Severus
zamknął za sobą drzwi i ostrożnie przemierzył swe kwatery
wchodząc do małego pokoju, służącego za salon. Zostawił światło
wyłączone i poddał się instynktowi. Żył samotnie przez
większość swego dorosłego życia, dorastał przyzwyczajony do
samotnej ciszy i duszącej pustki, które teraz wydawały się być
częścią domu. Jednakże, po krótkim przejściu przez dom zauważył
zmianę w małej przestrzeni, w której żył. Słowo, które
natychmiast pojawiło się w jego głowie brzmiało „zakłócone”.
Chociaż nic nie było inne fizycznie, czuł, że coś było nie tak.
Ktoś
był w jego domu.
Wyciągnął
różdżkę i zaczął skradać się przez salon, spłycając oddech
tak bardzo, jak tylko było to możliwe. W miarę zbliżania się
słyszał różne odgłosy – kaszel, szelest ubrania, westchnienie
– ale nic, co pozwoliłoby zidentyfikować intruza. Kiedy tylko
wkroczył do pokoju, ktoś zapalił lampę. Zmrużył oczy i cofnął
się o kilka kroków, wahając się, oślepiony przez światło.
Zatrzymał się wystarczająco długo, żeby zauważyć, że to
Potter był w jego domu i to był jedyny powód, dla którego nie
rzucił bez skrupułów klątwy na pokój.
-
Potter, do cholery! Co ty sobie wyobrażasz, przychodząc tu? Nie
masz prawa!
Harry
nie wydawał się być speszony.
-
Przepraszam, profesorze. Zastanawiałem się, czy możemy
porozmawiać.
-
Co? Nie, nie możemy! Wynoś się!
Harry
westchnął.
-
Okej. Do zobaczenia jutro profesorze. – Podniósł się ciężko z
sofy i opuścił pokój, uśmiechając się kiedy minął Severusa.
Mężczyzna stał w miejscu jeszcze długo po tym, jak usłyszał
kliknięcie zamykanych drzwi. Nadal był w szoku. Kiedy tylko
powrócił do siebie, wywnioskował, że to była część wyzwania i
że Potter wyciągnął krótszą słomkę. Wypalił papierosa i
wypił filiżankę czarnej kawy zanim odebrał Gryffindorowi
pięćdziesiąt punktów i zasnął głęboko na sofie.
_______________________
Pięć
tygodni później
-
Dobry wieczór, profesorze.
-
Wynoś się z mojego domu – Severus powiedział to prawie
automatycznie; wszelka władza w jego głosie została zastąpiona
przez zmęczoną niechęć. Opadł na kanapę, zamykając oczy i
głęboko oddychając. Próbował się odprężyć, by nie dopuścić
do kolejnego załamania nerwowego.
-
Chciałby pan trochę kawy? – Potter zaczął krzątać się po
przyległej kuchni i wyjął z górnej półki dwa dobrane
kolorystycznie kubki.
-
Nie, dziękuję. – Po krótkiej pauzie otworzył oczy i obrócił
się, w pełnym oburzenia zaskoczeniu piorunując Pottera wzrokiem.
-
Co masz na myśli mówiąc „czy chciałby pan trochę kawy”? To
moja[/i[] kawa! To [i]mój dom! Czy mógłbyś teraz wyjść, proszę?
Harry
przeszedł przez kuchnię z dwoma kubkami w ręku; jeden z nich
wręczył Severusowi, który ze wstrętem zauważył, że Harry wie,
jak bardzo lubi kawę. Potter usiadł ciężko obok Severusa i
położył nogi na stole. Snape uderzył go po kolanach różdżką i
Harry opuścił nogi na dół.
-
Czego się pan boi, profesorze? Tego, że mógłby mnie pan polubić,
gdyby dał mi pan szansę?
Snape
parsknął szyderczo.
-
Nigdy cię nie polubię, Potter.
Harry
uśmiechnął się delikatnie.
-
Nie, nie przypuszczam, by pan to zrobił.
_________________________________________
Dwa
miesiące później
Severus
uciekł od żywotności siódmego roku, wymykając się z
pożegnalnego przyjęcia na cześć uczniów. Stał na dworze na
zimnym powietrzu, opierając się o mur i paląc papierosa. Na
zewnątrz była zataczająca się para, dziewczyna chichotała
piskliwie. Zauważyli Severusa, stojącego posępnie w cieniu,
spojrzeli na jego zmarszczone brwi i czmychnęli z powrotem do
Wielkiej Sali.
-
Cześć, profesorze.
Snape
westchnął i uszczypnął się w czubek nosa.
-
Potter. –Odchylił głowę do tyłu i oparł o mur.
-
Nie podoba się panu przyjęcie?
-
Prędzej pociąłbym się na małe kawałeczki, by psu Hagrida było
mnie łatwiej zjeść, niż wróciłbym do tamtego piekła.
