Pedersen緉te Raija ze 艣nie偶nej krainy 緕 korzeni

Bente Pedersen

BEZ KORZENI

1

Byli w drodze od dawna, lecz nie zaszli daleko. Raija, wyczerpana torturami w twierdzy Vardohus, opa­da艂a z si艂 po paru godzinach marszu.

Otwarte rany na ciele dziewczyny zrazu pokry艂y si臋 tward膮 skorup膮, kt贸ra p臋ka艂a przy nag艂ym ruchu, by wraz z up艂ywem czasu znowu si臋 zabli藕ni膰. Mimo to wci膮偶 posuwali si臋 w 偶贸艂wim tempie. Noga Mikkala nie chcia艂a si臋 goi膰. Wygl膮da艂o na to, 偶e na za­wsze ju偶 zostanie sztywna.

Starannie omijali ten temat w rozmowach.

Oboje wiedzieli, gdzie si臋 znajduj膮. Krajobraz, mo­notonny dla niewprawnego oka, budzi艂 w nich wspo­mnienia. Drogie, lecz nie chciane wspomnienia.

Od tygodni nie spotkali 偶ywej duszy.

Byli sami, z艂膮czeni dr臋cz膮cym oczekiwaniem na co艣 nieokre艣lonego.

Obawa, by si臋 nie sp艂oszy膰 zbytni膮 natarczywo­艣ci膮, kaza艂a im trzyma膰 si臋 na dystans. Fizycznie bli­sko siebie, 偶yli w oddaleniu. Co za ironia! Kiedy roz­dziela艂y tych dwoje rozleg艂e p贸艂nocne p艂askowy偶e, niewidzialna ni膰 zdawa艂a si臋 艂膮czy膰 ich mocniej.

W臋drowali, jedli wsp贸lnie posi艂ek, k艂adli si臋 razem na spoczynek. Mimo to nic ich nie 艂膮czy艂o. Ucieka­j膮c przed karz膮c膮 r臋k膮 sprawiedliwo艣ci, jednocze艣nie oddalali si臋 od siebie, skrywali g艂臋boko uczucia.

Kolejny poranek nie r贸偶ni艂 si臋 niczym od poprzed­nich. By艂 ciep艂y, sk膮pany w promieniach s艂o艅ca. Po­wietrze rozbrzmiewa艂o bzyczeniem owad贸w. Co raz jaki艣 ptak wyci膮ga艂 dzi贸b ku niebu i oznajmia艂, 偶e bie­rze w panowanie sw贸j skrawek g艂uszy.

Raija zwleka艂a z ruszeniem w drog臋. Jeszcze nie by­艂a gotowa na spotkanie z tym, co le偶a艂o o jeden dzie艅 marszu od ich obozowiska.

Czy Mikkal uwierzy w wym贸wk臋, kt贸r膮 sobie ob­my艣li艂a?

Czy zechce uwierzy膰?

Czy r贸wnie mocno jak ona pragnie odwlec czas?

Raija odwr贸ci艂a si臋 plecami do Mikkala i zlustro­wa艂a blizny po oparzeniach na udach.

Mikkal widzia艂 je jeden raz, wtedy gdy razem z Reijo opatrywali dziewczyn臋.

Od tamtej chwili Raija skrywa艂a je przed wzro­kiem ukochanego m臋偶czyzny. Wszak pami臋ta艂 do­skona艂o艣膰 jej cia艂a.

Nie by艂a nawet w stanie znie艣膰 my艣li o tym, jak by zareagowa艂 na ten widok.

Wsp贸艂czucia nie potrzebowa艂a. Wszystkiego, tylko nie wsp贸艂czucia.

- Boli? - W g艂osie Mikkala pobrzmiewa艂a troska. - Mo偶e przeznaczymy dzisiejszy dzie艅 na odpoczynek?

Raija wstrzyma艂a oddech. Odnosi艂a wra偶enie, 偶e w pytaniu Mikkala czai si臋 jaki艣 podtekst.

- Czemu nie? - Usi艂owa艂a nada膰 odpowiedzi ton niefrasobliwy, ale bez powodzenia. Mikkal zapewne to dostrzeg艂.

Opu艣ci艂a skraj sukni i odwr贸ci艂a si臋 w jego stron臋. Mikkal spojrza艂 na ni膮, a serce dziewczyny przepe艂­ni艂o to samo uczucie jak tamtego dnia, kiedy zrozu­mia艂a, 偶e j膮 kocha. W Skibotn ca艂膮 wieczno艣膰 temu.

Mikkal poklepa艂 si臋 po chorej nodze.

- Mnie te偶 przyda si臋 chwila wytchnienia - u艣miechn膮艂 si臋 krzywo. - Du偶o wody up艂yn臋艂o od czas贸w, kiedy mog艂em biega膰 z tob膮 w zawody po wrzosowiskach, Raiju...

Zajrzeli sobie w oczy.

Oboje wiedzieli o nieszczero艣ci w艂asnych s艂贸w i za­chowa艅. Mieli ostatni膮 szans臋, by zbli偶y膰 si臋 do siebie.

- Chodzi o co艣 wi臋cej? - Mikkal wyci膮gn膮艂 n贸偶 zza pasa i zacz膮艂 d艂uba膰 w szczapie drewna, kt贸r膮 wydoby艂 z ogniska. Raiji przypomnia艂o si臋, jak tym samym no­偶em wycina艂 dla niej ptaszka w kawa艂ku ko艣ci.

Ona pas艂a wtedy reny. I od tamtej chwili min臋艂y ca艂e wieki.

- Tak, Mikkal - odrzek艂a. - Jest co艣 wi臋cej. Oboje si臋 boimy.

Przerwa艂 na chwil臋 zaj臋cie i skin膮艂 g艂ow膮. Potem jego smuk艂e palce podj臋艂y prac臋.

Zawsze lubi艂a mu si臋 przygl膮da膰, podziwia膰 precy­zj臋 ruch贸w.

- Wiesz, gdzie jeste艣my? Raija potwierdzi艂a.

- Niedaleko st膮d ci臋艂am turzyc臋.

- Pami臋tasz ko艣cianego ptaszka? - Mikkal zdawa艂 si臋 czyta膰 w my艣lach ukochanej.

- S膮dzisz, 偶e zapomnia艂abym chwile, kt贸re znacz膮 dla mnie tak wiele, Mikkal?

- Wielkie nieba, ju偶 wtedy kocha艂em ci臋 nieprzy­tomnie. - U艣miechn膮艂 si臋 do wspomnie艅. - I czu艂em si臋 nieprzyzwoicie, wszak by艂a艣 jeszcze dzieckiem...

- A teraz?

- W膮tpisz? - zdziwi艂 si臋. - Nie jeste艣 pewna moich uczu膰? Czy da艂em ci powody do zw膮tpienia?

- Da艂e艣 - odrzek艂a. - Oboje dawali艣my... Mikkal opu艣ci艂 wzrok i westchn膮艂.

- Zn贸w masz racj臋. Nic to jednak nie znaczy wo­bec przysz艂o艣ci. Co z nami b臋dzie, Raiju?

Przed tym pytaniem nie mogli uciec.

- Zawsze potrafi艂e艣 snu膰 dalekosi臋偶ne plany, Mikkal. Czy偶by艣 utraci艂 t臋 umiej臋tno艣膰?

- Nie drwij ze mnie - odrzek艂 rozczarowany. Raija splot艂a palce.

- Nie drwi臋. Broni臋 si臋. Czuj臋 pustk臋 wok贸艂 siebie, nie mam ju偶 nic. Ty masz wszystko, rodzin臋, do kt贸­rej mo偶esz wr贸ci膰...

- Nie wszystko...

- Ona czeka na ciebie, prawda? Twoja kobieta? Mikkal wytrzyma艂 pytaj膮cy wzrok Raiji.

- Tak, czeka. Tylko 偶e nic nas od dawna nie 艂膮czy, nie dopu艣ci艂em si臋 pod艂o艣ci ani zdrady wobec ciebie. Nie obiecywali艣my sobie takiej wierno艣ci, czy偶 nie, dziecino? Post臋powa艂a艣 podobnie, Raiju, Kalle i Reijo to dwie strony tego samego medalu. Nie wspomi­naj膮c o tym potworze, kt贸rego wzi臋艂a艣 za m臋偶a... Nie pojmuj臋 jedynie, co ci臋 wi膮za艂o z rosyjskim maryna­rzem. I co wznieci艂o ogie艅 po偶膮dania mi臋dzy tob膮 a Petrim...

- Wi臋c dostrzeg艂e艣 i to?

- Ty umiesz si臋 maskowa膰 - u艣miechn膮艂 si臋 Mikkal. - On nie potrafi.

- Nadesz艂a chwila szczero艣ci?

- Potrzebujemy jej oboje, nie s膮dzisz? - spyta艂 Mikkal. S艂aby u艣miech wci膮偶 b艂膮dzi艂 mu po wargach.

- Aleksiej by艂 odbiciem mej duszy - zacz臋艂a Raija. - Nie tak jak ty, Mikkal. My nie jeste艣my podobni do siebie, przynajmniej nie w taki spos贸b. Aleksiej ro­zumia艂 jak ja, czu艂 jak ja, prze偶ywa艂 tak jak ja. Zupe艂­nie jakbym zajrza艂a w g艂膮b w艂asnego serca.

- I to nazywasz mi艂o艣ci膮? - zdziwi艂 si臋.

- Tak - odrzek艂a. - To szczeg贸lny rodzaj mi艂o艣ci...

Mikkal odwr贸ci艂 wzrok i zacz膮艂 grzeba膰 w paleni­sku. Z trudem opanowa艂 dr偶enie warg, nie chcia艂 wy­buchem z艂o艣ci przerwa膰 cienkiej nici porozumienia, kt贸r膮 zdo艂ali nawi膮za膰.

- M贸wisz o tylu rodzajach mi艂o艣ci, Raiju. Czy i nas 艂膮czy jaka艣 mi艂o艣膰?

- Nie jaka艣, Mikkal, dobrze wiesz, co nas 艂膮czy. Nie wiem, jak nazwa膰 t臋 mi艂o艣膰. Wiem za to, co no­sz臋 w sercu. To jedyne uczucie, przed kt贸rym nie zdo­艂am uciec. Kt贸rego nie zdo艂am zapomnie膰...

- Ja zawsze nazywa艂em je mi艂o艣ci膮 - Mikkal poczu艂 si臋 lekko ura偶ony. - Mo偶e nie potrafi臋 dobiera膰 s艂贸w jak ty... - Wstrzyma艂 oddech i doda艂 z dr偶eniem: - A Petri?

Raija odgarn臋艂a w艂osy z czo艂a. D艂uga grzywka by­艂a jedynym wspomnieniem ich dawnej urody.

- Gdyby nie ty, zosta艂abym z Petrim do ko艅ca 偶ycia. Mikkal prze艂kn膮艂 艣lin臋. S艂owa Raiji sprawi艂y mu b贸l. Wola艂by us艂ysze膰, 偶e Petriemu oddala cia艂o i nic wi臋cej. Ubra艂 t臋 my艣l w s艂owa.

- Wiem - przyzna艂a Raija - ale 偶膮da艂e艣 szczero艣ci. Brnijmy wi臋c dalej... - zaczerpn臋艂a tchu: - Aleksanteri mia艂 tylko moje cia艂o.

- On te偶?

- C贸偶 to zmienia? Mikkal j臋kn膮艂 bezsilnie.

- Chyba nie jestem a偶 tak wyrozumia艂y. Cierpi臋 na my艣l o tym, 偶e kto艣 inny trzyma艂 ci臋 w ramionach. Cho膰by chodzi艂o o Reijo, mojego serdecznego druha...

- A ty? - zdziwi艂a si臋. - Masz czyste sumienie? Sigga nie by艂a jedyna. Znam ci臋 dobrze, nie udawaj cno­tliwego.

- Tak, Sigga nie by艂a jedyna. - Mikkal wbi艂 n贸偶 w k臋pki mchu pod stopami. - Ale pami臋tam tylko twarz Ingi. Pozosta艂e nic nie znaczy艂y. Kr贸tkie spot­kania, par臋 chwil w ciemno艣ci, by zaspokoi膰 potrze­by cia艂a. A p贸藕niej pustka, dotkliwsza po kolejnej ulotnej mi艂ostce. Porzuca艂em je, czuj膮c, jak wzbiera we mnie samotno艣膰. Jeste艣 dla mnie jak krew, Raiju. Tamte mog膮 obdarowa膰 mnie jedynie cia艂em. A wiem, 偶e istnieje co艣 wi臋cej, co艣, co daje mi pe艂ni臋 szcz臋艣cia. - Spojrza艂 smutno na dziewczyn臋. - Nie mam czyste­go sumienia. Mo偶e niekt贸re z nich robi艂y sobie jakie艣 nadzieje. Nie wiem. Nie pami臋tam ich twarzy. Mo偶e szepta艂y mi swoje imiona, ale ja nie pami臋tam 偶ad­nych imion. Mia艂em wi臋cej przyg贸d ni偶 ty, moja mi­艂a, lecz znaczy艂y dla mnie znacznie mniej. Kocha艂a艣 Kallego i Reijo. Kocha艂a艣 Rosjanina, Petriego...

- Nie czu艂abym takiej odrazy, gdyby艣 darzy艂 tamte dziewcz臋ta uczuciem - sykn臋艂a Raija z poblad艂膮 twarz膮.

- Co masz na my艣li? Nie rozumiem ci臋, Raiju.

- Trzyma艂e艣 je w ramionach, dawa艂e艣 im cz膮stk臋 siebie, Mikkal. Zrozumia艂abym to, gdyby znaczy艂y dla ciebie cokolwiek. Moje uczucia dla innych nie umniejszaj膮 mi艂o艣ci do ciebie. Mierzi mnie my艣l, 偶e znajdujesz zaspokojenie u pierwszej lepszej...

- Mo偶e bardziej ni偶 ty t臋skni艂em? - przerwa艂 jej, nie podnosz膮c wzroku. - Tw贸j dom jest tam gdzie ty, ja tak nie potrafi臋. Nie mam twej woli przetrwania. Nie umiem 偶y膰 marzeniami.

- Ja 偶y艂am na przek贸r marzeniom - poprawi艂a go cichym g艂osem. - 呕y艂am, na sw贸j spos贸b szcz臋艣liwa, wbrew marzeniom. Wbrew pewno艣ci, 偶e gdzie艣 jeste艣. Nie mog臋 karmi膰 si臋 sam膮 t臋sknot膮, zadowalam si臋 tym, co odrobin臋 gorsze. To te偶 jest szcz臋艣cie, to te偶 rodzaj mi艂o艣ci. Nie kocham ci臋 przez to mniej. Nie pojmujesz tej prostej prawdy?

Mikkal potrz膮sn膮艂 g艂ow膮.

- Nie. Zawsze czu艂em si臋 skalany, b臋d膮c z inn膮 ko­biet膮. My艣l臋, 偶e robi艂em to, by si臋 upodli膰, by same­go siebie ukara膰. By si臋 wstydzi膰... Tego pewnie ty nie potrafisz poj膮膰.

Tym razem Raija pokr臋ci艂a przecz膮co g艂ow膮.

- A Inga? - zapyta艂a. Twarz Mikkala 艣ci膮gn臋艂a si臋.

- 呕al mi jej - westchn膮艂. - Ona mnie kocha.

- I wie o mnie? Potwierdzi艂.

- Nic, co powiem lub uczyni臋, nie budzi w niej z艂o­艣ci. Nie potrafi mnie znienawidzi膰, trwa przy mnie...

- A ty nie masz serca jej odtr膮ci膰? - spyta艂a Raija z czu艂o艣ci膮 w glosie.

- Nie.

- Sprawiasz jej wi臋ksz膮 przykro艣膰 obelgami i drwi­nami...

- Wi臋c s膮dzisz, 偶e tak si臋 zachowuj臋 wobec niej?

- Wiem, 偶e tak jest.

- I ja wiem. - Niecierpliwym ruchem wbi艂 n贸偶 w ziemi臋. - My艣lisz, 偶e nie zdaj臋 sobie sprawy z w艂a­snej pod艂o艣ci? My艣lisz, 偶e jestem dumny z moich po­st臋pk贸w? Wiem jednak, 偶e Inga mnie nie opu艣ci, na­wet je艣li poprosz臋 j膮 o to. Zostanie, chwytaj膮c si臋 strz臋pk贸w nadziei. Jej b艂agalny wzrok doprowadza mnie do szale艅stwa.

- Co b臋dzie, gdy zobaczy nas razem? Mikkal zamkn膮艂 oczy.

- Nie wiem, Raiju. Dlatego op贸藕niam marsz. To za­le偶y ode mnie. I od ciebie... - Zaczerpn膮艂 tchu i wyrzu­ci艂: - Od tego, co postanowimy. Wiesz, o czym m贸wi臋?

- Ja nie mam domu - Raija roz艂o偶y艂a ramiona. - Nie mam nic, Mikkal. Tylko ciebie i to, co do ciebie nale偶y. Dla mnie sprawa jest prosta.

- Mo偶esz sama wybra膰 chwil臋, kiedy dotrzemy do obozowiska. Mo偶emy zawr贸ci膰 do osady. Mo偶emy zamieszka膰 razem lub osobno. Uszanuj臋 ka偶dy tw贸j wyb贸r, przecie偶 nie potrafi艂bym nagi膮膰 twej woli. Je­艣li wybierzesz samotne 偶ycie, b臋d臋 pomaga膰 ci ze wszystkich sil. Nie przyjm臋 innej kobiety do mojej jurty. Pozostan臋 twoim przyjacielem. Zawsze b臋d臋 ci臋 kocha膰, ale nie zmusz臋, by艣 przyj臋艂a m膮 mi艂o艣膰, je艣li nie jeste艣 gotowa...

- Chyba nigdy nie b臋d臋 mog艂a wr贸ci膰 na fi艅skie i norweskie trakty...

- Mo偶e nie - odrzek艂 z powag膮. - Oskar偶ono ci臋 o ci臋偶kie przewinienia. Ucieczk膮 o艣mieszy艂a艣 opraw­c贸w. Z pewno艣ci膮 nigdy nie zaprzestan膮 po艣cigu.

- Wi臋c m贸wimy o ca艂ym przysz艂ym 偶yciu. O na­szej przysz艂o艣ci.

Mikkal skin膮艂 g艂ow膮.

- Tak. My艣la艂em o tym. To, co powiem, nie doty­czy jutra czy przysz艂ego lata. Dotyczy ca艂ego 偶ycia.

- Bez b艂ogos艂awie艅stwa...

- Czy ma to jakie艣 znaczenie? 艢ci膮gn臋艂a usta.

- Nie dla mnie. Nie dla nas. Dzieci...

- Po艣lemy po nie, kiedy sprawa twojej ucieczki przycichnie.

Raija skin臋艂a g艂ow膮. To by艂o mo偶liwe.

- Wci膮偶 si臋 wahasz, bo szkoda ci tamtego 偶ycia? Tego, co mo偶e da膰 ci Reijo? Tego, czego ja ci da膰 nie mog臋, bo jestem Lapo艅czykiem i 偶yj臋 inaczej ni偶 Norwegowie i wy, Finowie?

Roze艣mia艂a si臋 cicho.

- T臋skni艂am za waszym 艣wiatem od chwili, kiedy go opu艣ci艂am. Teraz jednak my艣l o powrocie mnie przera偶a. Zw艂aszcza my艣l o powrocie na ca艂e 偶ycie.

- Nie masz wyboru, mi艂a - stwierdzi艂 Mikkal ze smut­kiem w oczach. - Musisz tu zosta膰. Zdecyduj tylko, czy masz do艣膰 odwagi, by dzieli膰 偶ycie ze mn膮, czy wolisz czeka膰 samotnie, a偶 mi艂o艣膰 przyjdzie z innej strony...

Wzdrygn臋艂a si臋 na te s艂owa.

- Kopiesz le偶膮cego, Mikkal.

- Bo si臋 boj臋 - broni艂 si臋 Mikkal. - 艢miertelnie si臋 boj臋, 偶e mnie odtr膮cisz.

- A ja si臋 l臋kam, 偶e nie damy rady. Przez hardo艣膰 i up贸r zaprzepa艣cili艣my ju偶 tyle pi臋knych chwil.

- Teraz b臋dzie inaczej - zapewni艂 ukochan膮. - Mie­li艣my dla siebie tylko kr贸tkie chwile i korzystali艣my z nich zbyt 艂apczywie. 艁atwo pob艂膮dzi膰, je艣li chcesz odnale藕膰 raj w jeden dzie艅.

- Najcz臋艣ciej trafiali艣my do piek艂a - zasmuci艂a si臋. - Ranili艣my si臋, Mikkal...

- Zapomnijmy o tym.

- Potrafisz? Milcza艂 d艂u偶sz膮 chwil臋, zanim odrzek艂 stanowczo:

- Tak s膮dz臋. Bardzo pragn臋 zapomnie膰, Ma艂y Kruku.

- Potrafisz zapanowa膰 nad gniewem, zazdro艣ci膮...?

- Mo偶e. - U艣miechn膮艂 si臋. Przez dym z ogniska nie­wyra藕nie widzia艂a jego twarz. - Nie odmienisz mnie. Sta艂em si臋 m臋偶czyzn膮, 偶yj膮c bez ciebie. Nie艂atwo wy­chowa膰 od nowa dojrza艂ego cz艂owieka. Uczyni臋 jednak wszystko, by ci臋 uszcz臋艣liwi膰, Raiju. Daj mi szans臋.

- 呕ycie nauczy艂o mnie ostro偶no艣ci. Nie mog臋 so­bie pozwoli膰 na kolejne rozczarowanie, Mikkal. A ju偶 najmniej na to, by艣 ty sta艂 si臋 jego 藕r贸d艂em.

- Dlaczego?

- Dlatego, 偶e zawsze by艂e艣 moim marzeniem - od­rzek艂a z zamglonym wzrokiem. - Bohaterem ze sn贸w, kt贸ry dodawa艂 mi si艂 w najgorszych chwilach 偶ycia. Wiedzia艂am, 偶e istnieje m臋偶czyzna, kt贸ry mnie rozu­mie, kocha i nigdy nie zawiedzie. Je艣libym teraz do­zna艂a zawodu, straci艂abym nawet marzenia. A bez marze艅 nie mog艂abym 偶y膰.

- Powinna艣 staranniej dobiera膰 sobie bohater贸w - u艣miechn膮艂 si臋 blado.

- Nie dr臋cz膮 ci臋 w膮tpliwo艣ci? - zdziwi艂a si臋. Mikkal potrz膮sn膮艂 stanowczo g艂ow膮.

- Dlaczego mia艂bym zw膮tpi膰 w ciebie?

- Byli inni...

- Oni nie przywiod膮 mnie do zw膮tpienia. Wzbu­dzaj膮 zazdro艣膰, przyznaj臋, moj膮 dusz臋 przenika za­zdro艣膰 o nich, ale nie zw膮tpi艂em. Nie odesz艂a艣 z 偶adnym z nich. Mog艂a艣 ruszy膰 z Petrim. W Fin­landii nie dopadliby ci臋 urz臋dnicy kr贸lewscy, nawet na my艣l by im nie przysz艂o, by was tam szuka膰. W gruncie rzeczy tutaj grozi ci wi臋ksze niebezpie­cze艅stwo.

- Petri jest 偶onaty - u艣miechn臋艂a si臋 Raija. Mikkal zblad艂, ale uzna艂 wnet, 偶e Raija 偶artuje, i ode­tchn膮艂 z ulg膮.

- Nie strasz mnie!

- Nie mog艂am 偶y膰 z nikim innym, Mikkal. Mo偶e z Reijo, ale dla niego jestem kul膮 u nogi. Reijo po­trzebuje innej kobiety. Takiej, kt贸r膮 m贸g艂by obda­rzy膰 prawdziw膮 mi艂o艣ci膮.

- Znalaz艂 j膮...

- Reijo nie jest taki jak ty - powiedzia艂a stanow­czo. - Znajdzie inn膮. Nikt w 艣wiecie bardziej nie za­s艂uguje na szcz臋艣cie ni偶 Reijo.

- A ja? - Mikkal poczu艂 si臋 ura偶ony. - A ty?

- My? Zas艂ugujemy na siebie nawzajem. I tyle do­staniemy.

- To ca艂a odpowied藕? Skin臋艂a lekko g艂ow膮.

- Innej nie mam, Mikkal. Zaryzykujmy. Przecie偶 za t膮 chwil膮 t臋sknili艣my ca艂e 偶ycie?

Mikkal wyprostowa艂 si臋 powoli, nie do ko艅ca 艣wia­domy tego, co si臋 dzieje.

Nawet nie zauwa偶y艂, 偶e upu艣ci艂 n贸偶. Patrzy艂 na Raij臋. Dziewczyna podnios艂a si臋 z takim samym oci膮ga­niem. Obserwowa艂, jak na jej twarzy rozkwita u艣miech, zaczyna si臋 od lekkiego dr偶enia w k膮cikach ust, by rozla膰 si臋 po ca艂ej twarzy.

Przedtem dzieli艂o ich tysi膮ce mil, wieki ca艂e. Teraz par臋 krok贸w.

Tak niewiele trzeba, by je zrobi膰, a jednak zwleka­li ca艂ymi tygodniami.

Stracili niewybaczalnie du偶o czasu.

Najpierw spotka艂y si臋 d艂onie, splot艂y palce. Unie­艣li twarze ku niebu i za艣miali si臋, wype艂niaj膮c prze­strze艅 wok贸艂 siebie rado艣ci膮.

Potem ich d艂onie roz艂膮czy艂y si臋, by ople艣膰 ukocha­ne ramiona, szyj臋. Przywarli do siebie, daj膮c upust d艂ugo t艂umionym uczuciom. Przestali udawa膰.

Raija wtuli艂a policzek w zag艂臋bienie na szyi Mikkala, po偶膮dliwie ch艂on膮c zapach jego cia艂a, zapach m臋偶czy­zny i dzikiej natury, w艂os贸w i rozgrzanej sk贸ry. Tego wszystkiego, czym by艂. Do czego t臋skni艂a w ka偶dej 艣wiadomej sekundzie 偶ycia, do czego bieg艂a w wyobra藕­ni podczas nie ko艅cz膮cych si臋 dni w lochu czarownic.

Mikkal.

Jej mi艂o艣膰.

W臋drowali przez tyle tygodni, uciekaj膮c przed wy­rokami prawa i oddalaj膮c si臋 od siebie.

Teraz si臋 wszystko odmieni.

Nigdy wi臋cej.

Nigdy wi臋cej nie b臋d膮 d艂awi膰 uczu膰 w sobie.

Suchymi wargami dotkn臋艂a pulsuj膮cej sk贸ry na szyi Mikkala. Poca艂unkami budzi艂a d艂ugo u艣piony ogie艅, po brzegi nape艂nia艂a serce rozkosz膮. Czu艂 t臋 rozkosz po same czubki palc贸w, kt贸re dotyka艂y mi臋kkiej kr膮g艂o艣ci ramion dziewczyny, kre艣li艂y ta­jemne znaki mi艂o艣ci na jej biodrach.

A ich mi艂o艣膰 ros艂a, nie by艂o w niej nic niszcz膮cego. Ros艂a i pi臋knia艂a...

- Wielkie nieba - szepn膮艂 jej 艂agodnie do ucha - jak ty to robisz, kobieto? Nic innego si臋 nie liczy, p贸ki trzymasz mnie w ramionach. Nawet to, 偶e nie mog臋 biega膰 i przez reszt臋 偶ycia b臋d臋 wl贸k艂 za sob膮 nie­sprawn膮 nog臋. Je艣li tylko mnie kochasz, ca艂ujesz... Czeg贸偶 wi臋cej mog臋 pragn膮膰?

Raija u艣miechn臋艂a si臋 ze zrozumieniem. J膮 te偶 przepe艂nia艂a zmys艂owa rozkosz.

- Kocham ci臋 - powiedzia艂a z prostot膮, wodz膮c pal­cem wskazuj膮cym po obrysie twarzy Mikkala. - T臋­skni臋 i 偶a艂uj臋, i偶 wcze艣niej tego nie dostrzeg艂am. Nie uciekniemy od siebie. Zmarnowali艣my tyle czasu, m贸j mi艂y.

- Ma艂y Kruku, Raiju, najdro偶sza moja - wychry­pia艂. W jego wzroku kry艂o si臋 morze czu艂o艣ci i ciep艂a. Twarz rozja艣ni艂a si臋 w u艣miechu, rysy z艂agodnia艂y. Na powr贸t by艂 Mikkalem sprzed lat, kt贸ry wierzy艂, 偶e mi艂o艣膰 wype艂ni mu ca艂e 偶ycie.

呕e blask bij膮cy od tej dziewczyny opromieni co­dzienno艣膰.

Wiara powr贸ci艂a.

Przytuli艂 Raij臋 do siebie. S艂ysza艂 bicie serc zespo­lonych w r贸wnym rytmie.

- Pami臋tasz ten pierwszy raz? - spyta艂 cicho. - Pa­mi臋tasz zawstydzenie? Niezdarno艣膰 i strach, 偶e b臋­dzie nie tak?

- Ty si臋 ba艂e艣 - poprawi艂a go. - Ja pragn臋艂am. Chcia艂am, by艣 to by艂 ty.

- Teraz czuj臋 si臋 podobnie - przyzna艂, odsuwaj膮c Raij臋 na wyci膮gni臋cie ramion. - Niedo艣wiadczony i g艂upi... - Schyli艂 kark. - Boj臋 si臋, 偶e nie wytrzymam por贸wnania z tamtymi...

Delikatna d艂o艅 uj臋艂a go za podbr贸dek i zmusi艂a, by uni贸s艂 g艂ow臋. Para ciemnych oczu przygl膮da艂a si臋 mu badawczo.

- Nikt nie jest taki jak ty, Mikkal. Z nikim nie mo偶e by膰 tak dobrze jak z tob膮. To nie p艂omie艅, kt贸ry roz­pala si臋 na ulotn膮 chwil臋. To prawdziwe i trwa艂e uczu­cie... - U艣miechn臋艂a si臋 s艂abo. - Chc臋 ci臋 prosi膰 o co艣...

- O co?

- Przytul mnie - odrzek艂a. - Przytul mocno! I ko­chaj mnie, Mikkal! Trzeba mi tego bardziej, ni偶 mo­偶esz sobie wyobrazi膰!

2

Mikkal p艂aka艂.

Po偶膮da艂 jej, t臋skni艂 za fizycznym spe艂nieniem mi­艂o艣ci.

Cia艂o Raiji nie by艂o ju偶 cia艂em m艂odziutkiej dziew­czyny o jedwabistej sk贸rze.

Nie tym samym cia艂em, kt贸re kiedy艣 tuli艂 i pie艣ci艂.

- Jak zdo艂a艂a艣 wytrzyma膰 to wszystko? - pyta艂 wzburzony. Wargami dotkn膮艂 stwardnia艂ej blizny po oparzeniu. - Ile si艂y tkwi jeszcze w tobie, moja mi艂a?

- Niewiele, Mikkal - szepn臋艂a. - Nie do艣膰, by prze­trwa膰, je艣li mnie teraz odtr膮cisz...

Mikkal podni贸s艂 g艂ow臋 i spojrza艂 ze zdziwieniem na dziewczyn臋. W oczach ukochanej wyczyta艂 bez­bronno艣膰, jej czerwone wargi dr偶a艂y. Zrozumia艂, 偶e jego 艂zy wyzwoli艂y strach, kt贸ry drzema艂 w niej od dawna.

Raija te偶 si臋 rozp艂aka艂a. Nie na wspomnienie strasznych cierpie艅, raczej z l臋ku, 偶e rany wzbudz膮 w nim odraz臋.

Mikkal po艂o偶y艂 ciep艂膮 d艂o艅 na zap艂akanym policz­ku Raiji. Dziewczyna chwyci艂a j膮 po偶膮dliwie i przy­cisn臋艂a do twarzy.

- Wi臋c s膮dzisz, 偶e jestem ma艂ostkowy? - zdumia艂 si臋 i zasmuci艂. - Nie znasz wagi moich s艂贸w, Ma艂y Kruku? My艣lisz, 偶e kilka blizn oszpeci ci臋 w mych oczach?

Nic nie odpowiedzia艂a. 艁zy p艂yn臋艂y strumieniami.

- Przesta艂a艣 mnie kocha膰, ujrzawszy, 偶e kulej臋? Potrz膮sn臋艂a g艂ow膮 i u艣miechn臋艂a si臋 przez 艂zy. Jak­by promyk s艂o艅ca przedar艂 si臋 przez 艣cian臋 deszczu.

- Nie s膮dzisz, 偶e darz臋 ci臋 r贸wnie wielk膮 mi艂o艣ci膮, Raiju? My艣lisz, 偶e kocham oczami? - Nie da艂 jej cza­su na odpowied藕. - Kocha艂bym ci臋, gdyby艣 chodzi艂a przygi臋ta do ziemi i mia艂a pryszcze na twarzy. Ko­cha艂bym ci臋 pomimo zmarszczek, nawet gdyby艣 stra­ci艂a wzrok, s艂uch i zdolno艣膰 chodzenia. Kocha艂bym ci臋 nie za przymioty cia艂a.

Ch艂odna d艂o艅 艂agodnie wytar艂a 艂zy p艂yn膮ce po po­liczkach Mikkala.

- Wi臋c sk膮d si臋 bior膮? - spyta艂a Raija. - Dlaczego nie przestaj膮 p艂yn膮膰?

Mikkal uca艂owa艂 j膮 w oba policzki. Przytkn膮艂 war­gi do blizny na obna偶onej piersi Raiji.

- Dlatego - odrzek艂 ze 艣ci艣ni臋tym gard艂em - 偶e przypominaj膮 o piekle, przez kt贸re przesz艂a艣. I o mo­jej bezsilno艣ci.

- B臋d臋 musia艂a 偶y膰 z nimi - westchn臋艂a. Przypomi­na艂a teraz t臋 ma艂膮 dziewczynk臋, kt贸ra trzyna艣cie lat wcze艣niej wpatrywa艂a si臋 bezradnie w plecy odcho­dz膮cego ojca. - Nie pozb臋d臋 si臋 blizn, Mikkal, nie wy­starczy zamkn膮膰 powieki. Wspomnienia zblakn膮 za jaki艣 czas. Oszala艂abym, gdybym musia艂a wci膮偶 spo­gl膮da膰 wstecz. Trzeba 偶y膰. - Zgi臋艂a szyj臋 i opar艂a g艂o­w臋 o czo艂o ukochanego. - Je艣li mnie pragniesz, musisz mnie wzi膮膰 z bliznami i ca艂ym baga偶em wspomnie艅...

- Nie potrafi臋 偶y膰 bez ciebie - wyszepta艂 - lecz jesz­cze nie raz uroni臋 艂z臋 na widok twoich ran.

- Od b贸lu mo偶na uciec. - Wzrok Raiji by艂 powa偶­ny, ale dziewczyna nie patrzy艂a na Mikkala. Jej spoj­rzenie ulecia艂o z wiatrem, tam gdzie nikt nie m贸g艂 go wy艣ledzi膰.

I m贸wi艂a dalej, tonem g艂uchym i bezbarwnym, jakby ba艂a si臋 tchn膮膰 uczucia w s艂owa. Jakby ba艂a si臋 ich si艂y.

- Mo偶esz wyzwoli膰 cia艂o z w艂adzy zmys艂贸w. I 偶y膰 marzeniami...

- Nie umiem uciec od twego b贸lu - zaprzeczy艂. - Ja si臋 nie licz臋. Wytrzymam sporo, zacisn臋 z臋by. Lecz nie mog臋 znie艣膰 my艣li o twoim cierpieniu. Najdro偶­sza moja, to, 偶e inni ci臋 ranili, przywodzi mnie do ob艂臋du...

- Zapomnij. - Raija potrz膮sn臋艂a g艂ow膮. Mikkal u艣miechn膮艂 si臋 mimo smutku. Nie zd膮偶y艂 jeszcze przywykn膮膰 do widoku jej twa­rzy nie okolonej bujnymi lokami.

W trakcie w臋dr贸wki poprawi艂a fryzur臋. Ujrzawszy swe odbicie w spokojnej toni jakiego艣 jeziorka, wy­rwa艂a Mikkalowi n贸偶 zza pasa i wyr贸wna艂a krzywo obci臋te kosmyki. Up艂ynie jeszcze sporo czasu, zanim w艂osy sp艂yn膮 d艂ugimi kaskadami.

- Nie my艣l o tym, Mikkal! B膮d藕 ze mn膮! Nie pro­sz臋 o nic wi臋cej. Kochaj mnie!

G艂os Raiji brzmia艂 偶a艂o艣nie i bezradnie. Jej oczy pociemnia艂y, dr偶a艂y usta.

Po艂o偶y艂a d艂onie na ramionach Mikkala i spojrza艂a na艅 wzrokiem osieroconego dziecka, wydanego na pastw臋 nieznanego losu.

Poruszy艂a wargami, formowa艂a s艂owa.

- Nie ka偶 mi b艂aga膰, Mikkal.

Mikkal nigdy nie potrafi艂 si臋 oprze膰 temu spojrze­niu, mie艣ci艂o bowiem wszystko, co uznawa艂 za 艣wi臋­te, czego pragn膮艂, czego nie dosta艂.

Powiedzia艂a 鈥瀊艂aga膰鈥...?

Dobry Bo偶e, to on got贸w by艂 pa艣膰 na kolana i b艂a­ga膰 o jej wzgl臋dy!

Prze艂kn膮艂 艂zy i przyci膮gn膮艂 dziewczyn臋 do siebie. Czas nie zagoi wszystkich ran, nie usunie blizn. Lecz kiedy trzyma艂 j膮 w ramionach tak blisko, 偶e m贸g艂 s艂ysze膰 bicie jej serca w takt w艂asnego oszala艂ego pulsu, liczyli si臋 tylko oni i niesko艅czone niebo po­nad g艂owami.

- Nie musisz b艂aga膰, kochana - powiedzia艂 g艂osem d艂awionym przez wzruszenie. - Ca艂e 偶ycie nape艂nia­艂em serce mi艂o艣ci膮 do ciebie. Wystarczy czerpa膰 z niej...

- Wi臋c czerp! - szepn臋艂a, gor膮cym tchnieniem omiataj膮c jego policzek.

Mikkal ca艂owa艂 rany Raiji. Oczy wci膮偶 zachodzi艂y mu 艂zami na widok sponiewieranego cia艂a ukochanej, ale tym razem by艂y to 艂zy mi艂o艣ci.

Mikkal zamkn膮艂 j膮 w ramionach i poci膮gn膮艂 na wrzosy i mchy. P艂askowy偶 si臋ga艂 a偶 po horyzont i nic nie mog艂o skry膰 ich przed wzrokiem innych ludzi, ale na mile wok贸艂 nie by艂o 偶ywej duszy. Niebo ich nie po­t臋pia艂o. Siewka, krzycz膮ca gdzie艣 w pobli偶u, ich nie po­t臋pia艂a. Wiatr nie ch艂osta艂, tylko pie艣ci艂 偶yczliwie. Przy­roda sta艂a po stronie kochank贸w.

Mikkal zrzuci艂 kurt臋 i wyzwoli艂 Raij臋 z sukni, nie bez pomocy ch臋tnych d艂oni dziewczyny.

Roze艣mieli si臋, kiedy jednocze艣nie si臋gn臋li do jego paska.

- Niecierpliwi艂em si臋 - u艣miechn膮艂 si臋 weso艂o, po­zwalaj膮c jej doko艅czy膰 dzie艂a - ale nie s膮dzi艂em, 偶e i ty nie mo偶esz si臋 doczeka膰.

Raija zdar艂a z niego spodnie i buty. Nago kl臋czeli w艣r贸d porozrzucanych cz臋艣ci garderoby, tak blisko, 偶e mogli si臋 dotkn膮膰. Lecz nie uczynili tego.

Pie艣cili si臋 wzrokiem.

Samotne chwile posz艂y w niepami臋膰, wspomnienia zblak艂y. 呕yli chwil膮.

Raija ba艂a si臋 oddycha膰, zak艂贸ci膰 uroczyst膮 cisz臋. Pragn臋艂a na ca艂膮 wieczno艣膰 zachowa膰 ten moment na­brzmia艂y uczuciami, kt贸rym mieli da膰 upust.

A jednocze艣nie chcia艂a krzycze膰 z rado艣ci.

By niebiosa us艂ysza艂y, 偶e zwyci臋偶y艂a, nie da艂a si臋 ukorzy膰. 呕e mi艂o艣膰 Mikkala nie wygas艂a i 偶e ona ko­cha go r贸wnie gor膮co.

呕e jest szcz臋艣liwa.

Bezgranicznie szcz臋艣liwa.

Po艂o偶y艂a si臋 na piersi ukochanego, uton臋艂a w jego silnych obj臋ciach. Opar艂a policzek na muskularnym ramieniu m臋偶czyzny, wtuli艂a wargi w pulsuj膮c膮 sk贸­r臋 na szyi i nie mog艂a powstrzyma膰 艂ez. Tak bezrad­na i tak szcz臋艣liwa.

Tylko z nim czu艂a si臋 wolna i radosna, tylko przed nim mog艂a w pe艂ni obna偶y膰 dusz臋, nie l臋kaj膮c si臋, i偶 straci co艣 z 鈥艂asnej godno艣ci.

Mikkal rozumia艂 艂zy, rozumia艂 poca艂unki, kt贸rymi gwa艂townie obsypa艂a jego policzki, i odpowiedzia艂 tym samym.

- Zawsze si臋 spieszyli艣my - mrukn臋艂a, niech臋tnie odrywaj膮c wargi od warg kochanka. Chcia艂a czu膰 go ka偶dym porem sk贸ry, niczego nie pomin膮膰, by zn贸w gorzko nie 偶a艂owa膰, je艣li los mia艂by ich roz艂膮czy膰. - Zawsze si臋 spieszyli艣my, Mikkal. Kradli艣my czas na kr贸tkie chwile mi艂o艣ci... nie mogli艣my si臋 napawa膰 kochaniem.

Odsun膮艂 si臋 odrobin臋, tyle tylko by wargami mu­sn膮膰 policzki i czo艂o dziewczyny. Pieszczotliwie od­sun膮艂 kosmyki w艂os贸w z twarzy ukochanej.

Jego miodowe oczy by艂y sam膮 艂agodno艣ci膮, kiedy powiedzia艂:

- Tym razem mamy mn贸stwo czasu, Ma艂y Kruku. Do艣膰, by w ka偶d膮 sekund臋 tchn膮膰 uczucia. Nie mu­simy kra艣膰. To nasz czas. Zas艂u偶yli艣my na艅 za wszyst­kie cierpienia i t臋sknoty, za chwile zw膮tpienia, 偶e tak mo偶e by膰. Za brak wiary, i偶 偶ycie si臋 odmieni. Zas艂u­偶yli艣my na ka偶d膮 sekund臋 szcz臋艣cia.

Raija zamruga艂a powiekami, by odgoni膰 艂zy, a Mikkal uczyni艂 to samo. Jego g艂os przenika艂o wzru­szenie. W tym twardym, zgorzknia艂ym m臋偶czy藕nie kry艂y si臋 niezwyk艂e pok艂ady czu艂o艣ci. Kocha艂a go nad 偶ycie, niecierpliwymi d艂o艅mi przyci膮gn臋艂a jego twarz ku sobie.

- Nic nie m贸w, Mikkal - mrukn臋艂a niezrozumiale. - Daj mi to, na co zas艂u偶yli艣my. I mnie pozw贸l da­wa膰...

R臋ce przesuwa艂y si臋 w badawczym pl膮sie, po偶膮dli­we d艂onie wprawia艂y w dr偶enie ka偶dy skrawek sk贸ry. Oboje pragn臋li ofiarowa膰 sobie nawzajem jak naj­wi臋cej, utopi膰 si臋 w morzu pieszczot.

Mieli przed sob膮 tyle czasu, a sko艅czyli seans mi­艂o艣ci, zanim si臋 zacz膮艂 na dobre.

T艂umiona t臋sknota okaza艂a si臋 zbyt silna. Bali si臋 poruszy膰, by nie zmy艂a ich fala po偶膮dania.

Mieli smakowa膰 ka偶d膮 chwil臋, a na jednej si臋 sko艅­czy艂o.

Na jednej chwili pod niebieskim niebem.

Odnale藕li si臋 i stali jednym cia艂em. Ramiona Raiji zacisn臋艂y si臋 na szyi Mikkala, on obj膮艂 mocno jej tali臋.

Poca艂unek trwa艂 jeszcze, kiedy nadesz艂o spe艂nienie.

Raija poczu艂a, jak cia艂o kochanka wypr臋偶y艂o si臋, dr偶膮c. Nie zamkn臋艂a oczu. Nie chcia艂a skry膰 tego wspomnienia w cieniu przys艂oni臋tych powiek.

Odbiera艂a go ka偶d膮 cz膮stk膮 swego cia艂a, ale pragn臋­艂a wi臋cej. Chcia艂a zapami臋ta膰 emocje, d藕wi臋ki, zapa­chy, wyraz twarzy Mikkala. Chcia艂a zachowa膰 na za­wsze widok jego poszerzonych, pociemnia艂ych 藕renic, kiedy rozkosz pozbawi艂a go tchu. Zmarszczki wok贸艂 oczu. 艢ci膮gni臋te brwi, kiedy przymkn膮艂 powieki i da艂 si臋 ponie艣膰 cudownej, zmys艂owej fali spe艂nienia, kt贸­r膮 znajdowa艂 tylko u niej.

Chcia艂a zapami臋ta膰 k膮ciki ust kochanka, kt贸re unios艂y si臋 w u艣miechu, kiedy zabrak艂o im si艂 do po­ca艂unk贸w.

Grzywk臋, kt贸ra przyklei艂a si臋 do szerokiego, kan­ciastego czo艂a, czarniejsz膮 ni偶 zwykle, bo zroszon膮 kropelkami potu.

Raija chcia艂a pami臋ta膰.

Wszystko.

Ostatnie pchni臋cie w g艂膮b jej cia艂a, kiedy stali si臋 jedno艣ci膮. Wyraz szcz臋艣cia wypisany w rysach kocha­nej twarzy...

I fal臋 uniesienia, kt贸ra odp艂ywa艂a. Wolno, jak dra­pie偶ny ptak na rozpostartych skrzyd艂ach, szukaj膮cy nowej ofiary. Nie dlatego, 偶e jest g艂odny, lecz 偶e ma tak膮 natur臋.

Zamkn臋艂a oczy dopiero wtedy, kiedy skry艂a g艂ow臋 na ramieniu Mikkala. Ws艂ucha艂a si臋 w cisz臋, czuj膮c, jak leniwa oci臋偶a艂o艣膰 ogarnia cia艂o.

Zapomnia艂a o w艂asnej rozkoszy. Prze偶y艂a j膮, ale nie da艂a si臋 jej ponie艣膰, zbyt zaj臋ta obserwowaniem prze­偶y膰 ukochanego.

Taka szczodro艣膰 nie le偶a艂a w naturze Raiji. Prze­straszy艂a si臋 troch臋, nie zwyk艂a usuwa膰 si臋 w cie艅.

Nie 偶a艂owa艂a jednak ani sekundy...

- Co si臋 sta艂o? - Mikkal zsun膮艂 si臋 w bok, nie pusz­czaj膮c jej z obj臋膰. Le偶eli ciasno spleceni. - By艂a艣 ze mn膮, ale jakby w oddaleniu - doda艂 rozczarowany. Szorstkim palcem g艂adzi艂 ledwie widoczn膮 zmarszcz­k臋 na czole Raiji. W jego oczach niezwyk艂ej barwy dostrzeg艂a cie艅 smutku. - Mia艂o by膰 tak pi臋knie, Raiju. Mieli艣my si臋 dzieli膰. Okaza艂em si臋 samolubny. Odda艂a艣 mi si臋, Raiju, zapominaj膮c o sobie...

Raija wspar艂a si臋 na 艂okciu i odwr贸ci艂a twarz ku niemu z promiennym u艣miechem.

- To by艂o pi臋kne, Mikkal.

- Nie ok艂amuj mnie - przerwa艂 jej z powag膮. - Przecie偶 um贸wili艣my si臋, 偶e nie b臋dziemy si臋 ok艂a­mywa膰.

Skin臋艂a g艂ow膮. Szuka艂a s艂贸w wyja艣nienia.

Jakie to trudne!

W my艣lach potrafi艂a wyt艂umaczy膰 mu wszystko. Za m艂odu rozumieli si臋 bez s艂贸w, w fantazjach zawsze zwraca艂a si臋 do Mikkala z dawnych lat. W rzeczywi­sto艣ci jednak nie mieli czasu na rozmowy, na to, by si臋 nauczy膰 czyta膰 z uczynk贸w i niedopowiedze艅.

- Chcia艂am... chcia艂am da膰 ci to, co najlepsze - za­cz臋艂a niezdarnie. - Chcia艂am ci si臋 przygl膮da膰, Mikkal. 呕eby pozna膰 i t臋 stron臋 twojej natury...

Po艂o偶y艂 si臋 na wrzosach. Odsun膮艂 si臋 nieco od dziewczyny, tylko jedn膮 d艂oni膮 obejmuj膮c j膮 za kark i rami臋. Wpatrywa艂 si臋 w niebo.

- Na to przyjdzie czas - wyrzek艂 ci臋偶ko. - Mia艂o by膰 pi臋knie. Na dobry pocz膮tek. Nie wierzysz w trwa艂o艣膰 naszego zwi膮zku? Wci膮偶 si臋 spieszysz?

Zn贸w to znienawidzone s艂owo.

Raija poj臋艂a, 偶e jej t艂umaczenia na nic si臋 nie zda艂y.

Mikkal nic nie zrozumia艂. Zawiod艂a go, zrani艂a, lecz w g艂臋bi duszy poczu艂a uk艂ucie 偶alu. Nie tak mia艂o by膰. Mikkal ze sn贸w i marze艅 zachowywa艂 si臋 inaczej.

Zmierzali w z艂ym kierunku.

- Oka偶 cierpliwo艣膰 - westchn臋艂a i odwr贸ci艂a od niego twarz, nie dbaj膮c, co o tym pomy艣li. Opad艂o j膮 zw膮tpienie.

Nie mia艂a si艂y walczy膰 z Mikkalem, ze sob膮, nie mia艂a si艂 wci膮偶 si臋 t艂umaczy膰.

- Powiedzia艂e艣, 偶e trzeba ci czasu, by przyzwycza­i膰 si臋 do widoku moich blizn... - Nabra艂a oddechu i zamkn臋艂a oczy. - I ja potrzebuj臋 czasu. Mnie te偶 to przerasta, jestem okaleczona na ciele i na duszy. - Westchn臋艂a gwa艂townie i zadr偶a艂a. - Nie m贸wmy o tym, Mikkal. Tyle powinno ci wystarczy膰. Nie zmuszaj mnie do wyzna艅, dobrze?

K膮tem oka dostrzeg艂a, jak Mikkal poruszy艂 nerwo­wo ustami. By艂 wra偶liwym cz艂owiekiem, pod mask膮 twardo艣ci skrywa艂 morze uczu膰, o kt贸re nikt by go nie podejrzewa艂.

Raija zna艂a prawdziw膮 natur臋 Mikkala...

- Nie b臋d臋 wymaga艂 od ciebie wi臋cej, ni偶 mo偶esz ofiarowa膰 - wydusi艂 po d艂u偶szym milczeniu. Raija po­czu艂a, jak napinaj膮 si臋 mi臋艣nie na jego przedramieniu. - Mo偶e zacz臋li艣my zbyt gwa艂townie. Mo偶e powinni­艣my do艂膮czy膰 do moich, zanim rozerwiemy si臋 na strz臋py...

Raija usiad艂a. Nie by艂a pewna, czy si臋 z nim zga­dza. Teraz nie mia艂a ochoty na mi艂o艣膰. Ani z Mikkalem, ani z nikim innym.

Ale wiedzia艂a, 偶e przyjdzie czas, 偶e zn贸w go b臋dzie potrzebowa膰.

I to wkr贸tce.

Jako kochanka, nie tylko najlepszego przyjaciela. Nie mog艂a traktowa膰 Mikkala wy艂膮cznie jako przy­jaciela.

Potrafi艂 zaspokoi膰 wszystkie potrzeby, kt贸rych za­spokojenia kobieta szuka u m臋偶czyzny.

I musia艂 dzieli膰 si臋 z ni膮 ka偶d膮 cz膮stk膮 swego ist­nienia!

Raija pomy艣la艂a tak, ale nie powiedzia艂a ani s艂owa.

Mikkal wsta艂 i przeci膮gn膮艂 si臋, nie okazuj膮c za偶e­nowania. Raija poch艂ania艂a wzrokiem ka偶dy skrawek jego pi臋knie zbudowanego cia艂a.

Ubiera艂 si臋 odwr贸cony bokiem do dziewczyny.

Nie wiedzia艂a, czy dlatego, by nie patrze膰 na ni膮, czy mo偶e by ukry膰 rozczarowanie.

- Nie b臋d臋 ci臋 naciska艂, Raiju - powiedzia艂, jakby zapominaj膮c, 偶e b艂aga艂a go o to, by j膮 kocha艂.

To ona uczyni艂a pierwszy krok...

- Zaczekam - doda艂 艂agodnie. - Mnie te偶 si臋 to przyda. Dojrzej臋... - Wzruszy艂 ramionami w ge艣cie za­gubienia. - Tak d艂ugo czekali艣my, t臋sknili艣my... Dzie艅 w t臋, dzie艅 w tamt膮 stron臋... I tak jeste艣my ze sob膮...

Nie doko艅czy艂.

Raija chcia艂a krzykn膮膰, ale nie zrobi艂a tego.

Przerzuci艂a koszulk臋 przez g艂ow臋, ze z艂o艣ci膮 wci膮­gn臋艂a spodnie i zacisn臋艂a je mocno w talii. Zbyt moc­no, ale nie popu艣ci艂a.

Za pierwsz膮 pr贸b膮 krzywo zapi臋艂a bluzk臋. Sp贸dni­c臋 za艂o偶y艂a odwrotnie...

Wykona艂a te czynno艣ci dumnie wyprostowana.

- Wi臋c dobrze - powiedzia艂a spokojnym, bezbarw­nym tonem.

Mikkal spojrza艂 na ni膮, nic nie rozumiej膮c. Mi臋dzy jego brwiami pojawi艂a si臋 pionowa zmarszczka.

Kapry艣ne dziewcz臋...

Nie spos贸b gani膰 kogo艣, kto przeszed艂 przez pie­k艂o. Nie mo偶na otwiera膰 ran dopiero co zagojonych.

Po艂o偶y艂 ostro偶nie d艂o艅 na ramieniu Raiji. Spodzie­wa艂 si臋, 偶e odtr膮ci j膮 gniewnie.

Nic takiego nie nast膮pi艂o.

Nie poruszy艂a si臋, jakby nie poczu艂a, 偶e jej do­tyka.

Obr贸ci艂 j膮 ku sobie. Jego wzrok wyra偶a艂 zaniepo­kojenie.

- Co takiego uczyni艂em? - spyta艂 cicho, usi艂uj膮c wyczyta膰 odpowied藕 z wyrazu twarzy Raiji. - Powie­dzia艂em co艣 niestosownego?

Spojrzeli na siebie przeci膮gle.

Nie dzieli艂a ich przepa艣膰.

Raiji te偶 zdarza艂o si臋 myli膰.

Na szcz臋艣cie.

Z艂apa艂a jego d艂onie i przycisn臋艂a je do piersi.

- Nie lekcewa偶 mnie, Mikkal! Nie pozwalam! Nie chc臋 偶y膰 z tob膮, je艣li nie masz ochoty wzi膮膰 mnie w ramiona. Wol臋 odej艣膰.

Po艂o偶y艂 obie d艂onie na jej policzkach.

- Mia艂em by膰 troskliwy - westchn膮艂. - Stawiamy sobie cele ponad si艂y...

- To nic, Mikkal. Sko艅czmy z g艂upimi obietnica­mi.

Mikkal zgodzi艂 si臋 ca艂ym sercem. Nie przyzna艂 si臋 jednak, 偶e jest skonsternowany.

- Nie za ka偶dym razem mo偶na znale藕膰 si臋 w nie­bie - usi艂owa艂a przem贸wi膰 mu do rozs膮dku. - Ustali­li艣my, 偶e trzeba nam czasu, zanim jeszcze do艣wiad­czyli艣my, jak silna t臋sknota w nas drzemie...

- Nie szukam nieba - odrzek艂, u艣miechaj膮c si臋 nie­wyra藕nie. Tuli艂 j膮 lekko, zdecydowany nie pope艂ni膰 kolejnego b艂臋du. - Wystarcz膮 mi drobne rado艣ci, je­艣li tylko mog臋 dzieli膰 je z tob膮. Je艣li tylko nie b臋dzie­my mie膰 przed sob膮 tajemnic.

