Praca zbiorowa Zmierzch Azteków

Zmierzch Azteków

Kronika Zwyciężonych

indiańskie relacje o podboju

Wybrał, opracował i wstępami opatrzył

MIGUEL LEÓN-PORTILLA

Przełożyła

MARIA STEN

Wiersze przełożył

JERZY FICOWSKI

PAŃSTWOWY INSTYTUT WYDAWNICZY

Przekład tekstów z języka náhuatl na hiszpański:

ANGEL MARIA GARIBAY K.

Tytuł oryginału hiszpańskiego:

VISION DE LOS VENCIDOS

RELACIONES INDÍGENAS DE LA CONQUISTA

Przypisy, skorowidz i bibliografię opracował

KAZIMIERZ PIEKAREC

Indeks opracowała

ZOFIA CESUL

Ilustracje według Kodeksów:

ALBERTO BELTRAN

Okładkę i obwolutę projektował

ALEKSANDER STEFANOWSKI

1961, UNIVERSIDAD NACIONAL AUTÓNOMA DE MEXICO

printed in

Poland Państwowy Instytut Wydawniczy,

Warszawa 1967 rok.

Wydanie pierwsze.

Nakład 10 000 + 287.

Ark, wyd. 12, 3. Ark, druk. 16, papier rot, sat, kl. III. 80 g.

z formatu 84 X 108/32 z Fabryki Papieru we Włocławku.

Oddano do składania

dnia 24 kwietnia 1967 r.

podpisano do druku i druk ukończono w listopadzie 1967 r.

Drukarnia Wydawnicza w Krakowie,

ul. Zwierzyniecka 2

Nr zam. 281/67

Cena zł 25.—

R-053 (1485)

OD AUTORA WYBORU

PRZEDMOWA

EWOLUCJA KULTURALNA DAWNEGO MEKSYKU

Wspaniały rozkwit państwa Azteków, który wzbudził podziw konkwistadorów, nie był, rzecz jasna, czymś samorodnym. Stanowił ostatnie ogniwo w wielowiekowym rozwoju kulturalnym, którego początki sięgały czasów bardzo dawnych, sprzed ery chrześcijańskiej.

Dla lepszego zrozumienia tej ewolucji kulturalnej w okresie prehiszpańskim, spróbujmy przejść się szybkim krokiem przez tysiąclecia dziejów dawnego Meksyku, konfrontując je z dobrze znanymi wydarzeniami z historii starego kontynentu.

Przede wszystkim należy przypomnieć, że podczas gdy istnienie człowieka na ziemi sięga co najmniej pół miliona lat, to na kontynencie amerykańskim pierwsze istoty ludzkie zjawiły się — jak przypuszczamy — zaledwie około dwudziestu tysięcy lat temu. Do Doliny Meksyku człowiek przybył jeszcze później, najstarszy bowiem szkielet ludzki, znaleziony w Tepexpan niedaleko piramid w Teotihuácan, liczy około dziesięciu tysięcy lat.

Wyższe formy kulturalne zjawiły się w Ameryce również o wiele później niż na starym kontynencie. W Egipcie i w Mezopotamii napotyka się pisane świadectwa już w IV tysiącleciu przed naszą erą, w Ameryce zaś, a konkretnie w Meksyku, pierwsze ślady systematycznego rolnictwa jak też nieco późniejsze przedmioty z ceramiki pojawiły się na tysiąc pięćset lat przed naszą erą.

Najstarsze pozostałości architektury, które wskazują na istnienie ośrodków religijnych w Meksyku prehiszpańskim, pochodzą prawdopodobnie sprzed 500 lat przed naszą erą, tzn. właśnie z czasów, kiedy na starym kontynencie odezwał się głos proroków Izraela i kiedy w Grecji pojawili się już filozofowie, poprzednicy Sokratesa. Najważniejszy chyba ośrodek wyższej kultury prekolumbijskiej znajdował się na wybrzeżu Zatoki Meksykańskiej, gdzie pojawili się niezwykli artyści i skąd pochodzi najstarszy zapis kalendarzowy sprzed naszej ery. Ci tajemniczy twórcy tzw. kultury Zatoki

Meksykańskiej, których w braku lepszego imienia nazwano Olmekami, co oznacza w języku náhuatl 1 „ludzie z okolicy kauczuku”, mieli później poprzez swoją sztukę, technikę i wierzenia religijne wywrzeć wpływ na liczne grupy przybyłe z dalekich, północnych wybrzeży Pacyfiku. Rezultaty tego promieniowania kulturalnego nie dały na siebie długo czekać.

W początkach ery chrześcijańskiej, gdy w Rzymie umacniało się imperium, a chrześcijaństwo zaczynało się rozszerzać na kraje położone w basenie śródziemnomorskim, w dawnym Meksyku zaczęły się pojawiać państwa, które również słusznie można by nazwać imperiami. W dżunglach środkowoamerykańskich kładziono fundamenty pod przyszłe święte miasta Majów: Tikal, Uaxactún, Copan i Palenque, a w środkowym Meksyku, o jakieś czterdzieści kilometrów na północ od noszącej dziś tę nazwę stolicy, zaczynano wznosić wielkie miasto bogów, Teotihuácan, które ze swoimi piramidami, pałacami, rzeźbami i malarstwem miało stać się z czasem wzorem i źródłem natchnienia dla twórczości innych narodów, jakie tu później napływały. Najwspanialszy rozkwit okresu klasycznego miast Majów i Teotihuácanu, z ich niezliczonymi pałacami bogatymi w napisy i freski, zbiega się w czasie z upadkiem imperium rzymskiego. Wiele takich samych napisów i malowideł przedstawiających bogów odnajdzie się później w kodeksach 2 i w sztuce Azteków z okresu konkwisty.

Wiek IV i V obfituje w inskrypcje zredagowane ideogramami i częściowo znakami fonetycznymi, zwłaszcza w strefie kulturowej Majów. Stanowią one świadectwo, że narody te posiadały głębokie wyczucie historii i czasu, czego dowodem jest także ich kalendarz, o dwie dziesięciotysięczne roku astronomicznego dokładniejszy niż ten, który mamy w użyciu dzisiaj.

Z powodów w większości nam jeszcze nieznanych wielkie ośrodki obrzędowe Majów i Teotihuácan zaczęły się około wieku VIII i IX chylić ku upadkowi i w końcu zostały całkowicie opuszczone. Pewni badacze tłumaczą to przybyciem nowych plemion z północy, które analogicznie jak barbarzyńcy pochodzenia germańskiego stanowiły groźne niebezpieczeństwo dla twórców już istniejących kultur. Tak więc gdy w Europie w IX w. naszej ery utrwalał się feudalizm, a później nowe królestwa w ramach kultury, którą nazwalibyśmy kulturą mieszaną, albowiem powstała jako rezultat przemieszania się



elementów grecko-rzymskich z barbarzyńskimi, w centralnej części Meksyku także rodzi się nowe państwo, również mieszane, znajdujące się bowiem pod wpływami kulturalnymi cywilizacji teotihuakańskiej. Chodzi tu o tzw. „imperium Tolteków”, utworzone przez ludzi przybyłych z północy, mówiących bez wątpienia tym samym językiem náhuatl, który w kilka wieków później stał się także językiem Azteków.

Toltekowie zamieszkali w Tuli, gdzie pod przywództwem wielkiego bohatera, twórcy kultury i cywilizacji Quetzalcóatla rozpowszechnili jeszcze bardziej kulturę stworzoną przez mieszkańców Teotihuácanu. W licznych tekstach indiańskich jest mowa o Toltekach.

Byli to wspaniali artyści i rzemieślnicy, doskonali kupcy, ludzie głęboko religijni, ludzie niezwykli. Tak wielki był ich prestiż, że nazwa „Toltek” stała się synonimem pojęcia „artysta”.

Wpływy Tolteków sięgały daleko poza granice Tuli, znajdującej się o jakieś 60 kilometrów na północny zachód od obecnej stolicy Meksyku. Docierały aż poza łańcuch potężnych wulkanów, do Ameryki Centralnej i Jukatanu, o czym można się dziś naocznie przekonać, zwiedzając święte miasto Chichén-Itzá. Nawet Majowie, będący wówczas w okresie renesansu kulturalnego, znaleźli się także pod przemożnymi wpływami Tolteków.

Jednakże mieszkańcy Tuli, prawdopodobnie przepędzeni przez nowe hordy przybyłe z północy, musieli raz jeszcze opuścić swoje miasto. Quetzalcóatl odszedł na wschód, przyrzekając, że pewnego dnia powróci spoza wielkiej wody. Teraz znów nowe grupy z północy uległy wpływom kulturalnym teotihuakańskim i tolteckim. W ten sposób wokół wielkiego jeziora Doliny Meksyku zaczęły się pojawiać liczne miasta-państwa, nastąpił drugi renesans kulturalny, prawie że współczesny pierwszemu renesansowi włoskiemu.

Około wieku XIII powstają dwa państwa, które nabierają poważnego znaczenia. Jedno znajduje się na południe od jezior i swój rozkwit zawdzięcza licznej grupie mieszkańców pochodzenia tolteckiego. Jest to słynny Culhuacan, położony dość blisko obecnego Miasteczka Uniwersyteckiego w południowej części stolicy. Skład drugiego państwa był bardzo różnorodny pod względem etnicznym; dzięki wojowniczości i zmysłowi organizacyjnemu jego władców osiągnęło ono większą potęgę niż sąsiedzi z południa. Było to Azcapotzalco, które dziś stanowi północno-zachodnią dzielnicę stolicy Meksyku.

W połowie XIII wieku przywędrował do Doliny Meksyku ostatni z wielu koczujących ludów przybyłych z północy. Zbliżając się do miast-państw o kwitnącej już kulturze, niepożądany intruz napotkał gwałtowny opór. Przybysze mówili co prawda tym samym językiem co dawni Toltekowie, pozbawieni byli jednak ich kultury. Jak powiada stary tekst indiański, „w rzeczywistości nikt nie znał ich oblicza”. Byli to właśnie Aztekowie lub Mexicas, których jedynym dziedzictwem była nieugięta siła woli.

Po pokonaniu niezliczonej ilości przeszkód Aztekom udaje się osiedlić na jednej z wysp jeziora. Zgodnie ze starymi kodeksami miasto ich (Tenochtitlan) zostało założone w 1325 r. Aczkolwiek wydaje się to nieprawdopodobne, Aztekowie, do niedawna jeszcze niczego nieposiadający koczownicy, po upływie zaledwie jednego wieku (około 1428 r.) zdołali przyswoić sobie tysiącletnią kulturę, utrwalając jednocześnie swoją niezależność. Od tej chwili rozpoczyna się okres panowania Azteków. I znowu w ciągu niespełna jednego wieku zdołali rozciągnąć swoją władzę od wybrzeży Zatoki Meksykańskiej aż po Pacyfik, a na południe aż do dalekich zakątków Guatemali. Jak to zobaczymy później, siłą napędową podboju dokonywanego przez Azteków był — jak byśmy to dziś nazwali — głęboki mistycyzm wojenny, wynikający z ich światopoglądu i pojęcia istoty boskości.

Miasto rozrastało się. Znane pod nazwą Meksyk-Tenochtitlan, stało się potężniejsze niż dawna Tula Tolteków. Azteckie świątynie, ogrody i pałace olśniły konkwistadorów hiszpańskich, kiedy po raz pierwszy ujrzeli je w listopadzie 1519 r.

W tym samym czasie, kiedy następuje okres ekspansji Azteków, na starym kontynencie rozpoczynają się od 1416 r. pierwsze wyprawy odkrywcze. W latach 1416—1432 portugalscy żeglarze dotarli do wyspy Madery i na Azory, co stanowiło pierwszy krok na drodze do odkrycia nowego kontynentu. W ciągu następnych lat — około 1470 r. — marynarze hiszpańscy i portugalscy przekroczyli linię równika u wybrzeży Afryki, a w 1487 r. słynny Bartolomé Díaz 3 dotarł do Przylądka Dobrej Nadziei, zaledwie na kilka lat przedtem, nim Krzysztof Kolumb dopłynął do Nowego Świata.

I tak oto naród aztecki, który rozszerzał swoje wpływy i rozpowszechniał prastarą kulturę, miał spotkać się oko w oko z inną

ekspansją, ruchem o wiele potężniejszym, rozporządzającym doskonalszą bronią i wyższą techniką niszczenia. Spotkanie Hiszpanów z Aztekami nastąpiło w 1519 r. i było początkowo interpretowane przez każdą ze stron w różny sposób. Aztekowie wierzyli, że przybysze z dalekich krajów byli powracającymi bogami, którym przewodził Quetzalcóatl. Hiszpanie natomiast, odnoszący się z pogardą do starej kultury prekolumbijskiej, uważali Azteków za barbarzyńców i przede wszystkim widzieli możliwość zawładnięcia ich bogactwami przez narzucenie im nowych form życia.

To spotkanie, które utrwalili w kronikach zarówno konkwistadorzy, jak i pokonani przez nich Indianie, było w rzeczywistości nie tylko zderzeniem dwóch ruchów ekspansjonistycznych, lecz także konfrontacją dwóch kultur i dwóch odmiennych poglądów na życie. Z jednej strony mentalność Hiszpanów, którzy po niedawnej rekonkwiście, zakończonej wyparciem Arabów, stali się nagle największą potęgą w Europie; z drugiej — państwo azteckie, które osiągnęło wtedy szczyt swego rozwoju, czego dowodem była między innymi jego wspaniała stolica Meksyk-Tenochtitlan i nadzwyczaj prężna struktura religijna, społeczna, ekonomiczna i polityczna. Aby lepiej zrozumieć rozmiary tragedii, jaką było zniszczenie kultury indiańskiej, warto pokusić się o uwypuklenie w krótkim zarysie wielkości tej kultury w końcowym okresie jej istnienia — kiedy to w 1519 r. podziwiali ją ludzie, których wzięto za bogów przybyłych zza morza.

Meksyk-Tenochtitlan, metropolia aztecka

Początki stolicy azteckiej, założonej w 1325 r. na wyspie otoczonej jeziorami, które w tym czasie zajmowały większą część Doliny Meksykańskiej, były skromne. Kroniki miejscowe mówią o trudnościach i wysiłku Azteków przy budowie pierwszych, nędznych chat i małego ołtarza ku czci najważniejszego boga, pana wojny, Huitzilopochtli. Ale ich siła woli potrafiła pokonać wszystkie przeciwności. W niecałe dwa wieki później hiszpański konkwistador Bernal Díaz del Castillo 4 z zachwytem opisuje widok, jaki roztoczył się niby senna zjawa przed jego oczami, kiedy — po zadomowieniu się Hiszpanów w Tenochtitlanie w charakterze gości Motecuhzomy — mógł,

oglądając stolicę ze szczytu głównej świątyni, zdać sobie sprawę z jej wspaniałości:

Ujrzeliśmy stamtąd trzy gościńce, które prowadziły do Meksyku. Pierwszy, którym właśnie przybyliśmy cztery dni temu, biegł od Iztapalapa i drugi z Tacuby, którędy później uciekaliśmy w noc naszej klęski, kiedy Cuedlabaca (Cuitláhuac), nowy władca, wyparł nas z miasta, jak to później opowiemy, i gościniec prowadzący do Tepeaquilli. I widzieliśmy, jak słodka woda płynęła z Chapultepec zaopatrując miasto, i mosty na tych trzech drogach, zrobione w odstępach jeden od drugiego, pod którymi przypływała i odpływała woda z jeziora; na tym wielkim jeziorze widzieliśmy mnogość łodzi, jedne, które przybywały z dostawami, i inne, które odpływały z ładunkiem i towarami, i widzieliśmy, że do każdego domu tego wielkiego miasta i do domów wszystkich innych miast, które znajdowały się na wodzie, wchodzono tylko przez mosty zwodzone, które zbudowane były z drzewa, lub podpływano do nich czółnami, i widzieliśmy w tych miastach cu 5 i adoratoria 6 podobne do wież i fortec, wszystkie wybielone, co wzbudzało nasz podziw, i domy z płaskimi dachami, a przy drogach inne wieżyczki i adoratoria niby fortece.

Potem, jakeśmy się wszystkiemu dobrze przyjrzeli i wszystko rozważyli, zwróciliśmy nasz wzrok na wielki plac i na niezliczony tłum ludzi kupujących i sprzedających, a szum i gwar głosów i słów dochodził z odległości większej niż mila. Niektórzy z naszych żołnierzy, bywali w wielu stronach świata, w Konstantynopolu i w Rzymie, i w całej Italii, mówili, że nigdy nie widzieli placu tak dobrze wymierzonego, o tak dobrych proporcjach i tak wielkiego, i z taką ilością ludzi...”

Nie mylił się hiszpański konkwistador opisując miasto z takim entuzjazmem. Dziś, dzięki starym mapom i niedawnym odkryciom archeologicznym, posiadamy konkretne dane, które potwierdzają i wyjaśniają obraz utrwalony przez Eternala Díaz del Castillo.

Miasto, rozrastając się dzięki nowym terenom uzyskiwanym przy pomocy tego, co nazwalibyśmy dziś zręczną inżynierią wodną, zajmowało powierzchnię zbliżoną do kwadratu o boku około trzech km.

Od północy Meksyk-Tenochtitlan łączył się z wyspą Tlatelolco, niegdyś niezależnym państewkiem, które zostało jednak w końcu podbite przez Azteków w 1473 r. Grobla przebiegająca środkiem jezior łączyła Tlatelolco ze świątynią bogini Tonantzin. Świątynia

znajdowała się na stałym lądzie, na północnym brzegu jeziora, tam gdzie dziś wznosi się Bazylika w Tepeyac 7 pod wezwaniem Matki Boskiej Guadalupe.

Inna droga — ta, którą wkroczyli Hiszpanie — prowadziła na południe, do Iztapalapa, leżącej już na lądzie stałym. Od wschodu rozciągały się wody jeziora i tylko w jasne dni można było widzieć znajdujące się na przeciwległym brzegu miasto Texcoco, które sławę swą zawdzięcza między innymi królowi-poecie Nezahualcoyotlowi. W końcu, na zachód, do sprzymierzonego królestwa zwanego Tlacopan lub Tacuba, biegła droga, którą później przyszło Hiszpanom uciekać podczas słynnej noche triste 9 (Smutnej Nocy).

Meksyk-Tenochtitlan dzielił się na cztery wielkie dzielnice zwrócone każda w inną stronę świata. Na północnym zachodzie znajdowało się Cuepopan, „miejsce, gdzie rozwijają się kwiaty”, które odpowiada dzisiejszej dzielnicy Santa María la Redonda. Na południowym zachodzie — Moyotlan, „miejsce komarów”, dzielnica, którą misjonarze hiszpańscy poświęcili później Świętemu Janowi Chrzcicielowi. Na południowym wschodzie znajdowało się Teopan, „miejsce boga”, gdzie wznosiły się budynki głównej świątyni; ta część miasta była znana w okresie kolonii pod nazwą dzielnicy Świętego Pawła. Wreszcie, na północnym wschodzie leżało Aztacalco, „dom czapli”, teren, na którym misjonarze zbudowali kościół ku czci Świętego Sebastiana.

Dwa najważniejsze miejsca w Meksyku-Tenochtitlanie stanowiły bez wątpienia: ogromny święty plac, na którym wznosiło się siedemdziesiąt osiem budynków, składających się na główną świątynię, jej ołtarze, szkoły, budynki pomocnicze, oraz plac targowy w Tlatelolco, gdzie kupowano i sprzedawano wszelkiego rodzaju towary z dalekich stron kraju. Obszar świątyni otoczony był murem i stanowił wielki kwadrat o boku około 500 metrów. Do czasów dzisiejszych ostały się tylko nieliczne szczątki głównej świątyni i można je oglądać od wschodniej strony katedry. Tam również została niedawno umieszczona makieta, pozwalająca podziwiać w miniaturze wspaniałe budowle, których zespół tworzył prawdziwe miasto poświęcone kultowi bogów.

Naprzeciw świątyni, od strony zachodniej, wznosił się pałac Axayacatla, który rządził państwem azteckim w latach 1469—1481. Tam właśnie zostali ulokowani Hiszpanie, jako goście Motecuhzomy, zaraz po przybyciu do miasta. Pałac Motecuhzomy znajdował

się przy wielkim placu i zajmował miejsce, na którym dziś wznosi się Pałac Narodowy.

Poza tymi i innymi pałacami wznosiła się tu niezliczona ilość pomniejszych świątyń i budynków z kamienia spajanego zaprawą murarską, przeznaczonych na mieszkania dla dygnitarzy, kupców, artystów i ludzi niższego pochodzenia.

Ulice były raczej wąskie, wiele z nich łączyło się z kanałami, które pozwalały łodziom kursować między jednym a drugim brzegiem jeziora. Z atrakcji miasta wymienić należy ogród zoologiczny i botaniczny; wzbudziły one zachwyt hiszpańskich konkwistadorów.

Meksyk-Tenochtitlan w okresie podboju zamieszkiwało około trzystu tysięcy osób. Zajęcia ich były różnorodne. Tu odbywały się ceremonie rytualne, składanie ofiar bogom, tu przebywali uczeni i studenci kształcący się w rozlicznych calmécac i telpochcalli, prehiszpańskich uczelniach. Stale kursujące łodzie z towarami, ciągła krzątanina kupców i bezustanny gwar rozmów na placu w Tlatelolco wywierały tak wielkie wrażenie, że konkwistadorzy przyrównywali to wszystko do mrowiska. Innym niezmiernie interesującym spektaklem były ćwiczenia wojskowe i przemarsze wojowników. Krótko mówiąc, życie tego wielkiego miasta było życiem prawdziwej metropolii, stanowiącej serce wielkiego imperium, jak byśmy je nazwali dzisiaj. Tutaj przybywali ambasadorzy i władcy dalekich regionów. Daniny w postaci złotych i srebrnych ozdób, drogocenne pióra, ziarna kakaowe, papier z kory figowca amate, jeńcy i ludzie przeznaczeni na ofiary bogom — wszystko to płynęło niekończącym się potokiem przez ulice i kanały miasta. Meksyk-Tenochtitlan był bez wątpienia mrowiskiem, w którym wszyscy mieszkańcy niezmordowanie pracowali w służbie bogów i ku chwale narodu, z czasem nazwanego „narodem Słońca”.

Warunki powstania imperium Azteków

Bogactwo, potęga wojskowa i ekonomiczna Meksyku-Tenochtitlanu były wynikiem podbojów realizowanych od czasów króla Itzcóatla (lata 1428—1440 n, e.). On to właśnie wraz ze słynnym królem Texcoco, mędrcem Nezahualcoyotlem, pokonał

dawnych władców Azcapotzalco i ustanowił tzw. trójprzymierze, to znaczy związek Meksyku-Tenochtitlanu z Texcoco i z marionetkowym — jak byśmy dziś powiedzieli — państwem Tlacopan (zwanym także Tacuba).

Niezmiernie ważną rolę w skonsolidowaniu potęgi azteckiej odegrał doradca królewski Tlacaélel, bratanek Itzcóatla, człowiek o nieprzeciętnej indywidualności, który był inicjatorem reform zarówno politycznych i religijnych, jak społecznych i ekonomicznych. Głęboki znawca tolteckiej spuścizny kulturalnej, czerpał z niej wszystko, co uważał za korzystne dla Azteków, nadając jej jednak inny kierunek, którego zasadniczym celem było utrwalenie potęgi i wielkości narodu azteckiego.

Jeden z tekstów indiańskich, które zachowały się w Kodeksie Madryckim 9, opowiada, że Itzcóatl i Tlacaélel nie tylko obdarowywali ziemiami i tytułami głównych przywódców azteckich w nagrodę za zwycięstwo odniesione w 1428 r. nad dawnymi władcami Azcapotzalco, ale postanowili ponadto dać swemu narodowi nową wersję historii azteckiej. Oto kilka strof z tekstu indiańskiego:

Dzieje narodu przechowane były,

potem wszelako spłonęły w Meksyku

za panowania Itzcóatla.

Decyzja zapadła oto

i rzekli indiańscy panowie:

Nie należy dopuszczać, by wszyscy

poznać te rysunki mogli.

Ci, co do stanu poddanych należą,

zagubić by się w tym gotowi,

zataczać by się jęła ziemia,

bowiem wiele tam kłamstw się zawiera

i wiele ludzi bogami tam zwano.”

Teksty, które dziś znamy, są więc wersją nową, istniejącą

od czasu panowania tych dwóch osobistości. Aztekowie (Mexicas) powołują się w nich często na swoje pokrewieństwo z arystokracją toltecką. Bogowie azteccy, zwłaszcza zaś Huitzilopochtli, urastają do znaczenia bóstw takich jak Tezcatlipoca i Quetzalcóatl, czyli dawnych bóstw-twórców. Ale nade wszystko z tekstów tych przebija ów mistyczno-wojowniczy duch „narodu Słońca”, czyli narodu boga Huitzilopochtli, którego zadaniem jest podbój wszystkich ludów na ziemi, aby krwią zdobytych jeńców zapewnić życie przynoszącej dzień gwieździe.

Huitzilopochtli był już nie tylko naczelnym bożkiem biednego prześladowanego plemienia, a dzięki działalności Tlacaélela znaczenie jego coraz bardziej rosło. Do Huitzilopochtli zaczęto kierować dawne tolteckie modlitwy, a kapłani ułożyli ku jego czci hymny podobne do tych, jakie istniały już ku czci Quetzalcóatla. Utożsamiany ze słońcem, Huitzilopochtli był jednocześnie dawcą życia i tym, który zachęcając do wojny zapewniał trwanie epoki, w której żyli. Z drugiej strony Tlacaélel umocnił w narodzie azteckim ideę o konieczności utrzymania życia Słońca-Huitzilopochtli za pomocą życiodajnej substancji, jaką jest krew ludzka.

Istnieją dowody na to, że ofiary z ludzi składano w Dolinie Meksyku jeszcze przed przybyciem Azteków. Nie były one jednak tak liczne jak za ich panowania. Tłumaczy to być może fakt, że Tlacaélel zdołał wpoić wielu królom Mexicas, których był doradcą, przekonanie, że zadaniem ich jest rozciągnięcie władzy Huitzilopochtli na inne ziemie i zapewnienie stałego dopływu jeńców, których krew miała zabezpieczyć istnienie słońca. Z jednego z przemówień Itzcóatla, o którym się mówi, „że czynił tylko to, co mu doradzał Tlacaélel”, zacytujemy następujące słowa:

...takie jest — powiada — zadanie Huitzilopochtli, naszego boga, i po to tu przybył, aby zebrać wszystkie narody, by jemu służyły całą swoją siłą i rozumem...”

Także za poradą Tlacaélela zaczęto wznosić główną świątynię ku czci Huitzilopochtli, bogatą i wspaniałą. W niej miano składać ofiary z ludzi ku czci Słońca-Huitzilopochtli, który natchnął Azteków do przedsięwzięcia wielkich podbojów: najpierw ujarzmili państewka z nimi sąsiadujące, następnie dalej położone, jak Oaxaca, Chiapas i Guatemala.

Taki sens nadawał Tlacaélel guerras floridas (kwietnym wojnom), których celem było zdobycie jeńców na ofiarę dla boga Huitzilopochtli. Tlacaélel przeprowadził jednak reformy nie tylko w samej religii i w ceremoniach religijnych; zmienił także protokół, który obowiązywał w pałacu królewskim, system prawny, wojsko, organizację pochtecas — wędrownych kupców, a także założył prawdziwy ogród botaniczny w Oaxtepec, w pobliżu Cuauhtla, w dzisiejszym stanie Morelos.

Tlacaélel, który w ten sposób umocnił potęgę Azteków, nigdy nie zgodził się objąć najwyższej władzy jako król, czyli tlatoani 10, mimo

że po śmierci Itzcóatla (1440) i po śmierci Motecuhzomy I (1469) możni wielokrotnie mu ten tytuł ofiarowywali. Wolał działać w cieniu tronu jako szara eminencja, dzięki czemu mógł realizować to, co uważał za najwyższe przeznaczenie swego narodu.

Umarł, prawdopodobnie około 1481 r., nie przypuszczając, że w niecałe czterdzieści lat potem potęga i wielkość jego państwa zostaną zniszczone przez konkwistadorów. Kiedy się myśli o niezwykłej przenikliwości tego nieprzeciętnego człowieka, któremu historia tak mało do tej pory poświęciła uwagi, nasuwa się pytanie, na które zresztą nie może być odpowiedzi: jaki przebieg miałyby wypadki, gdyby przybycie Europejczyków przypadło na okres, w którym żył i działał Tlacaélel?

Wracając do konkretnych osiągnięć Tlacaélela, należałoby wymienić przynajmniej zasadnicze podboje Azteków i omówić sposób, w jaki umacniali swą władzę. Po utrwaleniu trójprzymierza z Texcoco i Tlacopan rozpoczął się podbój licznych miast-państewek, leżących nad brzegami jeziora. W ten sposób padły Coyoacan, Cuitlahuac, Xochknilco i Chalco.

W obliczu groźby, jaką dla wielu z nich stanowiła wciąż wzrastająca potęga Azteków, kilka innych państewek wolało sprzymierzyć się z nimi, zobowiązując się ponadto do płacenia daniny miastu Meksyk-Tenochtitlan. Wśród nich znajdowało się państewko Tlahuicas o tej samej co Aztekowie kulturze i języku. Zajmowało ono południową część dzisiejszego stanu Morelos.

W dalszej ekspansji na wschód Aztekowie dotarli do wybrzeży Zatoki Meksykańskiej, gdzie państewko Cempoala również zobowiązało się płacić daniny. Właśnie tutaj mieli się zjawić konkwistadorzy hiszpańscy, którzy dzięki swej niezwykłej przenikliwości zorientowali się, że Aztekowie nie cieszyli się zbytnią sympatią wśród ludności Cempoali.

Podejmując wyprawy, czy to wojenne, czy to handlowe, ale zawsze z określonym celem, Aztekowie dotarli na południe aż do okolic znanych dziś jako stany Oaxaca i Chiapas, a nawet — zgodnie z niektórymi kronikami — do Przesmyku Panamskiego. Ze wszystkich tych stron napływały daniny, a także produkty będące rezultatem handlu prowadzonego w imieniu władcy Tenochtitlanu. Aztekowie uszanowali jednak odrębność Tlaxcali, jednego z sąsiednich państewek, wchodzącego w skład „konfederacji czterech republik”. Przyczyną, dla której Tlaxcali udało się zachować niepodległość, był



prawdopodobnie fakt, że Aztekowie pragnęli mieć tuż pod bokiem terytorium, z którego stale mogliby zdobywać jeńców na ofiary dla bogów. Utrzymywali więc między Tenochtitlanem a Tlaxcala stan permanentnej wojny, której ostatecznym celem nie był podbój Tlaszkalanów, ale tzw. „kwietne wojny”. Ponadto Aztekowie uważali, że znajdująca się tak blisko Tlaxcala stanowiła doskonałe pole ćwiczeń dla wojowników, umożliwiając im jednocześnie zdobywanie ofiar dla boga Słońca-Huitzilopochtli. Ta niezwykła forma stosunków między obu państwami, na którą Tlaszkalanie zmuszeni byli przystać, stala się przyczyną ich głębokiej nienawiści do Azteków. To też było powodem, dla którego sprzymierzyli się z Cortésem w nadziei, że przy pomocy Hiszpanów nareszcie będą mogli zniszczyć Azteków.

W wyniku podbojów prowadzonych przez Meksyk-Tenochtitlan, Aztekowie w chwili przybycia Hiszpanów w 1519 r. sprawowali władzę nad kilkoma milionami ludzi, mówiących różnymi językami, zamieszkujących ziemie od Pacyfiku do wybrzeży Zatoki Meksykańskiej i od środkowego Meksyku do odległych regionów graniczących z Guatemala. Rozwój ich potęgi i stały wzrost bogactw przeobraziły w konsekwencji sposób życia ludności. Istniejące w zalążkowej postaci warstwy społeczne stopniowo umacniały się i osiągały duże znaczenie, tworząc tak złożoną strukturę polityczno-społeczną, że wywołała ona zdziwienie hiszpańskich konkwistadorów.

