My nie som Niemcy ani Poloki, my som Ślonzoki


WP 01.09.2008

"My nie som Niemcy ani Poloki, my som Ślonzoki"

Kosowo na Bałkanach, Flamandowie w Belgii, Baskowie i Katalończycy w Hiszpanii - europejskie mniejszości coraz częściej domagają się autonomii. "Wy w ancugach (garniturach - przyp. red.), co dzielicie ślonski naród w sali obrad. Nie mocie pomysłu co ze Ślonskiem zrobić? Ja podpowiem, autonomia tu powinna się narodzić" - rymuje śląski raper Bułek. Czy Polska powinna również bać się Ślązaków? A może pomysł na stworzenie autonomicznych regionów jest rozwiązaniem dla całego kraju?

Jestem kreuzokiem, to znaczy, że jedno z moich rodziców nie jest etnicznie Ślązakiem. Nawet moje nazwisko znaczy po śląsku "obcego". Mimo to czuje się Ślązakiem, to zawsze będzie mój Heimat, dlatego jestem w Ruchu Autonomii Śląska. Staramy się, aby Śląsk był silnym, samorządnym i bogatym regionem - powiedział Wirtualnej Polsce Janusz Gorol, student z Katowic.

Janusz ma 24 lata i kończy studia na Uniwersytecie Śląskim. Jak u wielu osób na Śląsku, losy jego rodziny są przeplatanką polskości, niemieckości i śląskości. Nie czuję się Niemcem, jeśli chodzi o bycie Polakiem, jest to bardziej skomplikowane. Urodziłem się tutaj, rodzinę mam rozsianą po całej Polsce, mówię po polsku, ale najbliższy jest mi Śląsk - tłumaczy Janusz.

Ślązacy byli już "na swoim"

Śląsk miał już autonomię. Gwarantował ją Statut Organiczny z 1920 roku. Śląsk był wówczas bogatym regionem z rozwiniętym przemysłem. Mieszkańcy nie chcieli się dzielić z resztą kraju, dlatego statut gwarantował autonomii własny skarb i Sejm. Tylko jedna dziesiąta podatków była przekazywana do Warszawy. Wszystko zmieniło się 6 maja 1945 roku, kiedy Krajowa Rada Narodowa wydała dekret o zniesieniu statutu. Śląsk stracił swoją autonomię.

W maju tego roku, dokładnie w 63 rocznicę wydania dekretu, członkowie Ruchu Autonomii Śląska złożyli w kancelarii premiera petycję, w której domagali się zbadania przez Trybunał Konstytucyjny legalności dekretu z 1945 roku oraz "podjęcia starań o wprowadzenie do polskiej konstytucji zapisów umożliwiających wszystkim wspólnotom regionalnym, w zależności od ich aspiracji i pragnień, uzyskania statusu autonomicznego".

Chcemy przywrócić autonomię w jej historycznym kształcie - z częścią Opolszczyzny i Górnego Śląska, bez Częstochowy, Żywiecczyzny i części Zagłębia. Choć wiemy, że niektórych terenów nie da się podzielić, jak Bielsko-Biała - powiedział Wirtualnej Polsce lider RAŚ, Jerzy Gorzelik. Członkowie RAŚ twierdzą, że jest to istotne, żeby zachować tożsamość regionu.

RAŚ powstał w 1990 roku. Dzisiaj ma około 7 tys. członków, nie tylko na Śląsku, ale też w Niemczech, czy USA. Jego lider, 39-letni Gorzelik jest historykiem sztuki na Uniwersytecie Śląskim. Z pochodzenia Ślązak, potrafi godać, ale mówi też piękną polszczyzną. W domu się mówiło, na placu godało. Ojciec, choć uważał się za Ślązaka, zwracał uwagę, żebym mówił po polsku. W czasach, kiedy chodziłem do szkoły, używanie gwary oznaczało kłopoty - wyjaśnia Gorzelik.

