NKC killerpineapple

ęłęóRozdział pierwszy

Severus zamknął za sobą drzwi i ostrożnie przemierzył swe kwatery wchodząc do małego pokoju, służącego za salon. Zostawił światło wyłączone i poddał się instynktowi. Żył samotnie przez większość swego dorosłego życia, dorastał przyzwyczajony do samotnej ciszy i duszącej pustki, które teraz wydawały się być częścią domu. Jednakże, po krótkim przejściu przez dom zauważył zmianę w małej przestrzeni, w której żył. Słowo, które natychmiast pojawiło się w jego głowie brzmiało „zakłócone”. Chociaż nic nie było inne fizycznie, czuł, że coś było nie tak.

Ktoś był w jego domu.

Wyciągnął różdżkę i zaczął skradać się przez salon, spłycając oddech tak bardzo, jak tylko było to możliwe. W miarę zbliżania się słyszał różne odgłosy – kaszel, szelest ubrania, westchnienie – ale nic, co pozwoliłoby zidentyfikować intruza. Kiedy tylko wkroczył do pokoju, ktoś zapalił lampę. Zmrużył oczy i cofnął się o kilka kroków, wahając się, oślepiony przez światło. Zatrzymał się wystarczająco długo, żeby zauważyć, że to Potter był w jego domu i to był jedyny powód, dla którego nie rzucił bez skrupułów klątwy na pokój.

- Potter, do cholery! Co ty sobie wyobrażasz, przychodząc tu? Nie masz prawa!

Harry nie wydawał się być speszony.

- Przepraszam, profesorze. Zastanawiałem się, czy możemy porozmawiać.

- Co? Nie, nie możemy! Wynoś się!

Harry westchnął.

- Okej. Do zobaczenia jutro profesorze. – Podniósł się ciężko z sofy i opuścił pokój, uśmiechając się kiedy minął Severusa. Mężczyzna stał w miejscu jeszcze długo po tym, jak usłyszał kliknięcie zamykanych drzwi. Nadal był w szoku. Kiedy tylko powrócił do siebie, wywnioskował, że to była część wyzwania i że Potter wyciągnął krótszą słomkę. Wypalił papierosa i wypił filiżankę czarnej kawy zanim odebrał Gryffindorowi pięćdziesiąt punktów i zasnął głęboko na sofie.

_______________________

Pięć tygodni później

- Dobry wieczór, profesorze.

- Wynoś się z mojego domu – Severus powiedział to prawie automatycznie; wszelka władza w jego głosie została zastąpiona przez zmęczoną niechęć. Opadł na kanapę, zamykając oczy i głęboko oddychając. Próbował się odprężyć, by nie dopuścić do kolejnego załamania nerwowego.

- Chciałby pan trochę kawy? – Potter zaczął krzątać się po przyległej kuchni i wyjął z górnej półki dwa dobrane kolorystycznie kubki.

- Nie, dziękuję. – Po krótkiej pauzie otworzył oczy i obrócił się, w pełnym oburzenia zaskoczeniu piorunując Pottera wzrokiem.

- Co masz na myśli mówiąc „czy chciałby pan trochę kawy”? To moja[/i[] kawa! To [i]mój dom! Czy mógłbyś teraz wyjść, proszę?

Harry przeszedł przez kuchnię z dwoma kubkami w ręku; jeden z nich wręczył Severusowi, który ze wstrętem zauważył, że Harry wie, jak bardzo lubi kawę. Potter usiadł ciężko obok Severusa i położył nogi na stole. Snape uderzył go po kolanach różdżką i Harry opuścił nogi na dół.

- Czego się pan boi, profesorze? Tego, że mógłby mnie pan polubić, gdyby dał mi pan szansę?

Snape parsknął szyderczo.

- Nigdy cię nie polubię, Potter.

Harry uśmiechnął się delikatnie.

- Nie, nie przypuszczam, by pan to zrobił.

_________________________________________

Dwa miesiące później

Severus uciekł od żywotności siódmego roku, wymykając się z pożegnalnego przyjęcia na cześć uczniów. Stał na dworze na zimnym powietrzu, opierając się o mur i paląc papierosa. Na zewnątrz była zataczająca się para, dziewczyna chichotała piskliwie. Zauważyli Severusa, stojącego posępnie w cieniu, spojrzeli na jego zmarszczone brwi i czmychnęli z powrotem do Wielkiej Sali.

- Cześć, profesorze.

Snape westchnął i uszczypnął się w czubek nosa.

- Potter. –Odchylił głowę do tyłu i oparł o mur.

- Nie podoba się panu przyjęcie?

- Prędzej pociąłbym się na małe kawałeczki, by psu Hagrida było mnie łatwiej zjeść, niż wróciłbym do tamtego piekła.

