Paweł Mikuła
NORMANDIA 1944
ORGANIZACJA WOJSK NIEMIECKICH W PÓŁNOCNEJ FRANCJI W
PRZEDDZIEŃ INWAZJI
Dowódcą wojsk niemieckich w 1944 roku we Francji był Gerd von Rundstedt. Miał on także
dowodzić powierzonymi mu oddziałami w razie próby utworzenia drugiego frontu aliantów.
Siły wojsk niemieckich na zachodzie były podzielone na dwie grupy armii. Grupa armii B
stacjonowała w północnej Francji, a także w Belgii i Holandii. Grupą tą dowodził feldmarsz.
Erwin Rommel. W skład grupy wchodziła 7 i 15 armia oraz 88 samodzielny korpus.
7 armia gen. Friedricha Dollmanna stacjonowała między ujściami Sekwany i Loary. Miała
więc dość długi odcinek wybrzeża w swoim zasięgu. Na wschód od ujścia Sekwany
stacjonowała 15 armia. Holandii natomiast bronił samodzielny 88 korpus armijny.
Grupa Armii G, w skład której wchodziła 1 i 19 armia, stacjonowała na południe od ujścia
Loary, a więc obejmowała południe Francji. Grupą tą dowodził gen. Johanes Blaskowitz.
Gerd von Rundstedt (dowódca połączonych grup armii) dysponował także odwodową
Panzergruppe "West". Odwód ten miały być przeznaczony Rommelowi, lecz do przyłączenia
do grupy B tego dowódcy nie doszło. Łącznie Rundstedtowi podlegały 2 Grupy Armii, 4
armie, 15 korpusów armijnych, 40 dywizji, 4 dywizje spadochronowe, 4 dywizje polowe
Luftwaffe i 9 dywizji pancernych. Większość tych sił miała za zadanie strzec wybrzeża
północnego od Holandii po ujście Loary.
Żołnierze w omówionych armiach nie byli dobrze wyszkoleni. W większości to 50-latkowie
lub młodzi, których średnia wieku wynosiła 18 lat. Nie dotyczy to świetnych dywizji
pancernych. Niemiecka armia na froncie zachodnim w ostatnich etapach wojny (także w 44
roku) to w znacznej mierze dawni jeńcy wojenni : Rosjanie, Łotysze, Litwini, Ukraińcy i
Polacy. Żołnierze Ci często poddawali się pierwszym napotkanym oddziałom alianckim.
Istniały nawet grupy licealistów, którzy wysłani na front pomagali żołnierzom prowadząc
jednocześnie naukę przez korespondencję. Rommel po uzyskaniu nominacji na stanowisko
dowodzącego oddziałami we Francji szybko zaczął przygotowania do odparcia ewentualnego
desantu aliantów. Umacniał fortyfikacje wybrzeża. Mimo wszystko organizacja wojsk
niemieckich pozostawiała wiele do życzenia. Brak było koordynacji między lotnictwem,
marynarką i działami nadbrzeżnymi. Rommel twierdził, że jedyną szansą powodzenia w
obronie wybrzeża przed aliantami jest rozbicie ich sił już przy samym lądowaniu. W
operacjach desantowych, bowiem siły wroga rosną wraz z upływem czasu - odwrotnie niż
podczas lądowego ataku, gdzie nieprzyjaciel musi pozostawiać oddziały na zajętych
terytoriach i jego siły maleją z upływem czasu. W przypadku desantu ilość sprzętu i ludzi
wojsk atakujących jest tym większa im więcej czasu upłynęło. Niemcy spodziewając się
inwazji w Pas de Calais, gdzie kanał La Manche jest najwęższy, umocnili ten odcinek
instalując wiele ciężkich dział 280 mm lub 406 mm i 305 mm. Żołnierze broniący wybrzeża
często byli umieszczani w tzw. Blokhauzah zwanych po angielsku pileboxes. Były to
betonowe bunkry lub umocnione domy, ogrodzone zasiekami, wzmocnione betonem. Często
połączone ze sobą podziemnymi przejściami.
POWSTAJĄCY PLAN OPERACJI DESANTOWEJ "OVERLORD"
Od 1940 roku planowano wylądować w Europie zachodniej i wyswobodzić okupowaną
Francję. Jednak dużo pracy i czasu wymagało zbudowanie planu przyszłej operacji. Więcej
jeszcze pracy wymagało zorganizowanie ogromnej ilości środków, ludzi i sprzętu do
przeprowadzenia tak ogromnej operacji.
