|
MIEDZYNARODOWY OBIEG INFORMACJI – KOMUNIKOWANIE MIĘDZYNARODOWE |
|
DOMINACJA KULTURALNA: JEST CZY JEJ NIE MA?
Próba odpowiedzi na zadane w temacie pytanie wydaje się być z pozoru prosta. Zacznijmy od omówienia podstawowych słów które składają się na tytuł tej pracy. Zacznijmy od kultury. Z łaciny cultura oznacza uprawę i kształcenie. Współcześnie pojęcie to kojarzymy z całokształtem materialnego i duchowego dorobku ludzkości, a także z ogółem wartości, zasad i norm współżycia przyjętych przez dane zbiorowości. Wszystko to, co powstaje dzięki pracy człowieka, co jest wytworem jego myśli i działalności z założenia jest kulturą. Można ją również podzielić; na materialną, której zakres pokrywa się z pojęciem cywilizacja, i duchową - ogół wytworów i osiągnięć z dziedziny sztuki, nauki, moralności, funkcjonujących w postaci np. dzieł artystycznych, wierzeń, obyczajów, a także uznanych wartości, takich jak: prawda, sprawiedliwość, wolność, równość itp. Nie będę się tu zagłębiała w historię powstawania i funkcjonowania tego pojęcia, choć jest to niewątpliwie ciekawy temat.
Postaram się jednak dla zasady przypomnieć jeszcze znaczenie terminu dominacja - zdaniem psychologów jest to cecha osobowości jednostki przejawiająca się w dążeniu do kierowania innymi osobami, zapewnieniu sobie ich podporządkowania i uległości oraz możliwości narzucania własnej woli osobom uzależnionym.
Przenieśmy więc te formułu na płaszczyznę komunikowania międzynarodowego. Wiadomo że od pokoleń poszczególne narody, organizacje międzynarodowe, korporacje transnarodowe, ruchy i organizacje społeczne i polityczne , czyli uczestnicy państwa – w mniejszym, lub większym zakresie – kontaktują się, współpracują ze sobą , wymieniają informacje i wykonują szereg innych działań określanych mianem stosunków międzynarodowych.
Wszyscy wiemy też, że o prestiżu państw ze sobą koegzystujących decydują przede wszystkim : potencjał ekonomiczny, siła polityczna i militarna. W tym przypadku należy zatem przyjąć, że na razie nie ma mowy o postawieniu znaku równości między takimi krajami jak np. USA i Polska. Pozostaje więc tylko jeszcze zastanowić się nad pytaniem czy podobne różnice mogą występować również w sferze komunikowania, obejmującej wszelkie sposoby wymiany nośników treści, czyli znaków i symboli pomiędzy uczestnikami stosunków międzynarodowych – państwami.
Dobrze jest przy tym pamiętać, że podstawowym warunkiem prawidłowego funkcjonowania procesu komunikacji, jest równość uczestnictwa. Zależy ona od potencjalnych możliwości kulturowych poszczególnych członków, a uzyskiwane korzyści są proporcjonalne do wniesionego wkładu.
Nie ma żadnej wątpliwości , że stawia to na pozycjach straconych małe i średnie państwa rozwijające się, których ogół dorobku w zakresie nauki, sztuki, architektury, oświaty, techniki, wytworzonych w trakcie ich historycznego, rozwoju i przekazywanego z pokolenia na pokolenie nierzadko nie mają większych możliwości zaistnienia na rynku światowym.
Na marginesie - ciekawym zjawiskiem jest tu fakt, że istnienie problemu braku suwerenności kulturowej niektórych państw, dotarło do świadomości międzynarodowej dopiero w latach siedemdziesiątych i od tego czasu datują się poczynania zmierzające do jego zminimalizowania, czy wręcz likwidacji. I tak np. UNESCO wystosowało apel do narodów świata - by "poczuły się moralnie zobowiązane do stworzenia sprzyjających warunków do kulturalnej readaptacji i poszanowania godności narodów nowo wyzwolonych spod obcej dominacji, które są dopiero w trakcie rewaloryzacji swych tradycji i zasobów kulturotwórczych i których kulturze nowoczesne społeczeństwa maja wiele do zawdzięczenia. Narody, które nie zdobędą się na życzliwość dla tych społeczeństw okażą tym samym kulturową niedojrzałość i brak humanizmu."
Czy słowa cytowanego tu apelu maja szansę realizacji? Po pierwsze - należy pamiętać, że dominacja informacyjno - kulturowa jest tylko jednym i to na ogół nie występującym samodzielnie zjawiskiem, a po drugie – i to chyba jest ważniejsze - podporządkowanie się powyższym regułom, musiało by oznaczać dla państw wysoko rozwiniętych rezygnację z nadużywania swojej przewagi.
