- Kenji, skaaarbie, wstawaj. Dzwony wzywają na apel, a ty smacznie sobie chrapiesz. Nie po to zrezygnowaliśmy z ostatniego dnia wolności, żeby dzisiaj się spóźnić – biadolił blondyn nad łóżkiem kolegi.
- Która godzina? – stłumiony głos Kenjiego wydobył się gdzieś spod kołdry.
- Za piętnaście dziewiąta, a rozpoczęcie jest o dziewiątej.
Chłopak błyskawicznie zerwał się z łóżka.
- Co?! Ty idioto! Dlaczego nie obudziłeś mnie wcze... – spojrzał na zegarek wskazujący ósmą siedem, a zaraz potem morderczym wzrokiem na przyjaciela – ja cię zabiję – wysyczał, a Aki na chwilę poważniejąc wyleciał w piżamie na korytarz krzycząc:
- „Pomocy! Pomocy! Gwałcą!”- i krztusząc się ze śmiechu.
Kenji rzucił się za nim z rozpalonymi ze wściekłości policzkami, zapominając zupełnie o tym, iż jest w samych bokserkach – „Stłukę go tak, że własna matka go nie pozna, a zanim zapakuje w karton i wyślę do domu, powieszę do góry nogami przez okno...” – myślał biegnąc korytarzem.
Aki swoim wrzaskiem zafundował tym, co tak jak oni przyjechali do internatu wcześniej doskonałą pobudkę. Teraz zza uchylonych drzwi niektórych pokoi wyglądały zdezorientowane i zaspane buźki. Biało włosy, jako że jest doskonałym sprinterem, przyśpieszył zmniejszając tym samym odległość miedzy sobą a Akim. W tym momencie jego przyszła ofiara skręciła korytarzem w lewo. Kenji goniąc go wpadł na kogoś za zakrętem. Siła zderzenia była tak duża, że zwaliła z nóg idącego spokojnie czwartoklasistę, a Murata wylądował między jego nogami. Nie był pewny, kogo przewrócił, ale wiedział, że był to ktoś ze starszej klasy. Spojrzał niepewnie na poszkodowanego z zamiarem przeproszenia, ale widząc żółte, kocie oczy od razu odjęło mu mowę, a policzki automatycznie pokryły się szkarłatem – „Cholera, dlaczego zawsze przy nim zachowuję się jak jakaś skretyniała panienka?” – myślał zirytowany.
- Przepraszam, ale czy mógłbyś ze mnie zejść? – głos fioletowo włosego przywrócił go do rzeczywistości – Jeśli masz aż tak dużą potrzebę przytulenia się do kogoś, ja chętnie służę pomocą. Jednak wolałbym leżeć w bardziej wygodnym miejscu niż na środku korytarza.
- Aaa... ta jasne, wybacz - Murata podniósł się powoli i pomógł wstać Naokiemu, chcąc zachować resztki godności – nie zauważyłem cię.
Fioletowo włosy zmierzył młodszego chłopaka od stóp do głów zatrzymując kilka sekund dłużej wzrok na nieco obcisłych bokserkach. Kąciki jego ust delikatnie uniosły się ku górze.
- Coś nie tak? – zapytał zaczepnie Kenji mrużąc oczy. Nie było już śladu po chwilowej słabości.
- Nie no coś ty, po prostu wyjątkowo ładnie ci w czerwonym.
Drugoklasista odwrócił się napięcie i skierował z powrotem do pokoju. Zatrzymując się przed otwartymi drzwiami, spojrzał jeszcze raz na żółtookiego.
- Tak przy okazji, czy mógłbyś przestać się ślinić na mój widok?
- Hm... może być ciężko. Omawiałeś już na biologii odruchy warunkowe i bezwarunkowe?
„Palant!” – krzyknął w myślach Murata i wchodząc do pokoju trzasnął drzwiami – „od roku gapi się na mnie jak na obrazek... nie no, nie powiem żeby nie był seksowny z tym swoim opanowaniem, perwersją i drażniącym spojrzeniem, ale kurna, przecież to facet” – wgrzebał z szafy sprane jeansy i białą koszulę, a Fumihira tak mu zaprzątnął myśli, że zupełnie zapomniał o głupim numerze blondyna.
„Gorący temperament w szkole, agresywny i jasno myślący na boisku. Ciekawe, jaki jest w...” – szedł do sypialni mijając drzwi, za którymi zniknął młodszy chłopak, kiedy czyjś głos wyrwał go z zamyślenia.
- Wróciiiiiiłeem! ^^
- Wspaniale. Musisz to oznajmiać od razu w całym internacie?
- Mhm ^^ - obładowany torbami Yoshizawa podbiegł do kolegi – to, o której mamy apel?
***
- Uhu uhu uhu uhu – Aki uspokajał organizm po wyczerpującej gonitwie, opierając ręce o kolana – mało brakowało, gdyby nie ten koleś z pokoju Akiry z pewnością musiałbyś zdrapywać mnie teraz z posadzki ^^.
Haruki siedział przy biurku i śmiał się.
- Musi ci się strasznie nudzić od rana skoro zabrałeś się za wkurzanie Kenjiego.
- No coś ty! To było idealne na rozpoczęcie dnia. Żałuj, że nie widziałeś jego miny jak zorientował się, która jest godzina ^^. W takich chwilach żałuję, że nie mam przy sobie aparatu...
- Taa, ale teraz ciężko będzie ci wrócić do pokoju. Nie, nie patrz tak na mnie. Mi się doskonale mieszka samemu ^^.
- Uch ty draniu ^^, doobra lecę na spotkanie ze śmiercią. Może tym razem mi się upiecze. Módl się w razie czego, żeby moja dusza nie strawiona grzechem poszła prosto do nieba – powiedział dramatycznym głosem wychodząc z pokoju przyjaciela.
Stuk! Stuk! Stuk!
- Wejść.
Do pomieszczenia wsunęła się najpierw blond czupryna, a za nią reszta szczupłego ciała.
- Ocho! Widzę, że jesteś już gotowy ^^. W takim razie już się ubieram – powiedział Aki, po czym zaczął ściągać piżamkę. Biało włosy leżał gotowy do wyjścia na łóżku z rękami pod głową i widać było, że nad czymś się zastanawia.
- Hej, Kenji zmniejsz obroty, bo para z uszu ci leci.
-...
- Dobra, już się ubrałem. Możemy iść?
-...
- O_o, dobrze się czujesz?
Murata podniósł się leniwie, po czym ruszył swoim normalnym, nieco sprężystym krokiem do drzwi.
- Idziemy, idziemy – uśmiechnął się zawadiacko.
- Czy tobie przypadkiem nie zbiera się na okres?
- Że co? – Murata zamykał drzwi na klucz.
- No wiesz, masz takie wahania nastrojów jak dziewczyny przed miesiączką ^^ - powiedział i po chwili pożałował swoich słów, bo przyjaciel znowu go gonił z chęcią mordu w oczach. Tym razem go dorwał. Obydwoje upadli z hukiem na podłogę, a po korytarzu rozniósł się głośny pisk, który po chwili przerodził się w paniczny chichot. Kenji w ramach zemsty zaczął się znęcać w najbardziej brutalny dla przyjaciela sposób. Zaczął go gilgotać, a Aki nie mogąc się wyrwać silniejszemu koledze śmiał się do łez, błagając go, aby przestał.
***
Apel rozpoczynający kolejny rok szkolny wlókł się niemiłosiernie. Wszyscy obecni uczniowie mięli ochotę zniknąć z auli jak najszybciej i zająć się sobą. W końcu większość nie widziała się całe wakacje, a teraz zamiast dzielić się wrażeniami z obozów i wycieczek musieli siedzieć na sali słuchając niekończących się wywodów nauczycieli i dyrektora o systemie oceniania, szkolnym regulaminie i tak dalej.
- Co roku to samo. Mogliby nam oszczędzić tych ślimaczych wstępów – mruknął Akira wyciągając nogi przed siebie. Zerknął na siedzącego obok przyjaciela, zaśmiał się – ten twój szatański uśmieszek nic dobrego nie wróży. Świntuch ^^.
- A skąd ty możesz wiedzieć, co mi chodzi po głowie?
- Bo masz to wypisane na twarzy.
- Jeśli tak bardzo ci to przeszkadza, to nie patrz na mnie.
- Oj tam, przestałbyś się unosić z byle powodu. W dodatku widzę, że w ogóle nie jesteś ciekaw cóż ja takiego wymyśliłem w związku z moim kapitanem ^^.
W tym momencie, Naoki po raz pierwszy na apelu spojrzał na granatowo włosego.
- O ile w ogóle coś wymyśliłeś. Bo moje hamulce samozachowawcze puszczają i niewiele brakowało żebym się dziś rano na niego rzucił i wziął na korytarzu, tam gdzie stał.
Prawie wszyscy siedzący w ich pobliżu, słysząc ostatnie zdanie tej zdawałoby się normalnej rozmowy spojrzeli na nich z zaszokowanymi minami.
- Mógłbyś trochę ciszej. Widzisz, jakie oni mają miny? Chyba robisz z siebie widowisko – powiedział szeptem Akira.
- Patrz na to jak chcesz, ale ja nie widzę nic nienormalnego w swojej orientacji seksualnej. A jeśli o reputację chodzi, to powinieneś uważać na to, z kim się zadajesz, bo i ciebie wezmą za geja – uśmiechnął się – tak jestem homoseksualistą – powiedział tym razem w kierunku rozdziawionych gąb ze stoickim spokojem.
***
- Ooo, a tam, co się dzieje? – Aki szturchnął swoich kolegów wskazując jednocześnie głową część sali, którą zajmowali czwartoklasiści.
- A kogo to obchodzi – prychnął Kenji.
- Ej, czekaj. Tam naprawdę coś się dzieje. Wszyscy, autentycznie wszyscy gapią się na Akirę i jego współlokatora – powiedział szatyn.
Białowłosy mimowolnie zerknął w tamtą stronę trafiając na przeszywające spojrzenie kocich oczu – „taa” – pomyślał – „a on znowu patrzy się na mnie. Ciekawe, o czym gadają...”.
- Na koniec apelu, chciałbym prosić, aby przyszli do mnie za pół godziny Haruki Nakane i Kenji Murata. To na tyle. Życzę wam miłego dnia i nie spóźnić mi się jutro na lekcje – dyrektor skończył przemówienie, a wszyscy jak na komendę wstali i zaczęli rozchodzić się po szkole.
- To, co? My idziemy do dyrcia – powiedział zielonooki i podał Akiemu klucz od pokoju – masz i nie zgub zanim dojdziesz na górę.
- Ta, dzięki za robienie ze mnie ofiary losu.
- Nie ma za co, przecież ty nią jesteś ^^.
- W takim razie widzę, że nie tylko ja jestem specem od gubienia kluczy na krótkich odległościach – zaśmiał się Haruki, a koledzy wspominając zeszłoroczne poszukiwania wybuchli śmiechem.
- Chyba nie gubieniem, a zapominaniem, gdzie je zostawiasz ^^ - sprostowała Sayuri, która nie wiadomo skąd i kiedy pojawiła się przy nich z jakąś rudowłosą dziewczyną.
- A to, kto? – zapytał Aki promieniejąc szczęściem na widok nowej przedstawicielki płci pięknej.
- Jestem Miyoshi Ibuka, nie zdałam w tamtym roku, więc przenieśli mnie do klasy Sayuri. No i razem mieszkamy ^^.
- Ooooo – blondyn był wniebowzięty wciąż uśmiechającą się osiemnastolatką – ja jestem Aki Sumikichi, a to...
Przyjaciel fioletowo włosej przedstawił swoich kolegów, którzy chwilowo musieli się oddalić, a sam zaczął wypytywać dziewczyny o wakacje i wrażenia z rozpoczęcia roku, odprowadzając je do pokoju.
Tymczasem w drodze do gabinetu dyrektora...
***
- Ocho, a cóż to za zgromadzenie? Czyżby dyrcio postanowił założyć sobie harem? – zapytał Haruki widząc przed gabinetem właściciela szkoły tłum piszczących i chichoczących dziewczyn.
- On? Daj spokój. Jest zbyt stary i staroświecki, żeby tak nieprzyzwoicie się bawić. Poza tym to nie żadne zebranie ani casting, tylko oblężenie. Jedynie wyjątkowo przystojny samiec jest w stanie tak rozpalić nasze licealistki.
Szatyn zaśmiał się z odpowiedzi przyjaciela, ale poczuł lekkie ukłucie zazdrości, ponieważ na niego nikt nigdy nie patrzył z zainteresowaniem. Z Kenjim było podobnie jak z tym kimś, kogo nie było widać w tłumie rozgrzanych dziewczyn. Wysoki, wysportowany i zadziorny. Tacy są popularni i mają powodzenie u płci przeciwnej. A on? Hm... dotychczas nie przeszkadzało mu to, że nie ma dziewczyny. Cały wolny czas spędzał z przyjaciółmi i to sprawiało mu niesamowitą przyjemność, ale...
W tym momencie masywne, brązowe drzwi się otworzyły, a ze środka wyjrzał sam dyrektor.
- Moje drogie damy, rozumiem wasz entuzjazm związany z pierwszym dniem szkoły, ale proszę o przyzwoite zachowywanie się – zagrzmiał – a was zapraszam do środka – powiedział przyjemnym głosem w stronę stojących obok chłopaków.
Pomieszczenie, w którym urzędował właściciel szkoły było urządzone w dobrym guście. Haruki był tu po raz pierwszy i musiał przyznać, że podobało mu się. Pokój nie był duży, ale ściany w brzoskwiniowym kolorze i podłoga wyłożona jasnymi panelami sprawiały wrażenie bardziej przestrzennego. Na ścianach wisiały obrazy malowane przez jego kolegów, a także zdjęcia. Zdziwił się, zorientowawszy, że wiele z nich jest jego autorstwa. Poza tym były regały zastawione w bardzo pedantyczny sposób książkami i segregatorami. Drugoklasiści usiedli po drugiej stronie ładnie wyrzeźbionego biurka, (które mogło być pracą dyplomową jednego z uczniów) naprzeciwko łysiejącego mężczyzny w okularach, noszącego na zmianę kraciaste, brązowe garnitury albo granatowe swetry w żółte romby (rozmiar XXL).
- Mam dla was, chłopcy, dwie wiadomości. Jedną dobrą i jedną złą. Nie wiem, którą chcecie usłyszeć pierwszą? – zapytał życzliwym głosem mężczyzna, wycierając słone krople z czoła swoją nieodłączną chusteczką.
- To może niech pan zacznie od tej złej – poprosił Kenji nie mając dobrych przeczuć.
- No cóż, to właściwie tyczy się ciebie, mój drogi. A konkretniej twojej drużyny. Widzisz, na koniec poprzedniego roku Jun Ishiyama złamał swoją umowę. Pan Uemura znalazł go nieprzytomnego w krzakach za biblioteką. Nie miałem wyboru i odesłałem go do szpitala, wysyłając nieprzyjemny list do jego rodziców. Tak jak było zapisane w zawartej przez nas umowie, Jun nie wróci już do tej szkoły po leczeniu. Będziesz musiał znaleźć nowego bramkarza. Przykro mi. W dodatku za niecałe dwa miesiące jest wyznaczony termin pierwszego meczu. Mam nadzieję, że sobie poradzisz, Kenji.
„Cholera! Co ten idiota sobie myślał?! Świetnie! Nie ma to jak wystawić kumpli... pieprzyć go!” – biało włosemu huczało w głowie ze wściekłości. Wziął kilka głębokich wdechów, żeby się uspokoić.
- No tak – powiedział już nieco opanowany – dziękuję. Chyba od razu wywieszę na tablicy ogłoszeń zawiadomienie o poszukiwaniu nowego członka drużyny. Pozwoli pan, panie dyrektorze, że pójdę?
- Tak, tak, ale ty Haruki zaczekaj. Jeszcze muszę z tobą porozmawiać. Ach, Kenji, tu masz plan treningów i daty meczy, które odbędą się w tym roku – chłopak przyjął kartki od dyrektora, po czym opuścił gabinet patrząc w podłogę. Był zły. Niewypowiedzianie zły. Szedł z zaciśniętymi pięściami korytarzem mijając patrzących na niego ze zdziwieniem znajomych i nieznajomych. Ludzie schodzili mu z drogi, pamiętając ostatni mecz z ubiegłego roku. Tak się złożyło, że był to mecz o złoty puchar. Walka między dwoma najlepszymi drużynami, które dotarły do finału...
- Kenji! Kenji! Kenji! Kenji! – wszyscy uczniowie liceum AS znajdujący się na widowni gwałtownie podnieśli się z miejsc i zaczęli wiwatować na cześć Kenjiego Muraty, kapitana swojej szkolnej drużyny, który w ostatnich sekundach meczu strzelił decydującego o wygranej gola.
- Proszę państwa! Cóż to za emocje... – głos komentatora ginął we wrzawie i hałasie jakiego narobili szczęśliwi licealiści.
Biało włosy stojąc na środku boiska, otoczony kolegami z drużyny ściągnął koszulkę i zaczął nią machać nad głową, co wywołało jeszcze głośniejsze gwizdy i krzyki.
Kilkanaście minut później, po wręczeniu nagrody głównej, drużyny musiały podziękować sobie za grę i jak to na każdym meczu się odbywało, po kolei ściskali swoje dłonie. Kiedy Kenji doszedł do kapitana przeciwnej drużyny, ten nachylił się nad nim i szepnął parę słów do ucha. Nikt nie słyszał, co powiedział przeciwnik, a to, co się stało chwilę później sprawiło, iż na stadionie zaległa grobowa cisza. Murata rzucił się na wyższego chłopaka i powalił go na ziemię zakładając dźwignię na szyję i dusząc go. Na widowni zapanowało ogóle poruszenie. Akira pierwszy rzucił się, aby odciągnąć wściekłego przyjaciela od przeciwnika, a za nim ruszyła reszta. Tym sposobem mecz zakończył się w miarę przyzwoicie. Jednak godzinę później, na korytarzu gdzie znajdowały się szatnie, Murata brutalnie pobił kapitana przeciwnej drużyny „niechcący” łamiąc mu lewą rękę. Cała sytuacja oczywiście przysporzyła wiele problemów samemu pierwszoklasiście jak i szkole, do której chodził. Na szczęście udało się to rozwiązać w miarę pokojowo. Nikt jednak nie wiedział i nie dowiedział się, dlaczego chłopak to zrobił, ale na samo wspomnienie przy nim tej sytuacji unosił się, a w jego oczach pojawiał się złowieszczy ogień...
Ludzie widząc te groźnie tańczące w jego tęczówkach płomienie schodzili mu z drogi, nie chcąc, aby się na nich wyżył przez przypadek. A wszystko przez tego idiotę Juna – „Cholerny ćpun!” – krzyczał w myślach – „dlaczego najlepszy w całym Tokio bramkarz musiał okazać się zasranym narkomanem?! Niech go szlag trafi!”.
W pewnym momencie zaczął biec. Wyleciał ze szkoły jak z procy i pognał do internatu. Aby szybciej dostać się na górę, wbiegał po dwa stopnie. Na czwartym piętrze był niesamowity tłok, a ludzie z walizkami i torbami przeciskali się do swoich pokoi – „Grrr... że też musi mieszkać na samym końcu korytarza” – pomyślał i przepraszając wszystkich po drodze, przecisnął się na koniec.
Akira leżał na łóżku na plecach trzymając przed sobą gruby podręcznik od historii i niemalże podskoczył, kiedy drzwi otworzyły się z hukiem, a do środka wparował kapitan jego drużyny. Zamknął drzwi, trzaskając i nie myśląc położył się na wolnym łóżku.
- Ekhem... chyba pomyliły ci się pokoje.
- Nie.
- W takim razie, po co tu przyszedłeś? Chyba nie po świerszczyki, co? ^^
Murata spojrzał na kolegę z politowaniem.
- Nie jestem aż tak zboczony jak ty, żeby czytać te świństwa. A przyszedłem tu, żeby powiedzieć ci coś, co sprawi, że ten debilny uśmiech spełznie z twojej buźki – powiedział niesamowicie chłodnym głosem zakładając ręce pod głowę. Yoshizawa spojrzał na niego ze zdziwieniem i odłożył podręcznik, z którego wysunęło się kolorowe czasopismo dla dorosłych. Szybkim ruchem schował je pod materac i usiadł przyjmując poważny wyraz twarzy (tak, Akira jest do tego zdolny, właśnie m.in., dlatego dziewczyny za nim szaleją). Rzadko się zdarzało, żeby Kenji tak się do niego zwracał. Taak. Zachowywał się tak tylko wtedy, kiedy był wyjątkowo wściekły.
- W takim razie, o co chodzi?
- Za półtora miesiąca jest pierwszy mecz, a my nie mamy bramkarza – powiedział beznamiętnie.
- Yyy... co?
- To, co słyszałeś cieciu.
- Czekaj, czekaj. Nie mów mi, że Ishiyama znowu się naćpał.
- Taa.
- W takim razie nie mamy na co czekać – powiedział stanowczym tonem i wstawszy z łóżka zaczął szperać w szufladach biurka poszukując jakiejś czystej kartki i pisaków.
***
- Wiem, że nie jest to zgodne z naszym szkolnym regulaminem, ale naprawdę nie mamy wyjścia. W tym wypadku zrobimy mały wyjątek – powiedział uśmiechnięty dyrektor – mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko. W końcu od początku mieszkałeś sam, a teraz będziesz miał szansę na nową znajomość.
Harukiego zatkało.
- Nnie. Oczywiście, że nie mam nic przeciwko.
- Twój nowy współlokator czeka przed moim gabinetem. Może już go widziałeś.
Szatyn wspomniał grupę rozchichotanych licealistek – „O rany... lepiej nie mogłem trafić” – pomyślał, a jego mina zrobiła się niewyraźna.
- Czy coś się stało? – zapytał zatroskanym głosem mężczyzna.
- Nie, nie. To ja już może pójdę. Ten chłopak z pewnością chciałby odpocząć – wstał i ruszył do drzwi – do widzenia.
- Do widzenia.
Na korytarzu nie było śladu po dziewczynach, a na ławce pod tablicą ze zdjęciami najwybitniejszych uczniów ktoś siedział. Szatyn podszedł do starszego chłopaka.
- Cześć – uśmiechnął się, chcąc zrobić dobre pierwsze wrażenie. Nie widział jego twarzy, bo dziewiętnastolatek siedział w rozkroku pochylony do przodu. Łokcie miał oparte o kolana, a czarne włosy opadały mu na czoło i oczy zasłaniając je – jestem Haruki Nakane. Dyrektor powiedział, że...
-... będziemy razem mieszkać – wszedł mu w zdanie brunet podnosząc się z ławki ze zniewalającym uśmiechem – Yukio Taguchi – podał mu rękę przedstawiając się.
Miodowe oczy drugoklasisty zrobiły się niemalże okrągłe. Chłopak, który przed nim stał był zniewalający. Przynajmniej takie wrażenie odniósł Haruki. Yukio był wyższy od niego o głowę, jego długie nogi opinały ciemne jeansy, a rozbudowany i ładnie wyrzeźbiony tors podkreślał czarny, dopasowany golf. Szatyn patrząc na szerokie ramiona pomyślał, że osoba, która mogłaby się w nich znaleźć z pewnością poczułaby się bezpiecznie. Jego włosy były smoliście czarne, a oczy... oj tak, oczy miał niesamowite. Były idealnie szare, beż żadnych plamek i cieni. Ozdobione gęstymi, czarnymi jak noc rzęsami. Widać w nich było pewność siebie i coś, co kazało trzymać się od niego z daleka, ale przyciągało jednocześnie. Jak magnes. Do tego takie męskie rysy twarzy i seksowny uśmiech.
Nakane podał rękę nowemu współlokatorowi spuszczając głowę, żeby sprawdzić czy jeszcze stoi na podłodze, czy zaczął się unosić nad nią z zachwytu – „jeszcze stoję, ale niewiele brakuje” – pomyślał. Poczuł ciepło dłoni starszego chłopaka na swojej. Przeszedł go dreszcz, więc szybko cofnął rękę – „mam nadzieję, że nie będzie sprowadzał do sypialni dziewczyn. Z taką aparycją... one go pożerały wzrokiem od samego rana, ale... on to pewnie lubi. Gdybym był choć w połowie taki jak on, może i na mnie patrzyłyby przychylniejszym wzorkiem”.
Brunet spojrzał na niego ze zdziwieniem, ale nie przestawał się uśmiechać.
- To jak? Pokażesz mi nasz pokój? Tak sobie myślałem, że fajnie byłoby się już rozpakować i nieco odpocząć.
- Ach... tak, jasne. Internat jest zaraz obok szkoły – szatyn spojrzał na bagaże Yukiego – może ci pomóc?
- Nie, dziękuję. Jestem dużym chłopcem, dam sobie radę – podniósł torby bez najmniejszego wysiłku, jedną zarzucając sobie na ramię.
- W takim razie chodźmy – powiedział i ruszył przodem, pokazując kierunek, w którym muszą pójść.
Kiedy przemierzali powoli plac pomiędzy szkołą a internatem, większość uczniów znajdujących się na dworze patrzyła z zainteresowaniem na nieznajomego bruneta. Haruki zatrzymał się, żeby Taguchi mógł się z nim zrównać.
- Hm... tak sobie myślę, dlaczego przyjechałeś tutaj na ostatni rok? Nie mogłeś skończyć szkoły u siebie? – zapytał z ciekawości.
- Mogłem, ale znudziła mi się poprzednia uczelnia.
- Aa... a dlaczego wybrałeś tą szkołę? Skąd wiesz, że tutaj nie będziesz się nudził?
- Nie wiem. Powiedzmy taki kaprys. Zresztą lubię zmiany. Co roku zmieniam szkoły – puścił oczko szatynowi, a ten się uśmiechnął – daleko jeszcze?
Weszli do budynku.
- No musimy wejść na czwarte piętro – po chwili dodał – Co roku? Żartujesz chyba.
- Nie, czy ja wyglądam na żartownisia? ^^ Jak już powiedziałem lubię zmiany, a nie tylko szkoła jako budynek mi się nudzi, ale także ludzie. Ja po prostu czekam, aż coś mnie zatrzyma, aż czas stanie w miejscu...
***
- Ta-dam! ^^ - Akira skończywszy swoje dzieło uniósł je na wysokość oczu kolegi, aby ten mógł podziwiać efekt końcowy.
- Ty... ty... – Kenji próbował powstrzymać śmiech, jednak była to daremna próba. Wystarczyło jedno parsknięcie, a pokój wypełnił się jego rozchichotanym głosem – przegiąłeś.
Yoshizawa spojrzał na swój plakat niby krytycznie, nie dostrzegając w nim jednak niczego śmiesznego.
OGŁOSZENIE <3
UWAGA! UWAGA!
Drodzy licealiści, pragnę poinformować Was, iż Wasza kochana drużyna piłkarska właśnie straciła bramkarza ;-(
Wszystkich chętnych do zgłoszenia się na jego stanowisko - proszę o „bliższy” kontakt <3
(przyjmujemy tylko chłopców, najlepiej żeby byli wysportowani i przystojni ^^)
KENJI MURATA
- kapitan drużyny <3
- No wiesz?! – powiedział niebiesko włosy udając oburzenie – Ja się tu za ciebie namęczyłem. Wykonałem najczarniejszą robotę, a ty mi w taki sposób dziękujesz? – w rzeczywistości jednak cieszył się, że zdołał rozbawić złego i rozbitego psychicznie przyjaciela. Fakt faktem ich bramkarz był najlepszym z najlepszych.
- A co? Może mam ci skoczyć na szyję i pocałować z wdzięczności? – zapytał przesłodzonym głosikiem robiąc maślane oczka.
- Och, wiesz bardzo chętnie ^^, ale zanim to zrobisz, zapuść jeszcze trochę włosy i zacznij nosić sukienki. Oooo, wtedy mógłbyś od razu się z mną umówić w ramach zadość uczynienia :D – zmierzył go seksownym spojrzeniem od stóp do głów, uśmiechając się szelmowsko.
- Doprawdy – Kenji zamrugał zalotnie gęstymi, śnieżnymi rzęsami – kusząca propozycja, ale bezmózgowcy mnie nie interesują ^^.
Akira klasnął w dłonie, co zbiło chłopaka z tropu. Zdawało mu się, że jego przytyk zamknie przyjacielowi usta, ale gdzie tam. Komuś innemu dałby rade. Yoshizawa jest jednak odporny i zawsze potrafi odwrócić kota ogonem.
- To się świetnie składa! ^^ Znam kogoś, kto idealnie się nadaje ^^.
„Myślisz, że pokonasz mnie taką grą słów? Zapomnij...” – pomyślał biało włosy.
- Ooo, no proszę. Zamiast ciebie? Chętnie skorzystam z... – nie zdążył skończyć zdania. W tym momencie do pokoju wszedł Naoki z nierozłącznym laptopem pod pachą. Zdziwił się widząc, że jego łóżko jest zajęte przez Muratę.
- O patrz! W samą porę ^^. To ty korzystaj czy też „spłać dług wdzięczności”, a ja lecę powiesić moje dzieło na tablicy ogłoszeń ^^ - powiedział słodkim głosem niebieskooki w kierunku drugoklasisty i wyleciał z pokoju.
Kenji zerknął na przybysza i mało nie spadł z łóżka – „cholera! Zapomniałem, że on tu mieszka... kretyn... chwila! Moment! Czy Akira nie powiedział przypadkiem, że...”.
- Hm... nie widzieliśmy się całe dwa miesiące. Rano tak miło mnie przywitałeś, a teraz jesteś tu. Musiałeś się za mną bardzo stęsknić... – zagadnął żółtooki siadając obok niego na pomiętej pościeli.
- Taa jasne. Zwłaszcza za twoim powalającym uśmiechem i cudownym ciałem, które doprowadza moje zmysły do szaleństwa. Nie wspominając o dotyku i spojrzeniu sprawiających, że mam ochotę krzyczeć i błagać żebyś mnie wziął tam gdzie stoję – powiedział zirytowanym głosem wstając. Miał zamiar jak najszybciej opuścić to pomieszczenie. Na próżno. Naoki złapał go za nadgarstek i pociągnął w swoją stronę. Piłkarz stracił równowagę i drugi raz tego dnia wylądował między jego nogami. Fioletowo włosy spojrzał nań pożądliwie.
- Nie igraj z ogniem, bo się poparzysz.
- Och, co ty nie powiesz? Jakoś wcale nie jest mi gorąco – odpowiedział lekceważącym tonem, bezczelnie opierając się dłońmi tuż przy biodrach dziewiętnastolatka – „taki jesteś na mnie napalony, co? Za kogo ty się masz? Chyba nie zdajesz sobie sprawy, kto ci się spodobał, mądralo. Jak chcę to umiem być wkurzający” – pomyślał, a na twarz wpłynął mu uśmiech adekwatny do tonu, jakim się do niego zwracał. Był przekonany, że takie zachowanie uchroni go przed samym sobą. Im bardziej chciał ukryć swoje prawdziwe uczucia względem siedzącego przed nim człowieka, tym bardziej stawał się zaczepny i nieprzyjemny. Lepsze jest jednak panowanie nad sytuacją i chłodna kalkulacja niż bycie niepewnym i wstydliwym, ukazując swoje słabości.
Fumihira widząc zadowoloną minę drugoklasisty i czując mrowienie w miejscach, o które młody specjalnie oparł dłonie, chcąc go wyprowadzić z równowagi, szybkim ruchem złapał go za kark i przyciągając gwałtownie do siebie, brutalnie pocałował – „należy ci się nauczka, kochanie” – przeszło mu przez głowę – „a ze mną mimo wszystko nie wolno zadzierać”.
Biało włosy doznał szoku. W pierwszej chwili nie był w stanie się ruszyć czując jak czwartoklasista miażdży jego usta swoim pocałunkiem. W ogóle nie spodziewał się takiej reakcji na swoje poczynania, no i... starszy miał rację. Zaczęło robić mu się gorąco, przyjemnie gorąco. W końcu wiele razy o tym myślał i karcił się jednocześnie za tak śmiałe i nienormalne marzenia (kto to widział, żeby chłopak czuł pociąg fizyczny do innego chłopaka). Ba! Nawet tego chciał! Ale stop! To jego pierwsze zbliżenie. Nie mógł pozwolić, żeby ta chwila wyglądała w ten sposób. Zaczął się szamotać, ale nie mogąc wyrwać się z silnego uścisku, strzelił Naokiego w twarz. Ten momentalnie go puścił z triumfalną miną na twarzy – „wiedziałem, że masz pazurki kotku” – zaśmiał się do swoich myśli.
- A nie mówiłem? Zabawy z ogniem zawsze źle się kończą.
„Cholera! Szlag by cię trafił Naoki! Dlaczego nie możesz być panną?! Jesteś inteligentny, seksowny i perwersyjny, co mnie niesamowicie pociąga. Tylko na ciebie reaguję w tak dziwny sposób. W dodatku masz gdzieś, co ludzie o tobie myślą i zawsze robisz to, na co masz ochotę, ale dlaczego do cholery musisz być FACETEM?! Dlaczego do jasnej ciasnej ja nie mam siły więcej się tobie opierać? Gdybyś nie był mężczyzną... nie no, stop. Przecież ludzie jakoś żyją w takich związkach... Może i nie są akceptowani przez otoczenie, ale czy to jest ważne, kiedy są szczęśliwi? Nie wiem czy to, co do niego czuję jest czymś więcej niż zwykłym pożądaniem. Mimo wszystko mogę chyba zaznać odrobinę przyjemności i podzielić się nią z...” – pomyślał, co o dziwo zajęło zaledwie kilka sekund i uśmiechnął się łobuzersko.
- A co zrobi ogień, kiedy się zorientuje, że ma do czynienia z piromanem? – zapytał zaczepnie, a niedokończona myśl została nieświadomie wypowiedziana w jego umyśle –„... z osobą, której dotyku w rzeczywistości pragnę, a każde jej spojrzenie wywołuje mrowienie w żołądku i szybsze bicie serca”. Teraz już wiedział. Był pewny tego, na co chciał się porwać. Miał w nosie ludzi i nie chciał przez kolejny rok ukrywać swoich uczuć, co jednak nie znaczy, że przy każdym spotkaniu będzie mu się rzucał na szyję. Nie będzie też ukrywał, że bycie niedostępnym i poniekąd chamskim względem żółtookiego sprawia mu przyjemność. Serce zaczęło walić mu młotem, ale podszedł pewnie do Fumihiry i usiadł w rozkroku na jego kolanach, powoli zbliżając do niego swoją twarz. Musnął jego usta i spojrzał w oczy. Fioletowo włosy uśmiechnął się. Objął chłopaka przysuwając go jeszcze bliżej siebie i zaczął całować delikatnie jego brodę i szyję wędrując gorącymi wargami do odsłoniętych obojczyków. Dotknął czubkiem języka drobnego zagłębienia między dwiema widocznymi kostkami, a Kenji westchnął. Złapał Naokiego za włosy i przyciągnął z powrotem do swoich ust. Dziewiętnastolatek skubnął dolną wargę zielonookiego i wsunął się w zapraszające go ciepło pogłębiając pocałunek, który stawał się coraz bardziej delikatny i namiętny. Nie miał ochoty niczego przyspieszać. Chciał nacieszyć się bliskością białowłosego, dając mu przy tym jak najwięcej przyjemności – „być może to tylko chwila słabości, ale kiedy się skończy, nic nie będzie takie samo jak wcześniej. I ty dobrze o tym wiesz” – pomyślał błądząc rękami po drobnych plecach chłopaka, jedną wsuwając pod koszulę i zataczając kółka wokół poszczególnych kręgów kręgosłupa od dołu do góry. Kenji mruczał jak zadowolony kocur. Oplótł rękami szyję przyszłego kochanka, który zsuwając dłonie z jego pleców na pośladki, podniósł nieznacznie do góry, aby położyć rozgrzane ciałko na łóżku...
***
- Hej! Akira, co ty tak zawzięcie majstrujesz przy tej tablicy? – zapytał blondyn, zbliżając się do schodów, koło których wisiała korkowa tablica.
- Wieszam ogłoszenie ^^.
- Czyżbyś szukał partnerki swojego życia? ^^
- Nie ^^ - skończywszy odsunął się, żeby Aki mógł zobaczyć, co robił. Brwi chłopaka z przeczytaniem każdej linijki tekstu unosiły się coraz wyżej, a na usta wstępował coraz szerszy uśmiech.
- Nie, to niemożliwe – wybuchł śmiechem – Kenji w życiu nie zrobiłby czegoś takiego.
- Masz rację. Dlatego też sprawami manualnymi ja się zajmuję ^^.
- A tak w ogóle gdzie on jest? Wrócił już od dyrektora?
- Mhm. Siedzi u mnie w pokoju, ale jest bardzo zajęty ^^.
Sumikichi zatrząsł się mimowolnie.
- Nie mów tylko, że...
- Nie, nie czyta moich gazetek ^^.
- Czyli mogę po niego skoczyć?
- Po co?
- No, zapytać się czy idzie na obiad, bo oczywiście nie zabrał rano telefonu ze sobą.
- A ja ci nie wystarczę?
- Samolub. Zostawiłbyś padających z głodu kolegów?
- Mało prawdopodobne, żeby Kenji był na głodzie. Ktoś już zaspokaja jego potrzeby ^^.
- Co?
- Ciekawość to pierwszy stopień do piekła, a z tego, co wiem, ty masz zamiar wyhodować skrzydełka i aureolkę ^^ Dobra, dobra. Leć już po nich, a ja skoczę zająć miejsce na stołówce.
- Nie trzeba, dziewczyny to zrobiły – krzyknął blondyn wbiegając szybko po schodach.
- Dziewczyny? Od kiedy to Sayuri jest w liczbie mnogiej? – zastanawiał się Akira idąc w stronę pomieszczenia, z którego dobiegał zapach pomidorowej – Ach, jeszcze jedno – wyciągnął z kieszeni komórkę i wybrawszy z książki telefonicznej numer, zadzwonił.
***
Klik! Klik! Zamek ustąpił, a szatyn naciskając klamkę otworzył drzwi i wsunął się do środka. Szybko zebrał walające się po pomieszczeniu skarpetki, koszulki i bieliznę rzucając je na nie pościelone łóżko. Ledwo wczoraj w południe przyjechał, a tu już taki bajzel. Tak, Haruki był prawdziwym mistrzem w robieniu bałaganu.
Yukio wszedł do pokoju i rozejrzał się od progu. Nowe mieszkanko nie było duże. Naprzeciwko drzwi, w których stał znajdowało się duże okno z podwiniętymi żaluzjami w kolorze wiśni. Parapet zastawiono różnej wielkości kaktusami. Pod nim stało niewielkie, drewniane biurko z obrotowym krzesłem. Po jego obu stronach stały kolejno dwie identyczne szafki nocne, a dalej łóżka. To z lewej należało do szatyna. Całe było skotłowane, a ściana, przy której stało, została całkowicie obklejona zdjęciami – „niesamowite” – pomyślał i skierował się w stronę wolnego legowiska, okrytego brązowym, puchatym kocem.
- A te drzwi, dokąd prowadzą? – zapytał rzuciwszy bagaże obok szafki, wskazując ręką obiekt swojej ciekawości.
- Do łazienki. Zajrzyj jak chcesz. Nie jest specjalnie luksusowa, ale przynajmniej czysta.
Taguchi zajrzał do pomieszczenia. Rzeczywiście, było malutkie, a w środku znajdowała się mała kabina prysznicowa (jednoosobowa), umywalka z półką i lustrem oraz toaleta. Wrócił do sypialni i otworzył okno.
- Przepraszam za ten bałagan – powiedział zmieszany Haruki – posprzątałbym wcześniej gdybym wiedział, że ktoś będzie ze mną mieszkał.
- Nie szkodzi, ja też do porządnickich nie należę – pocieszył go dziewiętnastolatek.
Chwilę później obydwoje byli zajęci swoimi sprawami. Drugoklasista sprzątał pokój, a jego nowy współlokator rozpakowywał torby. Haruki miał zamiar nawiązać jakąś rozmowę, ale widząc zamyślony i nieobecny profil bruneta, zmienił zdanie. Fakt faktem, tamten wcale nie musiał być zadowolony z mieszkania w jednym pomieszczeniu z młodszym o dwa lata chłopakiem, który w dodatku wygląda jak dziewczyna i z pewnością będzie przeszkadzał w nawiązywaniu bliższych znajomości z długonogimi licealistkami. W końcu sam powiedział, że szkoła jest dla niego jedynie rozrywką i co roku szuka nowych wrażeń. Bo jak inaczej rozumieć jego słowa? – „Eee... nie ważne. Co on mnie obchodzi. To tylko mój współlokator. Pomęczę się z nim rok i wyjedzie” – pomyślał i wrócił do przerwanej czynności.
Yukio widział kątem oka, jak szatyn mierzy go wzrokiem, żeby po chwili wrócić do sprzątania. Westchnął. Nie był z nim zupełnie szczery, kiedy mówił o powodzie zmiany szkoły, ale nie mógł inaczej. Co ten mały by pomyślał, gdyby dowiedział się, że jego nowy lokator został wyrzucony z poprzedniej uczelni? Nie wspominając już o powodzie... nie, dość. Miał przecież o tym więcej nie myśleć i zacząć zachowywać się jak na dziewiętnastolatka przystało. Tak. Tutaj nikt go nie zna. Wszystko zacznie od nowa. Uśmiechnął się – „dziękuję Matsuzawa sensei, gdyby nie ty dalej byłbym zgorzkniałym, rozpieszczonym gnojkiem, dla którego najważniejsze w życiu są pieniądze” – pomyślał i spojrzał ze zdziwieniem na blond włosego intruza, który gwałtownie wparował do ich pokoju i teraz stał z rozdziawioną buzią patrząc mu w oczy.
***
Fioletowo włosy po zmienieniu pozycji z siedzącej do leżącej siedział na biodrach siedemnastolatka muskając ustami jego podbródek i szyję. W pewnym momencie przyssał się do niego, na co Kenji gwałtownie zareagował odpychając go od siebie.
- Co robisz kretynie?!
- Całuję cię. Przecież sam tego chciałeś – odpowiedział poważnym tonem Naoki.
Murata zepchnął z siebie chłopaka i pognał do łazienki. Po chwili wrócił do pokoju i spojrzał morderczym wzrokiem na swojego oprawcę.
- Po jaką cholerę zrobiłeś mi tak ogromną malinkę?! – wrzasnął wskazując palcem średniej wielkości różową plamę na swojej szyi.
Żółtooki zmarszczył brwi udając, że poważnie się zastanawia nad zadanym pytaniem.
- Hm... a jakie rodzaje „choler” mam do wyboru?
Biało włosy zmrużył oczy.
- Przez ciebie, idioto będę musiał chodzić w golfach.
- Zapomnij. Ludzie mają widzieć, że jesteś zajęty.
- Ty chyba zwariowałeś!
- Możliwe, ale po tym, co powiedziałem na apelu, co niektórzy z pewnością zaczną zachowywać się nieco swobodniej. A ja nie mam zamiaru pozwolić, żeby jacyś nieokrzesani i napaleni faceci dobierali się do ciebie
- A ty wcale nie jesteś nieokrzesanym i napalonym facetem – spojrzał wymownie na wybrzuszenie w spodniach Fumihiry.
- To nie moja wina, że tak na mnie działasz – powiedział i wstając z łóżka podszedł szybko do drugoklasisty, nie pozwalając odsunąć mu się od ściany.
- Odwal się. Widzę, że nie można cię za bardzo rozpieszczać, bo stajesz się upierdliwy.
- Znów zaczynasz.
- Co?
- Jesteś niekulturalny, a chłodem tak od ciebie powiewa, że zaraz zamrozi moje kończyny – powiedział i naparł ciałem na chłopaka przyciskając go do ściany.
- Chyba, nie myślisz, że tym jednym buziakiem sprawisz, że będę dla ciebie milszy, nie wspominając o tym, że będę twój... – powiedział ironicznie, a po chwili poczuł ciepły oddech na szyi i westchnął – Szlag by cię trafił... Naoki...
W tym momencie coś zaczęło wibrować w kieszeni dziewiętnastolatka. Odsunął się od lekko pobudzonego Muraty i wyjął telefon naciskając zieloną słuchawkę.
- Co jest? – ledwo zdążył zadać pytanie, a drzwi ich pokoju otworzyły się hukiem. Do środka wpadł Aki.
Naoki uśmiechnął się nieznacznie rozumiejąc, w jakim celu zadzwonił Yoshizawa i rozłączył się.
- Idziecie na obiad? – zapytał blondyn.
Biało włosy wymijając czwartoklasistę podszedł do kolegi.
- Jasne, właśnie się zbieraliśmy – powiedział takim tonem, jakby zupełnie nic nie wydarzyło się w tym pomieszczeniu, kiedy był sam na sam ze starszym chłopakiem.
Niebieskooki nagle wybuchł śmiechem.
- Czego świecisz protezą? Ruszaj się. Chyba mieliśmy iść coś zjeść – Kenji był zirytowany. Nie wiedział, dlaczego, ale zdawało mu się, że przyjaciel śmieje się właśnie z niego.
Przy schodach blondyn zatrzymał się.
- Dobra, lećcie na dół. Ja was za chwilę dogonię. Zajrzę tylko czy Haruki już wrócił.
***
- A to, kto? – wystękał Aki patrząc na przystojnego bruneta stojącego obok szafy.
Haruki zaśmiał się.
- To Yukio Taguchi. Mój nowy współlokator. Yukio, to jest Aki Sumikichi.
Aki potrząsnął głową chcąc pozbyć się głupiej miny i podszedł do dziewiętnastolatka podając mu dłoń.
- No cóż. W takim razie miło mi cię poznać, Yukio ^^. Właściwie wpadłem, żeby zawołać Harukiego na obiad, ale pewnie chętnie pójdziesz z nami. Przy okazji poznasz jeszcze kilka osób.
Kilkanaście minut później wszyscy siedzieli na stołówce przy jednym stole, mierząc się wzrokiem.
- No dobra. Koniec oględzin, czas się przedstawić, ponieważ do naszego zacnego grona, jak zdążyliście zauważyć dołączyły dwie nowe osoby. Jako, że ja jestem najbardziej spostrzegawczy z całego towarzystwa i znam moich kompanów, postaram się opisać w paru zdaniach wszystkich tu siedzących – powiedział Aki wstając z miejsca u szczytu stołu, naśladując głos dyrektora przemawiającego na apelach.
- Daruj sobie – warknął Kenji, zabierając się za jedzenie stygnącej zupy, a wszyscy inni z zainteresowaniem i rozbawieniem patrzyli i słuchali Akiego.
- Ocho, widzę, że pragniesz, aby o tobie dowiedzieli się najpierw. Okay – na twarzy blondyna pojawił się złowieszczy uśmiech, a w oczach zaczęły tańczyć niebezpieczne ogniki – Kenji Murata. Dumny i zadziorny drugoklasista. Kapitan naszej wspaniałej drużyny piłkarskiej, na boisku czuje się jak ryba w wodzie. Na co dzień bezczelny, arogancki i bezpośredni. Ulubiony kolor – czerwony. Ulubione zajęcie – denerwowanie się. Ulubiony owoc -...
Kenji siedział nieporuszony nadal zajadając się pomidorówką. Nie miał w tej chwili ochoty na wygłupy, ale śmiał się w duchu z tego jakże trafnego opisu swojego charakteru. No, w końcu mieszka z blondynem rok. Jakby nie spojrzeć, są dobrymi kumplami. Poza tym kompletnie zapomniał o...
-... malinka – Aki skończył wypowiedź i spojrzał z szerokim uśmiechem na kolegę, który zaczął krztusić się zupą.
„Cholera! Zabiję gnoja!” – wrzasnął Murata w myślach, oddychając szybko – „teraz już wiem, co go tak rozbawiło na górze...” – spojrzał morderczym wzrokiem na przyjaciela.
- A nie mówiłem? – śmiał się Sumikichi – Znowu wzburzony – westchnął teatralnie.
Wszyscy poza biało włosym śmiali się.
- Ja też lubię malinki – powiedział Naoki i spojrzał wymownie na szyję Kenjiego, który w tej chwili wyglądał jakby zaraz miał eksplodować.
Murata gwałtownie poderwał się z miejsca i przeszedł na drugą stronę stołu stając za Fumihirą, a wszyscy zamarli. Nie tylko ci, którzy siedzieli z nimi przy stole, ale także reszta uczniów obecnych na stołówce. Nie trzeba chyba mówić, że każdy licealista siedzący w pomieszczeniu przysłuchiwał się skrycie, albo otwarcie tej zabawnej rozmowie, czy też przedstawieniu, które zaserwował Aki. Ze zdziwieniem i przerażeniem patrzyli na rozwój wydarzeń. W końcu ani blondyn ani żółtooki nie powiedzieli nic złego, dlaczego więc Murata tak się zdenerwował?
Akira, który siedział obok Naokiego zobaczył teraz z bliska różową plamę na szyi swojego kapitana. Chyba jako jedyny zaczął się domyślać, co ten chłopak ma zamiar zrobić. I nie mylił się.
Kenji schylił się i przyssał do szyi fioletowo włosego, który o dziwo zaczął się śmiać.
- Yyy... co on robi? – zapytał zaszokowany Haruki.
Podobną do szatyna minę miały dziewczyny. Blondyn i Akira dostali panicznego ataku chichotu, a Yukio popadł w zadumę. Cała reszta ludzi na stołówce po chwili jakby nigdy nic wróciła do jedzenia, rozmów i żartów. Cóż... Wiadomość o tym, że Naoki Fumihira nie ma nic przeciwko związkom męsko-męskim rozniosła się po apelu w błyskawicznym tempie. Nikt, co prawda nie spodziewał się, że kapitan drużyny piłkarskiej jest tego samego zdania co czwartoklasista, ale w tej chwili wiedzieli już co jest grane. Nie wszyscy oczywiście patrzyli na to przychylnie. Zwłaszcza dziewczyny, które miały niesamowicie zawiedzione miny: „...bo Kenji jest przystojny, wysportowany, inteligentny i w ogóle...” – jak to mówią między sobą. A tu proszę, taka niespodzianka. Z drugiej jednak strony, była to prawdziwie przełomowa chwila w całym ośrodku, bowiem w późniejszym czasie okaże się, iż w szkole jest wiele takich „innych” związków. Ludzie po prostu bali się tego pokazywać, bali się odtrącenia, wyśmiania, a tu proszę...
Murata oderwał się od dziewiętnastolatka i wrócił na swoje miejsce z triumfem na twarzy.
- Jak to, co? Zrobiłem mu malinkę. W końcu powiedział, że lubi, nie? – odpowiedział szatynowi z uśmiechem.
W tym momencie Aki, który usiadł uprzednio ze śmiechu, wstał ponownie i kontynuował to, co zaczął – „ekhem... Harukiemu później wyjaśnię kilka spraw...” - pomyślał.
Jak by nie patrzeć, całej ósemce zleciały na stołówce trzy godziny. Zdawało się, że minęły niesamowicie szybko, a dowiedzieli się o sobie nawzajem tylu rzeczy. No, może poza Yukim, który od odważnego czy też bezmyślnego wyczynu Kenjiego był jakiś nieobecny i milczący. Czasem zaśmiał się z żartów i docinków nowych znajomych, ale myślami był tam, gdzie nikt nie miał wstępu. Gdzieś, gdzie właściwie być nie powinien.
Śmiejąca się grupka, która wcześniej wzbudziła zainteresowanie na obiedzie opuszczała stołówkę jako ostatnia i to też nie z własnej woli. Kucharki ich pogoniły, bo w swoim towarzystwie mogliby i do jutra tam siedzieć.
- Wiecie, tak sobie myślę. Może chodźmy na dach ^^. Tam będziemy mogli jeszcze pogadać i w ogóle ^^. Nikt nas nie wygooooniiii... - zaproponował Akira patrząc maślanymi oczkami na rudowłosą, która cały czas się uśmiechała.
- Taak, to jest dobry pomysł. To wy już idźcie, ja tylko skoczę po muzykę, picie i kocyki ^^ - powiedział blondyn kierując się w stronę schodów na górę.
- Ja nie idę. Przepraszam was, ale jestem zmęczony. Dzięki za ten wspólny obiad – powiedział Yukio przepraszającym tonem i poszedł śladami Akiego.
- Zaczekaj! Pójdę z tobą – zawołał szatyn za współlokatorem – wezmę tylko aparat i zaraz wrócę – rzucił reszcie, która po chwili znikła za drzwiami budynku kierując się w stronę szkoły.
- Czy coś się stało? – zapytał Haruki.
- Nie. Po prostu chciałbym odpocząć.
- Mam nadzieję, że następnym razem wybierzesz się z nami – uśmiechnął się lekko Nakane i sam nie wiedział, dlaczego zarumienił się – my, co tydzień organizujemy sobie w weekend takie wspólne wypady gdzieś na miasto, albo zostajemy w szkole i spędzamy cały dzień na dachu.
- Mhm... – mruknął brunet.
Kiedy dotarli do pokoju, Yukio od razu poszedł pod prysznic zaś Haruki wziąwszy swój ukochany aparat wycofał się z pokoju mówiąc, że raczej późno wróci.
„Wszystko jest nie tak” – pomyślał szarooki przewiązując się ręcznikiem w pasie. Wyszedł z łazienki i położył się na łóżko. Przez okno wpadały do pokoju promienie zachodzącego słońca muskając jego ciało pokryte kropelkami wody. Odgarnął mokre włosy z oczu. Miał mętlik w głowie. Przyjechał tutaj. Do najlepszej szkoły w całej Japonii po to, żeby zacząć normalnie funkcjonować. Odgrodzić się od niedawnych problemów. Żeby zapomnieć – „Zapomnieć?” – myślał – „Czy o czymś takim można zapomnieć? Czy można wyrzucić z pamięci coś... nie... kogoś. Kogoś, kto był najważniejszy w twoim życiu. Kogoś, kto przewrócił je do góry nogami. Sprawił, że nabrało koloru. Blasku. Kogoś, kto był jednocześnie nauczycielem, ojcem, bratem. Kogoś, kto pokazał sprawiedliwość, wiarę, nadzieję, miłość, ból i cierpienie. Czy to można zapomnieć? Przecież człowiek rezygnując ze wspomnień, choćby nie wiem jak były straszne i przepełnione goryczą, próbuje pozbyć się części siebie. Doświadczenie. Życiowe doświadczenie. Czy tak ono wygląda? Czy w ten sposób ludzie zdobywają wiedzę o życiu, o tym jak należy postępować? Jakich błędów nie popełniać? Błędy. Człowiek podobno się na nich uczy. Jeśli jednak to, jak żyłem wcześniej było błędem to, dlaczego tak bardzo chciałbym do tego wrócić? Ach... nie mogę. Sam powiedziałeś - Zapomnij o mnie, tak będzie najlepiej dla ciebie... dla mnie. Jesteś taki młody. Zapomnij i zacznij żyć jakby mnie nigdy nie było. Zrób to dla mnie.... - zaśmiał się – Dla ciebie... mówisz coś, żeby potem temu zaprzeczyć... ostatnia rzecz jaką mogę zrobić. Ostatnia? Tak, ale nie zapomnę. Będę pamiętał. Zawsze. Więcej bólu sprawia sam proces zapomnienia. Ja po prostu nie chcę więcej cierpieć... Ja chcę uszczęśliwiać. Tak. To jest odpowiednie słowo. Nigdy nie wrócę, do tego, co było kiedyś. Jaki byłem kiedyś. Nigdy. Wezmę przykład z ciebie. Matsuzawa-sensei, teraz ja będę nauczycielem. Ja będę ojcem i będę bratem. Ja będę się opiekował i pokazywał jak należy żyć, aby niczego nie żałować. I wcale nie muszę się zmieniać... oj nie... jednak ta szkoła to był najlepszy wybór z możliwych. Oni mi to uświadomili...” – pomyślał i zamknął oczy. To był najlepszy wybór, jakiego mógł dokonać. Poczuł jak wraca energia, jasność umysłu, pewność siebie. Wszystko. Teraz będzie mógł śmiało rozpocząć kolejny etap w życiu. Nowi znajomi. Uśmiechnął się mimowolnie. Ci ludzie tak miło go przyjęli, a on tak egoistycznie się odciął od nich rano, na obiedzie i teraz, kiedy zapraszali go, żeby spędził z nimi ten wieczór – „Nie... spokojnie. Mam czas. Mam dużo czasu i będę mógł go poświecić tym ludziom” – przewrócił się na bok, przodem do ściany. Nie czekał długo na sen.
***
Haruki wychodząc z pokoju zauważył zamykającego swoją sypialnie blondyna. Po chwili razem schodzili na dół, żeby dołączyć do czekających na nich przyjaciół.
- Aki?
- Hm?
- Czy mogę o coś zapytać?
- Nie.
- -.-‘
- No pytaj, pytaj. Przecież się tylko z tobą droczę ^^.
- >.<
- No, więc?
Szatyn westchnął.
- Bo widzisz, tak mnie zdziwiło trochę... no, właściwie to bardzo... zachowanie Kenjiego. Czy on...
- No ^^.
- Nnaprawdę?
- A czy jest w tym coś złego?
- Wiesz... oni są... chłopakami...
- A co, to? Problem jakiś? Haruki, kiedy człowiek jest zakochany nie liczy się dla niego wiek, płeć, pochodzenie czy wygląd. To coś, co czuje się w środku. Piękne uczucie, zwłaszcza, kiedy jest odwzajemnione – westchnął – niestety nie zawsze dane jest nam dowiedzieć się o tym. Powinniśmy się cieszyć, że Kenji w końcu do tego doszedł. Może przestanie się zachowywać jak dziewczyna przed miesiączką...
- Jak to „w końcu”?
- Cóż. On już od ubiegłego roku chorował z powodu Naokiego ^^, ale bał się cokolwiek zrobić i grał zimnego drania olewającego wszystko i wszystkich... nie, przepraszam. On nie grał. On jest zimnym draniem ^^. Mieszkam z nim w jednym pokoju, więc wiem ^^. A czy tobie to tak bardzo przeszkadza? – dodał poważnym tonem.
- Nie, raczej nie. Tylko, że to mimo wszystko jest takie... dziwne, niespotyka... – nie dokończył zdania, ponieważ w tym momencie przechodząc przez plac, wśród niewielu osób, które siedziały tam o tej porze zauważył dwóch chłopaków trzymających się za ręce. Szli naprzeciwko kierując się do internatu.
- Chyba jednak nie aż tak bardzo ^^, ale rozumiem cię. Większość ludzi jest przeważnie negatywnie nastawiona na takie związki, ale co na to poradzić? Z zacofania i nietolerancji ciężko jest kogoś wyleczyć, a jeszcze jak jest oporny, to już koniec – Aki puścił oczko Harukiemu – Nie martw się. Przekonasz się, że to, co łączy Kenjiego i Naokiego jest piękne ^^.
Po dziesięciu minutach dotarli na szczyt klatki schodowej w szkole. Aki otworzył z rozmachem drzwi i już miał zamiar powiedzieć, żeby nie płakali z tęsknoty, ale widok roześmianych i dobrze bawiących się przyjaciół sprawił, że jego brwi niemal się stykały.
Haruki zaśmiał się.
Sayuri, Miyoshi, Akira, Naoki i Kenji siedzieli w kółeczku na betonie koło balustrady i grali w karty.
- Widzę, że świetnie się bez nas bawicie – powiedział Aki udając obrażonego, a szatyn ominął go i podszedł do grupki ustawiając obiektyw.
Fioletowo włosa wstała z miejsca i z uśmiechem podbiegła do niebieskookiego łapiąc go za rękę.
- Chooodź – uśmiechnęła się do niego, na co Sumikichi westchnął przewracając oczami, ale poszedł obok niej usiąść.
Przy następnym rozdaniu blondyn przyłączył się do zabawy.
Po chwili grali w najlepsze, a Haruki co jakiś czas uwieczniał ich miny i dziwne pozycje, (które robili chcąc powygłupiać się przed obiektywem) z uśmiechem na twarzy. W końcu robił to, co lubił najbardziej i był z ludźmi, bez których nie umiałby już żyć.
- Czym by cię tu potraktować ^^ - zastanawiał się Akira przeglądając swoje karty. W efekcie końcowym wyłożył króla wino.
Aki uśmiechnął się ironicznie.
- Jam jest królem Makao, więc nie myśl, że wygrasz ze mną tą kartą – powiedział dumnie Aki władczym tonem kładąc na kupkę kart jokera – król czerwo, specjalnie dla ciebie kochany ^^.
- Phi! Ja też mam asa w rękawie – na jokerze wylądował następny – król wino!
- Proszę bardzo – blondyn wyciągnął ze swoich dwóch ostatnich kart kolejną waleczną – król czerwo i MAKAO ^^.
- Łykasz stary – zaczął się śmiać Naoki zaglądając Akirze w karty – nie masz nic na obronę, bierzesz dwadzieścia.
- Grr... >.< - granatowo włosy z ociąganiem odliczył dwudziestkę.
- Żądam dam – oznajmił Naoki wykładając waleta czerwo.
Tak się złożyło, że Kenji, Miyo i Sayu musieli dobrać po jednej z talii, Aki natomiast pozbył się swojej ostatniej.
- I po makale ^^.
- Nie gram w to więcej! – Yoshizawa rzucił kartami oburzony.
- Nie umiesz przegrywać – skwitował zachowanie kolegi Kenji.
- Mhm... złość piękności szkodzi, uważaj ^^ - dodał rozpromieniony blondyn.
- Nie przejmuj się. Mimo tego, że jesteś kompletnym beztalenciem do gier karcianych i tak cię lubimy – poklepał go po plecach żółtooki.
- Kto nie ma szczęścia w kartach, ma szczęście w miłości – Miyoshi puściła oczko piłkarzowi, który od razu przystąpił do sprawdzenia się w tym drugim.
- To może się ze mną umówisz? ^^
- Dobra ^^.
Wszyscy wybuchli śmiechem.
- No dobra, wiecie chyba czas na konkrety. Przydałoby się ustalić, co robimy w sobotę – zarządził Aki – jakieś propozycję?
- Może basen? – zapytała Sayuri.
- Zakupy! Imprezy! ^^ – krzyknęła rozpromieniona ruda.
- To ja wolę zostać tutaj – stwierdził Naoki opierając się plecami o barierkę tak, aby biało włosy mógł położyć głowę na jego udach.
- Chodźmy na kręgle - odezwał się szatyn cykając kolejne zdjęcie.
- Niee... do kina, najlepiej na jakiś horror.
- O! Jestem za ^^ - Akira podłapał pomysł Kenjiego – chcę siedzieć obok Miyoshi ^^ - zaświergotał, po czym dodał poważnym głosem filmowego amanta, robiąc jedną ze swoich „męskich” min – oczywiście, jeśli nie masz nic przeciwko.
Ruda uśmiechnęła się promieniście.
- Sayuri, skarbie zechcesz zająć miejsce obok mojego? – zapytał Aki całując wierzch dłoni przyjaciółki.
- Norma. Czyli wszystko jasne. Haruki zapytasz się Yukiego czy z nami pójdzie?
Chłopak zmieszał się trochę.
- Yy... jasne.
- To do środy robimy zrzute.
- Okay. A teraz zbieramy się chyba, nie?
Na dworze było już ciemno i zaczęły się pojawiać pierwsze gwiazdy. Aki i Kenji zwinęli swoje koce i wszyscy ruszyli w stronę klatki schodowej.
Do internatu doszli akurat w momencie, kiedy woźna miała zamknąć drzwi na noc.
- O! Pani Kajiyama, niech pani zaczeka ^^ - krzyknął Akira.
Pani Kajiyama uśmiechnęła się widząc grupkę swoich ulubieńców i otworzyła im drzwi.
- Widzę, że w tym roku będziecie kontynuować swoje nocne wypady – powiedziała uprzejmie.
- Oczywiście, pod warunkiem, że pani zgodzi się nam troszkę pomóc – odpowiedział szarmancko granatowo włosy.
Internatowa woźna była postrachem wśród mieszkającej w budynku młodzieży. Zawsze coś jej przeszkadzało, wciąż narzekała na licealistów i jeśli można to tak nazwać – uprzykrzała im życie. Nie była przez nich lubiana, ale zupełnie jej to nie przeszkadzało. „Zgryźliwa, stara panna” – tak ją nazywano. Drobna kobieta, siwe włosy nosiła upięte w niski kok. Na co dzień jak to w pracy, ubrana była w fioletowy fartuch z dużą ilością kieszeni, w których miała pęki kluczy otwierające i zamykające większość pomieszczeń w budynku (oczywiście poza sypialniami). Jednakże było kilka osób w szkole, które wyjątkowo lubiła i to z wzajemnością. Jako jedyni mówili jej codziennie „dzień dobry” i „dobranoc”. Odwiedzali, aby porozmawiać, a Sayuri zawsze zapraszała ją na turnieje tańca towarzyskiego, w których brała udział razem z Akim.
Pani Kajiyama puściła oczko czwartoklasiście i potwierdziła jego słowa skinieniem głowy, po czym przeszukując przepastne kieszenie, czemu towarzyszył brzęk kluczy, wyciągnęła jeden i podała chłopakowi.
- Tylko nie zgub – uśmiechnęła się i zamykając drzwi wejściowe pożegnała licealistów.
Naoki spojrzał na zegarek.
- No ładnie nam zeszło. Dwudziesta druga trzy, a jutro o siódmej pobudka.
- Nieee – Akira jęknął płaczliwie – ja nie chcę ;(
- Ja sobie chyba jutro zrobię wolne – stwierdził Kenji.
- Zobaczymy – Aki uśmiechnął się wrednie.
- Mówiłeś coś?
- Nie, nie. Zdawało ci się ^^.
- Dobra chłopaki, my lecimy lulu ^^, dobranoc! – Miyoshi odchodząc z Sayuri puściła chłopakom całusa.
- Dobranoc – odpowiedzieli zgodnie i patrząc na znikające za zakrętem dziewczyny ruszyli schodami na czwarte piętro.
- To do jutra, chłopaki! – pożegnał się Haruki wchodząc cichutko do swojej sypialni. Nie chciał budzić Yukiego. Zamknął delikatnie za sobą drzwi i podchodząc do łóżka zapalił lampkę nocną. Spojrzał na śpiącego współlokatora. Był zwrócony do niego tyłem, a biały ręcznik, którym był przewiązany leżał teraz w połowie na podłodze. Szatyn zabrał koc ze swojej pościeli i nakrył, nagiego dziewiętnastolatka. Podniósł jego ręcznik i odniósł do łazienki wieszając na haczyku obok prysznica. Spojrzał w lustro. Miał wypieki na twarzy. Szybko umył zęby. Wrócił do pokoju, wygrzebał z szafy jakąś koszulę i położył spać, zapominając o nastawieniu budzika.
***
- Aaaaaaaa – Aki podniósł się do siadu i ziewając przeciągnął się – w sumie, nawet się wyspałem – spojrzał przelotnie na zegarek, po czym przetarł oczy i spojrzał jeszcze raz niemalże dostając wytrzeszcz – o choroba.
Blondyn zerwał się z łóżka i zaczął szperać w biurku szukając planu lekcji.
- Mam cię! – uśmiechnął się triumfalnie, żeby widząc jaką mają pierwszą lekcję załamać się kompletnie – Wstawaj Kenji! Jest za dziesięć ósma! Nie zdążymy na śniadanie, nie zdążymy umyć zębów...
- Zamknij się, nie dam się znów nabrać – odburknął Murata spod kołdry.
- To nie żarty bałwanie! Pierwsza jest chemia, jak się spóźnimy, to Roztwór znowu będzie kazał nam sprzątać salę po lekcjach do końca miesiąca i...
„Chemia” – to jedno słowo wystarczyło, żeby Kenji wyjrzał gwałtownie spod pierzynki. Jedno spojrzenie na zegarek i obydwoje zaczęli panicznie biegać po pokoju ubierając się i pakując plecaki jednocześnie.
Na lekcję zdążyli w ostatniej chwili. Do klasy dobiegli akurat, kiedy nauczyciel wpuszczał uczniów do środka. Obydwoje zdyszani i w pogniecionych ciuchach. Opadli ciężko na swoje miejsca przywitawszy się uprzednio z Roztworem (taki pseudonim nadali uczniowie chemikowi już wiele lat temu).
- Ty, a gdzie Haruki? – zapytał szeptem Kenji.
- Yyy... - ławka przed nimi była pusta – pewnie jeszcze śpi...
- Trzeba było po niego zajść, cieciu – warknął.
- Trzeba było mi przypomnieć. Styka mi, że ciebie muszę pilnować – odgryzł się Aki.
- Nie potrzebuję...
- Cisza. Przerwa skończyła się już dawno. Panie Murata, zapraszam do tablicy. Skoro taki pan chętny do rozmów, proszę nam przypomnieć, na czym skończyliśmy materiał w ubiegłym roku – powiedział chemik surowym głosem.
- Ja cię zamorduję – syknął Kenji do przyjaciela wstając z ławki.
***
Łup! Łup! Łup!
Ktoś z zapałem walił w drzwi sypialni Harukiego. Yukio słysząc łomot odwrócił się w ich stronę.
- Wejść – krzyknął, a szatyn poderwał się gwałtownie rozglądając po pomieszczeniu zaspanymi oczami.
Do pokoju weszło dwóch chłopaków.
- Wstawaj śpiochu. Masz przerąbane – powiedział Kenji.
- Cześć chłopaki! – Aki postanowił najpierw się przywitać – Roztwór nie skomentował twojej nieobecności na pierwszej lekcji, ale kazał przekazać, że do końca tygodnia masz sprzątać salę po zajęciach.
Yukio zdziwiony spojrzał na współlokatora, który wyglądał wyjątkowo niewinnie i... słodko?
Haruki wstał z łóżka. Rozpuszczone włosy sięgały mu do pół uda, a każdy sterczał w inną stronę. Zaspane oczy i półotwarte usta. Miał na sobie za dużą, czarną koszulę... koszulę Yukiego, spod której wystawały drobne, szczupłe nóżki.
- A. A jaka lekcja będzie teraz? – zapytał zaspanym głosikiem.
- Dwie godziny wychowania fizycznego – odpowiedział Aki.
- Acha... – nastąpiła kilku minutowa cisza -...no, to pójdę na czwartą – stwierdził szatyn i skierował się do łazienki.
- Zupełnie nieprzytomny – zaśmiał się brunet.
- On tak zawsze ^^ - uśmiechnął się Aki – dobra, my spadamy – powiedział i razem z biało włosym opuścili pokój.
Taguchi usiadł na łóżku i dopiero teraz zorientował się, że zamiast ręcznika jest przykryty kocem. Wstał i wygrzebawszy z szafy czystą bieliznę ubrał się. Kiedy składał pościel z łazienki wyszedł Haruki. Po porannej toalecie wyglądał bardziej żywo.
- „Trochę szkoda” – pomyślał Yukio.
- Przepraszam – wydukał szatyn rumieniąc się mocno – ja... pomyliłem się w nocy. Upiorę twoją koszulę.
- Przecież nic się nie stało. Zresztą bardzo ładnie w niej wyglądasz – Yukio uśmiechnął się widząc, że policzki Nakane zmieniły kolor z różowego na bordowy.
Haruki szybko wybrał ze sterty ciuchów leżących od wczoraj na swoim łóżku jakieś jeansy, koszulkę i bieliznę i wrócił do toalety. Kiedy mieszkał sam mógł przebierać się w pokoju, ale teraz... no cóż. Wstydził się. Wstydził się swojego ciała, które w porównaniu do Yukiego rzeczywiście przywodziło na myśl dziewczynę. To takie irytujące. Jego przyjaciele widzieli, jak jest zbudowany i nie śmiali się z niego, nie robili nieprzyjemnych uwag. Ale Yukio był nowy, to znaczy nie chodziło o to, że mógłby być nietaktowny w stosunku do niego albo robić uszczypliwe uwagi na temat zbyt wąskich ramion i wcięcia w talii. Przy nim po prostu można było nabawić się kompleksów. Jest taki męski... Westchnął. Szybko się ubrał. Wyszedłszy z łazienki zauważył, że bruneta już nie ma. Jego łóżko było pościelone, żaluzje odsłonięte, a okno otwarte.
„Cóż, nie mam wyboru. Muszę posprzątać...” – znów westchnął i zabrał się za porządkowanie swoich ubrań, układanie w szafie i na biurku. Miał jeszcze półtorej godziny do następnej lekcji.
***
Kenji patrzył zamglonym wzrokiem na zegar w klasie i modlił się w duchu, żeby czas szybciej leciał. To dopiero czwarta lekcyjna, a on już miał wszystkiego po dziurki w nosie. Nauczycielka smęciła coś o wierszach i fraszkach, a jej głos wydawał mu się coraz bardziej odległy. Po chwili był już na boisku. Trenowali z chłopakami nowego bramkarza. Kenji nie wiedział skąd ten nowy się tam wziął, ale w tym momencie to nie było istotne. Ważne było, że mógł grać. Jeden z chłopaków podał do niego piłkę. Biegł. Biegł w stronę bramki ile sił, kiedy nagle Akira z wrednym uśmieszkiem podstawił mu nogę.
ŁUP!!!
Kenji zarył twarzą w blat ławki, przy której siedział.
- Panie Murata! Co to ma znaczyć?! – nauczycielka w jednej chwili pojawiła się przed chłopakiem.
Biało włosy złapał się ręką za nos i usta mając nadzieję, że to uśmierzy ból i spojrzał na kobietę. Zza jej pince-nez trzaskały błyskawice.
- Yma ęę ęmnoem – wydukał.
Otani-sensei zrobiła się purpurowa.
- Zdejmij tą rękę z twarzy i odpowiedz normalnie!
Chłopak wykonał polecenie.
- Chyba się zdrzemnąłem.
- To nie jest twój pokój, żebyś mógł sobie w każdej chwili ucinać drzemki. Pokaż mi swoje notatki – powiedziała groźnie.
- Wiem, a jeśli chodzi o notatki to chyba zdaje sobie pani sprawę, że kiedy człowiek śpi, to nie jest w stanie pisać.
- Nie dosyć, że nie uważa pan na lekcjach, to jest pan bezczelny i pozwala sobie na dyskusję z nauczycielem zamiast wykonać polecenia...
- Ale rękę z twarzy zabrałem – przerwał Kenji.
Oczy kobiety gwałtownie się zwęziły.
- Dostaje pan jedynkę za pracę na lekcji i uwagę do dziennika. A teraz wynocha z klasy – wysyczała – nad karą zastanowię się później.
***
Po lekcjach Haruki żegnając się z chłopakami powędrował prosto do biblioteki. Nie lubił nigdy odkładać zadań domowych na później. Zawsze odrabiał je tego samego dnia. Tak było i tym razem.
O piętnastej trzydzieści nie było tłoku w bibliotece. Szatyn zajął swoje stałe miejsce na końcu sali. Odłożył plecak i powędrował między regały szukając potrzebnych materiałów pomocniczych. Miał do napisania referat z historii na minimum czterysta słów, interpretację dwóch wybranych wierszy z podręcznika literatury oraz dwie strony zadań z matematyki. Tą ostatnią jednak będzie robił na samym końcu.
Po dziesięciu minutach znalazł wszystkie potrzebne książki i wróciwszy do swojego stolika zabrał się za robotę.
Trzy godziny później...
- Koniec – westchnął Haruki odkładając długopis obok zeszytu. Spojrzał na zegarek – no, ładnie mi zleciało – wstał i złożywszy grube tomiska na kupę odniósł je na miejsce – „Została tylko matma...” – pomyślał zrezygnowany.
Przed internatem Nakane spotkał wracających z treningu kolegów.
- Cześć chłopaki!
Granatowo włosy kiwnął głową, a Murata w ogóle nie zareagował. Weszli razem do budynku i zgodnie skierowali się na stołówkę.
***
Naoki siedział na łóżku oparty plecami o ścianę. Na kolanach trzymał laptopa, a jego długie palce zręcznie poruszały się po klawiaturze. Kiedy do pokoju wszedł jego współlokator nawet nie zaszczycił go spojrzeniem.
- Aaaaj – jęczał Akira - ależ jestem padnięty... na nic nie mam siły... – rzucił się na swoje legowisko – wiesz, że...
- Nie.
- Wiem, że nie wiesz, dlatego próbuje ci powiedzieć...
- To nie próbuj. Pracuję jak byś nie zauważył – Naoki mówił chłodnym tonem nie zaprzestając stukania w klawiaturę i nie odrywając wzroku od monitora.
- Okay – powiedział obrażonym tonem Akira i wstał. Wygrzebał piżamę z pościeli. Poszedł do łazienki, żeby po chwili wrócić z ręcznikiem i szczoteczką do zębów. Tak uzbrojony skierował się do drzwi.
- Gdzie idziesz?
Piłkarz zatrzymał się przy wyjściu.
- Idę spać.
- Przecież tu jest twoje łóżko.
- Nie chciałeś, żebym ci powiedział, o co chodzi, więc teraz nie zadawaj głupio pytań.
- Przepraszam.
Łubudu!
Sumikichi przewrócił się słysząc „magiczne słowo” wypowiedziane przez swojego przyjaciela. Spojrzał na niego z głupią miną – „rany... jestem tak przemęczony, że źle słyszę” – pomyślał.
- Nie chciałem być niemiły, ale wiesz, że w tym roku jest matura, a ta z informatyki jest wyjątkowo trudna. Nie robiłem nic w wakacje, więc w każdej wolnej chwili będę się uczył. Nie chciałbym...
- Stop. Nie tak szybko... – Akira podniósł się z podłogi – czy ty powiedziałeś przed chwilą „przepraszam”? – zapytał podejrzliwie.
- Przeczyść sobie uszy, to może będziesz lepiej słyszał, co się do ciebie mówi.
- Ekhem...
- Tak.
- Okay, przyjęte ^^.
- To, dlaczego wychodzisz?
- Ponieważ Kenji zapytał się mnie, czy nie odstąpiłbym mu dzisiaj swojego łóżka. Ja powiedziałem, że „owszem, proszę bardzo, chociaż nie wiem, po co, bo i tak nie będziesz na nim spał” – odpowiedział Akira i zostawił w pokoju zdziwionego przyjaciela.
***
Yukio właśnie wychodził z łazienki, kiedy do sypialni wszedł Haruki. Uśmiechnął się do niego i patrząc na jego delikatną twarzyczkę widział, jak powoli pokrywa się szkarłatem.
Szatyn szybko odwrócił głowę czując jak mu gorąco i jak pieką go policzki.
- Pprzepraszam... czy... czy mmógłbyś... ręcznik – wystękał zakłopotany siedemnastolatek.
Taguchi zaśmiał się serdecznie.
- Dobrze, na przyszłość będę pamiętał – powiedział i założywszy czystą bieliznę i czarne spodnie dresowe położył się na łóżku sięgając po jakieś grube tomisko – heej, długo będziesz tak stał?
Haruki odwrócił się powoli, żeby spojrzeć na częściowo ubranego współlokatora – „no... tak już lepiej” – pomyślał. Usiadł przy biurku i wyjął nieszczęsną matematykę.
Po godzinie Nakane miał ochotę się rozpłakać. Całe sześćdziesiąt minut przesiedział nad jednym zadaniem obliczeniowym czytając je raz po raz i nic nie rozumiejąc. Schował twarz w dłoniach, oparłszy je uprzednio o blat. Yukio akurat przewracał się ze swoją książką na bok. Spojrzał na szatyna.
- Co jest? – zapytał.
- Matma – jęknął chłopak.
Brunet odłożywszy lekturę podszedł do biurka. Schylił się nad siedemnastolatkiem zaglądając w zeszyty, które przed nim leżały. Haruki czując opierające się o niego ciało czwartoklasisty wstrzymał powietrze.
- Sinusy, cosinusy, tangensy, cotangensy i kąty skierowane... nic nie rozumiesz, co?
- No... nic – wyjąkał.
Yukio uśmiechnął się i wyprostował. Usiadł z powrotem na łóżku.
- Chodź – klepnął ręką miejsce obok siebie – weź podręcznik i coś do pisania. Wytłumaczę ci.
Szatyn wypuścił powietrze z płuc i wziąwszy z biurka potrzebne rzeczy niepewnie usiadł koło kolegi.
- N dobra... zaczniemy od tego – Yukio wskazał długopisem rysunek z podręcznika i zaczął wszystko po kolei wyjaśniać.
Haruki już po pierwszych piętnastu minutach zaczął zadawać śmielej pytania dotyczące zadań, a po pół godzinie był w stanie samodzielnie je rozwiązywać.
- Kto by pomyślał, że jesteś taki pojętny – zaśmiał się Taguchi czochrając młodszego chłopaka po głowie.
- Dzięki – siedemnastolatek odwzajemnił uśmiech – szkoda, że ty nie jesteś moim nauczycielem. Wszystko byłoby o wiele prostsze – wstał i poszedł spakować plecak na następny dzień.
- No, jak nie będziesz czegoś jeszcze rozumiał to zgłaszaj się do mnie.
- Pewnie ^^ - odpowiedział Nakane – oczywiście, jeśli będziesz miał czas – dodał.
- Spokojnie, o czas nie musisz się martwić – uśmiechnął się Yukio.
Kiedy obydwoje leżeli w łóżkach, Haruki gwałtownie doznał olśnienia.
- Yukio?
- Hm?
- Zapomniałem wcześniej cię o coś zapytać.
- W takim razie pytaj.
- Pamiętasz jak mówiłem, że w każdy weekend organizujemy sobie grupowo jakieś wypady?
- Tak.
- No właśnie. W poniedziałek, kiedy zostałeś sam ustaliliśmy, że wybierzemy się do kina. Miałbyś ochotę iść razem z nami?
- A na jaki film?
- Szczerze mówiąc wiem tylko, że to będzie horror. Kenji wybiera, więc można się spodziewać dużej ilości krwi – dobrze, że było ciemno, ponieważ brunet nie zauważył jak jego rozmówca zadrżał wypowiadając ostatnie słowo – on raczej psychologicznych nie lubi.
- Horror mówisz? Hm... no, w sumie dawno nie byłem w kinie... taak... chętnie się wybiorę.
- Świetnie – Haruki szczerze się ucieszył.
***
- Ty chyba ocipiałeś! Ledwo pierwszy tydzień się skończył, a pał masz tyle, że pół internatu mógłbyś nimi obdarować! O! Zapomniałbym o dwóch wizytach u dyrektora i wycieczce do pedagoga... – wyliczał Aki na palcach - Załamać się idzie... Jeśli zdasz w tym roku, to ja od początku następnego skończę z lataniem za dziewczynami...
- O! Takiej motywacji było mi trzeba – powiedział ironicznie Kenji, a jego przyjaciel zaczął udawać więdnący kwiat.
Obydwoje stali na parterze przy schodach czekając na resztę paczki, żeby razem pójść na kolację.
Piątek to dzień, na który czeka każdy licealista, bowiem jest zapowiedzią błogosławionego weekendu. Ledwo skończył się pierwszy tydzień nauki, jeśli tak można go nazwać, ponieważ nie wszyscy sumiennie się do niej przykładali (np. dwa wyjątkowe obiboki i lenie – Kenji i Akira), a uczniom szkoły AS nic się nie chciało. W każdym razie jeden fakt jest niezmienny. Dla tych, którzy od samego początku wzięli się systematycznie za odrabianie lekcji i zakuwanie tematów (oczywiście Haruki i Naoki), koniec tygodnia jest prawdziwym odpoczynkiem od obowiązków.
Przybycie kolejnych osób obwieścił głośny śmiech na schodach. Cóż... nie było wątpliwości do kogo ten śmiech należy...
***
- A gdzie Miyoshi? – zapytał Akira, kiedy wszyscy ulokowali się przy swoim stole zastawionym bułkami i dodatkami do nich.
- Ten pomidor nie jest chyba pierwszej świeżości – Haruki dźgał czerwoną papkę widelcem z niesmakiem.
- W pracy – odpowiedziała Sayuri.
- Jak to w pracy? Nic nie wspominała...
- Taak... lepiej będzie tego nie jeść – stwierdził Aki dołączając swój widelec do broni szatyna przeprowadzającego sekcję.
- Widocznie zapomniała – fioletowo włosa kontynuowała smarując bułkę masłem.
- Wiecie, to można wykorzystać w inny sposób – w oczach Kenjiego tańczyły złowieszcze iskierki.
- No tak, teraz już wiem, czemu wczoraj i przed wczoraj jej nie widziałem po lekcjach. Już myślałem, że mnie unika...
PAC!
W tym momencie czerwona substancja bądź stary pomidor (jak kto woli) wylądował na twarzy granatowo włosego. Aki, Naoki, Haruki, Yukio i Sayuri wybuchli śmiechem, a Kenji zerkał ze stoickim spokojem na swoją ofiarę, która patrzyła na niego morderczym wzrokiem.
- To był przypadek czy działanie naumyślne?
- Przypadkowe działanie naumyślne, ale potraktuj to jako maseczkę przeciw zmarszczkom.
- Moje idealne ciało nie potrzebuje takich specyfików – powiedział kwaśno Akira ścierając rozpaćkane warzywo z twarzy – wiesz, miałem dla ciebie pewną zbawczą wiadomość, ale swoim zachowaniem spowodowałeś, że nie mam ochoty o tym mówić – dodał z wyższością.
- Czy te białe plamy na serze, to nie jest przypadkiem pleśń? – Haruki zaczął oglądać z bliska żółte plasterki sera, chcąc się uspokoić.
- Wybacz, ale nieszczególnie interesują mnie nowości ze świata kobiet.
- Wiecie, słyszałem kiedyś, że pleśń ma właściwości lecznicze – powiedział Aki chwytając podejrzany ser w dwa palce. Wstał i zaszedł Kenjiego od tyłu.
- Akurat to, o czym chciałem mówić ma związek z naszą drużyną, ale skoro i tak cię to nie intere... – Akira nie skończył zdania. Tym razem on zaczął się śmiać.
- Co ty robisz idioto?! – Murata zerwał się z krzesła odlepiając od czoła ser pleśniowy.
- Tak a propos właściwości leczniczych pleśni, może wyleczy cię z głupoty – powiedział blondyn i dołączył do chichoczącego Akiry.
- A ten ogórek... wygląda jakby ktoś go genetycznie zmodyfikował... – Nakane po raz kolejny kontemplował wygląd leżącego na stole jedzenia.
- Nie, Haruki daj spokój – przerwał Naoki – zaraz rozpętasz prawdziwą wojnę ^^.
***
Buuuuuuurrk.
Cała siódemka siedziała w pokoju Kenjiego i Akiry oblegając łóżka, krzesło i podłogę.
- Trzeba było jeść, a nie zastanawiać się nad wyglądem żarcia – powiedział biało włosy do Harukiego, którego żołądek, co jakiś czas dawał znać o swoich niezaspokojonych potrzebach.
Szatyn spojrzał na kolegę z wyrzutem.
- Wolę być głodny niż się zatruć i nie spać w nocy.
- To, o której jutro idziemy do kina? – zapytała Sayuri.
- Dwudziesta pierwsza trzydzieści zaczyna się film. Ty i Miyoshi pewnie będziecie chciały połazić po sklepach, więc proponuję wyruszyć o... osiemnastej? – powiedział Kenji.
- Pół do dziesiątej?! Nie za późno?
- Czyżbyś się bał, Aki? – zapytał Naoki.
- Nie, raczej martwił o bezpieczeństwo naszych dam.
- Mhm... widać właśnie jak portki ci się trzęsą – dodał Akira.
- A jaki film wybrałeś? – ciekaw był Yukio.
- Właściwie to idziemy na maraton ^^.
- I dopiero teraz o tym mówisz?! – Yoschizawa był w szoku – Ustalaliśmy coś innego.
- Nikt nic nie ustalał. Miało być kino i horror. Co za różnica czy jeden film czy trzy? Liczy się zabawa. W dodatku była promocja i mamy kilka filmów w cenie jednego seansu.
- No, a tytuł? – brunet nie dawał za wygraną.
- Piła. Druga, trzecia i czwarta część.
Haruki, który jako jedyny siedział na podłodze przewrócił się na plecy, a jego oczy były wielkości piłek od tenisa.
- Co jest? – fioletowo włosa zaniepokoiła się.
- Nnic -.-‘
- Jakoś przeżyjesz ^^ - Akira podniósł leżącego siedemnastolatka.
- Przestań – Aki skarcił starszego - Haruki, jak nie chcesz, to nie musisz iść – dodał z troską w głosie.
- Nnie. Pójdę – wystękał.
- Przecież cieszyłeś się z tego wypadu – Yukio był zdziwiony zachowaniem współlokatora. Przecież, kiedy młodszy proponował mu kino, wydawał się zadowolony.
- Ach Bo ty nic nie wiesz ^^ - Akira przyjął pozę tłumacza – widzisz, Haruki ma wyjątkowo delikatną – tu zmierzył chłopaka wzrokiem – psychikę. Ostatni raz jak byliśmy na horrorze, właściwie to pierwszej części Piły, to Haruki...
- Nic się nie stało. Idę z wami – powiedział pewniej Nakane. W końcu nie mógł pozwolić, żeby robili z niego ofiarę losu. Wystarczy, że wygląda jak dziewczyna. Nie muszą wyciągać jego słabości na światło dzienne, zwłaszcza przy Yukim. Fakt faktem nie lubił tak drastycznych filmów. Chodził później przybity i wystraszony, ciągle oglądając się za siebie. Musiał zasypiać przy zapalonym świetle, a na samym seansie płakał ze strachu. Płacz. Haruki uważał to za swoją największą i najgorszą słabość. Był płaczliwy od zawsze. Przestał nawet oglądać bajki w dzieciństwie, ponieważ ich zakończenia były zbyt wzruszające, a koledzy, których miał wcześniej śmiali się z jego uczuciowych reakcji wyzywając od „bab” i „płaczek”. To było przykre. Dlatego unikał jak ognia sytuacji, w których ta jego „słabość” wychodziła na wierzch. Teraz jednak było inaczej. Musiał być twardy. Nie mógł pokazać swojemu współlokatorowi, że jest taki delikatny. Nie mógł? Właściwie to mógł – „w końcu, co z tego?” – pytał sam siebie. Odpowiedź jednak mimo tego, że nie umiał określić jej powodu, nasuwała się sama – „a to z tego, że nie mam zamiaru być gorszy od tego... nowego”.
Jego zacięta mina sprawiła, że wszyscy dali spokój z tym tematem. Yukio jednak postanowił dowiedzieć się później od Harukiego, co takiego się stało.
Wybawieniem z ciszy, która zaległa w pokoju została Miyoshi, która właśnie wróciła z pracy i postanowiła od razu zajrzeć do nowych znajomych. Dzięki niej atmosfera się rozluźniła. Rozegrali nawet kilka partii makao, w których Akira ciągle przegrywał strzelając „fochy” i „bulwersy”.
- Wiecie, tak sobie myślę... co powiecie na to, żeby zagrać niekoniecznie teraz, ale w ogóle... a może nawet jutro... w Prawda czy wyzwanie? – zapytała ruda.
Wszyscy w pokoju spojrzeli na dziewczynę z dziwnymi minami. Żadne z nich nigdy w to nie grało.
- Ymm... a co to za gra? – zadał pytanie granatowo włosy wyręczając resztę.
- Nie wiecie?
Cała siódemka zgodnie pokręciła głowami na nie.
Miyoshi uśmiechnęła się.
- Prawda czy wyzwanie to świetna zabawa. Z moimi znajomymi często w to graliśmy. Zasady są proste. Na przykład ja wybieram jedno z was i zadaję pytanie: „prawda czy wyzwanie”? Wówczas Sayuri *to tylko taki przykład, nic nie musisz mówić* musi wybrać jedną z tych dwóch opcji. Jeśli wybierze prawdę, musi szczerze odpowiedzieć na zadane przeze mnie pytanie. Natomiast wybierając wyzwanie, decyduje się wykonać wymyślone przeze mnie zadanie. Oczywiście udzielanie odpowiedzi fałszywych, wymyślonych na poczekaniu, mimo tego, że my nie wiemy czy są zgodne z prawdziwymi odczuciami, psuje zabawę. Więc jak ktoś nie ma ochoty na bycie szczerym, lepiej niech nie gra. Oszukiwanie nie ma sensu. To samo tyczy się wyzwań. Z tego nie można się wycofać ^^.
Ciszę, która ponownie zaległa w sypialni przerwał Kenji.
- Mogłoby być zabawnie.
- Taak. To całkiem niezły pomysł. Ja nawet byłbym za tym, żeby wypróbować to jutro – Akira był właściwie wniebowzięty, a po głowie zaczęły mu chodzić liczne pytania, które mógłby zadawać.
- Aleś się napalił – Aki zaśmiał się widząc minę granatowo włosego – ale ja w sumie nie mam nic przeciwko. Wszystkiego trzeba spróbować ^^.
- No dobra. Ja też mogę zagrać – powiedział Naoki.
- Okay, nie będę się wyłamywał – uśmiechnął się Yukio.
- Sayu, a ty? – zapytał blondyn.
- Um... no... sama nie wiem...
- Oj tam. Gadanie. Wszyscy to wszyscy – ruda przekonała koleżankę.
Teraz wszystkie oczy skierowały się w stronę Harukiego.
- Przepadłeś ^^. Teraz nie możesz powiedzieć „nie” ^^ - stwierdził Akira – jak to mawiało Siedmiu Wspaniałych „jeden za wszystkich, wszyscy za jednego”.
- To powiedzonko muszkieterów – sprostował Kenji.
- A tam, jakby była jakaś różnica – sportowiec wzruszył ramionami niezrażony swoją pomyłką.
- No dobra.
- No! W takim razie gramy jutro ^^ - Akira klasnął zadowolony w dłonie.
- Jakie jutro. Jutro idziemy do kina – protestował Kenji – to gra dobra na wieczór.
- W takim razie w niedzielę.
- Okay – Miyoshi zatwierdziła termin, po czym wstawszy z podłogi, na której grali w karty kiwnęła głową na Sayuri – chodź. Późno już.
- Mhm... – fioletowo włosa również podniosła się i ruszyła za przyjaciółką do drzwi – Dobranoc – pożegnała się.
Kilka minut później reszta gości opuszczała pokój chłopaków, rozchodząc się do swoich sypialni.
- Akira? – Murata zatrzymał kolegę, zanim tamten wyszedł z pomieszczenia.
- Co?
- Skoczysz po piżamkę? – biało włosy zrobił maślane oczka – Prooszę ^^.
- Rany boskie! W życiu bym się nie spodziewał, że jesteś zdolny używać słowa „proszę” więcej niż raz na miesiąc.
Kenji westchnął powstrzymując się, żeby nie przygadać przyjacielowi.
Chłopak jeszcze chwilę udawał, że się zastanawia.
- Dobra, zabieraj swoje manatki i możesz spać u mnie – powiedział w końcu.
***
- No wiesz? Mógłbyś mi chociaż dać buziaka na dobranoc – powiedział Naoki miękko.
- Ciesz się, że tu jestem, a nie marudzisz w kółko.
- Cieszyłem się we wtorek, kiedy przyszedłeś tu na noc. Myślałem, że chcesz spać ze mną, a nie sam.
- Przecież śpię z tobą. Gdybym chciał spać sam, wygoniłbym Akiego z pokoju.
Fumihira westchnął i ułożył się na plecach zakładając ręce za głowę. Było około pół do dwunastej i obydwoje umyci leżeli w łóżkach.
- Miałem na myśli jedno łóżko.
-...
- Od poniedziałku nawet się do mnie nie przytuliłeś – powiedział z wyrzutem żółtooki.
- Daj mi spać.
- Pocałuj mnie.
- Odwal się.
- Dlaczego taki jesteś?
- Wkurzasz mnie.
- No właśnie o tym mówię.
-...
- Skoro mnie nie chcesz to, po jaką cholerę przychodzisz tu spać? Takie same wrażenia masz w swoim pokoju.
- Gdyby były takie same, nie przyłaziłbym tu.
- O! Teraz to już w ogóle mówisz tak, jakby to był jakiś problem. Coś, co robisz na siłę. Po co się w takim razie męczyć? – Naoki był zły.
Kenji wstał i podszedł do drzwi.
- Tobie w głowie tylko obściskiwanie i buziaki, a ja nie mam zamiaru być zabawką na każde skinienie właściciela. Krótkie przygody mnie nie interesują – powiedział i wyszedł.
Naoki zerwał się z łóżka i wyleciał na korytarz.
- Głupi jesteś, wiesz? Gdybym chciał się po prostu zabawić, to przeleciałbym cię już w poniedziałek. Poza tym mówienie, że mi zależy nie miałoby sensu, wiec nie mówię. Zrozum jednak, że nie jesteś mi obojętny, a swoim pocałunkiem sprawiłeś, że miałem nadzieję, że i ja nie jestem dla ciebie zwykłym kolegą. Do tego sam zacząłeś nocować w moim pokoju, a kiedy chcę się do ciebie zbliżyć, uciekasz i stajesz się chłodny i niedostępny. Powiedz mi w takim razie, kto tu kim się bawi? Co? – Fumihira był niesamowicie spokojny, kiedy mówił. Jednak wracając do pokoju z ogromną siłą trzasnął drzwiami.
Huk rozniósł się w ciemnościach grzmiąc niczym burza...
***
Kenji stał kilka minut na korytarzu. Parę kroków dzieliło go od własnej sypialni. On jednak stał i analizował na spokojnie słowa Naokiego.
„Ja chyba naprawdę zgłupiałem. Przecież on ma rację. To ja tu jestem jedynym, który się bawi uczuciami. Jemu zależy... a mi? Chcę przecież dobrze... chciałbym go, ale... czy ja się czegoś boję? Ludzi?” – myślał i myślami zarazem uciekał od słusznej odpowiedzi, jedynej odpowiedzi, której był pewny – „cholera, no... boję się. Ja boję się w to zaangażować. Nie umiem? Ale... jeśli człowiekowi zależy na czymś, czy na kimś... to chyba powinien zrobić wszystko, żeby tego kogoś nie skrzywdzić? Nie wiem... nie wiem już co mam myśleć...” – powoli odwrócił się w kierunku, z którego przyszedł – „Nie no, przecież nie będę uciekał”.
Wrócił i zapukał cicho do drzwi. Nie usłyszał zaproszenia, ale czego mógł się spodziewać po tym, jak się zachował? Mimo to wszedł do środka.
Naoki leżał odwrócony tyłem do wejścia, a Kenji podszedł do jego łóżka i klęknął przy nim.
- Przepraszam – wyszeptał.
Dziewiętnastolatek nie zareagował. Udawał, że śpi?
- Przepraszam – biało włosy szepnął jeszcze raz – ja... ja wiem... masz rację... nie powinienem się tak zachowywać. Ty... ty też nie jesteś mi obojętny, ale ja nie umiem tego okazać. Nigdy nie umiałem. Nikt mi nie pokazywał, jak się zmienić. Czy to w ogóle możliwe? Ja... przepraszam – powiedziawszy to poczuł się lepiej. Zrobiło mu się dziwnie lżej. Wstał. Chciał wyjść.
- Zaczekaj – głos Fumihiry brzmiał inaczej niż zwykle. Był trochę smutny, ale czuć było w nim radość i troskę – chodź.
Kenji odwrócił się i z powrotem podszedł do łóżka, a Naoki przesunął się tak, aby chłopak mógł położyć się obok. I tak też się stało. Biało włosy wślizgując się pod kołdrę od razu wtulił się w ciepłe ciało starszego chłopaka, który otulił go kocem.
- Przepraszam – ostatni raz, ledwo słyszalnie powiedział siedemnastolatek.
- Ćsii.. nic już nie mów. Niczym się nie przejmuj. Ja będę obok ciebie i wszystkiego cię nauczę, pokażę... a teraz śpij – żółtooki szeptał Kenjiemu do ucha gładząc dłonią jego włosy.
***
„Ach, że też muszą robić takie zamieszanie od samego rana... rozumiem w tygodniu, ale żeby w weekend?” – Yukio otworzył oczy i spojrzał na drzwi, zza których słychać było śmiechy i wrzaski. Przekręcił się na bok tak, aby móc zobaczyć, która godzina. Była dziewiąta czterdzieści sześć. Przeniósł wzrok na śpiącego z drugiej strony pomieszczenia szatyna. Haruki leżał w istnym barłogu. Rozkopana kołdra, podwinięte prześcieradło i ciuchy walające się w nogach łóżka i obok niego po podłodze. Sam śpiący wyglądał jednak wyjątkowo niewinnie. Zupełnie nie pasował do tego miejsca. Włosy częściowo przysłaniały mu twarz. Widać było tylko różowe, lekko rozchylone usta. Zjechał niżej. Długa, delikatna szyja i odsłonięty obojczyk. Jedna ręka ułożona była przy głowie siedemnastolatka, drugiej nie widział. Koszula, w której spał (tak, to była ta sama koszula, co na początku. Yukio stwierdził, że skoro została wzięta, niech będzie trochę znoszona ^^) odsłaniała szczupłe nogi od połowy ud.
Taguchi wstał i podszedł do Harukiego. Nachylił się nad nim odgarniając niesforne kosmyki z jego zamkniętych oczu. Przejechał palcem wskazującym od skroni poprzez delikatny policzek, żeby zatrzymać się na rozchylonych wargach. Chłopak poruszył się niespokojnie, ale nie obudził się. Brunet zbliżył swoją twarz do jego, aby po chwili zastygnąć z dziwnym wyrazem twarzy.
„Boże, co ja robię?” – ich usta dzieliły centymetry – „Chyba zwariowałem, ale... pierwszy raz od tamtego czasu tak bardzo chciałbym kogoś... głupota, przecież nie mogę...” – Wyprostował się i z niesłyszalnym westchnieniem poszedł do łazienki.
Kiedy wrócił, szatyn krzątał się po pokoju sprzątając swoje ciuchy.
- Cześć – przywitał Yukiego z uśmiechem – idziemy na śniadanie?
***
- It’s raining man, Hallelujah it’s raining man, Amen. I’m gonna go out, I’m gonna let myself get, absolutely soaking wet…
- Grrr... zamknij się głupolu. Daj pospać. Toć to nie idziemy dziś do szkoły – Akira warczał spod kołdry na blondyna, który od dziesięciu minut ubierał się i śpiewał razem z Geri Halliwell, której dźwięczny głos dobiegał z małego, czarnego radyjka na baterie.
- Już po dziesiątej. Podniósłbyś swoje jędrne cztery litery i łaskawie umył zaspane cud oczęta, bo za piętnaście minut zamykają stołówkę. Trzeba było wcześniej się położyć spać, a nie siedzieć do trzeciej i oglądać świerszczyki. Chyba, że nie jesteś głodny. W końcu mogę iść sam...
- Dobra. Dobra. Już wstaję tylko przestań kaleczyć moje uszy – granatowo włosy zwlókł się z wyrka i zakładając kapcie poszurał nimi do łazienki.
- Aki! – krzyknął po chwili z toalety.
- Co chcesz?
- Możesz mi jakieś ciuchy z mojego pokoju przynieść?
- Ta! – odkrzyknął blondyn i wyszedł na korytarz – „Kenji pewnie jeszcze chrapie” – pomyślał – „w takim razie zrobię mu subtelną pobudkę” – uśmiechnął się szatańsko naciskając klamkę pokoju Akiry. Wśliznął się do pomieszczenia cichutko zamykając za sobą drzwi. Rozejrzał się zatrzymując wzrok na leżących razem chłopakach. Kenji był odwrócony tyłem do Naokiego, który przylegał do jego pleców i obejmował go w pasie tak, jakby bał się, że biało włosy za chwilę ucieknie.
Blondyn uśmiechnął się pod nosem – „czyli nici z pobudki” – westchnął i skierował się do szafy wyjmując ze środka czerwone dresy i czystą bieliznę dla Akiry. Załatwiwszy, co miał do zrobienia, wyszedł z pokoju.
- Wiesz w końcu są postępy – powiedział blondyn Akirze wchodząc do łazienki i podając mu ubrania.
- Dzięki. Postępy mówisz?
- Mhm. Pierwsza wspólna noc za nami ^^.
- Noooo nareszcie ^^ - Akira przybił piątkę koledze, po czym ten drugi wyszedł z toalety.
***
Do obiadu wszyscy siedzieli w swoich pokojach czytając, ucząc się, sprzątając lub po prostu leżąc z nogami do góry. Dopiero po szesnastej zaczęli zbierać się na stołówce.
- Dziś sobota, tak? – Aki coś liczył na palcach.
- Akira wspominałeś coś ostatnio o naszej drużynie – Kenjiemu właśnie przypomniały się wczorajsze słowa kolegi – może dokończysz?
- Jes! Jes! Jes!
- Co się stało? – Haruki pytał blondyna, który nagle zaczął się cieszyć nie wiadomo, z czego.
- Zdawało mi się, że nie byłeś zainteresowany tym, co miałem do powiedzenia – przypomniał piłkarz.
- Dzisiaj na obiad są naleśniki ^^.
- Fakt, to było wczoraj. Dzisiaj jednak chętnie posłucham, co masz do powiedzenia na ten temat – Kenji zgrabnie wybrnął z sytuacji.
- Tylko, że dzisiaj jest sobota, a ja w weekendy nie lubię rozmawiać o robocie – westchnął niebieskooki patrząc znudzonym wzrokiem na swojego kapitana, którego oczy niebezpiecznie się zwęziły – Doobra już dobra. Znalazłem bramkarza.
- CO?!
- Kenji spokojnie, bo wszyscy tu zaraz ogłuchniemy – powiedział ze śmiechem Yukio. W ciągu tego tygodnia Haruki dużo z nim rozmawiał o swoich przyjaciołach, do których on powoli się dołączał. Zorientował się więc, że Kenji miał problemy z drużyną, toteż rozumiał teraz radość siedemnastolatka z dobrej nowinki.
Biało włosy najpierw przeżył szok, żeby po chwili tanecznym krokiem razem z zupą ogórkową i porcją naleśników na tacce podejść do stołu.
Kiedy wszyscy zaczęli jeść, Murata postanowił wypytać Akirę o nowy nabytek.
- A gdzie go znalazłeś? Czy może sam się zgłosił? Z której jest klasy? Grał już wcześniej na tej pozycji? Jak ma na imię? – pytania leciały z prędkością pocisków wystrzeliwanych z karabinu maszynowego. Cała siódemka przysłuchiwała się temu z rozbawieniem. Dawno, bardzo dawno nie widzieli biało włosego w takim nastroju.
- Spokojnie Kenji. Nigdzie nam się nie spieszy – Akira przeciągał dodatkowo kolejne sylaby chcąc nieco wkurzyć rozemocjonowanego przyjaciela.
- Mów mi tu szybko. Mów! ^^ Prooszę – Murata zrobił maślane oczy, co kompletnie rozbiło niebieskookiego.
Yoshizawa westchnął i zaczął zaspokajać ciekawość swojego kapitana.
- Wypatrzyłem go w szkole, a konkretniej na boisku przed internatem gdzie razem z kolegami grał w piłkę. Był bramkarzem w swojej drużynie. Przystanąłem na chwilkę, żeby popatrzyć, kto pierwszy strzeli gola. Skończyło się na tym, że siedziałem tam do końca ich rozgrywek. Ten koleś nie przepuścił ani jednej piłki. Było nawet kilka trudniejszych do obronienia, a on wszystko robił z takim stoickim spokojem w dodatku tak, jakby wiedział skąd nadleci piłka i w którym miejscu musi stać, żeby sobie z nią poradzić. Powiem wam chłopaki i dziewczęta, że byłem w szoku ^^. Podszedłem do niego, kiedy gra się skończyła i powiedziałem o naszych potrzebach drużynowych pytając czy jest zainteresowany. On odpowiedział, że mu to wisi... – w tym momencie mina Kenjiego była niesamowita. Coś pomiędzy rozczarowaniem, złością i szczęściem zarazem. Przerwał gwałtownie opowieść koledze.
- Co?! Jak piłka nożna może komuś zwisać?! Przecież to świętość...
- Ekhem...
- Ach... no, kontynuuj.
- Tak, więc zacząłem go namawiać, opowiadać o korzyściach wypływających z przyłączenia się do drużyny itepe itede, no i w końcu się zgodził. Przyjdzie w poniedziałek na trening. A o klasę i imię zapomniałem zapytać ^^.
- Eh jełopku ty mój ^^ jesteś genialny. A jeśli okaże się, że ten chłopak jest naprawdę taki dobry jak mówisz *oczywiście ja go przetestuję – szatański uśmiech*, to może się okazać niezłą partią ^^.
- Wiem ^^.
- Dobra chłopaki, my lecimy się przebrać, bo godzina zero się zbliża – Miyoshi uśmiechnęła się – za trzydzieści minut spotykamy się przed internatem – powiedziała i razem z Sayuri odniosły puste talerze i wyszły ze stołówki.
***
Kilka godzin później cała ósemka szła rozmawiając, żartując i śmiejąc się jedną z głównych ulic centrum w kierunku ogromnego, szarego budynku. Już z daleka widać było spore, kolorowe plakaty zdobiące zewnętrzne ściany kina. Hm... było widać? No tak. Było, ale nie dla wszystkich, bowiem Akira i Aki szli obładowani reklamówkami i pudełkami ze sklepów firmowych, które po drodze odwiedziły dziewczyny.
W środku kino było urządzone bardzo ekskluzywnie. Podłogi były wyłożone ciemnymi panelami. Ściany w kolorze burgunda, drewniane schody z misternie rzeźbionymi poręczami i czerwonymi dywanami. Gdzie niegdzie stały ciemno brązowe foteliki z niskimi stolikami do kawy. Był również bar. Całość delikatnie oświetlona, a w tle leciał jazz. Wyjątkowo nietypowe kino jak na dwudziesty pierwszy wiek, ale cóż. Ludziom się podoba, a taka wykwintna inność przyciąga klientów. Do szatni prowadziły schody w dół, zaś sale kinowe, toalety i kasy znajdowały się na pierwszym piętrze.
Kiedy uporali się z bagażami, śmiało powędrowali na górę. Przy wejściu na salę Kenji podał bilety niskiej japonce.
W środku zajęli miejsca w ostatnim rzędzie, gdzie siedzenia były dwuosobowe. Siedzieli tak:
1. Yukio i Haruki
2. Aki i Sayuri
3. Miyoshi i Akira
4. Kenji i Naoki
Oczywiście wcześniej kupili kilka paczek popcornu i colę. Mięli jeszcze piętnaście minut do rozpoczęcia seansu. W ciszy jednak oglądali reklamy i zapowiedzi nowych filmów.
Na sali poza nimi było tylko kilka osób. W końcu to nocny maraton. Wszyscy mieli nadzieję, że dotrwają do końca. Zwłaszcza Haruki.
Kilkanaście minut później światła całkowicie zgasły, a na ogromnym ekranie pojawiła się zapowiedź filmu. Muzyka, napisy i... seans rozpoczęty.