Autonomia miałaby mieć swój skarb i parlament regionalny, ale dwuizbowy - inaczej niż to było w dwudziestoleciu. W izbie wyższej zasiadać mieliby reprezentanci mniejszych jednostek w regionie. Dla Warszawy zostałoby prowadzenie polityki obronnej, zagranicznej i monetarnej.


Hanysy i gorole, czyli swoi i obcy

Niełatwo jest zdefiniować Ślązaka. Region przez wieki przechodził z rąk do rąk. Był polski, czeski, od XVI wieku należał do Habsburgów, potem do Prus. Po drugiej wojnie światowej został prawie cały przyłączony do Polski. Wtedy na Śląsk zaczęła napływać ludność z reszty kraju. Do dzisiaj na Śląsku istnieje niepisana granica na śląskie Katowice, Chorzów, Bytom i polskie Zagłębie z Sosnowcem, Będzinem i Czeladzią. Podziałów na Śląsku jest jednak więcej - są też tzw. pnioki, krzoki i ptoki. Pnioki to osoby "wrośnięte" w Śląsk, żyjące tu od pokoleń. Krzoki to pokolenie osób, których rodzice nie są etnicznymi Ślązakami, ale które "zapuściły swoje korzenie" w regionie. Ptoki to przyjezdni, głównie szukający pracy. Autonomia musiałaby więc być czymś więcej niż mini-państwem Ślązaków. Musiałaby połączyć wszystkich mieszkańców regionu, i etnicznych i przybyłych krótko przed i po wojnie.



Ślązakiem jest osoba, która uważa się za Ślązaka. Liczy się nie tyle zasada krwi i ziemi, ale stan świadomości - identyfikacja z kulturą, historią i wartościami. Nie można uważać się za Ślązaka i być wrogim wobec kultury niemieckiej, bo to rodzaj schizofrenii. Co nie znaczy, że każda osoba z niemieckim pochodzeniem będzie się identyfikować jako Ślązak - wyjaśnia Jerzy Gorzelik.

Czy jednak same hasła śląskiego nacjonalizmu i regionalnej dumy wystarczą, żeby zbudować autonomię?

Na pewno nie - odpowiedziała Wirtualnej Polsce dr Elżbieta Sekuła, kulturoznawca ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie. - Samo poczucie etnicznej tożsamości nie wystarczy. Trzeba stworzyć program z wizją dla regionu. Nie powinno to być trudne, bo Śląsk ma wiele walorów. Jest tam np. najlepszy wdział jazzowy na Akademii Muzycznej, mieszkają cenieni na całym świecie architekci. Poza tym, choć pewnie wiele osób mi nie uwierzy, Śląsk ma potencjał turystyczny.

Badaczka uważa, że Polsce nie grozi jednak bałkanizacja, a autonomia nie musi oznaczać pierwszego kroku do niepodległości. Takie skłonności są wręcz silniejsze w państwie bardzo scentralizowanym.

Autonomia to rozwiązanie administracyjno-ustrojowe. Sprawniejsze zarządzanie, lepsze wykorzystanie podatków przyniosłoby korzyści wszystkim jej mieszkańcom - tłumaczy dr Tomasz Słupik, politolog z UŚ i członek RAŚ.

Nie tak różowo?

Nie wszyscy są jednak tak optymistycznie nastawienie wobec autonomii. Jedną z takich osób jest profesor Uniwersytetu Wrocławskiego, Krzysztof Kawalec. W swoim referacie przypomina m.in. wypowiedź sprzed kilku lat Gorzelika, który nawiązując do słów brytyjskiego premiera Lloyda George'a, że dać Polsce Śląsk, to jak dać małpie zegarek, miał dopowiedzieć: po latach widać, że małpa zegarek zepsuła. W referacie analizuje także komentarze sympatyków RAŚ, jakie pojawiają się w Internecie. "Powtarzającym się motywem jest sugestia, czytelna, chociaż nie zawsze wyrażana wprost, że na Śląsku zaczęło dziać się źle po przyłączeniu do państwa polskiego. Gdyby nie katastrofa I wojny światowej oraz krzywda Wersalu, Śląsk pozostałby kwitnącym obszarem, a jego mieszkańcy żyli w dobrobycie." Profesor Kawalec twierdzi także, że w "propagandzie autonomistów" pojawiają się sugestie, że przynależność Śląska do Polski to podporządkowanie go "obcemu organizmowi państwowemu - zorganizowanemu w dodatku przez społeczność o niższej kulturze".

