Wulgarny język u dzieci i młodzieży – przyczyny i sposoby radzenia sobie z tym problemem.
Kultura to część kultury osobistej. W obecnych czasach na każdym kroku słyszymy przekleństwa i wulgarne słowa.
Na wstępie wytłumaczę znaczenie przekleństwa i wulgaryzmu, bo są to dwie różne rzeczy bardzo często mylone przez ludzi. Słyszymy je powszechnie w rozmowach mężczyzn, kobiet, młodzieży i dzieci, gdyż u wielu użytkowników polszczyzny takie mówienie stało się prawie niezauważalnym sposobem wypowiadania się. Przekleństwo to wyraz bez większego znaczenia, którym wyrażamy nasze emocje. Może to być np.: „o rany!”, itp . Wulgaryzm natomiast określa ordynarność, grubiańskość. Dotyczy on intymnych miejsc ciała, czynności, o których nie mówi się w towarzystwie.
Główną przyczyną posługiwania się wulgaryzmami jest pragnienie werbalnego odreagowania negatywnych emocji, przechodzenia przez pewien okres, kiedy to młody człowiek buntuje się, łamie wszelkie zasady. Jedną z oznak takiego buntu, jaki właśnie używanie niecenzuralnych słów. Do przyczyn upowszechniania wulgaryzmów wśród dzieci i młodzieży zaliczam przede wszystkim głupie naśladownictwo (bluzgających dorosłych i rówieśników), szpanowanie, wykazanie siły bycia dorosłym, lepszym i ważniejszym do rówieśników, dla wykazania swej odrębności wobec dorosłych, dla zabawy.
Dzieci zaczynają używać brzydkich wyrazów około czwartego roku życia, kiedy u wielu z nich pojawia się rozmyślna pewność siebie i rozwija się prymitywne poczucie humoru. W tym okresie życia przezywają się słowami odnoszącymi się do czynności fizjologicznych np.: wydalania. Dowcipy te nie są ani przesadnie wulgarne, ani śmieszne.
W wieku sześciu, siedmiu lat zainteresowania seksualne ulegają stłumieniu.
Natomiast u dzieci między ósmym a dwunastym rokiem życia seks staje się coraz bardziej tematem tabu, coraz częściej staje się przedmiotem żartów lub środkiem na szokowanie dorosłych. W tym wieku zanika u dzieci pragnienie wzorowania się na rodzicach, upodobnić się pragną do rówieśników przez zupełne lekceważenie manier przy stole, czy to przez niepoprawne i ordynarne wyrażanie się. Często zdarza się tak, że wcale nie rozumieją znaczenia wypowiedzianych przez siebie słów, wiedzą jednak dobrze, że nie powinny tak mówić.
W okresie dojrzewania mamy do czynienia z jeszcze bardziej nasilającą się potrzebą udowodnienia światu i sobie własnej niezależności.
Głośne wypowiadanie lub mruczenie pod nosem przekleństw i wulgaryzmów to sposób determinacji własnego buntu.
Prawie wszystkie dzieci wiedzą doskonale, co to są „brzydkie wyrazy”, miały z nimi kontakt i zdarza im się, że używają tych słów. Słowa te używają w bardzo różnych sytuacjach od zwykłego zdenerwowania, poprzez chęć imponowania innym, jako element szantażu, zabawy aż do chęci dokuczenia innym.
Znajomość i używanie wulgarnych słów jest powszechne we wszystkich grupach wiekowych, dziewczynki używają tych słów równie często jak chłopcy, nie ma istotnego znaczenia uczęszczanie do przedszkola, posiadania lub nie posiadania rodzeństwa lub dziadków, zamieszkania w mieście czy na wsi itd.
Dzieci sądzą, że używanie „brzydkich słów” jest w świecie dorosłych absolutnie powszechne i niemal naturalne. Czasem traktują to właśnie jako atrybut dorosłości, oczekując na swobodę w używaniu słów zakazanych, kiedy już będą dorosłymi.
Młodzież najczęściej słyszy wulgarne słowa w szkole, w wymianie poglądów, w relacji uczeń-uczeń, drugim miejscu jest ulica.
Posługiwania się wulgaryzmami dotyczy wielu warstw społecznych, sytuacji mówienia, a także zmian znaczeniowych wulgaryzmów.
Wyrazy te przestały być tabu, przestały charakteryzować mówiącego ze względu na jego pochodzenie i wykształcenie. Bariery stosowania wyrazów niecenzuralnych nie stanowi płeć i nie różnicuje również wiek.
Młody człowiek uznaje, że używając wulgaryzmów określa siebie, jako ważniaka, cwaniaka, twardziela lub czyni to dla szpanu, by nie mówić bezbarwnie.
Bardzo często spotyka się rodziny, w których używa się wulgarnych słów w rozmowie. Dom jest dla wielu młodych ludzi autorytetem, jeśli chodzi o kulturę języka. To właśnie z domu czerpane są wzory kulturalnej rozmowy. Z domu też wynoszone są nawyki posługiwania się wulgaryzmami.
Rodzime wzorce na podatnym gruncie przewartościowań socjalno-kulturowych wywołały te negatywne zwyczaje mówienia, które wielu ludzi jeszcze rażą, ale u wielu wywołują naśladownictwo. Wielu bohaterów popularnych filmów nadawanych przez telewizję przeklina i używa wulgarnych słów. Jeśli dzieci oglądają tylko takie filmy i nie czytają książek, z czasem zachowują się i wyrażają jak ten filmowy bohater.
Młodzież słysząc kogoś posługującego się „brzydkimi słowami”, niekiedy odczuwa wstyd i zgorszenie. Nieliczni czują się dowartościowani i bardziej dorośli.
Moim zdaniem jednym z najprostszych sposobów radzenia sobie z wulgaryzmami jest po prostu mówienie o nich dzieciom i młodzieży. Młodszym dzieciom wystarczy wyjaśnić, że nie jest grzecznie tak mówić, że dorośli nie lubią słuchać takich rzeczy i dzieci wtedy pojmują, o co nam chodzi.
Rodzice powinni również reagować na wulgarne słowa wypowiadane przez dzieci. Uważam, że rodzice mają prawo –w granicach rozsądku oczekiwać od dziecka zachowania, które uważają za właściwe, a w ramach tego mieści się odpowiedni sposób wyrażania się. Należy jedynie poprosić dziecko szczerym i rozsądnym tonem, by nie używało więcej takich słów.
Podsumowując pracę mogę stwierdzić, że znajomość tych słów jest absurdalnie powszechna, używanie „brzydkich słów” ma zdaniem dzieci – uwarunkowanie pokoleniowe. Nie da się podzielić dzieci na lepsze i gorsze pod względem stosunku do złych wyrazów. Wydaje mi się, że w zakresie wulgaryzmów panuje swoiste zakłamanie postrzegane przez dzieci (dorośli używają, do pewnego stopnia tolerują, my słyszymy, uczymy się, ale nam zabraniają).
Wulgarne wyrazy wejdą chyba na stałe do polszczyzny i miejmy nadzieję, że po latach przestaną być tabu i brzydkie. Zastąpią je pewnie inne, które przyszłe pokolenie uzna za znaczeniowo wulgarne.