego w przeci膮gu dw贸ch dni czworo ludzi przebywaj膮cych w tym samym szpitalu do艣wiadczy艂o takich samych prze偶y膰 wywo艂anych przez taki sam rodzaj dolegliwo艣ci. Nie potrafi艂am w 偶aden spos贸b ich pocieszy膰. Mog艂am jedynie s艂ucha膰 i zadawa膰 pytania.

Ca艂a ta sprawa tak bardzo mnie poruszy艂a, 偶e wychodz膮c ze szpitala ca艂a si臋 trz臋s艂am. Nie wiem, co si臋 potem dzia艂o z tymi lud藕mi. Moja znajoma z Kalifornii po tym wydarzeniu post臋powa艂a irracjonalnie i do艣膰 niegrzecznie, wi臋c przesta艂am si臋 z ni膮 widywa膰. Gdybym wiedzia艂a wtedy tyle co teraz, inaczej bym w贸wczas do tego podesz艂a. Tamci ludzie byli rzeczywi艣cie absolutnie przekonani, 偶e piek艂o istnieje.

Odk膮d w roku 1978 powa偶nie zaj臋艂am si臋 badaniem zjawiska prze偶y膰 na granicy 艣mierci, czasem wr臋cz zalewa艂y mnie relacje dotycz膮ce dozna艅 鈥瀙iekielnych鈥. Kiedy艣, na przyk艂ad, na promenadzie gdzie podpisywa艂am sw膮 ksi膮偶k臋, podszed艂 do mnie m臋偶czyzna w wieku trzydziestu kilku lat i krzykn膮艂:

Musi pani powiedzie膰 ludziom o piekle. Wiem, 偶e istnieje.

By艂em tam. Wszystkie te pi臋kne historyjki o niebie, serwowane w telewizji, to bzdury. Po 艣mierci idzie si臋 do piek艂a. 鈥

Na pocz膮tku pyta艂am tych ludzi:

Dlaczego opowiadacie o tym w艂a艣nie mnie, a nie innym badaczom?鈥

Odpowiadali: 鈥濸ani r贸wnie偶 przez to przesz艂a i wie, 偶e nie k艂ami臋鈥; 鈥濪o innych nie mam zaufania鈥 albo: 鈥濨o pani to zrozumie鈥.

Niekt贸rzy badacze tego zjawiska utrzymuj膮, 偶e w艣r贸d wszystkich dozna艅 na granicy 艣mierci przypadki 鈥瀙iekielne鈥 stanowi膮 mniej ni偶 1% i s膮 po prostu odchyleniem od normy. Ja natomiast zawsze twierdzi艂am co innego; moje obecne obserwacje wskazuj膮 na to, 偶e jeden przypadek na siedem to w艂a艣nie do艣wiadczenie tego typu. Z czego wynika tak wielka r贸偶nica?

W roku 1990 na konferencji International Association for Near-Death Studies - IANDS (Mi臋dzynarodowe Towarzystwo Bada艅 Prze偶y膰. Na Granicy 艢mierci)

w Waszyngtonie, znany wieloletni badacz tego zjawiska, psychiatra Bruce Greyson przyzna艂, 偶e on i ludzie jemu podobni nie zadawali odpowiednich pyta艅, by wy艂oni膰 osoby, kt贸rych przej艣cia mia艂y charakter 鈥瀖roczny鈥 lub niepokoj膮cy: 鈥濶ie znajdowali艣my ich, poniewa偶 nie szukali艣my鈥. Wyznanie to wskazuje na fakt, 偶e publikowane dot膮d raporty o stanie bada艅 nad tym zjawiskiem przewa偶nie pomija艂y relacje dotycz膮ce dozna艅 negatywnych.

Po tym wyznaniu Greyson oraz przewodnicz膮ca IANDS Nancy Evans Bush ponownie rozpatrzyli i opisali pi臋膰dziesi膮t przypadk贸w przykrych dozna艅 towarzysz膮cych umieraniu, z kt贸rymi spotkali si臋 w ci膮gu ostatnich dziewi臋ciu lat. Wyniki swych obserwacji opublikowali w Psychiatry w lutym 1992

r. Podobne przypadki opisali w swej pracy Margot Grey i socjolog Charles Flynn. Jednak tylko kardiolog Maurice Rawlings i ja 艣ledzili艣my uwa偶nie wszelkie przypadki dozna艅 typu piekielnego ju偶 od samego pocz膮tku naszych bada艅 w tej dziedzinie, a natrafiali艣my na wiele.

W swej pierwszej ksi膮偶ce, Beyond Death 鈥榮 Door, Rawlings skupi艂 si臋 na swych obserwacjach przypadk贸w skutecznej reanimacji pacjent贸w znajduj膮cych si臋 w stanie 艣mierci klinicznej. Przytacza w niej, jeden po drugim, nieprzyjemne lub straszne scenariusze opisywane przez osoby przywr贸cone do 偶ycia i obejmuj膮ce mi臋dzy innymi: otaczaj膮ce ich gromady groteskowych postaci ludzkich i form zwierz臋cych, lament cierpi膮cych m臋ki istot, b贸l i przemoc, piekielne tortury.

Rawlings wyra偶a przekonanie, 偶e poniewa偶 by艂 przy swoich pacjentach, kiedy do艣wiadczali tego zjawiska, informacje, jakie od nich uzyskiwa艂 bezpo艣rednio po zdarzeniu, by艂y spontaniczne i szczere. Pozwoli艂o mu to wysun膮膰 teori臋 twierdz膮c膮, i偶 co najmniej po艂owa dozna艅 na granicy 艣mierci jest pocz膮tkowo piekielna, a nast臋pnie rozwija si臋 w spos贸b - nazwijmy to - niebia艅ski, przy czym prze偶ywaj膮ca je osoba z regu艂y pami臋ta tylko cz臋艣膰 niebia艅sk膮.

Druga ksi膮偶ka Rawlingsa Before Death Comes oraz najnowsza jego praca To Heli and Back dodaj膮 do pierwotnych teorii nowy wniosek:

by mie膰 dobr膮 艣mier膰 i unikn膮膰 okropno艣ci tego, co niechybnie by膰 musi Doznania nieprzyjemne i/lub 鈥瀙iekielne鈥 83

piek艂em, ludzie powinni odda膰 si臋 w opiek臋 religii chrze艣cija艅skiej. Nie musz臋 chyba m贸wi膰, 偶e Rawlings wywo艂a艂 w艣r贸d badaczy zjawiska niema艂e poruszenie. 呕aden inny lekarz, nawet cz臋sto obecny przy zabiegach reanimacyjnych przeprowadzanych w warunkach szpitalnych, nie zdo艂a艂 dot膮d potwierdzi膰 ani zakresu jego anegdotycznych odkry膰, ani jego teorii.

Rawlings zaw臋zi艂 swe obserwacje do os贸b b膮d藕 to wywodz膮cych si臋 z konkretnego 艣rodowiska, b膮d藕 pozostaj膮cych pod silnym wp艂ywem fundamentalizmu. Ani on, ani wielu innych badaczy tego zjawiska, nie prowadzi艂o szerokich obserwacji mi臋dzy kulturowych. W艂a艣ciwie w pewnym stopniu mo偶na ich zrozumie膰, zw艂aszcza je艣li we藕mie si臋 pod uwag臋 ograniczenia czasowe i finansowe, kt贸re wszystkim nam daj膮 si臋 we znaki. Trzeba jednak pami臋ta膰, 偶e w膮ski zakres bada艅 mo偶e zafa艂szowa膰 ich wyniki, czasem w zupe艂nie nieoczekiwanych aspektach. Liczby nie zawsze s膮 tak wa偶ne, jak szerokie pole obserwacji. Sama zauwa偶y艂am, 偶e g艂臋boko zakorzenione wierzenia religijne doznaj膮cych os贸b oraz r贸偶nego rodzaju wp艂ywy regionalne mog膮 zabarwia膰 opisy i interpretacje doznanych prze偶y膰.

Chocia偶 og贸lny schemat prze偶y膰 na granicy 艣mierci jest taki sam dla wszystkich, konkretne obrazy widziane przez przedstawicieli r贸偶nych populacji i mieszka艅c贸w r贸偶nych kontynent贸w mog膮 si臋 mi臋dzy sob膮 znacznie r贸偶ni膰.

Dlatego te偶 chcia艂abym przypomnie膰 tutaj kilka fakt贸w dotycz膮cych piek艂a.

Historycznie rzecz ujmuj膮c, piek艂o nie jest poj臋ciem biblijnym, jak s膮dzi wielu ludzi.

Jako 鈥瀙iek艂o鈥 przet艂umaczono szczeg贸lny idiom pocho84 P. M. H. ATWATER dz膮cy z j臋zyka aramejskiego i oznaczaj膮cy miejskie wysypisko 艣mieci, a u偶ywany dla okre艣lenia 鈥瀙sychicznej udr臋ki鈥 lub 鈥瀞kruchy鈥. W ci膮gu wiek贸w, w wyniku kolejnych licznych przek艂ad贸w Biblii, to co pierwotnie oznacza艂o ognist膮 gehenn臋, przeobrazi艂o si臋 w heli (ang.

- piek艂o).

Sam wyraz heli pochodzi ze Skandynawii i odnosi si臋 do Hel, germa艅skiej kr贸lowej umar艂ych i w艂adczyni 鈥瀟amtego 艣wiata鈥. Wed艂ug mitologii norweskiej do 鈥濰el鈥 szli po 艣mierci ludzie dobrzy, lecz nie na tyle, by dosta膰 si臋 do Yalhalli, niebia艅skiej sali zarezerwowanej dla poleg艂ych w walce bohater贸w i innych wybitnych jednostek. W przeciwie艅stwie do bardziej wsp贸艂czesnych symboli obrazuj膮cych postacie diab艂贸w i sma偶膮cych si臋 w ogniu grzesznik贸w, w wyrazie Heli (tak jak w kr贸lowej Hel - z wyj膮tkiem jej wygl膮du)

nie by艂o nic z艂ego czy siej膮cego trwog臋. Jak g艂osi legenda, po艂owa twarzy Hel mia艂a ludzkie rysy, a druga po艂owa by艂a zdeformowana, bezkszta艂tna. Z czasem nazwa Hel nabra艂a znaczenia 鈥瀙rzybytku umar艂ych鈥, a nie miejsca wiecznego pot臋pienia.

Dzisiaj dla wi臋kszo艣ci ludzi s艂owo to kojarzy si臋 z piek艂em b臋d膮cym odbiciem europejskiej koncepcji wczesnego chrze艣cija艅stwa, pr贸buj膮cej strachem zmusi膰 nawr贸conych do pos艂usze艅stwa. Taki obraz piek艂a popularyzowali tacy klasycy jak Dante w Boskiej komedii czy Dickens w Opowie艣ci wigilijnej, a Thornton Wilder w swej komedii Our Town (Nasze miasto) w dowcipny spos贸b pokazuje, jak w艂贸cz膮c si臋 po cmentarzu zmar艂y mo偶e zwleka膰 ze swym ostatecznym 鈥瀦ej艣ciem z tego Doznania nieprzyjemne i / lub 鈥瀙iekielne鈥 85

艣wiata鈥. Wielu dzisiejszych chrze艣cijan, szczeg贸lnie fundamentalist贸w, wci膮偶 piel臋gnuje w sobie t臋 wizj臋 piekl膮, kt贸rej 藕r贸d艂a s膮 bardziej polityczne ni偶 biblijne.

Wzmiank臋 o piekle, w kt贸rym mo偶na si臋 znale藕膰 w momencie umierania i po przest膮pieniu 鈥瀢r贸t鈥 艣mierci, zawiera r贸wnie偶 Tybeta艅ska Ksi臋ga Umar艂ych. Tekst ten opisuje trzy etapy, czyli bardos, i wyja艣nia, 偶e ka偶dy z nich stwarza okazj臋 dla oddzielonego od cia艂a cz艂owieka do zadomowienia si臋 w innym, wy偶szym wymiarze egzystencji. Jak g艂osi ksi臋ga, w ci膮gu pierwszego tygodnia po 艣mierci, niczym w osi膮ganych - jak to si臋 je dzi艣 nazywa - odmiennych stanach 艣wiadomo艣ci, pojawiaj膮 si臋 wizje niebia艅skie, w drugim tygodniu piekielne, a w trzecim r贸偶ne mo偶liwo艣ci os膮du w艂asnego 偶ycia.

W przeciwie艅stwie do Boskiej komedii Dantego, te stare kroniki tybeta艅skie m贸wi膮 o mo偶liwo艣ci przekroczenia r贸偶nych wr贸t, tak po 艣mierci, jak i pomi臋dzy kolejnymi wcieleniami. Szczeg贸lnie dok艂adnie opisuj膮 okres mi臋dzy dwudziestym 贸smym a czterdziestym dziewi膮tym dniem po 艣mierci.

Niebia艅skie scenariusze z Tybeta艅skiej Ksi臋gi Umar艂ych s膮 uderzaj膮co podobne do wsp贸艂czesnych opis贸w dozna艅 na granicy 艣mierci: wizje 艣wiat艂o艣ci, t臋tni膮ce 偶yciem i buchaj膮ce 艣wie偶膮 wiosenn膮 zieleni膮 krajobrazy, o艣lepiaj膮co jasne, otwarte niebiosa. Piekielne epizody r贸wnie偶 s膮 podobne: przera偶aj膮ce b贸stwa, makabrycznie wygl膮daj膮ce postacie, nios膮ce b贸l i udr臋czenie tortury. Ksi臋ga opisuje tak偶e proces przegl膮du i os膮du 偶ycia, stan oderwania od cia艂a, a tak偶e odrodzenie w tym i innym 艣wiecie w celu dalszego rozwoju i nauki.

86 P. M. H. ATWATER W roku 1980 Kenneth Ring stwierdzi艂, 偶e osoby, kt贸re wcze艣niej s艂ysza艂y o prze偶yciach na granicy 艣mierci, rzadziej ich do艣wiadcza艂y, natomiast te, kt贸re nic o nich nie wiedzia艂y, przejawia艂y wi臋ksze tendencje do ich prze偶ywania. Wyja艣nienia tego zjawiska r贸wnie偶 mo偶na by si臋 doszuka膰 w Tybeta艅skiej Ksi臋dze Umar艂ych. Jest w niej bowiem zawarta uwaga, 偶e wszystkie wizje po艣miertne, bezwzgl臋du na ich charakter, w istocie stanowi膮 projekcje wysy艂ane przez umys艂 osoby doznaj膮cej. Mo偶na by z tego wysnu膰 wniosek, 偶e ten inny 艣wiat budowany jest przez pod艣wiadom膮 sfer臋 umys艂u i 偶e obrazy my艣lowe w jaki艣 spos贸b wp艂ywaj膮 na wizj臋 tego, co nas czeka po 艣mierci.

Podej艣cie takie wskazywa艂oby r贸wnie偶 na to, 偶e zar贸wno niebia艅skie jak i piekielne scenariusze mog膮 stanowi膰 cz臋艣膰 zwyk艂ej kolei rzeczy w procesach przechodzenia 艣wiadomo艣ci z jednego stanu w inny i poprzez liczne poziomy egzystencji.

Mo偶e to zabrzmie膰 dziwnie, ale tego typu stwierdzenia wcale nie podwa偶aj膮 realno艣ci prze偶y膰 na granicy 艣mierci. Sprowadzaj膮 je jedynie do zjawisk podlegaj膮cych prawom raczej parapsychicznym ni偶 fizycznym, kt贸re, jak s膮dz臋, wp艂ywaj膮 na r贸偶nice w szczeg贸艂ach mi臋dzy opisami pochodz膮cymi z r贸偶nych spo艂eczno艣ci i kultur.

Podczas rozm贸w z osobami maj膮cymi za sob膮 prze偶ycia zwi膮zane ze 艣mierci膮 odkry艂am, 偶e je艣li chodzi o kolejno艣膰 nast臋powania po sobie wchodz膮cych w ich sk艂ad element贸w, mi臋dzy epizodami niebia艅skimi a piekielnymi nie ma wi臋kszej r贸偶nicy. Znaczy to, 偶e elementy uniwersalne, uwa偶ane obecnie za istot臋 zjawiska, mog膮 Doznania nieprzyjemne i/lub 鈥瀙iekielne鈥 87

pojawi膰 si臋, i cz臋sto si臋 pojawiaj膮, w obu typach dozna艅 i to w tej samej podstawowej sekwencji: opuszczenie cia艂a, podr贸偶 ciemnym tunelem lub przez stref臋 ciemno艣ci, zbli偶anie si臋 do 艣wiat艂a, wej艣cie w to 艣wiat艂o i nag艂e osi膮gni臋cie innego wymiaru bytowania z jego krajobrazami, lud藕mi, a czasem r贸wnie偶 zwierz臋tami. Epizody piekielne tak偶e mog膮 zawiera膰 rozmowy z jakimi艣 istotami lub sceny z prze偶ytego w艂a艣nie 偶ycia, uwa偶ane niegdy艣 za elementy wyst臋puj膮ce tylko w przypadkach dozna艅 niebia艅skich. Oba te typy s膮 w zasadzie bardzo do siebie podobne. R贸偶ni膮 si臋 opisem szczeg贸艂贸w, interpretacj膮 oraz reakcj膮 emocjonaln膮.

Zachowuj膮c s艂ownictwo, jakim pos艂ugiwali si臋 moi rozm贸wcy opisuj膮cy swe do艣wiadczenia, sporz膮dzi艂am kr贸tkie zestawienie oparte na w艂asnych obserwacjach.

Prosz臋 zwr贸ci膰 uwag臋 na podobie艅stwa w og贸lnym przebiegu doznania i wyra藕ne r贸偶nice w odbiorze i interpretacji szczeg贸艂贸w:

Przypadki niebia艅skie Przypadki piekielne Przyjazne istoty Albo w og贸le nie ma istot 偶ywych, albo s膮 to postacie o przera偶aj膮cym wygl膮dzie Malownicze, emanuj膮ce mi艂o Opustosza艂e lub odra偶aj膮co 艣ci膮 otoczenie brzydkie tereny Przyjazne rozmowy L臋ki, krzyki, cisza Ca艂kowita akceptacja i wszech Poczucie zagro偶enia, l臋k przed ogarniaj膮ce poczucie mi艂o艣ci przemoc膮 i m臋k膮 Uczucie ciep艂a i wra偶enie prze Uczucie zimna (lub gor膮ca) i bywania w niebie wra偶enie przebywania w piekle 88 P. M. H. ATWATER Relacjonuj膮c przypadki 鈥瀙iekielne鈥

moi rozm贸wcy nie wspominali o ognistej temperaturze ani o p艂omieniach; m贸wili raczej, 偶e miejsce, w kt贸rym si臋 znale藕li, jest zimne, wilgotne, przyprawiaj膮ce ich o dreszcze, albo w jaki艣 spos贸b przykre lub puste.

W ich opisach pojawia艂o si臋 przygaszone, m臋tne 艣wiat艂o, czasem szare lub 鈥瀋i臋偶kie鈥, zamglone. Wiele os贸b widzia艂o pocz膮tkowo jasne 艣wiat艂o, kt贸re potem, gdy si臋 do niego zbli偶y艂y, przygasa艂o lub ciemnia艂o. Wszyscy natomiast czuli si臋 w jaki艣 spos贸b zaatakowani lub podejmowali pr贸b臋 ucieczki, prze偶ywali b贸l albo silny niepok贸j. Uderza艂a ich panuj膮ca wok贸艂 ca艂kowita oboj臋tno艣膰 i odczuwali konieczno艣膰 podj臋cia obrony i /

lub walki o prawo do dalszego 偶ycia. W ich opisach cz臋sto pojawia艂 si臋 r贸wnie偶 temat dobra i z艂a oraz takie nieziemskie istoty jak diab艂y i anio艂y.

Cz臋sto zdarza si臋 tak偶e, 偶e osoby, kt贸re powr贸ci艂y z 鈥瀟amtego 艣wiata鈥, a ich 偶ycie zn贸w zacz臋艂o p艂yn膮膰 dawnym, normalnym trybem, s膮 nawiedzane przez obrazy czy postacie, postrzegane przez nich jako ca艂kowicie fizyczne, materialne i rzeczywiste. Za przyk艂ad mog膮 tu pos艂u偶y膰 liczne przypadki nag艂ego pojawiania si臋 i znikania jakiej艣 鈥瀦mory鈥

pr贸buj膮cej w bia艂y dzie艅 schwyta膰 dusz臋 swej ofiary albo stoczy膰 z ni膮 walk臋.

Tego typu manifestacje mogli艣my zobaczy膰 w filmie Joela Schumachera Flatliners (w Polsce rozpowszechniany pod tytu艂em Linia 偶yda - przyp. t艂um.) z 1990 r.

Czasem takie straszliwe sceny albo wra偶enia mog膮 pojawi膰 si臋 du偶o p贸藕niej;

do艣wiadczaj膮ca osoba nagle i nieoczekiwanie staje oko w oko na przyk艂ad ze sztormDoznania nieprzyjemne i / lub 鈥瀙iekielne鈥 89

ow膮 nawa艂nic膮, tr膮b膮 powietrzn膮, olbrzymi膮 fal膮 nios膮c膮 艣mier膰 albo te偶 czuje szybkie i niekontrolowane spadanie w g艂膮b bezkresnych czelu艣ci.

Takie w艂a艣nie by艂o trzecie z moich prze偶y膰 na granicy 艣mierci, kt贸rego dozna艂am podczas powa偶nej choroby o pod艂o偶u psychosomatycznym (spowodowanej, jak s膮dz臋, przez siln膮 depresj臋 i beznadziejny stan emocjonalny, w jakim si臋 w贸wczas znajdowa艂am). Moja dusza, czyli to, co by艂o mn膮 po porzuceniu cia艂a, ulecia艂a w nocne niebo w kierunku jarz膮cego si臋 w oddali 艣wiat艂a. Kiedy zanurzy艂am si臋 ju偶 w tym 艣wietle, zobaczy艂am co艣, co bardzo mnie zdziwi艂o. Tu偶 przede mn膮 znajdowa艂a si臋 olbrzymich rozmiar贸w bry艂a, kszta艂tem przypominaj膮ca klepsydr臋 - dwa sto偶ki zwr贸cone do siebie wierzcho艂kami i wiruj膮ce z niesamowit膮 pr臋dko艣ci膮, niczym dwa cyklony, przy czym g贸rny obraca艂 si臋 w kierunku zgodnym z ruchem wskaz贸wek zegara, a dolny w odwrotnym. Z miejsca, gdzie wierzcho艂ki zbli偶a艂y si臋 do siebie, lecz nie dotyka艂y si臋, wystrzeli艂y promienie najbardziej niezwyk艂ego 艣wiat艂a, jakie kiedykolwiek widzia艂am, przenikliwie intensywnego. Kiedy odzyska艂am przytomno艣膰 i po odpowiedniej kuracji wyzdrowia艂am, sta艂a si臋 rzecz dziwna:

cyklony zacz臋艂y mi si臋 ukazywa膰 w materialnej formie.

Kiedy艣, na przyk艂ad, rozmawia艂am z moj膮 najstarsz膮 c贸rk膮 Natalie, a ona nagle znikn臋艂a i na jej miejscu pojawi艂y si臋 cyklony.

By艂am wtedy w kuchni i zmywa艂am naczynia; nag艂e pojawienie si臋 tych olbrzymich sto偶k贸w ca艂kiem mnie zaskoczy艂o. Ukazywa艂y si臋 w r贸偶nych miejscach i o r贸偶nej porze, absolutnie realne. Nie ba艂am si臋 ich, ale musz臋 przyzna膰, 偶e mocno dzia艂a艂y mi na nerwy.

90 P. M. H. ATWATER Cyklony nawiedza艂y mnie z r贸偶n膮 cz臋stotliwo艣ci膮 i w r贸偶nym nat臋偶eniu przez ponad dziesi臋膰 lat. Kiedy pisa艂am sw膮 kolejn膮 ksi膮偶k臋 musia艂am - stanowi艂o to cz臋艣膰 eksperymentu - odtworzy膰 w pami臋ci przebieg mojego trzeciego spotkania ze 艣mierci膮 i zmierzy膰 si臋 z cyklonami. Siedz膮c przy komputerze odpr臋偶y艂am si臋 przypominaj膮c sobie coraz wi臋cej szczeg贸艂贸w swego doznania, a obraz na ekranie zacz膮艂 si臋 nagle zmienia膰, przybieraj膮c dos艂ownie ich kszta艂t!

Przestrze艅 oddzielaj膮ca wierzcho艂ki wiruj膮cych kszta艂t贸w, pocz膮tkowo minimalna, stawa艂a si臋 coraz wi臋ksza i wi臋ksza, a偶 wreszcie eksplodowa艂a niszcz膮c ekran monitora i wyrzucaj膮c iskrz膮ce si臋 cz膮steczki jakiej艣 wygl膮daj膮cej na promieniotw贸rcz膮 substancji - na mnie, ca艂e biuro i pobliski korytarz. Okropnie 艣mierdzia艂a, wydziela艂a md艂y, kwa艣ny zapach podobny do ozonu.

By艂am wstrz膮艣ni臋ta, ale nie odnios艂am 偶adnych obra偶e艅.

Chc膮c wymieni膰 monitor, pokaza艂am go fachowcowi od komputer贸w, a ten pokr臋ci艂 g艂ow膮 i, cho膰 mia艂 przed sob膮 namacalny dow贸d powiedzia艂, 偶e to niemo偶liwe, by monitor w taki spos贸b wybuch艂. To szczeg贸lne wydarzenie po艂o偶y艂o kres mojej trzynastoletniej ucieczce, kiedy tak uparcie unika艂am konfrontacji z tym, co obraz dw贸ch cyklon贸w m贸g艂 reprezentowa膰.

Przyczyn膮 mych uporczywych wizji nie by艂y cyklony, lecz nieuzewn臋trzniony l臋k.

To w艂a艣nie l臋k, jak w ko艅cu odkry艂am, jest podstawowym czynnikiem sprawczym w ka偶dym przypadku nawiedzaj膮cych wizji, na kt贸re uskar偶a艂y si臋 osoby maj膮ce za sob膮 pobyt na granicy 偶ycia i 艣mierci.

Z moich bada艅 nad nieprzyjemnymi i 鈥瀙iekielnymi鈥

prze偶yciami wy艂aniaj膮 si臋 trzy zagadkowe spostrze偶enia:

Elementy - Te same elementy, kt贸re jedna osoba opisuje jako 鈥瀞traszliwe鈥, kto inny nazywa 鈥瀗iesamowitymi鈥.

Scenariusze - Na to, czy doznanie zostanie zaliczone do 鈥瀗iebia艅skich鈥 czy 鈥瀙iekielnych鈥 wi臋kszy wp艂yw od samej tre艣ci scenariusza ma stopie艅, w jakim doznaj膮cy mo偶e sobie z w艂asnym do艣wiadczeniem poradzi膰, stawi膰 mu czo艂a.

Doznaj膮cy - Epizody nieprzyjemne i piekielne przytaczane s膮 tylko przez doros艂ych, nigdy przez dzieci.

Bardzo 艂atwo jest podda膰 si臋 pokusie generalizowania dozna艅 piekielnych, uznania ich za projekcje umys艂u r贸偶nych 鈥瀏rzesznik贸w鈥 czy fanatyk贸w religijnych, albo potraktowania ich za przypadki tak rzadkie, 偶e wr臋cz niewarte bardziej wnikliwego rozpatrzenia. Podej艣cie takie by艂oby jednak b艂臋dem.

Przypadki te wymagaj膮 powa偶nego zbadania.

Do cz臋stych okre艣le艅, z jakimi spotyka艂am si臋 w przypadkach do艣wiadcze艅 piekielnych, nale偶a艂 proces wewn臋trznego oczyszczenia, fantastyczne 鈥瀢ysprz膮tanie鈥

i 鈥瀠porz膮dkowanie鈥, funkcjonuj膮ce na poziomie du偶o pot臋偶niejszym ni偶 osobiste pogl膮dy czy przekonania religijne.

Doskonale obrazuje to przypadek pewnej kobiety z Connecticut, pochodz膮cej z rodziny unitaria艅skich pastor贸w. Wysz艂a za m膮偶 i obj臋艂a posad臋 kierownika administracyjnego na uczelni. O 艣mier膰 otar艂a si臋 podczas przedwczesnego porodu swego drugiego dziecka.

Szpital i ca艂y 艣wiat zacz膮艂 si臋 ode mnie bardzo szybko oddala膰; do dzi艣 niezwykle wyra藕nie pami臋tam obraz rozgrywaj膮cych si臋 pode mn膮 scen, cho膰 nie rozumiem, jak mog艂am tak dok艂adnie widzie膰 co艣, na co w og贸le nie patrzy艂am.

P臋dzi艂am w kosmicznej przestrzeni jak astronauta bez rakiety, pokonywa艂am ogromne odleg艂o艣ci z niesamowit膮 pr臋dko艣ci膮.

Wtedy pojawi艂a si臋 przede mn膮 grupa k贸艂ek, a niekt贸re z nich zacz臋艂y si臋 przesuwa膰 w lewo. Po prawej stronie rozci膮ga艂a si臋 ciemna przestrze艅. Ko艂a by艂y czarno-bia艂e, lecz kolory wci膮偶 si臋 zmienia艂y - bia艂y na czarny, czarny na bia艂y - wydaj膮c przy tym dziwne d藕wi臋ki przypominaj膮ce trzaski. Zdawa艂y si臋 ze mnie drwi膰; by艂y nie tyle z艂e, co mechanistycznie szydercze.

Z wysy艂anych przez nie trzask贸w p艂yn臋艂a wiadomo艣膰: 鈥濼we 偶ycie nie istnia艂o. 艢wiat nigdy nie istnia艂. Nie by艂o twojej rodziny. Wszystko by艂o tylko twoim wyobra偶eniem. Sama sobie to stworzy艂a艣. To wszystko nie istnia艂o. Nigdy niczego nie by艂o. I tutaj nic nie ma. To by艂 偶art - nic wi臋cej. 鈥

S艂ysza艂a z艂owr贸偶bny 艣miech k贸艂ek, kiedy pr贸bowa艂a je przekonywa膰, 偶e jej 偶ycie by艂o prawdziwe. Wtedy otaczaj膮ca j膮 ciemno艣膰 zacz臋艂a rzedn膮膰 i rozp艂ywa膰 si臋, a偶 w ko艅cu zamieni艂a si臋 w dalekosi臋偶n膮, bezkresn膮 nico艣膰.

Poczu艂am ogromny, bolesny wr臋cz 偶al; ca艂y 艣wiat znikn膮艂;

wiosenna trawa, moje pierwsze dziecko i wszystkie inne dzieci, i g贸ry. Wiedzia艂am, 偶e nikt nie by艂by w stanie znie艣膰 takiego b贸lu, a przecie偶 zdawa艂 si臋 on nie mie膰 ko艅ca; nie by艂o sposobu, by przed nim uciec.

Wszyscy, kt贸rych kocha艂am, odeszli. Wszystko to wydawa艂o mi si臋 bardziej ni偶 prawdziwe:

Doznania nieprzyjemne i / lub 鈥瀙iekielne鈥 93

absolutnie rzeczywiste. Ogarnia艂o mnie przera偶enie, jakiego nikt nigdy nie zazna艂. Moja rozpacz wynika艂a z ca艂kowitego przekonania, 偶e pozna艂am w艂a艣nie prawdziwe 偶ycie pozagrobowe, o kt贸rym nigdy dot膮d nie my艣la艂am jako o piekle, i nie mia艂am 偶adnej mo偶liwo艣ci, by komu艣 o tym powiedzie膰. Niewa偶ne kiedy i jak si臋 umiera, wieczne pot臋pienie nikogo nie ominie.

Kiedy sze艣膰 lat p贸藕niej przegl膮da艂a jak膮艣 ksi膮偶k臋, natrafi艂a na ilustracj臋 przedstawiaj膮c膮 ko艂a ze swego doznania. Prze偶ywszy ponownie dreszcz zgrozy, rzuci艂a ksi膮偶k臋 w k膮t pokoju. By艂a to dla niej chwila przera偶enia, a zarazem pewnego rodzaju o艣wiecenia i potwierdzenia, bowiem ko艂a okaza艂y si臋 symbolami dwubiegunowo艣ci yin / yang wywodz膮cymi si臋 z tradycji staro偶ytnego Wschodu.

Kilka lat p贸藕niej, odpowiadaj膮c na og艂oszenie prasowe, zg艂osi艂a si臋 do pracy na stanowisku kierownika biura pewnej organizacji zajmuj膮cej niewielkie pomieszczenie przy uniwersytecie stanowym w Storrs w Connecticut. Zosta艂a zatrudniona przez Kennetha Ringa. I w ten oto spos贸b Nancy Evans Bush zosta艂a pierwszym, i jedynym, dyrektorem administracyjnym IANDS.

Kiedy Evans Bush zda艂a sobie spraw臋 z tego, 偶e ona tak偶e do艣wiadczy艂a dozna艅 na granicy 艣mierci, tyle 偶e tych 鈥瀖rocznych鈥, rzadko wspominanych, by艂a sfrustrowana i mocno zak艂opotana.

Wkr贸tce, w wyniku zmian w strukturze organizacji, jej administracyjne stanowisko zosta艂o zlikwidowane, jednak jej rosn膮ca 艣wiadomo艣膰 tego, przez co przesz艂a podczas porodu i co to 94 P. M. H. ATWATER mog艂o oznacza膰, umo偶liwi艂a jej poznanie i zaakceptowanie w艂asnej warto艣ci. Dzisiaj pisze wiersze i prowadzi dzia艂alno艣膰 duszpastersk膮 wykazuj膮c wyj膮tkow膮 zdolno艣膰 rozumienia ludzi i ich problem贸w. Zosta艂a wybrana na stanowisko prezesa IANDS i po艣wi臋ci艂a si臋 badaniom 鈥瀗ieprzyjemnych鈥 dozna艅 na granicy 艣mierci. To, czego si臋 nauczy艂a poprzez pogodzenie si臋 ze swymi prze偶yciami, wykorzystuje dzi艣 pomagaj膮c tysi膮com innych ludzi pogodzi膰 si臋 z ich w艂asnymi.

Pot臋pianie do艣wiadcze艅 nale偶膮cych do nieprzyjemnych i piekielnych jest nies艂uszne.

Z moich obserwacji wynika, 偶e ka偶dy z przypadk贸w 鈥瀙iekielnych鈥 stanowi wyraz konfrontacji cz艂owieka ze swym cieniem (czyli z tym aspektem ja藕ni, kt贸ry by艂 dot膮d t艂umiony lub wypierany).

Jest mechanizmem wykorzystywanym przez psychik臋... w procesie uzdrawiania i rozwoju.

Doznania przyjemne i niebia艅skie Milion gwiazd przez noc mknie, nad g艂ow膮 tw膮 p艂on膮c jasno. Lecz w tobie duch tkwi, co nie zginie, chocia偶 wszystkie gwiazdy zgasn膮.

Rainer Maria Rilke Doznanie przyjemne i niebia艅skie (podniesienie na duchu i samodowarto艣ciowanie)

W scenariuszach 鈥瀗iebia艅skich鈥

pojawia si臋 kraina kochaj膮cej si臋 rodziny, w kt贸rej spotka膰 mo偶na zmar艂ych wcze艣niej krewnych, pokrzepiaj膮ce na duchu postacie kultu religijnego lub 艣wietliste istoty, a tak偶e znale藕膰 potwierdzenie znaczenia 偶ycia doczesnego i przeprowadzi膰 uspokajaj膮ce i inspiruj膮ce rozmowy.

Doznaj膮 ich zazwyczaj ludzie, kt贸rzy najbardziej chc膮 si臋 upewni膰, 偶e s膮 kochani, 偶e ich 偶ycie si臋 liczy i 偶e ka偶dy ich wysi艂ek ma sw贸j cel jako element wi臋kszego planu.

O swych podr贸偶ach w okolice piek艂a cz臋艣ciej opowiadali mi m臋偶czy藕ni ni偶 kobiety, jednak gdy prosi艂am o 96 P. M. H. ATWATER zgod臋 na wykorzystanie ich wypowiedzi w swych publikacjach, odmawiali wsp贸艂pracy.

Dlatego te偶 w poprzednim rozdziale przedstawi艂am przypadki relacjonowane wy艂膮cznie przez kobiety.

Natomiast je艣li chodzi o prze偶ycia niebia艅skie, przedstawiciele obojga p艂ci okazywali si臋 r贸wnie otwarci w rozmowie i r贸wnie niech臋tni, gdy prosi艂am, aby przedstawili swe doznania w formie graficznej. Te nieliczne rysunki, jakie zdo艂a艂am uzyska膰, oczywi艣cie w tej ksi膮偶ce zamie艣ci艂am.

Przyjemne i niebia艅skie scenariusze stanowi膮 ogromn膮 wi臋kszo艣膰 relacjonowanych przypadk贸w dozna艅 na granicy 艣mierci, nic wi臋c dziwnego, 偶e ich podstawowy zarys by艂 w ci膮gu ostatnich dwudziestu lat w znacznym stopniu mitologizowany. Tak jak wersje piekielne okazuj膮 si臋 du偶o g艂臋bsze, ni偶 to si臋 wydaje na pierwszy rzut oka, r贸wnie偶 w opowie艣ciach o niebie znale藕膰 mo偶na wi臋cej znacze艅, ni偶 si臋 powszechnie uwa偶a.

Zacznijmy nasze rozwa偶ania od historii, kt贸r膮 wiosn膮 1987 roku prze偶y艂a Jeannine Wolff, trzydziestoletnia mieszkanka Troy w stanie New York. W wyniku przerostu b艂on macicy dozna艂a kilku silnych krwotok贸w i przesz艂a seri臋 operacji (w tym usuni臋cie macicy). Utraciwszy wiele krwi podczas kolejnego krwotoku, zosta艂a poddana jeszcze jednej operacji.

Podczas ostatniego zabiegu opu艣ci艂a cia艂o i osi膮gn臋艂a inny wymiar egzystencji:

Nagle zda艂am sobie spraw臋, 偶e znajduj臋 si臋 w tak pi臋knym ogrodzie, jakiego nigdy w 偶yciu nie widzia艂am. Mia艂am poczucie pe艂ni i otaczaj膮cej mnie mi艂o艣ci. Zatopi艂am si臋 w ca艂kowitym b艂ogostanie. S艂ucha艂am d藕wi臋k贸w niebia艅skiej muDoznania przyjemne i niebia艅skie 97

zyki i podziwia艂am nieziemskiej pi臋kno艣ci barwne kwiaty, bujn膮 ro艣linno艣膰 i soczyst膮 ziele艅 drzew.

Kiedy rozgl膮da艂am si臋 doko艂a, zauwa偶y艂am w pewnej odleg艂o艣ci stoj膮cego na wzg贸rzu Jezusa Chrystusa. Powiedzia艂, 偶e tylko ode mnie zale偶y, czy wr贸c臋 na ziemi臋 czy nie. Chcia艂am sko艅czy膰 rozpocz臋t膮 na ziemi prac臋, wiec wybra艂am powr贸t.

I tak oto narodzi艂am si臋 na nowo.

Czy moje 偶ycie si臋 zmieni艂o?

Jestem dzi艣 du偶o bardziej 艣wiadoma uczu膰, przekona艅 i potrzeb innych ludzi. Lepiej potrafi臋 wsp贸艂czu膰 i troszczy膰 si臋 o innych. I silniej wierz臋 w Bosk膮 mi艂o艣膰.

Kiedy dok艂adniej przyjrzymy si臋 偶yciu Wolff, zauwa偶ymy w nim pewien fascynuj膮cy schemat, jakim jest konsekwentne d膮偶enie do rozwoju duchowego. Wychowywana w surowej lecz pe艂nej mi艂o艣ci rodzinie prezbiteria艅skiej, w wieku kilkunastu lat nagle odkry艂a w sobie zdolno艣膰 do odbierania wizji.

Zaniepokojeni rodzice zabrali j膮 na badanie do o艣rodka spirytualist贸w w Lily Dale, gdzie do艣wiadczone media stwierdzi艂y, i偶 ich c贸rka posiada wyj膮tkowy dar i sama musi dokona膰 wyboru pomi臋dzy zwyk艂ym 偶yciem nastolatki a po艣wi臋ceniem si臋 dalszemu rozwojowi duchowemu. Zdecydowa艂a si臋 rozwija膰 sw贸j dar. Po siedmiu latach ukierunkowanych 膰wicze艅, w wieku dwudziestu jeden lat, Wolff pozna艂a Sama Lentine鈥檃, niewidomego biofizyka. On mia艂 wiedz臋 naukow膮, ona duchow膮.

Razem stworzyli dwuosobowy profesjonalny zesp贸艂 oddany idei osi膮gni臋cia prawdziwej pe艂ni i uzdrowienia ludzko艣ci. Czterna艣cie lat p贸藕niej, kiedy uda艂o im si臋 poczyni膰 wielkie post臋py 98 P. M. H. ATWATER i dzi臋ki swym uzdrawiaj膮cym zdolno艣ciom zdoby膰 mi臋dzynarodowy rozg艂os, Lentine zmar艂. Wolff pracuje dzi艣 jako kelnerka w domu opieki dla staruszk贸w.

Rozmy艣laj膮c o w艂asnym spotkaniu ze 艣mierci膮, a tak偶e o swej obecnej sytuacji, powiedzia艂a mi:

Osob膮, kt贸ra przysz艂a do mnie do szpitala i powiedzia艂a:

Umar艂a艣, lecz wr贸ci艂a艣鈥, by艂a moja matka. Wiedzia艂am, 偶e umar艂am, ale ona to potwierdzi艂a.

Czu艂am si臋 potem jak ma艂e dziecko i w wieku lat trzydziestu stan臋艂am przed konieczno艣ci膮 uczenia si臋 o 偶yciu wszystkiego od nowa. Pocz膮tkowo 藕le znosi艂am 艣wiat艂o, lecz wkr贸tce wszystko sta艂o si臋 dla mnie ja艣niejsze i lepsze ni偶 kiedy艣.

Zacz臋艂am du偶o lepiej widzie膰;

mocniej stan臋艂am na ziemi, sta艂am si臋 silniejsza. Moje zdolno艣ci parapsychiczne gwa艂townie wzros艂y. A jednak ponowne przystosowanie si臋 do 偶ycia zabra艂o mi wiele czasu. Lekarze m贸wili:

to przez stres, przez to wszystko, co przesz艂a艣鈥. Nie zgadza艂am si臋 z nimi. To przez co przesz艂am, nie mia艂o 偶adnego zwi膮zku z chorob膮 i operacjami.

Moi rodzice to rozumieli, szczeg贸lnie matka, kt贸rej niegasn膮ca mi艂o艣膰 i sta艂a gotowo艣膰 do pomocy pozwoli艂a mi podj膮膰 nowe 偶ycie i jako艣 sobie z nim radzi膰. 艢mier膰 pog艂臋bi艂a moje wcze艣niejsze oddanie si臋 s艂u偶bie uzdrawiania.

Zwi臋kszy艂a si臋 moja zdolno艣膰 odczuwania. Du偶o lepiej rozumia艂am ludzi. Kiedy wr贸ci艂am do pracy z Samem, nasza dzia艂alno艣膰 zacz臋艂a przynosi膰 coraz lepsze wyniki; by艂 to najlepszy okres naszej wsp贸艂pracy.

Pi臋膰 lat p贸藕niej Sam umar艂.

Byli艣my sobie bardzo bliscy, podobnie jak nasze rodziny.

Chocia偶 wiedzia艂am, 偶e 艣mier膰 nie jest ko艅cem wszystkiego, bardzo prze偶y艂am odej艣cie Sama na tamten 艣wiat. I zn贸w od Doznania przyjemne i niebia艅skie 99

nowa musia艂am przechodzi膰 proces dostosowania i akceptacji.

Teraz pracuj臋 ze starszymi lud藕mi, ka偶dym swym dotykiem przekazuj膮c im mi艂o艣膰. Nie wiem, co mnie czeka ani co si臋 ze mn膮 stanie; chodz臋 na kurs masa偶u, ucz臋 si臋 nowego sposobu uzdrawiania. Moje 偶ycie jest teraz w r臋ku Boga. Otwieraj膮 si臋 przede mn膮 nowe mo偶liwo艣ci niesienia ludziom pomocy.

W roku 1932 Arthur E. Yensen, absolwent uniwersytetu, zatwardzia艂y materialista i autor kresk贸wek, postanowi艂 poszuka膰 nowego materia艂u do swego komiksu w odcinkach Adventurous Willie Wispo (Willie Wispo - mi艂o艣nik przyg贸d). Poniewa偶 tytu艂owy bohater tej kresk贸wki by艂 w艂贸cz臋g膮, Yensen r贸wnie偶 postanowi艂 na jaki艣 czas nim zosta膰 i do艂膮czy艂 do rzeszy bezrobotnych Amerykan贸w, kt贸rych liczba przekracza艂a w tamtym czasie szesna艣cie milion贸w. Chc膮c dosta膰 si臋 do Minnesoty stan膮艂 na drodze wylotowej z Chicago i zatrzymywa艂 samochody. Zabra艂 go jad膮cy do Winnipeg m艂ody m臋偶czyzna w krytym brezentowym dachem kabriolecie. Jechali zbyt szybko; w pewnym momencie samoch贸d uderzy艂 w wysok膮 na metr ha艂d臋 偶wiru i kilkakrotnie przekozio艂kowa艂. Zanim wpad艂 do rowu, obu m臋偶czyzn wyrzuci艂o przez brezentowy dach. Kierowcy nic si臋 nie sta艂o, natomiast Yensen by艂 ranny i straci艂 przytomno艣膰 akurat w momencie, gdy dwie kobiety, kt贸re widzia艂y wypadek, przybieg艂y mu na pomoc:

Obraz ziemskiego 艣wiata zacz膮艂 stopniowo znika膰, a przez niego przebija艂 nowy 艣wiat, jasny i niewyobra偶alnie pi臋kny!

Przez mniej wi臋cej p贸艂 minuty widzia艂em oba 艣wiaty naraz.

W ko艅cu, gdy ziemia ca艂kiem si臋 rozp艂yn臋艂a, znalaz艂em si臋 w pe艂nej chwa艂y krainie, kt贸ra mog艂a by膰 tylko niebem.

W oddali ukaza艂y si臋 dwa cudowne zaokr膮glone szczyty g贸rskie, podobne do japo艅skiej Fud偶ijamy. Ich wierzcho艂ki przykrywa艂 艣nieg, a zbocza porasta艂a ro艣linno艣膰 nieopisanej urody. G贸ry by艂y oddalone o jakie艣 pi臋tna艣cie mil, a jednak widzia艂em dok艂adnie ka偶dy kwiatek rosn膮cy na zboczu. Wed艂ug mojej oceny, m贸j wzrok by艂 tam ze sto razy lepszy ni偶 na ziemi.

Po lewej stronie znajdowa艂o si臋 b艂yszcz膮ce jezioro, a woda w nim by艂a kryszta艂owo czysta, z艂ocista, kusz膮co po艂yskliwa.

Wydawa艂a si臋 偶y膰. Ca艂膮 okolic臋 porasta艂a trawa tak 艣wie偶a, zielona i czysta, 偶e nie da si臋 tego w pe艂ni opisa膰. Z prawej strony rozci膮ga艂 si臋 gaj okaza艂ych roz艂o偶ystych drzew, a ich budulcem by艂a ta sama czysta materia, kt贸ra zdawa艂a si臋 formowa膰 wszystko dooko艂a.

Pod pierwszym rz臋dem drzew zobaczy艂em bawi膮cych si臋 weso艂o ludzi. By艂o ich oko艂o dwudziestu. Trzymaj膮c si臋 za r臋ce 艣piewali i ta艅czyli wko艂o, szybko i zwinnie. Kiedy mnie zauwa偶yli, czworo z nich przerwa艂o zabaw臋 i podbieg艂o, by mnie powita膰. Wiek dwojga z nich oceni艂bym na dwadzie艣cia, a pozosta艂ej dw贸jki na trzydzie艣ci i dwana艣cie lat. Ich cia艂a by艂y bardzo lekkie i z przyjemno艣ci膮 obserwowa艂em ich zwiewne, wdzi臋czne ruchy. Wszyscy mieli wspania艂e d艂ugie w艂osy ozdobione girlandami kwiat贸w opadaj膮cymi im a偶 do pasa.

Jedyne ich odzienie stanowi艂a paj臋czej delikatno艣ci tkanina przewi膮zana na ramieniu i opadaj膮ca na plecy szerok膮 ozdobnie wij膮c膮 si臋 wst臋g膮. Ich dostojno艣膰 zrobi艂a na mnie silne wra偶enie i przepe艂ni艂a nabo偶nym l臋kiem.

Najstarszy z nich, najwi臋kszy i wygl膮daj膮cy na najsilniejszego m臋偶czyzna przem贸wi艂 do mnie uprzejmie: 鈥濲este艣 w krainie umar艂ych. Kiedy艣, zanim tu przybyli艣my, 偶yli艣my na ziemi, tak jak ty. 鈥濸oprosi艂, bym spojrza艂 na swoj膮 r臋k臋. By艂a przezroczysta, a widziany przez ni膮 obraz lekko zamglony. Potem kazali mi popatrze膰 na traw臋 i drzewa. One tak偶e by艂y przezroczyste. Wszystko dok艂adnie odpowiada艂o biblijnemu opisowi nieba.

Nagle zauwa偶y艂em, 偶e krajobraz zdaje mi si臋 stopniowo coraz bardziej znajomy; musia艂em go ju偶 kiedy艣 widzie膰. Wiedzia艂em, co kryje si臋 po drugiej stronie g贸r. Wtedy z rado艣ci膮 zda艂em sobie spraw臋 z tego, 偶e to m贸j prawdziwy dom! Tam, na ziemi, by艂em tylko go艣ciem, nieprzystosowanym i chorym z t臋sknoty za domem. Odczuwaj膮c wielk膮 ulg臋 powiedzia艂em do siebie: 鈥濪zi臋ki Bogu, znowu tu wr贸ci艂em. I tym razem zostan臋!鈥

Najstarszy m臋偶czyzna, kt贸ry z wygl膮du przypomina艂 greckiego boga, ci膮gn膮艂 swe wyja艣nienia: 鈥濿szystko tutaj jest nieskazitelnie czyste. Nic si臋 tutaj nie psuje tak jak na ziemi.

Wszystko jest zawsze na swoim miejscu za spraw膮 wszechprzenikaj膮cej boskiej wibracji, kt贸ra nie dopuszcza do starzenia si臋 i niszczenia. Dlatego nic si臋 nie brudzi i nie zu偶ywa, a wszystko jest tak jasne i 艣wie偶e.

I wtedy zrozumia艂em, w jaki spos贸b niebo mo偶e trwa膰 wiecznie.

Cudowna wizyta Yensena w niebie trwa艂a do艣膰 d艂ugo;

dok艂adniej przeczyta膰 o niej mo偶na w wydanej przez niego ksi膮偶ce I saw Heaven (Widzia艂em Niebo). Wcale nie chcia艂 stamt膮d wraca膰, ale oto co us艂ysza艂:

Masz du偶o wa偶niejsz膮 prac臋 do wykonania na ziemi, musisz wi臋c tam wr贸ci膰 i si臋 za ni膮 zabra膰! Zbli偶a si臋 czas wielkiego zam臋tu i ludzie b臋d膮 potrzebowa膰 twojego 艂agodz膮cego, stabilizuj膮cego wp艂ywu.

Kiedy sko艅czysz sw膮 prac臋 na ziemi, b臋dziesz m贸g艂 tutaj wr贸ci膰 i zosta膰.

Yensen, urodzony podczas 艣nie偶nych zamieci roku 1898 w g贸rzystej Nebrasce, wspomina, 偶e jako m艂odemu ch艂opakowi na si艂臋 wpajano mu prawdy wiary. Wkr贸tce nie tylko zbuntowa艂 si臋 przeciw religii, ale r贸wnie偶 zacz膮艂 sprzeciwia膰 si臋 rodzicom we wszystkim, co m贸wili lub robili, w艂膮cznie z preferowanym przez nich sposobem od偶ywiania. Zauwa偶y艂, 偶e hodowanym na ich farmie zwierz臋tom bardzo dobrze s艂u偶y dieta sk艂adaj膮ca si臋 z trawy i pe艂nego ziarna, podczas gdy cz艂onkowie jego rodziny jedz膮cy bia艂膮 m膮k臋, cukier i spore ilo艣ci t艂uszczu wci膮偶 cierpi膮 na niestrawno艣膰 i zaparcia. Za plecami rodzic贸w postanowi艂 si臋 wyleczy膰 jedz膮c otr臋by zbo偶owe. Po doznaniu prze偶ycia na granicy 艣mierci, w wieku lat trzydziestu czterech, buntuj膮c si臋 przeciw panuj膮cej w贸wczas modzie porzuci艂 ateizm na rzecz mistycyzmu.

Podczas I wojny 艣wiatowej zajmowa艂 si臋 wyprawianiem sk贸r mulich, a po wojnie o偶eni艂 si臋 i osiad艂 w Parmie, w stanie Idaho, gdzie zbudowa艂 dom z blok贸w pumeksowych, kt贸re zgromadzi艂 razem z synami. P贸藕niej zosta艂 nauczycielem, m贸wc膮, politykiem, specjalist膮 w dziedzinie rze藕by historycznej (jego dzie艂o zdobi park miejski w Parmie), super-atrakcj膮 kilku hollywoodzkich film贸w, propagatorem naturalnych metod uprawy ro艣lin i zdrowego od偶ywiania oraz jednym z 鈥濶ajbardziej Zas艂u偶onych Obywateli鈥 stanu Idaho.

Ale chocia偶 by艂 osob膮 publiczn膮, jako nauczyciel cz臋sto popada艂 w konflikty z w艂adzami szko艂y, sprzeciwiaj膮c si臋 metodom nauczania t艂umi膮cym p臋d tw贸rczy uczni贸w, opowiadaj膮c si臋 przeciwko wi臋zieniu obywateli ameryka艅skich pochodzenia japo艅skiego podczas drugiej wojny 艣wiatowej i 艂ami膮c obowi膮zuj膮ce w szkole zasady poprzez dzielenie si臋 z uczniami swym do艣wiadczeniem z granicy 艣mierci jako dowodem na to, 偶e moralno艣膰 jest rzecz膮 wa偶n膮, a 偶ycie ludzkie naprawd臋 ma cel. Ten skromny dobroczy艅ca tysi臋cy ludzi nie by艂 do ko艅ca przekonany o wype艂nieniu swej 偶yciowej misji, kiedy w 1992 roku udawa艂 si臋 w podr贸偶 powrotn膮 do swego prawdziwego 鈥瀌omu鈥.

Jego rysunek zamieszczony na s膮siedniej stronie obrazuje jednocze艣nie oba 艣wiaty, kt贸re widzia艂 osi膮gaj膮c kr贸lestwo 艣wiat艂o艣ci po swej 鈥炁沵ierci鈥 w wypadku samochodowym.

Alice Morrison-May otar艂a si臋 o 艣mier膰 w Marin臋 Hospital w Nowym Orleanie, do kt贸rego zosta艂a przywieziona w stanie 艣pi膮czki. Dwa tygodnie wcze艣niej urodzi艂a swego trzeciego syna. By艂 maj 1952 roku.

Zajmuj膮c dogodn膮 do obserwacji pozycj臋 pod sufitem zobaczy艂am, 偶e zacz臋li obwi膮zywa膰 mi obie nogi, od koniuszk贸w palc贸w po biodra, a potem cale r臋ce a偶 do ramion. Mia艂o to polepszy膰 dop艂yw krwi do serca i p艂uc. Potem ca艂e moje cia艂o przechylili do g贸ry nogami!

By艂am na nich w艣ciek艂a za to, jak si臋 zachowywali podczas narodzin Jeffa, a teraz zn贸w biegali w k贸艂ko jak kurczaki z odr膮banymi g艂owami; a ja patrzy艂am na to nieruchome, obanda偶owane da艂o le偶膮ce z g艂ow膮 ku ziemi na przechylonym stole. Unosz膮c si臋 pod sufitem z prawej strony swego da艂a, dawa艂am upust z艂o艣ci i frustracji.

Pami臋tam dok艂adnie sw膮 wynikaj膮c膮 z bezsilno艣ci w艣ciek艂o艣膰, kt贸r膮 鈥瀢ykrzykiwa艂am鈥

- bez s艂贸w - wisz膮c u sufitu, gdy m贸j umys艂 pr贸bowa艂 da膰 wyraz swej trosce i zaniepokojeniu. Ich okrzyki:

Tracimy j膮!鈥

przestraszy艂y mnie i zn贸w porz膮dnie si臋 wkurzy艂am.

Potem nast膮pi艂a zmiana scenerii:

pok贸j szpitalny przeistoczy艂 si臋 w miejsce niezwyk艂ej urody i spokoju, istniej膮ce poza czasem i przestrzeni膮. Zauwa偶y艂am delikatne barwy o mieni膮cych si臋 odcieniach i towarzysz膮ce im t臋cze 鈥瀌藕wi臋k贸w鈥, d藕wi臋k贸w ca艂kowicie wolnych od ha艂asu, przypominaj膮cych - u偶ywaj膮c ziemskiej terminologii - g艂os wiatru i dzwon贸w.

Unosi艂am si臋, 鈥瀦awieszona鈥 w tym pi臋knym miejscu, a po chwili zda艂am sobie spraw臋, 偶e nie jestem sama. Towarzyszy艂y mi kochaj膮ce, opieku艅cze istoty, kt贸rych przyjazna obecno艣膰 dodawa艂a mi otuchy. Wydawa艂y mi si臋 鈥瀊ezkszta艂tne鈥, przynajmniej w sensie ziemskiego postrzegania rzeczy. Nie potrafi臋 ich opisa膰. Pojawi艂y si臋 r贸wnie偶 odziane w bia艂e szaty postacie brodatych m臋偶czyzn, kt贸rzy stan臋li w p贸艂kolu wok贸艂 mnie.

Powietrze sta艂o si臋 zamglone, jakby ulepione z przezroczystych chmur. Z zachwytem patrzy艂am jak te po艂yskuj膮ce delikatnymi, zmieniaj膮cymi si臋 barwami ob艂oki przenikaj膮 nas i powoli p艂yn膮 dalej.

Rozpocz臋艂a si臋 niezwyk艂a rozmowa, w kt贸rej odpowiedzi pada艂y, zanim jeszcze zd膮偶y艂am sformu艂owa膰 pytanie. Jak si臋 dowiedzia艂am, istoty te by艂y przewodnikami, opiekunami oraz wys艂annikami Boga. Opr贸cz tego, 偶e zosta艂y przydzielone mi, jako cz艂owiekowi, i nie odst臋powa艂y mnie na krok, mia艂y r贸wnie偶 inne zadania. By艂y odpowiedzialne za inne sfery stwor偶enia i posiada艂y umiej臋tno艣膰 przebywania w kilku miejscach jednocze艣nie. Sprawowa艂y te偶 鈥瀘piek臋鈥 nad r贸偶nymi poziomami poznania. Poczu艂am w sobie przesycaj膮c膮 wszystko wok贸艂 rado艣膰 i uniesienie, uczucia tak intensywne, jakich jeszcze nigdy w swym dwudziestopi臋cioletnim 偶yciu nie dozna艂am. Nawet narodziny pierwszej dw贸jki mych dzieci, kt贸rych bardzo pragn臋艂am, nie nada艂y memu 偶yciu takich 鈥瀝umie艅c贸w鈥 jak to do艣wiadczenie.

Nast臋pnie ujrza艂am zbli偶aj膮c膮 si臋 do mnie Najwy偶sz膮 Istot臋, sk膮pan膮 w bia艂ym migotliwym 艣wietle, jasnym i mieni膮cym si臋 jak brylanty. Kiedy 艢wietlista Posta膰 przenikn臋艂a wszystko wok贸艂 mnie, wszystkie inne byty oraz kolory znikn臋艂y w oddali. Wszechogarniaj膮ca obecno艣膰 zwraca艂a si臋 do mnie i, cho膰 czu艂am si臋 niegodna, przepe艂nia艂a mnie Rado艣膰 i Ekstaza.

Potem zosta艂am 鈥瀙oinformowana鈥, 偶e je艣li chc臋, mog臋 tam pozosta膰; sama mia艂am dokona膰 wyboru.

Wys艂ucha艂am 鈥瀟am鈥 wielu nauk.

Czu艂am, 偶e moje jestestwo si臋 poszerza i staje si臋 cz臋艣ci膮 Wszechrzeczy Pozostaj膮cej w Absolutnej Bezwarunkowej Wolno艣ci.

Zdawa艂am sobie jednak spraw臋, 偶e musz臋 dokona膰 wyboru. Cz臋艣膰 mnie pragn臋艂a pozosta膰 tam na zawsze, ale w ko艅cu zdecydowa艂am, 偶e nie chc臋 pozbawia膰 matczynej opieki swego nowonarodzonego dziecka i z 偶alem i niech臋ci膮 odesz艂am.

Niemal jednocze艣nie poczu艂am, 偶e poprzez srebrny sznur na czubku g艂owy powracam do swego cia艂a. Kiedy si臋 w nim znalaz艂am, us艂ysza艂am czyje艣 s艂owa: 鈥濽ff, odzyskali艣my j膮鈥.

Dowiedzia艂am si臋, 偶e usuni臋to mi dwie cz臋艣ci nie wydalonego 艂o偶yska, wielkie jak grejpfruty.

Morrison-Mays, z wyj膮tkiem m臋偶a, nie opowiedzia艂a nikomu o swych donios艂ych prze偶yciach. A偶 do 1967

roku t艂umi艂a w sobie wszelkie widoczne skutki dozna艅 na granicy 艣mierci. W ko艅cu rozwijaj膮ce si臋 zdolno艣ci parapsychiczne ostrzeg艂y j膮, 偶e musi dokona膰 w swym 偶yciu powa偶nej zmiany.

M贸j g艂os wewn臋trzny przem贸wi艂 dono艣nie, budz膮c we mnie u艣pione wspomnienia dozna艅 w obliczu 艣mierci. Nak艂ania艂 mnie do pog艂臋biania odpowiedzialno艣ci i rozwoju swych zdolno艣ci. W ko艅cu go pos艂ucha艂am i rozpocz臋艂o si臋 moje 偶ycie duchowe. Rozwiod艂am si臋 i rozpocz臋艂am karier臋 zawodow膮 jako wiolonczelistka w wielkiej orkiestrze symfonicznej.

Dwana艣cie lat p贸藕niej, w wyniku powa偶nych k艂opot贸w z poruszaniem si臋 i ostrego b贸lu prawego biodra, podda艂a si臋 operacji stawu biodrowego (zmieniaj膮cej u艂o偶enie stawu i roz艂o偶enie nacisku ci臋偶aru cia艂a). Operacja si臋 powiod艂a, ale po odzyskaniu przytomno艣ci Morrison-Mays zacz臋艂a doznawa膰 odmiennych stan贸w 艣wiadomo艣ci podobnych do jej wcze艣niejszych dozna艅 na granicy 艣mierci, kt贸re pojawia艂y si臋 i znika艂y przez sze艣膰 miesi臋cy. Podczas swych d艂ugotrwa艂ych i rozbudowanych wizji pobiera艂a nauki p艂yn膮ce z Tamtego 艢wiata. Ta 鈥瀍teryczna鈥 edukacja obejmowa艂a takie przedmioty jak: geografia duszy, karma, mediumizm dla zaawansowanych i kosmologia Ludzkiego Eksperymentu. Jej 偶ycie ponownie uleg艂o znacznej zmianie. Zg艂osi艂a si臋 jako ochotniczka do pracy w hospicjum i rozpocz臋艂a trzyletni kurs psychologii spirytualnej.

Siedem lat p贸藕niej po raz drugi zetkn臋艂a si臋 ze 艣mierci膮, do艣wiadczaj膮c towarzysz膮cego umieraniu doznania, podczas kt贸rego ponownie znalaz艂a si臋 na swych eterycznych kursach rozpocz臋tych po operacji biodra. Tym razem stan臋艂a w obliczu 艣mierci na skutek ostrej niewydolno艣ci kory nadnerczy (choroba Addisona) po艂膮czonej z powa偶n膮 rozedm膮 p艂uc.

Sytuacj臋 skomplikowa艂y silne wstrz膮sy spowodowane, jak s膮dzi, przez si艂臋 Kundalini. (Kundalini uwa偶ane jest za pot臋偶n膮 energi臋 u艣pion膮 w sakrum ka偶dego cz艂owieka, ujawniaj膮c膮 si臋 dopiero w chwili rozpocz臋cia rozwoju duchowego. Unosi si臋 w贸wczas wzd艂u偶 kr臋gos艂upa pobudzaj膮c o艣rodki gruczo艂owe, a偶 w ko艅cu wybuchaj膮c ca艂膮 sw膮 pot臋g膮 ulatuje przez g艂ow臋.) Kiedy medycyna konwencjonalna zawiod艂a, Morrison-Mays zwr贸ci艂a si臋 o pomoc do lekarza praktykuj膮cego kr臋garstwo i raz jeszcze ca艂kowicie odmieni艂a swe 偶ycie.

Porzuci艂a 艣wiat, kt贸ry stworzy艂a sobie po rozwodzie i z ca艂ym dobytkiem przenios艂a si臋 do Quincy w stanie Illinois, gdzie si臋 urodzi艂a.

Skazana na w贸zek inwalidzki i przez chorob臋 pozbawiona znacznej ilo艣ci energii, zainicjowa艂a seri臋 publicznych koncert贸w muzyki klasycznej, kt贸re odbywaj膮 si臋 w jej w艂asnym salonie. Nag艂贸wki prasowe nazywaj膮 te koncerty 鈥濽zdrawiaj膮c膮 Muzyk膮鈥.

Widz膮c rumie艅ce na jej twarzy i zawsze obecny na jej ustach u艣miech, trudno si臋 domy艣le膰, 偶e cierpi niemal nieustaj膮cy b贸l.

Przewodnictwo duchowe, kt贸re otrzyma艂am, pozwala mi jako艣 prze偶y膰 to 偶ycie.

Odwiedzi艂am Kr贸lestwo Ciemno艣ci i nie boj臋 si臋 ju偶 mego Cienia. Moim zadaniem jest teraz uleczenie swego 偶yda i napisanie powa偶nej ksi膮偶ki, cho膰 nie wiem, czy gotowa jestem opisa膰 prawdy, kt贸re zosta艂y mi przekazane. Chcia艂abym natomiast napisa膰 ksi膮偶k臋 o moich wspomnieniach zwi膮zanych z wyborem rodzic贸w, o doznaniach w 艂onie matki i o ponownych narodzinach po spotkaniu ze 艣mierci膮.

Morrison-Mays sta艂a si臋 偶yw膮 legend膮 jako wz贸r dla wszystkich ludzi niepe艂nosprawnych. O swej sytuacji, w jakiej stawia j膮 ci臋偶ka i nieuleczalna choroba, m贸wi:

Zawsze istnieje jeszcze w 偶yciu jaka艣 warto艣膰 do odkrycia. Trzeba tylko dostatecznie si臋 otworzy膰, by sobie to umo偶liwi膰. 鈥

By艂 ciep艂y, s艂oneczny dzie艅 lata 1973鈥 - tymi s艂owy zacz膮艂 sw膮 opowie艣膰 Steven B.

Ridenhour z Charlottesville w Wirginii. On i jego przyjaci贸艂ka Debbie postanowili przebiec przez bystrzyn臋 rzeki p艂yn膮cej za starym m艂ynem bawe艂ny w Cooleemee w P贸艂nocnej Karolinie.

Wcze艣niej oboje zapalili 鈥瀟rawk臋鈥 i zaczyna艂o ogarnia膰 ich znu偶enie. By przebiec przez si臋gaj膮cy kolan nurt bystrzyny, mieli wystartowa膰 ze szczytu skalnego zbocza, zbiec oko艂o sze艣ciu metr贸w, a potem 艣lizga膰 si臋 po mokrych kamieniach a偶 do poro艣ni臋tego mchem brzegu.

Sport ten m贸g艂 dostarczy膰 im niez艂ej zabawy, ale tak si臋 nie sta艂o:

Wypalili艣my jeszcze jednego skr臋ta i ruszyli艣my na miejsce startu. Debbie zacz臋艂a si臋 艣mia膰, a wkr贸tce oboje zanosili艣my si臋 wr臋cz od 艣miechu. Kiedy woda zwali艂a nas z n贸g i zacz臋艂a unosi膰 w d贸艂 swym wartkim pr膮dem, opu艣ci艂a nas weso艂o艣膰.

Debbie krzykn臋艂a, 偶e tonie, a ja nie mog艂em do niej podp艂yn膮膰.

Przera偶ony bezsilno艣ci膮 wrzeszcza艂em tylko: 鈥濼rzymaj si臋!

Nie panikuj!鈥 Nagle poczu艂em, 偶e usta mam pe艂ne wody i czas, bez najmniejszego ostrze偶enia, zatrzyma艂 si臋.

Woda migota艂a z艂otym blaskiem, a ja unosi艂em si臋 lekko, jakby w stanie niewa偶ko艣ci, i by艂o mi dobrze. Porusza艂em si臋 w pozycji pionowej z ramionami wyci膮gni臋tymi na boki i g艂ow膮 opart膮 na lewym ramieniu. W tej bezczasowej przestrzeni odczuwa艂em ca艂kowity spok贸j i ukojenie. Nast臋pnie przeszed艂em przegl膮d swego 偶ycia.

Wygl膮da艂o to jak b艂yskawiczny, kilkusekundowy pokaz przezroczy z r贸偶nymi obrazkami z ca艂ego mojego 偶ycia. Nie do ko艅ca rozumia艂em znaczenie niekt贸rych przypominanych mi wydarze艅, ale jestem pewien, 偶e musia艂y by膰 w jaki艣 spos贸b wa偶ne. Kiedy pokaz si臋 sko艅czy艂, unios艂em si臋 bardzo, bardzo wysoko, a kiedy spojrza艂em w d贸艂 zobaczy艂em czyj艣 pogrzeb.

Nagle zda艂em sobie spraw臋 z tego, 偶e ten le偶膮cy w trumnie cz艂owiek to ja. Widzia艂em samego siebie, ubranego w bia艂膮 koszul臋 i czarny smoking z czerwon膮 r贸偶膮 w lewej klapie.

Wok贸艂 trumny stali najbli偶si krewni i przyjaciele.

Wtedy poczu艂em, 偶e jaka艣 nieznana si艂a wypchn臋艂a mnie na powierzchni臋 wody; z艂apa艂em oddech. Tu偶 obok mnie zobaczy艂em Debbie. Z艂apa艂em j膮 za w艂osy i jako艣 uda艂o mi si臋 wyci膮gn膮膰 j膮 z wody na brzeg. Kiedy po chwili odpoczynku spojrza艂em na Debbie, wydawa艂o mi si臋, 偶e patrz臋 na ducha. Wtedy opisa艂a mi przez co przesz艂a i okaza艂o si臋, 偶e oboje doznali艣my pod wod膮 takich samych prze偶y膰 - z艂ota po艣wiata, ukojenie, przegl膮d 偶ycia, pogrzeb i my sami w trumnie. To by艂 jedyny raz, kiedy w og贸le o tym rozmawiali艣my. Od tamtej pory nie widzia艂em Debbie ani z ni膮 nie rozmawia艂em.

Przez kolejne jedena艣cie lat Ridenhour bezskutecznie pr贸bowa艂 przywo艂a膰 doznany w贸wczas stan euforii za偶ywaj膮c wszelkich dost臋pnych na 艣wiecie 艣rodk贸w odurzaj膮cych. Wszystko, co przez to osi膮gn膮艂, to samotno艣膰, wi臋zienie i rozpad ma艂偶e艅stwa. W grudniu 1984

roku zg艂osi艂 si臋 do o艣rodka lecz膮cego narkomani臋 i alkoholizm, i odt膮d ju偶 ca艂y czas znajdowa艂 si臋 w tej czy innej fazie walki z na艂ogiem. W ko艅cu uda艂o mu si臋 znale藕膰 kogo艣, kto s艂ysza艂 o prze偶yciach na granicy 艣mierci i skontaktowa艂 go z pewnym badaczem tego zjawiska. Ridenhour opowiedzia艂 mu sw膮 histori臋, po czym szybko znikn膮艂 nie mog膮c poradzi膰 sobie z prawd膮 o istocie do艣wiadczenia, kt贸re kiedy艣 sta艂o si臋 jego udzia艂em. Ukrywa艂 i t艂umi艂 w sobie nast臋pstwa tego wydarzenia w sumie przez dwadzie艣cia lat, a偶 w roku 1993, kiedy w wyniku wypadku przy pracy dozna艂 obra偶e艅 i unieruchomiony musia艂 le偶e膰 w 艂贸偶ku, nie pozosta艂o mu nic innego, jak si臋 podda膰. 鈥濷d tej pory moje 偶ycie zacz臋艂o si臋 zmienia膰 i nie mog臋 na to nic poradzi膰, wi臋c otwieram serce i dusz臋 czekaj膮c, dok膮d mnie to zaprowadzi. 鈥

Ridenhour zdecydowany jest zap艂aci膰 spo艂ecze艅stwu za swe b艂臋dy; zapisa艂 si臋 na kursy piel臋gniarskie i chce pomaga膰 chorym ludziom wraca膰 do zdrowia. Zaznawszy w dzieci艅stwie porzucenia oraz przemocy, r贸s艂 w przekonaniu, 偶e jest z艂y i nikt go nigdy nie pokocha.

Do艣wiadczenie na granicy 艣mierci tak bardzo nie pasowa艂o do jego zniekszta艂conego obrazu samego siebie, 偶e cho膰 pragn膮艂, by towarzysz膮ca mu euforia zn贸w powr贸ci艂a, nie m贸g艂 go do ko艅ca zaakceptowa膰. Zagubiony i przestraszony rzuci艂 si臋 w otch艂a艅 autodestrukcyjnego koszmaru.

Nie pomaga艂y 偶adne narkotyki鈥 - wyzna艂 p贸藕niej.

Efekty, kt贸re dawa艂y, nie umywa艂y si臋 do dozna艅 granicz膮cych ze 艣mierci膮鈥. Jak p贸藕niej ze zdumieniem odkry艂, wiele prze偶ywanych przez niego problem贸w nale偶a艂o do typowych nast臋pstw tego zjawiska.

My艣la艂em, 偶e to wszystko moja wina. Nigdy nie skojarzy艂em swego poczucia zagubienia z doznaniem, kt贸rego wcze艣niej do艣wiadczy艂em. Potrzeba by艂o dopiero wypadku w pracy, 偶ebym przesta艂 ucieka膰, rozlu藕ni艂 si臋 i pozwoli艂 powr贸ci膰 ca艂ej tej mi艂o艣ci i rado艣ci, i z艂otemu blaskowi. Nie mia艂em wyboru.

Musia艂em zaakceptowa膰 t臋 prawd臋, 偶e posiadam si艂臋 i mog臋 j膮 wykorzysta膰 pomagaj膮c innym.

Uwolniwszy si臋 od narkotyk贸w i alkoholu, Ridenhour pom贸g艂 zorganizowa膰 w okr臋gu waszyngto艅skim oddzia艂 IANDS - jedn膮 z wielu kom贸rek prowadz膮c膮 informacyjne spotkania dla tych, kt贸rzy doznali podobnych prze偶y膰 i dla wszystkich zainteresowanych.

Pewnego styczniowego wieczoru w roku 1974 Jeanie Dicus ze Sterling w Wirginii le偶a艂a na sofie ogl膮daj膮c telewizj臋. Pami臋ta, 偶e nagle jako艣 dziwnie si臋 poczu艂a;

ockn臋艂a si臋 w karetce, gdzie powiedziano jej, 偶e mia艂a atak padaczki. Nigdy wcze艣niej jej si臋 to nie przydarzy艂o, nikt z rodziny r贸wnie偶 nigdy na to nie chorowa艂. Od tego czasu cz臋sto miewa艂a migreny oraz kolejne ataki.

Wtedy razem z m臋偶em i c贸rk膮 przeprowadzi艂a si臋 do Baltimore. Jej ojciec by艂 tam konsultantem w dziedzinie psychiatrii w John Hopkin鈥檚 Hospital, gdzie obiecywano jej najlepsz膮 opiek臋 medyczn膮.

Zaopiekowa艂 si臋 ni膮 sam szef oddzia艂u neurologii, kt贸ry zaleci艂 kuracj臋 lekami powszechnie stosowanymi w przypadkach epilepsji - dilantinem i fenobarbitalem. Kiedy stan Dicus nadal si臋 pogarsza艂, zaleci艂 podawanie jeszcze jednego 艣rodka. Po trzech miesi膮cach pacjentka popad艂a w schizofreni臋, wi臋c do stosowanych do tej pory lekarstw do艂膮czono jeszcze valium. Jej choroba psychiczna wci膮偶 jednak si臋 pog艂臋bia艂a; wkr贸tce zwi膮zan膮 kaftanem bezpiecze艅stwa zamkni臋to j膮 w izolatce na oddziale psychiatrycznym.

Do arsena艂u podawanych jej lek贸w w艂膮czono torazyn臋.

Dicus mia艂a jeden atak za drugim;

w przerwach nachodzi艂y j膮 my艣li samob贸jcze. Nowe leki. Nowe nak艂adaj膮ce si臋 skutki uboczne. W ko艅cu, latem, zapad艂a w stan katatonicznej 艣pi膮czki, kt贸ry trwa艂 dwa miesi膮ce. Wreszcie jeden z oddzia艂owych lekarzy spostrzeg艂, co si臋 dzieje, poszed艂 do jej ojca i powiedzia艂: 鈥濿szystkie wyst臋puj膮ce u niej objawy s膮 skutkiem aplikowania 艣rodk贸w farmakologicznych, a nie choroby psychicznej.

Nale偶y przerwa膰 podawanie lek贸w.

Odsuni臋to lekarza prowadz膮cego leczenie i zastosowano terapi臋 wstrz膮sow膮, by przerwa膰 stan 艣pi膮czki. Do tego czasu jej r臋ce i stopy zd膮偶y艂y ulec cz臋艣ciowej atrofii, sta艂y si臋 zniekszta艂cone i sparali偶owane, a jej sk贸r臋 pokrywa艂y r贸偶nego rodzaju wypryski i strupy.

Wstrz膮sy elektryczne zdawa艂y si臋 stopniowo polepsza膰 jej stan. Podczas dziesi膮tego z kolei zabiegu piel臋gniarka zapomnia艂a poda膰 jej niezb臋dnej dawki potasu, co spowodowa艂o u Dicus migotanie przedsionk贸w serca i w rezultacie 艣mier膰:

Unosi艂am si臋 ponad cia艂em.

Widzia艂am ich zielone czepki.

Wszyscy obecni w pokoju mieli na g艂owach te krety艅skie czepki. By艂o ich tam chyba z pi臋ciu czy sze艣ciu - kompletnie spanikowanych. Czu艂am wr臋cz ich strach. Chcia艂am im powiedzie膰: 鈥濰ej, nie martwcie si臋, ze mn膮 wszystko w porz膮dku鈥, ale nic do nich nie dociera艂o.

Troch臋 mnie to frustrowa艂o.

Znalaz艂am si臋 w prawym rogu pokoju. Unios艂am i wyprostowa艂am r臋k臋. Nareszcie mog艂am si臋 rusza膰! Czu艂am si臋, jakby zdj臋to ze mnie cielesny pancerz;

cudownie by艂o wydosta膰 si臋 z tego ciasnego cia艂a. Poczu艂am sp艂ywaj膮ce na mnie uczucie spokoju, si艂y, mi艂o艣ci i zdziwienia, kiedy zda艂am sobie spraw臋 z tego, 偶e mog艂am uzyska膰 odpowied藕 na ka偶de pytanie, jakie przysz艂oby mi do g艂owy.

Zobaczy艂am Jezusa. Oszo艂omiona powiedzia艂am do niego:

Nie wierz臋 w ciebie鈥. U艣miechn膮艂 si臋 i odpowiedzia艂 eterycznym odpowiednikiem czego艣 w rodzaju: 鈥濼rudno, oto jestem鈥.