Raija skin臋艂a g艂ow膮. Dzie艅 zn贸w nabra艂 urody. Wszystko zmienia艂o si臋 tak szybko. Mo偶e to przez dni sp臋dzone w tym strasznym lochu? Tortury? Od­mieni艂y j膮, taka przedtem nie by艂a...

- Chc臋 dzieli膰 z tob膮 t臋 chwil臋 - powiedzia艂 i po­ca艂owa艂 j膮. Delikatnie...

Potem odpi膮艂 guziki bluzki, ale nie po to, by do­pe艂ni膰 pieszczoty. Zapi膮艂 je ponownie, tyle 偶e we w艂a­艣ciwy spos贸b.

- O takie drobne uczynki mi chodzi - u艣miechn膮艂 si臋. - Pragn臋 dzieli膰 z tob膮 normalne 偶ycie, Raiju. Nie tylko niebo i marzenia...

3

Nie spos贸b by艂o d艂u偶ej skraca膰 dziennych prze­marsz贸w, by odsun膮膰 chwil臋, kt贸rej oboje si臋 bali. Znale藕li si臋 tak blisko namiot贸w, 偶e mogli ujrze膰 je lada chwila. I sami zosta膰 zauwa偶eni.

Mikkal zrzuci艂 zawini膮tko z w艂asnymi rzeczami i rzeczami Raiji pod stopy. Min臋艂o wiele dni od chwi­li, kiedy ofiarowa艂 si臋 nie艣膰 tobo艂ek dziewczyny pod pretekstem, by ul偶y膰 jej w cierpieniach. Jakby chcia艂 odzyska膰 t臋 cz膮stk臋 godno艣ci, kt贸r膮 utraci艂, odk膮d sta艂 si臋 kalek膮.

Zatrzymali si臋 na wzg贸rzu ponad obozowiskiem. Jak zwykle mie艣ci艂o si臋 w zag艂臋bieniu doliny, kt贸re chroni艂o jurty przed uderzeniami porywistego wiatru hulaj膮cego nad p艂askowy偶em.

Mikkal chwyci艂 d艂o艅 Raiji i 艣cisn膮艂 j膮. Zrozumia艂 bez s艂贸w, 偶e dziewczyna potrzebuje wsparcia.

Dzieli艂 si臋 z ni膮 sw膮 si艂膮.

Raija czu艂a si臋 s艂aba i bezradna.

St膮d j膮 kiedy艣 odes艂ano. Po raz drugi w 偶yciu kto艣 zdecydowa艂 wbrew jej woli.

Przysun臋艂a si臋 bli偶ej Mikkala, opar艂a g艂ow臋 na je­go ramieniu. Byli razem.

Raija Alatalo nie rusza艂a samotnie na spotkanie wrogiego 艣wiata. Mikkal stal u jej boku.

- Nie s膮dzi艂am, 偶e zn贸w ujrz臋 to miejsce - powie­dzia艂a cichym, dr偶膮cym g艂osem. Mokrymi od 艂ez oczyma spojrza艂a ku horyzontowi. - My艣la艂am o nim, fantazjowa艂am. Marzy艂am o nim, o tobie, o nas. Lecz nie my艣la艂am, 偶e zobacz臋 je ponownie.

Mikkal otoczy艂 j膮 ramieniem, puszczaj膮c kij. Nie potrzebowa艂 go. Byli ze sob膮, wspierali si臋 nawzajem.

Tworzyli wsp贸lnot臋, do kt贸rej t臋skni艂 przez te wszystkie trudne lata.

- Boisz si臋 zej艣膰 do nich, Ma艂y Kruku? - spyta艂 艂a­godnie z ustami wtulonymi w jej w艂osy. D艂onie spl贸t艂 wok贸艂 talii dziewczyny i opar艂 podbr贸dek na jej skroni.

Raija potrz膮sn臋艂a g艂ow膮.

- Nie. Nikt z nich nie wyrz膮dzi艂 mi krzywdy. Po­za twoim ojcem. Gdyby 偶y艂, nie staliby艣my tutaj.

Mikkal nie odpowiedzia艂. Raija zn贸w mia艂a racj臋. Jego ojciec przekre艣li艂 szanse na ich szcz臋艣cie. Teraz nie m贸g艂 ju偶 stan膮膰 im na drodze. Umarli nie mog膮 rozdzieli膰 偶ywych.

- Co ona powie? - Raija odwr贸ci艂a ku niemu twarz.

- Inga? - Mikkal zadr偶a艂 i schyli艂 g艂ow臋. - Nie wiem.

- Nie chcesz o tym my艣le膰? - Raija nie spodziewa­艂a si臋 odpowiedzi, zna艂a j膮. Pog艂aska艂a go po policz­ku jak matka, kt贸ra pr贸buje doda膰 otuchy dziecku. - Mikkal, m贸j ma艂y! Tak bardzo nie chcesz krzywdzi膰 innych ludzi, 偶e w swej niezdarno艣ci to w艂a艣nie czy­nisz. Nie masz poj臋cia, jakimi drogami biegn膮 my艣li kobiety!

- Sk膮d mia艂bym wiedzie膰? - spyta艂 z lekkim rozdra偶­nieniem. - Przez wi臋ksz膮 cz臋艣膰 偶ycia mog艂em jedynie marzy膰 o tobie. Nie by艂o ci臋 u mego boku, by mnie uczy膰. Sigga nie wtajemnicza艂a mnie w swoje sprawy. Jeste艣 jedyn膮 kobiet膮, kt贸ra si臋 mi zwierza艂a, ale spo­tykali艣my si臋 jedynie na kr贸tkie chwile. Sama wiesz najlepiej. - Nabra艂 powietrza i dorzuci艂: - Mo偶e st膮d bierze si臋 moje niezrozumienie kobiecej natury.

Raija ze 艣miechem poczochra艂a mu w艂osy, palcem wskazuj膮cym wyg艂adzi艂a zmarszczki, kt贸re pojawi艂y si臋 na jego czole.

- O nic ci臋 nie oskar偶am, Mikkal - odrzek艂a z za­dziwiaj膮cym u niej spokojem i cierpliwo艣ci膮.

Mikkal te偶 si臋 roze艣mia艂 i przy艂o偶y艂 policzek do jej policzka.

- Musisz okaza膰 mi wiele wyrozumia艂o艣ci - powie­dzia艂 pokornie. - Nie jestem ju偶 tym m艂odzie艅cem, kt贸rego stawia艂a艣 sobie za wz贸r. Nie jestem ani taki mi艂y, ani taki cierpliwy jak kiedy艣. Zmieni艂em si臋, mo偶e wbrew w艂asnej woli, nie艣wiadomie, ale tak si臋 w艂a艣nie sta艂o. Teraz nie pragn臋 niczego innego, jak tylko sprosta膰 twoim oczekiwaniom, Raiju.

Na u艂amek sekundy zesztywnia艂a w jego ramio­nach. Mikkal dostrzeg艂 t臋 ledwie uchwytn膮 zmian臋 w zachowaniu dziewczyny, ale nie nada艂 jej 偶adnego znaczenia.

Raija mia艂a na czubku j臋zyka ci臋t膮 uwag臋, ale si臋 powstrzyma艂a. Mikkal formu艂owa艂 s艂owa pod wp艂y­wem chwili, spontanicznie. Mikkal z marze艅 i sn贸w by艂 silny i rozs膮dny.

Rzeczywisto艣膰 raz jeszcze okaza艂a si臋 zdradliwa.

- To ciebie kocham - oznajmi艂a Raija, tak rozk艂a­daj膮c akcenty, by poj膮艂, ale Mikkal nie zauwa偶y艂 podtekstu. - Nie chc臋 ci臋 zmienia膰. Pragn臋 sta膰 si臋 cz膮st­k膮 twego 偶ycia, nie odmieniaj膮c go za bardzo. Nie musisz si臋 zmienia膰, by mnie zadowoli膰. Wtedy sta­niesz si臋 obcy.

- A ja wola艂bym nie obna偶a膰 duszy przed tob膮 - mrukn膮艂 za偶enowany. - Ba艂bym si臋, 偶e mn膮 wzgar­dzisz, a tego bym nie zni贸s艂. Nie m贸g艂bym spojrze膰 ci w oczy...

Raija popatrzy艂a na艅 z powag膮.

- S膮dzisz, 偶e zdolna by艂abym tob膮 wzgardzi膰? Wzruszy艂 ramionami.

- By膰 mo偶e zdo艂a艂by艣 wzbudzi膰 we mnie nienawi艣膰 - ci膮gn臋艂a - cho膰 musia艂by艣 si臋 bardzo stara膰, m贸j mi­艂y, ale nigdy nie zas艂u偶ysz na wzgard臋. Mi艂o艣膰 艂atwo zmieni膰 w nienawi艣膰, znacznie trudniej obr贸ci膰 w po­gard臋. Chyba nie rozumiesz, co do ciebie czuj臋?

- Staram si臋. - Mikkal przytuli艂 j膮 mocniej. - Wci膮偶 to sobie powtarzam. Wszystko jest takie nowe, takie inne. Jeste艣my razem, razem k艂adziemy si臋 spa膰, bu­dzimy si臋 obok siebie... Wci膮偶 nie mog臋 uwierzy膰, 偶e to szcz臋艣cie trwa膰 b臋dzie wiecznie. 呕e to nie sen. Ja te偶 marzy艂em, Raiju.

- Boisz si臋 zej艣膰 do nich? - Raija wskaza艂a jurty ru­chem g艂owy. S艂upy dymu wznosi艂y si臋 ku niebu. Dzie艅 mia艂 si臋 ku wieczorowi. Byli tak niedaleko, 偶e Raija rozr贸偶nia艂a sylwetki ludzi.

Widzieli ich i zostali dostrze偶eni.

- Boisz si臋 tak bardzo jak ja - stwierdzi艂a. - Mo偶e bardziej. To tw贸j lud, twoja rodzina. Ailo pewnie przywi膮za艂 si臋 do Ingi. S膮dzisz, 偶e maj膮 ci za z艂e, i偶 odszed艂e艣 z Reijo?

- Nie potrzebowali mnie - odrzek艂 gorzko Mikkal. Raija nie lubi艂a, kiedy przybiera艂 ten ton. - Kaleka nie na wiele si臋 zda... - Mia艂 inne argumenty, ale wiedzia艂, 偶e Raija i tak przejrzy go na wylot. - Tak - przyzna艂 niech臋tnie. - Boj臋 si臋. Zawiod艂em ich. Gn臋bi膮 mnie wyrzuty sumienia wobec Ailo. Ch艂opak pewnie nie pami臋ta w艂asnego ojca. Nie wiem te偶, jak to wyt艂u­maczy膰 Indze. Nie obiecywa艂em jej niczego, ale prze­cie偶 bra艂em, nie daj膮c nic w zamian. Czuj臋 si臋 podle, bo zrzuci艂em wiele obowi膮zk贸w na ich barki. Wyko­rzysta艂em ich na tyle sposob贸w. Nie powiedz膮 tego g艂o艣no... ale starczy, 偶e pomy艣l膮.

- To nie tylko twoja wina, Mikkal. Zawsze musia­艂e艣 wybiera膰 mi臋dzy nimi a mn膮... - Raija westchn臋­艂a. Nie sko艅czy艂a, ale oboje wiedzieli, co chcia艂a po­wiedzie膰. Mikkal dawno ju偶 podj膮艂 decyzj臋. Trudn膮, to prawda, lecz od tamtej tragicznej pomy艂ki, kiedy to po艣lubi艂 Sigg臋, nie my艣la艂 o innej kobiecie, tylko o Raiji. Zawsze by艂a najwa偶niejsza.

Wcale nie musia艂 wybiera膰.

- Nikt nie b臋dzie ci臋 o nic oskar偶a膰. - Mikkal u艣miechn膮艂 si臋 i pog艂aska艂 dziewczyn臋 po w艂osach. - Zreszt膮 nie ma o co. Odpowiadam za w艂asne czyny.

Podni贸s艂 kij i tobo艂ki.

- Nie damy po sobie pozna膰, 偶e si臋 boimy, praw­da? - skrzywi艂 si臋 i ruszy艂 w d贸艂.

Raija odrzuci艂a g艂ow臋. Wiatr pog艂aska艂 j膮 po po­liczkach, potarga艂 kr贸tkie kosmyki. Wygl膮da艂a teraz naprawd臋 jak nieopierzony ma艂y kruk, kt贸ry jeszcze nie rozwin膮艂 skrzyde艂 do lotu.

A mimo to j膮 kocha艂. By艂a jego Ma艂ym Krukiem.

Nie mo偶na nienawidzi膰 kogo艣, kogo kocha si臋 po­nad 偶ycie.

Jaka艣 tajemna si艂a, z kt贸rej istnienia Inga nie zda­wa艂a sobie dot膮d sprawy, kaza艂a jej skierowa膰 wzrok na wzg贸rze. Dostrzeg艂a dwoje ludzi z艂膮czonych u艣ci­skiem.

Od razu rozpozna艂a Mikkala. Kij i nier贸wny ch贸d wyr贸偶nia艂y go spo艣r贸d w臋drowc贸w, zreszt膮 Inga po­zna艂aby go w ka偶dych okoliczno艣ciach.

Opu艣ci艂 ich bez s艂owa po偶egnania. Nie poprosi艂 jej, by zosta艂a, nie obieca艂, 偶e wr贸ci.

Inga wiedzia艂a, dlaczego odszed艂 i czego szuka艂.

A w艂a艣ciwie kogo...

Znalaz艂 j膮.

Inga z trudem powstrzyma艂a 艂zy, widok tych dwoj­ga sprawi艂 jej b贸l. Rozr贸偶nia艂a postaci, wci膮偶 jeszcze nie widzia艂a twarzy. Na ca艂e szcz臋艣cie.

Wystarczy艂o zobaczy膰, z jak膮 trosk膮 obejmowa艂 t臋 drobn膮 dziewczyn臋.

Porusza艂 si臋 inaczej. To nie by艂 ten Mikkal, kt贸re­go zna艂a.

Ona go odmieni艂a.

Raija...

Byli poch艂oni臋ci rozmow膮.

Inga nie mog艂a oderwa膰 od nich wzroku.

Cierpia艂a, kaleczy艂a w艂asn膮 dusz臋, ale nie mog艂a oderwa膰 od nich wzroku.

Jego r臋ce kre艣li艂y mi臋kkie 艂uki w powietrzu. Pie艣ci­艂y. Pami臋ta艂a, z jak膮 brutalno艣ci膮 te same d艂onie trak­towa艂y jej cia艂o.

Jak mocno mog艂aby pokocha膰 tego m臋偶czyzn臋! T臋 stron臋 jego natury. Tyle 偶e nigdy jej nie ods艂oni艂.

Reijo mia艂 racj臋. Zwi膮zku Mikkala z Raij膮 nie ro­zerwie 偶adna ludzka si艂a.

Nawet z tej odleg艂o艣ci Inga dostrzega艂a, 偶e tam­tych dwoje 艂膮czy magia.

Wci膮偶 trzymali si臋 w obj臋ciach.

Inga odwr贸ci艂a si臋, 艂ykaj膮c 艂zy.

Zosta艂a z w艂asnej woli. Wiedzia艂a, 偶e nie walczy z cieniem.

Otworzy艂a si臋 przed nim, obna偶y艂a, nie ukrywa艂a uczu膰.

Im pewniejszy by艂 jej mi艂o艣ci, tym mniej dla niego znaczy艂a. Mo偶e da艂a mu zbyt wiele?

Inga odrzuci艂a t臋 my艣l. Wcale nie zamierza艂a si臋 unicestwi膰, ale kocha艂a do szale艅stwa.

W takim stanie trudno si臋 opanowa膰.

Mikkal o nic nie prosi艂.

Sama chcia艂a, w swej naiwno艣ci wierz膮c, 偶e przywi膮偶e go do siebie.

A w istocie odpycha艂a go gwa艂towno艣ci膮 uczucia.

Teraz wszystko si臋 sko艅czy艂o.

Ujrza艂a t臋 prawd臋 w ca艂ej jasno艣ci.

Nie zamierza艂a czepia膰 si臋 wspomnie艅.

Raz po raz Mikkal po艣wi臋ca艂 wszystko, by ruszy膰 na pomoc Raiji, got贸w by艂 dla niej skoczy膰 w ogie艅.

Nawet Ailo odsuwa艂 na drugi plan.

Zwi膮zek tych dwojga opiera艂 si臋 na 偶arliwo艣ci, kt贸­rej Inga nigdy nie zdo艂a艂aby zrozumie膰.

Nie mog艂a stan膮膰 im na drodze.

To by艂o niebezpieczne.

Oczy piek艂y j膮 od 艂ez, kiedy szybko spakowa艂a swoje rzeczy i wynios艂a z jurty Mikkala, w kt贸rej mieszka艂a podczas nieobecno艣ci m臋偶czyzny. Opieko­wa艂a si臋 Ailo jak matka.

Mikkal nigdy jej o to nie prosi艂, ale Inga lubi艂a ch艂op­ca. Nie mia艂a dzieci. No a Ailo by艂 synem Mikkala.

Ravna zdumia艂a si臋, kiedy Inga wesz艂a do jej na­miotu z ca艂ym swym dobytkiem.

- Co to znaczy? - spyta艂a na sw贸j zr贸wnowa偶ony spos贸b. Inga nigdy nie zw膮tpi艂a w przywi膮zanie tej starej kobiety. Ravna powiedzia艂a nawet kiedy艣, 偶e Mikkal powinien zosta膰 z ni膮. 呕e by艂aby dla niego dobr膮 偶on膮.

Inga dobrze to zapami臋ta艂a. Wtedy s艂owa Ravny rozgrza艂y jej serce i nadal nios艂y pociech臋.

Mikkal kocha艂 Raij臋 do szale艅stwa, ale nawet jego matka uwa偶a艂a, 偶e w Indze znalaz艂by lepsz膮 towa­rzyszk臋 偶ycia.

- Tw贸j syn wr贸ci艂 - powiedzia艂a Inga, nie patrz膮c na Ravn臋. Ba艂a si臋, 偶e od wzroku kobiety p臋knie ta w膮t艂a tama, kt贸r膮 postawi艂a uczuciom.

Chcia艂a zachowa膰 chocia偶 godno艣膰.

- Mikkal wr贸ci艂 i nie jest sam - ci膮gn臋艂a. - Z ni膮.

- Z Raij膮?

Ravna pu艣ci艂a kawa艂ek sk贸ry, nad kt贸rym praco­wa艂a.

- Przyprowadzi艂 Raij臋? - powt贸rzy艂a niedowierza­j膮co.

Inga skin臋艂a g艂ow膮, wci膮偶 nie patrz膮c na Ravn臋. Pa­mi臋ta艂a, 偶e Ravna darzy t臋 czarnow艂os膮 dziewczyn臋 uczuciem. Nie chcia艂a zobaczy膰 b艂ysku rado艣ci w oczach kobiety.

Wola艂a traktowa膰 j膮 jak sojuszniczk臋.

- Czy ten ch艂opak oszala艂?

Inga nie odpowiedzia艂a. Us艂ysza艂a, 偶e Ravna wsta­je i wychodzi z namiotu.

I us艂ysza艂a, jak wraca po chwili.

- Masz racj臋, to oni - rzek艂a Ravna. - B贸g jeden wie, gdzie j膮 znalaz艂. Tak nie mo偶e by膰, Ingo. Oni za­wsze wracaj膮 do siebie. Nie wiem, dlaczego, ale si臋 boj臋!

Zamilk艂y i usiad艂y, ukrywaj膮c si臋 w p贸艂mroku na­miotu.

Obie mia艂y sporo do przemy艣lenia, obie przywo­艂a艂y wspomnienia z przesz艂o艣ci.

Czeka艂y.

Zbli偶aj膮c si臋 do obozowiska, Raija coraz wolniej stawia艂a kroki, jakby powstrzymywa艂a j膮 jaka艣 niewi­dzialna si艂a.

Gdyby mog艂a, ruszy艂aby w dalsz膮 w臋dr贸wk臋 z Mikkalem. Tylko we dwoje, unikaj膮c towarzystwa ludzi, kt贸re zawsze oznacza艂o k艂opoty.

Rozs膮dek podpowiada艂 jej jednak, 偶e takie 偶ycie nie by艂oby pe艂ne.

- Znienawidz膮 mnie - mrukn臋艂a, ponaglana przez Mikkala.

Mikkal te偶 porusza艂 si臋 wolniej, ale w przeciwie艅­stwie do dziewczyny co艣 ci膮gn臋艂o go ku namiotom. Tam by艂a jego rodzina. Jego lud.

- Nikt nie darzy ci臋 nienawi艣ci膮 - powiedzia艂 z pe艂­nym przekonaniem. Nie mo偶na nienawidzi膰 Raiji, je艣li pozna艂o si臋 j膮 bli偶ej. - Matka si臋 ucieszy - doda艂. - Ailo z pewno艣ci膮 ci臋 polubi.

S艂owa Mikkala nie doda艂y Raiji otuchy, ale zmusi­艂a si臋, by w nie uwierzy膰.

A 偶ycie pewnie zn贸w da jej po g艂owie.

Mikkal bez trudu odnalaz艂 drog臋 do namiotu mat­ki. Odrzuci艂 p艂acht臋 ruchem r臋ki i wskaza艂 Raiji dro­g臋 do 艣rodka.

Raija stan臋艂a. Poblad艂e wargi dziewczyny zacisn臋­艂y si臋 w w膮sk膮 kreseczk臋. Zajrza艂a w p贸艂mrok namio­tu i dostrzeg艂a, 偶e Ravna nie jest sama.

Powoli potrz膮sn臋艂a g艂ow膮, napotkawszy pytaj膮cy wzrok Mikkala.

Nie pomy艣la艂.

On wraca艂 do swoich.

W poj臋ciu Mikkala Raija zawsze nale偶a艂a do jego ludu. Ona jednak dawno ju偶 utraci艂a poczucie przy­nale偶no艣ci do Lapo艅czyk贸w.

Dla nich te偶 by艂a obca.

Mikkal zrozumia艂 sw贸j b艂膮d i jego twarz 艣ci膮gn臋艂a si臋. Nie mia艂 zamiaru jej zawstydza膰. Wzrokiem po­prosi艂 j膮 o wybaczenie, nie by艂o czasu na s艂owa.

Raija skin臋艂a lekko g艂ow膮 i u艣miechn臋艂a si臋. Poj膮艂, 偶e odpuszcza mu jego bezmy艣lno艣膰.

Wszed艂 pierwszy do namiotu.

Nie by艂o go d艂ugo. Za d艂ugo. T臋 prawd臋 wyczyta艂 od razu z twarzy Ravny. Matka nie przyzna si臋 do te­go, ale syn zrozumia艂 wszystko bez s艂贸w.

Nie odwa偶y艂 si臋 spojrze膰 na Ing臋, cho膰 domy艣la艂 si臋, 偶e ukrywa si臋 gdzie艣 w mroku. Zobaczy艂 jej cie艅, przekroczywszy pr贸g jurty.

Ailo poszuka艂 schronienia u Ravny.

Ramiona babki by艂y najbezpieczniejszym miej­scem na ziemi. To, 偶e wr贸ci艂 ojciec, nie mia艂o wiel­kiego znaczenia.

D艂ugo nie wraca艂, Ailo przesta艂 wierzy膰, 偶e ujrzy go ponownie, i p艂aka艂.

Nikt o tym nie wiedzia艂, 偶e p艂aka艂. Ojciec te偶 si臋 nigdy nie dowie.

Got贸w by powiedzie膰, 偶e nigdy nie zostanie m臋偶­czyzn膮. P艂acz膮 tylko baby.

Tata te偶 raz p艂aka艂, ale wtedy bardzo cierpia艂. Po tym, jak dopad艂 go ten straszny nied藕wied藕, o kt贸­rym Ailo nawet ba艂 si臋 pomy艣le膰. Wyrzuci艂 go z pa­mi臋ci, potw贸r pojawia艂 si臋 tylko czasami w snach ch艂opca.

Poza tym tata nigdy nie la艂 艂ez.

Mo偶e z jego winy wyjecha艂? Mo偶e Ailo uczyni艂 co艣 z艂ego?

Nie chcia艂 zn贸w pope艂ni膰 b艂臋du, nie chcia艂 ponow­nie straci膰 ojca.

Dlatego siedzia艂 cichutko na kolanach babki i nie przeszkadza艂.

Mo偶e teraz tata zostanie.

Patrzcie, Inga uczyni艂a dok艂adnie to samo. Sta艂a nieruchomo, nie patrz膮c na tat臋. Pewnie ba艂a si臋, 偶e tata przez ni膮 ich opu艣ci艂.

Ailo chcia艂 powiedzie膰 Indze, by si臋 nie ba艂a. To wszystko jego wina...

Ale Inga gapi艂a si臋 tylko na t臋 dziwn膮 pani膮, kt贸r膮 przyprowadzi艂 tata.

Ailo nie by艂 pewien, czy ta pani mu si臋 podoba.

Babka j膮 zna艂a.

Powiedzia艂a do niej 鈥濺aiju, dziecko moje鈥. Cho膰 ta pani by艂a ca艂kiem doros艂a.

Ailo wydawa艂o si臋, 偶e ta pani jest chora. I zrobi艂o si臋 mu jej 偶al. Ale tylko troszk臋.

Nie podoba艂o mu si臋, 偶e tato stoi tak blisko niej, jakby chcia艂 j膮 przed czym艣 obroni膰. Jakby zupe艂nie zapomnia艂 o Ailo. Jakby tylko j膮 otacza艂 opiek膮.

Nawet obj膮艂 j膮 ramieniem.

Ailo dostrzeg艂, 偶e to nie spodoba艂o si臋 Indze, jemu wi臋c te偶 nie. Inga jest mi艂a.

Cichym g艂osem Mikkal opowiedzia艂 o prze偶yciach Raiji w twierdzy Vardohus.

Nie u偶ywa艂 wielkich s艂贸w, ale wzbudzi艂 wsp贸艂czu­cie u obu kobiet. Nawet u Ingi.

Nie s膮dzi艂a, 偶e sta膰 j膮 na wsp贸艂czucie wobec rywal­ki, ale nie mog艂a si臋 opanowa膰.

Wszak by艂a cz艂owiekiem.

Mikkal opowiedzia艂 o ucieczce.

- Nie mieli艣my wyboru - zako艅czy艂, szukaj膮c wzroku matki. - Musieli艣my tu przyj艣膰. To dla Raiji jedyna szansa ocalenia.

Ravna westchn臋艂a.

Przepe艂nia艂a j膮 lito艣膰 dla Raiji. Nie pochwala艂a zwi膮zku syna z dziewczyn膮 z Tornedalen, ale lubi艂a Raij臋. By艂a dla niej jak c贸rka, a przecie偶 kocha si臋 w艂asne dzieci niezale偶nie od tego, jak post臋puj膮.

- Biedaczko - zacz臋艂a 艂agodnie - jak偶e艣 si臋 w to wpl膮ta艂a? Nie do艣膰 ci zwyk艂ych k艂opot贸w? Jaka to si­艂a 艣ci膮ga na ciebie wszystkie nieszcz臋艣cia tego 艣wiata?

Raija siedzia艂a skulona u boku Mikkala. Przechyli艂a na bok g艂ow臋 i bez wahania spojrza艂a Ravnie prosto w oczy.

- Nie wiem, matko - westchn臋艂a szczerze. - Nie wiem. Po prostu tak si臋 dzieje.

- Jak Mikkal ci臋 odnalaz艂?

- Tak wysz艂o - powt贸rzy艂a, rzucaj膮c Mikkalowi ukradkowe spojrzenie i daj膮c kobietom do zrozumie­nia, co j膮 z nim 艂膮czy. - Jest mi臋dzy nami jaka艣 wi臋藕. Pomimo wszystko.

Ravna zrezygnowa艂a. Nie spos贸b walczy膰 z t膮 ta­jemn膮 moc膮.

Pehr pr贸bowa艂, na pr贸偶no.

Wtedy pragn臋艂a ich zwi膮zku, teraz nie by艂a ju偶 ta­ka pewna.

Nie potrafi艂aby jednak ich rozdzieli膰.

- Minie sporo czasu, zanim b臋dziesz mog艂a wr贸ci膰 do swoich - powiedzia艂a powa偶nie. - Obawiam si臋, 偶e tu te偶 nie jeste艣 ca艂kiem bezpieczna.

- Bardziej ni偶 gdziekolwiek indziej - odrzek艂a Raija. - B臋d臋 wdzi臋czna, je艣li pozwolicie mi zosta膰.

A wi臋c nie by艂a tego pewna, pomy艣la艂a Ravna i po­czu艂a uk艂ucie 偶alu.

Dziewczyna wci膮偶 nosi艂a zadr臋 w sercu, ale nikt nie m贸g艂 zarzuci膰 jej braku dobrego wychowania.

- Chc臋 wr贸ci膰 - doko艅czy艂a Raija. - Mam do cze­go wr贸ci膰.

Ravna domy艣li艂a si臋.

- Dzieci zosta艂y z Reijo? Raija skin臋艂a g艂ow膮.

- Powiedzia艂, 偶e tak b臋dzie najlepiej. Ravna musia艂a przyzna膰 Reijo racj臋. Nie wolno na­ra偶a膰 dzieci bez potrzeby.

U Reijo jest im jak u Pana Boga za piecem. To do­bry ch艂opak.

Przenios艂a wzrok na Mikkala. Musia艂a powiedzie膰 najwa偶niejsze, a nie chcia艂a zrani膰 nikogo.

- Rozumiesz chyba, 偶e Inga zostanie? Mikkal prze艂kn膮艂 艣lin臋. Dopiero teraz odwa偶y艂 si臋 spojrze膰 na dziewczyn臋, kt贸ra ca艂y czas pozostawa艂a w cieniu.

- Inga wiele dla mnie znaczy - ci膮gn臋艂a Ravna. - Zostanie z nami.

- Nawet mi na my艣l nie przysz艂o, by j膮... oddali膰 - wychrypia艂 Mikkal.

G艂os Raiji zabrzmia艂 piskliwe, ale zdo艂a艂a nad nim zapanowa膰:

- Mam nadziej臋, 偶e mnie nie znienawidzisz, Ingo. - Nie prosi艂am, by czu膰 to, co czuj臋. Tak po prostu jest.

Inga schyli艂a g艂ow臋.

Nie mog艂a nic przeciwstawi膰 tej kobiecie.

Nawet nienawi艣ci.

4

Raija wynios艂a wszystkie sk贸ry z jurty Mikkala i przetrzepa艂a je solidnie.

W ten spos贸b da艂a uj艣cie uczuciom.

Nikt nie okaza艂 jej niech臋ci, ale Raija czu艂a, 偶e co艣 wisi w powietrzu.

Inga sta艂a si臋 jedn膮 z nich, traktowali j膮 niemal jak krewn膮 w nadziei, 偶e Mikkal po艂膮czy z ni膮 sw贸j los.

Raija zniszczy艂a wszystko.

Historia zatoczy艂a ko艂o.

Niewielu pami臋ta艂o, 偶e fi艅ska dziewczyna 偶y艂a kie­dy艣 w艣r贸d nich. Min臋艂o sporo lat, by艂a wtedy jeszcze dzieckiem. Nikomu, opr贸cz Mikkala, nie zapad艂a w pami臋膰. Nie mogli poj膮膰, dlaczego tych dwoje po­艂膮czy艂a taka silna wi臋藕.

Nie odtr膮cili jej, ale te偶 nie przygarn臋li do serca.

Zn贸w by艂a obca.

Nawet w Ravnie nie znalaz艂a oparcia.

Zosta艂 jej tylko Mikkal.

Kaza艂a mu wr贸ci膰 do namiotu matki.

Wtedy razem go opu艣cili.

Sami.

Kiedy Mikkal chcia艂 wzi膮膰 Ailo na r臋ce, ch艂opiec ukry艂 twarz w fa艂dach babcinej sukni i zaprotestowa艂 krzykiem.

To musia艂o zabole膰. Mikkal nic nie powiedzia艂, ale Raija widzia艂a wyra藕nie, 偶e zachowanie ch艂opca rani­艂o mu serce. Zna艂a to uczucie.

Zd膮偶y艂a pozna膰 jego gorzki smak, Maja odtr膮ca艂a j膮 wszak tyle razy...

Maja...

Knut. Elise. Ida...

Raija zamkn臋艂a oczy na d艂u偶sz膮 chwil臋.

Bo偶e, czy musi tak cierpie膰?

Czy t臋sknota nie mo偶e przybra膰 艂agodniejszej for­my? Czy zawsze musi by膰 tak bezgraniczna, otwie­ra膰 si臋 w niej przepastn膮 g艂臋bi膮, w kt贸rej ton膮 wspo­mnienia o ukochanych osobach?

Usta jej zadr偶a艂y, zagryz艂a doln膮 warg臋 tak moc­no, 偶e poczu艂a smak krwi.

Ale nie rozp艂aka艂a si臋.

Jeszcze raz opanowa艂a 艂zy.

Nie zawsze tak by艂o. Czasami musia艂a zgi膮膰 kark i odda膰 si臋 艂kaniu i wspomnieniom, niesko艅czonemu strumieniowi obrazk贸w z 偶ycia jej dzieci.

Takie chwile zdarza艂y si臋 jednak coraz rzadziej. Nauczy艂a si臋 regulowa膰 oddech, nape艂nia膰 p艂uca czy­stym powietrzem, a rozum przywo艂ywa膰 do rzeczy­wisto艣ci.

Wiedzia艂a, kt贸re my艣li st艂umi膰, by obrazy si臋 nie pojawia艂y.

Wiedzia艂a, jak mocno wbi膰 paznokcie w sk贸r臋 d艂o­ni, jak silnie zagry藕膰 warg臋, by b贸lem fizycznym za­g艂uszy膰 wspomnienia.

Raija czyni艂a post臋py.

Kiedy艣 by膰 mo偶e nauczy si臋, jak z tym 偶y膰.

Ko艅czy艂a prac臋, kiedy zjawi艂 si臋 Mikkal. Z u艣mie­chem rozbawienia wskaza艂 na stert臋 sk贸r.

- Wielkie porz膮dki? Gdybym nie zna艂 ci臋 tak do­brze, uzna艂bym, 偶e wybra艂a艣 dziwny moment na sprz膮tanie...

- Lubi臋 k艂a艣膰 si臋 na czystym pos艂aniu - o艣wiadczy­艂a stanowczo.

- Wynios艂a艣 wszystkie derki. Niemi艂a ci chyba my艣l, i偶 spa艂a kiedy艣 na nich inna kobieta...

Raija nie odpowiedzia艂a, tylko z wi臋ksz膮 zaci臋to­艣ci膮 bi艂a w sk贸ry. Mikkal zawsze potrafi艂 dostrzec w niej to, co stara艂a si臋 ukry膰.

- Wytrzepiesz z nich najmniejszy 艣lad i zapach In­gi - doda艂. Zbli偶y艂 si臋, zdecydowanym ruchem ode­bra艂 Raiji sk贸r臋 renifera i chwyci艂 dziewczyn臋 za ra­miona. - Inga wynios艂a si臋 z tej jurty - szepn膮艂. - I nie wr贸ci. Nic tutaj do niej nie nale偶y.

- Nie lubi臋 przejmowa膰 po obcych. S艂owa Raiji potoczy艂y si臋 jak kamienie. Mikkal odsun膮艂 j膮 na odleg艂o艣膰 ramion. Przyjrza艂 si臋 badawczo ukochanej, wci膮偶 u艣miechaj膮c si臋 k膮ci­kiem ust, ale z powag膮 we wzroku.

- Wiesz, 偶e te s艂owa 艣wiadcz膮 o pewnym pod艂ym uczuciu, kt贸re i mnie czasami prze艣laduje? - spyta艂 艂agodnie. - Nazywasz je zazdro艣ci膮 i twierdzisz, 偶e ni­gdy nie da艂a艣 mu przyst臋pu...

Raija spu艣ci艂a oczy. Poczu艂a si臋 niewypowiedzianie g艂upio.

Mikkal mia艂 racj臋. Usi艂owa艂a zatrze膰 艣lady po Indze.

- Nie jestem przyzwyczajona do tego - powiedzia­艂a cicho - by zajmowa膰 miejsce po innej kobiecie...

- Przecie偶 dzieli艂a艣 mnie z Sigg膮 - zdziwi艂 si臋. Raija podnios艂a wzrok.

- Jej do tego nie mieszaj. Wtedy by艂o inaczej, obo­je 偶yli艣my w zwi膮zku. Mieli艣my dla siebie kr贸tkie chwile. Nie mogli艣my wybrzydza膰.

Mikkal roze艣mia艂 si臋.

- Potrafisz tak ubarwi膰 rzeczywisto艣膰, 偶e dla ciebie staje si臋 pi臋kna, Raiju.

- Czuj臋 si臋 tylko taka bezbronna - t艂umaczy艂a si臋. - Inga 偶yje obok mnie. Patrz臋 na ni膮 co dzie艅, kobie­t臋 z krwi i ko艣ci, i widz臋, 偶e jest dobra. Rozumiem, 偶e mog艂e艣 si臋 z ni膮 zwi膮za膰, a jednocze艣nie nie rozu­miem. Zastanawiam si臋, co my艣lisz na jej widok. O czym rozmawiacie. Czy w g艂臋bi duszy por贸wnu­jesz nas ze sob膮...

Mikkal spowa偶nia艂.

- Czy twe s艂owa nie brzmi膮 znajomo? - zapyta艂 z napi臋ciem. - Zastan贸w si臋, Ma艂y Kruku. Nie s艂ysza­艂a艣 ich wcze艣niej?

Spojrza艂a na艅 ze zdumieniem.

- Tak w艂a艣nie si臋 czu艂em - ci膮gn膮艂. - By艂em r贸wnie bezbronny, zagl膮daj膮c w twarze m臋偶czyzn, bo wie­dzia艂em, 偶e zbyt wielu z nich ci臋 posiad艂o. Przez g艂o­w臋 przebiega艂y mi te same my艣li. Jednego z tych m臋偶­czyzn uwa偶am za mojego najlepszego przyjaciela.

Raija zarzuci艂a Mikkalowi ramiona na szyj臋 i ukry­艂a twarz na jego piersi.

Nigdy dot膮d nie my艣la艂a w ten spos贸b.

- A wi臋c to zazdro艣膰? - Poci膮gn臋艂a nosem, nie wy­cieraj膮c 艂ez. - By艂am dumna i wyrozumia艂a, tak uwa­偶a艂am - doda艂a samokrytycznie. - Wszystko pojmowa艂am, potrafi艂am wybacza膰. Tyle 偶e wyrozumia艂o艣膰 mia艂am jedynie dla w艂asnych uczu膰. Tego, kogo ko­cham najbardziej, obdarza艂am zazdro艣ci膮. Otar艂a oczy skrawkiem jego kaftana.

- Wybaczysz? - spyta艂a, unosz膮c lekko g艂ow臋. - Czy kiedy艣 mi wybaczysz, Mikkal? Zrozumia艂am sw贸j b艂膮d. Takie my艣li niszcz膮.

Mikkal uca艂owa艂 zaczerwienione powieki dziew­czyny.

- Wybaczam - odrzek艂 pogodnie. - C贸偶 by艂by ze mnie za m臋偶czyzna, gdybym nie potrafi艂 wybaczy膰 ukochanej? - Roze艣mia艂 si臋 i doda艂: - Poza tym to mi pochlebia. Ba艂em si臋 kiedy艣, 偶e nie kochasz mnie r贸w­nie mocno jak ja ciebie, skoro nie odczuwasz zazdro­艣ci. By艂a艣 zbyt pob艂a偶liwa, mimo wdzi臋czno艣ci dla ciebie cierpia艂em...

Raija skin臋艂a g艂ow膮.

Zrozumia艂a.

Wreszcie zrozumia艂a.

Prze艂kn臋艂a 艂zy, osuszy艂a policzki, oswajaj膮c si臋 z tym nowym uczuciem. Dopiero wtedy zajrza艂a mu w oczy.

Mikkal nie patrzy艂 na ni膮 z wyrzutem. Kocha艂 j膮, nic innego nie wyczyta艂a z jego twarzy.

- Czy Ailo nie chcia艂 rozmawia膰 z tob膮? - spyta艂a. - Wracasz sam.

Mikkal pu艣ci艂 dziewczyn臋, podni贸s艂 kilka sk贸r i kulej膮c, ruszy艂 z nimi do namiotu. Odpowiedzia艂, kiedy wr贸ci艂 po nast臋pne:

- Chcia艂 zosta膰 z matk膮. Z matk膮 i z Ing膮. Raija po艂o偶y艂a mu obie d艂onie na policzkach. Zauwa偶y艂a, 偶e szybko poruszy艂 powiekami, by odgoni膰 艂zy.

Nikt nie wiedzia艂 lepiej ni偶 ona, jak bardzo Mikkal cieszy艂 si臋 na spotkanie z synem.

Nie by艂 mo偶e zbyt troskliwym ojcem, ale kocha艂 Ailo bezgranicznie.

I chcia艂 si臋 do niego zbli偶y膰.

A Raija pragn臋艂a pom贸c mu w nauce ojcostwa. Je­艣li potrafi臋, pomy艣la艂a gorzko. Mikkal nie by艂 najlep­szym z ojc贸w, ale ona te偶 nie zas艂ugiwa艂a na miano idealnej matki.

M贸g艂by znale藕膰 lepsz膮 nauczycielk臋.

- Jeste艣 jego ojcem, Mikkal. Ailo zw膮tpi艂 w tw贸j powr贸t. Teraz chce ci臋 ukara膰, cho膰 wcale nie pragnie wyrz膮dzi膰 ci krzywdy. Dzieci kieruj膮 si臋 odmiennym poczuciem sprawiedliwo艣ci. Potrafi膮 rani膰, je艣li czu­j膮 si臋 skrzywdzone.

- Mam wi臋c go przyprowadzi膰? Raija skin臋艂a g艂ow膮 i opu艣ci艂a r臋ce. Mikkal zawaha艂 si臋. Mia艂 wra偶enie, 偶e st膮pa po kru­chym lodzie, a Raija ka偶e mu i艣膰 dalej.

- Przecie偶 nie przyci膮gn臋 go si艂膮. - Nabra艂 powie­trza w p艂uca. - Poza tym dajmy mu troch臋 czasu. Nie zna ciebie. Trudno mu b臋dzie przyzwyczai膰 si臋 do nowej mamy...

Raija da艂a mu kuksa艅ca w rami臋.

- Dlatego w艂a艣nie musisz go przyprowadzi膰 - po­wiedzia艂a stanowczo. - Ch艂opiec mnie nie zna, wi臋c nie wie, jak si臋 zachowa膰. Z Ravn膮 i Ing膮 czuje si臋 bezpiecznie. Je艣li zostanie z nimi, nabierze pewno艣ci, 偶e to ja trzymam ci臋 od niego z daleka. Pomy艣li, 偶e kochasz mnie bardziej ni偶 jego.

- Tak jest na pewien spos贸b - j臋kn膮艂 Mikkal, roz­k艂adaj膮c bezradnie ramiona. - Nie mo偶na por贸wny­wa膰 uczu膰 do dziecka i mi艂o艣ci do doros艂ej osoby.

- Wiem. Ty te偶. Ale Ailo nie wie, jest jeszcze dziec­kiem. Musisz pokaza膰, 偶e zale偶y ci na nim i dlatego chcesz sprowadzi膰 go do domu.

- Namiot matki to te偶 jego dom.

- Ale musi wiedzie膰, 偶e nale偶y do ciebie. 呕e w to­bie ma oparcie.

Mikkal wci膮偶 si臋 waha艂.

- Nie mog臋 go przyprowadzi膰. Raija u偶y艂a ostatecznych argument贸w.

- Chc臋, 偶eby zamieszka艂 z nami, ale przecie偶 nie mog臋 sama po niego p贸j艣膰. Musi zrozumie膰, 偶e czy­nisz to z w艂asnej woli.

- Sprzeciwi mi si臋.

Raija u艣miechn臋艂a si臋. Na jej policzki wr贸ci艂 ru­mieniec, w oczach zamigota艂y iskierki.

- Jest podobny do ojca - stwierdzi艂a, unosz膮c k膮ci­ki ust. - Przyprowad藕 go, Mikkal. Nie wiem, jak d艂u­go trwa膰 b臋dzie moja roz艂膮ka z dzie膰mi, wi臋c nie krzywd藕 cho膰 ch艂opca. Nale偶ycie do siebie, a ja chcia­艂abym zyska膰 zaufanie was obu. - Podnios艂a reszt臋 sk贸r. - Je艣li mam co艣 znaczy膰 dla ciebie, musz臋 prze­kona膰 do siebie Ailo. W przeciwnym razie zn贸w prze­gramy.

Mikkal westchn膮艂. Pie艣ci艂 Raij臋 wzrokiem, zauwa­偶y艂 t臋 zmarszczk臋, oznak臋 stanowczo艣ci, kt贸ra poja­wi艂a si臋 mi臋dzy brwiami dziewczyny. Zabawne, wcze­艣niej jej nie dostrzega艂.

Wcze艣niej nie musia艂a go tak strofowa膰.

- Chcia艂em pierwsz膮 noc w naszym namiocie sp臋­dzi膰 tylko z tob膮.

- Zadowol臋 si臋 my艣l膮, 偶e tego pragn膮艂e艣. Jeste艣my doro艣li, Mikkal, i jako艣 zniesiemy to, 偶e nie wszyst­ko uk艂ada si臋 zgodnie z naszymi oczekiwaniami. Ailo natomiast jest ma艂y, b臋dzie rozczarowany, smutny i nieszcz臋艣liwy.

Mikkal skin膮艂 g艂ow膮.

S艂owa Raiji trafi艂y mu do przekonania.

- P贸jd臋 po syna - postanowi艂 nagle przekonany, 偶e post臋puje w艂a艣ciwie i sprawiedliwie wobec siebie i Ailo.

To przekonanie potwierdzi艂o si臋, kiedy ponownie przekroczy艂 pr贸g namiotu Ravny.

Ailo bawi艂 si臋, udaj膮c, 偶e nie widzi ojca. Mikkal wiedzia艂 jednak, 偶e ch艂opiec 艣ledzi ukradkiem ka偶dy jego ruch.

- Wr贸ci艂e艣? - spyta艂a Ravna, unosz膮c brew. Inga podnios艂a oczy.

Mikkal wykrzywi艂 si臋, zadowolony, 偶e pod pokry­ciem namiotu panuje p贸艂mrok.

- Przychodz臋 po Ailo.

Ch艂opiec przerwa艂 zabaw臋.

Nie spojrza艂 na ojca, ale wyprostowa艂 si臋 jak stru­na. Ani jedno s艂owo, ani jeden gest Mikkala nie usz艂y jego uwagi.

Mikkal by艂 tego 艣wiadomy.

Tego mi臋dzy innymi nauczy艂a go Raija. Ze dzieci rozumiej膮 wi臋cej, ni偶 si臋 wydaje doros艂ym.

- My艣la艂am, 偶e ju偶 ustalili艣my - powiedzia艂a Ravna. - Mia艂e艣 z tym zaczeka膰. - Nabra艂a tchu i doda艂a gwa艂townie: - Ch艂opak potrzebuje oparcia. Je艣li we藕miesz go ze sob膮, przejmiesz piecz臋 nad nim. Te­raz i na zawsze. Nie licz na mnie ani na Ing臋, je艣li zn贸w przyjdzie ci ochota wyjecha膰.

By艂a 艣miertelnie powa偶na. Od dawna uk艂ada艂a w g艂owie t臋 przemow臋.

Mikkal skin膮艂 g艂ow膮, cho膰 s艂owa matki da艂y mu do my艣lenia. Dot膮d Ailo nie zaprz膮ta艂 jego uwagi. Nie by艂 prawdziwym ojcem.

- Rozumiem - odrzek艂. - Ailo to m贸j syn, jego miejsce jest w moim namiocie. Poj膮艂em wreszcie, 偶e ponosz臋 za niego odpowiedzialno艣膰. Wyra偶am wdzi臋czno艣膰 za to, co uczyni艂y艣cie dla niego i dla mnie. Odt膮d o nic ju偶 nie poprosz臋. Jestem doros艂y.

Ravna obrzuci艂a go d艂ugim, badawczym spojrze­niem. Uwierzy艂a w szczero艣膰 syna. Nigdy dot膮d nie zachowywa艂 si臋 tak dojrzale. Wi臋c Raija musia艂a mie膰 na niego wielki wp艂yw.

Cho膰 mo偶e wcale tak nie by艂o. Rozs膮dek i dojrza­艂o艣膰 to ostatnie cechy, kt贸re Ravna przypisa艂aby tej fi艅skiej dziewczynie.

Powaga Mikkala nie usz艂a uwagi Ingi. Wsta艂a i bez s艂owa zacz臋艂a pakowa膰 rzeczy Ailo.

Czyni艂a to z ci臋偶kim sercem.

Przywi膮za艂a Ailo do siebie. Pos艂u偶y艂a si臋 ch艂opcem, by zbli偶y膰 si臋 do Mikkala. Pope艂ni艂a straszny b艂膮d!

I tylko ona na tym straci艂a. By艂a pusta, odarta ze wszystkiego, niezdolna nawet do nienawi艣ci.

- Jest nie tylko pi臋kna, ale i m膮dra - powiedzia艂a, wr臋czaj膮c Mikkalowi zawini膮tko z rzeczami ch艂opca.

Mikkal spr贸bowa艂 si臋 u艣miechn膮膰. Nie by艂 mu mi艂y widok tych jasnych oczu, kt贸re patrzy艂y na艅 z wy­rzutem i cierpieniem, lecz bez 艣ladu nienawi艣ci.

Inga zawsze okazywa艂a mu bezinteresown膮 do­bro膰, tyle 偶e Mikkal nie potrafi艂 jej przyj膮膰.

Tak ubogie prowadzi艂 偶ycie. Uwa偶a艂, 偶e nie musi za ka偶dy przejaw uczucia kobiety p艂aci膰 tym samym. Zwi膮zek z Sigg膮 opar艂 na tej zasadzie i machinalnie przeni贸s艂 t臋 zasad臋 na kontakty z Ing膮.

Teraz 偶a艂owa艂, zda艂 sobie spraw臋, jak bardzo j膮 rani艂.

Inga kocha艂a i dawa艂a.

On prowadzi艂 szczeg贸ln膮 buchalterie, nigdy nie da­wa艂 wi臋cej, ni偶 sam chcia艂 da膰.

Za p贸藕no, by si臋 przyzna膰 do tego objawienia. Te­raz nie m贸g艂 ju偶 Indze nic ofiarowa膰.

- Jeste艣 za dobra, Ingo - powiedzia艂, odbieraj膮c za­wini膮tko. Ich oczy spotka艂y si臋 na u艂amek sekundy.

Skin臋艂a g艂ow膮.

- Chyba tak, Mikkal. I odwr贸ci艂a si臋 do niego plecami. Przygarbi艂a si臋 nieco, Mikkal wiedzia艂, 偶e to z jego przyczyny.

Inga ukl臋k艂a i obj臋艂a ramionami czarnow艂osego sy­na Mikkala. Ka偶dy jej ruch 艣wiadczy艂, jak wielkim uczuciem darzy ch艂opca.

- By艂e艣 ze mn膮 i babci膮, kiedy tato w臋drowa艂 - za­cz臋艂a m贸wi膰. - Tata szuka艂 kogo艣, za kim bardzo t臋­skni艂. Musia艂 ci臋 opu艣ci膰, chocia偶 ci臋 bardzo, bardzo kocha. My艣la艂 o tobie codziennie, ale by艂 tak daleko, 偶e nawet nie m贸g艂 ci臋 odwiedzi膰. Teraz wr贸ci艂, wi臋c nie musisz ju偶 mieszka膰 z nami. Mo偶esz nas odwie­dza膰, ale tw贸j dom jest u taty i Raiji.

Ailo wysun膮艂 doln膮 warg臋 w ge艣cie bezradno艣ci.

Spojrza艂 z ukosa na ojca, po czym obj膮艂 Ing臋 za szyj臋.

To, co szepn膮艂 jej na ucho, mia艂o na zawsze pozo­sta膰 tajemnic膮 tych dwojga.

Mikkal niczego nie dos艂ysza艂.

Ze wzruszeniem obserwowa艂 spokojne poczynania Ingi. S艂ucha艂 s艂贸w, kt贸re sam ch臋tnie by wypowie­dzia艂. S艂贸w o przywi膮zaniu, rodzinie, mi艂o艣ci.

Cz臋sto my艣la艂 w ten spos贸b, ale nigdy g艂o艣no tego nie m贸wi艂. Te sprawy za艂atwia艂y one, kobiety jego 偶y­cia. Te silne istoty, kt贸rych zawsze si臋 trzyma艂. Inga te偶 mia艂a w sobie t臋 moc, wi臋ksz膮 nawet, ni偶 dot膮d s膮dzi艂.

Inga pu艣ci艂a Ailo. Ch艂opiec potruchta艂 ku ojcu ze zwieszon膮 g艂ow膮.

Nie si臋ga艂 mu nawet do pasa. Przechyli艂 g艂ow臋 i spojrza艂 na Mikkala. Tym ruchem bardzo przypo­mina艂 matk臋. Mikkalowi ciarki przebieg艂y po plecach. Pozdrowienie z za艣wiat贸w.

- Chcesz mnie? - spyta艂 ma艂y z dzieci臋c膮 bezpo­艣rednio艣ci膮.

Mikkal skin膮艂 g艂ow膮. Wzruszenie d艂awi艂o mu gard艂o.

Drobna r膮czka wyci膮gn臋艂a si臋 w jego kierunku i Mikkal zamkn膮艂 j膮 w swojej d艂oni.

Powieki nabrzmia艂y mu 艂zami.

Nie pami臋ta艂 ju偶, ile rado艣ci daje u艣cisk d艂oni dziecka. Jak nape艂nia serce ciep艂em i wzbogaca.

Wszystkim zwilgotnia艂y oczy, kiedy Ailo si臋 偶e­gna艂:

- Do widzenia, babciu. Do widzenia, Ingo. Przeno­sz臋 si臋 do taty, ale przyjd臋 zn贸w w odwiedziny. Nie p艂aczcie, 偶e mnie nie ma.

Na widok Mikkala prowadz膮cego ch艂opca za r臋k臋 Raija pokra艣nia艂a ze szcz臋艣cia.

Przez u艂amek sekundy nawet mu zazdro艣ci艂a. Ona wci膮偶 musia艂a karmi膰 si臋 t臋sknot膮.

Zdusi艂a to gorzkie uczucie w zarodku. Powinna si臋 cieszy膰, nie psu膰 rado艣ci Mikkala. I nie robi膰 min, kt贸re Ailo m贸g艂by poj膮膰 opacznie.

To 艣liczne dziecko by艂o przyrodnim bratem Mai, a przecie偶 zna艂a kapry艣n膮 i zmienn膮 natur臋 c贸rki.

Zna艂a niech臋膰 dziewczynki do wszystkich, kt贸rzy rywalizowali z ni膮 o wzgl臋dy matki. Drugie dziecko Mikkala mog艂o przejawia膰 podobne sk艂onno艣ci.

Musia艂a si臋 strzec, by nie odtr膮ci膰 ch艂opca nieprze­my艣lanym zachowaniem. Wszak nie chcia艂a utraci膰 Mikkala.

Trzyma艂a si臋 na uboczu, by艂a jedynie t艂em dla oj­ca i syna. Tylko w taki spos贸b mog艂a prze艂ama膰 nie­ufno艣膰 ma艂ego. Z偶y膰 si臋 z nim, da膰 mu do zrozumie­nia, 偶e nie stanowi dla艅 zagro偶enia.

Ch艂opcu nie wolno pomy艣le膰, 偶e Raija staje pomi臋­dzy nim a ojcem.

Dopiero kiedy Ailo zasn膮艂, zm臋czony wydarzenia­mi d艂ugiego dnia, odwa偶y艂a si臋 zbli偶y膰 do Mikkala.

Z rado艣ci膮 patrzy艂a w b艂yszcz膮ce oczy ukochane­go, na jego u艣miech, z艂agodnia艂e rysy twarzy.

Usiedli przy palenisku, rozkoszuj膮c si臋 cisz膮 i wza­jemn膮 blisko艣ci膮.

- Jeste艣 szcz臋艣liwy, prawda?

Mikkal skin膮艂 g艂ow膮. Przelotny u艣miech roz艣wie­tli艂 mu oblicze.

- To wspania艂e dziecko, czy偶 nie?

Odwr贸ci艂 si臋 i spojrza艂 na syna. G艂os pobrzmiewa艂 mu dum膮. Dot膮d nie do艣wiadcza艂 podobnych uczu膰.

- Nie wiem wiele o dzieciach, Raiju. Ailo spa艂 s艂odko, oddychaj膮c r贸wnomiernie. Lekki u艣miech b艂膮ka艂 si臋 po jego wargach.

