PIOTR DUDZIEC
POWSTANIE CHŁOPSKIE W PRUSACH KSIĄŻĘCYCH 1525r.
Na wstępie chciałbym omówić problem historiografii, związanej z
zagadnieniami powstania zbrojnego chłopów pruskich we wrześniu 1525 r. Do II
wojny światowej sprawą tą zajmowali się wyłącznie niemieccy historycy. Pierwszą
monografię powstania przedstawił Johannes Voigt. Nosi ona tytuł Geschichte des
Baueraufruhns in Preussen (Królewiec 1847). Praca ta jest obecnie nieaktualna pod
względem merytorycznym. Voigt poświęcił w niej zbyt mało miejsca źródłom
motywującym wybuch rabacji.
Kolejną niemieckojęzyczną monografią jest praca A. Seraphina, Soziale
bewegungen in Altpreussen, zamieszczona w czasopiśmie „Altpreussiche
Monatsschicht” (1921).
Ostatnią przedwojenną pracą niemiecką była broszura Ericha Weise, Der
Bauernaufstand in Preussen (Elbląg 1935). Praca Weisego jest krótką,
popularnonaukową kompilacją dwu poprzednich opracowań, która obrazuje nam
sposób ujęcia tematu w niemieckiej historiografii.
Rozważania nad przyczynami wybuchu powstania, przedstawione przez
niemieckich historyków obejmują głównie aspekt stosunków społecznogospodarczych,
a więc sprawę powinności chłopów względem pruskich feudałów,
których nadmierny wzrost spowodował wybuch powstania. Kształt owych
powinności ma swe głębokie korzenie jeszcze w początkach państwa Zakonu
Krzyżackiego.
Najpierw należy wprowadzić podział na rdzenną ludność pruską oraz ludność
napływową, która przybyła na teren Prus w czasach masowej kolonizacji tych
terenów.
Ludność pruska dzieliła się na:
- „Wolni” Prusowie. Była to warstwa wywodząca się z najbogatszych dostojników
plemiennych, którzy w latach pruskich powstań antykrzyżackich z drugiej połowy
XIII w., opowiedzieli się po stronie Zakonu i w zamian za to otrzymali nadania
ziemskie. Grupa ta uległa stosunkowo szybkiej germanizacji i wtopiła się w masę
napływową niemieckich kolonistów. W zamian za możliwość uprawiania ziemi
„Wolni” zobowiązani byli do konnej służby wojskowej. Uiszczali także, podobnie
jak niemieccy chłopi, niewygórowany czynsz rekognicyjny. Do ich obowiązków
należał również, tzw. szarwark, który polegał na pracy przy zrębie i zwózce drzewa
czy też zboża, oraz służbie podczas łowów. Status społeczny tej grupy kształtował
się w zależności od wielkości posiadanej ziemi, jednak jej upadek daję się
zauważyć w momencie gdy w Europie, a także w Prusach, zrezygnowano z
pospolitego ruszenia na rzecz wojsk zaciężnych. Od tej pory ich powinności
równają się z obowiązkami chłopów niemieckich.
- Pozostała rdzenna ludność pruska, która brała czynny udział w XIII-wiecznych
powstaniach. Popadła ona w całkowitą zależność, zarówno od Zakonu jak też od
napływowych rycerzy świeckich. Nie posiadała żadnych praw własności do
uprawianej ziemi, a jedynie do inwentarza ruchomego, nie będącego własnością
folwarku na którym owi Prusowie pracowali. Do XV w. powinności publiczne,
daniny czy też robocizny, które ich obowiązywały nie były jeszcze zbyt
wygórowane.
Koloniści, głównie niemieccy, poczęli przybywać do Prus po 1233 r., kiedy to
sformułowano zasady prawa chełmińskiego. Gwarantowało im ono wolność
osobistą, prawo dziedziczenia ziemi przy zachowaniu dla Zakonu egzekucji praw
zwierzchnich, takich jak: niski czynsz rekognicyjny i obowiązek służby wojskowej,
której wymiar zależny był od wielkości posiadanej ziemi. W XIV w. kolonizacja
odbywała się także na prawie magdeburskim, które gwarantowało osadnikom
dziedziczenie ziemi jedynie z ojca na syna, z wykluczeniem córek i dalszej
rodziny. Z czasem wśród osadników wykształciły się podziały, które ostatecznie
uformowały pruski system feudalny:
- Posiadacze wielkich nadań ziemskich utworzyli szlachtę pruską. Liczne wojny z
XV w. spowodowały ruinę finansową Zakonu, który po wojnie 13-letniej rozpoczął
wyprzedaż swych ziem. Feudałowie, którzy je skupowali, weszli w ten sposób w
posiadanie wielkich latyfundiów, obdarzanych przywilejami politycznymi i
gospodarczymi. Przejęcie jurysdykcji nad podległą ludnością spowodowało
nadmierną samowolę w ustalaniu wymiaru pańszczyzny.
