50. Z WŁASNEJ WINY CZŁOWIEK ZBUNTOWAŁ SIĘ
13.11.1978 r.
Jezus: Pisz synu, to Ja Jezus. Po zasłużonej przerwie wołam cię znowu do pracy, ty Moje "małe stępione pióro". Człowiek, mała lecz zadziwiająca synteza trzech królestw wszechświata, prawdziwy wszechświat w miniaturze, nie wyszedł z nieskoończonej stwórczej Potęgi Bożej takim, jakim jest dzisiaj. Wyszedł piękny i doskonały z odblaskiem duszy, jako tchnienie Potęgi Bożej.
Był wolny i odpowiedzialny za swe czyny, zdolny do panowania nad materią, do szybowania w nieskończonych horyzontach boskiej wieczności, do wgłębiania się i wyjścia poza granice natury ludzkiej, by dosięgnąć duchem nieskończonych piękności i radości Boskiej Trójcy... a to wszystko, kiedy będzie w oczekiwaniu wejścia do domu Ojca, do Nieba.
Lecz dnia pewnego, najsmutniejszego ze wszystkich dni, - człowiek został dotknięty ciemnością piekła pełną nienawiści i buntu. Wtedy z własnej winy został zanurzony w buncie i nienawiści, z której nie wyszedłby nigdy, gdyby Miłość Boga Stworzyciela nie zapewniła mu zbawienia poprzez Dzieweczkę, Matkę Słowa Przedwiecznego - Zbawiciela ludzkości.