Zbigniew Landau Wojciech Roszkowski
POLITYKA GOSPODARCZA
II RP i PRL
Wydawnictwo Naukowe PWN Warszawa 1995
Projekt okładki i stron tytułowych Maurycy Gomulicki Redaktor Maria Kotowska Redaktor techniczny Danuta lezierska-Zaczek
Tytuł dotowany przez Ministra Edukacji Narodowej
Copyright © by Zbigniew Landau i Wojciech Roszkowski Warszawa 1995
ISBN 83-01-11736-2
Wydawnictwo Naukowe PWN sp. z o.o. Wydanie pierwsze Arkuszy drukarskich 18,75 Druk ukończono w maju 1995 r. Skład i łamanie PHOTOTEXT, Warszawa Druk i oprawa Wrocławska Drukarnia Naukowa
Z przyjemnością pragniemy Państwa zaprosić do udziału w polemice na temat polityki gospodarczej II Rzeczpospolitej i Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej. Dyskusji przewodzą wybitni specjaliści, wykładowcy Szkoły Głównej Handlowej, prof. dr hab. Zbigniew Landau i prof. dr hab. Wojciech Roszkowski. Bez fałszywej skromności, oceniając pomysł układu książki w formie bezpośredniej polemiki, możemy uznać go za w pełni nowatorski. Sądzimy też, że podobnej publikacji, jak dotąd, nie było w piśmiennictwie światowym. Jak wiadomo z dorobku obu Autorów, Ich opinie były często przeciwstawne. Podobnie jest w niniejszym opracowaniu, a dobrze uzasadnione argumenty mogą być przydatne
w obecnej dyskusji na temat polityki ekonomicznej II! Rzeczpospolitej. Zapraszamy do lektury.
WYDAWNICTWO NAUKOWE PWN
SPIS TREŚCI
Część l - Zbigniew Landau
Od autora 10 Druga Rzeczpospolita 12
1. Powojenna inflacja i walka z nią 12
2. Polska rolnicza czy przemysłowa? 19
3. Rynek wewnętrzny czy zagraniczny? 26
4. Reforma rolna 32
5. Kapitały zagraniczne 39
6. Etatyzm 47
7. Polityka antykryzysowa w latach 1930-1935 56
8. Interwencjonizm 65
9. Stagnacja czy rozwój? 75 Polityka gospodarcza Polski Ludowej 88
1. Istota zmian systemu gospodarczego 88
2. Reformy społeczno-gospodarcze 95
3. Polityka wobec odbudowy kraju 100
4. Fazy polityki gospodarczej 105
5. Polityka przemysłowa 111
6. Polityka rolna 119
7. Polityka pieniężna 127
8. Warunki bytu ludności 136
9. Miejsce w świecie 143 10. Rozwój, ale za jaką cenę? 149
Część II - Wojciech Roszkowski
Od autora 158 Polska międzywojenna 162
1. Odbudowa i inflacja 162
2. Reforma Grabskiego 170
3. Reforma rolna 177
4. Restrukturyzacja rynkowa 184
5. Kapitał obcy 191
6. Walka z kryzysem 195
7. Państwo w gospodarce 203
8. Polska przemysłowa czy rolnicza? 212
9. Podsumowanie 216 Polska Ludowa 220
1. Istota systemu gospodarczego PRL 220
2. Reformy spoteczno-gospodarcze 226
3. Odbudowa powojenna 231
4. Cykl kryzysów 239
5. Polityka przemysłowa 255
6. Polityka rolna 265
7. Wpływ polityki gospodarczej na położenie ludności 27
8. Miejsce Polski w świecie . 287
9. Niereformowalność systemu PRL 291
Zakończenie - Zbigniew Landau, Wojciech Roszkowski 297
OD AUTORA
Moja część książki traktuje o polityce gospodarczej w Polsce w okresie międzywojennego dwudziestolecia i Polski Ludowej. Omówienie tego problemu jest z wielu przyczyn zadaniem bardzo trudnym. Jedna z nich - to niezwykle duża “pojemność" pojęcia polityka gospodarcza. Można bowiem traktować ją zarówno w ujęciu makro-, jak i mikroekonomicznym. Zajmę się więc pewnymi kierunkami polityki gospodarczej państwa polskiego i przy tym wyłącznie w ujęciu makroekonomicznym. Wymaga to omówienia takich na przykład kwestii jak ta, czy Polska Ludowa powinna rozwijać się jako kraj rolniczy, czy też jako państwo rolniczo-przemysłowe, czy gospodarka powinna mieć charakter czysto rynkowy (w znaczeniu przypisywanym temu pojęciu przez zwolenników liberalizmu ekonomicznego), czy też w określonym stopniu być gospodarką zetatyzowaną, w jakiej mierze etatyzm dyktowały potrzeby kraju, a w jakim stanowił on wyraz hołdowania określonej doktrynie politycznej lub gospodarczej, czy stosowanie zasad interwencjonizmu gospodarczego było uzasadnione, czy przyjęcie przez rząd Polski w okresie wielkiego kryzysu gospodarczego 1930-1935 polityki deflacyjnej przyspieszało czy też opóźniało wychodzenie z załamania gospodarczego, czy Polska w warunkach zależności od ZSRR mogła wypracować własną koncepcję rozwoju itd. Problemów takich jest znacznie więcej i wszystkie są częścią polityki gospodarczej.
Obok tych zasadniczych zagadnień można wskazać na wiele drobniejszych, również wchodzących w zakres polityki gospodarczej. Mówiąc, dajmy na to, o polityce gospodarczej wobec rolnictwa, można na przykład wyodrębnić politykę dotyczącą struktury agrarnej, politykę cen artykułów rolnych, stosunek do przeludnienia agrarnego, politykę wobec kwestii melioracji czy scalania gruntów. Każde z tych zagadnień wchodzi w zakres
10
pojęcia polityki gospodarczej, ale nie jestem w stanie się nimi tu zajmować. Dlatego też koncentruję się na kilku problemach, wybranych z całego ogromnego kompleksu zagadnień polityki gospodarczej, które uważam za najważniejsze dla zrozumienia kierunków rozwoju gospodarki polskiej. Oczywiście, wybór ten ma w pewnym stopniu charakter arbitralny. Być może inni autorzy na czoło swych zainteresowań wysunęliby inne zgadnienia. Ale wydaje się, że nawet w owym wypadku również oni musieliby uwzględnić wiele podjętych w tym opracowaniu tematów, gdyż bez ich zbadania nie można pokusić się o jakąś bardziej całościową ocenę polityki gospodarczej Polski w tych dwóch, tak zasadniczo różniących się od siebie okresach.
DRUGA RZECZPOSPOLITA
1. POWOJENNA INFLACJA I WALKA Z NIĄ
Polska wyszła z pierwszej wojny światowej poważnie zniszczona. W największym stopniu ucierpiały dawne zabory — rosyjski i austriacki;
jedynie pruski nie doznał bezpośrednich strat w wyniku działań wojennych. Zniszczenia szacowano na około 10% wartości majątku narodowego, przy czym znacznie większe straty poniósł przemysł niż rolnictwo. O skali zniszczeń fabryk w zaborze rosyjskim świadczy na przykład fakt, że bezpośrednio po odzyskaniu niepodległości w przemyśle mogło znaleźć pracę jedynie 13% zatrudnionych w nim w 1913 r. Było to wynikiem zniszczenia fabryk, braku surowców i węgla, ale zasadnicze znaczenie miała ewakuacja wielu wielkich fabryk do Rosji w 1915 r., a następnie świadoma dewastacja przemysłu na ziemiach Królestwa Polskiego prowadzona przez administrację niemiecką i, w mniejszym stopniu, austriacką. Niemcy chcieli po prostu zniszczyć te gałęzie przemysłu polskiego, które konkurowały z fabrykami niemieckimi. Dlatego m.in. starali się kompletnie zdewastować łódzki przemysł włókienniczy czy przemysł metalowy Zagłębia Dąbrowskiego. Warto może przypomnieć, że bezpośrednie straty przemysłu spowodowane działaniami wojennymi odgrywały znikomą rolę w porównaniu z planowym niszczeniem przez okupantów urządzeń produkcyjnych.
Odbudowa kraju wymagała ogromnych środków pieniężnych. Ponadto państwo musiało sfinansować wiele innych wydatków, związanych m.in. z koniecznością stworzenia armii, policji, systemu administracyjnego, sądowniczego, oświatowego. Wszystko to wymagało wielkich nakładów pieniężnych. W takiej sytuacji wydatki państwa musiały być z założenia wyższe, niż w okresie normalnego jego funkcjonowania. Równocześnie
dochody Skarby Państwa były znacznie niższe niż normalnie. Złoźyły się
12
na to zniszczenia wojenne powodujące spadek wpływów podatkowych, nie funkcjonowały monopole skarbowe, pozbawiona pracy ludność miejska nie uiszczała podatków bezpośrednich, a ograniczona konsumpcja pozbawiała państwo wpływów z podatków pośrednich. Zdezorganizowany aparat skarbowy nie był w stanie ściągać należnych Skarbowi Państwa wpływów. Ponadto na rząd wywierały presję sfery gospodarcze, domagające się zapewnienia im środków finansowych, niezbędnych do uruchamiania życia gospodarczego. Państwo nie mogło odmawiać spełnienia tych żądań, gdyż obawiało się, że w wypadku braku miejsc pracy dla robotników bezrobotni staną się podatni na wpływy komunistyczne, a brak pieniędzy na odbudowę zniszczonych folwarków może spowodować niedostatek żywności, w efekcie wzrost jej cen i w związku z tym nasilanie się niezadowolenia społecznego. W rezultacie musiano. nie tylko znaleźć pieniądze na finansowanie wydatków państwa, ale również na udzielanie pomocy prywatnemu życiu gospodarczemu.,
Problem polegał jednak na tym, że państwo nie miało skąd uzyskać niezbędnych środków finansowych. Wśród ekonomistów, ministrów skarbu oraz premierów można było obserwować skłonność do wyboru jednej z dwóch koncepcji polityki gospodarczej, mającej doprowadzić do zapewnienia rządowi brakujących środków finansowych. Pierwsza opierała się na założeniu, że Polska musi za wszelką cenę szukać pożyczek zagranicznych, które pozwolą na sfinansowanie niezbędnych wydatków państwa. Wielu zwolenników tej koncepcji skłonnych było w zamian za uzyskanie kredytów obcych przyznać wierzycielom bardzo daleko idące koncesje gospodarcze. Tylko nieliczni ekonomiści i działacze państwowi uważali, że Polska nie ma wielkich szans na uzyskanie godziwych pożyczek zagranicznych i głosili pogląd, iż musi sobie sama poradzić z problemem deficytu budżetowego.
Jednak niezależnie od tego, czy ster rządów i polityki skarbowej znajdował się w rękach zwolenników jednej czy drugiej koncepcji, zasadniczym źródłem pokrywania wydatków państwa było drukowanie pieniędzy bez pokrycia i finansowanie nimi potrzeb Skarbu Państwa. Oznaczało to wybór z konieczności polityki inflacyjnej.
Na ogół skłonni jesteśmy traktować inflację zawsze i wszędzie jako zjawisko negatywne. Tak jednak nie jest. Umiarkowana inflacja, która występowała w Polsce od 1919 do 1922 r. bardzo pozytywnie oddziaływała na aktywność JJYzrost gospodarczy państwa. .Wynikało to z dość prozaicznych przyczyn., Ludzie, zdając sobie sprawę z istnienia i stoDmpwegoJpo-
13
głębiania się inflacji, unikali gromadzenia oszczędności w pieniądzu obiegowym, którym była wówczas marka polska. W efekcie starali się posiadane pieniądze wydawać, co wywoływało wzrost popytu na różne towary i dobra. Powodowało to potrzebę zwiększania zdolności produkcyjnych. Dzięki temu dość szybko odbudowywał się zniszczony przemysł i rolnictwo. Prywatni właściciele, korzystając ze znacznej kredytowej pomocy państwa, szybko uruchamiali zniszczone zakłady pracy i przystępowali do budowy nowych, istniało bowiem stale rosnące zapotrzebowanie na ich wytwory. Jednocześnie uruchamianie przemysłu i odbudowa rolnictwa powodowały nie tylko.,wzrost liczby zatrudnionych, ale i zwiększanie zapotrzebowania na materiały, surowce, urządzenia dla fabryk, gospodarstw rolnych itp. Wpływało to na dalszy wzrost popytu. Podobny skutek wywierała tzw. inflacyjna premia eksportowa. Nie będziemy opisywali mechanizmu jej działania, zwrócimy tylko uwagę na fakt, że premia ta opwodowała, iż państwa dotknięte inflacją mogły stosunkowo łatwiej niż kraje o ustabilizowanej walucie zwiększać eksport swych wyrobów, równocześnie chroniąc własny rynek wewnętrzny przed napływem konkurencyjnej produkcji zagranicznej. ,
Tak też kształtowała się sytuacja w Polsce na początku lat dwudziestych. Na ożywienie gospodarki, przede wszystkim przemysłu, pozytywnie wpłynęła również wojna z Rosją Radziecką w 1920 r., która spowodowała ogromny wzrost zamówień artykułów przemysłowych na potrzeby armii.
•Ale w inflację wmontowany jest samoczynny, dość złożony mechanizm, który powoduje, że ma ona skłonność do przekształcania się w hiperinfla-cję. Faktem jest, że gdy w listopadzie 1918 r. za 1 dolara płacono 8 marek polskich, to w grudniu 1922 r. już 17,8 tyś., a w grudniu 1923 r. -6,375 mln. Co nie mniej istotne, inflacja z reguły powoduje spadek Jęalnych zarobków ludzi żyjących z płac oraz likwiduje wszelkie oszczędności pieniężne przechowywane w walucie obiegowej; Ód połowy 1921 r. zaczęły maleć płace realne, chociaż nadal rósł ich poziom nominalny. W efekcie stopniowo kurczył się popyt. Ludzie mieli mniej pieniędzy, a tym samym musieli ograniczać zakupy. Spadek popytu powodował ograniczanie produkcji i — co za tym idzie — wzrost bezrobocia. Hiperinfla-cja zlikwidowała też inflacyjną premię eksportową.
Dopóki inflacja umiarkowana wpływała pozytywnie na gospodarkę, dopóty walkę z nią - zarówno w sferach parlamentarnych, jak i rządowych - traktowano czysto werbalnie. [Polityka państwa uległa zasadniczej zmianie w momencie, gdy wejście w hiperinflację odbiło się-na aktywności
14
gospodarczej, .co uderzało zarówno w interesy producentów, jak i w interesy robotników, urzędników, rolników, a także wywierała istotny wpływ na sytuację polityczną państwa. Robotnicy, których płace realne gwałtownie malały i którzy w coraz większym stopniu odczuwali bezrobocie, zaczęli aktywnie domagać się zmian polityki gospodarczej. Zwróćmy uwagę, że działo się to w roku 1923, a więc pamięć o rewolucji bolszewickiej w Rosji była jeszcze bardzo świeża. W sferach rządowych i wśród przedstawicieli świata interesów w Polsce istniały znaczne obawy przed ewentualną radykalizacją nastrojów robotników, zwłaszcza że w tym okresie proces taki dokonywał się w wielu krajach Europy. A więc,zarówno sytuacja gospodarcza kraju, jak i obawy polityczne zmuszały do szybkiego rozwiązania problemu inflacj[.i
Jak już wspomniałem, od listopada 1918 r., każdy minister skarbu i każdy premier zapowiadał bezkompromisową walkę z inflacją. Na ogół kończyło się to na gołosłownych obietnicach. Koncepcje przeciwdziałania inflacji były różne, ale z reguły nie dawały efektów. Na przykład pierwszy minister skarbu Drugiej Rzeczypospolitej, Władysław Byrka, stał na stanowisku, że deficyt budżetu - zasadnicza przyczyna inflacji (dodatkową było udzielanie przez bank centralny kredytów na przedsięwzięcia gospodarcze również z inflacyjnej emisji marek polskich) - powinien zostać pokryty dzięki emitowaniu pożyczki wewnętrznej i podniesieniu wysokości podatków konsumpcyjnych. Jego następca, Józef Englich, opowiadał się za pożyczką wewnętrzną i zagraniczną. Kolejny minister, Stanisław Karpiński, proponował wymianę pieniędzy, przy czym wymieniający otrzymywaliby w gotówce tylko 30°/o zgłoszonych do wymiany kwot, a 70% w obligacjach długoterminowej pożyczki. Leon Biliński opowiadał się za pożyczką wewnętrzną. Władysław Grabski, gdy był ministrem skarbu w 1919 r., chciał osiągnąć równowagę budżetu zwyczajnego przez wzrost podatków i dochodów z przedsiębiorstw państwowych, a budżetu nadzwyczajnego (głównie o charakterze inwestycyjnym) - zaciągając pożyczki wewnętrzne i zagraniczne. Następca Grabs-kiego, Jan Kanty Steczkowski, podzielał koncepcje swego poprzednika, a z kolei jego następca, Jerzy Michalski, był zwolennikiem ograniczenia wydatków budżetowych, wydzierżawienia przedsiębiorstw państwowych (m.in. kolei i zakładów zbrojeniowych) oraz wzrostu dochodów z podatków. Ministrowie zmieniali się w tamtych latach bardzo często i nie ma sensu kontynuowanie tej wyliczanki. Zmieniali się ministrowie skarbu, a deficyt budżetowy powodował powstawanie coraz wyższej inflacji i,
15
następnie przekształcenie się jej w hiperinflację; Sytuacja stawała się dla państwa nad wyraz groźna.
W tym stanie rzeczy 18 grudnia 1923 r. misję utworzenia rządu otrzymał Władysław Grabski, który już wcześniej był premierem i dwukrotnie ministrem skarbu. Miał więc określone koncepcje realizacji reformy skarbowej i pieniężnej. (Grabski był zwolennikiem dokonania niezbędnych reform opierając się na wewnętrznych zasobach kraju, gdyż nie wierzył w możliwość uzyskania odpowiednio dużych pożyczek zagranicznych, które nie byłyby związane z niekorzystnymi dla Polski warunkami politycznymi.
Za zasadnicze zadanie Grabski uznał doprowadzenie do równowagi budżetowej, gdyż właśnie finansowanie wydatków państwa dodatkową emisją marek polskich powodowało inflację. Z tego względu zdecydował się na kilka bardzo drastycznych posunięć. Przede wszystkim ograniczył wysokość wydatków państwa. Nie mogło doprowadzić to jednak do zrównoważenia dochodów i wydatków budżetu. Dlatego wykorzystał już wcześniej uchwaloną przez Sejm ustawę o wprowadzeniu jednorazowego podatku majątkowego w ogromnej wysokości 1 mld franków szwajcarskich. Podatek ów, wpłacany przez 3 lata przez właścicieli określonych w ustawie majątków, miał - według założeń Grabskiego - zapewnić w tym okresie pokrywanie deficytu budżetowego. Po upływie tego czasu gospodarka kraju powinna była już na tyle okrzepnąć, że normalne dochody budżetu gwarantowałyby jego równowagę. W reformie skarbowej charakterystyczne było to, że Grabski starał się obciążyć jej kosztami przede wszystkim przedstawicieli grup zamożniejszych,, uwalniając od nich ludzi żyjących z płacy i biedniejszych chłopów.
Równocześnie Crabski zdecydował się..ną przeprowadzenie zmiany systemu pieniężnego w kraju. Zrobił to wbrew poglądom większości ekonomistów, którzy uważali, że reforma pieniężna powinna zostać przeprowadzona dopiero po osiągnięciu trwałej stabilizacji budżetu. Grabski bał się jednak, że społeczeństwo, zrażone już do wielu prób naprawy skarbu i waluty, nie uzna jego reformy za jakościowo odrębną, jeżeli nie zostanie dokonana wymiana pieniędzy. Aby ją przeprowadzić utworzył, w formie spółki akcyjnej, prywatnej Bank Polski, który otrzymał monopol emisji banknotów. Nowe złote miały mieć zabezpieczenie w złocie i walutach obcych, przy czym statut Banku Polskiego bardzo rygorystycznie określał zależność między rezerwami złota i walut obcych a wielkością emisji złotych. Dzięki temu złoty cieszył się bezpośrednio po wprowadzeniu 30 kwietnią 1924 r dużym zayfaniem. W wypadku bowiem wy-
16;
stąpienia jakichkolwiek perturbacji na rynku, posiadacze .złotych mogli otrzymać ich równowartość w walutach obcych, które w krajach, gdzie zostały emitowane, były wymieniane na złoto.
Dzięki połączeniu obu reform (skarbowej i walutowej) udało się Crabskiemu przejściowo w 1924 r. osiągnąć formalną równowagę budżetową. Jednak w następnym roku deficyt wystąpił ponownie. Wynikało to z kilku przyczyn: między Polską i Niemcami wybuchła w połowie 1925 "r. wojna celna, która bardzo ograniczyła eksport z Polski do Republiki Weimarskiej; w 1924 r. w rolnictwie polskim wystąpił nieurodzaj, który zmuszał do dużego importu żywności; równocześnie w kraju pogłębiał się kryzys gospodarczy zmniejszający wpływy do budżetu, a przy tym płatnicy podatku majątkowego zaczęli zalegać z jego uiszczaniem. W 1924 r. ci ostatni, bojąc się zaostrzenia nastrojów społecznych związanych z negatywnymi skutkami hiperinflacji, skłonni byli popierać reformy Grabskiego. W momencie, gdy premier osiągnął pierwsze sukcesy - co spowodowało odczuwalną zmianę nastrojów wśród ludności - zaczęli wstrzymywać się z wpłatami kolejnych rat podatku.
Grabski przeprowadzając swą reformę skoncentrował się wyłącznie na kwestiach budżetu i waluty. Abstrahował przy tym od faktu, że między kondycją budżetu i pieniądza a sytuacją gospodarczą państwa istnieje ścisły i nierozerwalny związek. Kryzys gospodarczy, który zaczął się już w okresie hiperinflacji w połowie 1923 r., uległ pogłębieniu po reformie walutowej. Miała ona bowiem charakter zdecydowanie deflacyjny. Dodatkowo przy ustalaniu relacji między złotym a walutami zagranicznymi popełniono błąd, zbyt wysoko ustalając kurs pieniądza polskiego; spowodowało to odczuwalne zmniejszenie wielkości eksportu, gdyż towary z Polski stały się na rynkach zagranicznych relatywnie droższe niż importowane z innych państw. Grabski zdawał się tego nie dostrzegać i był głuchy na wszelkie apele o pomoc dla gospodarki, mimo że pogłębiająca się depresja powodowała automatycznie spadek dochodów państwa. Malały podatki i wpływy z monopoli, kurczyły się wpłaty przedsiębiorstw państwowych. Próba odizolowania kwestii skarbowych i walutowych od całokształtu problematyki gospodarczej spowodowała, że reforma Grabskiego już w 1925 r. napotkała bardzo istotne trudności, które doprowadziły nie tylko do ponownego wystąpienia deficytu budżetowego, ale również do niewielkiego załamania się kursu złotego. To ostatnie okazało się jednak nawet korzystne, gdyż ponownie uruchomiło inflacyjną premię eksportową.
Trudności w realizacji reformy zmusiły Grabskiego do rozpaczliwego
17
poszukiwania nawet drobnych pożyczek zagranicznych, aby zdobyć obce waluty stanowiące zabezpieczenie emisji złotego i zapewnić dodatkowe wpływy do budżetu państwa. Udało mu się otrzymać kilka takich kredytów, ale przy niezwykle wysokich kosztach .i utracie na wiele lat dochodów z monopolu zapałczanego, który został wydzierżawiony Szwedom, oraz ograniczeniu dochodów z monopolu tytoniowego, w którym ważną rolę zaczęli odgrywać Włosi.
Dopiero od lutego 1926 r., dzięki poprawie koniunktury na świecie i w następstwie wybuchu w maju tego roku długotrwałego strajku w brytyjskich kopalniach węgla, sytuacja gospodarcza Polski zaczęła się poprawiać. Dzięki temu złoty został ponownie faktycznie ustabilizowany, a w październiku 1927 r. dokonano jego formalnej stabilizacji, przy czym uległ dewaluacji. W stabilizacji złotego brały tym razem udział liczne międzynarodowe instytucje finansowe i banki centralne z wielu krajów, które narzuciły Polsce swego doradcę. Miał on przez trzy lata kontrolować przebieg przyjętego przez Polskę na ten okres specjalnego planu stabilizacyjnego, sporządzonego przy daleko idącej współpracy zachodnich ekspertów, reprezentujących interesy wierzycieli.
Powstaje zasadnicze pytanie, czy prowadzona przez Polskę polityka pieniężna w latach 1918-1923 była właściwa, czy też nie. Odpowiedź na tak sformułowane pytanie jest niezwykle trudna. Osobiście uważam, że operację taką, jak dokonana przez Grabskiego w pierwszej połowie 1924 r., można było przeprowadzić wcześniej, bo już w 1922 r. Do 1922 r. umiarkowana inflacja stwarzałaby warunki do odbudowy gospodarczej państwa. Jednocześnie jej zakończenie przed przekształceniem się w hi-perinflację mogłoby złagodzić przebieg kryzysu gospodarczego, który zaczął się w połowie 1923 r. i związany był m.in. z silnym spadkiem realnych dochodów ludności, wynikającym z narastania zjawisk inflacyjnych. Można sądzić, że dokonanie reformy skarbowej i walutowej w okresie narastania dobrej koniunktury (a tak było w 1922 r.) okazałoby się znacznie łatwiejsze, związane z mniejszymi kosztami gospodarczymi i społecznymi niż jej podjęcie w okresie nasilania się kryzysu gospodarczego.
Dlaczego więc odwlekano rozpoczęcie skutecznej walki z deficytem budżetowym i inflacją? Po prostu dlatego, że sfery gospodarcze osiągały w obu przypadkach znaczne korzyści, które utraciłyby w warunkach stabilizacji pieniądza. Jakie to były korzyści? Otóż m.in. spadek płac realnych pracowników zapewniał przedsiębiorcom większe zyski; podobnie deprecjacja podatków, które przedsiębiorcy wpłacali do kas skar-
ł6
bowych ze znacznym opóźnieniem w stosunku do momentu ich pobrania od nabywcy; korzyści czerpane z zaciągania niezwaloryzowanych pożyczek w bankach i -.co najważniejsze - sfery gospodarcze odnosiły wymierne korzyści ze stale rosnącego popytu na wyroby, związanego z ucieczką od pieniądza. Inflacja umiarkowana była dla klas posiadających na tyle korzystna, że starały się utrzymywać ją tak długo, jak długo nie powodowała negatywnych dla tej grupy społecznej konsekwencji gospodarczych oraz zagrożenia politycznego. Pamiętajmy, że strach ma wielkie oczy i polskie sfery gospodarcze przez długi czas obawiały się, aby niezadowolenie robotników nie doprowadziło do jakiegoś wybuchu socjalnego, zwłaszcza że Polska graniczyła bezpośrednio z Rosją Radziecką, będącą w tym okresie zwolenniczką doktryny permanentnej rewolucji. Andrzej Wierzbicki, jeden z czołowych działaczy “Lewiatana" - organizacji skupiającej przedstawicieli wielkiego przemysłu — mówił na ten temat m.in.: “dodatni wpływ inflacji działa tylko do pewnego momentu [...], kiedy przechodzi w stan hiperinflacji przestaje rozwojowi przemysłu pomagać i przeciwnie, stwarza groźny stan zapalny"1.
Inflacja korzystna była też dla rządów. Zapewniała im dużą łatwość pokrywania wydatków. Gdy nie wpływały podatki czy zawodziły inne dochody - ratowano się drukiem dodatkowych pieniędzy. Pozwalało to państwu na stosunkowo szybkie uruchomienie całej infrastruktury administracyjnej, politycznej, oświatowej itp. Dlatego również kolejne rządy;
choć werbalnie odżegnywały się od pokrywania wydatków dodatkową emisją, w cichości ducha zawsze korzystały z owej wygodnej formy finansowania potrzeb państwa.
2. POLSKA ROLNICZA CZY PRZEMYSŁOWA?
Aczkolwiek problem walki z inflacją absorbował uwagę polityków i działaczy gospodarczych, to jednak wszyscy mieli głęboko zakorzenione przekonanie, że jest to wprawdzie kwestia ważna, ale o znaczeniu przemijającym. Znacznie ważniejsze dla polityków gospodarczych było określenie docelowej wizji rozwoju gospodarczego Polski. Chociaż bowiem prawie wszyscy ekonomiści hołdowali doktrynie liberalnoekonomicznej, to jednak aparat państwowy dysponował wieloma instrumentami administracyjnymi i gospodarczymi, mogącymi wpływać na dokonywanie się
Sprawozdanie stenograficzne z posiedzenia Sejmu w dniu 4 XII 1923 r.
19
przemian w strukturze ekonomicznej kraju. Rzecz jednak w tym, że brak było jednomyślności w sprawie kształtu gospodarki polskiej. Przede wszystkim należało rozstrzygnąć problem, czy Polska miała pozostać tradycyjnie państwem rolniczym, z dość słabo rozwiniętym przemysłem nastawionym przede wszystkim na obsługę potrzeb wsi i z przemysłem wydobywczym, czy też powinna dążyć do modernizacji struktury i przekształcania się w kraj rolniczo-przemysłowy, a następnie przemysłowo-rolniczy.
Dziś praktycznie nikt nie ma wątpliwości co do kierunku, w jakim powinna rozwijać się ekonomika kraju. Wzywanie do stworzenia z Polski państwa rolniczego budziłoby zdziwienie. Na początku lat dwudziestych tak jednak nie było. Trzeba pamiętać, że ponad 70% ludności związane było w ten czy inny sposób z rolnictwem, że rolnictwo wytwarzało większość dochodu narodowego. Według szacunków Pawła Michalskiego wieś partycypowała w tworzeniu dochodu narodowego w 59%, według Stanisława Janickiego w około 57%, a według Gabriela Czechowicza w 50%. Badania te obarczone są wieloma mankamentami metodologicznymi, ale w jakimś stopniu ukazują skalę problemu, szczególnie gdy uwzględnimy, że równocześnie przemysł - według tychże autorów - tworzył odpowiednio 27, 43 i 27% całego dochodu narodowego2.
Istniały też określone grupy społeczne, dla których przyznanie w polityce gospodarczej priorytetu rozwoju rolnictwa miało zasadnicze znaczenie. Priorytet taki mógł oznaczać łagodniejsze traktowanie podatkowe, preferencyjny dostęp do kredytów na różne cele rolnicze, dostosowanie systemu ochrony celnej do interesów producentów rolnych itd. Przyjęcie polityki proprzemysłowej mogło oznaczać dla rolnictwa wyższe podatki, likwidację ochrony celnej rolnictwa krajowego - dzięki temu żywność byłaby tańsza, co rzutowałoby na poziom płac, w wyniku czego przemysł miałby niższe koszty produkcji. Polityka kredytowa mogłaby preferować przemysłowców kosztem rolników itp. Problem miał więc nie tylko wymiar teoretyczny, ale i bardzo konkretne znaczenie praktyczne.
Dlatego też wszystkie organizacje ziemiańskie (a dysponowały one znacznymi wpływami) usiłowały przekonywać przedstawicieli kolejnych ekip rządowych o potrzebie preferowania interesów rolnictwa i wsi. Dlatego wielokrotnie starały się na stanowiska ministrów rolnictwa czy
2 S. Janicki, Majątek i sify gospodarcze państwa polskiego, Katowice b.r.w., s. 24-25; C. Leliwa (G. Czechowicz), Problem skarbowy w świetle prawdy, Warszawa 1926, s. 49; P. Michalski, Dochód społeczny Polski, “Przegląd Skarbowy" 1926, nr 4, s. 115.
20
reform rolnych powoływać ludzi podzielających ich zapatrywania. Przedstawiciele stronnictw chłopskich, chociaż wiele ich różniło od reprezentantów ziemiaństwa, także uważali, że rolnictwo powinno być osią gospodarki polskiej. Podbudowę teoretyczną i ideologiczną dla tej koncepcji stworzył agraryzm. Koncepcje te znalazły odbicie w programach niektórych stronnictw ludowych. Na przykład w uchwalonym 6 marca 1921 r. programie Polskiego Stronnictwa Ludowego “Wyzwolenie" czytamy m.in.: “Przy stwarzaniu przemysłu państwo przed innymi popierać powinno te jego gałęzie, które -się opierają na naturalnych bogactwach kraju, a nade wszystko, które związane są z rolą, tak, iżby główne źródło naszej zamożności - praca rolnika - doprowadzona była do największej wydajności i jak najsowiciej się opłacała"3. Podobnie w programie PSL “Piast" z 29 listopada 1926 r. stwierdzano wprost: “Warunkiem potęgi gospodarczej państwa może być tylko najbardziej rozwinięta wytwórczość, oparta na naturalnych podstawach i skarbach ziemi polskiej [...]. Tak ze względu na liczbę ludności utrzymującej się z rolnictwa, jak i na obszary ziemi nadającej się pod uprawę rolną i wartość produkcji rolnej, Polska jest krajem przeważnie rolniczym. Najważniejszą zatem częścią całej wytwórczości polskiej jest rolnictwo. Warunkiem rozwoju wszelkiej wytwórczości, a przede wszystkim rolnictwa jest odpowiednia, stała, ale nie ulegająca wahaniom i zmianom polityka gospodarcza państwowa"4. W programie Stronnictwa Ludowego z 15 marca 1931 r. do tego sformułowania dodano następujące uzupełnienie: “Stronnictwo Ludowe domaga się ustalenia przez państwo i ścisłego stosowania przez wszystkie rządy państwowego planu gospodarczego, opartego na wszechstronnym rozwoju rolnictwa"5.
Liczne ślady presji prorolniczego lobby znajdujemy w publicystyce. Juliusz Poniatowski twierdził w jednym z artykułów: “z racji przeważającego charakteru rolniczego w swej obecnej produkcji, z racji swego przeludnienia rolniczego i możliwości łatwiejszego zastosowania wolnej pracy w intensyfikacji rolnictwa niż w rozwoju przemysłu, wreszcie z racji swego położenia geograficznego i związanych z tym koniunktur handlowych dla produktów polskich na rynkach europejskich - Polska winna stać się w pierwszym etapieswego rozwoju krajem wybitnie rolniczym"6.
3 S. Lato, W. Stankiewicz, Programy stronnictw ludowych, Warszawa 1969, s. 186.
4 /bidem, s. 262.
5 fbidem, s. 306.
6 J. Poniatowski, Kierunki rozwoju gospodarczego Polski, “Przemysł i Handel" 1927, s. 255-257. ,
21
W warunkach naporu różnych bieżących/trudnych i nie. cierpiących zwłoki zagadnień, władze państwowe starały się nie zajmować zdecydowanego stanowiska w toczącym się sporze. Zwłaszcza że w problematyce wiejskiej aż do końca 1925 r. dominowała nie rozwiązana kwestia reformy rolnej. Kolejne rządy obawiały się więc zbyt daleko idącego włączania się w spory dotyczące wsi i rolnictwa, zarówno w aspekcie jego przebudowy strukturalnej, jak i miejsca zajmowanego w całej gospodarce kraju. Włączenie się w ten spór powodowało bowiem z reguły daleko idące konflikty polityczne i groziło stabilności kolejnych gabinetów. Dlatego też, praktycznie rzecz biorąc, do przewrotu majowego spór o przyszły kierunek rozwoju gospodarki polskiej i jej strukturę stanowił domenę teoretyków i publicystów. Prawie żaden rząd w sposób jednoznaczny nie chciał zajmować stanowiska w tej spornej kwestii.
Jednocześnie warto wskazać, że sprawa ta nabrała w połowie lat dwudziestych aspektu politycznego i to o charakterze międzynarodowym. Mianowicie Niemcy byli przeciwni rozwojowi przemysłu w Polsce, co zostało zapewne spowodowane względami strategicznymi i obawą przed kurczeniem się rynku polskiego dla eksportu wyrobów fabrycznych z Niemiec. Program niemiecki jasno wyłożył Hjalmar Schacht w wywiadzie udzielonym wiedeńskiej “Neue Freie Presse". Stwierdził w nim m.in.:
“Każde małe państwo, niezdolne myśleć pojęciami dostosowanymi do współczesnych warunków gospodarczych, życzy sobie pełnej niezależności przemysłowej. Tego rodzaju niezależność jest dla małych jednostek niemożliwa, a tym bardziej nie, jeżeli jest się strzępkiem byłego kompleksu gospodarczego. Epidemia przesadnego nacjonalizmu gospodarczego owładnęła przemysłem nowo powstałych państw [...]. Dla wielu bowiem z tych przemysłów, pielęgnowanych poza niedorzecznie wysokimi murami celnymi, nie ma żadnych rynków zbytu ani teraz, ani kiedy indziej, później"7. Mimo że we fragmencie tym nie padło słowo Polska, cały wywód odnosił się przede wszystkim do niej. Dlatego znalazła się tu aluzja do “strzępka byłego kompleksu gospodarczego". Niemcy wykorzystywali też koncepcje niektórych ekonomistów, którzy starali się wysuwać jako argument przeciwko uprzemysławianiu się nowych państw teorię kosztów komparatywnych. Dowodziła ona, że nie każdy kraj ma jednakowe warunki do prowadzenia określonej działalności gospodarczej i że w związku z tym w krajach, w których koszty podejmowania wytwórczości
7 Cyt. wg: F. Młynarski, Znamienny wywiad, “Przemysł i Handel" 1926, s. 1086.
22
przemysłowej byłyby wyższe niż w państwach o rozbudowanym potencjale wytwórczym, należałoby zaniechać industrializacji. Znalazło to na przykład wyraz w raporcie Amerykanina Edwina Waltera Kemmerera, który na zaproszenie rządu polskiego przygotował raport o sytuacji ekonomicznej naszego państwa w 1926 r. W dokumencie tym czytamy m.in.: “Przemysł polski jest raczej przerośnięty aniżeli niedorozwinięty w stosunku do rolnictwa i wytwórczości surowców. Zdaje się, że największą przyszłość Polska znajdzie w wytwórczości produktów i surowców rolniczych dla przemysłowych części Europy [...]. Polska nie posiada specjalnie korzystnych warunków dla fabrykacji, natomiast posiada prawie nietknięte bogactwa naturalne"8. Raport ten jednoznacznie zalecał Polsce skoncentrowanie się na produkcji rolniczej i wydobywaniu bogactw naturalnych.
Bezpośrednio po dokonaniu przewrotu majowego w 1926 r. Józef Piłsudski zamierzał oprzeć się w działalności politycznej na konserwatystach, którzy ściśle powiązani byli z ziemiaństwem. Prawdopodobnie dlatego w pierwszym expose sejmowym nowy minister przemysłu i handlu, Eugeniusz Kwiatkowski, zapowiedział, że rząd będzie najpierw dążył do udzielania pomocy rolnictwu, a dopiero później - przemysłowi, przy czym poszczególne działy przemysłu miały korzystać z pomocy w zależności od ich znaczenia dla kraju. W tym stanie rzeczy było nadal sprawą otwartą w latach 1926-1929 czy Polska będzie zmierzać w kierunku uprzemysławiania, czy też ograniczy się do jednostronnego rozwoju rolnictwa.
W wyniku uzgadniania stanowiska rządu polskiego z zaleceniami misji Kemmerera wręczono mu we wrześniu 1926 r. notatkę, w której rząd w następujący sposób określił swój stosunek do alternatywy - rozwój przemysłu czy rolnictwa. Program sformułowany w tym dokumencie zapowiadał: (1) wzmożenie produkcji rolniczej i wykorzystania bogactw naturalnych, (2) popieranie naturalnego rozwoju przemysłu fabrycznego w granicach potrzeb rynku wewnętrznego9. Oznaczało to odrzucenie koncepcji zaprzestania industrializacji kraju, chociaż wyrażono zgodę na rozwijanie tylko przemysłu pracującego na potrzeby rynku krajowego.
8 E. W. Kemmerer, Sprawozdanie oraz zalecenia Komisji Doradców Finansowych pod przewodnictwem...,Kraków 1926, t. II, s. 111.
9 Notatka o potrzebach kredytowych Polski wręczona E. W. Kemmererowi przez ministra skarbu G. Czechowicza we wrześniu 1926 r.,AMSZ, Zespół Waszyngton, w. 151, t. Polskie sprawy wewnętrzne.
23
Dość szybko jednak minister przemysłu i handlu, Eugeniusz Kwiat-kowski, zaczął zmierzać w kierunku zwiększania znaczenia przemysłu w gospodarce krajowej i stawał się czołowym rzecznikiem industrializacji. Była to poważna i chyba ciągle jeszcze zbyt mało doceniana jego zasługa. Konieczność rozwijania produkcji fabrycznej uzasadniał następująco: “rolnictwo w Polsce tym większe ma przed sobą powodzenie, im bardziej Polska się uprzemysłowi [...]. Odwrotnie, przemysł nasz, zmuszony do nastawiania się coraz bardziej na koniunkturę panującą na rynku wewnętrznym, zainteresowany jest najściślej w powodzeniu rolnictwa"10. Twierdził też, że “szybka i pełna intensyfikacja rolnictwa możliwa jest w państwie o strukturze przemysłowo-rolniczej. Koniecznością Polski jest więc jej uprzemysłowienie"11 oraz że “rolnictwo i przemysł muszą się w Polsce rozwijać równomiernie [...]. Nie może być prowadzona polityka ani przeciwko rolnictwu, ani przeciwko przemysłowi, pod grozą zniszczenia równocześnie jednego i drugiego"12. Takie samo stanowisko zajmował ówczesny minister reform rolnych Witold Staniewicz, który w rozwoju przemysłu upatrywał drogę do likwidacji przeludnienia wsi.
Spór przechodził różne fazy, ale ostatecznie przewagę zyskali zwolennicy uprzemysławiania. Aby nie aktywizować nadmiernie lobby prorol-niczego podkreślano, że rozwój przemysłu stanowi istotny warunek rozwoju wsi i wzrostu jej zamożności. Dla większości polityków i ekonomistów stawało się oczywiste, że bez rozwoju własnego przemysłu nie sposób zapewnić obronności kraju. Przeludnione rolnictwo, w którym nie występował żaden odczuwalny postęp techniczny, nie stwarzało warunków do powstania nowych miejsc pracy. Takie szansę dawał przede wszystkim przemysł, gdyż zatrudnienie w usługach było już w tym okresie nadmierne w stosunku do rzeczywistych potrzeb. Dlatego kwestia industrializacji stawała się nie tylko problemem ekonomicznym, ale również społecznym. Bez budowy nowych zakładów produkcyjnych nie można było rozwiązać kwestii bezrobocia w miastach i przeludnienia wsi, a były to problemy bardzo ważne, gdyż liczba osób pozostających bez pracy w latach trzydziestych wykazywała tendencję stałego wzrostu. Dla państwa był to
10 E. Kwiatkowski, Postęp gospodarczy Polski (wyd. II), Warszawa 1925, s. 19. " Tegoż: Prawo zwycięstwa (odczyt wygłoszony w Poznaniu 26 maja 1929 r.), Warszawa 1929, s. 29.
12 Tegoż: Rekonstrukcja gospodarstwa Polski (przemówienie wygłoszone 7 października
1929 r. na Zjeździe Delegatów Izb Przemysłowo-Handlowych), Warszawa 1929, S. 29.
24
również problem polityczny. Bezrobotni mogli bowiem łatwo stać się klientelą partii o ideologii narodowej i zagrozić panowaniu sanacji; w tym okresie zagrożenie ze strony radykalnej lewicy komunistycznej miało zdecydowanie mniejsze znaczenie.
Praktycznie więc wszystko przemawiało za celowością rozwijania przemysłu. Na przeszkodzie stały jednak dwa niezwykle istotne czynniki - brak niezbędnych kapitałów i słabość rynku wewnętrznego, którego mała pojemność odstraszała potencjalnych inwestorów od podejmowania nowych inwestycji.
W okresie wielkiego kryzysu gospodarczego w latach 1930-1935 nastąpił gwałtowny spadek produkcji fabrycznej, a tym samym nie istniały warunki umożliwiające rozpoczęcie procesu przyspieszonej industrializacji Polski. Znaczna część istniejącego potencjału produkcyjnego nie mogła być w tym czasie wykorzystana, ponieważ zapotrzebowanie na wyroby fabryczne było niezwykle małe. O tym okresie można nawet mówić jako o latach “odprzemysławiania" kraju, gdyż wiele urządzeń produkcyjnych (np. niektóre wielkie piece, piece martenowskie, kopalnie węgla) niszczono.
Dopiero zakończenie kryzysu, które nastąpiło pod koniec 1935 r., stworzyło warunki rozwoju industrializacji. W pełni starał się wykorzystać je ówczesny wicepremier do spraw gospodarczych, a równocześnie minister skarbu, Eugeniusz Kwiatkowski. W tym okresie był już zdecydowanym rzecznikiem przyznania priorytetu przemysłowi. Przemawiała za tym i niekorzystna wojskowa sytuacja Polski, i narastające bezrobocie, i trudności ze zbytem artykułów rolnych. Wszystkim tym trudnościom mogła w ograniczonym stopniu przeciwdziałać polityka budowy nowych zakładów przemysłowych. W takim właśnie kierunku zmierzała polityka Kwiatkows-kiego, który zainicjował czteroletni plan inwestycyjny (1936-1940), a następnie plan piętnastoletni (1939-1954). Ich zasadniczym celem była rozbudowa przemysłu. W ramach planu czteroletniego w lutym 1937 r. rząd zainicjował budowę Centralnego Okręgu Przemysłowego, w którym zamierzano stworzyć rejon nowoczesnego przemysłu zbrojeniowego wraz z niezbędnymi fabrykami uzupełniającymi i konieczną infrastrukturą transportową, energetyczną itd. COP był dowodem zwycięstwa koncepcji polityki gospodarczej nastawionej na rozwój przemysłu, a nie rolnictwa. Tym samym w praktyce stanowił symboliczne zakończenie sporu między zwolennikami Polski rolniczej i Polski przemysłowej. W sporze tym zwyciężyli d ostatni.
2S
3. RYNEK WEWNĘTRZNY CZY ZAGRANICZNY?
Jak już wyżej wspomniano, rozwój przemysłu warunkowały trzy zasadnicze czynniki - posiadane kapitały, zasoby siły roboczej i rynki zbytu. Z tych trzech niezbędnych czynników Druga Rzeczpospolita dysponowała w nadmiarze tylko siłą roboczą, a odczuwała niedostatek obu pozostałych.
Zanim przejdziemy do kwestii kapitałów zatrzymamy się na problemie rynków zbytu. Przede wszystkim trzeba sobie uświadomić, dlaczego problem ten był tak ważny.
Celem produkcji kapitalistycznej jest zysk. Zysk można osiągać tylko wówczas, gdy fabryka czy inne przedsiębiorstwo znajduje zapotrzebowanie na swoje produkty i jest w stanie produkować po cenach konkurencyjnych, tak aby nie zostać wypchniętym z rynku przez konkurentów oferujących produkty taniej, lub gdy potrafi wejść w układy kartelowe, które zapewniają ograniczenie czy nawet eliminację walki konkurencyjnej. O wielkości zysku decyduje więc, z jednej strony, zysk z każdej sprzedanej jednostki towaru, a z drugiej - liczba sprzedawanych wyrobów. Zjawiska te są bardzo ze sobą związane. Zysk jednostkowy uzależniony jest bowiem ściśle od wielkości produkcji: im jest ona większa, tym mniejszy udział kosztów stałych przypada na jednostkę wyrobu i tym niższa może być cena.
Dla producenta rynek ma więc pierwszorzędne znaczenie przy podejmowaniu jakichkolwiek decyzji inwestycyjnych. Jeżeli z jego rozeznania wynika, że rynek jest wąski i już nasycony określonymi produktami, to na ogół rezygnuje z podejmowania budowy nowej wytwórni. Takie podejście mają wszyscy producenci prywatni, a w warunkach gospodarki kapitalistycznej oni właśnie stanowią zasadniczą grupę inwestorów.
Rynek zbytu nie oznacza jednak wyłącznie rynku krajowego. Istnieje bowiem możliwość produkowania wyrobów w jednym kraju w celu eksportowania ich do innego. Opłacalność eksportu zależy jednak nie tylko od warunków istniejących w kraju produkcji (koszty własne, system celny, dostępność i kwalifikacje siły roboczej), ale też od polityki handlowej kraju importera. Ten może przez różnego rodzaju bariery celne i inne chronić swój rynek wewnętrzny przed napływem wytworów zagranicznych. Na ogół liberalna polityka importowa zachowywana była w okresach dobrej koniunktury, ale w okresach kryzysowych zastępowano ją polityką ostro protekcyjną. Każde bowiem państwo starało się zapewnić przede wszystkim swemu przemysłowi jak najkorzystniejsze warunki funk-
26
cjonowania, a ochronę wzmagało w okresach, gdy wytwórczość napotykała trudności.
Druga Rzeczpospolita od początku swego istnienia stanęła przed problemem rynków zbytu dla wyrobów przemysłowych. Trzeba przypomnieć, że w okresach zaborów państwa rozbiorowe starały się włączyć podlegające im obszary polskie we własne rynki wewnętrzne i odciąć od kontaktów z ziemiami polskimi należącymi do pozostałych zaborców. W ten sposób system gospodarczy każdego z zaborów włączony został do wewnętrznego podziału pracy kraju zaborczego, co spowodowało, że nie istniał wewnętrzny wspólny rynek ziem dawnego państwa polskiego. Odbijało się to na całej polityce gospodarczej każdego z zaborców. Przemysł Królestwa Polskiego rozbudowywano z myślą o eksporcie do Rosji i na Wschód; rolnictwo Wielkopolski i Pomorza rozwijano licząc na wywóz do Niemiec. Podobnie Galicja, której gospodarka była rozwinięta najsłabiej, została ściśle powiązana z rynkiem Austro-Węgier.
Rynki zewnętrzne stanowiły przed 1914 r. podstawę rozwoju przemysłu na ziemiach polskich: 98% wywozu artykułów przemysłowych z Królestwa Polskiego kierowano do Rosji13; podobnie wyglądała sprawa w zaborze pruskim. Zmiana granic odcięła przemysł i rolnictwo polskie od tradycyjnych w XIX w. rynków zbytu. Z początku gospodarka polska nie odczuwała tego, gdyż stopień zniszczenia przemysłu i rolnictwa spowodował tak znaczne ograniczenie produkcji, że bez trudu znajdowano na nią zbyt w kraju. Wraz z ożywianiem gospodarki oraz w wyniku przyłączenia w czerwcu 1922 r. Górnego Śląska do Polski odżył problem rynków zbytu. Umowa o podziale Górnego Śląska zapewniała Polsce na okres trzech lat prawo do eksportu, bez płacenia ceł, określonej i to dość znacznej ilości produktów przemysłowych z tego rejonu do Niemiec. Mimo to, szczególnie pod wpływem kryzysu gospodarczego, który w Polsce rozpoczął się w połowie 1923 r., wystąpiła ostra nadprodukcja wielu wyrobów fabrycznych w kraju. W tej sytuacji przed polityką gospodarczą państwa stanął problem określenia kierunków rozszerzania rynków zbytu. Można bowiem było wyobrazić sobie politykę gospodarczą nastawioną przede wszystkim na rozwijanie rynku wewnętrznego tak, aby wchłaniał coraz większą część produkcji; można też było starać się forsować koncepcję polityki nastawionej głównie na rozwój eksportu. Wybór jednej z nich wymagał jednak dostosowania do niej modelu polityki gospodarczej kraju, gdyż
13 H. Tennenbaum, Bilans handlowy Królestwa Polskiego. Warszawa 1916, s. 392-395.
27
inaczej musiała wyglądać działalność gospodarcza państwa forsującego eksport, a inaczej nastawionego na preferowanie zbytu na rynku krajowym.
Trzeba powiedzieć, że w Drugiej Rzeczpospolitej nie wypracowano jakiegoś jednolitego modelu polityki w tym zakresie. Starano się i rozszerzać eksport i forsować zbyt na rynku wewnętrznym, ale żadne z tych działań nie przybrało formy świadomie wypracowanej koncepcji polityki gospodarczej, mimo że sfery gospodarcze związane z przemysłem usiłowały skłonić rząd do nastawienia się przede wszystkim na prowadzenie polityki preferującej wywóz. Tendencja ta nie była przypadkowa. Tradycje, w jakich działał przemysł ziem polskich przed wybuchem pierwszej wojny światowej, warunkowały jego nastawienie proeksportowe. Jednak nie to miało chyba zasadnicze znaczenie. Jeżeli bowiem przemysł preferowałby rozszerzanie roli rynku wewnętrznego, musiałoby to oznaczać m.in. podwyższanie płac pracownikom, aby ci mieli pieniądze na kupowanie produktów przemysłu. Powodowałoby to wzrost kosztów, a w efekcie redukcję zysków, co nie mogło być i nie było celem przedsiębiorców. Podobnie dążenie do zwiększania zakupów przez aparat państwowy czy samorządy mogłoby oczywiście spowodować rozszerzenie rynku wewnętrznego. Wymagałoby to jednak (abstrahując od sytuacji inflacyjnej) odpowiedniego podwyższania podatków, które w jakiejś części obciążałyby również przemysł. Realną szansę zwiększenia możliwości zbytu, bez obciążania kosztami tego procesu przemysłowców, stwarzało tylko dążenie do podniesienia stopy życiowej ludności rolniczej. To jednak wymagało przeprowadzenia radykalnej reformy rolnej, czego przemysłowcy - powiązani licznymi więzami interesów i rodzinnymi z ziemiaństwem - nie chcieli forsować.
Dlatego dla przemysłowców zasadnicze znaczenie miała odbudowa tradycyjnych kierunków eksportu wyrobów przemysłu polskiego. Napotykało to jednak zasadnicze trudności, nie tylko gospodarcze, ale i polityczne. Dla przemysłu dawnego Królestwa Polskiego, przede wszystkim dla dwóch jego najważniejszych działów - włókiennictwa i przetwórczego przemysłu metalowego, ponowne wejście na rynek wschodni decydowało o jego być albo nie być. Rosja Radziecka nie miała początkowo środków na import, a od końca lat dwudziestych - wobec nastawienia się na forsowną industrializację - nie wykazywała zainteresowania importem dóbr konsumpcyjnych. Skłonna była natomiast nabywać pewne artykuły inwestycyjne. Tu jednak natrafiała na trudności ze strony rządu polskiego.
28
Obawiał się on, że sprzedaż maszyn i urządzeń dla przemysłu ciężkiego ułatwi komunistycznej Rosji zwiększenie jej potencjału militarnego. Rozumowanie takie było oczywiście w zasadzie słuszne. Rzecz jednak w tym, że jeżeli nawet Polska nie eksportowałaby swych produktów do ZSRR, to eksportowały je tam inne państwa. Tym samym potęga militarna Rosji i tak rosła, a polski przemysł stracił pojemny rynek zbytu.
Znaczenie rynku wschodniego dla przemysłu polskiego, wobec jego stosunkowo małej produkcji, było bardzo duże. Na przykład, gdy w 1931 r. Rosjanie dokonali zamówień wyrobów hutniczych w Polsce, wpłynęło to w istotny sposób na stopień wykorzystania mocy produkcyjnych hutnictwa Górnego Śląska. Wywóz do ZSRR wynosił w tym roku 30% ogólnej produkcji i 83% całego eksportu14. Dla eksportu polskiego na rynek rosyjski problem stanowiły też trudności z kredytowaniem dostaw. Wszystkie państwa zachodnie, dążąc do opanowania tego chłonnego rynku, godziły się na zawieranie umów przewidujących dostawy na długoterminowe kredyty. Polsce brakowało środków na udzielanie takich pożyczek, dlatego nasze oferty były mniej konkurencyjne. W każdym razie przemysłowcy dawnego Królestwa Polskiego starali się oddziaływać na rząd w kierunku aktywizacji eksportu na tereny byłego cesarstwa rosyjskiego.
Dla ziem dawnego zaboru pruskiego podobne znaczenie miał eksport do Niemiec. Znaczną część produkcji przemysłowej Górnego Śląska oraz rolniczej Wielkopolski i Pomorza wchłaniały w okresie rozbiorów Niemcy. Dlatego przedsiębiorcy i rząd polski zainteresowani byli rozwijaniem wymiany handlowej z Republiką Weimarską. Jednakże Niemcy starały się wykorzystać kwestię dostępu wyrobów polskich na swój rynek jako narzędzie walki politycznej z Polską. W 1925 r. doprowadziły do wybuchu wojny gospodarczej między obu państwami. Decydując się na ten krok liczyły, że znaczny spadek eksportu polskiego do Niemiec (będących największym importerem wyrobów polskich w tym okresie) doprowadzi do załamania gospodarczego Polski i zmusi ją do gospodarczego podporządkowania się zachodniemu sąsiadowi. Niektórzy politycy niemieccy liczyli też, że umożliwi to dokonanie w przyszłości zmiany granic państwowych wyznaczonych przez Traktat Wersalski. Niemcy bowiem nie tylko drastycznie ograniczyli import produktów z Polski, ale starali się uniemożliwić Polsce uzyskiwanie jakichkolwiek pożyczek na międzynarodowym
•* Zamówienia sowieckie w hutach polskich, AAN, Zespół Komitetu Ekonomicznego Ministrów, 1.1031.
29
rynku finansowym, gdzie mieli bardzo duże wpływy. Sądzili, że zahamowanie wywozu, przy równoczesnym wstrzymaniu kredytów zagranicznych, spowoduje załamanie się reform Władysława Crabskiego i zmusi Polskę do szukania pomocy gospodarczej u jej zachodniego sąsiada.
Rząd Polski od 1925 r. czynił różne próby aktywizacji wywozu na inne rynki, ale napotykało to liczne przeszkody. Aktywizacja eksportu zaczęła się w maju 1926 r., gdy wybuchł wielki strajk w górnictwie węglowym w Anglii. Dzięki temu Polska opanowała niektóre tradycyjne rynki węglowe Anglii (m.in. Skandynawię).
W okresie wielkiego kryzysu gospodarczego rząd starał się z różnych powodów wpływać na zwiększanie wywozu. Zależało mu zarówno na ograniczeniu spadku wytwórczości przemysłu krajowego, jak i na zdobywaniu zagranicznych środków płatniczych, których dopływ był niezbędny dla dokonywania spłat zadłużenia zagranicznego. Dlatego prowadził politykę proeksportową. Zdecydował się na popieranie dumpingu, rozszerzył system zwrotów ceł dla eksporterów, wprowadził obniżki taryf kolejowych dla produktów przeznaczonych na sprzedaż za granicą, przyznał wiele przywilejów instytucjom nastawionym na eksport, popierał utrzymywanie wysokich cen na rynku krajowym, aby stworzyć kartelom warunki do sprzedaży towarów za granicą poniżej kosztów własnych. Poczynania te napotykały jednak analogiczne działania ze strony innych państw dotkniętych kryzysem. W rezultacie udział Polski w handlu międzynarodowym nie rósł, a malał. W 1929 r. udział Polski w obrotach handlu światowego wynosił 1%, w 1932 r. - 0,8%, w 1937 r. - 0,9% i dopiero w 1938 r. powróciliśmy do poziomu przedkryzysowego15.
Oczywiście nie jest naszym celem przedstawianie całej złożonej problematyki polityki handlu zagranicznego prowadzonego przez kolejne rządy Drugiej Rzeczpospolitej. Nie o to bowiem chodzi. Ograniczymy się do stwierdzenia, że Polska w chwili odzyskania niepodległości utraciła tradycyjne rynki zbytu i że nie udało się ich odzyskać. Nie udało się też znaleźć nowych rynków, które zrekompensowałyby utratę rynku wschodniego i niemieckiego. Warunkiem rozwoju gospodarki polskiej stawał się przeto w coraz większym stopniu rynek wewnętrzny, co oczywiście nie oznaczało, że rządy w Polsce świadomie zmierzały do prowadzenia polityki autarkicznej. Tak nie było. Polska chciała jak najwięcej eksportować, ale nie miała szans zdobycia koniecznych rynków. Dlatego m.in. w końcu lat
15 Maty Rocznik Statystyczny 1939, s. 164.
30
trzydziestych zrodziła się w kołaeh polskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych dość karkołomna koncepcja, aby domagać się od Ligi Narodów przyznania Polsce kolonii. Stanowiłyby one teren emigracyjny i rynek zbytu. Sprawa ta była przez polskie koła rządowe traktowana całkiem poważnie, ale zakończyła się fiaskiem, gdyż żadne państwo nie było skłonne zrezygnować ze swych kolonii na rzecz Polski, a wolnych terenów już brakowało.
Wobec ograniczenia roli eksportu musiało rosnąć znaczenie rynku krajowego. Był on jednak niedostosowany do wchłonięcia produkcji fabryk uruchomionych kiedyś z myślą o zupełnie innym odbiorcy i odbudowanych po wojnie z zamiarem kontynuowania wywozu na przedwojenne obszary zbytu. Przemysły hutniczy, metalowy, włókienniczy, cukrowniczy miały - w stosunku do realnych możliwości zbytu na obszarze Drugiej Rzeczpospolitej - nadmierne zdolności produkcyjne, a wobec niskiej zamożności większości społeczeństwa trudno było liczyć na szybki wzrost konsumpcji krajowej. Ludność miejska w znacznej części składała się z na ogół źle opłacanych robotników (przy czym wśród robotników było wielu bezrobotnych) oraz z drobnomieszczaństwa, którego poziom życia w masie nie odbiegał od poziomu życia zatrudnionych robotników. Obie te podstawowe grupy ludności miejskiej ogromną część wydatków przeznaczały na mieszkanie i żywność. Pozostała część dochodów, którą mogły zużywać na zakup wyrobów przemysłowych, była tak mała, że nie zapewniała zbytu produkcji fabrycznej. Trudno się temu dziwić, skoro w 1933 r. aż 53% robotników zarabiało poniżej 20 zł tygodniowo16 i musiało z tego wyżywić nie tylko siebie, ale i nie pracujących członków rodziny. Tylko dwie grupy ludności miejskiej - obie relatywnie nieliczne - tworzyły rynek zbytu dla produktów fabrycznych. Była to inteligencja (przy czym i w tej grupie występowali bezrobotni) oraz przedstawiciele burżuazji i ziemiaństwa. Dla porównania sytuacji robotników i urzędników można podać, że gdy jedynie 17% urzędników zarabiało poniżej 120 zł miesięcznie, to wśród robotników aż 72%. Zarobki powyżej 360 zł miesięcznie osiągało 26% urzędników i tylko 2% robotników17. W efekcie wewnętrzny rynek miejski nie był w stanie zrekompen-
16 Z. Landau, J. Tomaszewski, Robotnicy przemysłowi w Polsce. Materialne warunki b/tu 1918-1939, Warszawa 1971, s. 420.
17 Maty Rocznik Statystyczny 1936, s. 181; T. Czajkowski, Próba 5zacunfeowego obliczenia skali zarobków robotniczych w Polsce, Warszawa 1934, s. 10.
31
sować przemysłowi utraty rynków zewnętrznych i to było jedną z istotnych przyczyn, dla których produkcja przemysłowa w Polsce międzywojennej w skali globalnej dopiero w końcu lat trzydziestych .zbliżyła
się do poziomu osiągniętego w 1913 r.
Trzeba tu stwierdzić, że w okresie Drugiej Rzeczpospolitej nie wypracowano jakiejś spoistej koncepcji polityki gospodarczej wobec wywozu i zbytu w kraju. Założenia realizowanej polityki zmieniane były w zależności od doraźnych potrzeb, przy czym kryteria owych doraźnych potrzeb były też mało przejrzyste. W wielu przypadkach politykę wobec eksportu czy ochrony rynku krajowego uzależniano od aktualnych interesów politycznych grup stojących u steru władzy.
4. REFORMA ROLNA
Przeważająca część ludności w Polsce międzywojennej mieszkała na wsi i żyła z rolnictwa. Według danych powszechnych spisów ludności w 1921 r. na wsi żyło 76%, a w 1931 r. - 73%18 mieszkańców kraju. W tej sytuacji ludność wsi powinna była stanowić główny rynek zbytu zarówno dla przemysłu, jak i dla rolnictwa. Tak jednak nie było. Wynikało to przede wszystkim z niekorzystnej struktury własności rolnej, którą Druga Rzeczpospolita odziedziczyła po okresie rozbiorowym.
Według danych spisu przeprowadzonego w 1921 r. struktura agrarna w Polsce przedstawiała się nadzwyczaj niekorzystnie dla chłopów. Z jednej strony, 33,9% gospodarstw chłopskich o powierzchni od O do 2 ha dysponowało zaledwie 3,5% areału, a 30,7% chłopów posiadających gospodarstwa o powierzchni od 2 do 5 ha miało 11,3% ogólnego obszaru gruntów. Z drugiej natomiast strony, 0,8% ogółu gospodarstw o powierzchni przekraczającej 100 ha dysponowało 44,8% powierzchni ziemi19;
Można więc stwierdzić, że gospodarstwa ziemiańskie w liczbie 18916 posiadały tylko nieco mniejszy areał niż 2843865 gospodarstw chłopskich
o powierzchni do 10 ha20. :
W tej sytuacji jest sprawą oczywistą, że ogromna większość gospodarstw o powierzchni do 5 ha, jak i znaczna część gospodarstw z grupy obszarowej od 5 do 10 ha, praktycznie nie nabywała wyrobów przemy-
18 Mały Rocznik Statystyczny 1939, s. 10.
19 M. Mieszczankowski, Struktura agrarna Po/ski międzywojennej, Warszawa 1960, s. 19.
20 Ibidem.
32
słowych, a jeśli nawet je kupowała, to w ilościach śladowych. Właściciele gospodarstw karłowatych i drobnych nabywali głównie sól, naftę, zapałki, najprostsze .narzędzia w rodzaju kos i sierpów, garnki, podkowy, hufnale, gwoździe. Artykuły włókiennicze (poza dawnym zaborem pruskim) kupowano raczej rzadko, starając się zaspokajać potrzeby w tym zakresie własną produkcją lnu i płótna z niego oraz wełny i wytwarzanego z niej samodziałowego sukna. Biorąc pod uwagę, że sytuacja ta dotyczyła przeszło 2,5 mln gospodarstw, w których żyło około 15 mln osób, widać jak wielkim problemem stawało się rozszerzenie rynku zbytu na wyroby przemysłowe na wsi polskiej. Dla rozwoju przemysłu, który napotykał trudności w eksporcie i dysponował bardzo wąskim rynkiem zbytu w miastach, rozszerzenie sprzedaży na wsi mogło mieć zasadnicze znaczenie. W jaki sposób można było je osiągnąć?
Zasobność chłopów zależała przede wszystkim od wielkości produkcji, którą każde gospodarstwo mogło po pokryciu własnych potrzeb przeznaczyć na sprzedaż, oraz od poziomu cen wytwarzanych produktów. Zwiększenie produkcji rolnej osiągnąć można było dwoma sposobami:
albo przez powiększanie przeciętnego areału gospodarstwa chłopskiego, albo przez intensyfikację produkcji na posiadanej ziemi. Ta druga metoda wymagała jednak wielkich nakładów kapitałowych, na które chłopów nie było stać. Nie mogli też uzyskiwać na ten cel kredytów bankowych, gdyż większość gospodarstw (poza dzielnicą zachodnią i częściowo południową kraju) nie miała założonej hipoteki, a bez uregulowanych stosunków własnościowych banki nie chciały udzielać pożyczek małym gospodarstwom. W tej sytuacji drobni rolnicy, gdyby decydowali się na podjęcie starań o środki na intensyfikację produkcji, musieliby korzystać z kredytów lichwiarskich. Wysokość ich oprocentowania wykluczała jednak z założenia opłacalność wprowadzania jakichkolwiek zmian w gospodarstwie, W tych warunkach możliwość wzrostu produkcji przez intensyfikację procesów agrotechnicznych była dla ogromnej większości drobnych i średnich rolników niedostępna.
Pozostawała więc droga zwiększenia przeciętnego areału tych gospodarstw. Jednakże wobec drastycznego głodu ziemi w Polsce, jej ceny na wolnym rynku były bardzo wysokie. Relacja między kosztem nabycia ziemi a uzyskiwanymi z tej ziemi dochodami wskazywała, że dopiero po wielu latach nabywca zapewniłby sobie z niej dochody. Ponadto, co było równie ważne, ogromna większość drobnych i średnich gospodarstw nie miała pieniędzy na dokupywanie ziemi. Dlatego zwiększanie powierzchni
33
gospodarstw, w wyniku zakupu ziemi na wolnymrynku, dostępne było tylko dla niewielkiej liczby rolników o dochodach wyższych od przeciętnych, uzyskiwanych m.in. albo dzięki zatrudnieniu poza rolnictwem, albo dzięki pomocy finansowej rodziny przebywającej na emigracji zarobkowej.
W tej sytuacji chłopi za jedynie satysfakcjonujące ich rozwiązanie uważali przeprowadzenie reformy rolnej. Różne stronnictwa chłopskie w różny sposób widziały jej praktyczną realizację. Dotyczyło to i wielkości majątków, które miały podlegać parcelacji, i jej tempa, i zasady przejmowania ziemi na cele reformy (odpłatnie lub nieodpłatnie), zasad nadzielania itp. Jednocześnie stronnictwa i organizacje ziemiańskie stały na stanowisku obrony stanu swego posiadania. Obie strony wysuwały różne racje za i przeciw reformie. Ziemianie wskazywali na to, że wielka własność rolna stosuje nowocześniejsze metody gospodarowania, właściwy płodozmian, osiąga wyższe plony z hektara, inicjuje postęp agrotechniczny, przeprowadza melioracje, dostarcza standaryzowane produkty na eksport itp. Stwierdzano przy tym, że podział wielkich majątków doprowadziłby do uwstecznienia gospodarki, zmniejszenia eksportu płodów rolnych, likwidacji części przemysłu rolno-spożywczego, bazującego na dostawach podstawowych surowców z majątków ich właścicieli itd. W stanowisku tym było oczywiście sporo racji, choć często mieszała się ona z demagogią. Nie ulega jednak wątpliwości, że wielka własność rolna osiągała na ogół wyższe plony z hektara, dysponowała lepszym materiałem nasiennym i zarodowym, stosowała nowocześniejsze metody agrotechniczne niż gospodarstwa drobne czy nawet średnie.
Zwolennicy reformy rolnej wskazywali natomiast na fakt, że bez zwiększenia przeciętnej zamożności chłopstwa nie ma szans na rozwój gospodarczy kraju i że jedyną ku temu drogą jest dokonanie parcelacji ziemi należącej do państwa oraz wielkiej prywatnej własności ziemskiej.
Rząd nie mógł nie zajmować stanowiska w tak kluczowej kwestii, nie tylko dotyczącej polityki gospodarczej, ale i polityki w szerokim sensie tego słowa. Na ogół wszystkie gabinety godziły się z uzasadnieniem potrzeby dokonania reformy rolnej, ale starały się sprawę odsuwać w czasie, aż do uchwalenia odpowiednich przepisów przez Sejm, a ten nie spieszył się z rozwiązaniem tak kontrowersyjnego problemu.
Nie będziemy tu omawiali historii walki o uchwalenie ustawy o reformie rolnej, gdyż doczekała się ona już wielu opracowań. Do przyjęcia ostatecznych regulacji w tej sprawie doszło dopiero 28 grudnia 1925 r. Ustawa stanowiła pewien kompromis między zwolennikami i przeciw-
34
nikami reformy. Zakładała ona, po pierwsze, zasadę dobrowolności parcelacji, corocznie parcelować miano co najmniej 200 tyś. ha i tylko w przypadku, gdyby limit ten nie został wykonany w wyniku dobrowolnej sprzedaży gruntów przez wielką własność, rząd wyznaczałby majątki, które miałyby podlegać parcelacji przymusowej. Po drugie, ziemia z reformy miała być sprzedawana po cenach rynkowych. Po trzecie, ustalono zasadę, że parcelacji podlegać będzie tylko nadwyżka ziemi ponad ustalone normy. Były one bardzo zróżnicowane, l tak, podczas gdy parcelacji podlegać miały w zasadzie nadwyżki ponad 180 ha, na Polesiu i Wołyniu norma ta wynosiła 300 ha. W przypadku majątków uprzemysłowionych granica mogła rosnąć nawet do 700 ha. Z parcelacji wyłączono stawy rybne, sady oraz niektóre obszary leśne. Na podstawie konkordatu zawartego między Polską a Watykanem w 1925 r. z reformy rolnej wyłączono majątki należące do Kościoła katolickiego. Pierwszeństwo nabywania ziemi zastrzeżono dla robotników rolnych, którzy tracili pracę w wyniki reformy rolnej. Następne miejsce w kolejności uprawnień przyznano chłopom małorolnym.
Taka reforma rolna praktycznie nie mogła mieć wpływu na wzrost zamożności chłopstwa, a tym samym rozszerzyć wiejskiego rynku zbytu na wyroby przemysłowe. Przede wszystkim parcelowanie rocznie po 200 tyś. ha rozkładało realizację reformy na kilkadziesiąt lat. Zatem przyrost areału w gospodarstwach chłopskich następowałby wolniej, niż rósłaby liczba ludności chłopskiej. Ponadto ustalenie ceny ziemi z reformy na poziomie rynkowej eliminowało z grupy jej nabywców najbardziej potrzebujących, gdyż ci nie mieli na to pieniędzy. Praktycznie więc ziemię mogli kupować zamożniejsi chłopi dla swych dzieci, aby uniknąć dzielenia gospodarstwa przy usamodzielnianiu się dorastających członków rodziny.
Wysunę tu tezę dziś bardzo niemodną, a mianowicie, że z punktu widzenia ogólnych interesów gospodarczych państwa polskiego należało zdecydować się w okresie Drugiej Rzeczpospolitej na dokonanie bardzo radykalnej reformy rolnej. Jej radykalizm polegałby na jednorazowym podziale całej przeznaczonej na reformę rolną ziemi. Wówczas w bardzo krótkim czasie chłopi uzyskaliby więcej ziemi, a tym samym większe plony przeznaczano by na sprzedaż. Osiągane dodatkowe dochody mogliby wydatkować na intensyfikację produkcji i na zakup niezbędnych dóbr konsumpcyjnych. Wpłynęłoby to na rozszerzenie rynku zbytu. Drugim warunkiem radykalnej reformy rolnej było ustalenie cen ziemi na poziomie niższym r to znacznie, od poziomu rynkowego. Przy wysokich cenach
35
ziemi przeciętni chłopi nie mieli szans na jej zakup (co przekreślało możliwość szybkiego rozparcelowania wielkiej własności rolnej), a tym samym na podniesienie standardu życiowego znacznej części chłopów i stworzenie dodatkowego rynku zbytu dla przemysłu fabrycznego.
Rodzi się oczywiście pytanie, czy taka radykalna reforma rolna była możliwa do przeprowadzenia w warunkach państwa kapitalistycznego. Na pytanie to można odpowiedzieć twierdząco, gdyż podobne reformy zostały dokonane w kilku krajach, gdzie rządy chciały zlikwidować wielką własność ziemską, która znajdowała się w posiadaniu przedstawicieli mniejszości narodowych. Radykalna reforma rolna nie kolidowała więc z istotą systemu kpitalistycznego.
Trudność tkwiła jednak w tym, że ziemiaństwo stanowiło poważną siłę polityczną w Polsce, a jego interesy popierane były i przez przemysłowców i przez rządy. Przemysłowcy - mimo że zdawali sobie sprawę ze znaczenia rynku wiejskiego dla zbytu swej produkcji fabrycznej - obawiali się, aby po realizacji radykalnej reformy rolnej, która naruszałaby zasadę własności prywatnej, nie wysunięto hasła nacjonalizacji przemysłu. Każdy bowiem wyłom w zasadzie świętości własności prywatnej był dla nich niebezpieczny. Podobnie rozumowali działacze państwowi, zwłaszcza że wielu członków rządu w jakimś stopniu powiązanych było ze środowiskiem ziemiańskim. W tej sytuacji nie było szans na zrealizowanie radykalnej reformy rolnej, a bez niej - na podniesienie poziomu materialnego chłopstwa, tym samym na stworzenie szerokiego rynku zbytu dla przemysłu krajowego.
Pragnę stwierdzić, że koncepcja przeprowadzenia radykalnej reformy rolnej nie jest moim pomysłem. Chciał ją, na przykład, przeprowadzić na kresach wschodnich w latach dwudziestych premier Władysław Grabski, Uważał bowiem, że podział polskiej wielkiej własności ziemskiej na tych terenach między biedotę ukraińską i białoruską zwiąże ją z państwem polskim. Jednakże projekt Grabskiego uznano za “bolszewicki" i nie mógł on zostać wprowadzony w życie.
Oczywiście zdaję też sobie doskonale sprawę, że reforma rolna przeprowadzona w ten sposób mogła przejściowo spowodować pewne ograniczenie eksportu płodów rolnych, gdyż chłopi zaczęliby sami więcej konsumować. Prawdopodobnie w niektórych okolicach przejściowo zmniejszyłaby się wydajność z hektara. Podobnych mankamentów byłoby zapewne i więcej, ale mimo wszystko radykalna reforma rolna była w okresie Drugiej Rzeczpospolitej jedynym możliwym rozwiązaniem
36
problemu zwiększenia chłonności rynku wewnętrznego, a co za tym idzie, Stwarzałaby warunki do realizacji nowych inwestycji, co pozwoliłoby na wzrost zatrudnienia, tworzenie nowych miejsc pracy nie tylko dla bezrobotnych w miastach, ale także dla osób z dotkniętych przeludnieniem agrarnym wsi. :
Reforma rolna uchwalona w 1925 r. nie miała takich walorów. Jej realizacja napotkała trudności już w momencie wybuchu wielkiego kryzysu gospodarczego w 1930 r. Zmniejszył się parcelowany areał ziemi, gdyż - wobec silnego spadku Cen artykułów rolnych - nawet stosunkowo zamożniejsi chłopi nie mieli pieniędzy na dokupywanie gruntów. Jednocześnie dały o sobie znać rosnące trudności w zbycie artykułów przemysłowych na wsi. W 1929 r., a więc jeszcze w czasie dobrej koniunktury, ludność rolnicza, stanowiąca około dwóch trzecich ludności kraju, zakupiła zaledwie 18% artykułów przemysłowych. W okresie załamania gospodarczego jej możliwości nabywcze ograniczyły się jeszcze bardziej. W 1934 r. wieś partycypowała w zakupach produktów fabrycznych już tylko w 10%21. Biedniejąca wieś - na co złożył się niedostatek ziemi i gwałtowny spadek cen produktów rolnych - szybko przestawiała się na gospodarkę naturalną, w której starała się własną produkcją zaspokajać wszelkie potrzeby produkcyjne i konsumpcyjne. Na przykład, jeżeli poziom sprzedaży maszyn i narzędzi rolniczych w 1929 r. przyjmiemy za 100, to w okresie największego spadku zakupów w 1932 r. sprzedano 7% pługów konnych, 0,2% bron zwykłych, 1,6% bron sprężynowych, 4,6% kieratów22. Malała też sprzedaż artykułów konsumpcyjnych, przy czym istniały tu duże różnice regionalne. Gdy, na przykład, w latach kryzysu konsumpcja węgla spadła w najbardziej rozwiniętych rolniczo województwach zachodnich o 50% w porównaniu ż 1929 r., to w województwach wschodnich o 65%; popyt na żelazo odpowiednio o 70 i 62%, konsumpcja cukru o 28 i 32%, soli jadalnej O 8 i 22%, drożdży o 25 i 50%23. Oczywiście byłoby wielkim uproszczeniem, gdybyśmy istotne pogorszenie się położenia materialnego wsi w latach 1930-1935 chcieli łączyć tylko z tym, że nie przeprowadzono radykalnej reformy rolnej. Zasadniczą rolę odegrał tu dramatyczny
21 Z. Landau, Dwusektorowy uk/ad gospodarki Polski międzywojennej i jego konsekwencje, “Przegląd Historyczny" 1972, nr 3, s. 455.
22 K. Czerniewski, Maszyny i narzędzia rolnicze w gospodarstwach mniejszej własności, Warszawa 1938, s. 73-76.
23 Maty Rocznik Statystyczny 1937, s. 144-145.
37
spadek cen artykułów rolniczych, które w 1935 r. w porównaniu z 1929 r. wynosiły zaledwie 33°/o. Trzeba jednak pamiętać, że gdyby chłopi mieli więcej ziemi, to nie musieliby w tak dramatycznych rozmiarach sprzedawać swych produktów, dzięki czemu ceny Spadałyby wolniej. Dowodnie świadczą o tym dane statystyczne z krajów, w których poziom zamożności chłopstwa był wyższy niż w Polsce. A ten związany był w znacznym stopniu z wielkością posiadanego areału.
W okresie Drugiej Rzeczpospolitej, w wyniku realizacji reformy rolnej, dokonała się pewna zmiana struktury agrarnej. W latach tych parcelacja objęła 2654 tyś. ha, czyli 7% ogółu użytków rolnych w Polsce. Oznaczało to pewne zmniejszenie posiadłości wielkich właścicieli i przejście części ziemi w ręce chłopskie. Nadal jednak prawie 26% gruntów uprawnych należało do gospodarstw o powierzchni powyżej 50 ha, podczas gdy ich liczba stanowiła około 0,5% ogółu gospodarstw rolnych. ,W wyniku parcelacji utworzono 154 tyś. nowych gospodarstw i powiększono powierzchnię 503 tyś. gospodarstw24.
Uwzględniając przyrost liczby ludności rolniczej — a w okresie międzywojennym (po odliczeniu tych, którzy wyemigrowali i migrowali do miast) osiągnął on około 3,5 mln osób - przebieg reformy rolnej nie gwarantował poprawy sytuacji wsi. Można wysunąć hipotezę, że parcelacja nie była w stanie nawet w minimalnym stopniu przeciwdziałać pogarszaniu się sytuacji drobnego chłopstwa. Wzrost liczby ludności rolniczej, która wobec panującego w miastach bezrobocia miała niezwykle ograniczone możliwości zmiany miejsca pracy oraz przenoszenia się do przemysłu i usług, powodował gwałtowny proces rozdrabniania gospodarstw chłopskich. W latach 1921-1938 liczba gospodarstw o powierzchni 0-2 ha powiększyła się o 36%, o powierzchni 2-5 ha - o 34%, a o powierzchni 5-10 ha - o 25%. Wzrostowi liczby gospodarstw nie towarzyszył jednak proporcjonalny wzrost areału posiadanej przez nie ziemi, l tak, przyrost gruntów gospodarstw o powierzchni do 2 ha wynosił w tym okresie tylko 25%, o powierzchni 2-5 ha - 22%, a o powierzchni 5-10 ha - 16%25. W związku z tym zmniejszał się przeciętny obszar drobnochłops-kiego gospodarstwa. W tym stanie rzeczy położenie ludności wiejskiej musiało ulegać stopniowemu pogorszeniu, co bezpośrednio powodowało ograniczenie wiejskiego rynku wewnętrznego.
24 Ibidem, 1939, s. 68, 71, 73.
25 M. Mieszczankowski, Struktura..., 310, 331, 333.
38
Pod koniec Drugiej Rzeczpospolitej różne grupy polityczne, a pod ich wpływem również koła rządowe, zaczęły zastanawiać się nad możliwością rozwiązania problemu rolnictwa. Jednakże w tym okresie zasób gruntów, które mogły być przeznaczone na cele reformy rolnej był już dość ograniczony. Dlatego w programach większy nacisk kładziono na inne rozwiązania, np. uzyskanie kolonii, zorganizowanie emigracji Żydów z Polski itp. Nie ulegało wątpliwości, że żadna z tych koncepcji - pomijając nawet ich realność — nie była w stanie w sposób odczuwalny poprawić sytuacji milionów rolników. Plany te miały więc głównie charakter propagandowy.
Wydaje się, że rezygnując z przeprowadzenia radykalnej reformy rolnej, zmarnowano jedną z realnych szans zapewnienia krajowi warunków niezbędnych do przyspieszenia wzrostu gospodarczego. Chłop, który otrzymałby ziemię z parcelacji, kupowałby bowiem znacznie więcej produktów polskiego przemysłu, przez co kreowałby dodatkowy popyt, dzięki któremu opłacalne stawałyby się nowe inwestycje produkcyjne. Ich uruchomienie tworzyłoby nowe miejsca pracy i pozwalało na ograniczenie bezrobocia w miastach oraz na przepływ ludności rolniczej z przeludnionych gospodarstw rolnych do pracy w przemyśle. Bez stworzenia chłonnego rynku zbytu na wsi, działania takie na większą skalę nie były możliwe. Na tym właśnie polegał jeden z zasadniczych błędów polityki gospodarczej Drugiej Rzeczpospolitej.
5. KAPITAŁY ZAGRANICZNE
Jak już stwierdziliśmy, istotnym i chyba zasadniczym hamulcem rozwoju gospodarczego Drugiej Rzeczpospolitej był brak dostatecznie chłonnego rynku zbytu. Stwierdziliśmy też, że wpływało to na zmniejszenie zainteresowania prywatnych sfer gospodarczych dokonywaniem na większą skalę inwestycji produkcyjnych. Słaby popyt ograniczał zapotrzebowanie na wzrost podaży produktów. Bez dostatecznego popytu inwestycje stawały się nieopłacalne. Dlatego też nie kalkulowało się, z punktu widzenia przyszłych zysków, budowanie nowych fabryk, gdyż istniejące były w stanie zaspokoić potrzeby nabywców. Oczywiście dotyczyło to przede wszystkim tych dziedzin produkcji, w których funkcjonujące zakłady wytwórcze pozwalały na zaspokojenie potrzeb rynku krajowego i eksportu.
l Po rozbiorach Polska nie wytwarzała wielu produktów. Przed pierwszą wojną światową były one importowane z państw zaborczych. W czasie
39
Drugiej Rzeczpospolitej, zwłaszcza po wybuchu wojny celnej z Niemcami w połowie 1925 r., dopływ licznych artykułów przemysłowych z zagranicy uległ ograniczeniu. Stwarzało to warunki dla budowy odpowiednich wytwórni, ponieważ zahamowanie importu spowodowało brak niektórych towarów na rynku krajowym.
Było to zjawisko korzystne, gdyż pojawiła się szansa rozwoju nowych działów przemysłu, co pociągałoby za sobą wzrost zatrudnienia, zwiększenie zapotrzebowania zarówno na wyroby konsumpcyjne, jak i na dobra inwestycyjne.
Natychmiast jednak powstawał nowy problem - problem kapitałów. Budowa jakiejkolwiek fabryki wymagała zaangażowania określonych środków pieniężnych, l tu gospodarka polska napotykała kolejną barierę - barierę dostępności środków niezbędnych na inwestycje.
Kapitał prywatny, który w większości krajów świata w okresie międzywojennym finansował zasadniczą część inwestycji, w Polsce był bardzo słaby. Wynikało to z wielu przyczyn. Przede wszystkim zniszczenia, jakie poniosła Polska podczas pierwszej wojny światowej, spowodowały zmniejszenie stanu posiadania kapitału prywatnego, zwłaszcza na obszarach, gdzie szczególnie dużą rolę odgrywał kapitał krajowy, to znaczy w Królestwie Polskim. Na terenie Śląska przed wojną dominowały kapitały niemieckie, w Wielkopolsce i na Pomorzu rozwój przemysłu był raczej ograniczony, a w Galicji istotną rolę odgrywały kapitały obce, zaangażowane przede wszystkim w przemyśle naftowym. Ogromne zniszczenia przemysłu na terenach dawnego Królestwa Polskiego oznaczały zmniejszenie zasobów kapitałowych działających na tym obszarze polskich kapitalistów. Ponadto ponieśli oni bardzo poważne straty w wyniku wybuchu rewolucji bolszewickiej w Rosji. Przepadły bowiem nie tylko wszystkie posiadane tam inwestycje, majątki ziemskie, ale również środki pieniężne przechowywane w bankach cesarstwa. W związku z tym, że przemysł Królestwa eksportował wielkie ilości towarów do Rosji, musiał w bankach rosyjskich przechowywać znaczną część posiadanych pieniędzy. Kolejne straty spowodowała inflacja. Należy jednak stwierdzić, że dotknęła ona tylko część przedsiębiorców; niektórzy dzięki inflacji i zaciąganiu niezwaloryzowanych pożyczek bardzo poważnie zwiększyli stan posiadania, inni natomiast majątek utracili.
Ogólnie rzecz biorąc, kapitał polski był bardzo słaby. Wprawdzie po przyłączeniu do Polski w połowie 1922 r. części Górnego Śląska wzrosły zasoby kapitału prywatnego, jednakże na Śląsku niepodzielnie panował
40
kapitał niemiecki, który nie wykazywał zainteresowania inwestycjami w Polsce. Wręcz przeciwnie, starał się wycofywać zainwestowane tu kapitały i lokować je w Niemczech. Czasami było to połączone z daleko posuniętą dekapitalizacją przedsiębiorstw, które znalazły się po podziale Śląska po stronie polskiej i rozbudową bliźniaczych zakładów po stronie niemieckiej.
O tym, jak nikłe były kapitały polskie, może w pewnym stopniu świadczyć rozmowa przytoczona przez jednego z przedwojennych ekonomistów polskich. Pisał on: “jak przycisnąć ludzi do muru, żeby wskazali polskiego kapitalistę z prawdziwego zdarzenia i znaczenia, to wszyscy powiedzą: Falter. Ale [...] czym jest Falter na Śląsku wobec Flicka, który z Berlina rządzi Śląskiem. A ja w zeszłym roku, będąc w Berlinie, zostałem na jakimś raucie przedstawiony księżnej Hoheniohe, która mi powiedziała:
«Aa. To pan z Górnego Śląska? A ja mam tam też coś niecoś, ale tym to już się zajmuje ten poczciwy Flick». Pan rozumie tę drabinkę - my a Falter, Falter a Flick, Flick a księżna Hoheniohe"26. Anegdota ta żartobliwie pokazuje złożoność problemu i skalę wielkości kapitałów polskich w porównaniu z niemieckimi.
W okresie poprzedzającym pierwszą wojnę światową polski kapitał prywatny w Królestwie Polskim był stosunkowo silny, po jej zakończeniu stracił na znaczeniu, bo przedsiębiorcy podupadali ekonomicznie. Nawet więc próba tworzenia nowych przedsiębiorstw oparta na emisji akcji natrafiała na trudności, gdyż brakowało nabywców na wypuszczane na rynek papiery. Nie kupowali ich ani chłopi, ani robotnicy, ani też urzędnicy w miastach. Jedynymi nabywcami byli przedstawiciele klas posiadających, a więc kapitaliści miejscy i ziemianie, ale obie te grupy cierpiały na brak wolnych kapitałów, natomiast kredyt bankowy na zakup akcji był, wobec wysokości oprocentowania, nieopłacalny. Powstawał zatem problem źródeł finansowania nowych inwestycji. Jeżeli prywatny kapitał krajowy nie był w stanie im podołać, to istniały teoretycznie dwa inne źródła zasilania gospodarki narodowej w kapitał inwestycyjny. Jednym z nich mógł być napływ kapitału zagranicznego, drugim - finansowanie inwestycji przez państwo lub, szerzej rzecz biorąc, przez sektor publiczny.
Od chwili odzyskania niepodległości, polityka państwa i znacznej części sfer gospodarczych nastawiona była na ściąganie do Polski kapitału obcego. Państwo pragnęło w ten sposób uzyskać środki na pokrywanie
26 A. lvanka. Wspomnienia skarbowca 1927-7945, Warszawa 1964, s. 125.
41
deficytów budżetowych, rozwój armii i odbudowę zniszczeń, a kapitał prywatny - na odbudowę zrujnowanych przedsiębiorstw i ich dalszy rozwój. Polskie sfery gospodarcze domagały się od władz państwowych dokonania zmian w przepisach, tak aby były one w stanie doprowadzić do wzrostu zainteresowania kapitału zagranicznego lokatami w Polsce. Już w kwietniu 1920 r. Komitet Ekonomiczny Ministrów dokonał wielu zasadniczych zmian w przepisach ograniczających dotychczas dopływ kapitałów obcych. Ministerstwo Spraw Zagranicznych w okólniku do polskich przedstawicielstw dyplomatycznych pisało m.in.: “decyzja powzięta przez KEM stanowi wyłom w dotychczasowych zasadach postępowania w stosunku do kapitałów obcych"27. Takich poczynań było bardzo wiele. Rząd gotów był do ustępstw w polityce podatkowej, celnej, traktatowej itp. Godził się m.in. na wydzierżawienie posiadanych zakładów, przyznanie zagranicy uprzywilejowania w handlu zagranicznym, dopuszczenie do uczestnictwa w kapitale przedsiębiorstw państwowych.
Mimo to kapitał zagraniczny wykazywał wobec Polski ogromną rezerwę. Przede wszystkim obawiał się skutków jej położenia geograficznego i możliwości potencjalnych konfliktów zbrojnych z Niemcami i komunistyczną Rosją. Po drugie, bał się niestabilnej sytuacji politycznej, konfliktów społecznych i zmiennej polityki gospodarczej kolejnych rządów. Po trzecie, skala inwestycji w Polsce, wobec słabości rynku wewnętrznego, nie zachęcała do podejmowania ryzyka dokonywania nowych inwestycji. W tej sytuacji państwo polskie starało się przyznawać zagranicznym inwestorom możliwie jak najkorzystniejsze warunki funkcjonowania, aby w ten sposób przełamać ich rezerwę. Mogło to jednak zachęcać do inwestowania raczej drobne firmy, nastawione na zyski spekulacyjne, a nie wielki kapitał międzynarodowy, który na każdą inwestycję patrzył z punktu widzenia nie tyle doraźnych dochodów, ile długoterminowej perspektywy.
W związku z tym w Drugiej Rzeczpospolitej dało się zaobserwować interesujące zjawisko. Kapitał obcy niemal z reguły nie dokonywał w Polsce lokat w formie budowy nowych obiektów produkcyjnych czy rozbudowy już istniejących (gdyż na dodatkową produkcję nie było zapotrzebowania), ale ograniczał się do wykupywania udziałów i akcji przedsiębiorstw już istniejących. Te bowiem miały wyrobioną klientelę i można było założyć, że w okresach dobrej koniunktury będą w stanie zapewnić
27 Okólnik Centrali MSZ, AMSZ, Zespół Waszyngton, w. 8.
42
określone zyski; liczono się oczywiście z przejściowym ich spadkiem w okresach załamań gospodarczych, ale było to zjawisko normalne;
występujące we wszystkich krajach kapitalistycznych. Tak więc zagraniczne inwestycje kapitałowe dokonywane w okresie międzywojennym nie przyczyniały się na ogół do powstawania nowych obiektów produkcyjnych, które dzięki swej wytwórczości zapewniałyby wygospodarowanie środków na spłatę procentów od zaciągniętych pożyczek i zwrot ich kapitału, lecz jedynie doprowadzały do zmiany właściciela już istniejącego majątku produkcyjnego.
Zjawisko to miało wiele ważnych następstw. Po pierwsze, z punktu widzenia narodowej polityki gospodarczej nie było rzeczą obojętną, czy dysponentem środków produkcji był krajowiec, czy cudzoziemiec. Oddziaływanie na przedsiębiorstwa zależne od kapitału zagranicznego było bardziej złożone, gdyż w obronę jego interesów gospodarczych często angażował się aparat dyplomatyczny państwa, do: którego obywatela należało określone przedsiębiorstwo. :
Po drugie, wobec rozwoju międzynarodowych powiązań kartelowych, wykupienie jakiegoś określonego obiektu przemysłowego dokonywane było przez kapitał zagraniczny nie zawsze z myślą o prowadzeniu i ewentualnym rozwijaniu dalszej produkcji w Polsce, lecz czasami z zamiarem jej ograniczenia. Dla kartelu międzynarodowego mogło być bardziej opłacalne eksportowanie swych wyrobów z jednego kraju do innego, niż utrzymywanie produkcji we wszystkich krajach znajdujących się w zasięgu jego wpływów. Kartel dążył bowiem do maksymalnej koncentracji produkcji w fabrykach o najniższych jednostkowych kosztach wytwarzania, co zapewniało mu większe zyski. Wiele fabryk lub ich oddziałów po wykupieniu przez kapitał obcy zmniejszyło więc produkcję. W podobny sposób wpływały międzynarodowe kartele na politykę eksportową uzależnionych przedsiębiorstw. Hamowały wywóz na te rynki, które były już przez nie opanowane.
Po trzecie, zmiana narodowości właściciela (pomijając już nawet politykę eksportową, o której wspomnieliśmy wyżej) bezpośrednio rzutowała na bilans płatniczy państwa. Właściciel Polak znaczną część osiąganych dochodów zużywał na potrzeby swej fabryki i rodziny w kraju. Właściciel obcokrajowiec wywoził za granicę cały zysk, a bardzo często nawet część środków przeznaczonych na amortyzację. Wycofywanie zysków zwiększało znacznie stronę rozchodową bilansu płatniczego, a jednocześnie lokowanie za granicą czasowo wolnych środków przedsię-
43
biorstw opanowanych przez kapitał obcy zmniejszało wkłady w bankach krajowych i utrudniało im prowadzenie polityki taniego kredytu.
Powstaje więc pytanie, czy w takich warunkach nastawienie polityki gospodarczej państwa na preferowanie rozwoju kraju przy pomocy napływu kapitałów zagranicznych było na długą metę opłacalne? Na ten temat zdania były bardzo podzielone. Część ekonomistów uważała, że stanowiło to jedyne racjonalne rozwiązanie i że błędem kolejnych rządów było zbyt słabe preferowanie interesów kapitałów obcych. Inni natomiast sądzili, że napływ kapitałów zagranicznych prowadził w perspektywie do dekapitalizacji Polski, gdyż zagranica z wielu wymienionych powodów nie była w rzeczywistości zainteresowana naszym rozwojem gospodarczym. Skłonna była widzieć Polskę raczej jako surowcowe i rolnicze zaplecze silnych gospodarczo Niemiec, niż jako nowe państwo przemysłowe, konkurujące na rynkach światowych. Takie założenia legły na przykład u podstaw koncepcji Kemmerera, a reprezentował on przecież nie tylko własne poglądy. Nawet przeprowadzenie w 1927 r. ustawowej stabilizacji złotego, powiązanej z przyjęciem na trzy lata opracowanego w ścisłej kooperacji z kapitałem międzynarodowym specjalnego planu stabilizacyjnego, i wyrażenie zgody na przysłanie do Polski doradcy zagranicznego nie zmieniło nastawienia zagranicy do podejmowania nowych inwestycji w Polsce.
Polityka mająca na celu przyciągnięcie do Polski kapitałów obcych prowadzona była zarówno przed, jak i po przewrocie majowym. Nie uległa też zmianie w okresie wielkiego kryzysu gospodarczego, gdy kapitał obcy zaczął niezwykle gwałtownie wycofywać swe lokaty z Polski, co spowodowało ogromne perturbacje w systemie bankowym i wzrost uzależnienia wielu przedsiębiorstw krajowych od wierzycieli zagranicznych. Nie będąc bowiem w stanie zwrócić wcześniej zaciągniętych kredytów lub dokonywać spłaty należnych procentów, musiały one przekazywać wierzycielom część akcji. W wielu przedsiębiorstwach oznaczało to przejęcie gestii przez kapitał obcy, przy jednoczesnym zmniejszeniu własnego zaangażowania kapitałowego.
Zmiana polityki rządu polskiego wobec kapitałów obcych nastąpiła dopiero po wielkim kryzysie, gdy ze względu na konieczność obrony resztek rezerw złota i dewiz Banku Polskiego — a były już one bardzo nadwyrężone przez odpływ kapitałów obcych na początku lat trzydziestych - w kwietniu 1936 r. rząd zdecydował się (znacznie później niż wszystkie pozostałe europejskie kraje dłużnicze) wprowadzić ogranicze-
44
nią dewizowe w kontaktach z zagranicą. Dla inwestorów zagranicznych stanowiło to istotne utrudnienie przy transferze zysków z Polski, a tym samym zmniejszało ich zainteresowanie ewentualnymi nowymi lokatami. Trzeba jednak przypomnieć, że był to okres, w którym — ze względu na wschodnią politykę Adolfa Hitlera - nadzieje na dopływ do Polski nowych kapitałów z zagranicy były iluzją. W okresie tym obserwowaliśmy już tylko ich odpływ. .Dotyczyło to również kapitałów niemieckich, co pozwoliło rządowi polskiemu na wykupienie kilku wielkich przedsiębiorstw niemieckich na Śląsku.
Mimo że kapitał zagraniczny na ogół unikał podejmowania nowych
inwestycji, jego rola w przemyśle krajowym stopniowo rosła. W 1927 r. dysponował 21,1% kapitałów własnych polskich spółek akcyjnych, w 1934 r. - 47,1o/o, a w 1938 c. - 42,9% (spadek wynikał z wykupienia przez rząd kilku wielkich firm niemieckich). Tak więc jego udział uległ gwałtownemu wzrostowi. Najbardziej uzależniony od zagranicy był przemysł naftowy - 85,6% ogółu kapitałów w 1938 r., górniczo-hutniczy - 56,8%, elektrotechniczny - 55,3%, chemiczny - 49,2%. Najniższe zaangażowanie występowało w przemyśle konfekcyjnym (3,0%), spożywczym (17,1%), budowlanym (21,7%)28. Jak widzimy, zagranica uzależniła od siebie przede wszystkim przemysły surowcowe i przemysł ciężki. Największe udziały w kapitałach akcyjnych miała Francja, dalsze miejsca zajmowały Niemcy, Stany Zjednoczone i Belgia. Pozostałe państwa odgrywały mniejszą rolę. Kapitał amerykański (dokładniej - grupa Harrimana) w Polsce ściśle współpracował z kapitałem niemieckim.
Powstaje pytanie, jak ocenić politykę gospodarczą państwa polskiego nastawioną na przyciąganie kapitałów obcych. Aby na nie odpowiedzieć, należy przede wszystkim określić rozmiary napływu kapitału obcego i kosztów jego obsługi. Dysponujemy danymi statystycznymi tylko z lat 1924-1937. W tym okresie napłynęło do Polski 3195 mln zł kredytów długoterminowych, a więc kapitałów o charakterze inwestycyjnym. Odpływ tych kapitałów wyniósł w tym samym czasie 1866 mln zł. Pozostało więc w Polsce 1329 mln zł. Jednocześnie z tytułu obsługi owych kapitałów w postaci wypłaty dywidend, oprocentowania itp. Polska przekazała za granicę 3703 mln zł., a zatem wypłaciliśmy więcej niż napłynęło do kraju29.
28 Z. Landau, J. Tomaszewski, Gospodarka Po/ski" międzywojennej, t. H, Warszawa 1987,
s. 78; t. IV, Warszawa 1989, s. 145. ;
m R. Cradowski, Polska 1918-1939. Niektóre zagadnienia kapitalizmu monopolistycznego, Warszawa W9, s. W-W. .