***
Haruki siedział w męskiej toalecie nad sedesem podtrzymując się za czoło. Był cały blady i co kilka minut wstrząsały nim nieprzyjemne dreszcze. Po chwili poczuł jak jego żołądek się kurczy i rozkurcza, a nie strawiony popcorn usiłuje wydostać się na zewnątrz. Znowu zaczął wymiotować.
Haruki na dziesięć minut przed końcem pierwszego filmu przeprosił Yukiego i wyszedł z sali. Nie mógł już znieść widoku krwi nie wspominając o scenach, w których zarzynano ludzi. Często zamykał oczy, ale nie mógł zatkać uszu, bo siedzący obok brunet zorientowałby się, że coś jest nie tak.
„Jak dobrze, że było ciemno” – myślał siedemnastolatek. Nikt nie zauważył jak trzęsą mu się ręce i jak bardzo zbladł – „Nie, nigdy więcej nie pójdę do kina na horror. Mam gdzieś dumę. Nie chcę więcej przez to przechodzić” – nadeszła kolejna fala zimnych dreszczy i ponownie pochylił się nad ubikacją.
Kilka minut później wstał i chwiejnym krokiem poszedł wypłukać usta i przemyć twarz chłodną wodą. Nie zauważył jak do łazienki weszło dwóch mężczyzn.
-... i wtedy mówię do niej: nie płacz kotku i nie krzycz, bo tak cię przer... hej, Takuro widzisz to, co ja? – zapytał niski blondyn w okularach swojego towarzysza.
- Taa... młoda panienka pomyliła toalety – mężczyzna nazwany Takuro uśmiechnął się obleśnie, oblizując przy tym usta. Był zupełnym przeciwieństwem swojego niskiego, żylastego kolegi - wysoki, muskularny i łysy. Miał dużą, owalną twarz i rozbiegane, świńskie oczka.
Haruki odwrócił się.
- Ocho, panienka źle się czuje – stwierdził okularnik – Taku, wyprowadźmy ją na świeże powietrze – dodał.
Szatyn cofał się i cofał chcąc uniknąć bliższego spotkania z rosłym, ubranym w dresy mężczyzną. Niestety ściana mu to uniemożliwiła. Wszystko go bolało, wciąż było mu niedobrze, nie miał na nic siły i w dodatku strasznie się bał – „to jest jakiś koszmar... przecież tacy ludzie nie chodzą do kin... co ja mam teraz zrobić?”.
- Nnie – tylko tyle zdołał wykrztusić zanim Takuro wyciągnął scyzoryk przystawiając go to twarzy chłopaka.
- Słuchaj panienko, teraz grzecznie z nami pójdziesz. Chyba, że chcesz, żebym wyciął swoje imię na twojej ślicznej buźce.
W oczach siedemnastolatka pojawiły się łzy. Obcy złapali go pod ręce i wyprowadzili z toalety. Kobieta, która wpuściła Harukiego spojrzała pytającym wzrokiem na jego nowych towarzyszy.
- Koleżanka źle się czuje. Wie pani, to ten film. Musi trochę odetchnąć – wytłumaczył się inteligentnie blondyn, po czym szybko opuścili budynek.
***
Między kolejnymi filmami nie było przerw. Minęło już pięć minut od rozpoczęcia trzeciej części Piły, a Yukio nie mógł się skoncentrować na akcji. Wiercił się na fotelu i zerkał co chwila w stronę drzwi, za którymi zniknął jakiś czas temu Haruki. Spojrzał na wyświetlacz komórki. Była dwudziesta trzecia czterdzieści siedem.
„Przecież on wyszedł dobre piętnaście minut temu” – pomyślał brunet i zbliżył się do Akiego, który obejmował Sayuri.
- Aki... Aki – szeptał – idę zobaczyć, co dzieje się z Harukim.
- Yyy... co? A tak. Haruki. Matko! Gdzie on jest?! – zdenerwował się blondyn.
- Mówił, że idzie do toalety. Idę sprawdzić czy wszystko w porządku – powiedział i wstawszy z miejsca poszedł w kierunku wyjścia.
Aki odsunął od siebie dziewczynę i patrzył wyczekująco na drzwi.
Yukio wszedł do łazienki. Zaczął się rozglądać. Przeszukiwał kabiny i w końcu coś znalazł. Jedna z ubikacji była w nieciekawym stanie.
- Cholera, on wymiotował. Haruki! – w toalecie nikogo nie było. Wybiegł na korytarz i wszedł do damskiej – Haruki! – odpowiedziała mu cisza – Cholera, gdzie on jest?! – Taguchi był zaniepokojony – „Przecież nie rozpłynął się w powietrzu” - Opuścił wykafelkowane i sterylnie czyste pomieszczenie. Na zewnątrz spostrzegł młodą japonkę.
- Przepraszam, widziała pani może szatyna z długim warkoczem?
- Tak. Był z dwoma mężczyznami. To znaczy oni mówili, że to ich koleżanka. Więc nie wiem czy...
Oczy Yukiego zrobiły się okrągłe.
- Co oni z nim zrobili?! Gdzie są?! – w tej chwili krzyczał.
- Wyprowadzili go jakieś – tu spojrzała na zegarek – dwadzieścia minut temu.
- Kurwa! – nie było czasu na myślenie. Yukio od razu pobiegł do sali, gdzie reszta paczki oglądała film.
Aki widząc jak chłopak biegnie w ich stronę, wiedział już, że coś jest nie tak. Wstał.
- Chłopaki, dziewczyny wychodzimy. Już – powiedział rozkazującym tonem.
- Co? – Kenji siedział na samym końcu i nie usłyszał, o co chodzi.
W tym momencie dobiegł do nich Yukio.
- Idziemy, szybko. Jakiś dwóch typów wyprowadziło stąd Harukiego – oznajmił zbierając swoje i szatyna rzeczy – ruszajcie się! Nie ma czasu!
Uwinęli się w kilkanaście sekund.
***
Zanim wybiegli z kina zapytali stojącej przy kasach kobiety jak wyglądali mężczyźni wyprowadzający ich kolegę.
- Dobra, Aki odprowadź dziewczyny do internatu. Ja i Akira pójdziemy tędy, a Kenji i Naoki tędy – mówiąc wskazywał kierunki, w których mają się udać.
- Nie! – Miyoshi zaprotestowała – Najlepiej będzie, jeśli my też pomożemy.
Po krótkiej negocjacji wszyscy rozdzielili się. Ustalili, że w razie czego mają do siebie dzwonić albo krzyczeć. Napięcie było niesamowite. Na zegarkach wybijała północ. Na ulicach cisza, żółte światła latarni oświetlały chodniki i ciemniejsze zakamarki. Nikogo poza nimi nie było na dworze.
Aki i Sayuri poszli w lewo, Akira i Miyoshi w prawo, Naoki, Kenji i Yukio biegli główną ulicą, żeby dalej się rozdzielić. Przeszukiwali dokładnie wszystkie ciemne zaułki, boczne uliczki, śmietniki, po prostu wszystko. Co dziesięć minut dzwonili do siebie nawzajem informując o tym gdzie są i czy coś znaleźli. Minęło pierwsze pół godziny, później godzina, półtorej, dwie. Było coraz gorzej. Cała siódemka martwiła się. W końcu postanowili spotkać się z powrotem przed kinem.
- To jest chore, przecież on nie mógł rozpłynąć się w powietrzu – Aki był wyraźnie spanikowany.
- Cholera... co ci faceci mogli z nim zrobić... – Kenji powiedział na głos to, o czym inni bali się w ogóle pomyśleć.
- Zadzwońmy na policję – zaproponowała Sayuri – przecież...
- I co powiemy? Nasz kolega wyszedł z kina w towarzystwie dwóch obcych panów i nie możemy go znaleźć? – mówił kwaśno Akira – Oni gówno zrobią! Gówno! Powiedzą ci, żebyś zadzwoniła rano, jeśli w ogóle odbiorą telefon. Zresztą zaginięcia zgłasza się dopiero po upływie dwudziestu czterech godzin.
- Przecież nie możemy tu stać jak te kołki – Miyoshi rozglądała się wszędzie szukając w ciemnościach odpowiedzi na nieme pytanie: gdzie jest Haruki?
- Gdzie jeszcze nie byliśmy? – zapytał Naoki.
- Park i parking samochodowy, a wszystko obok kina... – powiedział Aki bezbarwnym głosem patrząc w stronę czarnej plamy znajdującej się niedaleko budynku, przy którym stali.
- Aki, Kenji i dziewczyny lećcie na parking! – spojrzał na resztę chłopaków – Park – wydał polecenia i puścili się biegiem w dwóch kierunkach.
***
- Idziemy do parku. O tej porze nikt tam nie spaceruje. Zresztą... nie potrzebujemy dużo czasu – niski blondyn oblizał usta zerkając na swoją ofiarę.
Łysy uśmiechnął się szeroko i zjechał ręką na klatkę piersiową Harukiego. Uśmiech zniknął z jego twarzy. Zerknął na szatyna, a jego ręka powędrowała jeszcze niżej.
- Shun... to jest kuźwa facet – Takuro zatrzymał się gwałtownie.
- Co?
- To, co słyszysz idioto. Wzięliśmy faceta.
- Rany... Taku, a co to, problem jakiś? Ja się chcę zabawić. Fakt faktem nie będzie to, to samo, co z panienką, ale popakujemy chociaż w buźkę.
Haruki był zupełnie bezwładny. Nie miał siły stawiać oporu, więc postanowił przestać ruszać się w ogóle. Słysząc jednak, co ci mężczyźni chcieli z nim zrobić drgnął.
To, co robili mu przez następne pół godziny, było istnym koszmarem. Płakał. Płakał jak dziecko, mimo tego, że mu zabraniali i niemal za każdą łzę był bity. Kiedy skończyli zabawę, Takuro zamachnął się ostatecznie i kopnął szatyna z całej siły w brzuch. Obydwoje śmiali się ze swojego dzieła i zaznanej przyjemności.
- Powiedz komukolwiek słówko kochana o tym, co się dziś stało, a znajdziemy cię i następnym razem zabawimy inaczej – powiedział groźnie okularnik, po czym odeszli ze śmiechem niknąc w ciemnościach.
Haruki zostawiony gdzieś pod drzewem leżał, wymiotował i pluł krwią. Każda część jego ciała była obolała, spuchnięta i posiniaczona. Nie miał siły się ruszać. Łzy swobodnie spływały mu po policzkach, a ust w ogóle nie czuł. Modlił się w duszy, żeby ktoś go znalazł, pomógł... – „Yukio...”.
***
Yukio, Naoki i Akira biegali w ciemności po parku wykrzykując imię Harukiego.
Minuty mijały, a Yukio był na siebie coraz bardziej wściekły. Przypomniał sobie wczorajszą rozmowę w pokoju Akiego i to, jak Haruki przerwał Akirze. Kiedy sam zagadnął swojego współlokatora wieczorem o tą urwaną rozmowę, chłopak zbył go jakąś błahostką i zmienił temat. Co jednak będzie, jeśli dzisiejsze wydarzenie miało z tym związek? – „Cóż... zatłukę chłopaków i przede wszystkim nawtykam Harukiemu za...” - W tym momencie zatrzymał się i zaczął nasłuchiwać. Gdzieś słychać było jęki i tłumiony płacz. A może tylko mu się wydawało? Nie, on musiał sprawdzić wszystko. Poszedł w stronę dziwnego odgłosu. Dotarłszy na miejsce zobaczył zwinięte w kłębek, drobne ciałko. Wszystko się w nim zagotowało. Był wściekły. Był wściekły i chciało mu się płakać zarazem. Podszedł szybko do leżącego chłopaka i ściągając z siebie bluzę okrył go.
Harukiego znowu dopadły drgawki i po chwili obficie zwymiotował.
- Haruki – głos Yukiego był miękki, pełen obaw, troski i czegoś jeszcze.
Szatyn odwrócił z jękiem bólu głowę w stronę kucającej obok postaci. Patrzył spod zapuchniętych powiek na ciemną twarz przybysza, a z jego zakrwawionych i obolałych ust wydobywały się jedynie ciche jęki.
- Y-yu-y... – nie był w stanie wydobyć z siebie więcej głosu.
Taguchi strasznie chciał go przytulić, powiedzieć, że wszystko będzie dobrze, ale nie mógł. Wiedział, że mógłby go jeszcze bardziej uszkodzić.
- Ćśsii... nic nie mów Haruki, już dzwonię po karetkę. Nie martw się. Zostanę przy tobie...
„Zostaniesz? Zostaniesz przy mnie?” – po głowie szatyna chodziła tylko ta jedna myśl – „Zostań? Zostań” – w końcu stracił przytomność.
Yukio wyjął szybko telefon i zadzwonił po pogotowie, a następnie do reszty kolegów i dziewczyn oznajmiając, że znalazł Harukiego.
Kilka minut później przyjechała karetka na sygnale. Wszyscy zdążyli przyjść, żeby dowiedzieć się, że mają wracać do domu. Tylko jedna osoba mogła jechać z poszkodowanym. Pojechał Yukio. Umówili się, że reszta rano przyjdzie do szpitala.
***
Dochodziła czwarta rano, kiedy Sayuri, Miyoshi, Aki, Kenji, Naoki i Akira wrócili do internatu. Cała szóstka była zmęczona i przybita. Nikt się nie odzywał, wszyscy myśleli tylko o tym, jak czuje się Haruki i każdy obwiniał się w myślach za to, co się wydarzyło w nocy.
- O której jutro idziemy? – zapytał smętnym głosem Aki.
- Odwiedziny zaczynają się o dziewiątej – powiedziała ruda.
- W takim razie ósma trzydzieści widzimy się przed internatem – po ustaleniu terminu spotkania wszyscy bez słowa udali się do swoich sypialni.
***
Yukio od przyjazdu do szpitala siedział w poczekalni i patrzył nieobecnym wzrokiem w przeciwległą ścianę. Mimo tego, że dochodziła piąta rano budynek zdawał się tętnić życiem. Pielęgniarki za ladą odbierały co chwila telefony. Rozmawiały, żartowały. To było niepojęte. Jak można cieszyć się, kiedy ludziom dzieje się krzywda? Oparł się łokciami na kolanach i schylił głowę oglądając swoje brudne adidasy. Właściwie to cały był brudny i przepocony. W tej chwili jednak nie było to istotne. Haruki gdzieś tam leżał, na którejś z sal i lekarze się nim zajmowali. Yukio nie mógł tam wejść, dlatego siedział tutaj. Siedział i czekał aż ktoś przyjdzie mu powiedzieć, w jakim stanie jest siedemnastolatek.
- Przepraszam?
Brunet podniósł głowę, żeby spojrzeć na kobietę, która się do niego zwróciła. Była to jedna z pielęgniarek. Drobna brunetka w okularach. Miała śliczne fioletowe oczy i delikatny uśmiech. Spojrzał na jej dłonie. W jednej trzymała jakiś notes, a w drugiej kubek z parującym napojem.
- Tak? – zapytał.
Dziewczyna uśmiechnęła się i podała mu kawę.
- Proszę. Siedzisz tu już tyle czasu, czekasz na kogoś? – usiadła obok niego na drugim fotelu.
- Tak, dziękuję.
- Może chciałbyś się położyć? Mamy kilka wolnych sal.
- Nie. Jesteś bardzo uprzejma, ale tak czy siak teraz nie zasnę.
- Czy mogę wiedzieć, na kogo czekasz?
- Na...
W tym momencie do holu wszedł starszy mężczyzna ubrany w biały kitel. Mimo ostrych rysów twarzy i zmęczenia, jakie się na niej malowało wyglądał bardzo sympatycznie. Yukio nie odpowiedział siedzącej obok dziewczynie na pytanie. Patrzył jak zahipnotyzowany w lekarza, który szedł w jego stronę.
- Pan Taguchi? – miał szorstki głos, ale nie oznaczało to złego nastawienia. Taki po prostu był.
- Tak – Yukio wstał – jak czuje się Haruki?
- Proszę się odprężyć – mężczyzna uśmiechnął się lekko – wszystko jest w porządku. Nie ma żadnych złamań ani innych obrażeń wewnętrznych. Chłopiec jest bardzo poobijany, ale wyjdzie z tego. Założyliśmy też kilka szwów. Nie, nie ma żadnych głębokich ran.
- Żadnych obrażeń wewnętrznych... tak, tak... dziękuję – Yukio opadł na fotel i oparł głowę o ścianę zamykając oczy. Teraz, kiedy dowiedział się, że wszystko będzie dobrze mógł się zdrzemnąć.
Pan Uboshita (takie nazwisko widniało na plakietce lekarza, który rozmawiał z dziewiętnastolatkiem) polecił pielęgniarce przynieść koc z zaplecza i przykryć nim chłopaka.
***
Aki, Naoki, Akira, Kenji i dziewczyny spotkali się rano przed internatem dokładnie o pół do dziewiątej i przywitawszy, zgodnie ruszyli w stronę ulicy głównej.
Pół godziny później stanęli na podjeździe przed dużym, białym budynkiem. Akurat w momencie, kiedy mieli wchodzić do środka przyjechała karetka. Sanitariusze parkując przed szpitalem, otworzyli tył samochodu. Z wnętrza pojazdu wyszło dwóch mężczyzn ubranych na biało wynosząc jakąś starszą kobietę na noszach. Grupka odwiedzających odsunęła się od drzwi głównych przepuszczając sanitariuszy.
W szpitalu cała szóstka od razu skierowała się do recepcji, gdzie Akira zaczął wypytywać się o wszystko siedzącą za ladą pielęgniarkę.
- Hej, czy to przypadkiem nie jest Yukio? – Kenji wskazał miejsce, w którym na fotelu spał jakiś brunet.
Zostawiając niebiesko włosego w recepcji poszli do poczekalni. Faktycznie. To był Yukio. Jednak wcale nie wyglądał najlepiej. Miał sińce pod oczami, rozczochrane włosy. Jego ubranie było pogniecione i brudne. Miyoshi położyła rękę na ramieniu chłopaka i delikatnie go poruszyła wypowiadając jego imię.
- Cco? – dziewiętnastolatek otworzył oczy, rozejrzał się i widząc znajome twarze gwałtownie wstał – Która godzina? Byliście już u Harukiego?
- Nie, dopiero przyszliśmy – odpowiedział Aki.
W tym momencie dołączył do nich Akira.
- No, wszystko wiem. Haruki jest na drugim piętrze w sali 317. Możemy go odwiedzić – po jego słowach wszyscy ruszyli na piętro.
Stuk! Stuk! Stuk!
- Proszę.
- Cześć Haruki – powiedzieli zgodnie goście, a szatyn uśmiechnął się na ich widok. Był sam w pomieszczeniu i siedział na łóżku grzebiąc łyżką w talerzu. Nie wyglądał dobrze, ale nie było też źle. Widać było liczne siniaki na odsłoniętych rękach, ogromną zielono-fioletową plamę pod prawym okiem. Miał trzy szwy na lewym łuku brwiowym i kilka mniejszych na dolnej wardze. W kącikach ust widoczne były niewielkie skrzepy krwi.
- No wiesz?! Zamiast jeść znów wybrzydzasz – Aki od razu postanowił, że nie będą rozmawiać o wczorajszym dniu. Muszą zachowywać się naturalnie, żeby ich przyjaciel nie czuł się nieswojo – w ogóle nie urośniesz jak będziesz jadł tylko wybrane dania – uśmiechnął się.
Cała siódemka rozsiadła się w pokoju podsuwając sobie krzesła do posłania szatyna bądź po prostu koło niego na łóżku. Przez godzinę zabawiali i rozśmieszali kolegę gadając o głupotach. Po dziesiątej do sali zajrzała pielęgniarka mówiąc, że niedługo muszą się zbierać. Tak, więc pożegnali się z Harukim obiecując, że przyjdą po niego o piętnastej, żeby nie wracał sam. Ostatni opuszczał pomieszczenie Yukio.
- Yukio – Haruki chciał, żeby chłopak jeszcze chwilę został. Chciał z nim porozmawiać.
Wczoraj czy raczej w nocy, kiedy Yukio go znalazł poczuł się bezpiecznie. Nie wiedział, dlaczego, ale był pewny, że już nic nie będzie mu grozić. W dodatku obiecał, że z nim zostanie... i został. Kiedy Haruki zobaczył jak zmęczony jest brunet i jak marnie wygląda, domyślił się, że spędził cały ten czas na dole w poczekalni, a wszystko przez niego... ale był mu taki wdzięczny. Kiedy jechali karetką, Haruki miał zamknięte oczy, wszystko jednak słyszał i pamiętał. Yukio przez całą drogę trzymał go za rękę szepcząc do ucha, że wszystko będzie dobrze, żeby niczym się nie martwił, że on się nim zaopiekuje i nigdy nie zostawi, nie skrzywdzi. Zapamiętał każde jedno słowo. A teraz. Teraz chciał mu za to wszystko podziękować i przeprosić. I... mama powiedziała kiedyś Harukiemu, że problemy najlepiej rozwiązuje się we dwoje oraz, że przyjaciele są po to, żeby tymi problemami się z nimi dzielić. On miał teraz problem. Zdawał sobie sprawę, że sam sobie z nim nie da rady. Nie chciał, żeby ta noc dręczyła go. Musiał z kimś o tym porozmawiać, mimo całego bólu i poniżenia, jakie czuł. Tym kimś był właśnie Yukio. Aki, Kenji, Naoki, Akira i Sayuri, bardzo ich lubił, ufał mi... znał ich rok, może trochę dłuże, a Yukiego dopiero tydzień. Jednak te siedem dni było dla niego jak siedem lat. Nie czuł różnicy. Miał wrażenie, że Taguchiego zna całe życie, że może mu o wszystkim powiedzieć, o wszystko pytać i prosić. Dziwne, prawda?
Brunet zatrzymał się przy wyjściu. Powiedział reszcie, żeby na niego nie czekali i zamykając drzwi wrócił do łóżka, w którym leżał siedemnastolatek. Przysunąwszy sobie blisko krzesło, usiadł i oparł się łokciami na pościeli miękko patrząc w miodowe oczy, które po chwili zaszkliły się.
Yukio przestraszył się, że za bardzo zbliżył się do chłopaka. Odsunął się opierając o krzesło. Zdawał sobie sprawę, że ludzie po takich wypadkach boją się bliskości, dotyku.
- Nnie... muszę ci coś powiedzieć – Haruki szeptał spuszczając głowę i pozwalając, żeby łzy skapywały na kołdrę.
„Gdybym mógł cię przytulić...” – myślał Taguchi, po czym powiedział – spokojnie, mamy czas. Nie musisz się z niczym spieszyć – szatyn wyraźnie słyszał troskę w jego głosie, troskę i coś jeszcze...a to „coś” nie dawało mu spokoju... nie umiał tego nazwać.
- Nie, proszę... posłuchaj... ja muszę teraz... – głos Harukiego łamał się. Nie patrzył w oczy siedzącemu naprzeciwko chłopakowi. Tak było łatwiej. No i zaczął opowiadać. Trwało to ponad piętnaście minut, ale nie sama historia. Gdyby mówił to zwykłym beznamiętnym głosem i bez żadnych emocji z pewnością zajęłoby to zaledwie pięć-sześć minut. Kiedy skończył wytarł rogiem kołdry zapuchnięte i czerwone od płaczu oczy i nieśmiało spojrzał na Yukiego, którego kamienny wyraz twarzy i chłodne spojrzenie wręcz paraliżowały. Szatyn natychmiast podciągnął nogi do klatki piersiowej i objął je opierając czoło o kolana. Znowu płakał. Tym razem nie wiedział, dlaczego.
Yukio wysłuchawszy tego, co wydarzyło się w nocy był w szoku. Wiedział, że Haruki został skrzywdzony, upokorzony, ale nie zdawał sobie sprawy, że zrobiono to w taki brutalny i przedmiotowy sposób. Gdyby tylko wiedział, kto sprawił mu tyle bólu i cierpienia, to od razu by poszedł i skatował. Zaczął zastanawiać się nad tym, dlaczego tak bardzo chce być przy tym chłopcu. Patrzył teraz ciężkim wzrokiem na skulonego chłopaka, którego ramiona wciąż drżały od szlochu. W końcu zorientował się, że musi strasznie wyglądać. Westchnął i uśmiechnął się. Wstał z krzesła i usiadł obok drobnego ciała. Bardzo delikatnie objął siedemnastolatka, który czując na sobie dłonie i ciepło ciała bruneta drgnął i uspokoił się.
- Haruki – tym razem Yukio szeptał – przepraszam, że nie udało mi się wcześniej ci pomóc. Tak bardzo się wczoraj martwiłem...
- Wiem... przepraszam – odpowiedział szatyn i zrobił coś, co sprawiło, że tym razem zamurowało Yukiego. Puścił swoje kolana i przytulił się do niego.
***
O piętnastej, tak jak się wszyscy umówili Akira, Naoki, Kenji, Aki, Miyoshi i Sayuri przyszli do szpitala, żeby odebrać chłopaków.
Kiedy mieli już całą ósemką wychodzić z budynku, usłyszeli jak ktoś za nimi krzyczy.
- Yukio! Yukio!
Taguchi odwrócił się, a jego oczy niemal wyskoczyły z orbit.
- Przepraszam, że pozwalam sobie mówić ci na ty, ale... czy poszedłbyś ze mną dziś wieczorem na kawę? – była to ta sama brunetka, która rano się do niego przysiadła i poczęstowała ciepłym napojem.
Wszyscy patrzyli z lekkim rozbawieniem na całą tą sytuację, no prawie wszyscy. Haruki nie wiedzieć czemu zmarkotniał i odwrócił się, żeby nie patrzeć na tą bezpośrednią pielęgniarkę.
Aki oczywiście od razu zorientował się, że coś jest nie tak. No, może takiemu Kenjiemu przeszłaby taka chwila koło nosa, ale najbardziej spostrzegawczemu chłopakowi z ich paczki nie wypadałoby nie zorientować się w sytuacji.
- Yuki! Pospiesz się. Musimy zdążyć na obiad – zaczął poganiać dziewiętnastolatka.
- Dobra, idźcie już. Zaraz was dogonię.
Aki westchnął i przywołał do siebie Harukiego. Zaczął opowiadać mu wymyślone historyjki i żarty. Chciał go rozbawić, co jednak było wyjątkowo trudne.
„Hm... coś tu jest nie tak...” – westchnął.
Kilka minut później, już po tym jak opuścili szpital, brunet do nich dobiegł. Zatrzymał się zziajany obok Naokiego.
- Co tak długo? – zapytał Aki z udawaną groźbą w głosie.
- Jak to, co? Z taką panienką pewnie wyciąłeś mały numerek – zażartował Kenji, za co został strzelony w tył głowy przez Naokiego.
- Ja ci wytnę numerek, idioto – syknął Naoki Muracie do ucha, po czym złapał go pod łokieć i przepraszając wszystkich pociągnął do przodu.
No i zapadła niezręczna cisza. W końcu odezwał się szatyn.
- Chodźmy już, głodny jestem.
Na stołówce wszyscy jedli w wyjątkowej ciszy. Nikt nie żartował i każdy patrzył w swój talerz. Powietrze wokół ich stołu wydawało się wręcz przytłaczać. Inni licealiści patrzyli na nich ze zdziwieniem. Kto by pomyślał, żeby najgłośniejsza i najbardziej zabawna grupka w całym internacie siedziała w tak grobowej ciszy. Być może... być może gdyby wiedzieli co ich gnębi zmieniliby zdanie. Jednak nie było szans, żeby ktokolwiek dowiedział się o tym przykrym zdarzeniu.
Haruki myślał, że nie wytrzyma. Rozumiał, że przyjaciele boją się teraz cokolwiek powiedzieć przy nim, żeby nie strzelić gafy, tak jak Kenji, ale to już przegięcie. Takim zachowaniem nie pozwolą mu odciąć się od przykrych myśli – „Dość!” – pomyślał i gwałtownie odsunął się od stołu, na co wszystkie twarze skierowały się w jego stronę.
- Przepraszam, że przysporzyłem wam tyle kłopotu. Wiem, że chcecie dla mnie dobrze, ale wasze milczenie jest gorsze od tego, co powiedział wcześniej Kenji. Czy możecie mnie traktować tak, jak wcześniej? Proszę. Myślcie tak, jakby nic się stało. Wtedy i ja nie będę pamiętał – powiedział smutnym głosem i wyszedł z jadalni.
Yukio wstał od stołu.
- Ja... idę z nim porozmawiać. Wiecie, mieliśmy dzisiaj w coś zagrać. Mam nadzieję, że nie zmieniliście planów – uśmiechnął się, po czym poszedł w ślad za Harukim.
- Tak! Zacznijmy od razu. Znaczy się nie grać, tylko normalnie zachowywać. W końcu jesteśmy jego przyjaciółmi, nie? Musimy zadbać o to, żeby znowu się uśmiechał ^^ - powiedział Akira.
Aki westchnął, a na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech – „No, kto, jak kto, ale ten pusto głowy mięśniak, też czasem powie coś sensownego”.
***
Yukio wszedł cichutko do pokoju rozglądając się za Harukim. Drzwi do łazienki było leciutko uchylone, a ze środka dochodził odgłos wody odbijającej się od ścian kabiny prysznicowej. Brunet uśmiechnął się pod nosem i położył na łóżku. Kiedy tylko młodszy chłopak wyjdzie z toalety, od razu zapyta się go czy pójdzie zagrać z kolegami w tą wymyśloną przez Miyoshi grę. To powinno przywrócić mu dobry humor, przynajmniej częściowo.
***
Haruki wszedłszy do sypialni, bez zastanowienia skierował się do łazienki rozplątując warkocz, rozbierając po drodze i rzucając ciuchy gdzie popadnie.
Stanął pod prysznicem i odkręcił zimną wodę. Nie miał ochoty na gorącą kąpiel, to by go rozleniwiło i spowodowało senność. Pierwsze chłodne krople wywołały przyjemne dreszcze, a gęsia skórka pokryła całe, delikatne ciało. Wsunął głowę pod strumień wody, która od razu sprawiła, że jego włosy stały się ciężkie i przylegały teraz do niego potęgując uczucie zimna. Haruki sięgnął po stojący w kącie kabiny żel. Wycisnąwszy sobie trochę na rękę, zamknął oczy i karmił zmysły wspaniałym zapachem pomarańczy i mandarynki. Uwielbiał żele, szampony, mydła i inne środki czystości o owocowych zapachach. Zarówno orzeźwiających jak i tych słodkich. Wszystko oczywiście zależało od nastroju. Delikatnie rozprowadzał płyn po obolałym ciele, pojękując cichutko z bólu wywołanego tym lekkim dotykiem. Chwilę później zajął się włosami, wcierając w nie cytrusowy szampon. Wbrew pozorom kąpiel była jedną z jego ulubionych czynności, które wykonywało się w ciągu dnia.
Po dwudziestu minutach, skończywszy cały rytuał zakręcił wodę i sięgnąwszy po ręcznik owinął się nim w pasie.
Kiedy wyszedł z łazienki w ogóle nie zorientował się, że ktoś jest w pokoju. Szedł spokojnie do swojego łóżka zaznaczając drogę za sobą kropelkami wody ściekającymi z mokrych włosów. Schylił się nad skotłowaną pościelą i tradycyjnie zaczął wybierać ubrania ze sterty, która zdążyła przyzwoicie urosnąć od rana.
Yukio przysnął czekając na Harukiego. Teraz jednak otwierał powoli oczy czując jak jego nozdrza drażni niesamowicie orzeźwiający, egzotyczny zapach. Spojrzał leniwie na stojącego tyłem szatyna – „Matko... jaki on drobny” – pomyślał – „ma takie delikatne ciałko, włosy niemal całkowicie go zasłaniają” – uśmiechnął się.
W tym momencie chłopak przełożył wybrane ubranie obok poduszki i usiadł na łóżku sięgając po szczotkę do włosów. Zastygł widząc wpatrzone w siebie, błyszczące oczy Yukiego. Blask znikł jednak, kiedy dziewiętnastolatek zjechał wzrokiem na tors młodszego i zobaczył pokaźnych rozmiarów siniaki. Haruki wypuszczając z dłoni szczotkę, szybkim ruchem zasłonił się kołdrą.
- Haruki... – brunet miękko wymówił jego imię.
- Czy możesz się odwrócić? Chciałbym się ubrać – Nakane mówił to błagalnym, drżącym głosem, a rumieniec wpływał powoli na jego twarz. Nie chciał żeby ktokolwiek widział go w takim stanie. W dodatku nie chciał, żeby Yukio widział jego delikatną, dziewczęcą budowę ciała. Wiedział, że chłopak nie będzie się z niego nabijał, ale nie chciał go do siebie zrazić. Zniechęcić?
- Wiesz, że zostawiając te siniaki samym sobie, one nie znikną? – odpowiedział pytaniem brunet, po czym wstał i zaczął przeszukiwać swoją szafkę nocną – Gdzieś tu... gdzieś ją miałem – szperał w szufladach i mruczał pod nosem niezrozumiałe dla siedemnastolatka słowa, który był coraz bardziej zakłopotany i wystraszony. Yukio w końcu znalazł mały, biały pojemniczek. Zasunął szuflady i skierował się w stronę zakrytego Harukiego.
Szatyn odsunął się na łóżku pod samą ścianę robiąc wielkie oczy, Yukio tymczasem kucnął przed jego posłaniem i delikatnie się uśmiechnął, a w jego nieskazitelnie szarych tęczówkach pojawiło się coś, z czego określeniem siedemnastolatek znowu miał problem. Przeszkadzało mu to, ponieważ uwielbiał jego oczy. Nie były zupełnie stalowe, ale nie były też jasne. Można się było zatopić w ich głębi zapominając o całym świecie. Patrząc w to ciepłe i pełne... – „troski? Nie... to nie to...” – spojrzenie chciało się zatracić w nim zupełnie nie zbaczając na konsekwencje. Z drugiej jednak strony bywało niesamowicie nieprzeniknione i ciężkie. Pełne władczości, zdecydowania i agresji. Umiał tym wzrokiem tyle wyrazić...
- Chodź, przecież cię nie pogryzę – Yukio podniósł na wysokość oczu biały pojemniczek – to jest maść na stłuczenia. Rozgrzewa i działa przeciwbólowo.
Haruki zsunął do połowy kołdrę i przysunął się do Yukiego, żeby ten posmarował jego ramiona. Delikatny dotyk jego rozgrzanych dłoni palił miejsca, w których aktualnie się znajdowały. Było to trochę bolesne, ale musiał przyznać, że sprawiało mu niesamowitą przyjemność. Poczuł jak od środka rozlewa się w nim ciepło. Przymknął oczy. Zdawał sobie sprawę, że czynność ta jest dla Yukiego najnormalniejszą rzeczą na świecie, ale sam starał się zapamiętać każde muśnięcie i dotyk jego rozgrzanych dłoni. Kiedy brunet zaprzestał chwilowo masowania, szatyn niemalże nie jęknął z niezadowolenia, jakie więc było jego zdziwienie gdy poczuł to samo, przeszywające ciepło na swoim torsie. Policzki Harukiego przybrały kolor wiśni. Chłopak otworzył oczy i złapał Taguchiego za nadgarstki czując nasilające mrowienie w żołądku.
- Nnie... proszę...
- W takim razie posmaruj się sam – Yukio wstał i podniósłszy szczotkę z podłogi usiadł za szatynem i zaczął rozczesywać jego włosy. Sam zamknął teraz oczy i brał głębokie wdechy. Nie pomylił się. Dokładnie widział jak Haruki mrużył oczy, kiedy go dotykał. Widział cień uśmiechu błąkający się w kącikach jego ust, chociaż siedemnastolatek z pewnością nie zdawał sobie z tego sprawy. Widział też rumieniec na jasnych policzkach i czuł bijące od niego ciepło. Nachylił się teraz nad chłopakiem i wdychał owocowy zapach, którym był otoczony.
Pół godziny później razem opuścili pokój kierując się do sypialni Akiego i Kenjiego, gdzie wszyscy na nich czekali.
***
- No, nareszcie! – Akira przywitał gości zapraszając wszystkich gestem na podłogę między łóżkami, gdzie leżały specjalnie ułożone koce – Co wyście tam tak długo robili? ^^
Haruki wspominając delikatne dłonie bruneta poczuł ciepło w okolicach podbrzusza i spuścił głowę ukrywając delikatny rumieniec.
„Boże, ja chyba zwariowałem! On mi tylko pomógł się nasmarować... to... to była zwykła błahostka, dlaczego tak bardzo się tym przejmuję?” – myślał szatyn panicznie.
Po chwili cała ósemka usadowiła się wygodnie w kółku. Wyglądało to mniej więcej tak: Aki – Kenji – Naoki – Akira - Sayuri – Miyoshi – Haruki – Yukio. Ten ostatni usiadł tak, aby Haruki mógł się swobodnie oprzeć o jego ramię. Tak też się stało.
Ruda położyła na środku pustą, szklaną butelkę.
- A to, po co? – zapytał Kenji.
- Zamiast wybierać osoby, będziemy kręcić butelką ^^. To będzie bardziej nieoczekiwane – zaśmiała się – nie będzie możliwości wybrania sobie specjalnie ofiary ^^ zupełna niespodzianka. Ach, no i powtarzanie się osób będzie także przypadkiem.
- Okay ^^ Niech będzie i tak – wszyscy zgodzili się na tą nową zasadę i Miyoshi rozpoczęła kręcenie, aby wybrać osobę, która zacznie zadawać pytania.
Wypadło na Akirę.
- No to zaczynamy – mruknął z figlarnym błyskiem w oku i ponownie zakręcił smukłym naczyniem, które po chwili zatrzymało się wskazując Kenjiego.
Akira klasnął w dłonie z radości.
- Ale fart! – ucieszył się – Jeśli chodzi o pytania, to czy można zadawać nawet te ze sfery, że tak powiem... intymnej? – zapytał się chłopak pomysłodawcy (czyli Miyoshi) całej zabawy, która kiwnęła głową na „tak”. Akira wymienił znaczące spojrzenie z Akim i z szerokim, niemalże diabelskim uśmiechem odwrócił się do Kenjiego.
- Kenji, kochanie wybierasz prawdę czy wyzwanie? – zaintonował śpiewnie granatowo włosy.
„Ludzie chrońcie mnie przed tym imbecylem! Że też musiał trafić na mnie! Czym zawiniłem?!” – myślał siedemnastolatek – „Co będzie lepsze w jego wykonaniu? Ym... zdradził się jeśli chodzi o pytanie, ale z jego pomysłowością pytanie może być pikusiem w porównaniu do wyzwania. Jeszcze ten pacan wymyśli coś obscenicznego i będę musiał to zrobić. Raaany... chyba wolę gadać niż się zbłaźnić...”
- Niech będzie prawda.
- JES! – Akira znowu wymienił porozumiewawcze spojrzenie z blondynem, co tym razem nie uszło uwadze Muraty – W takim razie, powiedz mi mój drogi... jesteś prawiczkiem?
„To jest cios poniżej pasa... ym... dosłownie -.-‘”- pomyślał Kenji, a na jego twarzy pojawił się... (Uwaga! Po raz pierwszy publicznie) śliczny rumieniec – „Już ja ci się odwdzięczę pawiania mordo >.<!” – huczało mu w głowie. No, ale teraz było już za późno. Murata sam wydał na siebie wyrok i... no cóż, nie było odwrotu. Spojrzał, więc z godnością i wyższością w oczy Akiry i głośno, odważnie powiedział:
- Tak. Jestem prawiczkiem – „Zadowolony cieciu?! Hę?! Hę?! Ależ dam ci wycisk na boisku, no nie pozbierasz się!!!”.
Naoki widząc wzburzenie swojego chłopaka. Ekhem... swojego? No nie wiem czy już jest jego, ale... W każdym razie obejmując biało włosego w pasie, przyciągnął do siebie, po czym zaczął coś szeptać do ucha.
- No ej! W towarzystwie mówi się na głos – zaprotestował Aki skręcając się ze śmiechu i przybił piątkę Akirze. Reszta im wtórowała.
Kenji z każdym słowem żółtookiego pąsowiał co raz bardziej. W efekcie końcowym odsunął się od niego i strzelił po głowie, po czym odsunąwszy się na bezpieczną odległość (czyt. zamienił się miejscem z blondynem, który mimo własnych protestów przesunął się jednak) skrzyżował ręce.
- Kenji spokojnie ^^ - Miyoshi uśmiechała się promieniście – to tylko gra, nie ma się o co obrażać. Zresztą teraz twoja kolej.
Murata zakręcił butelką, która zatrzymała się otworem do Akiego, który z kolei znieruchomiał widząc złośliwe ogniki w jego oczach.
„NIEEEEE! To już szczyt wszystkiego! Teraz na mnie się będzie mścił! Akira, ty bałwanie! Jak możesz się śmiać w takiej chwili?! Draniu!” – zdesperowany blondyn przełknął głośno ślinę – „I co ja mam zrobić? W życiu nie odpowiem na żadne jego pytanie. Wyskoczyłby jeszcze z czymś związanym z Sayuri, a padłbym trupem na miejscu... Matko... pomocy... będę musiał coś zrobić...”.
- Prawda czy wyzwanie? – wysyczał biało włosy mrużąc niebezpiecznie oczy.
- Wyzwanie – Aki schylił głowę jakby w oczekiwaniu na cios.
- Pocałuj Akirę, ale w usta. Przed chwilą nie mogliście oderwać od siebie wzroku, więc to chyba powinno nieco zaspokoić wasze potrzeby przed spaniem – powiedział Kenji, a wszyscy poza omawianą dwójką wybuchli śmiechem.
Akira i Aki patrzyli na siebie z przerażeniem.
- Ej, to jest nie fair. Przecież zadanie ma dotyczyć jednej osoby, a nie dwóch – zaczął protestować granatowo włosy.
- Akira, ale to wyzwanie dotyczy Akiego, a nie ciebie – rudej ciężko było powstrzymać się od śmiechu – ty jesteś tylko elementem zadania ^^. Przykro mi, że na ciebie padło – i kolejna salwa śmiechu.
- No, dalej Aki. Śmiało. Nie będziemy tu czekać w nieskończoność – poganiał kolegę Murata unosząc jedną brew do góry.
„Nie no, to jest kompletnie totalne przegięcie! Całować się z facetem?! Yyy... no tak, Kenji i Naoki się całują, ale ja?! Ja nie jestem gejem! Pomocyyyy...” – Sumikichi nie miał wyboru. Tzn. miał, mógł tego nie robić, ale sam zachowałby się nieuczciwie względem całej reszty. Westchnął i na czworakach podszedł do Akiry, który gwałtownie zamarł myśląc: ON TO ZROBI!
Aki powoli przysuwał swoją twarz do twarzy przyjaciela. Powoli, powoli, powoli... czynność ta stawała się wręcz torturą. Zaległa grobowa cisza i wszystkie oczy jak na złość były w nich wlepione.
Pięć centymetrów, cztery centymetry, trzy centymetry, dwa centymetry, centymetr...
***
CMOK!
Ich usta złączyły się zaledwie na dwie sekundy, co jednak i tak trwało za długo. Obydwoje gwałtownie się od siebie odsunęli plując, prychając i wycierając wargi rękami jakby umoczyli je co najmniej w pomyjach.
Cała reszta ponownie wybuchła śmiechem. Co za przeżycia. W dodatku, jakie traumatyczne... ^^.
Aki wrócił na swoje miejsce ciągle się krzywiąc – „Nigdy więcej... nigdy więcej nie będę się całował z facetem... brrr! Ohyda!” – myślał i zakręcił butelką.
Chwila ciszy i stop. Szklany przedmiot zatrzymał się wskazując Naokiego, który w przeciwieństwie do reszty w ogóle się tym nie przejął.
- Prawda czy wyzwanie? – zapytał blondyn, zastanawiając się nad pytaniem. Był pewny, że żółtooki nie wybierze wyzwania.
- Prawda.
- Hm... kiedy i z kim całowałeś się po raz pierwszy?
Wszyscy unieśli brwi ze zdziwienia, a Miyoshi się zaśmiała.
- Widzę, że całowanie strasznie przypadło wam do gustu ^^. Może następnym razem zagramy w...
- NIE – powiedzieli jednocześnie Akira i Aki, po czym cała ósemka zaczęła się śmiać. Oczywiste było, że ta dwójka nie chce już więcej tego robić.
Kiedy uspokoili się, ponownie spojrzeli na Naokiego.
- Hm... no więc to było... w pierwszej gimnazjum. Tak, miałem trzynaście lat, a mój brat siedemnaście... – zaczął opowiadać czwartoklasista.
- Całowałeś się ze starszym bratem? 0.0 – blondyn był w szoku, ale nie tylko on. Podobne miny mieli Akira, Sayuri i Haruki. Kenji, Yukio i Miyoshi nie zareagowali wcale. Ciekawe, dlaczego?
- Mam skończyć?
- Już jestem cicho – powiedział Aki przepraszającym głosem, a wszyscy zamienili się w słuch.
- No, więc to było jakoś w listopadzie, o ile się nie mylę. Matsuo (tak ma na imię brat Naokiego) przyszedł do mnie załamany, że jego dziewczyna, z którą był od ponad dwóch miesięcy chce się całować, a on nie umie. Wtedy ja zapytałem...
- A jak ja mam ci w tym pomóc? Przecież nie znam się na dziewczynach ani na całowaniu.
- Wiem, ale... pomyślałem, że... – Matsuo był wyraźnie zakłopotany. W końcu takich propozycji się rodzeństwu nie składa. Nie wspominając o tym, że byli tej samej płci, a on był już prawie pełnoletni – „Boże, o czym ja myślę? Przecież nie mogę skrzywdzić braciszka, tylko dlatego, że jakaś tam panna chce się ze mną całować... idiota” – pomyślał i wstał z krzesła, na którym przysiadł po wejściu do pokoju Naokiego.
Pierwszy raz w życiu miał dziewczynę. I to jaką! Była spełnieniem jego marzeń. Nie chciał jej stracić, dlatego bał się powiedzieć, że nie umie się całować. Przez jakiś czas było dobrze, do momentu, kiedy Miiko w kinie nie cmoknęła go w usta... Matsuo nie był specjalnie przystojny, a do tego dochodziła nieśmiałość i niepewność siebie. Nie miał znajomych, ponieważ wszyscy wytykali go palcami wyzywając od kujonów. Ona jedna się z nim zaprzyjaźniła, a później zaczęło przeradzać się to w coś więcej. No i teraz miał problem.
„Po co ja tu w ogóle przyszedłem?” – Matsuo już miał wyjść z pokoju, kiedy poczuł jak młodszy brat zatrzymuje go łapiąc za rękę.
- Zaczekaj. Chyba wiem, co chciałeś powiedzieć – trzynastolatek uśmiechnął się promieniście odsłaniając rządek białych ząbków – jeśli dzięki temu będziesz szczęśliwy, to dlaczego miałbym ci nie pomóc?
-... no i całowaliśmy się. Czy może raczej uczyliśmy – zaśmiał się wspominając tamto wydarzenie.
W sypialni było zupełnie cicho, a za oknem zaczęło się ściemniać.
Pierwszy otrząsnął się z szoku Akira.
- Rany...
- Musiałeś bardzo kochać starszego brata – westchnęła Miyoshi – ja ze swoim rodzeństwem żremy się jak psy i koty.
- O ile to była „braterska miłość” – warknął Kenji – z rodzeństwem nie wypada się tak całować.
- Czyżby ktoś był zazdrosny o wydarzenie z przeszłości? – zaświergotał Aki.
- A czy ja ci wyglądam na zazdrośnika?! – krzyknął Murata.
- Tak – odpowiedzieli zgodnie Akira i Aki świecąc protezami.
- Módlcie się lepiej, żebym przy najbliższej okazji was nie trafił, bo chyba mało wam wzajemnych pieszczot – wysyczał Kenji, na co śmiejący się chłopacy od razu spoważnieli.
- Prawda czy wyzwanie? – zapytał Naoki.
Wszyscy spojrzeli na osobę, do której skierowane było pytanie, bowiem zajęci rozmową nie zorientowali się, że Fumihira kręcił butelką.
- Prawda – odparł Yukio.
- Byłeś kiedyś z mężczyzną?
- Tak – odpowiedział brunet i wprowadził w ruch szklane naczynie.
Wymiana zdań między dwojgiem dziewiętnastolatków nastąpiła w błyskawicznym tempie. Zupełnie jakby wszystko było zaplanowane. Do reszty obecnych w pomieszczeniu sens pytania i odpowiedź szarookiego dotarły dopiero po chwili.
„Tak myślałem” – w kącikach ust Naokiego dostrzec można było błąkający się uśmiech.
„Tego już za wiele” – pomyślał Kenji i wrócił na swoje miejsce obok fioletowo włosego. Usiadł po turecku dotykając kolanem uda starszego chłopaka, zupełnie jakby chciał podkreślić, że ten jest zajęty.
Aki znowu wymienił spojrzenie z Akirą i uśmiechnęli się porozumiewawczo.
„Widać, że Kenjiemu zależy” – pomyślał blondyn – „ale skąd Naoki wiedział?”.
„Czy ja trafiłam do grupy homoseksualnej?” – Miyoshi niewiele brakowało, żeby wybuchnąć śmiechem – „Pierwszy raz mam przyjemność siedzieć z tyloma mężczyznami o odmiennej orientacji seksualnej”.
Yukio poczuł, jak po jego odpowiedzi Haruki się spiął. Spojrzał na niego dyskretnie. Szatyn wpatrzony był jednak w podłogę – „Chciałbym wiedzieć, o czym teraz myślisz...”.
Szuch!
Butelka zatrzymała się skierowana przodem do Akiry.
- Prawda czy wyzwanie? – zapytał brunet patrząc w oczy granatowo włosemu.
„Albo mi się wydaje albo on patrzy na mnie jak na potencjalną ofiarę... śmiać się czy płakać?” – Akira nie wiedział, co ma myśleć, a przede wszystkim, co wybrać. Spojrzenie Yukiego było... dziwne – „NIE! Kurczę on też jest... ! Co będzie jak każe mi się rozebrać?!”.
- Prawda – Akira prawie krzyknął.
- Jesteś prawiczkiem?
Naoki zaczął się śmiać, a pozostali na niego spojrzeli z zaciekawieniem. Co takiego śmiesznego było w tym pytaniu?
Akira z kolei strzelił buraka. I to jakiego!
„Chyba wolałbym się rozebrać niż usłyszeć to pytanie...” – granatowo włosy miał ochotę się załamać. Zupełnie nie spodziewał się, że ktoś wpadnie na pomysł potraktowania go tym samym pytaniem, które on zadał na samym początku. Spojrzał na śmiejącego się Akiego – „Grr... ja ci się później pośmieję zboczeńcu!”.
Wszyscy widząc czerwoną twarz Akiry zaczynali chichotać domyślając się odpowiedzi. W końcu, kiedy sam pytał o to Murate, to pewność siebie niemal z niego promieniowała. Zupełnie jakby był jakimś weteranem. A tu proszę...
- No, nie wierzę. Dziewiętnastoletnia dziewica... – powiedział Kenji wybuchając śmiechem, a reszta śmiało poszła w jego ślady.
- Ale śmieszne – żachnął się Akira – nie muszę iść do łóżka z dziewczyną tylko dlatego, żeby mieć się czym chwalić przy was.
- Ależ nikt nie powiedział, że musisz spać z dziewczynami. Tylko wiesz, jak one nie chcą cię już w tym wieku, to może lepiej zostań księdzem? – dodał Kenji, co wywołało kolejną salwę śmiechu.
- Chyba ciebie nie chcą skoro szukasz pocieszenia u mężczyzn – wytknął biało włosemu Akira.
Siedemnastolatek momentalnie przestał się śmiać i spojrzał z wściekłością na kolegę.
- Przepraszam, chyba się przesłyszałem. Mówiłeś coś homofobie?
- Skoro tak źle słyszysz, to kup sobie patyczki do uszu... geju.
W pomieszczeniu zaległa grobowa cisza. Wszyscy patrzyli na kłócącą się dwójkę.
- Pieprzony dupek! – wrzasnął Kenji i wstawszy z miejsca wyszedł szybkim krokiem z pokoju trzaskając drzwiami tak, że aż szyby w oknie się zatrzęsły.
- Przesadziłeś – powiedział Aki.
- Mógł się ze mnie nie nabijać – żachnął się granatowo włosy.
- Zauważ, że kiedy ty śmiałeś się z niego, nie potraktował cię w ten sposób – stwierdził chłodno Naoki – poza tym pomyślałeś o tym, że nie tylko jemu mogłeś sprawić przykrość?
- Ale ja... – Akira chciał coś powiedzieć, jednak nie był już taki pewny swego.
Żółtooki wstał z podłogi i rzuciwszy „dobranoc” na odchodnym opuścił sypialnię.
- Ja też już pójdę – oznajmił Haruki.
Za szatynem od razu poszedł Yukio i dziewczyny zostawiając Akirę i Akiego samych.
Blondyn zaczął składać koce i odłożywszy je na łóżko, położył się.
- Ależ ty jesteś głupi. Powinieneś polecieć za nim i przeprosić, bałwanie.
- Wiem... ale teraz i tak by mnie nie posłuchał.
- Zdajesz sobie chociaż sprawę z tego, że...
- Tak – granatowo włosy przerwał Akiemu – wiem, że nie powinienem tego mówić. W końcu nie uważam tego, za coś nienormalnego. Poza tym sam wiesz, że cieszyłem się, kiedy udało się ich zeswatać, ale... to był impuls... ja... ja nie chciałem sprawić mu przykrości... KURDE! – Akira gwałtownie zerwał się na nogi i wybiegł z pokoju.
- Co za koszmarny weekend – westchnął Aki – wszystko źle się kończy...
***
Kenji trzasnąwszy drzwiami pobiegł w stronę schodów, a następnie podążył nimi na dół do głównego wyjścia. Zbliżała się dwudziesta druga. Nie obchodziło go jednak, że nie zdąży wrócić o dziesiątej. Teraz jedynym sposobem na rozładowanie emocji był dla niego sport. W nim zawsze znajdował ukojenie.
Jak tylko opuścił internat, pobiegł sprintem w stronę stadionu. Biegał wokół niego ponad godzinę, dopóki całkowicie się nie zmęczył.
Zdyszany i spocony skierował się już spokojnie w stronę internatu. Nie wiedział, że ktoś tu za nim przyszedł i czekał.
- Kenji, zaczekaj chwilkę.
Murata zatrzymał się słysząc znajomy głos.
Dziewiętnastolatek podszedł szybko do niego i objął w pasie.
- Nie przejmuj się. Akira nie chciał tego powiedzieć...
Biało włosy odwrócił się do Naokiego i przytulił mocno.
- Gdyby nie chciał, to by nie powiedział. Co jednak, jeśli on ma rację? Może ja naprawdę szukam tylko rozrywki? Może ja rzeczywiście jestem jakimś nienormalnym odmieńcem? – jego głos przepełniony był smutkiem i goryczą. Fakt faktem słowa przyjaciela bardzo go zabolały. Rzadko się kłócili, a nawet jeśli, to były to drobne sprzeczki i zawsze kończyły się śmiechem. Kenji był twardym chłopakiem, ale teraz... teraz coś w nim pękło. Było mu niesamowicie przykro. Może Akira naprawdę uważa, że on robi coś złego, nienormalnego? Może teraz się nim brzydzi?
Naoki zaśmiał się.
- W takim razie ja też jestem nienormalny, ale z tą rozrywką trochę przesadziłeś – Fumihira złapał chłopaka za brodę, aby ten spojrzał mu w oczy – gdybyś był ze mną tylko dla zabawy, oddałbyś się już w ubiegły poniedziałek no i nie przychodziłbyś w nocy do mojej sypialni, chcąc trochę ze mną pobyć. Nie krzyczałbyś na mnie osądzając, że chcę cię tylko przelecieć. Nie całowałbyś z taką żarliwością i namiętnością. Nie denerwowałbyś się, kiedy mówiłem o tym, z kim się całowałem. Nie bulwersowałbyś się za robienie malinek no i nie przytulałbyś się teraz szukając wsparcia – uśmiechnął się.
Kenji przez chwilę patrzył w błyszczące, kocie oczy, w których było tyle ciepła, zrozumienia, troski i... miłości? Nie był pewien, ale wiedział, że Naoki miał rację.
- Ale... zostaje jeszcze...
- Nie. Nic nie zostaje. Akira zaraz po twoim wyjściu zdał sobie sprawę, jaką głupotę powiedział. Gdyby nie fakt, że byłeś wściekły (a wszyscy wiedzą, że zbliżanie się do ciebie wtedy grozi przerobieniem na kotlety) to poleciałby cię przeprosić.
Murata uśmiechnął się. Puścił na moment dziewiętnastolatka, żeby po chwili objąć jego szyję. Zbliżył swoją twarz do jego i szepnął cichutko „dziękuję” muskając gorącymi ustami wargi starszego chłopaka.
- Kurcze... chyba będziemy musieli zdrzemnąć się na stadionie – powiedział Kenji odsuwając się od Naokiego.
- Nie ^^. Zanim wyszedłem poprosiłem o coś panią Kajiyamę – w tym momencie Fumihira potrząsnął pękiem kluczy – możemy iść do łóżeczka ^^.
- Ale... ale to za chwilę – poprosił biało włosy – zostańmy tu jeszcze troszkę. Wiem, że jutro na rano mamy do szkoły, ale... – Kenji przylgnął do ciała dziewiętnastolatka, który także go objął.
***
Od siódmej rano w całym internacie panuje zamieszanie. Młodzież budzi się, ubiera, biega po korytarzach od pokoju do pokoju w poszukiwaniu swoich podręczników, przyrządów do mierzenia, ciuchów i innych pierdołek albo po prostu chce obudzić znajomych wycinając jakieś nieprzyzwoite kawały. Jednym słowem: norma.
Akira, który siedział niemal do czwartej zastanawiając się, co powiedzieć Kenjiemu, żeby ten mu wybaczył wczorajsze zachowanie wyszedł teraz wściekły na korytarz. Miał podkrążone i przekrwione oczy. Włosy w nieładzie no i był w samych gatkach.
Dziewczyny przechodzące akurat obok niego pisnęły z podniecenia, widząc wspaniale umięśnione ciało. Kiedy jednak spojrzały na przemęczoną twarz zastygły z przerażenia.
- ZAMKNIJCIE SIĘ IDIOCI! – wrzasnął Yoshizawa na cały głos, a wszyscy śmiejący się i krzyczący na korytarzu zamarli – JA TU PRÓBUJE SIĘ WYSPAĆ!!! – trzasnął drzwiami i wrócił do łóżka całkowicie nakrywając się kołdrą. Miał głęboko w czterech literach Akiego, który zaczął go poganiać na lekcje.
***
- Co za kretyn wrzeszczy od rana na cały budynek? – dziwił się Naoki wciągając skarpetki.
- Jak to, kto? Głosu swojego współlokatora nie poznajesz? – Kenji uśmiechnął się wychodząc ubrany i odświeżony z łazienki – Może ci pomóc z tymi ciuchami?
- Nie, dziękuję. Nie mam zamiaru spóźnić się dziś na...
- Wiesz, że ta koszula zupełnie nie pasuje do jeansów, które masz na sobie? – Kenji nie pozwolił mu skończyć zdania, a samemu oceniając jego wygląd podszedł i bez uprzedzenia ściągnął z fioletowo włosego granatowy podkoszulek.
- Kenji, nie mam teraz czasu. Muszę...
- W sumie w tych spodniach też nie prezentujesz się najlepiej – ręce Muraty powędrowały w stronę paska.
- O nie! – Naoki szybko wskoczył na łóżko zakładając z powrotem koszulkę – Tobie chyba coś się wczoraj w nocy poprzestawiało w mózgu.
- Czy ty się mnie boisz?
- A czy Baba Jaga jest moją siostrą?
- Nie wiem.
-... – Fumihira miał ochotę chlasnąć siedemnastolatka w czoło. Zarzucił sobie plecak na ramię i już miał wyjść – Na razie.
- Czekaj – powiedział zielonooki rozkazującym tonem.
- Co znowu – fioletowo włosy zaczynał się irytować, spojrzał na zegarek – „zaraz się spóźnię”.
W tym momencie Murata cmoknął go w policzek.
- Na razie ^^ - dodał.
***
Kenjiemu, Akiemu i Harukiemu udało się cudem nie spóźnić na pierwszą w tygodniu lekcje. Tym razem szatyn pamiętał o zeszłotygodniowej karze, jaką dostał od Roztwora za nieobecność na chemii, wiec profilaktycznie sam za dwadzieścia ósma poszedł poganiać kolegów.
Jednakże fakt, że przyszli punktualnie nie oznacza, iż w trakcie wykładów nauczyciela zachowywali się jak pilni uczniowie. No, może poza Nakane, który robił staranne notatki i uważnie słuchał.
Aki jak to zwykł na nieinteresujących go zajęciach – czytał pod ławką jakieś romansidło, a Kenji tradycyjnie spał.
Dopiero dzwonek na przerwę sprawił, że ta dwójka wróciła do rzeczywistości.
***
- To na razie – Kenji pożegnał się z chłopakami po obiedzie i zarzuciwszy torbę ze strojem do ćwiczeń i adidasami na zmianę poszedł spokojnym krokiem w stronę wyjścia z internatu. Za pół godziny zaczynał się trening, a Akira... no tak. Przez cały dzień go nie widział, a miał przyprowadzić dzisiaj nowego bramkarza. Ciekawe czy sam w ogóle przyjdzie. W końcu Naoki nie musiał wczoraj powiedzieć całej prawdy...
Murata dotarłszy na stadion, skierował się do szatni dla piłkarzy.
- Cześć – przywitał się z kolegami z drużyny – jak gotowi, to lećcie się rozgrzewać. Pięć okrążeń – wydał polecenie chłopakom i zaczął się przebierać – „nie ma go... tak jak myślałem”.
W tym momencie drzwi szatni otworzyły się, a do środka wpadł Akira.
- Kenji... przepraszam cię. Przepraszam za to, co wczoraj powiedziałem. Ja nie miałem na myśli nic...
- Odpuść sobie – odpowiedział chłodno Murata.
Granatowo włosy usiadł ciężko na ławce niedaleko kapitana.
- Ja...
- Mówiłem odpuść...
- Przepraszam!
- Zamknij się baranie. Ja już nic nie pamiętam – uśmiechnął się biało włosy do przyjaciela na zgodę – no! A teraz ruchy. Trening już się zaczął.
- Ach trening. Kenji, ten chłopak, którego „zwerbowałem” czeka na boisku – odpowiedział Akira.
- Jak to na boisku? Zdaje się, że miałem go przetestować. Dlaczego nie przyszedł się przebrać?
- Yyy... powiedział, że nie musi się przebierać, żeby... yyyy... – dziewiętnastolatek zaczął się jąkać.
- Żeby, co? – zapytał Kenji mrużąc niebezpiecznie oczy.
- Ekhem... może niech sam ci to powie, kapitanie – Akira zrobił błagalną minkę.
- Nie. Mów w tej chwili!
- Yy... no więc powiedział, że nie musi się przebierać, żeby złapać kilka piłek tego... kurdupla...
Murata zacisnął pięści.
- Kim on jest do cholery, żeby nazywać mnie kurduplem i ignorować moje polecenia?! Kim?!
- Nowym bramkarzem? – zapytał niewinnie Akira i po chwili pożałował swoich słów widząc miażdżące spojrzenie swojego kapitana.
- To były pytania retoryczne, ćwoku. Idziemy. Pokaż mi no tego gościa.
Dziesięć minut później stanęli na boisku i Yoshizawa wskazał ręką biało włosemu opierającego się o bramkę chłopaka. Skierowali się w jego stronę i Kenji mierzył go wzrokiem od dołu do góry.
Chłopak miał na sobie ciężkie, czarne buty i skórzane spodnie w tym samym kolorze. Do ćwiekowanego paska przyczepione były srebrne łańcuchy, a z lewej kieszeni wystawała paczka Cameli. Czarna koszulka z białym napisem „I kill you” częściowo była wsadzona za spodnie. Prawą rękę trzymał w kieszeni, a na przedramieniu widać było fragment tatuażu, którego drugi koniec wystawał zza kołnierza koszuli. W drugiej ręce trzymał niedopałek papierosa. W kącikach jego ust można było dostrzec ironiczny uśmiech. Miał zupełnie czarne oczy (nie było widać źrenic) i smoliste, długie włosy zebrane z tyłu gumką.
Kiedy Kenji przed nim stanął od razu zauważył, że są tego samego wzrostu.
„Kto tu kurna jest kurduplem?!” – myślał.
Brunet rzucił papierosa na ziemię i przydeptał.
- Tooru Seo – przedstawił się wyciągając dłoń w kierunku biało włosego.
- Kenji Murata, kapitan drużyny. Przepraszam, ale z której jesteś klasy?
- Pierwsza.
„CO?! Co to ma znaczyć?! Ten wypierdek nazwał mnie kurduplem, a jest tego samego wzrostu i o rok młodszy! Nie jesteś pępkiem świata ciołku!!!” – Kenji wrzeszczał w myślach na stojącego przed nim chłopaka. Pewność siebie bruneta i jego ironiczny uśmiech sprawiały, że miał ochotę się na niego rzucić i zabić.
Akira stojąc obok patrzył z rozbawieniem na witających się chłopaków.
„Hm... cóż za interesujący widok. Niemalże sielanka” – myślał – „Och, Kenji jesteś taki wspaniałomyślny. Schowałbyś tylko swoje spojrzenie z serii: zastrzelę, zmielę, pokropię cytrynką, zakopię, odkopię, dam psom na pożarcie.... Jak tak dalej pójdzie, to zrazisz do siebie nowego członka drużyny”.
- To, co z tym treningiem? Mam już pewne plany na wieczór, więc nie bardzo mam czas żeby tu z tobą sterczeć – powiedział Tooru patrząc obojętnym wzrokiem na kapitana.
Widać było, że Kenji ledwo się powstrzymuje przed użyciem przemocy. Wziął głęboki wdech.
- Jak masz zamiar ćwiczyć w tym stroju? – zapytał siląc się na uprzejmy ton.
- Normalnie. Jak już wspomniałem, nie mam czasu na przebieranki. Albo zaczynamy albo ja stąd spadam.
- Okay. Czyli zaczynamy ^^ - Akira wkroczył do akcji widząc jak jego przyjaciel zaciska pięści – ustaw się na pozycji, Kenji zaraz będzie strzelał ^^ - powiedział i odciągnął biało włosego od bramkarza.
Kiedy byli w bezpiecznej odległości (czyt. byli poza zasięgiem słuchu Tooru), Murata wyrwał się Akirze i prawie na niego wrzasnął.
- Kogo ty mi do cholery przyprowadziłeś?! Ja tu jestem kapitanem! Ja wydaję rozkazy! Żaden wypierdek nie będzie mną pomiatał ani stawiał warunków! Jest młodszy o rok, a zachowuje się jakby był ósmym cudem świata! Skąd żeś wytrzasnął to coś?!
- Yy... – Akira bał się nie na żarty siedemnastolatka. Kiedy był w takim stanie lepiej było uciekać, gdzie pieprz rośnie, a on mu jeszcze pytanie zadał. O zgrozo! – noo... mówiłem, że na placu przed internatem grał...
- Idź na pozycje – wysyczał Murata – zaraz mu pokaże, kto tu rządzi.
Kenji wydał jeszcze kilka poleceń reszcie chłopaków z drużyny i po chwili rozpoczęła się gra...
Gra? Nie, to nie był początek gry. To był początek wojny. Wojny charakterów.
***
Aki cały rozpromieniony wpadł do pokoju Harukiego.
- Chłopaki! Chłopaki! Mam wspaniałą wiadomość ^^ - przywitał się z kolegami, którzy leżeli razem na łóżku odwróceni do niego tyłem – yyy... albo może później o tym pogadamy... – blondyn chciał się wycofać z pomieszczenia.
- Oo ^^. Nie, no coś ty zostań – powiedział Haruki siadając na legowisku.
W tym momencie Aki zorientował się, że Yukio po prostu tłumaczył mu lekcje.
„O rany. Za dużo Kenjiego i Naokiego mam w głowie. Wszędzie widzę...” – z zamyślenia wyrwał go Taguchi.
- No to, co to za wspaniała wiadomość?
Aki potrząsnął głową i usiadł na krześle przed chłopakami.
- A więc... dzisiaj na jednej z przerw poczułem, że muszę pójść zerknąć na tablicę ogłoszeń. Miałem wrażenie, że czeka tam na mnie coś niesamowitego. Więc poszedłem. Po drodze spotkałem Sayuri. Rozmawialiśmy o... ach tak ^^, już. Dobra nie zbaczam z tematu, bo nie o to mi chodzi. Tak, więc doszliśmy razem do tablicy i cóż na niej wisiało?
- Yyy... nie wiem? – odpowiedział Haruki.
- Otóż to! Nie wiesz, ale ja ci powiem ^^.
-...
- Wisiał tam ogromny plakat ^^.
- No i... – Yukio zachęcał blondyna do kontynuacji.
- No i na plakacie była informacja, że w grudniu przed świętami odbędzie się „Mały przegląd form scenicznych” ^^. Matko, jak ja kocham teatr ^^. Zgłaszać się można już teraz. Zresztą trzeba się spieszyć, bo nie wszyscy mogą brać w tym udział. Z tego, co pamiętam, to chyba dziesięć grup tylko. No, nie istotne. W każdym razie pomyślałem sobie, że fajnie byłoby wziąć w tym udział. Poza dobrą zabawą można przy okazji wyłapać punkty z aktywności no i dodatkowe oceny z literatury ^^. Nie wspominam o już o nagrodzie głównej, którą jest miesięczna wejściówka do wszystkich teatrów w całym Tokio ^^.
- No dobra. I chcesz wziąć w tym udział? – zapytał szatyn.
- Chcę?! Ja już nas zgłosiłem ^^.
- Zgło... co?! Jakie NAS?! – Haruki był w szoku, zresztą Yukio też miał niewyraźną minę.
- No zgłosiłem nas ^^. Nas tzn. mnie, was, Sayuri, Miyoshi, Kenjiego, Akirę i Naokiego ^^. Przecież sam nie mógłbym w tym uczestniczyć. Tutaj potrzebne są grupy. Grupy! – Aki promieniował szczęściem.
- Ekhem... mogłeś się nas zapytać, czy chcemy się w to bawić – stwierdził Yukio.
- Dajcie spokój ^^. Będzie super ^^, zobaczycie. Zresztą teraz nie można się wycofać. Możecie zacząć zastanawiać się nad sztuką, którą wystawimy ^^. Ja tymczasem pójdę zobaczyć, czy chłopaki już z treningu wrócili ^^. Na razie ^^ - blondyn pożegnał się i wyleciał z pokoju zostawiając zaszokowanych kolegów.
- Czy on mówił poważnie? – zapytał brunet. Mimo wszystko musiał się upewnić. Takich numerów się raczej nie wycina.
- Jak najbardziej – westchnął Haruki – ale wiesz, rok temu było to samo. Też nas zgłosił do uczestnictwa w jakiejś imprezie. Ach... chciałbym zobaczyć miny Kenjiego i Akiry ^^.
- Rok temu? Czyli nie jesteś na niego zły?
- No coś ty ^^ - szatyn uśmiechnął się do swojego rozmówcy – Kenji i Akira rok temu mało mu głowy nie urwali jak się dowiedzieli, w co nas wkręcił, ale później musieli przyznać, że było fajnie ^^.
***
Aki właśnie miał otworzyć drzwi pokoju Akiry i Naokiego, kiedy usłyszał dochodzące ze środka wrzaski. Zatrzymał się z ręką na klamce i już miał przyłożyć ucho do drzwi...
ŁUP!
Blondyn wylądował na podłodze, a z sypialni wyszedł wściekły Kenji i nie zwracając uwagi na szkody, które wyrządził ruszył korytarzem.
Aki podniósł się i masując głowę wszedł do pokoju zamykając za sobą drzwi.
- Co tu się stało? – zapytał siadając obok Akiry – Co on taki nabuzowany?
- Ano tak jakoś – granatowo włosy zaświecił protezą.
- On naprawdę ma takie wahania nastrojów jak miesiączkujące dziewczyny – westchnął Naoki kładąc się na łóżku z rękami pod głową.
- Kenji raczej nie złości się za nic – powiedział Aki.
- No raczej – Akira wstał i wyszedł do toalety.
- Czyli dowiem się o co chodzi, czy nie?
- Kenji miał jakieś spięcia z nowym bramkarzem, który podobno ma równie niemożliwy jak on charakterek. Zażartowałem sobie, że chętnie bym poznał tego Tooru, czy jak mu tam, a Kenji zaczął się wściekać, że on mi już nie starcza. No i jeśli tak bardzo zależy mi na nowej znajomości, to on nie będzie przeszkadzał. I zabrał swoje rzeczy. Prawdopodobnie nie wróci na noc – wyjaśnił Naoki.
- Bałwan – mruknął blondyn.
- Wiem, ale ja bym tego „bałwana” nie wymienił na nikogo innego – zaśmiał się Fumihira.
- A co właściwie zrobił ten bramkarz?
- Akira! Chodź tu i opowiedz Akiemu, co tam na treningu się działo!
Yoshizawa wrócił do pokoju i z powrotem rozsiadł się na łóżku.
- No, więc tak. Tooru Seo to imię chłopaka, którego przyprowadziłem dziś na trening. Kenji miał go wypróbować. Oczywiście wszystko od początku zaczęło się komplikować, bo Tooru w ogóle nie chciał wykonywać poleceń Kenjiego. Był przy tym taki obojętny, zdystansowany i ironiczny, że Kenji niemal białej gorączki dostawał. W każdym razie, kiedy udało mi się ich rozdzielić zaczęliśmy grę. Kenji na samym początku wypowiedział cicho wojnę Tooru chcąc pokazać, kto będzie rządzić na stadionie. No i hm... przegrał z kretesem ^^. Wiesz, że Kenji jest najlepszym graczem w naszej drużynie. Poprzedni bramkarze na dziesięć strzałów Kenjiego odbierali dwa rzadziej trzy. Jun był najlepszy, bo udawało mu się obronić w zależności od kondycji od pięciu do siedmiu strzałów, a Tooru na siedemnaście strzałów przepuścił tylko dwa. DWA. Najlepsze było to, że chłopak w ogóle się nie rozgrzewał, przez cały czas był spokojny i kiedy Kenji nacierał, on tak jakby wiedział już, w które miejsce będzie leciała kopnięta piłka. Kenji oczywiście po tym teście oznajmił drużynie, że Tooru zostaje przyjęty, po czym mało nie zdemolował szatni.
- I wściekał się tylko, dlatego, że udało wam się znaleźć tak świetnego członka do drużyny?
- Nie rozumiesz, Aki – zaśmiał się Akira – tutaj nie chodzi o brakującego członka drużyny, tylko o autorytet Kenjiego i przede wszystkim o jego ego, które zostało brutalnie zdeptane wojskowymi butami Tooru ^^. On jest wściekły, bo Tooru ma zupełnie taki sam charakter jak Kenji, jeśli nie gorszy ^^. No wyobraź sobie, że Tooru nie musi nawet nic powiedzieć, żeby Kenji patrzył na niego morderczym wzrokiem ^^.
- Ooooo... czyli zapowiadają się interesujące treningi i mecze ^^ - stwierdził blondyn.
- A żebyś wiedział ^^. To będzie takie nasze prywatne piekiełko ^^. Szkoda tylko, że Naoki na tym ucierpiał – dodał Akira.
- Spokojnie, niedługo mu przejdzie – uśmiechnął się fioletowo włosy – ale fakt faktem, chętnie poznam tego typka.
- Ekhem... – Aki spojrzał z ukosa na Naokiego – no dobra, to teraz czas na dobre wieści ^^... – i tutaj Sumikichi zaczął opowiadać chłopakom całą historię jak to odkrył niesamowity plakat na tablicy ogłoszeń...
***
Haruki pojękiwał przez sen i przekręcał się niespokojnie z boku na bok. Cały był rozpalony i zlany potem. Od jakiegoś czasu zaczął dręczyć go koszmar przypominający wydarzenia sobotniej nocy. W końcu zerwał się do siadu i otworzył gwałtownie oczy. Jeszcze przez chwilę widział twarze swoich oprawców z obleśnymi uśmiechami, które po chwili zaczęły blednąć i niknąć w ciemnościach sypialni.
Szatyn rozejrzał się szybko po pomieszczeniu sprawdzając, czy nie jest sam. Jego wzrok zatrzymał się na spokojnie śpiącym dziewiętnastolatku. Odetchnął. Wstał z łóżka i podszedł cichutko na lekko trzęsących się nogach do współlokatora.
Yukio w eleganckim stroju krzątał się po kuchni zbierając serwetki, sztućce i kieliszki, aby rozłożyć je w salonie na stole przykrytym odświętnym obrusem. Wszystko miał zaplanowane w najdrobniejszym szczególe. Nie było mowy o pomyłce czy też opóźnieniu czasowym. Ten wieczór będzie jedyny i wyjątkowy, dlatego musi się postarać, żeby każda minuta była spędzona jak najlepiej. Żeby zapadła głęboko w pamięci nie tylko jego, ale także jego gościa. Zapalił świeczki ozdabiające stół, przy którym rozłożył nakrycie do kolacji dla dwóch osób. W tle słychać było „Fields of gold” Stinga, a zapach róż delikatnie drażnił zmysły. Yukio wrócił do kuchni. Przemieszał ostatni raz sos do spaghetti i wyłączył gaz. Nałożył na talerze makaron, polał sosem i przystroił listkami pietruszki. Kiedy ustawił je na stole w salonie, usłyszał dzwonek do drzwi. Szybko pogasił światła w całym domu i skierował się do niewielkiego przedpokoju poprawiając kołnierz swojej czarnej marynarki. Ostatnie spojrzenie w lustro wiszące na ścianie obok drzwi wejściowych i złapał za klamkę.
Na klatce schodowej stał Haruki.
Yukio zmierzył go wzrokiem od dołu do góry.
Chłopak miał na sobie te, co zawsze, jasne jeansy i zielony podkoszulek wystający spod czarnej, rozpiętej bluzy. Ręce trzymał w kieszeniach i z lekkim uśmiechem na twarzy patrzył Yukiemu w oczy.
Dziewiętnastolatek zaprosił gościa gestem do domu. Obydwoje milczeli do momentu, kiedy siadali przy stole.
- Dziękuję za zaproszenie – powiedział niepewnie szatyn – mogłeś mnie jednak uprzedzić, żebym się bardziej odświętnie ubrał. Chociaż nie wiem, co to za okazja.
- A, czy musi być jakaś okazja? – zapytał Yukio szeptem uśmiechając się do chłopaka siedzącego naprzeciwko.
Haruki mimowolnie oblał się rumieńcem.
Podczas kolacji Haruki cały czas zabawiał rozmową bruneta. Opowiadał jakieś historyjki ze swojego życia, a Yukio potakiwał tylko przyglądając mu się dyskretnie. W jego miodowych tęczówkach wesoło tańczyły płomyki świec, a na policzkach widoczne były delikatne rumieńce. Chłopak, co chwila się uśmiechał, a Yukio nie mógł oderwać wzroku od jego ust zastanawiając się nad ich miękkością i smakiem.
Po daniu głównym przyszedł czas na deser. Gospodarz po sprzątnięciu pustych talerzy, przyniósł dwa kryształowe pucharki lodów. Pozwolił sobie również na poczęstowanie gościa lampką wina z ’84 rocznika.
Haruki skrzywił się próbując bordowego płynu z kieliszka, a Yukio zaśmiał się widząc jego zmarszczony nosek.
- Wiem, że nie wypada wybrzydzać, ale to wino jest strasznie cierpkie. Przepraszam, ale chyba nie będę pił – powiedział przepraszającym tonem szatyn.
- Nie szkodzi – Yukio uśmiechnął się ponownie i dalej obserwował jak gość powoli je lody. Miał zamiar zacząć rozmowę, ale rozlewające się po jego ciele ciepło sprawiło, że nie był w stanie wypowiedzieć słowa. Haruki co chwilę patrzył na niego niewinnym wzrokiem. No tak, tego nie przewidział. Zapomniał o jednej, bardzo ważnej rzeczy. A mianowicie o wpływie, jaki wywierał na nim ten siedemnastolatek. Zdawało mu się, że chłopak celowo patrząc na niego oblizuje usta, że widzi figlarny błysk w jego miodowych tęczówkach, a kolejne łyżeczki z lodami trafiają do jego ust coraz wolniej. Potrząsnął delikatnie głową, żeby pozbyć się podsuwanych przez podświadomość obrazów.
„Teraz” – pomyślał – „teraz jest odpowiedni moment” – wstał powoli z miejsca i ruszył w stronę Harukiego wyjmując jedną różę ze stojącego na stole wazonu. Kucnął obok zdziwionego szatyna opierając się lewym łokciem o blat.
- Haruki... – powiedział miękko, a siedemnastolatek odwrócił się w jego stronę i przekrzywił lekko głowę, co było wyrazem niemego pytania.
Yukio podsunął czerwony kwiat pod nos chłopaka, aby ten mógł delektować się jego słodkim zapachem. Szatyn zamknął oczy, a Yukio przesunął powoli różę na usta chłopaka i niżej na brodę. Nie odrywając kwiatu od jego twarzy przejechał nim po policzku i skroni i skierował się z powrotem na dół zjeżdżając na szyję. Widział, że ta delikatna pieszczota sprawia szatynowi wiele przyjemności. Haruki nie otwierał oczu, a Yukio zbliżył swoje usta do jego owiewając je ciepłym oddechem. Przymknął oczy i powolutku zmniejszał dzielące ich milimetry. Jednak zanim zdążył zasmakować warg szatyna poczuł jak jego prawa dłoń nagle zaczyna palić. Odsunął się od Harukiego, żeby spojrzeć na przyczynę swojego bólu. Z jego ręką było jednak wszystko w porządku.
„Skąd ten cholerny ogień?!” – myślał panicznie, patrząc jak pokój, w którym się znajduje powoli się rozmywa, a Haruki znika – „NIE!” – wyciągnął rękę przed siebie chcąc zatrzymać chłopaka...
Yukio otworzył oczy i spojrzał na swoją prawą dłoń. Uniósł się na łokciu i przyglądał ciemności przed sobą. Po paru sekundach jego wzrok przyzwyczaił się i teraz wyraźnie mógł rozróżnić sylwetkę, która klęczała przy jego łóżku opierając czoło o jego rękę.
- Haruki? – zapytał Yukio zaspanym głosem.
Szatyn gwałtownie poderwał głowę do góry i spojrzał z przerażeniem na obudzonego dziewiętnastolatka.
- Ja... ja... – zaczął się jąkać.
Taguchi usiadł i dotknął najpierw czoła, potem policzka chłopaka. Był cały rozpalony i mokry.
- Haruki, co się stało?
- Nnic. Tto tylko zzły sen – wyjąkał młodszy chłopak obejmując rękami podciągnięte pod tors kolana.
Yukio szybko oprzytomniał. Wstał i złapawszy go za rękę pomógł podnieść się z podłogi.
- Idź to łazienki i ściągnij tą mokrą koszulę – powiedział, po czym zaczął szukać czegoś w szafie.
Chwilę później zajął się półnagim, siedzącym na sedesie szatynem. Otulił go lekko wilgotnym ręcznikiem, żeby ochłodzić rozpalone ciałko. Wyprał szybko przepocony podkoszulek i przewiesił przez kabinę prysznicową. Odczekał jeszcze chwilę póki z twarzy Harukiego nie znikły niezdrowe rumieńce i zabierając ręcznik, którym był owinięty wytarł go drugim do sucha, zakładając świeżą koszulę.
- Ta też jest twoja... – powiedział nieśmiało szatyn.
- Czy to źle?
Siedemnastolatek pokręcił głową.
- W takim razie chodź już do łóżka – Yukio uśmiechnął się, a szatyn spuścił wzrok i patrzył na swoje gołe stopy.
- Dziękuję – wyszeptał.
Taguchi kucnął przed nim i uniósł jego podbródek do góry chcąc spojrzeć w miodowe tęczówki, które teraz nie wiadomo czemu, zaszkliły się.
- Co się dzieje? – zapytał brunet z wyraźną troską – „On jest niesamowity. Kto by pomyślał, że prawie pełnoletni chłopak może być taki niewinny, bezradny i bezbronny” – spojrzał na lekko drgające usta Harukiego – „Boże, trzymaj mnie. Jak ja bym chciał go pocałować...” – myślał.
- Ja... wiem, że to głupie, ale... boję się... – głos szatyna łamał się.
- Czego?
-...
- Haruki, czego się boisz?
- Koszmaru... nie chcę znowu tego wszystkiego przeżywać – powiedział, a po jego policzkach potoczyły się słone łzy.
Yukio uśmiechnął się i złapawszy za rękę zaprowadził chłopca do łóżka. Do swojego łóżka.
- Wskakuj.
Siedemnastolatek spojrzał na niego przestraszonym wzrokiem.
- No chodź. Nie bój się, ja ci nic nie zrobię – zapewnił Yukio, a Haruki wśliznął się powoli pod kołdrę.
Chwilę później leżeli obok siebie. Yukio przewrócił się na bok, tyłem do młodszego chłopaka i zamknął oczy chcąc zasnąć. Wiedział, że kiedy jest blisko, szatyn się uspokaja. Jednak zaczął się obawiać samego siebie. Byli bowiem w jednym łóżku, a on tak bardzo chciał Harukiego przytulić... pocałować. Wziął głęboki wdech i przypomniał sobie sen żałując, że został przerwany. Westchnął ostatecznie i poczuł jak drobne rączki obejmują go w pasie, a szczupłe ciało przywiera do jego pleców. Otworzył oczy i uśmiechnął się lekko. Nakrył powoli dłoń szatyna swoją ręką, a ich palce się splotły.
***
Kenji otworzył leniwie oczy i przeciągając się spojrzał na okno - „Raany, co za paskudna pogoda” – pomyślał i zerknął na zegarek. Dochodziła siódma, a za oknem było zupełnie szaro. Deszcz siekł bezlitośnie w szybę jakby chciał dostać się do środka pomieszczenia.
Biało włosy wstał z łóżka i poszedł to łazienki wziąć prysznic. Wczoraj wyjątkowo wcześnie położył się spać mając nadzieję, że cała złość i gniew z niego ujdą. A wszystko przez młodszego o rok chłopaka imieniem Tooru. Kenjiego szlag trafiał na samą myśl o tym bezczelnym pierwszaku, który właściwie wyglądał na o wiele starszego. W dodatku miał dziwny sposób bycia. Dziwny? Jaki znowu dziwny. On był wręcz wkurzający. Cały czas pamiętał jak brunet patrzył na niego z politowaniem po treningu. Kenji wyciskał z siebie siódme poty, żeby pokazać nowemu swoją wyższość i lepszą kondycję, tymczasem Seo nawet się nie zmęczył. A po grze... uch, gdyby tylko mógł, to wysłałby tego typka na biegun. Ale na Naokiego też był zły. Nie podobały mu się żarty na temat aranżacji spotkania fioletowo włosego z Tooru. Jeszcze tylko brakuje, żeby ten pępek świata spotkał się z Naokim. Wtedy to by chyba obydwu rozszarpał...
- Nie – powiedział nagle na głos Kenji pod prysznicem – nic z tego. Żaden tępy cyc nie będzie rządził na boisku zamiast mnie. Nie wspominając o... – wyszedł cały mokry z kabiny obwiązując się szybko ręcznikiem i wyleciał z łazienki, a następnie z pokoju trzaskając przy tym drzwiami, co z kolei obudziło Akiego.
Murata dotarłszy na koniec korytarza otworzył gwałtownym ruchem drzwi i wszedł do pogrążonego w ciszy pokoju starszych chłopaków. Stanął nad łóżkiem Naokiego i pochylił się nad jego twarzą, żeby chłodne krople skapujące z mokrych włosów trafiły na jego twarz.
Fumihira otworzył oczy i spojrzał ze zdziwieniem na stojącego nad nim siedemnastolatka.
- A ty, co tu robisz o tej porze? – zapytał zerkając na zegarek stojący na szafce.
- Stoję.
- Nie myśl, że wpuszczę cię do łóżka całego mokrego.
- Nie myślę. Przyszedłem tylko powiedzieć, że jeśli spróbujesz się zbliżyć do Tooru, to najnormalniej w świecie zamknę cię w tym pokoju na klucz. Jeśli to nie podziała to pozwolę sobie użyć nieco drastyczniejszych środków profilaktycznych.
Naoki zaczął się śmiać.
- Kenji, ty jesteś o mnie zazdrosny.
- Zamknij się – warknął zielonooki i odwrócił z zamiarem wyjścia z pokoju. Naoki jednak nie pozwolił mu na to łapiąc za nadgarstek.
- Puszczaj.
- Czy jesteś zazdrosny? – zapytał Fumihira z uśmiechem na twarzy.
- Niby o co?
- Czy jesteś zazdrosny?
- Zaciąłeś się czy co? Puszczaj, muszę iść się wykąpać – Kenji próbował wyrwać się z silnego uścisku fioletowo włosego, ten jednak zaciskał dłoń coraz bardziej.
- Odpowiedz.
- Tak! Jestem zazdrosny! Zadowolony?! – Murata prawie krzyczał – A teraz puszczaj – wysyczał.
Wystarczył jeden pewniejszy ruch, a biało włosy wylądował na dziewiętnastolatku. Chwila szamotaniny i ręcznik, którym był przewiązany Kenji niechcący się poluzował i zleciał na podłogę. Murata szybko nakrył się kołdrą, a Naoki korzystając z okazji przygwoździł go do łóżka.
- Przez ciebie będę miał całą pościel mokrą – westchnął czwartoklasista.
- Na własne życzenie. A teraz złaź i podaj mi ręcznik.
- Chyba nie mogę. Nagle poczułem się taki słaby...
- Daruj sobie. Złaź ze mnie natychmiast, bo zacznę krzyczeć – Kenji był wściekły. Żałował teraz, że w ogóle tu przyszedł. W dodatku prosto spod prysznica. Mógł się chociaż ubrać. Nie leżałby wtedy nagi w łóżku Fumihiry nie wspominając o tym, że właściciel legowiska przygniatał go do podłoża. Odetchnął, po czym zebrawszy w sobie nieco siły naparł rękami na tors starszego chłopaka chcąc go z siebie zepchnąć. Naoki szybko złapał jego nadgarstki i przełożył za głowę, uniemożliwiając mu jakiekolwiek działanie.
- Jesteś teraz na mojej łasce – żółtooki zaśmiał się figlarnie.
- Głupi jesteś, a to, co robisz wcale nie jest zabawne – stwierdził siedemnastolatek z wyczuwalną nutą zmieszania w głosie.
- Przestałbyś się dąsać. Przecież wczoraj tylko żartowałem.
- Mi się te żarty nie podobały.
- Przepraszam – szepnął Naoki całując szyję i podbródek leżącego pod nim chłopaka, który drgnął czując delikatną pieszczotę – przepraszam – jego słowa przeplatały się z muśnięciami ciała Kenjiego – przepraszam, więcej nie będę żartował w taki sposób.
- Przyjęte... a teraz puść – sapnął biało włosy. Kiedy jego ręce zostały uwolnione od razu objął Naokiego za szyję złączając ich usta w namiętnym pocałunku.
Fioletowo włosy oderwał się od ust siedemnastolatka pozwalając zaczerpnąć mu powietrza i zajął się jego szyją i obojczykiem. Chwilę później zsuwał kołdrę z chłopaka całując kolejno odkryte fragmenty ciała.
Kenji wplątując dłonie we włosy Naokiego mruczał jak kocur czując mokre ślady na swoim torsie pozostawione przez wciąż wędrujące wargi kochanka. Cichy jęk wyrwał się z jego ust, kiedy Naoki muskał jego podbrzusze. Kenjiemu zrobiło się nagle niesamowicie gorąco. Ciepło zalewało go falami od środka, puls przyspieszył a oddech powoli stawał się nierówny. Wiedział, że nie wytrzyma długo. Zagryzł dolną wargę, kiedy Fumihira zaczął kreślić językiem serduszka wokół jego sutków. Nie mógł dłużej czekać i wypchnął biodra niekontrolowanym ruchem do góry. Naoki zaprzestał pieszczot i spojrzał unosząc jedną brew w zielone tęczówki siedemnastolatka. Zsunął się z niego nieco patrząc na szybko unoszącą się i opadającą klatkę piersiową.
- Naoki...
Fioletowo włosy położył palec na ustach Kenjiego nie pozwalając powiedzieć mu nic więcej, po czym zjechał nim na jego brodę, podbródek i dalej pieszcząc tym dotykiem jego szyję, tors i podbrzusze. Zatrzymał się przed kołdrą zasłaniającą jego erekcję. Spojrzał w oczy chłopaka, który szybkim ruchem złapał go za nadgarstek.
- Nie bój się – szepnął Naoki owiewając usta biało włosego ciepłym oddechem. Delikatnie przygryzł dolną wargę chłopaka i poczuł jak uścisk na jego ręce się rozluźnia. Wsunął dłoń pod materiał dotykając męskości Kenjiego i pocałował go jednocześnie tłumiąc wydobywający się z jego ust jęk. Powoli zaczął poruszać ręką w górę i w dół sprawiając, że drobne ciałko wiło się pod nim z przyjemności rozkosznie pomrukując.
Po chwili przez ciało Muraty przeszedł dreszcz spełnienia. Rozluźnił wszystkie spięte mięśnie stając się zupełnie bezwładnym. Kiedy jego oddech się wyrównał, a ciśnienie nieco spadło otworzył oczy i spojrzał na uśmiechniętego Naokiego, który bawił się w tej chwili jego włosami.
- Następnym razem i ja...
- Ćsiii – przerwał mu fioletowo włosy – teraz wypadałoby pójść się porządnie wykąpać zanim Akira się obudzi ^^.
Kenji zakrył sobie dłonią oczy.
- O rany... kompletnie o nim zapomniałem... a twoja pościel... ją też trzeba będzie zaprać.
- Spokojna głowa – Naoki odwrócił się, żeby spojrzeć na zegarek. Była siódma osiemnaście. Pocałował biało włosego w czoło i wstał podając mu ręcznik – leć do swojego pokoju.
Murata wytarł ręcznikiem brzuch i przewiązał się nim w pasie – „ręczniczek też do prania” – uśmiechnął się pod nosem i spojrzał na bokserki żółtookiego – „a jednak... on też...” – pomyślał i podszedł do drzwi.
- Wiesz... jeśli wszystkie przeprosiny w twoim wykonaniu mają wyglądać jak te dzisiejsze, to chyba częściej muszę się obrażać – powiedział Kenji uśmiechając się szeroko.
Naoki w tym czasie zdjął poszwę z kołdry i przewiesiwszy ją przez ramię poszedł w stronę toalety.
- Ty się kotku lepiej ciesz, że Akira śpi jak niedźwiedź, bo inaczej z moich przeprosin nic by nie wyszło – powiedział i puścił oczko biało włosemu – poza tym, jeśli chcesz możemy się przepraszać codziennie wieczorem ^^ - dodał i zniknął za drzwiami od łazienki.
***
Aki wymyty i ubrany ścielił łóżko, kiedy do pokoju wszedł Kenji z szerokim uśmiechem na twarzy.
- A ty nie masz co robić, tylko latać na golasa po korytarzu? Co cię napadło, że tak rano wstałeś? – zapytał zdziwiony blondyn – I skąd ta zmiana nastroju?
- A ty, co? Znowu przesłuchanie mi robisz?
- Yyy... nie, tak tylko pytam...
- Nie latałem po korytarzu, tylko siedziałem u chłopaków. Wstałem rano, bo wczoraj dość wcześnie poszedłem spać. A dobry humor skąd? Naoki mnie przeprosił ^^ - powiedział Kenji, po czym zamknął się w łazience.
Oczy blondyna niemal nie wyskoczyły z oczodołów, a szczęka leżała na podłodze – „czy ja dobrze widzę i słyszę? Pierwszy raz w życiu Kenji zachowuje się jak... jak... zakochana nastolatka?! Nie dosyć, że mówi spokojnym, wesołym głosem, to jeszcze odpowiedział na wszystkie pytania bez cienia złości...” – Aki zmarszczył brwi – „chyba będę musiał pogadać z Akirą...” – pomyślał.
***
Haruki obudził się słysząc błagalnie i miarowo odbijający się od szyby deszcz i czując ciepły oddech na swoim nosie. Otworzył powoli oczy i zamarł. Zaledwie kilka centymetrów dzieliło jego twarz od spokojnie śpiącego oblicza Yukiego. Nagle uświadomił sobie jak znalazł się w tym łóżku i zorientował, w jakiej pozycji leży. Jego głowa ułożona była na ramieniu bruneta, którego druga ręka obejmowała jego szczupłą talię. Haruki poczuł jak serce zaczyna bić coraz szybciej, a na policzki wpływa róż. Delikatnie zebrał czarne kosmyki z czoła dziewiętnastolatka muskając palcami jego skroń – „Co ja właściwie wyprawiam?” – zastanawiał się szatyn dotykając jednocześnie opuszkami palców lekko rozchylonych ust Yukiego – „A gdybym tak... nie... nie... na pewno by się obudził... jeszcze chwilkę” – pomyślał i przejechał kciukiem od prawego do lewego kącika ust po dolnej wardze bruneta badając jej miękkość.
Taguchi czując, jak coś drażni jego usta sięgnął wolną ręką do twarzy napotykając po drodze drobną dłoń. Ujął ją delikatnie i pocałował otwierając jednocześnie oczy, żeby spojrzeć w miodowe tęczówki leżącego obok szatyna.
- Dzień dobry – uśmiechnął się – jak się czujesz?
- Ja... ja przepraszam – wydukał Haruki. Szybko zerwał się z łóżka i pobiegł do łazienki, zamykając się w środku. Usiadł na sedesie i podniósł lewą dłoń na wysokość oczu. Patrzył teraz jak zahipnotyzowany w miejsce, w którym cały czas czuł delikatne usta Yukiego.
„Rany... ja naprawdę zwariowałem. Co mam mu teraz powiedzieć? Yukio, dotykałem twoich ust, bo chciałem zetrzeć ściekającą z nich ślinę? Bzdura... ale co jeśli... co jeśli on mi się podoba? Chłopak i chłopak... a może lepiej będzie jak po prostu stąd wyjdę i będę udawał, że nic się nie stało? Tak. Tak. Muszę przestać zachowywać się jak jakiś niedorozwój. Ciągle się tylko jąkam i płaczę. Koniec. Kategorycznie koniec z tym” – z takim postanowieniem i zaciętą miną Haruki umył zęby i wyszedł z łazienki.
Yukio uśmiechnął się na jego widok. Zdawał sobie sprawę, że szatyn speszył się, kiedy przyłapał go na gorącym uczynku, ale za to wiedział już, że może powoli zacząć się do niego zbliżać nie obawiając się odtrącenia. Oczywiście wszystko będzie robił subtelnie i z rozmysłem. Nie może go przestraszyć i spłoszyć. Tak. Uśmiechnął się pod nosem.
- Dobrze spałeś?
- Mhm... – policzki Harukiego, mimo że tego nie chciał zaczerwieniły się – dziękuję, że mi pomogłeś w nocy. To było głupie... wiem.
- Nie ma sprawy. Wiesz, nie musisz przychodzić do mnie tylko i wyłącznie z lekcjami. Jeśli masz jakiekolwiek inne problemy, to się zgłaszaj – powiedział Yukio i dostrzegł, o ile nie zdawało mu się, wesołe światełka tańczące w oczach Harukiego.
***
O jedenastej trzydzieści pięć zadzwonił dzwonek na długą przerwę. Dla chłopaków z klasy 2A był to formalny koniec zajęć. Wtorki były najluźniejszym dniem w całym tygodniu no i teraz mieli wolne.
- Może pójdziemy na basen? – zapytał Kenji – Dawno nie byliśmy. Proooszę ^^.
- Ja nie bardzo mam ochotę na pływanie – powiedział Haruki, co właściwie nie było zupełną prawdą. Fakt faktem z przyjemnością poszedłby popluskać się w wodzie z przyjaciółmi, jednak nie szczególnie chciał pokazywać wszystkim poobijanego ciało.
- Eee... – blondyn dziwnie rozglądał się po korytarzu – ja właściwie też nie mam ochoty... wiecie, co? Idźcie już do internatu. Ja niedługo do was dojdę – Aki nie czekając na reakcję kolegów pobiegł na wyższe piętro budynku.
- A jemu, co się stało? – szatyn spojrzał z ciekawością na oddalającą się sylwetkę kolegi.
Kenji wzruszył ramionami i kiwnął głową w stronę wyjścia z budynku.
***
Aki wbiegł na trzecie piętro, gdzie odbywały się zajęcia czwartoklasistów i wędrując korytarzem rozglądał się za granatową czupryną. Po kilku minutach dostrzegł Akirę siedzącego na jednej z ławek w gronie kolegów z klasy. Podszedł szybko do śmiejącej się grupki.
- No! Nareszcie cię znalazłem ^^. Pozwolisz na słówko?
Akira spojrzał ze zdziwieniem na blondyna, ale wstał z miejsca i bez słowa za nim ruszył.
- O co chodzi? – zapytał po chwili zdezorientowany dziewiętnastolatek.
- Powiedz mi, co Kenji i Naoki robili rano u was w pokoju ^^.
- A co mieli robić?
- No właśnie nie wiem.
- A skąd ja mam wiedzieć?
- Przecież tam mieszkasz.
- Ale Kenji nie spał dziś u nas.
- No wiem, ale rano przyszedł. Nie mów, że cię wygonili.
- Nikt mnie nigdzie nie wyganiał i nie wiem, o czym w ogóle mówisz. Rano nikogo u nas nie było. Jak wstałem, to Naoki wychodził z łazienki. SAM.
Aki zrobił nie dowierzającą minę.
- A, o której wstałeś?
- Hm... jakoś za piętnaście ósma?
- To wszystko wyjaśnia...
- Aki, o czym ty do diabła...
- Przespałeś moment przeprosin!
- Wybacz, ale ja ciągle nic nie rozumiem.
- Bałwan... – Aki pokręcił głową, co miało wyrazić jego dezaprobatę - Kenji o siódmej wyleciał półnagi z pokoju i poszedł prosto do was. W jakim celu? Nie wiem. W każdym razie wyglądał na wściekłego, ale kiedy on tak nie wygląda? No, nie istotne. W sumie po pół godzinie wrócił, ale był zupełnie inny niż przed wyjściem. Wyobraź sobie, że on wręcz promieniował szczęściem. W dodatku odpowiedział na trzy pytania z rzędu bez cienia irytacji czy złości tłumacząc się, że humor mu dopisuje, bo Naoki go przeprosił.
- Hm... no dobra. W takim razie skoro wszystko wiesz to, do czego ja ci jestem potrzebny?
- No nie... ja chcę wiedzieć, co takiego Naoki mu powiedział, że...
- Aki, czy ty mnie słuchasz? Ja spałem. S-P-A-Ł-E-M. Skąd mam wiedzieć, o czym gadali?
- No tak. Zapomniałem, że ty jak śpisz, to i dzikich orgii byś nie słyszał – blondyn westchnął i pożegnawszy się z granatowo włosym ruszył w kierunku, z którego przyszedł wciąż zastanawiając się nad tym, co takiego powiedział Fumihira, co wprawiło jego współlokatora w tak wyjątkowy nastrój.
***
- Kenji?
- Hm?
- Czy mogę cię o coś zapytać?
- Ta.
- Ale to pytanie może wydać ci się dziwne... to znaczy... bo ja...
- Pytaj – biało włosy uśmiechnął się.
- Co czujesz, kiedy jesteś z Naokim? I jak byś nazwał, tak ogólnie uczucie, którym go darzysz? – myśli Harukiego od rana krążyły wokół Yukiego. Zastanawiał się nad swoimi reakcjami na tego chłopaka i uczuciami, które ogarniały go za każdym razem, kiedy byli blisko siebie. Blisko? Nie... nie tylko. W każdym razie jego ciekawość związaną z nazwaniem tego wszystkiego mogła zaspokoić tylko jedna osoba. Osoba, z którą właśnie dzięki Bogu (!) zostawił go Aki.
Murata spojrzał na przyjaciela unosząc jedną brew.
- Hm... powiedzmy, że jestem... no nie jestem do końca pewny, ale chyba... zakochany? ^^ Rany... jak to brzmi... yyy... no, a przy nim jest mi... przyjemnie ^^.
- No tak, ale... co składa się na tą przyjemność?
- ?
- No na przykład czy... czujesz mrowienie w okolicach żołądka?
- Tak.
- Czujesz się przy nim bezpiecznie?
- Tak.
- Czy jego dotyk sprawia, że robi ci się gorąco?
- No tak.
- A rumienisz się?
Kenji westchnął.
- To zależy od sytuacji – wyszczerzył się – ale czekaj, czekaj. Dlaczego pytasz i skąd to wszystko wiesz? – zaciekawił się biało włosy.
- Mam napisać dodatkowe wypracowanie na literaturę o uczuciach międzyludzkich. Wiesz, to tak a propos romantyzmu, który teraz omawiamy. No i czytałem o tym trochę, ale nie wiem na ile zgadza się to z rzeczywistością – Haruki zgrabnie wybrnął z sytuacji, dziękując w duchu za to, że Kenji olewa szkołę.
- Ach. No tak, w końcu taki kujonek jak ty nie ma czasu na przyjemności – Murata uśmiechnął się złośliwie.
- Przyjemności? Chyba głupoty – odgryzł się szatyn i każdy ruszył do swojego pokoju, bowiem zdążyli dotrzeć do internatu i na najwyższe piętro, gdzie znajdowały się ich sypialnie.
W pokoju Haruki odłożywszy plecak pod biurko, rzucił się na łóżko i zaczął rozmyślać nad słowami przyjaciela. Zdawał sobie sprawę, że Kenji miał rację mówiąc o nauce. Haruki większość wolnego czasu poświęca na uczenie się na przód tematów lekcji na poszczególne przedmioty. Wykonuje dodatkowe prace i bierze udział we wszystkich możliwych konkursach. Haruje jak wół, ale po co? Żeby mieć wykształcenie i zdobyć dobrą pracę w przyszłości. To chyba oczywiste. Jednak... mógłby chyba czasem wrzucić na luz i odpuścić sobie troszkę. Poza tym, mimo tego, że mieszka z przyjaciółmi w jednym budynku i chodzą razem do tej samej szkoły, to swój wolny czas poświęca im jedynie w weekendy. A oni pewnie spotykają się wieczorami i wygłupiają, kiedy Haruki siedzi nad książkami. Z drugiej jednak strony, nie siedzi sam. Odkąd Yukio się do niego wprowadził, odrabiają lekcje razem. Znaczy się starszy pomaga młodszemu. No właśnie... Yukio. Pierwszym problemem Harukiego jest nadmierne ślęczenie nad nauką, a drugim - Yukio.
„Obudzenie się w jego ramionach było niesamowite. Wiem. Wiem, że to dziwne. Być chłopakiem i myśleć o chłopaku, a nie dziewczynie, ale... w końcu to chyba nie jest nic złego. Kenji i Naoki są razem. Aki mówił, że to, co łączy tych dwoje jest piękne i ciągle kombinuje z Akirą, co by tu nie zrobić, żeby tamtych zostawić samych” – szatyn uśmiechnął się pod nosem – „tylko, że co JA mam zrobić? Co ja mam zrobić z tymi wszystkimi uczuciami, które... ech... Yukio jest dla mnie jak... jak... nauczyciel. Jak brat i jak ojciec. Jest moim przyjacielem. Nie mogę tej przyjaźni zniszczyć. Nie mogę jej stracić. A miłość?” – westchnął – „Nie wiem, czym jest miłość, ale nie poświęcę naszych relacji dla tego uczucia, które może okazać się zwykłą fascynacją, zauroczeniem... to jest bzdura, żebym nic nie wiedział na temat uczuć, które są bardziej ludzkie niż ortografia i gramatyka, które mam w małym palcu...”
W tym momencie do sypialni wszedł uśmiechnięty brunet wprowadzając jakąś skąpo ubraną, różowo włosą dziewczynę.
- No dobra, poczekaj momencik. Zaraz znajdę i ci dam – powiedział Taguchi do koleżanki – Ooo... – zdziwił się na widok leżącego Harukiego – Cześć – uśmiechnął się do siedemnastolatka – to jest Kin. Kin to Haruki.
Szatyn uśmiechnął się do różowo włosej, która odpowiedziała mu jadowitym spojrzeniem – „No tak. Coś mi się zdaje, że miałem teraz być w bibliotece, jak to zwykle po lekcjach” – westchnął i wstał z łóżka podnosząc plecak.
- O są! – Yukio wyciągnął z szuflady dwa całkiem spore podręczniki i podał je dziewczynie – Zgłoszę się po nie w piątek – uśmiechnął się do niej uwodzicielsko, co nie uszło uwadze Harukiego i pożegnawszy się z nią (Kin pocałowała go w policzek, dziękując przesłodzonym głosikiem za pożyczenie książek) wyprowadzając na korytarz, wrócił do pokoju.
- Gdzie się wybierasz?
- Teraz już nigdzie – odpowiedział szatyn z powrotem kładąc się na łóżko.
- Hm? – jedna czarna brew znikła pod smolistymi kosmykami opadającymi na czoło dziewiętnastolatka.
- No... myślałem, że ona zostanie, więc nie chciałem wam przeszkadzać – siedemnastolatek odwrócił się przodem do ściany.
Yukio zaśmiał się i usiadł przy biurku.
- Rozumiem siedzieć w jednym pomieszczeniu z Sayuri i Miyoshi, ale Kin na towarzyszkę do rozmów się kompletnie nie nadaje. No chyba, że lubisz rozmawiać o zakupach, kosmetykach i facetach. A jak lekcje? Odrobiłeś już?
- Nie.
- Pomóc ci?
- Nie, dziękuję.
- Stało się coś? – brunet był zdziwiony zachowaniem współlokatora – Pamiętasz, co mówiłem dziś rano? Jeśli masz jakiś problem, to...
- A co się miało stać? – Nakane odwrócił się przodem do rozmówcy. - No nie wiem, ale robisz wrażenie, jakby...
- Nie. Nic się nie stało. Wiesz... może jednak zróbmy te
lekcje?
Po chwili obydwoje leżeli na łóżku szatyna śmiejąc się i żartując, rozwiązując jednocześnie zadania z fizyki, żeby później zająć się wypracowaniem z biologii. Fakt faktem nic nie sprawiało większej przyjemności Harukiemu jak bliskość Yukiego.
***
Internat, godzina 22.34
- To, co? Wszystko gotowe?
