38. Knowing me, knowing you
Część 2
Związek z Severusem Snape'em nie przypominał zwyczajnego związku. Wytrzymać w nim potrafił jedynie ktoś, kto również nie był zwyczajny.
Harry Potter nie był.
Od czasu narodzin zaczął przejawiać niezdrowe inklinacje w kierunku bycia kimś naprawdę niezwykłym. Najpierw, jako roczne niemowlę, pokonał najpotężniejszego i najniebezpieczniejszego czarodzieja na świecie, a później, jakby tego było mało, okazało się, że potrafi rozmawiać z wężami i jest czarodziejem, którego imię zna każdy, kto ma jakąkolwiek styczność z magią, nawet jeżeli polega ona jedynie na wyciąganiu królika z kapelusza albo krojeniu ludzi na kawałki.
Nie można powiedzieć, że Harry Potter nie próbował być normalnym chłopcem. Bardzo wiele kosztowało go ciągłe przekonywanie samego siebie, że jest tak zwyczajny, jak błoto pośniegowe zalegające każdej zimy na ulicach Londynu. Ale wyglądało na to, że jakiś wyjątkowo złośliwy gen albo też wyjątkowo złośliwy duch postanowił do tego nie dopuścić. Tak więc Harry, całkowicie wbrew sobie, ciągle wikłał się w sytuacje, które sprawiały, że stawał się coraz bardziej niezwyczajny. Na pierwszym roku w Hogwarcie stoczył walkę z poplecznikiem Tego, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać i w niezwykły sposób udało mu się go pokonać. Później odkrył, że zna mowę węży, nawet walczył z jednym, wyjątkowo wielkim i paskudnym, a na dodatek potrafiącym zabijać ofiary jedynie za pomocą wzroku i wyszedł z tego cało. Później spotkał swojego ojca chrzestnego, który najwyraźniej wolał być psem, i równie szybko go stracił, walczył z demonami potrafiącymi wyssać duszę, brał udział w najniebezpieczniejszym czarodziejskim turnieju świata, gdzie walczył ze smokiem i całym zastępem różnego rodzaju stworów, których jedynym celem było pożarcie go albo rozerwanie na strzępy. Pojedynkował się z samym Czarnym Panem i po raz kolejny wyszedł z tego cało i tak dalej, i tak dalej. Później odkrył, że jest gejem, a jeszcze trochę później, że kocha się w najgroźniejszym, najobrzydliwszym i najbardziej znienawidzonym nauczycielu w całej szkole. Po wszystkim, co przeszedł, taki związek nie powinien być dla niego zbyt wielkim problemem. A jednak.
Jednak, gdyby Harry Potter nie był Harrym Potterem, związek ten prawdopodobnie w ogóle nie miałby racji bytu. I tylko on potrafił się w nim odnaleźć na tyle, aby udało się go utrzymać. Harry Potter nie mógłby przecież chodzić ze swoją drugą połówką na spacery przy świetle księżyca, trzymając się za ręce, odrabiać razem lekcje, wybierać się do Hogsmeade na randki, planować dzieci i wspólną przyszłość. Coś takiego mógłby robić Ernie Macmillan albo Michael Corner - normalne osoby, które nie posiadały "genu niezwyczajności".
Nie, Harry Potter preferował ciągłą niepewność, strach, nerwową atmosferę, kłujące riposty, kłótnie, szarpaninę, walkę o najdrobniejszy gest, ujarzmianie, poddaństwo, toksyczność, niebezpieczeństwo i najlepszy seks na świecie. Cóż, trudno powiedzieć, czy to ostatnie nie przeważało, prawda jest jednak taka, że nie potrafiłby odnaleźć się w całkowicie normalnym związku. Nie oznacza to jednak, że nie pragnął czułości, o nie. Ta była dla niego niezwykle wręcz ważna, ale nie przywykł do otrzymywania jej gratis. Miała o wiele pełniejszy smak, jeżeli mógł o nią powalczyć. A jak cała jego przeszłość wskazuje, przywykł do walki jak ryba do wody i gdyby mu jej zabrakło, szybko popadłby w stagnację i znalazłby sobie kolejny staw pełen świeżutkiej wody gotowej tylko na to, aby trochę ją skotłować.
Nie można jednak powiedzieć, że nie pragnął spokoju, odpoczynku ani poczucia bezpieczeństwa. Tak jak powracający z morza marynarz, który po przywitaniu się z żoną i dziećmi oraz wypiciu paru piw, zaczyna z tęsknotą wpatrywać się w morze, tak Harry Potter pragnął, owszem, pragnął tego wszystkiego, nawet bardzo, ale na dłuższą metę, co tu dużo mówić, nie potrafiłby wytrwać w tak odbiegającej od jego dotychczasowego życia monotonii.
Znalazł więc kogoś, kto potrafił mu dać wszystko, o czym marzył. A fakt, że musiał przejść naprawdę bardzo wiele, aby zdobyć także to, czego pragnął, a czego nie mógł dostać, było tylko drobnym szczegółem. Jednak w końcu nazywał się Harry Potter. Potrafił dokonać rzeczy niemożliwych.
Severus Snape był trudnym człowiekiem. Zamkniętym w sobie, odcinającym się od wszystkich, wiecznie niezadowolonym, wymagającym, pełnym zmieniających się szybciej niż pogoda nastrojów i kaprysów, surowym oraz całkowicie nieprzewidywalnym. No i nie należy zapominać o jego sadystycznych skłonnościach i zamiłowaniu do upokarzania każdego, kto mu się nie spodobał, czyli mniej więcej dziewięćdziesięciu dziewięciu procent społeczeństwa. A w połączeniu z wiecznie sączącym się z ust jadem i kpiącym spojrzeniem na świat, wydawał się człowiekiem, który nie potrafiłby odnaleźć się w żadnym związku. Niestety, na jego drodze stanął Harry Potter. Uparty, denerwujący dzieciak, który nie wiedział, co oznacza słowo "porażka" i nie spoczął, dopóki nie osiągnął tego, co sobie zamierzył, nawet jeżeli oznaczało to otrzymanie solidnego łomotu. I nie chciał się odczepić.