45
A przecież oficjalna statystyka uchwyciła tylko część środków odpływających z Polski z tytułu zaangażowanych tu kapitałów obcych. Często uzależnione od zagranicy przedsiębiorstwa działające w Polsce zakupywały różne materiały i części do produkcji w położonych za granicą zakładach macierzystych, przepłacając je znacznie w stosunku do aktualnych cen światowych. Trzeba też pamiętać, że dokonywanie spłat wymagało posiadania przez państwo i jego bank centralny określonej kwoty dewiz lub walut obcych. Aby je zdobyć, Polska musiała — szczególnie w latach trzydziestych — forsować sztucznie swój eksport stosując dumping, niższe kolejowe taryfy eksportowe, premie eksportowe itp. Wszystko to składało się na dodatkowe koszty działalności kapitałów zagranicznych w Polsce;
gdyby bowiem nie konieczność dokonywania ich obsługi i spłat, nie musiano by tak silnie forsować eksportu. Uwzględniając więc wszystkte koszty bezpośrednie i pośrednie, obsługa kapitałów obcych kosztowała Polskę przeciętnie rocznie 470 mln zł30.
Kwota ta była ogromnym obciążeniem dla gospodarki krajowej. Stanowiła niemal tyle samo, ile przeciętnie rocznie inwestował rząd w latach 1924-1935; równała się też około 25% rocznego budżetu państwa polskiego na początku lat trzydziestych. Gdyby więc nie istniała konieczność obsługiwania kapitałów zagranicznych, to można by na przykład podwoić inwestycje sektora państwowego, co miałoby większy wpływ na rozwój gospodarki krajowej niż napływ kapitału zagranicznego i wykupywanie przezeń istniejących już przedsiębiorstw.
l znów wracamy do kwestii, czy należy uznać napływ kapitałów zagranicznych do Polski międzywojennej za zjawisko pozytywne, czy negatywne. Wiemy przecież z doświadczenia wielu państw z okresu międzywojennego, że właśnie dopływ zagranicznych środków inwestycyjnych zapewniał ich dynamiczny rozwój. Jednak na ogół dotyczyło to państw zamożnych, w których kapitał krajowy, nawet przy bardzo poważnym napływie kapitałów zagranicznych, dominował w gospodarce. W krajach słabych gospodarczo kapitał zagraniczny często powodował pod* porządkowanie gospodarki krajowej interesom wierzycieli zagranicznych. W Polsce do tego nie doszło. Jednakże niezmiernie kosztowna obsługa napływających z zagranicy środków, to że nie przeznaczano ich na nowe inwestycje, wykorzystywanie części środków zagranicznych na wzmocnienie niemieckiego stanu posiadania (niektóre interesy grupy Harrimana)
30 Z. Landau, Wpfyw kapitałów obcych na gospodarkę polską, “Finanse" 1965, nr 1. 46
powodowało, że trudno byłoby uznać preferowanie napływu kapitałów obcych do Polski za rozwiązanie gospodarczo szczęśliwe. Polska poniosła niezwykle wysokie koszty, przy dość ograniczonych efektach ekonomicznych.
Oczywiście pozostaje kwestią otwartą, gdzie w takim razie można było szukać środków na budowę przemysłu. Prywatny kapitał krajowy był zbyt słaby, kapitał zagraniczny zbyt drogi, społeczeństwo w swej masie ubogie, a jednocześnie bez rozbudowy przemysłu Polska nie miała żadnych szans rozwijania swej gospodarki i odrobienia odziedziczonego po okresie rozbiorów zacofania. Groziła jej stagnacja, jeżeli nie regres w stosunku do dynamiczniej rozwijających się innych państw europejskich, zwłaszcza krajów rolniczo-przemysłowych, a więc mających zbliżoną do Polski strukturę gospodarczą.
6.ETATYZM
W kraju nie dysponującym niezbędnymi zasobami kapitałów prywatnych oraz nie mogącym korzystać z wystarczającego napływu środków zagranicznych jedynym realnym źródłem kapitałów dla gospodarki mogło stać się państwo.
Już w listopadzie 1918 r. przed socjalistycznym rządem Jędrzeja Moraczewskiego stanął pilny problem aktywnego włączenia się w działać ność gospodarczą, przy czym nie chodziło o pośrednie formy oddziaływania na ekonomikę kraju poprzez system finansowy, pieniężny, celny itp., ale o bezpośrednie zaangażowanie się państwa w uruchamianie przemysłu i prowadzenie przezeń działalności produkcyjnej. Wynikało to z potrzeby jak najszybszego rozpoczęcia produkcji przez ocalałe fabryki. Uruchamianie przemysłu zapewniało nowe miejsca pracy i tym samym wpływało na ograniczenie wielkości bezrobocia. Równocześnie podejmowanie produkcji wpływało na zwiększenie wytwórczości towarów, których brak odczuwała ludność, gospodarka i nowo tworzone wojsko.
W zasadzie uruchamianiem nieczynnych zakładów powinni być przede wszystkim zainteresowani ich właściciele. Jednak w Polsce, w związku z obawami przed wybuchem niepokojów społecznych oraz głoszoną przez rząd możliwością upaństwowienia części fabryk, ich właściciele wstrzymywali się z podejmowaniem odbudowy. Mówił o tym na jednym z posiedzeń Rady Ministrów ówczesny minister przemysłu i handlu Stanisław Janicki: “nie ma widoków na uruchomienie fabryk, a brak chęci
47
w tym kierunku u przemysłowców tłumaczy się niepewnością ogólnego położenia i obawą przed wywłaszczeniem"31.
Państwo nie mogło jednak czekać na zmianę nastrojów wśród przedsiębiorców, gdyż uruchamianie fabryk miało zasadnicze znaczenie polityczne i gospodarcze. Dlatego w wielu wypadkach samo inicjowało odbudowę i uruchamianie prywatnych przedsiębiorstw przemysłowych, angażując w to własne środki finansowe. Część fabryk, których właściciele nie wykazywali zainteresowania ich uruchomieniem, została zasekwest-rowana przez rząd i uruchomiona oraz prowadzona na jego rachunek. Przyczyniało się to do rozwoju koncepcji etatystycznych. Przy czym w tym okresie etatyzm nie był wynikiem realizacji określonych założeń doktrynalnych (chociaż hołdowała mu część członków gabinetu Jędrzeja Moraczewskiego), lecz stanowił rezultat bierności sfer przemysłowych. Sami przemysłowcy zmusili rząd do wejścia na tę drogę.
Gabinet Ignacego Paderewskiego, który zastąpił rząd Moraczewskiego, chcąc wpłynąć aktywizujące na przemysłowców powiadomił ich, że nie zamierza przeprowadzać nacjonalizacji. Mimo to wielu właścicieli nadal wstrzymywało się z odbudową i uruchamianiem fabryk. Często uzależniali rozpoczęcie produkcji od otrzymania pomocy materialnej ze strony rządu. Domagali się przydziału dewiz na import surowców i niezbędnych urządzeń, wypłacenia odszkodowań za straty poniesione w okresie wojny, przyznawania ulgowych kredytów na odbudowę, zapewnienia zamówień rządowych oraz ich zaliczkowania itp. Rząd godził się na większość postulatów sfer gospodarczych. Szczególnie istotne znaczenie dla prywatnego życia gospodarczego miało udzielanie bardzo znacznych kredytów na odbudowę przez należącą do państwa Polską Krajową Kasę Pożyczkową. Kredyty te, udzielane w warunkach narastającej inflacji, de /acto w wielu wypadkach miały charakter dotacji, bowiem w momencie spłaty pożyczek udzielonych bez klauzuli rewa-loryzacyjnej, ich rzeczywista wartość okazywała się wielokrotnie mniejsza od realnej wartości sumy pożyczonej w banku. Ta sytuacja była bardzo dogodna dla prywatnych sfer gospodarczych, gdyż w praktyce znaczną część kosztów odbudowy przejmowało na siebie państwo. Tym samym ono ponosiło ryzyko związane z uruchamianiem prywatnych zakładów produkcyjnych.
31 Protokół posiedzenia Rady Ministrów z dnia 9 XII 1918 r., AAN, Protokoły Rady Ministrów, t. 4, k. 541. .
48
Przygotowania do wojny z Rosją Radziecką wzmogły ingerencję rządu w sprawy gospodarcze. Wojsko potrzebowało broni i wyposażenia. Kapitał prywatny nie był w stanie zaspokoić tych potrzeb. Dlatego nastąpił nawrót do koncepcji rozwoju przemysłu przy zwiększonej roli państwa. Jednak i w tym okresie etatyzm traktowany był jako zło konieczne, spowodowane przejściowymi trudnościami wojennymi. Stanowisko rządu w tej sprawie przedstawił Sejmowi premier Leopold Skulski: “Rząd dołoży wszelkich starań, aby wytwórczość gospodarczą w każdej dziedzinie szczególną otoczyć opieką. Rozumiejąc i oceniając przy tym należycie wartość, jaką dla pobudzenia na nowo życia ekonomicznego przedstawia inicjatywa prywatna, rząd nie może mieć na celu krępowania jej zbędnymi utrudnieniami i pragnie, żeby każda inicjatywa taka rozwijać się mogła swobodnie, jednakże w ramach tych ograniczeń, które anormal-ność naszej obecnej sytuacji czyni niezbędnymi"32.
Wynika z tego, że w rządowych programach polityki gospodarczej dominowały w 1919 r. tendencje antyetatystyczne. Jednakże praktyczna ich realizacja napotykała trudności związane ze słabością polskiego kapitału prywatnego i jego obawami, wynikającymi z niepewnej ciągle sytuacji politycznej kraju.
Po zakończeniu w 1921 r. wojny z republikami radzieckimi rząd starał się wycofać z finansowania przemysłu prywatnego, nosił się też z zamiarem sprzedaży lub wydzierżawienia obiektów przemysłowych, które przejął po rządach państw zaborczych. Proces ten przebiegał jednak dość wolno. Prywatny kapitał na ogół nie kwapił się z odpłatnym przejmowaniem fabryk państwowych, a jednocześnie prywatne sfery gospodarcze wywierały silny nacisk na rząd, aby przyznawał im tanie kredyty, zamówienia itp. Władze państwowe, którym ciągle zależało na tworzeniu nowych miejsc pracy, szły przemysłowi na rękę i w miarę posiadanych możliwości starały się ułatwiać mu funkcjonowanie. Jednak pogarszająca się sytuacja finansowa państwa zmuszała do ograniczania wielkości środków przeznaczanych na wspieranie prywatnego życia gospodarczego.
W okresie kryzysu gospodarczego, który zaczął się w Polsce w połowie 1923 r., przemysł prywatny musiał sobie w coraz większym stopniu radzić samodzielnie. Stabilizacja waluty przeprowadzona przez premiera Władysława Grabskiego w kwietniu 1924 r, kryzys pogłębiła. Grabski był
32 Expose premiera L Skulskiego. Sprawozdanie stenograficzne ze 105 posiedzenia Sejmu w dniu 18 XII 1919 r., szp. 13-14.
49
jednak zdecydowanym przeciwnikiem wspierania przemysłu przez państwo. Występował natomiast jako rzecznik etatyzacji aparatu kredytowego. Wynikało to prawdopodobnie z jego przekonania o słabości banków prywatnych. Dlatego w 1924 r. powołał do życia państwowy Bank Gospodarstwa Krajowego oraz zaktywizował działalność należących do państwa Państwowego Banku Rolnego i Pocztowej Kasy Oszczędności. Gdy na jesieni 1925 r. prywatne instytucje kredytowe, w związku z załamaniem się złotego, znalazły się pod presją wkładców, którzy zaczęli masowo wycofywać wcześniej ulokowane w nich pieniądze, rząd — mimo ogromnych trudności finansowych - utworzył specjalny fundusz pomocy prywatnym instytucjom kredytowym, który udzielał im niezbędnego wsparcia.
Wejście Polski w okres dobrej koniunktury gospodarczej, datujące się od lutego 1926 r., spowodowało korzystne zmiany w gospodarce kraju. Po przewrocie majowym mogła je wykorzystać grupa polityczna, która wówczas doszła do władzy. Początkowo sfery gospodarcze obawiały się, że sanacja doktrynalnie stanie na gruncie koncepcji etatystycznych. Takie przekonanie wynikało i z socjalistycznej przeszłości Józefa Piłsudskiego, i z haseł głoszonych przed przewrotem przez, uważane za bliskie Piłsud-skiemu organizacje polityczne. Na przykład Konfederacja Ludzi Pracy, w skład której wchodziło wielu czołowych piłsudczyków, ogłosiła na kilka tygodni przed zamachem stanu program, w którym pisała m.in. o potrzebie wprowadzenia państwowego monopolu handlu zagranicznego, ustanowienia stałej kontroli państwa nad produkcją przemysłową, powołania rządowej kontroli cen. Był to programowy manifest polskiego etatyzmu, którego hasła bezzasadnie przypisywano Piłsudskiemu.
W tej sytuacji sfery gospodarcze poczuły się zaniepokojone objęciem władzy przez sanację. Obawy te rozproszyła dopiero prywatna deklaracja premiera Kazimierza Bartla, złożona 8 czerwca 1926 r. naczelnemu dyrektorowi Centralnego Związku Polskiego Przemysłu, Górnictwa, Handlu i Finansów “Lewiatan", Andrzejowi Wierzbickiemu. Brzmiała ona następująco: “mogę pana zapewnić, że ani w polityce społecznej, ani gospodarczej Marszałek nie pójdzie na żadne eksperymenty"33. Znalazło to potwierdzenie w wystąpieniach publicznych ministra przemysłu i handlu Eugeniusza Kwiatkowskiego, który otwarcie wypowiadał się przeciwko nadmiernej ingerencji państwa w życie gospodarcze. Odcinał się tym samym od programu Konfederacji Ludzi Pracy.
33 A. Wierzbicki, “Wspomnienia i dokument/, masz., t. II, k. 765.
są
Chyba najbardziej syntetyczny wykład założeń ówczesnej polityki gospodarczej sanacji przedstawił prezes Banku Gospodarstwa Krajowego, gen. Roman Górecki, który powiedział, że działalność państwa na polu gospodarczym powinna dążyć “do stworzenia warunków rozwoju dla inicjatywy prywatnej, a do bezpośredniej ingerencji organów państwowych tylko tam, gdzie inicjatywa prywatna zawodzi, względnie gdzie momenty natury ogólnopaństwowej tej ingerencji się domagają"34. Przy czym oczywiście było kwestią dość subiektywną, co można by uznać za warunki uzasadniające etatystyczną działalność państwa w konkretnej dziedzinie życia gospodarczego.
W wyniku przyjęcia takich założeń polityki gospodarczej, w latach dobrej koniunktury 1926-1929 obóz rządowy zostawił sferom prywatnym dużą swobodę. Sektor prywatny napotykał jednak dość często konkurencję ze strony państwowych przedsiębiorstw przemysłowych i banków. Rząd starał się łagodzić powstające konflikty i ograniczać działalność przedsiębiorstw państwowych na tych polach, gdzie dominował kapitał prywatny. Nie czynił tego jednak konsekwentnie. Podjął bowiem w tym okresie budowę nowych fabryk (np. nawozów sztucznych w Mościcach;
środków łączności, sprzętu wojskowego, tartaków, wytwórni dykty, zakładów chemicznej przeróbki drewna), portu w Gdyni, chłodni składowych itd. Wynikało to z faktu, że w obozie sanacyjnym dość silne były wpływy zwolenników rozwoju sektora państwowego. Lansowała je tzw. Pierwsza Brygada Gospodarcza, w skład której wchodzili niektórzy wyżsi urzędnicy państwowi i wojskowi. Jej czołowym przywódcą był Stefan Starzyński.
Spór pomiędzy zwolennikami koncepcji liberalnej, preferującej rozwój gospodarczy opierający się na kapitale prywatnym, a etatystami narastał. Do oficjalnej konfrontacji obu kierunków doszło na specjalnym zebraniu zorganizowanym przez wiceprezesa Bezpartyjnego Bloku Współpracy z Rządem, Janusza Radziwiłła, na przełomie 1928 i 1929 r. Mimo że zwolennicy etatyzmu rekrutowali się spośród wpływowych przedstawicieli obozu Piłsudskiego, kierunek ten nie stał się oficjalną doktryną polityki gospodarczej państwa. Ministrowie resortów gospodarczych odżegnywali się od przypisywanych im dążeń etatystycznych. Na przykład minister skarbu Gabriel Czechowicz mówił m.in.: “wbrew urabianej przez pewien odłam prasy opinii, że rząd zmierza do etatyzmu, oświadczam, że etatyzm
34 R. Górecki, Banki państwowe, w: Dziesięciolecie Polski Odrodzonej. Księga pamiątkowa 1918-1928, Kraków 1928, s.1119.
51
nie tylko nie jest celem polityki rządu, lecz odwrotnie, w rządzie jesteśmy zgodni, że przyszłość Polski leży w rozwoju inicjatywy prywatnej"35.
Rząd starał się w tym okresie pobudzać rozwój działalności prywatnej. Temu celowi służyło m.in. wprowadzenie specjalnych ulg dla przedsiębiorców podejmujących inwestycje na terenie tzw. trójkąta bezpieczeństwa, w którym zamierzano rozbudować przemysł zbrojeniowy. Efekty były
jednak ograniczone.
Wejście w okres wielkiego kryzysu gospodarczego, który w Polsce zaczął się na jesieni 1929 r. i trwał do jesieni 1935 r., wpłynęło dość istotnie na politykę gospodarczą. Rząd nadal programowo odcinał się od etatyzmu, ale w praktyce zmuszany był w coraz większym stopniu do realizacji tej koncepcji. Kapitał prywatny przeżywał bowiem bardzo poważne trudności. Egzystencja wielu ważnych dla państwa zakładów została zagrożna. W tej sytuacji rząd mógł bądź starać się ratować je udzielając niezbędnej pomocy finansowej, bądź spokojnie patrzeć na rozwój wydarzeń i bankructwa kolejnych przedsiębiorstw.
Wybrano słuszną drogę udzielania pomocy ważnym dla kraju przedsiębiorstwom, których upadłość miałaby ujemny wpływ na stan obronności państwa, jego sytuację gospodarczą lub gwałtownie potęgowałaby bezrobocie. Państwo udzielało pomocy kredytowej zagrożonym firmom, a gdy te nie były w stanie wywiązywać się ze spłat, stopniowo obejmowało kontrolne pakiety akcji. Przejęło też niektóre wielkie przedsiębiorstwa na Górnym Śląsku z rąk niemieckich, których bankructwo oznaczałoby upadek przemysłu na tym terenie. W latach trzydziestych państwo uzyskało kontrolę m.in. nad Zjednoczonymi Zakładami Przemysłowymi K. Scheiblera i L. Crohmana S.A. w Łodzi, największym w Polsce kompleksem górniczo-hutniczym — Wspólnotą Interesów Górniczo-Hutniczych, w skład której wchodziły Katowicka Spółka Akcyjna dla Górnictwa i Hutnictwa oraz Górnośląskie Zjednoczone Huty “Królewska" i “Laura", przejęło kontrolne pakiety akcji Towarzystwa Zakładów Żyrardowskich S.A., Banku Związku Spółek Zarobkowych S.A. w Poznaniu i inne. Przejmując kolejne przedsiębiorstwa nie robiło tego jednak w celu zwiększenia zasięgu oddziaływania państwa na gospodarkę. Była to jedynie akcja ratunkowa, a nie próba realizacji założeń doktryny etatystycznej. Warto tu może przypomnieć, że Pierwsza Brygada Gospodarcza de facto zakończyła swą
szp. 12.
35 Sprawozdanie stenograficzne z 26 posiedzenia Sejmu w dniu 31 X 1928 r.,
52
działalność w początkach lat trzydziestych. Dopiero w drugiej połowie lat trzydziestych na gruncie rozwoju etatyzmu stanął Obóz Zjednoczenia Narodowego, powołany z inicjatywy Edwarda Śmigłego-Rydza.
Przejmując poszczególne przedsiębiorstwa rząd starał się znaleźć prywatne grupy kapitałowe, które mogłyby je prowadzić na własny rachunek. W przypadku Wspólnoty Interesów Górniczo-Hutniczych uchwała Komitetu Ekonomicznego Ministrów stwierdzała, że “portfel gestyjny.powinien przejść w ręce prywatnego kapitału krajowego lub zagranicznego"36. Podobnie w przypadku Towarzystwa Zakładów Żyrardowskich Komitet Ekonomiczny stwierdzał, że “w celu znalezienia nabywcy gestyjnego portfelu akcji «Za-kładów Żyrardowskich* mogą być stosowane ulgowe warunki sprzedaży, zarówno odnośnie do sumy sprzedażnej, jak i warunków płatności"37. Mimo tak korzystnych warunków nie znalazła się ani jedna grupa kapitałowa zainteresowana przejęciem od państwa zakładów przemysłowych. W tym okresie podejmowano też próby sprzedania akcji niektórych przedsiębiorstw pozostających w gestii tzw. koncernu Banku Gospodarstwa Krajowego, ale i one nie znalazły nabywców na rynku prywatnym.
Ta absencja prywatnego kapitału miała kilka przyczyn. Przede wszystkim decydowała o tym jego słabość w Polsce. Została ona jeszcze spotęgowana w wyniku strat, jakie wiele przedsiębiorstw zaczęło przynosić w okresie wielkiego kryzysu. Kolejnym czynnikiem było pogarszanie się międzynarodowej sytuacji Polski, co rodziło obawy i nie skłaniało do dokonywania tu nowych inwestycji kapitałowych. Dojście do władzy Adolfa Hitlera w Niemczech w 1933 r., mimo początkowych jego przyjaznych gestów wobec Polski, odebrane zostało w kręgach wielkiego kapitału światowego jako potencjalne zagrożenie pokoju w Europie Środkowej. Było to powodem niechęci do angażowania się w jakiekolwiek większe operacje gospodarcze na terenie Polski. Dodatkowe znaczenie miało też wprowadzenie w Polsce na wiosnę 1936 r. ograniczeń dewizowych, które utrudniały transfer zysków za granicę.
O słabości polskiego kapitału prywatnego świadczą dane statystyczne o inwestycjach i akumulacji w Polsce w latach 1928-1938. Przyjmując wyniki roku 1928 za 100, inwestycje brutto w sektorze prywatnym spadły
36 AAN, Protokoły Rady Ministrów, t. 82, k. 45.
37 Wniosek ministra przemysłu i handlu w porozumieniu z ministrem skarbona Komitet Ekonomiczny Ministrów w sprawie Zakładów Żyrardowskich z dnia 1611937 r., AAN, Komitet Ekonomiczny Ministrów, t. 1297, k. 14.
53
w 1932 r. o 68%, podczas gdy publiczne tylko o 32%. Łączyło się to ze zmniejszeniem udziału kapitału prywatnego w akumulacji brutto. W 1928 r. sektor prywatny partycypował w niej w 51%, a w 1932 r. już tylko w 28%; odpowiednio zmienił się udział sektora publicznego w akumulacji brutto38. W następnych latach partycypacja sektora prywatnego w akumulacji nieco wzrosła, ale do wybuchu wojny była niższa niż publicznego. Oznaczało to istotny wzrost znaczenia państwa jako przedsiębiorcy. s Bardzo znacznie zwiększyła się rola rządu w systemie bankowym. Przede wszystkim w wyniku załamania się w okresie wielkiego kryzysu niektórych prywatnych instytucji kredytowych spadło zaufanie do nich ze strony wkładców. Spowodowało to wycofywanie wcześniej ulokowanych pieniędzy. Między 1930 a 1935 r. wkłady w bankach prywatnych zmniejszyły się z 1092 mln zł do 507 mln zł. Jednocześnie wkłady w bankach publicznych wzrosły z 1301 mln zł do 1976 mln zł. W 1938 r. - w porównaniu z 1930 r. — wkłady w bankowości prywatnej wynosiły 92%, a w publicznej 204%39. Proporcjonalnie zmieniała się rola tych banków jako źródła kredytów. Gwałtowne wycofywanie wkładów i lokat krajowych oraz zagranicznych spowodowało groźbę niewypłacalności niektórych, nawet największych, polskich banków prywatnych. Rząd obawiał się, że mogłoby to spowodować załamanie całego systemu kredytowego. Dlatego przyszedł ze znaczną pomocą finansową grupie największych instytucji kredytowych, m.in. udzielił jej Bankowi Handlowemu w Warszawie S.A. i Bankowi Związku Spółek Zarobkowych S.A. w Poznaniu. W tym ostatnim przejął też kontrolny pakiet akcji, w związku z czym de facto bank ten stał się instytucją państwową. Bank Handlowy w Warszawie S.A. został pośrednio uzależniony od rządu.
W okresie nakręcania koniunktury w latach 1936-1939 etytyzm rozwijał się nadal, mimo że rząd starał się w pewnym stopniu ograniczyć zasięg gospodarki państwowej. W październiku 1935 r. wicepremier i minister skarbu Eugeniusz Kwiatkowski stwierdził na posiedzeniu Komisji Skarbowej Sejmu, że “gdy tylko sytuacja na rynku ulegnie korzystniejszej zmianie, będziemy musieli podjąć rewizję funkcji państwa — celem usunięcia niczym nie usprawiedliwionego przerostu w .funkcjach administracyjnych i gospodarczych państwa"40. W licznych późniejszych przemówie-
38 Materiały do badań nad gospodarką Polski. Część / - 7918-1939, Warszawa 1956,
aneks 5.
39 Sprawozdanie Związku Banków w Polsce za rok 1936, s. 15; za rok 1938, s. 11.
•" Konferencja w sprawie ograniczenia etatyzmu, “Polska Gospodarcza" 1935, s. 1625.
54
niach Kwiatkowskiego oraz ministra przemysłu i handlu przebijała ta sama nuta. Władze zdawały sobie sprawę, że nadmierny etatyzm może ograniczyć zainteresowanie kapitału prywatnego prowadzeniem działalności produkcyjnej i bankowej, co miałoby bardzo negatywne skutki dla kraju. Jednocześnie jednak państwo zaangażowało się na znaczną skalę w politykę nakręcania koniunktury poprzez nowe inwestycje, finansowane głównie przez sektor publiczny.
W tej sytuacji sfery rządowe pragnęły ustalić modus vivendi z przedstawicielami prywatnego świata interesów. Temu celowi służyło powołanie w lutym 1938 r. Komisji do Zbadania Interwencjonizmu w Zakresie Przemysłowym pod przewodnictwem prezesa Związku Izb Przemysłowo-Handlowych RP, Czesława Klarnera. Wnioski Komisji nie kwestionowały potrzeby interwencjonizmu państwowego, ale starały się ograniczyć jego zakres. Praktycznie jednak ustalenia te nie przyniosły większych zmian, gdyż rząd prowadził w tym okresie poważne prace inwestycyjne, które zwiększały potencjał produkcyjny i wytwórczość zakładów państwowych. Tym samym coraz bardziej uzasadnione stawały się obawy prywatnych przemysłowców co do perspektyw funkcjonowania ich przedsiębiorstw. Dał temu wyraz dyrektor “Roburu", Stanisław Wachowiak, pisząc: “państwo wypiera się etytyzmu [...], który rozwija się zastraszająco, z którym walczą wszyscy jak z upiorem, a który rośnie w nieskończoność"41.
Istniała więc dość paradoksalna sytuacja. Kolejne gabinety programowo przeciwne były nadmiernej działalności etatystycznej, ale w wyniku realnego układu stosunków politykę tę w mniejszym lub większym stopniu musiały realizować. Nie miały bowiem alternatywy. W efekcie tych nie chcianych działań rola sektora państwowego w gospodarce kraju stopniowo rosła. Według danych Komisji do Zbadania Gospodarki Przedsiębiorstw Państwowych w latach 1935-1936 udział państwa w produkcji soli potasowej, samochodów, samolotów, spirytusu i wyrobów tytoniowych wynosił 100%, w wytwarzaniu półproduktów dla przemysłu barwników
- 95%, soli i przemysłu teletechnicznego - 84%, w produkcji hutniczej
- 70%, w produkcji obrabiarek - 53%, w ubezpieczeniach - 48%, w klinkierniach — 40%, w bankowości - 30%, w wydobyciu węgla - 24%, gazu ziemnego - 23%, w produkcji barwników - 20%, w przeróbce ropy
41 Cyt. wg: j. Stachniuk, Państwo a gospodarstwo. Geneza etatyzmu w Polsce, Warszawa 1939, s. 185.
55
naftowej— 19%, w przemyśle tartacznym— 17% itd.42 Oznaczało to, że państwo odgrywało w życiu gospodarczym kraju bardzo istotną rolę, a jego znaczenie jako producenta było stopniowo coraz większe. Przy czym proces ten odbywał się niejako wbrew woli rządu, który jeszcze - jak o tym już wspomniano - w latach trzydziestych podejmował pewne próby ograniczenia zasięgu udziału sektora publicznego w produkcji. Jednak, wobec słabości polskiego kapitału prywatnego i niechęci do dokonywania inwestycji w naszym kraju przez kapitał zagraniczny, próby te nie mogły się powieść. Druga Rzeczpospolita zdana więc była na rozwój gospodarki państwowej, mimo że wcale tego nie chciała i próbowała bronić się przed tym procesem.
7. POLITYKA ANTYKRYZYSOWA W LATACH 1930-1935
Etatyzm stanowił jedynie fragment całokształtu polityki gospodarczej państwa. Do 1929 r. rząd (poza gabinetem Moraczewskiego) w swej działalności na polu gospodarczym kierował się w zasadzie założeniami koncepcji leseferyzmu. Zakładała ona politykę nieinterwencji bezpośredniej państwa w sprawy ekonomiczne i nastawienie się głównie na pośrednie oddziaływanie na procesy gospodarcze. Do metod pośredniego sterowania gospodarką zaliczano m.in. politykę celną, realizowaną przez państwo przy pomocy taryf celnych - przywozowej i wywozowej, politykę stopy dyskontowej wyznaczanej przez bank centralny, lokowanie zamówień rządowych w przedsiębiorstwach, politykę podatkową i związane z nią ulgi, służące zachęceniu podatników do realizacji zadań, na których zależało rządowi, oraz politykę kredytową, która mogła być nastawiona na preferowanie określonych grup przedsiębiorców lub określonych zadań.
Pośrednie oddziaływanie państwa na gospodarkę i ograniczanie bezpośredniej ingerencji dawało korzystne efekty w czasie dobrej koniunktury gospodarczej w latach -1926-1929. W tym okresie dość powszechnie uważano, że gospodarka kapitalistyczna uwolniła się już od periodycznie powtarzających się kryzysów nadprodukcji. Dlatego nie przygotowywano żadnej koncepcji specjalnej polityki anty kryzysowej. Wydawało się to niepotrzebne w bliskim czasie, gdyż tak zwane barometry koniunktury gospodarczej, opracowywane przez różne międzynarodowe instytuty nau-
42 ). Cołębiowski, Sektor państwowy w gospodarce Polski międzywojennej, Warszawa
56
kowe, jeszcze w 1928 r. zapowiadały dalsze trwanie dobrej koniunktury. Co prawda pojawiały się w Polsce głosy niektórych ekonomistów, na przykład Adama Krzyżanowskiego, uważanego za ideowego przywódcę dość wpływowej wówczas w ekonomii Szkoły Krakowskiej, że grozi wybuch nowego kryzysu, ale nie były one brane pod uwagę.
Na jesieni 1929 r. wystąpiły wyraźnie pierwsze symptomy załamania. Przede wszystkim spadły ceny artykułów rolnych. Tłumaczono, że jest to zjawisko przejściowe, związane ze sprzedawaniem przez wieś dużych ilości płodów po żniwach. Spadek cen odbił się na wielkości dochodów wsi, która w związku z tym ograniczyła zakupy artykułów przemysłowych. W efekcie zaczęła spadać produkcja w niektórych branżach przemysłów konsumpcyjnych. To również traktowano początkowo jako zjawisko sezonowe, a nie zapowiedź zniżkowego trendu koniunktury gospodarczej. Załamanie nie ograniczało się jednak tylko do Polski. Na jesieni 1929 r. dotknęło już większość krajów europejskich i Stany Zjednoczone. Sygnałem, który powszechnie uznano za zwiastun kryzysu, było gwałtowne i silne załamanie kursów akcji na giełdzie w Nowym Jorku w październiku 1929 r. Pociągnęło ono za sobą podobne zjawiska i w innych krajach. Jednakże załamanie kursów akcji nie było przyczyną kryzysu, a jedynie sygnalizowało zjawiska tkwiące w produkcji i wymianie.
W sytuacji, gdy dały się odczuć pierwsze zwiastuny nadchodzącego kryzysu, rząd polski nie podjął żadnych prób przeciwdziałania im. Liczył - zgodnie z koncepcjami liberalnej szkoły ekonomicznej - na samoczynną reakcję gospodarki i wmontowane w jej system elementy regulujące, które powinny były (zgodnie z literą doktryny) doprowadzić początkowo do przystosowania się kraju do funkcjonowania w warunkach depresji, a następnie spowodować stopniowe ożywienie koniunktury. Spadek produkcji miał przyczynić się do wyeliminowania z rynku przedsiębiorstw produkujących drożej i pozostawienia na nim tylko sprawniejszych, lepiej wyposażonych technicznie, stosujących nowocześniejsze technologie i systemy organizacyjne, a tym samym o niższych jednostkowych kosztach wytwarzania. Walka konkurencyjna miała też zmuszać do dokonywania nowych inwestycji, które prowadziłyby do obniżenia kosztów, a jednocześnie powodowały zwiększanie się produkcji środków wytwarzania. Wzrost wytwórczości w tym dziale powinien spowodować ożywienie i w innych działach gospodarki narodowej. W warunkach gospodarki wolnorynkowej mechanizm ów funkcjonował na ogół sprawnie; zawiódł natomiast w zmienionej sytuacji, spowodowanej dominacją .monopoli w sferze produkcji i wymiany.
57
Trudności pogłębiał światowy charakter kryzysu, splot załamania w przemyśle z kryzysem w rolnictwie, równoczesne wystąpienie perturbacji walutowych i trudności przeżywanych przez system bankowy, narastające lawinowo ograniczenia w wymianie międzynarodowej itp.
W okresie wielkiego kryzysu gospodarczego rząd polski skoncentrował całą uwagę na ochronie stałości kursu złotego i zachowaniu równowagi budżetowej. Dążenie do utrzymania równowagi budżetowej było spowodowane obawą, aby deficyt budżetu nie wpłynął na załamanie kursu złotego. Swoją pasywność w dziedzinie aktywizacji życia gospodarczego wicepremier Władysław Zawadzki uzasadniał następująco: “o ile rząd nad budżetem panuje, o tyle dla ożywienia życia gospodarczego może stwarzać tylko ułatwienia. Rząd życia gospodarczego nie może tworzyć i ożywiać go nie może. Życie gospodarcze musi samo to zrobić. Chodzi tylko o pewne ułatwienia, które są w dyspozycji czynników rządowych"43. Praktycznie więc cała polityka gospodarcza państwa została podporządkowana obronie kursu złotego, co spowodowało wejście na tory deflacji. Politykę tę trafnie scharakteryzowała Zenobia Knakiewicz pisząc: “przez politykę deflacyjną rozumiemy politykę równania w dół, dobór środków podporządkowanych ochronie stałości pieniądza i to zarówno wzmacniających proces deflacji, jak i środków usuwających i łagodzących dysproporcje powstałe w równowadze gospodarczej w toku przebiegu procesu deflacyjnego"44. Walka o zachowanie stabilności złotego zmuszała rząd do zainteresowania się eksportem, gdyż wystąpienie ujemnego salda bilansu handlowego groziło Polsce odpływem złota i walut obcych, które stanowiły zabezpieczenie złotego. ••
Wytyczną polityki gospodarczej państwa w tym okresie stała się wypowiedź premiera Aleksandra Prystora w dniu 1 czerwca 1931 r., stwierdzającego, że działalność rządu na polu gospodarczym “wymaga również unikania wszystkiego tego, co jest w polityce gospodarczej państwa niepewne, nie wypróbowane, co nie scala psychicznego nastawienia społeczeństwa"45. Wynikało z tego, że rząd nie zamierza szukać jakichkolwiek nowych metod przezwyciężania kryzysu gospodarczego, poza tradycyjnymi, sprowadzającymi się do deflacyjnej polityki walutowej.
43 Przemówienie pana wicepremiera W. Zawadzkiego o sytuacji gospodarczej, “Polska Gospodarcza" 1932, s. 657.
44 Z. Knakiewicz, Detlacja polska 1930-1935, Warszawa 1967, s. 14-15. ,
45 Przemówienie pana premiera A. Prystora o programie gospodarczym rządu, “Polska Gospodarcza" 1931, nr 23, s. 894-895: .
58
Polityka: ta realizowana była w Polsce przez cały okres wielkiego kryzysu, niezależnie od tego, kto pełnił urząd premiera i kto był ministrem skarbu. W pierwszym okresie załamania stosowanie jej można jeszcze uznać za racjonalne, gdyż tej koncepcji hołdowały wszystkie kraje i zalecała ją panująca doktryna ekonomiczna. Trudno więc byłoby krytykować ówczesnego kierownika Ministerstwa Skarbu, Ignacego Matuszewskiego, za to, że zajął analogiczne stanowisko i że uważał obronę złotego tradycyjnymi metodami za zasadniczą i jedynie właściwą linię polityki gospodarczej państwa.
Już jednak w 1931 r. w wielu krajach zarzucono tradycyjną politykę walutową i zdecydowano się na zawieszenie wymienialności pieniędzy krajowych na złoto i waluty obce oraz wprowadzono ograniczenia dewizowe. Miało to na celu stworzenie warunków dla ożywienia produkcji i wymiany. Te decyzje powinny były spowodować również zmiany w poleskiej polityce pieniężnej. Tak się jednak nie stało. Nadal kwestie zachowania stałości kursu złotego i równowagi budżetowej uważane były za centralne zadanie polityki gospodarczej państwa. W efekcie prowadzona polityka utrudniała hamowanie spadku produkcji przemysłowej i przeciwdziałanie zniżkowej tendencji cen artykułów rolnych. W tym okresie podniosły się w kraju dość liczne głosy za dokonaniem dewaluacji złotego, ale większość ekonomistów i publicystów wypowiadała się za kontynuowaniem dotychczasowej polityki pieniężnej. Na dodatek w 1933 r. Polska przystąpiła do tzw. bloku złotego, którego zadaniem było utrzymanie wymienialności walut na złoto i przeciwstawianie się ograniczeniom dewizowym. Była w tym bloku jedynym państwem dłużniczym, wszystkie inne zadłużone kraje odeszły już bowiem od ortodoksyjnej polityki pieniężnej na rzecz stworzenia dogodniejszych warunków dla rozwoju produkcji.
Odrzucenie koncepcji dewaluacji złotego w sytuacji, gdy zdewaluo-wano wiele innych walut, utrudniało eksport z Polski, gdyż nasze produkty na rynkach zagranicznych stawały się relatywnie droższe. W efekcie wpłynęło to ujemnie na starania o zachowanie dodatniego salda bilansu handlowego, co było warunkiem zdobywania obcych dewiz na pokrywanie zobowiązań z tytułu obsługi finansowej zaangażowanych w Polsce kapitałów zagranicznych, bez zmniejszania rezerwy złota i walut obcych, stanowiących zabezpieczenie stałości złotego. Zaniechanie wprowadzenia ograniczeń dewizowych miało przekonać zagranicznych inwestorów o dobrej woli państwa polskiego wobec spłat należności zagranicznych, ale równocześnie spowodowało -gwałtowny odpływ obcych lokat z Polski.
59
Zagranica uważała bowiem, że Polska nie będzie w stanie długo realizować tej polityki i na wszelki wypadek wolała wycofywać posiadane tu kapitały w okresie, gdy jeszcze nie istniały żadne przeszkody prawne.
- Nastawienie się rządu w latach 1930-1935 przede wszystkim na ochronę stałości waluty i stosowanie polityki deflacyjnej dziś uważamy za błąd. Z punktu widzenia gospodarki kraju ważniejsze było stwarzanie korzystniejszych warunków dla produkcji i wymiany, niż podporządkowanie całej polityki gospodarczej temu nadrzędnemu celowi. Kraje, które wcześniej to zrozumiały, w krótszym czasie przezwyciężały skutki kryzysu i - po osiągnięciu dna produkcji przemysłowej w 1932 r. - szybko doprowadziły do wzrostu wytwórczości fabrycznej, co pociągało za sobą również poprawę sytuacji gospodarczej wsi. W Polsce natomiast wychodzenie z kryzysu było niezwykle przewlekłe i zakończyło się dopiero na jesieni 1935 r., a więc prawie dwa lata później niż w innych państwach.
Przeciwnicy dewaluacji swoje stanowisko uzasadniali koniecznością utrzymania w kraju zaufania do złotówki i obawą, że dewaluacja może spowodować nawrót inflacji. Oba argumenty nie były przekonywające. W warunkach prowadzonej od końca 1929 r. polityki deflacyjnej i równoczesnego bardzo znacznego spadku cen na rynku siła nabywcza złotego automatycznie gwałtownie rosła. W tej sytuacji dokonanie dewaluacji nie spowodowałoby spadku zaufania do złotego, gdyż jego siła nabywcza byłaby i tak zbliżona do istniejącej przed kryzysem. Obawy przed inflacją w warunkach niewykorzystywania ogromnej części zdolności produkcyjnych były czysto iluzoryczne, szczególnie że dewaluacja wcale nie musiała prowadzić do inflacji. Gdy w kraju istnieją znaczne nie wykorzystane zdolności wytwórcze, ich uruchomienie związane ze wzrostem popytu wcale nie musi powodować zjawisk inflacyjnych; mogłyby one wystąpić w przypadku, gdyby wzrost zapotrzebowania rynku zmuszał do prowadzenia kosztownych inwestycji, importu maszyn, surowców itd. Wydaje się, że zasadniczą przyczyną ówczesnej polityki walutowej były zalecenia Piłsudskiego, który - chociaż nie znał się na sprawach gospodarczych i na ogół mało się nimi interesował — wypowiedział się przeciwko eksperymentom walutowym w Polsce, co uniemożliwiało dokonanie zmiany prowadzonej polityki. Nikt z bliskiego otoczenia Marszałka nie był skłonny przeciwstawiać się jego stanowisku, gdyż oznaczało to popadniecie w niełaskę i “odstawienie na boczny tor". Próby zmiany podjęte zostały więc dopiero po śmierci Józefa Piłsudskiego, w maju 1935 r.
60
Skoncentrowanie uwagi na sprawach pieniężnych i budżetowych oraz stosowanie polityki deflacyjnej spowodowało, że w pierwszych latach kryzysu rząd nie widział potrzeby wprowadzania jakiejś specjalnej polityki antyrecesyjnej, a głosił koncepcję przystosowania się do kryzysu. Aktywizował się tylko na tych polach, gdzie jego działanie było niezbędne z punktu widzenia realizacji wytyczonych zasadniczych celów polityki gospodarczej. Dlatego, na przykład, starał się wpływać na rozwój eksportu i ograniczanie importu. Cała ta polityka określona była post factum mianem polityki przetrwania, co w tłumaczeniu na język codzienny oznaczało wstrzymywanie się od jakichkolwiek daleko idących zmian.
Pierwsze próby wypracowania bardziej całościowej polityki antykry-zysowej, zwanej polityką przystosowania, podjęto dopiero w październiku 1932 r., a więc w trzy lata po wybuchu kryzysu. Zmianę w nastawieniu rządu do stosowania aktywniejszej polityki antyrecesyjnej uzasadniono w uchwale Komitetu Ekonomicznego Ministrów w sposób następujący:
“względy społeczno-polityczne, względy psychologiczne [...] wymagają w polityce gospodarczej rządu stopniowego przejścia w najbliższym czasie do akcji obronnej - od zasady przetrwania do zasady konsekwentnego popierania naturalnych procesów poprawy gospodarczej w tych dziedzinach produkcji, gdzie nastąpiło już istotne przystosowanie do zmienionych warunków"46. Uchwała ta nie wyjaśniała, dlaczego dopiero w tym momencie rząd uznał za niezbędne dokonanie korekt w swym programie gospodarczym, jeżeli o takim programie można w ogóle mówić. Wydaje się, że zasadnicze znaczenie miało tu gwałtowne kurczenie się społecznej bazy obozu piłsudczykowskiego, co wymagało wysunięcia jakichś nowych koncepcji ekonomicznych. Rząd i rządząca grupa polityczna oceniane były przede wszystkim przez pryzmat ewolucji sytuacji gospodarczej kraju, a ta stopniowo się pogarszała, przy czym trudności odczuwały wszystkie grupy ludności.
Nowa polityka miała doprowadzić do “równomiernego zejścia we wszystkich działach gospodarczych do nowego poziomu, ustalonego w wyniku zmienionego poziomu cen światowych"47. Nie miało to być jednak przejście na tory polityki nakręcania koniunktury, chociaż w niektórych krajach można już wówczas było obserwować pierwsze próby jej praktycznego stosowania. Rząd wyraźnie stwierdzał, że: “w żadnym wypa-
•"• AAN, Komitet Ekonomiczny Ministrów, t. 1401, k. 38. 47 Ibidem, k. 28.
61
dku polityka gospodarcza państwa nie może stawiać sobie za cel «na-kręcanie» koniunktury, ani też zmierzać do przeciwstawiania się naturalnym i powszechnym procesom likwidacyjnym. Nie może być mowy o sztucznym ożywieniu życia gospodarczego; co najwyżej mówić można o zahamowaniu dalszego spadku wytwórczości i spożycia i stwarzaniu warunków dla wzmożenia obrotów gospodarczych"48. Zmiana polityki była więc z założenia bardzo ograniczona. Wynikało to z hołdowania zasadzie unikania jakichkolwiek eksperymentów, chociaż w wielu państwach świadomie podejmowano takie ryzyko.
Jako główne kierunki działania wskazano na jesieni 1932 r. potrzebę zwiększenia opłacalności gospodarki rolnej, gdyż spadek cen powodował drastyczne ograniczenie zakupów artykułów przemysłowych przez wieś, oraz obniżenie cen skartelizowanych wyrobów przemysłowych, które były niewspółmiernie wyższe (w porównaniu z okresem przedkryzysowym) niż ceny artykułów rolniczych. Następne zalecenia dotyczyły zwiększenia zatrudnienia bezrobotnych, których liczbę w miastach szacowano nawet na milion osób, podczas gdy zatrudnienie w wielkim i średnim przemyśle wynosiło w tym okresie około 600 tyś. pracowników. Postulowano też aktywizację eksportu. Praktycznie pominięto w tych założeniach sprawy przemysłu. Rząd nastawił się wówczas na “równanie na rolnictwo". Rację miał Jan Kofman, który pisał, iż “na polityce gospodarczej okresu deflacji zaważyła teza stwierdzająca, że wyjście z impasu kryzysowego prowadzi przez przezwyciężenie kryzysu rolnego. Przywrócenie bowiem opłacalności produkcji rolnej winno pozwolić na zwiększenie popytu wewnętrznego, przyczyniając się w zdecydowanej mierze do ożywienia procesów gospodarczych. Dlatego wytyczne i efekty polityki gospodarczej rozpatrywane były przez pryzmat - przynajmniej z założenia - stanu i interesów rolnictwa, stąd też zrodziło się hasło «równanie na rolnictwo*. W przełożeniu na język konkretów oznaczało to podejmowanie prób uchwycenia równowagi gospodarczej na jego poziomie"49, a był to w 1932 r. już poziom niezwykle niski.
W dziedzinie rolnictwa polityka rządu zmierzała przede wszystkim do ograniczenia spłat z tytułu zadłużenia. Miało to uwolnić wieś od konieczności sprzedawania zbyt dużej części produkcji, co powodowało stop-
48 fbidem, k. 64.
49 j. Kofman, “Lewiatan" a podstawowe zagadnienia ekonomiczno-polityczne Drugiej Rzeczypospolitej. Z dziejów ideologii kół wielkokapitalistycznych w Polsce, Warszawa 1986, s.137-138.
62
niowy spadek cen płodów rolnych. Trzeba pamiętać, że wobec gwałtownej tendencji zniżkowej cen rolnych, spłata długów wymagała sprzedawania dwu- czy nawet trzykrotnie większej ilości produktów w porównaniu z okresem przedkryzysowym. Podejmując akcję oddłużania wsi, rząd chciał ograniczyć podaż artykułów rolnych, co wpłynąć miało na stabilizację cen, a przynajmniej przeciwdziałać dalszemu ich spadkowi. Akcja oddłużeniowa, podjęta w grudniu 1932 r., początkowo miała zbyt skromne rozmiary. Nie spowodowała więc oczekiwanych następstw, w związku z czym z roku na rok zwiększano jej zasięg. Bezpośrednio nie wpłynęła też na stabilizację cen artykułów rolnych, które spadały aż do 1935 r., kiedy osiągnęły zaledwie 33% poziomu z 1928 r. Oddłużanie przyniosło jednak ulgę wielu objętym nim gospodarstwom, szczególnie wielkiej własności, która w większym stopniu niż chłopi korzystała z pożyczek w systemie bankowym. Drobna własność zadłużona była przede wszystkim u lichwiarzy, którzy nie stosowali się do zasad oddłużeniowej polityki państwa.
Zwyżkę cen artykułów rolnych starano się też osiągnąć przez skup pewnej ilości zboża przez państwo. W praktyce ilości te - wobec trudności finansowych budżetu - okazały się zbyt małe, aby wywrzeć wpływ na poziom cen artykułów rolnych. Założenia polityki rządowej, mające na celu osłabienie załamania w rolnictwie, nie przyniosły przewidywanych rezultatów. Było to spowodowane i zbyt późnym podjęciem działań osłonowych, i ich zbyt ograniczonym rozmiarem.
Trudności przeżywane przez wieś spotęgowało też zaniechanie przeprowadzenia przed kryzysem bardziej radykalnej reformy rolnej, co spowodowało, że chłopi weszli w okres załamania gospodarczego prawie bez żadnych rezerw finansowych, natomiast ze znacznym zadłużeniem.
W okresie kryzysu nastąpiło bardzo duże rozwarcie tzw. nożyc cen między poziomem cen wyrobów przemysłowych, szczególnie skartelizowanych, i produktów rolnych. Te ostatnie w 1935 r. stanowiły zaledwie 33% poziomu 1928 r., natomiast ceny artykułów przemysłowych kupowanych przez wieś utrzymały się na poziomie 67%, a skartelizowanych na jeszcze wyższym. W efekcie rolnik chcąc dokonać zakupu jakiegokolwiek artykułu przemysłowego musiał sprzedawać znacznie więcej produktów niż przed wybuchem kryzysu. Powodowało to - o czym już wspomniano - drastyczny spadek konsumpcji towarów fabrycznych na wsi. Również ich spożycie w miastach malało. Aby przeciwdziałać temu zjawisku, rząd zapowiedział w założeniach polityki anty recesyjnej z października 1932 r. podjęcie starań o obniżenie cen wyrobów skartelizowanych. Mogło to spowodować wzrost
zakupów artykułów przemysłowych zarówno przez wieś, jak i przez mniej zamożne grupy mieszkańców miast, zakładano bowiem, że wraz ze spadkiem cen nastąpi wzrost liczby osób kupujących te towary po niższych cenach.
Polityka rządu wobec karteli była dość zróżnicowana. Popierano nadal te, które prowadziły działalność eksportową oraz te, które zdecydowały się na obniżenie cen. Ochrona karteli eksportujących wynikała z obawy przed zmniejszeniem wywozu. Dlatego pozwalano tym organizacjom monopolistycznym na utrzymywanie bardzo wysokich cen ich produktów na rynku wewnętrznym, dzięki czemu mogły z krajowych zysków pokrywać straty ponoszone przy dumpingowym eksporcie. Różnice cen były przy tym bardzo duże, np. w Polsce za kilogram cukru płaciło się 1-1,5 zł, podczas gdy ten sam cukier wywożony do Wielkiej Brytanii sprzedawano po 18 gr, a więc poniżej kosztów produkcji. W ten sposób ciężar dumpingu, niezbędnego w tak dużych rozmiarach w związku z prowadzoną przez rząd polityką pieniężną, przerzucony został na nabywców w kraju. Inne kartele bądź zmuszano do obniżenia cen, bądź je rozwiązywano. :
Rząd napotykał jednak silny opór ze strony wielu organizacji monopolistycznych, które uzależniały dokonanie obniżki cen od obniżenia przez rząd niektórych istotnych składników kosztów produkcji. W 1933 r. władze zapowiedziały podjęcie akcji w tym kierunku, która miała w pewnym stopniu zrekompensować kartelom straty spowodowane zniżkowym ruchem cen. Pod uwagę brano obniżenie podatków obciążających produkcję przemysłową, obniżenie taryf przewozowych Polskich Kolei Państwowych, zmianę przepisów o długości czasu pracy robotników itp.
Efekty akcji były jednak skromne i nie doprowadziły do likwidacji rozpiętości cen wyrobów przemysłowych i rolnych. Nie powiodło się bowiem podniesienie cen artykułów rolnych i tylko w małym stopniu obniżono ceny skartelizowanych wyrobów przemysłu. Wynikało to przede wszystkim ze zbyt późnego podjęcia działań. Spadek cen artykułów;
rolnych okazał się już tak wielki, że nie sposób było mu przeciwdziałać przy bardzo skromnych środkach, jakie na cel ten mogło przeznaczyć państwo. Jednocześnie rząd obawiał się zbyt mocno naciskać kartele, gdyż groziło to wstrzymaniem lub ograniczeniem przez nie produkcji, co spowodowałoby wzrost bezrobocia. A był to czynnik, z którym władze musiały się stale poważnie liczyć, ponieważ bezrobotni z reguły byli bardzo podatni na wszelkiego rodzaju hasła antyrządowe i mogli stanowić potencjalne zagrożenie dla politycznej dominacji sanacji.
64
Oceniając politykę gospodarczą rządu w okresie wielkiego kryzysu gospodarczego trzeba stwierdzić, że całkowicie zawiodła. Trudno byłoby obecnie krytykować stosowanie ortodoksyjnych zaleceń ekonomii liberalnej w pierwszym okresie załamania, gdy jeszcze nie zdawano sobie sprawy i z jego zasięgu, i z głębokości. Jednak dość szybko okazało się, że deflacja związana z ochroną za wszelką cenę złotego i przeciwstawianie się wprowadzeniu ograniczeń dewizowych wpływały negatywnie na sytuację gospodarczą kraju. Zasadniczym błędem było podporządkowanie obronie waluty całej polityki ekonomicznej. Podstawowe znaczenie w gospodarce odgrywała produkcja, a tym samym jej potrzebom należało podporządkować działalność państwa na polu gospodarczym. Położenie przemysłu oraz rolnictwa określało bowiem w ostatecznym rachunku i sytuację budżetu, i złotego. Dlatego punktem wyjścia polityki gospodarczej powinno było być skoncentrowanie uwagi na tych właśnie kwestiach.
Korzystniejsze wyniki dałoby też stosowanie umiarkowanej inflacji niż deflacji. W warunkach istnienia bardzo znacznych nie wykorzystanych zdolności produkcyjnych nie groziło to niekontrolowanym wzrostem cen i uruchomieniem spirali inflacyjnej. Jednocześnie, dzięki umiarkowanej inflacji, państwo dysponowałoby środkami na finansowanie inwestycji nieprodukcyjnych i infrastrukturalnych, które stwarzałyby szansę wzrostu zatrudnienia bezrobotnych w miastach i na wsi. Wówczas przeznaczaliby oni uzyskane pieniądze na dodatkowe zakupy żywności oraz artykułów przemysłowych;
z jednej strony oddziaływałoby to hamująco na spadek cen artykułów rolnych, a z drugiej wpływało na wzrost produkcji fabrycznej. W efekcie rosłyby też podatki, co wpływałoby korzystnie na budżet państwa.
Błędy w polityce gospodarczej nie stanowiły oczywiście przyczyny kryzysu, gdyż nawet najlepsza polityka gospodarcza nie była w stanie przeciwdziałać jego wybuchowi. Jednak błędy te oraz bardzo opóźnione i ograniczone próby podjęcia polityki anty recesyjnej spowodowały, że kryzys przebiegał w Polsce ostrzej niż w innych państwach o podobnej strukturze gospodarczej i że wychodzenie Polski z kryzysu trwało znacznie - bo o dwa lata — dłużej niż w krajach, które zerwały z ortodoksyjnymi koncepcjami szkoły liberalnej i starały się szukać nowych metod polityki gospodarczej.
8. INTERWENCJONIZM
Kryzys gospodarczy lat 1930-1935 doprowadził do politycznej izolacji obozu sanacyjnego. Poparcie ze strony społeczeństwa było zdecydowanie
65
małe. Na dodatek w maju 1935 r. zmarł Józef Piłsudski, jedyny przywódca tęgo obozu o niekwestionowanym autorytecie. Jego śmierć spowodowała dekompozycję w środowisku piłsudczykowskim. Różne grupy polityczne istniejące w łonie sanacji starały się wzmocnić swą pozycję. W wyniku tego doszło do ukształtowania się w kraju już w 1935 r. dwóch lub trzech ośrodków decyzyjnych. Wokół prezydenta Ignacego Mościckiego skupiła się część bardziej liberalnych zwolenników sanacji, a wokół Edwarda Śmig-tego-Rydza ludzie o poglądach bardziej totalitarnych. Szczególną pozycję, zajmował wówczas minister spraw zagranicznych Józef Beck, który nie związał się bezpośrednio ani z obozem zwanym “zamkowym", ani z grupą skupioną wokół Śmigłego. Wobec czasowej równowagi sił między zwolennikami Mościckiego i Śmigłego, doszło między nimi do podziału kompeten" cji w państwie. Obóz “zamkowy" otrzymał w ramach rozgraniczenia wpływów możliwość kierowania sprawami gospodarczymi i finansami, do Śmigłego należały sprawy wojska i bezpieczeństwa wewnętrznego.
W tej sytuacji wicepremierem i ministrem skarbu został mianowany bliski współpracownik Mościckiego, Eugeniusz Kwiatkowski. Był on już od 8 czerwca 1926 r. do 23 sierpnia 1930 r. ministrem przemysłu i handlu, ale nie cieszył się wówczas poparciem Józefa Piłsudskiego, który też z nie ustalonych dotychczas dokładnie przyczyn torpedował skutecznie wszelkie próby Mościckiego ponownego wprowadzenia Kwiatkowskiego do rządu. Podobno niechęć Marszałka do Kwiatkowskiego datowała się jeszcze z okresu pierwszej wojny światowej, kiedy Kwiatkowski nie zastosował
się do jakiejś dyrektywy Komendanta Legionów.
Kwiatkowski obejmując stanowisko wicepremiera i ministra skarbu nie znał się na sprawach finansowych (z wykształcenia był inżynierem chemikiem). Dlatego powierzył stanowisko wiceministra skarbu Tadeuszowi Grodyńskiemu, najwybitniejszemu w Polsce znawcy problematyki budżetowej i skarbowej. Pozwoliło mu to na skoncentrowanie się na sprawach ogólnogospodarczych. W tej dziedzinie poglądy Kwiatkowskiego były zdecydowanie różne od lansowanych i realizowanych przez jego poprzedników w okresie wielkiego kryzysu gospodarczego. Uważał, że zarówno polityka przetrwania, jak i polityka przystosowania doprowadziły gospodarkę Polski do stanu krytycznego. Nie ukrywał tego poglądu.
Na posiedzeniu Sejmu w dniu 5 grudnia 1935 r. mówił m.in.: “fakt, że pozostaliśmy dość znacznie w tyle wyścigu pracy narodów — jest u nas dość powszechnie uświadamiany. Nikt u nas nie może uwolnić się od uczucia szczególnej depresji psychicznej, gdy przegląda się — kartka za
66
kartką - liczby porównawcze w naszym Roczniku Statystycznym. Konstatujemy tam, że nasz wskaźnik produkcji przemysłowej jest nawet w liczbach stosunkowych bardzo niski i że w porównaniu z okresem przedwojennym spadliśmy w produkcji węgla do 75%, w produkcji żelaza do 25%, w produkcji stali i nafty do 50%, że obrót w handlu zagranicznym między 1928 r. i 1935 r. spadł u nas do 25%, a bez istnienia Gdyni spadłby jeszcze silniej l...]. Między 1928 r. a 1934 r. szereg państw zdołało powiększyć bardzo silnie produkcję i konsumpcję prądu elektrycznego, a Polska zmniejszyła je o 10% [...]. Prężność eksportowa Rumunii - na 1 mieszkańca - jest współcześnie o 40% wyższa niż w Polsce, na Łotwie o 200% wyższa, w Czechosłowacji o 500% wyższa [...]. Nasza struktura gospodarcza jest wyjątkowo niekorzystna i oporna wobec procesów aktywizacji [...]. Wieś polska w XX wieku powróciła prawie do gospodarki naturalnej. Zamiast rozwijać swą pojemność, jako naturalny i niewyczerpany wprost rynek zbytu, wieś staje się pod każdym względem tylko skromnym i ciasnym dodatkiem do rynku miejskiego [...]. Szereg potrzeb wsi zaspokaja się w sposób anormalny i niezwykle prymitywny, zapałki dzieli się na części, wraca się do łuczywa, a transport pieszy i kołowy na znaczne nawet odległości przyszedł ponownie - po przerwie od końca XIX wieku - do znaczenia"50.
Z przytoczonego opisu ponurej sytuacji gospodarczej kraju Kwiatkowski wyciągnął jedynie słuszny wniosek, że: “istnieje konieczność podjęcia prac dla dokonania głębokiej reformy w ustroju naszego gospodarstwa społecznego"51. Znając jego poprzednie stanowisko w sprawie pilnej potrzeby rozwijania przemysłu można było sądzić, że będzie zmierzał w kierunku szybkiej industrializacji. Jednak Kwiatkowski w tym momencie jeszcze nie zaproponował bardziej spójnego programu. Mówił o potrzebie zapewnienia rentowności działalności gospodarczej, ograniczenia etatyzmu na rzecz rozwijania inicjatywy prywatnych sfer gospodarczych, kontynuowania walki z nazbyt wysokimi cenami kartelowymi oraz ze szkodliwymi organizacjami monopolistycznymi. Zapowiedział też przedstawienie w okresie kilku miesięcy bardziej zwartej koncepcji programowej.
Eugeniusz Kwiatkowski starał się zapewnić swej inicjatywie możliwie najszersze poparcie wpływowych grup gospodarczych, dlatego konsekwentnie podkreślał wagę sektora prywatnego w gospodarce polskiej.
50 E. Kwiatkowski, W walce z teraźniejszością o lepszą przyszłość gospodarczą. Przemówienie na Plenum Sejmu w dniu 5 grudnia 1935 r., Warszawa 193S, s. 17-20.
51 Ibidem, s. 20.
67
W końcu stycznia 1936 r. urzędujący minister przemysłu i handlu, Roman Górecki, stwierdził, że “jednym z zasadniczych celów polskiej polityki gospodarczej jest uprzemysłowienie kraju w najszerszym ujęciu"52. Wskazywało to na perspektywiczny kierunek zamierzeń rządu. Górecki - podobnie jak wcześniej Kwiatkowski - przyznał, że zasadniczą rolę w gospodarce spełnia inicjatywa prywatna, ale zastrzegł się jednocześnie, że nie może to przeszkadzać w “programowej organizacji produkcji zbiorowej w formie, jaka się okaże najodpowiedniejsza". Można było to odczytać jako zapowiedź ingerencji państwa w sferę inwestycji i produkcji.
Wicepremier Eugeniusz Kwiatkowski uważał, że sposobem przezwyciężenia trudności gospodarczych nie może być ani przystosowanie do poziomu gospodarczego osiągniętego w wyniku kryzysu, ani równanie do wsi. Stanął na stanowisku, że tylko realizowanie na stosunkowo dużą skalę działalności inwestycyjnej w przemyśle będzie w stanie doprowadzić do wzrostu gospodarczego. Polityka ta w ekonomii nazywana jest nakręcaniem koniunktury.
Początkowo działania ekipy Kwiatkowskiego były dość ostrożne. Opracowany na rok 1936/1937 plan inwestycyjny przewidywał środki finansowe na inwestycje pocztowe i kolejowe, na roboty wodne, elektryfikację, budownictwo mieszkaniowe. Nie przewidywał jednak finansowania ze środków sektora publicznego rozbudowy przemysłu. Prawdopodobnie wynikało to z dążenia do pozyskania sobie poparcia prywatnych sfer gospodarczych, które skłonne były akceptować finansowanie ze środków publicznych inwestycji infrastrukturalnych, natomiast czułyby się zagrożone inwestycjami produkcyjnymi, stwarzałyby one bowiem konkurencję dla prywatnych wytwórni. Być może w tym okresie wicepremier miał jeszcze nadzieję, że nastąpi podział zadań inwestycyjnych pomiędzy rządem a prywatnymi sferami gospodarczymi. Rząd finansowałby inwestycje infrastrukturalne i nieprodukcyjne, a kapitał prywatny inwestycje związane ze wzrostem wytwórczości. Tę hipotezę zdaje się potwierdzać wypowiedź ministra przemysłu i handlu Romana Góreckiego podczas jednego z posiedzeń Sejmu. Mówił tam m.in.: “punktem wyjścia działalności gospodarczej Polski współczesnej musi być zdrowa inicjatywa prywatna. Inicjatywie tej należy stworzyć przede wszystkim odpowiednią atmosferę i odpowiednie warunki pracy i rozwoju [...]. Jest rzeczą konieczną
52 Przemówienie pana ministra przemyski i handlu dr. Romana Góreckiego w Komisji Budżetowej Sejmu, “Polska Gospodarcza" 1936, nr 5, s. 149.
zapewnienie zdrowej i opartej o wystarczający kapitał przedsiębiorczości prywatnej, że w razie zainwestowania w jakiś warsztat pracy potrzebnych kapitałów nie spotka się na swym odcinku pracy z konkurencją nowego przedsiębiorstwa państwowego"53. Można to odczytać tylko jako chęć uspokojenia prywatnych przedsiębiorców.
W każdym razie już ten pierwszy roczny plan inwestycyjny stanowił istotne novum w gospodarce polskiej. Zapowiadał bowiem odejście od pasywnego stosunku państwa do zjawisk gospodarczych i zapewniał pewne środki finansowe na inwestycje. Oznaczało to przełamanie marazmu panującego w okresie wielkiego kryzysu gospodarczego. Właściwy program gospodarczy nowej ekipy kształtował się jednak stopniowo. Chciała ona przy tym pogodzić różne sprzeczne interesy - miasta i wsi, różnych regionów, etatystów i zwolenników koncepcji liberalnych. Na dodatek Kwiatkowski musiał działać w warunkach istnienia w obozie postpiłsudczykowskim wrogich sobie ośrodków decyzyjnych.
W czerwcu 1936 r. wicepremier zaprezentował w jednej z komisji sejmowych koncepcję czteroletniego planu inwestycyjnego. Miał on funkcjonować od 1 lipca 1936 r. do 30 czerwca 1940 r. W okresie tym państwo i sektor publiczny przeznaczyłyby na wydatki inwestycyjne 1650-—1800 mln zł. We wstępnych założeniach planu przewidywano, że: “przy koncentracji planowości robót publicznych ma być przestrzegana tendencja do takiej decentralizacji inwestycji, aby uwzględnione zostały zarówno potrzeby rolnictwa, jako też i dzielnic bardziej gospodarczo i inwestycyjnie zacofanych"54. Miał on przy tym nie zwiększać potencjału etatystycznego państwa i skoncentrować się przede wszystkim na finansowaniu potrzeb infrastrukturalnych. Jak z tego widać, rząd nadal programowo hołdował stanowisku przeciwnemu etatyzmowi.
Ustalenie wysokości nakładów przeznaczonych na inwestycje nie wynikało z analizy rzeczywistych potrzeb gospodarki, gdyż te były bardzo duże. Kwiatkowski wyszedł przede wszystkim od analizy możliwości akumulacji przez sektor publiczny określonej wielkości środków pieniężnych. Przewidywał, że uda się uzyskać z rynku “sztywnego" (to znaczy czasowo wolnych środków, znajdujących się w gestii instytucji publicznych)
53 Przemówienie ministra przemysłu i handlu R. Góreckiego. Sprawozdanie stenograficzne z posiedzenia Sejmu w dniu 26 II 1936 r.
54 Przemówienie pana wicepremiera i ministra skarbu mi. E. Kwiatkowskiego w Sejmie (10 czerwca 1936 r. na Komisji Specjalnej do Rozważania Spraw Pełnomocnictw), “Polska Gospodarcza" 1936, nr 24, s. 664.
69
500-600 mln zł, z Funduszu Pracy 150-200 mln zł, z budżetu państwa iprzedsiębiorstw państwowych 400 mln zł, z kredytów krótkoterminowych Naciągniętych w bankach państwowych 300—400 mln zł i z pożyczek zaciągniętych w kraju lub za granicą 200-300 mln zł55,
Preliminowane kwoty były raczej dość ograniczone i tylko w niezbyt wysokim stopniu przewyższały nakłady inwestycyjne dokonywane z budżetu w okresie załamania. Przy tym wydatki inwestycyjne miały być z roku na rok coraz wyższe, a ich ostateczny poziom mógł ulec podwyższeniu, gdyby pozwoliła na to sytuacja ekonomiczna państwa. Kwiatkow-ski liczył, że inwestycje państwowe pociągną za sobą inwestycje sektora prywatnego. M.in. temu miało służyć przyznanie firmom prywatnym inwestującym na obszarach, których aktywizacją państwo było szczególnie zainteresowane, poważnych ulg podatkowych.
Czteroletni plan inwestycyjny nie operował spisem przedsięwzięć inwestycyjnych. Ograniczał się do określenia wielkości sum przeznaczonych na inwestycje i generalnego wskazania priorytetów. Priorytety te przewidywały: po pierwsze - konieczność zwiększenia potencjału przemysłu zbrojeniowego, po drugie - stworzenie warunków do systematycznego uprzemysławiania kraju, po trzecie - zaktywizowanie obszarów wschodniej i południowej Polski. Wybór priorytetów dokonany był prawidłowo. W końcu lat trzydziestych, w warunkach zbrojeń niemieckich i radzieckich, konieczne stawało się radykalne przyspieszenie dozbrojenia armii polskiej, zwłaszcza że pod względem technicznym była ona bardzo przestarzała. W tym celu konieczny był rozwój przemysłu zbrojeniowego, co z kolei zależało od rozbudowy wielu innych gałęzi przemysłu. Dlatego w planie czteroletnim słusznie położono nacisk na rozbudowę wytwórni wojskowych i towarzyszących oraz rozwój infrastruktury komunikacyjnej, energetycznej itd. Mniej realne było wykonanie zalecenia trzeciego, dotyczącego aktywizacji obszarów wschodniej i południowej Polski, gdyż wymagało ,to i znacznie dłuższego czasu, i znacznie większych środków pieniężnych.
Bardzo szybko okazało się, że kapitał prywatny nie zamierza— mimo kuszenia go znacznymi ulgami podatkowymi - podejmować budowy nowych zakładów produkcyjnych. Ograniczał się do inwestycji modernizacyjnych w fabrykach już istniejących. Zmusiło to rząd do dokonania zasadniczej zmiany w dotychczasowej koncepcji nakręcania koniunktury.
55 Ku przebudowie gospodarczej. Wytyczne inwestycji państwowych. Warszawa 1937,
s. 10.
70
Musiał bowiem uznać, że pomyślność tej operacji zależeć będzie wyłącznie od stopnia jego aktywności. Przede wszystkim rząd wycofał się z projektu rozmieszczania nowych inwestycji na terenie całego obszaru państwa, na co nie miał dostatecznych środków finansowych. To zapewne było powodem stwierdzenia wicepremiera, że: “rozwiązywaliśmy od lat, z lepszymi lub gorszymi rezultatami, różne postulaty lokalne, regionalne, dzielnicowe, każdy z nas — w najlepszej intencji — przyciągał trochę pieniędzy publicznych do celów, którym służył; czyniliśmy nakłady z punktu widzenia potrzeb handlu, komunikacji, rolnictwa; szukaliśmy sposobów rozładowania bezrobocia w pojedynczych zagrożonych okręgach; rozbudowywaliśmy etatyzm i czasami próbowaliśmy wzmocnić gospodarstwo prywatne ze źródeł publicznych"56. Prowadziło to do rozpraszania środków, których państwo miało niezbyt wiele.
W tej sytuacji ekipa Kwiatkowskiego zdecydowała się na skoncentrowanie ogromnej większości nowo podejmowanych inwestycji na ograniczonym obszarze, w tzw. Centralnym Okręgu Przemysłowym, który zaczęto rozbudowywać od lutego 1937 r. Nie można wykluczyć, że zabieg ten miał też spełnić określony cel polityczny. Pokazać, że sanacja jest w stanie zapewnić rozwój gospodarczy Polski. Przy koncentracji nakładów inwestycyjnych na ograniczonym obszarze efekty były bardziej odczuwalne, niż przy próbach inwestowania na terenie całego państwa. Potwierdza to ówczesna publicystyka, która zwracała uwagę, że “hasło budowy COP miało pobudzić w społeczeństwie przekonanie o wkraczaniu Polski w nową fazę rozwoju gospodarczego, której ostatecznym celem miała być poprawa bytu jak najszerzej pojętych mas pracujących. Hasło miało skupić wokół sanacji cały naród polski"57.
Do dziś toczy się spór, kto był inicjatorem powstania Centralnego Okręgu Przemysłowego. Wymienia się kilka nazwisk. Nie ulega jednak wątpliwości, że niezależnie od tego, kto był twórcą samej koncepcji rozbudowy przemysłu zbrojeniowego na tym obszarze, jej realizatorem był wicepremier Eugeniusz Kwiatkowski. Okręg zlokalizowany został na 15% obszaru Polski zamieszkanych przez 18% ludności, na części terenów województw: kieleckiego, lubelskiego, krakowskiego i lwowskiego. Za jego wyborem przemawiało oddalenie od granic państwa, istnienie dużego bezrobocia, możliwość zapewnienia dostaw energii oraz położenie między
56 fbidem, s. 18.
57 S. Lauterbach, Inwestycje polityczne, “Polityka Gospodarcza" 1939; nr 1, s. 1.
bardziej rozwiniętą gospodarczo Polską A i bardziej zacofaną Polską B. Nie będziemy tu szerzej charakteryzowali budowy COP, gdyż temat ten ma już obszerną literaturę. Centralny Okręg Przemysłowy interesuje nas przede wszystkim jako dowód podjęcia przez rząd świadomej polityki nakręcania koniunktury poprzez inwestycje przemysłowe. Inwestycje te skierowane zostały do przemysłu zbrojeniowego, który - z jednej strony - niezbędny był do wzmocnienia obronności państwa, a z drugiej - jego rozbudowa nie kolidowała z interesami prywatnych przedsiębiorców, gdyż większość fabryk zbrojeniowych już od dawna znajdowała się w rękach
państwa.
Tempo budowy COP-u warunkowane było przede wszystkim zasobem środków finansowych, które państwo mogło na ten cel zmobilizować. Pierwsze trudności wystąpiły już w 1937 r. 3 kwietnia Kwiatkowski mówił na posiedzeniu Rady Ministrów: “co do inwestycji, to położenie jest bardzo trudne, przede wszystkim ze względu na nie usprawiedliwioną zwyżkę cen, której należy przeciwdziałać, by móc plan inwestycyjny zrealizować"58. W następnym roku dały znać o sobie trudności dewizowe, co zmusiło do ograniczenia importu inwestycyjnego. W tym wypadku dało się odczuć zbyt późne (kwiecień 1936 r.) wprowadzenie w Polsce ograniczeń dewizowych, co umożliwiło wywiezienie z kraju przed tą datą znacznych kwot w obcych dewizach.
Dzięki ogólnej poprawie koniunktury gospodarczej stopniowo rosły środki finansowe, które państwo mogło przeznaczać na potrzeby inwestycyjne. W tym też kierunku oddziaływało rosnące zagrożenie militarne ze strony Niemiec, które zmuszało do przyspieszania budowy fabryk zbrojeniowych. Już w roku budżetowym 1936/1937 nakłady wszystkich inwestorów publicznych wyniosły 532 mln zł wobec planowanych 340 mln zł, w następnym roku odpowiednio 914 mln zł wobec 400 mln zł. Ten skok możliwy był, z jednej strony, dzięki poprawie koniunktury gospodarczej, a z drugiej — dzięki uzyskaniu dużej pożyczki od rządu francuskiego. W wyniku tego w 1937 r. Sejm podwyższył poziom nakładów inwestycyjnych na realizację czteroletniego planu inwestycyjnego do 2400 mln zł. Pozwoliło to na wykonanie zadań planu w ciągu trzech lat.
Realizacja czteroletniego planu inwestycyjnego i związanej z nim budowy Centralnego Okręgu Przemysłowego stanowiły dobitne potwierdzenie słuszności przejścia do polityki nakręcania koniunktury w formie
58 Diariusz i teki lana Szembeka, t. IV, Londyn 1972, s. 64.
72
interwencjonizmu państwowego. Inwestycje na terenie COP-u stworzyły około 100 tyś. nowych miejsc pracy. Nie likwidowało to wprawdzie bezrobocia, które tylko na tym obszarze szacowano na 300-600 tyś. osób, ale wskazywało, że istnieją, aczkolwiek ograniczone, możliwości wpływania na przebieg koniunktury.
W grudniu 1938 r. Eugeniusz Kwiatkowski przedłożył Sejmowi projekt piętnastoletniego planu inwestycyjnego na lata 1939-1953. Plan ten nastawiony został na kontynuowanie inwestycji zbrojeniowych i o znaczeniu wojskowym, a jednocześnie stwarzał jakąś wizję w miarę szybkiej poprawy warunków bytu ludności. Osiągnięcia COP-u nie wpłynęły bowiem w sposób bardziej odczuwalny na sytuację materialną ludności pracującej w całym kraju - jego znaczenie było dość ograniczone terytorialnie. Z tego, że sytuacja bytowa większości społeczeństwa jest bardzo trudna zdawali sobie sprawę wszyscy. Świadczy o tym m.in. wypowiedź Kwiatkowskiego: “mówiąc o osiągnięciach Polski i całości gospodarstwa nie pragnę przysłonić tym tej prawdy, że indywidualna sytuacja milionów ludzi pozostawia jeszcze bardzo wiele do życzenia. Cały rząd jest tego świadom, że dotychczasowe wysiłki i rezultaty nie załatwiają wielu spraw, wiążących się z egzystencją setek tysięcy ludzi w Polsce"59. Świadomość istniejących nastrojów zmuszała do takiego opracowania założeń planu, aby ukazywał społeczeństwu wizję w miarę bliskiego rozwiązania jego nabrzmiałych problemów bytowych. Dla sanacji zadanie to było tym pilniejsze, że rosły wpływy konkurującej z nią endencji, a dla grupy Mościckiego - ponieważ była ona coraz silniej atakowana przez zwolenników Śmigłego.
Plan piętnastoletni dzielił się na pięć trzyletnich sekwencji, z których każdą poświęcono rozwiązaniu określonego zadania. W pierwszym trzyle-ciu naczelnym zadaniem miała być dalsza rozbudowa przemysłu zbrojeniowego, w drugim inwestycje zamierzano koncentrować na rozbudowie komunikacji, co też miało istotne znaczenie militarne. Następne trzylecia projektowano poświęcić kolejno: rozwojowi rolnictwa, uprzemysławianiu i urbanizacji oraz zatarciu różnic między Polską A i Polską B. O ile zadania na pierwsze sześć lat były realne, o tyle założenie, że w okresach trzyletnich możliwe jest dokonanie zasadniczych zmian w rolnictwie i w przemyśle oraz doprowadzenie do zatarcia różnic między obszarami kraju o różnym stopniu rozwoju gospodarczego miało charakter w znacz-
59 E. Kwiatkowski, O wielkość Rzeczypospolitej. Przmówienie wygłoszone w Sejmie
w dniu 2 grudnia 1938 r., Warszawa 1938, s. 19
73
nym stopniu utopijny i nastawione było raczej na pozyskanie określonych grup ludności. Realnie bowiem okresy trzyletnie - przy ograniczonych środkach finansowych — nie dawały najmniejszych nawet szans rozwiązania któregokolwiek z wymienionych problemów.
Jedynie plan na lata 1939-1942 miał zabezpieczenie finansowe. Przy czym częściowo był pokrywany z emisji o charakterze inflacyjnym. Bank Polski został bowiem upoważniony - pod silnym naciskiem Edwarda Śmigłego-Rydza i jego współpracowników - do emitowania znacznej sumy złotych bez zabezpieczenia ich pokrycia w złocie i w walutach obcych. Eugeniusz Kwiatkowski nie należał do entuzjastów takiej polityki monetarnej. Uległ jednak bardzo silnemu naciskowi wojska, które domagało się przyspieszenia inwestycji zbrojeniowych i zwiększenia nakładów na cele
militarne dzięki emisji inflacyjnej.
Program Kwiatkowskiego, przedłożony Sejmowi w grudniu 1938 r., został frontalnie zaatakowany przez wpływowego przedstawiciela grupy Śmigłego, płk. Zygmunta Wendę. Zarzucił on wicepremierowi, że optymistycznie skorygował wskaźnik produkcji przemysłowej, a jego przemówienie sejmowe “nie zawierało tego, co chcielibyśmy usłyszeć: konkretnego, śmiałego planu gospodarczego"60. W tym okresie wojskowi chcieli skoncentrować w swoich rękach wszystkie ważne stanowiska. Dążąc do osłabienia pozycji prezydenta Mościckiego zaatakowali Kwiatkowskiego. Pozycja Mościckiego była jednak wówczas jeszcze na tyle silna, i<z Śmigły-Rydz postanowił udzielić satysfakcji obrażonemu wicepremierowi:
płk Wenda musiał w Sejmie stwierdzić, że Obóz Zjednoczenia Narodowego nie ma zastrzeżeń do poczynań gospodarczych rządu.
Oceniając ex post program gospodarczy Eugeniusza Kwiatkowskiego musimy stwierdzić, że wybrał wariant najkorzystniejszy i w miarę możliwości realizował go z dużym powodzeniem. Jego osiągnięcia dowodzą też, że polityka stosowana w okresie kryzysu była błędna i można było już wcześniej przyjść z pomocą gospodarce poprzez nakręcanie koniunktury. Polityka ta dałaby jeszcze lepsze rezultaty, gdyby rząd wcześniej zdecydował się na finansowanie części nakładów inwestycyjnych z inflacyjnej emisji Banku Polskiego. Uczyniono to dopiero na początku 1939 r., ale i wtedy wicepremier obawiał się wejścia na tory umiarkowanej inflacji, chociaż wielu znanych ekonomistów i działaczy gospodarczych (np. Jerzy
60 J. Rakowski, Polityka finansowa Eugeniusza Kwiatkowskiego w Świetle wspomnień i badań naukowych, “Niepodległość" 1978, nr 11, s. 124. ; .
Zdziechowski, Wacław Fabierkiewicz, Henryk Gruber, Adam Krzyźanowski) zachęcało do tego kroku. Wydaje się, że Kwiatkowski znajdował się ciągle pod presją zwolenników koncepcji utrzymywania stałości kursu złotego za wszelką cenę. Dlatego przeciwny był dewaluacji złotego, dlatego ogłosił ze znacznym opóźnieniem wprowadzenie w Polsce ograniczeń dewizowych, dlatego też przeciwstawiał się wzrostowi emisji bez pokrycia. Gdyby Kwiatkowski zdecydował się na aktywniejszą politykę pieniężną i odszedł od tabu obrony stałości kursu złotego, to prawdopodobnie efekty prowadzonej przez niego polityki nakręcania koniunktury dałyby jeszcze bardziej odczuwalne efekty. Wprawdzie polityka interwencyjna miała bardzo pozytywne znaczenie dla gospodarki kraju, jej skala była jednak zbyt skromna, aby spowodować odczuwalny wzrost gospodarczy, zwłaszcza zwiększyć liczbę miejsc pracy i tym samym ograniczyć panujące w kraju bezrobocie, będące wówczas największą plagą społeczną. Należy wszakże pamiętać, że skalę interwencjonizmu państwowego warunkowały przede wszystkim możliwości .finansowe państwa, a te trzeba było dzielić między realizację czteroletniego i piętnastoletniego planu inwestycyjnego oraz sześcioletniego planu modernizacji armii, przy czym plany te nie były ze sobą skorelowane.
W każdym razie należy stwierdzić, że rozwój gospodarki kraju w latach 1936-1939 był, obok lat 1926-1929, najszybszy w całym okresie istnienia Drugiej Rzeczpospolitej. W latach 1936-1939 dotyczyło to przede wszystkim przemysłu, bo rolnictwo nie osiągnęło jeszcze w tym czasie poziomu przedkryzysowego. Nadal bowiem ceny artykułów rolnych były znacznie niższe niż w 1928 r. Dynamiczny rozwój produkcji przemysłowej w końcu lat trzydziestych stanowił rezultat ogólnej poprawy koniunktury światowej, skorelowanej z interwencjonistycznym nakręcaniem koniunktury podjętym przez rząd. Interwencjonizm, podobnie jak etatyzm, był przede wszystkim skutkiem słabości polskiego kapitału prywatnego i niechęci do angażowania się w naszą gospodarkę kapitałów obcych. W związku z tym rząd zmuszony był do podejmowania działań interwencjonistycznych, gdyż nie widział żadnej innej drogi aktywizacji gospodarki krajowej. Zarówno interwencjonizm, jak i etatyzm były więc niejako wymuszone na czynnikach rządowych.
9. STAGNACJA CZY ROZWÓJ?
W poprzednich rozdziałach próbowaliśmy przedstawić kilka najważniejszych zagadnień polityki gospodarczej Drugiej Rzeczpospolitej. Równocześnie
75
staraliśmy się ustosunkować do prowadzonej polityki, wskazując na jej zalety i wady. Nie dało to jednak wyczerpującej odpowiedzi na zasadnicze pytanie, które dotyczy centralnej kwestii - w jakim stopniu ówczesna polityka gospodarcza wpływała na tempo rozwoju lub spadku aktywności gospodarki polskiej? Odpowiedź na nie jest utrudniona przez fakt, że polityka gospodarcza Drugiej Rzeczpospolitej była bardzo niespójna i ulegała daleko idącym zmianom. Ewolucje te występowały nie tylko w związku z przejęciem w maju 1926 r. władzy przez obóz polityczny Józefa Piłsudskiego. Polityka gospodarcza zarówno w okresie tzw. przed-majowym, jak i pomajowym była bardzo zróżnicowana.
Jeden z czołowych działaczy gospodarczych obozu sanacji, odgrywający decydującą rolę w wyznaczaniu polityki ekonomicznej rządu w okresie wielkiego kryzysu gospodarczego, płk Tadeusz Lechnicki, pisał w 1937 r.:
“Polska nie posiadała i nie posiada trwałej i dostatecznie konsekwentnej polityki gospodarczej. [...] Bez przesady można by powiedzieć, że każdy premier, nieomal każdy minister miał własną ocenę metod działania gospodarczego i to nie w szczegółach bieżących prac, lecz w ocenie podstawowych zasad. Bo inną była polityka premiera Prystora, Jędrzejewicza, Kozłowskiego i Kościałkowskiego. Podobnie było w poszczególnych resortach. Jakież rozbieżne światy reprezentują ministrowie Niezabytowski i Janta-Poł-czyński z jednej strony, a minister Poniatowski z drugiej. Mógłbym powiedzieć, że nie znam działu gospodarstwa narodowego, gdzie można było stwierdzić, że w ciągu lat dziesięciu była realizowana jasna w swych założeniach linia postępowania. Tak było przed majem 1926 r., tak jednak pozostało i po maju"61. Ta zmienność polityki gospodarczej utrudnia w ogromnym stopniu ocenę jej wpływu na funkcjonowanie gospodarki kraju.
Występuje też problem chyba jeszcze istotniejszy. Mianowicie nauka nie wypracowała żadnej wiarygodnej metody służącej do analizy wpływu wyboru określonej koncepcji polityki gospodarczej na rozwój gospodarki lub na jej upadek. Zwolennicy różnych doktryn ekonomicznych z reguły przekonują o większej skuteczności wyznawanej koncepcji ekonomicznej metodą werbalną. Nie ma natomiast w pełni zobiektywizowanego systemu oceny funkcjonowania w praktyce gospodarczej polityki ekonomicznej reprezentowanej przez różne szkoły ekonomiczne. Tym samym nie potrafimy w sposób jednoznaczny ocenić wpływu prowadzonej polityki
61 T. Lechnicki, O jasny program i zwarte działanie, l. Rolnictwo (szkic dyskusyjny}, Warszawa 1937, s. 20-21. ;
76
gospodarczej na wzrost gospodarczy lub jego zahamowanie. Nie możemy na przykład określić, w jakim stopniu opóźnienie wprowadzenia ograniczeń dewizowych w Polsce wpłynęło na spadek aktywności gospodarczej państwa; nie dysponujemy miarodajnymi wskaźnikami pozwalającymi na stwierdzenie, o ile wzrosłaby zamożność wsi chłopskiej w przypadku przeprowadzenia radykalnej reformy rolnej i o ile dzięki temu mogłaby powiększyć się produkcja fabryczna. Podobnie ocena wpływu kapitałów zagranicznych na gospodarkę kraju jest ciągle mało zobiektywizowana i w pewnym stopniu może zależeć od nastawienia badacza, który sprawę omawia. Liczbę takich przykładów można by praktycznie dowolnie mnożyć. Tym samym historyk gospodarczy pragnący ocenić politykę gospodarczą państwa znajduje się zawsze w bardzo trudnej sytuacji, gdyż jego sądy mają w znacznym stopniu charakter subiektywny (a ocena prezentowanych przezeń racji w dużej mierze zależy od umiejętności przekonania czytelników do głoszonych poglądów). Nie ma tu więc tego elementu pewności, cechującego nauki doświadczalne — dzięki powtarzaniu eksperymentów można w nich dojść do sformułowania sądów, które są nie do podważenia. •
Cóż więc pozostaje historykom gospodarczym i ekonomistom? Sądzę, że o ich racjach może przekonać czytelnika analiza dostępnych faktów, oparta na metodach badań porównawczych.
Wśród historyków gospodarczych i ekonomistów od dość dawna toczy się spór o to, czy gospodarka Drugiej Rzeczpospolitej wykazywała tendencje rozwojowe, czy przeżywała recesję, czy też wykazywała cechy, stagnacyjne. Zdania na ten temat są podzielone, a odpowiedź zależy w znacznym stopniu od przyjętych przez badacza założeń wyjściowych. Jeżeli bowiem przyjmie, że nie istniała ciągłość rozwoju gospodarczego między ziemiami polskimi w okresie przed wybuchem pierwszej wojny światowej a Drugą Rzeczpospolitą, to zmuszony jest do ograniczenia porównań sytuacji gospodarczej kraju tylko do bardzo krótkiego przedziału czasu, a więc do lat 1918-1939. Tym samym pozbawia się możliwości dokonywania porównań w dłuższym okresie i siłą rzeczy porównania te obejmują lata bezpośrednio powojenne z końcowymi latami Drugiej Rzeczpospolitej, na ogół z rokiem 1938, dla którego dysponujemy dość pełnymi danymi statystycznymi. Jednakże porównanie produkcji z okresu bezpośrednio powojennego, kiedy kraj odczuwał bardzo silnie zniszczenia wojenne, z latartti wysokiej koniunktury gospodarczej, daje obraz z założenia wypaczony;
wynik takiego porównania jest z góry znany ,i naukowo mało odkrywczy.
77
W tej sytuacji niektórzy badacze rezygnują z porównania lat 1918-1921 z rokiem 1938, zgadzając się, że okres bezpośrednio powojenny był nietypowy dla gospodarki polskiej. Za podstawę porównań przyjmują rok 1922. Zapominają jednak przy tym, że największy okręg przemysłowy Polski międzywojennej - Górny Śląsk - przyłączony został do macierzy dopiero w czerwcu 1922 r. Innymi słowy, tylko częściowo jego produkcja wliczana była do statystyki produkcji przemysłowej Polski w 1922 r. W tym więc przypadku porównywanie poziomu produkcji przemysłowej z lat 1922 i 1938 obarczone jest istotnym błędem, który wypacza jego ostateczny wynik. Z kolei przyjęcie za podstawę roku 1923 jest niesłuszne metodologicznie, gdyż w tym roku zaczął się już kryzys gospodarczy w Polsce, a nie jest naukowo poprawne porównywanie okresu załamania gospodarczego z okresem dobrej koniunktury.
Prawidłowo przeprowadzone porównanie wymaga, aby objąć nim okresy, w których występowały analogiczne tendencje koniunktury gospodarczej - a więc okres dobrej koniunktury można porównywać tylko z okresem dobrej koniunktury, okres załamania gospodarczego tylko z okresem załamania gospodarczego, jeżeli nie akceptujemy tego założenia, to uzyskiwane wyniki będą mylące.
Dla Drugiej Rzeczpospolitej zasadniczym punktem odniesienia, który może naj obiektywniej scharakteryzować tendencje dokonujących się w gospodarce zmian, jest porównanie szczytowego okresu koniunktury na ziemiach polskich przed pierwszą wojną światową ze szczytem koniunktury przemysłowej przed wybuchem drugiej wojny światowej, a więc roku 1913 i roku 1938.
O ile wybór 1938 r. jest powszechnie akceptowany, o tyle przyjęcie • za podstawę porównań roku 1913 budzi wiele zastrzeżeń. Na ogół wysuwa się przeciwko temu zarzut, że trudno jest porównywać produkcję nowego, jednolitego organizmu gospodarczego Drugiej Rzeczpospolitej z produkcją trzech odrębnych organizmów gospodarczych. Wskazuje się też na fakt, że w wyniku zmiany granic uległy zmianie warunki funkcjonowania przemysłu, który utracił dotychczasowe rynki zbytu w państwach rozbiorowych, z którymi przemysł ziem polskich był ściśle związany, że powstały pewne trudności w uzyskiwaniu surowców dla niektórych gałęzi fabrykacji, że częściowo odpłynął kapitał niemiecki i wyemigrowała część obcego fachowego personelu zatrudnionego w przemyśle.
Zgłaszane zastrzeżenia mają różny ciężar gatunkowy. Zerwaniepowiązań z państwami zaborczymi rzeczywiście wywierało istotny wpływ na
78
sytuację fabryk. Trzeba jednak przypomnieć, że jeżeli chodzi o przemysł dawnego zaboru pruskiego, zostało to w pewnym stopniu złagodzone w wyniku konwencji górnośląskiej z 1922 r., która w dość istotny sposób wpływała na minimalizowanie trudności przystosowywania się przedsiębiorstw górnośląskich do nowej sytuacji. Zerwanie powiązań z krajami monarchii pohabsburskiej dokonywało się stopniowo, co również pozwalało przemysłowi galicyjskiemu na przystosowanie się do zmiany granic. Radykalne zerwanie powiązań dotknęło więc przede wszystkim przemysł byłej dzielnicy rosyjskiej, ale uległ on tu największej dewastacji i zniszczeniom w okresie wojny. Stwarzało to szansę na zmianę jego struktury w okresie odbudowy i dostosowanie do nowej sytuacji, związanej z utratą przez Polskę dostępu do dawnych rynków wschodnich. Trzeba też pa3 miętać - o czym często zapomina się w ferworze polemiki - że połączenie ziem polskich otworzyło dla przemysłu każdej z dawnych dzielnic rozbiorowych nowy rynek zbytu na terenach pozostałych dzielnic. Tym Samym uzyskanie niepodległości z jednej strony utrudniło wstęp przemysłowi polskiemu na niektóre jego tradycyjne rynki zbytu, ale z drugiej stworzyło nowe. Odpływ wykwalifikowanych pracowników, głównie Niemców, nie miał istotniejszego znaczenia, gdyż zrekompensowany został przez powrót z emigracji, przede wszystkim z Rosji, wielu doświadczonych pracowników-Polaków. Podobnie nie miał większego znaczenia pewien niewielki odpływ z Polski kapitału niemieckiego, gdyż równoważony był napływem kapitału z innych państw.
Drugim często formułowanym zastrzeżeniem jest wskazywanie na fakt, że ziemie polskie uległy bardzo poważnym zniszczeniom podczas pierwszej wojny światowej, a zatem posługiwanie się danymi z okresu poprzedzającego wybuch wojny mija się z celem. Oczywiście, czynnik ten trudno negować. Wojna rzeczywiście doprowadziła do bardzo poważnego spadku produkcji przemysłowej i rolniczej na ziemiach polskich, jak też do znacznego uszczuplenia wartości majątku narodowego. Mimo to nie można abstrahować od faktu, że w światowym wyścigu gospodarczym nie ocenia się powodów nienadążania poszczególnych państw za innymi, ale bada się, w jakim stopniu pozostały one w tyle. Jeżeli więc Polska w okresie dwudziestolecia międzywojennego nie była w stanie odrobić zniszczeń spowodowanych wojną, a inne państwa w tym samym czasie znacznie zwiększały swój potencjał gospodarczy, oznaczało to, że pozostawaliśmy w tyle i tylko to określało naszą międzynarodową pozycję gospodarczą. Dlatego nie można odrzucać celowości porównywania pro-
79
dukcji polskiej przed pierwszą i przed drugą wojną światową, gdyż tylko takie porównanie rzeczywiście określa zmiany naszej sytuacji ekonomicznej, zwłaszcza jeżeli było uzupełnione analizą zmian dokonujących się w tym samym okresie w innych państwach świata.
Warto może też przypomnieć, że część ekonomicznych strat Polski, spowodowanych przez wojnę i działalność mocarstw centralnych, została zrekompensowana na skutek przyłączenia do Polski wysoko uprzemysłowionych terenów Górnego Śląska, które do naszego państwa nie należały już w okresie przedrozbiorowym. Stanowiło to pewną formę wyrównania strat i zniszczeń wojennych. Należy też przypomnieć, że nie tylko Polska musiała tworzyć zręby swej gospodarki w zupełnie nowych warunkach. Dotyczyło to również Czechosłowacji, Austrii i Węgier, a w żadnym z tych państw nie rezygnowano z porównywania produkcji przedwojennej z osiągniętą w przededniu wybuchu drugiej
wojny światowej.
Można sądzić, że przedstawiona argumentacja uzasadnia posługiwanie się porównaniami produkcji ziem polskich w roku 1913 i 1938 w zestawieniu ze zmianami zachodzącymi w gospodarce innych państw. Najbardziej syntetycznym miernikiem dokonujących się przeobrażeń byłby wynik porównania ewolucji wysokości dochodu narodowego w poszczególnych okresach i w poszczególnych krajach. Jednak nie dysponujemy danymi, które pozwalałyby na przeprowadzenie takiej analizy. W tej sytuacji musimy odrębnie przedstawić dynamikę zmian produkcji przemysłowej i odrębnie rolnej.
W dziedzinie produkcji przemysłowej od 1918 r. dokonywał się w Polsce stopniowy jej wzrost, przy czym zwiększała się ona w okresach dobrej koniunktury, a malała w czasie załamań gospodarczych; szczególnie wysoką dynamikę osiągnął rozwój wytwórczości fabrycznej w latach 1926-1929 i 1936-1939, a szczególnie duży spadek odnotowano w latach 1924-1925 i 1930-1935. Porównując globalny poziom produkcji fabrycznej w 1922 r. i w 1938 r. stwierdzilibyśmy zwiększenie wytwórczości przemysłowej o 53%, a w przeliczeniu na jednego mieszkańca o 20%62. Gdybyśmy poprzestali na tej wycinkowej analizie, musielibyśmy stwierdzić, że przemysł Drugiej Rzeczpospolitej wykazywał rozwój i twierdzenie to byłoby prawdziwe w stosunku do przyjętego punktu wyjściowego.
Gdybyśmy jednak za podstawę porównań przyjęli rok 1913, to obraz
" Materiały do badań..., Cz. f - 1918-1939, s. 165, aneks l.
wyglądałby znacznie mniej korzystnie. Okazałoby się bowiem, że przemysł Polski dopiero w 1938 r. osiągnął globalny poziom produkcji z 1913 r., a wobec tego, że w latach 1913—1938 znacznie (o 15%) wzrosła liczba ludności na ziemiach naszego kraju, produkcja przemysłowa przypadająca na jednego mieszkańca byłaby o kilkanaście procent niższa od osiągniętej w 1913 r. Przy bardziej szczegółowym porównywaniu okazałoby się, że w zestawieniu z 1913 r. polska produkcja węgla kamiennego była w 1938 r. niższa o 7%, ropy naftowej o 54%, rudy ołowiu o 23%, gazu ziemnego o 15%, surówki żelaza o 17%, stali o 14%, cynku o 44%, ołowiu o 56%, tkanin o 33% itd. Oczywiście równocześnie znacznie wzrosła produkcja wielu wyrobów - np. soli potasowej o 3900%, soli o 120%, rud żelaza o 77%, koksu o 150%, elektryczności o 500%, cementu o 158%, papieru o 215% itd.63
Dane o zmianach produkcji poszczególnych wyrobów mają jednak .tylko charakter ilustracyjny. Zasadnicze znaczenie ma natomiast porównanie tendencji produkcji przemysłowej Polski z występującą w innych państwach. Jeśli bowiem analogiczna tendencja utrzymywałaby się we wszystkich badanych krajach, oznaczałoby to zachowanie przez Polskę dotychczasowej pozycji w światowej produkcji przemysłowej; gdyby jednak okazało się, że w latach 1913-1938 produkcja przemysłowa na świecie rosła szybciej niż w Polsce, świadczyłoby to o pogarszaniu się naszej sytuacji.
Badanie takie na zlecenie Organizacji Narodów Zjednoczonych przeprowadził szwedzki ekonomista lngvar Svennilson. Z jego analizy (którą, poza Stanami Zjednoczonymi, objął 15 państw europejskich) wynikało, że jedynie produkcja przemysłowa Polski nie osiągnęła w latach 1936—1938 poziomu z 1913 r.; wszystkie inne państwa poziom ten mniej lub bardziej przekroczyły, w tym Austria, Francja i Belgia nieco poniżej 20%, Wielka Brytania i Niemcy o około 35%, Węgry o około 40%, a pozostałe kraje w stopniu jeszcze wyższym — na przykład produkcja przemysłowa Finlandii zwiększyła się o ponad 170%, Szwecji o 120%, Danii i Holandii o około 100%, Włoch o 80%, Norwegii o około 60%64. Na tym tle sytuacja przemysłu Polski wyglądała bardzo niekorzystnie, mimo że produkcja w latach 1918-1939 znacznie w naszym kraju wzrosła, że powstało wiele
63 Z. Landau, Polska na tle gospodarki światowej, w: 2. Landau, J. Tomaszewski, Druga Rzeczpospolita. Gospodarka, społeczeństwo, miejsce w świecie (sporne problemy badań), Warszawa 1977, s. 306.
M l. Svennilson, Crowtb and Stagnation in the European Economy, Ceneva 1954, s. 207.
