ęAtaki
energetyczne między UA
W
związku z rozpracowywaniem wzorców i mechanizmów UA, pojawił się
nowy wątek związany z upadkiem świadomości. Chodzi mianowicie o
ataki energetyczne między upadłymi aniołami.
Chciałam
się podzielić swoim doświadczeniem w tym temacie. Podczas sesji
regresingu okazało się, że do tych ataków energetycznych nie
dochodziło ot, tak sobie. Najpierw były inicjacje.
Pamiętam,
jak podczas łapanki urządzonej przez białe anioły dostałam się
w ich sidła. Poddały mnie hipnozie, a następnie oberwałam silną
bombą energetyczną, która rozerwała mi aurę i serce. Wraz z
atakiem otrzymałam sugestię, że mam umrzeć, że to właśnie
miłość zabija w ten sposób tych, który zeszli na ziemię i że
każdy anioł zrobi mi to samo, gdy się do niego zbliżę, wobec
tego to ja pierwsza muszę uderzyć, by przeżyć. Hipnoza nie musi
być logiczna, aby okazała się skuteczna.
Nie
mogłam dojść do siebie po tej hipnozie, podjęłam decyzję, że
nigdy więcej nie chcę oberwać - widziałam tylko dwa wyjścia -
ucieczka przed aniołami lub atak. A ponieważ innym wkodowano to
samo, skutki były opłakane. Gdy spotkały się dwa tak inicjowane
anioły, następował samonakręcający się trans "naparzania"
się nawzajem z wielką mocą. Pamiętam towarzyszące temu rosnące
przerażenie: "co my właściwie robimy i dlaczego nie możemy
tego przerwać?" oraz pytanie: "dlaczego po okazaniu innym
miłości jest im niedobrze lub umierają?". Często taka
wymiana ciosów kończyła się wycieńczeniem lub śmiercią. Gdy
taki wyczerpany i bezsilny aniołek padał, wtedy pojawiali się
"czarni opiekunowie" i wzmacniali jeszcze w hipnozie
przekonanie, że doświadczanie miłości Boga na ziemi jest
niemożliwe i że tak właśnie się kończy....
Mojej
śmierci towarzyszyła beznadzieja, zwątpienie w Boga, niemoc i
okropny ból w sercu.
To
wszystko spowodowało silną blokadę na boską miłość i boską
moc, zamknięcie się i zgaszenie, byle tylko nie emanować tym, nie
świecić, by przypadkiem żaden UA mnie nie namierzył.
Oprócz
w. w. atrakcji założono mi też oczywiście zakaz spotkania UA,
który najbardziej ze mną harmonizuje, aby przypadkiem nie
podwyższyć swoich wibracji i nie wrócić w ten sposób do Boga.
Miałam odczuwać irracjonalny lęk na samą myśl o tym. Nie mogłam
dojść do tego, czym mnie nastraszono. Okazało się, że była to
taka cwana hipnoza kodująca "coś". "Coś" miało
się stać, kiedy spotkam tę istotę, coś naprawdę strasznego, ale
tak naprawdę nie wiadomo co. Na szczęście teraz puściłam wzorzec
energetyczny tego "coś" wraz z oczekiwaniem na to i mogłam
się śmiać z całej sprawy.
Przez
parę dni chodziłam rozbita, z wielkim bólem i dziurą w sercu. Nic
mi nie pomagało. Często w podobnych przypadkach, gdy potrzebowałam
uzdrawiania na wyższych poziomach, modliłam się do Jezusa i ta
pomoc przychodziła wraz ze świetlistymi istotami, które wykonywały
mi "operacje" na aurze. Tym razem nie mogłam się o to
nawet pomodlić. W końcu zaskoczyłam, o co chodzi. Potrzebowałam
pomocy od osoby fizycznej posiadającej ciało, aby odwrócić
zakodowaną intencję i wyobrażenie, że nie da się doświadczać
miłości w ciele na ziemi, że miłość boska na ziemi zabija i
jest czymś innym od miłości, która istnieje w świecie
nieprzejawionym. Po uzdrawianiu duchowym wykonanym przez człowieka
(a właściwe UA) wszystko odeszło ode mnie.