Patrz膮c mu prosto w oczy zapyta艂am: 鈥濩hcesz przez to powiedzie膰, 偶e by艂e艣 ze mn膮 przez ca艂y czas, a ja nic o tym nie wiedzia艂am?鈥 A on na to: 鈥瀂aiste, jestem z tob膮 i b臋d臋 nawet wtedy, gdy sko艅czy si臋 艣wiat鈥. Nie gustowa艂am w 偶adnych tam 鈥瀦aiste鈥 i powiedzia艂am: 鈥濪aj spok贸j, cz艂owieku, mamy lata siedemdziesi膮te i nikt ju偶 dzi艣 nie m贸wi 鈥榸aiste鈥 鈥. U艣miechn膮艂 si臋 - musia艂am go chyba rozbawi膰 - i spyta艂: 鈥濩zy chcesz ponownie si臋 wcieli膰?鈥 鈥濪aj mi troch臋 odsapn膮膰鈥 - krzykn臋艂am (tyle 偶e nie wydaj膮c z siebie 偶adnego d藕wi臋ku) - 鈥濪opiero co umar艂am. Nie mog艂abym troch臋 odpocz膮膰?鈥 鈥濪obrze, nie denerwuj si臋; w ka偶dej chwili mo偶esz zmieni膰 zdanie鈥.

Zatka艂o mnie, wykrztusi艂am tylko:

Ratunku! Ja nawet w ciebie nie wierz臋, a ty mi ka偶esz ponownie si臋 wciela膰. 鈥

Nasza rozmowa trwa艂a nadal. W pewnym momencie poprosi艂 mnie nawet, 偶ebym uca艂owa艂a jego stopy. Nic z tego.

U艣ciska艂am go i poca艂owa艂am w policzek. Odpowiedzia艂 czym艣 w rodzaju 艣miechu. By艂am przy nim tak szcz臋艣liwa, 偶e s艂owa przesta艂y by膰 potrzebne.

Zacz臋li艣my si臋 porozumiewa膰 telepatycznie. Nagle zda艂am sobie spraw臋, 偶e nadchodzi B贸g. Dotar艂o do mnie, 偶e przed spotkaniem z Nim potrzebowa艂am widoku ludzkiej postaci Jezusa; teraz ju偶 si臋 nie ba艂am. 艢wiat艂o zbli偶y艂o si臋 do mnie i pozwoli艂o mi wybiera膰: znosi膰 ziemskie wi臋zienie, zachowuj膮c zdolno艣膰 widzenia i s艂yszenia, ale nie mog膮c pom贸c nikomu, nawet w艂asnej c贸rce (jak si臋 dowiedzia艂am, na tym w艂a艣nie polega艂o przebywanie w nico艣ci) albo pozosta膰 z Bogiem. Wybra艂am Boga.

Bia艂e 艢wiat艂o przede mn膮 przypomina艂o 艣wiec膮c膮 bia艂ym blaskiem 偶ar贸wk臋, ale by艂o du偶o mocniejsze. Pami臋tam, jak pomy艣la艂am, 偶e mog艂oby mi spali膰 oczy, a wtedy przypomnia艂am sobie, 偶e przecie偶 nie mam 偶adnych oczu. B贸g by艂 mi艂o艣ci膮, a mi艂o艣膰 by艂a 艣wiat艂em - ciep艂ym i przenikaj膮cym ka偶d膮 cz膮steczk臋 mej duszy. By艂o to uczucie tak wspania艂e, 偶e p艂aka艂am ze szcz臋艣cia, p艂aka艂am 艂zami, kt贸rych nie by艂o. Czu艂am si臋 cudownie. By艂am kochana.

By艂am potrzebna. Odczuwa艂am pe艂en pokory podziw pomieszany z l臋kiem. Po tym do艣wiadczeniu przez d艂ugi czas swe modlitwy ko艅czy艂am zawsze s艂owami: 鈥濲este艣 wieeeeelki!鈥. Taki by艂 m贸j spos贸b wyra偶ania szacunku.

Nagle znalaz艂am si臋 w zwie艅czonej kopu艂膮 sali pe艂nej telewizyjnych ekran贸w. Na ka偶dym z nich rozgrywa艂a si臋 jedna scena z mojego 偶ycia: dobra, z艂a, sekretna, ohydna lub wyj膮tkowa. Wszystko rozgrywa艂o si臋 jednocze艣nie i bez fonii. Skupiaj膮c si臋 na kt贸rym艣 z ekran贸w, s艂ysza艂am dok艂adnie nie tylko swoje s艂owa, ale tak偶e my艣li i uczucia - dos艂ownie wszystko.

Kiedy patrzy艂am na inne obecne na ekranie osoby oraz na zwierz臋ta, r贸wnie偶 mog艂am us艂ysze膰, co my艣l膮 i czuj膮. Ich my艣li i uczucia mia艂y zwi膮zek z przedstawianymi wydarzeniami.

Nape艂nia艂y silnym poczuciem nie winy, lecz odpowiedzialno艣ci.

B贸g przem贸wi艂 do mnie: 鈥濪a艂em d cenny dar 偶yda. W jaki spos贸b wykorzysta艂a艣 ten dar?鈥

Cichym i 艂ami膮cym si臋 g艂osem odpowiedzia艂am: 鈥炁粂艂am tylko dwadzie艣cia trzy lata. Nie wiedzia艂am, 偶e powinnam co艣 zrobi膰.

Mam dwuletni膮 c贸reczk臋, jej po艣wi臋ca艂am ca艂y sw贸j czas i energi臋. 鈥濶ie by艂a to odpowied藕 dobra, ale prawdziwa. Zadowoli艂a mnie, a to ja by艂am s臋dzi膮.

My艣l臋, 偶e B贸g czego艣 takiego oczekiwa艂. Ale kiedy nast臋pnym razem znajd臋 si臋 w takiej sytuacji, b臋d臋 ju偶 mia艂a gotow膮 list臋.

Na drzwiach lod贸wki powiesi艂am karteczk臋 z napisem: 鈥濸ami臋taj o cz臋stej spontanicznej uprzejmo艣ci i bezinteresownym czynieniu dobra. 鈥瀂adawa艂am mn贸stwo pyta艅 dotycz膮cych grzechu, morderstwa i wielu podobnych rzeczy, i otrzyma艂am na nie odpowiedzi. Dowiedzia艂am si臋, 偶e przed swymi narodzinami ka偶dy z nas musi obieca膰, 偶e b臋dzie traktowa膰 czas i przestrze艅 jako realnie istniej膮ce kategorie, by potem m贸c tutaj powr贸ci膰 i rozwija膰 sw膮 dusz臋. Kto nie z艂o偶y odpowiedniej przysi臋gi, nie mo偶e si臋 narodzi膰.

Bardzo 偶a艂uj臋, 偶e nie mog臋 po艣wi臋ci膰 w niniejszej pracy dostatecznej ilo艣ci miejsca na opisanie ca艂ej historii Jeanie Dicus. Jak wida膰, pe艂na jest ona mro偶膮cych krew w 偶y艂ach tragedii. A jednak spos贸b, w jaki opisa艂a swe prze偶ycie, szczeg贸lnie sw膮 rozmow臋 z Jezusem, czyni z niego chyba najzabawniejszy epizod, z jakim kiedykolwiek si臋 spotka艂am. Wart wspomnienia jest r贸wnie偶 fakt, 偶e b臋d膮c w stanie 艣pi膮czki s艂ysza艂a wszystko, co m贸wili obecni przy niej lekarze.

Jestem przekonana, 偶e powodem, dla kt贸rego zosta艂am odwo艂ana z raju, by艂 m贸j ojciec. Nie zni贸s艂by mojej 艣mierci. Mia艂 偶ydowskie imi臋 i 偶ydowski nos, wcze艣niej mieszka艂 we Francji i podczas drugiej wojny 艣wiatowej by艂 lekarzem i kapitanem francuskiej armii. Francuzi uwa偶ali w贸wczas nazist贸w za swych sprzymierze艅c贸w. Z punktu obserwacyjnego na wzg贸rzu m贸j ojciec na w艂asne oczy widzia艂 najazd Niemc贸w na Francj臋.

Uciek艂 stamt膮d i bardzo d艂ugo nie m贸g艂 si臋 z tym pogodzi膰.

Przyjechawszy do Nowego Jorku, och艂on膮艂 nieco, zwr贸ci艂 si臋 przeciwko Bogu i religii w ka偶dej jej formie, sta艂 si臋 zagorza艂ym zwolennikiem psychoanalizy Freuda. O偶eni艂 si臋 z piel臋gniark膮 z oddzia艂u psychiatrycznego, kt贸ra urodzi艂a mu trzy c贸rki. Ja jestem z nich najstarsza. Kiedy doros艂am, by艂am ateistk膮, tak jak ojciec, i wysz艂am za studenta pierwszego roku uniwersytetu w Princeton, r贸wnie偶 ateist臋, nie wierz膮cego w Boga ani w og贸le w nic, kt贸remu jednak nie przeszkodzi艂o to w uzyskaniu tytu艂u doktora filozofii, dzi臋ki czemu, jako profesor, pobiera艂 pensj臋 za toczenie religijnych spor贸w i mia艂 co roku sze艣膰 miesi臋cy p艂atnego urlopu. Tam w szpitalu, kiedy si臋 ockn臋艂am, ca艂a by艂am spl膮tana r贸偶nymi rurkami. Tata siedzia艂 przy moim 艂贸偶ku i nuci艂 francuskie piosenki;

艣piewa艂 je ca艂ymi tygodniami, co nale偶y uzna膰 za wielkie osi膮gni臋cie, gdy偶 nigdy nie szczyci艂 si臋 muzycznym s艂uchem.

Zawt贸rowa艂am mu. Podskoczy艂 chyba na metr w g贸r臋 i opad艂 prosto na mnie, wyda艂 okrzyk wojenny, chwyci艂 mnie w obj臋cia i rozp艂aka艂 si臋. A wszystko to za jedn膮 ma艂膮 obietnic臋, 偶e nikomu o tym nie powiem; by艂 przecie偶 powa偶nym psychoanalitykiem dobiegaj膮cym sze艣膰dziesi膮tki, specjalizuj膮cym si臋 w zachowywaniu 鈥瀔amiennej twarzy鈥.

Nikt nie zaakceptowa艂 jej do艣wiadczenia granicz膮cego 艣mierci膮, zw艂aszcza ojciec i m膮偶.

Dicus porusza艂a si臋 na w贸zku inwalidzkim, bra艂a haldol - 艣rodek b臋d膮cy odpowiednikiem chemicznej lobotomii, a prognozy dotycz膮ce jej stanu zdrowia nie napawa艂y otuch膮. Kiedy mog艂a ju偶 przyjmowa膰 normalne jedzenie, wr贸ci艂a do domu. To co przesz艂a wtedy w szpitalu i p贸藕niej, by艂o straszne. Po ca艂ej serii operacji d艂oni i st贸p, na w艂asn膮 odpowiedzialno艣膰 postanowi艂a zmniejszy膰 dawki, a w ko艅cu ca艂kowicie zaniecha膰 przyjmowania haldolu, hamuj膮c w ten spos贸b jego 艣miertelne skutki uboczne. Mimo 偶e urodzi艂a jeszcze dwoje dzieci, wsp贸lne 偶ycie z m臋偶em sta艂o si臋 dla niej niemo偶liwe. M膮偶 nie m贸g艂 poradzi膰 sobie z jej 鈥瀒nno艣ci膮鈥 ani przyj膮膰 jej wyja艣nie艅, 偶e 艢wiat艂o, kt贸rego sta艂a si臋 tak gor膮c膮 wielbicielk膮 sprawi艂o, i偶 zaj臋艂a si臋 chiromancj膮. Opu艣ci艂a go. P贸藕niej powt贸rnie wysz艂a za m膮偶, tym razem za m臋偶czyzn臋 wra偶liwego i delikatnego, kt贸ry popiera艂 jej 鈥瀌ziwne鈥 idee, cho膰 nie ca艂kiem je rozumia艂. Maj膮 razem dziecko - jej czwarte. Jako chiromantka-samouk Dicus nadal zadziwia ludzi swymi zdolno艣ciami i pot臋g膮 swej mi艂o艣ci.

Mam pewne zdolno艣ci parapsychiczne, czy sama w to wierz臋, czy nie. Nie pracuj臋 zawodowo, zajmuj臋 si臋 wychowywaniem dzieci. Nie poci膮ga mnie 艣wiat biznesu ani polityka. Czuj臋 jednak wewn臋trzny przymus, potrzeb臋 dzia艂ania, szukania mo偶liwo艣ci lepszego s艂u偶enia innym.

Ci膮gle jeszcze jestem w trakcie przystosowywania si臋 do 偶ycia.

Cho膰 min臋艂o ju偶 dwadzie艣cia lat, moje doznanie wydaje mi si臋 dzi艣 wyra藕niejsze ni偶 kiedy艣.

Ka偶dy z przedstawionych tu przeze mnie przypadk贸w r贸偶ni si臋 nieco od pozosta艂ych.

Prze偶ycie Jeanine Wolff umocni艂o j膮 w postanowieniu leczenia ludzi, kt贸re podj臋艂a jeszcze jako nastolatka.

Cho膰 艣mier膰 jej wsp贸艂pracownika i przyjaciela pokrzy偶owa艂a nieco plany, pomog艂a jej otworzy膰 si臋 na si艂y prawdziwie uzdrawiaj膮ce - wiar臋 i mi艂o艣膰. Prze偶ycie Arthura E. Yensena sk艂oni艂o go do podj臋cia zupe艂nie nowego sposobu 偶ycia, pokaza艂o jego zale偶no艣膰 od wszystkich rzeczy i znaczenie pomagania innym; przekonanie to towarzyszy艂o mu odt膮d zawsze i ujawnia艂o si臋 w ka偶dym dzia艂aniu podejmowanym przez niego a偶 do 艣mierci w roku 1992. Alice Morrison-Mays dowiedzia艂a si臋 dzi臋ki swemu prze偶yciu o mo偶liwo艣ci poznania r贸偶nych wymiar贸w wiedzy, dzi臋ki czemu mog艂a zyska膰 si艂臋 i dokona膰 niemo偶liwego. Od tamtej pory regularnie 鈥瀠cz臋szcza鈥 na swe eteryczne wyk艂ady. Steven B. Ridenhour odkry艂 mi艂o艣膰 swej duszy, zmierzy艂 si臋 ze sw膮 przesz艂o艣ci膮 i ewentualn膮 przysz艂o艣ci膮 po to tylko, by rozpocz膮膰 ucieczk臋 zamieniaj膮c膮 w piek艂o to, co mog艂o by膰 niebem, a偶 do czasu kiedy wypadek zmusi艂 go do poddania si臋 mi艂o艣ci, kt贸r膮 wcze艣niej tak uparcie odrzuca艂. Jeanie Dicus prze偶y艂a stan bliski najgorszym obawom swego ojca, dzi臋ki kt贸remu, po okresie odczuwanej pustki i samotno艣ci wynikaj膮cej ze swego nieprzystosowania, ze zdumieniem odkry艂a w sobie szczeg贸lne zdolno艣ci i przekona艂a si臋 o prawdziwym istnieniu wielkiej boskiej mi艂o艣ci.

Ka偶dy z tych pi臋ciu przypadk贸w powi膮zany jest z tymi samymi problemami samooceny, mi艂o艣ci i szacunku dla samego siebie, tak samo zreszt膮 jak doznania typu piekielnego. Moje badania dowodz膮, 偶e ta potrzeba bycia kochanym i akceptowanym, ch臋膰 poczucia przynale偶no艣ci do jakiej艣 wi臋kszej ca艂o艣ci, stanowi istot臋 ka偶dego przyjemnego i niebia艅skiego prze偶ycia na granicy 艣mierci (r贸wnie偶 tych do艣wiadczanych przez dzieci, cho膰 cz臋stokro膰 to nie dziecko, lecz jego rodzice powinni si臋 z tymi problemami zmierzy膰).

Zauwa偶y艂am, 偶e ci wszyscy, kt贸rzy prze偶yli doznanie okre艣lane przez siebie jako prawdziwa mi艂o艣膰 i prawdziwa akceptacja, czuj膮 przemo偶ny nakaz przekazywania jej innym. Niekoniecznie dlatego, 偶e stali si臋 istn膮 fontann膮 tryskaj膮c膮 mi艂o艣ci膮 - gdy偶 wiele os贸b doznaj膮cych tego, co jawi im si臋 niebem, znajduje w sobie olbrzymie braki, a niekt贸rzy z nich nigdy nie b臋d膮 w stanie w najmniejszym stopniu zaakceptowa膰 w艂asnej warto艣ci - ale dlatego, 偶e wiedz膮 ju偶, i偶 s膮 zwi膮zani z ca艂膮 wielko艣ci膮 艣wiata i 偶yj膮 w komunii z wszelkim 偶yciem. Staj膮 oko w oko z upiorem ODPOWIEDZIALNO艢CI i powracaj膮 z poczuciem misji do wype艂nienia.

Skoro rado艣膰 mo偶e by膰 r贸wnie konstruktywna co b贸l, do艣wiadczenie niebia艅skie mo偶e stanowi膰 taki sam mechanizm psychiki pobudzaj膮cy proces zdrowienia i rozwoju jak w przypadku wersji piekielnych. Odk膮d dosz艂am do wniosku, 偶e tak w艂a艣nie jest, nie uwa偶am 偶adnego typu za wa偶niejszy od drugiego, a raczej traktuj臋 oba typy jako r贸偶ne sposoby odzwierciedlania post臋p贸w w rozwoju 艣wiadomo艣ci, kt贸ra d膮偶y do wzrostu pragn膮c sta膰 si臋 czym艣 wi臋cej, ni偶 by艂a dot膮d.

Pogl膮d utrzymuj膮cy, i偶 艣wiadomo艣膰 posiada mo偶liwo艣膰 rozwoju, zmiany i wzrostu - tak w przypadku jednostki jak i zbiorowo艣ci - sk艂ania mnie do poczynienia tutaj pewnej interesuj膮cej uwagi: wyraz heaven (niebo) pochodzi z greki; w j臋zyku Biblii - aramejskim - tego samego s艂owa cz臋sto u偶ywa si臋 dla okre艣lenia zaczynu, zakwasu - leaven.

W Ewangelii wed艂ug 艣w. Mateusza (13: 33) Jezus m贸wi: Kr贸lestwo niebieskie podobne jest do zaczynu, kt贸ry pewna kobieta wzi臋艂a i w艂o偶y艂a w trzy miary m膮ki, a偶 si臋 wszystko zakwasi艂o鈥. Kwas, podobnie jak dro偶d偶e, sprawia, 偶e ciasto wyrasta.

Zaczyn zwi臋ksza jego obj臋to艣膰, natomiast niebo wed艂ug terminologii greckiej jest tym, co powstaje w wyniku poszerzenia.

Na podstawie tej pochodz膮cej z greki wskaz贸wki - czym mo偶e by膰 niebo - pozwol臋 sobie wysun膮膰 nast臋puj膮ce przypuszczenia:

Zjawisko prze偶y膰 na granicy 艣mierci mo偶e funkcjonowa膰 tak jak zakwas; rozszerza 艣wiadomo艣膰 doznaj膮cego przenosz膮c go na wy偶szy etap rozwoju i poznania.

Wci膮偶 rozszerzaj膮ca si臋 艣wiadomo艣膰 mo偶e osi膮gn膮膰 rozmiary, kt贸re umo偶liwi膮 jej poznanie innych wymiar贸w rzeczywisto艣ci i po艂膮czenie z Wi臋kszym 殴r贸d艂em.

Je艣li 艣wiadomo艣膰 doznaj膮cego, niezale偶nie od przyczyny, ulegnie takiemu poszerzeniu, mo偶e on si臋 sta膰 czym艣 wi臋cej, ni偶 by艂 kiedy艣, prawdopodobnie ju偶 na zawsze.

Sally Leighton z Elmhurst w stanie Illinois tak powiedzia艂a o doznanej w czasie umierania 鈥瀘dmienno艣ci鈥

Boga: 鈥濸rzewa偶a w niej 艣wi臋to艣膰.

Korzysz si臋 powodowany nie strachem, lecz nabo偶nym szacunkiem. 鈥

Doznanie transcendentne Szukanie w sobie tego, co decyduje o warto艣ci 偶ycia, to ryzykowne przedsi臋wzi臋cie. Oznacza, 偶e kiedy ju偶 si臋 dowiemy, musimy do tego d膮偶y膰; oznacza te偶, 偶e bez tego 偶ycie nie ma warto艣ci.

Marsha Sinetar Doznanie transcendentne (objawienia na wielk膮 skal臋, alternatywne rzeczywisto艣ci)

Niesie ono poznanie innego 艣wiata - wymiar贸w i obraz贸w nie mieszcz膮cych si臋 w granicach ludzkiego poznania. Czasem zawiera objawienia wy偶szych prawd. Rzadko jego tre艣膰 ma charakter osobisty.

Do艣wiadczaj膮 go osoby gotowe do podj臋cia wyzwa艅 鈥瀝ozci膮gaj膮cych granice umys艂u鈥

oraz takie, kt贸re s膮 najbardziej sk艂onne do odpowiedniego wykorzystania (w jakikolwiek spos贸b)

objawionych im prawd.

Prawie ka偶dy, kto podczas swego prze偶ycia natrafia na wszechpot臋偶ne, wszechwiedz膮ce, wszechmi艂uj膮ce 艣wiat艂o, uto偶samia je z Bogiem.

Przebywanie w tym 艢wietle, nawet przez sekund臋, jest w艂a艣ciwie r贸wnoznaczne z do艣wiadczeniem chwa艂y transcendencji. Odciska w duszy g艂臋boki, niezatarty 鈥炁沴ad鈥.

Ale zdarzaj膮 si臋 te偶 doznania tak nieziemskie i tak niesamowicie oddzia艂ywuj膮ce na jednostk臋, 偶e stanowi膮 same w sobie odr臋bn膮 kategori臋.

Nazywam je prze偶yciami transcendentnymi. Epizody te zajmuj膮 du偶o czasu i obfituj膮 w skomplikowane zagadnienia i rewelacje na temat 偶ycia, historii i dziej贸w stworzenia.

Rzadko kiedy osobiste w swym charakterze, doznania te wydatnie poszerzaj膮 horyzonty my艣lowe jednostki - czasem w stopniu wr臋cz niewiarygodnym. We wszystkich przypadkach staj膮 si臋 inspiracj膮 do podj臋cia dzia艂a艅, do zaznaczenia swej obecno艣ci w 艣wiecie. Cho膰 twierdzenia o dost膮pieniu wtajemniczenia w ca艂膮 wiedz臋 wysuwane s膮 przez doznaj膮cych do艣膰 cz臋sto, rzadko udaje si臋 ow膮 wiedz臋 zachowa膰 w 鈥瀌rodze powrotnej鈥.

Historia dostarcza nam przyk艂ad贸w 艣wiadcz膮cych o tym, w jak skrajnie r贸偶ny spos贸b mo偶e wp艂yn膮膰 na spo艂ecze艅stwo jednostka, kt贸ra ma za sob膮 doznanie transcendentne. Oko艂o roku 300 p.

n. e. grecki filozof Platon opisa艂 histori臋 wojownika imieniem Er. Jego cia艂o spoczywa艂o obok zw艂ok poleg艂ych towarzyszy przez dziesi臋膰 dni. Kiedy w ko艅cu nadesz艂a pomoc, zapanowa艂a og贸lna konsternacja, gdy偶 cia艂o Era, w przeciwie艅stwie do pozosta艂ych, nie wykazywa艂o oznak rozk艂adu. Zbici z tropu krewniacy zabrali zw艂oki Era, aby urz膮dzi膰 im w domu odpowiedni pogrzeb.

Jednak na stosie pogrzebowym Er niespodziewanie o偶y艂, wsta艂 i opowiedzia艂 wszem i wobec, czego dowiedzia艂 si臋 na drugim 艣wiecie. Potem ruszy艂 z misj膮 nauczania prawd duchowych, jakie zosta艂y mu objawione g艂osz膮c, jak wie艣膰 偶ycie pe艂niejsze i daj膮ce wi臋cej zadowolenia.

(Historia nie rozstrzygn臋艂a, czy przypadek wojownika Era by艂 wymys艂em Platona, czy autentyczn膮 relacj膮.)

W 1837 roku syn chi艅skiego wie艣niaka Hung Hsiu-ch鈥檜an po raz trzeci nie zda艂 wa偶nego pa艅stwowego egzaminu w Kantonie. Zapad艂 w delirium i le偶a艂 wycie艅czony w stanie bliskim 艣mierci przez czterdzie艣ci dni.

Od偶y艂 po tym, jak nawiedzi艂a go cudowna wizja, w kt贸rej on sam i 鈥瀞tarszy brat鈥, pos艂uszni Bo偶ej woli, tropili i wycinali tabuny z艂ych demon贸w.

Sze艣膰 lat p贸藕niej Hsiu-ch鈥檜an natkn膮艂 si臋 na ulotk臋 wydan膮 przez chrze艣cija艅skich misjonarzy. Tre艣膰 ulotki pos艂u偶y艂a mu do 鈥瀠wiarygodnienia鈥 przekonania, 偶e jego wizja by艂a prawdziwa, a on sam jako m艂odszy brat Jezusa Chrystusa i Boski Namiestnik got贸w jest rozprawi膰 si臋 z si艂ami z艂a (mia艂 tu na my艣li Mand偶ur贸w i konfucjanizm).

Z pomoc膮 skaptowanych zwolennik贸w za艂o偶y艂 Stowarzyszenie Czcicieli Bo偶ych, puryta艅sk膮 i absolutystyczn膮 watah臋, kt贸ra szybko rozros艂a si臋 do rozmiar贸w rewolucyjnej armii. Po wielu politycznych manewrach Hsiu-ch鈥檜an wypowiedzia艂 Mand偶urom wojn臋 i poprowadzi艂 przeciw nim ludowe powstanie - najkrwawsze w ca艂ej historii, kt贸re trwa艂o czterna艣cie lat i poch艂on臋艂o dwadzie艣cia milion贸w istnie艅 ludzkich.

Zar贸wno Er jak i Hsiu-ch鈥檜an (kt贸ry przybra艂 miano Tien Wang, Niebia艅ski W艂adca)

ulegli wewn臋trznej przemianie wskutek swych niezwyk艂ych prze偶y膰 u progu 艣mierci. Stali si臋 zapale艅cami w d膮偶eniu do 鈥瀘budzenia鈥

swych zb艂膮kanych ziomk贸w. Jeden i drugi przekonany by艂, 偶e to jemu objawiono Jedyn膮 Prawd臋, dlatego uwa偶a艂 za 艣wi臋ty obowi膮zek 鈥瀘cali膰 sw贸j lud鈥. Je艣li chodzi o Era, dotar艂 on do wielu z dobr膮 nowin膮 o sekretach, powoduj膮c niema艂o 鈥瀗awr贸ce艅鈥. Natomiast w przypadku Hsiu-ch鈥檜ana wywi膮za艂a si臋 masowa rze藕, kt贸ra wynios艂a na tron 鈥濶iebia艅sk膮 Dynasti臋鈥, poniek膮d przyczyn臋 upadku Chin.

W tre艣ci i nast臋pstwach dozna艅 transcendentnych kryje si臋 ogromna si艂a i mog膮 one by膰 鈥瀝yzykownym przedsi臋wzi臋ciem鈥 rzutuj膮cym na samych doznaj膮cych...

oraz na niezliczone rzesze bli藕nich.

Przypadki wsp贸艂czesne nie stanowi膮 pod tym wzgl臋dem wyj膮tku.

W 1979 roku Berkley Carter Mills przeszed艂 do historii miasta Lynchburg w stanie Wirginia jako najm艂odszy ojciec, kt贸remu s膮d podczas post臋powania rozwodowego przyzna艂 prawo do opieki nad dzieckiem. Sze艣膰 miesi臋cy p贸藕niej w trakcie za艂adunku przygni贸t艂 go do stalowego s艂upa pot臋偶ny blok sprasowanej tektury.

Mills pami臋ta przeszywaj膮cy b贸l, upadek, otwieraj膮c膮 si臋 przed nim czarn膮 otch艂a艅.

Potem znalaz艂 si臋 w powietrzu twarz膮 w d贸艂 ponad swym zgi臋tym cia艂em.

Widzia艂 i s艂ysza艂 zbiegaj膮cych si臋 ludzi, krzycz膮cych, by zawiadomi膰 pogotowie. M贸wili, 偶eby go nie rusza膰, pozwoli膰 mu swobodnie oddycha膰.

Ale jego cia艂o ca艂kiem zsinia艂o z braku powietrza.

Widok ten przej膮艂 go trwog膮. 鈥濲a jestem tu a moje cia艂o tam. Jak to mo偶liwe?鈥

Nie pojmuj膮c, dlaczego unosi si臋 w powietrzu, Mills pr贸bowa艂 wej艣膰 z powrotem w swoje cia艂o. Zagarnia艂 przestrze艅 r臋kami niczym p艂ywak i zbli偶y艂 si臋 do celu, ale poczu艂 na prawej r臋ce 艂agodny, lecz stanowczy u艣cisk. Kiedy podni贸s艂 wzrok ujrza艂 dw贸ch anio艂贸w.

Zobaczy艂 ich szaty, skrzyd艂a, bose stopy, i opadaj膮ce na ramiona w艂osy. Nie mieli 偶adnej okre艣lonej barwy ani p艂ci. 鈥濩o si臋 dzieje?鈥, zapyta艂.

Zabieramy ci臋 przed oblicze Boga鈥, odrzekli. Po pewnym wahaniu ze strony Millsa ca艂a tr贸jka wzbi艂a si臋 z ogromn膮 pr臋dko艣ci膮 nad ziemi臋, kt贸ra po chwili wyda艂a si臋 nie wi臋ksza ni偶 g艂贸wka od szpilki. Zmierzali w kierunku intensywnej jasno艣ci. 鈥濪laczego nie odczuwam zimna i nie dusz臋 si臋 w kosmosie?鈥, dopytywa艂 si臋 Mills.

Odpar艂 mu jeden z anio艂贸w: 鈥濼o twoje duchowe cia艂o; ono nie jest wra偶liwe na te sprawy鈥. Doprowadzili go do zawieszonej w przestrzeni kosmicznej platformy; kt贸rej 艣rodek zajmowa艂a istota tak zniewalaj膮ca, 偶e Mills uzna艂 j膮 za samego Boga. Anio艂y sk艂oni艂y si臋 i stan臋艂y obok dw贸ch pozosta艂ych w czterech rogach platformy, skrzyd艂a mia艂y rozpostarte, a r臋ce z艂o偶one jak do modlitwy. G艂adko wygolona i wygl膮daj膮ca na m臋ska posta膰 okaza艂a si臋 Jezusem.

Mills nie zdoby艂 si臋 na to, aby spojrze膰 mu w twarz, uwa偶a艂, 偶e nie jest godny takiej audiencji. Po s艂owach zach臋ty ze strony Jezusa poczu艂 si臋 nieco swobodniej.

Zamierzam ci臋 os膮dzi膰鈥, zapowiedzia艂 Jezus. W jednej chwili zacz臋艂o si臋 ods艂ania膰 przed Millsem ca艂e jego 偶ycie, pocz膮wszy od pocz臋cia. Raz jeszcze Mills cofn膮艂 si臋 do czasu, kiedy jako ma艂y ognik zd膮偶a艂 na ziemi臋, jak tylko dosz艂o do po艂膮czenia si臋 kom贸rek i zap艂odnione jajeczko zagnie藕dzi艂o si臋 w macicy. Natychmiast musia艂 wybra膰 kolor oczu i w艂os贸w z dost臋pnego materia艂u genetycznego oraz geny, z pomoc膮 kt贸rych mia艂 zbudowa膰 swe cia艂o. Obserwowa艂 z punktu widzenia duszy kolejne podzia艂y kom贸rek.

S艂ysza艂 rozmowy swoich rodzic贸w i odbiera艂 ich uczucia, ale opu艣ci艂a go pami臋膰 wcze艣niejszych 偶ywot贸w.

Narodziny stanowi艂y prawdziwy szok: okropne 艣wiat艂a, ogromni ludzie, oczy 艂ypi膮ce znad masek. Jedynie matka dawa艂a mu poczucie bezpiecze艅stwa.

Po raz drugi prze偶y艂 ka偶de zdarzenie swego 偶ycia, w tym zabicie ptasiej mamy, kiedy mia艂 osiem lat. Tak si臋 wtedy che艂pi艂 celnym strza艂em, ale teraz przeszy艂y go b贸l i cierpienie, jakie sta艂y si臋 udzia艂em trojga zag艂odzonych na 艣mier膰 piskl膮t. 鈥濼o nieprawda, 偶e tylko ludzie maj膮 dusz臋鈥, przestrzega teraz Berkley Carter Mills. 鈥濪usz膮 obdarzone s膮 owady, zwierz臋ta, ro艣liny.

Tak, mi臋so jem nadal, gdy偶 w tym 艣wiecie gatunki po偶eraj膮 si臋 wzajemnie, aby prze偶y膰. Ale b艂ogos艂awi臋 po偶ywienie i dzi臋kuj臋 偶yciu za jego dary. Je艣li tego nie zrobi臋, jedzenie staje mi w gardle.

Pokazano mu, czym jest piek艂o:

wielk膮 czarn膮 dziur膮 bez Boga. Wzburzony, krzykn膮艂 do Jezusa: 鈥濲ak mo偶esz siedzie膰 spokojnie na tym tronie i dopuszcza膰 do tych wszystkich nieszcz臋艣膰 na Ziemi?鈥

Us艂ysza艂 spokojne wyja艣nienie: 鈥濼o wy艂膮cznie wasza wina. Ja wyposa偶y艂em was odpowiednio. Da艂em wam woln膮 wol臋 i wolny wyb贸r. Wyznaczy艂em wam miejsce w stworzeniu. To przez wasz膮 woln膮 wol臋 i wolny wyb贸r tyle jest w 艣wiecie biedy, wojen i nienawi艣ci. 鈥

Millsa opad艂y wyrzuty sumienia, kiedy zda艂 sobie spraw臋, 偶e nie jeste艣my niewolnikami czy s艂ugami Boga, lecz wsp贸艂istniejemy z Bogiem.

Jezus, anio艂y i platforma rozp艂yn臋li si臋 w ogromnej kuli 艣wiat艂a; wcze艣niejsz膮 form臋 przyj臋li tylko przez wzgl膮d na Millsa, aby nie czu艂 si臋 nieswojo. Rosn膮ca kula wch艂on臋艂a go, wlewaj膮c w niego rozkosz bezwarunkowej mi艂o艣ci. 鈥濷rgazm seksualny nie mo偶e si臋 z tym r贸wna膰. Czujesz takie uniesienie.

Trzeba to pomno偶y膰 w niesko艅czono艣膰!鈥. Nast臋pnie Mills w postaci wszechwiedz膮cego 艣wiat艂a pomkn膮艂 z powrotem do swego okaleczonego cia艂a. Uderzy艂 w splot s艂oneczny z tak膮 si艂膮, 偶e poruszy艂o si臋 ca艂e cia艂o.

Wcze艣niej nakazano mu:

呕adnego szpitala, 偶adnej operacji, 偶adnej krwi, B贸g poka偶e ci jak doj艣膰 do zdrowia. 鈥

Tak wi臋c Carter Mills podni贸s艂 si臋 i pojecha艂 do domu, po drodze mijaj膮c wys艂an膮 po niego karetk臋.

艢wiadkowie potwierdzili, 偶e le偶a艂 bez 偶ycia dwadzie艣cia minut.

Nast臋pnego ranka obudzi艂 si臋 w ka艂u偶y krwi.

Lekarz, do kt贸rego zg艂osi艂 si臋 po pomoc, po tym jak Carter Mills nie zgodzi艂 si臋 na operacj臋, skierowa艂 go na oddzia艂 psychiatryczny jako niepoczytalnego. Poniewa偶 jednak decyzj臋 musi potwierdzi膰 trzech niezale偶nych psychiatr贸w, a jeden wyrazi艂 sprzeciw, w rezultacie Mills zosta艂 zwolniony. Cho膰 odni贸s艂 rozleg艂e i ci臋偶kie obra偶enia, wr贸ci艂 do zdrowia o w艂asnych si艂ach i podj膮艂 prac臋. By艂a 偶ona wykorzystuj膮c jego nieszcz臋艣cie trzykrotnie pr贸bowa艂a zmieni膰 zarz膮dzenie s膮du w sprawie opieki nad dzieckiem. Przegra艂a.

W艂adze pr贸bowa艂y odebra膰 mi syna. Straci艂em po艂ow臋 moich przyjaci贸艂, prac臋, niemal wszystko, co mia艂em, ale nie opuszcza艂a mnie Bo偶a Opatrzno艣膰.

Przez dwa lata w og贸le nie chcia艂em rozmawia膰 o swoim doznaniu. Dawniej aktywny towarzysko, by艂em skazany na 偶ywot kaleki, zanim sta艂em si臋 zdolny do jakiejkolwiek zmiany.

Zabra艂em si臋 za studiowanie psychologii, ale po kilku latach musia艂em zrezygnowa膰 ze wzgl臋d贸w finansowych.

Przed pojawieniem si臋 Cartera Millsa w programie telewizyjnym Geralda dosz艂o do zerwania kontakt贸w mi臋dzy nim, a jego starym przyjacielem. Powodem tego by艂 w艂a艣nie zamiar Millsa podzielenia si臋 swym prze偶yciem z innymi przed kamerami.

Millsa dotkn臋艂o to bole艣nie, ale wyst膮pi艂 w telewizji i w setkach innych miejsc, wsz臋dzie g艂osz膮c to, czego dowiedzia艂 si臋 podczas pobytu w za艣wiatach. Zyska艂 tym sobie przychylno艣膰 jednych i narazi艂 si臋 na nienawi艣膰 drugich, w pewnych miejscach przyjmowano go ch臋tnie, a gdzie indziej zn贸w odprawiano. Jego umys艂 niekiedy nawiedzaj膮 niesamowicie dok艂adne przepowiednie, a on sam popada w frustracj臋, gdy偶 nie wie, co z nimi zrobi膰. Czasem ma wra偶enie, 偶e przestaje panowa膰 nad sytuacj膮. W jego obecno艣ci przepalaj膮 si臋 偶ar贸wki, je艣li zbyt energicznie w艂膮cza on lub wy艂膮cza 艣wiat艂o.

Niemniej, cieszy si臋 lepszym zdrowiem ni偶 kiedykolwiek przedtem, ma wi臋cej werwy i energii, i jest dumny z tego, 偶e syn wyr贸s艂 na porz膮dnego cz艂owieka pomimo tylu r贸偶nych trudno艣ci:

Moje ofiary nie posz艂y na marne, gdy偶 m贸j syn wierzy w realno艣膰 Boga. Nie bierze narkotyk贸w i ws艂uchany jest w g艂os swojej duszy. 鈥

Berkley Carter Mills sporz膮dzi艂 nast臋puj膮cy szkic, jako pr贸b臋 obrazowego przedstawienia pi臋ciu sk艂adnik贸w swego prze偶ycia. Jego pismo, niestaranne, napr臋dce stawiane litery, dowodzi cechy charakterystycznej dla wielu doznaj膮cych - kiedy zaczynaj膮 wspomina膰, trac膮 poczucie wszelkiego czasu i miejsca.

Najpierw u艣wiadomi艂em sobie, 偶e jestem poza cia艂em

3. PLATFORMA ZAWIESZONA W PRZESTRZEni kosmicznej Zachowajmy w pami臋ci przej艣cia Cartera Millsa, przechodz膮c do om贸wienia kolejnego przypadku, Mellena-Thomasa Benedicta. Przez wiele lat pracowa艂 w ekipie filmowej poza Hollywoodem jako specjalista od o艣wietlenia. Wiele wydarzy艂o si臋 w jego 偶yciu, zanim jeszcze uko艅czy艂 trzydzie艣ci lat.

Jego pierwsze doznanie na granicy 艣mierci mog艂o mie膰 miejsce ju偶 kilka tygodni po urodzeniu, kiedy stwierdzono u niego wylew krwi do narz膮d贸w wewn臋trznych. Cia艂ko, uznane za martwe, przekr臋cono na bok.

Jakie偶 by艂o zdziwienie, kiedy p贸藕niej o偶y艂o. Kiedy osi膮gn膮艂 taki wiek, 偶e m贸g艂 wzi膮膰 do r臋ki kredki, zaczai dawa膰 upust swej przemo偶nej ch臋ci, jak si臋 p贸藕niej okaza艂o, rysowania symboli religijnych Wschodu - yin/yang. Nie pami臋ta艂, dlaczego kre艣li艂 akurat te.

Zacz膮艂 ucz臋szcza膰 do szko艂y katolickiej z internatem w stanie Vermont. Jako m艂odzieniec zosta艂 ochrzczony w obrz膮dku religii Armii Zbawienia.

Wiele podr贸偶owa艂, gdy偶 jego przybrany ojciec by艂 wojskowym. Na koniec rodzina osiad艂a w Fayeteville w P贸艂nocnej Karolinie.

W roku 1982 u Benedicta wykryto raka, kt贸rego nie mo偶na by艂o usun膮膰 operacyjnie.

Od tego czasu wycofa艂 si臋 z szalonego 艣wiata filmu i prowadzi艂 w艂asn膮 pracowni臋 malowanego szk艂a. Jego stan si臋 pogarsza艂, a on oddawa艂 si臋 bez reszty swojemu zaj臋ciu. Kt贸rego艣 ranka zbudzi艂 si臋 wiedz膮c, 偶e nast臋pnego dnia umrze. I tak si臋 sta艂o. Rozwin膮艂 si臋 przed nim scenariusz typowego prze偶ycia niebia艅skiego. Proces ten by艂 mu znajomy, gdy偶 czyta艂 na ten temat sporo ksi膮偶ek.

Kiedy zbli偶a艂 si臋 do 艣wiat艂a na ko艅cu tunelu, zawo艂a艂:

Zaczekajcie. W ko艅cu to ja umieram i chc臋 to wszystko przemy艣le膰!鈥.

Skutkiem tej 艣wiadomej ingerencji by艂o przekszta艂cenie prze偶ycia na granicy 艣mierci w podr贸偶 po krainach ponad wszelkie wyobra偶enie oraz ogl膮d ca艂ej historii wszech艣wiata od Wielkiego Wybuchu do kilkuset lat w przysz艂o艣膰.

Jaka艣 si艂a odci膮gn臋艂a go od 艣wiat艂a w tunelu, wys艂a艂a daleko od ziemi, poza gwiazdy i galaktyki, poza rzeczywisto艣ci fizyczne i fikcyjne, tam gdzie rozci膮ga艂 si臋 wielostronny obraz wszelkich 艣wiat贸w i wszelkiego stworzenia, nawet ponad to, na skraj egzystencji, gdzie zamieraj膮 wibracje. Widzia艂 wojny od samego ich pocz膮tku, rasy jako zbitki osobowo艣ci, gatunki dzia艂aj膮ce jak kom贸rki w ramach wi臋kszej ca艂o艣ci. Zlewaj膮c si臋 z matryc膮 swojej duszy, stan膮艂 oko w oko z 鈥濶ICO艢CI膭鈥, sk膮d wy艂aniaj膮 si臋 wszystkie rzeczy. W szczeg贸艂ach pozna艂 planetarne systemy energii i ich podatno艣膰 na wp艂ywy ludzkich my艣li w ci膮g艂ym i jednoczesnym oddzia艂ywaniu przesz艂o艣ci, tera藕niejszo艣ci i przysz艂o艣ci.

Dowiedzia艂 si臋, 偶e Ziemia to wielka kosmiczna istota.

Kiedy podj膮艂 decyzj臋 o przerwaniu swej podr贸偶y, pami臋ta, jak 鈥瀢szed艂鈥 z powrotem w swoje cia艂o. Jego doznanie trwa艂o oko艂o dziewi臋膰dziesi臋ciu minut, za艣 najbardziej szokuj膮ce okaza艂o si臋 orzeczenie lekarskie - rak znikn膮艂 bez 艣ladu.

Wyzby艂em si臋 ca艂kowicie l臋ku i patrz臋 na wszystko z innej perspektywy, w wyniku tego, co mi si臋 przydarzy艂o. Rasa ludzka to jeszcze bardzo m艂ody gatunek. Tkwi w nas gwa艂towno艣膰 towarzysz膮ca powstaniu Ziemi. Jednak Ziemia 艂agodnieje a wraz z ni膮 i my. Kiedy zmniejszy si臋 zanieczyszczenie 艣rodowiska, rozpocznie si臋 w naszych dziejach okres 艣wiadomo艣ci ca艂o艣ciowej. Jako forma 偶ycia rozwin臋li艣my si臋 z organizm贸w jednokom贸rkowych w systemy z艂o偶one, aby na koniec sta膰 si臋 jednym wielkim planetarnym m贸zgiem. Zatrudnienie nigdy nie osi膮gnie dawnego poziomu, co spowoduje konieczno艣膰 zrewidowania definicji ludzkich praw.

Wykszta艂ci si臋 bardziej tw贸rczy rodzaj 艣wiadomo艣ci, kt贸ry pobudzi umys艂 do najwy偶szych osi膮gni臋膰. Jestem teraz pewny, 偶e odpowiedzi na wszystkie problemy 艣wiata kryj膮 si臋 tu偶 pod powierzchni膮, w ka偶dym z nas. Nie ma problem贸w nie do pokonania.

Od dnia tego doznania Mellena-Thomasa Benedicta nawiedza nieprzerwany strumie艅 pomys艂贸w na wynalazki wraz z planami wej艣cia z nimi na rynek. Otrzyma艂 on od rz膮du spor膮 liczb臋 patent贸w i uczestniczy w pracach nad nowymi rodzajami zabawek dla wszystkich grup wiekowych, nad nowym telefonem kom贸rkowym w postaci zegarka na r臋k臋, nad nowym elektrycznym systemem wytwarzania pr膮du, nad prototypem samowystarczalnej spo艂eczno艣ci, w kt贸rym rodziny mog膮 na powr贸t si臋 zjednoczy膰 i wywiera膰 wi臋kszy wp艂yw na swoje 偶ycie. Prowadzi te偶 pionierskie badania nad DNA. Pierwszy wyr贸b wed艂ug jego projektu (oryginalny a przy tym prosty przyrz膮d do ci臋cia szk艂a) sprzedawa艂 si臋 tak szybko, 偶e nie nad膮偶ano z produkcj膮. 鈥濿ierz臋, 偶e wynalazki przychodz膮 do mnie 鈥榸 g贸ry鈥, poniewa偶 wykraczaj膮 poza dziedzin臋, na kt贸rej si臋 znam鈥, wyja艣nia Benedict. Za moj膮 namow膮 wzi膮艂 udzia艂 w eksperymencie na Uniwersytecie Baylor w Teksasie, gdzie mia艂 okre艣li膰 struktur臋 kom贸rkow膮 pewnej zmiany chorobowej. Zdo艂a艂 opisa膰 trzy zdj臋cia kom贸rek na rok przed medycznym ich potwierdzeniem.

W 1993 roku przygotowa艂 eksperyment laboratoryjny z kodowaniem DNA i regeneracj膮 kom贸rek nerwowych, kt贸ry przyni贸s艂 donios艂e i dalekosi臋偶ne rezultaty.

Po swym prze偶yciu Berkley Carter Mills poczu艂 鈥瀗akaz鈥 rzucenia si臋 w wir 偶ycia politycznego. Pocz膮tkowo odnosi艂 sukcesy, potem jednak zrazi艂 sobie wielu tym, 偶e zamiast wykorzysta膰 sw贸j potencja艂 do poparcia kampanii czy ubiegania si臋 o stanowisko, ograniczy艂 si臋 do wyg艂aszania m贸w. Cho膰 pozosta艂 wierny swemu wewn臋trznemu powo艂aniu, los nie oszcz臋dzi艂 mu nieporozumie艅, k艂贸tni, cz臋stych zmian pracy i irracjonalnych niemal偶e paradoks贸w. Im mocniej stara si臋 pom贸c, tym bardziej odwracaj膮 si臋 od niego ludzie. Wprawdzie uda艂o mu si臋 wychowa膰 wspania艂ego syna, ale jeszcze nie znalaz艂 w艂a艣ciwej drogi realizacji otrzymywanych 鈥瀦 g贸ry鈥 nauk.

Podobny wp艂yw wywar艂o prze偶ycie na granicy 艣mierci na Mellena-Thomasa Benedicta - pojawi艂 si臋 u niego taki sam nap艂yw informacji z drugiego 艣wiata oraz taka sama potrzeba wyj艣cia do ludzi i niesienia im pomocy.

Do艣膰 wcze艣nie jednak Benedict u艣wiadomi艂 sobie, 偶e je艣li nie ma si臋 dostatecznego oparcia na ziemi, s艂uchanie wewn臋trznego g艂osu mo偶e by膰 niebezpieczne. Sk艂oni艂o go to do udzia艂u w r贸偶nych kursach i zaj臋ciach, na kt贸rych nauczy艂 si臋 poskramia膰 w艂asne ego, zanim zabra艂 si臋 do 鈥瀌ar贸w ducha鈥. Jego wynalazcze powo艂anie osadzi艂o go mocno w dziedzinie praktycznych zastosowa艅, kt贸rych wyniki przemawiaj膮 silniej ni偶 kazania czy proroctwa.

Nie nale偶y przez to rozumie膰, 偶e przypadki Benedicta i Cartera Millsa z jednej strony a Era i Hsiu-ch鈥檜ana z drugiej s膮 identyczne. Stanowi膮 jednak wsp贸艂czesn膮 wersj臋 tego samego ukrytego, lecz wa偶nego przes艂ania, na kt贸re wskazuj膮 te dawne relacje: wyodr臋bnienie w艂asnego ja, poczucie, 偶e zosta艂o si臋 鈥瀢yr贸偶nionym鈥, rodzi pokus臋, aby panowa膰 nad innymi.

Przes膮dza o tym ego, kt贸re mo偶e zwie艣膰 na manowce nawet najuczciwszych.

Wype艂nianie nakaz贸w 鈥瀗ieba鈥

mo偶e sko艅czy膰 si臋 oszukiwaniem samego siebie, o ile ego nie zostanie przestawione z d膮偶enia do w艂asnej przyjemno艣ci na s艂u偶b臋 innym, z prze艣wiadczenia o w艂asnej prawo艣ci na odrodzenie si臋.

Kwestia dominacji czy aspiracji ego bezpo艣rednio rzutuje na interpretacj臋 swego prze偶ycia przez doznaj膮cego, na jego integracj臋 oraz na podej艣cie do poczucia 鈥瀖isji鈥 do spe艂nienia, jakie pozostaje u ka偶dego. Ego potrafi wypaczy膰 nawet najlepsze intencje.

A oto dalsze dwa przyk艂ady dozna艅 transcendentnych - Grigorija Rodonai, rodem z Tbilisi w Gruzji (obecnie zamieszka艂ego w Nederland w Teksasie), oraz Margaret Fields Kean, dziel膮cej sw贸j czas pomi臋dzy za艂o偶one przez siebie o艣rodki uzdrawiania w Afryce Po艂udniowej i Wirginii. Z obu p艂ynie podobna nauka - samo doznanie transcendentne to za ma艂o.

Cz臋艣ciowo przedstawi艂am histori臋 Rodonai w rozdziale l - jak zmar艂 i jego zw艂oki le偶a艂y w szpitalnej zamra偶arce przez trzy dni. Istniej膮 na to dowody. G艂o艣ny sowiecki dysydent, Rodonaia by艂 magistrem psychologii i pracowa艂 nad doktoratem, gdy zosta艂 brutalnie zamordowany przez KGB. Poczu艂 na sobie ko艂a samochodu, kt贸ry przejecha艂 go dwa razy. Opr贸cz przejmuj膮cego b贸lu ogarn膮艂 go l臋k przed mroczn膮 pustk膮, kt贸ra go otoczy艂a. Pomy艣la艂: 鈥濶ie jestem tym, czym jestem.

Nie istniej臋 w ciele, ale istniej臋 we w艂asnych my艣lach. 鈥

Z pocz膮tku zbi艂o go z tropu to, 偶e zachowuje 艣wiadomo艣膰 siebie b臋d膮c poza cia艂em, a偶 wpad艂 na pomys艂:

Skoro mog臋 my艣le膰, to mo偶e bym zacz膮艂 my艣le膰 pozytywnie. 鈥濿tedy w otaczaj膮cej go ciemno艣ci pojawi艂 si臋 punkcik 艣wiat艂a. Pami臋ta艂, co m贸wi na ten temat fizyka:

Postrzegamy 艣wiat艂o, poniewa偶 wpada do naszego oka, uderza w nie; 艣wiat艂o na zewn膮trz ciemno艣ci nie mo偶e istnie膰.

Poznaj臋 w oparciu o moj膮 inteligencj臋, ale jest ona zbyt ograniczona, aby poj膮膰 艣wiat艂o, kt贸re samo w sobie jest inteligentne.

Logika opu艣ci艂a Rodonai臋 i ujrza艂 on wi臋cej 艣wiat艂a, 艣wietlny chaos, p臋cherzyki podobne do skupisk moleku艂 i atom贸w, poruszaj膮ce si臋, dziel膮ce na cz臋艣ci, elektrony, protony, dalej dziel膮ce si臋, energi臋, wieczne kom贸rki wytwarzaj膮ce 偶ycie - wszystko w spiralnym ruchu.

W tym chaosie by艂a jednak symetria. Rodonaia stopi艂 si臋 z 偶ywymi p臋cherzykami, 偶y艂 w ich 艣rodku.

Nigdy nie widzia艂em podobnego pi臋kna ani nie doznawa艂em podobnie czu艂ej pieszczoty. To wa偶ne, 偶e do艣wiadczy艂em takiego wielkiego szcz臋艣cia, gdy偶 zacz膮艂em rozumie膰, jak ogromn膮 moc posiada na tym wy偶szym poziomie 艣wiat艂o. Dalej rozci膮gaj膮 si臋 nast臋pne poziomy, a najwy偶szy to B贸g, kt贸ry wszystkim kieruje. Z tym ciep艂em, tymi niebia艅skimi obrotami wi膮偶e mnie pozytywne my艣lenie. Cho膰 mam tytu艂 doktora, brak mi s艂贸w, aby to opisa膰. To lepsze ni偶 orgazm, nie ko艅czy si臋 nigdy, jest wieczne.

Przez chwil臋 Rodonaia dla zabawy wyobrazi艂 sobie, 偶e wcale nie uderzy艂 go samoch贸d, 偶e z rodzin膮 szcz臋艣liwie dotar艂 do Kalifornii i w艂a艣nie za偶y艂 LSD. Potem przypomnia艂o mu si臋 jego cia艂o i natychmiast znalaz艂 si臋 w kostnicy. Po raz pierwszy zobaczy艂 swoje sino-czarno-zielone szcz膮tki, zamro偶one i spoczywaj膮ce w swojej przegrodzie. 鈥濶ie chc臋 tego鈥, o艣wiadczy艂, ale nieznana si艂a kaza艂a mu zosta膰 i rozejrze膰 si臋 dooko艂a.

Dwie 艣cianki odgradzaj膮 ci臋 od innych zw艂ok. Ujrza艂em je wszystkie. By艂y widoczne mimo ciemno艣ci. Powr贸ci艂o wspomnienie samochodu. Nagle zobaczy艂em my艣li mych oprawc贸w tak wyra藕nie, jak gdyby powstawa艂y wewn膮trz mnie.

Zlustrowa艂em ich my艣li i emocje, aby dowiedzie膰 si臋 prawdy. Widzia艂em 偶on臋 przy grobie, gdzie mia艂em zosta膰 pochowany. Rozmy艣la艂a o sobie i o tym, co teraz zrobi beze mnie.

Nasz艂a go ochota, aby zobaczy膰 i dowiedzie膰 si臋 czego艣 wi臋cej. Zmierzy艂 si臋 z ide膮 bytu, z pocz膮tkiem stworzenia. Zobaczy艂 i odczu艂 ca艂o艣膰 dziej贸w, ka偶d膮 drobin臋 i atom uciele艣nionej masy, my艣li i uczucia ka偶dej istniej膮cej formy.

Zrewidowa艂 ca艂膮 nauk臋, kt贸r膮 wyni贸s艂 ze szk贸艂, potem wybra艂 si臋 w podr贸偶 dooko艂a 艣wiata - odwiedzi艂 Londyn i Moskw臋.

Mog艂em znale藕膰 si臋, gdzie tylko chcia艂em, by膰 od razu tam.

Pr贸bowa艂em porozumie膰 si臋 z lud藕mi, kt贸rych widzia艂em. Niekt贸rzy wyczuwali m膮 obecno艣膰, ale nikt nie reagowa艂. Uzna艂em, 偶e musz臋 dowiedzie膰 si臋 czego艣 o Biblii i o filozofii. Chcesz i zaraz dostajesz. My艣lisz i ju偶 do ciebie przychodzi. Wi臋c cofn膮艂em si臋 w czasie i przebywa艂em w umys艂ach Jezusa i jego uczni贸w. S艂ucha艂em ich rozm贸w, do艣wiadcza艂em smak贸w, zapach贸w, jad艂em i pi艂em wino wraz z nimi. Ale nie mia艂em cia艂a.

By艂em czyst膮 艣wiadomo艣ci膮. Je艣li czego艣 nie rozumia艂em, od razu pojawia艂o si臋 wyja艣nienie.

Pozna艂em imperium rzymskie, Babilon, czas Abrahama i Noego.

Podaj nazw臋 dowolnej epoki a z pewno艣ci膮 tam by艂em.

Rodonaia s膮dzi艂, i偶 wszystko to mo偶liwe jest dzi臋ki temu, 偶e czas i przestrze艅 w postaci, w jakiej je znamy, nie istniej膮. W ci膮gu zaledwie kilku godzin Rodonaia by艂 w stanie poruszy膰 tysi膮clecia do艣wiadcze艅 za po艣rednictwem wielowymiarowej symultaniczno艣ci (mo偶liwo艣ci bycia wsz臋dzie naraz).

Powr贸ci艂 do kostnicy i co艣 kaza艂o mu uda膰 si臋 na oddzia艂 noworodk贸w pobliskiego szpitala, gdzie 偶ona przyjaciela niedawno urodzi艂a c贸reczk臋. Dziecko bez przerwy p艂aka艂o.

Jakby wyposa偶ony w aparat rentgenowski, Rodonaia wykry艂 w jej ciele p臋kni臋te biodro. Zwr贸ci艂 si臋 do niej 鈥瀞艂owami鈥: 鈥濸rzesta艅 p艂aka膰! I tak nikt nie zrozumie.

Noworodek, zdumiony jego obecno艣ci膮, umilk艂.

Dzieci widz膮 i s艂ysz膮 duchy. To dziecko pos艂ucha艂o mnie, gdy偶 dla niego by艂em jak najbardziej realny. 鈥

Potem nast膮pi艂 przegl膮d 偶ycia Rodonai. Prze偶y艂 on raz jeszcze swoje 偶ycie od narodzin do 艣mierci, a nawet cofn膮艂 si臋 o kilka stuleci i 偶y艂 wewn膮trz swych dawno zmar艂ych krewnych, jakby stanowi艂 z nimi jedno艣膰.

Zafascynowa艂o go to zjawisko.

Kiedy ucich艂y wrzaski przera偶onych lekarzy przeprowadzaj膮cych sekcj臋 zw艂ok, kt贸re ni z tego, ni z owego o偶y艂y, czym pr臋dzej zawieziono go na chirurgi臋. Mia艂 po艂amane wszystkie 偶ebra, uszkodzone mi臋艣nie, stopy w okropnym stanie. Dopiero po trzech dniach odzyska艂 si艂y na tyle, aby przem贸wi膰. Na samym pocz膮tku powiadomi艂 lekarzy o p臋kni臋tym biodrze c贸reczki przyjaciela. Prze艣wietlono noworodka i zdj臋cie potwierdzi艂o jego diagnoz臋. Rodonaia sp臋dzi艂 w szpitalu dziewi臋膰 miesi臋cy i sta艂 si臋 w kraju s艂awny.

Wielu lekarzy przyje偶d偶a艂o mnie ogl膮da膰. W Zwi膮zku Radzieckim psychologia zajmuje si臋 badaniem 偶ycia i 艣mierci.

Lekarzy tych ciekawi艂o to, co mia艂em do powiedzenia na temat 艣mierci. KGB trzyma艂o mnie na oku przez ca艂y czas mojego pobytu w szpitalu. Ale nie mogli mnie ruszy膰, gdy偶 by艂em g艂o艣n膮 postaci膮.

Gdy doszed艂 do siebie, Grigorij Rodonaia zapisa艂 si臋 do seminarium duchownego i uzyska艂 doktorat z teologii. Sta艂 si臋 duchownym Prawos艂awnego Ko艣cio艂a Gruzji. 鈥濸贸藕niej dorobi艂em si臋 tytu艂u doktorskiego z neuropatologii, u was m贸wi膮 na to psychiatria, a duchowy rozw贸j zawdzi臋czam swojemu prze偶yciu u progu 艣mierci. Jak wida膰, to czego nauczy艂em si臋 umieraj膮c, pomog艂o mi w zrozumieniu religii i nauki. 鈥

Przez ca艂y nast臋pny rok 偶ona ba艂a si臋 spa膰 z nim w jednym pokoju. Niezwykle trudno by艂o jej pogodzi膰 si臋 z cudownym powrotem m臋偶a, a tak偶e z tym, 偶e tak prawid艂owo odczyta艂 wszystkie jej my艣li. R贸wnie偶 przyjaciele musieli na nowo u艂o偶y膰 sobie z nim stosunki, z tego samego powodu - niesamowitej dok艂adno艣ci, z jak膮 opisa艂 im, co dzia艂o si臋 w ich umys艂ach. Po kilku latach Rodonai zn贸w zacz臋艂o grozi膰 niebezpiecze艅stwo ze strony KGB, wi臋c wraz z rodzin膮 po kryjomu przeni贸s艂 si臋 do Moskwy, gdzie znikn膮艂 agentom z oczu.

Wskutek nacisk贸w rz膮du ameryka艅skiego i poparcia przyjaciela z Teksasu pozwolono mu w 1989 roku wyemigrowa膰 z rodzin膮 do Stan贸w Zjednoczonych. Rodonaia jest obecnie pastorem ko艣cio艂a metodystycznego w Nederland w Teksasie. 鈥濲eszcze w Gruzji przyst膮pi艂em do laboratoryjnych bada艅 nad neurohormonami m贸zgu, formu艂uj膮c teorie dotycz膮ce 藕r贸d艂a istnienia.

Pragn臋 podzieli膰 si臋 swoj膮 wiedz膮 i kontynuowa膰 do艣wiadczenia w laboratorium. 鈥

Marzy o za艂o偶eniu specjalnej uczelni, gdzie fizyka i metafizyka by艂yby na r贸wni uznawane i finansowane. 鈥

Aktywnie d膮偶y do realizacji tego celu.

Margaret Fields Kean o ma艂o nie umar艂a w 1978 roku po trzech tygodniach pobytu w szpitalu, gdzie znalaz艂a si臋 w wyniku zapalenia 偶y艂y.

Sprawy wzi臋艂y z艂y obr贸t, gdy skrzep dosta艂 si臋 do p艂uc i serca. Jej stan by艂 krytyczny. Dawano jej zastrzyki na md艂o艣ci, kt贸re spowodowa艂y wewn臋trzny krwotok, poniewa偶 wcze艣niej podawano jej 艣rodek na rozcie艅czenie krwi. 鈥濶a oddziale intensywnej terapii panowa艂o spore zamieszanie.

Po mojej lewej r臋ce le偶a艂 m臋偶czyzna po zawale. M贸j s膮siad z prawej strony, m艂ody ch艂opak, zosta艂 postrzelony w szyj臋 w salonie masa偶u i straci艂 w艂adz臋 w nogach.

Bez przerwy si臋 wydziera艂. 鈥

Margaret Fields Kean pami臋ta, 偶e chirurg zapewnia艂 j膮, i偶 je艣li wytrzyma jeszcze sze艣膰 godzin transfuzji krwi, b臋dzie m贸g艂 przeprowadzi膰 operacj臋, kt贸ra zapobiegnie przedostawaniu si臋 do p艂uc i serca kolejnych skrzep贸w. Wzrok jej si臋 zm膮ci艂, podczas gdy s艂uch si臋 wyostrzy艂.

W贸wczas opu艣ci艂a swoje cia艂o i unios艂a si臋 pod sufit.

Nagle ujrza艂am wszystko z innej perspektywy, kolory wyda艂y mi si臋 teraz 偶ywsze.

Zobaczy艂am twarze mojej c贸rki i matki przy 艂贸偶ku. Jednocze艣nie poprawi艂 mi si臋 s艂uch, s艂ysza艂am wszystko tak wyra藕nie, jak nigdy w 偶yciu. Widzia艂am i s艂ysza艂am ludzi w poczekalni - pomimo 艣cian - oraz piel臋gniarki w ich pokoju. Nie tylko s艂ysza艂am, co m贸wiono, ale r贸wnie偶 zna艂am my艣li ka偶dej osoby.

Pami臋ta艂a, jak przenikn臋艂a przez sufit i znalaz艂a si臋 po艣r贸d wielkiej obfito艣ci jaskrawej zielonej trawy.

Nie widzia艂am 偶adnego tunelu ani ciemno艣ci, tylko t臋 niesamowit膮 pola膰 zielonej trawy, z trzech stron 鈥瀘grodzon膮鈥

strumieniem k艂臋bi膮cych si臋 pasteli.

Ogrodzenie to do z艂udzenia przypomina艂o opalizuj膮c膮 wat臋 cukrow膮. Z przodu przep艂ywa艂 potok i ros艂o jedno drzewo.

Ogl膮da艂am ten widok z kilku r贸偶nych stron i zwr贸ci艂am szczeg贸ln膮 uwag臋 na to, 偶e powykr臋cane korzenie drzewa tkwi艂y mocno zar贸wno w potoku, jak i w ziemi. Po drugiej stronie strumyka b艂yszcza艂o wspania艂e wszechogarniaj膮ce 艣wiat艂o, ol艣niewaj膮ce a przy tym 艂agodne, pot臋偶ne a przy tym 偶yczliwe i czu艂e.

Margaret Fields Kean ujrza艂a siebie w postaci spirali energii. U艣wiadomi艂a sobie, 偶e ma do wyboru: 偶y膰 na p艂aszczy藕nie ziemskiej i korzysta膰 z istniej膮cych tam mo偶liwo艣ci albo pozosta膰 w tym nowym 艣wiecie i tak samo z niego czerpa膰. Na jej decyzj臋 nie wp艂ywa艂y 偶adne g艂osy, 偶adni ludzie, zawieszony by艂 os膮d. W niej i wok贸艂 niej panowa艂a bezwarunkowa mi艂o艣膰, pok贸j, ca艂kowita wiedza. Jakkolwiek wybierze, b臋dzie dobrze. Znikn臋艂a logika. Liczy艂a si臋 tylko jedna kwestia - w jaki spos贸b b臋dzie mog艂a si臋 przys艂u偶y膰 innym. Uzna艂a, 偶e najbardziej odpowiednim dla niej zaj臋ciem b臋dzie uzdrawianie.

By艂a to niezwyk艂a decyzja, poniewa偶 Margaret Fields Kean nie mia艂a pod tym wzgl臋dem 偶adnego przygotowania. Uzdrawianie zawsze kojarzy艂o si臋 jej z bia艂ym fartuchem, siebie sam膮 za艣 widzia艂a jako super mam臋, 偶on臋 farmera, kt贸ra 艣wietnie je藕dzi konno, uczy dzieci religii, prowadzi k贸艂ko harcerek, uprawia ogr贸dek, zaprawia i piecze.

W jednej chwili wiedzia艂a nagle wszystko, w艂膮cznie z tym, 偶e musi do ko艅ca wychowa膰 swoj膮 c贸rk臋. Lecz zanim wr贸ci艂a na ziemi臋, przesz艂a przez potok i roztopi艂a si臋 w 艢wiat艂o艣ci. 鈥濨贸g jest 艢wiat艂o艣ci膮. Z艂膮czy艂am si臋 ze 艢wiat艂o艣ci膮 i objawiona mi zosta艂a ewolucja ducha. Wiedzia艂am, 偶e czeka na mnie praca; mia艂am uzdrawia膰 ludzi. 鈥濳iedy od偶y艂a, zajmuj膮ce si臋 ni膮 piel臋gniarki wpad艂y w panik臋.

Rozp臋ta艂o si臋 istne szale艅stwo. Gwa艂towno艣膰 powrotu wyprowadzi艂a j膮 z r贸wnowagi, lecz mimo to Fields Kean szybko wesz艂a w rol臋 uzdrowicielki. 艁agodnie przem贸wi艂a do m艂odzie艅ca postrzelonego w szyj臋 i uko艂ysa艂a go do snu. (Siostry podzi臋kowa艂y jej za to p贸藕niej.)

Przenios艂a si臋鈥 do izolatki, gdzie le偶a艂 dotkliwie poparzony ch艂opiec. Pouczy艂a go o celu 偶ycia i uspokoi艂a.

Powiedzia艂a, 偶e to nic nie szkodzi, je艣li zechce umrze膰, gdy偶 B贸g jest mi艂osierny i nie nale偶y si臋 go ba膰.

Kilka miesi臋cy po tym wydarzeniu Margaret Fields Kean, nadal cierpi膮ca i unieruchomiona na w贸zku, ogl膮da艂a z trybuny zawody je藕dzieckie. Kiedy przez g艂o艣niki podano nazwisko zwyci臋偶czyni, jej c贸rki, po zawodach odszukali j膮 rodzice tamtego ci臋偶ko poparzonego ch艂opca. Zanim umar艂, opowiedzia艂 im o spotkaniu z Margaret, podzieli艂 si臋 z nimi cudownymi prawdami, jakie przekaza艂a mu o Bogu i o 偶yciu. Rodzice podnieceni byli spotkaniem, poniewa偶 ju偶 dawno chcieli jej podzi臋kowa膰 za to, co uczyni艂a dla ich syna. Ch艂opiec zna艂 jej nazwisko, mimo 偶e nigdy jej nie widzia艂 ani z ni膮 nie rozmawia艂; r贸wnie偶 piel臋gniarki nie mia艂y poj臋cia, 偶e si臋 ze sob膮 porozumiewali, w 偶aden spos贸b nie mog艂a te偶 wiedzie膰, czy izolatka jest przez kogo艣 zaj臋ta.

Margaret Fields Kean 艂yka艂a tabletki, a b贸l nie ust臋powa艂 ani na chwil臋. Cz臋sto popada艂a w depresj臋 i traci艂a nadziej臋, a偶 w ko艅cu zda艂a sobie spraw臋, 偶e je艣li ma pomaga膰 innym w doj艣ciu do zdrowia, najpierw sama si臋 musi wyleczy膰. Cho膰 lekarz orzek艂, 偶e jest skazana na w贸zek inwalidzki na nast臋pne dwa lata i 偶e by膰 mo偶e trzeba jej b臋dzie amputowa膰 nogi, Fields Kean dopytywa艂a si臋, czy mo偶e przynie艣膰 jak膮艣 popraw臋 zmiana po偶ywienia. Wbrew opinii lekarza, kt贸ry stanowczo stwierdzi艂, 偶e nie, energicznie zabra艂a si臋 do studi贸w nad od偶ywianiem i organiczn膮 upraw膮 ro艣lin. 鈥濵imo 偶e cierpia艂am, zacz臋艂am uprawia膰 ogr贸dek. 鈥濿ytrwale pod膮偶aj膮c raz obran膮 drog膮, po trzech latach osi膮gn臋艂a pewne wyniki. Pozna艂a wtedy specjalist臋 od 偶ywienia, kt贸ry poda艂 jej list臋 sk艂adnik贸w uzupe艂niaj膮cych diet臋.

Zaj膮艂 si臋 r贸wnie偶 zaognionymi nerwami i 偶y艂ami jej n贸g.

Z czasem zda艂a sobie spraw臋, 偶e stan, w jakim by艂y jej nogi, stanowi艂 odbicie jej postawy, twardej i nieugi臋tej.

呕ycie z poczuciem rozdwojenia by艂o 藕r贸d艂em powa偶nych rozterek: z jednej strony z艂o艣膰, wrogo艣膰, przygn臋bienie, a z drugiej przepe艂nienie do granic bezwarunkow膮 mi艂o艣ci膮. 鈥濲ej walka o odzyskanie zdrowia przerodzi艂a si臋 w b贸j o wyzwolenie umys艂u i ducha.

Trzeba by艂o siedmiu lat, aby Fields Kean upora艂a si臋 z szokiem wynik艂ym z jej doznania u progu 艣mierci.

W tym czasie zg艂臋bia艂a duchowe i parapsychiczne rzeczywisto艣ci, odkry艂a terapi臋 tymo-kinezjologiczn膮 (polegaj膮c膮 na przebudowie wzorca oddzia艂ywa艅 m贸zgu na cia艂o, kt贸ra prowadzi do zwi臋kszenia wydolno艣ci organizmu) i rozpocz臋艂a uzdrawianie 鈥瀓a藕ni鈥 os贸b zwracaj膮cych si臋 do niej o pomoc.

Aby zarobi膰 dodatkowe pieni膮dze, potrzebne do uzyskania 艣wiadectwa pe艂noprawnego terapeuty tymo-kinezjologii, uczy艂a przez pewien czas w szkole.

Pr贸bowa艂am te偶 odmieni膰 m臋偶a, ale nie mo偶na zmieni膰 nikogo poza samym sob膮. On chcia艂 mie膰 tradycyjn膮 偶on臋 i ma艂偶e艅stwo. Skoro nie mog艂am mu zapewni膰 ani jednego, ani drugiego, rozwiedli艣my si臋.

Zabra艂am cz臋艣膰 mebli, stary samoch贸d i dwa tysi膮ce dolar贸w.

To wszystko. Zrzek艂am si臋 gospodarstwa i ca艂ej reszty na rzecz m臋偶a. Odesz艂am od niego na dobre. Ba艂am si臋 samodzielnego 偶ycia, ale B贸g jest hojny.

Nigdy nie odes艂a艂am z kwitkiem 偶adnego klienta, oboj臋tnie, czy by艂 wyp艂acalny, czy nie, nie cierpia艂am te偶 niedostatku.

M贸j l臋k by艂 bezpodstawny.

Samo prze偶ycie na granicy 艣mierci jest w jej przypadku uderzaj膮co skromne. Ale trzeba wzi膮膰 pod uwag臋 to, czego dokona艂a potem. Jej losy przypominaj膮 histori臋 Edny, bohaterki filmu z 1980 roku pod tytu艂em Resurrection (opowiada on o kobiecie, kt贸ra uratowana od 艣mierci wraca do 偶ycia z darem uzdrawiania, ale najpierw musi nauczy膰 si臋 leczy膰 siebie). Lecz Fields Kean posz艂a dalej ni偶 Edna. Opracowa艂a te偶 technik臋, kt贸ra umo偶liwia ka偶demu korzystanie z m膮dro艣ci 鈥瀢ewn臋trznej wiedzy鈥. Obecnie wraz z drugim m臋偶em prowadzi o艣rodki na dw贸ch kontynentach, w kt贸rych 膰wiczy wszystkich ch臋tnych, laik贸w i fachowc贸w, w finezyjnej sztuce operowania inteligencj膮 po艂膮czonego umys艂u, cia艂a i ducha. 鈥濳iedy艣 o艣wiadczy艂am, 偶e p贸jd臋 wsz臋dzie, o ka偶dej porze, nawet w g艂膮b afryka艅skiej d偶ungli, je艣li b臋dzie tam kto艣 w potrzebie. No i prosz臋, m贸j m膮偶 Leonard pochodzi z Afryki Po艂udniowej, zgadnijcie wi臋c, gdzie wyl膮dowa艂am? U sangoma (rodzimych uzdrowicieli afryka艅skich) w Swazilandzie. Ucz臋 ich tymo-kinezjologii i techniki wykorzystywania wewn臋trznej wiedzy. Zosta艂am wybrana przedstawicielem tradycyjnych uzdrowicieli z Po艂udniowej Afryki w Ameryce. 鈥

Technika opracowana przez Margaret Fields Kean odnosi du偶e sukcesy jako 艣rodek wspomagaj膮cy leczenie. Dokonuje przemiany w adeptach r贸wnie 艂atwo jak w ludziach, kt贸rym nios膮 pomoc.

Sprawdza si臋 tu stare przys艂owie: 鈥濴ekarzu, lecz si臋 sam鈥.

Tak si臋 rzecz ma z doznaniami transcendentnymi.

Ka偶de jest jedyne w swym rodzaju, niewa偶ne, czy obfituje w niezwyk艂e wydarzenia, czy te偶 nie; ka偶de zaszczepia potencja艂, kt贸ry mo偶na spo偶ytkowa膰 dla dobra wielu ludzi.

Mo偶na by si臋 spiera膰, 偶e opisane w poprzednim rozdziale do艣wiadczenia Arthura E.

Yensena bardziej przynale偶膮 do kategorii transcendentnej ni偶 鈥瀗iebia艅skiej鈥, poniewa偶 tak du偶o os贸b skorzysta艂o z wiedzy, jak膮 wyni贸s艂 ze 艣mierci. Podobnie, prze偶ycia Nancy Evans Bush, cho膰 piekielne i przykre, to jednak przyczyni艂y si臋 do rozbudzenia w niej wsp贸艂czucia, kt贸re umo偶liwi艂o niesienie pomocy niezliczonej rzeszy potrzebuj膮cych. Moje trzecie prze偶ycie te偶 mo偶na zaliczy膰 do transcendentnych, nie tylko pod wzgl臋dem tre艣ci, ale r贸wnie偶 dlatego, 偶e zainspirowa艂o mnie do bada艅 nad tym zjawiskiem - po偶ytecznych dla wielu, nie tylko dla mnie samej. Moje drugie doznanie, mimo 偶e niebia艅skie, zawiera艂o kilka element贸w transcendentnych i w miar臋 jego rozwoju dowiedzia艂am si臋 sporo o dziele stworzenia.

Oczywi艣cie r贸偶nice mi臋dzy jednym rodzajem prze偶y膰 a drugim cz臋sto si臋 zacieraj膮, czasem jeden epizod mo偶e zawiera膰 w sobie cechy wielu rodzaj贸w. Zamieszczone poni偶ej pytania mog膮 okaza膰 si臋 pomocne w ustaleniu transcendentnego charakteru doznania:

1. Czy prze偶ycie by艂o w zasadzie pozbawione akcent贸w osobistych?

2. Czy mia艂o wystarczaj膮co nieziemski charakter, by wzbogaci膰 system wierze艅 jednostki ponad wszelkie jej wyobra偶enia?

3. Czy wyst膮pi艂a u doznaj膮cego radykalna zmiana w wyniku tego doznania, niemal tak, jakby narodzi艂a si臋 nowa osoba?

4. Czy jednostka odczu艂a nieodpart膮 potrzeb臋 spo偶ytkowania swego doznania, aby zaznaczy膰 sw膮 obecno艣膰 w 艣wiecie? Jak jednostka poradzi艂a sobie z tym przymusem?

Wydano wiele ksi膮偶ek po艣wi臋conych przypadkom transcendentnych prze偶y膰 u progu 艣mierci. Do bardziej znanych nale偶膮: Return from Tomorrow i My Life After Dying George鈥檃 Ritchie, What Tom Sawyer Learned From Dying Sidneya Saylora Farra oraz Embraced By The Light Betty J. Eadie.

Przedstawi艂am do tej pory zaobserwowane przeze mnie cztery g艂贸wne rodzaje prze偶y膰 na granicy 艣mierci.

Ale istniej膮 jeszcze inne aspekty tego zjawiska, kt贸re wymagaj膮 zbadania... przypadki nie zwi膮zane z bezpo艣rednim zagro偶eniem 偶ycia, zdarzenia tak niesamowite, 偶e nie daj膮 si臋 sklasyfikowa膰.

Doznania zbli偶one do prze偶y膰 na granicy 艣mierci Duchowy rozw贸j wymaga rozbicia wszelkiej formy, cho膰by najlepszej.