81
nowych gałęzi wytwórczości, że nastąpiła poprawa w dziedzinie unowocześniania wyrobów i rosła wydajność pracy. Wszystko to było prawdą, ale prawdą okazało się też to, że dynamika wzrostu produkcji przemysłowej była w Polsce słabsza niż w innych krajach europejskich, a tym samym szybko zwiększało się nasze zacofanie w porównaniu z krajami szybciej rozwijającymi przemysł.
Polska była jednak przede wszystkim krajem rolniczym. Rolnictwo wytwarzało większość dochodu narodowego, dlatego w celu pełnego przedstawienia zmian zachodzących w gospodarce kraju konieczne jest też zanalizowanie przeobrażeń dokonujących się w wytwórczości rolniczej. Najbardziej syntetycznym wskaźnikiem charakteryzującym produkcję roślinną są dane o wielkości plonów osiąganych z hektara ziemi uprawnej. Aby informacje te były w pełni porównywalne, statystyka rolnicza posługuje się średnimi dla okresów pięcioletnich, gdyż pozwala to na wyeliminowanie wpływu przypadkowych czynników na badane zjawiska.
Jeżeli porównamy przeciętne roczne plony z hektara w latach 1909-1913 i latach 1934-1938, okaże się, że zmniejszyły plony pszenicy i buraków cukrowych, nie uległy zmianie plony żyta i jęczmienia, wzrosły plony ziemniaków i owsa. Dowodziło to spadku plonów z hektara upraw wymagających największej troskliwości, co świadczyło o ograniczeniu nawożenia, pogorszeniu kultury rolnej itd. Jednakże dzięki objęciu uprawą (w wyniku karczowania lasów i zagospodarowywania nieużytków) dodatkowych gruntów, globalne zbiory czterech podstawowych zbóż wzrosły w badanym okresie o 7%, ziemniaków o 41%; natomiast zbiory buraków cukrowych zmalały o 32%65. Z analizy danych statystycznych wynika, że produkcja zbóż zwiększała się wolniej niż rosła liczba ludności, szybciej natomiast wzrastały zbiory ziemniaków.
W porównaniu ze światowymi tendencjami obserwowanymi w produkcji rolnej, nasz udział w niej malał. Z porównania lat 1934—1938 z latami 1909-1913 wynika, że w produkcji czterech podstawowych zbóż oraz ziemniaków udział Polski w produkcji światowej zmniejszył się o 7%, a w uprawie buraków cukrowych o 50%66. Korzystniej natomiast przedstawiał się rozwój hodowli, która (z wyjątkiem owiec) wykazywała poważny wzrost. Pogłowie koni zwiększyło się o 12%, bydła o 22%, a świń o 37%67.
65 Maty Rocznik Statystyczny 1931, S. 20; 1939, s. 77. " Z. Landau, Polska na tle..., s. 323. 67 Ibidem, s. 310.
82
Nawet ta z założenia wyrywkowa analiza pokazuje, że zarówno rozwój przemysłu, jak i rolnictwa były w Polsce wolniejsze niż w innych państwach. Powodowało to pogłębianie się zacofania gospodarczego ziem polskich, które zaczęło narastać już w XIX stuleciu, ponieważ Polska później niż kraje zachodniej Europy wkroczyła w okres rewolucji przemysłowej, a jej rozwój ekonomiczny hamowany był w związku z brakiem własnego niepodległego organizmu państwowego.
Stwierdziliśmy, że nasz rozwój gospodarczy dokonywał się w okresie międzywojennym wolniej niż w innych państwach europejskich. Warto by obecnie zastanowić się, czy i w jakim stopniu wpłynęła na to prowadzona w Drugiej Rzeczpospolitej polityka gospodarcza.
Osobiście uważam, że właśnie ona w znacznym stopniu o tym zadecydowała. Rozwój gospodarczy warunkowały bowiem trzy zasadnicze czynniki - rynek zbytu, dostęp do kapitałów i wystarczające zasoby siły roboczej. W Polsce w okresie międzywojennym brakowało dwóch pierwszych, natomiast trzeci występował w nadmiarze.
Głównym czynnikiem warunkującym rozwój przemysłu i rolnictwa były w Okresie Drugiej Rzeczpospolitej rynki zbytu. Kwestia kapitałów miała w pewnym stopniu charakter pochodny. Na ogół bowiem tam, gdzie istniał szeroki i nie wykorzystany rynek zbytu pojawiał się kapitał, który dzięki nowym inwestycjom powodował wzrost produkcji poszukiwanych wyrobów. Kiedy natomiast brakowało rynków zbytu, kapitał nie wykazywał zainteresowania dokonywaniem jakichkolwiek lokat, gdyż groziło to stratami.
W tej sytuacji zasadniczym problemem było rozszerzenie wewnętrznego rynku zbytu, zwłaszcza że wielkość eksportu określało wiele czynników, w ogromnej mierze niezależnych od polskiej polityki gospodarczej. Zwiększanie popytu wewnętrznego było przy tym szczególnie ważne w przypadku Polski, która przed 1914 r. znaczną część produkcji przemysłowej i rolniczej przeznaczała na wywóz do krajów rozbiorowych. Odpadnięcie czy ograniczenie chłonności rynków zewnętrznych wymagało poszukiwania rekompensaty na rynku krajowym. Jego chłonność uzależniona była w ostatecznym rachunku od zamożności ludności, decydującej nie tylko o wielkości konsumpcji poszczególnych grup wyrobów, ale także o rozmiarach inwestycji. Im bowiem społeczeństwo było bogatsze, tym bardziej rósł potencjalny popyt, który zachęcał do rozszerzania działalno-ści inwestycyjnej tak kapitał prywatny, jak i sektor publiczny. Im społeczeństwo było bogatsze, tym wyższe płaciło podatki, które pozwalały rządowi na prowadzenie określonych prac inwestycyjnych.
83
Polityka gospodarcza Drugiej Rzeczpospolitej wyraźnie nie doceniała znaczenia tego czynnika dla postępu i rozwoju gospodarczego. Ponieważ najliczniejszą grupą społeczną w Polsce było chłopstwo, ono w zasadniczym stopniu decydowało o wielkości popytu, jednak nędza znacznej części drobnych i średnich rolników, postępujący proces rozdrabniania gospodarstw chłopskich i pauperyzacja ich właścicieli powodowały, że ludność wiejska nie stała się - tak jak to było w większości krajów rozwiniętych gospodarczo - masowym odbiorcą towarów przemysłowych. A przecież właśnie ten potencjalny i nie wykorzystany rynek wewnętrzny mógł zrekompensować w znacznym stopniu utracone rynki zagraniczne. Dostrzegało ten problem wielu międzywojennych ekonomistów i działaczy •gospodarczych, ale nie można było go rozwiązać z uwagi na niechęć grup rządzących do przeprowadzenia radykalnej reformy rolnej, która zwiększyłaby w krótkim czasie zamożność chłopów i tym samym stworzyła warunki wzrostu zbytu dla wielu działów przemysłu i rolnictwa. Ta szansa została zmarnowana.
Nie wykorzystano też możliwości dokonania strukturalnych zmian w przemyśle i przestawienia go z dominującej orientacji proeksportowej na zaopatrywanie przede wszystkim rynku krajowego. Szansa taka istniała w Królestwie Polskim bezpośrednio po zakończeniu wojny, w wyniku której większość fabryk uległa zniszczeniu lub została unieruchomiona. W tej sytuacji można było zrezygnować z odbudowy części fabryk nastawionych na wywóz produktów za granicę. Dotyczyło to przede wszystkim fabryk włókienniczych, cukrowni i niektórych zakładów metalowych. Z szansy tej jednak nie skorzystano i w wyniku błędów polityki gospodarczej odtworzono część potencjału produkcyjnego, którego nie udało się wykorzystać przez cały okres dwudziestolecia międzywojennego. Jednocześnie — wobec niepodjęcia produkcji wielu ważnych artykułów przemysłowych - zaopatrzenie w nie opierało się na imporcie. W tej sytuacji należało dążyć do ograniczenia inwestycji restytucyjnych na rzecz inwestycji nastawionych na uruchamianie produkcji wyrobów dotychczas nie wytwarzanych na ziemiach polskich.
Można przyjąć, że dopuszczenie przez państwo do żywiołowej odbudowy zniszczonych fabryk, bez uprzedniej analizy możliwości zbytu ich Wyrobów, wynikało z trzech zasadniczych przyczyn. Po pierwsze - nikt wówczas nie wierzył w utrzymanie się w Rosji przez dłuższy okres rządów komunistycznych. Tym samym miano nadzieję, że po ich upadku rynek wschodni ponownie stanie się dostępny dla polskich produktów, które
84
miały tam już wyrobioną markę. Po drugie - kolejne rządy polskie (poza gabinetem Jędrzeja Moraczewskiego) hołdowały doktrynie liberalizmu ekonomicznego. Doktryna ta nakładała na państwo obowiązek powstrzymywania się od bezpośredniej ingerencji w życie gospodarcze, a w każdym razie w działalność bezpośrednio produkcyjną. W związku z tym państwo uznawało odbudowę fabryk i profil ich wytwórczości za prywatną sprawę każdego właściciela zakładu. Po trzecie - bezpośrednio po wojnie rząd był zainteresowany w jak najszybszym uruchamianiu fabryk, gdyż wpływało to na ograniczanie bezrobocia i poprawiało zaopatrzenie rynku. Odbudo-. wa fabryk dawała efekty znacznie szybsze niż budowa nowych przedsiębiorstw, nastawionych na podjęcie wytwórczości produktów dotychczas nie wytwarzanych w kraju.
Warto przy tym wskazać, że rząd mógł w owym okresie bardzo skutecznie oddziaływać na przebieg odbudowy zniszczonych zakładów produkcyjnych. Większość bowiem kredytów na ten cel udzielana była przez państwowy bank - Polską Krajową Kasę Pożyczkową. Państwo - przyznając kredyt i przez zamówienia rządowe - mogło skutecznie oddziaływać na zmianę struktury przemysłu. Wykorzystano to jednak w bardzo ograniczonych rozmiarach, głównie w tych działach przemysłu, które związane były z potrzebami wojska.
Państwowa polityka gospodarcza odpowiadała więc zarówno za to, że nie wykorzystano wszystkich istniejących możliwości rozszerzenia wewnętrznego rynku zbytu, jak również za to, że nie starała się wpływać na dostosowanie potencjału produkcyjnego do zmienionych warunków funkcjonowania gospodarki w już niezależnym państwie. Oczywiście, można bronić tej polityki wychodząc z założenia, że rząd nie mógł przecież przewidzieć konsekwencji utraty rynku wschodniego czy skurczenia się, w rezultacie wywołanej przez Niemcy w 1925 r. wojny celnej, eksportu do Republiki Weimarskiej. Jest w tym pewna racja. Trudniej byłoby ją jednak znaleźć przy analizie stosunku do sprawy reformy rolnej, która stanowiła klucz do poprawy sytuacji chłopstwa, a pośrednio do poprawy sytuacji gospodarczej całego państwa.
Często daje się słyszeć twierdzenie, że zasadniczą przeszkodą w rozwoju gospodarczym Polski był nie tyle zbyt płytki rynek zbytu, ile niedostatek kapitałów. Wydaje się, że rola tego czynnika jest nie tyfl przesadzona, co niewłaściwie umiejscowiona. W okresie międzywojennym Polska rzeczywiście odczuwała dotkliwy brak kapitałów inwestycyjnych:
Wynikało to, z jednej strony, ze słabości polskiego kapitału prywatnego,
85
a z drugiej — z braku dostatecznego zainteresowania kapitału obcego inwestycjami w Polsce. Szybka odbudowa silnego kapitału polskiego nie była możliwa, gdyż wymagało to znacznie dłuższego czasu niż dwudziestolecie międzywojenne. Natomiast co do wstrzymywania się zagranicy z lokatami w Polsce, to sprawa - poza okresami napięć politycznych i gospodarczych - polegała przede wszystkim na tym, że kapitał obcy nie widział tu atrakcyjnego pola do podejmowania nowych inwestycji. Pamiętajmy, że gdy tylko powstawały realne warunki produkcji nowego wyrobu, który mógł liczyć na zbyt, natychmiast znajdował się kapitał obcy skłonny do sfinansowania niezbędnych inwestycji. Kiedy zaczęła rozwijać się nowoczesna elektronika, na rynku polskim pojawił się Philips, kiedy stworzono rynek zbytu dla samochodów - napłynął kapitał włoski (Fiat) i amerykański (Generał Motors), rozbudowa elektrowni i podjęcie pierwszych prób elektryfikacji kolei przyciągnęły do tych inwestycji grupy kapitałowe z Wielkiej Brytanii i Belgii. Świadczy to na rzecz tezy, że właśnie brak rynku zbytu hamował napływ kapitałów zagranicznych, a nie brak kapitałów decydował o słabym rozwoju gospodarczym państwa.
Dopiero w końcowym okresie dwudziestolecia obawa przed wybuchem wojny z Niemcami i wprowadzenie w Polsce ograniczeń dewizowych spowodowały całkowity brak zainteresowania lokowaniem kapitałów zagranicznych w naszym kraju, co - wobec słabości kapitału rodzimego - zmusiło państwo do finansowania rozbudowy przemysłu krajowego.
W tym czasie ujawnił się dość silnie negatywny wpływ kapitałów zagranicznych na gospodarkę kraju. Wycofywanie kredytów i lokat, jak i wycofywanie się z uczestnictwa w wielu przedsiębiorstwach w okresie wielkiego kryzysu gospodarczego, spowodowało ogromny odpływ środków dewizowych i złota z Polski. W wyniku tego rząd, w chwili gdy podejmował program nakręcania koniunktury, napotkał poważną barierę braku środków finansowych. Można było ją przezwyciężyć tylko przy pomocy ograniczonej emisji inflacyjnej na cele inwestycyjne, ale był to krok, którego władze zdecydowanie się obawiały, gdyż groził - ich zdaniem — nawrotem do powojennej inflacji.
Podsumowując, można chyba stwierdzić, że polityka gospodarcza państwa wywierała zasadniczy wpływ na jego sytuację ekonomiczną. Wybór właściwych rozwiązań powodował przyspieszenie rozwoju, a stosowanie niewłaściwych - pogłębiało trudności. Przy tym trzeba pamiętać, że rozwiązania polityki gospodarczej odpowiednie dla danego okresu i określonej sytuacji ekonomicznej, mogły okazać się nieskuteczne czy wręcz
86
szkodliwe w innych Warunkach. Dlatego też należy unikać twierdzeń, że jakaś koncepcja polityki gospodarczej jest zawsze prawidłowa, a inna - zawsze błędna. Zależy to bowiem od konkretnych warunków. Liberalizm gospodarczy wpływał pozytywnie na rozwój gospodarczy państw zamożnych, natomiast dla krajów rozwijających się właściwsza była polityka protekcyjna; dla państw wierzycielskich korzystny był liberalizm walutowy, dla dłużniczych - ograniczenia dewizowe.
W warunkach Drugiej Rzeczpospolitej polityka gospodarcza w zbyt małym stopniu wykorzystana została w celu zapewnienia rozwoju makroekonomicznego kraju. Zadecydowało o tym wiele istotnych czynników, na przykład nadmierne hołdowanie doktrynie liberalnoekonomicznej, wywieranie okresowo zbyt dużego wpływu na wytyczanie koncepcji polityki gospodarczej nie przez ekonomistów, a wojskowych. Tak było w czasie wielkiego kryzysu gospodarczego, gdy dwaj pułkownicy i jeden major decydowali o koncepcjach polityki gospodarczej państwa. Okresowo (szczególnie po przewrocie majowym) polityka gospodarcza została nadmiernie podporządkowana czynnikowi politycznemu. Negatywnie na politykę tę oddziaływał też nacisk wpływowych grup reprezentujących interesy wielkiego przemysłu i ziemiaństwa, które przeciwne były realizacji przez państwo zbyt daleko idących — ich zdaniem - reform społecznych i gospodarczych, na przykład reformy rolnej czy rozbudowy świadczeń socjalnych. Wszystko razem sprawiało, że nie w pełni wykorzystano możliwości rozwoju gospodarczego Drugiej Rzeczpospolitej, przy czym oczywiście trudno stwierdzić, w jakiej mierze stosowanie odmiennej polityki gospodarczej przyniosłoby bardziej pozytywne skutki.
POLITYKA GOSPODARCZA POLSKI LUDOWEJ
1. ISTOTA ZMIAN SYSTEMU GOSPODARCZEGO
W wyniku drugiej wojny światowej Polska znalazła się w orbicie wpływów Związku Radzieckiego. Trudno dziś ocenić, czy kierownictwo radzieckie od początku miało gotową koncepcję usytuowania państw satelickich w systemie gospodarczym ZSRR. Z pewnych poczynań można wnioskować, że już od zrodzenia się postanowienia o podporządkowaniu Rosji Radzieckiej określonych państw Europy Centralnej i Południowej podjęto przygotowania do upodobnienia ich gospodarek do systemu gospodarczego obowiązującego w ZSRR. Tylko ze względu na spodziewany opór społeczeństw krajów satelickich i reakcję opinii międzynarodowej nie deklarowano tego publicznie od samego początku — nastawiono się na stopniową modyfikację systemu gospodarczego państw demokracji ludowej. Natomiast z niektórych innych przesłanek można by wnosić, że początkowo Józef Stalin i podporządkowane mu gremia kierownicze ZSRR nie planowały unifikacji polityki gospodarczej Związku Radzieckiego i europejskich państw demokracji ludowej. Na podstawie dostępnych danych można przytoczyć chyba tyleż dowodów na rzecz koncepcji pierwszej, jak i drugiej. Nie wydaje się jednak, aby dla oceny polityki gospodarczej powojennej Polski miało to zasadnicze znaczenie. W każdym bowiem wypadku dość szybko, bo już w 1947 r., zaczął się wyraźny nacisk ZSRR na ujednolicenie prowadzonej polityki gospodarczej, przy czym od samego początku zakładano dominację Związku Radzieckiego i akceptowanie przez rządy państw zależnych dyrektyw gospodarczych wychodzących z Moskwy.
Polska Partia Robotnicza starała się początkowo odcinać od wszelkich sugestii, że jej celem jest wprowadzenie w Polsce radzieckiego modelu gospodarczego. W programowym dokumencie nowej władzy - wydanym
88
22 lipca 1944 r. Manifeście Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego - nie wspomniano o tym ani jednym słowem, nie zapowiedziano w nim też tworzenia gospodarki socjalistycznej czy komunistycznej. W dokumencie tym nie zapowiedziano nawet nacjonalizacji przemysłu, ograniczono się jedynie do obietnicy dokonania radykalnej reformy rolnej. Jednocześnie mocno podkreślano potrzebę wspomagania inicjatywy prywatnej. Działacze PPR niezwykle ostro protestowali przeciwko sugestiom przeciwników, że chcą wprowadzenia kołchozów w Polsce i że ich celem jest budowa systemu socjalistycznego. Mówili o tworzeniu państwa nie typu socjalistycznego, a demokracji ludowej, odmiennego od istniejącego w ZSRR. PPR bardzo silnie popierała na przykład reformę rolną, a przecież utrudniała ona przyszłą kolektywizację.
Być może dopiero zaostrzenie stosunków między Wschodem a Zachodem, które nastąpiło w 1947 r., skłoniło ZSRR do silniejszego podporządkowania sobie krajów satelickich, m.in. przez ujednolicenie zasad gospodarowania, określenie wspólnej polityki gospodarczej i ograniczenie kompetencji władz lokalnych tylko do praktycznej realizacji otrzymywanych z Moskwy poleceń dotyczących gospodarki. To tłumaczyłoby przyczyny podjęcia prawie jednocześnie we wszystkich państwach satelickich decyzji dotyczących zmiany systemu gospodarczego oraz polityki gospodarczej. Transformację taką ułatwiały wcześniej dokonane zasadnicze reformy ustrojowe, które — w wyniku nacjonalizacji przemysłu i reformy rolnej - praktycznie zlikwidowały wielką własność kapitalistyczną oraz ziemiańską, jak też doprowadziły do uniezależnienia ekonomik tych państw od kapitału zagranicznego.
W 1948 r. we wszystkich europejskich krajach demokracji ludowej zaczęto przygotowania do przekształcenia gospodarki na wzór radziecki. Oznaczało to podjęcie przygotowań do likwidacji nie tylko resztek własności kapitalistycznej, ale także drobnej własności prywatnej w miastach i na wsi. Miano tego dokonać przez likwidację prywatnych zakładów rzemieślniczych oraz handlowych i zastąpienie ich przez zakłady działające na zasadach spółdzielczych, przy czym kontrola nad spółdzielniami znalazła się w gestii państwa. Zapowiedziano też likwidację prywatnej własności chłopskiej i zastąpienie jej przez spółdzielnie produkcyjne. Głoszono przy tym dobrowolność przeobrażeń, ale było to hasło nie znajdujące potwierdzenia w praktycznej działalności. W celu realizacji tych koncepcji wykorzystywano różne formy przymusu ekonomicznego i naciski administracyjne, a nawet policyjno-represyjne.
89
Kolejnym istotnym założeniem programu ujednolicenia systemów gospodarczych satelickich państw w Europie była zmiana dotychczasowych priorytetów gospodarczych. Bezpośrednio po wojnie jako zasadniczy cel polityki gospodarczej stawiano odbudowę zniszczeń oraz odczuwalną poprawę materialnych warunków życia ludności. Natomiast założeniem nowego etapu było dążenie, aby wszystkie państwa demokracji ludowej jak najszybciej zaczęły przekształcać się z rolniczych czy rolniczo-przemy-słowych w przemysłowo-rolnicze. Wynikało to przede wszystkim z dążenia ZSRR do wzmocnienia potencjału wojskowego tzw. obozu socjalistycznego, co wymagało bardzo szybkiej rozbudowy przemysłu ciężkiego. Wobec niezwykle wysokich kosztów takich inwestycji, które przerastały możliwości ZSRR, narzucił on obowiązek ich realizacji również wszystkim uzależnionym od siebie państwom. Dlatego kraje satelickie zaczęły od 1948 r. nastawiać się przede wszystkim na rozwój przemysłu, ze szczególnym uwzględnieniem przemysłu ciężkiego, w tym zbrojeniowego. Nacisk na rozbudowę przemysłu ciężkiego uzasadniano tym, że jego rozwój stworzy w przyszłości możliwości unowocześnienia zarówno wszystkich innych branż wytwórczości fabrycznej, jak i pozostałych działów gospodarki narodowej.
Wobec przejęcia na własność państwa podstawowych działów produkcji przemysłowej oraz rozpoczęcia kolektywizacji rolnictwa, stało się konieczne dostosowanie do nowej struktury własności całego systemu zarządzania gospodarką narodową. Przyjęto model radziecki, polegający na niezwykle drobiazgowym planowaniu wszystkich aspektów gospodarki, i zastąpiono nim dawny system, oparty na swobodzie decyzji poszczególnych uczestników życia gospodarczego, w którym o alokacji środków decydował tak rynek, jak i umowy kartelowe.
Model radziecki przewidywał opracowywanie planów pięcioletnich, określających podstawowe zadania perspektywiczne dla poszczególnych działów gospodarki, których realizacja konkretyzowana była w planach rocznych. Te ostatnie opierały się wprawdzie na planach wieloletnich, ale mogły zawierać pewne modyfikacje, na ogół zmierzające do zwiększenia produkcji. Plany takie określały nie tylko zadania produkcyjne poszczególnych działów i branż gospodarki narodowej, ale ustalały też wielkość i strukturę inwestycji, poziom płac realnych, wielkość i strukturę zatrudnienia, wolumen obrotów z zagranicą, wielkość obiegu pieniężnego i poziom kredytów (z podziałem na poszczególne działy gospodarki narodowej), określały zadania w zakresie oświaty, nauki, służby zdrowia, gospo-
90
darki komunalnej oraz mieszkaniowej itd. Miały regulować całe gospodarcze życie kraju.
W praktyce jednak zasięg planów nie mógł objąć całej gospodarki narodowej i całego życia kraju. Szczególnie istnienie nieuspołecznionego rolnictwa utrudniało narzucanie wsi odgórnie ustalanych wskaźników, dotyczących na przykład areału poszczególnych upraw, poziomu nawożenia, skali skupu produktów rolnych, poziomu hodowli bydła i trzody chlewnej, rozmiarów własnej konsumpcji. Państwo starało się w stosunku do rolnictwa nieuspołecznionego oddziaływać na realizację przyjętych w planie założeń metodami pośrednimi, na przykład narzucając wsi określone wielkości dostaw obowiązkowych, ustalając wysokość płaconych za nie cen, regulując proporcje między oficjalnymi cenami produktów rolnych a wyrobów przemysłowych zakupywanych przez wieś, przez system podatkowy. Jednak możliwości samodzielnego działania, poza regułami gry ustalanymi przez plan centralny, pozostawały w rolnictwie indywidualnym znacznie większe niż w spółdzielniach produkcyjnych, w których nadzór państwa nad produkcją i podziałem był znacznie bardziej bezpośredni. Dlatego właśnie aparat państwowy i partyjny dążył do szybkiego przeprowadzenia kolektywizacji, gdyż umożliwiało to objęcie rolnictwa pełnym nadzorem i podporządkowanie go rygorom planów.
W warunkach polskich, jak wiadomo, proces kolektywizacji był bardzo powolny i w szczytowym momencie udało się skolektywizować zaledwie około 10% areału gruntów chłopskich. Tym samym rolnictwo w Polsce nigdy nie znalazło się pod pełną kontrolą państwa. Podobnie działo się również w warsztatach rzemieślniczych, które nawet po formalnym połączeniu się w spółdzielnie, na ogół traktowały je jako szyld, a w rzeczywistości poszczególne warsztaty działały na własny rachunek; co więcej, część z nich (trudno oczywiście określić jaka) miała de facto charakter przedsiębiorstw kapitalistycznych, tyle że zdecentralizowanych lub opartych na pracy rzemieślników i chałupników. Tym samym w Polsce, obok gospodarki regulowanej centralnie wieloletnimi i rocznymi planami gospodarczymi, istniał szeroki margines dla gospodarki działającej bądź wbrew prawu, bądź też wykorzystującej istniejące w nim luki. A zatem, obok gospodarki planowej, część gospodarki funkcjonowała w Polsce w tzw. sferach czarnej i szarej, których istnienie związane było m.in. z mankamentami systemu centralnego kierowania, a zwłaszcza ze stałymi niedoborami produkcji rynkowej i wadami systemu jej rozprowadzania, utrzymującym się chronicznie deficytem prawie wszystkich usług itd>
91
Podporządkowywanie w latach 1948-1955 coraz szerszego zakresu życia gospodarczego planom gospodarczym zmuszało do zwiększania ich szczegółowości, a jednocześnie powodowało, że centralne kierowanie gospodarką stawało się coraz bardziej złożone i coraz mniej efektywne. Każda większa inwestycja lokalna, wprowadzenie nowej produkcji czy modernizacja dotychczasowej, wzrost zatrudnienia, przekroczenie funduszu płac, zapotrzebowanie na dostawy z importu i wiele innych, często drobnych ustaleń, wymagało decyzji centrum. Powodowało to usztywnianie systemu gospodarczego, który nie miał warunków do dynamizowania wytwórczości i poprawy jej jakości oraz modernizacji wyrobów. Jednocześnie nazbyt drobiazgowe planowanie powodowało powstawanie coraz to nowych tzw. wąskich gardeł. Centralny planista nie był w stanie dokładnie ustalić zapotrzebowania gospodarki na wszelkiego typu surowce, produkty, urządzenia, maszyny, części zamienne itd. W związku z tym bardzo często, czy to w wyniku błędów w planowaniu, czy na skutek niewykonania zadań planowych okazywało się, że brakuje jakiegoś detalu lub podzespołu, bez którego nie ma możliwości realizacji zadań planowych w wielu przedsiębiorstwach. W warunkach gospodarki kapitalistycznej, w takiej sytuacji producent szukał dostawcy, któremu zlecał wykonanie brakujących detali. W gospodarce centralnie planowanej wymagało to za każdym razem decyzji centralnego organu planistycznego, zezwalającej na uruchomienie produkcji brakującego elementu, przy czym organ ten wyznaczał zakład pracy, który miał się tym zająć, co związane było z przyznaniem mu dodatkowych limitów zatrudnienia, dodatkowego funduszu płac, dodatkowych przydziałów surowców i niezbędnych podzespołów, czasami dodatkowych środków inwestycyjnych i limitów na import brakujących komponentów. Jednocześnie należało przesunąć część przewidzianych planem zadań produkcyjnych do innej jednostki, gdyż na ogół planowano pełne wykorzystywanie istniejących w każdym zakładzie zdolności wytwórczych. W efekcie proceder ten trwał niezwykle długo i dezorganizował produkcję. Zjawiska takie występowały w coraz większej skali w miarę rozwoju produkcji i komplikowania się jej charakteru.
W obawie przed brakiem rytmicznych dostaw kooperacyjnych, co było zjawiskiem nagminnym w gospodarce niedoborów, a taki charakter miała gospodarka centralnie planowana, każda fabryka starała się gromadzić jak największe zapasy różnego rodzaju materiałów, często nawet bezpośredniow danym momencie nieużytecznych, w obawie, że ich brak spowoduje niewykonanie planu, co związane było m.in. z utratą premii tak
92
dla załogi, jak i dla kierownictwa, oraz często różnymi sankcjami personalnymi wobec “nieudolnego" kierownictwa. Skłaniało to do ukrywania przez dyrekcje zakładów ich rzeczywistych możliwości wytwórczych. Istniała bowiem zasada, że każdej fabryce z roku na rok podwyższano plan. Tym samym dyrekcja, które ujawniłaby pełne zdolności produkcyjne w pierwszym roku realizacji zadań planu, nie byłaby już w stanie wykonać w pełni zadań w roku następnym, co - obok dolegliwości finansowych - mogło narazić na oskarżenie o sabotaż gospodarczy. Podobnie działało premiowanie zakładów za przekraczanie zadań planowych, i ono bowiem skłaniało do ukrywania rzeczywistych zdolności produkcyjnych, dążenia do gromadzenia nadmiernych rezerw materiałowych, utrzymywania nieuzasa-dnienie wysokiego poziomu zatrudnienia, domagania się środków na nowe inwestycje, import itp.
W centralnie sterowanym systemie gospodarczym zasadnicze znaczenie przywiązywano do ilości wytwarzanych dóbr materialnych. Z reguły przedsiębiorstwo, które miało narzucony odgórnie zarówno plan ilościowy, jak i określone zadania jakościowe - nie mogąc równocześnie zrealizować obu nakazów — nastawiało się na przyznanie prymatu staraniom o wykonanie zadań ilościowych, a nie jakościowych. Dlatego przedsiębiorstwa broniły się przed zmianami profilu produkcji czy modernizacją dotychczasowej, gdyż mogło to grozić niepełnym wykonaniem rzeczo-wych zadań planu. Ponieważ państwo zapewniało odbiór całej wykonanej produkcji, tak planowej, jak i - często zbędnej - ponadplanowej, przedsiębiorstwa nie były zainteresowane postępem technicznym, technologicznym i organizacyjnym, zwłaszcza że stwarzały im one tylko dodatkowe problemy, a pożytek dla załóg i kierownictw zakładów był często bardzo wątpliwy. Ponieważ niedokonywanie modernizacji produkcji nie powodowało trudności w zbycie przestarzałych wyrobów - gdyż wobec braku nowocześniejszych i one znajdowały nabywców - przedsiębiorstwa nie miały z tego tytułu żadnych kłopotów finansowych i nie groziło im bankructwo, jak w gospodarce rynkowej. Tym samym system gospodarki centralnie sterowanej, nacechowany strukturalnymi niedoborami, hamował postęp techniczny. Nie istniał bowiem samoczynny mechanizm zachęcający poszczególne przedsiębiorstwa do wdrażania produkcji nowych wyrobów i modernizacji już wytwarzanych. W związku z tym postęp techniczny dokonywał się w gospodarce socjalistycznej wolniej niż w gospodarce kapitalistycznej, gdzie de facto decydował o możliwości utrzymania się przedsiębiorstwa na rynku, a więc przesądzał o jego egzystencji.
93
W gospodarce centralnie kierowanej mechanizm taki nie istniał, a system planowy nie był w stanie wymusić szybkiego postępu technicznego
i technologicznego. ;
Nastawienie się gospodarki centralnie sterowanej przede wszystkim na realizację zadań ilościowych — co było związane z niedoborem większości dóbr materialnych — powodowało, że problem kosztów wytwarzania znalazł się na dalszym planie. Podporządkowanie systemu zachęt materialnych głównie realizacji zadań ilościowych powodowało, że wytwórca na ogół nie liczył się z kosztami własnymi. Przyczyniało się to do utrzymywania nadmiernego stanu zapasów, rezerw wolnych mocy produ" kcyjnych, nieuzasadnienie wysokiego stanu zatrudnienia, podejmowania zbędnych prac inwestycyjnych. Koszt tych operacji nie był bowiem zasadniczym miernikiem oceny pracy przedsiębiorstwa, a równocześnie stwarzał mu warunki do realizacji zadań planowych, nawet w sytuacji nierytmicznego — co było zjawiskiem nagminnym - otrzymywania dostaw od kooperantów. Zakład dysponujący dużymi ukrytymi rezerwami zdolności produkcyjnych, siły roboczej i zapasów mógł nawet w takich niekorzystnych warunkach zrealizować zadania rzeczowe planu.
W gospodarce centralnie planowanej ograniczono znaczenie rynku oraz związanych z jego funkcjonowaniem instrumentów i mechanizmów. Wpłynęło to w bardzo poważnym stopniu na rolę pieniądza, która w tym modelu gospodarki socjalistycznej ograniczona została głównie do funkcji płatniczej. Cała sfera gospodarki pieniężnej i kredytu, bankowości i rozliczeń pieniężnych została podporządkowana realizacji zadań rzeczowych planu. W tej sytuacji nie zasoby pieniężne państwa decydowały o wytyczaniu zadań polityki gospodarczej, ale przyjęte założenia rzeczowe określały ściśle zadania banków, kredytu i pieniądza. Ceny oderwane zostały od kosztów produkcji i ustalane w sposób arbitralny, nie biorący pod uwagę cen obowiązujących na rynku światowym. Tym samym dokonywany rachunek kosztów oparty był na fałszywych podstawach i nie odzwierciedlał rzeczywiście poniesionych nakładów, co często sprzyjało rozrzutności przy realizacji zadań planowych.
Ten model gospodarki został narzucony Polsce i innym krajom satelickim przez ZSRR w latach czterdziestych. Z małymi modyfikacjami utrzymywał się przez cały czas istnienia zależności od sąsiada wschodniego. W pewnym stopniu zmieniał się tylko zakres nacisku radzieckiego na realizowanie określonych zadań gospodarczych; najsilniejszy był za życia Stalina, później ulegał okresowej liberalizacji, następnie znów
94
-szczególnie w okresach narastania napięć między Wschodem i Zachodem — zwiększał się. Obecnie nie jesteśmy jeszcze w stanie ustalić, jaki był w poszczególnych okresach rzeczywisty margines swobody kierownictwa polskiego w zakresie podejmowania decyzji gospodarczych. Można jednak przyjąć, że w ramach akceptowania ogólnych zasad gospodarki centralnie sterowanej poszczególne państwa satelickie miały po 1956 r. pewne, dopuszczane przez ZSRR, możliwości swobody decyzji. W Polsce dotyczyły one na przykład zaniechania kolektywizacji, na Węgrzech
— dopuszczenia do pewnych reform rynkowych, w Niemieckiej Republice Demokratycznej — kontaktów handlowych z Republiką Federalną. Nie wiemy jednak, czy uzyskane ustępstwa stanowiły ostateczną granicę swobód gospodarczych państw satelickich akceptowanych przez ZSRR, czy też granice te mogły być szersze, gdyby kierownictwa poszczególnych państw demokracji ludowej bardziej stanowczo o nie zabiegały. Nie jesteśmy też w stanie określić, na przykład, w jakim stopniu ustalanie wielkości zadań planowych, ich wewnętrzna struktura czy problemy lokalizacji przemysłu pozostawały w gestii krajowej. Na te pytania nie znamy jeszcze odpowiedzi, a bez jej uzyskania bardzo trudno jest oceniać działalność polskich ekip partyjnych i rządowych na polu gospodarczym. Nie wiadomo bowiem, w jakim stopniu ich konkretne działania wynikały z nacisku zewnętrznego, a w jakim stanowiły rezultat własnych koncepcji.
2. REFORMY SPOŁECZNO-GOSPODARCZE
Jak już poprzednio wspominaliśmy, Polska Ludowa przejęła po Drugiej Rzeczpospolitej kilka nie rozwiązanych problemów społeczno-gospo-darczych, a więc mało chłonny rynek zbytu i dużą zależność od kapitałów zagranicznych. Bez rozwiązania tych problemów nie można było stworzyć warunków do szybkiego gospodarczego rozwoju kraju. Lewica społeczna w swych programach już przed wojną głosiła konieczność dokonania reform gospodarczych w Polsce, m.in. reformy rolnej i nacjonalizacji przemysłu, przy czym różne partie lewicowe nie były zgodne pomiędzy sobą co do zakresu obu tych reform. Po zdobyciu władzy w Polsce, komuniści prawie natychmiast zaczęli realizować program radykalnej reformy rolnej. Różniła się ona zasadniczo od reformy przedwojennej, gdyż przewidywała obniżenie areału gospodarstw nie podlegających parcelacji do 50 ha użytków rolnych i 100 ha powierzchni ogólnej (z wyjątkiem województw zachodnich, gdzie granicą było 100 ha użytków
95
rolnych), wprowadziła zasadę, że parcelacji podlega nie tylko nadwyżka ziemi ponad 50 czy 100 ha, ale cały obszar majątku przekraczającego ten areał. Przy tym właściciele ziemscy mieli otrzymać jedynie symboliczne odszkodowanie w formie przyznania im pensji urzędników państwowych*, czego zresztą nie zrealizowano. Chłopi mogli przejmować ziemię uiszczając za nią symboliczną opłatę w wysokości równowartości rocznych plonów, przy czym spłata należności została rozłożona na 10-20 lat. Do nadziałów ziemi z reformy rolnej mieli prawo nie tylko robotnicy folwarczni, którzy wraz z parcelacją wielkiej własności tracili źródło utrzymania, ale także chłopi bezrolni, małorolni i średniorolni. Nowej władzy chodziło bowiem o zapewnienie sobie poparcia politycznego ze strony możliwie licznej grupy ludności rolniczej.
Z punktu widzenia polityki gospodarczej tak pomyślana reforma rolna miała zarówno zalety, jak i wady. Zasadnicze jej znaczenie polegało na stworzeniu warunków do wzrostu zamożności części chłopów, a tym samym do ukształtowania na wsi chłonnego rynku zbytu na wyroby przemysłowe. Z tego punktu widzenia reforma rolna odegrała pozytywny wpływ na położenie dominującej wówczas liczebnie w Polsce ludności rolniczej, co w następnych latach zaowocowało odczuwalnym wzrostem zamożności wsi i poprawą jej warunków życia. Byłoby oczywistym uproszczeniem, gdybyśmy proces wzrostu zamożności wsi po drugiej wojnie światowej łączyli tylko z reformą rolną, gdyż istotny wpływ miały tu również nadziały ziemi na terenach zachodnich i północnych, wzrost popytu na produkty rolnicze i poziom ich cen oraz szybko rosnące zapotrzebowanie na wiejską siłę roboczą, co pozwoliło i na dużą migrację ze wsi do miast, i zatrudnianie części ludności chłopskiej w przemyśle jako tzw. chłopo-robotników. W każdym razie reforma rolna w tym procesie miała swój pozytywny udział, mimo że zasób ziemi przeznaczonej na parcelację nie był wystarczający do upełnorolnienia wszystkich gospodarstw.
Na tym m.in. tle doszło do ostrych sporów między Polską Partią Robotniczą oraz Polską Partią Socjalistyczną z jednej strony a Polskim Stronnictwem Ludowym z drugiej. PPR i PPS ze względów politycznych pragnęły nadzielić ziemią z reformy jak największą liczbę chłopów, natomiast PSL wskazywało na celowość tworzenia przede wszystkim gospodarstw samowystarczalnych, a więc o większym areale. Realizacja tego postulatu zmusiłaby jednak do ograniczenia liczby nadzielonych, co pozostawało w kolizji z koncepcją pozyskania - w zamian za ziemię z reformy rolnej - poparcia jak największej części chłopstwa.
96
Z drugiej jednak strony, proces parcelacji wielkiej własności ziemskiej połączony był z przejściowym zmniejszeniem rozmiarów wytwórczości rolnej oraz szybkim spadkiem towarowej produkcji rolnictwa. Pierwsze zjawisko wynikało z niszczenia w trakcie parcelacji systemów melioracyjnych, zasad płodozmianu, zaniechania korzystania z usług agronomów, pogorszenia jakości obróbki ziemi itp., a drugie - ze wzrostu własnej konsumpcji chłopstwa.
Mimo tych mankamentów, przeprowadzenie reformy rolnej było z punktu widzenia stworzenia przesłanek rozwoju gospodarczego kraju i poprawy warunków życia ludności chłopskiej niezwykle ważne i potrzebne. Oczywiście nie oznacza to akceptowania metod realizacji reformy. Ziemianie powinni byli otrzymać należne im na mocy dekretu o reformie rolnej pensje, należało zapewnić takie warunki podziału ziemi, aby nie dochodziło przy tym do wandalizmu i niszczenia dóbr kultury czy zaprzepaszczenia systemów melioracyjnych itd.
Sprawa nacjonalizacji przemysłu nie była początkowo podnoszona przez Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego i rząd, w który PKWN został przekształcony. Prawdopodobnie wynikało to z przeświadczenia, że dla funkcjonowania kraju ważniejsze jest faktyczne przejęcie kontroli nad przemysłem od rozstrzygnięć formalnych. Prawna nacjonalizacja wymagałaby bowiem podjęcia trudnych rokowań w sprawie odszkodowania dla właścicieli zagranicznych, wzbudziłaby też niepokój w kraju, gdyż nawet nie objęte upaństwowieniem działy gospodarki obawiałyby się, że nacjonalizacja może dotknąć je w następnej kolejności. A w tym okresie władzom zależało na pozyskaniu społeczeństwa, w związku z czym dążyły do jak najszybszego uruchomienia życia gospodarczego, czemu formalna nacjonalizacja mogłaby tylko przeszkodzić.
Mimo że nie wprowadzono żadnych przepisów o przejęciu na własność państwa przemysłu, od pierwszej chwili większość fabryk znalazła się pod kontrolą agend rządowych. Wynikało to z kilku przyczyn. Po pierwsze - już przed wojną państwo polskie było właścicielem niektórych zakładów przemysłowych. Po drugie - część przemysłu stanowiła własność Niemców i zakłady te uległy konfiskacie. Po trzecie - wymordowanie ludności żydowskiej spowodowało, że wiele przedsiębiorstw należących do Żydów nie miało właścicieli. Po czwarte — właściciele polscy na ogół nie wykazywali zainteresowania należącymi do nich fabrykami, gdyż obawiali się, że jako przedstawiciele “wyzyskiwaczy" będą prześladowani. Tak więc państwo zmuszone było przejąć zachowany majątek produkcyj-
97
ny, gdyż stanowił on W ogromnej części własność niczyją i podlegał dewastacji. :
Zakończenie wojny nie zmieniło sytuacji przemysłu. Jak już wspomniano, tylko nieliczni właściciele prywatni występowali z żądaniami zwrotu administrowanych przez państwo przedsiębiorstw, pozostali nie wykazywali zainteresowania nimi. Z ich punktu widzenia, podjęcie odbudowy zniszczonych zakładów, dokonanie zakupów niezbędnych surowców w celu uruchomienia wytwórczości nie miało sensu, gdyż w każdej chwili przedsiębiorstwa te mogły być przejęte na własność państwa. Sam fakt ustanowienia w Polsce rządów komunistycznych, zależnych od koncepcji politycznych i gospodarczych obowiązujących w ZSRR, hamował zainteresowanie prywatnego kapitału angażowaniem się w odbudowę i uruchamianie fabryk. W tej sytuacji ciężar odbudowy przemysłu musiało przejąć na siebie państwo i dostosować do tego politykę gospodarczą. Przeprowadzona w styczniu 1946 r. formalna nacjonalizacja przemysłu tylko przypieczętowała stan faktyczny.
W istniejących warunkach politycznych nacjonalizacja przemysłu stała się konieczna, gdyż kapitał prywatny - jak wspomnieliśmy - nie był zainteresowany uruchamianiem i odbudową swych przedsiębiorstw, nie dysponował też niezbędnymi na ten cel środkami finansowymi. Nie oznacza to jednak akceptacji wszystkich rozwiązań przyjętych w ustawie nacjonalizacyjnej. Przede wszystkim zupełnie niepotrzebnie ustawą objęto wiele drobnych przedsiębiorstw, na przykład drukarnie, młyny itp. Trudno też zaakceptować zasadę wypłacenia odszkodowań zagranicznym właścicielom zakładów (poza Niemcami, Włochami i innymi uczestnikami koalicji hitlerowskiej), a niewypłacenia ich właścicielom krajowym, zwłaszcza że wobec stopnia zniszczenia fabryk w czasie wojny i ograniczonego stanu ich posiadania przez właścicieli krajowych chodziło tu o sumy nie tak wielkie. Trudno też akceptować przeprowadzoną w następnych latach nacjonalizację wielu drobnych przedsiębiorstw, na przykład aptek. Nie miało to już żadnego racjonalnego uzasadnienia gospodarczego, a u podstaw tych decyzji leżały głównie względy polityczne lub ideologiczne. Dotyczyło to również faktycznego upaństwowienia spółdzielczości, która straciła swój samodzielny i samorządny charakter, gdyż podporządkowana została państwu, przy zachowaniu tylko pewnego zewnętrznego decorum
spółdzielczego.
Jednocześnie trzeba powiedzieć, że mimo zapisania w programach partii komunistycznej hasła nacjonalizacji banków i upoważnienia rządu
98
do jej przeprowadzenia na podstawie ustawy nacjonalizacyjnej ze stycznia 1946 r., w Polsce nie została ona zrealizowana. Władze uznały bowiem, że korzystniejsze będzie postawienie banków prywatnych w stan likwidacji, niż dokonanie formalnej ich nacjonalizacji. W wyniku wojny majątek banków uległ tak wielkiemu uszczupleniu, że ich zobowiązania znacznie przekraczały wysokość możliwych do wyegzekwowania zobowiązań; tym samym nacjonalizacja nic by państwu nie dała, a zmusiła do prowadzenia żmudnych i kosztownych układów z zagranicznymi wierzycielami, właścicielami akcji i kont. W tym przypadku czynnik ideologiczny ustąpił wobec postawy pragmatycznej, co było zresztą dość typowe dla polityki gospodarczej Polski do 1947 r.
Natomiast w kwestii przekształceń w handlu zajęto postawę przeciwną. Na pierwszy plan wysunął się czynnik ideologiczny, który wymagał, aby - po zlikwidowaniu wielkiej własności rolnej oraz wielkiego i średniego kapitału w przemyśle - doprowadzić także do likwidacji czy bardzo znacznego ograniczenia zasięgu prywatnego handlu. Teoretycznie uzasadniano to przechwytywaniem przez nieuspołeczniony handel części dochodu narodowego wytworzonego w publicznym sektorze gospodarki. Tzw. bitwa o handel rozpoczęła się w 1947 r. Jej celem, obok likwidacji handlu prywatnego, było dążenie do wyrwania spółdzielczości miejskiej spod wpływów Polskiej Partii Socjalistycznej i podporządkowania jej aparatowi państwowemu, w którym dominowała Polska Partia Robotnicza.
Ograniczenie zasięgu handlu prywatnego, zwłaszcza detalicznego, nie miało żadnego uzasadnienia gospodarczego, tym bardziej że ani aparat państwowy, ani spółdzielczość nie były w stanie zapełnić luki w sieci handlowej, spowodowanej bardzo szybkim zamykaniem sklepów prywatnych. W efekcie na wielu terenach, szczególnie na wsi, powstały tzw. pustynie handlowe, to znaczy duże obszary, na których nie istniały legalnie działające punkty handlowe. Powodowało to wypełnianie luki przez handel pokątny.
Z czterech reform przeprowadzonych w latach 1945-1947 - rolnej, nacjonalizacji przemysłu, likwidacji bankowości prywatnej i likwidacji prywatnego handlu - trzy pierwsze były konieczne w ówczesnej sytuacji Polski, warunkowały bowiem przyspieszenie procesu odbudowy zniszczeń w sytuacji, gdy prywatny kapitał nie był nimi zainteresowany. Reforma rolna korzystna była dla kraju również z tego względu, że stwarzała na przyszłość warunki rozszerzenia rynku zbytu, a więc likwidowała jeden z zasadniczych hamulców rozwoju gospodarczego kraju, który tak dó-
99
tkliwie dał się odczuć w okresie Drugiej Rzeczpospolitej. W ten sposób reforma rolna przyczyniła się do likwidacji jednego ze strukturalnych hamulców przyspieszenia wzrostu gospodarczego kraju przez stworzenie warunków do rozbudowy przemysłu. Można przy tym sądzić, że te właśnie skutki gospodarcze reformy były donioślejsze niż skutki polityczne, bowiem chłopi, mimo że prawie za darmo otrzymali ziemię od nowej władzy, zachowali wobec niej dużą rezerwę. Z kolei nacjonalizacja przemysłu i likwidacja bankowości prywatnej uniezależniły Polskę od kapitałów zagranicznych, których wpływ na rozwój gospodarczy Drugiej Rzeczpospolitej był wyraźnie ujemny. Likwidacja zależności od kapitałów obcych pozostawiała w kraju środki finansowe, przed wojną wywożone przez obcych przedsiębiorców i finansistów, które można było początkowo przeznaczać na odbudowę, a następnie na rozwój gospodarczy kraju. Oznaczało to ograniczenie drugiej bariery rozwój u-gospodarczego państwa, którą napotykała Polska międzywojenna, polegającej na braku własnych kapitałów na potrzeby finansowania gospodarki krajowej.
Oczywiście, gdybyśmy chcieli oceniać przeprowadzone reformy gospodarcze z punktu widzenia norm etycznych, to sąd o nich znacznie odbiegałby od ocen formułowanych z pozycji ekonomicznych. Ale w polityce gospodarczej w ostatecznej instancji decydują racje ekonomiczne, a nie - nawet najsłuszniejsze - racje moralne.
3. POLITYKA WOBEC ODBUDOWY KRAJU
Polska wyszła z wojny bardzo zniszczona. Szacowano, że zniszczenia zmniejszyły majątek narodowy o 38% (po pierwszej wojnie światowej o 10%), przy czym objęły wszystkie dziedziny życia gospodarczego i społecznego. W wyniku działań wojennych i eksterminacyjnej polityki okupantów liczba zabitych wyniosła około 6 mln, w tym znaczną część stanowiła inteligencja i rzemieślnicy.
Problem odbudowy zniszczeń wiązał się ściśle z koniecznością uruchomienia gospodarki kraju. Bez rozpoczęcia odbudowy fabryk nie istniała możliwość poprawy zaopatrzenia w najkonieczniejsze wyroby przemysłowe i likwidacji ogromnego bezrobocia; bez odbudowy rolnictwa nie było możliwości poprawy poziomu wyżywienia ludności tak w miastach, jak i na wsi. Uruchamianie fabryk i organizacja zaopatrzenia miast wymagały przede wszystkim odbudowy transportu, który w tym okresie opierał się głównie na kolei. Ale i ona poniosła wielkie straty rzeczowe.
100
Początkowo odbudowę prowadzono bez jakiegokolwiek z góry opracowanego planu. Po prostu rolnicy przystępowali do zagospodarowywania swej ziemi i naprawy czy odbudowy zagród; robotnicy zabezpieczali fabryki, w których pracowali; pozbawieni dachu nad głową ludzie remontowali uszkodzone mieszkania. Równocześnie państwo starało się rozwiązać niezmiernie trudny problem zaopatrzenia ludności w miastach w minimum żywności. W tym celu utrzymało system kartkowy i - w zmniejszonym zakresie - obowiązkowe dostawy od chłopów. Podejmowano też próby bardziej skoordynowanego uruchamiania transportu. Niezmiernie ważnym problemem stało się przywrócenie do życia portów, aby mogła przez nie docierać do kraju pomoc UNRRA, gdyż koleje Europy Zachodniej nie mogły zapewnić jej dostaw do Polski. Dlatego odbudowa portów, odminowywanie dojść do nich, usuwanie zatopionych jednostek zagradzających szlaki wodne - wszystko to znajdowało się w centrum ówczesnej polityki gospodarczej władz.
Trzeba tu stwierdzić, że społeczeństwo wykazywało dużą aktywność przy odbudowie kraju. Robotnicy zdawali sobie sprawę, że uruchomienie zakładu pracy zapewni im zatrudnienie, chłopi starali się jak najszybciej przystąpić do uprawy posiadanej i otrzymanej z reformy rolnej ziemi Nawet ludzie zdecydowanie wrogo odnoszący się do nowej władzy i systemu komunistycznego w zasadniczej masie uczestniczyli w odbudowie gospodarki kraju. Przeciwko aktywnemu udziałowi w tym procesie występowała tylko bardzo niewielka grupa społeczeństwa, uważająca, że normalizacja i stabilizacja gospodarcza wzmocni politycznie komunistycz* ny rząd.
Do niewątpliwych osiągnięć polityki gospodarczej tego okresu należy zaliczyć zarówno szybką odbudowę zniszczeń, jak i zagospodarowanie przyznanych Polsce - tytułem rekompensaty za utracone na rzecz ZSRR tereny na wschód od Bugu — ziem na północy i zachodzie. Ziemie poniemieckie charakteryzowały się znacznie bardziej rozwiniętą infrastrukturą gospodarczą niż zabużańskie. Zostały jednak bardzo zniszczone w wyniku działań wojennych. Zniszczenia te pogłębiały masowe demontaże urządzeń przemysłowych, energetycznych i komunikacyjnych dokonywane przez wojska radzieckie. Rząd polski starał się przeciwdziałać temu przede wszystkim przez określenie w porozumieniu z władzami radzieckimi ich zakresu. Ponieważ jednak w rokowaniach był stroną zdecydowanie słabszą, rezultaty nie były dla Polski korzystne. Ograniczyły tylko nieco zakres “dzikich" demontaży. Wywożenie przez wojska radzieckie
101
sprzętu szczególnie dotknęło Ziemie Odzyskane, ale dawało znać o sobie również na Ziemiach Dawnych, gdzie demontowały one przede wszystkim fabryki zbrojeniowe. Nie dysponujemy ścisłymi danymi o wielkości demontaży, ale znacznie pogłębiły one dewastację ziem przyznanych Polsce.
Związek Radziecki domagał się — w zamian za poparcie polskich roszczeń terytorialnych - stworzenia na Ziemiach Odzyskanych wspólnych przedsiębiorstw polsko-radzieckich. Było to bardzo niekorzystne dla Polski, gdyż nie ulegało wątpliwości, że w przedsiębiorstwach tych faktycznie będą dominowały interesy silniejszego partnera, a więc ZSRR. W tej sytuacji rząd polski zaproponował dostarczanie ZSRR znacznych ilości węgla z przejmowanych przez Polskę kopalni na Dolnym Śląsku, przy czym węgiel miał być dostarczany praktycznie prawie za darmo. Wydaje się jednak, że to rozwiązanie było dla kraju znacznie korzystniejsze niż pierwotna propozycja radziecka, która na bardzo długi czas - jeżeli nie do dziś - mogłaby ograniczać nasze prawo do kierowania częścią przedsiębiorstw na Ziemiach Odzyskanych.
Próby przeciwdziałania demontażom i unikanie tworzenia wspólnych przedsiębiorstw polsko-radzieckich świadczyły o usiłowaniu prowadzenia przez Polskę, w pierwszym okresie po przejęciu władzy przez komunistów, w miarę niezależnej od ZSRR polityki gospodarczej. Możliwości w tym zakresie były jednak bardzo ograniczone.
Wobec likwidacji kapitału prywatnego w przemyśle, całością procesów odbudowy gospodarczej musiał kierować aparat państwowy. Spowodowało to ogromny wzrost jego zadań, a także zwiększenie znaczenia. W ówczesnych warunkach polskich tylko państwo mogło być koordynatorem i realizatorem polityki gospodarczej w zakresie odbudowy i zagospodarowywania Ziem Odzyskanych, Początkowo proces odbudowy — jak już wspomniano — miał charakter całkowicie żywiołowy. Jednak wzrost roli państwa i jego polityki gospodarczej zmuszał do ujmowania zadań w określone plany działania. Początkowo były to plany odcinkowe, dotyczące jednej branży lub jednego regionu. Pierwszy taki plan opracował Resort Gospodarki Narodowej i Finansów PKWN w końcu 1944 r. Dotyczył on wielkości produkcji przemysłowej w pierwszym kwartale 1945 r. W kwietniu 1945 r. sporządzono pian wydobycia węgla, a następnie kwartalne plany dla innych działów przemysłu. Bardziej całościowy plan starano się opracować dopiero na trzeci kwartał tegoż roku. Powstał ponadto plan przewozów kolejowych. Uzupełnieniem planu wytwórczości
102
i przewozów stały się plany rozdzielnictwa deficytowych artykułów i surowców. Wszystkie te próby planowania były jednak z wielu przyczyn bardzo zawodne.
Stopniowo planowanie obejmowało coraz więcej dziedzin. Zadania w zakresie koordynacji planowania realizował istniejący od 1945 r. Centralny Urząd Planowania. Na jego czele stał przedwojenny wysoki urządnik państwowy, który w czasie wojny przebywał w Anglii i tam brał udział w przygotowywaniu planów gospodarczych dla Polski na okres powojenny. Był nim, związany wówczas z PPS, Czesław Bobrowski. Obejmując stanowisko prezesa CUP Bobrowski stał się człowiekiem numer dwa w gospodarce polskiej; człowiekiem numer jeden był wówczas działacz PPR - Hilary Minc, sprawujący urząd ministra przemysłu i handlu. Początkowo współpraca między nimi układała się poprawnie, gdyż obaj mieli zbliżone poglądy na temat zadań gospodarki polskiej i ich realizacji. Dużą zasługą Minca było wprowadzenie wówczas do aparatu gospodarczego wielu przedwojennych wyższych urzędników (w tym wicepremiera Eugeniusza Kwiatkowskiego) i menedżerów kierujących niegdyś niektórymi wielkimi skartelizowanymi działami produkcji. Czesław Bobrowski w swoich pamiętnikach pisał, że ówczesna polityka: “miała to być polityka odważna, lecz ostrożna, mająca na oku budowę nowego systemu gospodarczego, ale licząca się z realiami, wolna od doktrynerstwa i nie wahająca się przy podejmowaniu takich czy innych nowych działań"1.
W wyniku działalności CUP powstał Trzyletni Plan Odbudowy Gospodarczej na lata 1947-1949. Pierwsze dwa lata miały być poświęcone na kontynuację procesów odbudowy, bez zmiany struktury gospodarczej kraju. Dopiero w trzecim roku część środków zamierzano przeznaczyć na budowę nowych fabryk. Głównym celem planu było uzyskanie wzrostu produkcji przez skoncentrowanie się na odbudowie i uruchamianiu zniszczonych zakładów. Był to plan - jak za wybitnym przedwojennym politykiem gospodarczym Henrykiem Tennenbaumem powtórzył Bobrowski - który “unikał natłoku celów". Nie obiecywano w nim ani w komentarzach do niego rozwiązania wszystkich trudności. Nie było to bowiem możliwe, a twórcy planu byli nie tylko realistami, ale i politykami zdającymi sobie sprawę, że lepiej jest mówić społeczeństwu prawdę o realnej sytuacji gospodarczej i jej perspektywach, niż rozbudzać nadzieje, których nie będzie się w stanie spełnić, co dotyczyło wszystkich następnych pla-
1 C. Bobrowski, Ze wspomień 1945-1948, “Kwartalnik Historyczny" 1979, nr 3, s, 713.
103
nów wieloletnich. Dlatego tzw. trzylatka miała zapewnić dostatek jedzenia, podstawowej odzieży, ale nie zapowiadała rozwiązania bardzo nabrzmiałego problemu mieszkaniowego. Nie przewidywała też uruchomienia wszystkich ocalałych przedsiębiorstw produkcyjnych, wskazując na to, że w niektórych obiektach będzie postępować dekapitalizacja.
Plan Trzyletni - mimo zmian wprowadzonych do niego już w 1948 r., polegających na wzroście zadań w dziedzinie produkcji i inwestycji w przemyśle ciężkim - był jedynym planem wieloletnim w okresie powojennej historii Polski, który został wykonany nie tylko w dziedzinie produkcji przemysłu ciężkiego, ale we wszystkich podstawowych wskaźnikach, m.in. dotyczących poprawy sytuacji bytowej ludności. Tylko niektórych zadań odcinkowych nie udało się w pełni zrealizować. Bobrow-ski pisał na ten temat: “byłem wielokrotnie zapytywany, czemu przypisuję szczęśliwy przebieg realizacji planu trzyletniego. Najczęściej odpowiadam, że zadania te były proste, że można się było zadowolić rozwiązaniami «zdroworozsądkowymi», że wystarczało uciekać się do najprostszych metod koordynacji itd., itp. i że wtedy nikt nie kłamał. [...] Plan był zrozumiały także dlatego, że nie wszystko obiecywał, natomiast nie zawsze, co prawda, ale najczęściej obietnic dotrzymywano"2.
Ta pochwała przebiegu procesu odbudowy gospodarczej jest uzasadniona. W ciągu zaledwie kilku lat udało się przekroczyć przedwojenny poziom produkcji globalnej przemysłu i zwiększyć ją znacznie w przeliczeniu na jednego mieszkańca. Wolniej wzrastała produkcja rolnicza. Szacowano, że w tym okresie dochód narodowy - w zależności od stosowanej metody obliczania - zwiększał się o 14-18% rocznie. Doprowadzono też do powstania ścisłych powiązań gospodarczych nie tylko między terenami należącymi w czasie wojny do Generalnej Guberni i do Reichu, ale także między przedwojennymi ziemiami polskimi i nowo włączonymi. W znacznym stopniu wynikało to z właściwie ustalonych wówczas priorytetów polityki gospodarczej, jak też z aktywności społeczeństwa. Być może zawdzięczano to również pozostawieniu przez ZSRR stosunkowo dużej samodzielności w realizacji polityki gospodarczej władzom polskim, które w swej ówczesnej działalności kierowały się przede wszystkim dążeniem do zabezpieczenia interesów ekonomiki krajowej, a nie obozu socjalistycznego jako całości, jak to się działo w następnych latach.
Proces odbudowy został ułatwiony dzięki przyznaniu Polsce Ziem
2 Ibidem.
104
Odzyskanych. To m.in. zadecydowało o szybkim przekroczeniu przedwojennego pułapu produkcji przemysłowej. Ziemie Odzyskane, z których stopniowo usuwano ludność niemiecką, stworzyły też warunki do zmniejszenia przeludnienia agrarnego na terenie Ziem Dawnych, gdyż wielu mało- i średniorolnych chłopów skorzystało z możliwości objęcia większych gospodarstw poniemieckich. Dotyczyło to też bezrobotnej ludności z miast Ziem Dawnych, która uzyskała bezprecedensowe możliwości otrzymania pracy, tak w zawodzie wyuczonym, jak i w prawie każdym innym. Ogromny brak kadr inteligencji oraz dążenie PPR do stworzenia inteligencji wywodzącej się z proletariatu i chłopstwa sprzyjały awansowi społecznemu.
4. FAZY POLITYKI GOSPODARCZEJ
Polityka gospodarcza w powojennej Polsce, mimo że w zasadzie nakierowana na realizację strategicznego celu, jaki stanowił wzrost produkcji przemysłu ciężkiego, środków produkcji i zbrojeniowego, ulegała różnym przemianom, przy czym jej tendencje nie pokrywały się w pełni ze zmianami zachodzącymi w innych państwach komunistycznych. Cechą charakterystyczną polityki gospodarczej w powojennej Polsce była pewna “cykliczność", przy czym owe “cykle" nie miały nic wspólnego z cyklami rozwojowymi występującymi w gospodarce kapitalistycznej. W zasadzie pewne powtarzające się dość regularnie zmiany w polityce gospodarczej w Polsce bardziej spowodowane były czynnikami politycznymi niż ekonomicznymi. Wynikało to z ogólnej supremacji polityki i ideologii nad problemami gospodarczymi. Te ostatnie miały bowiem przede wszystkim służyć realizacji pewnych z góry przyjętych koncepcji politycznych.
Występujący w Polsce “cykl" polegał na tym, że dość regularnie powtarzały się określone modyfikacje w realizowanej przez rząd polityce gospodarczej, l tak, w momencie zdobycia władzy przez komunistów, a następnie przy kolejnych zmianach ekip kierowniczych w latach 1956, 1970 i 1980, starano się pozyskać część społeczeństwa bądź dla nowego systemu władzy, bądź dla obejmujących rządy następnych ekip kierowniczych - Władysława Comułki, Edwarda Gierka, gen. Wojciecha Jaruzels-kiego. W okresach tych rozpoczynano prowadzenie polityki gospodarczej, której zasadniczym celem miała być odczuwalna poprawa materialnych warunków bytu ludności. Dlatego nastawiano się na ograniczenie inwestycji w przemyśle ciężkim, środków produkcji, zbrojeniowym i przezna-
105
czanie ich na potrzeby tych gałęzi przemysłu, które wytwarzały dobra konsumpcyjne, na rzecz rolnictwa, budownictwa mieszkaniowego, gospodarki komunalnej, oświatę itd. Wzrost produkcji dóbr nabywanych przez ludność stwarzał warunki do lepszego zaopatrzenia rynku, a tym samym pozwalał na stopniowy wzrost płac realnych i stopy życiowej.
Na ogół w okresach, kiedy prowadzono prokonsumpcyjną politykę gospodarczą następowała też pewna liberalizacja systemu politycznego, gdyż społeczeństwo skłonne było, wraz z poprawą sytuacji materialnej, przychylniej patrzeć na nowe władze.
Polityka prokonsumpcyjną trwała na ogół krótko. Za rządów Bolesława Bieruta od 1945 r. do 1947 r., Władysława Gomułki - od 1956 r. do 1958 r., Edwarda Gierka - od 1970 r. do 1973 r., i praktycznie przez cały okres rządów Wojciecha Jaruzelskiego. W tym ostatnim przypadku prawdopodobnie chodziło o pozyskanie pewnych grup społecznych, które wobec wprowadzenia stanu wojennego w 1981 r. bardzo nieprzychylnie oceniały rządy PZPR i odnosiły się do nich wrogo. W tej sytuacji odczuwalne pogorszenie poziomu życia, związane z dużym wzrostem inwestycji przemysłowych, było dla władzy zbyt ryzykowne. Dlatego, mimo pewnych prób zwiększania poziomu inwestycji, praktycznie aż do 1989 r. utrzymywał się kurs preferujący zaspokajanie potrzeb ludności, a więc polityka prokonsumpcyjną.
Trudno byłoby przyjąć, że regularność powtarzania się okresów prokonsumpcyjnych można traktować jako zjawisko całkowicie przypadkowe. Trzeba to uznać raczej za prawidłowość, która występowała też w innych krajach demokracji ludowej, szczególnie wówczas, gdy ujawniało się niezadowolenie społeczeństwa z systemu rządów komunistycznych. ZSRR wyraźnie akceptował te czasowe odstępstwa od realizacji strategicznego zadania polityki gospodarczej państw komunistycznych. Równocześnie jednak - jak się wydaje - zmierzał do tego, aby okresy te były stosunkowo jak najkrótsze. Podejmowanie bowiem w jednym z państw komunistycznych polityki nastawionej przede wszystkim na wzrost poziomu życia ludności wzmagało podobne tendencje w społeczeństwach innych państw, podczas gdy ich władze nie chciały prowadzić takiej polityki, gdyż groziła osłabieniem tempa realizacji zadania naczelnego. Prawdopodobnie ograniczanie nakładów na przemysł zbrojeniowy, środków produkcji i ciężki w jednym z państw obozu komunistycznego zmuszało inne kraje do odrabiania powstałych zaległości.
Gdy kolejne ekipy uznawały, że dostatecznie umocniły swoją władzę,
106
prawie natychmiast powracały do realizacji przerwanej w okresie prokon-sumpcyjnym polityki gospodarczej, nastawionej na szybki wzrost potencjału produkcyjnego przemysłu zbrojeniowego, ciężkiego i inwestycyjnego. Tak było po okresie odbudowy zniszczeń - już od 1948 r. rozpoczęto realizację polityki jednostronnie proprzemysłowej, z preferencjami dla kilku wymienionych wyżej branż. Czyniono to zmniejszając nakłady na wszystkie pozostałe działy gospodarki narodowej oraz kosztem realizacji zadań sfery budżetowej, jak też hamując lub silnie ograniczając wzrost płac realnych, a tym samym wzrost stopy życiowej podstawowych grup ludności.
Okresy przyspieszonej tzw. industrializacji socjalistycznej przypadały w Polsce na lata 1948-1953, 1958-1968, 1973-1976. Ich zasadniczą cechą było przeznaczanie większości nakładów inwestycyjnych na rozbudowę zakładów hutniczych i metalurgicznych, fabryk budowy maszyn, zbrojeniowych, ciężkiej chemii, elektrowni itp. Z reguły realizacja tych inwestycji była niezwykle kapitało- i materiałochłonna, obciążała też w poważnym stopniu import koniecznością przywozu nowych maszyn, instalacji itd. Na ogół w trakcie realizacji budowy nowych fabryk okazywało się, że rzeczywiste koszty ich budowy były znacznie wyższe od wcześniej planowanych,. W tej sytuacji państwo mogło bądź zwolnić tempo tych inwestycji, bądź przeznaczyć na nie środki przewidziane poprzednio w planie na inwestycje w innych działach gospodarki narodowej. W okresach forsownego uprzemysławiania stało się regułą ograniczanie nakładów na wszystkie •inne cele, a więc na przemysły konsumpcyjne, rolnictwo, transport, budownictwo mieszkaniowe, gospodarkę komunalną, handel, oświatę, ochronę zdrowia itd. Dopiero w ostateczności decydowano się na zwolnienie tempa realizacji niektórych tzw. inwestycji priorytetowych.
Preferowanie przemysłu ciężkiego, środków produkcji i zbrojeniowego prowadziło w tej sytuacji do narastania coraz ostrzejszych dysproporcji w gospodarce narodowej. Tempo przyrostu produkcji na cele konsumpcyjne, artykułów rolnych, mieszkań było niższe niż zakładały plany. Nie można było podnosić płac realnych, gdyż przy stale rosnącym zatrudnieniu groziło to przyspieszeniem procesów inflacyjnych, które i tak prawie stale towarzyszyły gospodarce socjalistycznej. Zmiana proporcji podziału dochodu narodowego prowadziła do zwolnienia wzrostu lub obniżenia poziomu dochodów realnych, co wzmagało (choć na ogół tajone) niezadowolenie ludności, które odbijało się m.in.:na stosunku do pracy, powodowało wzrost absencji, pogarszanie się jakości produkcji i ograniczanie wzrostu wydajności pracy.
107
Załamywanie proporcji ustalonych w planach wieloletnich powodowało też narastanie trudności w samym przemyśle, w którym coraz ostrzej występowały różne tzw. wąskie gardła i bariery. Dla nowo uruchamianych fabryk wielokrotnie brakowało niezbędnych surowców i podzespołów, które miały wytwarzać nie uruchomione jeszcze zakłady produkcyjne. Niedoinwestowanie transportu stwarzało problemy przy dostawach surowców i odbiorze gotowych produktów. Wiele nowych fabryk borykało się z brakiem pracowników, dla których nie wybudowano projektowanych domów. Nadmiernie rozszerzony front prac inwestycyjnych powodował brak wykonawców nowych inwestycji, co zmuszało do przerzucania ich z budów uznawanych za mniej ważne na priorytetowe. Jednocześnie bez wykończenia wielu inwestycji towarzyszących, zakłady priorytetowe nie były w stanie osiągnąć w przewidzianym terminie planowanych zdolności wytwórczych. Ten ciąg narastających trudności można by jeszcze znacznie wydłużyć.
W okresach preferowania przyspieszonego rozwoju przemysłu na ogół starano się ograniczać swobody polityczne, których zakres i tak był niezwykle okrojony. Władze w obawie przed ujawnieniem się niezadowolenia różnych grup ludności zaostrzały cenzurę prewencyjną, utrudniały działalność wszelkiego rodzaju organizacji nie znajdujących się w zasięgu wpływów PZPR, ograniczały kontakty z Zachodem, zaostrzały walkę z Kościołem itd. Metoda ta okazywała się jednak nadzwyczaj nieskuteczna i odnosiła wręcz odwrotny od zamierzonego skutek. Niezadowolenie spowodowane narastającymi trudnościami ekonomicznymi potęgowane było przez ograniczenia natury politycznej.
W tej sytuacji kierownictwo partyjne, które wytyczało kolejne zmiany polityki gospodarczej państwa, zmuszone było do okresowego przewartościowania obowiązujących priorytetów, przy czym na ogół zmiany te nie zakładały odejścia od nastawienia proprzemysłowego - ich celem było umożliwienie uporządkowania sytuacji, aby następnie powrócić do kontynuacji przerwanego kierunku działania. Polityka ta, nazywana później manewrem gospodarczym, najczęściej miała swe źródło w narastaniu napięć politycznych w kraju, u których podłoża leżała błędna polityka gospodarcza. Pierwszy “manewr" nastąpił już w realizacji Sześcioletniego Planu Budowy Podstaw Gospodarki Socjalistycznej na lata 1949-1955. W latach 1950-1953 realizowano niezwykle szeroki program budowy różnych wielkich zakładów przemysłowych, nastawionych w znacznym stopniu na pokrywanie zapotrzebowania armii, które gwałtownie wzrosło
108
po wybuchu wojny koreańskie] w 1950 r. i spowodowało drastyczne zmiany w planie. W efekcie zaczęły spadać płace realne i dochody rolników, zagrożonych przy tym przymusową kolektywizacją. W gospodarce narosło też wiele trudności, które zmuszały do okresowego zwolnienia tempa inwestowania i zmiany proporcji w realizowanych inwestycjach. Zakończenie wojny w Korei w 1953 r. i śmierć Józefa Stalina w tym samym roku ułatwiły podjęcie decyzji o dokonaniu “manewru". Polegał on na ograniczeniu inwestycji w przemyśle w ogóle, a szczególnie w przemyśle środków produkcji i zbrojeniowym, przeznaczeniu większych środków inwestycyjnych na konsumpcyjne działy przemysłu, na rolnictwo (w tym także prywatne), budownictwo domów itd. W efekcie w latach 1953-1955 zaczęła powoli wzrastać stopa życiowa ludności, ale mimo to niezadowolenie z dotychczasowych rządów ulegało nasileniu. W tej sytuacji PZPR zdecydowała się na “ucieczkę do przodu" i zmianę kierownictwa partyjnego — władza miała pozostać w rękach komunistów, za cenę odcięcia się od skompromitowanych metod okresu zwanego enigmatycznie “okresem kultu jednostki" oraz dokonania przejściowych zmian w polityce gospodarczej.
Następny “manewr", w 1968 r., spowodowany został znanymi wydarzeniami politycznymi, które ujawniły głębokie niezadowolenie różnych grup ludności z dotychczasowych metod rządzenia Polską. Władysław Comułka, w przeciwieństwie do swoich poprzedników, nie zdecydował się na zwolnienie tempa inwestycji przemysłowych. Uznał, że odpowiedzią na narastającą nierównowagę w gospodarce powinno być przyspieszenie realizacji rozpoczętych zadań inwestycyjnych, mimo że zmuszało to do dalszego zwolnienia i tak już nieodczuwalnego wzrostu realnych dochodów ludności. Ta polityka była tak głęboko sprzeczna z odczuciami społecznymi, że doprowadziła do wybuchu strajków na Wybrzeżu. Gomuł-ka próbował spacyfikować je przy pomocy wojska i policji. W efekcie musiał odejść, gdyż kierownictwo PZPR zdecydowało się na kolejną zmianę lidera i postawienie na czele partii kogoś, kto miałby szansę na uspokojenie nastrojów. To wyniosło do władzy Edwarda Gierka.
Gierek, już tradycyjnie, również zaczął od przystąpienia do realizacji polityki prokonsumpcyjnej. Głosił w tym okresie pogląd, że należy dążyć równocześnie do odczuwalnego wzrostu poziomu stopy życiowej ludności i do forsownego rozwoju gospodarczego kraju. W tym okresie zrodziło się hasło budowy “drugiej Polski". Aby zrealizować te założenia, zaczął w coraz większym stopniu opierać się na pożyczkach uzyskiwanych
109
w krajach zachodnich; częściowo służyły one rozbudowie przemysłu, a częściowo finansowaniu bieżącej konsumpcji ludności. W 1973 r. ekipa Gierka zdecydowała się na ponowne wejście na drogę forsownej rozbudowy przemysłu. Spowodowało to narastanie różnych trudności w gospodarce kraju. W 1976 r. okazało się, że prowadzona przez jego grupę polityka gospodarcza wymaga modyfikacji, a przede wszystkim ograniczenia tempa wzrostu realnych dochodów ludności, gdyż konsumpcja pochłaniała zbyt dużą część dochodu narodowego, co - mimo zaciągania ogromnych pożyczek zagranicznych — nie pozwalało na realizację bardzo rozbudowanego programu inwestycyjnego. Dlatego po nieudanej próbie podwyższenia cen niektórych artykułów spożywczych, która doprowadziła do strajków i zaburzeń w Radomiu oraz Ursusie, ekipa Gierka musiała przejść do polityki “manewru".
Warto tu stwierdzić, że w żadnym okresie polityka “manewru" gospodarczego nie zakończyła się pomyślnie. Z reguły zmiany polityki gospodarczej wprowadzane były zbyt późno, w zbyt ograniczonym zakresie, a na dodatek wykonywane nieudolnie. W licznych przypadkach napotykały świadomy sabotaż ze strony części kierownictwa politycznego i gospodarczego państwa, która w ten sposób chciała doprowadzić do zmiany ekipy kierowniczej.
Sumując dotychczasowe rozważania można stwierdzić, że przy generalnie nie zmienionym zasadniczym zadaniu polityki gospodarczej, jakim był rozwój potencjału przemysłu ciężkiego, środków produkcji i zbrojeniowego, jej realizacja dokonywała się cyklicznie. Za każdym razem “cykl" zaczynał się od polityki nastawionej na poprawę warunków życia ludności, następnie wkraczał w okres forsownej industrializacji, a gdy ta zaczynała napotykać różne narastające trudności, rozpoczynała się próba pewnego uporządkowania gospodarki. Ponieważ owe próby nie udawały się, PZPR dokonywała zmiany swego kierownictwa, aby w ten sposób stworzyć wrażenie dokonywania ewolucji linii politycznej i kierunków prowadzonej polityki gospodarczej. Kolejni przywódcy partyjni i związane z nimi grupy kierownicze z reguły jednak powracały do realizacji odrzuconych wcześniej koncepcji polityki gospodarczej. Można to prześledzić zwłaszcza na przykładzie Władysława Gomułki, który zaczął swą działalność w 1956 r. od publicznej totalnej krytyki założeń i wykonania Planu Sześcioletniego, a następnie sam rozpoczął realizację programu forsownej industrializacji. Wynikało to z nacisku ZSRR, nie wyrażającego zgody na wyłamanie się któregoś państwa satelickiego z ustalonych ogólnych zasad polityki gospodarczej.
110
• Trzeba przy tym przyznać, że - poza okresem rządów Bolesława Bieruta i jego współpracowników - kolejne kierownictwa PZPR starały się o pewne modyfikacje niektórych koncepcji wytyczonej przez ZSRR polityki gospodarczej, nie będąc widać przekonane o jej słuszności bądź skuteczności w warunkach polskich. Na przykład Władysław Gomułka doprowadził do wycofania się Polski z realizacji przymusowej kolektywizacji, Edward Gierek umożliwił okresowy bardzo szybki wzrost poziomu życia ludności, Wojciech Jaruzelski nie podjął realizacji programu forsownej industrializacji. W sytuacjach napięć politycznych w krajach satelickich Komunistyczna Partia Związku Radzieckiego skłonna była akceptować pewne odstępstwa w polityce gospodarczej, ale zawsze w bardzo ograniczonych rozmiarach.
5. POLITYKA PRZEMYSŁOWA
W całej historii gospodarczej Polski Ludowej przemysł był działem, który rozwijał się najszybciej i najbardziej dynamicznie. Z kolei w dziale tym najszybciej rozwijały się przemysły: ciężki, środków produkcji i zbrojeniowy. W kraju opóźnionym gospodarczo, a takim niewątpliwie była Polska, przyspieszony rozwój przemysłu należy uznać za w pełni uzasadniony. Trudno więc byłoby kwestionować samą ideę industrializacji państwa, bo ta przecież nie zrodziła się dopiero w powojennej Polsce, ale już wcześniej realizowana była w XIX wieku przez Ksawerego Druckie-go-Lubeckiego i Stanisława Staszica, a w okresie Drugiej Rzeczpospolitej przez Eugeniusza Kwiatkowskiego. Konieczność rozwoju przemysłu wynikała z kilku niezależnych od siebie czynników. Bez przemysłu niemożliwe było szybkie rozwijanie innych działów gospodarki narodowej, nie można było w szybkim tempie zapewnić zwiększenia liczby miejsc pracy dla stale i szybko rosnącej ludności kraju. Rozwój przemysłu warunkował też zapewnienie obronności państwa i jego postęp cywilizacyjny.
Samej więc zasady forsowania uprzemysłowienia Polski oczywiście nie ma sensu kwestionować. Jedyną alternatywą dla niej była Polska rolnicza czy rolniczo-przemysłowa, a więc słaba gospodarczo, gdyż uzależniona od importu większości niezbędnych wyrobów przemysłowych (w tym sprzętu wojskowego), której rozwój warunkowałyby w tej sytuacji przede wszystkim zawodne możliwości eksportowe. Taka Polska borykałaby się też z nie rozwiązanym problemem bezrobocia, gdyż, z jednej strony, na rynku pracy corocznie pojawiałyby się nowe grupy młodzieży
111
wchodzącej w wiek produkcyjny, a z drugiej — modernizacja rolnictwa powodowałaby wzrost liczby ludności zbędnej na wsi, która w warunkach ograniczenia budowy nowych zakładów przemysłowych napotykałaby trudności w znalezieniu zatrudnienia w kraju. Sam rozwój usług i nasilanie emigracji zarobkowej nie stwarzałyby bowiem możliwości rozładowania sytuacji na rynku pracy. Warto też wskazać, że bez zaplecza przemysłowego również rolnictwo miałoby bardzo utrudnione warunki przełamywania zacofania, gdyż wymagało to mechanizacji prac polowych, elektryfikacji wielu czynności, chemizacji, a więc uzależnione było od dostaw różnych artykułów przemysłowych.
Wobec zacofania gospodarczego Polski, które odziedziczyła po opóź" nionym o prawie sto lat w stosunku do czołowych państw kapitalistycznych wejściu w okres rewolucji przemysłowej, jak i na skutek braku niepodległego państwa w okresie rozwoju gospodarki kapitalistycznej oraz dużych zniszczeń, jakich doświadczyła w okresie dwóch wojen światowych, trudno kwestionować tezę, że przemysł Polski, jeżeli chcieliśmy odrobić choć w części opóźnienia, powinien był rozwijać się w tempie szybszym niż w państwach wysoko rozwiniętych. Przy utrzymywaniu identycznego tempa nie istniały żadne szansę odrobienia zacofania w stosunku do gospodarki światowej.
Oczywiście przyspieszenie industrializacji przesądzało o konieczności dokonania przesunięć w podziale dochodu narodowego między część akumulowaną i część przeznaczoną na konsumpcję. Z punktu widzenia aktualnego poziomu życia ludności oznaczało to ograniczenie tempa wzrostu konsumpcji na rzecz inwestowania w przyszłość. Są to zawsze decyzje trudne do zaakceptowania przez znaczną część mieszkańców kraju. Jeżeli jednak pod uwagę weźmiemy nie interes poszczególnych obywateli, ale interes narodowy czy państwowy, to te bieżące wyrzeczenia wydają się niezbędne zarówno z punktu widzenia przyszłej pozycji kraju, jak i przyszłej konsumpcji ludności. Dlatego samej idei industrializacji nie należy uznawać za błędną, mimo że zmuszała do ograniczenia bieżącego wzrostu poziomu życia.
Jak już pisaliśmy, w powojennej Polsce od roku 1948 lub 1949 świadomie realizowano politykę przyspieszonej industrializacji, ale - pod wpływem ZSRR - uprzemysławianiu kraju nadano bardzo jednostronny kierunek. Określony on został przede wszystkim przez imperialne cele tego państwa. Interes ZSRR wymagał utrzymywania potężnych i stale modernizowanych technicznie sił zbrojnych. Dokonujące się prawie nie-
112
ustannie przezbrajanie armii, coraz nowsze systemy uzbrojenia wymagały stworzenia potężnego i bardzo nowoczesnego przemysłu zbrojeniowego. Przemysłowi temu niezbędne były dostawy wielkich ilości m.in. żelaza i stali, produktów ciężkiej chemii, maszyn i urządzeń przemysłowych, co zmuszało do rozbudowy przemysłu hutniczego, środków produkcji, chemii itd. Te przemysły z kolei potrzebowały ogromnych ilości surowców i energii, co wymagało szybkiej rozbudowy odpowiednich działów produkcji. Nakłady na zaspokojenie potrzeb kompleksu wojskowo-przemysłowego były tak wielkie, że wymuszały ograniczanie nakładów inwestycyjnych na pozostałe działy wytwórczości. Dochód narodowy państw komunistycznych był bowiem niski, wobec czego nawet przy przekazaniu bardzo znacznej jego części na potrzeby akumulacji i tak była ona w sumie niższa niż w rozwiniętych państwach kapitalistycznych, które mogły sobie pozwolić na rówoległy rozwój zbrojeń i konsumpcji. Państwa komunistyczne nie były w stanie realizować obu tych zdań jednocześnie, gdyż były zbyt ubogie.
Zależność Polski od ZSRR, sformalizowana w postaci jej uczestnictwa w Radzie Wzajemnej Pomocy Gospodarczej i w wojskowym Układzie Warszawskim, powodowała konieczność dostosowywania rozwoju przemysłu do celów ustalanych poza naszym krajem. Dlatego właśnie - wbrew interesom Polski - nastawiono rozwój rodzimego przemysłu nie na rozwój wytwórczości artykułów konsumpcyjnych, na które istniało ogromne zapotrzebowanie we wszystkich krajach komunistycznych, ale na produkcję dóbr inwestycyjnych i zbrojeniowych, na które rynek był ograniczony, gdyż wszystkie te państwa wytwarzały analogiczne lub podobne produkty. Ponadto łatwiej było eksportować do krajów kapitalistycznych wyroby konsumpcyjne, niż niezbyt nowoczesne maszyny i wyposażenie fabryk. W tym zakresie stopień zacofania naszego przemysłu był bowiem większy niż w przypadku wyrobów szerokiej konsumpcji.
O ile w okresie odbudowy, do 1947 r., nastawiono się wyłącznie na odbudowę zniszczonych fabryk, o tyle od przełomu 1948—1949 r. zaczęto świadomie prowadzić politykę tzw. socjalistycznej industrializacji. Odchodzono od .niej chwilowo - jak o tym wspominaliśmy w poprzednim rozdziale - w okresach realizacji fazy prokonsumpcyjnej. Najbardziej napięte zadania w tym zakresie określał Plan Sześcioletni. Produkcja przemysłowa w 1955 r. miała wzrosnąć o 158% w stosunku do 1949 r., a więc o przeszło 26% rocznie (w stosunku do tego roku), nakłady inwestycyjne o 250%, równocześnie produkcja rolnicza miała ulec zwiększeniu o 50%, a realne dochody robotników przemysłowych o 40%. Ska-
113
lę projektowanych inwestycji przemysłowych na lata 1949-1955 najlepiej obrazuje nawet niepełne ich wyliczenie. Planowano m.in. budowę 14 elektrowni parowych, 11 kopalni węgla kamiennego, 35 kopalni rudy żelaza, 6 wielkich pieców, 20 pieców martenowskich, 3 walcowni-zgniata-czy, 2 fabryk obrabiarek, fabryki maszyn przędzalniczych, fabryki krosien, 2 fabryk maszyn rolniczych, 16 baterii koksowniczych, 2 fabryk nawozów azotowych i fabryki supertomasyny, 2 fabryk włókien ciętych, 8 zakładów przemysłu bawełnianego i 2 zakładów przemysłu wełnianego, 2 fabryk samochodów3. Już tylko to wyliczenie wskazuje na nierealność tak wielkiego programu inwestycyjnego. Mimo to uległ on gwałtownemu zwiększeniu w 1950 r., po wybuchu wojny koreańskiej. Wówczas ZSRR nakazał dodatkowe wprowadzenie do planu budowy wielu nowych zakładów przemysłu zbrojeniowego i podjęcie produkcji wojskowej przez zakłady nastawione dotychczas na produkcję cywilną. Wprowadzając do planu nowe inwestycje przemysłowe nie dokonano jednocześnie redukcji dotychczasowych planów inwestycyjnych i innych założeń. W tym momencie było już całkowicie jasne, że plan nie może zostać wykonany nawet w podstawowych wskaźnikach, poza dotyczącymi przemysłu zbrojeniowego i działów, które były z nim ściśle związane. Środki, którymi dysponowało państwo, musiały zaspokoić potrzeby tych branż, co oznaczało konieczność zmniejszenia programów inwestycyjnych dla innych. Ograniczenie części dochodu narodowego, która mogła być przeznaczona na indywidualną i społeczną konsumpcję, zmuszało do rezygnacji z zadań planu dotyczących wzrostu płac realnych i ograniczenia dochodów chłopstwa. Wzrost płac nominalnych - połączony z bardzo poważnym zwiększeniem liczby zatrudnionych, czemu nie towarzyszył wzrost produkcji konsumpcyjnej i usług dla ludności - powodował coraz bardziej odczuwalne narastanie zjawisk inflacyjnych, których wówczas kierownictwo PZPR i rząd bardzo się obawiały.
W okresie realizacji Planu Sześcioletniego, w wyniku skoncentrowania się w latach 1949-1953 głównie na rozbudowie przemysłu, doprowadzono do powstania wielu nowych, nie istniejących w przedwojenne} Polsce działów wytwórczości (np. stoczniowego, samochodowego), zwiększono bardzo produkcję hutnictwa (budowa sztandarowego obiektu sześciolatki, huty i miasta - Nowej Huty) oraz przemysłu maszynowego i zbrojeniowego. Zbudowano sto kilkadziesiąt wielkich obiektów wytwórczych, takich jak Fabryka Samochodów Osobowych na Żeraniu, Fabryka Samochodów Ciężarowych w Lublinie, Huta “Warszawa", Zakłady Chemiczne w Oświęcimiu itd. W ciągu czterech pierwszych lat Planu Sześcioletniego wartość produkcji przemysłowej uległa podwojeniu. Był to wielki skok, ale okupiony ogromnymi ciężarami nałożonymi na ludność. Spadły dochody realne części pracowników, szybkiemu pogorszeniu uległo zaopatrzenie sklepów nawet w podstawowe artykuły, co spowodowało konieczność przywrócenia zniesionego wcześniej systemu kartkowego rozdzielnictwa mięsa. Trudno się temu oczywiście dziwić, jeżeli weźmiemy pod uwagę, że w latach 1947-1952 udział akumulacji w dochodzie narodowym zwiększył się z 15,8% do 28,5%4.
Oceniając z perspektywy czasu Plan Sześcioletni i zmiany wprowadzone w 1950 r., trzeba zwrócić przede wszystkim uwagę na jego nierealność od samego początku. Nie negując konieczności szybszego tempa rozwoju przemysłu w porównaniu do innych działów gospodarki narodowej stwierdzamy, że naruszył on pewne konieczne wzajemne relacje i to zarówno jeżeli będziemy oceniać udział przemysłu w całokształcie inwestycji państwa, jak też proporcje między nakładami na przemysł środków produkcji (wliczając w to zbrojeniowy) i na inne działy wytwórczości. Odpowiedzialnością za te błędy obciążono ex post ówczesnego kierownika polityki gospodarczej, Hilarego Minca, i odwołano go ze stanowiska przewodniczącego Państwowej Komisji Planowania Gospodarczego. Miało to w pewnym sensie charakter działania magicznego, bowiem wiadomo było, że wiele zasadniczych decyzji z zakresu polityki gospodarczej wymusił na Polsce Związek Radziecki.
W latach 1954-1955 tempo wzrostu produkcji przemysłowej uległo bardzo poważnemu ograniczeniu, starano się też koncentrować uwagę na rozwoju wytwórczości na potrzeby konsumpcji.
Po dojściu do władzy w październiku 1956 r. ekipy Władysława Gomułki - opierając się na krytyce założeń i realizacji Planu Sześcioletniego - pierwszy sekretarz sformułował nowe priorytety polityki gospodarczej. Zapowiadał dążenie do poprawy warunków życia ludności, co m.in. miało zostać osiągnięte przez ograniczenie inwestycji, zwiększenie nakładów na inwestycje związane z zaopatrzeniem rynku, uruchomienie w przemyśle zbrojeniowym produkcji na potrzeby ludności, wzrost nakła-
3 Plan Sześcioletni, Warszawa 1950, s. 98-128. 114
A. Karpiński, Zarys rozwoju gospodarczego Polski Ludowej. Fazy rozwoju, Warsza-wa1968, s. 12, 21; Rocznik dochodu narodowego 1960-1965, Warszawa 1966, s. 7.
115
dów na rolnictwo itd. Gomułka zapowiadał też przeprowadzenie głębokich zmian w samym systemie zarządzania gospodarką, w tym również przemysłem. Widocznie zdawał sobie sprawę, że obowiązujący system scentralizowanego kierowania nie jest dostosowany do szybko rozwijającej się gospodarki i że o ile w okresie odbudowy miał określone zalety, to stopniowo zaczęły przeważać jego mankamenty.
Trzeba jednak stwierdzić, że postulując zmiany w trybie zarządzania gospodarką i w realizowanej polityce ekonomicznej Gomułka był niezwykle ostrożny. Godził się na utworzenie Rady Ekonomicznej jako ciała doradczego, które miało zgłaszać propozycje dotyczące zmian systemowych. Godził się też z pewnymi eksperymentami w przedsiębiorstwach, ale zastrzegał, że “przestawić całą machinę gospodarczą na nowe tory, bez dokładnego rozeznania sprawności działania nowego mechanizmu, który chcemy stworzyć, jest rzeczą niebezpieczną"5. Godził się na utworzenie samorządu robotniczego w zakładach pracy. Zapowiadał też dążenie do przebudowy systemu cen, planowania, wynagrodzeń, ograniczenie biurokracji w zarządzaniu itd. Program wydawał się więc bardzo obiecujący.
Jednak Gomułka bardzo szybko zaczął wycofywać się z tych obietnic. Czy zrobił to pod wpływem nacisku ZSRR, czy pod wpływem grup dogmatycznych w kierownictwie PZPR, czy w myśl własnych poglądów - nie wiemy. Już od października 1957 r. zaczęto wycofywać się z wcześniejszych obietnic. W grudniu 1958 r. zlikwidowano de facto samorząd robotniczy w zakładach pracy, w styczniu 1959 r. zalecono zaprzestanie eksperymentów gospodarczych, wkrótce zrezygnowano ze zwoływania Rady Ekonomicznej. Wszystko to łączyło się z powrotem w 1958 r. do polityki forsownej industrializacji.
Gomułka jej konieczność uzasadniał, z jednej strony, nieodzownością nadrobienia opóźnień gospodarczych Polski, a z drugiej - potrzebą stworzenia w krótkim czasie dużej liczby nowych miejsc pracy, aby nie dopuścić do odrodzenia się bezrobocia, zlikwidowanego praktycznie w czasie Planu Sześcioletniego. O tempie dokonujących się zmian może świadczyć to, że w 1957 r. nakłady na inwestycje przemysłowe wzrosły tylko o 1%, w 1958 r. - o 9,6%, a w 1959 r. - o 15,5% (w każdym przypadku w porównaniu z rokiem poprzednim). Ta nasilająca się tendencja znalazła odzwierciedlenie w planie na lata 1961-1965. Nowy plan jako
5 W. Gomułka, Przemówienia. Październik 1956 - wrzesień 1957, Warszawa 1957, s. 23.
116
istotne novum wprowadzał zasadę, że wzrost produkcji przemysłowej ma być osiągnięty przede wszystkim w wyniku wzrostu wydajności pracy oraz lepszego wykorzystania maszyn i urządzeń, a nie przez ekstensywne zwiększanie zatrudnienia. Kładł też nacisk na poprawę jakości produkcji i oszczędność materiałów. W praktyce jednak okazało się, że były to założenia bez pokrycia, gdyż - wobec utrzymania dotychczasowych zasad polityki gospodarczej i narzędzi jej realizacji - zadań tych nie udało się urzeczywistnić.
Władysław Gomułka głosił w tym okresie potrzebę deglomeracji przemysłu i opowiadał się za przeniesieniem wielu zakładów z terenów nadmiernie zindustrializowanych na obszary niedoinwestowane oraz - co ważniejsze - za potrzebą specjalizacji przemysłowej. Był przeciwny produkowaniu w Polsce nazbyt szerokiego wachlarza wyrobów przemysłowych, gdyż uniemożliwiało to stałą ich modernizację. Wskazał przy tym kilka branż, które powinny zostać początkowo ograniczone, a następnie zlikwidowane (m.in. przemysł stoczniowy i lotniczy). Można dyskutować co do prawidłowości wytypowania branż przeznaczonych do likwidacji, ale sama zasada większej specjalizacji przemysłu musi być uznana za słuszną. Potężne już wówczas lobby różnych przemysłów uniemożliwiły realizację tej polityki.
Następca Władysława Gomułki - Edward Gierek — był zwolennikiem szybkiego rozwoju przemysłu i jego modernizacji. Chciał dokonać tego dzięki zakupom na kredyt licencji na nowe produkty w krajach zachodnich. Politykę tę zaczął pomyślnie realizować. Cieszyła się ona wówczas pełnym poparciem ZSRR, gdyż ułatwiała dostęp do nowocześniejszych technologii. Zakupy dokonywane były jednak, po pierwsze, bez żadnego planu, po drugie - na kredyt, bez równoczesnego zabezpieczenia sobie środków na jego późniejszą spłatę, po trzecie - nowo budowane, oparte na licencjach fabryki wymagały stałego importu z państw zachodnich półproduktów, części zamiennych itd. W 1973 r. zdecydowano się na przyspieszenie inwestycji przemysłowych. Nadal jednak nie była określona specjalizacja przemysłowa Polski, w związku z czym często błędnie wybierano kierunek inwestowania, preferując tradycyjne inwestycje hutnicze i w przemyśle maszynowym, jednocześnie nie rozwijając nowych, przyszłościowych działów, takich jak np. hydraulika przemysłowa, elektronika, automatyka.
W polityce przemysłowej, poza nastawieniem się na zakup licencji zachodnich, wprowadzono jeszcze dwie zmiany. Pierwsza polegała na
117
proklamowaniu zasady tzw. planu otwartego. Zakładał on możliwość wprowadzania do planów wieloletnich nowych inwestycji (w ten sposób rozpoczęto na przykład budowę Huty “Katowice"). Burzyło to wewnętrzne proporcje planów i ponownie zmuszało do przesuwania środków na inwestycje przemysłowe kosztem wszystkich innych. Druga polegała na próbie zreformowania systemu gospodarczo-finansowego przedsiębiorstw. Przewidywała tworzenie tzw. Wielkich Organizacji Gospodarczych, które miały w ramach planu sporą samodzielność w podejmowaniu wielu decyzji. Początkowo reforma przyniosła pozytywne skutki, gdyż uelastyczniła dotychczasowy, całkowicie zbiurokratyzowany system rozdziel-czo-nakazowy. Jednak - w ocenie władz - system ten sprzyjał narastaniu tendencji inflacyjnych, w związku z czym zaniechano go, nie podejmując nawet prób modyfikacji. Można więc sądzić, że wycofanie się z przyjętych założeń zostało spowodowane innymi przyczynami. Powrócono do systemu rozdzielczo-nakazowego, który w coraz bardziej odczuwalny sposób ograniczał wykorzystywanie potencjalnych możliwości całej gospodarki, w tym przemysłu. System zarządzania gospodarką i mechanizmy gospodarcze zamiast przyspieszać rozwój, wyraźnie go hamowały.
W okresie rządów Gierka dynamika produkcji przemysłowej rosła w latach 1971-1974, następnie zaczęła stopniowo maleć. W 1980 r. po raz pierwszy w historii PRL przemysł wykazał wzrost zerowy, co świadczyło o błędach polityki gospodarczej. Równocześnie wskaźnik udziału akumulacji w dochodzie narodowym osiągnął w 1974 r. najwyższy poziom - wynosił wtedy 35,6%6.
Powszechne niezadowolenie społeczeństwa z sytuacji ekonomicznej, która gwałtownie pogorszyła się w porównaniu z latami 1970-1976, spowodowało powstanie “Solidarności". W tym czasie trudno mówić o jakiejkolwiek polityce przemysłowej. Podobnie należy ocenić okres stanu wojennego i lata osiemdziesiąte aż do 1989 r. Władze koncentrowały wówczas swoją uwagę przede wszystkim na sprawach politycznych, gdyż głównym problemem stało się zachowanie rządów. Gospodarką interesowały się tylko o tyle, o ile miała wpływ na sytuację polityczną. Przede wszystkim chodziło o utrzymanie dotychczasowego poziomu produkcji, tak aby, z jednej strony, zapewnić pokrycie pewnych zasadniczych potrzeb ludności, a z drugiej, by nie powstało bezrobocie. Kilkakrotnie starano się wyrwać gospodarkę ze stanu marazmu, opracowywano różne
6 Rocznik Statystyczny 1980, s. XXXIII.
plany mające wpłynąć na jej ożywienie i wzrost poziomu inwestycji, ale nie doprowadziły one do realizacji stawianych przed nimi celów.