- Przez te pierwsze lata ledwie zdawa艂em sobie spraw臋 z jego istnienia. - Mikkal roz艂o偶y艂 r臋ce. - Sigga nie dopuszcza艂a mnie do niego, a ja nie mia艂em nic przeciwko temu. Dzieci to by艂a sprawa kobiet. Nie takich silnych m臋偶czyzn jak ja... - Skrzywi艂 si臋. - Te­raz wiem, co straci艂em. I 偶a艂uj臋 tych lat. Jest taki otwarty, taki ufny. Taki dobry...

Mikkal nie potrafi艂 znale藕膰 w艂a艣ciwych s艂贸w. - Jest wspania艂y - dopowiedzia艂a cicho Raija. W jej g艂osie by艂a nutka 偶alu, ale Mikkal tego nie dostrzeg艂. I ca艂e szcz臋艣cie. Nie chcia艂a psu膰 ojcowskiej rado艣ci.

- Nie mo偶na cofn膮膰 czasu. Mo偶esz jednak ofiarowa膰 sobie i jemu pi臋kn膮 przysz艂o艣膰. To wa偶niejsze, ni偶 za­martwia膰 si臋 przesz艂o艣ci膮. Co si臋 sta艂o, to si臋 nie odsta­nie. Poza tym Sigga buntowa艂a ch艂opca przeciw tobie.

Mikkal uchwyci艂 d艂o艅 dziewczyny. Spletli palce. Raija opar艂a mu g艂ow臋 na ramieniu.

Siedzieli tak d艂ugo, nie poruszaj膮c si臋, jak wyciosa­ni z jednego kawa艂ka drewna, pe艂ni nadziei na jasne wsp贸lne dni. Na normalne 偶ycie, zwyk艂膮 codzienno艣膰.

Niebo poczerwienia艂o na wschodzie, jakby wstydz膮c si臋, 偶e los zn贸w za偶膮da zap艂aty za chwile szcz臋艣cia.

Mia艂o jeszcze min膮膰 wiele rank贸w i wieczor贸w, za­nim okrutny 艣wiat upomni si臋 o dwoje kochank贸w.

Zd膮偶膮 uwierzy膰 w zwyczajno艣膰 losu, nieomal za­pomnie膰 o przesz艂o艣ci.

Dopiero pewien Fin, jeden z wielu w臋drowc贸w przemierzaj膮cych p艂askowy偶, zn贸w wla艂 niepok贸j w ich serca.

Zjawi艂 si臋 popo艂udniem i do艂膮czy艂 do m臋偶czyzn siedz膮cych wok贸艂 ognia na 艣rodku obozowiska.

Przyj膮艂 pocz臋stunek i odp艂aci艂 opowie艣ciami o 艣wie­cie, w kt贸rym przebywa艂.

Mikkal nie s艂ucha艂 uwa偶nie, dop贸ki do jego uszu nie dotar艂y nast臋puj膮ce s艂owa:

- ...kr贸lewscy rozbieraj膮 lapo艅skie dziewcz臋ta na ca艂ym p艂askowy偶u. Z ka偶dej czarnow艂osej pi臋kno艣ci zdzieraj膮 kaftan. Nie mia艂bym nic przeciwko temu, by wst膮pi膰 do nich na s艂u偶b臋. M贸wi膮, 偶e jaka艣 cza­rownica uciek艂a im ze stosu...

5

Raija pomaga艂a Ravnie i Indze przygotowa膰 buty na zim臋. Wraz z up艂ywem lat nie zyska艂a wprawdzie bie­g艂o艣ci w domowych zaj臋ciach, ale nie chcia艂a przerzu­ca膰 wszystkich obowi膮zk贸w na barki innych kobiet.

Pomaga艂a tam, gdzie starcza艂o jej umiej臋tno艣ci.

O przyja藕ni z Ing膮 nie mog艂o by膰 mowy, ale nie stanowi艂o to wielkiej przeszkody.

Wsp贸lna praca to co艣 innego. Nie musia艂y rozma­wia膰. 艁膮czy艂o je jedynie zaj臋cie.

Kr臋powa艂o to Ravn臋, ale stara kobieta dobrze skry­wa艂a uczucia.

Wszystkie trzy schyli艂y si臋 nad robot膮.

Tylko Ailo nie zwa偶a艂 na nic. Ch艂opiec bawi艂 si臋 w pobli偶u, papla艂 do siebie i do kobiet, przerywa艂 ci­sz臋 radosnym szczebiotem. By膰 mo偶e z biegiem cza­su 艣miech dziecka wymaza艂by r贸偶nice, nape艂ni艂 dzie­l膮c膮 je przepa艣膰. Mo偶e.

Tyle 偶e los chcia艂 inaczej.

Zjawi艂 si臋 Mikkal i usiad艂 mi臋dzy nimi. Twarz mia艂 poszarza艂膮, niecierpliwym ruchem odtr膮ci艂 synka, kt贸ry usi艂owa艂 wdrapa膰 si臋 na jego kolana.

- Poszukaj Andersa - poleci艂, usi艂uj膮c nada膰 g艂oso­wi 艂agodne brzmienie.

Ailo przyjrza艂 si臋 mu tak, jak mia艂 w zwyczaju, ba­dawczo i powa偶nie, po czym w艂o偶y艂 nie ca艂kiem czy­sty kciuk do buzi i obr贸ci艂 si臋 bezradnie do kobiet.

Ravna nie poruszy艂a si臋. Inga skin臋艂a lekko g艂ow膮, nie odrywaj膮c wzroku od Mikkala.

Przez te dni sp臋dzone razem Raija sta艂a si臋 na ty­le wa偶na dla Ailo, 偶e ch艂opiec dla pewno艣ci spojrza艂 i na ni膮.

Dopiero kiedy Raija spokojnie powt贸rzy艂a s艂owa ojca, ch艂opczyk podrepta艂 ku wyj艣ciu.

Uczyni艂 to z wielk膮 niech臋ci膮, kopi膮c gniewnie ka偶d膮 k臋pk臋 wrzosu, kt贸ra znalaz艂a si臋 na jego dro­dze. Mrucza艂 co艣 niedos艂yszalnie pod nosem.

Mikkal przysun膮艂 si臋 do Raiji. Jego wzrok by艂 pe­艂en l臋ku i troski o dziewczyn臋.

- Ju偶 nie jeste艣my tutaj bezpieczni - powiedzia艂 ci臋偶­ko i obj膮艂 jej w膮t艂e ramiona.

Raija zesztywnia艂a. Oczyma pociemnia艂ymi ze zdumienia spojrza艂a na Mikkala. Inga zadr偶a艂a na d藕wi臋k s艂owa 鈥瀖y鈥. Oznacza艂o to wszystko, czego pragn臋艂a od Mikkala.

Wsp贸lnot臋.

Jedno艣膰 i mi艂o艣膰.

- Szukaj膮 ci臋, Raiju. - Mikkal zwraca艂 si臋 tylko do niej, lekcewa偶膮c pozosta艂e dwie kobiety. Zaw臋zi艂 艣wiat do siebie i ukochanej, trzyma艂 j膮 w obj臋ciach i tylko na ni膮 kierowa艂 wzrok. Ca艂膮 moc swych uczu膰 przelewa艂 na Raij臋, aby zn贸w nie zaw艂adn臋艂y ni膮 osa­motnienie i bezradno艣膰. Jakby pragn膮艂 j膮 zapewni膰, 偶e tym razem nie zawiedzie.

- Pekka opowiada, 偶e kr贸lewscy w臋sz膮 w艣r贸d Lapo艅czyk贸w. - Ruchem g艂owy skierowa艂 uwag臋 kobiet na starszawego m臋偶czyzn臋, kt贸ry wci膮偶 zabawia艂 swoimi opowie艣ciami ludzi przy ognisku. Nawet Ailo nie zaw臋drowa艂 daleko, zatrzyma艂 si臋 ws艂uchany w g艂os przybysza.

Raija zamkn臋艂a oczy, zacisn臋艂a pi臋艣ci. Po jej twa­rzy przemkn膮艂 grymas b贸lu.

O bliznach zd膮偶y艂a zapomnie膰, lecz rany na duszy wci膮偶 by艂y 艣wie偶e.

Prze艣ladowa艂y j膮 wspomnienia z lochu czarownic.

Wci膮偶 偶ywa by艂a pami臋膰 fizycznych cierpie艅.

Pami臋ta艂a ka偶de s艂owo oskar偶e艅, ton, jakim je wy­powiedziano.

Czy偶by przesz艂o艣膰 mia艂a si臋 o ni膮 upomnie膰?

G艂os Mikkala wyrwa艂 j膮 z odr臋twienia.

- Dowiedzieli si臋 o mnie? - spyta艂 z niepokojem. - A mo偶e co艣 sta艂o si臋 Reijo?

Raija wci膮gn臋艂a z trudem powietrze.

- Nie - odrzek艂a. - Nie trw贸偶 si臋 o Reijo. Oni my­艣l膮, 偶e jestem Laponk膮.

Przerwa艂a.

Pytaj膮ce spojrzenia domaga艂y si臋 wyja艣nienia.

- Zapomnia艂am o tym - ci膮gn臋艂a ze szczerym 偶alem w g艂osie. - Nie s膮dzi艂am, 偶e to ma znaczenie. Chcia­艂am zapomnie膰.

Wyprostowa艂a si臋 i wbi艂a wzrok w jaki艣 punkt przed sob膮, jakby ujrza艂a co艣 niewyobra偶alnie prze­ra偶aj膮cego. Na sam widok twarzy dziewczyny obec­ni wzdrygn臋li si臋.

- On - powiedzia艂a nieswoim g艂osem - kapitan Feldt s膮dzi艂 ca艂y czas, 偶e jestem Laponk膮.

Zapad艂a d艂uga cisza.

- Nie zaprzecza艂am.

- A wi臋c mamy wyt艂umaczenie - mrukn膮艂 Mikkal. - To ich jedyny trop.

Raija odwr贸ci艂a si臋 do niego i 艣cisn臋艂a za przedra­mi臋 z tak膮 si艂膮, 偶e jej palce odcisn臋艂y bia艂e plamy na ciemnej sk贸rze m臋偶czyzny.

- Ale i tak grozi nam niebezpiecze艅stwo, Mikkal! Nie chc臋 tam wr贸ci膰! Raczej odbior臋 sobie 偶ycie! Hans Fredrik Feldt ju偶 nie wypu艣ci mnie z 艂ap!

M贸wi艂a z tak膮 偶arliwo艣ci膮, 偶e Mikkalowi ciarki prze­bieg艂y po plecach. Nawet Inga opu艣ci艂a g艂ow臋 i samot­na 艂za sp艂yn臋艂a po jej szerokim policzku.

Raija mia艂a Mikkala, ale i mn贸stwo k艂opot贸w.

W tej chwili Inga nie zamieni艂aby si臋 z ni膮 miejscami.

Nawet za cen臋 mi艂o艣ci Mikkala.

Mikkal pokiwa艂 g艂ow膮. Szybko i niezdarnie pog艂a­ska艂 Raij臋 po kr贸tkich w艂osach.

B贸g jeden wie, kiedy dziewczyna zapomni o strasz­nych prze偶yciach w twierdzy.

- Wiem, 偶e nie jeste艣my bezpieczni - wyrzek艂 ze smutkiem. - Nie mo偶emy liczy膰 na to, 偶e ludzie za­rz膮dcy omin膮 nasz ob贸z. Cia艂o ci臋 zdradza. Wystar­czy im jedno spojrzenie, by zako艅czy膰 poszukiwania.

Raija pochyli艂a g艂ow臋.

- Wi臋c trzeba zn贸w ruszy膰 w drog臋? - spyta艂a 偶a艂o­艣nie. - Wi臋c nie jest nam pisane zwyczajne 偶ycie tutaj...

Ich spojrzenia si臋 spotka艂y. Jeszcze tak niedawno pe艂ne nadziei, teraz smutne, zmartwia艂e.

- Chyba nie, mi艂a.

- Dok膮d p贸jdziemy?

Mikkal instynktownie spojrza艂 ku horyzontowi.

- Nie mamy wielkiego wyboru - rzuci艂 ponuro. - Ruszymy na po艂udniowy wsch贸d. Tam gdzie ko艅czy si臋 w艂adza kr贸la.

- Suomi. - Wargi Raiji u艂o偶y艂y si臋 w jedno s艂owo. Mikkal skin膮艂 g艂ow膮.

- Tak, do Finlandii. Raija westchn臋艂a.

Smutno, ale i z nutk膮 wiary i oczekiwania. Chcia艂a zosta膰 na d艂u偶ej, nieustanne zmiany 藕le na ni膮 wp艂ywa艂y, zacz臋艂a traci膰 grunt pod nogami.

Tu na p艂askowy偶u by艂 jej dom. Marzenia nie si臋ga­艂y dalej.

I nagle otwar艂a si臋 przed Raij膮 kraina na po艂udnio­wym wschodzie. Uciekaj膮c przed oskar偶eniami, wra­ca艂a do punktu wyj艣cia.

Do Finlandii.

Do ojczyzny, do swojego ludu.

T臋sknota zdusi艂a obawy. Bolesna t臋sknota.

Zn贸w wi臋c zobaczy sw贸j kraj, b臋dzie st膮pa膰 po oj­czystej ziemi.

I w g艂owie zad藕wi臋cza艂a jej nazwa 艂膮k dzieci艅stwa.

Zad藕wi臋cza艂a na nut臋 s艂odk膮 i gorzk膮, rzewn膮 i we­so艂膮. Pie艣ni膮 o roz艂ogach i niebieskim niebie, soczy艣cie zielonych lasach 艣wierkowych, kt贸re skrywa艂y tysi膮c­letnie tajemnice i w jesienne wieczory budzi艂y naj­dziwniejsze obrazy w rozpalonej wyobra藕ni dziecka.

O ma艂ych, szarych chatach z bali, w kt贸rych roz­brzmiewa艂y znajome g艂osy. O r臋kach nios膮cych do­bro膰 i pociech臋.

O zimowych wieczorach pod rozgwie偶d偶onym niebem, kt贸rego pr贸偶no szuka膰 w innym miejscu na ziemi.

Pie艣ni膮 o skutych lodem wodach, kt贸rych nikt nie odwa偶y艂 si臋 przekroczy膰. I o opuszczonym dziecku, kt贸re wiosennym rankiem sta艂o po kolana w topnie­j膮cym 艣niegu i suszy艂o za艂zawione policzki na wietrze.

To by艂a pie艣艅 o Raiji, samotnej na tym 艣wiecie.

I o krajobrazie wyrytym w duszy dziewczyny po kres dni.

Tego krajobrazu Ruija nie mog艂a zast膮pi膰.

Przedziwnej mieszanki lekko艣ci i jasnych barw, 艣miechu i humoru, ale i melancholii, smutku, poryw­czo艣ci nawet.

Ziemia dzieci艅stwa, cz膮stka duszy. Tornedalen.

- Nie da艂e艣 nic pozna膰 po sobie? - spyta艂a spokoj­nie Ravna. - Nie uczyni艂e艣 nic, co by mog艂o wzbu­dzi膰 podejrzliwo艣膰 Pekki? Wiemy, 偶e nie mo偶na mu ufa膰. Wci膮偶 papla o bogactwach, kt贸re pragnie odna­le藕膰. Sprzeda艂by matk臋 za gar艣膰 miedziak贸w...

Mikkal potrz膮sn膮艂 g艂ow膮 powoli.

- Pozwoli艂em mu si臋 wygada膰, zanim odszed艂em. Nie zwr贸ci艂 na mnie uwagi.

Raija spowa偶nia艂a.

- Miejmy nadziej臋 - powiedzia艂a - cho膰 Pekka jest zapewne spostrzegawczym cz艂owiekiem i ma dobr膮 pami臋膰, inaczej sk膮d by zna艂 tyle opowie艣ci? Ludzie zarz膮dcy ch臋tnie pos艂uchaj膮, co ma do powiedzenia...

- Wyprawimy go st膮d jeszcze dzisiaj - stwierdzi艂 stanowczo Mikkal. - Sami ruszymy w nocy.

- Co z Ailo? - spyta艂a Ravna. Mikkal sapn膮艂 z irytacj膮.

- Ju偶 to uzgodnili艣my, prawda? - Wyprostowa艂 si臋. - Ailo jest moim synem, odpowiadam za niego. Nie rozdziel臋 si臋 z nim, a偶 doro艣nie i wybierze w艂asn膮 drog臋.

Ravna skin臋艂a g艂ow膮. Nie spos贸b by艂o pozna膰 po niej, czy odpowied藕 Mikkala j膮 zadowoli艂a.

Raiji zdawa艂o si臋, 偶e widzi cie艅 u艣miechu na ustach przybranej matki. Dziwne, sytuacja nie sk艂ania艂a do 艣miechu...

- Potrzebujecie jucznych renifer贸w. - Matka Mik­kala wsta艂a. By艂o co艣 w艂adczego w jej drobnej posta­ci. - Za艂atwi臋 to po cichu. Pekka nie zorientuje si臋, 偶e kto艣 wybiera si臋 w drog臋. Musicie mie膰 jedzenie, tym te偶 si臋 zajm臋.

- Z reszt膮 sobie poradzimy - przerwa艂 jej Mikkal. Nie chcia艂 przyjmowa膰 za du偶o. To by艂a ich sprawa, jego i Raiji.

Inga chrz膮kn臋艂a i od艂o偶y艂a rob贸tk臋.

- Ja te偶 si臋 przydam. Mo偶e uda mi si臋 wyprawi膰 st膮d Pekk臋... - Wyg艂adzi艂a suknie, przerzucaj膮c wzrok z Mikkala na Raij臋. - Pragn臋 wam pom贸c. To niewie­le, ale chc臋 poczu膰 si臋 u偶yteczna. 呕eby z艂o zn贸w nie dosi臋g艂o Raiji.

Raija wy艣lizgn臋艂a si臋 z opieku艅czych obj臋膰 Mikka­la. Zamruga艂a powiekami i po艂o偶y艂a d艂onie na ramio­nach Ingi.

- Dzi臋kuj臋 - powiedzia艂a. - Szkoda, 偶e nie mog艂y­艣my si臋 bli偶ej pozna膰. Kto wie, mo偶e mamy wi臋cej wsp贸lnego, ni偶 si臋 to wszystkim zdaje.

Inga u艣miechn臋艂a si臋 bole艣nie.

- Kto wie - powt贸rzy艂a bez przekonania.

Ravna skierowa艂a kroki ku namiotom na skraju obozowiska, nie zwracaj膮c niczyjej uwagi.

Mikkal i Raija przechodzili ko艂o ogniska. Ku zdu­mieniu Mikkala Raija przykucn臋艂a w kr臋gu s艂uchaczy. Kiedy Pekka zaczerpn膮艂 oddechu, wtr膮ci艂a par臋 s艂贸w po fi艅sku. Zapyta艂a m臋偶czyzn臋 o wie艣ci z ojczyzny.

Pomarszczona twarz Pekki rozja艣ni艂a si臋 w u艣mie­chu.

- Fi艅ski kwiatuszek! - wykrzykn膮艂 i wykona艂 ruch, jakby chcia艂 przytuli膰 i poca艂owa膰 dziewczyn臋. Po­wstrzyma艂 si臋 na widok gro藕nej miny Mikkala.

- Twoja kobieta? - spyta艂 go. Mikkal skin膮艂 g艂ow膮 bez s艂owa. Pekka u艣miechn膮艂 si臋 szerzej i poklepa艂 Lapo艅czy­ka jowialnie po ramieniu.

- Masz dobre oko!

I odwr贸ci艂 si臋 od niego, po艣wi臋caj膮c ca艂膮 uwag臋 Raiji.

D艂ugi czas rozmawiali z o偶ywieniem, a偶 Mikkal za­cz膮艂 si臋 niecierpliwi膰. Raija ca艂kowicie oczarowa艂a Pekk臋. Na koniec kaza艂a mu pozdrowi膰 wszystkich, je艣li zdarzy mu si臋 zn贸w wr贸ci膰 w rodzime strony. Wymieni艂a wiele nazwisk, nie zapomnia艂a o Petrim ani Aleksanterim. Pekka powt贸rzy艂 nazwiska i przy­rzek艂 solennie, 偶e przeka偶e mi艂e s艂owa.

Kiedy Raija odesz艂a, Inga zaj臋艂a jej miejsce. Usia­d艂a obok Pekki, kieruj膮c rozmow臋 na inne tory.

Ailo bawi艂 si臋 beztrosko. Jeszcze nic nie wiedzia艂. I nie mia艂 si臋 dowiedzie膰 o prawdziwej przyczynie w臋dr贸wki.

Raija pakowa艂a si臋, p艂acz膮c. Bra艂a tylko najniezb臋dniejsze rzeczy, wydarzenia ostatnich miesi臋cy sprawi艂y, 偶e opanowa艂a umiej臋tno艣膰 pakowania do perfekcji. Zaczyna艂a si臋 przyzwyczaja膰 do nag艂ych odmian losu.

Mikkal czyni艂 niezdarne pr贸by, by j膮 pocieszy膰. Po艂o偶y艂 d艂onie na mokrych od 艂ez policzkach uko­chanej.

- Nie b膮d藕 smutna - poprosi艂, ale w jego g艂osie po­brzmiewa艂o zw膮tpienie. - To nie jest koniec. To po­cz膮tek czego艣 nowego.

- P艂acz臋 ze z艂o艣ci. - Raija wpycha艂a z pasj膮 jakie艣 rzeczy do sk贸rzanego worka, kt贸ry odziedziczy艂a po Karlu. Wci膮偶 go mia艂a, cho膰 narysowana na nim ma­pa nie doprowadzi艂a jej do bogactw, kt贸re obiecywa艂 pierwszy m膮偶.

Teraz przynajmniej si臋 na co艣 przyda!

- Z艂oszcz臋 si臋, bo nie mog臋 decydowa膰 o w艂asnym 偶yciu - warkn臋艂a. - Zawsze robi to kto艣 inny, rodzi­ce, przybrany ojciec, m臋偶czy藕ni, urz臋dnicy... Walcz臋, ale nie mam nic, by si臋 im przeciwstawi膰. To w艂a艣nie doprowadza mnie do szale艅stwa!

Mikkal rozumia艂, ale nic nie m贸g艂 na to poradzi膰. Te偶 nie kierowa艂 si臋 w艂asn膮 wol膮.

- Tym razem musimy ust膮pi膰 - westchn膮艂. - Tutaj zrobi艂o si臋 zbyt niebezpiecznie. Mogliby艣my, rzecz jasna, ruszy膰 na wsch贸d...

- Do Rosji? - Raija potrz膮sn臋艂a g艂ow膮. - Oboje ma­my do艣膰 Rosji na jaki艣 czas. - Wbi艂a wzrok w p艂ach­t臋 namiotu. - Finlandia troch臋 mnie poci膮ga, Mikkal, nigdy nie przesta艂am t臋skni膰. Ale te偶 i nigdy nie s膮­dzi艂am, 偶e dane mi b臋dzie tam wr贸ci膰.

- Kiedy艣 rozmawiali艣my o tym - przypomnia艂 jej. To by艂o dawno, wtedy snuli marzenia, bawili si臋 t膮 my艣l膮. Teraz Mikkal te偶 zagl膮da艂 w przesz艂o艣膰, ocza­mi wyobra藕ni widzia艂 Tornedalen.

- Obieca艂em ci, 偶e kiedy艣 ruszymy tam oboje. Mie­li艣my odszuka膰 twoj膮 rodzin臋, a ja chcia艂em zapewni膰 twego ojca, 偶e dobrze si臋 opiekowa艂em jego c贸rk膮 w Ruiji... - Za艣mia艂 si臋 ponuro. - Nie by艂bym zupe艂­nie w zgodzie z prawd膮, ale mogliby艣my udawa膰. Po­wiedzie膰, 偶e Ailo to nasze dziecko...

- Nie potrafi艂abym k艂ama膰 - odrzek艂a powa偶nie Raija. - Mo偶e wobec mamy, ale nie wobec ojca. Jeste艣my do siebie tak podobni. Teraz mog艂abym mu powie­dzie膰, 偶e nie chowam ju偶 urazy. Zrobi艂am to samo, a i przyczyna by艂a podobna. Wreszcie go zrozumia­艂am, Mikkal.

- Chcesz wr贸ci膰? - spyta艂 cicho. - Do domu? Do Tornedalen?

Raija odsun臋艂a si臋 odrobin臋, na tyle, 偶e m贸g艂 ujrze膰 jej wzrok, twarz 艣ci膮gni臋t膮 w nienaturalnym u艣miechu.

- Nie wiem - odpowiedzia艂a dr偶膮co. - Nie wiem, czy znajd臋 w sobie do艣膰 odwagi. Nie ka偶 mi teraz po­dejmowa膰 decyzji. Najpierw musz臋 znale藕膰 si臋 w Fin­landii, odetchn膮膰 tamtym powietrzem. Mo偶e wtedy odnajd臋 pewno艣膰.

- Jeste艣 dziwna - u艣miechn膮艂 si臋 i potarga艂 dziew­czyn臋 po w艂osach. Znajdywa艂 w tym coraz wi臋ksz膮 przyjemno艣膰. Kiedy艣 lubi艂 bawi膰 si臋 ci臋偶kimi lokami Raiji. Teraz, kiedy po ich dawnej 艣wietno艣ci zosta艂 ni­k艂y 艣lad, z rosn膮c膮 rado艣ci膮 dotyka艂 jedwabistych ko­smyk贸w.

Nazywa艂 to mi艂o艣ci膮.

Przygotowania do wymarszu nie zabra艂y im wiele czasu. Opowiedzieli Ailo o przygodzie, kt贸ra go cze­ka, i ch艂opiec bez trudu da艂 si臋 przekona膰. Zw艂aszcza kiedy us艂ysza艂, 偶e niebawem powr贸c膮 i zn贸w ujrzy Ravn臋 i Ing臋.

- Musz臋 si臋 nimi opiekowa膰, jak przyjdzie zima - wyrzek艂 z powag膮. - Nie dadz膮 sobie rady beze mnie, tato.

I Mikkal obieca艂 solennie, 偶e wr贸c膮 przed zim膮. Ailo zadowoli艂 si臋 t膮 obietnic膮.

- Do tego czasu zagro偶enie minie! - doda艂a Raija z nadziej膮 w g艂osie.

Wtedy zjawi艂a si臋 Ravna. Chwyci艂a Mikkala za ra­miona i powiedzia艂a dr偶膮cymi wargami:

- Wiesz, co si臋 dzieje? Czy zdajesz sobie spraw臋, jakie ofiary inni sk艂adaj膮 za ciebie?

Mikkal uj膮艂 d艂onie matki i uwolni艂 si臋 艂agodnie z uchwytu.

- O czym m贸wisz? Ravna mimowolnie podnios艂a r臋ce do twarzy.

- Inga - rzuci艂a. - Porozmawiaj z Ing膮, Mikkal. Nie pozw贸l jej zrobi膰 tego, co zamierza! S艂yszysz?

- Gdzie jest Inga? - spyta艂, uznaj膮c, 偶e od dziew­czyny dowie si臋 wi臋cej. Nie widzia艂 matki r贸wnie roztrz臋sionej od czasu, kiedy umar艂a Laila. Tamtej zi­my, gdy Raija przyby艂a do Ruiji.

Ravna poci膮gn臋艂a syna za sob膮.

Znale藕li Ing臋 zaj臋t膮 pakowaniem. Ravna wycofa艂a si臋 bez s艂owa, upewniwszy si臋, 偶e Mikkal zamierza rozpocz膮膰 rozmow臋.

- Nie musisz nas opuszcza膰. Inga u艣miechn臋艂a si臋 gorzko.

- Nie musz臋, lecz powinnam. Dla spokoju w艂asnej duszy. Dla ciebie i dla Raiji.

- Matka ci臋 potrzebuje. Inga z艂agodnia艂a na twarzy. Lubi艂a Ravn臋, ale teraz musia艂a zaj膮膰 si臋 swoim 偶yciem.

- Ravna powinna wreszcie przesta膰 my艣le膰 o in­nych, ca艂e 偶ycie jej na tym zesz艂o. Za to ze sob膮 nie mo偶e sobie da膰 rady. Opiekowa艂am si臋 Ravn膮 ca艂膮 zi­m臋. To nie jest dobre dla twojej matki, to j膮 rozleni­wia. Czas, by zaj臋艂a si臋 wy艂膮cznie sob膮, by nauczy艂a si臋 samotno艣ci.

Mikkal cofn膮艂 si臋 pod 艣cian臋 namiotu. Nie m贸g艂 si臋 o ni膮 mocno oprze膰, ale przynajmniej zdo艂a艂 usta膰.

- Dok膮d p贸jdziesz?

- Po co ci to wiedzie膰? Wzruszy艂 ramionami.

- Nigdy nie chcia艂em twojej krzywdy. Co si臋 sta艂o, to si臋 ju偶 nie odstanie, ale nigdy nie chcia艂em ci臋 zrani膰.

Inga nie podnios艂a wzroku.

- Ju偶 dawno zrozumia艂am - odrzek艂a cicho. - Nic na to nie mog艂e艣 poradzi膰, prawda? Raija przy膰mi艂a nas wszystkie. Wiesz, nawet zaczynam j膮 lubi膰. To mnie przera偶a, nigdy nie spotka艂am kogo艣 takiego jak ona. Musi mie膰 wszystko albo nic...

- Wi臋c zrozumia艂a艣. Dok膮d wyruszasz? Tym razem Inga wzruszy艂a ramionami.

- Nie wiem, Mikkal, naprawd臋. Poprosi艂am Pekk臋, by mi pozwoli艂 i艣膰 z sob膮. Przekona艂am go, by jesz­cze dzi艣 ruszy膰 w drog臋. Pekka jest jak wiatr...

- Nie mo偶esz i艣膰 z nim. - Mikkal poj膮艂 wreszcie wzburzenie Ravny i zareagowa艂 r贸wnie gwa艂townie jak matka. - To stary cz艂owiek, Ingo! Nie we藕mie ci臋 ze sob膮 z czystej sympatii. Za偶膮da zap艂aty.

- Wiem - odrzek艂a Inga ze zm臋czeniem - nie jestem dzieckiem. 呕yj臋 na tym 艣wiecie r贸wnie d艂ugo jak ty i te偶 niejedno widzia艂am. Dawno utraci艂am niewinno艣膰.

- Wi臋c dlaczego?

- Bo w ten spos贸b zdob臋d臋 nad nim niewielk膮 przewag臋. B臋d臋 wiedzie膰, co m贸wi, skieruj臋 jego my­艣li na inne sprawy. - U艣miechn臋艂a si臋 smutno. - Kto wie, mo偶e Pekka znajdzie skarby, o kt贸rych nieustan­nie gada. Nie mia艂abym nic przeciw temu, by si臋 wzbogaci膰. Nie uwa偶asz, 偶e zas艂u偶y艂am sobie na to?

Mikkal skin膮艂 g艂ow膮. Zrobi艂 kilka krok贸w w kie­runku Ingi, ale dziewczyna zatrzyma艂a go ruchem d艂oni, po czym po艂o偶y艂a zwini臋t膮 pi臋艣膰 na piersiach.

- Nie dotykaj mnie, Mikkal! - powiedzia艂a z powa­g膮. - Nie dotykaj mnie! Jestem tylko cz艂owiekiem i podj臋艂am decyzj臋, kt贸ra przyniesie wi臋cej dobrego innym ni偶 mnie. Nic mnie tu ju偶 nie trzyma. Zaj臋li­艣cie si臋 mn膮, dali艣cie wi臋cej ni偶 dach nad g艂ow膮, kie­dy najbardziej potrzebowa艂am opieki. Odchodz臋 bo­gatsza - u艣miechn臋艂a si臋 - o mi艂o艣膰. Nie oddam jej za nic na 艣wiecie. Mo偶esz si臋 艣mia膰, Mikkal, ale jeste艣 moj膮 Raij膮.

Mikkal nie znalaz艂 s艂贸w. Ogrom uczu膰 Ingi go przerasta艂.

- Odejd藕. Powiedz matce, 偶e mnie nie powstrzy­ma, nikt nie jest w stanie mnie powstrzyma膰. Mam nadziej臋, 偶e los si臋 do was u艣miechnie. Do ciebie i do Ailo. Nigdy nie widzia艂am ci臋 r贸wnie szcz臋艣liwym, Mikkal, r贸wnie spokojnym. Ailo potrzebuje ojca... i matki.

Mikkal odszed艂.

Nie powstrzymali Ingi, dziewczyna by艂a g艂ucha na pro艣by Ravny. Mikkal milcza艂. Raija walczy艂a z wy­rzutami sumienia, czu艂a, 偶e wina zn贸w le偶y po jej stronie. Inga po艣wi臋ca艂a si臋 dla nich.

Ailo pop艂akiwa艂, ale Inga obieca艂a mu, 偶e wr贸ci.

- Pomy艣l, jak wiele b臋dziemy mieli sobie do powie­dzenia - m贸wi艂a z o偶ywieniem. - Prze偶yjesz wiele przyg贸d w Finlandii, a ja zobacz臋 nowe strony. Dnia nam nie starczy na opowie艣ci. Rozgl膮daj si臋 dobrze wok贸艂, by wszystko zapami臋ta膰.

Ailo obieca艂 solennie, 偶e tak uczyni.

Zapad艂a noc, powietrze och艂odzi艂o si臋 i owady przesta艂y dokucza膰.

Dla w臋drowc贸w przygotowano dwa juczne renife­ry i niezb臋dny ekwipunek. Namiot, troch臋 mniejszy ni偶 u偶ywano w sta艂ych obozowiskach, sk贸ry i derki do spania, odzie偶, sprz臋t do gotowania, po艂owu ryb i zwierz膮t.

I mn贸stwo jedzenia.

- Inga nic nie chcia艂a - powiedzia艂a szorstko Ravna. - Wy nie odmawiajcie. Macie ze sob膮 ma艂e dziecko.

Raija trzyma艂a Ailo w nosid艂ach na plecach. Ch艂o­piec ci膮偶y艂 jej, ale nie przyzna艂a si臋 do tego. Nie chcia­艂a, by Mikkal nadwer臋偶a艂 nog臋.

Ubrali si臋 w odzienie odpowiednie do podr贸偶y, lek­kie sk贸rzane bluzy, kt贸re ch艂odz膮 w upale, trzymaj膮 cie­p艂o w ch艂odzie i chroni膮 przed uk膮szeniami owad贸w.

Ravna przytuli艂a syna, jakby 偶egna艂a si臋 z nim na zawsze.

Pog艂aska艂a wnuka po okr膮g艂ych policzkach wnuka, 艣wiat艂o jej oczu, i obj臋艂a Raij臋.

- Nigdy nie s膮dzi艂am, 偶e spotka ci臋 taki los - po­wiedzia艂a. - Mog臋 si臋 ju偶 tylko modli膰.

- Uczy艅 to! - Raija odwzajemni艂a u艣cisk. - Potrze­bujemy twych modlitw.

Opu艣cili letnie le偶e. Zn贸w uciekali.

M臋偶czyzna, kobieta i dziecko ruszali w w臋dr贸wk臋 ku nieznanym horyzontom.

6

Pierwsza noc nie da艂a si臋 w臋drowcom we znaki, na­st臋pne dwie min臋艂y niezauwa偶alnie.

Dopiero kiedy zmierzchy i poranki zla艂y si臋 w je­den ci膮g, trudy wyprawy zacz臋艂y im doskwiera膰.

- S膮dzi艂am, 偶e b臋dzie inaczej - wyrzuci艂a z siebie Raija, kiedy p贸藕n膮 por膮 rozbijali ob贸z pod otwartym niebem.

Ognisko strzela艂o iskrami pomi臋dzy dziewczyn膮 a Mikkalem, renifery pas艂y si臋 spokojnie na mchach i wrzosach, kt贸re z wolna okrywa艂y si臋 p艂omiennymi barwami jesieni.

Ailo spa艂 zawini臋ty w dwie sk贸ry. Mija艂 kolejny wiecz贸r. Przed za艣ni臋ciem pe艂en wra偶e艅 ch艂opiec po raz kolejny zapyta艂 ich, kiedy dotr膮 do celu.

Raija i Mikkal my艣leli o tym samym, ale 偶adne nie postawi艂o g艂o艣no tego pytania.

Woleli milcze膰.

Dla siebie nawzajem.

Dla Ailo.

- Wi臋c to jest Finlandia - westchn臋艂a Raija z rezy­gnacj膮. Roz艂o偶y艂a ramiona, ale w tym ge艣cie nie by艂o czu艂o艣ci dla kraju, o kt贸rym marzy艂a przez d艂ugie la­ta. - Suomi, moja Finlandia - doda艂a gorzko. - Ni­czym si臋 nie r贸偶ni od twojego p艂askowy偶u.

- Lapo艅skie wy偶yny s膮 do siebie podobne po obu stronach granicy - odrzek艂 rzeczowo Mikkal. Wie­dzia艂 o tym od dawna, ale nie spodziewa艂 si臋, 偶e Raij臋 to rozczaruje. - Tornedalen wygl膮da inaczej, ale p艂askowy偶 ma w艂a艣nie takie oblicze.

- Nie zdawa艂am sobie sprawy, 偶e jest tak rozleg艂y - westchn臋艂a. - My艣la艂am, 偶e przekroczymy go w pa­r臋 dni, a dooko艂a wci膮偶 pustkowie.

- Ludzie tu nie mieszkaj膮.

Skin臋艂a g艂ow膮, zd膮偶y艂a ju偶 to poj膮膰. Dot膮d Finnmark wydawa艂 si臋 jej ogromn膮 krain膮, ale teraz skur­czy艂 si臋 gwa艂townie.

- Dlaczego nie mogliby艣my tu zosta膰? - spyta艂a.

- A偶 minie niebezpiecze艅stwo? Potwierdzi艂a.

- Mogliby艣my - odrzek艂 Mikkal - tyle 偶e nie by艂o­by to zbyt rozs膮dne. Trzeba jedzenia, zapas贸w, ludz­kiego towarzystwa. Lato szybko minie, a zimy tutaj zdaj膮 si臋 wieczno艣ci膮. Noc polarna da艂aby si臋 nam we znaki.

Zrozumia艂a.

- Wi臋c trzeba i艣膰 dalej? Bez celu, bez niczego.

- Mamy siebie - odrzek艂 ura偶ony. - Poza tym s膮­dzi艂em, 偶e wybieramy si臋 do Tornedalen. Przecie偶 ni­gdy nie przesta艂a艣 o niej my艣le膰, prawda?

- Nie wiem, czy starczy mi odwagi - przyzna艂a. - Chc臋 i nie chc臋 jednocze艣nie. Miotam si臋 mi臋dzy dwo­ma skrajno艣ciami. Zd膮偶amy na po艂udniowy wsch贸d, to na razie m贸j jedyny cel. - Zamilk艂a na chwil臋 i do­da艂a: - Wkr贸tce zas艂u偶臋 na miano jatk臋. Ju偶 tak si臋 czuj臋. Wyobcowana, pozbawiona domu i oparcia...

- Jak drwal? - przet艂umaczy艂 dos艂ownie Mikkal. - C贸偶 masz wsp贸lnego z drwalem?

- W Vardo u偶ywali tego s艂owa w innym znaczeniu - wyja艣ni艂a Raija. - Gardzili przybyszami, w艂贸cz臋ga­mi z Finlandii. To ich nazywali jatk臋.

呕al w g艂osie Raiji t艂umaczy艂 wszystko. 呕ycie w dro­dze musia艂o jej bardzo ci膮偶y膰, wci膮偶 karmi艂a si臋 na­dziej膮 i marzeniami. Mikkal rozumia艂 ukochan膮, ale jej cichy 偶al, kt贸ry przes艂ania艂 oczy dziewczyny ciem­n膮 chmur膮, go niepokoi艂. Zamyka艂a si臋, budowa艂a mur wok贸艂 siebie. Nawet on nie potrafi艂 go przebi膰.

Mikkal potar艂 oczy grzbietem przybrudzonej d艂oni.

Wiedzia艂, co to oznacza, zna艂 ten stan.

Jako dziecko Raija cz臋sto odgradza艂a si臋 od ludzi t膮 niewidzialn膮 zas艂on膮, zw艂aszcza wtedy, gdy zmu­szano j膮 do czego艣 wbrew jej woli, traktowano nie­sprawiedliwie... W obliczu zagro偶enia Raija zamyka­艂a si臋 w sobie.

Wtedy jednak zostawia艂a dla niego furtki. Razem sp臋dzali czas w 艣wiecie marze艅 i zabawy, do kt贸rego nikt inny nie mia艂 dost臋pu.

Mikkal otworzy艂 oczy i poprzez palce spojrza艂 z l臋­kiem na dziewczyn臋.

Wzrok Raiji nie wyra偶a艂 nic, przebija艂 go, jakby by艂 powietrzem.

Strach jak zimny g艂az przyt艂oczy艂 mu serce, wyci­ska艂 ze艅 dobre i ciep艂e uczucia, kt贸re chowa艂 dla Raiji. Jakby chcia艂 powiedzie膰: Pozb膮d藕 si臋 jej.

Ona ci臋 ju偶 nie dostrzega.

Czy偶by by艂o za p贸藕no? Czy偶by zas艂ona we wzroku dziewczyny mia艂a na zawsze odgrodzi膰 ich od siebie?

Mikkal nie zamierza艂 do tego dopu艣ci膰. 呕ycie stra­ci艂oby wtedy wszelk膮 warto艣膰.

Wszed艂 wprost w ognisko, poczu艂 偶ar pod kumagami.

Raija zas艂oni艂a si臋 instynktownie przed snopem iskier. Czy Mikkal oszala艂? Zerwa艂a si臋 na r贸wne no­gi. Gdyby zosta艂a na miejscu, zapl膮ta艂by si臋 w fa艂dy jej sukni i niechybnie podpali艂 oboje.

- Rozum ci odj臋艂o! - krzykn臋艂a z w艣ciek艂o艣ci膮, od­pychaj膮c wyci膮gni臋te ramiona Mikkala. - Po co to zro­bi艂e艣? - prychn臋艂a, usuwaj膮c si臋 na bok. Popatrzy艂a na艅, by sprawdzi膰, czy nie dozna艂 uszczerbku. - Nikt rozs膮dny nie skacze w ogie艅 bez przyczyny!

Mikkal z艂o偶y艂 r臋ce i podni贸s艂 twarz ku niebu. Noc by艂a klarowna jak kryszta艂, gdyby tylko do艣膰 wpatry­wa膰 si臋 w przejrzysty firmament, ujrze膰 mo偶na by by­艂o ca艂膮 wieczno艣膰. Chmury nie przes艂ania艂y horyzon­tu, 偶aden nocny drapie偶nik nie przecina艂 niebosk艂onu.

- Dzi臋kuj臋 - wyrzek艂 w wieczno艣膰 - dzi臋kuj臋 za to, 偶e wci膮偶 nie broni mi przyst臋pu do siebie, Panie!

- Sko艅cz przedstawienie, Mikkal - warkn臋艂a Raija. - Jeste艣 takim samym bezbo偶nikiem jak ja.

- Zastanawiam si臋 czasami, co to oznacza - odrzek艂 tajemniczo.

Raija nic nie powiedzia艂a.

Zarzuci艂 jej ramiona na szyj臋 i przyci膮gn膮艂 do sie­bie, nie dbaj膮c o to, 偶e stawia lekki op贸r. W ostrych s艂owach domaga艂a si臋 wyja艣nie艅.

- Odgrodzi艂a艣 si臋 ode mnie - powiedzia艂, wspieraj膮c si臋 na ramionach dziewczyny. W ten spos贸b 艂atwiej mu by艂o utrzyma膰 si臋 w pozycji stoj膮cej. 膯wiczy艂 gorliwie zdrow膮 nog臋 i stara艂 si臋 mimo b贸lu u偶ywa膰 cho­rej ko艅czyny. Panowa艂 nad swoim cia艂em, dot膮d nigdy go nie zawiod艂o. Po wypadku jednak zgnu艣nia艂, zaczaj rozczula膰 si臋 nad samym sob膮. I zosta艂 kalek膮, w r贸w­nym stopniu z powodu nogi, co przez chmurne my艣li. Zosta艂 kalek膮 na duszy a偶 do chwili, kiedy odzy­ska艂 Raij臋.

- Zatopi艂a艣 si臋 w rozmy艣laniach - szepn膮艂, nie od­rywaj膮c wzroku od dziewczyny. - Nie dostrzega艂a艣 mnie. Nie mog艂em pozwoli膰, by ci to wesz艂o w na­wyk. Musia艂em ci臋 obudzi膰.

Unios艂a g艂ow臋, patrz膮c z upodobaniem, jak wargi Mikkala uk艂adaj膮 si臋 w s艂owa. Nigdy przedtem nie zwraca艂a na to uwagi.

- My艣la艂am - przyzna艂a, nawet nie pr贸buj膮c si臋 bro­ni膰. - Nawet nie pami臋tam o czym. To bez znaczenia.

Mikkal potrz膮sn膮艂 g艂ow膮. Jego w艂osy by艂y czarniejsze od nocy. Troch臋 za d艂ugie, lecz Raija lubi艂a go takim.

- Dla mnie ma znaczenie, Raiju. Nie dopuszcza艂a艣 mnie do siebie. Bardzo mnie to zrani艂o.

Raija po艂o偶y艂a d艂onie na wychud艂ych policzkach ukochanego. Palcami wskazuj膮cymi muska艂a jego wargi, jakby chcia艂a nimi zapami臋ta膰 jego oddech, ru­chy ust, g艂os. Cho膰 przecie偶 nie by艂o to mo偶liwe.

Wobec Mikkala Raija nigdy nie kierowa艂a si臋 zasa­dami rozs膮dku.

Czasami wydawa艂o si臋 jej, 偶e szcz臋艣cie, kt贸re od niego otrzymywa艂a, jest nie z tego 艣wiata. Czarowne uczucie, z kt贸rego zbudzi si臋 pewnego ranka.

Jeszcze nie teraz.

- Nie chcia艂am ci臋 zrani膰 - zapewni艂a go. Czubki palc贸w przy艂o偶y艂a do skroni Mikkala wzd艂u偶 pulsu­j膮cej t臋tnicy, nape艂niaj膮c ca艂e cia艂o biciem jego serca. - Da艂am si臋 ponie艣膰 uczuciu rezygnacji. Wci膮偶 w臋dru­jemy, nie ma dla nas przysz艂o艣ci. Niebiosa jedynie wiedz膮, czy dane nam b臋dzie wr贸ci膰 do Ruiji. Mo偶e trzeba czeka膰, a偶 zmieni si臋 komendant twierdzy i pojawi nowy zarz膮dca... Znienawidzimy si臋, prze­mierzaj膮c nieustannie ten p艂askowy偶 jak... jatk臋.

Mikkal poca艂owa艂 j膮 w czo艂o.

- Nigdy si臋 nie znienawidzimy - rzek艂 z przekona­niem. - To niemo偶liwe. We wszystko got贸w jestem uwierzy膰, tylko nie w to.

Jeszcze raz j膮 poca艂owa艂, zsun膮艂 d艂onie na mi臋kk膮 kr膮g艂o艣膰 jej bioder.

Uwielbia艂 jej dotyka膰. Nie tylko dlatego, 偶e bli­sko艣膰 cia艂a Raiji budzi艂a w nim podniecenie. Tak偶e dlatego, 偶e nape艂nia艂a go nieziemskim spokojem.

Krew zawrza艂a mu w 偶y艂ach, czu艂, jak po偶膮danie budzi do 偶ycia zm臋czone marszem cia艂o.

Nie spali ze sob膮 od wielu nocy. Mikkal t臋skni艂, ale tylko troch臋.

Noc sta艂a si臋 mniej wa偶n膮 cz臋艣ci膮 doby. W臋drowa­li, jedli, k艂adli si臋 na spoczynek.

Blisko siebie, czasami spleceni ramionami, czasami tul膮c Ailo.

Odmawiaj膮c sobie cielesnego spe艂nienia.

To by艂o gro藕ne. Oddalali si臋 od siebie, musieli zna­le藕膰 drog臋 powrotn膮, zanim stanie si臋 za p贸藕no.

Raija poci膮gn臋艂a Mikkala za w艂osy, nie za mocno, by nie sprawi膰 mu b贸lu, lecz by podsyci膰 rosn膮ce po­偶膮danie.

Mikkal j臋kn膮艂 z zachwytu. Czubkiem j臋zyka mu­ska艂 szyj臋 dziewczyny za uchem, czu艂 lekk膮 s艂ono艣膰 i ten niepowtarzalny smak cia艂a ukochanej.

- Nie nadwer臋偶aj nogi - mrukn臋艂a i poci膮gn臋艂a go na sk贸ry. Jedn膮 r臋k膮 rozpostar艂a je na ziemi, drug膮 coraz mocniej obejmowa艂a go za kark.

Mikkal nie protestowa艂.

Nie m贸g艂, nie umia艂. Poddawa艂 si臋 jej woli, nie czu­j膮c poni偶enia. W ich s艂owniku mi艂o艣ci nie by艂o takie­go poj臋cia, przeogromne, niepoj臋te uczucie nie po­trzebowa艂o ofiary. Naci膮gn臋li na siebie derki, cho膰 rozum podpowiada艂, 偶e to niepotrzebne.

Kochankom niebo wystarczy za przykrycie.

Mikkal obsypa艂 cia艂o dziewczyny poca艂unkami, jakby nie mia艂 go do艣膰. Upojony, oszo艂omiony, sza­lony z t臋sknoty...

- Nie tak mocno! - wydusi艂a z siebie Raija. Sama mia艂a ognisty temperament, ale tym razem Mikkal j膮 prze艣cign膮艂.

Podni贸s艂 g艂ow臋 lekko zaskoczony, musia艂 zamru­ga膰, by ujrze膰 j膮 wyra藕nie, ale i tak nie uwolni艂 si臋 od tej cudownej oci臋偶a艂o艣ci zmys艂贸w i cia艂a, bezgranicz­nego, upajaj膮cego szcz臋艣cia.

- Zbyt d艂ugo zwlekali艣my - wyszepta艂, zdumiony, 偶e potrafi艂 wyrzec tyle s艂贸w, na tak d艂ugo oderwa膰 si臋 od jej policzk贸w, szyi, warg...

Zaton膮艂 wzrokiem w ustach dziewczyny, podob­nych do kwiatu na letniej 艂膮ce, przyci膮gaj膮cych go z tak膮 si艂膮, 偶e nie m贸g艂 poj膮膰, dlaczego opiera艂 im si臋 tak nieludzko d艂ugo.

- Wiem, Mikkal - szepn臋艂a w odpowiedzi, a jej oczy b艂yszcza艂y z niewypowiedzianej t臋sknoty. - Tylko nie kochaj mnie z zaci艣ni臋tymi pi臋艣ciami, jakby艣 mnie nienawidzi艂. Przyjd藕 do mnie z rozwartymi d艂o艅mi.

Uj臋艂a ma艂y palec ukochanego, unios艂a go do warg i poca艂owa艂a ze zmys艂ow膮 lekko艣ci膮, kt贸ra przypra­wi艂a Mikkala o dr偶enie.

I dopiero teraz ze zdumieniem zauwa偶y艂, 偶e kur­czowo zaciska艂 d艂onie.

- B臋dziemy kocha膰 si臋 艂agodnie - rzek艂a, dotykaj膮c k膮cik贸w jego ust wargami tak delikatnie, 偶e ledwie je czu艂. - Tak jak kiedy艣. Nie b臋dzie mi臋dzy nami z艂a, jedynie czysta, dobra mi艂o艣膰.

Mikkal zgadza艂 si臋 z tym, co powiedzia艂a. Sam te­go pragn膮艂, tyle 偶e nie potrafi艂 znale藕膰 odpowiednich s艂贸w ani r贸wnie zr臋cznie ich wyrazi膰.

R臋ka Raiji zb艂膮dzi艂a pod jego odzienie, zanim zd膮­偶y艂 zdj膮膰 d艂onie z jej ramion, wsun臋艂a si臋 zr臋cznym ruchem za pasek spodni i spocz臋艂a na p艂askim brzu­chu. Dziewczyna przylgn臋艂a do艅 bezwstydnie i zmy­s艂owo ociera艂a o jego cia艂o.

- Wci膮偶 przera偶aj膮 ci臋 blizny? - spyta艂a mi臋dzy jed­nym gor膮cym oddechem a drugim. - Mam zosta膰 w ubraniu?

Poczu艂 uk艂ucie b贸lu mimo po偶膮dania. Tyle gotowa by艂a da膰 i zadowoli膰 si臋 ledwie namiastk膮 mi艂o艣ci.

- Chc臋 ci臋 widzie膰 - ci膮gn臋艂a dr偶膮co - ale je艣li mo­je rany ci臋 odpychaj膮, nie musisz ich ogl膮da膰!

W odpowiedzi zadar艂 jej koszul臋 nad ramiona, le­dwie si臋 opanowuj膮c, kiedy dwa guziki stawi艂y op贸r. Zacz膮艂 je odpina膰 niezdarnymi palcami, odpychaj膮c pomocn膮 d艂o艅 dziewczyny.

- Po艂贸偶 j膮 tam, gdzie przedtem. Dam sobie rad臋 - wychrypia艂.

Dotkn膮艂 ustami wg艂臋bienia mi臋dzy piersiami Raiji. Oporny guzik odskoczy艂. Mikkal ods艂oni艂 mlecznobia艂e piersi o sutkach nabrzmiewaj膮cych od najl偶ej­szego dotkni臋cia, s艂odszych od dojrza艂ych malin, i blizny...

Stwardnia艂e skrawki sk贸ry, szorstkie pod doty­kiem jego d艂oni, o ciemniejszym zabarwieniu. Pa­mi膮tka niesprawiedliwo艣ci, kt贸rej rozum ludzki nie jest w stanie obj膮膰.

Kiedy艣 zap艂aka艂 na ich widok. Budzi艂y wspomnie­nie prze艣ladowa艅, nie budzi艂y po偶膮dania.

Oddali艂y ich od siebie, cho膰 wszak nie przesta艂 jej kocha膰.

Teraz m贸g艂 ca艂owa膰 i blizny.

Dotyka膰 ich wargami i pie艣ci膰 r贸wnie zmys艂owo, bez chwili wahania.

Wreszcie poj膮艂, 偶e zawsze znajdzie je pod palcami. I 偶e przecie偶 z tego powodu nie przerwie pieszczoty.

Nie przestanie jej kocha膰.

Po偶膮da膰.

J臋kn膮艂, kiedy rozpi臋艂a mu spodnie. Nie zdziwi艂 si臋, 偶e to uczyni艂a, ale zn贸w zaskoczy艂a go intensywno艣膰 dozna艅.

Wci膮偶 nie m贸g艂 zrozumie膰, jak to robi. Ka偶dy ko­lejny akt mi艂osny prze偶ywa艂 silniej i to napawa艂o go oczekiwaniem i strachem.

Przecie偶 tak nie mo偶e by膰 wiecznie. Przecie偶 kie­dy艣 si臋 to sko艅czy, nie mo偶na wci膮偶 wspina膰 si臋 po drabinie rozkoszy. Kiedy艣 trzeba doj艣膰 na szczyt.

Nie tym razem.

Raija 艣ci膮gn臋艂a mu spodnie do 艂ydek, ale nie pora­dzi艂a sobie ze sznurowaniem but贸w. Rzuci艂a si臋 wi臋c na sk贸rzany kaftan Mikkala i zdj臋艂a mu go przez g艂o­w臋, zanim zd膮偶y艂 pomy艣le膰 o tym, by jej pom贸c.

Raija nie potrzebowa艂a pomocy.

- Zrobi臋 to sama - powiedzia艂a zdecydowanie. - Tak chc臋.

I zabra艂a si臋 za sznurowad艂a, kt贸re nap臋cznia艂y wil­goci膮 podczas marszu i zacisn臋艂y si臋 w twardy supe艂. Z艂ama艂a dwa paznokcie, zanim da艂a sobie rad臋 z pierw­szym rzemykiem. Drugi kosztowa艂 j膮 utrat臋 kolejnych paznokci, ale powetowa艂a to sobie, przeklinaj膮c siar­czy艣cie. Odzienie Mikkala wyl膮dowa艂o poza sk贸rami, a Raija z zachwytem w艣lizgn臋艂a si臋 na jego silne cia艂o.

D艂o艅 dziewczyny zatrzyma艂a si臋 d艂u偶ej na udzie, zaznaczonym d艂ugim, chropowatym wg艂臋bieniem.

Za pierwszym razem serce 艣cisn臋艂o si臋 jej na widok blizny Mikkala, ale tylko dlatego, 偶e wyobrazi艂a sobie, jak cierpia艂. I jak niewiele brakowa艂o, by go utraci艂a.

Teraz to by艂 po prostu skrawek jego cia艂a i doty­ka艂a go z r贸wn膮 przyjemno艣ci膮. Wobec Mikkala nie mog艂aby czu膰 odrazy.

