Bez fałszywej szczerości stwierdzam, że dziś „Bunt mas" ma jeszcze większe uzasadnienie i potwierdzenie, niż wtedy kiedy książka ta była pisana. Stopniowo zanikające bariery komunikacyjne, globalny obieg informacji i kapitału, przepływ prądów myślowych, mody i standaryzacja zachowań, powodują, że jednostka żyje życiem całego świata. Przestrzeń geograficzna kurczy się, coraz lepsza technologia, doskonalsze osiągnięcia naukowe i... co dalej. Gasset stawia diagnozę (to nic, że w czasach młodości naszych dziadków): „żyjemy w epoce, którą cechuje poczucie olbrzymich możliwości realizacji, ale która nie wie co ma realizować. Panuje nad wszystkimi rzeczami, ale nie jest panią samej siebie. Czuje się zagubiona w nadmiarze własnych możliwości".
Dlaczego tak jest? Bo mamy do czynienia z logiką masy. Co niektórzy szybko dorzucą: te same „masy" potrafią wysłać człowieka w kosmos, a osiągnięcia naukowe wskazują na wręcz nieograniczone możliwości. Czy są w ogóle jakieś granice dla umysłu człowieka? Fakt, ale „ludzie nauki , pokolenie za pokoleniem, coraz bardziej się rozchodzą, ograniczając się do coraz węższych zakresów pracy intelektualnej. Dochodzi do tego, że za cnotę uznaje nieznajomość wszystkiego, co leży poza małym poletkiem przez nią uprawianym, a ciekowość dla całości wiedzy ludzkiej określa się mianem dyletantyzmu. Rozczłonkowanie wiedzy możliwe jest dzięki stałości i dokładności metod. Za pomocą tych metod pracuje się jak przy użyciu maszyny". Lub inaczej, dosadniej: czym się różni dzisiejszy noblista z fizyki od Michała Anioła. Tym, że prawdopodobnie na niczym innym się nie zna, łącznie z pozostałymi działami swej ukochanej fizyki. A Mikołaj Kopernik kim był: lekarzem, ekonomistą (teoria wypierania dobrego pieniądza), prawnikiem, poetą, tłumaczem. Oh, bym zapomniała : no i jeszcze astronomem. Nic dodać, nic ująć.
Paradoks: współczesny świat wie coraz więcej, ale części składowe masy - człowiek w sumie wie i potrafi coraz mniej. Ludzie rozwijają się na bazie coraz węższych specjalizacji, a wszystko pozostałe, co uznają za potrzebne do egzystencji czy konsumpcji jest podane na tacy. Wszechobecna reklama skutecznie przy tym tępi refleksję i narzuca wzór dla masowego odbiorcy. W końcu wygląda to tak, że człowiek potrafi korzystać z najnowocześniejszych cywilizacyjnych narzędzi, ale jednocześnie nie zna podstaw swej cywilizacji. Ponadto, świat wie coraz więcej, ale nie staje się coraz lepszy. Wiedza intelektualna jest addytywna, tzn. dzisiaj dziecko nie uczy się łowić czy polować, jak jego przodkowie mieszkający w jaskiniach, tylko włączać telewizor i DVD (mój 1,5-roczny synek robi to z powodzeniem). Wiedza moralna taką nie jest, tej nie możemy uzyskać w spadku, nie można od razu zacząć z wyższej półki. Ją mój synek musi nabywać od podstaw. Dlatego tym ważniejszy jest kontekst społeczny, w jakim przyjdzie mu wzrastać. Im szersze będzie miał horyzonty i wsparcie autorytetów, tym będzie łatwiej. Niestety, w świecie mas są to dobra coraz rzadsze.