Harry
zaśmiał się cicho i oparł się o ścianę, stojąc naprzeciwko
Severusa ze skrzyżowanymi ramionami. Snape próbował go ignorować,
ale coraz częściej czuł się niekomfortowo pod badawczym
spojrzeniem siedemnastolatka. Z pewnego rodzaju przerażeniem zdał
sobie sprawę, że będzie mu brakować Pottera w nadchodzącym roku.
-
Czy mogę ci w czymś pomóc?
Harry
bez ostrzeżenia wspiął się na palce i przyłożył swoje wargi do
ust Severusa. Snape poczuł, jak z jego żołądka tworzy się supeł,
ale nie potrafił określić tego uczucia. Strach? To miałoby sens,
wziąwszy pod uwagę, że znajdował się w dość kompromitującej
pozycji ze swoim uczniem siódmego roku. Usiłując przyćmić
wszystkie inne, nie-do-końca-nieprzyjemne-uczucie, którego
doświadczał, minęło, a on sam odepchnął Harry’ego i odsunął
się, by nie być wciąż uwięzionym między nim, a ścianą.
-
Co ty sobie wyobrażałeś, robiąc to? Jak śmiesz być tak
bezczelny! To było niestosowne i po prostu nie do zaakceptowania!
Proponuję ci wrócić na przyjęcie i zapomnieć o tym wszystkim!
Harry
zerknął na niego zza okularów i uśmiechnął się kokieteryjnie,
przygryzając dolną wargę.
-
Dobrze. Dobranoc, profesorze.
ę
Snape
owinął pelerynę ciaśniej wokół swego smukłego ciała. Opuścił
głowę przez wiatr, wiejący na niego i szedł w dół Ulicy
Pokątnej. Zacisnął mocno zęby, by powstrzymać je od szczękania,
co podświadomie odbierał jako oznakę słabości. Słońce już
prawie zniknęło, tylko kilka złotych promieni skrzyło się w
udeptanym śniegu. Kiedy Severus przechodził obok Dziurawego Kotła,
usłyszał znajomy głos.
-
Cześć, profesorze.
Severus
odwrócił się, by ujrzeć Harry’ego, opierającego się o
futrynę. Na ustach chłopaka widniał przyjazny uśmiech, jak gdyby
byli starymi przyjaciółmi. Powodem tego było zapewne to, że nie
widzieli się, odkąd Potter opuścił Hogwart – nie licząc
sporadycznych spotkań Zakonu trzy lata temu.
-
Potter.
Harry
zaśmiał się, odsłaniając białe, nieco krzywe zęby. Wyglądał
starzej, niż Severus zapamiętał podczas ich niemiłego pożegnania
na przyjęciu. Zarówno fizycznie – nie był już tak chudy, choć
nadal był niższy od Snape’a, pojawiło się kilka zmarszczek
wokół jego jasnych oczu, a na podbródku widniał kilkudniowy
zarost – jak i w sposobie, w jakim postrzegali go inni. Porzucił
już pozę aroganckiego nastolatka – wydawał się być raczej
pewnym siebie dorosłym, który dorastał, wychowując się na
własnych błędach, i który doskonale zdaje sobie sprawę ze swojej
niezależności.
-
W ogóle się nie zmieniłeś, prawda?
-
Potraktuję to jako komplement. - Severus zorientował się, że ma
ochotę się uśmiechnąć i zastanowił się – dlaczego. Czy
byłoby możliwym, by kiedyś polubił Pottera? Nie, odpowiedział
zaraz szorstko sam sobie. Nagle mężczyzna zdał sobie sprawę, że
Harry patrzy na niego od góry do dołu i zdaje się o czymś cicho
rozmyślać. Odchrząknął, by uświadomić chłopakowi, że to
nieuprzejme, tak się na kogoś gapić.
-
Wciąż o tym myślisz,prawda?
Snape
uniósł jedną brew.
-
O czym?
Jeszcze
raz Snape poczuł, jak staje się uwięziony między Potterem, a
ścianą, a wargi chłopca znajdują się na jego własnych. To także
wydawało się być dojrzalsze – Harry całował go mniej
niespokojnie i nieśmiało. Tym razem Severus nie odepchnął go.
Harry odsunął się, poprawił okulary, umieszczając je wyżej na
nosie
-
O tym.
Snape
myślał o tym parę razy, ale zawsze szybko przestawał, czując się
winnym i pełnym obrzydzenia do siebie, ale nie tak często, jak to
sugerowało pytanie Harry’ego. Severus spiorunował chłopaka
wzrokiem, ale tamten tego nie zauważył. Potter wskazał głową
wejście do Dziurawego Kotła.
-
Postawić ci drinka?
Snape
wyprostował się, obrócił się na pięcie i szedł do domu z głową
podniesioną wysoko, dopóki nie był pewny, że Potter już go nie
widzi.
ę
Severus
nie był już pewien, czy jego rozum i ciało znajdują się w tym
samym miejscu. Odchodził coraz dalej i dalej od racjonalnego
rozumowania, a jedyną rzeczą, którą akceptował jego - chwilowo -
zniszczony umysł, był alkohol.