- Grzeczne dziewczynki zamykaj膮 oczy i staj膮 si臋 ulegle - u艣miechn膮艂 si臋 Mikkal. Zn贸w poczu艂 rosn膮­ce po偶膮danie, kt贸re os艂ab艂o nieco, kiedy Raija toczy­艂a walk臋 ze sznurowad艂ami.

Pragn膮艂 jej ka偶dym nerwem cia艂a, ale w ich grze mi艂osnej znalaz艂o si臋 miejsce na 偶art.

Raija unios艂a zachwycon膮 twarz. D艂onie szuka艂y nowych punkt贸w na ciele kochanka, znalaz艂y muskularne ramiona i pod膮偶y艂y a偶 do czubk贸w palc贸w, wsun臋艂y pod pachy ruchem lekkim jak tchnienie wia­tru, by wreszcie spocz膮膰 na piersi unosz膮cej si臋 w takt dzikiego 艂omotu serca.

- Grzeczne dziewczynki nie uciekaj膮 przed zarz膮d­c膮 kr贸lewskim - odrzek艂a Raija z filuternym b艂yskiem w ciemnych oczach. - Grzeczne dziewczynki nie mu­sz膮 ucieka膰 z niezwykle poci膮gaj膮cym m臋偶czyzn膮...

Obsypa艂a jego pier艣 lekkimi poca艂unkami, przesu­n臋艂a usta na p艂aski brzuch, skubi膮c pasemko w艂os贸w. I u艣miechaj膮c si臋, pie艣ci艂a ustami i d艂o艅mi najczulsze miejsca na jego ciele.

- Grzeczne dziewczynki nie robi膮 takich rzeczy, m贸j Mikkalu - droczy艂a si臋 z nim, kiedy zn贸w znala­z艂a si臋 w jego obj臋ciach.

- Komu potrzebne s膮 grzeczne dziewczynki? - spy­ta艂 g艂osem ochryp艂ym z po偶膮dania. - Po co one, sko­ro mo偶na mie膰 ciebie?

Musia艂 pow艣ci膮gn膮膰 si艂臋 swych mi臋艣ni, kiedy od­wr贸ci艂 j膮 na bok i przykrywaj膮c cia艂em, pozbawi艂 suk­ni i bielizny. Raija pomaga艂a mu gwa艂townymi kop­ni臋ciami. Oboje byli teraz g艂odni mi艂o艣ci, rozpaleni i r贸wnie spragnieni, by zn贸w odkry膰 t臋 dziko艣膰 i roz­kosz, jak膮 potrafili obdarza膰 si臋 nawzajem.

Mikkal pod艂o偶y艂 siln膮 d艂o艅 pod kark Raiji, drug膮 wsun膮艂 pod 艂agodne wygi臋cie jej plec贸w w miejscu, gdzie biodra zaokr膮glaj膮 si臋 mi臋kkim 艂ukiem.

Kolanem rozchyli艂 nogi dziewczyny. Raija otar艂a si臋 po偶膮dliwie udem o jego udo, a偶 j臋kn膮艂 g艂ucho. Wie­dzia艂a, 偶e doprowadza go do szale艅stwa.

U艣miechn臋艂a si臋. Zna艂a sw膮 w艂adz臋 nad nim.

Mikkal przykry艂 u艣miech dziewczyny poca艂unkiem. J臋zyki kochank贸w z艂膮czy艂y si臋 w szalonym ta艅cu.

Szum w uszach st艂umi艂 wszelkie odg艂osy przyrody. W tej chwili nie us艂yszeliby nawet grzmotu nadci膮ga­j膮cej burzy.

Mikkal nie wiedzia艂 ju偶, gdzie ko艅czy si臋 jego cia­艂o, a gdzie zaczyna cia艂o kochanki.

I wtedy odkry艂, 偶e zbli偶a si臋 do szczytu, a Raija po­czu艂a to samo. Nie odrywaj膮c warg od ust Mikkala, wypchn臋艂a biodra, wygi臋艂a si臋 w 艂uk i pomog艂a mu znale藕膰 drog臋. Mikkal z j臋kiem odsun膮艂 si臋 od gor膮­cych warg dziewczyny, by w nag艂ym porywie zacz膮膰 ca艂owa膰 ca艂e jej cia艂o, smakowa膰 j膮 ca艂膮. Jego usta obieg艂y kark, zaton臋艂y w mi臋kkim zag艂臋bieniu na szyi, ch艂on臋艂y zapach ciep艂ej, dr偶膮cej sk贸ry. Opada艂 w ni膮 i wznosi艂 si臋, chwyta艂 rytm cia艂a, kt贸re poru­sza艂o si臋 pod nim jak morska fala. On jak morski wi­cher wybieg艂 jej na spotkanie.

I jak morze, r贸wnie nagle i cudownie, opadli z si艂.

Leniwymi ruchami zakopali si臋 w sk贸ry, rozgrza­ni, pachn膮cy mi艂o艣ci膮. Zasn臋li obj臋ci.

Szcz臋艣liwi.

Tej nocy wyrzucili z艂o ze swego 艣wiata. Nie wie­dzieli nawet, 偶e istnieje. Nie wiedzieli, 偶e chcia艂o wtargn膮膰 w ich 偶ycie i w臋dr贸wk臋.

Nie wiedzieli, 偶e by艂o blisko.

Nawet sny mieli szcz臋艣liwe.

Lecz po nocy wstaje 艣wit.

7

Kraina pomi臋dzy morzem a rzekami Tornio1 i Kemi by艂a ziemi膮 niczyj膮.

Wrota do Finlandii nale偶a艂y do wszystkich i do ni­kogo. W stolicach pa艅stw o艣ciennych odkurzano cza­sem stare mapy, ale nie znajdywano na tych obsza­rach naturalnych linii podzia艂u.

Mi臋dzy Norwegi膮 a Szwecj膮 przebiegaj膮 g贸ry Kjolen, co do tego wszyscy byli zgodni, cho膰 i tam spie­rano si臋 o w艂asno艣膰 sp艂achetk贸w ziemi.

Dalej na p贸艂noc konflikty graniczne wybucha艂y z pe艂n膮 moc膮. Trzy kr贸lestwa dochodzi艂y swych praw, powo艂uj膮c si臋 na dawne traktaty. Ka偶de z nich na w艂asne.

Kraina rozci膮ga艂a si臋 ku p贸艂nocy jednostajnym krajobrazem, w kt贸rym nie wprawione oko rozezna膰 si臋 nie mog艂o, by urwa膰 si臋 na koniec kamienistym wybrze偶em.

Pogranicze, lapo艅ski p艂askowy偶, czapa p贸艂nocy...

殴r贸d艂o bogactw poborc贸w podatkowych.

Raj dla wyrzutk贸w spo艂ecze艅stwa, kt贸rzy tutaj mogli zerwa膰 wi臋zi z przesz艂o艣ci膮.

Bezpieczna przysta艅 dla takich jak Raija.

I dla takich jak Kalevi.

Raij臋 oskar偶ono nies艂usznie.

Kalevi zrobi艂 to, co mu zarzucano. Mia艂 zreszt膮 znacznie wi臋cej na sumieniu, ale potrafi艂 trzyma膰 j臋­zyk za z臋bami.

Nie nale偶a艂 do ludzi, kt贸rzy sami sobie kr臋c膮 stry­czek na szyj臋.

Nogami m贸g艂 porusza膰 w ograniczonym zakresie, na tyle na ile pozwala艂y solidne 艂a艅cuchy. Kajdany, kt贸rymi skuto mu r臋ce, przymocowane by艂y do wie­kowej 艣ciany z bali i cho膰 w艣ciek艂o艣膰 zwielokrotnia艂a jego si艂y, nie potrafi艂by si臋 uwolni膰. Siedzia艂 w niewy­godnej pozycji, d艂onie bowiem sp臋tano mu wysoko nad g艂ow膮. Ca艂y czas wypr臋偶a艂 tu艂贸w, by odci膮偶y膰 nadgarstki.

Ba艂 si臋 o d艂onie, nie chcia艂 straci膰 w nich w艂adzy.

Bez pomocy z zewn膮trz nie ucieknie. Pozostawa艂o czeka膰 cierpliwie, czeka膰, a偶 b臋d膮 go przewozi膰. To by艂 ich s艂aby punkt. Z pewno艣ci膮 nadarzy si臋 sposob­no艣膰, by wykorzysta膰 chwil臋 nieuwagi stra偶nik贸w.

Czeka膰.

To jedyna szansa, by uj艣膰 przeznaczeniu. Je艣li zdo­艂a wyprowadzi膰 w pole swoich prze艣ladowc贸w, nikt go nie znajdzie. Na p贸艂nocy rozci膮ga艂y si臋 lapo艅skie p艂askowy偶e, idealne schronienie.

Nie zamierza艂 pozwoli膰 zaci膮gn膮膰 si臋 do Sztokhol­mu. Nie podda si臋 decyzji obcego s膮du.

Szwedzki s臋dzia nie odczyta mu wyroku 艣mierci.

Kalevi by艂 Finem.

I morderc膮, ale to akurat napawa艂o go dum膮.

By艂 silnym m臋偶czyzn膮. Zabija艂 w s艂usznej sprawie.

Za ka偶dym razem.

No, mo偶e nie za ka偶dym razem. Nie zawsze wal­czy艂 z jednym przeciwnikiem.

Te dwie dziewczyny...

Kalevi skrzywi艂 si臋. G艂upie g臋si, same sobie winne. Nie 偶膮da艂 od nich wi臋cej ponad to, co nale偶y si臋 m臋偶­czy藕nie. Mog艂y si臋 zgodzi膰, same by mia艂y troch臋 uciechy. Kobiety wcale nie s膮 takie oporne, to tylko gra. Kalevi je przejrza艂, dlatego zacz臋艂y si臋 d膮sa膰.

I tak dosta艂, czego chcia艂. Potem w艣ciek艂o艣膰 przy­膰mi艂a mu zmys艂y.

Nic go to nie kosztowa艂o. Obj膮膰 r臋kami szczup艂膮 szyj臋 i poczu膰 w艂asn膮 si艂臋.

O tych morderstwach nie wiedzieli.

Przynajmniej nie wspomnieli o nich ani jednym s艂owem.

Poza tym sprawili si臋 nie藕le, znali pozosta艂e spraw­ki Kaleviego. Tyle 偶e w ich relacjach brakowa艂o naj­wa偶niejszych szczeg贸艂贸w. Nic nie pojmowali. Nie wiedzieli, dlaczego to robi艂.

Tylko go oskar偶ali, krzyczeli, by si臋 przyzna艂. Przy­zna膰 si臋? A po co? Brali go za skruszonego grzeszni­ka. O, 艣wi臋ta naiwno艣ci!

Nawet pastora sprowadzili. Biedak musia艂 o nim s艂ysze膰, bo stan膮艂 na progu i nie odwa偶y艂 si臋 wej艣膰 do 艣rodka. Drepcz膮c w miejscu, usi艂owa艂 go nawr贸ci膰 i uchroni膰 przed wiecznym pot臋pieniem i ogniami piekielnymi.

Kalevi nie zaszczyci艂 duchownego rozmow膮, za to jego strach bardzo go rozbawi艂.

Ciarki zadowolenia przesz艂y mu po plecach. S艂awa jego czyn贸w wzbudza艂a l臋k.

To oznacza艂o uznanie.

Zdawa艂o mu si臋, 偶e czuje zapach potu klechy, i to jeszcze bardziej go roz艣mieszy艂o.

M贸g艂 wiele wytrzyma膰, karmi膮c si臋 tym wspo­mnieniem.

Byleby tylko wydosta膰 si臋 z tego przekl臋tego lochu!

Nazywa艂 si臋 Kalevi Moutka i urodzi艂 si臋 w okoli­cach jeziora Mieko. Jego dom rodzinny znajdowa艂 si臋 przy ma艂ej zatoce w 艣rodku 艣wierkowego lasu na wsch贸d od rzeki Tornio.

Dzieci艅stwa nie pami臋ta艂.

Nie chcia艂 pami臋ta膰.

呕ycie zacz臋艂o si臋, kiedy sko艅czy艂 osiemna艣cie lat.

I zabi艂 po raz pierwszy.

Teraz dobiega艂 trzydziestki, zreszt膮 straci艂 dawno rachub臋 czasu. Dat臋 urodzin zapisano w ksi臋gach ko­艣cielnych miasta Tornio, ale niewiele go to obchodzi­艂o. Wiek nie mia艂 偶adnego znaczenia.

Po prostu 偶y艂.

I jak tylko uwolni si臋 z tych przekl臋tych 艂a艅cu­ch贸w, a kl膮艂 si臋 na Boga, 偶e to uczyni, to zn贸w b臋­dzie 偶y艂.

Nie nudno i przyzwoicie jak mieszczuchy, tylko dziko, bez zahamowa艅, jak przystoi prawdziwemu m臋偶czy藕nie. Jak drapie偶ne zwierz臋.

Z no偶em u gard艂a, w nieustannym zagro偶eniu, od kt贸rego dr偶y ka偶dy nerw cia艂a.

By艂 nieostro偶ny, dlatego go pojmali.

Ubzdura艂 sobie, 偶e jest m膮drzejszy od nich wszyst­kich, i los go pokara艂.

Napada艂 bez celu, bez planu, popisywa艂 si臋, dro­czy艂. I w ko艅cu zap艂aci艂 za w艂asne zadufanie.

T臋 star膮 bab臋 zabi艂 przez przypadek. Nie by艂 wca­le w nastroju, by odbiera膰 komu艣 偶ycie. Zw艂aszcza jej. Ten jeden post臋pek nie napawa艂 Kaleviego zadowo­leniem.

Morderstwo nie sprawi艂o mu nawet satysfakcji i by艂o zupe艂nie niepotrzebne. W tym jednym Kalevi przyznawa艂 racj臋 ludziom lensmana, poza tym nie przejmowa艂 si臋 ich gadaniem.

Wykaza艂 si臋 nieostro偶no艣ci膮, zaczaj chlapa膰 j臋zykiem.

Str贸偶e prawa wsz臋dzie maj膮 uszy. Kalevi sam by艂 sobie winny, 偶e wyl膮dowa艂 w lochu.

Jak wyjdzie, b臋dzie ostro偶niejszy. Nigdy jednak nie przestanie szuka膰 niebezpiecze艅stw, to one bo­wiem sprawiaj膮, 偶e krew szybciej kr膮偶y w 偶y艂ach.

Musia艂 odpoczywa膰, szykowa膰 si臋 na w艂a艣ciwy mo­ment. Podni贸s艂 si臋 na kolana i opar艂 o ch艂odn膮 艣cian臋. Zapach drewna wci膮偶 by艂 intensywny, przez szpary do­chodzi艂y odg艂osy z zewn膮trz i wia艂o zimne powietrze.

Kalevi zamkn膮艂 oczy. 呕elastwo wpija艂o si臋 w nad­garstki, ale ch艂贸d metalu koi艂 b贸l.

Nie przejmowa艂 si臋 b贸lem. Umia艂 znie艣膰 wiele, za­gry藕膰 z臋by.

Zapad艂 w sen, kt贸ry uni贸s艂 go w膮skimi, zaro艣ni臋­tymi 艣cie偶kami ku lapo艅skim p艂askowy偶om.

Obudzili si臋 tak, jak zasn臋li. Nadzy, wtuleni w sie­bie, rozgrzani.

O tym w艂a艣nie 艣nili. O tym, co wydawa艂o si臋 nie­mo偶liwe.

O tym, co Raija w my艣lach nazywa艂a szcz臋艣ciem.

Tylko w my艣lach. Nie chcia艂a wyzywa膰 losu.

- Jeste艣 pi臋kna o poranku - u艣miechn膮艂 si臋 Mikkal, ca艂uj膮c j膮 lekko. - B臋d臋 ci to powtarza艂 codziennie do ko艅ca 偶ycia.

Raija nie odpowiedzia艂a. To by艂a cudowna, lecz nie­bezpieczna obietnica. 呕adne z nich nie wiedzia艂o, czy reszt臋 偶ycia sp臋dz膮 razem. Nic ju偶 nie by艂o pewne.

- Prze艣liczny poranek na dalsz膮 w臋dr贸wk臋 - odrze­k艂a. - Do Tornedalen.

Mikkal zacisn膮艂 pasek i spojrza艂 badawczo na dziewczyn臋. Zastanawia艂 si臋, co kaza艂o jej podj膮膰 de­cyzj臋, skoro poprzedniego wieczora si臋 waha艂a.

- M贸wi臋 powa偶nie - zapewni艂a. - Musz臋 si臋 dowie­dzie膰, jak im si臋 wiedzie, a jeszcze nigdy nie by艂am tak blisko. Boj臋 si臋, ale ju偶 si臋 nie cofn臋. Nie wyba­czy艂abym sobie. Chc臋 ich zapewni膰, 偶e mimo wszyst­ko jest mi dobrze. 呕e jako艣 偶yj臋...

Mikkal nie m贸g艂 si臋 oprze膰, by jej nie dotkn膮膰, nie przytuli膰.

- Wi臋c jest ci dobrze? - spyta艂 smutno, ca艂uj膮c skro艅 dziewczyny. - Potrafisz zmieni膰 noc w dzie艅. Tak ci dobrze, 偶e uciekasz z Ruiji przed stosem. Masz m臋偶a, kt贸rego nie kochasz i kt贸ry ciebie nie kocha. Ma艂e dzieci, kt贸rych mo偶e nigdy ju偶 nie zobaczysz... - Westchn膮艂 g艂臋boko i przytuli艂 j膮 mocniej. - Dobry Bo偶e, co z tob膮 b臋dzie? Co b臋dzie z nami?

- W og贸le o tym nie my艣l臋 - szepn臋艂a. - Po prostu 偶yj臋.

D艂ugo stali przytuleni, mimo chmurnych my艣li, daj膮c sobie nawzajem odwag臋 i si艂臋, by stawi膰 czo艂o kolejnemu dniu, dalszej w臋dr贸wce. By 艣mia膰 si臋 ra­zem z Ailo i zapomnie膰 o troskach.

Mieli cel.

Tornedalen. Na p贸艂noc od Ylitornio, gdzie krajo­braz otwiera si臋 szeroko, gdzie rosn膮 nieprzebyte bory. Gdzie rzeka Tornio toczy si臋 strug膮 b艂臋kitniejsz膮 od nieba. Niedaleko jeziora Mieko, najwi臋kszej wody, jak膮 widzia艂y oczy Raiji, zanim wyruszy艂a na p贸艂noc.

Teraz mog艂a ju偶 wypowiedzie膰 te s艂owa.

- Wracam do domu.

Ludzie wiedzieli, gdzie go przetrzymuj膮, a z艂a s艂a­wa jego uczynk贸w roznios艂a si臋 a偶 do Kaliksu.

Kalevi widzia艂 grupki ludzi gromadz膮ce si臋 pod wi臋zieniem o ka偶dej niemal porze dnia.

Czasami przystawali na tyle blisko, 偶e przy艂o偶yw­szy ucho do drewnianej 艣ciany, s艂ysza艂 strz臋py roz­m贸w. G艂osy, w kt贸rych pobrzmiewa艂a boja藕艅.

Napawa艂 si臋 nimi. Napawa艂 si臋 przesycon膮 l臋kiem ci­sz膮, kt贸ra zapada艂a, kiedy wymienili si臋 opowie艣ciami.

To mu starcza艂o. Kiedy g艂osy podnosi艂y si臋 w eks­cytacji, dzwoni艂 艂a艅cuchami, drapa艂 podeszw膮 buta o nier贸wno艣ci pod艂ogi, odsuwa艂 si臋 od 艣ciany. Nuci艂 jak膮艣 spro艣n膮 piosenk臋...

Umia艂 艣piewa膰. Nikt mu tego nigdy nie m贸wi艂, ale wiedzia艂, 偶e ma dobry g艂os.

Rozmowy ju偶 nie milk艂y. Ludzie nabrali odwagi, ufni w bezsilno艣膰 wi臋藕nia. By艂 przykuty do 艣ciany, nie m贸g艂 ich skrzywdzi膰.

Do samos膮du jednak nie dosz艂o.

Kalevi by艂 morderc膮, z艂odziejem, zadawa艂 gwa艂t i k艂ama艂... Trudno by znale藕膰 przest臋pstwo, kt贸rego si臋 nie dopu艣ci艂.

Czuli odraz臋 do cz艂owieka i post臋pk贸w, ale je­go obecno艣膰 dodawa艂a smaczku ich monotonnemu 偶yciu.

Tyle 偶e by艂a tymczasowa. Trzymano go w wi臋zie­niu w oczekiwaniu na odpowiedni 艣rodek transportu.

Bano si臋 wie藕膰 go w odkrytym wozie, czekano na solidn膮 bud臋 pozbawion膮 okien i wyposa偶on膮 w moc­ne zamki.

Mimo wzburzenia miejscowej ludno艣ci str贸偶e pra­wa nie zdecydowali si臋 skaza膰 Kaleviego na miejscu. Mia艂o si臋 to dokona膰 w stolicy. Dop贸ki tkwi艂 w lo­chu, m贸g艂 czu膰 si臋 bezpieczny.

Bezpiecze艅stwo by艂o jednak偶e dla niego poj臋ciem nieznanym. Nienawidzi艂 tego s艂owa, bo r贸wna艂o si臋 s艂abo艣ci, a Kalevi nie okazywa艂 tak niskich uczu膰.

By艂 silny i samotny.

Samotny...

W tym tkwi艂a si艂a Kaleviego, w samotno艣ci i cho­robliwej wr臋cz podejrzliwo艣ci. Gdyby jednak mia艂 cho膰 jednego sojusznika za kratami... Wyprowadzi艂­by w pole tych zadufanych w sobie stra偶nik贸w. Cho膰 jedn膮 bratni膮 i lojaln膮 dusz臋...

S艂ysza艂 szum lasu, czu艂 zapach 艂膮k le偶膮cych na p贸艂­noc od Kaliksu...

Do diab艂a z tym!

Przecie偶 si臋 nie rozklei tylko dlatego, 偶e mo偶e ni­gdy ju偶 nie ujrze膰 w贸d jeziora Mieko.

B臋dzie 偶y膰! Ucieknie, a jego prze艣ladowcy trz膮艣膰 b臋d膮 portkami. Wszyscy, stra偶nicy i klecha, lensman i ten 偶膮dny sensacji t艂umek!

B臋d膮 ogryza膰 paznokcie i ogl膮da膰 si臋 ze strachem, czy nie nadchodzi Kalevi Moutka!

Opar艂 si臋 o 艣cian臋 i wbi艂 wzrok w powa艂臋. Ujrza艂 bezmiar p艂askowy偶u, wy艣niony raj.

Wr贸ci tam.

Cho膰by mia艂 zn贸w zabi膰.

Okazja nadarzy艂a si臋 szybciej, ni偶 przypuszcza艂. Tego samego wieczora w celi zjawi艂o si臋 dw贸ch stra偶nik贸w.

Mieli na sobie odzie偶 podr贸偶n膮.

W twarzy Kaleviego nie drgn膮艂 偶aden mi臋sie艅. Stra偶nicy byli wprawdzie uzbrojeni, ale nie uzna艂 te­go za fakt szczeg贸lnie godny uwagi.

- No, bestio - warkn膮艂 jeden z przyby艂ych, wk艂a­daj膮c klucz do zamka, kt贸ry spina艂 kajdany ze 艣cia­n膮. - Nie zestarza艂e艣 si臋 w tej dziurze, ale nie 偶al nam, 偶e z niej znikniesz.

Postawili Kaleviego brutalnie na nogi i rzuciwszy na 艣cian臋, jeszcze raz starannie przeszukali jego ubranie.

Zrobili to ju偶, wtr膮caj膮c Fina do lochu, i cho膰 wie­dzieli, 偶e nikt od tamtej chwili nie mia艂 przyst臋pu do wi臋藕nia, powt贸rzyli rewizj臋 z niek艂aman膮 przyjem­no艣ci膮.

- Nie zapytasz, dok膮d ci臋 zabieramy? - spyta艂 dru­gi stra偶nik, pchaj膮c Kaleviego ku drzwiom.

Morderca wzruszy艂 ramionami z oboj臋tno艣ci膮.

- A po co? - odrzek艂 znudzonym tonem. - Przecie偶 wiem.

M臋偶czyznom zda艂o si臋, 偶e nie ma na my艣li stolicy i stryczka. Niepoj臋te, sk膮d bra艂 t臋 niezachwian膮 pew­no艣膰 siebie.

- Do piek艂a - zarechota艂 drugi stra偶nik, wzbudza­j膮c rozbawienie kompana.

Kalevi pocz艂apa艂 mi臋dzy nimi drobnymi kroczka­mi, 艂a艅cuchy u n贸g bowiem znacznie ogranicza艂y swobod臋 ruchu.

Mimo 偶e zapada艂 zmierzch, przed wi臋zieniem ze­bra艂 si臋 t艂umek gapi贸w.

Kiedy Kaleviego prowadzono do lochu, jego kroki 艣ledzili wszyscy mieszka艅cy Kaliksu, wida膰 jednak nie mieli do艣膰. Rzadko zdarza si臋 okazja, by zobaczy膰 morderc臋 z bliska, niemal otrze膰 si臋 o niego. B臋dzie co opowiada膰 wnukom.

Kalevi spogl膮da艂 wrogo ku ci偶bie, nie rozr贸偶niaj膮c twarzy.

Zimne, pozbawione uczu膰 spojrzenie budzi艂o w duszach naiwnych i romantycznych uczucia zgo艂a niespodziewane.

Kalevi czu艂 na sobie wzrok kobiet i u艣miecha艂 si臋 kpi膮co.

Wiedzia艂, co my艣l膮.

Kiedy mija艂 grupk臋 m艂odych dziewcz膮t, kt贸re od­wa偶nie ustawi艂y si臋 bli偶ej ni偶 reszta gapi贸w, poczu艂 na sobie dotyk p艂ochliwych d艂oni.

Obejrza艂 si臋 i popatrzy艂 na dziewcz臋ta, przybiera­j膮c dostojn膮, kr贸lewsk膮 nieomal poz臋, po czym od­wr贸ci艂 wzrok.

Dobieg艂y go podniecone szepty.

- Spojrza艂 na mnie! Widzia艂a艣 te oczy?

- Jest taki przystojny! I taki straszny!

- Zgad艂aby艣, 偶e to morderca?

Marzenia dziewcz膮t d艂ugo mia艂y kr膮偶y膰 wok贸艂 Kaleviego. Zab贸jcy o niebieskich, w膮skich, lekko sko­艣nych oczach i 艂adnie rze藕bionych rysach twarzy.

Brud i kilkudniowy zarost dodawa艂y mu tragiczne­go uroku.

Taki pi臋kni艣 nie m贸g艂 by膰 z艂y do szpiku ko艣ci, my­艣la艂a niejedna z panien, przekonana, 偶e zdo艂a艂aby oca­li膰 skazan膮 na zatracenie dusz臋 przest臋pcy.

Kalevi zna艂 te marzenia.

Kobiety go nie interesowa艂y.

Kobiety to dla silnego m臋偶czyzny niepotrzebny ci臋偶ar.

Nadawa艂y si臋 tylko do jednego.

Poza tym nie mia艂y znaczenia.

S艂ucha艂 kiedy艣 s艂贸w o mi艂o艣ci i uczuciu. S艂ucha艂 tylko po to, by skwitowa膰 je szyderczym 艣mie­chem.

Dziewczyny mia艂y pusto w g艂owie. Wierzy艂y w s艂o­wa i obietnice, dawa艂y si臋 omami膰 艂adnym wygl膮dem. Nie by艂o dla nich miejsca w 偶yciu Kaleviego. Gardzi艂 kobietami.

Czekali na niego z otwartym wozem.

Serce Kaleviego podskoczy艂o z rado艣ci.

- Jedziesz do T贸re - poinformowa艂 jeden ze stra偶­nik贸w. - Stolica si臋 niecierpliwi. W贸z, kt贸ry wys艂ali po ciebie, zajedzie jutro do T贸re...

Kalevi nie wyrzek艂 ani jednego s艂owa.

Tym razem okaza艂 wi臋ksz膮 roztropno艣膰. Gdyby nie te przekl臋te kajdany u n贸g!

Mia艂 jeden wiecz贸r na dzia艂anie.

Co艣 si臋 wydarzy.

Czu艂 to.

Doje偶d偶ali na miejsce, kiedy modlitwy Kaleviego zosta艂y wys艂uchane.

P臋k艂a o艣 wozu.

Stra偶nicy z trudem pow艣ci膮gn臋li konie. Ty艂 wozu wydrapa艂 d艂ug膮 bruzd臋 w ziemi. Kalevi wstrzyma艂 oddech.

Zmys艂y mia艂 napi臋te do granic ostateczno艣ci.

Nadesz艂a sposobno艣膰, kt贸rej wygl膮da艂.

- Z艂a藕 z wozu! - rykn膮艂 jeden ze stra偶nik贸w. - I bez ciebie jest diabelnie ci臋偶ki!

Kalevi przerzuci艂 nogi przez bok wozu i wysko­czy艂. Szuraj膮c nogami, usun膮艂 si臋 z drogi stra偶nikom, kt贸rzy w pocie czo艂a usi艂owali po艂膮czy膰 z艂amane cz臋­艣ci o艣ki. Wyra藕nie mieli nadziej臋, 偶e uda im si臋 na­prawi膰 uszkodzenie.

Rzut oka wystarczy艂 Kaleviemu, by stwierdzi膰, 偶e sprawa jest beznadziejna. Nawet do g艂owy mu nie przysz艂o, by pom贸c str贸偶om prawa. Zw艂aszcza 偶e ci sami str贸偶e prawa z lubo艣ci膮 patrzyliby, jak dynda na stryczku.

Rozejrza艂 si臋 wok贸艂 i uzna艂, 偶e wypadek nie m贸g艂 si臋 zdarzy膰 w odpowiedniejszym miejscu.

呕adnych zabudowa艅 w pobli偶u, ani 艣ladu ludzi. Krajobraz w sam raz nadawa艂 si臋 do ucieczki, otacza­艂y ich pag贸rki, pokryte lasem wzg贸rza, strumyki i nie­wielkie jeziora.

Tylko p臋ta u n贸g stanowi艂y przeszkod臋.

- Gdzie 艂azisz? - Jeden ze stra偶nik贸w zawr贸ci艂 go na drog臋 i kaza艂 oprze膰 si臋 plecami o uszkodzony w贸z. Kalevi nie pos艂ucha艂by, gdyby tamten nie popar艂 rozkazu, przytykaj膮c mu luf臋 do brzucha.

Kalevi wiedzia艂, 偶e stra偶nik si臋 go boi. Przestrasze­ni ludzie nie powinni trzyma膰 tak niebezpiecznej broni.

Kalevi potrafi艂by wykorzysta膰 si艂臋 i przewag臋, jak膮 daje strzelba. Je艣liby strzeli艂, to w jasno okre艣lonym celu. By zabi膰. Nigdy jednak nie posiada艂 strzelby.

Stra偶nik za艣 got贸w jest poci膮gn膮膰 za spust ze stra­chu.

Bandyta opar艂 si臋 o w贸z i spod przymkni臋tych po­wiek przygl膮da艂 si臋 niezdarnym poczynaniom obu m臋偶czyzn.

Wyprz臋gli konie.

Wymieniali nerwowe uwagi, niepewni, jak si臋 za­chowa膰. Obaj, nawykli do s艂uchania, nie potrafili po­dejmowa膰 decyzji.

I 偶aden z nich nie chcia艂 wzi膮膰 na siebie odpowie­dzialno艣ci. Nie tutaj. Za to z rozkosz膮 przyznaliby sobie zas艂ug臋 doprowadzenia wi臋藕nia do celu.

Kalevi uzna艂, 偶e ich szanse zmala艂y nieomal do zera.

Zamkn膮艂 oczy i czeka艂.

- Polu藕nimy ci 艂a艅cuchy - zdecydowa艂 starszy. Je­go znacznie m艂odszy i znacznie bardziej przestraszo­ny kolega dobrowolnie zrzek艂 si臋 przyw贸dztwa.

- Nie boicie si臋? - zakpi艂 Kalevi.

- Za co si臋 uwa偶asz? Za wys艂annika piekie艂? Potra­fimy nauczy膰 ci臋 moresu. Mrugnij tylko, a zastrzelimy ci臋 na miejscu. Wszystko nam jedno, czy zdech­niesz tu czy w stolicy.

Wci膮偶 wierzyli, 偶e maj膮 nad nim przewag臋.

To dobrze.

Zdj臋li mu kajdany z kostek. Kalevi z trudem po­wstrzyma艂 okrzyk rado艣ci.

Zaprowadzili go do koni i wybrali tego, kt贸ry wy­da艂 im si臋 najci臋偶szy i najpowolniejszy.

W og贸le nie znali si臋 na koniach, Kalevi za艣 wzra­sta艂 ze zwierz臋tami.

Poczu艂 skurcz w 偶o艂膮dku na to wspomnienie z dzieci艅stwa, ale zdusi艂 je w sobie.

Musia艂 zachowa膰 klarowno艣膰 my艣li.

- Mam go dosi膮艣膰? - spyta艂, udaj膮c, 偶e boi si臋 ko­ni. Stra偶nicy za艣miali si臋 z艂o艣liwie. Kalevi nie zareago­wa艂, dobrze wiedzia艂, kto b臋dzie 艣mia膰 si臋 ostatni.

- Chyba 偶e chcesz biec za nim a偶 do T贸re. Z p臋tl膮 na szyi. Przynajmniej zaoszcz臋dzisz sobie podr贸偶y na po艂udnie.

Kalevi stawia艂 op贸r, kiedy 艂adowali go na grzbiet zwierz臋cia. Konie nie by艂y osiod艂ane, wi臋c musia艂 chwyci膰 si臋 grzywy. Kajdanki u r膮k troch臋 go uwie­ra艂y, ale wiedzia艂, 偶e da sobie rad臋. Poklepa艂 zwierz臋 uspokajaj膮co, ca艂y czas obserwuj膮c stra偶nik贸w...

Oni za艣 nie zwracali na niego uwagi, zaj臋ci dosia­daniem wierzchowc贸w.

Kalevi wbi艂 obcasy but贸w w boki konia, pochyli艂 si臋 nad jego karkiem i w u艂amku sekundy ods膮dzi艂 si臋 od zdumionych m臋偶czyzn.

Nag艂o艣膰, z jak膮 to uczyni艂, da艂a mu przewag臋.

Chwil臋 jeszcze s艂ysza艂 g艂osy stra偶nik贸w za sob膮, dobiega艂y go trza艣ni臋cia bicza, kt贸re z wolna cich艂y w oddali.

Tylko wiatr szumia艂 tajemniczo po艣r贸d melancho­lijnych 艣wierk贸w.

Wtedy dopiero przyhamowa艂 wierzchowca.

Roze艣mia艂 si臋 w noc, upojony wolno艣ci膮.

I zacz膮艂 艣piewa膰 piosenk臋, jedn膮 z tych, kt贸ra tre­艣ci膮 ur膮ga prawu i sprawiedliwo艣ci. Na w艂asny rachu­nek doda艂 par臋 zwrotek.

By艂 wolny.

Zd膮偶a艂 na p贸艂noc, ku lapo艅skiemu pograniczu.

Najpierw jednak pragn膮艂 raz jeszcze ujrze膰 wody jeziora Mieko.

8

- Zbli偶amy si臋. - Mikkal spojrza艂 z ukosa na Raij臋. - Poznajesz okolic臋?

Na twarzy Raiji pojawi艂 si臋 wyraz napi臋cia.

Ailo siedzia艂 na grzbiecie renifera. By艂 zm臋czony, kaprysi艂, tego dnia bowiem przebyli znacznie d艂u偶szy ni偶 poprzednio odcinek drogi. Blisko艣膰 celu sprawi­艂a, 偶e nie zatrzymali si臋 na wieczorny odpoczynek. Rozgl膮dali si臋 wok贸艂, szukaj膮c czego艣, co obudzi艂oby wspomnienia.

- Min臋艂o trzyna艣cie lat - powiedzia艂a wolno i ostro偶­nie. Dot膮d nie w膮tpi艂a, 偶e pami臋膰 jej nie zawiedzie. - Wszystko wygl膮da inaczej. - Nie ukrywa艂a rozczaro­wania. Zmarszczy艂a brwi i zatrzyma艂a si臋. Krajobraz zdawa艂 si臋 jej obcy.

Jeziora po obu stronach... P艂aski, 偶yzny teren. La­sy. To miejsce niczym nie r贸偶ni艂o si臋 od tych, kt贸re mijali w ostatnich dniach.

Lasy, jeziora, pola...

Raija dozna艂a nawet lekkiego zawodu, 偶e jej wzrok nie mo偶e spocz膮膰 cho膰by na niewielkim wzg贸rzu.

Ona, kt贸ra szczer膮 nienawi艣ci膮 darzy艂a strome, straszne ska艂y w Ruiji opadaj膮ce wprost do morza.

Mia艂a wtedy osiem lat...

Ogl膮da艂a 艣wiat z innej perspektywy. We wspomnieniach by艂a to kraina s艂o艅ca, ciep艂a i dobrej po­gody.

Teraz w powietrzu le偶a艂a g臋sta mg艂a, wisia艂a nad ni­mi lepka i mokra, wymazuj膮c znaki rozpoznawcze w krajobrazie. Zniekszta艂ca艂a okolic臋 nie do poznania.

Raija wyt臋偶y艂a my艣li i wydoby艂a z mrok贸w pami臋­ci na wp贸艂 zapomniane nazwy.

P贸艂wysep Iso - Vietonen. Jezioro Raanu... Kszta艂t si臋 zgadza艂. D艂ugi cypel wrzynaj膮cy si臋 w to艅 wody. Mi­n臋li inne jezioro tej samej wielko艣ci. Raanu.

A wi臋c z prawej strony le偶a艂o Mieko!

Serce zabi艂o jej gwa艂townym rytmem. Mog艂aby upa艣膰 na kolana w obj臋cia wody, ale nie ruszy艂a si臋 z miejsca, przepe艂niona cichym szcz臋艣ciem, oczeki­waniem, dr臋cz膮c膮 niepewno艣ci膮.

Zsadzi艂a Ailo z renifera i przytuli艂a ch艂opca, kt贸ry obj膮艂 j膮 ufnie za szyj臋.

- Dalej ju偶 dzi艣 nie p贸jdziemy - pocieszy艂a malca i podnosz膮c twarz, napotka艂a pytaj膮ce spojrzenie Mikkala.

- Tak - potwierdzi艂a. - Jeste艣my prawie u celu. To jezioro Mieko.

Mikkal przypuszcza艂 od pewnego czasu, 偶e dotar­li do rodzinnych stron Raiji. Bywa艂 tu kilkakrotnie. Czeka艂 jednak, a偶 sama mu to powie.

- Ju偶 niedaleko - doda艂a. - Potrzebuj臋 czasu. To... - zawaha艂a si臋, szukaj膮c w艂a艣ciwych s艂贸w, ale 偶adne nie odpowiada艂y temu, co czu艂a - ...silne prze偶ycie - doko艅czy艂a banalnie.

Mikkal rozjuczy艂 renifery i sp臋ta艂 je. Nie musia艂 karmi膰 zwierz膮t, wok贸艂 ci膮gn臋艂y si臋 bujne, zielone pastwiska. Patrz膮c po okolicy, nie spos贸b by艂o uwie­rzy膰, 偶e osiad艂ym tu ludziom g艂贸d kiedykolwiek za­gl膮da艂 w oczy.

A jednak los Raiji stanowi艂 偶ywe przypomnienie o latach n臋dzy i nieurodzaju.

Mikkal przygotowywa艂 obozowisko, w nag艂ym od­ruchu postanowi艂 rozstawi膰 namiot. Mo偶e zrobi艂 tak ze wzgl臋du na mg艂臋, spoczynek w ch艂odnym, wilgot­nym powietrzu nie nale偶a艂by do przyjemno艣ci.

A mo偶e uczyni艂 tak z innego powodu, kt贸rego na­wet nie potrafi艂 nazwa膰. Mia艂 dziwne przeczucie.

Nie przyzna艂 si臋 do niczego wobec Raiji, ale za­uwa偶y艂, 偶e dziewczyna te偶 rozgl膮da si臋 wok贸艂.

Nie mia艂 odwagi zapyta膰, czy co艣 j膮 niepokoi. Mo偶e po prostu przypatruje si臋 okolicy. Nie chcia艂 jej stra­szy膰. Je艣li co艣 j膮 gryzie, nie omieszka o tym powiedzie膰.

Raija nie odezwa艂a si臋.

Przygotowa艂a posi艂ek, zaj臋艂a si臋 Ailo. M贸wi艂a do ch艂opca, trzyma艂a go za r臋k臋, p贸ki nie zasn膮艂 wtulo­ny w sk贸rzane derki.

Mikkal odtr膮ci艂 z艂e my艣li od siebie. Musia艂 mie膰 przywidzenia. Wszak Raija by艂a znacznie wra偶liwsza od niego, a niczego nie zauwa偶y艂a.

Ognisko wygasa艂o z wolna. Nie podsycali ognia, w okolicy nie kr臋ci艂a si臋 dzika zwierzyna, a w namio­cie panowa艂o przyjemne ciep艂o. Mieli siebie i derki.

Raija le偶a艂a w ramionach Mikkala. Sen nie przy­chodzi艂, zbyt wiele my艣li k艂臋bi艂o si臋 jej w g艂owie, zbyt wiele wra偶e艅.

- Mi艂a moja... - G艂os Mikkala zabrzmia艂 lekko jak tchnienie wiatru. - Podziel si臋 tym, co czujesz.

Blisko艣膰 by艂a wa偶na, wa偶ne by艂o to, 偶e mogli pa­trze膰 na siebie. M贸wili do siebie nie tylko s艂owami, ale i wyrazem twarzy, z kt贸rych potrafili wychwyci膰 niejedn膮 ulotn膮 my艣l.

Raija i Mikkal rozmawiali wieloma j臋zykami.

- Prze偶ywam to od nowa - szepn臋艂a dr偶膮co. - Zn贸w mam osiem lat, czuj臋 si臋 zdradzona i opusz­czona. Doros艂a Raija wie, 偶e uczynili to w dobrej wie­rze, ale nie potrafi臋 my艣le膰 inaczej. Zn贸w mam osiem lat. Wiatr pie艣ci moje policzki. Mam mokre stopy, och, ta przekl臋ta mg艂a! I tylko ciebie na tym 艣wiecie.

Mikkal s艂ucha艂 w milczeniu, g艂aszcz膮c ukochan膮 po g艂owie. Widzia艂, 偶e tak samo post臋powa艂a z Ailo, kiedy ch艂opiec si臋 smuci艂. G艂aska艂a go po g艂owie i s艂u­cha艂a.

Teraz r贸wnie ch臋tnie poddawa艂a si臋 podobnym za­biegom.

- Wiem, co chc臋 im przekaza膰, nie wiem tylko, czy si臋 odwa偶臋. Boj臋 si臋, 偶e kiedy stan臋 z nimi twarz膮 w twarz, zn贸w poczuj臋 si臋 jak to opuszczone dziec­ko. I nie b臋d臋 umia艂a im powiedzie膰, 偶e zrozumia艂am...

Uspokoi艂a si臋. D艂onie Mikkala dzia艂a艂y koj膮co, 艂a­godnie masowa艂y kark dziewczyny, przesuwa艂y si臋 po ramionach, po w艂osach. Pie艣ci艂y bez ukrytego za­miaru, bez po偶膮dliwo艣ci. Mikkal m贸wi艂 jej poprzez dotyk, 偶e jest obok niej. 呕e nie musi samotnie zma­ga膰 si臋 z przesz艂o艣ci膮.

Pieszczoty to jeszcze jeden j臋zyk, r贸wnie bogaty jak ten z艂o偶ony ze s艂贸w.

Na ko艅cu wyjawi艂a, czego obawia艂a si臋 najbardziej.

- Co b臋dzie, je艣li nie 偶yj膮, Mikkal?

- Czy to ma a偶 takie znaczenie? - spyta艂. - By wie­dzieli, 偶e zrozumia艂a艣?

Raija pokiwa艂a g艂ow膮.

- Ogromne. - I le偶a艂a d艂ugo w milczeniu, zanim do­ko艅czy艂a my艣l. - Nie chc臋 by膰 niczyim wyrzutem su­mienia. Musz膮 wiedzie膰, 偶e nie chowam urazy. 呕e da­艂am sobie rad臋.

Mikkal pomodli艂 si臋 w duchu za rodzic贸w Raiji. Tak bardzo pragn臋艂a zn贸w ich ujrze膰, odnale藕膰 w艂a­sne korzenie i miejsce na ziemi. Miejsce, kt贸re zwie si臋 domem. Nadmorska kraina ofiarowa艂a jej wiele, ale nigdy nie sta艂a si臋 prawdziw膮 przystani膮.

Mikkal my艣la艂 o tym z ci臋偶kim sercem. Sam te偶 nie potrafi艂 stworzy膰 jej domu.

Cho膰 u艣miecha艂a si臋 i m贸wi艂a, 偶e jej dom jest tam, gdzie on, dobrze wiedzia艂, i偶 szuka czego艣 sta艂ego. Po­koj贸w, w kt贸rych mog艂aby si臋 krz膮ta膰, wn臋trz, kt贸­re mog艂aby przyozdobi膰.

Mikkal mia艂 niespokojn膮 dusz臋 w臋drowcy, kt贸ra zwi臋d艂aby zamkni臋ta w czterech 艣cianach domostwa. Jego 偶ycie wiod艂o 艣cie偶kami renifer贸w.

Bola艂 z tego powodu, bo got贸w by艂 ofiarowa膰 jej wszystko. Wszystko, tylko nie to.

Kocha艂 w艂贸cz臋g臋, niepewno艣膰, nieprzewidywalno艣膰 losu. Nie potrafi艂 偶y膰 inaczej. Niebo i namiot by艂y mu dachem. Nie m贸g艂 da膰 jej wi臋cej. Oboje ro­zumieli to bez s艂贸w.

- Jutro ich poszukamy - obieca艂 i przyci膮gn膮艂 j膮 do siebie. - Nie spoczniemy, p贸ki ich nie odnajdziemy. Pami臋tam dobrze twoje rodzinne strony, cho膰 wtedy le偶a艂 艣nieg.

- Ja te偶 pami臋tam - odrzek艂a Raija. U艂o偶y艂a si臋 wy­godnie i skry艂a twarz w zag艂臋bieniu na szyi Mikkala. Tam czu艂a si臋 bezpiecznie i dobrze.

Potrzebowa艂a ciep艂a jego cia艂a. Dr偶a艂a, cho膰 noc nie by艂a ch艂odna.

- Kocham ci臋, Raiju - szepn膮艂 Mikkal. - Od same­go pocz膮tku by艂a艣 mi bliska, ale kt贸偶 m贸g艂 wiedzie膰, 偶e staniesz si臋 moim przeznaczeniem? 呕e ta obdarta dziewczynka przemieni si臋 w najpi臋kniejsz膮 istot臋, ja­k膮 nosi艂a ziemia? Kto m贸g艂 przewidzie膰, 偶e tamta o艣miolatka w za du偶ej chu艣cie na g艂owie stanie si臋 je­dyn膮 kobiet膮, kt贸r膮 obdarz臋 mi艂o艣ci膮?

Ciep艂a d艂o艅 zacisn臋艂a si臋 na r臋ce Mikkala.

- Dzi臋kuj臋 za te s艂owa, m贸j mi艂y! - wyrzek艂a cicho. - Zawsze wiesz, kiedy ich potrzebuj臋 najbardziej. Raija Alatalo mia艂aby smutne 偶ycie, gdyby艣 nie istnia艂. Wtedy nigdy nie odnalaz艂aby mi艂o艣ci. Tej prawdziwej i jedynej. Najwi臋kszego i najdziwniejszego uczucia ze wszystkich.

- Mina rakastan sin ua - zako艅czy艂a. - Mon rakastan do. Kocham ci臋, Mikkal.

Kalevi dostrzeg艂 ich, zanim stan臋li na popas. Co艣 kaza艂o mu si臋 zatrzyma膰 i przyjrze膰 rozwojowi wy­darze艅.

Lapo艅czycy, s膮dz膮c po odzieniu i reniferach. Kalevi nie zna艂 bli偶ej tego ludu. Widywa艂 ich na sp臋dach reni­fer贸w i targowiskach, ich wolny i niczym nie skr臋po­wany spos贸b 偶ycia budzi艂 w nim zazdro艣膰 i uznanie.

Nie dlatego, 偶e chcia艂by by膰 jednym z nich! Prych­n膮艂 na sam膮 my艣l. Wiedzieli jednak, jak przetrwa膰 na pustkowiu, a on wkr贸tce b臋dzie musia艂 opu艣ci膰 utar­te szlaki. Ziemia pali艂a si臋 mu pod stopami.

Wiedzia艂, 偶e go szukaj膮, tylko nie tam, gdzie trzeba. Nie przeliczy艂 si臋, nie spodziewali si臋, i偶 pod膮偶y ku ro­dzinnym stronom, gdzie wszyscy znali jego twarz.

Wszystko posz艂o jak z p艂atka.

Ruszy艂 najpierw na zach贸d wzd艂u偶 rzeki, przekra­czaj膮c j膮 kilkakrotnie na wypadek, gdyby u偶yli ps贸w. Kiedy ko艅 zacz膮艂 pow艂贸czy膰 nogami, pozostawi艂 go na pastw臋 losu. Kalevi niewiele dba艂 o czworono偶ne stworzenia.

Kajdanki stanowi艂y pow贸d do niepokoju, z nimi nie m贸g艂 pokaza膰 si臋 w艣r贸d ludzi, poza tym przeszka­dza艂y w zdobywaniu po偶ywienia.

Oddaliwszy si臋 na wsch贸d od rzeki, natkn膮艂 si臋 na le偶膮c膮 na uboczu zagrod臋. W nocy zajrza艂 do wszyst­kich pomieszcze艅 i ku swemu zadowoleniu w jednym z nich znalaz艂 prymitywn膮 ku藕ni臋.

Kolejny u艣miech losu, w zagrodzie mieszka艂 sa­motny m臋偶czyzna. Kalevi zbudzi艂 ch艂opa i zmusi艂 go, by rozpi艂owa艂 偶elazne obr臋cze.

M臋偶czyzna uczyni艂 to bez s艂贸w, a na jego twarzy nie by艂o zna膰 strachu. Kaleviego korci艂o, by wyzna膰 mu swoje imi臋, ale si臋 powstrzyma艂. Starzec i tak nie b臋dzie mia艂 si臋 komu pochwali膰.

Og艂uszy艂 go jego w艂asnym m艂otem, potem zani贸s艂 na 艂贸d藕 i odp艂yn膮艂 ni膮 od brzegu. Nawet si臋 nie zm臋­czy艂, staruszek by艂 w膮t艂ej postury, a Kalevi odznacza艂 si臋 nadzwyczajn膮 si艂膮.

Nie czu艂 nic, kiedy spu艣ci艂 cia艂o do wody i przy­gl膮da艂 si臋, jak niknie w g艂臋binie. Potem wyrzuci艂 jedno wios艂o, skoczy艂 w to艅 i pop艂yn膮艂 do brzegu.

Lato dobiega艂o ko艅ca i woda zd膮偶y艂a si臋 ju偶 och艂o­dzi膰, ale Kalevi nie zwa偶a艂 na to. Nocna k膮piel orze藕­wi艂a go i przywo艂a艂a wspomnienia. Nie widzia艂 oko­licy, ale czu艂, 偶e jest blisko domu.

Zosta艂 w zagrodzie do rana, by osuszy膰 rzeczy i na­je艣膰 si臋. Rozpali艂 ogie艅 i grza艂 si臋 przy nim a偶 do 艣witu.

Domu nie spl膮drowa艂, cho膰 ledwie opar艂 si臋 pokusie.

Tym razem s艂ucha艂 g艂osu rozs膮dku.

Mieli s膮dzi膰, 偶e stary si臋 utopi艂. 艁a艅cuchy le偶a艂y na dnie jeziora razem z cia艂em ch艂opa. Kalevi skrz臋tnie usun膮艂 wszelkie 艣lady swego pobytu w izbie. Tym ra­zem nie wpadnie przez chciwo艣膰.

To mia艂 by膰 jeden z tych z艂ych post臋pk贸w, kt贸rych nikt mu nie przypisze.

Potem ruszy艂 na wsch贸d, ku rodzinnym stronom, i bez trudu dotar艂 na miejsce. Przebywa艂 tu ju偶 od ty­godnia i codziennie budzi艂 si臋 z my艣l膮, 偶e czas odej艣膰. Na lapo艅skie pogranicze, gdzie czeka prawdziwa wolno艣膰. I codziennie zwleka艂 z decyzj膮.

Wtedy zjawi艂a si臋 ta para. Kobieta by艂a pi臋kna. W艂a艣ciwie nie mia艂o to 偶adnego znaczenia. Kobiety nadawa艂y si臋 do jednego.

Raz obr贸ci艂a si臋 w jego kierunku. Stan臋艂a nierucho­mo. Kalevi wstrzyma艂 oddech, pewny, 偶e go dostrze­g艂a skrytego w rzadkich brzozowych zaro艣lach.

Jednak nie. Co innego zwr贸ci艂o jej uwag臋.

Kalevi poczu艂 niepok贸j. Sprawi艂y to oczy dziew­czyny, ciemne, przejrzyste, m膮dre oczy.

Ich spojrzenie przywo艂ywa艂o co艣 z odleg艂ej prze­sz艂o艣ci, jakie艣 dr臋cz膮ce wspomnienie.

Poczu艂 b贸l w sercu i cicho si臋 oddali艂. Wiedzia艂 ju偶, 偶e nast臋pnego ranka te偶 nie ruszy na p贸艂noc.

Zostanie tak d艂ugo, jak d艂ugo b臋dzie tu ta kobieta. Nie chcia艂 przypomnie膰 sobie, dlaczego przej膮艂 go jej widok, a jednocze艣nie nie potrafi艂 zapomnie膰.

Zjedli posi艂ek i spakowali rzeczy. Raija zaj臋艂a si臋 swoim wygl膮dem. Mimo 偶e ranek by艂 ch艂odny, a po­wietrze wci膮偶 wilgotne, wyk膮pa艂a si臋 w zimnej wo­dzie jeziora. Mikkal obserwowa艂 jej starania. Wyj臋艂a jedyn膮 艂adn膮 bluzk臋, jak膮 mia艂a ze sob膮, i najlepsz膮 sp贸dnic臋. Lapo艅ski kaftan, kt贸rego u偶ywa艂a w podr贸­偶y, zwin臋艂a starannie i schowa艂a. Nie uczyni艂a tego, by zrani膰 Mikkala. Chcia艂a si臋 pokaza膰 w tym, co naj­lepiej podkre艣la艂o jej urod臋.

Raija uwa偶a艂a, 偶e najlepiej wygl膮da w norweskim stroju. Bo przypomina艂 ubi贸r fi艅skich kobiet.

Bardzo uradowa艂a jego serce, kiedy wyj臋艂a brosz臋 z zawini膮tka i przypi臋艂a do bluzki.

Raija nie zdradzi艂a 偶adnej ze swoich ojczyzn.

- Wygl膮dasz pi臋knie - stwierdzi艂, zanim zd膮偶y艂a za­pyta膰. Naprawd臋 tak my艣la艂.

By艂a pi臋kna. Mia艂a lekko zar贸偶owione z emocji po­liczki. W艂osy zd膮偶y艂y troch臋 odrosn膮膰, przykry艂y uszy i skr臋ca艂y si臋 w kr贸tkie loki na karku, dodaj膮c jej dziewcz臋cego uroku. Bluzk臋 o bufiastych r臋ka­wach zapi臋艂a pod sam膮 szyj臋. Czarna sp贸dnica z przedniej we艂ny, w膮ska na biodrach, opada艂a w d贸艂 szerokimi fa艂dami.

Uroczysty str贸j i srebrna ozdoba na piersi uwydat­nia艂y jej kobieco艣膰.

- Spodobasz si臋 im! - Mikkal zakr臋ci艂 Raij膮, by na­cieszy膰 oczy.

P臋cznia艂 z dumy. Sam te偶 zadba艂 o wygl膮d, cho膰 wcze艣niej nie mia艂 takiego zamiaru. W 偶adnym stro­ju nie ukry艂by pochodzenia, ale te偶 nie chcia艂 tego czy­ni膰. By艂 Lapo艅czykiem, nie wstydzi艂 si臋 swego ludu.

Nie wyk膮pa艂 si臋 wprawdzie, ale si臋 przebra艂. Za艂o­偶y艂 str贸j z mi臋kkiego br膮zowego zamszu, 艂ydki ob­wi膮za艂 misternie tkanymi onucami o 偶ywych bar­wach. Zacisn膮艂 klamr臋 pasa na w膮skich biodrach, a na szyi zawi膮za艂 jedwabn膮 chust臋.