Na początku 1942 roku postanowiono, że tylko operacja desantowa w północnej Francji
prowadzona z Wysp Brytyjskich rozstrzygnie o losach Trzeciej Rzeszy, a więc i o losach
wojny. Zgodnie z tym rozpocząć można było operację "Bolero" - proces przerzucania sił
Stanów Zjednoczonych do Wielkiej Brytanii w postaci sprzętu i częściowo ludzi. 25 czerwca
1942 roku przybył do Londynu gen. Dwight Eisenhower - od teraz głównodowodzący siłami
US Army w Europie. Miał on tutaj nadzorować operację "Bolero", a także bombardowania
Niemiec i okupowanej Europy przez lotnictwo USA. Rosjanie coraz bradziej naciskali na
aliantów zachodnich, aby ci utworzyli nowy front na zachodzie. W styczniu 1943 powołany
zostaje sztab, który ma przygotować dokładny plan inwazji w Europie - COSSAC - Chief of
Staff of the Supreme Allied Commander, szefem którego został brytyjski gen. Frederick
Morgan. Utworzono także sztab "X", który zajął się opracowaniem operacji "Neptun" -
morskiej części operacji "Overlord". Opracowano także operację "Rankin" na wypadek gdyby
III Rzesza nagle osłabła tak aby można było zaatakować w dowolnym momencie. 15 lipca '43
był gotowy pierwszy dokładny plan inwazji. Według planu tego należało zapewnić sprawne
rozładowywanie sprzętu po wylądowaniu, a także należało natychmiast rozpocząć operację
dążącą do zwiększenia szans przyszłej operacji i polegającą na dezinformacji i osłabieniu
dywersyjnym Niemców.
Sztab pracował intensywnie nad dokładnym i ostatecznym planem operacji inwazyjnej.
Dokładny termin wyznaczono na 5 czerwca'44 ze względu na odpływ jaki w tym czasie miał
mieć miejsce. Odpływ, ponieważ podczas tego pływu widoczne są podwodne przeszkody
terenowe i fortyfikacje, co zmniejszało ryzyko uszkodzenia barek desantowych. Operacja
miała być poprzedzona bardzo silnym bombardowaniem lotniczym i morskim. Przed barkami
z piechotą miały wylądować czołgi.
Jako dzień "D" (D-Day - Decisive Day)wyznaczono 5 czerwca. Oddziały miały wylądować
na 5 plażach. Brytyjczycy na Gold, Juno, Sword, a Amerykanie na Omaha i Utah. 1 Armią
Brytyjską dowodził gen. Omar Bradley, 2 Armią Brytyjską gen. Miles Dempsey. Armie te
utworzyły 21 Grupę Armii (od połączenia tych dwóch cyfr).
PLAN "OVERLORD"
10 kwietnia 1944 był już gotowy dokładny plan "Overlord". W kompletnej wersji miał on
postać 700-stronicowej księgi.
Siły Ramsaya podzielone były na dwie grupy : Task Force East i Task Force West. Grupa
East operowała w rejonach sektora brytyjskiego, natomiast West w rejonie sektora
amerykańskiego. Grupy te dzieliły się z kolei na trzy : w zależności od tego, na której plaży
maiły lądować przewożone oddziały np. Force G,J i S - od plaż Gold, Juno, Sword. Wszystkie
zgrupowania powinny spotkać się w "Assembly Area" zwana także "Piccadilly Circus" tj. w
miejscu zgrupowania wojsk inwazyjnych przed wypłynięciem ku plażom Normandii - 18 km
na południe od wyspy Wight. W przeddzień inwazji trałowce miały wytyczyć drogi w polach
minowych dla poszczególnych grup. Istniały także Force L i B, które stanowiły siły drugiego
rzutu i miały wylądować po południu pierwszego dnia. Wyznaczono także odpowiednie
fregaty, korwety i niszczycieli do zadań eskortowych.
