Przymus szczepień oczami laika
Od jakiegoś czasu trwa walka między zwolennikami szczepień, a ich przeciwnikami. Przeciwnicy szczepień oskarżają zwolenników, że są sponsorowani przez koncerny produkujące szczepionki i dlatego tak popierają przymus szczepień. Natomiast zwolennicy szczepień oskarżają przeciwników, że właśnie oni są sponsorowani przez koncerny farmaceutyczne produkujące lekarstwa na dane choroby i dlatego są przeciwni szczepieniom, bo chcą, żeby ludzie właśnie chorowali i żeby można było ich leczyć.
Trudno połapać się w tym wszystkim przeciętnemu człowiekowi.
Ponoć w Polsce nie ma obowiązku szczepień, bo jak podaje portal astromaria.wordpress.com:
“Wojewódzki Sąd Administracyjny w Poznaniu wydał wyrok, w którym stwierdza brak podstaw prawnych do wydania decyzji o obowiązku poddawania dzieci szczepieniom.”.
Mimo to Sanepid lubi wystawiać mandaty za brak szczepień o czym pisze portal nto.pl:
„Inspektorzy sanitarni zarówno ze Strzelec Opolskich, jak i z Olesna, nie widząc innego wyjścia, złożyli wniosek do wojewody (jako organu założycielskiego dla sanepidu) o nałożenie kar grzywny na uchylających się od szczepień rodziców obojga dzieci.
– Taka kara wynosi maksymalnie do 1500 zł, ale należy pamiętać, że można ją nakładać aż do skutku – podkreśla Jan Bondar, rzecznik prasowy Głównego Inspektora Sanitarnego w Warszawie. – Dlatego były już takie sytuacje w kraju, że wynosiła ona np. 5 tys. zł i więcej. Uprawnienia do karania grzywną, choć może to być też nagana, wynikają z ustawy o chorobach zakaźnych i kodeksu wykroczeń. Powody niepodporządkowania się ustawie są różne.”.
W Krakowie poszli jeszcze dalej. Według tvn24.pl:
„Krakowski radny Łukasz Wantuch chciałby, żeby rodzicom oraz dyrektorom przedszkoli i żłobków przypomniał o tym prezydent miasta. W tej sprawie samorządowiec złożył projekt uchwały, którą radni zajmą się 23 marca. Jeśli zostanie zaakceptowana, dyrektorzy publicznych placówek zaczną wymagać od rodziców uczęszczających tam dzieci zaświadczeń, że pociechy były szczepione.”
Uzasadnia się to tym, że:
„Radny zaznacza, że celem jego pomysłu jest ochrona wszystkich dzieci. – Szczepionka nie daje stuprocentowej gwarancji, że dziecko nie zachoruje. Potrzebne jest też przebywanie z innymi dziećmi, które nie zarażą go groźną chorobą.”
I tu logika radnego zawodzi. Po pierwsze, jeśli szczepionka nie daje 100% gwarancji, że dziecko nie zachoruje, to może się zdarzyć, że akurat moje dziecko nie nabierze tej odporności po szczepieniu i nie dość, że zachoruje na chorobę, przeciw której zostało zaszczepione, to jeszcze mogą wystąpić u niego powikłania poszczepienne, o których piszę w dalszej części. Poza tym jeśli nie 100% dzieci będzie odporne, to ile? 99%, 70% czy 1%, czy może jeszcze mniej? Argument o potrzebie przebywania z dziećmi, które nie zarażą groźną chorobą jest niby słuszny, ale śmieszny w świetle nabywanie odporności poprzez szczepienia. Dziecko zaszczepione, które nabyło odporność przeciwko danej chorobie, może być nosicielem zarazków, ale o tym nie wie, bo jest na nie odporne i zaraża inne dzieci. Z podobnym przypadkiem na masową skalę mieliśmy do czynienia w Ameryce, gdy Hiszpanie zarazili Indian ospą prawdziwą. Sami posiedli na nią odporność, ale byli nosicielami choroby i zarażali autochtonów, którzy takiej odporności nie mieli.
Dalej ten sam portal informuje:
„Także w Polsce z roku na rok rośnie liczba zgłaszanych przypadków zachorowań na odrę. Z danych Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego – PZH wynika, że w 2014 r. było ich 110 – to o 25 przypadków więcej niż rok wcześniej i o 40 więcej niż w roku 2012. Jak podkreśla PZH, zachorowań na odrę jest coraz więcej, bo przybywa rodziców, którzy rezygnują ze szczepienia swoich dzieci.”