Harry zaśmiał się cicho i oparł się o ścianę, stojąc naprzeciwko Severusa ze skrzyżowanymi ramionami. Snape próbował go ignorować, ale coraz częściej czuł się niekomfortowo pod badawczym spojrzeniem siedemnastolatka. Z pewnego rodzaju przerażeniem zdał sobie sprawę, że będzie mu brakować Pottera w nadchodzącym roku.

- Czy mogę ci w czymś pomóc?

Harry bez ostrzeżenia wspiął się na palce i przyłożył swoje wargi do ust Severusa. Snape poczuł, jak z jego żołądka tworzy się supeł, ale nie potrafił określić tego uczucia. Strach? To miałoby sens, wziąwszy pod uwagę, że znajdował się w dość kompromitującej pozycji ze swoim uczniem siódmego roku. Usiłując przyćmić wszystkie inne, nie-do-końca-nieprzyjemne-uczucie, którego doświadczał, minęło, a on sam odepchnął Harry’ego i odsunął się, by nie być wciąż uwięzionym między nim, a ścianą.

- Co ty sobie wyobrażałeś, robiąc to? Jak śmiesz być tak bezczelny! To było niestosowne i po prostu nie do zaakceptowania! Proponuję ci wrócić na przyjęcie i zapomnieć o tym wszystkim!

Harry zerknął na niego zza okularów i uśmiechnął się kokieteryjnie, przygryzając dolną wargę.

- Dobrze. Dobranoc, profesorze.


ęęłęóRozdział drugi

Snape owinął pelerynę ciaśniej wokół swego smukłego ciała. Opuścił głowę przez wiatr, wiejący na niego i szedł w dół Ulicy Pokątnej. Zacisnął mocno zęby, by powstrzymać je od szczękania, co podświadomie odbierał jako oznakę słabości. Słońce już prawie zniknęło, tylko kilka złotych promieni skrzyło się w udeptanym śniegu. Kiedy Severus przechodził obok Dziurawego Kotła, usłyszał znajomy głos.

- Cześć, profesorze.

Severus odwrócił się, by ujrzeć Harry’ego, opierającego się o futrynę. Na ustach chłopaka widniał przyjazny uśmiech, jak gdyby byli starymi przyjaciółmi. Powodem tego było zapewne to, że nie widzieli się, odkąd Potter opuścił Hogwart – nie licząc sporadycznych spotkań Zakonu trzy lata temu.

- Potter.

Harry zaśmiał się, odsłaniając białe, nieco krzywe zęby. Wyglądał starzej, niż Severus zapamiętał podczas ich niemiłego pożegnania na przyjęciu. Zarówno fizycznie – nie był już tak chudy, choć nadal był niższy od Snape’a, pojawiło się kilka zmarszczek wokół jego jasnych oczu, a na podbródku widniał kilkudniowy zarost – jak i w sposobie, w jakim postrzegali go inni. Porzucił już pozę aroganckiego nastolatka – wydawał się być raczej pewnym siebie dorosłym, który dorastał, wychowując się na własnych błędach, i który doskonale zdaje sobie sprawę ze swojej niezależności.

- W ogóle się nie zmieniłeś, prawda?

- Potraktuję to jako komplement. - Severus zorientował się, że ma ochotę się uśmiechnąć i zastanowił się – dlaczego. Czy byłoby możliwym, by kiedyś polubił Pottera? Nie, odpowiedział zaraz szorstko sam sobie. Nagle mężczyzna zdał sobie sprawę, że Harry patrzy na niego od góry do dołu i zdaje się o czymś cicho rozmyślać. Odchrząknął, by uświadomić chłopakowi, że to nieuprzejme, tak się na kogoś gapić.

- Wciąż o tym myślisz,prawda?

Snape uniósł jedną brew.

- O czym?

Jeszcze raz Snape poczuł, jak staje się uwięziony między Potterem, a ścianą, a wargi chłopca znajdują się na jego własnych. To także wydawało się być dojrzalsze – Harry całował go mniej niespokojnie i nieśmiało. Tym razem Severus nie odepchnął go. Harry odsunął się, poprawił okulary, umieszczając je wyżej na nosie

- O tym.

Snape myślał o tym parę razy, ale zawsze szybko przestawał, czując się winnym i pełnym obrzydzenia do siebie, ale nie tak często, jak to sugerowało pytanie Harry’ego. Severus spiorunował chłopaka wzrokiem, ale tamten tego nie zauważył. Potter wskazał głową wejście do Dziurawego Kotła.

- Postawić ci drinka?

Snape wyprostował się, obrócił się na pięcie i szedł do domu z głową podniesioną wysoko, dopóki nie był pewny, że Potter już go nie widzi.