Wątpliwości ma także część Ślązaków. Moja rodzina z dziada pradziada żyje na Śląsku. Nieustannie spierano się o niemieckość lub polskość, ale nigdy nie było mowy o "śląskości". Jeśli się już przejawiała to w języku. Śląsk uważano za część Polski i dla tej Polski wiele moja rodzina wycierpiała. Mając świadomość tych ofiar, uznanie autonomii byłoby raczej niestosowne. Także naród śląski uważam za robienie narodu z folkloru. Co nie znaczy, że jeśli ktoś będzie konsekwentny, to tak się nie stanie - opowiedział nam Mariusz, nie chce podawać nazwiska, pracuje w administracji publicznej.


Autonomia, nie niepodległość. Demokracja, nie terror.

Jesteśmy śląskimi nacjonalistami, ale w Polsce nacjonalizm jest mylony z narodowym szowinizmem. Autonomia nie oznacza oddzielenia się od Polski i nie dążymy do tego - podkreśla lider RAŚ.



Kiedy kilka tygodni temu rządowa "Rossijskaja Gazieta" napisała, że Śląsk będzie drugim Kosowem, władze RAŚ natychmiast wydały oświadczenie: "Ruch Autonomii Śląska od kilkunastu lat głosi potrzebę przywrócenia autonomii regionu, działając w zgodzie z literą prawa i z duchem demokracji. Spór o pozycję regionów w Rzeczypospolitej Polskiej i o ich relacje z władzami centralnymi kontynuowany będzie przy poszanowaniu owych zasad."

W 1997 roku członkowie RAŚ próbowali zarejestrować Związek Ludności Narodowości Śląskiej. Wtedy autonomistami zainteresował się Urząd Ochrony Państwa. W raporcie o bezpieczeństwie państwa ostrzegał, że RAŚ może stanowić zagrożenie dla integralności państwa. Wniosek o rejestrację przepadł. Zdaniem sądu, rejestracja związku pod taką nazwą oznaczałaby akceptację istnienia narodowości śląskiej, a taka prawnie nie istnieje. Co więcej, Ślązacy byliby wówczas zwolnieni z 5-procentowego progu wyborczego, jako mniejszość narodowa, za którą obecnie nie są uznawani. Sprawa trafiła do trybunału w Strasburgu.

Dwa miesiące temu zarejestrowano natomiast Śląski Ruch Separatystyczny, którego ZLNŚ jest obecnie częścią. Organizacja istniała już od roku, ale jako Federacja Rozwoju Śląska. Wiedzieliśmy, że będziemy mieć kłopoty z rejestracją jako separatyści, dlatego zarejestrowaliśmy się najpierw pod inną nazwą. Naszym celem jest separatyzm narodowy. Nie chodzi o budowanie nowych granic, a uznanie narodowości śląskiej - wyjaśnia lider ruchu, Grzegorz Kot.

Ślązak też Polak

Z dążeniami do uznania narodowości śląskiej nie zgadza się inna śląska organizacja, Ruch Obywatelski "Polski Śląsk".

To myślenie ideologiczne i jest elementem działań politycznych - powiedział Wirtualnej Polsce Piotr Spyra, lider ROPŚ.

ROPŚ powstał w 1997 roku w opozycji do RAŚ. Obecnie liczy ponad 200 członków. Za cel uważają promocję polskiego charakteru Śląska. Jego lider, Piotr Spyra, z wykształcenia historyk, sam mówi o sobie Ślązak, Polak, Europejczyk. Jest członkiem zarządu województwa. W 2006 roku został radnym sejmiku z ramienia PiS. Rok później odszedł do partii Marka Jurka. Obecnie działa w klubie Przymierze Regionalne.