Joel Goldsmith roku 1922 Mi臋dzynarodowe Towarzystwo Badawcze Prze偶y膰 na Granicy 艢mierci rozes艂a艂o w艣r贸d swych cz艂onk贸w nieoficjaln膮 ankiet臋, maj膮c膮 na celu wy艂onienie os贸b, kt贸re w swym przekonaniu prze偶y膰 takich do艣wiadczy艂y. Chodzi艂o te偶 o to, aby dowiedzie膰 si臋, jak blisko stanu fizycznej 艣mierci w贸wczas si臋 znajdowa艂y.

Odpowiedzia艂o 229 os贸b, spo艣r贸d kt贸rych 23% do艣wiadczy艂o tego zjawiska w stanie 艣mierci klinicznej, 40% podczas ci臋偶kiej choroby lub zranienia, natomiast 37% prze偶y艂o je w okoliczno艣ciach nie zwi膮zanych z niczym, co mo偶na by uzna膰 za zagro偶enie 偶ycia.

Wszyscy z owej 37-procentowej grupy stwierdzili, 偶e ich prze偶ycia by艂y tak samo realne, anga偶uj膮ce i wp艂ywaj膮ce na zmian臋 偶ycia jak do艣wiadczenia os贸b umieraj膮cych lub przechodz膮cych zagra偶aj膮cy 偶yciu kryzys, a ich relacje zawieraj膮 te same og贸lne scenariusze.

Prawd膮 jest, 偶e im kto bli偶szy jest stanu zaniku wszelkich oznak 偶ycia, tym wi臋ksze prawdopodobie艅stwo prze偶ycia granicz膮cego ze 艣mierci膮, jednak tak du偶y udzia艂 procentowy os贸b o doznaniach zbli偶onych, lecz prze偶ytych w nie zagra偶aj膮cych 偶yciu okoliczno艣ciach, wskazuje na to, 偶e zjawisko to nie zawsze zale偶ne jest od blisko艣ci 艣mierci fizycznego cia艂a.

Mark McDermott z Nowego Jorku wspi膮艂 si臋 na wysoki mur, by uratowa膰 cz艂owieka, kt贸ry usi艂owa艂 pope艂ni膰 samob贸jstwo wieszaj膮c si臋 na olbrzymim drzewie. Kiedy przyby艂a na miejsce policja i ekipa ratunkowa, McDermott zd膮偶y艂 ju偶 艣ci膮gn膮膰 niedosz艂ego samob贸jc臋 na ziemi臋 i rozpocz膮膰 reanimacj臋. Jego wyczyn, podczas kt贸rego ryzykowa艂 w艂asnym 偶yciem, obudzi艂 w nim tak wielk膮 energi臋, 偶e przebi艂 pewnego rodzaju 鈥瀊arier臋鈥 i wzni贸s艂 si臋 do nieziemskiej krainy pot臋gi, mi艂o艣ci i ekstatycznej b艂ogo艣ci, jakiej nigdy dot膮d nie zazna艂. Nagle posiad艂 wszelk膮 wiedz臋, dotycz膮c膮 szczeg贸lnie samego siebie oraz cz艂owieka, kt贸rego w艂a艣nie uratowa艂. Do艣wiadczy艂 r贸wnie偶 po艂膮czenia ze wspania艂ym 艣wiat艂em i przegl膮du swego 偶ycia. Ponowne odnalezienie sensu w ziemskim 偶yciu zabra艂o mu kilka tygodni, podczas kt贸rych zmaga艂 si臋 z typowymi nast臋pstwami prze偶y膰 na granicy 艣mierci.

Mark McDermott 鈥瀙owr贸ci艂鈥 do 艣wiata codziennych obowi膮zk贸w tak odmieniony swym doznaniem, 偶e ka偶dy kto go wcze艣niej zna艂 przeciera艂 ze zdumienia oczy;

z dnia na dzie艅 sta艂 si臋 innym cz艂owiekiem; inaczej wygl膮da艂 post臋powa艂. Zaczai wykazywa膰 niezwyk艂膮 m膮dro艣膰, charyzm臋, a tak偶e niesamowite zdolno艣ci mediumiczne (ju偶 wcze艣niej posiada艂 podobne zdolno艣ci, jednak w du偶o mniejszym stopniu).

Jego u艣pione talenty zdawa艂y si臋 ujawnia膰 z ca艂膮 si艂膮, a iloraz inteligencji znacznie si臋 zwi臋kszy艂.

Przepe艂nia艂o go te偶 silne poczucie 艂膮czno艣ci z ca艂ym dzie艂em stworzenia i ca艂膮 ludzko艣ci膮.

McDermott zrezygnowa艂 ze swego dotychczasowego zaj臋cia; celem jego dzia艂a艅 sta艂o si臋 s艂u偶enie innym.

Jego doznanie nie spowodowa艂o w nim po prostu zmiany stosunku do 偶ycia. Dzi臋ki niemu sta艂 si臋 absolutnie i ca艂kowicie nowym cz艂owiekiem, cho膰 jego do艣wiadczenie bynajmniej nie graniczy艂o ze 艣mierci膮.

E. G. M. Richie prze偶y艂a stan, kt贸ry sama okre艣li艂a jako klasyczny przypadek duchowego przebudzenia, na pierwszym roku studi贸w na Uniwersytecie Princeton.

W wyniku tego donios艂ego wydarzenia, pewien zwyczajny dzie艅 maja sta艂 si臋 dla niej dniem niezwyk艂ym:

Mia艂am wra偶enie, 偶e ca艂a rzeczywisto艣膰 zbudowana jest z radioaktywnej mi艂o艣ci, a jej promieniowanie przenika mnie do g艂臋bi. Ka偶dy li艣膰, ka偶de drzewo i ka偶dy kamie艅 w ka偶dym budynku przypomina艂y odr臋bne s艂o艅ca emanuj膮ce mi艂o艣ci膮.

By艂o to nie tylko postrzeganie my艣lowe, ale fizyczne uczucie przenikaj膮ce mnie a偶 do szpiku ko艣ci. Mi艂o艣膰 przesyci艂a ca艂膮 moj膮 Istot臋, tak jak promienie s艂o艅ca przesycaj膮 da艂a pla偶owicz贸w. Wiedzia艂am poza tym, 偶e ka偶da cz膮steczka mnie samej wibruje w doskona艂ej harmonii z ow膮 wspania艂膮 moc膮 mi艂o艣ci.

Jedynie moje my艣li obserwowa艂y wszystko z pewnego dystansu. By艂am zdziwiona, wr臋cz oszo艂omiona. Nic, co 偶ywe lub martwe, nie po艂yskiwa艂o nigdy takim pl膮sem wibracji. A ukoronowaniem tego wszystkiego by艂o cudownie b艂臋kitne niebo i 艣wiat艂o s艂o艅ca. Moje my艣li wo艂a艂y wielk膮 rado艣ci膮, umys艂 eksplodowa艂 niesko艅czenie g艂臋bok膮 艣wiadomo艣ci膮. Mog艂am wtedy umrze膰 i by膰 w pe艂ni szcz臋艣liwa. To prawda, suma sumarum pierwiastkiem sk艂adowym wszelkiego Bytu jest Mi艂o艣膰. Wysz艂am w贸wczas poza siebie.

Richie postanowi艂a za g艂贸wny kierunek swych studi贸w obra膰 religi臋 i zacz臋艂a poznawa膰 alternatywne sposoby 偶ycia. Dzisiaj mieszka w Middlebourne w Zachodniej Wirginii i b臋d膮c 偶on膮 i matk膮 ho艂duje zasadom duchowego mistycyzmu, narodowym naukom ameryka艅skim i antropozofii Rudolfa Steinera (nauka o duchu zapocz膮tkowana przez Steinera na prze艂omie XIX i XX wieku, dzi艣 rozwini臋ta w 艣wiatowy ruch promuj膮cy biodynamiczne rolnictwo, naturaln膮 medycyn臋, sztuk臋, budownictwo i terapie spo艂eczne). Richie 偶a艂uje tylko, 偶e prze偶yte przez ni膮 doznanie nie wibruje w niej ju偶 tak intensywnie jak kiedy艣. W li艣cie, kt贸ry do mnie napisa艂a, wyja艣nia:

W kt贸rej艣 z poprzednich prac wspomnia艂a pani, 偶e prze偶ycia granicz膮ce ze 艣mierci膮 oraz przebudzenie czy nawr贸cenie religijne s膮 zjawiskami por贸wnywalnymi. Przeczytawszy to, co pani opisuje, szczeg贸lnie w kontek艣cie nast臋pstw i codziennych z nimi zmaga艅, oraz prze偶ywszy to na w艂asnej sk贸rze, mog臋 stwierdzi膰, i偶 ca艂kowicie si臋 z pani膮 zgadzam. Zrozumienie i przystosowanie si臋 do tego, czego do艣wiadczy艂am, zintegrowanie tego ze spo艂ecznokulturowym otoczeniem, w kt贸rym 偶yj臋, przychodzi mi z wielk膮 trudno艣ci膮. Wci膮偶 jeszcze nad tym pracuj臋.

E. G. M. Richie wspomina o wysuwanych przeze mnie ponad dziesi臋膰 lat temu za艂o偶eniach, jak si臋 okaza艂o prawdziwych, utrzymuj膮cych, 偶e epizody prze偶ywane podczas umierania przypominaj膮 duchow膮 transformacj臋 (proces przebudzenia i osi膮gni臋cia wy偶szej 艣wiadomo艣ci oraz nawi膮zania osobistego kontaktu z Bogiem).

A nast臋pstwa obu tych zjawisk s膮 wi臋cej ni偶 podobne;

s膮 takie same.

Przyjrzyjmy si臋 temu dok艂adniej rozwa偶aj膮c kilka innych przypadk贸w prze偶y膰 zbli偶onych do tych, kt贸re towarzysz膮 umieraniu.

Haisley Long z Montrealu siedzia艂 kiedy艣 w salonie swego domu i ogl膮da艂 telewizj臋. W pewnym momencie wsta艂 i podszed艂 do okna, a potem wr贸ci艂 do swego fotela i ju偶 mia艂 w nim usi膮艣膰, kiedy nagle ca艂y pok贸j dziwnie si臋 roz艣wietli艂 i Long znalaz艂 si臋 鈥瀗a skraju niebios鈥. Do艣wiadczenie to by艂o najwspanialsz膮, najpi臋kniejsz膮 rzecz膮, jaka mu si臋 kiedykolwiek przytrafi艂a.

Kiedy wst膮pi艂 w ten przepe艂niony 艣wiat艂em 艣wiat, opanowa艂a go niezwyk艂a moc. Jak twierdzi, by艂a ona milion razy pot臋偶niejsza, ni偶 cz艂owiek m贸g艂by to sobie wyobrazi膰, a przy tym przyja藕nie zapraszaj膮ca. Silne fale pozbawionej egoizmu mi艂o艣ci i niesko艅czonej wiedzy omal nie zwali艂y go z n贸g.

Sam si臋 dziwi艂em, jak mog臋 to znie艣膰. To tak, jakbym sta艂 przed olbrzymi膮 gwiazd膮, oszo艂omiony si艂膮, jak膮 emanuje, gwiazd膮, kt贸ra nagle przeistacza si臋 w supernow膮 niewiarygodnie zwi臋kszaj膮c sw膮 moc, lecz jednocze艣nie w og贸le nie pal膮c niczego wok贸艂 siebie. Prze偶ywa艂em absolutn膮 ekstaz臋. Zalewa艂y mnie ci膮gle nowe fale energii.

Mo偶na krzycze膰 z rozkoszy, kiedy te fale tak obmywaj膮 i oczyszczaj膮 z ostatnich cz膮steczek cz艂owiecze艅stwa tak, 偶e gdy osi膮gasz niebo, jeste艣 r贸wnie doskona艂y jak to wspania艂e otoczenie. Nagle zda艂em sobie spraw臋, 偶e kto艣 stoi ko艂o mnie:

Jezus. Kiedy spojrza艂em na niego, zobaczy艂em siebie. Jak m贸g艂 by膰 mn膮 bardziej ni偶 sam by艂em? To tak, jakbym patrzy艂 w wielkie lustro. Wyci膮gn膮艂em r臋k臋 i dotkn膮艂em go. S艂owem, kt贸re z olbrzymi膮 si艂膮 eksplodowa艂o w mym umy艣le, by艂o rozprzestrzenienie, i zacz膮艂em stapia膰 si臋, miesza膰, stawa膰 si臋 cz臋艣ci膮 Samej 艢wiadomo艣ci, Jezusa.

Ch艂on膮艂em wszelkie mo偶liwe informacje naraz, jakby 呕ycie przela艂o w m贸j umys艂 jedno ma艂e zdanie: 鈥濩o jest pocz膮tkiem, a co ko艅cem?鈥 Z pocz膮tku nie zdawa艂em sobie sprawy z wielko艣ci tego zjawiska. Wszystkie informacje 艣wiata le偶膮 gdzie艣 pomi臋dzy pocz膮tkiem a ko艅cem.

Wch艂on膮艂em to zdanie, lecz potrzebowa艂em wielu miesi臋cy, a nawet lat, by zacz臋艂o w ko艅cu do mnie dociera膰, 偶e na opis ka偶dego kroczku mi臋dzy tymi dwoma kra艅cami potrzeba trzech tygodni gadania. By艂o to niesamowite prze偶ycie. Kiedy tam si臋 znajdowa艂em, nie musia艂em zadawa膰 wielu pyta艅.

Odpowiedzi same do mnie dociera艂y i gromadzi艂y si臋 w mojej g艂owie.

Wcze艣niej w og贸le nie interesowa艂em si臋 kwestiami biblijnymi, zupe艂nie nie zwraca艂em na takie rzeczy uwagi. W moim przypadku, by si臋 na nie otworzy膰, musia艂em prze偶y膰 podr贸偶 do nieba, nawi膮za膰 bezpo艣redni kontakt z 呕ydem, przekroczy膰 bramy niebios, z pr臋dko艣ci膮 my艣li mkn膮膰 przez istot臋 呕ycia i odnale藕膰 wi臋藕 z Bogiem w Jego w艂asnym kr贸lestwie.

Long odkry艂 znaczenie 偶ycia, pozna艂 kosmologi臋 stworzenia, ciemno艣ci i 艣wiat艂a. Do doczesno艣ci swego 偶ycia powr贸ci艂 tak bardzo odmieniony, 偶e przyjaciele z trudem go rozpoznawali. Dzi艣 pa艂a tak膮 sam膮 ch臋ci膮 dzielenia si臋 z innymi wszystkim, czego si臋 nauczy艂 podczas swego do艣wiadczenia, jak ci, kt贸rzy prze偶yli w艂asn膮 艣mier膰; zmaga si臋 z takimi samymi jak oni nast臋pstwami i zadaje sobie takie same pytania: 鈥濪laczego ja? Czym sobie na to zas艂u偶y艂em?鈥 A co najdziwniejsze, potrafi wyja艣nia膰 鈥瀙rawdziwe znaczenie鈥 Pisma 艢wi臋tego w spos贸b wprawiaj膮cy w os艂upienie ka偶dego badacza Biblii, kt贸ry ma okazj臋 go pos艂ucha膰 (cho膰 przed swoim doznaniem nigdy Biblii nie czyta艂).

W 1962 roku Nancy Clark z Dublina w stanie Ohio przyj臋ta zosta艂a do szpitala z objawami ostrego zatrucia ci膮偶owego. W ka偶dej chwili mog艂y wyst膮pi膰 drgawki; jej 偶ycie by艂o zagro偶one. W ko艅cu, po miesi膮cu obserwacji i po trzydziestu o艣miu godzinach ci臋偶kiego porodu, opu艣ci艂a cia艂o.

Czu艂am si臋, jakbym zdj臋艂a z siebie ci臋偶ki p艂aszcz. W dole widzia艂am piel臋gniark臋, kt贸ra ugniata艂a moj膮 klatk臋 piersiow膮 krzycz膮c: 鈥濿racaj, Nancy, masz syna, wracaj鈥. Ale ta cz臋艣膰 mnie, kt贸ra oddzieli艂a si臋 od swej fizycznej formy, wcale nie chcia艂a wraca膰. Chcia艂am po艂膮czy膰 si臋 ze 艣wiat艂em, ale g艂os tej natr臋tnej piel臋gniarki wyrwa艂 mnie z mego b艂ogostanu.

W艣ciek艂a na piel臋gniark臋 po艂膮czy艂a si臋 z cia艂em i zsun臋艂a z siebie okrywaj膮ce r臋ce i twarz prze艣cierad艂o.

Okaza艂o si臋 bowiem, 偶e ockn臋艂a si臋 w kostnicy!

Siedemna艣cie lat po swym doznaniu na granicy 艣mierci Nancy Clark do艣wiadczy艂a doznania zbli偶onego, poprzedzonego niezwykle wyra藕nym snem, w kt贸rym jej serdeczny przyjaciel zgin膮艂 w katastrofie lotniczej. Nast臋pnego ranka rzeczywi艣cie straci艂 偶ycie; sen si臋 spe艂ni艂.

Poproszona o wyg艂oszenie mowy podczas ceremonii pogrzebowej, odm贸wi艂a i zaproponowa艂a, 偶e przygotuje mow臋, je艣li kto inny j膮 wyg艂osi.

Pi臋tna艣cie minut przed rozpocz臋ciem ceremonii odczu艂a dziwne doznanie. Zacz臋艂y przep艂ywa膰 przez ni膮 delikatne fale pot臋偶nej energii w rodzaju Kundalini, pocz膮wszy od st贸p i stopniowo przechodz膮c w g贸r臋 przez ca艂e cia艂o. Czu艂a, jak ta niezwyk艂a si艂a dociera do jej g艂owy zast臋puj膮c odczuwany przez ni膮 偶al spokojn膮 akceptacj膮 艣mierci przyjaciela. Kiedy poproszono j膮 o mow臋, kt贸r膮 mia艂a przygotowa膰, ku zaskoczeniu wszystkich zebranych o艣wiadczy艂a, 偶e sama j膮 wyg艂osi.

Ruszy艂am w stron臋 podium i kiedy si臋 do niego zbli偶a艂am, poczu艂am tu偶 obok 鈥瀘becno艣膰鈥

mego przyjaciela. Chwyci艂 mnie za r臋k臋. Widzia艂am go oczyma duszy - stal ko艂o mnie i trzyma艂 mnie za r臋k臋.

Powiedzia艂am sobie, 偶e przecie偶 on nie 偶yje, le偶y w stoj膮cej tu偶 za mn膮 trumnie, ale niczego to nie zmieni艂o. Wci膮偶 by艂 przy mnie.

Jestem tego absolutnie pewna.

Ledwo wesz艂am na podium i zd膮偶y艂am odczyta膰 pierwsze trzy zdania mowy po偶egnalnej, m贸j wzrok przeni贸s艂 si臋 z maszynopisu i utkwi艂 w tylnej 艣cianie pokoju po lewej stronie, na poziomie sufitu. Natychmiast zobaczy艂am tam wspania艂e, czyste i b艂yszcz膮ce, bia艂e 艣wiat艂o. Nie by艂 to rodzaj 艣wiat艂a, jakie mo偶na zobaczy膰 cielesnymi oczyma ani jakie znale藕膰 mo偶na na ziemi. Nie razi艂o, cho膰 by艂o silne niczym miliard s艂o艅c stopionych w jedno. Wiedzia艂am, 偶e to objawia si臋 B贸g. Ka偶dy m贸j nerw, ka偶da kom贸rka mej istoty stawa艂a si臋 艣wiadoma tego, kim by艂o to 艢wiat艂o, rado艣nie przepe艂niaj膮c si臋 niesamowitymi uczuciami mi艂o艣ci, wdzi臋czno艣ci, pokory, podziwu i szacunku. By艂am tak oczarowana i zatopiona w ekstazie, 偶e zastanawia艂am si臋, jak to mo偶liwe, by cz艂owiek doznawa艂 takiego zachwytu, nie b臋d膮c przy tym rozerwany tak silnym wybuchem b艂ogo艣ci.

Clark opowiada艂a te偶 o fali bezwarunkowej mi艂o艣ci i pulsuj膮cym 艣wietle, kt贸re otoczy艂o j膮 wiruj膮c膮 spiral膮 energii. Jej 艣wiadomo艣膰 posiad艂a wszelk膮 wiedz臋. Podczas swej podr贸偶y poza cia艂em czu艂a lito艣膰 dla naukowc贸w po艣wi臋caj膮cych ca艂e swe 偶ycie na poszukiwanie dowod贸w na to, 偶e wymiary, w kt贸rych w艂a艣nie przebywa艂a, nie istniej膮.

Przemieszcza艂a si臋 po ca艂ej sali niczym niesione wiatrem pi贸rko obserwuj膮c sam膮 siebie wyg艂aszaj膮c膮 po偶egnaln膮 mow臋 i wszystkich zebranych, w kt贸rych r贸wnie偶 dostrzega艂a promieniuj膮ce bia艂e 艣wiat艂o.

Pami臋tam, 偶e potem razem ze 艢wiat艂em przenikn臋艂am sufit i wzlatywa艂am wci膮偶 wy偶ej i wy偶ej, nad dachy dom贸w, nad miasta, nad ca艂y stan, ca艂y kraj, ca艂膮 planet臋, a偶 dotar艂am w g艂膮b ciemnego kosmosu.

Wszystko to odby艂o si臋 w mgnieniu oka. Kiedy si臋 zatrzymali艣my, rozejrza艂am si臋 doko艂a, a roztaczaj膮cy si臋 przede mn膮 wielowymiarowy wszech艣wiat przej膮艂 mnie nabo偶n膮 trwog膮.

Dostrzeg艂am w nim przynaj. mniej dziesi臋膰 wymiar贸w w przeciwie艅stwie do naszego tr贸jwymiarowego 艣wiata. Czas i przestrze艅 nie istnia艂y. Wszystko dzia艂o si臋 jednocze艣nie. Lecieli艣my dalej w kosmos, coraz g艂臋biej i g艂臋biej, a偶 dotarli艣my do pocz膮tku stworzenia. Widzia艂am w 艢wietle Najwy偶szy Byt, jedynego stw贸rc臋 i punkt pocz膮tkowy wszelkiego stworzenia. B贸g-艢wiat艂o by艂 偶yw膮 energi膮 - 艂膮czn膮 sum膮 niesko艅czonej energii stworzonego i niestworzonego kosmosu.

Kiedy powr贸ci艂a na ziemi臋, prawda o 偶yciu by艂a jej dobrze znana; rozumia艂a przyczyny stoj膮ce za wszystkimi przejawami niesprawiedliwo艣ci spo艂ecznej, przest臋pstwami, ca艂ym tym ziemskim chaosem i ba艂aganem.

Wiedzia艂a, 偶e najwa偶niejsz膮 spraw膮 jest okazywanie sympatii i uprzejmo艣ci, 偶e ka偶da osoba jest jedyn膮 w swoim rodzaju integraln膮 cz膮stk膮 pewnego wi臋kszego planu. Ukazany jej zosta艂 przegl膮d jej 偶ycia, k艂ad膮cy nacisk na te sytuacje, w kt贸rych sama siebie nie kocha艂a, zrozumia艂a wi臋c, 偶e jej prawdziw膮 natur膮, natur膮 ka偶dego cz艂owieka, jest mi艂o艣膰.

艢wiat艂o poprosi艂o j膮, by pe艂ni艂a rol臋 przeka藕nika informacji i pomaga艂a ludziom w uzmys艂owieniu sobie swej prawdziwej to偶samo艣ci oraz faktu, 偶e 偶ycie pozagrobowe naprawd臋 istnieje. W doznanej 鈥瀢izji przysz艂o艣ci鈥 widzia艂a, jak ludzie wy艣miewaj膮 i odrzucaj膮 wszystko to, co ona im m贸wi, jak r贸wnie偶 i to, 偶e w ko艅cu wiadomo艣膰 o tym, 偶e 偶ycie to kontinuum, zostanie przyj臋ta.

Doznanie Nancy Clark okaza艂o si臋 bardziej z艂o偶one i wywar艂o wi臋kszy wp艂yw na jej 偶ycie ni偶 oryginalne doznanie na granicy 艣mierci. By艂o to prze偶ycie prawdziwie transcendentne. A jednak jej 偶yciu ani zdrowiu nic w tamtej chwili nie zagra偶a艂o.

W jednej chwili z kobiety zdominowanej przez l臋k, poczucie winy i prze艣wiadczenie, 偶e B贸g jej nie kocha, przemieni艂am si臋 w osob臋 ca艂kiem now膮, siln膮 i gotow膮 stawi膰 czo艂a przysz艂o艣ci.

Z Bogiem u mego boku, czeg贸偶 mam si臋 l臋ka膰? NICZEGO!

To nowe przekonanie przej艣膰 musia艂o powa偶ny sprawdzian:

Mimo straty ca艂ej mej ziemskiej w艂asno艣ci w wyniku po偶aru, kt贸ry kilka lat temu ca艂kowicie strawi艂 m贸j dom, mimo 艣mierci mojego ukochanego ojca, chor贸b w rodzinie i licznych k艂opot贸w dnia codziennego, znosi艂am z艂o艣liwo艣ci losu wci膮偶 i niezmiennie przepe艂niona bosk膮 mi艂o艣ci膮, rado艣ci膮 i spokojem.

W tamtym szcz臋艣liwym dniu zmieni艂y si臋 moje serce i umys艂, wzniecaj膮c we mnie ogie艅 prawdziwej pasji s艂u偶enia Bogu i ludziom.

Nancy Clark zajmuje si臋 obecnie badaniem zjawisk zbli偶onych do prze偶y膰 na granicy 艣mierci. Swoje doznanie przedstawi艂a na rysunku zamieszczonym na s膮siedniej stronie (str. 160). Pierwsza ilustracja, zaczynaj膮c od g贸ry z lewej strony, ukazuje 艢wiat艂o, kt贸re zobaczy艂a wyg艂aszaj膮c mow臋 pochwaln膮.

Anio艂 obok niej reprezentuje stan 鈥瀙oza cia艂em鈥; trzy obrazki po prawej stronie przedstawiaj膮 jej szybk膮 podr贸偶 po kosmosie;

poni偶ej znajduje si臋 jej lustrzane odbicie jako Niebia艅skiej Mi艂o艣ci. Po lewej stronie u do艂u Clark, ju偶 po powrocie na ziemi臋, wyra偶a sw膮 wdzi臋czno艣膰 Bogu.

Umieszczony w 艣rodku krzy偶 wskazuje na to, 偶e 艢wiat艂o-B贸g znajduje si臋 dzisiaj w samym centrum jej nowego 偶ycia. (Clark prowadzi badania medyczne, a jako cytolog kliniczny zajmuje si臋 obserwacj膮 budowy i funkcji kom贸rek od prawie trzydziestu lat. Jest m臋偶atk膮, ma dw贸ch doros艂ych syn贸w i pe艂ni funkcj臋 prezesa oddzia艂u IANDS w Columbus, Ohio.)

W 1966 roku Vernon Sylvest uko艅czy艂 studia na wydziale medycznym Uniwersytetu Stanowego w Nowym Orleanie, uzyskuj膮c najlepsz膮 lokat臋. Pr贸bowa艂 wielu dziedzin medycyny, a偶 w ko艅cu postanowi艂 specjalizowa膰 si臋 w patologii. Przez czterna艣cie lat pracowa艂 jako specjalista patolog w dw贸ch szpitalach w Richmond, w stanie Wirginia, zyskuj膮c reputacj臋 doskona艂ego i zaanga偶owanego lekarza. W 偶yciu osobistym nie wiod艂o mu si臋 jednak najlepiej.

Kiedy rozwi贸d艂 si臋 z 偶on膮, zapad艂 na szybko post臋puj膮c膮 chorob臋 artretyczn膮. Niemal z dnia na dzie艅 z m臋偶czyzny ciesz膮cego si臋 doskona艂ym zdrowiem sta艂 si臋 niepe艂nosprawnym, poruszaj膮cym si臋 o kulach cz艂owiekiem. Popad艂 w g艂臋bok膮 depresj臋. Odczuwa艂 nieustanny b贸l, kt贸ry ci膮gle si臋 pog艂臋bia艂. Medycyna okaza艂a si臋 bezradna. Zdesperowany Sylvest zacz膮艂 szuka膰 pomocy w modlitwie, jakiej nauczy艂 go ojciec - pastor ko艣cio艂a metodyst贸w. Troch臋 pomog艂a, ale jego to nie zadowala艂o.

Charyzmatyczny kaznodzieja, do kt贸rego go zabrano, o艣wiadczy艂, 偶e aby zrozumie膰 chorob臋, trzeba najpierw dok艂adnie zanalizowa膰 jej natur臋 duchow膮. Sylvest poczu艂 g艂臋bok膮 potrzeb臋 jej zg艂臋bienia. Jego poszukiwania wzbudzi艂y w nim zainteresowanie Ca艂unem Tury艅skim (kt贸ry, jak si臋 uwa偶a, okrywa艂 cia艂o Jezusa po ukrzy偶owaniu). Zda艂 sobie spraw臋 z tego, 偶e Jezus 偶y艂 naprawd臋 i 偶e da艂 艣wiatu prawdziwy wz贸r bezwarunkowej mi艂o艣ci i przebaczenia. Dzi臋ki zwr贸ceniu si臋 ku bardziej duchowemu sposobowi widzenia 艣wiata i aktywnym poszukiwaniom bliskiej wi臋zi z Bogiem, 偶ycie Sylvesta zdawa艂o si臋 wype艂nia膰 promiennym 艣wiat艂em, a ka偶dy jego krok okazywa艂 si臋 doskonale rozegrany za spraw膮 du偶o pot臋偶niejszej ni偶 on sam si艂y.

Osi膮gn膮艂 tak膮 umiej臋tno艣膰 koordynacji, 偶e potrafi艂 zawsze i niezawodnie pojawia膰 si臋 w odpowiednim miejscu i o odpowiedniej porze. W niespe艂na rok po rozpocz臋ciu medytacji i stopniowego pod膮偶ania ku 偶yj膮cej 艣wiat艂o艣ci, kt贸ra go otacza艂a, jego ci臋偶ka, tak bole艣nie upo艣ledzaj膮ca choroba ca艂kowicie ust膮pi艂a.

Vernon Sylvest ponownie si臋 o偶eni艂 i wraz z 偶on膮 za艂o偶y艂 w Richmond w Wirginii The Institute for Higher Healing (Instytut Pe艂niejszego Uzdrowienia) 艂膮cz膮cy w sobie funkcje holistycznej kliniki i o艣rodka edukacyjnego, kt贸ry po latach rozdzieli艂 te formy dzia艂alno艣ci przeistaczaj膮c si臋 w dwie odr臋bne instytucje: Centrum Zdrowia i Dobrego Samopoczucia (Richmond Health & Wellness Center) powsta艂e z oddzia艂u klinicznego oraz dzia艂aj膮cy pod pierwotn膮 nazw膮 instytutu o艣rodek edukacyjny specjalizuj膮cy si臋 w szerzeniu idei 艂膮czenia tradycyjnych i holistycznych praktyk medycznych.

Sylvest do dzi艣 wykazuje cechy b臋d膮ce nast臋pstwami prze偶y膰 na granicy 艣mierci - mimo 偶e jego 艣wietliste do艣wiadczenie trwa艂o ca艂y rok i wynika艂o bezpo艣rednio ze 艣wiadomego wyboru polegaj膮cego na podj臋ciu poszukiwa艅 cudownego leku na w艂asn膮 chorob臋. Ten tak rozpaczliwie wyczekiwany cud sta艂 si臋 jednak mo偶liwy dopiero wtedy, gdy Sylvest wyrzek艂 si臋 wszystkich przyzwyczaje艅 i potrzeb swego ego, nawet pragnienia uleczenia oraz i zaakceptowa艂 si艂臋 mi艂o艣ci i przebaczenia.

Doznania zbli偶one do prze偶y膰 z pogranicza 艣mierci mog膮 mie膰 tak偶e natur臋 nieprzyjemn膮 i piekieln膮.

Pewna kobieta, kt贸ra zastrzeg艂a sobie anonimowo艣膰, bra艂a kiedy艣 udzia艂 w zaj臋ciach rozwoju mediumicznego w ko艣ciele spirytualist贸w, kiedy nagle poczu艂a przyp艂yw jakiej艣 negatywnej energii i przestraszona szybko stamt膮d uciek艂a. Kiedy wieczorem k艂ad艂a si臋 spa膰, znalaz艂a si臋 w ciemnym tunelu, kt贸ry ni z tego, ni z owego uformowa艂 si臋 wok贸艂 niej. Nie spa艂a jeszcze i ca艂kiem 艣wiadomie czu艂a, jak co艣 j膮 wci膮ga w g艂膮b wiruj膮cego leja. Bardzo si臋 ba艂a. Tunel by艂 ogromny i niezwykle realny. W jego wn臋trzu panowa艂a dusz膮ca ciemno艣膰.

Kobieta podj臋艂a walk臋; zacz臋艂a wali膰 w 艣ciany tunelu i krzycze膰 domagaj膮c si臋 uwolnienia. Po tej, jak jej si臋 wydawa艂o, walce o 偶ycie, tunel znikn膮艂 r贸wnie raptownie, jak si臋 pojawi艂.

Poniewa偶 dok艂adnie odpowiada艂 on opisom scenerii dozna艅 piekielnych, o kt贸rych czyta艂a lub s艂ysza艂a, kobieta ta nabra艂a przekonania, 偶e wydarzenie to nie by艂o niczym innym jak negatywnym prze偶yciem na granicy 艣mierci. Nie mia艂 dla niej znaczenia fakt, 偶e pozostawa艂a w贸wczas w doskona艂ym zdrowiu fizycznym i 偶e jej do艣wiadczenie by艂o faktycznie doznaniem zbli偶onym do zjawisk towarzysz膮cych umieraniu.

Przejd藕my teraz do historii Shirley J. Bennett z Indianapolis w stanie Indiana.

Ostatnie s艂owa, jakie tego wieczoru wypowiedzia艂am przed p贸j艣ciem spa膰, brzmia艂y: 鈥濶ie obchodzi mnie, czy b臋d臋 d艂u偶ej 偶y膰, czy nie. 鈥濷ko艂o drugiej nad ranem obudzi艂am si臋 nie mog膮c z艂apa膰 tchu. Moje da艂o ca艂kiem zdr臋twia艂o i wtedy je opu艣ci艂am. Czu艂am wielkie szcz臋艣cie b臋d膮c na wolno艣ci.

Pami臋tam, 偶e z olbrzymi膮 szybko艣ci膮 lecia艂am nad czubkami drzew.

Nagle znalaz艂am si臋 w przemierzaj膮cej pustyni臋 furgonetce. Na moje pytanie, sk膮d si臋 tam wzi臋艂am, kto艣 odpowiedzia艂, 偶ebym si臋 nie martwi艂a, bo to tylko ma艂a przeja偶d偶ka. Opr贸cz mnie w furgonetce znajdowa艂 si臋 kierowca, nastoletni ch艂opak w zabawnym zamszowym kapeluszu i nie ogolony starszy m臋偶czyzna, kt贸rego zabrali艣my po drodze.

Jechali艣my malownicz膮 Dolin膮 Ognia, kiedy zobaczy艂am siedem wie偶yczek jakiej艣 starej budowli. Co艣 w tym widoku tak bardzo mnie przerazi艂o, 偶e w jednej chwili znalaz艂am si臋 z powrotem w swoim ciele.

Dwa tygodnie p贸藕niej, jad膮c w odwiedziny do swojej siostry, Bennett zobaczy艂a na drodze m艂odzie艅ca w 艣miesznym zamszowym kapeluszu. La艂 deszcz, wi臋c zaproponowa艂a mu podwiezienie.

Kiedy usadowi艂 si臋 w jej furgonetce, przyjrza艂a mu si臋 i rozpozna艂a w nim ch艂opaka z tajemniczego nocnego zdarzenia. Powiedzia艂a mu o tym, a on, ku jej najwy偶szemu zdumieniu, doskonale wiedzia艂 o co chodzi i opisa艂 ich wsp贸ln膮 鈥瀢ycieczk臋鈥 przez pustyni臋 zaznaczaj膮c, 偶e mia艂a ona miejsce w 鈥瀒nnym wymiarze鈥. Potem spyta艂 j膮, czy wie, gdzie on mieszka. Bez namys艂u odpar艂a:

pod numerem 239

na ulicy zaczynaj膮cej si臋 na [B]鈥.

Mia艂a racj臋. Nied艂ugo potem ch艂opak wyprowadzi艂 si臋, wcze艣niej jednak zadzwoni艂 do Bennett i spyta艂, czy pami臋ta miejsce z ich wyprawy zwane Siedmioma Wie偶ami. Nie pami臋ta艂a.

Ch艂opak powiedzia艂, 偶e powinna, poniewa偶 miejsce to jest cmentarzem i istnieje naprawd臋.

Stwierdzenie to sk艂oni艂o j膮 do podj臋cia poszukiwa艅.

Trzy lata zabra艂o mi znalezienie kogo艣, kto s艂ysza艂 o Siedmiu Wie偶ach. Dowiedzia艂am si臋, 偶e miejsce to znajduje si臋 na terenie szpitala stanowego w Indianapolis. Poszuka艂am pracuj膮cego tam lekarza patologa i opowiedzia艂am mu o swoim prze偶yciu. Jak si臋 dowiedzia艂am, szpital ten by艂 kiedy艣 plac贸wk膮 zajmuj膮c膮 si臋 psychicznie chorymi, utrzymuj膮cymi, 偶e s膮 op臋tani przez diab艂a. Tu偶 za budynkiem znajdowa艂 si臋 cmentarz, na kt贸rym rzekomo grzebano zmar艂ych, jednak ich da艂, za spraw膮 cmentarnych hien, od dawna ju偶 tam nie by艂o.

Kiedy艣, w pocz膮tkach XIX wieku, szpital nazywany by艂 Siedmioma Wie偶ami. By艂 to budynek bardzo stary i mia艂 w艂a艣ciwie osiem wie偶, ale z ulicy widocznych by艂o tylko siedem.

St膮d w艂a艣nie wzi臋艂a si臋 jego nazwa.

Bennet wspomina, 偶e na jej pytanie, czy tamtej nocy kto艣 pr贸bowa艂 im co艣 wa偶nego powiedzie膰, m艂odzieniec w zamszowym kapeluszu odpar艂, 偶e tak.

Wiem ju偶, co to by艂a za wiadomo艣膰: piek艂o naprawd臋 istnieje. Ka偶dy kaznodzieja, kt贸remu m贸wi艂am o swym prze偶yciu, uwa偶a艂 偶e musia艂o ono pochodzi膰 od Szatana. Ja jednak jestem innego zdania. S膮dz臋, 偶e pochodzi艂o od Boga; B贸g chcia艂 mi przez nie pokaza膰, co mo偶e mnie spotka膰, je艣li nie zmieni臋 swego 偶ycia. Przerwa艂am wtedy ci膮偶臋, mia艂am mn贸stwo problem贸w ze swym ma艂偶e艅stwem i nie uznawa艂am Chrystusa za swego Zbawiciela.

Oto wiadomo艣膰 dla mnie: 鈥濶iech twe uczynki stan膮 si臋 czyste鈥.

Pos艂ucha艂am.

Doktor Glen O. Gabbard ze szpitala im. C. F. Menningera w Topece (Kansas) i doktor Stuart W. Twemlow z Akademii Medycznej w Wichita napisali wsp贸lnie artyku艂 odpowiadaj膮cy na pytanie:

Czy doznania towarzysz膮ce umieraniu pojawiaj膮 si臋 tylko na granicy 艣mierci?鈥 Dziesi臋膰 lat bada艅 nad do艣wiadczeniami 鈥瀙oza cia艂em鈥 i zjawiskami towarzysz膮cymi umieraniu pozwoli艂o im potwierdzi膰 ich pierwotne za艂o偶enie, 偶e 鈥瀙ostrzeganie blisko艣ci 艣mierci, ca艂kiem niezale偶ne od rzeczywistej sytuacji, jest czynnikiem determinuj膮cym klasyczne doznanie na granicy 艣mierci鈥. Innymi s艂owy, aby takie zjawisko zasz艂o, wa偶niejszy od fizycznego stanu cia艂a jest umys艂 doznaj膮cej osoby.

Epizody granicz膮ce ze 艣mierci膮 uznali za manifestacje wiary i katalizatory pozwalaj膮ce na jej pog艂臋bianie oraz za wyra藕nie powtarzaj膮cy si臋 schemat, kt贸ry by膰 mo偶e ma pod艂o偶e genetyczne i jako taki jest typowy dla ca艂ej ludzko艣ci.

Gabbard i Twemlow przypominaj膮 nam, 偶e obrazy dowodz膮ce przetrwania w艂asnej 艣mierci, transcendentne sceny, kt贸re zdaj膮 si臋 鈥瀢ybawia膰鈥

nas od l臋ku przed zapomnieniem, mog膮 si臋 objawia膰 i objawiaj膮 si臋 niezale偶nie od wieku, okoliczno艣ci (nie wy艂膮czaj膮c stan贸w ca艂kowitego spokoju i relaksacji, takich jak medytacja)

i t艂a religijnego czy kulturowego.

Jednak badania te, podobnie jak inne badania naukowc贸w - lekarzy, nie bior膮 pod uwag臋 takich zagadnie艅, jak:

Wyra藕ne i wp艂ywaj膮ce na zmian臋 trybu 偶ycia doznania zbli偶one, w przypadku kt贸rych w og贸le nie ma mowy o my艣leniu o 艣mierci lub jej postrzeganiu.

Przypadki takie jak Grigorija Rodonai, kt贸rych nie mo偶na por贸wnywa膰 z 鈥瀘bron膮 psychologiczn膮鈥

przed zbli偶aj膮c膮 si臋 艣mierci膮.

Elementy i szczeg贸艂y scenerii z pogranicza 艣mierci, kt贸re, jak si臋 p贸藕niej okazuje, nie s膮 wytworami fantazji, lecz faktami.

Im dok艂adniej przygl膮damy si臋 temu zjawisku, tym bardziej oczywiste staje si臋, 偶e obecne badania pomijaj膮 wiele jego aspekt贸w. Tak naprawd臋, jeszcze nawet dobrze nie zacz臋li艣my rozszyfrowywa膰 licznych przes艂a艅 p艂yn膮cych z prze偶y膰 w obliczu 艣mierci.

Odst臋pstwa od schematu Prawdziwa si艂a zrozumienia polega na niedopuszczaniu do tego, by co艣, czego nie wiemy, kr臋powa艂o to, co wiemy.

Ralph Waldo Emerson W og贸lnym wzorze zjawiska prze偶y膰 na granicy 艣mierci pojawiaj膮 si臋 czasem wymykaj膮ce si臋 mu wyj膮tki, nie daj膮ce spokoju przejawy niesamowito艣ci, wykraczaj膮ce, czasem nawet do艣膰 znacznie, poza wszelkie granice wiarygodno艣ci. Odst臋pstwa te (kt贸rych nie da si臋 dopasowa膰 do konsensualnej rzeczywisto艣ci) s膮 zazwyczaj zbywane lub lekcewa偶one jako zwykle wytwory imaginacji; od czasu do czasu szepce si臋 o nich tylko w kuluarach. Poniewa偶 ksi膮偶ka ta ma z za艂o偶enia stanowi膰 szerokie spojrzenie na ca艂e zjawisko prze偶y膰 na granicy 艣mierci, uwa偶am, 偶e nadszed艂 czas, by otworzy膰 t臋 przys艂owiow膮 puszk臋 Pandory i zobaczy膰, co jest w 艣rodku. Nast臋puj膮ce trzy przyk艂ady pomog膮 mi bli偶ej okre艣li膰, co rozumiem pod poj臋ciem 鈥瀗iezwykle鈥, zanim przejdziemy do kolejnych 鈥瀌odatkowych rewelacji鈥, takich jak anio艂y, uciele艣nione fantomy, wys艂annicy obcych cywilizacji czy wspomnienia z poprzednich wciele艅.

W roku 1986 Natalie Rowell przechodzi艂a operacj臋 chirurgiczn膮, podczas kt贸rej rozci臋to i obr贸cono jej nog臋 w celu przywr贸cenia prawid艂owego u艂o偶enia stopy i kolana. By艂a to trzecia z serii czterech operacji maj膮cych usun膮膰 zniekszta艂cenia powsta艂e na skutek przeprowadzonych wcze艣niej zabieg贸w korekcyjnych odbudowywuj膮cych staw biodrowy.

Matka Natalie Rowell, mieszkaj膮ca w Harrisonburgu w Wirginii, nie mog艂a sobie pozwoli膰 na przelot do Portland (Oregon), gdzie odbywa艂a si臋 operacja, wi臋c zgodzi艂a si臋 przenie艣膰 si臋 tam 鈥瀌uchem鈥. O wyznaczonej porze, w swym mieszkaniu, usiad艂a i rozlu藕ni艂a si臋 osi膮gaj膮c zmieniony stan 艣wiadomo艣ci i odbywszy podr贸偶 鈥瀙oza cia艂em鈥 czy te偶 鈥瀢 ciele astralnym鈥, w czysto duchowej formie znalaz艂a si臋 w szpitalu, gdzie ponad g艂owami chirurg贸w mog艂a obserwowa膰 przebieg operacji swej c贸rki. 鈥濸omaga艂a鈥

lekarzom przesy艂aj膮c do ich umys艂贸w i palc贸w energetyczne pr膮dy niebia艅skiego nadzoru i zapewniaj膮c pomy艣lny wynik operacji.

Spodziewaj膮c si臋 wizyty matki, Rowell opu艣ci艂a duchem swe u艣pione cia艂o. Kiedy ujrza艂a matk臋 unosz膮c膮 si臋 pod sufitem, wzlecia艂a ku niej i u艣cisn臋艂a j膮 serdecznie.

Po ich prawej stronie ukaza艂 si臋 przepastny wiruj膮cy tunel. Rowell wesz艂a do niego, po czym na chwil臋 zatrzyma艂a si臋, odwr贸ci艂a w stron臋 matki i powiedzia艂a:

Musz臋 to zrobi膰 sama, mamo. Nie mo偶esz i艣膰 ze mn膮. 鈥

Kiedy znikn臋艂a w wiruj膮cych czelu艣ciach tunelu, jej ciem wielkiego szacunku. O tym wydarzeniu m贸wi po latach:

Ten tunel by艂 taki 偶ywy, taki rzeczywisty. Nigdy go nie zapomn臋, podobnie jak swego uczucia, 偶e powinnam pobiec za c贸rk膮 i wyci膮gn膮膰 j膮 stamt膮d.

Wiedzia艂am jednak, 偶e sama musi si臋 z tym zmierzy膰. Sama musi spotka膰 si臋 ze swym przeznaczeniem. Cho膰 niech臋tnie, powr贸ci艂am duchem do Harrisonburga i po艂膮czy艂am si臋 z cia艂em, ca艂y czas powtarzaj膮c sobie, 偶e wszystko b臋dzie dobrze, 偶e leczenie mojej c贸rki zako艅czy si臋 ca艂kowitym sukcesem. I tak te偶 si臋 sta艂o.

Nast臋pnego dnia po operacji c贸rka zadzwoni艂a do niej.

By艂a jeszcze bardzo s艂aba;

dzi臋kowa艂a mi za przybycie. Zanim zd膮偶y艂am jej odpowiedzie膰, zacz臋艂a opisywa膰 ca艂e nasze spotkanie, 艂膮cznie z tunelem i swymi ostatnimi s艂owami, kt贸re wypowiedzia艂a wchodz膮c do niego.

W og贸le nie dawa艂a mi doj艣膰 do s艂owa. Kiedy w ko艅cu uda艂o mi si臋 wtr膮ci膰, potwierdzi艂am ca艂膮 opisan膮 przez ni膮 histori臋, kt贸ra dok艂adnie pokrywa艂a si臋 z tym, czego sama do艣wiadczy艂am. Wtedy ja zacz臋艂am opisywa膰 szczeg贸艂y dotycz膮ce sali operacyjnej, zespo艂u chirurgicznego i przebiegu operacji. Natalie zapyta艂a o to piel臋gniark臋, a ona potwierdzi艂a ka偶de moje s艂owo.

Do艣膰 dziwne wydaje mi si臋 to, 偶e moja c贸rka, mimo 偶e do dzi艣 zachowa艂a pewne wspomnienia dotycz膮ce tego wydarzenia, tej naszej telefonicznej rozmowy nie pami臋ta.

Natalie Rowell opu艣ci艂a podczas operacji swe tunelu. Jej roz艂膮czenie z cia艂em spowodowane by艂o jednak nie blisko艣ci膮 艣mierci i zwi膮zanymi z ni膮 doznaniami, lecz wcze艣niejsz膮 umow膮 z matka. Wiem o tym, poniewa偶 Natalie Rowell to moja c贸rka!

Czy to spotkanie naszych 鈥瀌uch贸w鈥 spowodowa艂o zaistnienie czego艣, co inaczej nigdy by si臋 nie wydarzy艂o?

Czy to w艂a艣nie dlatego moja c贸rka tak niewiele z tego pami臋ta? A mo偶e na skutek szczeg贸lnego rozwoju wypadk贸w sta艂am si臋 mimowolnym 艣wiadkiem zjawiska wskazuj膮cego na to, 偶e 鈥瀟unele鈥

pojawiaj膮 si臋 automatycznie, za ka偶dym razem, kiedy fizyczny stan cz艂owieka oddziela i uwalnia 艣wiadomo艣膰, przerywaj膮c jej 艂膮czno艣膰 z m贸zgiem (bez wzgl臋du na to, czy 偶ycie jest zagro偶one, czy te偶 nie). O ile moje przeczucie jest prawd膮, funkcja tuneli mo偶e podwa偶y膰 podstawy interpretacyjne wykorzystywane przy ocenie 鈥瀢izji鈥 doznawanych przez osoby oddaj膮ce si臋 medytacji, poddawane zabiegom znieczulaj膮cym, cierpi膮ce na urazy g艂owy, uczestnicz膮ce w zjawiskach parapsychicznych oraz doznaj膮ce prze偶y膰 na granicy 艣mierci lub zbli偶onych. Te przypominaj膮ce kszta艂tem tunele wiry, jak ten, kt贸ry ukaza艂 si臋 mojej c贸rce, mog膮 stanowi膰 wst臋pn膮 faz臋 przygotowawcz膮 ewentualnych zmian m贸zgu, cho膰by wkr贸tce zapomnian膮.

Kolejny przyk艂ad 鈥瀢sp贸lnie鈥

doznawanego do艣wiadczenia to historia, kt贸ra przydarzy艂a si臋 Barbarze Iwanowej b臋d膮cej 艣wiadkiem brutalnego morderstwa na ulicach Moskwy. Iwanowa ju偶 wcze艣niej prze偶ywa艂a epizody towarzysz膮ce umieraniu:

po raz pierwszy w wieku sze艣ciu lat, kiedy wpad艂a do beczki z wod膮;

a potem maj膮c lat czterna艣cie, kiedy olbrzymia fala wci膮gn臋艂a j膮 do morza. Za ka偶dym razem oddziela艂a si臋 od cia艂a, zatapia艂a si臋 w cudownym 艣wietle i dokonywa艂a przegl膮du 偶ycia, zaczynaj膮c od momentu 艣mierci a na narodzinach sko艅czywszy. Oba przegl膮dy skupia艂y si臋 na jej 鈥瀗ieodpowiednim鈥 post臋powaniu z matk膮, wzbudzaj膮c w niej pragnienie poprawy. Po ka偶dym z tych dozna艅 stawa艂a si臋 spokojniejsza, bardziej ufna i inteligentna.

W wieku osiemnastu lat w mieszkaniu swej matki straci艂a nagle przytomno艣膰, po czym, jak wspomina, zobaczy艂a ciemny tunel roz艣wietlony na ko艅cu jasnym 艣wiat艂em i us艂ysza艂a dziwny 艣wiszcz膮cy d藕wi臋k, jakby lecia艂a tunelem z wielk膮 szybko艣ci膮.

Odzyskawszy przytomno艣膰, odczuwa艂a ostry b贸l i przez wiele dni walczy艂a ze 艣mierci膮, a lekarze dawali jej tylko 10%

szans na prze偶ycie.

Od tego czasu Iwanowa wielokrotnie zapada艂a w stan 艣mierci klinicznej, jednak ju偶 nie prze偶ywa艂a kolejnych zwi膮zanych ze 艣mierci膮 scenariuszy... a偶 do owego pami臋tnego dnia; by艂a ju偶 wtedy po pi臋膰dziesi膮tce.

Zobaczy艂am na ulicy cz艂owieka zabijaj膮cego no偶em jak膮艣 kobiet臋. Przebieg艂am przez ulic臋 i upad艂am. Na wp贸艂 przytomna szepta艂am: 鈥濺atunku, niech mi kto艣 pomo偶e鈥. Le偶a艂am kilka metr贸w od cia艂a tej kobiety.

Wtedy zobaczy艂am siebie jako ma艂膮 dziewczynk臋 w dziwnej sukience bawi膮c膮 si臋 ogromnymi zabawkami. Czu艂am silny b贸l w okolicach splotu s艂onecznego, tak jakby ulatywa艂o ze mnie 偶ycie. To nie by艂 sen; to dzia艂o si臋 naprawd臋. Nie jestem pewna, ale wydaje mi si臋, 偶e to, czego do艣wiadczy艂am, stanowi艂o przegl膮d 偶yda zabitej kobiety, poniewa偶 moje wewn臋trzne wizje tak naprawd臋 nie by艂y moje. Nadjecha艂a karetka.

Wci膮偶 prosi艂am: 鈥濸om贸偶cie mi鈥, prosi艂am 偶eby pomogli jej.

Straci艂am przytomno艣膰 i nie wiem, kto odwi贸z艂 mnie do domu.

Po jakim艣 czasie oprzytomnia艂am wci膮偶 odczuwaj膮c silny b贸l w splocie s艂onecznym.

Napastnik zada艂 tamtej kobiecie rany w艂a艣nie w tym miejscu.

By艂am chora przez wiele dni.

Poni偶szy szkic Iwanowej pokazuje rozmiary zabawek i klock贸w, kt贸rymi bawi艂a si臋 ma艂a dziewczynka w dziwnej sukience.

ma艂a dziewczynka

nieproporcjonalnie du偶a ceg艂a lub klocek Wygl膮da na to, 偶e Barbara Iwanowa wsp贸lnie z umieraj膮c膮 kobiet膮 dozna艂a przegl膮du jej 偶ycia, mimowolnie staj膮c si臋 jej zast臋pczyni膮 - chocia偶 nigdy wcze艣niej jej nie spotka艂a, a p贸藕niej nie mia艂a 偶adnej mo偶liwo艣ci weryfikacji tego, co zobaczy艂a. To tak, jakby pr贸buj膮c ocali膰 zaatakowan膮 kobiet臋, Iwanowa ocali艂a w zamian jej wspomnienia! Doznan膮 wizj臋 opisa艂a jako przepe艂nion膮 偶yciem, 艣wiat艂em, szcz臋艣ciem i nadziej膮. 鈥濨y膰 mo偶e mia艂a ona stanowi膰 pocieszenie nie dla mnie, lecz dla tej umieraj膮cej kobiety. 鈥

Jeszcze przed tym wydarzeniem, w wyniku wcze艣niejszych prze偶y膰 na granicy 艣mierci, Iwanowa zacz臋艂a przywo艂ywa膰 wspomnienia pochodz膮ce, jak s膮dzi艂a, z jej poprzednich wciele艅, kt贸re wiod艂a mi臋dzy innymi jako:

w艂oski 偶o艂nierz, niemiecki oficer marynarki, hiszpa艅ska kurtyzana, brazylijski robotnik.

Bardzo 艂atwo przychodzi艂a jej nauka j臋zyka ojczystego ka偶dego pami臋tanego wcielenia, du偶o gorzej natomiast sz艂o jej z angielskim i czeskim. 鈥濶igdy nie 偶y艂am w tych krajach i dlatego mam problemy z m贸wieniem ich j臋zykami. 鈥濱wanowa zawodowo zajmuje si臋 lingwistyk膮 i nauczaniem j臋zyk贸w obcych.

D藕wigaj膮c brzemi臋 bolesnych wspomnie艅 morderstwa, kt贸rego by艂a naocznym 艣wiadkiem, zacz臋艂a interesowa膰 si臋 ewentualnym wp艂ywem stan贸w mistycznych i zjawisk parapsychicznych na zachowanie cz艂owieka;

od tamtej pory uda艂o jej si臋 odnie艣膰 znacz膮ce sukcesy w dziedzinie parapsychologii i duchowego uzdrawiania, kt贸re znalaz艂y odbicie w po艣wi臋conej jej ksi膮偶ce The Golden Chalice: A Collectlon of Writings by the Famous Soviet Parapsychologist and Healer Barbara Ivanova (Larissa Vilenskaya & Maria Mir, 1986), czyli 鈥瀂艂oty Kielich: Zbi贸r esej贸w Barbary Iwanowej, s艂ynnego radzieckiego parapsychologa i uzdrowiciela鈥. (W roku 1973, po dwudziestu sze艣ciu latach pracy, Iwanowa zosta艂a nieoczekiwanie zwolniona ze stanowiska nauczyiela j臋zyka portugalskiego w Moskiewskim Instytucie Kontakt贸w z Zagranic膮, za to tylko, 偶e zajmowa艂a si臋 zjawiskami parapsychicznymi.

Prze艣ladowania usta艂y dopiero z nadej艣ciem rz膮d贸w Gorbaczowa.)

Jestem in偶ynierem i uwa偶am si臋 za osob臋 my艣l膮c膮 trze藕wo, racjonalnie i analitycznie. 5

sierpnia 1983 r. bra艂am udzia艂 w pokazach uje偶d偶ania koni w Great Bridge (Wirginia). Potem zjad艂am obiad z moj膮 przyjaci贸艂k膮 i razem obejrza艂y艣my film video, kt贸ry nakr臋ci艂a podczas pokazu. W podr贸偶 powrotn膮 do domu wyruszy艂am p贸艂 godziny przed p贸艂noc膮. Pada艂 niezbyt mocny deszcz. Pami臋tam, 偶e min臋艂am ju偶 kilka miasteczek, kiedy nagle przebudzi艂am si臋 jakby z nie艣wiadomego stanu i zobaczy艂am, 偶e straci艂am kontrol臋 nad swym mkn膮cym z olbrzymi膮 pr臋dko艣ci膮 samochodem.

Zjecha艂am z pasa przecinaj膮c ca艂膮 szeroko艣膰 autostrady i uderzy艂am w drzewo.

Powy偶szy fragment pochodzi z wypowiedzi pewnej kobiety, kt贸ra prosi艂a, by nie ujawnia膰 jej nazwiska.

Oto dalszy ci膮g jej opowie艣ci:

Samoch贸d 艣ci膮艂 kilka mniejszych drzewek i uderzy艂 w pie艅 ogromnego d臋bu. Widzia艂am, jak drzewo mia偶d偶y mask臋 samochodu. Przednia szyba i obie szyby boczne rozsypa艂y si臋 na kawa艂eczki. Pami臋tam, 偶e pomy艣la艂am sobie, 偶e ju偶 za sekund臋 na drzewie rozp艂aszcz膮 si臋 moje zw艂oki. J臋kn臋艂am:

Bo偶e, ratuj!鈥 i zamkn臋艂am oczy.

Poczu艂am pal膮cy b贸l ko艂o uszu, kt贸ry przypisa艂am spi臋tym 艂a艅cuszkiem okularom 艣ci膮ganym w d贸艂 si艂膮 uderzenia. Potem zapanowa艂a zupe艂na ciemno艣膰 i cisza. Nie czu艂am ju偶 b贸lu.

Nagle zda艂am sobie spraw臋, 偶e stoj臋 otoczona najja艣niejszym 艣wiat艂em, jakie kiedykolwiek widzia艂am. To 艣wiat艂o by艂o wsz臋dzie. Nie sta艂am na twardym pod艂o偶u, takim jak pod艂oga czy ziemia. Sta艂am na 艣wietle.

Zmru偶y艂am oczy i powiedzia艂am do siebie: 鈥濲e艣li to jest Niebo, b臋d膮 mi potrzebne okulary s艂oneczne. 鈥濶a to roze艣mia艂a si臋 ca艂a gromada ludzi, m臋偶czyzn i kobiet, kt贸rych jednak nie widzia艂am. Wtedy kt贸ry艣 z m臋偶czyzn chrz膮kn膮艂 i lekko stukaj膮c lask膮 przywo艂a艂 wszystkich do porz膮dku. Pomy艣la艂am, 偶e znajduj臋 si臋 w miejscu przypominaj膮cym sal臋 rozpraw angielskiego s膮du, z 艂awkami dla s臋dzi贸w (nade mn膮) i g贸rn膮 艂awk膮 przewodnicz膮cego trybuna艂u ponad nimi. Us艂ysza艂am jakie艣 szepty i pomruki, i wydawa艂o mi si臋, 偶e stoj臋 na scenie i 偶e powinnam zast臋powa膰, za艣piewa膰 albo co艣 w tym rodzaju.

Wtedy kto艣 powiedzia艂 dono艣nym g艂osem: 鈥濷na nie jest jeszcze gotowa鈥 i us艂ysza艂am odg艂os zatrzaskiwanej olbrzymiej ksi臋gi.

Zn贸w by艂o ciemno i cicho.

Kiedy otworzy艂a oczy, z pocz膮tku - bez okular贸w - widzia艂a bardzo niewyra藕nie.

Upewni艂a si臋, 偶e nie ma po艂amanych ko艣ci. Zobaczy艂a le偶膮c膮 na pod艂odze portmonetk臋 i jej rozrzucon膮 zawarto艣膰, wi臋c odpi臋艂a pas i pochyli艂a si臋, by wszystko pozbiera膰. Potem obejrza艂a si臋 na tylne siedzenie, 偶eby sprawdzi膰, czy siod艂o, kt贸re tam wioz艂a, jest na swoim miejscu. Kiedy si臋 wyprostowa艂a, ze zdumieniem zobaczy艂a, 偶e samoch贸d zwr贸cony jest teraz przodem do autostrady - w jaki艣 niewyja艣niony spos贸b obr贸ci艂 si臋 o 180 stopni!

To by艂o niemo偶liwe. Bardzo blisko samochodu, z obu stron, znajdowa艂o si臋 przecie偶 zbyt wiele drzew. 呕eby samoch贸d m贸g艂 zmieni膰 pozycj臋, musia艂by zosta膰 uniesiony ponad szczyty drzew, obr贸cony w g贸rze i z powrotem postawiony na ziemi.

Poza tym, by艂 teraz nieco oddalony od d臋bu i sta艂 bli偶ej szosy.

Jad膮ca drog膮 ci臋偶ar贸wka zatrzyma艂a si臋 i jej kierowca podbieg艂 do mnie. 鈥濵贸j Bo偶e, nic si臋 pani nie sta艂o?鈥. 鈥濵y艣l臋, 偶e nie鈥. Wtedy powiedzia艂 mi, 偶e stan膮艂, poniewa偶 zobaczy艂 艣wiat艂a przeciwmgielne skierowane ku drodze, co go bardzo zdziwi艂o. Wr贸ci艂 do swej ci臋偶ar贸wki i wezwa艂 pomoc przez radio; wkr贸tce zebra艂o si臋 wok贸艂 mnie sporo ludzi. Przybyli na miejsce ratownicy wywa偶yli drzwi mojego samochodu i uda艂o mi si臋 z niego wydosta膰 o w艂asnych si艂ach. Bola艂o mnie troch臋 prawe kolano i g艂owa, ale czu艂am si臋 dobrze. Poza tym, 偶e m贸j samoch贸d by艂 ca艂kowicie zniszczony, nic nie wskazywa艂o na to, 偶e dopiero co mia艂am powa偶ny wypadek. Do szpitala zabrano mnie tylko po to, by upewni膰 si臋, 偶e naprawd臋 nic mi si臋 nie sta艂o.

W ko艅cu mog艂a przyjrze膰 si臋 swemu rozbitemu samochodowi przy 艣wietle dziennym.

W college鈥檜 lizn臋艂am nieco fizyki, wi臋c nie mog艂am uwierzy膰 w艂asnym oczom. Samoch贸d wygl膮da艂 tak, jakby uderzy艂 raczej w g艂adk膮 艣cian臋 ni偶 w drzewo. Ca艂膮 mask臋, od przedniego zderzaka a偶 do szyby, mia艂 r贸wniutko sprasowan膮 i skr贸con膮 do dwudziestu centymetr贸w.

Siod艂o i uprz膮偶, kt贸re si艂a uderzenia powinna rzuci膰 w prz贸d, spokojnie le偶a艂y tam, gdzie je wcze艣niej po艂o偶y艂am. Poza fotelem kierowcy reszta by艂a w najlepszym porz膮dku. Po drodze do domu postanowi艂am obejrze膰 miejsce wypadku. Znalaz艂am tam wiele po艂amanych i powyrywanych drzewek, ale na pniu d臋bu nie zauwa偶y艂am ani jednego zadrapania, ani jednej od艂upanej drzazgi. Zar贸wno policj臋, jak i brygad臋 ratownicz膮 zdziwi艂y nieprawdopodobne ustawienie samochodu i niewyt艂umaczalny rodzaj zniszcze艅 lasu na miejscu wypadku, jednak nie wspomniano o tym w oficjalnym raporcie.

Wkr贸tce zacz臋艂y j膮 nachodzi膰 dziwne sny, samoistne podr贸偶e poza cia艂em, n臋ka艂y j膮 stany depresyjne i kr贸tkie okresy utraty 艣wiadomo艣ci, a偶 w ko艅cu... wy艂oni艂y si臋 z nich przeb艂yski wspomnie艅 tego... 偶e wielokrotnie porywana by艂a, r贸wnie偶 w noc wypadku, przez przedstawicieli obcych cywilizacji.

Wypadek spowodowany by艂 tym, 偶e nie odzyska艂am przytomno艣ci tak szybko, jak po poprzednich uprowadzeniach.

Zauwa偶ywszy, 偶e co艣 posz艂o nie tak, jak trzeba i 偶e nie panuj臋 nad samochodem, obcy u偶yli swych sposob贸w, by mnie uratowa膰, przy czym dozna艂am prze偶y膰 z pogranicza 艣mierci.

Wynika z tego, 偶e 鈥瀘bcy鈥 w jaki艣 spos贸b unie艣li samoch贸d, obr贸cili go w powietrzu przodem do szosy i postawili na ziemi, dzi臋ki czemu jego 艣wiat艂a sta艂y si臋 widoczne z autostrady.

Cokolwiek by my艣le膰 o trzech przedstawionych powy偶ej przypadkach, ka偶dy z nich wydarzy艂 si臋 naprawd臋.

Istniej膮 te偶 inne odbiegaj膮ce od schematu zjawiska powi膮zane z do艣wiadczaniem umierania. Przyjrzyjmy si臋 im bli偶ej.

Anio艂y Opisuj膮c swe doznania na granicy 艣mierci zar贸wno dzieci, jak i doro艣li, wspominaj膮 o ludziach ze skrzyd艂ami u ramion - ludziach wielkiej urody i pe艂nych wdzi臋ku, raczej bia艂olicych, czasem bosych i z odkrytymi twarzami, odzianych w lu藕ne bia艂e szaty lub jasne zwiewne suknie; m臋偶czy藕ni s膮 g艂adko ogoleni, niekt贸rzy z nich, podobnie jak wi臋kszo艣膰 kobiet, maj膮 d艂ugie powiewaj膮ce w艂osy; ich jedyne ozdoby stanowi膮 czasem paski albo szarfy. W ka偶dym przypadku te uskrzydlone postacie nazywane s膮 przez relacjonuj膮cych anio艂ami.

Zawsze te偶 opisywane s膮 jako istoty ca艂kowicie pozbawione jakichkolwiek w艂asnych cel贸w lub z艂ych zamiar贸w, a istniej膮ce jedynie po to, by s艂u偶y膰 Woli Boga.

Jednak ludzie ze skrzyd艂ami mog膮 by膰 zar贸wno biali, jak i czarni, albo kolorowi - jak ka偶dy cielesny byt.

Podczas rozm贸w z osobami, kt贸re prze偶y艂y 艣mier膰, wiele razy ze zdziwieniem natyka艂am si臋 na wzmianki o czarnych anio艂ach, kt贸rych zadaniem by艂o upewnienie si臋, 偶e umieraj膮cy odnajdzie 艢wiat艂o. Raz tylko s艂ysza艂am o czarnym aniele, kt贸ry zaprowadzi艂 kogo艣 do piek艂a.

Czarne anio艂y okazuj膮 si臋 z regu艂y r贸wnie opieku艅cze i dobroczynne, co bia艂e. Wydaj膮 si臋 jednak zwi膮zane z tunelami czy obszarami ciemno艣ci, bowiem w kr贸lestwie 艣wiat艂a nikt z mych rozm贸wc贸w nigdy ich nie spotka艂. Natomiast bia艂e anio艂y zdaj膮 si臋 nie mie膰 podobnych ogranicze艅, chocia偶 w strefie mroku pojawiaj膮 si臋 bardzo rzadko. O ile wiem, nikt nigdy nie widzia艂 obu rodzaj贸w anio艂贸w w jednym miejscu naraz.

Chocia偶 anio艂y prawie zawsze maj膮 posta膰 ludzi doros艂ych, mog膮 te偶 pojawi膰 si臋 jako dzieci. Faktem jest, i偶 istnieje tyle samo r贸偶nych rodzaj贸w anio艂贸w, ilu ludzi, kt贸rzy je widzieli. Osoby maj膮ce za sob膮 doznania towarzysz膮ce umieraniu bardzo cz臋sto anio艂em nazywaj膮 ka偶d膮 istot臋, kt贸ra utkana jest z cudownego 艣wiat艂a, nawet wtedy, gdy przyjmuj膮c posta膰 艣wietlistej kuli lub walca pozbawiona jest skrzyde艂 i innych anielskich atrybut贸w. Czasem zwyk艂e postacie ludzi lub czarnych bezskrzyd艂ych istot nazywane s膮 anio艂ami po prostu dlatego, 偶e promieniowa艂y mi艂o艣ci膮 i nios艂y pomoc. S艂ysza艂am te偶 o takich przedstawicielach 鈥瀋zarnego rodzaju鈥, kt贸rzy w tunelu siali strach i zamieszanie. Wszelkie zagro偶enie z ich strony natychmiast jednak znika艂o, gdy napastowana przez nie osoba odwa偶nie stawi艂a im czo艂a lub wezwa艂a pomocy Boskiej.

Ko艣ci贸艂 katolicki, podobnie jak wiele innych instytucji religijnych, naucza, 偶e ka偶demu przy urodzeniu przydzielany jest anio艂 str贸偶 zapewniaj膮cy mu wsparcie i opiek臋 przez ca艂e 偶ycie. Wydaje si臋 jednak tkwi膰 w tym pewien haczyk: o pomoc anio艂a trzeba najpierw poprosi膰, a potem ca艂kowicie mu si臋 podporz膮dkowa膰. Zadaniem anio艂a str贸偶a jest dopilnowanie, by jego podopieczny nie zszed艂 z dobrej drogi prowadz膮cej go do wype艂nienia swego przeznaczenia.

Nie zawsze jednak tak si臋 dzieje - wszak istnieje haczyk.

W naukach mistycznych i ezoterycznych znale藕膰 mo偶na tradycj臋 hierarchizacji anio艂贸w zwi膮zan膮 z siedmioma promieniami widma 艣wietlnego i odpowiadaj膮c膮 stopniom rozwoju duchowego oraz ewolucji dusz. Istnieje r贸wnie偶 wiele mit贸w o anio艂ach doprowadzaj膮cych nienarodzonych do ich cia艂 przed narodzinami lub w ich trakcie oraz o ochronie zapewnianej przez wielu anio艂贸w, a nie tylko jednego. Wr贸膰my jednak do jednej z moich obserwacji.

Berkley Carter Mills (przedstawiony w rozdziale pi膮tym) niezwykle obrazowo opisa艂 anio艂y, kt贸re zawiod艂y go do kosmicznej platformy, gdzie m贸g艂 spotka膰 si臋 z Jezusem. W chwili, gdy nabra艂 na tyle odwagi, by zada膰 mu swe pytania, Jezus, platforma i wszystkie cztery anio艂y zespoli艂y si臋 tworz膮c ogromn膮 promieniuj膮c膮 mi艂o艣ci膮 kul臋 艣wiat艂a, kt贸ra go poch艂on臋艂a. Zauwa偶y艂am, 偶e to, co przytrafi艂o si臋 Millsowi, przytrafia si臋 wi臋kszo艣ci ludzi relacjonuj膮cych swe kontakty z anio艂ami: wygl膮da na to, i偶 anio艂y przybieraj膮 jak膮艣 konkretn膮 form臋 tylko na czas potrzebny im do usuni臋cia wszelkich objaw贸w dyskomfortu, jakie osoba doznaj膮ca mo偶e odczu膰 podczas swej podr贸偶y do innego 艣wiata. Kiedy przestaj膮 by膰 potrzebne, wszystkie te istoty o anielskich cechach po prostu znikaj膮. Ta czysta energia, fale przypominaj膮ce sinusoidalny wykres, czyli to, czym wed艂ug mnie jest w艂a艣nie anio艂, przybiera kszta艂t takiej uskrzydlonej, 艣wietlistej lub zwyk艂ej ludzkiej postaci (nawet w pe艂nym 艣wietle dnia), kt贸ry najlepiej odpowiada obecnemu poziomowi duchowej dojrza艂o艣ci danego cz艂owieka. Ka偶dy spotyka wi臋c, przynajmniej pocz膮tkowo, tak膮 form臋 lub kszta艂t, kt贸ry potrafi rozpozna膰 i zaakceptowa膰.

Wspominam o tym, poniewa偶 te osoby, kt贸rym nie obce s膮 odmienne stany 艣wiadomo艣ci i 鈥瀢ielowymiarowe podr贸偶e鈥 bardzo rzadko, je艣li w og贸le, wspominaj膮 o anio艂ach posiadaj膮cych konkretne rysy lub form臋.

Anio艂鈥 jest dla nich rozrzedzon膮 projekcj膮 Boskiej My艣li, czyst膮 i pot臋偶n膮 obecno艣ci膮, kt贸ra splata ze sob膮 prz臋dz臋 historii stworzenia.

Zjawy zst臋puj膮ce Ludzie, kt贸rzy nagle pojawiaj膮 si臋 ni st膮d, ni zow膮d, pomagaj膮 komu艣 w potrzebie i znikaj膮, nazywani s膮 zjawami zst臋puj膮cymi. Niekt贸rzy uwa偶aj膮, 偶e anio艂y r贸wnie偶 s膮 takimi zjawami, cudotw贸rcami zaznaczaj膮cymi sw膮 obecno艣膰 na ziemi.

S艂ysza艂am ostatnio o pewnym kierowcy ci臋偶ar贸wki holowniczej, kt贸ry pom贸g艂 jakiej艣 rodzinie po tym, jak jej samoch贸d zjecha艂 z drogi i utkn膮艂 w zaspie 艣nie偶nej, a potem znikn膮艂, ot tak, z ci臋偶ar贸wk膮 i ca艂膮 reszt膮; 偶adnych po偶egna艅, 偶adnego ha艂asu, 偶adnych 艣lad贸w opon na 艣niegu wskazuj膮cych na to, 偶e w og贸le tam by艂, mimo 偶e wszyscy cz艂onkowie wyswobodzonej rodziny widzieli i prze偶yli dok艂adnie to samo, a znikni臋cie tajemniczego cz艂owieka wywo艂a艂o na twarzy ka偶dego z nich ten sam wyraz zdumienia.

Podobne incydenty zajmuj膮 na prasowych 艂amach tyle samo miejsca, co historie o istotach, kt贸re 鈥瀦st臋puj膮鈥 na ziemi臋 z jakiego艣 dalekiego lub r贸wnoleg艂ego wymiaru, pozostaj膮 na niej jaki艣 czas, po czym 鈥瀘dchodz膮鈥, tak jakby wchodzili i wychodzili przez pewnego rodzaju 鈥瀘kno鈥 otwierane odchyleniami czasu. Sama mia艂am okazj臋 zobaczy膰 jedn膮 z takich zjaw zst臋puj膮cych. M贸j syn widzia艂 je kilkakrotnie, podobnie moi przyjaciele. Kiedy mnie si臋 to przydarzy艂o, poczu艂am ciarki przebiegaj膮ce po ca艂ym ciele. By艂am prawdziwie przestraszona. M贸j syn Kelly odczuwa艂 zaniepokojenie po tym, jak wracaj膮c kiedy艣 rowerem do domu po ca艂ym dniu p艂ywania, by艂 艣wiadkiem znikni臋cia pe艂nego ludzi samochodu, kt贸ry jecha艂 tu偶 przed nim. Opowiedzia艂am mu o w艂asnym spotkaniu ze zjaw膮 i o podobnych do艣wiadczeniach innych znanych mu ludzi.

Kiedy zda艂 sobie spraw臋 z tego, 偶e nie jest jedyn膮 osob膮, kt贸ra widzia艂a co艣 takiego, odetchn膮艂 z ulg膮 i pogodzi艂 si臋 z tym.

Mo偶liwe, 偶e niekt贸re z tych zjaw to doppelgangers (niemieckie okre艣lenie duchowego sobowt贸ra lub odpowiednika 偶yj膮cej osoby, kt贸ry pojawia si臋 i znika niezale偶nie od tego, czy tak 鈥瀘dbita鈥

osoba znajduje si臋 w pobli偶u, czy te偶 nie). Zjawisko to, podobnie jak 鈥瀊ilokacja鈥 (mo偶liwo艣膰 przebywania w dw贸ch miejscach jednocze艣nie), obecne jest w historii ludzko艣ci od niepami臋tnych czas贸w. Jednak naukowe za艂o偶enie, i偶 wszelkie podobne zjawy s膮 tworem 鈥瀘brazowych projekcji m贸zgu鈥, nie wyja艣nia ani cz臋sto艣ci, ani z艂o偶ono艣ci, ani te偶 fizykalno艣ci relacjonowanych zjawisk.

Poj臋cie 鈥瀌uch zst臋puj膮cy鈥 sta艂o si臋 ostatnio tak popularne nie z powodu cz臋stotliwo艣ci obserwowania incydent贸w podobnych do wspomnianych powy偶ej, lecz dlatego, 偶e Ruth Montgomery wykorzysta艂a ten termin w swych 鈥瀙rzewodnikach duchowych鈥 do okre艣lenia innego zjawiska. Ta by艂a dziennikarka wykaza艂a si臋 na polu metafizyki stawiaj膮c wyzwanie swym Czytelnikom i niepokoj膮c ich poj臋ciami abstrakcyjnymi i 鈥瀢y偶szymi prawdami鈥.

Jej ksi膮偶ka Treshold to Tomorrow [Putnam, 1983]

(Pr贸g dnia jutrzejszego)

przedstawia duchy zst臋puj膮ce jako 鈥瀢ysoko rozwini臋te dusze鈥, kt贸rym w jaki艣 spos贸b pozwolono zst膮pi膰 i zamieszka膰 w 艣wie偶o opuszczonych cia艂ach. By tego dokona膰, te tak zwane rozwini臋te dusze godz膮 si臋 o偶ywi膰 opustosza艂e cia艂a i dope艂ni膰 wszelkich zobowi膮za艅 pozosta艂ych po poprzednim lokatorze, zanim rozpoczn膮 w艂asn膮 misj臋 pomagania ludzko艣ci.

Montgomery uwa偶a, 偶e przyczyn膮 takich 鈥瀦amian鈥 jest umo偶liwienie rozwini臋tym duszom przybycia na ziemi臋 鈥瀗a skr贸ty鈥. Dusza dot膮d zamieszkuj膮ca cia艂o wydaje si臋 by膰 鈥瀦wolniona鈥 z obowi膮zku dalszego 偶ycia i mo偶e teraz albo rozwija膰 si臋 gdzie艣 w innych wymiarach, albo przyj膮膰 inne cia艂o poprzez naturalny proces narodzin.

Dalej Montgomery twierdzi, 偶e zamiany te zachodz膮 podczas przeci膮gaj膮cych si臋 stan贸w utraty 艣wiadomo艣ci lub dozna艅 na granicy 艣mierci. Nie wie natomiast, w jaki spos贸b si臋 one odbywaj膮, cho膰 uwa偶a, 偶e aby taka zamiana w og贸le mog艂a mie膰 miejsce, niezb臋dna jest zgoda obu zainteresowanych dusz.

