170 171id400 Nieznany

9. UMIERAĆ Z MIŁOŚCI

Każdy z nas, dosłownie wszyscy, jesteśmy ogarnięci przerażeniem. Jeżeli po to, żeby się go pozbyć, łączymy się z drugą osobą, to tylko udaje nam się połączyć nasze własne przerażenie z tym drugim; oba one stworzą teraz parę — będziecie oboje krwawić i nazwiecie to miłością.

Michael Yentura Cień tańczący na małżeńskiej niwie

Margo zrobiła na mnie wrażenie osoby kompletnie wyczerpanej nerwowo. Siedziała w mojej poczekalni sztywno wyprostowana, plecy ściągnięte, noga założona na nogę, podrzucając nerwowo stopą i paląc jednego papierosa za drugim. Przez okno naprzeciwko niej ciągnął się jeden z piękniejszych widoków na świecie. Czerwone dachy Santa Barbary tworzyły plamy na błękitnych i purpurowych wzgórzach nad oceanem. Ale w owo letnie popołudnie, ta scena podbarwiona łagodnie różem i złotem wydawała się nie dawać jej żadnego ukojenia. Kobieta wyglądała okropnie.

Kiedy wskazałam jej drogę, ruszyła szybko do mojego gabinetu, postukując obcasikami, po czym usiadła na brzegu krzesła i bacznie mi się przyjrzała.

Skąd mam wiedzieć, że pani mi pomoże? Nigdy jeszcze tego nie
robiłam, nigdy z nikim nie mówiłam o moim życiu. Skąd mam
wiedzieć, że to będzie warte mojego czasu i moich pieniędzy?

Wiedziałem, że to ma znaczyć także: „Skąd mam wiedzieć, czy mogę pani zaufać, czy zajmie się pani mną, gdy dowie się pani, jaka naprawdę jestem?" Chciałam wobec tego odpowiedzieć od razu na oba pytania.

Powinna pani wiedzieć, że terapia wymaga zaangażowania

170

zarówno czasu, jak i pieniędzy. Ale ludzie niekiedy potrafią nawet na pierwsze spotkanie nie przyjść, jeśli nie zdarzy się w ich życiu coś przerażającego czy bardzo bolesnego, coś, czemu, jak się okazuje, nie są w stanie zaradzić. Nikomu nie zdarza się po prostu wpaść do terapeuty. Jestem przekonana, że pani już od dawna była zdecydowa­na przyjść do mnie.

Słuszność tego spostrzeżenia zdała się przynieść jej pewną ulgę i z lekkim westchnieniem usiadła nieco wygodniej.

Prawdopodobnie powinnam to była zrobić piętnaście lat temu
albo i dawniej, ale skąd miałam wiedzieć, że potrzebna mi pomoc?
Uważałam, że zupełnie dobrze sobie radzę. Tak też i było w pewnym
sensie — i dalej jest. Mam dobrą posadę i nieźle zarabiam jako radca
prawny.

Przerwała, a po chwili mówiła dalej, ale już z większym namysłem.

Czasami wydaje mi się, że mam dwa życia. W pracy idzie mi
doskonale, jestem wydajna, szybka i ludzie mnie szanują. Słuchają
moich rad, jestem za wiele rzeczy odpowiedzialna, co sprawia, że czuję
się pewna siebie. — Spojrzała na sufit i przełknęła ślinę. — Potem
wracam do domu i moje życie przemienia się w nudną, kiepską
powieść. Jest takie do niczego, gdyby ktoś napisał o nim książkę, to
bym w ogóle nie chciała jej czytać. Całkiem rozlazłe, rozumie pani?
Ale siedzę w tym i nie ma rady. Miałam już czterech mężów, a mam
dopiero trzydzieści pięć lat. Dopiero! Czuję się taka stara, o Boże!
Zaczynam się bać, że już nigdy nie urządzę sobie życia, a czas leci.
Już nie jestem ani taka młoda, ani taka ładna jak kiedyś. Przeraża
mnie myśl, że już mnie nikt nie zechce, że wyczerpałam wszystkie
możliwości, że już zawsze będę sama.

Strach w jej głosie, gdy to mówiła podkreślało zmarszczone czoło. Znowu przełknęła parokrotnie ślinę i zamrugała oczami.

171


Wyszukiwarka