Druga twarz Epilog

Epilog



Trzy lata później.



Śpacel, Śpacel! — krzyczało dwóch czarnowłosych chłopców do swojego, zaledwie dziewiętnastoletniego ojca.

Niespełna trzy lata temu opuścili Anglię. Trzy lata temu zaczęła się tam prawdziwa wojna. Wraz z ich odejściem odszedł spokój. Harry nie mógł o tym jednak myśleć. Nie miał czasu. Opieka nad dwójką ruchliwych dzieciaków była pracą na pełen etat. Zaledwie trzy lata temu widział ostatni raz swoją miłość.

Oczywiście — zgodził się szybko. — Zawołajcie wujków — polecił.

Zaledwie cztery lata temu jadł swój ostatni porządny posiłek. Nikt tak nie gotował, jak Tom.

Dwaj mali chłopcy zaczęli dreptać nieporadnie na swoich krótkich nóżkach do salonu.

Śpacel! Śpacel! — Śpiewka się powtórzyła.

Dwa tygodnie temu skończyła się wojna. Skończyła się wygraną Toma i klęską Dumbledore’a. Dwa tygodnie temu, w przegranym pojedynku z Tomem zginął Albus. Riddle wprowadzał właśnie nowe Ustawy, między innymi te, zapewniające bezpieczeństwo dzieciom z niemagicznych rodzin. Robił wiele dobrego. Harry sam najlepiej wiedział, jak to jest wychować się w rodzinie, która cię nie chce i nie akceptuje. Niezrozumienie było najgorsze. Marvolo oszczędzał w ten sposób wiele istnień. Chłopak wiedział, że to wszystko dla niego. Mężczyzna krzyczał tym w świat: Kocham Cię! Wróć do mnie.

Zaledwie trzy dni temu Harry zdjął część zaklęć ochronnych. Mógł go znaleźć tylko ktoś, kto naprawdę szukał, komu na nim zależało.

Oć tata! Oć — ponaglał go jeden z jego synków.

Nie mógł się nadziwić, jak bardzo są podobni do niego i Toma. Złapał kurtkę wiedząc, że Draco i Axel zajmą się wszystkimi istotnymi sprawami.

Twiatki! — zapiszczał jeden z chłopców, widząc jakieś polne kwiaty w parku.

Mieszkali tu od wyjazdu z Anglii. Małe miasteczko w Stanach. Spokój i cisza, wszyscy wszystkich znają. Idealne miejsce by wychować dzieci. Harry zerwał dwie stokrotki podając po jednej chłopcom. Mały plac zabaw w samym środku parku świecił pustkami. W okolicy nie było zbyt wiele małych dzieci, raczej nastolatki uzależnione od internetu i gier, całe dnie spędzające przed komputerem. Jak wielokrotnie wcześniej, podziękował Merlinowi za Axela i Draco.

Jego przyjaciele zajmowali się chłopcami dając mu odetchnąć. Usiadł na ławce, by wszystko mieć na oku. Uśmiechał się i odprężał słysząc wesołe śmiechy swoich dzieci, swoich chłopców. Nie zwrócił uwagi na to, że ktoś opadł na ławkę obok niego, zareagował dopiero gdy dotarły do niego ciche słowa.

Witaj, mój śliczny. — Drgnął słysząc ten głos i powitanie.

Tom — wydusił, nie będąc w stanie na niego spojrzeć.

Śliczni chłopcy — powiedział Riddle, pochylając się nad nim. — Tak samo śliczni jak ich matka.

Tom… — Wiedział, że się powtarza.

Jego twarz została chwycona w delikatne i ciepłe dłoni. Westchnął na to elektryzujące, niemal zapomniane doznanie. Jego skóra stykająca się ze skórą Toma, jego usta tak blisko warg kochanka.

Kocham cię — wyszeptał Marvolo.

Na Merlina! Tom! — Potter zarzucił mu ręce na szyję, całując go zachłannie. Mocno, nagląco i z potrzebą. Tak bardzo za nim tęsknił. A teraz miał go w końcu przy sobie.

Tata! — Usłyszał, kiedy dotarło do niego coś, poza odgłosem ich pocałunków.

Oderwał się od zachwyconego mężczyzny i popatrzył na swojego syna stojącego przed nimi. Harry zorientował się, że siedzi na kolanach Toma, ściskając go za szyję. Po policzkach spływały mu łzy. Czarny Pan był zarumieniony a serca ich obu biły szaleńczym tempem.

Co się stało? — zapytał chłopców, gdy młodszy dołączył do brata.

A wujek mówi, ze to nas tata! — Wskazał na Riddle’a, po czym wepchnął sobie kciuk do ust.

Chodźmy na kolację. — Wyciągnął do chłopców ręce i poczekał aż do niego podejdą.

Jus? — Zdziwili się.

Wasz tata będzie gotował a my mu w tym pomożemy. — Uśmiechnął się do swoich synów.

W końcu będą mieli drugiego tatę. Pełną rodzinę. Wiedział przecież z własnego doświadczenia jak trudno jest wychować się w nieprawdziwej. Nie mogła być prawdziwa, skoro nie była pełna. Dla swoich dzieci chciał wszystkiego, co najlepsze. A poza tym… Tom świetnie gotował!

Riddle parsknął śmiechem i wstał, obejmując ich ramionami i przytulając do siebie.

Moje dzieci — mruknął jeszcze, całując ich w główki. — Moja rodzina.

Ruszyli w stronę domu.

Harry? — Marvolo przystanął na chwilę, biorąc na ręce jednego z bliźniaków. — Jest coś, co nie dawało mi spokoju przez cały ten czas…

Co takiego? — zaciekawił się chłopak, ściskając silniej dłoń Toma.

W jednym z listów napisałeś, że Severus i Lucjusz będą ci do czegoś potrzebni.

Potter zaśmiał się dźwięcznie.

Snape był moją sową w szkole. — Posłał mu rozbawiony uśmiech. — Żadna wiadomość, wysłana przez jakiekolwiek zwierzę, nie docierała do ciebie tak szybko… — Dalszą wypowiedź zagłuszył śmiech Riddle’a. — Oczywiście nie mógł o tym wiedzieć z wiadomych względów.

A Lucjusz? — wysapał wciąż się śmiejąc.

Czy ja kiedykolwiek wspominałem, że to o Lucjusza mi chodzi? — Popatrzył na niego sugestywnie, przecież nie mógł skazać ojca Draco na śmierć i próbować go potem przeciągnąć na swoją stronę.

O cim wy mówicie? — Bliźniacy byli wyraźnie zainteresowani ich dyskusją.

O przeszłości — Harry przytulił się do Toma. — O zabawnych chwilach…



Koniec.



Wyszukiwarka