ęęłęóRozdział trzeci

Severus nie był już pewien, czy jego rozum i ciało znajdują się w tym samym miejscu. Odchodził coraz dalej i dalej od racjonalnego rozumowania, a jedyną rzeczą, którą akceptował jego - chwilowo - zniszczony umysł, był alkohol.

I Harry.

Po trzech tygodniach dał wreszcie za wygraną i pozwolił Potterowi kupić sobie drinka. No, dobrze, kilka. To, czego nie był w stanie zauważyć, było to, że godzinę później zaczął kupować drinki. Tego zjawiska nie mógł zwalić na wytrwałość Pottera.

Szybko zdecydował, że jedynym powodem, dla którego Potter wydawał się być tak atrakcyjny, było to, że widział go przez pijacką mgiełkę.

Severus nie był bardzo zaskoczony, kiedy Harry pochylił się nad stołem i pocałował go, ale nie próbował się odsuwać.

- Nigdy bym się z tobą nie przespał.

Harry zaśmiał się i Severus ze złością zauważył, że Potter jest nieco trzeźwiejszy od niego samego.

- Nigdy cię o to nie prosiłem.

- Dobrze. Bo to się nie zdarzy.

Harry uśmiechnął się, popijając ze swojej prawie już pustej szklanki.

- Okej, profesorze.

_________________________________

Severus obudził się z najgorszym kacem na całym świecie i od razu wtulił twarz w poduszkę, by nie patrzeć na oślepiające słońce, wpadające do pokoju przez okno. Marzył o czarnej kawie, ale nie potrafił zmusić swojego ciała do posłuszeństwa, by wstać i zaparzyć trochę. Zajęło mu kilka chwil, zanim uprzytomnił sobie, że nie był ubrany. Usiłował wmówić sobie, że to nic nie znaczyło, ze był po prostu zbyt pijany, by znaleźć piżamę, ale to nie powstrzymało powracających strzępków wspomnień, ani dźwięku prysznica. Lekko odwrócił głowę i ujrzał parę czarnych, okrągłych okularów na stoliczku nocnym.

Z łazienki dochodził radosny, ale fałszywy śpiew Harry’ego.

Rzeczywiście – to był najgorszy kac na świecie.


ęęłęóRozdział czwarty

Severus usiadł na stole i gapił się w szybko stygnący kubek kawy, próbując zachować spokój. Potter szedł przez kuchnię i wyraźnie kierował się w stronę czajnika. Severus jeszcze nigdy tak bardzo nie pragnął zetrzeć mu z twarzy tego uśmieszku, jak teraz.

- Odłóż czajnik i wynoś się z mojego domu.

- Zmieniłeś ton.

Snape wykrzywił usta w paskudnym grymasie i pomyślał, że jak na wyprowadzenie go z równowagi, Potter był stanowczo zbyt zadowolony. Albo po prostu był zbyt tępy, by zauważyć swoją niegrzeczność? Severus wstał powoli i obrócił się twarzą do Pottera, który nie wydawał się być poruszony ostrzeżeniami, jakie niósł ze sobą wyraz twarzy Snape’a, ani faktem, że Snape był od niego wyższy. Nie podziałało nawet lśnienie czarnych oczu.

- Nie żartuję, ponieważ zazwyczaj tego nie robię. A nie robię tego, bo nie jestem zbyt przyjemnym człowiekiem. A teraz nie robię tego, bo nie widzę nic zabawnego w sytuacji, w której się przez ciebie znalazłem.

- „Sytuacja,w jakiej się przez ciebie znalazłem”? W twoich ustach brzmi to tak poważnie… Spaliśmy ze sobą, Snape. Nikt nie zaalarmuje Rady Kościelnej. A ja nie chcę brać wszystkich zasług na siebie…

- Winy. Weźmiesz na siebie całą winę. To był błąd, popełniony na nietrzeźwo i teraz nie marzę o niczym innym, jak o zapomnieniu o tym. Wyjdź, proszę.

Potter westchnął i odłożył czajnik na ławę.

- Okej, idę. Do Następnego razu. – Wyszedł, nie mówiąc nic więcej i w kilka chwil później Severus usłyszał trzask drzwi. Usiadł z powrotem na stole, schował twarz w dłoniach i przymknął oczy. Siedział tak przez kilka chwil, kołysząc się w przód i w tył, aż nagle zerwał się na równe nogi. W jego szeroko otwartych oczach widniało ogromne przerażenie.

- Następny raz?

***

Severus popchnął Harry’ego na ścianę i udawał, że nie jest o dwadzieścia lat starszy, dopuszczając do siebie myśl, że być może przestanie kiedyś gardzić chłopakiem. Pamiętając ranek po ostatnim razie, zdjął Harry’emu okulary i ostrożnie położył je na podłodze. Harry’emu nie robiło to chyba różnicy. Albo zwyczajnie nie zauważył.