Za duchy zst臋puj膮ce Montgomery uwa偶a wielu ludzi, zar贸wno 偶ywych, jak i ju偶 nie 偶yj膮cych, jak na przyk艂ad Anwara Sadata. Jedn膮 z takich 偶yj膮cych os贸b jest wielebna Carol W. Parrish-Harra, kt贸ra uwa偶a艂a si臋 za 鈥瀔ogo艣 innego鈥 na d艂ugo przed tym, jak Montgomery zacz臋艂a pisa膰 na ten temat. W odpowiedzi na publikacje okre艣laj膮ce j膮 tym mianem, Parrish-Harra napisa艂a w艂asn膮 ksi膮偶k臋 Messengers of Hope [New Age Press, 1983]

(鈥濸os艂a艅cy nadziei鈥); pos艂a艅cy s膮 jej w艂asnym okre艣leniem r贸wnowa偶nym z duchami zst臋puj膮cymi, u偶ywanym przez Montgomery.

Podczas porodu Parrish-Harra prze偶y艂a doznanie granicz膮ce ze 艣mierci膮, kt贸re oczywi艣cie odmieni艂o jej 偶ycie.

Rozpocz臋艂a si臋 jej inspiruj膮ca historia potyczek, transformacji i poszukiwania 鈥瀞amej siebie鈥. Po raz pierwszy spotka艂am j膮 w roku 1984 i od tego czasu wielokrotnie z ni膮 rozmawia艂am. Stwierdzenie, 偶e podziwiam jej zdolno艣ci jako nauczyciela i m贸wcy, nie oddawa艂oby w pe艂ni stopnia jej uzdolnie艅. Jest doprawdy bardzo utalentowana! A jednak, poza tym, 偶e sama w to wierzy, nie ma w jej przypadku niczego, co r贸偶ni艂oby j膮 od ca艂ej rzeszy innych os贸b maj膮cych za sob膮 doznanie transcendentne i wskazywa艂oby, i偶 rzeczywi艣cie jest ona duchem zst臋puj膮cym.

Przytaczany przez Ruth Montgomery opis duch贸w zst臋puj膮cych i sposobu ich zachowania jest odbiciem najcz臋stszego zachowania typowego dla os贸b, kt贸re prze偶y艂y doznania na granicy 艣mierci lub przesz艂y duchow膮 przemian臋.

To normalne, 偶e ci ludzie uwa偶aj膮 si臋 za kogo艣 nowego i odmiennego.

To normalne, 偶e nawet wygl膮daj膮 inaczej i post臋puj膮 tak, jakby byli 鈥瀒nnymi鈥 lud藕mi.

To normalne, 偶e ludzie ci od偶ywaj膮, wi臋cej wiedz膮 i umiej膮, posiadaj膮 nowe i rozwini臋te talenty oraz uzdolnienia.

Dzi臋ki niewiarygodnej sile prawdziwej transformacji, bez wzgl臋du na jej przyczyn臋, wszystkie te zmiany s膮 najzupe艂niej normalne.

Na 艣wiecie istniej膮 dziesi膮tki milion贸w ludzi, nie wy艂膮czaj膮c mnie, kt贸rzy pasuj膮 do wzoru ducha zst臋puj膮cego opisanego przez Ruth Montgomery. Czy rzeczywi艣cie jeste艣my rozwini臋tymi duszami wypieraj膮cymi z cia艂 swych m艂odszych koleg贸w z zamiarem przygotowania mas do nowej ery? My艣l臋, 偶e nie.

Lecz poniewa偶 poj臋cie to jest dla wielu ludzi tak myl膮ce, przyjrzyjmy si臋 mu dok艂adniej.

Mimo r贸偶nic w terminologii, historyczne odniesienia do teorii duch贸w zst臋puj膮cych Ruth Montgomery odnale藕膰 mo偶na w literaturze mistycznej i metafizycznej oraz w legendach wielu r贸偶nych kultur. Wyra偶eniem najcz臋艣ciej stosowanym w opisie dw贸ch dusz zamieniaj膮cych si臋 miejscami w danym ciele jest wymiana. Opowie艣ci o takich wymianach nie r贸偶ni膮 si臋 zbytnio od dzisiejszych relacji z dozna艅 na granicy 艣mierci i do艣wiadcze艅 podobnych.

Je艣li kto艣 bli偶ej zajmie si臋 badaniem materia艂u historycznego i por贸wna go ze wsp贸艂czesnymi opisami, z pewno艣ci膮 zauwa偶y pewien powtarzaj膮cy si臋 schemat:

Uznawanie si臋 za kogo艣 鈥瀗owego鈥

zamiast 鈥瀘dmienionego鈥 wywiera mniejsz膮 presj臋 na nieo艣wieconej cz臋艣ci spo艂ecze艅stwa i zapewnia bezpieczniejszy klimat w domu i w pracy. Z socjologicznego punktu widzenia, ludziom 艂atwiej jest zgodzi膰 si臋 na tajemnic臋 ni偶 przyzna膰, 偶e sami mogliby potrzebowa膰 przemiany osobowo艣ci. Spo艂ecze艅stwo woli bowiem rozrywk臋 od za偶enowania.

Musz臋 jednak przyzna膰, 偶e spotka艂am troje ludzi, kt贸rzy - jak s膮dz臋 - rzeczywi艣cie nale偶膮 do typu duch贸w zst臋puj膮cych opisywanych przez Montgomery.

S膮 to dwie doros艂e kobiety i jeden bardzo zagubiony m艂ody m臋偶czyzna. Ca艂a tr贸jka ma niezwykle jasne oczy, kt贸rymi nie patrzy tak po prostu, lecz jakby bacznie szuka czego艣, co mo偶na zobaczy膰.

Za艣 wyczuwalne w ich obecno艣ci wibracje r贸偶ni膮 si臋 od wszystkiego, czego wcze艣niej do艣wiadczy艂am w kontaktach z innymi lud藕mi. Nie potrafi臋 tego wyja艣ni膰, ale jestem tolerancyjna. Po tym wszystkim, co w 偶yciu przesz艂am, dawno ju偶 nauczy艂am si臋, 偶e ten nasz wspania艂y 艣wiat jest skarbnic膮 przer贸偶nych cudownych osobliwo艣ci.

Chcia艂abym jednak poczyni膰 tutaj pewn膮 uwag臋.

Ka偶dy z duch贸w zst臋puj膮cych, o kt贸rych pisze w swej ksi膮偶ce Montgomery, przeszed艂 d艂ugie okresy silnej depresji i poczucia zagubienia, do zaoferowania maj膮c niewiele wi臋cej ni偶 chaotyczne mgliste idee.

呕aden z nich nie m贸g艂 wykorzysta膰 wiedzy, kt贸r膮 rzekomo posiada艂, ani te偶 przekazywa膰 energii innym ludziom;

musia艂 si臋 tego dopiero nauczy膰, a nauka taka trwa艂a d艂ugie lata. Trudno to nazwa膰 鈥瀌rog膮 na skr贸ty鈥 czy sensown膮 metod膮 鈥瀝ozwoju鈥 tych tak zwanych wysoko rozwini臋tych dusz.

Bez wzgl臋du na to, czy ludzie ci ewoluuj膮 w wi臋cej ni偶 jednym wcieleniu w czasie obecnego 偶ycia, czy przejawiaj膮 osobowo艣ci przesz艂ego lub przysz艂ego 偶ycia, czy te偶 szerz膮 projekcje swej bujnej fantazji, by zdoby膰 uwag臋 (jak sugeruje wielu badaczy pr贸buj膮cych wyja艣ni膰 ca艂e to szale艅stwo z duchami zst臋puj膮cymi), s膮dz臋, 偶e w procesie tym ludzie staj膮 si臋 nagle i wszechstronnie 鈥瀊ardziej sob膮鈥. Ich 艣wiadomo艣膰 si臋 rozszerza, a oni nie maj膮 mo偶liwo艣ci wyja艣nienia czy zrozumienia tego, jak to si臋 dzieje i dlaczego. To, 偶e kto艣 poczu艂 si臋 nagle 鈥瀗owym鈥 cz艂owiekiem, nie oznacza wcale, 偶e w jego ciele nast膮pi艂a zamiana dusz. Nie mog膮c odrzuci膰 teorii Montgomery na temat duch贸w zst臋puj膮cych, musz臋 uzna膰 fakt, 偶e istnieje wiele dr贸g prowadz膮cych do o艣wiecenia i 偶e niekt贸re z nich s膮 bardziej zawi艂e i pokr臋tne ni偶 inne.

Reinkarnacja Rozmawiaj膮c z lud藕mi, kt贸rzy prze偶yli stan granicz膮cy ze 艣mierci膮 wraz z towarzysz膮cymi mu doznaniami, natkn臋艂am si臋 na osoby twierdz膮ce, 偶e po drugiej stronie kurtyny 艣mierci spotka艂y si臋 z przegl膮dem 偶ywot贸w, jakie wiod艂y przed obecnym 偶yciem. Niekt贸rzy z nich opisywali do艣wiadczenia z poprzedniego 偶ycia stanowi膮ce cz臋艣膰 swego doznania na granicy 艣mierci. Pewna kobieta, na przyk艂ad, zobaczy艂a sw贸j 艣lub jako jeden z element贸w doznania przesz艂ego 偶ycia na granicy 艣mierci, w kt贸rym obecne by艂y 艣redniowieczna muzyka i charakterystyczne dla epoki akcesoria, by kilka lat p贸藕niej pozna膰 po艣lubionego m臋偶czyzn臋 i wyj艣膰 za niego 鈥瀙owt贸rnie鈥. Inny przypadek, przypominaj膮cy histori臋 z filmu Stevena Spielberga Always (Na zawsze), dotyczy m臋偶czyzny, kt贸ry odkry艂, 偶e jest pozbawionym cia艂a przewodnikiem innego cz艂owieka, b臋d膮cego 鈥瀞tarym鈥

przyjacielem z wcze艣niejszych wciele艅 i maj膮cego wkr贸tce umrze膰 w obecnym wcieleniu.

Poza wplataniem do scenariuszy prze偶y膰 na granicy 艣mierci w膮tk贸w z przesz艂ego 偶ycia, ca艂kiem cz臋sto zdarza si臋, 偶e ludzie, kt贸rzy ich do艣wiadczyli, zaczynaj膮 przypomina膰 sobie migawki z 偶ycia innego ni偶 w艂a艣nie prze偶ywane, cz臋sto dla nich zupe艂nie tajemnicze, a stanowi膮ce jedno z nast臋pstw prze偶ytego doznania. Nawet w przypadku niewyst膮pienia podobnego efektu, dla ka偶dego z nich reinkarnacja pozostaje zazwyczaj ulubionym tematem rozm贸w. Wiele os贸b traktuje j膮 jako uznany fakt, widz膮c w niej zwyk艂膮 kolej rzeczy.

Moi rozm贸wcy cz臋sto powtarzaj膮, 偶e dusza ludzka ewoluuje. M贸wi膮 o cyklach i ich roz艂o偶eniu w czasie i utrzymuj膮, 偶e jedno 偶ycie nie wystarczy艂oby na osi膮gni臋cie przez Ja doskona艂o艣ci zdobywanej w drodze powrotnej do Jedynego Prawdziwego Pra藕r贸d艂a. Opowiadaj膮, jak ich zdaniem, dochodzi do rozwoju duszy, by膰 mo偶e szybkiego cho膰 trwaj膮cego prawdopodobnie wiele 偶ywot贸w, w zale偶no艣ci od determinacji, z jak膮 cz艂owiek uczy si臋 i rozwija. Wed艂ug nich, ka偶dy z nas mo偶e dokona膰 wolnego wyboru i albo skr贸ci膰 ten proces, albo go wyd艂u偶y膰. Nigdy nie s艂ysza艂am, by kt贸ry艣 z tych ludzi traktowa艂 reinkarnacj臋 jako pewnego rodzaju wym贸wk臋 wykorzystywan膮 w celu unikni臋cia odpowiedzialno艣ci i wysi艂ku niezb臋dnego do rozwoju obecnego 偶ycia.

呕adne z moich trzech spotka艅 ze 艣mierci膮 nie nawi膮zywa艂o do wcze艣niejszych wciele艅, jednak bezpo艣rednio po drugim przypadku, podczas farmakologicznego usuwania zakrzep贸w, stan臋艂am twarz膮 w twarz z holograficznymi obrazami z mych poprzednich 偶ywot贸w przesuwaj膮cymi si臋 po 鈥瀦amglonym mo艣cie鈥, kt贸ry rozpostar艂 si臋 艂ukiem nad moj膮 klatk膮 piersiow膮. By艂am wtedy przykuta do 艂贸偶ka i te miniaturowe scenki zrobi艂y na mnie wielkie wra偶enie. Pocz膮tkowo odrzuci艂am t臋 wizj臋 traktuj膮c j膮 jako wywo艂an膮 lekami halucynacj臋, z czasem jednak musia艂am zmieni膰 zdanie. Dzi艣 uwa偶am, 偶e to, co widzia艂am, by艂o jak najbardziej prawdziwe.

Moja w艂asna droga do zg艂臋bienia teorii reinkarnacji by艂a d艂uga i zdyscyplinowana.

S膮dz臋, 偶e powinnam podzieli膰 si臋 swymi do艣wiadczeniami w tej dziedzinie.

Po trzech latach odpowiedniej nauki obejmuj膮cej sesje pokazowe, przez sze艣膰 lat zawodowo zajmowa艂am si臋 hipnoterapi膮. Specjalizowa艂am si臋 w regresjach w przesz艂e 偶ywoty, czyli w specyficznej technice, kt贸ra pozwala艂a zahipnotyzowanym pacjentom niejako 鈥瀋ofn膮膰 si臋 w czasie鈥 przed moment narodzin w obecnym 偶yciu. Moje do艣wiadczenia z lud藕mi przer贸偶nego typu we wszystkich mo偶liwych sytuacjach mog艂yby zape艂ni膰 osobn膮 ksi膮偶k臋.

Powiem wi臋c tylko, 偶e przeprowadzi艂am mn贸stwo eksperyment贸w. Ciekawo艣膰 zawsze by艂a moj膮 mocn膮 stron膮.

Dzi臋ki kilku dramatycznym przypadkom do艣膰 szybko przekona艂am si臋, 偶e sama idea reinkarnacji praktycznie nie ma 偶adnego znaczenia. Licz膮 si臋 jedynie tre艣ci niesione przez 鈥瀢spomnienia鈥, jakie dany cz艂owiek zdobywa podczas seansu oraz to, czy umo偶liwiaj膮 mu one lepsze zrozumienie jego cech charakteru i wzorc贸w zachowa艅.

Dosz艂am do wniosku, 偶e jedynym celem, jaki spe艂niaj膮 sesje regresyjne, jest pomaganie cz艂owiekowi w uzyskaniu pewnej perspektywy i obiektywno艣ci w widzeniu samego siebie.

A偶 w ko艅cu, podczas jednego z seans贸w, w spos贸b absolutnie niezwyk艂y natrafi艂am na ludzk膮 dusz臋. 鈥濸ojawi艂a鈥 si臋 nagle i ku memu najwi臋kszemu zdumieniu przej臋艂a prowadzenie sesji 艂ami膮c wszelkie 鈥瀝egu艂y鈥 zachowywane przeze mnie przy hipnozie.

Po tym pierwszym spotkaniu zauwa偶y艂am, 偶e dusza, wszystko jedno czyja, jest zupe艂nie niepodobna do badanej osoby, jej typu osobowo艣ci czy analizowanego wcielenia. Jest jedyna w swoim rodzaju. Uzna艂am j膮 za obiektywne i kochaj膮ce 藕r贸d艂o nieograniczonej wiedzy.

Kiedy pojawia艂a si臋 w trakcie sesji, temperatura w pokoju podnosi艂a si臋 a pacjent promienia艂. Udziela艂a rady albo korz膮cemu si臋 przed ni膮 cz艂owiekowi, albo mnie, albo jakiej艣 nieobecnej osobie trzeciej. Nigdy nie kierowa艂a si臋 sympatiami. Czasem rozpoczyna艂a rozmowy o 偶yciu i jego celu - rozmowy delikatne lecz niezwykle efektywne, sprawiaj膮ce imponuj膮ce wra偶enie i przejmuj膮ce czci膮. G艂os duszy, bez wzgl臋du na to, z kt贸rego cz艂owieka si臋 wydobywa艂, zawsze brzmia艂 tak samo lub bardzo podobnie. By艂 uniwersalny i wieczny, a jednocze艣nie na tyle indywidualny, by dokona膰 cennego wgl膮du w to, co wydaje si臋 przyziemne.

Nied艂ugo po tym odkryciu przesta艂am zajmowa膰 si臋 hipnoz膮. Ewentualnie badani zawsze woleli szuka膰 czego艣, na co mogliby zrzuci膰 win臋 za swoje problemy, ni偶 otworzy膰 si臋 na g艂os w艂asnej duszy. Odsy艂a艂am ich wi臋c do hipnoterapeut贸w gotowych sprosta膰 ich oczekiwaniom, a sama zamkn臋艂am praktyk臋.

Kiedy po latach czyta艂am jaki艣 specjalistyczny magazyn, natkn臋艂am si臋 na informacj臋 o Pomocniku Ukrytej Ja藕ni czyli ISH (Inner Self Helper), wyodr臋bnionym podczas leczenia rozszczepienia osobowo艣ci.

Stosuj膮cym hipnoz臋 terapeutom udawa艂o si臋 czasami wychwyci膰 pewien szczeg贸lny 鈥瀏艂os鈥 nie nale偶膮cy do 偶adnej z osobowo艣ci pacjenta. By艂 wieczny i uniwersalny, wsp贸艂czuj膮cy i przepe艂niony mi艂o艣ci膮; dawa艂 obiektywne rady najlepiej s艂u偶膮ce interesom pacjenta i, zamiast d膮偶y膰 do zmylenia terapeuty, naprowadza艂 go na prawdziwy trop i udziela艂 instrukcji. ISH wydawa艂o si臋 stanowi膰 g艂贸wny 鈥瀘艣rodek鈥 dowodz膮cy esencji cz艂owieka. Czytaj膮c o tym u艣miecha艂am si臋 do siebie na my艣l, 偶e nareszcie profesjonali艣ci natkn臋li si臋 na to, co mnie zaskoczy艂o ju偶 tak dawno - prawdziw膮 si艂臋 ludzkiej duszy (czy te偶 - jak j膮 nazwano - ISH), Dzisiaj, trzykrotnie do艣wiadczywszy umierania, ponownie kwestionuj臋 teori臋 reinkarnacji. Chocia偶 nadal pozostaj臋 w przekonaniu, 偶e dusza rozwija si臋 poprzez r贸偶ne formy 偶ycia, nie jestem ju偶 taka pewna sposobu, w jaki si臋 to odbywa, ani nawet tego, 偶e teoria dotycz膮ca progresywnych 偶ywot贸w jest s艂uszna. Oczywisty wydaje mi si臋 fakt, 偶e wszyscy w jaki艣 spos贸b gromadzimy skutki swych wybor贸w i to one w艂a艣nie wydaj膮 si臋 tworzy膰 nasze osobiste 鈥瀗iebiosa鈥

i 鈥瀙iekielne odch艂anie鈥. Oczywiste jest jednak r贸wnie偶 i to, 偶e ca艂y ten proces przerasta mo偶liwo艣ci poznawcze ludzkiego umys艂u. Kiedy bowiem kto艣, tak jak ja, zetkn膮艂 si臋 ze zjawiskiem symultaniczno艣ci, wszystko, co 鈥瀕inearne鈥, traci dla niego ca艂y sens.

Przybysze z kosmosu Jak wykaza艂 przeprowadzony w 1991 roku przez agencj臋 Ropera sonda偶, 3, 7

miliona Amerykan贸w twierdzi, i偶 by艂o ofiarami porwania przez obce istoty. Ta osza艂amiaj膮ca liczba zmusza nas do tego, by艣my raz jeszcze zastanowili si臋 nad zjawiskami zwi膮zanymi z UFO i nad tym, jak膮 rol臋 mog膮 one odgrywa膰 w spo艂ecze艅stwie. Jedna z przytoczonych dot膮d relacji z dozna艅 na granicy 艣mierci dotyczy艂a do艣wiadczenia, kt贸re rozegra艂o si臋 pomi臋dzy porwaniem przez obcych a cudown膮 鈥瀕ewitacj膮鈥 samochodu (spowodowan膮 prawdopodobnie przez te same istoty). Warto tutaj zwr贸ci膰 uwag臋, 偶e przypadkowi temu towarzyszy艂 ca艂y szereg dowod贸w wskazuj膮cych na to, i偶 faktycznie wydarzy艂o si臋 w贸wczas co艣, co ca艂kowicie wymyka si臋 prawom fizyki.

Kenneth Ring zajmuje si臋 badaniem powi膮za艅 prze偶y膰 na granicy 艣mierci z uprowadzeniami przez obcych.

Godna polecenia jest jego ksi膮偶ka The Omega Project:

Near-Death Experiences, UFO Encounters, and Mind at Large [William Morrow, 1992]

(Projekt Omega: Doznania na granicy 艣mierci, spotkania z UFO i Wszechumys艂).

Podwa偶a ona wszelkie popularne teorie na ten temat.

Korzystaj膮c z wynik贸w uzyskanych w grupie kontrolnej, Ring przeprowadzi艂 obszern膮 ankiet臋 w艣r贸d os贸b, kt贸re do艣wiadczy艂y dozna艅 granicz膮cych ze 艣mierci膮 lub, jak twierdzi艂y, by艂y uprowadzone przez obcych, i doszed艂 do prowokuj膮cego wniosku: ludzie stykaj膮cy si臋 z tego typu do艣wiadczeniami posiadaj膮 osobowo艣膰 鈥瀞potkaniogenn膮鈥 - specyficzn膮 duchow膮 i wizjonersk膮 psychik臋, kt贸ra mo偶e stanowi膰 nowy etap w rozwoju ludzkiego umys艂u.

Ring zauwa偶y艂, 偶e osoby te zosta艂y w ten spos贸b ukierunkowane ju偶 w dzieci艅stwie.

Jego badania wykaza艂y, 偶e przyczyn膮 tych sk艂onno艣ci by艂o cz臋sto do艣wiadczenie w dzieci艅stwie r贸偶nych przejaw贸w przemocy lub uraz贸w zmuszaj膮cych dziecko do tego, by nauczy艂o si臋 odrywa膰 (odseparowywa膰 si臋 mentalnie i emocjonalnie od konsensualnej rzeczywisto艣ci) i zamyka膰 (skupia膰 uwag臋 tak, by nie obejmowa艂a zewn臋trznego otoczenia).

Obie te cechy - oderwanie od rzeczywisto艣ci i zamkni臋cie w sobie - s膮 wyznacznikami osobowo艣ci nastawionych na spotkania, charakterystycznymi dla ludzi, kt贸rzy posiadaj膮 umiej臋tno艣膰 odwiedzania 鈥瀢ymy艣lonych鈥 艣wiat贸w i doznaj膮 niezwyk艂ych, czasem wr臋cz nieziemskich do艣wiadcze艅.

Ludzie ci staj膮 si臋 鈥瀙sychicznymi nadwra偶liwcami鈥, kt贸rzy tak silnie rozwijaj膮 sw贸j zakres percepcji, 偶e przekracza on znacznie granice powszechnie uznawanej normalno艣ci.

Ring zaznacza, r贸wnie偶, 偶e istnieje pewien sta艂y wzorzec zmian zachodz膮cych w tych ludziach po doznaniach zwi膮zanych z umieraniem lub porwaniem, i 偶e wymy艣lone 艣wiaty nie s膮 tworami ich wyobra藕ni lecz obiektywnie samoistniej膮cymi stanami, tak samo realnymi, jak nasz 艣wiat fizyczny.

Potwierdza te偶, 偶e w ich m贸zgach zachodz膮 zmiany strukturalne (co ja stwierdzi艂am ju偶 w roku 1981) i przedstawia kompendium innych fizycznych nast臋pstw tych zjawisk, w znacznym stopniu przypominaj膮ce moje uwagi zawarte w rozdziale dziewi膮tym niniejszej ksi膮偶ki (Ring i ja nigdy nie por贸wnywali艣my wynik贸w swych niezale偶nych bada艅, ani te偶 nie korzystali艣my z tych samych metod badawczych).

Ksi膮偶ka Kennetha Ringa by艂a dla mnie potwierdzeniem rzeczywisto艣ci. Czytaj膮c j膮 mia艂am wra偶enie, 偶e znajduj臋 w niej niekt贸re z mych w艂asnych odkry膰, widziane z nieco innej perspektywy.

Potwierdza艂a wiele moich obserwacji, ale jednocze艣nie dowodzi艂a, jak bardzo jej autor i ja r贸偶nimy si臋 od siebie. Trudno mi, na przyk艂ad, zgodzi膰 si臋 z jego wnioskiem, 偶e decyduj膮cymi czynnikami formuj膮cymi osobowo艣ci spotkaniogenne s膮 przemoc wobec dzieci lub ich traumatyczne prze偶ycia.

Owszem, uzyskane przez niego wyniki robi膮 wra偶enie, a badania wydaj膮 si臋 rzetelne.

Lecz, jak si臋 dzi艣 coraz g艂o艣niej m贸wi, 70% spo艂ecze艅stwa wywodzi si臋 ze 藕le funkcjonuj膮cych rodzin, a urazy tego czy innego typu s膮 w dzieci艅stwie zjawiskiem nadzwyczaj cz臋stym.

Podczas swych rozm贸w z osobami z do艣wiadczeniami na granicy 艣mierci (czyli grup膮 najlepiej mi znan膮) zauwa偶y艂am, 偶e wiele z nich b膮d藕 ju偶 urodzi艂o si臋 z umiej臋tno艣ci膮 odrywania i zamykania, b膮d藕 naby艂o j膮 w tak wczesnym wieku, 偶e nie mog艂abym powi膮za膰 jej wykszta艂cenia si臋 z 偶adnym wa偶nym wydarzeniem z 偶ycia.

Zwi膮zek z przemoc膮 czy urazem jest w niekt贸rych przypadkach do艣膰 wyra藕ny, ich liczba jest jednak zbyt ma艂a, bym - bior膮c pod uwag臋 najnowsze raporty o zaburzonych stosunkach rodzinnych - mog艂a pokusi膰 si臋 o wysuni臋cie podobnych wniosk贸w. Moim zdaniem traumatyczne dzieci艅stwo zdaje si臋 wzmaga膰 tendencje ju偶 istniej膮ce. Jednak wielu doros艂ych zupe艂nie nagle zaczyna wykazywa膰 te zdolno艣ci w nast臋pstwie dozna艅 na granicy 艣mierci, a nie w wyniku wykszta艂conych w dzieci艅stwie cech.

Chocia偶 jestem pe艂na podziwu dla dokona艅 Ringa, uwa偶am, 偶e powinni艣my odchodzi膰 od zbyt du偶ego zaufania do kwestionariuszy i ankiet, i postawi膰 na prace laboratoryjno-biologiczne oraz szeroko zakrojone, obejmuj膮ce r贸偶ne dziedziny nauki, badania mi臋dzykulturowe. Zdaj臋 sobie spraw臋 z tego, 偶e takie przedsi臋wzi臋cia kosztuj膮 miliony dolar贸w, ale doszli艣my ju偶 do punktu, poza kt贸rym wszelkie p贸艂艣rodki w og贸le nie s艂u偶膮 ani nauce, ani spo艂ecze艅stwu.

Przyjrzyjmy si臋 teraz nieco bli偶ej kontaktom z przybyszami z kosmosu.

Tylko dwukrotnie zetkn臋艂am si臋 z osobami, kt贸re relacjonuj膮c swe doznania granicz膮ce ze 艣mierci膮 opisa艂y wyst臋puj膮ce w nich obce istoty.

Jednak co trzeci m贸j rozm贸wca w rezultacie swych prze偶y膰 zacz膮艂 widywa膰 UFO, g艂贸wnie we 艣nie, cho膰 czasem tak偶e i na jawie.

Kilku stwierdzi艂o, 偶e widzia艂o l膮duj膮ce UFO i zbli偶aj膮cych si臋 do nich obcych; niewielu opisywa艂o uprowadzenie. Wielu natomiast zacz臋艂o wykazywa膰 zdolno艣ci kontaktowania si臋 czy telepatycznego komunikowania z obcymi. Niekt贸rzy uczynili z tego typu komunikacji swe 偶yciowe zadanie; inni potraktowali j膮 jako swego rodzaju ciekawostk臋 i niewiele si臋 ni膮 zajmowali. Owszem, byli tacy, kt贸rzy twierdzili, i偶 zetkn臋li si臋 z UFO jeszcze przed swym doznaniem z pogranicza 艣mierci, ale s膮 to bardzo rzadkie przypadki.

Moj膮 szczeg贸ln膮 uwag臋 zwr贸ci艂 fakt, 偶e w wyniku dozna艅 towarzysz膮cych umieraniu u 20% os贸b obudzi艂y si臋 鈥瀢spomnienia鈥 dotycz膮ce ich przybycia na Ziemi臋 w charakterze imigrant贸w z innego 艣wiata. Ludziom tym wydawa艂o si臋, 偶e obcy przybysze to w艂a艣nie oni!

Nie zauwa偶y艂am 偶adnej szczeg贸lnej prawid艂owo艣ci w tym, kto sk膮d pochodzi - jedynie wyra藕ne i ca艂kowite podobie艅stwo w przekonaniu, 偶e przybyli na Ziemi臋 z innego 艣wiata. Tylko jeden z mych rozm贸wc贸w upiera艂 si臋, 偶e na nasz膮 planet臋 przyby艂 ca艂kiem niedawno;

reszta czas swego przybycia umiejscawia艂a w zamierzch艂ej przesz艂o艣ci. Niekt贸rym wydawa艂o si臋, 偶e pojawili si臋 tu jeszcze, zanim ludzkie osady osi膮gn臋艂y jako taki poziom rozwoju, inni opowiadali o odwiedzanych miastach cywilizacji Sumer贸w, Atlantydy, Mu i o tym, jak postanowili tam osi膮艣膰 lub te偶 musieli tam pozosta膰 nie maj膮c innego wyboru. By艂o to zadziwiaj膮ce odkrycie, tym bardziej, 偶e ogromna wi臋kszo艣膰 tych ludzi nie posiada艂a ani mistycznych inklinacji, ani 偶adnej wiedzy metafizycznej. Zupe艂nie mnie zaskoczyli.

Wspominam o tym r贸wnie偶 dlatego, 偶e mnie sam膮 nachodz膮 podobne wspomnienia.

Przez ponad dziesi臋膰 lat usi艂owa艂am je sobie jako艣 wyt艂umaczy膰. Raz wydawa艂o mi si臋, 偶e s膮 one migawkami z mego 偶ycia w 艂onie matki;

innym zn贸w razem, 偶e wynikaj膮 raczej z przeczytanych w dzieci艅stwie ksi膮偶ek (szczeg贸lnie pasjonowa艂y mnie opowie艣ci typu Buck Rogers in the Twenty-first Century i pisarstwo H. G.

Wellsa) lub z mego zapocz膮tkowanego w latach sze艣膰dziesi膮tych zainteresowania mistyk膮 i metafizyk膮. I cho膰 usilnie staram si臋 znale藕膰 jakie艣 wyt艂umaczenie, wci膮偶 nie mog臋 si臋 oprze膰 tej niezwyk艂ej realno艣ci i intensywno艣ci doznania ogarniaj膮cego mnie za ka偶dym razem, gdy przypominam sobie 偶ycie, jakie wiod艂am jako Arrakus, jaszczuropodobne stworzenie z wodnej gwiazdy w systemie Syriusza, kt贸ra przeistoczy艂a si臋 w supernow膮. Nigdy wcze艣niej o tym nie wspomina艂am (mimochodem wtr膮ci艂am tylko wzmiank臋 na ten temat w swej pierwszej ksi膮偶ce), poniewa偶 nie ma mo偶liwo艣ci potwierdzenia czy weryfikacji tych wspomnie艅. Teraz pisz臋 o nich tylko dlatego, 偶e tak wielu innych ludzi maj膮cych za sob膮 do艣wiadczenie umierania stoi przed tym samym dylematem.

Bo w ko艅cu kto chcia艂by si臋 przyzna膰 do tego, 偶e mo偶e kiedy艣 by艂 wysokim szarozielonym stworem z umieszczonymi na czu艂kach i przykrytymi podw贸jnymi powiekami oczyma, trzema sercami i niezwykle z艂o偶onym systemem staw贸w umo偶liwiaj膮cym wszelkie wyobra偶alne ruchy? Mnie r贸wnie偶 ci臋偶ko by艂o uzyska膰 doktorat w dziedzinie nauk humanistycznych bez otarcia si臋 o to zagadnienie. A jednak nie mog艂abym ca艂kowicie ufa膰 swym badaniom, gdybym pomija艂a tematy, kt贸re s膮 dla mnie niewygodne.

My艣l o przybyszach z kosmosu wydaje si臋 niedorzeczna. Jednak odrzucanie docieka艅 na ten temat stanowi by膰 mo偶e jedn膮 z wielu przyczyn, kt贸re sprawiaj膮, 偶e 鈥瀊rakuj膮ce ogniwo鈥 naszej ewolucji pozostaje brakuj膮ce. R贸偶ne odchylenia 鈥瀘d normy鈥 oraz mity 艣wiadcz膮ce o historii innej ni偶 ta, kt贸r膮 nauka uzna艂a za prawdziw膮, zdarzaj膮 si臋 do艣膰 cz臋sto i natrafi膰 na nie mo偶na w r贸偶nych punktach naszego globu. Mo偶e nadszed艂 wreszcie czas, by艣my spojrzeli na nie inaczej...

i wi臋cej uwagi po艣wi臋cali swym 鈥瀢spomnieniom鈥.

II Implikacje i nast臋pstwa prze偶y膰 na granicy 艣mierci Trudno艣ci w porozumiewaniu si臋 i zwi膮zkach z innymi, problemy z wyra偶eniem w艂asnych my艣li lub zrozumieniem.

Niegdy艣 obce, teraz jest znajome.

To, co kiedy艣 wydawa艂o si臋 swojskie, staje si臋 obce. Gubi si臋 gdzie艣 logika rozumowych uzasadnie艅.

艢wiat si臋 nie zmieni艂, lecz postrzegaj膮cy - tak. Tylko nieliczni nie przechodz膮 tak dramatycznej przemiany.

Zdecydowana wi臋kszo艣膰, nabiera 艂atwo艣ci w my艣leniu abstrakcyjnym i we wznios艂ych kategoriach, zarzucaj膮c dedukcj臋 rozumowania linearnego, sekwencyjnego.

Pojawiaj膮 si臋 u nich nowe sposoby pos艂ugiwania si臋 j臋zykiem, powstaje nawet nowe s艂ownictwo. Z pewno艣ci膮 mo偶na osi膮gn膮膰 pewne porozumienie i przywr贸ci膰 w jakiej艣 mierze codzienn膮 rutyn臋, ale kosztuje to wiele wysi艂ku i cierpliwo艣ci, i nie zawsze skutkuje. Pr臋dzej czy p贸藕niej jednostka taka zaczyna reagowa膰 na 鈥瀝ytm鈥, kt贸rego nikt inny nie s艂yszy.

Spiesz臋 wyja艣ni膰, 偶e nast臋pstwa te mog膮 z czasem os艂abn膮膰 lub ca艂kiem zanikn膮膰. Ale w wi臋kszo艣ci przypadk贸w nie tylko si臋 utrzymuj膮, ale w miar臋 up艂ywu lat nasilaj膮 si臋 i rozszerzaj膮.

Fascynuje mnie to, w jaki spos贸b wzrost liczby relacji wp艂ywa na rosn膮ce uznanie zasi臋gu i intensywno艣ci nast臋pstw prze偶y膰 na granicy 艣mierci. Dowodz膮 tego r贸wnie偶 moje studia. W 1987 roku, kiedy uko艅czy艂am ksi膮偶k臋 Coming Back to Life, z grona dwustu os贸b, kt贸rych wypowiedzi zawar艂am w mej pracy, 25% stanowczo podkre艣la艂o, 偶e nie wyst膮pi艂y u nich 偶adne nast臋pstwa, 65% twierdzi艂o, 偶e w ich 偶yciu zasz艂y wa偶ne zmiany w wyniku tego, co im si臋 przydarzy艂o, natomiast pozosta艂e 10% opisywa艂o radykalne przemiany.

Obecnie, na podstawie danych z siedmiuset wywiad贸w, wida膰 przesuni臋cie: 21% nie odczu艂o 偶adnych nast臋pstw, 60% donios艂o o znacz膮cych zmianach, a a偶 19% kategorycznie stwierdzi艂o, 偶e 鈥炁紋cie jak przedtem鈥

sta艂o si臋 dla nich niemo偶liwe.

Osoby, kt贸re otar艂y si臋 o 艣mier膰, z regu艂y nie zdaj膮 sobie sprawy, do jakiego stopnia si臋 zmieni艂y. Prawd臋 ods艂aniaj膮 cz臋sto najbli偶si, przyjaciele, koledzy i kole偶anki z pracy, kt贸rzy na podstawie w艂asnych obserwacji opisuj膮 przeobra偶enie, jakie si臋 dokona艂o. Ich opowie艣ci przewa偶nie r贸偶ni膮 si臋 od wersji samego zainteresowanego, czasem nawet zasadniczo.

Pierwsza zwr贸ci艂a mi na to uwag臋 moja c贸rka Natalie.

Kiedy艣 poprosi艂a mnie, bym usiad艂a i wys艂ucha艂a tego, co ma mi do zakomunikowania. 鈥濿i臋c鈥, zacz臋艂a, 鈥瀦robi艂a艣 si臋 bardziej wyrozumia艂a i przyst臋pna, ale nie jeste艣 mam膮, jak膮 zna艂am.

Chc臋 tamt膮 mam臋 z powrotem. 鈥

(Obie szuka艂y艣my, ale 偶adna z nas nie znalaz艂a kobiety, o kt贸r膮 chodzi艂o.

Kilka lat p贸藕niej kaza艂am tr贸jce moich dzieci opisa膰, w jaki spos贸b odbi艂y si臋 na nich moje do艣wiadczenia.

List Natalie mia艂 kilka stron i ko艅czy艂 si臋 nast臋puj膮cymi s艂owami: 鈥濿 ko艅cu sta艂a艣 si臋 dla mnie wymarzon膮 matk膮. Bardzo si臋 zmieni艂a艣. Teraz kolej na mnie. 鈥)

P艂e膰 nie wp艂ywa na samo doznanie na granicy 艣mierci ani na jego nast臋pstwa, ale odkry艂am pewne r贸偶nice mi臋dzy kobietami a m臋偶czyznami w sposobie interpretacji i rodzaju osobistej reakcji na prze偶ycie.

Mam na my艣li nast臋puj膮ce rozbie偶no艣ci:

1) Kobiety na og贸艂 nabieraj膮 wi臋kszej pewno艣ci siebie i 艣mia艂o艣ci w wyra偶aniu swych pogl膮d贸w, za艣 m臋偶czy藕ni staj膮 si臋 bardziej wra偶liwi na innych, troskliwi i uczuciowi.

2) M臋偶czy藕ni zdradzaj膮 wi臋ksz膮 niech臋膰 do pozytywnego spojrzenia na przykre i 鈥瀙iekielne鈥 prze偶ycie i wykazuj膮 mniejsz膮 gotowo艣膰 do wprowadzenia konstruktywnych zmian w swoim 偶yciu.

3) M臋偶czy藕ni cz臋艣ciej ni偶 kobiety opisuj膮 d艂ugie i z艂o偶one prze偶ycia transcendentne, nie rzutuje to jednak w 偶aden spos贸b na jego nast臋pstwa ani na to, jak jednostka spo偶ytkowa艂a to, co jej si臋 przytrafi艂o.

Pozwol臋 sobie jeszcze raz przytoczy膰 histori臋 Margaret Fields Kean z rozdzia艂u 5. Jej doznania mia艂y prosty, nieskomplikowany przebieg, nie dor贸wnuj膮cy do艣wiadczeniom m臋偶czyzn, kt贸re omawiam w tamtym rozdziale. Popatrzmy jednak na nast臋pstwa. Margaret Kean potrafi艂a opracowa膰 technik臋, dzi臋ki kt贸rej ka偶dy mo偶e uzyska膰 dost臋p do uzdrawiaj膮cej mocy transcendentnej prawdy. U艂o偶one przez ni膮 programy kurs贸w pomog艂y ju偶 tysi膮com ludzi na obu kontynentach, a to dopiero pocz膮tek. Obecnie Margaret Kean szkoli instruktor贸w, dla kt贸rych przygotowa艂a te偶 podr臋czniki nauczania. Jej doznanie z pewno艣ci膮 zas艂uguje wi臋c na miano transcendentnego.

W sprawie r贸偶nic w sposobie prze偶ywania przez obie p艂cie, moje w艂asne obserwacje utwierdzaj膮 mnie w przekonaniu, 偶e je艣li wyst臋puj膮 jakie艣 odmienno艣ci, w wi臋kszym stopniu wynikaj膮 one z kulturowego uwarunkowania oraz oczekiwa艅 doznaj膮cych ni偶 z r贸偶nicy p艂ci.

Kiedy szef przest臋pczego podziemia albo biznesmen na wysokim stanowisku nagle 艂agodnieje, otwarcie okazuje mi艂o艣膰, wsp贸艂czucie, staje si臋 refleksyjny w rezultacie przeobra偶aj膮cego doznania na granicy 艣mierci, oczywi艣cie zmiana ta bardziej rzuca si臋 w oczy ni偶 wtedy, gdyby dotyczy艂a nauczycielki lub piel臋gniarki. Przeistoczenie u kobiet jest nie mniej g艂臋bokie, ale nie zyska takiego poklasku 艣rodowiska, i nie b臋dzie jej 艂atwo wype艂ni膰 misj臋, do jakiej czuje si臋 powo艂ana. (Dziedziny religii, duchowo艣ci, przemiany osobowo艣ci zdominowali m臋偶czy藕ni, cho膰 kobiety doznaj膮 takiego samego o艣wiecenia i w r贸wnym stopniu si臋 zmieniaj膮. Historia rzadko odnotowuje takie przypadki. Mo偶e dlatego, 偶e historykami s膮 przewa偶nie m臋偶czy藕ni.)

Spo艣r贸d os贸b, kt贸re do艣wiadczy艂y prze偶y膰 przykrych i 鈥瀙iekielnych鈥, nieco ponad 50%

wykazywa艂o dok艂adnie takie same nast臋pstwa, co w przypadku uniwersalnego wzorca. Reakcje pozosta艂ych waha艂y si臋 od odr臋twienia, charakterystycznego dla stanu szoku, do uniku i wyparcia, zagubienia oraz sporadycznych walk z depresj膮 i znu偶eniem. (Wygl膮da to tak, jakby udawa艂o im si臋 za偶egna膰 to, co mia艂o zaraz si臋 wydarzy膰.)

Niezale偶nie od omawianych tu nast臋pstw odkry艂am nast臋puj膮c膮 prawid艂owo艣膰:

Doznania na granicy 艣mierci pobudzaj膮 i wzmacniaj膮 tkwi膮ce w jednostce cechy lub potencjalne zdolno艣ci.

Oznacza to, 偶e dochodzi do g艂osu i nasila si臋 wszystko, co wcze艣niej by艂o t艂umione czy ignorowane. Mog膮 to by膰 ukryte talenty i umiej臋tno艣ci, a tak偶e problemy i troski. Ro艣nie energia, codzienne obowi膮zki uderzaj膮 sw膮 鈥瀗owo艣ci膮鈥, to co przyziemne nabiera uroku, zanika materializm, zaborczo艣膰, satysfakcja z dzia艂a艅 d艂ugofalowych zast臋puje potrzeb臋 dora藕nej przyjemno艣ci, proste rado艣ci przewa偶aj膮 nad pragnieniem szybkiego 鈥瀘dlotu鈥 czy oddawaniem si臋 eskapistycznym fantazjom.

W wyniku tej zwy偶ki energii i zainicjowanych przez ni膮 proces贸w na czo艂o wysuwaj膮 si臋 nie rozwi膮zane sprawy z dzieci艅stwa, ujawnia si臋 鈥瀢ewn臋trzne dziecko鈥. Cz臋sto wyolbrzymiony pod wzgl臋dem formy i tre艣ci, ten nap艂yw przesz艂o艣ci mo偶e rzutowa膰 ujemnie na postrzeganie i post臋powanie doznaj膮cego. Tak jakby leczenie nale偶a艂o rozpocz膮膰 od siebie, a potem dzia艂a膰 na rzecz uzdrowienia innych.

Wyst臋powanie spraw osobistych, kt贸re wydaj膮 si臋 nie mie膰 偶adnego zwi膮zku z do艣wiadczeniem na granicy 艣mierci, jest tak powszechne, 偶e stale przewija艂o si臋 w przeprowadzanych przeze mnie wywiadach. Odnosz臋 wra偶enie, 偶e doznania towarzysz膮ce umieraniu spe艂niaj膮 rol臋 pot臋偶nej pralki, kt贸ra szoruje i czy艣ci nasz膮 psychik臋, uwalniaj膮c wszystko, co tkwi w niej zablokowane czy zag艂uszone. Jak mo偶na sobie wyobrazi膰, zintegrowanie tego prze偶ycia trwa ca艂e lata, co mo偶e t艂umaczy膰 tak wysoki wsp贸艂czynnik rozwod贸w, zdarzaj膮cych si臋 prze偶ywaj膮cym.

Oddaj臋 g艂os Geraldine F.

Berkheimer z Santa Anna, w stanie Kalifornia:

Proces integracji prze偶ycia na granicy 艣mierci z 鈥瀗ormalnym鈥 偶ydem trwa nieustannie, dzie艅 po dniu. 呕e to walka, to ma艂o powiedziane. Cz臋sto pr贸buj臋 wyt艂umaczy膰 s艂uchaczom, 偶e do艣wiadczenie u progu 艣mierci to co艣 bardziej intymnego ni偶 seks. Mamy tu do czynienia z sam膮 istot膮 bytu, z dusz膮.

W opisach tego prze偶ycia pi臋kno 艂膮czy si臋 z b贸lem, chyba 偶e kto艣 potrafi czy chce zdoby膰 si臋 na emocjonalny dystans, ale nie ma takich wielu. Wr贸ci艂am przede wszystkim po to, aby m贸c podzieli膰 si臋 艣wiat艂em. Nie ma znaczenia jak, gdzie i z kim si臋 dzielimy, je艣li towarzyszy temu rado艣膰, a nawet sporadycznie z艂o艣膰. To si臋 nie liczy.

Wa偶ne jest to, 偶e si臋 dzielimy.

Glenn Patrick Brymer uj膮艂 to tak:

Nie potrafi臋 opisa膰, jak bardzo by艂em szcz臋艣liwy. Po raz pierwszy mog艂em przeczyta膰 o ludziach, kt贸rym trudno by艂o upora膰 si臋 z nast臋pstwami swego prze偶ycia u progu 艣mierci.

Z wielk膮 ulg膮 stwierdzi艂em, 偶e to nie wymys艂y mojej wyobra藕ni. Nie traci艂em zmys艂贸w. To nie by艂y przywidzenia. Spojrzenie na moje doznanie oczami drugiego stanowi艂o dla mnie punkt prze艂omowy.

Ma艂a uwaga na marginesie: Glenn Brymer pierwszy skontaktowa艂 si臋 ze mn膮 po ukazaniu si臋 mojej pierwszej ksi膮偶ki. Wytropienie mnie nie by艂o 艂atwym zadaniem, gdy偶 przenosi艂am si臋 z miejsca na miejsce, ale odszuka艂 mnie telefonicznie. Ze 艂zami w oczach opowiada艂 mi o udr臋kach, jakich przysparza艂 mu Urz膮d do spraw Weteran贸w. Grozi艂o mu widmo kaftana bezpiecze艅stwa i drzwi bez klamek, dop贸ki nie natrafi艂 na psychologa, kt贸ry r贸wnie偶 mia艂 za sob膮 doznania na kraw臋dzi 艣mierci, oraz piel臋gniark臋 wojskow膮, kt贸ra zna艂a moj膮 pierwsz膮 prac臋. (Spotkanie ze 艣mierci膮 przydarzy艂o mu si臋, gdy odbywa艂 s艂u偶b臋 wojskow膮 w Europie.)

Kiedy go艣cinnie wyst膮pi艂am w programie radiowym w Kentucky, do redakcji zadzwoni艂a kobieta, kt贸ra zidentyfikowa艂a siebie jako jeden z przypadk贸w opisanych w ksi膮偶ce 呕ycie po 偶yciu Raymonda Moody鈥檈go, kt贸ry zapozna艂 艣wiat z prze偶yciami na granicy 艣mierci.

To, 偶e znalaz艂am si臋 w tej ksi膮偶ce, bardzo mnie przygn臋bi艂o. M贸j stan nie odpowiada艂 temu, o czym pisa艂 Moody. Moje 偶ycie po wypadku by艂o zupe艂nie inne.

Czu艂am si臋 jak nieudacznica, jakby co艣 by艂o ze mn膮 nie tak, poniewa偶 nie by艂am taka 艣wi臋ta, jak twierdzi艂 Moody. 鈥

Praca Moody鈥檈go by艂a i nadal jest wa偶na. Da艂a pocz膮tek nowemu paradygmatowi, stworzonemu w oparciu o zjawiska wyst臋puj膮ce u progu 艣mierci, kt贸re mo偶na medycznie udokumentowa膰;

zjawiska wskazuj膮ce na przej艣cie w obszar transcendencji, kt贸ry mo偶e rozci膮ga膰 si臋 za progiem 艣mierci. W swoich obserwacjach skutk贸w Moody skupi艂 si臋 jednak na kontrastach, nie wnikaj膮c w czynniki indywidualnej reakcji czy wyzwania integracji do艣wiadczenia. Inni badacze pocz膮tkowo poszli w jego 艣lady.

W ten spos贸b powsta艂 zastanawiaj膮cy rozziew mi臋dzy twierdzeniami naukowc贸w a faktycznym stanem rzeczy.

Niekt贸re z odratowanych os贸b maj膮 poczucie, jakby zosta艂y 鈥瀢ykopane z nieba鈥, powracaj膮c do 偶ycia, mimo 偶e chcia艂y tam zosta膰. Wi臋kszo艣膰 z nich zdaje sobie spraw臋, 偶e nie jest idea艂em, kt贸rym jak si臋 zdaje, powinni si臋 sta膰, zwa偶ywszy na to, gdzie przebywali.

Nikt nie uwa偶a si臋 za 艣wi臋tego. Mog膮 na d艂ugo popada膰 w depresj臋, a samo do艣wiadczenie wydaje si臋 w r贸wnym stopniu b艂ogos艂awie艅stwem, co przekle艅stwem.

Mimo to, co najmniej tyle samo os贸b mknie na fali skutk贸w swego prze偶ycia nie zdradzaj膮c 偶adnych oznak wewn臋trznego konfliktu. Czo艂ow膮 rol臋 odgrywa tu wsparcie ze strony najbli偶szych.

Prawd膮 jest, 偶e osoba maj膮ca za sob膮 prze偶ycia na granicy 艣mierci mo偶e si臋 z艂o艣ci膰, ba膰, martwi膰, traci膰 cierpliwo艣膰, zazdro艣ci膰 jak ka偶da inna, z t膮 r贸偶nic膮, 偶e jej przechodzi to szybko. Jest bardziej odporna i refleksyjna, bierze na siebie odpowiedzialno艣膰 i szuka sprawiedliwych rozwi膮za艅. Ma艂e dzieci - ci, kt贸rzy do艣wiadczaj膮 tych prze偶y膰 w dzieci艅stwie - wyrastaj膮 na ludzi odmiennego pokroju i nie mog膮 poj膮膰, dlaczego inni nie s膮 tacy jak oni. Ale dzieci, kt贸re by艂y wystarczaj膮co du偶e, aby por贸wna膰 swoje wcze艣niejsze 偶ycie z tym, jak wygl膮da ono po do艣wiadczeniach na granicy 艣mierci, mog膮 sprawia膰 trudno艣ci wychowawcze, staj膮 si臋 albo zbyt wybuchowe, albo niezwykle ciche i zamkni臋te w sobie. Ich po艂o偶enie jest trudniejsze, gdy偶 rodzice, nauczyciele, psycholodzy cz臋sto im nie wierz膮.

Prawd膮 jest r贸wnie偶 to, 偶e osoby, kt贸re znalaz艂y si臋 na kraw臋dzi 艣mierci, po powrocie do 偶ycia odczuwaj膮 szalony p臋d do nauki, 艂akn膮 wiedzy tak, jak niekt贸rzy s艂odyczy. Poci膮ga je fizyka i metafizyka, a szczeg贸lnie najnowsze teorie kwantowe 艣wiat艂a, jaskrawo艣ci subiektywnej, energii punktu zerowego i struktury przestrzeni.

Nawet zwyk艂e szukanie s艂owa w s艂owniku mo偶e przerodzi膰 si臋 w trwaj膮c膮 godzinami zabaw臋, podczas kt贸rej zapomina si臋 o bo偶ym 艣wiecie. Te zdecydowanie bardziej zaciekawione zapisuj膮 si臋 do szk贸艂, na kursy samodoskonalenia, wyje偶d偶aj膮 w teren tak cz臋sto, jak im pozwalaj膮 dochody, aby widzie膰 i poznawa膰 鈥瀗a gor膮co鈥. Ci膮gn膮 do nauczycielskich i doradczych stanowisk lub sk艂aniaj膮 si臋 w stron臋 religii, duchowo艣ci i uzdrawiania.

Wzrasta inteligencja i intuicja.

Znam m臋偶czyzn臋, kt贸rego iloraz inteligencji skoczy艂 z niewiadomych powod贸w o 20 punkt贸w. W艂a艣ciwie jest to rzecz niemo偶liwa do osi膮gni臋cia i przypadek ten zdaje si臋 potwierdza膰 to, co w gruncie rzeczy jest typowe dla tych os贸b.

Na Peggy Adams Raso z St. Louis w stanie Missouri, kt贸ra wr贸ci艂a do domu z wieczornej konferencji po艣wi臋conej prze偶yciom na granicy 艣mierci, czeka艂 m膮偶, kt贸ry by艂 r贸wnie偶 obecny na sali.

Powiedzia艂, 偶e chce mnie o co艣 zapyta膰. Wi臋c usiad艂am i s艂ucha艂am. 鈥濳iedy ty tak zm膮drza艂a艣, co?鈥, zapyta艂. 鈥濶ie by艂a艣 taka bystra, kiedy si臋 pobierali艣my. 鈥瀂apyta艂am go, o co mu chodzi. 鈥濳iedy s艂ucham, jak wyg艂aszasz przem贸wienia, rozmawiasz o prze偶yciach na granicy 艣mierci, nie mog臋 wyj艣膰 z podziwu, jak dobrze sobie z tym radzisz. Po prostu jestem ciekaw, kiedy ty tak zm膮drza艂a艣. 鈥

Doznaj膮cy do艣wiadczaj膮 cz臋sto poczucia bosko艣ci i bezbrze偶nej rado艣ci, co jest wspania艂e, cho膰 czasem k艂opotliwe. Dowodzi tego incydent, kt贸ry przytrafi艂 mi si臋 w o艣rodku Elisabeth Kubler-Ross w Escondido, w Kalifornii, podczas sesji po艣wi臋conej 艣mierci i umieraniu. Na pozosta艂ych uczestnikach musia艂am zrobi膰 wra偶enie oszustki, poniewa偶 w ich odczuciu m贸j stan szcz臋艣liwo艣ci zakrawa艂 na fa艂sz.

Dopiero kiedy wymienili艣my swoje do艣wiadczenia, uda艂o nam si臋 wyja艣ni膰 nieporozumienie. Ot贸偶 nie zdawali oni sobie sprawy z tego, 偶e podczas gdy u nich doszed艂 do g艂osu b贸l, we mnie wyzwoli艂a si臋 rado艣膰. Moje potrzeby w niczym nie ust臋powa艂y ich potrzebom, gdy偶 mi艂o艣膰 i rado艣膰 w r贸wnym stopniu stymuluj膮 rozw贸j, co cierpienie.

Rado艣膰 ta przejawia膰 si臋 mo偶e w osobliwy spos贸b.

Prostytutka, z kt贸r膮 przeprowadza艂am wywiad w Baltimore, w stanie Maryland, opisa艂a mi, jak jej prze偶ycie na granicy 艣mierci wp艂yn臋艂o na zmian臋 sposobu prowadzenia przez ni膮 鈥瀌zia艂alno艣ci鈥.

Sta艂am si臋 鈥瀋zyst膮 prostytutk膮鈥.

Teraz proponuj臋 klientom ciep艂o i czu艂o艣膰, doskona艂y masa偶 ca艂ego cia艂a, du偶o 艣miechu i mo偶liwo艣膰 wygadania si臋, je艣li maj膮 ochot臋 si臋 zwierzy膰.

Wiem, jak im poradzi膰, pom贸c, poprawi膰 samopoczucie. Seks do tego nie jest potrzebny.

Zdziwi艂aby艣 si臋, jak mi dzi臋kuj膮 za moje us艂ugi, ile telefon贸w potem otrzymuj臋. M臋偶czy藕ni potrzebuj膮 mi艂o艣ci tak samo jak kobiety, tej prawdziwej. Zawsze lubi艂am to, co robi臋, a teraz uwielbiam by膰 prostytuk膮.

Wypowied藕 Dottie Bush z Willow Grove, w stanie Pennsylvania, znakomicie podsumowuje tre艣膰 tego rozdzia艂u:

Kiedy by艂am w szpitalu, przemilcza艂am przed lekarzami i piel臋gniarkami to, co mi si臋 przydarzy艂o. Ale teraz opowiedzia艂am o swym do艣wiadczeniu wielu ludziom. Ostatnie lata by艂y dla mnie ci臋偶kie, ale wiem, 偶e nieszcz臋艣cia, jakie nas dotykaj膮, stanowi膮 lekcje, z kt贸rych musimy tu na Ziemi wynie艣膰 odpowiednie nauki.

Obecnie patrz臋 na 偶ycie inaczej, ci膮gnie mnie do r贸偶nych miejsc, wydarze艅 i czas贸w. Pomaganie innym i okazywanie mi艂o艣ci, to jest w艂a艣nie cel naszego pobytu na 艣wiecie.

Wiem i rozumiem rzeczy, kt贸rych nie spos贸b odda膰 s艂owami. Wielkim smutkiem napawa mnie widok ludzi poch艂oni臋tych sob膮, oddaj膮cych si臋 zaj臋ciom, kt贸re nie przynosz膮 im 偶adnego dobra, oraz to, 偶e nic nie mog臋 na to poradzi膰. Serce mnie boli, gdy dostrzegam, ile we wsp贸艂czesnym 艣wiecie egoizmu i bezmy艣lno艣ci.

Ale d z nas - a jest ich wielu - kt贸rym dane by艂o dobrodziejstwo prze偶ycia u progu 艣mierci, pragn膮 podzieli膰 si臋 z ka偶dym t膮 lekcj膮 wy偶szej 艣wiadomo艣ci i mi艂o艣ci.

Nie boj臋 si臋 艣mierci, z przyjemno艣ci膮 my艣l臋 o chwili, kiedy B贸g zawezwie mnie do domu.

Jak偶e bym chcia艂a przekona膰 innych o tym, jak rzeczywiste jest pi臋kno i rozkosz nieba, gdy偶 do艣wiadczenie moje nic nie straci艂o ze swej si艂y i wyrazisto艣ci mimo up艂ywu lat.

Wszystkim m贸wi臋 po prostu: Najlepsze jeszcze przed nami!

Nast臋pstwa fizjologiczne Czas i przestrze艅 s膮 kategoriami naszego my艣lenia, a nie warunkami, w jakich 偶yjemy.

Albert Einstein Prze偶ycia na kraw臋dzi 艣mierci to wyzwanie nie tylko dla naszego umys艂u. R贸wnie偶 cia艂o i spos贸b 偶ycia ulegaj膮 przemianie, a codzienne obowi膮zki mog膮 nabra膰 ca艂kiem surrealistycznego wymiaru.

Przegl膮d fizycznych przeobra偶e艅, jakie cz臋sto przechodz膮 doznaj膮cy, rozpoczn臋 od zaprezentowania zjawisk typowych przynajmniej dla 80

do 90% ankietowanych przeze mnie os贸b, kt贸re zaobserwowa艂y u siebie skutki swego do艣wiadczenia ze 艣mierci膮.

Typowe nast臋pstwa fizjologiczne Doznaj膮cy swoim wygl膮dem i zachowaniem z regu艂y sprawiaj膮 wra偶enie m艂odszych, s膮 weselsi.

Maj膮 艣wietlist膮 sk贸r臋, ich oczy b艂yszcz膮.

W ich poziomie energii nast臋puj膮 wyra藕ne zmiany.

Staj膮 si臋 bardziej wra偶liwi na 艣wiat艂o, a zw艂aszcza s艂oneczne.

Staj膮 si臋 bardziej wra偶liwi na d藕wi臋ki i ha艂asy.

艁atwiej i ch臋tniej akceptuj膮 to, co nowe i inne.

Dostrzegaj膮 nowo艣膰 nawet w tym, co nie jest nowe, uczucie znudzenia s艂abnie albo znika.

艁atwiej radz膮 sobie ze stresem, szybciej wracaj膮 do zdrowia.

Wyst臋puj膮 zmiany w funkcjonowaniu ich m贸zgu.

Zwi臋kszona wra偶liwo艣膰 na 艣wiat艂o i d藕wi臋k stanowi powa偶ny problem, na tyle, 偶e podczas konferencji na temat prze偶y膰 na granicy 艣mierci, organizowanych przez IANDS, zabronione jest u偶ywanie kamer (ekipy telewizyjne mog膮 filmowa膰 jedynie na korytarzach przed salami wyk艂adowymi), o艣wietlenie jest nieco przy膰mione, a nag艂o艣nienie na salach jest o kilka decybeli ni偶sze.

Je艣li nie zastosuje si臋 tych 艣rodk贸w zapobiegawczych, uczestnicy zawsze skar偶膮 si臋 na to samo - b贸l! Bole艣nie odczuwaj膮, czasem nawet ca艂ym cia艂em, zbyt mocne 艣wiat艂o czy g艂o艣ny lub przenikliwy d藕wi臋k.

Rzuca si臋 w oczy ich m艂odzie艅czo艣膰. Starzenie przebiega u tych os贸b jakby wolniej ni偶 u zwyk艂ych ludzi.

Mo偶e dlatego, 偶e stres nie jest ju偶 dla nich tak dokuczliwy jak przedtem i nie popadaj膮 na d艂ugo w przygn臋bienie. Niewa偶ne zreszt膮, jaka jest tego przyczyna, doznaj膮cy d艂u偶ej zachowuj膮 m艂odo艣膰 i radosny wigor, zdradzaj膮cy niewinno艣膰 i ciekawo艣膰 艣wiata. Nie tylko rany goj膮 si臋 szybciej, ulega poprawie og贸lny stan zdrowia - czasami nawet dramatycznej.

Poni偶ej zamieszczam zestawienie skutk贸w fizjologicznych lub maj膮cych 藕r贸d艂o organiczne, obejmuj膮ce nieco ponad 50% os贸b z ca艂ej grupy stanowi膮cej podstaw臋 moich bada艅.

Cz臋sto wyst臋puj膮ce nast臋pstwa fizjologiczne lub o pod艂o偶u organicznym Zmiany metaboliczne:

- Trawienie wydaje si臋 zabiera膰 mniej czasu; cz臋sto wzrasta cz臋stotliwo艣膰 skurcz贸w jelit; og贸lnie poprawia si臋 zdrowie.

- Organizm szybciej wch艂ania substancje od偶ywcze, zw艂aszcza do krwiobiegu.

- Wystarczy mniejsza ilo艣膰 jakiegokolwiek 艣rodka dla osi膮gni臋cia pe艂nego efektu.

- Nasilaj膮 si臋 alergie, nawet na normalne farmaceutyczne lekarstwa, przyjmowane z powodzeniem w przesz艂o艣ci. Wielu doznaj膮cych nie toleruje lek贸w albo za偶ywa dzieci臋ce dawki.

Zwi臋ksza si臋 wra偶liwo艣膰 na 艣rodki chemiczne u偶ywane w gospodarstwie domowym, na substancje pokrywaj膮ce ubiory i powierzchnie drewniane, na konserwanty produkt贸w 偶ywno艣ciowych, na perfumy i dezodoranty.

Osoby te cz臋sto zarzucaj膮 艣rodki farmaceutyczne na rzecz homeopatii, zi贸艂 oraz alternatywnych sposob贸w leczenia i uzdrawiania.

Postrzeganie pozazmys艂owe i inne parapsychiczne zdolno艣ci s膮 鈥瀋hlebem powszednim鈥. Mo偶e te偶 utrzymywa膰 si臋 zjawisko opuszczania cia艂a. Doznaj膮cy wytwarzaj膮 wok贸艂 siebie charyzmatyczn膮 鈥瀉ur臋鈥, dotyk ich r膮k mo偶e mie膰 w艂a艣ciwo艣ci uzdrawiaj膮ce. Pog艂臋bia si臋 u nich empatia, musz膮 uwa偶a膰, aby nie obarcza膰 si臋 cudzymi problemami.

Mo偶e wyst膮pi膰 zdolno艣膰 widzenia przysz艂o艣ci albo zjawisko 鈥瀢spomnienia z przysz艂o艣ci鈥, polegaj膮ce na tym, 偶e 鈥瀙rze偶ywa鈥 si臋 z wyprzedzeniem, fizycznie i w ca艂ej pe艂ni przysz艂o艣膰, zanim ona nast膮pi, czego wspomnienie pobudzone zostaje p贸藕niej odpowiednim bod藕cem.

Osoby te staj膮 si臋 bardziej tw贸rcze.

Do g艂osu dochodzi to, co zosta艂o st艂umione, wyparte. Ujawnia si臋 鈥瀢ewn臋trzne dziecko鈥, zadry i urazy z przesz艂o艣ci.

W艣r贸d trzech tysi臋cy z g贸r膮 os贸b, z kt贸rymi przeprowadzi艂am wywiad, znalaz艂a si臋 tylko jedna, kt贸rej nie dra偶ni艂a muzyka rockowa, a by艂a ni膮 dziewczyna z Rochester, w stanie Nowy Jork.

Pozostali po prostu nie znosz膮 tej muzyki, nawet je艣li wcze艣niej byli jej zagorza艂ymi mi艂o艣nikami. Wr臋cz trudno opisa膰, jak bardzo muzykalni staj膮 si臋 potem ludzie, jak mocno d藕wi臋ki oddzia艂ywuj膮 na ich uczucia. To, 偶e zmieniaj膮 si臋 ich muzyczne gusta, to za ma艂o powiedziane.

Doznaj膮cy niezmiennie zaczynaj膮 postrzega膰 rzeczy zakryte przed innymi, na przyk艂ad faliste formy, migotliwe misterne siatki, cz膮steczki wody czy zmieniaj膮ce si臋 kszta艂ty w powietrzu. Mo偶e to wydawa膰 si臋 dziwne lub zakrawa膰 na czyst膮 fantazj臋, dop贸ki nie spojrzy si臋 na to w 艣wietle najnowszych bada艅 naukowych. W styczniu 1993 roku w 鈥濿ashington Post鈥 ukaza艂 si臋 artyku艂 po艣wi臋cony zdumiewaj膮cemu odkryciu. Ot贸偶 ni偶sze partie ziemskiej atmosfery przetykane s膮 rzekami pary wodnej, dor贸wnuj膮cymi Amazonce. 鈥濿ashington Post鈥 zacytowa艂 wypowied藕 Reginalda E. Newella z Massachusetts Institute of Technology, kt贸ry stwierdzi艂, 偶e rzeki te 鈥瀞tanowi膮 g艂贸wny mechanizm, za pomoc膮 kt贸rego woda (w atmosferze)

przenoszona zostaje z r贸wnika na bieguny. 鈥濿i臋c nast臋pnym razem, kiedy kto艣 powie, 偶e widzi 鈥瀝zeki na niebie鈥, nie 艣miej si臋...

bo ma racj臋!

Powstrzymaj te偶 chichot, kiedy osoba maj膮ca za sob膮 prze偶ycia na granicy 艣mierci opisuje swoje reakcje na dan膮 rzecz, poniewa偶 wra偶enia zmys艂owe cz臋sto wr臋cz si臋 mno偶膮 i nak艂adaj膮. Jednostka taka, na przyk艂ad, rzadko zdecyduje si臋 kupi膰 obraz tylko z racji jego wygl膮du. Obraz musi te偶 odpowiednio 鈥瀞makowa膰鈥 i 鈥瀙achnie膰鈥, a ponadto pasowa膰 do 鈥瀘sobowo艣ci鈥 wn臋trza, w kt贸rym ma zosta膰 powieszony. Zauwa偶my r贸偶ne reakcje wywo艂ane pojedynczym bod藕cem. Zdolno艣膰 taka zosta艂a przez medycyn臋 rozpoznana jako nadczynno艣膰 lub zaburzenie uk艂adu limbicznego i nazwana synestezj膮.

Pragn臋 te偶 podkre艣li膰 nasilenie si臋 alergii, szczeg贸lnie na 艣rodki farmaceutyczne. Nie ma tu nic do 艣miechu.

Osoby odratowane od 艣mierci jeszcze dzi艣 cz臋sto oddawane s膮 wbrew swej woli do zak艂ad贸w psychiatrycznych 228 P. M. H. ATWATER tylko na tej podstawie, 偶e przejawiaj膮 typowe oznaki nast臋pstw swojego do艣wiadczenia. Aplikuje im si臋 te偶 pot臋偶ne dawki lekarstw chemicznych, podczas gdy nawet zwyk艂e dawki dla doros艂ej osoby ledwo s膮 przez nie tolerowane. Upatruje si臋 w tym r贸wnie偶 przyczyny zespo艂u reakcji nazwanego 鈥瀘g贸ln膮 wra偶liwo艣ci膮 chemiczn膮鈥. Ta do艣膰 szczeg贸lna dolegliwo艣膰 przypomina objawy wyst臋puj膮ce u cz臋艣ci 偶o艂nierzy walcz膮cych w wojnie w Zatoce Perskiej. Jaki tego skutek? Przed艂u偶aj膮cy si臋 pobyt w plac贸wkach dla umys艂owo chorych, pog艂臋biaj膮ce si臋 鈥瀦aburzenia umys艂owe鈥, dotkliwsze depresje, cierpienia fizyczne i zagadkowa wra偶liwo艣膰 na nie powi膮zane ze sob膮 chemiczne specyfiki.

Zaradzi膰 temu nieszcz臋艣ciu mo偶e 偶yczliwe pacjentowi 艣rodowisko oraz dostarczenie specjalistom dok艂adniejszych danych. Je艣li doznaj膮cy spotka si臋 nawet z odrobin膮 zach臋ty i wsparcia, mo偶e w zadziwiaj膮cy spos贸b rozwin膮膰 skrzyd艂a, osi膮gn膮膰 wi臋ksz膮 stabilno艣膰 i lepszy stan zdrowia ni偶 kiedykolwiek.

Zjawisko 鈥瀢spomnie艅 z przysz艂o艣ci鈥 jest tak wa偶ne, 偶e zd膮偶y艂am ju偶 po艣wi臋ci膰 mu osobn膮 ksi膮偶k臋, stanowi膮c膮 kontynuacj臋 niniejszej pracy.

Kr贸tko m贸wi膮c, wyst臋puje ono, kiedy w jaki艣 spos贸b dokonuje si臋 przeniesienie ze zwyk艂ej 鈥瀙r臋dko艣ci dzia艂ania鈥 czy wibracji na inn膮, charakterystyczn膮 dla innej 鈥瀌艂ugo艣ci fali鈥, przy czym jednostka zachowuje pe艂n膮 艣wiadomo艣膰 i aktywno艣膰 fizyczn膮. Prze偶ywa ona w贸wczas przysz艂y urywek swego 偶ycia, tak bogaty w doznania i szczeg贸艂y, 偶e nie spos贸b odr贸偶ni膰 tego do艣wiadczenia od tera藕niejszo艣ci.

Pami臋膰 tego wydarzenia z czasem zanika, ale mo偶e Nast臋pstwa fizjologiczne 229

zosta膰 wzbudzona, gdy objawi si臋 jaki艣 szczeg贸艂 zawczasu prze偶yty. Nie nale偶y tego myli膰 z deja vu, jasnowidzeniem czy wgl膮dem w przysz艂o艣膰.

Zjawisko jest jak najbardziej namacalne, charakteryzuje si臋 dzia艂aniem i mn贸stwem najdrobniejszych detali, kt贸re potem si臋 sprawdzaj膮. Uwa偶am, 偶e okre艣lenie 鈥瀙rzeb艂ysk przysz艂o艣ci鈥, nadane mu przez niekt贸rych badaczy, jest raczej myl膮ce, gdy偶 po wnikliwym rozpatrzeniu bardziej zdaje si臋 ono wskazywa膰 raczej na zmiany w funkcjonowaniu m贸zgu ni偶 na nag艂y dost臋p do wiedzy o przysz艂o艣ci.

Wyr贸偶ni艂am te偶 nast臋pstwa rzadsze i mniej powszechne. Oto one:

Rozwijaj膮 si臋 talenty i dary, przejawiane w dzia艂alno艣ci duchowej, artystycznej, terapeutycznej, uzdrowicielskiej czy wynalazczej.

Pojawia si臋 niewyt艂umaczalna zdolno艣膰 przekazywania informacji z Drugiego 艢wiata, z przyrody, z innych wymiar贸w, od bezcielesnych istot, a nawet umar艂ych, kt贸rzy mog膮 sta膰 si臋 r贸wnie偶 widzialni.

Wytworzenie si臋 pola si艂owego wok贸艂 osoby. Mog膮 wi膮za膰 si臋 z tym zdolno艣ci psychokinetyczne (oddzia艂ywanie na materi臋 za pomoc膮 umys艂u).

Tak silna zdolno艣膰 empatii, 偶e mo偶e prowadzi膰 do przyj臋cia na siebie cudzego cierpienia lub choroby. Tak dalece si臋 uto偶samiaj膮 czy 鈥瀞tapiaj膮鈥 ze wszystkim, na czym skupiaj膮 sw膮 uwag臋, 偶e mo偶e nast膮pi膰 zanik produktywnego 偶ycia.

Wspomnienia swego wcze艣niejszego istnienia jako 鈥瀘bcego鈥 oraz przybycia na Ziemi臋 z kosmosu, sny o UFO, spotkania z kosmitami.

230 P. M. H. ATWATER Zmiana w odcieniu sk贸ry, rozlu藕nienia staw贸w nast臋puj膮ce z niewiadomych przyczyn, przemieszczenia 偶eber, wywichni臋cia bioder wykraczaj膮ce poza przyj臋t膮 norm臋.

Wyra藕ne zmiany w wygl膮dzie.

Wielu moich rozm贸wc贸w podkre艣la艂o, 偶e po do艣wiadczeniach u progu 艣mierci w ich 偶yciu zacz臋艂y dzia膰 si臋 dziwne rzeczy. Zjawisko to nasila艂o si臋, u jednych budz膮c trwog臋, u innych dreszcz emocji. Podaj臋 trzy tego przyk艂ady:

Elisabeth Lynn z Shalimar, w stanie Floryda:

Moje duchy opieku艅cze odezwa艂y si臋 do mnie dopiero dwa miesi膮ce po moim prze偶yciu na granicy 艣mierci, kiedy zacz臋艂am je藕dzi膰 samochodem. S艂abo orientowa艂am si臋 w kierunkach i cz臋sto gubi艂am drog臋. Szybko sta艂o si臋 dla mnie jasne, 偶e je艣li b臋d臋 ich s艂ucha膰, nigdy wi臋cej nie zab艂膮dz臋. Uda艂o si臋! Pracowa艂am wtedy dla IBM. Po pracy ogarnia艂 mnie parali偶uj膮cy l臋k przed jazd膮, szczeg贸lnie ba艂am si臋 autostrady mi臋dzystanowej 35. Sam wjazd na autostrad臋 by艂 koszmarem. Zmawia艂am modlitw臋 o opiek臋 i rusza艂am do boju, nieprzerwanie zanosz膮c do mych duch贸w pro艣b臋 o pomoc.

C贸偶 to by艂a za pomoc!

Cz臋sto zamiera艂 ruch na wszystkich sze艣ciu pasach na ca艂ej d艂ugo艣ci odcinka mi臋dzy skrzy偶owaniami. Mia艂am autostrad臋 niemal偶e do mojej wy艂膮cznej dyspozycji. Powtarza艂o si臋 to dzie艅 w dzie艅 przez te trzy lata, kiedy pracowa艂am w Austin.

Trwa to do dzi艣, kiedy je偶d偶臋 po Stanach moim ma艂ym 鈥瀟eksaskim cadillakiem鈥 (ci臋偶ar贸wk膮 rocznik 1984 o imieniu Babe).

Och, zapomnia艂am wspomnie膰 o tym, 偶e Babe nie toleruje innych kierowc贸w. Kiedy kto艣 inny siada za kierownic膮, dziej膮 si臋 dziwne rzeczy. Kiedy艣 z ci臋偶ar贸wki, za kt贸r膮 jecha艂am, spad艂y na przedni膮 szyb臋 kamienie, robi膮c dwie g艂臋bokie rysy po stronie kierowcy. Utrudnia艂o mi to widoczno艣膰 i w ko艅cu, po kilku tygodniach, 鈥瀙oprosi艂am鈥, 偶eby te p臋kni臋cia zosta艂y usuni臋te z mojego pola widzenia.

Trafiony! Rysy przemie艣ci艂y si臋 na drug膮 stron臋, gdzie s膮 do dzi艣. A przy okazji, kiedy jad臋 szos膮, s艂ysz臋 sz贸stym zmys艂em, jak ludzie w samochodach rozmawiaj膮 sami ze sob膮 albo z pasa偶erami. Kiedy przytrafi艂o mi si臋 to po raz pierwszy, wys艂ucha艂am k艂贸tni jakiej艣 pary, co do s艂owa. Trzeba bardziej uwa偶a膰 - nie wiadomo, kto mo偶e akurat pods艂uchiwa膰.

Tom Carroll z Encino, w stanie Kalifornia:

Elektroniczna maszyna, na kt贸rej pisz臋 ten list, cz臋sto p艂ata mi figle. Nieraz zacina si臋 na du偶ych literach, ale kiedy wywo艂uj臋 tekst z pami臋ci, s艂owa wychodz膮 jak nale偶y. Oddawa艂em maszyn臋 do przegl膮du wiele razy, lecz nikt nie umie wyja艣ni膰, dlaczego tak si臋 dzieje. Przedmioty w moim otoczeniu znikaj膮 i pojawiaj膮 si臋 z powrotem. Od czasu mego do艣wiadczenia gin膮 klucze, zdj臋cia, wa偶ne dokumenty - bez 偶adnej widocznej przyczyny. Pewnego ranka wsta艂em, ogarn膮艂em si臋 troch臋 i poszed艂em do kuchni zaparzy膰 sobie kaw臋. By艂 to sta艂y punkt programu. Jednak tego ranka zapodzia艂a si臋 gdzie艣 moja ulubiona fili偶anka. Sprawdza艂em wsz臋dzie, w ko艅cu da艂em za wygran膮 i postanowi艂em wzi膮膰 inn膮. Otworzy艂em kredens i znalaz艂a si臋 zguba - na dodatek wype艂niona gor膮c膮, paruj膮c膮 kaw膮. Dozna艂em wstrz膮su!

Zagl膮da艂em tam wcze艣niej 232 P. M. H. ATWATER i nie by艂o fili偶anki. Ale to nie wszystko, tego ranka nie zaparza艂em sobie 偶adnej kawy!

Widzia艂em 鈥瀕udzi鈥, kt贸rzy po chwili po prostu znikali. Widzia艂em, jak zamykaj膮 si臋 na klucz drzwi pozbawione zamka. Wiele razy s艂ysza艂em 鈥瀏艂osy鈥 os贸b, o kt贸rych wiedzia艂em, 偶e nie 偶yj膮.