To naprawdę nie był zwyczajny związek. I z pewnością nigdy nie będzie takiego przypominał. Ale gdy samemu jest się niezwykłym, jedyny sposób na normalność, to zaangażowanie się w coś równie niezwykłego. I trzeba przyznać, że była to chyba najlepsza decyzja, jaką Harry kiedykolwiek podjął. Nawet jeśli mógłby jej kiedyś pożałować.
***
- Odwołaj to! - wrzasnął Harry, trzęsąc się z wściekłości. Stał przed Snape'em w jego salonie i miał wrażenie, że zaraz eksploduje ze złości.
- Odwołać coś, co jest prawdą, Potter? - zakpił mężczyzna, najwyraźniej nic sobie nie robiąc ze wzburzenia chłopaka. - Wtedy byłbym kłamcą. Chyba nie zaprzeczysz, że jesteś nadętym smarkaczem, któremu sława tak uderzyła do głowy, że wydaje mu się, iż wszyscy będą padać mu do stóp?
- Tak? A ty jesteś wstrętnym łajdakiem, który uwielbia wykorzystywać swoją pozycję i upokarzać innych tylko po to, aby podnieść poczucie własnej wartości!
Severus zrobił krok w jego stronę. Jego twarz wyglądała niczym zasnute mrokiem niebo podczas burzy.
- Ja przynajmniej znam swoją wartość, Potter! - wysyczał jadowicie. - Twoja wartość leży razem z tobą na podłodze, kiedy rozkładasz nogi i błagasz o to, żebym cię wypieprzył.
Harry otworzył szeroko oczy. Na chwilę zabrakło mu tchu. Jak...? Jak on mógł w ogóle...? Rzucił się do przodu, pragnąc go zranić, uderzyć, ukarać za wszystko, co powiedział.
Ale Snape był szybszy. Złapał go za nadgarstki i Harry mógł jedynie szarpać się rozpaczliwie i wrzeszczeć z wściekłości.
- Zamknij się! Nienawidzę cię! - krzyczał, próbując wyrwać ręce, ale mężczyzna trzymał je tak mocno, iż sprawiał mu tym ból, który jedynie podsycał jego gniew. - Nienawidzę cię, ty dupku! Nie chcę na ciebie patrzeć! Nie chcę cię znać!
- Licz się ze słowami, Potter. Gryffindor właśnie stracił dwadzieścia punktów. I możesz mnie nienawidzić do woli, ale to i tak nie zmieni faktu, że...
- Puść mnie! Jeżeli jestem dla ciebie aż taki okropny, to po co w ogóle pozwalasz mi tutaj przychodzić? Wyrzuć mnie i obaj będziemy zadowoleni, a ty nie będziesz się na mnie wściekał o byle gówno!
- Z chęcią bym to zrobił, ale znając ciebie, po dwóch dniach wrócisz z miną kopniętego szczeniaka i na kolanach będziesz prosił, żebym przyjął cię z powrotem!
- Zamknij się! Nie chcę... Puść mnie! - Płynąca w żyłach adrenalina w połączeniu z uderzającą do głowy krwią sprawiła, że Harry'emu udało się w końcu wyrwać ręce, ale zamiast się odwrócić, rzucił się ponownie do przodu i z całej siły odepchnął mężczyznę tak, że ten musiał zrobić kilka kroków do tyłu, żeby odzyskać równowagę. Na jego twarzy na sekundę odmalowało się zaskoczenie, które jednak bardzo szybko przeobraziło się w furię. - Nie chcę na ciebie patrzeć! - krzyknął Harry, odwracając się i ruszając w stronę drzwi. Przed oczami widział jedynie czerwone plamy, miał wrażenie, że cała krew z jego żył już dawno się wypaliła i wyparowała. - Już nigdy, przenigdy nie chcę cię słuchać, nie chcę cię widzieć, nie chcę... - urwał, kiedy poczuł silne magiczne uderzenie w plecy i upadł na podłogę. Zatrzymał się na łokciach i kolanach i zanim zdążył wykonać jakikolwiek ruch, poczuł na sobie ciężar mężczyzny, a na swoim karku silny uścisk jego dłoni, przyciskającej go do podłogi.
- Może cię to zaskoczy, Potter, ale naprawdę nie obchodzi mnie, czego chcesz. Liczy się tylko to, czego ja chcę, a w tej właśnie chwili chcę cię ukarać i nawet sobie nie wyobrażasz, jak bardzo tego pragnę - wysyczał za nim mężczyzna i Harry poczuł powiew magii, chłodnej, niemalże lodowatej, i w tej samej chwili mięśnie jego brzucha skurczyły się boleśnie. Miał wrażenie, jakby otrzymał potężny cios, który pozbawił go powietrza w płucach. Jęknął i jedną ręką złapał się za brzuch, jednocześnie otwierając usta, aby złapać oddech. I wtedy usłyszał złowrogi szept tuż przy swoim uchu - Jeżeli jeszcze raz mnie odepchniesz, to siła tego zaklęcia będzie dziesięciokrotnie większa.
Zanim Harry zdążył w jakikolwiek sposób zareagować, poczuł kolejne muśnięcie magii, które pozbawiło go całej dolnej części garderoby.
- Zostaw mnie! Nie możesz... - zaczął, czując zawroty głowy, ciągłe skurcze mięśni brzucha i bolesne pulsowanie w skroniach. Serce szarpało mu się w piersi i wydawało się płonąć, a żar rozprzestrzeniał się po jego ciele, obejmując nawet te części, które w tej sytuacji zdecydowanie nie powinny reagować w tak entuzjastyczny sposób.
- Nie mogę? - Snape wydał z siebie taki odgłos, jakby chciał się roześmiać. - Potter, obaj doskonale wiemy, że jeżeli chodzi o ciebie, to mogę wszystko. Chyba nie zapomniałeś, że należysz tylko do mnie? Że jesteś moją własnością? Wygląda na to, że będę musiał ci o tym przypomnieć.