Potem wystroili Ailo. Wygl膮da艂 jak miniaturka swego ojca.

Byli gotowi na spotkanie z rodzin膮 Raiji.

Mikkal nie mia艂 poj臋cia, czy to wystarczy, by za­reagowali przychylno艣ci膮. Ba艂 si臋, 偶e go odtr膮c膮. Nie ze wzgl臋du na siebie czy na Ailo, chodzi艂o o Raij臋.

Raija dr偶a艂a, strach 艣cisn膮艂 jej serce i nie chcia艂 od­st膮pi膰.

Mogli si臋 jej wyrzec...

Mogli okaza膰 rozczarowanie.

Mogli otworzy膰 im drzwi.

Kiedy w jaki艣 czas potem okr膮偶yli po艂udniowy kraniec jeziora Mieko, Raija rozpozna艂a okolic臋. Wie­dzia艂a ju偶, kt贸r膮 drog臋 wybra膰.

Przypomina艂a sobie nazwiska w艂a艣cicieli zagr贸d, kt贸re mijali.

Wiele z nich wygl膮da艂o na opuszczone. Nie zwie­zione siano 偶贸艂k艂o na polach, kt贸rych dawno ju偶 nikt nie obsiewa艂.

Tyle si臋 zmieni艂o.

Pobudowano nowe domy, niekt贸re mia艂y smo艂o­wane dachy i szyby w oknach. W innych gospodar­stwach przyby艂o zabudowa艅. Raija pami臋ta艂a twarze przyjaci贸艂 z dzieci艅stwa, kt贸rzy tam mieszkali, wci膮偶 d藕wi臋cza艂 jej w uszach ich 艣miech.

A wi臋c zostali na ojcowi藕nie. Najstarszy syn przej­mowa艂 maj膮tek, m艂odsi dostawali po kawa艂ku roli. Taki porz膮dek obowi膮zywa艂 od pokole艅 i zwiastowa艂 nadej艣cie trudnych czas贸w. Jeszcze nie brakowa艂o ziemi uprawnej, ale kiedy艣 nie b臋dzie czego dzieli膰.

Rodzinn膮 zagrod臋 przejmie Matti. Raija my艣la艂a o tym z zadum膮. 艢liczny ch艂opczyk, kt贸rego uca艂o­wa艂a na po偶egnanie, sko艅czy艂 ju偶 trzyna艣cie lat. Nie­d艂ugo wejdzie w doros艂o艣膰, a ona nawet nie widzia艂a, jak wzrasta.

Tyle straci艂a!

殴le ocenili odleg艂o艣膰. R贸wniny i pola rozci膮ga艂y si臋 dalej, ni偶 oko mog艂o si臋gn膮膰. Maszerowali ju偶 ca艂y dzie艅, z wolna trac膮c nadziej臋, 偶e dotr膮 na miejsce przed wieczorem.

Raija by艂a bliska p艂aczu. Tak szykowa艂a si臋 na to spotkanie, podekscytowana jego blisko艣ci膮. Teraz czu艂a si臋 zm臋czona i spocona, nie wygl膮da艂a ju偶 tak 艣wie偶o.

- Ju偶 niedaleko - sykn臋艂a przez z臋by bardziej do siebie ni偶 do Mikkala.

Mikkal nie odzywa艂 si臋 od d艂u偶szego czasu. Raija podejrzewa艂a, 偶e rozgl膮da si臋 za miejscem odpowied­nim na nocleg.

Niedoczekanie!

By艂a tak blisko domu!

Mikkal wcale nie mia艂 takiego zamiaru. Zgadza艂 si臋 z Raij膮, byli niemal u celu.

Kolejny zakr臋t 艣cie偶ki wyda艂 si臋 Raiji znajomy. Nogi same j膮 ponios艂y, zostawi艂a Mikkala i Ailo da­leko w tyle. Wbi艂a wzrok w drog臋, kt贸ra wi艂a si臋 przed ni膮, oddalaj膮c od innych dom贸w ku szarym za­budowaniom, kt贸re pami臋ta艂a tak dobrze.

Obieg艂a kamienny murek i zatrzyma艂a si臋.

Ukaza艂 si臋 widok bliski jej sercu, kt贸ry przez lata pobytu w Ruiji wypar艂a z pami臋ci. Podw贸rko rodzin­nej zagrody.

Rozejrza艂a si臋 wok贸艂 ze zdumieniem. Nagle przypo­mnia艂a sobie wszystko, jedynie skala si臋 zmieni艂a. We wspomnieniach dom znajdowa艂 si臋 blisko rzeki, w rze­czywisto艣ci le偶a艂 z dala od niej, u podn贸偶a lesistego pa­g贸rka, sk膮d otwiera艂a si臋 panorama na ca艂膮 osad臋.

Ojciec opowiada艂, 偶e wykarczowa艂 ten kawa艂ek ziemi w艂asnymi r臋kami. P艂ot powsta艂 z kamieni, kt贸­re wykopa艂.

- To tutaj. - Mikkal zjawi艂 si臋 u boku Raiji i po艂o­偶y艂 r臋k臋 na jej ramieniu. D艂awiony wzruszeniem wi臋­cej nie zdo艂a艂 wykrztusi膰.

Wr贸ci艂a do domu po trzynastu latach.

Z o艣mioletniej dziewczynki przerodzi艂a si臋 w dwu­dziestojednoletni膮 kobiet臋.

Musia艂a silnie to prze偶ywa膰.

Rado艣膰, 偶e odnalaz艂a miejsce. I rozczarowanie.

Mikkal zobaczy艂 wi臋cej ni偶 Raija. Za艣lepiona szcz臋艣ciem dziewczyna nie przyjrza艂a si臋 dok艂adnie zabudowaniom, kt贸re pogr膮偶a艂y si臋 w zapadaj膮cym zmierzchu.

To on musia艂 powiedzie膰 jej prawd臋. Wci膮偶 trzy­maj膮c d艂o艅 na ramieniu ukochanej, by doda膰 jej si艂y.

- Odnalaz艂a艣 dom, Raiju, ale nie znajdziesz w nim swojej rodziny.

Zwr贸ci艂a na niego zdumiony wzrok, potem odwr贸­ci艂a si臋 ku zabudowaniom i poj臋艂a, co ma na my艣li.

Dom by艂 opuszczony. Od dawna nikt w nim nie mieszka艂.

Kalevi pod膮偶a艂 za w臋drowcami, starannie kryj膮c si臋 przed ich wzrokiem. Oczy kobiety wci膮偶 go prze­艣ladowa艂y.

Usi艂owa艂 sobie przypomnie膰 dlaczego, ale nie po­trafi艂.

Dopiero kiedy zrozumia艂, dok膮d zd膮偶ali, dozna艂 ol艣nienia.

Oczywi艣cie.

Tamte oczy.

Tamta dziewczynka.

Sta艂 na skraju zabudowa艅, ukryty za 艣cian膮 stodo艂y.

Wiedzia艂 ju偶, kim jest dziewczyna. Wiedzia艂, gdzie jej szuka膰. Jeszcze nie mo偶e wyjecha膰.

Kalevi mia艂 pewien d艂ug do sp艂acenia.

9

Drzwi do zabudowa艅 sta艂y otworem, w 艣rodku nie by艂o nic cennego. Puste 艣ciany.

Mikkal wzi膮艂 Ailo na r臋ce i razem z Raij膮 obeszli wszystkie pomieszczenia. Nie mieli wprawdzie 艣wia­t艂a, ale zmrok jeszcze nie zapad艂.

Raija zatrzyma艂a si臋 w izbie, kt贸ra s艂u偶y艂a kiedy艣 za kuchni臋. Stan臋艂a na 艣rodku i z艂o偶y艂a ramiona na piersiach, jakby broni艂a si臋 przed wspomnieniami.

- Tu by艂 st贸艂 - powiedzia艂a. - W k膮cie ko艂o paleni­ska sta艂 ko艂owrotek. Ko艂yska Mattiego blisko sto艂u...

Mikkal ujrza艂 t臋 scen臋 oczyma wyobra藕ni. Szcz臋­艣liwa rodzina przy posi艂ku. Zanim przyszed艂 nieuro­dzaj. Zanim Erkki Alatalo uton膮艂 w d艂ugach.

- Rodzice spali w kuchni, mnie zostawiali izb臋. Oj­ciec m贸wi艂, 偶e potrzebuj臋 w艂asnego k膮ta. Nazywa艂 mnie swoj膮 ksi臋偶niczk膮, a ma艂e ksi臋偶niczki musz膮 mie膰 osobn膮 komnat臋. Tak m贸wi艂, Mikkal, komna­t臋... - Raija rozp艂aka艂a si臋.

Mikkal obj膮艂 j膮 wolnym ramieniem. Kij upad艂 na ziemi臋, ale wspar艂 j膮 i bez niego.

Ailb te偶 pociesza艂 Raij臋. Na艣laduj膮c ojca, klepa艂 j膮 po ramionach i w艂osach.

- Nie p艂acz, Raiju. Znajdziemy 艂adniejszy dom.

Raija u艣miechn臋艂a si臋 przez 艂zy i u艣cisn臋艂a malca. Poci膮gaj膮c nosem, uca艂owa艂a go w oba policzki. Po­tem musn臋艂a policzek Mikkala. Tak na wszelki wy­padek, by nie poczu艂 si臋 pokrzywdzony.

Ailo nie rozumia艂 zbyt wiele, wi臋c nie przej膮艂 si臋 zbytnio wydarzeniami wieczoru. Wiedzia艂, 偶e u艣miech rozja艣nia najczarniejsz膮 noc.

- Popytamy ludzi - zdecydowa艂 Mikkal. - Jutro, te­raz ju偶 na to za p贸藕no. Kto艣 musi wiedzie膰, co si臋 z nimi sta艂o.

Raija kiwn臋艂a g艂ow膮, ale nie wykrztusi艂a ni s艂owa. Nie teraz. Kto艣 musi wiedzie膰.

- Zostaniemy tu na spoczynek? Tym razem, ku zdumieniu Mikkala, potrz膮sn臋艂a g艂ow膮.

- To ju偶 nie jest m贸j dom - stwierdzi艂a i przygar­biwszy si臋 nieco, ruszy艂a do drzwi. Znalaz艂 j膮 za pro­giem, sta艂a na schodach i wpatrywa艂a si臋 w szarzej膮­cy horyzont. Wydawa艂o si臋, 偶e przygl膮da si臋 okolicy, ale nie by艂o to mo偶liwe. Najbli偶sze zabudowania le­偶a艂y na tyle daleko, 偶e gubi艂y si臋 w zapadaj膮cych ciemno艣ciach.

Dobiega艂 ich jedynie cichy szum rzeki Tornio. Ws艂uchiwa艂a si臋 w jej pie艣艅?

- Postawimy namiot ko艂o kamiennego p艂otu. Tam na dole - wskaza艂a palcem, a Mikkal bardziej wyczu艂, ni偶 dostrzeg艂 艂ukowate zakole muru. - To by艂a moja samotnia - m贸wi艂a, kiedy szli przez poro艣ni臋te ze­sz艂oroczn膮 traw膮 podw贸rze. - Dojrzewaj膮ce p贸藕nym latem 偶yto skrywa艂o mnie przed wzrokiem doro­s艂ych. Zaszywa艂am si臋 tam po sko艅czeniu zaj臋膰 i oddawa艂am marzeniom. Ty i Reijo nazwaliby艣cie je fan­tazjami. Dla mnie to by艂a zabawa. Siadywa艂am ci­chutko, s艂ucha艂am szumu rzeki, wiatru hulaj膮cego w zbo偶u, 艣piewu ptak贸w...

Mikkalowi stan膮艂 przed oczyma obraz ma艂ej dziewczynki, wspartej plecami o p艂ot, kt贸ry jej ojciec zbudowa艂 w艂asnymi r臋kami.

Wzruszenie rozla艂o si臋 mu po sercu ciep艂膮 fal膮. Na­bra艂 nieprzepartej ochoty, by przytuli膰 j膮 do siebie, odegna膰 precz wszystkie smutki i zmartwienia. Nie potrafi艂. By艂 tylko cz艂owiekiem.

Ustawili namiot tak, by cz臋艣膰 samotni Raiji znala­z艂a si臋 pod dachem. Mikkal wpad艂 na ten pomys艂. Nie usz艂o jego uwagi, 偶e sprawi艂 tym dziewczynie przy­jemno艣膰.

Raija t艂umi艂a l臋k i niepok贸j, dop贸ki Ailo nie zasn膮艂 wtulony w derki i rozgrzany opowie艣ci膮 na dobranoc. Wtedy dopiero przygarbi艂a si臋, k膮ciki jej ust opad艂y, a szeroko rozwarte oczy wype艂ni艂y smutkiem.

Tego si臋 nie spodziewa艂a. Tej ewentualno艣ci nie bra艂a pod uwag臋.

Zdj臋艂a od艣wi臋tny str贸j i z艂o偶y艂a starannie, jakby nie zamierza艂a go u偶ywa膰 przez d艂u偶szy czas.

Mikkal zap艂aka艂by nad jej losem, ale nie uczyni艂 te­go. Wiedzia艂, 偶e Raija nie potrzebuje wsp贸艂czucia.

艢ci膮gn膮艂 buty i sk贸rzany kaftan, zostawi艂 spodnie. W obcych stronach nale偶a艂o mie膰 si臋 na baczno艣ci. N贸偶 po艂o偶y艂 po prawej stronie pos艂ania, na wysoko­艣ci piersi. Mikkal by艂 ostro偶nym cz艂owiekiem.

Zanim wyruszyli w t臋 podr贸偶, sprawi艂 Raiji n贸偶. Niewielki i por臋czny, o do艣膰 ci臋偶kim trzonku i kr贸tszej ni偶 zwykle klindze, na tyle d艂ugiej jednak, by Raija mog艂a si臋 nim pos艂u偶y膰 w pracy i obroni膰 w razie niebezpiecze艅stwa. Dziewczyna przyj臋艂a go do艣膰 nie­ch臋tnie, ale Mikkal uparcie obstawa艂 przy swoim i zmusi艂, by nosi艂a go na rzemyku przywi膮zanym pod podszewk膮 sukni. Nikt by si臋 nie domy艣li艂, 偶e kobie­ta taka jak ona ma bro艅.

Mikkal poczu艂 si臋 pewniej, cho膰 nie potrafi艂 sobie wyobrazi膰, 偶e Raija mo偶e kogo艣 skrzywdzi膰.

Usiad艂 plecami do sk贸rzanej 艣ciany namiotu, czu­j膮c chropowato艣膰 kamiennego murku z drugiej stro­ny. Raija przywar艂a do niego.

Mikkal obj膮艂 ukochan膮 ramionami. Raija po艂o偶y艂a mu g艂ow臋 na piersi.

- Jak my艣lisz, co si臋 z nimi sta艂o? - spyta艂a cienkim g艂osem, w kt贸rym czu艂o si臋 bezradno艣膰. - Pomarli? - Wypowiedzia艂a g艂o艣no s艂owo, kt贸rego ba艂a si臋 najbar­dziej. - Wszyscy pomarli?

Je艣li przyszed艂 kolejny nieurodzaj...

- Mogli si臋 przenie艣膰 w inne miejsce - odrzek艂 nie­pewnie.

- Tatko mia艂 d艂ugi. - Raija uczepi艂a si臋 tej my艣li z nadziej膮. - W najgorszym razie zabraliby mu zie­mi臋... - I sama odrzuci艂a t臋 ewentualno艣膰. - Tylko 偶e wtedy kto艣 by tutaj mieszka艂. Ziemia jest cenna. Dla­czego nikt jej nie przej膮艂? Tak by膰 nie mo偶e! - krzyk­n臋艂a z pasj膮 i uderzy艂a si臋 pi臋艣ciami w kolana. Zaci­ska艂a d艂onie a偶 do b贸lu. Bardziej j膮 to dotkn臋艂o, ni偶 Mikkal si臋 obawia艂. - Wszystko na pr贸偶no. Chc臋 ich zobaczy膰, tat臋, mam臋 i ma艂ego Mattiego!

- Widzisz 艣wiat w czarnych barwach. Zaczekaj do jutra. Popytamy o nich. - Mikkal nie potrafi艂 znale藕膰 lepszej pociechy.

Raija straci艂a nadziej臋. Mikkal przekona艂 si臋 o tym rankiem, kiedy dziewczyna wdzia艂a sw贸j codzienny str贸j. Nic nie powiedzia艂, ale bardzo si臋 zasmuci艂.

Wstali wcze艣nie, ale nie byli pierwsi na nogach. Ja­ki艣 pot臋偶ny m臋偶czyzna wielkimi krokami zd膮偶a艂 w ich kierunku. Wyra藕nie nie po to, by si臋 przywita膰.

- To prywatna w艂asno艣膰 - odezwa艂 si臋 szorstko, podchodz膮c bli偶ej. D艂onie wspar艂 na biodrach. - Nie trzeba nam tu w艂贸cz臋g贸w - doda艂 i spojrza艂 na nich podejrzliwie.

Raija westchn臋艂a, rozdziawi艂a usta i podesz艂a kilka krok贸w. Powoli, ostro偶nie.

To by艂 prawdziwy kolos. Mia艂 ogromne ramiona, szerok膮 klatk臋 piersiow膮, r臋ce jak bochny chleba, tro­ch臋 przykr贸tkie nogi jak na tak pot臋偶ny korpus. Wy­艂ysia艂, ale Raija pami臋ta艂a jasnow艂os膮 czupryn臋 i su­miasty w膮s, kt贸rego resztki wci膮偶 okrywa艂y g贸rn膮 warg臋 m臋偶czyzny. I 艂agodne niebieskie oczy, teraz lekko sp艂owia艂e jak dzwonki, z kt贸rych jesie艅 wyci­sn臋艂a soki.

M臋偶czyzna poczu艂 si艂臋 jej wzroku i zmarszczy艂 brwi.

Pami臋膰 podsuwa艂a mu obrazy, z kt贸rych nie rozu­mia艂 zbyt wiele.

Te oczy... te niezwyk艂e oczy. To powa偶ne spojrzenie.

- Pentti? - G艂os Raiji dr偶a艂. Jeszcze nie wierzy艂a, jeszcze si臋 ba艂a. - Wujek Pentti?

Krzaczaste brwi m臋偶czyzny 艣ci膮gn臋艂y si臋 mocniej. Wspomnienia nabra艂y jasno艣ci, ale nie wyda艂y si臋 przez to bardziej prawdopodobne.

Silne ramiona rozpostar艂y si臋. Obj膮艂 dziewczyn臋, zanim u艣wiadomi艂 sobie ca艂膮 prawd臋.

Raija 艣mia艂a si臋 i p艂aka艂a na przemian w nied藕wie­dzim u艣cisku Penttiego. Pentti nie by艂 cz艂onkiem ro­dziny, ale najbli偶szym przyjacielem ojca i najmilszym cz艂owiekiem pod s艂o艅cem. Nie mog艂a zrozumie膰, dla­czego nie pomy艣la艂a o nim poprzedniego wieczora.

Rozczarowanie widokiem opustosza艂ego domo­stwa sprawi艂o, 偶e przesta艂a my艣le膰 rozs膮dnie.

Pentti odsun膮艂 dziewczyn臋 na wyci膮gni臋cie ramion. Na jego zdumionym obliczu rozla艂 si臋 szeroki u艣miech.

- Raija - powiedzia艂 z nabo偶e艅stwem. - C贸rka Erkkiego! Dobry Bo偶e, dziewczyno! Gdzie si臋 podziewa艂a艣? Sk膮d przybywasz?

- Przyszli艣my wczoraj - odrzek艂a cicho Raija. U艣miechn臋艂a si臋 do Mikkala i stan臋艂a u jego boku, po­kazuj膮c, 偶e s膮 razem, 偶e nale偶膮 do siebie.

- Tw贸j m膮偶? - spyta艂 Pentti z ch艂opsk膮 nieufno艣ci膮 wobec nomady, wobec Lapo艅czyka.

Raija skin臋艂a g艂ow膮, nie usi艂uj膮c nawet t艂umaczy膰 Penttiemu kolei swych los贸w. Przedstawi艂a obu m臋偶­czyzn sobie. Mikkal przywita艂 si臋 serdecznie, Pentti z oci膮ganiem. Nie da si臋 wymaza膰 uprzedze艅 ca艂ego pokolenia w jeden niedzielny letni ranek.

- Chcieli艣my ich odnale藕膰... - Raija skin臋艂a ku za­budowaniom, unikaj膮c bezpo艣redniego zapytania. Podejrzenia dziewczyny potwierdzi艂y si臋, kiedy twarz Penttiego pociemnia艂a i 艣ci膮gn臋艂a si臋.

- Biedna ma艂a Raiju - przem贸wi艂 do niej jak do dziecka - masz za sob膮 ci臋偶k膮 noc!

Opar艂 艂okcie o kamienny plot Erkkiego i spojrza艂 poza rzek臋, kt贸ra oddziela艂a Tornedalen od Szwecji. Finlandia nale偶a艂a wprawdzie do korony szwedzkiej, ale starzej膮cy si臋 m臋偶czyzna nigdy nie uwa偶a艂 si臋 za Szweda. W g艂臋bi duszy zawsze czu艂 si臋 Finem.

- Nie powinni byli ci臋 odsy艂a膰 - wyrzek艂 cicho. - Ojciec gorzko 偶a艂owa艂, nigdy si臋 z tym nie pogodzi艂. M贸j najci臋偶szy grzech, mawia艂. Nie zapomnia艂 o to­bie, Raiju.

- Co si臋 z nimi sta艂o? - spyta艂 Mikkal. Wiedzia艂, 偶e Raija chce zna膰 prawd臋. - Dlaczego opu艣cili dom? Dlaczego ziemia le偶y od艂ogiem?

- Erkki zgin膮艂 w lesie - odrzek艂 Pentti. - Wiele lat temu. Drzewo go przygniot艂o.

Raija poblad艂a. Zachwia艂a si臋, Mikkal j膮 podtrzy­ma艂. Nic jednak nie rzek艂a, tylko twarz jej st臋偶a艂a, wzrok pociemnia艂 odrobin臋. To wszystko.

- A mama? Matti?

- Pomagali艣my jej, ale nie dawa艂a sobie rady z pra­c膮 na roli. To w膮t艂a, s艂aba kobieta, Raiju. P贸ki 偶y艂 tw贸j ojciec, harowa艂 za dw贸ch. Ta ziemia nigdy nie by艂a zbyt 偶yzna, dawa艂a owoce tylko dzi臋ki uporowi Erkkiego. Samotna kobieta nie mo偶e unie艣膰 takiego ci臋偶aru. - Wbi艂 wzrok w Raij臋. - Wysz艂a za m膮偶 jaki艣 czas temu. Ma gospodarstwo, prawdziwe gospodar­stwo, nie tak膮 n臋dzn膮 zagrod臋 jak ta. Smali艂 do niej cholewki za m艂odu, ale wtedy Erkki go ubieg艂.

- Gdzie?

- W Ylitornio.

- O kogo pyta膰? - powiedzia艂a Raija martwym g艂o­sem. - Jak si臋 teraz nazywa?

- Mar ja Kivijarvi.

Pentti nie poruszy艂 si臋, nie wiedzia艂, co powiedzie膰, co uczyni膰.

- Wybieramy si臋 do ko艣cio艂a - stwierdzi艂 w ko艅cu. - Do Ylitornio... - Nie znalaz艂 艣wiat艂a w twarzy Raiji. - Jed藕cie z nami, miejsca na wozie jest do艣膰. - Za­milk艂 i doda艂 po chwili: - Tam znajdziesz gr贸b ojca.

Raija skin臋艂a g艂ow膮 z roztargnieniem. Wyraz jej twarzy przestraszy艂 Mikkala. By艂a zbyt spokojna, zna艂 j膮 na tyle, by wiedzie膰, 偶e wiadomo艣膰 o 艣mierci ojca bardzo j膮 poruszy艂a. O nim zawsze wyra偶a艂a si臋 najcieplej, jemu pragn臋艂a wybaczy膰, jemu zwierzy膰 si臋 ze wszystkiego...

O matce Mikkal wiedzia艂 niewiele. Wi臋kszo艣膰 c贸­rek wi膮偶e si臋 najsilniej z matk膮, ale Raija nie by艂a zwyk艂ym dzieckiem. 呕ycie statecznej gospodyni ni­gdy jej nie poci膮ga艂o. Bardziej przypomina艂a Erkkiego ni偶 Marj臋.

- Matti ma si臋 dobrze? - spyta艂a beznami臋tnym g艂osem.

Pentti skin膮艂 g艂ow膮.

- Aki nie traktuje go 藕le, ale Matti nie jest jego sy­nem... - Przerwa艂, by doko艅czy膰 po chwili: - Mar ja i Aki doczekali si臋 potomka zesz艂ej zimy, dziedzica maj膮tku. Dali mu na imi臋 Kari. Masz brata, Raiju.

Raija wyci膮gn臋艂a od艣wi臋tny str贸j, ale tym razem nie towarzyszy艂a temu atmosfera radosnego oczeki­wania. Mikkal usi艂owa艂 pocieszy膰 Raij臋, ale nie zwra­ca艂a na艅 uwagi, wi臋c wycofa艂 si臋 ura偶ony. Raija za­mkn臋艂a si臋 w sobie.

To opuszczone miejsce, zaniedbane izby, ma艂偶e艅stwo matki, dziecko - wszystko to wstrz膮sn臋艂o ni膮 do g艂臋bi.

Ponownie pozbawiono j膮 domu.

Pentti nie mia艂 dzieci. Jego 偶ona, Liisa, by艂a silnie zbudowan膮, pe艂n膮 wigoru i serdeczno艣ci kobiet膮.

艁zy p艂yn臋艂y jej ciurkiem po policzkach, kiedy wi­ta艂a si臋 z Raij膮. Przytuli艂a Mikkala i Ailo, jakby zna­艂a ich ca艂e 偶ycie.

Potem d艂ugo poci膮ga艂a nosem, nawet kiedy znale藕­li si臋 ju偶 na wozie, kt贸ry dwie leniwe szkapy ci膮gn臋­艂y drog膮 wiod膮c膮 do ko艣cio艂a.

- 呕e te偶 tw贸j ojciec nie doczeka艂 - powtarza艂a raz po raz. - Uradowa艂aby艣 jego serce! Wr贸ci艂a艣 z m臋偶em i pi臋knym synkiem!

Raija nie sprostowa艂a.

- Erkki m贸wi艂 o tobie bez przerwy - ci膮gn臋艂a Liisa. - Codziennie. Nigdy o tobie nie zapomnieli, ani on, ani matka. Samotnej kobiecie nie艂atwo 偶y膰, a Aki to dobry cz艂owiek. Troch臋 surowy, ale dobry.

- Niech dziewczyna sama oceni, 偶ono - burkn膮艂 Pentti. - Po co strz臋pi膰 j臋zyk po pr贸偶nicy. - Chrz膮k­n膮艂 i doda艂: - Nie spotkali艣cie nikogo po drodze?

- Kilku w臋drowc贸w z mego ludu - odrzek艂 Mikkal. - P艂askowy偶 jest ogromny. Dlaczego pytasz?

Pentti waha艂 si臋 przez chwil臋, a po chwili zwr贸ci艂 si臋 do Raiji.

- Pami臋tasz najm艂odszego z rodziny Moutka? Kalevi, by艂 w twoim wieku.

Raija z najwy偶szym trudem oderwa艂a si臋 od w艂a­snych my艣li.

- Moutka? - zapyta艂a. - Nie pami臋tam...

- Mieszkali nad jeziorem Mieko - ci膮gn膮艂 Pentti twardym g艂osem - niedaleko od was. Gromadka dzieci, matka wcze艣nie im odumar艂a. Ojciec zosta艂 sam, mia艂 o艣miu czy dziesi臋ciu syn贸w i jedn膮 c贸rk臋... - Przerwa艂 na moment. - Ponura historia, przydarzy艂a si臋 po tym, jak nas opu艣ci艂a艣.

Raija pami臋ta艂a jak przez mg艂臋. Dzieciaki o jasnych czuprynach, bose, licho odziane. W jej wieku.

Tak, ch艂opak o ciemnoniebieskich oczach, prawie czarnych, ale w inny spos贸b ni偶 jej. Te偶 mia艂 jasne w艂o­sy jak jego bracia. Siostry nie mog艂a sobie przypomnie膰.

- Kalevi. Tak, chyba go pami臋tam. Czemu pytasz?

- Zszed艂 na psy. Jeden si臋 osta艂 z ca艂ej rodziny, te­raz szukaj膮 go w ca艂ej prowincji. S膮dz膮, 偶e zapu艣ci艂 si臋 w te strony... - Pentti wzruszy艂 ramionami. - My­艣l臋, 偶e si臋 myl膮. Po co mia艂by wraca膰? Zaszy艂 si臋 pew­nie gdzie艣 w jakiej艣 dziurze.

- Dlaczego? - W twarzy Raiji pojawi艂 si臋 wyraz za­ciekawienia.

- Wie藕li go do Sztokholmu, kiedy uciek艂. W stoli­cy czeka艂 na niego kat.

- Co uczyni艂?

- Mordowa艂 - wycedzi艂 Pentti. - Zacz膮艂 od ojca i dw贸ch braci, jak mia艂 osiemna艣cie lat.

Raija wzdrygn臋艂a si臋. Przez u艂amek sekundy przy­pomnia艂a sobie tamten wiecz贸r nad jeziorem... Jakie艣 przeczucie, lodowaty powiew...

Zn贸w ta sk艂onno艣膰 do fantazjowania!

- Nie dziwota, 偶e ch艂opak si臋 zmarnowa艂 - mruk­n臋艂a Liisa. - Ojciec i najstarsi zas艂u偶yli na sw贸j los, je艣liby si臋 mnie kto pyta艂. Szkoda tylko, 偶e padli z r臋­ki Kaleviego. By艂 z nich najdelikatniejszy, nie licz膮c siostry, biednej duszyczki.

- Co si臋 z ni膮 sta艂o? - spyta艂a Raija. Pentti zesztywnia艂.

- Nie godzi si臋 o tym m贸wi膰 w drodze do ko艣cio­艂a - mrukn膮艂 za偶enowany.

- Dojdzie to do waszych uszu - doda艂a szybko Liisa. - Wszyscy gadaj膮 o starych sprawkach. Mam na­dziej臋, 偶e go z艂api膮 i powiesz膮! Co to za 偶ycie, wci膮偶 zabija膰... - Raija odnios艂a wra偶enie, 偶e Liisa nie pot臋­pia w czambu艂 mordercy, cho膰 wie, jakich niegodziwo艣ci si臋 dopu艣ci艂. Dziwne.

Zajechali pod ko艣ci贸艂 na d艂ugo przed nabo偶e艅­stwem.

Pentti wskaza艂 ostro偶nie palcem na par臋 starszych ludzi pod drzwiami 艣wi膮tyni. Chcia艂 poci膮gn膮膰 Raij臋 za sob膮, ale dziewczyna zesztywnia艂a na ich wi­dok.

- Nie dam rady - szepn臋艂a. - Nie od razu. Pocze­kamy, a偶 sko艅czy si臋 nabo偶e艅stwo...

Pentti ust膮pi艂 pod ostrym wzrokiem 偶ony.

Raija stan臋艂a blisko Mikkala i z ca艂ych sil 艣cisn臋艂a jego d艂o艅.

Nie mog艂a wzroku oderwa膰 od tamtej pary. Nie dowierza艂a w艂asnym oczom. Marja Erkkiego by艂a chuda, mia艂a zapadni臋te policzki. Zawsze ubrana schludnie, lecz prosto. I pi臋kna.

Urody nie straci艂a, mimo 偶e sko艅czy艂a ju偶 czter­dzie艣ci jeden lat. Przyty艂a, zaokr膮gli艂a si臋 w biodrach. Czarna suknia z kr贸ciutkim serdakiem i bia艂ym ko艂­nierzykiem by艂a 艂adniejsza ni偶 wszystkie matczyne stroje, kt贸re Raija mia艂a w pami臋ci. W艂osy schowa艂a pod chust膮, ale Raija dostrzeg艂a, 偶e pokry艂y si臋 siwizn膮. Matka zaczesa艂a je starannie po obu stronach twarzy i upi臋艂a w kok na karku, jak przystoi zam臋偶­nej kobiecie.

Policzki Marji wype艂ni艂y si臋. Raija pomy艣la艂a, 偶e tak w艂a艣nie b臋dzie wygl膮da膰 za dwadzie艣cia lat. Do­t膮d nie uwa偶a艂a, 偶e wygl膮dem przypomina matk臋. Te­raz musia艂a przyzna膰, 偶e po ojcu odziedziczy艂a jedy­nie karnacj臋 i kolor w艂os贸w.

M臋偶czyzna u jej boku mia艂 na sobie r贸wnie dostoj­ny i elegancki ubi贸r. Stali pogr膮偶eni w rozmowie z pastorem. Towarzysz matki zdj膮艂 kapelusz, jego w艂osy te偶 by艂y przypr贸szone siwizn膮.

Raija nie widzia艂a wyra藕nie jego twarzy, ale s膮dz膮c po ruchach i zachowaniu, nie mia艂 wiele wsp贸lnego z Mar j膮.

Marja zawsze podejmowa艂a trudne decyzje, poza t膮 jedn膮 o odes艂aniu c贸rki, ale nigdy nie odznacza艂a si臋 surowo艣ci膮. By艂a mi艂a. Silna, lecz mila.

Aki Kivijarvi wyda艂 si臋 Raiji osch艂y, cho膰 nie wie­dzia艂a, sk膮d bierze to przypuszczenie.

Powiod艂a wzrokiem w prawo i jej serce przesta艂o bi膰.

Jasna czupryna. Zwisaj膮ce, jakby za d艂ugie r臋ce, zgarbione ramiona. D艂ugie cia艂o, ju偶 wyro艣ni臋te, mu­sia艂o nabra膰 mi臋艣ni, by ch艂opiec przemieni艂 si臋 w m臋偶­czyzn臋.

Raija podnios艂a wzrok i ujrza艂a brata. Obr贸ci艂 si臋 w tej samej chwili i ich spojrzenia zetkn臋艂y si臋 na u艂a­mek sekundy. Zmarszczy艂 brwi, zaskoczony inten­sywno艣ci膮 wejrzenia dziewczyny, ale przecie偶 nie zna艂 jej, wi臋c odwr贸ci艂 oczy.

- Bo偶e - mrukn臋艂a. - Wygl膮da zupe艂nie jak tata! Brak mu tylko czarnej grzywki.

Pentti u艣miechn膮艂 si臋 szeroko.

- Nieodrodny syn Erkkiego...

Raija przyzna艂a mu racj臋. Na widok brata serce 艣ci­sn臋艂o si臋 jej z 偶alu. Tak by chcia艂a zna膰 go bli偶ej, ch艂opca, kt贸rego uca艂owa艂a na po偶egnanie trzyna艣cie lat wcze艣niej. Wtedy nie wiedzia艂a, 偶e minie tyle cza­su, zanim ujrzy go ponownie.

Nie och艂on臋艂a jeszcze z szoku, kiedy zadzwonio­no na nabo偶e艅stwo. Raija i Mikkal znale藕li sobie miejsce z ty艂u ko艣cio艂a. I tak 艣ci膮gali zbyt wiele cie­kawskich spojrze艅. Trudno si臋 dziwi膰. Wsz臋dzie zwracaliby uwag臋. Byli m艂odzi i pi臋kni. Mikkal nie ukrywa艂 lapo艅skiego pochodzenia.

Wystarczy, by znale藕膰 si臋 pod ostrza艂em oczu.

Pastor nale偶a艂 do tego gatunku os贸b duchownych, kt贸ry uwielbia ws艂uchiwa膰 si臋 w brzmienie w艂asnego g艂osu i syci si臋 rzucaniem kl膮tw. Widok poblad艂ych twarzy parafian przera偶onych wizjami pot臋pienia sprawia艂 mu wyra藕n膮 satysfakcj臋.

Raija w ca艂ym swoim 偶yciu nie s艂ysza艂a tylu s艂贸w o siarce, ogniu piekielnym, si艂ach nieczystych i wiecz­nej karze.

Budzi艂 si臋 w niej cichy gniew na tego zadufanego cz艂owieka, kt贸ry z mocy, jak膮 dawa艂y mu czarna sza­ta i bia艂a kryza, wp臋dza艂 ludzi w l臋k przed Bogiem, zamiast uczy膰 ich wiary w Najwy偶szego.

Nienawidzi艂a pychy, ale potrafi艂a pow艣ci膮gn膮膰 z艂o艣膰.

Mia艂a spotka膰 si臋 z matk膮, a to by艂 jej 艣wiat. Nie mog艂a zawstydza膰 jej swoim zachowaniem.

Raija odwr贸ci艂a uwag臋 od pastora i przyjrza艂a si臋 jego owieczkom.

Stroje wiernych m贸wi艂y jej, 偶e w Tornedalen do­brze si臋 dzia艂o. Wi臋kszo艣膰 obecnych w ko艣ciele nosi­艂o od艣wi臋tne niedzielne odzienie z dobrego sukna. W Ruiji nale偶a艂o to do rzadko艣ci.

Matka i jej m膮偶 mieli si臋 jeszcze lepiej.

Siedzieli z przodu, w 艂awce, kt贸ra wyra藕nie by艂a im przeznaczona, ubrani r贸wnie dostojnie jak du­chowny. Niewielu ch艂opc贸w mia艂o r贸wnie szykowne niebieskie wdzianko jak Matti.

Marja zas艂u偶y艂a na sw贸j los. Ca艂e 偶ycie ci臋偶ko ha­rowa艂a na gospodarstwie najmity, a przecie偶 by艂a w艂o艣cia艅sk膮 c贸rk膮, wysz艂a za m膮偶 za kogo艣 z ni偶sze­go stanu. Raija zastanawia艂a si臋, czy matka jest szcz臋艣liwa.

Powiod艂a wzrokiem po 艂awkach i zesztywnia艂a.

Dobry Bo偶e, te ramiona. Silny kark... wzrostem g贸­rowa艂 nad pozosta艂ymi lud藕mi siedz膮cymi w tej sa­mej 艂awce. W艂osy czarniejsze od jej w艂os贸w...

Raija zamkn臋艂a oczy i szybko zn贸w je otworzy艂a.

Wci膮偶 tam siedzia艂. Nie znikn膮艂...

Powiedzia艂, 偶e mieszka nad Zatok膮 Botnick膮...

Z perspektywy Vardo Ylitornio le偶a艂o prawie nad Zatok膮 Botnick膮. Ogromne odleg艂o艣ci p贸艂nocnej kra­iny przy膰miewa艂y wszystko.

Jasna czupryna kobiety u jego boku si臋ga艂a mu le­dwie do ramienia. Kobieta nie nosi艂a chusty jak inne 偶ony. Raija zdziwi艂a si臋, zawsze uwa偶a艂a Eij臋 za wzo­rzec tradycyjno艣ci.

Tak膮 j膮 przedstawia艂.

Mikkal zauwa偶y艂 nienaturalne zachowanie Raiji. Nie patrzy艂a na matk臋, tylko w zupe艂nie innym kie­runku.

Pod膮偶y艂 za jej wzrokiem.

I poczu艂, jak serce zamienia si臋 mu w kamie艅.

Petri!

Nast臋pna my艣l by艂a z艂a.

Wiedzia艂a, 偶e tu mieszka? Dlatego...?

10

Po sko艅czonym nabo偶e艅stwie Raija pierwsza po­spieszy艂a do wyj艣cia. To jej dawa艂o psychiczn膮 prze­wag臋, a bardzo jej teraz potrzebowa艂a.

Czekaj膮ce j膮 spotkanie z rodzin膮 by艂o wystarcza­j膮co trudnym wyzwaniem. Obecno艣膰 Petriego wzbu­rzy艂a j膮 i przestraszy艂a.

- Widzia艂a艣 go? - W tonie Mikkala kry艂 si臋 cie艅 po­dejrzliwo艣ci, ale Raija nie mia艂a ochoty na rozmow臋. Skin臋艂a jedynie g艂ow膮. Niech sobie my艣li, co chce. Wcale nie chcia艂a spotka膰 si臋 z Petrim. Wtedy na p艂a­skowy偶u po偶egnali si臋 ostatecznie.

Wypatruj膮c matki, stara艂a si臋 nie rzuca膰 w oczy, by jej nie spostrzeg艂. Z pewno艣ci膮 wyjd膮 na ko艅cu, utn膮 jeszcze jedn膮 pogaw臋dk臋 z pastorem. Raija pami臋ta­艂a z dzieci艅stwa, 偶e tak w艂a艣nie robili zamo偶ni ch艂o­pi, a przecie偶 czasy nie zmieni艂y si臋 a偶 tak bardzo.

Petri dostrzeg艂 j膮 i stan膮艂 jak wryty.

Nie m贸g艂 uwierzy膰 w艂asnym oczom.

A potem ku zdumieniu obserwuj膮cych go s膮siad贸w zostawi艂 Eij臋 i rzuci艂 si臋 ku tej niewielkiej wzrostem dziewczynie, kt贸ra mo偶e wyr贸偶nia艂a si臋 urod膮, ale z pewno艣ci膮 nie ubiorem. Widzieli, jak zatrzymuje si臋 przed nieznajom膮, k艂adzie jej d艂onie na biodrach i unosi w g贸r臋, po czym bierze w ramiona i nieomal wy艣piewuje jej imi臋:

- Raija! Na Boga, Raija! Co porabiasz w Tornedalen?

- Twojej 偶onie si臋 to nie spodoba - szepn臋艂a Raija, pal膮c si臋 ze wstydu.

Petri opami臋ta艂 si臋. Pu艣ci艂 Raij臋 i 艣miechem usi艂o­wa艂 pokry膰 zmieszanie.

Kiedy zbli偶y艂a si臋 Eija, nad膮sana i obra偶ona, przedstawi艂 Raij臋 jako 鈥瀗asz膮 kuchark臋 z p贸艂nocy鈥 i nazwa艂 j膮 鈥瀢spania艂ym kompanem鈥, po czym jed­nym tchem doda艂, 偶e Mikkal jest jej m臋偶em. Eija nie wygl膮da艂a na przekonan膮. Mikkal rozumia艂 zacho­wanie Petriego, ale ca艂a sytuacja wprawi艂a go w roz­dra偶nienie. Ten cz艂owiek mia艂 przecie偶 znikn膮膰 z 偶y­cia Raiji!

Kto艣 zatrzyma艂 si臋 na schodach ko艣cio艂a i by艂 艣wiadkiem ca艂ego zdarzenia. Kto艣, kto ujrza艂, jak Petri Aalto traci rozs膮dek i wystawia siebie i swoj膮 偶o­n臋 na po艣miewisko. Kto艣, kto us艂ysza艂, jak Petri z nabo偶e艅stwem wypowiada imi臋, kt贸re 艂膮czy si臋 z najbole艣niejszym wspomnieniem.

Kiedy m艂oda kobieta u艣miechn臋艂a si臋 do Petriego, prys艂y ostatnie w膮tpliwo艣ci.

Matka nie zapomina twarzy swego dziecka.

Marja porusza艂a si臋 jak we 艣nie. Nie s艂ysza艂a napo­mnie艅 m臋偶a, nie zwraca艂a uwagi na syna, ruszy艂a przez t艂umek parafian nieprzytomnie, potr膮caj膮c przygodne osoby.

Widzia艂a tylko t臋 niezwyk艂膮 twarz, ciemne oczy, doskona艂e 艂uki brwi, usta, kt贸re potrafi艂y u艂o偶y膰 si臋 w najpi臋kniejszy u艣miech, zgrabn膮, drobn膮 sylwetk臋. Postawa, ruchy ramion, wszystko si臋 zgadza艂o. Tyl­ko nie w艂osy. By艂a kr贸tko ostrzy偶ona, przypomina艂a bardziej dorastaj膮c膮 panienk臋 ni偶 dojrza艂膮 kobiet臋.

To nie mo偶e by膰 prawda! To niemo偶liwe!

To musi by膰 prawda!

Marja dotar艂a na miejsce zdyszana, z rumie艅cem podniecenia na policzkach. Jej oczy przybra艂y wyraz niemej pro艣by, by obraz, kt贸ry widzia艂y, nie znikn膮艂.

Petri pierwszy j膮 dostrzeg艂. Otworzy艂 usta, ale nie powiedzia艂 ani s艂owa i cofn膮艂 si臋 o par臋 krok贸w. Przez t艂um przeszed艂 szmer zaciekawienia.

Dwie kobiety stan臋艂y twarz膮 w twarz. Jedna po czterdziestce, druga sko艅czy艂a dwadzie艣cia wiosen.

Podobie艅stwo by艂o uderzaj膮ce. Te same rysy twa­rzy, tylko inna karnacja.

Raija u艣miechn臋艂a si臋 niepewnie. Psychiczna prze­waga znikn臋艂a, by艂a r贸wnie bezbronna jak matka. R贸wnie przestraszona i r贸wnie szcz臋艣liwa.

- Dzie艅 dobry, mamo - powiedzia艂a, nie odrywa­j膮c od niej wzroku.

- Raija? - Wci膮偶 ze znakiem zapytania, wci膮偶 nie­pewnie. A potem ju偶 tylko rado艣膰 i 艣miech przez 艂zy. Marja przytuli艂a dziewczyn臋 do piersi, 艣mia艂a si臋 i p艂aka艂a na przemian, ca艂uj膮c jej policzki. Po艂o偶y艂a d艂onie na twarzy c贸rki, wci膮偶 nie dowierzaj膮c w艂asne­mu szcz臋艣ciu. Powtarza艂a ukochane imi臋 w niesko艅­czono艣膰, jakby chcia艂a odzyska膰 stracone lata.

Raija mia艂a suche oczy. Potrafi艂a p艂aka膰 nad zra­nionym ptaszkiem, lecz trzymaj膮c matk臋 w kurczo­wym u艣cisku, nie umia艂a zdoby膰 si臋 na 艂zy.

Kto艣 wyrwa艂 Marj臋 z obj臋膰 dziewczyny. Powolny g艂os spyta艂 z podejrzliwo艣ci膮:

- Co z tob膮, kobieto? Ca艂a wioska ci si臋 przygl膮da. Chcesz, by wzi臋li nas na j臋zyki? Kim jest ta lapo艅ska dziewczyna?

Dopiero teraz Marja zauwa偶y艂a Mikkala. Przyci膮gn膮艂 opieku艅czo Raij臋 do siebie i pos艂a艂 Akiemu Kivijarvi gniewne spojrzenie, gotowy skoczy膰 mu do oczu.

Marji spodoba艂o si臋 to, co zobaczy艂a, cho膰 m臋偶czy­zna niew膮tpliwie by艂 Lapo艅czykiem.

Odwr贸ci艂a si臋 do m臋偶a.

- To moja c贸rka, Aki. Raija.

Aki spojrza艂 na Raij臋. 艢widrowa艂 j膮 wzrokiem, wy­gl膮da艂 jak 艂upacz wyci膮gni臋ty z g艂臋biny.

By艂y podobne jak dwie krople wody. Aki zamruga艂, mia艂 wra偶enie, 偶e czas cofn膮艂 si臋 o dwadzie艣cia lat.

A mimo to zareagowa艂 opryskliwie. Strach, kt贸ry nie mia艂 racjonalnego uzasadnienia, kaza艂 mu prychn膮膰 z pogard膮 i potraktowa膰 s艂owa 偶ony jak kiepski dowcip.

- Twoja c贸rka, Marjo? Nie m贸w g艂upstw. My艣lisz o niej tak cz臋sto, 偶e ju偶 masz zwidy. Wszyscy widz膮, 偶e ta tutaj to nie twoja c贸rka. Ty...

Pentti nie wytrzyma艂. Aki by艂 twardym cz艂owie­kiem i wszystko to, co 艂膮czy艂o si臋 z Erkkim, dr臋czy­艂o go niepomiernie, ale przecie偶 m艣ciwo艣膰 te偶 ma swoje granice.

- Nie nadymaj si臋, Aki - powiedzia艂, klepi膮c tam­tego po plecach. - To c贸rka Marji. Widzisz to samo, co my. Znam dziewczyn臋 od ko艂yski. Przyjmij j膮 jak swoj膮.

Aki spojrza艂 z ukosa na Raij臋. Mikkala i Ailo nie zaszczyci艂 ani jednym spojrzeniem. W ko艅cu wzru­szy艂 ramionami, w obecno艣ci mieszka艅c贸w wioski nie m贸g艂 post膮pi膰 inaczej. Ale te偶 nie okaza艂 zbytniej ust臋pliwo艣ci.

Ta wyprostowana dumnie dziewczyna, kt贸ra pa­trzy艂a na niego oczami Erkkiego Alatalo, nie pokona go na oczach s膮siad贸w, z kt贸rymi 偶y艂 i 偶y膰 b臋dzie do ko艅ca swoich dni.

Dla takich jak ona sta艂o艣膰 nie ma 偶adnego znacze­nia. Lapo艅skie powsinogi!

- Zabierz j膮 ze sob膮 - rzuci艂 hardo przez rami臋. - Zabierz ich ze sob膮!

I d艂ugimi krokami ruszy艂 do wozu.

Mar ja u艣miechn臋艂a si臋. Zdawa艂a sobie spraw臋, 偶e m膮偶 zachowa艂 si臋 g艂upio, i nie wiedzia艂a, czy pod膮偶y膰 za nim czy zosta膰 z c贸rk膮.

Zosta艂a. Chwyci艂a d艂o艅 Raiji i 艣cisn臋艂a j膮. Na jej wargach zn贸w wykwit艂 u艣miech, tak dobrze znany dziewczynie.

- Tacy s膮 m臋偶czy藕ni, Raiju, czuli na punkcie w艂a­snego honoru. Ale to dobry cz艂owiek.

Raija skrzywi艂a si臋. Mia艂a pewno艣膰, 偶e nigdy nie polubi Akiego. Reprezentowa艂 to, czego nienawidzi­艂a u p艂ci przeciwnej: pr贸偶no艣膰, up贸r, kr贸tkowzrocz­no艣膰, zazdro艣膰...

Lista nie by艂a zamkni臋ta.

- To nic - powiedzia艂a. - Jestem ulepiona z solid­nej gliny, prawda, matko?

Matti wdrapa艂 si臋 na w贸z, zanim jeszcze matka i Aki wdali si臋 w rozmow臋 z pastorem. Nie znosi艂 s艂ucha膰 tego ob艂udnika, Akiego zreszt膮 te偶 nie. Te­raz cieszy艂 si臋, 偶e unikn膮艂 zamieszania. Co te偶 mat­ce przysz艂o do g艂owy? Zachowywa膰 si臋 tak na oczach ludzi?

Matti nie wiedzia艂, co my艣le膰.

Ta dziewczyna... W艂a艣ciwie ju偶 nie dziewczyna. Mia艂a ponad dwadzie艣cia lat, a dla trzynastolatka ta­ka r贸偶nica to przepa艣膰.

Przypomina艂a mu kogo艣. A mo偶e nie... Te oczy, ba艂 si臋 spojrze膰 jej w oczy. Czu艂 wtedy dziwny ucisk w gardle.

Matti si臋 pogubi艂.

Wtedy wtr膮ci艂 si臋 Aki, a ch艂opiec zacisn膮艂 d艂onie ze z艂o艣ci. W domu Aki by艂 panem i nieraz pokazywa艂 Marji, gdzie jej miejsce. Nie odznacza艂 si臋 wi臋ksz膮 brutalno艣ci膮 ni偶 inni.

Ale tu na oczach mieszka艅c贸w wsi nie powinien jej poni偶a膰.

Nie powinien tak traktowa膰 jego matki!

Kiedy doro艣nie...

Matti nie m贸g艂 jeszcze obr贸ci膰 si臋 przeciw Akiemu, cho膰 cz臋sto tego pragn膮艂. Po stokro膰 jednak obie­cywa艂 sobie, 偶e wszystko zmieni si臋, jak doro艣nie. Kiedy uniezale偶ni si臋 od ojczyma. Zerwie z nim...

Teraz m贸g艂 jedynie patrze膰, zagryza膰 z臋by i ma­rzy膰 o przysz艂ej zem艣cie.

Aki zbli偶a艂 si臋 do wozu wielkimi krokami.

Ale偶 by艂 z艂y! Matti instynktownie skuli艂 si臋 w sobie, jakby chcia艂 nie dra偶ni膰 ojczyma swoim widokiem.

Aki nie zauwa偶y艂 go. Usiad艂 na ko藕le i dr偶膮cymi z w艣ciek艂o艣ci d艂o艅mi wyj膮艂 lask臋 tytoniu. Odgryz艂 pot臋偶ny kawa艂ek i przez przypadek po艂kn膮艂 odrobin臋. Ledwie si臋 powstrzyma艂, by nie zwymiotowa膰, a je­go kark pokry艂 si臋 intensywn膮 czerwieni膮. Matti z jeszcze wi臋kszym trudem walczy艂, by nie wybuch­n膮膰 艣miechem.

Ojczym niecierpliwie b臋bni艂 palcami w desk臋. Nie ogl膮da艂 si臋 za 偶on膮, za to rzuci艂 Mattiemu oboj臋tne spojrzenie i powiedzia艂, przeci膮gaj膮c sylaby:

- Nie przywitasz si臋 z siostr膮? Zb艂膮kan膮 owieczk膮 - doda艂 z艂o艣liwie, nawi膮zuj膮c do Biblii. - Co za zwi膮­zek. Wi臋zy krwi wida膰 silniejsze od wody. Mam na­dziej臋, 偶e nie maj膮 wszy.

Z siostr膮?

Niewiele si臋 namy艣laj膮c, Matti zeskoczy艂 z wozu.

- I niech si臋 spiesz膮 - rzuci艂 za nim Aki - inaczej b臋d膮 musieli i艣膰 pieszo. Marji te偶 to dotyczy.

Matti nie s艂ucha艂.

Te oczy! Zupe艂nie jak oczy ojca. 呕e te偶 od razu te­go nie dostrzeg艂. Tyle o niej s艂ysza艂. O starszej sio­strze, Raiji z nadmorskiej krainy. W ko艅cu wyda艂a mu si臋 postaci膮 z bajki, a teraz zjawia si臋. Istota z krwi i ko艣ci. Na dodatek ma takie oczy jak ojciec!

Trzynastoletni ch艂opcy nie przytulaj膮 si臋. Ucieka­j膮 przed matczynymi wyrazami mi艂o艣ci, wstydz膮 si臋 dotyka膰 i nie chc膮 by膰 dotykani.

Pod tym wzgl臋dem Matti nie r贸偶ni艂 si臋 od r贸wie­艣nik贸w.

Co艣 ci膮gn臋艂o go do tej nieznanej dziewczyny, kt贸­ra by艂a jego siostr膮, ale ba艂 si臋, 偶e obejmie go ramio­nami, tak jak uczyni艂a z matk膮. Wok贸艂 wci膮偶 sta艂o sporo ludzi...

Raija pu艣ci艂a d艂o艅 matki i wysz艂a ch艂opcu na po­witanie.

Stan臋li naprzeciw siebie na odleg艂o艣膰 wyci膮gni臋te­go ramienia.

Brat i siostra.

Obcy, a jednocze艣nie nierozerwalnie zwi膮zani ze sob膮.

- Matti - powiedzia艂a mi臋kko i ciep艂o, a jej g艂os od razu wzbudzi艂 sympati臋 ch艂opca. Spodoba艂a mu si臋 szczera, przyjazna twarz i ciemne oczy jak u ojca. Po­czu艂, 偶e jej m贸g艂by zawierzy膰 i spotka膰 si臋 ze zrozu­mieniem.

Nie zawstydzi艂a go wobec ludzi. Nie obj臋艂a, nie wystawi艂a na po艣miewisko u艣ciskami i poca艂unkami. P贸藕niej m贸g艂 j膮 przytuli膰. Nie ma nic z艂ego w przy­tulaniu siostry.

Tylko nie wtedy, kiedy inni patrz膮.

- Siostro... - Chcia艂 nada膰 swoim s艂owom ton do­ros艂o艣ci i powagi, ale g艂os za艂ama艂 mu si臋 ch艂opi臋cym dyszkantem. Obla艂 si臋 rumie艅cem, ale Raija uratowa­艂a sytuacj臋. Ledwie dostrzegalnym ruchem dotkn臋艂a policzka Mattiego. U艣miechn臋艂a si臋, a potem uszcz臋­艣liwi艂a s艂owami, kt贸re przyda艂y mu powagi: - Ale wy­ros艂e艣. Wygl膮dasz na mojego starszego brata!

Marja znalaz艂a si臋 mi臋dzy rodze艅stwem, po艂o偶y艂a d艂o艅 na ramieniu Raiji. Matti przezornie usun膮艂 si臋 na bok. Nie chcia艂, by traktowa艂a go jak m艂okosa.