6 mil od wybrzeża piechota przejść powinna z transportowców do barek desantowych. 5 mil
od brzegu zająć miejsca miały pancerniki, krążowniki i niszczyciele przeznaczone do
ostrzeliwania plaż Normandzkich. 4,5 mili od wybrzeża stawić się winny jednostki
bezpośredniego wsparcia piechoty jak Landing Craft Rocket. 4 mile od brzegu zaś Landing
Craft Flak (obrona przeciwlotnicza),aż wreszcie 3,5 mili Landing Craft Assault - barki
oddziałów pierwszego rzutu. 3 mile od brzegu znajdować się miały jednostki wsparcia
technicznego, czołgi DD i wsparcie Landing Craft Support.
PRZED LĄDOWANIEM
Już w maju'44 rozpoczęła się koncentracja wojsk lądowych w portach południowej Anglii.
Pierwsze okręty musiały wyruszyć oczywiście kilka dni przed inwazją. Krążowniki
wyruszyły trzy dni przed dniem D aby zająć pozycje na morzu do ostrzeliwania niemieckich
stanowisk. Okręty tego rozmiaru, jak wiadomo wymagają więcej czasu na dotarcie do celu.
Operację można było zatrzymać najpóźniej 3 czerwca. W późniejszym terminie Niemcy
zorientowali by się, że inwazja jest kwestią kilku dni. Wszystkie przygotowania szły zgodnie
z planem aż 3 czerwca przyszła wiadomość o niekorzystnych prognozach meteorologicznych
w dniach 5, 6 i 7 czerwca - wtedy, kiedy miał mieć miejsce korzystny przypływ. Eisenhower
zwołał naradę sztabu 3 czerwca o 21.30,na której nie zdecydowano o przesunięciu terminu
inwazji. Kolejna tak dogodna sytuacja z przypływami była przewidziana na 20 czerwca.
Postanowiono poczekać do rana. Na kolejnej naradzie o 4.30 4 czerwca Eisenhower
zdecydował przełożyć operację o 24 godz. tj. na 6 czerwca 1944 roku. Część jednostek
wyruszyło już ku plażom Normandii więc należało je zawrócić. Dwie łodzie podwodne nie
otrzymały wiadomości o przesunięciu dnia "D" i musiały spędzić 27 godz. w zanurzeniu
czekając na jednostki inwazyjne.5 czerwca na ostatniej naradzie przed inwazją Eisenhower po
wysłuchaniu niechętnych opinii co do uderzenia w tak niedogodnych warunkach powiedział :
"Jestem przekonany, że powinniśmy wydać rozkaz inwazji. Nie podoba mi się to, ale tak musi
być. Nie widzę żadnej innej możliwości. OK. Uderzamy."
Okręty pierwszego rzutu podniosły kotwicę o godz. 9.00 5 czerwca. Wszystkie grupy
desantowe ruszyły w kierunku Normandii. Żołnierze w dużych jednostkach transportowych
czuli się nieźle. O wiele gorzej wyglądała sytuacja w małych barkach desantowych, w których
zmoknięci chorowali na chorobę morską. Trałowce wypełniły swoje zadanie oczyszczając z
min drogi wodne. Niemcy jeszcze nie zauważyli koncentracji wojsk i żaden myśliwiec
Luftwafe nie pokazał się nad kanałem La Manche. Pogoda była okropna, wiał silny wiatr.
Niemcy uznali, że w dniach 6 i 7 czerwca inwazja aliantów jest niemożliwa ze względu na złe
warunki i mimo wielu sygnałów o lądujących spadochroniarzach jak i nadciągających
okrętach, nie podjęli żadnych działań zmierzających do zmniejszenia szans powodzenia
desantu. Wszystkie jednostki marynarki otrzymały silne wsparcie z powietrza. Zadanie to
wykonywała 8 i 9 Flota Powietrzna USA z samolotami P38 Lighting. O świcie 6 czerwca
bombowce aliantów przeleciały nad barkami lecąc w stronę Normandii. Łodzie podwodne
wynurzyły się ograniczając sektory plaż, pancerniki zajęły pozycję w odległości 10 mil od
wybrzeża, krążowniki zaś 7 mil. Kiedy na horyzoncie pojawiło się słońce, jeden z
Niemieckich ścigaczy wysłał kilkanaście torped w kierunku alianckich okrętów. Jeden z nich
został trafiony po czym, mimo wszystko zaskoczeni Niemcy wycofali się do portu w Hawrze.