Rozwój przemysłu, mimo wszystkich zgłaszanych poprzednio zastrzeżeń, stanowił spory sukces PRL. W 1950 r. przekroczono poziom produkcji z okresu Drugiej Rzeczpospolitej, a w 1979 r. produkcja czysta była dwunastokrotnie wyższa niż w 1950 r. Polska z kraju rolniczo-przemys-łowego przekształciła się w przemysłowo-rolniczy. Stanowiło to spore osiągnięcie, chociaż jego koszty okazały się bardzo wysokie; profil wytwórczości nie został dostosowany do rzeczywistych potrzeb rozwojowych kraju, produkcja była w znacznej części przestarzała, procesy modernizacji wytworów zbyt wolne, wykorzystanie zdolności wytwórczych niepełne, lokalizacja wielu fabryk błędna itd. Listę tę można by znacznie wydłużyć. Trzeba jednak pamiętać, że nie istniały wówczas możliwości swobodnego określenia przez Polskę jej polityki przemysłowej, że stanowiliśmy część wspólnego rynku państw komunistycznych, a jego potrzeby militarne i inwestycyjne wywierały decydujący wpływ na profil wytwórczości przemysłowej w Polsce. Trudno obecnie ocenić, jakie były realne szansę wpływania przez PZPR i rząd polski na politykę przemysłową państwa. Wydaje się, że w rzeczywistości były bardzo niewielkie, że wszystkie zasadnicze decyzje podejmowała Moskwa, a nie Warszawa.
6. POLITYKA ROLNA
W okresie odbudowy państwo zainteresowane było jak najszybszym wzrostem wytwórczości rolnictwa, gdyż warunkowało to wyżywienie zarówno ludności wiejskiej, jak i miejskiej. Dlatego starało się w miarę skromnych możliwości wspierać rozwój rolnictwa. Jednocześnie dążyło do przejmowania części produkcji towarowej, w związku z czym zachowało wprowadzone przez okupanta dostawy obowiązkowe, chociaż o 50% zmniejszono ich wymiar w stosunku do ustalonego w okresie okupacji. Utrzymano dostawy obowiązkowe, ponieważ bez nich nie istniała możliwość zapewnienia taniej żywności na zaopatrzenie kartkowe ludności w miastach i aprowidowanie wojska. Wstrzymanie rozdzielnictwa żywności w miastach groziło drastycznym niedożywieniem najuboższych ich mieszkańców a zarazem poważną zwyżką cen artykułów spożywczych. Zmuszałoby to rząd do podwyższania płac, co wpłynęłoby na rozmiary inflacji. Dlatego - mimo negatywnych skutków politycznych - zdecydowano się zachować dostawy obowiązkowe, chociaż wieś była im zdecydo-
118
119
wanie przeciwna. Za oddawaną państwu część produkcji chłopi otrzymywali bowiem symboliczne ceny, znacznie niższe od istniejących na wolnym rynku. Rekompensatą dla wsi za utrzymanie dostaw obowiązkowych stały się nadziały, prawie za darmo, ziemi z reformy rolnej, jak też możliwość otrzymania gospodarstwa lub mieszkania i pracy na Ziemiach Odzyskanych.
Bezpośrednio po wojnie przyrost produkcji rolniczej następował stosunkowo szybko, co wiązało się z odbudową zniszczeń. Po wykorzystaniu tych płytkich rezerw, dalszy rozwój rolnictwa zależał od przyjęcia przez państwo określonego modelu polityki rolnej i od ustalenia miejsca rolnictwa w gospodarce kraju. Początkowo preferowano pozostawienie dotychczasowej struktury rolnictwa chłopskiego, przy czym realizacja reformy rolnej doprowadziła do wzrostu na wsi liczby gospodarstw średnich, przy jednoczesnym spadku liczby gospodarstw drobnych. Obok nich powstawały Państwowe Gospodarstwa Rolne, które obejmowały około 10% gruntów; zakładano je głównie na Ziemiach Odzyskanych, gdzie nie było dostatecznej liczby chętnych do przejmowania ziemi z parcelacji wielkiej własności, ponieważ przydzielane działki pozbawione były budynków, narzędzi, bydła, siły pociągowej itd.
W 1948 r., pod naciskiem ZSRR, wszystkie europejskie kraje komunistyczne dokonały zmiany w polityce rolnej - zasadniczą jej wytyczną stała się kolektywizacja. Trudno dziś ocenić, w jakim stopniu narzucenie kolektywizacji wynikało z dążenia do realizacji określonej doktryny ideologicznej, nastawionej m.in. na likwidację produkcji drobnotowarowej, a w jakim z potrzeb gospodarczych. Kolektywizacja wsi pozwalała na włączenie rolnictwa bezpośrednio w orbitę planowania gospodarczego, umożliwiała regulację dochodów i konsumpcji ludności rolniczej, stwarzała warunki do ograniczania zatrudnienia na wsi i przechodzenia części ludności wiejskiej do rozbudowywanego forsownie przemysłu. Teoretycznie stwarzała też warunki wzrostu produkcji rolniczej. Spółdzielnie produkcyjne miały bowiem szansę stosowania naukowych metod uprawy ziemi i hodowli, prowadzenia produkcji na wielką skalę, miały też łatwiejszy dostęp do kredytów, możliwość wprowadzenia lepszej organizacji pracy itd.
Uspółdzielczanie wsi w Polsce zapowiedziano w 1948 r. Miało być dokonywane całkowicie dobrowolnie. Ogromna większość chłopów była jednak przeciwna wspólnemu gospodarowaniu i zdecydowanie przeciwstawiała się polityce rolnej PZPR. Tylko na Ziemiach Odzyskanych w niektórych rejonach, tam gdzie chłopi objęli ziemię z rozparcelowanych
120
wielkich majątków i nie byli w stanie jej samodzielnie uprawiać, udawało się bez nacisku utworzyć pojedyncze spółdzielnie. Na Ziemiach Dawnych;
mimo przyznania chłopom, którzy przystępowali do spółdzielni, wielu przywilejów podatkowych i kredytowych, mimo łatwiejszego dostępu do deficytowych materiałów - przy równoczesnym pogorszeniu ekonomicznego położenia chłopów gospodarujących indywidualnie - brakowało amatorów kolektywizacji. Zaczęto więc stosować różnego rodzaju formy nacisku administracyjnego, a nawet policyjnego, mające zmusić opornych do wstępowania do spółdzielni. Jednakże i to nie dało przewidywanych rezultatów. W 1956 r. - w szczytowym okresie kolektywizacji - do spółdzielni produkcyjnych należało tylko 10% areału gruntów rolnych. W tym okresie kolektywizacja w innych krajach komunistycznych była już ukończona.
Wydaje się, że część kierownictwa PZPR nie była wówczas przekonana do kolektywizacji, na co mogły mieć wpływ bardzo złe doświadczenia ZSRR. Wskazywałoby na to oficjalne potępienie stosowania przymusu przy zakładaniu spółdzielni w jednym z powiatów i wyciągnięcie sankcji wobec miejscowych przedstawicieli władzy. Po uchwale w tej sprawie, siłą rzeczy musiało nastąpić osłabienie kolektywizacji, gdyż bez nacisków nie można jej było przeprowadzać, a za nacisk - karano. Gdy później ponownie wzywano do szybkiego uspółdzielczania, aktyw terenowy był już ostroż-niejszy, co hamowało realizację wytycznych. To zadecydowało o wolnym tempie kolektywizacji.
Sama jednak perspektywa likwidacji prywatnych gospodarstw powodowała, że wieś zaniechała dokonywania inwestycji produkcyjnych. Również państwo utrudniało indywidualnym chłopom inwestowanie, gdyż dostęp do maszyn rolniczych, budulca, nawozów, ziarna siewnego, zastrzeżono przede wszystkim dla sektora państwowego i spółdzielczego. Odbijało się to na wielkości zbiorów, przy czym wyniki ekonomiczne PGR-ów i spółdzielni produkcyjnych (poza kilkudziesięcioma przodującymi) były gorsze niż gospodarstw chłopskich. W 1949 r. wzrost produkcji rolniczej osiągnął 17,1%, natomiast w 1950 r. - 7,5%; w 1951 r. zarejestrowano spadek o 7,5%, a w następnych latach wzrost oscylował na ogół w granicach 2-5% rocznie7.
Dopiero decyzja Władysława Gomułki z października 1956 r., umożliwiająca wystąpienie ze spółdzielni wszystkim, którzy nie chcieli do nich
7 Z. Landau, Etapy rozwoju gospodarczego Polski Ludowej, Warszawa 1986, s. 27. 121
należeć, zakończyła etap przymusowej kolektywizacji w Polsce. Na skutek tej decyzji rozpadło się około 90% istniejących spółdzielni. Równocześnie jednak Gomułka uważał, że uspółdzielczenie powinno się w Polsce dokonać, ale później i na zasadzie dobrowolności. Do spółdzielczości miały przekonywać chłopów różne formy wspólnego działania, na przykład tzw. kółka rolnicze, dysponujące wspólnymi maszynami. Na razie wieś miała otrzymać niezbędne do jej rozwoju materiały, zapowiedziano rewizję cen płaconych przez państwo za płody rolne i ograniczenie wysokości dostaw obowiązkowych.
W zaistniałej sytuacji konieczne było określenie założeń nowej polityki rolnej. Teoretycznie taki właśnie był cel wydanych w styczniu 1957 r. wspólnych wytycznych Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej i Zjed-noczonego Stronnictwa Ludowego w sprawie polityki rolnej. W praktyce dokument ten nie miał większego znaczenia, gdyż nie ustosunkowywał się do kluczowej kwestii - określenia zasad dalszej polityki agrarnej, a zajmował się przede wszystkim problemami zabezpieczenia doraźnych materialnych potrzeb rolnictwa. Zapowiadał więc znaczne zwiększenie zaopatrzenia rolnictwa w artykuły pochodzenia przemysłowego potrzebne do produkcji, zmianę polityki cen, wzrost opieki socjalnej nad ludnością wiejską itp.
Można przyjąć, że pomijanie kwestii docelowego modelu rolnictwa w Polsce wynikało z trudności jego publicznego przedstawienia. Praktycz* nie nie można było tego zrobić, gdyż jednoznaczne oświadczenie, że głównym celem jest uspółdzielczenie, zraziłoby chłopów do nowej ekipy, a co ważniejsze - zahamowało wzrost produkcji rolniczej. Każda inna polityka rolna musiałaby natomiast dążyć do wzmocnienia pozycji inr dywidualnego wytwórcy, zakładać likwidację gospodarstw niesamowystar-czalnych i tworzenie gospodarstw wysokotowarowych, a więc bądź o charakterze farmerskim, bądź nawet o charakterze kapitalistycznym. Dla PZPR było to nie do zaakceptowania, chociażby ze względu na niemal stałe naciski partii komunistycznych państw demokracji ludowej i ZSRR, które domagały się przeprowadzenia kolektywizacji w Polsce.
Dlatego też właściwie nie było żadnej polityki rolnej, a zastępowano ją różnymi działaniami doraźnymi, nastawionymi przede wszystkim na zapewnienie wzrostu produkcji, szczególnie towarowej. Przy czym generalna tendencja wzrostu wytwórczości rolnej, w tym przede wszystkim hodowlanej, nie była konsekwentnie realizowana. Państwo starało się oddziaływać na wielkość produkcji i jej ukierunkowanie przez zawieranie
122
umów kontraktacyjnych z indywidualnymi gospodarzami. Umowy te gwarantowały zakup przez państwo ustalonych ilości produktów po korzystnych dla wsi cenach, zapewniały producentom możliwość dokonania zakupu określonych ilości deficytowych produktów po cenach stałych (np. węgla, pasz treściwych). Kontraktacja pozwalała na pośrednie sterowanie zmianami w produkcji rolnej i wiązanie rolnictwa z gospodarką planową.
Bardzo utrudniało rozwój wytwórczości rolniczej to, że w okresach przechodzenia do forsownej industrializacji z reguły dokonywano cięć w programach inwestycyjnych dla wsi. Wieś bowiem, obok gospodarki komunalnej i mieszkaniowej oraz przemysłu konsumpcyjnego, zawsze stanowiła ukrytą rezerwę planu, którą w warunkach trudności w realizacji narastających zadań przemysłu środków produkcji i zbrojeniowego przeznaczano na potrzeby tych ostatnich. Już w końcu lat pięćdziesiątych okazało się, że tempo rozwoju działów przemysłu pracujących na potrzeby rolnictwa było wolniejsze niż branż nastawionych na wytwarzanie środków produkcji dla przemysłu.
W latach 1956-1958, w wyniku podjęcia działalności inwestycyjnej przez indywidualnych chłopów, produkcja rolnicza odczuwalnie wzrosła. Proces ten przerwał nieurodzaj 1959 r., później wytwórczość wsi ponownie utrzymywała się na dość wysokim poziomie. Jednakże państwo w okresie forsownego uprzemysławiania starało się ograniczać dochody wsi, aby m.in. w ten sposób uzyskiwać środki na sfinansowanie napiętego programu industrializacji. Tak postępowano zarówno w okresie rządów Władysława Gomułki, jak i Edwarda Gierka. Pogłębiające się braki różnorodnych materiałów i sprzętu powodowały przede wszystkim ograniczenie ich dostaw dla wsi. Wobec niedostatku zaopatrzenia produkcyjnego zaczęto znów uprzywilejowywać w rolnictwie sektor uspołeczniony, chociaż jego koszty produkcji były wyższe, a wydajność niższa niż w gospodarstwach chłopskich.
Zmiany polityczne w kraju dokonane .w 1970 r. zobligowały nowe kierownictwo do przedstawienia zamierzeń wobec rolnictwa. Były one niezwykle zbliżone do wcześniejszych zapowiedzi Gomułki z 1956 r. Znów obiecano podwyższenie cen płaconych producentom rolnym, zwiększenie dostaw artykułów przemysłowych, przywrócenie rangi indywidualnym producentom. Początkowo efekty tej polityki były zdecydowanie korzystne, gdyż spowodowały wzrost dochodów chłopów. Zwiększyły się też inwestycje w rolnictwie i w działach związanych z obsługą wsi.
123
Jednocześnie można było obserwować nieśmiałe próby stworzenia nowej koncepcji polityki rolnej, ale jej założenia trudno ocenić jako spójne wewnętrznie i konsekwentne. Z jednej bowiem strony, wydzielono wówczas spośród gospodarstw indywidualnych grupę najbardziej prężnych, którym nadano status gospodarstw specjalistycznych. Ich właściciele korzystali z wielu przywilejów ekonomicznych, co miało wpłynąć na wzrost produkcji i w związku z tym tworzyło na wsi silną grupę gospodarstw wysokodochodowych, często o charakterze kapitalistycznym. Z drugiej strony, od 1974 r. zaczęto realizować politykę pewnego ograniczania sektora prywatnego. Utrudniano indywidualnym chłopom kupowanie ziemi z Państwowego Funduszu Ziemi, co można odczytać jako chęć ograniczania rozwoju gospodarki chłopskiej. Podobny charakter miało zmniejszenie produkcji maszyn przystosowanych do używania w małych gospodarstwach, a więc chłopskich. Istotny negatywny wpływ na rolnictwo miała odgórnie organizowana migracja młodych ludzi ze wsi do pracy w przemyśle. W efekcie pogarszała się struktura wieku ludności rolniczej - na wsi relatywnie wzrastała liczba ludzi starych i kobiet. Gwałtownie rosła natomiast liczba tzw. chłopo-robotników, którzy mieszkali na wsi i mieli tam gospodarstwa rolne, ale pracowali w miastach, głównie jako pracownicy niewykwalifikowani, ich wydajność pracy, zarówno jako robotników, jak i rolników, była bardzo niska, niższa od wydajności przeciętnego chłopa czy robotnika. Decydowało o tym przemęczenie dojazdami i konieczność pracy na dwóch “etatach". W rezultacie około 33% wszystkich gospodarstw chłopskich prowadzili ludzie w wieku emerytalnym lub zbliżający się do niego, w wyniku czego około miliona gospodarstw było niewłaściwie zagospodarowane8. Stawiało to pod znakiem zapytania możliwość zachowania drobnotowarowego i rozproszonego rolnictwa chłopskiego jako docelowej formy gospodarki rolnej.
Od 1974 r. - kiedy proklamowano ponownie forsowną industrializację - zaostrzył się deficyt środków produkcji potrzebnych wsi. W tej sytuacji władze znów zaczęły uprzywilejowywać na wsi sektor uspołeczniony, chociaż nadal jego koszty produkcji były wyższe niż w gospodarstwach chłopskich. Brakowało też konsekwencji w rozwoju przemysłu nastawionego na zaopatrywanie rolnictwa, przy czym popełniono wiele błędów, np. zakupując licencję na produkcję bardzo skomplikowanego traktora marki Ferguson, zamiast nastawić się na rozbudowę bardziej
8 Rządowy raport o stanie gospodarki, Warszawa 1981, s. 58.
124
dostosowanych do potrzeb polskiego rolnictwa traktorów typu Ursus. Zbyt mały był ciągle udział rolnictwa w nakładach inwestycyjnych państwa. W latach 1950-1955 rolnictwo otrzymało tylko 10% środków przeznaczonych na inwestycje. W następnych pięcioleciach udział ten nieco wzrastał i w latach 1966-1970 wyniósł już 17,4%, w następnym pięcioleciu ponownie spadł do 15,2%; w planie na lata 1975-1980 założono, że będzie wynosił 16%9. Było to tylko dwa razy więcej, niż przeznaczono na rozwój transportu i łączności. W efekcie rolnictwo stawało się coraz bardziej niedoinwestowane, a deficyt prawie wszystkich produktów rolnych stopniowo się powiększał, co zmuszało do importu znacznych ilości zbóż chlebowych, pasz, mięsa, tłuszczów itd. Obciążało to bardzo znacznie bilans handlowy, chociaż przy właściwej polityce rolnej istniały realne warunki, aby rolnictwo polskie w znacznie wyższym stopniu pokrywało zapotrzebowanie na żywność.
Po wprowadzeniu stanu wojennego w 1981 r. polityka rolna nadal nie była wyklarowana. W tym okresie ponownie wysunięto hasło zapewnienia krajowi samowystarczalności w zakresie produkcji żywności. Wynikało to, po pierwsze, z sankcji wobec Polski, wprowadzonych przez Zachód po proklamowaniu w Polsce stanu wojennego, które uniemożliwiały dokonywanie kredytowych zakupów paszy i zbóż na rynkach zachodnich w ilościach niezbędnych do utrzymania dotychczasowego poziomu wyżywienia ludności i pogłowia hodowli. Po drugie, Polska nie była w tym okresie w stanie dokonywać zakupów gotówkowych, gdyż nie miała na ten cel dewiz.
W 1983 r. ogłoszono nowy program rozwoju rolnictwa i gospodarki żywnościowej obejmujący okres do 1990 r. Koncentrował się on na kwestiach związanych z zapewnieniem wzrostu produkcji, akcentował konieczność rozwoju sektora socjalistycznego w rolnictwie, przy czym miało to być realizowane stopniowo, przez wprowadzanie różnych form spółdzielczości. Ponownie zapowiedziano - tak jak uczynili to wcześniej Gomułka i Gierek - równe traktowanie wszystkich sektorów w rolnictwie.
Jak się wydaje, mimo głoszonej chęci rozwoju sektora uspołecznionego, w praktyce nowa ekipa nastawiona była na preferencje dla gospodarstw indywidualnych. W dziedzinie inwestycji zapowiedziano, na przykład, wzrost nakładów na potrzeby produkcji rolnej, przy czym
9 Z. Landau, Ctówne tendencje rozwoju gospodarczego Polski Ludowej, w: U źródeł kryzysu, Warszawa 1985, s. 67.
125
szczególnie uprzywilejowane miało być rolnictwo indywidualne. W 1983 r. do Konstytucji PRL wprowadzono zapis gwarantujący trwałość i nienaruszalność własności chłopskiej oraz prawo do dziedziczenia ziemi. Ustanowiono wyższe ceny skupu płodów rolnych, rozszerzono zakres opieki społecznej nad ludnością wiejską itp.
Jednak polityka prorolnicza ponownie uległa zmianie od 1984 r. Początkowo zwiększono obciążenie finansowe indywidualnych rolników, od następnego roku zmniejszono zarówno nakłady inwestycyjne, jak i udział w nich sektora prywatnego, potem ograniczono dostawy pasz treściwych, nawozów sztucznych, węgla i środków ochrony roślin. W efekcie spadła opłacalność produkcji rolniczej, co przekreślało możliwość osiągnięcia samowystarczalności żywnościowej kraju, chociaż jej produkcja wzrosła na tyle, że w 1986 r. zniesiono kartkowe przydziały artykułów spożywczych (z wyjątkiem mięsa).
Jak widać z dotychczasowych rozważań, w polityce gospodarczej wobec rolnictwa po drugiej wojnie światowej można wyróżnić trzy wyraźnie odrębne okresy: lata 1944-1948 - nastawienie się na rozwój indywidualnej gospodarki chłopskiej, 1948-1956 - przymusowa kolektywizacja, 1956-1989 - gdy z jednej strony bieżące potrzeby zmuszały do popierania chłopstwa indywidualnego, gdyż ono decydowało o wielkości produkcji, a z drugiej strony względy ideologiczne powodowały podkreślanie wyższości gospodarki uspołecznionej. Miała ona stanowić docelową formę organizacji rolnictwa, ale jej urzeczywistnienie odkładano na bliżej nie zdefiniowaną przyszłość, aby nie hamować chłopskiej inicjatywy w dziedzinie wzrostu produkcji, poprawy wydajności z hektara, rozwoju hodowli itd. Dlatego polityka rolna po 1956 r. była bardzo niespójna - okresowo nastawiała się na rozwój Sektora prywatnego, kiedy indziej starała się go hamować. Decydowały o tym przede wszystkim względy ideologiczne.
Inaczej rzecz się miała z polityką wspierania produkcji artykułów spożywczych i surowców rolniczych. Istaniała tu ścisła zależność między podejmowaniem decyzji o przyspieszaniu industrializacji i stosunkiem do wsi. Pozornie może wydawać się to nielogiczne, gdyż właśnie w okresach przyspieszonego uprzemysławiania rosło odczuwalnie zapotrzebowanie na dodatkową żywność, dodatkowe surowce, a równocześnie polityka wobec wsi utrudniała zwiększanie wytwórczości. Świadczyło to o braku zharmonizowania zadań gospodarczych. W tym wypadku decydowały jednak już raczej względy ekonomiczne.
Mimo wszystkich trudności rolnictwo Polski Ludowej wykazywało
126
odczuwalny rozwój. Był on zdecydowanie wolniejszy niż rozwój przemysłu, ale i tak znacznie szybszy niż w Drugiej Rzeczpospolitej. Przy przyjęciu średniej lat 1971-1975 za 100, produkcja rolnictwa ogółem (roślinna i hodowlana łącznie) wynosiła w 1946 r. - 25,8%, a w 1989 r. - 112,4%10. W okresie tym nastąpiły zmiany w powierzchni zasiewów poszczególnych roślin. Znacznie wzrósł areał upraw pszenicy i buraków cukrowych oraz jęczmienia, a zmalał żyta, owsa oraz ziemniaków. Świadczyło to o rozwoju upraw wymagających lepszej pielęgnacji. Porównując średnie z lat 1934-1938 i 1986-1989 stwierdzimy, że zbiory pszenicy wzrosły z 2,1 mln t do 8 mln t, żyta zmalały z 6,5 do 6,3 mln t, buraków cukrowych zwiększyły się z 2,8 do 14,2 mln t, ziemniaków -z 35,0 do 35,6 mln t11. Dokonywało się to przy znacznym ograniczeniu powierzchni ziemi uprawnej na skutek zmniejszenia się obszaru państwa po drugiej wojnie światowej. Cały więc przyrost zbiorów wynikał z dużego wzrostu plonów z hektara. Rosło też, chociaż wolniej, pogłowie bydła, trzody i owiec; spadło jedynie pogłowie koni, które w szerokim zakresie zostały zastąpione przez traktory.
Skoro rolnictwo mogło zapisać na swym koncie pewne sukcesy, mimo przez długi czas niechętnej mu polityki gospodarczej państwa, to o ileż wyniki te mogły okazać się korzystniejsze, gdyby polityka rolna była przychylna wsi i rolnictwu przez cały okres powojenny. Dziś Polska byłaby nie tylko samowystarczalna żywnościowe, ale mogłaby bardzo rozwinąć eksport nadwyżek płodów wytwarzanych w rolnictwie.
7. POLITYKA PIENIĘŻNA
Podobnie jak po pierwszej wojnie światowej, jednym z zasadniczych problemów gospodarki powojennej po 1944 r. stała się inflacja. Powody jej wystąpienia były w obu okresach takie same. Z jednej strony - wydatki państwa związane z uruchamianiem i odbudową życia gospodarczego oraz tworzeniem administracji państwowej, wojska, policji, sądownictwa, oświaty, służby zdrowia itd. wymagały znacznie większych nakładów pieniężnych niż w normalnych warunkach; z drugiej - uzyskiwane dochody skarbowe były zdecydowanie niższe, na co składały się i zniszczenia wojenne, słabość aparatu skarbowego i inne przyczyny. W tej sytuacji
10 Rocznik Statystyczny 1991, s. XXXI.
" Historia gospodarcza Polski (1944-1989), Warszawa 1993, s. 102; Mały Rocznik Statystyczny 1939, s. 11.
127
władze uciekały się do pokrywania różnicy między wydatkami i dochodami inflacyjną emisją dodatkowych środków płatniczych.
Doświadczenia okresu po pierwszej wojnie światowej wskazywały, że umiarkowana inflacja dość szybko przekształca się w hiperinflację, i że o ile inflacja umiarkowana raczej pozytywnie oddziaływuje na procesy odbudowy i rozwój gospodarczy, o tyle zupełnie odwrotne są skutki hiperinflacji. Pamiętano również, że hiperinflacja potęguje napięcia społeczne. Prezydent Krajowej Rady Narodowej Bolesław Bierut twierdził na przykład, że nie było w historii przypadku, aby rząd, który spowodował inflację, mógł utrzymać się przy władzy. Zdanie to w znacznym stopniu określało tendencje polityki pieniężnej realizowanej bezpośrednio po objęciu władzy w Polsce przez komunistów.
Rząd usiłował nie dopuścić do przekształcenia się umiarkowanej inflacji w hiperinflację i dlatego prowadził bardzo restrykcyjną politykę pieniężną, której zasadniczym założeniem w pierwszych kilku latach powojennych stało się przeciwdziałanie inflacji.
Pierwszym krokiem na tej drodze było ograniczenie wymiany pieniędzy okupacyjnych na złote, emitowane pod firmą Narodowego Banku Polskiego. Obawiając się słusznie, że wymiana wszystkich okupacyjnych środków płatniczych (marek niemieckich i złotych emitowanych przez Bank Emisyjny w Polsce) może od początku zdezorganizować rynek, który był praktycznie ogołocony z towarów przemysłowych i żywności, oraz doprowadzić do szybkiego inflacyjnego wzrostu cen, zdecydowano się na wymianę tylko 500 zł lub 200 marek (dla Polaków) na 500 nowych złotych. Zabieg powodował drastyczne ograniczenie obiegu. Dawało to rządowi możliwość pokrywania dalszą emisją swych wydatków bez obawy wejścia w przyspieszoną inflację; była to tzw. marża emisyjna.
Operacja miała charakter typowo deflacyjny, bezpośrednio była bardzo niekorzystna dla ludzi, którzy z dnia na dzień stracili wszystkie przechowywane w pieniądzach okupacyjnych oszczędności, ale równocześnie powodowała zmniejszenie napięć inflacyjnych, co było korzystne dla społeczeństwa, gdyż chroniło przed szybkim wzrostem cen i spadkiem płac realnych. Notabene warto przypomnieć, że rząd londyński zamierzał w przypadku powrotu do kraju dokonać analogicznej operacji.
Marża emisyjna uzyskana w wyniku wymiany pieniędzy w 1945 r. nie wystarczyła jednak na długo. Dlatego w następnych latach finansowano odbudowę kraju za pomocą emisji, w.rezultacie czego zaczęły coraz wyraźniej występować zjawiska inflacyjne, przejawiające się przede wszys-
128
tkim we Wzroście cen na wolnym rynku; ceny w skupie dostaw obowiązkowych i przydziałów kartkowych były ustalane przez rząd na poziomie znacznie niższym od wolnorynkowego. W 1946 r. roczną stopę inflacji szacowano na 26%, w 1947 r. na 38%; dopiero w latach 1948-1949 spadła ona do około 4%12, co związane było z likwidacją deficytu budżetowego i szybką odbudową gospodarki kraju.
W obawie przed narastaniem inflacji w okresie wkraczania w fazę przyspieszonej industrializacji i dążąc do zmniejszenia potencjalnej siły nabywczej ludności (co pozwoliłoby ograniczyć dynamikę wzrostu dostaw artykułów rynkowych i zwiększyć wytwórczość środków produkcji) w październiku 1950 r. zdecydowano się na przeprowadzenie kolejnej reformy pieniężnej. Polegała ona na przeliczeniu cen i płac w relacji 3 nowe złote za 100 starych, przy czym przelicznik ten nie obowiązywał przy wymianie pieniędzy posiadanych przez ludność. Te wymieniano w relacji 1 nowy złoty za 100 starych (korzystniej przeliczano jedynie część wkładów w Powszechnej Kasie Oszczędności, co miało zachęcać do oszczędzania). W praktyce oznaczało to zmniejszenie zasobów gotówkowych ludności o około 60%. Operacja ta była zdecydowanie niekorzystna dla społeczeństwa, które w okresie jesiennym straciło większość pieniędzy odkładanych na zakup opału, ciepłej odzieży itp.
Władze uzasadniały reformę dążeniem do stworzenia warunków umożliwiających w przyszłości zapewnienie stałego kursu złotego. Jednak w tym okresie problem stałości kursu odgrywał coraz mniejszą rolę. O ile w Drugiej Rzeczpospolitej, od czasu reformy Władysława Grab-skiego z kwietnia 1924 r., kwestię utrzymania kursu złotego traktowano jako centralny punkt polityki gospodarczej państwa i zapewnienie warunków stabilności złotego stało się osią poczynań gospodarczych państwa, co szczególnie ostro uwidoczniło się w latach wielkiego kryzysu gospodarczego, o tyle w Polsce Ludowej - od początku lat pięćdziesiątych - polityka pieniężna w coraz silniejszym stopniu była podporządkowana nadrzędnym zadaniom ogólnogospodarczym. Pieniądz stawał się jednym z wielu narzędzi polityki ekonomicznej państwa i stopniowo przestawał być samodzielnym jej elementem. W tej sytuacji stałość złotego w coraz mniejszym stopniu stanowiła przedmiot zainteresowania władz.
W 1953 r. ponownie podjęto działania antyirrftacyjne. Zostało to
12 Historia gospodarcza Polski..., s. 157.
129
spowodowaneszybkim narastaniem inflacji w latach 1950-1953, będącej rezultatem realizacji polityki forsownej industrializacji. Od roku 1950 do 1953 stopa inflancji wzrastała kolejno o 8, 10, 15 i 42%13. Powodowało to konieczność pewnego podnoszenia płac nominalnych, co - przy zamrożeniu cen - wpływało na wzrost trudności rynkowych. Zasadniczym więc celem nowej reformy było obniżenie stopy życiowej ludności. Napięte plany inwestycyjne i brak artykułów rynkowych stymulowały dokonanie takiej operacji. Istota reformy polegała na zmianie wysokości cen i płac, przy czym ceny wzrosły w stopniu wyższym od wynagrodzeń. Doprowadziło to do zmniejszenia luki inflacyjnej, gdyż spadła realna wartość oszczędności przechowywanych przez ludność w złotówkach.
Wobec poprawy zaopatrzenia rynku, po rozpoczęciu w 1954 r;
“manewru" gospodarczego, inflacja została przejściowo opanowana, ale już od 1957 r. znowu dała znać o sobie. Od 1958 r. głównym instrumentem ograniczania inflacji stała się polityka zamrażania cen podstawowych artykułów żywnościowych oraz ograniczanie wzrostu poziomu płac. Początkowo polityka ta dawała pewne rezultaty, gdyż stopa inflacji nie przekraczała 2,5% rocznie, w niektórych latach wynosiła nawet poniżej 1%.
Jednak stosowanie przez zbyt długi czas polityki zamrażania cen powodowało coraz ostrzejsze odrywanie się cen poszczególnych produktów od rzeczywistych kosztów ich produkcji, przy tym w wielu wypadkach nie można było ściśle skalkulować prawdziwych nakładów, gdyż ceny poszczególnych składników wyrobu ustalone zostały arbitralnie, bez związku z kosztami wytwarzania. Oderwanie cen od kosztów stało się przyczyną, że ceny wielu wyrobów w Polsce zasadniczo różniły się od cen światowych, co stanowiło istotne utrudnienie przy eksporcie i imporcie. Polityka niskich cen wpływała również na powstawanie nieracjonalnych proporcji w konsumpcji ludności oraz na nieopłacalność wytwarzania wielu produktów, w związku z czym fabryki próbowały uciec od realizacji planowych zadań w tym zakresie. Konieczne więc stawało się zwiększanie dotacji z budżetu na pokrycie różnic cen dla przedsiębiorstw o produkcji nie pokrywającej kosztów wytwarzania.
Władze obawiały się następstw politycznych podnoszenia cen podstawowych produktów nabywanych przez ludność, dlatego odwlekały je w czasie. Tymczasem rozwarcie między cenami i kosztami wytwarzania
13 J. Rutkowski, Inflacja w Polsce Ludowej, Warszawa 1989, s. 17, 22. 130
stale się pogłębiało, przy czym w przypadku niektórych artykułów spożywczych dochodziło w końcu lat sześćdziesiątych do kilkuset procent.
Wówczas zrodziła się — racjonalna z ekonomicznego punktu widzenia - decyzja podniesienia cen w grudniu 1970 r. Jednak postanowienie o podwyższeniu cen artykułów spożywczych średnio o 8% doprowadziło do wybuchu społecznego. Edward Gierek, chcąc zahamować grożącą eskalację strajków, zdecydował się na przywrócenie od 1 marca 1971 r. dawnego poziomu cen. Z punktu widzenia ekonomicznego była to decyzja błędna, ale o racjach na ogół decydowała nie gospodarka, tylko polityka. Stabilizacja cen na poziomie odbiegającym poważnie in minus od kosztów wytwarzania musiała bowiem w przyszłości wywołać konieczność znacznie bardziej radykalnej regulacji cen.
Realizując politykę zamrażania cen podstawowych artykułów konsumpcyjnych, ekipa Gomułki starała się jednocześnie prowadzić politykę zamrażania płac, co miało hamująco wpływać na procesy inflacyjne. Oficjalnie unikano przyznawania się do polityki hamowania wzrostu płac i usiłowano ją urzeczywistniać pod innymi hasłami. W wyniku tego powstała na przykład koncepcja wprowadzenia tzw. systemu bodźców •ekonomicznych, która w przełożeniu na język konkretów oznaczała zamrożenie wynagrodzeń na bliżej nie określony czas. Bodźce zostały tak ustalone, aby przeciętny pracownik nie mógł wypełnić wszystkich warunków, od których uzależniono zwiększenie wynagrodzenia. Taka polityka wynikała przede wszystkim z dążenia do zwiększania udziału akumulacji w dochodzie narodowym, co miało umożliwić powrót do realizacji koncepcji przyspieszonej industrializacji.
Za czasów Gierka starano się, aż do 1976 r., utrzymywać na nie zmienionym poziomie ceny podstawowych artykułów spożywczych, ale jednocześnie dokonywano podwyżek cen wielu wyrobów przemysłowych. Na ogół odbywało się to pod pozorem udoskonalenia produktu, zmiany pewnych jego parametrów, zastępowania artykułów, których ceny były sztywne nowościami, których ceny można było podnosić. Zarazem zaczęto podwyższać płace nominalne, co — przy równoczesnym szybkim zwiększaniu liczby zatrudnionych w sektorze uspołecznionym — powodowało znaczny wzrost popytu. Był on w poważnym stopniu równoważony kredytowym importem dóbr spożywczych i artykułów przemysłowych.
W wyniku tego około 33% pożyczek zaciągniętych w okresie rządów Gierka zostało przejedzonych. Zmniejszało to co prawda wielkość nawisu inflacyjnego i ograniczało rozmiary inflacji, ale jednocześnie stwarzało
131
ogromne zagrożenie na przyszłość. Powstawał bowiem problem, z czego państwo będzie spłacało kredyty konsumpcyjne. Dotyczyło to zresztą nie tylko pożyczek na zakup artykułów rynkowych, ale również zaciąganych na inwestycje przemysłowe (zakup przedsiębiorstw, maszyn i urządzeń) oraz na dostawy kooperacyjne dla nich (szacowano, że na każdy z tych celów zużytkowano po 1/3 ogółu kredytów). Teoretyczne uzasadnienia, że fabryki spłacą zaciągnięte na budowę pożyczki zwiększając eksport swych produktów na rynki krajów kapitalistycznych lub realne obciążenie państwa polskiego z tytułu spłaty ulegnie ograniczeniu w związku z panującą w krajach zachodnich inflacją, trzeba uznać za więcej niż naiwne. Okresowo jednak zaciąganie kredytów pozwalało na ograniczenie inflacji w kraju, gdyż zwiększający się obieg pieniężny częściowo znajdował pokrycie nie tylko w produkcji krajowej, ale również w dobrach pochodzących z importu realizowanego dzięki kredytom.
Wraz ze wzrostem kosztów wytwarzania, spowodowanych m.in. podwyższeniem płac i spłatami procentów od zaciągniętych pożyczek, nożyce pomiędzy poziomem w miarę stabilnych cen a wzrastającymi płacami stopniowo ulegały coraz szerszemu rozwarciu. Szczególnie dało to o sobie znać w drugiej dekadzie lat siedemdziesiątych. Państwo zaczęło wówczas ograniczać import rynkowych towarów przemysłowych. Koncentrowało się na zakupie fabryk i urządzeń do nich oraz finansowaniu dostaw kooperacyjnych, bez których przedsiębiorstwa te nie mogły samodzielnie produkować. Jednocześnie coraz trudniej było o nowe kredyty. Potencjalni wierzyciele zdawali sobie sprawę, że Polska zadłużyła się nadmiernie i że nie będzie w stanie spłacać pożyczek; niektórzy łudzili się, że długi Polski pokryje ZSRR w obawie, iż inne państwa komunistyczne mogą utracić wiarygodność na międzynarodowym rynku kredytowym. Szybko okazało się, że nadzieje te były złudne.
Z roku na rok rosło obciążenie bilansu płatniczego spłatami długów wobec zagranicy; tym samym malały możliwości zakupu na Zachodzie artykułów rynkowych, które w pewnym stopniu łagodziły zjawiska inflacyjne. Niedostatek towarów i usług powodował wzrost ich cen w obrocie nieuspołecznionym oraz różne patologiczne zjawiska na rynku. Należało do nich, na przykład, wykupywanie deficytowych artykułów i sprzedawanie ich po znacznie wyższych cenach poza siecią handlu państwowego i spółdzielczego, dawanie pracownikom handlu łapówek za ułatwienie kupna jakiegoś produktu, sprzedaż “spod lady" uprzywilejowanym klientom itp.
132
Trudności płatnicze wynikały z faktu, że z roku na rok spłaty kredytów i oprocentowania rosły, a tym samym pozostawało coraz mniej dewiz na import. Podczas gdy w 1976 r., po pokryciu zobowiązań płatniczych z tytułu obsługi pożyczek, na potrzeby importu pozostawało około 64% wpływów z eksportu towarów i usług, w 1976 r. odpowiednio 44%, w 1978 r. około 39%, w 1979 r. około 25%, to w 1980 r. zaledwie 18%14. Oznaczało to, że prawie wszystkie wpływy dewizowe z eksportu szły na pokrycie płatności z tytułu zadłużenia i prawie nic nie pozostawało na finansowanie niezbędnego przywozu. Taki był wynik nieracjonalnego zadłużania kraju, które w 1980 r. szacowano na około 25 mld dolarów, a więc 825 dolarów na mieszkańca. Rosnące zadłużenie zwiększało zależność ekonomiczną Polski od państw zachodnich, utrwalającą związki ekonomiczne wynikające z wcześniejszych zakupów licencji, których wykorzystanie w Polsce uwarunkowane było bardzo znacznym importem:
zaopatrzeniowym. Wydaje się, że w tym okresie Gierek wraz ze swoją ekipą stracił zaufanie ZSRR, co stało się jedną z przyczyn jego upadku.
Trudności importowe uniemożliwiały wzrost produkcji wyrobów rynkowych. Dlatego też — przy równolegle występujących problemach w rolnictwie - szybko pogłębiała się inflacja. W efekcie nastąpiło zwolnienie wzrostu realnych dochodów ludności miejskiej, a nawet ich spadek w 1978 r. Zniżkowały również realne dochody rolników.
: Fala strajków, która przeszła przez Polskę w 1980 r., skłoniła władze do podjęcia próby ich pacyfikacji przez przyznawanie strajkującym podwyżek płac i różnych dodatków do nich. Jednocześnie spadała produkcja, eo związane było z trudnościami w zapewnieniu niezbędnych dostaw kooperacyjnych. Z jednej więc strony rosła masa pieniądza na rynku, a z drugiej malało jej pokrycie towarami i usługami. Powodowało to braki coraz większej liczby artykułów w handlu, a tym samym konieczność nabywania ich, mniej lub bardziej nielegalnie, po znacznie wyższych cenach. W tej sytuacji ludzie posiadający oszczędności w złotówkach starali się wyzbywać ich kupując złoto, waluty obce, różne artykuły przemysłowe oraz żywność na zapas. Pogłębiało to niedobory na rynku i wywoływało dalszy wzrost cen o charakterze czysto inflacyjnym. W 1980 r. stopę inflacji oceniano na 9%, w 1981 r. - na 21%, a w 1982 r. - na 105%. Pogłębiający się deficyt towarów był przyczyną nasilenia się zjawiska tzw. nawisu inflacyjnego. O nawisie mówimy wówczas, gdy
14 Rządowy raport..., s. 28.
133
ludzie dysponują pieniędzmi, ale nie są w stanie zakupić za nie poszukiwanych produktów. Jak szacowano, w 1981 r. wysokość nawisu wynosiła około 30% dochodów ludności. Oznaczało to pogłębienie dezorganizacji gospodarki, występowanie coraz ostrzejszych braków towarowych, spadek zaufania do złotówki, uciekanie przy zawieraniu większych transakcji do dolara. Brak towarów stał się tak powszechny, że rząd zmuszony był już w 1980 r. wprowadzić w miastach przydziały na kartki podstawowych artykułów spożywczych (w tym mięsa, cukru, wódki, mąki, innych przetworów zbożowych, tłuszczów) oraz obuwia (po 1 parze na osobę rocznie). Oczywiście nie miało to wpływu na inflację, ale pozwoliło na okresową stabilizację cen produktów kartkowych.
Problem walki z inflacją nabierał wagi nie tylko gospodarczej, ale i politycznej. Z jednej strony powodowała ona spadek realnych dochodów i oszczędności ludności, a z drugiej potęgowała wykupywanie towarów z sieci handlowej. Wszystko to wywoływało nasilanie się nastrojów niezadowolenia i wzmacniało opozycję polityczną, która miała coraz więcej jawnych zwolenników. “Solidarność" grupowała wówczas około 10 mln członków, a liczba członków PZPR szybko malała.
Przeciwdziałać inflacji można było albo ograniczając poziom płac i zatrudnienia, albo zwiększając dostawy artykułów rynkowych, albo prowadząc politykę monetarną nastawioną na ograniczenie obiegu pieniężnego. Żadna z tych możliwości w ówczesnych warunkach nie mogła zostać zrealizowana w stopniu wystarczającym do zrównoważenia rynku. Ograniczenie płac i zatrudnienia nasilałoby niechęć społeczeństwa do PZPR i wyłonionej przez nią ekipy rządowej. Dlatego starano się ograniczać korzystanie z tej metody, co nie przeszkodziło, aby w 1982 r. dokonać wysokiej podwyżki cen i znacznie niższej płac, by w ten sposób zmniejszyć nawis inflacyjny. Przejściowo zredukowało to nawis, który jednak dość szybko zaczął znów się powiększać. Odczuwalny wzrost dostaw rynkowych był niemożliwy, bo brakowało dewiz na niezbędny import wsadu dla fabryk oraz na zakupy żywności, a uzyskiwanie nowych kredytów na Zachodzie zostało uniemożliwione w wyniku wprowadzenia sankcji gospodarczych wobec Polski. Państwa komunistyczne same przeżywały trudności gospodarcze i nie były skłonne nam pomagać. Jedynym wyjątkiem był ZSRR, który - w obawie przed wyłamaniem się Polski z grupy państw satelickich - dostarczał na warunkach kredytowych surowce, zboże i niewielkie ilości towarów konsumpcyjnych (radia, telewizory, lodówki, samochody itp). Nie można było też ograniczyć radykalnie
134
wydatków państwa, co limitowało wysokość dodatkowej emisji. W tej sytuacji starano się uatrakcyjniać przechowywanie wkładów oszczędnościowych w uprawnionych do tego instytucjach bankowych. Miano nadzieję, że wysokie oprocentowanie i możliwość zapewnienia sobie mieszkania czy samochodu zwiększy zainteresowanie ludności lokowaniem pieniędzy w PKO, co ograniczy zakupy rynkowe.
Nie pozwoliło to jednak na opanowanie inflacji. Od 1984 r. zaczęła ona stopniowo, ale szybko narastać. W 1984 r. jej roczna stopa wynosiła jeszcze 15%, w 1986 r. - 18%, w 1987 r. - 25%, w 1988 r. - 61%, a w 1989 - 244%15. Rząd nie był w stanie sytuacji zaradzić, bo - z jednej strony - stopniowo pogarszało się położenie gospodarcze kraju, a z drugiej - narastała niepewność co do jego przyszłości politycznej. Nie udała się operacja zmiany relacji między cenami i płacami podjęta na początku 1988 r. W lipcu 1989 r. próbowano ratować sytuację przez oficjalne zamrożenie na miesiąc płac i cen. Jednak wprowadzenie zasady wolnego rynku na produkty i ceny rolne w sierpniu 1989 r. przyspieszyło tempo inflacji.
Jak już wspomniano, polityka pieniężna była od początku lat pięćdziesiątych podporządkowana realizacji zadań rzeczowych, nakreślonych w planach gospodarczych. Dążenie do ograniczenia inflacji nie wynikało z troski o utrzymanie zdrowego pieniądza, w celu zabezpieczenia stałej realnej wartości oszczędności pieniężnych czy stabilności poziomu cen i" kosztów, ale z obawy, że wywoła ona nacisk na wzrost płac, podwyższenie kosztów produkcji, co w sumie mogłoby spowodować ograniczenie części dochodu narodowego przeznaczonej na akumulację. Brak stabilności pieniądza i jego niewymienialność na waluty obce przyczyniały się do utraty przez złotówkę charakteru waluty międzynarodowej. Relacje między złotym i walutami zachodnimi ustalane były przez polskie władze gospodarcze w sposób arbitralny i nie odpowiadały relacjom cenowym. Złoty funkcjonował więc tylko w rozrachunkach wewnętrznych; w relacjach finansowych z krajami Rady Wzajemnej Pomocy Gospodarczej jednostką rozliczeniową był rubel transferowy, a z krajami kapitalistycznymi - ich waluty. W ten sposób pieniądz polski stawał się bonem rozrachunkowym o znaczeniu wewnątrzkrajowym. Ludzie posiadający większe zasoby gotówki tezauryzowali je w walutach obcych, mimo że przez długi czas było to działanie sprzeczne z obowiązującym prawem
15 Mały Rocznik Statystyczny 1991, s. 230. 135
dewizowym. Stopniowo słabnąca pozycja złotówki doprowadziła do powstania w kraju faktycznej dwuwalutowości - obok złotówki zaczął w obiegu funkcjonować dolar, przy czym w latach osiemdziesiątych proces ten objął również przemysł uspołeczniony. Prowadzona polityka pieniężna zmniejszała sterowność polityki gospodarczej.
8. WARUNKI BYTU LUDNOŚCI
Według jednej z ostatnich prac Józefa Stalina, zasadniczym prawem gospodarki socjalistycznej miało być zapewnienie stałego wzrostu stopy życiowej ludności. Gospodarka komunistyczna, a zwłaszcza jej realizacja w ZSRR, była jednak dowodnym zaprzeczeniem tej tezy. Wzrost poziomu życia nie znajdował się prawie nigdy w centrum uwagi polityki gospodarczej. Raczej odnosiło się wrażenie, że traktowano go jako utrudnienie w realizacji polityki przyspieszonego wzrostu produkcji przemysłowej. Na ogół poprawa poziomu bytu ludności powodowana była głównie przyczynami politycznymi, to znaczy następowała wówczas, gdy z jakichś przyczyn partii komunistycznej zależało na pozyskaniu części społeczeństwa. W Polsce działo się tak w okresach ugruntowywania władzy komunistycznej, w czasie “odwilży" po śmierci Stalina w 1953 r., bezpośrednio po dojściu do władzy Gomułki i przez znaczny okres kierowania PZPR przez Gierka. W latach osiemdziesiątych prowadzono politykę, której naczelnym celem było ograniczenie wrogości wobec ekipy, która wprowadziła w Polsce stan wojenny, dlatego starano się nadmiernie nie pogarszać sytuacji bytowej ludności.
Najgorzej żyło się społeczeństwu w okresach realizacji polityki przyspieszonej industrializacji, na ogół dokonywanej, kosztem poziomu bieżącej konsumpcji, przy jednoczesnych licznych obietnicach radykalnej poprawy poziomu życia w bliżej nie zdefiniowanej przyszłości. Nawet ta część społeczeństwa, która w drugiej połowie lat czterdziestych poparła nową władzę i ci, którzy po październiku 1956 r. uwierzyli w zmiany oraz liberalizację PZPR, stopniowo tracili wiarę w realność urzeczywistnienia zapowiedzi poprawy materialnych warunków życia. Przyczyną narastającego sceptycyzmu było zarówno porównywanie poziomu życia w Polsce z rozwiniętymi gospodarczo krajami Zachodu, jak i bardzo pesymistyczne oceny warunków bytu społeczeństwa w ZSRR, który zdaniem teoretyków radzieckich osiągnął już znacznie wyższy etap rozwoju niż Polska. Znajdowała się ona bowiem - według ich opinii
136
- dopiero na drodze do stworzenia systemu socjalistycznego (do czego przede wszystkim brakowało skolektywizowania rolnictwa), podczas gdy ZSRR osiągnął już etap rozwiniętego socjalizmu. Ta perspektywa nie była dla nikogo atrakcyjna.
Według wyznawanej ideologii, najważniejszą częścią społeczeństwa była wielkoprzemysłowa klasa robotnicza. Dlatego zaspokajanie jej potrzeb pozostawało w centrum uwagi polityki gospodarczej i społecznej państwa. W podziale przeznaczonej na konsumpcję części dochodu narodowego klasa robotnicza partycypowała w stopniu wyższym niż inne grupy społeczne. Mimo to w pewnych okresach, zwłaszcza w pierwszych latach Planu Sześcioletniego, a następnie w latach 1958-1970, sytuacja materialna robotników niekiedy też się pogarszała. Płace realne zostały bowiem bądź obniżone, bądź ich wzrost mieścił się w granicach 1-1,5% rocznie i był nieodczuwalny.
Jeżeli jednak analizujemy sytuację materialną całej zbiorowości robotników, to stwierdzamy, że dochody realne tej grupy miały stałą tendencję wzrostową, nawet w okresach hamowania podwyżek płac indywidualnych. Wynikało to z realizacji ekstensywnego modelu wzrostu gospodarczego, przy którym znaczna część nowej produkcji uzyskiwana była w wyniku zwiększania liczby zatrudnionych. Dlatego też z roku na rok wzrastało zatrudnienie robotników, a tym samym zwiększała się realna wartość funduszu wynagrodzeń. Przy ocenie położenia całej zbiorowości klasy robotniczej ten element był ważniejszy niż sytuacja bytowa jednostek.
Od czasu pierwszej sześciolatki sytuacja na rynku pracy robotników, tak wykwalifikowanych, jak i bez kwalifikacji, kształtowała się dla nich bardzo korzystnie. Nie tylko zlikwidowano bezrobocie, ale występował stały deficyt siły roboczej. Ułatwiało to znalezienie pracy, przy czym kierownictwa fabryk, w obawie przed utratą robotników, patrzyły przez palce na różne niezbyt legalne metody podwyższania zarobków tej grupy pracowników. Akceptowano też niską wydajność pracy, spóźnienia, absencję z różnych przyczyn, a nawet pijaństwo. Doprowadziło to do demoralizacji znacznej części robotników, szczególnie tych, którzy nie mieli wcześniejszych tradycji zawodowych.
Likwidacja bezrobocia była niezwykle korzystna dla robotników, ale równocześnie - z punktu widzenia makroekonomicznego — stanowiła jeden z zasadniczych hamulców wzrostu wydajności pracy. Te fabryki, które chciały wymuszać na pracownikach podwyższanie produkcji, mu
137
siały albo stwarzać im znacznie korzystniejsze warunki bytowe i więcej płacić, albo też narażone były na utratę wykwalifikowanych pracowników. Wydaje się, że istnienie ograniczonego bezrobocia byłoby bardzo dyscyplinujące dla robotników i pozwalało na wydajniejsze wykorzystywanie czasu pracy i środków produkcji. Jednak polityka gospodarcza, nastawiona na realizację ekstensywnego modelu wzrostu, prowadziła do pozornego tylko braku robotników. W rzeczywistości w większości zakładów występowało nadmierne zatrudnienie, którego nie likwidowano, gdyż liczono się z koniecznością wykonywania planów często - wobec nierytmiczności dostaw kooperacyjnych - w bardzo krótkich terminach. Również niedocenianie w polityce gospodarczej państwa problemu kosztów własnych nie sprzyjało racjonalnemu wykorzystywaniu siły roboczej.
Zakłady pracy walczyły o przyciągnięcie pracowników nie tylko rywalizując wysokością płac, ale także łatwością uzyskania przydziału mieszkania zakładowego, stopniem rozbudowy własnej bazy wypoczynkowej, opieką nad dziećmi pracowników (własne żłobki i przedszkola), dofinansowywaniem wczasów, posiadaniem zakładowej przychodni lekarskiej, płatnym okresem przyuczania do zawodu, prowadzeniem przyfabrycznych szkół zawodowych, szkoleniem itd. Takich zachęt było wiele i korzyści z nich płynące stanowiły poważny element dodatkowego wynagrodzenia. Dlatego przy ocenie położenia materialnego robotników nie można ograniczać się do badania wyłącznie poziomu wynagrodzeń.
Obok likwidacji bezrobocia zasadnicze znaczenie dla pracowników fizycznych miało otworzenie przed nimi drogi awansu społecznego. W pierwszych latach Polski Ludowej opierał się on na przenoszeniu aktywnych politycznie robotników, należących do Polskiej Partii Robotniczej i Polskiej Partii Socjalistycznej, na stanowiska pracowników umysłowych. Jednak okres ten trwał stosunkowo krótko. Awans opierał się też na łatwości otrzymania darmowego średniego i wyższego wykształcenia. Dzieci robotników przy przyjęciach na wyższe studia korzystały początkowo ze specjalnej formy dokształcania, umożliwiającej przyjęcie na wyższe uczelnie bez matury (były to Uniwersyteckie Studia Przygotowawcze), a następnie z tzw. punktów preferencyjnych za pochodzenie rodziców, co miało ułatwić im dostęp do wyższego wykształcenia, mimo pewnych braków w wiadomościach z zakresu szkoły średniej. Dzieci pracowników umysłowych, zdające tak samo egzaminy wstępne jak dzieci robotników i chłopów, były dyskryminowane przez system punktów za pochodzenie społeczne rodziców.
138
Awans do grupy pracowników umysłowych nie był na ogół awansem materialnym, ale w społeczeństwie polskim wykonywanie pracy umysłowej w wielu środowiskach traktowano jako bardziej zaszczytne. W okresie międzywojennym dostęp do szkół średnich i wyższych był dla dzieci proletariatu przemysłowego formalnie otwarty, jednakże koszty nauki przekraczały możliwości ogromnej większości rodzin. Dlatego tylko jednostki przechodziły z klasy robotniczej do warstw uznawanych wówczas za
wyższe.
Istotne znaczenie dla klasy robotniczej, traktowanej całościowo,
miała też zasadnicza poprawa jej sytuacji mieszkaniowej. Podczas gdy w Drugiej Rzeczpospolitej robotnicy z reguły mieszkali w warunkach gorszych niż pracownicy umysłowi, w Polsce Ludowej warunki te uległy wyrównaniu. Często zasadniczym czynnikiem zachęcającym do podejmowania pracy w nowo uruchamianych zakładach, nierzadko leżących na peryferiach miast, było przydzielenie robotnikowi mieszkania służbowego. W związku z tym, że komorne w wydatkach rodzinnych nie odgrywało istotniejszej roli, bo gospodarka mieszkaniowa (komunalna, zakładowa i spółdzielcza) w bardzo wysokim stopniu finansowana była z budżetu państwa lub środków zakładów pracy, robotnicy bez problemu mogli
utrzymywać przydzielone mieszkania.
Istotnym novum stała się rozbudowa bazy wypoczynkowej, z której w dużym stopniu korzystali robotnicy. Ośrodki wczasowe budowały związki zawodowe, zakłady pracy, różne organizacje. Przed wojną robot"-nicy na ogół urlopy spędzali w domu lub, w najlepszym wypadku, u rodziny na wsi. Wyjazdy do ośrodków wczasowych praktycznie nie były dla nich dostępne, nawet dla najlepiej zarabiających.
Znaczny postęp nastąpił w zakresie prawa pracy i ustawodawstwa socjalnego. Tu podstawowe znaczenie miało zrównanie pracowników fizycznych i umysłowych w wielu dziedzinach — przed wojną uprawnienia obu grup były zasadniczo odmienne. Robotnicy zaczęli korzystać z analogicznego systemu ubezpieczeniowego jak pracownicy umysłowi, zrównano ich uprawnienia urlopowe (przed wojną urzędnicy korzystali ze znacznie dłuższego urlopu płatnego), objęto wszystkich robotników ubezpieczeniem wypadkowym i chorobowym, podczas gdy przed wojną zatrudnieni w rzemiośle nie mogli z nich korzystać. Poza tym, wobec likwidacji prywatnych zakładów pracy, które często zatrudniały robotników na “czarno", aby nie płacić należnych składek ubezpieczeniowych, zjawisko to przestało występować. Wieloma przywilejami objęto też rodziny robotników.
139
siały albo stwarzać im znacznie korzystniejsze warunki bytowe i więcej płacić, albo też narażone były na utratę wykwalifikowanych pracowników. Wydaje się, że istnienie ograniczonego bezrobocia byłoby bardzo dyscyplinujące dla robotników i pozwalało na wydajniejsze wykorzystywanie czasu pracy i środków produkcji. Jednak polityka gospodarcza, nastawiona na realizację ekstensywnego modelu wzrostu, prowadziła do pozornego tylko braku robotników. W rzeczywistości w większości zakładów występowało nadmierne zatrudnienie, którego nie likwidowano, gdyż liczono się z koniecznością wykonywania planów często - wobec nierytmiczności dostaw kooperacyjnych - w bardzo krótkich terminach. Również niedocenianie w polityce gospodarczej państwa problemu kosztów własnych nie sprzyjało racjonalnemu wykorzystywaniu siły roboczej.
Zakłady pracy walczyły o przyciągnięcie pracowników nie tylko rywalizując wysokością płac, ale także łatwością uzyskania przydziału mieszkania zakładowego, stopniem rozbudowy własnej bazy wypoczynkowej, opieką nad dziećmi pracowników (własne żłobki i przedszkola), dofinansowywaniem wczasów, posiadaniem zakładowej przychodni lekarskiej, płatnym okresem przyuczania do zawodu, prowadzeniem przyfabrycznych szkół zawodowych, szkoleniem itd. Takich zachęt było wiele i korzyści z nich płynące stanowiły poważny element dodatkowego wynagrodzenia. Dlatego przy ocenie położenia materialnego robotników nie można ograniczać się do badania wyłącznie poziomu wynagrodzeń.
Obok likwidacji bezrobocia zasadnicze znaczenie dla pracowników fizycznych miało otworzenie przed nimi drogi awansu społecznego. W pierwszych latach Polski Ludowej opierał się on na przenoszeniu aktywnych politycznie robotników, należących do Polskiej Partii Robotniczej i Polskiej Partii Socjalistycznej, na stanowiska pracowników umysłowych. Jednak okres ten trwał stosunkowo krótko. Awans opierał się też na łatwości otrzymania darmowego średniego i wyższego wykształcenia. Dzieci robotników przy przyjęciach na wyższe studia korzystały początkowo ze specjalnej formy dokształcania, umożliwiającej przyjęcie na wyższe uczelnie bez matury (były to Uniwersyteckie Studia Przygotowawcze), a następnie z tzw. punktów preferencyjnych za pochodzenie rodziców, co miało ułatwić im dostęp do wyższego wykształcenia, mimo pewnych braków w wiadomościach z zakresu szkoły średniej. Dzieci pracowników umysłowych, zdające tak samo egzaminy wstępne jak dzieci robotników i chłopów, były dyskryminowane przez system punktów za pochodzenie społeczne rodziców.
138
Awans do grupy pracowników umysłowych nie był na ogół awansem materialnym, ale w społeczeństwie polskim wykonywanie pracy umysłowej w wielu środowiskach traktowano jako bardziej zaszczytne. W okresie międzywojennym dostęp do szkół średnich i wyższych był dla dzieci proletariatu przemysłowego formalnie otwarty, jednakże koszty nauki przekraczały możliwości ogromnej większości rodzin. Dlatego tylko jednostki przechodziły z klasy robotniczej do warstw uznawanych wówczas za
wyższe.
Istotne znaczenie dla klasy robotniczej, traktowanej całościowo,
miała też zasadnicza poprawa jej sytuacji mieszkaniowej. Podczas gdy w Drugiej Rzeczpospolitej robotnicy z reguły mieszkali w warunkach gorszych niż pracownicy umysłowi, w Polsce Ludowej warunki te uległy wyrównaniu. Często zasadniczym czynnikiem zachęcającym do podejmowania pracy w nowo uruchamianych zakładach, nierzadko leżących na peryferiach miast, było przydzielenie robotnikowi mieszkania służbowego. W związku z tym, że komorne w wydatkach rodzinnych nie odgrywało istotniejszej roli, bo gospodarka mieszkaniowa (komunalna, zakładowa i spółdzielcza) w bardzo wysokim stopniu finansowana była z budżetu państwa lub środków zakładów pracy, robotnicy bez problemu mogli
utrzymywać przydzielone mieszkania.
Istotnym novum stała się rozbudowa bazy wypoczynkowej, z której w dużym stopniu korzystali robotnicy. Ośrodki wczasowe budowały związki zawodowe, zakłady pracy, różne organizacje. Przed wojną robotnicy na ogół urlopy spędzali w domu lub, w najlepszym wypadku, u rodziny na wsi. Wyjazdy do ośrodków wczasowych praktycznie nie były dla nich dostępne, nawet dla najlepiej zarabiających.
Znaczny postęp nastąpił w zakresie prawa pracy i ustawodawstwa socjalnego. Tu podstawowe znaczenie miało zrównanie pracowników fizycznych i umysłowych w wielu dziedzinach - przed wojną uprawnienia obu grup były zasadniczo odmienne. Robotnicy zaczęli korzystać z analogicznego systemu ubezpieczeniowego jak pracownicy umysłowi, zrównano ich uprawnienia urlopowe (przed wojną urzędnicy korzystali ze znacznie dłuższego urlopu płatnego), objęto wszystkich robotników ubezpieczeniem wypadkowym i chorobowym, podczas gdy przed wojną zatrudnieni w rzemiośle nie mogli z nich korzystać. Poza tym, wobec likwidacji prywatnych zakładów pracy, które często zatrudniały robotników na “czarno", aby nie płacić należnych składek ubezpieczeniowych, zjawisko to przestało występować. Wieloma przywilejami objęto też rodziny robotników.
139
W sumie można więc stwierdzić, że ogólna sytuacja materialna robotników uległa, w porównaniu z okresem Drugiej Rzeczpospolitej, odczuwalnej poprawie. Przy czym w mniejszym stopniu było to związane ze wzrostem realnych indywidualnych zarobków, gdyż w niektórych grupach pracowników fizycznych były one niższe niż przed wojną, a w znacznie większej mierze wynikało z realizacji zasady pełnego zatrudnienia, rozbudowy ochrony prawnej oraz ubezpieczeniowej, rozwoju dostępnej dla robotników służby zdrowia, odpoczynku wakacyjnego i przede wszystkim z otwarcia możliwości awansu społecznego.
W ciągu czterdziestu pięciu powojennych lat nastąpiło ujednolicenie warunków bytu robotników i pracowników umysłowych. Dysponowali takimi samymi mieszkaniami, mieli podobne umeblowanie i wyposażenie, ujednolicił się też sposób wyżywienia i ubierania. Zachowały się w tym zakresie raczej odrębności regionalne, niż wynikające ze stanu finansowego-
Chłopstwo - zgodnie z doktryną komunistyczną - było drugą co do ważności grupą społeczną. Polityka gospodarcza wobec rolników była bardzo złożona. Państwo starało się w okresach napiętych planów inwestycyjnych maksymalnie drenować finansowo wieś, aby uzyskane środki inwestować w rozbudowę przemysłu. Taka polityka, chociaż o różnym stopniu nasilenia, powracała kilkakrotnie po drugiej wojnie światowej. Szczególnie drastycznie starano się ograniczać dochody indywidualnego chłopstwa w okresie pierwszych lat Planu Sześcioletniego. Wieś obciążona została wysokimi podatkami, dużymi dostawami obowiązkowymi, obowiązkowymi składkami na Społeczny Fundusz Oszczędzania. Przy tym, zgodnie z ówczesną polityką, w proporcjonalnie większym stopniu od przeciętnego eksploatowano tzw. gospodarstwa kułackie, których właściciele często z trudem wiązali koniec z końcem. Ale i w czasach rządów Gomułki, i okresowo za czasów sekretarzowania Gierka, polityka ta, acz nie w takim natężeniu, była realizowana.
Jednocześnie polityka maksymalnego drenażu wsi pozostawała w zasadniczej sprzeczności z polityką gospodarczą państwa, które musiało zapewnić wyżywienie coraz liczniejszej ludności miejskiej oraz surowce rolnicze dla przemysłu spożywczego. Eksploatacja chłopstwa ograniczała ich nakłady inwestycyjne, zmniejszała chęć uzyskiwania wzrostu wydajności, zwiększania hodowli itd. Dlatego polityka gospodarcza ulegała częstym zmianom. W dążeniu do rzeczywistego wzrostu plonów należało
140
stworzyć warunki sprzyjające zwiększaniu dochodów rolników, co łączyło się z polityką podatkową, cen, dostaw obowiązkowych itd.
Chłopów, nawet w okresach największej eksploatacji wsi przez państwo, ratował występujący stale deficyt artykułów spożywczych. Powodował on bowiem utrzymywanie się stosunkowo wysokich cen na nie w handlu prywatnym w miastach. Dzięki temu nawet rolnik, który wywiązał się z dostaw obowiązkowych, zapłacił podatki i ubezpieczenia przymusowe, odłożył część zbiorów potrzebnych na własną konsumpcję i zasiewy, dysponował niewielkimi nadwyżkami towarowymi i mógł po ich sprzedaniu kupić więcej różnych wyrobów i usług niż w okresie Drugiej Rzeczpospolitej, kiedy żywność - szczególnie w latach trzydziestych - była nadzwyczaj tania. Stąd też pozorny paradoks: z jednej strony, wieś była w Polsce Ludowej bardziej obciążona na rzecz państwa, a z drugiej - nastąpiła bardzo odczuwalna poprawa warunków bytu rodzin chłopskich. Zaczęły lepiej mieszkać, lepiej się ubierać, lepiej odżywiać, bardziej dbać o wykształcenie dzieci.
O jednej przyczynie tego zjawiska już mówiliśmy. Następną było otrzymanie gruntów z reformy rolnej i na Ziemiach Odzyskanych. Kolejną
— bardzo istotną — była likwidacja przeludnienia agrarnego, stanowiącego zmorę wsi w latach trzydziestych. Polegało ono na tym, że w gospodarstwach chłopskich żyło kilka milionów ludzi, którzy w rolnictwie byli całkowicie zbędni. Nie mogli jednak odejść ze wsi, bo w miastach panowało bezrobocie. Po drugiej wojnie światowej sytuacja uległa zasadniczej zmianie. Na wielką skalę rozpoczęły się migracje z rolnictwa do przemysłu oraz łączenie pracy we własnym gospodarstwie z dodatkową pracą zarobkową w mieście. Zapewniało to wsi znaczne dochody z działalności pozarolniczej, które na ogół inwestowano w budowę nowych domów mieszkalnych, zakup maszyn rolniczych, traktorów itd. Postęp pod tym względem był ogromny.
Wieś uzyskała też prawo do ubezpieczeń społecznych, które przed wojną nie obejmowały indywidualnych rolników, oraz do darmowej po-
•mocy lekarskiej, co w Drugiej Rzeczpospolitej również nie było znane. Podobnie jak w wypadku robotników, wielkie znaczenie miało stworzenie możliwości awansu społecznego dzieciom chłopskim przez ułatwienie im dostępu do nauki. Grupa ta napotykała jednak większe trudności niż dzieci pracowników fizycznych, gdyż sieć szkół podstawowych i licealnych była na wsi niedostatecznie rozbudowana, a nauczyciele często nie posiadali niezbędnych kwalifikacji. Dzieci chłopskie, tak samo jak robotnicze, korzystały z możliwości nauki na Uniwersyteckich Studiach Przygo-
141
towawczych, miały też prawo do punktów preferencyjnych przy zdawaniu egzaminów do szkół wyższych.
Wydaje się, że awans materialny i kulturalny chłopstwa był szybszy niż klasy robotniczej. Rolnicy indywidualni stanowili grupę społeczną, która najbardziej skorzystała z przemian w powojennej Polsce.
Relatywnie najgorsza była w Polsce Ludowej sytuacja materialna pracowników umysłowych. Inteligencja miała spełniać tylko funkcje usługowe wobec “przodującej" klasy robotniczej, pozostającej w sojuszu 2 drobnotowarowym chłopstwem. Co więcej, inteligencja - zgodnie z uznawaną wówczas za wiążącą teorią, że dochód narodowy powstaje wyłącznie w produkcji materialnej — nie tworzyła go, a tylko konsumowała. Dochody realne inteligencji uległy znacznemu obniżeniu w porównaniu z okresem Drugiej Rzeczpospolitej. Dotyczyło to prawie wszystkich podstawowych grup zawodowych - nauczycieli, lekarzy, pracowników naukowych, sędziów i prokuratorów, większości urzędników państwowych i samorządowych, poważnej części pracowników umysłowych zatrudnionych w gospodarce narodowej. Wyższe dochody były dostępne tylko dla grupy uprzywilejowanych, związanych ze sprawowaniem władzy. Przy czym i ona miała realnie niższe płace niż otrzymywałaby przed wojną, ale korzystała z wielu przywilejów zastrzeżonych wyłącznie dla aparatu władzy. Należały do nich m.in. przydziały mieszkań służbowych, działek budowlanych, dostęp do tanich materiałów budowlanych, możliwość dokonywania zakupów wszystkich deficytowych artykułów po cenach oficjalnych, korzystanie ze specjalnie zaopatrzonych sklepów, darmowe wyjazdy na wczasy zagraniczne i do specjalnych domów wypoczynkowych w kraju. Przywileje te obejmowały jednak względnie ograniczoną część pracowników umysłowych, którzy pracowali w aparacie partyjnym, na wyższych stanowiskach rządowych, w bezpieczeństwie i generalicję. Natomiast ogromna większość pracowników umysłowych miała nie tylko niższe zarobki realne, ale pogorszyły się jej warunki mieszkaniowe i ogólny standard życia.
Polityka gospodarcza, która określała relacje dochodowe poszczególnych grup społecznych, wyraźnie preferowała pracę fizyczną. Przyniosło to bardzo niekorzystne skutki również w samej gospodarce. Znaczna część pracowników umysłowych nie czuła się w tej sytuacji zainteresowana wykonywanym zawodem, nie odczuwała potrzeby doskonalenia kwalifikacji. Dla inteligencji szczególnie dotkliwe były też pozamerytoryczne czynniki określające możliwości awansu zawodowego. Na ogół pierwszeństwo
142
mieli członkowie partii, nawet jeżeli ich umiejętności były znacznie niższe od umiejętności osób bezpartyjnych.
Oceniając politykę gospodarczą regulującą sytuację materialną poszczególnych wielkich grup społecznych trzeba podkreślić, że - z jednej strony - doprowadziła ona do odczuwalnego wzrostu poziomu życia większości robotników i rolników, przy obniżeniu poziomu materialnego inteligencji i urzędników. Z drugiej strony nie pozwoliła na stworzenie systemu pełnego wykorzystania siły roboczej w gospodarce uspołecznionej oraz że - wobec pozornego braku robotników - spowodowała nadmierny odpływ ludności w wieku produkcyjnym ze wsi. Obniżyło to poziom produkcji wielu gospodarstw rolnych. Z kolei preferowanie pracy fizycznej kosztem umysłowej odbijało się ujemnie na poziomie funkcjonowania różnych służb publicznych i powodowało wadliwe działanie całej machiny państwowej.
9. MIEJSCE W ŚWIECIE
Po powstaniu w lipcu 1944 r. tzw. Polski Lubelskiej, obejmującej tereny na wschód od Wisły, stosunki gospodarcze z zagranicą ograniczały się z początku wyłącznie do ZSRR, który dostarczał uzbrojenia i wyposażenia dla wojska, a także pewne ilości surowców i węgla oraz żywności. Po wyzwoleniu od Niemców zachodnich obszarów kraju, stosunki z ZSRR uległy komplikacji. Polska była całkowicie uzależniona politycznie i ekonomicznie od wschodniego sąsiada, a przy tym zależało jej na pozyskaniu jego poparcia dla polskich żądań dotyczących zmian terytorialnych na zachodzie i północy, gdyż sprawa granic wschodnich została przesądzona przez wielkie mocarstwa już wcześniej.
Według dwóch decydujących państw zachodnich - Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii - Polsce należała się rekompensata za utracone ziemie wschodnie, ale jednocześnie rozmiary tej rekompensaty nie powinny nadmiernie ograniczyć siły gospodarczej Niemiec. Koncepcja ta godziła w interesy Polski, gdyż mogliśmy pozostać bez Szczecina oraz części Dolnego Śląska. ZSRR był natomiast zainteresowany likwidacją potęgi niemieckiej, dlatego z jego strony Polska mogła liczyć na większe poparcie dla swych roszczeń. Zachód starał się jednak zniechęcić Moskwę do popierania stanowiska polskiego i w tym celu dawał do zrozumienia, że w interesie ZSRR nie leży wspieranie roszczeń polskich, jeżeli bowiem obszary te pozostaną w Niemczech, będzie mógł wywieźć z nich cały
143
istniejący tam majątek. Wobec zniszczeń Ukrainy, Białorusi i Rosji stanowisko to mogło zainteresować Stalina. Dlatego Polska musiała dość spokojnie traktować demontaże radzieckie oraz domaganie się utworzenia na Ziemiach Odzyskanych polsko-radzieckich przedsiębiorstw mieszanych. W tej sytuacji władze polskie starały się uzyskać poparcie kierownictwa radzieckiego dla zgłaszanych postulatów granicznych na zachodzie i północy, a jednocześnie zachować jak największą część majątku na Ziemiach Odzyskanych. Dlatego - jak już wspomniano - zabiegano o szczegółowe określenie listy przedsiębiorstw podlegających rozbiórce oraz wywozowi urządzeń do ZSRR, a zarazem czyniono próby ochrony przed demontażami zakładów, które nie znalazły się w tym wykazie. Wysunięto też propozycję podjęcia dostaw węgla do ZSRR w zamian za rezygnację z tworzenia wspólnych przedsiębiorstw.
Ta postawa oraz dążenie ZSRR do osłabienia Niemiec doprowadziły do pełnej realizacji polskich postulatów granicznych. Do Polski przyłączono nawet Szczecin, co poprzednio napotykało największe trudności ze strony ZSRR. Trzeba pamiętać, że stosunki polsko-radzieckie nie stanowiły relacji między dwoma suwerennymi państwami. Polska miała status kraju satelickiego, a zatem obrona jej interesów była bardzo trudna. Związek Radziecki wykorzystywał swą przewagę również w zakresie dwustronnych stosunków gospodarczych. Bardzo wyraźnie wystąpiło to na przykład przy regulacji sprawy partycypacji Polski w odszkodowaniach wojennych od Niemiec. ZSRR narzucił nam dogodne dla siebie rozwiązanie, polegające na tym, że mieliśmy dostać 15% reparacji otrzymywanych przez ZSRR ze stref znajdujących się pod okupacją wojsk Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i Francji oraz 15% ze strefy radzieckiej. Rzecz w tym, że Polska nie miała żadnego wglądu ani w wysokość reparacji otrzymywanych przez ZSRR w formie demontowanych obiektów, ani w wielkość dostaw gotowych produktów. Nie miała też prawa wyboru instalacji, maszyn i urządzeń, które by w ramach reparacji chciała otrzymać. W związku z czym musiała zadowalać się; tym, co ZSRR skłonny był przekazywać. :
Również w zakresie obrotów handlowych między obu krajami nie istniała równowaga. Związek Radziecki ustalał ceny wielu towarów zakupywanych w Polsce na bardzo niskim poziomie, a jednocześnie za część swego eksportu pobierał ceny znacznie wyższe, odpowiadające wówczas cenom światowym. Nie otrzymywaliśmy też należnych opłat za tranzytowe przewozy między ZSRR a Niemcami, za przebywanie wojsk ra-
144
dzieckich w Polsce itd. Sprawy te były całkowicie poza zasięgiem polskiej polityki gospodarczej, gdyż decydowała o tym supremacja polityczna wschodniego sąsiada.
W okresie Planu Sześcioletniego Polska otrzymywała z ZSRR dostawy inwestycyjne dla wielu fabryk na zasadach kredytowych. W pewnym zapewne stopniu decydował o tym interes wierzyciela, który w ten sposób z jednej strony realizował swą koncepcję rozbudowy potencjału przemysłowego Polski, a z drugiej - zwiększania jej uzależnienia gospodarczego.
Bardzo istotne znaczenie dla poprawy sytuacji żywnościowej, medycznej oraz gospodarczej miała darmowa pomoc przekazywana Polsce do 1947 r. przez UNRRA. Jej dostawy, których łączna wartość przekraczała 480 mln ówczesnych dolarów, były na tyle duże, że odgrywały poważną rolę w gospodarce kraju. UNRRA bowiem - poza dostawami żywności, ubrań i medykamentów - przekazała środki transportu (samochody i lokomotywy), konie, bydło i traktory dla rolnictwa oraz inne ważne urządzenia. Polska starała się również o duże kredyty z międzynarodowych instytucji finansowych, które zamierzała przeznaczyć na odbudowę zniszczeń. Dostała jednak tylko relatywnie nieznaczne pożyczki. Zadecydowało o tym narastanie wrogości między Wschodem i Zachodem, które powodowało, że państwa kapitalistyczne przestawały być zainteresowane umacnianiem gospodarki krajów związanych z ZSRR.
Trzeba stwierdzić, że w polskiej polityce gospodarczej lat czterdziestych istniała stale tendencja do utrzymania dobrych stosunków ekonomicznych z Zachodem. Dlatego wypłacono obywatelom krajów kapitalistycznych odszkodowania z tytułu nacjonalizacji mienia zagranicznego w Polsce i starano się rozwijać z państwami zachodnimi normalne stosunki handlowe. W 1947 r., gdy Stany Zjednoczone wystąpiły z propozycją objęcia państw Europy Wschodniej Europejskim Programem Odbudowy, zwanym Planem Marshalla, Hilary Minc wypowiadał się za jego przyjęciem. Dopiero pod wyraźnym naciskiem radzieckim zmianił zdanie. W tym okresie ZSRR w coraz większym stopniu starał się podporządkować sobie i zintegrować gospodarki państw satelickich.
Zewnętrznym sygnałem tej polityki było utworzenie w 1949 r. Rady Wzajemnej Pomocy Gospodarczej, która miała być blokiem gospodarczym krajów komunistycznych. Powstanie takiego porozumienia - gdyby nie występowała w nim supremacja jednego państwa - byłoby dla Polski •bardzo korzystne. Zapewniałoby bowiem możliwości rozwijania handlu
145
zagranicznego i przepływu kapitałów między uczestnikami porozumienia. Przy dominującej pozycji ZSRR, RWPG stała się instrumentem podporządkowywania gospodarki poszczególnych państw jednemu centrum zarządzania. RWPG uzgadniała założenia wieloletnich i rocznych planów gospodarczych, określała poziom i strukturę wzajemnych obrotów handlowych, regulowała ceny obowiązujące w wymianie towarowej między członkami RWPG, określała podział zadań produkcyjnych, ustalała programy wspólnych inwestycji itd.
Przynależność do RWPG wymuszała określoną strategię gospodarczą Polski i jej powiązania ekonomiczne z innymi krajami komunistycznymi w Europie. Początkowo celem ZSRR było stworzenie zamkniętego i maksymalnie samowystarczalnego układu gospodarczego, w którym istniałby ustalony przez to państwo podział pracy między poszczególnymi jego uczestnikami. W związku jednak z podporządkowaniem zadań gospodarczych potrzebom militarnym ZSRR, struktura gospodarek poszczególnych państw była dość podobna. Każdy kraj był bowiem początkowo traktowany jako w pewnym stopniu autarkiczny obszar gospodarczy. Wynikało to prawdopodobnie z dążenia do stworzenia takiego systemu produkcji, który byłby możliwie odporny na zniszczenie w wyniku bombardowań. Dlatego starano się w każdym państwie budować w miarę samowystarczalny kompleks gospodarczy. W latach pięćdziesiątych nie występowała tak korzystna dla handlu zagranicznego specjalizacja poszczególnych krajów w wytwarzaniu określonych wyrobów, która dawała korzyści wielkiej skali, a tym samym stwarzała możliwości stałego unowocześniania produktu.
Koncepcje specjalizacji poszczególnych państw zaczęły rodzić się później, ale nie przyniosły oczekiwanych rezultatów, gdyż we wszystkich krajach wywierano nacisk na rozwijanie przede wszystkim produkcji środków wytwarzania. Specjalizacja określała więc głównie, które kraje mają nastawić się na produkcję poszczególnych typów maszyn, urządzeń itd. Zasada ta nie była wprawdzie w pełni przestrzegana, gdyż każde państwo starało się koncentrować na produkcji dla siebie najkorzystniejszej. Pewna specjalizacja produkcji przyznana Polsce (np. budowa okrętów, wytwarzanie wielkich i średnich obrabiarek, maszyn budowlanych i drogowych, wagonów kolejowych) miała zasadniczą wadę. Odbiorcą większości produkcji był z założenia ZSRR i funkcjonowanie nie tylko poszczególnych przedsiębiorstw, ale całych branż zależało od stosunków polsko-radzieckich. Obok zależności politycznej i wojskowej, rodziła się
146
coraz większa zależność gospodarcza, przy czym Polska była w większym stopniu uzależniona od radzieckiego rynku zbytu, i od dostaw surowców, niż ZSRR od naszego. Praktycznie - wobec braku dewiz — gospodarka polska w przypadku przerwania dostaw np. ropy naftowej czy rudy żalaza zostałaby unieruchomiona. Również odmowa dokonywania zakupów produktów polskich przez Moskwę spowodowałaby gwałtowne załamanie produkcji, co zresztą obecnie obserwujemy.
Koncepcja samowystarczalności obozu socjalistycznego nigdy nie dała się w pełni zrealizować. Wynikało to m.in. z dominowania w obrotach towarowych w ramach RWPG zasady kompensaty. Każde państwo mogło otrzymać od partnera tylko równowartość towarów do niego eksportowanych. Zmniejszało to zakres wzajemnej wymiany, zwiększało tendencje autarkiczne i konieczność importu wielu produktów z krajów zachodnich, na który m.in. w istotny sposób wpływał dość ograniczony w wielu branżach przemysłu państw komunistycznych postęp techniczny i technologiczny. Kraje kapitalistyczne dysponowały bowiem znacznie nowszymi urządzeniami i technologiami, a przy tym zapewniały dostawy w terminach nieporównanie krótszych niż państwa socjalistyczne. Dlatego starano się w miarę możności dokonywać zakupu na rynkach krajów zachodnich, co jednak wymagało utrzymywania eksportu do nich na możliwie wysokim poziomie lub też uzyskiwania kredytów.
Po powrocie Władysława Gomułki do władzy w październiku 1956 r. Polska starała się nieco bardziej otworzyć na Zachód. Znalazło to zrozumienie państw kapitalistycznych. Otrzymaliśmy korzystne kredyty w USA na zakup zboża, przy czym były one spłacane w złotówkach. Stworzono też pewne ułatwienia dla eksportu polskiego. W tym okresie Gomułka uzyskał również znaczną pomoc gospodarczą ZSRR. Moskwa zgodziła się na całkowite skreślenie polskiego długu z tytułu wcześniejszych dostaw. Oznaczało to darowanie zadłużenia w wysokości około 500 mln dolarów, co stanowiło rekompensatę za wcześniejsze, prawie darmowe dostawy węgla z Polski i niepłacenie za tranzyt oraz za pobyt wojsk radzieckich. Jednocześnie Polska otrzymała od ZSRR kredyt na zakupy niezbędnych produktów w krajach kapitalistycznych.
Realizowany w Polsce model industrializacji miał na celu szybkie zwiększenie produkcji. Dotyczyło to jednak przede wszystkim tradycyjnych produktów, które w okresie międzywojennym określały pozycję gospodarczą poszczególnych państw i ich siłę militarną. To było powodem przywiązywania wielkiej wagi do rozwoju hutnictwa, energetyki, przemysłu
147
maszynowego, przy znacznie mniejszym zainteresowaniu wytwarzaniem nowych wyrobów, związanych z chemią, elektroniką, optyką, automatyką itd., na co w tym okresie w coraz większym stopniu nastawiały się kraje kapitalistyczne i co decydowało o nowoczesności ich produkcji.
W dziedzinie wytwarzania tradycyjnych produktów osiągnięcia Polski były bardzo poważne i jej pozycja jako producenta ulegała umocnieniu. W pewnym stopniu zmniejszał się dystans w stosunku do świata w produk-. cji żelaza, stali, węgla, koksu, cementu, elektryczności, prostych obrabiarek do metalu, lokomotyw, wagonów kolejowych. Tempo odrabiania zaległości było przy tym bardzo szybkie. Natomiast w wielu bardziej nowoczesnych dziedzinach - poza przemysłem zbrojeniowym - nasze zacofanie nawet się pogłębiało. W pewnej mierze starał się temu przeciwdziałać Edward Gierek, który rozpoczął modernizację produkcji fabrycznej przy pomocy zakupu licencji na wytwarzanie nowych produktów lub doskonalenie już wyrabianych. Jednak brak określonej koncepcji specjalizacji przemysłowej Polski powodował brak całościowej koncepcji ich zakupów. Dlatego nabyto wiele zupełnie przypadkowych licencji, których nigdy nie wykorzystano. Polityka gospodarcza Gierka - rozszerzenia otwarcia na Zachód - prowadziła do wyraźnego ograniczania obrotów towarowych z krajami RWPG. Podczas gdy w 1970 r. import z nich stanowił 69%, w 1978 r. spadł do 54%16. Wynikało to głównie z faktu, że kupowane na Zachodzie fabryki nie były dostosowane do półproduktów i podzespołów wytwarzanych w innych krajach RWPG i w Polsce, w związku z czym musiały być one zakupywane w krajach kapitalistycznych. Powodowało to pewne uzależnienie gospodarki polskiej od Zachodu. Podobnie działało nadmierne zadłużenie się w tych państwach.
W tym czasie szczególnie dotkliwie dało znać o sobie słabe przystosowanie Polski do rozwoju handlu zagranicznego. Nie mieliśmy - poza surowcami (węgiel, siarka, miedź) i niektórymi artykułami spożywczymi (mięso, szynki, wódka, jęczmień browarniczy) - żadnej specjalizacji eksportowej o większym znaczeniu. Mogliśmy więc tylko eksportować przypadkowe produkty, przy czym często ich jakość odbiegała od wymaganej w krajach kapitalistycznych. Powodowało to uzyskiwanie niższych cen. Dlatego wywóz z Polski był raczej zorientowany na Wschód, gdzie wymogi jakościowe odpowiadały standardom polskim. Powstawała coraz wyraźniejsza nierównowaga w obrotach z zagranicą - chcieliśmy impor-
16 Z. Landau, C/ówie tendencje..., s. 78.
148
tować z państw kapitalistycznych, a eksportować do socjalistycznych. Ponieważ jednak rozliczenia w obu wypadkach dokonywane były w innych walutach, nawet istnienie nadwyżki w handlu za Wschodem nie zapewniało pokrycia kosztów przywozu z Zachodu.
W zakresie międzynarodowych kontaktów gospodarczych Polska była całkowicie ubezwłasnowolniona, gdyż specjalizację produkcji dostosowano do potrzeb krajów RWPG i chłonności ich rynków. Pewne próby uelastycznienia mechanizmu obrotów towarowych w ramach RWPC napotykały nieprzezwyciężone trudności. W latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych korzystniej zaczęły układać się natomiast relacje cenowe, m.in. z ZSRR. Niektóre bowiem surowce (przede wszystkim ropę naftową, rudy żelaza, bawełnę) kupowaliśmy okresowo po cenach znacznie niższych od cen światowych. Do dziś nie ma jednak żadnego naukowo poprawnego szacunku określającego straty lub korzyści Polski z tytułu przynależności do RWPG.
W zakresie kontaktów gospodarczych z zagranicą kontrola ze strony Moskwy była bardzo silna i stosowanie jakiejkolwiek własnej polityki gospodarczej, nastawionej na realizację interesów Polski, było praktycznie niemożliwe. Wszystkie strategiczne decyzje w tym zakresie wymagały uprzedniej akceptacji ZSRR. Dotyczyło to zarówno kontaktów z Zachodem, jak i ze Wschodem. ZSRR starał się również przeciwdziałać powstaniu silniejszych dwustronnych powiązań gospodarczych w ramach RWPG, gdyż pozostawało to w sprzeczności z koncepcją dominującej pozycji ZSRR w istniejącym układzie. Stopniowo kontakty gospodarcze z Zachodem stawały się dla Rosji coraz bardziej konieczne. Dawały bowiem pewne, choć ograniczone, możliwości dostępu do nowszych technologii i zakupu nie wytwarzanych w ZSRR produktów, często niezbędnych również dla programów militarnych. Wobec tego, że Polska miała na Zachodzie opinię kraju stosunkowo bardziej liberalnego, pozwalało to jej na utrzymywanie od 1956 r. dość rozbudowanych stosunków handlowych z tym obszarem. Zgoda ZSRR na to otwarcie wynikała zapewne z przekonania, że obok Polski skorzysta na nim również jej wschodni sąsiad.
10. ROZWÓJ, ALE ZA JAKĄ CENĘ?
Po drugiej wojnie światowej Polska weszła w okres szybkiego wzrostu gospodarczego. Przede wszystkim rozbudowane zostały tradycyjne wówczas działy przemysłu o bezpośrednim i pośrednim znaczeniu wojskowym.
149
Wolniej rozwijał się przemysł konsumpcyjny oraz rolnictwo, ale również w tym zakresie dał się zaobserwować wyraźny postęp (szczególnie po 1956 r.). Zwiększała się zarówno produkcja polowa, jak i hodowlana, rosły też przeciętne plony z hektara. Nastąpiła odczuwalna poprawa warunków życia znacznej części chłopstwa oraz poważnej części robotników. Nie objęła ona pracowników umysłowych i inteligencji oraz niektórych grup robotników wykwalifikowanych, których realne zarobki nie osiągnęły poziomu przedwojennego.
Gdybyśmy chcieli dokonywać porównań wzrostu gospodarczego PRL i Drugiej Rzeczpospolitej, to musielibyśmy przede wszystkim ograniczyć nasze porównania do okresów o analogicznej liczbie lat, a więc w przypadku PRL do lat 1944-1965. Stwierdzilibyśmy wówczas, że rozwój gospodarczy PRL następował w tym czasie znacznie szybciej niż w okresie międzywojennym. Trzeba jednak pamiętać, że lata 1918-1939 w całej gospodarce światowej były, ogólnie rzecz biorąc, okresem znacznie wolniejszego tempa wzrostu niż to miało miejsce po 1945 r. To w pewnym stopniu tłumaczy szybsze tempo rozwoju gospodarki polskiej po drugiej wojnie światowej. Na szybki rozwój istotny wpływ miało też m.in. powstanie bardziej chłonnego rynku zbytu, ograniczanie konsumpcji na rzecz akumulacji, zlikwidowanie odpływu kapitałów z kraju z tytułu obsługi kapitałów zagranicznych. ,
Nas jednak interesuje przede wszystkim uzyskanie odpowiedzi na pytanie, czy wybór diametralnie odmiennej polityki gospodarczej przed wojną i po niej miał wpływ na przyspieszenie wzrostu. Na to pytanie niezwykle trudno jest udzielić jakiejkolwiek jednoznacznej odpowiedzi Nie mamy bowiem - jak już wspominaliśmy - żadnych precyzyjnych miar ustalających oddziaływanie określonej polityki ekonomicznej na wzrost gospodarczy. Możemy tylko stwierdzić, że rozwój się dokonywał i że był zdecydowanie szybki, acz jednostronny. Jednocześnie jego koszty po drugiej wojnie światowej były niezmiernie wysokie.
Gospodarka socjalistyczna okazała się niezwykle marnotrawna. Nie potrafiła czy nie była w stanie wprowadzić mechanizmów wymuszających optymalne wykorzystywanie mocy produkcyjnych, zatrudnianej siły roboczej, nie miała mechanizmów samoczynnego wprowadzania przez fabryki nowych produktów, nastawiona była na stosowanie w znacznym stopniu polityki autarkicznej, która zmuszała do podejmowania wytwórczości niewielkich ilości produktów przy kosztach własnych znacznie wyższych niż w wypadku importu. Wobec stałego deficytu produkcji materialnej nie
150
istniały warunki do eliminacji przedsiębiorstw przestarzałych o nieuzasad-nienie wysokich kosztach własnej produkcji itd. Listę tę można by dowolnie wydłużyć. Marnotrawstwo gospodarki socjalistycznej wynikało również w dużej mierze z tego, że była ona gospodarką permanentnych niedoborów. Powodowało to gromadzenie na wszelkich szczeblach niezwykle kosztownych rezerw i zapasów, które bardzo często ulegały zmarnowaniu. Dążąc do likwidacji niedoborów wyrobów przemysłowych z reguły starano się likwidować czy ograniczać je poprzez budowę nowych zakładów produkcyjnych, a nie wykorzystywanie zdolności wytwórczych w już istniejących. Niedobory występowały też w transporcie, przy równoczesnych ogromnych, nieracjonalnych przewozach. Brakowało siły roboczej, a zatrudniona wykorzystywana była jedynie częściowo. Istniał niedobór energii elektrycznej, ale jej zużycie na jednostkę produkcji było kilkakrotnie wyższe niż w krajach rozwiniętych. Dotyczyło to również węgla, żelaza, stali, wyrobów walcowanych itd.
Marnotrawstwo gospodarki socjalistycznej szczególnie ostro uzewnętrzniało się w okresach “manewrów" gospodarczych. Okazywało się bowiem wówczas, że trzeba było przerywać budowę wielu zaczętych już nowych zakładów produkcyjnych i inwestycji towarzyszących, w które zaangażowano wielkie nakłady. Mimo przerwania budów nadal przychodziły z kraju i z zagranicy wcześniej zamówione maszyny i urządzenia dla tych fabryk. Na ogół nie można było ich zagospodarować w innych przedsiębiorstwach. Jednocześnie, wobec przerwania licznych inwestycji w zakładach mających dostarczać elementy produkcji dla innych fabryk, te ostatnie nie były w stanie normalnie funkcjonować.
Było to skutkiem wcześniej popełnianych błędów w planowaniu centralnym. Błędów tych nie można było jednak uniknąć, gdyż gospodarka była już na tyle zróżnicowana, że wymykała się metodom systemu nakazowo-rozdzielczego. Będące jego częścią, centralne planowanie nie było w stanie przewidzieć wszystkich możliwych wariantów rozwoju i wybrać optymalny.
Na dodatek na przeszkodzie stały polityczne i często ideologiczne uwarunkowania funkcjonowania gospodarki w powojennej Polsce. ZSRR narzucał nam kierunek rozwoju gospodarki oraz zasady polityki gospodarczej. Koncepcje te znajdowały również zwolenników w kraju, szczególnie" w kręgach partyjnych. Jednocześnie ZSRR i PZPR wywierały nacisk, aby polityka gospodarcza realizowała ideologiczne założenia teorii leninowskiej. Należała do nich konieczność likwidacji nie tylko systemu kapitali-
151
stycznego, ale również przekształcenie gospodarki drobnotowarowej w miastach i na wsi w gospodarkę uspołecznioną. Nie zwracano przy tym uwagi, że w dziedzinie drobnej produkcji i usług dotychczasowy system był znacznie bardziej społecznie wydajny, umożliwiał tańsze wytwarzanie produktów i usług, szybciej dostosowywał się do zmieniających się potrzeb, niższe były jego koszty administracyjne itd. A ponieważ — zgodnie z założeniami Lenina, gospodarka drobnotowarowa żywiołowo prowadziła do powstawania elementów gospodarki kapitalistycznej, przesądziło to o stosunku do drobnych prywatnych przedsiębiorstw i gospodarstw. Wymóg teorii przeważył wszystkie względy wynikające z realiów życia gospodarczego. Przy tym wywierano na przykład nacisk na przeprowadzenie kolektywizacji w europejskich krajach komunistycznych, nawet po bardzo negatywnych doświadczeniach ZSRR, w którym kolektywizacja doprowadziła do drastycznego spadku produkcji rolnej.
Przejawów marnotrawstwa społecznego było znacznie więcej. Spójrzmy, na przykład, na stosunek do środowiska przyrodniczego i lokalizacji inwestycji przemysłowych. Gospodarka socjalistyczna nie stosowała się do prawie żadnych zasad ekologii. Wynikało to z chęci uniknięcia dodatkowych kosztów, związanych z dostosowaniem budowanych przedsiębiorstw do potrzeb ochrony środowiska. Zamiast więc ponosić dodatkowe nakłady na ten cel, decydowano się na rozszerzanie zasięgu inwestycji produkcyjnych. W efekcie doszło w Polsce do ogromnego zniszczenia środowiska. Dołączyły się do tego bardzo poważne błędy w polityce lokalizacyjnej przemysłu, związane z dostosowaniem jej do koncepcji ideologicznych. Ponieważ według teorii leninowskiej wielkoprzemysłowa klasa robotnicza stanowiła wiodącą grupę społeczeństwa, starano się w dużych miastach tworzyć potężne zakłady przemysłowe, nie biorąc pod uwagę ich niszczącego wpływu na środowisko przyrodnicze i perspektywy rozbudowy aglomeracji. To zadecydowało na przykład o lokalizacji Nowej Huty pod Krakowem, Huty “Warszawa" na bliskich przedmieściach Warszawy.
Błędne decyzje ekonomiczne i błędne założenia polityki gospodarczej występują w każdym systemie gospodarczym. Jednak ich nasilenie w systemie gospodarki socjalistycznej było szczególnie duże, a skutki bardzo odczuwalne i to nie tylko doraźnie, ale również perspektywicznie. Dziś wielu popełnionych przed 1989 r. błędów w polityce gospodarczej i koncepcjach lokalizacyjnych nie można już odrobić.
Od bardzo wielu lat ekonomiści zadawali sobie pytanie, czy ukształtowany w ZSRR po rewolucji 1917 r., a w europejskich krajach komuni-
152
l
stycznych po drugiej wojnie światowej, system gospodarki jest refor-mowalny. Próbowano też przedstawiać różne koncepcje jego modernizacji i racjonalizacji. W praktyce jednak próby te zawsze przerywano już w trakcie wstępnych wdrożeń. Tym samym nie można było ocenić, czy były one w stanie choć częściowo usunąć mankamenty realizowanej polityki gospodarczej i nakazowo-rozdzielczego systemu
ekonomicznego.
Wydaje się, że system gospodarki socjalistycznej był niereformowal-ny głównie z przyczyn politycznych. Te też decydowały o odchodzeniu od wszelkich eksperymentów. Zmiany w gospodarce wymagały bowiem przede wszystkim radykalnego zwiększenia samodzielności decyzji i uprawnień przedsiębiorstw. One właśnie były w stanie lepiej niż centralny planista dostosować produkcję do autentycznych potrzeb i możliwości, mogły też wykonywać ją przy znacznie niższych kosztach. Gdyby nie narzucano odgórnie wskaźników regulujących wszystkie zasadnicze elementy działalności przedsiębiorstwa, i gdyby bezpośrednio zakład produkcyjny, jego kierownictwo i pracownicy czerpali określone korzyści z osiągania lepszych wyników produkcyjnych i ekonomicznych, to skończyłoby się ukrywanie rzeczywistych zdolności wytwórczych, tolerowanie nadmiernego zatrudnienia, nieliczenie się z kosztami, przeciwdziałanie zmianom profilu wytwarzania, gromadzenie zapasów, domaganie się nowych środków na inwestycje itd.
Natychmiast rodzi się pytanie, dlaczego więc tego nie robiono, jeżeli sprawa była w końcu stosunkowo prosta, a diagnoza niedomagań istniejącego systemu pełna. Liberalizacja systemu gospodarowania przedsiębiorstw państwowych, przestawienie ich działalności na znany i wypróbowany tryb funkcjonowania skomercjalizowanych fabryk należących do państwa w krajach kapitalistycznych, ograniczyłyby wszechwładzę partii komunistycznej. Jej wpływ na funkcjonowanie przedsiębiorstw musiałby zostać zlikwidowany, gdyż nie polityka, a interes ekonomiczny decydowałby o zasadach działania zakładu produkcyjnego. Demontaż systemu partyjnego nie skończyłby się przy tym na szczeblu przedsiębiorstwa. W nowych warunkach musiano by ograniczyć zakres i uprawnienia dotychczasowego aparatu centralnego planowania oraz stopniowo zlikwidować system administrowania sferą nakazowo-rozdzielczą, gdyż traciłyby rację bytu. Funkcje te przejmowałby w coraz większym stopniu odradzający się rynek nie tylko dóbr konsumpcyjnych, ale również dóbr inwestycyjnych. Planowanie musiałoby zostać ograniczone do wytyczania
153
pewnych decyzji strategicznych, określania makropropórcji i tworzenia narzędzi zachęcających przedsiębiorstwa do dostosowania się do założeń
tak rozumianego planu.