Walki
magiczne i magia ochronna, które pojawiły się w późniejszych
czasach, mają swoje źródło właśnie w tych pierwotnych atakach
energetycznych między UA.
(LŻ):
Warto zaznaczyć, że inicjacji w "pozbawienie mocy i miłości"
często dokonywano w odurzeniu narkotycznym. Ja sobie przypomniałem,
że kiedy byłem odurzony i leżałem związany, nacięto mi na
piersiach jakieś znaki i wypełniono żrącą trucizną. Podano
sugestię hipnotyczną, że kiedy będę chciał poczuć moc lub
miłość, od razu będę czuł ten piekący ból doprowadzający
mnie do bezsilności i paraliżu. Tak więc mnie paraliżowało, a
czasami nawet dostawałam gorączki, kiedy tylko dłużej pomyślałem
o mocy, miłości do kobiety, czy o szczęściu w związku.
(MB):
Kolejnym elementem, który mi się przypomniał, były misje kodowane
przez strażników astralnych. Miałam wrażenie utraty mocy, tak
jakby mi ją odebrali. Mogłam ją odzyskać dopiero po wypełnieniu
misji, gdy już zasłużę i wtedy też zostanie mi ukazana droga
powrotu do Boga.
Moja
misja - całkowicie tajna, jedyna i niepowtarzalna - polegała na
tym, by zejść na samo dno, zaliczyć wszystko, co się da, a
następnie wygrzebać się z tego. Wszystko to po to, by wiedzieć,
jak potem pomóc innym UA w uwalnianiu się od tego. W zasadzie to
nie widziałam powodu, dla którego mam się uwolnić od tej misji,
przecież wychodzę z dołka i coraz lepiej mi się wiedzie w życiu.
Przetrzeźwiałam dopiero, gdy sobie uświadomiłam, co jeszcze
musiałabym zebrać i doświadczyć po drodze, by mieć pełne
spektrum doświadczeń i praktyk.
Pamiętam,
że nie chciałam się tak od razu zgodzić na tę misję. Więc,
żeby mnie przekonać, wmówiono mi, że te doświadczenia i
cierpienie, których będę doświadczać, w ogóle mi nie zaszkodzą
i nie zmącą mojej świadomości boskości. Po prostu będą się
kodować tylko w ciele, a gdy będę wracać do Boga, to i tak
porzucę to chore i cierpiące ciało.
Z
tymi hipnozami wiązała się silna presja i blokada na gardle, nie
tylko na moc; przez gardło można kontrolować inne czakramy. Na
nich to pozakładano mi mandale wraz z programami utrudniającymi
życie na ziemi i tworzącymi problemy. To wszystko oczywiście po
to, by tak naprawdę nigdy nie wrócić i zasilać astral
niskowibracyjną energią powstającą na skutek niezadowolenia z
niespełnionego życia.
Leszek
Żądło:
Ataki
energetyczne i psychiczne wśród UA to nie zamierzchła przeszłość.
Wiele z nich poświęciło sporo wcieleń, by komuś dokopać, lub by
zrealizować misję związaną z urojonymi możliwościami
wyeliminowania innych z życia (z tej planety) za pomocą ataków i
walk energetycznych. Przynosiło to raczej mizerne rezultaty, nie
licząc wikłania się w karmie i systematycznego zaniżania
wibracji. Efekty dalsze to pomieszanie w związkach, coraz
trudniejsze i bardziej obrzydliwe warunki inkarnowania się w
kolejnych wcieleniach i inne "atrakcje", jak lęk przed
zemstą, narastająca nerwica lękowa, zaburzenia seksualne itd.