- Koloniści posiadający mniejszą ilość gruntów nieuchronnie zbliżali się do statusu
chłopów niemieckich, którzy masowo przybywali na ziemie Państwa Zakonnego.
Byli to tzw. czynszownicy, którym gwarantowano wolność osobistą i prawo
dziedziczenia gruntu. W XIV w. zobowiązani byli do niewielkich świadczeń, a
więc wspomnianego już szarwarku, niewygórowanego czynszu i do sezonowej
pomocy przy żniwach w zakonnych folwarkach.
Folwarki krzyżackie przeżywały swój okres świetności w XIV w., kiedy to
gwałtowny rozwój miast, pruskich i zachodnioeuropejskich, zapoczątkował
koniunkturę na handel zbożem. Folwarki pokrywały zapotrzebowanie na ten
produkt na rynku wewnętrznym, ale przede wszystkim zajmowały się produkcją na
eksport do miast Flandrii i Anglii.
Nasycenie demograficzne, spowodowane intensywną kolonizacją, pozwalało
Krzyżakom korzystać z usług robotników najemnych. Była to czeladź. Jeśli
rekrutowano ją spośród chłopów niemieckich to tylko na zasadzie wolnego najmu,
jeśli zaś spośród rdzennych Prusów, w grę wchodziła praca poddańcza. Na
usługach Zakonu byli też zagrodnicy, którzy posiadali zbyt małe działki, aby się z
nich utrzymać i w związku z tym zmuszeni byli do dorabiania na folwarku.
Krzyżacy korzystali też z najemnych robotników sezonowych – chłopów
mazowieckich i litewskich.
XV w. to okres upadku Państwa Zakonnego w Prusach, który zaznacza się
również gwałtownym pogorszeniem warunków życia chłopów. Nastąpił wzrost
pańszczyzny, spowodowany zahamowaniem ruchu kolonizacyjnego i odpływem
ludności z wsi do miast, które gwarantowały stabilność gospodarczą, a także
bezpieczeństwo podczas licznych kampanii wojennych. Rozległe zniszczenia
gruntów rolnych wymagały zwiększenia prac związanych z ich uprawą. Nastąpił
wzrost pańszczyzny w folwarkach zakonnych, jednak obowiązująca tam
jurysdykcja gwarantowała względne przestrzeganie prawa. Inaczej było w
folwarkach szlacheckich, których liczba w XV w. znacznie wzrosła. Tutaj nikt nie
miał skrupułów bezwzględnie wykorzystywać darmową pracę chłopów.
Pańszczyźnie towarzyszy pojawienie się rygorystycznego poddaństwa, a więc
przywiązania chłopa do ziemi. Świadczy o tym, m. in. Landesordnung Wielkiego
Mistrza Henryka von Plauen, wydany na sejmiku elbląskim 18 kwietnia 1412 r. W
konstytucji tej zabrania się miastom przyjmowania w swe mury chłopów i
zagrodników, którzy nie posiadają listu stwierdzającego iż w pełni wywiązali się ze
swych świadczeń wobec pana. Z 1444 r. pochodzą propozycje ziemi chełmińskiej,
w których wnosi się o zakaz przebywania ludności wiejskiej w miastach nie dłużej
niż przez trzy dni. Natomiast bartoszycki Landesordnung z 15 października 1482 r.,
zabraniał pruskiej czeladzi wstępowania na służbę w miastach, oraz nauki
rzemiosła, za co czeladnikom groziła wysoka kara.
Można zaobserwować iż wzrost poddaństwa towarzyszył uniezależnianiu się
szlachty od wpływów Zakonu, jednak nie tylko ona nadmiernie wykorzystywała
chłopów. Eskalację niezadowolenia przyśpieszyły też nadużycia urzędników
państwowych, a szczególnie komorników, sprawujących nadzór nad pruskimi
wsiami. Komornicy nakładali zupełnie bezpodstawne świadczenia i rościli sobie
prawo do pańszczyzny na prywatnych działkach uprawnych.