I
Harry.
Po
trzech tygodniach dał wreszcie za wygraną i pozwolił Potterowi
kupić sobie drinka. No, dobrze, kilka. To, czego nie był w stanie
zauważyć, było to, że godzinę później zaczął kupować
drinki. Tego zjawiska nie mógł zwalić na wytrwałość Pottera.
Szybko
zdecydował, że jedynym powodem, dla którego Potter wydawał się
być tak atrakcyjny, było to, że widział go przez pijacką
mgiełkę.
Severus
nie był bardzo zaskoczony, kiedy Harry pochylił się nad stołem i
pocałował go, ale nie próbował się odsuwać.
-
Nigdy bym się z tobą nie przespał.
Harry
zaśmiał się i Severus ze złością zauważył, że Potter jest
nieco trzeźwiejszy od niego samego.
-
Nigdy cię o to nie prosiłem.
-
Dobrze. Bo to się nie zdarzy.
Harry
uśmiechnął się, popijając ze swojej prawie już pustej szklanki.
-
Okej, profesorze.
_________________________________
Severus
obudził się z najgorszym kacem na całym świecie i od razu wtulił
twarz w poduszkę, by nie patrzeć na oślepiające słońce,
wpadające do pokoju przez okno. Marzył o czarnej kawie, ale nie
potrafił zmusić swojego ciała do posłuszeństwa, by wstać i
zaparzyć trochę. Zajęło mu kilka chwil, zanim uprzytomnił sobie,
że nie był ubrany. Usiłował wmówić sobie, że to nic nie
znaczyło, ze był po prostu zbyt pijany, by znaleźć piżamę, ale
to nie powstrzymało powracających strzępków wspomnień, ani
dźwięku prysznica. Lekko odwrócił głowę i ujrzał parę
czarnych, okrągłych okularów na stoliczku nocnym.
Z
łazienki dochodził radosny, ale fałszywy śpiew Harry’ego.
Rzeczywiście
– to był najgorszy kac na świecie.
ę
Severus
usiadł na stole i gapił się w szybko stygnący kubek kawy,
próbując zachować spokój. Potter szedł przez kuchnię i wyraźnie
kierował się w stronę czajnika. Severus jeszcze nigdy tak bardzo
nie pragnął zetrzeć mu z twarzy tego uśmieszku, jak teraz.
-
Odłóż czajnik i wynoś się z mojego domu.
-
Zmieniłeś ton.
Snape
wykrzywił usta w paskudnym grymasie i pomyślał, że jak na
wyprowadzenie go z równowagi, Potter był stanowczo zbyt zadowolony.
Albo po prostu był zbyt tępy, by zauważyć swoją niegrzeczność?
Severus wstał powoli i obrócił się twarzą do Pottera, który nie
wydawał się być poruszony ostrzeżeniami, jakie niósł ze sobą
wyraz twarzy Snape’a, ani faktem, że Snape był od niego wyższy.
Nie podziałało nawet lśnienie czarnych oczu.
-
Nie żartuję, ponieważ zazwyczaj tego nie robię. A nie robię
tego, bo nie jestem zbyt przyjemnym człowiekiem. A teraz nie robię
tego, bo nie widzę nic zabawnego w sytuacji, w której się przez
ciebie znalazłem.
-
„Sytuacja,w jakiej się przez ciebie znalazłem”? W twoich ustach
brzmi to tak poważnie… Spaliśmy ze sobą, Snape. Nikt nie
zaalarmuje Rady Kościelnej. A ja nie chcę brać wszystkich zasług
na siebie…
-
Winy. Weźmiesz na siebie całą winę. To był błąd, popełniony
na nietrzeźwo i teraz nie marzę o niczym innym, jak o zapomnieniu o
tym. Wyjdź, proszę.
Potter
westchnął i odłożył czajnik na ławę.
-
Okej, idę. Do Następnego razu. – Wyszedł, nie mówiąc nic
więcej i w kilka chwil później Severus usłyszał trzask drzwi.
Usiadł z powrotem na stole, schował twarz w dłoniach i przymknął
oczy. Siedział tak przez kilka chwil, kołysząc się w przód i w
tył, aż nagle zerwał się na równe nogi. W jego szeroko otwartych
oczach widniało ogromne przerażenie.
-
Następny raz?
***
Severus
popchnął Harry’ego na ścianę i udawał, że nie jest o
dwadzieścia lat starszy, dopuszczając do siebie myśl, że być
może przestanie kiedyś gardzić chłopakiem. Pamiętając ranek po
ostatnim razie, zdjął Harry’emu okulary i ostrożnie położył
je na podłodze. Harry’emu nie robiło to chyba różnicy. Albo
zwyczajnie nie zauważył.
Tym
razem w krwiobiegu Severus nie było ani kropli alkoholu, na którą
mógłby to wszystko zwalić.