Oczywiście system ten w krajach komunistycznych nie miał żadnych szans na akceptację ze strony władzy. Godził bowiem zarówno w interesy istniejących elit partyjno-rządowych, jak i w założenia ideologiczne leni-nizmu, na których się opierał. Wobec tego, że rynek prowadził do odrodzenia kapitalizmu, a ten rozsadzał system komunistyczny, z założenia odrzucono reformy dopuszczające funkcjonowanie rynku, który stałby się decydującym czynnikiem współokreślającym funkcjonowanie gospodarki. Zwolenników takich rozwiązań uważano za rewizjonistów, a był to w partii komunistycznej zarzut niezwykle ciężki. Nie można też zapominać, że w interesie ZSRR nie leżało usamodzielnianie gospodarcze państw satelickich. Bardziej radykalna reforma ekonomiczna musiała w perspektywie prowadzić do zmian realizowanych przez nie założeń polityki gospodarczej, spowodowałaby powstanie bliższych wzajemnych powiązań ekonomicznych i większe otwarcie się na Zachód. Było to dla imperialnej koncepcji ZSRR nie do zaakceptowania. Tak więc przeciwko reformowaniu istniejącego systemu działał zarówno opór z zewnątrz, jak i wewnętrzny, ze strony grup decydujących o całej polityce gospodarczej kraju. W państwie komunistycznym nie istniała żadna zorganizowana siła, która byłaby w stanie bez zmiany systemu politycznego doprowadzić do radykalnego przekształcenia mechanizmów gospodarczych i realizowanej polityki gospodarczej.
Powstaje teoretyczny problem, czy ewentualnie zreformowana gospodarka — oparta na własności państwowej całego wielkiego i średniego przemysłu, handlu hurtowego oraz dużych gospodarstw rolnych — mogła sprawnie funkcjonować. Na to pytanie można odpowiedzieć zarówno twierdząco, jak i przecząco, w zależności od nastawienia do etatyzmu. Jego zwolennicy widzieliby szansę funkcjonowania takiego systemu, a mogą powoływać się m.in. na pozytywne doświadczenia Drugiej Rzeczpospolitej, w której państwo miało istotny wpływ na przemysł, a w latach trzydziestych kreowało politykę gospodarczą, którą obecnie oceniamy bardzo pozytywnie. Przeciwnicy uznają, że system taki nie mógłby być efektywny gospodarczo i na dowód tego przytoczyliby m.in. fakt, iż w krajach wysoko rozwiniętych państwo rezygnuje z posiadania przedsiębiorstw przemysłowych. Bez praktycznego sprawdzenia nie można tego sporu rozstrzygnąć, jednak w związku z tym nie można też przesądzać, że
154
posiadanie przez państwo określonych przedsiębiorstw czy nawet działów, przemysłu oraz wytyczanie przez nie generalnych założeń polityki gospodarczej nie jest możliwe.
Warto tu zauważyć, że nie należy koncepcji polityki gospodarczej preferowanych przez różne szkoły ekonomiczne traktować jak dogmatów religijnych. Na ogół zwolennicy poszczególnych kierunków skłonni są uważać, że tylko ich koncepcje są zawsze i w każdym wypadku słuszne, i że tylko ich konsekwentne stosowanie może zapewnić wzrost gospodarczy. Prawda wydaje się jednak inna. Nie ma dobrych i złych koncepcji w naukowej ekonomii i związanych z nimi kierunków polityki gospodarczej. W różnych bowiem warunkach ekonomicznych należy stosować odmienne rozwiązania, l to co może dać bardzo korzystne wyniki w gospodarce jednego kraju w określonym czasie, może całkowicie zawieść w innym państwie w odmiennej sytuacji. Decyduje tu i poziom gospodarczy, i aktualny trend rozwojowy gospodarki światowej, i pewne tradycje lokalne. Dlatego próba stosowania jakichkolwiek miar oceniających skuteczność praktycznych zastosowań teorii ekonomicznych jest zawodna. Każda bowiem naukowa teoria ekonomiczna i oparta na niej polityka gospodarcza mogą się sprawdzić, jeżeli wykorzystywane będą we właściwych dla ich stosowania warunkach; każda może też zawieść, jeżeli warunki nie okażą się sprzyjające jej realizacji. Dlatego też dogmatyczne trzymanie się jakiejś koncepcji ekonomicznej może okazać się błędem.
Wracając do rozważań na temat możliwości funkcjonowania zetaty-zowanego systemu gospodarki trzeba stwierdzić, że musiałby on powrócić do wykorzystywania wypróbowanych mechanizmów gospodarczych. Dążenie do wymyślania nowych, tak charakterystyczne dla krajów komunistycznych, zakończyło się tragicznym niepowodzeniem. W gospodarce nie można bowiem niczego wymyślać. Można tylko starać się poznawać istniejące prawidłowości nią rządzące i dążyć do wykorzystania ich w celu przyspieszenia wzrostu. System socjalistyczny chciał jednak oderwać się od istniejących metod i instrumentów decydujących o funkcjonowaniu gospodarki. Dlatego podejmowano okresowo próby likwidacji pieniądza i banków, dążono do stosowania jednakowych wynagrodzeń dla wszystkich zatrudnionych, odrywano ceny od kosztów produkcji, zastępowano rynek rozdzielnictwem, a bodźce ekonomiczne wzrostu wydajności — współzawodnictwem pracy itd. Wymyślony system po prostu nie mógł funkcjonować, gdyż nie odpowiadał aktualnym warunkom i potrzebom
155
gospodarki. Bazująca ha takich założeniach polityka ekonomiczna musiała prowadzić na manowce, opierała się bowiem na mniej lub bardziej fałszywych założeniach. Cenę za budowanie wyimaginowanego systemu zapłaciliśmy wszyscy. Rozwój gospodarczy PRL mógł dokonać się przy znacznie mniejszych nakładach i kosztach społecznych oraz przy znacznie mniejszych wyrzeczeniach ludności, obarczonej ciężarami związanymi z budową nowego systemu politycznego. Kraje kapitalistyczne, których rozwój gospodarczy po drugiej wojnie światowej był równie szybki, umiały zharmonizować go z jeszcze szybszym wzrostem konsumpcji i poprawą warunów bytu ludności. Dlatego też system ten wygrał rywalizację ekonomiczną z imperium radzieckim.
Od autora
Ponieważ w pracy tej pojawić się musi element porównań Polski międzywojennej i Polski Ludowej, a także ocen skuteczności działań osób odpowiedzialnych za gospodarkę narodową przed wojną i po wojnie, rozważania zacząć trzeba od krótkiej refleksji na temat tego, czym jest polityka gospodarcza. Istnieją różne jej definicje, jednak najbliższa mi byłaby następująca: polityka gospodarcza jest działaniem zmierzającym do poprawy struktury oraz koniunktury gospodarczej w celu szeroko rozumianego rozwoju społeczno-ekonomicznego. Takie zakreślenie celów polityki gospodarczej sytuuje ją niejako poza ramami konkretnych systemów ekonomicznych oraz poza zasadniczym sporem o zakres ingerencji państwa w gospodarkę. Zwolennicy liberalizmu gospodarczego skrytykowaliby tę definicję za stawianie przed rządem zbyt wygórowanych celów, natomiast zwolennikom etatyzmu o różnych orientacjach ideowych brakowałoby w niej ogólniejszej wizji rozwoju społeczeństwa.
Zaproponowana definicja polityki gospodarczej wynika z mojego przekonania o tym, że działalność ekonomiczna jednostek i grup społecznych składa się na całość, która nie jest doskonała, więc wymaga pewnego udziału czynnika organizującego. Byłbym jednak daleki od socjalistycznego czy zwłaszcza komunistycznego rozumienia państwa jako “inżyniera społecznego", który zna i realizuje cele ogólnospołeczne. Wybieram
Choć minęło niewiele lat, należy przypomnieć cele, jakie stawiali przed państwem ideolodzy komunizmu. Według oficjalnego radzieckiego programu “komunizmu naukowego", państwo “powołane jest do organizowania budowy materialno-technicznej bazy komunizmu oraz przeobrażania stosunków socjalistycznych w komunistyczne, urzeczywistniania kontroli wymiaru pracy i konsumpcji, zapewniania wzrostu dobrobytu narodu [...] wy-
158
drogę pośrednią, a więc pogląd, że podmiotom gospodarującym należy stworzyć warunki, w których będą mogły optymalnie wykorzystać swobodę działania, ale jednocześnie nie należy wierzyć w idealne skutki “niewidzialnej ręki rynku"2, bowiem może ona wprowadzić samych wolnych przedsiębiorców w kłopoty. Zgodnie z zasadą pomocniczości, państwo powinno jednak pomagać tylko tym, którzy pomocy potrzebują, a nie zastępować naturalnej skłonności człowieka do inicjatywy gospodarczej.
Wielu przykładów na poparcie takiego rozumienia polityki gospodarczej dostarcza historia gospodarki rynkowej i kapitalizmu. Żywiołowe mechanizmy monopolizacji oraz cykle koniunkturalne świadczyć mogą o tym, że wolność gospodarcza, której celem jest tylko zysk, prowadzić może do zniewolenia drobnych producentów lub do bankructwa. Nawet jeśli abstrahować od moralnych celów gospodarowania, a w sporze między rzecznikami sprawiedliwości lub efektywności opowiedzieć się za czystą efektywnością, trudno w pełni obronić klasyczny mechanizm wolnorynkowy, który “karząc" mniej zaradnych doprowadzał do ich upadku, a przez to od ograniczania efektywnego popytu, co dotykało także “bardziej zaradnych". Współczesny kapitalizm wykształcił na drodze prób i błędów mechanizmy amortyzacji tego rodzaju wstrząsów — związki zawodowe, organizacje konsumenckie, spółdzielcze, redystrybucję dochodów indywidualnych na cele społeczne w postaci fundacji czy wreszcie różnorodne formy ingerencji państwa w gospodarkę. Wybór metod z szerokiego zakresu tych form pozostawić należy decyzji polityków gospodarczych w danych warunkach. Czasem polityka gospodarcza państwa powinna się ograniczać do koniecznego minimum, czasem jednak użycie pewnych rozwiniętych instrumentów tej polityki okazać się może niezbędne.
Wymieńmy możliwe instrumenty działania państwa jako czynnika wpływającego na rzeczywistość gospodarczą. Do pierwszej grupy tych instrumentów należeć będą klasyczne środki działania, które są w mniejszej lub większej mierze niezbędne nawet przy założeniu minimalnej ingerencji państwa w życie gospodarcze. Jeśli przyjąć, że państwo ma się ograniczyć do roli “nocnego stróża" gospodarki, to owemu stróżowi
chowywania mas ludowych w duchu świadomej dyscypliny i komunistycznego stosunku do pracy" itd., P.N. Fiedosiejew (red.), Naukowy komunizm, Warszawa 1975, s. 410.
2 Sformułowanie to, po raz pierwszy użyte przez Adama Smitha (A. Smith, Badania nad naturą i przyczynami bogactwa narodów, Warszawa 1954), stało się wręcz symbolem wiary w samoregulujące zdolności gospodarki wolnorynkowej i jest do dziś podstawą credo zwolenników minimalizacji roli państwa w gospodarce.
159
trzeba zapłacić. Tak więc pewne instytucje gospodarcze państwa wynikają po prostu z kosztów jego istnienia. Do takich instytucji zaliczyć należy:
podatki, cła i inne opłaty skarbowe. Wobec szczególnej roli pieniądza w gospodarce rynkowej, również jego emisja stała się z czasem domeną banków centralnych, znajdujących się najczęściej w ręku państwa. Sterowanie podażą i kursem pieniądza jest więc także instrumentem polityki gospodarczej. Wszystkie te instrumenty określają warunki działania przedsiębiorców. Bardziej aktywna polityka gospodarcza może je zmieniać, a więc skłaniać przedsiębiorców do takiego czy innego zachowania. Dlatego wymienione instrumenty można też nazwać parametrycznymi lub pośrednimi elementami polityki gospodarczej.
Drugą grupę środków polityki gospodarczej można nazwać instrumentami bezpośrednimi lub interwencyjnymi, ponieważ tworzą one popyt lub bezpośrednio ingerują w równowagę rynkową. Należą do nich m.in. zasiłki dla bezrobotnych, roboty publiczne, państwowa akcja kredytowa i zamówienia rządowe. Choć zamówienia rządowe były stosowane od niepamiętnych czasów, ze względu na potrzeby wojskowe państwa, dopiero w wysoko rozwiniętej gospodarce rynkowej nabrały one specyficznego znaczenia, zmieniając w niektórych przypadkach, na przykład w Niemczech hitlerowskich, istotę systemu ekonomicznego. Do bezpośrednich środków polityki gospodarczej zaliczyć też można ingerencję państwa w organizację produkcji w formie ustawodawstwa antymonopolowego. Dla utrzymania równowagi rynkowej lub z ważnych względów społeczno-politycznych okazać się może bowiem niezbędne ukrócenie praktyk monopolistycznych.
Trzecią grupę instrumentów polityki gospodarczej nazwijmy umownie etatystycznymi lub ingerującymi w stosunki własnościowe. Przez etatyzm rozumieć będziemy przejmowanie przez państwo i prowadzenie na własny rachunek przedsiębiorstw produkcyjnych lub usługowych, przy założeniu, że pełne upaństwowienie nie jest ostatecznym celem kierowników nawy państwowej. W tym drugim przypadku mielibyśmy do czynienia z programową nacjonalizacją. Tymczasem etatyzm prowadzić może jedynie do zwiększenia sektora państwowego w gospodarce, w której nadal przeważa inicjatywa prywatna3. Celem państwa jako przedsię-
3 Należy podkreślić, że istnieją różne definicje interwencjonizmu i etatyzmu. W potocznym rozumieniu za etatyzm uznaje się często rozszerzanie działalności gospodarczej państwa w ogóle. Jan Kofman (hasło “interwencjonizm gospodarczy", Encyklopedia historii gospodarczej Polski, Warszawa 1981, t. l, s. 276-277; tegoż: “Lewiatan" a podstawowe
160
biorcy może być wypełnienie luki w dziedzinach, w których kapitał prywatny nie chce czy z braku środków nie może inwestować, na przykład w sieci drogowej lub kolejowej, a także w gałęziach szczególnie “czułych" politycznie, a więc m.in. w przemyśle zbrojeniowym. Państwowa akcja kredytowa lub zamiana wierzytelności na udziały w przedsiębiorstwach prywatnych może wynikać z chęci ich ratowania przed bankructwem i zapobieżenia gwałtownemu wzrostowi bezrobocia. Innym elementem etatyzmu może być forma stosunków własnościowych lub struktury własności w rolnictwie, czyli reforma rolna, unarodowienie lub nostryfikacja gospodarki czy w ogóle szerzej - regulacja udziału kapitału obcego
w gospodarce.
Wszystkie wymienione instrumenty bywały stosowane w gospodarce rynkowej przy założeniu, że państwo nie bierze na siebie roli organizatora całości życia ekonomicznego. Skuteczność tak rozumianej polityki gospodarczej może podlegać różnym ocenom. Jak jednak ocenić tę politykę w komunistycznym systemie nakazowo-rozdzielczym, który wynikł z ideologii wszechwiedzy i wszechwładzy państwa? Zawierać może ona podobne elementy, ale jest odmienną jakością. To inny świat i taka polityka musi być widziana ostrzej, choćby dlatego, że sama uzurpuje sobie nadmierne prawa. Reasumując, moim zdaniem, państwo nie powinno pomagać tam, gdzie pomoc nie jest potrzebna i troszczyć się o obywateli bardziej niż oni sami o siebie. Ale nie powinno także przymykać oczu na samobójcze efekty niektórych działań wolnych przedsiębiorców. Właściwa rola państwa polega więc na rozpoznaniu trudności, jakie napotykają producenci i konsumenci, oraz pomocy w ich przezwyciężaniu.
zagadnienia etonomiczno-pofityczne Drugie; Rzeczypospolite;, Warszawa 1986, s. 43-69) uznaje etatyzm za czynnik składowy interwencjonizmu. W zasadzie można się zgodzić z takim stanowiskiem. W niniejszym studium pragnę jedynie mocniej rozgraniczyć różne płaszczyzny polityki gospodarczej.
POLSKA MIĘDZYWOJENNA
1. ODBUDOWA l INFLACJA
Sytuację gospodarczą odrodzonej Polski w 1918 r. obciążało dziedzictwo historycznego zacofania, rozdarcia rozbiorowego oraz zniszczenia wojenne. Ziemie, które w latach 1918-1921 stopniowo wchodziły w skład Rzeczpospolitej, stanowiły obszar bardzo zróżnicowany pod względem rozwoju ekonomicznego, struktury społecznej i tradycji gospodarczych.
W byłym zaborze rosyjskim stosunkowo dobrze rozwinięty przemysł znajdował się na terenie dawnej Kongresówki: w okręgu warszawskim, gdzie dominowały zakłady metalowe i maszynowe, we włókienniczym ośrodku łódzkim oraz w Zagłębiu Dąbrowskim. Ośrodki te stanowiły siłę napędową nowoczesnej gospodarki rynkowej, choć uzależnione były głównie od chłonności rynku rosyjskiego. Na kresach wschodnich nie było właściwie większych zakładów przemysłowych, a wieś znajdowała się na bardzo niskim poziomie stosunków rynkowych. Na Polesiu i Wołyniu większa własność ziemska, głównie polska, dominowała nad drobną własnością chłopską, w zasadniczej mierze białoruską i ukraińską. W układzie tym, według Melchiora Wańkowicza, właściciel ziemski był “słońcem, dookoła którego obracał się system planetarny kilku wsi"1. Na Wileńszczyźnie obok większych majątków polskich istniała także średnia i drobna własność polska. Ponad stuletnie rządy rosyjskiego samodzierżawia ugruntowały tu fatalistyczny stosunek do prawa i reguł gry rynkowej, a prześladowania polskości wytworzyły przekonanie, że własności ziemi trzeba bronić w imię patriotyzmu. Dlatego, między innymi, stosunek ziemiaństwa polskiego do rodzących się ruchów narodowych Litwinów, Białorusinów i Ukraińców charakteryzował się nieufnością i paternalistycznym protekcjonizmem.
1 M. Wańkowicz, Szczenięce lata, w: Czerwień i amarant. Warszawa 1974, s. 110.
162
Galicyjskie zakłady przemysłowe były również nieliczne i skupiały się w Zagłębiu Krakowskim, na Podkarpaciu, gdzie znajdowały się kopalnie soli kamiennej, oraz w okręgu Iwowsko-borysławskim, gdzie wydobywano ropę naftową, gaz ziemny i sole potasowe. Izolacja od rynków zewnętrznych, niska chłonność rynków lokalnych, brak kapitału i przeludnienie zamykały “błędne koło ubóstwa" Galicji. Po przebudowie monarchii habsburskiej i utworzeniu autonomicznych władz galicyjskich w 1867 r., polskie elity społeczne znalazły możliwość samorealizacji w polityce, a widząc beznadziejność położenia ekonomicznego Galicji mniej uwagi poświęcały gospodarce. Z drugiej strony, autonomia polityczna Galicji oraz istnienie polskich wyższych uczelni w Krakowie i Lwowie wytworzyły kadry doświadczonej administracji publicznej, na których oparł się w dużej mierze
polski aparat państwowy po 1918 r.
Na ziemiach, które Polska Odrodzona uzyskała od Niemiec, znajdował się największy okręg przemysłowy - Górny Śląsk, gdzie funkcjonowały olbrzymie huty żelaza, cynku i ołowiu, kopalnie węgla i rud oraz liczne zakłady przetwórcze. Pozostawały one głównie w ręku kapitału niemieckiego. Polscy Ślązacy byli najczęściej górnikami i robotnikami, toteż przemysłowy konflikt kapitału i pracy miał na Górnym Śląsku również charakter narodowy. Na terenie Wielkopolski i Pomorza istniała jedna wielka fabryka - zakłady Hipolita Cegielskiego w Poznaniu, a także drobne zakłady przetwórstwa rolno-spożywczego. Wysoko postawione rolnictwo wielkopolskie i pomorskie stanowiło jednak dość chłonny rynek zbytu na artykuły przemysłowe. Władze pruskie, po 1871 r. niemieckie, prowadziły politykę germanizacji, ale w zasadzie w ramach państwa prawa, a Wielkopolska i Pomorze były ważnymi regionami dostarczającymi produktów rolniczych do Berlina i uprzemysłowionych części Niemiec. Korzystne warunki gospodarcze i presja germanizacyjna wykształciły więc w Polakach zaboru pruskiego szczególny zmysł praktyczności i ekonomicznej skuteczności.
Rozbiorowe rozdarcie ziem polskich przyczyniło się do powstania problemu ich reintegracji w jeden organizm gospodarczy. Z problemem tym borykały się, z mniejszym lub większym powodzeniem, rządy polskie
w latach 1918-1939.
Po 1918 r. początkowo najbardziej dotkliwie odczuwano skutki l wojny światowej. Gospodarka ziem polskich poniosła w trakcie wielkiej wojny olbrzymie straty, związane z bezpośrednimi działaniami zbrojnymi oraz świa.domą-.golkyką mocarstw zaborczych. W głąb Rosji wywieziono na
163
przykład z Królestwa w 1915 r. ponad 150 fabryk i 70 tyś. robotników przemysłowych. Rekwizycje niemieckie i austriackie dotyczyły około 80% zakładów przemysłowych Królestwa. Długotrwałe walki pozycyjne w Galicji i na kresach wschodnich spowodowały nie mniejsze straty w majątku produkcyjnym. Wycofując się z okupowanych terenów Galicji wojska rosyjskie spaliły m.in. około 300 szybów naftowych. Zniszczenia wojenne dotknęły więc w największym stopniu byłe Królestwo Polskie, kresy wschodnie oraz Galicję2. Dalsze szkody wywołane zostały walkami polsko-ukraińskimi w 1918 i 1919 r. oraz wojną polsko-radziecką w latach 1919-1920. Pogłębiły one katastrofę gospodarczą kresów wschodnich. Wiele rejonów Wileńszczyzny, Nowogródczyzny czy Podola nie podźwig-nęło się z tej ruiny do końca lat trzydziestych.
Ogółem szacuje się całkowite straty przemysłu polskiego w latach 1914—1918 na około 10 mld franków w złocie, czyli nieco więcej niż wynosił ówczesny dochód społeczny ziem polskich. Do sumy tej dodać należy ogromne straty rolnictwa i pozostałych działów gospodarki, na przykład transportu, a także straty spowodowane kontynuacją działań wojennych w latach 1918-1920. Całkowite straty materialne w gospodarce polskiej nie są znane dokładnie, ale ocenia się je na około 30% majątku narodowego3.
i Z chwilą odzyskania niepodległości sytuację gospodarczą Polski pogarszał jeszcze inny czynnik: zerwanie więzi kooperacyjnych, finansowych Thandlowych między przedsiębiorstwami, które znalazły się w Polsce, a ich partnerami w dawnych państwach zaborczych. Nie uregulowana sytuacja polityczna w Europie Wschodniej i brak stabilnych granic odstraszały przedsiębiorców od uruchamiania zakładów. Panowała atmosfera niepewności i tymczasowości. Pod koniec 1918 i w 1919 r. produkcja przemysłu w Polsce wykazywała nadal tendencję spadkową. Tylko w niewielu dziedzinach rozpoczął się wzrost aktywizacji gospodarczej. W 1919 r. wydobycie soli kamiennej stanowiło 90% poziomu z 1913 r., produkcja cementu - 30%, cukru - 15%, surówki żelaza - 4%, a stali - jedynie 3%. Przeciętny wskaźnik produkcji przemysłowej w 1919 r. wyniósł dla porów-
2 Z. Landau, J. Tomaszewski, Gospodarka Polski międzywojennej, t. l, Warszawa 1967, s. 64; Zniszczenia wojenne i odbudowa Polski, Warszawa 1939; W. Saryusz-Zaleski, Dzieje przemysłu w Galicji 7804-1929, Kraków 1930.
3 W. Grabski, Wyjaśnienia dotyczące ratylikacji traktatu pokojowego z Niemcami i umowy Wielkich Mocarstw z Polską przez delegata pełnomocnego Polski na Kongresie Pokojowym, Paryż 1919, s. 22; B. Domosławski, J. Bankiewicz, Zniszczenia i szkody wojenne, Warszawa 1939, s. 2; H. E. Fisk, The Inter-Ally Debts, New York 1924, s. 263.
164
nywalnego obszaru Polski około 30% stanu z 1913 r.4 Przed kolejnymi rządami stanął więc z całą ostrością problem odbudowy gospodarki. Odbudowa ta odbywała się w warunkach tworzenia aparatu państwowego oraz wojny na wschodzie, toteż przyspieszono ją dopiero pod koniec 1920 r., po zawarciu rozejmu z Rosją Radziecką.
5karbowość polska rodziła się po 1918 r. w bardzo trudnych warunkach. Aparat poboru podatków tworzono praktycznie od nowa, przy niskim poziomie dochodów oraz bardzo wysokich wydatkach. Małe wpływy budżetowe wynikały z niskiego po wojnie poziomu aktywności gospodarczej, niewielkiej skłonności do płacenia podatków oraz małej skuteczności egzekwowania należności podatkowych. Wydatki związane były głównie z wojną na wschodzie, odbudową gospodarki i tworzeniem aparatu państwowego. Wystarczy przypomnieć, że państwo polskie musiało sfinansować powiększenie armii z około 5 tyś. żołnierzy w listopadzie 1918 r. do około 1 mln w połowie 1920 r.5, a także przejąć utrzymanie około 380 tyś. pracowników administracji, policji, sądownictwa, kolei, służb leśnych oraz 60 tyś. nauczycieli6. Wszystko to powodowało, że od początku Polski Odrodzonej dochody budżetu państwa były wielokrotnie niższe od wydatków. Różnicę można było pokrywać jedynie przez druk banknotów, co rodziło inflację. Dopiero w kwietniu 1920 r. ujednolicono obieg pieniądza przez zastąpienie różnych krążących dotąd walut marką polską, emitowaną dość dowolnie przez Polską Krajową Kasę Pożyczkową.
Stan budżetu był w latach 1918-1924 fatalny. O ile w roku budżetowym 1921 dochody skarbu wyniosły 105 mld marek polskich, wydatki osiągnęły 268 mld marek, a deficyt 163 mld marek (155% dochodów), o tyle w 1922 r. deficyt budżetowy w wysokości 470 mld marek wyniósł 94% dochodów7. Jak widać, nawet po zakończeniu wojny polsko-ra-dzieckiej wydatki budżetowe utrzymywały się na bardzo wysokim poziomie. Główną pozycją tych wydatków stały się teraz kredyty gospodarcze Polskiej Krajowej Kasy Pożyczkowej na odbudowę zniszczeń wojennych.
< “Przemysł i Handel" 1920, s. 108.
5 S.G.K., Utworzenie Wojska Polskiego, “Przegląd Współczesny" 1922, nr 2, s. 113-115;
A. Litwinowicz, Materiały do zagadnień przemysłu wojennego w Polsce w latach 1918-1939,
“Niepodległość" 1959, nr 6, s. 150.
6 S. Sasorski, Stosunek pracowników państwowych do państwa i skarbu, “Drogi Polski"
1923, nr 7/9, s. 363.
7 Z. Landau, J. Tomaszewski, Gospodarka..., t. l, s. 273.
165
Do 1921 .r. rola kredytów gospodarczych PKKP była niewielka, a większość środków państwowych przeznaczonych na finansowanie odbudowy pochodziła wprost ze skarbu. Dopiero za czasów ministra skarbu Jerzego Michalskiego, na jesieni 1921 r. i w pierwszej połowie 1922 r., rozwinięto na szeroką skalę akcję kredytowania prywatnego życia gospodarczego przez banki państwowe, w tym głównie PKKP, w formie dyskonta weksli, pożyczek terminowych, towarowych i otwartego kredytu. Odbywało się to kosztem wzrostu emisji banknotów. W grudniu 1919 r. kredyty PKKP stanowiły zaledwie 2% obiegu pieniężnego, a w 1923 r. - już 33% tego obiegu8.
Stopniowo kredyty PKKP stały się podstawą życia gospodarczego w Polsce. O ile w latach 1919-1920 kredyty gospodarcze PKKP stanowiły około 20% całości sum kredytowych w Polsce, o tyle w 1922 r. - już 58,0%, a w 1923 r. - 70,8% ogólnej wartości kredytów w Polsce9. Należy podkreślić, że wobec postępującej inflacji kredytobiorcy PKKP zyskiwali coraz więcej na pożyczkach spłacanych w zdeprecjonowanym pieniądzu. Kredyty PKKP nie były bowiem waloryzowane - spłata następowała w ich nominalnej wysokości, która nawet po doliczeniu procentu stanowiła malejącą część realnej wartości długu. W ten sposób inicjatywa prywatna otrzymała w latach inflacji “prezent", którego wartość obliczał Jerzy Zdziechowski na 675 mln zł parytetu z 1927 r., a Ludwik Krzywicki - na 91 mln dolarów10. Politykę nie waloryzowanych kredytów państwowych dla kapitału prywatnego kontynuowały rządy Antoniego Ponikowskiego, Artura Śliwińskiego, Juliana Nowaka, Władysława Sikorskiego oraz Wincentego Witosa w latach 1921-1923.
Istota mechanizmu odbudowy gospodarki polskiej po l wojnie światowej była więc następująca. Przy pomocy swego centralnego banku emisyjnego, jakim była PKKP, państwo udzielało przedsiębiorcom prywatnym bezzwrotnej w rosnącej mierze pomocy, przeznaczonej na odbudowę zniszczeń. Korzystając z tej pomocy, a także z dobrej koniunktury inflacyjnej", kapitał prywatny zwiększał produkcję i zatrudnienie, co pozwoliło do połowy 1923 r. poważnie zaawansować proces odbudowy. O ile w 1920 r. stan zatrudnienia w przemyśle polskim wynosił zaledwie
8 E. Taylor, Inflacja polska, Poznań 1926, s. 189.
9 T. Buczkowski, H. Nowak, Rozwój kredytu w latach 1918-1928, w: Bilans gospodarczy dziesięciolecia Polski Odrodzonej, Poznań 1929, t. II, s. 120.
10 J. Zdziechowski, Mit złotej waluty, Warszawa 1937, s. 292; L. Krzywicki, Wstęp, w:
T. Szturm de Sztrem, Żywiołowość w opodatkowaniu. Podatek inflacyjny, Warszawa 1923,s. 18.
166
około 35% poziomu z 1913r., o tyle w 1923 r. sięgał już około 84% tego poziomu11.
Koniunktura inflacyjna przyspieszała odbudowę, gdyż zwiększała zatrudnienie i ogólny fundusz płac. Rosnąca skłonność do kunsumpcji w warunkach deprecjacji pieniądza powodowała rozszerzanie się rynku. Inflacja stwarzała początkowo korzystne warunki dla przedsiębiorców, którzy mogli przerzucać część kosztów na resztę społeczeństwa: malały nie tylko realne koszty kredytu, ale także obciążenia podatkowe i koszty robocizny, bowiem przeciętne płace nominalne na ogół nie nadążały za wzrostem kosztów utrzymania. Ponieważ Polskie Koleje Państwowe prowadziły politykę niskich taryf, również koszty transportu były zaniżone, co sprzyjało odbudowie, ale dodatkowo obciążało budżet dopłatami do PKP. Inflacja sprzyjała również eksportowi, gdyż tworzyła “eksportową premię inflacyjną": spadek wartości marki polskiej w stosunku do walut o stałym kursie był szybszy niż wzrost cen w kraju, toteż w przeliczeniu-na waluty obce ceny polskich towarów eksportowych spadały.,
Nie odbyło się to oczywiście bez specyficznego rodzaju kosztu. Inflacja zwiększała ogólny fundusz płac, gdyż rosło zatrudnienie, mimo to przeciętne płace realne malały, ponieważ koszty utrzymania rosły szybciej niż płace nominalne. Sytuację obrazował dobrze dowcip z ówczesnej prasy: urzędnik stojący przed dorożką narzekał, iż otrzymał wypłatę zbyt ciężką, by ją zanieść do domu, ale zbyt małą, by zapłacić za przejazd dorożką. Wraz ze wzrostem tempa inflacji zbliżał się moment, w którym spadek przeciętnych płac realnych musiał doprowadzić do zmniejszenia się ogólnego funduszu płac. Użytkownicy marki polskiej tracili coraz więcej na jej przetrzymywaniu. Niezależnie od spadku realnej siły nabywczej swych płac, pracownicy najemni, a więc głównie robotnicy i urzędnicy, którzy otrzymywali wynagrodzenie co jakiś czas, tracili coraz więcej, musząc utrzymać się z płacy uzyskanej na początku okresu, podczas gdy ceny rosły codziennie. Nawet jeśli płaca nominalna wzrosła następnie w wyniku “dodatku drożyźnianego", pracownicy najemni nie otrzymywali rekompensaty za utratę siły nabywczej w okresie między jedną wypłatą a drugą. Strata ta, nazywana czasem swoistym “podatkiem inflacyjnym", stanowiła wyrównanie nadzwyczajnych dochodów państwa z emisji banknotów, a więc dawała możliwości zwiększonego zakupu przez instytucje
" Z. Landau, ). Tomaszewski, Robotnicy przemysłowi w Polsce 1918-1939. Materialne warunki bytu, Warszawa 1971, s. 145.
167
rządowe dóbr i usług po cenach z momentu nowej emisji, zatem zanim
wywołała ona dodatkowy wzrost cen.
Najogólniej rzecz biorąc, większość polityków gospodarczych pierwszych lat niepodległości sądziła, że dla polityki odbudowy i związanej z nią inflacji nie ma alternatywy. Wynikało to z obserwacji niemożności pokrycia olbrzymiego deficytu budżetowego oraz pozytywnego wpływu umiarkowanej inflacji na koniunkturę gospodarczą. Dopiero we wrześniu 1921 r., gdy ministrem skarbu został Jerzy Michalski, powstał pierwszy projekt ustawy o środkach naprawy państwowej gospodarki finansowej12. Projekt zakładał m.in. ograniczenie prawa Sejmu do podwyższania wydatków budżetowych bez wskazania źródła ich pokrycia. Brakowało w nim podstawowego instrumentu walki z inflacją w postaci waloryzacji podatków. Po wprowadzeniu poprawek projekt ten stał się ustawą w grudniu tegoż roku, ale wobec zmiany rządu nie była ona praktycznie realizowana.
Przez ponad rok nie podejmowano prób tego rodzaju, a inflacja wzrosła. Dopiero na początku 1923 r. prezydent Stanisław Wojaechowski zwołał naradę byłych ministrów skarbu w celu omówienia sposobów przeciwdziałania inflacji. W rezultacie narady ministrem skarbu został Władysław Grabski, który opracował projekt ustawy o naprawie skarbu. Projekt Crabskiego zakładał waloryzację podatków, a więc wprowadzenie ich mnożnika opartego na wzroście cen podstawowych towarów. Ponadto Grabski przewidywał redukcję wydatków państwa, między innymi w dziedzinie obronności i kolei, a także planował wprowadzenie progresywnego opodatkowania dochodów13. Projekt Grabskiego podlegał długotrwałej procedurze sejmowej, toteż nie został uchwalony przez Sejm, który w maju 1923 r. wyłonił nową koalicję rządzącą i gabinet Chjeno-Piasta pod kierownictwem Wincentego Witosa. Grabski nie znalazł zrozumienia w tym rządzie i na początku lipca 1923 r. podał się do dymisji. Ministrowie skarbu w rządzie Witosa - Hubert Ignacy Linde, a zwłaszcza Władysław Kucharski - nie zrobili wiele, by zahamować inflację, która za ich urzędowania przeszła w hiperinflację, grożącą Polsce gospodarczą katastrofą. Linde usiłował ratować budżet szukaniem pożyczek zagranicznych i doprowadził do uchwalenia przez Sejm ustawy o podatku majątkowym (11 sierpnia 1923 r.) Nie zdołał jednak wprowadzić jej w życie
12 Se/m Ustawodawczy, druk sejmowy nr 3021.
13 Se/m / kadencji, druk sejmowy nr 269.
168
ani też nie zwaloryzował podatków. Efekty działań Kucharskiego były
jeszcze mniejsze.
Można oczywiście spekulować, czy i w jakim stopniu odbudowa
zniszczeń wojennych przez kapitał prywatny za środki otrzymane częściowo bezzwrotnie z budżetu, który z kolei wydobywał te środki z kieszeni pracowników najemnych w postaci “podatku inflacyjnego", była “klasową" polityką rządu polskiego w latach 1918-1923. Warto jednak podkreślić, że podobna powojenna odbudowa zniszczeń odbywała się także w innych czasach i innych krajach, zwłaszcza przy braku zewnętrznych źródeł finansowania, dzięki inflacji oraz “podatkowi inflacyjnemu". Różnica polegała na tym, że po II wojnie światowej w krajach komunistycznych dokonano nacjonalizacji gospodarki, a więc państwo nie przekazywało wspomnianych środków na odbudowę kapitałowi prywatnemu, lecz organizowało ją samo. Choć z pewnością kapitał prywatny chętniej wchodził w działalność typu spekulacyjnego niż organy państwowe, był jednocześnie bardziej efektywny w sprawności samej odbudowy. Państwowa przedsiębiorczość obarczona jest bowiem również w okresie odbudowy wysokimi kosztami biurokracji i urzędowego marnotrawstwa. Ostatecznie więc wydaje się, że powojenna odbudowa gospodarki była raczej skuteczniejsza za pośrednictwem kapitału prywatnego niż państwowego. Proinflacyj-ną politykę kredytową kontynuowano w latach 1918—1923 głównie dlatego, że na ogół nie widziano dla niej alternatywy. O ile w latach 1918-1922 mogło się to wydawać oczywiste, o tyle w 1923 r. inflacja stała się już podstawowym zagrożeniem gospodarki. Na tym tle należy podkreślić próby naprawy skarbu podejmowane przez ministrów Michalskiego i Grabskiego, a także całkowitą bierność ministrów Lindego i Kucharskiego.
Korzystna koniunktura inflacyjna trwała w zasadzie do marca 1923 r. W połowie 1923 r. inflacja przybrała zastraszające tempo i przeszła w hiperinflację. O ile pod koniec czerwca za 1 dolara płacono 104 tyś. marek polskich, o tyle pod koniec grudnia już 6375 tyś. marek14. Hiperin-ffacja położyła kres koniunkturze inflacyjnej, gdyż znikła premia eksportowa, a także zmalała chłonność rynku wewnętrznego. Szybko rosnące ceny utrudniały jakąkolwiek kalkulację opłacalności. Następowała ucieczka od waluty polskiej. Bogacili się spekulanci, a położenie ludności stawało się coraz “cięższe. Całej gospodarce groził kompletny paraliż.
Na skutek pogarszającej się sytuacji materialnej ludności narastało
14 j. Zdziechowski, Finan5e Polski w latach 1924 i 1925, Warszawa 1925, s. 13-15. 169
napięcie społeczne. We wrześniu 1923 r. krajem wstrząsnęła fala strajków w górnictwie, hutnictwie, przemyśle włókienniczym i na kolejach. Bezczynność rządu i pauperyzacja mas stanowiły podatny grunt dla radykalnej agitacji. W ślad za Kominternem, KPRP liczyła, że wzburzenie mas ułatwi jej działania rewolucyjne w Polsce. W dniu 13 października 1923 r. nastąpił w warszawskiej Cytadeli tragiczny wybuch, którego skutkiem była śmierć 28 osób. Nici śledztwa doprowadziły do komórki sabotażowej KPRP, zwanej “wojskówką", według wszelkiego prawdopodobieństwa zaopatrywanej w broń i materiały wybuchowe przez poselstwo ZSRR15. Również na prawicy niemało było zwolenników dyktatury. Drobne grupki faszystowskie - w rodzaju Pogotowia Patriotów Polskich - sugerowały, że “Ojczyznę można uratować tylko drogą dyktatury". Zdławienie siłą rozruchów robotniczych w Krakowie, Tarnowie i Borysławiu na jesieni 1923 r. podkopało wiarygodność rządu Wincentego Witosa, ukazując jak wielkie niebezpieczeństwo grozi nawet rządowi większościowemu, jeśli zignoruje racje świata pracy. Gabinet Witosa upadł w połowie grudnia 1923 r. Wydawało się, że Polsce grozi katastrofa, tym bardziej że chaos inflacyjny potęgował nastroje rewolucyjne także w Niemczech i innych państwach Europy Środkowej.
2. REFORMA GRABSKIEGO
O ile polityka rządów polskich w latach 1918-1923 polegała raczej na świadomym zaniechaniu działań antyinflacyjnych, o tyle hiperinflacja wymusiła sformułowanie i realizację programu aktywnych środków zaradczych. Zadania tego podjął się Władysław Grabski, który stanął na czele nowego rządu. W dniu 19 grudnia 1923 r. nowy gabinet uzyskał akceptację Sejmu, mimo że nie opierał się na żadnej konkretnej większości partyjnej. Sam Grabski objął też tekę ministra skarbu. Nazajutrz nowy premier wygłosił expose, w którym nakreślił zdecydowany program walki z inflacją oraz zapowiedział szybką reformę skarbowo-walutową. Nowy rząd popierała głównie prawica i centrum, mimo że reforma miała zwłaszcza obciążyć grupy posiadające. Lewica zajęła postawę wyczekującą, natomiast przeciw gabinetowi naprawy skarbu głosowali posłowie mniejszości narodowych oraz dwaj posłowie komunistyczni, wyznający zasadę “im gorzej tym lepiej"16.
15 C. Z. Biesiedowskij, Zdrada Sowietów. Pamiętniki dyplomaty sowieckiego, Katowice, b.r.W., s. 93.
16 Sprawozdania stenograficzne z posiedzeń Sejmu RP l kadencji, 89 pos., 20 XII 1923 r., pass.
170
Program Crabskiego zakładał zrównoważenie budżetu i zastąpienie marki polskiej nową walutą - złotym. Likwidację deficytu budżetowego zamierzał Grabski osiągnąć przez przyspieszenie płatności nadzwyczajnej daniny majątkowej, uchwalonej przez Sejm już w lecie 1923 r., a także przez waloryzację podatków i redukcję wydatków państwowych. Dla realizacji tych zamierzeń zasadnicze znaczenie miała szybkość działania, toteż po konsultacjach z przywódcami partyjnymi nowy premier wystąpił z wnioskiem o przyznanie rządowi pełnomocnictw do wydawania ustaw w sprawach dotyczących reformy. Grabski odniósł sukces, choć tylko częściowy — okres, na który Sejm przyznał mu specjalne uprawnienia, skrócono do sześciu miesięcy, a więc o połowę w stosunku do żądań premiera. 11 stycznia 1924 r. Sejm przyjął ustawę o naprawie skarbu i reformie walutowej. Upoważniała ona prezydenta do wydawania na wniosek premiera rozporządzeń w sprawie stawek podatkowych i celnych, przyspieszania terminów płatności podatków, oszczędności w administracji, zaciągania pożyczek do wysokości 500 mln franków w złocie, a także powołania nowego banku
emisyjnego i wprowadzenia nowej waluty17, v
Posiadając nadzwyczajne pełnomocnictwa rząd Grabskiego zabrał się energicznie do dzieła. Już 15 stycznia 1924 r. przyspieszono terminy płatności rat daniny majątkowej, która dotyczyła wszystkich posiadaczy majątku o wartości ponad 10 tyś. franków w złocie. Skrócono też terminy płatności zwaloryzowanych podatków bezpośrednich, podniesiono stawki podatku przemysłowego i gruntowego, a także wprowadzono nowy podatek od nieruchomości. W celu zwiększenia wpływów skarbowych rozpisano pożyczkę wewnętrzną. W celu likwidacji deficytu Polskich Kolei Państwowych podniesiono taryfy przewozowe i zahamowano inwestycje. Ostry reżim oszczędnościowy narzucono także innym resortom, a Ministerstwo Zdrowia oraz Ministerstwo Robót Publicznych w ogóle zlikwidowano.
Gdy zaistniała perspektywa zrównoważenia budżetu, rząd zaprzestał emisji marek na potrzeby skarbu, które były bezpośrednią przyczyną inflacji. Zanim prezydent podpisał odpowiednie rozporządzenie w tej sprawie, rząd zaopatrzył się w większy zapas banknotów markowych na potrzeby bieżące, jednocześnie upoważnił swój bank emisyjny - Polską Krajową Kasę Pożyczkową - do przeznaczenia 2,5 mln dolarów na interwencję giełdową. Sprzedaż walut o stałym kursie zwiększyła ich podaż, co zahamowało spadek kursu marki polskiej. O ile na początku
" DZ.URP 1924, nr 4, póz. 28.
171
stycznia 1924 r. wynosił on 9,8 mln marek za dolara, o tyle w miesiąc później - 9,2 mln marek za dolara18. Społeczeństwo poczęło nabierać przekonania, że reforma ma szansę powodzenia. Posiadacze obcych walut zaczęli je nawet odprzedawać PKKP w celu uniknięcia strat, toteż rezerwy dewizowe państwa wzrosły. W kwietniu 1924 r. obieg pieniężny w Polsce zmniejszył się po raz pierwszy od zakończenia wojny, co utrwaliło stabilność marki polskiej w stosunku do walut obcych.
W ten sposób powstały warunki do zastąpienia marki polskiej nową jednostką pieniężną - złotym. Już w styczniu 1924 r. powołano do życia Komitet Organizacyjny Banku Polskiego, ze Stanisławem Karpińskim na czele. Nowa centralna instytucja emisyjna rozpoczęła działalność 28 kwietnia 1924 r. jako spółka akcyjna z przewagą kapitału prywatnego, która zastąpiła dotychczasową, państwową PKKP. Państwo zatrzymało niewielki pakiet akcji, pozostałe zaś wykupiły różne grupy kapitału oraz tysiące drobnych właścicieli. Miało to zapobiec próbom nacisku rządu na dodatkowe emisje banknotów w razie, gdyby deficyt budżetowy powrócił. Złoty polski oparty był na zapasach kruszców i dewiz zgromadzonych w skarbcu Banku Polskiego w wysokości 70 mln zł w złocie oraz 207 mln zł w walutach wymienialnych, z czego duża część pochodziła ze Skarbu Narodowego zebranego w latach 1919—1923 z dobrowolnych ofiar społeczeństwa i zakupów rządu, a administrowanego dotąd przez PKKP. Złoty miał ustawowe pokrycie w 30% zapasów kruszcowo-dewizowych Banku Polskiego. Początkowo zapasy te stanowiły równowartość 51 % obiegu. Do wymiany użyto banknotów wydrukowanych jeszcze w 1919 r., ale nie dopuszczonych wówczas do obiegu, przy czym parytet złotego ustalono na poziomie 1/31 g złota, czyli równowartości franka szwajcarskiego. Wymiany dokonywano po kursie 1 zł=1,8 mln marek polskich. Obok banknotów emitowanych przez Bank Polski do obiegu dopuszczono bilon emitowany przez Skarb Państwa19.
Skuteczność reformy zależała w dużej mierze od przekonania społeczeństwa, że program Crabskiego zostanie uwieńczony powodzeniem. Kiedy na wiosnę 1924 r. ceny w markach nieco spadły, a płace realne pracowników najemnych zaczęły wzrastać, w szerszych kręgach społeczeństwa poczęło zwiększać się zaufanie do działań rządu. Główny ciężar reformy ponieść mieli przedsiębiorcy przemysłowi i ziemiaństwo, dla któ-
" S. Karpiński, Pamiętnik dziesięciolecia 1915-1924, Warszawa 1931, rozdz. 1924. 19 Tegoż: Bank Polski 1924-1939, Warszawa 1958, s. 16-22; W. Crabski, Dwa lata pracy u podstaw państwowości naszej, Warszawa 1927, s. 25 i nast.
172
rych względny wzrost realnych kosztów robocizny i obciążeń podatkowych, a także trudności ze zbytem stanowiły zagrożenie ekonomiczne. Z tego powodu w prywatnych sferach gospodarczych nasilał się opór przeciw ciężarom reformy oraz dążenie do przerzucenia choć części jej kosztów na pracowników najemnych przez obniżki płac roboczych i przedłużanie dnia pracy. Centralny Związek Polskiego Przemysłu, Górnictwa, Handlu i Finansów “Lewiatan" sformułował własny program gospodarczy, który zakładał ograniczenie ciężarów podatkowych dla przedsiębiorstw prywatnych oraz rozszerzenie państwowej-akcji kredytowej i zamówień rządowych. Ponieważ rząd Grabskiego nie spełnił tych postulatów, przedsiębiorcy niechętnie odnieśli się do spłat daniny majątkowej i subskrypcji na akcje Banku Polskiego. Dopiero ostrzeżenie rządu, iż bank ten nie będzie udzielał kredytu przedsiębiorcom bojkotującym subskrypcję, spowodowało rozprowadzenie wszystkich akcji.
Kryzys gospodarczy, utrwalony w pewnej mierze przez stabilizację waluty, a także obrona przed nim ze strony “sfer gospodarczych" stały się wkrótce czynnikami, które ponownie zachwiały równowagę budżetową. Mimo to pierwszy etap reformy zakończył się pełnym powodzeniem. Należy podkreślić, że w przeciwieństwie do innych krajów dotkniętych powojenną inflacją (głównie Niemiec, Austrii, Węgier), reforma Grabskiego została oparta wyłącznie na wewnętrznych zasobach Polski. Rozmowy prowadzone przez premiera z angielską misją Hiltona Younga przekonały Grabskiego, że Brytyjczycy pragną uzależnić Polskę nie dając jednocześnie gwarancji pomocy. Grabski nie udzielił więc jednoznacznej odpowiedzi na sugestię Younga w kwestii utworzenia stałego zespołu angielskich ekspertów finansowych w Polsce i misja wyjechała w lutym 1924 r. Grabski działał ostrożnie, gdyż nie chciał zrazić i tak proniemiecko nastawionych Anglików. Opierając się na własnych siłach rząd polski nie zrezygnował z prób przyciągnięcia kapitałów obcych i starał się przełamać nieufność zagranicznych kół finansowych do Polski. Sukces reformy Grabskiego
niewątpliwie w tym pomagał20.
Reforma skarbowo-walutowa musiała się jednak odbić na utrwaleniu recesji. Waloryzacja podatków i kosztów kredytu, zahamowanie spadku płac realnych, podniesienie taryf kolejowych - wszystko to zwiększyło realne koszty produkcji. Eksportowa premia inflacyjna zanikła w okresie
20 Z. Landau, Polityczne aspekty działalności angielskiej misji doradców finansowych E. Hiltona Younga w Polsce 1923-1924, “Zeszyty Naukowe SGPiS" 1958, nr 9, s. 71-99.
173
hiperinflacji, a wprowadzenie złotego o wysokim i trwałym kursie spowodowało, że w przeliczeniu na waluty obce koszty produkcji w Polsce okazały się zbyt wysokie, by konkurować na rynkach zagranicznych. Powstała nawet swoista premia importowa, która fatalnie odbijała się na polskim bilansie handlowym. Również rynek krajowy był mniej chłonny. Sytuacja ta szczególe ostro dotknęła działy wytwarzające dobra inwestycyjne. Ich produkcja spadła w okresie od lata 1923 r. do lata 1924 r. niemal o połowę, podczas gdy produkcja artykułów konsumpcyjnych zmniejszyła się o 23%. Oficjalnie rejestrowane bezrobocie wzrosło do około 140 tyś. osób21.
Przedsiębiorcy przystąpili do akcji zmierzającej do obniżki kosztów. Mimo że już w lecie zaobserwowano niewielki wzrost cen, obniżano płace nominalne. Właściciele hut górnośląskich uzyskali zgodę rządu na przedłużenie dnia pracy do 10 godzin. Zapasy towarów pozwoliły przetrwać strajki, a rosnące bezrobocie osłabiło pozycję robotników. Przedsiębiorcy zalegali też z wpłatami rat daniny majątkowej. Pewna poprawa koniunktury, która nastąpiła w sierpniu 1924 r., w związku z sezonowym wzrostem popytu po żniwach, była zbyt słaba, by uruchomić mechanizm trwałej prosperity. W obawie przed załamaniem się bilansu płatniczego rząd zaakceptował niekorzystne warunki włoskiej pożyczki “tytoniowej" oraz szwedzkiej pożyczki “zapałczanej", które były zabezpieczone na majątku monopoli skarbowych.
Recesja i zaległości w płatnościach daniny majątkowej pogorszyły sytuację budżetu. W drugiej połowie 1924 r. dochody z tej daniny gwałtownie spadły. W marcu wpłacono 80% należnej sumy, a w grudniu już tylko 30%22. Najniższe kwoty wpłacano na Górnym Śląsku, co, podobnie jak fałszowanie księgowości, było częścią sabotażu ze strony wielkiego kapitału niemieckiego. Ponieważ jednocześnie rosły wpływy z podatków pośrednich, płaconych przez konsumentów w cenie towarów, koszty reformy były stopniowo przerzucane na całe społeczeństwo. Ciemne chmury gromadziły się nad polskim handlem zagranicznym, którego obroty stanowiły niewielką część obrotów zewnętrznych ziem polskich sprzed l wojny światowej. Zanik konkurencyjności polskiego eksportu po reformie skarbowo-walutowej i spadek cen światowych cukru zwiększyły pod koniec 1924 r. deficyt handlowy, wobec czego pojawiło się niebez-
21 “Koniunktura Gospodarcza" 1931, s. 115; J. Drecki, Bezrobocie w Po/sce Odrodzonej, w: Bilans gospodarczy dziesięciolecia Polski Odrodzonej, Poznań 1929, t. II, s. 379.
22 Z. Landau, J. Tomaszewski, Zarys historii gospodarczej Polski 1918-1939, Warszawa 1962, s. 91.
174
pieczeństwo nadmiernego odpływu złota i dewiz z Banku Polskiego na pokrycie rosnących zobowiązań wobec zagranicy. —3
Sytuację płatniczą Polski gwałtownie pogorszyła wojna celna z Niemcami, narastająca od początku 1925 r. Utrudnienia w handlu z Niemcami odczuł zwłaszcza przemysł górnośląski. Eksport węgla spadł z 2,7 mln t w pierwszym półroczu 1925 r. do 18 tyś. t w drugim półroczu tego roku23. Ograniczono wydobycie oraz zatrudnienie w górnictwie. Straty poniosło także hutnictwo górnośląskie, a skutki wojny celnej z Niemcami dotknęły wkrótce całą gospodarkę. Od czerwca do sierpnia 1925 r. produkcja przemysłowa spadła o 10%, a do grudnia - aż o 20%. Bezrobocie przekroczyło 210 tyś. osób24.
Z miesiąca na miesiąc rósł deficyt handlowy i płatniczy, pokrywany transferem złota i dewiz lub złotówek z Banku Polskiego. Sytuację pogorszył wyjazd “optantów" niemieckich z Polski. Osoby narodowości niemieckiej, które nie chciały przyjąć obywatelstwa polskiego, musiały sprzedać swój majątek, ale mogły wywieźć uzyskane w ten sposób walory za granicę. Na giełdy zagraniczne trafiło zatem dodatkowo kilkanaście milionów złotych, co zachwiało kurs złotówki na tych giełdach. Interwencja giełdowa rządu pozwoliła powstrzymać spadek kursu złotego, ale wywołała dalszy spadek zapasów kruszców i dewiz w Banku Polskim. Rezerwy tego banku niebezpiecznie zbliżyły się do ustawowej granicy 30% pokrycia obiegu.
Przez cały rok 1925 niezwykle napięta była też sytuacja budżetowa. Kryzys gospodarczy podkopywał dochody z tytułu podatków, ceł i monopoli skarbowych, wzrastały natomiast wydatki budżetowe na zasiłki dla bezrobotnych, roboty publiczne oraz podtrzymywanie upadających firm prywatnych. Nie mogąc zwiększać obiegu banknotów, rząd Grabs-kiego uciekł się do jedynej metody, jaka pozostawała - do zwiększenia obiegu bilonu. Wywołało to na jesieni osobliwe zjawisko - kurs złotego w banknotach zaczął się odchylać od kursu w bilonie. Nastąpiło przyspieszenie wzrostu cen. W kraju narastała druga inflacja. Negocjacje z kredytodawcami zagranicznymi rozbijały się o coraz trudniejsze warunki stawiane rządowi polskiemu. We wrześniu 1925 r., wobec groźby dalszego spadku kursu złotego, zaczęto masowo wycofywać wkłady
23 J. Popkiewicz, F. Ryszka. Przemysł ciężki Górnego Śląska w gospodarce Polski międzywojennej 1922-1939, Opole 1959, s. 143.
24 E. Lipiński, S. Pszczółkowski, L. Landau, J. Wiśniewski, Koniunktura gospodarcza w Polsce 1924-1927, Warszawa 1928, s. 65; “Statystyka Pracy" 1926, nr 2.
175
złotówkowe, zamieniając je na waluty obce. Podatnicy, liczący na inflacyjny spadek wartości złotego, opóźniali wpłaty do skarbu, co pogarszało sytuację budżetu.
W październiku 1925 r. Grabski wysunął program walki z kryzysem finansowym przez zmniejszenie daniny majątkowej, ulgi podatkowe i zaciągnięcie pożyczek zagranicznych. Stawiał więc na samoczynny mechanizm powrotu do równowagi budżetowej przez poprawę koniunktury gospodarczej. W dniu 12 listopada 1925 r. prezes Banku Polskiego, Stanisław Karpiński, odmówił jednak premierowi dalszej interwencji giełdowej dla podtrzymania złotego, w obawie przed nadmiernym odpływem zapasów ze skarbca bankowego. W rezultacie w ciągu jednego dnia kurs złotego spadł z 6,2 do 6,9 zł za dolara25. Nazajutrz Grabski zgłosił dymisję swojego gabinetu. Racje obu stron konfliktu były podzielone. Dramatyczna decyzja Grabskiego, by złagodzić rygory fiskalne w celu odbudowy koniunktury, miała racjonalne podłoże. Mógł oczekiwać, że w przypadku poprawy koniunktury masa podatków znów zacznie rosnąć, co pozwoli zmniejszyć deficyt budżetowy. Karpiński wolał nie ryzykować przejściowego złagodzenia dyscypliny finansowej w obawie, by sytuacja nie wymknęła się spod kontroli.
Grabski odchodził w atmosferze klęski. A jednak z perspektywy czasu Jirąwie dwuletni okres jego rządów należy ocenić wysoko, nie tylko dlatego, że druga inflacja ustąpiła w pół roku później na skutek mechanizmu odbudowy koniunktury. Architektowi reformy skarbowo-walutowej zabrakło pół roku, by w pełni zebrać owoce swojego działania. Ustabilizowanie budżetu i waluty było zadaniem niesłychanie trudnym, gdyż dotyczyło nie tyle powierzchownych objawów choroby - wzrostu cen, ile jej głębokich przyczyn, a więc chronicznego deficytu budżetowego, związanego z kosztami wojny, odbudowy i tworzenia niepodległego państwa. Najogólniej rzecz ujmując, inflacja była związana z kosztami niepodległości i gospodarczego zacofania Polski. To, co Grabski zrealizował, było dużym sukcesem, osiągniętym praktycznie bez żadnej pomocy z zewnątrz. Do pomocy tej uciekł się premier w drugiej fazie reformy, gdy mechanizm recesji oraz czynniki zewnętrzne, niezależne od woli rządu, doprowadziły do załamania programu stabilizacji. Trudno było jednak oczekiwać, że reforma przyniesie szybko rozwiązanie wszystkich problemów strukturalnych gospodarki polskiej.
"W. Crabski, Dwa lata..., s. 160 i nast.; A. Krzyżanowski, Dwa programy finansowe, Kraków 1927,s. 28.
176
3. REFORMA ROLNA
W porównaniu do krajów Europy Zachodniej, rolnictwo Drugiej Rzeczpospolitej było stosunkowo zacofane. Składało się na to wiele przyczyn, toteż błędem byłoby sprowadzanie ich wyłącznie do wadliwej struktury własności czy nieumiejętności jej przebudowy. Polska międzywojenna odziedziczyła system rolny będący rezultatem długotrwałych procesów historycznych, takich jak powstanie wschodnioeuropejskiego ekstensywnego systemu folwarczno-pańszczyźnianego, jego załamania w XVII-XVlll wieku oraz różnej sytuacji poszczególnych dzielnic w czasie zaborów.
Rolnictwo polskie charakteryzowało się niską efektywnością gospodarowania, a ta wynikała z braku chłonnych rynków zbytu, kapitału oraz związanej z nimi, a także z przeludnieniem wsi, niskiej wydajności pracy. Te czynniki odróżniały rolnictwo polskie między wojnami od rolnictwa zachodnioeuropejskiego bardziej niż sama struktura własności. Tytułem przykładu można podać, że w 1933 r. aż 46,6% powierzchni ogólnej Niemiec obejmowały gospodarstwa powyżej 50 ha, podczas gdy w Polsce w 1931 r. odsetek ich wynosił 42,5%26. Tymczasem przeciętny dochód społeczny, a więc osiągany przez właściciela, osoby przezeń zatrudnione oraz państwo, najemców i wierzycieli, wyniósł w przeliczeniu na 1 ha użytków rolnych w latach 1927-1930 około 559 zł w Niemczech oraz 368 zł w Polsce27.
Reforma rolna w Drugiej Rzeczpospolitej rodziła się w niesłychanie skomplikowanej sytuacji społecznej i politycznej. Jej dzieje stanowią odrębny, skądinąd fascynujący przedmiot badań28. Postulat reformy znajdował się w programach rządu lubelskiego Ignacego Daszyńskiego oraz gabinetu Jędrzeja Moraczewskiego. Pod naciskiem stronnictw chłopskich Sejm Ustawodawczy przyjął w lipcu 1919 r. uchwałę o reformie rolnej. Maksimum posiadania ziemi określono tu na 60-180 ha, zależnie od
2» Annuaire International de Statistique Agricole 1939/1940, Rome 1940, s. 266-273;
M. Mieszczankowski, Struktura agrarna Pofskt międzywojennej, Warszawa 1960, s. 147-148.
27 Mafy Rocznik Statystyczny 1939, s. 75..
28 Por. np.: Z. Landau, j. Tomaszewski, Gospodarka..., t. l, s. 154-173; t. II, Warszawa 1971, s. 125-148; W. Roszkowski, Gospodarcza rola większej prywatnej własności ziemskiej w Polsce 1918-1939, Warszawa. 1986, s. 331-346. Jedyna dotąd obszerna monografia tego tematu (C. Madajczyk, Burżuazy/no-obszarnicza reforma rolna w Polsce 1918-1939, Warszawa 1956) jest przestarzała i zawiera wiele tez par exce;tence ideologicznych.
177
warunków lokalnych, z możliwością przejściowego podniesienia tej granicy do 400 ha na kresach wschodnich i zachodnich Rzeczpospolitej. Prace nad ustawą o reformie trwały długo, ze względu na ogromne rozbieżności w tej materii między partiami chłopskimi i lewicowymi a centrum i prawicą Sejmu Ustawodawczego. Dopiero ofensywa radziecka w lecie 1920 r. skłoniła stronnictwa sejmowe do pospiesznego uchwalenia ustawy o wykonaniu reformy rolnej z 15 lipca 1920 r. Według postanowień ustawy za wywłaszczaną ziemię przysługiwać miało odszkodowanie w wysokości 50% jej wartości rynkowej. Po odliczeniu innych potrąceń, właściciele nie mogli liczyć na więcej niż około 30% ceny ziemi29.
Ustawa z lipca 1920 r. była realizowana tylko w minimalnym stopniu. Gdy minęło niebezpieczeństwo dla niepodległości, rozpoczęła się debata nad projektami konstytucji, w której pojawił się problem gwarancji prawa własności. Ostatecznie w artykule 99. konstytucji marcowej z 1921 r. znalazło się stwierdzenie, że “Rzeczpospolita Polska uznaje wszelką własność [...] jako jedną z najważniejszych podstaw ustroju społecznego i prawnego oraz poręcza wszystkim obywatelom, instytucjom i społecznościom ochronę ich mienia, a dopuszcza tylko w wypadkach, ustawą przewidzianych, zniesienie lub ograniczenie własności, czy to osobistej, czy to zbiorowej, ze względów wyższej użyteczności, za odszkodowaniem"30. Artykuł ten był sprzeczny z postanowieniem ustawy o reformie rolnej w sprawie odszkodowania, toteż wykonanie ustawy zawieszono i rozpoczęły się dalsze spory o kształt reformy.
Uchwalona ostatecznie 28 grudnia 1925 r. ustawa o reformie rolnej, oparta w zasadzie na ustaleniach “paktu lanckorońskiego" między Narodową Demokracją i PSL “Piast" z 1923 r., nie zadowoliła ani ziemian, ani chłopów. Ustawa została przygotowana przez rząd Władysława Grabskiego, ale uchwalona ostatecznie za rządu jego następcy, Aleksandra Skrzyńskiego. Trudno jednak mówić, by była ona tylko dziełem któregoś z nich. Stanowiła bowiem ważny kompromis międzypartyjny, ułatwiający stabilizację stosunków politycznych w państwie. Na cele parcelacji przeznaczono dobra państwowe, własność instytucji publicznych oraz majątki prywatne powyżej 180 ha, przy czym w okręgach podmiejskich normę tę obniżono do 60 ha, w województwach wschodnich podniesiono do 300 ha, a w majątkach uprzemysłowionych do 700 ha. Odszkodowanie za parcelowaną ziemię
29 Dz.URP 1920, nr 70, póz. 462.
30 fbidem, 1921, nr 44, póz. 267.
178
miało się równać aktualnej cenie rynkowej gruntów. Ustalono, że w ciągu 10 lat corocznie będzie parcelowane 200 tyś. ha ziemi. Zakładano parcelację dobrowolną, ale gdyby kontyngent ten nie był wykonywany, przewidziano także parcelację przymusową31. Ogółem w latach 1919—1939 rozparcelowano w Polsce około 2655 tyś. ha ziemi, z czego około 1864 tyś. ha należało do właścicieli prywatnych. W wyniku parcelacji ziemię otrzymało około 734 tyś. gospodarstw, przy czym przeciętny nadział w gospodarstwach nowych wyniósł 9,8 ha, a w gospodarstwach już istniejących — 2,1 ha32.
Ustawa o reformie rolnej była często krytykowana, gdyż nie rozwiązała podstawowych problemów społecznych i ekonomicznych polskiej wsi. Zwolennicy większej własności ziemskiej podnosili z punktu widzenia ekonomicznego fakt, że parcelacja zahamowała postęp techniczny oraz wzrost przeciętnych plonów. Jeszcze bardziej krytyczne były głosy przeciwników większej własności, którzy podkreślali, że umiarkowana redystrybucja ziemi w ramach reformy nie zmniejszyła przeludnienia agrarnego oraz nie doprowadziła do usamodzielnienia gospodarczego chłopów małorolnych i bezrolnych. Obie strony mają w pewnym sensie rację. Problem W tym, że omawiane aspekty sprawy nie były komplementarne, ale wykluczały się nawzajem.
Wyobraźmy sobie sytuację, w której przeprowadzono istotnie radykalną reformę rolną i cała większa własność rolna przestała istnieć. Trudno oczywiście odtworzyć wszystkie konsekwencje takiej operacji, ale można wyraźnie wskazać problemy, które z pewnością musiałyby wystąpić.
Większa własność ziemska w Polsce międzywojennej miała, podobnie jak w innych krajach wschodnioeuropejskich, wyraźną przewagę nad gospodarstwami drobnymi pod względem plonów z hektara, ustępowała im nieco w intensywności hodowli, ale dostarczała z jednostki powierzchni znacznie więcej artykułów rolniczych, zarówno na rynek wewnętrzny, jak i na eksport. W związku z tym większe majątki osiągały w Polsce około trzykrotnie wyższe przychody z jednostki użytków rolnych. W 1929 r. przychód rolniczy z 1 ha użytków rolnych wyniósł 116 zł w gospodarstwach poniżej 50 ha, a 343 zł w folwarkach powyżej 50 ha, w 1931 r. - odpowiednio 77 zł i 221 zł, a w 1934 r. - 43 zł i 151 zł33. Podobne
31 Ibidem, 1926, nr 1, póz. 1.
32 M. Mieszczankowski, Rofrlictwo II Rzeczypospolitej, Warszawa 1983, s. 77, tab. 9;
Maty Rocznik Statystyczny 1939, s. 71, tabl. 3.
33 Metoda obliczenia i źródła: W. Roszkowski, Gospodarcza..., s. 255, por. też S. 175-206, 249-258.
179
proporcje występowały zresztą także w Czechosłowacji, na Węgrzech, Łotwie i w Rumunii34. W rezultacie konsekwentna parcelacja większej własności ziemskiej musiałaby doprowadzić do spadku podaży rynkowej artykułów rolnych, obniżenia i tak niskich dochodów rolników oraz dalszego zwężenia rynku wiejskiego. Oceniano, że rynek krajowy utraciłby około 1 mln t zbóż, a eksport o wartości około 100 mln zł trzeba by prawdopodobnie zastąpić importem zbóż35.
Na skutek spadku podaży na rynku krajowym ceny artykułów żywnościowych musiałyby wzrosnąć, ale należy wątpić, czy ogólne przychody rolnictwa mogłyby się utrzymać na dotychczasowym poziomie, ze względu na wielkość spadku podaży i jej niewielką elastyczność cenową. Z drugiej strony, wzrost cen żywności zachwiać mógł kalkulacją w przemyśle. Ze względu na wzrost kosztów utrzymania, nacisk robotników doprowadzić mógłby do wzrostu płac, a co za tym idzie i kosztów produkcji. Likwidacja większych majątków zmniejszyłaby siłę nabywczą rynku wiejskiego. Wzrost kosztów produkcji i zwężenie rynku wewnętrznego oznaczać musiały poważne trudności dla przemysłu polskiego.
Problem ciężarów podatkowych ponoszonych przez gospodarstwa rolne różnych kategorii miał zawsze znaczenie polityczne, toteż oceny realnej wielkości opodatkowania były przedmiotem różnych manipulacji. Więksi właściciele ziemscy często uskarżali się na nadmierne i niesprawiedliwe, ich zdaniem, obciążenia podatkowe. Z drugiej strony, partie chłopskie (a później także niektórzy historycy powojenni) utrzymywały, że było na odwrót - to gospodarstwa drobne były bardziej obciążone podatkami niż majątki. Nawet jednak szacunki zwolennika tej ostatniej tezy, Mieczysława Mieszczankowskiego, wskazują, że w 1929 r. gospodarstwa drobne płaciły 13 zł podatków z 1 ha użytków rolnych, podczas gdy majątki o areale ponad 50 ha - około 20 zł. Ponieważ autor ten nie uwzględnił iW. ogóle obciążeń z tytułu podatku majątkowego, płaconego niemal wyłącznie przez większych właścicieli, a także niektórych innych obciążeń,
" V. Brdlik, Czechoslovak Agriculture, w: O. S. Morgan (red.), Agricultural Systems in Middłe Europę, New York 1933, s. 117; “Annuaire statistique hongrois" 1936, s. 83-85); Latyijas lauksaimnieciba pec 1923, gada lauksaimniecibas skaitisanas zmam. Etat de 1agriculture en Lettonie cfapres les donnees du recensement agricole en 1923, Riga 1923, s. 74; M. Gormsen, Short Introduction to the Principal Structural Problems oi Agriculture in Romania, Bucuregj 1945, s. 46.
35 J. Ciechomski, Produkcja mniejszej i większej własności ziemskiej w Polsce, Warszawa 1937, s. 19; T. Sas-Jaworski, Dziwna kalkulacja, “Gazeta Rolnicza" 26 VI 1936, s. 1149.
180
w istocie szacunek obciążenia większych majątków powinien być podwyższony do około 56 zł na 1 ha użytków rolnych. Ocenić można, że dysponując około 14% majątku narodowego więksi właściciele ziemscy płacili w Polsce międzywojennej około 23% wszystkich podatków. Z zestawienia tego wynika, iż likwidacja własności ziemskiej oznaczałaby utratę około 200 mln zł rocznie w budżecie państwa lub taki sam wzrost opodatkowania gospodarstw drobnych, co spowodowałoby katastrofę36.
Powyższym rozważaniom zarzucić można abstrakcyjność. Przyjrzyjmy się więc doświadczeniom państw, które przeprowadziły radykalne reformy rolne w okresie międzywojennym, a więc na przykład Rumunii t państw bałtyckich. W rezultacie radykalnej parcelacji w Rumunii wywłaszczono, głównie w latach dwudziestych, około 6 mln ha, czyli 20% ogółu powierzchni kraju, z czego około 3,6 mln ha użytków rolnych rozparcelowano między 1,4 mln drobnych właścicieli37. Rezultaty ekonomiczne reformy były fatalne. Co prawda, konsumpcja własna chłopów wzrosła, na przykład w przypadku zbóż z 314 kg w latach 1921-1922 do 474 kg w latach 1927-192838, ale produkcja i podaż rynkowa zbóż oraz innych produktów rolnych gwałtownie spadła. Całkowita produkcja roślinna Rumunii w porównywalnych granicach w latach 1925-1929 wynosiła zaledwie 91% poziomu z lat 1909-1913, a dopiero w latach 1934-1938 osiągnęła poziom przedwojenny39. Ponieważ konsumpcja własna chłopów wzrosła, jest oczywiste, że podaż rynkowa zbóż nigdy nie przekroczyła w Rumunii międzywojennej poziomu sprzed l wojny światowej, a eksport rumuńskiego zboża, który w latach 1909-1913 wynosił przeciętnie 3 mln t, spadł do 1,3 mln t w latach 1925-192640.
Zupełnie inne było doświadczenie państw bałtyckich. W Estonii wywłaszczono majątki stanowiące około 54% powierzchni kraju oraz rozparcelowano ziemię obejmującą około 28% tej powierzchni. Na Łotwie parcelacja objęła również prawie 28% powierzchni ogólnej państwa, na Litwie natomiast 17%41. Mimo to rezultaty ekonomiczne rolnictwa państw
36 M. Mieszczankowski, Rolnictwo..., s. 354-355; W. Roszkowski, Co5podafcza..., s. 279--283, 336-339. , .
37 A. Nasta, La reformę agraire en Roumanie, w: la Roumanie agricole, Bucureti 1929, s. 59 i 62.
38 j. Poniatowski, Produkcja zbożowa Rumunii, Warszawa b.r.w, s. 185-186.
39 M. R. Jackson, Agricu/tura; Oulput in Southeasterh Europę 1910-1939, “ACES Bulletin" 1982, s. 58.
40 J. Poniatowski, op.cit., s. 172-175.
•" A. Warep, Die neue Landordnung, Dorpat 1924, s. 63-64; Latvijas statistikas gada
181
bałtyckich były całkiem dobre. Na przykład całkowita produkcja roślinna Estonii w latach 1935-1938 stanowiła około 127% poziomu z lat 1920-1924, na Łotwie - 234% a na Litwie - 129%42. Produkcja hodowlana tych krajów wzrosła w jeszcze większym stopniu.
Jakie wnioski płyną z tak różnych doświadczeń Rumunii i państw bałtyckich? Być może dobre rezultaty państw bałtyckich i złe Rumunii wynikały częściowo z innej skuteczności ich polityki handlowej, ale trudno w ten sposób wytłumaczyć całą tę różnicę. Zasadnicza przyczyna tkwi gdzie indziej. Przy empirycznym założeniu, że plony i przychody na jednostkę powierzchni użytków rolnych rosły wraz ze wzrostem rozmiarów gospodarstwa (z wyjątkiem ogromnych latyfundiów, które najczęściej obejmowały dużą część lasów i nieużytków), dla ekonomicznych efektów reformy kluczowe znaczenie miało to, co działo się z majątkami po wywłaszczeniu.
Jeśli ze względu na przeludnienie wywłaszczonymi gruntami obdzielano ogromne masy ludności bezrolnej, powstawała wielka liczba karłowatych działek, których plony i przychody na jednostkę powierzchni stanowiły tylko niewielką część stanu sprzed parcelacji. Tak było w wypadku Rumunii, w której na jedną rodzinę korzystającą z dobrodziejstw reformy przypadało około 2,6 ha. Jeśli natomiast istniała spora rezerwa ziemi do parcelacji, a liczba ludności bezrolnej nie była tak wielka, nowo powstające gospodarstwa były na tyle duże, że ich plony i przychody spadły niewiele, a następnie szybko przekroczyły wskaźniki na jednostkę powierzchni sprzed reformy. Tak było w Estonii, gdzie przeciętny nadział ziemi wyniósł 14,4 ha, na Łotwie - 11,8 ha oraz na Litwie - 11,1 ha43. W Polsce rezerwę użytków rolnych możliwych do rozparcelowania oceniano w 1938 r. na około 4,6 mln ha, zaś liczbę ludności bezrolnej na około 5,5 mln. Na jednego chłopa bezrolnego przypaść więc mogło mniej niż 1 ha użytków rolnych, co oznaczało, że efekty całkowitej parcelacji byłyby w Polsce podobne jak w Rumunii44.
gramata, Riga 1926, s. 122; A. Simutis, The Economic Reconstruction of Lithuania after 1918, New York 1942, s. 29. •i; ., • : •
42 Wg: B. R. Mitchell, European Historical Statistics 1750-1970, New York 1975, s. 251, 256, 260-263.
43 Por. obliczenia zawarte w: W. Roszkowski, Land Reforms in East Central Europę after Worid War l, “Estudios Latinoamericanos" 1992, t. 14/11, s. 239.
44 Por. W. Roszkowski, Rolnictwo, w: Problemy gospodarcze Drugiej Rzeczypospolitej, Warszawa 1989, s. 103-106, 142-143.
182
W wielu publikacjach okresu PRL podnoszono, że w imię swoiście rozumianej sprawiedliwości społecznej, a także w celu ułatwienia startu nowym gospodarstwom chłopskim, radykalną parcelację w ramach reformy rolnej należało przeprowadzić bez płacenia odszkodowań dotychczasowym właścicielom oraz przy założeniu uwolnienia parcelowanej ziemi od długów, a nowych osadników - od spłat należności za ziemię. Przeciw owej tezie przemawia wiele argumentów, przy czym nie chodzi nawet o względność tak rozumianej sprawiedliwości społecznej. Po pierwsze, jak widzieliśmy, likwidacja większej własności byłaby przedsięwzięciem ryzykownym ekonomicznie, niezależnie od rozstrzygnięcia problemu odszkodowań. Po drugie, to co zyskaliby na tym chłopi, straciliby nie tylko właściciele ziemscy, ale i wierzyciele, w tym głównie banki. Po trzecie wreszcie, sama zasada wywłaszczenia bez odszkodowania była sprzeczna z podstawową zasadą gospodarki rynkowej - prawem własności. Prawo to było gwarantowane przez konstytucję marcową. Jego pogwałcenie wydawać się mogło rzeczą naturalną dla rządów komunistycznych. Chaos prawny, wywołany przez takie praktyki w PRL, a także problemy własnościowe z nimi związane, które ujawniły się w trakcie obecnej transformacji ustrojowej, dostarczają chyba przekonywających argumentów przeciw wywłaszczaniu bez odszkodowania.
Konserwatywny ekonomista Jan Stecki pisał, że “społeczeństwu i państwu nic a nic nie zależy na tym, żeby 10 q zboża produkowało 20 ludzi zamiast 15"45. Z punktu widzenia czysto ekonomicznego jest to może i prawda. Jednakże w Polsce międzywojennej bardzo ważny był również społeczny aspekt problemu. Wobec ogromnego przeludnienia wsi, nader istotny był fakt, że gospodarstwa drobne mogły zatrudnić więcej osób na 1 ha użytków rolnych niż większe majątki. Wzgląd społeczny stał jednak w sprzeczności z wymogami ekonomii. Co gorsza, nawet najbardziej radykalna reforma rolna nie mogła rozwiązać kwestii przeludnienia agrarnego. Pomimo postępów parcelacji, presja demograficzna nie została w Drugiej Rzeczpospolitej rozładowana. W 1938 r. rezerwę użytków rolnych możliwych do uzyskania z parcelacji całej większej własności ziemskiej oceniano na około .4,6 mln ha, podczas gdy do zaspokojenia minimum potrzeb ludności bezrolnej i małorolnej mogło nie wystarczyć nawet i 7,7 mln ha46. Dane te mają wymowę wyraźnie pesymistyczną.
45 J. Stecki, W obronie prawdy, Warszawa 1928, s. 218.
46 W. Kaszuba, Zagadnienie rolnictwa na tle akcji parcelacyjnej, “Drogi Polski" 1939, nr 3,
183
Nawet najbardziej radykalna reforma rolna mogła jedynie częściowo rozwiązać problem przeludnienia wsi, lecz jednocześnie groziła poważnymi konsekwencjami gospodarczymi. Dlatego też międzywojenną reformę rolną można krytykować za to, że była półśrodkiem niezdolnym do zaspokojenia potrzeb społecznych czy ekonomicznych, ale właściwie niemożliwe było znalezienie rozwiązania lepszego.
4. RESTRUKTURYZACJA RYNKOWA
System gospodarczy, jaki Polska odziedziczyła w 1918 r., ukształtował się w XIX wieku w ścisłej zależności od potrzeb rynków mocarstw zaborczych oraz ich polityki gospodarczej. Uzależnienie to wyrażało się między innymi wysokim udziałem rynków Austro-Węgier, Niemiec i Rosji w obrotach handlu zewnętrznego Galicji oraz zaboru pruskiego i rosyjskiego. Różni badacze odmiennie oceniali stopień tej zależności. Według Henryka Ten-nenbauma, wywóz z ziem Królestwa Polskiego do Rosji stanowił tuż przed l wojną światową około 91% całego wywozu, a przywóz z Rosji - 59% całego importu Kongresówki47. Leon Pączewski podawał szacunek nieco niższy - 89% eksportu i 51% importu Królestwa Polskiego dotyczyło, według niego, rynku Rosji. Udział rynku niemieckiego w obrotach zewnętrznych zaboru pruskiego oceniał ten sam autor na 75% w eksporcie i 82% w imporcie48. Adam Rosę szacował ów udział trochę niżej: na 68% w eksporcie oraz 66% w imporcie zaboru pruskiego49. Niezależnie od pewnych różnic, jedno jest pewne - rynki metropolii zaborczych odgrywały dominującą rolę w handlu zewnętrznym ziem polskich pod zaborami.
Po 1918 r. nastąpiło załamanie powiązań handlowych i kooperacyjnych między przedsiębiorstwami działającymi na ziemiach polskich a metropoliami zaborczymi. W wyniku powstania państwa polskiego dawne rynki zbytu odcięte zostały granicami celnymi. W Rosji doszło do rewolucji, która zmiotła z powierzchni ziemie dotychczasowych kontrahentów przemysłu polskiego. Polityka handlowa powojennych Niemiec oraz ZSRR nie sprzyjała odbudowie handlu w dawnych rozmiarach.
47 H. Tennenbaum, Bilans handlowy Królestwa Polskiego, Warszwa 1916, s. 392-395. Por. też: A. Jezierski, Handel zagraniczny Królestwa Polskiego 7815-1914, Warszawa 1967, S. 190 i nast.
48 L. Pączewski, Bilans handlowy Polski, w: Dzieje gospodarcze Polski porozbiorowej, Warszawa 1922, t. II, s. 371 i 406-411.
49 A. Rosę, Bi/ans handlowy ziem b. dzielnicy pruskiej, Warszawa 1920, s. 664-665.
184
O skali załamania wywozu z ziem polskich świadczyć może fakt, że o ile w 1910 r. całkowity eksport z samego tylko Królestwa Polskiego do Rosji wynosił 1479,2 mln zł parytetu 1924 r., o tyle w 1925 r. zaledwie 39,9 mln zł. Eksport żywych zwierząt ustał zupełnie, artykułów spożywczych spadł z 60,3 mln do 11,8 mln zł, surowców i półfabrykatów z 159,5 mln do 2,0 mln zł, a wyrobów gotowych z 1257,7 mln do 25,5 mln zł. Ogólna wartość eksportu spadła więc prawie czterdziestokrotnie, a dodatnie saldo wynoszące w 1910 r. około 725 mln zł spadło do 30 mln zł50. Załamanie rynku niemieckiego było niewiele mniej dotkliwe. W latach 1911-1913 eksportowano z zaboru pruskiego do Niemiec towarów za 1534,9 mln zł parytetu 1924 r., zaś w 1925 r. - za 558,5 mln zł. Eksport żywych zwierząt spadł z 245,8 mln do 12,2 mln zł, artykułów spożywczych - z 339,4 mln do 146,2 mln zł, surowców i półfabrykatów - z 741,1 mln do 294,2 mln zł, a wyrobów gotowych -z 208,4 mln do 105,9 mln zł. Dodatnie saldo obrotów handlowych, wynoszące w latach 1911-1913 około 450 mln zł, spadło do 47 mln zł w 1925 r.51
Porównanie stanu z ostatnich lat przed l wojną światową z okresem bezpośrednio po jej zakończeniu nie miałoby sensu. Dopiero po zawarciu traktatu ryskiego w 1921 r. i umowy genewskiej w 1922 r. stosunki gospodarcze Polski z Niemcami i Rosją Radziecką zyskały trwalsze podstawy. Do przyjęcia roku 1925 jako punktu odniesienia zastosować można zastrzeżenie, iż był to rok dość szczególny, ze względu na kryzys stabilizacyjny w Polsce oraz początek wojny celnej z Niemcami. Dlatego bardziej miarodajne wydaje się porównanie stanu sprzed l wojny światowej z przeciętną z lat 1925-1928. Zupełne pominięcie wpływu wojny celnej z Niemcami na obroty polsko-niemieckie nie byłoby jednak słuszne, wszak to właśnie konflikt gospodarczy między Rzeczpospolitą a Republiką Weimarską ujawnił z całą siłą realne skutki ekonomiczne powstania granicy pol-sko-niemieckiej, a konsekwencje tego konfliktu zaważyły na polsko-niemiec-kich stosunkach gospodarczych całego następnego piętnastolecia.
Z powyższych wyliczeń wynika, że przed l wojną światową wywóz z zaboru pruskiego i rosyjskiego do Niemiec i Rosji wynosił łącznie 3014,1 mln zł, a nadwyżka eksportu nad importem - 1173,3 mln zł. W latach 1925-1928 cały eksport Polski do Niemiec wynosił przeciętnie rocznie 697,6 mln zł, do ZSRR - 41,3 mln, na Litwę - 17,2 mln, do Łotwy
50 L. Pączewski, op.cit, s. 366-371.
" Ibidem, s. 392-41-t; Rocznik handlu zagranicznego RP 1924-1925, Warszawa 1927, s. 145-150, 154-155.
185
- 48,2 mln, a do Estonii 7,8 mln, to znaczy łącznie 812,1 mln zł, czyli niecałe 30% stanu przedwojennego. Podobny, choć zapewne nieco mniejszy spadek dotyczył rynku Austro-Węgier przed l wojną światową oraz państw sukcesyjnych - Austrii, Węgier, Czechosłowacji oraz częściowo Jugosławii i Rumunii po wojnie. Cały eksport polski w latach 1925—1928 wynosił przeciętnie 2166,4 mln zł rocznie, natomiast saldo, wykazywało deficyt w wysokości 198,1 mln zł52. Dane te są bardziej pesymistyczne niż może się na pozór wydawać. Gospodarka ziem polskich utraciła ponad 2/3 chłonności swoich największych zewnętrznych rynków zbytu, co szalenie zaważyło na obrotach polskiego handlu zagranicznego oraz ich ogólnym saldzie. Nadwyżki handlowe ziem polskich sprzed 1914 r., które zwłaszcza w przypadku Rosji dawały możliwość polskich inwestycji kapitałowych na tym terenie, zastąpił bardzo napięty bilans handlowy Drugiej Rzeczpospolitej. Tak znacznego ograniczenia możliwości eksportowych nie sposób nazwać inaczej, niż katastrofą gospodarczą.
Główną przeszkodą na drodze odbudowy gospodarki polskiej po l wojnie światowej były nie tylko rozmiary zniszczeń i brak kapitału, ale także czynnie wrogi stosunek do państwa polskiego ze strony Berlina i Moskwy. Świadomość niekorzystnej sytuacji geopolitycznej lub raczej geoekonomicznej była dość powszechna. Czołowy organizator polskiego wyższego szkolnictwa ekonomicznego, Bolesław Miklaszewski, pisał w swoim pamiętniku: “Polska tyle straciła na swej organizacji w okresie niewoli trwającej 150 lat i ma tak czynnych i zaciętych wrogów w bezpośrednim sąsiedztwie, że musi spieszyć się w wyścigu pracy"53. Porównując potencjał gospodarczy i wojskowy oraz politykę Niemiec i ZSRR z możliwościami Polski, Stanisław Kauzik konkludował w 1927 r.: “czyż powyższe zestawienia nie wywołują upiorów z końca XVIII wieku?"54
Kontakty gospodarcze z Rosją od początku komplikował wrogi stosunek władz bolszewickich do państwa polskiego. Już po zawarciu rozejmu z Polską pod koniec 1920 r. Lenin stwierdził; “Pokój wersalski prześcignął wszystkie okrucieństwa, do których zdolny był Kajzer. [..J Jednym z powodów, dzięki któremu utrzymuje się ten potworny pokój, jest okoliczność, że Polska dzieli Niemcy na dwie części. [...] Polaków, kiedy prześladują oni ludność niemiecką, popierają wojska i oficerowie Ententy. Pokój wersalski
52 Rocznik handlu zagranicznego ..., s. 157-160.
53 B. Miklaszewski, “Pamiętnik", masz., Biblioteka Główna SGH, s. 145. " S. Kauzik, Polska, Niemcy i Rosja, “Drogi Napraw/ 1927, nr 6, s. 8-10.
186
stworzył z Polski państwo buforowe, które ma odgrodzić Niemcy od zetknięcia się z radzieckim komunizmem"55. Podpisując traktaty z Rapallo W 1922 r. oraz z Berlina w 1926 r. Kreml zdecydowanie wybierał współ-•pracę gospodarczą i wojskową z Niemcami kosztem interesów Polski.
Dla władz radzieckich niepodległa Polska nie była więc zwykłym sąsiadem, lecz przeszkodą na drodze do realizacji rewolucji europejskiej. Nic też dziwnego, że do początku lat trzydziestych Kreml nie był zainteresowany rozwojem kontaktów gospodarczych z Polską. Wysiłki polskie niewiele mogły tu zmienić. Co więcej, w wyniku wprowadzenia innego systemu społeczno-gospodarczego radykalnej zmianie uległy też za wschodnią granicą priorytety w handlu. ZSRR zainteresowany był importem dóbr inwestycyjnych, którymi Polska dysponowała w ograniczonym zakresie, a nie dóbr konsumpcyjnych, które tradycyjnie wywożono z Królestwa Polskiego do Rosji. Sytuacja ta ograniczała perspektywy rozwoju wzajemnego handlu nawet w krótkim okresie, gdy w wyniku podpisania układów o nieagresji z 1932 i 1934 r. nastąpiła pewna normalizacja stosunków politycznych między Polską i ZSRR.
Polska nie otrzymała żadnego odszkodowania od walczących na jej terenie mocarstw zaborczych, a rząd polski nie mógł zdobyć istotniejszej pomocy gospodarczej z zewnątrz. Pożyczka stabilizacyjna, uzyskana w USA i Wielkiej Brytanii w 1927 r., była dalekim i mało znaczącym echem projektu Johna Maynarda Keynesa, który zaraz po wojnie proponował przyznanie Polsce pożyczki międzynarodowej w wysokości 700 mln marek niemieckich w złocie, równoważącej częściowo pretensje polskie wobec walczących na jej ziemiach zaborców56. Niepewność sytuacji w Europie Wschodniej odstraszała inwestorów zachodnich od lokat w Polsce, zwłaszcza że opierali się oni często na twierdzeniach propagandy niemieckiej
o Polsce jako “państwie sezonowym".
Również Niemcy prowadziły nieprzyjazną wobec Polski politykę handlową. 10 stycznia 1925 r. wygasły postanowienia traktatu wersalskiego udzielającego państwom koalicji, także Polsce, jednostronnej klauzuli największego uprzywilejowania w handlu z Niemcami. Podjęto polsko-niemieckie rokowania o traktat handlowy. Strona niemiecka grała na zwłokę, by przeczekać następny termin - w czerwcu 1925 r. wygasły
55 W. l. Lenin, O Polsce i polskim ruchu robotniczym, Warszawa 1954, s. 498.
56 J. Zajdą, Konsekivenqe ekonomiczne Traktatu Wersalskiego dla Polski, w: Problem polsko-niemiecki w Traktacie Wersalskim, Poznań 1936, s. 534.
187
postanowienia tzw. konwencji górnośląskiej z 1922 r. o bezcłowym dopuszczeniu na rynek niemiecki 6 mln t węgla z polskiej części Górnego Śląska. W kwietniu negocjatorzy polscy zgodzili się zawrzeć traktat handlowy na zasadzie wzajemnej klauzuli największego uprzywilejowania, co groziło zalewem rynku polskiego towarami niemieckimi. W zamian żądali zniesienia ograniczeń i zakazów importu, zwłaszcza węgla. Niemcy odrzucili te postulaty oferując jedynie kontyngent 1,2 mln t rocznie, co stanowiło około 10% wywozu sprzed wojny, a 20% eksportu z lat 1920-19257.
15 czerwca 1925 r. władze niemieckie ogłosiły, że do chwili zakończenia rokowań nie udzielą żadnych zezwoleń na import polskiego węgla. Polska nie ugięła się przed szantażem i podniosła cła na towary niemieckie. Niemcy odpowiedziały kolejnymi krokami zaczepnymi. Rozpoczęła się wojna celna, która ograniczyła możliwości zbytu towarów polskich na najważniejszym rynku eksportowym oraz pogłębiła trudności kryzysowe w Polsce. W wyniku zmniejszenia eksportu i wydobycia węgla liczba robotników zatrudnionych w górnictwie polskim spada ze 177 tyś. w styczniu 1925 r. do 135 tyś. w grudniu tegoż roku58. Taki był zresztą cel polityki niemieckiej. Berlin miał nadzieję, że trudności związane z wojną celną osłabią gospodarkę polską i niepodległość Rzeczpospolitej. “A wtedy, za lat kilka - pisał dziennik «Frankfurter Zeitung» - w porozumieniu z Rosją dobijemy umierającą"59.
Jak ocenić decyzję o podjęciu przez rząd Władysława Grabskiego wyzwania niemieckiego i wojny celnej z Niemcami? Z jednej strony, wojna ta kosztowała Polskę załamanie rynku zbytu i poważne trudności w latach 1925-1926. Przyjmując warunki niemieckie gospodarka polska uzależniłaby się jeszcze bardziej od rynku niemieckiego, co przy wrogiej postawie Niemiec i ich roszczeniach terytorialnych wobec Polski groziło poważnymi konsekwencjami politycznymi. Ogólne koszty konfliktu wydawać się mogły wyższe niż potencjalne korzyści. Jednakże potencjalne zagrożenia były chyba większe. Toteż z perspektywy czasu nieustępliwość rządu Grabskiego ocenić należy raczej pozytywnie. Niemieckiej presji politycznej i tak nie można było uniknąć, ale uniezależnienie się od rynku niemieckiego odbierało Rzeszy dodatkowy i to bardzo silny środek nacisku. O ile w 1924 r. eksport do Niemiec stanowił 43,1% całości polskiego wywozu, a import z Niemiec
57 Na temat wojny celnej z Niemcami por. szerzej: K. Błachut, Polsko-niemieckie stosunki gospodarcze w latach 1919-1939, Wrocław 1975, s. 104-258.
58 B. Rzepecki, Przemysł polski w 1926 r., “Ekonomista" 1927, t. l, s. 20.
59 Cyt. wg: E. Kwiatkowski, Dysproporcje, Warszawa 1931, s. 160.
188
- 34,5% ogólnej wartości importu Rzeczpospolitej, o tyle w 1929 r. udziały te wyniosły odpowiednio 31,1% i 27,3%, a w 1938 r. - 23,0% i 24,1 %so. Wydaje się, że warto było zapłacić cenę przejściowych trudności za Uniezależnienie się od niemieckiego rynku zbytu i odebranie Niemcom ekonomicznej broni przeciw Polsce.
Z załamania dotychczasowych rynków zbytu gospodarka polska podnosiła się stopniowo i z dużym trudem. Wymagało to właściwie jej restrukturyzacji. Jedne działy produkcji były nadmiernie rozbudowane w stosunku do możliwości zbytu w nowych granicach i warunkach geopolitycznych, inne zaś były niedostatecznie rozwinięte i wymagały poważnych inwestycji. Efektem tych dysproporcji był spadek produkcji węgla na ziemiach Drugiej Rzeczpospolitej z 41 mln t w 1913 r. do 38,1 mln t w 1938 r., surówki żelaza - z 1055 tyś. t do 879 tyś. t, stali
- z 1677 tyś. t do 1441 tyś. t. oraz tkanin - z 142,9 tyś. t w 1912 r. do 96,3 tyś. t w 1937 r. Produkcja soli potasowych wzrosła w tym okresie około czterdziestokrotnie61. W przypadku produktów górniczych i hutniczych widać wyraźnie wpływ załamania rynku niemieckiego, w przypadku przemysłu włókienniczego - wpływ likwidacji eksportu do Rosji, natomiast wzrost produkcji soli potasowych związany był z podjęciem na większą skalę wydobycia i przetwórstwa złóż w Galicji Wschodniej, które stanowiły produkcję antyimportową, zastępującą import z Niemiec.
Poszukiwania nowych rynków zbytu nie zawsze się udawały. O ile przed l wojną światową całkowity wywóz z ziem polskich oceniać można na około 3,5 mld zł parytetu, o tyle w 1924 r. wyniósł on 1,3 mld, w 1925 r. - 1,4 mld, w 1926 r. - 2,2 mld, w 1927 r. - 2,5 mld, w 1928 r. również 2,5 mld zł. W latach wielkiego kryzysu wartość eksportu polskiego spadła prawie trzykrotnie: w 1936 r. wynosiła 1 mld zł, w 1937 r.
- 1,2 mld i w 1938 r. - również 1,2 mld62. W strukturze geograficznej polskiego eksportu malejący udział Niemiec rekompensował wzrost udziału obrotów ze .Szwecją i Czechosłowacją, ale w wielkościach absolutnych nawet yyyraźny wzrost wywozu do tych krajów nie mógł wyrównać utraty eksportu do Niemiec. Zdobycie części skandynawskich rynków dla polskiego węgla, które stało się możliwe dzięki strajkowi
" Rocznik statystyki RP 1925/26, s. 212; 1930, s. 166; Mały Rocznik Statystyczny 1939,
" Materiały do badań nad gospodarką Polski. 1918-1939, Warszawa 1956, s. 162. " Rocznik statystyki RP 1925/26, s. 212; 1929, s. 182; 1930, s. 166; Mały Rocznik Statystyczny 1939, s. 167.
189
s. 167.
górników brytyjskich w 1926 r., oraz wykorzystanie tej sytuacji dzięki otwarciu linii kolejowej łączącej Górny Śląsk z polskim wybrzeżem Bałtyku, a także dzięki rozbudowie portu w Gdyni, nie zmieniło zasadniczo owej sytuacji, mimo że było przykładem sprawności polityki gospodarczej rządu RP. W warunkach, w których najwięksi sąsiedzi izolowali Polskę pod względem politycznym i gospodarczym, trudno było myśleć o bardziej aktywnym zastępowaniu utraconych rynków nowymi. Było to tym trudniejsze, że producenci polscy nie mieli ustalonej renomy na rynkach Europy Zachodniej, a jej pozyskiwanie odbywało się w warunkach powojennej odbudowy i wielkiego kryzysu gospodarczego. :
Jaki był ostateczny efekt wysiłków kolejnych rządów, by odzyskać utracone i zdobyć nowe rynki zbytu dla polskiego eksportu? W 1913 r. wartość eksportu wszystkich krajów europejskich oceniano na 10,6 mld dolarów, a w 1938 r. - na 10,3 mld dolarów, natomiast wywóz z ziem polskich w granicach z 1921 r. - na 225 mln dolarów w 1913 r. i tyle samo w 1938 r. Porównanie to wskazuje, że w ostatnim roku przed wojną polski eksport osiągnął poziom sprzed l wojny światowej, natomiast ogólna wartość eksportu europejskiego poziomu tego nie osiągnęła. Udział Polski w wartości eksportu europejskiego wyniósł 2,1% w 1913 r. oraz 2,2% w 1938 r. Niewielki to przyrost, ale niewątpliwy. Mimo tego postępu Polska zajmowała w 1938 r. jedno z ostatnich miejsc w Europie pod względem znaczenia handlu zagranicznego dla gospodarki narodowej. Eksport polski stanowił wówczas tylko około 10% wartości produkcji towarowej, a import - około 11%63.
Wysiłki rządów Drugiej Rzeczpospolitej, by przyspieszyć restrukturyzację rynkową gospodarki polskiej, napotykały ogromne przeszkody polityczne i koniunkturalne, toteż trudno mówić o ich wielkiej skuteczności. Należy jednak podkreślić, że trudności związane z ową restrukturyzacją wyraźnie odbiły się na ogólnej dynamice wzrostu gospodarki międzywojennej Polski. Wypada zgodzić się z Bohdanem Skaradzińskim, który dość krytycznie oceniał rozwój gospodarczy Drugiej Rzeczpospolitej, ale zauważał, że poważnym hamulcem była konieczność reorientacji rynkowej: “Dostosowanie wzajemne rynku i wytwórczości pochłonęło gros inwestycji przemysłu, kosztem - dużym, niestety - ogólnej dynamiki produkcji przemysłowej"64.
"Wg: l. Svennilson, Crowth and Stagnation fn the European Economy, Ceiieva 1954, s.214, 312-313.
64 B. Skaradziński, Drogi i bezdroża industrializacji Polski, “Więź" 1964, nr 7/8, s.124.
190
5. KAPITAŁ OBCY
Ziemie polskie stały się terenem ekspansji kapitału obcego jeszcze pod koniec XIX wieku z powodu względnej szczupłości rodzimych źródeł akumulacji. Przed l wojną światową ogólny bilans kapitałowy nie był jednak szczególnie niekorzystny, ponieważ jednocześnie przedsiębiorcy polscy posiadali poważne udziały oraz wkłady w przedsiębiorstwach i bankach rosyjskich. Okres wojny przyniósł ogromne zniszczenie gospodarki ziem polskich, a inflacja lat 1918-1923 dodatkowo podkopała pozycję polskiego kapitału prywatnego. Rewolucja w Rosji oznaczała utratę wielkich sum ulokowanych przez polskich przedsiębiorców w gospodarce rosyjskiej. W rezultacie, w sposób poniekąd mechaniczny, udział kapitału zagranicznego w gospodarce Drugiej Rzeczpospolitej raptownie wzrósł, mimo że międzynarodowa finansjera nie była szczególnie zainteresowana lokowaniem swych kapitałów w Polsce.