Społeczeństwo azteckie

Podział społeczny koczowniczego plemienia, jakim byli w swoich początkach Aztekowie, dokonywał się w sposób raczej niezwykły. Zetknąwszy się w połowie XIII w. z narodami o dość rozwiniętej kulturze, potomkami Tolteków, Aztekowie, pełni podziwu dla tych ludów, chcieli się z nimi złączyć węzłami krwi. Dlatego też pierwszym azteckim królem lub tlatoani imieniem Acamapichtli został toltecki arystokrata z Culhuacan. Jego synowie ze związków z kobietami azteckimi stworzyli zalążek azteckiej arystokracji, tzw. pipiltin. Poprzez liczne związki i pokrewieństwa z przywódcami azteckimi arystokracja ta szybko się rozrosła, nabierając coraz większego znaczenia. Korzystający ze specjalnego statusu społecznego pipiltin

otrzymywali o wiele lepsze wykształcenie, mieli prawo posiadać ziemię jako indywidualni właściciele, zajmowali najwyższe stanowiska rządowe; tylko wśród nich mógł być wybierany król lub tlatoani.

Inną wyraźnie określoną grupę społeczną stanowili macehualtin, czyli lud. Byli oni podzieleni na tzw. klany geograficzne, to znaczy grupy ludzi spokrewnionych między sobą, żyjących w określonych miejscach i pracujących wspólnie na przydzielonych im ziemiach. Zarówno pipiltin, jak macehualtin, przynajmniej wśród Azteków, mieli obowiązek uczęszczania do szkół powszechnych, ale pipiltin otrzymywali wykształcenie o wiele wyższe, uczyli się między innymi sztuki układania i interpretowania kodeksów, astrologii, teologii — jednym słowem byli wprowadzani w arkana wiedzy odziedziczonej po Toltekach.

Macehualtin zajmowali się natomiast rolnictwem, z nich tworzono wojsko, a także należeli do cechów kupieckich i rzemieślniczych. Obok tych dwóch grup społecznych istnieli mayeques, robotnicy rolni pracujący dla właścicieli dóbr ziemskich, oraz różne kategorie niewolników. Należy jednak podkreślić, że ani mayeques, ani niewolnicy nie stanowili w rzeczywistości warstwy społecznej różniącej się wyraźnie od macehualtin.

Spośród pipiltin wybierano ludzi na najwyższe stanowiska, jak kapłanów, sędziów, przywódców wojskowych etc. Z różnych źródeł indiańskich wynika, że głównie wśród pipiltin przetrwały wierzenia i obrządki Tolteków.

Zarówno w Tenochtitlanie, jak w sąsiadującym z nim mieście Texcoco, a także w innych miejscowościach istniały grupy uczonych znanych jako tlamatinime ; kontynuowali oni studia nad religijną filozofią Tolteków, która pod wpływem Tlacaélela przekształciła się całkowicie w koncepcję określaną przez nas jako mistyczno-wojenny światopogląd Azteków.

Tlamatinime zachowali, w przeciwieństwie do ogólnie przyjętego kultu boga wojny Huitzilopochtli, prastarą wiarę w jedynego boga, który znajdował się ponad wszystkim. Ten najwyższy bóg znany był pod różnymi imionami. Czasami zwano go Tloque-Nahuaque — Pan Bezpośredniej Bliskości, kiedy indziej Ipalnemohuani — Dawca Życia, Moyocoyatzin — Twórca Samego Siebie. Poza tym uważano, że owo najwyższe bóstwo, będąc jednością samo w sobie, było dwojakie: męskie i żeńskie. Czasami więc zwano je Ometéotl — Bóg

Dwoistości, kiedy indziej zaś nadawano mu dwa imiona Ometecuhtli i Omecihuatl — Pan i Pani Dwoistości.

Z takiej koncepcji boga dwoistego, który jednocześnie był siłą napędową i początkiem wszystkiego, co istnieje na świecie, wynikała jego niezliczona ilość cech i funkcji. Tak np. mówi się o Mictlantecuhtli i o Mictecacihuatl: Pan i Pani Krainy Śmierci, o Chalchiuhtlicue i Chalchiuhtlatónac: Pani i Pan Wód etc.

Po czym to, czemu mędrcy nadawali wielorakie tytuły, a co było jedną i tą samą siłą twórczą, w interpretacji ludu przybierało kształt licznych i różnych bogów. To właśnie oraz wprowadzenie bóstw opiekuńczych, jak boga Huitzilopochtli, wywarło na konkwistadorach hiszpańskich wrażenie, że Aztekowie byli narodem głęboko pogańskim i politeistycznym. Bardziej wnikliwa analiza filozofii mędrców prehiszpańskich wskazuje, że przynajmniej jeżeli chodzi o wyższe warstwy społeczne, to wierzono w jednego boga, Pana Dwoistości, Dawcę Życia, stale się odradzającego.

Wojna w dawnym Meksyku

Jeżeli weźmiemy pod uwagę, że interpretacja boga Huitzilopochtli wpajana Aztekom od czasów Tlacaélela miała charakter mistyczno-wojenny, według którego bóg ten, identyfikowany ze słońcem, musiał bezustannie być karmiony krwią ludzką, stanie się jasne, że wojna miała także znaczenie dla rozwoju kultury. Wojny prowadzono oczywiście dla wielorakich celów. Czasami dla podboju nowych terytoriów, innym razem dla odparcia agresji. Poza tym prowadzono co pewien czas „kwietne wojny”, głównie z państewkami tlaszkalańskimi, dla zdobycia jeńców, aby ich krwią podtrzymać istnienie słońca.

Aztekowie, podobnie jak mieszkańcy innych państewek położonych w środkowym Meksyku, od wczesnej młodości ćwiczyli się w sztuce wojennej, głównie w telpochcalli — specjalnych szkołach. Wojsko składało się z małych jednostek — po dwudziestu ludzi każda — które tworzyły większe grupy około 400 żołnierzy pod rozkazami tiachcauh, który pochodził z tej samej dzielnicy co jego żołnierze. Wyższymi wodzami, stojącymi na czele kilku jednostek wojskowych, byli zazwyczaj Rycerze-Orły i Rycerze-Jaguary, którzy

otrzymywali różne tytuły, jak np. tlacatécatl — „wódz mężczyzn” lub tlacochcálcatl — „władca domu strzał”.

Jako broni używano przeważnie drewnianych maczug zakończonych ostrzem z obsydianu. Dowodem ich skuteczności niechaj będzie fakt, że podczas konkwisty niejednokrotnie odrąbywano nimi za jednym uderzeniem końskie łby. Inną bronią bardzo popularną był átlatl; czyli miotacz dzirytów, jak również strzały i łuki różnych rozmiarów oraz wszelkiego rodzaju oszczepy, przeważnie zakończone grotem z obsydianu. Wojownicy indiańscy osłaniali się tarczami z drzewa lub z różnego rodzaju włókien, niekiedy bogato zdobnymi w pióra i malowanymi. Nosili także kaftany z pikowanej bawełny, których przydatność była tak wielka, że niektórzy Hiszpanie szybko zamienili metalowe zbroje na indiańskie okrycia ochronne z bawełny.

Niektórzy wojownicy nosili czasami maski i hełmy zrobione ze skór zwierzęcych, które wskazywały na ich rangi wojskowe, przeważnie zaś na przynależność do klanu Rycerzy-Orłów lub Rycerzy-Jaguarów. Bitwa nie mogła rozpocząć się bez odbycia określonego rytuału, który polegał na posłaniu przeciwnikowi pewnego typu tarcz, strzał i płaszczy, czym dawano mu do zrozumienia, że powinien szykować się do boju. To właśnie tłumaczy zdumienie Azteków, kiedy zostali napadnięci przez Hiszpanów, będących gośćmi w ich stolicy, zwłaszcza że nie istniał żaden powód usprawiedliwiający walkę ani nie został odprawiony wstępny rytuał wojenny.

Prekolumbijskie wychowanie

Aby lepiej zrozumieć rozwój kulturalny Azteków, zatrzymać się należy nad ich szkolnictwem, pismem i systemami kalendarzowymi. Szkoła była u Azteków, przynajmniej w ciągu stu lat przed konkwistą, obowiązkowa i powszechna. Wszystkie dzieci azteckie musiały uczęszczać albo do calmécac, czyli ośrodków wyspecjalizowanych, albo do telpochcalli, w których uczyła się znaczna większość. W Meksyku-Tenochtitlanie istniało najprawdopodobniej co najmniej sześć calmécac. Zgodnie ze świadectwami indiańskimi, w szkołach tych przekazywano uczniom wzniosłe doktryny, uczono świętych

pieśni, interpretacji kodeksów, odczytywania kalendarzy, wpajano znajomość historii i tradycji, ćwiczono pamięciowe opanowywanie tekstów etc. Temu właśnie systematycznemu pamięciowemu opanowaniu tekstów zawdzięcza się możność zapisania już po konkwiście alfabetem łacińskim, lecz w języku tubylców, hymnów, poematów i obrzędów tradycyjnych, które inaczej przepadłyby na zawsze.

Choć do calmécac na ogół uczęszczali synowie arystokracji i kapłanów, jak o tym wspomina wiele dokumentów historycznych, niekiedy mogły w nich się uczyć szczególnie uzdolnione dzieci z ludu.

Z telpochcalli — „domów „młodych” — korzy stała ogromna większość ludności. Prawie wszystkie calpullis, czyli dzielnice, miały swój własny telpochcalli. Szkoły te były poświęcone bogu Tezcatlipoca. Uczono w nich podstaw religii, etyki etc., a także wprawiano w sztuce wojennej. Jeżeli porównać telpochcalli z calmécac, można by powiedzieć, że pierwsze miały charakter bardziej techniczny i elementarny. Jak już wspomnieliśmy, przynajmniej w Meksyku-Tenochtitlanie wszystkie dzieci, zgodnie z uroczystą przysięgą rodziców złożoną zaraz po ich narodzeniu, uczęszczały do jednej z tych dwóch szkół, z chwilą osiągnięcia odpowiedniego wieku — co przypuszczalnie przypadało na okres między 6 a 9 rokiem życia.

Pismo prehiszpańskie

Najbardziej rozwinięte kultury w dawnym Meksyku, specjalnie zaś kultury Majów, Azteków, Mixteków i Tolteków, posiadały własne systemy pisma, o czym świadczą między innymi napisy na kamieniach i kodeksy pochodzenia prekolumbijskiego, które zachowały się do tej pory. Najbardziej rozwinięty system pisma posiadali Majowie.

Pismo Azteków i Mixteków, w odróżnieniu od pisma Majów, było kombinacją pisma obrazkowego i ideograficznego ze znakami częściowo fonetycznymi. Niezależnie od symboli, przedstawiających liczby i znaki kalendarzowe, częste były glify oznaczające imiona osób i nazwy miejscowości. Zwłaszcza w tych ostatnich Aztekowie doszli do fonetycznej analizy poszczególnych sylab, a nawet niektórych liter, np. a przedstawiano symbolem wody (a-tl), literę e

symbolem fasoli (e-tl), zaś literę o symbolizowała droga (o-tli). Aczkolwiek istnieje wiele prac naukowych poświęconych analizie pisma prehiszpańskiego, zostaje jeszcze dużo do zrobienia, jeżeli chodzi o manuskrypty indiańskie zarówno z okresu prekolumbijskiego, jak i z pierwszego okresu kolonialnego, czyli z wieku XVI, kiedy to prehiszpańska technika pisania zachowała się w formie dość czystej. Książki znane pod nazwą kodeksów robione były z papieru wytwarzanego z kory drzewa figowego amate. Kodeksy z tzw. grupy Borgia wskazują między innymi, że treść tych ksiąg miała charakter mitologiczny, religijny lub kalendarzowy, czasem zaś także historyczny.

Przedstawiając w tej książce indiańskie świadectwa o konkwiście, włączyliśmy do niej szereg ilustracji pochodzących właśnie z niektórych kodeksów posthiszpańskich, gdzie, zgodnie z dawną tradycją, zachowano także wspomnienie dramatu konkwisty.

Kalendarze prehiszpańskie

Aztekowie, podobnie jak Majowie i Mixtekowie, mieli dwa zasadnicze rodzaje kalendarzy. Jeden z nich to xiuhpohualli, czyli „rachunek roku”. Kalendarz ten składał się z osiemnastu grup po dwadzieścia dni każda, które w sumie dawały 360 dni. Do nich dodawano jeszcze pięć, które uważano za dni przynoszące nieszczęście. Każdy z dwudziestu dni w grupie podlegał władzy innego boga, miał swój znak kalendarzowy i łączył się ze swoim odpowiednikiem liczbowym w granicach od jednego do dwudziestu. Kombinacja ta powtarzała się osiemnaście razy, tworząc całość składającą się z 360 dni.

Wobec tego, że pomimo dodawanych pięciu dni rok kalendarzowy wybiegał naprzód w stosunku do roku słonecznego, uczeni azteccy, jak podają niektórzy kronikarze, dorzucali co cztery lata jeden dzień, tak jak my to czynimy w latach przestępnych.

W naszej książce często będą się pojawiać daty związane z tym kalendarzem; czasem będziemy używać nazwy z grupy 20 dni, kiedy indziej zaś znaków kalendarzowych poprzedzonych liczbami. Dla

ich zrozumienia będziemy niekiedy podawali w odsyłaczach odpowiednie daty według naszego kalendarza.

Drugim typem kalendarza był kalendarz wróżbiarski tonalpohualli, czyli „rachunek dni”. Składał się on z dwudziestu grup po trzynaście dni każda, które w sumie dawały 260 dni. Nie był on oparty na obliczeniach astronomicznych i nie istniała zbieżność między datami jednego i drugiego kalendarza; można ją było znaleźć dopiero po wypełnieniu się indiańskiego cyklu trwającego 52 lata. Jak się wydaje, tonalpohualli służył przede wszystkim za coś w rodzaju almanachu czy też kalendarza astrologicznego, mającego określać pomyślny lub niepomyślny charakter każdego dnia.

Literatura Azteków

Mieszkańcy dawnego Meksyku obok dzieł malarskich, architektury i rzeźby pozostawili w spuściźnie bogatą twórczość literacką. Zarówno Majowie, jak Aztekowie i wiele innych narodów posiadali pismo obrazkowe, ideograficzne i częściowo fonetyczne. Do dzisiejszego dnia zachowały się niektóre kodeksy, czyli księgi obrazkowe, pochodzenia niewątpliwie prehiszpańskiego. Z drugiej strony, w dawnych cálmécac i telpochcalli od zamierzchłych czasów uczono młodzież pamięciowego opanowywania hymnów, elegii, mitów, narracji epicznych i innych form kompozycji literackich. Ośrodki nauczania zostały w XVI w. zniszczone przez konkwistadorów hiszpańskich, a większość kodeksów i dawnych ksiąg obrazkowych spalono.

Przeciwieństwem tej niszczycielskiej postawy była działalność niektórych wyjątkowych misjonarzy, takich jak Andrés de Olmos , Bernardino de Sahagún 12, Diego de Durán 13 i inni, którzy zrobili wszystko, co w ich mocy, aby zebrać od tubylców zarówno księgi obrazkowe, jak opisy tradycji i pieśni, których ci ostatni nauczyli się na pamięć we własnym języku w epoce prehiszpańskiej. Zapisując alfabetem łacińskim stare teksty, dyktowane im bezpośrednio przez tubylców, misjonarze zdołali zebrać znaczną ilość starych pieśni i opowieści epickich, słusznie uważanych za dzieła literackie.

Krytyczny stosunek misjonarzy hiszpańskich, zwłaszcza Sahagúna, do tubylczych tekstów, a także sama treść tych tekstów są najlepszym dowodem ich autentyzmu. Niezależnie od tej grupy misjonarzy-humanistów, pragnących poznać dawną kulturą, także niektórzy tubylcy zarówno wśród Majów na Jukatanie, jak i wśród Azteków w centralnej części Meksyku, nauczywszy się alfabetu łacińskiego, posłużyli się nim, aby zapisać w języku macierzystym dzieje przodków, poematy, przypowieści i dawne mity.

Wiele z tych dokumentów znajduje się obecnie w bibliotekach europejskich i amerykańskich. Jeżeli chodzi o samą tylko literaturę aztecką, to dr Angel Maria Garibay 14, najpoważniejszy autorytet w tej dziedzinie, obliczył, że przeszło 40 manuskryptów jest zapisanych alfabetem łacińskim i zawiera teksty religijne, liryczne, epickie, dramatyczne, a także prozę, przemówienia dydaktyczne, legendy, opowieści etc. Do najcenniejszych tekstów literackich zaliczyć należy: teksty rozmówców tubylczych Sahagúna (kodeksy Madrycki i Florencki), Zbiór pieśni meksykańskich 15, własność Biblioteki Narodowej Meksyku, różne Huehuetlatolli — gawędy starszyzny, z których kilka znajduje się w Bibliotece Narodowej w Paryżu, Kroniki z Cuauhtitlan, Historią Tolteków i Chichimeków, Zbiór pieśni, który znajduje się w uniwersytecie w Texas, etc.

Idąc z duchem dawnej tradycji literackiej i historycznej, uczeni, którzy przeżyli konkwistę, spisali teksty składające się na tę książkę. Jest to relacja ludzi, którzy sami będąc świadkami konkwisty, na własne oczy oglądali zagładę kultury swego narodu.

Nie można w tym krótkim wstępie omówić całokształtu życia kulturalnego w okresie prehiszpańskim, nie starcza bowiem miejsca na poruszenie problemów takich jak np. organizacja kapłaństwa, kult bogów, różnorodne formy składania ofiar, wielorakie techniki artystyczne, handel, sposób odżywiania się, ubranie etc. Na końcu książki podajemy więc bibliografię dzieł, które traktują bliżej o tych zagadnieniach.

Obraz życia, myśli i ewolucji kulturalnej dawnego Meksyku, jaki tu przedstawiliśmy, pokazuje zaledwie pewne zasadnicze aspekty życia narodu, który na własnej skórze doświadczył tragedii podboju. W czasie gdy świat aztecki osiągnął najwyższy punkt swego rozkwitu, ekspedycje Juana de Grijaiva 16 i Francisco Hernadeza de Córdoba17 krążyły już u brzegów Zatoki Meksykańskiej. W Wielki

Czwartek 1519 r.Hernán Cortés postawił po raz pierwszy stopę na stałym lądzie, zaledwie o kilka kilometrów na północ od dzisiejszego miasta Veracruz. Dowiedziawszy się o potędze i bogactwie Azteków, podjął decyzję podboju tego bajecznie bogatego imperium, w którym złoto i drogocenne kamienie znajdowały się w niezmierzonych ilościach.

Droga konkwistadorów

18 lutego 1519 r. Hernán Cortés wyruszył z Kuby na czele armady składającej się z 10 okrętów. Miał ze sobą 100 marynarzy, 508 żołnierzy, 16 koni, 32 kusze, 10 armat z brązu i kilka innych dział mniejszego kalibru. Towarzyszyli mu ludzie, których nazwiska miały okryć się sławą podczas podboju Meksyku, wśród nich Pedro de Alvarado 18, którego Aztekowie, ze względu na jego niezwykłą urodę i jasny kolor włosów, nazwali Tonatiuh, czyli „Słońce”, Francisco de Montejo 19, który później miał podbić Majów na Jukatanie, Bernal Díaz del Castillo i kilku innych, którzy utrwalili na piśmie dzieje tych wypraw.

Zawadziwszy o wyspę Cozumel, znajdującą się w pobliżu półwyspu Jukatan, Hernán Cortés zabrał ze sobą Jeronima de Aguilar, który po zatonięciu statku znajdował się tu od 1511 r. wraz z innym rozbitkiem hiszpańskim i nauczył się dość płynnie posługiwać językiem Majów.

Pierwsza potyczka między Hiszpanami a tubylcami miała miejsce nieco dalej, przy ujściu rzeki Grijalvy. Po zawarciu pokoju Hiszpanie otrzymali wśród wielu innych podarków dwadzieścia niewolnic, z których jednej, Malintzin (La Malinche) 20, przypadła w udziale niezwykle ważna rola. Indianka znała zarówno język Majów, jak i náhuatl. Za pośrednictwem Jeronima de Aguilar i Malinche Hernán Cortés mógł od pierwszego dnia porozumieć się z Aztekami. Zwracał się do Aguilara w języku hiszpańskim, ten przekazywał to Malinche w języku Majów, ona zaś z kolei mówiła do wysłanników i emisariuszy Motecuhzomy językiem náhuatl — już przy pierwszych spotkaniach w okolicach obecnego portu Veracruz.

O ile kronikarze hiszpańscy odnotowują pierwsze kontakty z ludnością z Cempoali na wybrzeżach Zatoki Meksykańskiej, to kronikarze indiańscy opowiadają o pierwszych wieściach, jakie doszły do Motecuhzomy o przybyciu białych ludzi na łodziach wielkich jak góry.

Jedni i drudzy zgodnie podają opis darów, jakie Motecuhzoma przysłał Cortésowi, starając się go przekonać, że powinien oddalić się z tych ziem. Właśnie niektóre z tych upominków, zwłaszcza zaś dwa wielkie kręgi, jeden ze złota, drugi ze srebra, wycyzelowane z dużym artyzmem, wysłał Cortés Karolowi V w dowód swojej lojalności jeszcze przed upadkiem Meksyku-Tenochtitlanu. Słynny malarz niemiecki Albrecht Durer, który miał okazję je obejrzeć, zapisał w swoim dzienniku, że „nigdy nie widział roboty równie cudownej, która by napełniła jego serce taką radością”.

16 sierpnia 1519 r. Hernán Cortés, który pozyskał sobie ludność Cempoali, wyruszył w kierunku Tlaxcali i Meksyku-Tenochtitlanu. Pozostawił po sobie ayuntamiento 21, które ochrzcił nazwą Villa Rica de la Vera Cruz. Orszak Cortésa składał się z 400 peonów, 15 jeźdźców i 6 różnego rodzaju dział, kilkuset żołnierzy i niezliczonej ilości tragarzy tubylczych, niosących wyżywienie i bagaż.

Teksty tubylców mówią o przebiegłości Tlaszkalanów, którzy posługując się swoimi wasalami, Indianami Otomi, wystawili na próbę potęgę wojskową Hiszpanów. Zobaczywszy, iż Otomi zostali bez trudu zwyciężeni przez Hiszpanów, Tlaszkalanie przekonali się, że biali ludzie, posiadają broń doskonalszą od ich broni. Wtedy podjęli decyzję sprzymierzenia się z nimi, w ukrytej nadziei, że w ten sposób uda się im być świadkami klęski swoich odwiecznych wrogów, potężnych Azteków. Tak oto 23 sierpnia 1519 r. Hiszpanie wkroczyli do Ocotelolco, stolicy zjednoczonych państewek tlaszkalańskich, które od tej chwili stały się ich sprzymierzeńcami.

14 października 1519 r. miało miejsce inne ważne wydarzenie, którego wersja indiańska znacznie różni się od wersji konkwistadorów. Chodzi mianowicie o rzeź w Choluli, dokonaną z rozkazu Cortésa, który przybył do tego podległego Aztekom miasta wraz ze sprzymierzonymi Tlaszkalanami. Kroniki hiszpańskie podają, że Cortés wykrył w Choluli spisek przygotowany przez mieszkańców tego miasta. Natomiast kroniki indiańskie stwierdzają, że zdradę uknuli Hiszpanie i ich sprzymierzeńcy, Tlaszkalanie.

Wreszcie, 8 listopada 1519 r., po przekroczeniu łańcucha wulkanów, Hernán Cortés i jego ludzie weszli po raz pierwszy do Meksyku-Tenochtitlanu przez Iztapalapa, gościńcem łączącym miasto od

strony południowej z jeziorem. Kroniki indiańskie malują niezwykle barwnie spotkanie Motecuhzomy z Cortésem na tym właśnie gościńcu, dziś przemienionym w stolicy Meksyku w nowoczesny wiadukt. Przybysze, którzy zamieszkali w pałacach królewskich, mogli sobie doskonale zdać sprawę, z wielkości i potęgi miasta.

Pobyt Hiszpanów w stolicy azteckiej zakończył się tragicznie na skutek zdradzieckiego ataku dokonanego przez don Pedro de Alvarado, pod nieobecność Cortésa, podczas święta Tóxcatl. (Data tego święta zbiegała się niemal ze świętem Wielkanocy 1520 r.) Zamieszczony tu epicki opis tej bitwy pochodzący z kronik tubylców posiada taką siłę wyrazu, że nie wpadając w przesadę można go określić mianem indiańskiej Iliady.

Kiedy Hiszpanie wraz z Cortésem, który tymczasem powrócił, postanowili uciec z miasta, stracili przeszło połowę swoich ludzi i wszystkie przywłaszczone skarby. Klęska Hiszpanów, uciekających z miasta 30 czerwca 1520 r. w kierunku zachodnim przez gościniec Tacuba, znana jest w historii jako noche triste.

Hiszpanie zwrócili się o pomoc do swoich sprzymierzeńców Tlaszkalanów, ale upłynął prawie rok, nim — 30 maja 1521 r. — byli w stanie rozpocząć faktyczne oblężenie Meksyku-Tenochtitlanu. W tym celu Hernán Cortés skoncentrował przeszło 80 000 żołnierzy tlaszkalańskich oraz wzmocnił swoje własne szeregi żołnierzami hiszpańskimi, przybyłymi do Veracruz z innymi ekspedycjami. Ponadto, od 28 kwietnia tego samego roku, Cortés spuścił na wodę 13 brygantyn, które miały odegrać niepoślednią rolę w oblężeniu wyspy.

Kroniki indiańskie opisują, jak Hiszpanie, począwszy od 30 maja 1521 r., zaczęli atakować miasto. Wspominają o różnych najazdach ludzi, których początkowo brali za bogów, pod koniec zaś nazywali popolocos — tak określano barbarzyńców. Niektóre kroniki były pisane przez historyków pochodzących z północnej części miasta (Tlatelolco), wobec tego często stawia się w nich odwagę mieszkańców Tlatelolco wyżej niż odwagę samych Azteków.

W kronikach jest także mowa o wyborze młodego Cuauhtemoca, który po śmierci Motecuhzomy i jego następcy, księcia Cuitlahuaca — padł on ofiarą czarnej ospy przywiezionej przez Hiszpanów i siejącej spustoszenie wśród Indian — został wybrany na stanowisko najwyższego władcy. Podczas panowania Cuauhtemoca miały

miejsce nieustanne potyczki wojenne i zarówno jednej, jak i drugiej stronie nie można odmówić bohaterstwa. Raz jeszcze kroniki indiańskie malują wydarzenia z ekspresją równą wielkim eposom. Po 80 dniach oblężenia, 1—Węża, roku 3—Dom, czyli 13 sierpnia 1521 r., padł Meksyk-Tenochtitlan, a młody książę Cuauhtemoc dostał się do niewoli. Także wydarzenia, które miały miejsce po konkwiście, zostały opisane przez kronikarzy indiańskich. Smutne pieśni, tu przytoczone, ujawniają, jak głębokim wstrząsem było dla Azteków zniszczenie ich miasta i ich niezwykłej kultury.

Oto krótka synteza wydarzeń przedstawionych w tej książce, tak jak je widzieli zwyciężeni Aztekowie. Badania kronik indiańskich opisujących konkwistę otwierają wrota do dalszych poszukiwań o dużym historycznym znaczeniu. Zamierzeniem naszej antologii było przekazanie współczesnemu czytelnikowi jednego z najbardziej cennych świadectw, jakie zostawił naród świadomy swojej historii i wartości swojej własnej kultury.

We wstępie ogólnym podajemy krótki opis źródeł, z jakich pochodzą dokumenty i kroniki indiańskie, wskazując także dokładnie, gdzie znajdują się one obecnie. Tłumacząc je na język hiszpański staraliśmy się zachować jak najdalej idącą wierność z oryginałem w języku náhuatl, a także oddać jego moc ekspresyjną i głęboki dramatyzm. Niezależnie od wartości historycznej tych tekstów chcieliśmy uwypuklić ich wartość literacką i ogólnoludzką.

WSTĘP

Kroniki, wiadomości i relacje odkrywców i konkwistadorów Nowego Świata stały się dla Europejczyków XVI i XVII wieku zaskakującą rewelacją. Europa — stary kontynent o wielowiekowej historii — pragnęła poznać osobliwe formy życia tych „barbarzyńskich ludów”, niedawno odkrytych.

Dane dostarczone przez „kronikarzy Indii”, bądź spontaniczne, bądź tendencyjne, zostały przyjęte przez Europę z niezwykle żywym zainteresowaniem. Niekiedy stanowiły przedmiot sporu, nigdy jednak nie przestały skupiać na sobie uwagi. Nie tylko konkwistadorzy i misjonarze, ale także uczeni, humaniści europejscy i kronikarze królewscy, starali się wytworzyć sobie zgodne z rzeczywistością pojęcie o cywilizacji i przyrodzie Nowego Świata.

Wyniki tych spekulacji były różne. Próbowano opierać się na starych teoriach. Sądzono na przykład, że pewni tubylcy byli w rzeczywistości potomkami zaginionych plemion izraelskich. Tak przypuszczał fray Diego de Durán, jeśli idzie o narody z kręgu kultury náhuatl. Kiedy indziej relacje i kroniki były mniej lub bardziej świadomą apologia konkwisty, jak to miało miejsce w relacjach Hernána Cortésa. W niektórych tekstach Indianie występują jako barbarzyńcy, jako bałwochwalcy uprawiający ludożerstwo i sodomię, podczas gdy w innych stawia się ich za wzór wszelkich cnót.

Opierając się na tych kronikach i relacjach, napisano w Europie kilka wersji historii zgodnie z humanistycznymi kryteriami owej epoki. Wystarczy przypomnieć księgi De orbe novo słynnego Pietro Martyr d'Anghiera 22, w których autor wielokrotnie wyraża swój podziw dla sztuki i form życia Indian, lub zadziwiającą ilość informacji z pierwszej ręki o Indianach, które zebrał i włączył do swojej Historia general kronikarz królewski Antonio de Herrera 23. W sumie można powiedzieć, że historiografia już nie tylko hiszpańska i portugalska, lecz także francuska, angielska, niemiecka i włoska

nabrała nowych rumieńców, kiedy przyroda i ludy Nowego Świata stały się przedmiotem jej studiów.

Ale, wobec zdumienia i zainteresowania Starego Świata dla zjawisk przyrody i ludności tego kontynentu, rzadko kiedy myśli się o zdziwieniu i zainteresowaniu, jakie musiało wywołać wśród Indian zjawienie się istot przybyłych ze świata równie dla nich nieznanego. Albowiem jeżeli pociąga nas studiowanie różnorakich wyobrażeń, jakie o Indianach wytworzyli sobie Europejczycy, to przeciwny punkt widzenia, prowadzący do głębszego poznania świata myśli tubylców — tak dalekiego i tak jednocześnie nam bliskiego — jest równie, jeśli nie bardziej, pasjonujący.

Co myśleli Indianie widząc przybijających do swych brzegów odkrywców i konkwistadorów? Jaka była ich pierwsza reakcja? Jaki sens nadali swej walce? Jak odczuli własną klęskę?

Oczywiście nie na wszystkie te pytania będzie można znaleźć odpowiedź. Ale wyjaśnimy przynajmniej pewne problemy najwyżej rozwiniętych kultur indiańskich. Z jednej strony teksty i pisma obrazkowe Indian, a z drugiej relacje hiszpańskie złożą się na dwie płaszczyzny historycznego zwierciadła, w którym odbija się konkwista. Nie ulega wątpliwości, że między obrazem przedstawionym przez Indian a tym, jaki malują Hiszpanie, istnieć będą duże różnice. Niezależnie jednak od wzajemnego potępiania się i braku zrozumienia, obydwa wizerunki są głęboko ludzkie. I jako takie powinny być studiowane w sposób obiektywny. Albowiem tylko ich spokojne przeanalizowanie, wolne od uprzedzeń i sympatii, pozwoli zrozumieć korzenie współczesnego Meksyku, który narodził się w wyniku gwałtownego zderzenia dwóch światów, jakie miało miejsce przed wiekami.