ę
Harry
próbował jakoś rozerwać się samemu, ale zmęczyło go w końcu
bycie ignorowanym; przesunął się więc z wdziękiem na kolana
Severusa. Mężczyzna zerknął na niego przelotnie zza książki, po
czym wrócił do czytania. Wyglądał na nie zainteresowanego osobą,
która na nim siedziała. Harry wyrwał Snape’owi książkę i
cisnął ją za siebie, zyskując w zamian oburzony głos Snape’a,
który powoli zdjął prostokątne okulary bez oprawy, by jego
piorunujące spojrzenie wywarło lepszy efekt.
-
Jesteś w moim domu od trzech dni i w ciągu tak krótkiego czasu
zdążyłeś zakłócić mi czytanie dwadzieścia siedem razy. Czego
chcesz?
Harry
odpowiedział uniesieniem brwi i niedwuznacznym uśmieszkiem. Severus
westchnął, ale nie do końca udało mu się powstrzymać uśmiech,
czający się w kąciku ust:
-
Cóż, skoro muszę.
***
Severus
gapił się na trzy słowa, wypisane na kartce, którą trzymał w
dłoni. Robił to od około dwudziestu minut, a jego twarz bladła
coraz bardziej.
Szczęśliwej
sześciomiesięcznej rocznicy!
To
było oficjalne. Severus Snape był w związku.
Nic
go bardziej nie przerażało.
***
Severus
przyglądał się, jak Harry przemeblował kuchnię z wymalowaną na
twarzy mieszanką obrzydzenia, dezorientacji i złości. Harry był
oparty o blat i wyglądał nieuważnie przez okno.
-
Myślisz, że będzie padać?
-
Dlaczego ja cię znoszę?
-
Bo mnie kochasz?
Severus
uśmiechnął się na poły szyderczo, na poły pogardliwie i
podszedł do Harry’ego, by objąć go w pasie i położyć
podbródek na głowie chłopca.
-
Nigdy cię nie pokocham.
Odpowiedź
Harry’ego była ledwie głośniejsza od szeptu:
-
Jeśli tak mówisz.
***
Harry
był w domu Severus przez pięć godzin, zanim zdecydował się wyjść
i ani razu przez ten czas nie byli w sypialni. Severus zorientował
się, zaszokowany, że ich związek nie był już tylko oparty na
seksie. Rozmawiali teraz; były to konwersacje kończące się
dopiero wtedy, kiedy jeden z nich zbił drugiego z pantałyku. Gorsze
od tego było tylko to, że czasem siedzieli w ciszy, szczęśliwi z
powodu obecności drugiego. Severus uznał, że czuje coś do
Harry’ego, chociaż to nie była miłość. Na pewno nie miłość.
To było niemożliwe.
ę
Severus
popatrzył na Harry’ego przez uchylone drzwi łazienki, owijającego
się kocami i poduszkami. Niesforne włosy chłopca spływały po
lekko opalonym podbródku, a na ustach igrał uśmieszek. Niebieskawe
powieki drgały, kiedy oczy poruszały się pod nimi. Wyglądał
inaczej bez okularów. Wyglądał tak młodo. Severus próbował
ignorować różnicę wieku pomiędzy nimi, ale była ona zbyt
widoczna w wielu aspektach życia. To było nieuniknione. Harry, ze
swoim młodzieńczym entuzjazmem, nie był taki tylko ze względu na
wiek biologiczny. Ale niektóre jego cechy się nie zmienią już
nigdy, nieważne czy będzie miał siedemnaście lat, czy
siedemdziesiąt. Był beztroski, niezachwianie optymistyczny i
godzący się z wadami innych.
Severus
spojrzał w lustro i zmarszczył brwi. Widział starzejącą się
twarz ze zmarszczkami dookoła oczu i na czole. Zęby i palce miał
żółte przez nikotynę. Kosmyki włosów zaczynały siwieć. Poczuł
gwałtowny ucisk w dole brzucha, kiedy zaczął się zastanawiać, co
Harry w nim widzi. Splótł ręce na piersiach i mocno przydusił do
siebie.
Odwrócił
lustro przodem do ściany i zaczął się ubierać.
***
-
To niemożliwe – powiedział Severus, upuszczając pióro na stertę
papierów, leżących na jego kolanach. Poprawił okulary, podsuwając
je wyżej na nosie. Harry popatrzył na niego zza czytanej książki
i odgarnął włosy z czoła.
-
Co takiego?
-
Pracowanie, kiedy jesteś tutaj.
Harry
spróbował nie wyglądać na zranionego.
-
Przepraszam. Nie zdawałem sobie sprawy, że ci przeszkadzam.
Severus
westchnął.
-
Nie przeszkadzasz. Nie miałem na myśli…
-
Nie ma sprawy. Wyjdę, jeśli chcesz.