Harry zagryzł wargę. Był przecież wściekły. Dlaczego więc jego członek drgnął na te słowa? A po chwili był już niemal całkowicie twardy? I kiedy tylko poczuł wchodzącego w niego penisa mężczyzny, cały żar, który odczuwał wcześniej w piersi, skumulował się w podbrzuszu?
Ale nie zastanawiał się nad tym dłużej, ponieważ jego umysł najwyraźniej wyparował. Słyszał jedynie uderzenia pośladków o pośladki i mroczny szept tuż nad sobą:
- Jesteś moją własnością, Potter. - Mężczyzna złapał go za włosy i odchylił jego głowę do tyłu, przyciągając ją do siebie tak, że jego usta znalazły się kilka milimetrów od ucha Harry'ego. - Powtórz to.
I Harry powtarzał.
- Jestem twoją własnością.
Powtarzał i powtarzał za każdym razem, kiedy pchnięcia Severusa uderzały w jego prostatę. Mówił też dużo innych rzeczy. I to takich rzeczy, których nie powiedziałby w żadnej innej sytuacji, nawet gdyby obiecywano mu Puchar Świata w Quidditchu.
- Czy jeszcze kiedykolwiek będziesz mi się sprzeciwiał, Potter?
- Oczywiście, że będę, ty obślizgły dupku!
Ta odpowiedź została "nagrodzona" wyjątkowo długim i mocnym rżnięciem, podczas którego Harry niemal zdarł sobie gardło od krzyku. O tak, uwielbiał prowokować Snape'a. Uwielbiał doprowadzać go do wściekłości i utraty kontroli nad sobą. I uwielbiał jego zaborczość. Zaborczość, siłę i gniew, które smagały jego lędźwie i rozpalały każdy nerw w jego ciele.
- Mały, bezczelny prowokator - wydyszał mu do ucha Severus, wchodząc w niego długimi, agresywnymi ruchami i Harry nie potrafił powstrzymać drżenia, które ten głos w nim wywoływał.
Nic nie mógł na to poradzić. Wiedział, że jest stracony od dnia, kiedy wypowiedział pamiętne słowa, na wspomnienie których wciąż odczuwał uścisk w żołądku: "Jestem małą, brudną dziwką..."
Bo był nią. W takich sytuacjach, jak ta, kiedy wściekłość i gniew zamieniały się w niemożliwe do opanowania pragnienie i wszystkie hamulce puszczały. To Snape go do tego doprowadzał. A później tylko uśmiechał się zwycięsko, kiedy po raz kolejny udawało mu się go ujarzmić. To on był powodem tego, że Harry zamieniał się w gotujący się cyklon sprzecznych emocji. Czyżby go to bawiło? Czyżby był aż tak uzależniony od rozpalania i duszenia tego ognia, który płonął w zielonych oczach?
Najwyraźniej słowo "uzależnienie" w tym wypadku było zaledwie eufemizmem.
To nie była ich pierwsza sprzeczka w ciągu ostatnich dni. Ale pierwsza tak poważna i zakończona w tak wyjątkowo, można powiedzieć, przyjemny sposób. Harry spędzał z Severusem niemal każdą wolną chwilę, chociaż mężczyzna nie pozwolił mu już więcej u siebie nocować. Jednakże podczas pierwszego, spędzonego osobno wieczoru, tuż przed zaśnięciem, wydarzyło się coś niezwykłego.
Harry otrzymał wiadomość od Severusa. Wiadomość, która brzmiała:
Dobranoc, Potter.
Bardzo długo leżał w łóżku, całkowicie już rozbudzony i wpatrywał się w kamień szeroko otwartymi oczami, nie mogąc wyjść z szoku. Dopiero po kilku nieprawdopodobnych teoriach i próbach wytłumaczenia owego fenomenu doszedł do wniosku, że Snape przysłał mu to najprawdopodobniej dlatego, żeby Harry nie czuł się w nocy samotny i wiedział, że on, Severus, żyje i jest bezpieczny. Zrobiło mu się trochę głupio, że mężczyzna ma go za znerwicowanego dzieciaka, który boi się zasnąć z powodu jakichś koszmarów, ale z drugiej strony poczuł w piersi przyjemne ciepło. Snape po raz pierwszy przysłał mu wiadomość, którą zawsze wysyłał mu Harry. I nawet jeśli zrobił to tylko ten jeden raz, było to niezwykle miłe z jego strony, o ile można użyć takiego słowa w stosunku do Severusa Snape'a.
Każdy dzień wyglądał podobnie. Harry schodził rano na śniadanie, pomagał trochę Hagridowi, włóczył się po zamku albo siedział w bibliotece, później szedł na obiad, by następnie udać się z naręczem książek do Snape'a, gdzie zazwyczaj albo się uczył, podczas gdy mężczyzna zajmował się swoimi sprawami, albo rozmawiali, albo się pieprzyli.
To ostatnie zajęcie Harry lubił najbardziej. Nawet jeżeli ich seks w ogóle już nie przypominał tego, który uprawiali podczas świąt. Snape brał go szybko i mocno, tak jakby chciał w ten sposób rozładować napięcie. Harry widział jego pragnienie, bardzo wyraźnie je odczuwał, kiedy mężczyzna wbijał palce w jego ciało z taką siłą, jakby chciał go rozerwać na strzępy i dyszał mu do ucha takie słowa, które niemal natychmiast doprowadzały go do orgazmu. Już nigdy nie został z nim po seksie, ale Harry'emu to nie przeszkadzało. To, co wtedy od niego otrzymał, nadal otulało jego serce ciepłą mgiełką i nawet kiedy Severus był dla niego ostry i brutalny, Harry wciąż pamiętał jego łagodny dotyk i całkowicie poddawał się pożądaniu.