W
obecnym życiu z atakami energetycznymi spotykałem się od poczęcia.
Większość z nich jednak była do wytrzymania i nie robiła na mnie
większego wrażenia. Kiedy jednak zacząłem zajmować się rozwojem
duchowym, stałem się wielokrotnie celem ataków energetycznych.
Część z nich pochodziła od UA lub od strzyg sprzymierzonych z UA.
Na
początku nie wiedziałem, o co chodzi. Należałem do Stowarzyszenia
Psychotronicznego w Katowicach i miałem pewność, że ludzie
kroczący duchową ścieżką mają czyste intencje, a ich głównym
pragnieniem jest dojście do oświecenia przez rozwijanie miłości
do siebie i innych. Panowała atmosfera życzliwości, zaufania,
miłości bliźniego, duchowej otwartości. To dlatego bardzo
zdziwiłem się, kiedy podczas wykładu znany uzdrowiciel Joachim
Rongen otaczał ochronną kulą siebie i swą żonę. Wydawało mi
się to śmieszna i niepotrzebne. Ale... po kilku miesiącach zaczęły
do mnie docierać niepokojące wieści. Pewną panią przyłapano
podczas wykładu, jak wykonywała zabieg wampiryczny usiłując
zebrać energię z całej sali. Potem mówiono o pewnym ponad
80-letnim joginie, że uprawia z członkiniami Stowarzyszenia seks
astralny i dziwiono się, że 20-letnia żona mu nie wystarcza. Te
opowieści (z wyjątkiem wieku żony, którą znałem) traktowałem
jednak jak bajki.
No
i ... mnie też dopadło.
Zakochałem
się w pięknej dziewczynie i postanowiłem jej to wyznać. Zresztą
z jej strony widziałem zainteresowanie i także miłość. Wtedy
jeszcze nic nie wiedziałem o UA, a ona nim była. Wtedy jednak
dowiedziałem się, co potrafią strzygi. Otóż cała przygoda
skończyła się dla mnie szokiem. Zostałem tak zmaltretowany
energetycznie, że ledwo żyłem przez najbliższy tydzień. Pomógł
mi kolega, który na koniec pocieszył mnie, że po takim ataku
mogłem umrzeć.
Co
się stało?
Otóż
moja ukochana anielica tak się przestraszyła miłości, że
uruchomił się u niej mechanizm opisany wcześniej przez Gosię, a
polegający na ataku na serce i rozbiciu aury. Dodatkowo, by poczuć
się bezpieczniej i pewniej chronioną, wezwała na pomoc swą babcię
- strzygę, która przez dłuższy czas życzyła mi śmierci i
"modliła się" za mnie z wiadomymi intencjami. Atak został
odparty dzięki temu, że nauczyłem się wizualizować lustra
odbijające takie energie i jeszcze kilka innych sztuczek.
Cały
mechanizm i intencje tego ataku udało mi się pojąć dopiero po
wielu latach. Ale przez ten czas atakowano mnie na różne sposoby.
Najbardziej zawzięte w atakach były te UA niebieskie, które
przeszły inicjacje u strzyg. Przez pewien czas czułem się wręcz
osaczony przez wysłanników z Atlantydy.
Moja
późniejsza miłość (również niebieska UA) potrafiła podczas
pocałunku energetycznie wgryzać się w serce i kąsać je aż do
bólu. Nie widziała w tym nic złego. A w poczuciu dobrze spełnionej
misji czy zemsty była gotowa nawet zabić energetycznie.
Owszem
rozstaliśmy się dość szybko. Bo po co się męczyć i szarpać.
Wiele lat później zrozumiałem, że miała powód bronić się
przede mną, bo ja chciałem, żeby mi wreszcie pokazała drogę
powrotu do "nieba", ale ona wcale nie chciała wracać i
drogi nie znała, więc traktowała mnie jak natręta od tysięcy
lat. Chociaż miewaliśmy też i dobre relacje, a najlepszy seks. To
jednak była "zasłona dymna" założona na prawdziwe
intencje i mechanizmy walk energetycznych.