-
Nie, na Merlina, nie masz wychodzić. To nic nie zmieni. – Wydał z
siebie rozdrażniony jęk i potarł oczy z wyraźnym zmęczeniem. –
To beznadziejne. Nie mogę się skoncentrować, kiedy tutaj jesteś,
a kiedy cię nie ma, wciąż myślę o tym, co robisz i gdzie jesteś.
Nie jestem wtedy w stanie pracować.
Harry
poczuł gorący rumieniec na policzkach, pod wpływem
najwspanialszych słów, jakie kiedykolwiek usłyszał od tego
posępnego mężczyzny i przygryzł dolną wargę, by powstrzymać
uśmiech, wpływający na jego twarz.
-
Może jeśli… - Severus odchrząknął, włożył z powrotem
okulary i ponownie ujął w dłoń pióro.
-
Co?
Severus
potrząsnął głową.
-
Nic. Nieważne.
-
Nie, co chciałeś powiedzieć?
-
Nic. I tak byś się nie zgodził. – Severus popatrzył na Pottera,
odrobinę zmieszany. Harry uniósł brew z wyczekiwaniem. – To
tylko to, że większość rzeczy jest i tak tutaj… I to mogłoby
być wygodniejsze niż to twoje przychodzenie tutaj kilka razy w
tygodniu.
-
Co dokładnie mogłoby być wygodniejsze? – Harry dobrze wiedział,
co Snape ma na myśli, ale jakiś złośliwy chochlik w nim doskonale
się bawił, obserwując Severus, wijącego się z niepokojem o
posunięcie ich związku o jeszcze jeden krok dalej.
-
Och, spieprzaj. Nie jestem w tym dobry i świetnie o tym wiesz –
Severus warknął z irytacją, ale Harry tylko uśmiechnął się
złośliwie. – Chcesz się tu przeprowadzić czy nie? – Harry
ześlizgnął się z fotela i podszedł do siedzącego Severus,
pochylił się i pocałował go w policzek.
-
Myślę, że dałoby się to załatwić.
***
Harry
poszedł z powrotem do swojego mieszkania po resztę rzeczy,
obiecując przedtem, że wróci w ciągu pół godziny. Nie wymyślił
jeszcze, co zrobi ze swoim małym mieszkankiem, ale był zbyt
podekscytowany, by zawracać sobie głowę nudnymi, prawnymi
szczegółami.
Severus
przyjrzał się swojemu domowi i poczuł uśmiech, wpływający mu na
twarz. Było tu tak cicho bez Harry’ego. Przypomniał mu się ten
ranek, kiedy rozpatrywał różnice między nimi dwoma i poczuł
nagle ciężar w piersi. Złośliwy głosik w jego głowie zapytywał
czy Harry w ogóle był z nim zadowolony. Uciszył głos, tłumacząc
sobie, że właśnie podjął decyzję o wspólnym życiu z kimś i
że to na pewno nie była lekka decyzja.
Ale
ziarno zwątpienia zostało zasiane. Co kiedy Severus się
zestarzeje? Kiedy jego znużenie zacznie być widoczne w wyglądzie?
Jego usposobieniu? Nie wydawało mu się, by Harry zauważył różnicę
dwudziestu lat między nimi, ale on sam – tak. Nagle Severus zdał
sobie sprawę, że Harry może go opuścić. Może nie jutro albo
pojutrze, ani nawet w ciągu kilku lat. Ale któregoś dnia mógłby
zażądać swojej wolności.
A
wtedy co?
Severus
rozejrzał się po domu, czując pustkę rosnącą dookoła niego, aż
zamieniła się ona w chmurę wiszącą nad jego głową, pełzła
wzdłuż jego nóg, miażdżyła jego klatkę piersiową. Nabrał jej
wraz z powietrzem, wypełniła jego płuca, jego serce, jego kości.
Zalewała go, dopóki w pokoju nie zostało nic prócz strachu i
samotności. I wtedy owa pustka wydostała się na zewnątrz w
postaci potu na czole i łez wzbierających pod powiekami.
Severus
Snape wszedł do łazienki i zamknął za sobą drzwi.
Rozdział
siódmy
Harry
uniósł dłoń do ust, by zagłuszyć swój krzyk. Powstrzymał łzy,
cisnące mu się do oczu, mówiąc sobie, że płacz nie pomoże.
Jego umysł pracował na najwyższych obrotach. Miał tylko dwa
wybory, ale zła decyzja… Powstrzymał się od myślenia o tym.
-
Cholera. Co ja robię? Co ja robię? – Zawahał się chwilę w
drzwiach łazienki, ocierając łzy z policzków, zanim rzucił się
na pomoc Severusowi. Nagle zdał sobie sprawę, że nie zdąży na
czas przetransportować go do szpitala.
Snape
leżał we wannie, brudny od krwi, przez mgłę widząc życie, które
zostawiał za sobą, niewyraźnie uświadomił sobie, że Harry
przestał wykrzykiwać jego imię.