Prześledźmy ten fakt na przykładzie dominującego w ostatnich dziesięcioleciach kraju czyli Stanów Zjednoczonych. Powstałe w II połowie XVIII wieku, a więc stosunkowo młode państwo, dynamicznie pracuje na swoje dziedzictwo kulturowe. Jest to produkt tworzony "na chybcika", ale za to przyswajalny dla wszystkich, płytki, nacechowany sztucznie wytworzonymi wartościami moralnymi. Dzięki potędze ekonomicznej i politycznej stara się narzucić reszcie świata swoje standardy życia czyli tzw. "wspólny mianownik" zachowań. Czy zechce z tego zrezygnować w imię wartości wyższych ? Wątpliwe... Postępująca "macdonaldyzacja" poszczególnych społeczeństw, jest jednak nie tylko wynikiem agresywnej ekspansji na rynki światowe. Pamiętajmy bowiem, że jednym z podstawowych warunków zaistnienia takiego procesu jest znalezienie konsumenta , czyli takiego społeczeństwa, w którym umysłowe rozleniwienie przyzwala na asymilację wzorców mało ambitnych, z pogranicza pseudokultury, ale za to gotowych.
K. Żygulski stwierdza - "Walka o równouprawnienie kultur jest równocześnie walką z rasizmem, a także obcą dominacją ekonomiczno-techniczną i z różnymi formami agresji kulturalnej. Sfera kultury jest bowiem powszechnie wykorzystywana do propagandy własnych wartości i walki z innymi wartościami, które traktuje się jako niższe, partykularnie zacofane."
Szukając remedium na taki stan rzeczy, można by w tym miejscu założyć, że masowe media właściwie postrzegane, to odpowiedni środek do przełamywania omawianych tu barier. Pamiętajmy jednak, że w rzeczywistości działają one zawsze w służbie określonych społeczeństw i ich systemów wartości, a główne czynniki działające na korzyść zjawiska dominacji kulturowej, to rządzące światowym obiegiem przekazów informacyjnych i kulturowych - prawa wolnego rynku i komercjalizacja mediów. Tak więc kraje słabsze, rozwijające się, z założenia są skazane na rolę odbiorcy produktu kulturalnego, wytworzonego w innych państwach. I jeszcze jedno - świat współczesny to świat dążący do globalizacji. Dynamiczny rozwój środków masowego przekazu, nieuchronnie prowadzi do zaniku suwerenności, autentyczności czy ideologii kultur i trudno zaobserwować działania, które miałyby przeciwstawić się temu zjawisku.
Jedynie świadoma, dobrowolna i zamierzona współpraca międzynarodowa w dziedzinie komunikacji może sprawić, aby ta uniwersalizacja nie działała destruktywnie - zwłaszcza na kultury małych narodów. A idąc jeszcze dalej - może warto pomyśleć nad upowszechnianiem wspólnego dziedzictwa kulturowego i cywilizacyjnego ludzkości oraz wspólnych, akceptowanych przez społeczność narodów wartości, mogących sprostać wyzwaniom współczesności i przyszłości.
Uważa się powszechnie, że gros potencjalnych zagrożeń lub korzyści niesie za sobą telewizja. Jest to najbardziej nośne medium. Według Chin-Chuan Lee dominacja kulturowa przy pomocy tego środka , obejmuje przede wszystkim eksport programów z krajów silnych do słabszych, ale zaraz potem m.in. obcą własność i kontrolę oraz inwazję wartości i sposobu życia państw dominujących.
W związku z powyższym, nie trudno jest wytyczyć cele do jakich powinno się dążyć, aby telewizja mogła stać się strażnikiem i obrońcą rodzimych dóbr kultury. Są to : dbałość o integrację społeczności narodowej, promowanie wartości i osiągnięć kulturowych danego kraju, pomoc w dostępie do edukacji i oświaty. Z drugiej jednak strony, trudno jest wymagać aby telewizja - twór z gruntu obcy dla krajów rozwijających się - rządząca się prawami wolnego rynku, spełniała rolę obrońcy integralności ich dorobku narodowego.
Prawdą jest natomiast, że ogólnie rzecz biorąc, właśnie ten środek stwarza olbrzymią szansę integracji społeczeństwa przez sam fakt, że dociera z tymi samymi symbolami do setek tysięcy ludzi należących do różnych klas społecznych. Wiadomo jednak, że przekazy te nie są rozumiane i odbierane jednakowo przez wszystkich. Aby więc dobrze zbadać stopień ingerencji obcych kultur w lokalne, należałoby dokładnie przeanalizować oddziaływanie środków masowego przekazywania na jednostki i grupy. Dotychczasowy brak dostatecznej wiedzy o komunikacji masowej, sile i zasięgu jej oddziaływania budzi więc nadzieję, że nie jest ona tak potężna i wszechwładna jak nam się wydaje.