Tym razem w krwiobiegu Severus nie było ani kropli alkoholu, na którą mógłby to wszystko zwalić.


ęęłęóRozdział piąty

Harry próbował jakoś rozerwać się samemu, ale zmęczyło go w końcu bycie ignorowanym; przesunął się więc z wdziękiem na kolana Severusa. Mężczyzna zerknął na niego przelotnie zza książki, po czym wrócił do czytania. Wyglądał na nie zainteresowanego osobą, która na nim siedziała. Harry wyrwał Snape’owi książkę i cisnął ją za siebie, zyskując w zamian oburzony głos Snape’a, który powoli zdjął prostokątne okulary bez oprawy, by jego piorunujące spojrzenie wywarło lepszy efekt.

- Jesteś w moim domu od trzech dni i w ciągu tak krótkiego czasu zdążyłeś zakłócić mi czytanie dwadzieścia siedem razy. Czego chcesz?

Harry odpowiedział uniesieniem brwi i niedwuznacznym uśmieszkiem. Severus westchnął, ale nie do końca udało mu się powstrzymać uśmiech, czający się w kąciku ust:

- Cóż, skoro muszę.

***

Severus gapił się na trzy słowa, wypisane na kartce, którą trzymał w dłoni. Robił to od około dwudziestu minut, a jego twarz bladła coraz bardziej.

Szczęśliwej sześciomiesięcznej rocznicy!

To było oficjalne. Severus Snape był w związku.

Nic go bardziej nie przerażało.

***

Severus przyglądał się, jak Harry przemeblował kuchnię z wymalowaną na twarzy mieszanką obrzydzenia, dezorientacji i złości. Harry był oparty o blat i wyglądał nieuważnie przez okno.

- Myślisz, że będzie padać?

- Dlaczego ja cię znoszę?

- Bo mnie kochasz?

Severus uśmiechnął się na poły szyderczo, na poły pogardliwie i podszedł do Harry’ego, by objąć go w pasie i położyć podbródek na głowie chłopca.

- Nigdy cię nie pokocham.

Odpowiedź Harry’ego była ledwie głośniejsza od szeptu:

- Jeśli tak mówisz.

***

Harry był w domu Severus przez pięć godzin, zanim zdecydował się wyjść i ani razu przez ten czas nie byli w sypialni. Severus zorientował się, zaszokowany, że ich związek nie był już tylko oparty na seksie. Rozmawiali teraz; były to konwersacje kończące się dopiero wtedy, kiedy jeden z nich zbił drugiego z pantałyku. Gorsze od tego było tylko to, że czasem siedzieli w ciszy, szczęśliwi z powodu obecności drugiego. Severus uznał, że czuje coś do Harry’ego, chociaż to nie była miłość. Na pewno nie miłość. To było niemożliwe.


ęęłęóRozdział szósty

Severus popatrzył na Harry’ego przez uchylone drzwi łazienki, owijającego się kocami i poduszkami. Niesforne włosy chłopca spływały po lekko opalonym podbródku, a na ustach igrał uśmieszek. Niebieskawe powieki drgały, kiedy oczy poruszały się pod nimi. Wyglądał inaczej bez okularów. Wyglądał tak młodo. Severus próbował ignorować różnicę wieku pomiędzy nimi, ale była ona zbyt widoczna w wielu aspektach życia. To było nieuniknione. Harry, ze swoim młodzieńczym entuzjazmem, nie był taki tylko ze względu na wiek biologiczny. Ale niektóre jego cechy się nie zmienią już nigdy, nieważne czy będzie miał siedemnaście lat, czy siedemdziesiąt. Był beztroski, niezachwianie optymistyczny i godzący się z wadami innych.

Severus spojrzał w lustro i zmarszczył brwi. Widział starzejącą się twarz ze zmarszczkami dookoła oczu i na czole. Zęby i palce miał żółte przez nikotynę. Kosmyki włosów zaczynały siwieć. Poczuł gwałtowny ucisk w dole brzucha, kiedy zaczął się zastanawiać, co Harry w nim widzi. Splótł ręce na piersiach i mocno przydusił do siebie.

Odwrócił lustro przodem do ściany i zaczął się ubierać.

***


- To niemożliwe – powiedział Severus, upuszczając pióro na stertę papierów, leżących na jego kolanach. Poprawił okulary, podsuwając je wyżej na nosie. Harry popatrzył na niego zza czytanej książki i odgarnął włosy z czoła.

- Co takiego?

- Pracowanie, kiedy jesteś tutaj.

Harry spróbował nie wyglądać na zranionego.

- Przepraszam. Nie zdawałem sobie sprawy, że ci przeszkadzam.

Severus westchnął.

- Nie przeszkadzasz. Nie miałem na myśli…

- Nie ma sprawy. Wyjdę, jeśli chcesz.