Trudno. 呕ycie Marji zn贸w osi膮gn臋艂o pe艂ni臋. Rodzi­na po艂膮czy艂a si臋.

Marja zerkn臋艂a ku niebu, na niebieski prostok膮t, kt贸ry otwiera艂 si臋 po艣r贸d p艂yn膮cych ob艂ok贸w, jakby kto艣 celowo rozsun膮艂 je na bok... 呕e te偶 Erkki nie do­czeka艂!

By艂by szcz臋艣liwy, widz膮c ich razem. Nigdy nie wy­baczy艂 sobie tamtej decyzji. Klepali bied臋 przez wie­le lat, ale strach, kt贸ry kaza艂 mu odes艂a膰 c贸rk臋, mia艂 zbyt wielkie oczy.

Erkki Alatalo zszed艂 do grobu w poczuciu winy i niepewno艣ci o los c贸rki.

Marja poczerwienia艂a. Aki nie powinien dowie­dzie膰 si臋, jakim torem biegn膮 jej my艣li. Nie powinien zobaczy膰, 偶e spogl膮da ku niebu.

Nie lubi艂, kiedy wraca艂a pami臋ci膮 do dawnych cza­s贸w.

Przez ostatnie lata nie mog艂a nawet piel臋gnowa膰 grobu m臋偶a i przela艂a ten obowi膮zek na syna.

Aki nie pozwala艂, twierdzi艂, 偶e teraz nale偶y do nie­go. Jego ma艂ostkowo艣膰, zazdro艣膰 o zmar艂ego napawa­艂a Marj臋 smutkiem, ale Aki nie ust膮pi艂. Poza tym by艂 dobry dla nich, zapewni艂 im dach nad g艂ow膮, wikt i opierunek. Nie musieli martwi膰 si臋 o urodzaj.

Uczyni艂 ich 偶ycie 艂atwiejszym i dostatniejszym.

Erkki zrozumia艂by. Marja znajdowa艂a w tej pew­no艣ci pociech臋 w ci臋偶kich chwilach. A teraz, obejmu­j膮c ramieniem c贸rk臋, odm艂odnia艂a o wiele lat.

- Masz jeszcze jednego brata, Raiju - powiedzia艂a i zrobi艂o si臋 jej ciep艂o na sercu. Kari by艂 jak promyk s艂o艅ca. Rodzi艂a go z niepokojem, tyle czasu up艂yn臋­艂o od chwili, kiedy dawa艂a 偶ycie Mattiemu.

A przecie偶 nie by艂a jedyn膮 kobiet膮, kt贸ra decydo­wa艂a si臋 na dziecko w wieku dojrza艂ym. Kari odj膮艂 jej lat, zwi膮za艂 mocniej z m臋偶em. Aki mia艂 wreszcie syna, o kt贸rym marzy艂 ca艂e 偶ycie. Zapewni艂a mu ci膮­g艂o艣膰 rodu i nazwiska, a sobie pociech臋 na stare lata. Ma艂膮 istot臋, dla kt贸rej warto 偶y膰...

- S艂ysza艂am o Karim - u艣miechn臋艂a si臋 Raija. - Cie­sz臋 si臋, 偶e go zobacz臋.

Mar ja spojrza艂a na Ailo, kt贸ry drepta艂 u boku Mikkala.

- I pomy艣le膰, 偶e zosta艂am babci膮 - rzuci艂a z za­chwytem.

Raija nie odrzek艂a nic. Walczy艂a ze sob膮. Mia艂a wy­b贸r: mog艂a opowiedzie膰 matce o wszystkim i rozczaro­wa膰 j膮 lub milcze膰. K艂ama膰. Pozwoli膰, by uwierzy艂a, 偶e Ailo jest jej wnukiem. 呕adna z tych ewentualno艣ci nie przypad艂a jej do gustu.

Musi najpierw porozmawia膰 z Mikkalem. Maj膮 czas. Raija zdawa艂a sobie spraw臋, 偶e m膮偶 Marji nie oka偶e im nadzwyczajnej go艣cinno艣ci, ale zdecydowa艂a ju偶 nie wyje偶d偶a膰, p贸ki sama nie uzna tego za w艂a艣ciwe.

Aki przygl膮da艂 si臋 im spod zmarszczonych brwi, kiedy 艂adowali si臋 na ty艂 wozu. Marja zaj臋艂a miejsce u boku m臋偶a na ko藕le. By艂a o偶ywiona, mia艂a zaczer­wienione policzki.

Aki nie odezwa艂 si臋 ani s艂owem.

Raija przytuli艂a si臋 do Mikkala. Dr偶a艂a w 艣rodku, potrzebowa艂a jego spokoju, by opanowa膰 t臋 kaskad臋 uczu膰. Mikkal wspar艂 j膮, by艂 dumny, cieszy艂 si臋 jej ra­do艣ci膮.

- Dobrze posz艂o, skarbie - zapewni艂 j膮 po lapo艅sku. - Kochaj膮 ci臋 wszyscy z wyj膮tkiem jednej osoby. I nic nie mo偶esz na to poradzi膰, bo on kocha wy艂膮cz­nie siebie.

Raija skrzywi艂a si臋. K膮tem oka obserwowa艂a, jak Ailo przymila si臋 do Mattiego. Ch艂opczyk ulokowa艂 si臋 obok m艂odszego brata Raiji i wspinaj膮c na palusz­ki, wychyla艂 za kraw臋d藕 wozu. Przewraca艂by si臋 za ka偶dym razem, gdyby nie chwyta艂y go silne d艂onie trzynastolatka. Okr膮g艂a twarzyczka malca rozja艣nia­艂a si臋 raz po raz w promiennym u艣miechu, od kt贸re­go mi臋k艂o serce Mattiego. Matti nie lubi艂 dzieci. Nie lubi艂 tego krzykliwego niemowlaka, kt贸rego zostawi­li w domu.

Z tym ma艂ym urwisem by艂o inaczej.

Kto wie, mo偶e to mi艂e uczucie zosta膰 wujkiem...

Dom by艂 wspania艂y i zamo偶ny. Ziemia otaczaj膮ca gospodarstwo ci膮gn臋艂a si臋 a偶 po horyzont. Raija nie mog艂a dostrzec s膮siednich zagr贸d. Ca艂a okolica nale­偶a艂a do ojczyma.

O, nie, tak nigdy nie b臋dzie go nazywa膰!

Nie mia艂a z nim nic wsp贸lnego.

Zeszli z wozu. Aki z艂agodnia艂 nieco, widz膮c niemy podziw na twarzy Raiji. Nie udawa艂a. Obej艣cie 艣wiad­czy艂o o zamo偶no艣ci gospodarza. Dom mieszkalny starannie wysmo艂owano, torfowy dach pokry艂 si臋 艣wie偶膮 zieleni膮. Dom by艂 obszerny, za du偶y na po­trzeby tak ma艂ej rodziny. Raija domy艣la艂a si臋, 偶e wie­le pomieszcze艅 艣wieci艂o pustk膮.

Kiedy na progu pojawi艂a si臋 pulchna kobieta z krzycz膮cym niemowl臋ciem na r臋ku, dziewczyna do­zna艂a kolejnego zaskoczenia.

Mieli s艂u偶b臋!

Matka, kt贸ra ca艂e 偶ycie urabia艂a sobie r臋ce po 艂ok­cie, rozporz膮dza艂a s艂u偶b膮 we w艂asnym domu.

Zas艂u偶y艂a na taki los. Cicha skarga rozbrzmiewa艂a jednak w sercu Raiji jedn膮 偶a艂osn膮 nut膮...

Ojciec.

Aki wzi膮艂 potomka na r臋ce. Raija mog艂a przysi膮c, 偶e zajmowanie si臋 dzie膰mi le偶a艂o poni偶ej jego godno­艣ci, ale jedynak z pewno艣ci膮 stanowi艂 wyj膮tek.

Marja zamierza艂a przej膮膰 dziecko i z dum膮 poka­za膰 najm艂odszego c贸rce.

M臋偶czyzna poczerwienia艂 na twarzy i wbi艂 ostry wzrok w Marj臋.

- Chcesz, by oblaz艂o go robactwo?

I ruszy艂 dostojnie do domu, ca艂ym ci膮艂em zas艂ania­j膮c syna przed domniemanymi niebezpiecze艅stwami, kt贸re grozi艂y mu ze strony Mikkala, Raiji i Ailo.

Marja bezskutecznie usi艂owa艂a ukry膰 艂zy. Raija do­tkn臋艂a ramienia matki.

- To nic - powiedzia艂a troch臋 sztucznie i bez prze­konania. - Zrozumie w ko艅cu, 偶e 藕le nas ocenia. Pusz­czam jego s艂owa mimo uszu, a tw贸j ch艂opiec i tak jeszcze nic nie pojmuje.

Marja poci膮gn臋艂a nosem i otar艂a oczy. Nie mog艂a pozwoli膰 sobie na s艂abo艣膰 na oczach s艂u偶by. Aki skar­ci艂by j膮 za to.

Matti zacisn膮艂 pi臋艣ci. Do wszystkich krzywd do艂膮­czy艂 jeszcze niesprawiedliwo艣膰 wobec siostry. Aki nie mo偶e jej tak traktowa膰. Nie jest zawszon膮 dziewk膮.

To Raija.

Siostra Mattiego.

C贸rka Erkkiego Alatalo.

Pewnego dnia Aki b臋dzie musia艂 przyj膮膰 to do wia­domo艣ci.

Aki Kivijarvi nie mia艂 zamiaru zaakceptowa膰 c贸r­ki Marji. Got贸w by艂 wpu艣ci膰 j膮 i tego dzikusa do do­mu, ale nie oznacza艂o to wcale, 偶e otoczy ich opiek膮.

Przystanie na rozmow臋 Marji z c贸rk膮, je艣li 偶ona nie zapomni o innych obowi膮zkach. Mia艂a ma艂e dziecko, kt贸re potrzebowa艂o jej bardziej ni偶 Raija. Dziewczyna dawa艂a sobie rad臋 sama przez tyle lat. Aki nie rozumia艂, sk膮d bra艂a si臋 rado艣膰 Marji z jej po­wrotu. W dodatku w towarzystwie zapchlonego La­po艅czyka.

Ca艂e 偶ycie sp臋dzi艂a w艣r贸d tych w艂贸cz臋g贸w, nic po­nad to nie osi膮gn臋艂a. Na dodatek jednego sobie przygrucha艂a. Aki m贸g艂 si臋 tylko 艣mia膰.

Marja nie widzia艂a w tym nic 艣miesznego.

- Nic nie wiemy o jej 偶yciu - powiedzia艂a tonem ostrzejszym ni偶 zazwyczaj. - To moja c贸rka. Nie mo­偶esz wyrzuci膰 jej z domu.

Aki odwr贸ci艂 si臋 do 偶ony. Oczy zw臋zi艂y mu si臋 w dwie szparki. Nie lubi艂, gdy kto艣 m贸wi艂 mu, co ma robi膰. Zw艂aszcza Marja.

- Doprawdy? - wycedzi艂 zimno. - Znikn膮 st膮d, za­nim minie po艂owa tygodnia. Nie daj臋 schronienia 艣mieciom i nie dbam o to, czyje to dzieci. 艢mie膰 to 艣mie膰, cho膰by jego rodzice podcierali si臋 jedwabn膮 chustk膮.

Marja zmilcza艂a. Zna艂a dobrze Akiego, zanim po­sz艂a z nim do o艂tarza. Nie zmieni艂 si臋 wcale od cza­s贸w m艂odo艣ci, kiedy odrzuci艂a jego wzgl臋dy.

Erkki nie mia艂 nic, tylko dwie spracowane d艂onie, ale za to najpi臋kniejsz膮 dusz臋 i naj艂agodniejsz膮 natu­r臋 pod s艂o艅cem.

Zdj臋艂a sztywny od艣wi臋tny str贸j i w艂o偶y艂a co艣 prost­szego. Aki dba艂 o to, by wygl膮da艂a stosownie do swej pozycji, ale nie lubi艂 rozrzutno艣ci. W domu nosili si臋 inaczej, ni偶 kiedy szli do ludzi.

Szkoda marnowa膰 czas na mrzonki i wspomnie­nia. Trzeba 偶y膰 dniem dzisiejszym i przysz艂o艣ci膮. Oby jak najd艂u偶sz膮 i dostatni膮. Tylko Aki m贸g艂 jej to zapewni膰.

M臋偶czyzn takich jak Erkki szuka膰 ze 艣wiec膮. Na­le偶a艂 do tego rzadkiego gatunku, kt贸ry kobieta spo­tyka tylko raz w 偶yciu. Lub wcale. I tak mog艂a m贸­wi膰 o szcz臋艣ciu.

Co艣 jej szepta艂o, 偶e m膮偶 Raiji, cho膰 Lapo艅czyk, mia艂 w sobie podobne przymioty.

Tak膮 przynajmniej 偶ywi艂a nadziej臋. Przez wzgl膮d na Raij臋.

Najpierw zajmie si臋 Karim. I wybije m臋偶owi te g艂u­pie my艣li o pch艂ach.

Potem porozmawia z Raij膮. W komorze, rzecz ja­sna, Aki nie pozwoli艂by wpu艣ci膰 Raiji do paradnej izby.

Raija zrozumie.

Wida膰 by艂o, 偶e c贸rka otrzyma艂a w艂a艣ciwe wycho­wanie. Marja poczu艂a uk艂ucie w sercu. Nawet nie wie­dzia艂a, komu to zawdzi臋cza.

Matti wskaza艂 Raiji i Mikkalowi drog臋 do male艅­kiego pomieszczenia na samym ko艅cu skrzyd艂a do­mu, tu偶 obok pokoiku, kt贸ry sam zajmowa艂.

- Potomka rodziny Alatalo trzeba trzyma膰 z dala od dziedzica rodu Kivijarvi - skomentowa艂 ironicz­nie.

- Nie lubisz go? Matti potrz膮sn膮艂 g艂ow膮. Wobec siostry m贸g艂 sobie pozwoli膰 na szczero艣膰.

- Przecie偶 dobrze si臋 wam tu 偶yje - powiedzia艂a Raija, cho膰 rozumia艂a niech臋膰 brata. Coraz bardziej utwierdza艂a si臋 w przekonaniu, 偶e maj膮 identyczne usposobienie. - Po 艣mierci taty pewnie si臋 wam nie przelewa艂o...

Matti opar艂 si臋 o framug臋 drzwi.

- Przymierali艣my g艂odem - odrzek艂 szczerze. - Ha­rowali艣my. Ale lepiej mi by艂o tam ni偶 tu.

- Jeste艣 prawie doros艂y - u艣miechn臋艂a si臋 Raija. - Nied艂ugo b臋dziesz m贸g艂 odej艣膰, sam zadba膰 o sw贸j los.

My艣la艂 ju偶 o tym, widzia艂a to po jego twarzy. Wci膮偶 jednak mia艂 za ma艂o lat. Trzyna艣cie wiosen to niewie­le w 艣wiecie, kt贸ry foruje ludzi silnych i twardych.

- Ty mia艂a艣 ledwie osiem - zaprotestowa艂 Matti. Tym razem on odczyta艂 odpowied藕 w oczach siostry, zanim j膮 jeszcze ubra艂a w s艂owa.

- Nie by艂am sama. - Raija 艣cisn臋艂a d艂o艅 Mikkala. - Nigdy nie by艂am sama. Rodzina Mikkala zajmowa艂a si臋 mn膮 przez pi臋膰 lat, to oni zabrali mnie na p贸艂noc. P贸藕niej r贸偶nie si臋 dzia艂o. Nie zawsze 艣wieci艂o s艂o艅ce...

- Porozmawiasz o tym z mam膮? B臋d臋 m贸g艂 pos艂u­cha膰?

Raija u艣miechn臋艂a si臋 i nie mog艂a oprze膰 si臋 poku­sie, by nie pog艂aska膰 brata po p艂owej czuprynie. Od­sun膮艂 si臋, ale tylko troszeczk臋. Z Raij膮 m贸g艂 sobie po­zwoli膰 na drobn膮 pieszczot臋.

- Jak si臋 jej 偶yje? - Raija spowa偶nia艂a. - Aki dobrze j膮 traktuje?

Twarz ch艂opca spochmurnia艂a.

- Dlaczego pytasz? Nie widzisz? Raija schyli艂a g艂ow臋.

- Tego si臋 obawia艂am - szepn臋艂a. - W takim razie nie powiem jej prawdy.

Oczy Mattiego, dok艂adna kopia oczu siostry, roz­szerzy艂y si臋 z ciekawo艣ci.

- Nie mog臋 przysparza膰 matce zmartwie艅 - ci膮gn臋­艂a. - Nie zas艂u偶y艂a na to. Upi臋ksz臋 moj膮 opowie艣膰, ofiaruj臋 jej co艣, czym b臋dzie mog艂a si臋 radowa膰. Gdy­by, nie daj Bo偶e, prawda dosz艂a do uszu Akiego, wy­korzysta艂by j膮 przeciw Marji. Zada艂by jej wi臋kszy b贸l, a tego nie pragn臋. To moja matka.

- Tak b臋dzie najlepiej, Raiju - przyzna艂 Mikkal. - Szczero艣膰 za wszelk膮 cen臋 nie pop艂aca. Jest tyle ro­dzaj贸w k艂amstw, daj jej to najlepsze. Do艣膰 si臋 wycier­pia艂a.

Matti zrozumia艂, 偶e siostra skrywa jakie艣 tajemnice.

- Mnie te偶 ok艂amiesz? - spyta艂 lekko ura偶ony.

- A jeste艣 wystarczaj膮co doros艂y, by dochowa膰 se­kretu?

Skin膮艂 g艂ow膮.

- Wi臋c ci臋 nie ok艂ami臋. Tylko 偶e to d艂uga i niezbyt pi臋kna historia. K艂opoty lgn膮 do mnie jak muchy do miodu.

Matti wykrzywi艂 twarz.

- Tata tak m贸wi艂 - przypomnia艂 sobie. - O rodzi­nie mamy. Powiada艂, 偶e kobiety z tego rodu s膮 tak pi臋kne, 偶e m臋偶czy藕ni i k艂opoty lgn膮 do nich jak mu­chy do miodu.

- Mia艂 racj臋. Szkoda, 偶e nie spotka艂am go, nim umar艂.

- Mo偶emy tam p贸j艣膰 - o偶ywi艂 si臋 Matti. - Mo偶e­my p贸j艣膰 na jego gr贸b. Opowiesz mi wszystko po drodze.

- Dobrze - zgodzi艂a si臋. - Opowiem na miejscu. B臋­dzie tak, jakbym m贸wi艂a do niego.

Matti zaczerwieni艂 si臋 z dumy. Wi臋c dobrze to wy­my艣li艂. Wcale z niego nie drwi艂a!

Zanim wyszed艂, u艣miechn膮艂 si臋 krzywo i powie­dzia艂:

- Za艂o偶臋 si臋, 偶e Aki nie wpu艣ci was do paradnej izby.

Nie wpu艣ci艂.

Kiedy Raija siedzia艂a z matk膮 i z okruch贸w prze­偶y膰 sk艂ada艂a wiarygodn膮 mozaik臋 偶ycia, kto艣 inny, r贸wnie bezdomny i pozbawiony korzeni, wpatrywa艂 si臋 w to艅 jeziora. Widzia艂 j膮 pod ko艣cio艂em, 艣ledzi艂 ka偶dy jej krok.

Wzbudzi艂a sensacj臋. Nie pomyli艂 si臋 co do niej. Eks­cytowa艂 si臋 tym i dysza艂 z w艣ciek艂o艣ci jednocze艣nie.

Nie lubi艂 kobiet, kt贸re wyr贸偶nia艂y si臋 z t艂umu.

Pami臋ta艂 upokorzenie. Ogromne oczy i upokorze­nie.

Mo偶e myli艂 te oczy z oczami siostry. Te偶 by艂y ciemne i du偶e. Szeroko rozwarte, kiedy wyci膮gali j膮 z wody.

Wbite w jeden punkt martwe oczy kobiety.

Prze艣ladowa艂y go ca艂e 偶ycie.

Musia艂 j膮 艣ledzi膰, chodzi膰 za ni膮 krok w krok. Za­stanawia艂 si臋, czy ludzie opowiedzieli jej o nim. Za­stanawia艂 si臋, czy dziewczyna si臋 boi.

To by艂a podniecaj膮ca my艣l.

Powinna si臋 ba膰.

Musi si臋 ukorzy膰.

I ju偶 nigdy nie patrze膰 na niego w taki spos贸b.

Nikt nie mia艂 prawa patrze膰 na niego takim wzro­kiem.

Najpro艣ciej zgasi膰 ich blask.

Kalevi by艂 spokojny i opanowany. Wiedzia艂 ju偶, co musi uczyni膰.

Potem ruszy na p贸艂noc.

Zasn膮艂.

艢ni艂 o ciemnych oczach i upokorzeniu.

11

Mieli 艂贸偶ko dla siebie i osobne dla Ailo. Dla ch艂op­ca by艂o to tak niezwyk艂e prze偶ycie, 偶e nie m贸g艂 za­sn膮膰 przez kilka godzin. Bez przerwy siada艂 na pos艂a­niu i spuszcza艂 n贸偶ki w d贸艂. Perlisty 艣miech malca brzmia艂 jak najpi臋kniejsza muzyka w uszach Raiji, cho膰 ca艂y czas spogl膮da艂a z niepokojem na drzwi. 呕e­by tylko nie us艂ysza艂 go Aki!

Nie pami臋ta艂a, by ogl膮danie w艂asnych st贸p z wy­soko艣ci 艂贸偶ka sprawia艂o jej kiedykolwiek tak膮 przy­jemno艣膰. Tyle 偶e Ailo ca艂e swoje kr贸tkie 偶ycie przemieszka艂 w namiocie.

W ko艅cu zasn膮艂 zm臋czony zabaw膮.

- Nie wszystko odby艂o si臋 tak, jak si臋 spodziewa­艂a艣 - powiedzia艂 Mikkal. Le偶a艂 u boku dziewczyny z r臋k膮 pod艂o偶on膮 pod jej kark.

Raija skuli艂a si臋, podci膮gn臋艂a w g贸r臋 kolana. Mu­sia艂a przyzna膰 mu racj臋.

- Jedynie z Mattim czuj臋 si臋 zwi膮zana. Z matk膮 ni­gdy nie 艂膮czy艂a mnie wielka za偶y艂o艣膰. Liczy艂 si臋 tylko ojciec...

Mikkal u艣miechn膮艂 si臋 blado.

- Aki przyprawia mnie o dreszcze - rzek艂. - Gdy­by m贸g艂, wyrzuci艂by nas.

- I my艣l臋, 偶e to samo chcia艂by uczyni膰 z Mattim - szepn臋艂a. - Matti nie jest tutaj szcz臋艣liwy.

Mikkal mia艂 wra偶enie, 偶e i Marja nie jest szcz臋艣li­wa, ale nie powiedzia艂 tego g艂o艣no.

- Zabra艂abym go ze sob膮 - rozmarzy艂a si臋 Raija.

- Dok膮d?

- No w艂a艣nie - posmutnia艂a. - Nie mam nic. Jestem biedniejsza od niego.

- Powiesz mu ca艂膮 prawd臋?

- Czemu nie?

- To jeszcze dziecko.

- Pokocha艂e艣 mnie, kiedy mia艂am trzyna艣cie lat - przypomnia艂a. - Nie dlatego, 偶e by艂am czaruj膮cym dzieckiem.

Przytuli艂 j膮, uca艂owa艂 k膮ciki jej ust.

- To zupe艂nie inna historia, Ma艂y Kruku. Ty mu­sia艂a艣 szybko sta膰 si臋 doros艂a.

- Matti te偶... Zostaniesz tutaj? - spyta艂a. - Chc臋 sa­ma pojecha膰 z Mattim na cmentarz.

Mikkalowi my艣l ta wyda艂a si臋 niemi艂a. Marja oka­zywa艂a mu sympati臋, cho膰 wcale nie mia艂a Lapo艅czy­k贸w w wielkim powa偶aniu. Aki nie zamieni艂 z nim ani jednego s艂owa. Poczerwienia艂, kiedy Marja, za­pewne wbrew jego zaleceniom, pozwoli艂a potrzyma膰 Raiji niemowl臋. Po kilku sekundach wyrwa艂 nieomal syna z ramion dziewczyny. Tego wieczora wi臋cej ju偶 si臋 nie pokaza艂.

- Damy sobie z Ailo rad臋 - powiedzia艂. - Polubi艂a艣 brata, prawda?

Skin臋艂a g艂ow膮, zadowolona, 偶e to dostrzeg艂.

- 呕al b臋dzie odje偶d偶a膰 od niego. Nie wiem, czy kiedy艣 zn贸w si臋 spotkamy. Dni s膮 kr贸tkie, a Aki wyrzu­ci nas, jak tylko nadarzy si臋 okazja.

- Mam krewnych na po艂udnie st膮d - mrukn膮艂 Mikkal. - Mogliby艣my pojecha膰 do nich i wst膮pi膰 tu w drodze powrotnej.

- Mo偶emy jecha膰 - odrzek艂a - ale ju偶 nigdy tu nie wr贸cimy. To nie jest m贸j dom.

- Twoja matka chce dobrze.

- Ale niewiele ma do powiedzenia! Wyci膮gn臋艂a si臋 na 艂贸偶ku i przysun臋艂a do niego.

A potem powiedzia艂a co艣, co sprawi艂o Mikkalowi nie­s艂ychan膮 rado艣膰:

- Nawet nie wiesz, jak bardzo si臋 ciesz臋, 偶e nigdy nie b臋dziemy tak mieszka膰. - Wzdrygn臋艂a si臋 na sa­m膮 my艣l. - 艢ciany, dachy, drzwi odgradzaj膮 ludzi od siebie... To mnie przera偶a, Mikkal. 呕yjemy lepiej. Je­ste艣my razem, nasz dom jest tam, gdzie my. Trosz­czymy si臋 o siebie. Zrozumia艂am nareszcie, 偶e tak ma wygl膮da膰 nasze 偶ycie...

Obj臋艂a Mikkala za szyj臋 i przytuli艂a si臋 spontanicz­nie. Mikkal chwyci艂 j膮 mocniej, nasun膮艂 na siebie, ca­艂owa艂 z u艣miechem.

- Kiedy ostatni raz le偶eli艣my razem w 艂贸偶ku? - spy­ta艂. - Chyba wtedy na targu. Kiedy wymy艣li艂a艣 t臋 nie­stworzon膮 historyjk臋, a ja zjawi艂em si臋 w samym 艣rodku zamieszania...

Raija wspar艂a si臋 艂okciami o jego pier艣 i u艣miech­n臋艂a do wspomnie艅. Wiedzia艂a, dok膮d zmierza.

- Uwa偶asz, 偶e powinni艣my to wykorzysta膰?

- Bez dw贸ch zda艅. - Po艂o偶y艂 ciemne d艂onie na ra­mionach dziewczyny i przyci膮gn膮艂 j膮 do siebie. Nie mia艂a nic przeciwko temu, by by膰 ca艂owana. Prawd臋 m贸wi膮c, szybko sama przejmowa艂a inicjatyw臋. Tym razem Mikkal przytrzyma艂 Raij臋 za nadgarstki, kie­dy chcia艂a zaj膮膰 si臋 jego cia艂em.

- My艣la艂am, 偶e to lubisz - dra偶ni艂a si臋. - My艣la艂am, 偶e lubisz, jak ci臋 dotykam.

- Wszystko w swoim czasie - szepn膮艂 chrapliwie. Wargami 艣ledzi艂 lini臋 podbr贸dka, mia艂 gor膮cy od­dech. W pokoju zrobi艂o si臋 w jednej chwili duszno. - Tym razem tego nie potrzebuj臋, Raiju. Chc臋 ci臋 mie膰 jak najszybciej. Rozumiesz?

Skin臋艂a g艂ow膮.

Poca艂unek nie by艂 prawdziwym poca艂unkiem. Le­dwie musn臋艂a jego usta, ale to starczy艂o, by w oboj­gu wzbudzi膰 p艂omie艅 rozkoszy. Raija uwolni艂a r臋ce. Bez trudu pozby艂a si臋 cz臋艣ci garderoby, kt贸re oddzie­la艂y ich od siebie, i wcisn臋艂a je pod ko艂dr臋. O, tak, spali pod prawdziw膮 ko艂dr膮, nie pod sk贸rzan膮 derk膮 jak wi臋kszo艣膰 ludzi.

Mikkal nawet nie rozpi膮艂 jej koszuli. Po艂o偶y艂 r臋ce na piersiach dziewczyny i przez delikatn膮 tkanin臋 po­czu艂, jak budz膮 si臋 pod jego dotykiem.

Uwolni艂a go ze spodni, wiedzia艂a, 偶e jest bardzo podniecony. Mikkal j臋kn膮艂 i zacisn膮艂 d艂onie na bio­drach ukochanej, kiedy ta unios艂a si臋 nad nim, roz­chyli艂a nogi i pozwoli艂a mu zanurzy膰 si臋 w jej ciele... A potem ton臋艂a, p贸ki nie znalaz艂a rytmu, kt贸ry wy­znacza艂 poruszeniami, kre艣l膮c 艂uki w powietrzu.

R臋ce Mikkala przesun臋艂y si臋 na plecy Raiji, zatrzy­ma艂y taniec cia艂 na d艂ug膮 chwil臋, by mogli rozkoszo­wa膰 si臋 wzajemn膮 blisko艣ci膮.

Potem wygi膮艂 si臋 w g贸r臋, a偶 przeszy艂 j膮 dreszcz roz­koszy, kt贸ry z jednego ma艂ego punktu rozla艂 si臋 po ca艂ym ciele. Zadygota艂a, st艂umi艂a krzyk, opieraj膮c si臋 o rami臋 ukochanego. Chyba go ugryz艂a. Nie zdawa­艂a sobie z tego sprawy, ale p贸藕niej dostrzeg艂a 艣lady swych z臋b贸w.

I kiedy odp艂ywa艂a na ostatniej, najpot臋偶niejszej fa­li, Mikkal wypr臋偶y艂 si臋 gwa艂townie, zatopi艂 palce w jej sk贸rze i wykrzywi艂 twarz, jak ona t艂umi膮c j臋k. Westchn膮艂 tylko przez dr偶膮ce wargi.

Zn贸w le偶eli w bezruchu, przytuleni, wci膮偶 z艂膮cze­ni, w dzikim nie艂adzie ubra艅. Raija po艂o偶y艂a twarz na spoconej piersi Mikkala.

呕adne z nich nie powiedzia艂o ani jednego s艂owa. Czuli, jak spok贸j ogarnia ich cia艂a, przyjemne znu偶e­nie rozlewa si臋 po wszystkich cz艂onkach. Ws艂uchiwa­li si臋 w trzepot serc, nie pojmuj膮c, dlaczego nie bij膮 do taktu. Wszystko inne robili tak zgodnie.

Mogli zamkn膮膰 oczy i zapa艣膰 w sen. Mogli, lecz nie chcieli.

Prze偶yli razem tyle wyczerpuj膮cych tygodni, ner­wowych dni w pr贸偶nej nadziei, 偶e da si臋 cofn膮膰 czas.

Mikkal pierwszy z艂ama艂 cisz臋.

Poruszy艂 biodrami, dra偶ni膮c si臋 z ni膮.

- Gdybym nie by艂 taki stary, zn贸w bym ci臋 uwi贸d艂 - powiedzia艂 z b艂yskiem w oku. - Zupe艂nie jednak opad艂em z si艂, a mo偶e to ty straci艂a艣 dawny czar?

- Co? - Otworzy艂a oczy i wdzi臋cznie otar艂a si臋 o niego, po czym rozlu藕ni艂a zapi臋cie koszuli i rozchy­li艂a j膮 na spotkanie ochoczych d艂oni kochanka.

Tego si臋 spodziewa艂, tego pragn膮艂. Nie przyzna艂 si臋 jednak, tylko obsypa艂 j膮 poca艂unkami. S艂owa przynio­s艂yby odwrotny efekt. Raija nie lubi艂a, by kto艣 ni膮 kie­rowa艂.

Przewr贸ci艂 dziewczyn臋 na plecy, zamkn膮艂 pomi臋­dzy 艂okciami.

Po偶膮danie wr贸ci艂o. R臋ka Mikkala przemkn臋艂a po bia艂ej koszulce Raiji. Widok sk贸ry prze艣wituj膮cej przez delikatn膮 tkanin臋 wystarczy艂, by zapragn膮艂 no­wej wyprawy na szczyt rozkoszy.

Porusza艂a si臋 powoli, jej oczy skry艂y si臋 za mg艂膮. Usta prosi艂y o poca艂unki, ale Mikkal zdradzi艂 je dla pe艂nych, nabrzmia艂ych piersi.

Z艂o偶y艂a r臋ce pomi臋dzy nimi, doprowadza艂a go do szale艅stwa. Ko艂dra unosi艂a si臋 nad nimi jak morze.

Nie spieszyli si臋.

Mieli mn贸stwo czasu.

Kochali si臋 d艂o艅mi i ustami, zmieniali rytm, bawi­li ruchem, szukali nowych dozna艅.

I przysz艂o spe艂nienie, kt贸re intensywno艣ci膮 prze­wy偶szy艂o wszystkie poprzednie.

Min臋艂o wiele minut, zanim wyr贸wnali oddech. Prze­wr贸cili si臋 na bok, le偶eli twarzami do siebie, lekko do­tykaj膮c si臋 koniuszkami nos贸w.

Sk膮pani w pocie, potargani i pi臋kni. Ludzie pi臋k­niej膮 od mi艂o艣ci.

- Zm臋czona? - spyta艂 z u艣miechem.

- Czy mo偶e by膰 jeszcze lepiej? - odrzek艂a. Nie odpowiedzia艂, tylko zn贸w si臋 u艣miechn膮艂.

- Spijmy ju偶, Raiju. Nie mam si艂, teraz m贸wi臋 po­wa偶nie. Trzeba wypocz膮膰.

Spletli palce. Zakochani, tak szale艅czo w sobie zakochani, 偶e nie mogli dotyka膰 si臋, nie czuj膮c dr偶enia. Z艂膮­czeni wi臋zi膮, kt贸rej moc czasami napawa艂a ich strachem.

Raija nie wiedzia艂a, czy potrafi艂aby 偶y膰 bez Mikkala, bez jego mi艂o艣ci i si艂y... Gdyby przesta艂 j膮 ko­cha膰, umar艂aby.

Wtedy nie mia艂aby ju偶 nic.

- Kocham ci臋 - powiedzia艂a. Dlatego, 偶e lubi艂a te s艂owa. Dlatego, 偶e m贸wi艂a prawd臋. I dlatego, 偶e chcia­艂a zobaczy膰 twarz Mikkala, kiedy ten je us艂yszy.

A rysy jego twarzy wyg艂adza艂y si臋, jakby spal. Wy­gl膮da艂 jak tamten m艂odzieniec sprzed lat. Mi艂o艣膰 te偶 m艂odnia艂a i nabiera艂a 艣wie偶o艣ci. Raiji zdawa艂o si臋, 偶e maj膮 ca艂膮 wieczno艣膰 przed sob膮.

I musia艂 odwzajemni膰 si臋 jej tym samym.

Zobaczy艂a, jak wargi m臋偶czyzny rozchylaj膮 si臋, od­s艂aniaj膮c bia艂e z臋by, i uk艂adaj膮 w te same s艂owa, jak­by sk艂ada艂y si臋 do poca艂unku.

- Ja te偶 ci臋 kocham, Raiju. M贸g艂bym umrze膰 dla ciebie.

Ta wizja wyda艂a si臋 jej zbyt ponura.

- Nie masz dla mnie umiera膰, Mikkalu. Masz 偶y膰 dla mnie. Ze mn膮. - Bawi艂a si臋 rzemykiem, na kt贸rym wisia艂 jego amulet. Paznokciem kre艣li艂a delikatne k贸艂­ka na jego sk贸rze.

Pami臋ta艂a, 偶e sk贸rzany woreczek jest znakiem wi臋­zi, kt贸ra ich po艂膮czy艂a. Od o艣miu lat nosi艂 w nim pu­kiel jej w艂os贸w.

- Oczywi艣cie - odrzek艂. - Dla kogo innego mia艂­bym 偶y膰?

Ich wargi spotka艂y si臋 na sekund臋. D艂onie pozosta­艂y splecione.

Lecz zanim Raija zapad艂a w sen, 艣cisn臋艂a mocniej r臋k臋 Mikkala. Dziwne przeczucie jak ch艂odny wiatr przemkn臋艂o przez jej serce. Co艣 ulotnego jak pierw­sze letnie motyle.

- Wyjedziemy st膮d, Mikkal - powiedzia艂a. - Od­wiedz臋 z Mattim gr贸b ojca, a p贸藕niej wyjedziemy. To nie jest m贸j dom.

L臋k, jaki kry艂 si臋 w tych s艂owach, kaza艂 Mikkalowi przytuli膰 j膮 mocniej. Zrobi艂by dla niej wszystko. Obieca艂, 偶e sprowadzi renifery.

Uspokoi艂a si臋 i zasn臋艂a wsparta o jego rami臋. Mikkal za艣 le偶a艂 d艂ugo z rozwartymi oczyma i zastanawia艂 si臋, czy Raij臋 przerazi艂 sen, czy mo偶e zn贸w odezwa艂a si臋 w niej ta magiczna umiej臋tno艣膰 przewidywania przysz艂o艣ci.

Nie chcia艂 zasypia膰 z ci臋偶kim sercem. Nie chcia艂, by cienie po艂o偶y艂y si臋 na 艣wie偶ym wspomnieniu upoj­nej mi艂o艣ci, ale nie potrafi艂 odegna膰 strachu z w艂asnej nocy.

Gospodarz po偶yczy艂 Mikkalowi konia i w贸z. Raija i Mikkal zdziwili si臋 niepomiernie. Aki promienia艂 偶yczliwo艣ci膮.

- Mikkal nie b臋dzie musia艂 maszerowa膰. Ci臋偶ko mu si臋 porusza膰, a jeszcze bierze ch艂opca ze sob膮. Mo偶esz wszak przywi膮za膰 zwierz臋ta do wozu?

Mikkal zapewni艂 go, 偶e tak. Mrugn膮艂 porozumie­wawczo do Raiji i ruszy艂 z malcem w drog臋.

Renifery zosta艂y w zagrodzie Penttiego. Mikkal ochoczo oddala艂 si臋 od dusznej atmosfery w gospo­darstwie Kivijarvi.

Matti i Raija skierowali si臋 do Ylitornio, na gr贸b ojca. Ch艂opak mia艂 w艂asne wyt艂umaczenie niespo­dziewanej przychylno艣ci ojczyma.

- Zaciera r臋ce, robi wszystko, 偶eby si臋 was pozby膰. Chcia艂bym, 偶eby艣cie zostali!

Raija mia艂a ochot臋 wzi膮膰 go za r臋k臋, ale wiedzia艂a, 偶e trzynastolatkowi nie przypadnie to do gustu.

- Nie mo偶emy - odrzek艂a spokojnie. Droga by艂a d艂uga i prosta, dzie艅 zaledwie wsta艂. S艂o艅ce 艣wieci艂o spomi臋dzy ob艂ok贸w. Spo艣r贸d innych d藕wi臋k贸w Raija 艂owi艂a szum rzeki, rzeki dzieci艅stwa. - Nie mog臋 zostawa膰 d艂ugo w jednym miejscu. Uciekam, Matti.

- Uciekasz? - spyta艂 niedowierzaj膮co. - A co zro­bi艂a艣? Kalevi Moutka ucieka, ale on przecie偶 jest mor­derc膮. Ludzie m贸wi膮, 偶e nie ma pi膮tej klepki. Tylko tacy uciekaj膮.

- Uwa偶aj膮 mnie za czarownic臋 - odrzek艂a i odchy­liwszy skrawek koszuli, pokaza艂a bratu blizn臋. - To 艣lad po torturach, Matti. Siedzia艂am w lochu. Mieli spali膰 mnie na stosie...

Ch艂opiec zatrzyma艂 si臋 raptownie i po艂o偶y艂 d艂onie na uszach. Nie chcia艂 s艂ucha膰. Raija stanowczo roz­sun臋艂a r臋ce brata.

- B臋dziesz s艂ucha艂 - powiedzia艂a - niczego nie zmy艣lam. Sprowadzi艂am na siebie wiele k艂opot贸w, ale mia艂am te偶 chwile szcz臋艣cia. Teraz kilka zaledwie chmur przes艂ania moje niebo, razem z Mikkalem go­towa jestem stawi膰 czo艂o przeciwno艣ciom. Kiedy艣 spotkasz dziewczyn臋, kt贸ra obudzi w tobie w艂a艣ciw膮 strun臋 i zagra t臋 jedn膮, najpi臋kniejsz膮 melodi臋, kt贸­ra 偶yciu nadaje sens... - Przerwa艂a. - Wyra偶am si臋 zbyt g贸rnolotnie. Powinnam trzyma膰 si臋 tematu.

W艂o偶y艂a d艂onie do kieszeni kaftana.

A potem opowiedzia艂a mu wszystko, niczego nie pomin臋艂a, nie ubarwi艂a. By艂 jej bratem. Sko艅czy艂a opowie艣膰 przed bram膮 cmentarza. Przesz艂o艣膰 Raiji nie kry艂a ju偶 dla Mattiego 偶adnych tajemnic. A przy­sz艂o艣ci wydrze膰 tajemnic nie spos贸b.

- Co poczniecie? - spyta艂 Matti po d艂u偶szej chwili. Barwno艣膰 i niezwyk艂o艣膰 los贸w siostry przyt艂oczy艂y go. By艂a osiem lat starsza od niego, a do艣wiadczeniem i prze偶yciami g贸rowa艂a nad nim o ca艂e pokolenie. U jej boku czu艂 si臋 jak smarkacz. - Jak d艂ugo b臋d膮 was szuka膰?

Raija wzruszy艂a ramionami.

- Nie mam poj臋cia, nikt tego nie wie. W ko艅cu sprawa przyschnie. Musimy przedosta膰 si臋 do Ruiji, pos艂ucha膰, co ludzie gadaj膮.

- Wi臋c nawet nie wiesz, gdzie przebywa tw贸j m膮偶?

Matti nie m贸g艂 poj膮膰, 偶e Mikkal nie jest prawowi­tym ma艂偶onkiem Raiji. Wpojono mu, gdzie przebie­ga granica mi臋dzy grzechem i dobrym uczynkiem, a teraz siostra zasia艂a w nim zw膮tpienie. Raija 偶y艂a w grzechu, ale ani ona, ani Mikkal zdawali si臋 na to nie zwa偶a膰.

- Odnajdziemy si臋 - stwierdzi艂a z niezachwian膮 pewno艣ci膮. - Bolej臋, 偶e rozdzielono mnie z dzie膰mi. To w艂a艣nie te czarne chmury na moim niebie. Reijo wie jednak, gdzie odnale藕膰 pobratymc贸w Mikkala. Przywiezie dzieci, kiedy czas dojrzeje.

Matti tego te偶 nie rozumia艂. Wida膰 doros艂o艣膰 to nie taka prosta sprawa.

- Reijo jest moim najlepszym przyjacielem - wyja­艣ni艂a. - Mikkal to moje 偶ycie, Reijo to przyja藕艅.

- Dobrze, 偶e nie powiedzia艂a艣 nic - mamie - rzek艂 Matti. Nawet nie potrafi艂 sobie wyobrazi膰, jak by za­reagowa艂a.

Prowadzi艂 siostr臋 mi臋dzy grobami, a偶 zatrzymali si臋 przy prostym krzy偶u, na kt贸rym w艂asnor臋cznie wy偶艂obi艂 imi臋 ojca.

Erkki Alatalo鈥.

I daty. 1686 - 1727.

Raija upad艂a na kolana przed krzy偶em. P贸艂okr膮g z otoczak贸w zniesionych znad rzeki okala艂 morze polnych kwiat贸w we wszystkich kolorach t臋czy. Sto­krotki, dzwonki, wierzb贸wki, jaskry, koniczyny, krwawniki...

Po policzkach dziewczyny sp艂yn臋艂y gor膮ce 艂zy. Z艂o偶y艂a d艂onie, zagryz艂a kostki, by nie krzykn膮膰 z 偶a­lu za tym wspania艂ym cz艂owiekiem, kt贸ry spoczywa艂 pod prostym krzy偶em.

- O cztery lata za p贸藕no, Matti. Tylko cztery lata. Nie odczu艂am, 偶e zmar艂. Nie dopuszcza艂am do siebie takiej my艣li.

Matti nie mia艂 poj臋cia, co powiedzie膰. Ju偶 wyp艂a­ka艂 sw贸j 偶al. Gr贸b ojca stanowi艂 dla niego najpi臋k­niejsze miejsce na ziemi. Tutaj czu艂 si臋 wolny. Tutaj przychodzi艂, by porozmawia膰 ze sob膮 samym. Czasa­mi zwraca艂 si臋 do Erkkiego, zupe艂nie jakby ojciec wci膮偶 偶y艂 i m贸g艂 udzieli膰 mu rady.

- To ty dogl膮dasz grobu? - poci膮gn臋艂a nosem Raija.

Skin膮艂 g艂ow膮.

- Jest pi臋kny. Tego w艂a艣nie tata by sobie 偶yczy艂. Kocha艂 przyrod臋, ub贸stwia艂 kwiaty...

Matti pami臋ta艂. Uwa偶a艂 zreszt膮 ojcowsk膮 mi艂o艣膰 do kwiat贸w za rzecz niem臋sk膮. Erkki schyla艂 si臋 z uwielbieniem i zachwytem nad najdrobniejsz膮 ro­艣link膮.

Erkki Alatalo by艂 jednak m臋偶czyzn膮 w ka偶dym ca­lu, a ta jedna s艂abo艣膰 w niczym nie ujmowa艂a mu m臋­sko艣ci.

Wr臋cz przeciwnie.

Kwiaty, kt贸rymi Matti obsia艂 gr贸b, by艂y dowodem szacunku dla ojca, znakiem, 偶e spoczywa艂 tu cz艂o­wiek, kt贸rego nie da si臋 zast膮pi膰. Jedyny i wyj膮tko­wy, jak wyj膮tkowe s膮 kwiaty.

- Tak za nim t臋skni臋 - szepn臋艂a Raija. - A ty? Matti pokiwa艂 g艂ow膮.

- Nie mam ju偶 nikogo - zwierzy艂 si臋 siostrze. - Kie­dy mama wysz艂a za m膮偶, zosta艂em sam. Ona ma Akiego i dziecko. Przychodz臋 tutaj, by nabra膰 si艂, ale nie mog臋 przecie偶 sp臋dzi膰 reszty 偶ycia nad grobem.

- Masz mnie, braciszku. U艣miechn膮艂 si臋 krzywo.

- Wyjedziesz. B臋d臋 wiedzia艂 o twoim istnieniu, ale zostan臋 sam.

Raija westchn臋艂a i spojrza艂a Mattiemu prosto w oczy. Tak bardzo przypomina艂 ojca.

- 呕ywi艂e艣 nadziej臋, 偶e pojedziesz z nami, prawda? Pochyli艂 g艂ow臋, grzywka przes艂oni艂a mu p贸艂 twarzy.

- Rozumiesz teraz, 偶e to niemo偶liwe? - spyta艂a 偶a­艂o艣nie. - Zabra艂abym ci臋 ze sob膮 z najwi臋ksz膮 rado艣ci膮, mnie tak偶e nachodzi poczucie osamotnienia. Brak mi rodziny, kogo艣, kto wygl膮da jak ja, my艣li jak ja...

- Nie boj臋 si臋 niebezpiecze艅stw.

- Nie mog艂abym ci臋 nara偶a膰 - potrz膮sn臋艂a g艂ow膮. - To moje 偶ycie, moje k艂opoty. Nie chc臋 ci臋 w nie wci膮ga膰. Zas艂ugujesz na lepszy los.

- Je艣li stanie si臋 wola Akiego, nic dobrego mnie nie czeka - odrzek艂 ponuro. - Nienawidzi mnie, bo je­stem podobny do ojca. Tata zwyci臋偶y艂, kiedy obaj za m艂odu stawali w konkury do matki.

To wyja艣nia艂o wszystko.

Siedzieli nad grobem, rozmawiaj膮c. Brat z siostr膮. Go­towali si臋 na kolejne rozstanie, by膰 mo偶e ostateczne.

呕adne z nich nie dostrzeg艂o m臋偶czyzny, kt贸ry stal na ko艣cielnej drodze. Nie poczu艂o jego wzroku.

Nie wiedzieli, 偶e czeka na nich.

12

Nie rozumia艂, o czym mo偶na rozmawia膰 na cmen­tarzu. Zawsze unika艂 tego miejsca, by艂 na nim tylko raz, kiedy zmar艂a matka. Potem przez wiele nocy na­wiedza艂 go koszmar, 艣ni艂a mu si臋 dziura w ziemi, w kt贸rej znika drewniana trumna z cia艂em matki.

Wtedy jeszcze j膮 kocha艂, nie znal ca艂ej prawdy.

Zanim okry艂 si臋 ha艅b膮, a 偶ycie dobre i uczciwe stra­ci艂o wszelki sens.

Grzech 艣miertelny wisia艂 nad nim jak top贸r kata. Nic, co by uczyni艂 dla ludzi, nie mog艂o uchroni膰 go od wiecznego pot臋pienia.

Sk膮d bra艂y si臋 te my艣li?

D艂ugo tam b臋d膮 siedzie膰?

Mur cmentarny stanowi艂 dla niego granic臋, nigdy nie przekroczy艂by bramy. Na cmentarzu z艂o偶ono szcz膮tki jego ojca i czterech braci. Siostra utopi艂a si臋, a samob贸jc贸w nie chowano w po艣wi臋conej ziemi.

Nie wiedzia艂, co zrobiono z jej cia艂em.

Niewiele go to obchodzi艂o.

By艂a tylko kobiet膮.

Ko艣ci贸艂 wraz z przyleg艂ym cmentarzem le偶a艂 w 艣rodku wsi. Nie czu艂 si臋 tu ca艂kowicie bezpieczny, ale d艂u偶ej nie m贸g艂 si臋 opanowa膰. Druga okazja mo偶e si臋 nie nadarzy膰. Teraz dziewczyna by艂a sama.

Ch艂opcem si臋 nie przejmowa艂. Zwyk艂y niedorostek.

Bardziej obawia艂 si臋 Lapo艅czyka. Wprawdzie to­warzysz dziewczyny kula艂, ale mimo niewielkiego wzrostu sprawia艂 wra偶enie silnego fizycznie. Zreszt膮 z Lapo艅czykami nigdy nic nie wiadomo.

Powiadano, 偶e maj膮 nadludzkie zdolno艣ci...

Wzdrygn膮艂 si臋, takie sprawy przekracza艂y zdolno艣膰 pojmowania. Najbardziej ba艂 si臋 my艣li, 偶e kto艣 m贸g艂­by sterowa膰 jego wol膮...

Teraz by艂a sama.

Drobna, bezbronna kobieta.

Drobna kobieta przepe艂niona wsp贸艂czuciem.

Zacisn膮艂 pi臋艣ci, 偶eby powstrzyma膰 dr偶enie. Tak si臋 zawsze zaczyna艂o, pierwszy znak tego, co mia艂o na­st膮pi膰.

Czasami potrafi艂 si臋 opanowa膰.

P贸ki nie zrozumia艂, 偶e to nie ma sensu.

I tak tkwi艂 w tym po uszy i sko艅czy膰 m贸g艂 tylko w jeden spos贸b. Ale go nie dostan膮!

A nawet je艣li - to c贸偶 z tego?

Teraz czu艂 si臋 mocny, spokojny i opanowany. Go­towy na to, co musia艂o si臋 sta膰.

Gotowy, by wykorzysta膰 moment zaskoczenia.

Okna ko艣cio艂a by艂y zamkni臋te. Nie pomy艣la艂 o tym wcze艣niej.

Teraz powinien czeka膰.

Niewa偶ne. Mia艂 przewag臋. Nic nie mog艂o pokrzy­偶owa膰 jego plan贸w.

Pozostawa艂o uzbroi膰 si臋 w cierpliwo艣膰, kiedy艣 wreszcie sko艅cz膮.

Wzdryga艂 si臋 na sam widok. Siedzie膰 przy grobie... Rozmawia膰 po艣r贸d zmar艂ych. Kalevi nie m贸g艂 tego poj膮膰.

Opowie艣膰 Raiji zrobi艂a ogromne wra偶enie na Mattim. W ci膮gu tych trzynastu lat dziewczyna prze偶y艂a wi臋cej ni偶 niejeden cz艂owiek przez ca艂e 偶ycie.

W艂asne losy nie wydawa艂y si臋 Mattiemu zbyt dra­matyczne. Poza tym 偶e straci艂 ojca, a matka znalaz艂a sobie drugiego m臋偶a.

Przyjazd Raiji by艂 ze wszystkich zdarze艅 najbar­dziej ekscytuj膮cy.

Nie zamieni艂by si臋 z siostr膮, ale 偶yczy艂by sobie ja­kiej艣 odmiany w szarej codzienno艣ci, by m贸c poka­za膰, na co go sta膰.

- Dobrze by艂oby mie膰 ci臋 u swego boku - powie­dzia艂a smutno Raija. - Czasami brak mi rodziny, ko­go艣, z kim wi膮偶膮 mnie wi臋zy krwi. Przyja藕艅 tego nie zast膮pi, rozumiesz?

Matti skin膮艂 g艂ow膮. Siostra m贸wi艂a o powa偶nych sprawach, ale pojmowa艂 sens jej s艂贸w. Nigdy nie po­rusza艂 takich kwestii w rozmowach z r贸wie艣nikami, ale z Raij膮 wszystko wygl膮da艂o inaczej.

- Czasami tak w艂a艣nie my艣l臋 - przyzna艂 si臋. - Kie­dy dorosn臋, pojad臋 do Ruiji. Nic mnie tu nie trzyma. Kari odziedziczy gospodarstwo ojca, a ja nic od Akiego nie chc臋. Wiesz, 偶e kupi艂 nasz膮 ziemi臋?

Raija zaprzeczy艂a.

- Od tego czasu nikt jej nie uprawia. My艣l臋, 偶e to rodzaj zemsty, z zazdro艣ci o tat臋. Aki twierdzi, 偶e ziemia b臋dzie nale偶e膰 do mnie, lecz ja wiem swoje.

On rozkoszuje si臋 tym, 偶e zagroda ojca niszczeje.

Raija musia艂a przyzna膰 w duchu, 偶e Matti jest nie­zwykle dojrza艂y jak na sw贸j wiek.

- Ta rozmowa dobrze mi zrobi艂a - powiedzia艂a z u艣miechem i podnios艂a si臋. Strzepn臋艂a kurz z kafta­na i rzuci艂a ostatnie spojrzenie na krzy偶. Zegna艂a si臋 z ojcem, zamyka艂a ten rozdzia艂 w 偶yciu.

- By艂 taki dobry - szepn臋艂a - a ty bardzo go przy­pominasz.

Pokiwa艂 g艂ow膮.

- Aki stale to m贸wi, ale w twoich ustach te s艂owa brzmi膮 inaczej.

- Mam pewno艣膰, 偶e by艂by z ciebie dumny.

- Zawsze opowiada艂 mi o tobie - doda艂 Matti - tak jakby opowiada艂 bajki. Siostra i Ruija, kraina na p贸艂­nocy, by艂y moimi bajkami.

Raija wzruszy艂a si臋.

Wi臋c nie zapomnieli o niej.

艁atwiej by艂o teraz pogodzi膰 si臋 z samotnym 偶y­ciem, skoro wiedzia艂a, 偶e odes艂ali j膮 z mi艂o艣ci. Ze t臋­sknili r贸wnie mocno jak ona.

Wiele by da艂a, by m贸c powiedzie膰 to tacie...

- Ruszajmy powoli z powrotem - rzek艂a. Nie do­da艂a 鈥瀌o domu鈥, bo to s艂owo nie mia艂o nic wsp贸lne­go z gospodarstwem Akiego. Nie by艂o tam dla niej miejsca. Obca po艣r贸d swoich. - Nied艂ugo Mikkal przyprowadzi w贸z i renifery, nie b臋dziemy musieli przeby膰 ca艂ej drogi na piechot臋.

- Wi臋c moja siostra jest leniuchem? - roze艣mia艂 si臋.

- Nie jestem leniwa, tylko stara - wyzna艂a, sama bliska 艣miechu.

- Wi臋c 艣cigajmy si臋 do drogi. - Matti spojrza艂 na Raij臋 i mrugn膮艂. - Dam ci pi臋膰 krok贸w przewagi!

Dziewczyna podwin臋艂a sukni臋 i przyj臋艂a wyzwa­nie. Nie zamierza艂a poddawa膰 si臋 bez walki.

- Wystarcz膮 mi trzy!