Tak w skrócie można przedstawić rozwój stosunków społeczno-
gospodarczych w Prusach do 1525 roku. Nie jest to oczywiście jedyna przyczyna
wybuchu powstania. Niemieccy historycy zbagatelizowali wpływ reformacji w
Niemczech i związanej z nią wojny chłopskiej z lat 1524 – 1526, na program
wysunięty przez chłopów pruskich. Takie ujęcie można znaleźć w pierwszej
powojennej polskiej monografii dotyczącej powstania. Jest to praca Henryka Zinsa,
Powstanie chłopskie w Prusach Książęcych w 1525r (Warszawa 1953). Zins
przedstawił w niej powstanie chłopskie oraz ruchy społeczne w miastach pruskich
na szerokim tle stosunków społeczno - gospodarczych. Obok tego podjął też próbę
powiązania buntu chłopskiego z niemiecką wojną chłopską, podkreślając analogię
postulatów wysuwanych w Prusach i państwach Rzeszy. Kiedy przejdę do
omawiania samego przebiegu buntu, okaże się iż chłopskie postulaty z Sambii
pokrywają się z postulatami umiarkowanego skrzydła chłopów niemieckich,
zawartymi w „12 artykułach”. Włościanie domagają się w nich egzekwowania
ewangelicznego prawa równości wszystkich ludzi przed Bogiem. Nie kwestionują
pańszczyzny, a jedynie jej nadmierny wzrost. Nie odrzucają też poddaństwa, lecz
tylko w stosunku do jedynego prawowitego władcy, ustanowionego według praw
bożych, a nie w stosunku do licznego grona szlachty.
Chłopi sambijscy zapoznali się z tym programem najprawdopodobniej za
pośrednictwem mieszczan z Królewca, w którym już od września 1523 roku
głoszone były nauki Marcina Lutra. Ich przekazicielami byli: Jan Briessman, Paweł
Speratus i Jan Amandus, którzy w swych kazaniach przemycali także społeczne
akcenty reformacji. Pod ich wpływem w 1525 r. doszło do zaostrzenia konfliktu
między pospólstwem a rajcami miejskimi. Mieszczanie domagali się udziału w
kontroli wydatków i dochodów gmin, oraz dopuszczenia rzemieślników do
zasiadania w radach i ławach miejskich. Ferment w mieście wywołały też jawne
nadużycia biskupa sambijskiego Jerzego Polenza, który po sekularyzacji Zakonu i
państwa pruskiego zdefraudował znaczną część kościelnego majątku. Pospólstwo
domagało się przekazania tych pieniędzy na potrzeby najbiedniejszej ludności. W
momencie wybuchu powstania sytuacja w Królewcu jeszcze się nie ustabilizowała,
można więc przypuszczać, że wystąpienie chłopów było na rękę mieszczanom,
którzy mogli zachęcać ich do zrzucenia pańskiego jarzma.
Już od wiosny 1525 r. chłopi zaczęli gromadzić się w karczmach i
przeprowadzać tajne narady. Wzrosła też liczba skarg wnoszonych na nieuczciwą
szlachtę. Latem tegoż roku książę Albrecht Hohenzollern wydał mandat
zabraniający chłopom gromadzenia się w gospodach, a także noszenia przez nich
broni. Urzędnicy mieli zwracać większą uwagę na nastroje panujące w miastach i
na wsi. Władca jednak pogorszył sytuację, wprowadzając nowy podatek w
wysokości 1 grzywny od łana.
Podstawowym źródłem do poznania przebiegu powstania jest diariusz
burmistrza jednej z królewieckich gmin - Starego Miasta - Mikołaja Richau. Jego
relacja z przebiegu powstania znana jest pod tytułem Historie von dem Aufruhr der
Samlandischen Bauern. Jest to wiarygodny przekaz gdyż Richau był naocznym
świadkiem wydarzeń i nic nie wskazuje na to by miał cel w przeinaczaniu faktów.
Powstanie rozpoczęło się we wsi Kaymen leżącej niedaleko Królewca, a jego
inspiratorem był tamtejszy młynarz Kasper. Jego sprzeciw budziły nadużycia
Andrzeja Rippe – komornika, który miał prawo do egzekwowania szarwarku, a
jednocześnie poborcy podatkowego, ściągającego od chłopów czynsz.
Sprawowanie władzy sądowej pozwalało mu na jawne nadużycia.
Młynarz jeszcze w sierpniu wtajemniczył w swój plan najbliższych
współpracowników oraz mieszkańców okolicznych wsi, najbardziej
poszkodowanych przez szlachtę i książęcych urzędników. 2 września polecił aby
wszyscy wtajemniczeni stawili się o północy nieopodal kaymeńskiego kościoła.