Szczerze m贸wi膮c, dop贸ki nie przeczyta艂em Pani ksi膮偶ki, my艣la艂em, 偶e po prostu wariuj臋.

Nie mo偶na zwierzy膰 si臋 z takich rzeczy nikomu, z wyj膮tkiem najbli偶szych przyjaci贸艂.

A oto moja osobista przygoda:

M贸j pracodawca powierzy艂 mi zadanie wykrycia i zlikwidowania usterek w nowo zainstalowanej skomputeryzowanej centrali telefonicznej, kt贸ra mia艂a usprawni膰 po艂膮czenia w znanym nowojorskim hotelu. Jej otwarcie odby艂o si臋 z wielk膮 pomp膮, ale po dw贸ch miesi膮cach zapowiada艂o si臋 na to, 偶e urz膮dzenie zostanie spisane na straty. Nie tylko nie dzia艂a艂o, ale 偶aden z in偶ynier贸w nie potrafi艂 powiedzie膰 dlaczego, a na dodatek dyrektor zagrozi艂: 鈥濪aj臋 wam jeszcze tydzie艅, naprawcie j膮 albo poleci na bruk!鈥. Dosta艂am tylko trzy dni na rozpoznanie sytuacji i sporz膮dzenie raportu.

Zaznaczam, 偶e nigdy nie mia艂am nic wsp贸lnego z elektronik膮, nie orientuj臋 si臋 nawet w fachowych terminach, ale umiem 鈥瀙atrze膰鈥. Rozejrza艂am si臋, sprawdzi艂am ka偶dy wtyk i przew贸d, rozmawia艂am z operatorami i pracownikami hotelu; potem, kiedy nikt nie patrzy艂, otwiera艂am drzwi skrzynek g艂贸wnych i 鈥瀞tapia艂am si臋鈥 z kartami obwod贸w i systemami zasilania, aby 鈥瀢yczu膰鈥, co mog艂o si臋 zepsu膰. Wr臋czy艂am swoje sprawozdanie sk艂adaj膮ce si臋 z pi臋膰dziesi臋ciu punkt贸w i przesta艂am o tej sprawie my艣le膰.

Po kilku miesi膮cach wezwa艂 mnie do swego gabinetu szef. Ze Nast臋pstwa fizjologiczne 233

zwieszon膮 g艂ow膮 wymamrota艂:

Dzi臋ki pani raportowi naprawili艣my jednostk臋 w dwa dni, odt膮d dzia艂a bez zarzutu.

Ale, uhm, nie chc臋 wiedzie膰, jak pani wpad艂a na to, co jest nie tak鈥. Co powiedziawszy, poderwa艂 si臋 i wybieg艂 z gabinetu unikaj膮c mojego wzroku.

Pracowa艂am w tej firmie jako analityk system贸w telefonicznych przez blisko trzy lata - przeprowadza艂am rozpoznanie na miejscu, pisa艂am podr臋czniki techniczne, szkoli艂am operator贸w centrali - nie posiadaj膮c 偶adnego wykszta艂cenia w tej dziedzinie. Sprz臋t nie mia艂 dla mnie 偶adnych tajemnic, jakbym to ja go wynalaz艂a, rozumia艂am zespo艂y, obwody, przep艂yw energii. Po prostu to WIEDZIA艁AM i tyle!

W艣r贸d licznych nast臋pstw doznania u progu 艣mierci stosunkowo ma艂o znany jest zagadkowy stan elektrycznej wra偶liwo艣ci.

Okre艣lenie elektryczna wra偶liwo艣膰 dotyczy os贸b, kt贸rych energia wp艂ywa czy oddzia艂ywuje na urz膮dzenia elektryczne lub elektroniczne, powoduj膮c nieraz awarie, uszkodzenia lub inne zak艂贸cenia, kt贸rych nie da si臋 racjonalnie wyt艂umaczy膰.

Ustalono, 偶e osoby tak uwra偶liwione wykazuj膮 r贸偶norakie alergie, donosz膮 o cz臋stym wyst臋powaniu wok贸艂 nich zjawisk parapsychicznych, twierdz膮, 偶e posiadaj膮 鈥瀠zdrawiaj膮ce moce鈥, cechuj膮 si臋 intensywnym lub chwiejnym 偶yciem emocjonalnym oraz gorzej znosz膮 ostre 艣wiat艂o i g艂o艣ne d藕wi臋ki.

Spo艣r贸d ankietowanych przeze mnie os贸b a偶 73%

zaobserwowa艂o u siebie po prze偶yciach u progu 艣mierci wyst臋powanie wra偶liwo艣ci elektrycznej. Liczba ta wyda艂a mi si臋 zawrotna, postanowi艂am wi臋c oszacowa膰 234 P. M. H. ATWATER rozmiar i zakres tego zjawiska.

Rozes艂a艂am kwestionariusze do stu os贸b, z czego otrzyma艂am z powrotem 46.

Zamieszczam poni偶ej w skr贸conej formie wyniki mojego sonda偶u:

Ankietowani - 41 do艣wiadczy艂o blisko艣ci 艣mierci 16 mia艂o dodatkowo prze偶ycia zbli偶one 5 mia艂o tylko prze偶ycie zbli偶one do umierania Zetkni臋cie - u 39 ponad po艂owa doznania przebiega艂a w 艣wietle, ze 艢wiat艂em u 7 os贸b udzia艂 艣wiat艂a wynosi艂 od O do 25%

Z艂膮czenie si臋 - 24 twierdzi艂o, 偶e stopi艂o si臋 ze 艢wiat艂em /istotami ze 艢wiat艂em 艣wietlistymi P贸藕niejszy wzrost wra偶liwo艣ci na 艣wiat艂o....... 80%

P贸藕niejszy wzrost wra偶liwo艣ci na s艂o艅ce........ 76%

Cz臋stsze zak艂adanie przyciemnionych okular贸w.....

72%

Gorsza tolerancja lamp b艂yskowych / o艣wietlenia stosowanego przy filmowaniu...............

67%

Dostrzeganie 艣wiate艂 o pochodzeniu niefizycznym.....

54%

Gorsza tolerancja g艂o艣nych d藕wi臋k贸w i ha艂as贸w..... 67%

Wi臋ksza staranno艣膰 w doborze d藕wi臋kowego otoczenia... 74%

Unikanie ha艂a艣liwych miejsc i program贸w....... 96%

Wi臋ksza wra偶liwo艣膰 na poziom g艂o艣no艣ci odbiornik贸w telewizyjnych i radiowych..............

83%

Wychwytywanie d藕wi臋k贸w o pochodzeniu niefizycznym... 57%

Wyczulenie na pola magnetyczne i elektryczne...... 57%

Wi臋ksza wra偶liwo艣膰 na pola emanuj膮ce ze sprz臋tu elektronicznego.................. 50%

Wi臋ksza wra偶liwo艣膰 na sposoby podr贸偶owania, rodzaje pojazd贸w.................. 61%

Telewizory dziwnie zachowuj膮 si臋 w ich obecno艣ci..... 54%

Odbieraj膮 obrazy telewizyjne na nie istniej膮cych kana艂ach.. 33%

Sprz臋t do nagrywania dziwnie reaguje na ich obecno艣膰... 33%

Komputery dziwnie zachowuj膮 si臋 w ich obecno艣ci.... 20%

l Nast臋pstwa fizjologiczne 235

Inny sprz臋t elektroniczny p艂ata figle w ich obecno艣ci... 35%

呕ar贸wki przepalaj膮 si臋, 艣ciemniaj膮 lub bardziej rozja艣niaj膮 si臋 w ich obecno艣ci...............

35%

Postrzegaj膮 wok贸艂 siebie pole si艂owe......... 53%

Inni dostrzegaj膮 wok贸艂 nich jaskraw膮 po艣wiat臋..... 57%

Zwierz臋ta silnie reaguj膮 (pozytywnie lub negatywnie) na ich obecno艣膰................. 63%

Dzieci s膮 przy nich bardziej uleg艂e (lub zastraszone)... 61%

Doznaj膮 pot臋偶nych przyp艂yw贸w energii........ 61%

Jak wida膰, wra偶liwo艣膰 elektryczna oznacza co艣 wi臋cej ni偶 niezwyk艂e reakcje na sprz臋t elektroniczny. Cho膰 obj臋艂am ankiet膮 do艣膰 niewielk膮 grup臋, daje ona szersze wyobra偶enie o samym zjawisku i zakresie jego wyst臋powania.

Poj臋cie to dotyczy te偶 os贸b, kt贸rym 艂atwiej i lepiej ni偶 przedtem idzie obs艂uga sprz臋tu elektronicznego. Otrzyma艂am liczne doniesienia o pojawieniu si臋 zdolno艣ci do ca艂kowitego zjednoczenia si臋 z urz膮dzeniami do tego stopnia, 偶e u偶ytkownik 鈥瀞taje si臋鈥

maszyn膮, z kt贸rej korzysta. Sprz臋t stanowi dla niego jakby przed艂u偶enie jego w艂asnego umys艂u i umiej臋tno艣ci. Mo偶na si臋 domy艣le膰, 偶e w贸wczas niezmiernie rzadko ich zawodzi. U偶ytkownicy tacy potrafi膮 wydoby膰 ze swych urz膮dze艅 mo偶liwo艣ci, o jakich nie 艣ni艂o si臋 ich producentom.

Bez wzgl臋du na to, co kto o tym my艣li, sami doznaJ^cy, gdy tylko nadarzy si臋 sposobno艣膰, maj膮 na ten temat mn贸stwo do powiedzenia.

Oto z czego zwierzyli si臋 mnie:

Zegarki rozstrajaj膮 si臋 przy mnie bez 偶adnej przyczyny, ale urz膮dzenia mechaniczne dzia艂aj膮.

236 P. M. H. ATWATER Systemy alarmowe i czujniki ultrad藕wi臋kowe dra偶ni膮 mnie, podobnie przewody wysokiego napi臋cia.

Je艣li za bardzo zbli偶臋 si臋 do cz臋stotliwo艣ci nadawania program贸w radiowych, ca艂kowicie zak艂贸cam odbi贸r.

Czuj臋 d藕wi臋ki i 鈥瀞艂ysz臋鈥 smaki oraz zapachy. Nie mam si艂y przebywa膰 z lud藕mi eksponuj膮cymi intensywne uczucia, gdy偶 cz臋sto bior臋 je na siebie. Bardziej 偶yj臋 chwil膮 obecn膮.

Sprz臋t do nagrywania odmawia mi pos艂usze艅stwa. 鈥濻艂ysz臋鈥, jak zmienia si臋 energia na ta艣mach.

Metalowe przedmioty w mojej obecno艣ci spadaj膮 ze sto艂贸w i p贸艂ek.

Nieraz czuj臋 si臋 na艂adowany energi膮 niemal do granic szale艅stwa. Wydaje mi si臋, 偶e mog臋 zrobi膰 wszystko, co tylko podsunie mi wyobra藕nia, potem wracam do tej rzeczywisto艣ci i czuj臋 si臋 przygn臋biony. W miar臋 up艂ywu lat zdarza mi si臋 to coraz rzadziej.

Jestem niezwykle wra偶liwy na zapachy i rodzaje tkanin.

Sprz臋t elektroniczny w moim otoczeniu wyprawia dziwne rzeczy.

W systemie 艂膮czno艣ci w moim komputerze nast膮pi艂a awaria, nawali艂o 艂膮cze dalekodystansowe i zanika艂 sygna艂. Naprawa trwa艂a wiele dni.

Firma, kt贸ra prowadzi艂a serwis, nie umia艂a powiedzie膰, co si臋 sta艂o.

Wystarczy moje dotkni臋cie, 偶eby w艂膮cza艂y si臋 urz膮dzenia elektryczne. Zaczynaj膮 dzia艂a膰 pod wp艂ywem mojej energii.

Mam bardzo czu艂y s艂uch, s艂ysz臋 psi gwizd i sygna艂 alarmowy o wysokiej cz臋stotliwo艣ci.

l Nast臋pstwa fizjologiczne 237

Je艣li nie skupi臋 si臋 na czynno艣ci, na przyk艂ad m贸wi膮c sobie: 鈥濼eraz w艂膮czam 艣wiat艂o鈥, przepalam 偶ar贸wki.

Przepalaj膮 si臋 r贸wnie偶 wtedy, gdy si臋 z艂oszcz臋. Praca z komputerem tak mnie poch艂ania, 偶e zapominam o swojej energii i komputer dostaje bzika.

Raz, gdy si臋 zdenerwowa艂em, zepsu艂 mi si臋 komputer, przy kt贸rym pracowa艂em.

Zd膮偶y艂em ju偶 zniszczy膰 trzy magnetofony kasetowe i jeden rzutnik przezroczy. Spowodowa艂em awari臋 pr膮du w ca艂ej okolicy - wszystko to przez moj膮 energi臋!

Du偶o mnie to kosztowa艂o!

| 艁aduj臋 wyczerpany akumulator swoj膮 energi膮. Ale z czasem moje pole energii s艂abnie. Ju偶 nie jest tak jak dawniej. 呕eby przystosowa膰 si臋 do tego 艣wiata, musia艂em wyrzec si臋 wielu rzeczy.

呕a艂uj臋, 偶e nie mog臋 przytoczy膰 wszystkich nades艂anych wypowiedzi. W艂a艣ciwie ka偶dy, kto mi odpisa艂, donosi艂 o k艂opotach i wyzwaniach, wi膮偶膮cych si臋 z elektronicznymi urz膮dzeniami, liniami wysokiego napi臋cia, polami magnetycznymi. Wspomina艂 te偶 o dziwnej charyzmie czy uroku, jaki roztacza艂, czego nie umia艂 wyt艂umaczy膰.

Ka偶dy doznaj膮cy, z jakim si臋 spotka艂am, tak samo uskar偶a艂 si臋 na mikrofony.

Mikrofon robi mi na z艂o艣膰. 鈥炩濶a艂adowuje si臋 elektrostatycznie. 鈥炩濿ysiada i trzeba go wymienia膰. 鈥炩濶ie dzia艂a. 鈥濵oje w艂asne do艣wiadczenia z mikrofonami cz臋sto wygl膮da艂y niemal komicznie. Nauczy艂am si臋 radzi膰 sobie z tym w ten spos贸b, 偶e teraz modl臋 si臋 do 艢wiat艂o艣ci, b臋d膮cej moim sta艂ym towarzyszem, o opiek臋 nad sprz臋tem. Dzia艂a lepiej, kiedy tak robi臋.

238 P. M. H. ATWATER Na podstawie przeprowadzonej ankiety mog臋 poczyni膰 kilka uwag dotycz膮cych 艢wiat艂o艣ci wyst臋puj膮cej podczas prze偶y膰 na granicy 艣mierci.

85% respondent贸w twierdzi艂o, 偶e ponad po艂owa ich doznania przebiega艂a w jaskrawym, przenikaj膮cym wszystko eterycznym 艣wietle.

52% zjednoczy艂o si臋 i stopi艂o ze 艣wiat艂em / istotami 艣wietlistymi.

Spo艣r贸d tej liczby 80%

wykazywa艂o p贸藕niej zwi臋kszon膮 wra偶liwo艣膰 na 艣wiat艂o pochodzenia fizycznego.

Istnieje powi膮zanie mi臋dzy d艂ugo艣ci膮 ekspozycji na eteryczne 艣wiat艂o a wykazywanymi p贸藕niej r贸偶norakimi nast臋pstwami natury fizycznej, takimi jak wra偶liwo艣膰 elektryczna, wzmocnione w艂adze umys艂owe, zaburzenia w funkcjonowaniu m贸zgu, zmiany organiczne (wewn臋trzne i zewn臋trzne) i wzrost inteligencji. Mimo to ankietowani, u kt贸rych czas zetkni臋cia si臋 ze 艣wiat艂em stanowi艂 tylko u艂amek ca艂ego doznania (od l do 25%) nie r贸偶nili si臋 pod wzgl臋dem wykazywanych nast臋pstw od os贸b, u kt贸rych ekspozycja trwa艂a d艂u偶ej. I odwrotnie, niekt贸re osoby, u kt贸rych kontakt ze 艣wiat艂em stanowi艂 ponad 50% ca艂ego prze偶ycia, zaobserwowa艂y u siebie tylko drobne zmiany, je艣li w og贸le.

Nasuwa mi si臋 wniosek, 偶e to intensywno艣膰 艣wiat艂a, a nie d艂ugo艣膰 ekspozycji wydaje si臋 decydowa膰 o sile i zakresie p贸藕niejszych nast臋pstw.

Dowodzi to, 偶e eteryczna 艣wiat艂o艣膰 opisywana przez doznaj膮cych, mo偶e by膰 w gruncie rzeczy realna, a przez to podlega膰 sprawdzeniu i fizycznym badaniom pomiarowym.

艢wiat艂o iluminacji Zrozumia艂y jest l臋k dzieci przed ciemno艣ci膮, ale dlaczego ludzie obawiaj膮 si臋 艣wiat艂a?

Platon Jako badacz mog臋 ci臋 zapewni膰, 偶e prze偶ycia na granicy 艣mierci potrafi膮 zmieni膰 czyje艣 偶ycie.

Lecz jako osoba, kt贸ra sama tego do艣wiadczy艂a twierdz臋, 偶e zanurzenie si臋 w 艢wiat艂o艣ci za progiem 艣mierci poci膮ga za sob膮 co艣 wi臋cej ni偶 zmian臋 sposobu 偶ycia. To 艣wiat艂o to samo sedno, serce i dusza, wszechogarniaj膮ce ukoronowanie ekstatycznej ekstazy. To milion s艂o艅c spr臋偶onej mi艂o艣ci, kt贸ra ch艂onie w siebie wszystko, w kt贸rej wszelka my艣l, kom贸rka, ca艂e cz艂owiecze艅stwo i historia zostaj膮 przetopione na jedn膮 wielk膮 jaskrawo艣膰 wszystkiego, co jest, co kiedykolwiek by艂o i b臋dzie.

Wiesz, 偶e to B贸g.

Nikt ci tego nie musi m贸wi膰.

Po prostu wiesz.

Ju偶 nie wierzysz w Boga, gdy偶 wiara zak艂ada w膮tpienie. A w膮tpliwo艣ci znikaj膮.

Wszelkie. Teraz to wiesz.

I wiesz, 偶e wiesz. I nigdy ju偶 nie b臋dzie po staremu.

Wiesz, kim naprawd臋 jeste艣...

dzieckiem Boga, ko240 P. M. H. ATWATER m贸rk膮 Wi臋kszego Cia艂a, przed艂u偶eniem Jedynej Mocy, wyrazem Jedynego Umys艂u. Tej to偶samo艣ci nie da si臋 ju偶 zapomnie膰, zaprzeczy膰, zignorowa膰 czy zbagatelizowa膰.

Istnieje Jedyny, a ty jeste艣 z Niego.

Jedyny.

To w艂a艣nie sprawia 艢wiat艂o艣膰.

Przygarnia tw膮 dusz臋 do samego serca swej pulsacji i przepe艂nia ci臋 blaskiem mi艂o艣ci.

Ty鈥, jakim siebie znasz, przeobra偶a si臋 w 鈥濩iebie鈥, jakim naprawd臋 jeste艣, i rodzisz si臋 na nowo, bowiem w ko艅cu 鈥瀙rzypominasz sobie鈥.

Cho膰 nie wszyscy, kt贸rzy powracaj膮 zza progu 艣mierci wspominaj膮 o Bogu, jednak wi臋kszo艣膰, tak jak ja, podkre艣la do艣wiadczenie Bosko艣ci. Niemal co do jednego wskazuj膮 na Jedno艣膰, Wszystko艣膰, Bycie, okre艣lon膮 obecno艣膰 zawiaduj膮c膮 wszystkim, we wszystkim i ponad wszystkim.

Od stuleci tego rodzaju wiedz臋 nazywa si臋 o艣wieceniem - dos艂ownie przebudzeniem do 艣wiat艂a, iluminacj膮, z艂膮czeniem si臋 ze 艢wiat艂o艣ci膮.

Istnieje wiele ugrupowa艅, od艂am贸w i 鈥瀒zm贸w鈥, kt贸re ustalaj膮, w jaki spos贸b mo偶na osi膮gn膮膰 taki stan o艣wieconej wiedzy. Regu艂 jest du偶o, podobnie jak dr贸g, lecz cel pozostaje ten sam...

ponowne zjednoczenie si臋 jednostki ze 藕r贸d艂em jej istnienia, Bogiem.

Istotne dla sprawy jest rozr贸偶nienie mi臋dzy religi膮 a duchowo艣ci膮, zagadnienie wielkiej wagi, kt贸re wymaga szerszego om贸wienia. W moich rozwa偶aniach opr臋 si臋 na r贸偶nych 藕r贸d艂ach i uwzgl臋dni臋 r贸偶ne stanowiska.

Zacznijmy od zdefiniowania rozpatrywanego obszaru:

Religia - systemowe uj臋cie o艣wiecenia, oparte na ustanowionych normach lub dogmatach, kt贸re mog膮, lecz nie musz膮, ulec zmianie w miar臋 ewolucji danej religii. Zapewnia ono bezpiecze艅stwo p艂yn膮ce ze wsp贸lnoty wierz膮cych, rozw贸j moralny oraz kluczowe metafory, niezb臋dne w opisie tajemnicy.

Jego 艣wi臋te ksi臋gi czy tajemne nauczanie zwykle zastrze偶one s膮 dla grona wybra艅c贸w. Ukierunkowanie na system.

Duchowo艣膰 - indywidualne, intymne do艣wiadczenie Boga w wyniku mistycznego przebudzenia lub nag艂ej iluminacji. Zamiast norm lub dogmat贸w istniej膮 precedensy, gdy偶 k艂adzie si臋 nacisk na jednostkowe poznanie, gnoz臋. Zazwyczaj okre艣la si臋 j膮 jako 鈥瀙odr贸偶 w g艂膮b ja藕ni鈥, kt贸ra wymaga przeprowadzenia gruntownych 鈥瀙orz膮dk贸w w ca艂ym domu鈥, zanim uzyska si臋 dost臋p do 艣wi臋tej prawdy. Ukierunkowana na proces.

Perspektywa - j膮dro wszelkich religii stanowi chwila o艣wiecenia, mistyczne objawienie i 艣wi臋te nauki, z kt贸rych powstaje i rozkwita religia jako taka. Misteria, 艣wi臋te nauki czy 鈥炁泈i臋te 艣wi臋tych鈥, cho膰 r贸偶nie nazywany, pierwiastek ten stanowi serce i dusz臋 ka偶dej religii, kt贸ry nic nie straci艂 ze swej 艣wietno艣ci i 偶ywotno艣ci od czasu, gdy po raz pierwszy zosta艂 objawiony. Mimo to 偶aden system nie jest w stanie zagwarantowa膰 duchowego o艣wiecenia. Ochrona, jak膮 zapewnia religia, nie zdejmuje z jednostki odpowiedzialno艣ci za jej w艂asny rozw贸j i osi膮gni臋cie duchowej dojrza艂o艣ci.

Ciekawe wydaje si臋 to, 偶e jedna trzecia mych rozm贸wc贸w pozosta艂a w obr臋bie tradycyjnej struktury religijnej 242 P. M. H. ATWATER po swych doznaniach na granicy 艣mierci. Cho膰 niekt贸rzy nale偶eli, b膮d藕 szybko wst臋powali, do ko艣cio艂贸w charyzmatycznych i fundamentalistycznych (staj膮c si臋 nawet kaznodziejami), jednak wi臋kszo艣膰 nie zrywa艂a dawnych wi臋z贸w i skromnie, bez rozg艂osu, przyczynia艂a si臋 do wzrostu duchowej 艣wiadomo艣ci w艣r贸d swojej kongregacji. Pewna liczba przyj臋艂a nawet 艣wiecenia kap艂a艅skie.

Reszta natomiast odrzuci艂a wszelkie religijne struktury albo te偶 nigdy do 偶adnych nie nale偶a艂a. Dla tych os贸b nadrz臋dnego znaczenia nabra艂a 艣cie偶ka duchowa, przesz艂y one bowiem od norm i dogmat贸w do indywidualnego, osobistego obcowania z Bogiem. Co dziwne, sporo do艂膮czy艂o p贸藕niej do istniej膮cych, zorganizowanych wyzna艅, a niekt贸rzy za艂o偶yli swoje w艂asne ko艣cio艂y. Przewa偶nie by艂y to ko艣cio艂y metafizyczne, Nowej My艣li, oraz religijne i filozoficzne systemy Wschodu. Ci, kt贸rzy opowiadali si臋 za podej艣ciem bardziej mistycznym, anga偶owali si臋 w szamanizm lub ekologiczne ruchy g艂osz膮ce 鈥瀙owr贸t do podstaw鈥.

Wi臋kszo艣膰 doznaj膮cych zniech臋caj膮 powierzchowne lub nadmiernie kr臋puj膮ce doktryny. St膮d bior膮 si臋, cz臋sto rozdzieraj膮ce serce konflikty. Rozmawia艂am z osobami b臋d膮cymi ma艂偶onkami pastor贸w, kt贸re - w nast臋pstwie swych dozna艅 na granicy 艣mierci - wszystkie bez wyj膮tku przesta艂y ucz臋szcza膰 na niedzielne nabo偶e艅stwa, gdy偶 nie mog艂y podpisa膰 si臋 pod g艂oszonym z ambony przes艂aniem jako sprzecznym z ich odczuciami. Wielu innych odwr贸ci艂o si臋 od u艣wi臋conych tradycji religijnych, powoduj膮c konsternacj臋 w rodzinie.

艢wiat艂o iluminacji 243

Postawa taka rzadko spotyka si臋 ze zrozumieniem. Okre艣lenia w rodzaju 鈥瀙ostrada艂 rozum鈥

czy 鈥瀦aprzeda艂 dusz臋 diab艂u鈥 przekre艣laj膮 jakiekolwiek pr贸by porozumienia.

Cz臋sto prowadzi to do wyobcowania lub separacji.

Wcze艣niejsza wiara, czy jej brak, wydaje si臋 nie mie膰 偶adnego znaczenia. Prze偶ycie na granicy 艣mierci wyzwala jednostk臋, umo偶liwiaj膮c jej obcowanie z Bogiem bez 偶adnych zastrze偶e艅 czy ogranicze艅.

Poniewa偶 przeobra偶aj膮ca moc dozna艅 u progu 艣mierci tak bardzo przypomina nawr贸cenie religijne i duchowe przebudzenie, postanowi艂am umie艣ci膰 swe rozwa偶ania w szerszym kontek艣cie. Trudno zrozumie膰 to zjawisko bez w艂a艣ciwego wyobra偶enia o g艂odzie duchowym, jaki tkwi w ludzkim sercu.

Uczonym, kt贸ry stara艂 si臋 zg艂臋bi膰 istot臋 iluminacji, by艂 kanadyjski psychiatra Richard Maurice Bucke. Rozpocz膮艂 艣cis艂e badania na ten temat u schy艂ku ubieg艂ego stulecia, zaw臋偶aj膮c swoje studia do pi臋膰dziesi臋ciu przypadk贸w, kt贸re uzna艂 za prawdziwe - ludzi, jak mu si臋 wydawa艂o, obdarzonych odmienion膮 艣wiadomo艣ci膮 i dzia艂aj膮cych na wy偶szym, bardziej duchowym poziomie umys艂u. Ten rodzaj 艣wiadomo艣ci nazwa艂 艣wiadomo艣ci膮 kosmiczn膮 (tak brzmia艂 tytu艂 jego ksi膮偶ki, opublikowanej po raz pierwszy w 1903 roku).

W roku 1902 Bucke przypadkowo przewr贸ci艂 si臋 na lodzie i poni贸s艂 艣mier膰 na miejscu. Jego praca okaza艂a si臋 prze艂omowym i 藕r贸d艂owym dzie艂em na temat uniwersalnych prawid艂owo艣ci procesu o艣wiecenia i takim pozostaje do dzi艣.

Odkryty przez Bucke鈥檃 wzorzec zbli偶ony jest do prawid艂owo艣ci wyst臋puj膮cych w nast臋pstwach prze偶y膰 na 244 P. M. H. ATWATER granicy 艣mierci. Zreszt膮 Czytelnik sam si臋 mo偶e o tym przekona膰.

Subiektywne 艣wiat艂o. Wida膰 jasny o艣lepiaj膮cy b艂ysk.

Otoczenie doznaj膮cego nabiera barw o nieziemskich odcieniach i jaskrawo艣ci.

Wszystko wydaje si臋 wi臋ksze i bardziej 艣wietliste.

Wzrost moralny. Jednostka staje si臋 prawa i cnotliwa, wystrzega si臋 pokusy os膮dzania czy krytykowania bli藕nich i zbaczania z drogi uczciwo艣ci i prostolinijno艣ci.

Naczelnym zadaniem 偶yciowym staje si臋 bardziej ofiarna s艂u偶ba Bogu i ludzko艣ci.

O艣wiecenie intelektu. Znane staj膮 si臋 wszystkie rzeczy, przekazana zostaje ca艂a wiedza i objawione s膮 wszystkie sekrety wszech艣wiata. Jednostka nie czuje 偶adnych obci膮偶e艅, kiedy zalewa j膮 ca艂kowita i powszechna mi艂o艣膰.

艢wietliste istoty udzielaj膮 rad, widzi si臋 lub czuje 鈥濻艂owo Bo偶e鈥. Ukazuje si臋 jedno艣膰 wszechrzeczy. Przewa偶a wra偶enie, 偶e jest si臋 鈥瀗owo narodzonym鈥.

Poczucie nie艣miertelno艣ci.

My艣lenie zostaje zast膮pione wiedz膮. Jednostka u艣wiadamia sobie swe boskie pochodzenie oraz to, 偶e istnieje tylko 偶ycie, r贸偶ni膮ce si臋 poziomem wibracji i po艂o偶eniem na wst臋puj膮cej osi.

Iluminacja ta daje wiedz臋, 偶e zbawienie nie jest potrzebne, gdy偶 wszyscy jeste艣my nie艣miertelni i boscy od samego 鈥濸ocz膮tku鈥.

Utrata l臋ku przed 艣mierci膮. 艢mier膰 przestaje si臋 zupe艂nie liczy膰. Jednostka wie, 偶e 艣mier膰 niczego nie ko艅czy - to przej艣cie w inn膮 艣wiadomo艣膰.

Zanik poczucia grzechu. Z艂o zaczyna by膰 pojmowane jako wypaczenie dobra, w oczach Boga wszystkie rzeczy s膮 dobre.

艢wiat艂o iluminacji 245

Nag艂o艣膰, natychmiastowo艣膰 przebudzenia. Czy d膮偶y si臋 do osi膮gni臋cia o艣wiecenia na spos贸b wschodni czy te偶 do uznanego na Zachodzie 鈥瀋hrztu w Duchu 艢wi臋tym鈥, w艂a艣ciwy moment iluminacji jest nag艂y, nieoczekiwany, o艣lepiaj膮cy. Mo偶e trwa膰 kilka minut, godzin, dni.

Wcze艣niejszy charakter jednostki.

Wi臋kszo艣膰 doznaj膮cych to osoby prawe i m膮dre, obdarzone silnym cia艂em i wol膮. Te tkwi膮ce w nich cechy w wyniku do艣wiadczenia iluminacji ulegaj膮 wzmocnieniu i uwypukleniu. Ujawniaj膮 si臋 ukryte zdolno艣ci, w tym r贸wnie偶 geniusz.

Nawet je艣li jednostka jest chorowita i bliska 艣mierci, wyst臋puje u niej mocne pragnienie pog艂臋biania wiedzy i doskonalenia si臋.

Pora iluminacji. Zwykle nast臋puje w latach dojrza艂ych lub 艣rednim wieku, szczeg贸lnie wiosn膮, wczesnym latem lub na pocz膮tku roku.

Nieodparty urok osobowo艣ci.

Jednostka przyci膮ga do siebie ludzi i zwierz臋ta. Wydaje si臋 nad ni膮 czuwa膰 Boska Opatrzno艣膰. Z miejsca zjednuje sobie innych, zwierz臋ta s膮 wobec niej bardziej ulegle.

Przeobra偶enie. Wyra藕nie zmienia si臋 wygl膮d. Jednostka jakby roztacza wok贸艂 siebie blask. Nast臋puj膮 zmiany fizyczne. Widoczna staje si臋 r贸偶nica na twarzy, jednostka zachowuje si臋 inaczej - jest jakby bardziej sob膮 ni偶 przedtem.

Spiesz臋 doda膰, 偶e Bucke nie napotka艂 偶adnych kobiet ani Afryka艅czyk贸w pasuj膮cych do tego schematu i to nie dawa艂o mu spokoju. Nie umia艂 te偶 wyja艣ni膰 zjawisk parapsychicznych wchodz膮cych w sk艂ad doznania ilumiP. M. H. ATWATER nacji. Ksi膮偶k臋 Bucke鈥檃 warto przeczyta膰, nale偶y jednak pami臋ta膰, 偶e znalaz艂y w niej odbicie panuj膮ce w tamtej epoce przes膮dy i uprzedzenia.

Trzeba mie膰 to na uwadze, aby nie ufa膰 zbytnio niekt贸rym jego wnioskom, na przyk艂ad, dotycz膮cym wcze艣niejszego charakteru doznaj膮cego czy pory najwi臋kszego prawdopodobie艅stwa doznania o艣wiecenia.

Praca Bucke鈥檃 stanowi precedens pomocny przy odr贸偶nieniu nast臋pstw 艣wiadcz膮cych jedynie o zmianie postawy od tych, kt贸re wskazuj膮 na dokonanie si臋 gruntownego i daleko id膮cego przeobra偶enia.

Mn贸stwo tom贸w zape艂niaj膮 opisy procesu o艣wiecenia oraz dw贸ch jego typ贸w, pozornie bardzo od siebie odbiegaj膮cych - nawr贸cenia religijnego i duchowego przebudzenia. Oto zestawienie, kt贸re ilustruje r贸偶nice semantyczne, jakie mog膮 wyst膮pi膰 podczas subiektywnego opisu zasadniczo tego samego wydarzenia. Najcz臋艣ciej o sposobie interpretowania prze偶ycia decyduje punkt widzenia, a nie to, co si臋 w rzeczywisto艣ci dzieje.

PUNKT WIDZENIA Zasadniczy Religijne Duchowe element nawr贸cenie przebudzenie Do艣wiadczenie Chrzest w Duchu 艢wiat艂o Boga 艢wi臋tym Co oznacza艂o Nowe przymierze, O艣wiecenie,

narodzenie si臋 iluminacja na nowo lub przebudzenie Czym by艂o Niebo Dom 艢wiat艂o iluminacji Posta膰 si艂y 偶yciowej Wypowiedziane s艂owa Odczuwanie s艂贸w Opinia doznaj膮cego o sobie Powr贸t Anio艂 Przes艂anie od Boga Dar od Boga Wybrany przez Boga Wype艂nienie danej przez Boga misji 艢wietlista istota Rozmowy Telepatia Dziecko Boga, Reprezentant 艢wiat艂o艣ci Nie doko艅czona praca lub przedsi臋wzi臋cie Czasem wydaje mi si臋, 偶e tworzymy paradoksy, poniewa偶 nie chcemy by膰 obiektywni i elastyczni. U偶ywamy innych s艂贸w i patrzymy innymi oczami po prostu dlatego, 偶e jeste艣my inni i mamy odmienny punkt widzenia. Niestety, na og贸艂 dostrzegamy to, co pragniemy widzie膰, a nie to, co naprawd臋 jest.

Potrafimy stroi膰 si臋 w 鈥瀙i贸rka鈥 duchowo艣ci r贸wnie dobrze jak religii.

U艣wiadomi艂am sobie z czasem, 偶e znaczenie, jakie nadajemy naszym przeobra偶eniom, dyktuje potrzeba mi艂o艣ci i uwagi, ch臋膰 uznania ze strony innych albo postanowienie przyj臋cia naszego do艣wiadczenia takim, jakim w swej istocie by艂o.

Odnale藕li艣my sw贸j 鈥瀌om鈥

i pragniemy da膰 temu jaki艣 wyraz.

W艂膮czamy si臋 w istniej膮ce struktury religijne i wyst臋pujemy z nich, a nasza podr贸偶 trwa i dalej wykuwamy swoj膮 w艂asn膮 duchow膮 drog臋.

Oboj臋tnie, czy przyznajemy si臋 do tego czy nie, potrzeba oddawania czci b贸stwu tkwi w ka偶dym z nas. A poznanie Boga i wy偶248 P. M. H. ATWATER szych stan贸w 艣wiadomo艣ci mo偶e doprowadzi膰 nawet do zaniechania intymnych kontakt贸w, gdy pod艣wiadome d膮偶enie do zakosztowania ostatecznego 鈥瀘rgazmu鈥

o艣wiecenia mo偶e zepchn膮膰 wszelkie inne sprawy na drugi plan. Moim zdaniem to przyk艂ad eskapizmu, wykr臋t, ucieczka od surowych prawd 偶ycia i niepewno艣ci, jak膮 niesie zmiana. Skoro B贸g wydaje si臋 niezmienny, 艂atwo znale藕膰 ostoj臋 w czymkolwiek, w czym dopatrujemy si臋 Jego przejawu, ale ten obraz sta艂o艣ci jest z艂udny.

Przekona艂am si臋, 偶e cho膰 B贸g nigdy si臋 nie zmienia, to zmienia si臋 ci膮gle.

To, jak postrzegamy Boga, zale偶y wy艂膮cznie od naszego punktu widzenia, a nasza percepcja i postawy kszta艂tuj膮 si臋 dynamicznie. Nasz rozw贸j poci膮ga za sob膮 zmian臋 w 鈥濿ielkim Obrazie鈥.

Nasze poj臋cie Boga podlega wahaniom, kt贸re stanowi膮 odbicie naszych wzlot贸w i upadk贸w. Eskapizm tylko wszystko odwleka i przynosi rozczarowanie. Ani duchowe poszukiwania, ani religijne nawr贸cenie nie uchroni膮 nas przed dokonaniem rozrachunku z naszym dotychczasowym 偶yciem.

Cho膰 przebaczenie jest realn膮 si艂膮, jak m贸wi przys艂owie - 鈥濨贸g mo偶e co艣 dla ciebie zrobi膰 tylko przez ciebie samego鈥.

O艣wiecaj膮ce i przeobra偶aj膮ce do艣wiadczenia, z prze偶yciami na granicy 艣mierci, wi膮偶膮 si臋 z przebudzeniem.

W jaki艣 spos贸b zmienia si臋 poziom 艣wiadomo艣ci jednostki i zaczyna ona wykazywa膰 poci膮g do kwestii duchowych.

艢wiat艂o iluminacji 249

W nieprzerwany ci膮g przez wieki uk艂adaj膮 si臋 wyst膮pienia wieszcz贸w i awatar贸w (wielkich nauczycieli lub mesjasz贸w), kt贸rzy powo艂uj膮c si臋 na boski autorytet objawiali Wy偶sz膮 Prawd臋.

Te wybitne osoby cz臋sto obdarzone by艂y niezwyk艂ymi mocami. Uzdrawia艂y, naucza艂y, g艂osi艂y S艂owo Bo偶e i czyni艂y 鈥瀋uda鈥 dla dobra tych, kt贸rzy tego potrzebowali. Zapewnia艂y, 偶e ka偶dy jest do tego zdolny i ch臋tnie s艂u偶y艂y rad膮, jak to osi膮gn膮膰. Ich rady niezmiennie uk艂adaj膮 si臋 w swoisty kurs samorozwoju, kt贸ry polega na dyscyplinie, ofiarno艣ci, cnocie i s艂u偶eniu ludzko艣ci przez ca艂e 偶ycie. Nie ma 偶adnej drogi na skr贸ty! Cho膰 jednostki te by艂y wytworami panuj膮cych kultur, ich przes艂ania i metody s膮 w zasadzie podobne i dziel膮 si臋 na dwa podstawowe podej艣cia - Wschodnie i Zachodnie.

Wschodnia i zachodnia wersja przebudzenia s膮 do siebie zbli偶one pod wieloma wzgl臋dami, jednak w zastosowaniu stanowi膮 wzgl臋dem siebie niejako odwrotno艣膰 - jak lustrzane odbicie drogi do tego samego celu, jakim jest przemiana zwyk艂ej 艣wiadomo艣ci w wy偶sz膮, bardziej duchow膮. Ich istot臋 mo偶na ze sob膮 por贸wna膰 w nast臋puj膮cy spos贸b:

Z g贸ry na d贸艂 (z zewn膮trz do 艣rodka)

Droga Zachodnia podkre艣la zst臋powanie mocy, kt贸rej 藕r贸d艂o mie艣ci si臋 poza cia艂em doznaj膮cego, a kt贸ra wnika przez g艂ow臋 lub obszar klatki piersiowej i rozprzestrzenia si臋 po ca艂ym ciele.

Jest to proces ukierunkowany na zewn膮trz, w kt贸rym jednostka szuka oparcia na zewn膮trz i zwraca si臋 do Boga Na Wysoko艣ci. Przyjmuje energi臋 do wewn膮trz. Najbardziej znan膮 jego postaci膮 jest Christos (Zst膮pienie Logosu).

250 P. M. H. ATWATER Z do艂u do g贸ry (ze 艣rodka na zewn膮trz)

Droga Wschodnia podkre艣la wst臋powanie mocy, kt贸rej 藕r贸d艂o mie艣ci si臋 w ciele doznaj膮cego, na og贸艂 u podstawy kr臋gos艂upa, sk膮d wznosi si臋 do g贸ry i wydostaje na zewn膮trz przez g艂ow臋.

To proces wewn臋trzny, w kt贸rym jednostka szuka oparcia w sobie i zwraca si臋 do Boga wewn膮trz siebie. Wysy艂a energi臋 na zewn膮trz. Najbardziej znan膮 jego postaci膮 jest Kundalini lub Ku (Wznoszenie si臋 do B贸stwa).

Christos (Kristos) to greckie s艂owo, od kt贸rego pochodzi miano Chrystus, i odpowiada staro偶ytnemu okre艣leniu mesjasz w znaczeniu Pomazaniec. Na ile da si臋 to stwierdzi膰, Jezus rzadko u偶ywa艂 w stosunku do siebie tytu艂u Mesjasza, upodoba艂 sobie raczej okre艣lenie Syn Cz艂owieczy. Miano 鈥濩hrystus鈥

nada艂a Jezusowi Zachodnia teologia d艂ugo po jego 艣mierci, ustalaj膮c w ten spos贸b jego to偶samo艣膰 jako Syna Bo偶ego.

Poj臋cie Chrystus zacz臋艂o od tamtej pory obejmowa膰 r贸wnie偶 艢wiadomo艣膰 Chrystusow膮, kt贸r膮 ka偶dy mo偶e osi膮gn膮膰. Sam Jezus, jak podaj膮 Ewangelie, powiedzia艂:

Kto we Mnie wierzy, b臋dzie tak偶e dokonywa艂 tych dzie艂, kt贸rych Ja dokonuj臋, owszem, i wi臋ksze od tych uczyni... 鈥, wskazuj膮c na stan 艣wiadomo艣ci dost臋pny r贸wnie偶 dla innych.

Wzbudzenie 艢wiadomo艣ci Chrystusowej nazywa si臋 czasem chrztem w Duchu 艢wi臋tym. Towarzysz膮 temu nast臋puj膮ce doznania: pora偶enie jakby od uderzenia pioruna czy od o艣lepiaj膮cej b艂yskawicy; ogarni臋cie jakby przez ogie艅 lub 偶ar; rozdarcie jakby wskutek wybuchu czy huraganu; zanurzenie jakby w wezbranych wodach lub silnej ulewie. Odnosi si臋 wra偶enie, 偶e si艂a duchowa przybywa z zewn膮trz ja藕ni, z 鈥瀗ieba鈥, od Boga Na Wysoko艣ci lub poprzez jakiego艣 艣wi臋tego wys艂annika czy anio艂a. O艣wiecenie sp艂ywa na jednostk臋 podobno tylko wtedy, gdy jest ona odpowiednio przygotowana i zas艂u偶y艂a na to. Si艂a sprawcza iluminacji wnika przez g艂ow臋 lub serce i wype艂nia ca艂e cia艂o. Boski duch wyzwala energi臋 i o艣wieca powoduj膮c, 偶e doznaj膮cy przestaje si臋 troszczy膰 o sprawy doczesne i skupia uwag臋 na kwestiach duchowych. Tradycja m贸wi, 偶e do艣wiadczenie to nie jest szczytowym punktem po艂膮czenia z Bogiem, lecz raczej pocz膮tkiem, krokiem w tym kierunku, nale偶y bowiem przej艣膰 szereg etap贸w lub wtajemnicze艅, zanim mo偶liwe stanie si臋 osi膮gni臋cie prawdziwej bosko艣ci.

Kundalini w sanskrycie znaczy 鈥瀦wini臋ty w膮偶鈥. Termin ten mo偶e jednak pochodzi膰 od znacznie starszego s艂owa Ku, kt贸re mo偶na prze艂o偶y膰 nast臋puj膮co: 鈥濪uchowa si艂a Boga drzemie w ka偶dym cz艂owieku鈥. Ku, zaczerpni臋te z tradycji 艢rodkowej Ameryki poprzedzaj膮cych kultur臋 Maj贸w, stanowi cz艂on okre艣lenia Hunab-Ku, 鈥炁泈i臋te imi臋 Boga鈥;

symbolizuje je Quetzalcoatl, 鈥濸ierzasty W膮偶鈥. Zar贸wno Ku, jak i Kundalini odwo艂uj膮 si臋 do 鈥瀢臋偶owej mocy鈥, kt贸ra podobno kryje si臋 zwini臋ta w k艂臋bek u nasady kr臋gos艂upa. Kiedy zostanie pobudzona, rozwija si臋 i wznosi wzd艂u偶 kr臋gos艂upa do rdzenia przed艂u偶onego w m贸zgu, niczym w膮偶 wypr臋偶aj膮cy si臋 na ca艂膮 sw膮 d艂ugo艣膰, i wylatuje przez g艂ow臋 na zewn膮trz. Wzbieraj膮c, uruchamia siedem wiruj膮cych o艣rodk贸w energii, usytuowanych w pobli偶u okre艣lonych obszar贸w tu艂owia, szyi i g艂owy. Te siedem wir贸w, nazyWanych czakrami (czyli 鈥瀔o艂ami鈥)

w tradycji sanskP. M. H. ATWATER ryckiej lub kwiatami w tradycji 艣rodkowoameryka艅skiej, przypomina generatory energii.

Powi膮zane s膮 one z siedmioma g艂贸wnymi gruczo艂ami dokrewnymi. W ten spos贸b ludzie s膮 niejako obdarzeni wewn臋trznym kana艂em przep艂ywowym energii duchowej (kr臋gos艂upem) oraz generatorami mocy, kt贸re nap臋dzaj膮 j膮 po drodze (gruczo艂y dokrewne). Dok艂adny opis dzia艂ania ca艂ego systemu oraz rozk艂adu i przyporz膮dkowania poszczeg贸lnych czakram贸w okre艣lonym gruczo艂om r贸偶ni si臋 w zale偶no艣ci od interpretacji przyj臋tej w danej tradycji. Poszczeg贸lne szko艂y zgadzaj膮 si臋 jedynie co do zasady.

Kiedy Kundalini / Ku w pe艂ni si臋 rozci膮gnie, pobudziwszy i wzmocniwszy po drodze ka偶dy z siedmiu czakr贸w/ kwiat贸w, nast臋puje o艣wiecenie i mo偶liwe staje si臋 po艂膮czenie z Bogiem. W rzeczywisto艣ci jednak to parcie energii na zewn膮trz stanowi sygna艂 prze艂膮czenia si臋 艣wiadomo艣ci na inny tryb dzia艂ania lub, je艣li wolicie, przej艣cia na 艣cie偶k臋 duchow膮.

Podobnie jak zwyczajne 偶ycie przechodzi r贸偶ne fazy rozwoju, aby w ko艅cu si臋 uduchowi膰, tak ju偶 uduchowione 偶ycie nie od razu prowadzi do osi膮gni臋cia najwy偶szego przebudzenia.

Prze艂om, jaki niesie wyzwolenie Kundalini / Ku, nie gwarantuje pe艂nego czy trwa艂ego o艣wiecenia.

Obie wersje przebudzenia, Kundalini / Ku i Christos, maj膮 wiele cech wsp贸lnych. Obie k艂ad膮 nacisk na systematyczne praktykowanie technik przygotowuj膮cych w celu do艣wiadczenia prze艂omu, jego nast臋pstw oraz dalszego duchowego wzrostu. W obydwu rodowodach Kundalini / Ku, sanskryckim i 艣rodkowoameryka艅skim, podkre艣la si臋 niezb臋dn膮 obecno艣膰 nauczyciela, kt贸ry 艢wiat艂o iluminacji 253

zapewnia sta艂y i bezpieczny post臋p oraz udziela wskaz贸wek w trakcie, ale rola nauczyciela ko艅czy si臋 wraz z osi膮gni臋ciem przez ucznia o艣wiecenia, a ucze艅 dalej zdany jest wy艂膮cznie na siebie.

Tradycja Christosa, dla odmiany, zaleca adeptowi szukanie ciszy i samotno艣ci w celu oczyszczenia ja藕ni. Z kolei po osi膮gni臋ciu o艣wiecenia wskazane jest przyjmowanie od innych rad i czerpanie z cudzej m膮dro艣ci. Ale oba systemy przestrzegaj膮, 偶e wpierw nale偶y wyzby膰 si臋 negatywnych my艣li i egoistycznych pobudek, gdy偶 w przeciwnym razie proces ten mo偶e okaza膰 si臋 niebezpieczny, szkodliwy albo obr贸ci膰 si臋 przeciwko doznaj膮cemu.

Nie inaczej jest w spo艂eczno艣ciach prymitywnych lub poga艅skich, kt贸re korzystaj膮 ze 艣rodk贸w halucynogennych lub specjalnych 鈥瀢ywar贸w鈥

(przy okazji, s艂owo 鈥瀙oganin鈥 pochodzi od 艂aci艅skiego 鈥瀙agan鈥, co znaczy 鈥瀢ie艣niak鈥). Ich rytualne praktyki przypominaj膮 Kundalini / Ku czy Christosa, prowadz膮c do podobnych, a cz臋sto identycznych wynik贸w.

Obecna fala nadu偶ywania narkotyk贸w, moim zdaniem, nie ma nic wsp贸lnego z tradycjami dawnych spo艂ecze艅stw, te ostatnie bowiem zawsze k艂ad艂y nacisk na duchowe przebudzenie. Natomiast ci, kt贸rzy 鈥瀞zprycuj膮鈥 si臋 teraz, szukaj膮 przede wszystkim atrakcyjnej formy ucieczki i szybko osi膮galnej, intensywnej i chwilowej ekstazy. Przebudzenie w narkotycznym odurzeniu rzadko dzia艂a uspokajaj膮co, ma szkodliwe skutki i w miar臋 up艂ywu czasu zamiast uwznia艣la膰 raczej wyniszcza.

Kundalini / Ku i Christos stanowi膮 swe odwrotne odbicie. Jedno nie jest lepsze od drugiego. R贸偶ni膮 si臋 254 P. M. H. ATWATER jedynie w podej艣ciu do tego samego celu - duchowego przebudzenia, kt贸re mo偶e prowadzi膰 do prawdziwego o艣wiecenia.

Wi臋kszo艣膰 badaczy sk艂ania si臋 obecnie do wniosku, 偶e prze偶ycia na granicy 艣mierci to w istocie prze艂om Kundalini. Rosn膮 dowody na poparcie tej teorii. Jednym ze stowarzysze艅 zajmuj膮cych si臋 tym zagadnieniem oraz pokrewnymi jest The Kundalini Research Network z siedzib膮 w Kanadzie. Network dzia艂a na rzecz podj臋cia globalnych bada艅 w celu ustalenia stopnia udzia艂u Kundalini jako tw贸rczej si艂y 偶yciowej w ewolucyjnym rozwoju ludzko艣ci oraz okre艣lenia cz臋sto艣ci mylnego diagnozowania przez 艣rodowisko medyczne prze艂omu Kundalini jako psychozy. Wiadomo na przyk艂ad, 偶e doznanie Kundalini bardzo rzadko wyst臋puje u chorych umys艂owo os贸b, a samo prze偶ycie r贸偶ni si臋 charakterem od napadu psychozy. (Kundalini wprowadza 艂ad, a nie zaburzenie, powoduje wzrost inteligencji, a nie ob艂膮kanie, umoralnia i staje si臋 藕r贸d艂em rado艣ci, a nie rozpaczy i przygn臋bienia. Skutki do艣wiadczenia Christosa maj膮 w sobie ten sam uwznio艣laj膮cy potencja艂.)

Osoby maj膮ce za sob膮 doznania u progu 艣mierci wykazuj膮 wiele cech w艂a艣ciwych dla prze艂omu Kundalini. Temu nie da si臋 zaprzeczy膰.

Zauwa偶y艂am jednak w ich do艣wiadczeniach co艣 wi臋cej, co艣, co wykracza ponad oba modele przep艂ywu energii, Kundalini / Ku i Christosa.

Zestawi艂am Kundalini / Ku i Christosa pod has艂em 鈥濸rzeobra偶enia Duchowe鈥 i por贸wna艂am je z prze偶yciem na granicy 艣mierci. Wyniki zamieszczam poni偶ej.

艢wiat艂o iluminacji 255

Przeobra偶enia duchowe a prze偶ycia na granicy 艣mierci Przeobra偶enia duchowe Prze偶ycia na granicy 艣mierci T艂o Poprzedzone zwykle surowymi

Zazwyczaj wi膮偶e si臋 z nag艂ym, praktykami oraz wyrzeczeniami, nieoczekiwanym lub gwa艂t贸w, kt贸re maj膮 na celu odsun膮膰 jed-

nym kryzysem organizmu pronostk臋 od doczesnych przyjem-

wadz膮cy do bliskiego zetkni臋cia no艣ci i pokus cia艂a oraz 艣wiata. si臋 ze 艣mierci膮 lub 艣mierci klinicznej. Nast臋puje wyj艣cie poza cia艂o i ziemskie otoczenie.

Pocz膮tek Unoszenie si臋 lub uczucie, 偶e jest

Swobodne unoszenie si臋 lub si臋 鈥瀢y艂uskanym鈥 z cia艂a. Wra-

uczucie, 偶e jaka艣 si艂a wypiera nas 偶eni臋 ciep艂a lub gor膮ca. Mog膮

z cia艂a. Wra偶enie ciep艂a, postrzetowarzyszy膰 zapachy perfum lub

gane s膮 zapachy, d藕wi臋ki, obracharakterystyczny zapach ozonu

zy; zmys艂y funkcjonuj膮 nadal, ale z domieszk膮 amoniaku. D藕wi臋ki

s膮 wyostrzone. Po uczuciu zaguw rodzaju trzasku, p臋kania, pyk-

bienia wynikaj膮cym ze stanu zani臋cia. Zmys艂y funkcjonuj膮 na-

wieszenia nast臋puje kr贸tkotrwa艂a dal, ale s膮 wyostrzone. Poczucie, ch臋膰 nawi膮zania kontaktu z oso偶e jest si臋 zawieszonym, kt贸re bami pozostaj膮cymi w ciele lub z pocz膮tku powoduje dezorienta odwiedzenia znajomego otoczecj臋 lub zagubienie. nia ziemskiego.

Narastanie Rosn膮 wibracje i fizycznie odczu Rosn膮 wibracje i fizycznie odczuwa si臋 ruch. Ruch ten dzieli si臋 wa si臋 ruch. Zwykle wpada si臋 zazwyczaj na dwa rodzaje: si艂臋 w tunel lub mroczn膮 przestrze艅, Wst臋puj膮c膮 (znan膮 jako tradycja kt贸ra mo偶e wirowa膰, r贸wnie偶 Kundalini / Ku), gdzie energia spiralnie. Pojawia si臋 doznanie P. M. H. ATWATER tkwi膮ca w ciele wznosi si臋 wzd艂u偶 kr臋gos艂upa i wylatuje przez g艂ow臋); oraz si艂臋 zst臋puj膮c膮 (tradycyjnie nazywan膮 dzia艂aniem Christosa), gdzie energia z zewn膮trz wnika do cia艂a przez g艂ow臋 lub serce i rozprzestrzenia si臋 po ca艂ym ciele. Niezale偶nie od kierunku przep艂ywu mocy, jednostka reaguje chwiej膮c si臋, podryguj膮c, kr臋c膮c si臋 lub ko艂ysz膮c. Mog膮 ukazywa膰 si臋 barwne b艂yski.

p臋du, gnania przed siebie. Czasem pojawiaj膮 si臋 odg艂osy trzaskania lub pykania, ale cz臋stszy jest 艣wist lub szum wiatru. Kierunkowe przep艂ywy mocy mog膮 by膰 zst臋puj膮ce (w d贸艂) lub wst臋puj膮ce (do g贸ry), lecz jakim艣 dziwnym sposobem oba kierunki wyst臋puj膮 naraz. Migaj膮 艣wiat艂a, s艂ycha膰 g艂osy, majacz膮 niewyra藕ne sylwetki, lecz zdarza si臋 r贸wnie偶 podr贸偶 przebiegaj膮ca w ca艂kowitej ciszy. (Przej艣cie nast臋puje w jednej chwili, je艣li nie pojawia si臋 偶aden tunel.)

Prze艂om Cz臋sto s艂yszy si臋 g艂o艣ne pykni臋cia, a nawet pog艂osy jakby implozji lub 艣wist wiatru, 艣piew czy muzyk臋. Zniewalaj膮ce pot臋偶ne 艣wiat艂o, zazwyczaj 偶贸艂te, z艂ote lub bia艂e przyci膮ga do siebie doznaj膮cego (czasem poprzez wir lub korytarz). Wyst臋puj膮 nast臋puj膮ce doznania pozytywne: nieograniczona swoboda, zdolno艣膰 latania, ekstaza, euforia, niewa偶ko艣膰, unoszenie si臋, rado艣膰 wyra偶ana okrzykami, taniec, spazmatyczny 艣miech, wra偶enie rozp艂ywania si臋 w mi艂o艣ci-cieple-pokoju-szcz臋艣ciu. Doznania negatywne, je艣li wyst臋puj膮, maj膮 nast臋puj膮c膮 posta膰: b贸l, md艂o艣ci, omdleDoznaj膮cego przyci膮ga pot臋偶ne, jaskrawe 艣wiat艂o, zazwyczaj 偶贸艂te / z艂ote / bia艂e. Po dotarciu do 艣wiat艂a nasilaj膮 si臋 wra偶enia s艂uchowe. W doznaniach pozytywnych s艂ycha膰 nieziemsk膮 muzyk臋, kt贸rej towarzysz膮 gor膮co, uczucie ekstazy, euforii i niezmierzonej rado艣ci. Doznaj膮cego przenika na wskro艣 bezwarunkowa mi艂o艣膰, nagle wszystko si臋 wie Wszystko jest l艣ni膮ce, roz艣wietlone, spowite w migotliwe barwy i przyjemne wonie. Panuje uczuci臋 szcz臋艣cia i wolno艣ci. W doznaniach negatywnych d藕wi臋ki s膮 og艂uszaj膮ce, albo st艂umione albo w og贸le nieobecne. W opisach 艢wiat艂o iluminacji nie, b贸l g艂owy, 艣pi膮czka, chwilowa utrata wzroku lub s艂uchu, 艂kanie, zanik w艂adzy w mi臋艣niach, pocenie si臋, gor膮czka, brak 艂aknienia, przej艣ciowa utrata pami臋ci.

najcz臋艣ciej wyst臋puje wra偶enie zimna lub ch艂odu, a 艣wiat艂o jest blade, przy膰mione lub szare. Panuje uczucie niepokoju, zagubienia lub przeczucie czego艣 z艂ego.

Odczuwa si臋 b贸l lub strach, ma si臋 ochot臋 krzycze膰, mo偶e te偶 nast膮pi膰 atak dziwnego parali偶u, tak 偶e jest si臋 jedynie w stanie przygl膮da膰 si臋 biernie i s艂ucha膰.

Skutek W艂a艣ciwe o艣wiecenie jest w swej tre艣ci r贸wnie symboliczne co dos艂owne w swej wymowie. Mog膮 mu towarzyszy膰 abstrakcyjne 艣wietliste i barwne obrazy, jak r贸wnie偶 pot臋偶ne fale muzyki.

Mog膮 wyst臋powa膰 anio艂y lub istoty 艣wietliste, ukochane osoby, Postaci religijne i zwierz臋ta. Scenariusz doznania mo偶e obejmowa膰 wspania艂e krajobrazy i zbiorowe pouczenia, a nawet objawienia ca艂ej historii stworzenia oraz w艂a艣ciwego sposobu 偶ycia.

W艂a艣ciwe o艣wiecenie jest w swej tre艣ci r贸wnie symboliczne co dos艂owne w swej wymowie. Ukazuj膮 si臋 wizje piek艂a lub nieba, wyja艣nione zostaje 偶ycie. W wielu przypadkach ogl膮da si臋 ca艂e stworzenie. Obecni s膮 ludzie, czasem nawet zwierz臋ta. W zale偶no艣ci od tego, czy doznanie jest pozytywne czy negatywne, mog膮 pojawi膰 si臋 istoty anielskie czy 艣wietliste, zmarli cz艂onkowie rodziny, postaci religijne albo istoty demoniczne, odra偶aj膮ce, pokr臋cone, zombie albo nagie cia艂a pozbawione 偶ycia. Scenariusze si臋 r贸偶ni膮: w doznaniach niebia艅skich przewa偶aj膮 osza艂amiaj膮ce pi臋kno i zbiorowe pouczenia; w przypadkach piekielnych wyst臋puj膮 najcz臋艣ciej gro藕ne wichry czy tr膮by powietrzne albo ogo艂ocone pejza偶e.

P. M. H. ATWATER Nast臋pstwa Zasi臋g nast臋pstw zale偶y od si艂y prze艂omu. Najbardziej powszechne zmiany to: proste, bezpo艣rednie obej艣cie, kt贸re wydaje si臋 dziecinne; blask sk贸ry i b艂ysk w oku, urok, kt贸ry przyci膮ga ludzi;

pewno艣膰 siebie i opanowanie; zachowanie pow艣ci膮gliwe, a przy tym pe艂ne mi艂o艣ci; nabycie 鈥瀢iedzy鈥 lub gnozy; wzrost zdolno艣ci parapsychicznych (nazywanych czasem Darami Ducha 艢wi臋tego); nieprzywi膮zywanie wagi do czasu i miejsca; poszerzona i wyostrzona percepcja; zmniejszenie si臋 potrzeb i pragnie艅, wykszta艂cenie si臋 radosnej postawy s艂u偶enia drugim; podwy偶szona energia i moralno艣膰. (Wi臋cej szczeg贸艂贸w na ten temat znale藕膰 mo偶na w pracy Bucke鈥檃 Cosmic Consciousness.) Zwykle pojawiaj膮 si臋 w膮tpliwo艣ci dotycz膮ce samego prze偶ycia, doznaj膮cy niech臋tnie o nim rozmawiaj膮. Cz臋sto nast臋puj膮 d艂ugotrwa艂e stany depresji, po kt贸rych dopiero przychodzi zrozumienie i akceptacja. Proces ten w tradycjach duchowych czy ezoterycznych nazywany jest 鈥瀒nicjacj膮鈥; w spo艂ecze艅stwach wysoko rozwini臋tych jego adept贸w uznaje si臋 za ob艂膮kanych, natomiast darzy si臋 wielkim szacunkiem w spo艂eczno艣ciach zacofanych.

Zasi臋g nast臋pstw zale偶y od si艂y prze艂omu. Najbardziej powszechne zmiany to: bezwarunkowa mi艂o艣膰 do ludzi; dzieci臋ca naiwno艣膰, otwarcie wyra偶ana ciekawo艣膰, spontaniczno艣膰; poczucie bezczasowo艣ci i brak poczucia przynale偶no艣ci do 鈥瀖iejsca鈥; odrzucenie uznawanych poprzednio regu艂 i ogranicze艅; ujawnienie si臋 zdolno艣ci parapsychicznych, w tym daru uzdrawiania i dawania rado艣ci; wyra藕ne os艂abni臋cie l臋k贸w i zmartwie艅; zdolno艣膰 鈥瀢idzenia na wskro艣鈥 problem贸w; zmniejszenie si臋 potrzeb i pragnie艅; pewien dystans wobec w艂asnego cia艂a fizycznego, a jednocze艣nie wzrost energii i entuzjazmu w niesieniu pomocy innym; pe艂en uroku spos贸b porozumiewania si臋, nacechowany fantazj膮, rado艣ci膮, moralno艣ci膮, odpowiedzialno艣ci膮.

Cho膰 osoby maj膮ce za sob膮 prze偶ycia na granicy 艣mierci s膮 przez dzisiejsze spo艂ecze艅stwo tolerowane i akceptowane - ich sytuacja jest lepsza ni偶 na przyk艂ad przed pi臋ciu laty - nadal bywaj膮 jednak wbrew swojej woli umieszczane w zak艂adach psychiatrycznych jako cierpi膮cy na 鈥瀙sychoz臋鈥, zmagaj膮 si臋 z depresj膮 i poczuciem zagubienia, wynikaj膮cymi ze z艂o偶ono艣ci proces贸w przystosowania, a tak偶e gro偶膮cego im widma ob艂臋du.

艢wiat艂o iluminacji 259

Zatrzymaj si臋 na chwil臋. Zdob膮d藕 si臋 na maksymalny obiektywizm. Czy to, co w艂a艣nie przeczyta艂e艣, nie przypomina objaw贸w ekspozycji na siln膮 dawk臋 energii o wysokiej mocy?

Wznie艣 si臋 ponad 鈥瀒zmy鈥 i schizmy, dogmaty i tradycje, normy i legendy, symbole i objawienia. Sp贸jrz na samo zjawisko, na to, jak istnieje i dzia艂a.

Ca艂kiem mo偶liwe, 偶e droga do Boga sprowadza si臋 do kwestii, jak uporamy si臋 z Moc膮, jak poradzimy sobie z nap艂ywem energii.

Je偶eli nie pope艂ni艂am gdzie艣 w swoich rozwa偶aniach b艂臋du, Wschodnia i Zachodnia koncepcja rozwoju duchowego r贸偶ni膮 si臋 jedynie kierunkiem przep艂ywu pr膮d贸w energii. I to wszystko. M贸wi膮c o duchowo艣ci i nawr贸ceniach religijnych, mamy w艂a艣ciwie na my艣li si艂臋 samej energii, o r贸偶nym stopniu i rodzaju napi臋cia, oraz to, jak j膮 uruchomi膰 i spo偶ytkowa膰.

Jako ludzie z samej naszej natury jeste艣my istotami elektromagnetycznymi, wype艂nia nas woda i zwi膮zki chemiczne z domieszk膮 substancji mineralnych. Ka偶da zmiana przep艂ywu w polach elektrycznych i magnetycznych, kt贸re nas otaczaj膮 lub przenikaj膮, powoduje delikatny lub znacz膮cy odd藕wi臋k w naszym zachowaniu, emocjach, koordynacji motorycznej, zdolno艣ci my艣lenia i sk艂adnego rozumowania. Kiedy sygna艂y 艣rodowiskowe nie odpowiadaj膮 impulsom, do jakich przywykli艣my, 艂atwo 鈥瀞i臋 gubimy鈥.

Przypominamy samodzielne mikro艣wiaty symbiotycznie powi膮zane z wszech艣wiatem i od niego zale偶ne, a przy tym jeste艣my 偶ywymi, oddychaj膮cymi organizmami naP. M. H. ATWATER dawczo-odbiorczymi, wielowymiarowymi w swej istocie. Dzia艂amy bardziej jak 鈥瀔om贸rki nerwowe鈥 ni偶 jak Dzieci Najwy偶szego, dop贸ki si臋 nie 鈥瀙rzebudzimy鈥 i nie we藕miemy spraw w swoje r臋ce.

Na podstawie moich licznych spotka艅 z osobami odratowanymi od 艣mierci nie uda艂o mi si臋 wyodr臋bni膰 takiego przypadku, kt贸ry dowodzi艂by udzia艂u pojedynczego przep艂ywu energii w samym do艣wiadczeniu i w jego nast臋pstwach. Wyst臋powa艂y wska藕niki obecno艣ci kierunkowych pr膮d贸w Kundalini /

Ku lub Christosa, lecz by艂y one raczej si艂膮 pomocnicz膮 ni偶 sprawcz膮.

Uwag臋 moj膮 przyku艂y natomiast oznaki zbiegania si臋 obu przep艂yw贸w energii, powoduj膮cego efekt, kt贸ry nazw臋 implozj膮. W pewnym sensie stan ten nasun膮艂 mi skojarzenia z b艂yskawic膮.

Nauka m贸wi, 偶e b艂yskawica to ogromna iskra. Wyr贸wnuje ona r贸偶nic臋 potencja艂u mi臋dzy chmurami w czasie burzy a ziemi膮. Kulminuj膮 w niej si艂y wst臋puj膮ce i zst臋puj膮ce, kt贸re w chwili zetkni臋cia si臋 ze sob膮 wyzwalaj膮 ci艣nienie w postaci widocznego wy艂adowania elektrycznego. B艂yskawica, wbrew potocznemu mniemaniu, to nie ci艣ni臋ty z nieba piorun, ani tylko i wy艂膮cznie uj艣cie nagromadzonej energii.

B艂yskawica sprzyja wytwarzaniu si臋 zwi膮zk贸w azotu, kt贸re s膮 niezb臋dne do prawid艂owego rozwoju ro艣lin.

Por贸wnajmy wyst臋powanie b艂yskawicy z tym, co jak podejrzewam - dzieje si臋 podczas kluczowych przeobra偶aj膮cych zdarze艅, takich jak prze偶ycia na granicy 艣mierci.

W trakcie ewolucji 艣wiata przyrody, w celu wyr贸wnania ci艣nienia mi臋dzy chmurami w czasie burzy a ziemi膮, zbiegaj膮 si臋 zst臋puj膮ce 艂adunki elektryczne (z chmur) i wst臋puj膮ce 艂adunki elektryczne (z ziemi). Ich zetkni臋cie wywo艂uje pot臋偶ny b艂ysk 艣wietlny (zewn臋trzn膮 eksplozj臋 /

b艂yskawic臋), kt贸ry przywraca r贸wnowag臋 艣rodowiskow膮, pobudzaj膮c jednocze艣nie rozw贸j ro艣lin przez wytwarzanie zwi膮zk贸w azotu.

W trakcie ewolucji ludzkiej 艣wiadomo艣ci, w celu wyr贸wnania r贸偶nic ci艣nieniowych mi臋dzy drzemi膮cym duchowym potencja艂em a zwyczajnym rozwojem osobowo艣ci, zbiegaj膮 si臋 zst臋puj膮ce pr膮dy energii (mo偶liwe, 偶e z poziomu duszy, Wy偶szej Ja藕ni, Boga) i wst臋puj膮ce pr膮dy energii (by膰 mo偶e z poziomu czasowoprzestrzennego ego, ni偶szej ja藕ni, osobowo艣ci). Ich spotkanie wywo艂uje pot臋偶ny b艂ysk 艣wietlny (wewn臋trzn膮 implozj臋 / iluminacj臋), kt贸ra harmonizuje i r贸wnowa偶y integralno艣膰 psychocielesn膮 jednostki, pobudzaj膮c jednocze艣nie rozw贸j osoby poprzez wzrost i poszerzenie 艣wiadomo艣ci.

Zastan贸wmy si臋 nad p艂yn膮cymi st膮d wnioskami:

Oboj臋tnie czy zewn臋trzny, czy wewn臋trzny, jako eksplozja czy jako implozja, b艂ysk 艣wietlny, jak si臋 wydaje, wyst臋puje wtedy, gdy dochodzi do zetkni臋cia si臋 przeciwstawnych si艂 pr膮d贸w energii, czemu towarzyszy upust ci艣nienia lub promieniowanie.

B艂ysk 艣wiat艂a!

O艣wiecenie z samej definicji oznacza doznanie 艣wiat艂a, za pomoc膮 kt贸rego przekazywana jest wiedza i informacja, s艂u偶膮ce rozwojowi i poszerzaniu ludzkiej 艣wiadomo艣ci.

Dlaczego w艂a艣ciwie nale偶y do艣wiadczenie to zrozu262 P. M. H. ATWATER mie膰 symbolicznie? Czy jako wprawk臋? Lub zaledwie zwrot w postawie? Lub te偶 efekt pobo偶nych 偶ycze艅?

A je艣li jest dos艂ownie doznaniem 艣wiat艂a!?!

Rozwa偶my tak膮 mo偶liwo艣膰, 偶e wszelkie duchowe i religijne tradycje stanowi膮 tylko ochronne parasole, maj膮ce kierowa膰 nami w naszej podr贸偶y, w trakcie kt贸rej odkrywamy nasz膮 prawdziw膮 istot臋 i zaprawiamy si臋 do coraz wy偶szych cz臋stotliwo艣ci mocy w powrotnej drodze do Boga.

Rozwa偶my tak膮 mo偶liwo艣膰, 偶e rozw贸j duchowy to proces wymierny fizycznie, a prawdziwe o艣wiecenie stanowi przeskok na inne wibracje w cz臋stotliwo艣ci naszego my艣lenia.

Dowodz膮 tego moim zdaniem nast臋pstwa, kt贸re jasno pokazuj膮, do jakiego stopnia jednostka zdo艂a艂a utrzyma膰 i ustabilizowa膰 ten przeskok.

Technicy i naukowcy zdo艂ali opracowa膰 zakresy sygna艂贸w akustycznych, kasety z nagraniami oddzia艂ywuj膮cymi pod progiem 艣wiadomo艣ci, urz膮dzenia do fal m贸zgowych, specjalne kaski wytwarzaj膮ce okre艣lone wibracje - wszystko to ma na celu nadzorowanie i sterowanie przebiegiem przewodzenia nerwowego w m贸zgu a przez to takie wp艂ywanie na stan chemiczny m贸zgu, kt贸re powoduje wyst膮pienie doznania mistycznego.

Jednak pr贸by fizycznej manipulacji zawiod艂y, je艣li chodzi o odtworzenie prawdziwego o艣wiecenia czy pe艂nego zakresu jego nast臋pstw.

Podobnie sko艅czy艂y si臋 eksperymenty z wizjami wywo艂anymi przez epilepsj臋 lub narkotyki.

艢wiat艂o iluminacji 263

Mo偶na m贸zg stymulowa膰, mo偶na go odurza膰. Mo偶na g艂aska膰, 艂askota膰, dra偶ni膰 i podkr臋ca膰 obroty. Mo偶na si臋 bawi膰 i eksperymentowa膰, ale nigdy nie uda si臋 osi膮gn膮膰 bogactwa, g艂臋bi, r贸偶norodno艣ci i panoramicznego rozmachu naturalnie wyst臋puj膮cego przebudzenia duchowego ani jego dalekosi臋偶nych skutk贸w.

Orgazm鈥 w postaci 艣wietlnego b艂ysku stanowi w istocie tylko cz膮stk臋 procesu przebudzenia - i tylko tyle mo偶na sztucznie wytworzy膰. I podobnie jak seks to co艣 wi臋cej ni偶 chwilowa ekstaza, tak i o艣wiecenie nie ogranicza si臋 do doznania b艂ysku.

Iluminacje s膮 na og贸艂 cz膮stkowe.

Ale te prze偶ycia, kt贸re s膮 dog艂臋bne, anga偶uj膮ce i bogate w nast臋pstwa (a jest ich znacznie wi臋cej, ni偶 mo偶na by przypuszcza膰), zostawiaj膮 taki 艣lad, nie tylko w 偶yciu jednostki, ale na wi臋ksz膮 skal臋, w spo艂ecze艅stwie, 偶e nie mo偶e to by膰 nic innego jak Bo偶e dzie艂o. Sk膮d bior膮 si臋 w膮tpliwo艣ci? Czy powodem jest nasze ograniczone i sko艅czone wyobra偶enie tego, czym mo偶e by膰 B贸g?

Mo偶e nale偶y podwa偶y膰 nie tyle nasze s膮dy o o艣wieceniu, co nasze pojmowanie Boga.

Umys艂 a m贸zg Dla umys艂u rozci膮gni臋tego o now膮 ide臋 niemo偶liwy jest powr贸t do dawnych wymiar贸w.

Oliver Wendell Holmes Przeci臋tna osoba maj膮ca za sob膮 prze偶ycia na granicy 艣mierci, to taka, kt贸ra by艂a martwa - czytaj 鈥瀗ast膮pi艂 u niej zanik oddechu i pracy serca鈥

- przez dziesi臋膰 do pi臋tnastu minut. Inne pozostawa艂y w tym stanie zaledwie przez kilka minut, maksymalnie pi臋膰 do sze艣ciu.

Zdarzaj膮 si臋 jednak przypadki, 偶e pacjent uznany za zmar艂ego wraca do 偶ycia po trzydziestu minutach, po godzinie, a nawet po kilku godzinach. Pewna kobieta by艂a martwa przez dwana艣cie godzin, inna przez szesna艣cie. Obie 鈥瀘ckn臋艂y si臋鈥 w kostnicy. To zdumiewaj膮ce, poniewa偶 wsp贸艂czesna medycyna twierdzi, 偶e m贸zg mo偶e ulec trwa艂emu uszkodzeniu z braku tlenu ju偶 po kilku minutach.

Rozmawia艂am na ten temat z kilkoma balsamistami i ku swemu zdziwieniu, dowiedzia艂am si臋, 偶e w trakcie balsamowania zw艂oki czasem daj膮 wyra藕ne oznaki 偶ycia. Znana jest historia pewnego 鈥瀗ieboszczyka鈥, kt贸ry 266 P. M. H. ATWATER rzuci艂 si臋 z pi臋艣ciami na pracownik贸w kostnicy, gdy pr贸bowali mu 艣ci膮gn膮膰 strzykawk膮 krew.

Historia obfituje w takie relacje.

G艂o艣na by艂a swego czasu sprawa matki Roberta E.

Lee. Gdy 鈥瀦mog艂a鈥 j膮 choroba, odby艂 si臋 przepisowy pogrzeb i z艂o偶ono j膮 w rodzinnej krypcie. Krewniak, kt贸ry sp贸藕ni艂 si臋 na uroczysto艣膰, za偶yczy艂 sobie, aby pokazano mu zw艂oki.

Kiedy przyjrza艂 si臋 zmar艂ej zauwa偶y艂, 偶e porusza si臋 jej pier艣. Po odzyskaniu przytomno艣ci, rozsierdzona 鈥瀗ieboszczka鈥 z艂aja艂a rodzin臋 za 鈥瀢yci膮ganie pochopnych wniosk贸w鈥. Trzy lata p贸藕niej powi艂a dziecko, kt贸re mia艂o stan膮膰 na czele wojsk Po艂udnia w wojnie secesyjnej.

W 1992 roku londy艅ska gazeta opublikowa艂a makabryczn膮 histori臋 pewnego siedemdziesi臋cioletniego Rumuna, kt贸rego pochowano 偶ywcem. M臋偶czyzna ten najwyra藕niej ud艂awi艂 si臋 ko艣ci膮 od kurczaka i przewr贸ci艂 si臋. Stwierdzono u niego zgon w wyniku zawa艂u serca i pogrzebano go. Po trzech dniach uwag臋 grabarzy na cmentarzu zwr贸ci艂o pukanie dochodz膮ce ze 艣rodka drewnianej trumny. Po otwarciu wieka znale藕li nieszcz臋艣nika w ca艂kiem dobrym stanie. Ale kiedy wr贸ci艂 do domu, 偶ona nie chcia艂a go widzie膰. Trzy tygodnie musia艂 biedak namawia膰 ksi臋偶y, pracownik贸w banku, lekarzy, w艂adze miejskie i policjant贸w, aby uniewa偶nili jego akt zgonu.