Dwie kultury w Mezoameryce — kultura Majów i kultura náhuatl — pozostawiły nam najobszerniejszą dokumentację indiańską o podboju. Obie kultury posiadały historię, pismo i ustny przekaz tradycji. Parę uwag na temat zainteresowań tych narodów historią pozwoli nam zrozumieć, dlaczego kładły one taki nacisk na utrwalenie swego własnego obrazu konkwisty.

Zainteresowanie Indian historią

Stele Majów i inne pomniki zabytkowe Majów i narodów Nahuas, kodeksy historyczne, xiuhámatl — „księgi lat” prehiszpańskiego świata náhuatl, redagowane głównie pismem ideograficznym, posiadającym już jednak zaczątki fonetyczne, świadczą o tym, jak bardzo narodom Nahuas i Majów zależało na utrwaleniu pewnych wydarzeń wielkiej wagi. Ponadto świadczą o tym również wiernie zapamiętywane teksty, których uczono w prehiszpańskich szkołach, gdzie niezależnie od innych przedmiotów wykładano uczniom dzieje własnego narodu w kolejności, w jakiej następowały i w jakiej je zapisywano w kodeksach.

Przytoczymy tu tylko jedno świadectwo pokazujące, jak wielką wagę przywiązywali tubylcy do utrwalenia wydarzeń z własnej historii. Pochodzi ono z pracy głównego kronikarza Filipa II, don Antonia de Herrera, który nie starając się wychwalać Indian, zebrał w wieku XVI, lepiej niż ktokolwiek inny, relacje i wiadomości dotyczące Historii ogólnej czynów Kastylijczyków na wyspach i lądzie stałym za morzem zwanym Oceanem. Niechaj doniosłość cytatu usprawiedliwi jego nadmierną długość. Oto co pisze Herrera w Księdze X swej Czwartej Dekady:

Narody Nowej Hiszpanii zachowywały w pamięci rzeczy minione: Na Jukatanie i w Hondurasie istniały oprawne księgi, w których Indianie mieli zapisany podział czasu, wiedzę o roślinach i zwierzętach i innych zjawiskach przyrody.

W prowincji Meksyk posiadali swoje biblioteki zawierające księgi i kalendarze z rysunkami utrwalającymi najważniejsze wydarzenia. Wydarzenia konkretne przedstawiano ich stałymi znakami, inne zaś były zaznaczone w sposób dowolny. W ten sposób wyobrażali wszystko, co chcieli.

Ażeby ustalić czas każdej rzeczy, posługiwali się rysunkiem kół, z których każde oznaczało jeden wiek składający się z 52 lat; a obok tych kół przedstawiali rzeczy godne upamiętnienia, zgodnie z rokiem, w którym się one wydarzały; np. rysowali człowieka w kapeluszu i kolorową spódnicę pod znakiem trzciny cukrowej, wskazując w ten sposób na rok (trzciny), w którym Kastylijczycy wkroczyli na ich ziemię, i tak samo opisywali wszystkie następne wydarzenia.

MIASTO TENOCHTITLAN

Ale wobec tego, że znaki ich nie były tak doskonałe jak nasze pismo, nie mogli tak dokładnie utrafić w odpowiednie słowa i potrafili tylko wyrazić główną treść; mieli jednak zwyczaj uczenia się na pamięć przemówień, odezw i pieśni. Tyle mieli ciekawości, aby zachować pamięć o minionych czasach, ¿e w szkołach przeznaczonych do tego celu starszyzna przekazywała młodzieńcom wydarzenia, które tym sposobem były utrwalane w całości.

Potem, kiedy Kastylijczycy wkroczyli na ową ziemię, kiedy nauczyli Indian sztuki pisania, spisali ich modlitwy i pieśni, tak jak oni je między sobą mówili od najstarszych czasów; ich własnymi rysunkami i znakami zapisywali ich myśli w taki sam sposób, jak piszą Pater Noster i Ave Maria i całą Chrześcijańską Naukę.”

Tak oto narody Nahuas i Majowie, którzy tyle starań dołożyli i „tyle mieli ciekawości, aby zachować pamięć o minionych czasach”, nie dopuścili do tego, aby zaginęło ich własne wspomnienie o najtragiczniejszym i najbardziej zdumiewającym wydarzeniu — konkwiście dokonanej przez obcych ludzi, którzy na zawsze zniszczyli ich najdawniejsze formy zwyczajowe. Książka ta — będąca rodzajem antologii tekstów i rysunków — przedstawia niektóre z licznych wyobrażeń, jakie Indianie mówiący językiem náhuatl z Tenochtitlanu, Tlatelolco, Tezcoco, Chalco i Tlaxcali wytworzyli sobie o Cortésie i Hiszpanach, o konkwiście, ostatecznym upadku stolicy azteckiej i jej kultury.

Podobną pracę mogliby przygotować również badacze kultury Majów dysponujący indiańskimi relacjami z konkwisty, które znajdują się między innymi w Rocznikach Xahilów, w Tytułach Rodu Ixquin Nehaip, w Kronice Chac-Xulub-Chen i częściowo w niektórych księgach Chilam Balam 24.

Realizacja tak interesującego studium należy do tych, którzy zajmują się badaniem wielkiej kultury Majów. Nam pozostaje teraz omówić pokrótce — o tyle, o ile pozwala na to ta przedmowa — pochodzenie zawartych w książce materiałów oraz sposób, w jaki zostały napisane i namalowane; stanowią one świadectwo przedstawicieli kultury náhuatl, ludzi, z których wielu było świadkami konkwisty. Ten właśnie wybór tekstów i rysunków nazwaliśmy Kroniką Zwyciężonych.

Relacje i rysunki ludów Nahuas poświęcone konkwiście

Fray Toribio de Benavente, Motolinía 25, który znalazł się w Meksyku-Tenochtitlanie w czerwcu 1524 r. jako jeden ze słynnej grupy dwunastu franciszkanów przybyłych do Nowej Hiszpanii, pierwszy zrozumiał, jak istotną była dla Indian sprawa zachowania ich własnych wspomnień o konkwiście. Oto co sam mówi na początku Trzeciej Księgi swej Historii Indian w Nowej Hiszpanii.

Robiąc rachunek lat, baczną zwrócili oni (tubylcy) uwagę na rok, w którym przybyli i wstąpili na tę ziemię Hiszpanie, jako na rzecz bardzo godną zastanowienia się i która na początku wywołała w nich wielkie przerażenie i zdumienie: zobaczyć ludzi przybyłych wodą (coś czego oni nigdy nie widzieli ani nie słyszeli, że może być uczynione) w stroju tak różnym od ich stroju, tak dzielnych i odważnych, tak nielicznych, a wkraczających do wszystkich prowincji tej ziemi z taką pewnością siebie i śmiałością, jak gdyby wszyscy tubylcy byli ich wasalami. Tak samo podziwiali i przerażeni byli widokiem koni i tym, co wyczyniali Hiszpanie na nich siedzący... Hiszpanów nazywali teteuh, co znaczy «bogowie», a Hiszpanie zniekształcając to słowo wymawiali je teules...

W ten sam sposób Indianie zanotowali i wskazali na rok, w którym przybyło dwunastu franciszkanów...”

Wiele z tych relacji w języku náhuatl zachowało się do naszych czasów; jak to zauważa Motolinía, Indianie odnotowali w nich przybycie Hiszpanów i najważniejsze wypadki konkwisty. Relacji tych i rysunków, obok innych opisów dokonanych trochę później przez tubylców, jest w sumie więcej niż dwanaście. O różnym znaczeniu i rozmiarach oraz pisane w różnych epokach, stanowią jednak wystarczający materiał, aby na jego podstawie można było badać cechy charakterystyczne konkwisty widzianej oczyma Indian. Skomentujemy pokrótce kilka z tych głównych tekstów, biorąc pod uwagę zarówno ich starszeństwo, jak rozmiary.

a) Pieśni o podboju. Najstarsze świadectwa indiańskie dotyczące konkwisty znalazły wyraz w różnych pieśniach, ułożonych na dawną modłę przez niektórych cuicapicque — poetów Nahuas, którzy przeżyli podbój. Tak więc, żeby nie wymieniać wszystkich, przytoczymy

przynajmniej dwa poematy, typowe przykłady tzw. icnocuicatl, czyli smutnych pieśni lub elegii. W pierwszej opisane są ostatnie dni oblężenia Tenochtitlanu, podczas gdy w drugiej mowa jest o tym, w jaki sposób zginął naród Mexícatl. Przedrukowujemy tutaj tylko kilka strof z każdego z tych utworów, ażeby pokazać reakcję Indian na zniszczenie ich świata i ich dawnych zwyczajów.

Na drogach leżą pokruszone groty,

i włosy są porozrzucane.

Bez dachów pozostały domy,

ich mury czerwienieją.

Robactwo po ulicach pełznie i po placach,

na ścianach mózgi rozpryskane.

Poczerwieniały wody, jakby farbowane,

a kiedyśmy z nich pili,

był w nich smak saletry.

Biliśmy wtedy w mury z adobe 26,

a to, co dawniej miastem naszym było,

dziś jako przetak stało się dziurawy.

Tarczami swymi broniliśmy miasta,

lecz nie mogły osłonić jego samotności.

Płaczcie, przyjaciele moi,

a wiedzcie o tym, że przypadki nasze

narodowi przynoszą kres meksykańskiemu.

Woda gorycz ma w sobie i gorzkie jest jadło!

Oto co w Tlatelolco sprawił Dawca Życia.

Analizując te dokumenty w swojej pracy Historia literatury náhuatl dr Ángel Maria Garibay wskazuje, że drugi z poematów mógł powstać w 1523 r., a pierwszy w 1524 r.

b) Relacja anonimowa z Tlatelolco (1528 r.). Prócz poematów, istnieją relacje wyraźnie indiańskie, pisane począwszy od roku 1528, już po, konkwiście. Niezmiernie doniosłą wagę posiada manuskrypt nr 22, znajdujący się w Bibliotece Narodowej w Paryżu, znany pod nazwą Unos anales históricos de la Nación Mexicana (Roczniki historyczne narodu meksykańskiego), napisany w języku náhuatl przez anonimowych autorów z Tlatelolco około 1528 r. Ten cenny dokument wydobywa na światło dzienne fakt niezwykły, że jeszcze

przed założeniem Colegio de Santa Cruz 27 istniała grupa Indian, którzy posiedli znakomitą znajomość alfabetu łacińskiego i posługiwali się nim, aby zapisać różnego rodzaju wspomnienia minionych czasów, a przede wszystkim własne spojrzenie na konkwistę.

Roczniki te, niezwykle wartościowe jako dokumenty, są jeszcze cenniejsze z punktu widzenia literackiego i ogólnoludzkiego, po raz pierwszy bowiem jest w nich odmalowany z licznymi szczegółami obraz zniszczenia kultury náhuatl — tak jak to widzieli naoczni świadkowie. Do rozdziału X tej książki włączono w całości hiszpańską wersję tekstu opracowanego przez dra Garibaya na podstawie facsimile wspomnianego manuskryptu Biblioteki Narodowej w Paryżu. W bibliografii umieszczonej na końcu książki można znaleźć odnośne objaśnienia.

c) Zeznania rozmówców Sahagúna. Następną po tekście z 1528 r., jeżeli chodzi o znaczenie i starszeństwo, jest o wiele obszerniejsza relacja z konkwisty, którą pod okiem ojca Bernardina de Sahagún zredagowali w języku náhuatl jego indiańscy uczniowie w Tlatelolco, korzystając z informacji starych Indian, świadków konkwisty. Pierwsza redakcja tego tekstu „w grubociosanym języku indiańskim, takim jakim oni się posługiwali”, jak pisze Sahagún, została prawdopodobnie ukończona około 1555 r. Później fray Bernardino dokonał hiszpańskiego streszczenia tekstu. Niestety zaginęła pierwsza wersja w języku náhuatl z 1555 r. Znana jest natomiast druga redakcja, także w języku náhuatl, ukończona w r. 1585, w której według Sahagúna wprowadzono liczne poprawki, gdyż do poprzedniej „wprowadzono rzeczy, które umieszczono źle, inne zaś pominięte zostały milczeniem, choć uczyniono źle, że je przemilczano”.

Zdaniem dra Garibaya nie można stwierdzić, czy tekst zyskał, czy stracił przez tę poprawkę, nie znamy bowiem oryginału. Faktem jest, że relacja z konkwisty, taka jaka się zachowała dzięki rozmówcom Sahagúna, stanowi najbardziej obszerne świadectwo pozostawione przez Indian. Obejmuje ono zarówno wróżby, które można było zaobserwować, „zanim jeszcze przybyli Hiszpanie na tę ziemię” (włączone do rozdziału I tej książki), jak i jedno z przemówień, „w którym don Hernán Cortés napominał wszystkich panów z Meksyku, Tezcoco i Tlacopan”, żądając od nich złota i innych skarbów.

Do książki włączono liczne fragmenty tego cennego dokumentu. Tak samo jak w odniesieniu do poprzednio omówionego tekstu, i ten również został uwzględniony w podanej na końcu książki bibliografii.

d) Główne świadectwa ikonograficzne. Zarówno w dziele rozmówców Sahagúna, jak w innych tekstach sporządzonych przez Indian napotykamy ślady ich dawnego sposobu spisywania dziejów za pomocą rysunków. Wymieniamy tu tylko niektóre z zasadniczych prac tego typu, a więc: Rysunki odnoszące się do tekstów w języku náhuatl zebranych od rozmówców Sahagúna; znajdują się dziś one w Kodeksie Florenckim. Słynne Lienzo de Tlaxcala 28 pochodzące z połowy XVI w., które w 80 rysunkach przedstawia relację Tlaszkalanów, sprzymierzonych z konkwistadorami. Serię rysunków niesłusznie zwanych Manuskryptem z 1576 r. (znajdują się w nim dane z datami późniejszymi od wymienionej); znamy je także pod nazwą Kodeks Aubin 29, w którym obok ważnych tekstów zachowały się ilustrujące je rysunki. Także w manuskrypcie znanym pod nazwą Kodeks Ramírez 30 znajdują się rysunki o niewątpliwie indiańskim pochodzeniu, które zostały najpewniej skopiowane z materiałów zebranych przed 1580 r. przez jezuitę Juana de Tovar 31, a także z dzieła fray Diego de Durán, który jak wiadomo, miał dostęp do wielu innych indiańskich relacji, dziś zaginionych.

Z tych źródeł ikonograficznych pochodzą włączone do książki ilustracje skopiowane wprawną ręką artysty Alberta Beltrana.

e) Inne, krótsze relacje Indian. Poza wyżej wymienionymi źródłami ikonograficznymi istnieją inne relacje Indian, bardziej zwięzłe, z których zamieściliśmy tutaj kilka fragmentów. Z wymienionego już Kodeksu Aubin, czyli z r. 1576, pochodzą niezwykle interesujące teksty. Stamtąd została też wzięta jedna z wersji tubylców o rzezi w głównej świątyni; relację tę zamieszczamy w rozdziale IX.

Innych ważnych świadectw dostarcza nam Fernando Alvarado Tezozómoc 32 w swoich kronikach Mexicana i Mexicáyotl, a także słynny historyk pochodzący z Chalco, Domingo Francisco de San Antón Muñon Chimalpain Quauhtlehuanitzin 33, z którego VII Relacji pochodzi tekst umieszczony w rozdziale XIII tej książki; opisuje on poszukiwania prowadzone przez Cortésa po zajęciu miasta.

Poza już wspomnianym Kodeksem Ramírez, który zawiera ważne dane rozmówców z Tlatelolco, należy zwrócić uwagę na zwięzłe wzmianki odnoszące się do konkwisty, zawarte w Kronikach Tepaneków z Azcapotzalco 34 i w krótszych Kronikach Meksyku i Tlatelolco.

f) Świadectwa indiańskich sprzymierzeńców Cortésa. Teksty Indian dotyczące konkwisty byłyby niepełne, gdyby nie włączyć do nich, przynajmniej w niektórych wypadkach, informacji kilku pisarzy tubylczych i Metysów, chlubiących się pochodzeniem w prostej linii od sprzymierzeńców Cortésa. Obraz wydarzeń, jaki przedstawiają, aczkolwiek różny od innych opisów tubylczych, mieści się w ramach ogólnego tytułu tej pracy Kronika zwyciężonych 35. Albowiem jeżeli prawdą jest, że Tlaszkalanie i mieszkańcy Tezcoco walczyli u boku Cortésa, to równie prawdziwy jest fakt, że skutki konkwisty były tak samo zgubne dla nich jak i dla pozostałych narodów Nahuas: wszystkie bowiem te narody zostały ujarzmione i pozbawione na zawsze swojej starej kultury.

Poza już wspomnianym Lienzo de Tlaxcala niektóre teksty tu przytoczone pochodzą z Historii Tlaxcali zredagowanej w języku hiszpańskim przez Diega Muñoz Camargo 36, Metysa, który pisał w drugiej połowie XVI wieku. Szczególnie interesująca jest jego wersja — bez wątpienia tendencyjna — rzezi w Choluli, która została włączona do rozdziału V.

Historyczną interpretację konkwisty z punktu widzenia mieszkańców Tezcoco daje słynny potomek panującego domu w Tezcoco, don Fernando de Alva Ixtlilxóchitl37. Zarówno jego XIII Relacja, jak i jego Historia Chichimeków — obie napisane w języku hiszpańskim — zawierają liczne dane zebrane ze starych źródeł indiańskich w języku náhuatl, dziś nieznanych, ale interpretowanych w całkowicie innym duchu, niż je przedstawiali pisarze z Meksyku i Tlatelolco. W niektórych wypadkach teksty Ixtlilxochitla są szczególnie interesujące. Tak np. krótki epizod, opisujący reakcję starej Indianki Yacotzin, matki księcia Ixtlilxochitla, syna Nezahualpilli i sprzymierzeńca Cortésa: Yacotzin nazywa swego syna pozbawionym rozsądku szaleńcem, ponieważ tak szybko przyjął religię „tych barbarzyńców” Hiszpanów, którzy wdarli się przemocą do Anáhuac.

Takie są, w ogólnych zarysach, główne źródła indiańskie, z których zaczerpnęliśmy teksty i ilustracje do tej pracy. Zostały w nich utrwalone relacje ludzi, którzy konkwistę widzieli i sami jej na sobie

doświadczyli, i bez przesady można stwierdzić — biorąc pod uwagę ograniczone możliwości autorów wyboru i przekładu tekstów — że dokumenty te są indiańskim obrazem konkwisty, konkwisty widzianej oczyma zwyciężonych.

Ogólnoludzkie znaczenie indiańskiej relacji o konkwiście

Studium porównawcze opisanych przez nas tekstów, rysunków i hieroglifów Indian wykaże bez wątpienia różnice w stosunku do kronik i relacji hiszpańskich. Bardziej jednak niż stwierdzenie różnic i prawdopodobnych sprzeczności między źródłami indiańskimi a hiszpańskimi interesuje nas tutaj przede wszystkim głęboko ludzkie znaczenie tych tekstów, ich wielka wartość jako dzieła literackiego i świadectwa ludzi, którzy sami przeżyli największą tragedię: oglądali na własne oczy zniszczenie nie tylko swych miast i narodu, lecz i podwalin własnej kultury.

Nie będzie przesadą twierdzenie, że w relacjach tych znajdują się fragmenty o takim napięciu dramatycznym, że przyrównać je można do wielkich epopei klasycznych. Opiewając w Iliadzie ruiny Troi, Homer pozostawił nam wspomnienie scen o żywym, tragicznym realizmie — pisarze indiańscy, dawni „posiadacze czarnego i czerwonego atramentu” 38, potrafili niemniej żywo odmalować najbardziej dramatyczne momenty konkwisty. Za przykład niech służy kilka tekstów wziętych z dokumentów, które w tej książce przedstawiamy.

Rozmówcy Sahagúna w zwięzłych słowach opowiadają o straszliwej rzezi w głównej świątyni, dokonanej przez Pedro de Alvarado. Po rozpoczęciu święta Tóxcatl, podczas „gdy jedna pieśń łączy się z drugą”, zjawiają się nagle na świętym dziedzińcu Hiszpanie:

Natychmiast otaczają tańczących, rzucają się tam, gdzie są bębny: zadają cios temu, który w nie bił, ucinają mu obydwa ramiona. Potem ścinają mu głowę: daleko potoczyła się odrąbana głowa.

Dźgają nożami, przebijają włóczniami, zadają ciosy, ranią szpadami. Na niektórych napadają z tyłu, trzewia ich wypływają na ziemię. Innym roztrzaskują głowy: ucinają im głowy, w miazgę zamieniają się ich głowy.

Innym zadają ciosy w ramiona: rozpłatane, poćwiartowane są ich ciała. Jednych ranią w uda, innych w łydki, a innych w sam brzuch. Wszystkie trzewia wypadają na ziemię. Niektórzy daremnie próbowali uciekać; biegli wlokąc swoje trzewia, tak że zaplątywali w nie nogi. Pragnęli się ratować, lecz nie wiedzieli, dokąd mają biec...”

Inny fragment, będący przekładem opisu w języku náhuatl, opowiada o pojawieniu się owych „jeleni”, czyli koni 31, na których siedzieli Hiszpanie. Już Motolinía we fragmencie, który cytowaliśmy wyżej, mówi nam o podziwie Indian, przyglądających się koniom i siedzącym na nich Hiszpanom. Teraz możemy zapoznać się z opisem samych rozmówców Sahagúna. Siłą swoją przypomina on ów niezwykły obraz konia, który pozostawił w języku hebrajskim autor Księgi Hioba. Oto opis Indian:

Przybywają jelenie, które na swych grzbietach niosą ludzi w kaftanach z bawełny, z tarczami ze skóry, z dzidami z żelaza. Ich szpady zwisają u szyi jeleni.

Mają dzwoneczki jelenie, są obwieszone dzwoneczkami, przybywają całe w dzwoneczkach. Dzwoneczki dźwięczą donośnie, echem się odbijają dzwoneczki.

Te konie, te jelenie parskają, rżą, spływają potokami potu: niby woda ścieka z nich pot. I piana z ich pysków opada kapiąc na ziemię: jest to jakby woda z amole 40; rozpryskują się ciężkie krople.

Kiedy biegną, słychać dudnienie; słychać tupot, słychać hałas, jak gdyby na ziemię padały kamienie. Tam gdzie postawią nogę, ziemia się przedziurawią, natychmiast robią się doły. Tam gdzie Hiszpanie dotkną jej nogą lub ręką, sama się rozstępuje...”

Na koniec, żeby zbytnio nie mnożyć przykładów, przytoczymy krótki opis zachowany przez anonimowych autorów Rękopisu z Tlatelolco z 1528 r.; jest w nim mowa o losie owych mędrców lub magów, następców Quetzalcóatla, którzy przyszli, aby oddać się w ręce konkwistadorów w Coyoacán, kiedy Dolina Meksyku została już całkowicie podbita.

Posiadacze dawnej wiedzy przybyli z księgami rysunków (kodeksami) pod pachą; symbolem tej wiedzy był czarny i czerwony atrament. Nie wiemy, dlaczego dobrowolnie chcieli się poddać. Ale konkwistadorzy wypuścili na nich psy. Tylko jednemu udało się zbiec. Oto co mówi o tym tekst indiański.

I trzech uczonych Ehecatla (Quetzalcóatla), pochodzących z Texcoco, pożarły psy. A przyszli przecież, aby się poddać. Nikt ich

nie przyprowadził. Nie mieli przy sobie nic prócz swych papierów z rysunkami. Było ich czterech, jeden zbiegł: trzech ujęto, tam, w Coyoacán.”

Podobne sceny powtarzają się wielokrotnie w relacjach tubylców. Czytelnik, który weźmie do ręki tę książkę, będzie zaskoczony, napotykając w dokumentacji indiańskiej niezliczone opisy tak dramatyczne i tak plastyczne, że proszą się niemal o malarski pędzel lub ołówek rysownika.

Z drugiej strony, bogactwo informacji i sam sposób ich przedstawienia otwiera niewątpliwie drogę do podjęcia badań nad wieloma problemami.

Można by np. zastanowić się nad tym, jak sobie Indianie wyobrażali konkwistadorów. Badania takie mogłyby wykazać, że Indianie czynili różnorakie wysiłki, żeby zrozumieć, kim są ci ludzie nieznani, przybyli spoza bezkresnych wód. Z początku, przywołując na pamięć stare wierzenia, byli przekonani, że oto wrócił Quetzalcóatl i inni teteo — bogowie. Ale po bliższym poznaniu Hiszpanów i ich reakcji na przedmioty ze złota przysłane im przez Motecuhzomę, po wieściach o rzezi, w Choluli i znalezieniu się z nimi oko w oko w Tenochtitlanie, prysnął mit o powrocie Quetzalcóatla i bogów. Kiedy Hiszpanie oblegali miasto, często nazywano ich popolocas — barbarzyńcami. Jednakże Indianie nie zapominają nigdy o przewadze materialnej tych, których z początku uważali za bogów. Zgodnie ze swoim sposobem myślenia opartym na symbolach, mającym jako podstawę „kwiaty i pieśni” 41, Indianie stworzyli sobie własny obraz konkwistadorów. Charakterystyczne cechy tego właśnie obrazu znajdują odbicie w tekstach, które napisali o konkwiście. Oto jeden z tematów dla interesujących badań.

Nie jest to jedyny problem godny głębszych dociekań. Poza czysto historycznym zagadnieniem porównania świadectw tubylczych ze świadectwami hiszpańskimi, można wyobrażenia właściwe światu indiańskiemu, niemal magicznemu, tkwiącemu korzeniami w symbolach, przeciwstawić o wiele bardziej praktycznej i przenikliwej mentalności Hiszpanów, którzy, przewyższając tubylców techniką, interesowali się przede wszystkim złotem. Gdyby zaś chcieć posunąć jeszcze dalej badania porównawcze, można by zająć się trzecim zagadnieniem, posiadającym różne warianty: Jak zapisała się konkwista w umysłach pierwszych misjonarzy. Motolinía, Olmos, Las Casas 42 i Sahagún nie oglądali własnymi oczyma przepychu świata prehiszpańskiego przed podbojem, ale przynajmniej

sami zapoznali się ze świadectwami dawnej kultury, jakich dostarczyli im tubylcy. Informacje, jakie mogli zebrać o przeszłości Indian, porównane z sytuacją takich samych Indian, żyjących w dwa wieki później, pomogły im w ocenie konkwisty.

Zwłaszcza fray Bernardino de Sahagún, który zebrał więcej danych niż ktokolwiek inny o instytucjach kulturalnych prehiszpańskiego świata náhuatl, wyraża się w sposób twardy, ale sprawiedliwy o skutkach konkwisty. Nie możemy tutaj przytoczyć — albowiem winno to stać się przedmiotem oddzielnych studiów — większych fragmentów napisanej przez fray Bernardino Ogólnej historii spraw Nowej Hiszpanii, gdzie zawarty jest jego pogląd na konkwistę. Trudno jednak oprzeć się chęci zacytowania choćby kilku zdań, w których porównuje on zniszczenie Indian z przekleństwem, jakie miotał Jeremiasz na Judeę i Jerozolimę, grożąc im całkowitą zagładą. Przytoczywszy fragment V Księgi Jeremiasza, Sahagún kończy tymi słowami:

Dokładnie to samo spotkało Indian ze strony Hiszpanów, albowiem zostali rozbici w puch i zniszczeni oni i wszystkie ich rzeczy, tak że nie został żaden ślad z tego, czym byli przedtem. Tak więc uważa się ich za barbarzyńców i za ludzi o niewielu zaletach, choć zgodnie z prawdą w sprawach politycznych — wyjąwszy pewne tyrańskie sposoby rządzenia — wyprzedzają wiele narodów, które pysznią się swą wyższością w tej materii. Za mało się na ten temat robiło poszukiwań i byłoby wielką korzyścią, aby zostały one przeprowadzone.”

Takie jest zdanie człowieka nieprzeciętnego, który w odróżnieniu od wielu swoich ziomków nie szukał złota, lecz starał się posiąść pełną wiedzę o wielkiej kulturze i włączyć ją i jej przedstawicieli do kręgów kultury kościoła chrześcijańskiego.

Na koniec chcę złożyć specjalne podziękowania prof. drowi Angel Marii Garibay K., dyrektorowi Seminarium Kultury Náhuatl, Narodowego Autonomicznego Uniwersytetu Meksyku, za łaskawe zezwolenie korzystania bez żadnych ograniczeń z tekstów przez niego tłumaczonych, które tu cytujemy, a także za sprawdzenie rękopisu tej książki.

Reprodukowane tu rysunki i malowidła odnoszące się do konkwisty skopiował wiernie ze źródeł indiańskich Alberto Bertrán. Wyrażamy naszą wdzięczność temu niezwykle cennemu współpracownikowi.

Studia nad relacjami Indian o konkwiście torują drogę badaniom o poważnym znaczeniu historycznym. Jest naszym największym pragnieniem, aby ta skromna antologia przyczyniła się do podjęcia podobnych prac. Beznamiętna ocena starcia dwóch światów: indiańskiego i hiszpańskiego, z którego to dramatycznego związku wywodzi się Meksyk i my, Meksykanie, pomoże lepiej poznać najgłębsze źródła naszych sprzeczności, wzlotów i upadków, jednym słowem „oblicza i serca” naszego narodu i naszej kultury.

M i g u e l L e ó n P o r t i l l a

Sekretarz Seminarium Kultury Náhuatl

Narodowego Uniwersytetu Autonomicznego Meksyku

KRONIKA ZWYCIĘŻONYCH

Rozdział pierwszy

WRÓŻBY O PRZYBYCIU HISZPANÓW

Dokumenty indiańskie przedstawione w trzynastu pierwszych rozdziałach tej książki obejmują okres od czasów bezpośrednio poprzedzających przybycie Hiszpanów do brzegów Zatoki Meksykańskiej — aż do końcowego momentu, kiedy Meksyk-Tenochtitlan znalazł się w rękach konkwistadorów. Dwa ostatnie rozdziały, XIV i XV, zawierają w formie konkluzji relację o konkwiście, napisaną w 1528 r. przez bezimiennych informatorów z Tlatelolco, oraz kilka przykładów słynnych icnocuicatl — smutnych pieśni o konkwiście.

Układając te teksty w chronologicznym następstwie faktów i wydarzeń konkwisty, w niektórych wypadkach przytaczamy świadectwa różniące się od siebie i rozbieżne. Nie mamy zamiaru rozwiązywać tutaj historycznych problemów, wynikających z owych różnic; interesuje nas głównie ogólnoludzka wartość tych tekstów, które lepiej niż fakty historyczne pokazują, jak Indianie Nahuas z różnych miast i różnego pochodzenia widzieli konkwistę i jak ją interpretowali.

W niniejszym rozdziale przytaczamy hiszpańską wersję przetłumaczoną bezpośrednio z języka náhuatl, przygotowaną przez dra

Garibaya na podstawie tekstów rozmówców tubylczych Sahagúna, zawartych na początku Dwunastej Księgi Kodeksu Florenckiego, jak również krótki wstęp wzięty z Historii Tlaxcali Diega Muñoz Camargo, który będąc spokrewnionym z arystokracją tubylczą tego państewka przekazał w swoich pismach opinię Tlaszkalanów, sprzymierzonych z Cortésem. Obydwa dokumenty, bardzo podobne do siebie, mówią o serii złowróżbnych przepowiedni i o cudach, które jak twierdzą Indianie, widzieli na własne oczy oni sami, a zwłaszcza Motecuhzoma na dziesięć lat przed przybyciem Hiszpanów. Najpierw podajemy tekst rozmówców Sahagúna, zgodny z Kodeksem Florenckim, a następnie świadectwo autora Historii Tlaxcali.

Przepowiednie, według rozmówców Sahagúna

Pierwsza przepowiednia złowróżbna: Dziesięć lat przed przybyciem Hiszpanów ukazała się zła wróżba na niebie. Była w kształcie kłosa ognistego 43, była niby płomień, była niby zorza: ukazała się jakby spadając kroplami, jak gdyby spadając kroplami niebo dźgała.

Szeroka u nasady, wąska w górze. Już to do środka nieba, już to do połowy nieba dobiegała, już to całe niebo pokrywała.