Tylko portal ten nie informuje, czy te chore dzieci były wcześniej szczepione przeciw odrze czy nie. Śmiem podejrzewać, że jeśli TVN nie napiętnował w tym momencie rodziców dzieci niezaszczepionych, to te chore dzieci były wcześniej szczepione przeciw odrze. Ale to tylko takie moje domniemania.
Ciekawe dane co do związku szczepień z liczbą zachorowań i zgonów podaje portal vaccgenocide.wordpress.com:
“Poniżej przytaczam oficjalne dane zachorowalności na odrę. Pierwsze próby wprowadzenia szczepień przeciwko odrze rozpoczęto w 1972 roku, ale zostały zbojkotowane przez lekarzy. Lekarze po prostu jeszcze samodzielnie myśleli i widzieli więcej złego w szczepionkach aniżeli w chorobie. Po próbie wprowadzenia przymusu szczepień w 1972/1973 roku zachorowało aż 196 109 dzieci, a zmarło 109. Bojkot szczepień przez lekarzy spowodował, że w następnym roku zachorowało prawie 3 razy mniej dzieci!
W 1974 roku zachorowało na odrę 70 857 dzieci, a zamarło 27
Po wprowadzeniu administracyjnego przymusu szczepień w 1975 roku, po trzech latach przygotowań w postaci nacisków i prania mózgów, w 1975 roku zanotowano gwałtowny wzrost zachorowań.
W 1975 roku zachorowało bowiem aż 146 930 dzieci a zmarło 61 dzieci.”
Ciekawe dane. Trochę przeczą logice krakowskiego radnego.
No dobrze, ale o co tu chodzi z tymi szczepieniami? Jeśli jest coś dobre, to nie trzeba nikogo przymuszać, by to wziął lub kupił. Sam to z chęcią zrobi. Jeśliby szczepienia byłyby takie dobre, to rodzice walili by tłumnie do gabinetów lekarskich, by zaszczepić swoje dzieci. Z wyjątkiem jakiejś garstki zwyrodnialców, to każdy rodzic chce jak najlepiej dla swojego dziecka, więc szczepiłby na potęgę. A jednak tak nie jest. Nawet jest jakiś ruch antyszczepionkowy. Czyli coś tu ktoś kręci. Poza tym skąd ten nacisk na szczepienia przeciwko chorobom wieku dziecięcego, które większość dorosłych przeszła w dzieciństwie bez żadnych komplikacji? Sam chorowałem na świnkę, odrę, ospę wietrzną i w wieku prawie 50 lat nie odczuwam jakiś powikłań pochorobowych. A co do tych chorób, to w wieku dorosłym przechodzi się je dużo ciężej niż w dzieciństwie. Okazuje się, że szczepienie, np. przeciw odrze trzeba ponawiać. Czyli jeśli ktoś jako dziecko uzyskał odporność na odrę dzięki szczepionce i zaniedbał ponowne szczepienie w wieku dorosłym, to może mieć poważny problem, gdy zarazi się odrą. Portal poradnikzdrowie.pl ostrzega:
„Odra u dorosłych ma podobne objawy jak u dzieci, ale jej przebieg, im pacjent starszy, tym cięższy i bardziej niebezpieczny, zwłaszcza dla osób z chorobami układu krążenia. Odrę wywołuje wirus Measles virus – niestety nie ma skutecznych leków przeciwwirusowych, które by go niszczyły.”
I dalej czytamy:
„Powikłania odry u dorosłych są bardzo groźne, mogą doprowadzić nawet do śmierci:
zapalenie płuc spowodowane nadkażeniem bakteryjnym
zapalenie ucha środkowego
zapalenie mięśnia sercowego
zapalenie mózgu (około 1 na 1000 zachorowań)
podostre stwardniające zapalenie mózgu
poronienie płodu
Szczególnie niebezpieczne jest podostre stwardniające zapalenie mózgu (LESS – łac. leukoencephalitis subacuta scleroticans), które rozwija się 7 -10 lat po przechorowaniy odry. Charakterystyczne dla tego powikłania jest wybitnie wysokie stężenie przeciwciał przeciw wirusowi, a także poważne objawy neurologiczne w postaci zaburzeń mowy, upośledzenia psychicznego i postępujących niedowładów, które w krótkim czasie doprowadzają do stanu odmóżdżeniowego. W przypadku tego powikłania medycyna jest bezsilna, a rokowania zawsze są złe.”.