- Picie jest. Jedzenie jest. Kocyki są. Nastrojowe oświetlenie jest. Nastrojowa muzyka – w tym momencie blondyn włączył małe radio na baterie – jest. Brakuje tylko kilku osób ^^.
- Dobra, ja pójdę po chłopaków, ty skocz na dół po dziewczyny. Ach... no i poproś żeby wzięły ze sobą wiesz „co”.
Internat, godzina 2239
Ostatnie drzwi na końcu korytarza otworzyły się cichutko, a do pokoju wśliznął się średniego wzrostu chłopak o białych włosach. Zamknął za sobą drzwi i zapalił światło, które spowodowało, że dwóch śpiących dziewiętnastolatków od razu zakryło oczy rękoma.
- Zgaś to światło idioto – warknął Naoki.
- Sam zgaś. Ja nic nie zapalałem – odburknął zły Akira.
- No wiecie chłopaki. Spać o tej godzinie? – Kenji cmoknął z niezadowoleniem – Wstawać. Raz, raz ^^.
- Kenji, kotku, daj się wyspać. Jutro na rano do szkoły...
Murata podszedł do łóżka fioletowo włosego i ściągnął z niego brutalnie kołdrę podziwiając zarazem ładnie zbudowane ciało.
Akira w tym czasie odsłonił oczka i przyzwyczajał się powoli do ostrego światła.
- Pogięło cię, czy co? – zapytał młodszego chłopaka.
Biało włosy westchnął.
- Słuchajcie, nie ma czasu na gadanie. Za chwilę odbędzie się poważne spotkanie dotyczące losów całej naszej ósemki w mojej sypialni.
- O czym on pieprzy? – Yoshizawa zaczynał się irytować.
- Chyba lunatykuje – stwierdził Naoki.
- Idioci. Podnieście swoje leniwe tyłki i jazda do mojego pokoju – syknął Kenji.
- Nie. Nie lunatykuje ^^ - Akira zaśmiał się – dobra, dobra. Już idziemy.
- No ^^. To ja lecę po Harukiego i Yukiego.
Internat, godzina 2247
Stuk! Stuk! Stuk!
- Proszę.
Drzwi lekko się uchyliły, a do pomieszczenia zajrzała blond czupryna.
- Haaj girls ^^
- Aki? Co ty robisz o tej porze? – zapytała zdziwiona Sayuri.
- Przyszedłem po was. Chyba nie pozwolicie na to, żeby ominęła was dobra zabawa w towarzystwie najwspanialszych samców w szkole, hm? ^^
Miyoshi zaśmiała się.
- Ale o co chodzi?
- Tajemnica wagi państwowej. No dobra... może nie do końca. Właściwie to wagi internatowej ^^. W każdym razie zakładać kapciuszki i lecimy. Ach! Stop. Jedna mała prośba. Czy mogłybyście zabrać ze sobą...
Internat, godzina 2258
Kenji wszedł bez pukania do sypialni Harukiego.
- Dobry wieczór ^^ - przywitał się z Yukim, który czytał jakąś książkę leżąc w łóżku.
Szatyn spał.
- Coś się stało? – zapytał Taguchi.
- Owszem ^^. Za chwilę wszyscy spotykamy się u nas w pokoju. Czekamy już tylko na was ^^.
Yukio uniósł do góry brwi wyrażając swoje zdziwienie.
- Ale...
- Nie, ale, tylko budź Harukiego i chodźcie ^^ - zarządził Kenji, po czym opuścił pomieszczenie.
Internat, godzina 2316
Cała ósemka siedziała w pokoju Kenjiego i Akiego. Część zaspana, a część ożywiona. Dwie lampki nocne i cicha muzyka lecąca w radyjku stwarzały przyjemny nastrój. Zupełnie jakby były wakacje.
- No to, o co tutaj chodzi? Hm? – zapytała rozpromieniona ruda.
Blondyn podniósł się z koca i stanął tak, żeby wszyscy go widzieli.
- Ekhem! Tak, więc zebraliśmy się tutaj w celu... dokończenia pewnej gry, którą rozpoczęliśmy w niedzielny wieczór ^^ - Aki spojrzał po zaszokowanych twarzach przyjaciół – Nie róbcie takich min ^^ - powiedział i położył na środku koła, w jakim wszyscy usiedli, pustą butelkę (usadzenie takie, jak poprzednio – Aki – Kenji – Naoki – Akira - Sayuri – Miyoshi – Haruki – Yukio).
- Ej... – Akira nie był do końca przekonany, co do tego, czy chce brać w tym udział.
- Spokojnie ^^ - odezwał się ponownie blondyn - razem z Kenjim postanowiliśmy nieco urozmaicić dzisiejszą grę. Powiedzmy, że czas na porządną zabawę ^^. Mamy przed sobą całą noc. Zapas picia i jedzenia no i nasze własne towarzystwo ^^. Prawda czy wyzwanie jest świetną rozrywką zwłaszcza, że od tej chwili nie będzie to zwykła gra ^^... będziemy grać na max, co oznacza, że wszystkie chwyty dozwolone, a jedyną obowiązującą zasadą jest – brak jakichkolwiek zasad ^^.
Internat, godzina 2319
Szklana butelka została wprowadzona w ruch...
***
... i po kilku obrotach smukła szyjka zatrzymała się wskazując Yukiego. Tego wieczoru, a raczej nocy, to brunet miał rozpocząć zabawę. Tak też się stało.
- Prawda czy wyzwanie? – zapytał rudowłosą, która bez chwili zastanowienia wybrała to pierwsze.
- Ale pamiętajcie – Aki wtrącił się szybko – tym razem nie ma żadnych hamulców ^^, a pytania i wyzwania... no cóż... to ma być dobra, podkreślam DOBRA zabawa, więc nie bójcie się i nie ukrywajcie swojej perwersyjnej natury ^^.
- Okay. W takim razie na początek – w tym momencie Yukio uśmiechnął się łobuzersko – Miyoshi opowie nam, z kim, kiedy i gdzie przeżyła swój pierwszy raz.
Rudowłosa pokazała rządek prostych, białych ząbków.
- No cóż. Byłam wtedy młoda i głupia, chociaż... teraz też jestem ^^. No, ale przechodząc do rzeczy, to było w pierwszej liceum. Tak, w tej szkole – powiedziała widząc pytające spojrzenie Akiry – a kochałam się na korkach z biologii z... dwudziesto dwu letnim praktykantem, który pomagał mi się uczyć.
- Co?! Przecież byłaś niepełnoletnia. On cię wykorzystał! Powinnaś to zgłosić... – granatowo włosy był wyraźnie zaszokowany.
- Nie ^^. Coś ty. Ja chciałam to zrobić ^^. Matko, żebyś widział, jaki on miał tyłeczek... zgrabny, malutki, jędrny... zresztą ciągle taki ma... – Miyoshi rozmarzyła się – no, ale nie tylko, dlatego poszłam z nim do łóżka ^^. Wiecie. Praktykant praktykantem, ale do dzisiaj jesteśmy razem ^^.
W pokoju zaległa cisza, a na twarzach wszystkich obecnych malował się szok. No, może nie na wszystkich. Na jednej widoczna była rozpacz. Nie trudno się domyślić, że chodziło o Yoshizawę, dla którego Miyoshi była jednym z cudów świata. Pomijając fakt, że co miesiąc te „cudy” się zmieniają.
- Gdybym wiedział, że jesteś zajęta poszukałbym innego obiektu westchnień. No i tak na marginesie... ja też mam jędrny tyłeczek. – mruknął niepocieszony Akira.
- Nie musisz szukać daleko. Pewna blondynka ciągle rzuca ci tęskne spojrzenia – wtrącił się Kenji.
- Tak? Która? – w oczach granatowo włosego zapaliły się płomyki szczęścia.
- Nie widzisz? Siedzi obok mnie.
W tym momencie Aki strzelił nabijającemu się z niego przyjacielowi w tył głowy.
- Ja ci dam blondynkę, pacanie – oburzył się Sumikichi, a Akira westchnął przewracając oczami.
- Prawda czy wyzwanie? – cała siódemka spojrzała na rudą, która w czasie ich pogawędko-kłótni zakręciła butelką i zwracała się teraz do Akiry.
- Yyy... ja? Hm... no wyzwanie ^^ - po krótkiej chwili zastanowienia się dokonał wyboru. Czy jednak słusznego?
- Którą część kobiecej garderoby lubisz najbardziej? – zapytała Miyoshi patrząc na niego figlarnie.
- Zdaje się, że chciałem wyzwanie.
- Owszem, ale najpierw odpowiedz. To jest część wybranego przez ciebie zadania ^^.
- Stringi ^^.
Ruda odwróciła się w stronę szafki, o którą była oparta i z reklamówki, która na niej leżała wygrzebała skąpe, różowe majteczki. Pokazując je wszystkim rzuciła w stronę swojej... ofiary?
Akira złapał je zręcznie i zaczął podziwiać wyjątkowo śliczny krój.
- No, w takim razie czas na wyzwanie skarbie ^^, załóż to cudeńko i przyjdź się nam w nich zaprezentować – powiedziała słodkim głosikiem osiemnastolatka, a cała reszta wybuchła śmiechem.
- Co?! Przecież ja się w to nie wcisnę! Tu nie ma miejsca na... na... – spojrzał wymownie na swoje krocze, a następnie na rozchichotaną bandę przyjaciół. Najgłośniej śmiał się oczywiście blondyn – „och ty! Żeby pogadać, to zawsze do mnie lecisz, ale jak jestem w opałach nawet nie raczysz mi pomóc >.< obiecuję ci, że jak cię trafię...” – westchnął i wstał ruszając do toalety.
- Miyoshi jesteś genialna – blondyn pogratulował koleżance, jak tylko piłkarz zniknął za drzwiami od łazienki.
- Wiem ^^.
- To dopiero początek gry, a ja już mam obawy, co do tego, czy dobrze zrobiłem tu przychodząc – zaśmiał się Haruki.
Tymczasem w łazience...
„Boże, no zatłukę! Zatłukę, a zwłoki nabiję na pal i postawię przed pokojem ku przestrodze dla innych” – myślał Akira ściągając spodnie – „dlaczego ja?”.
Kiedy pozbył się bielizny spojrzał na swoją męskość i zmierzył wzrokiem trzymane przed sobą skąpe, cukierkowe majteczki – „nigdy więcej wyzwań...” – powoli zbliżył je do siebie. Wsunął nogi w odpowiednie miejsca i podciągnął stringi do góry – „Cholera! Te gacie włażą w tyłek... -.-‘” – odwrócił się, żeby spojrzeć na swoje pośladki – „Nie. Ja stąd nie wyjdę z gołym...” – nie dokończył myśli, ponieważ rozległo się pukanie do drzwi.
Akira podskoczył przestraszony i zaczął poprawiać szybko te „majtki”, żeby poza pośladkami nie odsłaniały więcej jego intymnych partii ciała.
- Akiiiiira? Długo tam jeszcze? – granatowo włosy usłyszał rozchichotany głos Miyoshi.
Westchnął.
- Już wychodzę – i na potwierdzenie swoich słów otworzył drzwi wkraczając do sypialni. Oczy wszystkich obecnych zwróciły się w jego stronę kontemplując nowy „image” swojego kolegi, który był wyjątkowo czerwony na twarzy.
- Wiesz... zupełnie nie rozumiem, dlaczego tak narzekałeś. Całkiem dobrze w nich wyglądasz – stwierdziła Sayuri.
- Mhm... widać też, że nie miałeś problemów ze schowaniem pena ^^ - zaśmiał się Kenji, a Akira obrzucił go iście morderczym spojrzeniem. Po czym odwrócił się chcąc wrócić do łazienki i z powrotem przebrać się w swoje „najukochańsze na świecie” bokserki, zapominając o prawie nagich pośladkach, które teraz o sobie przypomniały wywołując kolejną salwę śmiechu.
Kilka minut później cała ósemka ponownie patrzyła na kręcącą się butelkę.
- NO – Akira spojrzał ze złowieszczym błyskiem na swoją ofiarę – Prawda czy wyzwanie?
Aki zaśmiał się niepewnie.
- Wyzwanie proszę ^^.
Granatowo włosy zamyślił się.
- Hm... Rozbierz się do bielizny i przebiegnij po internacie krzycząc: wolę chłopców!
- Zwariowałeś?! O_O
- Nie ^^
- Ja tego nie zrobię. Co sobie ludzie pomyślą – Aki miał zdesperowaną minę.
- Daj spokój Aki. To tylko zabawa – powiedział Yukio – przecież wszyscy cię tu znają. W najgorszym wypadku stwierdzą, że lunatykowałeś.
- Nie będę się obnażał jak jakiś ekshibicjonista.
- Ekhem, a kto tu mówił o braku zasad i dobrej zabawie? – Naoki wspomniał słowa blondyna, który podniósł się smętnie z kocyku i niczym skazany na śmierć zaczął się rozbierać.
- Aki... nie wiedziałam, że lubisz bieliznę w kwiatki ^^ - powiedziała Sayuri uśmiechając się promiennie do blondyna.
„Co za hańba” – pomyślał Aki i spojrzał z wyrzutem na piłkarza.
Kilka minut później siedem głów wyglądało zza lekko uchylonych drzwi śmiejąc się w niebo głosy z biegającego po korytarzu tam i z powrotem Akiego, który po chwili wczuł się w zabawę i wykrzykiwał:
- Chłopcy! Chłopcy! Wolę chłopców! Chłooopcy! Który chętny na numerek? Jestem taki rozpalony – jęczał krztusząc się ze śmiechu.
Z każdych drzwi, koło których przebiegał wrzeszczący blondyn wysuwały się zaspane postaci.
- Co ten idiota robi?
- Co za palant.
- Idź spać, kretynie!
- Ej... czy to nie jest Aki?
- Nie wiedziałam, że on jest gejem...
- Aki? Aki jest gejem?
- Prędzej dałbym sobie odciąć rękę niż uwierzył w to, że ten kobieciarz woli facetów.
Nagle na schodach prowadzących na ostatnie piętro pojawiła się drobna postać, której długie, czarne włosy sięgały do pasa. Nikt z początku nie zwrócił na tego osobnika uwagi. Kiedy jednak nieznajomy złapał przebiegającego obok Akiego za rękę i pociągnął za sobą, wszyscy na niego spojrzeli. Na korytarzu światło było zgaszone, więc nie byli w stanie rozpoznać, kto to taki. Akirze jednak zdawało się, że gdzieś już widział tego „porywacza”.
- No tak! Ja mu dam... – granatowo włosy puścił się biegiem na pomoc przyjacielowi, który usiłował wyrwać dłoń z uścisku nieznajomego – Tooru! Tooru! Puść go natychmiast! – krzyczał dobiegając do chłopaków.
- Bo co? – odpowiedział opryskliwie brunet – Chciał się zabawić, to idziemy, nie?
Aki zrobił przerażoną minę.
- Nie wydaje mi się, żeby był zainteresowany twoją ofertą – stwierdził chłodno Yoshizawa – zresztą dzisiaj był umówiony ze mną. Więc albo go grzecznie zostawisz albo pogadamy inaczej.
Seo prychnął i puścił nadgarstek blondyna.
- W takim razie pilnuj swojego kochasia – warknął – jest taki kuszący, że następnym razem mogę się nie oprzeć – dodał i odszedł.
- Co za typ. Ach.. wiesz, tak na wszelki wypadek trzymaj się od niego z daleka – westchnął dziewiętnastolatek i ruszył z powrotem do sypialni, w której reszta na nich czekała. Zaraz za nim szedł Aki.
- Skąd go znasz?
- To nasz nowy bramkarz. Jest o rok od ciebie młodszy.
- Co?!
- To ten, na którego Kenji się tak wściekał?
- Mhm.
- O rany... wcale się nie dziwię.
Weszli do pokoju zamykając za sobą drzwi.
- Co tak długo? – zapytał Naoki.
- Małe problemy techniczne ^^ - odpowiedział jego współlokator.
- To, co? Gramy dalej? – Miyoshi nie mogła usiedzieć w miejscu.
Aki szybko się ubrał i usadowiwszy wygodnie zakręcił butelką, która po chwili zatrzymała się wskazując Kenjiego.
- No, nareszcie padło na ciebie ^^. Prawda czy wyzwanie?
- Prawda.
- Widzę, że lubisz odpowiadać na nieprzyzwoite pytania – zaśmiał się blondyn – no dobrze... w takim razie... hm... o kim myślisz, kiedy się masturbujesz? ^^
„No nie... następnym razem wybiorę wyzwanie...” – pomyślał Kenji, a rumieniec wpływał powoli na jego twarz będąc dodatkową torturą. Spojrzał blondynowi w oczy i skrzyżował ręce na piersi.
- Kiedy Naoki zatka uszy, powiem.
- Chyba żartujesz. Niczego nie będę zatykał. Wszystkim byś powiedział, a mi nie? -_-
- Nie będę przy tobie mówił, że myślę o tobie, bo to żenujące.
- Właśnie powiedziałeś – zauważył Haruki zaczynając się śmiać.
Kenji chlasnął się ręką w czoło i rozejrzał po roześmianych twarzach. Zakręcił butelką, która zatrzymała się przed szatynem.
- No, no, no. Haruki w końcu na ciebie padło – biało włosy uśmiechnął się złośliwie – jeszcze nie mieliśmy z tobą przyjemności. Wybierasz prawdę czy wyzwanie?
„No tak. Kiedyś musiało na mnie trafić. Kenjiego raczej nie muszę się bać” – pomyślał i wybrał wyzwanie. W końcu raz się żyje, a obiecał sobie, że się zabawi.
- I w dodatku, jaki odważny ^^. W takim razie proponuję lekcję wspólnego jedzenia owoców – w tym momencie Murata wstał i podszedł do biurka, na którym leżały przygotowane przez Akiego owoce, warzywa i słodycze. Wybrał banana i podał go Harukiemu, który dziwnie zesztywniał – rzecz jasna nie będziesz jadł tego banana na spółkę ze mną. Podzielisz się nim powiedzmy z... Yukim? Taak. To będzie idealne wyzwanie. Zjedz banana razem z Yukim. Nie możesz używać przy tym rąk ani wypuszczać owocu z ust. Dopóki banan nie zniknie i nie zostanie całkowicie pogryziony nie możesz się od niego odsunąć – wypowiadając ostatnie zdanie spojrzał na Taguchiego, który wyglądał równie śmiesznie jak szatyn – No raz, raz chłopaki.
- Kenji chyba nieco przegiąłeś – powiedział Aki.
Murata spojrzał na niego ironicznie.
- Sam mówiłeś...
- Wiem. Wiem, co mówiłem, ale...
- Hej. Spokojnie. Przecież to tylko zabawa – Haruki silił się na wesoły ton, co nieszczególnie mu wychodziło – „Kenji, ty naprawdę przeginasz” – pomyślał. Obawiał się tego, chociaż zastanawiał wcześniej nad tym, co by było gdyby mógł pocałować Yukiego. Wówczas odrzucił od razu tą myśl, ale teraz... po chwili zdał sobie sprawę, że będzie mógł musnąć jego usta nie będąc o nic podejrzewanym. Tylko tyle... nie. Aż tyle – „dziękuję za tą możliwość...”.
Yukio cały czas patrzył na szatyna, który bił się z samym sobą. Wiedział, że chłopak to przeżywa – „Wiem. Wiem, że to dla ciebie coś nowego, ale... może to pomoże? Nie mogę tak tego zostawić. Kenji dał mi szansę, z całą pewnością nie naumyślnie, ale fakt zostaje faktem” – widział niepewne spojrzenie swojego współlokatora i kiwnął głową dając do zrozumienia, że się zgadza – „w tej chwili, to nie będzie zwykłą zabawą. Oj nie” – myślał patrząc jak siedemnastolatek powoli obiera banana.
***
Haruki uklęknął naprzeciwko Yukiego. Rozejrzał się po wszystkich widząc wlepione w siebie oczy i wyczekujące miny. Wciąż nie mógł uwierzyć, że trafiło mu się tak perwersyjne i... dwuznaczne zadanie. Spojrzał w oczy brunetowi, ale zamiast zobaczyć w nich rozbawienie, którego oczekiwał, dostrzegł coś innego. Jego wzrok był w tej chwili niesamowicie hipnotyzujący. Haruki siedział tak przez chwilę tonąc w lekkiej szarości tęczówek dziewiętnastolatka. Właściwie to nie wiedział czy trwało to kilka sekund, kilka minut czy może godzin? Do rzeczywistości przywrócił go głos Akiego.
- Wiesz, nie musisz tego robić jak nie chcesz.
Szatyn uśmiechnął się lekko i objął ustami jeden koniec banana, którego zdążył obrać. Zbliżył swoją twarz do twarzy Yukiego, aby i on mógł ugryźć owoc. No i nadeszła ta oczekiwana przez wszystkich chwila. Obydwoje zaczęli go jeść. Pozostała szóstka zamilkła jak zaczarowana. A może to do Harukiego nie docierały już żadne odgłosy?
Banan powoli znikał. Bardzo powoli, zmniejszając przy tym odległość dzielącą usta chłopaków. Robili wrażenie, jakby poza tą chwilą nic innego się dla nich nie liczyło. Kiedy ich nosy już niemal się stykały wszyscy wstrzymali oddechy.
Harukiego zaczęły piec policzki, a krew w jego wnętrzu szybciej krążyła podwyższając ciśnienie. Przymknął oczy biorąc ostatni gryz owocu.
Yukio widząc jak szatyn mruży oczy rzucił szybkie spojrzenie w stronę Akiego, który wyrwany z transu od razu zrozumiał, co tu się zaraz wydarzy. Dłoń bruneta powędrowała do góry, delikatnie głaszcząc policzek Harukiego, a ich usta w końcu na siebie trafiły.
Szatyn czuł jak Yukio pieści jego wargi swoimi. Jak bada ich miękkość i smakuje językiem, żeby po chwili odsunąć się od niego. Żałował, że trwało to tak krótko... gdyby było więcej czasu, gdyby byli sami i przede wszystkim Yukio również by tego chciał, to sam odwzajemniłby tą pieszczotę. No, ale cóż. To był jeden jedyny raz. Haruki cieszył się, że w ogóle mógł zbliżyć się do niego do tego stopnia nie psując więzi, którą wspólnie wybudowali. W tej chwili pozostało mu już tylko udawanie dobrej zabawy.
- Chyba nie było tak źle – zaśmiał się Haruki – mi ten banan smakował ^^.
„Mhm... jasne, a ten, który jadł banana z drugiej strony był jeszcze lepszym kąskiem” – pomyślał Aki, a po jego twarzy błąkał się niewyraźny uśmiech – „a Yukio ładnie to sobie zaplanował, nie ma co. Odpowiedni moment żeby bez podejrzeń i wiedzy ze strony Harukiego dać mi do zrozumienia, że ten nie jest mu obojętny. No... szykuje się kolejna robota ^^” – w tym momencie poczuł jak coś go dźga w żebra. Potrząsnął głową wyrywając się zamyślenia i spojrzał na Naokiego, który właśnie odpowiadał na pytanie zadane przez szatyna.
- Cóż, nad tym nie mam się co zastanawiać – uśmiechnął się fioletowo włosy – pierwsze to łazienka, drugie pociąg, trzecie przymierzalnia w sklepie z ciuchami, czwarte biblioteka, a piąte to nasz szkolny dach – podczas wymieniania żółtooki cały czas patrzył na Kenjiego, który zerkał na niego co chwila i lekko się rumienił.
- Przepraszam, ale jakie było pytanie? ^^ - zapytał blondyn, a cała reszta spojrzała na niego dziwnie – No, co? Zamyśliłem się ^^.
Akira westchnął.
- Haruki kazał wymienić Naokiemu pięć miejsc, w których chciałby uprawiać seks.
- Ach. Wszystko jasne ^^.
Fumihira zakręcił butelką.
- Prawda czy wyzwanie?
- Prawda ^^ - granatowo włosy wyszczerzył ząbki.
- Powiedz nam... gdzie znajdują się twoje najczulsze punkty erogenne? ^^
- Eee... luzikowe pytanie. Fakt faktem wolę chyba jednak wyzwania ^^ więcej frajdy. No, ale dobra. Hm... najczulsze? Chyba uszy i kark. Tak, właśnie tak ^^. Zapisaliście?
- Dobra, kręć już – Aki przewrócił oczami.
Szklany przedmiot ponownie został wprawiony w ruch.
Po siedmiu obrotach zatrzymał się.
- Ludzie trzymajcie mnie! Nie wierzę! No nie wierzę! Żeby mieć takie szczęście ^^ - Akira mało nie zaczął turlać się z radości.
Kenji spojrzał na niego krzywo i westchnął.
- Oszczędzę ci pytania, lepiej od razu pomyśl nad wyzwaniem.
- Nie muszę ^^ - odpowiedział uradowany Yoshizawa – żebyś wiedział jak modliłem się w duchu, żeby na ciebie trafić ^^ no, ale nie przedłużam. Moje zadanie z pewnością będzie najprzyjemniejszym ze wszystkich, jakie mógłbyś w życiu wykonać. Pójdziesz grzecznie z całą naszą siódemką do pokoju numer 117 na drugim piętrze i kiedy my schowamy się za rogiem, ty zapukasz do drzwi i powiesz osobie, która ci je otworzy, że ma seksowny tyłeczek ^^.
Wszyscy spojrzeli zdziwieni na rozpromienionego granatowo włosego.
- A kto tam mieszka? – zapytał Naoki jakby przeczuwając, że kazanie wykonać Kenjiemu tego zadania nie jest dobrym pomysłem.
- Przykro mi, ale nie mogę powiedzieć. W każdym razie nie martw się. Przecież to tylko wyzwanie, a wszyscy wiemy, że twój tyłeczek najbardziej mu się podoba ^^.
Korytarz internatu, drugie piętro, godzina 2306
Stuk! Stuk! Stuk!
Biało włosy stał przed drzwiami z numerem 117 i pukał uparcie, dopóki nie usłyszał jak ktoś majstruje kluczem z drugiej strony. Po chwili w otwartych drzwiach stanął chłopak tego samego, co on wzrostu. Był w samych, całkiem dopasowanych bokserkach uwypuklających miejsce, w którym zatrzymał się wzrok Kenjiego.
Murata dopiero po chwili oprzytomniał patrząc na jasną twarz, która otoczona była smolistymi włosami sięgającymi niemal do pasa. Zobaczył czarne jak noc oczy i... – „Akira... ZGINIESZ!!!!!!” – wrzeszczał w myślach. Przyjaciel postanowił go jawnie upokorzyć, karząc...
- Masz seksowny tyłeczek – wysyczał biało włosy do stojącego przed nim chłopaka, po czym odwrócił się, aby odejść stąd jak najszybciej. Myślał już tylko o tym, w jaki sposób zemści się na koledze.
- Ty też – odpowiedział Tooru łapiąc go za rękę. Wciągnął go szybko do swojej sypialni i zamknął drzwi, przypierając biało włosego do ściany obok nich.
Murata oprzytomniał dopiero, kiedy poczuł ciepłe wargi na swojej szyi. Odepchnął od siebie szesnastolatka.
- Co ty wyprawiasz do cholery?!
- Zajmuję się gościem – odpowiedział i uśmiechając się złośliwie oparł rękę obok głowy Kenjiego.
- Nie przyszedłem w odwiedziny – warknął biało włosy przyglądając się młodszemu chłopakowi. Jednak pewność siebie dziwnie z niego ulatywała pod spojrzeniem czarnych jak noc oczu.
- Jak nie, jak tak? – Seo przejechał palcem po policzku zielonookiego zatrzymując się w kąciku jego ust – Mogę? – szepnął.
Kenji sam nie wiedział, dlaczego to robi, ale przytaknął. W tej chwili miał czarną dziurę w głowie i nie był w stanie logicznie myśleć.
Tooru przysunął się do niego i objął go w pasie jedną ręką przyciągając bliżej siebie. Musnął najpierw lewy kącik ust Kenjiego, później prawy. Przejechał językiem po jego dolnej wardze wsuwając mu jednocześnie kolano między nogi.
Murata jęknął, kiedy Seo zaczął drażnić jego męskość. Rozchylił usta zezwalając brunetowi na penetrację swojego wnętrza, z czego ten od razu skorzystał. Zwinny język Tooru pieścił jego podniebienie, żeby po kilku sekundach spleść z jego własnym w wyjątkowo agresywnym tańcu, przeradzającym się w walkę o dominację.
Klatka schodowa internatu, drugie piętro, godzina 0247 (od momentu zamknięcia się drzwi pokoju 117 za Kenjim)
- Wiedziałem, że to nie jest dobry pomysł – mruknął Naoki.
- Spokojnie ^^. Jeśli usłyszymy krzyki, gotów jestem wkroczyć do akcji – śmiał się Akira – mam na myśli odgłosy walki ^^.
- Czyżbyś chciał odebrać Naokiemu rolę księcia na białym rumaku ratującego wybrankę swego serca? – zażartował Aki.
- Chyba rumaka ^^.
- To książę jest zoofilem?
- Bardzo śmieszne – powiedział zirytowany Fumihira – a do kogo tak w ogóle go wysłałeś?
- Do Tooru Seo ^^.
Naoki zrobił okrągłe oczy.
- Czyś ty zwariował?!
- Akira... przecież ten zbok może się do niego dobierać – Aki słysząc to imię od razu przypomniał sobie lodowaty ton i ironiczne spojrzenie bruneta.
- Idę tam – fioletowo włosy nie zważając na protesty swojego współlokatora ruszył korytarzem do drzwi, za którymi zniknął Kenji.
- Mam dziwne przeczucie, że to nie skończy się dobrze – szepnął Haruki.
- Nie krakaj – zbeształa go Miyoshi i pozostała szóstka wyjrzała zza zakrętu patrząc na otwierającego drzwi dziewiętnastolatka.
Naoki lekko uchylił drzwi. Nie musiał otwierać ich całkowicie, bo jęki dochodzące ze środka mówiły same za siebie.
- To chyba ja powinienem zamknąć ciebie, Kenji – powiedział sucho Naoki i zamykając spokojnie drzwi skierował się tam, skąd przyszedł.
Murata słysząc jak przez mgłę głos Fumihiry zesztywniał.
- Co jest? – zapytał Tooru wsuwając jedną rękę pod koszulę biało włosego.
Kenji zręcznie złapał nadgarstek chłopaka i szybko odsunął się otwierając jednocześnie drzwi.
- Cholera – mruknął patrząc za znikającą za rogiem sylwetką Naokiego, po czym zaczął się śmiać – „Ja pierniczę... Jeśli chcesz coś spieprzyć, zgłoś się do mnie” – pomyślał ironicznie i nie zwracając najmniejszej uwagi na wołającego go z powrotem Tooru, wrócił do czekających nań przyjaciół.
- Co żeś tam tak długo robił? – zapytał Aki.
- Naoki wam nie powiedział?
Wszyscy pokręcili głowami.
- Gdzie on jest?
- Wrócił do pokoju – powiedział Yukio.
- Akira, śpisz dzisiaj u mnie – oznajmił Kenji, po czym pobiegł na górę.
Blondyn westchnął.
- Czyli koniec z graniem w prawdę czy wyzwanie.
- Dlaczego? – Miyoshi zrobiła błagalną minkę.
- Chcesz, żebyśmy wszyscy się pokłócili?
- Skąd wiesz, że Kenji i Naoki...
- Nie widać? To chyba oczywiste, co działo się w 117 – Aki zdzielił w tym momencie Akirę po głowie – Ty i twoje głupie pomysły.
- No właśnie jesteśmy na drodze do kolejnej kłótni – stwierdził Haruki – chyba bezpieczniej będzie jak pójdziemy już spać. W tej chwili przebywanie w swoim towarzystwie nie jest wskazane.
Internat, pokój Akiego i Kenjiego, godzina 0311
- Jeśli się nie pogodzą, to będzie twoja wina... bałwanie!
- A skąd mogłem wiedzieć, że Tooru będzie się do niego przystawiał?! Przecież Kenji na sam jego widok dostaje białej gorączki...
- Dobra, nie tłumacz się już, bo i tak nic tym gadaniem nie zdziałasz.
- W takim razie mam iść sprawdzić czy już jest między nimi dobrze?
- Zgłupiałeś?!
- No to, co mam zrobić żebyś był w końcu zadowolony?!
- Zamknij się i śpij.
Internat, pokój Harukiego i Yukiego, godzina 0311
- Yukio?
- Hm?
- Pamiętasz... kiedy pierwszy raz graliśmy w prawdę i wyzwanie, Naoki zapytał się ciebie czy byłeś kiedyś z mężczyzną...
- A ja odpowiedziałem, że byłem – powiedział spokojnie brunet.
Obydwoje leżeli w swoich łóżkach.
- Dlaczego już z nim nie jesteś?
Yukio westchnął. I tak kiedyś będzie musiał powiedzieć mu prawdę.
- Pamiętasz, jak przy naszym pierwszym spotkaniu zapytałeś, dlaczego przepisałem się do tej szkoły na ostatni rok?
- Tak. Powiedziałeś wtedy, że...
- Widzisz... to nie była prawda.
Haruki uniósł się na łokciu spoglądając w stronę ciemnej postaci leżącej z rękami pod głową po drugiej stronie pokoju.
- Czy to ma związek z...
- Tak. Tak naprawdę, to z poprzedniej szkoły odszedłem właśnie ze względu na mężczyznę, z którym byłem. On zresztą też musiał opuścić tamtą uczelnię.
- Yukio... Przepraszam – powiedział szatyn i z powrotem się położył.
- Za co? – Taguchi uśmiechnął się.
- Za wścibstwo. Nie powinienem pytać o takie rzeczy.
- Widzisz... ja właściwie jeszcze z nikim o tym nie rozmawiałem. Poza nim nie miałem nikogo. To znaczy byli jeszcze moi rodzice, ale oni... no cóż. Nie wszyscy rodzice są kochającymi, troskliwymi ludźmi, którzy zawsze wysłuchają i wesprą swoje dzieci.
- A czy ja... czy ja jestem dla ciebie przyjacielem?
Yukio podniósł się i oparł plecami o ścianę.
- Dlaczego pytasz?
- Moja mama kiedyś powiedziała mi, że jeśli będę miał problem, a jej nie będzie w pobliżu, to żebym poprosił o pomoc przyjaciół. Powiedziała, że na nich zawsze można liczyć. Oczywiście, jeśli są prawdziwi. Ty też powiedziałeś mi ostatnio, że jeśli będę miał jakiekolwiek trudności, to mam przyjść z nimi do ciebie.
Na twarzy bruneta ponownie zagościł uśmiech.
- Tak. Jesteś moim przyjacielem.
- W takim razie, jeśli będziesz chciał o czymkolwiek porozmawiać, to powiedz mi. Wiem, że nie posiadam zbyt dużego doświadczenia w wielu sprawach, ale umiem słuchać...
- Coś mi się wydaje, że to będzie długa noc.
Haruki wstał z łóżka i wziąwszy swoją kołdrę podszedł do Yukiego. Po chwili siedział już obok niego owinięty w swój koc.
- Nie szkodzi... – odpowiedział szatyn opierając się o ramię dziewiętnastolatka.
***
Głośne łupanie w drzwi roznosiło się po całym korytarzu niknąc w ciemnościach.
- Naoki! Otwórz! Nie udawaj, że śpisz! – Kenjiego w tej chwili nie obchodziło, że hałasuje. Teraz najważniejsza było rozmowa z Naokim.
Po kilku minutach usłyszał jak ktoś po drugiej stronie majstruje przy zamku, żeby po otwarciu drzwi ujrzeć obojętną twarz dziewiętnastolatka.
- Chciałeś coś? – zapytał suchym tonem.
- Owszem. Musimy porozmawiać. Wpuścisz mnie?
- Nie. Ja nic nie muszę – odpowiedział fioletowo włosy dobitnym głosem – Idź lepiej spać – dodał i zamknął mu drzwi przed nosem, dając tym samym do zrozumienia, że nie chce go widzieć.
Kenji złapał za klamkę. Chciał wyjaśnić chłopakowi jak do tego wszystkiego doszło, przekonał się jednak, że Fumihira zamknął drzwi na klucz.
Murata wziął głęboki wdech, aby opanować narastające w nim emocje. Nic jednak z uspokajania się nie wyszło. Zacisnął prawą dłoń w pięść i z całej siły uderzył nią w ścianę słysząc przy tym chrupot swoich kości. To było to. Niesamowity ból w błyskawicznym tempie rozszedł się po jego ciele usiłując wydostać na zewnątrz w postaci krzyku. Nic takiego jednak nie nastąpiło. Biało włosy opuścił swobodnie prawą rękę i skierował się do swojego pokoju zaciskając zęby.
Wszedł do sypialni nie zapalając światła.
- Kenji? – zapytał blondyn sennym głosem.
- Nie, twoja babka.
- Co ty tu robisz?
- Mieszkam.
- Miałeś przecież spać u Naokiego.
- Miałem.
- No to, co tu jeszcze robisz?
Kenji oparł się o ścianę osuwając jednocześnie na podłogę.
- Siedzę.
Aki zerwał się z łóżka i zapalił lampkę. Światło przez pierwsze kilka sekund raziło w oczy, jednak łatwo się przyzwyczaił. Spojrzał na przyjaciela, który półleżąc na podłodze miał zamknięte oczy.
- Rozmawiałeś z nim?
- Nie.
- Dlaczego?
- Bo nie chciał.
- No tak. Skoro on nie chciał, to znaczy, że możesz sobie odpuścić?
- A może miałem wrzeszczeć na cały internat, żeby mnie wpuścił do pokoju?
- Owszem.
- Idiota.
- Jedynym idiotą w tym pokoju jesteś ty.
- Wiesz, co? Jedyne, co umiesz robić, to się wymądrzać. Tak. Właśnie tak. Dajesz wszystkim „dobre rady” nie mając tak naprawdę zielonego pojęcia o tym, co się dzieje. Zajmij się w końcu sobą, a nie wtykasz nos w cudze sprawy. Nie wiem jak inni, ale ja już mam powyżej uszu twojego smęcenia na temat tego, co i jak powinienem robić. Jeśli chcesz mi pomóc, to się najnormalniej w świecie odczep – powiedział Kenji i wstawszy z podłogi opuścił pomieszczenie.
Aki spojrzał na zamykające się za przyjacielem drzwi z kamiennym wyrazem twarzy analizując wszystko, co przed chwilą usłyszał. Wrócił do swojego łóżka siadając na nim.
- Czy ja naprawdę jestem taki beznadziejny? – zapytał sam siebie. Musiał przyznać rację Kenjiemu, jeśli chodzi o swoje zachowanie. Przecież pomaganie, jeśli tak to można w ogóle nazwać, jest całym jego życiem. Zawsze sprawiało mu to wiele radości, a teraz usłyszał, że w rzeczywistości jego porady są gówno warte.
- Nie jesteś – powiedział sennie Akira.
- Taa...
- Jeszcze tylko brakuje, żebyś zaczął się nad sobą użalać.
- Wiesz, może i Kenji nie ma humoru, ale jest trochę racji w tym, co mówi.
Granatowo włosy podniósł się niechętnie.
- Co za noc – przeciągnął się – widzę, że spanie dzisiaj nie jest mi przeznaczone – uśmiechnął się – gdzie ten głupol poszedł?
- Nie wiem – westchnął blondyn.
Akira podszedł do siedemnastolatka i złapał go delikatnie za brodę, unosząc smutną twarzyczkę do góry.
- A ty, co? Deszcz chcesz wywołać? ^^
Aki uśmiechnął się do niego i wstał.
- No, to rozumiem. Aki Sumikichi w pełni gotowości ^^. Jak wiesz, panowie K. i N. bez naszego udziału rady sobie nie dadzą. Ja pójdę poszukać K., a ty skoczysz do N. i mu porządnie nawtykasz ^^ - Akira wydał polecenie przejmując w tej chwili kontrolę w ich „duecie swatek”.
Blondyn kiwnął głową i obydwoje narzucając na siebie ciuchy, które były po ręką, wyszli z pokoju.
Internat, pokój Harukiego i Yukiego, godzina 0325
Yukio objął opierającego się o siebie siedemnastolatka i wybierając jedno z orzechowych pasemek długich włosów, bawił się nim.
- Jak już wspomniałem moi rodzice nie należeli do grupy tych opiekuńczych i kochających. Byli i nadal są ludźmi sukcesu, dla których najważniejszą wartością w życiu są pieniądze. Od dziecka też wpajali mi to do głowy chcąc zrobić ze mnie przyszłą maszynę do robienia interesów. Jako dziecko byłem tym wszystkim zafascynowany. Rodzice ubierali mnie w najlepszych sklepach firmowych, za dobre oceny w szkole dostawałem najdroższe zabawki, a kiedy nie miałem humoru rodzice płacili mi, żebym nie płakał i grzecznie się zachowywał. W gimnazjum stałem się niesamowicie wyrachowanym i przebiegłym chłopakiem. Doszło nawet do tego, że zacząłem szantażować rodziców. Oni jednak nie byli z tego powodu źli. Wręcz przeciwnie. Uważali, że dzięki cynizmowi i chłodnej postawie zdobędę w życiu wszystko. W szkole zostałem przyjęty do tak zwanej elity. Najlepszych, najpopularniejszych i najgroźniejszych zarazem uczniów, którzy mieli władzę. Mi jednak wciąż było mało. Chciałem, żeby wszyscy czuli przede mną respekt. Żeby podziwiali mnie tak, jak ludzie podziwiali moich rodziców. W wieku trzynastu lat zacząłem chodzić na karate, później aikido, judo, ju-jitsu i na końcu na boks. Po dwóch latach miałem niesamowite osiągnięcia w tych dziedzinach, a straszenie i gnębienie znajomych stało się moim hobby. I wtedy zaczęły się problemy. Problemy w szkole. Uczniowie, których wykorzystywałem i jawnie krzywdziłem zaczęli to zgłaszać nauczycielom. Później wszystko dotarło do dyrektora i pedagoga. Na szczęście koniec roku zbliżał się wielkimi krokami, więc pozwolili mi warunkowo skończyć gimnazjum. A jak zareagowali na to moi rodzice? – w tym momencie Yukio zaśmiał się gorzko – Znowu mi płacili i to całkiem nieźle, chcąc żebym „jakoś porządnie” zachowywał się na lekcjach i przerwach. Fakt faktem, mimo mojego makabrycznego zachowania, byłem wzorowym uczniem, jeśli chodzi o naukę. Z tego też powodu zostałem przyjęty do jednego z lepszych liceów w mieście. Oczywiście rodzice znając odpowiednich ludzi i przy użyciu pewnego rodzaju perswazji, to jest łapówki, zatuszowali moje gimnazjalne wybryki i funkcjonowanie w nowej szkole zacząłem z czystym kontem. To jednak nie oznaczało zmiany mojego zachowania. Przynajmniej na początku tak myślałem. No, w każdym razie jak to w nowej szkole, doszły nowe przedmioty, których wcześniej nie miałem. Jednym z nich była chemia, która od samego początku stała się moją piętą Achillesa. Ze wszystkich innych miałem piątki i szóstki, a z chemii wychodziłem ledwo na dwóję. Mój nauczyciel... no właśnie. Nauczyciel – brunet westchnął ciężko – nazywał się Yoshihisa Matsuzawa i miał trzydzieści dwa lata. Był wdowcem. W szkole uczył sześć lat i był naprawdę wspaniały, ale ja tego nie dostrzegałem. Dla mnie najważniejsze były imprezy i sianie strachu wśród ludzi. W pierwszym semestrze pierwszej klasy miało miejsce nieciekawe wydarzenie, którego sprawcą byłem ja. Założyłem się wówczas z kolegami o to, że uda mi się „zaliczyć” pewną dziewczynę z równoległej klasy. Jako, że byłem osobą, której słowo „przegrać” było obce, postanowiłem od razu przystąpić do akcji. Zaciągnąłem ją do toalety na jednej z przerw i przetrzymałem do czasu, kiedy rozpoczęły się lekcje. Jak się domyślasz zacząłem się do niej dobierać, na co Chika (tak miała na imię) zareagowała krzykiem. Osobą, która pojawiła się jak to się mówi „w samą porę”, był mój nauczyciel chemii. Do dziś nie wiem, o czym z nią rozmawiał, ale dziewczyna nie powiedziała nikomu ani słowa o tym, co jej próbowałem zrobić. Yoshihisa natomiast wziął mnie na wychowanie. Od tamtego momentu moje życie całkowicie się zmieniło. Profesor Matsuzawa traktował mnie nie tylko jako ucznia. Z czasem stał mi się bliższy niż rodzice. Spotykałem się z nim nie tylko w szkole, podczas lekcji, przerw i korków, ale także po nich. Zapraszał mnie do siebie i opowiadał zabawne historie ze swojego życia. Pokazywał zdjęcia, chodził ze mną do kin i teatrów. Uczył świata od zupełnie innej strony niż tej, z której ja go postrzegałem. Dużo ze mną rozmawiał, dyskutował i kłócił się. Kiedy opowiedziałem mu o moich rodzicach oraz o tym, jak mnie traktowali od dziecka, zupełnie się zmienił. To znaczy wciąż zachowywał się tak jak poprzednio, z tym, że stał się nieco tajemniczy. W połowie drugiej klasy liceum zapytał się mnie, czy chciałbym nauczyć się prawdziwych uczuć. Przez rok przekazał mi całą swoją wiedzę o świecie i relacjach międzyludzkich. Uczucia jednak wciąż były mi obce. W domu rozmowy na ten temat były tabu. W każdym razie Yoshihisa Matsuzawa od tamtego dnia został dla mnie kimś więcej niż nauczycielem, ojcem i bratem. Mój nauczyciel od chemii był pierwszą osobą w życiu, którą naprawdę pokochałem. Okazał się być prawdziwą księgą uczuć. To on nauczył mnie miłości, jednakże nie fizycznej. Miłość fizyczna, była jedynie dodatkiem do czegoś o wiele głębszego. Czegoś, co było zakorzenione u podstaw ludzkiej psychiki. Uczucia, które rozwijało się we mnie nie oczekując czegoś w zamian. Uczucia, które po kolei i całkowicie przewracało mój materialny świat do góry nogami. Uczucia, które było całkowicie odwzajemnione... Miłość bezwarunkowa i bezgraniczna, a jednak zła. Zła, ponieważ dotyczyła osób, które według innych ludzi, nie mają do tego najmniejszego prawa. Zła, ponieważ dotyczyła dorosłego, dojrzałego mężczyzny i niepełnoletniego podrostka. Zła, ponieważ obydwoje byli mężczyznami. Niby umiałem odróżnić dobro od zła, ale, od kiedy miłość może być traktowana jako coś złego? Wtedy to zrozumiałem. Nasz związek, jeśli tak można nazwać wszystko, co nas łączyło wyszedł na jaw, a ludzie, którzy nas otaczali nie należeli do tolerancyjnych. I to był początek prawdziwych problemów i cierpień, i zarazem koniec. Nasz koniec. Gdyby nie moi rodzice, których pozycja społeczna w tamtym momencie była niesamowicie na miejscu, to Yoshihisa zostałby skazany na kilka jeśli nie kilkanaście lat na więzienie za wykorzystywanie seksualne nieletnich. Kiedy się rozstawaliśmy, kazał mi zapomnieć o sobie i zacząć żyć od nowa. Tak, jakby tego wszystkiego, co razem z nim przeżyłem nigdy nie było. Jakby człowiek o imieniu Yoshihisa Matsuzawa, którego znałem jak nikogo innego... którego kochałem, miał w ogóle nie istnieć. Kazał to sobie obiecać. Ja obiecałem, ale... i tak nigdy go nie zapomnę. Zamienił mój mały, szary i zły światek w krainę pełną ciepła i miłości, o których istnieniu wcześniej nie wiedziałem. Takiej osoby nie można wyrzucić z pamięci. Przynajmniej ja nie mogę... i to był właśnie powód, dla którego musiałem zmienić szkołę. Musiałem uciec z miejsca, w którym ludzie mnie wytykali palcami, śmiali się i uprzykrzali życie nie pozwalając o tym wszystkim zapomnieć...
Haruki słuchając, co chwilę zmieniającego się tonu dziewiętnastolatka, który raz był pełen goryczy, a raz przepełniony ciepłem i miłością, czuł jak mu serce w środku ściska się z bólu. Objął bruneta w pasie, jakby nie pozwalając do końca zatopić się w tych przykrych wspomnieniach. Jego uścisk bezwiednie się nasilał pod wpływem wewnętrznych przemyśleń na temat wszystkiego, co przed chwilą usłyszał. W pewnym momencie do jego uszu dobiegł cichy jęk Yukiego.
- Ajj... Haruki, chcesz mi żebra połamać? – uśmiechnął się.
- Pprzepraszam – wyjąkał szatyn wypuszczając z objęć współlokatora.
- Nie masz, za co przepraszać. Ja po prostu nie powinienem ci tego wszystkiego mówić. Zresztą, zobacz tylko, która jest godzina. Nie mam pojęcia jak jutro wstaniemy do szkoły, a zwłaszcza ty. Masz jutro na...
Haruki nie dał skończyć Yukiemu zdania. W tej chwili po jego głowie tłukło się wszystko, co chłopak opowiadał o swoim nauczycielu. O tym, kim ten mężczyzna dla niego był. Haruki zdał sobie sprawę, że o Yukim mógłby powiedzieć dokładnie to samo. Zaczynał powoli rozumieć, czym są jego uczucia i jak je nazwać. Zaczynał rozumieć, wcześniejsze spojrzenia i zachowania Yukiego. Podciągnął teraz nogi pod klatkę piersiową i objął je rękami. Oparłszy czoło o kolana zaczął szeptać. Mówił tak cichutko, że brunet w pewnym momencie pochylił się, aby słyszeć wszystkie słowa.
- A co ja mam zrobić... jak powiedzieć jednej osobie, co do niej czuję? Ja też mam kogoś, kto jest dla mnie nauczycielem. Kto traktuje mnie jak syna i jest mi bliższy niż rodzeństwo. Kogoś, kto jest moim przyjacielem. Kogoś, kogo znam krótko, ale mam wrażenie jakbym znał go wiele lat. Ja... tak bardzo chciałbym poczuć ciepło tej osoby, powiedzieć, że jest dla mnie bardzo ważna, ale... nie chcę zepsuć tego, co jest między nami teraz... co ja mam zrobić?
Yukio objął Harukiego ramieniem i uśmiechnął się, a za oknem zaczęły pojawiać się pierwsze promienie słońca.
***
Kenji siedział od kilkunastu minut w jednej z kabin męskiej toalety zastanawiając się nad swoim zachowaniem. Nie mógł zrozumieć swojego postępowania wobec Tooru, który od pierwszego spotkania działał mu na nerwy. Z jednej strony, brunet był arogancki i chamski. Cały czas się wywyższał i sprawiał wrażenie chłodnego i niedostępnego. Te jego zachowania były strasznie irytujące, zwłaszcza, że jest o rok młodszy. Jednak z drugiej strony, kiedy znalazł się z nim sam na sam, nie był w stanie się oprzeć, pozwalając mu robić ze sobą, co tylko chciał. Nie mógłby powiedzieć teraz, że nie sprawiło mu to przyjemności. Owszem, było fajnie, ale... nie było to tym samym, co czuł przy Naokim. Kiedy fioletowo włosy go przytulał, całował i dotykał. Kiedy czuł jego ciepły oddech na swoim ciele. To, co stało się w 117 to głupi wypadek, którego teraz strasznie żałował. Wcale nie dziwił się Naokiemu, że tak go potraktował. Zdawał sobie sprawę z tego, że jeszcze kilkanaście godzin temu sam bulwersował się na dziewiętnastolatka za głupie żarty, a tymczasem to on wylądował w ramionach Seo. Wiedział, że zwykłe „przepraszam” niewiele mu pomoże w tym wypadku. Pochylił się do przodu chowając głowę między nogi i czekając aż napłynie do niej krew.
Akira tymczasem wyszedłszy z pokoju razem z Akim od razu instynktownie poszedł do męskiej ubikacji.
- Kenji, wiem, że tu jesteś – powiedział spokojnie, ziewając przy tym – nie będę się szwendał po całym kibelku, więc wyjdź łaskawie do ludzi i porozmawiaj.
Po chwili biało włosy stanął w drzwiach kabiny.
- No. A teraz mi powiedz, ładnie to tak traktować przyjaciół, którzy chcą ci pomóc, kiedy jesteś w potrzebie?
-...
- Jesteś w takim wieku, że powinieneś zdawać sobie sprawę, że jeśli jesteś zły, w dodatku zły na siebie, to powinieneś trzymać nerwy na wodzy i nie okazywać swoich humorków troszczącym się o ciebie kolegom. Przecież wiesz, że chcemy dla ciebie jak najlepiej. Przepraszam za to, że kazałem ci iść do tego zboczeńca i mówić mu prowokujące teksty. Myślałem, że to będzie dobra zabawa. Jak widzisz myliłem się i jest mi przykro z tego powodu. W pewnym sensie to, że nie leżysz teraz w ramionach Naokiego jest też moją winą.
- No... wiem. Przepraszam. Akiego też muszę przeprosić. Jeśli chodzi o Tooru, to nie musisz się o nic obwiniać. To, co zrobiłem, to tylko i wyłącznie moja wina. Z Naokim jednak nie będzie mi łatwo. Zdaję sobie sprawę, że zachowałem się paskudnie względem niego i wcale nie dziwię się, że tak się zachowuje. Sam pewnie zareagowałbym jeszcze gorzej, gdyby...
- Ćsiii... już nie mów – Akira podszedł do przyjaciela i objął go ramieniem wyprowadzając z łazienki – Aki poszedł porozmawiać z Naokim. No. Nie wyrywaj się nigdzie. Teraz pójdziesz grzecznie spać. O tym, co powiesz i jak się zachowasz będziemy myśleć po południu, jak już wstaniemy, a Aki zda sprawozdanie z odbytej rozmowy.
- I wydaje ci się, że zasnę? – Kenji prychnął – Lepiej od razu przygotować się do szkoły.
- Wybij to sobie z głowy. Dzisiaj robimy grupowe wagary ^^ - powiedziawszy to, granatowo włosy otworzył drzwi sypialni kolegi i wprowadziwszy go do środka zapakował do łóżka – No. A teraz śpij.
- A ty?
- No cóż. Ja zdrzemnę się na krześle. Chyba nie masz nic przeciwko? – Akira zaświecił protezą – Naoki i tak mnie nie wpuści do pokoju.
- To chodź do mnie – powiedział Murata robiąc miejsce obok siebie w łóżku.
- Nie. Dzięki.
- Jak chcesz – odpowiedział biało włosy i odwróciwszy się w stronę ściany, po kilku minutach odpłynął.
Akira miał zamiar poczekać na Akiego, ale, jako że blondyn długo nie wracał, oparł się o biurko przymykając oczy.
Pół godziny później...
Aki wszedł do swojej sypialni zamykając cicho drzwi. Rozejrzał się po pomieszczeniu i uśmiechnął pod nosem widząc śpiącego Kenjiego i Akirę, który leżał twarzą na biurku. Podszedł do granatowo włosego i delikatnie potrząsnął jego ramię.
- Akira... Akira... chodź do łóżka, a nie będziesz tu tak leżał bez sensu.
Yoshizawa jęknął coś w odpowiedzi i przekręcił głowę na drugą stroną.
Aki westchnął przewracając oczami. Szturchnął kolegę porządnie, na co ten gwałtownie się wyprostował patrząc na niego nieprzytomnym wzrokiem.
- Marsz do łóżka! – rozkazał pomagając mu wstać.
Kiedy granatowo włosy opadł na posłanie, Aki przesunął go, co było nie lada wysiłkiem, pod ścianę i sam położył się obok nakrywając siebie i jego kołdrą – „Co za noc... a może raczej dzień?” – pomyślał zerkając w okno. Ledwo zamknął oczy, a poczuł jak Akira obejmuje go od tyłu zatapiając twarz w jego włosach. Westchnął patrząc z rezygnacją na oplatające swój brzuch ręce przyjaciela. Nie czekał długo na sen.
Internat, pokój Harukiego i Yukiego, godzina 0457
Yukio czując jak drobne ciałko zaczyna drżeć, przeniósł na nie wzrok z okna.
- Czemu płaczesz? – szepnął szatynowi do ucha.
Haruki wzruszył bezradnie ramionami. Zastanawiał się teraz, na co on w ogóle liczył, mówiąc o swoich uczuciach. Yukio się pewnie nawet nie domyślał, że to wszystko było skierowane do niego. Łzy, które zaszkliły jego miodowe oczy, były niczym innym jak kolejnym dowodem na to, że jest słaby, głupi i naiwny. Pozwolił na rozpalenie w swoim sercu płomienia nadziei, który teraz gwałtownie zgasł. Podniósł głowę do góry i trafił prosto na ciepłe spojrzenie szarych tęczówek.
- „Nadzieja matką głupich... – powiedział ledwo słyszalnie, nie spuszczając wzroku z twarzy Yukiego, który lekko się uśmiechnął i delikatnie, kciukiem prawej dłoni ścierał słone krople z jego policzków.
„I znowu to samo” – pomyślał Haruki zamykając oczy, aby całkowicie zatracić się w tym dotyku. Żeby wyraźniej go czuć i czerpać z tej krótkiej chwili jak najwięcej przyjemności.
-... jeśli się ją pokłada w rzeczach niemożliwych”* – dokończył Yukio owiewając usta szatyna ciepłym oddechem. Siedemnastolatek znieruchomiał – „Boże... on jest tak blisko... pocałuj mnie... proszę... pocałuj...”.
Brunet ujął jego twarz w dłonie i delikatnie pocałował w kącik ust. Było to ledwo muśnięcie, jednak Harukiego przeszła fala rozkosznych dreszczy.
Usta Yukiego wędrowały przez chwilę po policzkach, powiekach i nosie szatyna, żeby w końcu połączyć się z jego rozgrzanymi wargami. Haruki objął niepewnie szyję bruneta przyciągając go jednocześnie do siebie. Ciepły język dziewiętnastolatka błądził po wargach szatyna delektując się na spokojnie ich smakiem i miękkością. Siedemnastolatek wyczuwając prośbę w tym geście rozchylił usta pozwalając wsunąć mu się do środka. Yukio pieścił jego podniebienie i wewnętrzną stronę policzków, żeby po chwili złączyć się z niedoświadczonym językiem Harukiego, który z niesamowitą żarliwością starał się oddać tą pieszczotę. Kiedy zaczęło brakować im tchu, brunet przerwał pocałunek odsuwając się od twarzy młodszego chłopaka, który wciąż miał zamknięte oczy, a na jego policzkach zakwitły cudowne rumieńce. Jego usta były czerwone i lekko opuchnięte.
- Haruki, spójrz na mnie.
Szatyn jedynie objął go ciaśniej.
- Proszę – szepnął Yukio.
- Ale nie znikniesz? – głos Harukiego był cichy i błagalny.
Taguchi zaśmiał się.
- Oczywiście, że nie głuptasie.
Haruki otworzył powoli oczy, jakby wciąż obawiał się, że to sen.
- I jak? Obraz ostry, czy się rozpływam? – mruknął uśmiechnięty dziewiętnastolatek.
- Obraz ostry, ale ja się chyba zaraz rozpłynę – wyszeptał szatyn, a Yukio ponownie go pocałował, czując jak prawa dłoń Harukiego wczesuje się w jego włosy, a palce lewej pieszczą mu kark wsuwając się niepewnie za kołnierz koszuli. Yukio nie pogłębiając pocałunek, który z sekundy na sekundę stawał się coraz bardziej namiętny, objął szatyna w pasie i położył na łóżku przesuwając jednocześnie tak, aby jego głowa wylądowała na poduszce. W końcu odsunął się od niego, wstając. Rozebrał się i zostawszy w samej bieliźnie wsunął się pod kołdrę obok Harukiego, na którego twarzyczce rumieńce przybrały mocniejszy odcień. Ułożył się tak, że chłopak położył głowę na jego ramieniu wtulając się w nagi tors, drażniąc jednocześnie swoim ciepłym oddechem.
Yukio musnął płatek ucha szatyna i szepnął gładząc drobne plecy:
- Mi też na tobie zależy.
Internat, pokój Akiego i Kenjiego, godzina 0755
Kenji od pół godziny przewracał się z boku na bok usiłując ignorować hałasy dobiegające z korytarza. Niestety nic z tego nie wychodziło. Otworzył w końcu oczy i ziewając przeciągnął się na łóżku. Usiadł, a jego wzrok zatrzymał się na leżącej w dość jednoznacznej pozycji parze. Przetarł oczy i podszedł cicho do twardo śpiących przyjaciół.
Głowa Akiego i jego prawa dłoń leżały na nagim, lekko unoszącym się i opadającym torsie Akiry, który lewą ręką obejmował go w pasie. Jednak najbardziej interesującym fragmentem była prawa noga blondyna wsunięta między uda dziewiętnastolatka i usytuowana tak, że przy najmniejszym ruchu Akirze musiało być niesamowicie przyjemnie.
Biało włosy miał ochotę wybuchnąć śmiechem na myśl, co będzie jak się obudzą. Na pewno nie zabraknie wrzasków i wyzwisk, nie wspominając już o oskarżeniach o molestowanie i wykorzystywanie seksualne. Pokręcił głową i po cichu wybrawszy świeże ciuchy, ubrał się. Postanowił zajść na stołówkę i przynieść wszystkim śniadanie do pokoju. Póki, co nie miał ochoty na więcej towarzystwa.
Dwadzieścia minut później wracał na górę obładowany tacami, na których było pełno bułek i dodatków do nich. Poza tym talerze, noże, kubki i dzbanek gorącej herbaty, który stał wyjątkowo niestabilnie. Kenji jednak nie zwrócił na to szczególnej uwagi. Stając przy drzwiach sypialni oparł kolano o ścianę i ustawił na nim tacę. Wolną ręką sięgnął do klamki. Jak można było się spodziewać ten gwałtowniejszy ruch sprawił, że wszystko co trzymał zatrzęsło się, a dzbanek przechyliwszy w bok „opluł” gorącą wodą brzuch i krocze piłkarza.
- Cholera – syknął z bólu wypuszczając z rąk wszystko, co trzymał. Znajdujące się na tacy rzeczy potłukły się zderzając z podłogą, a Kenji szybko pozbywał się mokrych i parzących ubrań. Zostając w samych bokserkach otworzył drzwi do pokoju i od razu poleciał do łazienki, w biegu ściągając bieliznę. Wskoczył szybko pod prysznic, żeby ochłodzić mocno zaczerwienione miejsca.
Internat, pokój Naokiego i Akiry, godzina 0833
Naoki zerwał się z łóżka słysząc niesamowity huk dobiegający zza drzwi prowadzących na korytarz.
- Zachciało się kretynom wygłupów – warknął i zarzuciwszy na siebie pierwsze lepsze spodnie i koszulę (nie zapinając jej) wyjrzał na korytarz chcąc zbesztać rozrabiaków. Jednakże to, co zobaczył zbiło go z tropu. Na zewnątrz nie było nikogo, a przed otwartymi na oścież drzwiami pokoju Kenjiego widniała niezwykła mozaika składająca się z jedzenia, tłuczonego szkła i ubrań – „Głupole, zachciało im się wydurniać od rana” – pomyślał i ruszył w stronę miejsca wypadku. Ledwo doszedł do „pułapki”, a z pomieszczenia dobiegł oburzony krzyk Akiego...
***
Internat, pokój Akiego i Kenjiego, godzina 0826
Do uszu Akiego dotarł dźwięk tłuczonego szkła z korytarza, następnie ciche syczenie już w pokoju i na końcu głośny trzask drzwi od łazienki. Poruszył się niespokojnie czując, jak wadzi kolanem o coś twardego. Usłyszał czyjś jęk tuż nad uchem. Przyjemne ciarki przeszły go po plecach. Otworzył zaspane oczy i spojrzał prosto na nagi tors. Zjechał wzrokiem niżej, żeby spojrzeć na swoją unieruchomioną nogę i wybrzuszenie w czyichś... mokrych bokserkach – „To wcale nie jest zabawne” – pomyślał panicznie i szybko zerknął do góry na twarz chłopaka, na którym leżał – „!!!”.
- AKIRA, TY ZBOCZEŃCU!!! – wrzasnął blondyn próbując wyplątać się z objęć granatowo włosego – PUSZCZAJ!!!
Akira gwałtownie wyrwany ze snu spojrzał prosto w oczy Akiego, który znieruchomiał. Na jego twarzy malowały się zdenerwowanie i... śliczny rumieniec.
Yoshizawa podniósł się do siadu wypuszczając chłopaka z objęć i zaczął się śmiać.
- Bardzo zabawne, zboku jeden! Wstydziłbyś się! Ja cię w akcie miłosierdzia przygarnąłem do łóżka, żebyś nie miał odcisków od spania na biurku, a ty jak mi dziękujesz?!
- Aki, uspokój się. Przecież nic się nie stało ^^. Ja nawet nie wiem, co robię u ciebie w łóżku ^^... a podziękowania? – w tym momencie wyszczerzył ząbki – Chyba ładnie ci podziękowałem ^^.
- Podziękowałeś... PODZIĘKOWAŁEŚ?! Ty mnie perfidnie wykorzystałeś, maniaku seksualny! Kto w ramach podziękowania posługuje się przyjaciółmi, żeby zrobić sobie dobrze?! No, kto?! – blondyn jeszcze nigdy nie był tak oburzony.
- Aki, ale ja nic ci nie zrobiłem – granatowo włosy nie mógł powstrzymać śmiechu – chyba... – cała ta sytuacja zaczęła go bawić. Prawdę mówiąc nie bardzo pamiętał, w jaki sposób znalazł się w łóżku przyjaciela, ale te przytulanki to naprawdę nic wielkiego. No dobra. Mógł jeszcze zrozumieć to, że siedemnastolatek zgorszył się tym, że Akira miał we śnie erekcję, ale to też normalne. W końcu to był przypadek... albo i nie... ?! Dziewiętnastolatek zaczął się zastanawiać nad tym, kiedy ostatni raz miał we śnie pełną erekcję – „Hm... wniosek końcowy? Przez sam sen nie przeżyłem tego od... półtora roku?! Nie! To musi być zbieg okoliczności. Spokojnie. Spokojnie. Jakie znowu spokojnie?! Aki mnie przez sen dotykał. On mi się śnił! Co to ma znaczyć?!” – bierna panika – „Weź się w garść idioto. Przecież nic strasznego się nie stało ^^. Od kiedy odrobina przyjemności we śnie jest zła?” – westchnął patrząc na zdjętego strachem blondyna – „Panikuje jakby znalazł się w jednym łóżku z facetem... yyy... fajnie. Ja jestem facetem -.-‘”.
Blondyn spojrzał z przerażeniem na Yoshizawę, który nagle przestał się śmiać przyjmując poważny wyraz twarzy.
- Boże – Aki załamał ręce – nie mów tylko, że coś sobie przypominasz... mój pierwszy raz miał być na trzeźwo i... na pewno nie z tobą – mało brakowało, żeby się nie rozpłakał.
- Żałujcie, że nie widzicie swoich min – Naoki stał w progu i śmiał się z kolegów, którzy słysząc znajomy głos odwrócili przerażone twarze w kierunku, z którego dochodził.
- Gdybyś nie obraził się w nocy na cały świat, to dzisiaj by tego nie było! – Aki wciąż był poruszony.
- Czego? – zapytał fioletowo włosy – Przecież nic nie zaszło... yyy... chyba, jak to powiedział niepewnym głosem Akira – sam odpowiedział na pytanie i aż kucnął ze śmiechu – ale nie martw się Aki... dwóch chłopaków nie może „wpaść”...
- Boże... uprawiałem przez sen seks z drugim śpiącym chłopakiem...
- Aki, głupolu. Czy ty siebie w ogóle słyszysz? ^^ Martwisz się o swoją cnotę jak o życie. Przecież nic się nie stało. Ty jesteś w piżamce, ja też nie jestem goły. Zresztą nawet nie wiem jak to się robi z chłopakiem ^^ - mówił spokojnym głosem Akira.
- Wdech i wydech. Wdech i wydech. Dobra. Koniec. A ty się do mnie zboczeńcu nie odzywaj – blondyn przyjął poważny wyraz twarzy, a Naoki niemal tarzał się ze śmiechu po podłodze.
- O matko! Będziecie teraz przeżywać, jak małe dzieci idące pierwszy raz do szkoły – granatowo włosy westchnął – a może powie mi ktoś, co to za kolorowa papka leży przed naszymi drzwiami i co tu się w ogóle stało?
„Jes! Trafiłem ^^” – pomyślał Akira widząc jak Naoki nagle staje się poważny, a i wyraz twarzy Akiego się zmienia.
- No, właściwie to ja miałem się was o to zapytać – powiedział Fumihira opierając się o ścianę.
W tym momencie z łazienki wyszedł Murata przewiązany ręcznikiem w pasie. Na jego brzuchu widoczna była ogromna, źle wyglądająca czerwona plama.
- Cześć chłopaki. Fajnie się spało? ^^ Ach... ten bajzel przed drzwiami to moja robota. Zaraz to posp... – Kenji nie skończył zdania ujrzawszy Naokiego.
Aki westchnął i szybko zebrawszy z krzesła ubrania swoje i Akiry, złapał granatowo włosego za rękę i pociągnął w stronę drzwi.
- Ach! Wiecie, strasznie z Akirą zgłodnieliśmy... chyba pójdziemy na śniadanie ^^ - powiedział blondyn z uśmiechem przyklejonym do twarzy i ciągnąc za sobą dziewiętnastolatka opuścił pomieszczenie.
Naoki usiadł na brzegu łóżka biało włosego. Kiedy zobaczył Kenjiego wychodzącego z toalety, miał ochotę wrócić do swojego pokoju, ale nogi jakoś odmówiły mu posłuszeństwa. No i ta dziwna rana na jego brzuchu. Fumihira chciał, chociaż spojrzeć na niego obojętnie, ale dzisiaj już nie umiał. Westchnął ciężko.
- Chciałeś mi coś powiedzieć?
Kenji spuścił głowę i oparł się plecami o drzwi od łazienki.
- Sam nie wiem, dlaczego to zrobiłem. Ale teraz strasznie tego żałuję. Sama skrucha i zwykłe „przepraszam” w tym wypadku nie wiele dadzą, a ja całkowicie zasłużyłem sobie na takie traktowanie, więc nie rozumiem, dlaczego jeszcze tu jesteś.
- Nigdy nie umiałem długo się obrażać ani złościć... w przeciwieństwie do ciebie. Poza tym każdy popełnia jakieś błędy. To był twój pierwszy, więc powiedzmy, że o nim zapomnę. Ale musisz wiedzieć dwie rzeczy.
Kenji był w szoku. Patrzył teraz jak zahipnotyzowany na Naokiego, po którego twarzy błąkał się podejrzany uśmiech – „Zapomni?” – pomyślał uradowany i poczuł jak zalewa go w środku fala przyjemnego ciepła.
- Jakie rzeczy? – zapytał po chwili.
- Po pierwsze, jeśli jeszcze raz zobaczę jak robisz z Tooru coś wykraczającego poza zwykłą, towarzyską rozmowę, to zamknę cię w tym pokoju na klucz. Jeśli jednak to nie poskutkuje, to pozwolę sobie użyć nieco drastyczniejszych środków profilaktycznych. A po drugie, chciałbym, żebyśmy oficjalnie byli razem – mówiąc to wstał i podszedł do Kenjiego z uśmiechem. Złapał go delikatnie za brodę zamykając otwarte z wrażenia usta – A teraz powiedz mi, co ci się stało? Skąd ta rana?
- Wylałem na siebie wrzątek – powiedział tylko i przytulił się do Naokiego – ale nie tylko brzuch ucierpiał... – zaśmiał się – jakoś przeżyję.
Fumihira odsunął od siebie chłopaka i spojrzał w zielone tęczówki pytającym wzrokiem.
- Nie no, daj spokój. Już jest okay.
- Wiesz, że kiedyś chciałem iść na medycynę?
- Z twoimi ambicjami? Domyślam się...
Naoki złapał Kenjiego za rękę i wciągnął do łazienki zamykając za nim drzwi.
- Spokojnie. Mówiłem już, że okłady mam za sobą...
- Otóż to. Ale musisz wiedzieć, że same okłady niewiele pomogą. Ściągaj ręcznik i wskakuj pod prysznic – rozkazał fioletowo włosy zdejmując swoje ubranie – No, co stoisz jak kołek? Chyba się lekarza nie wstydzisz? – uśmiechnął się.
- A od kiedy to lekarz rozbiera się przed pacjentem?
- Skoro terapia ma się odbyć pod prysznicem, to nie będę wchodził do kabiny w ciuchach, nie? – Fumihira był już nagi. Podszedł do zapatrzonego w siebie siedemnastolatka i ująwszy jego podbródek w dłoń, skubnął ustami jego dolną wargę. Drugą ręką zsunął z bioder chłopaka biały, puchaty materiał...
Internat, korytarz czwartego piętra, godzina 0849
Aki i Akira ubierali się na korytarzu w zabrane przez blondyna ciuszki.
- Myślisz, że się pogodzą? – zapytał Yoshizawa.
- Jasne ^^ w końcu Naoki nie wyszedł z pokoju, nie?
- No niby tak. A o czym z nim wczoraj tyle gadałeś?
- Aaa... nieważne ^^. To, co z tym śniadaniem? Idziemy?
- Myślałem, że to tylko wymówka.
- No, w pewnym sensie – powiedział blondyn uśmiechając się – zajrzymy po drodze do Harukiego?
- Gdyby schody były po drugiej stronie korytarza, to zrozumiałbym, że będzie nam po drodze.
- Przestań marudzić, może będą chcieli pójść z nami ^^.
- Widzę, że już ci przeszło – granatowo włosy zaśmiał się.
- Ekhem... nie myśl, że ci tak łatwo wybaczę to molestowanie.
- Ale ja ci nic nie zrobiłem!
- Mi nic, ale mną owszem – sprostował Aki.
- A ty nigdy nie miewasz snów erotycznych?
Blondyn poczuł jak pieką go policzki.
- Nnie – bąknął pod nosem zerkając w stronę okna.
- A widzisz. To ci powiem, że chłopcom czasem się zdarza przeżywać orgazm we śnie. To nie jest nic nienormalnego, a to, że akurat dzisiaj miałem taki sen, to zupełny przypadek – Akira usprawiedliwiał się kłamliwie – „Mhm... jasne. Ciekawe czy Aki by mi się śnił gdybym z nim nie spał” – westchnął.
Zatrzymali się przed pokojem Harukiego i otworzyli drzwi.
- Ty, a gdzie Haruki? – zapytał Akira widząc puste łóżko szatyna.
- No. Widzę, że jednak dali sobie radę sami ^^ - powiedział Aki wskazując przyjacielowi brodą drugie legowisko.
Yukio leżał do nich tyłem. Był do pasa okryty kołdrą, a jego gołe plecy obejmowały drobne dłonie.
Blondyn spojrzał na Akirę i zaczął chichotać widząc jego zaszokowaną minę.
- A ty jak zwykle niedomyślny ^^. Ech... nie patrz tak.
Zamknęli drzwi i skierowali się na klatkę schodową i w dół, wędrując na śniadanko.
- To może mi wyjaśnisz, o co chodzi i skąd wiesz, że oni...?
- To miała być nasza kolejna robota ^^. Swatanie Harukiego z Yukim. Ale teraz już nie będziemy potrzebni.
- Ale skąd wiedziałeś?
- Widziałem jak zachowuje się Haruki, od kiedy pojawił się Yukio. Przez cały rok mieszkałem z Kenjim, więc wiem jak wygląda zauroczenie drugą osobą ^^. Yukio z kolei był wyjątkowo opiekuńczy. Zawsze pomagał mu odrabiać lekcje, razem chodzili na stołówkę w tygodniu (zapominając o nas). Poza tym, pamiętasz wypad do kina? No właśnie. Nie dosyć, że to Yukio zorientował się, że Haruki zniknął, to jeszcze on go później znalazł i siedział przez całą noc w szpitalu. Cały czas się nim zajmuje i troszczy o niego. Mieszkają razem, więc z pewnością mogło się dziać i wiele innych rzeczy, które ich do siebie zbliżyły.
Akira zrobił smutną minkę.
- To, kim będziemy się teraz zajmować? K. i N. prawdopodobnie się godzą w tej chwili, a H. i Y. odkrywają kolejny etap swojej znajomości. Ja odpadam, bo nie mam, za kim latać. Miyoshi jest przecież zajęta. Zostajesz ty i Sayuri.
- Wybij to sobie z głowy. Ja chcę, żeby wszystko między mną a Sayu układało się powoli i po kolei. Obydwoje mamy spokojne natury, więc lepiej niczego nie przyspieszać.
- Ehe... ty i spokojna natura – granatowo włosy przytknął sobie palec wskazujący do oka – a widzisz tu kopulujące chomiki? Jak tak dalej pójdzie i wszystko zostawisz Matce Naturze, to skończy się to tak: Sayuri zostanie dziewczyną jakiegoś żelusiowatego strongmena, a ty będziesz usychał z tęsknoty w jakieś spelunce wlewając w siebie procenty i żałując, że nie wyznałeś jej zawczasu swoich prawdziwych uczuć.
- Wypluj te słowa!
- Dobra, już dobra. Nie złość się! Ale w takim razie, może zareklamujemy się na tablicy ogłoszeń? ^^
- Mhm. Pewnie. Znów rąbniesz taki plakacik, jak ostatnio Kenjiemu. Dziękuję, ale chyba nie mam ochoty.
- No wiesz? Już mam wizję jak go wykonać ^^. Potrzebny by był różowy brystol i kolorowe pisaki. No i jeszcze naklejki. Dużo naklejek. Najlepiej takich z kwiatuszkami i serduszkami ^^. Musi być słodko ^^. Na środku kartki napisałbym... hm...
- Jesteś nieszczęśliwie zakochany? Chciałbyś zbliżyć się do obiektu swoich westchnień? Nie czekaj, aż ukochana/-y cię dostrzeże! Zgłoś się już teraz do „Duetu Swatek”. Oni zawsze pomogą! <3 – Aki mówił to z ironią aczkolwiek delikatnym, damskim głosikiem.
- TAK! Dokładnie o to mi chodziło! ^^ - ucieszył się Akira.
Blondyn zdzielił go po głowie.
- Bałwan. Nic takiego nie będziemy robić.
Yoshizawa zrobił minę zbitego psiaka.
- Zapomnij.
***
Internat, łazienka należąca do pokoju Kenjiego i Akiego, godzina 0840
Kenji mruknął niezadowolony z faktu, że fioletowo włosy przerwał pocałunek.
- A to, co za mina? – zaśmiał się Naoki – Jazda pod prysznic.
Kenji westchnął i wszedł do kabiny. Prawda była taka, że miał nadzieję na coś więcej. Z drugiej jednak strony Naoki mógł chcieć ukarać go za ten nędzny, nocny wybryk. Odkręcił wodę, tak regulując kurkami, żeby była chłodna.
Fumihira syknął dołączając się do biało włosego.
- Co taka zimna?
- Od ciepłej mnie boli – oznajmił Kenji, a na jego twarzy zaczął pojawiać się dziwny uśmiech – „A gdyby tak...” – w jego głowie zarysował się interesujący plan. Tak. Wiedział, że być może Naoki nie miał teraz na to ochoty, ale... Tak! Miał dwa, a nawet trzy całkiem mocne argumenty na to, że może sobie pozwolić na „coś więcej”. W tym momencie poczuł na sobie dłonie dziewiętnastolatka, który wcierał w jego ochłodzone ciało płyn do kąpieli. Jego nozdrza zaczął drażnić przyjemny zapach jaśminu – „Jaśmin? Czy to nie jest przypadkiem żel Akiego?”- złapał nadgarstki Naokiego i spojrzał nań pożądliwie.
- Wiesz... jeśli jest ci zimno... mógłbym cię ogrzać.
Fumihira znowu się zaśmiał.
- Nie, dziękuję. Już się przyzwyczaiłem, a teraz grzecznie mnie puść – powiedział i wrócił do przerwanej czynności.
Kenjiego zaczęło irytować, że chłopak obchodzi się z nim jak pielęgniarka z pacjentem w szpitalu. Tak konkretnie i rzeczowo. Zero przyjemności. Zupełnie jakby odrabiał lekcje. Nie. Złe porównanie, bo Naoki odrabiając lekcje wydaje się bardziej zainteresowany i... czuły. O rany! On więcej uwagi poświęca przy przewracaniu kartek w książkach niż w tej chwili jemu! A byli sami w pokoju, łazience, ich nagie, mokre ciała dzieliły centymetry, a jednak sam, nie mógł nic zrobić – „Najpierw mnie rozpala niemalże do czerwoności, żeby po chwili ostudzić cały zapał... GRRR... A mogło być tak przyjemnie” – westchnął.
Dziesięć minut później...
Obydwoje wyszli z łazienki z powrotem ubierając ciuszki.
- No, to ja lecę. Zdążę chyba na trzecią lekcyjną – powiedział Naoki.
- Mhm – mruknął Kenji, a fioletowo włosy wyszedł z jego sypialni z lekko widocznym, triumfalnym uśmieszkiem. Kenji zdał sobie sprawę, że ten prysznic, był naprawdę, ale to naprawdę zimny. Naoki specjalnie na początku go pobudził, żeby później ukarać. Ukarać w sposób wyjątkowo bolesny. Jednak nie mógł mieć mu tego za złe. Fakt faktem Naoki wybaczył mu i obiecał, że zapomni o Tooru. Z rezygnacją malującą się na twarzy wyszedł na korytarz. Miał teraz całkiem sporo roboty. Trzeba było posprzątać tą „mozaikę”, która częściowo zdążyła przyschnąć do podłogi.
Internat, stołówka, godzina 900
Akira i Aki siedzieli na swoich stałych miejscach jedząc w milczeniu kanapki.
Blondyn rozglądał się po pomieszczeniu cały czas wracając wzrokiem do drzwi. W końcu pojawiła się w nich osoba, na którą czekał. Jednak na jej widok zakrztusił się.
- Hej! Aki, co jest?! – Akira szybko pochylił się nad stołem i zaczął klepać przyjaciela po plecach.
Kiedy siedemnastolatek w miarę się uspokoił, dosiadły się do nich Miyoshi i Sayuri. Obydwie uśmiechnięte i rozgadane, ale po niewiarygodnie pokaźnych rozmiarów sińcach pod oczami widać było, że nie spały długo.
- Cześć – granatowo włosy uśmiechnął się do koleżanek – czyżbyście miały ciężką noc? ^^
- Ciężką? Nie, raczej nie ^^ - odpowiedziała ruda – Było całkiem przyjemnie ^^ Fakt faktem szkoda, że nie dotrwałyśmy do rana z wami, ale chłopcy ze 128 zaprosili nas do siebie, więc nie było nudno ^^
- A co robiłyście? – zapytał Aki z jakąś dziwną nutą w głosie.
- Grałyśmy ^^ - tym razem odezwała się Sayuri, przy czym zarumieniła się mocno.
- Nie mów, że namówiłyście tych typków na Prawdę i wyzwanie – Akira zaczął się śmiać.
- Owszem ^^ - Miyoshi promieniowała szczęściem.
Aki mimowolnie zbladł. Po jego głowie chodziły teraz dziwne równania – „1. Sayuri + Miyoshi = niebezpieczeństwo. 2. Sayuri + Miyoshi + chłopacy ze 128 = ogromne niebezpieczeństwo. 3. Sayuri + Miyoshi + chłopacy ze 128 + Prawda i wyzwanie = moje samobójstwo”.
- Aki? Aki? – fioletowo włosa próbowała wyrwać przyjaciela z zamyślenia – Coś się stało? Źle się czujesz? Strasznie zbladłeś.
- Nie. Nic. Coś mi śniadanko nie służy – chciał się uśmiechnąć, ale jedyne, co mu wyszło, to jakiś dziwny grymas. Wstał od stołu twierdząc, że musi do toalety. W rzeczywistości jednak po opuszczeniu stołówki od razu skierował się na schody i do swojego pokoju.
Na korytarzu czwartego piętra Kenji kończył szorować posadzkę, kiedy zobaczył wracającego samotnie współlokatora. Zdziwił się widząc, że blondyn jest smutny.
- Hej, Aki. Co się stało? – zapytał podnosząc się z podłogi. Wszedł razem z kolegą do pokoju.
- Poza tym, że Sayuri grała w nocy w prawdę i wyzwanie z chłopakami ze 128, a dzisiaj na stołówce towarzyszył jej jeden z nich, to nic – odpowiedział sucho blondyn.
- No dobra, ale co w tym strasznego. Przecież my też graliśmy w to z nimi.
- Co w tym strasznego? Hm... Po pierwsze poszły do 128. Do chłopaków z trzeciej klasy. Po drugie prawda i wyzwanie to dość perwersyjna gra. Dałbym sobie uciąć ręce, że Sayuri pod pretekstem zabawy była całowana, a może i obmacywana przez tych typów. Po trzecie widziałem, jak jeden z nich się do niej dziś rano wyjątkowo przystawiał. Gdyby nie Akira, ten widok sprawiłby, że zszedłbym ze świata. Po czwarte Akira powiedział mi rano, po przestudiowaniu i przeanalizowaniu wszystkich par, które udało się nam szczęśliwie połączyć albo i nie do końca, że zostaję ja, prowadzący żywot szczęśliwego kawalera, nieszczęśliwie zakochanego miłością platoniczną oraz że jak dalej będę traktował Sayuri tylko i wyłącznie jak przyjaciółkę, to znajdzie sobie prawdziwych adoratorów. I masz! Znaleźli się...
- Czyli nici z korzystania dzisiaj z twoich pomysłów – powiedział Kenji – w każdym razie nie powiesz mi chyba, że ty, TY, który jesteś źródłem wiedzy o wszelkiego rodzaju sposobach na podryw oraz guru wszystkich, którzy są zakochani, masz zamiar poddać się bez walki. Sam mnie beształeś i przywracałeś do pionu, kiedy nawalałem, albo zachowywałem się jak idiota. Tymczasem sam nie umiesz zastosować się do swoich porad i przede wszystkim poglądów.
Oczy Akiego mimowolnie przybrały rozmiar piłeczek tenisowych.
- Przestań wywalać gały, kretynie. Chciałeś, żeby ci coś doradzić, to masz! Wiem, że nie jestem specem od spraw sercowych w przeciwieństwie do ciebie, ale powiedziałem, co mogłem.
- Właśnie dlatego jestem w szoku.
Kenji westchnął.
- Dobra, w takim razie, co masz zamiar zrobić?
- Poprawić się?
- Idiota. Masz walczyć o miłość!
- Przepraszam Kenji, ale w twoich ustach jakoś dziwnie... komicznie to brzmi.
- Świetnie! Krytykuj mnie jeszcze, a przekonasz się, że Akira miał rację.
- Czy wyście się zmówili?
- Tak. Telepatycznie.
- To wcale nie jest zabawne.
- Wiesz, a może tobie tak naprawdę nie zależy na Sayuri. Bulwersujesz się tylko dla zasady.
- O czym ty mówisz?
- No właściwie to sam nie do końca się rozumiem.
- Fakt. Za bardzo się wczułeś.
- No nie mogę. Jeszcze jeden komentarz w tym stylu i przestanę się odzywać.
- Daj spokój. Ja i tak jestem w szoku, że się w ogóle odzywasz.
- Przegiąłeś – warknął Kenji i rzucił się w kierunku leżącego na łóżku Akiego.
Blondyn przeraźliwie piszczał i śmiał się, kiedy przyjaciel zaczął go gilgotać.
Kiedy Kenji przestał, położył się obok kolegi, aby uspokoić oddech.
- Wiesz... tak naprawdę wcale nie uważam, że ta rozmowa była bez sensu – uśmiechnął się Aki patrząc w sufit – i przyznam, że uświadomiłeś mi jedną rzecz ^^.
Murata spojrzał na znajdującego się obok chłopaka ze zdziwieniem. Takie rozmowy zdarzały im się niesamowicie rzadko. No, to była właściwie trzecia, jeśli miałby policzyć te z pierwszej klasy. Jednak zawsze, to Aki jemu pomagał, a nie na odwrót. Tymczasem proszę bardzo. Kenji sam się sobie dziwił, że umiał w ten sposób doradzić.
- W sumie rozumiem, co miałeś na myśli mówiąc, że obrażam się i złoszczę tylko dla zasady.
- A oświecisz mnie? Jak już wspomniałem, nie myślałem wtedy o niczym konkretnym. Wiesz, to mi się wydało takie wzniosłe, że doszedłem do wniosku, że będzie ładnie się komponować z poprzednim zdaniem.
Aki nie zdążył odpowiedzieć, bo w tym momencie do ich sypialni wpadł Akira.
- AKI! No wiesz?! Jesteś bez serca! – granatowo włosy mówił to niemal płaczliwym głosem.
Blondyn zerwał się z łóżka.
- Co się stało?!
- W nocy było nam tak dobrze, a teraz już mnie zdradzasz – granatowo włosy powiedziawszy to zupełnie poważnie, wybuchł po chwili śmiechem.
Kenji zawtórował przyjacielowi, a Aki zrobił się czerwony na twarzy.
- Bardzo śmieszne, ale w nocy to tylko tobie było dobrze – prychnął blondyn.
Akira w jednej chwili stał się spokojny. Wiedział jak dopiec siedemnastolatkowi. A poza tym musiał przyznać, że Aki wyjątkowo ładnie się rumieni. Ładniej nawet od dziewczyn, które znał. Tak, więc wprowadzanie go w zakłopotanie poza satysfakcją sprawiało mu teraz przyjemność.
- No wiesz. Myślałem, że i tobie jest miło. Samo wspomnienie twoich jęków i pomrukiwań doprowadza mnie do obłędu.
Aki zesztywniał z przerażeniem na twarzy. Wiedział, że powaga u Akiry nie oznacza nic dobrego. Nie wiedział jednak, że Akira specjalnie się tak zachowuje.
- Żartuję głupolu ^^.
- Skretyniały erotoman!
- Urocza blondynka ^^
Teraz to już Sumikichi był wściekły nie na żarty. Nie dosyć, że Akira go wykorzystał, to jeszcze nabija się z niego wykorzystując jego lęki.
Kenjiemu niezwykle odpowiadały żarty Akiry, ale musiał go przystopować. Miał bowiem jedną prośbę do swojego współlokatora, ale widział, że jeśli zły humor nie opuści Akiego, to nie będzie mógł liczyć na jego pomoc.
- Dobra. Koniec tych żarcików – powiedział opanowawszy się nieco Murata – Akira wybacz na razie, ale przerwałeś nam bardzo ważną rozmowę. Opuść więc teraz to pomieszczenie i nie wracaj przez najbliższą godzinę.
- Chyba żartujesz! Poważna rozmowa beze mnie?
Kenji obdarzył przyjaciela jednym ze swoich spojrzeń z kategorii „mordercze”, po czym Akira wycofał się grzecznie z sypialni zamykając cichutko za sobą drzwi.
- No ^^, a teraz panie Swatko proszę o pomoc.
Blondyn spojrzał na Kenjiego z niedowierzaniem.
- Cco?
- To, co słyszałeś ^^.
- Kenji, ale ty nigdy nie prosiłeś mnie o porady. Wręcz przeciwnie, jeszcze parę godzin temu wygarnąłeś mi, że...
- Aki, zapomnij o tamtym. Wiesz przecież, że kiedy jestem nie w sosie dogaduję wszystkim. To, co? Pomożesz? Prooszę – biało włosy zrobił maślane oczka.
- Okay ^^, w końcu muszę się odwdzięczyć za podanie mi solidnego materiału do przemyśleń związanych z moją miłosną egzystencją.
- W takim razie podrzuć mi jakiś genialny pomysł na temat: Jak ugłaskać Naokiego, żeby przekonał się, że naprawdę mi na nim zależy?
- To jeszcze się nie pogodziliście?
- No... pogodziliśmy, ale Naoki jest trochę chłodny w stosunku do mnie. Wiesz. Ja to całkowicie rozumiem. Zasłużyłem na to, ale... chciałbym zrobić coś, co by go zaskoczyło. Co by mu sprawiło przyjemność i jednocześnie zrozumiałby, że...
- Czekaj ^^ wiem. Wiem, o co się rozchodzi ^^ i chyba mam już pewien pomysł. Co powiesz na...
Ponad godzinę później Kenji opuścił internat.
Internat, pokój Harukiego i Yukiego, godzina 1258
Haruki obudził się i ziewnął przeciągając leniwie. Zorientował się, że jest sam w łóżku. Właściwie nie tylko w łóżku. Yukiego nie było w pokoju. Szatyn nakrył się jednak kołdrą i wtulił w poduszkę Yukiego wdychając jego zapach. Przymknął oczy i zaczął wspominać jego pocałunki. Były takie delikatne i pełne czułości. Zupełnie jakby brunet się bał, że go skrzywdzi. Wciąż pamiętał smak jego ust i ich miękkość. Uśmiechnął się przypominając sobie jego reakcję na swoje wyznanie i zdał sobie równocześnie sprawę z tego, że gdyby nic nie powiedział, mógłby teraz tego żałować – „Czasem jednak warto pozwolić sobie na uniesienie” – pomyślał.
W tym momencie drzwi ich sypialni otworzyły się, a do środka wszedł nie kto inny jak Yukio.
- Dzień dobry, królewno – Taguchi uśmiechnął się widząc, jak szatyn ściska jego poduszkę, a po usłyszeniu powitania siada na łóżku z małym oburzeniem na twarzy.
- Jaka znów królewno. Jestem stu procentowym chłopakiem!
- Zdaję sobie z tego sprawę, ale to nie zmienia faktu, że każdego ranka z tymi roztrzepanymi włoskami i zaspanymi oczkami nie wyglądasz jak królewna – Yukio podszedł do łóżka, a talerz z bułkami, który przyniósł, postawił na szafce nocnej.
- Wiesz, że to nienormalne przyglądać się chłopakom, kiedy śpią?!
- Wiesz, że to nienormalne myśleć o chłopakach i ich pocałunkach?
Haruki zarumienił się po czubki uszu. Mimo, że bruneta nie było z nim w pokoju, przejrzał go na wylot.
- Widzę, że obydwoje nie jesteśmy normalni – Yukio usiadł koło siedemnastolatka patrząc mu w oczy. Pogłaskał go po policzku zbliżając jednocześnie swoją twarz do jego. Haruki zamknął oczy, a Yukio uśmiechnął się lekko.
Szatyn przy każdym jego dotyku stawał się zupełnie bezbronny. Otwarcie czerpał przyjemność z każdego zbliżenia. Był taki niewinny i... teraz był już tego pewny... teraz Haruki był jego.
Yukio pocałował szatyna, który od razu pozwolił mu smakować swojego wnętrza i penetrować najintymniejszą część swojego ciała. Ich języki połączył taniec namiętności, a ciała splotły się ciasno lądując na miękkim posłaniu…
***
Internat, pokój Harukiego i Yukiego, godzina 1307
Haruki nie wiedział, dlaczego, ale był niesamowicie spragniony dotyku. Dotyku Yukiego. Nie rozumiał, co się z nim dzieje. Czuł jedynie jak wszystko zaczyna się w nim wzburzać. Mógłby to porównać do chwili, która następuje przed erupcją wulkanu. Niesamowite. Z każdą sekundą gorąco rozchodziło się po jego ciele rozpoczynając swoją wędrówkę od podbrzusza. Objął ciaśniej szyję dziewiętnastolatka wpijając się mocniej w jego usta. Delikatność Yukiego była niesamowicie podniecająca, ale Haruki potrzebował teraz czegoś więcej.
Taguchi otworzył oczy patrząc na leżącego pod sobą chłopaka, który całkowicie się w nim zatracał. Reakcje tego drobnego ciałka na jego obecność coraz bardziej się nasilały. Zupełnie jakby prosiło o więcej pieszczot. Brunet nie przerywając pocałunku zjechał prawą ręką po torsie siedemnastolatka, żeby wsunąć ją pod koszulę. Kiedy dotknął rozpalonej skóry z ust Harukiego wydobył się cichy, stłumiony jęk. Dłoń Yukiego masując brzuch chłopaka wędrowała tym razem w górę. Natknąwszy się na sutek, zaczął się nim delikatnie bawić.
Szatyn wypuściwszy z objęć swojego współlokatora lekko go od siebie odepchnął ściągając z niego jednocześnie koszulę.
- Nie dotykaj mnie teraz. Proszę – szepnął Haruki czując jak policzki zaczynają go piec.
Yukio został w tej chwili całkowicie zbity z tropu. Kilka minut temu chłopak sam prosił o więcej, żeby teraz...
Siedemnastolatek działał zupełnie instynktownie. Nigdy nie był tak blisko z drugą osobą, więc z początku jego działania były niepewne. Nie chciał jednak być całkowicie bierny. Yukio sprawiał mu tyle przyjemności, że chciał mu się odwdzięczyć. Brunet w tej chwili siedział na kolanach. Haruki schyliwszy głowę, żeby ukryć rumieńce rozsunął mu lekko nogi, siadając w jego rozkroku. Dłonie, które przed chwilą opierał na udach dziewiętnastolatka sunęły w stronę bioder, a następnie po brzuchu badając dotykiem wszystkie wypukłości. Tors Yukiego był wyjątkowo ładnie rozbudowany, a mięśnie rysujące się pod skórą były owocem kilkuletniej nauki sztuk walki oraz uprawiania innych sportów.
Taguchi na początku zaszokowany zachowaniem partnera, teraz patrzył z uśmiechem na jego poczynania. Zdawał sobie sprawę, że to jego pierwsze zbliżenie.
Szatyn dotknął jego sutka palcami, a czując jak pieszczony obiekt twardnieje zabrał dłoń i zaczął mu się z zainteresowaniem przyglądać. Uśmiechając się pod nosem nachylił się nad drugim i lekko musnął go ustami, żeby po chwili zacząć delikatnie ssać.
Yukio westchnął mimowolnie, a Haruki odsunął się od niego zerkając w szare tęczówki. Po chwili wrócił jednak do pieszczenia skóry dziewiętnastolatka i poznawania jego reakcji, co musiał przyznać sprawiało niesamowitą przyjemność. Teraz obdarowywał muśnięciami jego żebra, mostek, obojczyki, szyję i podbródek docierając powoli do ust, które czekały na niego z utęsknieniem. Brunet pozwolił młodszemu badać swoje wnętrze i wedle jego życzenia nie dotykał go. Dłonie Harukiego błądziły jednak po ciele dziewiętnastolatka, żeby zatrzymać się przy pasku jego spodni. Wsunął za niego dwa palce prawej ręki i przejechał nimi od prawego do lewego boku wywołując przyjemne dreszcze przechodzące przez ciało Yukiego. Znowu się uśmiechnął spoglądając w jego oczy. Dalej się już nie posunął. Poczuł bowiem, że sam jest bardzo pobudzony.
Yukio jakby mogąc czytać w myślach siedemnastolatka spojrzał na jego krok.
Szatyn zarumienił się mocno i naciągnął na obserwowane miejsce (nie) swoją, za dużą koszulę.
Yukio złapał go delikatnie za nadgarstki.
- Teraz moja kolej – powiedział uśmiechając się – i nie bój się. Jeśli nie będziesz czegoś chciał, to powiedz. Wtedy przestanę – puścił jego ręce i z powrotem położył na pościeli. Klatka piersiowa szatyna unosiła się i opadała nierównomiernie. Yukio klęknąwszy nad nim, podwinął czarną koszulę smakując czubkiem języka jego jedwabnej skóry. Powoli, bardzo powoli zaczął zsuwać z Harukiego bieliznę. Po chwili jego oczom ukazała się jego stojąca męskość. Uśmiechnął się, kiedy szatyn zasłonił twarz rękami.
- Haruki?
- Hm?
- Czy możesz spojrzeć mi w oczy? – Yukio cały czas uśmiechał się.
Siedemnastolatek gwałtownie potrząsnął głową.
- Nie musisz się mnie wstydzić – powiedział Taguchi, po czym pocałował czubek jego erekcji.
Haruki był już całkowicie rozpalony. Jęknął cichutko czując drobny pocałunek i odsłonił oczy, patrząc niepewnie w wesołe, szare tęczówki.
Yukio objął ustami członka szatyna pieszcząc go językiem. Po chwili zaczął powoli poruszać głową w górę i w dół, a dłońmi masował mu wewnętrzną stronę ud, co jakiś czas przesuwając palcami wzdłuż pachwin. Westchnienia i jęki siedemnastolatka stawały się coraz głośniejsze, a jego oddech cięższy. Im bliżej był spełnienia tym mocniej zaciskał dłonie na pościeli.
- Yukio – sapnął szatyn, a starszy chłopak nie przerywając pieszczot spojrzał pytająco – przestań... ja... zaraz... – nie skończył zdania szczytując w ustach dziewiętnastolatka.
Taguchi połknął wszystko i odsunął się od jego krocza. Oblizując usta, położył się obok Harukiego narzucając na niego kołdrę.
- Słodki jesteś – szepnął mu do ucha uśmiechając się.
Szatyn spłonął rumieńcem.
- Ja... ja...
- No tak! Przyniosłem ci śniadanie i zupełnie o nim zapomniałem – powiedział brunet już normalnym głosem sięgając po talerz z kanapkami stojący na szafce nocnej – wcinaj, a ja pójdę się wykąpać – podając chłopakowi posiłek pocałował go w policzek i wstał z łóżka udając się do łazienki.
Internat, korytarz czwartego piętra, godzina 1333
„Mam nadzieję, że już wstali. Może, chociaż oni będą mieli ochotę iść na miasto” – myślał Akira idąc na drugi koniec korytarza. Chciał iść do centrum, ale samemu nie bardzo mu się to widziało. Naoki poszedł na lekcje – „Kujon jeden” – Kenji zniknął jakieś półtorej godziny temu i jeszcze się nie pojawił, Aki leży w łóżku i rozmyśla – „Dziwne, że go tak nagle naszło” – dziewczyny też są zajęte, prawdopodobnie zacieśniają więzi z nowo poznanymi samcami – „Niewdzięcznice. Zupełnie jakbyśmy im nie starczali” – zostają tylko Haruki i Yukio – „Może się nade mną zlitują” – pomyślał zatrzymując się gwałtownie. Od drzwi do pokoju szatyna dzieliło go kilka kroków, ale odgłosy dochodzące ze środka sprawiły, że nie był w stanie się ruszyć. Potrząsnął głową jakby to miało sprawić, że te niesamowite jęki znikną, ale nic z tego nie wyszło. Szybko odwrócił się w kierunku, z którego przyszedł i ruszył spokojnie z powrotem. Zupełnie tak, jakby nic się nie stało. Fakt faktem umiał panować nad emocjami i teraz, mimo że w środku wszystko się w nim gotowało zachował normalny wyraz twarzy – „W końcu nikt z obecnych na korytarzu nie musi wiedzieć, co tam się dzieje...”.
Internat, pokój Kenjiego i Akiego, godzina 1342
Po dość długich przemyśleniach odbywających się w całkowitej ciszy i spokoju... no dobra, może nie całkowitych, bo słychać było ludzi kręcących się po korytarzu, Aki usiadł na łóżku z triumfalnym uśmiechem na twarzy. Końcowy wniosek, do jakiego doszedł poprzez zadawanie sobie pytań i odpowiadanie na nie całkowicie go zadowalał. A chodziło o to, że tak naprawdę to wcale nie kocha Sayuri. Wszystkie uczucia, którymi ją darzy, po dodaniu do siebie składają się w jedno, główne słowo. A mianowicie PRZYJAŹŃ. Była to, co prawda nieco silniejsza więź niż z Kenjim czy Naokim, ale była to jedynie przyjaźń.
Blondyn wstał i przeciągnął się.
W tym momencie do pokoju wszedł Akira.
- No! Skończyłeś już myśleć? – zapytał zamykając za sobą drzwi.
- Taak ^^ widzę, że strasznie się wynudziłeś i... rozemocjonowałeś ^^
- Fakt.
- A co tak bardzo wstrząsnęło twoją słabą psychiką?
- Ja słaby psychicznie? Ja? A kto dziś rano...
- Dobra, nie kończ. Powiedz tylko, co się stało, bo ja też mam ci coś do powiedzenia – Aki usiadł z powrotem na łóżku.
- Eee... hm... no więc...
Jedna z brwi blondyna uniosła się do góry.
- Słyszałem jęki.
- I to było takie straszne? – Aki spojrzał na niego z politowaniem.
- No cóż... nie żeby były straszne, ale dochodziły z pokoju Harukiego.
- O kurczę! – wyrwało się siedemnastolatkowi.
- No właśnie. Kurczę. Widać daleko już zaszli – westchnął granatowo włosy – nie to, co my.
Sumikichi zesztywniał.
- Wypraszam sobie – warknął.
- I kto tu jest erotomanem? Hę? Miałem na myśli to, że i Kenji jest szczęśliwy i Harukiemu zaczyna się układać, tylko my nie mamy dziewczyn. Chociaż ty mógłbyś mieć Sayuri...
- Nie jestem zboczony w przeciwieństwie do ciebie, a jeśli chcesz, żeby ludzie rozumieli, co do nich mówisz, to nie gadaj szyframi i układaj całe zdania, a nie tylko fragmenty. A co do mojej samotności, to właśnie doszedłem do wniosku, że jestem z niej dumny ^^. Po prostu widać, że nie potrzebuję do szczęścia już niczego więcej.
- Mhm... jasne. Teraz tak mówisz, ale jak tylko pójdziesz do szkoły, to znów będziesz latał za spódniczkami.
- Owszem, ale nie po to, żeby tak jak ty, omamiać je i okręcać sobie wokół palca, ale po to, żeby z nimi porozmawiać i...
- Tylko winny się tłumaczy.
- Już ty nie bądź taki mądry... nie, pomyłka. Nie udawaj, że jesteś mądry.
- Przy tobie nie muszę.
- Wrrrr... normalnie nie używam przemocy, ale...
- Warczysz jak traktor. Daruj sobie Aki i przejdź do rzeczy. Chciałeś mi chyba coś powiedzieć? ^^
Blondyn westchnął – „Niby taki tępy, ale przegadać się go nie da... -.-‘” – pomyślał.
- Taa. Masz bojowe zadanie. Jak tylko Naoki wróci ze szkoły, musisz się nim zająć.
- Ja? Z tym to chyba do Kenjiego powinieneś się zgłosić.
- Nie. Bo widzisz, Kenji chce mu zrobić niespodziankę, a my musimy w tym pomóc ^^.
- To, dlaczego ty się nie zajmiesz Naokim?
- Ponieważ: a) ja opracowałem dla niego plan działania; b) jesteśmy „duetem swatek”, a ty dziś rano narzekałeś na brak roboty; c) mieszkasz z Naokim i łatwiej będzie ci wymyślić coś, co go zajmie do pół do dziewiątej ^^
- O rany! Aż tyle czasu?
- Mhm ^^
Akira przewrócił oczami.
- Niech będzie. W końcu, czego nie robi się dla przyjaciół?
- No i to rozumiem ^^. Ach! Żebym nie zapomniał. Śpisz dzisiaj ze mną, ale nic nie mów o tym Naokiemu.
- Znów w jednym łóżeczku? ^^
- Po moim trupie, zboczeńcu.
- A może jednak? ^^
Gdyby Aki umiał zabijać wzrokiem, to jego przyjaciel leżałby już martwy.
***
Aki siedział samotnie przy stole grzebiąc widelcem w talerzu. Dzisiaj na obiad były mielone, papka ziemniaczana i rozgotowana marchewka. Danie, którego nie lubił. No, gdyby jeszcze ugotowali dziś jakąś porządną zupę, to by się najadł, ale nie... dziś akurat musieli przygotować jarzynową. Zupę, jeśli tak to coś można było nazwać, w której łyżka potrafiła samodzielnie stać.
Blondyn westchnął rozglądając się po pomieszczeniu, a jego wzrok zatrzymał się na Harukim. Pomachał koledze na powitanie i przywołał gestem do stolika.
Kilka minut później szatyn dołączył do przyjaciela niosąc sobie tackę z obiadem.
- Raany, mogli chociaż zupkę dziś jakąś normalną podać – jęczał Haruki siadając na swoim stałym miejscu.
- Ano mogli – uśmiechnął się Aki – wyspałeś się dzisiaj?
- Taak – odpowiedział chłopak wykonując sekcję kotleta.
- A wiesz może, kto z naszego piętra źle się dzisiaj czuł? – blondyn przyjął poważny wyraz twarzy.
- Skąd mam wiedzieć? Czy coś się stało?
- No Akira przyszedł dziś po południu do mnie zmartwiony, że ktoś na naszym piętrze strasznie cierpi. Żałuj, że nie słyszałeś tych jęków. Roznosiły się ponoć po całym korytarzu.
Haruki spłonął rumieńcem i zakrył szybko twarz rękami, a Aki mimo tego, że niesamowicie chciało mu się śmiać powstrzymywał się przygryzając mocno dolną wargę.
- Wiesz – szatyn ściszył głos – ja... chyba jednak wiem, o co chodzi.
- O co? – Sumikichi nie musiał udawać zaciekawienia.
- Bo... – Haruki westchnął – to nie było tak, jak myślicie... to znaczy... nie mów o tym Akirze... ani Kenjiemu ani Naokiemu... – w tym momencie odkrył twarz, na której pojawiły się czerwone wypieki – Yukio... ja... no... rozumiesz?
- Co mam rozumieć? – Aki przyjął mało inteligentny wyraz twarzy.
- Widzisz... w nocy, to znaczy kiedy już wszyscy rozeszliśmy się po grze długo rozmawiałem z Yukim... ja... zrozumiałem wtedy, że... że coś do niego czuję... coś... pamiętasz jak opowiadałeś mi o tym co łączy Naokiego i Kenjiego?
Aki pokiwał głową.
- No właśnie. I ja wtedy to poczułem. Zrozumiałem i... powiedziałem mu o tym. Wiem, że to głupota, że nie powinienem tego robić, ale... ale on mnie wtedy pocałował. Aki... wiesz... ja kocham jego usta. Kocham jego spojrzenie i jego dotyk. Bałem się. Bałem, ale Yukio jest taki czuły...
Blondyn uśmiechnął się.
- No! Nie wyobrażasz sobie jak się cieszę ^^. Chociaż pozbawiłeś mnie i Akirę roboty ^^.
- Cco?
- Powiedzmy, że gdyby nie stało się to, co się stało, to prawdopodobnie od jutra rozpocząłbym potajemną akcję o kryptonimie H. + Y. ^^
Haruki zaczął się śmiać.
- Dzięki Aki.
Internat, pokój Naokiego i Akiry, godzina 2023
Biało włosy z westchnieniem zadowolenia opadł na podłogę. Właśnie skończył przygotowywać niespodziankę dla Naokiego, a raczej jej część. Efekt końcowy wyglądał niesamowicie. Fakt faktem kompletnie nie pasowało to do jego narwanego charakteru, ale człowiek dla ukochanej osoby jest w stanie i góry przenosić. Siedział teraz na podłodze oparty plecami o łóżko Akiry i czekał.