- Nie, na Merlina, nie masz wychodzić. To nic nie zmieni. – Wydał z siebie rozdrażniony jęk i potarł oczy z wyraźnym zmęczeniem. – To beznadziejne. Nie mogę się skoncentrować, kiedy tutaj jesteś, a kiedy cię nie ma, wciąż myślę o tym, co robisz i gdzie jesteś. Nie jestem wtedy w stanie pracować.

Harry poczuł gorący rumieniec na policzkach, pod wpływem najwspanialszych słów, jakie kiedykolwiek usłyszał od tego posępnego mężczyzny i przygryzł dolną wargę, by powstrzymać uśmiech, wpływający na jego twarz.

- Może jeśli… - Severus odchrząknął, włożył z powrotem okulary i ponownie ujął w dłoń pióro.

- Co?

Severus potrząsnął głową.

- Nic. Nieważne.

- Nie, co chciałeś powiedzieć?

- Nic. I tak byś się nie zgodził. – Severus popatrzył na Pottera, odrobinę zmieszany. Harry uniósł brew z wyczekiwaniem. – To tylko to, że większość rzeczy jest i tak tutaj… I to mogłoby być wygodniejsze niż to twoje przychodzenie tutaj kilka razy w tygodniu.

- Co dokładnie mogłoby być wygodniejsze? – Harry dobrze wiedział, co Snape ma na myśli, ale jakiś złośliwy chochlik w nim doskonale się bawił, obserwując Severus, wijącego się z niepokojem o posunięcie ich związku o jeszcze jeden krok dalej.

- Och, spieprzaj. Nie jestem w tym dobry i świetnie o tym wiesz – Severus warknął z irytacją, ale Harry tylko uśmiechnął się złośliwie. – Chcesz się tu przeprowadzić czy nie? – Harry ześlizgnął się z fotela i podszedł do siedzącego Severus, pochylił się i pocałował go w policzek.

- Myślę, że dałoby się to załatwić.

***

Harry poszedł z powrotem do swojego mieszkania po resztę rzeczy, obiecując przedtem, że wróci w ciągu pół godziny. Nie wymyślił jeszcze, co zrobi ze swoim małym mieszkankiem, ale był zbyt podekscytowany, by zawracać sobie głowę nudnymi, prawnymi szczegółami.

Severus przyjrzał się swojemu domowi i poczuł uśmiech, wpływający mu na twarz. Było tu tak cicho bez Harry’ego. Przypomniał mu się ten ranek, kiedy rozpatrywał różnice między nimi dwoma i poczuł nagle ciężar w piersi. Złośliwy głosik w jego głowie zapytywał czy Harry w ogóle był z nim zadowolony. Uciszył głos, tłumacząc sobie, że właśnie podjął decyzję o wspólnym życiu z kimś i że to na pewno nie była lekka decyzja.

Ale ziarno zwątpienia zostało zasiane. Co kiedy Severus się zestarzeje? Kiedy jego znużenie zacznie być widoczne w wyglądzie? Jego usposobieniu? Nie wydawało mu się, by Harry zauważył różnicę dwudziestu lat między nimi, ale on sam – tak. Nagle Severus zdał sobie sprawę, że Harry może go opuścić. Może nie jutro albo pojutrze, ani nawet w ciągu kilku lat. Ale któregoś dnia mógłby zażądać swojej wolności.

A wtedy co?

Severus rozejrzał się po domu, czując pustkę rosnącą dookoła niego, aż zamieniła się ona w chmurę wiszącą nad jego głową, pełzła wzdłuż jego nóg, miażdżyła jego klatkę piersiową. Nabrał jej wraz z powietrzem, wypełniła jego płuca, jego serce, jego kości. Zalewała go, dopóki w pokoju nie zostało nic prócz strachu i samotności. I wtedy owa pustka wydostała się na zewnątrz w postaci potu na czole i łez wzbierających pod powiekami.

Severus Snape wszedł do łazienki i zamknął za sobą drzwi.

Rozdział siódmy

Harry uniósł dłoń do ust, by zagłuszyć swój krzyk. Powstrzymał łzy, cisnące mu się do oczu, mówiąc sobie, że płacz nie pomoże. Jego umysł pracował na najwyższych obrotach. Miał tylko dwa wybory, ale zła decyzja… Powstrzymał się od myślenia o tym.

- Cholera. Co ja robię? Co ja robię? – Zawahał się chwilę w drzwiach łazienki, ocierając łzy z policzków, zanim rzucił się na pomoc Severusowi. Nagle zdał sobie sprawę, że nie zdąży na czas przetransportować go do szpitala.

Snape leżał we wannie, brudny od krwi, przez mgłę widząc życie, które zostawiał za sobą, niewyraźnie uświadomił sobie, że Harry przestał wykrzykiwać jego imię.