Matti wzruszy艂 ramionami i cofn膮艂 si臋 o pi臋膰 kro­k贸w. Siostra mia艂a ponad dwadzie艣cia lat, to偶 to sta­ruszka nieomal, cho膰 niew膮tpliwie trzyma艂a si臋 dobrze. Kobiety w jej typie d艂ugo zachowuj膮 urod臋, pomy艣la艂 z wy偶yn swego m艂odzie艅czego do艣wiadczenia.

Raija lubi艂a biega膰. Za m艂odu stawa艂a cz臋sto z wia­trem w zawody, lecz wiatr zawsze wygrywa艂.

Nie mia艂a brata, z kt贸rym mog艂aby si臋 艣ciga膰. To by艂o nowe, mile do艣wiadczenie.

Nawet gdyby Matti wygra艂. Pewnie nie zdawa艂 sobie sprawy, ile ta rodzinna potyczka znaczy艂a dla Raiji.

A mo偶e wiedzia艂?

Sam wychowywa艂 si臋 bez rodze艅stwa. M艂odszy o przesz艂o dziesi臋膰 lat przyrodni brat nie m贸g艂 wzbu­dzi膰 w ch艂opcu 偶adnego zainteresowania.

Czu艂a oddech Mattiego na plecach. Wiedzia艂, 偶e zwyci臋偶y, i 艣mia艂 si臋 g艂o艣no.

Raija nie mia艂a zamiaru podarowa膰 bratu 艂atwego zwyci臋stwa. Na ostatnim odcinku ko艂o ko艣cio艂a wy­t臋偶y艂a resztk臋 si艂.

Jaki艣 g艂os wypowiedzia艂 jej imi臋.

Matti?

Rozejrza艂a si臋 wok贸艂. Matti przemkn膮艂 obok niej, a w tej samej chwili jakie艣 rami臋 zacisn臋艂o si臋 偶elaz­nym u艣ciskiem wok贸艂 talii dziewczyny, jaka艣 d艂o艅 przycisn臋艂a jej usta.

Rozleg艂 si臋 brz臋k t艂uczonej szyby, kiedy napastnik wci膮gn膮艂 Raij臋 pod 艣cian臋 ko艣cio艂a.

Nie widzia艂a jego twarzy, ale domy艣li艂a si臋, kto to.

Morderca, postrach ch艂op贸w z Tornedalen.

Kalevi Moutka.

Nie zobaczy艂a go tak偶e wtedy, kiedy uni贸s艂 j膮 jak pi贸rko i wrzuci艂 do ko艣cio艂a. Serce Raiji skurczy艂o si臋 ze strachu, 偶e pokaleczy si臋 o odpryski szyby tkwi膮­ce w ramie okiennej, ale tak si臋 nie sta艂o.

Kalevi zna艂 sw贸j fach.

Dobieg艂 j膮 g艂os Mattiego:

- Raija, to Kalevi! Zostaw j膮, s艂yszysz? Zostaw mo­j膮 siostr臋!

G艂os ch艂opca 艂ama艂 si臋 z przera偶enia.

Raija cofn臋艂a si臋 na widok ciemnej d艂oni, kt贸ra uchwyci艂a si臋 o艣cie偶nicy. Dziewczyna rozejrza艂a si臋 wok贸艂 w poszukiwaniu czego艣, co mog艂oby pos艂u偶y膰 jej do obrony.

艢wieczniki na o艂tarzu wygl膮da艂y na solidne, ale znajdowa艂y si臋 za daleko. Nie zd膮偶y.

M臋偶czyzna zwinnie przesadzi艂 parapet i lekcewa­偶膮c Raij臋, krzykn膮艂 do ch艂opca:

- S艂yszysz mnie, smarkaczu? Wiesz, kim jestem, wi臋c nie udawaj bohatera, bo twoja siostra zginie. To moja gra, ja ustanawiam w niej regu艂y. Mo偶esz spro­wadzi膰 kogo chcesz, ale nie pr贸buj wywie艣膰 mnie w pole! Zabij臋 j膮, udusz臋 albo potraktuj臋 no偶em.

Wyci膮gn膮艂 d艂ug膮 kling臋 i pokaza艂 j膮 Mattiemu.

- M贸wi臋 powa偶nie. Kalevi Moutka nigdy nie 偶ar­tuje na temat 艣mierci.

Raija wzdrygn臋艂a si臋 i opad艂a bezsilnie na 艂awk臋.

Pod sp贸dnic膮 mia艂a n贸偶, kt贸ry da艂 jej Mikkal. Ban­dyta o tym nie wiedzia艂 i to dawa艂o dziewczynie nie­wielk膮 psychiczn膮 przewag臋. Je艣li mia艂aby go u偶y膰, musia艂aby to zrobi膰 raz a dobrze. Nie dosta艂aby dru­giej szansy.

- Tu nie mo偶esz siedzie膰. - Tak brzmia艂y pierwsze s艂owa, kt贸re skierowa艂 do niej. - Za du偶o okien, mo­g膮 mnie zaskoczy膰.

Raija wsta艂a.

Pos艂usze艅stwo mog艂o si臋 op艂aci膰. Musia艂a trzyma膰 go na dystans, by nie wykry艂 ukrytej broni.

- Wi臋c gdzie? - spyta艂a g艂ucho. Ba艂a si臋, ale po prze­偶yciach w twierdzy potrafi艂a utrzyma膰 strach na wo­dzy. Kalevi o tym nie wiedzia艂, wi臋c w jego oczach zachowanie dziewczyny wygl膮da艂o na przejaw nie­zwyk艂ego opanowania.

- Na dzwonnic臋 - odrzek艂 kr贸tko i pokaza艂 na w膮­skie, strome schody wiod膮ce na g贸r臋. Ponagli艂 j膮 no偶em.

Niepotrzebnie.

Raija rozumia艂a powag臋 chwili i bez zastanowienia zacz臋艂a wspina膰 si臋 w g贸r臋. Kalevi ruszy艂 za ni膮. Gdy­by uni贸s艂 wzrok, m贸g艂by dostrzec n贸偶 ko艂ysz膮cy si臋 pod sp贸dnic膮 dziewczyny.

Co艣 jej jednak m贸wi艂o, 偶e nie nale偶y do tego typu m臋偶czyzn. Nie wiedzia艂a o nim wiele, nie zna艂a szcze­g贸艂贸w dramatu, o kt贸rym opowiadali ludzie w okolicy.

By艂 morderc膮, bi艂 od niego ch艂贸d. Ani Ole Edvard, ani kapitan Feldt z twierdzy nie mieli tak lodowate­go spojrzenia.

By艂 gro藕ny, bardzo gro藕ny, ale nie nale偶a艂 do m臋偶­czyzn, kt贸rzy zagl膮daj膮 kobiecie pod sp贸dnic臋. Pchn膮艂 Raij臋 tak, 偶e potkn臋艂a si臋 i upad艂a na kolana. Zani贸s艂 si臋 pustym 艣miechem, w kt贸rym jednak nie by艂o z艂o­艣liwo艣ci.

Raija podczo艂ga艂a si臋 pod 艣cian臋. Nad ni膮 na wy­soko艣ci piersi znajdowa艂a si臋 klapa, kt贸r膮 otwierano, by wezwa膰 wiernych na nabo偶e艅stwo. W 艣rodku po­mieszczenia wisia艂 dzwon tak du偶y, 偶e zajmowa艂 nie­mal ca艂e wn臋trze. Mo偶na go by艂o obej艣膰, cho膰 z tru­dem, dach dzwonnicy bowiem opada艂 uko艣nie.

W 艣rodku panowa艂 p贸艂mrok, s艂aby snop 艣wiat艂a s膮­czy艂 si臋 jedynie przez otw贸r w pod艂odze, przez kt贸­ry dostali si臋 do 艣rodka. Kalevi usiad艂 tak, by odci膮膰 dziewczynie jedyn膮 drog臋 ucieczki.

- Co chcesz osi膮gn膮膰? - spyta艂a. Bandyta nie wygl膮da艂 na rozmownego, ale Raija musia艂a pozna膰 przyczyn臋, dla kt贸rej j膮 pojma艂.

G艂os m臋偶czyzny mia艂 zaskakuj膮co mi艂e brzmienie. Zimny, wyrachowany ton, kt贸rym zwraca艂 si臋 do Mattiego, znikn膮艂. Kalevi wyra藕nie si臋 odpr臋偶y艂 i uspokoi艂.

- Doskonale wiem, co chc臋 osi膮gn膮膰. Mam wobec ciebie szczeg贸lne plany, Raiju Alatalo.

- Znasz moje nazwisko? - Raija nie ukrywa艂a zdu­mienia. Imi臋 m贸g艂 pos艂ysze膰 gdzie b膮d藕. To, 偶e zna艂 nazwisko, spot臋gowa艂o jej strach.

- Dawno st膮d wyjecha艂em - u艣miechn膮艂 si臋 - ale mam dobr膮 pami臋膰. Mo偶e i ty wygrzebiesz co艣 ze wspomnie艅, je艣li ci pomog臋...

Raija nie mog艂a oprze膰 si臋 wra偶eniu, 偶e m臋偶czyzna my艣li o konkretnym wydarzeniu, ale nie naprowadzi艂 jej na trop. Wiedzia艂a, kim jest, ale nigdy nie zna艂a go zbyt dobrze. Ich ojcowie wymieniali si臋 pozdrowieniami. Dzieci k膮pa艂y si臋 w tym samym jeziorze i bawi艂y w tych samych miejscach. Tylko tyle pami臋ta艂a, mia艂a zaledwie siedem lat, kiedy widzia艂a go po raz ostatni.

- Znam twoje imi臋 - powiedzia艂a, usi艂uj膮c odnale藕膰 punkt zaczepienia. - Pami臋tam ci臋 jako dziecko. By­艂e艣 szczup艂y, niski i mia艂e艣 ogromne b艂臋kitne oczy. Zawsze si臋 艣mia艂e艣.

- Wtedy tak, teraz nie mam ju偶 si臋 z czego 艣mia膰. Chyba 偶e poddasz mi jaki艣 dobry pow贸d.

Raija nie pojmowa艂a, dok膮d Kalevi zmierza.

- Jak mnie znalaz艂e艣? Za艂o偶y艂 ogromne d艂onie na kolana. K膮ciki jego ust unios艂y si臋 w szyderczym grymasie.

- Wcale ci臋 nie szuka艂em - zapewni艂 z moc膮. - Nie liczysz si臋. Wr贸ci艂em zobaczy膰 ziemi臋 dzieci艅stwa. Nie chcia艂em z nikim rozmawia膰, ale wdarli艣cie si臋 w m贸j 艣wiat... - Wzruszy艂 ramionami. Nie przyzna艂 si臋, 偶e w pierwszej chwili jej nie pozna艂. Zwodzi艂 j膮, by zmi臋­k艂a, by straci艂a t臋 pewno艣膰 siebie, pozorn膮 oboj臋tno艣膰...

By okaza艂a strach.

Nazywa艂 si臋 Kalevi Moutka i mia艂 na sumieniu wi臋­cej ludzi ni偶 Raija palc贸w. Wszak musi o tym wiedzie膰.

Powinna si臋 go ba膰.

Nie powinna rozmawia膰 tak spokojnie! Zadawa膰 pytania, udawa膰 trosk臋. Stwarza膰 pozory, 偶e ma co艣 w g艂owie. Kobiety nic nie maj膮 w g艂owie. Maj膮 co艣, ale w zupe艂nie innym miejscu.

Powinna stosowa膰 si臋 do regu艂 gry.

- A wi臋c przypadek - westchn臋艂a. - 艢ledzi艂e艣 nas?

- Po co? - zby艂 j膮. - Wiedzia艂em, kim jeste艣 i gdzie si臋 spotkamy.

Raija poj臋艂a tok my艣li m臋偶czyzny, ale nadal b艂膮dzi­艂a we mgle. Musia艂a za wszelk膮 cen臋 podtrzyma膰 roz­mow臋.

- Wyje偶d偶am - wyja艣ni艂a. - W niczym ci nie zagra­偶am, znikn臋 st膮d jeszcze dzi艣.

- Nie by艂bym tego taki pewien. - Oczy Kaleviego zw臋zi艂y si臋. - A wi臋c dopad艂em ci臋 w ostatniej chwili?

Zadra, kt贸r膮 do niej czu艂, musia艂a tkwi膰 g艂臋boko. Nie pami臋ta艂a, czym go urazi艂a. Czy偶by by艂a a偶 tak z艂o艣liwym dzieckiem?

C贸偶 mog艂a uczyni膰 siedmioletnia dziewczynka, by zostawi膰 艣lad w pami臋ci doros艂ego m臋偶czyzny?

Po prawdzie, do艣膰 nietypowego m臋偶czyzny, kt贸ry mia艂 odda膰 g艂ow臋, bo nie okaza艂 nale偶ytego szacun­ku ludzkiemu 偶yciu.

By艂 morderc膮.

Raija musia艂a pami臋ta膰 o tym nieustannie.

Trudno liczy膰 na to, 偶e morderca zachowa si臋 w przewidywalny spos贸b. Trzeba uwa偶a膰 na s艂owa, czyta膰 z jego ust i gest贸w.

Czu艂a ucisk w gardle, t臋tnienie w skroniach. Nie­zno艣ny b贸l napi臋tych mi臋艣ni kaza艂 jej zmieni膰 pozy­cj臋, ale Raija ba艂a si臋 poruszy膰.

Opanowa艂a przyspieszony oddech, staraj膮c si臋 my­艣le膰 jasno, nie okaza膰 strachu. Wyra藕nie dawa艂 jej do zrozumienia, 偶e jest got贸w na wszystko.

Raija o tym wiedzia艂a, ale nie zdradzi艂a si臋 ani jed­nym drgnieniem twarzy.

Mia艂a wi臋ksze szanse, by prze偶y膰, ni偶 ktokolwiek inny na jej miejscu.

Co za ironia! Kto m贸g艂 przypu艣ci膰, 偶e do艣wiadczenia z norweskiej twierdzy przydadz膮 si臋 jej tak szyb­ko. Rzeczywi艣cie potrafi艂a 艣ci膮ga膰 nieszcz臋艣cia na w艂asn膮 g艂ow臋...

Mikkal spieszy艂 si臋, ale Pentti poprosi艂 go do 艣rod­ka na pocz臋stunek. Tytoniu te偶 nie zbrak艂o. Stary przyjaciel Erkkiego Alatalo z b艂yskiem w oku stwier­dzi艂, 偶e znajdzie si臋 i szklaneczka, mimo 偶e by艂 pora­nek po dniu 艣wi膮tecznym. Patrz膮c na to z innej stro­ny, perorowa艂, do nast臋pnej niedzieli zosta艂o do艣膰 czasu, by wzbudzi膰 偶al za tak drobny grzech.

Mikkal polubi艂 go serdecznie. Ailo przej臋ty by艂 go­艣cinno艣ci膮 gospodarzy.

Nikt nie patrzy艂 na nich krzywym okiem.

Pentti prosi艂, by zosta艂 d艂u偶ej.

Raija i Matti maj膮 tyle spraw do om贸wienia. Nad grobem ojca nie godzi si臋 spieszy膰.

Mikkal nie m贸g艂 usiedzie膰 na miejscu. Niewyt艂u­maczalny niepok贸j m膮ci艂 mu umys艂. Strach chwyci艂 go w swoje kleszcze i nie puszcza艂.

Nie po raz pierwszy nawiedza艂o go to dziwne uczucie. Zerwa艂 si臋 do wyj艣cia, nie podaj膮c gospoda­rzom przyczyny. Nawet nie usi艂owa艂 t艂umaczy膰, bo nie spodziewa艂 si臋 znale藕膰 u nich zrozumienia. Tylko z Raij膮 wi膮za艂a go ta niezwyk艂a wi臋藕, kt贸rej nawet nie potrafi艂 okre艣li膰 s艂owami.

Raija nazywa艂a j膮 mi艂o艣ci膮, niewidzialn膮 nici膮, kt贸­ra 艂膮czy艂a dwie bli藕niacze dusze. Kiedy jedno z nich znajdowa艂o si臋 w niebezpiecze艅stwie, drugie czu艂o je mimo oddalenia, byli bowiem dwoma kawa艂kami nie­rozerwalnej ca艂o艣ci. Nazywa艂a j膮 pomostem utkanym z zorzy polarnej. M贸wi艂a, 偶e zorza splot艂a dla nich nitki ze 艣wietlistych promieni i po艂膮czy艂a nimi dwo­je kochank贸w.

Pi臋knie powiedziane. Mikkal nie by艂 jednak pe­wien, czy nici z zorzy polarnej pozwoli艂yby mu czu膰 b贸l Raiji.

To w艂a艣nie czul.

Strach.

Bal si臋.

Raija si臋 bala.

Co mog艂o zaj艣膰 na cmentarzu? Mieli tylko odwie­dzi膰 gr贸b ojca!

Pogania艂 konie, kt贸re opieszale reagowa艂y na jego polecenia. Nie pojmowa艂, co ch艂opi widz膮 w tych zwierz臋tach...

Zim膮 pokaza艂by im stworzenia, kt贸re potrafi膮 s艂u­偶y膰 cz艂owiekowi. Stworzenia pi臋kne i szybkie jak wiatr.

呕adna czworono偶na istota nie mog艂a mierzy膰 si臋 z reniferem.

Mikkal rozpozna艂 Mattiego, kiedy ch艂opiec by艂 jeszcze ma艂膮 kropk膮 na horyzoncie.

Nie mia艂 najmniejszych w膮tpliwo艣膰, 偶e to brat Raiji.

Przeczucie sta艂o si臋 pewno艣ci膮. Jeszcze raz Mikkal i Raija, w spos贸b niepoj臋ty dla ludzkiego umys艂u, po­rozumieli si臋 na odleg艂o艣膰.

Matti zawis艂 w ramionach Mikkala. Mia艂 przera偶e­nie w oczach, bieg wyczerpa艂 go do granic mo偶liwo­艣ci, nie m贸g艂 z艂apa膰 tchu.

Dopiero po kilkudziesi臋ciu sekundach chaotycznie zda艂 relacj臋 z wydarze艅.

Mikkal zmartwia艂.

A wi臋c wtedy nad jeziorem Mieko przeczucie go nie myli艂o. Kto艣 ich obserwowa艂.

Gdyby w贸wczas zachowa艂 si臋 inaczej, mo偶e unik­n臋liby tego, co si臋 sta艂o. Szaleniec porwa艂 Raij臋, uko­chanego Ma艂ego Kruka. Szukano go nad ca艂膮 Zatok膮 Botnick膮, a on zamiast uciec na bezdro偶a p贸艂nocy, po­rwa艂 dziewczyn臋 Mikkala.

- Niepotrzebnie si臋 z ni膮 艣ciga艂em - wyrzuca艂 so­bie Matti. - Zeszliby艣my spokojnie polami, omijaj膮c ko艣ci贸艂.

- Obserwowa艂 was - przerwa艂 mu Mikkal. - Zaata­kowa艂by pr臋dzej czy p贸藕niej.

- Z艂apa艂 pierwsz膮 dziewczyn臋, kt贸ra wpad艂a mu w r臋ce - upiera艂 si臋 Matti. - Min膮艂em go i nic mi si臋 nie sta艂o.

Mikkal odczuwa艂 strach, sw贸j w艂asny, nie Raiji. Od czasu pobytu w twierdzy Raija opanowa艂a umiej臋t­no艣膰 skrywania l臋k贸w i obaw wobec otoczenia. Nawet wobec niego. Sprawi艂o mu to zaw贸d, uzna艂 bowiem, 偶e broni mu dost臋pu do jakiej艣 cz膮stki swej duszy.

- Wydostaniemy j膮 stamt膮d - rzuci艂 z zaci臋to艣ci膮. - Wyci膮gniemy j膮 ca艂膮 i zdrow膮, Matti.

Brat Raiji wci膮偶 w膮tpi艂.

- On ma n贸偶. Ja si臋 na wiele nie przydam, a ty ku­lejesz. Kalevi jest silny i ma nad nami przewag臋. No i nie mo偶emy nara偶a膰 Ailo.

Mikkal skrzywi艂 twarz w grymasie.

- Zabij臋 go, niech tylko wpadnie mi w r臋ce. Matti uwierzy艂. W oczach m臋偶czyzny, kt贸ry ko­cha艂 Raij臋, pojawi艂 si臋 niebezpieczny b艂ysk.

Kochanie, to s艂owo dla ch艂opca mia艂o ckliwy posmak. Je艣li jednak mi艂o艣膰 ka偶e m臋偶czy藕nie m贸wi膰 ta­kie s艂owa, to mo偶e nie jest tylko ckliwo艣ci膮.

Podjechali pod ko艣ci贸艂. Wok贸艂 panowa艂a cisza, je­dynie zbite okno 艣wiadczy艂o, 偶e kto艣 zak艂贸ci艂 powa­g臋 艣wi膮tyni.

Jednak Matti i Mikkal wiedzieli, co kryj膮 solidne 艣ciany.

- Znasz cz艂owieka o nazwisku Petri Aalto? - spy­ta艂 Mikkal.

Matti skin膮艂 g艂ow膮. Nie wiedzia艂, co Mikkal zamie­rza, ale nagle przypomnia艂 sobie epizod na wzg贸rzu ko艣cielnym i zaczerwieni艂 si臋. Aalto zapomnia艂 wte­dy o wszelkich zasadach i na oczach wszystkich wzi膮艂 Raij臋 w ramiona.

Raija wspomina艂a, 偶e go zna. Wiele nie powiedzia­艂a, ale Matti zacz膮艂 si臋 domy艣la膰.

- Wiesz, 偶e on jest 偶onaty? Mikkal potwierdzi艂.

- Trudno. Masz racj臋, Matti, we dw贸ch nie damy rady. Je艣li b臋dzie nas wi臋cej, mo偶e znajdziemy spos贸b, by go przechytrzy膰. Potrzebujemy pomocy Petriego. My艣lisz, 偶e czyni臋 to z przyjemno艣ci膮? Musz臋. Tam, gdzie chodzi o 偶ycie Raiji, ko艅czy si臋 moja duma.

Otworzy艂a im Eija. Nawet nie usi艂owa艂a ukry膰 nie­ch臋ci na widok Mikkala, tylko obecno艣膰 Mattiego po­wstrzyma艂a j膮 przed trza艣ni臋ciem drzwiami.

- Musz臋 pom贸wi膰 z Petrim - o艣wiadczy艂 Mikkal.

- Niedoczekanie! - odszczekn臋艂a. - Petri nie ma to­bie nic do powiedzenia! Ani tej twojej dziwce! Wy­no艣 si臋!

Mikkal wstawi艂 zdrow膮 nog臋 w szczelin臋 mi臋dzy drzwiami a futryn膮.

- Chc臋 to us艂ysze膰 z jego ust - oznajmi艂 z niezwy­k艂ym spokojem. - Gdzie go znajd臋?

Petri pojawi艂 si臋 przy drzwiach. Dotar艂y do niego odg艂osy zamieszania i us艂ysza艂 g艂os Mikkala. Wszyst­kich m贸g艂by si臋 spodziewa膰, tylko nie jego.

Z twarzy Lapo艅czyka wyczyta艂 niepok贸j.

- Czy co艣 sta艂o si臋 Raiji? - spyta艂, nie zwa偶aj膮c na obecno艣膰 偶ony.

Od wizyty w ko艣ciele setki razy pyta艂a go o Raij臋. I cho膰 zaprzecza艂, nie uwierzy艂a, 偶e nie by艂 jej ko­chankiem.

- Kalevi Moutka zamkn膮艂 si臋 z ni膮 w ko艣ciele - wy­ja艣ni艂 ponurym g艂osem Mikkal. - Wydostan臋 j膮 stam­t膮d 偶yw膮 i zabij臋 go. - Zaczerpn膮艂 tchu i doda艂: - Ale potrzebuj臋 twojej pomocy.

Eija rzuci艂a si臋 na Petriego, kiedy ten zacz膮艂 naci膮­ga膰 buty i kurtk臋.

- Nie wolno ci! - krzykn臋艂a. - Nie mo偶esz mi te­go robi膰, Petri! On jest niebezpieczny, zabije ci臋. To szaleniec. Nie zrobisz tego, nie dla tej dziwki!

Petri uwolni艂 si臋 zdecydowanie z obj臋膰 偶ony. Spoj­rza艂 na ni膮 przez u艂amek sekundy, kt贸ry wyda艂 si臋 wieczno艣ci膮.

- Zrobi臋 to - odrzek艂. - Dla niej, dla Raiji. Mia艂a艣 racj臋, Eiju. 艁膮czy艂o nas co艣 wi臋cej ni偶 przyja藕艅.

Ruszy艂 za Mikkalem. Dw贸ch m臋偶czyzn gotowych odda膰 偶ycie za ukochan膮 kobiet臋.

13

Matti zrelacjonowa艂 Petriemu przebieg wydarze艅. By艂 za偶enowany tym, co us艂ysza艂 z ust m臋偶czyzny. Petri otwarcie przyzna艂 si臋 wobec 偶ony do swoich uczu膰, a przecie偶 wybuchy zazdro艣ci Eiji obros艂y le­gend膮 w ca艂ej wiosce.

Matti nie rozumia艂 Raiji. Jak mog艂a? Przecie偶 ko­cha艂a Mikkala...

I by艂a zam臋偶na...

M臋偶czy藕ni mieli wiele kobiet, to mie艣ci艂o si臋 w gra­nicach przyzwoito艣ci. Ale kobiety? Tylko... ladaczni­ce zadawa艂y si臋 z kilkoma naraz. Raija nie jest ladacz­nic膮...

Matti nie chcia艂 straci膰 szacunku dla siostry.

Nie rozumia艂 te偶 Mikkala. Ani Petriego. Obaj wie­dzieli o sobie nawzajem, a jednak wci膮偶 troszczyli si臋 o ni膮. Obaj byli gotowi na spotkanie z morderc膮, go­towi po艣wi臋ci膰 偶ycie dla dziewczyny.

Czy mo偶na a偶 tak bardzo kocha膰?

Matti nie pozna艂 jeszcze mocy tego uczucia. Zacz膮艂 ogl膮da膰 si臋 za dziewczynami, lecz ich oboj臋tno艣膰 nie zak艂贸ca艂a mu jeszcze nocnego snu.

Nie pojmowa艂, co takiego m臋偶czy藕ni widz膮 w je­go siostrze.

Nie rozumia艂 Kaleviego. Czy偶by porwa艂 Raij臋 z mi艂o艣ci?

- Jeste艣 pewien, 偶e wypowiedzia艂 jej imi臋? - dopy­tywa艂 si臋 Petri.

Matti skin膮艂 g艂ow膮.

- Dlatego si臋 zatrzyma艂a. Wtedy j膮 z艂apa艂 i wrzu­ci艂 do ko艣cio艂a przez okno z wybit膮 szyb膮. Raija by­艂a tak zaskoczona, 偶e nie stawi艂a oporu. Potem sam skoczy艂 do 艣rodka, wszystko nie trwa艂o minuty. Wrzasn膮艂 do mnie, bym nie pr贸bowa艂 bawi膰 si臋 w bo­hatera. - Matti wzdrygn膮艂 si臋 na wspomnienie klingi i zimnego g艂osu bandyty. - M贸wi艂 powa偶nie. Powie­dzia艂, 偶e j膮 zad艂awi lub u偶yje no偶a.

Petri podrapa艂 si臋 po czole.

- Z pewno艣ci膮 nie 偶artowa艂 - westchn膮艂 ci臋偶ko. - Ten cz艂owiek nie odr贸偶nia dobra od z艂a. Gn臋bi mnie jedno. Zna艂 Raij臋, ale czego od niej chce? Ile mia艂a lat, kiedy opu艣ci艂a dolin臋?

- Osiem - odrzek艂 Mikkal.

- W takim razie nic nie mog艂a mu uczyni膰 - powie­dzia艂 z rezygnacj膮 Petri. - Od tamtego czasu ju偶 si臋 nie spotkali. Kalevi ruszy艂 w 艣wiat, kiedy mia艂 osiem­na艣cie lat, ale nie przypuszczam, by kiedykolwiek za­w臋drowa艂 tak daleko na p贸艂noc.

Mikkal potrz膮sn膮艂 g艂ow膮.

- Opowiadano nam o nim, ale Raija ledwie go pami臋­ta艂a... - Zamilk艂 na chwil臋 i doda艂 gorzko: - S膮dz臋, 偶e znam wszystkich jej... przyjaci贸艂. Nic przede mn膮 nie tai, ale o Kalevim nie wspomnia艂a ani jednym s艂owem.

Petri napotka艂 spokojne, niezwyk艂e spojrzenie La­po艅czyka i opu艣ci艂 g艂ow臋.

- Kto by tam zrozumia艂 szale艅ca - mrukn膮艂. - Mo­偶e Santeri... - o偶ywi艂 si臋. - Aleksanteri zna艂 Kaleviego, cho膰 wiele wody up艂yn臋艂o od tamtych dni. Jesz­cze zanim... Kalevi si臋 odmieni艂.

- Jest tutaj? - Mikkal nie sk艂ama艂, t艂umacz膮c Mattiemu, 偶e zapomina o dumie, je艣li w gr臋 wchodzi 偶y­cie Raiji.

- Widzia艂em go wczoraj - odrzek艂 Petri. - Chcia艂 si臋 zobaczy膰 z moj膮 c贸rk膮. Twierdzi, 偶e si臋 z ni膮 o偶e­ni. Eija nie jest mu przychylna, wi臋c nic nie uzyska艂. M贸wi艂, 偶e idzie si臋 upi膰...

- Znajdziesz go? Petri wzruszy艂 ramionami.

- Wiem, gdzie chodzi zalewa膰 robaka. Znale藕li Aleksanteriego za czwart膮 pr贸b膮. Matti bliski ju偶 by艂 rezygnacji, zupe艂nie nie rozumia艂, dla­czego wa偶na by艂a obecno艣膰 tamtego cz艂owieka. Za­miast pom贸c siostrze, kr臋cili si臋 po wiosce w poszu­kiwaniu nieznajomego m臋偶czyzny, kt贸ry zapewne odsypia艂 gdzie艣 pija艅stwo z poprzedniego dnia.

Aki z艂oi艂by mu sk贸r臋, gdyby si臋 dowiedzia艂. M膮偶 Marji mia艂 jedno okre艣lenie na miejsce, w kt贸rym znale藕li Aleksanteriego. Sodoma i Gomora.

W obskurnej chacie mieszka艂y dwie kobiety, kt贸re nie splami艂y si臋 偶adn膮 prac膮. Ca艂y tydzie艅 sp臋dza艂y na zabawach, przyjmuj膮c ka偶dego, kto przychodzi艂 z pieni臋dzmi i w贸dk膮.

Aleksanteri by艂 blady i zm臋czony. Wyszed艂 im na spotkanie, niezdarnie naci膮gaj膮c kaftan, w czapce krzywo nasuni臋tej na g艂ow臋.

- Po co ten po艣piech, Petri? - spyta艂 i zdumia艂 si臋 na widok Mikkala. - A on co tutaj robi? Co艣 si臋 sta­艂o Raiji?

Petri nie wspomnia艂, 偶e Raija jest w dolinie, ale Aleksanteri instynktownie pomy艣la艂 o dziewczynie.

Tylko ona mog艂a po艂膮czy膰 tych dw贸ch m臋偶czyzn.

Wytrze藕wia艂 momentalnie.

- Co艣 si臋 sta艂o z Raij膮! Nie 偶yje?

Matti z niech臋ci膮 przygl膮da艂 si臋 jasnow艂osemu obdartusowi. Z pewno艣ci膮 nie nale偶a艂 do lepszego towarzy­stwa, ale widocznie 艂膮czy艂 go z Raij膮 podobny zwi膮zek.

Matt i nawet nie chcia艂 o tym my艣le膰. Nie chcia艂 umie­艣ci膰 siostry w jednym szeregu z kobietami w chacie, w kt贸rej znale藕li Aleksanteriego.

- Kalevi Moutka j膮 porwa艂 - wyja艣ni艂 ponuro Petri. - Zamkn膮艂 si臋 z ni膮 w ko艣ciele i grozi dziewczynie 艣mier­ci膮, gdyby kto艣 usi艂owa艂 j膮 odbi膰. Zna j膮 z dzieci艅stwa.

- Dobry Bo偶e! - Aleksanteri poblad艂. Jego roze­艣miane oczy przes艂oni艂 cie艅 l臋ku. - Kalevi nienawidzi kobiet.

- Raija opu艣ci艂a dolin臋, b臋d膮c dzieckiem - t艂uma­czy艂 Mikkal. - Kalevi nie mo偶e chowa膰 do niej 偶ad­nej urazy. Nie spos贸b nienawidzi膰 o艣mioletniej dziewczynki. Sam nie by艂 wtedy du偶o starszy...

- Ma teraz dwadzie艣cia dwa lata - przerwa艂 mu Aleksanteri. - To, 偶e pami臋ta Raij臋 z dzieci艅stwa, po­garsza spraw臋. Tylko wtedy Kalevi naprawd臋 by艂 szcz臋艣liwy. Dlatego pragnie zapomnie膰, nie potrafi 偶y膰 z tymi wspomnieniami...

- Sk膮d o tym wiesz?

Aleksanteri masowa艂 si臋 po policzkach, by pobu­dzi膰 przyt臋piony pija艅stwem umys艂.

- Zna艂em go kiedy艣. Czasami nachodzi艂a go ocho­ta do zwierze艅... - Zaczerpn膮艂 tchu. - Zreszt膮 p贸藕niej te偶 si臋 spotkali艣my. Nie widzia艂em powodu, by go wyda膰. Ojciec i bracia zas艂u偶yli na sw贸j los. Szkoda, 偶e Kalevi sam z sob膮 nie sko艅czy艂. My艣la艂 o tym, ale zabrak艂o mu odwagi.

- Co si臋 za tym kryje? - spyta艂 Mikkal. - S艂ysza艂em same plotki. Chc臋 wiedzie膰, o co chodzi cz艂owiekowi, kt贸ry porwa艂 Raij臋. Chc臋 wiedzie膰, dlaczego to zrobi艂.

Aleksanteri skrzywi艂 si臋.

- Porz膮dni ludzi nie gadaj膮 o takich sprawach, Mikkal. Ja nie jestem porz膮dny. Matka Kaleviego zmar艂a m艂odo, mia艂a tyle lat co Raija, zreszt膮 nie pa­mi臋tam dok艂adnie, a Kalevi dawno si臋 jej wypar艂. Oj­ciec zosta艂 z dziewi臋ciorgiem potomstwa, o艣mioma synami i jedn膮 c贸rk膮. By艂 troch臋 starszy, ni偶 Kalevi jest teraz. Przez d艂ugi czas ludzie uwa偶ali, 偶e z god­no艣ci膮 znosi 偶a艂ob臋. Nie szuka艂 nowej kobiety, ani do domu, ani do 艂o偶a. Ch艂opcy te偶 nikomu za sk贸r臋 nie zale藕li. Mieszkali w domu na uboczu, nad jeziorem Mieko. Nie domy艣lano si臋 niczego do chwili, kiedy dziewczyna wesz艂a do jeziora i si臋 utopi艂a. Wie艣nia­cy znale藕li cia艂o topielczyni. By艂a w ci膮偶y. I wtedy po­ma艂u roznios艂a si臋 wie艣膰 o okropno艣ciach. Kt贸ry艣 z syn贸w wygada艂 si臋 przy w贸dce. Powiedzia艂, 偶e oj­ciec i bracia nie musz膮 szuka膰 tego, co maj膮 w domu. Wykorzystywali siostr臋, jak dawno m贸g艂 si臋gn膮膰 pa­mi臋ci膮. Zanim zamkn臋li mu usta, zd膮偶y艂 opowiedzie膰 najohydniejsze szczeg贸艂y. Przyzna艂 si臋, 偶e Kalevi od­m贸wi艂 udzia艂u w tym okropie艅stwie, ale i jego przy­musili, by poha艅bi艂 siostr臋...

Aleksanteri przerwa艂. Petri poci膮gn膮艂 dalej jego opowie艣膰:

- Pobili go. By艂 艣rodek zimy, wyrzucili go z domu zbitego jak psa, sponiewieranego. Nied艂ugo potem Kalevi zamordowa艂 ojca i dw贸ch braci. Kolejny zgi­n膮艂 w jakiej艣 b贸jce, nast臋pny sam d藕gn膮艂 si臋 no偶em. Jeszcze jeden zmar艂 stratowany przez konia, kt贸rego ukrad艂. Kt贸ry艣 nie wr贸ci艂 z polowania, spad艂, mo偶e skoczy艂, ze ska艂y... Zosta艂 on, Kalevi.

- Teraz ju偶 rozumiesz - doda艂 z b贸lem Aleksanteri. - Kalevi nie odr贸偶nia dobra od z艂a. Dzia艂a pod wp艂ywem impulsu.

- Raija potrafi rozmawia膰. - Mikkal bez przekona­nia usi艂owa艂 doda膰 sobie otuchy. Jego ukochana by艂a w r臋kach szale艅ca. Krasom贸wczymi popisami si臋 z nich nie uwolni. - I ma n贸偶 - doda艂, cho膰 nie bar­dzo wiedzia艂, co to zmienia.

- On te偶 - wtr膮ci艂 si臋 Matti. - I przypuszczam, 偶e lepiej nim w艂ada ni偶 Raija.

Mikkal pos艂a艂 mu dziwne spojrzenie. Zastanawia艂 si臋, czy Raija opowiedzia艂a bratu wszystko. I doszed艂 do przekonania, 偶e par臋 szczeg贸艂贸w pomin臋艂a.

- Nie b膮d藕 tego taki pewien - rzuci艂 kr贸tko. - Raija niejedno potrafi.

- Porozmawiam z nim - zaofiarowa艂 si臋 Aleksanteri. - Mo偶e zdo艂am go przekona膰, by pu艣ci艂 Raij臋...

- przerwa艂, przenosz膮c wzrok z Petriego na Mikkala.

- Zapomnimy o wszystkim? - spyta艂. - Je艣li j膮 uwol­ni? Pozwolimy mu odej艣膰?

Zapad艂a cisza.

Mikkal zacisn膮艂 pi臋艣ci. Rozum mu odj臋艂o? Chcia艂 zwr贸ci膰 wolno艣膰 szale艅cowi? Mordercy? B臋d膮 wsp贸艂­winni, je艣li zn贸w zacznie zabija膰...

- Musimy mu co艣 zaproponowa膰 - przekonywa艂, nienawidz膮c siebie za te s艂owa. - Jest inne wyj艣cie?

Nie odpowiedzieli.

- Pozwolimy mu odej艣膰, je艣li uwolni Raij臋 - zdecy­dowa艂 Aleksanteri. - Nie mo偶emy wi臋c zwraca膰 na sie­bie uwagi. Je艣li ludzie si臋 dowiedz膮, zbiegn膮 si臋 pod ko­艣ci贸艂. Czy Eija wie, dok膮d wyszed艂e艣? - spyta艂 Petriego.

- Nie - odrzek艂 zapytany. - Tylko tyle, 偶e co艣 przy­trafi艂o si臋 Raiji. Nie wie, gdzie i co.

Aleksanteri mia艂 wyra藕nie ochot臋 wyg艂osi膰 jaki艣 komentarz, ale si臋 powstrzyma艂.

- Co zrobisz z ma艂ym? - Petri zwr贸ci艂 si臋 do Mikkala.

- Niech 艣pi na wozie. Nie mam go gdzie odwie藕膰, zreszt膮 brak na to czasu.

- Zostawmy w贸z przy cmentarzu - zasugerowa艂 Aleksanteri - 偶eby nie 艣ci膮ga艂 ciekawskich pod ko艣ci贸艂. Je艣li kt贸re艣 z okien jest otwarte, wejdziemy do 艣rodka.

- Wtedy Kalevi zabije Raij臋! Aleksanteri odwr贸ci艂 si臋 do Mattiego, kt贸ry wy­krzykn膮艂 te s艂owa.

- A ty kim jeste艣? Za m艂ody艣, by nale偶e膰 do licz­nego grona wielbicieli Raiji.

- To jej brat - wyja艣ni艂 sucho Mikkal. Aleksanteri nie przej膮艂 si臋 swoj膮 gaf膮. Przyjrza艂 si臋 ch艂opakowi spod przymru偶onych powiek, dostrzeg艂 podobie艅stwo i zaakceptowa艂 wyja艣nienie.

- Kalevi nie jest g艂upi - oznajmi艂. - Szalony, ale nie g艂upi. Zostaliby艣cie z zak艂adnikiem w ko艣ciele?

Nawet Mani pokr臋ci艂 przecz膮co g艂ow膮. Odpo­wied藕 na pytanie Aleksanteriego by艂a oczywista. Okna.

- Za艂o偶臋 si臋, 偶e wci膮gn膮艂 j膮 na dzwonnic臋 - m贸wi艂 dalej Aleksanteri, a klarowno艣膰 jego wywodu kaza艂a zapomnie膰, 偶e m臋偶czyzna sp臋dzi艂 poprzedni膮 noc na pijackiej orgii. - Stamt膮d Kalevi nie b臋dzie w stanie 艣ledzi膰 naszych ruch贸w, rzecz jasna, je艣li nie dowie si臋, ilu nas jest.

- Domy艣la si臋, 偶e Matti sprowadzi Mikkala.

- Porozmawiam z nim. Je艣li zdo艂am wzbudzi膰 je­go zaufanie, wpu艣ci mnie do 艣rodka. Przez klap臋 w pod艂odze 艂atwiej prowadzi膰 rozmow臋. Nie musi jednak wiedzie膰, 偶e jest z nami Petri. Je艣li Petri w艣li­zgnie si臋 niepostrze偶enie do ko艣cio艂a, zdob臋dziemy niewielk膮 przewag臋. Kalevi wci膮偶 rozdaje karty, p贸ki siedzi na wie偶y, niewiele mo偶emy zdzia艂a膰, nie ryzy­kuj膮c 偶ycia Raiji. No, ale sytuacja nie b臋dzie ju偶 ta­ka beznadziejna.

Zacz臋li mu wierzy膰. Chcieli wierzy膰.

Ko艣ci贸艂 le偶a艂 przed nimi. Nic w jego otoczeniu nie wskazywa艂o na dramat, kt贸ry rozgrywa艂 si臋 wewn膮trz.

Okno, kt贸re zbi艂 Kalevi, kry艂o si臋 w cieniu na ty­艂ach budowli.

Gdyby Matti nie by艂 艣wiadkiem zdarzenia, nikt nie szuka艂by Raiji w ko艣ciele. Ko艣ci贸艂 to nie miejsce, kt贸­re kojarzy si臋 z przest臋pstwem.

Takie rzeczy nie zdarzaj膮 si臋 w domu bo偶ym.

Kalevi nie mia艂 偶adnych skrupu艂贸w. Dla niego by艂 to budynek jak ka偶dy inny.

Okiennica na wie偶y rozwar艂a si臋. Kilka chwil wcze艣niej Petri zeskoczy艂 z wozu i ukry艂 si臋 w cieniu ko­艣cielnej 艣ciany tu偶 ko艂o wybitego okna.

Mikkal skierowa艂 konie na cmentarz. Ailo spa艂. Oj­ciec zdj膮艂 kaftan i przykry艂 syna. Mia艂 nadziej臋, 偶e ch艂op­czyk nie obudzi si臋, p贸ki nie b臋dzie po wszystkim.

Aleksanteri zeskoczy艂 z wozu i wielkimi krokami ruszy艂 do ko艣cio艂a. Okiennica na wie偶y nie zamkn臋­艂a si臋. Matti nie potrafi艂 zapanowa膰 nad emocjami i ruszy艂 za Aleksanterim. Ka偶dy ruch ch艂opca zdra­dza艂 napi臋cie i strach.

Mikkal te偶 nie m贸g艂 usiedzie膰 spokojnie. Chwyci艂 kij i ku艣tykaj膮c, pod膮偶y艂 t膮 sam膮 drog膮. Chcia艂 zna­le藕膰 si臋 jak najbli偶ej Raiji. Mo偶e go zobaczy, mo偶e on swym widokiem doda jej otuchy.

Zacz臋艂o si臋.

G艂os Aleksanteriego przerwa艂 cisz臋. Nie krzycza艂, ale jego dobitne, wyra藕ne s艂owa musia艂y zosta膰 us艂y­szane na dzwonnicy.

- Wiem, 偶e tam jeste艣, Kalevi. To ja, Aleksanteri, znasz mnie. Mo偶esz mi wierzy膰, przecie偶 jeste艣my kumplami. Nie wyda艂em ci臋 i teraz te偶 tego nie zrobi臋...

Cisza.

- Wiem, 偶e Raija jest z tob膮. Pu艣膰 j膮. Nic ci po niej. Czekali, wstrzymuj膮c oddech. 呕adnej odpowiedzi. W otworze na wie偶y nikt si臋 nie poruszy艂.

- Zabi艂 j膮 - szepn膮艂 Mikkal, cho膰 wiedzia艂, 偶e to nieprawda. Strach podpowiada艂 mu te s艂owa.

Wyczu艂by 艣mier膰 dziewczyny. P臋k艂aby istniej膮ca mi臋­dzy nimi wi臋藕.

Kalevi dawno ich dostrzeg艂. Wyostrzonymi zmys艂ami zarejestrowa艂 ruch wozu, otworzy艂 okiennic臋, by 艣ledzi膰 ruchy przyby艂ych. Nie da si臋 podej艣膰.

Ch艂opak sprowadzi艂 Lapo艅czyka.

Tego si臋 w艂a艣nie spodziewa艂.

Widok rudawej czupryny Aleksanteriego zasko­czy艂 go.

Czego, do diab艂a, chce ten Aleksanteri?

Sam ma niejedno za uszami.

艢ciska艂 n贸偶 w gar艣ci, daj膮c Raiji do zrozumienia, 偶e w ka偶dej chwili gotowy jest do dzia艂ania.

Widzia艂, 偶e zostawili w贸z w pobli偶u cmentarza. Dostrzeg艂 艣pi膮ce na wozie dziecko i skrzywi艂 si臋 z obrzydzeniem.

呕ywych trzeba oddziela膰 od zmar艂ych. Nie godzi si臋, by dziecko spa艂o w towarzystwie nieboszczyk贸w.

Ludzie w og贸le nie my艣l膮!

Kiedy zbli偶yli si臋, wbijaj膮c wzrok w czarny otw贸r na dzwonnicy, Kalevi cofn膮艂 si臋, chwyci艂 Raij臋 i zmu­si艂 j膮, by wsta艂a.

Uj膮艂 j膮 mocno w talii, przyci膮gn膮艂 do siebie, czu­j膮c, jak mi臋kkie biodro dziewczyny dotyka napi臋tych mi臋艣ni na jego udzie. Dotyk sprawi艂 mu przyjemno艣膰, lecz tylko przez chwil臋.

To, co dzia艂o si臋 na zewn膮trz, by艂o wa偶niejsze.

Przytkn膮艂 n贸偶 do piersi Raiji.

Gard艂o to pewniejsze miejsce dla klingi, ale ten gest wystarczy, by trzyma膰 dziewczyn臋 w szachu.

By j膮 przerazi膰.

- Znasz kogo艣 o nazwisku Kilpi? - szepn膮艂. - Aleksanteri Kilpi?

- Santeri? - zapyta艂a g艂o艣no.

- Ciszej, do diaska! - Przysun膮艂 ostrze do szyi Raiji. Doprawdy, pozwala sobie na zbyt wiele. - M贸w ciszej. A wi臋c znasz Aleksanteriego... - Za艣mia艂 si臋. - Z nim te偶 si臋 puszcza艂a艣? No tak, to pies na kobiety, nie spodziewa艂em si臋 jednak, 偶e wstawi si臋 za tob膮. Ju偶 raczej oczekiwa艂em, 偶e ten tw贸j Japo艅ski w艂贸cz臋­ga ukorzy si臋 i b臋dzie b艂aga膰 o 偶ycie ukochanej.

- Aleksanteri czeka na zewn膮trz? - zd膮偶y艂a spyta膰, zanim dobieg艂 j膮 jego glos.

- Kalevi, wiem, 偶e jeste艣 w 艣rodku. Znasz mnie, mo­偶esz mi zaufa膰. Jeste艣my kamratami. Nie wyda艂em ci臋 wcze艣niej, teraz te偶 ci臋 nie wydam...

Kalevi wykrzywi艂 twarz w ordynarnym u艣miechu.

- Co te偶 s艂ysz臋 z ust Aleksanteriego? - szepn膮艂. - Wiele dla niego znaczysz, co? Aleksanteri zmienia panny jak r臋kawiczki, ale ty musia艂a艣 zrobi膰 na nim piorunuj膮ce wra偶enie.

Raija nie odpowiedzia艂a.

Zn贸w zabrzmia艂 g艂os Aleksanteriego, r贸wnie dono艣nie i r贸wnie przyja藕nie.

- Kalevi, wiem, 偶e masz Raij臋. Pu艣膰 j膮. Nic ci po niej.

- W k贸艂ko to samo - mrukn膮艂 Kalevi i spojrza艂 na twarz dziewczyny.

By艂a pi臋kna, niezwykle pi臋kna.

Pewnie dlatego Aleksanteri tak si臋 stara.

Nie m贸g艂 poj膮膰, dlaczego si臋 tak o艣miesza. Ceni艂 Santeriego za jego bezczelny i bezwstydny egoizm.

Nawet si臋 zaprzyja藕nili. Nie pami臋ta艂, o czym roz­mawiali, ale z pewno艣ci膮 Aleksanteri Kilpi pozna艂 wi臋­cej jego tajemnic ni偶 ktokolwiek inny na tej ziemi.

Traktowa艂 kobiety tak podle, 偶e Kalevi uzna艂, i偶 odnalaz艂 w nim bratni膮 dusz臋.

Nareszcie kto艣, kto przejrza艂 kobiety na wylot!

Kto艣, kto zna艂 ich prawdziw膮 warto艣膰!

Nigdy by nie przypuszcza艂, 偶e dawny kompan wstawi si臋 za dziewczyn膮.

Aleksanteri nie odezwa艂 si臋 wi臋cej.

Kalevi czeka艂. Czeka艂 na jeszcze jedn膮 b艂agaln膮 pro艣b臋. Ciekaw by艂, jak daleko tamten si臋 posunie.

Jak bardzo si臋 poni偶y dla tej dziewki.

Na dziedzi艅cu ko艣cielnym panowa艂a cisza.

Chyba nie s膮dz膮, 偶e s膮 w stanie go przechytrzy膰?

呕e zdo艂aj膮 dosta膰 si臋 do ko艣cio艂a? Aleksanteri zdol­ny by艂 do najbardziej szalonych posuni臋膰.

- Poka偶emy si臋 - sykn膮艂 przez z臋by. Podci膮gn膮艂 dziewczyn臋 do okiennicy, zorientowa艂 si臋, 偶e jest zbyt niska, by dosi臋gn膮膰 do parapetu, i zakl膮艂 szpetnie.

Podni贸s艂 j膮 i opar艂 o 艣cian臋.

- Pom贸偶 mi, diablico! Nie chcesz pokaza膰 si臋 swo­im kochankom? Nie pragniesz zobaczy膰 ich przed 艣mierci膮?

Raija postawi艂a stop臋 na zgi臋tym kolanie Kaleviego i podci膮gn臋艂a si臋 w g贸r臋. Blisko艣膰 bandyty, dotyk je­go r膮k wzbudzi艂y w niej obrzydzenie. Ba艂a si臋, 偶e prze­sunie d艂onie i odkryje n贸偶 ukryty w fa艂dach sukni.

Wyjrza艂a na zewn膮trz.

Mikkal, Matti, Aleksanteri...

Sk膮d tu si臋 wzi膮艂 Aleksanteri?

Jego obecno艣膰 by艂a jej mi艂a, ale nie pojmowa艂a, kto 艣ci膮gn膮艂 go pod ko艣ci贸艂. Spodziewa艂a si臋 raczej ujrze膰 Petriego...

Petri jest 偶onaty. Mikkal znowu okaza艂 takt...

- 呕yjesz, Bogu dzi臋ki! - krzykn膮艂 Matti. Mikkal nie odezwa艂 si臋, ale nie odrywa艂 wzroku od dziewczyny. Spojrzeniem dodawa艂 jej otuchy. Wiedzia艂, 偶e Raija 偶yje. Wi臋藕 pozosta艂a nienaruszona.

- Czy Kalevi nie chce ze mn膮 gada膰? - krzykn膮艂 Aleksanteri. - Ja mam ochot臋, ale nie z g艂ow膮 zadar­t膮 do g贸ry. Zaraz zleci si臋 tu ca艂a wie艣. Kalevi wola艂­by tego unikn膮膰...

- Nie jestem pewna... - zd膮偶y艂a odpowiedzie膰, za­nim Kalevi 艣ci膮gn膮艂 j膮 w d贸艂.

W ciemnym otworze pojawi艂a si臋 nowa posta膰.

Po raz pierwszy Mikkal ujrza艂 m臋偶czyzn臋, kt贸ry porwa艂 jego ukochan膮.

Mia艂 w艂osy ja艣niejsze ni偶 艂any zb贸偶, kt贸re mijali. Nie obcina艂 ich, ale wida膰 by艂o, 偶e starannie je piel臋gnuje. Ju偶 tym wyr贸偶nia艂 si臋 spo艣r贸d innych m臋偶czyzn.

W smag艂ej twarzy o rysach 艂adnych i regularnych tkwi艂a para ciemnych oczu.

Glos Kaleviego brzmia艂 mi艂o. Przynajmniej nie tak Mikkal wyobra偶a艂 sobie g艂os mordercy.

- Mog臋 z tob膮 porozmawia膰, Aleksanteri - powie­dzia艂 hardo - ale nie s膮d藕, 偶e to co艣 da. Nie wpusz­cz臋 ci臋 do 艣rodka i nie dbam o to, 偶e rozbola艂 ci臋 kark Nie obchodzi mnie te偶, czy zbiegn膮 si臋 ludzie. Zabi­j臋 j膮, je艣li zmusicie mnie do tego kroku.

- Raija nic dla ciebie nie znaczy - odrzek艂 Aleksanteri. - Wypu艣膰 j膮, we藕 mnie. B臋dziesz mie膰 swojego zak艂adnika.

艢miech z wie偶y by艂 z艂owieszczy.

- Nie zast膮pisz jej, Aleksanteri, nawet o tym nie my艣l. Zastanawiam si臋, czy rzuci艂a na ciebie czar. By­艂a lepsza w 艂贸偶ku ni偶 inne? Mo偶e i ja spr贸buj臋?

- Zostaw Raij臋 w spokoju! To Matti. Lapo艅czyk si臋 nie odezwa艂. Sta艂 bli偶ej, nie odrywa艂 wzroku od Raiji.

Kalevi poczu艂 si臋 nieswojo. Przypomnia艂 sobie opo­wie艣ci o magicznych umiej臋tno艣ciach Lapo艅czyk贸w.

Nie chcia艂 ich pami臋ta膰.

Nie chcia艂 w nie wierzy膰.

Mo偶e tamten usi艂owa艂 odbi膰 j膮 czarodziejsk膮 sztucz­k膮?

Dlatego Aleksanteri go zagadywa艂? Dlatego uda­wa艂, 偶e zale偶y mu na dziewczynie?

- Pu艣膰 j膮! - poprosi艂 Aleksanteri raz jeszcze. - Zna­艂e艣 j膮, jak by艂a dzieckiem. Nic dla ciebie nie znaczy.

Twarz Kaleviego 艣ci膮gn臋艂a si臋 w kamienn膮 mask臋.

- Sko艅czy艂em - powiedzia艂. - I ostrzegam, zabij臋 j膮, je艣li kt贸ry艣 z was spr贸buje dosta膰 si臋 do 艣rodka! To nie jest czcza pogr贸偶ka. - Przerwa艂 na u艂amek se­kundy i doda艂: - Poza tym mylisz si臋, Kilpi. Ona co艣 dla mnie znaczy.

14

- Co, do diab艂a, mia艂 na my艣li? - dziwi艂 si臋 Mikkal. Matti i Aleksanteri wygl膮dali na r贸wnie zaskoczo­nych.

Okiennica na wie偶y zosta艂a zamkni臋ta.

- Chcia艂 nam powiedzie膰, 偶e nie przypadkiem wi臋­zi Raij臋. - Aleksanteri zacisn膮艂 z臋by. Kiwn膮艂 ostrze­gawczo do Petriego, kt贸ry s艂ysza艂 wymian臋 zda艅. - Ma plan. Nie wiem tylko, czy powsta艂 w szalonej czy rozs膮dnej cz臋艣ci jego umys艂u..

- Pozostaje nadzieja, 偶e Raija rozumie - mrukn膮艂 Mikkal. - Mo偶e sk艂oni go do wyzna艅... Mo偶e sama sobie przypomni. Nie pojmuj臋 jednak, co jako dziec­ko mog艂a mu uczyni膰...