Minęło dziesięć minut. Piętnaście. Dwadzieścia. Pół godziny. Czterdzieści minut... a Murata bez słowa czekał.
W końcu drzwi się otworzyły, a do środka wszedł swoim spokojnym krokiem wysoki chłopak.
Naoki zatrzymał się nagle czując przyjemny, różany zapach. Ogarnął spojrzeniem pomieszczenie zatrzymując wzrok na siedzącym siedemnastolatku. Gdyby nie drobne świeczki rozstawione po całej sypialni, to byłoby zupełnie ciemno. Okno zostało zasłonięte żaluzjami. Łóżka idealnie pościelone, a na posłaniu Naokiego leżała krwiście czerwona róża.
Fioletowo włosy stał przy drzwiach z wyraźnym szokiem malującym się na twarzy. Nigdy by się nie spodziewał czegoś takiego po hałaśliwym, wrednym, złośliwym, w pewnym sensie groźnym i bezczelnym siedemnastolatku, w którym się zakochał.
Kenji widząc, że pierwsza część genialnego planu odniosła oczekiwany sukces, postanowił przystąpić do części drugiej. Wstał z podłogi i biorąc z biurka czarną, aksamitną chustę podszedł do Fumihiry.
- Od tej chwili masz nic nie mówić ani nie robić dopóki ci nie pozwolę – Kenji mówił stanowczym głosem zawiązując jednocześnie oczy starszemu chłopakowi, który wciąż nie mógł pojąć, o co tu chodzi.
Murata przekręcił klucz w zamku i zaprowadził Naokiego do łóżka. Kiedy zaczął go rozbierać, fioletowo włosy zaprotestował.
- Co ty wyprawiasz, Kenji?
Siedemnastolatek westchnął.
- Masz się nie odzywać. Nie wydaje mi się, żebym ci pozwolił.
- Powiedz mi chociaż, o co tu chodzi?
- O to, że masz się całkowicie odprężyć i kompletnie nic nie robić. Jasne? A teraz zacznij się stosować do moich poleceń.
Od tego momentu zapanowała grobowa cisza. Przerywana jedynie odgłosem rozpinanych rozporków i zsuwanych z ciał ubrań. Kiedy Naoki był całkowicie goły, biało włosy pomógł mu położyć się na łóżku, na brzuchu. Po czym sam rozebrawszy się do naga, usiadł w rozkroku na jego pośladkach.
Kenji sięgnął po stojący na szafce nocnej jaśminowy olejek i wtarłszy go sobie w ręce rozpoczął kolejny etap dzisiejszej niespodzianki. Położył dłonie na ramionach dziewiętnastolatka delikatnie je ugniatając. Przesuwał nimi później po łopatkach, kręgosłupie i karku leżącego pod nim chłopaka wykonując różnego rodzaju ruchy, a także uciskając jego plecy z różnym natężeniem. Wszystkie czynności robił spokojnie i z ogromnym zapamiętaniem, wcierając jednocześnie olejek w jego ciało. Kiedy skończył zajmować się plecami Naokiego, zsunął się z niego i zaczął masować niższe partie ciała. Pośladki, uda, łydki i na końcu stopy. Każdej części ciała poświęcał tyle samo uwagi.
Skończywszy z tyłem, odwrócił fioletowo włosego na plecy. Widział delikatny uśmiech na jego twarzy. Cały czas miał zasłonięte oczy, więc wszystkie zmysły poza wzrokiem miał wyostrzone. Teraz zajął się masażem twarzy dziewiętnastolatka. Okrężnymi ruchami gładził jego policzki, kciukiem usta, brodę i uszy. Nabrał ponownie na dłonie olejku i przejechał nimi od szyi w dół. Wcierał pachnący jaśminem płyn w nagie ramiona, klatkę piersiową, brzuch i podbrzusze, masując je przy okazji. Omijając krocze całą swoją uwagę ponownie poświęcił długim, lekko umięśnionym nogom.
Minuty mijały, a powietrze w pokoju i napięcie stawały się coraz cięższe.
Kenji kończąc masaż na stopach, zaczął obdarowywać ciało kochanka drobnymi pocałunkami. Wędrował tak ustami w górę. Zatrzymał się przy biodrach smakując językiem jego rozgrzanej skóry. Przesuwał się wyżej i wyżej zostawiając za sobą mokrą ścieżkę, która po chwili znikała pod wpływem gorąca. W końcu dotarł do ust Naokiego. Rozsunął jego wargi swoim językiem i pieścił jego wnętrze przylegając jednocześnie doń całym ciałem.
Podczas pocałunku, którym kierował białowłosy, chłopak ściągnął powoli czarną przepaskę z oczu Fumihiry, który uznając to za zwolnienie z bycia biernym od razu rozpoczął proces „przejmowania kontroli”.
Wystarczyło kilka sekund, żeby to Naoki znalazł się na górze. Jeszcze przez chwilę ich języki splecione były walcząc o dominację, póki fioletowo włosy tego sporu nie przerwał.
- Dziękuję – szepnął owiewając ucho siedemnastolatka gorącym oddechem.
- To jeszcze nie koniec – odparł cicho Kenji, po czym przejechał dłońmi w dół po jego torsie zatrzymując się na pobudzonej męskości. Tego nie było w planach, ale w tej chwili pragnął tylko jego. Miał nadzieję, że tym razem nie zostanie odtrącony.
Naoki jęknął, kiedy Kenji zaczął delikatnie masować jego członka.
- Pamiętasz swój pierwszy raz? – zapytał nagle biało włosy.
Fumihira złapał chłopaka za ręce i spojrzał na niego uważnie. Patrzył teraz zupełnie przytomnym wzrokiem w zielone tęczówki i zastanawiał się nad sensem tego pytania.
- Ja bym chciał swój pamiętać do końca życia – dodał Kenji, ale tym razem mówił swoim normalnym, nieco zadziornym tonem – i chciałbym żebyś ty pomógł mi go zapamiętać...
Internat, pokój Kenjiego i Akiego, godzina 2104
Akira wszedł do sypialni Akiego wypinając dumnie pierś.
- Misja „zająć N. wykonana” ^^.
- Brawo – powiedział blondyn nie odrywając się od lektury.
Granatowo włosy podszedł do łóżka, na którym siedział jego przyjaciel obłożony książkami.
- A, po co ci tyle tego papieru?
- Nie papieru, tylko książek.
- No dobra, książek. Więc?
- Żeby czytać.
- Nie jestem aż tak tępy -.-‘ – powiedział Akira siadając obok blondyna. Zaczął przeglądać tomy, czytając na głos ich tytuły – Sen nocy letniej, Makbet, Hamlet, Romeo i Julia, Ugłaskanie sekutnicy, Pan Tadeusz, Iliada, Odyseja, Zemsta, Świętoszek, Wesele, Dzieje Tristana i Izoldy. Rany! Po co ci tyle tego?! Chyba nie masz zamiaru wszystkiego przeczytać?! – dziewiętnastolatek był zaszokowany.
- Oczywiście, że mam zamiar. Za dwa miesiące wystawiamy sztukę, a ja jeszcze nie wiem, co konkretnie. Dlatego postanowiłem zajrzeć do biblioteki i wypożyczyć kilka lektur ^^.
- Jak to WYSTAWIAMY?!
- No tak to. Już zapomniałeś, co ci mówiłem? ^^ No, nie szkodzi, ale skoro dzisiaj śpisz u mnie, to... – w tym momencie Aki zaczął rozdzielać książki – masz – podał część koledze – zapoznaj się z treścią. Opowiesz mi później, o czym są i wybierzemy, którąś z nich. Trzeba będzie też napisać scenariusz, zaplanować kto, kogo będzie grał no i zastanowić się nad strojami i scenografią.
Granatowo włosy opadł plackiem na łóżko.
- Aki zlituj się... wiesz, że ja nie cierpię czytać. Wolę oglądać obrazki ^^.
Blondyn zmierzył Akirę groźnym spojrzeniem.
- No ej! Ja mogę porozdzielać role ^^.
- Okay, ale żeby móc dopasować charaktery bohaterów do nas, musisz je najpierw przeczytać – siedemnastolatek poklepał stos książek.
Yoshizawa podniósł się niechętnie, a nad jego głową niemalże zapaliła się żarówka, oznajmiająca powstanie wspaniałego pomysłu. Na jego twarzy pojawił się smutny uśmiech.
- Ale wiesz... skazujesz mnie na tyle roboty, a co z przyjemnościami?
- Czytanie to sama przyjemność.
- No tak, dla kogoś takiego jak ty... ale dla mnie nie bardzo. Ja potrzebuję zachęty...
- To znaczy? – Aki spojrzał na niego znudzonym wzrokiem.
- No na przykład mógłbyś...
- Co?
- Pozwolić mi spać ze sobą w jednym łóżeczku ^^ - wyrzucił z siebie szybko Akira – bo ja sam się boję.
- Ty chyba nie wiesz, co to jest strach – syknął Aki i zdzielił go książką przez głowę.
- Ajjjj... no wiesz – granatowo włosy zaczął rozcierać bolące miejsce.
- Bierz się za czytanie, ale już!
Akira z miną zbitego psa wziął lekturę pod pachę i poszurał kapciami dochodząc do łóżka Kenjiego. Położywszy się na plecach wziął pierwszy tom. Spojrzał na tytuł: Romeo i Julia – „No, może nie będzie tak źle”- pomyślał i otworzywszy na pierwszej stronie pogrążył się w lekturze.
***
Kenji, Aki, Haruki i Akira spotkali się po lekcjach w internacie i postanowili razem wybrać się na obiad. Co prawda szkoda, że nie było całego składu, ale cieszyli się, że chociaż we czwórkę udało im się zebrać.
- Łaaa! Dzisiaj smaczny obiadek ^^ - przeżywał Akira wziąwszy swoją porcję od kucharek.
Kiedy zajęli miejsca, Kenji zaczął narzekać.
- Bleee... ogórkowa. Chce ktoś moją porcję?
- Ja! Ja! Ja! ^^ - granatowo włosy od razu się zgłosił.
- Dobra masz, ale nie waż mi się marudzić na treningu, że boli cię brzuch z przeżarcia – mruknął Murata przesunąwszy talerz z zupą w stronę przyjaciela.
- Hej, chłopaki to, co będzie z tym rajdem w sobotę? Idziemy? – zapytał blondyn.
- Czy ja wiem... chce wam się wstawać tak rano? – Haruki nie był do końca przekonany. Nauczycielka geografii wyskoczyła dziś na lekcji z pomysłem organizowania wypadów do lasu w każdą sobotę. Nie, żeby Haruki nie lubił takich wypraw, ale w sobotę lubił pospać troszkę dłużej niż normalnie. Tymczasem mięliby wyruszyć spod szkoły o ósmej.
- No niby nie, ale z drugiej strony i tak nie mamy jakiś specjalnych planów na ten weekend – stwierdził Kenji.
- No dobra – zgodził się szatyn.
- Akira, ty też idziesz ^^ trzeba jeszcze tylko powiedzieć o tym Naokiemu i Yukiemu i dziewczynom ^^ - ucieszył się Aki.
- Oo yma ę oęuuo, wou asz u oss uęchasz – oburzył się Akira.
- Może najpierw pogryź i przełknij, a potem mów – blondyn spojrzał na niego z politowaniem.
- Mówiłem, że: chyba cię pogięło, znowu nas w coś wkręcasz!
Siedemnastolatek skrzywił się.
- Nie kazałem ci krzyczeć.
- Uch... jejku... z kim ja się zadaję – westchnął Kenji – tak czy siak, Akira nie marudź. Idziesz też. Nie ma żadnych „ale” ^^.
- Ale...
Aki patrzył z zazdrością na swojego współlokatora, którego jedno spojrzenie wystarczyło, żeby zamknąć Yoshizawie usta – „Ach” – rozmarzył się – „Co ja bym dał, żeby mój wzrok był taki przerażający... ^^”.
- Aaa... właśnie, a jak tam poszło ci wczoraj z Naokim? – zapytał blondyn – Niespodzianka się udała? ^^
- Mhm – Kenji nagle wyjątkowo zainteresował się zawartością swojego talerza.
- Jakoś tak ci entuzjazmu zabrakło... czy coś poszło nie tak?
- Nie tak?! A ty widziałeś, jaki on obolały? W dodatku sam mi dziś rano powiedział, że robili wiele ciekawych rzeczy – powiedział Akira.
Brwi Akiego uniosły się do góry z ciekawości, a Harukiemu wystarczyło jedno spojrzenie na przyjaciela, żeby domyślić się, co mógł w nocy robić z Naokim. Nie wiedział jednak, jak bardzo zaawansowanego rodzaju były to pieszczoty.
- To, co? Może zdasz nam jakieś sprawozdanie? W końcu jako współudziałowcy powinniśmy mieć wgląd w sytuację – tłumaczył się Aki inteligentnie.
- Ee... co tu dużo gadać. Zrobiłem wszystko według planu. Romantyczny nastrój, masaż i spać – wyjaśnił biało włosy dziobiąc schabowego – „No może nie do końca spać po masażu, ale oni nie muszą o tym wiedzieć” – westchnął.
- Coś kręcisz – Akira zmrużył prawe oko przyglądając się swojemu kapitanowi.
Stadion, godzina 1730
Na boisku właśnie zaczęła się rozgrzewka. Piłkarze biegali, a kapitan ich nadzorował. Jednak jednej osoby brakowało.
- Cześć! – krzyknął Tooru na powitanie.
Kenji odwrócił się w stronę wejścia na boisko.
- Kiedy przestaniesz się spóźniać? – warknął – Nie ważne. Dołącz do grupy.
Brunet ziewnął przeciągając się.
- Jestem już po rozgrzewce.
- Nie wydaje mi się – biało włosy zmrużył niebezpiecznie oczy, ale na Tooru jakoś to nie działało.
- Przykro mi, ale musisz uwierzyć mi na słowo – szesnastolatek uśmiechnął się zawadiacko.
- Ja nic nie muszę, ale ty owszem. Ja tu jestem kapitanem. Jeśli nie zaczniesz mnie traktować z należytym szacunkiem, to możesz stąd iść.
- Okay. Na razie – odpowiedział Seo i skierował się w kierunku, z którego przyszedł.
- Cholera! Masz zostać >.<
- Przecież kazałeś mi spływać.
- Zostajesz.
- Poproś.
- Chyba cię pogięło.
- W takim razie daj buziaka.
Oczy Kenjiego mało nie wyskoczyły z oczodołów.
- Ja ci dam buziaczka ^^ - Akira widząc, że powietrze wokół jego kapitana i nowego bramkarza się zagęszcza, postanowił wkroczyć do akcji.
- Koniec wygłupów – wrzasnął Murata – jazda na miejsca – wydał polecenia, a sam zamiast zająć swoje poszedł na ławkę rezerwowych. Fakt faktem nie czuł się jeszcze w pełni sprawny. Kiedy siadał, skrzywił się lekko, co nie uszło uwadze Tooru, na którego twarzy pojawił się ironiczny uśmiech.
„No proszę, kto by się spodziewał...” – pomyślał brunet.
Półtorej godziny później, męska szatnia...
Wszyscy poza Tooru, Kenjim i Akirą poszli pod prysznice, żeby zmyć zmęczenie wywołane długim i intensywnym treningiem. Mimo, że kapitan nie grał dzisiaj z nimi, to i tak dał im niezły wycisk.
Brunet rozbierając się ze stroju sportowego spostrzegł kątem oka, że ktoś mu się przygląda z zainteresowaniem. Kiedy był już zupełnie nagi, przerzucił ręcznik przez prawe ramię i podszedł do Kenjiego.
- To były przeprosiny czy kara? – zapytał unosząc jedną brew.
- Co?
Tooru nachylił się nad swoim kapitanem owiewając jego ucho ciepłym oddechem. Zaczął do niego szeptać.
- Od razu widać, że robisz w związku za uke. To był twój pierwszy raz, hm? No cóż. Skoro posunąłeś się aż do tego stopnia, daję spokój. Jesteś niesamowicie pociągający, ale widać bardziej nie wkradnę się w twoje łaski. Chociaż... jak znudzi ci się obecny partner albo będziesz miał ochotę na jednorazową przygodę, to wiedz, że moje drzwi są zawsze otwarte – wyprostował się i zaczął mówić już normalnym głosem – w każdym razie w internacie towaru nie brakuje. Wiesz, jest ktoś poza tobą, na kogo zaczynam mieć ochotę. Może go znasz – uśmiechnął się wrednie – biegał ostatnio w nocy po korytarzu w bieliźnie i krzyczał, że...
Akira widział jak bramkarz nachyla się nad Kenjim, którego twarz chwilę później zmieniła wyraz z szoku na wściekłość. Zdawał sobie sprawę, że bycie przy biało włosym, kiedy ten jest wściekły nie jest dobrym pomysłem, ale widać Tooru zasłużył sobie na to. Chwilę później Seo zaczął mówić normalnie, ale to, co mówił sprawiło, że wszystko w granatowo włosym zaczęło się gotować. W jednej chwili pojawił się przy szesnastolatku. Był od niego o wiele wyższy, a budowa jego ciała (Akira nie jest jakimś Schwarzenegerem, ale ma ładnie rozbudowane ciałko – dop. Hiru) robiła wrażenie. Oparł się z hukiem o szafkę tuż obok głowy bruneta, który mimowolnie się wzdrygnął.
- Spróbuj się zbliżyć do Akiego, a twoje kości wylądują w muzeum – wysyczał, a w jego oczach tańczyły płomienie mordu.
Kenjiego zatkało. Wściekłość opuściła go w jednej chwili. Pierwszy raz w życiu widział „złego” Akirę.
- Hmpf... zobaczymy – powiedział Tooru lekceważącym głosem i szybko zniknął im z pola widzenia.
Yoshizawa natomiast odwrócił się do przyjaciela z uśmiechem.
- To, co? Wracamy? ^^
- Czekaj, czekaj... cco to miało znaczyć?
- Y... co? ^^- Od kiedy ty się umiesz złościć? – Kenji wciąż nie mógł się otrząsnąć.
Akira podrapał się po głowie robiąc głupią minę.
- Ja? Złoszczę? Nie no coś ty, musiałeś mieć jakieś zwidy ^^ - zaświergotał dziewiętnastolatek i przebrawszy się w świeże ciuszki, wyszedł razem z biało włosym z szatni.
- Dlaczego to zrobiłeś? – Murata nie chciał dać za wygraną.
- Bo nie wyobrażam sobie, żeby ten perfidny zboczeniec kładł swoje obleśne łapska na drobnym ciałku Akiego ^^, a już o innych rzeczach nie wspomnę – westchnął – no powiedz mi, Kenji. Kto by pomyślał, że takie czarne, pyskate coś, co ledwo odrosło od ziemi śmie podskakiwać starszym?
- Coś czuję, że będą z nim same kłopoty – stwierdził Murata.
- Nie krakaj. Pożyjemy zobaczymy.
- Ale wiesz, że to wszystko twoja wina?
- Że co, proszę?
- To ty go sprowadziłeś – biało włosy wystawił przyjacielowi język – teraz będziesz musiał naprawiać, co żeś zepsuł ^^.
Internat, korytarz czwartego piętra, godzina 1947
- Jejku, chyba zgubiłem kluczyk ^^ - Akira z paniką malującą się na twarzy przeszukiwał kieszenie spodni i plecak, ale klucza od pokoju nigdzie nie było – raany... Naoki mnie zabije ^^.
W tym momencie jakby na zawołanie, na korytarzu pojawił się fioletowo włosy.
- Otwierasz?
- Yyy... hehe ^^ wiesz... jest mały problem... ^^
Fumihira spojrzał na niego ciężko.
- Problem?
Piłkarz westchnął.
- No... zgubiłem klucz.
- Kretyn – powiedział Naoki – nie wiem jak ty, ale ja nie mam zamiaru spędzić tej nocy na korytarzu – a na potwierdzenie swoich słów skierował się do sypialni Kenjiego.
Aki siedział przy biurku i zastanawiał się nad rozwiązaniem zadania z matmy, kiedy do pokoju wszedł Naoki.
- Cześć – przywitał się dziewiętnastolatek – gdzie Kenji?
- Myje się – odpowiedział blondyn nie odrywając się od lekcji.
Naoki położył torbę z podręcznikami obok łóżka swojego chłopaka i położył się wygodnie zakładając ręce pod głowę.
Kilka minut później z łazienki wyszedł Murata. Miał na sobie czyste bokserki, a mokre włosy wycierał ręcznikiem.
- Kurczę, ciepłej wody nie ma – powiedział i zamknął drzwi od toalety kopniakiem. Osuszywszy włosy ściągnął z głowy biały materiał i uśmiechnął się na widok leżącego na jego łóżku dziewiętnastolatka – z pewnością przyszedłeś zupełnie bezinteresownie.
- Ehe... Akira zgubił klucz od naszej sypialni. Poleciał go szukać, ale i tak coś mi się nie widzi, żeby go znalazł o tej porze – oznajmił Naoki.
- Rozumiem, że chcesz spać tutaj? – było to bardziej stwierdzenie niż pytanie.
- Owszem. Mam nadzieję, że Aki nie będzie miał nic przeciwko.
- Ależ skąd ^^.
Pół godziny później...
Akira wpadł do pokoju młodszych kolegów ze zmarnowaną miną.
- Nigdzie go nie ma – powiedział płaczliwym głosem – przygarniecie mnie na noc? ^^
Jedynym odgłosem, który mu odpowiedział było ciche pomrukiwanie Kenjiego, który był drapany po plecach przez leżącego obok Naokiego.
- Ehkem – granatowo włosy odkaszlnął, po czym zrobił minę (swoją ulubioną) zbitego psiaka – mogę z wami spać?
Aki skończywszy odrabiać matmę odwrócił się w stronę gościa.
- Jasne – powiedział – jeśli odpowiada ci spanie na podłodze.
Murata otworzył oczy i uniósł się na łokciach, żeby zobaczyć wyraz twarzy granatowo włosego. Westchnął.
- Wiesz Aki, że jesteś bez serca?
- Trudno. Nie mam zamiaru być ponownie molestowanym.
- A jutro będziesz sobie wyrzucał, że Akira wstanie niewyspany, pognieciony i obolały.
- Nie będę – blondyn nie chciał ustąpić.
- A jak zwiążemy mu ręce przed spaniem? – zapytał Naoki.
Widać było, że Aki rozważa taką możliwość.
- Hm... no dobra – poddał się w końcu.
- Przepraszam bardzo, ale mnie jakoś nikt o zdanie nie zapytał. Czy ja już się nie liczę? – uniósł się Akira.
- Jak dla mnie możesz spać na podłodze – uśmiechnął się Kenji.
- Dobra już dobra...
***
Akira usiadł na łóżku nie mogąc zasnąć.
- Aki, rozwiąż mnie.
Blondyn odwrócił się do niego przodem.
- Tak, wolę spać na podłodze niż z tobą – powiedział dziewiętnastolatek wyciągając przed siebie skrępowane ręce.
Aki szybko je uwolnił, po czym z powrotem ułożył się w poprzedniej pozycji.
- Nie wygłupiaj się. Przecież nie będziesz spał na podłodze – stwierdził cicho Sumikichi.
- Wolę to, niż żebyś miał mnie rano wyzywać od zboczeńców.
- Nie będę, ale śpij już.
- Na pewno?
- Tak.
- W takim razie zostaję ^^ - powiedziawszy to, Akira położył się odwróciwszy plecami do siedemnastolatka i zamknął oczy.
Tym razem chłopak szybko zasnął.
Szkoła, korytarz podczas dwudziesto minutowej przerwy, godzina 1135
- Chłopaki! Chłopaki! – zmachana Miyoshi przybiegła pod klasę od biologii w poszukiwaniu kolegów.
- O! Cześć Miyo ^^ - Aki ucieszył się na widok rudej – Cóż to za wieści nam przynosisz?
- Ach, że też musicie mieć dzisiaj lekcje na drugim końcu szkoły ^^, no w każdym razie przyszłam powiedzieć, że dzisiaj dyskoteka!
Kenji uniósł brwi do góry.
- Czy ty przypadkiem nie idziesz dziś do roboty?
- Normalnie tak, ale szef pozwolił mi odpracować to we wtorek za tydzień ^^.
- A, o której ta balanga? ^^ - zapytał Aki.
- O osiemnastej! Przekażcie dalej! – ostatnie zdanie Miyoshi wykrzyczała biegnąc w kierunku, z którego przybyła.
- No! To dzisiaj idziemy na podryw ^^.
- Ja tam nigdzie nie idę. Mam inne plany na wieczór – powiedział Kenji.
- Eee... a ja nie lubię takich imprez. Wiesz zresztą. Jeśli już, to wolę tylko w naszym gronie – dodał Haruki.
- Ech wy. Zostawiacie mnie samego, tak? I dobrze ^^, będzie więcej dziewcząt dla mnie ^^ - Akiemu zrobiło się troszkę przykro, że przyjaciele zostawiają go samego. Kenji na pewno chce pobyć z Naokim, a Haruki będzie się uczył. Westchnął.
- Wiesz zostaje jeszcze Akira – Murata poklepał blondyna po ramieniu – on na bank będzie chciał iść.
- Ta, z nim to się ubawię po pachy. Zwłaszcza, kiedy będzie latał za pannami i wszystkie mi odbijał. Nie, dzięki. Wolę iść sam. Zresztą wcale was nie potrzebuję, żeby się świetnie bawić – żachnął się Aki.
Kenji i Haruki wymienili spojrzenia. Kilka minut później zadzwonił dzwonek i cała trójka wróciła na lekcje.
Tego dnia czas leciał wyjątkowo szybko. Dwie godziny biologii, literatura i historia sztuki.
Kenji jak zwykle siedział i nie uważał na lekcjach. Ostatnio jedyne, o czym myślał, to pierwszy w tym roku mecz. Niewiele czasu zostało do rozpoczęcia sezonu, a on wciąż miał problemy z nowym bramkarzem.
Aki zamiast zainteresować się tematem, czytał pod ławką Dzieje Tristana i Izoldy.
Jedynie Haruki sumiennie prowadził notatki i słuchał monotonnego głosu nauczycielki.
Szkoła, hala sportowa, godzina 1834
Aki siedział na jednej z ławek patrząc przez tłum rozkołysanych ciał w okna, za którymi robiło się coraz ciemniej. Do jego uszu nie docierała głośna muzyka. Był zbyt pogrążony w myślach, żeby móc skoncentrować się na czymkolwiek innym niż granatowe niebo za oknami.
„Wszystko się rozpada” – myślał – „Chociaż... może nie tyle rozpada, co rusza do przodu, rozwija. Tylko ja wciąż stoję w miejscu nie mogąc zrobić kroku w przód. Albo jestem ograniczony albo brak mi odwagi i pewności siebie... albo w ogóle jedno i drugie” – westchnął – „Dlaczego? Przecież rok zaczął się całkiem normalnie, a nawet pozwolę sobie powiedzieć, że bardzo dobrze. Kenji zrozumiał w końcu, że nie ma sensu uciekać przed uczuciami. Co prawda na treningach ma trochę ciężko, ale za jakiś czas z pewnością wszystko się ustabilizuje. Haruki zdobył nowego przyjaciela. Przyjaciela?” – uśmiechnął się – „Nie. To coś więcej niż przyjaźń, ale to dobrze. Akira... yyy... no tak. On w zasadzie nic się nie zmienił. Wciąż najlepszą według niego rozrywką jest oglądanie świerszczyków i nie podnoszenie swoich jędrnych czterech liter z łóżka. A jeśli chodzi o jego drugą połowę? Hm... bo ja wiem? W sumie to dla niego nic trudnego. Jeden z najprzystojniejszych samców w szkole. Dziewczyny lgną do niego i topnieją pod każdym spojrzeniem, nawet tym nieistotnym, przelotnym. Wystarczy, że chłopak pstryknie palcami, a już oblegają go tłumy fanek. W tym wypadku widać jednak jak bardzo ludzie są powierzchowni... chociaż nie oznacza to, że uważam Akirę za kretyna. No, w końcu miewa czasem przebłyski inteligencji. Rzadko, ale zawsze coś. No i co dalej? Sayuri. Nigdy bym się nie spodziewał po niej tego, co teraz robi. A myślałem, że tak dobrze ją znam. Cóż. W pewnym sensie to wina Miyoshi, ale nie będę przecież płakał z tego powodu. Szkoda mi tylko, że wszyscy zaczynamy się od siebie oddalać. Chociaż właściwie to nie wszyscy... ech... czy ja wiem?”.
- Przepraszam, wolne?
Aki przywołany do rzeczywistości spojrzał na stojącego przed sobą chłopaka. Był średniego wzrostu, cały ubrany na czarno. Miał smoliste włosy spływające swobodnie z ramion i równie czarne tęczówki.
- To jak? Mogę się przysiąść?
- Yyy... jasne – wydukał blondyn.
- Tooru jestem – szesnastolatek wyciągnął dłoń w kierunku Akiego – przepraszam za moje wcześniejsze zachowanie. Niestety nie mam nic na usprawiedliwienie – uśmiechnął się pokazując rządek równych, śnieżnobiałych zębów.
Aki uścisnąwszy wyciągniętą rękę poczuł jak przechodzi go dziwny aczkolwiek całkiem przyjemny dreszcz. Po chwili zorientował się skąd zna tego chłopaka.
- Ach! Już wiem ^^. Nowy bramkarz Kenjiego i... yyy... no, nie szkodzi – Sumikichi zarumienił się na wspomnienie swojego biegania w bieliźnie po korytarzu w internacie.
- Dlaczego się nie bawisz? – zapytał Seo.
- Ee... jakoś nie mam ochoty. Wiesz, dziwnie czuję się sam. To znaczy bez przyjaciół.
- To, czemu ich nie przyprowadziłeś?
Aki westchnął.
- No... oni nie chcieli przyjść. W sumie też mogłem zostać. I tak jest beznadziejnie. W pojedynkę jednak nie da rady świetnie się bawić.
- Rzeczywiście. Z takim nastawieniem nie zdziałasz za wiele. A skoro znajomi cię olali, tym bardziej powinieneś pokazać, że umiesz poradzić sobie bez nich.
- Ta, właściwie, dlatego tutaj przyszedłem...
- W takim razie chodź na parkiet ^^ - brunet złapał za dłoń Akiego i pociągnął go na środek sali – teraz ja tu jestem, więc nie będziesz bawił się sam ^^.
Chwilę później blondyn tańczył w najlepsze w towarzystwie Tooru, śmiejąc się i razem z nim wygłupiając.
Internat, pokój Akiego i Kenjiego, godzina 1902
Akira bez pukania, zresztą jak zwykle, wparował do pokoju młodszych kolegów. Rozejrzał się po pomieszczeniu. Jedyną osobą, która się w nim znajdowała, był Kenji siedzący przy biurku. Akira podszedł do chłopaka i zajrzał mu przez ramię.
- Ty! Od kiedy wziąłeś się za naukę?! – granatowo włosy był w szoku. Dotychczas Kenji prowadził tak sielankowe życie jak on, a tu proszę...
Murata westchnął.
- Jełopie, przyjrzyj się dobrze, co robię, a potem wyrażaj swoje myśli na głos – w tym momencie biało włosy odwrócił się przodem do dziewiętnastolatka – poza tym, czy ja ci wyglądam na kogoś, kto się uczy?
- Dobra, wygrałeś ^^. Powiedz mi w takim razie, co jest grane, że trzy czwarte ludu znikło z internatu?
- Dzisiaj balanga. Nie wiedziałeś?
- CO?! Impreza beze mnie?!
-...
- A właśnie... a czemu ty nie poszedłeś?
- Jak widzisz mam robotę – Kenji stuknął ołówkiem w kartkę – kto, jeśli nie kapitan drużyny ma opracować kolejne taktyki?
- Ach... fakt ^^. Naoki nie poszedł, bo wiadomo, że musi się uczyć. Harukiego widziałem na korytarzu... a Aki?
- Poszedł.
- CO?!
- Wyczyść uszy, a nie będziesz mi się tu wydzierać.
- Dlaczego poszedł sam?
- Idź i się go zapytaj.
Internat, parter, godzina 1928
Akira przebrany i pachnący schodził teraz ze schodów planując, co zrobi, kiedy wejdzie na salę i dorwie Akiego. Nie wiedział czy najpierw go stamtąd wyciągnąć i nawrzeszczeć, że jest egoistą i nie pomyślał, że on chętnie wybrałby się z nim na imprezę, czy może najpierw nawrzeszczeć, a potem jakby nigdy nic zacząć się bawić. Kiedy był już niemal na parterze usłyszał otwierające się drzwi wejściowe i dwa znajome głosy, które się śmiały i żartowały. Jego mina od razu zrzedła.
Kilka minut później stanął twarzą w twarz z Akim i Tooru, którzy byli uśmiechnięci, spoceni, a na twarzy mieli ogromne wypieki.
- O, widzę, że idziesz potańczyć ^^ - zaświergotał Aki – w takim razie leć, dziewczyny tylko na ciebie czekają – powiedziawszy to, zniknął razem z Tooru na schodach.
Akira był w takim szoku, że przez chwilę nie mógł się ruszyć – „Nie wierzę... Aki dał się złapać temu małemu, wyrachowanemu gnojkowi!!!” – w granatowo włosym wszystko się zagotowało. Odwróciwszy się w stronę schodów, wspinał się na górę wskakując po dwa, trzy stopnie. W wyjątkowo szybkim tempie dotarł do pokoju blondyna.
Wpadł do środka jak burza, a Kenji podskoczył na krześle.
- Zwariowałeś?! Idiota – prychnął siedemnastolatek – chcesz, żebym umarł w tempie błyskawicznym?!
- Gdzie Aki?!
- Chcesz patyczki do uszu?
- Czyli nie przyszedł...
- Mówiłem ci, kretynie, że Aki poszedł na dyskotekę.
- Tak, ale przed chwilą spotkałem go na dole i myślałem, że tu wrócił.
- Oj! Straszne, że go jeszcze nie ma.
- Owszem, szedł razem z Tooru – powiedział kwaśno Yoshizawa.
Brwi Kenjiego uniosły się do góry.
- Mówisz? Czyli Tooru wczoraj wcale nie żartował.
- Cholera! Aki musiał pójść do niego!
- Akira, czy ty przypadkiem nie jesteś zazdrosny?
- Zazdrosny? Phi! Ja się po prostu o niego martwię!
- Jasne, a ja tak naprawdę jestem hetero.
- Co będzie, jeśli ten mały zbok zacznie się do niego dobierać?
- Uspokój się. Aki nie ta liga. On się nie da. Pamiętasz jak ostatnio za same przytulanki niemal cię nie pobił?
- Ta, ale to nie to samo.
- Przyznaj się, że jesteś zazdrosny.
- Nie jestem.
- Jesteś.
- Nie jestem! Jakbym miał, o co!
- O Tooru. O to, że Seo może położyć na Akim swoje brudne łapska, że może go całować i... dotykać – stwierdził Kenji i po chwili pożałował swoich słów widząc, jak w oczach Akiry pojawiają się groźnie tańczące płomienie, a z jego ciała niemal bije chęć mordu.
- Idę tam – warknął granatowo włosy.
Murata w jednej chwili pojawił się przy przyjacielu i złapał go za rękę, powstrzymując przed opuszczeniem pokoju - „Rany! To już będzie drugi raz w ciągu dwóch dni... -.-‘ Z nim jest coś nie tak ^^” - pomyślał.
- Akira, uspokój się. Ja nie mówiłem poważnie. Wrzuć na luz. Aki zaraz wróci.
- Ale ja poważnie tam pójdę i policzę wszystkie kości tego małego gnojka – wysyczał dziewiętnastolatek.
- Nie mam wyboru – sapnął Kenji i wypuszczając rękę Akiry, wskoczył mu na plecy powalając jednocześnie na podłogę.
Akira stęknął z bólu, a Murata siedząc mu okrakiem na plecach, trzymał jego wygięte do tyłu ręce.
- Ty naprawdę zgłupiałeś. Będę cię tak pilnował, dopóki się nie uspokoisz. W życiu nie spodziewałbym się, że jesteś taki narwany – biało włosy zaśmiał się – a wszystko przez jednego, drobnego blondyna, z którym mieszkam ^^. Kiedy zdałeś sobie sprawę, że to on?
- Co, on? - Akira był obrażony. Nie spodziewał się, że Kenji mimo tego, że jest niższy o głowę i nie wygląda na szczególnie silnego, zdoła go powalić.
- Kiedy zdałeś sobie sprawę, że lubisz Akiego bardziej, niż by wypadało? ^^
Yoshizawa westchnął.
- Nie wiem.
***
- Nie będę przeszkadzał o tej porze?
- Nie. Ja mieszkam sam.
- Sam? – brwi Akiego uniosły się do góry.
- Tak.
- Dlaczego?
- Powiedzmy, że jestem typem, który nie lubi towarzystwa ^^.
- Hm... nie jest ci przykro albo smutno z tego powodu? Wiesz, samotność wcale nie jest fajna. Warto jest mieć przyjaciół.
- Przyjaciół, mówisz? Co mi po przyjaciołach, którzy liczą na to, że będę spełniał ich zachcianki? Na co mi ludzie, którzy lubią dyrygować innymi, wykorzystywać i zabawiać się ich kosztem? – Tooru mówiąc to otworzył drzwi swojej sypialni i gestem zaprosił gościa do środka.
Aki wchodząc zapalił światło. Pokój ten nie różnił się od innych w internacie. Te same meble, co u niego. Takie samo ustawienie. Żaluzje zasłonięte. Na ścianie, nad łóżkiem znajdującym się z prawej strony, wisiało kilka plakatów jakiś zespołów j - rockowych. Aki podszedł do pościelonego łóżka i przysiadł na brzegu. Uśmiechnął się do Tooru.
- Nie wszyscy ludzie tacy są. Jeśli nie spróbujesz, nie będziesz wiedział.
- Mam gdzieś próbowanie. Łzawe historyjki o prawdziwej przyjaźni można pooglądać w telewizji albo poczytać o nich w książkach. Życie to nie bajka.
- Tak, najlepiej jest się zamknąć w sobie i wybudować wokół mur nie do przebicia. Tak. Masz rację, to najlepszy z możliwych sposób na życie. A jak stuknie ci siedemdziesiątka, nikt nie przyjdzie na twój pogrzeb.
- Jeżeli przyszedłeś prawić mi kazania, to zjeżdżaj – wysyczał brunet patrząc chłodno na Akiego.
- Zdawało mi się, że chciałeś, żebym przyszedł. Nie musisz się tak unosić tylko, dlatego, że opisałem twój sposób bycia. Zresztą, każdy potrzebuje czasem kubła zimnej wody.
- Na mnie zimno nie działa, więc spływaj.
- Jak tam sobie chcesz – powiedział, Aki z uśmiechem na twarzy i skierował się do drzwi. Nie dosięgną jednak klamki, ponieważ Tooru złapał go za rękę.
Nastąpiła chwila ciszy.
- Przepraszam – szepnął brunet.
- Przyjęte ^^, wiesz tak w ogóle, to ja się nawet nie przedstawiłem. Aki Sumikichi.
Szesnastolatek uśmiechnął się.
- Zaczynasz od początku?
- Owszem ^^, więc czyń swoją powinność i przedstaw się również.
- Tooru Seo.
Obydwoje uścisnęli sobie dłonie.
Internat, pokój Akiego i Kenjiego, godzina 2217
Aki otworzył cicho drzwi od sypialni i wśliznął się do środka.
- Jak impreza? – zapytał Akirę, który leżał na łóżku trzymając przed sobą podręcznik od historii – „A ten znów ogląda to świństwo -.-”.
- Świetna – w głosie Yoshizawy słychać było sarkazm – gdzie byłeś?
Blondyn rozebrawszy się do bielizny, przerzucił sobie ręcznik przez ramię i skierował do łazienki.
- U Tooru.
- Czemu poszedłeś sam?
- Bo nikt nie chciał iść ze mną? Chyba logiczne.
- A, co robiłeś u Seo?
- A ty mi jakieś przesłuchanie serwujesz?
- Po prostu się martwię, bo Tooru to zboczeniec.
- Jedynym zboczeńcem, jakiego znam jesteś ty. Skoro nie znasz ludzi, to nie wyrażaj opinii na ich temat. Poza tym nie jesteś moją matką, żebym musiał ci się z czegokolwiek tłumaczyć – powiedział Aki zamykając za sobą drzwi od łazienki.
Akira miał ochotę wparować do toalety za przyjacielem i wycisnąć z niego choćby siłą, czy Seo go dotykał. Powstrzymywał się resztkami sił – „Wdech i wydech, wdech i wydech...” – myślał – „Jeśli to nie zadziała, to będę liczył baranki”.
Dwadzieścia minut później, przewiązany ręcznikiem w pasie Aki wszedł do pokoju. Z jego mokrych włosów skapywała woda, zdobiąc mokrymi strużkami suche plecy. Chłopak stanął przy łóżku i zaczął szukać piżamy.
- A tak w ogóle, to gdzie jest Kenji? – zapytał nie przerywając czynności.
- Z Naokim. U mnie w pokoju. Klucz się znalazł. Właściwie to wcześniej wcale się nie zgubił. Po prostu leżał w pokoju – odpowiedział Akira patrząc na drobne ciałko – „A gdybym tak...” – myśląc wstał i podszedł po cichu do przyjaciela. Objął go w pasie przytulając się do niego – Przepraszam, za to, co powiedziałem – szepnął blondynowi do ucha.
Aki czując na sobie dłonie dziewiętnastolatka znieruchomiał. Zrobiło mu się dziwnie dobrze, a ciepło zaczęło rozlewać po całym wnętrzu. Skóra na brzuchu zaczęła palić w miejscach, w których stykała się z rękami Akiry. Kiedy poczuł ciepły oddech tuż przy swoim uchu, przeszły go ciarki i gwałtownie odepchnął go od siebie.
- Przyjęte, ale nie rób tego więcej – powiedział przestraszony Aki. Strach jednak nie ogarnął go, dlatego, że Akira go przytulił. Jego przyczyną były uczucia, które zawładnęły nim w tamtej chwili i reakcje na dotyk przyjaciela, które wydały mu się strasznie nie na miejscu – „To nie jest normalne” – pomyślał i nie patrząc już na dziewiętnastolatka wrócił do przerwanej czynności.
Granatowo włosy natomiast z lekkim uśmiechem na twarzy wrócił na poprzednie miejsce. Nie zerkał już na Akiego. Sam był z siebie dumny. Udało mu się, bowiem za jednym zamachem dowiedzieć aż dwóch rzeczy. Nie oznaczało to jednak, że pozwoli Akiemu więcej czasu spędzać z Tooru – „Będzie trzeba wymyślić coś, co tak zajmie Akiego, że nie będzie miał więcej czasu na spotkania z tym młodocianym erotomanem”.
Internat, pokój Naokiego i Akiry, godzina 2139
Kenji kończąc opracowywanie nowej taktyki, której skuteczność będzie mógł wypróbować już jutro, odłożył ołówek i odwrócił się na krześle w stronę siedzącego na łóżku chłopaka.
- Naaaoki – mruknął biało włosy wstając z miejsca. Wystarczyło kilka sekund, a Kenji siedział okrakiem na nogach dziewiętnastolatka.
- Zejdź. Zajęty jestem.
Murata westchnął i opuścił ekran laptopa tak, aby chłopak na niego spojrzał. Niestety wzrok Fumihiry nie był przepełniony pożądaniem, czego pragnął. Wręcz przeciwnie. Jego spojrzenie było niemal tak ciężkie, jak kowadło lub sejf, które zawsze przygniatały jego ulubione postaci z bajek. Ześliznął się z ud dziewiętnastolatka i skierował do łazienki, rozbierając po drodze.
Naoki dyskretnie zerknął na Kenjiego akurat w momencie, kiedy ten był zupełnie nagi i zamykał za sobą drzwi od łazienki. Przymknął oczy i głośno westchnął – „Przegrałem” – pomyślał i zaczął rozpinać koszulę. Uwielbiał, bowiem patrzeć na gołe ciało swojego kochanka. Z daleka zdawał się drobny i delikatny, jednak, kiedy go dotykał, czuł jak twarde i zahartowane jest to kruche ciałko. Długie treningi i ćwiczenia sprawiły, że widać było niemal każdy mięsień zarysowany pod jego skórą na łydkach i udach, kiedy chodził. Delikatnie wyrzeźbiony tors i plecy. Uwielbiał, jak Kenji spinał się, kiedy go pieścił. Czuł wówczas wszystkie, nawet najdrobniejsze ruchy tego drobnego ciała.
W tym momencie do jego uszu dobiegł szum wody. Szybko pozbył się spodni, skarpetek i bielizny, po czym poszedł do łazienki.
Kenji słysząc otwieranie drzwi odwrócił głowę, żeby sprawdzić, kto wchodzi.
- Zdawało mi się, że jesteś strasznie zajęty – powiedział, a woda odbijająca się od kabiny próbowała go zagłuszyć.
Naoki podszedł do prysznica i rozsuwając drzwi wśliznął się do środka.
- Mmm... ciepła.
- Ekhem... mógłbyś poczekać na swoją kolej.
- A kto powiedział, że ja przyszedłem się kąpać? – zapytał fioletowo włosy napierając ciałem na siedemnastolatka, który przylgnął mimowolnie plecami do chłodnych kafelków – Jak mogę się skoncentrować na nauce, kiedy takie ponętne ciałko przechodzi obok? – mówiąc to przejechał dłońmi od bioder białowłosego w górę, przesuwając ręce na tors, żeby podrażnić trochę, twarde już sutki. Ustami zaś błądził po jego szyi pnąc się powoli do góry. Dotarłszy do ust Kenjiego, rozsunął jego wargi językiem.
Murata objął szyję kochanka i wypchnął biodra do przodu.
Naoki przerwał pocałunek, a Kenji mruknął niezadowolony.
- Specjalnie mnie tu zwabiłeś – powiedział dziewiętnastolatek.
- Oczywiście. Wczoraj nie poświęciłeś mi tyle uwagi, ile chciałem, więc liczę, że dzisiaj to nadrobisz – odparł biało włosy wyzywającym tonem, a na jego twarzy pojawił się wredny uśmieszek.
- Jesteś strasznie wymagający – Naoki westchnął.
- Chyba niedopieszczony – powiedziawszy to, Kenji uklęknął przed fioletowo włosym i objąwszy jego męskość ręką, zaczął ssać czubek.
Fumihira oparł się o drzwi od kabiny głośno jęcząc, a biało włosy zaczął się bawić jego członkiem liżąc go, podgryzając i pochłaniając całego, na przemian. Kiedy dziewiętnastolatek bliski był szczytowania, Kenji zaprzestał pieszczot i wstawszy odwrócił się tyłem do kochanka. Oparł się czołem o kafelki i wypiął lekko pośladki. Nie czekał długo, aż fioletowo włosy zacznie działać. Skrzywił się, kiedy poczuł w sobie jego palce. Fakt faktem to wciąż nie było przyjemne.
- Zaczekaj – stęknął przygryzając dolną wargę – chcę od razu.
- Kenji, aż tak mi się nie spieszy. Nie chcę robić ci krzywdy.
Biało włosy odwrócił twarz w jego stronę. Uśmiechnął się łobuzersko.
- Ale mi się spieszy.
Naoki rozchyliwszy pośladki chłopaka, powoli zaczął się w nim zagłębiać. Objął go po chwili w pasie i całował po mokrym karku, nie poruszając się, aby siedemnastolatek mógł przyzwyczaić się do jego obecności.
Trwali tak kilka minut. W końcu fioletowo włosy zaczął powoli się z niego wysuwać i z powrotem zagłębiać. Prawą ręką zjechał z brzucha kochanka w dół. Sięgnął po jego twardą męskość, pieszcząc ją dłonią w rytmie pchnięć, które z chwili na chwilę stawały się coraz szybsze i głębsze.
Kenji pojękiwał głośno i co jakiś czas mówił Naokiemu jak jest mu dobrze, co bardziej motywowało chłopaka do działania.
Gdyby nie szumiąca woda i odgłos towarzyszący jej, kiedy odbijała się od kabiny, kafelków i dwóch, splecionych ze sobą w akcie miłosnym, ciał, słychać by było dokładnie każdy jęk, każde sapnięcie i coraz szybsze, głośniejsze oddechy.
W końcu dziewiętnastolatek poczuł jak drobne ciało, które obejmował całe się spina, a mięśnie zaciskają na jego męskości, żeby po chwili rozluźnić.
Murata jęknął przeciągle nagradzając wysiłek kochanka białym płynem.
Dosłownie kilka sekund później Naoki szczytował we wnętrzu Kenjiego. Kiedy opuścił wnętrze chłopaka, jego sperma spływała powoli po udach siedemnastolatka i docierając do dna prysznicu, znikała w czarnej dziurce razem z wodą.
Kenji odwrócił się przodem do fioletowo włosego i oparł plecami o ścianę, jego klatka piersiowa wciąż falowała. Uśmiechnął się.
- Łazienka zaliczona... zostają jeszcze pociąg, sklep, biblioteka i dach...
- Nie wiedziałem, że zapamiętasz – Naoki odwzajemnił uśmiech, ale, kiedy spojrzał na usta swojego chłopaka, jego wyraz twarzy się zmienił – znowu się ugryzłeś. Mówiłem, że lepiej...
- Przecież nic się nie stało ^^.
- Kenji – Fumihira miękko wymówił imię kochanka, po czym pochylił się i zlizał krew z jego dolnej wargi.
Parę minut później obydwoje wyszli spod prysznica. Wytarli się nawzajem żartując i śmiejąc i wróciwszy do sypialni, położyli się do łóżka. Ich ciała na powrót się splotły, a oddechy wyciszyły. Zasnęli.
***
W piątek od samego rana pogoda nie zapowiadała się najlepiej. Po niebie przesuwały się leniwie ogromne, szare chmury deszczowe, a porywisty wiatr obrywał z drzew pojedyncze liście. Jesień niestety nie chciała pokazać się od lepszej strony, ale cóż na to poradzić? Widać w tym roku ludzie sobie na to zasłużyli.
Szkoła, malarstwo, godzina 1302
Aki zamiast kontynuować malowanie ułożonej przez nauczyciela martwej natury, stał przy oknie i w zamyśleniu wpatrywał się w szalejące za szybą wichurę i deszcz.
- Hej! Aki, co tak sam stoisz? – Haruki podszedł do przyjaciela – Źle się czujesz?
Blondyn uśmiechnął się.
- Nie. Jest okay, ale tak sobie myślę, że jeśli jutro ma być taka sama pogoda, to chyba nie pójdziemy na rajd.
- Ano...
Szkoła, historia, godzina 1302
- Tak?
- Przepraszam, czy mogę wyjść do toalety.
Nauczycielka westchnęła.
- Możesz, możesz.
Akira wstał z miejsca i ruszył do drzwi. Na korytarzu było zupełnie pusto. Jednak nic w tym dziwnego. Był środek dnia i wszyscy siedzieli na lekcjach. Dotarłszy do łazienki, sięgnął do klamki. W tym samym momencie ktoś z drugiej strony otworzył drzwi.
ŁUP!
Akira złapał się za nos, który ucierpiał najbardziej i spojrzał groźnie na niskiego osobnika, który z taką siłą otworzył drzwi.
- Przepra... – Tooru nie skończył zdania i wybuchł śmiechem.
- Bardzo zabawne – warknął granatowo włosy i omijając szesnastolatka, wszedł to toalety. Seo jednak nie odszedł. Oparł się o framugę i założył włosy za ucho. Na jego twarzy wciąż gościł szeroki, cwaniacki uśmieszek.
- Wiesz, Aki to naprawdę niezła dupa. Nie dosyć, że fizycznie jest idealny w każdym calu, to jeszcze ma poukładane w głowie. Widać, że jest z dobrego domu. W dodatku taki niewinny i nieświadomy niebezpieczeństw, które go otaczają... aż szkoda go rozdziewiczyć.
Akira otworzył powoli drzwi kabiny, w której się znajdował. Wyszedł spokojnym krokiem i podszedł do zlewu. Odkręcił wodę, umył ręce i w końcu odwrócił się przodem do Tooru. Mówił głosem niesamowicie spokojnym. Jego naturalność wydawała się w tej chwili niemal sztuczna. Jednakże w chabrowych tęczówkach malowała się obietnica bólu i cierpienia, których dozna każdy sprzeciwiający się jego zdaniu osobnik.
- Spróbuj go dotknąć bardziej, niż wypada dotykać kolegę, a osobiście połamię ci wszystkie kości.
Drobne włoski na karku bruneta zjeżyły się, jednak chłopak nie pozwolił po sobie poznać, że jest zestresowany – „Chyba wolę, kiedy jesteś wściekły i używasz siły, żeby straszyć” – pomyślał – „ale nie martw się, nie dam ci satysfakcji”.
- Uuu... czyżbyś też miał ochotę na to delikatne i nieużywane ciałko?
- Przykro mi, ale w przeciwieństwie do ciebie nie myślę penisem – odpowiedział Akira omijając opierającego się o drzwi szesnastolatka – pamiętaj jednak, o czym mówiłem – odwrócił się na chwilę, żeby ostatni raz spojrzeć małolatowi w oczy – naprawdę nie lubię używać przemocy, ale w tym wypadku będę zmuszony.
Tooru westchnął. Wsunął ręce do kieszeni i ruszył za granatowo włosym.
- Czyli jednak ci na nim zależy – Seo wykrzywił twarz w ironicznym uśmiechu – w takim razie będę działał bardzo subtelnie. Wiesz... nie zrobię nic, czego Aki NIE będzie chciał, ale nie ciesz się za szybko. Ja zawsze dostaję to, czego chcę, a ciała blondynka wręcz pożądam, dlatego jego samowolne oddanie się w moje ręce to tylko kwestia czasu. Jeśli masz równie dużą ochotę na jego cnotę, to się spiesz. Mnie zużyci chłopcy nie interesują, dlatego kto pierwszy, ten lepszy – brunet skończył i oddalił się swoim wolnym, wyzywającym krokiem.
Akira zacisnął pięści i po chwili puścił się pędem w stronę klatki schodowej. W jego głowie huczało od wyzwisk. Ledwo powstrzymywał się, żeby ich nie wykrzyczeć. Zbiegłszy ze schodów zatrzymał się i już spokojnym krokiem opuścił budynek. Przekraczając próg szkoły, zimny powiew wiatru uderzył go z ogromną siłą, niemalże zbijając z nóg, a deszcz od razu zaczął siec odsłonięte fragmenty ciała. Akira jednak z zaciętym wyrazem twarzy szedł przed siebie. Nie mógł w tym stanie wrócić na lekcje, musiał w jakiś sposób odreagować uzbierane w sobie emocje, po tej krótkiej aczkolwiek perfidnej rozmowie z Tooru.
Internat, stołówka, godzina 1827
Pierwszy raz w tym tygodniu całej paczce udało się razem zebrać na kolacji. Niestety nastrój, który panował nie był zadowalający, można wręcz opisać go, jako dołujący.
Haruki jedząc przygotowane własnoręcznie kanapki, czytał podręcznik od angielskiego, co jakiś czas pytając Yukiego o znaczenie poszczególnych słówek.
Naoki rozłożył sobie na stole laptopa i zamiast jeść, pił już trzecią szklankę herbaty.
Kenji zjadłszy płatki z mlekiem, pisał coś zawzięcie w czerwonym notesie zerkając, co chwilę do kolorowego czasopisma sportowego, które ze sobą przyniósł.
Aki pijąc gorącą herbatę kończył Dzieje Tristana i Izoldy, a siedzący naprzeciwko blondyna, Akira, dziobał łyżką w talerzu pogrążony w myślach.
Sayuri i Miyoshi nie mogąc znieść grobowej ciszy, która zapadła przy kolacji, zabrały swoje tacki z jedzeniem i poszły do stolika swoich nowych znajomych, którzy przywitali je okrzykami radości, gwizdami i sprośnymi żarcikami.
- Akira, dzisiaj też śpię z Naokim.
- Jasne.
- Kenji, ale ja dzisiaj będę się uczył do późna – powiedział Fumihira nie odrywając się od wykonywanych czynności.
- Nie szkodzi. Ja też mam wiele spraw do przemyślenia, więc nie pójdę spać wcześnie.
- No chyba, że tak.
- A, co z jutrzejszym rajdem? – zapytał Akira.
- Zależy od pogody – odpowiedział blondyn – jeśli będzie tak zimno, jak dzisiaj, to nie idziemy.
- A... jasne.
I na tym zakończyła się wymiana zdań między chłopakami. Siedzieli jeszcze jakiś czas na stołówce dopóki w drzwiach nie pojawił się Tooru.
Seo podszedł do stolika, przy którym siedziała szósta przyjaciół i nachylił się nad blondynem.
- Cześć – szepnął Akiemu do ucha.
Sumikichi poczuł, jak po plecach przechodzą mu ciarki. Zamknął książkę i odwrócił się do bruneta z ciepłym uśmiechem na twarzy.
- Cześć ^^ - przywitał się wstając z miejsca – Akira, nie czekaj na mnie. Późno dziś wrócę – powiedział i po chwili zniknął razem z Tooru za drzwiami.
- Cholera – syknął Yoshizawa zakrywając twarz rękami.
- Hej, nie przejmuj się – Kenji zaczął pocieszać przyjaciela – to, że Aki późno wróci nie znaczy, że będą uprawiać seks.
Akira spojrzał na białowłosego przez palce.
- Gdybyś słyszał, co ten typ mi mówił dziś rano...
- A co mówił?
- Ten jego spokój i miłe nastawienie, to tylko przykrywka. Aki interesuje go tylko i wyłącznie jako świeży towar jednorazowego użytku.
- Żartujesz.
- Powiedział, że przelecenie Akiego to kwestia czasu. Kto pierwszy, ten lepszy.
- Powinieneś mu o tym powiedzieć – stwierdził Yukio.
Kenji i Akira spojrzeli na bruneta zdziwieni. Przy stole każdy zajęty był sobą i nie spodziewali się, że któryś z kolegów będzie ich słuchał.
Akira westchnął.
- Nie mogę z nim o tym gadać. Kiedy wczoraj powiedziałem mu, co myślę o Tooru, to trzasnął mi drzwiami przed nosem twierdząc, że skoro go nie znam, nie mam prawa go krytykować.
Internat, pokój Tooru, godzina 2013
-... i dlatego uważam, że ktoś taki, jak prawdziwy przyjaciel nie istnieje. Nie. Nie próbuj mi wmawiać, że jest inaczej. Ty i ja zasadniczo różnimy się pod względem charakterów, więc daj sobie spokój z maglowaniem mnie. Swoich poglądów nie zmienię.
- Tooru, ale...
Brunet podkulił nogi i objął je ramionami. Po chwili poczuł, jak drobne ciałko się do niego przytula.
- Wiesz... to wszystko, to kwestia złych ludzi. Po prostu nie miałeś szczęścia i trafiałeś na margines społeczeństwa – szeptał Aki próbując go pocieszyć – a jeśli, jeśli ja...
Tooru przywołując na twarz wyraz bezkresnego smutku, uniósł do góry oczy i spojrzał prosto w błękitne tęczówki.
- Jeśli zechcesz spróbować...
- Chciałbym spróbować jak smakują twoje usta – wyszeptał Seo.
Aki zamarł. Tego się w ogóle nie spodziewał, ale... słysząc te słowa coś ścisnęło go w podbrzuszu.
- Przepraszam – Tooru z powrotem ukrył twarz w kolanach – „No, to teraz muszę tylko poczekać” – myślał.
- Tooru, ja...
- Nie, nic nie mów. Przepraszam. Zapomnij, co mówiłem, a najlepiej idź.
- Nie. Jeśli to sprawi, że poczujesz się lepiej, to chcę ci pomóc – powiedział blondyn.
Tooru ponownie spojrzał na siedemnastolatka, który uśmiechnął się ciepło i zamknął oczy.
Czarnooki uklęknął przed gościem i ująwszy jego podbródek, delikatnymi muśnięciami zaczął pieścić usta Akiego.
Drobne pocałunki Tooru sprawiły, że Aki zaczął cichutko pomrukiwać. Dłoń bruneta przesunęła się jego policzek, a potem w dół na szyję. Kiedy poczuł na swoich wargach język chłopaka, automatycznie je rozchylił.
„Jeden zero dla mnie, Akira. Pierwszy pocałunek Akiego, należy do mnie” – pomyślał i wsunął język do ust siedemnastolatka...
Internat, pokój Akiego i Kenjiego, godzina 2026
- Cholera!!! – wrzasnął Akira uderzając pięścią w biurko. Pół godziny temu zabrał się za czytanie jednej z książek, które kazał mu przestudiować Aki, ale wciąż przejeżdżał wzrokiem po tym samym zdaniu.
- Nie dosyć, że zdemolujesz mi pokój, to jeszcze sprawisz, że ogłuchnę – warknął Kenji.
- To idź i coś zrób – jęknął Akira – ja nie wytrzymam. Zrozumiałbym gdyby Aki poszedł z jakąś dziewczyną na randkę, ale spotkać się z Tooru?! Ten pieprzony zboczeniec chce go przelecieć, rozumiesz?!
- Akira...
- Nie próbuj mnie uspokajać – powiedział granatowo włosy lodowatym tonem, po czym wstał z krzesła i szybkim krokiem opuścił pokój.
- Rany... zachowuje się jak dziecko...
Dwie i pół godziny później...
Aki wszedł do swojej sypialni, a widząc w pomieszczeniu Kenjiego, uniósł do góry brwi wyrażając swoje zdziwienie.
- A ty, co tu robisz?
- Mieszkam – odpowiedział biało włosy – słuchaj, musimy pogadać – powiedział siadając na łóżku. Kiedy Aki podszedł bliżej, spostrzegł na jego policzkach świeży rumieniec.Zjechał wzrokiem niżej. Usta blondyna były czerwone i lekko opuchnięte – „Osz w mordę! Akira miał rację...” – pomyślał.
- Nie śpisz z Naokim?
- Nie. Akira chciał dziś nocować u siebie.
- Ach...
- Słuchaj Aki. To, co teraz powiem nie będzie przyjemne. Dotyczy, Tooru.
- Ekhem... jeśli chcesz powiedzieć, że jest zboczeńcem, to możesz sobie darować. Nie znasz go, więc...
- Widzę, że zdążył zawrócić ci w głowie. Myślałem, że jesteś inteligentny, Aki, ale chyba się myliłem. Skoro nie chcesz posłuchać, co mam ci do powiedzenia, okay. Ale nie przychodź później z płaczem, że Tooru zrobił ci krzywdę. Robisz to na własną odpowiedzialność.
***
Promienie słońca wpadały do sypialni nastolatków pieszcząc swoimi końcówkami twarz Akiego.
Chłopak otworzył oczy czując przyjemne ciepło – „No! Czyli idziemy na rajd ^^” – pomyślał i schyliwszy się po kapcia, rzucił nim w łóżko przyjaciela krzycząc:
- Wstawaj Akira! Puszcza wzywa! ^^
- Auu! Czego się wydzierasz, kretynie – warknął Kenji masując tył głowy, w który trafił laczek blondyna – sobota jest, daj pospać.
- Ach... Kenji... zapomniałem, że dzisiaj ty tu śpisz. Przepraszam – bąknął Aki – ale tak czy siak nie pada, nie wieje i słońce wyszło. Zdążymy jeszcze na rajd.
Biało włosy westchnął pod kołdrą.
- Doobra, zaraz wstanę.
Plac przed szkołą, godzina 0749
- Apsik! – Akira kichnął głośno, a z jego nosa pociekła flegma – Osz kurde – jęknął i zakrył dłonią twarz.
- Fuuuj – Sayuri się skrzywiła.
- Sto lat ^^ - uśmiechnął się szatyn.
- Trzymaj – Aki podał chłopakowi chusteczkę higieniczną – trzeba było zostać w internacie skoro źle się czujesz.
Granatowo włosy przyjął chustkę od Akiego i wytarł nos.
- A dziękuję?
- Dzięki.
- No ^^. Gdzie się podziały twoje maniery?
- Zostawiłem w pokoju. Życzysz sobie, żebym po nie wrócił? – w głosie Akiry wyraźnie czuć było ironię.
- Okay, są wszyscy? – pani Kyoyama ostatni raz liczyła uczniów – Pięćdziesiąt siedem osób – powiedziała w kierunku pozostałych pięciu nauczycieli, którzy razem z nią mieli opiekować się grupą podczas wycieczki – Dobra! W takim razie zbieramy się!
Pół godziny później wszyscy dotarli do puszczy, w której zwolnili tempo dzieląc się jednocześnie na mniejsze grupki.
Haruki rozejrzawszy się, czy nikt nie patrzy spojrzał na idącego obok bruneta. Yukio pochłonięty był rozmową z Naokim i Akirą – „Teraz albo nigdy” – pomyślał dramatycznie i wstrzymując oddech złapał niepewnie ciepłą dłoń Yukiego.
Taguchi czując jak drobna rączka łapie jego, większą, uśmiechnął się i nie przerywając konwersacji, uścisnął lekko dłoń szatyna, okazując w ten sposób swoją radość z tego pełnego uczucia gestu.
Sayuri i Miyoshi już na samym początku zostawiły chłopaków, a Aki zatrzymał Kenjiego chcąc z nim porozmawiać, dlatego też szli teraz jako ostatni w takiej odległości, żeby reszta ich nie słyszała.
- Przemyślałeś już sobie swoje zachowanie, że chcesz pogadać? – zapytał biało włosy.
- No powiedzmy.
Murata uniósł brwi do góry.
- W takim razie słucham.
- Chodzi mi o to, że nasza paczka się rozpada.
- Mhm... i to ma związek z Tooru, tak?
- No tak. Bo widzisz, ty cały czas przesiadujesz z Naokim, Haruki z Yukim, a Sayuri i Miyoshi znalazły sobie nowe towarzystwo. Akira z kolei na zmianę ogląda świerszczyki albo znika. Nie chodzimy już razem na śniadania i kolacje. Nie organizujemy wspólnych wieczorów. Czuję się jak jakiś wyrzutek. Każdy z was kogoś ma i spędzacie sami ze swoimi połówkami prawie cały czas. Ty niemalże przeprowadziłeś się do Naokiego. Haruki też nie rozmawia już ze mną tak jak kiedyś. Nie dziw się, więc, że przyjmuję zaproszenia od Tooru. Przynajmniej mam teraz, z kim porozmawiać.
- No dobra. W takim razie muszę ci, co nieco wyjaśnić, bo widzę, że ostatnio masz jakąś zaćmę mózgu. Zacznę od Naokiego. Widzisz, nie wszyscy prowadzą tak beztroskie życie jak ja, ty czy Akira. Naoki postanowił od początku tego roku przygotowywać się do matury. Gdyby nie ja, to zatraciłby się w nauce kompletnie. Przekonałeś się wczoraj na kolacji, że pracuje nawet przy jedzeniu, ba! W tym wypadku nie było to jedzenie, a picie. Gdybym nie zajmował się nim wieczorami, to pewnie całe noce przesiadywałby przy tym swoim laptopiku, a tak, staram się go odprężyć, zrelaksować i odciągnąć od obowiązków. Poza tym sam mam ostatnio urwanie głowy, bo Tooru ciągle mi się sprzeciwia na treningach. Co bym nie wymyślił, wszystko mu nie pasuje. Dostaję już białej gorączki od jego humorów i łeb mi pęka ciągłych szwach od ciągłych kłótni z tym niedorostkiem. Siedzę, więc do późna i obmyślam coraz nowsze sposoby na przeciwnika i rozpracowuję go przed pierwszym meczem. No i tu wychodzi druga sprawa, a mianowicie tego, że nocuję u Naokiego. Gdybym pracował do nocy u nas w pokoju, ty byłbyś rano niewyspany, a tak, kiedy Akira śpi na moim miejscu wszystko jest okay – westchnął – i co dalej? Dalej mamy Harukiego. Harukiego znasz od roku, powinieneś się, więc przyzwyczaić do tego, że i on lubi się uczyć. Jedyną zmianą, jaka u niego zaszła jest to, że zamiast siedzieć godzinami w bibliotece zostaje w pokoju. Fakt faktem to dzięki Yukiemu, ale to chyba dobrze, nie? Na zachowanie Sayuri nic ci nie poradzę. Jednakże skoro tak bardzo ci przeszkadza to, dlaczego z nią nie porozmawiasz? Zamiast użalać się nad sobą już dawno powinieneś to zrobić. Miyoshi tyczy się to samo. A teraz tak. Jeśli chodzi o Akirę to nie pytaj się mnie, co się z nim dzieje. Śpicie w jednym pokoju, więc powinieneś orientować się w jego nastrojach. Jeśli ktoś ma problem to zawsze pomagasz, może warto byłoby się zapytać Akiry, czy coś go nie gnębi, hm? I na deser zostaje Tooru. Tooru Seo, młodociany erotoman, który lubi dominować. Już na pierwszy rzut oka można powiedzieć, jakim jest człowiekiem. Zdradzają go ruchy, gesty, wyraz twarzy, błysk w oczach i postawa. Jestem szalenie ciekawy, co ten chłopak zrobił, że pozwoliłeś mu już po dwóch dniach na...
Aki słuchał w ciszy wywodu przyjaciela i przyznawał mu w duszy rację. Wszystko było takie logiczne, takie proste. Jednak on tego nie dostrzegał. Egoizm, który się w nim obudził przejął chwilowo kontrolę nad jego umysłem i nie chciał dopuścić do świadomości, że jednak przyjaciele się o niego troszczą i mimo tego, że nie zawsze mają czas, to gotowi są pomóc i wesprzeć. Kiedy Kenji doszedł do omawiania osoby Tooru, coś ścisnęło go w dołku.
- Wy... to znaczy ty i Akira wciąż mówicie, że Tooru jest niewdzięczny, opryskliwy i zboczony. Właśnie, zboczony! Najbardziej zboczoną osobą, jaką znam jest jednak, Akira. To on ogląda gazetki +18 i to on mnie napastuje. Obydwoje narzekacie na Seo, a on tymczasem jest samotny. Samotny i odrzucany przez ludzi. Wszyscy go krytykują i wytykają palcami, więc dziwisz się, że się przy was tak zachowuje? Gdybyś nie miał przyjaciół, rodziny, kogoś, kto by się tobą zainteresował i opiekował, też starałbyś się pokazać wszystkim, że jednak mimo to zasługujesz na akceptację. Myślisz, że on chętnie zakłada na co dzień maskę obojętności i chłodu? Że dobrze mu z tym, że jest sam? Jeśli tak, to się mylisz. Nie wyobrażasz sobie jak on w środku cierpi. Widziałem ten ból w jego oczach. Może i jest dla innych chamski i arogancki, jednak dla niego jest to sposób na życie. Chce, żeby ludzie zwrócili na niego uwagę, żeby się nim zainteresowali.
- Aki... – Kenji miał ochotę wybuchnąć śmiechem, wiedział jednak, że w tej chwili będzie to bardzo nieodpowiednia reakcja. W końcu to ich kolejna, poważna rozmowa – widzę, że Tooru zdążył ci zrobić niezłe pranie mózgu przez te kilka godzin, które spędziliście razem. Ciekaw jestem, czy gdybym postukał cię teraz w głowę, to usłyszałbym pustkę. Jakoś Tooru nie nazywasz zboczeńcem mimo tego, że się do ciebie dobierał. Nie powiesz mi chyba, że wczoraj te opuchnięte usta i rumieńce, z którymi wróciłeś w nocy to wynik dyskusji na tematy czysto zawodowe.
Na policzkach blondyna pojawiły się dwa czerwone placki, a jego wzrok skręcił w bok, jak najdalej od świdrującego spojrzenia Kenjiego.
- Tto... to... nnie było ttak... – Aki zaczął się jąkać – widzisz... Tooru był taki smutny... ja... ja widziałem niemal łzy w jego oczach. Powiedział mi coś, co mnie bardzo zaskoczyło. Potem przeprosił i kazał wyjść z pokoju, ale ja... ja nie mogłem go tak zostawić. Pozwoliłem mu... pozwoliłem zrobić to, co chciał, a potem... potem straciłem głowę... on był... był taki... delikatny...
„Boże, jak dobrze, że Akira tego nie słyszy. Przecież on Tooru nogi z dupy powyrywa, kiedy się o tym dowie” – pomyślał Murata.
- Posłuchaj – powiedział spokojnie biało włosy – jest jednak coś, o czym musisz wiedzieć. Okay, wiem, że nie dopuszczasz do siebie myśli jakoby Seo miał cię skrzywdzić, ale widzisz, kilka dni temu po jednym z treningów miała miejsce nieciekawa sytuacja. Kiedy w szatni zostałem ja, Akira i Tooru, Tooru podszedł do mnie i stwierdził, że może mi dać spokój. Czy domyślasz się, dlaczego?
Aki pokręcił głową.
- Ponieważ poprzedniego wieczoru kochałem się Naokim.
Szczęka blondyna opadła w dół, a oczy niemal wyskoczyły z orbit.
- Tooru to zauważył. Nie, nie podglądał nas, ale u mnie widać było pewne skutki uboczne po pierwszym razie. Widzisz ani ty ani Akira ani w ogóle nikt inny nie domyślił się nawet, że mogłem zrobić coś takiego. Seo jednak to spostrzegł, co oznacza, że sam też uprawiał już seks z innymi chłopakami. No, ale przejdźmy dalej, bo jego przemowa nie skończyła się na tym, że się ode mnie odczepi. Powiedział też, że w internacie nie brakuje towaru, a jeden ma już nawet na oku. Widzisz... on wtedy wymienił ciebie i nie był przy tym ani miły ani grzeczny. Wręcz przeciwnie. Jednak razem z Akirą uznaliśmy to za żart – opowiadał Kenji – „No, fragment ze złością Akiry pominę. Tak będzie lepiej dla ich obydwu. Jak przyjdzie odpowiednia pora, Aki sam przekona się, co w trawie piszczy ^^, jeśli w ogóle...” – pomyślał – jednak, kiedy okazało się, że Tooru naprawdę się za ciebie zabrał to ani mi ani Akirze się to nie spodobało. To jednak jeszcze nie koniec. Wczoraj miała miejsce druga rozmowa tego typu. Akira opowiedział mi jej przebieg, a ja wyciągnąłem sobie pewien wniosek, a mianowicie: Tooru lubi kochać się z chłopakami, którzy jeszcze nigdy tego nie robili. Ci, którzy są, że tak powiem „zużyci” nie interesują go. On ma ochotę tylko na „świeży towar”.
- Kenji, ale ja ci już mówiłem. Tooru ma problemy z otwarciem się na ludzi, z wyrażaniem emocji. Mógł powiedzieć to w ten sposób, ponieważ do tego jest przyzwyczajony. Zapewniam cię, że kiedy jest przy mnie, kiedy jesteśmy sam na sam nic mi nie grozi. On jest potulny jak baranek. Taki delikatny i...
- Albo nafaszerował cię jakimś narkotykiem albo jesteś cholernie naiwny – westchnął Murata.
- Wiesz, nie zostawię go teraz tylko, dlatego, że wy mi tak każecie.
- Myślałem, że uda mi się przemówić ci do rozsądku, ale ty się chyba chcesz przekonać tego na własnej skórze.
- Fakt faktem jestem już prawie pełnoletni. Nie musicie się tak o mnie martwić. Jest takie powiedzonko, że człowiek uczy się na błędach. Być może popełniam błąd zadając się z Tooru, ale co jeśli jest odwrotnie? Jeśli to ja mam rację?
- A ty ciągle swoje. Okay, okay. Pasuję – powiedział przewracając oczami – proponuję, żebyś się jednak zastanowił nad tym, co ci powiedziałem. W każdym razie jeden problem, myślę, jest już rozwiązany.
- Tak ^^.
W tym momencie Kenji uśmiechnął się do przyjaciela i zostawił go podbiegając do reszty paczki, która szła kawałek przed nimi.
„Ocho, Haruki szaleje ^^” – pomyślał biało włosy widząc, że trzyma się za rękę z Yukim. Sam stanął przed Naokim zagradzając mu drogę.
- Pocałuj mnie ^^ - powiedział podpierając się pod boki, a cała reszta na niego spojrzała z uśmiechami na twarzach.
- Teraz?
Kenji westchnął i wspiąwszy się na palce złączył ich usta obejmując dziewiętnastolatka za szyję.
Fumihira nie pozostając mu dłużnym przysunął go do siebie, łapiąc w pasie i wsunął język do zapraszającego ciepła, które się przed nim otwierało.
Akira zakrył Harukiemu oczy.
- Ej, chłopaki, dzieci są z nami, a to, co robicie może doprowadzić do zaburzeń osobowości – mówił poważnie.
Yukio zaczął się śmiać, a szatyn próbował odciągnąć dłoń Akiry, udając oburzenie.
Kenji w końcu odsunął się od Naokiego i z uśmiechem na twarzy splótł swoje palce z jego.
Fioletowo włosy również zaczął się śmiać.
- Wiesz Akira, jedyną osobą, na którą nasz buziak mógł mieć zły wpływ jesteś ty ^^.
- No wiesz?! Toć to jestem już dorosły ^^ – Akira wystawił przyjacielowi język, marszcząc przy tym nos.
- Teoretycznie owszem, ale co do psychiki miałbym zastrzeżenia – dodał Yukio i wszyscy łącznie z granatowo włosym wybuchli śmiechem.
***
- A tak w ogóle to gdzie jest Aki? – zapytał granatowo włosy, kiedy udało im się uspokoić.
- Z tyłu – odparł Kenji.
Yukio odwrócił się w kierunku, który wskazał Murata.
- Uuu... widać, że pracuje na wysokich obrotach. Myśli tak intensywnie, że para mu z uszu leci – powiedział brunet, a po chwili dodał – o czym rozmawialiście?
- A o takich tam drobiazgach ^^.
- Jasne – Naoki puścił dłoń chłopaka i obejmując w pasie, przyciągnął do siebie.
Kenji westchnął.
- Wiecie ja się poważnie zastanawiam czy Tooru przypadkiem nie uprawia czarnej magii. To niemożliwe, że nasz Aki był aż do tego stopnia naiwny. Przekazałem mu wszystko, co mówił o nim Seo, a ten dalej trzyma się swojej wersji. Wciąż powtarza, że Tooru jest samotny, nieśmiały i boi się ludzi. To, dlatego jest dla nas taki opryskliwy i arogancki.
Akira owinął się szczelniej szalikiem i nasunął czapkę na uszy.
- Ja proponuję usunąć tego małego gnojka zanim się do Akiego dobierze – mruknął.
- A ja proponuję żebyś się teraz zatrzymał i poczekał na niego – powiedział Murata – twoja kolej na wybijanie głupot z głowy.
- Wybić to ja mogę zęby Tooru.
- Ej, Akira, od kiedy to zrobiłeś się taki drażliwy? – Naoki był zdziwiony.
Yoshizawa zatrzymał się, a fioletowo włosy pochylił się nad Kenjim.
- Mi się wydaje czy Akira jest zazdrosny? – szepnął.
- Bardziej trafne byłoby powiedzenie, że zazdrość go zżera ^^ - odpowiedział cicho biało włosy.
Puszcza, godzina 0922
Aki szedł powoli z rękami w kieszeniach kopiąc po drodze umorusane w błocie liście. Cały czas patrzył na swoje brudne już buty myśląc o tym, co powiedział Kenji na temat Tooru – „A jeśli miał rację? Jeśli Tooru rzeczywiście chodzi tylko o to, żeby mnie zaliczyć? Ale nie. To jest niemożliwe. Przecież to wszystko, co opowiedział mi o sobie, swojej rodzinie, czy to jest wymyślone? Czy człowiek może opowiadać sztuczną historię z takim bólem odbijającym się na twarzy? Nie. Zresztą, nawet gdyby kłamał, nie mógłbym go teraz zostawić. Nie teraz, kiedy obiecałem, że za wszelką cenę pokażę mu, czym jest radość i szczęście, czym jest prawdziwa przy...” – nie skończył myśli. Do rzeczywistości przywołał go suchy kaszel stojącego na środku ścieżki osobnika.
- Wleczesz się jak ślimak – powiedział Akira – jeszcze chwila, a przymarzłbym do podłoża.
- Przecież nie jest tak zimno – odparł blondyn – poza tym nie musiałeś na mnie czekać.
- Owszem. Nie musiałem, ale chciałem.
- Słuchaj Akira. Ja, przepraszam.
Obydwoje ruszyli dróżką przed siebie.
- Za co?
- Za to, że jestem takim egoistą i myślę tylko o sobie zapominając o tobie i wszystkich innych.
Granatowo włosy uśmiechnął się pod szalikiem.
- Wiem, że zachowałem się samolubnie. Nie powinienem od razu iść z Tooru i użalać się nad sobą, a porozmawiać z wami o tym, co mi nie pasuje. Nie powinienem próbować odegrać się na was za coś, czego tak naprawdę nie zrobiliście, a co było wytworem mojej głupoty.
- Czy to znaczy, że dasz sobie z nim spokój?
- Co?
- No, czy nie będziesz chodził do Tooru.
- A co to ma do rzeczy? Słuchaj Akira, to, że zdałem sobie sprawę ze swojego zachowania nie znaczy, że zostawię nowo poznanego chłopaka w potrzebie.
- Masz zamiar mu się oddać?!
- Przestań bredzić.
- Aki...
- Znasz moje zdanie na ten temat. Zresztą nie mówmy już o tym. Lepiej powiedz mi, co się z tobą dzieje. Ostatnio jesteś jakiś taki niemrawy. Coś cię gryzie?
„Ty mnie gryziesz” – pomyślał granatowo włosy – powiedzmy, że mam problem, ale niestety na razie nie mam możliwości sobie z nim poradzić.
- Nie no wiesz, co dwie głowy to nie jedna ^^. W końcu razem tworzymy niepowtarzalny duet. W naszym słowniku słowo „nie” nie istnieje ^^.
- Nie jesteśmy duetem odkąd skończyła się robota, a w nasze spokojne i kolorowe życie wśliznął się pewien mały, czarny karaluch.
Aki cmoknął z niezadowoleniem.
- Przecież od razu widać, że masz kłopoty sercowe.
Akira się zasępił.
- Nie mam.
- Masz.
- Nie mam.
- Masz.
- Nie mam!
- Masz!
- Nie krzycz na mnie!
- To się przyznaj, a nie kłamiesz w żywe oczy!
- No dobra! Mam! Zadowolony?!
- Tak ^^. Pierwsze pytanie za nami. Czas na kolejne. Cóż za piękność tym razem padła ofiarą twego jakże zmiennego serca?
- Nie ważne.
- Hej, Akira. No wiesz... mi nie powiesz?
- Nie.
- Proszę ^^.
- Nie.
- Proooszę ^^.
- Nie i uprzedzając następne prośby od razu mówię NIE.
Blondyn westchnął.
- Jesteś niemożliwy. Jak w takim razie mam ci pomóc?
- Ee... powiedz mi, którędy poszła nasza grupa?
Aki zatrzymał się i spojrzał na drogę, która rozwidlała się w trzy kolejne.
- O kurczaki. Wziąłeś telefon?
- Nie.
- Akira!
- Co?
- Oni nas zostawili...
- Też mi odkrycie – powiedziawszy to, dziewiętnastolatek dostał ataku kaszlu.
- Akira... Akira.
- Przestań biadolić, poczekamy tu. Może po nas wrócą.
- Ale ty się całkowicie rozłożysz.
- Jak mi przykro. Cały tydzień spędzę w cieplutkim łóżeczku. Mmmm... ^^.
Aki zbliżył się do przyjaciela i dotknął jego czoła.
- Masz gorączkę, bałwanie!
Puszcza, godzina 1409
- Tashiyaki! Tashiyaki! – pani Kyoyama wołała nauczyciela od historii.
Wysoki, szczupły mężczyzna o przenikliwym spojrzeniu po chwili wyszedł z tłumu licealistów.
- Tak?
Pani Kyoyama położyła dłoń na ramieniu stojącego obok białowłosego chłopca.
- Kenji powiedział, że jego dwóch kolegów się zgubiło. Prawdopodobnie szli na samym końcu. Musieli zatrzymać się przy rozwidleniu drogi jakieś trzy godziny temu. Powiedz Junko, żeby wracała z dzieciakami do internatu, a potem dołącz do mnie. Będę czekała na zakręcie. A ty – w tym momencie zwróciła się do Muraty – weź kolegów i wracajcie razem z resztą uczniów.
Puszcza, godzina 1540
Akira kucał oparty plecami o drzewo z rękami w kieszeniach. Głowa bolała go coraz bardziej, a kaszel nie dawał spokoju wciąż wstrząsając jego ciałem. Sterczeli tu już dobre kilka godzin, a chłopaków nie było widać. Aki poszedł nawet sprawdzić kolejne rozwidlenia drogi, ale za każdym razem wracał kręcąc głową. Sami nie mogli się ruszyć, ponieważ w ogóle mogliby się zgubić, a tak, kiedy ktoś po nich przyjdzie nie będzie miał problemu ze znalezieniem.
Blondyn kucnął przy przyjacielu.
- Akira, ty cały drżysz – stwierdził dotykając rozpalonego policzka.
Yoshizawa zaśmiał się.
- Kto by pomyślał, że taki twardziel jak ja da się położyć na łopatki głupiemu wirusowi – powiedział, a jego ciałem wstrząsnęły dreszcze zimna. Mimo tego, iż był rozpalony, cały czas było mu zimno.
Aki westchnął.
- Rozepnij kurtkę – rozkazał, sam ściągając swoją.
- Co ty...
- Raz, raz. Rób, co mówię ^^. Czas, aby ktoś przejął dowodzenie.
Akira wstał, a Aki położył na ziemi swoją kurtę i kazał usiąść na niej dziewiętnastolatkowi.
- Oprzyj się plecami o drzewo, o tak – mówiąc to, rozsunął jego nogi i usadowił się w jego rozkroku.
- I kto tu, kogo wykorzystuje – zakpił Akira.
- Nie wykorzystuje, tylko ogrzewa – sprostował siedemnastolatek – teraz z łaski swojej okryj mnie swoim płaszczykiem – dodał i wtulił swoje drobne, ciepłe ciałko w tors przyjaciela.
- Dziękuję – szepnął po chwili Akira prosto do ucha młodszego chłopaka obejmując go ciaśniej ramionami.
Aki czując ciepły oddech owiewający ucho i pewny uścisk rąk niebieskookiego, mruknął cichutko wsłuchując się w bicie jego serca. Nie wiedział, dlaczego, ale było mu w tej chwili tak dobrze. Czuł się dziwnie bezpiecznie i pewnie w tych ramionach – „Mógłbym tak zasypiać, co noc” – pomyślał i zamknął oczy. Chciał zapytać, Akirę, czy jest mu cieplej, jednak z jego ust wydobyło się kolejne, cichutkie mruknięcie.
Puszcza, godzina 1659
- Uff... są tam – westchnęła pani Kyoyama wskazując ręką siedzących pod drzewem chłopców.
Razem z nauczycielem historii podeszli do licealistów i obudziwszy ich, zabrali ze sobą w drogę powrotną.
Do internatu dotarli około dwudziestej.
- Akira, ty po powrocie od razu wędrujesz do pielęgniarki. Aki, przypilnuj go, żeby przypadkiem jutro z łóżka nie wychodził. Jeśli dalej będzie się źle czuł to porozmawiam z nauczycielami i Akira zostanie w internacie dopóki się nie wyleczy. Masz go przypilnować – dodała na odchodnym uśmiechając się ciepło do uczniów.
- Dzięki Aki.
- Ty mi tu nie dziękuj, tylko jazda do pielęgniarki. Spróbuj tylko protestować przed zażywaniem leków, a własnoręcznie będę cię nimi szpikował ^^. Masz wyzdrowieć, bo inaczej nie będziemy mogli przeprowadzić operacji swatania ^^. No!
***
Aki przekręcał się z boku na bok nie mogąc zasnąć. Kaszel Akiry, jego ciche pojękiwania i szczękanie zębami nie dawały mu spokoju. W końcu wstał z myślą, że nie może tak tego zostawić. Podszedł do łóżka przyjaciela i położył mu dłoń na czole – „O cholera...” – przeszło mu przez głowę. Szybko podszedł do szafy. Wyciągnął pierwszy lepszy podkoszulek i wszedł z nim do łazienki, składając go w kostkę. Zwilżył zimną wodą. Wycisnął i wrócił do pokoju. Podsunąwszy sobie krzesło do łóżka Akiry, usiadł na nim, a chłodny okład wylądował na rozpalonym czole granatowo włosego.
I tak blondyn, co dziesięć minut przez najbliższą godzinę kursował do toalety i z powrotem, zmieniając okłady.
Internat, pokój Harukiego i Yukiego, godzina 0723
Yukio czując jak drobne ciałko się obok niego wierci i usiłuje wyśliznąć z objęć, otworzył oczy.
- Coś się stało? – mruknął.
Szatyn odwrócił twarz w stronę starszego chłopaka i spojrzał prosto w jego szare tęczówki.
- Muszę iść sprawdzić jak się czują Aki i Akira. Chyba późno wczoraj wrócili, a ja nawet nie poszedłem się zapytać czy wszystko jest w porządku.
- Haruki, a wiesz, która godzina? – mówiąc to brunet zaczął głaskać siedemnastolatka po policzku – Kocham twoje rumieńce wiesz? – szepnął z uśmiechem.
Nakane przyjął poważny wyraz twarzy.
- Tylko rumieńce, tak?
- No nie tylko... jeszcze twoje oczy, nosek, usta, brodę, czoło, uszy, włosy, szyję, ramiona, dłonie, tors, brzuszek... – Yukio wymieniając kolejno części ciała, dotykał ich przesuwając palcem wskazującym po ciele speszonego siedemnastolatka.
- Dobrze, już dobrze – Haruki ponownie zarumienił się zatrzymując rękę Taguchiego, która schodziła coraz niżej i niżej – Yukio, ja naprawdę chciałbym tam pójść.
- No idź, idź. Tylko wróć tu za chwilkę.
Haruki zszedłszy z łóżka pochylił się i cmoknął Yukiego w policzek.
Kilka minut później stał już pod drzwiami sypialni kolegów. Nie słyszał żadnych głosów, ale czego mógł się spodziewać o tak wczesnej porze? Uchylił drzwi i zajrzał do środka. Akira i Aki spali w swoich łóżkach z tym, że dziewiętnastolatek okryty był dwiema kołdrami, a blondyn leżał rozwalony na pomiętym prześcieradle.
Szatyn uśmiechnął się i w momencie, kiedy chciał się wycofać, Aki poruszył się na łóżku i obudził patrząc prosto na Harukiego.
- Cześć ^^ - blondyn przywitał się przeciągając – co tak stoisz? Wchodź ^^.
Haruki zamykając za sobą drzwi postąpił kilka kroków do przodu i usiadł na krześle.
- Rany, Aki. Strasznie wyglądasz. O której wczoraj wróciliście?
- Wróciliśmy? Hm... coś około dwudziestej. A to – Sumikichi dotknął palcem sinych plam, które po nieprzespanej nocy „rozkwitły” pod jego oczami – to wynik nocnej akcji „pobić temperaturę” ^^. Wiesz, Akira trochę się rozchorował.
- To może ja skoczę po pielęgniarkę?
Aki złapał kolegę za nadgarstek.
- Spokojnie. Wszystko pod kontrolą ^^. Poza tym widziałeś, która godzina? Od kiedy wstajesz tak wcześnie w niedzielę?
- Słuchaj Aki – szatyn spuścił głowę – tak myślałem wczoraj wieczorem... ostatnio byłem strasznie nie w porządku wobec ciebie. Cały czas spędzam z Yukim zapominając o Bożym świecie. Wcześniej częściej przesiadywaliśmy razem, rozmawialiśmy, a ja... przepraszam.
- Hej, daj spokój ^^, przecież nic się nie stało, nie? Wróciłem cały i zdrowy. To wszystko brzmi tak, jakbym leżał na łożu śmierci, a ty rozpaczał, ponieważ zamiast wyznać mi miłość wcześniej, robisz to dopiero, kiedy umieram ^^.
- Głupek – Haruki zaśmiał się i skoczył na łóżko przyjaciela.
Obydwoje zaczęli się gilgotać i chichotać.
Akira słysząc śmiechy otworzył zaspane oczy i przekręciwszy się na bok spojrzał na dwie kotłujące się w łóżku postaci.
- A ze mną tak nie chcesz robić – powiedział niby z wyrzutem i niby do siebie, ale jednak tak, żeby koledzy mogli go usłyszeć.
Aki i Haruki uspokoili się i usiadłszy na jeszcze bardziej pomiętej pościeli zerknęli na dziewiętnastolatka.
- Ja tego nigdy nie powiedziałem – zaśmiał się Aki – ej! Nie wstawaj teraz! Miałeś leżeć i się wypocić! – dodał szybko.
- Dobra, dobra.
- Akira, przepraszam, że obudziłem. Nie mogłem jednak spać dziś rano nie wiedząc jak się czujecie, ale skoro wszystko jest okay to już znikam – Haruki mówił wszystko przepraszającym tonem.
- Przecież nic się nie stało – stwierdził granatowo włosy.
- Ach – szatyn zatrzymał się z ręką na klamce – o której idziecie na śniadanie?
- Ja nie idę. Nie jestem głodny – oznajmił granatowo włosy.
- Ja skoczę za godzinkę, ale na chwilkę – powiedział Aki – a ty – w tym momencie spojrzał na dziewiętnastolatka – wyjątkowo dostaniesz dziś śniadanie do łóżka. A spróbuj nie zjeść, to wepchnę ci jedzenie do gardła.
Godzinę i piętnaście minut później...
- Jestem ^^ - Aki wszedł do pokoju niosąc tackę, na której znajdowały się kubek gorącej herbaty i dwie świeże bułki, pomidor, szynka i ser żółty.
Podszedłszy do łóżka chorego, blondyn postawił śniadanie na jego szafce nocnej.
- Śniadanie do łóżka Wasza Lordowska Mość – powiedział poważnym tonem.
- Aki. Mówiłem ci, że nie jestem głodny.
- Jak nie będziesz jadł to nie wyzdrowiejesz.
- Już ty nie bądź taki mądry.
- Poza tym jak będziesz chory to twoja dziewczyna nie będzie mogła się z tobą całować.
W tym momencie Akira dostał nagłego ataku kaszlu.
- Kto powiedział, że chcę się całować z dziewczynami? – zapytał, jak tylko udało mu się uspokoić.
- A nie chcesz?
- Słuchaj Aki. Tak naprawdę to ja nie jestem w żadnej dziewczynie zakochany.
- Nie? To skąd ten opis wytrzasnąłeś? Aaaaaa... czekaj, czekaj! Nie mów ^^. Ty też wolisz chłopców?
- Aki...
- Daj spokój. Nie rozumiem, czego tu się wstydzić? W końcu, Kenji i Naoki, Haruki i Yukio...
- Aki!
- Co?
- Ja... ja wymyśliłem to na poczekaniu.
- Jasne, a czy ja ci wyglądam na zakonnicę?
- W pewnym sensie ^^.
- O! Bardzo zabawne – żachnął się blondyn.
- No żartowałem, chociaż...
Aki robiąc groźną minę rzucił się na przyjaciela. Obydwoje po chwili kotłowali się na łóżku śmiejąc.
Po kilku minutach Akirze w końcu udało się unieruchomić siedemnastolatka. Usiadł mu na biodrach przytrzymując drobne ręce nad jego głową.
- Gdybym nie był chory szybciej udałoby mi się cię unieszkodliwić! ^^
- Ehe... na pewno. Fakt faktem teraz i tak specjalnie dałem ci wygrać.
- Jasne.
- Nie wierzysz? Yukio pokazał mi raz kilka chwytów, więc powalenie cię to żaden problem, ale teraz nie jesteś w pełni sił.
- Jakoś nieszczególnie wyobrażam sobie ciebie w roli karateki – zaśmiał się granatowo włosy i spojrzał w błękitne tęczówki blondyna.
I w tej jednej chwili zaległa cisza.
Aki nagle zdał sobie sprawę, że nie może się poruszyć. Dopiero teraz poczuł na sobie ciężar Akiry, a nadgarstki, za które dziewiętnastolatek go trzymał zaczęły wręcz palić. Czuł dziwne mrowienie w żołądku, a na jego policzki wpłynął róż. Zamknął oczy.
- Czy... możesz mnie... puścić? – wykrztusił w końcu.
Jak tylko Akira poluzował uścisk, Aki wyskoczył z łóżka.
- Miałeś tego więcej nie robić – powiedział z wyrzutem blondyn uciekając wzrokiem gdzieś w bok.
- Przecież nie zrobiłem tego specjalnie. Zresztą, kiedy się wygłupialiśmy nie przeszkadzało ci to.
- Idę... idę na obiad. Przynieść ci coś?
- Nie. Nie jestem głodny.
Aki spojrzał na szafkę nocną.
- Ale nie ruszyłeś nawet śniadania.
- Dzięki Aki, że się tak o mnie troszczysz, ale naprawdę nie chce mi się jeść.
- A kto powiedział, że się troszczę?!
- ^^.
Sumikichi przewrócił oczami.
- Aki! Czy mógłbyś poprosić Kenjiego, żeby po obiedzie wpadł do mnie?
- Jasne.
Pół godziny później...
- Cześć – przywitał się Murata wchodząc do pokoju przyjaciela – chciałeś coś?
- Kenji, co ja mam zrobić, żeby Tooru przestał łazić z Akim?
- Najlepiej spędzić z nim upojną noc ^^. Yyy... znaczy się z Akim.
- Kenji!
- No, co? Przecież Seo sam powiedział, że interesują go tylko chłopcy, którzy się jeszcze nigdy nie kochali.
- Rany! Tobie ostatnio tylko to jedno w głowie.
- Yhyhyhy... ktoś musi o tym myśleć, nie? ^^
- Gdyby Aki to usłyszał to może przestałby nazywać mnie zboczuchem.
Kenji zaśmiał się.
- Ale Aki o tym wie ^^.
- O! Jeszcze lepiej...
- Akira, czy ty naprawdę kochasz Akiego?
- Czy kocham? Nie wiem, co to miłość, ale nie chcę, żeby ktokolwiek go skrzywdził. Chciałbym, żeby ciągle był uśmiechnięty. Nawet, jeśli miałoby odbywać się to moim kosztem. Chciałbym się nim opiekować tak, jak on mną – mówiąc to granatowo włosy opadł na łóżko i założył ręce pod głowę. Zamknął oczy, a na jego twarzy pojawił się cień uśmiechu.
- Czyli wpadłeś ^^ - Kenji znowu się zaśmiał.
- A miałem mieć dziewczynę ^^ – westchnął Akira.
- Wiesz... Aki w pewnym sensie jest dziewczęcy. Złotawe włoski, duże, błękitne oczy i drobne usteczka. Do tego masz delikatną budowę ciała. Chłopak jest niesamowicie inteligentny, ale ostatnio ta jego inteligencja zrobiła sobie chyba wakacje.
Yoshizawa przewrócił się na bok.
- Tak czy siak Aki nie jest mną zainteresowany. On żyje w swoim świecie. W dodatku zaprasza do tego świata Tooru. Poza tym nawet nie mogę się do niego zbliżać.
- A to, dlaczego?
- Chyba działam na niego odpychająco.
- Akira, co ty bredzisz?
- Niedawno przytuliłem go, a dzisiaj... hm... no cóż, też wyszła taka dość dziwna sytuacja, a Aki tak dziwnie reaguje, kiedy już do niego dotrze, że go dotykam.
- Co masz na myśli mówiąc „dziwnie”?
- No wzdryga się, jego puls przyspiesza i się czerwieni. Zupełnie jakby się mnie bał.
- Akira! Ty kretynie! ^^ Ahh... zrzucę to na twój brak doświadczenia, ale wiesz, że ja reagowałem zupełnie tak samo na dotyk Naokiego? ^^
Granatowo włosy zrobił duże oczy.
- Cco? – wykrztusił.
- Możliwe... możliwe, że Aki zaczyna coś czuć, ale tego nie rozumie.
- Nie rozumie – powtórzył Akira.
- Słuchaj. My naprawdę musimy pozbyć się Tooru.
- A co on ma do tego wszystkiego? Znaczy się wiem, że dobiera się do Akiego, ale...
- Właśnie o to chodzi. Pamiętasz waszą ostatnią rozmowę? Mówiłeś, że Tooru będzie się bawił Akim na twoich oczach. Że będzie udawał grzecznego chłopca, a Aki sam za nim wszędzie pójdzie. I masz! Seo tak go omamił, że chłopak nie umie już logicznie myśleć. Jak się pozbędziemy Tooru to może Aki przejrzy w końcu na oczy i zrozumie co nieco.
- Jakoś wcześniej nie byłeś za siłowymi rozwiązaniami. Poza tym, co masz na myśli mówiąc „pozbędziemy się”?
- No... poturbuje się go troszkę ^^, ale z kolei nie aż tak bardzo, bo za dwa tygodnie mecz.
- Kenji, jesteś zły ^^.
- Wiem, ale ktoś musi być, nie? ^^
***
Internat, stołówka, godzina 1837
Tego wieczoru na kolacji zebrała się cała szóstka. Kenji i Naoki, Haruki i Yukio, Aki, a także Akira, który poczuwszy się lepiej stwierdził, że ma w głęboko w poważaniu nakaz pielęgniarki i postanowił zjeść kolację razem z przyjaciółmi.
- Czy my jesteśmy mało atrakcyjni? – zapytał Akira smarując bułkę masłem.
- Jeśli masz zamiar krytykować czyjąś urodę, to proszę, mów w liczbie pojedynczej – powiedział Kenji – podasz mi szynkę?
- Jasne – Haruki podał koledze talerz z dodatkami do bułek.
- Dzięki. A tak w ogóle to skąd przyszło ci to do głowy?
- Wiesz ostatnimi czasy dziewczyny omijają nas szerokim łukiem.
- Liczba pojedyncza, Akira. Liczba pojedyncza – upomniał go Murata.
- Czepiasz się.
- Owszem, bo to ty masz problemy.
- A mi ostatnio mówiłeś, że jesteś zakochany – wtrącił się blondyn.
- Zapomnij.
Aki westchnął.
- Akira miałeś chyba na myśli, że jesteśmy bardziej niemęscy niż nieatrakcyjni – zaśmiał się Yukio.
- No wypraszam sobie! Kto tu jest niemęski?! – oburzył się Aki.
- Ty na przykład ^^ - powiedział Akira.
- Jestem bardziej męski niż ty!
- Z której strony?
- Z tej, której nie widzisz.
- To jest taka? – granatowo włosy zaczął udawać, że się poważnie zastanawia.
Aki spłonął rumieńcem, a cała reszta zaczęła się śmiać.
- Tak w ogóle to dziewczyny dały sobie z wami spokój, bo widzą, że jesteście już w związkach no i nie gustujecie w płci przeciwnej – powiedział spokojnym głosem Naoki.
- O! Pan profesor się znalazł – oznajmił Akira – ale jakbyś nie zauważył to ja i Aki wciąż jesteśmy wolnymi strzelcami szukającymi drugiej połówki.
- A może szukacie za daleko? – Yukio oparł łokcie o stół podpierając się pod brodę.
- Ja niczego nie szukam!
- Aki, co ty się dziś tak unosisz? – zapytał Haruki z uśmiechem.
- Wcale się nie unoszę. Ja po prostu cieszę się ze swojej wolności. Poza tym nie szukam drugiej połówki. Dobrze mi jest samemu.
- Jasne, a kto mamrocze przez sen: „ Akira... przytul mnie, przytul...”? – powiedział poważnym głosem Akira.
- Cco? – blondyn zrobił wystraszoną minę.
- Żartowałem ^^.
- Uch TY!! – Aki sięgnął po pomidora i bez żadnego ostrzeżenia rzucił nim w stronę kolegi.
- Kochanie wiem, że się o mnie martwisz, ale aż tak głodny nie jestem ^^ - powiedział Akira ścierając resztkę warzywa z policzka.
„O nie! Tego już za wiele” – pomyślał Aki – „tym razem się nie dam! Nie myśl sobie, że będziesz się ze mnie naśmiewał przy wszystkich. Rzuciłeś mi rękawicę, a ja ją podniosę. O tak!” – chłopak przyjął zatroskany wyraz twarzy.
- Co ty nie powiesz? A mi się zdawało, że owszem. W końcu od rana nic nie jadłeś – blondyn mówił słodkim głosikiem.
- Fakt, ale to, dlatego, że czekam do nocy. Mam apetyt na coś specjalnego, a im dłużej podsyca się głód, tym przyjemniejsza jest konsumpcja, SKARBIE. Czyżbyś nie wiedział? ^^
- I ty mi mówisz, że nie jesteś zboczony?!
- Aki, ale to ty się doszukujesz podtekstów w jego wypowiedzi – Kenji zaczął się śmiać.
- A ty też nie jesteś taki święty, więc się nie odzywaj – blondyn był obrażony.
- Czyli jednak się przyznajesz ^^.
- Wcale nie!
- Ależ tak ^^.
- Ale o co wam chodzi? – zapytał Haruki.
- O! I tu masz dowód czystej niewinności – zaśmiał się Yukio kładąc dłoń na ramieniu szatyna, który za każdym razem, kiedy Taguchi go dotykał, rumienił się.
Aki westchnął.
- Później ci wytłumaczę.
- Ok ^^.
- A przy nas nie możesz? – zapytał Akira unosząc do góry jedną brew.
- Nie.
- A to, dlaczego?
- Bo przez wasze ograniczenie i brak logicznego myślenia, musiałbym tłumaczyć co najmniej do jutra.
- Wiesz Aki z tym logicznym myśleniem to bym na twoim miejscu nie wyskakiwał do przodu – powiedział Kenji.
- A to, dlaczego? – blondyn powtórzył wcześniejsze pytanie kolegi, naśladując jego głos.
- Bo z logiką ostatnio u ciebie kiepsko.
W tym momencie pozostali siedzący przy stole pokiwali głowami.
- Wy się zmówiliście na mnie!
- Nie. My tylko wyrażamy swoje zdanie.
- Yukio czy czujesz się niemęski? – nagle ni z gruszki ni z pietruszki Naoki wyskoczył z pytaniem.
- Ja? – brunet zrobił zdziwioną minę.
- No tak. W końcu to ty stwierdziłeś, że jesteśmy niemęscy.
- Ach. Właściwie to miałem na myśli to, że...
- Nie kończ – Kenji przerwał dziewiętnastolatkowi – to, że jedna osoba w związku robi, za uke wcale nie oznacza, że jest niemęska – powiedział z wypiekami na twarzy.
- Kenji, ale nikt nie mówi, że jesteś niemęski – Fumihira pochylił się nad chłopakiem i przygryzł delikatnie płatek jego ucha.
- A co to uke? – zapytał Akira z dziwnym wyrazem twarzy.
- Nie, co a kto – poprawił go Kenji.
- W takim razie, kto to uke?
- Właściwie to nie musisz wiedzieć. Szukasz dziewczyny, więc taka wiedza nie jest ci do niczego potrzebna – stwierdził Murata z zabawnym błyskiem w oku.
- No ej!
- Powiedz mu, powiedz – Naoki śmiał się – bo jeszcze zmieni orientację bez naszej wiedzy i będzie miał problemy w łóżku.
Kenji westchnął i przyjął pozę wykładowcy.
- Tak, więc w związku męsko-męskim wyróżnia się, że tak powiem, dwie strony. Jedna osoba jest seme, a druga uke. Gdyby podążać ścieżką encyklopedii, seme jest stroną dominującą, która w związku odgrywa rolę „prawdziwego mężczyzny”. Rozumiesz, o co chodzi?
- Nie bardzo.
Murata westchnął ponownie.
- Nie szkodzi. Na razie nie szkodzi, ale kontynuując. Kim jest w takim razie uke? Uke oznacza w związku stronę podporządkowaną i najczęściej bywa dziewczęcy, z czym wiąże się jego wrażliwość, czułość, delikatność i chęć okazywania uczuć swojemu partnerowi w każdej sytuacji. Co jednak nie oznacza, że nie ma wyjątków od reguły – ostatnie zdanie powiedział już swoim normalnym i nieco wyzywającym głosem.
- No dobra, ale ja dalej nie jarzę.
Biało włosy chlasnął się ręką w czoło.
- Boże, czym ja sobie zasłużyłem na tak nie kumate towarzystwo?
- Akira, mówiąc prościej, uke to chłopak, który w związku pełni rolę kobiety – wyjaśnił Naoki.
- Czyli Kenji jest u was kobietą, tak?
- Nie jestem!
- Ty, nie wiedziałem, że Kenji jest w stanie komukolwiek się podporządkować – parsknął Aki.
- A ty się nie śmiej blondynko, bo jak będziesz miał faceta to też będziesz uke! – krzyknął Murata, a na jego policzkach pojawiły się wypieki ze złości.
- A kto powiedział, że będę miał faceta?!
- Ja!
- Głupi jesteś.
- Chcesz się założyć?
- O twoją głupotę?
- O to, że będziesz z chłopakiem.
- Nie zakładam się o takie bzdury – prychnął blondyn.
- Nie, to nie, ale potem wspomnisz moje słowa – warknął Kenji opierając się o krzesło. W dodatku wyglądał jakby był od stóp do głów naładowany prądem.
- No dobra chłopaki, czyli podsumowując. Seme to na przykład taki facet, który chodzi do pracy i zarabia na życie, a uke to ten, który czeka na swojego kochanego z obiadkami w domu.
Yukio zaczął się śmiać. Zresztą nie tylko on.
- Akira, wiesz, co mężczyzna i kobieta robią w łóżku? – zapytał brunet, kiedy udało mu się trochę opanować.
- No wiem – odpowiedział niepewnie Yoshizawa.
- No to teraz wyobraź sobie taką sytuację. Mężczyzna i kobieta leżą w łóżku. Widzisz to?
- Mhm.
- No i teraz mężczyzna będąc w gotowości seksualnej...
- No, co ty. Od samego leżenia nie można mieć e... – Akira przerwał koledze z lekkim oburzeniem.
- Nie. Stop – tym razem Kenji nie pozwolił skończyć zdania dziewiętnastolatkowi, po czym wybuchł śmiechem – Akira mówiąc na twój chłopski rozum. Jak dwóch facetów uprawia seks, to jeden drugiemu wsadza siusiaka w pupę. Ten, który wsadza to seme, a ten drugi to uke. Jasne?
W tym momencie nastąpiła chwila ciszy. W końcu odezwał się Akira, jakby chcąc po raz kolejny podsumować całą rozmowę i podzielić się wnioskami z resztą przyjaciół.
- Czyli Naoki wsadza...
- ZAMKNIJ SIĘ! – Kenji wstał z miejsca, a z jego oczu trzaskały mordercze błyskawice.