Przez cały okres międzywojenny gospodarka polska cierpiała z powodu niedostatecznych źródeł akumulacji. Ponieważ polski kapitał prywatny był słaby, a nadmierną aktywność inwestycyjną państwa uważano na ogół za groźbę etatyzacji i biurokratyzacji gospodarki, dużą wagę przywiązywano w latach dwudziestych i na początku lat trzydziestych do pozyskiwania lokat zagranicznych, z wyjątkiem kapitału niemieckiego. Kapitał obcy kierował się jednak dość rygorystycznymi motywami. Poszukiwał jak najwyższej stopy zysku oraz jak najmniejszego ryzyka. W latach 1918-1920 prowadzone przez Polskę działania wojenne wpływały odstraszająco na potencjalnych inwestorów zagranicznych. W okresie inflacji brak stabilności waluty również nie zachęcał ich do zwiększenia lokat w Polsce. Po stabilizacji waluty w 1924 r. sytuacja ta nieco się zmieniła, toteż rządy Grabskiego i Skrzyńskiego intensywnie zabiegały o przyciągnięcie kapitału obcego. Większe efekty osiągnęły w tej dziedzinie dopiero rządy sanacyjne w okresie dobrej koniunktury lat 1926-1929. Duże znaczenie dla poprawienia obrazu Polski jako importera kapitału miała pożyczka stabilizacyjna w wysokości 62 mln dolarów i 2 mln funtów, udzielona Polsce przez banki brytyjskie i amerykańskie w 1927 r.65
W 1929 r. udział kapitałów zagranicznych oceniano na 33% ogółu kapitałów własnych polskich spółek akcyjnych, przy czym w przemyśle
s. 200.
65 Z. Landau, Plan stabilizacyjny 1927-1930. Zatożenia, geneza, wyniki, Warszawa 1963,
191
naftowym udział ten wynosił 76%, w elektrowniach - 75%, hutnictwie - 65%, przemyśle chemicznym - 41%, górnictwie - 39%, przemyśle papierniczym - 28%, maszynowym - 24% i włókienniczym - 16%66. Największe udziały mieli wówczas w przedsiębiorstwach polskich Francuzi, Niemcy, a pod koniec lat dwudziestych - po wejściu grupy Williama A. Harrimana do górnośląskiego przemysłu hutniczego i cynkowego - także Amerykanie. Nawiasem mówiąc, grupa Harrimana była blisko związana z niemiecką grupą Friedricha Flicka.
Działalność kapitału obcego w Polsce w słabym stopniu przyczyniała się do rozwoju gospodarczego, gdyż przedsiębiorcy zagraniczni inwestowali głównie w przedsiębiorstwa już istniejące, a nie tworzyli nowych. Ponadto osiągane w Polsce zyski i dywidendy były w dużej mierze wywożone za granicę. Uzależnienie Polski od kapitału zagranicznego miało także aspekty polityczne. Rząd Francji, popierający polskie interesy na Górnym Śląsku, uważał na przykład, że w zamian Polska powinna gwarantować kapitałowi francuskiemu specjalne przywileje. Powodowało to liczne afery oraz napięcia na linii Warszawa-Paryź. Powołując przedstawicieli prywatnego kapitału do współpracy w rokowaniach międzynarodowych rząd RP nie mógł ignorować przedsiębiorców zagranicznych. W rezultacie na przykład w rokowaniach o traktat handlowy z Niemcami brał udział czołowy “rekin" niemieckiego kapitału górnośląskiego, Pauł Geisenheimer, który w 1917 r. w memoriale do kanclerza Rzeszy uzasadniał konieczność uzależnienia Królestwa Polskiego od Niemiec67.
Większe zagraniczne lokaty kapitałowe mogły teoretycznie zdynamizować gospodarkę polską tworząc nowe miejsca pracy, rozszerzając krajowy rynek zbytu. W praktyce napływ kaptałów obcych do Polski był jednak niewielki, a stałe wysiłki kolejnych rządów, by pozyskać inwestycje zagraniczne nie przynosiły większych efektów nawet w okresie dobrej koniunktury lat 1926-1929. Wynikało to z różnych powodów. Niezależnie od wspomnianego już braku zaufania do stabilności Polski, poważną rolę odgrywała zła sytuacja ekonomiczna wielu czołowych potęg gospodarczych, narastające tam tendencje protekcjonistyczne, a także zauważony przez Jana Kofmana fakt, że ze względu na osiągnięty już poziom rozwoju, rozmiary oraz tradycje społeczne i kulturowe, Polska nie mogła stać się
66 j. Kożuchowski, Kapitał zagraniczny w przemyśle polskim, Warszawa 1928, s. 16;
M. Smerek, Bilans płatniczy Polski za rok 1929, Warszawa 1931, s. 89.
67 Z. Landau, j. Tomaszewski, Gospodarka..., t. II, s. 80.
192
biernym polem ekspansji kapitału międzynarodowego na wzór krajów kolonialnych, Ameryki Łacińskiej lub państw bałkańskich68.
Sytuacja pogorszyła się w okresie wielkiego kryzysu. Wycofywanie kapitału obcego z Polski w latach 1929—1935 wynikało z tego, że kursy akcji w Polsce załamały się bardziej niż w większości innych krajów. Na przykład w 1930 r. kursy akcji spadły w Polsce o 29%, w 1931 r. - o 43%, a w 1932 r. - o 30%, podczas gdy w Anglii - odpowiednio - o 19%, 22% i 3%, we Francji - o 15%, 31% i 19%69. W najgorszym z punktu widzenia ucieczki kapitałów obcych roku 1930 ogólna wysokość zysków osiągniętych przez spółki akcyjne w Polsce wyniosła 131 mln zł. Ponieważ w roku tym kapitał zagraniczny stanowił już około 41% kapitału akcyjnego w Polsce, w przybliżeniu przyjąć można, że na udziały zagraniczne przypadało około 54 mln zł zysków. W tym samym roku za granicę wywieziono z tytułu dywidend właśnie około 54 mln zł70. Oznaczałoby to, że w 1930 r. kapitał zagraniczny wywiózł niemal wszystkie zyski osiągnięte w Polsce.
Rząd RP zwlekał z wprowadzeniem ograniczeń dewizowych, które mogłyby powstrzymać odpływ kapitałów i zysków zagranicznych licząc, że swoboda działania zachęci obcych inwestorów do powrotu do Polski z chwilą zakończenia trudności kryzysowych. Była to rachuba błędna. Okazało się, że po dojściu Hitlera do władzy w 1933 r. Europa Środkowowschodnia, a zwłaszcza Polska, stała się obszarem podwyższonego ryzyka politycznego, unikanym przez finansjerę zachodnią. Mimo to w latach 1933-1936 rząd nadal utrzymywał swobodę wywozu dewiz, choć w wielu krajach europejskich wprowadzono już ograniczenia w obrotach nimi. Henryk Tennenbaum opisał sytuację w następujący sposób: “Przedsiębiorca polski nie może wywieźć z Polski ani starych szmat, ani starego żelaza, ani kości; jeśliby chciał wywieźć za granicę cały swój płynny majątek, Bank Polski w jednej chwili zamienia mu kilka milionów złotych na czek dolarowy i uprzejmie mu go wręcza"71.
Dopiero na wiosnę 1936 r., gdy odpływ kapitałów nasilił się ponownie, rząd zmienił tę politykę. W kwietniu Bank Polski stracił w ciągu jednego
68 J. Kofman, “Lewiatan"..., s. 115.
69 J. Kożuchowski, Kapitały zagraniczne w spółkach akcyjnych w Polsce, w: tegoż, Przebudowa gospodarcza Polski, Warszawa 1938, s. 110.
70 Mały Rocznik Statystyczny 1933, s. 28; 1937, s. 96; Z: Chełstowski, Zagadnienie obcych kapitałów w Polsce, Włocławek 1936, s. 27. -,
71 H. Tennenbaum, Struktura gospodarstwa polskiego, Warszawa 1932, t. l, s. 633.
193
miesiąca 57 mln zł w złocie i dewizach, toteż dekretem z dnia 26 kwietnia 1936 r. wprowadzono ostatecznie ograniczenia dewizowe72. Krok ten podjęto zbyt późno. O ile do 1933 r. politykę swobody obrotów dewizowych można by jeszcze usprawiedliwiać nadzieją na powrót inwestorów zagranicznych po wyjściu z kryzysu, o tyle nie da się jej uzasadnić w okresie, gdy nad strategicznym horyzontem Polski zaczęły się gromadzić chmury i gdy trudno było już żywić nadzieję na powrót inwestorów zagranicznych. Wprowadzając ograniczenia dewizowe trzy lata wcześniej. rząd RP mógł zatrzymać w kraju około 600-700 mln zł lokat kapitałowych i zysków, a więc około jednej czwartej sum wydatkowanych na inwestycje w planie czteroletnim wicepremiera Eugeniusza Kwiatkowskiego73.
Wprowadzenie ograniczeń dewizowych pozwoliło rządowi podjąć negocjacje z właścicielami polskich obligacji pożyczkowych o zmianę warunków ich spłat, a w zamian za zgodę na wywóz niektórych sum uzyskiwano znaczne ulgi w warunkach umorzenia należności lub terminach spłat. Poza tym rząd Felicjana Sławoja-Składkowskiego wymienił dużą część swych pożyczek, znajdujących się w posiadaniu obywateli polskich, na pożyczki wewnętrzne, przez co uwolnił się od ich spłacania w walutach obcych. Mimo poważnego odpływu kapitałów i zysków zagranicznych w okresie kryzysu, ich udział w polskich spółkach akcyjnych wzrósł z 41% w 1930 r. do 47% w 1934 r.» w roku następnym obniżył się do 44%. W roku budżetowym 1936/1937 wartość kapitałów zagranicznych zainwestowanych w polskich spółkach akcyjnych sięgnęła około 4 mld zł, z czego 868 mln zł pochodzło z Franqł, 537 mln - z USA, 432 min
—z Niemiec, 214 mln - z Belgii, 202 mln - z Wielkiej Brytanii, a 113 min
— ze Szwecji74.
Ostateczna ocena roli kapitału obcego w gospodarce Polski międzywojennej oraz polityki kolejnych rządów w tej kwestii jest trudna. Z jednej strony, obecność kapitału zagranicznego była wynikiem wcześniejszej ekspansji, z drugiej - w związku z brakiem dostatecznych źródeł polskiej prywatnej akumulacji kapitału i oporów wobec etatystycznych metod przyspieszania wzrostu - inwestorzy zagraniczni wydawać się mogli ważnym, jeśli nie głównym, źródłem zasilania gospodarki polskiej w kapitał. Było więc oczywiste, że właściwie wszystkie rządy zabiegały o napływ zagranicznych
72 Sprawozdanie Banku Polskiego za rok 1936, s. 16.
73 Maty Rocznik Statystyczny 1937, s. 222-223.
74 Ibidem, s. 94; L. Wellisz, Foreign Capital in Poland, London 1938, zat: B.
194
Środków inwestycyjnych. Niestety, wysiłki te nie zostały uwieńczone •poważniejszymsukcesem. Problem polegał na tym, że w konkretnych warunkach międzywojennych istniały powody do obaw, iż lokaty zagraniczne zamienią się w niebezpieczny środek nacisku. Dotyczyło to zwłaszcza kapitałów niemieckich, z czego władze polskie zdawały sobie sprawę. Na przykład świadomość, że grupa Harrimana jest powiązana z koncernem Flicka powstrzymała rząd polski od udzielenia jej koncesji na elektryfikację Polski, która miała również znaczenie militarne. Napływ kapitałów obcych zwiększał także rolę zagranicznych ośrodków decyzyjnych w gospodarce polskiej, co nawet bez podtekstów politycznych grozić mogło zachwianiem równowagi płatniczej kraju w momencie wycofywania obcych lokat z Polski. Tak właśnie się stało. l choć rząd polski nie miał wpływu na okoliczności, które to spowodowały, z pewnością zaniedbał dostatecznie wczesnego zahamowania owego odpływu.
Uwagi te nie mają na celu wykazania, że kapitał zagraniczny jest zawsze niebezpieczny dla gospodarki. Przeciwnie, rola tego kapitału zależy od położenia geopolitycznego danego kraju, skali uzależnienia ód zagranicznych ośrodków decyzyjnych oraz od stopnia zaradności lub bezradności lokalnych przedsiębiorców i władz wobec tych ośrodków. Dziś kapitał zagraniczny jest gospodarce polskiej równie potrzebny jak przed wojną, ale nie niesie jeszcze nawet w części przedwojennych zagrożeń.
6. WALKA Z KRYZYSEM
Kryzys gospodarczy lat 1929-1935 miał w Polsce wyjątowo ciężki przebieg. Spadek produkcji i dochodów społeczeństwa, bezrobocie, trudności budżetowe, załamanie eksportu, ograniczenie akumulacji kapitału - wszystko to zahamowało rozwój gospodarczy Drugiej Rzeczpospolitej na wiele lat. Poziom przedkryzysowy produkcji przemysłowej przekroczono dopiero tuż przed wybuchem wojny w 1939 r., natomiast nawet wówczas bezrobocie miejskie nie wróciło do rozmiarów przedkryzyso-wych, a przeludnienie wsi wręcz wzrosło. Co w tej sytuacji robił rząd i jak ocenić jego wysiłki w celu ratowania sytuacji?
Omówienie efektów polityki interwencyjnej rządu polskiego w latach 1929—1935 należy poprzedzić obaleniem mitu o tym, że zwlekał on z podjęciem akcji interwencyjnej dłużej niż inne państwa. Pierwszy
195
program walki z kryzysem zarysowano bowiem na wniosek premiera Aleksandra Prystora w uchwale Komitetu Ekonomicznego Ministrów z dnia 28 października 1935 r.75, a więc na parę miesięcy przed wprowadzeniem przez prezydenta USA Franklina D. Roosevelta programu “New Dealu". Wspomniana uchwała opisywała trzy grupy środków działania: kroki mające na celu obniżkę cen artykułów zmonopolizowanych, akcję od-dłużeniową i pobudzenia drobnych kapitałów oraz łagodzenie skutków bezrobocia przez organizację robót publicznych. Podobne, choć bardziej rozbudowane działania zakładano w dalszych aktach programowych rządu, z kwietnia oraz października 1933 r.
Ocena polityki interwencyjnej władz w okresie kryzysu nie jest prosta, gdyż miała ona kilka sprzecznych ze sobą celów. Pierwszym celem tej polityki było podtrzymywanie upadających przedsiębiorstw i zatrudnienie oraz ratowanie położenia bezrobotnych przez wypłaty zasiłków i organizowanie robót publicznych. Celem drugim było wspieranie eksportu, z zamiarem podtrzymania bilansu handlowego, produkcji i zatrudnienia. Trzeci cel stanowiło utrzymanie opinii o Polsce jako kraju gospodarczo otwartym i będącym dobrym miejscem dla lokat kapitałowych. Wreszcie czwartym celem było podtrzymanie budżetu państwa, w którym rysował się coraz ostrzejszy deficyt. Wszystkie te zadania należy uznać za słuszne, choć nie da się ukryć, że były one w dużej mierze substytucyjne względem siebie.
Program interwencyjny rządu RP w okresie wielkiego kryzysu obejmował następujące grupy posunięć: (1) pomoc dla bezrobotnych i roboty publiczne, (2) środki zmierzające do zwiększenia eksportu, (3) szeroko rozumianą politykę finansowania, (4) ingerencję w politykę karteli.
Pomoc dla bezrobotnych, zarówno bezpośrednia, w postaci zasiłków, jak i finansowanych przez państwo robót publicznych, została zapoczątkowana głównie z powodów politycznych, ponieważ bezrobocie groziło nieobliczalnymi konsekwencjami społecznymi i politycznymi. W celu finansowania zasiłków dla bezrobotnych powołano 23 sierpnia 1932 r. Fundusz Pomocy Bezrobotnym, natomiast finansowaniem i organizacją robót publicznych zajmował się utworzony 16 marca 1933 r. Fundusz Pracy. Rozmiary pomocy tych instytucji obrazuje tabela 1.
Choć akcji pomocy bezrobotnym w postaci zasiłków i robót publicz-
75 Uchwała KEM z dnia 28 X 1932 r. w sprawie bieżących prac gospodarczych rządu, AAN, KEM, t. 1401.
196
Tabela 1. Rozmiary pomocy dla bezrobotnych w Polsce w okresie wielkiego kryzysu
Wyszczególnienie
|
1929--1930
|
1930--1931
|
1931--1932
|
1932--1933
|
1933--1934
|
1934--1935
|
1935--1936
|
Zasiłki dla bezrobotnych (w mln zł)
|
10
|
33,7
|
33,4
|
41
|
47,1
|
21,1
|
14,6
|
Wydatki na roboty publiczne (w mln zł) :
|
•
|
•
|
•
|
•
|
49
|
80,2
|
87,4
|
Zatrudnienie na robotach publicznych (w tyś.)
|
23
|
33
|
27
|
23
|
52
|
70
|
79
|
Bezrobocie zarejestrowane (w tyś.)
|
•
|
300
|
313
|
220
|
343
|
414
|
403
|
Źródło: Mały Rocznik Statystyczny 1937, s. 241, 270 i 274.
nych nie sposób odmówić pewnej roli społecznej oraz ekonomicznej - zwiększała ona bowiem ogólny popyt rynkowy - rozmiary jej były, jak widać z tabeli 1, niewspółmierne do potrzeb. Podobne, przede wszystkim społeczne, cele miała akcja oddłużenia wsi, która objęła głównie gospodarstwa drobne. Choć akcji tej również nie sposób odmówić racji ani pewnej skuteczności, nie mogła ona, ze względu na szczupłe możliwości budżetu, wyraźniej poprawić dramatycznej sytuacji gospodarstw rolnych.
W okresie wielkiego kryzysu nasilały się bankructwa przedsiębiorstw przemysłowych, a przeciętna stopa zysku gwałtownie spadła. Wielu przedsiębiorców zagranicznych wolało wycofać swoje lokaty w obawie przed pogorszeniem się sytuacji. Było to możliwe dzięki utrzymywaniu wolnego obrotu walutami, który rząd uznał za podstwę polityki gospodarczej, mającej na celu podtrzymywanie dobrej opinii o Polsce jako kraju wiarygodnym kredytowo i dbającym o bezpieczeństwo lokat kapitałowych. Wycofywanie zysków, procentów oraz lokat kapitałowych spowodowało pogorszenie się polskiego bilansu płatniczego. Ilustruje to tabela 2.
Jak widać z danych zamieszczonych w tabeli 2, w okresie kryzysu zachowywano względną równowagę w bilansie płatniczym, jednak w jego ramach zaszły dramatyczne zmiany. Saldo obrotów kapitałowych stało się silnie ujemne. Ogółem w latach 1930-1934 odpłynęło z Polski 2220 mln zł zysków, procentów oraz lokat kapitałowych. Jednocześnie w latach 1930-1934 utrzymywało się dodatnie saldo bilansu handlowego. Nie było to oczywiście wynikiem dobrej koniunktury na polskie towary, ale głównie różnych zabiegów proeksportowych rządu, takich jak na przykład zwroty
197
Tabela 2. Bilans handlowy i płatniczy Polski w latach 1929-1935 (w mln zł)
Wyszczególnienie ;
|
1929
|
1930
|
1931
|
1932
|
1933
|
1934
|
1935
|
Eksport
|
2705
|
2341
|
1817
|
1054
|
949
|
951
|
873
|
Import
|
3166
|
2274
|
1567
|
930
|
850
|
791
|
816
|
Bilans handlowy*
|
-461
|
+67
|
+250
|
+124
|
+99
|
+160
|
+57
|
Przychody kapitałowe
|
1674
|
1346
|
2015
|
1191
|
770
|
•
|
•
|
Rozchody kapitałowe**
|
1460
|
2213
|
2435
|
1507
|
1064
|
•
|
•
|
Saldo kapitałowe
|
+214
|
-867
|
-420
|
-316
|
-294
|
-159
|
-113
|
Bilans płatniczy
|
-603
|
-27
|
+12
|
+30
|
+31
|
+64
|
+39
|
* Obrót towarowy bez usług. " Bez odpływu zysków i dywidend.
Źródło: obliczenia własne wg: Bilans płatniczy Polski 1933, “Statystyka Polski", seria C, z. 22; Bilans płatniczy Polski 1934 i 1935, ibidem, z. 51; Mały Rocznik Statystyczny: 1936, s. 158; 1937, s. 22-223.
ceł i ulgi taryfowe dzięki subwencjom państwowym dla Polskich Kolei Państwowych. W sumie w latach 1929-1936 państwo wypłaciło eksporterom około 450 mln zł zwrotów ceł76. 27 lutego 1931 r. powołano do życia specjalny Państwowy Fundusz Eksportowy, którego celem było popieranie wywozu przez udzielanie gwarancji instytucjom finansującym eksport lub zajmującym się ubezpieczeniem kredytów eksportowych, a także gwarancji wypłacalności eksportera i zagranicznego nabywcy wobec banków finansujących transakcje eksportowe oraz kredytowanie tych transakcji77.
Wiele z podejmowanych środków wzmożenia eksportu miało charakter dumpingowy. Dumping, a więc sprzedaż za granicę po cenach niższych niż w kraju, a nawet niższych niż koszty produkcji, nie jest cudownym środkiem gospodarczym. Ktoś musi pokryć stratę, jaka wynika w rezultacie eksportu dumpingowego: rząd, czyli budżet państwa, albo konsument krajowy, płacący więcej za towary monopoli forsujących dumping. Koszty dumpingu oceniano na co najmniej 300 mln zł rocznie78.
Inną formą polityki aktywizującej działalność gospodarczą w okresie kryzysu była akcja kredytowa. O ile w czasie kryzysu banki prywatne
76 Mały Rocznik Statystyczny 1937, s. 362. "Dz.URP 1931, nr 23, póz 135.
78 l. Kostrowicka, Z. Landau, J. Tomaszewski, Historia gospodarcza Polski XIX i XX wieku, Warszawa 1975, s. 341.
19B
zmniejszyły rozmiary akcji kredytowej o około połowę, o tyle banki państwowe utrzymały ją na poziomie niemal nie zmienionym, a w dziedzinie kredytu; długoterminowego nawet ją zwiększyły. W 1929 r. banki państwowe udzieliły kredytów krótkoterminowych na sumę 545 mln zł, w 1932 r. - 504 mln zł, a w 1935 r. - 584 mln zł. (41% wartości kredytów krótkoterminowych w Polsce). Pod względem rozmiarów kredytów długoterminowych banki państwowe zajmowały pozycję dominującą. W 1929 r. udzielono państwowego kredytu długoterminowego na sumę 1238 mln zł, w 1932 r. - 1885 mln zł a w 1935 r. - 2177 mln zł (96% wartości kredytu długoterminowego w Polsce)79.
W porównaniu z innymi krajami stopa dyskontowa oraz stopa procentowa w banku centralnym W Polsce była niezmiernie wysoka. W październiku 1932 r. rząd wystąpił z inicjatywą obniżenia kosztów kredytu. Stopę dyskontową Banku Polskiego zmniejszono wówczas z 7,5% do 6%, a stopę bankową z 7% do 5,5%. W 1934 r. obie stopy obniżono jeszcze bardziej, ale trudno mówić o jakichś efektach tych kroków w postaci wycofywania wkładów i wzrostu inwestycji prywatnych, ponieważ wysokość obu stóp była nadal niewspółmiernie wysoka w stosunku do przeciętnej stopy zysku w gospodarce80.
W czasie kryzysu kolejne rządy przejęły politykę stabilnej złotówki, która wynikała z traktowania równowagi budżetowej jako podstawowej przesłanki działania. “Polityka rządu w dziedzinie pieniądza oparła się na założeniu, że stałość waluty jest kardynalnym warunkiem wszelkiej akcji w zakresie walki z kryzysem" - pisał Stefan Starzy ńskP1. Wzrostowi zadań państwa w okresie kryzysu towarzyszyły jednak ogromne trudności budżetowe, związane z negatywnym wpływem załamania koniunktury na dochody państwa82. Dochody i wydatki budżetu państwa w okresie kryzysu ilustruje tabela 3.
Mając do czynienia z ogromnym deficytem budżetowym oraz z zagrożeniem złotówki, której pokrycie kurczyło się wraz z odpływem złota i dewiz z Banku Polskiego, rząd musiał dokonać wyboru: albo zmniejszyć
79 “Prace Instytutu Badania Koniunktur Gospodarczych i Cen" 1935, t. IV. z. 3/4, s. 96. ! •• • • .. . , ......
80 S. Starzyński, Metody zwalczania kryzysu gospodarczego przez Polskę, “Polska Gospodarcza" 1933, nr 5, s. 140.
» Ibidem, s. 137.
82 Na ten temat por. szerzej: Z. Knakiewicz, Deflacja polska 1930-1935, Warszawa 1967, pass.
199
Tabela 3. Budżet państwa w Polsce w latach 1929/1930-1934/1935 (w mln zł)
Wyszczególnienie
|
1929/ /-l 930
|
1930/ /-l 931
|
1931/ /1932
|
1932/ /1933
|
1933/ /1934
|
1934/ /1935
|
Dochody
|
3029
|
2750
|
2261
|
2000
|
1869
|
2115
|
Wydatki
|
2993
|
2814
|
2467
|
2245
|
2206
|
2176
|
Saldo
|
+36
|
-64
|
-206
|
-245
|
-337
|
-61
|
Źródło: Mały Rocznik Statystyczny 1935, s. 239.
kurs parytetowy złotego (dewaluacja), albo obniżyć ustawowe pokrycie złotego w złocie, albo zmniejszyć rozmiary obiegu złotówkowego. Wybrano to ostatnie rozwiązanie, czyli deflację. Obieg pieniężny zmniejszono z 1600 mln zł w 1929 r. do 1325 mln zł w 1932 r. W następnych latach obieg pieniężny zaczął ponownie rosnąć: w 1933 r. wynosił 1346 mln zł, a w 1935 r. -. 1411 mln zł83. Szczególne nasilenie polityki deflacyjnej przypadło więc na dno kryzysu. W drugiej części kryzysu rząd stopniowo zwiększał obieg pieniądza w tempie podobnym do wzrostu produkcji przemysłowej.
Główną przyczyną takiej polityki rządu była obawa, podzielana przez szersze kręgi społeczeństwa, że wybór innej drogi oznaczać musiał inflację, a po dwóch inflacjach z lat 1918-1924 oraz 1925-1926 ryzykowanie trzeciej byłoby zbyt niebezpieczne. Choć trzeba pamiętać o groźbie płynącej z narastającego deficytu budżetowego, wydaje się, że obawy przed inflacją były w warunkach kryzysowej nadwyżki podaży nad popytem przesadzone. Ludzie, którzy kierowali polityką finansową w okresie kryzysu, a więc Adam Koc, Tadeusz Lechnicki, Ignacy Matuszewski oraz Władysław Zawadzki, uważali, że dzięki stałości pieniądza będą wzrastać wolne kapitały, których uruchomienie ożywi w końcu gospodarkę. Ponadto duży nacisk kładziono na wypłacalność wobec zagranicy. Wierzono, że stabilność kursu złotego oraz swoboda obrotów dewizowych przyciągną do Polski obce kapitały, gdy tylko ustaną trudności kryzysowe.
Polityka przyciągania kapitału obcego była niezbyt konsekwentna. Z jednej strony, utrzymywano swobodę obrotów dewizowych licząc na zachęcenie finansjery międzynarodowej do lokowania w Polsce. Z drugiej, widząc sytuację kryzysową i gwałtowny odpływ kapitałów zagranicznych, zdawano sobie sprawę, że jest to mało realne. We wspomnianej uchwale
83 Mały Rocznik Statystyczny 1937, s. 199. 200
rządowej z 28 października 1932 r. czytamy między innymi: “Ponieważ nie należy się liczyć z przypływem kapitału zagranicznego w najbliższym czasie, należy tym większy nacisk położyć na tworzenie i uruchamianie kapitałów krajowych"84. Najwyraźniej polityka swobodnych obrotów dewizowych obliczona była na przyszłość.
Inną sferą działań antykryzysowych rządu była polityka wobec karteli. W pierwszych latach kryzysu stanowisko rządu wobec tych organizacji monopolistycznych było na ogół pozytywne. Kartele działały bez żadnych ram prawnych, według zasady, że to, czego nie zabrania prawo, jest dozwolone. Kartele były organizacjami podtrzymującymi eksport i zatrudnienie, najskuteczniej broniącymi się przed skutkami kryzysu, toteż rząd tolerował ich istnienie, a nawet czasem udzielał im poparcia. Charakterystyczne dla tego stanowiska było orzeczenie Sądu Okręgowego w Warszawie stwierdzające, że “istniejące w Polsce kartele są przeważnie «dziećmi biedy», a nie «dziećmi chciwości*"85. Wraz z nasilaniem się kryzysu podnosiły się jednak coraz wyraźniej głosy krytyki pod adresem karteli. Na zjeździe ekonomistów w Poznaniu w 1929 r. Leopold Caro zażądał obrony konsumentów przed wzrostem cen skartelizowanych artykułów przemysłowych. W roku 1930 i 1931 do Sejmu wpływały projekty ustawy kartelowej sygnowane przez klub PPS i grupę posłów chłopskich. W 1931 r. do głosów tych dołączyli przedstawiciele BBWR.
Zwrot w polityce rządowej wobec karteli nastąpił w 1932 r. We wspomnianym rządowym programie walki z kryzysem z października tego roku pojawiło się hasło obniżki cen artykułów zmonopolizowanych. Realizując ten program premier Aleksander Prystor zalecił aparatowi gospodarczemu państwa reakcję na nieuzasadnione podwyżki cen węgla i wyrobów stalowych, które, przy malejącym popycie, obrazowały siłę kartelu węglowego i hutniczego. Mimo że akcja rządowa przyniosła pewne efekty w postaci obniżki cen węgla, koksu, wyrobów walcowanych, rur, kwasu siarkowego, nawozów azotowych i potasowych, papieru i cukru, rezultaty jej uznano za niewystarczające. 28 marca 1933 r. Sejm uchwalił ustawę kartelową, dającą rządowi prawo daleko idącej ingerencji w działalność karteli. Umowy kartelowe musiały mieć formę pisemną i to pod rygorem nieważności. Jeśli umowa taka zagrażała “dobru publicznemu" lub była
M Uchwala z 28 X 1932 r, AAN, KEM, t. 1401. »5 A. K. lvanka, Zagadnienie kartelizacji w Polsce, Warszawa 1931, s. 9. Por. szerzej:
J. Kofman, “Lewiatan"..., s. 69-97.
201
gospodarczo “szkodliwa", władze miały odtąd prawo rozwiązać umowę kartelową, uchylić w części lub zwolnić uczestników z jej wykonania86. Dzięki ustawie kartelowej akcja obniżki cen artykułów zmonopolizowanych nabrała większego rozmachu, w związku z czym nastąpiła pewna oszczędność jednostkowych wydatków konsumpcyjnych, ale wzrosnąć mogła masa popytu efektywnego. Presja rządu doprowadziła nawet do rozwiązania kartelu karbidowego, drożdżowego i cementowego.
Ogólna ocena polityki antykryzysowej rządu polskiego w latach 1929-1935 musi uwzględniać wszystkie jej aspekty. Całokształt środków interwencyjnych można podzielić na instrumenty zwiększające popyt i deflacyjne. Do posunięć zmierzających do zwiększenia popytu zaliczyć można, na przykład, zasiłki dla bezrobotnych, roboty publiczne, akcję kredytową, antykartelową czy środki polityki proeksportowej. Natomiast jednocześnie, ze względu na dramatyczną sytuację budżetową, rząd prowadził politykę deflacyjną w dziedzinie obiegu pieniądza, zmniejszając własne możliwości akcji interwencyjnej. Jest rzeczą oczywistą, że polityka deflacyjną znosiła się ze środkami interwencjonizmu kryzysowego. W sumie wydaje się, że akcja oszczędności budżetowych oraz ograniczenie obiegu pieniądza przeprowadzone były na większą skalę niż działania na rzecz podtrzymania koniunktury.
W ocenie polityki stabilnej waluty, swobody obrotów dewizowych oraz dumpingu trzeba jednak wziąć pod uwagę nie tylko ich koszty, ale i korzyści. Po stronie kosztów mamy odpływ ponad 2 mld zł zysków, procentów i lokat kapitałowych, który trzeba było pokryć zwiększonym eksportem po cenych dumpingowych. Sam dumping nie był jednak tylko kosztem. Podtrzymywał bowiem działalność gospodarczą, która bez niego musiałaby się skurczyć. Na przykład dumpingowy eksport polskiego węgla pozwalał przeżyć kopalniom. Bez niego tysiące górników straciłoby pracę, a polski rynek skurczyłby się o wiele milionów zł popytu rocznie. Korzyść tę trudno dokładnie wyliczyć bez żmudnych symulacji komputerowych. Jest to, notabene, fascynujący temat badawczy dla historyków “ilościowych".
Podtrzymywanie kursu złotówki miało jednak, obok efektów negatywnych, także i skutki dodatnie. Po dewaluacji funta szterlinga oraz dolara amerykańskiego wartość zadłużenia przedsiębiorstw polskich spadła z 2339 mln zł na początku 1932 r. do 1839 mln zł na początku 1934 r., a wartość polskiego państwowego zadłużenia zewnętrznego zmniejszyła
86 DZ.URP 1933, nr 31, póz. 270.
202
się z 4756 mln zł w 1932 r. do 3762 mln zł w 1934 r., a więc o 994 mln zł. Większą część tej sumy stanowiła korzyść rachunkowa, wynikająca z prostych przeliczeń kursowych. W latach następnych polski dług zagraniczny zmniejszał się nadal i w 1935 r. wyniósł już 3556 mln zł. Ogółem w latach 1932-1935 polskie państwowe zadłużenie zagraniczne zmniejszyło się o 1263 mln zł, a prywatne o 600 mln zł87. Analiza bilansu płatniczego tego okresu wskazuje, że największe obciążenia były wówczas związane już nie z odpływem kapitałów i zysków, .ale ze spłatami rat i odsetek długów państwa. Sytuacja pogorszyła się na przełomie roku 1935 i 1936, gdy ponownie nasiliło się wycofywanie lokat i zysków, toteż rząd zareagował wówczas wprowadzeniem w kwietniu 1936 r. ograniczeń dewizowych. W sumie koszty polityki deflacyjnej wydają się przeważać nad korzyściami, ale trudno tę politykę potępiać tak jednoznacznie, jak to czyniono do niedawna.
7. PAŃSTWO W GOSPODARCE
W gospodarce ziem polskich przed l wojną światową dominowała własność prywatna. Ocenia się, że w 1913 r. własność państwowa stanowiła około 10% majątku narodowego w zaborze rosyjskim i austriackim oraz około 11,5% w zaborze pruskim88. W czasie l wojny światowej sytuacja ta nie uległa większym zmianom.
Pomimo pewnych różnic, większość ekonomistów, praktyków gospodarczych oraz polityków polskich okresu międzywojennego była zdania, że gospodarka powinna być domeną inicjatywy prywatnej oraz że państwo powinno ograniczać swą aktywność w tej dziedzinie do niezbędnego minimum. Szczególnie wyraziste stanowisko w tej kwestii zajmowała liberalna Szkoła Krakowska, której głównym przedstawicielem/był Adam Krzyżanowski. Leseferyzm w polityce gospodarczej popierali też przedsiębiorcy zrzeszeni w Centralnym Związku Polskiego Przemysłu, Górnictwa, Handlu i Finansów, zwanym “Lewiatanem"89. Zwolennicy Narodowej Demokracji na ogół przyjmowali neoklasyczny pogląd o wyższości wolnej konkurencji i prywatnej inicjatywy nad regulacją państwową oraz gospodarką publiczną, podobnie jak teoretycy katolickiej myśli społecznej,
87 Maty Rocznik Statystyczny 1937, s. 350; Z. Chełstowski, op.cit., s. 15-18.
"" Projekt ustawy o naprawie skarbu RP z 1 III 1923 r., druk sejmowy nr 1/269, aneks 7.
89 J. Kofman, “Lewiatan"..., s. 43-68.
203
z których tylko część opowiadała się za rozwiązaniami korporacyjnymi przy obronie zasady własności prywatnej.
W programach partii chłopskich dominowała kwestia parcelacji wielkiej własności ziemskiej, ale nawet jeśli - jak PSL “Wyzwolenie" - opowiadały się one przeciw odszkodowaniu dla wielkich właścicieli, to nie kwestionowały prywatnej własności w rolnictwie. Własnością w po-zarolniczych działach gospodarki zajmowano się w tych programach rzadko i raczej nieczęsto proponowano upaństwowienie kopalń, hut i fabryk. Jeśli nie liczyć dość marginalnej w istocie rzeczy Komunistycznej Partii Polski, najbardziej konsekwentny program etatystyczny głosiła Polska Partia Socjalistyczna, opowiadająca się za nacjonalizacją “dojrzałych" do tego gałęzi gospodarki. W niektórych partiach silne były wpływy ideologii kooperatyzmu. Zwolennicy idei spółdzielczej ostro krytykowali negatywne efekty wolnej konkurencji, ale równie stanowczo przeciwstawiali się dominacji biurokracji państwowej w gospodarce, do czego prowadzić musiały koncepcje socjalistyczne. Obaw takich nie mieli niektórzy zwolennicy Józefa Piłsudskiego, zgrupowani później w Pierwszej Brygadzie Gospodarczej90.
Faktem jest jednak również, że w pierwszych miesiącach niepodległości problem upaństwowienia stał się hasłem, które pociągało zbiedniałe i zradykalizowane w czasie wojny masy robotnicze i chłopskie. Na początku listopada 1918 r. wydawać się mogło, że fale rewolucji socjalistycznej lub komunistycznej ogarną też Polskę. Ponieważ zwycięstwo bolszewików na ziemiach polskich udaremniłoby odbudowę niepodległego państwa polskiego, przybywszy do Warszawy w dniu 11 listopada 1918 r. Piłsudski mianował rząd socjalistyczny Jędrzeja Moraczewskiego. Ogłosił on manifest mówiący o potrzebie nacjonalizacji niektórych gałęzi przemysłu, ale również zapowiedział zorganizowanie wyborów parlamentarnych. Nawet w rządzie Moraczewskiego nie było jednak całkowitej jedności w kwestii roli państwa w gospodarce. Uspołecznienia lub upaństwowienia domagali się przeważający w gabinecie ministrowie socjalistyczni, bardziej umiarkowanymi etatystami byli: minister przemysłu i handlu Jerzy Iwan-kowski oraz minister aprowizacji Antoni Mińkiewicz, natomiast kierownik Ministerstwa Skarbu, Władysław Byrka, odnosił się do projektów nacjonalizacji raczej niechętnie.
90 Por. szerzej: W. Roszkowski, Gospodarcza rola państwa w polskiej teorii i publicystyce ekonomicznej i społeczno-politycznej lat 1918-1924, “Ekonomista" 1978, nr 3, s. 615-645;
J. Kofman, “Lewiatan"..., s. 43-68.
204
Wynik wyborów przeprowadzonych w styczniu 1919 r. okazał się niekorzystny dla zwolenników nacjonalizacji: lewica zdobyła w Sejmie Ustawodawczym około 30% mandatów, toteż projekty nacjonalizacji nie doczekały się realizacji z braku poparcia w parlamencie. Po ustąpieniu rządu Moraczewskiego nowym premierem został Ignacy Paderewski. Dzięki wejściu do jego rządu przedstawicieli partii stojących bliżej centrum, nawet zachowawczych, nastąpiło międzynarodowe uznanie tego gabinetu, a w kraju ustał bojkot gospodarczy władz ze strony przedsiębiorców i banków. Jednocześnie nastroje rewolucyjne opadały powoli, toteż nagły zwrot w polityce i ideologii gospodarczej rządu był niemożliwy.
W tej sytuacji punkt ciężkości rządu Paderewskiego przesuwał się powoli na prawo. Ministrem skarbu został w jego gabinecie Józef Englich, którego zaliczyć należy do zwolenników liberalizmu gospodarczego. W kwietniu 1919 r. jego miejsce zajął zdecydowany zwolennik ograniczenia ingerencji państwa, Stanisław Karpiński. Aktywnej roli państwa sprzyjał bardziej minister przemysłu i handlu Kazimierz Hącia, który jednak stopniowo coraz wyraźniej odcinał się od etatyzmu. Dla stanowiska jego charakterystyczne było opracowanie “W sprawie uruchomienia przemysłu polskiego", datowane 6 czerwca 1919 r., w którym zaznaczono wyraźnie, że “odbudowy przemysłu dokona społeczeństwo drogą inicjatywy prywatnej, jedynie do tego powołanej, a nie czynniki rządowe", oraz że rola państwa ograniczyć się powinna do szerokiego programu zamówień rządowych91.
Po wyborach uzupełniających do Sejmu Ustawodawczego w Wielkopolsce i na Śląsku Cieszyńskim (w połowie 1919 r.) wzrosła siła nacisku prawicy i centrum na lewicowych ministrów, toteż po kolei ustąpili Iwanowski i Hącia, a we wrześniu 1919 r. ostatni członek rządów ludowych - Mińkiewicz. Zmiany te spowodowały dalsze przesunięcia akcentów w polityce przemysłowej. O projekcie Hąci szybko zapomniano, a na plan pierwszy wysunęła się doraźna pomoc w formie kredytów państwowych. Od czasu do czasu w wystąpieniach członków rządu pojawiały się jeszcze motywy etatystyczne, jak w projekcie odbudowy miast i wsi przedstawionym 29 listopada 1919 r. przez ministra robót publicznych Tadeusza Jasionowskiego92, lecz ogólny ton wypowiedzi rządowych świadczył o tym,
91 “W sprawie uruchomienia przemysłu polskiego", załącznik do protokołu z 81 posiedzenia Rady Ministrów w dniu 6 VI 1919 r., AAN, Prezydium Rady Ministrów la, mikrof. 20050, k. 632. k
92 A. Wierzbicki, Wspomnienia i dokumenty 1877-1920, Warszawa 1957, s. 506-522.
205
że zwyciężyło przekonanie o wyższości gospodarki prywatnej. Stosunek rządu Paderewskiego do aktywności gospodarczej państwa charakteryzuje dobrze aforystyczne powiedzenie samego premiera: “Polska nie idzie ani na lewo, ani na prawo, Polska idzie naprzód"93.
Niechętny w zasadzie stosunek władz do przedsiębiorczości państwowej utrwalił się w następnych latach, jednak w praktyce potrzeby pustego skarbu oraz braki w zaopatrzeniu w podstawowe artykuły zmuszały rząd do kontynuowania różnorodnych form pośredniej ingerencji w życie gospodarcze, na przykład przez zarządy przymusowe, państwowe urzędy do spraw reglamentacji obrotu (Państwowy Urząd Węglowy, Państwowy Urząd Naftowy, Państwowy Urząd Zakupu Artykułów Pierwszej Potrzeby, Główny Urząd Zaopatrzenia Armii itd.), pomoc kredytową dla przedsiębiorstw prywatnych, zamówienia rządowe i roboty publiczne. Punktem szczytowym tak rozumianego “etatyzmu wojennego" był rok 1920, ze względu na szczególne nasilenie działań wojennych i związanych z nimi trudności gospodarczych94.
Po zakończeniu wojny i zawarciu rozejmu z Rosją Radziecką na jesieni 1920 r. znikł główny czynnik zmuszający rząd do ingerencji w życie gospodarcze. Likwidacja etatyzmu wojennego następowała jednak powoli, ze względu na bardzo napiętą sytuację aprowizacyjną Polski, stwarzającą konieczność utrzymania państwowych urzędów gospodarczych. Pamiętać też należy o udziale w koalicyjnym rządzie Wincentego Witosa ministrów bardziej radykalnych, jak Edward Pepłowski z Narodowej Partii Robotniczej, który kierował resortem pracy i opieki społecznej, Juliusz Poniatow-ski z PSL “Wyzwolenie", który był ministrem rolnictwa i dóbr państwowych, czy wreszcie o czołowej postaci PPS, Ignacym Daszyńskim, wicepremierze. Nie bez znaczenia dla tempa likwidacji etatyzmu wojennego była także inercja aparatu urzędniczego.
Po odejściu ministrów lewicowych i rekonstrukcji rządu Witosa, w styczniu 1921 r. resort skarbu objął zdecydowany zwolennik wolności gospodarczej Jan Kanty Steczkowski, który wśród warunków przyjęcia tego stanowiska postawił likwidację państwowych urzędów gospodarczych i stopniowe ograniczenie reglamentacji. Chociaż nastawienie wolnorynkowe zwyciężyło w rządzie już w styczniu, praktyczna realizacja tych
93 Sprawozdania stenograficzne z posiedzeń Sejmu Ustawodawczego, 12 XI 1919 r., nr 97/22. ,,
94 Por. szerzej: W. Roszkowski, Kształtowanie się podstaw gospodarki państwowej w przemyśle i bankowości w latach 1918-1924, Warszawa 1982; s. 96-118.
206
koncepcji trwała około pół roku i dopiero od jesieni 1921 r. można mówić o końcu etatyzmu wojennego. Zbiegło się to z ustąpieniem rządu Witosa.
W nowym, pozaparlamentarnym gabinecie Antoniego Ponikowskie-go, który objął urzędowanie we wrześniu 1921 r., ministrem skarbu został Jerzy Michalski, deklarujący się jako przeciwnik przedsiębiorczości państwowej. W ślad za wyraźnie antyetatystycznym oświadczeniem nowego premiera, również Michalski stwierdził w Sejmie, że jest zwolennikiem wolnego rynku i gospodarki prywatnej95. W dniu 17 grudnia 1921 r. Sejm uchwalił ustawę o środkach naprawy gospodarki państwowej, autorstwa Michalskiego, w której zakładano redukcję aparatu urzędniczego i wydzierżawienie przedsiębiorstw państwowych96. W praktyce jednak redukcja aparatu państwowego i prywatyzacja postępowały dość powoli, gdyż brakowało klientów zdolnych do nabycia majątku zarządzanego przez państwo.
Sytuacja taka trwała w zasadzie przez następny rok. W styczniu 1923 r. odbyła się w Belwederze, zainicjowana przez prezydenta Stanisława Wojciechowskiego, konferencja byłych ministrów skarbu, na której zastanawiano się nad sposobami naprawy budżetu i finansów. Jedną z głównych tez konferencji stało się “zreformowanie przedsiębiorstw państwowych w kierunku utworzenia z nich samoistnych jednostek gospodarczych"97. Władysław Grabski, który w wyniku konferencji został ministrem skarbu, przystąpił do realizacji jej ustaleń. W dniu 1 marca 1923 r. przesłał Sejmowi projekt ustawy o naprawie skarbu, przewidujący między innymi nadanie niektórym przedsiębiorstwom państwowym osobowości prawnej oraz wydzielenie trzech grup budżetu: administracji, przedsiębiorstw i monopoli skarbowych. Pogląd Grabskiego na gospodarkę państwową był raczej pragmatyczny: “To nie są rzeczy, które by przez to były złe, że są państwowe, ale że są prowadzone w sposób nieodpowiedni"98. Po upadku rządu gen. Władysława Sikorskiego, w którym Grabski został ministrem skarbu, drugi rząd Witosa nie wprowadził do polityki żadnych zmian wobec przedsiębiorstw państwowych.
Grabski ponownie objął kierownictwo polityki gospodarczej, tym razem już jako premier, w grudniu 1923 r., gdy Sejm powierzył mu zadanie
95 Sprawozdania stenograficzne..., 27 IX 1921 r., nr 247/18; 4 X 1921 r., nr 250/22.
96 Dz.URP 1921, nr 103, póz. 741.
97 Konferencja byłych ministrów skarbu, “Przemysł i Handel" 1923, nr 3, s. 72.
98 Projekt ustawy o naprawie skarbu RP z 1 III 1923 f.. Druk sejmowy nr 269, aneks 7;
Expos6 ministra skarbu W. Crabskiego, Sprawozdania stenograficzne..., 3 II11923 r., nr 19/23.
207
ratowania kraju z katastrofy hiperinflacji. Przygotowując realizację reformy Grabski unikał zdecydowanych sądów w sprawie państwa jako przedsiębiorcy i szukał głównie środków do realizacji reformy skarbowo-walutowej. W ustawie o naprawie skarbu z 11 stycznia 1924 r. znalazł się zapis o sprzedaży niektórych przedsiębiorstw państwowych i likwidacji należącej do państwa Polskiej Krajowej Kasy Pożyczkowej", jednak w praktyce zrealizowano głównie to drugie postanowienie. Wyprzedaż majątku państwowego objęła tylko kilka drobnych zakładów, ponieważ w czasie kryzysu stabilizacyjnego brakowało inwestorów chętnych do nabycia przedsiębiorstw państwowych. Choć rząd Grabskiego kontynuował raczej politykę wolnohandlową swoich poprzedników, rozmiary sektora .państwowego nie zmalały, gdyż niezależnie od sprzedaży drobnych zakładów państwowych i prywatyzacji centralnego banku emisyjnego rozszerzono system monopoli skarbowych i wzmocniono rolę banków państwowych - zjednoczonego Banku Gospodarstwa Krajowego oraz przeorganizowanego Państwowego Banku Rolnego i Pocztowej Kasy Oszczędności.
W 1926 r. własność państwową w gospodarce polskiej oceniano na około 15,9 mld zł, z czego wartość majątku administracji państwowej na 3,4 mld, majątki rolne na 0,6 mld, lasy państwowe na 2,7 mld, przedsiębiorstwa komunikacyjne z Kolejami Państwowymi na czele na około 7,5 mld, zaś wartość majątku przemysłowego w ręku państwa na 347 mln zł. Największą pozycję stanowiły tu kopalnie soli kamiennej i soli potasowych, rafineria w Drohobyczu, fabryka nawozów azotowych w Chorzowie, cztery fabryki sprzętu wojskowego i wiele drobniejszych zakładów. Uzupełnieniem koncernu państwowego w gospodarce były banki państwowe l monopole skarbowe100. W porównaniu z innymi krajami europejskimi sektor państwowy w gospodarce polskiej był raczej średnio rozwinięty. Udział państwa w majątku produkcyjnym w Niemczech i Austrii był wyraźnie wyższy, natomiast w Anglii, czy Francji niższy niż w Polsce.
W latach dobrej koniunktury sektor państwowy nie uległ większym zmianom. Po przewrocie majowym rządy sanacyjne podchodziły do problemu przedsiębiorczości państwowej pragmatycznie. W nowej ekipie rządzącej znajdowali się wprawdzie zwolennicy etatyzmu spod znaku Pierwszej Brygady Gospodarczej, ale nie byli oni grupą dominującą w obozie pomajowym. Nie widząc możliwości sprzedaży przedsiębiorstw państ-
m DZ.URP 1924, nr 4, póz. 28. 100 S. Kruszewski, Majątek państwa polskiego, Warszawa 1931, s. 407—410.
208
wowych starano się co najwyżej usprawnić ich zarząd. Celowi temu służyła komercjalizacja przedsiębiorstw na mocy rozporządzenia prezydenta RP z 17 marca 1927 r.101 Rozmiary sektora państwowego i jego nie zawsze sprawny zarząd budziły rozmaite głosy krytyki. Zagadnieniu temu poświęcono dwie dyskusje zorganizowane przez Janusza ks. Radziwiłła w grudniu 1928 r. i styczniu 1929 r., z udziałem polityków obozu rządzącego oraz ekonomistów i sfer przemysłowych. Rzecznikiem zwolenników etatyzmu był zwłaszcza czołowy działacz Pierwszej Brygady Gospodarczej - Stefan Sta-rzyński, natomiast przeciwników przedsiębiorczości państwowej było więcej, a najwybitniejszym ich eksponentem był prezes “Lewiatana" - Andrzej Wierzbicki. Ostatecznie przeważyło pragmatyczne stanowisko umiarkowanych przedstawicieli wyższej administracji gospodarczej, na przykład Czesława Klarnera czy prezesa BGK, gen. Romana Góreckiego, którzy wskazywali na słabość polskiego kapitału prywatnego i niemożność uniknięcia sporego zaangażowania państwa w działalność gospodarczą102.
Etatyzm nie był jednak częścią programu ideologicznego rządu. Wyraził to dobitnie minister skarbu Gabriel Czechowicz w październiku 1928 r.: “Etatyzm nie tylko nie jest celem polityki rządowej, lecz odwrotnie, w rządzie jesteśmy zgodni, że przyszłość Polski leży w rozwoju inicjatywy prywatnej"103. Podobne stanowisko zajmowali następni kierownicy polityki skarbowej i przemysłowej - Ignacy Matuszewski i Władysław Zawadzki. W październiku 1935 r. wicepremier do spraw gospodarczych, Eugeniusz Kwiatkowski, stwierdził równie stanowczo: “Idziemy na ograniczenie działalności etatystycznej, przy czym pod tym względem Panowie mnie znacie, nie podlegam sugestii przed tym strasznym słowem «etatyzm», ale najlepszą busolą w ręku jest prosty zdrowy rozsądek"104.
Wielokrotnie jednak okazywało się, że angażowanie się państwa w gospodarkę jest koniecznością, szczególnie w warunkach wielkiego kryzysu lat 1929-1935. Konieczność ta wynikała z faktu, że bankructwo wielkich zakładów prywatnych pociągnąć musiało za sobą gwałtowny wzrost bezrobocia i napięć społecznych. W praktyce lat kryzysu, wiele przedsiębiorstw prywatnych zadłużało się w bankach państwowych.
101 Dz.URP 1927, nr 25, póz. 195.
102 Zagadnienie etatyzmu. Stenogramy przemówień wygłoszonych na zebraniach u l. Radziwiłła.
"» Ibidem, s. 124.
104 Sprawozdanie komisji do zbadania gospodarki przedsiębiorstw państwowych, Warszawa 1939, s. 5.
209
W przypadku trudności z wypłacalnością lub zadłużenia, którego obsługa przekraczała możliwości przedsiębiorstwa, rząd godził się na zmianę długu na udziały. Najczęściej tego rodzaju decyzje podejmować musiało kierownictwo BGK, który był ośrodkiem państwowego koncernu gospodarczego.
Lista kryzysowych nabytków państwa była bardzo długa. W przemyśle chemicznym BGK przejął pakiet kontrolny akcji S.A. “Azot" w Jaworznie, Przemysł Chemiczny “Boruta" w Zgierzu, Zakłady “Grodzisk" i S.A. Eksploatacji Soli Potasowych “Tesp". W hutnictwie państwo przejęło nadzór nad największym koncernem przemysłowym Polski - Wspólnotą Intersów S.A., a 25 lipca 1936 r. stało się właścicielem 100% akcji hut “Królewska" i “Laura" oraz 50% akcji Katowickiej S.A. dla Górnictwa i Hutnictwa, dwóch głównych członów tego koncernu. W 1934 r. państwo przejęło pakiet kontrolny huty “Pokój". W przemyśle włókienniczym BGK przejął 55% akcji firmy “Scheibler i Crohman", której groziło bankructwo, a także S.A. Zakładów Żyrardowskich. Państwo przejęło także pakiety kontrolne wielu innych przedsiębiorstw przemysłowych, handlowych i usługowych.
Po zakończeniu wielkiego kryzysu gospodarka polska powoli zwiększała dynamikę wzrostu, jednak bezrobocie pozostawało nadal na wysokim poziomie. W 1937 r. liczba oficjalnie zarejestrowanych bezrobotnych w miastach wynosiła 522 tyś., a w 1938 r. - 490 tyś.105 Ponadto w 1938 r. przeludnienie agrarne Polski, a więc liczbę mieszkańców wsi zbędnych (przy założeniu średniej europejskiej produktywności ziemi i wydajności pracy), oceniano na około 5,5 mln osób106. Kapitał zagraniczny wykazywał tendencję do wycofywania swych lokat, a rodzimy kapitał prywatny został tak osłabiony przez wielki kryzys, że nie był w stanie wydatniej zwiększyć tempa akumulacji, niezbędnego w celu tworzenia nowych miejsc pracy. Wystarczy powiedzieć, że w 1936 r. prywatne inwestycje netto stanowiły w Polsce zaledwie 64% poziomu z 1928 r.107
Narastające problemy społeczne, odpływ kapitałów zagranicznych i słabość polskiego kapitału prywatnego skłoniły rząd RP do podjęcia w drugiej połowie lat trzydziestych bardziej aktywnej polityki inwestycyjnej. Program taki skonkretyzowano pod kierownictwem wicepremiera Kwiatkowskiego, który już w 1935 r. zapowiedział konieczność stałego
°s Ma/y Rocznik Statystyczny 1939, s. 267; “Wiadomości Statystyczne" 1939, nr 12, s. 215.
w O. Kirk, Europe5 Population in the Interwar Years, New York 1946, s. 24, tab. 3, s. 30, tab. 5; M. Mieszczankowski, Ro/nictwo..., Warszawa 1983, s. 53-*57.
107 Materiały do badań nad gospodarką Polski..., s. 179.
210
wzrostu liczby miejsc pracy. Pełne założenia programu nakręcania koniunktury przedstawił Kwiatkowski w Sejmie w dniu 10 czerwca 1936 r. Program ten zakładał rozwój sił produkcyjnych kraju w ramach czteroletniego planu inwestycyjnego na lata 1936-1940. W tym czasie planowano wydatkowanie ze źródeł państwowych 1,7-1,8 mld zł, głównie ze środków zgromadzonych na lokatach oszczędnościowych i ubezpieczeniowych, w Funduszu Pracy, a także z pożyczek wewnętrznych.
Niezależnie od tego w Ministerstwie Spraw Wojskowych i Sztabie Generalnym opracowano sześcioletni plan rozwoju sił zbrojnych na lata 1937-1942. Plan ten podzielono na dwa odcinki trzyletnie, z czego na pierwsze trzylecie przypaść miało około 260 mln zł. Realizację planu czteroletniego przyspieszono w 1937 r., po tym jak Polska otrzymała z Francji pożyczkę na dozbrojenie armii. Pozwoliło to zwiększyć ogólną sumę inwestycji państwowych w planie do 2,4 mld zł i zakończyć rzeczową stronę programu już pod koniec 1938 r. Realizacja planu czteroletniego, którego główne inwestycje zlokalizowano w Centralnym Okręgu Przemysłowym, stworzyła też dobre warunki dla ekspansji kapitału prywatnego, jednak była ona nieco wolniejsza. O ile inwestycje publiczne wzrosły z 853 mln zł w 1936 r. do 1766 mln zł w 1938 r., o tyle inwestycje prywatne tylko z 533 mln do 846 mln zł108.
W rezultacie polityki inwestycyjnej Kwiatkowskiego, pod koniec lat trzydziestych udział państwa w produkcji soli potasowych, samochodów i samolotów sięgnął 100%, w przewozach żeglugą śródlądową - 97%, przewozach kolejowych - 93%, w produkcji gazu ziemnego - 84%, w całej produkcji hutniczej - 55%, chemicznej - 25%, w wydobyciu węgla - 19% i w produkcji elektrochemicznej - około 13%109. Ogólny udział własności państwowej w majątku narodowym osiągnął pod koniec okresu międzywojennego około 20%"°. Niezależnie więc od nadal dominujących poglądów o wyższości inicjatywy prywatnej, praktyka gospodarcza szła coraz bardziej w kierunku wzrostu udziału sektora państwowego. Należy jednak
OB Ku przebudowie gospodarczej. Wytyczne inwestycji państwowych, Warszawa 1937, s. 10-18; P. Stawecki, Z dziejów przemysłu wojennego U-Rzeczypospolitej, “Wojskowy Przegląd Historyczny" 1971, nr 3, s. 247; T. Grabowski, /nwestyc/e zbrojeniowe w gospodarce Polski międzywojennej, Warszawa 1963, s. 223; Maty Rocznik Statystyczny 1939, s. 275.
1m Sprawozdanie komisji..., s. 239-241. Por. szerzej: J. Gołębiowski, Sektor państwowy w gospodarce Polski międzywojennej, Warszawa 1985, s. 166-199.
"° Sprawozdanie komisji..., s. 241-242, 294.
211
podkreślić, ze udział ten w dalszym ciągu niewiele przewyższał wielkości spotykane wówczas w większości krajów gospodarki rynkowej. Gospodarka polska rozwijała się w latach 1936-1939 bardzo szybko. Przemysł rozbudowywał się w okręgu warszawskim i w COP, gdzie stworzono od podstaw wiele ogromnych zakładów produkcyjnych, takich jak elektrownie w Rożnowie, Stalowej Woli i Mościcach, fabryki broni w Radomiu i Sanoku (rozbudowano też fabrykę w Starachowicach), kombinat metalurgiczny w Stalowej Woli, fabrykę obrabiarek w Rzeszowie, samolotów w Mielcu, zakłady chemiczne w Dębicy, Pustkowie, Niedomicach i wiele innych.
Jak ocenić wysiłek podjęty przez rząd polski pod koniec lat trzydziestych? Ogółem w wyniku inwestycji państwowych w COP stworzono do 1939 r. około 55 tyś. nowych miejsc pracy w przemyśle i drugie tyle w działach towarzyszących, co stanowiło niecałe 20% przeludnienia agrarnego tego obszaru, ocenianego na 500-700 tyś. osób. Do zatrudnienia całej nadwyżki siły roboczej w tym rejonie Polski potrzeba było więc około pięciokrotnie większego programu inwestycyjnego, a dla rozładowania bezrobocia i przeludnienia wsi w całym kraju - sum kilkadziesiąt razy większych. W tym kontekście podjęty wysiłek wydaje się mało znaczący.
Na sprawę spojrzeć jednak trzeba także z punktu widzenia możliwości finansowych państwa polskiego. W roku budżetowym 1938/1939 Ogólne wpływy budżetowe państwa polskiego osiągnęły sumę 2474 mln zł, a zatem wydatki inwestycyjne związane z realizacją planu czteroletniego pochłaniały co roku nieco ponad 25% ogółu wydatków państwowych111. W latach 1936-1939 z budżetu państwa wydano więc na inwestycje praktycznie wszystkie możliwe środki. Znaczniejszy wzrost tych wydatków był niemożliwy bez groźby inflacji. Nawet duży deficyt budżetowy, grożący inflacją, nie mógłby zapewnić w krótkim czasie środków potrzebnych do rozwiązania strukturalnych problemów gospodarki polskiej.
8. POLSKA PRZEMYSŁOWA CZY ROLNICZA?
W polskiej polityce gospodarczej i publicystyce ekonomicznej okresu międzywojennego wielokrotnie pojawiał się wątek wyboru drogi rozwojowej - postawienia na rolnictwo lub przemysł. Problem nie jest tak akademicki, jak by się na pierwszy rzut oka zdawało. Obie te gałęzie
s. 377.
111 H. Radocki, COP w Polsce, Warszawa 1939, s. 121; Maty Rocznik Statystyczny 1939,
212
gospodarki są ze sobą ściśle związane, ale, historycznie rzecz ujmując, industrializacji dokonywano albo dzięki rynkowi wiejskiemu, albo jego kosztem. Pierwszy model industrializacji wystąpił w Anglii i niektórych krajach Europy Zachodniej, gdzie rewolucja agrarna XVII i XVIII wieku stworzyła szerokie zaplecze społeczne i rynkowe uprzemysłowienia. Drugi model zilustrować można przykładem Prus, Japonii i ZSRR, gdzie industrializacja dokonywała się w oderwaniu od rynku wiejskiego i niejako kosztem wsi, której zadaniem było dostarczenie taniej żywności w celu utrzymania kosztów produkcji przemysłowej na niskim i konkurencyjnym wobec zagranicy poziomie.
Polska międzywojenna była krajem stosunkowo słabo rozwiniętym gospodarczo, funkcjonującym w zastanej już hierarchii potęg ekonomicznych, toteż politycy oraz ekonomiści niejednokrotnie zastanawiali się nad wyborem któregoś z tych wariantów. Prześledźmy pokrótce, jakich argumentów używano w owych dyskusjach.
Za przyjęciem rolnictwa jako podstawy rozwoju gospodarczego Polski przemawiać mógł fakt, że większość społeczeństwa Drugiej Rzeczpospolitej mieszkała na wsi i utrzymywała się z rolnictwa, a artykuły rolnicze stanowiły podstawę polskiego eksportu. W międzynarodowym podziale pracy Polska międzywojenna znajdowała się więc raczej wśród krajów surowcowo-rolniczych. Niektórzy autorzy twierdzili wobec tego, że należy wykorzystać i rozwinąć “naturalne" warunki społeczno-gospodarcze Polski. Argumentację taką przedstawiali zwolennicy opcji rolniczej, m.in. Stefan Schmidt, Jan Lutosławski i Jan Bobrzyński112, a także większość autorów, którzy w 1925 r. wzięli udział w konkursie BGK na temat programu gospodarczego dla Polski. Za opcją rolniczą opowiadali się nie tylko wielcy właściciele ziemscy i niektórzy ekonomiści rolni, ale także wielu polityków chłopskich. Podobne stanowisko zajął, wychodząc zresztą z odmiennych przesłanek, ekspert amerykański Edwin W. Kemmerer, który stwierdził:
“Przemysł polski jest raczej przerośnięty aniżeli niedorozwinięty w stosunku do rolnictwa i wytwórczości surowców. Zdaje się największą przyszłość Polska znajdzie w wytwórczości produktów i surowców rolniczych dla przemysłowych części Europy"113. Można mniemać, że stanowisko to
12 S. Schmidt, Rofnictwo a obecna sytuacja gospodarcza, Kraków 1925, s. 3-21;
J. Lutosławski, Sprawa rolna jako problemat Polski, Warszawa 1919, pass. J. Bobrzyński, . Programowe wyzyskanie gospodarstwa krajowego, “Przemysł i Handel" 1925, s. 947—948.
"3 Sprawozdania oraz zalecenia Komisji Doradców Finansowych pod przewodnictwem E. W. Kemmerara, Kraków 1926, t. III, s. 63-64.
213
wynikało głównie z poparcia finansjery międzynarodowej dla planu Dawesa, który zmierzał do odbudowy gospodarczej Niemiec i stworzenia dla nich zaplecza surowcowo-rolniczego w Europie Środkowowschodniej.
Przeciw takiej argumentacji wysuwano zastrzeżenie, że petryfikacja rolniczo-surowcowego charakteru gospodarki może zagrozić uzależnieniem Polski od rynku Niemiec, czego chciano uniknąć ze względu na roszczenia terytorialne tego kraju"4. Zwolennicy polityki prorolniczej minimalizowali niebezpieczeństwa z tym związane wskazując na korzyści, które odniosło rolnictwo wielkopolskie przed l wojną światową, rozwijając się właśnie jako zaplecze rolnicze Niemiec. Przeciw umacnianiu rolniczego charakteru gospodarki polskiej wytaczano jednak także dwa zasadnicze argumenty natury ekonomicznej i społecznej. Po pierwsze, w okresie międzywojennym ceny światowe artykułów rolniczych i surowców były na ogół niższe od cen gotowych wyrobów przemysłowych, a więc eksportując produkty rolne i surowce oraz importując produkty przemysłowe Polska ponosiłaby z tego tytułu wymierne straty. Po drugie, rolnictwo polskie było ogromnie przeludnione, a wzrost wydajności i konkurencyjności polskich produktów rolnych wymagałby nie tylko ogromnych nakładów kapitałowych, ale musiał spowodować zmniejszenie zatrudnienia w rolnictwie. Problem “zbędnej" ludności na wsi uległby zaostrzeniu.
Zwolennikami opcji przemysłowej byli, ze względów ideologicznych, socjaliści i komuniści, akcentujący potrzebę szybkiej industrializacji, która stanowiła część programu marksistowskiej przebudowy społeczeństwa. Za rozwojem przemysłu, nawet kosztem rolnictwa, opowiadali się jednak także, choć z całkiem odmiennych pobudek, chrześcijańscy demokraci i część endecji, jak również przedstawiciele wielkiego kapitału oraz ekonomii akademickiej. Zwolennicy polityki proprzemysłowej podkreślali, że industrializacja jest jedyną drogą do rozładowania przeludnienia agrarnego i modernizacji gospodarki. Krytycy tej opcji mogli na to odpowiedzieć, że rolnictwo jest bardziej pracochłonną gałęzią gospodarki oraz że w przemyśle wchłonięcie nadwyżek siły roboczej wymaga znacznie większych kapitałów niż w rolnictwie. Podobne spory toczyły się również w innych, mniej rozwiniętych krajach europejskich. Do najgłośniejszych rzeczników industrializacji jako metody przezwyciężenia
"- F. Zweig, O programie gospodarczym Polski, Warszawa 1926, s. Xt i 7.
214
nią zacofania gospodarczego należał, na przykład, rumuński ekonomista Mihail Manoilescu115.
Jak reagowały kolejne rządy na argumentację zwolenników obu opcji? Wydaje się, że do 1935 r. żadna z nich nie była faworyzowana przez władze RP. Inflacja przyniosła pewne korzyści kapitałowi przemysłowemu, ale i rolnicy wyszli z niej na ogół obronną ręką. Kryzys stabilizacyjny lat 1924-1926 dotknął oba te działy mniej więcej równomiernie. Starcie zwolenników polityki proprzemysłowej i prorolniczej nastąpiło w koalicyjnym rządzie Aleksandra Skrzyńskiego, w którym endecja i zwłaszcza PSL “Piast" broniły interesów rolnictwa, a PPS - przemysłu116. Tuż po przewrocie majowym minister skarbu Czesław Klamer stwierdził, że “naczelnym hasłem programu gospodarczego winno być trwałe zwiększenie produkcji rolnej i dobrobytu rolnika"117. Stanowisko to nie było jednak wyrazem jego zdecydowanej preferencji dla rolnictwa, ale raczej troski o całość gospodarki, w której rynek wiejski odgrywał dużą rolę. W okresie prosperity rolnictwo skorzystało z mechanizmu “nożyc cen" - ceny artykułów rolniczych rosły szybciej niż przemysłowych, nie wynikało to jednak z prorolniczej polityki rządu, tylko z żywiołowych mechanizmów rynkowych.
Politykę okresu wielkiego kryzysu trudno nazwać ściśle prorolniczą, nawet jeśli promowała ona oddłużenie rolnictwa i obniżkę cen artykułów przemysłowych. Taki charakter programu walki z kryzysem podjętego w październiku 1932 r. wynikał raczej z obserwacji dramatycznego położenia wsi i odrywania się przemysłu od rynku wiejskiego. Argumentacja przedstawicieli wielkiego przemysłu, zmierzająca do ratowania gospodarki kosztem rolnictwa18, mogła w warunkach powszechnej pauperyzacji wsi doprowadzić do fatalnych skutków społecznych. Polityka rządów sanacyjnych opierała się więc raczej na próbach równoważenia sprzeczności
"5 Manoilescu byt badaczem związanym z rumuńską prawicą narodową. Do jego najbardziej znanych prac zaliczyć należy: Le siecle du corporatisme, Paryż 1936, a także Die Einzige Partej, Berlin 1941, obie wcześniej wydane po rumuńsku. Por. szerzej: J. Kofman, Nacjonalizm gospodarczy - szansa czy bariera rozwoju, Warszaa 1992, s. 19-23, 105-112, 228-234.
1)6 W. Morawski, Polityka gospodarcza rządu Aleksandra Skrzyńskiego, Warszawa 1990, s. 95 i nast. ,.,: . "7 C. Klamer, Drogi sanacji gospodarczej, Warszawa 1926, s. 17.
"8 Mniej lub bardziej proprzemysłowe stanowisko tego rodzaju zajęli, na przykład, M. l. Poznański (O ideę państwową w przemyśle polskim, Łódź 1933) i B. Cywiński (Przemysł polski i nasze położenie gospodarcze, Warszawa 1934).
215
między interesami rolnictwa i przemysłu. Dość reprezentatywne dla takiej postawy byty poglądy Witolda Czerwińskiego, który podkreślał zależność między siłą nabywczą wsi a perspektywami rozwoju przemysłu119. Poniato-wski napisał wówczas: “gospodarstwo musi dawać podstawę dla osiągania dochodu przewyższającego wartość konieczną dla biologicznego utrzymania rodziny. Tylko wtedy możemy liczyć na rozwój przemysłu i kapitalizację"20.
Kontrowersje wokół wyboru przemysłowej lub rolniczej drogi rozwoju gospodarki polskiej nie zostały rozstrzygnięte w sposób ostateczny i wyraźny. Ostateczność taka wynikała głównie z troski o stabilność społeczną i polityczną państwa, które miało bez tego dość powodów do obaw o swój byt. W ostatnich latach przed wojną, w okresie nakręcania koniunktury i budowy COP, przeważyła raczej opcja przemysłowa, mimo że nie przyjęto modelu finansowania industrializacji kosztem interesów rolnictwa121. Politykę tę należy uznać za generalnie słuszną. Na straży interesów rolnictwa, a zwłaszcza drobnych gospodarzy, stał radykalny zwolennik mniejszej własności, minister rolnictwa Juliusz Poniatowski, jednak jego stanowisko trudno obronić w świetle wcześniejszych rozważań o wpływie reformy rolnej na szansę rozwoju gospodarki rynkowej w Polsce międzywojennej.
9. PODSUMOWANIE
W powyższych rozważaniach na temat polityki gospodarczej w Polsce międzywojennej świadomie wybrałem podejście przedmiotowe, a nie chronologiczne. Wydaje mi się bowiem, że zmiany w polityce poszczególnych rządów nie były tak wyraźne, jak ich stosunek do głównych problemów, przed którymi stała gospodarka polska owego okresu. Oto pierwsze pytanie, które wymaga odpowiedzi: czy w ogóle istniała wówczas polityka gospodarcza? Na tak postawione pytanie odpowiedź brzmi twierdząco. Poszczególne rządy podejmowały decyzje, które określały zmiany w strukturze i koniunkturze gospodarczej, mimo że zakres polityki gospodarczej rozumiany był na ogół dość tradycyjnie. Rozszerzania tego
119 W. Czerwiński, La probleme de 1independence economique de la Pologne, Paris 1932, s. 103 i nast.
120 J. Poniatowski, Wobec przeludnienia wsi, “Rolnictwo" 1935, nr 1/2, s. 59.
121 Por.: J. Kofman, “Lewiatan"..., s. 120-122.
216
zakresu raczej unikano w obawie przed nadmierną etatyzacją życia ekonomicznego, która większości społeczeństwa kojarzyła się z biurokraty-zacją i ograniczeniem racjonalnej swobody działania. Jedynie socjaliści, nieliczni komuniści oraz niektórzy przedstawiciele administracji państwowej nie mieli w tym względzie zastrzeżeń i gotowi byli popierać wzrost oddziaływania państwa na gospodarkę.
Pytanie drugie brzmi: jakie były założenia realizowanej polityki gospodarczej? Sądzę, że - ze względu na chwiejną równowagę społeczną i zagrożenia zewnętrzne Polski międzywojennej - zasadniczą przesłanką polityki gospodarczej wszystkich rządów, zarówno przed, jak i po maju 1926 r., była stabilność i równowaga, nawet za cenę nadmiernej ostrożności i akceptacji wolniejszego tempa rozwoju. Świadczy o tym wyraźnie szukanie kompromisów w sprawie reformy rolnej, stosunek do przedsiębiorczości państwowej, polityka antykryzysowa czy też niedokonanie radykalnego wyboru między rozwojem rolnictwa i przymysłu. Pewnego rodzaju odstępstwem od tej zasady była bierność wobec narastania hiperinflacji, ale wynikała ona raczej z nieumiejętności poradzenia sobie z problemem, niż ze świadomego wyboru.
Czy polityka gospodarcza Polski międzywojennej była skuteczna? Wszelkie oceny powodzenia w tym zakresie są oczywiście względne i muszą brać pod uwagę wspomniane założenia oraz warunki, w których poszczególnym gabinetom przychodziło je realizować. W niektórych dziedzinach udało się urzeczywistnić zakładane cele. Dotyczyło to, na przykład, reformy skarbowo-walutowej, rozbudowy portu w Gdyni czy zainicjowania rozbudowy Centralnego Okręgu Przemysłowego. Jak widać, sukcesy związane były raczej z problemami, które stanowiły doraźne zagrożenie niż z kwestiami o znaczeniu szerszym i długofalowym. W innych dziedzinach polityka gospodarcza była mniej skuteczna. Wymienić można próby pozyskania kapitałów obcych, rozwiązania kwestii rolnej czy odbudowy rynków zewnętrznych. Trzeba jednak pamiętać, że akurat te problemy stanowiły swoiste kwadratury koła i to nie tylko w Polsce, ale i w innych krajach o podobnej strukturze gospodarczej. Do błędów polityki gospodarczej omawianego okresu zaliczyłbym przede wszystkim zwlekanie z wprowadzeniem ograniczeń dewizowych, co zaowocowało kosztami deflacyjnej polityki pieniężnej.
Kto określał politykę gospodarczą i w czyim interesie? Na ogół osobą odpowiedzialną za kształt polityki gospodarczej był minister skarbu lub,
217
rzadziej, minister przemysłu i handlu. W galerii tych ministrów były naturalnie postacie większego-i mniejszego kalibru. Do osobowości, które szczególnie, i to pozytywnie, zaznaczyły się w polityce gospodarczej Polski międzywojennej, należą przede wszystkim Władysław Grabski i Eugeniusz Kwiatkowski. Równie wyraziście, choć mniej skutecznie, wyglądała polityka okresu wielkiego kryzysu, za którą odpowiedzialni byli zwłaszcza Ignacy Matuszewski i Władysław Zawadzki. Dość konsekwentne działania próbował podejmować w latach 1921-1922 Jerzy Michalski, jednak zabrakło mu stabilnego zaplecza politycznego. Negatywnie wypada ocena ministra Władysława Kucharskiego z drugiej połowy 1923 r.
Jak już wspomniałem, trudno mówić o jednoznacznie “klasowej" polityce polskich rządów i to nie tylko ze względu na jej założenia czy skutki, ale także z punktu widzenia personaliów. Faktem jest, że wśród kierowników polskiej polityki gospodarczej znajdowali się często przedstawiciele sfer gospodarczych, czyli prywatnego kapitału lub ziemiaństwa. Za takich uznać należy na przykład ministra przemysłu i handlu w latach 1919-1920, Antoniego Olszewskiego, jego następcę Stefana Przanowskie-go, dwukrotnego kierownika tego resortu w latach 1921—1923 Henryka Strasburgera, wspomnianego już ministra Jerzego Michalskiego, ministra Czesława Klarnera (1925-1926) czy też ministrów rolnictwa Aleksandra Raczyńskiego (1926) i Leona Jantę-Połczyńskiego (1930-1931). Trudno z tego faktu wyciągać jednak zbyt daleko idące wnioski. Minister przemysłu i handlu w latach 1922-1923 Stefan Ossowski należał raczej do grupy urzędników państwowych, przy tym reprezentował liberalne poglądy gospodarcze. Jednocześnie kluczowe resorty gospodarcze w gabinecie Władysława Grabskiego, który położył kres dotychczasowej polityce rządu, objęli Józef Kiedroń, Józef Raczyński i Czesław Klamer, a więc także przedstawiciele sfer gospodarczych.
Można się oczywiście zastanawiać, czy bardziej aktywnej polityki gospodarczej, zmierzającej do przezwyciężenia zacofania i problemów strukturalnych, nie podjęto zbyt późno i czy dała ona oczekiwane efekty. Jednak z unikania radykalnych eksperymentów trudno czynić rządom Polski międzywojennej zarzut. Wobec ogromnych wyzwań społecznych i ekonomicznych starały się one na ogół stosować rozwiązania sprawdzone i bezpieczne, by likwidując jeden problem nie pogarszać sytuacji w innej dziedzinie, gdyż groziło to poważnymi konsekwencjami w kraju, którego pozycja międzynarodowa była niepewna. Zastosowanie wzorców gospodarki totalitarnej - komunistycznej lub nazistowskiej - stwarzało
218
bowiem niebezpieczeństwo wciągnięcia Polski w ideologiczny sojusz z jednym z potężnych sąsiadów przeciw drugiemu, a także zachwiać mogło i tak wątpliwą równowagę wewnętrzną kraju.
Oczywiście, między nadmierną ostrożnością tradycyjnej polityki gospodarczej i eksperymentami inżynierii społecznej totalitaryzmu istniało wiele rozwiązań pośrednich, na przykład zbliżonych do amerykańskiej polityki “New Deal". Być może szkoda, że rządy pomajowe nie zaryzykowały w okresie kryzysu i pod koniec lat trzydziestych bardziej aktywnej polityki pieniężnej, co pozwoliłoby zwiększyć wydatki inwestycyjne i silniej nakręcać koniunkturę. Wszakże nawet jeśli taka odważniejsza polityka umożliwiłaby pewien dodatkowy wzrost gospodarczy, nie należało oczekiwać rozwiązania podstawowych problemów strukturalnych gospodarki polskiej, a więc niskiej wydajności w sektorze rolniczym, bardzo ograniczonych źródeł akumulacji oraz wąskości rynku wewnętrznego i izolacji zewnętrznej. Jak wykazało doświadczenie po II wojnie światowej, problemów tych w zasadzie nie rozwiązano nawet przez zastosowanie wzorca totalitarnego.
POLSKA LUDOWA
1. ISTOTA SYSTEMU GOSPODARCZEGO PRL
Porównywanie polityki gospodarczej Drugiej Rzeczpospolitej oraz Polski Ludowej jest zabiegiem jałowym, jeśli nie wziąć pod uwagę zasadniczych różnic w systemie ekonomicznym Polski przedwojennej i powojennej. Czym innym jest bowiem polityka gospodarcza w kraju o gospodarce rynkowej, a czymś zasadniczo odmiennym w warunkach systemu centralnie kierowanej gospodarki nakazowo-rozdzielczej. O ile w gospodarce rynkowej zadaniem polityki jest, najogólniej mówiąc, tworzenie korzystnych warunków dla aktywności gospodarczej jednostek, o tyle w systemie nakazowo-rozdzielczym ambicją władz staje się zarządzanie całym systemem ekonomicznym, a nawet świadomością obywateli. Biorą więc one na siebie całą odpowiedzialność za wyniki gospodarcze kraju. To właśnie determinuje inny zakres oceny historycznej polityki gospodarczej w obu tych systemach ekonomicznych.
Zacząć wypada od krótkiego scharakteryzowania istoty systemu gospodarki centralnie kierowanej lub nakazowo-rozdzielczej, jaki wprowadzono w Polsce po II wojnie światowej. Teoretycy wymieniają kilka kryteriów rozróżniania systemów gospodarczych, przy czym nie ma wśród nich na ogół zgodności co do tego, które z owych kryteriów - struktura własności, dominujący typ motywacji, metody koordynacji, ograniczenie przez popyt lub przez zasoby czy też stosunek do wartości — są najważniejszymi z czynników konstytutywnych systemu gospodarczego.
O ile w gospodarce rynkowej dominującą formą własności jest własność akcyjna lub własność indywidualna, o tyle w gospodarce nakazowo-rozdzielczej przygniatającą przewagę ma własność państwowa i poddana centralnej kontroli państwa własność pseudospółdzielcza. Tak było i w gospodarce PRL. Podczas gdy w 1960 r. w sektorze państwowym
220
pracowało w USA zaledwie 6% ludności ekonomicznie czynnej, w Japonii \- 9%, w RFN -.10%, we Francji - 15%, w Wielkiej Brytanii - 19%, w Polsce udział ten wyniósł aż 86%1.
\ Upaństwowienie było w PRL ideologicznym dogmatem uzasadniającym możliwość centralnego planowania. Dotykamy tu drugiego filaru systemu nakazowo-rozdzielczego: odmiennego od gospodarki rynkowej typu regulacji działania ekonomicznego. Wyróżnia się czasem trzy podstawowe typy regulacji: tradycja, rynek oraz przymus2. Dla zrozumienia występującego w danej gospodarce typu regulacji bardzo pomocne jest rozróżnienie głównych motywów działania gospodarczego, jakimi są: motywy normatywne (np. realizacja wspólnego ideału), zainteresowanie wynagrodzeniem (zysk, płaca, odznaczenia, uznanie) lub nakaz3.
Choć to w gospodarce PRL, jak i w innych systemach ekonomicznych, wszystkie trzy typy motywacji przeplatały się, dominujące znaczenie miał nakaz. Nawet motywy normatywne, a więc zaangażowanie w “budownictwo socjalistyczne", dość silne pod koniec lat czterdziestych i na początku lat pięćdziesiątych, były w dużej mierze uzależnione od presji odgórnej. Ideały, które miały być wcielane w życie, definiowano bowiem centralnie, a społeczeństwo wychowywano w duchu “ogólnych prawidłowości" i jednego wzorca socjalizmu — wzorca radzieckiego. Odstępstwa od interpretacji wspólnego celu podlegały surowym karom.
Przymus, stanowiący podstawę systemu planowania, jest względnie efektywny gospodarczo, gdy w grę wchodzi mobilizacja mas niewykwalifikowanych robotników do prostych prac (odgruzowywanie, kopanie fundamentów itp.). Znacznie gorzej przedstawia się efektywność gospodarki opartej na przymusie, lecz bardziej skomplikowanej, wymagającej wyższych kwalifikacji oraz bardziej złożonych współzależności między poszczególnymi częściami składowymi. Planowanie typu komunistycznego wymagało przymusu, zarówno w upaństwowieniu majątku produkcyjnego, jak i w jego hierarchicznym zarządzie. Stwierdzały to wszystkie programy partyjne. Innymi słowy, sprawność planowania tego typu zależała od zdolności systemu do wyegzekwowania lub zarekwirowania odpowiednich ilości zasobów, dóbr i usług. Dlatego też w systemie centralnie kierowanym wytwórcy
1 F. L. Pryor, Property and Industrial Organization in Cominunist and Capitalist Nations, Bloomington 1973, s. 14-15.
2 G. Grossman, fconomic Systeftis, Englewood Cliffs, NJ 1974, s. 18 i nast.
3 A. Etzioni, A Comparative Anałysis ot Complex Organizations, Glenncoe, III. 1961, s. 3-82. . . -• • • -• • . .
221
musieli produkować określone dobra, w określonej ilości i w określonym czasie. “Niewidzialną rękę" rynku zastąpiła dobrze widoczna ręka władzy.
Problem w tym, że dokładność planowania nie może być wielka. Wynika to z braku precyzji języka planistycznego. Zadania do wykonania formułowane są siłą rzeczy w kategoriach dość abstrakcyjnych, a każde z tych zadań może być wykonane w różny sposób. W rezultacie, jak zauważa Leszek Balcerowicz, “szczegółowy asortyment produkcji może być kształtowany przez dostawców niezgodnie z potrzebami nabywców, czyli może dochodzić do rozbieżności między podażą i popytem na poziomie konkretnych produktów nawet przy formalnym wykonaniu zadań"4. Co więcej, w trakcie opracowywania planów dochodzić musi do świadomej deformacji danych o potrzebach i możliwościach przedsiębiorstw. Wiąże się to z faktem, że dla ich dyrekcji podstawowym kryterium działania jest nie maksymalna efektywność, ale minimalne ryzyko.
Innym sposobem odróżniania systemów gospodarczych jest określenie zjawisk limitujących ich możliwości rozwojowe. Według Janosa Kornaia, istnieją systemy ograniczone przez popyt (gospodarka rynkowa) oraz przez zasoby (systemy nakazowo-rozdzielcze)5. Dla systemów ograniczonych przez popyt sytuacją typową jest nadmiar zasobów kapitału, pracy, surowców czy produkcji. W systemach ograniczonych przez zasoby rozmiary działalności gospodarczej nie zależą od popytu, a wykorzystanie zasobów nie podlega zasadom efektywności gospodarczej, toteż typowe dla tego rodzaju systemów są niedobory wspomnianych zasobów.
Jeszcze innym kryterium wyróżniającym systemy gospodarcze jest panujący w nich stosunek do wartości. W gospodarce rynkowej wartość użytkowa towaru jest traktowana jako funkcja popytu, podczas gdy marksistowska teoria wartości przyjmowana w gospodarce nakazo-wo-rozdzielczej akcentuje związek między wartością towaru i kosztami pracy niezbędnej do jego wytworzenia. Ponadto fundamentem gospodarki rynkowej jest założenie, że czynnikiem ograniczającym podaż jest popyt, podczas gdy w gospodarkach centralnie kierowanych na ogół ignoruje się autonomię konsumenta i podkreśla konieczność kształtowania potrzeb. •
Ostatecznie system centralnie kierowanej gospodarki nakazowo-roz-dzielczej PRL, będący wariacją modelu występującego w ZSRR, można
4 L. Balcerowicz, Systemy gospodarcze. Elementy analizy porównawczej, Warszawa 1989, s. 164-165.
5 J. Kornai, Niedobór w gospodarce. Warszawa 1985, s. 58 i nast.
222
scharakteryzować w następujący sposób6. Po pierwsze, istniał w niej niemal pełny państwowy monopol działalności gospodarczej oraz zhierarchizowany system zarządu gospodarką, któremu podlegały nie tylko przedsiębiorstwa formalnie państwowe, ale także sektor pseudospółdziel-czy oraz, w mniejszej mierze, sektor prywatny. Nawet indywidualni rolnicy nie byli w pełni niezależnymi wytwórcami produkującymi na wolny rynek, gdyż liczyć się musieli z państwowymi cenami skupu oraz zaopatrzenia w środki produkcji. Ponieważ centrum planowania i zarządzania nie było w stanie opanować zachowań setek tysięcy podstawowych jednostek produkcyjnych, system planowania w nieunikniony sposób dążył do zmniejszenia liczby jednostek, z którymi miał do czynienia, co prowadzić musiało do tworzenia wielopiętrowej struktury zarządzania. Podaż towarów i usług została silnie zmonopolizowana, a inicjatywy indywidualne - bądź ignorowane, bądź karane, co wytworzyło typowo socjalistyczną bierność ekonomiczną. Świetnie scharakteryzował to zjawisko Stefan Kisie-lewski, który powiedział kiedyś, że “w socjalizmie państwo zajmuje się wszystkim, więc obywatele starają się nie przeszkadzać i nie robią nic".
Po drugie, system gospodarki centralnie kierowanej PRL opierał się na parametrach ustalanych sztucznie przez władze. Dotyczyło to większości cen, płac, kursów walutowych i innych warunków działania, przy czym z reguły parametry owe zasadniczo różniły się od tych, które w mniej lub bardziej naturalny sposób powstały w gospodarce rynkowej. W rezultacie zaistniał sztuczny świat gospodarczy, w którym o pozornej racjonalności tego lub innego działania można było zdecydować przez odpowiednie ustalenie parametrów na szczeblu centralnym.
Po trzecie, tzw. miękkie ograniczenie budżetowe powodowało, że w przypadku niegospodarności czy też prawdziwych lub rzekomych trudności, przedsiębiorstwo państwowe zawsze mogło liczyć na pomoc z budżetu. Ponieważ kierownictwo nie było właścicielem majątku przedsiębiorstwa, a decyzje o rozmiarach, rodzajach i terminach produkcji pochodziły z zewnątrz, kierownictwo to mogło - słusznie czy nie - twierdzić, że przyczyny niepowodzenia są również “obiektywne", niezależne od woli dyrekcji (na przykład niekorzystnie ustawione ceny zaopatrzenia i zbytu czy też miejsce w centralnych, rozdzielnikach zasobów).
6 L. Balcerowicz, op. crt., s. 148-192. Por. też: J. Beksiak, U. Grzelońska, Równowaga gospodarcza w socjalizmie, Warszawa. 1972; J. Kornai, Antieauilibrium. Teoria systemów gospodarczych. Kierunki badań, Warszawa. 1977.
223
Po czwarte, gospodarka PRL była szczelnie izolowana od świata zewnętrznego, nie tylko przez sztuczne parametry działania, ale i przez system monopolu handlu zagranicznego. Jedyny potencjalny sprawdzian racjonalności gospodarowania w kraju - ceny i koszty produkcji za granicą - był również w ręku centralnego planisty, który przez, manipulowanie kursami walutowymi oraz pozwoleniami wywozu i przywozu mógł dowolnie kształtować opłacalność handlu zagranicznego.
Po piąte wreszcie, kontrolując całą gospodarkę i aspirując do kontroli całego społeczeństwa, władze komunistyczne starały się kontrolować informację. Dane statystyczne stały się instrumentem sprawowania władzy. Odmiennie niż kraje gospodarki rynkowej, gdzie oblicza się produkt narodowy brutto, państwa “socjalizmu realnego" prowadziły rachunek dochodu narodowego wytworzonego i podzielonego, który opierał się na obliczeniach produktu materialnego brutto pomniejszonego o koszty. Nie uwzględniano tu, z powodów doktrynalnych, “produkcji niematerialnej", a więc usług, takich jak na przykład służba zdrowia, administracja, szkolnictwo, kultura. Stąd też wyniki gospodarcze Polski Ludowej nie dają się bezpośrednio porównać z wynikami krajów gospodarki rynkowej. Ponieważ “wykonanie planu" było głównym kryterium oceny kierownictw produkcyjnych, w swoich sprawozdaniach, które służyły za podstawę danych o wzroście ogólnokrajowym, upiększały one rzeczywistość, zaliczając, na przykład, do produkcji zrealizowanej produkcję w toku. Za produkcję uznawano to, co opuściło zakład pracy, a nie to, co zostało sprzedane. Oficjalny organ PZPR “Trybuna Ludu" stwierdzał w 1987 r.:
“Chleb z zakalcem, buty z odklejającymi się spodami, rajstopy z nogawkami różnej długości, swetry ze skazami, telewizory wielokrotnie psujące się w czasie gwarancji - to strata nie tyko dla nabywcy takich bubli. Zła jakość ma znacznie szerszy społeczny i ekonomiczny wymiar L..]. W konsekwencji niskiej jakości produkcji tracimy 25-40 proc. dochodu narodo-
/7
wego 7.
W rachunkach dochodu narodowego stosowano metodę agregacji przy pomocy cen, ponieważ jednak porównania dochodu narodowego w cenach bieżących niewiele mogły powiedzieć, uwzględniano wzrost cen, ale w stopniu korzystnym dla dobrego obrazu całości. Wystarczyło trochę zaniżyć obrachunkowy wzrost cen, by wzrost dochodu narodowego w cenach stałych, wypadł, zdecydowanie lepiej. Ceny produktów “nowych"
7 “Trybuna Ludu" 18 IX 1987.
224
były zawyżane, co sztucznie podnosiło wartość dochodu narodowego. Dotyczyło to wszystkich państw komunistycznych, a stopień zafałszowania oficjalnych danych statystycznych był różny w poszczególnych krajach, zmieniał się także w czasie. W rezultacie nasza znajomość faktycznej dynamiki wzrostu gospodarczego państw komunistycznych jest tylko przybliżona. Istnieje wiele szacunków poprawiających dane oficjalne. Ponieważ nie dla całego okresu powojennego istnieją takie przeliczenia, w tej pracy przyjęto, że dane oficjalne stanowić będą podstawę argumentacji. Mimo że na ogół poważnie zawyżają tempo wzrostu, nadają się one całkiem dobrze do ukazania zmiennej dynamiki wzrostu, a także do zilustrowania strukturalnych problemów gospodarki komunistycznej. Dla jasności należy jednak zaznaczyć, że są to tylko dane oficjalne.
W gospodarce nakazowo-rozdzielczej PRL zakres pojęcia “polityka gospodarcza" uległ gwałtownemu rozszerzeniu, ponieważ podstawą systemu stało się centralne kierowanie wszystkimi procesami ekonomicznymi. Mechanizm koordynacji ekonomicznej za pośrednictwem prawa wartości zastąpiony został przez mechanizm czysto biurokratyczny. Periodycznie przygotowywane plany ustalały dla poszczególnych szczebli zarządzania zadania dotyczące wielkości i struktury produkcji, zatrudnienia, konsumpcji, eksportu i importu oraz innych zjawisk. Parametry działania były również ustalane odgórnie, niezależnie od podaży i popytu. Plany te nie mogły być i nigdy nie były dokładnie realizowane. Postulatywny język planowania przeniknął do świadomości potocznej, utrwalając w niej rozdźwięk między tym, co jest, a co powinno być. Znalazło to odbicie w znanym powiedzeniu, że istnięjątrzy podstawowe kategorie ontologicz-ne: byt, niebyt i planowanie.
Nierealność planowania wynikała z wielu przyczyn. Po pierwsze, ze względu na olbrzymie bogactwo czynników produkcji oraz jej form, opracowując plany organy decyzyjne musiały z konieczności agregować produkty. Szczegółowy asortyment i jakość produkcji, a także czas i sposób wytwarzania trzeba było pozostawić do decyzji bezpośrednich wytwórców. Po drugie, bilanse zaopatrzenia i produkcji planowanej sporządzano na podstawie informacji dostarczanej przez przedsiębiorstwa, a te deformowały dane w sposób ułatwiający im życie. Po trzecie, ponieważ niedokładności planowania stwarzały pewne pole samodzielności decyzyjnej przedsiębiorstw, część zasobów oraz produktów i tak podlegała poziomym uzgodnieniom między przedsiębiorstwami. Nie były to jednak stosunki rynkowe, gdyż nie opierały się na swobodnej grze rynkowej, a we wspom-
225
nianych uzgodnieniach przedsiębiorstwa najczęściej uciekały się do szukania wsparcia w ich jednostkach nadrzędnych (zjednoczeniach lub ministerstwach). Po czwarte, system nakazowo-rozdzielczy był deformowany przez pewną swobodę działania gospodarstw domowych. Nawet przy drastycznych ograniczeniach administracyjnych swoboda ta przejawiała się w istnieniu “czarnego" rynku na towary szczególnie poszukiwane.
Stopień kontroli w systemie nakazowo-rozdzielczym zależy głównie od dokładności i uczciwości aparatu biurokratycznego oraz od siły przymusu. Oba te czynniki wykluczają się jednak nawzajem. Im większy monopol władzy i jej przymus, tym bardziej skorumpowany jest aparat wykonawczy. Co więcej, korupcja aparatu biurokratycznego powoduje jego niesprawność i wymaga dalszego zaostrzenia rygorów władzy. Próba reformy systemu przez złagodzenie przymusu skończyła się rozkładem machiny biurokratycznej i całego systemu.
2. REFORMY SPOŁECZNO-GOSPODARCZE
21 lipca 1944 r. powstał w Moskwie Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego (PKWN), który w manifeście ogłoszonym nazajutrz przez radio moskiewskie uzurpował sobie miano jedynej legalnej władzy w wyzwalanej spod okupacji hitlerowskiej Polsce8. Choć w kierownictwie PKWN znalazły się również osoby nie należące do partii, pozostawał on pod całkowitą kontrolą komunistycznej Polskiej Partii Robotniczej (PPR) brąz Kremla. Manifest PKWN opierał przyszły ustrój Polski na konstytucji marcowej z 1921 r., a więc stwarzał pozory restytuowania przedwojennych instytucji demokratycznych. Ignorował jednak istnienie konstytucji kwietniowej z 1935 r., co osłabiało wrażenie ciągłości prawnej, ale przede wszystkim tworzył prawne fakty sprzeczne z literą i duchem konstytucji marcowej. Samo powstanie PKWN, organu nie pochodzącego z wyboru, nie było możliwe w świetle tej konstytucji. Nie przewidywała ona także tworzenia systemu rad narodowych jako podstawy nowej władzy w Polsce. Nie ograniczała też swobód demokratycznych i nie odmawiała ich “wrogom demokracji", jak czynił to Manifest PKWN.
W dziedzinie gospodarki Manifest PKWN zapowiadał odbudowę zniszczeń wojennych, zwrot własności zagrabionej przez okupanta, tymczasowy zarząd państwowy majątku przejętego w czasie wojny przez władze
8 K. Kersten, Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego, Lublin 1965, s. 30 i nast.
226
niemieckie, a także reformę rolną w postaci parcelacji bez odszkodowania majątków powyżej 50 ha w centralnej Polsce oraz 100 ha na terenach włączonych do Rzeszy9. Trudno brać program gospodarczy zawarty w Manifeście PKWN za dobrą monetę czy zgodzić się, że był on wyrazem oryginalności ideowej polskich komunistów, dążących już wówczas do wypracowania “polskiej drogi do socjalizmu". Wystarczy przytoczyć napomnienie szefa Kominternu, Georgi Dymitrowa, zawarte w depeszy do pierwszego sekretarza KC PPR, Pawła Findera, z 1 marca 1943 r., że “na tym etapie nie wysuwamy platformy ustroju socjalistycznego"10, czy też fakt, iż po formalnej likwidacji Kominternu cały jego aparat, z Dymitrowem na czele, wszedł w skład Wydziału Informacji Międzynarodowej KC WKP(b), nadal kierując centralnie ruchem komunistycznym11.
Manifest PKWN był dokumentem propagandowo-dezinformacyjnym, dyktowanym potrzebami chwili. Przez akcentowanie uczuć patriotycznych stworzyć miał wrażenie, że Polska kierowana przez PKWN będzie kontynuacją niepodległego państwa polskiego. Mgliście rysowano przyszłe granice Polski na wschodzie, mimo że warunkiem przyjazdu PKWN do Chełma było podpisanie przez kierownictwo Komitetu w lipcu 1944 r. zgody na linię Curzona. Hasła demokratyczne stanowiły zasłonę dymną dla przygotowywanego jednocześnie zniewolenia kraju. Utworzenie w PKWN resortu “bezpieczeństwa publicznego", nie istniejącego przed wojną, oraz jego praktyki we współpracy z radzieckim NKWD były jawnym zaprzeczeniem tych haseł. Program reform społeczno-gospodarczych nie wychodził poza założenia programów podziemnych partii niepodległościowych, a taktycznie omijał nacjonalizację przemysłu. Co więcej, Manifest wprowadzał społeczeństwo w błąd zapowiadając ochronę własności prywatnej. Znaczenie programu gospodarczego Manifestu PKWN wydaje się proste:
miał on przyciągnąć do nowej władzy chłopów i uniknąć wrażenia na Zachodzie, że w Polsce dokonuje się komunistyczna nacjonalizacja.
“Władza ludowa" instalowała się w bardzo trudnej sytuacji gospodarczej. Obok poważnych zniszczeń pogarszał ją nastrój niepewności i nieufność społeczeństwa do organów zależnych od Moskwy. Ponadto tzw. Polska Lubelska musiała wyżywić ogromną masę wojsk radzieckich i polskich.
9 Załącznik do Dz.URP 15 VIII 1944, nr 1. ,, ,
° Cyt. wg: L. Kowalski, Depesze Dymitrow-Nowotko-Finder, “Życie Warszaw/, dodatek “Historia i Życie" 16/17 XI 1991.
" S. Kudryashev, The Central Committeeof the AII-Union Corrimunist Party and Eastern Europę 1944-1953. New Documents, Leeds 1992, s. 9-11.
227
Dlatego też PKWN utrzymał w mocy zarządzenia niemieckich władz okupacyjnych o obowiązkowych dostawach zboża, ziemniaków, mięsa i siana na potrzeby armii oraz miast.