Przyznać trzeba, że to nieciekawa perspektywa. Wygląda na to, że lepiej już zachorować na odrę jako dziecko i uzyskać na nią odporność. No dobrze, tyle dyskusji o szczepieniach, ale co to jest właściwie szczepionka?
Wikipedia podaje:
„Szczepionka – preparat pochodzenia biologicznego, zawierający antygen, który stymuluje układ odpornościowy organizmu do rozpoznawania go jako obcy, niszczenia i utworzenia pamięci poszczepiennej. Dzięki tej pamięci, w przypadku kolejnego kontaktu z antygenem (infekcji), odpowiedź immunologiczna wykształca się szybciej i jest silniej wyrażona (odporność wtórna), co ma uniemożliwić naturalny przebieg choroby, wraz z wykształceniem się typowych dla niej objawów klinicznych. W skład szczepionki może wchodzić żywy, o osłabionej zjadliwości (atenuowany) lub zabity drobnoustrój, a także inne fragmenty jego struktury czy metabolity. Szczepionka może być skierowana przeciwko jednemu czynnikowi chorobotwórczemu (szczepionka monowalentna) lub skojarzona przeciwko kilku czynnikom jednocześnie (poliwalentna).
W lecznictwie, szczepionki stosuje się w celach profilaktycznych (zapobieganie chorobom, np. odra, gruźlica) oraz leczniczych (zwalczanie chorób, np. pryszczyca).
Szczepionki dzielimy na:
szczepionki swoiste – zapobiegające konkretnym jednostkom chorobowym (bruceloza, wścieklizna, ospa)
szczepionki nieswoiste – zwiększające poziom ogólnej odporności (np. preparat Panodina lub Wetastymina)
Drobnoustroje używane do produkcji szczepionki pochodzą z izolowanych szczepów o ustalonych właściwościach – o zmniejszonej zjadliwości – atenuowane (np. na drodze wielokrotnych pasaży), zabite lub niechorobotwórcze dla gatunku biorcy, np. człowieka (szczepionka BCG przeciw gruźlicy, wytworzona ze szczepu prątków atakujących bydło). W celu uśmiercania zarazków wykorzystywanych w szczepionkach używa się zazwyczaj wysokiej temperatury, środków chemicznych (fenol, alkohol) lub promieniowania jonizującego. Szczepienia wykonuje jednorazowo lub z powtórzeniem w celu uzyskania większego miana przeciwciał w surowicy (tzw. booster effect – dosł. efekt wzmacniacza).
Typy szczepionek:
klasyczne:
żywe o pełnej wirulencji. Jedyna do dziś stosowana[potrzebne źródło] (pierwsza w historii) to szczepionka Edwarda Jennera przeciw ospie prawdziwej. Zawiera on wirusa krowianki.
żywe atenuowane – w 1881 wprowadzone przez Ludwika Pasteura, obecnie przykładem są: BCG, szczepionka Sabina, MMR. Ryzyko stanowi możliwość przejścia atenuowanych szczepów w formę w pełni wirulentną.
zabite – wywołują odporność krótkotrwałą, zwykle poprzez odpowiedź humoralną. Przykłady: Szczepionka na krztusiec (Per z Di-Per-Te)
anatoksyny – toksyny pozbawione zjadliwości, lecz o zachowanych właściwościach antygenowych. Przykład: szczepionka przeciw błonicy i tężcowi z Di-Per-Te.
szczepionki nowej generacji:
żywe atenuowane patogeny zmodyfikowane genetycznie (najczęściej delecja)
podjednostkowe – antygen danego patogenu na większym nośniku. Przykład: antygen Haemophilus influenzae na cząsteczce difosforybozylofosforanu (PRPP)
z czystego DNA “wbijana” w komórki szczepionego – słaba odpowiedź limfocytów TC
w roślinach zakażonych genetycznie modyfikowanymi bakteriami produkującymi antygen patogenu – brak kontroli dawki antygenu, niestabilność bakterii (możliwe mutacje).”