- Dobra już dobra. Wszystko jasne ^^.
- Wiecie chłopaki, my z Kenjim chyba już pójdziemy – stwierdził Naoki – ale było naprawdę fajnie ^^.
Fumihira wstał i objąwszy Kenjiego w pasie odciągnął go od stołu.
- Do jutra – pożegnał się z uśmiechem.
- Pewnie idzie, bo zachciało mu się wsa... – Akira ponownie nie skończył zdania.
- AKIRA JA WSZYSTKO SŁYSZĘ! – wrzasnął Kenji od drzwi, po czym zniknął za nimi ciągnięty przez swojego chłopaka.
Pozostała przy stole czwórka wybuchła śmiechem.
- No, to my też już chodźmy – zadecydował Yukio – jutro na rano do szkoły, a przydałoby się wyspać.
Internat, pokój Naokiego i Akiry, godzina 1943
Jak tylko drzwi zamknęły się za Kenjim, Naoki bez żadnego uprzedzenia przyparł go do ściany przytrzymując jednocześnie jego ręce wysoko nad głową.
- Hej, co ty... – Kenji nie zdążył skończyć, bowiem dziewiętnastolatek zamknął mu usta pocałunkiem.
Ten pocałunek różnił się jednak od poprzednich. Był wyjątkowo żarliwy i agresywny. Fumihira niemalże na siłę wepchnął swój język do ust biało włosego od razu rozpoczynając zaciekłą walkę z jego językiem. W tym samym czasie wsunął jedną nogę między uda siedemnastolatka i zaczął pobudzać go kolanem, ocierając nim o jego krocze.
Po chwili Naoki odsunął się od chłopaka pozwalając mu złapać nieco powietrza. Zlizał strużkę śliny, która ściekała z prawego kącika ust Kenjiego.
- Oho... twój wewnętrzny seme daje o sobie znać – zaśmiał się zielonooki – rozumiem, że mam być dzisiaj przykładnym, oddanym i podporządkowanym uke – mimo, że Murata mówił wyjątkowo potulnie to w jego oczach widać było błysk pożądania.
- Niekoniecznie – stwierdził Naoki – dzisiaj mile widziane będzie wyrywanie się i krzyki.
- Rozumiem. Czyli zabawa w Złego Pana ^^.
- Owszem – Naoki uśmiechnął się zadziornie i przywarł na powrót do ust kochanka, napierając nań całym ciałem.
Internat, pokój Akiego i Kenjiego, godzina 2013
- Akira leki weź! – krzyknął blondyn z łazienki.
- Wiem, wiem – mruknął dziewiętnastolatek szukając odpowiedniego opakowania – „Kurde, tyle tego dziadostwa, że nie da rady się w tym połapać” – pomyślał – Aki!
- Co? – chłopak wyjrzał z toalety.
- Które miałem brać wieczorem? – zapytał Akira.
Aki westchnął – „Z tą zdezorientowaną miną wygląda naprawdę słodko ^^. Szkoda, że nie robi takich częściej” – pomyślał i pokręcił głową.
- Poczekaj chwilkę, tylko się ubiorę – powiedział i zamknął za sobą drzwi.
Granatowo włosy usiadł na łóżku.
Po chwili siedemnastolatek wyszedł z łazienki.
- No dobra, co my tu mamy – Aki przekładał lekarstwa sprawdzając po kolei ich nazwy – faktycznie sporo tego ^^. O! Mam. Weź to. Jedna tabletka. A za pół godziny łyżeczka syropu na kaszel.
- Dzięki.
- Nie ma sprawy ^^.
- Aki.
- Hm? – blondyn podszedł do swojego legowiska i zaczął poprawiać prześcieradło, które od rana w połowie leżało na podłodze.
- Dzięki za to, co zrobiłeś w nocy.
Aki odwrócił się przodem do przyjaciela.
- Daj spokój, przecież nie mogłem zostawić cię w potrzebie ^^.
Akira w jednej chwili wstał, podszedł do Akiego i przytulił go.
- Akira...
- Dziękuję.
- Jesteś...
Yoshizawa szybko wypuścił siedemnastolatka z objęć.
- Przepraszam. Zapomniałem – powiedział przepraszającym głosem i wrócił do łóżka. Nie chciał znowu usłyszeć, że jest zboczony. Fakt, zapomniał się, ale przecież był to tylko uścisk. Nie zrobił nic...
- Jesteś miły – Aki uśmiechnął się do przyjaciela.
***
„Słodka zemsta gorzka”
Internat, stołówka, godzina 1538
Haruki, Aki i Kenji siedzieli na stołówce jedząc obiad. Każdy z nich miał inny wyraz twarzy i żaden się nie odzywał.
Do rzeczywistości przywrócił ich trzask tacki na stole i towarzyszący mu krzyk powitania.
- Cześć chłopaki!
- Akira matole, nie jesteśmy głusi – warknął Kenji.
- Kenji! Mi się wydaje czy masz chrypkę?
- Wydaje ci się – odpowiedział biało włosy, a Haruki rzucając porozumiewawcze spojrzenie dziewiętnastolatkowi, wyszczerzył się – a ty, czego świecisz protezą?
- Kenji, coś ty taki nerwowy? – zapytał Aki.
- Przestań! – krzyknął Akira w kierunku blondyna umiejętnie naśladując wczorajszy głos swojego kapitana.
- Zapomniałeś o „ahhh” – mruknął szatyn kładąc się na stole ze śmiechu.
Murata w jednej chwili zrobił się purpurowy na twarzy. Nie było to jednak wynikiem speszenia, a złości, która nagle w nim wezbrała. Już miał przygadać starszemu koledze, kiedy ten znowu się odezwał machając ręką w stronę drzwi wejściowych na stołówkę.
- NAAAOKI!
Fumihira słysząc ten krzyko-jęk i widząc jak dwóch chłopaków zwija się ze śmiechu przy ich stole, sam zaczął chichotać.
Doszedłszy do przyjaciół, usiadł obok Kenjiego, który wyglądał wyjątkowo groźnie.
- Nie dotykaj go – ostrzegł Akira – zapomniał zabrać ze sobą tabliczki „Uwaga! Wysokie napięcie”.
- Jest aż tak źle? – zapytał Naoki.
Kenji odsunął się od stołu szurając krzesłem, co spowodowało, że po części obecnych w pomieszczeniu przeszły ciarki.
- Następnym razem sam się będziesz bawił w Złego Pana – wychrypiał biało włosy i poszedł w kierunku wyjścia.
Naoki westchnął.
- Zabawa w Złego Pana? O co chodzi? – tylko Aki nie był świadomy tego, co działo się poprzedniej nocy.
- Tak, bawiliśmy się wczoraj, z Kenjim i widzę, że zabawa była nieco za głośna.
- Nieco? – Akira spojrzał na współlokatora z politowaniem.
- Trzeba sobie było zatkać uszka, Akira. Ja uwielbiam, kiedy Kenji krzyczy i jęczy ^^.
- PERWERSY!
- Spokojnie Aki ^^ - powiedział Haruki.
- I ty też?! Rany! Z kim ja się zadaję – blondyn oparł się czołem o stół udając załamanie, a pozostała trójka wybuchła śmiechem.
Obiad minął chłopakom wyjątkowo przyjemnie.
- A co będzie z Kenjim? – zapytał Aki, kiedy opuszczali stołówkę.
- Jak to, co? Pomęczę go jeszcze troszkę na treningu – Akira zaczął zacierać ręce.
- Ja ci dam trening! Jeszcze nie wyzdrowiałeś! Tak w ogóle to miałeś leżeć w łóżku.
- Tak w ogóle to zapomniałeś mi przynieść obiadek.
- Tak w ogóle to...
- Hej przestańcie – Naoki stanął między chłopakami, którzy zatrzymali się naprzeciwko siebie i zaczęli wydzierać – przecież nic się nie stało.
- No fakt ^^.
- Jaki znowu fakt. Wracasz do łóżka.
- Idę na trening.
- To, po co się tobą zajmowałem, skoro chcesz się tylko doprawić?!
- Nie mogę nie iść na trening, bo niedługo mecz, a Kenji...
- Kenji zrozumie, w końcu jesteś chory! Nie byłeś nawet w szkole!
- Nie jestem chory! A trening to trening!
- CHŁOPAKI ZAMKNIJCIE SIĘ DO CHOLERY!
Dziwnym trafem obydwoje, Aki i Akira spojrzeli zgodnie morderczym wzrokiem na Naokiego.
Haruki nie śmiał się odezwać.
- Kłócicie się jak stare małżeństwo – stwierdził fioletowo włosy pocierając skroń.
- Wcale nie – wysyczeli jednocześnie złośnicy, po czym spojrzeli na siebie wściekłym wzrokiem – przestań mnie przedrzeźniać – i ponownie odezwali się razem.
- Nie no dość tego! – krzyknął Aki – Wkurzasz mnie!
- To ty mnie wkurzasz! Rządzisz się jakbyś był moją matką!
- To takie złe, że ktoś się o ciebie martwi?!
- Było dobrze dopóki nie zacząłeś mną rządzić!
- Ja się wcale nie rządzę.
- A kto przed chwilą kazał mi iść do łóżka? Hę?
- Mówiłem, że...
- Tylko winny się tłumaczy.
- Skoro tak ci ze mną źle to odczepiam się! Proszę bardzo! Nie mów mi tylko później, że coś cię boli i nie pytaj, które leki masz brać! W końcu sam sobie radzisz najlepiej! – wrzasnął Aki i odwrócił się napięcie idąc w stronę klatki schodowej.
- No nareszcie! – krzyknął za nim Akira, po czym wyszedł czym prędzej z internatu.
Naoki i Haruki zostali sami, a ludzie, którzy przed chwilą otoczyli kłócącą się parę, teraz rozchodzili się najprawdopodobniej wracając do pokoi.
- Przyjemny dzień. Przyjemny. Nie ma, co – mruknął Fumihira.
- Kurczę, Aki jest w takim humorze, że nie dam rady z nim pogadać.
- A coś się stało?
Obydwoje zgodnie ruszyli w kierunku schodów prowadzących na czwarte piętro.
- No... – Haruki zawahał się, ale po chwili stwierdził, że Naoki to też przyjaciel, poza tym ma nawet większe doświadczenie w tych sprawach niż Aki, więc jego rada może okazać się wyjątkowo cenna – mam. Mam problem z Yukim.
- Z Yukim? – dziewiętnastolatek nie ukrywał zdziwienia.
- Widzisz... chodzi o to, że przez ostatni tydzień ugania się za nim pewna dziewczyna. To znaczy ona wciąż prosi Yukiego, żeby pomagał jej w nauce, ale ja wiem, że to tylko wymówka. Yukio w każdym razie, co wieczór do niej chodzi, a wraca późno w nocy. Ja... wiem, że to co czuję to zazdrość. I to nie jest tak, że ja mu nie ufam, ale...
- Haruki najlepsze, co możesz zrobić w tej sytuacji to powiedzieć Yukiemu jak się czujesz. On na pewno to zrozumie i postara się zmienić. Poza tym nie powinieneś być aż tak zazdrosny, chociaż... nie no nie będę mówił, że nie powinieneś, bo sam mam ochotę rzucać wszystkim, co mam pod ręką, kiedy widzę jak Tooru dobiera się do Kenjiego.
Szatyn zaśmiał się.
- Naprawdę, nie martw się na zapas. Przecież Yukio nie zostawi cię dla jakiejś pseudo, lasencji.
- Dzięki Naoki – Haruki spojrzał na dziewiętnastolatka.
- Nie ma sprawy ^^. Wiesz, nie spodziewałem się, że jestem wstanie powiedzieć czasem coś w miarę sensownego.
- Teraz już wiesz. W każdym razie...
- Jasne, że możesz. Jeśli coś jeszcze będzie cię gryzło możesz do mnie przyjść.
- Dzięki.
Stadion sportowy, godzina 1700
- A ty, co tu robisz? – warknął Kenji widząc jak Akira przychodzi na zbiórkę.
- Przyszedłem na trening.
- To widzę, ale nie miałeś się czasem leczyć?
- A co ci do tego? Masz jakiś problem?
- Ja nie, ale jeśli rozchorujesz się jeszcze bardziej niż teraz i nie będziesz brał udziału w meczu to skopię ci ty...
- Skończ z matkowaniem – odpowiedział granatowo włosy – zdaje się, że to mój interes, co i kiedy robię.
- Czyżby humorek się popsuł? – zapytał Tooru uśmiechając się ironicznie.
- Odwal się – powiedzieli jednocześnie Akira i Kenji.
- Dobra chłopaki! Pięć okrążeń! – kapitan drużyny wydał polecenie, po czym puścił się biegiem, a za nim podążyła reszta piłkarzy.
Internat, pokój Akiego i Kenjiego, godzina 1913
Akira bez pukania wszedł do sypialni Akiego, która od jakiegoś czasu stała się także i jego pokojem. Przyzwyczaił się już, że Naoki woli w nocy, ale właściwie za dnia też, towarzystwo Kenjiego. Sam nie miał jednak nic przeciwko.
- Ależ jestem wy... – Akira chciał powiedzieć „wykończony”, ale przypominając sobie poobiednią kłótnię postanowił być oziębły i nie dać po sobie poznać, że jest padnięty – Ach! Nie ma to jak ostry trening. W końcu czuję, że żyję.
Aki postanowił nie komentować zachowania przyjaciela. To, co granatowo włosy powiedział kilka godzin temu wciąż odbijało się echem w jego głowie. A myślał, że Akira woli taką zmianę, że polubi Akiego od tej milszej, cieplejszej strony. Teraz jednak wiedział jak bardzo się pomylił. Yoshizawa woli, kiedy ludzie są dla niego oschli i niedostępni – „W takim razie proszę bardzo. Skoro tak lubisz niedostępność to zapomnij, że będę się do ciebie odzywał” – pomyślał gorzko i patrząc chłodno na dziewiętnastolatka wstał z łóżka, na którym leżał i szybkim krokiem opuścił pokój trzaskając przy tym drzwiami.
„Świetnie. Uważaj, bo nie domyślam się gdzie teraz idziesz, a może raczej, do kogo” – przeszło przez głowę Akirze.
Niestety myśl ta nie była specjalnie pozytywna. Wręcz przeciwnie, wywołała u chłopaka niechcianą złość i... zazdrość?
Akira zamachnął się i kopnął z całej siły nogę od swojego łóżka. Słychać było dwa rodzaje trzasków. Pękło, bowiem drewno i kości.
- Parszywy gnojek! – krzyknął czując jak ból zaczyna rozchodzić się po jego ciele. Usiadł na podłodze zaciskając zęby.
W tym momencie łóżko dziewiętnastolatka przechyliło się i stuknęło złamaną nogą o posadzkę.
- Świetnie. Po prostu świetnie – jęknął.
Internat, pokój Tooru, godzina 1933
- Aki? Czy coś się stało? – Tooru był szczerze zdziwiony widząc blondyna u siebie w pokoju.
Aki zamknął za sobą drzwi i podszedł do szesnastolatka siadając obok niego na podłodze. Teraz chodziło mu po głowie tylko jedno. Chciał zdenerwować Akirę. Zrobić mu jeszcze bardziej na złość za to, co powiedział po obiedzie. Zresztą zdawał sobie sprawę, że przyjaciel wie, gdzie się znajduje w tej chwili. Na jego twarzy pojawił się uśmiech satysfakcji – „To będzie słodka zemsta”.
- Pocałuj mnie. Pocałuj tak, żeby wszyscy widzieli, że to zrobiłeś.
- Aki, ty...
- Wiem, że lubisz to robić. Daję ci, więc wolną rękę.
Seo uśmiechnął się lubieżnie – „Koniec odstawiania szopki” – pomyślał.
- Dajesz mi wolną rękę?
Zacięcie nie znikło jednak z twarzy Akiego. Był tak pochłonięty czarnymi myślami, że pokiwał tylko głową.
- Pozwalasz mi zrobić ze sobą, co tylko zechcę?
- Tak.
Tooru zaczął się śmiać.
- Zdajesz sobie sprawę, na co się zgodziłeś?
- Chcę, żebyś...
- Aki Sumikichi – brunet spoważniał w ułamku sekundy – właśnie dobrowolnie wyraziłeś zgodę na to, co miałem zamiar zrobić odkąd tylko cię zobaczyłem. Skoro tego chcesz, nie muszę udawać już grzecznego, samotnego chłopca. W rzeczywistości jestem diabłem wcielonym i obiecuję ci, że długo zapamiętasz to, co teraz będziemy robić.
Wystarczyła chwila i Tooru zawisł nad sparaliżowanym strachem, Akim.
Siedemnastolatek dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego, co przed chwilą powiedział. Jego umysł wcześniej ogarnięty złością i chęcią zemsty, zrobienia na złość komuś, kogo tak naprawdę bardzo lubił, teraz zaczął normalnie funkcjonować. Zrozumiał nagle, w jakim jest położeniu, a także to, że Kenji i Akira mieli rację i... w tej chwili nikt mu nie pomoże...
***
„Problemy”
Internat, pokój Naokiego i Akiry, godzina 1920
- Czy oni się pokłócili? – Zapytał Kenji słysząc wrzaski i trzask drzwi dochodzący z korytarza.
- Owszem – odpowiedział Naoki nie przerywając stukania w klawiaturę. – Zaraz po twoim odejściu była istna burza. Widać wcale im nie przeszło.
- Idę tam – mruknął biało włosy, po czym wyszedł z pokoju.
Dotarłszy pod swoją sypialnię, otworzył drzwi i zamarł. Czegoś takiego się nie spodziewał ujrzeć.
Jego łóżko było, jeśli można to tak nazwać, zepsute, a Akira siedział obok niego z wyciągniętą prawą nogą i grymasem bólu na twarzy.
- A... Akira?
- Co chcesz? – Odburknął dziewiętnastolatek zaciskając mocniej pięści.
- Co tu się stało?
- Miałem spięcie z Akim.
- Spięcie? Tędy przeszło, co najmniej tornado!
- Skoro widzisz to, po co pytasz?
- Przestań odzywać się jak jakieś naburmuszone, rozpieszczone dziecko. Masz dziewiętnaście lat w tyłku, więc zacznij się zachowywać. I powiedz mi, po jaką cholerę rozwaliłeś mi łóżko?
- Przypadek.
Kenji westchnął. Podszedł do przyjaciela i podał mu rękę, żeby pomóc wstać. Akira jej jednak nie przyjął.
- Jak długo masz zamiar pokazywać swoje fochy?
- Przepraszam – mruknął granatowo włosy.
- Brawo. Robimy postępy – w tonie Muraty nie zabrakło sarkazmu.
- Chętnie bym wstał, ale wiesz, chyba złamałem nogę.
- CO?!
- Tak właściwie to dwie. Tą od łóżka i swoją ^^.
- AKIRA, TY SKOŃCZONY IDIOTO! POGIĘŁO CIĘ?!
- Nie wtykaj mi, tylko Akiemu. Jego wina.
- Gdzie poszedł?
- Nie wiesz? Do swojego nowego najlepszego przyjaciela.
- Masz przesrane – warknął Kenji i wyszedł z pomieszczenia.
Szybko dobiegł do pokoju Naokiego i uchyliwszy drzwi, wsunął do środka głowę.
- Akira złamał nogę. Weź skocz po pielęgniarkę. Ja idę po Akiego.
- Jak to „złamał”? – Fumihira spojrzał na siedemnastolatka z niedowierzaniem.
Internat, pokój Tooru, godzina 1946
Tooru w błyskawicznym tempie pozbył się koszuli Akiego. Unieruchamiając jego ręce, co było nie lada wysiłkiem, bo blondyn odzyskawszy „rozum” zaczął się wyrywać, teraz siłował się z jego rozporkiem.
- Tooru... dlaczego taki jesteś? Dlaczego to robisz? Przestań, proszę – Aki mówił błagalnym głosem.
- Przecież tego chciałeś – wysyczał brunet prosto do ucha leżącego pod sobą chłopaka, który się wzdrygnął.
- Tooru... nie rób tego. Błagam. Wiem, że zachowałem się jak ostatni idiota, kiedy tu przyszedłem. Przepraszam, ale proszę, nie...
Seo w końcu rozpiął spodnie blondyna i zsunął je nieco z jego bioder. Słysząc ostatnie słowa, które Aki dopiero, co wypowiedział, zaczął się śmiać.
- Nie dosyć, że jesteś naiwny to jeszcze głupi. Myślisz, że jak ładnie poprosisz i zrobisz szklane oczka albo, co więcej, popłaczesz to się nad tobą zlituję? – Tooru zaczął pocierać męskość siedemnastolatka przez bieliznę – Nic z tego. Nie wyobrażasz sobie nawet jak bardzo cieszę się, że takie ciałko jak twoje wylądowało w mojej sypialni.
- Nie... – Aki nie skończył zdania, a z jego ust wyrwał się niekontrolowany jęk. W tej chwili był pełen odrazy do samego siebie. Nie chciał, żeby dotyk Tooru sprawiał mu przyjemność. Gdyby tylko mógł, wyrzekłby się w tej chwili swojego ciała. Jego zdradliwe reakcje sprawiały, że Aki czuł się coraz gorzej. Jego oczy zaszkliły się. Mrugnął, a słone łzy spłynęły po jego policzkach.
- Widzisz? Nawet ci się podoba – mówiąc to, Seo zsunął z chłopaka bieliznę i spojrzał na pulsującą erekcję oblizując przy tym usta. – Gdybym miał pewność, że nie uciekniesz, kiedy puszczę twoje ręce to chętnie possałbym twoje klejnociki. Niestety aż tak kolorowo nie będzie i musi ci wystarczyć moja dłoń – Tooru ścisnął stojącego penisa Akiego, po czym zaczął poruszać ręką w górę i w dół.
Aki zacisnął zęby i oczy. Postanowił nie dać brunetowi satysfakcji ani swoimi prośbami, aby przestał ani jękami ani krzykiem. Przeklinał się jednocześnie w myślach za brak wiary w słowa przyjaciół i swoją głupotę. Pomyślał także o, Akirze, który z pewnością siedział teraz w ich sypialni i wściekał się. I w tym momencie jego biodra uniosły się nieco do góry, oznajmiając tym niekontrolowanym ruchem wytrysk.
Tooru uśmiechnął się lubieżnie.
- Ładnie mi zabrudziłeś koszulkę – mruknął, po czym całkowicie zsunął spodnie i bokserki z nóg Akiego. Starł resztki spermy z jego brzucha i bez najmniejszego ostrzeżenia wsunął w jego dziurkę dwa palce.
Sumikichi wciąż miał zamknięte oczy, kiedy nagle poczuł jak coś się w niego wbija. Z jego ust wydobył się krzyk bólu.
- Przes... tań... błaaaga... am... – wyjąkał przez łzy, gdy Tooru zaczął poruszać w nim palcami i dokładać po kolei po jednym.
Internat, korytarz drugiego piętra, godzina 1959
„... i nogi mu z dupy powyrywam” – Kenji dochodząc do drzwi z numerem 117 kończył planować, co zrobi Akiemu, kiedy go dorwie.
Stanąwszy pod sypialnią Tooru gwałtownie się zatrzymał. Odgłosy, które dochodziły ze środka były całkowicie jednoznaczne – „Czy w takim razie Aki na pewno tu jest?” – jego wątpliwości rozwiał rozdzierający krzyk, który mógł należeć tylko do jednej osoby.
Kenji rzucił się do drzwi otwierając je i wpadając do środka niczym burza, a to, co zobaczył na podłodze przed sobą... Aki leżał półnagi na brzuchu z unieruchomionymi rękami, a na nim goły od pasa w dół Tooru.
Murata wziął głęboki wdech i wydech – „W samą porę” – pomyślał.
- Nie widzisz, że jestem zajęty? – Seo uniósł się do siadu kompletnie nie krępując swoją nagością.
- Aki. Ubieraj się i wyjdź stąd – rozkazał Kenji lodowatym głosem, a blondyn natychmiast wykonał polecenie.
Sumikichi opuścił szybko pokój i zamknąwszy za sobą drzwi, oparł się o ścianę obok nich i osunął po niej zanosząc się szlochem.
- Co ty sobie kurwa wyobrażasz? – Kenji był tak wściekły, że aż nie był w stanie krzyczeć. Pierwszy raz w życiu.
- Cóż... prawdę mówiąc miałem nadzieję na gorący seks, ale...
- Zamknij buźkę i słuchaj – wysyczał biało włosy. – Jeśli jeszcze raz zobaczę cię w pobliżu Akiego to obiecuję, że sanitariusze pogotowia będą zeskrobywać twoje resztki paznokciami ze ścian.
Tooru zaśmiał się.
- Czyli teraz nic mi nie zrobisz? Ach! No tak, przecież niedługo mecz – ironiczny uśmiech nie schodził z jego twarzy. – Przecież nie możesz poturbować swojego bramkarza – brunet mówiąc to zaczął się ubierać.
- Obiecuję ci, że jeszcze przed meczem wylądujesz w szpitalu – powiedziawszy to, siedemnastolatek opuścił pokój Seo. Drzwi zamknął za sobą tak starannie i cichutko, że Tooru mimowolnie przeszły ciarki po plecach.
Murata ukląkł przed blondynem i przytulił go.
- I po co się tu pchałeś? Co?
- Zabierz mnie do pokoju, proszę – wyjąkał Aki.
Internat, pokój Akiego i Kenjiego, godzina 2027
Akira siedział oparty plecami o szafkę nocną. Miał zamknięte oczy, kiedy do pokoju weszło dwóch chłopaków. Słysząc szloch i pociąganie nosem, granatowo włosy otworzył jedno oko.
Aki zamiast usiąść na łóżku, gdzie prowadził go Kenji podszedł do Akiry. Upadł przed nim na kolana i przytulił się.
Dziewiętnastolatek widząc, co robi jego przyjaciel znieruchomiał.
- Nie musiałeś być dla niego taki ostry – mruknął w stronę biało włosego zamykając z powrotem oczy. Mimo, że blondyn płakał w jego ramionach, nie odwzajemnił uścisku.
Kenji przesuwając krzesło tak, aby było naprzeciwko Akiry, usiadł na nim.
- Ja Akiemu nic nie zrobiłem. Nauczka, jaką dostał za swoje zachowanie była wystarczająca.
Akira spojrzał na swojego kapitana.
- O czym ty mówisz?
- Tooru w końcu przestał udawać. I wiesz, wystarczyłoby, żebym przyszedł kilka minut później, a Seo najnormalniej w świecie by go zgwałcił. Wpadłem do jego sypialni w ostatniej chwili.
Yoshizawa czuł jak jego koszulka na ramieniu staje się coraz bardziej mokra, a kiedy dotarły do niego słowa przyjaciela, żołądek niemal podszedł mu do gardła. Jednym ruchem odsunął od siebie Akiego i zaczął wstawać.
- Ja mu kurwa pokażę... już ja mu kurwa pokażę... gnojek się nie pozbiera...
- Akira idioto, siadaj natychmiast! – Kenji w jednej chwili zatrzymał dziewiętnastolatka, który syknął z bólu. – Tą złamaną nogą możesz najwyżej doprowadzić go do śmiechu – mówiąc to spojrzał, na Akiego, który skulił się na podłodze wciąż płacząc. – Idę sprawdzić, czy karetka przyjechała.
Murata opuścił sypialnię.
Aki otarł łzy i zerknął na granatowo włosego. Drobne włoski na jego karku zjeżyły się czuł, bowiem bijącą od niego wściekłość. Jeszcze nigdy nie widział Akiry w takim stanie. Rysy dziewiętnastolatka się wyostrzyły, a wzrok był przeszywający i widać w nim było niemą obietnicę cierpienia.
- Akira – blondyn wyszeptał jego imię jakby chcąc złagodzić zaistniałą sytuację. – Przepraszam. Przepraszam cię za moje zachowanie. Za to, że...
Aki nie skończył jednak mówić, ponieważ do pokoju wrócił Kenji z Naokim, pielęgniarką i sanitariuszami pogotowia.
Internat, pokój Harukiego i Yukiego, godzina 2015
Haruki siedział przy biurku odrabiając lekcje na następny dzień, kiedy usłyszał podjeżdżającą pod budynek karetkę. To był kolejny wieczór spędzany samotnie. Z drugiej jednak strony Haruki powinien być do tego przyzwyczajony. W końcu cały poprzedni rok mieszkał sam, więc...
W teoretyce wszystko wydaje się być łatwe jednak, kiedy dochodzi do zderzenia teoretyki z rzeczywistością sprawy potrafią się skomplikować.
Yukio wprowadziwszy się do Harukiego całkowicie zmienił jego życie. Na początku nie było najłatwiej, ale później, kiedy znajomość się rozwinęła wszystko samo potoczyło się dziwnym torem. Dziwnym, ponieważ w Harukim rozkwitło w pewnym sensie „zakazane” uczucie. Uczucie, którym każdy normalny chłopak obdarza dziewczynę, a nie osobę tej samej płci. Jednakże z drugiej strony, przecież Kenji i Naoki byli razem. Nie. Nie byli, a są. Są ze sobą i są wyjątkowo szczęśliwi. Haruki myślał, więc, że i on mógłby poczuć trochę tego szczęścia. Podzielić się swoją radością z drugą osobą, którą... pokochał.
Szatyn westchnął.
W życiu nie ma jednak łatwo. Czasem przeszkody pojawiają się z nikąd, a rosną do tak ogromnych rozmiarów, że trudno jest sobie z nimi poradzić. Zwłaszcza w pojedynkę. A on teraz znowu był sam. Naoki, co prawda poradził, aby Haruki porozmawiał z Yukim, ale jego wciąż nie było. Dzisiaj dziwnym trafem w ogóle nie wrócił po szkole do pokoju, żeby się przebrać, a ciężko rozmawiać z kimś, kogo nie ma.
***
„Czternaście minut po dwudziestej trzeciej”
Szpital, godzina 2314
Akira leżał na plecach z rękami pod głową nie mogąc zasnąć.
Cały czas myślał o tym, jak czuje się Aki i obwiniał się za to, co miało miejsce po obiedzie. W końcu mógł posłuchać blondyna już tak dla świętego spokoju i wrócić do łóżka. Ale nie. Jemu akurat wtedy zachciało się stawiać. Gdyby nie jego humory, z pewnością leżeliby teraz z Akim w pokoju i śmiali się do rozpuku z najmniejszych błahostek i rzeczy nieistotnych, głupich. No i przede wszystkim, Aki nie poszedłby do Tooru i nic by mu się nie stało. Nie byłoby strachu, bólu, uczucia poniżenia i łez.
Yoshizawa westchnął i spojrzał na złożone w kostkę ubrania, które leżały na krześle obok jego łóżka. Szybko podniósł się do siadu i schylił po koszulę od razu rozkładając ją na pościeli. W pokoju było ciemno, więc nie widział za dużo. Znalazł jednak miejsce, o którym pomyślał. Mokra plama po łzach, Akiego prawie całkowicie wyschła. Tylko gdzie niegdzie wyczuć można było wilgoć. Akirze to jednak całkowicie wystarczyło. Położył się z powrotem i ściskając prawą ręką materiał, zasnął.
Internat, pokój Tooru, godzina 2314
Tooru przekręcał się z boku na bok, a bezsenność nie dawała mu spokoju. Nie wiedział czy to z powodu Akiego, Kenjiego czy może Akiry.
Kiedy myślał o Akim, po jego ciele przechodziła fala rozkosznych dreszczy.
Wspominał jego niechciane jęki, nad którymi nie był w stanie zapanować, gdy on, Tooru robił mu dobrze ręką. Ach! Jak żałował, że nie miał niczego, czym mógłby go związać. Wówczas męczyłby blondyna swoimi ustami i zwinnym językiem. Aki z pewnością znienawidziłby go jeszcze bardziej, ale to i tak nie miałoby znaczenia. Najważniejszy, bowiem jest dotyk. Najważniejsze jest to, że on, Tooru może męczyć, dręczyć, wykorzystywać i tym samym zaspokajać swoje chore fantazje i dzikie żądze. Szkoda. Cholerna szkoda, że przerwano mu w takim momencie. W tej chwili mógł sobie tylko wyobrażać moment, jak zagłębia swoją wyprężoną męskość w małą, ciasną dziurkę tego delikatnego ciałka. Jak brutalnie je rozpycha i jak wiele bólu sprawia.
Wspominał jego błagalne prośby. Prośby wydobywające się z tych małych, różowiutkich i wilgotnych ustek, które po pocałunkach stawały się czerwieńsze i większe. Prośby, które przepełnione były rozczarowaniem, goryczą i poniżeniem. Prośby o litość. Prośby wypowiadane przez łzy i łzami zdobione. Słone prośby gorzkiego żalu. Prośby osoby nękanej i prześladowanej, która cierpi i cierpieć musi. Tak. To też było podniecające.
Wspominał krzyk. Rozdzierający krzyk bólu, kiedy jego palce wbiły się w porcelanowe ciałko blondyna. Krzyk będący wołaniem o pomoc. Krzyk wyrażający strach przed utratą części siebie, przed utratą swojej niewinności. Krzyk człowieka, który pragnie uciec ze swego ciała. Krzyk człowieka, który sam siebie nienawidzi, i który nienawidzi innych. Krzyk ofiary, która chce uciec przed swoim oprawcą i krzyk dziecka, które ponosi karę za popełnione wcześniej przewinienia, pomyłki.
Ręka Tooru samoistnie powędrowała pod kołdrę. Brunet szybkimi, zdecydowanymi ruchami zaspokajał się.
Nie chciał już więcej myśleć. Chciał tylko dojść. Chciał wybuchnąć. Wybuchnąć w ciele Akiego.
Zanim zasnął obiecał sobie, że zdobędzie to drobne, delikatne ciałko i bawić się nim będzie, póki jego widok nie przestanie pobudzać jego męskości.
Internat, pokój Harukiego i Yukiego, godzina 2314
Haruki nie spał. Leżał nieruchomo wciąż w jednej i tej samej pozycji patrząc w jeden punkt na suficie. Rzadko mrugał, a jego oddech był spokojny i równomierny.
Był sam. Czuł się samotny i to nie tylko w pokoju, w którym aktualnie się znajdował, ale także w środku. Czuł się samotny w sobie i samotny na zewnątrz.
Co z tego, że miał rodzinę, przyjaciół, a wokół niego roiło się od ludzi? Co z tego, że ktoś do niego mówi, uśmiecha się, pociesza, doradza, pomaga, przytula, całuje i dotyka, kiedy on tak naprawdę jest sam? Co z tego, że na świecie istnieje radość, kiedy on tak naprawdę nie umie się cieszyć? Co z tego, że na świecie istnieje miłość, kiedy on tak naprawdę nie powinien kochać?
Miłość. Uczucie piękne, łączące dwoje ludzi nie tylko fizycznie, ale także psychicznie. A co zrobić, kiedy jedna osoba chce łączyć się z tobą tylko fizycznie? Czy to też jest miłość? Czy miłością jest uczucie, którym obdarza się osobę tej samej płci? Czy miłość boli? Dlaczego miłość boli? Dlaczego symbolem miłości jest róża?
Zazdrość. Uczucie zżerające człowieka od środka. Uczucie ohydne, którego obecność przeszkadza i męczy. Uczucie brudzące myśli i ciało. Uczucie, które człowiek bezwolnie pielęgnuje w sobie pozwalając mu rozkwitać. Uczucie kaleczące umysł. Uczucie negatywne, które napełnia ludzkie ciało powoli, jak woda przelewana z czarki do czarki. Uczucie, które może zniszczyć wszystko. Czy może też zniszczyć miłość? A czy róża mogłaby być symbolem zazdrości?
Róża. Najpiękniejszy kwiat na świecie. Jej płatki delikatne, lekkie i miękkie, jak dotyk kochanka. Jej zapach słodki, aromatyczny i kuszący, jak zapach kochanka. Jej wygląd uwodzi, czaruje i zniewala, jak odzwierciedlenie zachowań kochanka.
Róża. Najniebezpieczniejszy kwiat na świecie. Jej piękno kryje mroczną tajemnicę. Jej piękno rzuca urok, który pozwala zapomnieć o troskach. I w końcu jej piękno kusi. Kusi, żeby po nią sięgnąć. Kusi, żeby dotknąć bólu, żeby zaznać cierpienia. Kusi, żeby się poddać i pozwolić pochłonąć smutkowi. Kusi, żeby dać wyraz najgłębiej pochowanym żalom. Kusi, żeby płakać.
Haruki wyciągnął przed siebie dłoń, aby dotknąć wyimaginowanego, stworzonego przez podświadomość kwiatu, a z jego oczu popłynęły słone łzy samotności.
Chwilę później zasnął.
Internat, pokój Akiego i Kenjiego, godzina 2314
- Jeden baranek, dwa baranki, trzy baranki, cztery baranki, pięć baranków, sześć baranków, siedem baranków, osiem baranków, dziewięć baranków, dziesięć ba... Ach! Pieprzyć baranki – warknął Aki. Najpierw liczył krowy, potem psy, żyrafy, słonie, strusie i konie. Za każdym razem docierał do setki z nadzieją, że zaśnie. Jednakże dopiero baranki wykończyły go psychicznie.
„Zasrane, włochate stworzonka, które w rzeczywistości wcale zasrane nie są, bo tak naprawdę to mają kolor biały. Jak chmury. A jak leżą na trawie i odpoczywają po jedzeniu, to w ich oczach odbija się niebo. I wtedy są błękitne. A może niebieskie? Nie! Tak naprawdę to mają kolor chabrowy. Chociaż... właściwie to bardziej zgaszony niebieski. A może złamany? Nie! Tak w ogóle to, to jest granatowy. Z drugiej jednak strony to granatowe niebo jest w nocy, a baranki patrzą tam w dzień. No tak, czyli granat odpada...” – Aki westchnął – „Ja pierniczę takie bzdury”.
W rzeczywistości blondyn starał się myśleć o wszystkim, byle tylko nie przypominać sobie Akiry. Żeby zapomnieć, jaki Yoshizawa był dla niego chłodny. Żeby zapomnieć to, jak przytulał go w chwili słabości i jakie poniżające było to, że właśnie u niego szukał pocieszenia. Żeby zapomnieć o tym, że przez swoją głupotę sprawił, że Akira leży teraz w szpitalu. Żeby zapomnieć o tym, że przy nim płakał i żeby zapomnieć o tym, że nie ufał przyjaciołom.
Aki usiadł nagle na łóżku i oparłszy się plecami o ścianę, spojrzał na księżyc, który tej nocy zdobił niebo w postaci rogala. A może banana? Nie, to uśmiech Akiry.
- Przepraszam. Obiecuję, że już nigdy w życiu, przenigdy nie zachowam się tak bezmyślnie, a przyjaciołom będę ufał zawsze i bezgranicznie. I jeszcze obiecuję, że dopóki Akira nie wyzdrowieje, czy może jego noga się nie zrośnie, a raczej kości, bo nogę to ma całą, to będę się nim zajmował, żeby zadość uczynić za swoje przewinienia. Amen – powiedziawszy to, Aki z powrotem się położył zamykając oczy.
Zasnął od razu.
Internat, pokój Naokiego i Akiry, godzina 2314
- Naoki śpisz?
Fumihira mruknął coś niezrozumiałego.
- Naoki, a kochasz mnie?
Dziewiętnastolatek wydobył z siebie coś, co brzmiało mniej więcej „tak”.
- Naoki, a czy ja ciebie kocham?
Naoki westchnął.
- To chyba ty powinieneś wiedzieć najlepiej – odburknął. – Jak już to przemyślisz to daj mi znać.
- Głupek. Jakbym nie miał, nad czym myśleć.
- Czyli jak nie masz to idź spać, kotku.
- Ale ja nie mogę.
Naoki kolejny raz mruknął coś, co ciężko było zrozumieć i wypuszczając Kenjiego z objęć, odwrócił się do niego plecami.
- Jesteś bez serca – warknął biało włosy zamykając oczy. Leżał tak przez chwilę wsłuchując się w równomierny oddech dziewiętnastolatka. Zaczął rozmyślać.
Myślał o Akirze. Gdyby miał go podsumować rok temu, powiedziałby: „Akira to bezmyślny żartowniś, który interesuje się piłką i laskami”, jednak gdyby dzisiaj miał wyrazić swoją opinię o nim, powiedziałby: „Akira to świetny kumpel, bez którego nie wyobrażam sobie naszej paczki. Pomysłowy, dowcipny, wyjątkowo dba o przyjaciół. Nie chciałbym go stracić”.
Myślał o Akim. Co powiedziałby o nim teraz? „Aki, gdyby nie on to pewnie wciąż męczyłbym się i dusił w sobie prawdziwe uczucia. Jest w pewnym sensie jak Anioł Stróż. Zawsze pocieszy, doradzi, pogoni, zbeszta, pouczy. Zawsze z wyczuciem. Za dużo myśli o innych, a za mało o sobie”.
Myślał o Harukim. „Haruki... Yukio go zmienił. Haruki się wyciszył. Zawsze był spokojny i nie wchodził nikomu w drogę. Jednak był z nami. Był. To dobre słowo, bo teraz Haruki zniknął. Zamknął się w sobie, a my nie możemy mu pomóc”.
Myślał o Yukim. „Yukio. To człowiek normalny. Powiedziałbym, że zrównoważony. Czy jednak ma dobry wpływ na otoczenie? Widząc obecny stan Harukiego powiedziałbym, że nie”.
Myślał o Tooru. „Tooru, pieprzony zboczeniec”.
O dziewczynach nie myślał. One już jakiś czas temu znikły, wycofały się z ich życia. Nie umiałby w tej chwili ich osądzić. Sprawiedliwie osądzić.
Pomyślał o Naokim. Pomyślał tylko o jego imieniu, które po chwili wypowiedział na głos.
- Naoki.
Dziewiętnastolatek przewrócił się na plecy.
- Miałeś spać – mruknął niezadowolony.
- Naoki kochaj mnie – wyszeptał biało włosy. – Proszę. Kochaj mnie tak, jakbym miał zniknąć. Kochaj mnie tak, jakbym miał odejść na zawsze. Proszę. Po prostu mnie kochaj. Kochaj jak tylko ty potrafisz.
Fioletowo włosy słysząc tą prośbę otworzył oczy i spojrzał na leżącego obok chłopaka.
- Kenji... Kenji, dlaczego płaczesz? – Zapytał miękko, pochylając się nad nim i scałowując jedną, samotnie płynącą łzę.
- Naoki kochaj mnie. Kochaj. Tylko o to proszę.
Naoki przysunął się bliżej Kenjiego i dotknąwszy jego twarzy dłonią, złożył na jego ustach zwiewny pocałunek. Pocałunek delikatny i niewinny. Później całował w ten sposób całe jego ciało. Milimetr po milimetrze, od góry do dołu zupełnie tak, jakby chciał zapamiętać jego miękkość i smak na zawsze. Pobudzał go powoli. Muskając czubkiem języka jasną, mleczną skórę, badając przy tym wszystkie wypukłości i zagłębienia ukochanego ciała. Był przy tym tak czuły i delikatny, jakby leżący pod nim kochanek był puszkiem mlecza, który przy najlżejszym podmuchu wiatru odlatuje. Znika i nigdy nie wraca.
Tej nocy Naoki kochał Kenjiego z niesamowitym oddaniem i zapamiętaniem. Kochał go tak, jak został poproszony. Kochał go tak, jak tego pragnął. Kochał go tak, jak tylko on potrafił.
Potem obydwoje zasnęli. Zasnęli, a Naoki obejmował Kenjiego tak, jakby się bał, że biało włosy naprawdę odejdzie. Że biało włosy zniknie i już nigdy go nie zobaczy. Nie usłyszy. Nie dotknie. Nie poczuje.
***
„Decyzja”
Internat, pokój Naokiego i Akiry, godzina 0734
Naoki obudził się czując na swojej szyi ciepły oddech. Spojrzał na leżącego obok kochanka. Musnął ustami jego nos na dzień dobry i podparłszy się łokciem pod głowę, zaczął kreślić palcem kółeczka na jego nagim ramieniu.
Kenji mruknął czując tą delikatną pieszczotę i otworzył powoli najpierw jedno, później drugie oko.
- Kocham cię – powiedział dziewiętnastolatek.
- Wiem w nocy powtarzałeś to tyle razy, że nie śmiałbym zapomnieć – zaśmiał się biało włosy.
- Ty mi tu zębami nie świeć, tylko powiedz, co się z tobą działo.
Murata przekręcił się na plecy i zamknął oczy.
- Nie wiem skąd to się wzięło, ale nagle poczułem się tak dziwnie... samotny. Bałem się. Wiem, że to głupie, ale nagle zacząłem się bać, że wszystko stracę. Że ciebie stracę – Kenji otworzył oczy i spojrzał prosto w żółte tęczówki Naokiego. – Czy to źle, że w takiej chwili chciałem być z tobą?
- Oczywiście, że nie. Przyznam ci się jednak, że strasznie się o ciebie zaniepokoiłem. W końcu jeszcze nigdy nie mówiłeś do mnie w ten sposób i nigdy nie widziałem twoich łez.
- Ach! Nie dramatyzuj – Kenji się zaśmiał. – Fakt faktem nic się nie stało. A kiedyś musi być ten pierwszy raz, nie?
Naoki westchnął – „Ty mówisz, że nic, jednak stało się wiele. Nie spodziewałem się, że za twoją wybuchowością, stanowczością i tak ogromną pewnością siebie kryje się aż tak delikatne wnętrze. Być może nie zdajesz sobie z tego sprawy, ale tej nocy pierwszy raz naprawdę mi zaufałeś. Otworzyłeś się i całkowicie oddałeś” – uśmiechnął się. – „I teraz wiem, że potrzebujesz o wiele więcej czułości niż dotychczas ci okazywałem, ale nie martw się. Nie pozwolę ci więcej płakać”.
- Halo, halo. Tu ziemia do Naokiego. Żyjesz?
Fioletowo włosy przywołany do rzeczywistości głosem siedemnastolatka, dopiero teraz zorientował się, że chłopak jest golusieńki i wierci się niemiłosiernie na jego kroczu.
- Kenji, czy mogę wiedzieć, co ty chcesz przez to osiągnąć?
Biało włosy wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- Najlepiej orgazm. I tak jest już taka godzina, że nie zdążymy na lekcje, więc proponuję zrobić sobie dziś wagary ^^.
Naoki nie zdążył mu odpowiedzieć, bowiem w tym momencie zadzwonił jego telefon. Dziewiętnastolatek sięgnął po słuchawkę i odebrał.
- Słucham? – Nastała chwila ciszy, a fioletowo włosy zerknął na zegarek. – Za dwie godziny, mówisz? Dobra. Przyjdziemy po ciebie – powiedziawszy to rozłączył się.
- Kto dzwonił?
- Akira. Prosił, żeby go odebrać ze szpitala.
Kenji westchnął.
- Wiesz, najchętniej to bym mu jeszcze drugą nogę połamał. Że też zachciało mu się wyżywać na meblach. I to jeszcze przed samym meczem!
- Kenji, jak będziesz się teraz rozdrabniał i marudził to nie zdążymy skończyć tego, co zacząłeś. A została nam tylko godzina – mruknął Naoki przejeżdżając palcem od kolana do biodra swojego kochanka.
Internat, pokój Harukiego i Yukiego, godzina 0750
Yukio obudził się słysząc jak Haruki krząta się po pokoju. Odwrócił się do niego przodem i zamarł. Patrzył na niego i słowa nie mógł wykrztusić.
Szatyn czując, że jest obserwowany spojrzał na swojego współlokatora z uśmiechem.
- I co o tym myślisz?
- Haruki... dlaczego? – Taguchi nie mógł oderwać wzroku od siedemnastolatka.
- Bo miałem ich dość. Zresztą tak samo jak życia, które przez ostatni tydzień stało się wyjątkowo beznadziejne, bezosobowe i schematyczne. Mogę ci wyjaśnić, w czym problem. Każdego ranka jesteś dla mnie miły. Wciąż powtarzasz, że jestem dla ciebie ważny, że będziesz się mną opiekował i mi pomagał. Później przez cały dzień cię nie widzę. Przestałeś ze mną rozmawiać, a nawet powiedziałbym, że zacząłeś mnie olewać. Do pokoju wracasz późną nocą i za każdym razem całujesz mnie w czoło przepraszając. Pewnie, przecież ja nie mam nic przeciwko, żebyś żył tak, jak lubisz, ale nie mydl mi w takim razie oczu i bądź szczery. Przyznaj, że jestem nudny. Że jestem marudny, nachalny, słaby i głupi. Przyznaj, że to przez mój babski wygląd stwierdziłeś, że świetnie nadaję się na przeżycie przelotnej przygody. Powiedz mi to wprost, a nie dawaj do zrozumienia znikając i udając, że ci zależy. Chyba, że ty lubisz się tak pastwić nad ludźmi. Najpierw pokazałeś mi szczęście, potem dałeś nadzieję i karmiłeś nią, jak jakieś zwierzę na ubój i teraz to wszystko umiejętnie zacząłeś zabierać. I wiesz tu popełniłeś błąd, bo ja nie mam zamiaru być więcej w ten sposób traktowany. Może i jestem głupi, ale nie chcę więcej być sam, załamywać się ani płakać. Dlatego postanowiłem ci to wszystko ułatwić i z góry mówię, zostańmy po prostu zwykłymi współlokatorami. To chyba dobry układ? – Haruki przez cały czas się uśmiechał. – No, a teraz lecę, bo właściwie już jestem spóźniony na pierwszą lekcję – to powiedziawszy, szatyn sięgnął po plecak i opuścił sypialnię.
Yukio westchnął i wstał powoli z łóżka, a jego wzrok przyciągnęła jego biała koszulka, którą wczoraj rzucił na podłogę, a która teraz leżała na krześle starannie złożona. Zbliżył się, żeby ją podnieść i zamarł. Od razu przypomniał mu się wczorajszy wieczór i przytulająca się do niego Kin. Kompletnie zapomniał o tym, że dziewczyna parę razy go pocałowała, a na koszuli został rozmazany ślad jej różowej pomadki, który nie chciał się sprać samą wodą.
Internat, pokój Akiego i Kenjiego, godzina 0840
Kenji tak jak gwałtownie wpadł do swojej sypialni, tak zamarł nagle zdziwiony widząc, że Aki o tej porze śpi.
- Wstawaj Aki! – Krzyknął. – Idziemy w delegację, rusz tyłek z wyrka, bo Akira zaraz padnie z nudów w tym szpitalu.
- Cco? – Wyjąkał blondyn otwierając zaspane oczy.
- No masz... – Kenji pokręcił głową wyrażając tym samym swoje zniecierpliwienie. – Coś ty w nocy robił?
- Liczyłem baranki. Zresztą... nie tylko baranki.
Brwi Muraty uniosły się do góry.
- No, co się gapisz? Nie mogłem wczoraj zasnąć.
- Nie tylko ty – mruknął biało włosy.
- Co tam szepczesz?
- Nic, nic. Wstawaj leniu, bo musimy iść po Akirę.
- Ach! To on już dzisiaj wychodzi? – Aki natychmiast zerwał się z łóżka.
Kenji uśmiechnął się.
- A co ty myślałeś? Przecież nie musi z gipsem siedzieć w jednym miejscu.
- Daj mi tylko pięć minut – poprosił blondyn wbiegając do łazienki.
Plac przed szpitalem, godzina 0907
Akira siedział na ławce przed ogromnym, białym budynkiem czekając na Naokiego, który miał po niego wpaść. Jakie było jego zdziwienie, kiedy zobaczył, że przyszli także Kenji i Aki. No właśnie, Aki. Szybko, a raczej szybko w miarę możliwości podniósł się z miejsca i podpierając z obydwu stron kulami, ruszył powolutku naprzeciw przyjaciołom.
- Wyglądasz jakby cię, co najmniej ciężarówka potrąciła – zażartował Kenji witając się z dziewiętnastolatkiem.
- Dzięki ^^. Za to ty wyglądasz jakbyś, co najmniej od rana uprawiał gorący seks – odgryzł się granatowo włosy.
Murata słysząc to przyjął pozycję bojową i już chciał powiedzieć coś niemiłego, kiedy Naoki wszedł mu w słowo.
- Widać Akira, że ten tir tylko po nogach ci przejechał. Twój sokoli wzrok nic a nic się nie pogorszył ^^ - Fumihira powiedziawszy to złapał nabuzowanego siedemnastolatka i pociągnął do przodu zostawiając kawałek za sobą Akiego i Akirę.
Na początku między tą dwójką zaległa cisza, jednak po chwili obydwoje stanęli i patrząc sobie w oczy zadali w tej samej chwili pytania, żeby następnie równocześnie na nie odpowiedzieć.
- I jak się czujesz po wczorajszym?
- Dobrze.
Akira westchnął.
- I kto tu, kogo przedrzeźnia, co? – Uśmiechnął się do przyjaciela, po czym ruszyli spokojnie przed siebie.
- Słuchaj Akira. Ja chciałem cię przeprosić za moje zachowanie. W końcu miałeś rację. Nie powinienem ci tak rozkazywać ani bulwersować się z byle powodu.
- No daj spokój. Przecież wiem, że mimo twoich przepełnionych jadem krzyków miałeś na myśli same dobre rzeczy.
- No bardzo zabawne – Aki strzelił śmiejącego się dziewiętnastolatka w ramię. – Ja tu staram się zachować powagę i klimat, a ty wszystko niszczysz.
- No, no. Nie z takim rozmachem, bo zaraz stracę zęby.
- I poprawnie. Nareszcie przestaniesz je szczerzyć – blondyn wystawił język.
- Tylko tak mówisz. W rzeczywistości pozbierałbyś je z ziemi i mi wsadził z powrotem.
- Chcesz się przekonać?
- Ach! Powiało grozą ^^. Chyba jestem zmuszony uwierzyć ci na słowo.
- No! ^^
- Aki...
- Hm?
- A z tobą wszystko jest w porządku?
- Jeśli chcesz mi dać do zrozumienia, że mam nie po kolei w głowie to nie musisz. Już dawno się z tym pogodziłem.
Akira westchnął.
- Mam na myśli to, że wczoraj byłem taki... no wiesz.
- Zimny? Wściekły? Oziębły? Niekoleżeński? Groźny? Obrażony? Którego słowa ci brakuje?
- Teraz to ja powinienem cię strzelić. Ale masz rację.
- Prawda w oczy kole, co? Ale mną się nie przejmuj. Dostałem taką nauczkę, że wiem, co to znaczy.
- Słuchaj. Ja wiem, że nie powinienem cię o to pytać, ale... czy ten dupek bardzo cię skrzywdził?
- Tak – Aki zaczął wyjątkowo poważnym tonem. Prawdę mówiąc, aż za poważnym. – Doznałem ciężkiego urazu psychiki, która i tak już ledwo ciągnie. Poza tym oślepłem na jedno oko, straciłem czucie w lewej stopie, co pół godziny mam krwotok z nosa i biegunkę.
- Jak ci zaraz strzelę w ten zupy łeb to się nie pozbierasz! – Akira zaczął się śmiać machając kulą, a Aki odskoczył od niego gwałtownie również krztusząc się ze śmiechu. – Nie uciekniesz! Teraz mam duży zasięg!
Kilka metrów przed nimi Naoki objął Kenjiego w pasie przytulając do siebie.
- I znowu się kłócą – westchnął dziewiętnastolatek.
- Mhm – mruknął Murata. – Ale to dobrze. Przynajmniej będzie spokój przez jakiś czas.
- Chciałbym.
- A ja chciałbym, żeby wszystko było tak, jak na początku roku.
- Co masz na myśli?
- Chodzi mi o to, że ostatnio wszystko strasznie się komplikuje. Jak na razie jeden kryzys, kryzys o nazwie „Akira i Aki” mamy za sobą, ale popatrz na to. Nasza paczka się rozpadła. Haruki ma problemy, z którymi sam nie daje sobie rady, a z nami nie chce o nich rozmawiać. Tooru przestał udawać „grzecznego chłopca” i będzie teraz polował na Akiego, co oznacza, że trzeba gnojka unieszkodliwić, ale to z kolei doprowadzi do tego, że nie na meczu nie będzie bramkarza. Zresztą nie tylko bramkarza, bo Akira ma złamaną nogę.
- Kenji, skarbie. Coś mi się wydaje, że strasznie spoważniałeś ostatnimi czasy.
Biało włosy przewrócił oczami.
- Nie spoważniałem, a nieco dojrzałem – sprostował. – Ale to wszystko twoja wina.
- Moja? – Naoki nie ukrywał zdziwienia.
- No a kto ma na mnie taki zgubny wpływ? Ja się przy tobie naprawdę robię babski. Jeszcze trochę, a stanę się prawdziwym, szablonowym uke. Tak się przejmuję i mięknę, że aż samemu mi siebie żal.
- Kotku dla mnie jesteś i będziesz najprawdziwszym facetem na świecie i nie ważne czy dojrzejesz czy cofniesz się w rozwoju. Ja i tak będę cię kochał.
- I masz. Rozpieszczaj mnie jeszcze, a będę cholernie wymagający, samolubny i zgryźliwy.
Naoki pochylił się nad siedemnastolatkiem i przelotnie musnął jego usta.
- Mów, co chcesz, ale nie licz na to, że się zniechęcę.
- Jesteś niemożliwy – mruknął Kenji i odsunąwszy się od chłopaka, załapał go za rękę splatając jego palce ze swoimi.
- A na nas, kto zacze... – Akira chciał krzyknąć za kolegami, ale Aki w ostatniej chwili zakrył mu dłonią usta.
- Przestań bałwanie. Nie widzisz, że są zajęci?
- Niby, czym? – Zapytał Yoshizawa odsuwając dłoń blondyna od swoich ust.
- Sobą ślepoto. Sobą. Chyba jednak ta ciężarówka przejechała ci również po twarzy – powiedział Aki kręcąc głową z dezaprobatą.
***
„Część 1 – Sprawy niedokończone”
Internat, stołówka, godzina 1512
Haruki siedział samotnie przy stole dziobiąc widelcem mielonego. Zastanawiał się, dlaczego Aki i Kenji nie byli dziś na lekcjach. Rozumiał, że chłopaki mogliby się spóźnić, ale żeby nie było ich cały dzień?
W tym momencie, jakby w odpowiedzi na pytanie szatyna w drzwiach stołówki pojawiły się cztery osoby, przy czym jedna z nich szła o kulach.
Haruki wstał i pomachał do nich.
- Cześć chłopaki!
- Haruki?! – Oczy Kenjiego niemal nie wyskoczyły z orbit.
- O bosz! Haruki, gdzie jest twój piękny warkocz?! – Aki podbiegł do przyjaciela i zaczął chodzić wokół niego, jakby szukając jego włosów.
Akira opadł ciężko na krzesło i zaczął się przyglądać siedemnastolatkowi, który był w wyjątkowo dobrym humorze.
- Wiesz, właściwie to wyglądasz świetnie w krótkich – stwierdził po chwili.
- Dzięki ^^.
- Haruki, ale dlaczego je obciąłeś? Zapuszczałeś je przecież tyle lat! – Blondyn niemal zaczął płakać z żalu. – Nie, czekaj! A może ktoś ci je odciął w nocy? Haruki powiedz coś wreszcie, a nie szczerzysz się jak głupi do sera.
- Aki to ty za bardzo panikujesz. Włosy nie ręka, odrosną ^^. Poza tym postanowiłem się trochę zmienić, a że od włosów zacząłem...
- Zmienić? O czym ty mówisz?
- A gdzie Yukio? – Zapytał Naoki.
W tym momencie cała czwórka spojrzała, na Harukiego, który gwałtownie spoważniał.
- Ach! Więc to tu leży problem – mruknął Aki pocierając brodę.
- Ja nie widzę żadnego problemu – odparł szatyn. – Nie wiem gdzie jest Yukio i szczerze mówiąc nieszczególnie mnie to interesuje – mówiąc to wstał.
- Siadaj – zagrzmiał Kenji, przygniatając przyjaciela jednym ze swoich spojrzeń z serii „rób, co mówię, bo przerobię cię na tatara”. – Musimy porozmawiać. POWAŻNIE.
Haruki przewrócił oczami, ale usiadł posłusznie.
- Mamy wyjątkowo dużo czasu, więc wyjaśnij nam, dlaczego ostatnio cały czas przesiadywałeś zamknięty w swojej sypialni? Czy Yukio coś ci zrobił, że teraz tak o nim mówisz?
- Właśnie. Miałeś z nim pomówić – wtrącił się Fumihira.
Aki rozpłaszczył się na stole i zaczął jęczeć.
- O rany... nie dosyć, że obciął włosy to jeszcze zamiast ze mną, omawiał swoje problemy z Naokim...
Akira poklepał blondyna po plecach.
- Płacz, płacz głupolu i nadrabiaj teraz straty. Wszystko to twoja wina. Trzeba było nie spędzać tyle czasu z nowym, o rok młodszym przyjacielem.
Sumikichi podniósł twarz i spojrzał mrużąc oczy na dziewiętnastolatka.
- Pocieszyciel się znalazł – prychnął zrzucając z siebie jego rękę, jakby była starymi skarpetami nie pierwszej świeżości i kopnął pod stołem w jego gips.
Noga granatowo włosego przesunęła się trochę, a chłopak syknął z bólu.
- Ach! Wybacz to niechcący – powiedział Aki przesłodzonym głosikiem, a z jego oczu trzaskały błyskawice.
- Spokój tam – warknął Kenji.
- Później się z tobą policzę – mruknął Akira do blondyna, po czym oparł się o krzesło i skrzyżował ręce.
Chwilę później cała czwórka słuchała opowieści Harukiego. Siedemnastolatek opowiedział im wszystko po kolei włączając w to swoje uczucia i przemyślenia. Zawsze wiedział, że problemy najlepiej rozwiązuje się z przyjaciółmi i żałował teraz w środku, że nie poprosił ich o pomoc wcześniej. To chyba była największa głupota, jaką mógł zrobić. Z drugiej jednak strony nie było to takie celowe, bowiem w pewnym sensie liczył na to, że Yukio dostrzeże jego złe samopoczucie i zechce mu pomóc. Jednakże nic takiego się nie wydarzyło. Fakt faktem teraz Haruki wie, że może liczyć tylko na ludzi, którzy w tej chwili z nim siedzą i go słuchają. Przekonał się, że uczucie, którym obdarzył Yukiego było ślepe, beznadziejne.
Internat, pokój Harukiego i Yukiego, godzina 1502
Yukio wróciwszy ze szkoły wpadł do pokoju z nadzieją, że zastanie Harukiego. Chciał z nim porozmawiać. Wszystko wyjaśnić i wytłumaczyć. Zdawał sobie sprawę z tego, że ostatnimi czasy cholernie go zaniedbał, że zaczął ulegać ludziom, których charaktery tak bardzo przypominały jego starych znajomych. Znajomych, o których tak naprawdę miał zapomnieć. Jednakże, co zrobić, kiedy człowiek tęskni do przeszłości? Yukio wiedział, że to, co było kiedyś już nie wróci, ale czy w takim razie nie mógłby sobie tej pustki zastąpić czymś, co ma podobny kształt?
Westchnął. To wcale nie było tak, że nie lubił Naokiego, Akiry, Kenjiego i Akiego. Wręcz przeciwnie. Lubił ich nawet bardzo. Kiedy przyjechał do tej szkoły to oni się z nim zaprzyjaźnili. To oni go wspierali i pomogli rozpocząć układanie życia na nowo. A najbardziej pomógł mu Haruki. Dzięki niemu udało mu się w pewnym sensie zapomnieć. Jednakże było to też zgubne dla niego, bo teraz wspomnienia i dawne życie zaczęły wracać i dawać o sobie znać bardziej niż by tego chciał. Dlatego też musi porozmawiać z Harukim. Musi mu wytłumaczyć, musi go przeprosić i... może tak będzie lepiej? Może lepszym rozwiązaniem na razie będzie odsunięcie się od niego, żeby bardziej go nie skrzywdzić. Zdawał sobie sprawę z tego, że siedemnastolatek jest wyjątkowo uczuciowy, że wszystko bardzo przeżywa i zawsze bierze do siebie. I jeszcze te włosy. Może i ludziom wydałoby się dziwne to, że chłopak je obciął, Yukio zrozumiał jednak jak ważne i drastyczne posunięcie to było. Haruki najwyraźniej dał mu do zrozumienia, że nie chce z nim mieć nic wspólnego. W pewnym sensie te włosy były symbolem jego niewinności, skromności, niepewności i delikatności. Ścinając je pokazał, że teraz chce z tym skończyć. Chce się usamodzielnić i nie być od nikogo zależnym. A zwłaszcza niezależnym uczuciowo.
Nagle rozległo się pukanie do drzwi.
- Otwarte!
Drzwi otworzyły się, a do środka weszła Kin.
- Yukio, dlaczego tak nagle zniknąłeś po lekcjach? Myślałam, że pójdziemy razem na obiad.
Brunet siedział na łóżku i patrzył na różowo włosą, która dzisiaj wyglądała zupełnie inaczej niż dotychczas. Nie miała szpilek, krótką mini spódniczkę zastąpiła fioletową spódnicą do kolan. Zamiast wydekoltowanej bluzki założyła błękitny sweterek z rękawami trzy czwarte. Jej wymyślna fryzura gdzieś znikła, bowiem włosy opadały swobodnie na ramiona. Dopiero teraz zorientował się, że są wyjątkowo długie. No i przede wszystkim nie miała makijażu.
- Kin?
- Tak?
Yukio chciał zapytać skąd ta gwałtowna zmiana, jednak w ostatniej chwili ugryzł się w język. Przecież dziewczynom takich pytań się nie zadaje. Westchnął.
- Nie poczekałem, bo muszę porozmawiać z Harukim. Nie przyjdę też dziś wieczorem.
Kin spuściła wzrok.
- No pewnie. Nie ma sprawy. Siedziałeś u nas ostatnio tyle czasu, że twój chłopak poczuł się pewnie samotny – dziewczyna spojrzała Yukiemu w oczy i uśmiechnęła się. – Przepraszam cię.
- Za co? – Taguchi nie ukrywał swojego zdziwienia.
- Słuchaj nie będę ci teraz zawracać głowy. Zajmij się swoimi sprawami. Nie pytaj o nic. Po prostu jak już będziesz miał czas to wpadnij do mnie. Muszę ci coś wyjaśnić – powiedziawszy to, Kin uniosła rękę w pożegnalnym geście i wyszła z sypialni dziewiętnastolatka.
Brunet opadł na łóżko, a głowa niemalże pękała mu w szwach. To, co przed chwilą zobaczył i usłyszał całkowicie wytrąciło go z równowagi. Nie wiedział, co ma myśleć. Wziął kilka głębokich wdechów i wydechów. Stop. W tej chwili priorytetem dla niego jest rozmowa z Harukim i tego musi się trzymać.
Internat, pokój Akiego i Kenjiego, godzina 1800
Akira wszedłszy do sypialni od razu podszedł do krzesła i opadł na nie.
- No ładnie – mruknął patrząc na swoje łóżko, czy może raczej łóżko Kenjiego.
Blondyn zaśmiał się.
- Będziesz musiał spać na podłodze, biedaku ^^.
- Och straszne. W przeciwieństwie do ciebie jestem człowiekiem zahartowanym. Nie potrzebuję luksusów do życia.
Aki cmoknął i westchnął jednocześnie.
- No cóż... Wiesz chciałem ci zaproponować na razie pół swojego łóżka, ale skoro mówisz, że taki twardziel z ciebie to chyba mi nie wypada szargać twojego ego ^^.
- Jedno łóżko? Z tobą? Nie, dziękuję. Styka mi już mój drogi spanie z tobą, bo zawsze kończy się to źle. Oczywiście dla mnie.
- Ty naprawdę chcesz spać na podłodze?
- Owszem.
Stadion, szatnie, godzina 2015
Kenji stał pod prysznicem w łazience przylegającej do szatni dla sportowców, biorąc chłodny prysznic. Dzisiejszy trening był jednym z najcięższych, bowiem cały czas świerzbiły go ręce, żeby nie zrobić czegoś Tooru, który bez przerwy bezczelnie się uśmiechał, a przy bliższym kontakcie wspominał Akiego. Kenji nie mógł się rzucić na bruneta przy wszystkich, więc odreagowywał w inny sposób. I teraz, musiał przyznać był wyjątkowo padnięty.
- No, no, no. Pierwszy raz widzę cię w stroju Adama – mruknął Tooru idąc w kierunku Kenjiego z ręcznikiem przewieszonym przez ramię.
Biało włosy spojrzał na Seo ze zdziwieniem. Wydawało mu się, że szesnastolatek opuszczał szatnię razem z innymi chłopakami z drużyny. Zresztą nie lubił się nigdy kąpać przy wszystkich, dlatego też czekał, aż zostanie sam. Gdyby nie był przekonany, że nikogo poza nim nie ma w pomieszczeniu to po prostu nie wszedłby pod prysznic.
- Jeśli myślisz, że dam się przerżnąć to jesteś w błędzie – warknął Murata, po czym zakręcił wodę i sięgnął po swój ręcznik szczelnie owijając się nim w pasie.
- Jesteś zbyt dosadny – zaśmiał się Tooru. – Chociaż przyznam, że na widoczek twojego tyłeczka ślinka mi pociekła. Wiesz, że jesteś pierwszym chłopakiem, który podoba mi się mimo tego, że nie jest już dziewicą? Moje hormony wariują na twój widok. Serce szybciej bije, a gorąco uderza do głowy.
Kenji spojrzał na chłopaka ciężkim wzrokiem chcąc go ominąć.
Tooru złapał go jednak za nadgarstek.
- Zaczekaj Kenji. Chyba aż tak ci się nie spieszy – szepnął przyciągając go do siebie. – Obiecuję, że w przeciwieństwie do Akiego dla ciebie będę wyjątkowo delikatnym kochankiem – uniósł jego dłoń do swoich ust muskając jej wierzch delikatnie.
Internat, korytarz czwartego piętra, godzina 2004
Haruki po obiedzie wybrał się na długi, samotny spacer. Chciał przemyśleć wszystko, co powiedzieli mu chłopaki podczas „posiedzenia na stołówce”, jak to nazwał Akira. I przemyślał. Teraz przyznawał Akiemu, Kenjiemu i Naokiemu rację w myślach. Aki powiedział mu, że nie powinien dusić w sobie uczuć, ponieważ nie tylko siebie będzie tym ranił, ale także innych. Kenji powiedział, że nie powinien reagować w tak impulsywny sposób. Zanim się coś robi, trzeba to kilka razy przemyśleć. I nie tyczy się to tylko ścięcia włosów, ale także tego, co powiedział rano Yukiemu. Nie wolno wyciągać wniosków z czegoś, czego się nie przemyśli. Bycie w gorącej wodzie kąpanym wcale nie jest dobre. No i Naoki powiedział, że to, co Haruki zrobił rano było jedynie wygłoszeniem monologu i ucieczką. Ucieczką od odpowiedzialności, bo powiedział coś, czego nie był do końca pewny. Gdyby było inaczej to zostałby z Yukim i posłuchał tego, co dziewiętnastolatek ma do powiedzenia. Bo prawdziwym lekarstwem na wszystko jest rozmowa.
Szatyn dotarłszy do swojego pokoju, otworzył drzwi i wszedł do środka.
- Cześć – przywitał się z Yukim, który leżał na łóżku czytając jakąś książkę.
Brunet słysząc głos swojego współlokatora od razu odłożył lekturę i usiadł.
- Haruki...
Nakane westchnął i przysunąwszy sobie krzesło naprzeciwko dziewiętnastolatka, usiadł.
- Przepraszam za ten poranny wybuch. Chciałbym z tobą porozmawiać.
Internat, pokój Akiego i Kenjiego, godzina 2143
- Ehe, jasne. Jeśli myślisz, że w takim stanie pozwolę ci nocować na podłodze to jesteś w błędzie. W nosie mam twoje sprzeciwy, a spróbuj tylko zaprotestować to wyrzucę twoje kule przez okno – Aki mruczał sobie pod nosem ścieląc swoje łóżko dla siebie i Akiry. Granatowo włosy był akurat pod prysznicem, więc nie wiedział, co w tej chwili szykuje Aki.
- No! Gotowe ^^ - blondyn wyprostował się podziwiając efekt końcowy swojej pracy. Nie żeby przygotowanie posłania dla dwóch osób na jednym, wąskim łóżku było nie wiadomo, jakim wyczynem, ale i tak nie miał w tej chwili nic lepszego do roboty.
Nagle w sypialni zapadła ciemność.
- O kurczę – wymknęło się Akiemu. – Czyżby się żarówka przepaliła?
- Aki, przestań się wydurniać! Zapal mi światło z powrotem! – Akira wydzierał się z łazienki.
- To nie ja! – Odkrzyknął Sumikichi orientując się w sytuacji. – Prąd wysia...
Aki nie skończył zdania, bowiem zagłuszył go niesamowity huk dobiegający właśnie z łazienki, a po nim głośny jęk Akiry.
- AKIRA!
***
„Część 2 – Sprawy niedokończone”
Internat, pokój Akiego i Akiry, godzina 2156
Aki rzucił się do drzwi od łazienki. Otworzył je i wpadł do pomieszczenia.
- Cholera tu jest ciemniej niż w sypialni! Akira nic ci nie jest? Mówiłem ci, że kąpanie się z gipsem zwłaszcza, że nie można go moczyć to nienajlepszy pomysł.
- Przestań biadolić i wyjdź stąd – jęknął dziewiętnastolatek gdzieś z okolic podłogi. – Kurde! Nie podchodź baranie, bo jestem goły...
- AAAAA!
Aki posuwając się w stronę kabiny prysznicowej pośliznął się na mydle, które wypadło Akirze podczas upadku i wylądował prosto na nagim przyjacielu.
Yoshizawa syknął z bólu, kiedy prawy łokieć siedemnastolatka wbił się w jego krocze, a lewą ręką dostał w twarz.
- Dzięki Aki... za pomoc – wystękał. – A teraz zabierz ten łokieć z łaski swojej, bo jeszcze chwila i zostanę bezpłodny.
- Przepraszam – mruknął speszony blondyn starając się podnieść. – Przecież chciałem pomóc.
Akira westchnął.
- Wiem, wiem.
- Dobra, teraz ty wstawaj.
- Daj mi rękę.
Chwilę później Aki podtrzymując przyjaciela pod bok wprowadził go do sypialni i posadził na łóżku.
- Aki podasz mi gatki i przyniesiesz kule z łazienki?
Siedemnastolatek nie zdążył odpowiedzieć, bo w tym momencie światło z powrotem się zapaliło. Pierwsze, co zauważył to, to, że Akira jest nagi. Na jego policzkach automatycznie pojawił się róż, a sam chłopak natychmiast odwrócił się tyłem.
Yoshizawa zaczął się śmiać.
- Aki przecież nie jestem kobietą, nie musisz się odwracać ^^.
- A właśnie, że muszę. Każdy zasługuje na odrobinę intymności.
- Kiedy leżałeś na mnie w łazience jakoś nie przeszkadzała ci moja nagość ^^.
- Bo było ciemno.
- Ech ty. A wiesz, że pielęgniarki w szpitalu nie miały nic przeciwko, żeby mnie rozebrać? ^^
- CO?! – Blondyn gwałtownie się odwrócił cały nabuzowany. – Nie mów, że się dałeś!
Akira mógł teraz dokładnie przyjrzeć się rozległemu rumieńcowi, który ozdabiał twarz jego przyjaciela.
- A jak myślisz?
Blondyn fuknął coś niezrozumiałego i nie patrząc na współlokatora, podszedł do szafy.
- Aki, skarbie, czyżbyś był o mnie zazdrosny? ^^
Sumikichi w odpowiedzi rzucił mu w twarz czyste bokserki i poszedł do łazienki, kiedy wrócił Akira był już w bieliźnie.
- Ekhem, a gdzie moje podłogowe posłanie?
- Jak to, gdzie? Śpisz ze mną.
- No chyba cię pogięło! A rano znowu będziesz mnie wyzywał od zboczeńców, erotomanów i napalonych maniaków seksualnych.
- Jeszcze słowo, a twoje kule wylądują za oknem – warknął siedemnastolatek.
- Będę, więc milczeć jak grób – Akira udał, że zamyka usta na klucz, po czym go wyrzuca.
- W takim razie kładź się i śpij. Ja idę się wykąpać.
- A jak znów zgaszą światło?
Aki spiorunował dziewiętnastolatka wzrokiem.
- Nawet jak będę błagał o pomoc masz nie wchodzić do łazienki.
- Tak jest – Akira zasalutował i zarzuciwszy gipsem do góry, położył się i przykrył kołdrą.
Piętnaście minut później Aki wśliznął się cichutko do łóżka. Ułożył się wygodnie szczelnie okrywając kocem.
- Aki...
- Myślałem, że śpisz.
- Wiesz, że ja wcale nie dałem się rozebrać tym napalonym pielęgniarkom? ^^
Błękitnooki odwrócił się do Akiry przodem, a na jego twarzy można było dostrzec pierwsze oznaki wściekłości.
- Podpuściłeś mnie – warknął.
- Gdybym tego nie zrobił to dalej stałbyś jak kołek czerwieniąc się jak burak ^^.
- Narażasz się.
- A tak możemy leżeć teraz razem. W jednym łóżeczku. Jest milutko, cieplutko...
- Zaraz wylądujesz na podłodze.
- Jesteś bezlitosny. Najpierw przyjmujesz do siebie nędznego kalekę, dajesz mu nadzieję na lepsze jutro, a potem chcesz to wszystko zabrać, tak?
- Ciebie nie na nogę, a na głowę powinni leczyć – Aki westchnął, po czym odwrócił się do przyjaciela plecami. – Śpij już.
Granatowo włosy przysunął się bliżej siedemnastolatka i objął go pod kołdrą w pasie, przytulając się do jego pleców.
- Z tobą zawsze – mruknął mu prosto do ucha.
- Gdybyś był zdrowy to zapewniam, że za takie zuchwalstwo własnoręcznie połamałbym ci obie nogi i ręce. Jednakże z uwagi na twoją niedyspozycję, odpuszczam – powiedziawszy to, Aki zamknął i oczy i nakrył swoją dłonią dłoń Akiry.
Stadion, szatnie, godzina 2037
Wystarczył jeden celny cios...
- Kurwa... – Tooru zatoczył się trzymając za nos.
- Oj. Chyba byłem mało delikatny – powiedział sucho Kenji podchodząc do zlewu i zmywając krew z lewej dłoni. – Mam dość tłumaczenia ci wszystkiego, jak grzecznemu chłopcu – biało włosy wytarłszy ręce w ręcznik odwrócił się przodem do Seo, który próbował zatamować krwotok. – I na przyszłość radzę ci ostrożnie dobierać słowa w moim towarzystwie, bo następnym razem nie skończy się na złamaniu nosa.
Internat, pokój Harukiego i Yukiego, godzina 2015
Yukio patrzył w miodowe tęczówki i widział w nich, że chłopak jest w tej chwili zupełnie inaczej nastawiony niż rano. Jego wojowniczość, zdecydowanie i złość minęły. Teraz zdawał się być trochę radosny, jakiś taki przepełniony zrozumieniem. Taki otwarty. Zdał sobie teraz sprawę, że Haruki jest mu w stanie wybaczyć wszystko, jednak... on już postanowił. Z pewnością to, co ma zamiar powiedzieć nie będzie przyjemne, ale robi to wszystko dla dobra Harukiego.
- Haruki zanim cokolwiek powiesz to proszę posłuchaj mnie. Nie mam wiele do powiedzenia ani nic na swoje usprawiedliwienie, bo to wszystko robiłem świadomie. Świadomie zostawiałem cię widząc, że chcesz abym został. Chodziłem się bawić, kiedy tobie było źle i nie ukrywam, że w tamtej chwili rozrywka liczyła się dla mnie bardziej niż ty. Po prostu brałem to, czego chciałem. Wiem, że jestem bezczelny i wyrachowany. Zdaję sobie z tego sprawę, dlatego przyznaję ci całkowitą rację. Przepraszam cię za wszystko, choć wiem, że dla ciebie z pewnością brzmi to pusto i sztucznie. I oczywiście nie muszę chyba mówić, że...
Haruki był w szoku. Aki, Kenji, Akira i Naoki tak pozytywnie nastawili go na tą rozmowę, a Yukio to wszystko zniszczył. Ale to jeszcze nic. Utwierdził go też w przekonaniu, że był dla niego po prostu zabawką. Jedną z wielu. Każde kolejne słowo, które słyszał, było dla Harukiego niczym igła powoli i nieumiejętnie wbijana w ciało. Długa, ostra i nasączona jadem. I jeszcze te przeprosiny. Faktycznie przeprosił tak, jakby wszystkie uczucia, o których cały czas go zapewniał były niczym. Dokładnie tak jak powiedział – puste i sztuczne.
W oczach szatyna zebrały się łzy, a z głowy uleciało wszystko to, co chciał powiedzieć dziewiętnastolatkowi. Mrugnął raz, i drugi raz. Słone strużki zwilżyły jego policzki, a on wciąż patrzył w najpiękniejsze tęczówki na świecie i modlił się w duchu, żeby to, co ich właściciel mówi, okazało się okrutnym żartem.
I zaległa cisza.
Yukio widząc, że Haruki nie może już powstrzymać łez poczuł, jak ciężkie stało się jego serce. Wątpliwości zaczęły doń napływać, a wręcz zalewać go kolejnymi falami. Zrozumiał, że w tej chwili zaprzepaścił już wszystko, ale... ale Haruki da sobie radę. Pozbiera się i przestanie w końcu o nim myśleć.
- Wiesz... – siedemnastolatek przerwał ciszę, która stała się niemal przygniatająca – zamiast tego, co teraz powiedziałeś wolałbym usłyszeć kolejne kłamstwo. Kolejne zapewnienie, że jednak nie jestem ci taki obojętny. Wolałbym, żebyś traktował mnie tak jak dotychczas, bo... czekanie w nocy, żeby usłyszeć twoje ciche kroki, twoje ledwo słyszalne przepraszam i poczuć muśnięcie twoich ust jest lepsze niż ich brak – to powiedziawszy szatyn wstał z miejsca i szybkim krokiem opuścił sypialnię.
Internat, pokój Naokiego i Akiry, godzina 2110
Naoki zamknął laptopa widząc, że biało włosy wrócił z treningu.
- Zmęczony?
Kenji rzucił w kąt swoją sportową torbę i wyciągnął się na łóżku Yoshizawy.
- Nie widać?
- Kotku, nie musisz się od razu unosić – Fumihira podszedł do leżącego chłopaka i kucnął przy nim.
- Nie mów do mnie kotku – warknął Kenji i odwrócił się do Naokiego plecami.
Naoki westchnął, usiadł obok niego i zaczął odgarniać białe kosmyki z zielonych oczu.
- Co się stało?
- Nic.
- No tak. Jak mogłem zadać tak głupie pytanie? Przecież ta twoja złość, paskudny humor i szorstki ton nie mają nic wspólnego z jakimkolwiek wydarzeniem, które miało miejsce na treningu, a zwłaszcza z Tooru, osobą wyjątkowo kulturalną, czarującą i chętną do współpracy.
- Akurat chęci to mu nie brakuje.
Naoki cofnął rękę.
- Zrobił ci coś?
-...
- Kenji, jeśli ten dupek cię skrzywdził to ja...
- Masz mnie za głupka? Nie potrzebuję niańki. Umiem sobie radzić sam.
- To powiesz mi do cholery, co się stało?
- Zaproponował mi seks obiecując, że będzie bardziej delikatny niż dla Akiego, a ja złamałem mu nos. Mam nadzieję, że zdycha teraz w łazience w kałuży swojej własnej krwi.
- Jesteś zły za to, co powiedział o Akim, tak?
- Tak. I chyba naprawdę trzeba będzie mu poprzetrącać ręce i nogi, żeby się od niego odczepił, bo jak tak dalej pójdzie to...
- Kenji nie martw się. Aki teraz cały czas będzie spędzał z Akirą. Nie bój się o niego – Naoki przesunął nieco biało włosego w stronę ściany i położył się obok.
- Ta, jasne. Już widzę jak Akira goni Tooru po korytarzu skacząc na jednej nodze i wymachując kulami.
- Nie bądź taki ironiczny. Ty sobie nie zdajesz sprawy, do czego nasz żartowniś jest zdolny, kiedy wpada w szał. Jeśli już chcesz się koniecznie o kogoś martwić to proponuję, o Tooru, bo to jemu grozi większe niebezpieczeństwo.
- Akira połamie mu żebra swoim gipsem?
Fioletowo włosy zaśmiał się.
- Oczywiście. A jego resztkami obsmaruje ściany na korytarzu.
- Teraz to mnie uspokoiłeś – Kenji uśmiechnął się, ale po chwili uśmiech zniknął z jego twarzy, usłyszał, bowiem huk dochodzący z korytarza. Prowadzony złym przeczuciem wstał z łóżka i wyszedł z sypialni, żeby sprawdzić, co się stało. W ostatniej chwili dostrzegł Harukiego, który biegnąc zniknął za rogiem.
- Naoki, chyba mamy problem.
Fumihira wstał.
- Akira i Aki znowu się kłócą?
- Od kiedy to ich kłótnie są problematyczne?
- No...
- Nie ważne. Chodziło mi o Harukiego. Chyba jego rozmowa nie poszła najlepiej.
- Co masz na myśli?
- To on trzasnął drzwiami wybiegając z pokoju. Wiesz, co? Lepiej będzie, jeśli za nim pójdę, bo dzisiaj ma tendencje do robienia wyjątkowo głupich rzeczy.
***
„Wielki powrót”
Plac przed internatem, godzina 2119
Księżyc, rogal, patrzył z upstrzonego gwiazdami, granatowego nieba na skulonego chłopaka, który siedział pod murkiem nie mogąc zapanować nad trzęsącymi się ramionami.
Haruki nie czuł jednak zimna bezczelnie wpełzającego pod jego koszulkę. Zwinięty w kłębek, obejmując przyciśnięte do piersi nogi, płakał. W głowie cały czas rozbrzmiewał mu obojętny ton Yukiego i jego słowa, „[...] posłuchaj mnie... nie mam nic na swoje usprawiedliwienie... wszystko robiłem świadomie... rozrywka liczyła się dla mnie bardziej, niż ty... brałem to, czego chciałem... jestem bezczelny i wyrachowany... przyznaję ci rację... przepraszam [...]” i na końcu to, co bolało jeszcze bardziej niż wcześniejsze wyjaśnienie „...nie muszę chyba mówić, że naprawianie tego, co jawnie i brutalnie podeptałem ma sens, bo nie ma. Ja nie umiem zagwarantować ci, że to, co teraz zrobiłem się więcej nie powtórzy. Dlatego lepiej będzie wrócić do tego, o czym powiedziałeś dziś rano. Traktuj mnie jak współlokatora. To wszystko”. To wszystko? Czy on zwariował? Haruki nie był w stanie myśleć o nim w tej chwili jak o zwykłym człowieku, z którym dzieli jeden pokój. Wspomniał jego ciepłe spojrzenia, dotyk pełen uczucia, zapewnienia o swojej stałości i gorące usta. Zamknął oczy, a łzy płynęły swobodnie po jego twarzy zatrzymując się na brodzie i skapując powolutku na spodnie, które nasiąknięte słonymi kroplami zaczęły przylegać do ciała.
- Haruki... – Kenji wyszedł z internatu i od razu dostrzegł swojego przyjaciela. Podbiegł do niego i narzucił mu na plecy bluzę, którą ze sobą przyniósł. Usiadł obok szatyna i przytulił go mocno. – Chodź. Chodź, bo się przeziębisz.
- Nie... ma... sensu... to wszystko... moja wina... gdybym siedział cicho to... nic... nic by się nie stało...
- Haruki, nie gadaj bzdur. Gdybyś milczał, cierpiałbyś jeszcze bardziej niż teraz.
- A... Co ty... Możesz wiedzieć? Nie słyszałeś... Tego, co on mi... Powiedział... Nie słyszałeś, więc... Nie wiesz... Dlaczego? – Nakane spojrzał przyjacielowi w oczy. – Dlaczego nie mogę być dziewczyną? Gdybym nią był to Yukio...
Kenji przycisnął szatyna do siebie mocniej. Nie wiedział, co powiedzieć. Haruki był załamany. Chociaż nie, załamany to jest określenie zbyt delikatne i niewinne, aby określić stan siedemnastolatka.
- Wracamy – zadecydował biało włosy i nie patrząc na sprzeciwy przyjaciela, pomógł mu wstać, a potem obejmując go poprowadził z powrotem do internatu. – Dzisiaj będziesz spał u mnie.
Internat, pokój Harukiego i Yukiego, godzina 2102
Yukio opadł bezwładnie na łóżko i zamknął oczy. Jego serce chciało pobiec za Harukim, przytulić go, przyznać się do wszystkiego, przeprosić za wszystko, co mu powiedział i za wszystkie krzywdy, które wyrządził. Jednak rozum tego zabraniał – „Naważyłeś sobie piwa to teraz je pij”.
Internat, parter, godzina 0701
Drzwi wejściowe internatu otworzyły się z hukiem, a do środka wszedł wysoki, ubrany na biało mężczyzna. W jednej ręce trzymał dość sporą, czarną torbę podróżną, a drugą trzymał w kieszeni. Rozejrzał się po wnętrzu i uśmiechnąwszy pod nosem, podszedł do recepcjonistki.
- Dzień dobry, proszę klucz od 117.
Po otrzymaniu klucza ruszył na klatkę schodową, a następnie na drugie piętro, gdzie znajdował się jego nowy pokój. Otworzywszy drzwi sypialni stanął w nich i zaczął się rozglądać. Dyrektor powiedział mu przez telefon, że chłopak, z którym będzie mieszkał pojechał wczoraj do szpitala i wróci dziś w południe. Nie dowiedział się, co się temu małolatowi stało, ale będzie miał czas, żeby go poznać. W końcu trzeba budować sobie więzi z ludźmi, a nie żyć jak psy i koty.
W pokoju panował półmrok, bowiem żaluzje były zasłonięte i tylko przez większe szpary promieniom słońca udawało się przedostać. Dwudziestolatek wszedł w głąb pomieszczenia i rzuciwszy swoją torbę na wolne łóżko, odsłonił żaluzje i otworzył okno. Chłodne, świeże powietrze wdarło się do środka razem ze światłem, a chłopak spojrzał na zegarek.
- No, jak znam życie będą jeszcze spać – mruknął do siebie, po czym wyszedł z pokoju.
Internat, pokój Akiego i Kenjiego, godzina 07:13
Drzwi sypialni Akiego otworzyły się powoli, a chłopak opierający się o framugę gwizdnął patrząc najpierw na rozwalone łóżko, a po chwili na przytuloną parę leżącą na drugim.
- Widzę Akira, że nieźle sobie poczynasz. Nie spodziewałbym się po tobie aż takiej dzikości, ale przez ciebie będę musiał sprawdzić, czy i ja tak potrafię – chłopak uśmiechnął się jednoznacznie zerkając na popsute legowisko.
Granatowo włosy słysząc znajomy głos dobiegający od strony wejścia otworzył oczy i spojrzał na przybysza.
Aki również się obudził i oparł brodę o tors leżącego obok dziewiętnastolatka, żeby sprawdzić, kto śmie zakłócać mu sen.
- No proszę... Od kiedy ty lubisz blondynki?
- JUN?! – Akira gwałtownie usiadł. – Stary, co ty tu robisz? Nie miałeś być czasem na odwyku?
- Chwila moment! – Aki również usiadł. Jednak na jego twarzy w przeciwieństwie do Yoshizawy, malowało się oburzenie. – Gdzie ty tu widzisz blondynki?! Wypraszam sobie!
Jun wszedł do pokoju. Zamknął za sobą drzwi i usiadł na krześle zakładając nogę na nogę.
- Wybacz Aki tą pomyłkę, ale w tych długich, rozczochranych włosach i z tą niewinną minką wyglądasz przeuroczo.
Blondyn skrzyżował ręce mrużąc niebezpiecznie oczy.
- Wcale nie – warknął, po czym wstał i poszedł do łazienki. – I wcale nie jesteśmy razem! – Krzyknął zatrzaskując za sobą drzwi.
Akira uśmiechnął się i spojrzał na gościa.
- No. To może mi wyjaśnisz skąd się tu wziąłeś?
Ishiyama westchnął.
- Odwyk skończyłem w sierpniu i od początku września tułam się po uczelniach, żeby mnie przyjęli. Ale wiesz, że z moją kartoteką ciężko jest gdziekolwiek się dostać. No i nasz kochany dyrcio zgodził się, żebym wrócił. Koniec historii. A teraz ty mi powiedz, gdzie się podział Kenji?
- Czyli rok kończysz tutaj?
- No chyba mówię wyraźnie.
- Kenji jest z Naokim. Wiesz, ostatnie drzwi po prawej.
- Widzę, że od początku roku wiele rzeczy się tu pozmieniało – mruknął Jun.
- Nawet sobie nie wyobrażasz ^^. A ty, gdzie wylądowałeś?
- Drugie piętro, 117.
Akira zamarł.
- Stop. Powiedz, że żartujesz.
- Oczywiście, że to był żart. W rzeczywistości, dyrcio rozstawił mi przed internatem namiot.
Yoshizawa pokręcił głową.
- W takim razu od razu cię ostrzegę. Typek, który jest twoim współlokatorem to niewyżyty seksualnie erotoman. Nie raz dobierał się do Kenjiego i... Akiego. Na mojej czarnej liście ten chłopak to numer jeden i jak tylko ściągną mi gips to policzę mu wszystkie kości.
- Wsadzili cię w gips?
Granatowo włosy podwinął kołdrę i zaświecił protezą.
- Muszę cię zawieść, połamane palce u nogi to wynik bezpośredniego starcia z tamtym łóżkiem po kłótni z Akim.
- Eee... A już myślałem, że zapowiadało się coś grubszego. To jednak nie zmienia faktu, że będę musiał wypróbować wytrzymałość internatowych wyrek na zabawy dla dorosłych.
- Tooru na pewno będzie chętny.
- Jak już wspomniałem to będą zabawy dla dorosłych, a nie dla podrostków, ale mówisz, że to trudne dziecko, tak?
- Może nie tyle trudne, co głupie. W dodatku wyobraź sobie, że właśnie on zajął twoje miejsce w drużynie.
- Że niby jest bramkarzem?
- Ano jest.
- Czyli kolega po fachu. No, zobaczymy ile jeszcze pociągnie na tym stanowisku.
- Chcesz, żeby Kenji z powrotem cię przyjął?
- A ma wybór?
Na twarzy Akiry pojawił się złowieszczy uśmiech.
- On cię poćwiartuje ^^. Żałuj, że nie widziałeś jego miny, kiedy okazało się, że wyleciałeś z budy.
- Tym bardziej ucieszy się na mój widok.
Internat, pokój Naokiego i Akiry, godzina 0719
Kenji obudziwszy się spojrzał na zegarek.
- Kurczę. Naoki koniec spania. Dwadzieścia po siódmej jest – mówiąc to wstał z łóżka i podszedł do Harukiego. Położył mu rękę na ramieniu, a chłopak drgnął i obudził się gwałtownie.
- Co jest?
- Trzeba wstawać. Za pół godziny musimy wyjść do szkoły. Mam skoczyć po twoje rzeczy?
Haruki usiadł.
- Dzięki za wszystko Kenji, ale dam sobie radę – mówiąc to uśmiechnął się niepewnie. – Poza tym nie mogę ciągle uciekać. Sam mówiłeś ostatnio, że problemom trzeba stawiać czoła.
- Nie trzeba jednak robić tego samemu – powiedział Naoki, który w tej chwili wybierał z szafy czyste ubrania.
- Ale ja... Ja muszę sam.
Internat, pokój Harukiego i Yukiego, godzina 0737
Szatyn wszedł do swojej sypialni w ogóle nie zwracając uwagi na Yukiego, który w tej chwili przestał pakować swoją torbę i patrzył na niego miękko.
- Haruki?
- Słucham? – Siedemnastolatek podszedł do szafy i zaczął szukać w niej czystych ubrań.
- Dlaczego nie wróciłeś na noc? Martwiłem się.
- Daj spokój. W końcu zdecydowałeś się sobie mnie odpuścić, więc nie musisz się już wysilać ani udawać. Bardzo dobrze zrozumiałem, o co ci chodziło – szatyn sam sobie dziwił się skąd wzięły się w jego głosie taka suchość i obojętność. Wiedział jednak, że wystarczy jedno spojrzenie w cudownie szare oczy i przepadnie.
Yukio podszedł do siedemnastolatka i objął go niepewnie w pasie.
- Nie dotykaj mnie – szepnął Haruki.
Dziewiętnastolatek jednak wtulił się w niego bardziej.
- CZY TY SŁYSZYSZ, CO JA DO CIEBIE MÓWIĘ?! – Szatyn krzyknął, a Yukio odsunął się od niego gwałtownie. – Masz mnie więcej nie dotykać! – Ostatnie zdanie powiedział już nieco ciszej, a łzy obficie spłynęły po jego policzkach.
- Haruki...
- Ty mnie wcale nie traktujesz, jak współlokatora, więc lepiej będzie, jeśli w ogóle nie będziesz się do mnie odzywał. Traktuj mnie jak powietrze - to powiedziawszy Haruki zamknął się w łazience.
***
„Tatusiek”
Internat, pokój Akiego i Kenjiego, godzina 0749
Kenji wpadł do swojego pokoju w celu pogonienia Akiego, który miał czekać na niego pięć minut temu na klatce schodowej i tak, jak wparował do sypialni tak zamarł w pół kroku z ręką na klamce.
- Osz ku...
- Wyrażaj się Kenji przy ludziach. Nie tak cię wychowywałem – dwudziestolatek odchylił się na krześle i uśmiechnął do swojego kapitana, który miał taki wyraz twarzy, jakby zobaczył ducha.
-...rczaczki – dokończył biało włosy, a Akira i Jun mięli okazję zobaczyć metamorfozę Kenjiego, która polegała na zmianie mimiki jego twarzy. Od totalnego szoku poprzez niepewność do złości. – JUN!
- No, co ty?! Gdzie?! – Ishiyama zrobił minę podobną do Kenjiego i zaczął rozglądać się po pokoju.- Gdzie ten drań?! Niech ja go tylko dorwę...
Murata podszedł do chłopaka i bez ostrzeżenia strzelił go w tył głowy.
- Ty baranie! Jak mogłeś mnie zostawić?!
Jun uśmiechnął się.
- Słyszałem, że jakoś sobie poradziłeś beze mnie. Długo szukałeś nowego bramkarza?
Kenji westchnął i opadł na łóżko obok Akiry.
- Ty mi nie mów nic o naszym bramkarzu, bo źle się to dla ciebie skończy.
- Aż taki cienki?
- Aż taki głupi. Wstrętny zboczeniec. Mam nadzieję, że wykrwawił się wczoraj na śmierć.
Akira spojrzał ze zdziwieniem na siedemnastolatka.
- A co się stało?
- Rozkwasiłem mu nos.
- Aaa... to dlatego dyrcio powiedział, że jest w szpitalu. Wszystko jasne.
- Jak to „dyrcio powiedział”?
- Widzisz Kenji, Jun od dzisiaj będzie z nim mieszkał ^^ - dziewiętnastolatek zrobił niewinną minkę.
Brwi Kenjiego znikły gdzieś pod białymi kosmykami opadającymi na jego czoło.
- Ty to poważnie mówisz?
Akira się zaśmiał.
- Widzisz, on też nie może uwierzyć ^^ - powiedział w kierunku Juna.
W tym momencie z łazienki wyszedł Aki, a cała trójka na niego spojrzała.
- Chryste panie! – Wymknęło się granatowo włosemu.
- Aki, a ciebie, co napadło? – Zapytał Kenji.
- A mi się podoba – Jun puścił oczko blondynowi. – Powiem więcej. Wyglądasz o wiele lepiej niż w rozpuszczonych.
Sumikichi uśmiechnął się zadowolony.
- I o to mi chodziło ^^.
- Tylko wiesz, co? – Dwudziestolatek wstał z miejsca i podszedł do młodszego kolegi. – Ja bym jeszcze... trochę tu... i trochę tu – Jun mrucząc do siebie wypuścił kilka blond kosmyków z gumki, która je z tyłu przytrzymywała. – O, teraz jest idealnie.
Aki od razu poleciał do toalety, żeby spojrzeć w lustro, natomiast Akira, Jun i Kenji wybuchli śmiechem.
- Aki ty się naprawdę stroisz jak kobietka – stwierdził Ishiyama.
- No przepraszam bardzo, ale, od kiedy to dbanie o wygląd wśród mężczyzn jest złe?
Granatowo włosy westchnął.
- Aki, przecież ostatnio na wspólnym obiadku ustaliliśmy, że jesteś niemęski ^^.
- Osz ty! – Z oczu blondyna zaczęły trzaskać błyskawice. – Koniec z moją litością i dobrocią! Skoro ty jesteś takim prawdziwym mężczyzną to śpij sobie na podłodze!
- Proszę bardzo. Dla mnie to nie kłopot. Poza tym to nie ja nalegałem, żeby spać z tobą w jednym łóżku.
Kenji pochylił się nad Junem i klepnął go w ramię.
- No, zaczyna się prywatne piekiełko. Pod żadnym pozorem im nie przeszkadzaj.
- A ty już idziesz?
- Tak. Pamiętasz Harukiego?
- No ba.
- Muszę do niego zajrzeć.
- Czekaj, pójdę z tobą – Jun wstał.
- A wy, dokąd?! – Wrzasnął Aki. – Och! Przepraszam ^^. Znaczy się miałem zapytać, idziecie już?
Akira zerknął na zegarek.
- No ładnie. Wiecie, która godzina?
- Która?
- Dochodzi pół do dziewiątej. Jak się pospieszycie to zdążycie na drugą lekcyjną.
Jun spojrzał na dziewiętnastolatka ostentacyjnie.
- A czy my ci wyglądamy na ludzi, którzy normalnie chodzą do szkoły? Nie? No właśnie.
- Dobra już nic nie mówię ^^.
- Hej, chłopaki idę z wami! – Aki sięgnął po swój plecak i ruszył za kolegami.
- Zostawiasz mnie?! – Akira zrobił smutną minkę.
- Prawdziwi mężczyźni dają sobie radę sami – warknął blondyn, po czym trzasnął drzwiami.
Chwilę później...
Kenji zapukał do sypialni Harukiego, żeby po chwili wejść. Yukiego nie było, a szatyn leżał skulony na swoim łóżku.
Biało włosy podszedł do przyjaciela i kucnął przy nim.
- Znowu coś powiedział?
Haruki pokręcił głową, a jego oczy ponownie się zaszkliły.
- To, co się dzieje?
- Znowu... Znowu mnie... Przytulił...
- Wiesz, co? Ja sobie go chyba wypożyczę. Co on do cholery sobie wyobraża? – Kenji był wściekły.
- Nnie...
- Co, nie?
- Nie rozmawiaj... Z nim...
- Haruki, ktoś musi temu palantowi przemówić do rozumu. Jesteś moim przyjacielem, a ja nie mam zamiaru patrzeć na to, jak cierpisz. A teraz chcesz żeby z tobą zostać?
- Nnie...
- Słuchaj wpadnę do ciebie z Akim po lekcjach, ok?
Szatyn pokiwał głową, a Kenji opuścił pomieszczenie.
Klatka schodowa...
- Haruki nie idzie? – Aki był ciekaw.
- Nie, a gdzie Jun?
Obydwoje ruszyli schodami w dół.
- Jun poszedł do siebie. Powiedział, że musi się jeszcze rozpakować i w ogóle zadomowić trochę. A Haruki został z Yukim, że nie idzie do szkoły? ^^
Kenji westchnął.
- Niestety nie.
Brwi blondyna uniosły się do góry.
- Coś się stało?
- Widzisz wczoraj Yukio wszystko spieprzył. Po tym, co usłyszałem od Harukiego mógłbym porównać zachowanie Yukiego do Tooru. Z tym, że Taguchi zamiast czynów użył słów. Haruki jest teraz załamany. Wyleciał wczoraj w nocy z internatu i płakał, a noc spędził u mnie.
- I zostawiłeś go teraz samego?!
- Aki, zaczekaj. On musi się wypłakać. Powiedziałem mu, że wpadniemy po lekcjach. Poza tym mam zamiar pogadać z Yukim, bo koleś totalnie przegina.
Internat, pokój 117, godzina 1348
Jun wykąpawszy się, założył swoje ulubione, powyciągane i znoszone ciemnozielone spodnie od dresu i walnął się na łóżku sięgając po krzyżówkę.
Tak, rozwiązywanie krzyżówek to jego hobby. I możliwe, że nie wygląda ani nie zachowuje się jak człowiek posiadający dużą wiedzę, ale jego IQ wynosi o wiele więcej niż u niejednego z nauczycieli.
Chwilę później drzwi sypialni się otworzyły, a w progu stanął niski brunet.
- Co jest do cholery?
Jun odłożywszy krzyżówkę i długopis na bok, spojrzał na przybysza.
- Ty musisz być Tooru Seo. Och! Przestań, bo twój idiotyczny wyraz twarzy mnie onieśmiela.
Tooru zamknąwszy za sobą drzwi, podszedł do biurka i usiadł na krześle tak, aby być naprzeciwko nieznajomego.
- A ty to, kto? – Zapytał niezbyt miłym tonem.
- Jun Ishiyama, twój nowy współlokator czy tego chcesz czy nie – to powiedziawszy, Jun również usiadł.
Seo pochylił się do przodu.
- Nie wydaje mi się. Ja mieszkam sam. SAM.
- Teraz już nie. Jeśli masz jakieś wątpliwości to zadzwoń, proszę do dyrcia, bo ja się kłócić nie będę.
- Nie rób sobie jaj człowieku.
- Nie muszę, moje całkowicie mi wystarczają. A ty zanim cokolwiek teraz powiesz to posłuchaj, co mam ci do powiedzenia. Po pierwsze jestem człowiekiem o wyjątkowo łagodnej naturze i jestem za tym, żeby budować sobie więzi z ludźmi, a nie żyć z nimi jak koty i psy. Jednak, jeżeli osobnik, z którym mam styczność nie zechce mojej przyjaźni to staję się jego wrogiem. Nie uznaję, bowiem czegoś pomiędzy. Więc mogę zostać albo twoim przyjacielem albo najgorszym koszmarem. Po drugie jestem od ciebie starszy. Uściślając mam dwudziestkę, więc radzę zwracać się do mnie z należytym szacunkiem. I nie mam tu na myśli mówić mi per pan. Mam imię także używaj go ile wlezie, aczkolwiek w celach kulturalnych. Gorzej będzie, jeżeli rodzice nie wychowali cię porządnie. Wówczas będę zmuszony wpoić ci do głowy pewne zasady moralne, a przyznam się, że słyszałem o tobie już, co nieco. Po trzecie uprzedzam, że jestem osobą bardzo dokładną, ale leniwą. W zależności od zachęty mogę zrobić wszystko, dlatego też uważaj przy mnie na słowa, bo bywa, że niektóre rzeczy biorę na poważnie. Po czwarte nie próbuj na mnie swoich sztuczek, ponieważ nie jestem żadnym królikiem, chomikiem ani innym gryzoniem, którego można wykorzystać jako swojego zwierzaczka doświadczalnego. Po piąte, przestrzegaj tych wszystkich warunków, a życie ze mną będzie prawdziwą sielanką.
Tooru w pierwszej chwili, kiedy zobaczył Juna był w szoku. Zastanawiał się, czy ten niesamowicie seksowny, przystojny, półnagi chłopak nie jest przypadkiem jakąś senną marą. Jednak teraz, chciało mu się śmiać. Po usłyszeniu tego wszystkiego doszedł do wniosku, że ma do czynienia z jakimś niedomagającym umysłowo człowiekiem. Dał, więc upust zebranym w sobie emocjom, wyzwalając je w postaci szczerego, aczkolwiek odrobinkę panicznego śmiechu. Wstał z miejsca i podszedłszy do drzwi otworzył je. I kiedy udało mu się uspokoić, przybrał swój normalny, pół ironiczny, pól wyzywający wyraz twarzy.
- Przyznaję, że tą gadką poprawiłeś mi nieco humor, ale co za dużo to nie zdrowo. Także przestań już rżnąć głupa i zjeżdżaj stąd.
- Ja widzę, że chłopaki mieli jednak całkowitą rację, co do ciebie. Mały, zakompleksiony, arogancki, niewyżyty dupek – mówiąc to, Jun wstał, a po jego twarzy zaczął się błąkać niebezpieczny uśmieszek. Szedł powoli w stronę Tooru niczym morderca do swojej ofiary. Oparł się prawą ręką o ścianę nad jego głową, a lewą dłonią uniósł jego brodę do góry tak, żeby chłopak patrzył mu prosto w oczy. Ich twarze dzieliły centymetry, a Jun zaczął szeptać.
- Posłuchaj mnie teraz uważnie, chłopczyku. Nie jestem kimś, z kim osoba twojego pokroju może zadzierać. Powiedzmy, że słynę z tego, że lubię „robić złe rzeczy”. Dosłownie i w przenośni, więc nie kuś losu, bo zabawy ze mną nigdy nie kończą się dobrze. Jeśli o rżnięcie chodzi. Jak wspomniałem wcześniej, uważaj jak dobierasz słowa w moim towarzystwie, bo zacznę rozważać taką możliwość i się tobą zajmę – w tym momencie Jun przejechał kciukiem po dolnej wardze bruneta, który mimowolnie się wzdrygnął. Dwudziestolatek odsunął się jednak od niego i przyjmując wyjątkowo przyjacielski wyraz twarzy, wrócił na łóżko. – Jednakże wychodzę z założenia, że każdy zasługuje na drugą szansę. Powiedzmy, że zapomnę o tym, co i jak mówiłeś przed chwilą – po tych słowach Ishiyama z powrotem się położył i sięgnął po odłożoną wcześniej krzyżówkę.
Tooru zamknął cicho drzwi i osunął się na podłogę w miejscu, w którym stał. Patrzył teraz na Juna wściekłym wzrokiem. Nie dosyć, że dwudziestolatek jest nowy, dopiero, co się wprowadził, a już się rządzi i ustala reguły, których on, Tooru ma przestrzegać. To jest chore. W dodatku jawnie go upokorzył i... Nastraszył. Właśnie tak! Tooru Seo chyba pierwszy raz w życiu poczuł, czym jest strach. Kiedy Jun przyparł go do ściany, wyczuć można było od niego niesamowitą pewność siebie, zdecydowanie. Z jego sposobu poruszania się, dotyku człowiek dopatrywał się groźby, ton jego głosu zdradzał chęć spełnienia wszystkiego, o czym mówił, a w oczach było widać iskrę szaleństwa – „O nie! Jeśli myślisz, że ulegnę i będę potulny jak baranek to się mylisz. Grubo się mylisz. Jesteś na moim terenie, a tutaj rządzę ja. Zobaczymy ile ze mną wytrzymasz” – pomyślał brunet, a jego lekceważący uśmieszek wrócił na swoje stałe miejsce. – „Już ja cię stąd wykurzę”.