W ciągu tych kilku dni mógł dokładnie poznać wszelkie upodobania Mistrza Eliksirów. Dowiedział się na przykład, że Severus lubił, kiedy Harry podczas seksu jęczy jego imię. Lubił także, gdy podczas seksu od tyłu Harry rozchylał rekami swoje wejście, aby Severus miał lepszy widok, podczas gdy jego twarz, pozbawiona podpory, była całkowicie wgniatana w materac. Lubił też, kiedy Harry brał go głęboko w usta, a już szczególnie, kiedy po prostu otwierał usta i pozwalał, aby Severus je pieprzył.
Pewnego dnia, kiedy Harry siedział w swoim fotelu przed kominkiem z książką ułożoną na podciągniętych kolanach i próbował zrozumieć, o co chodziło w konflikcie pomiędzy olbrzymami i centaurami sprzed siedmiu wieków, Snape go zaskoczył. Podszedł do niego, a Harry, czując na sobie cień, uniósł głowę i zobaczył, że mężczyzna bez słowa rozpina rozporek i wyjmuje swojego bladego, masywnego, na wpół twardego penisa. Chłopak zamrugał zaskoczony i pomimo tego, że miał ogromne trudności z oderwaniem wzroku od sterczącego zachęcająco w jego kierunku członka, spojrzał na twarz Snape'a, czekając na jakiekolwiek słowa. Ale te nie padły. Severus po prostu podszedł do niego, odsunął na bok podręcznik i przyciągnął jego głowę do swojej erekcji. Harry bez oporu przyjął ten ciepły, smakowity kąsek. Severus tego dnia był chyba wyjątkowo napalony, ponieważ niemal zgwałcił jego usta. Harry kilka razy miał problemy ze złapaniem tchu, a na samym końcu, kiedy zaczerwieniony z wysiłku penis zaczął niebezpiecznie pulsować, mężczyzna wyjął go i z głośnym jękiem przyjemności spuścił mu się na twarz.
I wyglądało na to, że to także niezwykle lubił, skoro dwa dni później zrobił to ponownie. Wziął go od tyłu, a przed samym końcem odwrócił do siebie i pozwolił, aby całe wypełniające go pragnienie osiadło w białych strugach na twarzy i okularach Harry’ego.
Severus lubił także, kiedy Harry się przed nim masturbował. Okazał to wyraźnie, kiedy Harry, czytając sobie w fotelu najnowszy numer "Quidditcha", usłyszał dziwnie napięty głos mężczyzny:
- Dotknij się.
Spojrzał na niego z zaskoczeniem, zastanawiając się, czy aby dobrze usłyszał. Severus siedział w swoim fotelu ze szklanką whisky w ręku i wpatrywał się w niego nieco zamglonym wzrokiem.
- Co?
- Słyszałeś. Dotknij się, Potter.
- Tutaj?
- Nie, w Wielkiej Sali. Oczywiście, że tutaj. Teraz. - Jego oczy rozbłysły lekko i Harry poczuł znajome napięcie w podbrzuszu.
Czuł się trochę skrępowany, ale Severus patrzył na niego w taki sposób, że wszystkie jego wątpliwości rozwiały się w czasie krótszym niż mrugnięcie. Odłożył na bok czasopismo i sięgnął do rozporka. Rozsunął go, po czym rozpiął guzik i włożył rękę pod bokserki.
- A teraz wyjmij go powoli.
Harry zagryzł wargę i wykonał polecenie, obserwując jak zamglone, czarne tunele oczu mężczyzny śledzą każdy jego ruch.
- Rozsuń bardziej nogi.
Walcząc z wypływającym mu na policzki rumieńcem zażenowania, Harry przyjął wygodniejszą pozycję i rozstawił nogi na taką szerokość, aby mężczyzna miał jak najlepszy widok. I sądząc po wygłodniałym rozbłysku w jego oczach, pozycja była idealna.
- Doskonale - wyszeptał Severus, rozsiadając się wygodniej w fotelu i przybliżając do ust szklankę z whisky. - Możesz zaczynać.
I Harry onanizował się, obserwując mężczyznę spod wpółprzymkniętych powiek. Nie trwało to jednak długo, ponieważ spojrzenie, które wbijał w niego Severus, zdawało się go niemal fizycznie dotykać i Harry doszedł szybko, wyobrażając sobie ciepło tych cienkich, rozchylonych warg na swojej erekcji. Kiedy skończył i zapiął już rozporek, a w pomieszczeni zaległa cisza wypełniona jedynie dwoma nierównymi, próbującymi uspokoić się oddechami, zauważył, że Snape nadal dziwnie mu się przygląda. Jego wzrok był jeszcze bardziej rozmyty, a brwi ściągnięte i Harry sam nie wiedział, jak to się stało, ale usłyszał swój własny, łamiący się głos, mówiący:
- Severusie... Chciałbym kiedyś poczuć twoje usta.... tam - wydukał, wskazując na swoje krocze. Mężczyzna uniósł brew w wyraźnym zaskoczeniu. Otworzył usta, aby coś powiedzieć, ale najwyraźniej się rozmyślił, ponieważ po chwili je zamknął, a w jego oczach pojawiło się coś iskrzącego złośliwie.
- Tak? Hmm... muszę przyznać, że to niezwykle ciekawa propozycja. Chętnie bym na nią przystał, jeżeli tylko pokażesz mi, w jaki sposób mam to zrobić...
I oczywiście skończyło się na tym, że to Harry obciągnął Snape'owi. Później był wściekły zarówno na Snape'a, jak i na siebie, za to, że tak łatwo dał mu się zmanipulować, ale cudowny smak Severusa na języku całkowicie mu to wynagrodził.