Członkowie ROPŚ uważają, że odrębność Śląska opiera się na kulturze - nie narodowości. Nawiązują do początków kultury śląskiej w średniowieczu, kiedy region należał jeszcze do korony polskiej. Swojego odrodzenia, którego symbolem jest Wojciech Korfanty, kultura śląska miała doczekać dopiero w połowie XIX wieku.

Korfanty określił Ślązaków jako szczep narodu polskiego. Na Śląsku były wpływy niemieckie i czeskie, ale kultura śląska zachowała swój polski charakter - twierdzi Spyra.


Hiszpania w Polsce?

Dr Sekuła, która zajmuje się śląskim nacjonalizmem, twierdzi, że dążenia RAŚ nie są wyjątkiem. Paradoksalnie kłopotem współczesnej cywilizacji okazała się autonomia jednostki. Daliśmy sobie tak dużo wolności, a okazało się, że nie przyniosło to szczęścia, a samotność - powiedziała dr Sekuła.



Współczesne państwa narodowe istnieją w Europie dopiero od XIX wieku. W Polsce także władze PRL dążyły do stworzenia jednolitej tożsamości narodowej. Dzisiaj ten trend zaczyna się odwracać. Coraz więcej mniejszości w Europie usamodzielnia się od władzy centralnej. Okazało się, że współczesna potrzeba poczucia wspólnoty wiąże nie z państwowością a samorządnością.

Katalończycy, Baskowie, Flamandowie - to pokazuje, że nie sprawdziły się duże organizmy. Wspólnotę narodową nazywam "wspólnotą nie do wyobrażenia", bo czy jesteśmy w stanie odczuwać więź z 40 mln ludzi? - tłumaczy badaczka Śląska.

Polacy, chcą budować tożsamość, bez tożsamości regionalnej. Polski kod patriotyczny jest negatywny, ale kiedyś nie wystarczy straszenie Rosją i Niemcami - dodaje politolog Tomasz Słupik.

Czy Polska powinna iść drogą Hiszpanii, która jest państwem regionalnym podzielonym na autonomiczne jednostki?

Myślę, że pytanie nie powinno brzmieć, czy powinna, ale kiedy tak się stanie, choć jest to proces rozpisany na wiele lat. Tylko silna samorządność może stworzyć społeczeństwo obywatelskie. Odgórne załatwianie spraw nie motywuje, a często jest nieskuteczne - wyjaśnia dr Sekuła.

Z takim postawienie sprawy nie zgadza się ROPŚ. Nie przeciwstawiamy się idei autonomii, ale dzisiaj są inne warunki historyczne. Nasza samorządność jest jeszcze słaba, czy Polsce jest więc potrzebna kolejna rewolucja? Hiszpania była tworzona jako federacja ludów i w jej genezę wpisana jest autonomia. Baskowie są narodem. Ślązacy nie są narodem - twierdzi Piotr Spyra.

"Naszo" kultura

Od 2005 roku RAŚ razem z Młodzieżą Górnośląską organizuje Górnośląskie Dni Dziedzictwa. Zamiast mówić o autonomii, przekonują sztuką i architekturą, jak bardzo Śląsk różni się od innych regionów. W roku 2008 GDD odbędą się pod hasłem "Szlachta na Górnym Śląsku". Imprezy zaplanowano na przełom września i października. Organizatorzy liczą, że przyczynią się do odbudowania świadomości historycznej mieszkańców Górnego Śląska, zarówno tych którzy żyją tu od pokoleń, jak i tych przybyłych na Śląsk po wojnie.

"Niemcy godają, że my som Poloki. Poloki godają, że my som Niemcy, a my som Ślunzoki i przede wszystkim... to my som ludzie - kończy swoją piosenkę Bułek.

Małgorzata Pantke



Wyszukiwarka