***
„Wino”
Internat, stołówka, godzina 1541
Aki siedział na stołówce i grzebiąc łyżką w talerzu pełnym czegoś, co miało być zupą, spoglądał na drzwi wejściowe. Kenji kazał mu, bowiem przyjść tu i czekać dopóki nie przyprowadzi Yukiego. Chłopaki jeszcze na lekcjach ustalili, że przemaglują dziewiętnastolatka razem, a stołówka jest najodpowiedniejszym miejscem na załatwianie tego typu spraw.
Blondyn westchnął i już miał odwrócić wzrok, kiedy zobaczył dwie postaci zmierzające w jego kierunku.
- Cześć – Taguchi przywitał się, kiedy dotarł do stołu.
Aki podsunął jemu i Kenjiemu tacki z obiadem, które wcześniej przyniósł i spojrzał ciężko na bruneta.
- Musimy pogadać.
- O czym? – Zapytał najstarszy zabierając się za jedzenie.
- O tym, że jesteś skończonym idiotą i kretynem do kwadratu – warknął Murata.
Yukio znieruchomiał zatrzymując łyżkę z zupą w połowie drogi do ust.
- Skąd taki wniosek?
- Zostawiłeś swój mózg w pokoju, czy jak? Myślisz, że zwracałbym się do ciebie w ten sposób, gdybym nie miał powodu?! Wyobraź sobie, że MAM! Ten powód leży od rana w twojej sypialni zwinięty w kłębek i płacze! Czym do cholery zasłużył sobie na takie traktowanie?! – Z każdym zdaniem ton biało włosego się podnosił.
- Kenji, nie unoś się tak. Sam powiedziałeś, że...
- W dupie mam, co wcześniej mówiłem! – Kenji spojrzał na Akiego, a z jego oczu trzaskały błyskawice. Rąbnął pięściami w stół i posłał mordercze spojrzenie Yukiemu. – Chcę wiedzieć, czym Haruki zasłużył sobie na to, żebyś potraktował go jak śmiecia!
Dziewiętnastolatek odsunął od siebie talerz. Po czym uważnie zlustrował siedzących naprzeciwko kolegów.
- Nie muszę się wam z niczego tłumaczyć – jego spokojny ton i perfidnie obojętna postawa sprawiły, że Kenjiego ogarnęła furia.
- Taki jesteś z siebie dumny, co? – Wysyczał piłkarz. – Krzywdzenie bliskich ci osób i zabawianie się ich kosztem to chyba twoje hobby. Najpierw udajesz pieprzonego romantyka, zapewniającego o stałości swoich uczuć, żeby po chwili zniknąć i patrzyć z daleka, jak ofiara, którą wcześniej obdarowywałeś swoim dotykiem, usycha. To cię jednak nie satysfakcjonuje, prawda? Ty chcesz więcej. Jak sęp żerujesz na ludzkim cierpieniu. Czy to cię tak bardzo rajcuje? A może podnieca? Nie? Nie trafiłem? A szkoda, bo właśnie takie odnoszę wrażenie.
- Yukio my chcemy tylko wiedzieć, co on ci zrobił, że tak go potraktowałeś. Nie możesz nam powiedzieć, co tobą kierowało? – Tym razem odezwał się Aki.
Taguchi westchnął. Oparł łokcie na stole i schował twarz w dłoniach.
- Powiedziałem to wszystko tylko, dlatego, że go kocham. Ja nie jestem taki, jak wy. Moja przeszłość nie jest taka kolorowa, jak wasza, a Haruki przekonał się już o tym. Zrobiłem to dla jego dobra, bo nie umiem zagwarantować, że w przyszłości znowu nie dostanę jakiś odchyłów i nie będę robił głupot, a nie chcę go wciąż krzywdzić.
- Świetnie. I co? Może mamy się z Akim popłakać? – W głosie Kenjiego słychać było ironię.
Aki uśmiechnął się.
- Głupek. Miłość nie zawsze jest łatwa, a jej ścieżki bywają tak zawikłane, że człowiek może się pogubić i ty się właśnie zabłąkałeś. Stanąłeś w jakimś ślepym zaułku i nie możesz się wydostać. Słuchaj, matole. Ty nie masz żadnych odchyłów ani problemów z psychiką. Obecne trudności zwalasz na przeszłość, bo tak jest wygodniej. Wiadomo, że ludzie nie lubią rutyny, a ty najwyraźniej w nią wpadłeś. I tak z jednej skrajności w drugą. Najpierw siedzisz na umór z Harukim, dajesz mu wszystko, czego tylko zapragnie zapominając o sobie i swoich potrzebach, a potem, nie mogąc wytrzymać presji, którą sam stworzyłeś znikasz. Znikasz, żeby odreagować i wyżyć się trochę. I widzisz nie dosyć, że krzywdzisz siebie to jeszcze, Harukiego. Powinieneś znaleźć tak zwany „złoty środek”.
- I co, łyso ci?
- Tobie chyba łyso, bałwanie – mruknął Aki w kierunku biało włosego. – Ty też niewiele zrozumiałeś, co?
- Ale działałem w słusznej sprawie, więc wszystko, co powiedziałem jest całkowicie usprawiedliwione.
Blondyn przewrócił oczami.
- Dobra, to my się zmywamy. Obiecaliśmy Harukiemu, że po obiedzie go odwiedzimy.
Yukio zsunął ręce z twarzy i spojrzał na wstających chłopaków.
- To i tak jest bez sensu. Nawet gdybym teraz do niego poszedł i powiedział, że... On i tak nie... On mnie nienawidzi...
Kenji przeszedł na około stołu i pochylił się nad dziewiętnastolatkiem.
- Rany... Aki, on płacze.
- Niech płacze. Może mu to pomoże, a może nie. Tak czy siak zmywamy się. A jeśli o Harukiego chodzi to nic mu nie powiemy o tej rozmowie. I nie licz na to, że tym razem będziemy się wtrącać. Nam też jest ciężko z powodu złego samopoczucia Harukiego, ale w tej sytuacji, jeżeli w ogóle masz zamiar coś z tym zrobić to musisz zrobić to sam.
Internat, klatka schodowa, czwarte piętro, godzina 1637
Aki i Kenji dochodzili na trzecie piętro, a do ich uszu dobiegał stukot kul.
- Akira! A ty gdzie się szwendałeś? – Blondyn wbiegł szybciej na ostatnie półpiętro.
Akira postawiwszy swoje „dodatkowe nogi” na ostatnim schodku podskoczył na jednej nodze do góry i odwrócił jednocześnie głowę do tyłu, żeby wrzasnąć na siedemnastolatka, że w takiej chwili ma go nie rozpraszać i... No tak. Było to zgubne dla granatowo włosego, bowiem zahaczył nogą o ten nieszczęsny, ostatni schodek i runął przed siebie jak długi.
Kenji wybuchł śmiechem.
- Aleś się wykrzaczył ^^.
- Akira! – Aki podbiegł do przyjaciela, żeby pomóc mu wstać. – Nie odwracaj się baranie na schodach, kiedy wchodzisz!
- To, po jaką cholerę do mnie zagadałeś?!
- I znowu moja wina, tak?!
- A nie?!
- Oj dobrze, przepraszam. Już się nie złość – wymruczał blondyn podając przyjacielowi kule.
- Nie myśl, że ujdzie ci to na sucho.
- Ty mi ostatnio ciągle grozisz, ale za każdym razem nie dotrzymujesz słowa.
Akira zmrużył oczy.
- To teraz dla odmiany, dotrzymam. Skoro tak bardzo ci na tym zależy – to powiedziawszy ruszył powoli w kierunku sypialni.
- Ja nie wiem, po co wy się ciągle kłócicie? – Zapytał Kenji. – Za mało macie rozrywki?
Internat, pokój Akiego i Kenjiego, godzina 1817
Jun wszedł bez pukania do sypialni kolegi z szerokim uśmiechem na twarzy.
- A ty, co tu robisz? – Zapytał Akira odrywając się od lektury.
- Przyniosłem winko. W końcu trzeba jakoś uczcić powrót tatusia, hm? ^^ - Mówiąc to postawił plecak, z którym przyszedł na podłogę i rozsiadł się na krześle. A tobie widzę z nudów na dokształcanie się wzięło.
Yoshizawa usiadł na łóżku.
- Tą książkę to Aki kazał mi przeczytać – dziewiętnastolatek zamachał tomikiem przed twarzą kolegi. – Zresztą nie tylko tą, ale to nie istotne. To mówiłeś, że co przyniosłeś? ^^
- Winko.
- Tylko?
- No ty to od razu John’a Walker’a byś chciał – Jun schyliwszy się wyjął z plecaka plastikowe kubeczki.
- Mm... I do tego, jaki sprzęt masz.
- Ciesz się, że nie skręciłem denaturatu.
- Ło! Jeszcze, czego. Ale wina i tak pić nie będę.
- No tak. Zapomniałem, że jesteś prawdziwym mężczyzną – w głosie Ishiyamy nie zabrakło ironii.
- A ile tego przyniosłeś?
- Pięć butelek ^^.
- Pięć?!
Jun na potwierdzenie swoich słów opróżnił plecak, wystawiając jego zawartość na biurku.
- Nie mów, że masz zamiar osuszyć te winka sam.
- No coś ty ^^. Poczekam na Akiego. On w przeciwieństwie do ciebie je lubi.
- Ani mi się waż go rozpijać! – Oburzył się Akira. – Ledwo, co przyjechałeś, a już chodzisz i mieszasz.
- Daj spokój. Przecież wino to bezpieczny trunek.
- Chyba dla ciebie.
W tym momencie do pokoju wszedł rozpromieniony blondyn.
- O! Jun? A ty, co tu robisz?
- Wpadłem, żeby uczcić mój powrót ^^. Pijesz? – Zapytał dwudziestolatek wlewając bordowy płyn do plastikowych kubków.
- Kurczę, czyś ty obrobił jakąś winnicę po drodze? ^^
- Nie. Tylko monopol ^^.
Aki usiadł obok granatowo włosego i przyjął od najstarszego z chłopaków kubek.
- A ty, czemu nie pijesz? – Zapytał Akirę.
Jun wszedł w słowo Yoshizawie.
- Bo...
- Bo bawi się w abstynenta ^^.
- Eee... Jasne. Chyba nie chce się skompromitować ^^ - Aki uśmiechnął się promieniście.
- Że niby taki z niego prawdziwy mężczyzna? – Zaśmiał się Ishiyama.
- No niby też, ale miałem na myśli raczej, że boi się, że po jednym odjedzie ^^.
- Będę udawał, że tego nie słyszałem – warknął granatowo włosy krzyżując ręce na piersi.
- I vice versa – blondyn puścił mu oczko, po czym zwrócił się do Juna. – A jak tam wrażenia po pierwszym spotkaniu z nowym współlokatorem? Dobierał się może do ciebie? ^^
- No cóż... Tooru nie jest specjalnie uprzejmy. Kiedy mu wymieniłem zasady, których powinien przestrzegać w mojej obecności to wybuchł śmiechem. Powiedział, cytuję: „Nie rżnij głupa”, a potem kazał mi się wynosić z pokoju ^^.
- I co zrobiłeś?
- Jak to, co? Podszedłem do tego małego, czarnego smrodka i grzecznie mu powiedziałem, że zerżnąć to mogę jego. I muszę przyznać, że wyjątkowo ładnie wygląda, kiedy się boi, aż się ma ochotę zamienić słowa w czyn ^^.
- Udało ci się go nastraszyć? – Akira włączył się do rozmowy.
- Nie mów, że ciągle jesteś bi – Aki zmarszczył brwi.
Jun się zaśmiał.
- A widzisz w tym coś złego? Tak czy siak mimo tego, że lubię łamać różnego rodzaju zasady to nie mam zamiaru bawić się w gwałciciela nieletnich. A jeśli chodzi o strasznie to... No cóż. Chłopców takich jak on to ja zjadam na śniadanko ^^.
Aki westchnął, a dziewiętnastolatek zrobił obrażoną minę.
- Czyli nie zdążę go poturbować zanim zdejmą mi gips.
- A za co chcesz mu wlać?
- Za to, co zrobił Akiemu.
Jun spojrzał pytającym wzrokiem na blondyna, który jakby nigdy nic opróżniał duszkiem kolejny z rzędu kubeczek.
- Nie będę o tym myślał ani tym bardziej mówił – mruknął patrząc na swoje stopy.
- Skoro tak...
- Jun, gdyby nie Kenji to Tooru by go zgwałcił – szepnął Akira.
Ishiyama gwizdnął.
- Noo to niezłe z niego ziółko. Coś mi się wydaje, że faktycznie będę go musiał wziąć na wychowanie.
Dwie godziny później...
Kenji wszedł do pokoju, z którego od dłuższego czasu dochodziły głośne śmiechy, krzyki i piski. Zatrzymał się w progu i spojrzał na skupionych w tym momencie Juna i Akirę, którzy słuchali jakiejś opowieści Akiego. Nie zauważyli, kiedy wszedł, więc uśmiechnął się i oparł o ścianę obok drzwi. Zaczął przysłuchiwać się słowom blondyna, a na jego twarzy po chwili rozkwitły głębokie rumieńce.
-... i zapytał się mnie, czy się boję, ale pokręciłem głową i pozwoliłem mu do siebie podejść. Żebyście wiedzieli, jaki on doświadczony. Wiedział, że to mój pierwszy raz, więc obiecał być wyjątkowo delikatny. Od razu trafił palcem w odpowiednie miejsce. Jęknąłem i zadrżałem pod jego dotykiem, ale był naprawdę bardzo ostrożny. Uśmiechnął się wtedy i szepnął, żebym mu zaufał. Muszę przyznać, że jak na swój wiek to miał naprawdę ładne oczy. No i otworzyłem się na niego. Pozwoliłem mu wejść w siebie. Prawdę mówiąc już po chwili zacząłem go pospieszać. On jednak uspokoił mnie swoim głosem mówiąc, że nie chce sprawić mi bólu, a przy szybszym działaniu nie można tego uniknąć. Czułem jak wchodzi głębiej, naciska coraz mocniej. Nie mogłem wytrzymać, więc pozwoliłem sobie na kilka łez. Jednak przy powolnych ruchach też może boleć. A przyznaję, że do najmniejszych nie należał. Potem się wycofał, a ja odetchnąłem z ulgą. Ostatnią rzeczą, jaką w sobie poczułem, było coś niesamowicie twardego, a błogość i ulga, które nastąpiły potem wynagrodziły mi wszystkie cierpienia. Uśmiechnął się wtedy do mnie. Wiedziałem, że jest z siebie zadowolony, ale ja też byłem. W końcu gdyby nie jego doświadczenie...
- Aki! – Kenji wydał z siebie zduszony okrzyk.
Cała trójka spojrzała na biało włosego.
- Coś się stało? – Zapytał blondyn.
- Ja... Ja myślałem, że ty...
Jun chyba jako pierwszy załapał, o co chodzi Kenjiemu i wybuchł śmiechem. Właściwie nie potrzeba było wiele czasu, żeby w jego ślady poszli także Akira i Aki.
- Co was tak śmieszy – rumieniec Muraty był bardziej rozległy niżby chciał, a ukryć się go nie dało.
- Zbereźnik! – Wykrztusił Jun, kiedy udało mu się trochę uspokoić. – Aki właśnie nam opisywał swoją pierwszą wizytę u dentysty ^^.
Kenji zamarł, a jego wzrok przeskakiwał kolejno z Juna na Akirę, Akiego i zatrzymał się podłodze, na której leżało pięć butelek po winie. Westchnął. Teraz już wszystko było jasne. Ci kretyni schlali Akiego, chociaż... No, żeby upić się winem?
- Ile wypiliście? – Zapytał w końcu.
- No tak przed tobą nic się nie ukryje, ale nie martw się. Wszyscy jesteśmy trzeźwi – Aki uśmiechnął się promieniście.
- Ja zero, Aki trzy, Jun dwie – powiedział granatowo włosy.
- Dobra panowie. W takim razie koniec imprezy. Tak w ogóle to, czemu bawiliście się sami?
- Następnym razem wpadnę do was – Jun wstał i pochowawszy puste butelki do plecaka skierował się w stronę drzwi. – No, Kenji ma rację. Późno już się zrobiło, a ja jeszcze muszę dopilnować, żeby mi Tooru żadnego gościa na noc nie sprowadził ^^.
Murata przewrócił oczami.
- Ja też idę.
- Nie zostaniesz? Przecież przed chwilą dopiero, co przyszedłeś.
- No, postałem tu trochę, a to, czego się nasłuchałem zupełnie mi styka. A ty się lepiej nim zajmij, Akira, bo z tak słabiutką łepetyną to długo będzie go trzymać ^^.
Kenji opuścił sypialnię, a Aki wstał z łóżka.
- Ja tam nie wiem, o co mu chodzi. Idę się wykąpać, a ty popraw łaskawie pościel.
Dziewiętnastolatek zwlókł się z łóżka i na nowo je pościelił. Rozebrał się zostając w bieliźnie i wskoczył pod kołdrę. Ułożywszy się wygodnie na brzuchu sięgnął po książkę.
Dwadzieścia minut później Aki wyszedł z toalety. Akira zwrócony był do niego tyłem, więc nie widział, że chłopak wyjątkowo wziął z niego dziś przykład i do spania wybierał się tylko w bokserkach.
Blondyn zamknął drzwi od łazienki i zgasił górne światło w sypialni. Teraz zapalona była tylko lampka, przy której czytał dziewiętnastolatek. Aki podszedłszy do łóżka jednym susem znalazł się na przyjacielu.
- Aki, złaź ze mnie – mruknął niezadowolony Yoshizawa.
- Akiraaa... – Blondyn zsunął z ramion chłopaka kołdrę i zebrawszy rozrzucone na nich włosy, przerzucił je na lewą stronę. Akira poczuł ciepły oddech na swoim karku, a zaraz po nim lekkie muśnięcie. Znieruchomiał.
- Spinasz się jak agrafka – zażartował siedemnastolatek kreśląc palcem kółeczka na jego prawej łopatce.
- Bo to wcale nie jest zabawne. Aki. Zejdź ze mnie. To wino naprawdę strzeliło ci do głowy – tym razem oddech Akiego owiewał jego ucho, za które chłopak zgarnął niesforne, granatowe kosmyki. Przeszły go ciarki, a Sumikichi uśmiechnął się pod nosem i przygryzł delikatnie płatek jego ucha.
Akira jęknął cichutko czując jak po jego wnętrzu rozlewa się przyjemne ciepło, które początek miało w podbrzuszu, a kończyło się w czubkach palców.
Usta siedemnastolatka przesunęły się za ucho, a następnie wędrowały powoli na kark koniuszkiem języka smakując słonej skóry granatowo włosego. Dłońmi masował jego plecy badając zarysowane pod skórą mięśnie.
- Aki – wychrypiał Yoshizawa. – Przestań.
Chłopak zatrzymał się i ponownie pochylił nad jego uchem, szepcząc.
- Dlaczego? Przecież sam mówiłeś, że kark to twoje najbardziej erogenne miejsce. Nie podoba ci się to, co robię? – Blondyn przejechał palcem wskazującym od jego ramienia poprzez obojczyk do szyi. Zatrzymał się na chwilę przy jabłku Adama, żeby ponownie ruszyć dalej do podbródka, brody i zakończyć swoją wędrówkę na ustach.
Akira złapał jego dłoń i odsunął od siebie.
- Podoba, ale wolałbym, żebyś robił to bardziej świadomie, a nie po kilku winach – to powiedziawszy przekręcił się na bok zrzucając z siebie ukochane ciałko. Usiadł i spojrzał na zawiedzioną minę Akiego. Uśmiechnął się i pogłaskał go po policzku, na co Aki zamknął oczy i zaczął cichutko mruczeć. Kiedy się odsunął, przykrył go jedną kołdrą. Wstał z łóżka i podskakując na jednej nodze dotarł do swojego. Po chwili siłowania się udało mu się ściągnąć materac, który wylądował na podłodze. Wrócił po swoją pościel i rzuciwszy ją na materac, położył się.
- Dlaczego mnie zostawiasz? – Zapytał Aki smutnym głosikiem.
- Żebyś nie robił głupot – odparł Akira. Nie minęła jednak nawet minuta, a poczuł, jak materac obok się zapada, a coś ciepłego wślizguje pod kołdrę i przywiera do jego boku.
- Będę już grzeczny – szepnął siedemnastolatek. – Mogę zostać?
Akira westchnął i podłożył mu pod głowę ramię.
- Możesz – mruknął. – Ale śpij już.
- Mhm.
***
„That it’s too late to apologize”
Internat, pokój 117, godzina 2252
Jun siedział na swoim łóżku z krzyżówką na kolanach, kiedy Tooru wyszedł z łazienki.
Chłopak był nagi, a ręcznikiem wycierał mokre włosy.
Dwudziestolatek nie obdarzył go nawet spojrzeniem.
Tooru trzasnął drzwiami od toalety. Chciał, żeby Ishiyama na niego zerknął i zaczynał się wściekać, że facet tak go olewa. Rzucił ręcznik na swoje posłanie, po czym zaczął udawać, że szuka czegoś w szafie. Co jakiś czas sprawdzał jednak, czy Jun oderwał się, choć na chwilę od krzyżówki. Nic z tego. Wkurzony zatrzasnął drzwiczki od szafy i podszedł do łóżka wyjmując spod kołdry bieliznę.
- Zawsze tak olewasz ludzi? – Warknął ubierając się.
Jun podniósł wzrok, a jego spojrzenie spotkało się z czarnymi oczami Seo. Uśmiechnął się.
- Mam lepsze rzeczy do roboty niż oglądanie twojego Wacka.
Tooru się zapowietrzył.
- Poza tym, jak już wspomniałem twój urok osobisty na mnie nie działa, więc podaruj sobie zabawy w ekshibicjonistę.
- Jeśli wyobrażasz sobie, że zależy mi na tym, żeby zrobić wrażenie na kimś takim, jak ty to jesteś w błędzie – wysyczał brunet.
- Faktycznie – Jun pochylił się do przodu podpierając na ręce. – Gdybyś chciał mnie oczarować to domyślam się, że pomachałbyś mi przed nosem swoim ptaszkiem. Ale oszczędzę ci tego na przyszłość, bo nie przepadam za wróbelkami.
Seo zmrużył oczy, po czym odwrócił się tyłem do dwudziestolatka i nakrył kołdrą.
- Jeden, jeden – mruknął do siebie blondyn, wstając. Wyciągnął z leżącej na szafce paczki jednego papierosa i podniósł zapalniczkę.
Chwilę później siedział na parapecie na korytarzu w otwartym oknie, mocno się zaciągając. Zimny wiatr smagał jego nagie ramiona i tors, a uczucie, które wywoływał przypominało wbijające się w ciało drobne igiełki.
Nie chciał dać po sobie poznać, że to szczupłe i przyjemnie umięśnione ciałko spodobało mu się. Nie należał jednak do ludzi narwanych i działających całkowicie spontanicznie, a zwłaszcza, kiedy odzywały się w nim dwa, najbardziej niebezpieczne w jego przypadku instynkty. Nieprzyjemny uśmiech wykrzywił jego twarz. Nie lubił takiej prymitywności. Nie w momentach, kiedy miał panować nad sytuacją i zachowywać powagę. I właśnie, dlatego musiał wyjść z pokoju. Musiał odczekać, pomyśleć, ochłonąć i uspokoić nerwy odpowiednią dawką nikotyny, która była jedną z najwierniejszych towarzyszek jego życia.
Internat, pokój Akiego i Kenjiego, godzina 0710
Budzik odezwał się swoim piskliwym głosem wzywając śpiochów do wstania.
Akira otworzył niechętnie oczy i westchnął zrezygnowany. Nie chciał się ruszyć. Czekał tylko, aż Aki się obudzi i z niego zejdzie, żeby znowu nie było, że go obmacuje.
Głowa blondyna leżała w zagłębieniu między barkiem, a szyją Yoshizawy. Lewą ręką obejmował go na wysokości klatki piersiowej, a jego noga przerzucona była przez dolne partie ciała dziewiętnastolatka.
Akira dmuchnął w blond grzywkę.
- Wstawaj słonko i wyłącz to dziadostwo zanim dostanę szału.
Aki mruknął coś niezrozumiałego. Przejechał dłonią po torsie leżącego pod sobą chłopaka, żeby dotrzeć do swojej twarzy i przetrzeć zaspane oczy.
- Wygodnie? – Akira nie ukrywał zniecierpliwienia.
Sumikichi uniósł głowę i spojrzał prosto w granatowe tęczówki. Uśmiechnął się lekko.
- Oczywiście – powiedziawszy to zsunął się z chłopaka i przeturlał do szafki. Jednym ruchem uciszył budzik i na czworaka wrócił na materac układając się na Akirze w tej samej pozycji, w której się obudził.
- Co ja jestem? Twoja poduszka?
- Głowa mnie boli, a ty i tak przecież nie idziesz do szkoły, więc co za różnica czy siedzisz, czy leżysz?
- I może mam cię jeszcze pogłaskać?
- A co ty się nagle taki sztywny zrobiłeś?
- A od kiedy ty jesteś taki mizialski?
Aki zmarszczył brwi próbując zebrać myśli. Po chwili się odezwał.
- A możemy o tym pomówić później? Jakoś nie umiem logicznie myśleć przez ten ból.
- Możemy, ale niewygodnie mi. Prawie całą noc tak leżałem, a krew przestała mi dopływać do niektórych części ciała.
Aki podniósł się nieco i przeszedł na drugą stronę Akiry przylegając doń w ten sam sposób.
- Tak może być?
- Jesteś niemożliwy – dziewiętnastolatek uśmiechnął się obejmując chłopaka prawą ręką.
- A ty wygodny.
Internat, pokój Harukiego i Yukiego, godzina 0915
Szatyn obudził się gwałtownie patrząc od razu na zegarek. W pokoju był sam. Yukio już dawno musiał wyjść, jeżeli w ogóle wrócił na noc.
- No nie... – mruknął pod nosem opadając z powrotem na poduszki. – Znowu nie nastawiłem budzika – westchnął. – Ale zdążę jeszcze na czwartą lekcyjną – to powiedziawszy wstał, a jego wzrok zatrzymał się na biurku.
Podszedł doń niepewnie i usiadł na krześle przyglądając się znalezisku. Przed sobą miał białą kopertę z wypisanym swoim imieniem. Zaś na niej leżała samotnie drobna róża o karminowych płatkach.
Haruki podniósł kwiat i ze zdziwieniem stwierdził, że wszystkie kolce zostały usunięte. Uśmiechnął się wdychając przyjemnie słodki zapach – „Czy tak pachnie miłość?” – Pomyślał i spojrzał na kopertę. Otworzywszy ją, wyciągnął ze środka niewielką kartkę, która zapisana była drobnym i nieco pochylonym aczkolwiek starannym pismem. Zaczął czytać...
przestaję się gubić
wiem, którędy iść
solo
przechodzi w duet
obserwujemy się bacznie
przymierzamy się do siebie
przynosimy prezenty
chcemy się podobać
wyglądać czarująco,\
a może dziwnie
bardzo dziwnie
lub po prostu elegancko
nagle lekkość
jak w bańce mydlanej
nocą nie zamykają się oczy
świat jak przez różowe okulary
świetlisty
cisza staje się muzyką
już nie chcemy przechytrzyć czasu
rośniemy w siłę
zdolni do nie lada wyczynów
przyciągamy tylko dobre dusze
i duszki
dłoń w dłoni,
nawet kiedy nie trzymamy się za ręce
kiedy pada na nas deszcz
nie czujemy się zmoknięci
oddaleni,
myślimy tylko o tym by wrócić
w samotności pragniemy jednego –
- powiedzieć: „jesteś”
jesteśmy blisko bliziutko
tylko ty i ja,
kwiat i motyl,
a powstaje cała łąka
pasujemy do siebie,
choć nie jesteśmy tacy sami
razem patrzymy w dal
rośnie coś niezwykłego*
Przepraszam. Kocham Cię.
Internat, stołówka, godzina 1628
- Wiesz Aki, ja naprawdę nie wiedziałem, że masz aż tak słabą główkę. Gdybyś mi powiedział nie pozwoliłbym ci tyle pić ^^.
- A ja wiedziałem? – Mruknął blondyn.
- A pamiętasz, chociaż, co się stało po naszym wyjściu? – Zapytał Kenji.
- No ba.
- Akira, a tobie, co? – Zaśmiał się Jun. – Czegoś tak nagle zesztywniał?
- Wydaje ci się.
- To, co robiłeś? – Murata nie dawał spokoju przyjacielowi.
- Poszedłem się wykąpać.
- A potem?
- Potem do łóżeczka.
- Wiesz kotek, coś chyba pominąłeś – Akira rzucił siedemnastolatkowi znaczące spojrzenie.
- Co?
- Że się za mną zwlokłeś z łóżka na podłogę. Inne szczegóły pominę.
- Jakie szczegóły? ^^ - Jun zaświecił protezą.
- A, o tym mówisz.
- O czym?! – Kenji też chciał wiedzieć.
- Powiedzmy, że to winko uderzyło mi trochę do głowy – burknął Aki.
- A jednak pamięta – Akira zarył czołem w blat.
- Nie wyobrażasz sobie, jaki jestem ci wdzięczny za okazanie zdrowego rozsądku – blondyn również wylądował twarzą na stole. – Ale pogadamy o tym później.
- Jasne.
- Aki... Czy ja dobrze rozumiem, że dobierałeś się do Akiry? ^^ - Zaświergotał Jun.
- Wiedziałem – Murata klasnął w dłonie. – Jun, na następnej imprezę trzeba skołować coś mocniejszego i czekać do końca ^^.
- Tak jest, szefie ^^.
- A jak wrażenia po pierwszej nocy ze Złym T? – Naoki odezwał się po raz pierwszy od początku spotkania.
Jun, który akurat pił kompot zakrztusił się.
- Oo... Czyżby u ciebie też coś się działo ciekawego? – Biało włosy przekrzywił głowę w bok w wyczekującym geście.
Ishiyama przetarł rękawem brodę, po której ściekała resztka napoju.
- Poza tym, że Tooru bawił się w ekshibicjonistę to wszystko było okay.
- On ma chyba jakiś kompleks – Kenji pokręcił głową.
- Ale przyznam, że ciało ma niezłe.
Naoki spojrzał na dwudziestolatka.
- Jakieś szczegóły?
- Ej! – Murata nie był zadowolony tym pytaniem.
- Drobne stópki, zgrabne łydki, umięśnione uda, zgrabne, jędrne pośladki. Płaski, ładnie zarysowany brzuszek, lekko widoczne żebra, ramiona nie szczególnie rozbudowane, ale proporcjonalne względem reszty ciała. No i ma trzy tatuaże.
- Trzy? Ja widziałem tylko dwa – powiedział zdziwiony Kenji.
- Tribal na ramieniu, smutek (kanji) na lewej kości biodrowej i wojnę (kanji) na prawej łopatce.
- Ano fakt. Z tyłu go nie oglądałem.
- I na mnie się złościsz, że zapytałem jak wygląda? – Naoki rzucił Kenjiemu ciężkie spojrzenie.
- A to moja wina, że biega na golasa po szatni po treningach? Poza tym wiesz, że tylko twoje ciało mnie interesuje.
- Masz szczęście – mruknął fioletowo włosy wracając do jedzenia.
- Cześć chłopaki – Haruki wyrósł jak spod ziemi.
- Oo... Czy ja widzę uśmiech? ^^ - Zapytał Kenji.
Szatyn usiadł na swoim miejscu stawiając przed sobą tackę z obiadem.
- Tak jakby. A co im się stało? – Nakane wskazał brodą kolejno blondyna i granatowo włosego, którzy leżeli twarzami na stole.
- Powiedzmy, że myślą ^^ - odezwał się Jun. – Haruki! Ja cię dawno nie widziałem, ale z tego, co pamiętam to miałeś długie włoski, hm?
- Ano miałem, ale obciąłem ostatnio ^^.
- A czemu nie przesiadujesz w pokoju chłopaków?
- Bo ciebie nie było – zażartował siedemnastolatek. – Ale skoro wróciłeś...
- No, no. Ty mi tu nie wyrywaj faceta – Kenji przytulił się gwałtownie do ramienia dwudziestolatka mrugając zalotnie, a Haruki zaczął się śmiać.
- Coś mi się wydaje, że chcesz spać dzisiaj sam – burknął fioletowo włosy.
- Przecież to tylko Jun!
- Najpierw Tooru, teraz Jun. Ciekawe, kto będzie następny?
- Coś ty dziś taki bojowo nastawiony?
- To wy sobie pogadajcie, a ja idę do Harukiego ^^ - Ishiyama odsunął się od stołu i poszedł usiąść koło szatyna.
- Nie żebym był zazdrosny, ale odkąd przyjechał Jun to cały czas spędzasz w pokoju chłopaków.
- Zaczynasz mieć tendencje do wyolbrzymiania – stwierdził Kenji krzyżując ręce na piersi. – Zresztą, kiedy chcesz się pouczyć to sam wyganiasz mnie z pokoju.
- Bo przy tobie nie można się skoncentrować.
- W takim razie dobrze, że zacząłem to dostrzegać. Czyż nie?
Naoki wstał.
- Idę się pouczyć – powiedziawszy to, odszedł.
- A mi dziś rano wyrzucałeś, że za często się kłócę – burknął Aki nie zmieniając pozycji.
- Ale my to co innego – Kenji pokazał wszystkim swoje idealne uzębienie.
- Jasne – tym razem dźwięk dobiegł gdzieś od strony Akiry.
- Masz wątpliwości?
- Nie. Wcale.
- Za dużo ironii w twoim głosie. Więc wyjaśnię ci, na czym polega zasadnicza różnica między nami.
- Zamieniam się w słuch.
- Ja i Naoki nie ukrywamy przed sobą uczuć.
Aki podniósł głowę do góry.
- Przepraszam państwa, ale obiad, który zjadłem jakiś czas temu właśnie usiłuje się wydostać na zewnątrz – to powiedziawszy blondyn poderwał się gwałtownie i wybiegł ze stołówki.
Chwilę później Yoshizawa się wyprostował.
Najlepiej dogadującą się w tej chwili parą przy stole byli Haruki i Jun. Obydwoje roześmiani i tak pochłonięci sobą, że kompletnie nie zwrócili uwagi na to, jak odszedł Naoki, jak zniknął Aki, a zaraz po nim Akira i Kenji.
Plac przed szkołą, godzina 1703
- Jak się teraz nad tym zastanawiam to on mógł tego nawet nie ruszyć.
- No coś ty. Sam mówiłeś, że...
- Mówiłem, ale po tym, co mu zrobiłem... On mnie nienawidzi.
- Yukio. Taki byłeś rano pozytywnie nastawiony. Powinieneś tak trzymać. Poza tym chyba nie masz zamiaru się poddać, co? – Kin objęła go ramieniem i uśmiechnęła się pocieszająco.
Weszli do internatu.
- Pójdziemy najpierw na obiad? – Zapytała różowo włosa.
Taguchi kiwnął głową i skierowali się na stołówkę.
- No! To przestań się już przejmować. Zobaczysz, że jak wrócisz to Haruki będzie na ciebie czekał. Porozmawiacie. Wyjaśnicie wszystko i będzie ok ^^.
Haruki śmiejąc się z kolejnego dowcipu, który opowiedział mu Jun, dostrzegł znajomą postać wchodzącą właśnie na stołówkę. Uśmiech zniknął z jego twarzy w jednej chwili, a Jun spojrzał na niego ze zdziwieniem.
- Co jest?
- Nic – mruknął szatyn nie odrywając wzroku od różowo włosej, która w tym momencie objęła Yukiego uśmiechając się promieniście.
Po chwili spuścił głowę, a Ishiyama nakrywszy jego dłoń swoją, ponownie zadał pytanie.
- Haruki? Co się stało? Czy powiedziałem coś nie tak?
„I’m holding on your rope
Got me ten feet of the ground
And I’m hearing what you say
But I just can’t make a sound
You tell me that you need me
Then you go and cute me down…”
W sekundzie, w której Haruki odwrócił wzrok od bruneta, ten spojrzał w jego stronę. Zatrzymał się gwałtownie widząc, jak na jego miejscu siedzi nieznany blondyn trzymając siedemnastolatka za rękę.
Kin stanęła obok Yukiego i podążyła za jego wzrokiem.
- O kurczę – wymknęło jej się. – Yukio. Yukio! – Dziewczyna potrząsnęła go za ramię.
„I’d take another chance, take a fall, take a shot for you
And I need you like a heart needs a beat
(But that’s nothing new)”**
Haruki cofnął swoją rękę.
- Przepraszam – powiedział, a jego wzrok jeszcze raz powędrował w stronę Yukiego.
Szare oczy dziewiętnastolatka przepełnione smutkiem, żalem i miłością. Jego usta układały się wypowiadając nieme słowo „przepraszam”.
Miodowe oczy szatyna pełne tęsknoty, żarliwości i miłości. On powtarzał bezgłośnie „kocham cię”.
Tym razem się spotkali.
***
„Sztuka kochania”
Internat, stołówka, godzina 1718
Mimo, że godzina była dość późna, jak na obiad to na stołówce był niesamowity tłok. Większość stolików zajęta, kilkunastu uczniów wykonało oblężenie okienka, przy którym kucharki wydawały jedzenie, a ludzie wciąż się zbierali. Wszędzie słychać było śmiechy i rozmowy.
Dla Harukiego nie miało to jednak większego znaczenia. W tej chwili liczył się dla niego stojący nieopodal wysoki brunet. Czytał z jego ust piękne, nieme słowo i wiedział, że jest szczere, szczere i pełne tych wszystkich uczuć, których zrzekał się ostatnim razem. Teraz wstał z miejsca i ignorując nie zorientowanego w sytuacji Juna ruszył przed siebie, jak zahipnotyzowany.
Kin uśmiechnęła się lekko i odeszła od chłopaka, z którym przyszła. Usiadła przy jednym z ostatnich, wolnych stolików i patrzyła na rozwój akcji. Na zewnątrz cieszyła się ze szczęścia Yukiego. Wiedziała, że teraz uda mu się porozumieć z tym drobnym, szatynem i wszystko między nimi wróci do normy. Chociaż może niekoniecznie do normy, ponieważ ten kryzys, chwilowy aczkolwiek dość ciężki z pewnością sprawił, że łączące ich uczucie stało się silniejsze, mocniejsze. A co czuła w środku? W środku miała wrażenie, że potworny ogień zazdrości, bólu i tęsknoty pali jej duszę. Pali, a zgliszcza, które po sobie zostawia reprezentują gorycz i żal.
Dziewiętnastolatek przez ostatnie kilka dni praktycznie od rana do wieczora z nią przebywał. Szukał pocieszenia, porady, odpowiedzi na pytania, których sam nie umiał sobie udzielić, a które mnożyły się w jego głowie do liczb niesłychanie ogromnych. Pokazał jej swoją słabszą stronę, stronę delikatniejszą i tak bardzo uczuciową. A ziarenko, które zostało zasiane w niej już na początku roku kiełkowało przez ten czas. Kiełkowało i karmione bliskością Yukiego rozrosło się do ogromnych rozmiarów. Teraz przeszkadzało. Piękny kwiat, jakim powinno być przeobraziło się w chwast. Zbyt duży, bolesny i niedający się wyplenić. Może z biegiem czasu uschnie. Może. Ale on i tak nic nie będzie o tym wiedział. Nigdy. A dlaczego? To proste. Uczucie, którym go obdarzyła jest bezsensowne, stracone, bowiem brak dla niego jakichkolwiek szans na odwzajemnienie. Zostanie tylko przyjaźń. A może aż przyjaźń?
- Przepraszam – Haruki dopiero teraz usłyszał głos, którego tak pragnął i, który tak kochał. Uśmiechnął się wyczuwając w nim wszystkie uczucia, za którymi tęsknił, których było mu brak.
- Pójdziemy na spacer? – Zapytał niepewnym tonem brunet.
Siedemnastolatek kiwnął głową i zgodnie ruszyli w stronę wyjścia z internatu.
Internat, pokój Akiego i Kenjiego, godzina 1805
Aki siedział w toalecie oparty o ścianę między prysznicem a ubikacją. Blady i zmęczony czekał, aż jego żołądek skończy imprezę w postaci kurczy i rozkurczy, a wszyscy goście po zabawie wyjdą na zewnątrz.
Akira otworzył drzwi od łazienki i stanąwszy w wejściu o kulach, spojrzał na zmarnowanego przyjaciela.
- Posiedzieć z tobą?
- Spadaj – burknął Aki. Wiedział, że to, iż źle się czuje wcale nie upoważniało go do brzydkiego odzywania się do Akiry, ale nie chciał, aby ten oglądał go w takim stanie.
- No to posiedzę – to powiedziawszy granatowo włosy odstawił swoje „dodatkowe nogi” i usiadł naprzeciwko siedemnastolatka, który miał wyjątkowo zacięty wyraz twarzy.
- Nudzi ci się, że przyszedłeś gapić się jak rzygam?
- Nie. Po prostu chciałem sprawdzić, czy wszystko jest w porządku.
- Jak widzisz tylko kibel brudny. Starałem się nie wypaćkać reszty pomieszczenia.
- Zdaję sobie sprawę, że patrzenie na kogoś w tak intymnej chwili, jaką jest zwracanie treści żołądkowych nie jest dobrym pomysłem, ale nie mogłem cię zostawić samego.
- To nie jest dobrym pomysłem bałwanie, bo to jest upokarzające – Aki ledwo wypowiedział zdanie do końca i odwrócił się gwałtownie tyłem do Yoshizawy, pochylając nad ubikacją i pozwalając reszcie niestrawionego obiadu ujrzeć światło odbijające się od wnętrza muszli klozetowej.
Akira westchnął. Zbliżył się do pleców przyjaciela i zaczął zbierać jego włosy do lewej ręki. Odgarniał niesforne kosmyki z karku, twarzy i czoła wiążąc je razem w wysoką kitkę.
Sumikichi skończywszy „kolejną ceremonię pożegnalną gości pana Żołądka” wytarł usta papierem toaletowym. Spuścił wodę i wrócił na poprzednie miejsce.
- Dzięki – mruknął. – Ale możesz już iść. Dłuższe przesiadywanie w śmierdzących pomieszczeniach grozi przesiąknięciem ich zapachem.
- Trudno. Jakoś to zniosę – Akira uśmiechnął się. – Poza tym prawdziwi mężczyźni muszą opiekować się swoimi... – Nie skończył zdania, bowiem Aki ponownie wykonał nalot na sedes.
- Akira, dlaczego nie wyjdziesz? Musisz na mnie patrzeć w tak niekorzystnej sytuacji? Nie dosyć, że kompletnie nie nadaję się do użytku i śmierdzę to jeszcze, co chwila wymiotuję. To jest obrzydliwe – powiedział po chwili siedemnastolatek.
- Wcale nie. Jak dla mnie jest całkiem romantycznie. Wiesz w końcu mamy okazję być sami, w małym pomieszczeniu, w którym panuje wyjątkowo intymny półmrok dzięki temu, że jedna z dwóch żarówek postanowiła się przepalić. Poza tym obydwoje jesteśmy cierpiący, spoceni i nasiąknięci egzotycznym zapachem niestrawionej chińszczyzny, co dodaje do chwili subtelnej nutki dramatyzmu. Towarzyszą nam niepowtarzalne aromaty tworzące klimat idealny, aby porozmawiać o problemach, a może nawet... Zastanowić się głośno nad swoimi uczuciami?
- Bałwan – na bledziutkiej twarzy Akiego pojawił się nikły uśmiech. – Ty zawsze z igły widły musisz zrobić.
- Wtedy nie byłbym sobą, nie? ^^
- Ano nie byłbyś. Ale wiesz. Ja w właściwie nie chciałbym, żebyś był inny.
Akira spojrzał na niego sceptycznie.
- Jasne. Dzień, w którym mi nic nie zarzucasz to święto. I powiem ci, że na cały rok mam tylko takie dwa w kalendarzu.
- Naprawdę? Tylko dwa?
- Pierwszy to moje urodziny, chociaż czytać się powinno jako Dzień Dobroci dla Zwierząt, a drugie to Wigilia, bo wtedy nie wypada kłócić się z przyjaciółmi.
- I znowu wychodzi na to, że...
Akira westchnął, kiedy Aki kolejny raz zawisł nad ubikacją.
- Że... Jestem... Wredny... – Na świat wydostały się resztki ryżu. – Nie koleżeński... Nie tolerancyjny... – Marchewka, bambus i grzybki. – To był już ostatni – zmęczony Aki opadł na kafelki spuszczając wodę w toalecie. – Przepraszam. Postaram się poprawić swoje zachowanie.
Granatowo włosy wstał. Sięgnął po ręcznik i zwilżywszy go pod zimną wodą, ukląkł przed siedemnastolatkiem. Wytarł jego usta i cmoknąwszy w czoło, przemył mu twarz. Uśmiechnął się widząc zdziwienie malowane w błękitnych tęczówkach, które zdawały się niewinnie migotać przy słabym oświetleniu. Pochylił się ponownie tym razem całując czubek jasnego noska i spojrzawszy jeszcze raz w cudowne oczy blondyna, musnął jego usta.
Blondyn odepchnął go od siebie gwałtownie.
- Jesteś obrzydliwy!
Akira skrzyżował ręce na piersi. No ładnie. Tego się nie spodziewał. Urok chwili został brutalnie zdeptany drobną stópką siedemnastolatka.
- A ty wcale nie byłeś obrzydliwy, kiedy mnie wczoraj... No... No wiesz!
- Bałwanie, ale to było, co innego!
Yoshizawa zmrużył oczy.
- Nie wydaje mi się – to powiedziawszy wstał.
- Głupku! Mam na myśli to, że przed chwilą rzygałem.
Dziewiętnastolatek spojrzał na Akiego w jednej sekundzie całkowicie się rozluźniając.
- Gdyby mi to przeszkadzało to bym tego nie zrobił.
- To przestań myśleć ciągle o sobie. Ja się z tym czuję strasznie nie komfortowo.
- Ale ja też śmierdzę ^^.
- Nie dosyć, że dosadny, szczery do bólu to jeszcze totalnie bezpośredni – Aki wyliczał na palcach. – Za żadne skarby nie jestem w stanie dojść do tego, co ja w tobie widzę.
- A widzisz coś?
- W tej chwili tylko twoją głupotę – blondyn wstał i wypchnął przyjaciela za drzwi. – A teraz pozwól mi na odrobinę intymności. Muszę się doprowadzić do stanu używalności.
Internat, pokój Naokiego i Akiry, godzina 1723
Cisza. Cisza przerywana jedynie odgłosem uderzających w klawiaturę palców. Palców długich i szczupłych jak u pianisty. Ich właściciel nie wygrywał jednak żadnej melodii, a klawisze, w które trafiały jego palce były niczym innym jak... Przyciskami laptopa.
Cisza. W tym momencie przerwana krzykiem.
- Cholera!
Naoki spojrzał na siedzącego przy biurku biało włosego, który dokładnie w tej chwili złamał długopis wyrzucając jego resztki za siebie.
- W dupie to mam!
- Co konkretnie?
- Gówno – fuknął Kenji.
Fioletowo włosy pokręcił głową w niemym geście rezygnacji. Czekał jednak cierpliwie, aż siedemnastolatek zdradzi mu powód swojego nagłego, niekontrolowanego wybuchu złości. W końcu w tym pokoju to niemalże codzienność. Zdążył się, więc przyzwyczaić.
Murata wziął głęboki wdech.
- Matma... Matma... Matma... – Odsunął się od biurka i spojrzał na Naokiego. – Jak myślisz, czy popełnienie morderstwa doskonałego jest możliwe?
- A kto tym razem ma być ofiarą?
- Nasza wspaniała matematyczka, która zadaje w cholerę dużo i w cholerę trudnych zadań.
- A dostępne środki?
Kenji omiótł wzrokiem leżące na biurku przyrządy geometryczne.
- Linijka, ekierka, kątomierz, cyrkiel, ołówek, gumka, zeszyt...
- Ogłuszasz zeszytem, a potem wymazujesz gumką.
- Świetnie – mruknął Kenji.
Naoki zamknął laptopa i odłożył go na szafkę obok łóżka. Przesunął się pod ścianę i poklepał miejsce obok siebie.
- Chodź. Pokaż, czego nie rozumiesz.
Kenji grzecznie zajął miejsce obok chłopaka i podał zeszyt.
Naoki otworzył na pierwszej stronie, a jego brwi uniosły się do góry niknąc pod opadającymi na czoło kosmykami.
Biało włosy uśmiechnął się niewinnie.
- Czekaj – to powiedziawszy przewrócił kilkanaście stron do przodu i wskazał rzecz, z której zrozumieniem miał problemy.
- Ty podstępny...
Kenji spojrzał na dziewiętnastolatka błagalnym wzrokiem.
- Proszę... Wytłumacz mi.
Fioletowo włosy wypuszczając z rąk zeszyt, jednym ruchem pozbawił Muratę koszulki, która wylądowała na podłodze i pchnąwszy go na łóżko zaczął rozpinać rozporek jego spodni.
Kenji rozsunął nogi, a Naoki od razu znalazł się między nimi niechcący strącając zeszyt na podłogę.
Czerwona folia ochronna zsunęła się ze spadającego przedmiotu ukazując jego barwną okładkę. Zeszyt okazał się niedużą, kolorową książeczką, na której widniał średniej wielkości napis... Kamasutra.
Internat, pokój 117, godzina 1735
Brunet leżał na łóżku pojękując z przyjemności, której dostarczał mu starszy o dwa lata chłopak.
Rudzielec nagi, jak spoczywający pod nim szesnastolatek, siedział okrakiem na jego biodrach rytmicznie unosząc się i opadając. Byli blisko szczytu, bardzo blisko, kiedy drzwi sypialni otworzyły się, a do środka spokojnym krokiem wszedł Jun.
Kochająca się para gwałtownie się zatrzymała. W oczach rudzielca widać było strach i wstyd, zaś w czarnych tęczówkach Tooru malowało się zwycięstwo, bowiem dostrzegł chwilowe wytrącenie z równowagi dwudziestolatka.
Ishiyama jednak mimo to szybko przywdział na twarz jedną z najbardziej obojętnych masek, którymi dysponował i rzuciwszy plecak na biurko sięgnął po papierosy.
- Nie przeszkadzajcie sobie, chłopcy. Przyszedłem tylko po fajki – to powiedziawszy opuścił pomieszczenie.
Kilkanaście minut później siedział na placu przed internatem dopalając drugiego papierosa.
- Dwa jeden dla ciebie – mruknął wypuszczając obłok dymu z ust. – Ale to dopiero początek. Użyłeś ciężkiej artylerii, żeby pokazać mi swój buntowniczy charakterek – zaciągnął się mocno. – I udało ci się. Może i nie jesteś precyzyjny w swoim działaniu, ale cholera idzie ci świetnie – i kolejny raz poczuł, jak nikotyna drażni jego krtań. – Jednakże ze mną nikt nigdy jeszcze nie wygrał. A to dopiero początek – wyrzucił niedopałek i wyciągnął kolejnego papierosa. – Pieprzony początek.
Po wyjściu Juna z pokoju, Tooru zepchnął z siebie zdezorientowanego rudzielca.
- Zmywaj się – warknął w jego stronę. – Koniec zabawy.
- Ale... Co to miało być?
- Spływaj koleś, bo inaczej z tobą pogadam.
Osiemnastolatek słysząc groźbę w tonie kochanka szybko się ubrał i opuścił jego sypialnię.
Seo w tym czasie poszedł do łazienki. Czuł się w tej chwili wyjątkowo brudny. Nie chodziło jednak tylko o ciało.
Wszedłszy pod prysznic, odkręcił zimną wodę.
Tak, jak w pierwszej chwili cieszył się, że udało mu się pokazać Junowi, kto jest górą, tak teraz odezwało się w nim coś na kształt sumienia. Wzrok tego dwudziestolatka był jednoznaczny. Nie musiał nic mówić, żeby zrozumieć jego przesłanie. Taki bezczelny, dobitny, perfidny i... Bolesny? Mówił „dziwko”, choć jego wyraz twarzy był tak obojętny, jakby wszystko i wszystkich miał gdzieś.
- Dwa jeden dla ciebie – mruknął uderzając pięścią w kafelki.
***
„Czekolada malinowa”
Internat, pokój 117, godzina 1915
Tooru sięgnął po telefon schowany w jednej z szuflad szafki nocnej i usiadł na łóżku przeszukując listę kontaktów. Zatrzymał się przy jednym z numerów i nacisnął zieloną słuchawkę. Po chwili ciszy usłyszał głęboki męski głos.
- Co jest, Tooru?
- Chce nowy. Zrobisz?
- Jasne. Kiedy?
- Jeszcze dziś.
- Mam przyjechać, czy ty wpadniesz?
- Będę za półtorej godziny – to powiedziawszy brunet rozłączył się i odłożywszy telefon na miejsce, poszedł się ubrać do wyjścia.
Plac przed internatem, godzina 1933
Jun zgniótł pustą paczkę po papierosach i namierzywszy śmietnik, rzucił. Uśmiechnął się pod nosem. Trafił. Jak zwykle. Zeskoczył z murka i rozejrzawszy się po okolicy dostrzegł wracających skądś dwóch chłopaków. Niższy opowiadał coś wyższemu żywo gestykulując, a wyższy patrząc na niego ciepłym wzrokiem uśmiechał się, potakiwał i kręcił głową na zmianę. Haruki i... Kto? Kim był idący obok niego brunet? Nie wiedział, ale to chyba nie było istotne, jeśli szatyn był szczęśliwy. Już miał odwrócić wzrok i ruszyć z powrotem do internatu, kiedy Nakane go dostrzegł i pomachał, aby na nich zaczekał.
- Jun – szatyn obdarzył dwudziestolatka promiennym uśmiechem. – Przepraszam, że cię zostawiłem samego, ale... Musiałem coś załatwić z tym tutaj. To była sprawa nie cierpiąca zwłoki – Haruki pociągnął swojego współlokatora do przodu.
Ishiyama i Taguchi mierzyli się przez kilka sekund wzrokiem, po czym blondyn wyciągnął rękę w jego kierunku.
- Jun Ishiyama.
Dziewiętnastolatek uścisnął jego dłoń.
- Yukio Taguchi.
Internat, pokój 117, godzina 1952
Jun nacisnąwszy klamkę sypialni zorientował się, że jest zamknięta – „Kretyn. Jakby nie wiedział, że mam klucz” – pomyślał otwierając zamek. Jednak, kiedy wszedł do środka, okazało się, że Tooru nie ma. Ściągnął bluzę i przewiesił ją przez oparcie krzesła. Usiadł na łóżku i przetarł twarz rękami – „Pewnie poszedł dokończyć, co zaczął” – sięgnął po krzyżówkę i długopis. Jego nerwy były uspokojone, więc mógł myśleć chłodno i logicznie.
Internat, pokój Akiego i Kenjiego, godzina 2020
Obydwoje umyci, świeży i pachnący leżeli przy zapalonej jednej nocnej lampce. Aki na łóżku, Akira na materacu na podłodze.
- No dobra. To jest chyba odpowiedni moment, żeby poważnie porozmawiać – powiedział granatowo włosy zakładając ręce pod głowę.
- Znaczy się masz na myśli to, co robiłem po tych nieszczęsnych trzech winach? – Aki zamknął oczy na wspomnienie tamtej chwili. Nie pamiętał tego wyraźnie, ale wiedział, że byli blisko. Bardzo blisko. I gdyby Akira go nie przystopował to z pewnością zrobiłby coś głupiego.
- I to, co robiłeś rano – dodał Yoshizawa.
- W takim razie dorzućmy do tego jeszcze twoje nocne przytulanki i tego dzisiejszego całusa.
- Zapomniałeś o tym, jak mnie cmoknąłeś i o tym, że nocne przytulanki nawet ci się spodobały.
- Ano fakt.
- I chciałbym wiedzieć coś jeszcze – tym razem ton Akiry był trochę niepewny.
- Tak?
- Chodzi mi o Złego T.
- Musimy?
- Wolałbym tak.
Blondyn westchnął.
- Szczerze mówiąc chciałbym o tym zapomnieć.
- Może, jeśli powiesz o tym na głos to wyleci ci z głowy?
- Osz filozof się znalazł.
- Tak sobie tylko myślę.
- Ale głupio mi o tym mówić. Zwłaszcza tobie, bo to takie...
-... naruszające twoje sfery intymne? – Dokończył Akira.
- Czy to dziwne, że się wstydzę?
- Aki ty mi lepiej powiedz, czy istnieje coś bardziej intymnego od tego, co przeżyliśmy dziś w łazience ^^.
Sumikichi zaczął się śmiać.
- Taa... Ale masz rację. To też w pewnym sensie takie było. Jednak Tooru to zupełnie inna sprawa – głos Akiego zmienił się z ciepłego i wesołego na pełny wstrętu do swojej osoby, gorzki i trochę smutny. – Wiesz, że ja tam poszedłem, żeby zrobić ci na złość. Byłem wtedy taki wściekły w dodatku zupełnie bezsensownie i niepotrzebnie. Chciałem żeby mnie całował...
W tym momencie przez twarz Akiry przeszedł bolesny skurcz.
-... Dałem mu wolną rękę nie zastanawiając się nad tym, co mówiłem, a on no cóż, skorzystał z tego. Jego głos... Bałem się. Bałem się jak cholera. Wiedziałem, że to nie skończy się dobrze, a ja byłem słaby, więc i tak nie miałem z nim żadnych szans... Dotykał mnie i... Był we mnie... – Głos siedemnastolatka załamał się. – Koniec. Poczekaj chwilę, bo muszę się uspokoić – mówiąc to nakrył się kołdrą na głowę, żeby stłumić nadchodzący szloch.
Yoshizawa zwlókł się z materaca i podszedł na czworaka do łóżka przyjaciela szorując gipsem po podłodze. Przysiadłszy na brzegu jego posłania jednym, szybkim ruchem ściągnął zakrywający jego twarz koc.
- Spadaj! Mówiłem, żebyś zaczekał.
- Uspokój się głupolu. Jakoś wcześniej płakałeś mi w koszulę i się nie wstydziłeś tego – dziewiętnastolatek dmuchnął chłopakowi w grzywkę. – Dobra, nie było tematu, ale tak na marginesie, jak tylko zdejmą mi gips to sprawdzę wytrzymałość zrośniętych kości na tym wstrętnym karaluchu.
- Mam przy tobie jeść, wymiotować, płakać i może jeszcze sikać, co?
- Nie widzę przeciwwskazań – granatowo włosy wyszczerzył zęby w uśmiechu, a Aki trzepnął go w ramię.
- Co za dużo to nie zdrowo – prychnął. – A o tym to możesz sobie pomarzyć.
Akira zamknął oczy.
- Zaczynam.
- Kurde! Przestań ^^.
- Czekaj, podzielę się z tobą moją wizją. Mrrr... Już widzę jak...
Aki podniósł się do siadu i zasłonił usta chłopaka swoją dłonią.
- Wystarczy ^^.
Granatowo włosy otworzył oczy, a jego spojrzenie spotkało się z roześmianymi tęczówkami siedemnastolatka. No i zaległa cisza. Blondyn cofnął rękę, a Akira się uśmiechnął.
- Jak chcesz – odezwał się po chwili dziewiętnastolatek. – W takim razie przejdźmy do kolejnej sprawy. Chciałbym wiedzieć, a raczej mieć pewność, czy... Pamiętasz to, co wczoraj robiłeś.
Aki odwrócił wzrok.
- Pamiętam – mruknął.
- A wiesz, dlaczego to robiłeś?
-...
- No. Czekam.
- To jest skomplikowane i krępujące.
- Mamy dużo czasu i chyba nie muszę powtarzać, że po tym, co wspólnie przeszliśmy to nie musisz się mnie wstydzić.
Aki wyszedł spod kołdry i ukląkł przed swoim rozmówcą.
- W takim razie zrobimy tak. Zamkniesz oczy, a ja ci pokaże, co czuję.
Akira stuknął go palcem w czoło.
- Jak zamknę oczy to nic nie będę widział. Zresztą... Przy tobie to nie jest bezpieczne ^^.
- Przecież ty lubisz niebezpieczeństwo.
- Dobra już dobra – Akira zamknął oczy, a blondyn zgasił lampkę.
- Tylko nie podglądaj.
- No.
- I choćby nie wiem, co, masz się nie ruszać.
- I kto tu jest wymagający, co?!
Aki ignorując ostatnie zdanie, które wypowiedział dziewiętnastolatek, przysunął się do niego jeszcze odrobinkę. Wyciągnął przed siebie dłoń i dotknął jego brzucha trochę poniżej pępka. Poczuł, jak po ciele chłopaka przeszedł dreszcz. Zresztą jemu samemu zrobiło się gorąco, a na twarzy zakwitł rumieniec.
- Tutaj zaczyna mi się robić ciepło, kiedy jesteś blisko – szepnął.
Akira kiwnął głową czując, jak drobna dłoń przesuwa się po jego torsie w górę, żeby zatrzymać się na piersi. Jego serce waliło młotem, w końcu w ogóle nie spodziewał się, że Aki może zrobić coś takiego, a było to... Dość przyjemne i... Niezwykłe, jak na tak niewinną, niepewną i strachliwą osóbkę. Czekał jednak cierpliwie na kolejne słowa i posunięcia blondyna.
- Tutaj – siedemnastolatek uśmiechnął się lekko czując, jak szybko bije serce Akiry. – No... Moje w tej chwili szaleje w ten sam sposób.
Teraz dłoń młodszego z chłopaków straciła kontakt z ciałem granatowo włosego, żeby za chwilę dotknąć po kolei jego policzków. Najpierw lewy, potem prawy.
- Tutaj rumienię się, ale nie tylko teraz. Pamiętasz, kiedy pierwszy raz mnie przytuliłeś? Tak... Tak inaczej.
- Mhm – mruknął dziewiętnastolatek czując jak ręce przyjaciela zsuwają się na jego ramiona.
- Tutaj czuję się bezpiecznie – to powiedziawszy powędrował dłońmi do dłoni Akiry. – Tutaj często się trzęsę, a szczególnie wtedy, gdy coś ci się dzieje. – Tutaj – Aki dotknął palcem miejsca, o które jeszcze tego ranka opierał głowę. – Tutaj jest mi wygodnie.
I nastała cisza.
Akira zastanawiał się, czy może już otworzyć oczy, bowiem Aki zamilkł i stracił z nim kontakt fizyczny, który, musiał przyznać był o wiele dokładniejszym wyjaśnieniem tego, co chłopak do niego czuje. I już miał otworzyć oczy, kiedy poczuł na swoich ustach ciepły oddech.
- A tutaj – szepnął blondyn. – To jest miejsce, które najbardziej mnie kusi, a jego dotyk... – Uśmiechnął się lekko. – Pamiętasz nasz pierwszy pocałunek?
Akira nie mógł wytrzymać. Otworzył oczy i spojrzał prosto w błękitne tęczówki Akiego, które w ciemności wydawały się bardziej tajemnicze.
- Pamiętam. Był cmok, a potem odskoczyliśmy od siebie gwałtownie wycierając się i plując na boki.
- Drugi był dzisiaj.
- W łazience, a ty nie uciekłeś.
- Chociaż ty powinieneś.
- Przestań.
- A teraz...
Aki nie zdążył skończyć zdania, bowiem Akira objąwszy go w talii położył z powrotem na pościeli. Zawisł nad nim podpierając się ręką obok jego głowy.
-... będzie trzeci – mruknął Yoshizawa i pochylił się bardziej nad chłopakiem, który zamknął oczy.
Po chwili pełnej napięcia, które wisiało w powietrzu ich usta spotkały się. Pierwszy raz na dłużej niż dwie sekundy.
Akira delikatnie badał miękkość, kształt i smak ust siedemnastolatka, który jedną ręką objął go za szyję, a drugą wplątał w jego gęste, ciemne włosy. Czubkiem języka zaznaczył łuk jego dolnej wargi, żeby po chwili lekko ją possać.
Aki mruknął cichutko i przyciągnął do siebie chłopaka chcąc poczuć na sobie jego ciężar. Rozchylił jednocześnie usta, a granatowo włosy powoli wsunął w nie język.
I tak wyglądał początek. Początek wyjątkowego i niepowtarzalnego tańca namiętności.
Jak młodzi, niedoświadczeni tancerze stawiają swe pierwsze, niepewne kroki, tak oni spokojnie i z wyczuciem poznawali swoje wnętrza, badając wzajemnie najgłębsze i najintymniejsze zarazem zakamarki swych ust.
Jak tancerze starsi, nabierający pewności i wprawy, zgłębiali tajemnice swych najczulszych punktów. Znajdowali najbardziej spragnione pieszczot miejsca i pobudzali je delikatnym trącaniem języka sprawiając, że partner wzdychał, mruczał i pojękiwał.
I w końcu jak tancerze dojrzali, znający kroki tak doskonale, że ich taniec był idealny pod każdym względem. Ich usta łączyły nie tylko ciała doprowadzając się wzajemnie do obłędu, ale także dusze, wyznając najgłębsze uczucia i przelewając je na partnera.
Koniec. Koniec tańca, lecz muzyka westchnień po ukłonie nie milknie. Wciąż gra, a oni z uśmiechami patrzą sobie w oczy pełni radości, że mogą być tak blisko i dzielić ze sobą więcej, niż inni.
Akira położył się obok Akiego podkładając mu ramię pod głowę i pozwalając wtulić w swój bok.
- Smakujesz jak skropione rosą maliny o poranku. Delikatnie słodkie... Miękkie... Soczyste i... Chyba nie mam zamiaru z nikim się nimi dzielić – mówiąc to przymknął oczy, a jego ręka wplątana w blond pasma, okręcała sobie jedno wokół palca.
- Ja czułem czekoladę. Gorącą czekoladę, nie za słodką nie za gorzką. Gęstą, rozpływającą się ustach i... Chyba nie pozwolę pić jej nikomu innemu.
Internat, pokój Naokiego i Akiry, godzina 2239
Naoki leżał z zamkniętymi oczami bawiąc się włosami opartego o swój tors siedemnastolatka, który przeglądał kolorową książeczkę dla dorosłych.
- Naaokii... – mruknął Kenji przeciągle z uśmiechem na twarzy.
- Hm?
- A co powiesz na to? – Chłopak uniósł tomik Kamasutry do góry tak, aby Fumihira mógł zobaczyć, którą z pozycji tym razem wybrał jego kochanek.
- Chcesz mnie doprowadzić do stanu kompletnej nieużywalności?
- No wiesz...
- Kenji, kocie, byłeś dzisiaj bardziej aktywny niż ja przez cały ostatni tydzień i ciągle ci mało.
Biało włosy odłożył książkę na bok i usiadłszy odwrócił się przodem do dziewiętnastolatka. Oparł się o jego zgięte kolano i zaczął kreślić palcem esy-floresy na jego podbrzuszu zapuszczając się coraz niżej.
- To już będzie ostatni... Prooooszę...
Naoki jęknął, kiedy chłopak zaczął pieścić dłonią jego członka, wsuwając nieco palec wskazujący pod napletek i zataczając nim kółeczka.
- Było... Łóżko i biu... biurko... Podłoga... Przy... Ścianie i w... Łazience...
Kenji zsunął delikatną skórkę i pocałował czubek męskości swojego kochanka, po czym wstał z łóżka.
- Chodź. Usiądź wygodnie i resztę zostaw mi – wymruczał Murata podnosząc przewrócone krzesło.
Naoki spełnił prośbę siedemnastolatka. Kiedy siedział, chłopak rozsunął szerzej jego nogi i kucnął. Pochylił się oblizując lubieżnie wargi i wziął do ust jego członka. Na początku zakreślał czubkiem języka drobne kółeczka, żeby po chwili zacząć przesuwać nim po całym trzonie.
Fioletowo włosy zaczął głośno pojękiwać.
- Nie męcz...
Kiedy Kenji poczuł, że męskość kochanka zaczyna pulsować, wstał. Odsunął się i złączył jego kolana.
- Zmiana planów? – Wysapał dziewiętnastolatek.
Biało włosy w odpowiedzi na pytanie uśmiechnął się. Stanął nad nim i podparłszy jedną ręką na jego kolanie, drugą objął stojącego członka. Zaczął się nań powoli opuszczać. Jęknął głośno, kiedy poczuł go w sobie i wypuszczając z dłoni, podparł się z tyłu. Wystarczył jeden, szybki ruch i Naoki był w nim cały.
Kenji przygryzł dolną wargę, jednak nie z bólu, a przyjemności. Kochali się dziś tyle razy, że przestał go czuć podczas pierwszego zbliżenia. Teraz zamknął oczy i odchylając głowę do tyłu zaczął zataczać biodrami kółka. Najpierw w lewo, potem w prawo.
Początek był spokojny, więc zdawałoby się, że ostatni stosunek będzie subtelnym zakończeniem tych nocnych igraszek, jednak...
Nagle Kenji gwałtownie uniósł biodra do góry i szybko opuścił na dół. Powtórzył ten ruch kilka razy pozwalając wydostać się mniej zidentyfikowanym, głośnym jękom ze swoich ust, żeby po chwili zwolnić i wyrównać nieco oddech.
- Kotek... Tym razem nie wytrzymam długiej jazdy – powiedział Naoki. – Albo teraz albo wcale, bo naprawdę jestem wykończony.
Tak. Te słowa były decydujące. Kenji od razu przystąpił do działania wykonując serię gwałtownych, nieprzewidywalnych ruchów.
- Uda się razem? – Wydyszał biało włosy. Czuł, że jest już blisko. Bardzo blisko spełnienia.
Naoki poczuł jak mięśnie Kenjiego zaczęły się na nim zaciskać i wybuchł. Rozlał się obficie w ukochanym ciele osiągając szczyt w tym samym momencie, w którym Kenji wykrzyczał jego imię oznajmiając ostateczną ekstazę.
Po chwili Murata poczuł, jak męskość dziewiętnastolatka się w nim kurczy i maleje. Uśmiechnął się i podniósł, pozwalając mu odetchnąć. Starł krople potu spływające ze skroni i puścił oczko padniętemu Fumihirze.
- Było cudownie i koniecznie trzeba będzie to powtórzyć ^^.
- Pod warunkiem, że nie wypompowałeś dziś ze mnie wszystkiego – Naoki odwzajemnił uśmiech, a siedemnastolatek złapał go za rękę.
- Chodźmy się wykąpać.
- Kenji... – Fioletowo włosy spuścił głowę.
- Spokojnie. Tylko się wykąpiemy ^^. Prawdę mówiąc ja też nie mam już siły na nic więcej.
- A co ze sprzątaniem?
Kenji ogarnął spojrzeniem pomieszczenie. Ciuchy, pościel, zeszyty, przybory szkolne. Wszystko rozrzucone było po pokoju tworząc swoisty bajzel.
- Jutro. Jutro, jeśli będę w stanie się ruszać ^^.
***
„Coś się szykuje”
Internat, pokój 117, godzina 2343
Jun odłożył na bok długopis i przetarł dłonią oczy. Spojrzał na zegarek. Dochodziła dwudziesta trzecia czterdzieści pięć, a współlokatora nie było – „No tak. W końcu ma o wiele ciekawsze rzeczy do roboty niż nocowanie w pokoju” – przeszło mu przez głowę. Niedbałym ruchem rzucił rozwiązaną krzyżówkę na biurko i wstał z łóżka. Otworzył okno, żeby wywietrzyć nieprzyjemny, gryzący dym po papierosach, który unosił się w powietrzu. Zaśmiał się. Dawno, bardzo dawno nie spalił jednego dnia całej paczki. Ba, właściwie to półtora. Sięgnął po plastikowy kubeczek z wodą, w którym utopił osiem niedopałków i poszedł z nim do łazienki.
W tym czasie drzwi sypialni otworzyły się, a do środka wszedł Tooru.
Chłopak skrzywił się patrząc na swoje łóżko, bowiem jego myśli wróciły do wydarzeń sprzed kilku godzin. Karcił się w myślach za tak głupi pomysł udowodnienia starszemu chłopakowi, kto jest tak naprawdę górą i kto rządzi w tym pokoju ustalając panujące zasady. Z drugiej jednak strony już nie raz przyłapany był na uprawianiu seksu. Bywało nawet, że w kompletnie nieodpowiednich miejscach i pozycjach, które przyprawiłyby o rumieniec nawet najbardziej statyczne, dystyngowane damy o żelaznych zasadach i takim samym podejściu do życia. Co tu dużo gadać. W końcu perwersja to jego specjalność. Nigdy jednak nie interesowało go, co ludzie wtedy o nim myśleli. Nie zaprzątał tym sobie niepotrzebnie głowy i jeszcze nigdy nie przerwał stosunku z tak, jak to nazywał „błahego” powodu, jakim był nieproszony, niespodziewany obserwator. Dlaczego, więc tym razem było inaczej? Dlaczego pierwszy raz w życiu przejął się taką rzeczą, skoro wcześniej nie miało to dla niego najmniejszego znaczenia? Nie wiedział. A może tylko udawał, że nie wie? W końcu ukrywanie odpowiedzi na dręczące pytania przed samym sobą chyba nie ma sensu, więc...
W tym momencie z łazienki wyszedł przewiązany ręcznikiem w pasie dwudziestolatek, który zatrzymał się gwałtownie ze zdziwieniem malującym się na twarzy na widok ubranego do wyjścia Seo. Podszedł do niego powoli i zaczął mu się przyglądać. Chłopak był jakby nieobecny. Bez mrugnięcia wpatrywał się w jakiś martwy punkt na swoim łóżku z lekko rozchylonymi wargami. Kiedy pomachał mu ręką przed oczami, szesnastolatek spojrzał nań nieprzytomnie, żeby po chwili całkowicie do siebie wrócić. Jun widział, jak w jego tęczówkach z powrotem pojawia się wyzywający błysk, a na usta wpływa znany mu, ironiczny uśmiech.
- Przykro mi, że byłeś dziś świadkiem tej nie codziennej scenki, ale jak wiesz, każdy miewa czasem nagłe potrzeby... Niecierpiące zwłoki – Tooru mówił kpiącym głosem patrząc pewnie współlokatorowi prosto w oczy. – A teraz odsuń się łaskawie od szafy. Chciałbym coś z niej wyjąć.
Jun przesunąwszy się, oparł o mebel z drugiej strony.
- Ty chyba często miewasz takie potrzeby, co?
Brunet zignorował pytanie pochłonięty przeszukiwaniem szafy.
- A jeżeli ktoś z taką potrzebą przychodzi do ciebie?
- Wówczas w zależności od humoru, korzystam albo nie. W końcu nie zawsze owieczki przychodzą do wilka same – powiedział ironicznie Tooru wyjmując dużą, czarną koszulę i zasuwając drzwi szafy.
- A jaki humor masz teraz?
Szesnastolatek rzucił blondynowi ostre spojrzenie i widząc uśmiech na jego twarzy zrozumiał, do czego on zmierza.
- Na twoje nieszczęście zaczynam być wściekły – warknął, po czym odwróciwszy się do rozmówcy tyłem, skierował się w stronę swojego łóżka. Nie zdążył jednak zrobić trzech kroków, bowiem zatrzymany został przez silne ramiona, które zamknęły go w swoich objęciach. Wzdrygnął się zaskoczony spinając przy tym wszystkie mięśnie.
- Spokojnie wilczku – wyszeptał Jun lekko muskając ustami płatek jego ucha. – Owieczka chce tylko zapytać, czy odtrącisz ją nawet, jeśli... – zawiesił na chwilę głos zsuwając powolnym ruchem dłoń po jego torsie na brzuch. Zatrzymawszy się przy tuż przy spodniach, wsunął lekko pod nie palce i przejeżdżając nimi wzdłuż paska w stronę lewego biodra i z powrotem, ponownie owiał jego ucho swoim ciepłym oddechem. – Jest w stanie obiecać ci niepowtarzalną podróż do Krainy Niekończącej się Przyjemności?
Kiedy dwudziestolatek przylgnął do jego pleców i zaczął szeptać, Tooru poczuł, jak drobne włoski jeżą mu się na karku. Kiedy usta Ishiyamy dotknęły jego ucha, zrobiło mu się gorąco. A kiedy ręka Juna zsunęła się do jego spodni i w zupełnie, wydawałoby się niewinnym geście wsunął mu za pasek część dłoni to poczuł jak palą go policzki, a żołądek skręca się ze zdenerwowania, jakby w środku kręciły się rozszalałe mrówki. W tym momencie dotarło do niego, że odczucia te są mu całkowicie obce. Nawet podczas seksu nie odczuwał czegoś tak... Przyjemnego. Po krótkiej chwili, która dla Tooru zdawała się wyjątkowo długą, odwrócił się przodem do mężczyzny i z rozmachem uderzył go w twarz.
- Łapy przy sobie – wysyczał, a jego głos lekko drżał. – Jeszcze raz mnie dotkniesz, a wylecisz z tej szkoły szybciej niż się pojawiłeś.
Jun przyjmując obojętny wyraz twarzy wzruszył ramionami.
- Nie to nie – mruknął i podszedł do swojego legowiska, żeby się ubrać. Nie minęła minuta, a usłyszał trzaski drzwi od łazienki. Uśmiechnął się i ściągnąwszy ręcznik z bioder, założył spodnie od piżamy. Wpakował się do łóżka i zgasiwszy swoją lampkę, potarł prawy policzek, na którym gdyby nie ciemność panująca w pokoju można było dostrzec czerwony ślad drobnej dłoni bruneta. Cały czas czuł na sobie reakcje chłopaka na swój dotyk. A potem ta depresja w jego głosie i zachowaniu oraz strach przemieszany z szokiem w jego czarnych jak noc oczach. To wszystko składało się na jeden szczególny wniosek, którego prawdę mówiąc nie spodziewał się. A mianowicie: Tooru pierwszy raz dotykany był w tak erotyczny sposób, co z kolei oznaczało, że wszystkie jego wcześniejsze zbliżenia miały charakter agresywny, koncentrowały się jedynie na zaznawaniu przyjemności, a nie wzajemnym okazywaniu uczuć. Wziął głęboki wdech i zamknął oczy zdając sobie sprawę, że przez przypadek udało mu się osiągnąć o wiele więcej, niż wcześniej zakładał. Jego rzeczywistym celem wcale nie było zaciągnięcie tego dzieciaka do łóżka, a utarcie jego zadziornego nosa, który nosił zbyt wysoko.
- Wyrównałem – szepnął do ciszy, która zalegała w pokoju, a która była przepełniona ledwo wyczuwalną zapowiedzią ognistego romansu pomiędzy dwojgiem upartych i zaciętych rywali, którzy w ogóle nie się tego nie spodziewali. – Dwa, dwa. W tej chwili jest remis.
Tooru wpadłszy do łazienki pierwszą rzeczą, jaką zrobił było wsadzenie głowy pod kran lodowatej wody. Wystarczyło mu kilka sekund, żeby ciepło, które zawładnęło jego ciałem znikło. Jednakże nie umiał wyrzucić z siebie myśli i pozbyć się dotyku, który wciąż na sobie czuł. Był przerażony i wściekły zarazem. Ten dwudziestolatek był chłodny i wyrachowany. Bez mrugnięcia przewracał jego poukładany świat do góry nogami i strącał mu z głowy koronę odbierając władzę nad wszystkim. I za każdym razem, kiedy w niego celował to wystrzelony pocisk choćby nie wiem, jak prosto i bezbłędnie leciał, przed samym dosięgnięciem celu zostawał odwrócony w stronę strzelającego z niesamowitą gracją, wprawą i wyczuciem – „Dupek! Pieprzony dupek! Nienawidzę go... Nienawidzę!” – Krzyczał w myślach.
Spojrzał w swoje lustrzane odbicie. Spojrzał prosto w onyksowe oczy, które płonęły teraz z wściekłości i bezsilności. Mokre, czarne strąki okalały jego owalną twarz, a wąskie usta mocno zaciśnięte były w wyrazie bezgranicznej złości i zacięcia.
- Trzy do jednego. Prowadzisz. Obiecuję jednak, że wygrana należeć będzie do mnie. I skoro ty postanowiłeś nie przebierać w środkach to puszczę moje hamulce. Zobaczymy, jak bardzo odporny i wytrzymały jesteś na ostrą jazdę – wysyczał, a jego głos ociekał trucizną silniejszą od płynu wyciekającego z kłów najbardziej jadowitej, gotowej do ataku kobry. - A to, co zrobiłem dzisiaj, było zaledwie kroplą w oceanie moich możliwości i umiejętności. Jeszcze tego pożałujesz...
Internat, pokój Naokiego i Akiry, godzina 0650
Kenji poruszył się niespokojnie czując wędrujące po swoich plecach smukłe palce kochanka.
- Która godzina? – Zapytał nie otwierając oczu.
- Dochodzi siódma.
- Rany... Jesteś niesamowity. Szaleć do późna, a potem budzić się przed siódmą. Jesteś bardziej zdolny niż Aki.
- Kenji, kotku. Niestety muszę cię rozczarować. Nawet ja po tak... Ciężkiej, tak to odpowiednie słowo, nocy nie jestem w stanie sobie zaufać, że obudzę się punktualnie. Nastawiłem, więc budzik – mówiąc to, Naoki zsunął swoją dłoń na krągłe pośladki siedemnastolatka. – A ty, jak się czujesz?
- Obawiam się, że będę miał dziś trudności z wysiedzeniem na lekcjach, a na treningu będę spacerował po boisku, bo ani bieganie ani ogrzewanie miejsca na ławce rezerwowych mi się nie widzą. Za to ty chyba nieźle się trzymasz, co?
- No cóż. Prawdę mówiąc swój stan podsumowałbym tak: po pierwsze czuję się całkowicie wypompowany. Po drugie nie wiem, czy uda mi się wykrzesać z siebie choćby odrobinę energii na to, żeby zwalić się z łóżka i po trzecie nareszcie odkryłem dokładne położenie kilku mięśni, o których tak sumiennie uczyłem się w drugiej klasie na biologii.
Kenji otworzył leniwie oczy i uśmiechnął się.
- No. Z taką świadomością o wiele łatwiej będzie mi przetrwać dzisiejszy dzień.
- A co zrobimy ze sprzątaniem?
Biało włosy przekręcił głowę z prawego na lewy bok, żeby móc spojrzeć na panujący w pokoju bałagan.
- Na mnie nie licz – mruknął. – Jeszcze się dziś nie schylałem, ale mam wyjątkowo dziwne przeczucie, że nie będę w stanie tego zrobić.
- W takim razie ja pozbieram ciuchy i rupiecie z podłogi, a ty poukładasz je na miejsce.
Kenji westchnął.
- Niech będzie. A powiedz mi jeszcze tylko, co zrobimy z tą plamą na ścianie?
- Którą?
- Jak to, którą? Tą obok szafy. Zostawiłeś gdzieś jeszcze jakąś?
- A nie. Nie.
- No to?
Tym razem westchnął Fumihira.
- Jak się nie zmyje to będziemy skrobać. W ostateczności możemy powiesić tam jakiś plakat.
Siedemnastolatek zaczął się śmiać.
Internat, pokój Akiego i Kenjiego, godzina 0702
- Wstawaj Śpiąca Królewno – Akira cmoknął blondyna w usta na dzień dobry, a chłopak otworzył oczy, żeby po chwili zmrużyć je niebezpiecznie.
- Ja ci dam Królewnę, ty... Rycerzu jeden, ty!
- No widzisz ^^. Nawet tobie pasuje taki podział na role ^^.
Aki prychnął i wstał.
- Ej! Myślałem, że poleżysz ze mną troszkę.
- Od kiedy to do królewicze zwracają się do wybranek swych serc per „ej”? – Siedemnastolatek zarzucił włosami na bok i unosząc do góry brodę skierował się do łazienki, zanim jednak do niej wszedł, rzucił Akirze ciężkie spojrzenie. – Po pierwsze brak ci ogłady mości rycerzu, a po drugie... Nie jestem żadną królewną i jak nie wbijesz sobie tego do głowy to skończę z byciem miłym, a słowa „zboczeniec” i „erotoman” szczęśliwie wrócą do mojego słownika łącznie z niedostępnością i rękoczynami, za którymi widzę strasznie ci tęskno.
Yoshizawa usiadł i zaczął świecić protezą.
- Przeciwko rękoczynom nie mam nic przeciwko ^^.
Blondyn się zapowietrzył.
- Nie to miałem na myśli, bałwanie! – Aki zdjął z nogi klapka i rzucił nim w przyjaciela, który zręcznie go złapał.
- Ale co? – Zapytał niewinnie granatowo włosy. – Ja wcale nie miałem żadnych skojarzeń ^^.
Sumikichi odwrócił się napięcie i trzasnął za sobą drzwiami, a Akira uśmiechnął się szeroko.
Internat, pokój Harukiego i Yukiego, godzina 0700
Szatyn obudziwszy się usiadł i jednym ruchem wyłączył dzwoniący budzik. Uśmiechnął się do Yukio, który właśnie wychodził z toalety. Wystarczyło mu zaledwie kilka sekund, żeby znaleźć się przed brunetem, który patrzył teraz prosto w jego miodowe tęczówki pytającym wzrokiem.
- Yukio... Ja... – Siedemnastolatek spuścił głowę czując, jak na jego policzki wpełza róż. – Ja chciałbym, żebyś zapomniał o tym, co mówiłem, kiedy mnie ostatni raz przytuliłeś. Nie dotknąłeś mnie wczoraj ani razu, a ja... Ja tak bardzo tęskniłem za tobą. Za twoją bliskością. Poza tym rozmawialiśmy wczoraj. Wiesz już, że ja nie mam ci niczego za złe, ale proszę nie unikaj mnie już więcej. Chyba, że...
Dziewiętnastolatek uniósł brodę chłopaka do góry tak, aby móc ponownie spojrzeć mu w oczy. Przez chwilę przyglądał się w ciszy ślicznemu rumieńcowi, który ozdabiał jego policzki, aż w końcu pochylił się i delikatnie musnął jego usta.
- Haruki. Nie dotykałem cię, ponieważ nie wiedziałem, czy tego chcesz.
- Chcę – odpowiedział szatyn, po czym wspinając się na palce niepewnie objął szyję Yukiego i zamykając oczy, pocałował go. Był to pocałunek wyjątkowo lekki i zwiewny, przypominający dotyk delikatnych skrzydeł motyla, a jednak wyrażający tak wiele uczuć i pragnień. Odsunął się od niego po chwili i patrząc w cudownie szare oczy, czuł jak pieką go policzki.
Taguchi uśmiechnął się do siedemnastolatka.
- To, co? Szykujemy się do szkoły? Może w końcu uda się nie spóźnić i przy okazji wyciągnąć punktualnie resztę chłopaków.
***
„Matematyka, biologia i gastronomia”
Internat, korytarz czwartego piętra, godzina 0740
Aki wyszedł z sypialni, a zaraz za nim Akira.
- Cześć! – Uśmiechnięty Haruki machał kolegom stojąc przy schodach prowadzących na dół.
- O! Haruki – blondyn odmachał. – Zaczekaj chwilkę, skoczę tylko po Kenjiego ^^.
- Ok!
Akira zamknąwszy drzwi ruszył za siedemnastolatkiem na koniec korytarza.
Blondyn zatrzymał się przed drzwiami i spojrzał na karteczkę leżącą na podłodze. Schylił się i podniósłszy, zaczął czytać.
- Co tam masz? – Zapytał granatowo włosy zaglądając mu przez ramię.
- Petycję ^^.
- Że co?
- Sąsiedzi narzekają, że chłopaki zakłócają ciszę nocną – powiedział Aki krztusząc się ze śmiechu.
- Pokaż! ^^
W tym momencie zza drzwi wychylił się półnagi Kenji.
- Tak myślałem, że to wy rechoczecie.
Akira przyjął poważny wyraz twarzy.
- A ładnie to tak zakłócać ciszę nocną?
Murata przewrócił oczami.
- To nie moja wina, że Naoki głośno się uczy.
- Sam?
- Oczywiście, że nie! – Odparował biało włosy. – Akurat wczoraj tłumaczył mi... matmę ^^.
Aki pokręcił głową i podał przyjacielowi kartkę.
- Trzymaj. Leżała na podłodze ^^ - powiedziawszy to, chłopak otworzył szerzej drzwi i wszedł do pokoju. Stanął jak wryty widząc walające się wszędzie ciuchy, książki i inne przedmioty.
Naoki osunął się na bezwładnie na podłogę podpierając plecami o szafę.
- A wy przemeblowanie robicie, czy co? – Zapytał zdziwiony Sumikichi.
- A nie. Kenji wylał wczoraj sok na ścianę i został paskudny ślad. Musiałem przesunąć szafę, żeby nie było widać.
- Ja?! Chyba ty wylałeś – mruknął Kenji posuwając się powoli w stronę kanapy, na której leżały jego ciuchy.
- No dobra. Obaj wylaliśmy. Pasuje? ^^
- Ładna ta wasza matma – Akira zaczął przeglądać czasopismo dla dorosłych, które niewinnie leżało na szafce nocnej. – Aki, może i my się pouczymy? ^^
Blondyn podszedł do przyjaciela, żeby zobaczyć, co go tak rozbawiło. Od kiedy to matematyka jest śmieszna? Wystarczyło mu jedno spojrzenie na kolorowe obrazki, żeby na policzkach zakwitł cudowny rumieniec.
Kenji i Naoki zaczęli się śmiać.
- Zboczony rycerzyk – warknął zawstydzony Aki, po czym szybkim krokiem opuścił sypialnię kolegów.
Akira wyszczerzył zęby.
- Kenji, a co ty tak sztywno chodzisz, jakby ci ktoś kijek w...
Murata spojrzał na przyjaciela morderczym wzrokiem.
- Nie kończ kaleko – zagrzmiał.
- No właśnie, bo poczuję się urażony – mruknął chichoczący Naoki.
Kenji jęknął zwracając oczy do sufitu.
Internat, stołówka, godzina 1622
- Kenji cały dzień siedzisz jak na szpilkach. Czy coś się stało? – Zapytał zdziwiony Haruki. W końcu nie zaglądał dziś rano do pokoju przyjaciela.
- A właśnie! Tak a propos plam z soku, wiecie znam jeden sposób, po którym schodzi i ślad nie zostaje ^^ - uśmiechnął się Aki.
- Z jakiego soku? – Kenji spojrzał na kolegę.
- No jak to, z jakiego? Naoki mówił, że...
- Ach! – Murata doznał gwałtownego olśnienia. – Wiesz Aki nie trzeba, już sobie poradziliśmy.
- Tą szafą? Daj spokój.
- Aki, dziubek. Ja wątpię, żeby sposób na usunięcie „soku” zadziałał. Na tą ścianę rozlał im się inny płyn ^^ - wtrącił się Jun.
- A ty skąd wiesz?! – Brwi Akiry uniosły się do góry.
Dwudziestolatek postukał się palcem w czoło.
- Mam tu nieco oliwy. Umiem kojarzyć fakty ^^.
- A co to za płyn? – Dociekał blondyn.
Kenji schował twarz w dłoniach, a Naoki zakrztusił się zupą.
- Ustrojowy – powiedział Jun z uśmiechem.
- A skąd im się wziął płyn ustrojowy na ścianie? – Tym razem pytanie zadał szatyn.
Jun zaczął klepać fioletowo włosego po plecach, żeby odkrztusił.
- No właśnie – Akira postanowił drążyć temat przyjmując poważną minę. – Przecież uczyliście się matmy, a nie biologii.
Aki zaczerwienił się na wspomnienie „podręcznika od matematyki” i schylił głowę tak, aby nikt nie widział jego rumieńca.
- Koniec tematu – mruknął Kenji przez palce. – To nie wasz interes, czego się uczymy ani dlaczego ani jakie płyny mamy na ścianach.
- Dzięki – Naoki uśmiechnął się do Juna, kiedy udało mu się przełknąć ziemniaka, który niebezpiecznie utknął w przełyku.
- W takim razie może Jun opowie nam o tym, jak sprawuje się Tooru? ^^ - Zaproponował Akira. – Dalej bawi się w ekshibicjonistę?
- Nie. Wymyślił coś lepszego, ale nie...
- Co? – Zainteresował się Murata.
- Nie mam zamiaru o tym mówić w tej chwili.
- No wiesz... – granatowo włosy spojrzał na niego z wyrzutem.
- A ty aż tak się wczoraj nudziłeś, że musisz wypytać się innych o to, co robią?
Akira odwrócił wzrok i mruknął coś niezrozumiałego, a Aki spuścił głowę jeszcze niżej.
- No, co wy, chłopaki ^^ - Haruki się uśmiechnął. – Nagle wszyscy macie jakieś dziwne tajemnice, albo mi się wydaje.
W tym momencie, jak jeden mąż Akira, Aki, Kenji, Naoki i Jun powiedzieli to samo: WYDAJE CI SIĘ.
- No przecież nie będziemy gadać o takich sprawach przy jedzeniu – powiedział w końcu Akira przerywając ciszę, która chwilowo zaległa przy stole.
- Co masz na myśli mówiąc TAKICH? – Kenji zaczął świdrować przyjaciela spojrzeniem.
- Czyżby trzeba ci było wyjaśnić? – Wtrącił się Jun z uśmiechem.
- Mi nie – odparował biało włosy. – Ja się tylko zastanawiam, co Akira robił, skoro podkreślił, że o TAKICH się nie rozmawia. Zupełnie jakby sam coś TAKIEGO robił.
Ishiyama uniósł brwi do góry.
- Akira?
- No przecież nie uczyłem się matmy! – Powiedział Yoshizawa, a Aki zarył czołem w blat.
- Czyli biologii? – Zapytał Naoki.
W tym momencie blondyn podniósł głowę.
- Nie. Prawdę mówiąc to jedliśmy wczoraj czekoladę.
- Malinową – dorzucił dziewiętnastolatek.
- Mhm... no można i tak to nazwać. Ale nie łatwiej powiedzieć, że bawiliście się w kucharzy? ^^ - Skomentował Jun.
- W takim razie biologia zostaje dla Juna! – Krzyknął Akira klaskając w dłonie.
Dwudziestolatek oparł się łokciami o stół.
- Dobra. Masz rację. Biologia faktycznie była u mnie.
Haruki pokręcił głową.
- I tyle zamieszania o naukę robić? Dajcie spokój.
- A co z biologii przerabiałeś z Tooru? ^^ - Yoshizawa był ciekaw.
- Konkretnie to on przerabiał. Ja byłem obserwatorem.
- To znaczy?
Jun westchnął.
- To była lekcja, na której zostałem dokształcony, w jaki sposób „mniej więcej” rozmnażają się ssaki.
Kenji otworzył usta.
- „Mniej więcej”? Może wyjaśnisz dokładniej? Czy on się do ciebie dobierał?
- No nie. Akurat jak wróciłem po lekcjach do pokoju to kopulował z jakimś rudzielcem.
- Co za gnojek! – Biało włosy był oburzony.
- Mi się wydaje, czy on chce zrobić wszystko, żebyś wyprowadził się z jego pokoju? – Wtrącił się Aki.
- Nie wydaje ci się, ale ja nie mam zamiaru się przeprowadzać. Jest mi tam całkiem dobrze. Poza tym... już postanowiłem, że czas najwyższy na wklepanie temu małolatowi paru zasad moralnych do głowy. Wiecie, chciałem być dla niego miły, ale on nie chciał, więc... zacząłem używać tej samej, co on broni.
- No nie! Przecież sam mówiłeś, że pedofilia to nie zabawa dla ciebie! – Kenji był w szoku. – Rozumiem, że chcesz go wychować, ale...
- Kenji, spokojnie. Ja nie mam zamiaru zaciągać tego dzieciaka do łóżka. Chociaż przyznaję, że zaczynam reagować na jego ciało tak, jak nie powinienem.
- Oj niedobrze – mruknął Akira.
- Dobra chłopaki. Koniec gadania o mnie – Jun podniósł się z miejsca. – Dochodzi godzina zero, więc trzeba się szykować na trening.
- A! Właśnie. Akira ty też dzisiaj masz przyjść – zarządził Murata.
- Cooo... przecież ja nie mam możliwości, żeby ćwiczyć.
- Nie marudź. Masz być i koniec.
- Uch... no dobra.
Stadion sportowy, godzina 1802
- Dobra! To teraz tak, chłopaki dajecie pięć okrążeń, a Tooru i Jun na chwilę zostają – kapitan drużyny wydał polecenia, po czym zwrócił się do pozostałej dwójki. – No. Nie wiem, czy wiesz Tooru, ale Jun grał wcześniej na pozycji bramkarza. Jako, że wrócił do drużyny, chcę sprawdzić, który z was lepiej się sprawuje na tym stanowisku. Będziecie grać na zmianę, a ten, który w danej chwili nie będzie bronił wchodzi na moją pozycję. Jasne? Dobra. Jun na obronę, Tooru na boisko – to powiedziawszy, biało włosy skierował się w stronę siedzącego na ławce rezerwowych Akiry.
- Czemu nie siadasz? – Zapytał po chwili granatowo włosy.
Kenji posłał mu zmęczone spojrzenie.
- Nasiedziałem się przy obiedzie.
Akira się uśmiechnął i przeniósł wzrok na boisko.
Trening się rozpoczął. Jednak po niecałych trzydziestu minutach ćwiczenia przerodziły się w rywalizację pomiędzy Junem i Tooru.
Dwudziestolatek cały czas przejmował piłkę i atakował bramkę. A trzeba przyznać, że na pozycji napastnika radził sobie nieziemsko.
Seo patrzył jak jeden z pomocników wykopuje piłkę do góry. Jun od razu puścił się pędem omijając innych graczy, aby jako pierwszy dostać się do piłki. A poruszał się po boisku, jak polujący gepard. Właśnie tak. To było pierwsze, co przyszło brunetowi na myśl. Płynne, lekkie i zgrabne ruchy Ishiyamy przywodziły na myśl tego niebezpiecznego kota, który, jak na filmach przyrodniczych goni rozwijając swoją prędkość, ofiarę. Tak. Jun stał się dla niego w tej chwili nie lada wyzwaniem. Wziął głęboki wdech i pierwszy raz poczuł się niepewnie. Zawsze udawało mu się wyczytać z posunięć przeciwnika, w które miejsce będzie celował. Ruchy Juna były jednak inne. Zajął szybko miejsce na środku bramki i oparł ręce na kolanach. Jeszcze jeden wdech i...
Jun odebrał na klatkę piersiową spadającą piłkę. Poradził sobie z chłopakami, którzy chcieli mu ją odebrać i biegł w stronę bramki. Widział uważnie, jak drobny szesnastolatek stara się skoncentrować na grze, jak przygotowuje się do obrony, a on był coraz bliżej, bliżej i strzelił nie przekraczając białej linii.
Piłka leciała szybko, prosto w kierunku prawego górnego rogu bramki.
Jun stał i patrzył jak precyzyjnie i zgrabnie Tooru złapał piłkę dobre dziesięć centymetrów przed osiągnięciem celu. Chłopak wyskoczył do przodu i łapiąc piłkę w powietrzu wylądował na ziemi robiąc fikołka. Klasa. Czegoś takiego jeszcze nie widział i zdał sobie sprawę, że wcale nie jest już najlepszym bramkarzem. Ta bitwa była przegrana.
Trening skończył się półtorej godziny później. Cała drużyna poszła do szatni, aby się odświeżyć i zmienić strój.
- Jun ty się bez wątpienia nie nadajesz na bramkarza – powiedział Akira. – Ale jako napastnik jesteś bezbłędny.
- Prawda – powiedział Kenji patrząc na czyjeś drobne aczkolwiek ładnie wyrzeźbione plecy.
- Dzięki – mruknął niepocieszony Jun.
- Nie... czekaj. To znaczy tak, zgadzam się z Akirą – odparł Murata. – Ale chodziło mi o coś innego. Tooru zrobił sobie nowy tatuaż.
Dwudziestolatek od razu spojrzał w kierunku przebierającego się bruneta.
- Ja nie wiem, o co mu chodzi z tymi tatuażami. One nie mają ze sobą żadnego związku. Smutek, wojna i teraz jeszcze prawda – granatowo włosy zrobił dziwną minę.
„To, dlatego wczoraj tak późno wrócił” – pomyślał Jun. – „Po prostu poszedł zrobić sobie nowy tatuaż, ale...”.
- Ja też nie rozumiem – mruknął Murata.
Ishiyama pogrążył się w myślach wpatrując w niewielkich rozmiarów czarny znak kanji – „Smutek, wojna, a teraz prawda. Nie. Tu na pewno o coś chodzi. Tooru mimo wszystko nie wygląda na osobę, która robiłaby coś takiego tylko dla szpanu” – westchnął. – To, co? Od dziś gram jako napastnik?
Kenji kiwnął głową.
***
Plac przed internatem, godzina 2133
Tooru opuścił szatnię sportowców jako pierwszy. Od rana nie miał humoru, a gadanie chłopaków na temat jego nowego tatuażu wręcz doprowadzały go do szewskiej pasji. Gdyby nie Jun, który stał obok nich to z pewnością pozwoliłby sobie na jakąś ciętą uwagę. No właśnie... Jun. Facet dopiero, co się pojawił, a już zdążył narobić tyle szkód i to bez mrugnięcia okiem. Tooru nie umiał tego wyjaśnić, ale w pewnym sensie czuł przed nim respekt. To pierwsza osoba, której udało się w ciągu tak krótkiego czasu, a właściwie w ogóle, wpłynąć na jego charakter. Największym i najbardziej znaczącym na to dowodem jest...
Brunet szedł pogrążony w myślach i nawet nie spostrzegł, jak ktoś do niego dołączył. Dopiero głęboki, męski głos zdołał przywrócić go do rzeczywistości.
- Słuchaj, zapomniałem dziś rano klucza od pokoju, a ty wychodziłeś ostatni, więc musiałeś go w środku zamknąć.
Szesnastolatek zatrzymał się gwałtownie, obdarzając Juna nieprzyjemnym spojrzeniem.
- A co mnie to obchodzi?
Blondyn westchnął.
- Chodzi mi o to, że chcę iść teraz do biblioteki, a nie wiem czy ty masz zamiar wrócić od razu do pokoju czy też będziesz chodził po znajomych. Wrócę raczej późno, a bez klucza się do sypialni nie dostanę.
- Wracam do pokoju. Nie będę nigdzie wychodził – powiedział Tooru i nie patrząc na dwudziestolatka, szybkim krokiem ruszył w stronę internatu. W głowie mu huczało i za żadne skarby nie mógł zrozumieć, dlaczego w momencie, kiedy usłyszał głos Juna i zorientował się, jak blisko stoi, jego serce zaczęło walić młotem. Przecież wcześniej nic takiego się z nim nie działo. Kompletnie nic. Więc, dlaczego?
Internat, pokój Akiego i Kenjiego, godzina 2148
Aki siedział przy biurku odrabiając lekcje, kiedy do pokoju wszedł Akira.
- Wróciłem! ^^
Zero reakcji ze strony blondyna.
- Aki... wróciłem ^^
- No i co z tego?
- Nie widzisz, KTÓRA godzina?
Sumikichi zerknął na zegarek, po czym od razu wrócił do lekcji.
- Za dziesięć dziesiąta.
Akira miał ochotę się przewrócić.
- No wiesz... a gdzie krzyki, że jest już tak późno, a ja się szlajam nie wiadomo, gdzie? Dlaczego nie patrzysz na mnie ze złością w oczach za to, że...
- Akira ja nie jestem twoją matką... zresztą daj mi teraz spokój, bo odrabiam lekcje.
Granatowo włosy pokręcił głową nie ukrywając boleści malującej się na twarzy. Wzdychając podszedł do przyjaciela i stanął nad nim zaglądając przez ramię, żeby sprawdzić, czego chłopak się uczy – „Matma” – pomyślał – „No nie ma, co robić tylko odrabiać lek... matma?!?”.
- Akiii? ^^
- No, co znowu? – Blondyn spojrzał na dziewiętnastolatka, który mówiąc do niego wpatrzony był w zeszyt od obliczeń. Wcale nie musiał długo się zastanawiać, żeby odkryć, jakie kosmate myśli spacerują po granatowej czuprynie. Spłonął rumieńcem odwracając wzrok w drugą stronę.
- Tak sobie myślę...
- To nie myśl – odparował Aki zamykając zeszyt z cichym trzaskiem i szybko chowając go do jednej z szuflad, jakby był co najmniej jednym z tych „zakazanych” czasopism +18. Odsunął się gwałtownie od biurka, a krzesło zahaczając o prawą kulę Akiry, na której ten się opierał, przewróciło ją.
- Osz kurde – wyrwało się Yoshizawie, kiedy stracił równowagę. Wystarczyły dwie sekundy i leżał wyciągnięty na podłodze.
- Rany! Przepraszam! Nie chciałem – Aki pochylił się, żeby pomóc przyjacielowi wstać.
Akira złapawszy blondyna za ramię, pociągnął w swoją stronę. Zaśmiał się złośliwie, kiedy siedemnastolatek na nim wylądował.
- Och! Przepraszam... nie chciałem ^^ - powiedział Akira naśladując jego głos.
- Ależ jesteś zabawny – mruknął Aki. Chciał wstać, dziewiętnastolatek jednak mu to uniemożliwił. – Puść mnie.
- Nie. Musisz odpokutować za to, że mnie zignorowałeś, a potem z premedytacją próbowałeś usunąć z tego świata.
- Gdybyś tak zawzięcie nie wpatrywał się w mój zeszyt i...
- No masz! Ja tylko chciałem sprawdzić, czy nie potrzebujesz pomocy ^^
- Nie przypominam sobie żebyś był dobry z matmy.
- Bo nigdy nie prosiłeś mnie o pomoc ^^.
Aki ponownie odwrócił wzrok, ale ciężko było mu ukryć wpływającą na twarz czerwień. Chociaż...
- A ty, co? – Zapytał zdziwiony dziewiętnastolatek widząc, jak blondyn nagle ukrył twarz wtulając się w jego tors.
- Nic – burknął chłopak.
- Ekhem... i kto tu przepraszam bardzo ma „skojarzenia” i myśli o rzeczach „dla dorosłych”? I może jeszcze zaraz wyskoczysz mi z tekstem, że to ja jestem erotomanem? ^^
- Bardzo zabawne – Aki uniósł głowę do góry. Policzki piekły go niemiłosiernie, ale przypomniało mu się, że miał się nie wstydzić niczego... no dobra, prawie niczego przy Akirze. – To twoja wina – powiedział z wyrzutem. – A teraz mnie puść. Chciałbym iść... się umyć.
- O nie mój drogi. Jeszcze nie odpokutowałeś.
- No weź skończ już te swoje wygłupy!
- Chcę malinkę – powiedział dziewiętnastolatek głosem rozpieszczonego dziecka mającego ochotę na dużego lizaka.
Aki wytrzeszczył oczy.
- No chyba żeś zwariował! Nie będę ci robił żadnych malinek! Zapomnij!
- Akiii... – Akirze wystarczyło kilka sekund, żeby z małego dzieciaka przemienić się w prawdziwego uwodziciela. Przerzucił zdrową nogę przez drobne ciałko blondyna i w jednej chwili zmienił ich pozycję. Teraz on był u góry.
- Złaź ze mnie – wystękał blondyn. – Jesteś za ciężki.
- Wczoraj jakoś ci to nie przeszkadzało. I powiedziałbym nawet, że sam tego chciałeś. Ot, co!
- Ale wczoraj mój kręgosłup nie wżynał się boleśnie w podłogę.
- Możemy skończyć na łóżku ^^.
- Przecież nic nie... – Aki nie dokończył zdania. Uniemożliwiły mu to ciepłe wargi przyjaciela. W tej jednej chwili cały jego opór się ulotnił. Objął chłopaka za szyję i rozchylił usta, chcąc ponownie poczuć smak przyjemnie rozpływającej się czekolady.
W tym momencie drzwi sypialni się otworzyły.
Licealiści gwałtownie się od siebie oderwali i spojrzeli w stronę stojącego w wejściu siedemnastolatka.
Kenji stał oniemiały i GAPIŁ się na kolegów, którzy zaskoczeni, przerwali pieszczoty. Przetarł oczy, jednak obraz nie zniknął.
- Kenji – Akira przerwał w końcu pełną napięcia ciszę. – Czy matka cię nie nauczyła, że przed wejściem do czyjejś sypialni należy pukać?
Aki mruknął coś niezrozumiałego usiłując zepchnąć z siebie dziewiętnastolatka.
Kenji pokręcił głową, a na jego twarzy zaczął pojawiać się uśmiech.
- A ja myślałem, że dużo czasu minie zanim do siebie dotrzecie ^^.
Granatowo włosy usiadł na podłodze drapiąc się po głowie. Chciał coś powiedzieć, jednak Aki go uprzedził.
- Nikt tu do siebie nie dotarł. To był... taki drobny wypadek.
- EJ! – Yoshizawa niewinnie klepnął blondyna w pupę.
- JA CI DAM EJ! TY TE ŁAPSKA TRZYMAJ PRZY SOBIE!
- A jeszcze kilka minut temu nie miałeś nic przeciwko.
- Hej! Spokojnie ^^. To ja może wyjdę, a wy zamiast się kłócić dokończcie, co wam przerwałem ^^ - to powiedziawszy Kenji szybko wycofał się z pokoju. Jak tylko zamknął za sobą drzwi krzyknął „Jess” i zacierając ręce skierował się do swojej sypialni.
Akira wstał z podłogi i podniósłszy kule bez słowa poszedł do łazienki.
Internat, korytarz drugiego piętra, godzina 2201
Tooru stał pod drzwiami sypialni i zawzięcie przeszukiwał kieszenie spodni, a także plecak. Nigdzie jednak nie mógł znaleźć klucza.
- No, co jest do cholery...
Po piętnastu minutach oparł się zrezygnowany o ścianę i zsunął na podłogę. Zgubił klucz. Akurat dzisiaj. Tylko gdzie? Nie wiedział – „No ładnie” – pomyślał. – „I ruszyć się stąd nie mogę... chociaż właściwie...” – prychnął i wstał. – „Co mnie obchodzi, że Jun nie będzie mógł się dostać do pokoju?”.
Zarzucił torbę z ciuchami z treningu na ramię. Po pięciu krokach się zatrzymał. Zamknął oczy i odwróciwszy w stronę sypialni, wrócił.
To było wkurzające. Irytujące. Głupie! Ale on nie mógł odejść, ponieważ... ponieważ, co?
„Ponieważ powiedziałem mu, że nigdzie się nie ruszę...”.
Godzinę później...