Była jednak pewna rzecz, które nieco Harry'ego niepokoiła. W ciągu tych wszystkich dni, wszystkich rozmów, schadzek, sprzeczek i kłótni, Snape zdawał się być czasami dziwnie odległy. Często miał nieobecny, zamyślony wzrok i Harry'emu wydawało się, że unikał jego bliskości. Albo raczej nie tyle unikał, co nie odwzajemniał. Sztywniał, kiedy Harry chciał go przytulić, nie głaskał go już i nie całował. Tak jakby oddalał się od niego albo przynajmniej próbował to zrobić. I Harry nie miał pojęcia, dlaczego tak się dzieje. Czyżby zrobił coś nie tak? Próbował prześledzić pamięcią wszystkie ostatnie dni, ale nie potrafił znaleźć niczego, co usprawiedliwiałoby takie zachowanie mężczyzny. Bo chyba nie mogło chodzić o ten jeden koszmar, prawda? Zresztą Snape nie zachowywał się tak, jakby był nadal zły na niego za to, że go wtedy obudził i narobił takiego rabanu. Ktoś, kto się na kogoś gniewa, nie może patrzeć na tego kogoś takim wzrokiem, jakby chciał go pożreć. Prawda? Więc o co mogło chodzić?
Na razie Harry postanowił przeczekać i zobaczyć, do czego ta sytuacja doprowadzi. Nie chciał nic zmieniać. Było mu dobrze, mógł spędzać czas ze Snape'em i nawet kiedy się kłócili, czuł, że nie chciałby być w żadnym innym miejscu.
Cóż, może i podczas tej ostatniej kłótni miał przez chwilę na to ochotę, ale Snape bardzo szybko wybił mu ten pomysł z głowy, a raczej... zmiażdżył w uścisku dłoni i w gwałtownych, pełnych gniewu pchnięciach.
A teraz, kiedy ciężko dysząc, obaj leżeli na podłodze i Harry nadal czuł na sobie ciężar mężczyzny, kiedy cała ta złość i agresja zostały rozładowane i pozostały po nich jedynie senne opary, Harry wiedział, że to wszystko, co było wcześniej, wszystkie bolesne słowa, gesty, zmartwienia - to wszystko się nie liczyło. Liczyło się tylko to, że tutaj był. Że może tutaj być. Obok niego. I wyglądało na to, że Severus także tego chce. W końcu jeszcze nigdy nie pozwolił mu odejść, nigdy go nie wypuścił, zawsze przyciągał go z powrotem.
Jeżeli to nie jest przywiązanie, myślał Harry, to co?
***
Drodzy Ronie i Hermiono...
Co u Was słychać? Mam nadzieję, że miło spędzacie święta. U mnie wszystko w porządku. Spędzam bardzo dużo czasu z Hagridem i z Luną (pewnie nie wiecie, ale ona też została na święta w szkole). Trochę mi się bez Was nudzi, ale udaje mi się jakoś zagospodarować cały ten wolny czas. Hermiono, pewnie się ucieszysz, ale postanowiłem trochę się pouczyć, skoro mam cały Hogwart dla siebie i nikt mi nie przeszkadza. Często przesiaduję w bibliotece, więc pani Pince zaczęła nawet podejrzewać, że coś jest ze mną nie w porządku, ale na dworze jest zdecydowanie za zimno, aby robić cokolwiek innego. Próbowałem latać trochę na Błyskawicy, ale po tym, jak niemal odmroziłem sobie nos, stwierdziłem, że to chyba nienajlepszy pomysł.
Tęsknię za Wami, wracajcie szybko,
Harry.
Cóż, Harry podejrzewał, że stężenie kłamstw w tym liście jest zdecydowanie powyżej normy, ale przecież nie mógł im napisać, że przez cały czas pieprzyli się ze Snape'em jak króliki. Jednak przynajmniej prawdą było to, że się uczył. Fakt, że kilka razy musiał przerywać, aby obciągnąć Snape'owi albo robić z nim inne, niezwykle zajmujące rzeczy, ale przecież w końcu udało mu się czegoś dowiedzieć. Na przykład, jak podrażniać palcami jego jądra, żeby zaczął jęczeć w tak wyjątkowo stymulujący sposób. To też była wiedza. I to bardzo przydatna, trzeba zaznaczyć.
***
Znowu to robił.
Spoglądał na niego zamyślonym, trochę nieobecnym wzrokiem, który powodował, że Harry'emu unosiły się włoski na karku. Chłopak nie próbował już podnosić głowy, ponieważ kiedy to robił, mężczyzna błyskawicznie odwracał wzrok i ponownie zagłębiał się w lekturze trzymanej w ręku książki.
Nie był to pierwszy taki przypadek. Harry zauważył, że od jakiegoś czasu Severus przygląda mu się coraz częściej. I zawiesza swoje spojrzenie na coraz dłuższe chwile. Tak jakby intensywnie rozmyślał, zastanawiał się nad czymś, co nie dawało mu spokoju. A Harry'emu nie dawało spokoju jego zachowanie. Ale nie mógł przecież zapytać: "Dlaczego mi się przyglądasz?", ponieważ wiedział doskonale, że mężczyzna albo go zbędzie, albo uda, że nie ma pojęcia o co chodzi. W końcu gdyby chciał, żeby Harry poznał powód jego dziwnego zachowania, to nie próbowałby owo zachowanie ukrywać.
Starał się więc zignorować nieprzyjemny uścisk w żołądku i skupić na powtarzaniu materiału z Eliksirów, wiedząc, że tuż po zakończeniu przerwy świątecznej czeka ich "niezapowiedziany" test. Przewrócił stronę i wstrzymał oddech, widząc w podręczniku niewielką wzmiankę o eliksirze o nazwie "Desideria Intima", który powoduje niejako "odblokowanie" i ujrzenie swoich prawdziwych, najgłębiej skrytych pragnień. Nie było go w programie nauczania, ale Snape najwyraźniej uznał go za zbyt ważny i zbyt interesujący, aby go pominąć. Nic dziwnego, że tylko Hermiona wiedziała cokolwiek na jego temat. Była w końcu jedyną osoba, która znała na pamięć każdą stronę w podręczniku.
