ęłęóA
n t r o p o l o g i a - jądrem humanizmu renesansowego jest z całą
pewnością jego antropologia, ogniskująca wokół przeświadczenia
o wyjątkowości i g o d n o ś c i (excellentia)
człowieka, stanowiącego - jak dowiódł Garin - loci
communes
literatury humanistycznej; mogła ona jednak wiązać się z różnymi
poglądami etycznymi i metafizycznymi, z różnymi koncepcjami natury
ludzkiej, jak również z akcentowaniem różnych sfer osobowości i
zainteresowań człowieka; dlatego też i sławna wypowiedź
rzymskiego komediopisarza Terencjusza (będąca właściwie
przekładem słów komediopisarza greckiego Menandra): homo
sum et nihil humani a me alienum esse puto,
nie może być traktowana jako "klucz" do h., wyjaśniający
jego istotę, ponieważ "to, co ludzkie" mogło być, i
było, bardzo różnie rozumiane, a już na pewno u żadnego z
humanistów nie miało tego (permisywnego) znaczenia, które nadał
mu dopiero XVIII-wieczny i późniejszy humanitaryzm; jednostronne
akcentowanie, niewątpliwego skądinąd, dowartościowania przez h.
cielesnej strony osoby ludzkiej (w oczywistej zbieżności z
odkryciem piękna ciała w sztuce renesansowej) przeocza na przykład,
iż humaniści mieli najczęściej platońską koncepcję natury
ludzkiej jako "dziwacznego" zespolenia dwóch (albo i
trzech, tj. osobno "ducha") bardzo różnorodnych części:
"duszy, która jest jakby jakimś pierwiastkiem boskim, i [...]
ciała, będącego znów jakimś bezrozumnym pierwiastkiem
zwierzęcym", oraz mniemali, że "gdyby ci nie dodano
ciała, byłbyś istotą boską; gdyby cię nie obdarzono rozumną
myślą, byłbyś bydlęciem" (Erazm z Rotterdamu, Podręcznik
żołnierza chrystusowego nauk zbawiennych pełny,
Warszawa 1965, s. 50); Erazm przyznawał wprawdzie, że te dwie
natury zostały połączone w harmonijną jedność przez Stwórcę,
niemniej, wskutek ciążenia ciała ku "ziemskim brudom",
kierownictwo życia ludzkiego sprawować winna, jak chciał Platon,
"boska dusza", tj. rozum, będący "niejako królem"
i "zamkiem tego miasta", którym jest ciało; w gruncie
rzeczy był to nawrót do o wiele bardziej negatywnego nastawienia do
cielesności, niż w głównym nurcie antropologii chrześcijańskiej,
w której centrum jest dogmat Wcielenia.
Podobnie,
oba sztandarowe manifesty renesansowego h., w postaci traktatów
Manettiego i Pica, były apologią "subtelnego i przenikliwego"
u m y s ł u ludzkiego (acz w ciele "pięknym i kształtnym"),
który jest "czymś tak potężnym, że wszystko to, co powstało
na świecie po pierwszym i jeszcze niedostatecznie wykończonym
stworzeniu świata wydaje się być przez nas wynalezione, uczynione
i wykończone dzięki niezwykłej, twórczej potędze umysłu
ludzkiego [...], który właściwie należałoby nazwać boskim"
(G. Manetti, O
godności i wspaniałości człowieka,
[w:] Filozofia...,
s. 109); chociaż traktat Manettiego był bez wątpienia wprost
polemiczny do, deprecjonującego życie doczesne człowieka,
"mizerabilizmu", eksponowanego szczególnie w traktacie
papieża (1198-1216) Innocentego III O
nędzy kondycji ludzkiej,
i choć został on wpisany 1584 do Indeksu
ksiąg zakazanych
przez Inkwizytora Hiszpanii, to nic nie wskazuje, aby jego intencja
była antychrześcijańska; sam topos dignitas
hominis
był szeroko obecny i przejęty od Ojców Kościoła, a Manetti
odrzucał hedonistyczną etykę epikurejską oraz koncepcję rozkoszy
(voluptas)
cyrenaików, skłaniając się ku etyce arystotelesowskiej;
dostrzegał też słabość ludzkiej kondycji i starał się uzgodnić
swą wiarę we wspaniałość dzieł ludzkich z dogmatem o grzechu
pierworodnym, przeciwstawiając się jedynie tezie augustyńskiej o