Zjawiło się tam liczne grono chłopów, do których Kasper wygłosił przemówienie.
Powołując się na Ewangelię wezwał wszystkich do przeciwstawienia się szlachcie,
która nie ma prawa bogacić się chłopskim kosztem. Zaznaczył jednocześnie, że nie
można kwestionować władzy księcia Albrechta gdyż jest on jedynym władcą
namaszczonym przez Boga.
Pierwszym celem ataku był zamek w Kaymen - siedziba znienawidzonego
Andrzeja Rippe. Powstańcy wdarli się do środka i wywlekli go z łóżka, a następnie
zaciągnęli pod kościół gdzie zmusili proboszcza Pawła Sommera do odczytania
Rippemu fragmentów Pisma Świętego, mówiących o równości wszystkich ludzi.
Nad ranem 3 września powstańcy, wraz z zakładnikiem, ruszyli w kierunku
Labiawy. Po drodze przyłączali się do nich mieszkańcy okolicznych wiosek, a
także grupa biedoty miejskiej z Królewca. Do niewoli brano kolejnych
szlachciców, którym niszczono dwory, nie posunięto się jednak do aktów
zabójstwa. Do kolumny przyłączali się także księża, między innymi proboszcz z
Legitten Walenty, który został jednym z przywódców powstania. W Labiawie, pod
groźbą spalenia miasta, wydano chłopom do niewoli dwóch szlachciców z
Legitten: Grzegorza von Trenck i Grzegorza Barck.
Kolejnym celem był zamek w Tapiewie, w którym znajdowały się główne
zapasy broni dla Królewca. Dalej zamierzano zbliżyć się do stolicy, aby nawiązać
kontakt z tamtejszym pospólstwem.
Jeszcze w dniu wymarszu chłopi rozpoczęli korespondencję mającą zjednać
im sprzymierzeńców. Dosłownie cytowane teksty listów zawarte są w XVIwiecznym
kodeks, spisanym w 1577 r. przez kronikarza Kaspra Hennenberga.
Listy znajdują się w dwóch tekstach nieznanego autorstwa: Der Bauern Krieg auff
Samland und Nattangen anno 1525 i Wiedie samlendische Pawren Anno 1525 im
Aufruhr haben Umschlagen Lassen.
Pierwszy list, zaadresowany do ogółu pospólstwa w Królewcu zanieśli dwaj
ochotnicy, którzy zostali natychmiast aresztowani i stawieni przed królewieckimi
rajcami. W liście znajdowały się ogólne informacje na temat powstania, nie było w
nim żadnych konkretnych nazwisk, tak więc posłańcy po przesłuchaniu zostali
zwolnieni.
4 września do rąk głównych przedstawicieli pospólstwa trzech gmin trafiły
pisma, w których chłopi domagali się przyłączenia mieszczan do powstania.
Wynika z tego, że pospólstwo czynnie uczestniczyło w organizacji rebelii, jednak
trzej adresaci natychmiast oddali swe listy do rąk rady miejskiej, z zastrzeżeniem iż
nie mają nic z tym wspólnego.
Tego samego dnia chłopi wysłali też list do starosty z Waldau, Bernarda
Schluchterera, z prośbą o wydanie im ukrywającej się tam szlachty.
Z tejże miejscowości pochodzi kolejne pismo adresowane do władz Królewca,
w którym chłopi przedstawili swe oficjalne żądania. Zapewnili rajców o wydaniu
glejtu 20-osobowej delegacji, która miała się udać do Schaaken w celu rozpoczęcia
rozmów na temat zaistniałej sytuacji.
Sprzyjającą okolicznością dla powstańców była nieobecność w Królewcu
księcia Albrechta, który przebywał w tym czasie na Śląsku. Sprawujący funkcję
regenta biskup Polenz także był nieobecny gdyż właśnie odbywał podróż po
Mazurach w celu przyjęcia hołdu od tamtejszych mieszkańców. Z wyższych
urzędników w stolicy znajdowali się jedynie rentmistrz Kleofas Breuer i sekretarz
rady książęcej Gattenhofer.
4 września Gattenhofer wysłał list do Albrechta z informacją o wybuchu
powstania i z prośbą o jak najszybszy powrót. Skarżył się władcy na brak
dokładnych wiadomości o ruchach powstańców gdyż cała szlachta ukryła się w
zamkach i miastach, utrudniając w ten sposób wywiad.