Harry spojrzał na ilustrację czerwonej mikstury w małej fiolce i przełknął ślinę, kiedy uderzyły go wspomnienia. A zdecydowanie nie były one przyjemne. Przynajmniej nie wtedy, kiedy z powodu złośliwości Snape'a został wystawiony na pośmiewisko przed całą klasą i większą częścią szkoły, o ile także nie całą. Pamiętał gorzki smak przerażenia i kwaśny posmak żalu oraz obrzydzenia do samego siebie. Pamiętał próby negowania tego, co ujrzał i poczuł, ale to już w nim było, nawet jeżeli za wszelką cenę próbował to wypierać. I pamiętał również nienawiść. Do siebie, a w szczególności do Snape'a. Jeszcze większą niż wcześniej. Jakby nienawiścią próbował stłamsić to rosnące w jego wnętrzu gorąco. Ono jednak zawsze tam było. Wiedział o tym, czuł je za każdym razem, kiedy każdym nerwem w swoim ciele nienawidził Severusa Snape'a przez te wszystkie lata i miał wrażenie, że z każdym dniem nienawidzi go coraz bardziej. To nie był ten sam rodzaj niechęci, który odczuwał do Draco Malfoya czy do Voldemorta. To była dusząca, spopielająca zmysły wściekłość i wiele razy zastanawiał się, czy mężczyzna ją odczuwa, ponieważ już dawno powinien spłonąć w jej żarze.
Ale teraz wiedział, że to było coś więcej. Kiedy nienawidzisz kogoś tak bardzo, że nie potrafisz przestać o nim myśleć, kiedy czujesz to w każdym swoim oddechu, w każdym spojrzeniu, w każdym ciśniętym ze złością, mającym jedynie sprawić ból słowie, nie dostrzegasz pewnych bardzo istotnych rzeczy. Na przykład takiej, że nie wyobrażasz sobie, aby tej osoby miało kiedykolwiek zabraknąć. Że jest to jedyna istota, która jednym spojrzeniem potrafi doprowadzić cię do furii, uruchomić w tobie cały arsenał odczuć, pozytywnych i negatywnych zarazem. Że kiedy nie ma jej w pobliżu, odczuwasz niewytłumaczalną pustkę, nawet jeżeli powierzchownie cieszysz się z jej nieobecności. Że kiedy na nią patrzysz, twoje usta zaciskają się, ręce drżą i pocą się, czujesz uścisk w żołądku, a serce bije w takim tempie, jakby postanowiło wyskoczyć ci z piersi.
Czy czegoś ci to nie przypomina?
I wtedy wystarczy jedna niewielka kropla, na przykład pewnej czerwonej mikstury, aby kielich został przelany i aby oczy zostały otwarte. Lecz wtedy jest już z późno.
Harry zacisnął powieki i westchnął głęboko. Widocznie tak musiało być. Musiał przejść przez to wszystko, przez całe to piekło, aby teraz mógł spędzać każdy dzień w... niebie.
- Coś się stało? - dobiegł do niego niski, głęboki głos Severusa. Harry otworzył oczy i spojrzał na przypatrującego mu się teraz otwarcie mężczyznę.
- Zastanawiam się... czy siedziałbym tutaj teraz z tobą, gdybym nie wypił tego eliksiru?
Nie musiał dodawać, jakiego. Wyglądało na to, że Snape doskonale wiedział, o co mu chodzi.
- Twoje pragnienie i tak prędzej czy później dałoby o sobie znać, Potter. Desideria Intima tylko ten proces przyspieszyła. Pozwoliła zobaczyć ci coś, czego nie chciałeś lub też nie potrafiłeś do siebie dopuścić. Można ją porównać do pewnego rodzaju okularów prawdy, które pozwalają ci zobaczyć najgłębiej skrywane rzeczy. Kiedy je zdejmujesz, tylko od ciebie zależy, czy dasz im wiarę, czy też będziesz udawał, że nic takiego się nie wydarzyło.
- To znaczy, że miałem wybór? - Harry był zaskoczony tą rewelacją.
- Tak samo, jak masz wybór, kiedy uzdrowiciel oznajmia, że jesteś śmiertelnie chory. Możesz rozpocząć leczenie albo udawać, że nic nie słyszałeś, że to z pewnością nie chodzi o ciebie i żyć dalej z ryzykiem, że pewnego dnia prawda spadnie na ciebie z jeszcze większą siłą, ale wtedy będzie już za późno, aby cokolwiek zmienić.
No tak, pomyślał Harry, cały Severus. Tylko on potrafi porównywać zakochanie do śmiertelnej choroby.
Skinął głową, przypominając sobie dokładnie każdą sekundę z tamtego dnia. Teraz, kiedy potok wspomnień zaczął płynąć, nie potrafił go zatamować.
- Wiesz... - zaczął. - Wtedy myślałem, że zrobiłeś to specjalnie, żeby mnie upokorzyć, że zrobiłeś coś z eliksirem Hermiony. - Spojrzał w czarne, przypatrujące mu się oczy. - Co wtedy poczułeś? Co poczułeś, kiedy wypiłem ten eliksir?
Severus milczał przez chwilę, tak jakby zastanawiał się nad odpowiedzią.
- Muszę przyznać, że byłem nieco zaskoczony.
- Nieco?
- Z pewnością nie tak zaskoczony, jak ty, Potter - parsknął mężczyzna. - Gdybyś widział wyraz swojej twarzy...
Harry zacisnął zęby i uśmiechnął się krzywo.
- W takim razie cieszę się, że nie widziałem. Miałem za to doskonały widok na wyrazy twarzy wszystkich uczniów w klasie, a to mi wystarczyło, zapewniam cię - odgryzł się.
Severus przyglądał się Harry'emu z zaciekawieniem i wyglądało na to, że chce mu zadać jakieś pytanie, ale wciąż się waha. W końcu chyba jednak przegrał, ponieważ zapytał:
- Co się stało, kiedy wybiegłeś z klasy?
- Pobiegłem prosto do łazienki - odparł cicho Harry. Te wspomnienia nadal były trochę bolesne. - Ja... rozbiłem tam lustro... - Chyba raczej nie powinien wspominać także o tym, że zwymiotował?