LĄDOWANIE SPADOCHRONIARZY NA PRAWEJ I LEWEJ FLANCE WOJSK
INWAZYJNYCH.
O 23.00 6 brytyjska dywizja spadochronowa, składająca się z trzeciej, piątej i szóstej brygady,
wyruszyła w kierunku przyszłego lewego skrzydła wojsk inwazyjnych w okolicach między
rzekami Dives i Orne. Tutaj spadochroniarze mieli za zadanie opanować wspomniane już
tereny, które miały stanowić zabezpieczenie lewej flanki oddziałów inwazyjnych. Lądowanie
pierwszej kompanii "D" miało się odbywać przy pomocy szybowców holowanych przez
samoloty Halifax. Po pierwsze należało zdobyć i ubezpieczyć mosty znajdujące się na rzece
Orne tak aby można było się wycofać na zachodni brzeg tej rzeki. Po drugie trzeba było
wysadzić kilka mostów na rzece Dives aby ewentualne siły uderzające od wschodu miały
trudności z przeprawą. Trzecim zadaniem było zniszczenie baterii niemieckiej znajdującej się
koło Merville, która mogła zagrozić morskim oddziałom inwazyjnym. Bateria ta składała się
z 4 dział kalibru 155 mm . 6 dywizja liczyła 10 tyś. ludzi. Pierwsza weszła do akcji kompania
"D" mjra Howarda. O 0.16 w odległości 50 m od mostu Pegaza na kanale obok rzeki Orne
wylądowały szybowce kompanii. W ciągu kilku minut most został opanowany z niewielkimi
stratami po stronie brytyjskiej - 2 zabitych. Druga grupa miała wylądować przy innym
moście, tym razem na samej rzece Orne. Tutaj zadanie także się powiodło, częściowo z tego
powodu, iż most nie był chroniony. Jeden z 3 szybowców odłączył się jednak od pozostałych
i wylądował w znacznej odległości na wschód od wyznaczonego celu. Żołnierzom udało się
jednak ze swoją grupą połączyć. Teraz miała lądować 22 kompania, która miała za zadanie
wyznaczyć teren lądowiska dla reszty 6 dywizji. Zarówno jednak ani 22 kompania, ani
później brygady 6 dywizji nie wylądowały w wyznaczonych miejscach. Kiedy 3 i 5 brygada
zrzucona z samolotów zorganizowała się należało wykonywać dalsze działania. Część 3
brygady obsadziła wzgórza na wschód od Orne, a odpowiednie oddziały zajęły się
wysadzaniem mostów na Dives, które zostały usunięte jeszcze przed świtem. Mjr Otway wraz
ze swym 9 batalionem miał wysadzić baterię w Merville, jednak po trudnym lądowaniu udało
się odnaleźć tylko 150 spośród 600 ludzi. Otway nie mógł czekać na posiłki, które i tak
pewnie by się nie znalazły. Zdecydował zaatakować baterię tą siłą - 150 spadochroniarzy i
jeden CKM. Po usunięciu min zaatakowano. Zaskoczenie Niemców było ogromne. Wszystkie
stanowiska karabinów maszynowych udało się zniszczyć, a nadlatujące szybowce,
dostarczyły posiłków. Niestety w rejonie baterii miały wylądować 3 maszyny, z czego tylko
jednej się udało. Okazało się ,że Niemcy nie dysponowali działami 155 mm, a były to tylko
przestarzałe 75mm armaty z I wojny światowej. 6 dywizja spadochronowa wylądowała
całkowicie dopiero o 18.00 po lądowaniu na plaży Sword. Operacja na lewej flance
powierzona tej dywizji została, nie w pełni, ale wykonana z wystarczającym sukcesem.
Najważniejszego dokonano - lewa flanka desantowych oddziałów została zabezpieczona
przez zajęcie mostów na Orne, a także wzgórz na wschodzie rzeki. Ponad to unicestwiono
baterię w Merville i alianci zdobyli pewność, że ogień tych dział już im nie zagraża.