***

Harry obsunął się po ścianie w dół, siadając na chłodnej szpitalnej podłodze i chowając twarz w dłoniach. Oczy bolały go od płaczu, jego już i tak nieporządne włosy były w opłakanym stanie przez nieustanne przeczesywanie ich ręką.

- Panie Potter? – Uzdrowicielka mówiła łagodnie i wyciągnęła do niego rękę, by pomóc mu wstać. – Stan pana Snape’a jest stabilny, ale zamierzamy zatrzymać go na kilka dni na obserwacji. – Harry westchnął z ulgą, ale łzy nadal spływały mu po twarzy. - W tej sytuacji, zalecamy by ktoś z nim był przez pierwsze tygodnie po zwolnieniu go. Żeby był bezpieczny.

Harry milczał przez chwilę, by w końcu powiedzieć chrapliwie:

- Zapytam Minerwę. – Odwrócił się i wyszedł ze szpitala.

***

Severus podniósł się i zobaczył kamienne oblicze Minerwy. Mruknął i osłonił oczy dłonią. Bandaże dookoła nadgarstka otarły mu się o twarz. Usłyszał westchnienie Minerwy.

- Ty głupi, głupi człowieku.

- Nie zaczynaj – powiedział, czując że ma suche gardło i spierzchnięte wargi. – Mogłabyś mi podać szklankę wody?

- Nie.

- Proszę, Minnie? – Przyniosła mu napój, po czym usiadła sztywno na krześle przy jego łóżku.

- Dlaczego to zrobiłeś? Byłeś szczęśliwszy niż kiedykolwiek. Jak mogłeś zrobić coś tak głupiego jak to? – Delikatnie odsunęła mu rękę od twarzy i była zaskoczona widząc łzy w kącikach jego oczu.

- Nie wiem. Po prostu… poczułem się taki pusty, kiedy wyszedł i nie mogłem sobie z tym poradzić. – Minerwa nie próbowała tego zrozumieć, po prostu potrząsnęła głową i pocałowała go w czoło zanim wyszła, by jeszcze trochę pospał.

***

- Cześć, kochanie. Co u ciebie? – Harry wiedział, ze było to nieczułe z jego strony, ale nie bardzo go to obchodziło. Jednym powodem, dla którego nie walnął jeszcze Snape’a było to, że zderzył się z Minerwą w korytarzu. Kobieta prosiła, by nie był dla niego zbyt srogi, wyjaśniając jak bardzo przygnębiony był, od kiedy tylko był zdolny sklecić choć jeden wyraz. Harry nie rozumiał, jak mogłoby to sprawić, by poczuł się lepiej, ale sądził, że powinien dać mężczyźnie szansę na wytłumaczenie się.

- Ciągle żyję. – Severus roześmiał się gorzko. Nagle znienawidził Snape’a, nie za to, że tamten go skrzywdził, ale za to, że był taki egocentryczny, że nie zdawał sobie nawet z tego sprawy. Musiał być zły, musiał wrzeszczeć, pozwolić Snape’owi zobaczyć siebie krzyczącego. Bez względu na wszystkie te uczucia, jego głos okazał się być tylko zwykłym szeptem.

- Dlaczego to zrobiłeś?

- Dlaczego nie miałbym?

- A co ze mną, Sev? Nie jestem wart zostania tutaj? – Snape spojrzał na niego oczami zaskoczonego jelonka, jakby dopiero teraz zdał sobie sprawę, że nie był jedyną poruszoną osobą.

- Nie kocham cię. – Powiedział to tak, jakby to był wyjaśnienie i nagle wszystko ostało się oczywiste. Harry zarumienił się ze złości i upokorzenia, a po policzkach spłynęły mu łzy, kapiąc na szpitalne łóżko.

- Wiem, że nie, Snape. Wiem! Ale ja kocham ciebie! Rozumiesz? Ja ciebie, kurwa, kocham! – Harry nawet nie zauważył jak nagle był pochylony nad Snape’em, a ręce miał po obu stronach poduszki, obok głowy mężczyzny. – I powiem ci coś jeszcze. – Przybliżył się bardziej, tak, że teraz cieliło ich tylko kilka centymetrów, a jego włosy dotykały czoła Severus. – Nie tylko cię kocham. Ja cię także nienawidzę.

Harry wziął swój płaszcz i sztywnym krokiem wyszedł z pokoju. Severus nie próbował go zatrzymać.


ęęłęóRozdział ósmy

Harry nie odzywał się do Severus podczas podróży do domu. Severus przekroczył próg domostwa i stanął w korytarzu. Harry wyminął go szorstko i wszedł do kuchni, wręcz odruchowo włączając czajnik. Spojrzał na Severus, który stał z taką godnością, na jaką mógł sobie w tej chwili pozwolić.

- Usiądź.

