112 113

Bart: trzydzieści sześć lat; były kierownik; alkoholik od czternastego roku życia. Abstynent od dwóch lat

Rite poznałem mniej więcej w rok po rozwodzie, po roku kawalers­kiego życia. Długonoga, ciemnooka, wyglądała na hipiskę i z początku często razem ćpaliśmy. Wtedy jeszcze miałem mnóstwo pieniędzy i przez jakiś czas świetnieśmy się bawili. Ale Rita tak naprawdę nigdy nie była hipiską. Miała za dużo poczucia odpowiedzialności, żeby iść na całość. Paliła ze mną trochę trawki, ale zawsze wyłaziło na wierzch to jej porządne bostońskie wychowanie. Nawet w mieszkaniu zawsze panował porządek. Czułem się przy niej bezpiecznie — taka dziew­czyna nie pozwoliłaby mi upaść za nisko.

Tamtego pierwszego wieczora poszliśmy na fantastyczną kolację, a potem do Rity. Strasznie się upiłem i chyba film mi się urwał. Tak czy siak, obudziłem się na jej kanapie, cały otulony mięciutką kołdrą, z głową na perfumowanej poduszcze —jednym słowem, jakbym wrócił do domu, do bezpiecznej przystani. Rita umiała się zajmować al­koholikami. Jej ojcie, bankier, umarł jako alkoholik. W parę tygodni później przeprowadziłem się do niej; przez kilka następnych lat odgrywałem superbiznesmena, póki się dało, póki nie straciłem wszy­stkiego.

Po pół roku naszego związku Rita całkiem odstawiła narkotyki. Pewnie uznała, że musi panować nad sytuacją, skoro ja nie daję rady. W pewnym momencie wzięliśmy ślub. I wówczas naprawdę się przeraziłem. Spadła na mnie kolejna odpowiedzialność, a z od­powiedzialnością nie radziłem sobie najlepiej. Co więcej, akurat wtedy zaczął się krach finansowy. Wszystko wymykało mi się z rąk, i nic dziwnego, byłem w okropnym stanie, piłem całymi dniami. Rita nie zdawała sobie sprawy z rozmiarów katastrofy, bo mówiłem, że rano mam spotkanie w interesach, a naprawdę parkowałem swojego mercedesa gdzieś przy plaży i popijałem. W końcu interes poszedł na dno, byłem winny pieniądze chyba całemu miastu. Nie wiedziałem, co robić.

Pojechałem w daleką podróż. Zamierzałem się zabić w samochodzie i upozorować wypadek. Ale Rita znalazła mnie w obskurnym hoteliku i zabrała do domu. Chociaż straciliśmy wszystkie pieniądze, jakoś zdołała mnie umieścić w specjalnym szpitalu dla alkoholików. Cieka­we, że wcale nie byłem wdzięczny. Byłem zły, zdezorientowany, bardzo przestraszony — i przez pierwszy rok abstynencji kompletnie „wyłą-

112

czony" seksualnie. Nadal nie wiem, czy nam się uda, ale z upływem czasu sprawy zaczynają wyglądać troszkę lepiej.

Zainteresowanie Borta Rita

Kiedy na pierwszej randce Bart się upił i stracił przytomność, Rita, zapewniając mu dobre samopoczucie, tym samym ukazywała moż­liwość powstrzymania go przed całkowitym upadkiem, przed samo­zniszczeniem. Jakiś czas wyglądało na to, że zdoła chronić Barta od spustoszeń dokonywanych przez nałóg, zdoła go subtelnie i słodko ratować. Owa pozorna ochrona w rzeczywistości pozwoliła part­nerowi tym dłużej oddawać się nałogowi bez ponoszenia konsekwen­cji; kojąc go i osłaniając, Rita w rzeczywistości pozwalała mu chorować dłużej. Nałogowiec „praktykujący" własną chorobę nie szuka kogoś, kto by pomógł mu wyzdrowieć, szuka osoby, przy której mógłby chorować w poczuciu bezpieczeństwa. Rita sprawiała wraże­nie idealnej kandydatki, dopóki stan Barta nie zaostrzył się na tyle, że nawet ona nie potrafiła naprawić krzywdy, jaką sobie wyrządził.

Kiedy go odnalazła i umieściła w szpitalu, Bart odstawił alkohol i zaczął zdrowieć. Jednakże Rita stała między nim a używką. Już nie odgrywała swojej zwykłej roli pocieszycielki, nie starała się wszyst­kiego naprawiać, toteż Bart zareagował niechęcią; jego zdaniem dopuściła się zdrady, w dodatku sprawiała wrażenie takiej silnej, podczas gdy on był tak słaby.

Niezależnie od tego, jak bardzo partaczymy sprawę, każdy z nas po­trzebuje uczucia, że jest panem swego losu. Kiedy ktoś nam pomaga, czę­sto nienawidzimy jego widocznej władzy i wyższości. Na dodatek męż­czyzna nierzadko musi czuć się silniejszy od partnerki, aby go pociągała seksualnie. W tym wypadku pomoc Rity, wyrażona umieszczeniem męża w szpitalu, jedynie ujawniła, jak bardzo jest chory, i tenże prawdziwie troskliwy gest przeciął, przynajmniej chwilowo, więź seksualną.

Obok czynnika emocjonalnego należy jeszcze wziąć pod uwagę istotny czynnik fizjologiczny. Jeżeli mężczyzna, tak jak Bart, przez długi czas używa alkoholu i narkotyków, a potem przestanie, czasami trzeba roku lub dłużej, by jego organizm wrócił do normy, by reakcje seksualne zachodziły w sposób naturalny bez obecności używki. Podczas owego procesu fizycznego przystosowania para może mieć spore trudności ze zrozumieniem oraz zaakceptowaniem obojętności mężczyzny i/albo jego impotencji.

113


Wyszukiwarka