Raija te偶 nic nie rozumia艂a.

Kalevi rzuci艂 j膮 w k膮t. Nie zauwa偶y艂 no偶a.

Raija uczepi艂a si臋 tej my艣li. N贸偶 by艂 ostatni膮 na­dziej膮 na ocalenie.

Nie u偶yje go, p贸ki nie wyczerpie innych mo偶liwo­艣ci. Spojrza艂a na Kaleviego. Sta艂 oparty o 艣cian臋, sw贸j n贸偶 schowa艂 do pochwy. Czy zdawa艂 sobie spraw臋, 偶e ba艂aby si臋 go, nawet gdyby nie by艂 uzbrojony?

Mia艂a wra偶enie, 偶e ca艂y czas bada jej reakcje, dawkuje gro藕by, straszy na r贸偶ne sposoby, by wymusi膰 okre艣lone zachowanie.

I 偶e wci膮偶 nie jest zadowolony z tego, co osi膮gn膮艂.

A wi臋c bolesne do艣wiadczenia z twierdzy na co艣 si臋 przyda艂y. Trzymaj膮c strach w ryzach, pozbawia艂a Kaleviego z艂o艣liwej satysfakcji.

呕eby tylko jeszcze potrafi艂a zmusi膰 go do m贸wienia.

Twierdzi艂, 偶e co艣 dla niego znaczy.

Co mia艂 na my艣li?

Szuka艂a we wspomnieniach, usi艂owa艂a wywo艂a膰 sceny, w kt贸rych Kalevi bra艂 udzia艂, ale dzieci艅stwo skrywa艂o si臋 za mg艂膮 niepami臋ci.

Przez tyle lat stara艂a si臋 zapomnie膰, zapomnie膰 wszystko poza twarzami matki, ojca i brata. Reszt臋 spy­cha艂a w g艂膮b i teraz nie mia艂a wiele, najmniejszego punk­tu zaczepienia, kt贸ry m贸g艂 naprowadzi膰 j膮 na trop.

Nie pami臋ta艂a.

- Powiesz mi, dlaczego mnie wi臋zisz? - spyta艂a, podci膮gaj膮c kolana pod brod臋.

Spojrza艂 na ni膮 zimnym, pogardliwym wzrokiem i nagle u艣miechn膮艂 si臋, obna偶aj膮c bia艂e z臋by jak dra­pie偶ne zwierz臋.

- Chc臋, 偶eby艣 sama sobie przypomnia艂a - odrzek艂. - Uznam to za okoliczno艣膰 艂agodz膮c膮.

Nie mog艂a nic wyczyta膰 z jego twarzy. G贸rowa艂 nad ni膮, w ciemno艣ci zdawa艂 si臋 pot臋偶niejszy. Widzia­艂a jedynie zarys postaci, blask oczu, b艂ysk z臋b贸w...

R贸wnie niewyra藕ny w rzeczywisto艣ci jak we wspo­mnieniach. Bawi艂 si臋 przesz艂o艣ci膮 i dniem dzisiej­szym, a ta zabawa sprawia艂a mu satysfakcj臋.

- A mia艂e艣 liczne rodze艅stwo - powiedzia艂a z namys艂em. - To pami臋tam. Twoja matka ju偶 nie 偶y艂a. Nie potwierdzi艂, ale i nie zaprzeczy艂.

- Co si臋 z nimi sta艂o?

- Zgin臋li - odrzek艂 szybko i twardo. - Sam zabi艂em dw贸ch. Zadowolona?

To si臋 zgadza艂o, Kalevi zamordowa艂 ojca i dw贸ch braci. Dlaczego? Ba艂a si臋 zapyta膰.

- Nie chcesz wiedzie膰, za co? - spyta艂 zjadliwie. - Z偶era ci臋 ciekawo艣膰, ale udajesz delikatn膮. Powiem ci, nic mnie to nie kosztuje. Zabi艂em ich, bo na to zas艂u­giwali. 艁ajdaczyli si臋 z moj膮 siostr膮.

Raija zamkn臋艂a oczy. Wi臋c o to chodzi艂o.

- Wszyscy to robili艣my - ci膮gn膮艂. - O艣miu braci i ojciec. Szcz臋艣liwa rodzinka - zarechota艂.

- Ty przynajmniej wiedzia艂e艣, 偶e 藕le post臋pujesz - wydusi艂a, szukaj膮c jasnych punkt贸w w jego 偶yciu. - Musia艂e艣 wiedzie膰, inaczej by艣 ich nie zabi艂.

- Z艂a odpowied藕! - sykn膮艂. - Ob艂udnica! Nic si臋 nie zmieni艂a艣!

Milcza艂a, wi臋c zasypa艂 j膮 gradem przekle艅stw, kil­kakrotnie powt贸rzy艂, 偶e zawsze uwa偶a艂a si臋 za lepsz膮 od innych. Wi臋c to go gryz艂o? Wci膮偶 nie odnajdywa­艂a w pami臋ci wydarzenia, kt贸re mog艂o wzbudzi膰 w nim takie my艣li.

Nie widywali si臋 cz臋sto.

Ma艂e dziecko nie zwa偶a na s艂owa.

Po czternastu latach mia艂a zda膰 z nich rachunek?

Kalevi przerwa艂 potok oskar偶e艅. Na kilka minut zapad艂a cisza.

Raija nie wiedzia艂a, co zamierzaj膮 Mikkal i Aleksanteri. Wola艂a nie my艣le膰 o tym. Z pewno艣ci膮 nie uczyni膮 nic, by j膮 narazi膰, ale te偶 nie b臋d膮 siedzie膰 z za艂o偶onymi r臋koma.

- Spodziewa艂a si臋 dziecka - rzuci艂 nagle bez 偶ad­nych wst臋p贸w. - Moja siostra. Ojcem m贸g艂 by膰 ka偶­dy z nich, ja mia艂em j膮 ledwie kilka razy. To m贸g艂 by膰 ka偶dy z nich. Chcieli pozby膰 si臋 dziecka. Ona te偶 go nie pragn臋艂a, ale nie da艂a si臋 tkn膮膰. Zacz臋li pi膰, gra­li o to, kto b臋dzie j膮 trzyma膰, kto... - By艂 roztrz臋sio­ny, ale nie przerwa艂: - Wysz艂a. Nawet nie zwr贸cili­艣my na to uwagi. Ludzie znale藕li jej cia艂o. G艂upia dziewka, rzuci艂a si臋 do wody!

- Kocha艂e艣 j膮 - szepn臋艂a Raija.

- Co te偶, do diab艂a, sobie wyobra偶asz? - rykn膮艂 w艣ciek艂y. - Kocha艂em? By艂a dziwk膮, nie rozumiesz? Jak mo偶na kocha膰 dziwk臋? - Zaczerpn膮艂 tchu, by si臋 uspokoi膰. - Nienawidzi艂em jej, pojmujesz? By艂a taka sama jak wszystkie. Nienawidzi艂em jej.

- Dobrze, wierz臋 ci - powiedzia艂a. - Dlaczego wi臋c zabi艂e艣 ojca i braci?

Wzruszy艂 ramionami.

- Zas艂u偶yli na 艣mier膰. Pili, rozmawiali o wstr臋t­nych rzeczach. Nie mog艂em tego s艂ucha膰, robi艂o mi si臋 niedobrze od ich gadania. Musia艂em ich powstrzy­ma膰 i zrobi艂em to.

Raija nie zapyta艂a, czy rozmawiali o siostrze. I tak by si臋 nie przyzna艂.

Powinna pami臋ta膰, 偶e sama znalaz艂a si臋 w niebez­piecznej sytuacji. Przez chwil臋 historia Kaleviego za­fascynowa艂a j膮 do tego stopnia, 偶e zapomnia艂a o bo­偶ym 艣wiecie.

- Nie ba艂e艣 si臋?

- Ba膰 si臋? - prychn膮艂. - Strach dobry jest dla ma­艂ych dzieci. Niczego si臋 nie boj臋. Czego mia艂em si臋 obawia膰?

- 呕e ci臋 z艂api膮 - rzuci艂a, tr膮c podbr贸dkiem o pod­kurczone kolana. - Wci膮偶 ci臋 szukaj膮, prawda? Teraz masz wi臋cej na sumieniu, ale tamte trzy morderstwa wystarczy艂yby, by wyda膰 ci臋 katu. Nie ba艂e艣 si臋?

- Nie.

- A teraz si臋 boisz? - Nie.

- 艢mier膰 ci臋 nie przera偶a? - zdziwi艂a si臋, zn贸w bar­dziej przej臋ta losem Kaleviego ni偶 swoim po艂o偶eniem.

- Dlaczego mia艂bym l臋ka膰 si臋 艣mierci? - By艂 nie mniej zdziwiony ni偶 Raija. - Przecie偶 wszyscy kiedy艣 umrzemy. Pr臋dzej czy p贸藕niej... - Zamy艣li艂 si臋 i do­da艂: - Nie chc臋 zgin膮膰 od sznura lub od kuli, nie chc臋, by mi odci臋li g艂ow臋. Pragn臋 umrze膰 wolny, reszta nie ma 偶adnego znaczenia.

- Wierzysz w 偶ycie po 艣mierci?

- Czy wierz臋? Wiem, 偶e istnieje, ale nie my艣l臋 o nim.

- Dlaczego? Cierpliwo艣膰 Kaleviego si臋 wyczerpa艂a.

- Za du偶o pytasz.

- Ile razy mnie widzia艂e艣? - zmieni艂a szybko temat. - Wtedy, kiedy byli艣my dzie膰mi.

- Osiem, mo偶e dziewi臋膰. - Nie by艂 pewien. Pami臋­ta艂 jednak t臋 jedn膮 chwil臋, kt贸rej Raija nie potrafi艂a wydoby膰 z pami臋ci.

- Umia艂e艣 p艂ywa膰 - powiedzia艂a. - Umia艂e艣 p艂ywa膰, a ja nie. Zazdro艣ci艂am ci, ojciec pociesza艂 mnie przez ca艂膮 drog臋 powrotn膮 do domu. T艂umaczy艂 mi, 偶e w ko艅cu si臋 naucz臋...

- I nauczy艂a艣 si臋, prawda? - spyta艂 oschle. - Szyb­ko si臋 uczy艂a艣. Ja mia艂em przewag臋, mieszkali艣my nad wod膮. Ty przychodzi艂a艣 tylko od czasu do czasu.

- Nie pozwalano mi k膮pa膰 si臋 w rzece - przypo­mnia艂a sobie. - Mama m贸wi艂a, 偶e to za daleko i 偶e dziewczynki nie musz膮 umie膰 p艂ywa膰. Twierdzi艂a, 偶e zachowuj臋 si臋 jak ch艂opak, wygl膮dam jak ch艂opak.

- Nieprawda - odrzek艂, nie odrywaj膮c wzroku od Raiji. - Teraz te偶 wygl膮dasz kobieco.

Ton g艂osu Kaleviego nie pozostawia艂 w膮tpliwo艣ci, 偶e to marny komplement. Naprawd臋 nienawidzi艂 kobiet.

Tragedia siostry nie mog艂a by膰 jedynym tego po­wodem.

- Siostra mia艂a br膮zowe oczy - mrukn膮艂, wpatrzo­ny w twarz Raiji. Dopiero po chwili zorientowa艂 si臋, 偶e pope艂ni艂 b艂膮d.

Raija zmarszczy艂a brwi.

Nie mog艂a uwierzy膰 w艂asnym uszom. Czy偶by uj­rza艂 w niej odbicie tamtej dziewczyny?

Bezskutecznie wyt臋偶a艂a pami臋膰. Nie potrafi艂a so­bie przypomnie膰 siostry Kaleviego. Chyba nigdy si臋 z ni膮 nie spotka艂a.

Zdawa艂o jej si臋 jednak, 偶e co艣 jeszcze poza rodzin­n膮 tragedi膮 ukszta艂towa艂o n臋dzny los tego cz艂owieka.

Mi臋dzy roze艣mianym, rozbawionym dzieckiem a tym zimnym m臋偶czyzn膮 otwiera艂a si臋 bezdenna przepa艣膰.

- Ilu ludzi zabi艂e艣?

- Nie liczy艂em.

- Wi臋cej ni偶 dziesi臋ciu?

- Z pewno艣ci膮.

- 呕a艂ujesz?

- Zas艂u偶yli na 艣mier膰.

Raij臋 przeszy艂 zimny dreszcz. Kalevi by艂 przekona­ny o w艂asnej niewinno艣ci.

- Wiedzieli? - spyta艂a ostro偶nie, boj膮c si臋, 偶e prze­kroczy t臋 cienk膮 lini臋, granic臋 jego cierpliwo艣ci. Nie mog艂a zbytnio go naciska膰. - Wiedzieli, dlaczego ma­j膮 umrze膰?

- Na pewno - odrzek艂 z tym samym niezachwia­nym przekonaniem o s艂uszno艣ci swych post臋pk贸w.

- Nie powiesz mi, dlaczego zapad艂am ci w pami臋膰?

- Wci膮偶 si臋 nie domy艣lasz? - Zn贸w by艂 jak kot, kt贸­ry bawi si臋 ze swoj膮 ofiar膮.

- Nie mo偶esz trzyma膰 mnie tutaj ca艂膮 wieczno艣膰 - westchn臋艂a. - Potrzebujesz jedzenia, wody... W ko艅­cu b臋dziesz musia艂 da膰 za wygran膮. Nie, nie domy­艣lam si臋. - Wyci膮gn臋艂a nogi i opar艂a d艂onie o ch艂odn膮 pod艂og臋. - Nie pami臋tam.

- Pomy艣l! 呕eby zapewni膰 go o swojej 偶yczliwo艣ci i ch臋ci wsp贸艂pracy, zacz臋艂a my艣le膰 g艂o艣no.

- Chyba ostatni raz widzieli艣my si臋 latem, kiedy sko艅czy艂am 贸smy rok 偶ycia. Nad jezioro Mieko cho­dzili艣my wy艂膮cznie w ciep艂e dni. By艂am z ojcem, ma­ma spodziewa艂a si臋 Mattiego. Nie lubi艂a rodziny ojca, kocha艂a go, ale uwa偶a艂a, 偶e pochodzi z godniejszego rodu. Zawsze wynajdywa艂a tysi膮ce powod贸w, by nie i艣膰 z nami. Tata smuci艂 si臋 z tego powodu, cho膰 stara艂 si臋 tego nie okazywa膰. Lubi艂am sp臋dza膰 z nim takie dni, pozwala艂 mi na wiele, mia艂 艂agodniejsze usposo­bienie ni偶 matka... - Raija przerwa艂a. Zda艂a sobie spra­w臋, 偶e m贸wi bardziej o sobie. - Nauczy艂am si臋 p艂ywa膰 - podj臋艂a opowie艣膰 innym, nie tak osobistym, tonem.

- Ty bawi艂e艣 si臋 w wodzie z bra膰mi, pozwolili艣cie mi przy艂膮czy膰 si臋 do zabawy. 艢cigali艣my si臋 do lilii wod­nych. Pami臋tam, 偶e najbardziej oddalony kwiat by艂 偶贸艂ty. Bardzo chcia艂am go zerwa膰, ale nie potrafi艂am wyp艂yn膮膰 tak daleko. - Raija u艣miechn臋艂a si臋 raptow­nie i spojrza艂a na Kaleviego. M臋偶czyzna zmarszczy艂 brwi. To, co dla Raiji by艂o mi艂ym wspomnieniem, w nim budzi艂o z艂o艣膰. - Przynios艂e艣 mi ten kwiat, teraz pami臋tam. Ba艂am si臋, 偶e chwyci ci臋 kurcz, bo woda by­艂a ch艂odna, a musia艂e艣 wyp艂yn膮膰 daleko. Przypominam sobie, jak walczy艂e艣, by zerwa膰 oporn膮 艂odyg臋.

- Nie spodoba艂 ci si臋, kiedy ci go da艂em - powie­dzia艂 szorstko. Tak by艂o, pewnie dlatego zapomnia艂a o lilii.

- Nie wygl膮da艂 ju偶 jak prawdziwy kwiat - odrze­k艂a, wstydz膮c si臋 za t臋 ma艂膮 dziewczynk臋, kt贸ra od­tr膮ci艂a podarek. - 艢liska 艂odyga, brzydkie p艂atki. W mojej d艂oni przedstawia艂 si臋 偶a艂o艣nie, nie tak jak na wodzie. - Spojrza艂a na Kaleviego. - Wi臋c dlatego mnie wi臋zisz? Bo odrzuci艂am tw贸j dar?

- Co mnie to obchodzi? - prychn膮艂 pogardliwie.

- Potem jedli艣my - ci膮gn臋艂a. - Mama przygotowa­艂a nam ogromny kosz z jedzeniem, wtedy jeszcze na niczym nam nie zbywa艂o. Nie by艂am g艂odna, tata te偶 nie chcia艂 je艣膰, wi臋c podzielili艣my si臋 z wami.

Kalevi otworzy艂 usta ze zdumienia.

- Podzielili艣cie? Wi臋c tak to widzisz? Doprawdy, pami臋膰 masz szczeg贸ln膮! To by艂a ja艂mu偶na, Raiju Alatalo! Wyra藕nie da艂a艣 nam do zrozumienia!

- Wi臋c chodzi o kosz z jedzeniem? - Raija chcia艂a mie膰 pewno艣膰.

- Tak ci by艂o 偶al tych brudnych, biednych 艂achma­niarzy - sykn膮艂. - Ty, c贸rka najmity, uwa偶a艂a艣 si臋 za lepsz膮, za bogatsz膮 od nas. Podzieli艂a艣 si臋 resztkami z n臋dzarzami, kt贸rzy mieszkali w rozpadaj膮cym si臋, zapuszczonym domu. Mieli tylko ojca, brakowa艂o im matki, kt贸ra mog艂aby przygotowa膰 co艣 do jedzenia.

- Nieprawda - zaprotestowa艂a z przera偶eniem. A wi臋c nawet pomagaj膮c innym, trzeba wykaza膰 si臋 roztropno艣ci膮. Mia艂a wtedy siedem lat, nie kierowa­艂a si臋 uprzedzeniami. - Lubi艂am was, lubi艂am ciebie, Kalevi. Ch臋tnie dzieli艂am si臋 jedzeniem, musia艂am tylko przekona膰 ojca, 偶e nie warto zabiera膰 pe艂nego kosza w powrotn膮 drog臋. Chcia艂am, by艣cie spr贸bo­wali maminych przysmak贸w. Ona dobrze gotowa艂a. I by艂o mi was 偶al, bo nie mieli艣cie matki. Nigdy ci jej nie brak?

- Nie.

Raija nie pojmowa艂a.

- Nie wierzysz mi? - zapyta艂a. - Uczyni艂am to bez cienia z艂o艣liwo艣ci. Chcia艂am si臋 podzieli膰 z wami. To nie by艂a ja艂mu偶na, nie uwa偶a艂am si臋 za lepsz膮 od was.

- Jeste艣 taka jak wszystkie - mrukn膮艂. - Zak艂ama­na. Potrafisz 偶onglowa膰 s艂owami.

- Pozna艂e艣 chyba tylko jeden typ kobiet.

- Jest tylko jeden typ. By艂 osch艂y i odpychaj膮cy, nie przyjmowa艂 t艂umacze艅 dziewczyny. Nie chcia艂 ju偶 z ni膮 rozmawia膰, nie lubi艂 jej.

- Przej膮艂e艣 si臋 losem siostry - doda艂a Raija. - I matki. Z ca艂ej si艂y uderzy艂 pi臋艣ci膮 w 艣cian臋. Raija wstrzyma艂a oddech. Posun臋艂a si臋 za daleko?

Przemie艣ci艂a ostro偶nie praw膮 d艂o艅. Je艣li Kalevi rzuci si臋 na ni膮, b臋dzie zmuszona u偶y膰 no偶a.

- Nie dba艂em o nie! Nic mnie nie obchodzi艂y te dziwki! S艂yszysz? Dziwki!

Raija nie odwa偶y艂a si臋 odezwa膰.

- Moja siostra nie nadawa艂a si臋 do niczego - wy­rzek艂 twardo - a matka by艂a spokrewniona z ojcem. Zrodzony plugawo, 偶y艂em plugawo. Przejrza艂em ko­biety. Nie opowiadaj, 偶e s膮 inne, znam je wszystkie.

Raija poblad艂a.

Wielki Bo偶e, wstr臋tny los przypad艂 Kaleviemu w udziale. Nie dziwota, 偶e nie potrafi艂 偶y膰 inaczej.

- Przez kobiety ci膮偶y na mnie grzech 艣miertelny - ci膮gn膮艂. - Nic nie odmieni mego przeznaczenia i nie uratuje duszy. I tak trafi臋 do piek艂a. Nie boj臋 si臋. I nie boj臋 si臋 zabija膰 - doda艂. - Jedno istnienie mniej czy wi臋cej nie znaczy wiele. Rozumiesz?

Raija zrozumia艂a i przerazi艂a si臋 niepomiernie. Kalevi m贸wi艂 powa偶nie. Wierzy艂 w grzech.

Nic nie mog艂o go powstrzyma膰.

Mo偶e Mikkal i Aleksanteri u艂o偶yli jaki艣 plan. Mo­偶e przyjd膮 jej z pomoc膮. Przesta艂a ufa膰 we w艂asne si­艂y. Kalevi zamkn膮艂 si臋 w 艣wiecie, do kt贸rego nie mia­艂a przyst臋pu.

Musz膮 jej pom贸c albo zginie.

A chcia艂a 偶y膰. Tak bardzo pragn臋艂a 偶y膰!

Trzymali si臋 w cieniu, nie 艣ci膮gaj膮c na siebie uwa­gi ludzi z wioski.

Czas d艂u偶y艂 si臋 niemi艂osiernie. Tarcza s艂oneczna zdawa艂a si臋 tkwi膰 nieruchomo na niebie.

- Musimy podj膮膰 jeszcze jedn膮 pr贸b臋 - stwierdzi艂 Mikkal. Instynktownie czu艂, 偶e strach dziewczyny uleg艂 spot臋gowaniu.

- Mog臋 tylko z nim porozmawia膰 - odrzek艂 Aleksanteri - ale nie wiem, jak to przyjmie. Sk膮d mo偶e­my wiedzie膰, co zamierza.

- Us艂yszeliby艣my, gdyby rzuci艂 si臋 na ni膮 - powie­dzia艂 Petri. - Trzeba liczy膰 na to, 偶e Raija zdo艂a prze­m贸wi膰 mu do rozs膮dku.

- Nikt nie potrafi robi膰 tego lepiej od Raiji - przy­zna艂 Mikkal z pozorn膮 oboj臋tno艣ci膮. - Tym razem jednak nie ma szans.

- Zabroni艂 mi wchodzi膰 na g贸r臋... - zamy艣li艂 si臋 Aleksanteri.

- Co nie oznacza, 偶e wpu艣ci ci臋 do 艣rodka - zapro­testowa艂 Mikkal, kt贸ry poj膮艂 zamiar Aleksanteriego.

- Nie b臋d臋 prosi膰 o pozwolenie - odrzek艂 Aleksanteri. - Najpierw Petri w艣lizgnie si臋 do ko艣cio艂a, cicho jak ry艣 na polowaniu, ja natomiast narobi臋 mn贸stwo ha艂asu. To pozwoli Petriemu znale藕膰 jak膮艣 kryj贸wk臋. By艂 nieraz w 艣wi膮tyni, wi臋c przyjdzie mu to bez tru­du. Mo偶e uda si臋 nam zaskoczy膰 Kaleviego...

- Albo Kalevi zabije Raij臋 - skomentowa艂 sucho Matti.

- Mamy inne rozwi膮zanie? - spyta艂 bezradnie Aleksanteri. - B臋dziemy sta膰 i czeka膰, a偶 zrzuci jej mar­twe cia艂o?

- Wchodzicie do 艣rodka - zdecydowa艂 Mikkal. On kocha艂 Raij臋, on by艂 jej najbli偶szy.

Wyci膮gn膮艂 n贸偶 z pochwy i wr臋czy艂 go Petriemu.

- We藕 go i u偶yj, je艣li nadarzy si臋 sposobno艣膰. Zr贸b to, co ja bym zrobi艂!

Petri milcz膮co skin膮艂 g艂ow膮. By艂 gotowy.

Gotowy zabi膰.

Dla Raiji uczyni艂by wszystko.

Aleksanteri podni贸s艂 si臋 i dok艂adnie obejrza艂 ram臋 okienn膮, po czym powyjmowa艂 okruchy szk艂a, kt贸re mog艂yby utrudni膰 Petriemu bezszelestne dostanie si臋 do wn臋trza.

- Nie ma co zwleka膰. Kalevi nie u艣nie ze zm臋cze­nia. By艂em kiedy艣 艣wiadkiem, jak dwie doby wytrzy­ma艂 bez snu. - Stan膮艂 na czworakach pod oknem. - Dalej, Petri! Poka偶 nam, 偶e w starym ciele wci膮偶 mieszka m艂ody duch!

Petri u艣miechn膮艂 si臋 i przeci膮gn膮艂 ku艂akiem po czarnych w艂osach. W drugiej d艂oni zacisn膮艂 n贸偶. Po­stawi艂 stop臋 na plecach Aleksanteriego, drug膮 na pa­rapecie okiennym i podci膮gn膮艂 si臋, 艂api膮c r臋k膮 za fu­tryn臋. Skaleczy艂 si臋 przy tym w kciuk, zaczepiwszy o niewielki kawa艂ek szk艂a, kt贸ry Aleksanteri prze­oczy艂, ale nie mia艂o to wielkiego znaczenia.

Cicho zsun膮艂 si臋 do wn臋trza, rozejrza艂 wok贸艂 i na­tychmiast wybra艂 najodpowiedniejsze miejsce. Pod schodami prowadz膮cymi do wie偶y.

Schody wspina艂y si臋 stromo, niemal jak drabina, ale z ty艂u obito je deskami. Kryj贸wka by艂a idealna. Aleksanteri podni贸s艂 si臋 i kopn膮艂 z ca艂ej si艂y w 艣cia­n臋. Mikkal i Matti pomogli mu wspi膮膰 si臋 na okno, lecz m臋偶czyzna czyni艂 przy tym tyle ha艂asu, jakby musia艂 radzi膰 sobie sam.

W艂a艣nie przek艂ada艂 nogi przez parapet, kiedy otwar艂a si臋 klapa u szczytu schod贸w i w otworze po­jawi艂a si臋 twarz Kaleviego.

- Wchodz臋! - wrzasn膮艂 Aleksanteri zupe艂nie niepo­trzebnie. Wida膰 by艂o, jaki ma zamiar.

Ha艂as zaskoczy艂 oboje. Rozmowa u艣pi艂a nieco czujno艣膰 Kaleviego.

Raija wstrzyma艂a oddech. Bandyta uczyni艂 dok艂ad­nie to, o co si臋 modli艂a.

Przeklinaj膮c, podni贸s艂 klap臋 w pod艂odze i nachyli艂 si臋 nad ni膮.

Raija nie ruszy艂a si臋 z miejsca. Wci膮gn臋艂a brzuch i wsun臋艂a d艂o艅 pod sp贸dnic臋, Natrafiwszy na r臋ko­je艣膰 no偶a, odzyska艂a zimn膮 krew.

- Wchodz臋! - Us艂ysza艂a g艂os Aleksanteriego.

- Nie, do wszystkich diab艂贸w! - Kalevi dysza艂 w艣ciek艂o艣ci膮. - Zabroni艂em ci.

- Powiedzia艂e艣, 偶e nie mam wchodzi膰 na g贸r臋 - krzykn膮艂 Aleksanteri. - Nie zamierzam, nie jestem g艂upi. B臋dzie nam 艂atwiej rozmawia膰, kiedy znajd臋 si臋 w 艣rodku.

Raija poj臋艂a zdenerwowanie Kaleviego. Tej ewen­tualno艣ci nie przewidzia艂.

Ukl臋k艂a. Od bandyty oddziela艂 j膮 nieca艂y metr pod艂ogi.

Nie mog艂a wsta膰 z obawy, 偶e trzeszczenie desek zdradzi jej ruch. Us艂ysza艂by, mia艂 niezwykle wyczulo­ne zmys艂y. Zosta艂a jedna szansa. Ta, na kt贸r膮 czeka艂a.

- Nie b臋d臋 z tob膮 gada膰, Aleksanteri! - rykn膮艂 Kalevi, dygocz膮c z gniewu. - Ani teraz, ani...

Raija wykorzysta艂a moment, kiedy Kalevi s艂ysza艂 tylko sw贸j w艂asny g艂os.

Z kl臋czek rzuci艂a si臋 do przodu, kieruj膮c n贸偶 w punkt na karku bandyty.

Wspar艂a cios ca艂ym ci臋偶arem cia艂a. Trafi艂a dok艂ad­nie tam, gdzie zamierza艂a, i zamkn臋艂a oczy.

Kalevi urwa艂 w p贸艂 zdania.

Aleksanteri zobaczy艂 jaki艣 cie艅, zanim przebrzmia­艂y s艂owa. Nie wiedzia艂 jeszcze, co to by艂o, kiedy na twarzy Kaleviego odmalowa艂 si臋 wyraz zdumienia, 藕renice rozszerzy艂y... Usi艂owa艂 chwyci膰 si臋 jedn膮 r臋­k膮, a drug膮, uzbrojon膮 w n贸偶, machn膮艂 w ty艂, broni膮c si臋 przed nieoczekiwanym napastnikiem.

Aleksanteri nie zd膮偶y艂 ostrzec Petriego. Nie zd膮偶y艂 w艂a艣ciwie nic uczyni膰, kiedy cia艂o Kaleviego zsun臋艂o si臋 przez kraw臋d藕 otworu, r膮bn臋艂o o schody i pole­cia艂o w d贸艂. Spad艂o na plecy. N贸偶 wbi艂 si臋 g艂臋biej.

Petri i Aleksanteri znale藕li si臋 przy Kalevim w oka­mgnieniu. By艂 martwy.

Z wie偶y spogl膮da艂a na nich blada Raija.

- Musia艂am go zabi膰 - powiedzia艂a. - Albo on, al­bo ja.

15

Wszyscy traktowali Raij臋 jak bohaterk臋. Wszyscy opr贸cz Akiego i 偶ony Petriego.

Aki pomstowa艂, 偶e jego nazwisko wi膮zano z wyda­rzeniami. W ko艅cu chodzi艂o o c贸rk臋 Marji.

Win膮 obarcza艂 Raij臋. To, 偶e zosta艂a porwana przez przest臋pc臋, nie mia艂o dla niego 偶adnego znaczenia.

Raija zak艂u艂a cz艂owieka, na dodatek w ko艣ciele.

Eija nie nazywa艂a Raiji inaczej, jak suk膮 i ladacz­nic膮. Petri przyzna艂 si臋 do zwi膮zku z dziewczyn膮. Eija nie zapomnia艂a, nie zamierza艂a wybaczy膰 ani m臋偶o­wi, ani jego na艂o偶nicy.

W g艂臋bi duszy skrywa艂a nadziej臋, 偶e Kalevi Moutka zabierze Raij臋 ze sob膮 do grobu.

W ko艅cu tyle mia艂 istnie艅 na sumieniu...

Wbrew woli Raiji i Mikkala trzeba by艂o od艂o偶y膰 wyjazd. Aki z艂o艣ci艂 si臋 najbardziej, to on zapewnia艂 im dach nad g艂ow膮.

Nie owijaj膮c w bawe艂n臋, Raija powiedzia艂a mu, 偶e wobec tego znajd膮 sobie inne schronienie, na co Aki z miejsca spotulnia艂.

Ludzie gadaliby, 偶e wygna艂 c贸rk臋 Marji jak psa. Lu­dzie za艣 traktowali Raij臋 nieomal jak bogini臋.

Aki wyrzeka艂 na upadek chrze艣cija艅skich obyczaj贸w. Jak mo偶na otacza膰 czci膮 kogo艣, kto zabi艂? Na dodatek kobiet臋?

Trzyma艂 Kariego z daleka od Raiji. Nie m贸g艂 po­zwoli膰, by splamione krwi膮 r臋ce dotyka艂y ch艂opca.

Uwa偶a艂, 偶e nie mo偶na si臋 obmy膰 z przelanej krwi. Zarzuci艂 dziewczyn臋 cytatami z Biblii, wyra藕nie roz­koszuj膮c si臋 rol膮 s臋dziego.

M贸wiono we wsi, 偶e ujdzie jej to p艂azem. Co wi臋­cej, spodziewano si臋, 偶e Raiji przypadnie nagroda wy­znaczona za g艂ow臋 Kaleviego.

To przerasta艂o zdolno艣膰 pojmowania Akiego. Mie­li jej p艂aci膰 za to, 偶e zabi艂a?

艢wiat zmierza ku przepa艣ci, by艂 tego bardziej ni偶 pewny. Prawo i porz膮dek przesta艂y obowi膮zywa膰.

Ludzie lensmana przes艂uchali Raij臋 i pu艣cili j膮 wol­no. Nie mieli innego wyj艣cia, ta drobna i pi臋kna isto­ta w pojedynk臋 dokona艂a rzeczy, nad kt贸r膮 czas ja­ki艣 g艂owili si臋 wszyscy okoliczni str贸偶e prawa.

Poza tym dziewczyna zauroczy艂a ich. Nie rozu­mieli, jak taki delikatny kwiatuszek zdo艂a艂 przechy­trzy膰 morderc臋, ale to tylko pot臋gowa艂o ich podziw.

- Urz膮dzimy zabaw臋 na twoj膮 cze艣膰 - zapewnili Raij臋. - Dostaniesz nagrod臋. Niez艂膮 sumk臋, jego g艂o­wa by艂a sporo warta.

Nie zwr贸cili uwagi na grymas niech臋ci na twarzy Raiji. Pomys艂 zabawy i nagrody wcale nie przypad艂 jej do gustu.

Ludzie w wiosce za艣 zapalili si臋 do tego projektu. Nale偶a艂o uczci膰 dziewczyn臋, kt贸ra zdj臋艂a z nich brze­mi臋 strachu.

Nadszed艂 wiecz贸r przed uroczysto艣ci膮. W tajemni­cy przed Akim Marja przygotowywa艂a od艣wi臋tne stroje dla Raiji i Mikkala. Nie przyzna艂a si臋 m臋偶owi, 偶e jest dumna z c贸rki.

Zdawa艂a sobie spraw臋, 偶e Aki nie pozwoli jej na udzia艂 w zabawie, chcia艂a si臋 wi臋c cho膰 w taki spos贸b przys艂u偶y膰 Raiji.

Dowiedzia艂a si臋 po wszystkim, wi臋c oszcz臋dzono jej strachu. S艂uchaj膮c opowie艣ci Raiji, nie rozumia艂a, sk膮d c贸rka wzi臋艂a si艂臋, by przetrwa膰. Sk膮d wzi臋艂a od­wag臋, by u偶y膰 no偶a.

Spodziewa艂a si臋 zasta膰 Raij臋 w izbie. Zapewne k艂a­d艂a Ailo spa膰.

Raija najch臋tniej przebywa艂a w pomieszczeniu, kt贸re wyznaczy艂 im gospodarz. Jak ognia unika艂a spo­tkania z Akim. Marja my艣la艂a o tym z b贸lem, ale nie potrafi艂a przeciwstawi膰 si臋 woli m臋偶a. Wspiera艂a c贸r­k臋 za jego plecami.

Zapuka艂a delikatnie do drzwi i wesz艂a do 艣rodka, us艂yszawszy przyzwalaj膮cy glos. Raija siedzia艂a na kraw臋dzi 艂贸偶ka Ailo i trzyma艂a ch艂opca za r膮czk臋. Dziecko spa艂o, zaciskaj膮c d艂o艅 wok贸艂 dw贸ch palc贸w Raiji. Pieszczotliwy gest dziecka sprawia艂 dziewczy­nie wyra藕n膮 przyjemno艣膰.

By艂a dobr膮 matk膮. Marji podoba艂 si臋 spos贸b, w ja­ki chowa艂a ch艂opca. 呕a艂owa艂a, 偶e c贸rka nie wysz艂a za m膮偶 za kt贸rego艣 z ch艂opskich syn贸w. Widywa艂yby si臋 codziennie. Mog艂aby cz臋sto trzyma膰 wnuka w ra­mionach...

Po艂o偶y艂a ubranie na drugim 艂贸偶ku i przycupn臋艂a na skraju.

- Przygotowa艂am to dla was - powiedzia艂a cicho - na jutrzejsz膮 uroczysto艣膰. Musicie wzi膮膰 w niej udzia艂, cho膰 wiem, 偶e Aki jest temu przeciwny.

Raija nie odpowiedzia艂a.

- Wszyscy s膮 z was dumni - doda艂a Marja, rumie­ni膮c si臋. - Ja te偶. Wiem, 偶e nielekko ci na sercu, w ko艅cu zabi艂a艣 cz艂owieka. On jednak uczyni艂 wiele z艂a, uwolni艂a艣 nas od gro藕by, kt贸ra wisia艂a nad naszy­mi g艂owami.

Poklepa艂a stroje, kt贸re z艂o偶y艂a na po艣cieli.

- Nie s膮 tak pi臋kne, jak chcia艂am. Mia艂am niewie­le czasu. - Opu艣ci艂a g艂ow臋. - I musia艂am szy膰 w ta­jemnicy przed Akim...

- Jeste艣 szcz臋艣liwa, mamo? - spyta艂a raptownie Raija. Marja skuli艂a si臋 pod wzrokiem c贸rki. Przypomi­na艂 jej wzrok Erkkiego, przeszywa艂 j膮 na wylot.

- Za stara jestem na szcz臋艣cie - odrzek艂a i wsta艂a pospiesznie. Nie chcia艂a o tym m贸wi膰, nie mog艂a przyzna膰 si臋 do my艣li, kt贸re k艂臋bi艂y si臋 jej w g艂owie. Do wybor贸w, kt贸rych dokona艂a.

Szeleszcz膮c sukniami, ruszy艂a do drzwi. S艂owa c贸rki kaza艂y si臋 jej zatrzyma膰.

- Kocham ci臋, mamo. Nie zapominaj o tym. Nie 偶ywi臋 do was nienawi艣ci za to, 偶e odes艂ali艣cie mnie do obcych ludzi.

Marja odwr贸ci艂a si臋. Po chwili trzyma艂a c贸rk臋 w ramionach. Rozp艂aka艂y si臋 obie.

Raija odwa偶y艂a si臋 poruszy膰 temat, kt贸rego dot膮d starannie unika艂y.

- Dawniej nienawidzi艂am was - przyzna艂a dziew­czyna. - Nienawidzi艂am Mattiego za to, 偶e zatrzymali艣cie go przy sobie. S膮dzi艂am, 偶e bardziej go kocha­cie, 偶e dlatego odsuwacie mnie od siebie. D艂ugo uwa­偶a艂am, 偶e potraktowali艣cie go lepiej, bo jest ch艂opcem. 艁zy p艂yn臋艂y strugami po policzkach Marji.

- Wi臋c kiedy zrozumia艂a艣? - poci膮gn臋艂a nosem, otwieraj膮c przed c贸rk膮 mo偶liwo艣膰 wyznania prawdy.

- Dojrza艂am - przyzna艂a Raija. - Urodzi艂am dzie­ci. Spostrzeg艂am, 偶e cz艂owiek odsuwa w艂asne dobro i uczucia na plan dalszy. I zrozumia艂am...

Marja otar艂a oczy.

- Dzi臋kuj臋 za te s艂owa - powiedzia艂a, u艣miechaj膮c si臋. - Sama chcia艂am spyta膰, lecz nie mia艂am odwagi.

- Ciesz臋 si臋, 偶e zdoby艂am si臋 na to - odrzek艂a Raija. - Szkoda, 偶e tata nie doczeka艂.

Marja po艂kn臋艂a 艂zy. Raija przypomina艂a Erkkiego we wszystkim. Otwiera艂a star膮 ran臋, kt贸rej Marja dawno ju偶 pozwoli艂a si臋 zabli藕ni膰.

- Erkki wiedzia艂, 偶e kiedy艣 zrozumiesz. Zostali艣cie wszak ulepieni z jednej gliny. Mia艂 pewno艣膰, 偶e wy­baczysz mu, jak doro艣niesz. I si臋 nie pomyli艂.

- Raduj臋 si臋, 偶e byli艣cie moimi rodzicami - zako艅­czy艂a Raija.

Mikkal znalaz艂 Raij臋 zaj臋t膮 pakowaniem.

- Nie wybierasz si臋 na uroczysto艣膰? Potrz膮sn臋艂a g艂ow膮.

- S膮dzi艂e艣, 偶e p贸jd臋?

- Nie. Nie wiedzia艂em jednak, kiedy zamierzasz ru­szy膰 w drog臋.

- Dzisiejsza noc jest r贸wnie dobra jak inne. Mikkal przytakn膮艂.

- Nikomu nie powiesz?

- Nie. Nie lubi臋 po偶egna艅. - U艣miechn臋艂a si臋 lek­ko. - Rozmawia艂am z matk膮. Wyzna艂am jej to, o czym my艣la艂am od dawna. Zbli偶y艂y艣my si臋 do siebie bar­dziej ni偶 kiedykolwiek. Kiedy艣 zrozumie, 偶e w ten spos贸b 偶egna艂am si臋 z ni膮.

- Co z Mattim? Nie s膮dzisz, 偶e ma prawo wie­dzie膰?

Mikkal dotkn膮艂 czu艂ej struny. Raija nie chcia艂a roz­stawa膰 si臋 z bratem.

- Polubi艂e艣 Mattiego? Mikkal skin膮艂 g艂ow膮.

- 呕yczy艂bym sobie, by艣my mogli zabra膰 go ze so­b膮. Ma mi艂e usposobienie, jest dojrza艂y i rozs膮dny. Trudno nie lubi膰 tego ch艂opca.

- Mo偶emy zabra膰 go ze sob膮? - spyta艂a, cho膰 z g贸­ry zna艂a odpowied藕.

Mikkal zamilk艂.

- A dok膮d ruszamy? - zapyta艂 po chwili. - Jakie masz plany?

- Mo偶e do twoich krewnych? - zaproponowa艂a nie­pewnie.

- A p贸藕niej?

- Do Laponii.

- Na jak d艂ugo? Raija domy艣la艂a si臋, do czego zmierza. Marzenie, by mie膰 brata u swego boku, przes艂oni艂o jej rzeczy­wisto艣膰.

Jak w dzieci艅stwie, kiedy miesza艂a fantazje ze 艣wia­tem realnym, nie odr贸偶niaj膮c w ko艅cu jednego od drugiego.

- Masz racj臋 - westchn臋艂a. - Zawsze masz racj臋. Ta twoja cecha dra偶ni mnie najbardziej, ty jeste艣 rozs膮d­ny, ja kieruj臋 si臋 kaprysami...

- S艂odka kapry艣nica z ciebie. - Mikkal pog艂aska艂 ukochan膮 po w艂osach.

- Nie mamy wiele rzeczy - u艣miechn臋艂a si臋. - Ma­ma uszy艂a dla nas stroje na jutrzejsz膮 zabaw臋. Zabio­r臋 je ze sob膮, zrobi艂a je wszak dla nas. Gdyby艣my je zostawili, znalaz艂by je Aki i zrobi艂 Marji awantur臋. Wszystko ju偶 spakowa艂am. Renifery gotowe do drogi?

Skin膮艂 g艂ow膮.

- A co z jedzeniem?

- Spl膮drowa艂am spi偶arni臋. - Raija u艣miechn臋艂a si臋 szeroko. - Aki oszaleje ze z艂o艣ci. Nie do艣膰 偶e mordu­j臋, to jeszcze kradn臋!

- Czekamy wi臋c, a偶 zapadnie zmierzch?

- Tak. Nie bud藕my Ailo. Niech ch艂opiec wy艣pi si臋 przed podr贸偶膮.

Mikkal odchyli艂 ko艂dr臋 i usiad艂 na brzegu 艂贸偶ka. W jego oczach zamigota艂y iskierki, kt贸re Raija do­brze zna艂a.

- Minie sporo czasu, zanim zn贸w po艂o偶ymy si臋 na spoczynek w prawdziwym 艂o偶u - powiedzia艂, prze­ci膮gaj膮c sylaby. Odnalaz艂 d艂o艅 Raiji, pog艂adzi艂 kciu­kiem jej sk贸r臋. - Nie s膮dzisz, 偶e powinni艣my skorzy­sta膰 z ostatniej okazji, Ma艂y Kruku?

Przewr贸ci艂a niewinnie oczami, udaj膮c, 偶e nie rozu­mie.

- Skorzysta膰 z okazji, Mikkal? Jeste艣 艣pi膮cy? Roze艣mia艂 si臋 ciep艂o, obj膮艂 j膮 ramionami i poci膮­gn膮艂 w mi臋kk膮 po艣ciel.

Wargami 艣ledzi艂 lini臋 szyi Raiji, si臋gn膮艂 d艂oni膮 do guzik贸w koszuli.

- Nie lubi臋 tych twoich zbytkownych stroj贸w - mrukn膮艂, ale zdo艂a艂 rozpi膮膰 guziki bez pomocy dziewczyny. Potem z mozo艂em zabra艂 si臋 za haftki i wst膮偶ki.

- Jeste艣 szalony - za艣mia艂a si臋.

- Dlatego tak mnie kochasz - droczy艂 si臋. Poca艂owa艂 j膮 w koniuszek nosa, a potem zsun膮艂 twarz pomi臋dzy rozchylone po艂y koszuli i znalaz艂 ustami piersi dziew­czyny, po czym, nie przerywaj膮c poca艂unk贸w, wsun膮艂 d艂onie pod sp贸dnic臋 i zdj膮艂 z Raiji bielizn臋.

Tym razem posz艂o mu nie藕le. Zaczyna艂 nabiera膰 wprawy.

Zreszt膮 Raija nie stawia艂a oporu. Wr臋cz przeciw­nie, pomaga艂a mu zr臋cznymi ruchami cia艂a, odpowia­da艂a na pieszczoty z r贸wn膮 pasj膮 i zachwytem.

D艂onie Mikkala rozpocz臋艂y w臋dr贸wk臋 wzd艂u偶 uda dziewczyny.

- Nie wiedzia艂em, 偶e tak 艂atwo ci臋 rozbudzi膰 - szepn膮艂 jej do ucha i uszczypn膮艂 w sam koniuszek.

Raija zamkn臋艂a ukochanego w ramionach, przy­lgn臋艂a do niego, wygi臋艂a w luk. Wstyd nie mia艂 do nich przyst臋pu.

- A ciebie? - u艣miechn臋艂a si臋, czuj膮c, jak ro艣nie w nim po偶膮danie.

Nie odpowiedzia艂 bezpo艣rednio na pytanie, zbyt przej臋ty doznaniami, jakie mu ofiarowa艂a.

- To by艂 m贸j pomys艂 - mrukn膮艂 pomi臋dzy poca­艂unkami. Z niepoj臋t膮 rozkosz膮 uton膮艂 w jej ustach, d艂o艅mi penetruj膮c najskrytsze zakamarki cia艂a dziewczyny. Raija odpowiada艂a pieszczotami. - To by艂 m贸j pomys艂, ja decyduj臋.

Odwr贸ci艂 j膮 ty艂em do siebie i ca艂owa艂 mi臋kkie za­g艂臋bienie, w kt贸rym szyja przechodzi w smuk艂e rami臋. Zamkn膮艂 d艂onie na jej piersiach, po czym opu艣ci艂 r臋­ce w d贸艂 i przesun膮艂 po jedwabistej g艂adzi brzucha. Niecierpliwym gestem podwin膮艂 suknie ukochanej i rozpi膮艂 spodnie, wreszcie poczu艂 jej rozpalon膮 sk贸­r臋 na swojej. Odnalaz艂 wsp贸lny rytm z ruchem bio­der kochanki i wtedy jego d艂onie mog艂y zaj膮膰 si臋 czym艣 innym.

Jedna wsun臋艂a si臋 pod koszul臋, druga odszuka艂a ta­jemne centrum rozkoszy. Ruszyli ku gwiazdom w co­raz szybszym, oszala艂ym p臋dzie.

Raija odrzuci艂a g艂ow臋 w ty艂 i zagryz艂a wargi. Od­tr膮ci艂a po偶膮dliw膮 d艂o艅 Mikkala, by odwlec ten mo­ment i razem dotrze膰 na szczyt. Potem przechyli艂a g艂ow臋 i znalaz艂a jego usta. Ca艂owali si臋 niesieni fal膮 spe艂nienia.

- Ca艂y ty! - powiedzia艂a Raija, oporz膮dziwszy si臋 nieco.

- I nawzajem! Roze艣mia艂 si臋.

We wszystkim tworzyli wsp贸lnot臋. W s艂owach, ru­chach, w ka偶dym spojrzeniu.

Raija ukl臋k艂a w nogach 艂贸偶ka. Rozpalona, potarga­na. M艂oda i bezbronna.

- Wiesz, Mikkal - zacz臋艂a - cho膰 musimy ucieka膰, cho膰 zdarzy艂o si臋 tyle z艂ego, jest dobrze. Bo jeste艣 ze mn膮. Czuj臋 si臋 taka szcz臋艣liwa i taka spe艂niona. Ko­cham ci臋! I wiem, 偶e z wzajemno艣ci膮.

Mikkal wyci膮gn膮艂 d艂o艅. Raija u艣cisn臋艂a j膮.

- By艂em zazdrosny - odrzek艂. - My艣la艂em, 偶e pad­n臋 trupem, kiedy Petri obj膮艂 ci臋 na ko艣cielnym dzie­dzi艅cu. Nie艂atwo by艂o prosi膰 go o pomoc, ale moja duma i pr贸偶no艣膰 ko艅cz膮 si臋 tam, gdzie zaczyna tro­ska o ciebie. Odkry艂em, 偶e mog臋 rozmawia膰 z Petrim i Aleksanterim, wiem bowiem, kogo obdarzy艂a艣 mi­艂o艣ci膮. Wiele si臋 nauczy艂em.

Nigdy dot膮d nie znale藕li si臋 tak blisko siebie. Dojrza艂o艣膰 nie os艂abia uczu膰, raczej je wzmacnia.

- P贸jd臋 po偶egna膰 si臋 z Mattim. - Raija przeczesa­艂a w艂osy palcami. - Dobrze wygl膮dam?

- Trzynastolatek nie pozna, 偶e przed chwil膮 szala­艂a艣 w po艣cieli... - Wyszczerzy艂 z臋by w u艣miechu.

Rzuci艂a w niego poduszk膮 i zamkn臋艂a za sob膮 drzwi.

艢miech Mikkala goni艂 j膮 a偶 do izby Mattiego.

Ch艂opak siedzia艂 przed oknem i wpatrywa艂 si臋 ma­rzycielsko w zapadaj膮cy zmierzch.

Raiji zrobi艂o si臋 ciep艂o na sercu. Mia艂a ochot臋 po­wiedzie膰 mu, jak bardzo go kocha, ale si臋 powstrzy­ma艂a.

Ch艂opcy w tym wieku nie lubi膮 rozprawia膰 o uczu­ciach.

Wzdrygn膮艂 si臋, kiedy cicho zamkn臋艂a drzwi za sob膮.

- Nie s艂ysza艂em, jak wchodzisz.

- Mog臋 usi膮艣膰? Milcz膮co wskaza艂 na 艂贸偶ko. Raija usiad艂a. Mia艂a wra偶enie, 偶e Matti wie, z czym przysz艂a.

Dlatego nie wiedzia艂a, jak zacz膮膰. 殴le jest 偶y膰 bez korzeni, r贸wnie 藕le odrywa膰 si臋 od nich.

- Wyje偶d偶acie? Twarz ch艂opca pociemnia艂a. Erkki mia艂 takie same oczy, kiedy si臋 smuci艂.

- Nie wybieram si臋 na zabaw臋 - przyzna艂a szcze­rze. - Uwa偶am, 偶e nie przystoi, w ko艅cu on te偶 by艂 cz艂owiekiem. Zszed艂 na z艂膮 drog臋, ale nie bez przy­czyny. - Tylko m臋偶czyznom, kt贸rzy przyszli jej na ratunek, powt贸rzy艂a s艂owa Kaleviego. Nikt inny nie musia艂 zna膰 ca艂ej prawdy. - Nie chc臋 nagrody za je­go 艣mier膰. Zamierza艂am go tylko zrani膰, cho膰 mo偶e lepiej dla niego, 偶e tak si臋 sko艅czy艂o. Powiesiliby go, a marzy艂, by umrze膰 wolny...

- Zacz膮艂em wierzy膰, 偶e zostaniecie tutaj na zawsze - u艣miechn膮艂 si臋 Matti. - By艂o nam dobrze, ale dobre dni nie trwaj膮 wiecznie, prawda?

- Nie w moim przypadku - odrzek艂a smutno. Wi臋c przyjdzie czas, gdy straci Mikkala? - Nie mog臋 zo­sta膰, pr臋dzej czy p贸藕niej i tak ruszy艂abym na p贸艂noc, do dzieci. Nie chc臋 si臋 z nimi roz艂膮czy膰 na zawsze. W ko艅cu przestan膮 mnie 艣ciga膰. Wtedy znajd臋 bez­pieczne miejsce dla ca艂ej mojej rodziny. Nie wiem gdzie, ale nie ma to wi臋kszego znaczenia. M贸j dom jest tam, gdzie Mikkal. Niech tylko Maja, Knut, Ida i Elise si臋 tam znajd膮...

Przerwa艂a, usi艂uj膮c zapanowa膰 nad 艂zami. Matti spojrza艂 na siostr臋 i doko艅czy艂 jej my艣l.

- A dla mnie znajdzie si臋 tam miejsce? Raija otoczy艂a ramionami jego szyj臋 i przytuli艂a go.

- Niczego bardziej nie pragn臋! Po czym zarzuci艂a Mattiego siostrzanymi napo­mnieniami. Przyjmowa艂 je ze 艣miechem.

- Powiedz mamie, 偶e to by艂o najlepsze rozwi膮zanie - powt贸rzy艂a wielokrotnie. - Ona wie, 偶e j膮 kocham.

Matti przyrzek艂, 偶e to uczyni.

- Kiedy ruszacie? - spyta艂. - W jakim kierunku? Cho膰 tyle powiedz bratu.

Poczochra艂a go po w艂osach.

- Jak si臋 艣ciemni. Na po艂udnie. Zadowolony? Skin膮艂 g艂ow膮.

- Do zobaczenia, starsza siostro - powiedzia艂 i zro­bi艂 rzecz niebywa艂膮 jak na ch艂opca w tym wieku.

Poca艂owa艂 Raij臋 w policzek.

Opu艣cili dom Akiego nie zauwa偶eni przez nikogo. Ailo uzna艂, 偶e skradanie si臋 to znakomita zabawa. Kiedy oddalili si臋 od zabudowa艅, roze艣mia艂 si臋 na ca­艂y g艂os z zadowolenia.

Wtedy nikt ju偶 nie m贸g艂 go us艂ysze膰.

Odnale藕li renifery tam, gdzie zostawi艂 je Mikkal. Sprawnie i szybko objuczyli je 艂adunkiem i wsadzili ch艂opca na grzbiet jednego ze zwierz膮t.

I zn贸w ruszyli w drog臋. Na po艂udnie. Tym razem nie szukali korzeni.

Ujechali spory kawa艂ek, kiedy dostrzegli jaki艣 cie艅 u skraju drogi.

Raija nabra艂a z艂ych przeczu膰.

- Nie mo偶esz jecha膰 z nami, Matti - krzykn臋艂a. - Wiesz, co nas czeka. Masz ledwie trzyna艣cie lat!

- Wystarczy, by decydowa膰 o sobie - odpowiedzia艂.

- Co z mam膮? B臋dzie si臋 zamartwia膰. Matti potrz膮sn膮艂 g艂ow膮.

- Napisa艂em d艂ugi list do niej. Aki w og贸le nie zauwa偶y mej nieobecno艣ci. To nie jest m贸j dom. M贸­wi艂a艣, 偶e zale偶y ci na mnie.

Raija i Mikkal spojrzeli po sobie i z westchnieniem r贸wnocze艣nie roz艂o偶yli ramiona.

- Je艣li naprawd臋 chcesz - zacz臋艂a powoli - to mo­偶esz i艣膰 z nami. Pami臋taj jednak, 偶e to nie zabawa.

- Pragn臋 jedynie by膰 razem z wami - oznajmi艂. - Znale藕膰 co艣 wi臋cej, ni偶 Tornedalen mo偶e mi zaofia­rowa膰. Nic mnie tam nie trzyma.

Raija chwyci艂a d艂o艅 brata.

- Wi臋c ruszajmy, my bez korzeni, w drog臋. B贸g je­den wie, dok膮d nas ona zaprowadzi.

Niepewna jutra, Raija w tej chwili by艂a szcz臋艣liwa.

1 Na terenie Szwecji rzeka ta nosi nazw臋 Tome (przyp. red.).



Wyszukiwarka