Trudi uśmiecha się. — Jasne, ale co to wszystko ma do moich odczuć seksualnych?
Ma
i to dużo, ponieważ nieposiadanie czegoś jest o wiele
bardziej
pobudzające
niż posiadanie. Miły, kochający, oddany mężczyzna
nigdy
nie wyzwoli w tobie tyle adrenaliny, ile Jim, na przykład.
Och!
to prawda! Zastanawiam się nad naszymi stosunkami, bo
myślenie
o Halu mnie nie prześladuje. I boję się, czy nie zaczynam
brać
go
za pewnik. — Trudi już nieco uspokojona przypomina
teraz
detektywa,
któremu udało się rozwikłać ważną zagadkę.
Na
pewno w jakiś sposób jego obecność zaczynasz uznawać
za
oczywistą
— potwierdzam. — Już wiesz, że będzie przy tobie, że cię
nie
opuści,
że możesz na niego liczyć. Nie jesteś więc opętana myślą o
nim.
Ale
opętanie to nie miłość, Trudi. To właśnie opętanie.
Tak, wiem, wiem.
A
czasami — ciągnę — seks świetnie idzie w parze z
opętaniem.
Wszystkie
te mocne uczucia podniecenia i denerwujące niepewności,
nawet
lęki, przyczyniają się do tej bomby zapalnej, którą
zwykliśmy
nazywać
miłością. Ale to nie ma jedno z drugim nie wspólnego.
Chociaż
we wszystkich piosenkach tak to właśnie wygląda — „nie
chcę
bez
ciebie żyć, mała" i tym podobne brednie! Mało kto pisze
piosenki
o
udanej miłości, o spokojnych, zdrowych uczuciach. Zawsze aż
się
w
nich roi od strachu i bólu, rozstań i pękniętych serc. Nazywamy
to
miłością
i nie wiemy, co począć z uczuciem, które nie jest
szalone.
Zaczynamy
się odprężać, a potem ogarnia nas panika, że to pewnie
nie
miłość,
bo nas nie opętała!
Otóż
to — zgadza się Trudi — właśnie tak było ze mną. Nawet
nie
zaczęłam nazywać tego miłością, bo było mi za dobrze, a
nie
przywykłam
do tego, jak wiesz. To uczucie rosło z miesiąca na
miesiąc.
Wiedziałam,
że mogę być całkowicie sobą, a on i tak nie odejdzie. Już
to
samo było niewiarygodne! Nigdy mi się jeszcze nie zdarzyło,
żeby
ktoś
nie odszedł. Długo czekaliśmy, zanim zaczął
się
seks, poznawaliś
my
się najpierw jako kumple. Lubiłam go coraz bardziej i
bardziej,
przebywanie
z nim dawało tyle spokoju i szczęścia. Kiedy wreszcie
poszliśmy
do łóżka, to była sama czułość. A ja, tak okropnie
podatna
na
zranienie, ciągle płakałam. Zresztą dalej czasem płaczę, ale
on nie
zwraca
na to specjalnej uwagi. — Trudi opuściła głowę. — Chyba
jest
we
mnie jeszcze masę najgorszych wspomnień związanych z seksem,
z
odrzuceniem, które tak bolało. Po małej pauzie dodaje: — A co
do
seksu
teraz, to ja się więcej przejmuję, że nie jest super, niż on.
Wolałby
228
oczywiście, żeby to miało wyższą temperaturę ze względu na nas oboje, ale tak naprawdę to się nie skarży. A ja tak, bo wiem, jak z tym potrafi być.
Dobra
— odpowiadam — powiedz mi, jak naprawdę jest teraz
między
tobą a Halem.
On
na pewno jest we mnie zakochany, widzę to po sposobie
w
jaki mnie traktuje. Kiedy spotykam jakichś jego przyjaciół po
raz
pierwszy,
to po tym, jak się do mnie odnoszą, widzę, że musiał
mnie
wychwalać
pod niebiosa. A jak jesteśmy sami, to taki jest czuły, tak
mu
zależy,
żebym była szczęśliwa. A ja jestem chłodna i sztywna.
Nie
potrafię
się jakoś do niego zapalić. Nie wiem, co mnie powstrzymuje...
— A
co czujesz, Trudi, kiedy zaczynacie się z Halem kochać?
Siedzi
chwilę spokojnie zastanawiając się, potem podnosi na mnie
wzrok. — Może strach! — i po chwili — Tak, tak, boję się, naprawdę się boję!
— Boisz się.... czego? — pytam.
Chwila dłuższego namysłu. W końcu mówi: — Nie jestem pewna. Chyba tego, że zostałam rozpoznana. Och, to brzmi tak biblijnie. Wiesz, jak jest napisane w Biblii: „I wtedy on ją rozpoznał." Coś w tym rodzaju. Właściwie, nie mam nic przeciwko temu, żeby Hal wiedział o mnie wszystko, nie tylko w sprawach seksu, ale w ogóle. Jednakże tak zupełnie nie mogę się poddać, za bardzo bym się bała.
— A co by się stało, gdybyś się poddała? — pytanie aż się prosi.
O
Boże, nie wiem. — Trudi zaczyna wiercić się na krześle.
—
Czuję się zupełnie naga i odsłonięta na ciosy, jak o tym
myślę. Wiem,
że
po wszystkich moich wyczynach takie mówienie o seksie
brzmi
głupio.
Ale tu jest zupełnie inaczej. Niełatwo jest zajmować się
techniką
w
łóżku z kimś, komu tak bardzo zależy na bliskości w każdym
sensie.
Zamykam
się jak w skorupie albo staram się udawać, ale zawsze
w
środku coś jest we mnie ściśniętego. Zachowuję się jak
nieśmiała
dziewczynka
czy coś takiego.
Posłuchaj,
Trudi, jeśli chodzi o intymność, którą już z
Halem
przeżywacie,
albo o to, co was czeka w przyszłości, to rzeczywiście
możesz
być jak dziewica. Wszystko to jest nowe dla ciebie i
jesteś
zupełnie
niedoświadczona w takim obcowaniu z mężczyzną... z
nikim
zresztą.
I naprawdę boisz się.
Właśnie
dokładnie to czuję... chcę chronić samą siebie, tak
jakbym
miała stracić coś bardzo ważnego — zgodziła się.
Tak, boisz się stracić swoje opancerzenie, które cię chroni przed
229