Widziano ją tak: tam na wschodzie się ukazywała i w ten sposób trwała do północy. Ukazywała się: znajdowała się tam, świtało; dopiero wtedy słońce przeganiało ją. A w jakim czasie się ukazywała: przez cały rok się ukazywała. Zaczęło się w roku 12-Dom 44.

A kiedy się ukazywała, panował zamęt: ludzie uderzali się po ustach, panowało wielkie przerażenie i poruszenie, a komentarzom nie było końca.

Druga przepowiednia złowróżbna: Wydarzyła się tutaj, w Meksyku. Z niewiadomej przyczyny wybuchł płomień, zaczął płonąć, być może, że nikt nie podłożył ognia i że dom Huitzilopochtli — Tlacateccan, tak się nazywała jego boska siedziba, czyli „dom władzy” —

sam z siebie zaczął płonąć 45.

Ukazał się; już płoną kolumny. Ze środka wydobywają się płomienie, języki ogniste, wstęgi ognia.

Nadzwyczaj szybko strawił ogień wszystkie belki drewniane świątyni. W jednej chwili rozległy się przenikliwe wołania; wołano:

Meksykanie, przybywajcie natychmiast, aby zgasić ogień! Przynieście dzbany!

Ale kiedy leli wodę, kiedy usiłowali go zgasić, jeszcze bardziej się rozpalał i płonął. Nie można było ugasić: cała świątynia spłonęła.

Trzecia przepowiednia złowróżbna: Świątynia została zraniona piorunem. Tylko ze słomy była: nazywała się Tzummulco. Świątynia Xiuhtecuhtli. Nie padał mocno deszcz, tylko lekko kropił. Uważano to za przepowiednię; powiadali w ten sposób:

Było to zapewne uderzenie Słońca.

Nie usłyszano też grzmotu.

Czwarta przepowiednia złowróżbna: Kiedy było jeszcze słońce, spadł płomień 16. Był podzielony na trzy części, wyszedł stamtąd, gdzie zachodzi słońce: biegł prosto tam, skąd słońce wychodzi, był jak rozżarzony węgiel i biegł opadając w deszczu iskier. Miał długi warkocz, daleko się rozpościerał. A kiedy go spostrzeżono, zapanowało wielkie zamieszanie: słychać było jak gdyby stukot grzechotek.

Piąta przepowiednia złowróżbna: Zawrzała woda 47; wrzącą spienił ją wiatr. Gotowała się, burzyła się, jak gdyby wrząc miała rozerwać się na kawałki. Jej siła była tak wielka, że podniosła się wysoko. Potem zalała fundamenty domów: i domy się rozpadły, a ona je zalała. Zdarzyło się to na jeziorze, tuż obok nas.

Szósta przepowiednia złowróżbna: Wiele razy słychać było, jak gdyby kobieta płakała; szła nocami krzycząc 48, szła wołając wielkim głosem:

Dzieci moje, więc już musimy odejść daleko!

Czasami zaś mówiła:

Dzieci moje, dokąd was zaprowadzę?

Siódma przepowiednia złowróżbna: Niejednokrotnie chwytano, łapano coś w sieci. Ci, co pracowali na wodzie, schwytali jakiegoś popielatego ptaka, podobnego do żurawia. Potem zanieśli go, żeby pokazać Motecuhzomie w Domu Tego Co Czarne 49.

Słońce stało w zenicie, było południe. Na ciemieniu ptaka znajdowało się coś niby lustro, niby zwój kądzieli skręcony w spiralę: jakby było przedziurawione w samym środku.

Widać przez nie było niebo, gwiazdy, Konstelację Byka. I Motecuhzoma, kiedy zobaczył gwiazdy i Konstelację Byka, wziął je za bardzo złą przepowiednię.

Ale kiedy spojrzał po raz drugi na ciemię ptaka, kiedy powtórnie popatrzył tam, widział w dali, jak jacyś ludzie zbliżali się w pośpiechu, wyprostowani, poszturchując się. Walczyli ze sobą, jedni z drugimi, a niosły ich na grzbietach zwierzęta jeleniom podobne.

Natychmiast zwołał swoich magów, swoich mędrców. Powiedział im:

Czy nie wiecie, co to jest, co widziałem? Podobni są do ludzi i szybko się poruszają...

A oni, chcąc dać odpowiedź, zaczęli się przyglądać, ale wszystko znikło i niczego nie ujrzeli.

Ósma przepowiednia złowróżbna: Niejednokrotnie ukazywały się ludziom istoty ułomne, potwory 50. O dwóch głowach, ale jednym tułowiu. Prowadzono je do Domu Tego Co Czarne; pokazywano Motecuhzomie. Kiedy je obejrzał, natychmiast znikały.

Świadectwo Muñoza Camargo

(Historia Tlaxcalí, napisana po hiszpańsku przez autora)

Dziesięć lat przedtem, nim Hiszpanie przybyli na tę ziemię, zjawił się znak, który wzięty został za złą przepowiednię, za złą wróżbę, za dziwny cud: a było tak, że ukazała się kolumna ognia niezwykle płonąca, bardzo żarząca się, o dużej jasności i blasku, która rzucała iskry w takiej ilości, że wydawało się, że to deszcz iskier, a jasność, która od niej biła, była tak wspaniała, że wydawało się, że to świt poranny. Zdawało się, że kolumna ta jest wbita w niebo, mając początek swój w ziemi, gdzie u podstawy była bardzo szeroka, ku górze zaś zwężała się w ostry szczyt dotykający nieba niby piramida. Zjawiała się ona w południe i o północy i trwała aż do świtu, i dopiero za jasnego dnia siła słońca, jego blask i promienie zwyciężały ją.

Znak ten trwał przez rok, zacząwszy od początku roku, który tubylcy liczyli na 12 domów 51, a który zgodnie z naszym hiszpańskim rachunkiem przypadł na rok 1517.

Kiedy przepowiednia ta i cud były widziane, tubylcy wydawali okrzyki okropnej boleści głośno krzycząc, jęcząc i zawodząc na znak wielkiego strachu i uderzali się po ustach, jak to jest u nich we zwyczaju. Płaczowi i smutkowi temu towarzyszyły ofiary z krwi i ludzi, jak to działo się zazwyczaj, kiedy spadała na nich jakaś klęska i zmartwienie, a wobec tego, że taki właśnie nadszedł czas i była po temu przyczyna, coraz więcej było różnych ofiar i przesądów.

Pod wpływem tak wielkich zaburzeń i wstrząsów tak bardzo przerażeni i przestraszeni byli, iż zastanawiali się bez przerwy, co mogło oznaczać dziwne zjawisko, i starali dowiedzieć się poprzez wróżbitów i czarodziejów, co mógł oznaczać tak dziwny znak, nigdy przedtem niewidziany ani o którym nigdy nie słyszano na świecie. Należy wziąć pod uwagę, że znaki te zaczynały się ukazywać na

dziesięć lat przed przybyciem Hiszpanów, choć z rachunku, jaki czyni 12 domów, znaki te przypadają na rok 1517, czyli na dwa lata przedtem, nim Hiszpanie przybyli na tę ziemię.

Drugim cudem, znakiem, złą wróżbą, przepowiednią, która ukazała się tubylcom Meksyku, było to, że świątynia demona 52 zwana świątynią Huitzilopochtli, która znajduje się w dzielnicy Tlacateco, zapaliła się i spłonęła, mimo że nikt nie podłożył pod nią ognia. Tak wielki był pożar i tak nagły, że płomienie, które wydostały się poprzez drzwi świątyni, zdawały się docierać do nieba i w jednej chwili wszystko zostało ogarnięte i wszystko spłonęło, rozpadło się i nie można było nic uratować, a kiedy to się wydarzyło, było tylko wielkie zamieszanie przeplatane krzykami, a ludzie wołali i mówili: „O Meksykanie, przybywajcie jak najszybciej z dzbanami z wodą, ugasić ogień” i tak oto jak najwięcej ludzi przybyło z pomocą. A kiedy się zbliżali, żeby lać wodę i chcąc ugasić ogień, albowiem po to przybyło wiele ludzi, wtedy płomień wystrzelił z jeszcze większą siłą i tak nie było już sposobu, i wszystko spłonęło doszczętnie.

Trzecim cudem było to, że piorun spadł na świątynię pokrytą dachem ze słomy, zwanym przez tubylców Xacal, która to świątynia, zwana przez Indian Tzonmolco, była poświęcona bogu Xiuhtecuhtli, i podczas gdy padał drobny deszcz niby mżawka, spadł piorun z nieba bez grzmotów ani błyskawic na tę świątynię. Co oni uważali za wielką przepowiednię, złą wróżbę i cud, i wszystko się spaliło i spłonęło.

Czwartym cudem było: Że za dnia, kiedy świeciło słońce, na niebie od zachodu uniosły się w powietrzu komety, trzy razy po trzy, i „biegły na wschód”, całą siłą i impetem, a biegły rozsiewając i wyrzucając z siebie ogień lub iskry i warkocze ich były tak długie, że

PRZEPOWIEDNIE ZŁOWRÓŻBNE

zajmowały ogromną przestrzeń, a kiedy znaki te ujrzano, wybuchło zamieszanie, a także wielki krzyk i hałas, i jęki.

Piątym cudem i znakiem było to, że meksykańskie jezioro wzburzyło się bez żadnego wiatru, wrąc, burząc się i pieniąc w taki sposób, że podnosiło się i dosięgało wielkiej wysokości, tak że wody zalewały więcej niż połowę domów Meksyku, a wiele z nich rozpadło się i zatopiło; woda pokryła je i całkowicie się pogrążyły.

Szóstym cudem i znakiem było to, że wiele razy i podczas wielu nocy słychać było głos kobiety, która głośno płakała i dławiąc się płaczem, szlochając wielce i wydając jęki, powiadała:

Och, dzieci moje! czeka nas całkowita zguba!... A kiedy indziej mówiła: .

Och, dzieci moje, dokąd was zabiorę i ukryję?...

Siódmym cudem było, że mieszkający nad jeziorem meksykańskim, żeglarze i piraci lub myśliwi na łódkach, schwytali brązowego ptaka podobnego do żurawia, którego natychmiast zawieźli do Motecuhzomy, żeby ten go zobaczył, a który znajdował się w Domu Tego Co Czarne, kiedy słońce już było zaszło w stronę zachodu, a dzień był wtedy jasny, a który to ptak był tak dziwny i budził tak wielkie zdumienie, że nie można było wyobrazić sobie ani dość wychwalić jego dziwności, na głowie miał bowiem okrągły diadem w kształcie okrągłego lustra, bardzo przezroczystego, jasnego i wypolerowanego, przez które widać było niebo, Konstelację Byka i gwiazdy, które astrologowie nazywają Bliźniętami, a kiedy zobaczył to Motecuhzoma, niepomiernie się zdziwił i przeraził wielką zapowiedzią i miał to za przepowiednię, wróżbę i zły znak, że poprzez diadem owego ptaka zobaczył gwiazdy na niebie.

I patrząc po raz drugi, żeby zobaczyć i podziwiać poprzez diadem na głowie ptaka, ujrzał wielką ilość ludzi, którzy szli w nieładzie, a innych w wojennym szyku, w bardzo okazałych strojach i uzbrojonych, jakby szli na wojnę, którzy walczyli jedni przeciw drugim, harcując na jeleniach i innych zwierzętach, a więc kiedy zobaczył tyle zjaw i tak potwornych, kazał zawołać swoich wróżbitów i wieszczbiarzy, którzy za mędrców uważani byli. Kiedy zjawili się przed jego obliczem, oznajmił im przyczynę swego zdziwienia:

Winniście wiedzieć, moi drodzy uczeni przyjaciele, że ujrzałem wielkie i dziwne rzeczy poprzez diadem ptaka, którego mi sprowadzono jako rzecz nową i dziwną, a którego nigdy przedtem nikt nie widział ani nie upolował, i poprzez ów diadem, który jest niby lustro przejrzyste, zobaczyłem jakichś ludzi, którzy szli w szyku, i chcę, abyście wy także ich zobaczyli, spójrzcie, a zobaczycie to samo, co ja widziałem.

Chcąc dać odpowiedź swemu panu o rzeczy, która wydała się im tak niesłychana, chcąc móc wyrobić sobie sąd, wywróżyć i wypowiedzieć przypuszczenia lub przepowiednie, popatrzyli, ale nagle ptak znikł i tak oto nie mogli wydać żadnego sądu ani pewnego i prawdziwego orzeczenia.

Ósmym cudem i znakiem w Meksyku było to, że wielokrotnie ukazywało się dwóch mężczyzn złączonych jednym tułowiem, których tubylcy nazywają Tlacantzolli. Inni jeszcze widzieli ciała z dwiema głowami wyrastającymi z jednego tułowia, które zaprowadzono do Domu Tego Co Czarne wielkiego Motecuhzomy, gdzie te i inne znaki znikały i czyniły się niewidoczne, zaledwie tam przybywały, a dla tubylców były zapowiedzią kresu wszystkiego, albowiem mówili, że musi nadejść koniec, że cały świat musi się skończyć i wniwecz obrócić i że zostaną stworzeni nowi ludzie, i że przyjdą nowi mieszkańcy świata. I chodzili bardzo smutni i pełni strachu, bo

nie wiedzieli, co mają sądzić o tych rzeczach tak dziwnych i osobliwych, tak nowych i nigdy dotąd niewidzianych ani słyszanych.

Wróżby i znaki, które ukazały się w Tlaxcali

Poza tymi znakami były i inne w prowincji Tlaxcala, nim przybyli Hiszpanie, na krótki czas przedtem. Pierwszym znakiem było to, że każdego ranka widać było jakąś jasność, która ukazywała się od strony wschodniej, na trzy godziny przedtem, nim wschodziło słońce, która to jasność była niby biała mgła, bardzo widna, a wznosiła się aż do nieba, a że nie wiedziano, co to mogło być, budziła wielki strach i zdumienie.

Widzieli także inny znak cudowny, był to wir kurzu na kształt trąby wznoszącej się od szczytu Sierra Matlalcueye, który teraz nazywają Sierra de Tlaxcala, a trąba wznosiła się na taką wysokość, że wydawała się dosięgać nieba. Znak ten widziano wiele razy, nie tylko jednego roku, i siał on strach i podziw — tak inny był od znanych dotąd zjawisk w przyrodzie.

Sądzili i rozumieli to tylko, że byli to bogowie, którzy zstąpili z nieba, i owa dziwna wieść rozeszła się po całym kraju, docierając do każdego zakątka — i tam, gdzie ludność była liczna, i tam, gdzie było jej niewiele. Czy tak było, czy inaczej, wieść o przybyciu tak dziwnych i nowych ludzi rozeszła się i w końcu dotarła do Meksyku, który był głową tego imperium i monarchii.

Rozdział drugi

PIERWSZE WIADOMOŚCI

O PRZYBYCIU HISZPANÓW

Zgodnie ze świadectwem Alvarado Tezozómoca w jego Kronice Meksykańskiej, Motecuhzoma, zaniepokojony licznymi przepowiedniami opisanymi w poprzednim rozdziale, kazał zwołać uczonych i czarowników, aby się ich poradzić. Chciał sprawdzić, czy były to znaki zapowiadające przyszłe wojny, nieprzewidziane klęski lub jakiekolwiek inne nieszczęścia.

Wróżbici nie potrafili jednak dać odpowiedzi. Zjawił się natomiast w tym czasie pewien biedny macehual (człowiek z ludu) znad Zatoki Meksykańskiej, przynosząc pierwsze wiadomości o pojawieniu się czegoś podobnego do „wież lub małych pagórków, unoszących się na powierzchni morza”. W nich zaś przybywali dziwni ludzie o ciałach „bardzo białych, bielszych od naszych ciał, długich brodach i włosach spadających im na uszy...” Wiadomość ta wzbudziła niepokój Motecuhzomy, który przerażony wysłał posłów i dary dla Quetzalcóatla i innych bogów, sądził bowiem, że to oni powracają, zgodnie z zapowiedziami kodeksów i tradycji.

Motecuhzoma zadaje pytania wróżbitom

I rozkazał Motecuhzoma Petlacalcatlowi, aby zwołał wszystkich majordomów ze wszystkich miejscowości; z każdej ma przybyć jej zarządca. Powiedział im, aby udali się do wsi, które im podlegały, i aby tam szukali wróżbitów, a gdy ich znajdą, aby ich sprowadzili. I niektórzy majordomowie przyprowadzili wróżbitów zawiadomiwszy o tym Motecuhzomę, a tamci przyprowadzeni przed jego oblicze weszli i przyklęknęli na jedno kolano, oddali mu głęboki pokłon, a on im powiedział tak:

Czy jawiły się wam jakieś rzeczy na niebie lub na ziemi, w pieczarach, w jeziorach o głębokich wodach, na mostach lub w źródłach, lub jakieś głosy podobne do krzyku bolejącej kobiety lub mężczyzny, jakieś zjawy, duchy lub inne do nich podobne rzeczy?

Wobec tego, że nie widzieli rzeczy, które Motecuhzoma pragnął, aby widzieli, ani nie umieli odpowiedzieć na pytania, jakie im zadawał, powiedział do Petlacalcatla:

Zabierz mi tych łotrów i zamknij w więzieniu z grubego drzewa w Cuauhcalco, wtedy będą mówili, choćby nie chcieli.

Innego dnia przywołał Petlacalcatla i tak mu rzekł:

Powiedz im, tym czarownikom, aby zeznali, czy nadejdzie choroba, zaraza, głód lub szarańcza, czy będą się burzyć wody lub panować będzie susza, czy będzie padał deszcz, czy nie, niech powiedzą; jeśli będzie wojna przeciw Meksykanom lub zdarzą się nagłe zgony, lub śmierć przyniosą zwierzęta przybyłe z daleka, niech tego przede mną nie tają; albo jeśli słyszeli płacz Cihuacóatl, słynącej w świecie z tego, że kiedy ma coś nastąpić, ona pierwsza wie o tym, na długo przedtem, nim to ma nastąpić.

Odrzekli wróżbici:

Co możemy powiedzieć? To, co nastąpi, zostało już powiedziane i zadecydowane na niebie, albowiem imię Motecuhzomy

zostało już wypowiedziane i mowa była o tym, co go czeka, co było przed nim i to, co się zdarzy, i będzie to bardzo niezwykłe: a jeżeli to chce wiedzieć nasz król Motecuhzoma, to jest tak niewiele i wkrótce będzie to wyjaśnione, albowiem ten, któremu kazano, przybędzie niebawem; to właśnie powiadamy my, ażeby go zadowolić; albowiem tak się stanie i tego niech oczekuje.

Poszedł wtedy natychmiast Petlacálcatl i otwarcie powiedział Motecuhzomie, że wkrótce nastąpi to, co ma nastąpić. Zdziwił się Motecuhzoma widząc, jak zgadzała się ta przepowiednia z tym, co mu powiedział król Nezahualpilli (ten z Tezcoco, syn Nezahualcoyotla). Powiedział Motecuhzoma do majordoma:

Zapytajcie ich, co ma nadejść lub wydarzyć się, skąd ma przybyć, z nieba czy z ziemi, z jakiej części, z jakiego miejsca i kiedy to nastąpi?

Wrócił Petlacálcatl, żeby powtórzyć pytanie wróżbitom, a wszedłszy i otworzywszy drzwi nie znalazł nikogo i bardzo się przeląkł. Natychmiast poszedł Petlacálcatl opowiedzieć o tym Motecuhzomie; stanąwszy przed jego obliczem powiedział:

Panie mój, każ mnie poćwiartować lub zrób to, na co najbardziej zasłużyłem, albowiem dowiedz się, że kiedy przybyłem i otworzyłem drzwi, wszystko było puste, ani jednego z nich nie było, ja zaś także użyłem swoich sposobów i od dawna mam zaufanych strażników i oni także nie zauważyli, kiedy tamci wyszli, i myślę, że wyfrunęli, bo mają dar czynienia się niewidocznymi i czynią to każdej nocy, i w jednej chwili przenoszą się z jednego krańca świata na drugi; to właśnie musieli uczynić.

Rzekł Motecuhzoma:

Niech sobie idą łotry; zawołajcie Cuauhnochtli i Tlacochcalcatla i innych, żeby udali się do wsi, gdzie oni się znajdują, i żeby zabili ich kobiety i dzieci, ażeby nie został nikt żywy, i żeby zburzyli ich domy.

Kazał także zwołać wielu młodzieńców, aby z nimi poszli, aby

splądrowali domy kobiet wróżbitów, a młodzieńcy ci wyruszyli natychmiast, udali się do ich domów, zabili ich kobiety, dusząc je powrozami, a dzieci uśmiercali uderzając nimi o ściany, a domy burzyli do samych fundamentów.

Przybycie wieśniaka znad Zatoki Meksykańskiej

W kilka dni potem przybył pewien macehual (chłop ze wsi) z Mictlancuauhtla, przez nikogo nie przysłany, lecz z własnej woli.

Jak tylko przybył do Meksyku, poszedł prosto do pałacu Motecuhzomy i powiedział mu:

Panie i królu nasz, przebacz mą śmiałość. Pochodzę z Mictlancuauhtla; przybyłem na brzeg wielkiego morza i na wodzie zobaczyłem górę lub może wielki pagórek, jak się poruszał z jednej strony w drugą i nie dopływał do brzegu, a czegoś podobnego nigdy nie widzieliśmy, jakeśmy strażnicy wybrzeży morskich, nad którymi czuwamy.

Rzekł Motecuhzoma:

Obyś to wyrzekł w dobrą godzinę, odpocznij.

A Indianin, który przybył z tą wieścią, nie miał uszu, bo miał je obcięte, ani nie miał palców u nóg, bo miał je odrąbane.

Rzekł Motecuhzoma do Petlacalcatla:

Zaprowadź go do więzienia z nieciosanych desek i uważaj na niego.

Kazał zawołać jednego teuctlamacazqui (kapłana) i rzekł mu:

Idź do Cuetlaxtlan i zapytaj tego, co władzę sprawuje nad wsią, czy jest prawdą, że coś porusza się po wielkim morzu, nie wiem kto ani nie wiem, co to jest, i niech pójdą zobaczyć, niech mi powiedzą, co dzieli morze od nieba, i niech to zrobią w najkrótszym

czasie, jak najszybciej, i zabierzcie ze sobą Cuitlalpitoca.

Przybywszy do Cuetlaxtlan wysłańcy Motecuhzomy opowiedzieli i zdali sprawę ze swego poselstwa i Cuetlaxtécatl, zwany Pinotlem, uważnie ich słuchał. Odpowiedział:

Odpocznijcie, a wywiadowcy niech idą na brzeg morza i tam niech chodzą i patrzą, niech sprawdzą, co to jest.

Poszli sprawdzić i wrócili natychmiast, aby powiadomić Calpixque Pinotla, mówiąc mu, jaką była prawda, że po powierzchni morza poruszały się dwie wieże lub małe pagórki. Rzekł Teucnenenqui do Pinotla:

Panie, chcę sam iść i sam się przekonać, jacy są, abym mógł poświadczyć na własne oczy, i dopiero to mnie zadowoli, i wtedy złożę sprawozdanie, zgodnie z tym, co widziałem.

I tak poszedł z Cuitlalpitokiem, a jak tylko przybyli, zobaczyli, jak z tych wież, które się poruszały przy brzegu morza, siedmiu czy ośmiu wsiadło w łódź i udało się na połów z wędkami.

Teucnenenqui i Cuitlalpitoc wdrapali się na drzewo o bardzo gęstym listowiu, zwane drzewem białym, i stamtąd obserwowali tych przybyszy, jak łowili ryby. A kiedy skończyli łowić, wrócili łódką czy czółnem na statek. Rzekł Teucnenenqui:

Chodźmy.

Zeszli z drzewa i wrócili do wsi Cuetlaxtlan i natychmiast się pożegnali z Pinotlem. Najszybciej, jak mogli, wrócili do wielkiego miasta Meksyku-Tenochtitlanu, aby zdać sprawę z tego, co widzieli.

Przybywszy do Meksyku, udali się prosto do pałacu Motecuhzomy, z którym rozmawiali z należną mu czcią i pokorą. Powiedzieli mu:

Panie i królu nasz, jest prawdą, że zjawili się jacyś nieznani ludzie, że przybyli na brzeg wielkiego morza i łowili ryby jedni

wędkami, a inni sieciami. Aż do późna łowili, a potem wsiedli do małego czółna i przypłynęli do tych dwóch wielkich wież i weszli do środka, a ludzi tych było około piętnastu, ubrani byli w kaftany kolorowe, jedni w niebieskie, inni w brązowe i zielone, a jeden kolor był taki brudny jak nasze ychtlilmatle 53, taki był brzydki, inni zaś mieli kaftany czerwone, a na głowach barwne chusty lub czapki koloru koszenili, a jeszcze inni mieli nakrycia głowy bardzo duże i okrągłe, podobne do małych comales 54, które pewno chronią ich od słońca (były to kapelusze). I ciała mają bardzo białe, bielsze od naszych ciał, i wszyscy mają długie brody, a włosy spadają im na uszy.

Motecuhzoma słuchał tego z opuszczoną głową i nie wyrzekł ani słowa.

Przygotowania zarządzone przez Motecuhzomę

Po długiej chwili Motecuhzoma odezwał się i rzekł:

Wy jesteście głównymi wodzami w moim domu i pałacu; nikomu nie mogę zaufać bardziej niż wam, zawsze bowiem mówicie mi prawdę; idźcie teraz wy wraz z majordomem i sprowadźcie tego, który jest więźniem, tego, który przyszedł jako wysłannik znad brzegów morza, idźcie po niego do więzienia, gdzie jest zamknięty deskami.

Poszli i otworzyli drzwi, ale nie znaleźli go tam, gdzie go zostawili, bardzo się więc zdziwili i przestraszyli. Wrócili powiedzieć to Motecuhzomie, który jeszcze bardziej się zdziwił i przestraszył i rzekł:

Nic w tym dziwnego, albowiem niemal wszyscy oni są czarodziejami. Słuchajcie więc, co wam rozkazuję, choć ból mi to sprawia: jeżeli jakaś rzecz z tych, które wam mówię, zostanie wyjawiona, zabić was każę i zakopać pod moim tronem i wasze żony i dzieci

zginą, i wszystkie wasze dobra zostaną zabrane, i domy wasze będą zburzone do samych fundamentów, aż ukaże się woda, i tak samo zginą krewni i powinowaci; teraz przywołajcie, tak aby nikt o tym nie wiedział, dwóch najzręczniejszych rękodzielników, umiejących wykonywać najpiękniejsze roboty w srebrze, i dwóch najlepszych szlifierzy szmaragdów 35.

Powiedzieli mu:

Panie, oto są najlepsi rękodzielnicy, których kazałeś przywołać.

Rzekł tedy Motecuhzoma:

Każcie im wejść.

Weszli, a on powiedział im:

Podejdźcie tu, ojcowie moi, dowiedzcie się, że przywołać was kazałem, abyście wykonali pewne prace, ale uważajcie, aby nikt — ani synowie, ani matki wasze — nie dowiedział się o tym, gdyż spotka was wtedy najsurowsza kara: aż do fundamentów zburzone zostaną wasze domy, stracicie mienie i życie, umrą także wasze żony, dzieci i krewni; każdy z was ma wykonać dwa przedmioty, a zrobione być mają w mojej obecności. Tu, potajemnie, w tym pałacu, tu gdzie teraz się znajdujemy: ma być wykonany naszyjnik lub łańcuch ze złota, a każde ogniwo na cztery palce szerokie, bardzo cienkie ma być i w środku ma mieć wspaniałe szmaragdy, po bokach zaś po dwa wisiorki, następnie mają być wykute bransolety w złocie ze zwisającymi z nich złotymi łańcuchami, a wszystko to ma być zrobione w jak najkrótszym czasie.

Innym rękodzielnikom rozkazał wykonać dwa olbrzymie amosqueadores 56 z cennych piór, a w środku umieścić półksiężyc ze złota, z drugiej zaś strony słońce ze złota dobrze wypolerowanego, tak aby świeciło z daleka, i dwie złote obręcze na ramiona ozdobione bardzo bogato piórami. A szlifierzom, każdemu z nich, kazał zrobić po dwie bransolety ze złota, inkrustowane w środku wspaniałymi

szmaragdami, na ręce i nogi. I rozkazał majordomowi Petlacalcatlowi, aby przyniósł natychmiast w tajemnicy dużo złotego piasku, przechowywanego w cañutos 57, dużo bogatych piór z najmniejszych i najcenniejszych ptaków tlauhquechol, tzinitzcan i zacuan 58, i dużo szmaragdów i innych cennych kamieni wielkiej wartości; wszystko to dali rękodzielnikom i w parę dni praca została ukończona. I pewnego ranka, kiedy Motecuhzoma wstał, posłali jednego z garbusów do króla, prosząc go, aby zechciał przybyć do komnaty rękodzielników. Kiedy wszedł, wszyscy oddali mu głęboki pokłon i powiedzieli:

Panie nasz, ozdoby są całkowicie ukończone, przyjrzyj im się, panie.

Rzekł im, że były dobrze zrobione, ku jego zadowoleniu i radości.

Kazał wezwać Petlacalcatla, swego królewskiego majordoma, i rzekł mu:

Każdemu z tych moich ojców dajcie zwoje płótna o dziesięciu, ośmiu i czterech łokciach szerokości i okrycia bogato haftowane, pañetes 59 i huípiles 60, a ich niewiastom spódnice, kukurydzę, chile 61, ziarna kakao, bawełnę, frijol 62, każdemu jednakowo — i tak obdarowani rękodzielnicy udali się bardzo zadowoleni do swych domów...

Rozdział trzeci

PODRÓŻE WYSŁANNIKÓW

Teksty indiańskie, zwłaszcza teksty rozmówców Sahagúna, wspominają o tym, że wysłannicy Motecuhzomy udawali się wielokrotnie do Zatoki Meksykańskiej, gdzie pojawili się cudzoziemcy. W pierwszej kolejności przytaczamy fragmenty Kodeksu Florenckiego, odnoszące się do poleceń danych przez Motecuhzomę wysłannikom. Z cytatów tych przebija jasno projekcja dawnych wierzeń, którymi Nahuas starali się sobie wytłumaczyć pojawienie się Hiszpanów: sądzili mianowicie, że to przybył Quetzalcóatl, „Nasz Książę”.

Następnie Indianie opowiadają, w jaki sposób wysłannicy udali się na brzeg morza i jak zostali tam przyjęci przez Hiszpanów, którym wręczyli dary przysłane przez Motecuhzomę. Szczególnie interesujący jest opis wręczenia upominków Cortésowi, który, chcąc przerazić Indian, kazał strzelać z arkebuzu. Trzecią część tego rozdziału stanowi relacja z powrotu wysłanników Motecuhzomy do Meksyku-Tenochtitlanu i sprawozdanie Indian: o tym, jacy są Hiszpanie, jakie są ich działa i ich zwierzęta — ogromne „jelenie” bez rogów, psy etc.

Motecuhzoma poucza swoich wysłanników

Motecuhzoma wydał natychmiast rozkazy Pinotlowi z Cuetlaxtlan i pozostałym dygnitarzom. Rzekł do nich tak:

Wydajcie rozkaz, ażeby baczenie było dawane ze wszystkich stron nad brzegami wody, w miejscach zwanych Nauhtla, Tuztlan, Mictlancuauhtla. Gdzie oni (cudzoziemcy) się pojawili.

Majordomowie natychmiast się oddalili. Wydali rozkazy, by pilnie baczono. Ze swej strony Motecuhzoma odbył naradę z książętami: Cìhuacóatl Tlilpotonqui, Tlacochcálcatl Cuappiaztzin, Tizociahuácatl Quetzalaztatzin, Huiznahuatlailótlac Hecateupatiltzin. Opowiedział im, co zaszło, i położył przed nimi naszyjniki, które kazał zrobić.

Rzekł im:

Podziwialiśmy niebieskie turkusy. Mają być dobrze strzeżone. Skarbnicy będą ich dobrze strzec. Jeżeli dopuszczą, aby cokolwiek zginęło, domy ich zostaną zabrane i zabrane będą ich dzieci, nawet te, które znajdują się jeszcze w łonie matki.