5 września wysłał z kolei list do Polenza z radą, aby niezwłocznie ukrył się w
Baldze, gdyż coraz bardziej rozzuchwalone pospólstwo Królewca domagało się
jego głowy za wiadome już nadużycia.
Już od rana 4 września trwały narady rajców miejskich z książęcymi
urzędnikami. Początkowo wysunięto propozycję siłowego stłumienia buntu, jednak
ostatecznie podjęto decyzję o rozpoczęciu pokojowych mediacji z chłopami. W
tym celu postanowiono wyłonić spośród siebie delegację, mającą udać się na
rozmowy z powstańcami. Wynikł tutaj znaczny problem, którego nie udało się
rozwiązać przez cały następny dzień, gdyż wszyscy bali się o własne życie.
W środę 6 września delegacja w końcu wyruszyła w drogę na poszukiwanie
buntowników. W jej skład wchodzili: ze Starego Miasta - burmistrz Richau z
zastępcą; z Knipawy - burmistrz Wawrzyniec Plate z zastępcą; z Lipawy -
burmistrz Paweł Mangerau również z zastępcą.
Tymczasem powstanie rozszerzało się na kolejne wsie, zaś uczestnicy
posuwali się nawet do terroryzowania opornych chłopów.
We wsi Schaaken zorganizowała się druga grupa powstańcza pod wodzą
szynkarza Jana Gericke. Grupa ta opanowała tamtejszy zamek, zamieszkały jedynie
przez starego rycerza zakonnego Jakuba Reiffa. W zamku Gericke pozostawił 40-
osobową grupę rybaków z Witte i Posterick, a sam na czele chłopów ruszył w
stronę Pobethen w nadziei pochwycenia tamtejszego poborcy podatków – brata
biskupa Polenza.
Tuż po opuszczeniu Schaaken przez Gericke’a przybyła tam delegacja rajców,
która niezwłocznie ruszyła w ślad za powstańcami. Delegaci wysłali przed siebie
gońców, którzy donieśli o dużej grupie chłopów, przebywających niedaleko
Neuhausen. Przynieśli także list zapraszający delegatów na pertraktacje.
Dwie grupy powstańcze spotkały się we wsi Zinkenhof gdzie na głównego
wodza obrano Jana Gericke. Rankiem
7 września rajcy w końcu dotarli do buntowników. Chłopi urządzili przed nimi
przemarsz w wojskowym szyku, prowadząc przed sobą wszystkich jeńców, chcąc
w ten sposób zamanifestować swoją siłę. Burmistrz Richau ustalił wtedy
szacunkową liczbę powstańców na około 4 tysiące ludzi. Z powodu braku miejsca
w Zinkenhof obrady przeniesiono do wsi Altkaymen koło Wargen.
Tam pierwszy przemówił Richau, który prośbami i groźbami próbował
wytłumaczyć chłopom absurd ich wystąpienia. Po nim wystąpił Gericke, który
stwierdził że Bóg na pewno nie opuści powstańców walczących w słusznej
sprawie, a książę Albrecht zrozumie ich problemy i na pewno ich nie ukarze.
Po przemówieniach przystąpiono do omawiania warunków rozejmu, co było w
zasadzie klęską postulatów chłopskich, nie mających konsekwentnych obrońców.
Warunkiem rozejmu było rozstrzygnięcie sporu przez księcia Albrechta, do którego
powrotu chłopi mieli wstrzymać się z dawaniem szarwarku. Szlachta z kolei miała
się zobowiązać do zaniechania siłowych środków represji wobec powstańców. Na
odpowiedź chłopi mieli czekać do północy z 7 na 8 września, a w razie odrzucenia
warunków kontynuować swoją akcję.
Jeszcze tego samego dnia wieczorem delegacja powróciła do Królewca i
natychmiast udała się na naradę z urzędnikami. Niezwłocznie wysłano kanclerza
Fischera do miejscowości Rybaki, w której schroniła się większość sambijskiej
szlachty. Kanclerz miał zawiadomić ją o warunkach rozejmu i wezwać do
stawienia się 8 września na górze Quednau pod Królewcem, w celu spotkania z
chłopami.
Następnego dnia rano doszło do umówionego spotkania, na którym stawili się
przedstawiciele rady książęcej: Jan von der Gablenz, Michał von der Drahe, oraz
rentmistrzowie - Breuer i Kasper Freiberg. Mieszczan reprezentowała grupa rajców
i ławników wraz z garstką pospólstwa. Szlachta stawiła się w nielicznym składzie
co tłumaczono niemożliwością poinformowania wszystkich w tak krótkim
terminie.