Szczepionki zawierają tzw. adiuwanty. Adiuwanty za portalem autyzm-biologia.blogspot.com to:
„chemiczne substancje dodawane do szczepionek w celu pobudzania lub zwiększania reakcji immunologicznej organizmu. Najpowszechniejsze obecnie to: wodorotlenek glinu, fosforan glinu i fosforan wapnia.”
Oczywiście są również inne adiuwanty np. o pochodzeniu bakteryjnym opisane na portalu czytelniamedyczna.pl czyli liposacharydy, monofosforylowy lipid A, niemetylowane sekwencje dinukleotydowe, enterotoksyny, dipeptyd muramylowy i jego pochodne, itp. Dla zainteresowanych przegląd wybranych adiuwantów stosowanych w alergologii podaje portal alergia.org.pl.
Powróćmy do funkcji adiuwanta – zwiększania reakcji obronnej układu odpornościowego. Wygląda na to, że taki adiuwant działa niespecyficznie i zwiększa odpowiedź immunologiczną nie tylko na wprowadzone składniki szczepionki, ale i na wszystko co nietypowe znajduje się we krwi w polu oddziaływania adiuwanta. Czyli, na mój prosty rozum, jeśli zjem chleb z masłem tuż przed lub po szczepieniu i jego przetrawione składniki dostaną się do krwi, to adiuwant uczuli mój układ odpornościowy na chleb z masłem. Czyli po takim szczepieniu będę miał alergię na chleb z masłem. Oczywiście to moja hipoteza. Mądrzejsi ode mnie mają inne zarzuty do adiuwantów. Wspomniany wyżej portal autyzm-biologia.blogspot.com pisze tak o adiuwantach zawierających aluminium:
„Dzieci miały intensywnie swędzące guzki w miejscu wstrzyknięcia, co często ulegało pogorszeniu podczas infekcji górnych dróg oddechowych i miejscowych zmian skórnych.
Stosowanie szczepionek zawierających składniki adsorbowane na aluminium może spowodować nasilenie objawów alergii,”
Ten sam portal wiąże przypadki poszczepiennego autyzmu z aluminium w szczepionkach.
Inne zarzutu co do soli aluminium jako adiuwantu podaje portal nexter.pl, ale nie potępia go całkowicie. Za to portal altermedium.pl krytykuje bezwzględnie stosowanie aluminium w szczepionkach:
„Od dawna wiadomo, że aluminium jest metalem neurotoksycznym. Są liczne dowody na to, że skażenie organizmu związkami aluminium powoduje nie tylko chorobę Alzhheimera, ale wiele chorób neurologicznych, w tym demencję, autyzm i chorobę Parkinsona.
Aluminium przenika bezpośrednio do centralnego układu nerwowego. Uszkadza tkanki mózgu i prowadzi do choroby zwyrodnieniowej. Z biegiem czasu może gromadzić się w mózgu i powodować poważne uszkodzenia neurologiczne, bez względu na wiek.
Aluminium znajduje się w kilku szczepionkach obowiązkowo aplikowanych dzieciom do 18 miesiąca życia! Według niektórych naukowców aluminium jest bardziej toksyczne niż rtęć, która… również znajduje się w szczepionkach (w postaci tiomersalu)”.
Profesor Romain Gherardi, dyrektor do spraw badań w INSERM i w szpitalu Hôpital Henry-Mondor w Créteil, przez 18 lat profesor analizował wpływ soli aluminium na organizm człowieka i uważa, że uważają, że sole glinu mogą powodować macrophagic myofasciitis, rzadką złożoną chorobę, zdominowaną przez zespół objawów takich jak: bóle mięśni i stawów, chroniczne zmęczenie, zaburzenia neuropoznawcze i snu. U obserwowanych pacjentów prof. Romain Gherardi zauważył obecność aluminium w mięśniu ramienia bądź w miejscu wstrzyknięcia szczepionki. Tak więc, u niektórych osób dodane do szczepionki sole glinu nie zostały wydalone przez organizm, wbrew powszechnym twierdzeniom. Reakcja taka występuje tylko u osób predysponowanych genetycznie. Niemniej jednak, dla profesora Gherardi oznacza to, że organizm nie nadąża całkowicie przetrawić cząstek aluminium. W niektórych przypadkach, zresztą dość rzadkich, gdy aluminium zostanie wychwycone przez komórki układu odpornościowego, może być przetransportowane do mózgu.