Poniewa偶 takie rzeczy si臋 zdarzaj膮, badacze broni膮 si臋 przed stawianiem znaku r贸wno艣ci mi臋dzy zjawiskiem na granicy 艣mierci i ca艂kowit膮 艣mierci膮. Pewien lekarz, autor kilku ksi膮偶ek opartych na jego w艂asnych badaUmys艂 a m贸zg 267

niach tego zjawiska, wprawdzie nie w膮tpi w jego prawdziwo艣膰, ale nie odnosi go do ostatecznego ko艅ca 偶ycia.

O艣wiadczy艂 podobno: 鈥濸odajcie mi cho膰 jeden udokumentowany przypadek trupa, kt贸ry o偶y艂, a zrewiduj臋 sw贸j pogl膮d na znaczenie prze偶ycia na granicy 艣mierci. 鈥

Wymogi te spe艂nia z pewno艣ci膮 przypadek Grigorija Rodonai, zamro偶onego i przechowywanego przez trzy dni w ch艂odni w kostnicy, kt贸ry ockn膮艂 si臋 na stole operacyjnym, kiedy lekarze przeprowadzaj膮cy sekcj臋 rozci臋li mu brzuch. (Przy okazji szef zespo艂u zmuszony by艂 wzi膮膰 urlop na czas nieokre艣lony po tym, jak Rodonaia wr贸ci艂 do 偶ycia.)

W kwestii tego, co stanowi dow贸d 艣mierci, istnieje wiele niejasno艣ci. A granic臋 mi臋dzy 偶yciem a 艣mierci膮 jeszcze bardziej zaciera rzeczywisto艣膰 stan贸w towarzysz膮cych umieraniu. Je艣li jest to wstrz膮s dla spo艂ecze艅stwa, trudno wyobrazi膰 sobie, jak odbieraj膮 to doznaj膮cy... co dzieje si臋 w ich umy艣le.

Na czyste wra偶enia nak艂adaj膮 si臋 takie czynniki, jak pami臋膰, wyobra藕nia, nawyki my艣lowe, uczucia, nawet wola - kiedy zwracamy na co艣 uwag臋. Bez 艣wiat艂a, kt贸re wnosimy w swoje wra偶enia, postrzegany 艣wiat by艂by ciemny i pozbawiony znaczenia.

Cytat ten pochodzi z pracy Arthura Zajonca Catching the Light: The Entwined History of Light and Mind.

Stanowi ona fascynuj膮cy przegl膮d naukowych i duchowych koncepcji dotycz膮cych natury 艣wiat艂a, jakie wy艂oni艂y si臋 w ci膮gu ostatnich trzech tysi膮cleci dziej贸w 268 P. M. H. ATWATER ludzko艣ci. Ma na my艣li zjawiska przeobra偶aj膮ce, w tym doznania u progu 艣mierci, pisz膮c o 鈥瀗owym 艣wietle, kt贸re przychodzi na 艣wiat鈥, przemieniaj膮c coraz wi臋cej ludzi. Jego postulat 鈥瀎ilozofii naturalnej鈥 g艂osi konieczno艣膰 d膮偶enia do uchwycenia ca艂o艣ci, a nie tylko element贸w ca艂o艣ci, w celu uzyskania odpowiedniej perspektywy.

R贸wnie wa偶na jest najnowsza publikacja Howarda Gardnera, Creating Minds.

Przedstawia on w niej najwybitniejsze umys艂y dwudziestego wieku pr贸buj膮c odpowiedzie膰 na pytanie, na czym polega geniusz. Co odkry艂? Odrzucenie panuj膮cych pogl膮d贸w na to, co jest mo偶liwe, stanowi pierwszy krok do powa偶nego potraktowania nowych idei, powi膮zanie tego, co ze sob膮 nie zwi膮zane, prowadzi do cennego wgl膮du, a warunkiem tw贸rczo艣ci jest zaakceptowanie wieloznaczno艣ci. S艂owo 鈥瀒nteligencja鈥 oznacza dos艂ownie 鈥瀢ybiera膰 spo艣r贸d鈥, wiec pierwotnie stanowi艂a ona cech臋 kogo艣, kto by艂 dobry w rozr贸偶nianiu szczeg贸艂贸w.

Natomiast geniusz 鈥瀦espala鈥 czy 鈥瀞plata鈥 informacje, niemal偶e na podobie艅stwo dziecka, tak, aby z przestawienia danych mog艂y powsta膰 inne lub wi臋ksze ca艂o艣ci.

Gardner pisze o tym, jak Einstein widzia艂 w wyobra藕ni promie艅 艣wiat艂a i wiedzia艂, 偶e si臋 nie myli; o tym, jak francuski kompozytor Olivier Messiaen postrzega艂 barwy d藕wi臋k贸w, a Pablowi Picasso cyfry jawi艂y si臋 jako wzory zarys贸w. Zdolno艣膰 dostrzegania tego, co niewidoczne dla innych, wyst臋puje we w艂a艣ciwej geniuszom umiej臋tno艣ci zespalania czy splatania danych lub bod藕c贸w, tote偶 mo偶e si臋 z tym wi膮za膰 r贸wnie偶 synestezja.

Umys艂 a m贸zg 269

(Obie cechy wyst臋puj膮 jako nast臋pstwa prze偶y膰 na granicy 艣mierci.)

Nauka uwa偶a obecnie, 偶e geniusz zale偶y w wi臋kszym stopniu od tego, jak po艂膮czone s膮 neurony, ni偶 od w艂a艣ciwo艣ci samych kom贸rek nerwowych. Arnold Scheibel, profesor neurologii na Uniwersytecie Kalifornijskim, ujmuje to nast臋puj膮co: 鈥濵膮drzy ludzie dysponuj膮 bardziej z艂o偶onymi i sprawniejszymi neuronowymi przeka藕nikami informacji. 鈥

Co si臋 tyczy zjawiska na granicy 艣mierci, doznaj膮ca go osoba po powrocie do 偶ycia wykazuje wzrost inteligencji. Potrafi 艂atwiej uwolni膰 si臋 od uznawanych regu艂, swobodnie abstrahowa膰, ogarnia膰 szersz膮 perspektyw臋, wykorzystywa膰 u艣pione talenty i (w niekt贸rych przypadkach) wykazywa膰 rozkwit geniuszu.

By膰 mo偶e w nast臋pstwie tego doznania, tak jak przebudowana zostaje struktura m贸zgu, zmianie ulegaj膮 po艂膮czenia neuron贸w albo chocia偶 zostaje wzmocniony istniej膮cy wcze艣niej rozk艂ad.

Dzi臋ki tomografii nauka zdo艂a艂a ustali膰, 偶e my艣lenie oryginalne anga偶uje inne obszary m贸zgu ni偶 my艣lenie zwyczajne. Pozwol臋 sobie zacytowa膰 Marcusa Raichle鈥檃, pracownika Uniwersytetu Waszyngtona: 鈥濵o偶na zasadniczo zmieni膰 uk艂ad m贸zgu w ci膮gu pi臋tnastu minut. 鈥

Powy偶sze wywody i wszystkie przedstawione fakty Potwierdzaj膮 jedno: prze偶ycia na granicy 艣mierci wywofaj膮 fizyczne zmiany w m贸zgu - u niekt贸rych, cz臋艣ciowe, u niekt贸rych daleko id膮ce.

P. M. H. ATWATER M贸wi si臋, 偶e w wyniku tego do艣wiadczenia zarysowuje si臋 przewaga prawej p贸艂kuli m贸zgu nad lew膮. Pozornie wydaje si臋 to prawd膮. Ale pragn臋 w tym miejscu podwa偶y膰 ten pogl膮d. Osoby, u kt贸rych w nast臋pstwie prze偶ycia na granicy 艣mierci wyst膮pi艂a dominacja prawej p贸艂kuli przed wypadkiem, na ile mog艂am ustali膰, by艂y zazwyczaj ukierunkowane na lew膮 p贸艂kul臋. Mimo to s膮 jednostki, u kt贸rych w艣r贸d nast臋pstw pojawia si臋 przewaga lewej p贸艂kuli m贸zgowej.

Po sprawdzeniu okazuje si臋 jednak, 偶e wcze艣niej wykazywa艂y dominacj臋 prawej.

Zostawmy statystyk臋 na boku i rozwa偶my rzecz nast臋puj膮c膮:

Wydaje si臋, 偶e zjawiska towarzysz膮ce umieraniu uaktywniaj膮 t臋 p贸艂kul臋 m贸zgu, kt贸ra poprzednio zostawa艂a w cieniu.

Daje si臋 r贸wnie偶 zaobserwowa膰 w m贸zgu strukturalne przemieszczenie w kierunku zespalania danych i tw贸rczej inwencji - jak gdyby rozwija艂y si臋 bardziej synergiczne po艂膮czenia neuron贸w - sprzyjaj膮ce wykorzystaniu potencja艂u ca艂ego m贸zgu (mniejszej zale偶no艣ci od dominacji pojedynczej p贸艂kuli i wi臋kszej elastyczno艣ci).

Powr贸膰my raz jeszcze do synestezji. Odkrycia naukowe przypisuj膮 zjawisko odbierania bod藕ca kilkoma zmys艂ami naraz zaburzeniu b膮d藕 udoskonaleniu pracy uk艂adu limbicznego. Wiemy te偶, 偶e w jaki艣 spos贸b prze偶ycia na granicy 艣mierci wp艂ywaj膮 bezpo艣rednio na uk艂ad limbiczny.

Je艣li kto艣 nie s艂ysza艂 wcze艣niej o tym uk艂adzie - ma kszta艂t p贸艂kola i mie艣ci si臋 w 艣rodku m贸zgu, zwie艅czaj膮c najwy偶ej wysuni臋ty odcinek pnia m贸zgowego. Sk艂ada si臋 z wielu o艣rodk贸w, kieruj膮cych naszymi podstawowymi instynktami, takimi jak pop臋d p艂ciowy, g艂贸d, sen, strach i przetrwanie. O uk艂adzie limbicznym m贸wi si臋 鈥瀟rzeci m贸zg鈥. Powstaje w nim ca艂y szereg emocjonalnych percepcji i odczu膰, kt贸re poddawane s膮 obr贸bce w przednich p贸艂kulach m贸zgu.

Jest on bezpo艣rednio po艂膮czony z sercem. Ten ma艂y, lecz niezwykle sprawny system wykszta艂ci艂 si臋 w procesie ewolucji oko艂o trzydzie艣ci tysi臋cy lat temu. Lecz dopiero niedawno dostrze偶ono w nim najbardziej skomplikowan膮 struktur臋, jaka istnieje na Ziemi. Fachowcy s膮dz膮 obecnie, 偶e uk艂ad limbiczny, je艣li nawet nie tworzy umys艂u, to bezpo艣rednio prowadzi do umys艂u.

艢wiadomy czy bezpo艣redni dost臋p do obszar贸w uk艂adu limbicznego uzyskuje si臋 w nast臋pstwie podniecenia lub w stanie wy偶szego pobudzenia (emocja uzewn臋trzniona). Pod艣wiadomy czy okr臋偶ny dost臋p mo偶liwy jest najcz臋艣ciej w stanie b艂ogiej ufno艣ci, a nawet ekstazy, kt贸rej do艣wiadcza si臋 w zmienionym stanie 艣wiadomo艣ci lub podczas medytacji (emocja skierowana do wewn膮trz). W ka偶dym razie, konieczna jest jaka艣 forma emocji, aby pobudzi膰 i przed艂u偶y膰 prac臋 uk艂adu limbicznego. Podobn膮 prawid艂owo艣膰 odkry艂a parapsychologia, dziedzina psychologii zajmuj膮ca si臋 badaniem zjawisk Parapsychicznych. Nie mo偶na przeprowadzi膰 dok艂adnych, powtarzalnych eksperyment贸w, je艣li badany nie odczuwa b膮d藕 nie wykazuje emocji czy pobudzenia.

Brak uczu膰 oznacza minimum lub zero wynik贸w. Spore 272 P. M. H. ATWATER podniecenie oznacza spore rezultaty. Co ciekawe, osoby podchodz膮ce do 偶ycia pozytywnie, z entuzjazmem, cz臋艣ciej donosz膮 o doznaniach parapsychicznych.

Oto zestawienie prawid艂owo艣ci w funkcjonowaniu unii m贸zg / umys艂, dzi臋ki czemu nasze rozwa偶ania by膰 mo偶e uka偶膮 si臋 w odpowiedniej perspektywie.

Lewa p贸艂kula m贸zgowa - o艣rodek 艣wiadomego, obiektywnego trybu funkcjonowania umys艂u. Jego zadania to g艂贸wnie: analizowanie, obja艣nianie, kategoryzowanie i wydzielanie. Mistrzowsko pos艂uguje si臋 intelektem i rozumem, ma zami艂owania naukowe i o艣wiatowe.

Prawa p贸艂kula m贸zgowa - o艣rodek nie艣wiadomego, subiektywnego trybu funkcjonowania umys艂u. Jego zadania to g艂贸wnie: gromadzenie, przyswajanie, wzmacnianie, abstrahowanie i 艂膮czenie. Mistrzowsko pos艂uguje si臋 wyobra藕ni膮 i intuicj膮, ma zami艂owania religijne i fantastyczne.

Uk艂ad limbiczny - o艣rodek nad艣wiadomo艣ci i synergicznego funkcjonowania umys艂u.

Jego zadania to g艂贸wnie: wyczuwanie, ogarnianie, poznawanie (instynktowne). Mistrzowsko pos艂uguje si臋 zbiorow膮 pami臋ci膮 i widzeniem ca艂o艣ciowym, ma 鈥瀦ami艂owania鈥 do mistycznej wiedzy (gnoza) oraz zestrajania si臋 z obszarami wykraczaj膮cymi poza ja藕艅 (zjednoczenie ze 殴r贸d艂em).

Je艣li podobny schemat odniesiemy do rodzaj贸w 艣wiadomo艣ci, otrzymamy nast臋puj膮cy podzia艂:

- 艣wiadomo艣膰 - zwyk艂a 艣wiadomo艣膰 鈥瀓a鈥

- pod艣wiadomo艣膰 - stan odmiennej 艣wiadomo艣ci - nad艣wiadomo艣膰 - poszerzona 艣wiadomo艣膰 Umys艂 a m贸zg 273

Teraz odnie艣my ten podzia艂 do stan贸w istnienia:

- obiektywny / fizyczny - pe艂ne czuwanie, czujno艣膰 - ukierunkowanie na 艣wiat zewn臋trzny - subiektywny / symboliczny rozmarzenie, oddanie g艂osu pod艣wiadomo艣ci - 艣wiat wewn臋trzny - zestrojenie / synergizm

mistyczna wiedza - zjednoczona, zespo艂owa ca艂o艣膰 Dzia艂anie naszego umys艂u stanowi odbicie stopnia, do jakiego nasz wycinek 艣wiadomo艣ci wykorzystuje rozmaite struktury m贸zgu. Sytuacja zmienia si臋 z ka偶dym nowym wyzwaniem, z ka偶d膮 sposobno艣ci膮, kt贸r膮 przetwarzamy lub integrujemy. W funkcjonowaniu zespo艂u umys艂 / m贸zg wszystko przebiega dynamicznie: albo ro艣niemy, albo si臋 cofamy. Kluczem do dzia艂ania umys艂u wydaje si臋 by膰 uk艂ad limbiczny, kt贸ry raz uruchomiony decyduje o rozdziale czynno艣ci mi臋dzy poszczeg贸lne obszary m贸zgu.

W moim odczuciu uk艂ad ten odgrywa te偶 istotn膮 rol臋 w doznaniach na granicy 艣mierci, nie tyle sprawcz膮, co g艂贸wnego czynnika, kt贸ry zapewnia przetrwanie i kt贸ry nast臋pnie, poniewa偶 zosta艂 tak silnie pobudzony, zostawia sw贸j 鈥瀘dcisk鈥 w postaci nast臋pstw wskazuj膮cych na wzmocnienie uk艂adu limbicznego (a wi臋kszo艣膰 nast臋pstw fizjologicznych ma w艂a艣nie takie pod艂o偶e).

Skoro mowa o uk艂adzie limbicznym, trzeba wspomnie膰 o zwi膮zkach chemicznych, a to prowadzi nas z kolei do... koloru 偶贸艂tego.

Osoby wyratowane od 艣mierci, o ile cokolwiek s膮 P. M. H. ATWATER sobie w stanie przypomnie膰, pami臋taj膮, 偶e pierwszym wra偶eniem, jakie odebra艂y, by艂 偶贸艂ty lub z艂oto偶贸艂ty kolor. Niekt贸rzy opisuj膮 go po prostu jako z艂oty. Inni dostrzegali w nim odcie艅 偶贸艂tobia艂y, z艂otobia艂y czy sam promieniuj膮cy bia艂y kolor. Osoby te podkre艣la艂y, jak odmienna wydawa艂a im si臋 ta barwa czy 艣wiat艂o: jaskrawe, ale nie ra偶膮ce, nie przypominaj膮ce zupe艂nie 偶贸艂tych, z艂otych, bia艂ych odcieni spotykanych na Ziemi.

Sprawdzaj膮c akta osobowe IANDS, zauwa偶y艂am te偶, 偶e wi臋kszo艣ci doznaj膮cych na pocz膮tku ukazywa艂 si臋 kolor 偶贸艂ty lub 偶贸艂tobia艂y.

Niekt贸rym towarzyszy艂 on przez ca艂y czas, do chwili powrotu do 偶ycia. Mimo 偶e dalej nast臋powa艂y inne kolory, takie jak r贸偶owy, niebieski, zielony lub promienne 艣wiat艂o, przewaga 偶贸艂tego by艂a zdecydowana. Fascynuj膮ca wyda艂a mi si臋 przemiana, jakiej ulega艂 偶贸艂ty kolor wyst臋puj膮cy na pocz膮tku do艣wiadczenia; najpierw stawa艂 si臋 bardziej jaskrawy i 艂agodniejszy, przechodz膮c w z艂oty, a potem ja艣nia艂 i robi艂 si臋 bardziej promienisty, przeobra偶aj膮c si臋 w jarz膮c膮 si臋 biel.

Osobliwo艣ci w postrzeganiu 偶贸艂tego wielokrotnie zwraca艂y moj膮 uwag臋, z nast臋puj膮cych przyczyn:

Osoby ucz膮ce si臋 opuszcza膰 swoje cia艂o pocz膮tkowo postrzegaj膮 ten sam zestaw odcieni barw, co osoby u progu 艣mierci. Pierwsze wra偶enia wzrokowe odbieraj膮 jakby przez 偶贸艂ty ekran lub filtr.

呕贸艂te zabarwienie utrzymuje si臋 do czasu roz艂膮czenia si臋 艣wiadomo艣ci i cia艂a, w贸wczas przywr贸cone zostaje jasne widzenie barw. Im bardziej jest si臋 wprawionym w opuszczaniu cia艂a, tym s艂abszy 偶贸艂ty odcie艅.

(Przez dziesi臋膰 lat uczyUmys艂 a m贸zg 275

艂am ludzi 鈥瀙odr贸偶owa膰 astralnie鈥.

呕贸艂ty filtr 鈥瀢艂膮cza艂 si臋鈥 tak cz臋sto, 偶e zacz臋艂am traktowa膰 to jako niezawodn膮 oznak臋 rzeczywistego oddzielenia.)

Studiuj膮c ludzkie oko dowiedzia艂am si臋, 偶e na siatk贸wce nie wyst臋puje receptor koloru 偶贸艂tego. Mamy pr臋ciki reaguj膮ce na kolor czerwony, niebieski i zielony, lecz nie na 偶贸艂ty. Kolor 偶贸艂ty jest wynikiem reakcji chemicznej zachodz膮cej w m贸zgu.

Podobnie rzecz si臋 ma ze zdj臋ciami. Negatywy barwne rejestruj膮 jedynie czerwony, niebieski i zielony; 偶贸艂ty otrzymuje si臋 w wyniku reakcji chemicznej podczas wywo艂ywania filmu. Jako barwa podstawowa 偶贸艂ty wyst臋puje jedynie w farbach.

Nie wchodzi w sk艂ad barw widmowych. Kolor 偶贸艂ty to z艂udzenie, poz贸r koloru.

W oparciu o literatur臋 fachow膮 oraz opinie lekarzy, kt贸rych si臋 radzi艂am, mo偶na przyj膮膰, 偶e wykszta艂cenie si臋 zdolno艣ci postrzegania 偶贸艂tego zwiastowa艂o przeskok w ewolucji wzroku od widzenia ton贸w szarych do kolor贸w wyrazistych (rozw贸j pr臋cik贸w barw na siatk贸wce).

W symbolice 偶贸艂ty uznawany jest za kolor przej艣ciowy - zapowied藕 przemiany. Tradycja utrzymuje, 偶e nag艂e upodobanie do 偶贸艂tego zapowiada zmian臋 偶ycia danej osoby - otwiera si臋 przed ni膮 nowy, pasjonuj膮cy rozdzia艂, nast膮pi u niej przyp艂yw energii, entuzjazmu i og贸lna poprawa kondycji duchowej.

呕贸艂ty zawsze traktowany by艂 jako o偶ywczy tonik, oznaka wiosny, wigoru, Pogody ducha, odrodzenia.

Przechodz膮c w z艂oty, symbolizuje podobno zasad臋 m臋sk膮, ojca oraz pocz膮tek m膮drego pos艂ugiwania si臋 rozumem i logik膮. Gdy rozja艣nia si臋 w biel, na czo艂o wysuwaj膮 si臋 rozw贸j ducho276 P. M. H. ATWATER wy, intuicja i my艣lenie abstrakcyjne. Je艣li zmienia si臋 w srebrny, w贸wczas uosabia zasad臋 偶e艅sk膮, matk臋 oraz pocz膮tek m膮drego wykorzystywania uczu膰 i emocji.

Od dawien dawna aury 艣wietlne otaczaj膮ce wszystkie rzeczy, lub z nich emanuj膮ce, przedstawiano jako 偶贸艂tobia艂e. Aureole malowano jako 偶贸艂tobia艂e, z艂ote lub srebrne. Bior膮cy narkotyki, zw艂aszcza halucynogenne, opisuj膮 zalew 偶贸艂tej barwy na pocz膮tku swego doznania.

S艂ysza艂am o lekarzach, kt贸rzy sprawdzaj膮 藕renice os贸b nie wykazuj膮cych oznak 偶ycia, aby ustali膰 obecno艣膰 duszy lub si艂y o偶ywiaj膮cej: je艣li siatk贸wka jest 偶贸艂ta, to znaczy, 偶e dusza odesz艂a.

Oboj臋tnie pod jakim k膮tem rozpatruje si臋 to zagadnienie, zawsze wraca si臋 do punktu wyj艣cia: 偶贸艂ty to chemicznie wytwarzany kolor, zwiastuj膮cy zmian臋 funkcjonowania m贸zgu lub tylko nastroju.

Troch臋 偶贸艂tego i czujemy si臋 podniesieni na duchu.

呕贸艂te strumienie to znacz膮cy krok w kierunku zmiany.

Zatem jak zachowuje si臋 m贸zg podczas prze偶ycia na granicy 艣mierci? Zalewa uk艂ad limbiczny (nasz o艣rodek instynktu przetrwania) zwi膮zkami chemicznymi, kt贸re w polu widzenia doznaj膮cego najprawdopodobniej postrzegane s膮 w postaci jaskrawych potok贸w koloru 偶贸艂tobia艂ego.

Domniemanie?- Niekoniecznie.

Co jeszcze widzimy w trakcie prze偶y膰 na granicy 艣mierci i podr贸偶y w za艣wiaty, i co te obrazy mog膮 oznacza膰?

Literatura po艣wi臋cona zjawisku umierania wskazuje, 偶e dzieci u progu 艣mierci najcz臋艣ciej postrzegaj膮 Boga Umys艂 a m贸zg 277

jako cz艂owieka, zazwyczaj jako s臋dziwego m臋偶czyzn臋, kt贸ry darzy je mi艂o艣ci膮 i stara si臋 je pocieszy膰, pom贸c im. Z kolei doro艣li rzadko opisuj膮 Boga w postaci ludzkiej, bardziej jako 艣wiat艂o, ducha, uczucie, g艂os lub jak膮艣 abstrakcyjn膮 dynamik臋. Ci, kt贸rzy widz膮 Boga jako cz艂owieka, przewa偶nie dostrzegaj膮 m膮dr膮, ojcowsk膮 posta膰, kt贸ra przy pr贸bie bli偶szego opisu rozp艂ywa si臋 w jaskrawo艣膰 nie daj膮c膮 si臋 wyrazi膰 s艂owami.

Doznania dzieci na og贸艂 s膮 ubogie w obrazy. Cz臋sto wyst臋puje w nich te偶 niebo dla zwierz膮t, kt贸re doznaj膮cy odwiedzaj膮. Doro艣li nie napotykaj膮 umar艂ych ulubie艅c贸w, cho膰 zdarzaj膮 si臋 odst臋pstwa od tej regu艂y.

W 偶adnym opisanym dzieci臋cym przypadku nie wyst臋puj膮 skrajno艣ci. Tak wi臋c, tylko doro艣li donosz膮 o piekielnych lub transcendentnych prze偶yciach.

Przekona艂am si臋, 偶e w艣r贸d os贸b, kt贸re maj膮 za sob膮 doznania przykre b膮d藕 piekielne, wizje p艂on膮cej siarki i ognia piekielnego przytaczaj膮 przewa偶nie te, kt贸re najsilniej ulegaj膮 wp艂ywom chrze艣cija艅stwa lub innych zbli偶onych doktryn. Ci z moich rozm贸wc贸w, kt贸rzy nie uto偶samiali si臋 z chrze艣cija艅skimi naukami, nigdy nie wspominali o takich ognistych rejonach; opisywali raczej obszary nieprzyjemne, ch艂odne, pozbawione 偶ycia, tchn膮ce pustk膮 i groz膮.

Wi臋kszo艣膰 dzieci, z kt贸rymi si臋 zetkn臋艂am podczas swoich bada艅, mia艂o swe doznania przed uko艅czeniem si贸dmego roku 偶ycia (najcz臋艣ciej powtarzaj膮cym si臋 okresem by艂y pierwsze trzy lata 偶ycia). 呕adne tego rodzaju prawid艂owo艣ci wiekowe nie wyst臋puj膮 w艣r贸d doros艂ych, ale odkry艂am zbie偶no艣膰 wynikaj膮c膮 z odleg278 P. M. H. ATWATER 艂o艣ci. Je艣li dwoje nastolatk贸w lub doros艂ych znajdowa艂o si臋 blisko siebie w chwili, kiedy wyst膮pi艂o u nich doznanie na granicy 艣mierci, ich prze偶ycia z regu艂y by艂y identyczne lub bardzo podobne.

(Por贸wnaj cztery do艣wiadczenia piekielne om贸wione w rozdziale 3 i przypadek Ridenhoura opisany w rozdziale 4.) Tylko raz natrafi艂am na osob臋 twierdz膮c膮, i偶 dzieli艂a ona swe doznanie z kim艣 oddalonym, a jest ni膮 Shirley Bennet (Patrz: rozdzia艂 6).

Majacz膮ce cienie czy mroczne postaci przez jednych uznawane by艂y za anielskie, przez innych za demoniczne. Istoty 艣wietliste sprawia艂y wra偶enie wspania艂ych i majestatycznych lub gro藕nych, a nawet przera偶aj膮cych. Interpretacja i ocena zale偶a艂y wy艂膮cznie od punktu widzenia doznaj膮cego. Na przyk艂ad, Jazmyne Cidavia DeRepentigny w anielskiej istocie u swego boku rozpozna艂a wy偶sz膮, doskonalsz膮 wersj臋 siebie samej.

Ukochane osoby, kt贸re witaj膮 doznaj膮cego na drugim 艣wiecie, zawsze wydaj膮 si臋 w pe艂ni si艂, m艂odsze lub w kwiecie wieku albo ukazuj膮 si臋 w przyjemnej postaci. Zniedo艂臋偶nienie, choroby i upo艣ledzenie znikaj膮 bez 艣ladu. (To samo dotyczy zwierz膮t.)

Je艣li zdoby膰 si臋 na obiektywizm w spojrzeniu na omawiane w tej ksi膮偶ce przypadki, w艂膮cznie z moimi w艂asnymi prze偶yciami, nie spos贸b nie dostrzec pewnej prawid艂owo艣ci, obecno艣ci wsp贸lnego mianownika mi臋dzy tre艣ci膮 doznania w 艣mierci a post臋powaniem za 偶ycia. Jedyny wyj膮tek stanowi膮 dzieci - lecz nawet tam wyst臋puj膮 korelacje mi臋dzy wpojonymi im przez rodzic贸w oczekiwaniami a przyj臋tymi p贸藕niej w 偶yciu warto艣ciami.

Umys艂 a m贸zg 279

Zawsze udawa艂o mi si臋 wyodr臋bni膰 wsp贸lny mianownik.

I zawsze udawa艂o mi si臋 wyr贸偶ni膰 co艣 ponad - element lub czynnik dodatkowy, kt贸rego nie mog艂am nazwa膰 czy powi膮za膰 z jednostk膮 lub z jej przesz艂o艣ci膮.

W sk艂ad prze偶ycia wchodzi wi臋c pierwiastek osobowy i ponadosobowy - jeden i drugi.

Za przyk艂ad niech pos艂u偶y moje drugie do艣wiadczenie na granicy 艣mierci, kiedy to po tamtej stronie powita艂 mnie Jezus. By艂 wysoki, mia艂 艣niad膮 cer臋, rudoz艂ote w艂osy i naj艂agodniejsze niebieskie oczy, jakie kiedykolwiek widzia艂am. Jego wygl膮d mnie zaskoczy艂, nie tak go sobie wyobra偶a艂am. Nie mia艂o to w贸wczas dla mnie znaczenia, bowiem przepe艂nia艂o go mi艂osierdzie, kt贸re zacz臋艂o udziela膰 si臋 r贸wnie偶 mnie.

Jednak p贸藕niej zdarzenie to nie dawa艂o mi spokoju i zaszeregowa艂am je raczej jako 鈥瀞pe艂nienie 偶yczenia鈥

ni偶 co艣 rzeczywistego.

Po sze艣ciu latach postanowi艂am przeprowadzi膰 ma艂e studia na temat Jezusa historycznego. W艣r贸d wybranych przeze mnie ksi膮偶ek znalaz艂a si臋 jedna pod tytu艂em Portrait of Jesus? autorstwa Franka Tribbe鈥檃. Pod koniec zamieszczone s膮 w niej trzy dokumenty z czas贸w Jezusa: list Publiusza Lentulusa, gubernatora Judei, do rzymskiego Senatu oraz do cesarza Tyberiusza; spraWozdanie Gamaliela, nauczyciela Szaw艂a z Tarsu, z艂o偶one na r臋ce Sanhedrynu, w kt贸rym cytuje on filozofa Massaliana; oraz raport Pi艂ata dla cesarza. Wszystkie trzy 艣wiadectwa opisuj膮 Jezusa jako wysokiego m臋偶czyzn臋 o 艣niadej cerze, w艂osach koloru m艂odego wina czy spalonego s艂o艅cem z艂ota i 艂agodnych niebieskich lub szarych oczach. By艂a to dla mnie prawdziwa rewelacja!

P. M. H. ATWATER Jak wi臋c przedstawia si臋 sprawa obraz贸w wyst臋puj膮cych podczas prze偶y膰 na granicy 艣mierci i podr贸偶y w za艣wiaty?

Poni偶ej podaj臋 cztery podstawowe poziomy, kt贸re wyodr臋bni艂am jako konsekwentnie pojawiaj膮ce si臋 w opisach:

Cztery warstwy obraz贸w za艣wiat贸w i prze偶y膰 u progu 艣mierci Poziomy OSOBISTY obrazy z 偶ycia jednostki UMYS艁 ZBIOROWY obrazy o charakterze og贸lnym, w kt贸rych znajduje wyraz byt cz艂owieczy POLA PAMI臉CI nazywane nieraz 鈥瀘brazami fa艂szywymi鈥; maj膮 one charakter pierwotny, lecz podlegaj膮 ewolucji PRAWDA sta艂a, sp贸jna rzeczywisto艣膰, kt贸ra scala, a zarazem przekracza wszystko, co jest stworzone Obja艣nienia Obrazy osobiste - 艣rodowiska i krajobrazy z 偶ycia jednostki lub zbli偶one; ukochane osoby, zwierz臋ta, kt贸re stanowi艂y cz臋艣膰 jej 艣wiata;

rozmowy na tematy osobiste, rodzinne sekrety, intymne zwierzenia i objawieniaPostrzeganie zdarze艅 na p艂aszczy藕nie fizycznej po opuszczeniu cia艂a; ich dok艂adno艣膰 zostaje p贸藕niej potwierdzona.

Umys艂 zbiorowy - 艣rodowiska i krajobrazy typowe dla kr臋gu kulturowego jednostki, wynikaj膮ce z uwarunkowania kulturowego, wyra藕na 艣wiadomo艣膰 swojsko艣ci - nawet je艣li poszczeg贸lne widoki wydaj膮 si臋 nieco dziwne czy odmienne; wymiana pogl膮d贸w z innymi istotami na temat bytu cz艂owieka, jego ewolucji i mo偶liwej przysz艂o艣ci; obiektywne stanowisko w sprawie post臋pu ludzkiej rodziny.

艢wiadomo艣膰 misji czy zadania do wykonania dla dobra innych oraz warto艣ci ka偶dego podejmowanego wysi艂ku.

Pola pami臋ci - (zwane te偶 鈥瀘brazami fa艂szywymi鈥, 鈥瀦jawami鈥) obejmuj膮 dost臋p do historycznie ugruntowanych panoramicznych archetyp贸w, uniwersalnych symboli, takich jak B贸g jako cz艂owiek, anio艂y jako skrzydlaci ludzie, religijne postaci jako pe艂ne mi艂o艣ci autorytety, kule czy cylindry 艣wiat艂a jako duchy opieku艅cze, demony jako elementy kary, satanistyczne figury jako personifikacja z艂a. W ich sk艂ad wchodzi te偶 symbolika emblematyczna: czaszka jako przedstawienie strachu, yin/yang jako zasada uporz膮dkowanego my艣lenia, drzewo 偶ycia jako ci膮g艂o艣膰, rzeka bez powrotu Jako ostrze偶enie, ksi臋ga 偶ycia jako ostateczna wiedza, trybuna艂y jako os膮d. Wzrokowe reprezentacje mog膮 Nawi膮zywa膰 do reakcji pierwszych ludzi na zjawiska dziej膮ce si臋 na niebie i na ziemi. Te poprzedzaj膮ce nas Wizualizacje mog艂y zosta膰 odci艣ni臋te na rozwijaj膮cej si臋 艣wiadomo艣ci naszych przodk贸w, a nast臋pnie w miar臋 P. M. H. ATWATER up艂ywu czasu pog艂臋bione przez powtarzanie, opowiadanie, na艣ladowanie, sny.

艢wiadomo艣膰 poziom贸w m膮dro艣ci, postrzeganie etap贸w 偶ycia w postaci schod贸w, warstw form my艣lowych jako odmiennych porz膮dk贸w bytu (na przyk艂ad, wizjonerzy wywodz膮cy si臋 z r贸偶nych kultur i wyzna艅, wszyscy opisuj膮 jedena艣cie kr臋g贸w 鈥瀗ieba鈥 i jedena艣cie kr臋g贸w 鈥瀙iek艂a鈥).

Prawda - nag艂y 鈥瀢gl膮d鈥, nieodparte poczucie, 偶e posiad艂o si臋 wy偶sz膮 wiedz臋, zyska艂o dost臋p do 藕r贸de艂 prawdy w regionach Absolutu.

Obrazy s膮 sk膮pe, co najwy偶ej nieokre艣lone, mgliste kszta艂ty i abstrakty. Niezmiennie jednak umys艂 jednostki wytwarza 鈥瀗ak艂adki鈥

(formy my艣lowe), aby uj膮膰 doznanie w tymczasowe znajome obrazy, da膰 poczucie bezpiecze艅stwa. Kiedy jednostka si臋 odpr臋偶a, wszelkie nak艂adki rozp艂ywaj膮 si臋.

Rozpoznaniu poziomu Prawdy towarzyszy bezbrze偶na rado艣膰, ca艂kowita i nie uwarunkowana mi艂o艣膰, wszystkowiedz膮ca m膮dro艣膰, wsp贸艂czucie, spok贸j, ekstaza i z艂膮czenie si臋 z Jedni膮. Natychmiast ods艂oni臋te zostaj膮 i poznane wszelkie zwi膮zki i zale偶no艣ci, relacje i wi臋zi ca艂ego Stworzenia. Wobec Prawdy znikaj膮 w膮tpliwo艣ci, nie utrzymuj膮 si臋 偶adne obrazy.

Pojawia si臋 艣wiadomo艣膰, 偶e odnalaz艂o si臋 sw贸j prawdziwy dom, prawdziw膮 to偶samo艣膰, co prowadzi do poczucia prawdziwego celu. Pytania trac膮 racj臋 bytu.

Zauwa偶y艂am, 偶e 鈥瀎a艂szywe obrazy鈥

odk艂adaj膮 si臋 w pami臋ci (mojej, twojej, zbiorowej)

wskutek powtarzania i na艣ladowania cudzych my艣li i marze艅, w powi膮zaniu z emocjonalnym wzburzeniem. Na ile mog臋 to stwierUmys艂 a m贸zg 283

dzi膰, te z艂udne obrazy s膮 wytworem brzemiennych w uczucia form my艣lowych, kt贸re stapiaj膮 si臋 w g臋stej przestrzeni wibracyjnej, a偶 wytworzy si臋 swoista matryca. Jakkolwiek fa艂szywe czy pozorne, te formy my艣lowe mog膮 by膰 鈥瀙ostrzegane鈥 czy 鈥瀠znawane鈥 (subiektywnie b膮d藕 obiektywnie) za co艣 鈥瀙rawdziwego i realnego鈥, pochodz膮cego z pami臋ci lub zobiektywizowanego 艣wiata.

(Mechanizm tego procesu nietrudno odgadn膮膰. Prosz臋 tylko zwr贸ci膰 uwag臋, jak 艂atwo ludzie uto偶samiaj膮 si臋 z podawanymi przez telewizj臋 鈥瀎aktami鈥 i ocenami, do tego stopnia, 偶e przestaj膮 odr贸偶nia膰 prawd臋 od fikcji. Kolejnym na to przyk艂adem jest pomieszanie rzetelnych wiadomo艣ci z kreowanymi dokumentami, kt贸re s艂u偶膮 za rozrywk臋. Warto te偶 sobie u艣wiadomi膰, z jak膮 艂atwo艣ci膮 doro艣li utwierdzaj膮 si臋 w przekonaniu, 偶e jako dzieci zostali skrzywdzeni, gdy nast膮pi nag艂y, niewyt艂umaczalny przyp艂yw tego rodzaju 鈥瀙rzeb艂ysk贸w przesz艂o艣ci鈥 - nawet je艣li brak na to wyra藕nych dowod贸w.

Rzecz jasna, cz臋艣膰 tych wypartych lub zapomnianych wspomnie艅 okazuje si臋 prawdziwa, ale drugie tyle stanowi emocjonalne urojenia, kt贸re 艣wiadcz膮 o zaburzeniach zupe艂nie nie zwi膮zanych z tak zwanymi 鈥瀝eminiscencjami鈥.)

Ale mo偶na na te fa艂szywe obrazy spojrze膰 inaczej.

Je艣li cofn膮膰 si臋 do czas贸w prehistorycznych, w oparciu o obecny stan wiedzy na temat pierwotnego 艣rodowiska cz艂owieka powstaj膮 najbardziej zdumiewaj膮ce teorie rozwoju ludzkiej 艣wiadomo艣ci.

Nale偶y do nich teoria lodowej kopu艂y Isaaca N. Vaila.

Praca Vaila, pod tytuP. M. H. ATWATER 艂em The Earth鈥檚 Annular System, ukaza艂a si臋 w 1902

roku, ale sw膮 hipotez臋 o istnieniu kopu艂y z kryszta艂k贸w lodu, niegdy艣 pokrywaj膮cej spore obszary Ziemi, przedstawi艂 艣wiatu nauki w roku 1874, a wi臋c sto lat przed odkryciem przez wsp贸艂czesnego naukowca Bruce鈥檃 Murraya podobnej kopu艂y okrywaj膮cej planet臋 Wenus.

Je艣li kopu艂a z lodowych kryszta艂贸w rzeczywi艣cie roztacza艂a si臋 nad Ziemi膮, od spodu mog艂a ona przypomina膰 powierzchni臋 lustra. Vail nazwa艂 to zwierciadlan膮 zas艂on膮. W swoim studium skrupulatnie odnotowuje on wszelkie relikty, wczesne malowid艂a, zapiski historyczne, kt贸re jego zdaniem mog艂y wskazywa膰 na zjawiska obserwowane na niebie przez pierwszych ludzi, czyli 鈥瀕ustrzane odbicia鈥. Mam tu na my艣li takie obrazy jak:

wczesne przedstawienia znak贸w zodiakalnych, cz艂ekopodobne postaci ze skrzyd艂ami wyrastaj膮cymi z plec贸w, smoki, istoty obce / pozaziemskie, mitologiczne olbrzymy, bogowie i boginie, wielkie systemy rzeczne odbijaj膮ce si臋 na niebie niczym ogromne drzewa, schody czy kolumny wiod膮ce do 鈥瀗ieba鈥, i tak dalej. (Zjawisko lustrzanych kopu艂 lodowych wyst臋puje od czasu do czasu w Arktyce i na Antarktydzie, kiedy zaistniej膮 odpowiednie warunki.)

Jaki to ma zwi膮zek z wizjami towarzysz膮cymi umieraniu? By膰 mo偶e ca艂kiem spory.

Oboj臋tnie, o jakich pierwotnych symbolach mowa, z UFO i przybyszami z obcej planety w艂膮cznie, wsp贸lne 藕r贸d艂o dla tych obraz贸w mo偶na znale藕膰 w ludzkiej psychice... mo偶liwe nawet, 偶e w fa艂szywych obrazach, o kt贸rych pisa艂 Vail. (鈥濬a艂szywych鈥

dlatego, 偶e by艂y to Umys艂 a m贸zg 285

prawdopodobnie optyczne z艂udzenia - a nie prawdziwe anio艂y, prawdziwe smoki czy prawdziwe schody do nieba.)

Przedstawiona tu hipoteza nie ujmuje znaczenia wizjom wyst臋puj膮cym u progu 艣mierci czy podczas podr贸偶y w za艣wiaty, poszerza jedynie nasz膮 wiedz臋 na temat przypuszczalnych korzeni niekt贸rych przynajmniej obraz贸w. Mo偶na by odnie艣膰 wra偶enie, 偶e doznania mistyczne lub towarzysz膮ce umieraniu daj膮 nam dost臋p do bogatych zasob贸w mitologicznych pejza偶y duchowych oraz p贸l pami臋ci. Te 鈥瀗o艣niki prawdy鈥 mo偶emy wykorzystywa膰 ku swej nauce oraz do przechowywania danych na przysz艂o艣膰.

Powiedziano przecie偶, 偶e jeden obraz wart jest wi臋cej ni偶 tysi膮c s艂贸w.

Zdanie to przywodzi na my艣l Ruperta Sheldrake鈥檃, angielskiego biologa, kt贸ry na pocz膮tku lat osiemdziesi膮tych sformu艂owa艂 hipotez臋 zasady formotw贸rczej.

W swej ksi膮偶ce A New Science of Life przedstawia on pogl膮d, i偶 pola pami臋ci maj膮 swoje 藕r贸d艂o w ponadfizykalnych pr膮dach przenikaj膮cych ca艂e istnienie. W my艣l jego teorii te pola 鈥瀖orfogenetyczne鈥 nadaj膮 form臋, kieruj膮 rozwojem i podstawowym zachowaniem wszystkich 偶yj膮cych gatunk贸w i system贸w. Dzia艂aj膮 niczym niewidzialne wzorce, ogniwa 艂膮cz膮ce przedstawiciela gatunku z innymi... a zarazem jako gotowe banki nagromadzonych informacji, z kt贸rych cz艂onkowie gatunku mog膮 automatycznie lub instynktownie czerpa膰 i kt贸re mog膮 uzupe艂nia膰.

Cho膰 teoria Sheldrake鈥檃 mo偶e wyda膰 si臋 oderwana P. M. H. ATWATER od naszych rozwa偶a艅, to jednak przygotowuje grunt do bada艅 nad pami臋ci膮 i polami pami臋ci w szerszym kontek艣cie. Wzoruj膮c si臋 na hipotezie zasady formotw贸rczej jako czynnika kieruj膮cego rozwojem gatunk贸w i system贸w, stawiam w艂asn膮 tez臋, i偶 pierwotne wyobra偶enia (wyszczeg贸lnione przez Vaila), formy my艣lowe i pejza偶e duchowe stanowi膮 czynnik kieruj膮cy rozwojem ludzkiej 艣wiadomo艣ci i poznania. Wszyscy doznaj膮cy prze偶y膰 na granicy 艣mierci lub wizji czy odmiennych stan贸w 艣wiadomo艣ci pod艂膮czaj膮 si臋 do tych pami臋ciowych zdroj贸w obfito艣ci.

Na koniec tych rozwa偶a艅 chcia艂abym przytoczy膰 dokonania Bethe Hagens, doktor antropologii, kt贸ra odkry艂a niezwyk艂e powi膮zania pomi臋dzy najdawniejszymi dzie艂ami sztuki a kszta艂tami m贸zgu. Por贸wna艂a, na przyk艂ad, licz膮c膮 sobie 25 tysi臋cy lat figurk臋 Wenus, znalezion膮 w Lepuque we Francji, z m贸zgiem 偶贸艂wia i stwierdzi艂a, 偶e pasuj膮 do siebie niemal idealnie. W istocie pod wszystkie dawne przedstawienia bog贸w mo偶na podstawi膰 wizerunki zwierz臋cych m贸zg贸w, z kt贸rych wiele wskazuje na uk艂ad limbiczny.

Co dziwne, podobnie rzecz si臋 ma ze staro偶ytnymi egipskimi rysunkami skarabeusza. (Stanowi on podobno symbol nad艣wiadomego aspektu ludzkiego umys艂u.

Zamieszczony kilka stron wcze艣niej schemat zr贸wnuje ten tryb funkcjonowania 艣wiadomo艣ci z uk艂adem limbicznym.)

Tematyka obraz贸w wyst臋puj膮cych podczas prze偶y膰 na granicy 艣mierci lub w wizjach za艣wiat贸w pr臋dzej czy p贸藕niej naprowadza nas na m贸zg i dzia艂anie uk艂adu limbicznego. Czym mo偶e by膰 贸w uk艂ad, je艣li nie tuneUmys艂 a m贸zg 287

lem, pomostem, przewodem, po艣rednikiem prowadz膮cym do stanu wy偶szej 艣wiadomo艣ci?

Dzi臋ki badaniom doktora Melvina Morse鈥檃 opisanym w pracy pod tytu艂em Closer to Light: Learning from Near-Death Experiences of Children, wiemy, 偶e w wyniku elektrycznego podra偶nienia prawego p艂ata skroniowego nad uchem, a dok艂adnie bruzdy Sylwiusza, badanemu mog膮 ukaza膰 si臋 wizje Boga, zmar艂ych przyjaci贸艂 i krewnych, mo偶e on s艂ysze膰 niebia艅sk膮 muzyk臋, a nawet do艣wiadczy膰 panoramicznego przegl膮du swego dotychczasowego 偶ycia. Za spraw膮 prze艂omowych odkry膰, publikowanych na 艂amach biuletynu Mi臋dzynarodowego Stowarzyszenia na rzecz Bada艅 Energii Subtelnych i Medycyny Energetycznej, takich uczonych jak Robert O. Becker, autor pracy The Body Electric: Electromagnetism and the Foundation of Life, zdajemy sobie dopiero spraw臋, 偶e w艂a艣ciwie po艂owa m贸zgu nie zosta艂a do tej pory zbadana. Nauka bowiem skupia si臋 na neuronach, a pomija kom贸rki glejowe (elektrycznie aktywne receptory 艣wiat艂a) oraz melanin臋 (substancj臋 pokrywaj膮c膮 uk艂ad limbiczny oraz serce, kt贸ra poch艂ania 艣wiat艂o i przekszta艂ca je w tony serca, a przy tym kieruje przebiegiem wielu r贸偶nych proces贸w biologicznych.)

Sugeruje to, 偶e my ludzie mamy wpisany w siebie Program rozwoju i jeste艣my wyposa偶eni w odpowiednie uz膮dzenie, kt贸re, gdy zostanie uruchomione, wspoma8a nasz膮 ewolucj臋. Popatrzmy na te intryguj膮ce zestawienia:

P. M. H. ATWATER Istnieje uniwersalna forma stymulacji, kt贸ra umo偶liwia przemian臋 i przestawienie m贸zgu...

pr膮dy mocy Kundalini / Ku i Christos.

Istnieje uniwersalny pomost w m贸zgu, kt贸ry prowadzi do czystej, nieska偶onej 艣wiadomo艣ci... uk艂ad limbicznyIstnieje uniwersalny obszar w m贸zgu, kt贸ry wytwarza wzorce (nak艂adki), aby formy my艣lowe mog艂y przybra膰 rozpoznawalne kszta艂ty w celu nawi膮zania interakcji i wzbudzenia odzewu...

bruzda Sylwiusza.

Istnieje uniwersalne 藕r贸d艂o receptor贸w i przetwornik贸w 艣wiat艂a, dostarczaj膮ce 艣rodowiska, kt贸re sprzyja wytworzeniu kontrastu wystarczaj膮cego do rozpoznawania... - kom贸rki glejowe i melanina.

Istnieje uniwersalny stan oddzia艂ywuj膮cy na m贸zg z si艂膮 i ogromem, kt贸re zapewniaj膮 rozw贸j i poszerzenie samej 艣wiadomo艣ci... b艂ysk 艣wietlny.

Istnieje uniwersalne zjawisko, kt贸re wykracza poza ludzkie do艣wiadczenie i objawia do艣wiadczenie duszy...

o艣wiecenie.

S艂owo przestrogi: Joseph Chilton Pearce, autor pracy Evolution鈥檚 End: Claiming the Potential of Our Intelligence, w jednym z wywiad贸w mia艂 si臋 podobno wyrazi膰:

Nie wolno nam przy tym traci膰 z oczu rzeczy nast臋puj膮cej:

potencja艂 mo偶e si臋 rozwija膰, ale nie znaczy, 偶e dzieje si臋 to automatycznie. Rozw贸j, co dyktuje zreszt膮 sama natura, uwarunkowany jest tak, 偶e wy艂onienie si臋 zdolno艣ci czy umiej臋tno艣ci nie nast膮pi, dop贸ki nie pojawi si臋 odpowiednie 艣rodowisko wzorcowe.

Umys艂 a m贸zg 289

Czyli albo musisz by膰 na to przygotowany, albo pozwoli膰 si臋 temu porwa膰.

Pozostaj膮c przy domys艂ach, oto, co r贸wnie偶 warto uwzgl臋dni膰:

Prze偶ycie piekielne - konfrontacja z w艂asnym cieniem (tymi aspektami ja藕ni, kt贸re zosta艂y st艂umione lub odrzucone).

Prze偶ycie niebia艅skie - powr贸t do w艂asnej autentycznej istoty i godno艣ci (w r贸wnym stopniu odrzuconej lub st艂umionej).

Wynikaj膮 st膮d nast臋puj膮ce wnioski:

Jeste艣my wyposa偶eni w fizyczny mechanizm zapewniaj膮cy utrzymanie 偶ycia - rozmna偶anie si臋, por贸d.

Posiadamy te偶 mechanizm fizyczny gwarantuj膮cy post臋p ewolucyjny 偶ycia - odrodzenie, odnowienie.

Proponuj臋 uzna膰 cztery rodzaje dozna艅 na granicy 艣mierci, wprowadzone w rozdziale l, za etapy w ewolucji 艣wiadomo艣ci w jej d膮偶eniu przez istnienie ludzkie z powrotem do swego 殴r贸d艂a.

Ka偶dy etap czy rodzaj do艣wiadczenia obrazuje to, co dzieje si臋 ze 艣wiadomo艣ci膮, gdy wkroczy ona na drog臋 do samopoznania (DOZNANIE INICJUJ膭CE), wyp艂acze si臋 z g膮szczu fa艂szywych obraz贸w (DOZNANIE PIEKIELNE), uzna prawdziwe warto艣ci i priorytety (DOZNANIE NIEBIA艃SKIE), i na koniec z艂膮czy si臋 z Jedni膮 We Wszystkim (DOZNANIE TRANSCENDENTNE).

W ewolucj臋 艣wiadomo艣ci w艂膮czy艂abym te偶 ca艂kowit膮 艣mier膰, poniewa偶 nauczy艂am si臋 traktowa膰 艣mier膰 jako nast臋pny etap, kolejny rodzaj do艣wiadczenia w podr贸偶y 偶ycia, jak膮 podejmuje Ja藕艅.

P. M. H. ATWATER * * *

W chwili 艣mierci, w 1992 roku, komik Sam Kinison, le偶膮cy na ziemi obok swego rozbitego samochodu, rozmawia艂 po cichu z jak膮艣 niewidzialn膮 istot膮. Wcze艣niej wrzeszcza艂: 鈥濶ie chc臋 umiera膰鈥, dop贸ki nie us艂ysza艂 jej g艂osu. Wtedy odpr臋偶y艂 si臋 i szepn膮艂 uszcz臋艣liwiony.

Dobra, dobra, dobra鈥. Umar艂 z u艣miechem na twarzy, zupe艂nie spokojny. (Podaj臋 za: Las Vegas Sun, Nevada)

* * *

Oko艂o po艂udnia 4 kwietnia 1992

roku mia艂 miejsce straszny wypadek samochodowy.

Zgin臋艂o siedem os贸b, ocala艂a jedynie sze艣cioletnia dziewczynka imieniem Ashley. Terapeutka dziecka Karen Moore, kt贸ra zajmowa艂a si臋 ni膮 po wypadku, powiedzia艂a, 偶e Ashley cz臋sto pokazywa艂a na sufit w szpitalnym pokoju, gdzie postrzega艂a sw膮 zmar艂膮 matk臋 i brata.

Nie widzisz ich?鈥, pyta艂a terapeutk臋. 鈥濶ie - odpowiada艂a Moore - a co oni robi膮?鈥 鈥濶ic, 艣miej膮 si臋, jedz膮.

鈥炩To by艂o niesamowite鈥, wyzna艂a Moore. 鈥濶ie mog艂o by膰 mowy o halucynacji. Trwa艂o to kilka tygodni.

Potem przeniesiono j膮 do O艣rodka Rehabilitacyjnego Ruska.

Pami臋tam, jak m贸wi艂a: 鈥極deszli, ju偶 nie mog臋 ich znale藕膰. 鈥 鈥(Wisconsin State Journal, Madison)

* * *

Wyczuwaj膮c blisk膮 艣mier膰, przez ca艂y rok cz臋sto wymienia艂a dawno umar艂ych przyjaci贸艂 i krewnych, i rozpromienia艂a si臋 na my艣l, 偶e ujrzy ich ponownie.

Z rado艣ci膮 wypatrywa艂a 艣mierci, ale skar偶y艂a si臋 na b贸l i nie ko艅cz膮cy si臋 czas oczekiwania. Przykro te偶 jej by艂o rozstawa膰 si臋 ze mn膮 i licznymi wspania艂ymi przyjaci贸艂mi. W czasie swego pobytu w szpitalu wi臋kszo艣膰 czasu sp臋dza艂a na rozmowach z ciekawymi duchami - opowiada艂a mi o niekt贸rych!鈥 (Z mojej osobistej korespondencji z Frankiem Tribbem, zamieszka艂ym w Penn Laird w Wirginii, dotycz膮cej 艣mierci jego 偶ony Audre.)

* * *

Pewien ch艂opczyk poprosi艂 rodzic贸w, aby zostawili go na chwil臋 samego z malutk膮 siostrzyczk膮. Rodzice si臋 zgodzili, ale w tajemnicy przed ch艂opcem zainstalowali przy 艂贸偶eczku interkom i nagrali ca艂e wydarzenie. Ch艂opiec zwr贸ci艂 si臋 do swej siostrzyczki w nast臋puj膮cy spos贸b: 鈥濷powiedz mi co艣 o Bogu, bo ju偶 zaczynam zapomina膰鈥. (Rodzina zastrzeg艂a sobie anonimowo艣膰)

* * *

Kiedy sze艣cioletnia Katie Thronson wysiada艂a ze szkolnego autobusu w pi膮tek 4

pa藕dziernika 1991 roku, by艂a 艣licznym, zdrowym i szcz臋艣liwym dzieckiem. Wkr贸tce zabra艂a si臋 za rysowanie. Ze swym dzie艂em w r臋ku przybieg艂a do mamusi i spyta艂a:

Czy ja umr臋?鈥 鈥濧le偶 sk膮d鈥, odpar艂a zdziwiona matka.

Nigdy?鈥 鈥濶ie, Katie, nie umrzesz. 鈥濼rzy dni p贸藕niej Katie zmar艂a z powodu powik艂anego posocznic膮 zapalenia opon. Dwa tygodnie wcze艣niej, w szkole robiono dzieciom zdj臋cia i Katie w ostatniej chwili rozmy艣li艂a si臋 co do ubrania. 鈥濼o nie jest moja ulubiona sukienka, mamusiu, ale chc臋 j膮 za艂o偶y膰 do zdj臋cia. 鈥濼ej nocy, kiedy stwierdzono jej P. M. H. ATWATER zgon, nauczycielka przynios艂a do szpitala jej ostatnie zdj臋cie. Dziewczynka ubrana by艂a w niebiesk膮 sukienk臋 w gwiazdki. Pi臋膰 miesi臋cy po jej 艣mierci odnaleziono jej rysunek. Dok艂adnie w rok od 艣mierci Katie jej matka urodzi艂a syna.

Za zgod膮 pani Julie Ann Thronson z Moorhead, w stanie Minnesota, zamieszczam reprodukcj臋 ostatniego rysunku Katie, jaki dziewczynka sporz膮dzi艂a przed 艣mierci膮. Prosz臋 zwr贸ci膰 uwag臋 na anio艂y strzeg膮ce drogi do tunelu.

To ten sam tunel i te same obrazy, jakie wyst臋puj膮 podczas prze偶y膰 u progu 艣mierci.

Objawienia Wierz臋, 偶e B贸g ma wobec mojej osoby Boski Plan. Wierz臋, 偶e ten Plan zawarty jest w g艂臋bi mej Istoty, podobnie jak d膮b jest zawarty w 偶o艂臋dziu, a r贸偶a w p膮czku.

Glen Clark Cztery p艂aszczyzny w obrazach wyst臋puj膮cych w prze偶ypiach na granicy 艣mierci i podr贸偶ach w za艣wiaty mo偶na rozumie膰 dos艂ownie, symbolicznie albo jako wynik Bo偶ej inspiracji. Zastosowanie tych trzech poziom贸w interpretacyjnych przyniesie ogromn膮 korzy艣膰 zar贸wno samym doznaj膮cym, jak i og贸艂owi. Pog艂臋bi i poszerzy wyd藕wi臋k do艣wiadczenia, przyda mu warto艣ci i znaczenia. Obstawanie przy wy艂膮cznie jednostronnym rozpatrywaniu przebiegu zdarzenia oznacza ograniczenie jego mocy i p艂yn膮cej z niego nauki.

Ka偶de prze偶ycie, niezale偶nie od interpretacji i rodzaju obrazowania, jest dla doznaj膮cego obsolutnie i zupe艂nie rzeczywiste. Co si臋 zdarzy艂o, to si臋 zdarzy艂o. Nie da si臋 tego prostego faktu odwr贸ci膰 wiar膮 lub niewiar膮.

Nie ma dozna艅 wa偶niejszych i mniej istotnych. Podobnie to, co objawione czy przekazane zosta艂o jedP. M. H. ATWATER nemu, nie jest bardziej prawdziwe czy s艂uszne od tego, czego dost膮pi艂 drugi. Cytowanie 艣wi臋tych pism w celu uzasadnienia czy uprawomocnienia prze偶y膰 u progu 艣mierci nie na wiele si臋 zdaje i nie s艂u偶y nikomu.

Nietrudno zgadn膮膰 dlaczego:

ka偶dy z nas ujrza艂 jedynie wycinek Wielkiej Ca艂o艣ci. Nikt nie widzia艂 tyle, ile mu si臋 wydaje, 偶e widzia艂.

Prawdziwa pot臋ga, p艂yn膮ca z dozna艅 u progu 艣mierci, ma wymiar zbiorowy - nie do艣wiadczenie jednostki, lecz suma wielu do艣wiadcze艅. Po wys艂uchaniu tysi臋cy wypowiedzi, jak ja to uczyni艂am, nie mo偶esz tego nie dostrzec... wy艂aniaj膮ce si臋 przes艂anie narzuca si臋 z si艂膮 gromu.

Objawienia wynikaj膮ce ze zsumowania pojedynczych dozna艅 - oto tre艣膰 tego rozdzia艂u.

Zamieszczona poni偶ej charakterystyka stanowi miarodajny wyci膮g z poszczeg贸lnych relacji.

Co czujesz, kiedy umierasz Najpierw, je艣li ci to przeznaczone, przychodzi b贸l.

Instynktownie walczysz o 偶ycie.

To reakcja mimowolna.

Trudno poj膮膰 艣wiadomemu umys艂owi, 偶e mo偶e istnie膰 inna rzeczywisto艣膰 poza ziemskim 艣wiatem materii, wt艂oczonym w ramy czasu i przestrzeni. Przywykli艣my do niego. Od urodzenia przyuczano nas do radzenia sobie w tym 艣wiecie. Poznajemy siebie dzi臋ki zewn臋trznym bod藕com, jakie odbieramy.

呕ycie m贸wi nam, kim jeste艣my i my to akceptujemy. To te偶 dzieje si臋 automatycznie, si艂膮 rzeczy.

Objawienia 295

Twoje cia艂o wiotczeje.

Serce przestaje bi膰.

Ju偶 nie wdychasz ani nie wydychasz powietrza.

Tracisz wzrok, czucie, w艂adz臋 w ciele - s艂uch zachowujesz najd艂u偶ej. Zanika dotychczasowa to偶samo艣膰.

Ty鈥, kt贸rym by艂e艣, staje si臋 zaledwie wspomnieniem.

Sama 艣mier膰 jest bezbolesna.

Panuje tylko cisza... spok贸j.

Ale ty nadal istniejesz.

艁atwo oby膰 si臋 bez oddychania. W gruncie rzeczy, nieoddychanie jest stanem 艂atwiejszym, wygodniejszym, stokro膰 bardziej naturalnym ni偶 oddychanie.

W chwili zgonu najwi臋ksz膮 niespodziank膮 jest u艣wiadomienie sobie, 偶e 艣mier膰 nie ko艅czy 偶ycia. Czy potem przychodzi 艣wiat艂o czy mrok, czy co艣 zaczyna si臋 dzia膰 - dobrego czy nie, oczekiwanego czy nie - najwi臋ksze zaskoczenie stanowi to, 偶e ci膮gle jeste艣 sob膮. Nadal mo偶esz my艣le膰, przypomina膰 sobie, widzie膰, s艂ysze膰, porusza膰 si臋, rozumowa膰, dziwi膰 si臋, odczuwa膰, pyta膰, opowiada膰 dowcipy - je艣li masz na to ochot臋.

Wci膮偶 jeste艣 偶ywy. Po 艣mierci jeste艣 nawet bardziej 偶ywy ni偶 kiedykolwiek za 偶ycia, tyle 偶e na inny spos贸b:

pozbawiony jeste艣 g臋stego cia艂a, kt贸re filtruje i przetwarza wra偶enia, stanowi膮ce kiedy艣 w twoim mniemaniu jedynie s艂uszne wska藕niki istnienia. Uczono ci臋, 偶e do 偶ycia potrzebne jest cia艂o.

Je艣li s膮dzisz, 偶e w chwili 艣mierci umrzesz, czeka ci臋 niespodzianka.

艢mier膰 pomaga ci uwolni膰 si臋 od cia艂a, zrzuci膰 dotychczasow膮 鈥瀙ow艂ok臋鈥 (powszechnie nazywan膮 cia艂em).

P. M. H. ATWATER Gdy umierasz, tracisz cia艂o.

To wszystko.

Ca艂a reszta zostaje zachowana.

Twoje cia艂o to nie to samo co ty.

To co艣, co przybierasz na pewien czas, poniewa偶 偶ycie na ziemskiej p艂aszczy藕nie staje si臋 niesko艅czenie bogatsze, je艣li tkwisz w jego ramach i podlegasz jego prawom.

Na czym polega 艣mier膰 W momencie zgonu nast臋puje podwy偶szenie poziomu energii, przyspieszenie, jak gdyby wzros艂o tempo twoich wibracji.

Przez analogi臋 do radia mo偶na by to przyspieszenie por贸wna膰 do nag艂ego przeskoku z przypisanej tobie cz臋stotliwo艣ci na inn膮 d艂ugo艣膰 fali, jakby co艣 przekr臋ci艂o ga艂k臋 strojenia. Cz臋stotliwo艣膰, na kt贸rej dawniej istnia艂e艣, nie zgin臋艂a, nie zmieni艂a si臋. Wszystko jest tak jak przedtem. Zmiana dotkn臋艂a wy艂膮cznie ciebie, u ciebie nast膮pi艂 wzrost energii, aby umo偶liwi膰 ci przej艣cie na inn膮 cz臋stotliwo艣膰.

Jak to si臋 dzieje w przypadku radioodbiornik贸w i stacji nadawczych, mog膮 pojawi膰 si臋 przebicia czy zak艂贸cenia przesy艂anych sygna艂贸w wskutek interferencji. Prowadzi to do mieszania si臋 czy nak艂adania cz臋stotliwo艣ci.

Zwykle przesuni臋cia na podzia艂ce odbywaj膮 si臋 sprawnie i szybko, ale zdarza si臋, 偶e kto艣 dostanie si臋 w obszar interferencji w wyniku jakiej艣 silnej emocji, poczucia obowi膮zku, potrzeby dotrzymania przysi臋gi czy obietnicy. Interferencja ta powoduje nak艂adanie si臋 cz臋stol Objawienia 297

tliwo艣ci przez kilka sekund, dni, a nawet lat (co t艂umaczy膰 mo偶e nawiedzenia). Lecz pr臋dzej czy p贸藕niej ka偶da poszczeg贸lna cz臋stotliwo艣膰 wibracji trafia na swoje miejsce.

Twoje miejsce na podzia艂ce okre艣la twoja pr臋dko艣膰 wibracji. Nie mo偶esz w niesko艅czono艣膰 przebywa膰 tam, gdzie nie pasujesz.

Kto wie, ile kresek liczy sobie ta podzia艂ka, ile istnieje cz臋stotliwo艣ci do zamieszkania? Nikt.

W chwili 艣mierci zmieniasz swoj膮 cz臋stotliwo艣膰. Przechodzisz na 偶ycie na innej d艂ugo艣ci fali. Pozostajesz kresk膮 na podzia艂ce, ale w臋drujesz nieco w g贸r臋 lub w d贸艂.

Nie umierasz w chwili 艣mierci.

Nast臋puje jedynie przesuni臋cie 艣wiadomo艣ci i pr臋dko艣ci wibracji.

艢mier膰 to przesuni臋cie... nic wi臋cej.

Czym jest egzystencja Czas i przestrze艅 w takiej postaci, jak膮 znamy, istniej膮 tylko na ziemi. Kiedy opuszczamy ziemsk膮 p艂aszczyzn臋, porzucamy wszelkie jej ograniczenia.

Niezliczone s膮 rejony i wymiary egzystencji, od powolniejszych, g臋stszych wibracji formy po wy偶sze, doskonalsze pasma bezenergetycznych przep艂yw贸w. A ponad nimi rozci膮gaj膮 si臋 dalsze rzeczywisto艣ci, kt贸re nie dadz膮 si臋 zmierzy膰 ani uj膮膰 w formu艂y matematyczne czy s艂owa.

Piek艂o oznacza poziomy negatywnych form my艣loznajduj膮ce si臋 blisko p艂aszczyzny ziemskiej. Tam P. M. H. ATWATER udajemy si臋, aby rozprawi膰 si臋 ze swoimi kompleksami, na艂ogami, l臋kami, poczuciem winy, z艂o艣ci膮, gniewem, 偶alem, lito艣ci膮 nad sob膮, zarozumia艂o艣ci膮, wszystkim tym, co odcina nam pot臋g臋 naszego w艂asnego 艣wiat艂a.

W piekle (a istnieje wiele oddzia艂贸w tego wibracyjnego poziomu) przebywamy tak d艂ugo, jak to jest konieczne dla naszego dobra. Nie ma w tym 偶adnego pot臋pienia, chodzi tu przede wszystkim o uporanie si臋 z w艂asnymi b艂臋dami, przes膮dami, zwichni臋ciami czy wypaczeniami (co czasem okre艣la si臋 jako grzech). W piekle mamy okazj臋 pogr膮偶y膰 si臋 w swym szale艅stwie albo zmierzy膰 si臋 z realno艣ci膮 konsekwencji naszych czyn贸w - ka偶da akcja wywo艂uje reakcj臋, krzywda wyrz膮dzona drugiemu zostaje nam odp艂acona tym samym. Do艣wiadczamy od podszewki naszych l臋k贸w i obaw.

Nie jest to 鈥瀔ara za grzechy鈥, ale konfrontacja z zaburzeniami w pojmowaniu warto艣ci i priorytet贸w.

Opuszczamy to miejsce dopiero w贸wczas, kiedy zmieniamy sw膮 postaw臋 i pogl膮dy.

Niebo to okre艣lenie poziom贸w pozytywnych form my艣lowych, znajduj膮cych si臋 blisko p艂aszczyzny ziemskiej. Tam udajemy si臋, aby zazna膰 swej warto艣ci, talent贸w, zdolno艣ci, rado艣ci, odwagi, wspania艂omy艣lno艣ci, troskliwo艣ci, empatii, ofiarno艣ci, cnoty, pogody ducha, pilno艣ci, rozwagi, cierpliwo艣ci, mi艂o艣ci, wszystkiego, co objawia nam pot臋g臋 naszego w艂asnego 艣wiat艂a. W niebie (a jest wiele oddzia艂贸w tego poziomu wibracyjnego)

przebywamy tak d艂ugo, jak to jest konieczne dla naszego dobra. Panuje uczucie ulgi, jakby wreszcie odnalaz艂o si臋 sw贸j prawdziwy dom i wszystko uk艂ada艂o si臋 dobrze Objawienia 299

(niekt贸rzy nazywaj膮 to odpoczynkiem, czasem nagrody). W niebie mamy okazj臋 oceni膰 post臋p, jakiego dokonali艣my jako dusza, rozwa偶y膰 wszystkie za i przeciw, przypomnie膰 sobie ca艂膮 prawd臋. Do艣wiadczamy chwa艂y mi艂o艣ci i si艂y przebaczenia.

Nie jest to przystanek ko艅cowy, tam u艣wiadamiamy sobie swoje miejsce i powo艂anie w dziele stworzenia, i jakie czekaj膮 nas widoki dalszego rozwoju i nauki.

Opuszczamy ten poziom dopiero wtedy, kiedy dojrzewamy do przesuni臋cia wy偶ej, w 艣wiecie formy lub ponad nim.

Nikt nie zna ogromu ca艂ego stworzenia... wiadomo tylko, 偶e zawsze by艂o i b臋dzie.

Zmieniaj膮 si臋 kszta艂ty i uciele艣nienia, substancja kr膮偶y w ci膮g艂ym obiegu, ale egzystencja istnieje, podobnie jak energia.

Egzystencja to 偶ycie, nieustanne, nie ko艅cz膮ce si臋, trwaj膮ce po wsze czasy. Je艣li jednak odrzucimy zniekszta艂caj膮ce ramy czasu i przestrzeni, jedynym prawdziwym ruchem egzystencji jest rozci膮ganie si臋 i kurczenie (na podobie艅stwo rytmu oddechu). To, co jawi si臋 jako post臋p, uporz膮dkowany w czasie ci膮g zryw贸w i przerw oraz bezustannej zmienno艣ci, to tylko nak艂adka, iluzja.

Pomaga ona nam skupi膰 si臋 na tej pozycji na prze艂膮czniku, jak膮 akurat zajmujemy, aby艣my mogli spe艂ni膰 swe zadanie i aby naszej uwagi nie rozprasza艂a Prawda, z kt贸rej wyrasta rzeczywisto艣膰.

Uciekaj膮c si臋 do por贸wnania z telewizj膮, mo偶na powiedzie膰, 偶e obraz, jaki widzimy na ekranie, przebieg akcji, w kt贸rej postaci odgrywaj膮 scenariusz, to nic wi臋cej jak z艂udzenie percepcji. W rzeczywisto艣ci jest tam naprawd臋 jeden elektron naraz (w telewizorze czarnoP. M. H. ATWATER bia艂ym) - lub trzy (w kolorowym) - kt贸ry wystrzeliwany jest z katody telewizyjnej i po uderzeniu w ekran tworzy 艣wietln膮 plamk臋.

Bezustanna nawa艂nica elektron贸w-zmienionych-w-plamki stwarza pozory obraz贸w, a linie wybierania (鈥瀝aster bars鈥)

przetaczaj膮 si臋 z g贸ry na d贸艂, oddzielaj膮c informacj臋 nap艂ywaj膮c膮 (nowe plamki) od gasn膮cej (stare plamki).

Regulujemy odchylenie pionowe w telewizorze nie po to, aby usun膮膰 dziwne pasy pojawiaj膮ce si臋 na ekranie, lecz by wprowadzi膰 zjawiska ekranowe w zakres naszych preferencji percepcyjnych. Telewizyjna skrzynka z obrazami to tylko wy rzutnia elektron贸w. A scalenie elektron贸w / plamek w obrazy, jakie wydaje si臋 nam, 偶e postrzegamy, dokonuje si臋 w naszym umy艣le, kt贸ry absolutnie nie wnika w rzeczywisto艣膰 le偶膮c膮 u podstaw dzia艂ania telewizora.

Odbi贸r telewizji, przynajmniej w naszym codziennym do艣wiadczeniu, zasadza si臋 na iluzji. Egzystencja pod wieloma wzgl臋dami przypomina telewizj臋. Tego, co istnieje i tego, co naprawd臋 jest, nie spos贸b dociec w oparciu o pozory, jakie stwarza jego dzia艂anie.

Realno艣膰 Boga B贸g jest.

B贸g jest obecno艣ci膮, moc膮, si艂膮 i 藕r贸d艂em wszystkiego.

Nikt i nic nie mo偶e r贸wna膰 si臋 Bogu, 偶adna rzeczywisto艣膰 nie mo偶e istnie膰 poza Nim.

B贸g jest wszechmocny, wszechwiedz膮cy i wszechobecny.

Nie ma takiego miejsca, gdzie by Go nie by艂o, po prostu dlatego, 偶e nic bez Niego nie istnieje.

B贸g nie jest ani rodzaju m臋skiego, ani 偶e艅skiego, ani nijakiego.

Nie jest dla nikogo matk膮, ojcem czy dobroczy艅c膮.

Okre艣le艅 tych u偶ywamy, aby lepiej zrozumie膰 relacj臋 mi臋dzy nami a Bogiem, a nie, aby ustanowi膰 bardziej zbli偶on膮 do ludzkiej wi臋藕 rodzicielsk膮. Pos艂ugujemy si臋 takimi poj臋ciami dla wygody lub dla dodania sobie otuchy. Nazywamy siebie Dzie膰mi Bo偶ymi, poniewa偶 nie wiemy, jak inaczej mogliby艣my siebie okre艣li膰, a miano to nie wydaje si臋 gorsze od innych. Zostali艣my stworzeni na podobie艅stwo Boga, ale nie chodzi tu o wygl膮d fizyczny, lecz o pot臋g臋 naszej duszy i intelektualny potencja艂. B贸g jest Stw贸rc膮, a my wsp贸艂tw贸rcami. Bardziej w艂a艣ciwe i zgodne z Prawd膮 by艂oby nazwanie cz艂owieka Przed艂u偶eniem Boga albo My艣l膮 w Bo偶ym Umy艣le. Nale偶a艂oby te偶 mo偶e wprowadzi膰 inne okre艣lenie na Boga, na przyk艂ad Moc, Jedyny, Bycie, Wszechumys艂, 殴r贸d艂o, cokolwiek, co jest w stanie odda膰 znaczenie b贸stwa bez granic, pozostaj膮cego poza zasi臋giem zrozumienia.

Cho膰 Boga nie zdo艂a uj膮膰 偶aden opis, 偶adna wielko艣膰, hierarchia, koncepcja, B贸g naprawd臋 jest nam tak bliski, jak nasz nast臋pny oddech, nast臋pna my艣l. Jeste艣my Jego cz膮stk膮 i w Nim istniejemy. Jedyny prawdziwy grzech to wiara w oddzielenie, w mo偶liwo艣膰 odr臋bnego istnienia. Pogl膮d ten jest naszym w艂asnym wytworem, B贸g nie zarz膮dzi艂 rozdzia艂u;

dokonali艣my tego sami wskutek za艂o偶enia, 偶e w jaki艣 spos贸b uda nam si臋 przekroczy膰 To Czego Nie Mo偶na Przekroczy膰.

Istnienie Boga nie zale偶y od naszej wiary, gdy偶 nasza P. M. H. ATWATER J wiara w Niego lub niewiara nie dotyka Jego - tylko nas.

B贸g nie przynale偶y do 偶adnego ko艣cio艂a ani religii.

To ko艣cio艂y i religie pozostaj膮 w obr臋bie Boga, Jego ogromu i blasku. Nie ma jednej religii, podobnie jak nie istnieje 鈥瀢ybrany鈥 nar贸d czy jeden s艂uszny pogl膮d na to, czego nie spos贸b ogarn膮膰.

Jeste艣my Bo偶ymi 鈥濻ynami鈥 w tym sensie, 偶e nasze dusze s膮 dzie艂em Boga - bez rodzaju, bez formy, bez narodowo艣ci, ca艂kowite i doskona艂e, oddaj膮ce si臋 kontemplacji nieustannej Bo偶ej chwa艂y. W ka偶dym z nas przebywa iskra boskiej esencji, stanowi膮c nierozerwalne po艂膮czenie, sznur czy wi臋藕, dzi臋ki czemu pozostajemy cz膮stk膮 Tego, Czego Nigdy Nie Mogliby艣my Opu艣ci膰.

Cudowna rado艣膰 p艂yn膮ca z rozpoznania i uznania naszej wyj膮tkowo艣ci, wspania艂o艣ci jako Bo偶ych twor贸w a zarazem wsp贸艂tw贸rc贸w, pokrewna jest uczuciu pogr膮偶enia si臋 w zalewie Bo偶ej Mi艂o艣ci.

Wi臋ksza Perspektywa W Bo偶ej 艢wiat艂o艣ci nieobecny jest wymiar 鈥瀦brodni i kary鈥, jedynie wyra藕na, ca艂kowita i sko艅czona wiedza, 偶e jest si臋 kochanym - w pe艂ni i bezwarunkowo - teraz i na wieki wiek贸w.

Prawda tego 艣wiat艂a, Bo偶ej 艢wiat艂o艣ci, jest tak pot臋偶na i przenikliwa, 偶e nie mo偶na zaprzeczy膰, unikn膮膰 czy wy艂ga膰 si臋 z odpowiedzialno艣ci za to, co uczyni艂o si臋 z Bo偶ym darem - darem 偶ycia w ciele na ziemskiej p艂aszczy藕nie, obfituj膮cej w mo偶liwo艣ci nauki, rozwoju l l Objawienia 303

i post臋pu, realizacji naszego potencja艂u. Ale w ziemskim 偶yciu, jakie ofiarowuje nam B贸g, tkwi pewien haczyk - musimy 贸w dar odda膰.

Nie mo偶emy zachowa膰 swego 偶ycia na ziemskiej p艂aszczy藕nie, zwi膮zk贸w ani rzeczy, kt贸re posiadamy czy do kt贸rych jeste艣my przywi膮zani.