Moja
kolejna ukochana (UA) po kilku latach wspaniałego wspólnego rozwoju
okazała się strażniczką, której zadanie polegało na tym, by
mnie trzymać z daleka od związku z taką kobietą, która mogłaby
pomóc mi podnieść moje energie i rozszerzyć świadomość… I
może, mimo to, ten związek byłby udany, gdyby nie ... tu się
zacznie opowieść, za którą każdego klienta skierowałbym na
badania psychiatryczne. I taka też była moja pierwsza reakcja,
kiedy do mnie dotarły informacje od ludzi w to zamieszanych.
Otóż
moja partnerka ostrzegła mnie, że pewna grupa ludzi modli się,
byśmy się rozstali. Nie uwierzyłem, bo wcześniej dostawała z
astralu idiotyczne instrukcje, jak ma ze mną postępować. No to jak
miałem teraz na to spojrzeć? Wydawało mi się, że się kobiecie
całkiem pomieszało w głowie, tym bardziej, że ludzie, na których
wskazała, traktowali mnie jak przyjaciela. No i... kilka miesięcy
po rozstaniu dostałem gratulacje od tych właśnie ludzi. Nie
ukrywali radości, że ich modlitwa się spełniła.
A
o co się modlili?
O
lepszą kobietę dla mnie!
A
kiedy pojawiła się ta lepsza..., zaczęli ją obrzucać klątwami i
modlić się, żebyśmy się rozstali. No i żeby pojawiła się
jeszcze lepsza. Już domyślałem się, w czym ma być lepsza. Miała
być wobec nich uległa i ułatwiać im darmowe konsultacje u mnie.
No i jeszcze lepiej by było, gdyby im za darmo robiła sesje i
sponsorowała ich rozwój z mojej kasy. Wygląda na to jednak, że
mnie dokładnie o co innego chodziło, więc związałem się z osobą
silną psychicznie i energetycznie (oczywiście, że UA). No i wtedy
rozpętało się prawdziwe piekło! Pewna grupa durnych UA już nie
kryła się z tym, że posługują się klątwami, modlitwą śmierci,
a także innymi modlitwami, żeby ten związek też mi szlag trafił,
a partnerka przeniosła się na tamten świat. Te durne istoty były
tak zapamiętałe i czuły się tak bezkarne, że wydawało im się,
iż mogą na egzorcystkę nasyłać demony. Byli w takim amoku, jakby
ktoś nimi wręcz sterował!!! Nie trafiały do nich żadne
racjonalne argumenty, a nasilający się ból głowy i inne
zaburzenia samopoczucia przechodzące w pogarszający się stan
psychiczny zamiast postrzegać jako ostrzeżenia, traktowali jako
zachętę do nasilenia walki. Wszystkie z tych osób wiedziały
dobrze, że konsekwencje karmiczne uprawiania czarnej magii są
fatalne, jednak ich to nie powstrzymywało. Moje ostrzeżenia też
traktowali jako "makaron na uszy". A efekty są dla nich
opłakane. Wątpię, czy w tym wcieleniu jeszcze będą mieć ochotę
na jakikolwiek rozwój duchowy. No bo jaki to rozwój gwarantuje
opętanie, odizolowanie się od świata z przekonaniem, że wszystko
"syfi" lub szpital psychiatryczny?
Widząc,
że nie dają rady w walce przeciw nam, zaczęli angażować
sojuszników, którzy oficjalnie zajmują się uzdrawianiem,
egzorcyzmami, rozwojem duchowym. Jak wyglądały ich praktyki duchowe
i uzdrowicielskie, poinformowali mnie "zdrajcy", którzy w
rozwoju duchowym szukają oświecenia, a nie ześwirowania. Otóż co
jakiś czas (bodajże raz w tygodniu) zbierała się silna grupa,
której zadaniem było prowadzić walkę ze mną o rząd dusz.