Na zachodnim krańcu działań wojsk inwazyjnych miały wylądować dwie amerykańskie
dywizje spadochronowe - 82 i 101.Ta pierwsza miała za zadanie opanować jedyne cztery
drogi, które prowadziły z plaży Utah w głąb lądu. Większość terenów w tym regionie została
przez Niemców zalana i lądujące oddziały na plaży Utah mogłyby zostać całkowicie
unieruchomione a następnie zniszczone. Dlatego powierzone 82 dywizji zadanie było tak
ważne.101 dywizja miała natomiast zająć i utrzymać brzegi rzek Douve i Merderet. W razie
konieczności wysadzić na tych rzekach mosty. Eisenhower i Leigh-Mallory zdawali sobie
sprawę z ogromnego ryzyka, a właściwie oczywistych strat jakie dywizja 101 musi ponieść.
Tereny lądowania były całkowicie zalane wodą i wielu spadochroniarzy utopi się w wodzie.
Ochrona przeciwlotnicza Niemców była tutaj silna, a wiatr też nie najsłabszy. Lądowanie tej
dywizji było jednak konieczne. Bez zabezpieczenia wymienionych rzek i 4 dróg armia plaży
Utah miałaby bardzo małe szanse przetrwania, a nawet cała operacja mogła by się załamać (
przynajmniej w sektorach zachodnich - amerykańskich). Najpierw oddziały zwiadowców
musiały wyznaczyć pola lądowania, a później ruszyła armada samolotów składająca się z 925
maszyn. Tak jak przewidywało dowództwo zginęło wielu spadochroniarzy na zalanych
łąkach, jak i od artylerii przeciwlotniczej. Żołnierze po wylądowaniu nie mieli żadnego
kontaktu wzrokowego. Dowódca 101 dywizji gen. Maxwell Taylor wylądował sam, bez
jakiegokolwiek kontaktu ze swoją dywizją. Wkrótce jednak zebrał kilku swoich oficerów. Do
505 pułku 82 dywizji należało opanowanie Sante Mere-Eglise, małego miasteczka, przez
które przebiegały ważne dla aliantów drogi. Spadochroniarze 3 batalionu 505 pułku pojawili
się nad miastem o godz.1.30.O 4.30 miasto było w rękach aliantów zdobyte przez 2 i 3
batalion tego 505 pułku. Tym czasem żołnierze 507 i 508 pułku 82 dywizji w przypadkowych
miejscach zrzutu musieli się ciągle zmagać, bez wiedzy o swoim położeniu, z Niemieckimi
oddziałami. 101 dywizji udało się opanować jedną z docelowych śluz. Dokonała tego jedna
grupa żołnierzy pod dowództwem płk Johnsona. Dowódca Maxwell Taylor nie miał wciąż
łączności z większą częścią dywizji ale zdecydował o zdobyciu Pouppeville, co sprawiło, że
alianci panowali nad jedną z dróg wiodących od wybrzeża.
PLAŻE UTAH I OMAHA
Plaża Utah, podzielona na dwa sektory lądowania, znajdowała się na wschodnim wybrzeżu
półwyspu Cotentin. Zadanie do wykonania w tym rejonie powierzono 4 dywizji, która zaraz
po wylądowaniu miała połączyć się z wcześniej lądującymi dywizjami 82 i 101 i zająć rejon
nieco na południe w okolicach miasta Carentan. O godz.5.00 rozpoczęły się ostatnie
przygotowania do lądowania. Żołnierze zeszli do barek desantowych, a o 5.50 okręty
alianckie rozpoczęły ostrzał niemieckich umocnień na plaży. Płynące do brzegu barki
desantowe miały problemy z ustaleniem dokładnego miejsca lądowania ze względu na złą
pogodę i wzburzone morze. Dlatego 4 dywizja wylądowała w całkiem innym miejscu niż to
uprzednio planowano. Okazało się jednak, że miejsce to było całkiem niezłe do
przeprowadzenia desantu. Za piechotą wylądowały czołgi-amfibie i buldożery. Żołnierze 4
dywizji skierowali się do Sainte Mere Eglise, gdzie nawiązali kontakt z 82 dywizją
spadochronową, a następnie ze 101 dywizją.