Mo偶emy zatrzyma膰 jedynie wspomnienia i uczucia, to z do艣wiadczenia egzystencji, co zintegrowali艣my w swoim sercu serc, a tak偶e mi艂o艣膰, kt贸r膮 dzielili艣my si臋 z innymi. To, co zostaje zachowane, opr贸cz tego, 偶e wzbogaca nas samych, wzbogaca r贸wnie偶 Boga, kt贸ry do艣wiadcza za po艣rednictwem nas. Ile w tym rado艣ci, zale偶y wy艂膮cznie od tego, co z sob膮 zrobili艣my.

Ka偶dy zysk czy ka偶da poniesiona strata, jakie s膮 udzia艂em pojedynczego cz艂owieka, rzutuj膮 do pewnego stopnia na innych. To dlatego, 偶e wszyscy jeste艣my ze sob膮 jako艣 powi膮zani, jako iskry z Bo偶ego Umys艂u.

Ka偶dy tw贸r Bo偶y obdarzony jest dusz膮 (niezale偶n膮 mas膮 mocy) albo mo偶e przyj膮膰 dusz臋 (ze zbiorowej masy mocy). Poniewa偶 formy ludzkie zawieraj膮 wi臋ksz膮 ilo艣膰 masy duszy, stwarza to dla ludzi silniejsze wyzwania oraz warunki sprzyjaj膮ce r贸偶norodno艣ci i g艂臋bszemu zaanga偶owaniu. Ale nawet zwierz臋ta, ro艣liny, minera艂y i planety zdradzaj膮 r贸偶ne stopnie 鈥瀠duchowienia鈥 bogate w inteligencj臋, czucie i wol臋.

Przeczy膰 mo偶e temu g臋sto艣膰 struktury czy kszta艂tu, mimo to tw贸rczy ogie艅 Przejawia si臋 wsz臋dzie.

W Bo偶ym 艣wietle wszystkie dusze s膮 艣wi臋te i umi艂owane.

Ka偶da dusza ma cel i pow贸d, dla kt贸rych istnieje.

Ka偶da zajmuje okre艣lone miejsce w porz膮dku rzeczy, P. M. H. ATWATER ka偶da ma zadanie do wype艂nienia, bez wzgl臋du na to, jak膮 form臋 o偶ywia.

Wszystkie dusze ewoluuj膮. Nic nie zostaje bez zmian, poniewa偶 nic nie stoi w miejscu, cho膰 pozory mog膮 wskazywa膰 na co艣 innego.

Ewolucja nie post臋puje linearnie.

To tylko wra偶enie.

Zatem dzieje stworzenia nie maj膮 granic - nie hamuje ich u艂omno艣膰 naszej percepcji ani zdolno艣膰 pojmowania czy jej brak. 脫w rozgrywaj膮cy si臋 dramat budzi podziw na r贸wni z groz膮, zachwyt na r贸wni z l臋kiem.

Jego cudowno艣膰 jest na miar臋 tajemniczo艣ci, a jego pi臋kno ma pi臋kno ostatecznego aktu wszechogarniaj膮cej mi艂o艣ci. Poznanie nawet u艂amka takiej chwa艂y, Prawdy w niej zawartej, odciska si臋 tak g艂臋boko, 偶e zostajesz natchniony i przeobra偶ony na zawsze.

Ze swojego prze偶ycia na granicy 艣mierci wracasz z prze艣wiadczeniem, 偶e to, jak post臋pujemy, wp艂ywa na innych, poniewa偶 nosimy w sobie cz膮stk臋 ka偶dego z nas, odbija si臋 te偶 na ca艂ym stworzeniu, poniewa偶 wszystkie jego cz膮stki splataj膮 si臋 ze sob膮 i oddzia艂ywuj膮 na siebie.

Poczucie osamotnienia czy oddzielenia znika w 艢wietle takiej wiedzy.

Ka偶dy z nas jest wa偶ny. Przed ka偶dym stoi wyzwanie 鈥瀙rzebudzenia si臋鈥 i u艣wiadomienia sobie swej wa偶no艣ci. Kiedy si臋 przebudzimy, mamy za zadanie stosownie do tego post臋powa膰.

Nie wystarczy wiedzie膰. Musimy temu da膰 wyraz.

Jaki, to zale偶y od nas.

Cho膰 艂膮cz膮 nas wi臋zy z drugim cz艂owiekiem i ze wszystkimi pozosta艂ymi, zaznaczamy sw膮 indywidualObjawienia 305

no艣膰 w naszych wyborach, w sile woli, a tak偶e w skutkach, wynikach czy konsekwencjach, jakie wywo艂uje nasz pobyt na tej p艂aszczy藕nie.

Odpowiedzialno艣膰, jaka na nas spoczywa za totalno艣膰 naszego bycia, wyzwala i ekscytuje nie mniej, ni偶 nape艂nia pokor膮. I stanowi pasjonuj膮c膮 przygod臋.

Najwi臋kszy l臋k budzi w nas tutaj nie to, co mo偶e nam si臋 przydarzy膰, ale to, z czego b臋dziemy musieli si臋 wywi膮za膰, kiedy zdamy sobie spraw臋, kim naprawd臋 jeste艣my.

Warto艣ci i priorytety G艂osimy chwa艂臋 Bo偶膮 samym naszym istnieniem.

Nasz cel czy zadanie w 偶yciu ods艂ania si臋 przed nami w trakcie. Nie musimy go zna膰 z g贸ry, to po prostu ch臋膰 czynienia dobrze, jak膮 si臋 kierujemy lub na kt贸r膮 si臋 otwieramy.

Cenne jest wszystko, co przybli偶a nas do Boga lub do pe艂ni. Tak膮 rol臋 spe艂niaj膮 dla nas mi艂o艣膰, cierpliwo艣膰, rado艣膰, wiara, m膮dro艣膰, wiedza, uzdrawianie, 艣miech, dzielenie si臋, wsp贸艂praca, s艂u偶enie drugim, podnoszenie na duchu, dyscyplina, 偶yczliwo艣膰, wysi艂ek tw贸rczy, wykorzystywanie uzdolnie艅, pomoc, 艂aska, b艂ogos艂awienie innym, przebaczenie, medytacja, modlitwa, szacunek dla siebie, szcz臋艣cie, harmonia, satysfakcja z dobrze wykonanego zadania.

W ten spos贸b po偶膮dane staje si臋 to, co pozytywne i co Potwierdza warto艣膰 偶ycia.

Mimo to nie nale偶y wystrzega膰 si臋 tego, co negatywne.

P. M. H. ATWATER Strach jest przydatny, poniewa偶 chroni nas przed niebezpiecze艅stwem. Sk艂ania do ostro偶no艣ci, rozwagi, przezorno艣ci. Dzia艂a ujemnie tylko wtedy, gdy pozwalamy, 偶eby nami zaw艂adn膮艂, parali偶owa艂 nas czy hamowa艂, dusz膮c 鈥瀢idmami zagro偶e艅鈥.

Gniew jest konstruktywny, kiedy nas mobilizuje do dzia艂ania, do 鈥瀢yr贸wnania rachunk贸w鈥. Sprzyja sile tw贸rczej, wewn臋trznemu oczyszczeniu, prawdom贸wno艣ci. Szkodliwy jest tylko wtedy, kiedy pozwalamy naszemu ego uzewn臋trznia膰 to, co st艂umione lub wi臋zione jest w g艂臋bi psychiki.

Nasze nadrz臋dne warto艣ci w 偶yciu zale偶膮 od tego, jakich dokonujemy wybor贸w, co uaktywniamy swoj膮 obecno艣ci膮 i osobowo艣ci膮.

Ca艂kiem dos艂ownie, tam, gdzie kierujemy uwag臋, tam wysy艂amy te偶 swoj膮 moc.

Przez 偶ycie prowadzi nas wiara, nie wzrok.

Przy 偶yciu trzyma nas 艂aska, nie wysi艂ek.

Istniejemy w mi艂o艣ci, nie w czasie i przestrzeni.

Ma艂e sprawy To co zaprezentowa艂am, stanowi uog贸lnienie tysi臋cy przes艂a艅, wy艂aniaj膮cych si臋 z opis贸w prze偶y膰 na granicy 艣mierci. Mam nadziej臋, 偶e ukaza艂o to czytelnikowi szersze spojrzenie na 偶ycie i to, jak je prze偶y膰. Nie by艂o moim zamierzeniem przedstawienie tego jako nawidzonej 鈥瀍wangelii鈥, lecz raczej jako pewnej m膮dro艣ci, zebranej z g艂os贸w tysi臋cy.

W trakcie wywiad贸w cz臋sto stawia艂am pytania zasadnicze, aby zobaczy膰, jakiego rodzaju odpowiedzi uzyskam. Co do samob贸jstwa, niemal wszyscy moi rozm贸wObjawienia 307

cy byli zgodni, 偶e to 偶adne rozwi膮zanie - mimo to wi臋kszo艣膰 dodawa艂a zaraz, 偶e niekoniecznie po偶膮dane Jest te偶 sztuczne podtrzymywanie 偶ycia. Kiedy poruszy艂am dra偶liwy temat aborcji, napotyka艂am na sprzeciw.

Moi rozm贸wcy na og贸艂 uznawali prawo kobiety do dokonania wyboru, ale podkre艣lali, 偶e odpowiednie poradnictwo i przedstawienie w艂a艣ciwych alternatyw mo偶e sprawi膰, 偶e kobieta uszanuje Bo偶y dar 偶ycia - zatrzymuj膮c dziecko lub oddaj膮c je do adopcji.

Jak wida膰, osoby maj膮ce za sob膮 doznania u progu 艣mierci, opowiadaj膮 si臋 za 偶yciem.

Wi臋kszo艣膰 z nich twierdzi przy tym, 偶e g艂贸wn膮 przyczyn膮 nieszcz臋艣膰, jakie spotka艂y ich w 偶yciu, s膮 ich w艂asne my艣li, postawy czy przekonania. Nauczyli si臋 przedk艂ada膰 osobist膮 odpowiedzialno艣膰 nad obwinianie innych, rozwi膮zywanie konfliktu nad zemst臋, tw贸rcze podej艣cie do problemu nad dyktatorskie pogr贸偶ki czy 偶膮dania. Dopuszczaj膮 wieloznaczno艣膰 i zmian臋, 艂atwiej radz膮 sobie z r贸偶norodno艣ci膮.

Wi臋kszo艣膰 traktuje uzdolnienia parapsychiczne jako uzdolnienia duszy i uwa偶a, 偶e poszerzone w艂adze percepcyjne urozmaicaj膮 im 偶ycie, oszcz臋dzaj膮 czas i pieni膮dze oraz dodaj膮 wdzi臋ku w kontaktach osobistych.

Odk膮d nauka ustali艂a, 偶e ludzkie postrzeganie obejmuje zaledwie 1% wszech艣wiata, te parapsychiczne 鈥瀗adwy偶ki鈥 mo偶na uzna膰 za spos贸b na pozyskanie szerszego zakresu elektromagnetycznego spektrum - na poszerzenie granic normy.

To prawda, 偶e osoby maj膮ce za sob膮 prze偶ycia na granicy 艣mierci s膮 weselsze i bardziej wylewne. A ty by艂by艣 inny, gdyby przesta艂a ci臋 kr臋powa膰 tyrania czasu?

Jak si臋 dostosowa膰?

Czasem, kiedy nie mog臋 w nocy zasn膮膰, zadaj臋 sobie pytanie: 鈥濪laczego w艂a艣nie ja?鈥 Wtedy s艂ysz臋 g艂os: 鈥濶ie traktuj tego personalnie, po prostu na ciebie wypad艂o鈥.

Charlie Brown (wed艂ug Charlesa Schulza)

Mniej wi臋cej jedna trzecia doros艂ych bliskich 艣mierci do艣wiadcza niezwyk艂ych zjawisk.

Je艣li chodzi o dzieci, liczba ta przekracza 75%. W艣r贸d doznaj膮cych znajduj膮 si臋 najr贸偶niejsi ludzie, staj膮cy przed ka偶dym wyobra偶alnym i niewyobra偶alnym wyzwaniem dla siebie i swojego 偶ycia.

Kimberley Clark Sharp, przewodnicz膮ca oddzia艂u IANDS w Seatle, pracownica opieki spo艂ecznej, maj膮ca za sob膮 doznania na granicy 艣mierci, przeprowadzi艂a rozmowy z ponad tysi膮cem pacjent贸w, w tej liczbie wielu by艂o na oddzia艂ach onkologicznych i intensywnej terapii. Na konferencji IANDS w St.

Louis, w stanie Missouri, przedstawi艂a program technik interwencyjnych w nag艂ych wypadkach, przeznaczony dla pracownik贸w s艂u偶by zdrowia.

P. M. H. ATWATER * * *

W chwili 艣mierci, w 1992 roku, komik Sam Kinison, le偶膮cy na ziemi obok swego rozbitego samochodu, rozmawia艂 po cichu z jak膮艣 niewidzialn膮 istot膮. Wcze艣niej wrzeszcza艂: 鈥濶ie chc臋 umiera膰鈥, dop贸ki nie us艂ysza艂 jej g艂osu. Wtedy odpr臋偶y艂 si臋 i szepn膮艂 uszcz臋艣liwiony.

Dobra, dobra, dobra鈥. Umar艂 z u艣miechem na twarzy, zupe艂nie spokojny. (Podaj臋 za: Las Vegas Sun, Nevada)

* * *

Oko艂o po艂udnia 4 kwietnia 1992

roku mia艂 miejsce straszny wypadek samochodowy.

Zgin臋艂o siedem os贸b, ocala艂a jedynie sze艣cioletnia dziewczynka imieniem Ashley. Terapeutka dziecka Karen Moore, kt贸ra zajmowa艂a si臋 ni膮 po wypadku, powiedzia艂a, 偶e Ashley cz臋sto pokazywa艂a na sufit w szpitalnym pokoju, gdzie postrzega艂a sw膮 zmar艂膮 matk臋 i brata.

Nie widzisz ich?鈥, pyta艂a terapeutk臋. 鈥濶ie - odpowiada艂a Moore - a co oni robi膮?鈥 鈥濶ic, 艣miej膮 si臋, jedz膮.

鈥炩To by艂o niesamowite鈥, wyzna艂a Moore. 鈥濶ie mog艂o by膰 mowy o halucynacji. Trwa艂o to kilka tygodni.

Potem przeniesiono j膮 do O艣rodka Rehabilitacyjnego Ruska.

Pami臋tam, jak m贸wi艂a: 鈥極deszli, ju偶 nie mog臋 ich znale藕膰. 鈥樷(Wisconsin State Journal, Madison)

* * *

Wyczuwaj膮c blisk膮 艣mier膰, przez ca艂y rok cz臋sto wymienia艂a dawno umar艂ych przyjaci贸艂 i krewnych, i rozpromienia艂a si臋 na my艣l, 偶e ujrzy ich ponownie.

Z rado艣ci膮 wypatrywa艂a 艣mierci, ale skar偶y艂a si臋 na b贸l i nie ko艅cz膮cy si臋 czas oczekiwania. Przykro te偶 jej by艂o rozstawa膰 si臋 ze mn膮 i licznymi wspania艂ymi przyjaci贸艂mi. W czasie swego pobytu w szpitalu wi臋kszo艣膰 czasu sp臋dza艂a na rozmowach z ciekawymi duchami - opowiada艂a mi o niekt贸rych!鈥 (Z mojej osobistej korespondencji z Frankiem Tribbem, zamieszka艂ym w Penn Laird w Wirginii, dotycz膮cej 艣mierci jego 偶ony Audre.)

* * *

Pewien ch艂opczyk poprosi艂 rodzic贸w, aby zostawili go na chwil臋 samego z malutk膮 siostrzyczk膮. Rodzice si臋 zgodzili, ale w tajemnicy przed ch艂opcem zainstalowali przy 艂贸偶eczku interkom i nagrali ca艂e wydarzenie. Ch艂opiec zwr贸ci艂 si臋 do swej siostrzyczki w nast臋puj膮cy spos贸b: 鈥濷powiedz mi co艣 o Bogu, bo ju偶 zaczynam zapomina膰鈥. (Rodzina zastrzeg艂a sobie anonimowo艣膰)

* * *

Kiedy sze艣cioletnia Katie Thronson wysiada艂a ze szkolnego autobusu w pi膮tek 4

pa藕dziernika 1991 roku, by艂a 艣licznym, zdrowym i szcz臋艣liwym dzieckiem. Wkr贸tce zabra艂a si臋 za rysowanie. Ze swym dzie艂em w r臋ku przybieg艂a do mamusi i spyta艂a:

Czy ja umr臋?鈥 鈥濧le偶 sk膮d鈥, odpar艂a zdziwiona matka.

Nigdy?鈥 鈥濶ie, Katie, nie umrzesz. 鈥濼rzy dni p贸藕niej Katie zmar艂a z powodu powik艂anego posocznic膮 zapalenia opon. Dwa tygodnie wcze艣niej, w szkole robiono dzieciom zdj臋cia i Katie w ostatniej chwili rozmy艣li艂a si臋 co do ubrania. 鈥濼o nie jest moja ulubiona sukienka, mamusiu, ale chc臋 j膮 za艂o偶y膰 do zdj臋cia. 鈥濼ej nocy, kiedy stwierdzono jej P. M. H. ATWATER zgon, nauczycielka przynios艂a do szpitala jej ostatnie zdj臋cie. Dziewczynka ubrana by艂a w niebiesk膮 sukienk臋 w gwiazdki. Pi臋膰 miesi臋cy po jej 艣mierci odnaleziono jej rysunek. Dok艂adnie w rok od 艣mierci Katie jej matka urodzi艂a syna.

Za zgod膮 pani Julie Ann Thronson z Moorhead, w stanie Minnesota, zamieszczam reprodukcj臋 ostatniego rysunku Katie, jaki dziewczynka sporz膮dzi艂a przed 艣mierci膮. Prosz臋 zwr贸ci膰 uwag臋 na anio艂y strzeg膮ce drogi do tunelu.

To ten sam tunel i te same obrazy, jakie wyst臋puj膮 podczas prze偶y膰 u progu 艣mierci.

Objawienia Wierz臋, 偶e B贸g ma wobec mojej osoby Boski Plan. Wierz臋, 偶e ten Plan zawarty jest w g艂臋bi mej Istoty, podobnie jak d膮b jest zawarty w 偶o艂臋dziu, a r贸偶a w p膮czku.

Glen Clark Cztery p艂aszczyzny w obrazach wyst臋puj膮cych w prze偶ypiach na granicy 艣mierci i podr贸偶ach w za艣wiaty mo偶na rozumie膰 dos艂ownie, symbolicznie albo jako wynik Bo偶ej inspiracji. Zastosowanie tych trzech poziom贸w interpretacyjnych przyniesie ogromn膮 korzy艣膰 zar贸wno samym doznaj膮cym, jak i og贸艂owi. Pog艂臋bi i poszerzy wyd藕wi臋k do艣wiadczenia, przyda mu warto艣ci i znaczenia. Obstawanie przy wy艂膮cznie jednostronnym rozpatrywaniu przebiegu zdarzenia oznacza ograniczenie jego mocy i p艂yn膮cej z niego nauki.

Ka偶de prze偶ycie, niezale偶nie od interpretacji i rodzaju obrazowania, jest dla doznaj膮cego obsolutnie i zupe艂nie rzeczywiste. Co si臋 zdarzy艂o, to si臋 zdarzy艂o. Nie da si臋 tego prostego faktu odwr贸ci膰 wiar膮 lub niewiar膮.

Nie ma dozna艅 wa偶niejszych i mniej istotnych. Podobnie to, co objawione czy przekazane zosta艂o jedP. M. H. ATWATER nemu, nie jest bardziej prawdziwe czy s艂uszne od tego, czego dost膮pi艂 drugi. Cytowanie 艣wi臋tych pism w celu uzasadnienia czy uprawomocnienia prze偶y膰 u progu 艣mierci nie na wiele si臋 zdaje i nie s艂u偶y nikomu.

Nietrudno zgadn膮膰 dlaczego:

ka偶dy z nas ujrza艂 jedynie wycinek Wielkiej Ca艂o艣ci. Nikt nie widzia艂 tyle, ile mu si臋 wydaje, 偶e widzia艂.

Prawdziwa pot臋ga, p艂yn膮ca z dozna艅 u progu 艣mierci, ma wymiar zbiorowy - nie do艣wiadczenie jednostki, lecz suma wielu do艣wiadcze艅. Po wys艂uchaniu tysi臋cy wypowiedzi, jak ja to uczyni艂am, nie mo偶esz tego nie dostrzec... wy艂aniaj膮ce si臋 przes艂anie narzuca si臋 z si艂膮 gromu.

Objawienia wynikaj膮ce ze zsumowania pojedynczych dozna艅 - oto tre艣膰 tego rozdzia艂u.

Zamieszczona poni偶ej charakterystyka stanowi miarodajny wyci膮g z poszczeg贸lnych relacji.

Co czujesz, kiedy umierasz Najpierw, je艣li ci to przeznaczone, przychodzi b贸l.

Instynktownie walczysz o 偶ycie.

To reakcja mimowolna.

Trudno poj膮膰 艣wiadomemu umys艂owi, 偶e mo偶e istnie膰 inna rzeczywisto艣膰 poza ziemskim 艣wiatem materii, wt艂oczonym w ramy czasu i przestrzeni. Przywykli艣my do niego. Od urodzenia przyuczano nas do radzenia sobie w tym 艣wiecie. Poznajemy siebie dzi臋ki zewn臋trznym bod藕com, jakie odbieramy.

呕ycie m贸wi nam, kim jeste艣my i my to akceptujemy. To te偶 dzieje si臋 automatycznie, si艂膮 rzeczy.

Objawienia 295

Twoje cia艂o wiotczeje.

Serce przestaje bi膰.

Ju偶 nie wdychasz ani nie wydychasz powietrza.

Tracisz wzrok, czucie, w艂adz臋 w ciele - s艂uch zachowujesz najd艂u偶ej. Zanika dotychczasowa to偶samo艣膰.

Ty鈥, kt贸rym by艂e艣, staje si臋 zaledwie wspomnieniem.

Sama 艣mier膰 jest bezbolesna.

Panuje tylko cisza... spok贸j.

Ale ty nadal istniejesz.

艁atwo oby膰 si臋 bez oddychania. W gruncie rzeczy, nieoddychanie jest stanem 艂atwiejszym, wygodniejszym, stokro膰 bardziej naturalnym ni偶 oddychanie.

W chwili zgonu najwi臋ksz膮 niespodziank膮 jest u艣wiadomienie sobie, 偶e 艣mier膰 nie ko艅czy 偶ycia. Czy potem przychodzi 艣wiat艂o czy mrok, czy co艣 zaczyna si臋 dzia膰 - dobrego czy nie, oczekiwanego czy nie - najwi臋ksze zaskoczenie stanowi to, 偶e ci膮gle jeste艣 sob膮. Nadal mo偶esz my艣le膰, przypomina膰 sobie, widzie膰, s艂ysze膰, porusza膰 si臋, rozumowa膰, dziwi膰 si臋, odczuwa膰, pyta膰, opowiada膰 dowcipy - je艣li masz na to ochot臋.

Wci膮偶 jeste艣 偶ywy. Po 艣mierci jeste艣 nawet bardziej 偶ywy ni偶 kiedykolwiek za 偶ycia, tyle 偶e na inny spos贸b:

pozbawiony jeste艣 g臋stego cia艂a, kt贸re filtruje i przetwarza wra偶enia, stanowi膮ce kiedy艣 w twoim mniemaniu jedynie s艂uszne wska藕niki istnienia. Uczono ci臋, 偶e do 偶ycia potrzebne jest cia艂o.

Je艣li s膮dzisz, 偶e w chwili 艣mierci umrzesz, czeka ci臋 niespodzianka.

艢mier膰 pomaga ci uwolni膰 si臋 od cia艂a, zrzuci膰 dotychczasow膮 鈥瀙ow艂ok臋鈥 (powszechnie nazywan膮 cia艂em).

P. M. H. ATWATER Gdy umierasz, tracisz cia艂o.

To wszystko.

Ca艂a reszta zostaje zachowana.

Twoje cia艂o to nie to samo co ty.

To co艣, co przybierasz na pewien czas, poniewa偶 偶ycie na ziemskiej p艂aszczy藕nie staje si臋 niesko艅czenie bogatsze, je艣li tkwisz w jego ramach i podlegasz jego prawom.

Na czym polega 艣mier膰 W momencie zgonu nast臋puje podwy偶szenie poziomu energii, przyspieszenie, jak gdyby wzros艂o tempo twoich wibracji.

Przez analogi臋 do radia mo偶na by to przyspieszenie por贸wna膰 do nag艂ego przeskoku z przypisanej tobie cz臋stotliwo艣ci na inn膮 d艂ugo艣膰 fali, jakby co艣 przekr臋ci艂o ga艂k臋 strojenia. Cz臋stotliwo艣膰, na kt贸rej dawniej istnia艂e艣, nie zgin臋艂a, nie zmieni艂a si臋. Wszystko jest tak jak przedtem. Zmiana dotkn臋艂a wy艂膮cznie ciebie, u ciebie nast膮pi艂 wzrost energii, aby umo偶liwi膰 ci przej艣cie na inn膮 cz臋stotliwo艣膰.

Jak to si臋 dzieje w przypadku radioodbiornik贸w i stacji nadawczych, mog膮 pojawi膰 si臋 przebicia czy zak艂贸cenia przesy艂anych sygna艂贸w wskutek interferencji. Prowadzi to do mieszania si臋 czy nak艂adania cz臋stotliwo艣ci.

Zwykle przesuni臋cia na podzia艂ce odbywaj膮 si臋 sprawnie i szybko, ale zdarza si臋, 偶e kto艣 dostanie si臋 w obszar interferencji w wyniku jakiej艣 silnej emocji, poczucia obowi膮zku, potrzeby dotrzymania przysi臋gi czy obietnicy. Interferencja ta powoduje nak艂adanie si臋 cz臋stol Objawienia 297

tliwo艣ci przez kilka sekund, dni, a nawet lat (co t艂umaczy膰 mo偶e nawiedzenia). Lecz pr臋dzej czy p贸藕niej ka偶da poszczeg贸lna cz臋stotliwo艣膰 wibracji trafia na swoje miejsce.

Twoje miejsce na podzia艂ce okre艣la twoja pr臋dko艣膰 wibracji. Nie mo偶esz w niesko艅czono艣膰 przebywa膰 tam, gdzie nie pasujesz.

Kto wie, ile kresek liczy sobie ta podzia艂ka, ile istnieje cz臋stotliwo艣ci do zamieszkania? Nikt.

W chwili 艣mierci zmieniasz swoj膮 cz臋stotliwo艣膰. Przechodzisz na 偶ycie na innej d艂ugo艣ci fali. Pozostajesz kresk膮 na podzia艂ce, ale w臋drujesz nieco w g贸r臋 lub w d贸艂.

Nie umierasz w chwili 艣mierci.

Nast臋puje jedynie przesuni臋cie 艣wiadomo艣ci i pr臋dko艣ci wibracji.

艢mier膰 to przesuni臋cie... nic wi臋cej.

Czym jest egzystencja Czas i przestrze艅 w takiej postaci, jak膮 znamy, istniej膮 tylko na ziemi. Kiedy opuszczamy ziemsk膮 p艂aszczyzn臋, porzucamy wszelkie jej ograniczenia.

Niezliczone s膮 rejony i wymiary egzystencji, od powolniejszych, g臋stszych wibracji formy po wy偶sze, doskonalsze pasma bezenergetycznych przep艂yw贸w. A ponad nimi rozci膮gaj膮 si臋 dalsze rzeczywisto艣ci, kt贸re nie dadz膮 si臋 zmierzy膰 ani uj膮膰 w formu艂y matematyczne czy s艂owa.

Piek艂o oznacza poziomy negatywnych form my艣loznajduj膮ce si臋 blisko p艂aszczyzny ziemskiej. Tam P. M. H. ATWATER udajemy si臋, aby rozprawi膰 si臋 ze swoimi kompleksami, na艂ogami, l臋kami, poczuciem winy, z艂o艣ci膮, gniewem, 偶alem, lito艣ci膮 nad sob膮, zarozumia艂o艣ci膮, wszystkim tym, co odcina nam pot臋g臋 naszego w艂asnego 艣wiat艂a.

W piekle (a istnieje wiele oddzia艂贸w tego wibracyjnego poziomu) przebywamy tak d艂ugo, jak to jest konieczne dla naszego dobra. Nie ma w tym 偶adnego pot臋pienia, chodzi tu przede wszystkim o uporanie si臋 z w艂asnymi b艂臋dami, przes膮dami, zwichni臋ciami czy wypaczeniami (co czasem okre艣la si臋 jako grzech). W piekle mamy okazj臋 pogr膮偶y膰 si臋 w swym szale艅stwie albo zmierzy膰 si臋 z realno艣ci膮 konsekwencji naszych czyn贸w - ka偶da akcja wywo艂uje reakcj臋, krzywda wyrz膮dzona drugiemu zostaje nam odp艂acona tym samym. Do艣wiadczamy od podszewki naszych l臋k贸w i obaw.

Nie jest to 鈥瀔ara za grzechy鈥, ale konfrontacja z zaburzeniami w pojmowaniu warto艣ci i priorytet贸w.

Opuszczamy to miejsce dopiero w贸wczas, kiedy zmieniamy sw膮 postaw臋 i pogl膮dy.

Niebo to okre艣lenie poziom贸w pozytywnych form my艣lowych, znajduj膮cych si臋 blisko p艂aszczyzny ziemskiej. Tam udajemy si臋, aby zazna膰 swej warto艣ci, talent贸w, zdolno艣ci, rado艣ci, odwagi, wspania艂omy艣lno艣ci, troskliwo艣ci, empatii, ofiarno艣ci, cnoty, pogody ducha, pilno艣ci, rozwagi, cierpliwo艣ci, mi艂o艣ci, wszystkiego, co objawia nam pot臋g臋 naszego w艂asnego 艣wiat艂a. W niebie (a jest wiele oddzia艂贸w tego poziomu wibracyjnego)

przebywamy tak d艂ugo, jak to jest konieczne dla naszego dobra. Panuje uczucie ulgi, jakby wreszcie odnalaz艂o si臋 sw贸j prawdziwy dom i wszystko uk艂ada艂o si臋 dobrze Objawienia 299

(niekt贸rzy nazywaj膮 to odpoczynkiem, czasem nagrody). W niebie mamy okazj臋 oceni膰 post臋p, jakiego dokonali艣my jako dusza, rozwa偶y膰 wszystkie za i przeciw, przypomnie膰 sobie ca艂膮 prawd臋. Do艣wiadczamy chwa艂y mi艂o艣ci i si艂y przebaczenia.

Nie jest to przystanek ko艅cowy, tam u艣wiadamiamy sobie swoje miejsce i powo艂anie w dziele stworzenia, i jakie czekaj膮 nas widoki dalszego rozwoju i nauki.

Opuszczamy ten poziom dopiero wtedy, kiedy dojrzewamy do przesuni臋cia wy偶ej, w 艣wiecie formy lub ponad nim.

Nikt nie zna ogromu ca艂ego stworzenia... wiadomo tylko, 偶e zawsze by艂o i b臋dzie.

Zmieniaj膮 si臋 kszta艂ty i uciele艣nienia, substancja kr膮偶y w ci膮g艂ym obiegu, ale egzystencja istnieje, podobnie jak energia.

Egzystencja to 偶ycie, nieustanne, nie ko艅cz膮ce si臋, trwaj膮ce po wsze czasy. Je艣li jednak odrzucimy zniekszta艂caj膮ce ramy czasu i przestrzeni, jedynym prawdziwym ruchem egzystencji jest rozci膮ganie si臋 i kurczenie (na podobie艅stwo rytmu oddechu). To, co jawi si臋 jako post臋p, uporz膮dkowany w czasie ci膮g zryw贸w i przerw oraz bezustannej zmienno艣ci, to tylko nak艂adka, iluzja.

Pomaga ona nam skupi膰 si臋 na tej pozycji na prze艂膮czniku, jak膮 akurat zajmujemy, aby艣my mogli spe艂ni膰 swe zadanie i aby naszej uwagi nie rozprasza艂a Prawda, z kt贸rej wyrasta rzeczywisto艣膰.

Uciekaj膮c si臋 do por贸wnania z telewizj膮, mo偶na powiedzie膰, 偶e obraz, jaki widzimy na ekranie, przebieg akcji, w kt贸rej postaci odgrywaj膮 scenariusz, to nic wi臋cej jak z艂udzenie percepcji. W rzeczywisto艣ci jest tam naprawd臋 jeden elektron naraz (w telewizorze czarnoP. M. H. ATWATER bia艂ym) - lub trzy (w kolorowym) - kt贸ry wystrzeliwany jest z katody telewizyjnej i po uderzeniu w ekran tworzy 艣wietln膮 plamk臋.

Bezustanna nawa艂nica elektron贸w-zmienionych-w-plamki stwarza pozory obraz贸w, a linie wybierania (鈥瀝aster bars鈥)

przetaczaj膮 si臋 z g贸ry na d贸艂, oddzielaj膮c informacj臋 nap艂ywaj膮c膮 (nowe plamki) od gasn膮cej (stare plamki).

Regulujemy odchylenie pionowe w telewizorze nie po to, aby usun膮膰 dziwne pasy pojawiaj膮ce si臋 na ekranie, lecz by wprowadzi膰 zjawiska ekranowe w zakres naszych preferencji percepcyjnych. Telewizyjna skrzynka z obrazami to tylko wyrzutnia elektron贸w. A scalenie elektron贸w / plamek w obrazy, jakie wydaje si臋 nam, 偶e postrzegamy, dokonuje si臋 w naszym umy艣le, kt贸ry absolutnie nie wnika w rzeczywisto艣膰 le偶膮c膮 u podstaw dzia艂ania telewizora.

Odbi贸r telewizji, przynajmniej w naszym codziennym do艣wiadczeniu, zasadza si臋 na iluzji. Egzystencja pod wieloma wzgl臋dami przypomina telewizj臋. Tego, co istnieje i tego, co naprawd臋 jest, nie spos贸b dociec w oparciu o pozory, jakie stwarza jego dzia艂anie.

Realno艣膰 Boga B贸g jest.

B贸g jest obecno艣ci膮, moc膮, si艂膮 i 藕r贸d艂em wszystkiego.

Nikt i nic nie mo偶e r贸wna膰 si臋 Bogu, 偶adna rzeczywisto艣膰 nie mo偶e istnie膰 poza Nim.

B贸g jest wszechmocny, wszechwiedz膮cy i wszechobecny.

Nie ma takiego miejsca, gdzie by Go nie by艂o, po prostu dlatego, 偶e nic bez Niego nie istnieje.

B贸g nie jest ani rodzaju m臋skiego, ani 偶e艅skiego, ani nijakiego.

Nie jest dla nikogo matk膮, ojcem czy dobroczy艅c膮.

Okre艣le艅 tych u偶ywamy, aby lepiej zrozumie膰 relacj臋 mi臋dzy nami a Bogiem, a nie, aby ustanowi膰 bardziej zbli偶on膮 do ludzkiej wi臋藕 rodzicielsk膮. Pos艂ugujemy si臋 takimi poj臋ciami dla wygody lub dla dodania sobie otuchy. Nazywamy siebie Dzie膰mi Bo偶ymi, poniewa偶 nie wiemy, jak inaczej mogliby艣my siebie okre艣li膰, a miano to nie wydaje si臋 gorsze od innych. Zostali艣my stworzeni na podobie艅stwo Boga, ale nie chodzi tu o wygl膮d fizyczny, lecz o pot臋g臋 naszej duszy i intelektualny potencja艂. B贸g jest Stw贸rc膮, a my wsp贸艂tw贸rcami. Bardziej w艂a艣ciwe i zgodne z Prawd膮 by艂oby nazwanie cz艂owieka Przed艂u偶eniem Boga albo My艣l膮 w Bo偶ym Umy艣le. Nale偶a艂oby te偶 mo偶e wprowadzi膰 inne okre艣lenie na Boga, na przyk艂ad Moc, Jedyny, Bycie, Wszechumys艂, 殴r贸d艂o, cokolwiek, co jest w stanie odda膰 znaczenie b贸stwa bez granic, pozostaj膮cego poza zasi臋giem zrozumienia.

Cho膰 Boga nie zdo艂a uj膮膰 偶aden opis, 偶adna wielko艣膰, hierarchia, koncepcja, B贸g naprawd臋 jest nam tak bliski, jak nasz nast臋pny oddech, nast臋pna my艣l. Jeste艣my Jego cz膮stk膮 i w Nim istniejemy. Jedyny prawdziwy grzech to wiara w oddzielenie, w mo偶liwo艣膰 odr臋bnego istnienia. Pogl膮d ten jest naszym w艂asnym wytworem, B贸g nie zarz膮dzi艂 rozdzia艂u;

dokonali艣my tego sami wskutek za艂o偶enia, 偶e w jaki艣 spos贸b uda nam si臋 przekroczy膰 To Czego Nie Mo偶na Przekroczy膰.

Istnienie Boga nie zale偶y od naszej wiary, gdy偶 nasza P. M. H. ATWATER J wiara w Niego lub niewiara nie dotyka Jego - tylko nas.

B贸g nie przynale偶y do 偶adnego ko艣cio艂a ani religii.

To ko艣cio艂y i religie pozostaj膮 w obr臋bie Boga, Jego ogromu i blasku. Nie ma jednej religii, podobnie jak nie istnieje 鈥瀢ybrany鈥 nar贸d czy jeden s艂uszny pogl膮d na to, czego nie spos贸b ogarn膮膰.

Jeste艣my Bo偶ymi 鈥濻ynami鈥 w tym sensie, 偶e nasze dusze s膮 dzie艂em Boga - bez rodzaju, bez formy, bez narodowo艣ci, ca艂kowite i doskona艂e, oddaj膮ce si臋 kontemplacji nieustannej Bo偶ej chwa艂y. W ka偶dym z nas przebywa iskra boskiej esencji, stanowi膮c nierozerwalne po艂膮czenie, sznur czy wi臋藕, dzi臋ki czemu pozostajemy cz膮stk膮 Tego, Czego Nigdy Nie Mogliby艣my Opu艣ci膰.

Cudowna rado艣膰 p艂yn膮ca z rozpoznania i uznania naszej wyj膮tkowo艣ci, wspania艂o艣ci jako Bo偶ych twor贸w a zarazem wsp贸艂tw贸rc贸w, pokrewna jest uczuciu pogr膮偶enia si臋 w zalewie Bo偶ej Mi艂o艣ci.

Wi臋ksza Perspektywa W Bo偶ej 艢wiat艂o艣ci nieobecny jest wymiar 鈥瀦brodni i kary鈥, jedynie wyra藕na, ca艂kowita i sko艅czona wiedza, 偶e jest si臋 kochanym - w pe艂ni i bezwarunkowo - teraz i na wieki wiek贸w.

Prawda tego 艣wiat艂a, Bo偶ej 艢wiat艂o艣ci, jest tak pot臋偶na i przenikliwa, 偶e nie mo偶na zaprzeczy膰, unikn膮膰 czy wy艂ga膰 si臋 z odpowiedzialno艣ci za to, co uczyni艂o si臋 z Bo偶ym darem - darem 偶ycia w ciele na ziemskiej p艂aszczy藕nie, obfituj膮cej w mo偶liwo艣ci nauki, rozwoju l l Objawienia 303

i post臋pu, realizacji naszego potencja艂u. Ale w ziemskim 偶yciu, jakie ofiarowuje nam B贸g, tkwi pewien haczyk - musimy 贸w dar odda膰.

Nie mo偶emy zachowa膰 swego 偶ycia na ziemskiej p艂aszczy藕nie, zwi膮zk贸w ani rzeczy, kt贸re posiadamy czy do kt贸rych jeste艣my przywi膮zani.

Mo偶emy zatrzyma膰 jedynie wspomnienia i uczucia, to z do艣wiadczenia egzystencji, co zintegrowali艣my w swoim sercu serc, a tak偶e mi艂o艣膰, kt贸r膮 dzielili艣my si臋 z innymi. To, co zostaje zachowane, opr贸cz tego, 偶e wzbogaca nas samych, wzbogaca r贸wnie偶 Boga, kt贸ry do艣wiadcza za po艣rednictwem nas. Ile w tym rado艣ci, zale偶y wy艂膮cznie od tego, co z sob膮 zrobili艣my.

Ka偶dy zysk czy ka偶da poniesiona strata, jakie s膮 udzia艂em pojedynczego cz艂owieka, rzutuj膮 do pewnego stopnia na innych. To dlatego, 偶e wszyscy jeste艣my ze sob膮 jako艣 powi膮zani, jako iskry z Bo偶ego Umys艂u.

Ka偶dy tw贸r Bo偶y obdarzony jest dusz膮 (niezale偶n膮 mas膮 mocy) albo mo偶e przyj膮膰 dusz臋 (ze zbiorowej masy mocy). Poniewa偶 formy ludzkie zawieraj膮 wi臋ksz膮 ilo艣膰 masy duszy, stwarza to dla ludzi silniejsze wyzwania oraz warunki sprzyjaj膮ce r贸偶norodno艣ci i g艂臋bszemu zaanga偶owaniu. Ale nawet zwierz臋ta, ro艣liny, minera艂y i planety zdradzaj膮 r贸偶ne stopnie 鈥瀠duchowienia鈥 bogate w inteligencj臋, czucie i wol臋.

Przeczy膰 mo偶e temu g臋sto艣膰 struktury czy kszta艂tu, mimo to tw贸rczy ogie艅 Przejawia si臋 wsz臋dzie.

W Bo偶ym 艣wietle wszystkie dusze s膮 艣wi臋te i umi艂owane.

Ka偶da dusza ma cel i pow贸d, dla kt贸rych istnieje.

Ka偶da zajmuje okre艣lone miejsce w porz膮dku rzeczy, P. M. H. ATWATER ka偶da ma zadanie do wype艂nienia, bez wzgl臋du na to, jak膮 form臋 o偶ywia.

Wszystkie dusze ewoluuj膮. Nic nie zostaje bez zmian, poniewa偶 nic nie stoi w miejscu, cho膰 pozory mog膮 wskazywa膰 na co艣 innego.

Ewolucja nie post臋puje linearnie.

To tylko wra偶enie.

Zatem dzieje stworzenia nie maj膮 granic - nie hamuje ich u艂omno艣膰 naszej percepcji ani zdolno艣膰 pojmowania czy jej brak. 脫w rozgrywaj膮cy si臋 dramat budzi podziw na r贸wni z groz膮, zachwyt na r贸wni z l臋kiem.

Jego cudowno艣膰 jest na miar臋 tajemniczo艣ci, a jego pi臋kno ma pi臋kno ostatecznego aktu wszechogarniaj膮cej mi艂o艣ci. Poznanie nawet u艂amka takiej chwa艂y, Prawdy w niej zawartej, odciska si臋 tak g艂臋boko, 偶e zostajesz natchniony i przeobra偶ony na zawsze.

Ze swojego prze偶ycia na granicy 艣mierci wracasz z prze艣wiadczeniem, 偶e to, jak post臋pujemy, wp艂ywa na innych, poniewa偶 nosimy w sobie cz膮stk臋 ka偶dego z nas, odbija si臋 te偶 na ca艂ym stworzeniu, poniewa偶 wszystkie jego cz膮stki splataj膮 si臋 ze sob膮 i oddzia艂ywuj膮 na siebie.

Poczucie osamotnienia czy oddzielenia znika w 艢wietle takiej wiedzy.

Ka偶dy z nas jest wa偶ny. Przed ka偶dym stoi wyzwanie 鈥瀙rzebudzenia si臋鈥 i u艣wiadomienia sobie swej wa偶no艣ci. Kiedy si臋 przebudzimy, mamy za zadanie stosownie do tego post臋powa膰.

Nie wystarczy wiedzie膰. Musimy temu da膰 wyraz.

Jaki, to zale偶y od nas.

Cho膰 艂膮cz膮 nas wi臋zy z drugim cz艂owiekiem i ze wszystkimi pozosta艂ymi, zaznaczamy sw膮 indywidualObjawienia 305

no艣膰 w naszych wyborach, w sile woli, a tak偶e w skutkach, wynikach czy konsekwencjach, jakie wywo艂uje nasz pobyt na tej p艂aszczy藕nie.

Odpowiedzialno艣膰, jaka na nas spoczywa za totalno艣膰 naszego bycia, wyzwala i ekscytuje nie mniej, ni偶 nape艂nia pokor膮. I stanowi pasjonuj膮c膮 przygod臋.

Najwi臋kszy l臋k budzi w nas tutaj nie to, co mo偶e nam si臋 przydarzy膰, ale to, z czego b臋dziemy musieli si臋 wywi膮za膰, kiedy zdamy sobie spraw臋, kim naprawd臋 jeste艣my.

Warto艣ci i priorytety G艂osimy chwa艂臋 Bo偶膮 samym naszym istnieniem.

Nasz cel czy zadanie w 偶yciu ods艂ania si臋 przed nami w trakcie. Nie musimy go zna膰 z g贸ry, to po prostu ch臋膰 czynienia dobrze, jak膮 si臋 kierujemy lub na kt贸r膮 si臋 otwieramy.

Cenne jest wszystko, co przybli偶a nas do Boga lub do pe艂ni. Tak膮 rol臋 spe艂niaj膮 dla nas mi艂o艣膰, cierpliwo艣膰, rado艣膰, wiara, m膮dro艣膰, wiedza, uzdrawianie, 艣miech, dzielenie si臋, wsp贸艂praca, s艂u偶enie drugim, podnoszenie na duchu, dyscyplina, 偶yczliwo艣膰, wysi艂ek tw贸rczy, wykorzystywanie uzdolnie艅, pomoc, 艂aska, b艂ogos艂awienie innym, przebaczenie, medytacja, modlitwa, szacunek dla siebie, szcz臋艣cie, harmonia, satysfakcja z dobrze wykonanego zadania.

W ten spos贸b po偶膮dane staje si臋 to, co pozytywne i co Potwierdza warto艣膰 偶ycia.

Mimo to nie nale偶y wystrzega膰 si臋 tego, co negatywne.

P. M. H. ATWATER Strach jest przydatny, poniewa偶 chroni nas przed niebezpiecze艅stwem. Sk艂ania do ostro偶no艣ci, rozwagi, przezorno艣ci. Dzia艂a ujemnie tylko wtedy, gdy pozwalamy, 偶eby nami zaw艂adn膮艂, parali偶owa艂 nas czy hamowa艂, dusz膮c 鈥瀢idmami zagro偶e艅鈥.

Gniew jest konstruktywny, kiedy nas mobilizuje do dzia艂ania, do 鈥瀢yr贸wnania rachunk贸w鈥. Sprzyja sile tw贸rczej, wewn臋trznemu oczyszczeniu, prawdom贸wno艣ci. Szkodliwy jest tylko wtedy, kiedy pozwalamy naszemu ego uzewn臋trznia膰 to, co st艂umione lub wi臋zione jest w g艂臋bi psychiki.

Nasze nadrz臋dne warto艣ci w 偶yciu zale偶膮 od tego, jakich dokonujemy wybor贸w, co uaktywniamy swoj膮 obecno艣ci膮 i osobowo艣ci膮.

Ca艂kiem dos艂ownie, tam, gdzie kierujemy uwag臋, tam wysy艂amy te偶 swoj膮 moc.

Przez 偶ycie prowadzi nas wiara, nie wzrok.

Przy 偶yciu trzyma nas 艂aska, nie wysi艂ek.

Istniejemy w mi艂o艣ci, nie w czasie i przestrzeni.

Ma艂e sprawy To co zaprezentowa艂am, stanowi uog贸lnienie tysi臋cy przes艂a艅, wy艂aniaj膮cych si臋 z opis贸w prze偶y膰 na granicy 艣mierci. Mam nadziej臋, 偶e ukaza艂o to czytelnikowi szersze spojrzenie na 偶ycie i to, jak je prze偶y膰. Nie by艂o moim zamierzeniem przedstawienie tego jako nawidzonej 鈥瀍wangelii鈥, lecz raczej jako pewnej m膮dro艣ci, zebranej z g艂os贸w tysi臋cy.

W trakcie wywiad贸w cz臋sto stawia艂am pytania zasadnicze, aby zobaczy膰, jakiego rodzaju odpowiedzi uzyskam. Co do samob贸jstwa, niemal wszyscy moi rozm贸wObjawienia 307

cy byli zgodni, 偶e to 偶adne rozwi膮zanie - mimo to wi臋kszo艣膰 dodawa艂a zaraz, 偶e niekoniecznie po偶膮dane Jest te偶 sztuczne podtrzymywanie 偶ycia. Kiedy poruszy艂am dra偶liwy temat aborcji, napotyka艂am na sprzeciw.

Moi rozm贸wcy na og贸艂 uznawali prawo kobiety do dokonania wyboru, ale podkre艣lali, 偶e odpowiednie poradnictwo i przedstawienie w艂a艣ciwych alternatyw mo偶e sprawi膰, 偶e kobieta uszanuje Bo偶y dar 偶ycia - zatrzymuj膮c dziecko lub oddaj膮c je do adopcji.

Jak wida膰, osoby maj膮ce za sob膮 doznania u progu 艣mierci, opowiadaj膮 si臋 za 偶yciem.

Wi臋kszo艣膰 z nich twierdzi przy tym, 偶e g艂贸wn膮 przyczyn膮 nieszcz臋艣膰, jakie spotka艂y ich w 偶yciu, s膮 ich w艂asne my艣li, postawy czy przekonania. Nauczyli si臋 przedk艂ada膰 osobist膮 odpowiedzialno艣膰 nad obwinianie innych, rozwi膮zywanie konfliktu nad zemst臋, tw贸rcze podej艣cie do problemu nad dyktatorskie pogr贸偶ki czy 偶膮dania. Dopuszczaj膮 wieloznaczno艣膰 i zmian臋, 艂atwiej radz膮 sobie z r贸偶norodno艣ci膮.

Wi臋kszo艣膰 traktuje uzdolnienia parapsychiczne jako uzdolnienia duszy i uwa偶a, 偶e poszerzone w艂adze percepcyjne urozmaicaj膮 im 偶ycie, oszcz臋dzaj膮 czas i pieni膮dze oraz dodaj膮 wdzi臋ku w kontaktach osobistych.

Odk膮d nauka ustali艂a, 偶e ludzkie postrzeganie obejmuje zaledwie 1% wszech艣wiata, te parapsychiczne 鈥瀗adwy偶ki鈥 mo偶na uzna膰 za spos贸b na pozyskanie szerszego zakresu elektromagnetycznego spektrum - na poszerzenie granic normy.

To prawda, 偶e osoby maj膮ce za sob膮 prze偶ycia na granicy 艣mierci s膮 weselsze i bardziej wylewne. A ty by艂by艣 inny, gdyby przesta艂a ci臋 kr臋powa膰 tyrania czasu?

Jak si臋 dostosowa膰?

Czasem, kiedy nie mog臋 w nocy zasn膮膰, zadaj臋 sobie pytanie: 鈥濪laczego w艂a艣nie ja?鈥 Wtedy s艂ysz臋 g艂os: 鈥濶ie traktuj tego personalnie, po prostu na ciebie wypad艂o鈥.

Charlie Brown (wed艂ug Charlesa Schulza)

Mniej wi臋cej jedna trzecia doros艂ych bliskich 艣mierci do艣wiadcza niezwyk艂ych zjawisk.

Je艣li chodzi o dzieci, liczba ta przekracza 75%. W艣r贸d doznaj膮cych znajduj膮 si臋 najr贸偶niejsi ludzie, staj膮cy przed ka偶dym wyobra偶alnym i niewyobra偶alnym wyzwaniem dla siebie i swojego 偶ycia.

Kimberley Clark Sharp, przewodnicz膮ca oddzia艂u IANDS w Seatle, pracownica opieki spo艂ecznej, maj膮ca za sob膮 doznania na granicy 艣mierci, przeprowadzi艂a rozmowy z ponad tysi膮cem pacjent贸w, w tej liczbie wielu by艂o na oddzia艂ach onkologicznych i intensywnej terapii. Na konferencji IANDS w St.

Louis, w stanie Missouri, przedstawi艂a program technik interwencyjnych w nag艂ych wypadkach, przeznaczony dla pracownik贸w s艂u偶by zdrowia.

Za jej pozwoleniem, przytaczam kilka jej zalece艅, niezwykle u偶ytecznych, a zarazem daj膮cych wiele do my艣lenia.

Techniki interwencji w nag艂ych wypadkach, opracowane przez Kimberley Clark Sharp Podczas reanimacji: przyjmij raczej zamiast z g贸ry odrzuci膰, 偶e pacjent mo偶e doznawa膰 w艂a艣nie prze偶y膰 na granicy 艣mierci. Nawet je艣li jest pozbawiony przytomno艣ci, b臋dzie s艂ysza艂 tw贸j g艂os.

Wyj艣cie poza cia艂o wywo艂uje dezorientacj臋, opisz wi臋c pacjentowi czas i miejsce, jego po艂o偶enie, podaj mu jego imi臋 i nazwisko, om贸w zabiegi przeprowadzane na jego ciele. Podczas reanimacji prowad藕 z pacjentem rozmow臋 na g艂os lub w my艣lach. W swych relacjach pacjenci cz臋sto podkre艣laj膮, 偶e potrafi膮 鈥瀋zyta膰 w my艣lach鈥

os贸b, kt贸re si臋 nimi zajmuj膮.

Dobre rezultaty przynosi r贸wnie偶 dotykanie r臋k膮 cia艂a pacjenta i nazywanie poszczeg贸lnych cz臋艣ci. W ten spos贸b jednostka odnajdzie drog臋 z powrotem do swego cia艂a;

kontakt fizyczny s艂u偶y w tym przypadku jako 鈥瀞ygna艂 naprowadzaj膮cy鈥, kiedy dobiegnie ko艅ca oddzielenie si臋 艣wiadomo艣ci od cia艂a.

Je艣li pacjent jest nieprzytomny:

Wype艂nij powy偶sze zalecenia, to jest, wprowad藕 pacjenta w jego po艂o偶enie i lekko dotykaj jego cia艂a nazywaj膮c odpowiednie jego cz臋艣ci.

Przedstaw si臋 pacjentowi i zapoznaj go z tym, co robisz.

Opowiedz mu o prze偶yciach na granicy 艣mierci.

Napomknij o elementach sk艂adowych doznania, zapewniaj膮c jednocze艣nie, 偶e to, co jemu si臋 przydarza, jest normalne. Potwierdzi to prawdziwo艣膰 prze偶ycia, zanim pacjent odzyska przytomno艣膰.

Je艣li pacjent jest przytomny, ale nie potrafi si臋 wys艂owi膰:

Wobec pacjenta, kt贸ry jest pod艂膮czony do aparatu tlenowego lub ograniczony fizycznie w jaki艣 inny spos贸b, zachowaj si臋 uprzejmie, przedstaw najpierw siebie, a nast臋pnie to, co zamierzasz zrobi膰. Poucz s艂ownie pacjenta o uniwersalnych elementach prze偶ycia na granicy 艣mierci i przekonaj go, 偶e to normalne zjawisko.

Ustal z nim jaki艣 pozawerbalny system porozumiewania si臋, na przyk艂ad 艣ci艣ni臋cie r臋ki czy skini臋cie g艂ow膮, i zapytaj, czy pami臋ta cokolwiek ze swojego doznania.

Obiecaj, 偶e do niego powr贸cisz, kiedy b臋dzie w stanie m贸wi膰, by m贸g艂 podzieli膰 si臋 swoim prze偶yciem. Je艣li nie mo偶esz przyj艣膰 ponownie, daj zna膰 pacjentowi, 偶e zamiast ciebie przyjdzie kto艣 inny, aby wys艂ucha膰 jego opowie艣ci, je艣li ma takie 偶yczenie.

Je艣li pacjent jest w pe艂ni 艣wiadomy i mo偶e si臋 wys艂owi膰:

Przedstaw si臋. Zachowaj kontakt wzrokowy i skup na nim ca艂膮 swoj膮 uwag臋.

Zapytaj pacjenta, czy przydarzy艂o mu si臋 co艣 niezwyk艂ego w trakcie reanimacji lub kiedy otar艂 si臋 o 艣mier膰.

Je艣li w odpowiedzi waha si臋, pr贸buje znale藕膰 odpowiednie s艂owa, p艂acze, wzdycha, prawdopodobnie ma za sob膮 prze偶ycie na granicy 艣mierci.

Popro艣, aby opisa艂 to, co zapami臋ta艂 ze swojego prze偶ycia. Powstrzymaj os膮d. B膮d藕 szczera. Nie traktuj pacjenta z g贸ry. Doznaj膮cy s膮 bardzo wra偶liwi i wiele si臋 o tobie dowiedz膮 po prostu przygl膮daj膮c ci si臋. Przerwij rozmow臋, kiedy u pacjenta wyst膮pi膮 oznaki pogorszenia si臋 samopoczucia.

Nie naciskaj zbytnio ani nie sonduj pacjenta. Zapewnij go, 偶e przyjdziesz go wys艂ucha膰, kiedy tylko b臋dzie chcia艂. Uprawomocnij relacj臋 pacjenta, gdy偶 b臋dzie on (oraz inni) sk艂onny odnie艣膰 si臋 do niej z pow膮tpiewaniem. Zacznij planowa膰, w jaki spos贸b pacjent b臋dzie m贸g艂 zintegrowa膰 swe doznanie na granicy 艣mierci z procesem wyzdrowienia i powrotu do 鈥瀗ormalno艣ci鈥.

Poinformuj pacjenta o mo偶liwo艣ciach uzyskania emocjonalnego wsparcia oraz poszerzenia swej wiedzy na temat prze偶y膰 na granicy 艣mierci.

Kiedy pacjent dochodzi do siebie, cz臋sto pojawia si臋 depresja albo z艂o艣膰 - albo dlatego, 偶e co艣 takiego w og贸le mu si臋 przydarzy艂o, albo 偶e niemo偶liwe okaza艂o si臋 pozostanie w wymiarze do艣wiadczenia na granicy 艣mierci. Mo偶e te偶 wyst膮pi膰 poczucie odrzucenia - 偶e zosta艂o si臋 鈥瀢ykopanym z nieba鈥, albo wielkiej ulgi - 偶e zosta艂o si臋 鈥瀢yratowanym z piek艂a鈥. Pacjenci bez wyj膮tku s膮 zdumieni i zbici z tropu.

Czy to dzia艂o si臋 naprawd臋? Co to oznacza艂o?

Dlaczego si臋 to zdarzy艂o?

Czy ktokolwiek mi uwierzy?

Zalewaj膮 ich tysi膮ce pyta艅, na kt贸re nie ma gotowych odpowiedzi. Dlatego tak wa偶na jest obecno艣膰 wyrozumia艂ego i zainteresowanego s艂uchacza. Doznaj膮cy odczuwa potrzeb臋 zwierzenia si臋 komu艣. Trzeba mu te偶 dostarczy膰 informacji o prze偶yciu na granicy 艣mierci - i to mn贸stwo.

Do艣wiadczenia dzieci s膮 takie same jak do艣wiadczenia doros艂ych albo nieco mniej z艂o偶one, z podobnymi nast臋pstwami. Ale zasadnicza r贸偶nica pojawia si臋 w sposobie komunikowania. Dzieciom cz臋sto brak s艂贸w na opisanie swych prze偶y膰 i nie potrafi膮 odpowiednio wyrazi膰 odczuwanego zam臋tu, rado艣ci czy gniewu. Jeszcze trudniejsza jest sytuacja niemowl膮t, kt贸re musz膮 odczeka膰 wiele lat, zanim b臋d膮 mog艂y odda膰 s艂owami swoje doznania. Je艣li pozwolimy dzieciom wypowiedzie膰 si臋 przez rysowanie lub malowanie, nie tylko wiele si臋 dowiemy, ale przyczynimy si臋 do poprawy ich stanu.

Bardzo pomocne mo偶e te偶 by膰 odegranie prze偶ycia przez same dzieci lub z u偶yciem lalek.

Wypada jednak uprzedzi膰 osoby zajmuj膮ce si臋 odratowanymi od 艣mierci: twoja pomoc mo偶e by膰 niemile widziana.

Bez wzgl臋du na to, jak bardzo jest im potrzebna, doznaj膮cy mog膮 odrzuci膰 cudz膮 pomoc. Nie spotka艂am jeszcze takiego, kt贸ry potrafi艂by rozezna膰 si臋 w swoim po艂o偶eniu z nale偶yt膮 jasno艣ci膮 w ci膮gu trzech pierwszych lat po powrocie do 偶ycia (ja r贸wnie偶 nie by艂am wyj膮tkiem).

Nie spos贸b pom贸c tym, kt贸rzy uwa偶aj膮, 偶e poradz膮 sobie sami.

Czasem najlepsze co mo偶na uczyni膰, to zachowa膰 cierpliwo艣膰. Osoby po prze偶yciach na granicy 艣mierci potrzebuj膮 jakiej艣 formy wsparcia, wszyscy, ale nie zawsze j膮 przyjmuj膮 i nie zawsze sobie tego 偶ycz膮.

Najbardziej powszechne reakcje negatywne Z艂o艣膰 - z powodu tego, 偶e zosta艂y przywr贸cone do 偶ycia i musia艂y porzuci膰 miejsce, gdzie przebywa艂y.

Poczucie winy - poniewa偶 nie t臋skni艂y do swych ukochanych ani nawet nie przejmowa艂y si臋 ich losem.

Rozczarowanie - kiedy odkrywaj膮, 偶e zn贸w zamkni臋te s膮 w fizycznym ciele i musz膮 oddycha膰, je艣膰 i korzysta膰 z 艂azienki.

Przera偶enie - je艣li doznanie by艂o straszne, piekielne lub przykre.

Niemo偶no艣膰 wys艂owienia si臋 - kiedy chc膮 si臋 zwierzy膰, ale nie mog膮 lub si臋 boj膮.

Przygn臋bienie - w wyniku powrotu do dawnego 偶ycia, konieczno艣ci prowadzenia zwyczajnego 偶ycia mimo tego, co im si臋 przytrafi艂o.

Najbardziej powszechne reakcje pozytywne Ekstaza - wywo艂ana pi臋knem, cudowno艣ci膮 i chwa艂膮 wszystkiego.

Podekscytowanie - tym, 偶e dost膮pi艂y zaszczytu do艣wiadczenia czego艣 tak wspania艂ego.

Wdzi臋czno艣膰 - za to, 偶e przydarzy艂o im si臋 co艣 tak niesamowitego.

Nabo偶ne przejecie - niemo偶no艣膰 wys艂owienia si臋, brak s艂贸w.

Kaznodziejski zapa艂 - ch臋膰 przekazania innym dobrej nowiny o 艣mierci, Bogu i pot臋dze mi艂o艣ci.

Pokora - wobec ogromu doznania i jego wymowy.

Po prze偶yciu na granicy 艣mierci masz ochot臋 o tym porozmawia膰, pragniesz obwie艣ci膰 ca艂emu 艣wiatu, 偶e 艣mier膰 nie oznacza ko艅ca niczego poza cia艂em fizycznym, 偶e B贸g istnieje i objawia si臋 przez mi艂o艣膰. Chcia艂by艣 wspi膮膰 si臋 na najwy偶sz膮 wie偶臋 i stamt膮d rozg艂osi膰 to na ca艂y 艣wiat.

Chcia艂by艣 wstrz膮sn膮膰 za艣lepionym 艣wiatem. B贸g jest rzeczywisty, 偶ycie nie ustaj膮ce i nie ko艅cz膮ce si臋, i warto 偶y膰.

A nasze 偶ycie posiada wiele wymiar贸w, ogranicza je jedynie g艂upota 艣lepej wiary i uprzedzenia wynikaj膮ce z b艂臋dnej percepcji. Chcesz to zakomunikowa膰 艣wiatu. Musisz to zakomunikowa膰.

Ale szczerze m贸wi膮c, nie potrafi臋 powiedzie膰, kto w wi臋kszym stopniu przyczynia si臋 do uciszenia doznaj膮cych:

wierz膮cy czy oboj臋tni. Pozwol臋 tu sobie opisa膰 w艂asn膮 przygod臋.

L Pewnej soboty zajecha艂am na poczt臋 w Falls Church, w stanie Wirginia, aby nada膰 list.

Kiedy wraca艂am do samochodu, na drodze stan膮艂 mi ogromny m臋偶czyzna, mierzy艂 niemal tyle samo wszerz co wzd艂u偶. Roz艂o偶y艂 r臋ce i rykn膮艂: 鈥濿idz臋 wok贸艂 ciebie bia艂膮 po艣wiat臋. Wiem, co to znaczy. Jeste艣 Wys艂annikiem Boga, przyby艂ym tu, aby przekaza膰 nam Boskie przes艂anie.

Stan臋艂am jak wryta i s艂ucha艂am.

Olbrzym rozwodzi艂 si臋 tak przez kilka minut i zacz臋艂am si臋 zastanawia膰, czy przypadkiem czego艣 nie wie. Kiedy ucich艂 i zebrany t艂umek si臋 rozproszy艂, wyja艣ni艂, 偶e jest 鈥瀗owo narodzonym鈥 chrze艣cijaninem i musi pozna膰 wiadomo艣膰, jak膮 mam do przekazania, aby m贸g艂 pom贸c mi w wype艂nieniu mojej misji.

Wyj膮ka艂am co艣 o moim prze偶yciu na granicy 艣mierci i zanim zd膮偶y艂am cokolwiek doda膰, oczy mu rozb艂ys艂y i zn贸w zacz膮艂 po swojemu si臋 wydziera膰: 鈥濷 Bo偶e, kobieto, wiedzia艂em. Wiedzia艂em, 偶e co艣 w tobie jest. Zostaw to mnie. Ju偶 ja ci臋 rozreklamuj臋.

Dzi臋ki mnie staniesz si臋 bogata. B臋dziesz znana we wszystkich pa艅stwach na tej planecie. 鈥濺ozumie si臋 samo przez si臋, 偶e trzyma艂am j臋zyk za z臋bami i uciek艂am. Nast臋pnego dnia jego 偶arliwe tyrady wyda艂y mi si臋 zabawne, ale wtedy porz膮dnie mnie wystraszy艂y. Mog艂am sobie darowa膰 jego wersj臋 鈥炁泈i臋to艣ci鈥.

Ale oboj臋tni mog膮 by膰 r贸wnie wymowni.

Kiedy na pocz膮tku chcia艂am odnale藕膰 innych o podobnych prze偶yciach, przyj臋艂am zaproszenie pewnego psychologa z Winona w stanie Minnesota. Mia艂am tam podzieli膰 si臋 moimi do艣wiadczeniami u progu 艣mierci z grup膮 偶a艂obnik贸w, zebranych w domu pogrzebowym.

W po艂owie mej relacji z drugiego zetkni臋cia si臋 ze 艣mierci膮, siedz膮cy naprzeciw mnie w du偶ej sali pastor poderwa艂 si臋 i krzykn膮艂: 鈥濶ie zosta艂a艣 obmyta w krwi Baranka!鈥 M贸wi膮c to, opu艣ci艂 ostentacyjnie sal臋, a za nim po艂owa s艂uchaczy. O艣wiadczy艂am, 偶e ka偶dy ma prawo wyj艣膰, je艣li mu si臋 podoba, i 偶e rozumiem, co czuje pastor. Kiedy przydarzy艂y mi si臋 moje do艣wiadczenia, r贸wnie偶 z pocz膮tku nie mog艂am w nie uwierzy膰.

Kiedy sko艅czy艂am swoj膮 prezentacj臋, podszed艂 do mnie kierownik domu pogrzebowego i powiedzia艂: 鈥濸astor uni贸s艂 si臋 bez powodu. Musia艂a pani dotkn膮膰 czu艂ego miejsca. Ale chc臋, by pani wiedzia艂a, 偶e to, co us艂ysza艂em dzi艣 od pani, to najbardziej pokrzepiaj膮ce przes艂anie nadziei, jakie kiedykolwiek s艂ysza艂em.

Osoby po prze偶yciach na granicy 艣mierci nie tylko ulegaj膮 przemianie, nie tylko bardziej sk艂aniaj膮 si臋 ku sprawom duchowym, ale nabywaj膮 r贸wnie偶 zdolno艣ci parapsychicznych. To prawda! Mimo to nikt nie ma odwagi tego powiedzie膰, przynajmniej publicznie. Ale nie mo偶na mie膰 o to do nikogo pretensji, poniewa偶 zjawiska parapsychiczne to kij o dw贸ch ko艅cach. To, co w 艣wiecie parapsychicznym ma g艂臋boki sens, nie zawsze jest rozs膮dne, a nawet po偶膮dane. Przy panuj膮cych obecnie na rynku metodach reklamy trudno czasem rozr贸偶ni膰 to, co jest pomocne od rzeczy bezwarto艣ciowych. Dost臋pne s膮 naprawd臋 dobre opracowania tego zjawiska - obok zupe艂nie bezwarto艣ciowych. Poniewa偶 przedmiot jest tak wa偶ny i tak rzadko poruszany, pozwol臋 sobie przedstawi膰 kilka w艂asnych uwag pod adresem zjawisk ponadzmys艂owych.

Na podstawie swojego do艣wiadczenia mog臋 stwierdzi膰, 偶e cho膰 zdolno艣ci parapsychiczne s膮 r贸偶ne i r贸偶nie si臋 przejawiaj膮, dzia艂a tu jeden i ten sam mechanizm - poszerzenie w艂adz umys艂owych poza to, co dla nas normalne.

Funkcjonuj膮 niczym talent, kt贸ry mo偶na rozwija膰, kszta艂towa膰 i kontrolowa膰. Mo偶na to nazwa膰 umiej臋tno艣ci膮, je艣li si臋 chce i, jak ka偶d膮 inn膮 umiej臋tno艣膰, mo偶na j膮 ignorowa膰, wykorzystywa膰 tak膮, jaka jest lub doskonali膰 przez 膰wiczenie. Mo偶e te偶 wyst膮pi膰 ju偶 w pe艂ni rozwini臋ta w chwili narodzin. To podobnie jak w przypadku gry na fortepianie: zdarzaj膮 si臋 cudowne dzieci, ale przewa偶nie wielkie koncerty opanowuje si臋 dopiero po przebrni臋ciu przez 艂atwiejsze kawa艂ki, po latach pilnej nauki i 膰wicze艅.

Doskonalenie percepcji ponadzmys艂owej nie r贸偶ni si臋 niczym od doskonalenia gry na fortepianie. Lecz elementy sk艂adowe tej umiej臋tno艣ci s膮 nieokre艣lone i subtelne, a efekty nazbyt cz臋sto nieobliczalne i ulotne, w du偶ym stopniu uzale偶nione od ignorancji i uleganiu przes膮dom. Poniewa偶 艣wiat medi贸w i jasnowidz贸w zepchni臋ty zosta艂 na margines, otwarty jest na wszystko - od rzeczy powa偶nych po budz膮ce 艣miech. Cz臋艣ciej sprawia wra偶enie negatywne ni偶 pozytywne, a praktykuj膮cy t臋 umiej臋tno艣膰 bardziej przypominaj膮 zawistnych intrygant贸w ni偶 rzetelnych fachowc贸w.

By膰 mo偶e zbyt wiele oczekujemy od jasnowidz贸w.

Uwarunkowani przez opowie艣ci o cudach i sztuczkach magicznych, reagujemy znudzeniem, gdy tego brak.

Kiedy po dostrojeniu si臋 do wy偶szych wymiar贸w otrzymujemy odpowied藕, jakiej si臋 spodziewali艣my, nazywamy to potwierdzeniem. Kiedy odpowied藕 stanowi niespodziank臋, m贸wi si臋, 偶e to objawienie. Pasjonujemy si臋 przepowiedniami, kt贸re si臋 sprawdzi艂y, pozosta艂e wylatuj膮 nam z pami臋ci. Kiedy ukazuje nam si臋 nagle przybysz z innego 艣wiata, jeste艣my wstrz膮艣ni臋ci i zaskoczeni, zapominamy, 偶e my, ludzie, stale przyci膮gamy wszelkiego rodzaju zjawiska, widzialne i niewidzialne. Powitanie istoty bezcielesnej czy 艣wietlistej by膰 mo偶e wcale nie nale偶y do rzadko艣ci, cho膰 wielu s膮dzi inaczej. Poniewa偶 z natury jeste艣my elektromagnetyczni i dzia艂amy jak nadajniki i odbiorniki sygna艂贸w, nic dziwnego, 偶e nazywamy 鈥瀙arapsychiczn膮鈥

wra偶liwo艣膰 na wy偶sze, szybsze cz臋stotliwo艣ci.

Nie jest rzecz膮 rozs膮dn膮 rozwijanie w sobie zdolno艣ci parapsychicznych w oderwaniu od zdrowego i zr贸wnowa偶onego 偶ycia. By膰 mo偶e tak cz臋sto padaj膮 s艂owa przestrogi przed zjawiskami parapsychicznymi, poniewa偶 w tej dziedzinie za wszelkie nadu偶ycie przychodzi zap艂aci膰 wysok膮 cen臋.

Talenty parapsychiczne 艂atwo ulegaj膮 wypaczeniu - lecz przy tym r贸wnie 艂atwo mo偶na przekszta艂ci膰 je w przydatne, konstruktywne uzdolnienia, kt贸re wzbogacaj膮 i urozmaicaj膮 偶ycie. Same w sobie nie s膮 ani pozytywne, ani negatywne, destrukcyjne czy buduj膮ce, duchowe czy demoniczne. Po prostu s膮. Ich warto艣膰 determinuj膮 spos贸b i cel u偶ycia.

Jako rozszerzenie przyrodzonych nam w艂adz mentalnych, umiej臋tno艣膰 percepcji ponadzmys艂owej przynosi wspania艂e 鈥瀌odatkowe rezultaty鈥.

Je艣li nakierujemy je na sprawy ducha, te same uzdolnienia stan膮 si臋 Darem Ducha 艢wi臋tego, nieocenionym sk艂adnikiem duchowego wzrostu. Okre艣lenie 鈥瀙sychic鈥 (w j臋z. ang. znaczy to 鈥瀙arapsychiczny鈥) wskazuje na dusz臋 (鈥瀙syche鈥) jako ich 藕r贸d艂o, wynika to z przekonania, 偶e s膮 to w艂a艣ciwie umiej臋tno艣ci duszy, cz臋艣膰 naszego dziedzictwa jako Dzieci Bo偶ych.

Nie ma w nich nic z艂ego. Nie maj膮 one charakteru nadprzyrodzonego, anormalnego czy paranormalnego.

Nie stanowi膮 te偶 klucza do wymarzonych Z艂otych P. M. H. ATWATER Drzwi. W pos艂ugiwaniu si臋 nimi nie ma 偶adnej magii, tylko umiej臋tno艣膰.

S艂awny szwajcarski psycholog, Carl Gustav Jung, wyzna艂 w p贸藕niejszych latach swego 偶ycia, 偶e jego przygoda w dziedzinie parapsychicznej 鈥瀊y艂a donios艂ym do艣wiadczeniem, kt贸re rozwia艂o ca艂膮 jego wcze艣niejsz膮 filozofi臋 i umo偶liwi艂o mu przyj臋cie spojrzenia psychologicznego鈥.

Warto zaznaczy膰, 偶e w gronie uzdolnionych parapsychicznie os贸b, kt贸re odnios艂y najbardziej znacz膮ce sukcesy i po艂o偶y艂y wielkie zas艂ugi w bezinteresownej s艂u偶bie dla innych, wi臋kszo艣膰 mia艂a za sob膮 przynajmniej jedno prze偶ycie na granicy 艣mierci (a wielu nawet kilka).

Wydaje si臋 te偶 interesuj膮ce, 偶e przysz艂ych ksi臋偶y uczy si臋 w seminariach 膰wicze艅 oddechowych jako sposobu panowania nad zjawiskami parapsychicznymi i rozwijaj膮cymi si臋 uzdolnieniami. Mimo to nigdy nie m贸wi si臋 o tym wiernym ani nie przekazuje tej sztuki innym potrzebuj膮cym. Zjawiska parapsychiczne spotykaj膮 si臋 z pot臋pieniem, ma艂o kto dostrzega w nich naturalny element duchowego rozwoju.

Ja dylemat ten rozwi膮za艂am zabieraj膮c si臋 za uk艂adanie znak贸w runicznych.

Zapozna艂am si臋 z t膮 staro偶ytn膮 sztuk膮 wr贸偶biarsk膮 w jej 偶e艅skiej odmianie, polegaj膮cej na swobodnym rzucaniu bez wykres贸w i diagram贸w.

Poniewa偶 odmiana 偶e艅ska wykorzystuje energi臋 chwili, ma nieograniczone zastosowanie i pozwala dotrze膰 do niezliczonych obszar贸w zgromadzonej wiedzy. Jako 偶e przepowiadanie przysz艂o艣ci mija si臋 z celem, gdy偶 nie ma jednej ustalonej przysz艂o艣ci, wr贸偶ba ta stanowi w istocie spos贸b, obiektywny i rzeczowy, na zg艂臋bienie w艂asnej pod艣wiadomo艣ci. Praktykowanie go pobudza synergistyczny rozw贸j ca艂ego m贸zgu. I stanowi 艣wietn膮 rozrywk臋. Masz zn贸w cztery lata i oddajesz si臋 鈥炁泈i臋tej鈥

zabawie.

Tak wi臋c z pomoc膮 rzucania run贸w po trzech prze偶yciach na granicy 艣mierci przestawi艂am sw贸j m贸zg na nowe tory dzia艂ania. Pomog艂o mi to ustabilizowa膰 i umocni膰 poszerzone w艂adze mentalne, przywracaj膮c na powr贸t uznanie dla objawionych form i cud贸w, jakie niesie 偶ycie na ziemi. W dow贸d wdzi臋czno艣ci, a tak偶e pragn膮c podzieli膰 si臋 t膮 sztuk膮 z innymi, napisa艂am ksi膮偶k臋 The Magical Language of Runes. M贸j 贸wczesny wydawca, Barbara Hand Clow, zasugerowa艂a, abym zmieni艂a nazwy run贸w oraz doda艂a to i owo. Tak powsta艂a praca Goddess runes.

Niezale偶nie od tego, jak膮 drog臋 rozwoju swych nowych czy te偶 pog艂臋bionych umiej臋tno艣ci zdecydujesz si臋 obra膰, warto wypracowa膰 sobie jak膮艣 metod臋 kierowania swymi uzdolnieniami, badania ich, opanowywania i rozumienia. Je艣li chodzi o mnie, moje poszerzone w艂adze mentalne uzna艂am za wspania艂y dar i po偶yteczne narz臋dzie w moim 偶yciu codziennym. Wierz臋, 偶e ka偶dy mo偶e osi膮gn膮膰 podobnie korzystny stan, je艣li tego pragnie i je艣li got贸w jest do艂o偶y膰 koniecznych stara艅.

Ale trzeba pami臋ta膰 o jednym.

Osoby z prze偶yciami na granicy 艣mierci nie trac膮 swej indywidualno艣ci przez to, 偶e rozwijaj膮 bardziej uniwersalny typ 艣wiadomo艣ci.

Je偶eli ju偶, to ka偶da z ich cech zarysowuje si臋 mocniej.

To, co istnia艂o przedtem, rzuca si臋 w oczy jeszcze P. M. H. ATWATER bardziej. Oznacza to zar贸wno wady jak i zalety. Z tego wzgl臋du stosunki z takimi osobami mog膮 by膰 utrudnione; denerwuj膮cy mo偶e si臋 okaza膰 brak pewnej okre艣lono艣ci.

Przestrojenie si臋 z wymiar贸w prze偶ycia u progu 艣mierci na ciasne ramy 偶ycia ziemskiego wymaga czasu.

Wymaga r贸wnie偶 wiele cierpliwo艣ci. Jako pomoc w procesie 鈥瀙owrotu鈥, zalecam przygotowany przez siebie program sk艂adaj膮cy si臋 z pi臋ciu punkt贸w, kt贸rego zastosowanie z pewno艣ci膮 u艂atwi ka偶demu doznaj膮cemu odnalezienie swego miejsca w 艣wiecie.

1. Zapewnijmy im aktywny udzia艂 wyrozumia艂ych s艂uchaczy, kt贸rzy okazuj膮 zainteresowanie, nie pogard臋.

Nale偶y da膰 doznaj膮cym du偶o czasu, aby si臋 wygadali.