Severus posłusznie wykonał polecenie. Harry zrobił mu kawę, podał zanim wystygnie i nagle odebrał mu ją bez słowa, opróżniając filiżankę. Severus wyciągnął rękę, by dotknąć jego ramienia, ale tamten szybko odsunął rękę, jakby ciało Severusa parzyło. Spiorunował go wzrokiem i wysyczał przez zaciśnięte zęby:

- Nie śmiej.

Harry od godziny krzątał się po mieszkaniu, sprzątając tam, gdzie nie było bałaganu, tylko po to, by być jak najdalej od Severusa.

- Przygotowałem pokój gościnny dla Minerwy. Powinna tu być za dziesięć minut. Mniemam, że do tego czasu nic ci się nie stanie?

- Nie zostajesz?

Harry roześmiał się z goryczą i odpowiedział z cynizmem, który do niego nie pasował:

- Kiedy ostatni raz chciałem zostać, ty próbowałeś się zabić, więc wybacz, nie jestem zbyt chętny, by dalej realizować nasze plany.

***

Minerwa usadowiła się na kanapie i czytała, kiedy nagle do pokoju wszedł Severus Snape, po nieudanej próbie zaśnięcia. Odłożyła książkę, spojrzała na niego znad okularów i uśmiechnęła się lekko.

- Minnie, co ja narobiłem?

- Och, kochany. Chodź tutaj. – Otworzyła ramiona. Usiadł obok niej, położył głowę na jej ramieniu i otoczył talię ręką.

- Tak mi… przykro. Nie chciałem nikogo zranić. A na pewno nie jego. – Ucałowała czubek jego głowy.

- Wiem, Severusie. Ale to nie mnie musisz o tym przekonać.

Rozdział dziewiąty

- Harry…

- Najlepiej będzie, jeśli nie będziesz do mnie nic mówił. – Harry minął Snape’a i wszedł do kuchni, gdzie napełnił zlew, by umyć talerz i dwa kubki. – Jestem tutaj tylko dlatego, że wciąż się o ciebie troszczę i nie mógłbym żyć z myślą, że mógłbyś spróbować zrobić to jeszcze raz, a ja powinienem tu być, żeby cię powstrzymać. Ale to nie znaczy, że chcę z tobą rozmawiać, przebywać z tobą albo nawet patrzeć na ciebie teraz. – Severus otworzył usta, by odpowiedzieć, ale nic mu nie przychodziło do głowy. Westchnął i wrócił do studiowania artykułu w Proroku Codziennym.

***

- Idę do miasta. Chcesz się przyłączyć? – Snape próbował powiedzieć to od niechcenia, ale Harry go przejrzał. Nachmurzył się i skończył owijać przewód wokół odkurzacza.

- Przypuszczam, że muszę. – Nie pozwolił Severusowi pomóc sobie wstać i szybko wyrwał z jego rąk swoją pelerynę, gdy mężczyzna chciał mu ją podać.

***

Harry i Severus usiedli w małej kawiarni, patrząc przez okno na ludzi na ulicach. Severus przyglądał się łysiejącemu czarodziejowi w średnim wieku i wydał odgłos obrzydzenia. Harry uśmiechnął się wbrew sobie.

- Co?

Severus rzucił mu pełne niedowierzania spojrzenie, które mówiło, że powinien od razu zorientować się, co ten mężczyzna popełnił.

- Widziałeś go? Co on sobie myślał, kupując te spodnie?

- A ty jesteś, jak rozumiem, ekspertem w dziedzinie mody?

Severus spojrzał na swoje spodnie i uniósł brew w udawanej arogancji, przyprawiając Harry’ego o wybuch śmiechu. Ta chwila minęła równie szybko, jak się zaczęła i znów siedzieli w ciszy. Ale, jak Harry pomyślał, to był dobry moment.

***

- Harry?

- Hm? – Nie popatrzył na Severus, siedzącego na przeciwnym końcu kanapy, tylko dalej oglądał telewizję.

- Zostaniesz dziś na noc? – Harry popatrzył na niego, zaskoczony i odrobinę zły. – Nie żeby… no wiesz. Możesz spać w wolnym pokoju. Ja tylko… - Westchnął głęboko, odwrócił głowę, nagle zażenowany. – Chcę, żebyś tu był. - Wziął swoje okulary i zaczął wycierać je o koszulkę. – Tęsknię za tobą. – Harry próbował być nadal wkurzony, ale poczuł, że cała złość go opuściła. Z powrotem zaczął patrzeć w telewizor, a ręce skrzyżował na piersi.

- Dobra.

- Dziękuję. – Siedzieli przez chwilę w niezręcznej ciszy, aż Severus wstał i poszedł porozmawiać z Minerwą. Harry zmusił się, by na niego nie patrzeć.