Na początek głos zabrał Gericke, który jeszcze raz powtórzył postulaty
powstańców, domagając się sprawiedliwego traktowania. Następnie po krótkich
naradach obie strony zgodziły się zaczekać na rozstrzygnięcie sporu przez księcia
Albrechta. Szlachta pisemnie zaniechała zbrojnego odwetu, chłopi zaś uwolnili
pojmanych jeńców, zwracając im zrabowane mienie, następnie zaś rozeszli się do
domów.
Do niewielkich rozruchów doszło także w Natangii. Wiadomość o
wydarzeniach w Sambii dotarła najpierw do proboszcza ze wsi Klein-Schonau -
Grzegorza Frenzela. Będąc zwolennikiem radykalnych reform społecznych,
Frenzel napisał natychmiast odezwę do chłopów natangijskich, wzywającą ich do
walki ze szlachtą. Odezwa datowana na 8 września, była sfałszowana przez
dodanie oficjalnej pieczęci księcia Albrechta. Ksiądz chciał w ten sposób
utwierdzić chłopów w przekonaniu iż Albrecht sprzyja tym wystąpieniom, co było
oczywiście niedorzecznością.
J. Voigt w swojej pracy zamieścił pewien list, pochodzący z archiwum
królewieckiego, który także mógł zainspirować natangijskich chłopów do
chwycenia za broń. Został on wysłany 8 września z Sambii, tuż po niekorzystnym
rozejmie ze szlachtą i zahęcał do wszczęcia powstania, aby wspomóc w ten sposób
sambijczyków.
9 września rozpoczęły się lokalne wystąpienia chłopskie, które zmusiły
natangijską szlachtę do schronienia się za murami miast, głównie w Bartoszycach i
Iławce.
Na temat przebiegu powstania nie zachowały się prawie żadne przekazy
źródłowe. Wiadomo tylko, że trwało zaledwie kilka dni i że burmistrz Frydlandu,
Piotr Wrener, ostrzegał chłopów przed konsekwencjami niszczenia szlacheckich
dworów. Znani są także przywódcy powstania: młynarz z Poehlen, Jan Pflegel,
wspomniany już ksiądz Frenzel i proboszcz parafii w Allenau, Markus.
Rewolta zakończyła się podobnie jak w Sambii - do chłopów wysłano
delegację przedstawicieli rady książęcej i mieszczan, która nakłoniła ich do
zawieszenia broni na czas nieobecności Albrechta.
Sprawa powstania wiąże się także z Warmią. Wprawdzie nie doszło do
zbrojnych wystąpień, jednak bliskie sąsiedztwo z państwem pruskim wymusiło
współpracę urzędników książęcych z biskupem warmińskim Maurycym Ferberem.
Echa powstania niewątpliwie dotarły do zarządzanej przez niego diecezji, gdyż z
Sambii wysłano wielu agitatorów do sąsiednich ziem. W związku z tym może
wydawać się dziwnym, dlaczego hasła powstańcze nie spotkały się na Warmii z
żadnym odzewem. H. Zins wysunął teorię, iż wobec tego że szlachta na Warmii
była posiadaczem jedynie 11% ziemi, a pruskie powstanie skierowane było
głównie przeciw feudałom, antyszlacheckie hasła nie miały praktycznie do kogo
trafić.
Już w recenzji pracy Zinsa, zamieszczonej w „Kwartalniku Historycznym”, (t.
LVI, 1954), Kazimierz Lepszy podważył jego hipotezę, przedstawiając własną
interpretację tego faktu. Uważał on, że bierność warmińskich włościan nie
wynikała z małej liczby „celów” do ataku, a z tego że wiadomość o powstaniu
wywołała natychmiastową reakcję Ferbera, który dzięki stworzeniu sprężystego
aparatu administracyjnego mógł zdusić w zarodku pierwsze objawy buntu. Tezę tą
poparł Marian Biskup, który opublikował osiem listów z korespondencji
prowadzonej przez warmińskiego biskupa w okresie powstania („Zapiski
Historyczne”, t. XXI, 1956). Część listów rzuca zupełnie inne światło na omawianą
sprawę. Korespondencja ta pochodzi z fromborskiego archiwum Diecezji
Warmińskiej, do którego zasobów Zins nie miał możliwości dotrzeć. Dlatego
korzystał z pośrednictwa Henryka Schmaucha, który w pracy Ermlandische
Quellen zum samlandischen Baueraufstand (w: Mitteilungen des Vereins fur die
Geschichte von Ost- und Westpreussen, t. IX, 1934) dokonał krótkiego przeglądu
streszczeń listów, kierowanych do biskupów warmińskich w latach 1472- 1527, co
oczywiście nie mogło zastąpić informacji zawartych w pełnej korespondencji. W
1952 roku władze ZSRR zwróciły część zbiorów fromborskiego archiwum i
dopiero wtedy zaistniała możliwość publikacji oryginalnych listów, co
niezwłocznie uczynił M. Biskup.