Je艣li mamy do czynienia z dzieckiem, zach臋cajmy je do rysowania, odgrywania lub te偶 przekazania swych do艣wiadcze艅 w formie historyjki.

Koniecznie trzeba powiadomi膰 nauczyciela, je艣li dziecko jest w wieku szkolnym.

Podsu艅my nauczycielowi materia艂y na temat tego zjawiska, aby jego post臋powanie przyczynia艂o si臋 do poprawy stanu dziecka.

2. Nie wywierajmy nacisku na doznaj膮cych, aby na nowo podj臋li swe codzienne obowi膮zki. Pozw贸lmy im doj艣膰 do siebie. B膮d藕my przygotowani na to, 偶e nie b臋d膮 takie same jak przedtem, nie dziwmy si臋, kiedy b臋d膮 chcia艂y dokona膰 nag艂ych czy niezwyk艂ych zmian w sposobie 偶ycia.

3. Zapewnijmy im swobod臋 w zg艂臋bianiu r贸偶nych zagadnie艅 i zadawaniu pyta艅, bez nara偶ania si臋 na kpiny, bez wstydu czy poczucia winy. Wiele os贸b wykazuje Jak si臋 dostosowa膰? 323

niesamowity g艂贸d wiedzy, dlatego wskazane s膮 r贸偶norakie zaj臋cia, studia, do艣wiadczenia, badawcze przygody.

4. Zastosujmy korzystn膮 terapi臋 okre艣lonego rodzaju, mo偶e to by膰 nawet sesja rodzinna poprowadzona w atmosferze wyrozumia艂o艣ci.

Doskona艂ym wyj艣ciem jest terapia zbiorowa, kt贸ra umo偶liwia kontakt z innymi osobami, jakie mia艂y prze偶ycia na granicy 艣mierci, ale tylko wtedy, kiedy obecni s膮 przy tym wykwalifikowani fachowcy s艂u偶膮cy rad膮 i koryguj膮cy przebieg sesji. Doznaj膮cym potrzebne jest inne spojrzenie czy opinia z zewn膮trz pod warunkiem, 偶e niczego im si臋 nie narzuca si艂膮.

5. Nie ograniczajmy dost臋pu do informacji na temat zjawiska i jego nast臋pstw, w艂膮czaj膮c w to odkrycia naukowe, relacje osobiste, ksi膮偶ki i artyku艂y.

Im szybciej u艣wiadomi膮 sobie, jak typowe i normalne s膮 ich odczucia i niepokoje zwi膮zane z tym, co przesz艂y, tym 艂atwiej zintegruj膮 swe do艣wiadczenie i pr臋dzej ustabilizuj膮 jego nast臋pstwa.

Przekona艂am si臋, 偶e przeci臋tnie doznaj膮cemu trzeba a偶 siedmiu lat na integracj臋 swego prze偶ycia; dotyczy to r贸wnie偶 dzieci.

Nawet je艣li w ci膮gu tego okresu jednostka sprawia wra偶enie ca艂kowicie przystosowanej, w rzeczywisto艣ci tak nie jest. Wci膮偶 jest oderwana od spo艂ecze艅stwa i niezale偶nie od swych deklaracji lub czyn贸w, w ci膮gu pierwszych siedmiu lat pozostaje odci臋ta od reszty. One same, w przeciwie艅stwie do rodziny i przyjaci贸艂, tego nie dostrzegaj膮.

324 P. M. H. ATWATER Z tych siedmiu lat najtrudniejsze wyzwanie stanowi膮 pierwsze trzy, poniewa偶 wtedy przeci臋tny rekonwalescent prze偶ywa nag艂臋bsz膮 dezorientacj臋, a jego otoczenie nie umie okre艣li膰 przyczyn. W swym zachowaniu osoby te skupiaj膮 si臋 na sobie, na nowo艣ci wszystkiego, co spotykaj膮 na swej drodze, cho膰 mog膮 sprawia膰 wra偶enie mi艂uj膮cych i nies艂ychanie 偶yczliwych. Zatapiaj膮 si臋 w tym, co robi膮, we w艂asnych my艣lach, do tego stopnia, 偶e przestaj膮 zwraca膰 uwag臋 na 艣wiat doko艂a i na innych ludzi. Nie dotrzymuj膮 termin贸w, z tego powodu zyskuj膮 opini臋 samolubnych i nieodpowiedzialnych. Trac膮 na znaczeniu wcze艣niejsze cele i d膮偶enia. Najwa偶niejsze staje si臋 do艣wiadczenie nowo艣ci, poznawanie wszystkie go, co si臋 da, oraz post臋powanie w my艣l 鈥瀗akaz贸w z g贸ry鈥. Przez to bezwiednie obra偶aj膮 innych, lub uchodz膮 za zapale艅c贸w czy bujaj膮cych w ob艂okach marzycieli.

Mniej wi臋cej w czwartym roku zachowanie os贸b zaczyna dostrzegalnie si臋 zmienia膰.

Stosunki z nimi staj膮 si臋 艂atwiejsze. Wygl膮da to tak, jakby wreszcie zda艂y sobie spraw臋 z istnienia innych ludzi i z tego jak wa偶ne s膮 ich potrzeby. W ci膮gu nast臋pnych lat otwieraj膮 si臋 i dopuszczaj膮 do swojej 艣wiadomo艣ci problemy spo艂eczno艣ci, pracy i stylu 偶ycia. Na tym etapie mog膮 doj艣膰 do g艂osu wcze艣niejsze cele i d膮偶enia, ale ju偶 w zmienionej hierarchii warto艣ci i priorytet贸w.

Jednostka, cho膰 nadal oderwana, bardziej anga偶uje si臋 w 偶ycie ziemskie i przyk艂ada wi臋ksz膮 wag臋 do relacji z innymi.

Musi up艂yn膮膰 siedem lat (czasem wi臋cej), zanim doznaj膮cy odzyska jasno艣膰 s膮du i w艂a艣ciwe rozumienie Jak si臋 dostosowa膰?

oraz w pe艂ni oswoi si臋 z faktem, 偶e zn贸w jest 鈥瀗a Ziemi鈥. Przyjmuj膮c ten si贸dmy rok za punkt odniesienia, mo偶na dostrzec niezwyk艂e r贸偶nice mi臋dzy okresem wcze艣niejszym i p贸藕niejszym.

Nawet sama jednostka spostrzega zmian臋 i ze zdumieniem u艣wiadamia sobie, do jakiego stopnia by艂a wy艂膮czona.

Wi臋kszo艣膰 z pewnym zaskoczeniem ocenia swe 偶ycie, pocz膮wszy od tego si贸dmego roku, jako ca艂kiem 鈥瀗ormalne鈥, cho膰 zdarzaj膮 si臋 i tacy, kt贸rzy nie zmieniaj膮 si臋 nigdy, i tacy, co do ko艅ca pozostaj膮 nieprzystosowani.

Nie wiem, czy nast臋pstwa prze偶y膰 z czasem wszystkie zanikaj膮, lecz na pewno z biegiem lat ulegaj膮 przeobra偶eniu. Najwyra藕niejsz膮 zmian膮, jak膮 zaobserowa艂am w sobie i innych podobnych do mnie po prze艂omowym si贸dmym roku, by艂 powr贸t umiej臋tno艣ci rozr贸偶niania i jasno艣ci ogl膮du, dar贸w, kt贸re wielce sobie ceni臋.

Dostosowanie si臋 wymaga czasu.

Mo偶na nie wiem jak bardzo si臋 stara膰, aby proces ten przyspieszy膰 czy udawa膰, 偶e si臋 w pe艂ni nad wszystkim panuje, ale skutki pozostaj膮 widoczne. Nie mo偶na tych siedmiu lat obej艣膰 鈥瀗a skr贸ty鈥, nawet w najbardziej 偶yczliwym i troskliwym otoczeniu. To wymaga czasu.

Uporanie si臋 z wyzwaniami tych pierwszych siedmiu lat przynosi ciekawe efekty. Po tym okresie, w zale偶no艣ci od tego, na ile komu uda艂o si臋 przystosowa膰, 偶ycie nagle staje si臋 艂atwiejsze. To tak, jakby jednostka utrafi艂a wreszcie w naturalny rytm 偶ycia, kolejno艣ci p贸r roku i cykli, synchroniczno艣ci i 鈥瀦grania w czasie鈥. Poprawia si臋 zdrowie, podobnie jak og贸lna postawa. Odt膮d cuda zdarzaj膮 si臋 na porz膮dku dziennym (co nie znaczy, 偶e 326 P. M. H. ATWATER przedtem si臋 nie zdarza艂y), a jednostka 鈥瀢rzuca bieg鈥

i 鈥瀝usza do przodu鈥.

Jak ju偶 wcze艣niej podkre艣la艂am, prze偶ycia na granicy 艣mierci wzmagaj膮, nasilaj膮 i poszerzaj膮 to, co tkwi艂o w cz艂owieku w czasie wyst膮pienia tego zjawiska. Niech Czytelnik ma to na uwadze 艣ledz膮c sporz膮dzon膮 przeze mnie list臋 najbardziej powszechnych negatywnych i pozytywnych objaw贸w towarzysz膮cych przystosowaniu.

Najbardziej powszechne objawy negatywne Pocz膮tkowe zagubienie i dezorientacja. Co si臋 w艂a艣ciwie sta艂o? Czy mo偶na wierzy膰 w艂asnym odczuciom? Czy mo偶na mie膰 do siebie zaufanie?

Rozczarowanie brakiem zainteresowania czy troski.

Do kogo si臋 zwr贸ci膰? Co powiedzie膰?

Depresja i niemo偶no艣膰 zintegrowania swego doznania z 偶yciem codziennym. Czy mo偶na to prze偶ycie spo偶ytkowa膰 w tym 艣wiecie? Kogo to naprawd臋 obchodzi?

Czy w og贸le warto pr贸bowa膰 to zintegrowa膰?

Zachowanie godz膮ce w innych.

Jak nada膰 temu wymiar praktyczny? W jaki spos贸b uszanowa膰 nowo nabyt膮 wiedz臋 nie budz膮c jednocze艣nie trwogi we w艂asnym otoczeniu? Jak ratowa膰 swoje zwi膮zki?

Pozorna wynios艂o艣膰 i niezdolno艣膰 do mi艂o艣ci. Czy potrafi臋 zbli偶y膰 si臋 do drugiego cz艂owieka? Jak wyrazi膰 siebie i zosta膰 dobrze zrozumianym?

Pan Wszystkowiedz膮cy鈥. Jak przekona膰 innych, 偶e wiem, co robi臋? Dlaczego ludzie tak ze sob膮 rywalizuj膮 Jak si臋 dostosowa膰?

zamiast wsp贸艂pracowa膰? Sk膮d si臋 bierze wra偶enie, 偶e steruje mn膮 jaka艣 niewidzialna si艂a?

Najbardziej powszechne objawy pozytywne Bezwarunkowa mi艂o艣膰 i wielkoduszno艣膰. Zdolno艣膰 do bliskiego obcowania z innym, odej艣cie od kierowanego pobudkami egoistycznymi granie r贸l, kt贸re w spo艂ecze艅stwie uchodzi za typowe w zwi膮zkach osobowych.

Postawa dzieci臋cej swobody i dystansu. Wi臋ksza elastyczno艣膰 w stosunkach z innymi, 艂atwo艣膰 dopasowywania si臋. Rado艣膰 i pogoda ducha.

Spontaniczno艣膰.

Wyostrzone odbieranie tera藕niejszo艣ci. Przesuni臋cie w hierarchii warto艣ci i priorytet贸w.

Wiedza, co naprawd臋 wa偶ne, a co nie.

Wyczulona wra偶liwo艣膰 i 艣wiadomo艣膰 potrzeb innych.

Wiedza, co mo偶e si臋 powie艣膰, a co nie. Podatno艣膰 na subtelne wra偶enia, wibracje energii, poczucie prawdziwej mocy swojego umys艂u.

Poszerzony pogl膮d na 艣wiat, mniej obaw i niepokoj贸w.

Utrata l臋ku przed 艣mierci膮.

Akceptacja r贸偶norodno艣ci.

Tolerancja i pogodzenie si臋 z nieznanym, z wyzwaniem i zmian膮.

Poznanie swej duchowej to偶samo艣ci. Odrzucenie kr臋puj膮cych dogmat贸w religijnych.

艢wiadomo艣膰 艣wi臋to艣ci 偶ycia oraz znaczenia osobistej odpowiedzialno艣ci i stosowne do tego post臋powanie.

Akceptacja wy偶szej rzeczywisto艣ci i istnienia Boga.

Przekonanie o realno艣ci Boga, w艂asnej bosko艣ci jako 328 P. M. H. ATWATER duszy oraz powodu i celu przejawiaj膮cego si臋 w ca艂ym stworzeniu i kryj膮cego si臋 za nim.

Syn Berkleya Cartera Millsa wzrasta艂 wolny od l臋ku przed 艣mierci膮 wiedz膮c, wiedz膮c na pewno, 偶e B贸g jest rzeczywisto艣ci膮 i 偶e on sam jest dla Niego wa偶ny.

M艂odzieniec ten ma 偶ywe usposobienie, bystry i dociekliwy umys艂, i jest wyczulony na niuanse pozaziemskich wymiar贸w. Wszystko to nale偶y przypisa膰 temu, 偶e wychowywa艂 go ojciec ca艂kowicie przeobra偶ony przez swe prze偶ycia na granicy 艣mierci. Syn r贸s艂 nie艣wiadomy tego, 偶e w 艣wiecie mog膮 panowa膰 inne przekonania czy zwyczaje.

W jaki spos贸b do艣wiadczenia rodzic贸w rzutowa艂y na dzieci w innych rodzinach?

Pos艂uchajmy, co ma na ten temat do powiedzenia Toni膮 Hugus, zamieszka艂a obecnie w Charlottesville, w stanie Wirginia:

Moj膮 matk臋 w rozpacz wp臋dzi艂y post臋pki ojca, bieda, cz臋ste ci膮偶臋 i ostatnie poronienie. Nie widzia艂a 偶adnego wyj艣cia z tej sytuacji, postanowi艂a wi臋c zabi膰 siebie, czw贸rk臋 dzieci i jedno jeszcze nie narodzone (mojego brata Christophera). Zagoni艂a nas do kuchni. Zamkn臋艂a drzwi i uszczelni艂a je r臋cznikami.

Potem odkr臋ci艂a gaz, ale nie zapali艂a. Wymy艣li艂a sobie, 偶e zatruje na 艣mier膰 siebie i dzieciaki.

Jak nam p贸藕niej opowiada艂a, nagle dozna艂a czego艣 niesamowitego - mog艂a znale藕膰 si臋, gdziekolwiek chcia艂a. Z okienka kuchni dostrzeg艂a drzewo okryte kwiatami i w u艂amku sekundy by艂a ju偶 w 艣rodku jednego z kwiat贸w. Ujrza艂a kwiat z ca艂膮 Jak si臋 dostosowa膰?

siatk膮 kanalik贸w, a nawet to, co kry艂o si臋 za tym. Poczu艂a, jak to okre艣li艂a, samego Boga.

Wtedy wiedzia艂am, 偶e B贸g istnieje鈥, powiedzia艂a nam.

Zrozumia艂am, czym jest 偶ycie i jaki ma sens. 鈥

Natychmiast oprzytomnia艂a, zakr臋ci艂a gaz i wygna艂a nas z kuchni. Potem posz艂a do male艅kiej sypialni i na kolanach modli艂a si臋 do Boga. Przyrzek艂a, 偶e b臋dzie Go mi艂owa膰, s艂u偶y膰 mu i przestrzega膰 wszystkich Jego przykaza艅. Wspomnia艂a mi te偶, co mnie zreszt膮 zdziwi艂o, 偶e B贸g da艂 jej do zrozumienia, 偶e jest w tym zdana tylko na siebie - sama jest odpowiedzialna za siebie, za sw贸j rozw贸j i swoje 偶ycie.

To prze偶ycie i p贸藕niejsze postanowienia matki wywar艂y na wszystkich nas g艂臋boki wp艂yw - pozytywne i negatywne.

Z jednej strony wykszta艂cili艣my w sobie zmys艂 鈥瀒nnego 艣wiata鈥.

Matka nauczy艂a nas, 偶e nasz膮 ziemsk膮 egzystencj臋 od 鈥瀗ieba鈥

oddziela bardzo denka zas艂ona i - co najwa偶niejsze - aby pod艂膮czy膰 si臋 do tego 殴r贸d艂a i uzyska膰 pomoc, wystarcza艂 prosty akt zwierzenia si臋 Bogu.

Wierzy艂am w to 艣wi臋cie, tak jak w to, 偶e mam dwoje oczu, nos, usta. Wiara pomog艂a mi przetrwa膰 dwie ci臋偶kie choroby, z kt贸rych wysz艂am nawet w jeszcze lepszym zdrowiu ni偶 przedtem. Pomog艂a mi upora膰 si臋 z bardzo powa偶nymi kryzysami 偶yciowymi, takimi jak choroba dzieci, rozw贸d oraz kazirodcze przej艣cia w dzieci艅stwie, kt贸re mog艂y mnie doprowadzi膰 do szale艅stwa. Za to duchowe dziedzictwo jestem matce bardzo wdzi臋czna.

Z drugiej jednak strony, matka upar艂a si臋 wierzy膰, 偶e B贸g uciele艣niony jest w ortodoksyjnej tradycji katolickiej. Sta艂a si臋 fanatyczn膮 katoliczk膮. Brzydzi艂a si臋 seksem i zaszczepi艂a w nas wstyd. Pozosta艂a z ojcem, z kt贸rym mia艂a jeszcze sze艣cioro kolejnych dzieci, mimo 偶e znale藕li艣my si臋 na skraju n臋dzy.

330 P. M. H. ATWATER Przymyka艂a te偶 oczy na seksualne wybryki ojca w stosunku do mnie i jeszcze dw贸ch si贸str.

Trzeba zaznaczy膰, 偶e w wyniku wspomnianego doznania matki dobro i z艂o przejawi艂o si臋 w r贸wnie skrajnych postaciach w naszej rodzinie. Pod wieloma wzgl臋dami jeste艣my wyj膮tkowi, moi bracia, siostry i ja.

Cho膰 traktowano nas tak okropnie, jeste艣my dla swoich dzieci dobrzy. Ale przez moj膮 matk臋 nie umiemy sobie radzi膰 w sprawach praktycznych, na przyk艂ad, je艣li chodzi o pieni膮dze, dotrzymywanie termin贸w, bycie naprawd臋 鈥瀟u i teraz鈥.

Ze 艂zami w oczach Tonia Hugus opowiada艂a o tym, jak absolutnie zafascynowana by艂a matk膮, a przy tym czu艂a si臋 ca艂kowicie przez ni膮 porzucona.

Matka by艂a za bardzo oderwana od otaczaj膮cej j膮 strasznej rzeczywisto艣ci. 呕y艂a po to, aby wr贸ci膰 do Boga. To okre艣la艂o ka偶de jej dzia艂anie. Chcia艂a by膰 鈥瀌obra鈥 i 偶eby to osi膮gn膮膰 gotowa by艂a po艣wi臋ci膰 wszystko, nawet w艂asne dzieci. W ci膮gu czternastu lat urodzi艂a dziesi臋cioro dzieci. Moim zdaniem, to ca艂kowity brak odpowiedzialno艣ci z jej strony.

Hugus przyzna艂a, 偶e matka przekaza艂a im wiele z tego, co pozna艂a wskutek swego doznania. 鈥濪a艂a nam wiar臋 zdoln膮 poruszy膰 g贸ry. Ale tyle w tym dobrego, co i z艂ego. Oddzielanie jednego od drugiego zajmie mi chyba reszt臋 偶ycia. 鈥

Kiedy prze偶ycie na granicy 艣mierci dobiegnie ko艅ca, nie dysponujemy 偶adnymi narz臋dziami czy umiej臋tno艣ciami, kt贸re pomog艂yby nam zrozumie膰 czy oceni膰 nasz膮 now膮 艣wiadomo艣膰, nasze odczucia. Zmagamy si臋 i upadamy, cz臋sto wyobcowujemy, cho膰 mieli艣my zamiar inspirowa膰, m膮cimy zamiast wyja艣nia膰, stajemy si臋 gro藕ni, kiedy mamy zamiar z艂agodnie膰, straszymy zamiast o艣wieca膰.

Inni nie postrzegaj膮 nas tak, jak my postrzegamy siebie. Przes艂anie, kt贸re staramy si臋 przekaza膰, czasem ginie w t艂umaczeniu.

Hugus opisa艂a swoje 偶ycie z matk膮 jako mieszanin臋 z艂ego i dobrego, i jest to nadzwyczaj trafna diagnoza w odniesieniu do nast臋pstw prze偶ycia u progu 艣mierci oraz indywidualnej na nie reakcji.

Je艣li kto艣 pomy艣lnie zintegruje swoje do艣wiadczenie, a takich os贸b jest wiele, 偶ycie zaraz nabiera cudownych wymiar贸w i nie mo偶na sobie niemal wyobrazi膰 innego sposobu 偶ycia.

Ale prawda jest taka, 偶e prze偶ycie na granicy 艣mierci pozostawia po sobie dwojak膮, gorzko-s艂odk膮 spu艣cizn臋.

Na konferencji IANDS w Seattle w ubieg艂ym roku, przej臋ty do 艂ez sanitariusz zapyta艂 zebranych, po co reanimowa膰, skoro jego zabiegi odrywaj膮 ludzi od tak wspania艂ego prze偶ycia. Na to osoba odratowana od 艣mierci odpar艂a, 偶e jest ogromnie wdzi臋czna za to, 偶e 偶yje tu i teraz, i w taki spos贸b.

Gdyby nie wysi艂ki innego sanitariusza, nie mog艂aby bowiem cieszy膰 si臋 obecno艣ci膮 swych ukochanych. Jej wypowied藕 uzupe艂ni艂abym nast臋puj膮co: oboj臋tnie, jak cudownie jest po Drugiej Stronie, mamy za zadanie 偶y膰 tutaj, przebywaj膮c w cia艂ach, jakie nam dano, i wykonywa膰 swoj膮 prac臋.

Naprawd臋 warto 偶y膰!

Przepe艂nia mnie rado艣ci膮 my艣l o ludziach, kt贸rzy P. M. H. ATWATER potrafi膮 czerpa膰 natchnienie z relacji z prze偶y膰 na granicy 艣mierci oraz ze s艂贸w samych doznaj膮cych. W wielu poradniach wykorzystuje si臋 obecnie wzorzec zjawiska jako model, kt贸ry pomaga zg艂aszaj膮cym si臋 przezwyci臋偶y膰 l臋k i poczucie straty oraz odnale藕膰 drog臋 do wzbudzenia swego wrodzonego potencja艂u do pozytywnego spe艂nienia swego 偶ycia. R贸wnie偶 umieraj膮cym cz臋sto dodaje otuchy i przynosi spok贸j u艣wiadomienie sobie, 偶e opisywane przez miliony doznaj膮cych 艣wiat艂o mo偶e by膰 艢wiat艂em Bosko艣ci.

Kilka s艂贸w od siebie Marzy mi si臋 dokonanie czego艣 wielkiego i szlachetnego, ale moim obowi膮zkiem jest wype艂nianie zada艅 skromnych tak, jakby by艂y wielkie i wspaniale.

Helen Keller Po swych trzech doznaniach u progu 艣mierci czu艂am si臋 natchniona przez Boga i przepe艂niona sum膮 ca艂ej wiedzy. Rozpiera艂a mnie mesjanistyczna niemal potrzeba g艂oszenia nowego przes艂ania, jakie zosta艂o mi objawione - przes艂ania mi艂o艣ci i 偶ycia, wiecznego i nieustaj膮cego.

Kiedy realizowa艂am swoje pos艂annictwo, zacz臋艂y si臋 ujawnia膰 niepokoj膮ce rozbie偶no艣ci. To, co we mnie tkwi艂o, pasja kt贸ra mnie rozpala艂a, nie dawa艂y si臋 prze艂o偶y膰 na j臋zyk powszedniego 偶ycia. Moja opowie艣膰, to co wynios艂am znad kraw臋dzi 艣mierci, niezmiennie wprawia艂y s艂uchaczy w zachwyt; ale kiedy cich艂y brawa i rozentuzjazmowana widownia rozchodzi艂a si臋 do domu, ogarnia艂o mnie przygn臋biaj膮ce uczucie, 偶e moje wyst膮pienia to po prostu rozrywka.

Podnosi艂y s艂uchaczy na duchu, ale raczej nie wynika艂o z nich nic wi臋cej.

Wiele czynnik贸w z艂o偶y艂o si臋 na to, 偶e podj臋艂am badania nad zjawiskiem prze偶y膰 u progu 艣mierci. Kierowa艂a 334 P. M. H. ATWATER mn膮 nie tylko ch臋膰 zrozumienia tego, co mi si臋 przytrafi艂o, zbadania szerszego wymiaru tego zjawiska, ale r贸wnie偶 rzecz niezmiernie wa偶na - pragnienie ustalenia jego warto艣ci. Jaki z tego po偶ytek, pyta艂am siebie, je艣li w ko艅cu wszystko sprowadza si臋 do kaza艅 i przepowiedni? Da艂 o sobie zna膰 upi贸r z dzieci艅stwa - poczucie, 偶e zn贸w oszukuj臋 sama siebie.

Powr贸ci艂o wspomnienie d艂ugiej drogi do szko艂y, jak膮 co rano przemierza艂am jako uczennica pierwszej klasy - drogi, nad kt贸r膮 ci膮偶y艂a groza 艣mierci. Sprawia艂y to du偶e 偶贸艂te gwiazdy, kt贸re ludzie wystawiali we frontowych oknach. Wiedzia艂am, co oznaczaj膮 - 偶e kto艣 z domownik贸w poleg艂 na wojnie.

Pewnego ranka ujrza艂am na jednym oknie sze艣膰 z艂otych gwiazd. Na ten widok zacz臋艂am szlocha膰. Niemal ka偶dego dnia musia艂am przed szko艂膮 wyciera膰 艂zy i powstrzymywa膰 spazmy.

Druga wojna 艣wiatowa mocno mn膮 wstrz膮sn臋艂a. Jasno zdawa艂am sobie spraw臋 z tego, jak Hitler oszuka艂 ca艂y 艣wiat, maskuj膮c swoje zbrodnie zr臋czn膮 retoryk膮 i 偶arliwymi zapewnieniami o swej 鈥瀞zczero艣ci鈥. Z艂ote gwiazdy, kt贸re prze艣ladowa艂y mnie w dzieci艅stwie, pozosta艂y jako przestroga na ca艂e 偶ycie: nie daj si臋 zwie艣膰 pozorom ani czyjej艣 prawdzie, nawet w艂asnej - sprawd藕 raz, drugi, weryfikuj.

Tote偶 moje osobiste do艣wiadczenia nie wystarcza艂y.

Musia艂am nabra膰 pewno艣ci co do wymiar贸w i zakresu zjawiska, kt贸re wydawa艂o si臋 tak nieziemskie, tak cudowne. Dopiero potem mog艂am oznajmi膰 innym, czego nauczy艂a mnie 艣mier膰. To nie Bogu nie ufa艂am, lecz sobie - w艂asnej percepcji.

l Kilka st贸w od siebie 335

D膮偶enie to spotka艂o si臋 z ca艂kowitym brakiem zrozumienia ze strony 艣rodowiska oraz ze strony innych badaczy - nikt nie dawa艂 wiary moim wyja艣nieniom.

Im bardziej obstawa艂am przy swoim, tym bardziej mnie unikano, pomijano a nawet atakowano. Nie mia艂am rozeznania w wymogach, jakich nale偶y przestrzega膰 w badaniach naukowych. Ankiety, grupy kontrolne, analiza statystyczna - konieczne narz臋dzia w badaniach naukowych, musz膮 by膰 uzupe艂nione obserwacjami w terenie - jak to robi policjant, kt贸ry obchodzi sw贸j rewir. I tak w艂a艣nie post膮pi艂am - ruszy艂am w teren.

Na temat 艣rodowiska skupiaj膮cego osoby z prze偶yciami na granicy 艣mierci panuje b艂臋dne przekonanie, 偶e sk艂adaj膮 si臋 na nie sami 艣wi臋ci, ludzie wyzbyci egoizmu, szczerze oddani swej pracy i wspieraj膮cy si臋 nawzajem.

Lecz jak w ka偶dej innej spo艂eczno艣ci, tak i tu zdarzaj膮 si臋 tragedie i nieszcz臋艣cia, zawistne utarczki i ma艂ostkowe intrygi. Wiem co艣 o tym, do艣wiadczy艂am tego na w艂asnej sk贸rze.

Oto przyk艂ad. Pierwszy wydawca mojej ksi膮偶ki Comming Bach To Life splajtowa艂 w艂a艣nie wtedy, kiedy rozesz艂y si臋 dwa jej nak艂ady.

Szczyt promocji i reklamy przypad艂 na okres, kiedy nie by艂o ju偶 co sprzedawa膰.

Straci艂am ca艂e honorarium, a tak偶e wi臋ksz膮 cz臋艣膰 zaliczki, kt贸r膮 przyw艂aszczy艂 sobie m贸j 贸wczesny agent.

Z kolei pewna osoba ze 艣rodowiska wszcz臋艂a przeciw mnie i mojej ksi膮偶ce kampani臋 zniewag i oszczerstw.

Kiedy pr贸bowa艂am w rozmowie dowiedzie膰 si臋, o co jej chodzi, pocz膮tkowo by艂a nawet do艣膰 mi艂a, lecz potem napad艂a na mnie z zupe艂nie dla mnie niezrozumia艂ych P. M. H. ATWATER powod贸w gro偶膮c, 偶e je艣li dalej b臋d臋 przemawia膰 na spotkaniach, zostan臋 publicznie napi臋tnowana. Nie wierz膮c w艂asnym uszom, zadzwoni艂am do niej p贸艂 godziny p贸藕niej, aby upewni膰 si臋, 偶e si臋 nie przes艂ysza艂am. Moja rozm贸wczyni dosta艂a furii.

Kobieta ta nie rzuca艂a s艂贸w na wiatr. Usi艂owa艂a pokrzy偶owa膰 moje plany wyst膮pienia w programie Sally Jesse Show i nastawi膰 przeciwko mnie ca艂e 艣rodowisko.

Je艣li kto艣 pr贸bowa艂 przez jej biuro dowiedzie膰 si臋 czego艣 o mojej pracy, grzecznie informowa艂a: 鈥濶ie ma potrzeby, aby pan z ni膮 rozmawia艂. Ja wiem wszystko, je艣li chodzi o nast臋pstwa. Mog臋 panu pom贸c. 鈥(Dowiedzia艂am si臋 tego znacznie p贸藕niej, kiedy ludzie z jej bran偶y w ko艅cu mnie wytropili i poskar偶yli si臋 na ni膮.) W rezultacie tych zabieg贸w zosta艂am skutecznie odsuni臋ta. Jedyn膮 korzy艣ci膮 z intensywnej kampanii reklamowej ksi膮偶ki by艂y dwa zaproszenia na konferencje, od znajomych moich znajomych. Wraz z m臋偶em stan臋li艣my na kraw臋dzi bankructwa.

Pragn臋 podzi臋kowa膰 Jayowi Wolfmanowi, nieznajomemu, kt贸ry pewnego dnia zapuka艂 do mych drzwi i powiedzia艂: 鈥濸ani znalaz艂a si臋 na czarnej li艣cie swojego 艣rodowiska, chcia艂bym pozna膰 przyczyny. 鈥濸okaza艂am mu kopie wszystkich list贸w, jakie napisa艂am lub otrzyma艂am. Jego opinia brzmia艂a: 鈥濶ie ma w nich nic obci膮偶aj膮cego. Z pewno艣ci膮 nie zas艂u偶y艂a sobie pani na takie traktowanie. 鈥

Pragn臋 te偶 podzi臋kowa膰 Laurie Schwartz i Patricii Fenske, kt贸re stan臋艂y w mojej obronie i da艂y mi szans臋 si臋 wykaza膰.

Kilka s艂贸w od siebie 337

Jak przez to wszystko przesz艂am?

Sta艂am si臋 cyniczna.

Z rozpaczy zniszczy艂am oryginalne notatki do bada艅 i przysi臋g艂am sobie, 偶e przestan臋 si臋 tym zajmowa膰.

By艂am w takim stanie, 偶e wszelkie gadanie o bezstronno艣ci badacza czy bezwarunkowej mi艂o艣ci, do jakiej s膮 zdolni doznaj膮cy, wydawa艂o mi si臋 czyst膮 fikcj膮. Pr贸by zdobycia si臋 na przebaczenie, zrozumienie, tylko pogorszy艂y sprawy. Kiedy za偶膮da艂am od mojej przeciwniczki przeprosin za pom贸wienia, nie uzyska艂am 偶adnego odzewu. Cho膰 moje 偶ycie osobiste stopniowo si臋 poprawia艂o i go艣ci艂o w nim coraz wi臋cej rado艣ci i mi艂o艣ci, praca, kt贸r膮 podj臋艂am dla dobra ludzko艣ci, le偶a艂a w ruinie.

P艂aka艂am przez ca艂膮 zim臋.

W 1995 roku mija dwadzie艣cia lat od publikacji ksi膮偶ki Raymonda Moody鈥檈go 呕ycie po 偶yciu. Z dorobku naukowego Moody鈥檈go skorzysta艂y miliony ludzi na ca艂ym 艣wiecie, za艣 jego przes艂anie, i偶 艣mier膰 nie ko艅czy 偶ycia, sta艂o si臋 dla wielu wyzwaniem do zmiany.

W dziedzinie prze偶y膰 na granicy 艣mierci od samego pocz膮tku poniesiono wiele ofiar i wysi艂k贸w. Nie szcz臋dzono sobie 偶yczliwo艣ci i zach臋ty.

Bez w膮tpienia ka偶dy stara艂 si臋 da膰 z siebie jak najwi臋cej, nawet wtedy, kiedy nie by艂o to szczeg贸lnie pomocne dla innych.

Sam fakt uczestnictwa wywar艂 na ka偶dego z nas g艂臋boki wp艂yw; i ka偶dy musia艂 zmierzy膰 si臋 z 鈥瀖roczn膮 stron膮鈥 na r贸wni ze 艢wiat艂o艣ci膮.

Zilustruj臋 to przyk艂adami: pewien naukowiec, kt贸ry napisa艂 znakomit膮 ksi膮偶k臋 o mi艂o艣ci, z jak膮 spotykaj膮 si臋 doznaj膮cy po Drugiej Stronie, odebra艂 sobie w gwa艂towny spos贸b 偶yP. M. H. ATWATER ci臋 i wtedy wysz艂o na jaw, 偶e tyranizowa艂 swoj膮 rodzin臋.

Lekarzowi odm贸wiono posady na uniwersytecie tylko dlatego, 偶e o艣mieli艂 si臋 studiowa膰 to zagadnienie i opublikowa膰 wyniki swej pracy. Mia艂o miejsce wiele rozpraw s膮dowych, przypadk贸w publicznego oskar偶ania si臋 i obrzucania wyzwiskami, a bardzo ma艂o finansowego wsparcia dla IANDS, organizacji powo艂anej przecie偶 do 偶ycia jako organ kieruj膮cy i podnosz膮cy w spo艂ecze艅stwie poziom wiedzy na temat tego zjawiska.

To by艂o dwadzie艣cia szalonych lat.

By艂o w nich tyle z艂ego, co i dobrego鈥, parafrazuj膮c Tonie Hugus.

Mimo to o tym si臋 nie m贸wi i w tym szkopu艂. Je艣li nie przyznamy si臋 do b艂臋d贸w, w jaki spos贸b mo偶emy si臋 poprawi膰? Je艣li nie uznamy w艂asnej g艂upoty, jak docenimy m膮dro艣膰, kt贸r膮 mogliby艣my si臋 dzieli膰?

Doznania na granicy 艣mierci rozwijaj膮, wzmacniaj膮, poszerzaj膮 i nasilaj膮 to, co tkwi w ka偶dym, kto si臋 z nimi styka, niewa偶ne czy do艣wiadcza tego na w艂asnej sk贸rze, czy nie. Dlatego tak wielu z nich korzysta i tyle samo doznaje uraz贸w. Z tego powodu r贸wnie偶 zdecydowa艂am si臋 prze艂ama膰 鈥瀦mow臋 milczenia鈥 i poda膰 do publicznej wiadomo艣ci swe przykre przej艣cia.

Aby si臋 uczy膰, musimy swoje do艣wiadczenia nawzajem por贸wnywa膰.

Co si臋 tyczy mnie, cynizm okaza艂 si臋 tylko mask膮, pod kt贸r膮 stara艂am si臋 ukry膰 rozczarowanie sob膮; pora偶ka by艂a tylko odbiciem g艂臋boko we mnie zakorzenionego l臋ku przed sukcesem. Moja przeciwniczka sta艂a si臋 w ko艅cu dla mnie bod藕cem do lepszej i ci臋偶szej pracy. Jestem jej wdzi臋czna za to, 偶e stan臋艂a na mojej drodze. Przys艂u偶y艂a mi si臋.

Kilka s艂贸w od siebie 339

W moim przypadku przebaczenie nie sprawdzi艂o si臋, poniewa偶 zrobi艂am z siebie m臋czennic臋 i nie potrafi艂am zada膰 sobie zasadniczego pytania:

czy aby osi膮gn膮膰 spok贸j, gotowa jestem wyrzec si臋 swego gniewu?

Tak hojnie szafowa艂am sw膮 mi艂o艣ci膮, 偶e zapomnia艂am po prostu by膰 mi艂o艣ci膮. Tak bardzo udziela艂am si臋, 偶e zapomnia艂am o szacunku dla siebie i w艂asnych potrzebach.

S艂owem, tak przesycona by艂am Bosko艣ci膮, 偶e gdzie艣 zagubi艂am swoje cz艂owiecze艅stwo.

Oznacza to, 偶e wypar艂am si臋 swojej ciemnej strony.

A to hamuje rozw贸j, gdy偶 tylko w ciemno艣ci mog膮 kie艂kowa膰 nasiona i zapuszcza膰 korzenie idee; tylko w ciemno艣ci mo偶emy stan膮膰 twarz膮 w twarz ze sob膮 w ca艂ej naszej okaza艂o艣ci. To tam, w ciszy i mroku mo偶emy wyczu膰 puls w艂asnej duszy. Ciemno艣膰 nie jest piekielna w wi臋kszej mierze ani偶eli 艣wiat艂o jest niebia艅skie.

Stanowi膮 po prostu przeciwleg艂e bieguny tej samej energii. Na ziemi potrzebujemy i jednego, i drugiego do harmonijnego wzrostu i r贸wnowagi. Po drugiej stronie ju偶 nie.

Swoje trzy przygody ze 艣mierci膮 ochrzci艂am 鈥濼rzema Uderzeniami Niebia艅skiego Kafara鈥, gdy偶 trzeba by艂o a偶 trzech, by z艂ama膰 moj膮 tward膮 skorup臋. Moje prze偶ycia ukaza艂y mi m贸j prawdziwy stosunek do 殴r贸d艂a Mojego Istnienia. Ich nast臋pstwa ods艂oni艂y przede mn膮 m贸j prawdziwy stosunek do siebie.

Tak, mamy okr膮g艂膮 rocznic臋...

dwadzie艣cia lat. Warto by膰 mo偶e zaznaczy膰, 偶e o ile w艣r贸d badaczy tego zjawiska p艂ci 偶e艅skiej wi臋kszo艣膰 stanowi膮 kobiety, same maj膮ce za sob膮 prze偶ycia na granicy 艣mierci, to w艣r贸d 340 P. M. H. ATWATER m臋偶czyzn-badaczy nie ma ani jednego doznaj膮cego. To kobiety najg艂臋biej wnikn臋艂y w nast臋pstwa, opracowywa艂y podr臋czniki i poradniki, szuka艂y sposob贸w nawi膮zywania nowych, buduj膮cych zwi膮zk贸w. M臋偶czy藕ni z kolei skupili si臋 na kontrastach i na ich warto艣ci poznawczej. Podczas gdy kobiety podkre艣la艂y strony ujemne, m臋偶czy藕ni wskazywali niemal wy艂膮cznie na pozytywy.

Oczywi艣cie, to m臋偶czy藕ni maj膮 na swym koncie wi臋cej publikacji, otrzymuj膮 wy偶sze honoraria, mimo 偶e kobiety przeprowadzaj膮 wi臋cej wywiad贸w z wi臋ksz膮 liczb膮 os贸b, pracuj膮 bardziej wnikliwie przez d艂u偶szy czas, cho膰 mniej im si臋 to op艂aca.

Panowie zdradzaj膮 upodobanie do 偶onglowania cyframi i opracowywania aspekt贸w fenomenologicznych. Panie bardziej wdaj膮 si臋 w uczucia, adaptacj臋 i czynnik ludzki.

Tak, mamy okr膮g艂膮 rocznic臋. W samych Stanach Zjednoczonych zarejestrowanych jest ponad osiemdziesi臋ciu badaczy zjawisk na granicy 艣mierci, do tego dochodz膮 dziesi膮tki w innych krajach, a liczba ta stale si臋 powi臋ksza. Ze wszystkich tych wysi艂k贸w wy艂ania si臋 model dost臋pny dla ka偶dego, kt贸ry istotnie mo偶e by膰 艣wiadectwem prze艂omu, jaki dokona艂 si臋 w ludzkiej 艣wiadomo艣ci i ewolucji.

To daje do my艣lenia.

S膮dz臋, 偶e kryje si臋 za tym nasza adaptacja jako gatunku.

Wszelkie gatunki na naszej planecie albo si臋 przystosowuj膮 do zmieniaj膮cych si臋 warunk贸w, albo wymieraj膮. Tego uczy nas biologia. Prosz臋 tylko zwr贸ci膰 uwag臋:

Wi臋kszo艣膰 ludzi rozpoznaje obecnie nie tylko barw臋 niebiesk膮, ale potrafi te偶 rozr贸偶ni膰 subtelne gradacje kolor贸w i odcieni. Przed rokiem 1850 nale偶a艂o to do rzadko艣ci.

Nasze sny odznaczaj膮 si臋 wyrazistymi kolorami, a wiele os贸b zachowuje podczas snu 艣wiadomo艣膰 - jeszcze na pocz膮tku wieku uwa偶ano to ostatnie za niemo偶liwe do osi膮gni臋cia.

Dzisiejsze kobiety zaczynaj膮 miesi膮czkowa膰 w m艂odszym wieku ni偶 ich mamy czy babcie. Podobnie m臋偶czy藕ni maj膮 nocne zmazy wcze艣niej.

(Uwa偶a si臋, 偶e maj膮 w tym sw贸j udzia艂 sztuczne o艣wietlenie, witaminy i lepsza opieka lekarska.)

W艂a艣nie teraz, kiedy tak potrzebna jest wi臋ksza elastyczno艣膰, umiej臋tno艣膰 reagowania na zmiany, m贸zg zdolny do szybkiego rozumowania i trafnej intuicji, cia艂a potrafi膮ce przystosowa膰 si臋 do kapry艣nych klimat贸w i poziomy energii niezb臋dne do sprawnego sterowania technicznymi urz膮dzeniami, w艂a艣nie w takiej chwili w naszych dziejach, kiedy potrzebni s膮 ludzie umiej膮cy w kr贸tkim czasie, bez specjalnego przeszkolenia, poszerza膰 swoje w艂adze mentalne, rozwija膰 inteligencj臋 i wyostrza膰 postrzeganie... co si臋 dzieje? Miliony os贸b przechodzi przemian臋 艣wiadomo艣ci, kt贸ra przygotowuje tak pod wzgl臋dem fizycznym, jak i psychicznym, do sprostania wyzwaniom, jakie stawia przed nami perspektywa powstania nowego og贸lnoplanetarnego spo艂ecze艅stwa.

Odrzu膰my na bok te has艂a Ruchu Nowej Ery i popatrzmy: nasz gatunek ludzki, przystosowuje si臋, poniewa偶 艣wiat, w kt贸rym 偶yjemy, szybko si臋 zmienia - musimy za nim nad膮偶y膰, bo inaczej wyginiemy.

342 P. M. H. ATWATER Einstein by艂 beznadziejnym uczniem, ledwo sko艅czy艂 szko艂臋, ale umia艂 tw贸rczo my艣le膰.

Musimy rozwin膮膰 w sobie podobnie tw贸rcze my艣lenie, jeste艣my do tego odpowiednio wyposa偶eni. I nie trzeba na to kolejnych stu lat.

Nasze wej艣cie w faz臋 spo艂eczno艣ci globalnej musi poprzedzi膰 na ca艂ym 艣wiecie gruntowna reforma systemu o艣wiaty, przywr贸cenie kobietom nale偶nego im miejsca i przemy艣lenie na nowo kwestii przyw贸dztwa politycznego. Zbiegnie si臋 to z wyst膮pieniem w skali ca艂ego globu nie tylko prze偶y膰 na granicy 艣mierci, ale wszelkich form i odmian duchowo艣ci, przeobra偶aj膮cych dozna艅, kt贸re nasyc膮 nasze z艂aknione dusze... w sam膮 por臋 na milenium.

Dzisiejsze warunki sprzyjaj膮 samozwa艅czym mesjaszom i prorokom. David Koresh i masakra w Teksasie to dopiero pocz膮tek. 鈥濨o偶y wys艂annicy鈥 pojawiaj膮 si臋 nawet w Rosji, powiewaj膮c sztandarem 鈥瀙rawdy鈥 w tych tak zwanych dniach ostatnich.

Nie jest to tylko wynikiem tego, 偶e dobiega ko艅ca tysi膮clecie. Blisko dwa tysi膮ce lat temu Jezus posia艂 ziarno, kt贸re obecnie, u schy艂ku dwudziestego wieku, zaczyna puszcza膰 p臋dy.

Jego s艂owa brzmia艂y mniej wi臋cej tak: 鈥濳to we Mnie wierzy, b臋dzie tak偶e dokonywa艂 tych dzie艂, kt贸rych Ja dokonuj臋, owszem, i wi臋ksze od tych uczyni. 鈥濱 nie by艂 to 偶art.

Oto mamy ruch 鈥瀘d podstaw鈥, spontaniczny i pozbawiony przyw贸dztwa, ruch ludzi, kt贸rzy odkrywaj膮 swoj膮 prawdziw膮 to偶samo艣膰 i reaguj膮 na potrzeb臋 zmiany.

Dzia艂aj膮 samodzielnie, poniewa偶 taki spos贸b odpowiada im bardziej. Ich szeregi rosn膮 w ogromnym tempie.

Kilka s艂贸w od siebie 343

Aby to zrozumie膰, trzeba zapozna膰 si臋 ze zjawiskiem prze偶y膰 towarzysz膮cych umieraniu, gdy偶 w gruncie rzeczy m贸wi ono wi臋cej o 偶yciu ni偶 o 艣mierci - i m贸wi o nim osza艂amiaj膮ce prawdy.

Nie nale偶y zapomina膰, 偶e samo doznanie to zaledwie ETAP PIERWSZY. Spektakularne efekty fazy inicjuj膮cej i nast臋puj膮ca potem iluminacja przynosz膮 duchowe pokrzepienie i pe艂ne zapa艂u o偶ywienie; lecz wkr贸tce przychodzi zaw贸d i frustracja, kiedy pr贸buje si臋 nowo uzyskan膮 m膮dro艣膰 przy艂o偶y膰 do starych uprzedze艅, depresji, r贸偶norakich wyrzut贸w sumienia i l臋k贸w, dezorientacji i zagubienia, kt贸re prowadz膮 do rezygnacji lub poczucia samotno艣ci. W ko艅cu jednak poddajemy si臋 Prawdzie wyniesionej z do艣wiadczenia. Droga do tego prowadzi przez okre艣lenie na nowo swojego miejsca w porz膮dku rzeczy, ponown膮 nauk臋, uzdrawianie, akceptacj臋 osobistej odpowiedzialno艣ci, eksperymentowanie i wreszcie przez u艣wiadomienie sobie, co jest warto艣ci膮 w 偶yciu a co nie. W贸wczas nast臋puje odrodzenie i decyzja 偶ycia zgodnie z Wy偶szymi Prawami.

Upad艂 berli艅ski mur, podobnie jak wcze艣niej 鈥炁糴lazna kurtyna鈥, w 艣wiecie zapanowa艂a rado艣膰 z powodu triumfu wolno艣ci. Nasze modlitwy o pok贸j zosta艂y wys艂uchane, ale czy do ko艅ca?

Dochodzi do g艂osu nacjonalizm, d艂ugo t艂umiona nienawi艣膰 i gniew, szerzy si臋 strach, przygn臋bienie, poczucie zagubienia. Cud przerodzi艂 si臋 w koszmar.

To powtarzaj膮cy si臋 schemat.

Dlatego w艂a艣nie jest w ludzkiej psychice miejsce na mit Cudownej 艁aski, bowiem mity ucz膮, daj膮 si艂臋 i pomagaj膮 zachowa膰 zdrowie.

P. M. H. ATWATER Licz臋 na to, 偶e odezwie si臋 ka偶dy, kto ma za sob膮 prze偶ycia na granicy 艣mierci.

Nadesz艂a odpowiednia ku temu pora, a dzielenie si臋 opowie艣ciami jest przez wi臋kszo艣膰 doznaj膮cych odbierane niemal jak powo艂anie.

Mam nadziej臋, 偶e rynek ksi膮偶ek i pomys艂贸w zostanie dos艂ownie zasypany, relacjami z pierwszej r臋ki i wynikami bada艅. Mam te偶 nadziej臋, 偶e nikt nie b臋dzie przypisywa艂 sobie roli 鈥瀓edynej wyroczni鈥, poniewa偶 偶aden spo艣r贸d nas nie mo偶e pretendowa膰 do miana 鈥瀏wiazdy pierwszej wielko艣ci鈥 czy 鈥瀢y艂膮cznego g艂osiciela prawdy鈥. Wa偶ny jest wk艂ad wniesiony przez ka偶dego. Dopiero z ca艂ych opowie艣ci, obejmuj膮cych zar贸wno wyzwania jak i cuda, mo偶e wy艂oni膰 si臋 model transformacji, oddzia艂ywuj膮cy z wielk膮 si艂膮 na ludzi na ka偶dej szeroko艣ci i d艂ugo艣ci geograficznej.

Zostawiamy za sob膮 wiek wiary (sprzyjaj膮cy cierpieniom) i wkraczamy w wiek wiedzy (sprzyjaj膮cy odrodzeniu i odnowie). To Epoka Kwiat贸w... w kt贸rej uwydatnia si臋 tw贸rczy 偶ar naszych dusz.

Najlepiej uj膮艂 to 艣wi臋ty Jan w swojej Ewangelii, rozdzia艂 13, werset 35:鈥 Po tym wszyscy poznaj膮, 偶e艣cie uczniami moimi, je艣li b臋dziecie si臋 wzajemnie mi艂owali. 鈥

Po Drugiej Stronie najcz臋艣ciej stawiane s膮 doznaj膮cym dwa pytania: 鈥濳omu s艂u偶y艂e艣?

Kogo kocha艂e艣?鈥.

Zatrzymaj si臋 teraz.

Za艂贸偶my, 偶e przysz艂a kolej na ciebie.

Jaka b臋dzie twoja odpowied藕?

Nie trzeba bliskiego zetkni臋cia ze 艣mierci膮, aby nast膮pi艂o przeobra偶enie. Do przemiany prowadzi tyle dr贸g, co gwiazd na niebie. Wymienione ni偶ej osoby przesz艂y tak膮 zmian臋 i pozna艂y przy tym swoje dusze. Gor膮co polecam ksi膮偶ki, w kt贸rych opisuj膮 one swoje odkrycia:

Dodatek Ka偶dy mistyk, jaki si臋 narodzi艂, to okaz cz艂owieka przysz艂o艣ci. Pokuty, jakie sobie narzuci艂, oraz religijne przekonania by艂y wytworem jego kultury, wiary oraz otoczenia.

Ale 偶ywe opisy doznanych wizji, objawionych nowych 艣wiat贸w, a tak偶e jego podstawowe wskaz贸wki dotycz膮ce sposob贸w uzyskania takiego samego stanu postrzegania s膮 wynikiem wiedzy wyniesionej z nowych wymiar贸w 艣wiadomo艣ci, do jakich wzni贸s艂 si臋 on sam.

Gopi Kriszna Kilka mych w艂asnych do艣wiadcze艅 W pierwszym roku po moich do艣wiadczeniach ze 艣mierci膮 z pomoc膮 pospieszy艂a mi tr贸jka nieznajomych, z kt贸rymi wkr贸tce si臋 zaprzyja藕ni艂am. Byli to Terry i Elizabeth Macinata oraz Tom Huber.

Odbywali艣my wsp贸lne sesje, na kt贸rych wypr贸bowywali艣my rozmaite techniki psychologiczne, zapuszczali艣my si臋 w 鈥瀒nne wymiary鈥, odgrywali艣my role, zajmowali艣my si臋 wszystkim, co pozwala艂o nam wnikn膮膰 w g艂臋bi臋 umys艂u. Stali艣my si臋 鈥瀌uchowymi podr贸偶nikami鈥. B臋d臋 im na zawsze wdzi臋czna za to, 偶e zjawili si臋 w moim 偶yciu.

Zapocz膮tkowa艂am te偶 r贸wnoleg艂膮 kampani臋, kt贸rej celem mia艂o by膰 nauczenie si臋 na nowo wszystkiego, co tylko znalaz艂o si臋 w moim zasi臋gu. Zapisa艂am si臋 na mn贸stwo kurs贸w z r贸偶nych dziedzin, z gotowaniem i prowadzeniem domu w艂膮cznie.

Poddawa艂am te偶 skrupulatnym ogl臋dzinom wszelkie elementy tworz膮ce moje otoczenie. Podejrzane wydawa艂o mi si臋 dos艂ownie wszystko, od garnk贸w i patelni po dezodoranty. Pisa艂am nawet do producent贸w o raporty z bada艅 nad rozmaitymi substancjami i technologiami wytw贸rczymi, a nast臋pnie sama sprawdza艂am to w prywatnym laboratorium. Chc膮c wykry膰, ile prawdy kryje si臋 w informacjach podawanych przez producent贸w na temat ich wyrob贸w, spotyka艂am si臋 z wieloma osobami. Poddawa艂am w w膮tpliwo艣膰 ka偶d膮 etykietk臋, podwa偶a艂am ka偶de twierdzenie. By艂o to nawet co艣 wi臋cej ni偶 obsesja.

Kiedy przenios艂am si臋 z Boise w stanie Idaho do Waszyngtonu, jeszcze bardziej nasili艂am swoje poszukiwania. Powodem by艂a utrata wagi i chorobliwa, s艂aba menstruacja; nast膮pi艂o to w nieca艂e trzy miesi膮ce po przeprowadzce, pomimo 偶e od偶ywia艂am si臋 w艂a艣ciwie tak samo. Traci艂am te偶 ciep艂ot臋 i zdarzy艂o mi si臋 zemdle膰 w metrze. Trzej lekarze orzekli zgodnie, 偶e m贸j organizm jest wycie艅czony!

Odzyskanie zdrowia kosztowa艂o mnie sporo zachodu i pieni臋dzy. Jedn膮 z przyczyn pogorszenia si臋 mojego stanu by艂o to, 偶e po raz pierwszy w 偶yciu od偶ywia艂am si臋 wy艂膮cznie tym, co kupowa艂am w sklepie. W gr臋 wchodzi艂o te偶 samo po偶ywienie oraz gleba, z kt贸rej pochodzi艂o. Jak si臋 domy艣lacie, dotar艂am do farm, na kt贸rych wytwarzano produkty 偶ywno艣ciowe, rozmawia艂am z rolnikami, pobiera艂am pr贸bki gleby do analizy.

I okaza艂o si臋, 偶e ska偶enie ziemi we wschodnim rejonie kraju jest o wiele wi臋ksze, ni偶 podaj膮 oficjalne raporty.

Sk艂adaj膮 si臋 na to kwa艣ne deszcze, nadmierne stosowanie 艣rodk贸w chemicznych w uprawie oraz inne niezdrowe praktyki. Rozumie si臋 samo przez si臋, 偶e natychmiast wprowadzi艂am wielkie zmiany w swoim jad艂ospisie.

Kilka rzeczy, jakich si臋 nauczy艂am To, 偶e si臋 zmieni艂e艣 wskutek dozna艅 u progu 艣mierci, nie znaczy, 偶e jest z tob膮 co艣 nie w porz膮dku. Nie zapominaj o tym. Ale spoczywa na tobie odpowiedzialno艣膰 za utrzymanie i zintegrowanie tych zmian. Od czego zacz膮膰? Od rozejrzenia si臋 wok贸艂 siebie i zadawania pyta艅. Potem przychodzi czas na dzia艂anie. Ujemne i dodatnie skutki nie zale偶膮 od tego, co ci si臋 przytrafi艂o, ale od twojej indywidualnej na to reakcji. Mo偶esz poprawi膰 swoje 偶ycie na ka偶dym jego etapie. Ka偶dy mo偶e.

Ale przyznaj臋 sama, 偶e jedn膮 z naczelnych trosk staje si臋 uprawomocnienie nowego stanu 艣wiadomo艣ci. Pyta艅 jest mn贸stwo, a odpowiedzi brak.

Na drodze przeobra偶enia nie ma gotowych drogowskaz贸w, istniej膮 za to precedensy, legendy, opowie艣ci i kilku nauczycieli tu i 贸wdzie. Jednak na nic si臋 to nie zda, dop贸ki nie u艣wiadomisz sobie, 偶e tylko ty sam mo偶esz siebie uprawomocni膰. W贸wczas podstawowym pytaniem przestaje by膰: 鈥濩zy to by艂o prawdziwe?鈥 Na pierwszy plan wysuwa si臋 kwestia: 鈥濩o zamierzam z tym zrobi膰?鈥 R贸偶ne s膮 podej艣cia do tej kwestii:

PODDAJ SI臉 FALI I P艁Y艃 oznacza, og贸lnie rzecz bior膮c postaw臋, w kt贸rej dajesz si臋 porwa膰 niewidzialnym pr膮dom i po prostu suniesz przed siebie bez 偶adnych wytycznych i znak贸w orientacyjnych, podatny na nieustannie zmieniaj膮ce si臋 przyp艂ywy emocji i my艣li.

Takie zanurzenie si臋 w kosmicznym tchnieniu, w nieokie艂znanym p臋dzie czystej energii, w ca艂kowitym oderwaniu, mo偶e by膰 doznaniem buduj膮cym. Ale przesadne oddawanie si臋 temu mo偶e prowadzi膰 do zaburzenia i zagubienia, do zniweczenia wszelkich pozytywnych skutk贸w.

PODDAJ SI臉 I DAJ PROWADZI膯 BOGU, to r贸wnie偶 stan oderwania i zagubienia, ale zdanie si臋 na Boga zawsze doprowadzi ci臋 tam, gdzie znale藕膰 mo偶esz r贸wnowag臋 oraz drog臋 do rozwoju i przemiany. Tutaj te偶 wyznaczniki czasem si臋 gubi膮, ale masz poczucie kierunku i celu, wiedz臋 pe艂n膮 spokoju i wiar臋.

Podej艣cia te i tak nie wybawi膮 ci臋 od ciebie samego, ale podczas gdy pierwsze odrzuca wszelkie struktury jako pozbawione znaczenia, drugie korzysta z wszystkiego, co mo偶e okaza膰 si臋 przydatne. W pierwszym nic nie dzier偶y steru, w drugim przejawia si臋 po艣rednio lub bezpo艣rednio si艂a kieruj膮ca.

Inny spos贸b rozpatrywania procesu transformacji oraz ostatecznego poddania si臋 Wy偶szej Mocy przedstawia poni偶sze zestawienie uj臋cia psychologicznego i uj臋cia duchowego. Por贸wnanie to jest dzie艂em Dian臋 K.

Pike z Instytutu Teleos, kt贸ra opublikowa艂a je na 艂amach wydawanego przez Instytut magazynu Emerging.

Proces Transformacji Uj臋cie psychologiczne ja藕ni 1. Uto偶samiasz si臋 ze swoj膮 osobowo艣ci膮. Odczuwasz / wiesz: ja to moje uczucia, my艣li, przekonania, wspomnienia.

2. Na wszystko zapatrujesz si臋 subiektywnie, z w艂asnego punktu widzenia. Mo偶esz zdawa膰 sobie spraw臋, 偶e inni postrzegaj膮 twoj膮 sytuacj臋 inaczej, ale jest to bez znaczenia dla twojego dylematu.

3. Problemy rozgryzasz od 艣rodka. Przywo艂ujesz wspomnienia wydarze艅, na nowo prze偶ywasz swoje do艣wiadczenia i szukasz przez nie doj艣cia do tego, co nowe.

4. Uczucia s膮 wa偶ne same w sobie. D膮偶ysz do ich okre艣lenia i wyra偶enia przez m贸wienie o nich lub ich odegranie.

5. Wierzysz, 偶e uczucia wzbudzaj膮 w tobie osoby i okoliczno艣ci, z jakimi si臋 stykasz. Wik艂asz si臋 w reakcje.

Uj臋cie duchowe ja藕ni 1. Uto偶samiasz si臋 z obserwatorem, 艣wiadkiem, moc膮 艣wiadomo艣ci. Odczuwasz / my艣lisz: kiedy jestem 艣wiadomy, sprawuj臋 tw贸rczy nadz贸r nad swoim 偶yciem. Przyjmujesz osobowo艣膰 jako tw贸j 艣rodek wyrazu, ale czujesz, 偶e wykraczasz poza ni膮.

2. Do wszystkiego podchodzisz bezosobowo. Nie uto偶samiasz si臋 do ko艅ca z w艂asn膮 osobowo艣ci膮 nawet wtedy, kiedy anga偶uj膮 ci臋 g艂臋boko okoliczno艣ci 偶yciowe. Widzisz siebie na tle innych.

3. Problemy stanowi膮 dla ciebie okazj臋 do nauki i rozwoju. Starasz si臋 postrzega膰 je w poszerzonej perspektywie swojego 偶ycia i 艣wiata. Nie roztrz膮sasz swoich wra偶e艅 i my艣li, szukasz raczej odpowiedniej formy tw贸rczego dzia艂ania.

4. Wykorzystujesz uczucia jako podniety do dzia艂ania. Nie omawiasz ich z innymi. Raczej w oparciu o nie dzia艂asz.

5. Wiesz, 偶e twoje uczucia to wewn臋trzne sygna艂y, kt贸rych jeste艣 i nadawc膮, i odbiorc膮. Wiesz, 偶e masz mo偶liwo艣膰 wyboru tego, co 6. Zale偶y ci na tym, aby艣 zosta艂 wys艂uchany i zrozumiany, dop贸ki to nie nast膮pi, tkwisz w miejscu.

7. Uwa偶asz, 偶e w twoich wyborach ogranicza ci臋 zar贸wno przesz艂o艣膰, jak i tera藕niejszo艣膰.

8. Gdy poprosisz o pomoc, wyznaczasz drugiej osobie rol臋 obserwatora zachowuj膮cego obiektywizm. To daje ci swobod臋 i mo偶esz pogr膮偶y膰 si臋 w do艣wiadczaniu subiektywnym.

9. Nie potrafisz uwolni膰 si臋 od dynamicznego uk艂adu, dop贸ki jego energia nie wyczerpie si臋 w tobie i przez ciebie.

10. Na duchowe wgl膮dy i rozwi膮zania patrzysz tak, jakby przychodzi艂y 鈥瀦 zewn膮trz鈥, 鈥瀞poza鈥 ciebie.

odczuwasz i nie szukasz przyczyn swych emocji w okoliczno艣ciach zewn臋trznych. Nie dopuszczasz, aby kierowa艂y tob膮 reakcje czy nawyki.

6. Starasz si臋 patrze膰 na wszystko w szerszej perspektywie. Jeste艣 otwarty na inne punkty widzenia, kt贸re pomagaj膮 ci ustawi膰 tw贸j w艂asny we w艂a艣ciwej perspektywie.

7. Wiesz, 偶e masz mo偶liwo艣膰 wolnego wyboru w ka偶dej 艣wiadomie prze偶ywanej chwili.

8. Kiedy poprosisz o pomoc, nie rezygnujesz ze swej pozycji obserwatora. Zachowujesz tw贸rczy nadz贸r nad swoim 偶yciem i traktujesz cudz膮 pomoc jako uzupe艂nienie.

9. Potrafisz w dowolnej chwili wycofa膰 swoj膮 energi臋 ze zwi膮zk贸w, sytuacji i interakcji. Nazywasz to 鈥瀙oddaniem si臋鈥 temu, co jest.

10. Masz 艣wiadomo艣膰, 偶e duchowe wgl膮dy i wskaz贸wki rodz膮 si臋 w twoim wn臋trzu. Rozpoznajesz je, odbierasz i wed艂ug nich post臋pujesz. Wiesz, 偶e dzia艂aj膮cy w tobie wzorzec nadaje ci byt i pragniesz zharmonizowa膰 si臋 z Wy偶sz膮 Wol膮.

Przyswajanie nast臋pstw procesu transformacyjnego przypomina szok kulturowy, jaki prze偶ywa si臋 w obcym kraju. Niekt贸rzy aklimatyzuj膮 si臋 艂atwo i dobrze si臋 bawi膮. Inni cierpi膮. Poniewa偶 sama tego zakosztowa艂am, z my艣l膮 o tych, kt贸rym przyda艂aby si臋 pomoc, przygotowa艂am zamieszczony poni偶ej swego rodzaju przewodnik.

Kryzys wynikaj膮cy ze sztywnych postaw i przekona艅 Fundamentali艣ci r贸偶nych rodzaj贸w i wyzna艅 to osoby, kt贸re nie umiej膮 b膮d藕 nie chc膮 pogodzi膰 si臋 z istnieniem dwuznaczno艣ci i niepewno艣ci. Cz臋sto chowaj膮 si臋 za urojonymi modelami dobra i z艂a, za dogmatami, z g贸ry przekre艣laj膮c wszelki odmienny punkt widzenia.

Lecz gdy, jak w ba艣ni 鈥濶owe szaty cesarza鈥, objawiona zostanie im niepodwa偶alna prawda o rzeczywisto艣ci, nast臋puje u nich kryzys wiary.

Richard Yao, wcze艣niej pracuj膮cy jako prawnik na Wall Street, za艂o偶y艂 grup臋 wsparcia duchowego, maj膮c膮 na celu pom贸c ludziom wyrwa膰 si臋 z kr臋gu skostnia艂ych religijnych przekona艅.

Godna uwagi jest jego ksi膮偶ka:

There is a Way Out, wydana przez F. A.

Communications, New York City, 1987.

Kryzys wynikaj膮cy z wy艂aniania si臋 nowej 艣wiadomo艣ci Jako 偶e wsp贸艂czesna psychiatria oficjalnie nie uznaje r贸偶nicy mi臋dzy za艂amaniem psychicznym a duchowym prze艂omem, pragn臋 poda膰 tytu艂y kilku znakomitych prac na ten temat, kt贸re pomagaj膮 w rozeznaniu si臋 w sytuacji i znalezieniu rozwi膮za艅.

SEN to stowarzyszenie, kt贸re udziela informacji wszystkim tym, kt贸rzy s膮 zainteresowani niezwyk艂ymi stanami 艣wiadomo艣ci albo sami ich do艣wiadczaj膮. Wi臋kszo艣膰 personelu to ochotnicy maj膮cy na swym koncie podobne prze偶ycia. Potrafi膮 艣wietnie podnie艣膰 na duchu, podsun膮膰 odpowiednie ksi膮偶ki i pisma, skierowa膰 do terapeut贸w wra偶liwych na potrzeby zg艂aszaj膮cych si臋.

Inne instytucje powo艂ane do wspomagania procesu przemiany A. R. E. Clinic Oddzia艂 Association for Research and Enlightenment, klinika wykorzystuje wy艂膮cznie 艣rodki holistyczne pomagaj膮ce w uzdrawianiu, rozwoju i przemianie.

Kean, o艣rodek zatrudnia wykwalifikowan膮 kadr臋 i specjalizuje si臋 w us艂ugach indywidualnych i grupowych. Oferuje znakomity program przebudowy schematu funkcjonowania prawej i lewej p贸艂kuli m贸zgu. Smith Mountain Lake Healing and Retreat Kierowany przez R. Lia Newsome鈥檃, Instytut zapewnia otoczenie sprzyjaj膮ce zintegrowaniu nast臋pstw b臋d膮cych wynikiem przeobra偶aj膮cego do艣wiadczenia.

Gruntowne oczyszczenie cia艂a, umys艂u i ducha uzyskuje si臋 przez po艂膮czenie zdrowej diety z programem r贸wnowagi duchowej. Sun Valley Institute, P. O. Box 2553, Sun Valley, ID 83353.

Teleos Institute Szczeg贸lnie dwa programy oferowane przez Instytut s膮 pomocne przy osadzeniu i ze艣rodkowaniu jednos358 P. M. H. ATWATER tek przechodz膮cych proces transformacji. Life as a Walking Dream, to program pomagaj膮cy dostrzec jednostce og贸lne prawid艂owo艣ci 偶ycia i okre艣li膰 jego cel. Theatre of Life, to program dynamiki do艣wiadczeniowej daj膮cy jednostce zapraw臋 w wywieraniu tw贸rczego wp艂ywu na jej 偶ycie.

Teleos Institute, P. O.

Box 12009-418, Scottsdale, AZ 85267.

The Monroe Institute Instytut Monroe鈥檃 to organizacja edukacyjna i badawcza nie nastawiona na zysk. Jej dzia艂alno艣ci przy艣wieca nast臋puj膮ca zasada:

wszystkie rozwi膮zania problem贸w ludzkiej egzystencji znajduj膮 si臋 w stanie skupionej 艣wiadomo艣ci. Znana na 艣wiecie ze swoich studi贸w nad oddzia艂ywaniem d藕wi臋k贸w na ludzkie zachowanie. Do osi膮gni臋膰 Instytutu nale偶y odkrycie niezwykle dramatycznego wp艂ywu niewerbalnych sygna艂贸w d藕wi臋kowych na 艣wiadomo艣膰. The Monroe Institute, Route 1, Box 175, Faber, VA 22938.

Prze艂om Kundalini / Ku Energia Kundalini / Ku przekszta艂ca system nerwowy i gruczo艂y wydzielania wewn臋trznego. Budzi si艂臋 tw贸rcz膮 w jednostce. Poniewa偶 doznania fizyczne mog膮 cz臋sto wprowadza膰 w b艂膮d, podaj臋 list臋 typowych objaw贸w prze艂omu:

- drganie mi臋艣ni, skurcze, a nawet spazmy - dr偶enie, dreszcze, konwulsje Dodatek 359

- k艂ucie, 艂askotanie, sw臋dzenie, wibrowanie odczuwane pod sk贸r膮 - mimowolne ruchy pe艂ne wdzi臋ku albo rytmiczne czy spazmatyczne wra偶enie ch艂odu lub gor膮ca - przyp艂ywy ogromnej energii wibracyjnej w kr臋gos艂upie lub ca艂ym uk艂adzie.

Niech ta lista ci臋 nie wystraszy, ale lepiej, 偶eby艣 na wszelki wypadek o tym wiedzia艂.

Aby uspokoi膰 energi臋 do czasu, a偶 uzyskasz pomoc albo sam si臋 nauczysz nad ni膮 panowa膰, zastosuj nast臋puj膮ce 艣rodki:

Przerwij medytacj臋 albo po sko艅czonej medytacji odprowad藕 swoj膮 energi臋 na innych w postaci uleczaj膮cej modlitwy. Zaznacz za ka偶dym razem, 偶e modlisz si臋 o najwy偶sze dobro dla wszystkich dzia艂aj膮cych w zgodzie z Boskim Porz膮dkiem. (To odbierze kierownicz膮 rol臋 twojemu ego.)

Wprowad藕 do jad艂ospisu przetwory zbo偶owe, warzywa (zw艂aszcza korzenie i bulwy) i nabia艂. Unikaj sa艂atek, bia艂ek. Jedz mniej, ale cz臋艣ciej.

Odstaw cukier. U偶ywaj do s艂odzenia miodu i owoc贸w.

呕adnych przypraw, 艣rodk贸w pobudzaj膮cych, tytoniu i alkoholu.

Zajmij si臋 prac膮 fizyczn膮 lub 膰wiczeniami cia艂a.

Wyznaczaj sobie du偶o czasu na przemy艣lenia, spacery, kontemplacj臋, odpoczynek. Pij du偶o wody.

Unikaj stresuj膮cych zada艅 i 艣rodowisk tak d艂ugo, jak to mo偶liwe.

Nie bro艅 si臋 przed zmianami;

poddaj im si臋 na jaki艣 czas.

360 P. M. H. ATWATER Pro艣 w modlitwie o dobr膮 opiek臋, pewny 偶e j膮 otrzymasz, i tak si臋 stanie.

Przyjmij postaw臋 wdzi臋czno艣ci, cz臋艣ciej si臋 艣miej. Humor to zadziwiaj膮ce lekarstwo.

Kilka s艂贸w o licie Ka偶dy z nas potrzebuje litu, absolutnie ka偶dy. Wi臋kszo艣膰 z nas przyswaja sobie wystarczaj膮ce ilo艣ci tego 艣ladowego minera艂u z po偶ywienia i otoczenia, i nie musi zaprz膮ta膰 sobie nim g艂owy. Jednak d艂uga praca przy komputerze, stresuj膮cy tryb 偶ycia, zanieczyszczenia 艣rodowiska i wypadki w rodzaju dozna艅 na granicy 艣mierci sprawiaj膮, 偶e z organizmu ubywa tego pierwiastka, kt贸ry jest niezb臋dny dla zdrowia i prawid艂owego my艣lenia. Cz臋sto przepisuje si臋 w takiej sytuacji lit w postaci farmaceutycznej, kt贸ry nie najlepiej s艂u偶y pacjentom. Ze wzgl臋du na znaczenie litu i panuj膮ce r贸偶nice zda艅 w jego stosowaniu, chcia艂abym przedstawi膰 funkcjonowanie tego pierwiastka w 艣wiecie naturalnym i w ludzkim ciele.

Lit naturalny to minera艂, s贸l krystaliczna. W leczeniu homeopatycznym wykorzystywano dwana艣cie odmian soli krystalicznej. Ostatnio uznano lit za trzynast膮. Wed艂ug wiekowych tradycji uzdrawiania, zadaniem litu jest wi膮zanie ducha w materii.

Zwierz臋ta, ro艣liny, gleba, ludzie - wszyscy potrzebuj膮 litu, aby zachowa膰 wch艂oni臋te 艣wiat艂o (ducha).

Lit naturalny to powszechny sk艂adnik w codziennym 偶yciu. Wyst臋puje w po偶ywieniu wi臋kszo艣ci ludzi. Bogatymi 藕r贸d艂ami tego minera艂u s膮 cytryny. Dobrze jest rax dziennie wycisn膮膰 troch臋 cytryny do wody i wypi膰.

Odkrycia naukowe pokaza艂y, 偶e aromat cytrynowy rozprowadzany w miejscach pracy, zmniejsza ilo艣膰 pope艂nianych pomy艂ek o 50%.

T艂umaczy膰 to nale偶y obecno艣ci膮 litu w ka偶dej formie cytryny, tak偶e w zapachu.

Nawet ma艂e dawki litu pobudzaj膮 m贸zg, ze艣rodkowuj膮 i r贸wnowa偶膮 emocje oraz uk艂ady energetyczne w ludzkim ciele.

Jako ciekawostk臋 mog臋 poda膰 to, 偶e tylko zmys艂 w臋chu ma bezpo艣redni dost臋p do uk艂adu limbicznego, uruchamiaj膮c wspomnienia i prac臋 m贸zgu.

Jak pisze Haroldine w swej pracy Lithium, Nature in Hormony, u osoby b臋d膮cej w z艂ym humorze, w stanie z艂o艣ci lub strachu, lit przetworzony zostaje na potas.

To prawdopodobnie potas wyczuwaj膮 psy, ma on charakterystyczn膮 wo艅, st膮d by膰 mo偶e prawda zawarta w porzekadle, 偶e 鈥瀙sy wyczuwaj膮 strach鈥. Je艣li za艣 kto艣 jest w radosnym nastroju lub medytuje, wed艂ug Haroldine lit w jego organizmie przemienia si臋 w mineralny beryl - uznawany przez niekt贸rych badaczy za paliwo wy偶szej 艣wiadomo艣ci i wy偶szych funkcji m贸zgu.

Opowie艣ci w procesie transformacji Legendy, mity, dawne przekazy stanowi膮 niezwykle przydatne 藕r贸d艂a, kt贸re zawieraj膮 w sobie zapis przebiegu tego do艣wiadczenia.

Opowiadanie historii nie tylko ukazuje 艣wie偶o艣膰 tej starej skarbnicy m膮dro艣ci, ale jest te偶 cennym narz臋dziem w integracji, kiedy dzielimy 362 P. M. H. ATWATER si臋 w formie opowie艣ci swoimi prze偶yciami. Oto kilka ciekawych sposob贸w wykorzystania tej umiej臋tno艣ci:

Awakening the Hidden Storyteller:

How to Build a Storytelling Tradition in Your Family, Robin Moore, Boston, MA; Shambhala, 1991.

Sacred Stories: A Celebration of the Power of Stories to Transform and Heal, pod redakcj膮 Charlesa i Anne Simpkinson贸w, San Francisco, CA; Harper, 1993.

Powo艂anie do s艂u偶by dla innych The Call of Service, Robert Coles, New York, NY;

Houghton Mifflin, 1993.

Kap艂a艅stwo w duchu ekumenicznym W 1981 roku 偶ydowski rabin Gelberman, pastor metodystyczny Jon Mundy i ksi膮dz katolicki Giles Spoonhour zapocz膮tkowali mi臋dzynarodowy ruch ekumeniczny, kt贸ry od tamtej pory nieustannie si臋 rozwija. Ruch ten jest ponadwyznaniowy i obejmuje wszystkie wielkie religie 艣wiata. Ruch zapewnia te偶 mo偶liwo艣膰 kszta艂cenia na seminariach oraz wy艣wi臋cania.

Oto jego adres: Rabbi Gelberman, Interfaith Fellowship, 7

West 96th Street, New York, NY 10025.

Materia艂y na temat reinkarnacji Jako 偶e wi臋kszo艣膰 doznaj膮cych przemiany uznaje reinkarnacj臋 za fakt, nie za teori臋, podaj臋 kilka 藕r贸de艂, kt贸re mog膮 rzuci膰 pewne 艣wiat艂o na to zagadnienie:

Dodatek 363

Beyond the Ashes: Cases of Reincarnation From the Holocaust, Rabbi Yonassam Gershom. Virginia Beach, VA. A. R. E. Press, 1992.

Driving Your Own Karma, ksi臋ga dowcip贸w o reinkarnacji u艂o偶ona przez Swamiego Beyondanand臋. Rochester, VT; Destiny Books, 1989.

Eye of the Centaur: A Visionary Guide into Past Lives, Barbara Hand Clow. St. Paul, MN;

Llewellyn Publications, 1986.

Many Lives, Many Masters, Brian Weiss. New York, NY; Simon & Schuster, 1988.

(Wydanie polskie: Poza czas i nie艣miertelno艣膰, LIMBUS, Bydgoszcz 1993.).

W serii INNY 艢WIAT ukaza艂y si臋:

Erlendur Haraldsson CUDA TO MOJE WIZYT脫WKI Todd Dixon MOC UZDRAWIANIA Georg Feuerstein NA POCZ膭TKU BY艁A LICZBA D Annie Kirkwood PRZES艁ANIE MARYI DLA 艢WIATA Arthur Osborne NIEZWYK艁Y SAI BABA Joseph McMoneagle W臉DRUJ膭CY UMYS艁 Dan Campbell & Charles Thomas Cayce KOLOROWE ENERGIE O Robert C. Smith & Charles Thomas Cayce W PIER艢CIENIU NIE艢MIERTELNO艢CI Rick Phillips PRZEBUDZENIE BOSKIEGO DZIECKA O P. M. H. Atwater DALEJ NI呕 艢WIAT艁O Joan Borysenko OGIE艃 W DUSZY F

INNY 艢WIAT

W PIER艢CIENIU

KOLOROWE ENERGIE r

l @


Wyszukiwarka