I zakończył się rok, który zbiegał się z rokiem 13-Królik 63. A kiedy i ten już zbliżał się ku końcowi, kiedy już kończył się rok 13-Królik, ponownie zjawili się Hiszpanie i ponownie ich widziano.

Pośpiesznie powiadomiono o tym Motecuhzomę. Dowiedziawszy się o tym, natychmiast wysłał posłów. Było to tak, jak gdyby myślał, że przybywający był naszym księciem Quetzalcóatlem.

W sercu tak myślał: „Przybył sam, powrócił, żeby poznać miejsce, gdzie znajduje się jego tron i stolec, albowiem dlatego odszedł w owym czasie, kiedy odszedł”.

Wysłał Motecuhzoma pięciu posłów, aby wyszli mu naprzeciw, aby mu złożyli dary. Przewodził im kapłan, któremu podlegała i pod

którego pieczą znajdowała się świątynia w Yohualichan.

A z nimi szedł jako drugi kapłan z Tepoztlanu; trzecim był ten z Tizatlanu; czwartym ten z Huehuetlanu i piątym ten z wielkiego Mictlanu.

Rzekł im:

Zbliżcie się tutaj, Rycerze-Jaguary, zbliżcie się tutaj.

Po raz wtóry ponoć przybył na ziemię nasz pan.

Wyjdźcie mu naprzeciw, wyjdźcie i słuchajcie: nastawcie dobrze uszu na to, co on wam powie. Czujne macie mieć uszy.

Dary ofiarowane przybyszom

Oto co macie złożyć naszemu panu:

To jest skarb Quetzalcóatla:

Maska węża wyłożona turkusami.

Opaska na piersi utkana z piór quetzala.

Naszyjnik spleciony niby petatillo 64 ze złotą tarczą w środku.

I tarcza przerabiana złotem i perłową masą, na brzegach zaś ozdobiona piórami quetzala, i opaski z tych samych piór.

Także zwierciadło, z tych, jakie tancerze zawieszają z tyłu, ozdobione piórami quetzala. Zwierciadło to podobne jest do tarczy z turkusów: jest to mozaika z turkusów, turkusami jest inkrustowana, turkusami nabita.

Jedna bransoleta z chalchihuites 65 z dzwoneczkami ze złota.

Tak samo jeden miotacz dzirytów ozdobiony turkusami: cały z turkusów, z głowami wężów; ma głowy wężów.

Para sandałów czarnych jak obsydian 68.

Jako drugi dar dał im strój Tezcatlipoki:

Hełm spiczasty, koloru żółtego, bo cały był ze złota i usiany gwiazdami.

I zausznice jego ozdobione dzwoneczkami ze złota.

I naszyjnik z delikatnej muszli, naszyjnik do ozdoby piersi, zrobiony z muszelek, które zdają się sypać z jego brzegów.

I kaftan cały malowany, obrębiony koralikami, obrzeżony delikatnymi jak pianka piórami.

Płaszcz tkany z nici koloru niebieskiego, zwany „dzwoneczkowym”. Zawiązuje się go pod uszami.

Także zwierciadło, które nosi się na plecach.

A także para złotych dzwoneczków, które się przywiązuje do kostek.

Ponadto para białych sandałów.

Trzecim darem był strój Tlalocan Tecuhtli 67:

Przybranie głowy z piór quetzala i czapli, całe z piór szmaragdowozielonych, całe mieniące się szmaragdowo, a na nim opaska ze złota i masy perłowej.

Para zausznic z chalchihuites w kształcie węży.

Do tego kaftan nabity chalchihuites.

Ponadto naszyjnik: naszyjnik z chalchihuites splecionych niby mata, także z tarczą ze złota.

Do tego zwierciadło do noszenia na plecach, tak jak wyżej się rzekło, także z dzwoneczkami.

Płaszcz, którym się owija pan z Tlalocanu, haftowany w czerwone pierścienie na brzegach, i złote dzwonki na nogi.

I jego laska w kształcie węża z mozaiką z turkusów.

Czwartym darem był także strój Quetzalcóatla:

Diadem ze skóry jaguara z piórami bażanta i z olbrzymim kamieniem zielonym w środku: tym zdobi się głowę.

I zausznice z turkusów, okrągłe, ozdobione wisiorem z muszli i złota.

I naszyjnik pleciony z chalchihuites, ze złotym krążkiem w środku.

HISZPANIE PRZYJMUJĄ WYSŁANNIKÓW MOTECUHZOMY

I płaszcz, którym się okrywa, z czerwonym brzegiem..

Także nieodzowne złote dzwoneczki na nogi.

I tarcza ze złota, z otworem w środku, z piórami quetzala zdobiącymi jej krawędź, także z chorągiewką z piór quetzala. I skręcona laska boga wiatru, Ehecatla: zagięta u góry, nabita drogocennymi białymi kamieniami.

I sandały lekkie jak piana.

Także insygnia, zwane „insygniami boskimi”, zostały wręczone wysłannikom. I ponadto dużo innych przedmiotów, które zabrali ze sobą jako podarki powitalne:

Hełm w formie muszli ze złota.

Diadem ze złota.

Wszystko to zostało ułożone w koszach, zawieszonych na drążkach, żeby można je było nieść.

Potem Motecuhzoma wydał ostatnie rozkazy owym, pięciu wysłannikom i rzekł im:

Idźcie i nie traćcie czasu. Oddajcie cześć naszemu panu, naszemu bogu. Powiedzcie mu:

Przysyła nas tu twój namiestnik Motecuhzoma. Oto, co ci daje, aby uczcić twój powrót do domu, do Meksyku.”

Posłowie przybywają do Hiszpanów

Kiedy przybyli na brzeg morza, przewieziono ich w czółnach do Xicalanco.

Tam ponownie ich przesadzono do łodzi i marynarze ich wieźli: wszystkie przedmioty włożyli do łodzi, tam je umieścili, wypełnili je nimi.

Usadowieni w łodziach, rzeką popłynęli, przybyli do okrętów owych (Hiszpanów), do samych statków podpłynęli.

Oni (Hiszpanie) powiedzieli im:

Kim jesteście?. Skąd przybywacie?

Przybyliśmy z Meksyku.

Powiedzieli im znowu:

Być może, że stamtąd przybywacie, ale być może to nieprawda. Być może, że tylko z nas kpicie.

Ale serca ich uwierzyły, uradowały się ich serca. Wtedy rzucili hak na dziób łodzi, razem z nią ich przyciągnęli, potem spuścili im drabinę ze sznurów.

W ten sposób weszli na okręt. Szli wnosząc dary. Jeden po drugim dotykali ustami ziemi przed Kapitanem 68 (co oznaczało, że oddają mu cześć i składają przysięgę).

Zaraz do niego się zwracają i mówią mu:

Niech bóg raczy nas wysłuchać: jego namiestnik Motecuhzoma przybywa, aby oddać mu cześć. On ma pieczę nad Meksykiem. Powiada on tak: „Zmęczony musi być bóg,69 znużony musi być.”

I wnet zaczynają stroić Kapitana. Z największą ostrożnością nakładają mu maskę z turkusów i przymocowaną do niej opaskę z piór quetzala.

Z maski zwisają z jednej i drugiej strony zausznice.

Nałożyli mu kaftan, w kaftan go odziali. I na szyi zawiesili naszyjnik utkany z chalchihuites z krążkiem ze złota w środku.

Potem na biodrach zawiesili mu zwierciadło i narzucili na niego płaszcz zwany „dzwoneczkowym”. Na nogi włożyli mu nagolenniki, jakich używają Huastekowie, całe nabité chalchihuites, z dzwoneczkami ze złota.

Dali mu także, do ręki mu włożyli tarczę z opaską ze złota i perłowej masy, z frędzlami z piór quetzala i takimi samymi chorągiewkami.

Przed nim ustawili sandały czarne jak obsydian.

Pozostałe trzy stroje boskie ułożyli przed nim, odpowiednio je układając.

Kiedy to zrobili, Kapitan powiedział:

Czyżby to były wszystkie wasze dary powitalne? To, z czym przychodzicie witać nasze osoby?

Odpowiedzieli mu:

To wszystko: z tym przybyliśmy, panie nasz.

Cortés stara się nastraszyć Indian

Wtedy Kapitan wydał rozkaz: związano Indian, założono im łańcuchy na nogi i na szyję. Gdy to zostało uczynione, wystrzelono z wielkiego działa.

W jednej chwili wysłannicy postradali zmysły, zemdleli. Upadli, zgięli się, każdy tam, gdzie stał: już nie byli przy zmysłach.

Hiszpanie zaś podnieśli ich, posadzili, dali im wino i jadło, kazali im jeść. I tak oprzytomnieli, odzyskali siły.

Wtedy rzekł Kapitan:

Posłuchajcie: dowiedziałem się, doszło do mych uszu, że Meksykanie są ponoć bardzo silni, bardzo waleczni, że są groźni.

Jeden tylko Meksykanin zmusza do ucieczki, każe odstąpić, zwycięża i przewyższa wszystkich, choćby przeciw niemu stanęło dziesięciu lub nawet dwudziestu wojowników.

Teraz serce moje chce się przekonać: sam chcę zobaczyć, sam doświadczyć, jak bardzo jesteście mocni, jak bardzo męscy.

Zaraz też dał im puklerze ze skóry, miecze i włócznie. I jeszcze powiedział:

Wczesnym rankiem, o świcie to nastąpi: będziemy walczyli jedni przeciw drugim; odbędziemy turniej parami, wyzwiemy się.

W ten sposób poznamy nasze siły. Zobaczymy, kto padnie na ziemię!

Ale oni odpowiedzieli Kapitanowi, tak mu rzekli:

Posłuchaj, panie: być może, że Motecuhzoma, namiestnik twój, wcale nam czynić by tego nie kazał... Przybyliśmy tu jedynie jako posłowie, aby ofiarować wam gościnę i aby wymienić pozdrowienia jedni z drugimi. Nie jest w naszej mocy uczynić to, czego pan nasz sobie życzy. Gdybyśmy taką rzecz uczynili, być może

Motecuhzoma rozgniewałby się srodze. Mógłby kazać nas zabić.

Odpowiedział natychmiast Kapitan:

Nie. Stać się to musi. Sam chcę zobaczyć, sam chcę podziwiać, w Kastylii wieść biegła, że jesteście ponoć bardzo silni, bardzo waleczni.

Dość teraz, posilcie się wczesnym rankiem; także i ja się posilę. Odwagi!

Po czym oddalił ich, kazał im zejść do ich czółen. A oni ledwo zdążyli zejść, zaczęli gwałtownie wiosłować. Wiosłowali żarliwie. Niektórzy nawet rękoma wiosłowali, tyle w nich było zapału. Jedni do drugich mówili przynaglając się:

O wodzowie, użyjcie wszystkich waszych sił!... Wiosłujcie mocno. Aby się nam tu tylko coś nie wydarzyło! Aby nic się nam nie przytrafiło!...

Niezwykle szybko przebyli morzem do miejsca zwanego Xicalanco.

Tam z trudem odzyskali oddech. Z wielkim wysiłkiem udali się w dalszą drogę. Dotarli do Tecpantlayacac. Stamtąd ruszyli dalej pieszo i w pośpiechu przybyli do Cuetlaxtlan.

Podobnie jak to zrobili idąc w tamtą stronę, tu odpoczęli.

I zarządca Cuetlaxtlan powiedział im:

Odpocznijcie tu choćby dzień jeden! Wytchnijcie tu choć trochę!

Ale oni powiedzieli:

Nie. Spieszno nam bardzo: musimy zdać sprawę królowi Motecuhzomie. Powiemy mu, cośmy widzieli.

Rzecz godną podziwu. Nigdy nic podobnego nie widziano! A może ty przedtem o czymś podobnym słyszałeś?

Poivrót wysłanników

Potem szybko odeszli, aż do Meksyku przybyli. Dopiero w nocy tam dotarli, dopiero w nocy tam wkroczyli.

W oczekiwaniu na nich Motecuhzoma nie zaznał więcej snu, nie tknął jadła. Już nikt z nim nie rozmawiał. A jeżeli coś czynił, uważał to za zbyteczne. Wciąż tylko wzdychał. Duch w nim osłabł.

Nie obchodziło go już nic, co daje szczęście, nic, co daje rozkosz, nic, co cieszy.

I na wszystko to mówił:

Co się z nami stanie? Kto naprawdę z nas przeżyje?

Och, już nie jestem tym co dawniej! Śmiertelnie ranione jest moje serce! Bardzo się trwoży, płonie całe, jak gdyby zanurzone było w chile!... Jaki mnie czeka los, panie nasz?

Wydał tedy rozkazy tym, których zadaniem było straż pełnić, tym, którzy mieli w pieczy najważniejsze sprawy. Powiedział im:

Nawet gdybym spał, obudźcie mnie i rzeknijcie: „Już przybyli ci, których wysłałeś nad morze.”

Ale kiedy przyszli, żeby mu to powiedzieć, rzekł natychmiast:

Nie chcę wysłuchać ich tutaj. Wysłucham ich tam, w Domu Węża 70. Tam niechaj pójdą.

I wydał rozkaz. Niechaj dwóch jeńców ubarwią glinką. 71 Natychmiast się udali posłowie do Domu Węża. Także i on, Motecuhzoma, tam się udał. W jego obecności dokonano obrzędów ofiarnych. Rozcięto pierś jeńcom: ich krwią skropiono posłów.

Tak uczyniono, albowiem odbyli oni drogę bardzo trudną, albowiem bogów widzieli, albowiem podnieśli oczy na ich twarze i ich głowy, albowiem z bogami prowadzili rozmowę!...

Co ujrzeli posłowie

Gdy to zostało uczynione, składają sprawozdanie Motecuhzomie. Opowiedzieli mu, w jaki sposób odbyli drogę, co widzieli i podziwiali, i jakie jest jadło owych przybyszy.

Kiedy usłyszał to, co mu zakomunikowali posłowie, przestraszył się bardzo, bardzo się zdziwił. Najbardziej zdumiało go ich jadło.

Także wielce się przeraził, kiedy się .dowiedział, jak wypala działo, jak rozlegle huczy i jak na ten dźwięk człowiek traci przytomność, że zatyka mu się słuch.

Kiedy pada strzał, z wnętrza działa wydobywa się coś podobnego do kuli kamiennej: zieje deszczem ognistym, sieje iskry, a dym, który z niego się wydostaje, jest śmierdzący, czuć go zgniłym błotem, przenika aż do mózgu powodując mdłości.

Jeżeli trafi w górę, to ją rozcina, to ją rozpoławia, a jeżeli w drzewo, to je roztrzaskuje w drobne kawałki, jak gdyby siłą nadprzyrodzoną, jak gdyby ktoś od środka je rozsadził.

Ich strój wojenny jest cały z żelaza: w żelazo się ubierają 72, żelazo kładą jako hełm na głowę, z żelaza są ich szpady, z żelaza ich łuki, z żelaza ich tarcze, z żelaza ich włócznie.

Jelenie noszą ich na swoich grzbietach. Są tak wysocy, że sięgają dachu.

Ciała mają wszędzie zakryte, tylko widać twarze. Są białe, jak gdyby z wapna były. Włosy mają żółte, ale niektórzy je mają czarne. Broda ich jest długa, także żółta, tak samo wąsy. Włos ich jest skręcony 73 i cienki, trochę falujący.

Jeżeli chodzi o ich jadło, podobne jest do jadła ludzi: sute, białe, lekkie 74, jak gdyby było ze słomy. Ma smak kłączy kukurydzy, podobne do miąższu kukurydzy. Trochę słodkawe, niby zaprawione

miodem, jest niby miód, jest jadłem słodkim.

Ich psy są ogromne 75, o falujących i płaskich uszach, o wielkich wywieszonych językach, wzrok ich płonie ogniem, rzuca iskry: oczy ich są żółte, jaskrawożółtego koloru.

Ich brzuchy są wklęsłe, wydłużone niby siodło, zapadłe.

Są bardzo silne i krzepkie, biegają dysząc, biegają z wysuniętym językiem. Pokryte plamami kolorowymi niby jaguary, licznymi plamami kolorowymi.

Kiedy Motecuhzoma wysłuchał tego wszystkiego, ogarnął go wielki strach, jak gdyby serce mu zamarło, jak gdyby serce mu się ścisnęło, jak gdyby przygniotła je trwoga.

Rozdział czwarty

NASTROJE MOTECUHZOMY

Poinformowany przez posłów o przybyciu cudzoziemców, którzy wieźli ze sobą zwierzęta i przedmioty tak niezwykłe, Motecuhzoma odczuwał coraz większy niepokój. Rozmówcy Bernardina de Sahagún opowiadają o tym, jak Motecuhzoma wysłał różnego rodzaju wróżbitów, czarnoksiężników, aby rzucili uroki na Hiszpanów, mieszali im szyki i przeszkodzili w dotarciu do Meksyku-Tenochtitlanu. Osaczony wątpliwościami, sądząc, że być może są to bogowie, Motecuhzoma wysłał także jeńców, aby złożono im ich w ofierze. Rozmówcy Bernardina de Sahagún informują nas w barwny sposób o reakcji Hiszpanów.

Tekst wskazuje także, dlaczego zwano konkwistadorów „bogami”. Zanim „wymyślono” coś, co mogłoby wytłumaczyć obecność cudzoziemców, uciekano się do starego mitu o powrocie Quetzalcóatla. Sądzono, że byli bogami, którzy zstąpili z nieba, bogami wracającymi na ziemię.

Czarnoksiężnikom nie udało się rzucić czarów na Hiszpanów i skłonić ich do odwrotu. Wysłańcy zawiadamiają o tym wszystkim Motecuhzomę.

W Meksyku-Tenochtitlanie zarówno Motecuhzoma, jak i cały naród przeżywają dni pełne grozy. „Bogowie” czy też dziwni cudzoziemcy, przybyli spoza ogromnego morza, grożą podejściem do wielkiej stolicy azteckiej. Tekst indiański maluje psychologiczny portret Motecuhzomy, nękanego wątpliwościami, pełnego wahań. Pod koniec widzimy, jak wielki tlatoani (król), zrezygnowany, opanowuje swoje uczucia, aby oglądać i podziwiać to, co ma nadejść.

Motecuhzoma wysyła wróżbitów i czarnoksiężników

Właśnie w tym czasie Motecuhzoma wysłał poselstwo. Wysłał tych wszystkich, którzy posiadali władzę nadludzką, proroków, wróżbitów. Wysłał także dzielnych wojowników, wodzów.

Oni mieli czuwać, aby nie zabrakło niczego, co Hiszpanom było potrzebne do jadła: kur, jaj, białych tortini 76. I aby było wszystko, czego oni zażądają lub co mogłoby uradować ich serca. Aby patrzyli na nich życzliwym okiem.

Posłał także jeńców, aby złożono ich w ofierze: być może Hiszpanie pragnęliby się napić ich krwi. Tak więc uczynili posłowie.

Ale kiedy oni (Hiszpanie) zobaczyli to (te ofiary), poczuli wielką odrazę, splunęli, ocierali łzy z powiek, zamykali oczy, potrząsali głowami. Z obrzydzeniem odepchnęli jadło splamione krwią, albowiem skrwawione cuchnęło wywołując mdłości, jakby krew ta była zepsuta.

A czynił tak Motecuhzoma, albowiem wierzył, że byli bogami, za bogów ich miał i jak bogów czcił. Dlatego zostali tak nazwani, dlatego zwano ich „bogami przybyłymi z nieba”. Jeżeli zaś chodzi o ludzi czarnych 77, zwano ich „bogami brudnymi”.

Dopiero wtedy zjedli białe tortille, jajka, kury i owoce wszelkiego rodzaju, jak:

Zapote rosnące na drzewie (różne rodzaje sapotów).

Tezonzapote (mamey).

Aztazapote (zapote białe).

Zapote caca de gallina (lub chicozapote).

Camote, cuauhcamote, poxcauhcamote (camote plamiste, fioletowe), xochicamote (camote fioletowe), tlapalcamote (camote czerwone).

Jicama, mazaxócotl (owoc jelenia?), owoc rzeczny (atoya jacote), guayaba (xalxócotl).

Cuauhjilotes, aguacates, huajes, tejocotes, capulines, tunas, tunas czerwone, tunas słodkie, tunas podobne do sapotów, tunas wodniste 78. Także paszę dla jeleni (koni), pędy sitowia, siano.

A także (wysłał ich) podobno, aby przekonali się, jakiego rodzaju to byli ludzie: aby zobaczyli, czy zdołają rzucić na nich jakiś urok, spowodować jakąś chorobę, zatruć morowym powietrzem, które okryje wrzodami ich ciała, albo sprawić cokolwiek innego.

Być może jakimś magicznym słowem sprawią, że zachorują lub umrą, lub wrócą tam, skąd przybyli.

Czarnoksiężnicy wykonali swoją powinność, dane im polecenie, ale nic nie zdołali przeciw Hiszpanom, niczego nie byli zdolni zdziałać.

Motecuhzoma zostaje powiadomiony

o niepowodzeniu czarowników

Dlatego powrócili pośpiesznie, zdali sprawę Motecuhzomie, jacy są Hiszpanie, jak bardzo silni:

Nie jesteśmy ich równymi przeciwnikami, niczym jesteśmy przy nich!

Wobec tego Motecuhzoma wydał jak najsurowsze rozkazy:

oznajmił rozgniewany, ostro rozkazał, pod karą śmierci nakazał majordomom i wszystkim dostojnikom, kapitanom, aby baczenie dawali i troskliwie dbali o to, czego tamci mogliby potrzebować.

Kiedy Hiszpanie wysiedli ze swych okrętów i podjęli marsz, i kiedy już byli w drodze, bardzo o nich dbano, oddawano im cześć: przybywali pod ochroną, szli zamierzoną drogą: wiele im ułatwiono.

Obawy Motecuhzomy i jego narodu

Tak więc sprawy owe całkiem Motecuhzomą zawładnęły, ogarnęła go trwoga, przerażenie i strach; zastanawiał się nad losem miasta. I wszystkich ogarnął lęk. Panowało wielkie przerażenie i trwoga. Rozprawiano, mówiono o.tym, co się wydarzyło.

Zbierają się, rozprawiają, szepcą, płaczą, wielki płacz się czyni, opłakują jedni drugich. Chodzą z opuszczoną głową, z głową pochyloną. Pozdrawiają się płacząc, pozdrawiając się wybuchają szlochem. Niektórzy próbują podtrzymać ducha wśród ludzi, jedni drugich pocieszają. Jedni drugim okazują serdeczność, pieszczą dzieci.

Ojcowie mówią:

Synkowie moi!... Co się z wami stanie? Na wasz czas przypada to, co ma przypaść.

A matki mówią:

Synkowie moi: jakie będzie wasze zdziwienie, kiedy nadejdzie, co nadejść musi!

Zostało także powiedziane, jasno przedstawione, wiadomym uczynione i doniesione Motecuhzomie, tak aby w serce mu się wryło:

Jakaś kobieta, jedna z naszych, stąd pochodząca, towarzyszy im, mówi językiem náhuatl. Na imię jej Malintzin, pochodzi z Teticpac. Wzięli ją tam, z wybrzeży...

W tym samym czasie oni (Hiszpanie) starali się usilnie dowiedzieć czegoś o Motecuhzomie: jaki jest, czy jest młodzieńcem, czy dojrzałym mężczyzną, czy też może człowiekiem starym. Czy ma jeszcze siły, czy też już ma rozum starca, czy jest w podeszłym wieku, czy ma siwe włosy?

Odpowiadali „bogom”, Hiszpanom:

Jest człowiekiem dojrzałym, nie gruby, raczej szczupły, trochę suchy, chudy, delikatnej budowy.

Motecuhzoma myśli o ucieczce

Kiedy Motecuhzoma posłyszał, że tak wiele się dopytują o jego osobę, ze „bogowie” bardzo pragną zobaczyć jego twarz, serce mu się ściskało, ogromnym lękiem się napełniało. Był gotów uciec, pragnął uciec; marzył o ucieczce, był gotów do ucieczki. Próbował ukryć się, pragnął schować się. Chciał się przed nimi ukryć, chciał się wymknąć „bogom”.

Myślał, a już coś mu przychodziło do głowy: rozmyślał i już miał gotowy zamiar, planował i miał gotowy plan, medytował i zamyślił schronić się w głębi jakiejś pieczary.

Doradców, którym ufało jego serce, a których serca były niezłomne, uczynił powiernikami swymi. Oni mu mówili:

Znane są miejsca umarłych, Dom Słońca i Ziemia Tlaloca, i Dom Cintli 79. Tam trzeba się będzie udać. Tam, gdzie będzie wola twoja.

On ze swej strony pragnął udać się do Domu Cintli.

Dowiedziano się o tym, wieść rozeszła się wśród ludzi.

Ale nie mógł tego zrobić. Nie mógł ukryć się, nie mógł schować się. Nie miał już sił, brakło mu już ducha; już nie mógł tego uczynić.

Słowa czarowników wprowadziły zamęt w jego serce, lak gdyby rozdarły je, sprawiły, że wirowało mu w piersi, był przybity i bez sił, był niepewny i nękany wątpliwościami, bo nie wiedział, czy będzie się mógł ukryć w miejscach, które zostały wymienione.

Nie czynił nic, tylko czekał na nich. Nie czynił nic, tylko rozpatrywał to w sercu swoim, tylko poddał się rezygnacji; w końcu zamknął się w sobie, aby serce jego mo*ło widzieć i podziwiać to, co miało nastąpić.

Rozdział piąty

HISZPANIE UDAJĄ SIĘ W DROGĘ

PRZYBYCIE DO TLAXCALI I CHOLULI

Pomimo wysiłków posłów Motecuhzomy, ażeby przeszkodzić Hiszpanom w zbliżeniu się do Meksyku-Tenochtitlanu, Cortés i jego ludzie postanowili udać się w drogą. Z dwóch tekstów, które podajemy w tym rozdziale, pierwszy pochodzi od indiańskich rozmówców Bernardina de Sahagún, a drugi z Historii Tlaxcali Muñoza Camargo. Oba opisują przybycie Hiszpanów do Tlaxcali i Choluli.

Indiańscy rozmówcy zdają sprawę z pierwszej potyczki między Hiszpanami a grupą Indian Otomi, pochodzących z Tecoac, i z tego, że ludność Tlaxcali postanowiła przyjąć ich pokojowo. Natychmiast po przybyciu Hiszpanów mieszkańcy Tlaxcali zaczęli intrygować przeciwko mieszkańcom Choluli i Mexicas (Aztekom).

Warto zapoznać się z podwójną wersją dotyczącą motywów rzezi dokonanej przez Hiszpanów w Choluli. Jedna pochodzi od rozmówców Bernardina de Sahagún, a druga od autora Historii Tlaxcali. Według pierwszej, rzeź była rezultatem intryg ludności Tlaxcali, których „dusza płonęła nienawiścią przeciw tym z Choluli”. Natomiast wersja podana w Historii Tlaxcali jest inna: głosi ona, że sami

Cholulanie przyczynili się do własnego zniszczenia, nie poddając się Hiszpanom i mordując zdradziecko Patlahuatzina, ambasadora tlaszkalańskiego, który namawiał Cholulan do sprzymierzenia się z Hiszpanami. Ta wersja, zmyślona być może przez Tlaszkalan dla usprawiedliwienia udziału w rzezi dokonanej w Choluli, nie znajduje potwierdzenia ani w Historii Bernala Díaz del Castillo, ani w Cartas de relación 80 Cortésa.

Hiszpanie udają się w drogę

Tak więc w końcu przybywają, w końcu wyruszyli już Hiszpanie w drogę.

Towarzyszył im pewien człowiek z Cempoali, Tlacochcálcatl, pierwszy, którego spotkali, kiedy przyszli, aby przypatrzyć się ziemiom i miastom, także mówiący językiem náhuatl. On ich prowadzi wybierając drogę, on szuka krótszych dróg, on wskazuje drogę prawdziwą. Prowadził ich, wiódł ich, sam idąc na przedzie.

Wreszcie przybyli do Tecoac, na ziemię Tlaszkalanów, zamieszkałą przez Indian Otomí. Otomi wyszli im naprzeciw z wojennym okrzykiem: tarczami ich przywitali.

Ale oni zniszczyli Indian Otomi z Tecoac, całkowicie ich pokonali. Rozbili ich na grupy, wdarli się między nich. Ostrzelali ich z dział, zaatakowali ich szpadami, przebijali ich strzałami ze swoich łuków. I nie tylko paru, ale wszyscy zginęli.

A kiedy Tecoac zostało podbite, Tlaszkalanie dowiedzieli się o tym, wieść o tym ich doszła: powiedziano im to. Tchórzostwo nimi owładnęło, zapragnęli umrzeć. Padł na nich wielki strach, obawa w nich wstąpiła.

Wtedy zeszli się, na zgromadzenie się zebrali. Zebrali się przywódcy, zeszli się kapitanowie. Jedni drugim opowiadali o tym, co zaszło, i rzekli:

Co poczniemy? Czy wyjdziemy im naprzeciw? Bardzo dzielny i bardzo waleczny jest Indianin Otomi, a Hiszpanie za nic go mieli, patrzyli na niego, jak gdyby był niczym...

Jednym spojrzeniem, w mgnieniu oka skończyli z nieszczęsnym wieśniakiem...

Lepiej stańmy więc u ich boku; udawajmy przyjaciół, stańmy się ich przyjaciółmi. Tamci z doliny (Aztekowie) są zgubieni!...

Przybycie do Tlaxcali

Natychmiast więc możni z Tlaxcali wychodzą im naprzeciw. Niosą ze sobą jadło: drób, jaja, białe tortille, tortille cienkie.

Rzekli im:

Zmęczeni musicie być, panowie nasi.

Odrzekli Hiszpanie:

Gdzie jest wasz dom? Skąd przybyliście?

Powiedzieli:

Jesteśmy z Tlaxcali. Jesteście pewno zmęczeni, przybyliście i na waszą ziemię wstąpiliście, waszym domem jest Tlaxcala, waszym domem jest Miasto Orła, Tlaxcala.

(W dawnych czasach zwało się to miasto Texcala: jej mieszkańcy zwali się Texkalanami.)

Zaprowadzili ich, wiedli ich, byli ich przewodnikami. Towarzyszyli im, wprowadzili ich do domu królewskiego.

Wielkie honory im oddali, dostarczyli im wszystko, co im było potrzebne, z nimi się połączyli i natychmiast dali im swoje córki 81.

Potem tamci zapytali:

Gdzie jest Meksyk? Czy bardzo jest daleko?

Odpowiedzieli im:

Już nie jest daleko. Być może, że w trzy dni tam dojdziecie. Dostatni to kraj. I bardzo są dzielni, bardzo waleczni są Aztekowie, zdobywcy. Gdziekolwiek przybędą, wszystkich zwyciężają.

Intrygi przeciw mieszkańcom Choluli

Ci z Tlaxcali już od dawna są w wojnie z tymi z Choluli, złym okiem patrzą na nich, złość mają dla nich w duszy, ich dusza płonie nienawiścią przeciw nim. To był powód, dla którego opowiedzieli wymyślone historie konkwistadorowi, chcąc, ażeby ich zniszczył.

Rzekli mu:

Bardzo są przewrotni nasi wrogowie, ci z Choluli. Są tak odważni jak Aztekowie. Są przyjaciółmi Azteków.

Jak tylko to usłyszeli Hiszpanie, natychmiast udali się do Choluli. Prowadzili ich ci z Tlaxcali i ci z Cempoali. Wszyscy byli gotowi do wojny.

Rzeź Choluli

Kiedy tam przybyli, skrzyknęli ich, zwołali ich, wszyscy się zebrali: przywódcy a także lud.

Zebrali się na dziedzińcu świątyni. Ale jak tylko wszyscy się zgromadzili, natychmiast zamknięto wszelkie wrota.

W jednej chwili zaczęto dźgać ich nożami, mordować, bić. Cholulanie niczego nie podejrzewali i nie czuli w sercu żadnego lęku. Bez mieczów, bez tarcz stawili czoło Hiszpanom.

Zostali zabici podstępnie, umarli niby ślepcy, umarli niczego nie podejrzewając.

Zdradziecko napadli na nich ci z Tlaxcali.

Podczas gdy to się działo, wieści docierały do Motecuhzomy, mówiono mu o tym, donoszono mu.