Maurycy Ferber mógł przedsięwziąć natychmiastowe kroki prewencyjne
dzięki stałemu kontaktowi ze starostą w Iławce, Fabianem von Lehndorf, który już
7 września przesłał mu krótkie sprawozdanie na temat dotychczasowych poczynań
sambijskich chłopów. Pozostałe dwa listy związane z tym tematem dowodzą, że
rozejm zawarty między chłopami a szlachtą wcale nie przerwał działalności
powstańczej. Chłopi nadal potajemnie organizowali siły zbrojne, najwyraźniej nie
mając zamiaru czekać na powrót księcia, tym bardziej że ponownie uaktywniło się
pospólstwo Królewca, które przypomniało sobie o defraudacji majątku
kościelnego. Wzburzenie w mieście wzrosło do tego stopnia, że biskup Polenz w
piśmie z 12 września, wysłanego z Barżan żalił się Albrechtowi, iż nie może
wrócić do stolicy, gdyż pospólstwo nazywa go „złodziejem kościelnym” i zamierza
ukrzyżować. Polenz informował też księcia, że mieszczanie są na tyle
nieprzychylni szlachcie, iż ta na pewno nie stawi się na najbliższy sejmik ziemski.
Na koniec ponowił prośby o jak najszybszy powrót, aby rozprawić się z
niepokornymi poddanymi.
Książę Albrecht, bawiący u swojego szwagra Fryderyka Legnickiego, o
powstaniu dowiedział się dopiero w połowie września. Natychmiast wysłał do
Królewca instrukcje, zalecające sporządzić dokładną listę przywódców i co
aktywniejszych uczestników powstania, szlachcie nakazał zaś trwanie w zbrojnym
pogotowiu.
Jeszcze przed powrotem książę zwrócił się do Zygmunta Starego o pomoc
zbrojną przeciwko rebeliantom. Rozpoczął też korespondencję z biskupem
Ferberem. Z listów księcia, opublikowanych przez M. Biskupa, wynika że Ferber,
jako najpotężniejszy feudał Prus Królewskich, był w gruncie rzeczy głównym
organizatorem oddziałów szlachty polskiej, mającej wspomóc stłumienie buntu.
Król Zygmunt, 1 października wydał uniwersał do wszystkich wojewodów i
starostów Prus Królewskich, nakazujący im gotowość na każde wezwanie o
pomoc księcia Albrechta. Powołał się tu na postanowienia niedawno zawartego
traktatu krakowskiego, zobowiązującego strony do wspomagania się w razie
jakiegokolwiek zbrojnego zagrożenia. Szczegółowe polecenia otrzymał wojewoda
malborski Jerzy Bażyński oraz starosta człuchowski Achacy Czema. Obaj
urzędnicy mieli uczestniczyć w pertraktacjach księcia z chłopami.
Szlachta pomorska natychmiast zastosowała się do zaleceń króla i do Prus
podążyły oddziały wojskowe, prowadzone przez Bażyńskiego i starostę
malborskiego Jarosława Łaskiego. Ponadto gotowość bojową zgłosiło ponad 4 tys.
Szlachty żmudzkiej. M. Biskup wyciągnął z tego kolejny wniosek - udział szlachty
polskiej w tłumieniu powstania przyczynił się do pogłębienia współpracy z
pruskimi feudałami, a było to jednym z celów traktatu krakowskiego.
Z początkiem października książę Albrecht powrócił do Prus i zatrzymał się w
Pasłęku. Dzięki temu szlachta pruska mogła nakłonić go do brutalnego
potraktowania, zarówno chłopów jak i miejskiego pospólstwa. Dopiero 12
października do księcia dotarła delegacja mieszczan z Królewca, tradycyjnie już z
Richauem na czele. Przedstawił on sytuację z punktu widzenia mieszczan i
próbował odwieść Albrechta od decyzji o zbrojnej interwencji tak licznych wojsk.