***

Film skończył się ponad godzinę temu i teraz na ekranie widniały tylko napisy o zastrzeżonych prawach autorskich. Lecz Severus nie zrobił najmniejszego ruchu, by wyłączyć telewizor i pójść do łóżka. Harry zasnął z głową na jego ramieniu i Severus rozkoszował się uczuciem, jakiego Harry mógł już nigdy świadomie mu nie okazać.

W końcu Severus ostrożnie wstał z kanapy i delikatnie położył głowę chłopaka na poduszkę i przykrył go kocem. Pocałował go lekko w czoło i udał się do swojego pokoju, uśmiechając się odrobinę. Harry okazał mu uczucie i nawet jeśli to był przypadek, w końcu ruszyli z miejsca.


ęęłęóRozdział dziesiąty

- Cholera!

Severus wkroczył do kuchni, słysząc jak coś się rozbija. Odczuł ulgę, widząc że to tylko szklanka. Harry pochylił się, by pozbierać szkło i równie szybko cofnął rękę, zranioną jednym z odłamków, sycząc przez zęby.

- Pozwól mi obejrzeć. – Harry odsunął rękę i podstawił ją pod kran, aż płytka rana przestała krwawić. Mruczał pod nosem przekleństwa i oparł głowę na ręce, kładąc łokieć na blacie. Severus pochylił się nad stołem i skrzyżował ramiona.

- O, Boże.

- Wierzysz w Boga?

Harry odwrócił twarz do Severusa.

- Wierzyłem.

Snape milczał przez chwilę, zdając sobie sprawę, że może dowiedzieć się czegoś, czego nie powinien.

- Co się stało?

- Ktoś, kogo kocham najbardziej na świecie, próbował się zabić. To był lekki szok dla mojego systemu wiary. Bardzo starałem się pokazać mu ile dla mnie znaczy i miałem nadzieję, że on także coś do mnie poczuje. Ale w końcu okazało się, że miał mnie na tyle gdzieś, żeby chcieć przestać żyć.

- To musi być kompletny palant. Nie zdawał sobie sprawy, jakie to szczęście dla niego, że cię miał. – Harry przygryzł dolną wargę i wbił wzrok w podłogę. Severus wyciągnął rękę, by dotknąć jego ramienia, ale pomyślał, że to zły pomysł i cofnął się. Spróbował coś powiedzieć, miał chrapliwy głos. – Myślisz, że mógłbyś mu kiedykolwiek wybaczyć? – Harry podniósł wzrok i Snape zobaczył łzy lśniące za jego okularami.

- Chciałbym, Severusie, wierz mi, że tak. Ale musisz mi pomóc. – Severus podszedł do Harry’ego i otarł mu policzki z łez, podnosząc jego twarz do góry tak, aby chłopak na niego patrzył. Chciał przeprosić, ale wina, którą sobie uświadomił, ogrom i potworność spowiedzi – za bardzo bolały.

Nieśmiało, jakby robił to pierwszy raz, przycisnął swoje wargi do ust Harry’ego, tak delikatnie, jakby tamten był zrobiony ze szkła i mocniejszy dotyk mógłby roztrzaskać go na tysiące kawałeczków. Harry oddał uścisk dość niepewnie. Odsunął się trochę od mężczyzny, uniósł w górę jego nadgarstki i patrzył na nie przez chwilę, zanim pocałował srebrne żyłki blizn na bladej skórze.

- Zwróć mi wiarę, Severusie.

Rozdział jedenasty

Severus patrzył na swoją córkę przez karty łóżeczka, siedząc na podłodze. Wsunął rękę przez szparę, a ona uścisnęła jego palec. Uśmiechnął się bez zakłopotania. Popatrzyła na niego z szeroko otwartymi oczami i zaśmiała się, widząc swoje odbicie w szkłach okularów.

- Piękna – wyszeptał, zanim wstał i pochylił się nad łóżeczkiem, by ją okryć i pocałować w czoło. – Kocham cię. – Poczuł, jak ręce Harry’ego owijają się dookoła jego talii i uwiadomił sobie, że nie słyszał nawet, jak tamten wszedł. – Myślę, że ma twoje oczy. – Harry zaśmiał się i pocałował go delikatnie w ramię.

- Adoptowaliśmy ją, Sev, więc nie może mieć moich oczu. – Severus westchnął, po czym stali przez chwilę w ciszy, patrząc na swoją małą dziewczynkę śpiącą. Severus bawił się złotą obrączką, którą dostał od Harry’ego.

- Sev? Powiesz kiedykolwiek, że mnie kochasz?

- Nie. Nie kocham cię.

Harry zaśmiał się porozumiewawczo i objął Severusa. Popchnął go i zaprowadził do ich sypialni. Drzwi zamknęły się za nimi z cichym trzaskiem.

KONIEC



Wyszukiwarka