***
Harry
obsunął się po ścianie w dół, siadając na chłodnej szpitalnej
podłodze i chowając twarz w dłoniach. Oczy bolały go od płaczu,
jego już i tak nieporządne włosy były w opłakanym stanie przez
nieustanne przeczesywanie ich ręką.
-
Panie Potter? – Uzdrowicielka mówiła łagodnie i wyciągnęła do
niego rękę, by pomóc mu wstać. – Stan pana Snape’a jest
stabilny, ale zamierzamy zatrzymać go na kilka dni na obserwacji. –
Harry westchnął z ulgą, ale łzy nadal spływały mu po twarzy. -
W tej sytuacji, zalecamy by ktoś z nim był przez pierwsze tygodnie
po zwolnieniu go. Żeby był bezpieczny.
Harry
milczał przez chwilę, by w końcu powiedzieć chrapliwie:
-
Zapytam Minerwę. – Odwrócił się i wyszedł ze szpitala.
***
Severus
podniósł się i zobaczył kamienne oblicze Minerwy. Mruknął i
osłonił oczy dłonią. Bandaże dookoła nadgarstka otarły mu się
o twarz. Usłyszał westchnienie Minerwy.
-
Ty głupi, głupi człowieku.
-
Nie zaczynaj – powiedział, czując że ma suche gardło i
spierzchnięte wargi. – Mogłabyś mi podać szklankę wody?
-
Nie.
-
Proszę, Minnie? – Przyniosła mu napój, po czym usiadła sztywno
na krześle przy jego łóżku.
-
Dlaczego to zrobiłeś? Byłeś szczęśliwszy niż kiedykolwiek. Jak
mogłeś zrobić coś tak głupiego jak to? – Delikatnie odsunęła
mu rękę od twarzy i była zaskoczona widząc łzy w kącikach jego
oczu.
-
Nie wiem. Po prostu… poczułem się taki pusty, kiedy wyszedł i
nie mogłem sobie z tym poradzić. – Minerwa nie próbowała tego
zrozumieć, po prostu potrząsnęła głową i pocałowała go w
czoło zanim wyszła, by jeszcze trochę pospał.
***
-
Cześć, kochanie. Co u ciebie? – Harry wiedział, ze było to
nieczułe z jego strony, ale nie bardzo go to obchodziło. Jednym
powodem, dla którego nie walnął jeszcze Snape’a było to, że
zderzył się z Minerwą w korytarzu. Kobieta prosiła, by nie był
dla niego zbyt srogi, wyjaśniając jak bardzo przygnębiony był, od
kiedy tylko był zdolny sklecić choć jeden wyraz. Harry nie
rozumiał, jak mogłoby to sprawić, by poczuł się lepiej, ale
sądził, że powinien dać mężczyźnie szansę na wytłumaczenie
się.
-
Ciągle żyję. – Severus roześmiał się gorzko. Nagle
znienawidził Snape’a, nie za to, że tamten go skrzywdził, ale za
to, że był taki egocentryczny, że nie zdawał sobie nawet z tego
sprawy. Musiał być zły, musiał wrzeszczeć, pozwolić Snape’owi
zobaczyć siebie krzyczącego. Bez względu na wszystkie te uczucia,
jego głos okazał się być tylko zwykłym szeptem.
-
Dlaczego to zrobiłeś?
-
Dlaczego nie miałbym?
-
A co ze mną, Sev? Nie jestem wart zostania tutaj? – Snape spojrzał
na niego oczami zaskoczonego jelonka, jakby dopiero teraz zdał sobie
sprawę, że nie był jedyną poruszoną osobą.
-
Nie kocham cię. – Powiedział to tak, jakby to był wyjaśnienie i
nagle wszystko ostało się oczywiste. Harry zarumienił się ze
złości i upokorzenia, a po policzkach spłynęły mu łzy, kapiąc
na szpitalne łóżko.
-
Wiem, że nie, Snape. Wiem! Ale ja kocham ciebie! Rozumiesz? Ja
ciebie, kurwa, kocham! – Harry nawet nie zauważył jak nagle był
pochylony nad Snape’em, a ręce miał po obu stronach poduszki,
obok głowy mężczyzny. – I powiem ci coś jeszcze. – Przybliżył
się bardziej, tak, że teraz cieliło ich tylko kilka centymetrów,
a jego włosy dotykały czoła Severus. – Nie tylko cię kocham. Ja
cię także nienawidzę.
Harry
wziął swój płaszcz i sztywnym krokiem wyszedł z pokoju. Severus
nie próbował go zatrzymać.
ę
Harry
nie odzywał się do Severus podczas podróży do domu. Severus
przekroczył próg domostwa i stanął w korytarzu. Harry wyminął
go szorstko i wszedł do kuchni, wręcz odruchowo włączając
czajnik. Spojrzał na Severus, który stał z taką godnością, na
jaką mógł sobie w tej chwili pozwolić.
-
Usiądź.