- Twoja ręka - rzucił Snape, jakby do siebie.
- Co? - Harry zamrugał, wybity z rytmu.
- To dlatego miałeś zranioną rękę. Użyłeś tej maści, którą ci dałem?
- Ee... - Cóż, lepiej chyba powiedzieć prawdę. - Nie. Byłem na ciebie wściekły. Nie chciałem od ciebie niczego. W ogóle najchętniej zapadłbym się wtedy pod ziemię. W ogóle nie wyobrażałem sobie, że mógłbym kiedykolwiek wyjść z tej łazienki. Nie chciałem nikogo widzieć. Ale oczywiście Ron i Hermiona mnie znaleźli. Nienawidziłem cię wtedy. Nienawidziłem cię za to, że kazałeś mi wypić ten eliksir, byłem pewien, że zrobiłeś to celowo. W ogóle nie chciałem na ciebie patrzeć, już nigdy w życiu.
- Więc przysłałeś do mnie McGonagall z informacją, że chcesz zrezygnować z moich zajęć - dokończył za niego Severus. - Jakże to do ciebie podobne, Potter. Wolisz uciekać od problemów, niż stawić im czoła.
- A dziwisz się? Wszystko zawaliło mi się na głowę i to wyłącznie z twojej winy.
- To nie ja żywiłem niestosowne pragnienia wobec swojego nauczyciela, Potter - odparł Severus z lekko ironicznym uśmieszkiem. - Czy myślisz, że gdybym wiedział, jak to się skończy, to kiedykolwiek kazałbym ci wypić ten eliksir?
Harry wzruszył ramionami.
- Skąd mogę wiedzieć? Znając ciebie, pewnie chciałbyś to wykorzystać - odpowiedział chłopak, patrząc na Snape'a zaczepnie.
Mężczyzna wywrócił oczami.
- A znając ciebie, pewnie w ogóle bym nie musiał.
- Ej! To nie było miłe - rzucił Harry, ignorując szyderczy uśmieszek na twarzy Severusa. - I ty się dziwisz, że nie chciałem cię widzieć? Nawet więcej, ja nie chciałem w ogóle na ciebie patrzeć. Po tym wszystkim w ogóle nie wyobrażałem sobie spotkania z tobą, dlatego próbowałem cię unikać.
- Zauważyłem - mruknął Snape, jakby do siebie.
- Tak bardzo się starałem... - mówił dalej Harry do swoich kolan, puszczając mimo uszu uwagę mężczyzny. - Chciałem o tym zapomnieć, udawać, że to się nigdy nie wydarzyło... ale ty oczywiście musiałeś pokrzyżować moje plany, musiałeś przyjść wtedy do schowka... - Nagle do głowy wpadła mu pewna myśl. Spojrzał na Snape'a spod wpółprzymkniętych powiek. - Dlaczego przyszedłeś wtedy do schowka?
Twarz Severusa stała się nagle zamknięta, niedostępna i nawet jeżeli Harry bardzo starał się coś z niej wyczytać, miał wrażenie, jakby natrafił na niewidzialną barierę w formie nieczytelnej maski.
- Po prostu tamtędy przechodziłem - odparł po chwili mężczyzna.
Harry skrzywił się. Nie takiej odpowiedzi oczekiwał. Ale widział po minie mężczyzny, że nic więcej w tej kwestii z niego nie wyciągnie, dlatego nawet nie próbował. Musiał sam sobie odpowiedzieć na to pytanie.
- A więc postanowiłeś wpaść i się przywitać - mruknął ze złośliwym uśmieszkiem.
- W zasadzie to sam mnie zaprosiłeś - odparł Severus, spoglądając mu prosto w oczy i Harry poczuł znajome ukłucie w sercu, kiedy przypomniał sobie, w jaki sposób te oczy wtedy na niego patrzyły.
- Wiesz, wtedy w schowku, kiedy mnie dotknąłeś... To było... niesamowite.
- Tak? - Snape pochylił się lekko do przodu, patrząc przenikliwie na Harry'ego. - Powiedz mi coś więcej. - Wyglądał na naprawdę zainteresowanego rozmową, co było nieco peszące, ale zarazem i budujące. Severus Snape rzadko kiedy okazywał zainteresowanie czymkolwiek.
- No, eee... - kontynuował Harry, próbując opisać jakoś to wszystko, co wtedy czuł, ale wiedział, że nigdy mu się to nie uda. - Ty byłeś pierwszą osobą, która mnie tam dotknęła i doprowadziła do... orgazmu. Wcześniej nikt inny tego nie robił. Fantazjowałem o tym, ale nigdy nie wierzyłem, że kiedykolwiek to się naprawdę stanie. To był dla mnie... pierwszy raz, można tak powiedzieć. I ja... nie wierzyłem, nie potrafiłem zrozumieć, dlaczego ty... - Harry zagryzł wargę, próbując opanować nagłą burzę emocji i myśli, która rozpętała się w jego głowie na wspomnienie tamtego wydarzenia. Odetchnął głęboko. - Ja po prostu... nie wiedziałem, co mam zrobić. Nie potrafiłem ci się oprzeć, stałem tam jak sparaliżowany i... i pragnąłem jedynie poczuć twój dotyk. Nawet jeżeli tak bardzo się bałem, że chciałem tylko stamtąd uciec. Ale to coś wewnątrz mnie - Harry dotknął swojej klatki piersiowej, w miejscu, w którym jego serce biło właśnie zdecydowanie zbyt mocno - nie pozwoliło mi na to. I wtedy... to było coś magicznego. Jakbyś rzucił na mnie jakiś konfudujący czar. Już nie potrafiłem o tobie zapomnieć. Już nie potrafiłem się tego wypierać. Pragnąłem jedynie... ciebie.