Jun stanął jak wryty patrząc na zwinięte w kłębek ciało leżące pod drzwiami 117. Na korytarzu nie było światła, a granatowe niebo wcale nie rozjaśniało wnętrza budynku. Kucnął, więc nad chłopakiem i odgarnąwszy włosy z jego twarzy, ze zdziwieniem stwierdził, że to Tooru. Potrząsnął go delikatnie za ramię.
- Cco? – Brunet otworzył oczy i spojrzał na współlokatora, który był... blisko. Za blisko. Przestraszony chciał się odsunął, jednak uniemożliwiła mu to ściana.
- Spokojnie – dwudziestolatek uśmiechnął się lekko. – Dlaczego nie jesteś w pokoju?
„Jest za miły... stanowczo za miły...” – myślał Seo. Potrząsnął głową w nadziei, że obraz zniknie. Nic z tego.
- Odpowiesz, czy nie?
- Zgubiłem klucz – wyrzucił z siebie szesnastolatek.
- W takim razie mogłeś do kogoś iść i przenocować.
Tooru odwrócił wzrok i zgrzytnął zębami.
- Nie mogłem.
- Przecież nie prosiłem, żebyś czekał, aż wrócę.
- Ale później miałbyś do mnie wąty, że gdzieś polazłem – warknął brunet.
Jun uniósł brwi do góry – „Od kiedy to przejmujemy się tym, co ludzie o nas pomyślą?”.
Tooru odwrócił się do dwudziestolatka tyłem i z powrotem położył na podłodze.
- Nie idziesz? – Zapytał Ishiyama.
- Gdzie?
- No spać u kogoś.
- Nie.
- Dlaczego?
- Bo nie.
„Odpowiada na pytania, nie ważne, że półsłówkami, ale odpowiada. Nie warczy. Nie burczy. Mówi zupełnie normalnie” – Jun nie ukrywał swojego zdziwienia. – „Czy to możliwe, że tak reaguje, kiedy ktoś jest miły?”.
- Zostać z tobą?
- Po co? Przecież możesz iść do kumpli.
Jun westchnął. Postawił swoją torbę obok plecaka Tooru i położył się. Założył ręce pod głowę i patrzył na granatowe niebo – „A może mi się zdawało?”.
- Dobranoc.
Seo mruknął w odpowiedzi coś, co brzmiało tak pomiędzy „no” i „tak”, a dwudziestolatek uśmiechnął się pod nosem.
„Wcale mi się nie wydawało”.
***
„Dziwne uczucia”
Internat, pokój Naokiego i Akiry, godzina 2212
Kenji wpadł do sypialni z szerokim uśmiechem na twarzy i figlarnym błyskiem w oku. Tego nie dało się nie zauważyć.
- A tobie, co? – Zapytał zdziwiony Naoki.
Dziewiętnastolatek przez czas, w którym Kenji z nim przebywał nauczył się odrywać od nauki, czy pracy, kiedy ktokolwiek wchodził do pokoju, co trzeba przyznać jest godne pochwały. Wcześniej nawet nie obdarzał gości spojrzeniem.
- Nie zgadniesz, co widziałem ^^ - biało włosy usiadł na łóżku obok swojego chłopaka.
- Masz rację, nie zgadnę.
- Akira i Aki się CAŁOWALI ^^.
Brwi Fumihiry uniosły się do góry, a na jego usta wpłynął lekki uśmiech.
- No ładnie, ładnie. Ale powiem ci, że wiedziałem, że Aki mu się podoba. Nie spodziewałem się jednak, że tak szybko uda mu się go do siebie przekonać.
- Co?! I mi nic nie powiedziałeś?
- Kotek, a co ty byś zrobił? Gdybyś poleciał, do Akiego i mu o tym powiedział to by się jeszcze spłoszył, a tak widzisz, wszystko potoczyło się swoim torem i może w końcu przestaną się kłócić.
Po chwili milczenia, siedemnastolatek się odezwał.
- No w sumie masz rację. Przy Akim to trzeba delikatnie z takimi sprawami. Ale kłócić to się nie przestaną. A jeżeli tak to nie będzie im razem dobrze. Mówię ci, że bez tych prywatnych piekiełek to nie byliby sobą, poza tym, mimo, że nie zawsze wyglądają one ciekawie, oni to lubią i dałbym sobie obie ręce uciąć, że sprawia im to przyjemność ^^.
- Hm... no tak. Nie spodziewałem się, że to powiem, ale ty też masz rację.
- Się wie ^^ - to powiedziawszy, biało włosy ziewnął i wstał. – Pomożesz mi dziś z matmą i chemią?
- Kenji... przecież ledwo dziś chodziłeś, a i dla mnie jeden dzień to za mało, żeby się po takim szaleństwie zregenerować.
Murata zaśmiał się.
- Ale ja nie o tym mówię ^^ - na potwierdzenie swoich słów sięgnął do plecaka i wyciągnął podręczniki i zeszyty. – Tutaj mamy trójmiany kwadratowe, a tu węglowodory nasycone i nienasycone. Ja oczywiście nic nie kumam – i kolejne postępy. Kenji w towarzystwie Fumihiry zaczął się leczyć z kompletnego lenistwa, co zaowocowało dobrymi ocenami ze sprawdzianów, kartkówek i odpowiedzi.
- Ano chyba, że tak – Naoki zamknął laptopa i odłożywszy go na szafkę, zrobił obok siebie miejsce. – Chodź.
Internat, pokój Akiego i Kenjiego, godzina 2234
Akira wyszedł z łazienki przewiązany ręcznikiem w pasie. Mokre włosy przylegały do jego pleców i ramion znacząc stróżkami wody ścieżki na suchych fragmentach odkrytego ciała.
Aki siedział na swoim łóżku przewracając obojętnie kartki jakiegoś podręcznika i podziwiając w ciszy kształtne barki, ładnie wyrzeźbione plecy i zgrabne nogi dziewiętnastolatka. Kiedy chłopak się schylił, aby przełożyć pościel na materacu, dokładnie widział pracę zarysowanych pod skórą mięśni.
Nie. Stop. Zamknął oczy i wstrzymał oddech, który nie wiadomo, kiedy i dlaczego stał się nierówny, płytki. Czuł, że dzieje się z nim coś dziwnego, a szalejące w piersi serce niemalże podchodziło mu do gardła. Otworzył oczy. Chciał jeszcze raz spojrzeć na to cudowne ciało, przyjrzeć się jego wypukłościom i zagłębieniom. Nadrobić patrzeniem to, czego nie może w tej chwili zrobić dotykiem. A miał taką ochotę właśnie teraz dotknąć, sprawdzić, jak miękka jest jego skóra. Czy jest chłodna, czy może ciepła. Jak smakuje. Gdyby tylko mógł podejść...
Chciał zobaczyć i zobaczył. Akurat w tym momencie biały materiał zsunął się z bioder schylającego się granatowo włosego.
„Zawsze podkreślał, nawet w żartach, że ma zgrabną i jędrną pupę... śmiałem się z niego, a teraz... teraz...” – Aki wydał z siebie zduszony jęk, po czym szybko zakrył dłonią usta i zerwał się z łóżka.
Akira wyprostował się i odwrócił głowę, żeby sprawdzić, co się stało. Jednak jedyne, co zdołał dostrzec to zamykające się z trzaskiem drzwi od łazienki. Pokręcił głową i wrócił do ścielenia prowizorycznego łóżka.
Siedemnastolatek stanął przed lustrem opierając się rękami o zlew. Było mu bardzo gorąco. Patrzył na swoje odbicie w szklanej tafli i milczał. Na twarz wstąpiła piekąca czerwień, w uszach szumiała krew, a oczy były lekko zamglone i trochę jakby błyszczące – „Co się ze mną dzieje?” – myślał panicznie. Jeszcze nigdy nie czuł czegoś takiego. Poza tym nie pierwszy raz widział nagiego kolegę. Więc dlaczego? Oddychał szybko i nierówno. Spojrzał na swoje spodnie, na wybrzuszenie w kroku i... przeraził się. Czuł jak erekcja boleśnie pulsuje – „Prysznic” – pomyślał. – „Muszę szybko wziąć zimny prysznic”.
Rozebrawszy się do naga, wszedł do kabiny. Zimna woda nie ukoiła jednak dziwnie skołatanych nerwów, nie zgasiła pragnień i nie odegnała podniecenia, które zawładnęło młodym, niedoświadczonym ciałem.
Aki spojrzał spanikowany na swojego członka. Dotknął się. Pierwszy raz sam się dotknął. Jego ciało ogarnęła fala rozkosznych dreszczy.
Gdyby nie głośne uderzenia silnego strumienia wody w kabinę, w sypialni na pewno byłoby słychać jęki i westchnienia samotnie zaznającego przyjemności chłopaka.
Akira leżał na materacu z rękami pod głową i wpatrywał się w sufit. Zastanawiał się, czy Aki się go wstydzi. Czy rzeczywiście wstydzi się tego uczucia, którym go obdarował, które pokazał. Fakt faktem mogło to być za szybko. Przecież on mógł być nie przygotowany na coś takiego – „Ja chyba za wiele i za szybko bym chciał” – pomyślał. – „Powinienem poczekać. Nie naciskać. Przecież Aki nie mówił tego pod wpływem chwili. Na pewno nie. Jemu też zależy. Tym bardziej nie odejdzie. Mamy czas, dużo czasu”.
W tym momencie z łazienki wyszedł blondyn.
Akira spojrzał na niego i lekko się zdziwił. Nie przypominał sobie, żeby widział u przyjaciela taką błogość, rozluźnienie i spokój jednocześnie. Odwrócił wzrok i z powrotem patrzył w martwy punkcik na suficie. Modlił się w duchu, żeby Aki położył się obok niego. Żeby położył głowę na jego ramieniu. Żeby przerzucił rękę i nogę przez jego ciało. Żeby czuć jego ciepło i bliskość. Nie miał mu już za złe tego wybuchu przy Kenjim. Jednak Aki nie przyszedł.
Siedemnastolatek widział obojętne spojrzenie granatowych oczu, które chwilowo się nim zawiesiły. Odwrócił jednak wzrok speszony tym, co przed chwilą przeżył. Rumieniec ponownie ozdobił jego spokojne oblicze. Nie chciał, żeby Akira wiedział, co się stało. Podszedł do swojego łóżka i położył się odwracając przodem do ściany. Zamknął oczy i zaczął rozmyślać. Miał ochotę wśliznąć się pod kołdrę przyjaciela, ale bał się, że znowu to dziwne uczucie nim zawładnie, a nie chciał się ośmieszać. No i... niepotrzebnie tak zdenerwował się, kiedy przyszedł Kenji. Przecież tak czy owak chłopaki wiedzieli, że Akira nie jest dla niego takim zwyczajnym przyjacielem, jak oni. Że Akira to ktoś więcej. No, może nie do końca wiedzieli. Teraz się dowiedzą. Tak. I musi przeprosić Akirę. Ale nie teraz. Jutro. Jutro to zrobi.
Internat, korytarz drugiego piętra, godzina 0237
Jun usiadł gwałtownie i spojrzał na leżące obok ciało. Już od dłuższego czasu, słyszał pociąganie nosem. Zastanawiał się, czy chłopak przypadkiem nie płacze. Po chwili doszedł jednak do wniosku, że to mało prawdopodobne. Pochylił się, więc nad nim, żeby sprawdzić, co się dzieje. Dotknął delikatnie jego ramienia i... wzdrygnął się. Tooru był strasznie zimny. Jednak nic w tym dziwnego skoro miał na sobie jedynie podkoszulek z krótkim rękawem. W końcu na korytarzu, a zwłaszcza na podłodze nie jest szczególnie ciepło.
Jun pokręcił głową i ściągnął bluzę, którą miał na sobie. Ponownie pochylił się nad szesnastolatkiem. Nakrył bluzą jego nagie ramiona przyglądając się w ciemności spokojnej twarzy. Uśmiechnął się lekko, bowiem zniknął z niej wyraz złości, znikła ironia i... nie mógł się powstrzymać. Delikatnie odgarnął smoliste kosmyki z twarzy i zatrzymał palce na jego policzku, żeby w końcu cofnąć rękę.
W tym momencie powieki bruneta się uniosły pokazując dwa, czarne węgielki.
Przez chwilę wpatrywali się w siebie, po czym jednocześnie odwrócili wzrok.
Jun odsunął się od chłopaka i z powrotem położył.
- Zabierz to – Tooru oddał bluzę Ishiyamie.
- Nie zgrywaj twardziela. Tak pociągasz nosem, że cały internat zaraz stanie na nogi.
- Nie potrzebuję twojej troski – warknął brunet odwracając się do niego plecami.
- Nie chcesz bluzy to nie – powiedział Jun.
Seo podciągnął nogi pod klatkę piersiową i zamknął oczy. Chciał zasnąć. W tej chwili nie było mu to jednak dane, bowiem poczuł, jak obejmują go w pasie znajome, silne ramiona przyciągając jednocześnie do przyjemnie ciepłego ciała. Gwałtownie się spiął.
- Miałeś mnie nie dotykać – wysyczał. – Jeśli natychmiast mnie nie puścisz, zacznę krzyczeć.
- Spokojnie, nic ci nie zrobię. Nie chciałeś bluzy, a jak dalej będziesz tak leżał to całkowicie zamarzniesz. Rozluźnij się.
Tooru zaczął się szamotać. Próbował się wyrwać, jednak dwudziestolatek był silniejszy. O wiele silniejszy.
- Co ty sobie do cholery wyobrażasz?! Ja nie jestem żadną zabawką! Puść mnie do diabła! SŁYSZYSZ?! PUSZ... – Seo nie wykrzyczał już ani słowa więcej, bowiem Jun zasłonił mu usta dłonią. Nie mógł się ruszać. Nie mógł nic mówić. Nie wiedział, co zrobić.
- Spokojnie – usłyszał szept tuż przy uchu. – Obiecuję ci, że nic nie zrobię. Nie będę cię dotykał, jak ostatnio. Po prostu nie chcę, żeby ci było zimno – wypowiadając ostatnie zdanie, zdjął rękę z ust szesnastolatka.
- Nie chcę żebyś mnie w ogóle dotykał. Nie chcę żebyś się do mnie odzywał. Nie chcę żebyś na mnie patrzył. Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego. Ignoruj mnie. Po prostu mnie ignoruj. Ja nie będę mówił do ciebie. Nie będę na ciebie patrzył. Nie będę się odzywał. Nie będę robił żadnych głupot. Po prostu mnie ignoruj. Proszę.
Jun wypuścił chłopaka z objęć. Był w szoku. Czegoś takiego się nie spodziewał. W dodatku Tooru mówił z takim spokojem i opanowaniem. I jeszcze to „proszę” – „Co się z nim dzieje?” – pomyślał. Zobaczył, jak szesnastolatek wstaje z miejsca i podnosi swoją torbę.
- Weź, chociaż bluzę.
Tooru nie patrząc w oczy blondyna przyjął ciemny materiał zakładając go na plecy. Bluza było na niego o wiele za duża. Topił się w niej. Jednak od razu zrobiło mu się cieplej.
Kilka minut później siedział skulony na końcu korytarza. To, co się przed chwilą stało było ponad jego siły. Z jednej strony chciał tego dotyku zaś z drugiej, bał się go. Schował dłonie w za długich rękawach i zakrył nimi twarz. Dlaczego chciał? Czy, dlatego, że nikt nigdy nie okazał mu czegoś takiego? Nawet nie wiedział, jak to nazwać. Zupełnie obce, dziwne uczucie, a jednak tak niesamowite. Coś, za czym aż się tęskni i czego się pragnie. Dlaczego właśnie Jun mu to pokazał? Czy aż tak zasłużył sobie na to, żeby go gnębić? Nie miał już siły na przeciwstawianie się. Nie chciał. Nie umiał? Teraz mógł już tylko go unikać, żeby nie przeżywać na nowo tego wszystkiego. I w takim razie oczywisty był już powód strachu. Bał się nowego uczucia. Bał, ponieważ było ono nowe. Ponieważ jego organizm się buntował. Ponieważ miało nad nim przewagę, nie umiał się mu przeciwstawić. Bał się, ponieważ przegrywał. Przegrywał walkę z samym sobą i nie umiał sobie z tym poradzić. Jego wizerunek osoby silnej, niezwyciężonej legł w gruzach. Jego światek i pozycja króla, który zawsze dostawał to, czego chciał się rozpadały, a on nie umiał tego naprawić – „I wszystko przez jedno, głupie uczucie, którego nie znam, nie umiem nazwać... ja nie chcę... nie chcę go... nie chcę...”.
***
„Cisza przed burzą”
Internat, korytarz drugiego piętra, godzina 0318
„... nie chcę... nie chcę go... nie...” – nagle podniósł głowę i spojrzał w ciemność przed sobą. – „ No właśnie... nie. NIE. NIE!” – w jego głowie odezwał się dziki krzyk. Krzyk, który nie wydostał się na zewnątrz, a który został stłumiony gdzieś w środku. Jedynie w czarnych jak noc oczach odbił się echem w postaci niebezpiecznego błysku. Błysku groźby. To już nie był strach. To była determinacja. – „O nie. Niech mi się świat wali na głowę. Niech mnie przysypuje żywcem, ale ja.... JA SIĘ DO CHOLERY NIE PODDAM. To JA tu jestem panem. JA tu jestem królem i JA tu rządzę” – zaśmiał się cicho aczkolwiek dobitnie.
Jedna chwila. Jedna ulotna chwila słabości, która równie szybko, jak się pojawiła, znikła. A to, co po niej zostało to nowo narodzona złość i chęć walki. W końcu przyrzekł sobie, że nie pozwoli Junowi wygrać. Życie nauczyło go wielu rzeczy, być może nie wszystkich, bo to, co pokazał mu dwudziestolatek było całkowicie nieznane, ale inne rzeczy... o tak. Dużo, bardzo dużo wiedział o życiu. Niejeden zdziwiłby się wiedząc ile przeżył. W dodatku jak bardzo nieprzyjemne były to rzeczy. I właśnie, dlatego, ze względu na to, że w każdej sytuacji, w jakiej się znajdował, nie poddawał się tak teraz nie może pozwolić sobie na słabości. Na upadek. Na rezygnację.
Jednym ruchem ściągnął bluzę blondyna i wstał. Jego kroki roznosiły się cicho po korytarzu. Cień, w którego kierunku zmierzał poruszył się. Dotarłszy na miejsce, zatrzymał się i rzucił chłopakowi w twarz górę jego garderoby.
- Oddaję.
Jun popatrzył w onyksowe oczy ze zdziwieniem. W tym momencie był zaskoczony. Już nic, kompletnie nic nie rozumiał.
- Ale...
- Daruj sobie te podchody. Nie musisz być miły. Wolę, kiedy ludzie mówią prosto z mostu, że chcą mnie przerżnąć. I tak daję dupy na boki, więc skoro tak bardzo masz na mnie ochotę to bierz.
Dwudziestolatka zatkało. W głowie miał pustkę. Autentyczną pustkę! Najpierw widzi, jak chłopak na niego patrzy dziwnie zamglonym wzrokiem. Potem krzyczy i wyrywa się nie chcąc zatracić się w lekkich przyjemnościach, które mu ofiarowuje. Używa słów, których w ogóle się po nim nie spodziewa. Odchodzi skołatany, żeby po kilkunastu minutach wrócić i strzelić tak ostrym, dobitnym tekstem. To był cios poniżej pasa. W tej chwili nie wiedział, czy Tooru ma ze sobą jakieś problemy, czy jest diabelnie wyrachowanym dzieckiem. Chociaż po tym, co usłyszał skłaniałby się ku temu drugiemu.
- Hm... – brunet widząc brak jakiejkolwiek reakcji na swoje słowa uśmiechnął się bezczelnie i kucnął przy skołowanym współlokatorze. - Czyżby odebrało ci mowę? Jestem zbyt bezpośredni? A może moja chwilowa niedyspozycja ostudziła twojego... – w tym momencie Tooru oparłszy dłoń na torsie leżącego dwudziestolatka zsunął ją do jego krocza, cały czas patrząc mu prosto w oczy i nie zmieniając ironicznego wyrazu twarzy. O tak. Teraz był w swoim żywiole. Teraz to on rządził.
Ishiyama czując jak drobna dłoń przesuwa się po jego ciele, wstrzymał oddech. Nawet przez ubranie czuł jej ciepło. Chłopak niemal elektryzował. Złapał rękę bruneta, kiedy dotarła do jego przyrodzenia bezczelnie pobudzając go przez spodnie. To całkowicie przywróciło mu zdolność chłodnej kalkulacji. Już miał coś odpowiedzieć, ale...
- Okay. Wolisz to zrobić sam. Nie ma sprawy. Powiedz mi tylko, która pozycja odpowiada ci najbardziej, żebym mógł się przygotować – Seo sięgnął do swojego rozporka. Mówił tak rzeczowym, obojętnym tonem, że aż był przerażający. – Masz ochotę patrzeć mi w oczy, czy może chcesz żebym wypiął tyłek leżąc na brzuchu? A może na jeźdźca?
Tego było za dużo. Jun w jednej chwili zawisł nad szesnastolatkiem przygniatając go do zimnej podłogi.
- Czyś ty zwariował? Coś ci na mózg padło? Po jaką cholerę się tak zachowujesz?
- Mam krzyczeć? – Odpowiedział pytaniem na pytanie brunet.
- Jesteś bezczelny – wysyczał Jun wstając.
- Mogę być potulny jak baranek. Powiedz tylko, czego chcesz! – krzyknął Tooru za oddalającym się już chłopakiem.
Jak tylko Jun zniknął za rogiem, Seo uśmiechnął się mrużąc oczy.
- Dwa do trzech. Czas najwyższy na wyrównanie rachunków. Mam nadzieję, że będzie ci się podobało – powiedział do siebie Tooru upajając się tymczasowym zwycięstwem. Ta chwila przewagi, napełniła go radością. Dziką radością, która pozwoliła zapomnieć o wcześniejszej słabości. Ale czy wystarczy mu to na długo?
Internat, stołówka, godzina 1658
Przy stole siedziało siedem osób.
Haruki, lekko uśmiechnięty zerkający, co chwilę spod opadającej na oczy grzywki w stronę siedzącego obok bruneta. Odkąd się pogodzili nie minęło dużo czasu, ale on nie pamiętał już tych wszystkich negatywnych uczuć, które nim miotały. Teraz był szczęśliwy. Yukio spędzał z nim dużo czasu. Rozmawiali, żartowali, wspólnie się uczyli. Wieczorami wybierali się na spacery, oczywiście pod warunkiem, że nie padało. Czasem też Yukio chodził do Kin i jej znajomych. O wszystkim jednak sobie mówili. Nie było już niepewności, smutków czy ukrytych żali do drugiej osoby. Mimo tego, że byli razem czuli się wolni. Prawdą jest, że zaufanie trudno jest odbudować, jednak w tym przypadku nie było to trudne, bowiem dziewiętnastolatek bardzo się zmienił przez ten „kryzys”. Wyciągnął rękę i położył ją na dłoni bruneta.
Yukio zaczytany. Lewą dłonią trzymał przed sobą szkolną lekturę, druga zaś spoczywała na stole. Skończył już jeść. Czekał teraz aż Haruki skończy, starając się jak najwięcej przeczytać, aby ten wieczór móc spędzić odrobinę inaczej niż dotychczas. Nagle poczuł ciepło na swojej dłoni. Uśmiechnął się nie odrywając wzroku od tekstu i ujął małą rączkę w swoją.
Naoki również zakończył konsumpcję. W chwili obecnej jego smukłe palce przebiegały po klawiaturze laptopa, co jakiś czas odrywając się na minutę lub dwie, aby sięgnąć po kubek ciepłego, brązowego napoju. Jego myśli zaprzątnięte były skrótami języków dla programistów, a także obmyślaniem kolejnych sekcji do swojego programu.
Kenji kroił na coraz mniejsze kawałki kotleta, ziemniaki i ogórka, które znajdowały się na jego talerzu, cały czas obserwując dwóch przyjaciół, których zastał wczorajszego wieczoru w jednoznacznej pozycji. Prawy kącik jego ust był lekko uniesiony ku górze.
Jun mieszał zawzięcie w talerzu pełnym zimnej już zupy. Robił to z takim poświęceniem i skupieniem jakby od tego, co najmniej jego życie zależało. Jego myśli jednak krążyły wokół pewnego bezczelnego, zadziornego małolata. Wciąż nie potrafił dojść do powodu jego dziwnych zachowań. Tooru był skomplikowany jak diabli. Tatuaże, bezmyślne, ekscentryczne zachowanie, wulgarność, zamiłowanie do dominacji i straszenia ludzi, perfidna bezpośredniość, wyrachowanie, ale zarazem niepewność, strach, niewiedza. Co to wszystko miało znaczyć? Czy da się w jego zachowaniu dopatrzyć jakiegoś sensu? Czy zdoła dotrzeć do niego mimo ogromnego muru, który wokół siebie postawił? – „Niech go szlag! Po jaką cholerę mam w ogóle do niego docierać?” – Zastanawiał się.
Akira oparty łokciami o blat zawisł twarzą nad talerzem i bawił się śliną. Spuszczał ją jak najniżej się dało, żeby w ostatniej chwili wciągnąć jej stróżkę z powrotem. Ofiarą, nad którą się wyżywał był nie, kto inny, jak kotlet. Sam również był myślami daleko od miejsca, w którym znajdowało się jego ciało. Świadomość, że Aki jest tak blisko wcale nie była budująca. Chłopak, bowiem od wczorajszego nieszczęsnego wieczora nie odezwał się ani słowem, co było cholernie nienormalne.
Aki siedział oparty czołem o stół. Nie był w stanie spojrzeć na siedzącego naprzeciwko dziewiętnastolatka. Nadal bił się z myślami. Zastanawiał się, co ma mu powiedzieć. Chciał być z nim tak bliżej niż normalnie, ale z drugiej strony nie wiedział, czy jest w tej chwili na to gotowy. Te pocałunki... tak to było wspaniałe. Wyjątkowe i takie wzniosłe, jednak... świadomość, że wszyscy nagle mają się o tym dowiedzieć. Dowiedzieć o tym, że łączy go coś więcej niż przyjaźń z osobą tej samej płci. Nie, nie miał nic przeciwko „innym” związkom. Sam nawet mówił, że miłość nie wybiera, jednak to było coś kompletnie nowego. Poza tym bał się swoich reakcji. Bał się reakcji swojego ciała na ciało Akiry. To, co zrobił wczoraj pod prysznicem... w tamtej chwili musiał to zrobić. Nie było wyjścia, przynajmniej on tego wyjścia nie widział. I teraz, kiedy myślał o tym dziwnym zdarzeniu miał wyrzuty sumienia, odczuwał dyskomfort. Nie chciał, żeby Akira się dowiedział, jak śmiesznie jego ciało reaguje na jego widok. To by była katastrofa. Zrobiłby z siebie pośmiewisko...
Po kilkunastu minutach wszechobecnej ciszy słychać było cichy trzask zamykającego się laptopa.
Fumihira sięgnął ostatni raz po kubek herbaty i dopił ją do końca.
- No dobra chłopaki. Zaczynam mieć was dość. Siedzimy tu niemalże pół godziny i zaczynam się nudzić. Od kiedy to jesteście tak beznadziejnie milczący? Zero docinków, żadnych kłótni ani głupich, sprośnych żartów.
Yukio oderwał się od lektury i spojrzał ze zdziwieniem na kolegę.
- A ja myślałem, że lubisz spokój – wyszczerzył się w jego kierunku.
Naoki pokręcił głową z dezaprobatą.
- Owszem lubię, ale tylko, kiedy siedzę w pokoju i zakuwam. Na stołówce przyzwyczajony jestem do waszych gwałtownych wybuchów, często bezcelowych dyskusji i...
- Cholera! – Zaklął Akira, gdy nie udało mu się wciągnąć śliny, która spadła na kotleta.
Haruki spojrzał na granatowo włosego unosząc do góry brwi.
- A ty, od kiedy używasz tego typu słów?
- Co? – Zapytał dziwnie pustym głosem dziewiętnastolatek nie odrywając wzroku od talerza.
- Idzie ktoś do biblioteki? – Zapytał nagle Jun, co wywołało ogólne zdziwienie.
- Do biblioteki? Ty? Po co? – Kenji odpowiedział pytaniem.
- Muszę poczytać jakieś ambitne, psychologiczne książki. To, co idzie ktoś?
- Ja idę – mruknął Naoki. – Z takimi drewniakami aż żal siedzieć.
Chwilę później przy stole nikt nie został.
Z drugiego końca sali wszystkiemu przyglądały się dwie pary ładnych oczu.
- Ciekawe, co się stało Akiemu.
- A co? Chciałabyś go pocieszyć?
Sayuri zarumieniła się i spuściła wzrok.
- Oj Sayu, Sayu – Miyoshi pokręciła głową. – Nie poznaję cię. Ostatnio stałaś się bardziej otwarta, spontaniczna i w ogóle. Przestałaś się tak stresować, jeśli chodzi o bliższe kontakty z ludźmi, ale jak tylko Aki pojawia się na horyzoncie to przechodzisz gwałtowną metamorfozę w galaretę.
- Dlaczego nie możemy z powrotem do nich dołączyć? Jeżeli przeprosimy za swoje beznadziejne zachowanie na pewno nam pozwolą, prawda?
- Hm... wiesz, powiem ci, że ja właściwie też stęskniłam się za ich wygłupami ^^. Poza tym ten blondyn...
- Jesteś niemożliwa, przecież dopiero, co rozstałaś się ze swoim chłopakiem.
- Tym bardziej muszę przestać o nim myśleć i zająć się czymś innym, nie? ^^ A ten blondas wygląda naprawdę nieziemsko.
- No właściwie to ma na imię Jun. Jun Ishiyama.
- I dopiero teraz mi mówisz, że go znasz?!
- No... nie pytałaś wcześniej.
- Ah Sayu, Sayu. No, nie ważne. Ale w takim razie widzę, że czas najwyższy na powrót na stare śmieci ^^. Znaczy się w pozytywnym sensie ^^...
***
„Poradnia dla zakochanych”
Internat, parter, godzina 1748
Aki szedł powoli bezwiednie dotrzymując kroku chłopakowi o kulach. Bezwiednie, ponieważ cały czas myślał. Niemożliwym w tej chwili wydawało mu się jego własne zachowanie. Jak mógł być taki... nieodpowiedzialny? Impulsywny? Toć to się w głowie nie mieści, żeby on, człowiek noszący miano „najwspanialszej swatki” w szkole wycinał takie głupie numery komuś bliskiemu. Tak. To możliwe, że w tamtej chwili, czy raczej chwilach, bo były dwie – przypominając: najpierw Kenji wchodzi do pokoju przyłapując go na gorącym uczynku, choć nie było to nic złego oraz bezwstydne oglądanie ciała Akiry – poczuł, że coś go przerasta, że dzieje się coś dziwnego, ale! Przecież osoba z jego „doświadczeniem” – fakt faktem jedynie teoretycznym, praktykę dopiero zaczyna, powoli aczkolwiek zaczyna – instynktem, a także wyczuciem zawsze rozwiązuje podobne problemy pomagając swoim kolegom i koleżankom z klasy, dlaczego, więc sam ma się w takiej chwili załamywać? Przeżywać kryzys? Użalać nad sobą? Istna bzdura. Natychmiast musi pozbyć się wątpliwości dotyczących wszystkiego, co się z nim dzieje i już wiedział nawet, do kogo się z tym zwrócić. W internacie mieszkała tylko jedna taka osoba. Oczywiście spodziewał się, że nie będzie to najłatwiejsza rozmowa, ale wyzwania trzeba podejmować. Nie wolno się w sobie zamykać i płakać nad własnym losem tym bardziej, że to, co dla niego było dziwne – bo nowe – nie było w rzeczywistości żadną problematyczną sprawą. Każdy coś takiego przeżywa, z tym, że Aki odkrywa to dopiero teraz... można by to nazwać „urokami dojrzewania” i czymś na kształt „pierwszej miłości”.
Akira posuwał się do przodu podpierając na dodatkowych nogach. Na schodach był już jednak bardziej ostrożny niż zwykle. Nie miał ochoty kolejny raz przeżyć z nimi spotkania bliższego stopnia. Zerkał jednak ukradkowo na zamyślony profil blondyna, który co kilka sekund zmieniał wyraz. Chłopak marszczył zabawnie nos, jego brwi żyły własnym życiem zmieniając, co chwila położenie (raz do góry, raz na dół, raz się zsuwały, żeby znowu wrócić na swoje normalne miejsce), różowe usta zwilżane koniuszkiem języka nabrały lekkiego blasku. W końcu jego twarz rozjaśnił dziwny uśmiech triumfu. Nie bardzo rozumiał, o co mogło chodzić. Jeszcze dziesięć minut temu wyglądał na przybitego, zdezorientowanego i zagubionego – „No nic” – pomyślał i pokręcił głową. W tym momencie zahaczył nogą o stopień.
- Kurde! – Wymknęło się dziewiętnastolatkowi, ale nic się nie stało.
Aki sprawnie złapał go pod ramię nie pozwalając grzmotnąć o podłogę.
- Dzięki – mruknął granatowo włosy.
Aki uśmiechnął się.
- Ależ nie ma sprawy... chociaż pomyśl o tym, że kiedyś będziesz mi się musiał za to wszystko odwdzięczyć... – spojrzał na zdziwionego chłopaka z podejrzanym błyskiem w oku, miał wrażenie, że go zatkało. Zadowolony z reakcji postanowił dokończyć myśl -...albo w odpowiednim czasie ładnie podziękować ^^ - zaśmiał się pokazując Akirze rządek równych, białych zębów, po czym ruszył przed siebie.
„Albo mi się zdawało albo ten mały pseudo zdezorientowany i niewinny blondasek walnął mi podtekstem z grubej rury... wstrętny perwers! I jeszcze wyrzuca mi w twarz, że jestem erotomanem!” – Akira wciągnął gwałtownie powietrze. Po chwili wypuścił je ze świstem, a na jego twarzy zagościł równie promienisty uśmiech, jak przed chwilą na ustach siedemnastolatka – „W końcu moja szkoła, nie?” ^^
Internat, pokój Naokiego i Akiry, godzina 1801
Drzwi sypialni otworzyły się z rozmachem a postać, która miała zamiar wejść do środka gwałtownie się zatrzymała. Widok rozpościerający się przed nią był szokujący.
- Kenji? – W głosie Akiego słychać było niedowierzanie.
Biało włosy odchylił się na krześle i spojrzał na przyjaciela oglądając go do góry nogami.
- Hm?
Aki zamknął za sobą drzwi i podszedł do chłopaka stając naprzeciwko niego.
- Czy ty się dobrze czujesz? – Zapytał przykładając mu rękę do czoła, jakby chcąc sprawdzić, czy kolega nie ma gorączki.
- Jasne ^^, nie widać?
- Nie bardzo... śmiem powiedzieć, że przechodzisz jakiś kryzys osobowości.
Murata uniósł brwi do góry.
- Tak? Skąd takie przypuszczenia?
- Z tego, co mi mówiłeś ostatni raz do czynienia z jakimikolwiek podręcznikami miałeś w przedszkolu, kiedy to musiałeś nauczyć się czytać i pisać...
- Aaa... więc o to ci chodzi ^^ - Kenji podniósł do góry podręcznik biologii. – Akurat pojutrze mamy sprawdzian. Tak sobie pomyślałem, że przydałoby się dostać jakąś... no... czwórkę może?
Aki złapał się za serce udając zawał.
- Uo matko! Ratuj mnie nim zginę na miejscu! Kenji chce dostać pozytywną ocenę ze sprawdzianu... sam... z nie przymuszonej woli uczy się... zakuwa... pojawiło się w nim coś na kształt ambicji...
- Nie dramatyzuj. W końcu chcąc nie chcąc rodzice w jakimś celu mnie tu wysłali nie?
Blondyn opadł bezwładnie na łóżko.
- Dobra jeszcze rozumiem naukę, ale podporządkowywanie się woli rodziców to już przegięcie.
Kenji rzucił w przyjaciela bluzą, po czym skoczył na łóżko przygważdżając go do niego i z dzikim wyrazem twarzy unieruchamiając.
- Coś jeszcze chciałbyś dodać?
- Hm... pomyślmy... – Aki przyjął poważny wyraz twarzy, nie trwał on jednak zbyt długo, bowiem kolega zaczął go łaskotać. – A! Nie! Dość! STOP! Przestań! Bałwan! – Wykrzykiwał krztusząc się ze śmiechu.
- Powiedz, że jestem normalny ^^ - Murata zaprzestał chwilowo działań, jednak przecząca odpowiedź blondyna sprawiła, że ponownie zaczął go męczyć.
- DOBRA, DOBRA PRZYZNAJĘ!
- No ^^ - Kenji z miną triumfu zszedł z kolegi kładąc się obok i zakładając ręce za głowę. Westchnął. – No dobra. To teraz wal, kochanie.
Aki dziobnął go łokciem między żebra.
- Ty mi tu bez takich. Jeden zboczuch mi wystarcza aż nadto.
- A dobrze całuje? ^^
- Gdyby mi nie zależało to bym powiedział, żebyś sam zobaczył, ale wiesz...
- Uuu... samolub z ciebie ^^ - zażartował Kenji.
- A ty Naokim byś się podzielił?
- Chyba zwariowałeś!
- No! To bez takich mi tu ^^, a całuje...
Po chwili ciszy Murata szturchnął lekko kolegę.
- Ej! Nie odpływaj. Zdaje się, że przyszedłeś pogadać, doczekam się odpowiedzi?
-...wspaniale – mruknął rozmarzony Aki. – Jest tak...
- Wiem jak jest, bo Naoki też świetnie to robi ^^, ale ciekaw jestem, jak będziesz się zachowywał po czymś więcej niż zwykłe buziaki skoro już teraz stajesz się galaretą.
- No nie takie zwykłe te buziaki – powiedział blondyn. – A jeśli o coś więcej chodzi...
- No nie! Nie mów, że tak szybko wskoczyłeś z nim do łóżka! – Kenji aż usiadł z wrażenia.
Aki się zarumienił i odwrócił wzrok.
- Nie... przestań. Ja tylko... no... widzisz...- westchnął. – Wczoraj widziałem go nagiego, chociaż to nie był pierwszy raz, ale... no... było strasznie gorąco i potem w łazience... sam...
Murata z powrotem opadł na łóżko.
- Aki, a żebyś wiedział ile razy ja robiłem sobie sam dobrze, kiedy jeszcze nie byłem z Naokim. To nie jest nic złego. Nic krępującego. Wszyscy przez to przechodzimy. Nie masz się, czego wstydzić. Poza tym powinieneś pogadać o tym z Akirą, chyba nie?
Sumikichi poczuł jak pieką go policzki.
- Wiesz Aki, on może przeżywać to samo na twój widok ^^.
- No... czy ja wiem...
- Jak nie wiesz to sprawdź przy najbliżej okazji ^^.
- Daj spokój! Łatwo ci mówić.
- Pewnie, że łatwo ^^. Ja w zależności od nastroju i ochoty dotykam Naokiego, kiedy tylko czuję taką potrzebę ^^.
- Ale wy jesteście razem, a ja i Akira to co innego.
- No, jeżeli dalej będziesz się tak zapierał nogami i rękami, jak wtedy, kiedy do was przyszedłem to z pewnością nic więcej z tego nie wyjdzie. Poza tym sam powiedziałeś, że ci zależy.
- No, bo zależy, ale...
- W takim razie nie ma żadnych „ale”. Aki, obydwoje coś do siebie czujecie. Zdajesz sobie sprawę, że to już nie jest zwykła przyjaźń. My tego nie potępiamy. Nawet cieszymy się, że w końcu do siebie dotarliście ^^. Od początku znajomości byliście dobrymi kumplami. Wspólne wygłupy, wypady. Świetne dogadywanie się, prawie takie samo poczucie humoru. Na wszystkim zaważyła jeszcze moja przeprowadzka do tego pokoju. Sam na sam musieliście się do siebie bardziej zbliżyć. Aki, nie zmarnuj tego teraz swoimi humorkami ^^. Wiadomo, że na początku czujesz się niepewnie, bo to coś kompletnie nowego, ale nie można przed tym uciekać. Skoro już nie tylko psychicznie to czujesz, ale także fizycznie. Tym bardziej nie możesz stracić takiego uczucia, jeżeli wiesz, że jest odwzajemnione. Aki. Kochać i być kochanym to najpiękniejsze, co spotyka człowieka w życiu.
- Kurczę, zaraz się popłaczę.
- Zaraz to ja ci strzelę przez łeb, głupolu! Ja się tu wywnętrzam, udzielam ci porad jak... jak w jakiejś kurna poradni dla zakochanych, a ty się jeszcze nabijasz!
- Nie no coś ty ^^, Kenji... zastanów się, dlaczego przyszedłem właśnie do ciebie?
- Bo jestem z facetem, a ty potrzebujesz rozwiać wątpliwości dotyczące właśnie takiego związku.
- Nie, bałwanie. Przyszedłem, ponieważ bez względu na wszystko ty zawsze powiesz mi coś, co sprowadza mnie, że tak powiem na poprawne tory. Czasem coś załagodzisz, czasem chluśniesz wiadrem lodowatej wody, ale zawsze z pozytywnym skutkiem.
- Czy to było coś w stylu wyznania?
- Tak, zapomniałem tylko dodać na końcu kocham cię i namiętnie pocałować – dodał Aki poważnym głosem.
Obydwoje na siebie spojrzeli, po czym wybuchli śmiechem.
W tym momencie drzwi pokoju się otworzyły, a do środka wszedł Naoki.
- Widzę, że wam humor dopisuje. Szkoda, że dopiero teraz – powiedział fioletowo włosy zamykając sypialnię.
Śmiejący się chłopcy usiedli.
- Za to z tobą chyba nie jest najlepiej – stwierdził Aki. – Wyjątkowo szybko dałeś sobie spokój z nauką. Jun też wrócił?
- A nie. Jun nie wrócił. Postanowił pobawić się w psychologa.
Kenji cmoknął.
- No proszę. Czyżby miał zamiar organizować Złemu T prywatne sesje?
- Coś w tym rodzaju – odparł Naoki.
- Ej. Ja tylko żartowałem.
- Czas, więc pogodzić się z faktami. W tej chwili Jun biega od regału do regału szukając książek o ludzkich charakterach, o psychologii, o zmianach nastrojów i tak dalej. Kiedy wychodziłem, stolik, który zajęliśmy był prawie cały zawalony lekturką do poduszki. Nie, żeby było w tym coś złego. Ja po prostu jestem w szoku, że on się aż tak tym przejął.
- Widać Tooru zalazł mu za skórę – mruknął Kenji.
- No nic – Aki wstał. – Ja myślę, że przy najbliższej okazji trzeba będzie z Junem pogadać. Może nawet jutro na obiadku? ^^
Internat, parter, godzina 1938
- Dzięki – wysoki blondyn podziękował komuś za otwarcie drzwi wejściowych do internatu. Niestety nie mógł spojrzeć swojemu wybawcy w oczy, bowiem naręcze książek zasłaniało mu widok. Szedł teraz ostrożnie zerkając raz w lewo raz w prawo i w miarę możliwości sprawdzając teren. Podszedł jak najbliżej ściany zbliżając się do zakrętu. Niestety, ledwo wyszedł zza ściany, a coś twardego uderzyło w niego z dużą siłą powalając na ziemię. Książki rozsypały się wokół niego, a przed oczami miał zjawiskowego kociaka.
Dziewczyna szybko wstała i podała Junowi dłoń, żeby pomóc wstać. Trzeba przyznać, że siłę to ona ma.
- Kurczę, to ja powinienem ci podać rękę – zaśmiał się blondyn.
- Przepraszam, że cię przewróciłam – nieznajoma ściągnęła ciemne okulary zasłaniające blado niebieskie oczy. – Niestety się spieszę i nie pomogę ci zbierać książek, ale w ramach zadość uczynienia zapraszam na piwo. Jutro o osiemnastej przed internatem – powiedziawszy to ruszyła szybkim krokiem w stronę wyjścia z budynku.
Jun obejrzał się za nią drapiąc po głowie. Wysoka, zgrabna, widać, że wysportowana. Czarne włosy z przodu sięgały biustu, z tyłu ledwie ramion. Czarne, skórzane spodnie, czarne kozaki na wysokim obcasie, czarna kurtka sięgająca bioder z futerkiem przy szyi. Naprawdę niezła laska. Przekrzywił głowę przyglądając się jej pośladkom, których krągłość podkreślały dopasowane spodnie. Już sam jej chód uwodził wszystkich oglądających się za nią chłopaków.
Z zamyślenia wyrwał go czyjś głos.
- A ty na zbawienie czekasz?
Jun odwrócił się w kierunku, z którego dochodził i uśmiechnął się.
- O! A nie, nie czekam. Moja nieczysta dusza nie może na to liczyć. A wy, dokąd? Spacerek?
- Kino – odpowiedział Haruki.
- No wiecie... sami, bez nas... – Jun zrobił smutną minkę.
- Nam trzeba odrobinki prywatności, a ty pewnie chętniej poszedłbyś z Naorą, co? – Powiedział Yukio.
- Jakby wam mało prywatności w pokoju było, ale dobrze... nic już nie mówię ^^. I kim jest Naora?
- Ta brunetka, za którą się tak oglądałeś.
- Aa... no fakt. Z nią mógłbym się gdzieś zaszyć. Zresztą zostałem zaproszony na piwo ^^.
Taguchi odkaszlnął.
- Uważaj Jun, bo Naora to bardzo konkretna babka. Nie żebym miał coś przeciwko waszym konszachtom, ale tak tylko mówię.
- A dziękuję, chętnie się przekonam na własnej skórze ^^.
***
„Rozkoszna wojna”
Internat, pokój 117, godzina 1956
Jun stanąwszy przed drzwiami sypialni, delikatnie kopnął w nie nogą naśladując pukanie. Nie był w stanie otworzyć sobie sam, uniemożliwiały mu to książki, które trzymał.
- Wejść!
- Gdybym mógł wejść to bym nie pukał!
Blondyn słyszał, jak współlokator schodzi z łóżka i podchodzi do drzwi. Po chwili ujrzał jego twarz.
- Jesteś dorosłym facetem, powinieneś umieć poradzić sobie w sytuacji takiej, jak ta – powiedział szesnastolatek, po czym bezczelnie zatrzasnął starszemu chłopakowi drzwi przed nosem.
- Zabiję gnojka – mruknął Jun. Minęło kilka minut nim uporał się z lekturą. W końcu przełożył wszystkie książki do lewej ręki i podtrzymując je brodą, wolną dłonią sięgnął do klamki.
W tym momencie drzwi gwałtownie się otworzyły. Dwudziestolatek miał jednak refleks. Uniknął ciosu, ale przypłacił to upuszczeniem wypożyczonych z biblioteki tomów, które kolejny raz wylądowały na podłodze. Na tą chwilę ich stan nie był najlepszy.
- OCH! Przepraszam – Tooru zrobił słodką minkę. – Pomyślałem jednak, że ci pomogę skoro tak długo nie mogłeś dać sobie rady, ale widzę, że dobrze ci szło... w takim razie kontynuuj. Nie będę się już wtrącał – to powiedziawszy zamknął się w pokoju.
Jun zacisnął pięści, a z jego oczu trzaskały na boki błyskawice.
- Co za bezczelny typ... – wziął głęboki wdech. – Spokojnie... spokojnie... będziesz mnie jeszcze błagał o litość.
Internat, pokój Akiego i Kenjiego, godzina 2007
Aki wszedł do sypialni z szerokim uśmiechem na twarzy.
- To ja może zacznę od przeprosin ^^.
Akira, który leżał na materacu i czytał, wyjrzał zza książki posyłając blondynowi zdziwione spojrzenie, żeby po chwili zmrużyć oczy.
- Zdaje się, że to ode mnie chciałeś przeprosin.
Sumikichi zamykając za sobą drzwi, podszedł do legowiska przyjaciela i usiadłszy mu między nogami oparł się łokciem o jego kolano.
- No tak, ale teraz chodzi mi o coś innego. Bo widzisz... ja cię tu muszę przeprosić za mój głupi wybuch. W końcu sam powiedziałem ci, czy może raczej pokazałem, co czuję ^^, więc to, co zrobiłem wczoraj było kompletnie nie na miejscu. Ale z drugiej strony rozumiesz mnie, nie? Bo to wszystko jest dla mnie nowe. I tak jakoś się zestresowałem, kiedy Kenji nas zobaczył. W każdym razie byłem teraz u niego i pogadałem sobie... wszystko już rozumiem. Przemyślałem i w ogóle. I wcale nie chcę żebyś mnie... nie dotykał ^^.
- No tak. Kenjiemu to się ze swoich problemów zwierzasz, a ja? Dla mnie zostają jedynie wnioski końcowe, tak?
- No nie całkiem. Znaczy się... z tobą też będę rozmawiał. No na przykład jest taka jedna rzecz, o którą chciałbym cię prosić.
- Czuję się zaszczycony – Akira zamknął książkę i również usiadł.
- Chodzi o to... – blondyn odwrócił wzrok i patrząc na ścianę czuł, że zaczyna się rumienić. – Chodzi o to, że... żebyś nie chodził po pokoju nago – wykrztusił.
Granatowo włosy uniósł do góry brwi ze zdziwienia.
- Dlaczego?
Aki przeniósł wzrok na sufit.
- Bo się przeziębisz.
- Oj nie musisz się tym przejmować. Jeszcze nigdy nie zachorowałem z takiego powodu.
- Ale...
- Taak?
- Co będzie, jeżeli ktoś wtedy wejdzie do pokoju?
- Aki, co ty kombinujesz?
- Kurczę no! To mnie krępuje!
- Mówienie o mojej nagości?
- NIE! TWOJA NAGOŚĆ! – Wybuchł Aki wyzywająco patrząc w granatowe tęczówki.
- Jestem aż taki odpychający?
- Yyy... nie... NIE. Akira, ja nie to miałem na myśli. Ja...
- Dobra. Zacznę nosić piżamki.
- Kurcze... Akira – Aki wziął głęboki wdech. Kiedy rozmawiał z Kenjim to się wydawało takie proste, ale teraz znowu coś zżerało go od środka. Jakaś niepewność. Wstyd. Ale nie. W końcu postanowił sobie, że wszystko dziś wyjaśni, więc... – Właściwie to jesteś diabelnie seksowny, a twój widok mnie podnieca – powiedział to tak spokojnym głosem, że aż sam był w szoku. Już nie mówiąc o słowach, których użył... – „Diabelnie seksowny... podnieca... dzizes, co ja mówię? Gadam jak jakiś napalony erotoman... gdzie by się tu schować? Pod łóżko? Do szafy? Łazienka? Łazienka!”
Akira poczuł się tak, jakby ktoś wylał na niego kubeł zimnej wody – „Chwila moment... czy Aki nie powiedział przed chwilą, że ja... jemu... że... ?”.
- Aki?
- Słucham? – Blondyn zakrył twarz dłońmi chcąc ukryć się przed błyszczącym spojrzeniem dziewiętnastolatka.
- Naprawdę ci się podobam?
- Nie. To był tylko taki żarcik sytuacyjny.
Akira potrzebował zaledwie kilku sekund, żeby położyć siedemnastolatka na materacu i zawisnąć nad nim. Musiał jednak przytrzymać mu obie ręce, żeby widzieć jego zawstydzoną minkę.
- Czy, dlatego pognałeś wczoraj jak poparzony do łazienki?
- A co miałem zrobić?
- Trzeba było mi powiedzieć. Pomógłbym ci rozładować napięcie – Akira pochylił się nad twarzą blondyna. Mówiąc owiewał ciepłym oddechem jego miękkie, różowe usta.
- Pomyślę o tym następnym razem, ale nie prowokuj mnie specjalnie... – mruknął Aki zamykając oczy.
W tym momencie drzwi sypialni otworzyły się z hukiem, a do środka wpadł Jun.
- Chłopaki! Szybko! Potrzebuję... ee... przepraszam ^^.
Akira odsunął się od siedemnastolatka i obydwoje spojrzeli na przybysza.
- Kolejny niewychowany – zaśmiał się Aki. Tym razem bogatszy w doświadczenia postanowił również żartować w tej ciut krępującej sytuacji.
- Człowieku, nie wiesz, że należy pukać przed wejściem? – Zapytał Akira. - Chyba będziemy musieli wywiesić na drzwiach kartkę z napisem: Pukać przed wejściem!
- Jeszcze raz przepraszam, ale to sprawa wyjątkowa. Potrzebuję jednej kuli. Mam nadzieję, że wytrzymasz bez niej do jutra, co?
Granatowo włosy zrobił zdziwioną minę.
- A po co ci jego kula? – Tym razem pytanie zadał Sumikichi.
- Do zemsty. I naprawdę muszę się streszczać, bo Tooru zaraz wyjdzie z łazienki i będzie po ptakach.
- A nie możesz szafy albo łóżka przesunąć?
Internat, pokój 117, godzina 2052
Tooru wyszedł z kabiny wycierając się do sucha. Wsunął nogi w czarne klapki i przewiązując się ręcznikiem w pasie podszedł do drzwi.
Chciał nacisnąć na klamkę ta jednak nie drgnęła. Spróbował dwoma rękami. Też nic. Tego się nie spodziewał, ale wystarczyła mu chwila, żeby zrozumieć swoje położenie i... zdążyć się nabuzować.
- OTWIERAJ TE DRZWI DO CHOLERY!!!
Jun leżał już w łóżku i rozwiązując krzyżówkę uśmiechnął się pod nosem.
- Może jeszcze nie jesteś całkiem dorosły, ale z twoimi umiejętnościami powinieneś poradzić sobie w sytuacji takiej, jak ta – odkrzyknął walącemu w drzwi chłopakowi.
- CIEBIE PORĄBAŁO!!! OTWIERAJ NATYCHMIAST!!!
- Mam nagły zanik mięśni w nogach. Nie mogę się ruszyć z łóżka.
- ZANIK TO BĘDZIESZ MIAŁ, JAK STĄD WYJDĘ! WTEDY CI NOGI Z DUPY POWYRYWAM!
Jun uniósł brwi ze zdziwienia. Nie spodziewał się aż takiej agresji z jego strony. Westchnął. Fakt faktem to go powinno trochę utemperować.
- Jeśli stamtąd wyjdziesz!
Tooru kopnął w drzwi z całej siły, żeby chwilę później oprzeć się o nie plecami.
- JEŻELI MYŚLISZ, ŻE BĘDĘ CIĘ PROSIŁ O TO, ŻEBYŚ MNIE WYPUŚCIŁ TO JESTEŚ W BŁĘDZIE!
- W tej chwili myślę jedynie o krzyżówce, którą rozwiązuję.
Seo zacisnął pięści.
- JEŻELI STĄD WYDJĘ TO OBIECUJĘ CI, ŻE POŻAŁUJESZ!
- Żal jest dobry dla ludzi, którzy grzeszą, a ja właśnie zrobiłem dobry uczynek. Jeszcze mi kiedyś za to podziękujesz.
Szesnastolatek zmrużył niebezpiecznie oczy, a jego wzrok padł na ubranie leżące na zamkniętym sedesie. Uśmiechnął się pod nosem.
- DZIĘKOWAĆ TO TY BĘDZIESZ BOGU, JEŚLI PRZEŻYJESZ TĄ NOC!
- Muszę cię zasmucić. Akurat jestem ateistą.
„Ten idiota ma na wszystko odpowiedź... ale ciekawe co zrobi z tym...” – pomyślał Tooru starannie, powolutku, milimetr po milimetrze wwiercając w drzwi coś ostrego – „To będzie długa i żmudna robota, ale przekonasz się, że mnie nie tak łatwo powalić na łopatki”.
Park, godzina 2312
Cisza przerywana jedynie szelestem liści trącanych delikatnym powiewem chłodnego wiatru, wspaniale współgrała z mrocznym obrazem parku nocą. Drzewa osnute ciemnością, punktowo rozjaśnianą przez ciepłe światełka małych latarni wskazywały drogę dwóm wtulonym w siebie postaciom, doprowadzając je do małego pomostu oddzielającego ten niewielki fragment leśnego światka od świata cywilizowanego. Miejsca, w którym roiło się od ludzi, pojazdów i ogromnej ilości migających różnymi kolorami świateł. Od świata tętniącego życiem mimo tak późnej pory.
Haruki zatrzymał się na pomoście i stanąwszy przy barierce wychylił się do przodu podziwiając odbijający się w wodzie blady księżyc.
Yukio objął szatyna od tyłu przytulając się do jego pleców.
- Haruki...
- Hm?
- Tak sobie myślę... ty wiesz, że cię kocham?
Szatyn odwrócił się przodem do dziewiętnastolatka.
- Wiem, ale nie wiem czy ty wiesz, że strasznie mnie rozpieszczasz. Nawet nie strasznie. To już przekracza pewne dopuszczalne granice...
Taguchi uśmiechnął się. Złapał Harukiego pod pośladki i uniósł sadzając na barierce.
- Hej! – Przestraszony Nakane szybko wczepił się w niego obejmując rękami za szyję, a nogami w pasie. – Rozumiem, że z rozpieszczaniem kończymy, ale nie musisz tego robić, aż tak gwałtownie.
Yukio zsunął szalik zasłaniający usta siedemnastolatka i musnął je.
- Mało – mruknął Haruki.
- Mało brakuje, żebyś wpadł do wody ^^.
Szatyn bez zastanowienia pochylił się do przodu i nakrył wargi Yukiego swoimi jedną rękę wczesując w ciemne włosy. Rozchylił usta pozwalając mu kosztować swojej słodyczy i smakować jego. Był to spokojny, namiętny pocałunek dwojga ludzi, którzy cieszyli się swoją bliskością zatracając w sobie nawzajem.
Yukio obejmując prawą ręką plecy szatyna, lewą przeniósł na jego nogę, sunąc od kolana w górę. Ukrył dłoń pod bluzą chłopaka.
Haruki cicho pisnął przerywając pocałunek.
- Jesteś zimny...
Taguchi wsunął palec wskazujący za pasek spodni siedemnastolatka i przesuwał nim w prawo i lewo, a szatyn kulił się i chichotał.
- Już... już... wy... wystarczy... wracajmy...
- Haruki... – ciepły oddech pieścił ucho szatyna, a chłopak zsuwając się z barierki, nadal przytulony do Yukiego otarł się niechcący kroczem o coś twardego. Zdziwiony spojrzał w to „dziwne” miejsce, żeby szybko odwrócić wzrok rozumiejąc, co się stało. Po chwili spojrzał jednak w szare, błyszczące oczy i uśmiechnął się.
- Proponuję pobiec.
- Poczekaj. Muszę trochę ochłonąć.
- Nie – Haruki złapał Yukiego za rękę i puścił się biegiem.
- Haruki! Zatrzymaj się, głuptasie, bo...
- Cicho! Nie marudź tylko biegnij. Inaczej nie zdążymy.
- O czym ty...
- Mi też jest bardzo gorąco.
Yukio przyspieszył, żeby zrównać się z siedemnastolatkiem. Nadal trzymali się za ręce. Z ich ust wydobywała się para, a na policzkach szatyna widoczny był rumieniec.
Internat, pokój 117, godzina 2350
Jun przysnął z krzyżówką rozłożoną na twarzy. Nie zgasił lampki ani nie przebrał się do snu. Poza tym miał zamiar pilnować czasu, żeby przed dwunastą wypuścić Tooru z łazienki, jednak był to daremny plan. Przebudził się gwałtownie słysząc silne łupanie w drzwi. Zupełnie tak, jakby ktoś próbował wyważyć je kopniakiem. Zdezorientowany podniósł się do siadu i spojrzał w stronę łazienki. Na jego twarzy malował się szok.
Tooru skończywszy swoje dzieło zaczął kopać w środek kwadratu wyznaczonego na drzwiach. Po kilku mocniejszych kopniakach w drzwiach powstał średniej wielkości otwór. Schylił się, więc i spojrzał na siedzącego Juna, którego oczy były nienaturalnie rozszerzone, a usta miał lekko rozchylone. Uśmiechnął się triumfalnie, po czym wyszedł przez dziurę z łazienki i podszedł do dwudziestolatka.
- Nadal myślisz, że jesteś genialny? – To powiedziawszy pacnął go otwartą dłonią w twarz rozmazując po niej jakąś białą, lepką i pachnącą miętą maź.
Ishiyama złapał go za rękę i wstając wykręcił mu ją do tyłu.
- Rozwaliłeś drzwi od łazienki, głupku!
- Trzeba było mnie nie zamykać – warknął szesnastolatek.
Jun wolną ręką ściągnął ręcznik z bioder chłopaka i wytarł twarz.
- Co to było?
- Kolacja. Nie smakowała?
- Cholera! – Blondyn puścił chłopaka i pognał do łazienki odsuwając kulę, którą zablokował drzwi. Jak tylko dopadł do zlewu od razu wsadził głowę pod kran. Dopiero po kilku minutach poczuł ulgę, oczy przestały piec.
Tooru (w bieliźnie) stanął w wejściu do toalety uśmiechając się ironicznie.
- Szkoda, że to tylko pasta. Gdybym miał jakiś kwas...
Jun przetarł oczy i spojrzał na półkę pod lustrem. Jego tubka z pastą do zębów była pusta. Przeniósł wzrok na stojącą obok, pełną. Bez zastanowienia chwycił ją i odkręcając spojrzał na bruneta.
- To teraz ja ciebie pokarmię – mruknął rzucając mu wściekłe spojrzenie. – Z pewnością po tylu godzinach spędzonych w zamknięciu dychasz z głodu – to powiedziawszy rzucił się za Seo, który złapawszy rzuconą na ziemię kulę stanął na łóżku wymachując nią niebezpiecznie.
- Zbliż się, a pożałujesz!
- Mówiłem ci, że żale dobre są dla grzeszników – powiedział spokojnie Jun. – I nie machaj tym tak, bo zrobisz sobie krzywdę.
- W takim razie pomogę ci się nawrócić – warknął Tooru. Zamachnął się jednocześnie na stojącego blisko mężczyznę chcąc go powalić na ziemię. Nic z tego nie wyszło. Jun wykonał zgrabny unik nacierając w tym czasie na bezbronnego już chłopaka. Przyparł go do ściany, żeby po chwili pozwolić przewrócić się na łóżko. Kotłowali się przez chwilę dysząc i sapiąc. Tooru, kiedy chciał potrafił wykrzesać z siebie siłę. I to był ten moment. Za wszelką cenę nie chciał wylądować pod spodem. Wiedział, że, kiedy Jun go unieruchomi to nie będzie miał szans. W końcu spleceni spadli z łóżka. Tooru syknął z bólu przygnieciony do podłogi. Ishiyama wykorzystując sytuację złapał nadgarstki młodszego i przełożył jego ręce nad głowę.
- Puszczaj zboczeńcu – warknął wściekły Seo resztkami sił próbując się uwolnić. Wiedział jednak, że jest już na straconej pozycji.
- Mały, ruchliwy i cholernie złośliwy z ciebie dzieciak.
- A z ciebie stary, napalony piernik lubiący przemoc i znęcanie się nad nieletnimi.
- Skąd wiedziałeś?
- CHOLERA, PUSZCZAJ!
- Boisz się mnie?
- Chciałbyś.
- Wiesz, że przez tą szarpaninę zamiast ciebie wysmarowałem pastą twoją pościel? Nie mam cię teraz, czym nakarmić.
- Jak mi przykro.
- Ale w nagrodę cię powaliłem ^^.
Tooru prychnął odwracając głowę i wtedy poczuł ciepły oddech na swojej szyi. W pierwszej chwili zesztywniał, ale nagle wpadł mu do głowy pewien pomysł. Nie żeby był jakiś twórczy, ale zawsze coś.
Jun poczuł gwałtowną potrzebę pocałować szyję leżącego pod sobą chłopaka. Nie wiedział skąd mu się to wzięło, ale... świadomość tego, że Tooru jest zupełnie bezbronny i ta jego wściekłość... pochylił się nad nim i musnął ustami najpierw jedno miejsce, potem zsunął usta kilka milimetrów niżej. Czuł jak chłopak się rozluźnia. Poluzował uścisk na jego nadgarstkach, żeby po chwili je puścić i powędrować dłońmi od przedramion przez ramiona do jego boków pieszcząc delikatnie opuszkami palców miękką skórę. Usłyszał cichy pomruk zadowolenia i odsunąwszy się od szyi zawisł nad jego ustami. Dzieliły ich centymetry, a i ta odległość zmniejszała się w zastraszającym tempie. Na początku musnął usta szesnastolatka, żeby potem gwałtownie się w nie wbić. Zatopić i miażdżyć pełnym pożądania pocałunkiem.
„Kurwa!” – Tooru huczało w głowie. Miał zamiar ugryźć dwudziestolatka. Ugryźć do krwi. Wówczas miałby szanse odsunąć się na bezpieczną odległość, ale pieszczoty, którymi Jun go obdarzył całkowicie go roztapiały. I choć umysł się buntował, ciało poddawało się. Zdradzało właściciela łącząc się z wrogiem, co z jednej strony było upokarzające, a z drugiej... z drugiej strony czuł rosnące pożądanie. Objął, więc blondyna za szyję przyciągając go do siebie. Rozchylił usta zezwalając na wkroczenie przeciwnika na własne terytorium. I tutaj wojna rozgorzała na nowo. Dwa języki splecione ze sobą zaciekle walczyły o dominację. Każdy zdeterminowany, chcący pokazać swoją siłę, władzę, chcący panować nad sytuacją.
Jun badał dotykiem drobne ciało. Pogłębiając pocałunek, sunął ręką po żebrach, następnie brzuchu i przesuwając ją na bok wsunął pod bieliznę pieszcząc palcami zgrabny pośladek bruneta.
Tooru wydał z siebie zduszony jęk. Jeszcze nigdy nie czuł pożądania całym ciałem. Krew szumiała mu w uszach, a w głowie się kręciło. Pragnął dotyku Juna, jak jeszcze nigdy niczego w życiu. I nagle blondyn odsunął się od niego. Seo otworzył oczy, łapiąc gwałtownie powietrze, jakby nigdy wcześniej nie oddychał i patrzył w zamglone, brązowe tęczówki nie rozumiejąc ich wyrazu. Nagle dwudziestolatek wstał i odwrócił się tyłem do leżącego na podłodze bruneta. Jeszcze nikt, nigdy nie wywołał w nim tylu niepożądanych uczuć. Tylu dziwnych emocji.
- Cholernie złośliwy dzieciak – warknął.
Tooru nie ruszył się z miejsca, a po jego twarzy błąkał się dziwny uśmiech. Coś pomiędzy chłodną ironią, a cichą radością. Zdawał sobie sprawę, że w tym momencie był remis. Każdy z nich coś wygrał i przegrał. Mimo to, Seo postanowił, że to on odniesie końcowe zwycięstwo, więc nie wszystko jeszcze stracone. Westchnął.
- Stary, napalony piernik – mruknął w stronę gaszącego lampkę nocną blondyna.
***
„Raisa”
Plac przed internatem, godzina 2337
Dwie ciemne postaci przekroczywszy bramę wejściową na teren liceum, dopadły po chwili drzwi internatu.
Szatyn oparł się o ścianę obok wejścia do budynku gwałtownie łapiąc powietrze, które bezlitośnie kłuło jego krtań.
Yukio również usiłował odetchnąć. Uśmiechnął się zerkając na młodszego chłopaka szukając po kieszeniach klucza pożyczonego na ten wieczór od Akiry.
Kilka minut później wpadli do sypialni śmiejąc się i sapiąc.
- Gorąco – mruknął Haruki, kiedy brunet zamykając drzwi kopniakiem, przyparł go do szafy.
W pokoju panowała ciemność. Zasłonięte żaluzje przepuszczały jedynie cieniutkie pasma białego światła, które padały na jedno z łóżek.
Yukio pozbywając się kolejnych warstw odzieży zasłaniającej ukochane, drobne ciało, pieścił jego szyję lekkimi muśnięciami.
Haruki nie pozostawał jednak bierny. Jego dłonie zręcznie rozpinały guziki ciemnego płaszcza, żeby zsunąć go z szerokich ramion dziewiętnastolatka i móc dotrzeć do skrytej pod materiałem skóry, czując gwałtowną potrzebę dotykania jej i całowania.
- Podnieś ręce – polecił brunet, a Haruki spełniając jego prośbę stracił koszulkę, która wylądowała w nieokreślonym miejscu na podłodze. Chwilę później los górnej części garderoby siedemnastolatka podzieliły bluza i koszula Taguchiego. – Haruki – chłopak odsunął się nieznacznie od właściciela cudownych miodowych oczu, czując jak jego ciepłe, wilgotne usta rozpoczynają wędrówkę po obojczyku instynktownie kierując się w dół. Jęknął cicho. – Haruki... czy jesteś pewien?
Szatyn podniósł wzrok, żeby trafić prosto w otchłań szarości pełnej pożądania i namiętności. Uśmiechnął się łobuzersko, co jeszcze bardziej zbiło z tropu dziewiętnastolatka.
- Jestem pewien – odpowiedział. – I proszę, nie każ mi czekać.
- Ale tym razem...
- Wiem. Wiem, co tym razem – mówiąc to zsunął z siebie spodnie i... bieliznę. Nie umiał powiedzieć, dlaczego, ale nie czuł skrępowania. Wręcz przeciwnie, był nawet zadowolony. Cieszył się, że jego ciało podoba się starszemu chłopakowi, że działa na niego w taki sposób. Jego nieśmiałość gdzieś znikła zastąpiona odwagą i pewnością siebie. Złapał Yukiego za rękę i pociągnął w stronę łóżka. – Chcę być twój – wyszeptał. – Cały twój.
Taguchi pozbywał się dolnej części garderoby, a Haruki usiadł i patrzył.
Jasne światło padało teraz po części na dwa nagie ciała. Jedno drobne i delikatne charakteryzowało się wąskimi ramionami i talią, zaś drugie... szerokie barki, mięśnie brzucha ładnie zarysowane pod skórą, wąskie biodra i...
Haruki swoją nagością przy osobie, którą kochał nie krępował się, jednak widok tak wspaniałego ciała przyprawił go o gorące rumieńce. Spuścił nieco głowę speszony, wzrokiem uciekając gdzieś w bok. Po chwili poczuł jak dłonie dziewiętnastolatka popychają go lekko na posłanie.
Yukio ulokował się między nogami szatyna, aby widzieć go całego i mieć dostęp do każdego najskrytszego zakamarka. Podparł się rękami po jego bokach i patrzył w miodowe oczy, które w ciemności migotały wewnętrznym, ciepłym blaskiem. Uśmiechnął się. Wiedział, że to jego pierwszy raz i chciał być delikatny.
Haruki westchnął. Zamknął oczy i oplatając szyję kochanka przyciągnął go do siebie gwałtownie. Ich usta się spotkały.
Dziewiętnastolatek rozchylił jego wargi swoim językiem. Jakie było jego zdziwienie, kiedy Haruki w tańcu tym przejąć chciał kontrolę. W tym samym momencie, siedemnastolatek wypchnął biodra do przodu ocierając się o jego męskość. Ta odmiana w jego zachowaniu całkowicie rozpaliła bruneta. Pożądanie rosło z sekundy na sekundę.
Yukio kończąc pocałunek przesunął usta w stronę policzka smakując słonawej skóry kochanka. Językiem znaczył mokrą ścieżkę od szyi, poprzez obojczyk do sutków, które pod wpływem pieszczot stawały się twarde.
Haruki wczesał palce w ciemne włosy dziewiętnastolatka, co jakiś czas zsuwając je na kark i gładząc go opuszkami, samemu jęcząc z zadowolenia i przyjemności, którą chłopak go obdarowywał. Jego gorący oddech parzył teraz linię żeber, brzuch, podbrzusze... pisnął, kiedy poczuł ciepło na czubku najbardziej domagającej się o pieszczoty części ciała.
Taguchi uśmiechnął się, gdy szatyn zacisnął dłonie na jego włosach. Zsunął dalej napletek i chuchnął jeszcze raz, a do jego uszu dotarł kolejny, lecz tym razem bardziej kontrolowany pisk.
- Rozluźnij się teraz – szepnął zwilżając śliną dwa palce.
Szatyn kiwnął głową i choć jego oddech był nierówny, a puls przyspieszony, starał się spełnić polecenie. Kilkanaście sekund później krzyknął zaciskając dłonie tym razem na pościeli. W czasie, kiedy jego członek był niemal pochłaniany przez ciepłe wnętrze ust Yukiego, palec dziewiętnastolatka wśliznął się w jedno z najbardziej intymnych miejsc sprawiając tym ból. Przyjemność mieszała się z dyskomfortem. Dziwne uczucie, aczkolwiek wywołujące podniecenie. Po chwili poczuł, jak chłopak dokłada kolejny palec, przesuwając jednocześnie językiem po całym trzonie, żeby znowu pochłonąć go dostarczając kochankowi kolejnej fali niesamowitych doznań.
- Y... Yuk... io... za... zaraz... nie... nie chcę... sam...
Brunet przerwał pieszczoty i położył się na łóżku obok Harukiego. Przewróciwszy go na bok, przylgnął do jego pleców obejmując wąską talię i błądząc zarazem dłonią po klatce piersiowej raz po raz drażniąc wrażliwsze fragmenty.
- Na początku będzie bolało – szepnął brunet składając drobne pocałunki na karku siedemnastolatka.
Haruki splótł palce z palcami kochanka i zamknął oczy starając się jak najbardziej odprężyć. Kiedy poczuł w sobie męskość Yukiego uścisnął mocno jego dłoń szukając oparcia. Po jego policzkach spłynęły łzy, ale nie wydał z siebie żadnego dźwięku. Nie chciał przerwać tej chwili i pomimo słonawych kropel znaczących ścieżki na jego delikatnej twarzy, starał się uspokoić.
Yukio wtulił się bardziej w jego plecy wciąż muskając ustami. Trwali tak przez chwilę, dopóki młodszy chłopak nie przyzwyczaił się do jego obecności.
Kochali się długo. Namiętnie i z zapamiętaniem. Dwa ciała stopione w jedno, połączone miłosnym aktem. Jeden rytm. Jeden oddech i wszechobecna rozkosz ogarniająca nie tylko ciało, ale także umysł. I spełnienie. Spełnienie osiągnięte jak u żyjących długo ze sobą, wprawnych kochanków. Wspólne.
Jedno ciało.
Jeden rytm.
Jeden oddech.
Jeden głos.
Internat, pokój Akiego i Kenjiego, godzina 0722
- Aki! Co tak długo?! Siku muszę! – Akira stał pod drzwiami od łazienki z ciuchami pod pachą i wrzeszczał na przyjaciela.
- No już kończę!
- Ty już kończysz od dwudziestu minut! A ja zaraz zaleje pokój...
Drzwi toalety się otworzyły, a ze środka wyszedł Aki.
- Ależ ty niecierpliwy – mruknął w jego stronę. – No i co stoisz i gapisz się jak sroka w gnat? Miałeś iść lać.
- Ślicznie wyglądasz – powiedział Akira i cmoknąwszy siedemnastolatka w policzek, zniknął w łazience.
Blondyn uśmiechnął się promieniście. Właśnie o to mu chodziło. Teraz chyba częściej będzie czesał się w kitkę. A może w ogóle zacznie eksperymentować z włosami?
Internat, pokój Naokiego i Akiry, godzina 0712
- Naooooki... – Kenji mruczał do ucha śpiącemu jeszcze dziewiętnastolatkowi. – Naooooki...
- Hm? – Fumihira sięgnął rękami do twarzy, aby przetrzeć oczy.
Biało włosy uśmiechnął się zadziornie i wsunął dłoń pod kołdrę. Dotarłszy do bokserek zaczął naciskać i pocierać jego krocze.
- Kenji! – Naoki zerwał się gwałtownie z łóżka. – No daj spokój. Tobie to tylko jedno w głowie! Lepiej do szkoły się szykuj, a nie.
- No to chcę iść się wykąpać, ale ktoś musi mi umyć plecki ^^.
- Jakoś wcześniej radziłeś sobie beze mnie.
- Oj chooodź... prooszę – Kenji zrobił maślane oczka.
- To na mnie nie działa. Daruj sobie i leć do łazienki, bo inaczej ja pójdę.
Siedemnastolatek westchnął i spuściwszy ramiona i głowę ruszył do toalety szurając kapciami po podłodze. Zanim zniknął za drzwiami rzucił kochankowi ostatnie, błagalne spojrzenie. Niestety Naoki był nieugięty.
Internat, pokój Harukiego i Yukiego, godzina 0710
Głośne pikanie nastawionego poprzedniego dnia budzika wyrwało ze snu dwóch, śpiących razem chłopców. Brunet, który leżał przy krawędzi łóżka jednym ruchem wyłączył natrętny zegarek, po czym z powrotem odwrócił się w stronę siedemnastolatka.
- Dzień dobry – szepnął całując go w czubek noska.
Haruki uśmiechnął się wtulając pod kołdrą w ciepły tors starszego chłopaka. Chciał zostać z nim w łóżku. Był zmęczony i nieco obolały, jednak cieszył się. Wspomnienie minionej nocy przywołało teraz drobne rumieńce na jego policzki.
- Kocham cię – mruknął.
Yukio odgarnąwszy brązowe kosmyki z czoła Harukiego, musnął je, żeby po chwili złożyć lekkie pocałunki na jego powiekach i dotrzeć do ust, które kusiły swoim kształtem, miękkością i słodyczą...
Internat, pokój 117, godzina... 0549?!
Jun otworzył oczy słysząc krzątającego się po pokoju bruneta. Spojrzał na zegarek.
- Widziałeś, która godzina? Mógłbyś zachowywać się trochę ciszej – warknął w kierunku czarnowłosego.
Tooru składając pościel uśmiechnął się wrednie pod nosem. Wyszedł kilkanaście minut później zostawiając w sypialni śpiącego dwudziestolatka.
Internat, pokój Sayuri i Miyoshi, godzina 0735
- Gotowa? – Zapytała Miyoshi wiążąc buty.
- Mhm – fioletowo włosa kiwnęła głową i złapawszy torbę z książkami podeszła do drzwi. Zanim je otworzyła spojrzała jeszcze raz na przyjaciółkę. – Miyo...
- Tak?
- To, co będzie z chłopakami?
- Podejdziemy dziś na obiedzie – uśmiechnęła się osiemnastolatka.
Internat, pokój Kin i Naory, godzina 07:20
Kin weszła do łazienki i stanąwszy obok nakładającej szminkę na usta współlokatorki, zaczęła się czesać.
- Wiesz, wpadłam wczoraj na nieziemskiego przystojniaka – powiedziała brunetka.
- Może powiesz coś konkretniejszego?
- A mówi ci coś Jun Ishiyama? – Naora uśmiechnęła się triumfalnie widząc zaszokowaną minę dziewczyny.
- Przecież on... wyleciał ze szkoły.
- No to wrócił, a ja idę z nim dzisiaj na piwo.
- Szczęściara – mruknęła różowo włosa wycofując się z łazienki. – W takim razie bierz póki wolny...
Internat, stołówka, godzina 1623
Naoki, Kenji, Akira, Aki, Haruki i Yukio siedzieli przy stole i w ciszy jedli obiad, kiedy na stołówce pojawił się Jun.
- Chłopaki w naszym kierunku idzie źródło prądu elektrycznego – powiedział Aki pochylając się nad stołem.
Dwudziestolatek dotarłszy do kolegów zajął swoje stałe miejsce.
- Hej, Jun. Coś się stało? – Zagadał Kenji.
- Poza tym, że od wczoraj siedzę w pokoju jak w okopach to wszystko jest w porządku.
- Wojna? – Zapytał Akira ze świeczkami w oczach.
- Ta, a Zły T wysunął się dziś na prowadzenie. Udało mu się rano przestawić mój budzik.
- A wczoraj? Moja kula się przydała? ^^
- Jasne. Dzięki mojemu genialnemu pomysłowi zastawienia tego niewyżytego małolata w łazience, mamy teraz w drzwiach całkiem pokaźnych rozmiarów wywietrznik.
- Wyrąbał sobie wyjście? – Yukio nie ukrywał zdziwienia.
- A jakże inaczej. Potem rozgorzała bitwa na pastę do zębów, a na końcu... ekhem... małe starcie siłowe – Jun poczuł przechodzące po karku, przyjemne ciarki na wspomnienie dotyku Tooru, bezwiednie pocierając prawy bark, na którym pod koszulką ukryte były pociągłe ślady po paznokciach Seo.
- Jun! Nie daj mu wygrać. Przecież to ty miałeś mu pokazać, kto rządzi – Aki stuknął pięścią o stół.
- Pokażę, pokażę. Spokojnie.
- Cześć chłopaki – dwie dziewczyny stanęły przy stole z tackami w rękach. – Czy... możemy się dosiąść?
Zaległa niezręczna cisza.
Sayuri spuściła głowę.
- Głupie pytanie... przepraszam. Chodźmy Miyo...
- Nie. Siadajcie – powiedział Aki lekko się uśmiechając.
Kiedy zajęły miejsca wszyscy zapomnieli o naelektryzowanym Junie i patrzyli z wyczekiwaniem na wyjaśnienia.
- No – ponaglił Kenji. – Może nam panie wyjaśnią, co się stało, że nagle zapragnęłyście z powrotem naszego towarzystwa?
Po godzinie wszystko było jasne i... wybaczone. No, bo co chłopcy mięli zrobić? Jednak jasno powiedzieli, że zanim odbudują sobie zaufanie do nich, minie trochę czasu. W końcu takich numerów nie wycina się przyjaciołom.
- Ok, późno już. Ja się zbieram – oznajmił dwudziestolatek.
- Ano fakt. Trzeba na trening – Kenji również wstał od stołu. – Akira ty też idziesz.
- Znowu...
- Nie ma nie. Idziesz i kropka.
- Ehh...
- Ale ja nie idę – powiedział Jun, a Murata spojrzał na niego groźnie.
- Jak to nie idziesz?
- Tak to. Wyjątkowo jestem dziś umówiony – mówiąc to spojrzał na Yukiego. – Będę uważał.
- No świetnie. Zły T bez twojego nadzoru znowu będzie się nosił – warknął biało włosy.
- Aki... – Sayuri pochyliła się w stronę blondyna. – Czy... poszedłbyś ze mną na spacer? Proszę. Bo ja... chciałabym z tobą porozmawiać...
Akira słysząc tą propozycję zerknął przed odejściem na twarz przyjaciela. Mina mu stężała, kiedy zobaczył na niej jasny uśmiech. W głowie zapaliła mu się czerwona lampka – „No ładnie” – pomyślał odwracając się do nich tyłem i podążając za swoim kapitanem – „Coś mi się wydaje, że teraz to będzie pod górkę...”.
Plac przed internatem, godzina 1758
Jun siedząc na murku wyjął z kieszeni paczkę papierosów. Uśmiechnął się do siebie wyjmując jednego i odpalając. Dziękował w duchu dziewczynie, od której je dostał. Gdyby nie to, byłby bez fajek, a to jedna z rzeczy, bez których nie potrafił już normalnie funkcjonować.
- Cześć – wysoka brunetka stanęła przed nim wyciągając dłoń na powitanie. – Nie miałam czasu się wczoraj przedstawić. Naora Hayakawa.
Dwudziestolatek zeskoczył z murka i uścisnął jej dłoń.
- Jun Ishiyama.
- Wiem – uśmiechnęła się. – Mało, kto cię nie zna. Po pierwsze świetny piłkarz, po drugie jeden z najprzystojniejszych samców chodzących po internacie no i... tak. Pewne sprawy można przemilczeć – puściła mu oczko. – To, co? Idziemy?
Niecałe dwie i pół godziny później wracali z baru znajdującego się w centrum. Obydwoje wstawieni... objęci. Śmiali się bez przerwy i żartowali.
- Może wpadniesz do mnie? – Zapytała nagle brunetka, kiedy weszli na teren liceum. – Nie będzie kawki ani niepotrzebnych gadek, tylko seks.
Jun się zaśmiał.
- Ty naprawdę jesteś cholernie konkretna.
- Pewnie. Ktoś musi być, nie? – Zatrzymała się stając przodem do mężczyzny. – A zwłaszcza, kiedy mam do czynienia z tak gorącym facetem, jak ty.
- To mi schlebia. Naprawdę. Mam jednak sporo roboty.
- Jestem nieatrakcyjna?
- Jesteś seksowna jak diabli, ale ja nie jestem facetem na raz.
- Kto by pomyślał, że po obaleniu pięciu piw i drinka będziesz mówił od rzeczy – uśmiechnęła się kręcąc głową.
- No proszę. Nie dosyć, że konkretna to jeszcze całkiem wyrachowana – Jun puknął ją palcem w ramię. – Ładnie to tak sprowadzać panów na manowce?
Westchnęła.
- Ale na buziaka mogę liczyć? – To powiedziawszy zbliżyła się do dwudziestolatka obejmując jego szyję...
***
„Kryzys”
Stadion, godzina 2018
Opuszczając stadion był padnięty. Kapitan drużyny dał im dzisiaj wycisk jak nigdy. Wciąż wydawał polecenia, żądał czegoś, krzyczał i co rusz wpadały mu do głowy nowe pomysły, które od razu musiał sprawdzać. Zupełnie jakby chciał się wyżyć. Dać nauczkę. Tylko, za co? Fakt faktem, Tooru się to podobało. Lubił patrzeć, jak białe brwi groźnie się stykały, jak usta zaciskały wyrażając chęć mordu względem tych, którzy się nie podporządkują jego rozkazom, jak w turkusowych tęczówkach tańczą niebezpieczne błyski. Pokręcił głową. Wiedział, że na wzięcie Kenjiego nie ma szans. Nie zmieniało to jednak faktu, że nadal mu się podobał. Wsunął ręce do kieszeni. Teraz jego myśli skierowały się na Juna. Na wczorajszy wieczór. Kopnął jeden z wielu kamyków leżących na ziemi. Nie umiał już przywołać tych wszystkich emocji, które wczoraj nim targały. To było coś niesamowitego. Pragnienie jego dotyku i chęć odtrącenia. Skrzywdzenie i podarowanie przyjemności. Oddanie się i myśl o ucieczce. Pożądanie i nienawiść. Tak sprzeczne i silne zarazem uczucia. Kolejna rzecz, której zaznał pierwszy raz w życiu – „Ciekawe, dlaczego nie było go na...” – pomyślał wychodząc zza rogu budynku, w którym mieściła się biblioteka i zamarł na chwilę widząc odpowiedź na swoje niedokończone pytanie. Kilka sekund wystarczyło mu, żeby się zreflektować i odzyskując rezon ruszyć swoim normalnym, lekceważącym krokiem w kierunku internatu. Chociaż naprawdę wiele go kosztowało, żeby nie patrzeć na zgrabną brunetkę obściskującą jego współlokatora.
Jun widząc przechodzącego nieopodal szesnastolatka automatycznie podążył za nim wzrokiem, który zaczął zachodzić lekką mgłą. Gdyby tylko Seo się obejrzał, wiedziałby, że uratował usta blondyna przed spotkaniem z wargami napalonej dziewczyny, które w tej sytuacji trafiły w policzek.
Naora odsunęła się nieznacznie z pomrukiem niezadowolenia.
- Jesteś niemożliwy – uśmiechnęła się jednak. – I naprawdę niedostępny. Halo? Mówię do ciebie – pomachała mu ręką przed nosem.
Ishiyama potrząsnął głową wyrwany z transu i krainy wyobraźni, która pod wpływem alkoholu zwiększała swój obszar w jego głowie zajmując niemalże całe jej wnętrze. Myślami był daleko, a plan zniewolenia tfu! Pokonania Tooru układał mu się w tempie ekspresowym.
- Przepraszam – spojrzał na Naorę odwzajemniając uśmiech. – Czas już na mnie.
Dziesięć minut później wszedł na paluszkach do pokoju 117 zamykając delikatnie za sobą drzwi. Tooru był pod prysznicem, jednak przez wywietrznik, który został wczoraj wyrąbany w drzwiach od łazienki mógł usłyszeć lub co gorsza zobaczyć, że współlokator wrócił, a tego Jun nie chciał. Cicho zakradł się do swojej szafki nocnej wyjmując z niej ukryty tam wcześniej tajemniczy rekwizyt (ekhem... pochodzenie tego przedmiotu po jego poznaniu z pewnością stanie się dla Was jasne – dop. Hiru). Uśmiechnął się złowieszczo, po czym zaczaił obok wyjścia z toalety.
Internat, pokój Akiego i Kenjiego, godzina 2038
Akira zatrzymał się przed drzwiami od sypialni żegnając z Kenjim. Zamarł słysząc dwa głosy. Znajome głosy. Śmiechy. Szarpnął za klamkę i wpadł do pokoju... o ile można tak nazwać „wkicanie” o kulach.
- Wróciłem – mruknął, kiedy jego wzrok zatrzymał się na dwóch leżących obok siebie na łóżku postaciach.
- Albo to – fioletowo włosa podsunęła Akiemu następne zdjęcie pod nos, na co chłopak wybuchł kolejną salwą śmiechu.
- Dzięki za ignorowanie mnie – warknął niezadowolony dziewiętnastolatek rzucając w kąt kurtkę i nieporadnie ściągając jednego adidasa. Przeczuwał, nie. Wiedział, że w Sayuri coś się zmieniło i teraz ruszy do ataku chcąc odzyskać Akiego, a stawanie w szranki z dziewczyną wcale mu się nie podobało.
Blondyn odwrócił głowę w stronę przybysza uśmiechając się promieniście.
- Chodź. Pooglądaj z nami. Sayu przyniosła zdjęcia sprzed roku. Normalnie kosmos ^^.
Zazdrość. Paskudne uczucie. Akira jednak poczuł teraz jego smak. Gorzki i cierpki. W zasadzie nie powinien tak reagować, ale wcześniejsze relacje i pozytywne, bardzo pozytywne uczucia łączące leżącą dwójkę wcale nie działały na jego korzyść. Przecież on jest facetem. FACETEM. Aki jeszcze miewa dziwne nastroje, waha się, bywa niepewny. Co z tego, że się całowali, że Aki mówił mu o uczuciach targających jego ciałem, skoro to mogło być zwykłe zauroczenie. Dziwna fascynacja. Skoro to mogło być chwilowe. CHWILOWE – „Boże nie. O czym ja myślę” – skarcił się – „przecież Sayu jest naszą... kurde! Licho wie, co siedzi jej teraz w głowie” – czarne myśli napływały fala za falą. Zazdrość przeobraziła się w złość. Niechęć. Zacisnął szczęki.
- Nie, dziękuję – powiedział sztywno, po czym ruszył do łazienki. Zamknięciu drzwi towarzyszył głośny śmiech świetnie bawiących się w swoim towarzystwie siedemnastolatków.
Internat, korytarz drugiego piętra, godzina 2102
Rozdzierający krzyk minimalnie tłumiony przez drzwi i ściany rozbrzmiał na korytarzu drugiego piętra.
Zaszokowani i przerażeni mieszkańcy internatu wyglądali ze swoich sypialni chcąc sprawdzić, co się dzieje.
- Skąd te krzyki? – Zapytał niski szatyn wychodząc z pokoju. Gwałtownie podskoczył, kiedy tym razem do jego i nie tylko jego uszu dobiegł kolejny wrzask.
- TY JESTEŚ PORĄBANY JAK DIABLI!!! ZABIERAJ TO GÓWNO PIEPRZONY ZBOCZEŃCU!!!
Przerażone oczy chłopaków i dziewczyn skierowane w tej chwili były w drzwi oznaczone numerem 117.
- Ej – wysoka, szczupła blondynka rozejrzała się po korytarzu niepewnie. – Może zapukamy?
- Daj spokój – przystojny rudzielec o pociągłej twarzy i brązowych oczach rzucił dziewczynie ironiczne spojrzenie. – I wy też sobie darujcie. To tylko Tooru. On lubi takie gierki.
- Jakie gierki? Jakoś nie słychać, żeby był zadowolony z tego, co się tam dzieje – powiedziała niepewnie inna dziewczyna.
- Mi też kazał kiedyś krzyczeć – odparł wysoki brunet, którego ciemna grzywa zasłaniała pół twarzy. – Pewnie będą się pieprzyć całą noc.
Tooru skończywszy prysznic poczuł się świeżo, wstąpiła w niego nowa energia. Wytarłszy się dokładnie ręcznikiem, osuszył długie włosy. Uśmiechnął się pod nosem patrząc na ich długość. Przerzucił je po chwili na plecy czując jak końcówki łaskoczą pośladki. Przewiązał się ręcznikiem w pasie i skierował do wyjścia. Nacisnął klamkę i wyszedłszy z łazienki poczuł jak coś ciężkiego powala go na podłogę. Wrzasnął wystraszony, żeby po chwili usłyszeć wredny śmiech tuż nad uchem.
- Mam cię ^^.
- POGIĘŁO CIĘ IDIOTO?!
- Nie – mruknął Jun przygryzając lekko płatek ucha bruneta, który usiłował wydostać się spod niego. – Nie wierć się, bo nie trafię.
Tooru znieruchomiał, żeby po sekundzie zacząć się gwałtowniej ruszać i wyrywać.
- ODWAL SIĘ ZBOCZEŃCU!!! – Wrzasnął i poczuł jak coś łaskocze go w nadgarstek, żeby po chwili usłyszeć ciche „klik” – „Cholera” – jedynie o tym zdążył pomyśleć.
Jun szybko przekręcił go na plecy i spojrzał w przepełnione strachem, wściekłością i chęcią mordu oczy.
- Hm... – udawał, że się zastanawia. – Do czego by cię tu...
Seo korzystając z chwili nieuwagi siedzącego na nim okrakiem dwudziestolatka, strącił go z siebie. W jego głowie świtała jedna myśl.
„Klik”.
Jun spojrzał zaszokowany na swoją rękę. Cóż. Trzeba przyznać, że refleks ma nieco opóźniony... – „Za dużo wypiłem?”.
Tooru spojrzał na niego triumfalnie.
- A teraz dawaj kluczyk – wysyczał.
- Nie mogę.
- CO?!
- No nie mogę dać.
- JAK TO NIE MOŻESZ! PRZESTAŃ PIEPRZYĆ I ROZKUJ NAS IDIOTO! – Brunet myślał, że kiedy przypnie do siebie dwudziestolatka, ten natychmiast ściągnie ten wkurzający rekwizyt. W końcu gdyby dał się przykuć do łóżka albo krzesła czy Bóg wie, czego jeszcze to byłoby o wiele gorzej, a tak... Jun przecież nie wytrzyma z nim i będzie musiał się tego pozbyć. Złudne nadzieje...
- Nie mogę, bo... nie wiem, gdzie jest kluczyk ^^ - zaśmiał się Jun.
- TY JESTEŚ PORĄBANY JAK DIABLI!!! ZABIERAJ TO GÓWNO PIEPRZONY ZBOCZEŃCU!!!
- Nie drzyj się. Przecież nie kazałem ci się do mnie przyczepiać.
- Szukaj klucza – wycedził przez zęby Tooru. Po jego głowie zaczynały chodzić myśli samobójcze.
Internat, pokój Naokiego i Akiry, godzina 2115
Kenji po wejściu do sypialni słowem nie odezwał się do chłopaka. Rzucił mu tylko krótkie, ale uważne zarazem spojrzenie, żeby szybko odwrócić wzrok i podchodząc do swojego łóżka, rozpakować zawartość torby.
- Kenji?
- Hm?
- Coś się stało?
Biało włosy usłyszał cichy trzask laptopa.
- Nie – odpowiedział.
Dziewiętnastolatek podchodząc do Kenjiego od tyłu objął go w pasie muskając jego szyję i delikatną skórę za uchem.
- Zostaw – mruknął Murata próbując wyśliznąć się z objęć Naokiego.
- Dlaczego?
- Bo teraz to ja nie mam ochoty – odparł, chociaż jego głos wcale nie brzmiał pewnie, a serce przyspieszało bicie.
Naoki zsunął prawą dłoń na krocze siedemnastolatka drugą dłonią odwracając jego twarz w swoją stronę. Pocałował go gwałtownie i mocno wymuszając siłą, aby otworzył zaciśnięte w tej chwili usta. Odsunął się od niego po kilkunastu sekundach nie mogąc poradzić sobie z jego uporem. Mimo tego, że ciało chłopaka reagowało przychylnie na jego dotyk, było go niemalże spragnione to biało włosy się stawiał.
- Jak to nie masz jak masz.
- Nie mam – powiedział Murata patrząc na Naokiego wyzywająco. – Co z tego, że mi stoi skoro nie...
- No to ci się zachce – warknął fioletowo włosy rzucając się na młodszego chłopaka.
- A mogę ja być seme?
Fioletowo włosy zatrzymał się gwałtownie, a jego brwi uniosły się do góry. Nie wiedział, czy się przesłyszał, czy to była prawda.
Kenji uśmiechnął się triumfalnie uciekając do łazienki i zamykając się w niej na klucz.
- ŻARTOWAŁEM! – Krzyknął przez drzwi skręcając się ze śmiechu. Zaszokowana mina kochanka cały czas stała mu przed oczami. Nienaturalnie rozszerzone oczy, wysoko uniesione brwi i rozchylone usta. Zatrzymał się w pół kroku.
- Kenji, przegiąłeś – odparł Naoki spokojnie, ale tak, aby siedemnastolatek go słyszał. – Źle zrobiłeś, że się tam zamknąłeś. Obiecuję ci, że przez trzy dni nie będziesz mógł się ruszać.
Internat, pokój 117, godzina 2200
Tooru opadł zrezygnowany na podłogę podpierając się pod głowę jedną ręką.
- Po jaką cholerę to zrobiłem... po jaką? – Mruczał pod nosem. Od pół godziny szukali kluczyka i nic. Nie było go. Nigdzie. W dodatku Jun przez cały czas gadał jakieś pierdoły. Zupełnie jakby był zalany. To była krytyczna sytuacja, a Seo nie miał siły się wkurzać ani krzyczeć. Spojrzał na blondyna, który opadł obok niego i nawijał.
-... i dlatego mówię, że wycinanki są lepsze od komiksów. Na tym można zbić fortunę. Zamiast dialogów, cała paleta kolorów. Tylko pomyśl! Nawet analfabeci będą je kupować. A jak im się fabuła znudzi to będą mogli wykorzystać je do innych celów zamiast czytania.
- Przestań pieprzyć – warknął Tooru.
- Jeszcze nawet nie zacząłem – mruknął Jun.
- Nawet nie próbuj – brunet gwałtownie odsunął się od dwudziestolatka zapominając o kajdankach i pociągając go tym samym na siebie. – Złaź – wystękał czując, jak jego kręgosłup wbija się w podłogę.
Blondyn podniósł się niechętnie.
- Dobra. Idę się wykąpać.
- Chyba żeś zwariował!
- Nie ^^.
- NIE wejdę tam z TOBĄ ZBOCZEŃCU.
Ishiyama wyszczerzył zęby w uśmiechu. Pochylając się nad brunetem podniósł go bez problemu i przewiesił sobie przez ramię. Może i z refleksem kulał, ale siłą nadal tryskał.
Tooru okładał go pięściami po plecach.
- PUSZCZAJ IDIOTO!!!
***
„Mój seme”
Internat, pokój 117, godzina 2217
Tooru siedział zrezygnowany i zmęczony na sedesie z prawą ręką w kabinie prysznicowej. Lewą bawił się resztkami koszulki Juna, którą musieli pociąć, żeby go rozebrać.
Zaś dwudziestolatek kąpał się jak gdyby nigdy nic podśpiewując „I will always love you” Whitney Houston.
Brunet udawał, że nie słyszy.
Internat, pokój Akiego i Kenjiego, godzina 2123
Akira wyszedł z łazienki, kiedy usłyszał trzask zamykanych drzwi za, jak myślał, fioletowo włosą. Jednakże po chwili okazało się, że Aki również wyszedł.
Dziewiętnastolatek zgrzytnął zębami.
Internat, pokój Harukiego i Yukiego, godzina 2318
Haruki przyciągnął mocniej do siebie kochanka, który nakrył jego usta swoimi nie pozwalając wydostać się na zewnątrz głośnym jękom rozkoszy. Po chwili zacisnął dłonie na jego ciemnych, zlewających się z mrokiem pokoju włosach, niekontrolowanym ruchem wyginając swoje drobne ciało w łuk. Otworzył gwałtownie oczy czując rozlewające się w swoim wnętrzu przyjemne ciepło.
Yukio odsunął się nieznacznie.
Nie zdążyli zaczerpnąć oddechu po namiętnym pocałunku. Ich głosy rozbrzmiały wspólnie płosząc pozorną ciszę panującą w sypialni.
Internat, pokój 117, godzina 0929
Prawa ręka przygnieciona do poduszki, lewa przyczepiona do czegoś bez możliwości ruchu i to trwające od dłuższego czasu łaskotanie nosa. Nie mogąc znieść swędzenia otworzył oczy chcąc sprawdzić, co się z nim dzieje i... mało nie spadł z łóżka widząc z bliska, bardzo bliska twarz współlokatora. Usiadł gwałtownie i patrzył na chłopaka szeroko rozwartymi oczami.
- Co jest do cholery? – Jego wzrok padł na kajdanki, którymi byli spięci.
Szesnastolatek mruknął coś niezrozumiałego budząc się. Usiadłszy naprzeciwko Juna przecierał lewą ręką zaspane oczy.
- Rwaniem tego gówna nie przerwiesz – warknął po chwili. – Trzeba było nie wpadać wczoraj na genialny pomysł zabawy w policjanta i złodzieja. Gdyby nie to nie przeżywałbyś tej traumy. Tak w ogóle to załóż gacie.
Ishiyama spojrzał na siebie i zmarszczył brwi usiłując przypomnieć sobie skąd wzięły się kajdanki, skąd Tooru wziął się w jego łóżku i dlaczego sam jest goły? Odkaszlnął.
- Rozumiem, że to moja wina?
- Nie, kuźwa moja – prychnął Seo. – Bo to ja wczoraj zalałem się na randce i to ja rzucałem się na ciebie, żeby nas spiąć nie wspominając o karaoke w łazience i cięciu ciuchów, których nie byłeś w stanie zdjąć.
Dwudziestolatek jak przez mgłę zaczął sobie przypominać wczorajsze wydarzenia.
Tooru patrzył jak mimika siedzącego przed nim mężczyzny, co chwila się zmienia. Brwi zjeżdżają się, aby zetknąć się czubkami. Oczy zwężają, a ręka wędruje do ust pocierając je lekko. Zsunął wzrok niżej wodząc nim, jak dłonią po nagich ramionach, torsie do podbrzusza i...
- Możesz nie molestować mnie wzrokiem? – Zapytał Jun, a siedemnastolatek wracając do jego twarzy zobaczył malujące się na niej rozbawienie.
- Trzeba było się ubrać – mruknął Tooru okrywając kołdrą jego biodra.
W tym momencie rozległo się pukanie do drzwi.
Seo jęknął.
- Wejść – krzyknął Jun, a do pokoju zajrzał Yukio.
- Cześć – brwi dziewiętnastolatka nieznacznie uniosły się do góry. – Przeszkadzam?
- Ależ skąd. Wchodź ^^ - blondyn wyjątkowo dobrze się bawił. Uśmiechnął się szeroko, kiedy Tooru położył się zakrywając niemal całkiem kołdrą. – Coś się stało?
- Tak – Yukio usiadł na krześle. – Jakieś pół godziny temu zadzwoniła mama Harukiego. Jego rodzice wyjeżdżają dziś w delegację do Kioto, więc zostaliśmy zaproszeni na weekend do jego domku. Dziś jedziemy, nocujemy, wracamy jutro w nocy. Pociąg mamy za – tutaj spojrzał na zegarek. – Trzy godziny.
- Ee... może być problem – Jun podniósł do góry lewą rękę ciągnąc za sobą prawą dłoń burczącego Seo.
Taguchi zaczął się śmiać na widok różowego futerka. Po chwili opanował się jednak.
- Gdzie masz klucz?
- No właśnie nie mam ^^. Widzisz, wczoraj wystąpiły pewne komplikacje. Jak się okazało, Naora to faktycznie konkretna babka. Spiła mnie równo, ale ścięło mnie z nóg dopiero jak wróciłem. No i... w efekcie końcowym wyżyłem się na nim ^^.
- Macie szczęście, że dziś sobota – Yukio zamyślił się na chwilę. – Dobra. Powiem chłopakom, że Tooru też jedzie.
- NIGDZIE NIE JADĘ – szesnastolatek wyłonił się spod pościeli, a z oczu trzaskały mu pioruny.
Jun uśmiechnął się promieniście. Domyślał się, że faktycznie chłopacy mogą być niezadowoleni z obecności Złego T, jednak...
- Ależ jedziesz skarbie ^^, a o kajdanki się nie martw. Jakoś z tobą przeżyję ^^. A jak się będziesz buntował to obiecuję, że skombinuję więcej takich interesujących rekwizytów - powiedział blondyn. Po jego głowie zaczęły wędrować wizje sprowadzania tego buntownika na poprawne tory – „Coś mi się wydaje, że ten drobny rekwizyt znalazł się w moich łapkach w odpowiednim czasie”.
Internat, pokój Akiego i Kenjiego, godzina 0914
Aki podpierając się na łokciu leżał obok śpiącego na brzuchu dziewiętnastolatka. Uśmiechnął się pod nosem odgarniając ciemne włosy z karku.
Akira mruknął jak kocur czując delikatną pieszczotę karku. Najpierw muskały go smukłe palce. Ciarki przeszły chłopakowi po plecach.
Blondyn pochylił się widząc reakcję ciała granatowo włosego na swój dotyk i zaczął muskać ustami jego skórę za uszami.
Yoshizawa w jednej chwili przewrócił się na plecy patrząc zamglonym wzrokiem na siedemnastolatka.
- Co ty tu robisz?
- Jak to, co? Przecież cały czas z tobą byłem.
Akira zmarszczył brwi i zacisnął szczęki.
- Z tego, co pamiętam to wyszedłeś wczoraj za Sayuri.
- Aaa... więc to tu cię boli – blondyn stuknął palcem nagi tors chłopaka. – Byłeś taki zły, bo Sayu wpadła wieczorem, tak?
Akira prychnął. Chciał wstać, ale Aki uniemożliwił mu to siadając na jego udach i obejmując za szyję.
- Ej. Ja się nie obrażam, kiedy gadasz z jakimiś dziewczynami.
- Bo ja z żadnymi nie gadam.
- Jeny! Przecież z Sayu znamy się tyle czasu...
- No właśnie... – Akira złapał go za łokcie i odsunął od siebie. – Długo się znacie, a wasze relacje były dość...
Aki zmrużył oczy.
- Bałwan. Już dawno zdałem sobie sprawę, że... no dobra może nie aż tak dawno, ale wiem, że dziewczyny nie są dla mnie. Przy Sayuri nigdy nie czułem tego, co przy tobie.
- Co ty nie powiesz... wrzuć lepiej na luz, bo mi takie tempo nie odpowiada. Kiedy jesteśmy tylko we dwoje to koncentrujesz się na mnie, ale jak pojawia się ktoś inny to ja jestem odrzucany w kąt.
- Przecież nie muszę za każdym razem, kiedy cię widzę rzucać ci się na szyję, co? Poza tym proponowałem, żebyś przyłączył się do nas. Tobie się chyba nudzi, że robisz z igły widły. A wyszedłem razem z nią, żeby ją odprowadzić i dokończyć rozmowę. Nie chciała dłużej zostać widząc ile czasu siedzisz w łazience. Trudno się było nie domyślić, że ci nie pasuje jej towarzystwo. I to ty mógłbyś wyluzować. Ja nic złego nie robię.
- Dobra. Masz rację – to powiedziawszy chciał wstać.
- A ty, dokąd?
- Do łazienki.
- Jeszcze z tobą nie skończyłem. Chciałbym dodać, że nie flirtowałem z nią wczoraj ani robić tego nie będę. Ty nie jesteś jedynie fascynacją. Do takowych mogę zaliczyć to, co kiedyś czułem do Sayu. I tak w ogóle to chciałbym w końcu dokończyć to, co ostatnio Kenji i Jun tak brutalnie przerwali.
Akira zmarszczył brwi.
- Mam rozumieć, że..
- Ty już lepiej nie myśl, bo znowu dojdziesz do jakiś dziwnych wniosków. Całuj – to powiedziawszy Aki zamknął oczy.
- Nie. Nie będzie całowania ani mizianek. Przy mnie to tylko na to masz ochotę, a żeby porozmawiać to już nie. Skoro mamy być razem, bo na to w przyszłości liczę to nie chcę, żeby nasz związek opierał się jedynie na seksie. A jeżeli uważasz, że mam za niski iloraz inteligencji, żeby dzielić się ze mną swoimi problemami i myślami to daruj sobie. Owszem, nie powiem, że mnie nie pociągasz fizycznie, ale zaspokajanie jedynie potrzeb cielesnych mi nie wystarcza.
Aki zaniemówił. Nie zorientował się nawet, kiedy został lekko zepchnięty na pościel.
Akira znikł w łazience.
W pokoju rozległo się pukanie do drzwi, które po chwili otworzyły się ukazując w szparze brązowe włoski.
- Cześć – Haruki uśmiechnął się do przyjaciela. – Pakujcie się z Akirą, bo za trzy godziny wyruszamy. Moi rodzice pojechali właśnie w delegację i chata wolna ^^. Wrócimy jutro wieczorem.
Internat, pokój Naokiego i Akiry, godzina 0921
Kenji obudziwszy się jęknął z odrętwienia.
- Jesteś potworem – warknął w stronę śpiącego obok chłopaka.
- Mhm...
- Naoki muszę do łazienki.
- To idź – burknął fioletowo włosy.
- Jasne. Zepchnij mnie tylko z łóżka, żebym mógł się doczołgać.
Fumihira odwrócił głowę w stronę kochanka i widząc, w jakim stanie zostawił go nad ranem, uśmiechnął się szeroko. Po chwili podparł się na łokciu i zsunął nieco z niego kołdrę.
- O nie - zaprotestował siedemnastolatek. – Błagam...
Naoki przejechał dłonią po jego klatce piersiowej. Pochylił się nad nią obejmując ustami lewy sutek.
Kenji zaczął mruczeć, kiedy dziewiętnastolatek pieszcząc go językiem zsunął rękę do jego krocza. Był zupełnie bezbronny. Wczorajszej nocy po opuszczeniu łazienki Naoki złapał go i bez słowa ze stoickim spokojem przywiązał jego ręce swoim paskiem do ramy łóżka... to samo robiąc z nogami. Mógł się wyrywać i... wyrywał się. Wyrywał się, krzyczał, ale to nic nie dało. Kiedy opadł wyczerpany szarpaniną, dziewiętnastolatek przystąpił do działania.
To była noc pełna wrażeń i... wyjątkowo pouczająca. Jak to powiedział Naoki: „Kenji, jeżeli masz jakiekolwiek wątpliwości dotyczące tego, kto w naszym związku jest seme to pomogę Ci je rozwiać”.