Istnieje teoria, że w dobie atomu i cywilizacyjnego przyspieszenia , nadmierny pluralizm kulturowy stoi na drodze postępu. Jeśli przyjąć, że miarą postępu jest cywilizacja przemysłowa, to rzeczywiście - zróżnicowanie kulturowe jest przeszkodą. Idąc dalej tym tropem dochodzimy do wniosku, że za kilkanaście lat wszyscy powinniśmy zacząć mówić jednym językiem, płacić jedną walutą i jak w powieściach Lema ... mieć jednego prezydenta, a mieszkać bez granic między państwami. ...Brzmi to jak utopia, ale dziwnie znajoma, tyle, że tym razem chodzi jak na razie jedynie o wspólną walutę. Może więc dla zachowania równowagi, odpowiedzią na ekspansję jednego mocarstwa – USA, jest stałe umacnianie drugiego – Unii Europejskiej?!
Z drugiej jednak strony pamiętajmy , że postęp jak dotąd dokonywał się mimo, a może dzięki - różnorodności. Ta jest wartością samą w sobie - uwalnia świat od jednostronności, nadaje mu wiele wymiarów. Wydaje się że pluralizm warunkuje trwanie i rozwój kultur. Stwarza podkład pod cywilizację, bez której nie mógłby istnieć rozwój duchowy ludzkości. Pozwala na pogodzenie wielości kultur, zachowanie własnej tożsamości i spojrzenie na świat z pewnego dystansu. Jeśli bowiem postęp dokonywał się dotychczas w takich warunkach, wobec tego różnorodność jest niezbędna w procesach rozwojowych. W przeciwnym razie ludzkość, która dąży do prostych form, zapewne by z niego zrezygnowała.
Idea ta znalazła rozwinięcie w koncepcji dopełniania się kultur, która w obecnych warunkach komunikacji globalnej powinna przeistoczyć się w dialog. Ten z kolei implikuje istnienie świadomości o odrębności i różnorodności przedmiotu konfrontacji, czyniąc kultury równorzędnymi partnerami.
Należy jeszcze dodać, że istnieje teoria o "możliwości powstawania alternatywnego obiegu kulturowego wśród warstw i klas nie zintegrowanych i nie identyfikujących się z systemem międzynarodowym". Czyżby tworzyły ją grupy oporu przeciwko kulturowej dominacji? A może właśnie w jej koncepcji znajdziemy podłoże działalności organizacji terrorystycznych?! Integralną częścią kultury jest przecież religia, a to właśnie ona od wieków stanowi kość niezgody między wyznawcami różnych religii, a w naszych przodkach wzbudziła chęć dominacji kulturowej nad innymi...
Reasumując – we współczesnym nam świecie dominacja kulturalna jest zjawiskiem oczywistym. Połączenie słów „dominacja” i „kulturalna” daje nam w efekcie nasycony negatywnie związek frazeologiczny. Trafniejszym mógłby się tu okazać termin akulturacji bądź transkulturacji jakim określa się , proces zmian kulturowych, zachodzący w następstwie długotrwałej i bezpośredniej konfrontacji odmiennych systemów kulturowych, prowadzący do stopniowych zmian w jednym lub wszystkich wchodzących w interakcję systemach. Przekształcenia te polegają na adaptacji obcych treści do własnej kultury (dyfuzja kulturowa), eliminacji niektórych treści rodzimych, a także modyfikacji pozostałych elementów i tworzeniu treści synkretycznych. Proces akulturacji może zatrzymać się na etapie modyfikacji jednego z systemów, doprowadzić do powstania nowej pod względem jakościowym kultury lub dekulturacji (upadku systemu na skutek zaniku istotnych treści tradycji rodzimej). Do czego dążę negując nacechowanie wyrażenia „dominacji kulturalnej”? Kiedy poobserwujemy ten proces w życiu codziennym stwierdzimy że napływ obcych produktów i przyzwyczajeń ułatwia nam życie. A problemem staje się dopiero w momencie kiedy zagraża to naszemu zdrowiu (np. „szybkie odżywianie” i nadużywanie płytkie nośników wiedzy – komiksów)
Czy jest produktem środków masowego przekazu? W pewnym sensie jest z nimi związana. Sama z siebie jest nośnikiem, a przy okazji korzysta z tych które utożsamiamy z mediami, a współczesny świat nie mógł by istnieć bez gazety i radia.