Wysłannicy Motecuhzomy przybywają i odchodzą, krążą między Cholulą a Tenochtitlanem. Nie są to już wieści zasłyszane, lecz opowiadają to, co widzieli.

Lud jest przerażony, ogarnął go popłoch. Jest tak jakby ziemia się trzęsła, jak gdyby ziemia kręciła się im przed oczami. Tak jak kiedy ktoś się zatacza. Nie mieściło się to im w głowie.

A potem, kiedy skończyła się rzeź w Choluli, Hiszpanie udali się w drogę, już idą w stronę Meksyku. Idą w szyku bojowym, idą jak do podboju. Idą wznosząc po drogach tumany kurzu. Ich włócznie, ich halabardy do nietoperzy podobne błyszczą w słońcu. Wielki też czynią hałas. Ich kolczugi, ich hełmy z żelaza wielki chrzęst wydają.

Niektórzy są ubrani od stóp do głowy w żelazo, idą odziani w żelazo, idą oślepiając blaskiem. Dlatego patrzono na nich z wielkim lękiem, idą siejąc strach we wszystkich, są straszni, są przerażający.

Przed nimi biegną ich psy, biegną na przedzie, łby mają zadarte do góry, to wyciągają pyski, węszą, pędzą, ociekają śliną.

Tlaszkalańska wersja rzezi w Choluli

(oryginalny tekst hiszpański Diega Muñoza Camargo)

Od tej chwili Hiszpanom chodziło tylko o to, aby rzucić wojsko przeciw Culhuanom-Aztekom, co uczynili w bardzo krótkim czasie, aby nie dać im okazji do sprzymierzenia się z Tlaszkalanami. I aby nie dopuścić, by mieli złe myśli, i nie stwarzać im okazji, i aby nie przyświecały im inne cele, Cortés starał się silną ręką trzymać swych

nowych przyjaciół, jak przystało na roztropnego wodza w tak sprzyjających mu okolicznościach.

Kiedy ludzie jego uformowali się, rozpoczął się wymarsz hiszpańskich i tlaszkalańskich żołnierzy z zachowaniem dużego porządku, a było ich bardzo wielu i mieli także dostateczną ilość wyżywienia, aby starczyło dla tak wielkiego przedsięwzięcia, a z nimi byli główni i słynni kapitanowie, zaprawieni w rzemiośle wojennym według .starych zwyczajów i metod. Byli to kapitanowie Piltecuhtli, Acxcoxécatl, Tecpanécatl, Cahuecahua, Cocomitecuhtli, Quauhtotohua, Textlipìtl i wielu innych, których ze względu na ilość i różnorodność ich imion nie można tu wymienić, ale mowa jest tylko o tych najbardziej wybitnych, którzy pozostali wierni Cortésowi aż do końca konkwisty.

Naprzód weszli do tej części Choluli, gdzie panowali dwaj władcy Tlaquiach i Tlalchiac, tak bowiem zwani byli .zawsze ci, którzy to stanowisko zajmowali, a co oznacza „zarządca górnych ziem” i „zarządca dolnych ziem”.

Kiedy znaleźli się w Choluli, w szybkim czasie ją zniszczyli, albowiem dali po temu okazję i do tego doprowadzili sami mieszkańcy tego miasta. Zniszczona i wymordowana została wielka ilość ludzi i wieść o tym rozeszła się po całej ziemi aż do Meksyku, gdzie wywołała okropną trwogę, która jeszcze bardziej się wzmogła, kiedy dowiedziano się, że Tlaszkalanie sprzymierzyli się z „bogami”, tak bowiem byli zwani powszechnie nasi Hiszpanie na ziemiach całego Nowego Świata, gdyż nie umiano dać im innej nazwy.

Cholulanie tak wielkie mieli zaufanie do swego bożka Quetzalcóatla, że sądzili, iż nie istnieje siła ludzka, która by mogła ich pokonać lub znieważyć, raczej oni byliby zdolni naszych zniszczyć. Po pierwsze dlatego, że Hiszpanie byli nieliczni, po drugie, bo przywiedli ich tam podstępem Tlaszkalanie, żeby oni ich wymordowali. Tak wielkie zaufanie pokładali w swoim bożku, że wierzyli,

RZEŹ W CHOLULI

iż strawi ich i uśmierci błyskawica i ogień z nieba, że zaleje ich woda.

Oto co mówili i głosili obwieszczając wielkim głosem:

Pozwólcie, aby przybyli owi cudzoziemcy z obcych stron, zobaczmy, jaka jest ich moc, albowiem nasz bóg Quetzalcóatl jest tu z nami i on niespodzianie ich zniszczy; pozwólcie, aby przybyli tu owi nędznicy, przypatrzmy się im, cieszmy się widokiem ich obłędu i ich podłością. Szaleńcami są ci, którzy mają zaufanie do Tlaszkalanów, zniewieściałych sodomitów, zachowujących się tak, jakby byli kobietami tych mężczyzn obrosłych włosem, kobietami, które poddały się im tylko ze strachu. Pozwólcie im przybyć, tym najemnikom, dobrze im za to zapłacono. Spójrzcie na tych nędzników Tlaszkalanów, na tych tchórzy słusznie zasługujących na karę: kiedy zobaczyli, że są zwyciężeni przez Azteków, szukają cudzoziemców, aby ich bronili. Jak mogliście się zmienić w tak krótkim czasie i poddać się takim barbarzyńcom i nikomu na świecie nieznanym cudzoziemcom? Powiedzcie nam, gdzie ich najęliście i skąd ich przywiedliście, aby was pomścili? Och, nieszczęśni, którzy zaprzepaściliście sławę nieśmiertelną waszych bohaterów wywodzących się od szlachetnej krwi Teochichimeków, pierwszych mieszkańców tych niezamieszkałych ziem! Jaki was los czeka, nieszczęśni? Poczekacie, a niebawem przekonacie się, w jaki sposób ukarze was nasz bóg, Quetzalcóatl.

Te i inne rzeczy powiadali, albowiem przekonani byli, że wróg spłonie w ogniu, który spadnie na niego z nieba, i że ze świątyń ich własnych bożków popłyną rwące rzeki, aby zatopić tych z Tlaxcali jak i naszych (Hiszpanów), co wzbudziło niemały strach i przerażenie wśród naszych przyjaciół Tlaszkalanów, którzy przekonani byli, że będzie tak, jak to mówili ci z Choluli. Tak bowiem głosili zwłaszcza kapłani z świątyni Quetzalcóatla, takie wieści szerzyli.

Ale kiedy Tlaszkalanie zobaczyli, że Hiszpanie z imieniem świętego Jakuba na ustach palą świątynie, strącają bożków na ziemię,

bezczeszcząc ich z wielką zaciekłością, a nie widzieli, aby bożkowie owi robili cokolwiek, i nie spadły na Hiszpanów błyskawice ani nie zalały ich potoki wód, zrozumieli, że było to tylko naigrawanie się z nich, i zdali sobie sprawę, że wszystko to był fałsz i kłamstwo.

Z jeszcze większą wściekłością powrócili i jak już wspomnieliśmy, w mieście dokonali przechodzącej wszelkie wyobrażenie rzezi i zniszczenia; nasi przyjaciele Tlaszkalanie przekonawszy się, jak wielkie jest męstwo Hiszpanów, od tej chwili już nie przygotowywali większych zbrodni, lecz szli za porządkiem bożym, czyli służenia Panu Naszemu, aby ziemia ta została podbita i wyrwana z władzy diabła.

Przedtem, nim bitwa się zaczęła, Tlaszkalanie wysłali posłów i ambasadorów do tych z Choluli, prosząc i nakładając ich do pokoju, oświadczając im, że nie o nich im chodzi, ale o tych z Culhua, Culhuacanów-Meksykanów: tak zwą tych z Culhua, bo pochodzą z Culhuacan, z zachodniej części, a także zwą ich Meksykanami, bo tak się nazywało miasto zamieszkałe przez najwyższe władze. Zostało im także powiedziane przez Tlaszkalanów, aby przybyli z polecenia Cortésa, aby przyszli i wyciągnęli rękę do zgody i ażeby nie bali się, że biali brodacze wyrządzą im krzywdę, albowiem są to ludzie bardzo dostojni i bardzo szlachetni, którzy pragnęli ich przyjaźni i dlatego proszą ich jak przyjaciół, aby przyjęli ich w pokoju. Postępując w ten sposób, będą przez nich dobrze traktowani i nie zostanie im uczynione nic złego, lecz nie powinni ich rozgniewać, bo są to ludzie bardzo okrutni, odważni i dzielni, którzy posiadają broń z białego żelaza, dającą im przewagę.

Mówili tak, albowiem Indianie nie znali żelaza, tylko miedź, a także dlatego, że Hiszpanie posiadali broń palną i wieźli ze sobą dzikie zwierzęta, które prowadzili na żelaznych smyczach, i sami ubrani byli i obuci w żelazo, i mieli potężne kusze i lwy, i drapieżne

jaguary (naprawdę zaś były to charty i brytany, które nasi rzeczywiście mieli ze sobą), a przed czymś takim nie można uciec i nie będzie dla nich ratunku, jeżeli rozgniewają „bogów”, więc powinni poddać się, co jest jedyną słuszną rzeczą do zrobienia i którą należy uczynić, aby zapobiec jeszcze większym szkodom. Jako przyjaciele radzą im, aby tak uczynili.

Śmierć wysłannika z Tlaxcali

Ale oni, nie zwracając na to uwagi, upierali się przy swoim, że lepiej umrzeć niż się poddać, i zamiast iść za tą dobrą radą i dobrą odpowiedź dać Tlaszkalanom, obdarli żywcem ze skóry twarz Patlahuatzina, ich posła, człowieka wielce szanowanego i z wielkiego męstwa słynącego. To samo uczynili z jego rękoma, które aż do łokci obdarli ze skóry, ponadto przecięli je w przegubach, tak że zwisały bezwładnie. Tak okrutnie postąpiwszy odesłali go, mówiąc mu:

Idź, wróć i powiedz Tlaszkalanom i tym innym nędznikom lub bogom lub kimkolwiek by oni zresztą byli, ci, o których mówicie, że tu przybywają, że taka jest nasza odpowiedź.

I tak wrócił ów nieszczęsny poseł okrutnie pokaleczony i w mękach, co wywołało straszliwe przerażenie i żal w republice, był on bowiem jednym z najpiękniejszych i najdorodniejszych mężczyzn tego państwa, wielkiej urody i wdzięcznej postawy. Tak nikczemnie i bezprzykładnie potraktowany Patlahuatzin zmarł w służbie ojczyzny i republiki i imię jego zostało po wsze wieki sławne, jak to głoszą pieśni i legendy. Niezmierne było oburzenie Tlaszkalanów, albowiem wyrządzono im zniewagę, rzecz, jaka nigdy dotąd nie wydarzyła się na świecie, jako że tacy posłowie, którzy zawiadamiali

królów i cudzoziemskich panów o pokoju, wojnach i innych wydarzeniach zdarzających się między prowincjami i królestwami, byli bardzo poważani i szanowani.

Tak tedy z oburzeniem rzekli Tlaszkalanie do Cortésa:

Panie wielce waleczny, aby pomścić tak wielki bezwstyd, przewrotność i śmiałość, chcemy pójść z tobą i zetrzeć w proch i zniszczyć ów naród i jego ziemie, aby nie zostali przy życiu ludzie niebezpieczni, tak zatwardziali i uparci w swojej przewrotności i tyranii, i już za to samo, gdyby nawet nic innego nie uczynili, zasługują na wieczną karę, albowiem zamiast złożyć nam dzięki za nasze dobre rady, chcieli nami wzgardzić i za nic nas mieli z powodu naszej miłości do ciebie, panie.

Waleczny Cortés odrzekł im, z surowym obliczem w cen sposób: Aby nie martwili się, albowiem on im przyrzeka zemstę. I w rzeczywistości tak uczynił, za tę i za inne zdrady, rozpoczynając przeciw nim okrutną wojnę, w której bardzo wiele ludzi zostało zabitych, jak to można sprawdzić w kronice spisanej o podboju tej ziemi.

Cholulanie powiadali, że wróg zostanie zatopiony za sprawą Quetzalcóatla, który był ze wszystkich bogów na tej ziemi najbardziej czczony i świątynię jego w Choluli mieli za święty relikwiarz bogów. I powiadali, że kiedy przed przybyciem Hiszpanów odpadał kawałek muru ze ścian świątyni, tryskała stamtąd woda. I aby się nie utopić, zabijali dwu- lub trzyletnie dzieci i z ich krwi zmieszanej z wapnem robili coś na podobieństwo zulaque — zaprawy murarskiej i zatykali źródła, które wytryskiwały.

W tym przekonaniu Cholulanie powiadali, że gdyby w wojnie z białymi bogami lub z Tlaszkalanami jakieś niebezpieczeństwo im zagrażało, oderwą i odetkają nakrywy ze wszystkich źródeł, skąd tryskają wody, aby ich zatopiły, co też uczynili, wprowadzili w czyn,

kiedy zobaczyli, że znaleźli się w tak trudnym położeniu, w jakim się właśnie znaleźli.

Zniszczenie Choluli

Aczkolwiek tak uczynili, na nic się to im nie zdało, co bardzo ich rozczarowało, i wielu z tych, którzy zginęli podczas tej bitwy w Choluli, rzucało się z rozpaczy głową w dół z cu Quetzalcóatla, albowiem taki mieli pradawny zwyczaj od początku istnienia, jako że był to lud buntowniczy i pyszny, niepodległy i nieugięty, który miał za dewizę umierać śmiercią inną niż pozostałe narody, ginąć z głową w dół.

Ostatecznie najwięcej z nich w tej wojnie umierało zadając sobie samym śmierć z rozpaczy. Po zakończeniu bitwy w Choluli Cholulanie zrozumieli i zdali sobie sprawę, że Bóg ludzi białych był potężniejszy od ich boga, a jego synowie potężniejsi od nich. Nasi przyjaciele Tlaszkalanie, kiedy znajdowali się w opałach wojennych, i podczas rzezi wzywali imienia świętego Jakuba, wołali głośno: Santiago! 82 Stąd po dzień dzisiejszy Tlaszkalanie, gdy znajdą się w kłopocie, wzywają świętego Jakuba.

Usłuchali też Tlaszkalanie bardzo dobrej rady, którą dał im Cortés, ażeby można ich było odróżnić od wroga i aby nie byli zabijani przez pomyłkę. Albowiem ich broń i godła były takie same jak wroga i mała między nimi była różnica, a że z jednej i z drugiej strony wielka była ilość wojowników, koniecznie tak uczynić należało, bo jeżeliby tego nie uczyniono, w ścisku jedni drugich by zabijali nie poznając się nawzajem. Dlatego włożyli na głowy wianki splecione z sitowia i w ten sposób można było odróżnić tych, którzy byli po naszej stronie, co pozwalało ich rozpoznać.

Zniszczywszy na początku swego pochodu Cholulę i zadawszy śmierć tak dużej ilości ludzi, obłupiwszy ich i okradłszy, wojska nasze udały się w dalszy marsz, siejąc wielki strach i przerażenie, gdziekolwiek by stąpiły, aż wieść o takim zniszczeniu rozeszła się po całej ziemi i ludzi ogarnęło zdumienie, gdy słyszeli, że Cholulanie zostali zwyciężeni i zgubieni, że większość z nich zginęła i została unicestwiona w tak krótkim czasie i że bożek ich Quetzalcóatl w niczym im nie pomógł...

Rozdział szósty

NOWE DARY I ZJAWIENIE SIĘ TEZCATLIPOKI

W POBLIŻU POPOCATEPETL

Cytowany tu tekst indiańskich rozmówców Bernardina de Sahagún, zachowany w Kodeksie Florenckim, opowiada o dwóch szczególnie interesujących wydarzeniach. Po rzezi w Choluli konkwistadorzy wraz z towarzyszącymi im Tlaszkalanami kontynuują swój pochód w kierunku Doliny Meksyku.

Kiedy znajdowali się już w pobliżu wulkanów, w miejscu zwanym przez Indian Przełęcz Orła, nowi wysłannicy Motecuhzomy pod wodzą Tzihuacpopocatzina wyszli im naprzeciw. Indianie z satysfakcją opisują reakcję cudzoziemców na liczne podarunki ze złota. „Uśmiech rozjaśnił ich twarze... Niby małpy podnosili złoto 83.... Niby wygłodniałe świnie pożądali złota.”

Następnie mowa jest o oszustwie Tzihuacpopocatzina, który usiłował podać się za Motecuhzomę. Po opisie tej nieudanej próby spotykamy się z inną grupą wysłanników. Są to czarnoksiężnicy, którzy starają się przeszkodzić, bez skutku zresztą, konkwistadorom w ich marszu.

Tajemnicze pojawienie się jakiegoś człowieka, który udając pijanego wyszedł naprzeciw czarnoksiężnikom przepowiadając klęskę Meksyku i czyniąc cuda, sprawia, że magowie się wycofują. Są przekonani, że ukazał się im sam Tezcatlipoca. Po powrocie do Meksyku opowiadają Motecuhzomie o tym, co widzieli. Jeszcze większe przygnębienie opadło wielkiego tlatoani azteckiego. Z rezygnacją czekał na to, co miało nastąpić.

Jak konkwistadorzy zareagowali na złoto

Wtedy Motecuhzoma wysyła, przedstawia kilku dostojników, swoich reprezentantów. Na czele ich stoi Tzihuacpopocatzin. Wyszli naprzeciw (Hiszpanom) i spotkali ich w pobliżu Popocatepetl i Iztactépetl, tam na Przełęczy Orła.

Wręczyli Hiszpanom chorągiewki ze złota, chorągiewki z piór quetzala i naszyjniki ze złota. A kiedy im to dali, uśmiech rozjaśnił ich twarze, ucieszyli się bardzo (Hiszpanie), rozkoszowali się tym. Niby małpy podnosili złoto, siadali na znak zadowolenia, jak gdyby serce się im odnawiało, rozświetlało.

Prawdą jest, że tego ogromnie łakną. Ciała im od tego tyją, są tego wściekle zgłodniali. Niby wygłodniałe świnie pożądają złota.

Wyrywają sobie niecierpliwie chorągwie ze złota, potrząsają nimi to w jedną stronę, to w drugą, oglądają je z każdej strony. Mówią językiem barbarzyńskim, wszystko, co mówią, jest w języku barbarzyńskim.

Tzihuacpopoca udaje Motecuhzoma

Gdy zobaczyli Tzihuacpopokę, rzekli:

Czyżby ten był Motecuhzoma?

Rzekli im ci, co chodzą z nimi, ich służalce, kłamcy z Tlaxcali i z

Cempoali, ci przebiegli oszuści, którzy im towarzyszą. Rzekli im:

To nie on, panowie nasi. Ten jest Tzihuacpopoca: on reprezentuje Motecuhzomę.

Rzekli mu:

Czy ty jesteś Motecuhzomą?

Rzekł on:

Tak, ja jestem twoim sługą. Ja jestem Motecuhzomą.

Ale oni mu rzekli:

Wynoś się stąd!... Dlaczego nas oszukujesz? Kim, sądzisz, jesteśmy?

Ty nas nie oszukasz, ty nie będziesz z nas drwił.

Ty nas nie przerazisz, nie oślepisz naszych oczu.

Ty nas nie urzekniesz ani nie wykrzywisz nam twarzy.

Ty nie zaczarujesz naszych oczu ani nie każesz im zezować.

Ty nie zasnujesz nam oczu mgłą, nie sprawisz, że stracą bystrość.

Ty nie rzucisz nam w oczy pyłu ani nie zalepisz ich błotem.

To nie ty... Motecuhzomą jest tam! Nie zdoła ukryć się, nie zdoła schować się przed nami.

Dokąd może on pójść?

Czy może zamienić się w ptaka i ulecieć? Czy w ziemi będzie przekopywał swą drogę?

Lub dziurę wywierci w jakiejś górze, aby schować się w jej wnętrzu?

Musimy go zobaczyć. Nic nam nie stanie na przeszkodzie, musimy ujrzeć jego oblicze. Usłyszymy jego słowa, z jego własnych ust je usłyszymy.

W taki sposób wzgardzili nim, za nic go mieli.

I tak nie udała się druga próba ich przywitania, posłowie, którzy witać ich mieli, ponieśli klęskę.

Dlatego od tej chwili poszli już prostą drogą.

Motecuhzoma wysyła innych czarnoksiężników

Wysłał więc inną grupę posłów: czarnoksiężników, magów, a nawet kapłanów. Także poszli, także udali się na ich spotkanie. Ale także nic uczynić nie mogli, nie mogli rzucić uroku, nie mogli uzyskać nad nimi przewagi; rzeczywiście nie zapanowali nad nimi. Nawet nie dotarli do nich.

Tylko na jakiegoś pijaka się natknęli po drodze. Wyszedł im naprzeciw, nagle z nim się zetknęli. Tak wyglądał: ubrany był na modłę ludzi z Chalco, jak oni ustrojony, tak jak sobie można wyobrazić kogoś z Chalco. Był niby pijany, udawał spitego, sprawiał wrażenie pijanego. Pierś miał okręconą ośmioma powrósłami ze słomy.

Zjawienie się Tezcatlipoki

Kiedy znajdowali się już blisko Hiszpanów, kiedy już mieli się z nimi złączyć, nagle wyszedł im naprzeciw. I nie uczynił nic, tylko skierował się do Meksykanów i rzekł im:

Dlaczego, z jakich powodów przychodzicie tutaj? Czego tu chcecie? Co zamierza uczynić Motecuhzoma? Czy jeszcze teraz nie odzyskał rozumu? Czy nawet teraz jest tchórzliwym nieszczęśnikiem?

Popełnił błędy: poprowadził daleko swoich poddanych, spowodował śmierć wielu ludzi.

Jedni przeciw drugim walczą, jedni drugich w całuny spowijają.

Jedni z drugimi się zwarli, jedni z drugich się naśmiewają.

Kiedy takie słowa usłyszeli, kiedy jego przemówienia wysłuchali, usiłowali zbliżyć się do niego, ale bezskutecznie. Zaczęli wtedy

modlić się do niego, szybko wznieśli dla niego ołtarzyk, adoratorio i stolec z zielsk i traw. Ale wtedy... już go nie widzieli.

Budują na próżno, na próżno wznoszą mu adoratorio, albowiem dochodzi ich tylko jego głos i przepowiednia. Karci ich srogo, wzbudza w nich strach, jest tak, jakby przemawiał do nich z daleka. Rzekł im:

Po co na próżno przybyliście tutaj? Meksyk już nie będzie więcej istniał! Skończył się na zawsze.

Odejdźcie stąd: tu już nie!... Wracajcie tam. Skierujcie wasz wzrok na Meksyk. To, co miało się zdarzyć, już się zdarzyło!

Natychmiast popatrzyli, utkwili wzrok: Płoną wszystkie świątynie i gmachy publiczne, i szkoły kapłańskie, i wszystkie domy w Meksyku. Wszystko takie było, jakby toczyła się tam bitwa.

A kiedy czarownicy to zobaczyli, jak gdyby serce z nich uszło nie wiedzieć gdzie. Nie mówili już w sposób zrozumiały. Jakby coś im w gardle stanęło. Rzekli tylko:

Nie my winniśmy to byli zobaczyć, to, co myśmy widzieli, winien był zobaczyć Motecuhzoma...

Nie był to byle kto... młody Tezcatlipoca!...

Nagle znikł, już go więcej nie widzieli.

I wysłannicy już nie udali się na spotkanie z Hiszpanami, już nie udali się w ich kierunku. Tylko stamtąd powrócili i poszli opowiedzieć to Motecuhzomie. Przybyli razem z tymi, którzy poszli pierwsi, z tymi, co poszli z Tzihuacpopocatzinem.

Przygnębienie Motecuhzomy

Kiedy wysłannicy powrócili, opowiedzieli Motecuhzomie, co się zdarzyło, co widzieli. A Motecuhzoma, usłyszawszy to, pochylił tylko czoło i trwał tak z głową opuszczoną. Nie wyrzekł już ani słowa. Po

prostu przestał mówić. Przez długi czas trwał tak z głową opuszczoną. Tyle tylko rzekł, tylko tyle odpowiedział:

Gdzie jest ratunek, moi dzielni wojownicy? Skoro już się tam udaliśmy... Otrzymaliśmy to, na co zasłużyliśmy!... Czy istnieje jakaś góra, na którą moglibyśmy wejść? Albo może powinniśmy uciekać? Jesteśmy przecież Meksykanami: a czy to okryje sławą naród meksykański?

Godny litości jest biedny starzec, biedna staruszka i dzieci, które jeszcze nie potrafią rozumować. Gdzie mogliby się schronić bezpiecznie? Ale... nie ma ratunku... Co czynić?... Czy nic nie można zrobić? Co czynić i gdzie? Dane jest nam to, na co zasłużyliśmy... Jakiekolwiek by to było i bez względu na to, co by to było, przyjdzie nam oglądać to w zdumieniu...

Rozdział siódmy

KSIĄŻĘ IXTLILXÚCHITL PRZYJMUJE

PRZYCHYLNIE HISZPANÓW

Zostawiwszy za sobą wulkany, Hiszpanie skierowali się ku Tlalmanalco, aby udać się w stronę Meksyku-Tenochtitlanu. Według tekstu Kodeksu Ramírez, jak tylko zeszli z gór, naprzeciw Cortésowi wyszedł z pokojowym pozdrowieniem książę Ixtlilxóchitl, brat Cacamatzina, pan na Tezcoco, wraz z towarzyszącym mu orszakiem.

Jedna z najstarszych relacji indiańskich, której oryginał zaginął, ale której fragmenty zachowały się w Kodeksie Ramírez, stwierdza, że pod wpływem księcia Ixtlilxochitla ludność Tezcoco od razu, bez oporu, sprzymierzyła się z konkwistadorami. Dodaje też, że było to właśnie wtedy, kiedy Cortés odwiedził Tezcoco. Inne źródła nie są jednak zgodne co do tego ostatniego punktu. Ani Bernal Díaz del Castillo, ani rozmówcy Bernardina de Sahagún, ani sam Fernando de Alva Ixtlilxóchitl nie wspominają tej pierwszej wizyty w Tezcoco, opisując wyłącznie marsz Hiszpanów do Iztapalapa, skąd wyruszyli oni w końcu w kierunku stolicy Azteków.

W każdym razie dane, które przynosi Kodeks Ramírez, są szczególnie interesujące. Za przykład może posłużyć scena, w której

Indianka Yacotzin, matka Ixtlilxúchitla, na propozycję zmiany religii odpowiada swojemu synowi, że chyba stracił rozum, skoro „tak szybko dał się pokonać tak niewielu barbarzyńcom, jakimi są chrześcijanie”.

Tymczasem w Meksyku-Tenochtitlanie Motecuhzoma, dowiedziawszy się o obecności konkwistadorów w pobliżu Tezcoco, zbiera po raz ostatni dostojników indiańskich, aby odbyć z nimi naradę, jak przyjąć cudzoziemców: pokojowo czy nie. Mimo złowróżbnych przepowiedni Cuitlahuacatzina Motecuhzoma decyduje się w końcu na przyjazne powitanie Hiszpanów.

Marsz w kierunku Tezcoco

(dawna wersja hiszpańska tekstu indiańskiego)

Hiszpanie radowali się, widząc ze szczytów gór tak wiele osiedli, niektórzy jednak doradzali, żeby wrócić do Tlaxcali i czekać, aż przybędzie ich więcej. Ale Cortés dodał im ducha i tak oto zaczęli marsz obchodząc Tetzcuco i owej nocy zostali w górach. Następnego dnia uszedłszy trochę więcej niż milę napotkali Ixtlilxúchitla i jego braci, którym towarzyszyła mnogość ludzi, co z początku wzbudziło podejrzenia w Cortésie, ale w końcu z ich gestów i poprzez tłumaczy zrozumiał, że przyszli oni w zamiarach pokojowych, z czego bardzo się ucieszył. A oni zbliżyli się do chrześcijan, a kiedy wskazano im Cortésa, Ixtlilxúchitl podszedł do niego z niewiarygodną wprost radością i pozdrowił go zgodnie ze swoim zwyczajem, a Cortés zgodnie ze swoim; a potem, kiedy mu się przyjrzał, niesłychanie się zdumiał widząc człowieka tak białego i brodatego, a którego postawa pełna była majestatu, Cortés zaś widząc jego i braci, specjalnie Tecocoltzina, rzekł, że nie było Hiszpana bardziej białego nad niego.

W końcu ci z Tezcoco prosili za pośrednictwem Mariny i Aguilara, aby udał się do Tezcoco, aby tam mogli mu służyć i złożyć dary. Cortés, wdzięczny, zgodził się i rzekł, że tam wyjaśni przyczyny swego przybycia.

Przybycie do miasta

Na zaproszenie Ixtlilxúchitla, Cortés i jego ludzie posilili się tam jadłem, które przyniesiono im z Tezcoco, a potem udali się do miasta i naprzeciw nich wyszła cała ludność, z wielką radością ich witając.

Indianie klękali i czcili ich jako synów słońca, które było ich bogiem, i powiadali, że nadszedł czas, o którym wspominał wiele razy ich umiłowany cesarz Netzahualpitzintli. W ten sposób przyjmowano ich i zaprowadzeni zostali do pałacu królewskiego, aby odpoczęli, i tam się zebrali i rozprawiali o sprawach Meksyku, a od czasu do czasu przybywali tam gońcy i wywiadowcy króla Motecuhzomy, który ucieszył się bardzo, że krewniacy jego takie przyjęcie zgotowali Cortésowi, i jeszcze bardziej, że Cohuamacotzin i Ixtlilxúchitl porozumieli się, bo pojął, że ugodzili się, iż Ixtlilxúchtitl wycofa straże, jakie trzymał na granicy; ale Bóg inaczej zrządził.

Cortés, posługując się językiem tłumacza Aguilara, podziękował za dowody miłości i wielką łaskę, którą Ixtlilxúchitl i jego bracia mu okazali, po czym chciał zapoznać ich z nauką bożą i zebrawszy braci i niektórych możnych przedłożył im rzecz, mówiąc, że cesarz chrześcijan z tak daleka ich przysłał po to, aby objaśnili im naukę Chrystusa, co teraz właśnie czynią.

Oznajmił im tajemnicę stworzenia człowieka i jego upadek, tajemnicę Trójcy i Wcielenia dla zbawienia człowieka, i Męki Pańskiej, i Zmartwychwstania, potem wyciągnął krucyfiks i gdy go podniósł w górę, chrześcijanie poklękali i Ixtlilxúchitl i pozostali panowie indiańscy uczynili to samo; następnie objaśnił im tajemnicę chrztu i kończąc swoje przemówienie rzekł, że cesarz Karol przejęty troską, że mogą nie dostąpić zbawienia, przysłał ich w tym właśnie celu i oto on w jego imieniu prosi ich i błaga, aby z wdzięczności uznali się jego wasalami; że taka była wola papieża, w którego imieniu

przybywają. I o odpowiedź ich prosili, na co Ixtlilxúchitl w imieniu braci swoich odpowiedział im płacząc, że on bardzo dobrze zrozumiał owe tajemnice, że składa dzięki Bogu, iż go oświecił, i że on pragnie stać się chrześcijaninem i uznać cesarza chrześcijan.

Ixtlilxúchitl przyjmuje wiarę chrześcijańską

I zaraz poprosił o krucyfiks i modlił się do niego, i bracia jego uczynili to samo, i prosili, aby ich ochrzcić, ku tak wielkiemu zadowoleniu chrześcijan, że aż płakali z radości, a Cortés i ksiądz, który tam się znajdował, rzekli mu, że najpierw pouczą ich lepiej i wyznaczą ludzi, aby ich pouczyli.

A on odpowiedział im, że się zgadza z radością i że chciałby przyjąć sakrament natychmiast, albowiem wyklął bałwochwalstwo i — jak mówił — bardzo dobrze przeniknął tajemnice wiary.