zupełnym skaleczeniu natury przez upadek Pierwszych Rodziców (która
w skrajnym ujęciu stała się przecież źródłem herezji
luterańskiej); podkreślał, iż człowiek posiada wolną wolę,
dzięki której żyjąc rozumnie może unikać zła i wybierać
dobro, a godność ludzka jest tak wielka, że Chrystus wcieliłby
się w człowieka nawet wówczas, gdyby Pierwsi Rodzice nie
zgrzeszyli. Jeszcze bardziej entuzjastyczna była apologia -
autorstwa Pica - człowieka jako największego "cudu"
stworzenia (homo
miraculum magnum est),
który posiada autokreacyjną moc bycia tym, kim zechce,
kształtowania się jako swobodny i godny siebie twórca i rzeźbiarz
(artifex,
plastes et fictor);
Pico przedstawił tę wizję w formie przypowieści o akcie
stworzenia, w którym "Bóg Architekt, Twórca najlepszy"
(Architectus
Deus, optimus opifex)
obdarzył niezdeterminowaną istotę ludzką wolnością wyboru
pomiędzy degenerowaniem się i staczaniem na niższe, zwierzęce
szczeble życia, a odradzaniem się w formach wyższych, i
konstytuowania swojego człowieczeństwa, mocą swego ducha, na
boskim poziomie; człowiek, w ujęciu Pica, jest także "pośrednikiem
między stworzeniami, współtowarzyszem istot wyższych, królem
istot niższych i tłumaczem natury; dzięki przenikliwości zmysłów,
dociekliwości rozumu, światłu inteligencji; czymś granicznym
pomiędzy niezmienną wiecznością a płynącym czasem i [...]
węzłem świata (copula),
[...] istotą niewiele tylko od aniołów niższą" (G. Pico
della Mirandola, Mowa
o godności człowieka,
[w:] tamże,
s. 137).
ęłęóE
t y k a - humanistyczna apoteoza człowieka wiązać się mogła z
różnymi szkołami etycznymi; zasadniczo, głównym autorytetem
humanistów również w etyce był eklektyczny Cyceron, toteż w
moralistyce i parenetyce h. przeplatają się wątki platońskiego
akademizmu, arystotelizmu, epikureizmu i stoicyzmu, wpływ tego
ostatniego był jednak ongiś znacznie przeceniany, zważywszy, że
humanistyczna krytyka ascetyzmu wymierzona była co najmniej tyleż w
"mizerabilizm" chrześcijański, co w stoicki ideał
obojętności (apatheia)
wobec spraw świata; naczelną kategorią etyki h. jest c n o t a
(virtus,
virtu),
z reguły utożsamiana z wypełnianiem ideału życia aktywnego (vita
activa),
odnoszonego zarówno do jednostki jak do zbiorowości; częstym rysem
etyki h., począwszy od gwałtownego tonu Listów
kanclerza Salutatiego, jest potępianie monastycyzmu jako "ucieczki
od życia", a w imię przekonania, że droga do doskonałości
wiedzie przez pracę, życie rodzinne i obywatelskie; najbardziej
radykalny w tej kwestii był epikurejczyk Poggio, który atakował
(De
avaritia,
Contra
hypocritas)
mnichów jako "obłudnych i obskurnych pasożytów", nie
pracujących i włóczących się po świecie w poszukiwaniu jadła,
bronił zaś żądzy bogacenia się jako zarazem naturalnej dla
człowieka i użytecznej dla społeczeństwa; inny epikurejczyk -
Valla uznawał (De
voluptate)
r o z k o s z za najwyższe dobro, a w polemice z ideałem życia
klasztornego (O
kłamliwym imieniu i rzekomej wyższości zakonnego trybu życia
/De
mendaci religiosorum et nomine et praerogativa/)
zaatakował również celibat, wywodząc, że od cnoty celibatu
większą wartość społeczną ma małżeństwo, od cnoty
posłuszeństwa - umiejętność dowodzenia, kierowania i
zarządzania, od życia w odosobnieniu - aktywne życie w
społeczeństwie; u wielu humanistów pojawił się także
"protokapitalistyczny" wątek aprobaty dla bogacenia się,
jak w dewizie Palmieriego: "ten zasługuje na pochwałę, kto
nie szkodząc nikomu, w uczciwy sposób powiększa swoje dziedzictwo"
(O
życiu obywatelskim
/Della
vita civile/).
Wyszukiwarka