Plaża Omaha , następna, na której lądowali Amerykanie, zapisała się w historii jako miejsce
krwawego, okupionego wielkimi stratami, desantu. Plaża Omaha znajduje się między plażami
brytyjskich wojsk inwazyjnych, a plażą "Utah". Jest to 6,5 kilometrowy pas kamienistej plaży
ograniczonej na końcach stromymi urwiskami. W stronę lądu zamyka się dość wysokimi
wzgórzami. Obrona niemiecka na tych odcinkach była wyjątkowo silna. Niemcy dysponowali
tutaj sześćdziesięcioma różnego rodzaju działami, a także dużą ilością CKM'ów. Szczególnie
niebezpieczne były działa na skrajach plaży ubezpieczone przed ostrzałem z morza 6 metrową
powłoką betonową. Zadanie opanowania tej plaży powierzono Wielkiej Czerwonej Jedynce -
1 dywizji piechoty wchodzącej w skład 5 korpusu amerykańskiego gen. Leonarda Gerowa. 1
dywizją dowodził gen. Clarence Huebner, której miała towarzyszyć na plaży Omaha część 29
dywizji piechoty. Omaha podzielona została na 8 sektorów : Charlie, Dog Green, Dog White,
Dog Red, Easy Green, Easy Red, Fox Green i Fox Red. Plan inwazji w tych sektorach
wymagał ogromnego zorganizowania i przywiązania do szczegółów poszczególnych
dowódców jednostek. Od 5.50 do 6.27 ostrzeliwane miały być pozycje niemieckie z morza.
Jednocześnie od 6.00 do 6.25 miało nastąpić bombardowanie z bombowców. O 6.29
wylądować powinny 64 czołgi DD, a więc w dwie minuty po zakończeniu bombardowania. Z
kolei minutę później miało wylądować 35 zwykłych czołgów i po 1 kompanii piechoty do
każdego sektora.
Zgodnie z planem o 6.00 ciężkie bombowce Liberator zrzuciły bomby na umocnienia
niemieckie. Niestety żadna z bomb nie trafiła w cele i umocnienia nie zostały naruszone.
Ostrzał prowadzony z morza przez alianckie krążowniki także nie przyniósł oczekiwanych
rezultatów. Działka pokładowe barek desantowych nie trafiały w cele ze względu na unoszącą
się mgłę, a także na gwałtowny stan morza. Nadszedł czas na czołgi DD. Także i tutaj nie
brakowało niepowodzeń. W tak strasznych warunkach atmosferycznych nie było szans na
przepłynięcie przez czołg więcej niż 100 metrów. W odległościach 500 metrów należało
opuszczać klapy barek desantowych, po których zaczęły zjeżdżać czołgi do wzburzonego
morza. Część płynęła przez 50 m., część tonęła od razu. Z 64 czołgów DD na plażę dostało
się 5, z czego tylko 2 dopłynęły o własnych siłach. Podczas wyładowywania czołgów, w
okresie pierwszych 3 minut zatonęło 27 maszyn. Nadeszła godz. 6.30. Żołnierze 16 RTC i
116 RTC (REGIMENT TACTIC COMBAT) zeszli do 24 barek desantowych z pokładu
transportowca Thomas Jefferson". Morze ,jak już wiadomo było wzburzone i woda wlewała
się do barek, skąd żołnierze usuwali ją hełmami. Dwie barki zatonęły, kiedy rozpoczął się
ostrzał barek z niemieckich fortyfikacji. Większość jednak, nieuszkodzona płynęła do brzegu
po morderczym ogniem artylerii. Kiedy dopłynęli bliżej brzegu, opuszczono klapy. Żołnierze
stojący w pierwszych rzędach zostali od razu zcięci przez niemieckie CKM'y. Ci, którzy stali
dalej wyskakiwali przez burty do wody, gdzie tonęli ciągnięci na dno przez 30kg sprzęt. Tym,
którym udało się przeżyć kładli się na płyciznach pod wodę tak, aby Niemcy nie dostrzegli
ich. Inni, natomiast starali się schronić za przeszkodami przeciwczołgowymi. Zaraz za
piechotą, a czasem razem z nią lądowały jednostki saperskie, które miały wytyczyć szesnaście
przejść dla sprzętu ciężkiego na plaży Omaha. Saperzy nie mogli spełnić swego zadania. W
większości przypadków przy przeszkodach terenowych, jakie mieli usunąć, leżeli ranni lub
żołnierze, którzy w przerażeniu nie chcieli uciec z zajmowanych miejsc. Sytuację utrudniał
dodatkowo fakt, że buldożery do usuwania zasieków utonęły lub zostały zniszczone przez
artylerię niemiecką jeszcze na barkach. Kompanie pierwszego rzutu nie wylądowały na
przewidzianych miejscach. Ludzie byli wymieszani i zdziesiątkowani. Szwankowała
łączność. O godz. 7.00 wylądowały oddziały drugiego rzutu. Sytuacja poprawiła się, gdy
udało się wytyczyć pierwsze przejście w zasiekach przy pomocy torped Bangalore'a. Były to
długie rury z ładunkiem wybuchowym na końcu. Po otworzeniu tego przejścia, żołnierze
zdobyli pierwsze wzgórze. O godz. 9.00 było tam 600 żołnierzy 5 batalionu rangersów
płk.Maxa Schneidera, kompania "C" ze 116 RTC, część kompanii "B" i "F", także kilku
saperów. W innych rejonach plaży także udało się zniszczyć zasieki, a kompanie "E" zdobyła
bunkier i wzięła do niewoli 21 jeńców niemieckich. Koło 10.00 godziny piechota otrzymała
wsparcie artyleryjskie z morza, a o 13.30 gen. Omar Bradley - dowódca amerykańskiej 1
armii otrzymał meldunek : "Oddziały przykute do plaży zaczynają się posuwać do przodu".