Choć wielu było przeciwnego zdania, Cortés postanowił ochrzcić go natychmiast i sam był ojcem chrzestnym Ixtlilxúchitla, któremu na imię dali Hernándo, albowiem tak nazywał się jego pan, a wszystko to odbyło się bardzo uroczyście. A potem Ixtlilxúchitl i brat jego Cohuamacotzin przybrani w szaty królewskie dali początek wierze zgodnie z ewangelią, Ixtlilxúchitl bowiem był pierwszym chrześcijaninem, a Cortés jego ojcem chrzestnym, i dlatego został on nazwany Hernándo, tak jak nasz król chrześcijański 84, a Cohuamacotzin nazwany został Pedro, tak jak Pedro de Alvarado, który był jego ojcem chrzestnym, a Tecocoltzin także nazwany został Hernándo i jego ojcem chrzestnym także był Cortés, i tak oto chrześcijanie stawali się ojcami chrzestnymi wszystkich pozostałych indiańskich panów, nadając im swoje imiona.

Jak postąpiła Yacotzin, matka Ixtlilxúchitla

Gdyby to było możliwe, ochrzczono by tego dnia przeszło dwadzieścia tysięcy ludzi, ale i tak ochrzczono dużo, a Ixtlilxúchitl udał się natychmiast do swej matki Yacotzin, mówiąc jej, co zaszło i że przyszedł po nią, aby ją ochrzcić.

Ona odrzekła, że musiał chyba rozum postradać, albowiem tak szybko dał się pokonać tak niewielu barbarzyńcom, jakimi są chrześcijanie 85. Na co don Hernándo odpowiedział jej, że gdyby nie była jego matką, ściąłby jej głowę w odpowiedzi, ale musi ona to uczynić, chociażby nie chciała, albowiem chodzi tu o zbawienie duszy. Na co ona odpowiedziała łagodnie, aby zostawił ją teraz w spokoju, że któregoś innego dnia zastanowi się nad sprawą i zobaczy, co powinna zrobić. A on wyszedłszy z pałacu rozkazał podłożyć ogień pod pokoje, gdzie ona się znajdowała, aczkolwiek inni powiadają, że tak uczynił, albowiem znalazł ją w świątyni indiańskich bożków.

W końcu wyszła i powiedziała, że chce zostać chrześcijanką, i zaprowadzili ją z wielką paradą do Cortésa, ochrzcili ją i jej ojcem chrzestnym był Cortés, i nazwali ją doña Maria, albowiem była pierwszą chrześcijanką. To samo uczynili z czterema infantkami, jej córkami, i z wieloma innymi paniami. W ciągu trzech lub czterech dni pobytu w mieście ochrzcili, jak się rzekło, wielką ilość ludzi.

Ostatnia narada Motecuhzomy

Wiedząc już, co się działo, Motecuhzoma wezwał swego bratanka Cacamę i swego brata Cuitlahuacatzina, i innych panów i długo mówił, zapytując, czy należy przyjąć chrześcijan i w jaki sposób to uczynić. Cuitlahuacatzin odrzekł, iż sądzi, że nie powinni przyjąć

Hiszpanów, Cacama zaś powiedział, że on jest przeciwnego zdania, albowiem niewpuszczenie ich, kiedy u bram się znajdują, mogłoby uchodzić za brak odwagi, tym bardziej że nie byłoby dobrze, aby taki wielki pan jak Motecuhzoma nie przyjął posłów tak znakomitego księcia jak ten, który ich przysyła; ponadto gdyby zażądali czegoś, co by się Motecuhzomie nie podobało, to wszakże, posiadając tylu i tak walecznych ludzi, jakich posiadał, mógłby ukarać śmiałość przybyszów.

Rzekł, że to jest jego ostatnie słowo, a wtedy Motecuhzoma, zanim ktokolwiek zdążył się odezwać, powiedział, że jemu to się wydaje słuszne. Cuitlahuacatzin rzekł:

Oby bogowie sprawili, abyś nie wpuścił do swego domu kogoś, kto cię z niego wygna i zabierze władzę, a kiedy będziesz usiłował zaradzić temu, będzie już może za późno.

Tymi słowami zakończyła się i zamknęła narada i chociaż wszyscy pozostali panowie uczynili znak, że zgadzają się z Cuitlahuacatzinem, Motecuhzoma zdecydował, że przyjmie cudzoziemców, ugości i obdaruje, a także, że bratanek jego Cacama wyjdzie im na spotkanie, Cuitlahuacatzin zaś, jego brat, uda się do Iztapalapa i będzie na nich czekał w swych pałacach.

Rozdział ósmy

PRZYBYCIE HISZPANÓW DO MEKSYKU-TENOCHTITLANU

Mając zapewnioną pomoc wszystkich swoich sprzymierzeńców, których wiedli ze sobą z okolic Tlaxcali, Hiszpanie udali się w kierunku stolicy Azteków — Meksyku. Teksty rozmówców Bernardina de Sahagún (Kodeks Florencki), które tu podajemy, zaczynają się od opisu szyku, w jakim zjawiły się poszczególne oddziały wojska konkwistadorów.

Zbliżając się do Meksyku od południa, przez Iztapalapa, doszli aż do Xoloco, miejsca, które jak mówi don Fernando de Alva Ixtlilxóchitl, zwało się później San Antón (obecnie znajduje się w tym miejscu Calzada de San Antonio Abad). Tenże Ixtlilxóchitl w swojej XIII Relacji podaje dokładną datę tych wydarzeń, a mianowicie 8 listopada 1519 roku.

Motecuhzoma znalazłszy się twarzą w twarz z Cortésem odbył z nim rozmowę, której treść została dokładnie przekazana przez rozmówców Bernardina de Sahagún. Motecuhzoma wykrzyknął wówczas:

Nie, ja nie śnię, nie wstałem zamroczony snem, nie jesteś zjawą senną, to nie jest sen... Widzę cię naprawdę, utkwiłem już oczy w twojej twarzy...”

Tekst, który następnie cytujemy, odnosi się do pobytu konkwistadorów w wielkiej stolicy azteckiej, do ich intryg i starań, aby przywłaszczyć sobie złoto, strzeżone w skarbcu.

Pod koniec rozdziału przytoczony jest krótki fragment z XIII Relacji don Fernanda de Alva Ixtlilxóchitl „o przybyciu Hiszpanów”, który potwierdza słowa indiańskich rozmówców Bernardina de Sahagún.

Motecuhzoma wychodzi naprzeciw Cortésa

Tak stały sprawy, kiedy Hiszpanie przybyli do Xoloco. Przybywają do miejsca przeznaczenia, tam jest ich cel.

Motecuhzoma tymczasem stroi się, przyobleka strój odświętny, aby wyjść im naprzeciw. To samo czynią pozostali wielcy wodzowie, arystokracja, magnaci, rycerze. Już idą wszyscy, aby powitać przybywających.

Na wielkich tacach ułożyli najrzadsze kwiaty: kwiat, podobny do tarczy, kwiat o kształcie serca; w środku widnieje kwiat o wspaniałym zapachu i ten najcenniejszy: amarilla fragante 86. Są tam girlandy, są tam splecione z kwiatów opaski na piersi.

Przynoszą także naszyjniki ze złota, naszyjniki ze zwisającymi ciężkimi kamieniami, naszyjniki plecione na wzór petatillo.

Motecuhzoma wychodzi im naprzeciw w Huitzillanie. Natychmiast wręcza dary kapitanowi, temu, który dowodzi ludźmi, i tym, którzy przyszli tu wojować. Wręcza im podarki, zarzuca im na szyję girlandy kwiatów, daje im naszyjniki z kwiatów i opaski kwietne, na głowy kładzie wieńce z kwiatów.

Następnie kładzie przed nimi naszyjniki ze złota, przeróżne upominki, dary powitalne.

Rozmowa Motecuhzomy z Cortésem

Kiedy Motecuhzoma wręczył każdemu z nich naszyjniki, Cortés rzekł do niego:

Czyżbyś to był ty? Tym razem to ty? Naprawdę ty jesteś Motecuhzoma?

Odrzekł mu Motecuhzoma:

Tak, to ja.

I natychmiast powstaje, stojąc go wita, zbliża się do niego i pochyla się, jak najniżej skłania głowę; tak się odzywa, tak do niego rzecze:

Panie nasz: strudzony jesteś, droga cię umęczyła, ale teraz na ziemię przybyłeś. Do twego miasta Meksyku dotarłeś 87. Tutaj przybyłeś, aby zasiąść na twoim stolcu. O, przez krótki czas dla ciebie go strzegli, dla ciebie go trzymali ci, którzy już odeszli, twoi namiestnicy.

Królowie Itzcoatzin, Motecuhzomatzin Stary, Axayácac, Tízoc, Ahuítzotl. Przez krótki tylko czas chronili je dla ciebie, rządzili miastem Meksykiem. Pod ich ochroną, pod ich pieczą znajdował się lud.

Czy ujrzą oni, czy dowiedzą się, co czeka tych, których zostawili?

Gdyby któryś z nich mógł widzieć, ze zdumieniem zobaczyłby to, co ja widzę.

To, co ja widzę teraz: ja potomek, ja ostatni z naszych panów.

Nie, ja nie śnię, nie wstałem zamroczony snem, nie jesteś zjawą senną, to nie jest sen...

Widzę cię naprawdę, utkwiłem już oczy w twojej twarzy....

Od pięciu dni, od dziesięciu dni byłem pełen niepokoju: wzrok miałem utkwiony w Krainie Tajemnicy.

I tyś się wynurzył z chmur, z mgieł.

Tak jak nam to przepowiedzieli królowie, ci, co panowali, ci, co rządzili twoim miastem:

HISZPANIE PRZETAPIAJĄ PODAROWANE IM ZŁOTO

Że osiądziesz na twoim stolcu, na twoim miejscu, że wrócisz tutaj...

Teraz to się spełniło: już przybyłeś, znużony wielce, z wielkim wysiłkiem przybyłeś.

Wstąp na tę ziemię: pójdź i odpocznij, obejmij w posiadanie twoje królewskie dobra, daj wytchnąć twemu ciału.

Bądźcie pozdrowieni na waszej ziemi, panowie nasi!...

Motecuhzoma skończył swoje przemówienie, markiz go słuchał, a Malintzin przetłumaczyła je.

Kiedy Cortés zrozumiał, co oznaczały słowa Motecuhzomy, odpowiedział ustami Malintzin. Rzekł mu dziwnym językiem, rzekł w barbarzyńskiej mowie:

Niechaj Motecuhzoma nam ufa, niech się niczego nie boi. Bardzo go kochamy. Bardzo się raduje dzisiaj nasze serce. Widzimy jego twarz, słyszymy jego głos. Od dawna już pragnęliśmy go ujrzeć.

I rzekł jeszcze ponadto:

Już zobaczyliśmy, już przybyliśmy do jego domu w Meksyku, tak więc może z całym spokojem słuchać naszych słów.

Potem wzięli go za ręce i tak mu towarzyszyli. Klepią go po plecach, co jest u nich oznaką serdeczności.

Jak się zachowali Hiszpanie i inni panowie indiańscy

Co się tyczy Hiszpanów, to się przypatrują, oglądają każdą rzecz dokładnie. Zsiadają z koni, to znów na nie wsiadają, raz jeszcze schodzą oglądając.

Hiszpanom towarzyszyli wszyscy wielcy panowie:

Pierwszy — Cacamatzin, król Tetzcuco.

Drugi — Tetlepanquetzaltzin, król Tlacopan.

Trzeci — Itzcuauhtzin, Tlacochcálcatl, król Tlatilulco.

Czwarty — Topantemoctzin, skarbnik Motecuhzomy w Tlatilulco.

Ci stali tam w jednej linii.

Ponadto znajdowali się tam inni książęta z Tenochtitlanu:

Atlixcatzin, Tlacatécatl.

Tepeoatzin, Tlacochcálcatl.

Quetzalaztatzin, Tizacahuácatl.

Totomotzin.

Hecatempatitzin.

Cuappiatzin.

Kiedy Motecuhzoma został uwięziony, wszyscy oni ukryli się, schowali się, z całą przewrotnością go opuścili!...

Hiszpanie wchodzą do Meksyku-Tenochtitlanu

A kiedy przybyli i wkroczyli do Domu Królewskiego, natychmiast ustawili przy Motecuhzomie straż, baczenie na niego dawali. Nie tylko przy nim, ale także przy Itzcuauhtzinie. Pozostali panowie wyszli na zewnątrz.

Kiedy tak stały sprawy, Hiszpanie wystrzelili z działa, co wywołało wielkie zamieszanie w mieście. Ludzie biegli we wszystkich kierunkach bez składu ni ładu, uciekali, jak gdyby ich ścigano.

Jak gdyby wszyscy zjedli grzyby wywołujące halucynacje 88, jak gdyby ujrzeli coś strasznego. Wszystkich ogarnęła trwoga, jak gdyby wszyscy stracili odwagę. A kiedy zapadła noc, przerażenie ich jeszcze bardziej wzrosło, groza legła na wszystkich, strach zapanował nad wszystkimi, lęk spędził im sen z powiek.

Nad ranem oznajmiono im, co mają przynieść Hiszpanom: białe placki z kukurydzy, pieczone kury, jaja, wodę do picia, drewno na opał, wióry, węgiel. Szerokie misy, lśniące i gładkie, garnuszki,

dzbany, filiżanki, wszelkiego rodzaju naczynia z ceramiki. Tak rozkazał Motecuhzoma. Ale dostojnicy, którym Motecuhzoma kazał to uczynić, nie zwracali już na niego uwagi, byli rozgniewani, nie wykonywali już jego poleceń, nie byli już po jego stronie. Nie dawali mu już posłuchu.

Jednakże nosili jadło w misach, dawali wszystko, czego od nich żądano. Jadło i napoje, wodę i paszę dla koni.

Konkwistadorzy chciwi złota

Kiedy Hiszpanie się rozgościli, natychmiast zaczęli wypytywać Motecuhzomę, skąd czerpie bogactwa, i pytali o zasoby miasta: o godła wojenne i tarcze, bardzo dokładnie go pytali domagając się złota.

A Motecuhzoma natychmiast ich prowadzi. Otoczyli go, wzięli między siebie. On szedł wśród nich, na przedzie. Jest okrążony, ściśnięty między nimi.

A kiedy przybyli do skarbca zwanego Teucalco, zaraz wyniesiono dla nich wszystkie przedmioty tkane z piór, opaski z piór quetzala, najszlachetniejszej roboty tarcze, krążki ze złota, naszyjniki bożków, kolce do nosa kute w złocie, nagolenniki ze złota, złote bransolety i złote przepaski.

Natychmiast zdjęli z wszystkich tarcz złoto, to samo uczynili ze złotem na godłach. Potem zebrali całe złoto w jedno miejsce, a pod tym, co odrzucili, podłożyli ogień, nie bacząc na wartość tych przedmiotów: wszystko spłonęło.

Złoto przetopili na sztaby, a najpiękniejsze chalchihuites zabrali dla siebie, pozostałe kamienie przywłaszczyli sobie Tlaszkalanie.

Chodzili wszędzie, przetrząsali wszystkie zakątki, przeszukali, cały skarbiec, wszystkie składy i przywłaszczyli sobie wszystko, co

widzieli, wszystko, co wydawało im się piękne.

Hiszpanie przywłaszczają sobie skarby Motecuhzomy

Następnie udają się do domu składowego Motecuhzomy. Do miejsca zwanego Totocalco, gdzie przechowywano to, co było własnością Motecuhzomy. Tam stali jak przykuci, szczerzyli zęby, jak gdyby byli dzikimi zwierzętami, jedni drugich poklepywali: tak bardzo radowało się ich serce.

Kiedy przybyli, kiedy weszli do pomieszczenia, w którym znajdowały się skarby, wydawało się, że osiągnęli największe szczęście. Do wszystkich zakątków wchodzili, wszystkiego pożądali, rządziło nimi pragnienie posiadania.

Natychmiast wyciągnięto wszystkie rzeczy, które były jego wyłączną własnością, to, co do niego należało, co było jego osobistym skarbem; każdą rzecz posiadającą wartość i znaczenie: naszyjniki ze złota i z wielkich, drogocennych kamieni i złote bransolety cudnej roboty, opaski na przeguby, obręcze ze złotymi dzwoneczkami do wiązania u kostek i korony królewskie dla wyłącznego użytku króla przeznaczone. A także wszystkie inne kosztowności, których nie można było zliczyć.

Wszystko to zagarnęli, wszystko sobie przywłaszczyli, wszystko brali jak swoje, jakby się to im należało. Potem ze wszystkiego zrywali złoto, a kiedy już je zdarli, to, co pozostało, ułożyli pośrodku dziedzińca, w samym środku: były to pióra najrzadsze i najcenniejsze.

Kiedy w ten sposób zebrali całe złoto, wtedy Malintzin zaczęła zwoływać wszystkich możnych. Weszła na płaski dach, na samym brzegu stanęła i zawołała:

Meksykanie, przybądźcie tutaj: Hiszpanie są strapieni. Przynieście jadło, czystą wodę do picia, wszystko co potrzeba. Zmęczeni już są, wyczerpani, bliscy omdlenia są. Dlaczego nie chcecie przyjść? Wydaje się, że zagniewani jesteście.

Ale Meksykanie nie mieli odwagi się tam zbliżyć. Bardzo byli przerażeni, strach ich przytłaczał, zatrwożeni byli, ogromna bojaźń ich ogarnęła i wśród nich panowała. Już nikt nie miał odwagi tam pójść, jakby znajdował się tam drapieżny zwierz, jakby noc ich przygniatała.

Mimo to nie zostawili ich, nie byli opuszczeni. Przynosili im wszystko, co było potrzebne, choć ze strachem to czynili. Przybywali przerażeni, przepełnieni obawą, przychodzili i wręczali jadło. Podchodzili i natychmiast zawracali, szybko umykali, odchodzili drżąc na całym ciele.

Świadectwo Alvy Ixtlilxochitla

Następnego dnia (8 listopada 1519 roku) udał się Motecuhzoma ze swoim bratankiem Cacamą, ze swoim bratem Cuitlahuą i całym dworem na powitanie Cortésa, który znajdował się wtedy tam, gdzie dziś jest San Antón, i powitawszy go, zabrał go do swego domu i umieścił w domu swego ojca, króla Axayaca, i okazywał mu wiele uprzejmości, przyrzekł że będzie przyjacielem cesarza i że przyjmie wiarę chrześcijańską, i do usług Hiszpanów postawił wiele ludzi z Texcoco, Meksyku i Tlacopan. Po czterech dniach pobytu w Meksyku Hiszpanie byli bardzo zadowoleni, obsłużeni i obdarowani...

Rozdział dziewiąty

RZEŹ W GŁÓWNEJ ŚWIĄTYNI PODCZAS ŚWIĘTA TÓXCATL

Kiedy Hiszpanie osiedli już na dobre w Meksyku-Tenochtitlanie, Motecuhzoma stał się faktycznie więźniem Cortésa. Różne teksty indiańskie, jak Kodeks Ramírez, XIII Relacja Ixtlilxochitla, Kodeks Aubin i inne, piszą bez ogródek o rzezi dokonanej przez don Pedra de Alvarado podczas święta Tóxcatl 89, obchodzonego przez ludy Nahuas ku czci Huitzilopochtli.

Działo się to pod nieobecność Cortésa, który udał się przeciw Panfilowi de Narváez, przybywającemu, aby go zaaresztować z rozkazu Diego Velazqueza, gubernatora Kuby. Kiedy uroczystość dosięgła szczytu, „Słońce”, jak Meksykanie zwali Pedra de Alvarado, zdradziecko rozpoczął rzeź. Podamy dwa różne opisy zachowane w języku náhuatl, .które malują z realizmem równym realizmowi wielkich epopei greckich najbardziej dramatyczne szczegóły zdrady uknutej przez Alvarado.

Najpierw zapoznamy się z tekstem zostawionym przez rozmówców Bernardina de Sahagún, w którym mówi się o przygotowaniach

do uroczystości, o tym, jak Indianie lepili z ciasta ugniecionego z nasion argemonu postać Huitzilopochtli i jak pod koniec uroczystości podstępnie napadli na nich Hiszpanie. Rozmówcy Sahagúna opisują następnie reakcję Indian, którzy przystąpili do oblężenia Hiszpanów, ukrytych w domach królewskich Motecuhzomy. Opis kończy się wzmianką o powrocie Cortésa. Indianie „postanowili jednomyślnie, że się nie pokażą, że pozostaną w ukryciu, że się schowają... jak gdyby panowała głęboka noc...”

W dalszym ciągu przytoczymy krótki opis tej samej rzezi pochodzący od indiańskiego autora Kodeksu Aubin. Jest to lapidarna relacja, o której dr A. M. Garibay powiedział: „Z literackiego punktu widzenia piśmiennictwo każdego narodu może się szczycić takim opisem. Poznajemy z niego życie i cierpienia mieszkańców Tenochtitlanu w chwili, kiedy zostali oni zaatakowani przez Tonatiuh (Alvarado) równie pięknego, jak przewrotnego.”

Przygotowania do święta Tóxcatl

Meksykanie prosili Motecuhzomę o pozwolenie urządzenia święta ku czci Huitzilopochtli. Hiszpanie chcieli zobaczyć uroczystość, chcieli podziwiać i przyjrzeć się, jak ją obchodzą.

Motecuhzoma dał zezwolenie tym, którzy weszli do pałacu, którzy zwrócili się z prośbą.

A kiedy otrzymali pozwolenie z domu, w którym Motecuhzoma był zamknięty, kobiety, które przez cały rok pościły, natychmiast zaczęły mleć ziarno chicalote 90 na dziedzińcu świątyni.

Hiszpanie wyszli z pałacu w pełnym rynsztunku. Byli ustrojeni, byli uzbrojeni. Przechodzą wśród kobiet, stają obok; otaczają je, przyglądają się każdej, patrzą w twarz tym, które mielą ziarna. A gdy im się już przyjrzeli, wrócili do wielkiego Pałacu Królewskiego: jak się później dowiedziano, już wtedy powzięli zamiar zabicia świętujących, gdyby na dziedziniec weszli mężczyźni.

Figura boga Huitzilopochtli

Kiedy nadeszło święto Tóxcatl, kiedy zapadł zmierzch, zaczęli figurze Huitzilopochtli nadawać ludzki kształt, twarzy jego nadali rysy ludzkie, jak najbardziej przypominające człowieka.

A kształt ten czynili wyłącznie z ciasta ugniecionego z mielonego ziarna chicalote. Nakładali je na szkielet z gałęzi, przytwierdzali je cierniami, aby się trzymało.

Kiedy nadali masie kształt ludzki, przystroili figurę piórami i na twarzy zrobili nieodzowny ornament, czyli linie, które przecinały twarz blisko oczu. Ozdobili ją wyłożonymi mozaiką turkusową zausznicami w kształcie węży, z których zwisały kółka z cierniami. Ze złota są te ciernie, w kształcie palców u nóg.

Ozdoba nosa była ze złota, wyłożona drogocennymi kamieniami: w kształcie złotej strzały, nabitej rzadkimi kamieniami. Także z niej zwisał pierścień z cierniami, z którego szły promienie na twarz. Ozdoba ta miała poprzeczne linie koloru niebieskiego i żółtego. Głowę przystroili w magiczny kask z piór kolibrów. Potem nałożyli bożkowi tak zwany anecúyotl (oznakę władzy Huitzilopochtli), hełm z najcenniejszych piór w kształcie stożka zwężającego się ku górze.

Potem szyję mu ozdobili piórami żółtych papug, wystrzyżonymi niby frędzla, podobnymi do pukli włosów, jak je noszą chłopcy. Także jego płaszcz w kształcie liścia pokrzywy, pomalowany na czarno, w pięciu miejscach ma wplecione pęczki orlich piór.

Całą postać owijają płaszczem malowanym w trupie czaszki i piszczele. Na to kładą mu kaftan także malowany w poćwiartowane członki ludzkie: cały jest malowany w czaszki, uszy, serca, jelita, żebra, piersi, ręce, nogi.

Kładą mu także maxtle 91. Jest to bardzo kosztowne maxtle, również ozdobione rysunkami poćwiartowanych członków ludzkich,

zakończone frędzlami z prawdziwego papieru, z papieru z kory drzewa figowego amate o szerokości jednej dłoni i dwudziestu dłoniach długości. Maxtle jest malowane w jasnoniebieskie pasy.

Na plecach ma chorągiewkę z papieru krwistej barwy. Jest ufarbowana czerwienią, jakby krwią była ufarbowana, i zakończona jest ostrzem ofiarnym jak gdyby z krzemienia, a jest tylko z papieru. Także i ono jest pomalowane w pasy krwistego koloru.

Ma tarczę z bambusa, zrobioną z bambusa. W czterech miejscach ozdobiona najdelikatniejszymi piórami orlimi: cała jest przetykana najcenniejszymi piórami, nazywają ją tehuehuelli. Chorągiewka na plecach, tak jak chorągiewka na tarczy, jest pomalowana na kolor krwi. Do tarczy są umocowane cztery strzały.

Na ramieniu ma niby bransoletę opaskę ze skóry kojota, z której zwisają krótkie papierowe wstęgi.

Początek święta

Kiedy wstał świt, bardzo wcześnie, kiedy rozpoczęło się święto, ci, którzy ślubowali, że to zrobią, odsłonili bożkowi twarz. Stanęli rzędem przed nim, zapalili przed nim kadzidła i ustawili wszelkiego rodzaju ofiary: jadło postne 92 albo może mięso ludzkie i placki z ciasta chicalote.

Uczyniwszy to już nie wnieśli go, nie zanieśli na szczyt jego piramidy.

I wszyscy mężczyźni, wszyscy młodzi wojownicy przygotowani byli do świętowania, całym sercem się cieszyli i gotowi byli do uroczystości, aby Hiszpanie je zobaczyli i podziwiali.

Zaczyna się marsz, który jest biegiem: wszyscy udają się w kierunku dziedzińca świątyni, aby tam tańczyć taniec Węża. A kiedy wszyscy się zebrali, zaczęto śpiew i taniec Węża.

RZEŹ W GŁÓWNEJ ŚWIĄTYNI

Ci, którzy pościli dwadzieścia dni, i ci, którzy pościli rok cały, przewodzili pozostałym: sosnowym kijem utrzymywali porządek w szeregach. Jeżeli ktoś chciał wyjść z szeregu, grozili mu sosnowym kijem.

A jeżeli ktoś pragnął ulżyć sobie, zdejmował tylko przepaskę biodrową i pióropusz z czaplich piór.

A tego, kto odmawiał posłuszeństwa, kto wyłamywał się z ogólnego porządku, bili po udach, bili po nogach, bili po ramionach. Wyrzucali go poza obręb dziedzińca, z całą siłą go wyrzucali, tak go bili, że padał twarzą do ziemi, za uszy go wyciągali: a nikt nie śmiał się poskarżyć słowem.

Albowiem, tym, którzy pościli rok cały, oddawano cześć wielką, bano się ich: im przysługiwał wyłączny tytuł „braci Huitzilopochtli”.

Na czele tańczących stali, wodzirejami byli wielcy wodzowie, dzielni wojownicy. Następnie szli młodzi, nie za blisko jednak. Byli to ci z włosami zebranymi w jeden pukiel, ci „z puklem”, co oznaczało, że nie pojmali nikogo w niewolę, i ci uczesani w kształcie dzbana: którzy pojmali jeńców z pomocą innych.

Rekrutów — tak zwano najmłodszych wojowników — otaczali ci, którzy już pojmali jednego lub dwóch jeńców, i wołali do nich:

Precz stąd, najpierw pokażcie ludziom, jak bardzo jesteście dzielni!

Hiszpanie napadają na Meksykanów

Gdy już się radują świętem, gdy już tańczą, gdy już brzmi śpiew, gdy jedna pieśń łączy się z drugą i śpiew rozlega się niby grzmiące fale, w tym właśnie momencie Hiszpanie postanawiają zabić ludzi. Natychmiast tu się zjawiają, wszyscy w rynsztunku bojowym.

Zamykają bramy i przejścia: Bramę Orła w Pałacu Mniejszym, Bramę Acati iyacapan (Czubek Trzciny), Bramę Tezcacoac (Węża Zwierciadeł). A kiedy wszystkie wrota zamknęli, stanęli przed nimi: już nikt nie mógł wyjść.

Potem wbiegli na Święty Dziedziniec, ażeby mordować świętujących. Idą pieszo, niosą tarcze z drzewa, niektórzy mają tarcze metalowe i szpady.

Natychmiast otaczają tańczących, rzucają się tam, gdzie są bębny: zadają cios temu, który w nie bił, ucinają mu obydwa ramiona. Potem ścinają mu głowę: daleko potoczyła się odrąbana głowa.

Dźgają nożami, przebijają włóczniami, zadają ciosy, ranią szpadami. Na niektórych napadają z tyłu, trzewia ich wypływają na ziemię. Innym roztrzaskują głowy: ucinają im głowy, w miazgę zamieniają się ich głowy.

Innym zadają ciosy w ramiona: rozpłatane, poćwiartowane są ich ciała. Jednych ranią w uda, innych w łydki, a innych w sam brzuch. Wszystkie trzewia wypadają na ziemię. Niektórzy daremnie próbowali uciekać; biegli wlokąc swoje trzewia, tak że zaplątywali w nie nogi. Pragnęli się uratować, lecz nie wiedzieli, dokąd mają biec.

Niektórzy starali się wydostać na zewnątrz: ale Hiszpanie zadawali im ciosy, zakłuwali ich u bram. Inni wdrapywali się na mury; ale nie mogli się uratować. Inni wbiegali do domu gminnego, tam się uratowali. Inni kładli się między trupy, udając nieżywych. Udając martwych uszli z życiem.

Ale jeżeli któryś podnosił się, Hiszpanie spostrzegali go i zakłuwali.

Krew wojowników płynęła niby woda: niby woda, która zastygła potem w kałużach, i w powietrze bił odór krwi i wnętrzności, które wydawały się pełzać po ziemi.

Hiszpanie biegli we wszystkie strony, szukając wspólnych domów,

wszystko dźgali, szukali: może ktoś jest tam ukryty. Wszędzie zajrzeli, wszystko sprawdzili. Każdy zakątek w domach przeszukali.

Jak zachowali się Aztekowie

Kiedy wiadomość o tym przedostała się na zewnątrz, podniósł się wielki krzyk:

Kapitanowie, Meksykanie... przybywajcie tu! Wszyscy niechaj przyjdą uzbrojeni: z godłami, z tarczami i włóczniami!... Przybywajcie szybko, biegiem: zabici nasi kapitanowie! zabici nasi wojownicy!... Zamordowani zostali, och, kapitanowie, och, Meksykanie!

W odpowiedzi dał się słyszeć wielki lament, wielki płacz i zawodzenie ludzi uderzających się po ustach. W jednej chwili zebrali się wszyscy kapitanowie, wszyscy mają tarcze i włócznie, jak gdyby zawczasu się przygotowali.

Wtedy rozpoczęła się bitwa: walczą oszczepami, strzałami i nawet dzidami i harpunami na ptaki. Rzucają szybko oszczepami, z całą wściekłością. Chmara strzał niby żółty płaszcz spada na Hiszpanów.

Hiszpanie chronią się w domach królewskich

Hiszpanie natychmiast schronili się w pałacu. I także zaczęli rzucać na Meksykanów swoje żelazne strzały i strzelać z armat i z arkebuzów.

Natychmiast zakuli Motecuhzomę w żelazo.

Tymczasem z dziedzińca wyciągano jednego po drugim wojowników meksykańskich, którzy zginęli w rzezi. Wyciągano ich, zabierano, aby rozpoznać, którzy to byli.

Lament po zmarłych

Ojcowie i matki lament wznosili. Opłakiwano synów, lament za umarłych odprawiono. Każdego najpierw niosą do jego domu, ale potem przenoszą na Święty Dziedziniec: tam ułożyli wszystkich zmarłych; tam wszystkich razem spalili w miejscu zwanym Cuauhxicalco (Urna Orła). A innych spalono w Domu Młodych Mężczyzn.

Wezwanie Motecuhzomy

O zachodzie słońca, kiedy bardzo niewiele już było światła, Itzcuauhtzin wszedł na płaski dach i zaczął wołać, i tak rzekł:

Meksykanie, Tenoczkowie, Tlatelolkowie! Mówi do was wasz król, wasz pan, Motecuhzoma: słuchajcie, Meksykanie, albowiem tak każe powiedzieć:

Nie jesteśmy w stanie równać się z nimi, niech więc nie walczą Meksykanie. Niech złożą w pokoju tarcze i strzały.”