Fumihira przerwał pieszczoty czując, że biało włosy za chwilę osiągnie szczyt. Uśmiechnął się wrednie widząc bolesne spojrzenie chłopaka.
- Jesteś bezlitosnym, niewyżytym seksualnie maniakiem... – sapał Kenji. – Cholera! Wypuść mnie, bo zaraz zwariuję!
Naoki zmieniwszy pozycję usiadł pomiędzy nogami siedemnastolatka. Pochylając się nad jego naprężoną męskością pocałował jej czubek drażniąc lekko językiem. Dłońmi zaczął masować wnętrza jego ud przesuwając się coraz wyżej...
- Chciałeś dodać coś jeszcze? – Zapytał unosząc jedną brew do góry.
Kenji krzyknął, kiedy kochanek bez ostrzeżenia wszedł w niego jednym, szybkim ruchem.
- TAK!
- Co?
-... i... moim... seme...
Internat, korytarz czwartego piętra, godzina 0945
Haruki zatrzymał się pod ostatnimi drzwiami na korytarzu wyraźnie słysząc krzyki dochodzące ze środka pokoju. Zarumienił się na myśl, co robią jego przyjaciele – „No tak... za jakieś pół godziny przyślę tu Yukio... będą mieli mniej czasu na pakowanie...”.
Plac przed internatem, godzina 1138
Tooru stał ze spuszczoną głową. Smoliście czarne włosy zasłaniały jego twarz, na której bez wątpienia malowały się wściekłość, bezsilność i poniżenie.
W przeciwieństwie do niego, Jun promieniował szczęściem. Opierał się o murek zaciągając przy tym mocno jednym z ostatnich papierosów.
- Uśmiechnij się.
-...
- O. Zobacz, już koledzy idą. Nie martw się. Jak będziesz grzeczny to nie będę robił ci scen ^^.
- Ty się bój, żebym ja ci jakiejś nie zrobił. Zapewniam, że mam o wiele mniej wstydu i samokontroli niż ty – warknął Tooru.
Jun wyrzucił niedopałek przygniatając go do ziemi.
- No właśnie wiem. I dlatego wyobraź sobie, że będę twoją temperówką mój ty ołóweczku ^^.
- Jesteś porąbany...
- O! Widzę, że świetnie się dogadujecie – zażartował Naoki, kiedy cała paczka była już w komplecie. – Rozumiem, że trzeba będzie coś wymyślić przed powrotem, żeby was rozłączyć, hm?
Niestety nie wszystkim było do śmiechu.
Kenji wyglądał na niewyspanego i niesamowicie zmęczonego. Nie odzywał się, a worki pod oczami i rozczochrane włosy mówiły same za siebie.
Akira i Aki, mimo, że byli tak blisko, sprawiali wrażenie nieobecnych. Fakt, że nie powiedzieli słowa od początku spotkania nie wróżył nic dobrego.
Haruki westchnął.
- No chłopaki... mam nadzieję, że na miejscu się rozchmurzycie. Szkoda byłoby zmarnować taki weekend.
***
„Cukierki”
Peron, godzina 1216
- Kurde... Naoki weźmiecie z Kenjim bagaż mój i Tooru?! – Krzyknął Jun.
Fumihira obejrzał się za siebie i zatrzymał widząc, że dwudziestolatek męczy się z młodszym chłopakiem kilka metrów od nich. Kiwnął głową i ruszył w ich kierunku. Pozostali również się zatrzymali przyglądając dziwnej szarpaninie. Obecność Tooru nieszczególnie im się podobała, ale świadomość, że Jun będzie się nim zajmował sprawiła, że sam szesnastolatek stawał się znośny.
- Cholera! Co ja jestem, że targasz mnie, gdzie ci się żywnie podoba?! Nie jestem twoją pieprzoną lalką! Mógłbyś uszanować moje zdanie! – Wykrzykując kolejne zdania Tooru usiadł ciężko na chodniku z zamiarem nie ruszania się ani o milimetr. Od opuszczenia internatu prowadził z nim zażartą dyskusję, a teraz miał już tego dość.
Ishiyama westchnął.
- Słuchaj, nie mam zamiaru marnować fajnego weekendu przez twoje humorki. Nie chcesz po dobroci to... – pochylił się i podniósłszy szesnastolatka z ziemi przerzucił go sobie przez ramię.
- PUSZCZAJ! – Seo zaczął okładać jedną pięścią plecy mężczyzny.
- Kurde... jak zaraz się nie uspokoisz to normalnie zastosuję terapię wstrząsową – mruknął Jun. – A ty nie chcesz wiedzieć, jak ona wygląda...
W tym momencie Naoki dotarł do kolegów. Pochylił się podnosząc z ziemi ich torby i ruszył przed siebie.
- Chodźcie – ponaglił ich, a po jego twarzy błąkał się uśmiech.
- PUSZCZAJ KRE... – Tooru zamilkł gwałtownie czując, jak coś porządnie przyrżnęło mu w tyłek.
Stojący nieopodal chłopacy zaczęli niemalże zataczać się ze śmiechu, a Seo pierwszy raz w życiu zrobił się czerwony jak burak.
- Mówiłem, że nie chcesz wiedzieć ^^ - mruknął Jun.
Domek jednorodzinny państwa Nakane, godzina 1522
Podróż pociągiem minęła chłopcom bez szczególnych emocji. No, może poza najmłodszym jej uczestnikiem, który wcześniej upokorzony publicznie siedział jak na szpilkach z zaciśniętymi ustami i włosami zasłaniającymi twarz.
Teraz bez większych przeszkód dotarli do domu Harukiego.
- No dobra. To zanim wejdziemy do środka ja mam małe pytanko – zaczął Jun. – A mianowicie, czy nie trzeba po coś skoczyć do sklepu?
- Nie wiem – odparł Haruki. – Chodźcie, zaraz zajrzę do lodówki i sprawdzę jak stoimy z żywnością.
Tooru był tu po raz pierwszy. Fakt, zapierał się rękami i nogami przed przyjazdem, ale miejsce było fantastyczne. I choć buntownicza natura chłopaka nie chciała dawać za wygraną przyznał w duchu, że okolica jest wyjątkowo spokojna i przyzwoita, żeby nie powiedzieć śliczna albo urocza.
Rzędy takich samych domków otoczonych drewnianymi płotkami, niskimi murkami bądź żywopłotami ustawione były po dwóch stronach dość szerokiej polnej ścieżki, która ciągnęła się daleko, daleko ginąc w lesie. Za posiadłościami rozciągały się z kolei pola, które niestety o tej porze roku były szare i nieciekawe.
Szesnastolatek nie słuchał rozmowy chłopaków zajęty rozglądaniem się po okolicy, a następnie wnętrzu mieszkania, w którym będzie tej nocy spał.
Haruki prowadząc kolegów przez niewielki, ładnie urządzony ogródek wstąpił na ganek i otworzywszy drzwi znikł we wnętrzu domu.
Jak się okazało mimo tego, że z zewnątrz posiadłość wydawała się mała, przestrzeń w środku sprawiała wrażenie zbyt dużej. Po wejściu do środka stawało się na początku długiego, prowadzącego w głąb holu. Ciemne panele na podłodze i w tym samym kolorze drewniana boazeria na ścianach. Od razu z lewej strony były schody na piętro, zaś z prawej rząd drzwi.
Pierwsze prowadziły do kuchni. Pomieszczenia wyjątkowo nowoczesnego i ekskluzywnego. Podłoga wyłożona połyskliwymi kafelkami w odcieniach szarości, ściany pomalowane na bladobłękitno. Pod ścianą naprzeciwko wejścia ustawione były rzędy szafek z przeszklonymi drzwiczkami. Oczywiście nie zabrakło sprzętu takiego, jak zmywarka, kuchnia gazowa czy mikrofalówka. Lodówka wbudowana w ścianę podobnie jak szafka na garnki i patelnie. Na środku pomieszczenia ustawiony był podłużny stół ze szklanym blatem i sześć krzeseł wokół niego. Całości dopełniały pojedyncze, małe zwisające z sufitu lampki.
Drugie drzwi prowadziły do dużego salonu. Tutaj również były panele, a ściany pomalowane na brzoskwiniowo, przyozdobione licznymi obrazami przedstawiającymi kwiaty oraz portretami. Na jednej z nich znajdowały się okna od sufitu do podłogi udekorowane finezyjnymi firanami w odcieniach oranżu i beżu. Mebli nie było wiele. Niska aczkolwiek długa sofa obita miękkim, beżowym materiałem zajmowała najwięcej miejsca stojąc niemalże na środku pomieszczenia. Przed nią stał niski stolik do kawy, dalej ogromny telewizor i odtwarzacz DVD. Głośniki porozstawiane były w różnych częściach pokoju, więc oglądanie filmów z pewnością dostarczało wspaniałych wrażeń słuchowych.
Kolejne drzwi były bramą do królestwa książek. Był to niewielki gabinecik z całą masą regałów przepełnionych lekturą. Od bajek poprzez powieści, historyczne, wiersze do literatury filozoficznej i wielu innych. Ciężko było objąć umysłem cały ten wspaniały księgozbiór.
Ostatnie, czwarte drzwi prowadziły do łazienki urządzonej w różnych odcieniach zieleni. Duża wanna od pierwszego spojrzenia kusiła, aby do niej wejść, a obok niej prysznic ze szklanymi szybkami. Na ścianie naprzeciwko wanny znajdował się zlew i lustro rozciągające się na połowę ściany uwieńczone z obydwu stron prostymi kinkietami.
Na piętrze znajdowała się sypialnia rodziców Harukiego, pokój Harukiego, gabinet jego taty oraz druga, mniejsza łazienka.
Po wstępnych oględzinach zawartości lodówki szatyn sporządził listę zakupów.
- Mam rozumieć, że trzeba troszkę przygotować to mieszkanko do spożytkowania przez nowych, tymczasowych lokatorów? – Zapytał Aki.
- Tak – odparł Haruki. – Trzymaj – podał listę zakupów Junowi i z powrotem skierował się w stronę pytającego przyjaciela. – Jeśli podzielimy kilka obowiązków pomiędzy siebie to szybciej pójdzie.
- Okay, to wy się dzielcie, a my z Tooru lecimy do sklepu – po tych słowach dwudziestolatek zniknął za drzwiami.
- Ja biorę kuchnie – oznajmił blondyn. – Obiadokolacja to będzie moja działka.
- To ja pomogę – Akira zaoferował swoją pomoc.
- Czyli zostaje nasza czwórka – Naoki spojrzał na gospodarza. – Co mamy robić?
Pół godziny później Jun i Tooru postawili na blacie w kuchni cztery reklamówki, z czego dwie podejrzanie brzęczały.
- Co wy tyle tego nakupowaliście? – Akira nie ukrywał zdziwienia podchodząc do toreb. Gwizdnął badając ich zawartość i wystawiając na widok publiczny.
- Wy chyba na mózg padliście – Aki wywalił oczy na zewnątrz. – Kto to wszystko wypije?!
Granatowo włosy wyszczerzył zęby.
- Wołaj chłopaków słońce ^^.
- Jak to, kto? My ^^ - odparł spokojnie Jun. – Co to są dwa litry wódki i trzy wiśniówki, hm?
- Zapomniałeś o sake – mruknął Seo.
- A... no i sake ^^.
- Chleb, pomidory, szynka, ser... wszystko okay – Akira dalej rozpakowywał zakupy. – A te cukierki to, po co?
- Jak to, po co? Żeby jeść – powiedział dwudziestolatek wyjmując paczkę z rąk kolegi. – Ale to na wieczór i tylko dla grzecznych chłopców ^^.
Salon, godzina 1933
Punktualnie o dziewiętnastej trzydzieści pięć cała ósemka zajęła wygodnie miejsca w salonie. Kenji, Naoki, Haruki i Yukio na sofie. Akira i Aki klapnęli na dywanie pod kanapą, a Jun i Tooru zmuszeni przebywać obok siebie ułożyli się wygodnie na materacu. Na stoliku do kawy stał ogromny talerz ze smakowicie wyglądającymi kanapkami oraz osiem szklanek. Pod stolikiem stały butelki z alkoholem.
- To, co włączyć najpierw? – Zapytał szatyn.
Filmowa noc rozpoczęta została „Ostatnim Samurajem”, następny w kolejce był „Casino Rogal”.
Po napisach końcowych Aki omiótł spojrzeniem mały, szklany stolik. Wyciągnął przed siebie rękę chcąc zabrać ostatnią kolorową kanapkę.
- Kurde...
Akira spojrzał na przyjaciela.
- Bierzesz czy nie?
- Jak przestanie się ruszać – mruknął blondyn.
- Co jest następne w repertuarze? – Zapytał Tooru.
Wszyscy, mimo, że porządnie wstawieni spojrzeli na bruneta, który pierwszy raz tego wieczoru się odezwał.
- To ty umiesz mówić? – Kenji nie ukrywał szoku malującego się na zarumienionej twarzy.
Naoki pocałował siedzącego między nogami siedemnastolatka w czubek głowy.
- Umie. Przyznam, że nigdy w niego nie zwątpiłem.
- I umie też krzyczeć – dodał Jun przyciągając bruneta do siebie. Obydwoje leżeli na materacu.
- NIE DOTYKAJ MNIE!
- A nie mówiłem? ^^
Haruki wstał z kanapy i podszedł do odtwarza DVD przewracając po drodze pustą butelkę po winie.
Zrezygnowany Akira sięgnął po kanapkę i podał ją siedzącemu obok blondynowi.
- Dzięki, jesteś niesamowity – Aki cmoknął chłopaka w policzek, po czym zabrał się za jedzenie.
- Chłopaki, co powiecie na obejrzenie jakiejś bajki? – Zapytał nagle Haruki.
- A, co jest do wyboru? – Ciekaw był Seo.
- Hm... Herkules, Mulan, Śpiąca Królewna, Król Lew, Król Lew 2, Mała Syrenka, Piotruś Pan, Pocahontas, Dawno temu w trawie, Toy Story, Toy Story 2, Dzwonnik z Notre Dame, Aladyn, Piękna i Bestia...
- Niezłą masz kolekcję – Kenji pokiwał głową z uznaniem. – Głosuję na Dzwonnika z Notre Dame.
- Aladyn – powiedział Tooru.
- Piękna i Bestia – poprosił Aki.
- Ja chcę Mulan – odezwał się Naoki.
- Herkules, Megara jest cudowna – rozmarzył się Jun.
- Mi wszystko jedno – powiedzieli jednocześnie Akira i Yukio.
- Hm... no to będzie... Piękna i Bestia – zadecydował Haruki.
- To jest dobre dla bab – warknął niezadowolony Seo.
- Cicho tam, bo dostaniesz klapsa – odezwał się Jun.
- Przestań mnie szantażować!
- No... w sumie jakby nie było to znęcasz się nad nim fizycznie – zauważył Fumihira. – Wykorzystujesz fakt, że jesteś silniejszy i starszy, a to jest nie fair.
- Od kiedy to stajesz w obronie Złego T? – Kenji był w szoku.
- Wcale nie stoję. Widzę, że za dużo wypiłeś i masz zwidy kotku. Ja siedzę.
- Grr... nie o to mi chodzi...
- Ej, są jeszcze cukierki? – Zapytał Yukio szukając na stole i pod nim.
Tooru sięgnął do paczki, która leżała niedaleko materaca. Wyjął ostatniego.
- Ha! Jest mój! ^^
- Zapomnij, ty wciągnąłeś całą paczkę! – Jun pochylił się przodu, jednak brunet był szybszy. Ściągnąwszy papierek, wsunął słodycz do ust. – OSZ TY!
Taguchi westchnął.
- A dobre, chociaż były?
Dwudziestolatek zmrużył oczy.
- Zaraz sprawdzę i ci powiem.
- Przecież to był ostatni – Naoki spojrzał na kolegę z politowaniem. – Lizanie papierka niewiele ci da.
- Nie mam zamiaru lizać papierka – mruknął blondyn zręcznie unieruchamiając szesnastolatka. – Tooru się ze mną podzieli.
- PUSZCZAJ!!!
- I znowu się nad nim pastwi – zauważył Aki.
- Przecież on ci palce odgryzie – stwierdził Yukio widząc, jak Tooru próbuje się wyrwać z silnego uścisku.
- Przestań się wiercić – Ishiyama usiadł Seo na biodrach przytrzymując jego ręce po bokach przy głowie.
- CO ZA LUDZIE! CHOLERA POMÓŻCIE!
- Czy Tooru nie prosił przypadkiem o pomoc? – Zapytał Haruki przechylając sennie głowę na bok.
- Nie. Wydawało ci się – odpowiedział Kenji.
W tym momencie Jun pochylił się nad chłopakiem patrząc mu prosto w oczy, a wszyscy obecni wstrzymali oddech patrząc na to, co zaraz się wydarzy.
- Zjem go zanim zdołasz cokolwiek zrobić – powiedział groźnie Tooru zaciskając usta.
- Zobaczymy – po tych słowach, dwudziestolatek zaczął pieścić wargi chłopaka swoimi przesuwając, co chwila językiem od prawego do lewego kącika chcąc dostać się do środka. Wyraźnie czuł, jak opór chłopaka się ulatnia, a na jego miejsce powoli wstępuje coś na kształt pożądania.
Tooru mruknął i zamykając oczy pozwolił językowi Juna spenetrować swoje wnętrze.
- Cholera – wymknęło się Kenjiemu. – Przecież oni się całują.
Fioletowo włosy pokręcił głową.
- Dzielą się cukierkiem.
- Kurde! Ja też chcę – Murata odwrócił się przodem do swojego chłopaka. – Tylko, że nie ma już cukierków. Chyba, że... – na twarzy siedemnastolatka pojawił się szeroki uśmiech. – Masz ochotę na lody ^^.
- Przecież Jun nie kupił, a teraz jest za późno na... – nie zdążył skończyć zdania, bowiem Kenji zaczął dobierać się do jego rozporka.
W tym momencie Haruki zakołysał się i wylądował na podłodze.
- Albo zemdlał albo śpi – podsumował Aki. – A tak w ogóle jest mi bardzo gorąco, kiedy patrzę na Juna i Tooru.
Akira w tempie ekspresowym zasłonił przyjacielowi oczy.
- To lepiej nie patrz.
Yukio zwlókł się z sofy i podszedłszy do śpiącego na podłodze szatyna podniósł go.
- To my się idziemy położyć.
- Yukio! Nie zostawiaj mnie samego z tymi napaleńcami – powiedział Akira błagalnym głosem. On jeden był w miarę trzeźwy i zdawał sobie sprawę z sytuacji, w której się znajdował.
***
„Naga prawda. Love hurts”
Domek jednorodzinny państwa Nakane, schody na piętro, godzina 112
- Yukio... – Haruki sapnął brunetowi do ucha, kiedy wychodzili, a raczej dziewiętnastolatek wynosił chłopaka z salonu. – Ja... chcę... nnn – nie potrafiąc się wysłowić zsunął prawą dłoń na rozporek bruneta.
Taguchi poczuł rosnące podniecenie. Niby alkohol obniża potencję, jednak płynne ruchy dłoni szatyna na swojej męskości przyprawiły go o przyjemne dreszcze. Przyspieszył, chcąc jak najszybciej znaleźć się w sypialni szatyna.
Salon, godzina 0113
„Tonight we drink to youth
and holding fast to truth
(I don’t want to lose what I had as a boy)”
Jun odsunął się nieznacznie od leżącego pod sobą chłopaka, aby mógł zaczerpnąć powietrza. Uśmiechnął się widząc przymknięte powieki i zamglone spojrzenie. Delikatny rumieniec jak nigdy przyozdobił jego, na co dzień chłodne oblicze. Lekko rozchylone, czerwone, wilgotne i opuchnięte wargi odsłaniały kusząco koniuszek języka. Czuł pod sobą, jak jego klatka piersiowa gwałtownie się unosi i opada.
„My heart still has a beat
but love is now a feat
(as common as a cold day in LA)”
- Puść – mruknął nagle szesnastolatek. Wyglądał jakby nie wiedział, co mówi. Była to jednak ostatnia próba walki, na którą jak zdawało się Junowi, Seo nie miał siły.
„Sometimes when I’m alone, I wonder
is there a spell that I am under
Keeping me from seeing the real thing?”
Ishiyama uśmiechnął się lekko i poluzował żelazny uścisk na nadgarstkach bruneta.
Tooru wysunął język, na którego koniuszku leżał mały drops.
- Jeszcze nie wygrałeś – wymruczał.
„Love hurts...
but sometimes it’s a good hurt
and it feels like I’m alive…”
- To tylko kwestia czasu – po tych słowach Jun wpił się w rozchylone wargi szesnastolatka, który objąwszy go za szyję wbił paznokcie w te same, co ostatnio miejsca przyciągając go ciaśniej do siebie.
Jun stęknął z bólu pogłębiając tym samym pocałunek i czyniąc go bardziej gwałtownym, nieprzewidywalnym.
Drobny cukierek rozpuszczał się ssany i trącany przez dwa walczące o niego języki dostarczając nowych doznań smakowych.
W pewnym momencie Tooru przesunął dłoń z barków w stronę karku zostawiając czerwone pręgi na miękkiej skórze Juna i dotarłszy do włosów, wplątał w nie palce, żeby pociągnąć za nie mocno odchylając głowę dwudziestolatka do tyłu.
„Love sings...
when it transcends the bad things.
Have a heart and try me,
‘cause without love I won’t survive.”
Jun jęknął, a Seo uśmiechnął się wrednie.
- Chcę się z tobą pieprzyć.
Naoki uniósł lekko biodra do góry ułatwiając tym Kenjiemu zsunięcie swoich spodni.
Murata wydał z siebie zduszony jęk na widok wystającej z bokserek główki penisa. Od razu ściągnął z niego bieliznę i pochylił nad bezwstydnie domagającym pieszczot członkiem. Przejechał językiem po całym jego trzonie dłonią ściskając i masując nabrzmiałe jądra. Drugą rękę skierował do ust dziewiętnastolatka.
Naoki objął wargami dwa palce Kenjiego. Lizał je, ssał, przygryzał, a biało włosy dokładnie go naśladował pieszcząc w ten sam sposób jego wyprężoną męskość.
Akira po straceniu z oczu Yukiego również postanowił opuścić salon. Dłonią, którą zakrywał widoki Akiemu, złapał go teraz za rękę.
W tym momencie do ich uszu dobiegł przeciągły jęk i sapanie Fumihiry.
Aki spojrzał na sofę i zamarł nie reagując na próby podniesienia go podejmowane przez granatowo włosego. Patrzył jak zahipnotyzowany na rozłożonych na kanapie przyjaciół. Naoki leżał na plecach z odchyloną do tyłu głową. Miał zaciśnięte pięści na białych włosach ulokowanego między swoimi szeroko rozstawionymi nogami, chłopaka.
Aki poczuł, że ma wzwód. Automatycznie przeniósł wzrok na Akirę i szybko wstając pozwolił wyprowadzić się z pomieszczenia. Jak tylko stracili z oczu pieszczących się kolegów, blondyn oparł się o ścianę pociągając na siebie dziewiętnastolatka. Wypchnął biodra do przodu pokazując jak bardzo potrzebuje teraz jego dotyku, muskając jednocześnie ustami odsłoniętą szyję.
Akira jęknął. Wypuścił kule, które z hukiem uderzyły o posadzkę, a jego ręce powędrowały do talii chłopaka. Objął go błądząc dłońmi po plecach i czując bijący od niego żar. Znieruchomiał, kiedy Aki zaczął się o niego zmysłowo ocierać.
- Co jest? – Mruknął blondyn nie chcąc, żeby przyjaciel go teraz zostawił. Zamknął jednak oczy, gdy dłoń dziewiętnastolatka delikatnie zaczęła gładzić jego rozgrzany policzek.
- Aki... jesteś nietrzeźwy, a ja nie chcę robić czegoś, o czym ty jutro zapomnisz, a ja będę żałował.
- Żałował... – blondyn opuścił głowę.
- Aki... – powiedział miękko Akira łapiąc go pod brodę i unosząc do góry twarz, żeby spojrzeć w błękitne, błyszczące teraz oczy. – To nie jest tak, że ja ciebie nie chcę. Wręcz przeciwnie. Pragnę cię... pragnę cię dotykać, pragnę cię całować, pragnę cię... kochać. Ale nie mogę...
Akira nie skończył zdania, bowiem na korytarz wyskoczyli Jun i Tooru. Obydwoje jednak całkowicie pochłonięci sobą zdawali się nie zauważyć kolegów. W każdym ich pocałunku, w każdym ruchu widać było walkę, walkę o dominację. Obijając się o ściany, potykając o szafki dotarli do łazienki znajdującej się na końcu korytarza. Zanim całkowicie znikli za drzwiami, Jun wychylił głowę posyłając stojącym nieopodal ostrzegawcze spojrzenie.
- Lepiej nie wracajcie już do salonu ani... nie wchodźcie tutaj – ledwo skończył mówić, a coś, czy może raczej ktoś, gwałtownie wciągnął go do pomieszczenia zatrzaskując z hukiem drzwi.
Dosłownie kilka sekund później do uszu stojących na korytarzu chłopaków dobiegł krzyk... właśnie z pokoju gościnnego.
- O cholera – mruknął Aki dziwnym, suchym głosem.
Granatowo włosy spojrzał na przyjaciela i zamrugał ze zdziwienia. W ciągu trzech, góra czterech minut całkowicie zbladł, żeby nie powiedzieć – zzieleniał – na twarzy. I już miał zapytać, czy wszystko w porządku, jednak blondyn go uprzedził i rozwiewając jego wątpliwości dotyczące samopoczucia, pochylił się do przodu pozwalając opuścić niestrawionym kanapkom swój organizm.
Kenji czując w ustach, jak erekcja kochanka pulsuje ostatni raz się przyssał, żeby gwałtownie przerwać pieszczoty nie doprowadzając do zbliżającego się wytrysku. Usłyszał głośny jęk zawodu. Uśmiechnął się lubieżnie, a Naoki widząc drapieżny błysk w jego oczach mruknął tylko prosząc o więcej. Siedemnastolatek na powrót pochylił się nad klejnotami fioletowo włosego. Liżąc je przesuwał się niżej i niżej... dotarłszy do jednego z najbardziej intymnych miejsc, kierowany instynktem delikatnie wsunął w nie język.
Naoki, który oddając się przyjemności przymknął oczy, teraz je gwałtownie otworzył.
- Kenji? – Jego głos był drżący, niepewny. To, co robił jego kochanek nie wydawało mu się dobrym pomysłem... wiedział, do czego może to doprowadzić, a jednak podobało mu się. Nagle język zastąpiły dwa palce. Fumihira krzyknął, a biały płyn ubrudził jego płaski brzuch i gwałtownie unoszącą się i opadającą klatkę piersiową.
Murata wycofał palce i przesunąwszy się do góry zawisł nad torsem kochanka.
- Podobało się?
- Narażasz się, kochanie – mruknął Naoki.
Kenji podparł się lewą ręką obok ciała dziewiętnastolatka, prawa rozpoczęła na nowo pieszczoty wilgotnego członka, a zwinny język zajął się oczyszczaniem jego torsu i podbrzusza wywołując tym ciche westchnienia i jęki.
Łazienka, godzina 0143
- Kabina – warknął Tooru, kiedy dwudziestolatek przechylił go nad wanną, aby odkręcić wodę. – Słyszysz? Mówię, że chcę pod prysznicem – wysyczał wyciągając skórzany pasek ze szlufek jeansów mężczyzny.
- A ja chcę w wannie.
- Jestem na dole, więc ja stawiam warunki.
Jun zajął się spodniami chłopaka.
- Jestem na górze, więc ja rządzę.
Seo brutalnie zsunął bokserki z Ishiyamy mrużąc przy tym niebezpiecznie oczy.
- Będzie prysznic inaczej będziesz musiał się zadowolić jedynie swoją ręką.
Jun zaśmiał się wsuwając dłoń pod bieliznę chłopaka, masując jeden z jędrnych pośladków.
- Zawsze mogę cię wziąć siłą – szepnął mu prosto do ucha przygryzając je lekko. Poczuł, jak bruneta przechodzą ciarki. Po chwili został odepchnięty i pociągnięty w stronę kabiny prysznicowej. Kiedy Tooru zamknął drzwi od kabiny, Ishiyama odkręcał wodę.
- Cholera! – Warknął młodszy. Nadal był w skarpetkach i bieliźnie. – Zakręć to gówno!
- I tak jesteś już mokry – Jun przyparł go do chłodnych kafelków. Złapał prawą ręką za pośladek i przesunąwszy ją pod kolano uniósł nogę chłopaka do góry, żeby po chwili pieszcząc palcami delikatną skórę dotrzeć do stopy i zsunąć z niej skarpetę.
- Nie skarpetki tylko gacie mi ściągnij. Ciasno tu – warknął wypychając biodra do przodu i ocierając się swoją erekcją o erekcję mężczyzny.
Ishiyama jęknął. Nie zwlekając dłużej kucnął i łapiąc gumkę bokserek zębami zaczął je z niego ściągać.
Salon, godzina 0145
Złapał go za biodra i wszedł w niego jednym, szybkim ruchem.
- TY... TY... ja ci łeb... urwę... – sapał dziewiętnastolatek między kolejnymi pchnięciami. Objął jednak ciaśniej nogami biodra kochanka i pozwolił wydostawać się na zewnątrz głośnym jękom zadowolenia. – Szybciej...
Kenji uśmiechnął się zadziornie potulnie wykonując polecenie.
Łazienka, godzina 0209
„I’m fettered and abused
I stand naked and accused (should I surface this one man submarine?)
I only want the truth”
Jun odwrócił chłopaka tyłem do siebie przytrzymując wysoko jego ręce. Wolną dłonią rozsunął wypięte w swoją stronę dwie, jasne i niesamowicie kuszące półkule. Wchodząc w Tooru, składał zachłanne pocałunki na jego karku i barkach.
- Cholera! – Krzyknął chłopak zaciskając pięści. – Nie należysz do najmniejszych, więc pospiesz się łaskawie – oddychał ciężko, a jego erekcja pulsowała. Skrzywił się, kiedy poczuł na niej dłoń kochanka. – Dojdę bez tego... – wysapał.
„So tonight we drink to youth!
(I’ll never lose what I had as a boy)
Sometimes when I’m alone,
I wonder is there a spell that I’m under
keeping me from seeing the real thing?”
Dwudziestolatek uśmiechnął się, a Tooru oparł głowę o jego ramię pozwalając mu się pocałować. Jednakże tym razem był to inny pocałunek. Delikatna pieszczota podniebienia, policzków... zmysłowy taniec splecionych ze sobą języków... wzajemne darowanie sobie przyjemności bez oczekiwania czegokolwiek w zamian... spokojnie i bez pośpiechu, zatracając się w nim do tego stopnia, że sam seks stawał się o wiele bardziej erotycznym i zrównoważonym przeżyciem niż na początku. Gwałtowność zastąpiło opanowanie, agresję delikatność, a chaos – jeden, wspólny rytm.
„Love hurts...
but sometimes it’s a good hurt
and it feels like I’m alive…”
Seo przygryzł wargę Juna osiągając orgazm. Mężczyzna jęknął przeciągle czując zaciskające się na swojej męskości mięśnie. Zamknął oczy. Spiął się szczytując we wnętrzu kochanka, żeby po chwili rozluźnić i przytulić go mocno do siebie.
„Love sings...
when it transcends the bad things.
Have a heart and try me,
‘cause without love I won’t survive.”
- Nienawidzę cię – szepnął ledwo słyszalnie Tooru opuszczając powieki, pod którymi zbierały się łzy.
Woda opłukiwała wciąż złączone ciała oczyszczając je z ostatnich emocji i sprawiając, że słone stróżki spływające z policzków szesnastolatka stały się niewidoczne...
Toaleta na piętrze, godzina 0232
- Nigdy więcej nie będę pić – mruknął Aki usiłując wstać.
Akira od razu podał mu ramię.
- Ale lepiej się czujesz?
- Lepiej... możemy iść spać?
Granatowo włosy uśmiechnął się blado.
- Jasne. Została nam sypialnia rodziców Harukiego.
- Ale śmierdzimy...
- Trudno, Jun zabronił wchodzić do łazienki. Rano się wykąpiemy.
- Mhm...
***
„Ciężki poranek”
Domek jednorodzinny państwa Nakane, sypialnia rodziców, godzina 1055
Aki przetarł dłońmi zaspane oczy. Unosząc się na łokciach rozejrzał się półprzytomnym wzrokiem po pomieszczeniu. Od razu coś wydało mu się nie tak.
Ściany w kolorze wrzosu, ogromne okno ciągnące się od sufitu do podłogi udekorowane pastelowo różowymi firanami w liliowe wzory. Po jego lewej stronie znajdowały się drzwi, zaś po prawej ładnie rzeźbiona z jasnego drewna damska toaletka.
Wszystko było obce, nieznane... no, może prawie wszystko. Blondyn zatrzymał wzrok na autentycznie ROZWALONYM na łóżku dziewiętnastolatku. Uśmiechnął się na widok spokojnie unoszącej się i opadającej klatki piersiowej oraz delikatnych i męskich zarazem rysów twarzy. Akira JEST pociągający. Diabelnie. Aki czuł nieodpartą potrzebę pocałowania lekko rozchylonych, miękkich i jak pamiętał, o smaku czekolady ust. Zmniejszył nieznacznie dzielącą ich odległość, żeby po chwili znieruchomieć będąc porażonym kilkoma niechcianymi myślami – „A tak w ogóle to gdzie ja jestem? Gdzie MY jesteśmy?” – zastygł ze zmarszczonymi brwiami zastanawiając się nad odpowiedzią. – „Nie. To nie może być sen. We śnie nie ma miejsca na dziwny... smród. Nie ma miejsca na nieznośną suchość w ustach ani tępy ból głowy...” – cicho i ostrożnie wstał z posłania nie chcąc obudzić przyjaciela. Podszedł do drzwi. Uchylił je lekko. Wystawił przez szparę głowę i... równie szybko ją cofnął zamykając z trzaskiem drzwi. Konfrontacja z powietrzem, czy może raczej oparami unoszącymi się poza tym pokojem nie była niczym przyjemnym. Zestresowany oparł się plecami o ścianę.
- Aki? Czy coś się stało? – Akira słysząc huk obudził się gwałtownie, podnosząc od razu do siadu. Cóż. Ta noc nie należała do udanych.
Blondyn spojrzał na chłopaka nic nierozumiejącym wzrokiem i dopiero teraz dostrzegł paskudnego siniaka na jego lewej skroni.
- Gdzie jesteśmy i co ci się stało w głowę?
Dziewiętnastolatek uśmiechnął się krzywo delikatnie dotykając bolącego miejsca.
- Nic nie pamiętasz, co? – Odpowiedział pytaniem na pytanie. Z jednej strony to dobrze, bo nie będzie go prześladował obraz nocnych igraszek Naokiego i Kenjiego, jednak z drugiej strony... tak wiele mu wczoraj powiedział... wyznał... westchnął ciężko.
Aki zmarszczył brwi – „Co było wczoraj?” – szare komórki zaczęły pracować.
- No... wczoraj rano... rozmawialiśmy. Potem była podróż pociągiem. Przyjechaliśmy do Harukiego, robiliśmy kanapki i... teraz jestem tutaj?
- No. Powiedzmy. Pominąłeś totalne zalanie się i rzyganie. A ten siniak... no cóż... wprowadzając cię tutaj po schodach pośliznąłem się na czymś.
Sumikichi zrobił okrągłe oczy.
- O kurde. Czy rzygałem może gdzieś w przedpokoju?
- O cholera – Akira chlasnął się ręką w twarz. – Zapomniałem posprzątać.
Łazienka, godzina 1112
Jun otworzył leniwie oczy czując wiercące się na sobie ciało. Burza smoliście czarnych, długich włosów – to pierwsze, co zobaczył zaraz po przebudzeniu. Zmarszczył brwi. Dopiero po chwili dotarło do niego, że jest nagi, że leży na nim nagi chłopak przykryty tylko ręcznikiem i, że tym chłopakiem jest nie, kto inny, jak Tooru. – „Chryste... co my robimy w tej wannie?” – rozejrzał się po łazience. Jego wzrok powoli prześlizgiwał się po kafelkach, porozrzucanych wszędzie ubraniach. W głowie miał pustkę. Białą kartkę. Nic. Nic nie pamiętał, jednak... walająca się po podłodze i w kabinie odzież, a także stan, w jakim znajdował się razem z Seo mówiły same za siebie. Odchylił do tyłu głowę zamykając oczy – „Co ja do cholery najlepszego zrobiłem? NO, CO?! Kurwa... tak wszystko spieprzyć...” - Teraz jednak nie mógł cofnąć czasu – „... Tooru... miałem mu pomóc, miałem nauczyć... miałem pokazać...” – i choć wczorajsza noc była dla niego czarną dziurą, jednego był pewien. Całkowicie pewien.
W tej chwili granica między jawą a snem była zatarta do granic możliwości, żeby nie powiedzieć, że nie istniała.
Brunet po prostu otworzył oczy.
Jednakże on w przeciwieństwie do Juna z pierwszym spojrzeniem tego dnia na otaczające go środowisko, poczuł się gwałtownie przytłoczony ciężarem wszystkich wspomnień, doznań i emocji minionej nocy. Powieki nagle zaczęły mu ciążyć, a piasek, który nie wiadomo skąd się pojawił, bezlitośnie drażnił wrażliwe miejsca wyciskając łzy.
Dlaczego?
Podniósł się do siadu opierając głowę na lewej ręce. Kiedy rozplótł swoje palce z palcami Juna coś ścisnęło go w dołku.
Dlaczego?
Dlaczego po straceniu bezpośredniego kontaktu z jego ciałem tak nagle zrobiło mu się zimno i... pusto?
Dlaczego?
NO, DLACZEGO DO CHOLERY?!
Jun wyciągnął przed siebie dłoń niepewnie odgarniając lejące się, czarne włosy na lewe ramię. Czuł, jak Tooru spina się pod jego dotykiem. Chciał coś powiedzieć, zapytać... przeprosić. Ale, za co? Nie wiedział. Pierwszy raz w życiu poczuł, że sytuacja go przerasta. Jednakże nie mógł uciec od odpowiedzialności. Nie chciał. I choć seks ten nie był w żaden sposób zobowiązujący, on czuł się winny. Czuł się podle. Nie. Nie należał do ludzi, którzy uciekali. Potrzebował jednak czasu, żeby to wszystko przemyśleć, uporządkować. I... w tej chwili ostatnią rzeczą jaką powinien robić to szukanie z nim kontaktu fizycznego.
„Chciałem się z nim pieprzyć... pieprzyć do cholery... tylko to... nic więcej, więc, dlaczego? Dlaczego do cholery nie traktował mnie tak, jak wszyscy?! Dlaczego nie był oschły, beznamiętny... dlaczego nie myślał przedmiotowo?” – Poczuł, jak smukłe palce odgarniają jego włosy delikatnie muskając opuszkami skórę. Wstrzymał oddech. Zacisnął szczęki i oczy, a kolejne, niepowstrzymane łzy potoczyły się bezkarnie po bladym obliczu – „Nienawidzę cię, kurwa... NIENAWIDZĘ!”.
Jun widząc drgające ramiona zrozumiał, że w tej chwili nie uniknie rozmowy.
- Tooru? – Jego głos był niepewny. Mówił tak ostrożnie, jakby chłopak był motylem mogącym w każdej chwili odlecieć.
Seo wziął głęboki wdech wycierając dłonią mokre oczy. Obawiał się odezwać. Nie chciał pokazać więcej słabości, a drżący głos z pewnością by tego nie ułatwił. Szybko się podniósł i wychodząc z wanny spojrzał przelotnie na blondyna. Jeszcze jeden głęboki wdech, żeby się opanować...
-Wstawaj – warknął. – Zimno tu, a ja nie mam zamiaru machać ci gołym tyłkiem przed nosem.
Ironia, sarkazm i złość.
- Tooru... – dwudziestolatek złapał go za nadgarstek i zmusił do spojrzenia sobie w oczy -... to nie jest łatwe. Musimy pogadać.
- Puść mnie – powiedział sucho szesnastolatek. – Nie mamy, o czym.
- Tooru...
- Zaciąłeś się do cholery? Mówiłem, żebyś się ruszył.
- Ciężko się przyznać, ale nie chcę być z TOBĄ nieszczery. Nie pamiętam...
- Rżnęliśmy się – wszedł mu w zdanie chłopak.
- Cholera. Nie mów o tym w ten sposób.
Tooru zaśmiał się... gorzko, co nie umknęło uwadze Juna.
- A w jaki mam mówić? Dla mnie to jest na porządku dziennym. Z tym, że raz na górze, raz na dole. Normalnie brzmi to jak wers jakiegoś pieprzonego wierszyka. Ale się przyzwyczaiłem do traktowania jak dziwkę, więc nie rób z igły widły. O... chyba, że źle cię zrozumiałem, hm? Tobie raczej chodziło o to, że skoro nie pamiętasz to chcesz jeszcze raz, co?
- PRZESTAŃ PIEPRZYĆ! – Jun nie mógł powstrzymać tego wybuchu. Słowa Seo i jego głos były tak obficie nasączone jadem, ironią i wściekłością, że słuchanie go nie mogło nie boleć. Czuł się cholernie winny. – Pomyśl przez chwilę, o czym do licha mówisz! Jeśli wydaje ci się, że jestem zadowolony z tego, co ci zrobiłem to jesteś w błędzie! Rozumiesz?! ROZUMIESZ?! Nigdy, nigdy nie chciałem cię w ten sposób potraktować... cholera... nie chciałem do tego dopuścić! Wykorzystałem cię... Tooru... ja...
Tooru czuł, że coś w nim... pęka? Odkąd pojawił się Jun, jego poukładane dotychczas życie rozsypało się milion drobnych kawałeczków. Dwudziestolatek się nim zainteresował, w pewnym sensie zbliżył i... nie miał tu na myśli fizyczności. Tyle razy wyciągał pomocną dłoń, pokazał wiele nowych, wspaniałych uczuć. Pozwolił przeżyć coś, czego nigdy nie zapomni i teraz... teraz jeszcze przeprasza za to, że skrzywdził. Serce Tooru biło jak oszalałe, tak bardzo chciał się do niego przytulić... – „Tak. Ja... JA chcę się do kogoś przytulić...”.
- Nienawidzę cię – powtórzył to, co wciąż chodziło mu po głowie i powiedział to najbardziej opanowanym i beznamiętnym tonem, na jaki było go stać. I, choć serce rwało się i sprzeciwiało temu wszystkiemu, chłodno kalkulujący rozum nie dał się przekrzyczeć.
Pokój Harukiego, godzina 1120
Szatyn obudził się z męczącym uczuciem suchości w ustach. Wyplątując się ostrożnie z objęć bruneta, z którym spał na wąskim, jednoosobowym łóżku, niestety go obudził.
- O. Przepraszam – uśmiechnął się. – Nie wstawaj, jeszcze wcześnie. Ja idę się tylko napić i zaraz wracam.
- Nie, nie. Koniec przyjemności. Trzeba jeszcze posprzątać w salonie – Yukio odwzajemnił uśmiech. Ach. Gdyby tylko wiedział, że nie tylko salon wymaga interwencji...
Chwilę później częściowo ubrani stali z zasłoniętymi ustami i nosami u szczytu schodów patrząc ze zrezygnowaniem i trochę z rozbawieniem na rozciągający się przed sobą widok.
W połowie schodów znajdowała się biała, zaschnięta plama pokaźnych rozmiarów. Widać było, że ktoś się na niej poślizgnął. Niżej, u podstawy była druga. Jednakże w tym wypadku bez wątpienia można było stwierdzić, iż są to wymiociny. Poza tym poprzesuwane szafki i porozrzucane po korytarzu buty. Całości dopełniała niepowtarzalna woń starej, niestrawionej i gnijącej żywności. Ohyda.
Salon, godzina 1118
- Przydałoby się porządnie wykąpać – mruknął Kenji odklejając się od brzucha Naokiego. – Twoja sperma ma normalnie właściwości przypominające klej w sztyfcie ^^.
- Co ty nie powiesz? – Fumihira jęknął czując przeszywający ból w okolicach miednicy podczas siadania. – Wyobraź sobie, że i ze sztyftu wychodzi.
Kenji parsknął.
- Ale zdajesz sobie sprawę, że przegiąłeś? – Zapytał dziewiętnastolatek.
- Co? Sztyft? ^^
- Już ty nie bądź taki dowcipny. Prawdopodobnie zgorszyłeś swoimi poczynaniami wszystkich chłopaków.
- Eee... prędzej zmotywowałem do działania ^^, a i tobie było dobrze... ^^
- Kenji – Naoki zrobił poważną minę. – Wiesz, że to był twój pierwszy i ostatni raz na górze?
- Nie wiem ^^.
- No to ci mówię: to był twój pierwszy i ostatni raz na górze.
Biało włosy udawał, że czyści uszy.
- Co, proszę? Miałem chwilowy zanik słuchu ^^.
- Zanik to będziesz miał pamięci, jak ci ją zaraz wypiorę.
- Oj daj spokój. Przecież podobało ci się, hm?
Naoki ciężko westchnął.
- Dobra. Oficjalnie to ty jesteś uke, a to, co zdarzyło się w nocy... niech mi to będzie po raz przedostatni – fioletowo włosy puścił oczko siedemnastolatkowi. – Ale bez przeginania – dodał poważnie.
- ^^
- Jasne?
- Jak słońce... jak słońce ^^
***
„Fartuszek”
Internat, pokój 117, godzina 2243
Tooru potarł wolny od kajdanek nadgarstek nie patrząc na stojącego naprzeciwko blondyna. Przyszło mu nawet do głowy podziękować, jednak... nie miał za co. W końcu to wina dwudziestolatka, że zostali spięci. Odwrócił się do niego tyłem chcąc wygrzebać nocną bieliznę z łóżka, kiedy poczuł ciepłą dłoń na swoim ramieniu. W jednej chwili przez całe jego ciało przebiegł dreszcz.
- Chcę z tobą porozmawiać. Poważnie – oznajmił Ishiyama.
- Nie mamy o czym.
- Tooru, jeśli myślisz, że wydarzenia ubiegłej nocy nie miały dla mnie znaczenia to jesteś w błędzie.
Seo odtrącił rękę mężczyzny patrząc mu prosto w oczy.
- Przestań odstawiać szopki. To był zwykły niezobowiązujący cię do niczego seks. Nie zrobiłeś mi dziecka, więc odpuść. Nie jedną przygodę mam za sobą. Zresztą ty nic nie pamiętasz. Tym bardziej powinieneś...
- Nie pamiętam. Fakt. Tym bardziej czuję się winny. To tak jakbym cię wykorzystał, rozumiesz?
- Przecież nie jestem żadną pieprzoną cnotką niewydymką!
- Ale cię skrzywdziłem.
Tooru uniósł brwi.
- Masz rację. Z tym, że każdy z nas ma o tej krzywdzie inne pojęcie – wzruszył ramionami widząc zdziwioną minę mężczyzny.
- Wytłumacz mi – poprosił Jun.
Szesnastolatek prychnął, po czym wygrzebując z pościeli bieliznę poszedł do łazienki.
- Chcesz wiedzieć, co mnie w tobie wkurza? Dlaczego jestem wściekły, kiedy na ciebie patrzę? – Pytał rozbierając się i wchodząc do kabiny.
Jun stał w drzwiach łazienki oparty o framugę.
- Tak, chcę wiedzieć.
- Przez ciebie rozpadł się mój prywatny burdel i nie mogę tego znieść. Nie traktujesz mnie jak wszyscy, przez co przestałem być... – w tym momencie odkręcił prysznic, a woda gwałtownie wydostająca się z natrysku zagłuszyła ostatnie jego słowa. – Tobie się wydaje, że jak mnie przelecisz to będzie mi przykro. Ale jest zasadnicza różnica w uprawianiu miłości. Można to robić tak, jak ja mówię. Czerpiąc jedynie przyjemność fizyczną. Ty zrobiłeś coś innego, dlatego powiedziałem, że cię nienawidzę.
Dwudziestolatek myślał, że padnie i się nie podniesie. Seo normalnie z nim rozmawiał. Bez warczenia, krzyczenia, bluzgania i wyzywania. W dodatku był szczery i teraz... teraz był w stanie zrozumieć całokształt jego zachowania. Patrzył jak woda leniwie obmywa drobne ciało. Jak mokre włosy przyklejają się do pleców pieszcząc końcówkami mleczne pośladki.
- Czyli sprawiam ci ból okazując ciepło, zrozumienie i...
- Tak – Tooru odwrócił twarz od strumienia wody i spojrzał prosto w piwne oczy, pozwalając im zgłębić swoje wnętrze. – Nie chcę żebyś to więcej robił.
Jun odsunął się od drzwi zbliżając do prysznica.
- Dlaczego?
- Wyjdź już.
- Boisz się mnie, czy siebie?
Seo odwrócił się bokiem do mężczyzny całkowicie go ignorując.
- Zacząłeś ze mną rozmawiać to proszę, bądź ze mną szczery do końca.
- Boję się ciebie, bo niszczysz wszystko, co wokół siebie wybudowałem i siebie, bo nie potrafię już nad sobą panować – Jun ledwo usłyszał, co mówił Tooru, bowiem chłopak niemalże szeptał, co skutecznie zagłuszał strumień gorącej wody.
Ishiyama rozsunął drzwi kabiny, po czym tak jak stał, w ciuchach, wszedł pod prysznic. Odwrócił chłopaka przodem do siebie.
Tooru jakby na potwierdzenie swoich słów opuścił głowę. Dotychczas nie wstydził się swojej nagości, a teraz? Teraz poczuł się dziwnie onieśmielony, co wydawało mu się jeszcze głupsze ze względu na fakt, iż poprzedniej nocy kochał się z dwudziestolatkiem całkowicie się mu oddając.
Jun złapał go delikatnie za brodę i uniósł do góry tak, aby ponownie spotkać jego idealnie czarne tęczówki.
- Jeżeli mi pozwolisz, wszystkiego cię nauczę.
Internat, pokój Akiego i Kenjiego, godzina 2258
Aki otworzył drzwi przed przyjacielem, żeby zaraz za nim zniknąć w pomieszczeniu zamykając drzwi.
- Hm... te ciuchy to ja chyba od razu do pralni zaniosę – powiedział blondyn wskazując jedną z dwóch toreb, które niósł.
Od sprzątania, przez całą drogę powrotną wymienił z Akirą jedynie parę zdań. Cały czas zastanawiał się nad swoim zachowaniem i tym, jak go traktuje. Wnioski rzeczywiści nie były imponujące ani budujące. Trzeba to było zmienić. Koniecznie. Jednak do tego potrzebna była odpowiednia strategia, a Aki potrzebował trochę czasu, żeby ją dopracować, bowiem wstępny plan już miał...
Internat, pokój Naokiego i Akiry, godzina 2322
- Co za weekend – Kenji opadł bezwładnie na łóżko. – Nie wiem, czy na następny raz też się zapiszę.
Naoki odwiesiwszy kurtkę i ściągnąwszy buty, stanął nad leżącym chłopakiem.
- Nie podobało ci się?
- Podobało, ale mięliśmy odpoczywać, a nie bawić się w kółko sprzątających gospodyń wiejskich.
- Ale całkiem nieźle ci szło. Muszę przyznać, że nieziemsko seksownie wyglądałeś w tym fartuszku w groszki – powiedział fioletowo włosy klękając po obu stronach bioder Kenjiego. – Chyba ci taki kupię.
Murata zepchnął go z siebie i usiadł zwieszając nogi z łóżka.
- Daj spokój. Nie będę...
- Tylko będziesz go nosił na gołym ciałku - Naoki niezrażony odepchnięciem przylgnął do pleców biało włosego wsuwając mu dłoń pod koszulę drugą szukając rozporka.
Kenji mruknął czując jak długie palce Naokiego raz po raz zahaczają o twardniejące sutki.
- Nie myśl, że mnie w ten sposób przekupisz.
Naoki nagle zaprzestał pieszczot i wstał.
- O nie... nie mam zamiaru cię przekupywać – uśmiechnął się niebezpiecznie. – Ewentualnie mogę cię... zmusić? ^^
Murata zaśmiał się.
- Jasne. Ty i twoje zdolności... – nie skończył zdania, bowiem Naoki jednym płynnym ruchem przerzucił go sobie przez ramię. – Co ty...?!
Fumihira wyszedł na korytarz z wyrywającym się chłopakiem.
- Cicho – podrzucił go lekko. – Chyba, że masz ochotę na towarzystwo.
- O czym ty mówisz? Postaw mnie!
Naoki zatrzymał się na środku korytarza przy oknie i postawił siedemnastolatka tyłem do siebie, przodem do okna, po czym pochylił się nad nim opuszczając jego spodnie.
- Cholera! Pogięło cię?!
- Ćśśś... – mruknął mu prosto do ucha rozpinając rozporek.
- Do diabła z tobą! Będę nosił ten pieprzony fartuszek tylko przestań – Kenjiemu wcale nie podobała się wizja zostania złapanym na uprawianiu seksu na środku korytarza.
Dziewiętnastolatek uśmiechnął się triumfalnie.
- No – Kenji usłyszał dźwięk zasuwanego rozporka.
„Ale z drugiej strony...” – rozejrzał się szybko po korytarzu i zatrzymał dłonie Fumihiry.
- Czekaj.
- Nie no, nie żartuj...
- Nie ma czasu... szybko.
- Kenji, ale ja tylko żartowałem...
- A ja nie. Spiesz się głuptasie, zanim ktoś postanowi wyjrzeć.
- Ale nie jestem gotowy.
Kenji odwrócił się do chłopaka przodem i kucnął.
- Zaraz... chwila... – mruczał pod nosem rozsuwając zamek spodni i obniżając ich stan razem z bielizną. – Oszust – uśmiechnął się zagryzając wargę na widok naprężonej męskości kochanka.
- Kenji... cholera, jak ktoś wyjdzie... – Naoki jęknął, kiedy Murata wziął jego penisa do ust łapczywie ssąc.
- Dobra. Wystarczy – po chwili wstał i odwróciwszy się przodem do okna, wypiął pupę w stronę gotowego członka fioletowo włosego. – A jak ktoś wyjdzie, zanim dojdziemy to... zapomnij o fartuszku.
- Ty szantażysto – syknął Naoki ściskając jędrne półkule. Wystarczył jeden, stanowczy ruch. Jądra uderzyły w pośladki, a on był cały w podniecającym do granic wytrzymałości ciepłością i ciasnotą miejscu. Nie czekał, aż kochanek się przyzwyczai. Od razu zaczął poruszać się szybko i gwałtownie.
Kenji pojękiwał wypychając biodra do tyłu i zaciskając pięści na parapecie, kiedy do ich uszu dobiegały, co głośniejsze rozmowy, czy śmiechy z pozamykanych pokoi.
Naoki przesunął prawą dłoń z kości biodrowej na podbrzusze i niżej pieszcząc dłonią penisa kochanka w rytm pchnięć, co jakiś czas ściskając go i naciskając kciukiem na wilgotną główkę, za co nagradzany był głośniejszymi mruknięciami i westchnieniami.
Nagle, jak przez mgłę usłyszeli czyjeś kroki na schodach.
- Cholera – wydyszał Fumihira.
Kenji zacisnął zęby. Serce biło mu tak szybko, iż miał wrażenie, że zaraz wyskoczy mu z piersi. Był blisko spełnienia. Bardzo blisko.
- Je... jeszcze... m... mom... ent – sapał biało włosy. – Mmm...
Kroki były coraz wyraźniejsze.
Internat, pokój 117, godzina 2312
- Kochaj się ze mną – poprosił brunet.
Jun uśmiechnął się lekko słysząc zupełnie nowy ton głosu szesnastolatka. Cieplejszy? Nie... właściwie to tak, ale to nie to. Milszy? W porównaniu do tego, co było zawsze to owszem, ale to też nie do końca to.
- Tooru... szczerze mówiąc chciałbym zacząć inaczej.
Seo stanąwszy na palcach objął go za szyję.
- Początek był dobry – szepnął. – Proszę kochaj mnie teraz.
Namiętny. Tak. Tak pomyślał Jun słysząc prośbę chłopaka. Tooru był teraz namiętny.
Internat, klatka schodowa, godzina 2344
Uśmiechnięty Aki wracał do pokoju po odniesieniu śmierdzących ciuchów do pralni. Wciąż nie mógł uwierzyć, że los postanowił mu pomóc w realizacji i wprowadzaniu w życie planu „zdobycia” Akiry. Dotarłszy na trzecie piętro zamarł w pół kroku słysząc dziwne odgłosy dochodzące z czwartego.
- Co jest? – Szepnął do siebie. Chciał ruszyć dalej, ale w tym momencie usłyszał wyraźniejsze jęki i głośniejsze sapanie – „O matko...” – usiadł na schodach i zatkał uszy. – „Tam ktoś uprawia seks”.
Internat, korytarz czwartego piętra, godzina 2359
- OSZ KURDE! – Krzyknął Kenji odchylając głowę do tyłu. Emocje, które kumulowały się w jego ciele tworząc wysokie napięcie wytrysnęły z niego brudząc parapet, ścianę pod nim, podłogę, jego własną bieliznę oraz dłoń kochanka. Orgazm był tak silny, że zakręciło mu się w głowie oszałamiając na kilka sekund zmysły i zdolność myślenia.
Naoki wykonując ostatnie, głębokie i gwałtowne pchnięcie w zaciskające się konwulsyjnie ciepłe wnętrze, wybuchł z głośnym westchnieniem na ustach osiągając równie wspaniałe spełnienie, jak kochanek.
Nie mięli jednak wiele czasu na uspokojenie oddechów ani upajanie się cudowną chwilą rozkoszy...
***
„Touch me”
Internat, korytarz czwartego piętra, godzina 0013
- Stało się coś? – Jedne z drzwi się otworzyły, a na zewnątrz wyjrzała czyjaś głowa rozglądając się po korytarzu. W końcu zatrzymała wzrok na stojącej pod oknem parze.
Naoki poczuł, jak Kenji sztywnieje, żeby po chwili zacząć drżeć ze... śmiechu. Bez zastanowienia zakrył mu dłonią usta.
- Nie widać? Właśnie przeszkodziłeś kopulującej parze – Fumihira westchnął teatralnie. – Mając dbać o przetrwanie gatunku nie możemy robić tego w stresie, więc przestań się łaskawie na nas gapić, bo my nie chomiki doświadczalne.
Kilka sekund później drzwi trzasnęły, a Naoki zsunął dłoń z ust chłopaka.
- Kenji... on wyszedł po, więc będzie fartuszek?
- Będzie ^^, ale wiesz... tak a propos przedłużania istnienia gatunku... mój został przedłużony, ale twój... – biało włosy zawiesił głos.
- O nie. Nawet o tym nie myśl – mruknął Naoki wysuwając się z wnętrza kochanka i chowając męskość w spodniach.
- Aleś mnie urządził – Murata szybko wsunął bieliznę. – Zaraz nogawkami mi tryśnie.
Internat, pokój Akiego i Kenjiego, godzina 0032
Akira leżał na materacu z książką przed nosem, kiedy drzwi sypialni się otworzyły. Po chwili przewrócił się na plecy.
- Co tak dłu...go? – Akira uniósł brwi widząc dziwnie zamglone spojrzenie współlokatora. Na jasnej twarzyczce widoczny był rozległy rumieniec. Miał przyspieszony oddech, a spodnie w kroku wydawały się być... za ciasne. – Aki?
Blondyn przygryzł dolną wargę i spuszczając wzrok skierował się do łazienki.
- Aki, co się stało?
Siedemnastolatek zatrzymał się z dłonią na klamce.
- Ja... ja widziałem Naokiego i Kenjiego jak... jak na korytarzu... no... oni... oni się...
„Ludzie... czyżby w pokoju wypróbowali już wszystko?” – Przeszło przez myśl granatowo włosemu. – „Oni są niewyżyci...”.
- Chodź – powiedział miękko Akira. – No chodź, nie bój się.
- Ale...
- Chodź.
- Ja...
- Nie zrobię niczego, czego nie będziesz chciał. Chodź – głos dziewiętnastolatka był ciepły, uspokajający.
Aki wziął głęboki wdech i wypuszczając z uścisku klamkę, uciekając w bok wzrokiem podszedł do leżącego chłopaka. Pozwolił mu pociągnąć się na miejsce obok.
Akira patrzył jak Aki zagryzając wargę, zaciska powieki i marszczy brwi. Dotknął delikatnie jego czoła odgarniając zeń pojedyncze kosmyki. Był niesamowicie rozpalony – „Podglądacz mały, no” – zaśmiał się w myślach. – „I pomyśleć, że kilkanaście godzin temu żądał ode mnie pocałunków nie wspominając o chęci na seks” – przesunął opuszkami palców po brwiach, powiekach i grzbiecie noska chcąc, aby siedemnastolatek się rozluźnił. Zatrzymał się w prawym kąciku ust. Badając kciukiem miękkość zaczerwienionych warg pochylił się nad jego twarzą, lekko je muskając. Zadziałało.
Siedemnastolatek wciąż nie potrafił zapanować nad nierówno opadającą i unoszącą się klatką piersiową, a Akira wcale tego nie ułatwiał. Czuł jego dłoń na swojej twarzy. Była przyjemnie chłodna i elektryzująca. Zaczynał się odprężać. Jego oddech na swoich ustach... jęknął cichutko. Podkulił nogi chcąc pozbyć się uciążliwego problemu, który wciąż dawał o sobie znać, i który teraz wydawał mu się niemożliwie żenujący.
- Aki... spójrz na mnie – poprosił starszy chłopak.
Blondyn biorąc głęboki wdech, otworzył oczy trafiając prosto na spojrzenie błyszczących, chabrowych tęczówek.
- Pamiętasz, jak mówiłem ci, żebyś się mnie nie wstydził? – Szepnął Yoshizawa unosząc się nieco i podpierając rękami po obydwu stronach ramion blondyna, przerzucił nogę przez jego biodra tak, że teraz nad nim wisiał zmuszając do położenia nóg prosto. Kurtyna ciemnych włosów opadła, kiedy ponownie pocałował lekko wilgotne, rozchylone usta. Bawił się przesuwając po nich językiem, obrysowując ich kształt i ssąc.
Aki mruczał pod wpływem namiętnej pieszczoty. Nie chcąc pozostawać biernym, lewą dłoń wplótł w długie włosy zaś paznokciami drugiej delikatnie drapał go po karku, wywołując przyjemne dreszcze.
- Pamiętam – powiedział Aki równie cicho, kiedy dziewiętnastolatek się odsunął. – Ale to... ja...
Akira uśmiechnął się obserwując jak róż na jego policzkach zmienia odcień na intensywniejszy.
- A pamiętasz, jak obiecałem, że pomogę ci rozładować napięcie, kiedy będziesz tego potrzebował? – Mruknął odgarniając blond pasma za ucho i masując jego płatek. Drugą rękę ułożył na okrytej materiałem klatce piersiowej, aby poczuć jak szybko bije jego serce.
- Pamiętam – szepnął chłopak. Ponownie zagryzł wargę czując sunącą po swoim brzuchu w dół dłoń. Mimo chłodu, którym gasiła bijący z jego ciała żar, pozostawiała za sobą przyjemnie piekący ślad.
- Co czujesz? – Zapytał starszy nie przerywając kontaktu wzrokowego.
- Mrowienie i... mieszające się zimno z gorącem.
Akira usiadłszy na udach blondyna podwinął jego koszulkę do góry. Dotyk, którym go obdarzył był jak zetknięcie wody z ogniem. Zapierający dech i zmysłowy.
Blondyn jęknął wijąc się na materacu, kiedy dziewiętnastolatek pochylił się drażniąc językiem okolice pępka, a jego włosy łaskotały boki i mostek. W końcu wsunął język w drobny otworek, a chłopak nie mogąc powstrzymać bioder, wypchnął je niekontrolowanie do góry.
- Przepraszam – wyjąkał po chwili zaciskając dłonie na prześcieradle.
- Nie masz, za co – mruknął rozpinając mały guziczek i rozporek. – Unieś jeszcze raz – poprosił.
- Ale...
- Spokojnie – Akira uśmiechnął się, a Aki wykonał polecenie.
Chwilę później jedyną barierą były białe i lekko wilgotne bokserki. Erekcja siedemnastolatka uwypuklała krok, błagając tym samym o odrobinę uwagi i pieszczot.
Dziewiętnastolatek odchylił w swoją stronę gumkę bielizny napawając się widokiem unoszącej męskości blondyna.
- Jesteś śliczny – mówiąc to spojrzał prosto w błękitne oczy, które teraz zaszły mgiełką podniecenia. Głęboka czerwień na jego twarzy i koniuszek języka zwilżający lekko rozwarte usta w połączeniu z tym rozgorączkowanym wzrokiem działały jak afrodyzjak. – Aki... chciałbym, żebyś cały czas patrzył.
Siedemnastolatek skinął głową.
Akira pozbywając się całkowicie wciąż przeszkadzających bokserek, pochylił się do przodu wdychając niepowtarzalny zapach kochanka. Opuszkiem palca wskazującego dotknął czubka naprężonego penisa rozprowadzając po nim okrężnymi ruchami przezroczysty płyn. Do jego uszu dobiegł rozkoszny jęk, a prącie drgnęło, jakby prosząc o więcej. Oderwał wzrok od erekcji Akiego i skierował wzrok na wpatrzone w swoje poczynania pociemniałe z pożądania tęczówki. Uśmiechnął się. Oblizał powoli usta i bez żadnego ostrzeżenia, nie zrywając kontaktu wzrokowego całkowicie pochłonął najbardziej domagającą się uwagi część jego ciała.
Aki krzyknął czując jak wilgotne, ciepłe wnętrze przyjmuje go w siebie całego. Zmrużył oczy, ciężko oddychając. Nie spodziewał się przeżyć czegoś takiego...
Akira poruszał głową rytmicznie w dół i w górę, co jakiś czas naciskając językiem na trzon. Lewą ręką zakreślając esy-floresy na jasnym, miękkim podbrzuszu chłopaka, zaczął przesuwać ją w stronę pachwiny. Drażniąc delikatną skórę paznokciami, zabłądził na wewnętrzną stronę ud, żeby dotrzeć w końcu do nabrzmiałych jąder. Kiedy je ścisnął, z ust Akiego wyrwał się kolejny krzyk ekstazy, przechodzący w pojękiwania i sapanie.
- Akira... ja... ja... zaraz...
Granatowo włosy sięgnął wolną dłonią do konwulsyjnie zaciskającej się na prześcieradle ręki siedemnastolatka i splótł jego palce ze swoimi.
-... dojdę...
Akira zatrzymał się i obejmując ustami gorącą żołądź zaczął się mocno zasysać.
Blondyn nie wytrzymując napięcia ścisnął mocno dłoń starszego chłopaka i niekontrolowanym ruchem wypchnął biodra do góry spuszczając się w chętnym wnętrzu z jego imieniem na ustach.
Yoshizawa połknął część płynu i odsuwając się od pachnącego seksem krocza Akiego, uśmiechnął się. Nadal patrzyli sobie prosto w oczy. Teraz jednak nie było już między nimi tego elektryzującego napięcia i oczekiwania.
Siedemnastolatek niepewnie odwzajemnił uśmiech unosząc się na łokciu.
- Dziękuję... ja... to znaczy ty nic... – ciężko było mu znieść fakt, że przez cały ten czas był bierną stroną. Przyjmował jedynie nie dając nic w zamian. Taki samolubny. Koncentrował się na swoich odczuciach, na każdym, najmniejszym ruchu Akiry, czerpiąc zeń jak najwięcej przyjemności. Było mu głupio...
- Ja jestem szczęśliwy.
Aki wyciągnął przed siebie dłoń i wytarł spływającą z lewego kącika ust chłopaka, spermę. Zanim zdążył się cofnąć, dziewiętnastolatek złapał go za nadgarstek i zlizał białawe nasienie ze smukłego palca, wywołując tym cichy jęk i kolejne rumieńce na ukochanej twarzy.
- Jesteś jeszcze słodszy niż myślałem – wyszeptał podciągając się na rękach do góry.
- Następnym razem i ja... – Aki nie zdążył skończyć zdania, bowiem Akira nakrył jego wargi swoimi sprawiając, iż chłopak całkowicie się zatracił... znowu...
Internat, pokój 117, godzina 0146
Jun spojrzał na leżącego obok szesnastolatka. Czarne włosy, jeszcze nie całkiem suche, rozrzucone były wszędzie, jak mroczny wachlarz. Ciepły oddech miarowo pieścił jego obojczyki, a drobna dłoń przerzucona przez tors, obejmowała tak, jakby chłopak obawiał się opuszczenia. I coś nagle zaczęło kiełkować w jego umyśle. Czy dobrze zrobił? Westchnął i zdejmując z siebie delikatnie rękę Tooru, wstał z łóżka. Owinąwszy się leżącym na podłodze ręcznikiem, zaczął szperać po szufladach w poszukiwaniu papierosów i zapałek. Znalazłszy, czego szukał, wyszedł cicho z pokoju na korytarz. Stanąwszy przy parapecie otworzył okno. Zimne powietrze uderzyło go w nagi tors kłując niemiłosiernie. Gęsia skórka pokryła ramiona i kark. Sięgnął jednak po fajkę i odpalając, zaciągnął się. Głęboko i mocno. Gryzący dym drapał krtań, gwałtownie dostając się do płuc. Po chwili wypuścił szary obłoczek z ust i opierając łokciami na parapecie, pogrążył się w myślach.
Kilka minut później do jego uszu dobiegło ciche skrzypienie otwieranych drzwi. Wyrzucając niedopałek odwrócił się. Światło księżyca padało prosto na drobną postać, rozświetlając mleczną twarz i wystające znad kołdry ramiona. Smoliste kosmyki były wszędzie.
- Żałujesz – powiedział Seo pełnym wyrzutu tonem.
Milczenie.
- Mówiłem, żebyś traktował mnie jak dziwkę, a nie kurwa robił coś, co boli bardziej niż dawanie dupy bez żadnych zobowiązań.
Milczenie.
- Taki z ciebie kurwa honorowy facet. Musiałeś napieprzyć, że wcale nie jestem bezwartościowym gównem, żeby bez wyrzutów sumienia spuścić się w moim tyłku, co?
- Wiesz może, co to miłość?
Tooru zacisnął szczęki. Nie wiedział. Ale skąd miał wiedzieć? Chociaż... czy tym słowem można określić szybsze bicie serca na czyjś widok? Czy można powiedzieć, że czuje się to do osoby, która sprawia, że chce się żyć? Że chce się swoje życie zmienić? Że chce się być blisko tej osoby bez względu na wszystko? Że chce się z nią dzielić wszystkim... że chce się przed nią... otworzyć? Kurwa.
- Teraz ty milczysz – Jun uśmiechnął się. Zamknął szybko okno i sięgnąwszy po paczkę papierosów i zapałki leżące na parapecie, ruszył w stronę sypialni. – Widzisz, ja właśnie doszedłem do wniosku, że wpadłem po uszy. Nie wiem tylko, czy osoba, której zacznę to okazywać będzie potrafiła sobie z tym poradzić.
Tooru opuścił głowę.
- Przepraszam – wykrztusił.
Blondyn objął go ramieniem i wprowadziwszy do pokoju, zamknął drzwi.
Internat, pokój Naokiego i Akiry, godzina 0112
- Ty diable!
- Ja ciebie też kocham.
- Natychmiast mnie wypuść!
- Jasne. Żebyś się na mnie rzucił i...
- Nie zrobię tego, ale puść.
- Nie mogę.
- Nie igraj z ogniem... niech to szlag!
- W tej chwili to ja jestem ogniem.
- Jesteś małym, podstępnym, niewyżytym...
- Władcą świata, który posiądzie cię tu i teraz... przedłużając twój marny gatunek.
- Zacisnę nogi i tyłek i nic z tego nie wyjdzie.
- Nie zmuszaj mnie, żebym i tam musiał cię unieruchomić.
- Nie żartuj.
- Boisz się?
- Przeginasz.
- Mogę przegiąć.
- NIE!
- No to, co wybierasz?
***
„Tak jakby komplikacje”
Internat, pokój 117, godzina 648
Leżał na wznak w łóżku dwudziestolatka masując pulsujące skronie. Brwi samoistnie kierowały się ku środkowi, aby zetknąć ze sobą i dać wyraz wszelkim myślom kłębiącym się w jego głowie.
Podsumowując... Ostatnie tygodnie jego życia odznaczały się na tle całej reszty ogromnym, czerwonym wykrzyknikiem. Jednakże nie to było najgorsze. Najbardziej męcząca i bolesna była świadomość, iż sam pogubił się w tym wszystkim tracąc rzecz najważniejszą... Siebie.
Przytłaczająca cisza, nierozpraszająca niczym uwagi bruneta pozwalała, czy raczej zmuszała go do myślenia. Do zadawania pytań i szukania odpowiedzi. Do odpowiadania na nie i ponownego zaspokajania podświadomego głodu prawdy. Zgrozo. I błędne koło zamykało się wyciskając słone krople z zaciśniętych mocno powiek.
Nie widział, nie słyszał, dopiero poczuł... miękki materiał na twarzy i z wróconą świadomością dopuścił do siebie głos.
- Czemu płaczesz? Tooru... Stało się coś? – i ciężar zalegający tuż obok sprawiał, że zatapiał się w materacu, zapadał. I tak mógłby równie dobrze zagubić się w labiryncie własnych, chorych myśli.
- Pieprzone to wszystko.
- Ale... Co? – Jun patrzył zdziwionym wzrokiem na leżącego szesnastolatka nic nie rozumiejąc.
- Wszystko – czarne tęczówki wyszły z ukrycia, zza równie mrocznej jak one, kurtyny. I świdrowały go... przewiercały wbijając w podłogę. – Zresztą, nieważne – uśmiechnął się, jakby oddalając od niego. Od wszystkiego. Od wszystkich.
„Beznadziejna sprawa” – pomyślał blondyn. Znowu widzi maskę. Nic z tego nie rozumie. Bezczelne ogniki jawnie wyśmiewają go tańcząc i wyginając się, przyjmując wulgarne pozy w tych ciemnych, bezdennych oczach. Widział błąkający się w kącikach jego ust uśmiech. Ale nie do końca. To jak ironia. Jak sarkazm...? Dobijające.
- Pieprzenie... wkładasz kutasa w dupę i serwujesz odlot. Ja mówię tak, ty się krzywisz... nauczę cię kochać... i znowu ściągasz spodnie.
- Co ty... – i znów nie kończy.
- Taką miłość funduje mi każdy. Wiesz? Wiesz. Bo ja mam w dupie uczucia. W dupie. Rozumiesz? A słodkie słówka... To dla głupców, dla naiwniaczków, którym się wydaje, że istnieje coś więcej. Coś poza. Ale ja do tej grupy nie należę. Mój tyłek kocha wszystkich. Kocha pieprzoną miłością. Pieprzoną. Rozumiesz? A przyjaciel... Każdy kutas i każdy tyłek jest przyjacielem. A ty? Zostańmy przyjaciółmi – mówisz i znów ściągasz spodnie...
Obudził się z krzykiem. Pot przykleił jasne kosmyki do czoła. Ciężko dysząc spojrzał w bok. Półnagie, okryte czarnym jedwabiem włosów ciało, tak delikatne... tak eteryczne... było tu. Było na wyciągnięcie ręki. Jeden ruch... – „Wystarczy jeden i będziesz mój...” – NIE!
Zerwał się z łóżka i panicznie przeszukując szuflady odnalazł to, czego szukał. A miał być koniec. Koniec. KO-NIEC – „I będzie... po meczu... po meczu będzie...” – i wybiegł z pokoju na korytarz.
Zimny wiatr chlastał go, jak bicz. Jak pejcz zakończony metalowymi haczykami. Przyjemnie. Chłodno. Boleśnie. I szare obłoczki dymu znikające w nim. Zatracające się w rozkoszy dotyku, czy ginące z bólu? To nie ważne.
Drzwi otworzyły się skrzypiąc niemiłosiernie, a w czarnej dziurze stanęła mleczna postać. Matowe, puste spojrzenie. Raz blask. Raz bez. I ten głos. Zupełnie jak zimowy powiew – „Czy to pułapka? ... Nie... nie... nie... Deja vu? ...”
- Żałujesz – oskarżycielski i pełen wyrzutu... nie. Pełen złości. Z czary ulewa się, wylewa i... pełznie w jego stronę. Czarne macki oplątują ciało wżynając się boleśnie.
Skinął głową. Nie potrafił powiedzieć słowa.
- A miało być dobrze... – słodki, ale pełen goryczy. Czy to możliwe? – Kłamiesz. Kłamałeś, że będzie dobrze... Kłamałeś, żeby móc ściągnąć spodnie...
Trzask drzwi... Chociaż nie. On powinien tam być, ale... zamiast niego była cisza... Cisza. Cisza potrafi być pełna grozy. A uderzył z taką siłą...
Spadł z łóżka zaplątany w pościel. Syknął uderzając głową w szafkę nocną. Kiedy otworzył oczy i niepewnie rozejrzał się po pokoju, mimowolnie odetchnął z ulgą. Brunet przewiązany w pasie ręcznikiem, szukał czegoś w szafie.
- Co za noc – mruknął Jun podnosząc się z podłogi i rozcierając bolące miejsce.
Seo odwrócił głowę i rzucił mu imitujące żal spojrzenie.
- Koszmary? Oj, jaki ty biedny... – zakpił.
- Nie. Po prostu...
- Kłamiesz – usłyszał zabarwiony śmiechem syk.
Nim zniknął za drzwiami łazienki, złapał ostatnie, ulotne spojrzenie Seo. Tak strasznie znajome... Włosy zjeżyły mu się na karku. Czym prędzej wkroczył pod zimny prysznic. Tym razem granica między jawą a snem była cieniutka... jak misternie utkana pajęcza sieć.
Internat, pokój Naokiego i Akiry, godzina 712
- Rany boskie... NO JUŻ OTWIERAM! – Kenji zwlókł się z łóżka z morderczym wyrazem twarzy. – Co za idiota... powyrywam nogi z dupy, jak to Aki albo Akira albo... – doszedł do drzwi i otworzywszy je zamarł z przerażeniem w oczach. – Dzień dobry? – wykrztusił w końcu.
- Panie Murata, mi się wydaje, czy pan powinien dzielić pokój z Sumikichim?
- Y... no... ja... bo to dlatego, że... ee...
W tym momencie obok Kenjiego stanął półnagi Fumihira.
- Dobry. Kenji został na noc, bo uczyliśmy się wczoraj – wytłumaczył jąkającego się chłopaka dyskretnie ziewając, po czym ruszył do łazienki.
Kobieta przewróciła oczami.
- No, nie istotne – wyciągnęła w stronę nastolatka białą kopertę. – Tutaj masz list od dyrektora. Sam pojechał odebrać pana Nasagakiego. Zostałeś również zwolniony razem z całą drużyną z zajęć w tym tygodniu. Przeczytaj to i przekaż reszcie. Do widzenia.
Białowłosy odebrał kopertę z okrągłymi oczami. Gdyby nie pewna informacja, może i pożegnałby sekretarkę, ale po prostu odebrało mu mowę. Zreflektował się dopiero, kiedy Naoki wyszedł z toalety.
- No co tak stoisz? Zamknij drzwi i powiedz, o co chodzi.
Kenji automatycznie wykonał polecenie. Po chwili usiadł przy biurku i rozdarłszy kopertę, wyciągnął wiadomość.
Dziewiętnastolatek wrócił do łóżka i kładąc się na boku, podparł głowę na ręce. Z uśmiechem patrzył, jak brwi młodszego chłopaka ściągają się, a usta niebezpiecznie zaciskają. Zaczął odliczać w myślach, a kiedy doszedł do jednego...
- Zajebiście – Kenji podniósł wzrok z kartki papieru i zmiąwszy ją, cisnął przez pokój. – Zaje-kurwa-biście – wysyczał, po czym wstał i nie patrząc na zaszokowanego Naokiego, wyszedł z pokoju trzaskając drzwiami.
Internat, stołówka, godzina 1728
- A gdzie są Kenji i Jun? – spytał szatyn siadając do stołu, przy którym czekali na niego Aki, Akira, Naoki i Yukio.
- Nie ma – mruknął fioletowowłosy. – Nie widziałem ich od rana. Zresztą nikt ich nie widział. Ale nie ma wątpliwości, że siedzą na stadionie.
- Nie ma się, co dziwić. W końcu w piątek mecz, nie? – Akira machnął widelcem, a kawałek mięsa, który był nań nadziany wpadł prosto do talerza blondyna.
- Nie no, zabieraj to stąd...
- Ach – Haruki skinął głową i zabrał się za jedzenie.
- Aki, no coś ty. Brzydzisz się MOJEGO mięsa?
- Raczej twojej śliny, która wsiąka w MOJE ziemniaki – Sumikichi odsunął od siebie posiłek. – Zabieraj!
- No wiesz... wcześniej ci MOJA ślina nie przeszkadzała – wymruczał dziewiętnastolatek. – Powiedziałeś nawet, że...
Nikt nie usłyszał, czym Akira chciał się podzielić, bowiem Aki uraczył go resztkami swojego obiadu, wcierając mu go w twarz...
I chwilę później siedemnastolatek widząc ociekające chęcią mordu i resztkami surówki spojrzenie Yoshizawy, wstał gwałtownie od stołu przewracając krzesło i puścił się pędem w stronę wyjścia ze stołówki.
Naoki, Haruki i Yukio wybuchli śmiechem. Jednak sielankowy nastrój nie trwał długo. Do siedzącej trójki podeszła ubrana na czarno dziewczyna.
- Cześć – przywitała się ze wszystkimi.
- Naora – Yukio uniósł brwi.
Dziewiętnastolatka westchnęła.
- Akurat tak się składa, że złe wiadomości ja przynoszę... Ale do rzeczy. Kin prosiła, żebyś ją odwiedził. Jest w szpitalu.
- Jak to w szpitalu? – brunet podniósł się z miejsca. – Co się stało?
Internat, korytarz czwartego piętra, godzina 1759
Zmachany wpadł do sypialni i zatrzasnąwszy za sobą drzwi, oparł się o nie i osunął na podłogę. Ręką zakrywając usta niemalże pękał ze śmiechu. Nie zdążył jednak nawet dobrze odsapnąć, a z korytarza dobiegł go głośny łomot. I momentalnie spoważniał. Szybko wstał i wyjrzał, żeby sprawdzić, co się stało – „Nie daj Boże, a ten idiota wyrżnie się na schodach... zachciało mu się biegać z kulami...” – ledwo pomyślał, a coś ciężkiego uwiesiło się jego pleców. Wrzasnął przestraszony.
- DO DIABŁA Z TOBĄ KRETYNIE! A JA JUŻ SIĘ BAŁEM, ŻE ZE SCHODÓW SPADŁEŚ I SIĘ ZABIŁEŚ!
- Znowu jesteś niemiły – Akira pomachał koledze z drugiego końca korytarza, który pomógł mu i zorganizował „hałas”, po czym podpierając się na jednej kuli wciągnął blondyna do pokoju. – A teraz cię ukarzę – warknął zamykając drzwi na klucz. – I nikt mi nie przeszkodzi, a ty nie uciekniesz...
Sumikichi wystawił mu język i pobiegł do łazienki.
- Zapomnij!
- To ty zapomnij... – granatowo włosy wyciągnął z tylnej kieszeni swoich jeansów kluczyk. -... o znalezieniu klucza od toalety – dodał, a po twarzy błąkał mu się złowieszczy uśmiech.
***
„Ile błędów można jeszcze popełnić?”
Internat, pokój Akiego i Kenjiego, godzina 1812
Aki uśmiechnął się niepewnie do przyjaciela, który z iście szatańskim wyrazem twarzy powoli się do niego zbliżał... kicając na zdrowej nodze.
- Słuchaj... – blondyn przylgnął plecami do ściany tuż obok drzwi od łazienki, w której i tak nie znalazłby odpowiedniego schronienia przed napastnikiem. - ... przepraszam za to, że w ramach akcji „nakarm niedokarmionych” próbowałem pomóc ci trafić posiłkiem do ust... nie moja wina, że jesteś...
- „Nakarm niedokarmionych”? – Akira zatrzymał się kilka centymetrów przed siedemnastolatkiem mrużąc niebezpiecznie oczy. Drobniutkie resztki ziemniaków widniały jeszcze na brwiach. – No, jaki jestem? – oparł się jedną ręką tuż obok jasnej czupryny.
- Ruchliwy – Sumikichi przełknął głośno ślinę patrząc jak zahipnotyzowany na usta starszego chłopaka. Opuścił powieki, żeby po chwili poczuć na swoich wargach ciepły oddech.
- Cóż – granatowo włosy odsunął się nagle od Akiego i widząc jego zdziwione, a nawet poniekąd zawiedzione spojrzenie, uśmiechnął się oddając mu klucz. – Zamykaj się, gdzie ci się żywnie podoba. Mam już dość zabawy z tobą w kotka i myszkę. Pasuję. Niech będzie, jak było wcześniej. I tak nie zaszliśmy daleko ^^.
- Co? – szczęka siedemnastolatka niemalże huknęła o podłogę.
- Nie „co” tylko „słucham” jak już – Akira wystawił mu język i podszedł do materaca. Schylił się i wygrzebał z pościeli piżamkę blondyna, żeby po chwili rzucić ją na jego łóżko. – Idziesz się kąpać, czy ja mogę?
Stadion, szatnia, godzina 1948
- Umieram – mruknął Jun ściągając strój treningowy.
- Nawet nie próbuj – warknął biało włosy. – A jak już musisz koniecznie, to poczekaj do soboty.
Dwudziestolatek trzasnął drzwiami od szafki.
- Cholera, no!
- Nie przejmuj się. Nie tylko ciebie to drażni – rzucił jeden z piłkarzy opuszczając szatnię z zaciętą miną.
- Dobra, ja spadam. Jutro o ósmej widzimy się tu znowu – burknął Kenji na do widzenia i zakładając torbę na ramię również opuścił pomieszczenie.
Jun odprowadził go wzrokiem i zgrzytając zębami sięgnął po ręcznik.
- Wyluzuj – usłyszał po chwili tuż przy uchu. Wyprostował się i spojrzał na bruneta, który stał obok całkowicie nagi z zachęcającym uśmiechem na twarzy. – Jeśli nie możesz sam to ci pomogę.
Ishiyama minął go i skierował się pod prysznice.
- Nie wszystko można załatwić w ten sposób.
- A znasz lepszy?
- Słuchaj Tooru, to pierwszy mecz w tym sezonie, a my już jesteśmy spisani na straty.
Szesnastolatek przewrócił oczami.
- Jedna jaskółka wiosny nie czyni... za bardzo się tym przejmujesz.
Jun zdjął bieliznę i razem z ręcznikiem powiesił na haczyku, po czym wszedł do kabiny.
- Ty za to sprawiasz wrażenie, jakbyś miał ten mecz głęboko w dupie.
- To tylko mecz – Seo wzruszył ramionami.
- Dla ciebie. Dla ciebie wszystko jest „tylko”.
- I tu się mylisz.
- Doprawdy?
- Nie. Do dupy – Tooru wykrzywił wargi w grymasie uśmiechopodobnym. – Nie tylko twój fiut robił mi dobrze – syknął i odwróciwszy się na pięcie, opuścił łazienkę.
Internat, pokój Akiego i Kenjiego, godzina 2015
W pokoju rozległo się pukanie.
- Proszę! – Akira uniósł się na łokciach, żeby spojrzeć na wchodzącego gościa.
- Cześć – biało włosy stanął w drzwiach ze zmęczeniem malującym się na twarzy. – Akira wracasz do siebie.
Brwi dziewiętnastolatka powędrowały do góry.
- Stało się coś? – zapytał nagle blondyn, który wyglądał na dziwnie... zgaszonego?
- Poza tym, że zrobili nas w konia z meczem to wszystko gra.
- Uff... czyli z Naokim wszystko w porządku – Akira uśmiechnął się zbierając z materacyka.
Kenji uśmiechnął się niemrawo.
- Jasne. Ja po prostu muszę się teraz skoncentrować na grze, a przy Naokim to będzie bardziej niż trudne.
- Przecież ćwiczyliście tyle czasu – Aki nic nie rozumiał.
Murata podszedł do biurka i opadł ciężko na krzesło odchylając głowę do tyłu.
- Taa... tylko, że mieliśmy grać z Osaką, a nie z Nagasaki.
Yoshizawa zamarł.
- Żartujesz?!
- Tak. Wymyśliłem to na poczekaniu – burknął Kenji. – Myślisz, że się nie wściekłem? Zresztą... teraz jestem padnięty. Od rana siedzieliśmy z chłopakami na stadionie. Całkowicie się wyładowałem, więc w tej chwili nic mnie nie ruszy.
- Nic? Kompletnie?
- Nawet nie próbuj – morderczy wzrok zrobił swoje i Akira umilkł.
- Ja dalej nie rozumiem – drążył blondyn.
- Akiiiii... – Murata jęknął zrezygnowany. – Od września przygotowujemy się do meczu z drużyną z Osaki, tak?
- No tak.
- Mecz jest w piątek, tak?
- No tak.
- Za trzy dni, tak?
- No nie rób ze mnie już takiego kretyna.
- Nie robię, usiłuję wytłumaczyć tak, żeby ten twój orzeszek cokolwiek zrozumiał.
Sumikichi prychnął.
- Kontynuując, dziś rano dostałem pismo od dyrektora, że piłkarze z Osaki nie przyjadą, zamiast nich będziemy gościć tych z Nagasaki. Moja drużyna jest kompletnie na nich nie przygotowana, a od ostatniego w ubiegłym sezonie meczu, dałbym sobie obie ręce uciąć, że zmienili taktykę i...
- Wiesz, co? Mi się wydaje, że to było ustawione – Akira przerwał nagle przyjacielowi.
Kenji spojrzał na niego jak na ducha.
- Ty i twoje domysły...
- Ale ja poważnie mówię.
- Dobra, daruj sobie. Lepiej zbieraj manatki i śmigaj do Naokiego.
- A mówiłeś mu, że...?
- Nie. Ty mu powiedz. Nie dam rady teraz dyskutować.
Internat, pokój Naokiego i Akiry, godzina 2044
- Jak to: przy mnie nie może? – Naoki wstał z wrażenia.
- Bo go rozpraszasz, proste – Akira zaświecił protezą. – Ale uspokój się, przecież to nie na stałe. Za tydzień wróci ^^.
- Za tydzień?
Granatowo włosy śmiał się już na głos.
- Daj spokój. Robisz minę, jakbyście się rozstawali na zawsze. Przecież on jest zaledwie kilka drzwi dalej. W dodatku nigdzie nie wyjeżdża. Zresztą czy tu czy tam i tak nie będziecie sobie „wsadzać”...
Internat, pokój Akiego i Kenjiego, godzina 2209
- I znowu stary skład, hm? – mruknął Kenji gasząc światło.
- Mhm...
- A ty źle się czujesz?
- Niee.
Brwi Muraty uniosły się nieznacznie do góry.
- To, o co chodzi?
- O nic – burknął Aki przewracając się drugi bok. Tyłem do przyjaciela. – Spać mi się chce.
- Właśnie widzę. Jeśli wydaje ci się, że padnięty fizycznie w moim przypadku równa się padniętemu psychicznie to jesteś w błędzie. I skorzystałbyś lepiej z tego nim się położę i zasnę.
- Dobranoc.
- Kurde – Kenji zamiast wylądować na materacu, wpakował się łóżka blondyna. – Ja ci dam dobranoc. Nawet nie pytasz o Naokiego.
- Co u niego?
„Zaraz mu przywalę” – pomyślał piłkarz, po chwili jednak kąciki jego ust uniosły się nieznacznie. – „Ha! I tu cię mam platynko moja kochana” – wśliznął się pod kołdrę i przylgnął do jego pleców.
- To z pewnością nie to samo, co u Akiry, ale postaram się go godnie zastąpić – wymruczał.
Sumikichi wyrwał się z objęć jak poparzony prawie spychając chłopaka z posłania.
- Spadaj.
- Żartowałem przecież... ale to o niego ci chodzi, hm? Przepraszam, że go wygoniłem, ale muszę trochę odsapnąć i naprawdę przygotować się do tego meczu... w dodatku muszę się nastawić psychicznie na spotkanie z Yaku – grymas zniechęcenia wykrzywił jego wargi.
Aki westchnął.
- Wiem. Nie mam ci tego za złe przecież – spojrzał na przyjaciela widząc jedynie ciemną plamę w ciemności. – Yaku? To ten, co...
- Taa.
- O kurczę... ale... nie masz się chyba czym martwić. W końcu Naoki nie pozwoli mu się do ciebie dobierać.
„Naoki... żeby to tylko o to chodziło” – pomyślał starając się odegnać wcale kolorowe myśli. Przetarł dłonią twarz i ułożył się wygodnie na łóżku zakładając ręce pod głowę.
- Tak, nie mam się czym martwić. Poza tym, że jesteśmy kompletnie nie gotowi na ten mecz. No, ale tą kwestię zostawiam do jutra i dla chłopaków z drużyny. Teraz twoja kolej.
- Moja... – blondyn położył się obok nakrywając obydwoje kołdrą. – Akira właściwie powiedział dziś, że chce, żeby było tak, jak wcześniej – wyrzucił z siebie w końcu.
- Ooo. To znaczy?
- No... wiesz. Nie będzie całował. Nie będzie... dotykał.
- Kochaliście się już?
Sumikichi uciekł wzrokiem w bok, czując jak na policzki wpływa zdradliwa czerwień. Dopiero po chwili zorientował się, że jest ciemno i przyjaciel nie zobaczy jego miny.
- Nie – bąknął.
- Ale miałeś coś na myśli mówiąc o dotykaniu, hm?
- Mieliśmy chyba rozmawiać o czymś innym...
- Jasne ^^, nie wnikam już, gdzie cię dotykał – parsknął. – No co? – jęknął, dostając kuksańca pod żebra. – Ja też lubię jak Naoki... – zaśmiał się. – Może i nie widzę twoich czerwonych policzków, ale czuję jaki żar od ciebie bije ^^
- I tak wygląda rozmowa z tobą – mruknął i odwrócił się przodem do ściany. – Wracaj sobie na materacyk.
- No już nie będę... przepraszam – Murata zrobił skruszoną minkę, choć leżący obok chłopak i tak by jej nie dostrzegł. Cóż. Kwestia przyzwyczajenia. – Co zmajstrowałeś, że się tak zniechęcił?
„Zniechęcił... koszmarne słowo” – przeszło przez myśl blondynowi.
- Nic. Ja tylko... – zaciął się nie wiedząc, co powiedzieć. A może nie mając, co powiedzieć?
- Ty tylko, co?
- No właśnie... ja nie robiłem nic. Zero. Brałem tylko pławiąc się w tym, że jestem adorowany... – myślał nawet nie zdając sobie sprawy, że słowa wypływają na zewnątrz.
Kenji gwizdnął cicho.
- A ja myślałem, że u was to leci w dwie strony. To wasze przekomarzanie się, te wszystkie żarty. No wiesz. Wydawało mi się, że już dawno minęliście etap, że tak powiem „poznawczy”. Jeśli jednak Akira się starał, a ty go zbywałeś to się nie dziw, że ma chłopak dość. Też bym zrezygnował, gdyby obiekt moich westchnień udawał wieżę Sarumana.
- Dzięki – burknął blondyn. – To pocieszające, co powiedziałeś.
- Nie no czekaj. To było ledwie skomentowanie twojego zachowania, o którym w gruncie rzeczy nie miałem pojęcia. Swoją drogą, muszę mieć na ciebie oko, bo popaprasz to jeszcze bardziej.
- Przestań kopać leżącego. Myślisz, że nie jest mi wystarczająco głupio?
- Głupio? A może szkoda, bo straciłeś jedynego zainteresowanego zalotnika?
- Kenjiii.
- Chciałeś pomocy to nie marudź, tylko zdaj sobie sprawę ze swojej głupoty baranie! W związku nie jest tak, że jedno daje, a drugie bierze. Tu trzeba razem coś wkładać... źle. Razem trzeba coś budować, bo jak z jednej strony dokładasz klocki do budowli, a z drugiej nie to wszystko się wali, hm?
- Jak ty się dobrze znasz na konstrukcji...
Gdyby nie brak światła, Aki niewątpliwie zostałby zgromiony wzrokiem.
- Naucz się oddzielać zabawę od rzeczywistości, bo stracę cierpliwość i wrócę na materac.
- Przepraszam. Już nie będę.
Murata przewrócił oczami, ale wrócił do przerwanego wątku.
- Staram się tylko wytłumaczyć to tak, żebyś zrozumiał swój błąd i może nie powtórzył go znowu. Chociaż wątpię, żeby Akira po tym, co powiedział zmienił nagle zdanie.
Aki przewrócił się z powrotem na plecy.
- A myślisz, że ta budowla już upadła? Tak definitywnie?
Jedna, biała brew uniosła się do góry – „No proszę... jednak mu zależy”.
- Nie wiem – powiedział powoli Kenji. Defakto Akira nigdy słowa nie cofał. – Ale możesz spróbować się o tym przekonać. Tylko nie od razu wskakując mu do łóżka. Tak się tego nie załatwia. Poza tym znając jego upór, nawet by cię nie wpuścił.
- Czyli... powinienem teraz poświęcić mu więcej uwagi?
- Zależy, co przez to rozumiesz. Wiesz, Aki, ja nie mogę ci wszystkiego podsuwać. Musisz ruszyć czasem głową i udowodnić, że w środku jest coś więcej niż powietrze – stęknął, czując jak łokieć przyjaciela wbija się między żebra. – Jak nie będę dosadny to wszystko olejesz, a tak coś ci przynajmniej tą pustkę wypełni – wyszczerzył się w ciemności, a Sumikichi westchnął.
- Ale masz rację... a ja powinienem chyba zacząć od tego, czy naprawdę mi zależy...
- A nie? Aki... nie wracajmy do przedszkola, bo w takim tempie zatrzymamy się w rozwoju, a o śnie w ogóle możemy zapomnieć. Proponuję, więc, że punktem, z którego wychodzimy jest fakt, iż jesteś zakochany... dobra, za mocne słowo. Zauroczony. I teraz musisz zwrócić na siebie uwagę, zainteresować sobą swój obiekt westchnień...
- Powinienem robić to, czego cały czas nie robiłem. Tak mi się wydaje.
- Dobrze ci się wydaje. Dobrze. Ale jak znam życie to będziesz się musiał bardziej wysilić, żeby go przekonać, że to nie żarty – przewrócił się na bok i podparł na łokciu. – Ale wszystko będzie dobrze. Zobaczysz...
***
Dwa lata później...
Centrum Tokio, restauracja „Nippon-Kan”, godzina 1728
Trzech ubranych w uniformy mężczyzn podeszło do jednego ze stolików podając na tacach gościom zamówione potrawy, żeby po chwili niemalże rozpłynąć się w powietrzu.
W tym lokalu niewątpliwie można było liczyć na intymność i spokój. Spotkania biznesowe, jak i towarzyskie były głównymi powodami odwiedzin tegoż miejsca.
Tak. Nippon-Kan cieszyła się popularnością.
- Czyli możemy uznać, że podstawowe warunki umowy mamy już omówione – Jun dopił wino, po czym spojrzał uważnie na każdego z mężczyzn siedzących przy stoliku, zatrzymując wzrok na ostatnim, granatowo włosym, który niewątpliwie chciał coś powiedzieć. Minimalnie uniósł brew w ostrzegawczym geście.
- Tak – okularnik, z pewnością facet zajmujący się sprawami papierkowymi, jak pomyślał Ishiyama, skończył coś notować. Poprawiwszy okulary na nosie spojrzał porozumiewawczo na pozostałą dwójkę. – W takim razie przejdźmy do kwestii zabezpieczenia się na wypadek kontuzji. Jak panowie wiedzą takowe przypadki mają miejsce podczas treningów, gier towarzyskich, jak i mistrzostw – tutaj zawiesił chwilowo głos. – Oczywiście, jeżeli pan Yoshizawa wybije się i dotrze na mistrzostwa... rzecz jasna nie na ławce rezerwowych...
Akira zapowietrzył się – „Zadufany gnojek. Sam pewnie nawet nie potrafi kopnąć piłki, a moje umiejętności będzie stawiał pod znakiem zapytania” – prychnął.
- Panie Misuza, pan myśli, że ja bym się zgłaszał do pańskiego klubu, gdybym nie... – nie skończył zdania, bowiem poczuł wbijający się w stopę obcas skórzanych butów Juna.
- Proszę kontynuować panie Misuza – poprosił Ishiyama przymilnie, rzucając piłkarzowi spojrzenie z serii „skopię ci dupę, jak tylko stąd wyjdziemy”.
- Panie Yoshizawa, znamy pańskie umiejętności i kwalifikacje. Pański menadżer dostarczył nam aż nadto informacji na temat pańskiej działalności i naprawdę jesteśmy pod wrażeniem. Pan z pewnością nie próbowałby sił w naszym klubie, a i my nie spotkalibyśmy się tutaj, gdybyśmy nie byli zainteresowani. Jednak musi pan zdać sobie sprawę, że w tej branży nie można przeceniać swoich umiejętności i kondycji. Piłkarze raz miewają lepszy raz gorszy sezon. Powinien się pan liczyć z faktem, iż nie zawsze będzie pan faworytem, a na dotychczasowej opinii nie przetrwa pan do końca kariery – suchy, aczkolwiek nie złośliwy głos obciętego na zapałkę bruneta ostatecznie zatkał usta dwudziestojednolatkowi, który ze skruszoną miną intensywnie wpatrywał się w swój talerz.
- W takim razie... – okularnik kontynuował, jednak Akira nie wcale nie słuchał. Zresztą, po co miał to robić. Jun był z nim, a on miał się tym zajmować, więc...
Yoshizawa złorzeczył w duchu całej trójce odgrażając się, że jeszcze im pokaże. Niech no tylko za rok Kenji skończy szkołę, to we dwójkę utrą nosy całej bandzie wygarniturowanych, żelusiowych pseudo przedstawicieli najlepszych klubów piłkarskich. Zgniotą ich jak robaki. Wtedy to będzie ich najgorszy sezon...
Host Club „Sakura”, godzina 1703
Drzwi windy rozsunęły się. Wyszedł na korytarz, jednak nim ruszył we wskazanym przez Isano kierunku, stanął przed ogromnym lustrem w złotej, misternie rzeźbionej, grubej oprawie. Poprawił srebrne guziczki przy szyi. Przesunął dłonią po jedwabistej tunice i przestudiował kilka uśmiechów, wybierając najodpowiedniejszy dla swojego nowego „poważnego” klienta, jak określiła go Isano.
Chwilę później zatrzymał się przed stojącym w przestronnym holu, wysokim mężczyźnie. Jasne włosy zebrane w luźną kitkę spoczywały na ramieniu. Okulary przesłaniały bladoniebieskie tęczówki – „Aż za bardzo blade” – pomyślał, kontemplując dalej jego wygląd. Ostre rysy, zdecydowanie świadczyły o pewności siebie. Niewątpliwie był znaczącym człowiekiem... w zasadzie... nawet wydawało mu się, że już gdzieś go widział. Pełne usta kusiły swoim kształtem – „Czy są tak miękkie, na jakie wyglądają?” – zwilżył koniuszkiem języka wargi przesuwając wzrok niżej. Śnieżnobiała koszula rozpięta była przy szyi, a siwy garnitur leżał na wysportowanym – „Hm... skąd ja to wiem?” – ciele wręcz idealnie. Wyciągnął przed siebie dłoń.
- Seiryio. Miło mi pana poznać, panie... – głos czysty, delikatny, niemalże uległy.
- Mów mi Lian.
Mężczyzna przedstawił się. Ton jego głosu głęboki, mocny. Ujął dłoń stojącego przed sobą chłopaka i uniósł do ust muskając jej wierzch.
„Zaraz się porzygam” – pomyślał brunet uśmiechając się lekko. Zalotnie wręcz.
- Jestem do twojej dyspozycji, Lian. Mamy cały wieczór, noc i następny dzień dla siebie.
- Oczywiście. Na początek zapraszam cię do restauracji – przepuścił nowego towarzysza w drzwiach. – Opowiesz mi o sobie?
„Haaaaa... jasne” – nad ciemną głową niemalże rozjarzyła się żarówka. – „Kto by pomyślał, że sam Lian Tekeda, właściciel Tekeda Sushi, żonaty, dzieciaty, wysoko postawiony... jest pedałem”.
Centrum Tokio, restauracja „Nippon-Kan”, godzina 1759
- Witam w Nippon-Kan panie Tekeda. Stolik czeka. Proszę za mną.
Brunet rozglądał się z zainteresowaniem w nowym otoczeniu, acz umiarkowanie. Dając tym samym do zrozumienia swojemu „klientowi”, że wybrał doskonałe miejsce na pierwsze spotkanie. Podążał obok mężczyzny pozwalając mu obejmować się w pasie.
Zatrzymali się przy stoliku z jednej strony odgrodzonym drewnianym, mahoniowym parawanem, ręcznie rzeźbionym w skierowane do siebie rozłożystymi ogonami pawie.
Po chwili przeglądali karty dań w ciszy dokonując wyboru.
- Przepraszam, muszę na moment do toalety – brunet zrobił skruszoną minę, po czym wstał i udał się w obranym przez siebie kierunku rozglądając dyskretnie, póki wzrok nie zatrzymał się na jednym ze stolików.
- W takim razie, do zobaczenia w czwartek. Panie Ishiyama. Panie Yoshizawa – trzej mężczyźni wstali od stołu i kłaniając się na pożegnanie, ruszyli w stronę wyjścia z lokalu.
- Baranie! Mówiłem ci, że masz się nie odzywać – syknął Jun odprowadzając wzrokiem rozmówców.
- Ale umowa podpisana.
- Ci faceci to płotki w tym biznesie, dlatego ci daruję. Ale na przyszłość, jak będziemy załatwiać interesy to masz milczeć, jak grób. Inaczej własnoręcznie wyrwę ci język.
- Dobra, już dobra. Nie musisz się tak unosić ^^ obiecuję, że...
Ishiyama nie słyszał jednak, co przyjaciel mówi. Słowa przestały docierać, kiedy spojrzenie przesuwające się po ludziach, wracając do stolika zatrzymało się na zmierzającym w stronę toalet chłopaku.
Wysoki brunet, rozpuszczone włosy połyskiwały miękko w przyćmionym świetle, lekko opadając na plecy i ramiona. Swoimi końcówkami muskały pośladki opięte czarnymi spodniami. Fioletowa tunika zapinana pod szyją z wyhaftowanym na piersi, srebrną nicią kwiatem Sakury, pięknie podkreślała jasną cerę i głęboki antracyt oczu, które po chwili skierowały się prosto na niego. Poczuł, że ciśnienie skacze, a i robi się diabelnie gorąco. Ogarnął go dziwny niepokój.
- Jun? Hej, Jun mówię do ciebie – Akira szturchnął mężczyznę w ramię. – Fajnie, że mnie słuchasz – mruknął podążając za jego wzrokiem, żeby cicho gwizdnąć. – Uuu... – poklepał go po policzku wracając jednocześnie do rzeczywistości. – Skąd ja znam ten rumieniec ^^.
Drzwi łazienki toalety zamknęły się cicho. Pomajstrował przy zamku tak, aby nikt nie mu nie przeszkodził. Podszedł do umywalki i spojrzał w swoje odbicie. Po chwili wybuchł śmiechem, opierając się o brzegi zlewu.
- Nie poznał mnie. On... mnie... nie... poznał... – odkręcił wodę i zwilżył chłodną wodą dłonie. Śmiech gdzieś znikł. – A mi wystarczyło jedno spojrzenie. Jun. Kto by pomyślał.
Tokio, restauracja „Takede Sushi”, godzina 1311
Telefon namolnie wibrował w kieszeni.
- Haniko! Weź tego kurczaka ode mnie, bo jakiś psychol nie daje mi spokoju! – wrzasnął brunet z jednego końca kuchni.
- Już idę! Idę – dziewczyna zostawiając koleżankę samą przy krojeniu warzyw przejęła robotę jednego z kucharzy. – Tylko szybko – puściła mu oczko.
- Dzięki – Yukio uśmiechnął się i wycierając ręce w fartuch szybko opuścił kuchnię. – Tak? – spytał odebrawszy.
- NO NARESZCIE! Już myślałem, że nigdy nie odbierzesz. Słuuuchaj dziś u Juna robimy imprezę.
- Cześć Akira, fajnie, że się przywitałeś.
- Zbędne te formalności – w słuchawce rozległ się śmiech. – To, co? Wyrwiesz się z roboty na osiemnastą?
Taguchi westchnął.
- Miałem dziś iść oglądać mieszkanie z Harukim.
- Spoko, rozmawiałem z Akim. Ten problem macie z głowy. Aki załatwił dziś z dyrektorem Akademii, że razem z Harukim zamieszkają w akademiku. Zero problemów.
- Ooo...
- To jak?
Słysząc specyficzny ton głosu Yoshizawy, stanął mu przed oczami jego szeroki uśmiech.
- Dobra. Postaram się. A co za okazja?
- Jak to, jaka? Umowa podpisana. Jestem w drużynie, więc trzeba to oblać!
- Naoki i Kenji też wpadną?
- Jasssne.
- No dobra.
- Czyli do osiemnastej.
- Na razie – i głuchy sygnał.
Tokio, mieszkanie Naokiego i Kenjiego, godzina 1702
- Chyba zwariowałeś! Nie zdążymy – białowłosy protestował między przerwami w pocałunkach odbierających oddech. Kolano Fumihiry umiejętnie pobudzało jego męskość, sprawiając, że opór słabł. – Naaaaokiii nieee.
Usta fioletowo włosego przesunęły się na ucho liżąc je i przygryzając delikatnie jego płatek.
- Tylko, dlaczego twoje ciało mówi inaczej? – szepnął chrapliwie.
- Jesteś niemożliwy – jęknął Murata. Odepchnął go od siebie i sprawnie rozpiął pasek spodni. – I nigdy nie wyżyty – zsunął spodnie razem z bielizną ukazując prężącą się erekcję. – Ale chyba za to cię kocham – uśmiechnął się zadziornie i odwróciwszy przodem do ściany, oparł się o nią rękami. Już po chwili czuł go w sobie twardego i gorącego. I sunące po brzuchu dłonie. Jedna w górę, druga w dół.
- Ale... jak... się... spóźnimy... to...
- To nic się nie stanie – sapał Naoki liżąc smukłą szyję. – Przecież to nie pierwszy raz...
FINI
_____________________________________________________________________________________________________________________
Czyt. Koniec CZĘŚCI PIERWSZEJ.