To m.in. niemiecka 352 dywizja tak długo powstrzymywała Amerykanów przed
wtargnięciem w głąb lądu. Podczas kiedy alianci spodziewali się 2 batalionów, Niemcy
dysponowali aż ośmioma. Straty alianckie były duże i wynosiły 3 tyś. Zabitych lub rannych.
POINTE DU HOC
O godz.4.00 oddziały, które miały walczyć o Pointe du Hoc, weszły do barek desantowych.
Pointe du Hoc to silny punkt oporu Niemców na stromym urwisku między plażami Utah i
Omaha i jego zdobycie umożliwiało współ-operowanie oddziałów z powyższych plaż.
Niemcy dysponowali tam 125 piechurami i 85 artylerzystami. Co jednak najważniejsze
znajdowały się tam 4 działa kalibru 155 mm, które mogły ostrzeliwać znaczny obszar. Grupą,
której powierzono zadanie zdobycia Pointe du Hoc dowodził ppłk James Rudder. Pierwsza
barka dotarła do brzegu o godz. 7.10. Rangersi Rudder'a wspieli się na strome zbocze. Mieli
przy tym trochę trudności, ale udało się dotrzeć na szczyt. Tutaj Niemcy wycofali się na
dalsze pozycje. W kazamatach nie było dział. Niemcy nie zdążyli ich zainstalować, a rangersi
znaleźli je potem w sadzie nieopodal i unieszkodliwili je. Udało się także nawiązać kontakt z
jednym z krążowników, któremu podawano namiary na cele po kolei niszczone. Na Pointe du
Hoc został tylko jeden główny bunkier, którego zdobycie pochłonęło wiele ofiar. Niemcy
usilnie bronili ostatniego punktu oporu i mieli tutaj przewagę liczebną. Nad głowami
walczących pojawiły się amerykańskie bombowce, kecz Pointe du Hoc został w tej chwili już
zdobyty. Straty w batalionie rangersów były ogromne i przekraczały 60 procent.
PLAŻE BRTYJCZYKÓW - GOLD, JUNO i SWORD.
W brytyjskiej części inwazji miała lądować 2 armia brytyjska pod dowództwem gen. Milesa
Dempseya. Ogólnie zadaniem Brytyjczyków było zajęcie Caen i Bayeux. Ten plan jednak
mało komu wydawał się realny do wypełnienia. Najbardziej na zachód w sektorze brytyjskim
zanjdowała się plaża "Gold" podzielona na sektory "King", "Jig" i "Item". Plaża "Gold", na
której miał lądować 30 korpus brytyjski gen.Bucknalla, była uboga w przeszkody naturalne i
Niemcy stworzyli tutaj silne fortyfikacje. Umocnili plażę zasiekami, szparagami Rommla i
zgranym systemem ognia krzyżowego. W pierwszym i drugim rzucie lądowała tutaj 50
dywizja, wspierająca 8 brygada pancerna, a także słynne " szczury Tobruku " - 7 dywizja
pancerna. W godzinach rannych 6 czerwca po wymianie wystrzałów między okrętami
alianckimi a niemieckimi działami piechota brytyjska wylądowała na plaży. Wcześniej
samodzielna grupa komandosów z niewielkimi kłopotami zabezpieczyła prawą flankę
Brytyjczyków i dotarła do przedmieść Bayeux. Na plaży "Gold" lądowanie poszło bez
stosunkowych trudności. Brytyjczykom szczęście sprzyjało, bowiem użyto tutaj czołgów typu
Crabe do usuwania min i przeszkód terenowych.