Wysyłano więc przeciw mnie całe armie wojowników astralnych,
które miały mnie unicestwić i odciąć od ode mnie wszystkich,
którzy są moimi zwolennikami. No i wobec niektórych się to udało.
Ale ja zyskałem więcej.
Podczas
jednego z takich ataków przeprowadzonego bardzo fachowo podczas
nowiu, by był jak najsilniejszy, poczułem się zmęczony i
poprosiłem Boga o skuteczną ochronę przed takimi durniami i ich
atakami. I otrzymałem ją.
Wtedy
forma ataków zmieniła się. Jakieś nieszczęśliwe duszyczki w
astralu zaczęły kwilić i wzywać na pomoc mą partnerkę -
egzorcystkę, żeby zrobiła za mną porządek, bo ja wprowadzam tam
straszne zamieszanie. I jaki jestem przy tym niebezpieczny dla
porządnych duchów tam zamieszkujących. I jakież mogę spowodować
straszne spustoszenie - np. zamknąć "wrota czasu"
umożliwiające reinkarnację oraz powrót to Boga. I podobne bzdety.
Na początek naprawdę tym się przejęła.
Na
dziś interesuje mnie, czy owe UA, które tak zawzięcie atakowały
mnie, bym nie był szczęśliwy po swojemu, postępują tak, bo
zostały tak w przeszłości zaprogramowane, czy też jakiś
koordynator astralny nadal czuwa nad całością. No a jeśli tak, to
zupełnie nie wiem, po co. Chyba tylko silne zaślepienie jest go w
stanie motywować do takich działań.
Zauważyłem
też przy okazji, że spora część UA, którym chciałem pomóc w
rozwoju duchowym, jest otoczona strażnikami - strzygami. To w nich
upatrują gwarancji swego bezpieczeństwa w konfrontacji ze mną.
Pozornie to ja przegrywałem, bo poczucie winy nie pozwalało mi się
rozprawiać ze strzygami. W rzeczywistości, przegrywają te UA,
które gwarancji swego bezpieczeństwa i wolności dopatrują się w
strzygach i demonach.
Przegrana
ma wymiar zahamowania w rozwoju, pogorszenia jakości życia,
pomieszania w związkach, zamknięcia na miłość i boską moc.
Na
koniec chcę zaznaczyć, że podczas sesji regresingu często
dochodzi do ujawnienia się mechanizmów oraz intencji dokonywania
ataków energetycznych. Towarzyszy temu wyzwalanie się emocji i
szkodliwych energii. Gdyby nie moja dość duża odporność na ataki
energetyczne, z wieloma z moich klientów nie mógłbym prowadzić
sesji regresingu.
Małgorzata
Białach:
Co
robić, jeśli trafiamy na podobne mechanizmy u siebie?
Warto
oczyszczać sobie intencje dotyczące doświadczania i przejawiania
boskiej miłości na ziemi.
Przydadzą
się też afirmacje:
Przebaczam
sobie, że atakowałam energetycznie inne istoty.
Otwarcie
mojego serca na boską miłość we mnie jest bezpieczne i korzystne
dla mnie i dla innych istot.
Otwarcie
mojego serca na boską miłość w innych istotach jest bezpieczne i
korzystne dla mnie i dla nich.
Mogę
i potrafię doświadczać boskiej miłości tu na ziemi.
Mogę
i potrafię przejawiać boską miłość tu na ziemi.
Doświadczanie
i przejawianie boskiej miłości na ziemi jest dla mnie bezpieczne,
przyjemne i korzystne.
Jestem
kochana, bezpieczna i żyję, kiedy (znani mi) ludzie fizycznie się
do mnie zbliżają. (LŻ)