Severus
posłusznie wykonał polecenie. Harry zrobił mu kawę, podał zanim
wystygnie i nagle odebrał mu ją bez słowa, opróżniając
filiżankę. Severus wyciągnął rękę, by dotknąć jego ramienia,
ale tamten szybko odsunął rękę, jakby ciało Severusa parzyło.
Spiorunował go wzrokiem i wysyczał przez zaciśnięte zęby:
-
Nie śmiej.
Harry
od godziny krzątał się po mieszkaniu, sprzątając tam, gdzie nie
było bałaganu, tylko po to, by być jak najdalej od Severusa.
-
Przygotowałem pokój gościnny dla Minerwy. Powinna tu być za
dziesięć minut. Mniemam, że do tego czasu nic ci się nie stanie?
-
Nie zostajesz?
Harry
roześmiał się z goryczą i odpowiedział z cynizmem, który do
niego nie pasował:
-
Kiedy ostatni raz chciałem zostać, ty próbowałeś się zabić,
więc wybacz, nie jestem zbyt chętny, by dalej realizować nasze
plany.
***
Minerwa
usadowiła się na kanapie i czytała, kiedy nagle do pokoju wszedł
Severus Snape, po nieudanej próbie zaśnięcia. Odłożyła książkę,
spojrzała na niego znad okularów i uśmiechnęła się lekko.
-
Minnie, co ja narobiłem?
-
Och, kochany. Chodź tutaj. – Otworzyła ramiona. Usiadł obok
niej, położył głowę na jej ramieniu i otoczył talię ręką.
-
Tak mi… przykro. Nie chciałem nikogo zranić. A na pewno nie jego.
– Ucałowała czubek jego głowy.
-
Wiem, Severusie. Ale to nie mnie musisz o tym przekonać.
Rozdział
dziewiąty
-
Harry…
-
Najlepiej będzie, jeśli nie będziesz do mnie nic mówił. –
Harry minął Snape’a i wszedł do kuchni, gdzie napełnił zlew,
by umyć talerz i dwa kubki. – Jestem tutaj tylko dlatego, że
wciąż się o ciebie troszczę i nie mógłbym żyć z myślą, że
mógłbyś spróbować zrobić to jeszcze raz, a ja powinienem tu
być, żeby cię powstrzymać. Ale to nie znaczy, że chcę z tobą
rozmawiać, przebywać z tobą albo nawet patrzeć na ciebie teraz. –
Severus otworzył usta, by odpowiedzieć, ale nic mu nie przychodziło
do głowy. Westchnął i wrócił do studiowania artykułu w Proroku
Codziennym.
***
-
Idę do miasta. Chcesz się przyłączyć? – Snape próbował
powiedzieć to od niechcenia, ale Harry go przejrzał. Nachmurzył
się i skończył owijać przewód wokół odkurzacza.
-
Przypuszczam, że muszę. – Nie pozwolił Severusowi pomóc sobie
wstać i szybko wyrwał z jego rąk swoją pelerynę, gdy mężczyzna
chciał mu ją podać.
***
Harry
i Severus usiedli w małej kawiarni, patrząc przez okno na ludzi na
ulicach. Severus przyglądał się łysiejącemu czarodziejowi w
średnim wieku i wydał odgłos obrzydzenia. Harry uśmiechnął się
wbrew sobie.
-
Co?
Severus
rzucił mu pełne niedowierzania spojrzenie, które mówiło, że
powinien od razu zorientować się, co ten mężczyzna popełnił.
-
Widziałeś go? Co on sobie myślał, kupując te spodnie?
-
A ty jesteś, jak rozumiem, ekspertem w dziedzinie mody?
Severus
spojrzał na swoje spodnie i uniósł brew w udawanej arogancji,
przyprawiając Harry’ego o wybuch śmiechu. Ta chwila minęła
równie szybko, jak się zaczęła i znów siedzieli w ciszy. Ale,
jak Harry pomyślał, to był dobry moment.
***
-
Harry?
-
Hm? – Nie popatrzył na Severus, siedzącego na przeciwnym końcu
kanapy, tylko dalej oglądał telewizję.
-
Zostaniesz dziś na noc? – Harry popatrzył na niego, zaskoczony i
odrobinę zły. – Nie żeby… no wiesz. Możesz spać w wolnym
pokoju. Ja tylko… - Westchnął głęboko, odwrócił głowę,
nagle zażenowany. – Chcę, żebyś tu był. - Wziął swoje
okulary i zaczął wycierać je o koszulkę. – Tęsknię za tobą.
– Harry próbował być nadal wkurzony, ale poczuł, że cała
złość go opuściła. Z powrotem zaczął patrzeć w telewizor, a
ręce skrzyżował na piersi.
-
Dobra.
-
Dziękuję. – Siedzieli przez chwilę w niezręcznej ciszy, aż
Severus wstał i poszedł porozmawiać z Minerwą. Harry zmusił się,
by na niego nie patrzeć.