Plaża "Juno" znajdowała się po środku sektora brytyjskiego. Lądowali tutaj w większości
Kanadyjczycy : 3 kanadyjska dywizja piechoty wspierana 2 kanadyjską brygadą pancerną, a
także brytyjscy komandosi. Pierwszy rzut udał się bez problemu i bez większych strat. W
drugim rzucie już były kłopoty na morzu gdzie barki musiały pokonać spory odcinek
manewrując między skałami wystającymi z wody pod ogniem niemieckiej artylerii.
Kanadyjczycy po ciężkich walkach o godz.9.30 opanowali sporą część plaży, a także
miasteczko Bernieres. Pozostało jeszcze jedno trudne zadanie - zdobyć lotnisko Carpiquet.
Mimo zdecydowanego działania nie udało się zdobyć na razie tego lotniska.
Plaża "Sword" była najdalej wysuniętą na wschód ze wszystkich plaż operacji.Lądować tutaj
miała 3 brytyjska dywizja piechoty praz 27 brygada pancerna. Później także 4 brygada
pnacerna i 51 dywizja piechoty Highland. Zadanie jakie powierzono tym oddziałom
przewyższało ich możliwości. Mieli, bowiem za zadanie zdobyć miast Caen. Po
bombardowaniu z powietrza na plaży wylądowali piechurzy. O 6.30 wyładowano na brzeg
wiele ciężkiego sprzętu. 4 zgrupowanie komandosów, które wylądowało na lewy skraju plaży
Sword posuwali się w głąb lądu aż napotkali silnie broniony budynek z dwoma działkami 20
mm . Jednocześnie doszła wiadomość, że wylądowały czołgi DD, przy których pomocy
zdobyto budynek. W innych rejonach, jak 1 pułk Lancaster, nie było problemów z oporem
Niemców. Były jednak miejsca gdzie alianci tracili po 200 zabitych podczas jednego
szturmu.O 9.00 godz. Miasteczko Hermanville zostało zdobyte. 1 pułk Royal Norfolk zdobył
wzgórza nad miasteczkiem Benouville. Nie udało się tego dokonać, co prawda za pierwszym
razem, ale o świcie dnia następnego dowodzący obroną wzgórz skapitulował.
PODSUMOWANIE OPERACJI INWAZYJNEJ W DNIU "D"
Na żadnej z plaż zadania postawione oddziałom inwazyjnym w pierwszym dniu nie zostały
wykonane. Na plaży "Sword" żołnierze połączyli się z 6 dywizją spadochronową, ale nie
połączono tych sił z oddziałami plaży "Juno". Ani oddziały plaży Sword, ani Gold nie
zdobyły Caen i Bayeux. 3 kanadyjska dywizja posunęła się najdalej, bo na przedmieścia
Bayeux i nawiązała kontakt z oddziałami plaży Gold. 1 dywizja z "Omaha" została uwięziona
w niewielkim pasie nabrzeża, a oddziały Utah,82 i 101 dywizji spadochronowej zagrażali
Niemcy z północy. Mimo tego wynik pierwszego dnia walki był korzystny dla aliantów.
Rozpoczął się proces transportu coraz większej ilości materiałów, sprzętu, amunicji przez
sztuczne porty "Mulberry". Pierwszego dnia inwazji w Normandii było już 75 tyś.
Brytyjczyków, 57,5 tyś. Amerykanów, oraz 22,5 tyś. Spadochroniarzy obydwu narodowości.
W dniu "D", choć nie był to dzień całkowicie pomyślny, oddziały aliantów utworzyły nowy
front. Operacja desantowa powiodła się i otworzyła Amerykanom i Brytyjczykom drogę do
Europy, a później, jak się okazało, drogę na Berlin.
Na podstawie książki Roberta Bieleckiego "Normandia 1944", Warszawa 1991