Oprócz związków glinu jako adiuwantu, w szczepionkach znajdują się inne substancje mające niebagatelny wpływ na organizm. Portal faktydlazdrowia.pl wymienia kolejno:
„Antybiotyki – chemikalia, które w rzeczywistości stwarzają jeszcze większe zagrożenie ze strony bakterii, ponieważ uodparniają je na swoje działania, przez co powstają kolejne, jeszcze silniejsze „super bakterie” (z ang. superbugs)
Formaldehyd – substancja stosowana m.in. do konserwacji zwłok; bardzo toksyczna dla układu nerwowego; wywołująca m.in. ślepotę, uszkodzenia mózgu i napady padaczki; U.S. Department of Health and Human Services otwarcie przyznaje, że jest to substancja rakotwórcza (można to sprawdzić samemu na stronie internetowej National Toxicology Program)
MSG (Glutaminian sodu) – substancja chemiczna uznana za neurotoksynę; prowadzi do śmierci neuronów a w konsekwencji również mózgu; najczęściej przyjmujemy ją w postaci pożywienia (w zupach typu instant; sosach i innych gotowych potrawach, zazwyczaj w postaci proszku z torebki – co wywołuje bóle głowy, silniejsze migreny oraz uszkodzenia układu hormonalnego)
Tiomersal (Thimerosal – pochodna rtęci) – związek rtęci metylu, który powoduje poważne, trwałe uszkodzenia systemu nerwowego (rtęć jest wysoce toksyczna dla mózgu i dlatego nigdy nie należy jej dotykać, połykać, czy wstrzykiwać jej sobie w jakiejkolwiek dawce; według dzisiejszego stanu wiedzy nie ma bezpiecznej dawki rtęci)”.
Szczepienia nie cieszą się poparciem nie tylko całego środowiska lekarskiego, a również i sądów. Na początku października 2011 roku, trzech lekarzy w Paryżu, wezwało Zgromadzenie Narodowe do zaprzestania szczepień na HPV (wirus brodawczaka ludzkiego) oraz do zawieszenia europejskiego zatwierdzenia czteroskładnikowej szczepionki Gardasil ®, ponieważ mieli wątpliwości, co do bezpieczeństwa i skuteczności jej stosowania. A w dniu 23 września 2014 roku włoski sąd w Mediolanie przyznał odszkodowania dla chłopca któremu szczepienia wywołały autyzm. Szczepionka przeciwko sześciu dziecięcym chorobom spowodowała u chłopca trwałe uszkodzenie mózgu i autyzm.
Okazuje się, że problem wprowadzenia przymusu szczepień nie dotyczy tylko Polski czy Europy, ale całego świata. Pamiętamy wszyscy epidemię ptasiej i świńskiej grypy i próby zaszczepienia całego świata przeciw tym „groźnym” chorobom. Wrzawa była niesamowita, a jak widać nic się nie stało. Teraz to wszystko ucichło, nic nie słychać ani o ptasiej, ani o świńskiej grypie, chociaż pewnie tak jak i ludzie, świnie i ptaki co roku chorują na grypę. Widać, że akcja nie odniosła sukcesu, to dano sobie z tym spokój. Ale pewnie nie na długo. Prawdopodobnie za rok czy dwa znowu usłyszymy o jakiejś przerażającej pandemii na którą musimy się zaszczepić. Wygląda to już nie na jakiś lokalny spisek paru geszefciarzy, a na spisek ogólnoświatowy. Prawdopodobnie nie chodzi tu tylko o zarobienie paru groszy na sprzedaży szczepionek, ale o coś więcej. Być może mają z tym coś wspólnego słowa książki Bertranda Russella – laureata nagrody Nobla „Wpływ nauki na społeczeństwo”:
„Dieta, zastrzyki i nakazy będą wytwarzać od bardzo wczesnego wieku rodzaj charakteru i osobistych przekonań, które władze uznają za pożądane, tak aby każda krytyka władzy była psychologicznie niemożliwa (…) Stopniowo poprzez selektywną hodowlę, genetyczne różnice pomiędzy rządzącymi a rządzonymi wzrosną tak, aż staną się niemal różnymi gatunkami. Bunt plebsu stanie się na tyle niemożliwy, na ile niemożliwe jest zorganizowane powstanie owiec przeciwko praktyce jedzenia baraniny.”
Czyli nie tylko tresura w postaci np. segregacji śmieci, ale i przymus szczepień zbliża nas do Nowego Wspaniałego Świata.
Źródło: innywariant.weebly.com