***
Film
skończył się ponad godzinę temu i teraz na ekranie widniały
tylko napisy o zastrzeżonych prawach autorskich. Lecz Severus nie
zrobił najmniejszego ruchu, by wyłączyć telewizor i pójść do
łóżka. Harry zasnął z głową na jego ramieniu i Severus
rozkoszował się uczuciem, jakiego Harry mógł już nigdy świadomie
mu nie okazać.
W
końcu Severus ostrożnie wstał z kanapy i delikatnie położył
głowę chłopaka na poduszkę i przykrył go kocem. Pocałował go
lekko w czoło i udał się do swojego pokoju, uśmiechając się
odrobinę. Harry okazał mu uczucie i nawet jeśli to był przypadek,
w końcu ruszyli z miejsca.
ę
-
Cholera!
Severus
wkroczył do kuchni, słysząc jak coś się rozbija. Odczuł ulgę,
widząc że to tylko szklanka. Harry pochylił się, by pozbierać
szkło i równie szybko cofnął rękę, zranioną jednym z odłamków,
sycząc przez zęby.
-
Pozwól mi obejrzeć. – Harry odsunął rękę i podstawił ją pod
kran, aż płytka rana przestała krwawić. Mruczał pod nosem
przekleństwa i oparł głowę na ręce, kładąc łokieć na blacie.
Severus pochylił się nad stołem i skrzyżował ramiona.
-
O, Boże.
-
Wierzysz w Boga?
Harry
odwrócił twarz do Severusa.
-
Wierzyłem.
Snape
milczał przez chwilę, zdając sobie sprawę, że może dowiedzieć
się czegoś, czego nie powinien.
-
Co się stało?
-
Ktoś, kogo kocham najbardziej na świecie, próbował się zabić.
To był lekki szok dla mojego systemu wiary. Bardzo starałem się
pokazać mu ile dla mnie znaczy i miałem nadzieję, że on także
coś do mnie poczuje. Ale w końcu okazało się, że miał mnie na
tyle gdzieś, żeby chcieć przestać żyć.
-
To musi być kompletny palant. Nie zdawał sobie sprawy, jakie to
szczęście dla niego, że cię miał. – Harry przygryzł dolną
wargę i wbił wzrok w podłogę. Severus wyciągnął rękę, by
dotknąć jego ramienia, ale pomyślał, że to zły pomysł i cofnął
się. Spróbował coś powiedzieć, miał chrapliwy głos. –
Myślisz, że mógłbyś mu kiedykolwiek wybaczyć? – Harry
podniósł wzrok i Snape zobaczył łzy lśniące za jego okularami.
-
Chciałbym, Severusie, wierz mi, że tak. Ale musisz mi pomóc. –
Severus podszedł do Harry’ego i otarł mu policzki z łez,
podnosząc jego twarz do góry tak, aby chłopak na niego patrzył.
Chciał przeprosić, ale wina, którą sobie uświadomił, ogrom i
potworność spowiedzi – za bardzo bolały.
Nieśmiało,
jakby robił to pierwszy raz, przycisnął swoje wargi do ust
Harry’ego, tak delikatnie, jakby tamten był zrobiony ze szkła i
mocniejszy dotyk mógłby roztrzaskać go na tysiące kawałeczków.
Harry oddał uścisk dość niepewnie. Odsunął się trochę od
mężczyzny, uniósł w górę jego nadgarstki i patrzył na nie
przez chwilę, zanim pocałował srebrne żyłki blizn na bladej
skórze.
-
Zwróć mi wiarę, Severusie.
Rozdział
jedenasty
Severus
patrzył na swoją córkę przez karty łóżeczka, siedząc na
podłodze. Wsunął rękę przez szparę, a ona uścisnęła jego
palec. Uśmiechnął się bez zakłopotania. Popatrzyła na niego z
szeroko otwartymi oczami i zaśmiała się, widząc swoje odbicie w
szkłach okularów.
-
Piękna – wyszeptał, zanim wstał i pochylił się nad łóżeczkiem,
by ją okryć i pocałować w czoło. – Kocham cię. – Poczuł,
jak ręce Harry’ego owijają się dookoła jego talii i uwiadomił
sobie, że nie słyszał nawet, jak tamten wszedł. – Myślę, że
ma twoje oczy. – Harry zaśmiał się i pocałował go delikatnie w
ramię.
-
Adoptowaliśmy ją, Sev, więc nie może mieć moich oczu. –
Severus westchnął, po czym stali przez chwilę w ciszy, patrząc na
swoją małą dziewczynkę śpiącą. Severus bawił się złotą
obrączką, którą dostał od Harry’ego.
-
Sev? Powiesz kiedykolwiek, że mnie kochasz?
-
Nie. Nie kocham cię.
Harry
zaśmiał się porozumiewawczo i objął Severusa. Popchnął go i
zaprowadził do ich sypialni. Drzwi zamknęły się za nimi z cichym
trzaskiem.
KONIEC