Książę miał już jednak własny pogląd na sprawę powstania i polecił zwołać
pospolite ruszenie szlachty pruskiej, która miała się stawić w pełnym rynsztunku,
wraz z wojskami polskimi, w sobotę 28 października w Haffstrom nieopodal
Królewca.
Chłopi dostrzegli te nagłe zbrojenia i dopiero teraz uświadomili sobie, że
książę Albrecht wcale im nie sprzyja i że cała sprawa może mieć dla nich tragiczne
konsekwencje. Niezwłocznie wysłali do księcia list, który dotarł do niego 24
października, kiedy przebywał w Baldze. Prosili w nim o audiencję, na której
wytłumaczyliby przyczyny i cele wszczęcia powstania. Albrecht nie zamierzał
przychylić się do ich prośby, a utwierdziły go w tym informacje napływające z
całego księstwa o nieustannym wrzeniu mas ludowych. Starosta kłajpedzki donosił
iż w jego okręgu chłopi nadal przygotowują się do zbrojnych działań i ostrzegał, że
opóźnienie interwencji może wywołać wybuch rebelii także w Kurlandii.
Książę natychmiast wysłał do Królewca Henryka von Militz, który otrzymał
zadanie aresztowania ośmiu delegatów chłopskich, przybyłych do miasta na
planowane wcześniej pertraktacje. Po kraju rozesłano ludzi mających pochwycić
resztę przywódców powstania, między innymi Jana Gericke i księdza Walentego.
Albrecht porzucił wcześniejszy pomysł przesłuchania zwaśnionych stron, tym
bardziej że szlachta zaczęła go podejrzewać o tajne konszachty z chłopami, gdyż
wiedzieli że ci w swych wystąpieniach często powoływali się na osobę władcy.
Zamiast obiecanego sądu książę nakazał stawić się chłopom 30 października we
wsi Lauthen pod Królewcem.
Na miejsce przybyło około 4 tys. włościan, którzy zamiast oczekiwanych
posłów rozjemczych ujrzeli niemal 2,5 tys. świetnie uzbrojonych żołnierzy. Jerzy
Polenz doradzał natychmiastowy szturm, jednak biskup pomezański Erhard von
Queis stanowczo się temu sprzeciwił, a następnie, na czele 16-osobowej delegacji,
wyruszył na rozmowy z chłopami. Do pomocy wziął ze sobą tłumaczy, co
świadczy o tym że powstanie w głównej mierze było dziełem Prusów, którzy nie
znali zbyt dobrze niemieckiego. Delegaci postawili chłopom ultimatum: albo
oddadzą broń i wydadzą swych przywódców, albo książę da sygnał do ataku.
Powstańcy bez oporu pozbyli się broni, a wtedy wyczytano osiemdziesiąt siedem
nazwisk osób najbardziej zaangażowanych w bunt, których natychmiast
aresztowano. Przed rozbrojonymi chłopami stanął książę Albrecht, który wezwał
ich do złożenia hołdu poddańczego, a dla postrachu polecił ściąć na ich oczach
trzech aresztantów.
Z początkiem listopada doszło do aresztowań wśród pospólstwa
królewieckiego; dokonano także egzekucji kilku pojmanych chłopów. Ostatnim
etapem tłumienia rebelii była wyprawa Albrechta do Natangii. 14 listopada wraz z
trzystuosobową grupą jeźdźców przybył do Frydlandu gdzie stracono księdza
Grzegorza Frenzela. Następne egzekucje odbyły się w Bartoszycach, Bałdze i
Iławce. Ogółem ścięto około 50 chłopów.
Powstanie pogorszyło sytuację ekonomiczną chłopów. W latach 1526 i 1529
wydano konstytucje, które zwiększały przywiązanie chłopa do ziemi. Dotyczyło to
zarówno Prusów jak i Niemców. Uchwalone ustawy wprowadziły m. in. zakaz
przesiedlania bez pisemnej zgody pana, jednak nie określono czy pan miał
obowiązek wystawić taki dokument. Do nowych ograniczeń należał obowiązek
przedstawienia zastępstwa dla chłopskich córek w momencie opuszczania przez nie
domowego gospodarstwa, a także przywilej dla szlachty mogącej swobodnie
usuwać chłopów z zagrody, jeśli uznano że zaniedbują swoje obowiązki.
Nadal tracili na znaczeniu Wolni Prusowie. Tuż po powstaniu szlachta
domagała się odebrania im starych przywilejów i uiszczania przez nich podatków
obowiązujących wszystkich chłopów. W następnych latach Prusowie zostali
pozbawieni swoich nadań ziemskich.