Harry uniósł głowę i z wahaniem spojrzał na Snape'a. Oczy mężczyzny błyszczały. Wyglądał, jakby, pobudzony opowieścią Harry'ego, przypominał sobie to, co wydarzyło się tamtego jesiennego wieczoru w schowku na miotły, ale jednocześnie coś na jego twarzy sugerowało, że nie wszystko jest tak do końca w porządku. Harry nie potrafił tego nazwać, dostrzegał jedynie cień okalający zmarszczkę pomiędzy czarnymi brwiami, ale nic nie mógł poradzić na nagłe, niewytłumaczalne uczucie niepokoju, które go ogarnęło.
Jedyne, co mógł zrobić, to przerwać tę ciszę, pozbawić ten niepokój oparcia, odciąć go od pokarmu.
Kolejne wspomnienia były jednak zbyt bolesne, aby chciał je przywołać, a echo wypowiadanego z wściekłością słowa "nikim" wciąż rozszarpywało jego wnętrzności. Uciekł się więc do tego, co najbardziej go interesowało, a o co chciał zapytać Snape'a już od bardzo, bardzo dawna:
- Wiele razy się zastanawiałem... czy miałeś coś wspólnego ze zniknięciem Malfoya?
Severus poruszył się, jakby wyrwany z letargu.
- To nie powinno cię interesować - odparł kwaśno, odwracając głowę w stronę ognia. Jakież to było dla niego typowe, pomyślał Harry. Zawsze, kiedy chciał go zbyć albo nie miał ochoty odpowiadać na pytanie, odwracał głowę w inną stronę, jakby chciał w ten sposób uciąć wszelkie dyskusje. To było irytujące.
- Ale interesuje - powiedział Harry z naciskiem, postanawiając chociaż ten jeden jedyny raz nie pozwolić zbyć się tak łatwo. - Wiem, że to on i jego przygłupi kumple mnie napadli, nawet pomimo tego, że zasłonili mi oczy. My spotkaliśmy się wcześniej i... Malfoy powiedział coś, co mnie bardzo zdenerwowało. Chciałem się na nim odegrać, chciałem go tak bardzo zranić, że nie panowałem nad słowami i... powiedziałem mu straszne rzeczy. O jego ojcu i w ogóle. Nigdy nie zapomnę nienawiści, którą zobaczyłem wtedy w jego oczach. Wiem, że nie powinienem był mu tego mówić, ale byłem tak bardzo wściekły... I zastanawiam się, czy to nie jest trochę moja wina...
Severus zmarszczył brwi i pochylił się nieco do przodu, splatając palce.
- Potter. Malfoy był już niemal dorosłym, odpowiadającym za swoje czyny czarodziejem. Powinien liczyć się z konsekwencjami każdego swojego kroku. To jest podstawą przetrwania w naszym świecie. Jeżeli zapomniał chociaż na chwilę o pewnych regułach, to niestety, ale musiał ponieść konsekwencje. To był jego wybór i jego działania. Nie ty jesteś odpowiedzialny za całe zło tego świata, więc przestań się, do cholery, za wszystko obwiniać.
Harry wpatrywał się w niego szeroko otwartymi oczami. Cóż, wiedział, że Snape prawdopodobnie ma rację, ale zdumiało go to, że mężczyzna aż tak się zirytował. Może i nie odpowiedział mu wprost na postawione pytanie, ale to wystarczyło, aby Harry miał na ten temat konkretną opinię.
Tak, Severus zdecydowanie miał coś wspólnego ze zniknięciem Malfoya. A nawet, podejrzewał, bardzo duże coś.
Jednak to nie był czas na roztrząsanie takich nieprzyjemnych spraw. W końcu zostało im tylko parę wspólnych dni i Harry wolał je spędzić w zdecydowanie przyjemniejszej atmosferze. Uśmiechnął się więc beztrosko:
- Już dobrze, wcale się nie obwiniam. Tak po prostu się zastanawiałem... - Obserwował, jak mężczyzna odchyla się w swoim fotelu i kiedy wpatrywał się w powoli rozpogadzającą się twarz Mistrza Eliksirów, w jego umyśle zrodziło się pewne pytanie. Pytanie, którego jeszcze nigdy mu nie zadał i w zasadzie sam nie wiedział, dlaczego, ponieważ już setki razy się nad tym zastanawiał. Posłał mu łobuzerski uśmiech i zapytał:
- Ciekaw jestem... co by się stało, gdybyś to ty wypił ten eliksir? Jakie jest twoje największe pragnienie?
Oczy Snape’a rozświetlił nagły, krótki rozbłysk, kiedy odwrócił głowę w stronę biblioteczki. Przyglądał jej się przez chwilę, po czym powoli odwrócił się z powrotem w stronę Harry'ego. Jego oczy znów były czarne jak tafla jeziora w czasie bezwietrznej nocy, a twarz nieczytelna.
- Ja niczego nie pragnę, Potter - odparł twardo z goryczą w głosie i Harry był naprawdę zaskoczony sposobem, w jaki to wymówił. A jeszcze bardziej zaskoczyła go reakcja Snape'a na to jedno proste, niewinne pytanie. Severus spiął się cały i wyglądało na to, że jego dobry nastrój prysnął niczym bańka mydlana. - Jestem teraz zajęty, Potter - rzucił nagle, zrywając się z fotela i odwracając w stronę swojej sypialni - więc mam nadzieję, że sam trafisz do wyjścia. Żegnam. - Po tych słowach ruszył naprzód i w kilku krokach opuścił pomieszczenie, a jedyne, co Harry otrzymał na pożegnanie, to głośny trzask drzwiami.
Został sam, nie mając bladego pojęcia, co też takiego powiedział i co znowu ugryzło Snape'a. Pokręcił z niedowierzaniem głową, czując w myślach całkowity zamęt. Naprawdę czasami w ogóle nie potrafił zrozumieć tego człowieka...
Siedział jeszcze przez parę chwil w opuszczonym salonie, próbując zignorować uczucie niepokoju, które odżyło nagle i niebezpiecznie rozrastało się w jego piersi, po czym wstał i powoli opuścił komnaty Mistrza Eliksirów.
Niestety, niepokój podążył za nim.
CDN
_________________