Ze względu na brak normalnych dochodów skarbowych i poważne wydatki PKWN dokonał też drastycznej wymiany pieniędzy. Z obiegu wycofano marki niemieckie. Sumę podlegającą wymianie ograniczono do 300 marek niemieckich na osobę, co oznaczało przejęcie przez władze około 90% wartości obiegu markowego. Ponieważ przywiezione z Moskwy nowe banknoty złotowe nosiły znaki wyraźnie wskazujące na ich pochodzenie, wymiana okupacyjnych złotówek (tzw. młynarek) na nowe złote uległa opóźnieniu. Powstał nieopisany chaos. 6 stycznia 1945 r. ukazał się dekret PKWN o wymianie złotych okupacyjnych na nowe, jednak dopiero 15 stycznia powołano do życia na miejsce funkcjonującego nadal w Londynie Banku Polskiego nową instytucję emisyjną - Narodowy Bank Polski, który już wcześniej firmował emisję nowych pieniędzy. Ponieważ dopuszczono do wymiany jedynie 500 zł w “młynarkach" na osobę, ogromna część obiegu uległa po prostu konfiskacie przez “władzę ludową". Zubożałe podczas okupacji społeczeństwo ogołocono z reszty oszczędności.
PKWN przystąpił do ofensywy propagandowej szermując hasłami demokratycznymi, zapowiadając realizację szerokich reform społecznych i gospodarczych. 6 września 1944 r. PKWN wydał dekret o przeprowadzeniu reformy rolnej - przymusowej i nieodpłatnej parcelacji majątków powyżej 100 ha powierzchni ogólnej lub 50 ha użytków rolnych, a na terenie województw poznańskiego, pomorskiego i śląskiego — powyżej 100 ha powierzchni ogólnej. Wywłaszczeniu bez odszkodowania miały też podlegać wszystkie majątki Niemców, kolaborantów lub osób uchylających się od służby w nowym, “ludowym" wojsku. Inni wywłaszczeni właściciele mogli teoretycznie otrzymać nadział ziemi w ramach reformy, ale poza obszarem powiatu, w którym mieścił się ich majątek, lub średnie uposażenie urzędnicze. W praktyce przypadki takie należały do rzadkości, a większość właścicieli została po prostu usunięta, nawet często aresztowana. Nadziały chłopskie miały być odpłatne w wysokości równowartości jednorocznych zbiorów, przy czym należność tę rozłożono na 10—20 rat rocznych12. W ten sposób, wywłaszczając niemal bez odszkodowania i źąda-
12 Konstytucja i podstawowe akty ustawodawcze Polskiej Przecz/pospolitej Ludowej, Warszawa 1952, s. 15.
228
jąć zapłaty za ziemię od chłopów, nowe władze stworzyły sobie nadzwyczajne źródło dochodów.
Mimo początkowych oporów chłopów, nie wierzących w trwałość własności otrzymanej od komunistów - których obawy przed kolektywizacją miały się już wkrótce potwierdzić - realizacja reformy rolnej została przyspieszona w 1945 r., gdy okazało się, że nowy system polityczny ma wszelkie cechy stabilności. Ogółem do końca 1946 r. rozparcelowano na ziemiach przedwojennych 9,3 tyś. majątków o powierzchni 3,1 mln ha, natomiast między 387 tyś. rodzin chłopskich rozparcelowano 1,2 mln ha13.
W wyniku reformy rolnej PKWN zlikwidowano w Polsce ziemiaństwo jako grupę społeczną. Jakkolwiek w nowoczesnym społeczeństwie rola wielkiej własności typu ziemiańskiego musiała maleć, brutalna likwidacja tej grupy była przerwaniem tradycji historycznej i stała się jedną z przyczyn upadku kultury rolnej oraz życia kulturalnego wsi w ogóle. Celem reformy była bowiem eliminacja dworów jako ośrodków życia wiejskiego. Żałosnym wyrazem takiego podejścia komunistów do kwestii rolnej stało się zniszczenie większości dworów, z których dziś zaledwie nieliczne dadzą się jeszcze podnieść z ruin.
Parcelacja w ramach reformy rolnej tylko nieznacznie poprawiła pozycję ekonomiczną chłopstwa. Przeciętny nadział ziemi wyniósł około 3 ha. Aczkolwiek ziemię dawano chłopom wolną od długów, spłata w wysokości jednego zbioru rocznego była dla nich obciążeniem finansowym. W wyniku parcelacji spadła znacznie podaż rynkowa produktów rolnych, choć ze względu na współwystępowanie drugiego ważnego czynnika - zniszczeń wojennych - trudno ocenić wpływ parcelacji na rozmiary podaży artykułów rolniryyrh Głównym pozytywnym efektem reformy rolnej stało się zwiększenie konsumpcji w gospodarstwach chłopskich, dzięki czemu wieś polska mogła stopniowo przezwyciężyć niedożywienie i fizyczne upośledzenie, niekorzystnie różniące ją od ludności miejskiej. Reforma rolna nie rozwiązała jednak problemu przeludnienia agrarnego oraz rozdrobnienia własności. Przeciwnie, ze względów politycznych komunistom zależało początkowo na nadzieleniu ziemią jak największej liczby rodzin chłopskich, toteż przeciętna wielkość gospodarstwa w Polsce wzrosła zaledwie z 5 ha w 1938 r. do 5,4 ha w 1950 r.14
Deklaracja przeprowadzenia radykalnej reformy rolnej znajdowała się
13 l. Kostrowicka, Z. Landau, J. Tomaszewski, op. cit., s. 479.
14 Ibidem, s. 480.
229
w programach ekonomicznych Stronnictwa Ludowego oraz PPS, a także podziemnego parlamentu - Rady Jedności Narodowej - w okresie okupacji. Mimo to przymusowe wywłaszczenie bez odszkodowania, wprowadzone decyzją uzurpatorskiego PKWN, a nie parlamentu pochodzącego z wolnych wyborów, spotkało się ze zrozumiałą krytyką ze strony władz Polski Podziemnej oraz Kościoła. Pogwałcenie zasad własności prywatnej w reformie rolnej PKWN stworzyło bardzo niepewny grunt dla powojennych stosunków gospodarczych. Zasadą stało się w nich autokratyczne, bezprawne przydzielanie i odbieranie własności jednostkom oraz organizacjom, przy czym nigdy nie dbano o precyzyjne określenie zakresu ich prawa własności. Mści się to dziś, gdyż niezwykle zawiłe stosunki własnościowe utrudniają wyjście z kryzysu gospodarczego, na przykład w budownictwie.
Reforma rolna PKWN reklamowana była przez PPR jako rozwiązanie “demokratyczno-ludowe", nie mające nic wspólnego z kolektywizacją typu radzieckiego. W pierwszych latach po wojnie władze nie używały frazeologii “kułackiej", a nawet surowo karały za używanie-słowa “kołchoz" w odniesieniu do swych planów. Złudzenia te utrzymywano do 1948 r., gdy Kominform zalecił przyspieszenie kolektywizacji.
W chwili zakończenia wojny państwo przyjęło zarząd około 10 tyś. zakładów przemysłowych. Stanowiły one niecałe 10% liczby przedsiębiorstw przemysłowych, ale zatrudniały prawie 3/4 ogółu robotników. W ten sposób już w 1945 r. najważniejsze przedsiębiorstwa wielkiego i średniego przemysłu polskiego znalazły się pod zarządem państwowym. Było to teoretycznie rozwiązanie tymczasowe, gdyż w Manifeście PKWN nie tylko nie zapowiadano nacjonalizacji przemysłu, ale obiecywano ochronę własności prywatnej. Konfiskacie miał ulec majątek niemiecki. l w tym przypadku Manifest był mistyfikacją: raz zdobytej kontroli nad przemysłem komuniści nie zamierzali oddać.
Ustawą o nacjonalizacji z 3 stycznia 1946 r. upaństwowiono bez odszkodowania wszystkie przedsiębiorstwa należące do Niemców lub kolaborantów. Za odszkodowaniem znacjonalizowano wszystkie przedsiębiorstwa w 17 gałęziach przemysłu ciężkiego, rolno-spoźywczego, włókienniczego oraz poligraficznego. Oprócz tego państwo przejęło wszystkie inne przedsiębiorstwa zatrudniające ponad 50 robotników na Jedną zmianę15. Przedsiębiorstwa nie podlegające nacjonalizacji w myśl ustawy miały
wrócić do poprzednich właścicieli. Tak się stało jednak tylko w nielicznych przypadkach, podobnie jak do wyjątków należeli przedsiębiorcy, którzy naprawdę otrzymali odszkodowania za znacjonalizowane mienie. Co więcej, nacjonalizację kontynuowano w latach 1947-1949 w ramach tzw. bitwy o handel. W okresie tym upaństwowiono lub w inny sposób wyeliminowano ogromną większość przedsiębiorstw prywatnych, których formalnie nie dotyczyła ustawa o nacjonalizacji. Dlatego też system gospodarczy, jaki powstał ostatecznie pod koniec lat czterdziestych, daleko odbiegał od taktycznych zapowiedzi Manifestu PKWN.
U źródeł polityki gospodarczej PRL, jak i samego “ludowego" państwa, znalazły się więc trzy główne grzechy pierworodne: obca dominacja, doktrynerstwo oraz bezprawie. Niezależnie od tego, jak potrzebne były reformy społeczno-gospodarcze w Polsce, te trzy podstawy określiły system ekonomiczny wprowadzony w Polsce przez komunistów. W tym miejscu należy postawić dwa pytania. Po pierwsze, czy reformy PKWN i, KRN musiały doprowadzić do powstania systemu nakazowo-rozdziel-czego typu radzieckiego? Zważywszy okoliczności międzynarodowe, intencje komunistów i sposób przeprowadzenia owych reform, moja odpowiedź na to pytanie jest twierdząca. Odpowiedź na drugie pytanie - czy warto było wprowadzać w Polsce wspomniane tu reformy, które stworzyły podstawy systemu nakazowo-rozdzielczego? — można sformułować po ocenie późniejszej praktyki tego systemu. Tutaj zaznaczmy tylko, że samo pytanie jest czysto retoryczne - system ten stworzono w Polsce, gdyż istniał on w ZSRR, a mocarstwo to zwyciężyło w II wojnie światowej i narzuciło go krajom od siebie uzależnionym. Wyraził to dobitnie Stalin w słynnym zdaniu: “ta wojna nie jest taka jak w przeszłości; kto okupuje terytorium, narzuca także swój własny ustrój społeczny"16. \
3. ODBUDOWA POWOJENNA \
Przemiany ustrojowe zachodziły w trakcie odbudowy zniszczeń wojennych. Po dwóch latach tej odbudowy przystąpiono do realizacji pierwszego długoterminowego Planu Trzyletniego. Planowanie gospodarcze nabrało po wojnie zupełnie nowego charakteru. O ile w okresie międzywojennym plany gospodarcze obejmowały tylko inwestycje i zamówienia rządowe, które zachęcić miały inwestorów prywatnych do ekspansji,
15 Dz-URP 1946, nr 3, póz. 17.
16 M. Dżilas, Rozmowy ze Stalinem, Paryż 1962, s. 87.
231
o tyle po II wojnie światowej sytuacja uległa radykalnej zmianie. Już pierwsze plany roczne, opracowane przez Centralny Urząd Planowania w latach 1945-1946, opierały się na założeniu, że państwo kontroluje decyzje zarządzanych przez siebie przedsiębiorstw, nawet jeśli nie są one jeszcze formalnie znacjonalizowane. Ustawa nacjonalizacyjna ze stycznia 1946 r. dostarczyła prawnych podstaw do rozszerzenia zakresu planistycznej kontroli państwa. Odtąd państwo kontrolowało już większość przedsiębiorstw poza rolnictwem i handlem oraz wprowadzało coraz szerszy zakres wskaźników planowych.
Założenia Planu Trzyletniego nakreślono w uchwale Krajowej Rady Narodowej z 21 września 1946 r., a ustawę formułującą zadania planu uchwalił Sejm w dniu 2 lipca 1947 r. Głównym celem planu na lata 1947-1949 było “podniesienie stopy życiowej pracujących warstw ludności powyżej poziomu przedwojennego" przez “utrwalenie ustroju i przebudowę struktury społeczno-gospodarczej kraju", odbudowę szkód wojennych, scalenie Ziem Odzyskanych z resztą Polski oraz obniżenie kosztów produkcji i wzrost wydajności pracy. W ustawie stwierdzono jednak, że “przesuwanie się pierwszeństwa produkcji dóbr konsumpcyjnych na dobra wytwórcze będzie dokonywane w miarę realizacji planu w jego końcowym okresie". W 1949 r. miało nastąpić przekroczenie przedwojennej produkcji przemysłowej, w rolnictwie natomiast osiągnięcie 110% przeciętnej produkcji na głowę z lat 1936-1938. Dochód narodowy miał przekroczyć poziom z 1938 r. o 10%. Nie przewidywano w zasadzie budowy nowych zakładów; inwestycje miały być skierowane przede wszystkim na odbudowę przedsiębiorstw zniszczonych17.
Plan był dziełem ekonomistów z CUP-u, głównie osób o nastawieniu socjalistycznym; niektórzy z nich wrócili po wojnie z Anglii, gdzie w czasie wojny opracowywali założenia powojennej odbudowy Polski. Takie poglądy i doświadczenie reprezentował na przykład szef CUP-u - Czesław Bobrowski. W istniejących w 1945 r. w Polsce warunkach (pamiętajmy o olbrzymich zniszczeniach, migracjach ludności, nieobecności byłych właścicieli oraz o wprowadzanych przez komunistów reformach własnościowych) trudno było oczekiwać innych koncepcji planistycznych. Plan Trzyletni w zasadzie posłużyć mógł szybkiej odbudowie zniszczeń oraz poprawie warunków życia ludności. Tak się zresztą początkowo działo.
232
Problem w tym, że założeń planu PPR nie zamierzała realizować w pierwszej postaci, lecz przystąpiła do ich rewizji.
Jeszcze w grudniu 1945 r. minister przemysłu i handlu oraz członek Biura Politycznego KC PPR Hilary Minc zapowiadał “bitwę o handel i spółdzielczość". Ponownie wrócił do tego hasła na plenum KC w kwietniu 1947 r. Stwierdził tam, że “najwyższą, a zarazem jedyną formą skutecznego uspołecznienia współczesnych środków produkcji jest upaństwowienie". Tezę tę, zgodną z totalitarną logiką komunistów, wsparł autorytetem marksizmu, który miał rzekomo utożsamiać uspołecznienie z nacjonalizacją. Rozwój spółdzielczości i samorządu pracowniczego jako podstawy własności w nowym ustroju uznał za “obcy i szkodliwy" dla “socjalistycznych przemian"18. Hasła te były sprzeczne z założeniami PPS, która opierała swą koncepcję uspołecznienia na równouprawnieniu trzech sektorów: państwowego, spółdzielczego i prywatnego oraz na samorządności pracowników. Komuniści dążyli jednak przede wszystkim do likwidacji sektora prywatnego i opanowania spółdzielczości przez administrację państwową. Szantaż polityczny i manipulacyjna działalność grupy Józefa Cyrankiewicza doprowadziły do kapitulacji socjalistów, częściowej podczas XXVII Kongresu PPS w grudniu 1947 r., pełniejszej w czasie “dyskusji" z komunistami na temat CUP-u w lutym i marcu 1948 r., całkowitej wreszcie na posiedzeniu Rady Naczelnej PPS we wrześniu 1948 r.
Tymczasem rząd, zdominowany przez PPR, prowadził pod wodzą Minca “bitwę o handel" brutalnie niszcząc prywatny handel i rzemiosło oraz likwidując niezależność spółdzielni. W 1948 r. rząd rzucił hasło “socjalistycznych" przeobrażeń na wsi w duchu kolektywizacji, a także przesunął punkt ciężkości z produkcji dóbr rynkowych na inwestycyjne. Tempo tych przemian wzrosło po powstaniu PZPR w grudniu 1948 r. W kwietniu 1949 r. zlikwidowano ostatecznie CUP. Na czele powołanej na jego miejsce Państwowej Komisji Planowania Gospodarczego stanął sam Minc, podniesiony do rangi wicepremiera. Ministerstwo Przemysłu i Handlu podzielono na sześć ministerstw branżowych: przemysłu ciężkiego, lekkiego, rolniczego i spożywczego oraz górnictwa i energetyki, a także handlu wewnętrznego i zagranicznego. Rozwiązano wszelkie instytucje naukowe zajmujące się badaniem gospodarki narodowej, wybitnych ekonomistów niekomunistycznych usunięto z katedr akademickich, utajniono
17 DZ.URP 1947, nr 53, póz. 285.
18 H. Minc, Charakter i tendencje rozwojowe naszego przemysłu, “Nowe Drogi" 1947,
nr 3.
233
wszystkie dane gospodarcze, a nawet zawieszono wydawanie rocznika statystycznego. Pod koniec Planu Trzyletniego gospodarka polska była, nie licząc rolnictwa, państwowym monolitem, sterowanym przez hierarchiczną armię biurokratów partyjnych. ;
Choć w założeniach planu zapewniano o “pomocy i opiece" państwa dla przemysłu prywatnego oraz “stabilizacji warunków gospodarczych", polityka rządu szła w przeciwną stronę. Kontroli państwa poddano izby przemysłowo-handlowe, a na podstawie zarządzenia MPiH z czerwca 1947 r. wprowadzono przymusowe zrzeszenie przemysłu prywatnego. Sektor prywatny obciążono wysokimi podatkami i opłatami od rejestracji oraz dodatkami nadzwyczajnymi, rujnującymi kalkulację kosztów i zysków. Uderzały one głównie w przedsiębiorstwa większe, toteż sektor prywatny ulegał stopniowo rozdrobnieniu. Coraz więcej przedsiębiorców zaprzestawało działalności nie mogąc się utrzymać na powierzchni. Inni znaleźli się w więzieniach za “sabotaż" lub “defraudację", albo w obozach pracy za “spekulację", czyli podnoszenie cen dla zrównoważenia rosnących kosztów. Innym instrumentem zwalczania inicjatywy prywatnej była dyskryminacja w rozdziale zaopatrzenia w surowce i paliwa, w dostępie do transportu i kredytu. Spółdzielnie wytwórcze oraz gminne spółdzielnie “Samopomocy Chłopskiej" prowadzące młyny, gorzelnie, piekarnie oraz inne zakłady przetwórcze poddawane były coraz większej kontroli państwa i rosnącym kosztom aparatu biurokratycznego.
Państwo zdobyło pozycję monopolisty prowadząc nie tylko cały przemysł wielki i średni, ale także dużą część zakładów drobnych. Przemysł państwowy zorganizowany był w hierarchicznie rozwarstwionym koncernie Ministerstwa Przemysłu i Handlu, a od 1949 r. - w ramach sześciu ministerstw budżetowych i PKPG. Szczeble pośrednie stanowiły centralne zarządy branżowe, ogniwem najniższym byty przedsiębiorstwa. Wyniki uzyskiwane przez przemysł państwowy wyglądały obiecująco. Już pod koniec 1947 r. osiągnięto niemal globalny poziom produkcji przemysłowej z 1938 r. Zadania planu w przemyśle wykonano w dwa lata i dziesięć miesięcy.
Na te pomyślne rezultaty złożyło się kilka przyczyn. Nakłady przeznaczono na odbudowę zakładów zniszczonych, co oznaczało wysoką efektywność inwestycji. Drugim czynnikiem był wzrost zatrudnienia. W latach 1947-1949 zatrudniono poza rolnictwem dodatkowo 1150 tyś. osób. Polityka pełnego zatrudnienia, realizowana konsekwentnie przez komunistów, była korzystna ze społecznego punktu widzenia, choć z punktu
234
widzenia efektywności ekonomicznej umacniała zasadę wzrostu ekstensywnego, dokonywanego przez czynniki ilościowe. Co więcej, z powodów politycznych komuniści rozpoczęli - bezsensowną w kraju obarczonym nadal nadwyżkami siły roboczej - kampanię na rzecz wzrostu zatrudnienia kobiet. Jej celem dalekosiężnym była atomizacja rodzin i wyrwanie dzieci spod wpływu rodziców. W kwietniu 1949 r. odbyła się w KC PZPR narada na temat rozszerzenia pracy kobiet i odtąd ich awans zawodowy stał się elementem propagandy reżimu.
Wzrost produkcji tylko nieznacznie przekraczał przyrosty zatrudnienia, co oznaczało, że przeciętna wydajność pracy rosła bardzo powoli. Była ona zresztą niezmiernie niska, co wynikało nie tylko z dziedzictwa przeszłości, ale z bałaganu i biurokracji rozrastających się w zakładach państwowych, a także z bardzo niskich płac. Dźwignią wydajności stało się rozpoczęcie w 1947 r. współzawodnictwa pracy, zmuszającego robot;
0 ników do większego wysiłku fizycznego. Do współzawodnictwa nakłaniały związki zawodowe, będące przedłużeniem aparatu państwa. Wszelkie objawy nieposłuszeństwa surowo karano. Stale zaostrzano dyscyplinę pracy, karząc za spóźnienia bądź nie usprawiedliwioną absencję. Z drugiej strony, najbardziej zaangażowanych w tworzeniu “władzy ludowej" robotników windowano na stanowiska kierownicze, tworząc warstwę niekompetentnych próżniaków. Gorzej wyglądały wyniki produkcyjne w rolnictwie. Poziom wydajności był tu bardzo niski. W 1947 r. produkcja rolna wyniosła zaledwie 66% przeciętnego poziomu z lat 1934-1938. Następne lata były pomyślniejsze, a produkcja rolna na jednego mieszkańca przekroczyła w 1949 r. o 19% poziom 1937 r., choć jej poziom absolutny był nadal niższy19.
Niedostatek artykułów rolno-spożywczych i przemysłowych dóbr pierwszej potrzeby spowodował trudności rynkowe. W 1947 r. zarówno w handlu hurtowym, jak i detalicznym dominowały przedsiębiorstwa prywatne. Prawa rynku wywoływały wzrost cen, który podsycała spekulacja towarami deficytowymi. Granica między normalną działalnością handlową a spekulacyjną stawała się dość płynna. Władze skorzystały z okazji, by przeprowadzić nacjonalizację handlu. Rzucono hasło “bitwy o handel" dowodząc bałamutnie, że przyczyną wzrostu cen jest naturalna skłonność przedsiębiorstw prywatnych do spekulacji, a nie brak równowagi rynku.
19 Wszystkie dane wg: j. Kaliński, Plan odbudowy gospodarczej, Warszawa 1977, s. 107-167; l. Kostrowicka, Z. Landau, J. Tomaszewski, op. cit., s. 494-501.
235
Walka z handlem prywatnym prowadzona była różnymi metodami. W maju 1947 r. powstało Biuro Cen, które ustalało dopuszczalne marże i ceny maksymalne. Powołano też organy kontrolujące przestrzeganie tych cen. Komisja Nadzwyczajna do Walki z Nadużyciami zaostrzyła represje. Prywatnych kupców obciążono ogromnymi podatkami, które przy ostrej kontroli cen oznaczały zanik zysku. W czerwcu 1947 r. wprowadzono ustawę o koncesjonowaniu. Zezwolenia na prowadzenie działalności handlowej wydawano odtąd po wyegzekwowaniu wszystkich podatków i opłat.
Na wiosnę 1947 r. komuniści przeforsowali też swoją wizję handlu spółdzielczego. Powstające w całym kraju gminne spółdzielnie “Samopomoc Chłopska" podporządkowano specjalnej Centrali Rolniczej Spółdzielni “Samopomoc Chłopska". Człokowie PPR opanowali organizacje spółdzielcze “Społem", a Związek “Samopomoc Chłopska" przejmował przy pomocy MO i ORMO spółdzielnie w terenie. Związek ten odebrał “Społem" monopol handlu artykułami rolnymi. Wiele spółdzielni w ogóle zlikwidowano. W listopadzie 1947 r. zapowiedziano powstanie Centralnego Związku Spółdzielczego z udziałem przedstawicieli ministerstw. Ustawy z 21 maja 1948 r. nadały państwu prawo nadzoru i rewizji, opiniowania celowości istnienia oraz zatwierdzania statutów spółdzielni. W rezultacie akcji likwidacji handlu prywatnego i ograniczania spółdzielczości handlowej nastąpiły poważne zmiany w strukturze handlu wewnętrznego. Liczba przedsiębiorstw prywatnych w detalu zmalała ze 131 tyś. w 1947 r. do 58 tyś. w 1949 r., a w hurcie - z 3 tyś. do 1 tyś. Jednocześnie liczba placówek handlu państwowego wzrosła w detalu z 22 tyś. do 44 tyś. W 1949 r. udział handlu państwowego i spółdzielczego pod kontrolą państwa wyniósł w hurcie 93% obrotów, a w detalu - 56%. W wyniku “bitwy o handel" zmalała sieć handlowa w Polsce. Przy wzroście ilości masy towarowej rosły wprawdzie obroty poszczególnych sklepów, ale wydłużały się kolejki, zwiększał dystans między klientem i sklepem, rozrastała się biurokratyzacja i pogarszała obsługa. Stopień zaspokojenia potrzeb konsumentów nie uległ poprawie, a czarny rynek utrzymał się pomimo drastycznych kar20.
Scentralizowanie systemu finansowego państwa pozwoliło zahamować narastanie inflacji, typowej dla okresu powojennej odbudowy. O ile w ciągu 1946 r. ilość pieniądza w obiegu wzrosła prawie dwukrotnie, to
20 J. Kahński, Bitwa o handel 1947-1948, Warszawa 1970, pass.
236
w 1947 r. już tylko o 52%. Wraz z postępującą monopolizacją życia gospodarczego przez państwo rosła rola budżetu jako centralnego rachunku całej gospodarki. Bilansowanie budżetu przy ciągłym inflacyjnym finansowaniu przez państwo wydatków możliwe było tylko przy pomocy długu publicznego i emisji banknotów zbierających z rynku “podatek inflacyjny" oraz drenażu siły nabywczej ludności w ramach “bitwy o handel". Niezależnie od drastycznego wzrostu opodatkowania przedsiębiorców prywatnych i rolników indywidualnych, od 1 stycznia 1948 r. wprowadzono obowiązek oszczędzania dla gospodarki “nieuspołecznionej" w formie Społecznego Funduszu Oszczędzania - rodzaju przymusowej pożyczki państwowej bez oprocentowania. W 1949 r. przymus oszczędzania rozciągnięto na przedsiębiorstwa państwowe. Drenaż ów pozwolił zwolnić tempo przyrostu ilości pieniądza w obiegu. W 1948 r. obieg ten wzrósł o 43%, a w 1949 r. - o 32%21.
W handlu zagranicznym, poza węglem, którego wywóz nadal rósł, znacznie zwiększono eksport wyrobów hutniczych, cynku, papieru, artykułów spożywczych i innych. Głównym partnerem pozostawał ZSRR, z którym Polska zawarła w styczniu 1948 r. pięcioletnią umowę handlową. Rosła wymiana ze strefą radziecką Niemiec, a od 1949 r. z NRD, a także z Czechosłowacją. Stopniowo odbudowywano obroty z Wielką Brytanią, Szwecją, Francją, Danią i Włochami, gdzie wywożono głównie węgiel i artykuły spożywcze. Utrzymywano monopol handlu zagranicznego i zakaz prywatnego obrotu dewizami, wprowadzony przez władze przedwojenne po agresji niemieckiej we wrześniu 1939 r.
Najważniejszym problemem była jednak decyzja o odcięciu się od zachodnioeuropejskiego systemu gospodarczego w wyniku odrzucenia Planu Marshalla w lipcu 1947 r. Skutki tej decyzji okazały się bardzo dalekosiężne. Przez następne lata, a w dużej mierze nawet dziesięciolecia, gospodarka polska została izolowana od rynów zachodnich, nie tylko w sensie bieżących obrotów, ale przede wszystkim przez system wewnętrznych kursów, który uniemożliwiał porównanie kosztów produkcji i ocenę racjonalności gospodarowania według zachodnich parametrów rynkowych. Decyzja o odrzuceniu Planu Marshalla, podjęta przez rząd Cyran-kiewicza w wyniku presji Kremla, fatalnie zaważyła na autarkizacji gospodarki polskiej. O ile na autarkię tę stać było może gospodarkę ZSRR,
21 J. Kaliński, Plan odbudowy ..., s. 239-257; Z, Landau, Czy w Polsce Ludowej dokonano nacjonalizacji banków?, “Przegląd Historyczny" 1969, nr 4.
237
o tyle w przypadku Polski była ona zabójcza dla jej normalnego rozwoju ekonomicznego.
W trakcie realizacji Planu Trzyletniego nastąpił wzrost materialnego poziomu życia ludności. Poziom wyjściowy był szczególnie niski, zwłaszcza w Warszawie i innych zniszczonych miastach, toteż nawet duży przyrost nie oznaczał jeszcze przywrócenia standardów przedwojennych. Przeciętna płaca realna wzrosła według oficjalnych danych w latach 1947-1949 o 58%, ale w stosunku do 1938 r. była nadal o 15-30% niższa, nawet po uwzględnieniu różnych form spożycia zbiorowego, jak wczasy pracownicze, żywienie w stołówkach czy kolonie dla dzieci. Rósł udział gotówki w dochodach, natomiast malał udział deputatów i zaopatrzenia reglamentowanego. W połowie 1947 r. z kartek korzystało około 7 mln osób. Na początku 1948 r. zniesiono reglamentację ziemniaków, cukru i kaszy, zaś w styczniu 1949 r. większości pozostałych artykułów. W 1949 r. przedwojenny poziom został przekroczony w spożyciu mięsa, zbóż, warzyw i cukru, nie został osiągnięty w konsumpcji ziemniaków i roślin strączkowych. Ponieważ na przeciętny poziom duży wpływ miał wzrost spożycia własnego rolników, ludność miejska konsumowała nadal mniej niż przed wojną mięsa, mleka i tłuszczów, podobne ilości zbóż, a tylko nieznacznie więcej warzyw i cukru22.
Ogólna ocena polityki gospodarczej lat 1945-1949 jest trudna ze względu na różnorodność celów i zmienność tej polityki. Z jednej strony, pierwsze lata powojenne przyniosły wzrost produkcji i podniesienie poziomu materialnego życia. W okresie Planu Trzyletniego dochód narodowy Polski wzrósł o około 43%, przekraczając poziom przedwojenny zarówno w wyrażeniu absolutnym, jak i w przeliczeniu na głowę ludności. Przyrost zatrudnienia pracowników najemnych z 3,4 mln w 1947 r. do 4,4 mln w 1949 r. pozwolił zlikwidować bezrobocie. O ile w 1938 r. w miastach mieszkało 30% ludności Polski, o tyle w 1949 r. - 35,6%. Zagospodarowano częściowo Ziemie Odzyskane i osiągnięto postęp w ich zjednoczeniu z resztą kraju. W 1949 r. mieszkało na tym terenie już 6 mln Polaków. Wyniki te osiągnięto przy stosunkowo nieznacznym wysiłku inwestycyjnym państwa. Z drugiej strony, w okresie tym wystąpiło już wiele negatywnych zjawisk, jak całkowite niemal wywłaszczenie sektora prywat-
22 K. Ryć, Spożycie a wzrost gospodarczy Polski 1945-1970, Warszawa 1968, s. 32;
H. Jędruszczak, Dochody robotników i urzędników w Polsce w latach 1944-1949, w: Polska klasa robotnicza, Warszawa 1973, t. 5, s. 461.
238
nego, centralizacja i biurokratyzacja zarządzania, drenaż rynku, zapowiedź kolektywizacji, izolacja i autarkizacja gospodarki czy zniszczenie samorządności społecznej23.
Władze, zdominowane przez komunistów, oceniły wyniki Planu Trzyletniego jako sukces osiągnięty stosunkowo niewielkim kosztem. Generalna strategia gospodarcza ruchu komunistycznego, nakreślona przez Kreml, przewidywała powielenie przez wszystkie kraje tzw. obozu socjalistycznego wzoru industrializacji radzieckiej, w celu przeobrażenia społeczeństwa oraz wzmocnienia państwa przez rozwój przemysłu ciężkiego i zbrojeń. Dyrektywy te skłoniły również kierownictwo komunistyczne w Polsce do Opracowania planu uprzemysłowienia na okres następny, obejmujący lata 1950-1955. Pod koniec 1949 r. w propagandzie partyjnej dominowało już hasło “Naprzód do walki o Plan Sześcioletni".
4. CYKL KRYZYSÓW
Podobnie jak system gospodarki rynkowej, również komunistyczny system nakazowo-rozdzielczy wykazywał w praktyce polskiej cykliczność. O ile jednak w tym pierwszym przypadku cykle były rezultatem wpływu koniunktury światowej i żywiołowych działań indywidualnych przedsiębiorców krajowych, o tyle cykle w gospodarce PRL były wynikiem prowadzonej tu polityki gospodarczej. Mechanizm cyklu widać wyraźnie na poszczególnych etapach owej polityki. Zazwyczaj cykl rozpoczynała ekspansja inwestycyjna, wywołująca wcześniej czy później trudności w zaopatrzeniu. Następnie władze podejmowały próby połowicznego manewru, które najczęściej się nie udawały i prowadziły do napięć społecznych oraz Zmiany ekipy rządzącej. Nowa ekipa odżegnywała się formalnie od działań poprzedników, poprawiała przejściowo warunki życia ludności, a następnie zamykała cykl, powracając do polityki ekspansji inwestycyjnej24. ;
Cykliczność gospodarki PRL nie wynikała z dobrej lub złej woli polityków gospodarczych, lecz z głównych cech systemu nakazowo-roz-dzielczego, któremu ci politycy służyli na różnych szczeblach władzy. Otrzymując zadania planowe kierownictwo przedsiębiorstwa nie musiało
23 K. Secomski, Analiza wykonania planu trzyletniego, Warszawa 1950, s. 66. M Na ten temat pisał m.in. Z. Landau, Etapy rozwoju gospodarczego Polski Ludowej,
Warszawa 1986, pass. A. jezierski, C. Leszczyńska, Dzieje gospodarcze Polski w zarysie do
1989 r., Warszawa 1994, s. 251-253. L
239
się martwić o zbyt, ale o zaopatrzenie w zasoby. Gromadziło więc ich nadmierne zapasy. Jednocześnie - starając się maksymalnie wykorzystać istniejący potencjał do wykonania zadań planowych - przedsiębiorstwa nagminnie przekraczały optimum kosztów produkcji25. Prowadziło to do nadmiernego zużycia surowców i materiałów oraz niewykorzystywania zatrudnienia. W związku z dogmatem o pełnym zatrudnieniu nie istniały żadne systemowe ograniczenia “bezrobocia w miejscu pracy".
Gospodarka PRL była stale gospodarką niedoborów. Ekspansja gospodarcza, która początkowo wydawała się wręcz nieograniczona, bo niezależna od ograniczeń rynku, stawała się ograniczona przez dostępność ekstensywnie wykorzystywanych zasobów pracy, kapitału, surowców, energii, importu itd. Plagą było “nadmierne wydłużanie frontów inwestycyjnych". Wynikało ono z dążenia niższych i pośrednich ogniw zarządzania do zapewnienia sobie środków na przyszłość przez zaniżanie kosztorysów. W przypadku “zaczepienia się o plan" faktyczne koszty inwestycji okazywały się najczęściej znacznie wyższe niż planowane, a lawina dodatkowych wydatków obciążała budżet. W drastycznych przypadkach centralne kierownictwo gospodarcze mogło co najwyżej wstrzymać inwestycję, jednak prowadziło to do strat w zamrożonym kapitale. W rezultacie cykle inwestycyjne w gospodarce komunistycznej okazywały się przeciętnie znacznie dłuższe niż w gospodarce rynkowej26.
Nad rozwojem gospodarki Polski Ludowej po 1949 r. zaciążył dogmatyczny styl planowania w duchu stalinowskiego “prawa proporcjonalnego rozwoju" oraz przekonanie, iż wystarczy na jakiś cel przeznaczyć dostateczne środki, a efekty będą pewne. Wspomniane “prawo" zakładało utopijnie, że wszystkie wskaźniki życia gospodarczego, z potrzebami ludzkimi włącznie, da się przewidzieć i proporcjonalnie zaplanować. Okazywało się to niewykonalne nie tylko ze względów technicznych, ale także psychologicznych i politycznych: poszczególne ogniwa systemu planistycznego kierowały się własną wygodą, prestiżem i minimalizacją ryzyka, a nie maksymalizacją efektów gospodarczych.
Już na zjeździe zjednoczeniowym PZPR w grudniu 1948 r. Hilary Minc, dyktator gospodarczy Polski, przedstawił wytyczne planu przyspieszonej industrializacji: “podniesienie poziomu sił wytwórczych", “rugowanie
25 J. Kornai, Niedobór..., s. 362-399.
26 L. Balcerowicz, op. dt., s. 172-173; T. Stankiewicz, Cyklicznosć inwestycji w PRL, w:
W. Madejewicz (red.), Dytematy rozwoju europejskich krajów RWPC, Warszawa 1986, s.101-103.
240
elementów kapitalistycznych" i “dobrowolne" przechodzenie gospodarki drobnotowarowej na tory “socjalistyczne". Na skutek rosnących ambicji kierownictwa PZPR oraz histerii zimnowojennej, nakazującej wzrost zbrojeń, podniesiono wskaźniki przyjęte w 1948 r. W rezultacie uchwalona 21 lipca 1950 r. ustawa o Planie Sześcioletnim zakładała wzrost produkcji przemysłowej w latach 1950-1955 o 158%, rolnictwa - o 50%, a dochodu narodowego - o 112%. Główny nacisk kładziono na rozwój przemysłu ciężkiego. Wzrost produkcji przemysłowej zamierzano osiągnąć przez podniesienie zatrudnienia poza rolnictwem o 60% oraz wzrost wydajności pracy o 66%. Do przemysłu planowano skierować 45% nakładów inwestycyjnych, natomiast rolnictwu przypaść miało zaledwie 12% wartości wszystkich inwestycji. Wśród nakładów przemysłowych 76% przeznaczono na gałęzie produkujące środki wytwarzania27.
Pierwszy rok Planu Sześcioletniego okazał się bardzo pomyślny, co wynikało z uruchomienia inwestycji rozpoczętych w Planie Trzyletnim i dobrego urodzaju. Sukces ten oraz rosnąca presja zbrojeniowa, związana z rozpoczętą przez komunistów wojną koreańską, skłoniły kierownictwo partyjne do ponownego podniesienia wskaźników planu na 1951 r. Decyzję tę zatwierdziło VI plenum KC w lutym 1951 r., podczas którego Bolesław Bierut podkreślił, że zwiększenie wysiłku produkcyjnego i inwestycyjnego jest “wspólnym obowiązkiem" wszystkich krajów budujących “nową, socjalistyczną ekonomikę" i ma na celu “zabezpieczenie pokojowego budownictwa przed groźbą imperialistycznej napaści"28. Również w planie gospodarczym na 1952 r. dokonano korekt w górę wskaźników wzrostu przemysłu, w tym głównie przemysłu ciężkiego. Uzasadniał je czołowy działacz gospodarczy Eugeniusz Szyr na zebraniu aktywu KC PZPR w styczniu 1952 r. koniecznością “utrwalenia niezależności kraju i wzmocnienia jego obronności", rozwoju “socjalistycznego systemu produkcji" oraz “dalszego wypierania elementów kapitalistycznych"29.
Na skutek tych decyzji, dyktowanych przez imperialne ambicje Kremla, od 1951 r. w gospodarce polskiej zaczęły narastać poważne napięcia. Przy ograniczonych możliwościach inwestycyjnych, koncentracja nakładów na przemysł ciężki i zbrojeniowy oznaczała coraz większe zaniedbania w rolnictwie i gałęziach produkujących na rynek konsumpcyj-
27 H. Minc, Osiągnięcia i plany gospodarcze, Warszawa 1948, s. 88-117; Plan Sześcioletni, Warszawa 1950, s. 24-93.
28 Walka narodu polskiego o pokój i plan sześcioletni, Warszawa 1951, s. 10.
29 E. Szyr, Węzfowe zagadnienia gospodarcze, “Nowe Drogi" 1951, nr 6, s. 31.
241
ny. Musiało się to odbić na pogorszeniu zaopatrzenia ludności. Ogromny program inwestycyjny rodził tendencje inflacyjne, hamowane przez władze drastycznym drenażem rynku. Łatwiej było wydatkować ogromne sumy na inwestycje, niż znaleźć wykonawców oraz zasoby.
Narastające trudności - stagnacja rolnictwa, spadek spożycia wielu artykułów pierwszej potrzeby, napięcia na rynku konsumpcyjnym i coraz ostrzejsze dysproporcje w tempie rozwoju poszczególnych działów produkcji — uświadomiły władzom, już po śmierci Stalina, konieczność dokonania manewru. IX plenum KC PZPR w październiku 1953 r. zajęło się pogarszającą się nieustannie sytuacją na rynku. Referat Bieruta zawierał hasło “szybkiego podniesienia stopy życiowej mas pracujących". Na plenum zapowiedziano zmiany w kierunku zwiększenia nakładów państwowych na działy produkcji rynkowej. Podobne hasła zawarto w tezach do dyskusji przed planowanym II Zjazdem PZPR. Manewr gospodarczy nie zmieniał więc obowiązującej mentalności gospodarczej; rezultaty miały być wynikiem nakładów państwowych i centralnie napędzanego entuzjazmu “mas pracujących", a nie efektem usprawnień technicznych i organizacyjnych oraz normalnej, rzetelnej pracy.
Wobec nowych prądów płynących z Kremla po śmierci Stalina, na II Zjeździe PZPR w marcu 1954 r. dokonano kolejnej, czwartej już korekty Planu Sześcioletniego. W uchwale zjazdowej zauważono “nierównomier-ność" w rozwoju gospodarki: niedostateczny wzrost produkcji rolnej, niedobory artykułów przemysłowych powszechnego użytku i braki surowcowe. Postanowiono przyspieszyć rozwój rolnictwa przez pomoc dla gospodarstw uspołecznionych, zwiększyć import surowców dla przemysłu lekkiego oraz podnieść tempo wzrostu produkcji w działach wytwarzających dla potrzeb rynku konsumpcyjnego. Zmiany dotyczyć miały również obniżenia udziału akumulacji w podziale dochodu narodowego oraz przesunięcia nakładów inwestycyjnych z produkcji środków produkcji na wytwarzanie artykułów konsumpcyjnych. W praktyce zmieniło się jednak niewiele. W 1954 r. kwota inwestycji wzrosła jeszcze o 6%, a w 1955 r. o, dalsze 4%. Obniżenie udziału akumulacji w dochodzie narodowym z 28,5% w 1953 r. do 23,6% w 1954 r. i 22,7% w 1955 r. nie miało większego wpływu na strukturę nakładów30. W 1955 r. zakończono realiza-ję Planu Sześcioletniego. Stanowił on propagandowe ramy doraźnych zmian w polityce gospodarczej, które z roku na rok pogłębiały dyspropor-
30 II Zjazd PZPR, Warszawa 1954, s. 66-70; Rocznik Statystyczny 1958, s. XXXVIII-XXXIX.
242
cje. Planu zresztą nie wykonano, a osiągnięty wysoki wzrost produkcji okazał się wybitnie ekstensywny.
Przemiany polityczne w 1956 r. przyniosły zapowiedź zmian instytucjonalnych w polityce gospodarczej i sytuacji ekonomicznej Polski. Fala postulatów dotyczących zmian modelu gospodarki opadła nieco po wyborach 1957 r., a następnie zaczęła się rozbijać o coraz sztywniejsze stanowisko władz, które opierały się reformom. W polityce ekonomicznej kierownictwo partyjno-rządowe starało się wykorzystać efekty wysiłku inwestycyjnego z okresu Planu Sześcioletniego, przeczekać napięcie rynkowe, a gdy ono ustąpiło - powróciło w dużej mierze do forsownej industrializacji. Poprawiająca się sytuacja gospodarcza kraju zachęciła bowiem władze do przejścia w 1959 r. do nowego etapu przyspieszonego uprzemysłowienia Polski.
Na XII plenum KC PZPR w październiku 1958 r. kierownictwo partyjne sformułowało wytyczne rozwoju PRL na lata 1959-1965, zakładając ponownie przyspieszenie industrializacji, gdyż tylko taka polityka miała zagwarantować pełne zatrudnienie, długofalowy wzrost stopy życiowej oraz zmniejszenie dystansu dzielącego Polskę od krajów wysoko rozwiniętych. W wytycznych zatwierdzonych na plenum zapowiedziano zwiększenie nakładów inwestycyjnych na hutnictwo i przemysł maszynowy. W argumentacji tłumaczącej nowy kurs zauważono pojawienie się barier dalszego wzrostu ekonomicznego: deficyt surowców i paliw, trudności eksportowe związane z małą konkurencyjnością wyrobów PRL w świecie, brak wykwalifikowanych kadr, a głównie — wynikającą z powojennego wyżu demograficznego konieczność stworzenia nowych miejsc pracy dla licznych roczników młodzieży, które miały podjąć zatrudnienie w ciągu następnych lat.
Argumentacja ta, sformułowana m.in. przez Józefa Pajestkę i Kazimierza Secomskiego, po części słuszna, miała jednak przede wszystkim tło polityczne. Za decyzją o zwiększeniu inwestycji w przemyśle ciężkim kryły się starania Kremla o dalszy wzrost potęgi wojskowej bloku komunistycznego. W kraju natomiast jeszcze w okresie Planu Sześcioletniego wytworzyły się silne grupy nacisku aparatu partyjno-administracyjnego głównie w przemyśle ciężkim, które parły do wzmocnienia swej pozycji nowymi inwestycjami. Ponieważ w PRL istniały jeszcze nadwyżki siły roboczej, a w kierownictwie partyjnym wierzono nadal naiwnie w automatyzm nakładów inwestycyjnych, zwyciężyła koncepcja ponownego wzrostu zatrudnienia i nowych, wielkich inwestycji. Kurs ten, wyznaczony
243
przez Wytyczne rozwoju PRL w latach 7959-7965, zaaprobowany został w całej rozciągłości przez III Zjazd PZPR w marcu 1959 r., gdy trwała już jego realizacja31.
W ciągu 1959 r. nastąpiło ponowne przyspieszenie tempa inwestycji. O ile w latach 1956-1958 nakłady rosły od 4 do 10% rocznie, o tyle w 1959 r. przyrost wyniósł 17,1%. Udział akumulacji w dochodzie narodowym zwiększył się ponownie do 21,9%, przy czym udział inwestycji nowych osiągnął 15,9%, a więc prawie tyle samo, co w szczytowym roku 1953. Pod koniec 1960 r. zakończono oficjalnie realizację pierwszego Planu Pięcioletniego, obliczonego na lata 1956-1960. W praktyce nie miał on spójnej idei przewodniej, a w trakcie jego przygotowań i wykonania dwukrotnie zmieniano założenia planu. Pierwszej pięciolatki również w zasadzie nie wykonano. Oficjalne dane o wzroście gospodarczym PRL były zresztą notorycznie zawyżane przez uwzględnianie zapasów i produktów złej jakości, a także fałszerstwa poszczególnych szczebli administracji gospodarczej. W związku z tym wzrost produkcji przemysłowej w latach 1949-1960, wynoszący oficjalnie 332%, osiągnął faktycznie, według ocen zachodnich, około 183%32.
Względnie dobre wyniki gospodarcze lat 1957-1959 oraz stopniowe odchodzenie od założeń politycznych Października przyczyniły się do zahamowania reform systemu. Reorganizacja systemu gospodarczego dotyczyła elementów drugorzędnych, jak znaki firmowe, kontrola jakości, informacja i reklama czy sezonowe wyprzedaże. Dawne centralne zarządy, dublujące zresztą pracę departamentów ministerstw gospodarczych oraz wydziałów ekonomicznych komitetów partyjnych, zastąpiono zjednoczeniami, które były organizacjami podobnie biurokratycznymi, niezdolnymi do elastycznego zarządzania odpowiednimi gałęziami produkcji. Wynikało to ze sprzeczności oficjalnej doktryny planistycznej, która dążyła do “umacniania roli centralnego planowania", opartego na “naukowo-ekonomi-cznych" podstawach, “ale jednocześnie wyposażała przedsiębiorstwa w bodźce ekonomiczne, służące ograniczeniu dyrektywnych nakazów planu. Również praktyka konstrukcji planu, polegająca teraz na przekazywaniu projektów do poszczególnych jedostek gospodarczych, uległa deformacji z powodu skłonności przedsiębiorstw do zaniżania planowych zadań i za-
31 Wytyczne rozwoju PRL w latach 1959-1965, w: Uchwały KC PZPR od II do III Zjazdu, Warszawa 1959, s. 273 i nast.
32 B. Mieczkowski, Produkcja przemysłowa Polski 1937-1960, “Kultura" (Paryż) 1967, nr 2, s. 99; M. C. Ernst, lndexes ol Polish Industrial Production 1937-1960, New York 1965.
244
wyżania planowych kosztów oraz arbitralnych korekt wyższych szczebli, idących w przeciwnym kierunku. Zmiany były więc powierzchowne, przedsiębiorstwa nadal manipulowały asortymentem produkcji dla osiągnięcia wskaźników wykonania planu, lekceważyły jakość i opłacalność produkcji oraz wykazywały niechęć do innowacji, usprawnień i podejmowania ryzyka.
Wytyczne nowego planu na lata 1961-1965, przyjęte na III Zjeździe PZPR w marcu 1959 r., oznaczały kontynuację polityki przyspieszonej akumulacji. W 1960 r. podwyższono nawet zadania inwestycyjne w działach “produkcyjnych", co oznaczało obcięcie nakładów na budownictwo mieszkaniowe. Na podstawie wytycznych zjazdowych aparat administracji gospodarczej opracował ostateczną wersję planu, a Sejm przegłosował ją w lutym 1961 r. Według założeń nowej pięciolatki dochód narodowy miał się zwiększyć w latach 1961-1965 o 40,6%, płace realne - o 23%, inwestycje - o 50%, produkcja przemysłowa - o 50,4%, rolna - o 22,2%, a zatrudnienie - o 9,1%. Założenia nowej pięciolatki wskazywały na większą ostrożność kierownictwa partyjnego. Inwestycje zaplanowano na poziomie nieznacznie wyższym niż wykonano je w poprzedniej pięciolatce, podobnie jak dochód narodowy, natomiast przyrost produkcji przemysłowej, rolnej i płac realnych — na poziomie niższym niż w latach 1956-196033. Pod wpływem dobrych wyników gospodarczych na IX plenum KC w listopadzie 1961 r. zwiększono jeszcze tempo inwestycji.
Lata 1959-1964 przyniosły zwolnienie tempa rozwoju całej gospodarki. O ile w latach 1956—1960 przeciętne roczne tempo wzrostu wyniosło oficjalnie 6,5%, o tyle w latach 1959-1964 już tylko 5,6%. Zważywszy, że w okresie tym około 7% dochodu narodowego stanowił w PRL przyrost zapasów i rezerw, podczas gdy w wysoko rozwiniętych krajach zachodnich - od 1 do 3%, a ponadto że około 2-3% polskiego dochodu narodowego stanowiły produkty wadliwej jakości, dynamika gospodarki PRL spadła w latach 1956-1964 poniżej średniej światowej. W okresie tym dochód narodowy wytworzony wzrósł o 31,5%, przy czym zatrudnienie zwiększyło się o 14,7%, a więc prawie połowę przyrostu dochodu narodowego osiągnięto przez wzrost zatrudnienia. Wobec powojennego niżu demograficznego, który trafiał teraz na rynek pracy, w 1962 r. zaczęto
l
33 Podstawowe wskaźniki pięcioletniego planu rozwoju gospodarki narodowej na lata 1961-1965, Warszawa 1961, s. 5 i nast.; V plenum KC PZPR 21-22 czerwca 1960 r., Warszawa 1960, S. 128 i nast.
245
w niektórych rejonach kraju i pewnych gałęziach produkcji odczuwać nawet deficyt pracowników. Wzrost gospodarczy PRL stawał się coraz kosztowniejszy i mniej efektywny. Rosnąca wartość majątku narodowego dawała coraz mniejsze przyrosty roczne dochodu. O ile w latach 1956—1960 stosunek przyrostu dochodu narodowego podzielonego do przyrostu wartości majątku trwałego sprzed czterech lat wyniósł średnio 3,1, o tyle w latach 1959-1964 już tylko 1,934.
Rezultatem ponownego wzrostu napięcia rynkowego w roku 1962 i 1963 było zwolnienie przez kierownictwo partyjne tempa inwestycji. W 1963 r. wzrosły one już tylko o 3%, a w 1964 r. o 4%. Udział inwestycji nowych w dochodzie narodowym spadł z 19,2% w 1962 r. do 18,2% w 1964 r. W celu likwidacji narosłych trudności XIV plenum KC PZPR w listopadzie 1963 r. dokonało korekty w Planie Pięcioletnim. Gomułka znów przyznał, że zaniedbano rolnictwo i produkcję rynkową. Skreślono inwestycje wartości 70 mld zł, a inne środki przesunięto do działów produkcji żywności. Cięcia dotyczyły zresztą głównie nakładów “nieprodukcyjnych" na infrastrukturę. Cykl gospodarczy uległ zamknięciu35.
Manewr gospodarczy zapoczątkowany pod koniec 1963 r. oznaczał zmianę w realizacji drugiej pięciolatki. Pociągał za sobą marnotrawstwo środków zamrożonych w inwestycjach czekających na wykończenie i uruchomienie. Zmiana polityki gospodarczej przyniosła pewne efekty już w 1964 r. Przejściowe i - jak się wkrótce okazało - dość szczęśliwe opanowanie sytuacji rynkowej zachęciło władze do podjęcia na nowo polityki przyspieszonej akumulacji w ostatnim roku drugiej pięciolatki. W 1965 r. przyrost inwestycji wyniósł już 10%, a udział akumulacji w dochodzie narodowym wzrósł do rekordowego poziomu 27,1%, przy czym inwestycje nowe stanowiły wówczas 18,8% dochodu narodowego36.
W grudniu 1965 r. zakończono realizację drugiej pięciolatki. Jej wykonanie potwierdziło wszystkie słabości centralnie sterowanej gospodarki PRL. Ogólnie rzecz biorąc, zadania planu znów nie zostały zrealizowane. Dochód narodowy zwiększył się wprawdzie w latach 1961-1965 o 35%, ale do wykonania planu zabrakło około 5%. Produkcja przemy-
34 Rocznik dochodu narodowego 1960-1965, Warszawa 1966, s. 2; T. Choliński, ć. Michajtow, S. Milewski, Gospodarka zapasami w krajach socjalistycznych, Warszawa 1967, s. 81; obliczenia własne wg: Rocznik Statystyczny 1976, s. xxxv—xxxvii.
35 Rocznik Statystyczny 1967, s. 35, 43 i 47; A. Jezierski, B. Petz, Historia gospodarcza Polski Ludowej 1944-1975, Warszawa 1980, s. 262, 325-327.
36 Rocznik Statystyczny 1967, s. 35, 43, 47 i 98-99.
246
słowa wzrosła o 51%, nieznacznie przekraczając przyrost planowany, ale na ten względnie dobry wynik złożyło się przede wszystkim przekroczenie o około 2% planu produkcji środków produkcji, podczas gdy dział środków spożycia zwiększył wytwórczość o 37%, czyli o około 7% mniej niż zakładał plan. Produkcja rolnicza wzrosła o 15%, zamiast planowanego przyrostu 22%37. W porównaniu z wynikami pierwszej pięciolatki plan zakończony w 1965 r. ponownie nie został wykonany, co przy obniżeniu wskaźników przyjętych na lata 1961-1965 oznaczało dalsze zwolnienie tempa wzrostu gospodarczego Polski.
Te niekorzystne tendencje wiązały się z malejącą efektywnością nakładów, wynikającą po części z kierunków inwestycji, lokowanych w gałęziach surowcowo-paliwowych o długim czasie zwrotu nakładów, po części z niskiego poziomu stosowanej technologii, bałaganu i biurokracji przy realizowaniu inwestycji. Dość powiedzieć, że koszt wybudowania w PRL kopalni węgla kamiennego był o około 50% wyższy niż w krajach wysoko rozwiniętych, w przypadku walcowni wyższy o 50—100%, a czas budowy przeciętnie dwukrotnie dłuższy. Biurokratyczny system planowania i zarządzania hamował wprowadzanie postępu technicznego, gdyż przedsiębiorstwa oceniano według rozmiarów produkcji, a nie zysków, natomiast podsycał potrzeby inwestycyjne jednostek gospodarczych. Stąd też nagminne było zaniżanie kosztorysów inwestycji i nieosiąganie przez nie planowanych wyników38.
Na IV Zjeździe PZPR w czerwcu 1964 r. przyjęto ogólne założenia nowej pięciolatki. Po ich nieznacznej korekcie dokonanej na IV plenum KC w dniach 27-28 lipca 1965 r. Komisja Planowania pod przewodnictwem Stefana Jędrychowskiego opracowała ostateczną wersję planu, zatwierdzoną formalnie przez Sejm w listopadzie 1966 r. W założeniach planu podkreślano konieczność dalszej rozbudowy “bazy surowcowej" kraju i zapewnienia nowych miejsc pracy dla młodzieży z powojennego wyżu demograficznego, postulowano zmiany w strukturze handlu zagranicznego przez podniesienie udziału maszyn i urządzeń w eksporcie oraz ograniczenie importu zbóż i pasz, zauważano związaną z tym potrzebę zwiększenia krajowej produkcji rolnej, jak również podnoszenia efektywności gospodarki/Konieczność zatrudnienia w nowej pięciolatce około 1,5 mln nowych pracowników oraz niezmienność dogmatu inwestycyjnego,
37 A. Jezierski, B. Petz, op. cit., s. 263. M J. Zieliński, Polskie reformy gospodarcze, Warszawa 1981, s. 127.
247
zwłaszcza w przemyśle ciężkim, w dużej mierze określiły proporcje wzrostu przyjęte w planie. Procedura ustalania wskaźników opierała się na założeniu, że jeśli w poprzednim planie nie udało się zrealizować i tak skromniejszych niż przedtem założeń, zadania planowe znów trzeba obniżyć, l tak na lata 1966-1970 założono wzrost dochodu narodowego o 34%, produkcji przemysłowej — o 44%, rolnej - o 17%, a płacy realnej - o 10%39.
Pierwszy rok realizacji nowej pięciolatki przebiegł dość pomyślnie, jednak już w 1967 r. znów wystąpiły poważne dysproporcje, a schyłek lat sześćdziesiątych przyniósł zahamowanie rozwoju. Ponieważ jednocześnie inwestycje nowe rosły, średnia efektywność nakładów inwestycyjnych spadła poniżej zera. Osiągane z trudem statystyczne zwiększenie ogólnego dochodu narodowego PRL wymagało rosnącego zatrudnienia i coraz większych inwestycji. Wzrost gospodarczy PRL był więc praco- i kapitałochłonny. Należy przy tym zauważyć, że publikowane wówczas dane wykazywały rażące niezgodności i różnice, świadczące o fałszowaniu rzeczywistości przez administrację gospodarczą i służby statystyczne. Stąd też obraz ówczesnej gospodarki PRL nie jest dokładnie znany.
W grudniu 1970 r. zakończono realizację kolejnej pięciolatki. Jej wskaźniki były niższe niż w planie poprzednim, mimo to nie wszystkie udało się osiągnąć. Dochód narodowy wytworzony miał w latach 1966-1970 wzrosnąć o 34%, faktyczny przyrost wyniósł 33,7%. Przekroczono zadania planowe w produkcji przemysłowej. Jej przyrost wynieść miał 44%, a osiągnął 49%. Wzrost globalnej produkcji rolnictwa zakładano na 17%, w praktyce wyniósł on zaledwie 10%, przy czym produkcja czysta rolnictwa nawet spadła. Nakłady inwestycyjne przekroczono - wobec zakładanego wzrostu o 38% zwiększyły się one o 50%40. Tempo inwestowania stale przekraczało tempo wzrostu dochodu. Planowany przyrost spożycia w zasadzie osiągnięto, podobnie jak przyrost płacy realnej, lecz byty to wskaźniki bardzo niskie.
; Efektem stagnacji i braku równowagi rynkowej były podwyżki cen w grudniu 1970 r., które wywołały gwałtowne protesty robotnicze na Wybrzeżu. Krwawa pacyfikacja tych protestów doprowadziła do upadku ekipy Gomułki. Przywódca, po którym duża część społeczeństwa, nawet
39 IV Zjazda PZPR 15-20 czerwca 1964 r. Podstawowe materiały i dokumenty, Warszawa 1964. s. 381 i nast.; IV plenum KC PZPR 27-28 lipca 1965. Podstawowe dokumenty, Warszawa
1965. s. 150 i nast. / m A. Jezierski, B. Petz, op. dt., s. 273.
248
niechętna komunizmowi, spodziewała się w październiku 1956 r. poszerzenia zakresu swobód i poprawy bytu materialnego, schodził ze sceny w niesławie. Główną tego przyczyną był rozkaz strzelania do robotników, ale również nieudolność w polityce gospodarczej. Należy bowiem podkreślić, że korzystając z usług licznych doradców Gomułka najczęściej sam podejmował decyzje i to nierzadko w bardzo drobiazgowych kwestiach. Cechował go przy tym nader często ciasny dogmatyzm, ignorancja i apodyktyczny styl rządzenia.
Niemal natychmiast po tragicznym grudniu 1970 r. nowe kierownictwo partyjne przekreśliło politykę gospodarczą ekipy gomułkowskiej i zaczęło lansować własną linię. Przygotowany w latach 1968-1970 plan na lata 1971-1975 został odrzucony przez VIII plenum KC w lutym 1971 r., a w referacie Gierka pojawiły się zapowiedzi nowej strategii rozwoju. Gierek rysował w istocie wizję drugiej industrializacji PRL, przy jednoczesnej rozbudowie infrastruktury transportowej, usługowej oraz szybkim wzroście stopy życiowej. Przedstawiony na VIII plenum program modernizacji gospodarki wynikał po części z obserwacji przyczyn słabego tempa rozwoju społeczno-ekonomicznego PRL. Chodziło o wdrożenie bardziej wydajnych technologii produkcji, w celu zahamowania wzrostu kosztów rozwoju, oraz dostosowanie się do sytuacji, w której zanik nadwyżek siły roboczej wymusi pracooszczędne kierunki wzrostu.
Ekipa gierkowska nie posiadała takiego kredytu zaufania jak Comułka w 1956 r., toteż zaufanie to, lub raczej bierną, akceptację, zdobywać musiała przez poprawę warunków materialnych ludności. Nie bez znaczenia dla podjęcia ekspansji był też sposób myślenia samego Gierka, który przyzwyczaił się w ciągu kilkunastu lat rządów na Górnym Śląsku do stałych zwycięstw w walce o przydział środków na inwestycje, na gospodarce się nie znał i wykazywał zdumiewającą wiarę w rzeczywistość kreowaną własnymi słowami41. Inną przyczyną nowej strategii były naciski ze strony Moskwy, która wymuszała na swoich satelitach wzmożony wysiłek, by wykorzystać odprężenie międzynarodowe w celu jednoczesnej dyskretnej rozbudowy potencjału zbrojeniowego. Ten punkt widzenia reprezentował w rządzącej grupie premier Piotr Jaroszewicz, wieloletni przedstawiciel PRL w RWPG.
41 Pod tym względem niezwykle pouczające są stenogramy posiedzeń tzw. Komisji Crabskiego, oceniające odpowiedzialność ekipy gierkowskiej w 1981 r. Por.: Z. Błażyński (red.), Towarzysze zeznają. Londyn 1987, s. 16-91, 186-204.
249
Wszystkie te motywy skłaniały nowe kierownictwo do podejmowania wielkich operacji prokonsumpcyjnych, a wkrótce także inwestycyjnych, nastawionych na społeczny efekt, ale nie liczących się z kosztami. Połączenie ekspansji konsumpcyjnej z inwestycyjną byłoby naturalnie niemożliwe przy opieraniu się wyłącznie na zasobach krajowych. Zachętą do tej ekspansji stała się jednak łatwość zaciągania znacznych kredytów na Zachodzie, co wynikało z odprężeniowych nadziei państw wysoko rozwiniętych na korzyści z handlu ze Wschodem, a po 1973 r., gdy kryzys naftowy zwiększył ilość wolnych kapitałów, także z przyczyn koniunkturalnych. Sytuacja wydawała się wymarzona dla nowej ekipy.
Zmodyfikowany plan na lata 1971-1975 został ostatecznie przyjęty, prawie po roku realizacji, na VI Zjeździe PZPR w grudniu 1971 r. .Zakładał on wzrost dochodu narodowego w pięcioleciu o 39%, produkcji przemysłowej - o 50%, rolniczej - o 20%, a płacy realnej - o 18%. Udział inwestycji w dochodzie narodowym wynieść miał przeciętnie 24%. W latach 1971-1973 r. sytuacja gospodarcza PRL była pomyślna dzięki dobrym wynikom w rolnictwie i korzystnym terms ot tracie handlu zagranicznego, głównie zaś dzięki kredytom zagranicznym. Rezultaty przeszły oczekiwania władz, toteż rząd podjął korektę wzwyż przyjętego planu. Zmiany te zatwierdziła specjalna l Krajowa Konferencja Partyjna w październiku 1973 r., a więc w czasie, gdy zarysowywały się już pierwsze dysproporcje i trudności w realizacji dotychczasowych zadań. Konferencja podniosła ogólną sumę inwestycji przewidzianych w pięciolatce z 1,5 mld zł do 1,9 mld zł, planowany przyrost dochodu narodowego do 55%, produkcji przemysłowej - do 66%, rolniczej — do 23%, a płacy realnej — do 38%42. Decyzja ta miała fatalne skutki. Zwiększenie wysiłku inwestycyjnego przyspieszyło bowiem pogłębianie się napięć w gospodarce.
Jednym z głównych elementów polityki gospodarczej władz w latach 1971-1975 był niebywały skok inwestycyjny, zapoczątkowany pod koniec 1971 r. W 1972 r. roczny przyrost inwestycji wyniósł prawie 24%, w 1973 r. - 25%, w 1974 r. - 23%, a w 1975 r. - jeszcze 14%. Udział inwestycji “produkcyjnych" zwiększył się z rekordowego już poziomu 74% całości inwestycji w 1970 r. do 79% w 1975 r., udział akumulacji w dochodzie narodowym z 26% w 1970 r. wzrósł do nie spotykanego na ogół, nie licząc “wielkiego skoku naprzód" w Chinach, poziomu 36% w 1974 r. oraz 35%
42 W. Kuczyński, Po wielkim skoku, Warszawa 1981, s. 74-96; A. Jezierski, B. Petz, op. cit., s. 335-339.
250
w 1975 r. Dochód narodowy wytworzony wzrastał szybko, ale przeciętnie wolniej niż nakłady. W 1971 r. przyrost jego osiągnął według danych oficjalnych 8,1%, w 1972 r. - 10,6%, w 1973 r. - 10,8%, w 1974 r. - 10,4% i w 1975 r. - 10,4%. Jednocześnie z ogromnym skokiem inwestycyjnym zwiększał się nieustannie popyt efektywny. W szybkim tempie rosły płace nominalne, a nawet realne43.
Tak niesłychanego skoku inwestycyjnego i konsumpcyjnego nie można było oczywiście finansować ze źródeł krajowych. Podstawą gierkows-kiego “wielkiego skoku" stały się kredyty zagraniczne. Przy każdej okazji kierownictwo PRL zabiegało o środki finansowe i niemal każda oficjalna wizyta Gierka, Jaroszewicza czy innych przedstawicieli najwyższych władz za granicą przynosiła nowy strumień pieniędzy, umów licencyjnych i zakupów całych linii technologicznych. O rozmiarach zadłużenia PRL, związanego z tą polityką, nie informowano społeczeństwa, choć zadłużenie to gwałtownie rosło, głównie na Zachodzie. Gospodarka polska uzyskała wyjątkową szansę modernizacji, którą zmarnowano. Na przeszkodzie stanęły głównie immanentne cechy systemu gospodarczo-politycznego PRL, niesprawny mechanizm planowania, marnotrawny sposób zarządzania, nieracjonalny dobór proporcji i kierunków inwestowania, związany z doktrynalnymi barierami systemu, priorytetami polityczno-propagandowymi oraz niskim poziomem umysłowym i moralnym warstwy rządzącej, jak również woluntaryzm w stosowaniu doraźnych bodźców gospodarczych.
Już na początku 1976 r. zaczęły się ujawniać efekty szaleńczej polityki gospodarczej: wolno rosnąca wydajność pracy przy szybkim wzroście płac nominalnych musiała doprowadzić do braku równowagi rynkowej; wysoka materiałochłonność, energochłonność i transportochłonność produkcji, dysharmonijny rozwój poszczególnych gałęzi, zaniedbania w energetyce, transporcie i fatalna polityka rolna, wadliwy dobór skali produkcji (na przykład ferm hodowlanych), marnotrawstwo wynikające z barier doktrynalnych (jak na przykład niemożność odsprzedaży zużytych urządzeń i maszyn z fabryk państwowych w ręce prywatne i złomowanie wartościowego nieraz jeszcze sprzętu), nierytmiczność dostaw, opóźnienia w realizacji nadmiernie rozdętych inwestycji (wiążące się z niszczeniem czekających na zmontowanie urządzeń), bałagan i tymczasowość w zarządzaniu, korupcja i brak odpowiedzialności komunistycznych “managerów" - wszystko to udaremniło uzyskanie efektów ekonomicznych wysiłku
43 Rocznik Statystyczny 1978, s. xxxiii.
251
inwestycyjnego. Próby manewrów tylko pogarszały sytuację. Propagowanie aspiracji konsumpcyjnych przynosiło fatalne rezultaty społeczne. Wraz z narastaniem kryzysu rynkowego i rodzącą się koniecznością radykalnej podwyżki cen artykułów pierwszej potrzeby z całą wyrazistością ujawnił się rozdźwięk między rzeczywistością propagandową, symbolizowaną przez gierkowskie hasło “budowania drugiej Polski" a coraz gorszymi perspektywami Polski istniejącej naprawdę.
Fiasko “wielkiego skoku", które zaznaczyło się na rynku wewnętrznym w 1976 r., ujawniało się zwolna w całej gospodarce. Polityka inwestycyjna prowadziła do chronicznego braku równowagi rynkowej. Faktyczne nakłady były systematycznie wyższe od planowanych. Liczba budów nadal rosła, a wzraz z nią sumy środków, które trzeba było w końcu zamrozić. Cykl realizacji inwestycji przedłużał się, co opóźniało efekty produkcyjne podjętego wysiłku i podnosiło jego koszty. W przypadku przerwania budowy pojawiały się straty związane z niszczeniem nie zamontowanych maszyn i urządzeń. Dysproporcje w wykonawstwie inwestycji narastały, mimo że udział akumulacji w dochodzie narodowym spadł z 34% w 1976 r. do 31% w 1978 r. i 19% w 198044. Rozdział środków inwestycyjnych nadal zależał wyłącznie od układu sił między głównymi grupami nacisku w partyjnym kierownictwie. W rezultacie inwestycje wielkoprzemysłowe utrzymały priorytet kosztem energetyki, transportu, przemysłów konsumpcyjnych i rolnictwa.
Pod koniec lat siedemdziesiątych tempo wzrostu malało; w 1979 r. pojawił się spadek dochodu narodowego o 2,3%, a w 1980 r. - o 6%. Jednocześnie wartość produkcyjnych środków trwałych w cenach stałych zwiększyła się o 44,4%. Oznaczało to, że ogromna część inwestycji nie tylko nie zwiększała dochodu narodowego, ale przynosiła stratę. Krańcowa produktywność środków trwałych spadła poniżej zera. Rosła natomiast ciągle importochłonność dochodu narodowego. Przy spadku dochodu wytworzonego o 0,7% w latach 1976—1980 import wzrósł o 8,7%. Podobnie rosła energochłonność i transportochłonność produkcji. Ponieważ w latach 1976-1980 zatrudnienie w gospodarce narodowej wykazywało niewielkie zmiany, spadając ogółem o 0,5%, załamanie produkcji i dochodu narodowego oznaczało analogiczny spadek wydajności pracy. Tymczasem płace nominalne, a także - w mniejszym stopniu - realne, nadal rosły. Zwiększało się więc napięcie rynkowe, występował
•" Ibidem, 1981, s. xxxin-xxxv.
252
powszechny brak towarów, wykupywanie ich, wydłużanie się kolejek, spekulacja, korupcja i przemęczenie45.
Władze PRL zareagowały na narastające symptomy załamania we właściwy sobie sposób. Przede wszystkim tłumaczono stale, że przyczyny trudności tkwią w światowej recesji, co było kłamliwe, ponieważ wskaźniki rozwoju gospodarczego głównych państw zachodnich, które istotnie przeżyły w latach 1974—1975 kryzys, już w następnym roku zaczęły wykazywać poprawę. Z równą pewnością siebie twierdzono, że kłopoty gospodarki PRL mają charakter przejściowy. W kwietniu 1977 r. premier Jarosze-wicz zapewniał Sejm: “Niezbite fakty dają świadectwo prawdzie, że w naszym kraju nie było, nie ma i nie będzie kryzysu gospodarki"46. Partyjne kierownictwo szukało gorączkowo nowych kredytów i w dalszym ciągu pogłębiało zadłużenie kraju. Polityka taka znajdowała zrozumienie Kremla, który ciągle korzystał z fantastycznie tanich dewiz zachodnich uzyskiwanych z PRL przez system rubli transferowych.
Środki podejmowane w celu ratowania sytuacji były bezskuteczne. Na V plenum KC PZPR w grudniu 1976 r. Gierek tłumaczył, że w “procesie realizacji tak szerokiego frontu zadań społeczno-gospodarczych trudno było uniknąć pewnych napięć w gospodarce", a także iż “trudności te skumulowały się [...] właśnie obecnie [...], kiedy zaangażowanie środków jest znaczne, a uzyskane rezultaty nie mogą być pełne"47. Było to raczej żałosne tłumaczenie przyczyn trudności przez opis ich objawów. Podjęty na V plenum i szeroko reklamowany manewr gospodarczy nie przyniósł żadnych efektów. O ile w 1975 r. próby redukcji inwestycji polegały na skreślaniu budów jeszcze nie rozpoczętych lub mato zaawansowanych, obecnie cięcia objęły w większej mierze także fabryki, których produkcji należało się spodziewać już niedługo. W ten sposób rosły straty w zamrożonych środkach. Wraz z obniżką nakładów przesuwano je na korzyść inwestycji konsumpcyjnych lub proeksportowych. Choć w zasadzie była to polityka słuszna, powiększała ona jednak straty i zaniedbania w innych dziedzinach, na przykład w energetyce i transporcie. Dysharmonia w gospodarce pogłębiała się nieustannie, a sytuacja była właściwie bez wyjścia.
System centralnego planowania ulegał dalszej erozji. Plany tworzono na potrzeby ogromnego aparatu biurokratycznego, pozorując ich związek
45 Ibidem, 1981, s. xiv.
46 Cyt. wg: “Tygodnik Powszechny" 10-11 IV 1977.
47 V plenum KC PZPR. Podstawowe dokumenty i materiały, Warszawa 1976, s. 23.
253
z rzeczywistością. Doraźnymi decyzjami zmieniano nawet zasadnicze proporcje, gdyż plany roczne nie uwzględniały zmiennych niezależnych, jak pogoda czy koniunktura światowa, a potrzeby i możliwości określano bez jakichkolwiek rezerw. II Konferencja Partyjna w styczniu 1978 r. ujawniła bezradność władz. Propaganda nieustannie apelowała o wzmożenie gospodarności czy poprawę efektywności, ale praktyka szła w przeciwnym kierunku. Zapowiedź realizacji programu regulacji Wisły w 1978 r., przypominająca podobny projekt nie zrealizowany w latach stalinowskich, była próbą wzniecenia entuzjazmu załóg. Czasy się jednak zmieniły: nikt już nie wierzył w możliwość realizacji tego programu.
Fatalna polityka gospodarcza ekipy gierkowskiej przyczyniła się pod koniec lat siedemdziesiątych do załamania gospodarki, wielkiego buntu społecznego w lecie 1980 r., powstania “Solidarności" i dalszych konsekwencji politycznych. Władze PZPR doprowadziły też kraj na krawędź katastrofy politycznej w grudniu 1980 r., gdy Polska znalazła się o krok od inwazji ZSRR, i ponownie w grudniu 1981 r., gdy ostatecznie wprowadzono stan wojenny.
W latach osiemdziesiątych trudno już mówić o jakiejś konsekwentnej polityce gospodarczej władz komunistycznych. Ekipa stanu wojennego, kierowana przez gen. Wojciecha Jaruzelskiego, zaprzepaściła nawet szansę częściowej reformy systemu nakazowo-rozdzielczego, jaką teoretycznie stworzyło zawieszenie praw związkowych i obywatelskich. Na przeszkodzie stanęła polityka: nie mając poparcia społecznego, ekipa ta nie mogła podkopać interesów biurokracji rządzącej ministerstwami gospodarczymi, zrzeszeniami i poszczególnymi zakładami pracy. Ekipa stanu wojennego reagowała więc raczej na skutki społeczne i polityczne wcześniejszego załamania. Kierownicy polityki gospodarczej tego okresu - Zbigniew Szałajda, Manfred Gorywoda, a od 1987 r. Zdzisław Sadowski - powtarzali slogany o reformie gospodarczej lub jej drugim etapie i próbowali tworzyć atmosferę powrotu do “dynamicznego rozwoju". W 1988 r. z trudem przywrócono poziom dochodu narodowego z 1978 r., choć w przeliczeniu na jednego mieszkańca był on nadal niższy. Zapowiedzi zmian ograniczały się do kolejnych podwyżek cen. Majątek produkcyjny ulegał stałej dekapitalizacji, pogarszały się wskaźniki efektywności gospodarowania, rosły frustracje społeczne i atmosfera beznadziejności. Coraz większa część młodego pokolenia marzyła o stałej emigracji. Efektem polityki gospodarczej PZPR stała się ruina gospodarki i środowiska naturalnego oraz demoralizacja społeczeństwa.
254
5. POLITYKA PRZEMYSŁOWA
Idea gwałtownego uprzemysłowienia - jako warunku “budowy podstaw socjalizmu" — tkwiła głęboko w teorii i praktyce komunizmu. Z jednej strony, wynikała ona z faktu, że dla komunistów przemysł, a zwłaszcza przemysł ciężki, był podstawą materialną władzy, gdyż dawał możliwość wzrostu jej potęgi militarnej, a ta z kolei miała umożliwić ekspansję zewnętrzną. Oczywiście cel taki przyświecał głównie suwerennym państwom komunistycznym, a więc ZSRR i ChRL, jednak również państwa członkowskie Układu Warszawskiego wciągnięte były w ów mechanizm. Z drugiej strony, industrializacja była środkiem “przetwarzania" człowieka i społeczeństwa. W procesie uprzemysławiania rozrywano tradycyjne więzi społeczne oraz tworzono luźną, stosunkowo zatomizowaną “klasę robotniczą", mającą być rzekomo klasą rządzącą, którą partyjna nomenklatura chciała manipulować przy pomocy propagandy i reklamy gospodarczego dynamizmu. Stąd też plany “budowy podstaw socjalizmu" otaczano zazwyczaj niesłychanie rozwiniętą kampanią propagandową w duchu rewolucyjnego zapału produkcyjnego. Słuszny skądinąd postulat industrializacji, jako drogi przezwyciężania zacofania gospodarczego i przeludnienia Polski, został w warunkach komunistycznych spełniony w sposób wadliwy, gdyż uprzemysłowienie stało się celem samym w sobie, a nie
dźwignią rozwoju kraju.
Jak już wspomniano, początek forsownej industrializacji przypada na schyłek Planu Trzyletniego. W Planie Sześcioletnim większość wysiłku inwestycyjnego skupiono w przemyśle. Nakłady na ten dział gospodarki przekroczyły w 1953 r. dwukrotnie poziom z 1949 r., sięgając 49% wszystkich inwestycji. Rozbudowywano przede wszystkim hutnictwo i przemysł maszynowy - podstawy dalszej ekspansji, głównie w produkcji zbrojeniowej. Stworzono podwaliny rozwoju przemysłu stoczniowego, samochodowego, lotniczego i tworzyw sztucznych. Szczególną rolę odgrywała budowa takich gigantów, jak zakłady chemiczne w Oświęcimiu, czy zwłaszcza Huta im. Lenina pod Krakowem, gdzie koło wsi Mogiła zaczęło też powstawać całkiem nowe miasto przemysłowe - Nowa Huta. Lokalizacja tego kombinatu metalurgicznego miała głównie na celu stworzenie silnego ośrodka robotniczego w pobliżu tradycyjnego i inteligenckiego Krakowa. Rozbudowywano wiele istniejących hut i fabryk. Wytwórczość surówki żelaza zwiększono o 70%, stali surowej i wyrobów walcowanych — o około 60%, obrabiarek — o 100%. Uruchomiono całkiem
255
nowe linie produkujące kotły, turbiny, samochody ciężarowe i wiele innych urządzeń. Produkcja węgla wzrosła w latach 1949-1953 z 74 mln t do 89 mln t48.
Burzliwy rozwój przemysłu miał charakter ekstensywny. Opierał się bowiem na ogromnych nakładach pieniężnych i wzroście zatrudnienia, a nie na podnoszeniu wydajności pracy. Inwestycyjna euforia spawiała, że w celu przyciągnięcia nakładów z puli centralnej dyrektorzy przedsiębiorstw lub centralnych zarządów zaniżali swe plany. Powodowało to stałe przekraczanie kosztorysów, opóźnianie realizacji rzeczowej strony inwestycji i nadmierne powiększenie liczby rozpoczynanych obiektów. Cykl robót inwestycyjnych wydłużał się znacznie. Inwestycje nie były dostatecznie dopasowywane do możliwości całej gospodarki lub poszczególnych regionów. Brakowało nieraz fachowców, potencjału wykonawczego lub dostaw z importu. Wydobycie węgla i produkcja energii pozostawały w tyle za potrzebami przemysłu.
Rozbudowa przemysłu powodowała szybki wzrost zatrudnienia. W latach 1949-1953 zatrudnienie poza rolnictwem wzrosło w Polsce z 3,6 mln do 5,4 mln osób, co wiązało się ze stałym napływem ludności ze wsi do miast i nasileniem procesów urbanizacyjnych. Tak rozładowywano przeludnienie wsi, jednak wydajność nowych, niewykwalifikowanych robotników była niska. Głównym czynnikiem jej podnoszenia nie były środki techniczne lub organizacyjne, lecz śrubowanie norm i mobilizowanie entuzjazmu załóg, co nie sprzyjało jakości pracy. Próby obchodzenia przepisów zahamowano ustawą z 19 kwietnia 1950 r. o “socjalistycznej dyscyplinie pracy", w której przewidziano drakońskie kary za nie usprawiedliwione nieobecności i spóźnienia oraz inne naruszenia dyscypliny. Za nie usprawiedliwione cztery dni absencji groził wyrok sądowy i skierowanie do obozu pracy. W okresie Planu Sześcioletniego rozbudowano bowiem system pracy przymusowej więźniów. W 1953 r. znano 49 obozów. Uprawiano propagandę zapału produkcyjnego. Codziennie prasa donosiła o przekraczaniu norm przez przodowników pracy, np. Wiktor Markiewka wykonał zadania całego 1952 r. już w kwietniu 1951 r. Publikowano portrety czołowych “budowniczych socjalizmu" i ponaglano do bicia rekordów intensywności pracy49.
48 l. Kostrowicka, Z. Landau, J. Tomaszewski, op. cit., s. 517-520. 4- DZ.URP 1950, nr 20, póz. 168; R. K. Cariton, Forced Łabor in the Peop/es Democ-racies, New York 1955, s. 223-225; “Trybuna Ludu" 6 IV 1951.
256
Manewr zapoczątkowany w 1954 r. niewiele zmienił w gałęziowej strukturze preferencji władz. Zwiększono wprawdzie inwestycje w przemyśle włókienniczym i skórzanym, a udział przemysłu maszynowego spadł, jednak utrzymano wysokie tempo inwestycji w hutnictwie, energetyce, przemyśle chemicznym i paliwowym. Przesunięcie nakładów z działu A (dobra inwestycyjne) do działu B (artykuły konsumpcyjne) było niewielkie. O ile w 1953 r. dział A otrzymał 87% inwestycji, o tyle w 1955 r. -84%. Nadmiernie rozkręcone inwestycje w przemyśle ciężkim okazywały się droższe niż zakładano, czas trwania budów wydłużał się, a ich zaprzestanie pociągałoby za sobą straty zamrożonych środków, toteż PKPG najczęściej nie odmawiała funduszy na kontynuowanie inwestycji. Biurokracja gospodarcza z ociąganiem reagowała na wytyczne o oszczędnościach inwestycyjnych. Pozbawione inicjatywy kierownictwa zakładów przeznaczały całą energię na pokrywanie kosztów własnej nieudolności lub podnoszenie prestiżu swej władzy. Fundusze wymuszane u “góry" stanowiły środek do tego celu, toteż nie było mechanizmu racjonalizującego koszty. Notabene, w 1956 r. aż 36% dyrektorów przedsiębiorstw w Polsce miało tylko podstawowe wykształcenie, a jedynie 16% ukończyło wyższe studia. Był to efekt dokonywanej w kraju rewolucji społecznej i awansu na kierownicze stanowiska ludzi nie przygotowanych fachowo, a jedynie posłusznych politycznie50.
Pomimo wzrostu produkcji przemysłowej w czasie realizacji Planu Sześcioletniego, w rozwoju tego działu gospodarki wystąpiły poważne dysproporcje. Najwyższe tempo wzrostu wykazywał przemysł maszynowy. Dzięki uruchomieniu fabryk w Lublinie i Starachowicach produkcja samochodów ciężarowych wzrosła 43-krotnie; tonaż wodowanych statków zwiększył się 19-krotnie. Wyprodukowano pierwsze 4 tyś. samochodów osobowych w FSO na Żeraniu w Warszawie, a także pierwsze elektrowozy we wrocławskim “Pafawagu" oraz kotły i turbiny w Raciborzu i Elblągu. Rozbudowano produkcję traktorów w Urususie, jak również liczne fabryki uzbrojenia. Ogółem wytwórczość przemysłu maszynowego i metalowego zwiększyła się w latach 1950-1955 o 335%. Bardzo poważnie rozbudowano hutnictwo. Dzięki wzniesieniu jednej z największych w Europie Huty im. Lenina w Nowej Hucie produkcja surówki żelaza wzrosła o 124%, a stali surowej - o 92%. Pierwsze 20 tyś. t aluminium dała nowo wybudowana huta w Skawinie. Szybko rosła produkcja przemysłu chemi-
5° Rocznik Statystyczny 1958, s. )0txvni-xxxix; “Życie gospodarcze" 23 II 1958.
257
cznego. Wytwórczość kwasu siarkowego zwiększono dwukrotnie, a cementu - o 63%. Powstały nowe cementownie w Rejowcu i Wierzbicy, zakłady chemiczne w Wizowie oraz Kędzierzynie i Oświęcimiu. Produkcja energii elektrycznej wzrosła o 115%, między innymi dzięki uruchomieniu elektrowni w Jaworznie. Wolniej rosła produkcja przemysłu włókienniczego, a także rolno-spożywczego i papierniczego51.
Znacznie gorzej przedstawiła się sytuacja w górnictwie. O ile produkcja przemysłowa wzrosła w Polsce w omawianym okresie o niecałe 172%, o tyle wydobycie węgla kamiennego - zaledwie o 28%. Plan nie został wykonany, co więcej, wydajność pracy w górnictwie spadła o około 12%, kształtując się na poziomie niższym niż przed II wojną światową52. Brak nowych inwestycji uzupełniano w górnictwie węglowym eksploatacją siły roboczej: górnicy pracowali nawet w niedziele, zawyżano normy i zmuszano do “współzawodnictwa", co rujnowało im zdrowie oraz uniemożliwiało racjonalną konserwację urządzeń. W kopalniach zatrudniano masowo żołnierzy i więźniów. Węgiel uzyskiwany w ten sposób był nadal głównym artykułem eksportowym Polski, z tym, że duża część owego eksportu szła po zaniżonych cenach do ZSRR. Zaniedbania w górnictwie stwarzały groźbę zachwiania równowagi w całej gospodarce, gdyż najszybciej rozwijały się gałęzie pochłaniające energię, wolniej - sama energetyka, a najwolniej - wydobycie węgla, podstawowego jej paliwa.
W rezultacie intensywnego rozwoju przemysłu, odbywającego się ponadto w warunkach autarkizacji gospodarczej krajów “demokracji ludowej" i embarga technologicznego ze strony Zachodu, instalowane w fabrykach urządzenia odpowiadały najczęściej poziomowi techniki zachodniej z lat międzywojennych. Z tego powodu niemożliwe stało się wykorzystanie industrializacji do modernizacji technologii, a produkcja przemysłu polskiego była względnie przestarzała i mało konkurencyjna na rynkach światowych. Inną cechą industrializacji, która zaważyła na rozwoju gospodarczym Polski, było ogromne roszerzenie asortymentu wytwarzanych dóbr, typowe dla wszystkich krajów obozu radzieckiego, naśladujących wzór ZSRR. Każdy z tych krajów starał się produkować nieomal wszystkie artykuły przemysłowe, co ograniczało skalę produkcji i likwidowało korzyści wynikające ze specjalizacji oraz obniżki kosztów z nią związanych.
51 Ibidem, 1958, s. 68-77.
52 toidem.
258
Ekipa gomułkowska powtarzała błędy polityki przemysłowej swoich poprzedników. Po okresie łagodzenia dysproporcji w latach 1956-1957, które nie było jednak programem pozytywnym władz, lecz próbą zmniejszenia napięć rynkowych w celach politycznych, władze powróciły do dawnych praktyk. Nakłady inwestycyjne w przemyśle kierowano głównie na rozbudowę bazy paliwowej i surowcowej. W latach 1959-1964 produkcja przemysłowa wzrosła oficjalnie o 53%. Produkcja energii elektrycznej zwiększyła się o 54%, co oznaczało utrzymanie poziomu zaspokojenia potrzeb przy raczej napiętym bilansie energetycznym. Stosunkowo wolno, bo o około 20-25%, rosło wydobycie surowców energetycznych. W związku z tym prowadzono intensywne poszukiwania geologiczne, zakończone odkryciem złóż bełchatowskich, a także zwiększano wydobycie węgla brunatnego. Rozbudowywano też Rybnicki Okręg Węglowy. W 1960 r. ruszyło na wielką skalę wydobycie siarki koło Tarnobrzega. Rozwijano m.in. wydobycie rud miedzi koło Legnicy. Dużą dynamikę miał przemysł maszynowy i metalowy. Wysokie tempo rozwoju utrzymano w przemyśle chemicznym. Gorzej rozwijał się przemysł włókienniczy i odzieżowy, mineralny, a także obuwniczy i rolno-spożywczy. Ogółem w latach 1959-1964 produkcja środków produkcji wzrosła o 65%, a środków spożycia - o 38%53. Dysproporcja ta doprowadziła w latach 1962-1964 do ponownego napięcia na rynku.
Przemysł polski był nadal zacofany w stosunku do Europy Zachodniej. Do wyjątków należały osiągnięcia techniczne w rodzaju podziemnego wytopu siarki. Postęp techniczny powoli docierał do produkcji, z najwyższym trudem pokonując bariery biurokratyczne. Wynalazcy cierpieli męki w zmaganiach z przeszkodami tworzonymi przez Urząd Patentowy. Do rangi symbolu urosły szykany, jakie napotkał czołowy polski specjalista od elektronicznych technik obliczeniowych - Jacek Karpiński. W gałęziach tradycyjnych przemysł PRL osiągał poziom bliższy krajom rozwiniętym. Natomiast w dziedzinach najbardziej nowoczesnych gospodarka PRL zostawała daleko w tyle. Pewnego postępu dokonano w latach 1966-1970 w niektórych działach przemysłu chemicznego, jednak przemysł spożywczy stawał się coraz bardziej przestarzały.
Również w drugiej połowie lat sześćdziesiątych produkcja energii elektrycznej ledwie nadążała za tempem rozwoju całego przemysłu. Rozwój górnictwa węgla kamiennego został zahamowany przez cięcia inwes-
53 Ibidem, 1967, s. 119-172.
259
tycyjne. Związane to było z projektowaną przejściowo polityką stopniowego zwiększania zużycia ropy naftowej i gazu ziemnego. Polityka ta nie była dostatecznie przemyślana, bowiem jednocześnie stale zwiększano eksport węgla i to nawet przy tendencji zniżkowej jego cen na rynkach światowych. Przemysł paliwowy rozwijał się wbrew zapowiedziom wolniej niż energetyka i cały przemysł, co stwarzało poważne przysłowiowe “wąskie gardło" wzrostu. W pięcioleciu 1966—1970 uruchomiono m.in. nowe odlewnie, hutę aluminium w Koninie, kopalnie rud miedzi w Lubinie i Polkowicach, hutę miedzi koło Głogowa oraz cynku i ołowiu w Miasteczku Śląskim. Szybko rozwijał się też przemysł maszynowy, co było jednak związane z dużymi kosztami i dysproporcjami. Dzięki zakupowi licencji włoskiej dla FSO na Żeraniu , pod koniec 1967 r. ruszyła produkcja polskiego fiata 125. Przemysł stoczniowy zwiększał stale tonaż wodowanych statków, ale jego opłacalność stała pod znakiem zapytania, wobec niekorzystnych warunków dewizowego importu podzespołów i rublowych cen eksportu do ZSRR.
Na przemyśle polskim mścił się brak specjalizacji i nadmiernie szeroki asortyment wytwarzanych dóbr, a także brak racjonalnej kalkulacji produkcji, odciętej od poziomu cen światowych przez system wewnętrznych kursów dewizowych. Gomułkowska polityka “selektywnego rozwoju" poniosła fiasko, gdyż nie była dobrze przemyślana. Podczas gdy pewien postęp zanotowano w produkcji artykułów stosunkowo nowoczesnych, jak na przykład tworzyw sztucznych, w gałęziach tradycyjnych zapanował zastój. O ile produkcja cementu wzrosła, o tyle wytwórczość cegieł spadła, co było związane z irracjonalnym forsowaniem budownictwa wielkopłytowego. W 1970 r. nastąpiła ponadto stagnacja produkcji tkanin, obuwia, mydła i cukru, a więc towarów par excellence rynkowych.
Po grudniu 1970 r. przez jakiś czas wydawać się mogło, że nowa ekipa inwestuje w miarę równomiernie w różnych gałęziach przemysłu. Gwałtownego skoku dokonano w dziedzinie motoryzacji indywidualnej. Liczba zarejestrowanych samochodów osobowych zwiększyła się z 479 tyś. w 1970 r. do 1078 tyś. w 1975 r. Szczególną rolę w tej dziedzinie odegrało uruchomienie w Warszawie, Tychach i Bielsku-Białej masowej produkcji małolitrażowego fiata 126p na licencji włoskiej, zwanego popularnie “maluchem". Władze dokonywały również efektownych posunięć zmierzających do nasycenia rynku. W lipcu 1972 r. zakupiono licencję na produkcję Coca-Coli. Wielkie sumy przeznaczano na badania naukowe, zwłaszcza techniczne. Jednocześnie uruchomiono nowoczesne walcownie stali w Częstochowie i Nowej
l
Hucie oraz zapoczątkowano gigantyczną budowę Huty “Katowice". Celowość budowy tej huty, dla której większość surowców miano przywozić z ZSRR i tam też wysyłano większość produkcji, szybko okazała się problematyczna, tym bardziej że koszty budowy były znacznie wyższe od początkowych kosztorysów. W latach 1971-1975 ukończono także wielkie elektrownie “Kozienice" i “Dolna Odra", przystąpiono do budowy rafinerii w Gdańsku, kopalni węgla kamiennego w Zagłębiu Lubelskim oraz węgla brunatnego w Bełchatowie, gdzie zaczęto wznosić elektrownię. Ekspansja inwestycyjna, dokonywana w atmosferze gigantomanii i nieliczenia się z kosztami, wywoływała narastanie dysproporcji54.
W wyniku gigantycznego zastrzyku kredytowego, oznaczającego około pięciokrotny w porównaniu z poprzednią pięciolatką wzrost importu technologicznego z państw zachodnich, Polska otrzymała wyjątkową szansę wyjścia z zacofania gospodarczego. Uruchomienie nowych zakładów produkcyjnych, opartych na samospłacie kredytów produkcją z pierwszych lat, mogło teoretycznie przyczynić się, przy niskich kosztach robocizny w Polsce, do stworzenia mechanizmu dynamizującego gospodarkę PRL. Złudzenia takie trwały zaledwie 3-4 lata, choć władze podsycały je znacznie dłużej.
Udział czynników intensywnych w rozwoju przemysłu stale malał. Gwałtownie wzrosła importochłonność produkcji przemysłowej. Wzrost kosztów importu wiązał się częściowo ze wzrostem cen paliw i surowców, jaki nastąpił w świecie po bliskowschodniej wojnie z 1973 r., a więc był niezależny od woli władz, aczkolwiek większość ropy naftowej importowała Polska z ZSRR po cenach rosnących z pewnym opóźnieniem w stosunku do cen światowych.
“Wielki skok" inwestycyjny z początku lat siedemdziesiątych okazał się powtórzeniem Planu Sześcioletniego. Globalna produkcja przemysłu wzrosła w latach 1971-1975 o 65%. Najszybciej rozwijała się wytwórczość przemysłu elektromaszynowego, chemicznego i metalurgicznego, natomiast najwolniej - przemysł paliwowo-energetyczny. Słaby rozwój energetyki był tym groźniejszy, że zużycie energii elektrycznej w przemyśle wzrosło w tym samym okresie o 45%. Niebezpieczne dysproporcje pogłębiał rozkład środków inwestycyjnych. O ile nakłady w przemyśle wzrosły w latach 1971-1975 o 170%, w tym w metalurgii - o 250%, a w przemyśle elektromaszynowym - o 227%, o tyle w energetyce — tylko
54 Ibidem, 1978, s. xxxiii i 64; W. Kuczyński, op. cit., s. 123, 109-111.
260
261
o 75%. Budownictwo przemysłowe otrzymało również nieco więcej niż dotąd, transport i łączność - prawie tyle samo, natomiast regres nastąpił w rolnictwie, którego udział w nakładach spadł, oraz w gospodarce mieszkaniowej i usługach komunalnych55. Pośrednio ograniczało to również perspektywy rozwoju przemysłu.
W latach siedemdziesiątych system planowania centralnego stał się fikcją. Ogromny biurokratyczny aparat planowania tworzył plany na własny użytek, pozorując tylko ich związek z rzeczywistością. Wizja planu perspektywicznego na lata 1971-1990, omawianego przez Biuro Polityczne, nie została nawet przedstawiona Sejmowi. Władze centralne tylko pozornie kontrolowały sytuację. Faktycznie znalazły się w roli czarnoksiężnika, który nie rozumie, co się stało i nie wie jak opanować sytuację. Odpowiadając na pytanie, dlaczego zakupy maszyn z importu do jednej z fabryk nie były koordynowane, premier Jaroszewicz oświadczył przed Komisją Grabskiego w 1981 r.: “Odpowiem wam, towarzyszko Grzyb, dlaczego w waszym zakładzie tyle tych maszyn napchano (..J. Wskazówki rządu były prawidłowe, ale ludzie [...] nie rozumieli co robią kupując maszyny w różnych firmach"56.
Plan na lata 1971-1975 traktowano jako ogólne ramy, zmieniane doraźnymi decyzjami, które dodatkowo deformowały przyjęte proporcje. Na przykład w celu skrócenia nadmiernie wydłużonego frontu inwestycyjnego przerwano w 1974 r. budowę elektrowni “Opole" i “Połaniec". Inne resorty nadal rozwijały swój potencjał, co doprowadziło do gwałtownego deficytu energii. Już w 1975 r. zaczęto limitować dostawy energii elektrycznej do przemysłu. Planowanie nie obejmowało założeń niezależnych od woli władz, jak pogoda czy koniunktura światowa, a potrzeby i możliwości bilansowano “na styk", bez jakichkolwiek rezerw. W rezultacie trudności pogłębiały się w sposób kumulatywny. Dezorganizację gospodarki powiększały bezsensowne zmiany wprowadzane przez szefa Komsji Planowania, Tadeusza Wrzaszczyka. Przesuwał on produkcję z jednych zakładów do innych, nie licząc się w ogóle z możliwościami i kosztami.
Pod koniec lat siedemdziesiątych trudności się potęgowały. Produkcja przemysłowa wzrosła ogółem o 25%, jednak przyrost wartości środków trwałych w przemyśle wyniósł w tym samym okresie 51%, co oznaczało,
55 J. Bartecki (J. Kolipiński), Gospodarka na manowcach, “Polskie Porozumienie Niepodległościowe", nr 24, s. 5-8; Rocznik Statystyczny 1978, s. 144 i 285; W. Kuczyński, op. cit., s. 109-111; A. Jezierski, Z. Petz, op. cit., s. 347-350.
56 Z. Błażyński, op. cit., s. 52.
262
że produktywność majątku trwałego stale się pogarszała. Materiałochłonność wytwórczości przemysłowej wzrosła z 1,54 zł na 1 zł produkcji globalnej w 1975 r. do 1,80 zł w 1980 r., zaś energochłonność - z 85,9 kwh na 1 tyś. zł produkcji finalnej do 88,2 kwh. W tej sytuacji przyrost produkcji energii elektrycznej o 26% okazał się w latach 1976-1980 za niski. Wyłączenia prądu stały się istną plagą, powodując ogromne straty. W 1978 r. sumę tych strat szacowano na 20 mld zł57. Narastały też trudności surowcowe, związane z malejącą rytmicznością dostaw importowych. Rwały się więzi kooperacyjne między zakładami pracy, z których każdy miał inne kłopoty. Ratując się przed skutkami dezorganizacji przemysłu, kierownictwa fabryk zwiększały eksploatację niektórych grup pracowników, jak na przykład górników, hutników czy energetyków, podczas gdy czas pracy innych był coraz gorzej wykorzystywany.
Produkcja głównych artykułów przemysłowych wykazywała, zwłaszcza pod koniec lat siedemdziesiątych, wyraźny spadek. W rozwoju przemysłu pogłębiały się strukturalne dysproporcje: szybciej niż przeciętnie rosła produkcja przemysłu metalowego i maszynowego, wolniej - wytwórczość paliw i energii oraz produkcja dóbr konsumpcyjnych. Zbyt wolno wzrastało zwłaszcza wydobycie węgla, przy czym oficjalne dane na ten temat zawierały rosnący błąd, powodowany zaliczaniem do produkcji Wydobywanego z węglem kamienia. Zanieczyszczony ten sposób węgiel niszczył z kolei młyny w elektrowniach. Przy rosnącym deficycie węgla stan rezerw tego paliwa obniżono decyzją władz centralnych do tego stopnia, że zakłady pracowały na dobowych zapasach. Skończyło się to katastrofą na początku stycznia 1979 r., gdy opady śniegu całkowicie sparaliżowały życie oraz pracę transportu i przemysłu.
Po wstrząsie lat 1980-1981 w polityce przemysłowej PZPR niewielesię zmieniło. Ekipa stanu wojennego powtórzyła w zasadzie cykl: manewr - przyspieszenie - załamanie, choć przy niższym niż w latach siedemdziesiątych poziomie produkcji przemysłowej. Mimo że w 1988 r. przekroczył on już o 11% stan z 1978 r., nie zdołano uruchomić mechanizmu intensywnego wzrostu58. Wskaźniki efektywności początkowo nieco się poprawiły, ale już od połowy lat osiemdziesiątych były gorsze niż w poprzedniej dekadzie, co wynikało z zaniechania zdecydowanych reform
• s7 Rocznik Statystyczny 1981, s. 211, 228-241; j. Kuśmierek, O czym wiedziałem?, “Krytyka" 1978, nr 3, s. 18 i 38-40.
58 Rocznik Statystyczny 1990, s. xxvi-xxvn.
263
w planowaniu i zarządzaniu przemysłem ze względu na obawy przed reakcją Kremla oraz interes rządzącej Polską nomenklatury.
Choć kolejne ekipy rządzące popełniły wiele błędów, na drodze bardziej rozumnego rozwoju przemysłu stanęły nie tyle względy doraźnej polityki gospodarczej, ile bariery systemowe. Biurokratyczny mechanizm koordynacji, bazujący na hierarchicznie konstruowanym planie, opierał się na uproszczonej i zafałszowanej ocenie faktów. Konieczność agregacji wartościowej coraz bardziej skomplikowanych części składowych planu oraz postawa niższych szczebli zarządzania, traktujących gospodarkę jako pole władzy i pragnących asekurować się na wypadek trudności, powodowały rosnące niedokładności informacji, na których opierano plany. Kierownictwa niższych szczebli, podległe decyzjom swoich resortów i zjednoczeń, miały jednak pewną swobodę wyboru przedsiębiorstw, z którymi chciały kooperować, a wobec niedoborów podaży i przewagi producenta skutecznie narzucały swym kontrahentom dodatkowe warunki. Ponieważ przedsiębiorstwa państwowe występowały zarówno jako producenci, jak i odbiorcy produktów, powstawać zaczęły sieci niewidzialnych powiązań poziomych, wymykających się kontroli “góry". Coraz częściej konieczne były korekty planów w trakcie ich realizacji59.
Stopniowo ujawniały się także fatalne skutki “miękkiego ograniczenia budżetowego". Ponieważ właścicielem całej gospodarki było państwo, nie istniała skuteczna metoda oddzielania rachunków nakładów i efektów poszczególnych przedsiębiorstw i branż, tym bardziej że system parametrów regulujących zachowanie zakładów, jak ceny, płace, kursy walut itd., ustalany był odgórnie, w zależności od politycznego widzimisię władz centralnych. Nakłady i efekty sumować się miały w skali całego kraju, natomiast przedsiębiorstwa i branże funkcjonować mogły przez całe dziesięciolecia opierając się na dotacjach centralnych. Kierownictwa przedsiębiorstw nie były odpowiedzialne za efektywność swojego działania, a tylko za wykonanie zadań w wymiarze fizycznym lub wartościowym. Trudno by zresztą oczekiwać odpowiedzialności tych kierownictw za efektywność powierzonego im majątku, skoro był on własnością państwa, a nie owych przedsiębiorstw. W związku z tym nagminną praktyką było wliczanie skutków nieudolności i niegospodarności w koszty. Deficyt nie obciążał kierownictwa przedsiębiorstwa, które zawsze mogło się wytłumaczyć otrzy-
59 J. Kornai, Niedobór..., s. 157-184; E. Lipiński, Problemy, pytania, wątpliwości, Warszawa 1981, s. 648.
264
manymi z góry wskaźnikami lub “obiektywnymi trudnościami", a zawyżanie kosztów i potrzeb finansowych przedsiębiorstw traktowano często jako dowód dynamizmu. Ów “pęd do ekspansji" był jednym z głównych motywów działania kierownictw produkcyjnych wszystkich szczebli60.
W gospodarce nakazowo-rozdzielczej PRL nie działał mechanizm absorpcji nowoczesnej technologii przez przemysł. Wprawdzie przy badaniach naukowo-technicznych zatrudniano zastępy uczonych, ale ich działalność, nie licząc sektora militarnego, była wysoce zbiurokratyzowana i miała charakter głównie ilościowy. Z drugiej strony, rynek sprzedawcy nie stanowił żadnego wyzwania skłaniającego do modernizacji produkcji:
klient i tak musiał się zadowolić tym, co przemysł “uspołeczniony" mu oferował61. Niską innowacyjność przemysłu PRL zilustrować może liczba patentów zarejestrowanych na 1 tyś. mieszkańców. W 1980 r. współczynnik taki wynosił 0,8 w PRL, 1,2 - na Węgrzech, 2,9 - w Czechosłowacji, 3,4 — w Japonii, 4,9 - w USA oraz 6,0 — we Francji62.
Wszystkie te uwagi krytyczne nie oznaczają, że uprzemysłowienie w okresie Polski Ludowej nie miało sensu. Industrializacja poczyniła duże postępy i teoretycznie rzecz biorąc nie miała alternatywy. Problem polegał jednak na tym, że społeczeństwo ponosiło, zupełnie niepotrzebnie, ogromne koszty owego procesu, i że przemysł, jaki stworzono, chrakteryzował się wadliwą strukturą gałęziową, był przeciążony produkcją zbrojeniową, nieefektywny i mało konkurencyjny w stosunku do zagranicy oraz w przyspieszonym tempie degradował środowisko naturalne. Skutkiem tego jest obecnie gigantyczny problem jego restrukturyzacji, pociągający za sobą konieczność redukcji zatrudnienia w niektórych działach i uruchamianie innych.
6. POLITYKA ROLNA
Polityka władz w stosunku do rolnictwa była szczególnie nieuczciwa i pełna sprzeczności, toteż rodziła wiele nieufności i obaw na wsi oraz dawała złe efekty ekonomiczne. Z jednej strony, dogmaty obowiązujące w całym bloku radzieckim nakazywały przeprowadzenie kolektywizacji, z drugiej - władze PRL musiały się liczyć z oporem chłopów,
60 L. Balcerowicz, op. dt., s. 145—246; P. Dembinski, The logie ot the Planned Economy, Oxford 1991, s. 107-126; j. Kornai, Niedobór..., s. 268-280.
61 P. Dembinski, op. dt., s. 192 i nast.
" Statistical Yearbook ol the United Nations 1981, s. 476-478.
265
a w latach późniejszych także z bieżącymi kłopotami rolnictwa takiego, jakie istniało.
Reforma rolna PKWN, zakończona praktycznie w 1945 r., oparta była na założeniu, że gospodarstwa chłopskie pozostaną własnością indywidualną. W oficjalnej propagandzie za wszelką cenę unikano wzmianek o docelowym kształcie rolnictwa, jaki istniał w ZSRR. Na tym etapie “nie wysuwano platformy" socjalizmu ani kolektywizacji. Tworzono nawet atmosferę poparcia dla rolnictwa indywidualnego63. Nowy etap nastał w 1948 r. Wykorzystując powolną odbudowę rolnictwa ze zniszczeń wojennych oraz rosnącą izolację państw bloku w okresie zimnej wojny, Kominform uchwalił rezolucję wzywającą do uspółdzielczenia wsi we wszystkich państwach satelickich oraz do walki z “elementami kapitalistycznymi"64. Na wrześniowym plenum KC PPR w 1948 r. zdecydowano o natychmiastowym przystąpieniu do kolektywizacji. Gwałtownie zmienił się ton oficjalnych wypowiedzi. Te same osoby, które jeszcze dwa lata wcześniej zapewniały o utrzymaniu specyfiki polskiego rolnictwa, zaczęły teraz wysuwać wojownicze argumenty przeciw bardziej zamożnym chłopom, których nazywano z rosyjska “kułakami"65.
Początkowo władze nakłaniały chłopów do wstępowania do spółdzielni produkcyjnych przy pomocy perswazji i instrumentów ekonomicznych. Efekty tej polityki były niewielkie. W 1949 r. istniały w Polsce 243 spółdzielnie produkcyjne, głównie na Ziemiach Odzyskanych, gdzie powstawały często spontanicznie, w nadziei rozwiązania trudności w zaopatrzeniu w sprzęt, nawozy i nasiona, bądź na skutek braku dostatecznej liczby zabudowań gospodarskich i infrastruktury66. Sytuacja zmieniła się zasadniczo w okresie realizacji Planu Sześcioletniego, gdy władze przystąpiły do szeroko zakrojonej ofensywy na wsi.
W latach 1950-1953 polityka inwestycyjna władz doprowadziła do dyskryminacji rolnictwa. Gromadzenie wielkich środków finansowych na potrzeby industrializacji oznaczało ogromny wzrost obciążeń podatkowych wsi. Ustawą z czerwca 1950 r. podniesiono podatki gruntowe, głównie kosztem największych i najbardziej produktywnych gospodarstw
63 Por. np.: J. Tepicht, PPR a indywidualna własność chłopska, “Trybuna Wolności" 1946, nr 94, s. 9.
M Rezolucja Biura Informacyjnego, “Nowe Drogi" 1948, nr 10, s. 14-17.
65 H. Minc, Bieżące zadania partii w zakresie polityki gospodarczej i społecznej na wsi, ibidem, nr 11; J. Tepicht, W sprawie walki klasowej na wsi, ibidem, nr 12.
66 l. Kostrowicka, Z. Landau, J. Tomaszewski, op. cit., s. 501.
266
“kułackich". W 1952 r. wprowadzono ponownie dostawy obowiązkowe produktów rolnych, najpierw zwierząt rzeźnych, potem mleka, zbóż i ziemniaków. Miało to na celu nie tylko poprawę złego zaopatrzenia miast, ale także zwiększenie obciążenia wsi, gdyż za przymusowe dostawy płacono rolnikom ceny o połowę niższe od rynkowych. W sumie podwyższenie podatków i dostawy obowiązkowe spowodowały wzrost łącznego obciążenia gospodarstw indywidualnych na rzecz państwa z 9,3% w 1946 r. do 23,1% w 1952 r., przy czym było ono tym większe, im większe i zasobniejsze było gospodarstwo chłopskie. Ze względu na cięcia w dotacjach załamały się Państwowe Gospodarstwa Rolne. W 1951 r. wykonały one plan dostaw ziemniaków w 35%, a mleka w 73%. W PGR-ach panował powszechny bałagan, niechlujstwo i marnotrawstwo67.
Produkcja rolna w Polsce, która jeszcze w 1950 r. wykazywała poważny wzrost, spadła w 1951 r. o 7,5%. W roku następnym podniosła się o niecałe 2%, co pozwoliło z trudem utrzymać poziom z 1949 r. Mimo że takie spadki zdarzają się niezależnie od polityki rolnej, tłumacząc kłopoty władze przyjęły całkowicie doktrynalny punkt widzenia. Hilary Minc orzekł, iż zahamowanie rozwoju rolnictwa wynikało z wadliwej .struktury własnościowej na wsi oraz że rolnictwo indywidualne musi być mniej wydajne, skoro nie jest w stanie stosować nowoczesnych maszyn i środków agrotechnicznych. Tłumaczenie to rozmijało się z prawdą:
w dobie przesunięcia nakładów inwestycyjnych na przemysł ciężki, maszyn i nawozów dla rolnictwa po prostu brakowało, a wzrost produkcji można było osiągnąć jednie przez intensyfikację prostych zabiegów, do których najlepiej przystosowane były gospodarstwa małe. Nieskuteczne Okazały się dostawy obowiązkowe, których wprowadzenie spowodowało spadek dostaw dla państwa, na przykład w dziedzinie zbóż w 1952 r. o 15%. Dostawy żywca zmalały o 5-10%. jedynie dostawy mleka i ziemniaków nieco wzrosły. W rezultacie przyjęcia przez komunistów założeń doktrynalnych, a nie ekonomicznych, zwiększyły się w 1951 r. naciski administracji w kierunku kolektywizacji. O ile w 1949 r. 243 spółdzielnie produkcyjne istniejące w Polsce zajmowały 42 tyś. ha, o tyle w 1953 r. 7,7 tyś. spółdzielni posiadało już 1,2 mln ha ziemi68.
" DZ.URP 1950, nr 27, póz. 270; 1952, nr 32, póz. 214; nr 8, póz. 46; R. Winiewska, Obciążenia podatkowe gospodarstw chłopskich w Polsce w latach 1944-1955, Warszawa 1961, s. 135; O budownictwie partyjnym. Uchwały KC PZPR 1949-1954, Warszawa 1954, s. 197.
"s Rocznik Statystyczny 1955, s. 107; 1957, s. 161.
267
Obok presji ekonomicznej, stosowania ulg podatkowych dla spółdzielni czy dalszego wzrostu obciążeń gospodarstw indywidualnych, rozpoczęto brutalny terror na wsi. Chłopom broniącym się przed przystąpieniem do spółdzielni rekwirowano zboże i żywiec, zajmowano budynki i ziemię, straszono ich i bito. Kiedy na przykład dwóch rolników z Dalewa w powiecie drawskim wystąpiło ze spółdzielni, aresztowano ich jako “wrogów Polski Ludowej". Akcję wspierała zajadła nagonka propagandowa przeciw “kułakom". Stalinowska kampania pod hasłem “wypierania kułaka w oparciu o biedniaka i przy neutralizacji średniaka" miała na celu stworzenie podziałów i szerzenie nienawiści między różnymi grupami chłopów. Wyniki ekonomiczne akcji były fatalne. W połączeniu ze wzrostem ciężarów na rzecz państwa, przymus kolektywizacyjny powodował gwałtowny spadek inwestycji w gospodarstwach prywatnych, a nawet dekapitalizację. Spadała wartość budynków, inwentarza martwego, zmalało też pogłowie zwierząt, bitych w obawie przed koniecznością oddania ich do spółdzielni.
W kwietniu 1951 r. wojewódzkie władze wrocławskie zaczęły re-kwirować ziemniaki w powiecie świdnickim. Doszło do starcia z oddziałami radzieckimi, które ubezpieczały akcję. Paru chłopów zginęło. Brutalne represje zastosowano też w Sokołowie i Płońsku, a także w innych miejscowościach województwa warszawskiego, wrocławskiego i białostockiego. Szczególny rozgłos zdobyła kolektywizacja w powiecie gryfickim, gdzie sekretarz PZPR i szef PUBP kierowali brutalnymi rekwizycjami, niszczeniem i kradzieżą dobytku chłopskiego. W maju 1951 r. ogłoszono uchwałę Biura Politycznego KC PZPR o “łamaniu linii partyjnej w organizacji gryfickiej", a wkrótce czołowi funkcjonariusze powiatu zostali skazani na kary 4-5 lat więzienia69. Na pokaz ukarano część winnych, natomiast “linię" polityki kierownictwa PZPR kontynuowano. Przejawy osłabienia tempa kolektywizacji były surowo piętnowane, a stosowane metody nie uległy większym zmianom. Propaganda przeciw “kułakom" przybrała nawet na sile.
Zahamowanie rozwoju rolnictwa oraz załamanie dostaw żywności do rozwijających się szybko miast było przedmiotem obrad VI] plenum KC PZPR w czerwcu 1952 r., jednak w obliczu generalnej “linii" przyspieszania kolektywizacji plenum ograniczyło się do apeli, pouczeń i zaklęć. Nie podjęto żadnych efektywnych środków w celu poprawienia sytuacji. Plan
69 “Trybuna Ludu" 25 i 28 V 1951.
268
Sześcioletni w rolnictwie zakończył się fatalnie. Do jego wykonania zabrakło w zbiorach czterech podstawowych zbóż 13%, w plonach ziemniaków z 1 ha - 25%, a w pogłowiu zwierząt - kilkunastu procent. Zamiast o 50%, produkcja globalna rolnictwa wzrosła zaledwie o 13%, w tym produkcja zwierzęca - o 33%, a roślinna - o 3%. Zmniejszyły się zbiory ziemniaków. Nie wykonano planu inwestycji: gospodarstwa państwowe, obejmujące w 1955 r. niecałe 13% użytków rolnych, otrzymały 16 mld zł, z czego niemal połowę po li Zjeździe PZPR, natomiast nakłady w gospodarstwach indywidualnych, zajmujących prawie 79% użytków rolnych, wyniosły zaledwie 5,5 mld zł. Inwestycje w gospodarstwach prywatnych nie pozwalały na proste odtwarzanie zużytych środków trwałych, w związku z czym następowała ich dekapitalizacja. Wbrew zaciekłemu oporowi chłopów stale rosła liczba spółdzielni produkcyjnych. W 1953 r. było ich 7,8 tyś., w 1955 r. - 9,8 tyś. Objemowały one jednak wówczas 9,2% powierzchni użytków rolnych, a więc znacznie mniej niż w innych krajach bloku komunistycznego. Przywiązania chłopów polskich do ziemi nie dało się wykorzenić tak szybko, jak tego chciały władze70.
Stagnacja rolnictwa w okresie realizacji Planu Sześcioletniego wynikała przede wszystkim z przyczyn politycznych. Preferencje inwestycyjne dla przemysłu i PCR-ów oraz presja kolektywizacyjna, która przy braku inwestycji w spółdzielniach produkcyjnych, bałaganie i biurokracji w zarządzaniu oraz zaniku motywacji do pracy u chłopów, przystępujących do “kołchozów", dawały fatalne rezultaty. W 1955 r. produkcja globalna z 1 ha użytków rolnych w gospodarstwach indywidualnych wyniosła 621 zł, w spółdzielniach produkcyjnych - 517 zł, a w PGR-ch - 394 zł. Wskazuje to wyraźnie, że władze ze ślepym uporem dyskryminowały gospodarstwa najbardziej produktywne, a wspierały przedsiębiorstwa najsłabsze71 .
Na skutek odwilży, w lecie 1956 r. rozpadły się sztucznie tworzone spółdzielnie produkcyjne. Pod koniec tegoż roku istniało ich już tylko 1,5 tyś., a powierzchnia gruntów zmniejszyła się do 260 tyś. ha i nadal wykazywała tendencję malejącą. Udział gospodarstw indywidualnych w powierzchni użytków rolnych wzrósł z 77,3% w 1955 r. do 85,4% w 1957 r., udział spółdzielni zmalał z 9,2% do 1,2%, PGR-ów - z 13,5% do 13,4%. Jednocześnie udział gospodarki chłopskiej w produkcji rolniczej
70 Dane wg: A. Jezierski, B. Petz, op. cit., s. 196-206.
71 W. Comułka, Ctos w dyskusji na VIII plenum KC PZPR, “Nowe Drogi" 1956, nr 10, s. 24.
269
wzrósł z 81,5% do 89,3%, podczas gdy udział spółdzielni spadł do 1,2%, a PGR-ów do 9,5%. Ewolucja ta była korzystna z gospodarczego punktu widzenia, ponieważ wydajność gospodarstw prywatnych znacznie przewyższała uzyskiwaną w spółdzielniach produkcyjnych i PGR-ach, zwłaszcza w uprawie buraków cukrowych i w hodowli. W tej sytuacji przeniesienie choć części nakładów z gospodarki “uspołecznionej" do indywidualnej musiało dać szybkie efekty. O ile w 1955 r. na gospodarstwa “uspołecznione" przeznaczono 4,2 mld zł, o tyle inwestycje w gospodarstwach prywatnych wyniosły tylko 1,6 mld zł. W 1958 r. nakłady sięgały odpowiednio 3,6 i 3,2 mld zł, a więc fatalna dysproporcja uległa zmniejszeniu. Dzięki tym zmianom ogólna produkcja rolnicza w Polsce wzrosła w latach 1955-1958 o 15%, w tym roślinna o 13%, a zwierzęca o 19%. W sektorze prywatnym wzrost był jeszcze większy: 28% w produkcji rolniczej, 26% w roślinnej i 30% w zwierzęcej72.
Nowa polityka rolna władz pełna była jednak meandrów i niekonsekwencji. W październiku 1956 r. wydawać się rńogło, że kolektywizację w Polsce zarzucono na dobre. Gomułka zdobył sobie na wsi ogromną popularność jako obrońca chłopskiego stanu posiadania. W dniu 9 października 1957 r. ogłoszono wytyczne KC PZPR i NK ZSL w sprawie polityki rolnej, w których potwierdzono zasadę dobrowolności w przystępowaniu do spółdzielni produkcyjnych, zapowiedziano poprawę zaopatrzenia rolnictwa w środki produkcji, wprowadzenie planowej kontraktacji, obniżenie norm dostaw obowiązkowych i podwyższenie cen za te dostawy oraz aktywizację spółdzielczości mleczarskiej , ogrodniczej i kredytowej.
W miarę odchodzenia kierownictwa partyjnego od zdobyczy październikowych oraz w wyniku rosnących nacisków Kremla, polityka rolna władz uległa zmianie. Już 9 czerwca 1957 r. Gomułka zaapelował w specjalnym liście do chłopów o poparcie idei spółdzielczości produkcyjnej. Nadal istniejące spółdzielnie podtrzymywano przy pomocy umarzalnych kredytów, stanowiących ukryte dotacje skarbu. W PGR-ach ciągle panował bałagan, biurokracja i marnotrawstwo. Pozytywną nowością były Państwowe Ośrodki Maszynowe, które świadczyły usługi indywidualnym chłopom. Pod koniec lat pięćdziesiątych działalność POM-ów uległa jednak zahamowaniu, głównie na skutek pięciokrotnego spadku nakładów na ich potrzeby. Z zapowiadanego wzrostu produkcji przemysłowej dla rolnictwa osiągnięto dość duży przyrost wytwórczości nawozów sztucznych i wyraźną
72 J. Zteliński, op. cit., s. 102; Rocznik Statystyczny 1961, s. xxiv-xxvn, 69, 81, 110, 172, 201.
270
poprawę zaopatrzenia wsi w materiały budowlane, jednak produkcja traktorów spadła dwukrotnie. Udział rolnictwa w ogólnych nakładach państwowych w latach 1955-1958 nieznacznie spadł i miał tendencję malejącą. Od 1958 r. w wypowiedziach partyjnych coraz częściej powracała kwestia “nieuchronności socjalistycznych przeobrażeń na wsi", czyli kolektywizacji.
W latach 1959-1964 w PRL obowiązywał nowy kurs wobec gospodarstw indywidualnych w rolnictwie. Wszystkie kraje komunistyczne w Europie gwałtownie przyspieszały kolektywizację. Wprawdzie w Polsce nie uciekano się do presji administracyjnej i policyjnych szykan wobec chłopów, ale kolektywizacja stała się znów “naturalnym" celem “socjalistycznych" przeobrażeń na wsi. Zwalczano “nastroje wyczekiwania" i ponaglano chłopów do dobrowolnego łączenia się w spółdzielnie. W 1962 r. nie ujawniono uchwały kierownictwa PZPR o konieczności pełnej kolektywizacji do 1980 r., kiedy to produkcja rolna miała ulec podwojeniu. Tymczasem liczba spółdzielni produkcyjnych nie tylko nie wzrosła, ale spadła z 1,9 tyś. w 1959 r. do 1,2 tyś. w 1964 r., a powierzchnia gruntów “kołchozowych" zmniejszyła się z 224 tyś. ha do 219 tyś. ha. Władze podpierały słabnącą spółdzielczość produkcyjną przydzielając tym pseu-dospółdzielniom grunty z Państwowego Funduszu Ziemi i lansowały nową, mniej zaawansowaną formę kolektywizacji - kółka rolnicze. Liczba ich członków wzrosła z 722 tyś. w 1959 r. do 1472 tyś. w 1964 r., lecz nadal stanowiło to zaledwie 15% rolników indywidualnych, a same kółka były słabe ekonomicznie i często działały tylko na papierze73. W czerwcu 1959 r. II plenum KC PZPR wspólnie z XI plenum NK ZSL zadecydowały o utworzeniu Funduszu Rozwoju Rolnictwa, pochodzącego z różnicy między cenami wolnorynkowymi a cenami dostaw obowiązkowych, jednak Fundusz niewiele poprawił położenie wsi. Politykę ponaglania kolektywizacji zahamowano w 1964 r., gdy niepowodzenia w tej dziedzinie w innych krajach obozu i trudności rolnicze PRL postawiły dogmat o konieczności likwidacji sektora prywatnego w rolnictwie w nowym świetle.
W porównaniu z całkowicie niemal skolektywizowanym rolnictwem ZSRR, NRD, CSRS, Bułgarii czy Rumunii sektor “uspołeczniony" w rolnictwie polskim zajmował w 1960 r. zaledwie 13,2% gruntów. Jednocześnie sektor ten otrzymał około 2/3 nakładów finansowych na rolnictwo. Nakłady w sektorze państwowym i pseudospółdzielniach produkcyjnych
73 Rocznik Statystyczny 7967, s. 119-172; j. Zieliński, op. cit., s. 102
271
wzrosły z 5,6 mld zł w 1959 r. do 13,2 mld zł w 1964 r., czyli o 136%, podczas gdy w gospodarstwach prywatnych - z 4,9 mld zł do 5,1 mld zł, tj. o 4%, przy czym plony były w sektorze prywatnym podobne jak w spółdzielniach, a wyższe niż w PGR-ach, zaś intensywność prywatnej hodowli zdecydowanie większa niż w sektorze “uspołecznionym". Nic więc dziwnego, że oparty na tak bezsensownym rozkładzie inwestycji system załamał się przy pierwszym nieurodzaju. Nastąpiło to w 1962 r., gdy produkcja czterech zbóż spadła o 13%, a później - po lekkiej poprawie w roku następnym - ponownie zmniejszyła się w 1964 r. do poziomu 1962 r. Jednocześnie liczba zwierząt gospodarskich wzrosła, co przy spadku produkcji zbóż bardzo skomplikowało bilans pasz.
Ogółem produkcja rolna wzrosła w latach 1959-1964 o 12%, w tym roślinna o 7%, a zwierzęca o 16%. Politykę rolną partii cechowało także nie przemyślane stosowanie bodźców cenowych. Na przykład po słabych zbiorach 1959 r. rząd zachęcał chłopów do zwiększenia podaży rynkowej ziemniaków i podniósł ich cenę skupu. Podaż ziemniaków istotnie wzrosła, ale spadło pogłowie karmionych nimi dotąd świń i podaż mięsa. Na III plenum KC PZPR w październiku 1959 r. Gomułka musiał ogłosić podwyżkę cen mięsa i jego przetworów o 3-4%. Podobne były skutki spadku produkcji w 1962 r. Już przedtem produkcja zbóż zaspokajała tylko około 86% potrzeb kraju74. Po załamaniu w 1962 r. Gomułka stwierdził, że likwidacja koniecznego importu zbóż musi być jednym z głównych zadań polityki gospodarczej; tymczasem w następnych latach import ten nie tylko nie uległ zmniejszeniu, ale rósł jeszcze szybciej. W 1963 r. podniesiono ceny mleka, serów oraz alkoholu. Problemom intensyfikacji produkcji rolnej poświęcono XII plenum KC w lutym 1963 r., gdy zdecydowanie zwiększono inwestycje w rolnictwie. Dotyczyło to jednak prawie wyłącznie PGR-ów i spółdzielni, toteż efekty podjętych decyzji wystąpiły dopiero w następnych latach i były w ogóle minimalne.
Pod koniec lat sześćdziesiątych presja kolektywizacyjna władz zmalała, gdyż przeżywające kłopoty rolnictwo nie dawało gwarancji wyżywienia ludności. Produkcja towarowa rolnictwa pozostawała w 1970 r. na poziomie 1967 r., a czysta - na poziomie 1965 r. Na tradycyjne już przyczyny słabości rolnictwa nałożyły się złe warunki atmosferyczne. Spowodowało to sytuację, w której zbiory czterech zbóż spadły w 1970 r. do poziomu z lat 1965-1966. Zbiory ziemniaków były lepsze, ale buraków cukrowych
74 Wszystkie dane wg: Rocznik Statystyczny 1967, s. 119-172.
272
sięgały zaledwie poziomu sprzed pięciu lat. Pogłowie krów zmalało w 1970 r. do 6,1 mln sztuk, czyli do poziomu sprzed 7 laty, a trzody chlewnej - do 13,4 mln sztuk, czyli do stanu z lat 1961-1962. Wiązało się to głównie z nieopłacalnością produkcji zwierzęcej, gdyż państwo nie podnosiło przez dłuższy czas cen skupu żywca. Rezultatem fatalnego stanu rolnictwa było pogorszenie się zaopatrzenia rynku w żywność oraz dalsze obciążenie bilansu płatniczego importem pasz75.
Polityka ekipy gierkowskiej była początkowo bardziej elastyczna, ale już wkrótce powróciła w dawne koleiny. Władze zastosowały kilka względnie prostych posunięć, które wyzwoliły istniejące rezerwy. W 1971 r. podniesiono ceny skupu trzody chlewnej, bydła rzeźnego i mleka. Ponieważ, jak i przedtem, nie zainteresowano się cenami skupu zbóż i zwiększeniem ich zbiorów, produkcja roślinna pozostawała w tyle za hodowlą, bardziej widoczną na rynku mięsnym i politycznie ważniejszą dla władz. W związku z tym szybko rosnące pogłowie zwierząt wymagało zwiększenia importu pasz. W posunięciach tych tkwił zalążek katastrofy: rozwój hodowli zaczynał się odbywać na kredyt. Władze ułatwiały zakup pasz rolnikom indywidualnym, a w kwietniu 1971 r. KC PZPR zdecydował o zniesieniu z początkiem 1972 r. dostaw obowiązkowych zbóż, żywca i ziemniaków, co ułatwiało specjalizację produkcji. W 1972 r. złagodzono też progresję podatku gruntowego, ułatwiono obrót ziemią pomiędzy rolnikami indywidualnymi oraz dzierżawy przez chłopów gruntów Państwowego Funduszu Ziemi, a także objęto rolników indywidualnych leczeniem na zasadach ubezpieczeń społecznych. Wpłynęło to korzystnie na wzrost produkcji gospodarstw prywatnych. Ich wytwórczość roślinna wzrosła w latach 1971-1973 o 14,0%, a zwierzęca - o 21,9%. Jeszcze szybciej zwiększała się wytwórczość PGR-ów, których produkcja roślinna wzrosła w tym okresie o 26,8%, a hodowlana - o 43,4%. Dysproporcja ta zwiększyła zapotrzebowanie na pasze z importu76.
\ Kiedy rolnictwo polskie osiągnęło w 1973 r. szczytowy punkt swego powojennego rozwoju, partyjne kierownictwo nie przejęło się sygnałem o wzroście kosztów importu pasz i zmniejszającej się opłacalności hodowli indywidualnej, a także o zaznaczającej się tendencji ograniczania pogłowia. Przeciwnie, dotychczasowe sukcesy uznano za sprzyjające powrotowi do idei kolektywizacji. W 1973 r. zapoczątkowano kampanię
75 Rocznik polityczno-gospodarczy 1971, s. 252-282: Rocznik Statystyczny 1971, s. 3-13.
76 Rocznik Statystyczny 1978, s. 193, 286, 291.
273
propagandową, wskazującą na rzekomy bezsens gospodarstw farmerskich i przedstawiającą chłopów jako ludzi bogacących się nad miarę, mimo że przeciętny dochód realny rolników indywidualnych był ciągle niższy niż w PGR-ach i przemyśle “uspołecznionym". Starano się udowodnić, że konieczne jest przejście do zbiorowych form gospodarowania, które rzekomo miały się legitymować lepszymi wynikami. Minister rolnictwa zakazał sprzedaży chłopom ziemi z PFZ, a władze terenowe zaczęły zrywać umowy dzierżawne z rolnikami indywidualnymi. O ile w 1973 r. przyznano chłopom 69% ziemi przekazanej w tym samym roku do PFZ, o tyle w 1974 r. już tylko 18%. Opracowano przepisy o zdawaniu gospodarstw prywatnych państwu za renty i głoszono hasło, że nie można dłużej tolerować niskiej wydajności gospodarstw rolników starych i pozbawionych następców. Kolektywizacja miała być wynikiem naturalnego wypadania gospodarstw chłopskich, przejmowanych przez państwo, ale nie oddawanych już w ręce innych rolników indywidualnych77.
Co prawda na XV plenum KC w 1974 r. zapewniano, że gospodarka chłopska będzie nadal popierana, ale obszar gruntów indywidualnych zmniejszył się z 16,2 mln ha w 1971 r. do 15,2 mln ha w 1975 r. Zakupiona we wrześniu 1974 r. licencja na ciągniki marki “Massey-Ferguson" miała doprowadzić do masowej produkcji traktorów wielkich, nabywanych prawie wyłącznie przez PGR-y. Propaganda nadal dowodziła wyższości gospodarstw “uspołecznionych" nad prywatnymi. Tymczasem w 1975 r. wydajność pracy mierzona produkcją czystą na jednego zatrudnionego wynosiła w PGR-ach 11 tyś. zł, w spółdzielniach produkcyjnych - 22,3 tyś. zł, a w gospodarstwach indywidualnych - 26,8 tyś. zł., mimo że wartość uzbrojenia technicznego w sektorze prywatnym wynosiła 33,9 tyś. zł/ha, w PCR-ach - 74,7 tyś., a w spółdzielniach - 123,9 tyś. zł78. Wbrew faktom świadczącym o dziewięciokrotnie niższej materiałochłonności produkcji indywidualnej niż “uspołecznionej", władze uparcie lansowały wizję wielkich ferm kolektywnych i państwowych, ferm-gigantów hodowlanych, produkujących głównie deficyty. Polityka ta, szczególnie tajemnicza i wykrętna jeśli chodzi o eksport mięsa do ZSRR, stwarzała poczucie niepewności i realne przeszkody dla sektora prywatnego.
Przełomowym dla polskiego rolnictwa okazał się rok 1974, gdy po raz pierwszy w historii Polska stała Się netto importerem żywności. Wzrost
77 j. Bartecki, op. cit., s. 17-18; R. Manteuffel, Sifa w rozmaitości, “Polityka" 21 II 1981.
78 Rocznik Statystyczny 1978, s. 286-291; R. Manteuffel, op. d(.
274
płac, związany ze “skokiem inwestycyjnym", bardzo zwiększał popyt na mięso. Ze względów politycznych władze wspierały więc hodowlę, a bojąc się reakcji robotników, nie podwyższały cen detalicznych mięsa. Stopniowo rosły jednak koszty jego produkcji. Zwiększającemu się pogłowiu nie zapewniano dostatecznej podaży pasz krajowych, toteż import pasz stale rósł i to w warunkach zwyżki ich cen na rynkach światowych. Koszt importu zbóż i pasz wzrósł z 561 mln zł w 1970 r. do 1585 mln zł w 1975 r., a więc aż o 183%7. W związku z tym kierownictwo PZPR zainicjowało na XV plenum KC program działania na rzecz poprawy sytuacji wsi, który rozpłynął się w propagandowych sloganach.
Druga połowa lat siedemdziesiątych przyniosła klęskę rolnictwa. Ogółem w latach 1976-1980 globalna produkcja rolnicza w PRL zmniejszyła się o 8%, a produkcja czysta aż o 19%. W przeliczeniu na jednego mieszkańca spadki te były jeszcze bardziej drastyczne. Szczególnie złe wyniki miały kółka rolnicze i PGR-y, ogółem zaś produkcja czysta rolnictwa “uspołecznionego" zmniejszyła się w tym okresie o 69%. W katastrofalnym roku 1980 ogólna produkcja roślinna spadła o 15%, zwierzęca - o 6%. Ziemniaków zebrano w 1980 r. 26,4 mln t, czyli o 47% mniej niż w roku poprzednim, a buraków cukrowych - o 29% mniej. W tym przypadku główną przyczyną był nieurodzaj, lecz nałożył się on na kryzys strukturalny, związany z niską produktywnością uprzywilejowanego przez władze i oderwanego od praw ekonomii sektora “uspołecznionego" oraz ze spadkiem opłacalności gospodarstw indywidualnych, zależnych w dużej mierze od państwowych cen skupu oraz zaopatrzenia w materiały i narzędzia.
Dysproporcje w strukturze rolnictwa narastały. O ile w 1975 r. gospodarstwa indywidualne wytwarzały 81% produkcji globalnej, o tyle w 1980 r. - 77%. Wzrósł udział najmniej opłacalnych kółek rolniczych, spółdzielni produkcyjnych i PGR-ów. Powierzchnia użytków rolnych pozostających w rękach rolników indywidualnych zmalała. Tymczasem produkcja tych rolników była znacznie bardziej opłacalna i wydajna. O ile w 1980 r. na 1 zł kosztów przypadało w kółkach rolniczych 0,65 zł produkcji globalnej, w PGR-ach - 1,07 zł, a w spółdzielniach produkcyjnych - 1,08 zł, o tyle w gospodarstwach indywidualnych - 1,57 zł. Propaganda szerzyła pogląd, że chłopi bogacili się kosztem miasta. W rzeczywistości przeciętny dochód rolnika indywidualnego wyniósł w 1979 r;
88% dochodu z pracy w rolnictwie “uspołecznionym", a obejmował także
79 J. Bartecki, op. dt., s. 17-18
275
konieczne wydatki inwestycyjne. Rolnictwo indywidualne uzyskiwało lepsze wyniki przy czterokrotnie gorszym uzbrojeniu technicznym produkcji, prawie trzykrotnie niższym zużyciu pasz i trzykrotnie niższym zużyciu nawozów sztucznych80.
Mimo to władze z uporem kontynuowały wywieranie presji, by rolnicy indywidualni oddawali ziemię państwu. Temu celowi służyły ustawy z 29 maja 1974 r. o przekazywaniu gospodarstw prywatnych za rentę oraz z 27 października 1977 r. o zaopatrzeniu emerytalnym rolników indywidualnych, przedstawiane jako dobrodziejstwo systemu, a w rzeczywistości stanowiące ukrytą formę kolektywizacji81. Dyskryminowana ekonomicznie i politycznie wieś polska starzała się, w wielu gospodarstwach brakowało następców, a mimo to rolnicy indywidualni wciąż osiągali lepsze wyniki produkcyjne niż sektor “uspołeczniony". Marnotrawstwo pasz, nawozów i środków inwestycyjnych, przydzielanych głównie rolnictwu “uspołecznionemu", nałożyło się na fatalną politykę cenową władz, preferującą hodowlę przed produkcją roślinną, co prowadziło do wzrostu importu pasz, a także zmniejszało opłacalność gospodarstw indywidualnych. Nieurodzaj 1980 r. tylko przypieczętował katastrofę, która dojrzewała przez całe lata.
W maju 1981 r. strajki chłopskie doprowadziły do rejestracji NSZZ Rolników Indywidualnych “Solidarność", a także do uzyskania zgody władz partyjno-państwowych na konstytucyjne gwarancje indywidualnej własności ziemi. Dopiero masowe protesty oraz głęboki kryzys rządów PZPR skłonił partię do ustępstw w kwestii dla chłopów najważniejszej, owych gwarancji, których nie potrafiło im wywalczyć fasadowe Zjednoczone Stronnictwo Ludowe. W stanie wojennym gwarancje takie istotnie wprowadzono. Władze PZPR były zbyt słabe, by rozciągać front walki ze społeczeństwem na wieś, toteż zapłaciły tę cenę za jej bierność. W polityce rolnej nie zaszły jednak poza tym większe zmiany, gdyż władzom brakowało środków i przemyślanej koncepcji poprawy sytuacji. W latach 1982-1988 produkcja rolna zwiększyła się o około 9%, przekraczając poziom z 1978 r. o 1%, a w przeliczeniu na jednego mieszkańca znacznie spadła. Jeszcze gorsze skutki przynosił zły stan sieci skupu, transportu i lokalnego przetwórstwa, który powodował rosnące marnotrawstwo żywności. Utrzymywano dysproporcjonalny rozkład inwestycji:
m Wszystkie dane wg: Rocznik Statystyczny 1981, s. 300-314; J. Manteuffel, op. cit.;
J. Bartecki op. cit., s. 17-18.
» DZ.URP 1974, nr 21, póz. 118; 1977, nr 32, póz. 140.
276
gospodarstwa prywatne, dostarczające z hektara użytków rolnych znacznie więcej żywności niż “uspołecznione", inwestowały około trzykrotnie mniej środków82. Po wizycie papieża Jana Pawła II w Polsce w 1983 r. mówiono o zorganizowaniu za pośrednictwem Episkopatu międzynarodowej fundacji pomocy dla polskiego rolnictwa. Inicjatywa napotkała jednak polityczny opór władz, które nie chciały się zgodzić, by pomoc dotyczyła tylko bardziej wydajnego rolnictwa indywidualnego. Władze PZPR do końca nie zrezygnowały więc z preferencji dla gospodarstw państwowych i spółdzielczych, mimo że uzyskiwały one gorsze wyniki ekonomiczne.
7. WPŁYW POLITYKI GOSPODARCZEJ NA POŁOŻENIE LUDNOŚCI
Według oficjalnej ideologii komunistycznej celem gospodarowania była poprawa położenia społeczeństwa. W praktyce prawie stale ważniejsze było umocnienie materialnych podstaw władzy. Jedynie w pierwszych latach po wojnie, kiedy komuniści konsolidowali swoją władzę, nie byli w stanie realizować własnych zamierzeń ustrojowych w dziedzinie gospodarczej i popierali dążenie do poprawy warunków bytowych społeczeństwa. Zdobywszy kontrolę nad krajem i wyzwoliwszy żywiołowe procesy awansu społecznego rzucili w Planie Sześcioletnim hasło industrializacji, która miała być środkiem przebudowy społeczeństwa. Wzrost stopy życiowej znalazł się na dalszym planie.
Gwałtowny wzrost akumulacji zahamował poprawę warunków materialnych życia już w pierwszym okresie realizacji planu. Wprawdzie, według danych oficjalnych, dochód narodowy wzrósł w latach 1950-1953 o 26%, ale ogólny fundusz spożycia zwiększył się tylko o 15%, a w przeliczeniu na jednego mieszkańca - o 8%. Spożycie indywidualne miało tendencję zniżkową. Konsumpcja przetworów zbożowych spadła ze 166 kg na głowę w 1951 r. do 1GO kg w 1953 r., mięsa i tłuszczów zwierzęcych - z 38 do 33 kg, cukru - z 25 do 20 kg, natomiast spożycie masła, jaj, warzyw oraz ryb utrzymało się na podobnym poziomie. Spadek spożycia indywidualnego, który wystąpił, zwłaszcza w miastach, był rezultatem zmniejszenia się wytwórczości artykułów konsumpcyjnych na głowę ludności nierolniczej w latach 1950-1953 o 6% oraz spadku płac
82 Rocznik Statystyczny 1983, s. 247-249; 1991, s. xxx-xxxi. 277
realnych w tym okresie o 4-6%83. Wzrosło natomiast nieco spożycie zbiorowe. Choć Plan Sześcioletni zakładał wzrost nakładów na budownictwo mieszkaniowe, czynnikiem ograniczającym te nakłady w praktyce stały się inwestycje przemysłowe, pochłaniające coraz więcej środków. W latach 1950-1952 nastąpił nawet spadek tempa wzrostu substancji mieszkaniowej, na skutek czego sytuacja mieszkaniowa w miastach zaczęła się pogarszać; budownictwo nie nadążało za rosnącymi potrzebami nowej ludności miejskiej, przyrastającej w okresie industrializacji.
Ogromne inwestycje Planu Sześcioletniego spowodowały gwałtowny wzrost napięcia na rynku pieniężnym. Nasiliła się presja inflacyjna. Drenowanie społeczeństwa z zasobów finansowych stało się podstawą polityki władz, które głosiły przy tym, że “w demokracjach ludowych podatki służą celom dyktatury proletariatu" i “mają pomagać procesowi ograniczania i wykorzeniania elementów kapitalistycznych"84. Jedną z metod zdobycia środków finansowych stała się reforma pieniężna z 28 października 1950 r. Istotą niespodziewanie ogłoszonej “wielkiej reformy pieniężnej", jak ją nazwała propaganda, było wprowadzenie do obiegu nowego złotego, opartego teoretycznie na parytecie równym 0,222168 g złota w relacji 1:1 do rubla i 1:4 do dolara USA. Stare złotówki podlegać miały wymianie na nowe po kursie 3:100 w przypadku cen i płac oraz nakładów bankowych i, oszczędnościowych poniżej 100 tyś. zł dawnych, natomiast w stosunku 1:100 dla gotówki. Wszyscy posiadacze gotówki stracili z dnia na dzień 2/3 jej wartości. Podobne straty ponieśli też posiadacze oszczędności powyżej określonego limitu oraz właściciele obligacji państwowej Premiowej Pożyczki Odbudowy Kraju z 1945 r. Państwo nie respektowało nawet własnych zobowiązań pożyczkowych. Ogółem marża emisyjna wyniosła 3 mld zł nowych, czyli 750 mln dolarów USA. Sumę tę państwo po prostu odebrało obywatelom. Co więcej, wymiana nie ustabilizowała na dłużej pieniądza. Jedynie pod koniec 1950 r. obieg pieniężny nieco zmalał, potem jednak zaczął ponownie rosnąć85.
Napięcia finansowe skłoniły władze do podjęcia innego środka drenażowego. 18 czerwca 1951 r. premier Cyrankiewicz ogłosił zasady nowej pożyczki wewnętrznej. Finansując inwestycje z budżetu, opartego nota-
83 A. Hodoły, Problemy spożycia w Polsce, Warszawa 1966, s. 68; K. Ryć, Spożycie a wzrost gospodarczy Polski 1945-1970, Warszawa 1968, s. 110-118.
84 “Życie Gospodarcze" 1950, nr 15. " Z. Landau, Reformy wa/utowe w latach 1944-1950, w: Gospodarka Polski Ludowej, CL. l. s.158-159.
278
bene w dużej mierze na podatku inflacyjnym, państwo nie powstrzymało się od ponownego sięgnięcia do kieszeni obywateli w bardziej bezpośredni sposób. Ogłoszona wówczas Narodowa Pożyczka Rozwoju Sił Polski miała charakter przymusowy i towarzyszyła jej intensywna propaganda. Zakładano wyemitowanie obligacji o wartości 1,2 mld zł, spłacanych sukcesywnie w ciągu 20 lat bez oprocentowania, a jedynie premiowanych losowanymi nagrodami. Publiczna subskrypcja przyniosła w ciągu trzech tygodni prawie 1,6 mid zł, a więc znacznie więcej niż planowano. Suma ta wzrosła jeszcze późnej, gdy zaczęto konwertować pożyczkę z 1945 r. Szybko narastającą, mimo środków drenażowych, dysproporcję między ogólnym funduszem płac i wartością towarów na rynku próbowały władze zmniejszyć, podnosząc w styczniu 1953 r. większość cen rynkowych, w ;tym szczególnie artykułów przemysłowych, co obniżyło realną wartość płac. Wkrótce zniesiono też system kartkowy86.
Pogarszaj.ące się warunki bytowe społeczeństwa, śrubowanie norm i zaostrzanie dyscypliny pracy w przemyśle, triumfalistyczna, nie licząca się z realiami życia codziennego propaganda, służebna wobec władz rola związków zawodowych, które pod kierownictwem przewodniczącego CRZZ Wiktora Kłosiewicza realizowały hasło “transmisji partii do mas", a także walka władz z indywidualnym rolnictwem - wszystko to stanowiło smutne tło początków przyspieszonej industrializacji. Dlatego też od początku Planu Sześcioletniego pojawiały się, między innymi na Górnym Śląsku, akcje strajkowe, brutalnie łamane przez MO i wojsko, nawet z użyciem czołgów. Nastroje społeczne, pobudzane hasłami propagandy i powszechnymi deklaracjami wiary w “budownictwo socjalistyczne", zaczęły się pogarszać nawet w niektórych kręgach robotników niewykwalifikowanych, będących ulubieńcami systemu, choć niechęć do władzy, która nie dotrzymywała obietnic, że będzie lepiej, a przy najdrobniejszych przejawach niezadowolenia uciekała się do brutalnych represji, skryta była dość głęboko.
Plan Sześcioletni przyniósł zahamowanie wzrostu stopy życiowej. Niewielka statystyczna poprawa realnych zarobków ludności miała charakter teoretyczny. W praktyce za płace te nie można było kupić więcej towarów czy usług, bo ich nie było. Wydłużyły się kolejki. Wprawdzie pod
86 “Nowe Drogi" 1951, nr 3, s. 6-12; A. Jezierski, B. Petz, op. cit., s. 229-230; Z. t-andau, Pożyczki wewnętrzne w Polsce w świetle sytuacji skarbowej państwa, w. Gospodarka Polski Ludowej, cz. II, s. 229-272.
279
koniec planu konsumpcja podstawowych artykułów nieco wzrosła, lecz wystarczyło to zaledwie na przywrócenie stanu wyjściowego. Próby przezwyciężenia impasu, podejmowane przez władze komunistyczne z biurokratyczną nieudolnością i inercją, nie mogły zahamować narastania efektów “skoku" inwestycyjnego.
Obniżenie stopy akumulacyjnej i prokonsumpcyjna polityka władz w latach 1954-1958 przyniosły wzrost stopy życiowej. Wyrazem tego był wzrost przeciętnej płacy realnej w gospodarce narodowej o 24,8% w latach 1955-1958. Przeciętne dochody realne ludności wiejskiej zwiększyły się w tym samym czasie o 23,7%. Ponieważ wszystkie szacunki dochodów realnych obciążone są pewnym błędem, w szczególności w warunkach monopolu informacji, przyjąć można w przybliżeniu, że w 1958 r. stopa życiowa przeciętnego Polaka wzrosła w porównaniu z 1955 r. o 20-25%, przekraczając o około 10% poziom 1938 r., choć pamiętać należy, iż struktura spożycia w 1958 r. była zupełnie inna niż przed wojną i przez to nie jest w pełni porównywalna87.
W okresie ponownego przyspieszenia industrializacji, w latach 1959-1964 położenie materialne ludności nie uległo poważniejszym zmianom. Płace realne zwiększyły się zaledwie o 6%. Według przybliżonych szacunków krajowych dochody realne robotników w Polsce były w 1960 r. wyższe o 45% niż w 1937 r., chłopów - o 29%, natomiast inteligencji o 26% niższe. Struktura spożycia była typowa dla krajów słabej rozwiniętych. Udział żywności w wydatkach sięgał przeciętnie 50%, a odzieży i obuwia - 18%. Przyrost płac powodował wzrost spożycia żywności i alkoholu, co wynikało nie tylko z niskiego poziomu dochodów, ale także z braku innych, atrakcyjnych celów konsumpcyjnych. Poza pewnym usprawnieniem komunikacji, warunki mieszkaniowe i poziom spożycia oraz usług nie pozwalały przeciętnemu Polakowi zauważyć żadnej różnicy w stopie życiowej, a trudności rynkowe i kolejki powodowały rosnące zmęczenie i zniechęcenie. Gomułkowska “mała stabilizacja" materialna stawała się hasłem, które traktowano coraz bardziej ironicznie88.
Również w drugiej połowie lat sześćdziesiątych wzrost płac realnych był bardzo powolny. Mimo to sytuacja rynkowa uległa pogorszeniu. Obieg
87 A. Jezierski, B. Petz, op. cit., s. 172; Rocznik Statystyczny 1961, s. 234 i 389.
88 Rocznik Statystyczny 1967, s. 46-67; M. Kalecki, Z zagadnień gospodarczo-spotecz-nych Polski Ludowej, Warszawa 1964, s. 96-97; B. Mieczkowski, Zmiany stopy życiowej w Polsce, “Kultura" (Paryż) 1966, nr 9, s. 66.
280
pieniądza, związany z ekspansją inwestycyjną, rósł stale szybciej niż produkcja. Wobec wysokiego poziomu oszczędności przymusowych, związanych z gromadzeniem wkładów mieszkaniowych, nominalna siła nabywcza ludności rosła wolniej. Sprzedaż detaliczna w cenach bieżących zwiększała się jeszcze wolniej, co oznaczało pogłębianie się luki inflacyjnej na rynku. Na skutek deficytu pasz oraz podniesienia ich cen przez państwo w 1967 r. zahamowaniu uległa hodowla. W rezultacie w połowie roku pojawiły się poważne napięcia na rynku mięsnym. Według opinii władz, wynikały one głównie ze wzrostu spożycia, tymczasem obok tego spadła produkcja i podaż żywca. W listopadzie 1967 r. władze PZPR zdecydowały się podnieść ceny mięsa. Na Żeraniu robotnicy otwarcie manifestowali niezadowolenie z rządów Gomułki; były też strajki w innych fabrykach. Rozeszły się pogłoski o wymianie pieniędzy. Ponieważ wraz ze wzrostem cen detalicznych nie zwiększono cen skupu, manewr oznaczał próbę ograniczenia zakupów i miał chrakter drenażowy. Produkcja nie doznała żadnego bodźca, natomiast płace realne pracowników najemnych przejściowo się obniżyły. Dochody rolników uległy stagnacji. Ekstensywny rozwój gospodarki był stałym hamulcem wzrostu stopy życiowej ludności.
W latach 1968-1970 trwała stagnacja materialnego położenia ludności. Według ocen zachodnich, faktyczny wzrost płac realnych robotników nie przekraczał 0,5% rocznie, czyli był niemal niezauważalny. Najczulszym wskaźnikiem zmian stopy życiowej, wynikającym także z kryzysu w rolnictwie, był w 1970 r. spadek spożycia mięsa. Coraz gorsze były perspektywy mieszkaniowe. Liczba i kubatura mieszkań oddanych do użytku w 1970 r. nawet zmalała. Ponieważ jednocześnie szybko rosła liczba nowo zawartych małżeństw osób z powojennego wyżu demograficznego, stosunek liczby mieszkań oddanych do użytku do liczby małżeństw zawartych w danym roku spadł w 1969 r. do 73%, a w 1970 r. do 69,3%, podczas gdy jeszcze w 1965 r. wynosił 85,2%8. Oznaczało to stałe wydłużanie się kolejki osób oczekujących na uzyskanie mieszkania.
Trudności zaopatrzenia i nierytmiczne dostawy do sklepów powodowały rosnące kolejki. Obliczano, że w 1970 r. przeciętny mieszkaniec PRL spędzał 1,5 godziny dziennie na zakupach. Jedynie alkohol pozostawał artykułem łatwo dostępnym, toteż jego spożycie szybko rosło. O ile w 1965 r. konsumpcja alkoholu w przeliczeniu na spirytus wyniosła około
m Rocznik Statystyczny 1971, s. 470, 555, 560, 715-725; B. Mieczkowski, Szacunek zmian w placach realnych, “Kultura" (Paryż) 1971, nr 12, s. 95.
281
3,8 l na głowę, o tyle w 1969 r. już 5,5 l. Alkoholizm okazał się prawdziwą plagą społeczną, obejmującą z wolna miliony ludzi, głównie mężczyzn w sile wieku. Życie codzienne stawało się coraz bardziej szare i beznadziejne. Perspektywy poprawy bytu materialnego były iluzoryczne, atrakcyjnych towarów ubywało; ich ceny były zresztą nieprawdopodobnie wysokie w stosunku do płac. Program uruchomienia produkcji fiata 125 miał na celu poprawę samopoczucia inteligencji technicznej i aparatu partyjno-administracyjnego, ale dla szerokich mas pozostawał abstrakcją. W życiu społecznym pogłębiały się fatalne efekty totalnego upaństwowienia, bałaganu i utrzymywania się rynku sprzedawcy: korupcja, złodziejstwo, chamstwo, znieczulica moralna i brak odpowiedzialności. Wyrazem głębokich frustracji społecznych był wzrost liczby samobójstw z 2,8 tyś. w 1965 r. do 4,3 tyś. w 1970 r.90
Nie mogąc zwiększyć podaży dóbr rynkowych, władze znów myślały o mechanicznym przywróceniu równowagi rynkowej przez zasadniczą podwyżkę cen. Choć wiele z nich pozostawało bez zmian od lat, inne, jak na przykład mięsa czy alkoholu, podniesiono stosunkowo niedawno. Struktura cen ustalanych przez państwo pozostawiała wiele do życzenia i była jednym z hamulców rozwoju gospodarczego. Niektóre towary, na przykład chleb czy mleko, dotowane były przez budżet, inne, jak alkohol, przynosiły budżetowi ogromne dochody. Tak czy inaczej, podwyżki cen musiały ponownie obniżyć stopę życiową ludności. Podwyżki, które wprowadzono w grudniu 1970 r., stały się przyczyną gwałtownego protestu robotników Wybrzeża, krwawej pacyfikacji tego protestu i zmiany ekipy rządzącej.
Na początku lat siedemdziesiątych, w okresie gierkowskiego “cudu gospodarczego" na kredyt, przeciętna stopa życiowa wyraźnie rosła. Wysoka była dynamika płac nominalnych. Towarzyszył jej szybki wzrost cen i to nie tylko wolnorynkowych, ale i państwowych. W warunkach rynku dostawcy producenci śrubowali ceny, najczęściej wprowadzając rzekome “nowości" a wycofując niemal analogiczne produkty o niższych cenach. Wzrost płac nominalnych przewyższał jednak wzrost kosztów utrzymania. Mimo że dane GUS-u były nadmiernie optymistyczne, faktem jest, iż siła nabywcza społeczeństwa rosła. Rosła też polaryzacja dochodów. Zatrudnionych w politycznie i gospodarczo uprzywilejowanych działach gospodarki nazywano “wielkoprzemysłową klasą robotniczą".
90 “Tygodnik Powszechny" 1 III 1970 i 5 IV 1970; Rocznik Statystyczny 1971, s. 725.
282
Protektorzy tych gałęzi zdobywali dla siebie i swoich pracowników wciąż nowe fundusze, zwiększając rozpiętość między zatrudnionymi tu robotnikami a pracownikami innych gałęzi i zakładów. Skrajnym przykładem takich praktyk były zarobki budowniczych huty “Katowice". Na drugim biegunie znalazły się masy pracowników zarabiających zupełnie przeciętnie, a około 1,2 mln rencistów żyło na poziomie niewiele wyższym od głodowego. Rosnąca część dochodów “zaradniejszej" części społeczeństwa pochodziła z kradzieży, łapownictwa bądź niewspółmiernie wysokich dochodów w walutach wymienialnych, szczególnie korzystnych wobec uznawania przez państwo w “eksporcie wewnętrznym" Pewexu czarno-
rynkowego kursu dolara.
Szkodliwe społecznie były też deformacje struktury spożycia. Dramatycznym problemem stawał się alkoholizm, ponieważ spożycie napojów alkoholowych rosło szybciej niż dochody realne. Podczas gdy spożycie indywidualne wzrosło przeciętnie w latach 1971-1975 o 50%, spożycie mięsa — o 46%, to spożycie alkoholu - o 71%. W 1975 r. konsumpcja napojów alkoholowych wyniosła w przeliczeniu na czysty spirytus około 8 litrów na głowę, a więc prawie dziewięciokrotnie więcej niż przed II wojną światową. Nawoływania władz do walki z alkoholizmem nie mogły zastąpić braku prawdziwej polityki w tym zakresie, a wódka była stale najbardziej atrakcyjnym i powszechnie dostępnym artykułem konsumpcyjnym. W czasie, gdy ekipa gierkowska lansowała masową motoryzację, przeznaczoną dla górnych warstw hierarchii zarobkowej, napięcia wystąpiły w budownictwie mieszkaniowym. Pomimo wzrostu liczby wybudowanych mieszkań spółdzielczych ze 194 tyś. w 1970 r. do 264 tyś. 1975 r., liczba małżeństw nowo zawartych zwiększyła się w tym okresie z 280 tyś. do 331 tyś., stąd też liczba oczekujących na mieszkania wzrosła odpowiednio z 981 tyś. do 1807 tyś. osób. Gdy propaganda wychwalała “dynamiczny" rozwój budownictwa mieszkaniowego i przekroczenie planu w tej dziedzinie, deficyt mieszkań zwiększył się niemal dwukrotnie. Środki masowego przekazu szermowały wskaźnikami wzrostu liczby “fabryk domów", a jednocześnie zmniejszano produkcję cegieł i innych, na ogół tańszych, materiałów budowlanych; udział nakładów na gospodarkę mieszkaniową w całości inwestycji państwowych malał91.
W wyniku polityki inwestycyjnej władz, w drugiej połowie lat siedemdziesiątych położenie materialne ludności zwolna się pogarszało. Według
91 Rocznik Statystyczny 1978, s. XXXV, 36, 66,; 68; J. Bartecki, op. ot., s. 12-21. 283
zawyżonych oficjalnych danych płace realne wzrosły jeszcze w latach 1976-1977; w rok później obniżyły się o 3%, a w 1979 r. wzrosły o 2%. Dochody realne rolników indywidualnych, rosnące do 1978 r., zmniejszyły się w 1979 r. i wykazywały tendencję zniżkową. Pomimo osiągnięcia w 1978 r. najwyższego od zakończenia wojny poziomu konsumpcji, pozostawał on jednak nadal daleko w tyle za Europą Zachodnią. O ile w przeliczeniu ha czas pracy chleb kosztował w PRL tyle samo co w RFN, to mięso — dwukrotnie więcej, obuwie — pięciokrotnie, telewizor — dziewię-ciokrotnie, a samochód — dziesięciokrotnie drożej92. Stale pogarszały się perspektywy mieszkaniowe i jakość służby zdrowia. Ratując się przed degrengoladą gospodarki, władze zwiększały eksploatację niektórych grup robotników. Na przykład górników pozbawiono wolnych sobót, a w kopalniach zaczęto wprowadzać “czterobrygadowy" system pracy, zmierzający do likwidacji odpoczynku niedzielnego. Pogarszało to nie tylko bezpieczeństwo pracy, ale i stan zdrowia załóg.
Pogarszanie się warunków materialnych wywoływało coraz większy niepokój niezależnych kół opiniotwórczych. Ryszard Krynicki napisał wówczas: “Właściciele narodów głosili [...], że jest coraz lepiej, a będzie jeszcze lepiej; im dłużej trwały przemówienia — tym bardziej wydłużały się kolejki"93. Pogłębiający się kryzys lat siedemdziesiątych wyzwolił wiele dramatycznych zjawisk społecznych. Polityka propagowania konsumpcji spowodowała masowy wzrost aspiracji w tej dziedzinie. Załamanie owych nadziei wywołało olbrzymią frustrację. Chaos w zaopatrzeniu, wolunta-ryzm decyzji gospodarczych, ich częstokroć oczywisty bezsens, arogancja władz, rozpanoszenie się oficjalnego kłamstwa szły w parze z narastaniem postaw lekceważenia obowiązków, masową korupcją oraz utratą reszty wiary w sensowność i spójność systemu.
W wyniku fiaska gierkowskiego “cudu na kredyt" ponownie doszło do masowych protestów robotniczych, po raz pierwszy w 1976 r., po raz drugi — w lecie 1980 r. Strajki lipcowe i sierpniowe 1980 r. zrodziły w końcu “Solidarność", która stała się masowym frontem protestu, odmowy posłuszeństwa społeczeństwa, skierowanym przeciw praktykom władz, wyrosłym na gruncie obrony praw pracowników do godnych warunków życia. Zdławienie “Solidarności" przez wprowadzenie stanu wojennego w grud-
92 Z. J. Suchecki, Czarny rynek, “Głos" 1980, nr 1/2, s. 40-41; J. Bartecki, op. et, s. 13, 20-21; Rocznik Statystyczny 1981, s. XXXI-XXXV, XXVII.
93 R. Krynicki, Co pewien czas, “Zapis" 1977, nr 1, s. 21.
284
niu 1981 r. miało podwójny sens: władze komunistyczne nie tylko nie były w stanie zaakceptować partnerstwa niezależnej reprezentacji społeczeństwa, ale także brały na siebie całą odpowiedzialność za położenie materialne ludności. Próby “kupienia" spokoju społecznego zakończyły się jednak fiaskiem. Władze stanu wojennego i lat następnych mogły społeczeństwo straszyć swoją siłą, ale nie zdołały zdynamizować rozwoju gospodarczego, a przez to nie miały za co kupić poparcia
społecznego.
W rezultacie dziesięcioleci polityki ekstensywnego wzrostu, nie liczącej się z “ludzkim" wymiarem ekonomii, gospodarka zamieniła Polskę w śmietnisko. Rozmiary zniszczeń ekologicznych są dziś w Polsce olbrzymie. Na początku lat dziewięćdziesiątych około 10% powierzchni kraju, zamieszkiwanej przez około 30% Polaków, znajdowało się w strefie zagrożenia ekologicznego. Tylko około 55% śmieci komunalnych trafiało na zorganizowane i kontrolowane wysypiska. Nie wiadomo, co się działo z resztą. Prawdopodobnie trafiały na wysypiska dzikie, nie posiadające żadnych zabezpieczeń i zagrażające otoczeniu. Oczyszczano zaledwie około 37% ścieków, a około 70% polskich wsi zaopatrywało się w wodę
złej jakości94.
Nie można zaprzeczyć, że w ciągu ponad czterdziestu lat PRL stopa
życiowa ludności stopniowo się podnosiła. Wzrost ten był jednak stosunkowo bardzo wolny, co obrazują wskaźniki przytoczone w tabeli 4. Widać
Tabela 4. Średnioroczne tempo wzrostu płac realnych w niektórych krajach (w%)
Kraj
|
1961-1965
|
1966-1970
|
1971-1975
|
1976-1980
|
1961-1980
|
Austria
|
5,2
|
5,4
|
V
|
1,5
|
4,5
|
Francja
|
3,9
|
4,1
|
6,6
|
3,0
|
4,4
|
Japonia
|
3,7
|
8,1
|
5,9
|
2,8
|
5,1
|
RFN
|
6,8
|
4,5
|
3,5
|
3,2
|
4,5
|
Włochy
|
5,7
|
5,0
|
6,3 ,
|
3,8
|
5,2
|
ZSRR
|
1,7.
|
4,2
|
3,6
|
2,7
|
3,0
|
PRL
|
1,5
|
2,1
|
7,2
|
1,8
|
3,1
|
Źródło:). Kolipiński, Diagnoza stanu gospodarki przestrzennej, “Przegląd Techniczny" 20 II 1983, s. 17.
94 Kraina siarką i azotem płynąca, “Gazeta Wyborcza" 3 XII 1993. 285
z niej wyraźnie, że tempo wzrostu płac realnych w Polsce było, nawet według oficjalnych danych, niższe niż w czołowych państwach zachodnich.
Płace realne nie są najlepszym wskaźnikiem dynamiki stopy życiowej w PRL, nie tylko zresztą z powodu ich upiększania przez GUS, lecz także ze względu na to, że dla konsumenta liczy się nie wyłącznie siła nabywcza, ale i sposób jej realizacji, a więc - obrazowo rzecz ujmując - czas stania w kolejce. Stojąc w kolejce konsument może nie zauważyć, że według statystyk jego płaca realna rośnie. Tym większa jest jego frustracja, gdy płaca ta przestaje rosnąć, albo wręcz się obniża. Choć władze opierały swoje plany rozwoju gospodarczego na pozaekonomicznej motywacji pracowników, apelując o zaangażowanie i entuzjazm produkcyjny, załamanie tego typu motywacji, a nawet więcej - załamanie moralne pracy, pojawiało się jako zupełne zaskoczenie dla władz. Tak było w czerwcu 1956 r. w Poznaniu, w grudniu 1970 r. na Wybrzeżu, w czerwcu 1976 r. w Radomiu i Ursusie oraz w 1980 r. w całym kraju. Świadczy to wyraźnie, że popyt i nastroje społeczne były tylko sporadycznie brane pod uwagę przy podejmowaniu strategicznych decyzji gospodarczych.
Tymczasem zasób, który można by nazwać “morale pracy", był stale wyczerpywany. Ilustracją tego procesu może być fakt, że wbrew utrzymywanemu przez całe dziesięciolecia poglądowi, iż płace w “socjalizmie realnym" nie mogły wzrastać szybciej, gdyż nie pozwalała na to wolno rosnąca wydajność pracy, prawda wyglądała akurat na odwrót. W latach 1950-1955 wydajność pracy wzrosła o 30%, natomiast płace realne o 3,5%, w latach 1956-1960 analogiczne wskaźniki wyniosły 29% i 26%, w latach 1961-1965 - 22,5% i 7,5%, w latach 1966-1970 - 23% i 10,5%, w latach 1971-1975 - 40% i 33,5%, a w latach 1976-1980 - 10% i 9,5%5. Jeśli przyjąć, upraszczając, że wydajność pracy tworzy podaż, a płace - popyt, w całej historii PRL powinniśmy mieć do czynienia z nadprodukcją. Było jednak odwrotnie: rosnący stumień płac nie napotykał dostatecznej podaży towarów. Rosnąca wydajność była więc marnowana przez system nakazowo-rozdzielczy oraz politykę gospodarczą władz. Nic zatem dziwnego, że wbrew oficjalnej ideologii, powtarzającej hasła o społecznych celach gospodarowania w “realnym socjalizmie", sprzeczna z tymi hasłami rzeczywistość powodowała trwałe deformacje w ludzkich postawach wobec pracy.
95 Rocznik Statystyczny 1971, s. 3; 1987, s. XXXIII. 286
8. MIEJSCE POLSKI W ŚWIECIE
Jeśli z powyższych rozważań wynika krytyczna ocena polityki gospodarczej władz PRL, to warto przyjrzeć się także jej długofalowym skutkom. Tez historycznych nie da się weryfikować, gdyż nie istnieje szansa powtórzenia eksperymentu przy innych założeniach. Pozostaje jednak możliwość porównań międzynarodowych, które mogą wskazać, czy wybrana droga była szybsza niż gdzie indziej, czy wolniejsza. Od porównań tych nie oczekujmy zbyt wiele, nie tylko ze względu na trudności przeliczeniowe. Mamy do czynienia z długimi okresami, w których zmieniała się nie tylko wielkość produkcji czy dochodu, ale także ich jakość i struktura. Ponadto w porównaniach międzynarodowych ujawniają się skutki różnych czynników, np. położenia geopolitycznego, systemu ekonomicznego itd., a nie tylko samej polityki gospodarczej.
W okresie międzywojennym różnie oceniano dystans dzielący Polskę od państw wyżej rozwiniętych gospodarczo. W 1929 r. wartość polskiej produkcji rolniczej, górniczej i przemysłowej na jednego mieszkańca oceniał Ludwik Landau na około 610 zł. Jeśli wskaźnik ten przyjąć za 100, produkcja rolnicza, górnicza i przemysłowa USA wynosiła wówczas 608, Francji - 300, Wielkiej Brytanii - 288, Niemiec - 288, Włoch -144, Hiszpanii - 123, a Portugalii - 7596. Według innego szacunku, dochód społeczny na jednego mieszkańca Polski wynosił w 1929 r. 472 zł. Przyjmując ten wskaźnik za 100 zobaczymy, że w USA dochód ów wynosił 726, w Wielkiej Brytanii - 609, we Francji - 366, w Niemczech - 321, a w Finlandii - 11997. W 1938 r. produkcję przemysłową Polski na jednego mieszkańca oceniano na 21 dolarów. Jeśli przyjąć ją za 100, analogiczny wskaźnik Wielkiej Brytanii wynosił 666, Niemiec - 629, Francji - 362, Włoch - 195, a Finlandii - 17698. W przybliżeniu przyjąć więc można, że polski dochód społeczny na jednego mieszkańca był w okresie międzywojennym około siedmiokrotnie niższy niż w USA, sześciokrotnie - niż w Wielkiej Brytanii, pięciokrotnie - niż w Niemczech, czterokrotnie mniejszy od francuskiego, o około 50% niższy niż we Włoszech i Finlandii,
96 L. Landau, Gospodarka światowa. Produkcja i dochód społeczny w liczbach, Warszawa 1939, cyt. wg: Ma/y Rocznik Statystyczny 1939, s. 67.
97 Revue de la situation economique mondiale 1935/1936, s. 117 cyt. za: C. Klamer, Dochód społeczny wsi i miast w Polsce w okresie przesilenia gospodarczego 1929-1936, Lwów 1937, s. 13.
98 l. Syennilson, Crowth and Stagnation in the Európean Ecohomy, Geneva 1954, s. 306.
287
zbliżony do hiszpańskiego oraz nieco wyższy niż w Portugalii i Grecji. Istnieją różne oceny dystansu Polski międzywojennej, a zwłaszcza zmian tego dystansu między wojnami-". W tym miejscu interesujące są jednak raczej porównania zmiany dystansu Polski międzywojennej i obecnej.
II wojna światowa przyniosła Polsce olbrzymie zniszczenia, jednak poziom produkcji i dochodu sprzed wojny został przywrócony niewiele później niż w innych państwach europejskich. Polska produkcja przemysłowa na porównywalnym obszarze stanowiła w 1949 r. już około 160% produkcji z 1938 r., a zbiory czterech zbóż wyniosły w latach 1945-1949 r. około 75% zbiorów z lat 1935-1939. W sumie można przyjąć w przybliżeniu, że w 1949 r. polski dochód narodowy zbliżył się do poziomu 1938 r., przy założeniu, iż porównujemy ten sam obszar Polski powojennej. Jak wyglądała sytuacja innych krajów? W 1949 r. produkt narodowy Finlandii był wyższy od poziomu z 1938 r. o 38%, Wielkiej Brytanii i Francji - o 12%, Austrii - o 8%, Włoch - o 6%, a w Grecji był, ze względu na wojnę domową, niższy o 7%. Hiszpania odbudowała w 1949 r. poziom produktu narodowego sprzed wielkiego kryzysu. Porównanie z rokiem 1938 jest tu niemiarodajne, ze względu na skutki wojny domowej w latach 1935-1939 °°. Wszystko to wskazuje, że punkt startu gospodarki polskiej w 1950 r. był, oczywiście względnie, niższy niż większości państw europejskich, ale nie była to różnica ogromna.
W ciągu czterdziestu lat powojennych Polska dokonała poważnego postępu w wielu dziedzinach życia materialnego. W czasach PRL traktowano ów postęp jako dowód na słuszność drogi “socjalistycznej". Tymczasem warto zastanowić się, jak postęp ten wygląda w zestawieniu z rozwojem krajów, które pozostały przy gospodarce rynkowej, a zwłaszcza państw, które - jak Włochy, Hiszpania, Grecja i Portugalia - znajdowały się przed II wojną światową na podobnym co Polska poziomie rozwoju1"1. Pewien pogląd na ten temat można sobie wyrobić na podstawie danych zawartych w tabeli 5.
n Pesymistycznie oceniali na przykład ten dystans Z. Landau, J. Tomaszewski, Pofefca w Europie i świecie 1918-1939, Warszawa 1980.
loo vvg: c. M. Cipolla, The Fontana Economic History ol Europę, London 1976 t VI (2) s. 670-747.
"" Ostatnio podobnego porównania dokonali A. Jezierski, C. Leszczyńska, Dzfe/e gospodarcze Polski...., s. 277. Jest rzeczą ciekawą, ze zamieszczona tam tabela dokładnie potwierdza fakt względnego cofnięcia się gospodarki Polski w stosunku do porównywalnych krajów europejskich, lecz autorzy nie zwracają na to większej uwagi.
288
Tabela 5. Wskaźniki poziomu życia w niektórych krajach w 1989 r.
Kraj
|
PKB na osobę (w USD)
|
Liczba samochodów na 1 tyś. ludności
|
Liczba telefonów na 1 tyś. ludności
|
Liczba studentów na 1 tyś. ludności
|
Czechosłowacja
|
2350
|
199
|
255
|
12
|
Finlandia
|
22120
|
363
|
•
|
30
|
Francja
|
17830
|
395
|
667
|
27
|
Grecja
|
5350
|
151
|
•
|
21
|
Hiszpania
|
9 330
|
295
|
399
|
27
|
Japonia
|
23810
|
241
|
556
|
21
|
Polska
|
1790 ,
|
127
|
128 .
|
13
|
Portugalia
|
4250
|
224
|
•
|
13
|
RFN
|
20440
|
480
|
680
|
28
|
W. Brytania. ,
|
• 14610
|
366
|
523
|
19
|
Włochy
|
15120
|
438
|
510
|
22
|
USA
|
20910
|
643
|
892
|
32
|
Źródło: Leksykon państw {wiata, Warszawa 1993, pass,. Rocznik Statystyczny 1991, s. 509-510, 560, 563.
Pod względem produktu narodowego brutto na jednego mieszkańca praktycznie wszystkie analizowane kraje rozwinęły się szybciej. O ile przed wojną polski dochód społeczny na jednego mieszkańca był siedmiokrotnie niższy niż w USA, o tyle w 1989 r. — już dwunastokrotnie. Międzywojenny dochód społeczny Wielkiej Brytanii był około sześciokrotnie wyższy niż polski, a w 1989 r. - około ośmiokrotnie, Francji - odpowiednio - czterokrotnie i dziesięciokrotnie wyższy, Niemiec - pięciokrotnie i jedenastokrot-nie wyższy. Najbardziej niekorzystnie wygląda porównanie z krajami, które przed wojną wyprzedzały nas niewiele, jak Finlandia, Hiszpania i Włochy, lub znajdowały się w tym rankingu nawet za Polską, jak Grecja i Portugalia. W 1989 r. miały one produkt narodowy brutto na jednego mieszkańca dwunastokrotnie (Finlandia), ośmiokrotnie (Włochy), pięciokrotnie (Hiszpania), trzykrotnie (Grecja) oraz dwuipółkrotnie (Portugalia) wyższy niż Polska. Oczywiście należy pamiętać, że obliczenia te były dość przybliżone ze względu na niewymienialność złotego. Również poziom cen i rozmiary “konsumpcji zbiorowej" były na tyle różne, że faktyczna siła
289
nabywcza Polaków mogła być względnie wyższa, niżby to wynikało z prostego przeliczenia produktu narodowego. Z drugiej strony, polski produkt narodowy zawierał prawdopodobnie więcej dóbr nie nadających
-się do konsumpcji (czołgi, armaty, ale także “buble") niż w krajach gospodarki rynkowej. W sumie wydaje się nie ulegać wątpliwości, że pod względem ekonomicznym Polska rozwijała się po wojnie wolniej niż większość europejskich państw gospodarki rynkowej.
Nieco bliżej czołówki państw europejskich znajdowała się Polska pod względem liczby samochodów i telefonów, choć w tym przypadku jeszcze trudniej mówić o porównywalności danych, ponieważ nie da się zestawić wygody jazdy przeciętnym samochodem zachodnim z “komfortem", jaki dawał tzw. maluch ani też tym bardziej nie da się porównać mąk związanych z uzyskaniem połączenia telefonicznego w Polsce z wygodą telekomunikacji zachodniej.
Aczkolwiek wydaje się to paradoksalne, pod względem kultury poró-wnania Polski ze światem gospodarki rynkowej wypadają stosunkowo lepiej, co widać w zaledwie dwu- lub trzykrotnie niższym wskaźniku liczby studentów szkół wyższych na tysiąc mieszkańców.
: Często używanym miernikiem poziomu życia jest wskaźnik zgonów niemowląt. W 1950 r. wskaźnik ten wynosił w Polsce 111 zgonów na 1 tyś. urodzeń żywych, co stanowiło 354% wskaźnika brytyjskiego, 256% - fińskiego, 214% - francuskiego, 194% - zachodnioniemieckiego, 174% - włoskiego i 159% - hiszpańskiego. W 1989 r. wskaźnik polski wynosił niecałe 16 zgonów na 1 tyś. urodzeń żywych, co stanowiło 274% wskaźnika fińskiego, 215%
- francuskiego, 212% - zachodnioniemieckiego, 189% - brytyjskiego, 181%
- włoskiego i 143% - hiszpańskiego102. Pod tym względem Polska zbliżyła się więc do Wielkiej Brytanii i Hiszpanii, a pozostała w tyle za RFN, Finlandią i Włochami. Spadek śmiertelności niemowląt w Polsce i Francji był podobny.
Z porównań tych wynika niedwuznacznie, że gospodarka PRL rozwijała się wolniej niż gospodarki rynkowe. Negatywna ocena systemu i polityki gospodarczej komunistów nie oznacza jednak, że należy potępić cały okres PRL jako część historii Polski. Przed takim potępieniem bronią się dziś miliony obywateli, którzy nie zawinili, że ich wysiłek marnowany był przez doktrynerskie rządy uzależnione od ZSRR i nie mieli praktycznie wyboru innego, jak życie i praca w systemie komunistycznym, nawet jeśfi były one chore, a system ten nie poddawał się reformom.
102 Rocznik statystyki międzynarodowej, Warszawa 1991, s. 65.
290
9. NIEREFORMOWALNOŚĆ SYSTEMU PRL
Krytyka polityki gospodarczej władz PRL napotyka istotną trudność - jak dokonać sprawiedliwej oceny, gdy błędy i nieracjonalność tej polityki wynikały w dużej mierze z istoty systemu nakazowo-rozdziel-czego? Jeśli uznamy, że system był zły, to czy można usprawiedliwić poczynania polityków działających w jego ramach? Zauważmy, że obracamy się tu w błędnym kole. System wymyślili i stworzyli ludzie - co prawda nie w Polsce - i ostatecznie miał on służyć ludziom. Tymczasem jego praktyka pokazała, że to raczej ludzie służyć musieli systemowi. W ZSRR akceptowano coraz bardziej widoczne jego absurdy ze względu na przyjęte dogmaty, interes warstwy rządzącej, a także społeczną bierność, którą on nagradzał. Powstał swoisty zamknięty krąg krzywych luster: pracownicy akceptowali nędzne warunki życia, gdyż nie znali innych, a także nie mieli ani ochoty, ani motywacji do większego wysiłku. Ich głównym motywem postępowania stawał się “święty spokój" i w tym względzie upodabniali się do rządzącej nomenklatury. Podobny sposób myślenia upowszechniał się też w Polsce, gdzie system wydawał się niezmienialny ze względu na zależność od ZSRR. “Geopolityką" nie da się jednak wytłumaczyć wszystkiego. W Polsce też przez całe dziesięciolecia istniały kręgi społeczne żywotnie zainteresowane, by system przetrwał.
Powstał cały zestaw usprawiedliwień nieangażowania się w działania na rzecz zmiany systemu komunistycznego: głową muru nie przebijesz, cóż sam mogę poradzić? (chyba że wszyscy, wówczas ja również), trzeba służyć temu, co wieczne, tworząc nieprzemijające wartości nauki i kultury, a mysia krzątanina wokół protestów odrywa od tej służby, czy też: jeśli nie ja, to ktoś inny (i lepiej jeśli ja, bo przyczynię mniej szkody)103. Tymczasem najczęściej okazywało się, że były to tylko wymówki, a chętnych do władzy nie brakowało. Czy musieli więc ją brać, czy chcieli? Czy wbrew uwarunkowaniom systemowym chcieli czegoś dokonać i czy tego dokonali? W jakim stopniu byli w stanie odejść od doktrynalnych dogmatów? Odpowiedzi jest tyle, ile osób, które sprawowały wysokie funkcje w systemie PRL.
Problem odpowiedzialności można prześledzić na tle nieudanych prób zreformowania systemu gospodarczego PRL. Próby reformy planowania i zarządzania okazywały się na ogół nieskuteczne, gdyż obracały się
03 w. Bukowski, l powraca wiatr..., Warszawa 1984, s. 53-55. ,- 291
w zaklętym kręgu dogmatów tego systemu. Po 1956 r. mówiono wiele o konieczności rozwoju samorządności pracowniczej, ale nie znalazło to żadnego praktycznego wyrazu w zarządzaniu przedsiębiorstwami. Na miejsce wybranych po październiku 1956 r. rad robotniczych władze ustanowiły tzw. konferencje samorządu robotniczego, z udziałem dyrekcji i organizacji partyjnej, co stanowiło zaprzeczenie idei samorządności.
Widząc niską efektywność gospodarki, również w latach sześćdziesiątych władze partyjno-rządowe zapowiadały zasadnicze reformy w kierowaniu przedsiębiorstwami. IV plenum KC PZPR w lipcu 1965 r. poświęcono projektowanym zmianom w systemie planowania i zarządzania. Szumne uchwały tego plenum przewidywały daleko idące reformy, z których w życie wprowadzony został w styczniu 1966 r. nowy system obliczania cen fabrycznych, tworzenia funduszu zakładowego oraz rezerw centralnych, a w grudniu 1966 r. nowe zasady organizacji i działania zjednoczeń. Innowacje te polegały na zwiększeniu roli zjednoczeń w opracowywaniu planów gospodarczych. Zarządzanie zamierzano oprzeć na rachunku ekonomicznym, co miało podnieść wydajność pracy.
X plenum KC w grudniu 1965 r. poświęcono handlowi zagranicznemu. Planowano wyodrębnienie specjalizacji eksportowych i podniesienie tempa wdrażania postępu technicznego, przez co nastąpić miała aktywizacja eksportu, głównie maszyn i urządzeń oraz gotowych wyrobów przemysłowych. Możliwości eksportowe dostrzeżono w przemyśle maszynowym, meblowym i odzieżowym, gdzie skupić się miały dodatkowo nakłady. Trzem fabrykom maszyn: Zakładom im. H. Cegielskiego oraz “Rafametowi" i “Befamie" przyznano eksperymentalnie prawo do samodzielnego prowadzenia handlu zagranicznego. Zamierzano nawiązać kooperację międzynarodową opartą na zakupie licencji zagranicznych. W uchwałach VI plenum KC z kwietnia 1966 r. zwrócono uwagę na nadmierne koszty i przewlekanie inwestycji oraz przekraczanie ich kosztorysów. Postulowano zastępowanie nowych inwestycji unowocześnianiem zakładów istniejących. Na VII plenum KC w październiku 1966 r. podkreślano potrzebę usprawnienia organizacji pracy w przedsiębiorstwach. Wprowadzone zmiany niewiele uzdrowiły funkcjonowanie systemu nakazowo-rozdzielczego. Wszelkie autentyczne reformy gospodarcze mogły bowiem zagrozić interesom rządzącej biurokracji partyjnej, posiadającej monopol decyzji ekonomicznej, toteż były przez nią skutecznie blokowane.
292
Pod koniec lat sześćdziesiątych pogarszaniu się sytuacji ekonomicznej towarzyszyły dalsze próby wprowadzenia reformy. Już na V Zjeździe PZPR Gomułka rzucił hasło “selektywnego rozwoju", polegającego na przyspieszeniu wzrostu najbardziej nowoczesnych gałęzi przemysłu. Na II plenum KC w kwietniu 1969 r. zastanawiano się nad usprawnieniem procesu inwestycyjnego oraz poprawieniem efektywności gospodarowania. W kwietniu 1969 r. Gomułka ostro skrytykował praktyki przedsiębiorstw przekraczających normatywy inwestycyjne, a nazajutrz partyjny szef gospodarki, Bolesław Jaszczuk, nakreślił wizję bodźców zachęcających zakłady do wykonywania planu i karzących za brak sukcesów. Początkowo zakładano, że reforma obejmie całość gospodarki, jednak inercja aparatu partyjno-administracyjnego oraz doraźne potrzeby i grupowe interesy spowodowały, iż reformę zaczęto rozdrabniać na poszczególne posunięcia. Mizerne efekty programu deglomeracji Warszawy były dla reformy złym prognostykiem. Nieśmiałe słowa krytyki i postulaty reform, wysuwane przez niektórych ekonomistów, napotykały arogancję i samozadowolenie “wszechwiedzącego" kierownictwa partyjnego, które coraz wyraźniej markowało reformę, ograniczając się do szermowania hasłami Q “wyższości rewolucji naukowo-technicznej w warunkach socjalizmu" nad kapitalizmem.
Na V plenum KC w dniach 19-20 maja 1970 r. Jaszczuk wystąpił z projektem “usprawnienia systemu bodźców materialnych w gospodarce uspołecznionej". Teoretycznie system wiązania wzrostu płac z podnoszeniem wydajności pracy był bez zarzutu. Jednak w praktyce skomplikowane metody łączenia efektów płacowych z produkcyjnymi spowodowały, że związek ten był niezauważalny. Co więcej, podstawą obliczeń miał być poziom produkcji, wydajności i płac w 1970 r., a przez pierwsze dwa lata nie zakładano wzrostu płac nominalnych. Cały ten szumnie reklamowany “system bodźców materialnego zainteresowania" okazał się więc manipulacją, zmierzającą do wymuszenia na robotnikach wyższej wydajności i dodatkowego wysiłku, na razie bez żadnej rekompensaty płacowej. Nic też dziwnego, że projekt “systemu bodźców" został potraktowany przez załogi podejrzliwie lub wręcz wrogo, a upadek ekipy Gomułki sprawił, iż cały program zarzucono.
Na początku lat siedemdziesiątych podobnie pozorne działania podjęto w postaci tworzenia Wielkich Organizacji Gospodarczych. W okresie szesnastu miesięcy “Solidarności", w latach 1980-1981, w środowiskach niezależnie myślących ekonomistów, nierzadko członków PZPR, podjęto
293
pogłębioną analizę systemowych ograniczeń wzrostu gospodarczego PRL. Władze nie zdecydowały się jednak na bardziej konsekwentną reformę systemu, która pozostała hasłem bez pokrycia, podobnie jak “socjalistyczna gospodarka rynkowa". W stanie wojennym zapowiadano oparcie reformy gospodarczej na samodzielności, samorządności i samofinansowa-niu przedsiębiorstw, ale znów reforma ograniczyła się głównie do podwyżek cen, a gdy w 1987 r. zaczęto głosić program drugiego etapu reformy, społeczeństwo nie bardzo pamiętało, że był jakiś pierwszy etap:
oraz ponownie oczekiwało podwyżek, które zresztą nastąpiły.
Niezależnie od momentu - pamiętajmy o początkach pieriestrojki i głasnosti w ZSRR - w którym doszło do dyskusji, jaką władze zainicjowały:
pod koniec 1987 r., w okresie referendum na temat drugiego etapu reformy gospodarczej, była ona nadal charakterystyczna dla komunistycznego sposobu myślenia. W wypowiedzi rzecznika rządu Jerzego Urbana pojawiła się wówczas parabola, porównująca sytuację społeczno-gospo-darczą Polski do relacji między chirurgiem i pacjentem, którego ów lekarz pyta o zgodę na operację. Parabola ta wywołać mogła jednak skojarzenia niezbyt miłe dla władz. Prawdą było, że system gospodarczy PRL znajdował się w stanie zapaści. Jakaż to jednak siła powaliła go na łoże boleści? Czy mógł swobodnie działać i czy to go zgubiło, czy też przypadkiem nie uczono przez dziesięciolecia, że nie wolno się ruszyć bez zezwolenia i czy nie przez to stał się kaleką? A lekarze - czy naprawdę wiedzieli wówczas, co należy czynić, by pacjent ozdrowiał? l kto był tym lekarzem - niezależni od władz ekonomiści, bezsilnie obserwujący degrengoladę gospodarki, czy przedstawiciele aparatu władz, bardziej skłonni myśleć sloganami lub kierować się własnym interesem?104
Po długim okresie nieudanych prób reformy systemu nakazo-wo-rozdzielczego, dopiero pod koniec lat osiemdziesiątych zaczęto przyznawać, nawet oficjalnie, że “socjalistyczna gospodarka rynkowa" jest kwadraturą koła. Zauważano, że zysk nie może stać się głównym kryterium działania “przedsiębiorstw socjalistycznych", że nie ma w nich żadnego mechanizmu regulującego racjonalnie podział nadwyżki na część akumulowaną i spożywaną, że przedsiębiorstwa te wykazują naturalną tendencję do monopolizacji oraz że zasada pełnego zatrudnienia uniemożliwia racjonalne wykorzystanie siły roboczej. Dostrzegano coraz wyraźniej, że reformy systemu nakazowo-rozdzielczego obracają się w za-
)04 W. Roszkowski, jaki sens ma ta operacja!, “Znaki Czasu" 1988, nr 1, s. 149-154.
294
klętym kręgu: zwiększenie efektywności i racjonalności działania nie było możliwe bez przełomowej reformy systemu społeczno-politycznego, a więc odrzucenia jego podstawowych dogmatów.
Publiczna debata nad koniecznością przebudowy podstaw systemu rozpoczęła się najwcześniej w Polsce, gdzie już na początku 1988 r. oficjalnie “odkryto", na przykład, że nie ma gospodarki rynkowej bez różnych podmiotów własności105. Argumenty wytaczane przez obrońców systemu brzmiały coraz bardziej groteskowo. Podkreślano m.in. groźbę powrotu “pasożytniczej klasy kapitalistów" i rozwarstwienia dochodowego społeczeństwa, jak gdyby rozwarstwienie to już nie nastąpiło w “socjalizmie realnym", zarówno pod względem dostępu do pieniędzy, jak i władzy, a także jak gdyby komunistyczna nomenklatura nie była jeszcze bardziej pasożytniczą warstwą społeczną. Łatwiej dopuszczano napływ kapitału obcego w postaci joint ventures niż rozwój rodzimego kapitału prywatnego106.
Dziś wydawać się może dziwne, że wiara w możliwość reformy systemu nakazowo-rozdzielczego trwała tak długo że nie podważała jej publicznie większość ekonomistów i polityków, obecnie realizujących koncepcje wolnorynkowe. Dowodzi to tylko siły presji systemu, skutecznie uciszającego nawet mniejszość specjalistów, którzy wiedzieli i nie ukrywali, że “król jest nagi". Problem odpowiedzialności za komunizm pozostaje nadal otwarty i niesłychanie skomplikowany. Polega on nie tylko na różnym uwikłaniu w decyzje komunistycznych “ideowców" i cyników, ale także na błędnym kole współuczestnictwa ludzi dobrej woli. Podstawową odpowiedzialność za politykę gospodarczą ponosili przywódcy partyjni i państwowi. W latach stalinowskich był to szef partii - Bierut, i jego czołowy administrator gospodarczy - Hilary Minc. W okresie gomułkowskim większość decyzji ekonomicznych podejmował sam Go-mułka, ale także jego szefowie Komisji Planowania, na przykład Stefan Jędrychowski oraz, pod koniec lat sześćdziesiątych, Bolesław Jaszczuk. W latach siedemdziesiątych szef partii Gierek oddał dużą część decyzji w sprawach gospodarczych premierowi Jaroszewiczowi, a jego głównym współpracownikiem był Tadeusz Wrzaszczyk. W latach osiemdziesiątych za politykę gospodarczą odpowiadał oczywiście gen. Jaruzelski, ale scedo-
nr 4.
)05 A. Matysiak, Czy własność społeczna hamuje reformy?, “Życie Gospodarcze" 1988, 106 M. Mieszczankowski, Niewiadome układu docelowego, ibidem, nr 1.
295
wał on wiele decyzji na premiera Zbigniewa Messnera, wicepremiera Zbigniewa Szałajdę oraz sekretarza KC Manfreda Gorywodę. Trudno tu, naturalnie, wymienić wszystkich ich doradców. Część z nich podjęła odpowiedzialność za współrządzenie i skompromitowała się, nie osiągnąwszy wiele. Jednocześnie bezkompromisowi, uczciwi ludzie nie brali się za rządzenie (bo i dostęp do władzy był racjonowany), a tym bardziej nie mieli wpływu na rządy, które stawały się domeną cyników, nieuków i karierowiczów.
Odpowiedzialność za przestępstwa, których dokonywano w imię komunizmu, oraz za marnowanie energii społecznej jest kwestią bardzo trudną i musi uwzględniać warunki działania poszczególnych osób. Do warunków tych zaliczyć można rolę i swobodę w podejmowaniu decyzji, świadomość bezsensowności czy szkodliwości działań, osiągalność celów, których ceną był współudział w rządzeniu Polską Ludową. Punktem wyjścia dyskusji na ten temat powinno być założenie, że nikt nie jest bez winy, by pierwszy mógł rzucić kamieniem. Mimo to dyskusja oraz sprawiedliwa ocena odpowiedzialności za komunizm nie mogą czekać w nieskończoność.
ZAKOŃCZENIE
W zamierzeniu autorów i wydawnictwa książka ta jest dwugłosem o polskiej polityce gospodarczej w XX wieku. Każdy historyk ma nieco odmienne podejście do poszczególnych kwestii związanych z tym tematem oraz różnie ocenia wagę i wymowę źródeł. Równoległe zestawienie dwóch ocen polskiej polityki gospodarczej wydawało się nam interesujące, toteż zdecydowaliśmy się na dwa odrębne opracowania materiału, ujętego jedynie w podobne ramy formalne (podział na części i rozdziały). Obu tekstów nie uzgadnialiśmy ze sobą, toteż końcowy wynik pracy był i dla nas pewną niewiadomą. Konfrontację obu stanowisk uznaliśmy za wartą przedstawienia w tej postaci.
Uważny czytelnik mógł zauważyć różnice w podejściu autorów do całego tematu oraz niektórych kwestii szczegółowych, a także w używanej argumentacji. W Zakończeniu nie jest jednak naszym zamiarem powtarzanie głównych tez ani ich wzajemna krytyka. Wymagałoby to bowiem licznych powtórzeń, które mogłyby czytelnika znużyć. Zdecydowaliśmy się tylko przypomnieć i uwypuklić te kwestie, w których zajmujemy podobne stanowisko, w których się różnimy lub w których się uzupełniamy. W ten sposób chcemy zachęcić czytelnika do wyciągnięcia wniosku, czyja argumentacja jest bardziej przekonywająca. Zamiast w zaciekłej dyskusji dążyć do wypracowania wspólnego stanowiska, postanowiliśmy pozostawić omawiane kwestie ostatecznej ocenie czytelnika.
W ujęciu polityki gospodarczej okresu międzywojennego autorzy różnią się w kilku kwestiach. Przede wszystkim odmiennie oceniają rolę samej polityki gospodarczej. O ile Zbigniew Landau przypisuje tej polityce istotne znaczenie w kształtowaniu losów gospodarki polskiej, o tyle Wojciech Roszkowski skłonny jest tę rolę zmniejszać. Autorzy różnią się
298
też w ogólnej ocenie dynamiki gospodarczej, zwłaszcza w przyjmowanych przy tej ocenie punktach odniesienia. O ile Zbigniew Landau akcentuje stagnację gospodarki Polski międzywojennej, porównując jej poziom z 1913 r. i 1939 r., o tyle Wojciech Roszkowski akcentuje wpływ załamania gospodarczego lat 1914-1920, związanego z wojną i koniecznością reorientacji rynkowej, na wyniki gospodarki polskiej w 1939 r. Autorzy w zasadzie nie różnią się w ocenie polityki okresu odbudowy i inflacji, jak również w pozytywnej ocenie reformy walutowo-skarbowej Władysława Grabskiego. Także w ocenie roli kapitałów obcych oraz wyboru drogi rozwoju gospodarczego - między przemysłem i rolnictwem - różnice obu ujęć są niewielkie.
Ocena polityki antykryzysowej rządu polskiego, w tym zwłaszcza deflacji, wypada wyraźnie ostrzej u Zbigniewa Landaua, który wykazuje jej ujemne konsekwencje, niż u Wojciecha Roszkowskiego, który przychyla się do oceny negatywnej, ale nie wydaje w tej kwestii ostatecznego sądu.
Największe różnice widać w ocenie szans reformy rolnej. O ile Zbigniew Landau uważa, że radykalna reforma mogła zdynamizować rozwój gospodarczy Polski, o tyle Wojciech Roszkowski jest znacznie bardziej sceptyczny wykazując, że szansy takiej nie było. W sumie ocena dokonań międzywojennej polityki gospodarczej ze strony Zbigniewa Landaua jest bardziej krytyczna niż w ujęciu Wojciecha Roszkowskiego.
Nieco inne proporcje występują w ocenach polityki gospodarczej Polski Ludowej.Tutaj Wojciech Roszkowski widzi większą rolę polityki gospodarczej w kształtowaniu sytuacji ekonomicznej kraju niż .Zbigniew Landau. Pewne różnice zauważyć też można w kwestii oceny samodzielności polityki gospodarczej władz PRL. O ile Wojciech Roszkowski twierdzi, że plany ZSRR wobec satelitów były od zakończenia wojny bardzo sztywne, o tyle Zbigniew Landau jest zdania, iż - zwłaszcza w latach czterdziestych - kierownictwo krajowe miało pewną swobodę w kształtowaniu polityki gospodarczej. Obie analizy istoty systemu nakazo-wo-rozdzielczego PRL uzupełniają się raczej, niż konkurują ze sobą.
Ocena “socjalistycznej industrializacji" wypada u obu autorów dość podobnie. Obaj podkreślają, iż uprzemysłowienie było konieczne w celu modernizacji gospodarki i rozładowania przeludnienia agrarnego, jednak zauważają, że sposób, w jaki tej industrializacji dokonano, uwarunkowały dogmaty polityczne i pociągnął on za sobą niepotrzebne koszty społeczne oraz środowiskowe. Natomiast w ujęciu polityki rolnej widać pewne różnice. Zbigniew Landau podkreśla awans cywilizacyjny chłop-
299
stwa w okresie PRL, podczas gdy Wojciech Roszkowski twierdzi, że nastąpił on nie tyle dzięki polityce gospodarczej władz, co raczej wbrew jej założeniom.
Mówiąc o miejscu Polski w świecie, obaj autorzy zajmują się nieco innymi stronami tego zagadnienia. Zbigniew Landau skupia uwagę na powiązaniach gospodarki polskiej ze światem zewnętrznym, a Wojciech 1 Roszkowski dokonuje raczej pesymistycznego zestawienia względnych różnic poziomu dochodu Polski i porównywalnych krajów przed wojną oraz w latach osiemdziesiątych. Ogólna ocena polityki gospodarczej PRL ferowana przez Wojciecha Roszkowskiego jest nieco bardziej surowa niż dokonana przez Zbigniewa Landaua, choć obie mają w dużej mierze charakter komplementarny. •
Polityka gospodarcza ma to do siebie, że nigdy nie może rozwiązać wszystkich problemów, bardzo często zdarza się natomiast, iż rozwiązując jedne problemy, kierownicy polityki gospodarczej zaostrzają inne. Wynika to z faktu, że polityka ta jest z reguły funkcją wielu celów i to nierzadko wobec siebie substytucyjnych. Jednoznaczne oceny polityki gospodarczej są domeną polityków, którzy we własnym interesie dążą do sformułowania argumentów godzących w przeciwnika. Ocena naukowa musi uwzględniać całą złożoność materii gospodarczej i siłą .rzeczy nie może być nadto jaskrawa. Musi ukazywać warunki działania, dobór celów i środków, a także różnorodne konsekwencje podejmowanych działań. Jeśli z tego samego materiału autorzy wydobyli różne nieraz argumenty, nie oznacza to, że prawda o polityce gospodarczej jest względna, ale że jest wielowymiarowa. Gdyby takie podejście do kwestii polityki gospodarczej przyjęli również czytelnicy tej książki, nasz cel uznalibyśmy za spełniony.
Zbigniew Landau, Wojciech Roszkowski