Cierpią ludzie starzy, stare kobiety, a oni godni są waszego współczucia. I lud biedny także cierpi. I dzieci, które jeszcze nie mają własnego rozumu, zaledwie usiłujące stanąć na nogach, te, które chodzą jeszcze na czworakach. Te, które są jeszcze w kołysce i w kolebce, te, które z niczego jeszcze nie zdają sobie sprawy.

Dlatego tak mówi wasz król:

Nie jesteśmy w stanie stawić im czoła, przestańcie walczyć.” Na ręce założono mu żelazo, także nogi ma skute kajdanami.

Kiedy Itzcuauhtzin skończył przemawiać, odpowiedzieli mu wielkim krzykiem, zarzucili obelgami. Rozgniewali się srodze Meksykanie, rozsierdzili, złość ich ogarnęła i odpowiedzieli mu:

Cóż to nam powiada ten nędznik Motecuhzoma? Już nie jesteśmy jego poddanymi!

Potem podniosła się wielka wrzawa wojenna i krzyki rosły z każdą chwilą. Jednocześnie strzały spadły na płaski dach. Hiszpanie natychmiast osłonili swoimi tarczami Motecuhzomę i Itzcuauhtzina, aby nie przebiły ich strzały Meksykanów.

A rozgniewali się tak bardzo Meksykanie, bo zabito ich wojowników napadając na nich bez uprzedzenia, bo zamordowano ich kapitanów podstępnie. Teraz oni nie odchodzili, nie składali broni.

Meksykanie oblegają Hiszpanów

Oblegali dom królewski; pilnie baczyli, aby nikt nie przedostał się do wewnątrz podstępem i nie zaniósł w tajemnicy jadła Hiszpanom. Natychmiast więc przestano dostarczać pożywienie: nic zupełnie im nie podawano, tak jakby chciano ich zamorzyć głodem.

Ale niektórzy próbowali się porozumieć z Hiszpanami, starali się ich ostrzec, starali się wkraść w ich łaski przemycając im jadło; ale gdy to spostrzegano, gdy odkrywano, z miejsca ich zabijano, na miejscu z nimi kończono. Miażdżono im głowy lub kamieniami ich uśmiercano.

Pewnego razu zauważono Meksykanów przynoszących do miasta skóry królików. Nieostrożnie wymknęło się im, że wraz z nimi przekradali się inni. Surowo więc rozkazano, aby dawano baczenie, aby czuwano na wszystkich drogach i groblach. Pilnie zatem czuwano, postawiono czujnych strażników.

Okazało się, że ci, którzy przynieśli skóry królików, byli przysłani przez majordomów z Ayotzintepec i Chinantlan. Tu wyzionęli ducha, tu skończyli swą powinność: schwytano ich i widłami rozbijano

im głowy. Przeciwko sobie samym walczyli Tenoczkowie: bez żadnego powodu więzili tych, co dla nich pracowali. Powiadali: „To właśnie on!” — potem zabijali. A kiedy przypadkiem zobaczyli kogoś, kto miał wargę przebitą kolcem z kryształu górskiego, natychmiast go chwytali i zabijali. Powiadali:

To ten wchodzi do pałacu, ten zanosi jedzenie Motecuhzomie.

A jeżeli widzieli kogoś odzianego w ayate 93, tak jak zwykli ubierać się ci z ludu, także go chwytali. Powiadali:

I ten jest nędznikiem, i ten jest nosicielem nowin złowrogich, wkrada się, żeby zobaczyć Motecuhzomę.

A jak który starał się uratować i błagając ich mówił:

Co czynicie, Meksykanie? Ja nie jestem zdrajcą!

Wtedy oni mu odpowiadali:

Tak, to ty, nędzniku!... Czy nie jesteś jego sługą?... — I natychmiast go zabijali.

W ten sposób obserwowali każdego człowieka, uważnie się przypatrywali każdemu: przyglądali się każdej twarzy, sprawdzali, czym się zajmuje, nic innego nie robili, tylko dawali baczenie na każdą osobę. A wielu wymierzano sprawiedliwość posądzając ich o niepopełnione przestępstwa: płacili życiem za zbrodnie, których nie uczynili.

Ale pozostali skryli się, schowali się. Nikt ich nie mógł widzieć, nie chodzili do żadnego domu, bali się pokazać publicznie, bardzo się bali, opanował ich strach i wstyd i nie chcieli wpaść w ręce tamtych.

Przez siedem dni oblegali Hiszpanów w domach królewskich tocząc z nimi boje. I przez dwadzieścia trzy dni Hiszpanie byli na ich łasce.

W tym czasie oczyścili kanały, poszerzyli je, umocnili drzewem, pogłębili je. Utrudnili przejścia ze wszystkich stron, wewnątrz kanałów ustawili przegrody.

A drogi okrążyli, ustawili przeszkody, zamknęli je. Przejścia przez wszystkie drogi i ulice zostały utrudnione.

Opis rzezi według Kodeksu Aubin

W święto Tóxcatl zaczęli wnosić bożka na piramidę. Kiedy rozpoczęły się tańce, zabili śpiewaków. Jak tylko to zobaczył Motecuhzoma, zwrócił się do Malintzin i rzekł:

Niech biały bóg zechce mnie wysłuchać. Nadszedł czas święta naszego boga: będzie to od dziś za dziesięć dni. Niech więc nam będzie wolno go wnieść. Podczas składania chlebów z argemonu, będziemy palić kadzidła i tylko będziemy tańczyć. Będzie trochę zgiełku, ale nic ponadto.

Tak mu odpowiedział Cortés:

Dobrze. Niech odprawią swoje święto. Przyjąłem do wiadomości.

Po czym opuścił miasto i udał się naprzeciw innym Hiszpanom, którzy przybywali. Został tylko Pedro de Alvarado zwany Słońcem.

Kiedy w rachunku dni nadeszła pora święta, rzekł do niego Motecuhzoma:

Racz mnie wysłuchać, skoro tu jesteście. Wkrótce będzie święto boga; nadeszło święto, w którym czcić winniśmy naszego boga.

Odpowiedział mu:

Czyńcie je: pozostaniemy tu tak czy owak. Wtedy indiańscy kapitanowie rzekli:

Zwołajcie naszych starszych braci.

A kiedy starszyzna przybyła, rzekli tak; takie im dali rozkazy:

Zróbcie wszystko, aby święto wypadło jak najwspanialej.

Starszyzna odrzekła:

Zrobimy to z całą żarliwością.

Wtedy odezwał się Tecatzin, zarządzający zbrojownią:

Bądź łaskaw powiadomić pana, który znajduje się przed

nami. W Choluli uczynili tak, wystarczyło tylko zamknąć ich w jednym domu! Teraz na nas przyszły ciężkie chwile. Niechaj w każdej ścianie ukryte będą nasze tarcze!

Wtedy odrzekł Motecuhzoma:

Nie jesteśmy przecież z nimi w wojnie. Zaufajmy im!

Powiedział wtedy zarządzający zbrojownią:

Niech tak będzie.

Zaczęły się śpiewy i tańce. Prowadzi tancerzy młody kapitan: ma już założony wisior na wardze, zwie się Cuatlázol, jest z Tolnáhuac. Zaledwie jednak rozpoczęły się śpiewy, jeden po drugim wychodzą z pałacu chrześcijanie; przechodzą między ludźmi i po czterech stają przy bramach.

Potem zadają cios temu, który prowadził taneczny korowód. Jeden z Hiszpanów tnie w twarz bożka. Policzkują tych, którzy biją w bębny. Dwóch, którzy uderzali w bębny, i trzeciego, z Atempan, bijącego w kocioł. Wszędzie zapanował tumult, a potem nastąpiło całkowite zniszczenie.

Wtedy jeden z kapłanów z Acati iyacapan zaczął wołać donośnym głosem:

Meksykanie! Czyżbyśmy nie byli w wojnie z nimi? Któż im ufa? Kto trzyma tarczę w ręku, niech uderzy.

Wtedy zaczęli się bronić kijami sosnowymi. Ale ledwo się obejrzeli, a już są poćwiartowani szpadami na kawałki.

Hiszpanie schronili się wtedy do domów, które zamieszkiwali.

Rozdział dziesiąty

POWRÓT CORTESA: SMUTNA NOC

Po zwycięstwie odniesionym nad Panfilem de Narváez Cortés powrócił do Meksyku-Tenochtitlanu ze zwiększoną liczbą żołnierzy. Rozmówcy Bernardina de Sahagún opowiadają, w jaki sposób został przyjęty. Meksykanie zgodnie postanowili, że się ukryją. Czyhali, aby w odpowiedniej chwili rozpocząć walkę.

Jak podają wymienieni już rozmówcy Sahagúna, Cortés natychmiast po wejściu do domów królewskich Motecuhzomy kazał wystrzelić z armat. Był to znak do rozpoczęcia wojny. Przez cztery dni trwała zacięta walka.

Wtedy to właśnie Hiszpanie wyrzucili na brzeg wody ciała Motecuhzomy i Itzcuauhtzina. Jak pisze don Fernando de Alva Ixtlilxóchitl, nie można było z całą pewnością stwierdzić, w jaki sposób zginął Motecuhzoma: „Powiadają, że ktoś cisnął w niego kamieniem [...], choć twierdzą jego poddani, że sami Hiszpanie go zabili zadając mu cios szpadą w podbrzusze.”

Tekst indiański opisuje pogrzeb Motecuhzomy, dodając przy tym, iż niektórzy Meksykanie surowo ocenili jego politykę. Po

siedmiu dniach Hiszpanie zaczęli się szykować do opuszczenia nocą Meksyku-Tenochtitlanu.

Wtedy wojownicy meksykańscy dokonali zemsty, znanej w historii pod nazwą Smutnej Nocy. Indianie opowiadają, w jaki sposób Meksykanie oblegali Hiszpanów uciekających przez gościniec Tacuba. Ci, którym udało się wymknąć, uciekli w stronę Teocalhueyacan, gdzie przywitano ich przyjaźnie.

Tekst rozmówców Bernardina de Sahagún, tutaj przytoczony, kończy się opisem wydarzeń, które w tym czasie miały miejsce w Meksyku-Tenochtitlanie, gdzie zwycięzcy wojownicy meksykańscy dzielili między siebie łup zdobyty na Hiszpanach.

Na końcu rozdziału znajduje się krótki opis, przekazany w wymienionej już XIII Relacji don Alvy Ixtlilxochitla, odnoszący się do tych samych wypadków.

Hiszpanie nocą opuszczają miasto

Kiedy zapadł zmierzch, kiedy nadeszła północ, Hiszpanie w zwartym szyku opuścili miasto; razem z nimi wyszli wszyscy Tlaszkalanie.

Najpierw szli Hiszpanie, potem zaś Tlaszkalanie, szli tuż za nimi. Tak blisko nich, że tworzyli jak gdyby jeden mur z nimi.

Dźwigali przenośne mosty z drzewa: przerzucali jé przez kanały i przechodzili po nich.

W tym czasie padał deszcz, lekki niby rosa, były to drobne krople, tak jak kiedy się podlewa ziemię, był to drobny deszcz. Zdołali przejść przez kanały Tecpantzinco, Tzapotlan, Atenchicalco. Ale kiedy dotarli do czwartego kanału Mixcoatechialtitlan, zostali odkryci: zobaczono, że uchodzą.

Ucieczka zostaje odkryta

Zobaczyła ich jakaś kobieta, która czerpała wodę z kanału, i zaczęła wołać:

Meksykanie... Biegnijcie tu: już uciekają, wasi wrogowie już przechodzą przez kanały... Uciekają po kryjomu!...

Wtedy jakiś mężczyzna zaczął krzyczeć z dachu świątyni Huitzilopochtli. Głos jego było daleko słychać, wszyscy usłyszeli jego krzyk:

Wojownicy, kapitanowie, Meksykanie... Wasi wrogowie uciekają! Odetnijcie im drogę! Łodziami, pod osłoną tarcz... w pełnym uzbrojeniu!

Zaczyna się bitwa

Kiedy usłyszano to wołanie, zawrzało. Natychmiast szykują się do bitwy ci, którzy mają łodzie chronione tarczami. Wiosłują z całych sił, uderzają wiosłami o wodę, biczują swoje łodzie. Kierują się w stronę Mictlantonco, w stronę Macuiltlapilco.

Z jednej strony i z drugiej strony wypływają naprzeciw nich łodzie chronione tarczami. Rzucają się na nich. Były to łodzie wojowników z Tenochtitlanu i tych z Tlatelolco.

Inni wojownicy idą pieszo wprost do Nonohualco, w kierunku Tlacopan. W ten sposób starali się przeciąć im odwrót.

Wtedy ci z łodzi, które były chronione tarczami, rzucili oszczepy w Hiszpanów. Z jednej i z drugiej strony padał na nich deszcz strzał.

Ale Hiszpanie także strzelali do Meksykanów. Miotali bełty, a także kule z arkebuzów. Po jednej i po drugiej stronie byli zabici.

Zarówno Hiszpanów, jak i Tlaszkalanów dosięgały strzały. Ale także wielu Meksykanów dosięgały kule arkebuzów.

Rzeź w kanale Tolteków

Kiedy Hiszpanie przybyli do Tlaltecayohuacan, gdzie znajduje się kanał Tolteków, staczali się z urwiska, jakby spadali ze skały. Skakali do wody, w przepaść się rzucali. Wszyscy ci z Tlaxcali, ci z Tliliuhquitepec, a także Hiszpanie, ci na koniach i niektóre kobiety.

Cały kanał wypełnił się końmi i ludźmi. Ci, którzy szli za nimi, przechodzili na drugi brzeg po ludziach, po ich ciałach.

Ale kiedy dotarli do Petlacalco, gdzie znajduje się inny kanał, przebyli go bez trudu i cicho, posługując się przenośnym mostem z drzewa.

Tam odpoczęli, tam odetchnęli, tam odzyskali swoje męstwo.

Świtało już, dniało, kiedy dotarli do Popotla, niebo się rozjaśniło: wypoczęli już, jak gdyby zapomnieli o walce.

Ale w ślad za nimi przybyli Meksykanie, otoczyli ich ciasnym kręgiem, wydając okrzyki. Udaje się im schwytać Tlaszkalanów i nawet udaje się im zabić Hiszpanów.

Ale i Meksykanie umierają: ludzie z Tlatelolco. Po jednej i po drugiej stronie byli zabici.

Meksykanie gonią za nimi aż do Tlacopan (Tacuba), aż do Tlacopan ich przegonili.

Kiedy ich przepędzali, w Tlilyuhcan, w Xócotl iyohuican, co jest inną nazwą Xoxocotla, zginął w boju Chimalpopoca, syn Motecuhzomy. Padł przebity strzałą z kuszy.

Tam także został ranny i tam umarł książę Tepaneków, Tlaltecatzin. On to był przewodnikiem Hiszpanów, on ich prowadził, on wskazywał im drogi.

Hiszpanie chronią się w Teocalhueyacan

Następnie Hiszpanie przeszli w bród rzeczkę Tepzólatl, przedostali się na drugą stronę, przeszli rzeczkę Acueco. Zatrzymali się w Otoncalpulco, którego dziedziniec chroniła ściana z drzewa, wał z drzewa.

Tam wytchnęli, tam odpoczęli, nabrali sił, przyszli do siebie.

Tam przyszedł ich powitać dowódca tych z Teocalhueyacan zwany Otomi 94. Był to tytuł właściwy tylko dobrze urodzonym. Wyszedł na ich spotkanie i wręczył im jadło: tortille z kukurydzy, kury, potrawy z kur pieczonych i gotowanych, jaja, parę żywych kur, a także trochę owoców opuncji, wszystko to położył przed kapitanem i rzekł:

O panowie nasi, utrudziliście się, przeżyliście wielką udrękę. Raczcie odpocząć, bogowie. Wytchnijcie, na ziemi już będąc, zaczerpnijcie tchu.

Wtedy Malintzin odpowiedziała, rzekła im:

Panowie moi, tak mówi Kapitan: „Skąd przybywacie? Gdzie jest wasz dom?”

Odrzekli oni:

Niech wysłucha nasz pan: .Przybywamy z Teocalhueyacan, który jest waszym domem. Jesteśmy ludźmi stąd.

Rzekła Malintzin:

Dobrze. Wdzięczni wam jesteśmy. Jutro albo pojutrze przyjdziemy tam, skąd przybywacie, i tam przenocujemy.

UCIECZKA HISZPANÓW I ICH SPRZYMIERZEŃCÓW DROGĄ DO TLACOPAN (TACUBA)

Łup zdobyty przez Meksykanów w Tenochtitlanie

Jak tylko wstał świt, kiedy rozjaśniło się, kiedy już był dzień, oczyszczono kanał z trupów Tlaszkalanów i tych z Cempoali, i Hiszpanów, którzy rzucili się do kanału Tolteków, tam w Petlacalco lub w Mictonco.

Załadowali je na łodzie i zawieźli tam, gdzie rośnie sitowie, tam gdzie znajduje się trzcina, rzucili je; tylko je rzucali, tam zostawili je niepogrzebane.

Także tam rzucili ciała kobiet, były całe nagie, żółtego koloru, malowane na żółto były te kobiety 95.

Wszystkich rozebrano do naga, ogołocono ich do cna: rzucono ich tam nie spojrzawszy na nich, zostawiono ich tam opuszczonych i wszystkiego pozbawionych.

Tylko Hiszpanów ułożyli oddzielnie, rzędem ich ułożyli. Jak białe są młode pędy trzciny, jak białe młode agawy, jak białe łodygi sitowia, tak białe były ich ciała.

Wydobyli także z kanałów „jelenie” zwane końmi, które na swych grzbietach nosiły ludzi.

I wszystko to, co tamci mieli przy sobie, a czego było dużo, przywłaszczyli sobie. Ledwo ktoś spojrzał na jakiś przedmiot, a już się stawał jego właścicielem. Czynił go swoją własnością, kładł go na plecy, do swego domu go zanosił.

Tam gdzie tylu zginęło, wszystko, co można było znaleźć, to, co ze strachu zostawili Hiszpanie, oni sobie przywłaszczyli. Zabrali także całą znalezioną broń. Armaty, arkebuzy, szpady; i to, co się na dno kanału stoczyło, to, co tam wpadło. Arkebuzy, szpady, siodła, włócznie, żelazne łuki, strzały z żelaza.

Także stamtąd wyciągnęli żelazne hełmy, kolczugi i pancerze; tarcze ze skóry, tarcze z metalu, tarcze z drzewa.

Stamtąd wydostali sztaby złota, krążki złote i złoty piasek, naszyjniki z chalchihuites ze złotymi wisiorkami.

Wszystko to zostało wyjęte z wody, pozbierane z wody, skrzętnie wyszukane. Jedni szukali rękami, drudzy nogami. Ci Hiszpanie, którzy szli na przodzie, zdołali uciec, ale ci, którzy szli z tyłu za nimi, wszyscy wpadli do wody.

Relacja Alvy Ixtlilxochitla

Cortés zawrócił w stronę Meksyku i wszedł do miasta Texcoco, gdzie go przyjęło kilku rycerzy, albowiem prawowitych synów króla Nezahualpiltzintli ukryli ich poddani, a inni byli zakładnikami w Meksyku. Cortés wkroczył do Tenochtitlanu bez żadnych przeszkód w dniu świętego Jana Chrzciciela z całym wojskiem hiszpańskim i swoimi sprzymierzeńcami z Tlaxcali.

Meksykanie i inni, choć im dawali wszystko, czego potrzebowali, kiedy zdali sobie sprawę, że Hiszpanie nie chcą opuścić ich miasta ani nie chcą uwolnić ich królów, zebrali swoich żołnierzy i następnego dnia po wejściu Cortésa do Tenochtitlanu rozpoczęli atak. Walka ta trwała siedem dni.

Kiedy Motecuhzoma trzeciego dnia zobaczył u swoich poddanych tak wielką gotowość do wojny, wszedł na dach świątyni i stamtąd nawoływał ich; ale oni zelżyli go nazywając tchórzem i wrogiem własnej ojczyzny, a nawet grozili mu bronią. Powiadają, że ktoś cisnął w niego kamieniem i że od tego uderzenia zmarł, choć twierdzą jego poddani, że sami Hiszpanie go zabili zadając mu cios szpadą w podbrzusze.

Po siedmiu dniach, potem, kiedy działy się te wielkie rzeczy, Hiszpanie wraz ze swoimi sprzymierzeńcami Tlaszkalanami, Huexotzinkami i innymi plemionami opuścili miasto i uciekali drogą, która prowadzi do Tlacopan. Ale przedtem nim opuścili miasto, zabili króla Cacamatzina i jego trzy siostry, i dwóch braci, którzy

według don Alonsa Axayacatla i według niektórych relacji Indian — obecnych przy tych wydarzeniach — jeszcze w owym czasie żyli. Ci sami Indianie, kiedy Hiszpanie się wycofywali, zabili wielu z nich, a także ich sprzymierzeńców, zapędziwszy ich aż do podnóża góry, za Tlacopan, i dopiero stamtąd zawrócili do Tlaxcali.

Rozdział jedenasty

OBLĘŻENIE MEKSYKU-TENOCHTITLANU

Istnieje kilka tekstów indiańskich opisujących oblężenie wielkiej stolicy azteckiej. Hiszpanie, zgrupowawszy na nowo swoje siły, głównie dzięki pomocy swoich sprzymierzeńców Tlaszkalanów, zjawili się ponownie, by zaatakować na wszystkie możliwe sposoby Meksyk-Tenochtitlan.

Cytowany tekst pochodzi od rozmówców Bernardina de Sahagún: Indianie, przekonani, iż Hiszpanie już nie powrócą, zaczęli ponownie tak jak za dawnych czasów urządzać swoje uroczystości. Cuitláhuac został wybrany wielkim tlatoani, czyli królem, aby zająć miejsce swojego tragicznie zmarłego brata, Motecuhzomy.

Wkrótce jednak ziściła się pierwsza zła przepowiednia. Wybuchła epidemia, prawdopodobnie czarnej ospy 96, zwanej hueyezáhuatl lub hueycocoliztli, choroby do tej pory nieznanej wśród Indian. Jedną z ofiar epidemii był tlatoani Cuitláhuac.

Wtedy właśnie od strony Tezcoco ponownie nadeszli Hiszpanie, aby rozłożyć obóz w Tlacopan. Dokumenty indiańskie podają, w jaki

sposób Hiszpanie przypuścili atak ze swoich brygantyn. Mowa jest w nich także o tym, jak ludzie Cortésa zeszli na ziemię, jaka była reakcja Meksykanów, jak Hiszpanie przedostawali się do centrum miasta. Zdając sobie sprawę, że oblężenie wielkiej stolicy jest nieuniknione, mieszkańcy Tenochtitlanu schronili się do Tlatelolco. Tam miała się rozegrać decydująca bitwa. Tekst tutaj podany kończy się wspaniałym portretem meksykańskiego wodza Tzilacotzina, jednego z tych, którzy atakowani przez Hiszpanów, nigdy się przed wrogiem nie cofnęli.

Meksykanie po odejściu Hiszpanów

Kiedy Hiszpanie opuścili Tenochtitlan, myślano, że odeszli na zawsze, że odeszli bezpowrotnie. Że nigdy więcej nie powrócą, że nigdy więcej się tu nie pokażą. Dlatego więc ponownie wyporządzono, odnowiono dom boga. Omieciono go, zebrano wszelkie nieczystości, wyniesiono ziemię.

Wtedy nadszedł miesiąc Huey Tecuilhuitl 97. Świętowali go Meksykanie po raz drugi w ciągu tych samych dwudziestu dni.

Ustroili tych, którzy wyobrażali bogów, wszystkich, którzy przedstawiali bogów, po raz wtóry przystroili, włożyli im stroje i ozdoby z piór quetzala. Nałożyli im naszyjniki, maski z turkusów i święte szaty: szaty z piór quetzala, szaty z piór żółtych papug, szaty z piór orłów. Wszystkie te nieodzowne szaty znajdowały się pod pieczą wielkich książąt...

Zaraza dziesiątkuje Meksykanów

Kiedy Hiszpanie opuścili Meksyk i jeszcze nawet się przeciw nam nie szykowali, wybuchła wśród nas wielka zaraza, powszechna choroba. Zaczęła się w Tepeilhuitl. Na nas się rozprzestrzeniła: wielka

niszczycielka ludzi. Niektórzy byli obsypani wszędzie, na całym ciele mieli strupy, na twarzy, na głowie, na piersiach.

Bardzo niszczycielska była ta choroba. Wiele ludzi umarło na nią. Nikt już nie był w stanie chodzić, leżeli tylko na posłaniach. Nikt nie mógł się poruszyć, odwrócić szyi ani zrobić jakiegokolwiek ruchu, nie mógł położyć się twarzą do ziemi ani na plecach, ani przewrócić z boku na bok. A kiedy usiłowali się poruszyć, krzyczeli z bólu. Wielu umarło na skutek tej ciężkiej lepkiej choroby krost.

Wielu na nią umarło, ale wielu umarło po prostu z głodu: nikt bowiem nie zajmował się nikim, nikt się o nikogo nie troszczył.

Niektórych zaraza naszła w lżejszej formie: ci nie cierpieli tak bardzo, z tego powodu umarło niewielu.

Ale twarze wielu zostały oszpecone, zostali naznaczeni ospą. Niektórzy oślepli, stracili wzrok.

Nasilenie tej zarazy trwało sześćdziesiąt dni, sześćdziesiąt żałobnych dni. Wybuchła w Cuatlan: kiedy zdano sobie sprawę, była już w pełni. Potem odeszła w stronę Chalco. Zelżała bardzo, ale nie ze wszystkim ustała.

Rozpoczęła się podczas święta Teotleco, a wygasła w święto Panquetzaliztli. Wtedy dopiero twarze wojowników meksykańskich stały się czyste.

Ponowne pojawienie się Hiszpanów

Tak stoją sprawy, kiedy przybywają Hiszpanie, kiedy już tu idą, kiedy kierują się przez Tezcoco, od strony Cuauhtitlan: przybywają, aby założyć obóz w Tlacopan. Stamtąd potem rozdzielają swoje siły, stamtąd wyruszają.

Droga prowadząca do Tlatelolco została wyznaczona Pedro de Alvarado, jemu wyłącznie podlegała, podczas gdy markiz (Cortés) wziął kierunek na Coyohuacan i jego polem działań była droga

ciągnąca się od Acachinanco aż do Tenochtitlanu.

Cortés dobrze wiedział, że kapitan z Tenochtitlanu był bardzo dzielny.

Pierwsza potyczka miała miejsce w ziemi popiołów, w Tlatelolco lub w Punta de los Alisos (Szczyty Olch).

Następnie walki przeniosły się do Nonohualco: wojownicy tam ich zapędzili i ani jeden Meksykanin nie poległ.

Hiszpanie zawracają jednak i nasi wojownicy atakują ich z łodzi. Łodzie ich są dobrze uzbrojone. Wypuszczają strzały: strzały ich niby deszcz spadają na Hiszpanów. Natychmiast musieli się wycofać.

Ale Cortés rusza zaraz na Tenoczków, rusza drogą, która prowadzi do Acachinanco. Natychmiast udaje się markiz do Acachinanco. Przeciw dużej ilości ludzi musi walczyć, Meksykanie stawiają mu czoło.

Hiszpanie atakują z brygantyn

Wtedy przypływają brygantyny z Tetzcoco. Jest ich wszystkiego dwanaście. Wszystkie się zebrały w Acachinanco. Potem Cortés przenosi się do Acachinanco.

Sprawdza, którędy mogą wpłynąć brygantyny, którędy mogą wypłynąć. Gdzie jest najlepsze przejście na kanałach, czy znajdują się daleko, czy blisko; żeby nie ugrzęzły w jakimś miejscu.

Nie mogli wprowadzić brygantyn, tak kręte były kanały, nie biegły prosto. Tylko dwie brygantyny wpłynęły, tylko one były w stanie przepłynąć do Xoloco: tam prosto popłynęły.

Wtedy zmówili się jedni z drugimi, sprzysięgli się, że zniszczą Meksykanów, że skończą z nimi.

Ustawili się w szyku i nastawili działa. Przed nimi ich wielki sztandar z płótna. Nie płyną szybko, nie śpieszą się. Uderzają w

bębny, dmą w trąby. Grają na netach, na chirimías 98, na piszczałkach.

Obydwie brygantyny płyną wolno: płyną tylko po jednej stronie kanału. Z drugiej strony nie płynie żadna brygantyna, bo tam znajdują się domy.

Natychmiast zaczyna się bitwa. Z jednej i z drugiej strony padają trupy, z jednej i z drugiej strony są jeńcy.

Kiedy Tenoczkowie, mieszkańcy Zoquiapan, zobaczyli zbliżających się Hiszpanów, zaczęli uciekać, uciekali pełni strachu. Zabierają z sobą dzieciątka. Uciekają wodą bez ładu ni składu. Zewsząd rozlega się lament.

Ci, którzy posiadali łodzie, umieszczają w nich swoje dzieci, wiosłują z całej siły. Niczego ze sobą nie zabrali, ze strachu opuścili wszystko, co posiadali; swój ubogi dobytek zostawili na stracenie.

A nasi wrogowie przywłaszczają sobie ich rzeczy, zabierają wszystko, co znajdują na drodze, wszystko, co napotykają. Zabierają i rabują okrycia, narzuty z posłania, godła wojskowe, bębny i bębenki. Ci z Tlatelolco stawili im opór ze swoich łodzi w Zoquiapan.

Kiedy Hiszpanie przybyli do Xoloco, gdzie znajduje się mur, który zamyka drogę w środku, zaatakowali go z wielkiego działa. Choć nie zwalił się od pierwszego strzału, od drugiego się zarysował, a za trzecim wreszcie się rozsypał. Za czwartym strzałem całkowicie został zburzony.

Dwie brygantyny wyszły na spotkanie łodzi chronionych przez tarcze. Zaczyna się walka na wodzie. Działa znajdowały się na dziobach brygantyn i celowały tam, gdzie było najgęściej, gdzie łodzie stały jedne przy drugich, tam kierowały swoje strzały. Wiele ludzi zginęło, wpadło do wody, utopiło się, zostało na dnie.

Ten, którego raniły strzały z żelaza, którego celnie trafiły, już się nie mógł uratować: umierał natychmiast, oddawał swoje ostatnie tchnienie.

Taktyka obronna Meksykanów

Kiedy Meksykanie zobaczyli, kiedy zdali sobie sprawę, że pociski z armat i z arkebuzów padają w prostej linii, nie szli w jednym szeregu, tylko zygzakiem, to w jedną stronę, to w drugą, usiłowali uniknąć linii ognia.

A kiedy widzieli, że za chwilę wypali działo, padali na ziemię, przywierali do niej.

Inni wojownicy szybko chowają się w przejścia między domami, droga została pusta, bez żywej duszy, jak gdyby wymarła była ta dzielnica.

Wkrótce dotarli do Huitzilan. Tam wznosił się drugi mur.

Wielu indiańskich wojowników tam się schroniło, tam się wycofało, mur ten stanowił ochronę.

Hiszpanie przybijają do brzegu

Brygantyny zarzucają kotwice obok Huitzilan; na krótko się zatrzymują, tyle tylko, ażeby ustawić, działa.

Przybyli tu goniąc tych, którzy znajdowali się w łodziach. Kiedy się do nich zbliżyli, natychmiast przygotowali się do ataku, przybliżyli się do domów.

Kiedy ustawili działa, wystrzelili w kierunku muru. Pod uderzeniem w murze zarysowały się szczeliny. Potem mur pękł, od tyłu się otworzył. Po drugim wystrzale runął na ziemię: otworzył się z jednej i drugiej strony, rozpadł się na dwie części, został przebity.

Wtedy droga była już całkiem wolna. A wojownicy, którzy znajdowali się za murem, rozproszyli się natychmiast. Rozdzielili się, ze strachu uciekali.

BRYGANTYNY OBLEGAJĄ MIASTO

Hiszpanie zaczęli zasypywać kanał; w pośpiechu wrzucali kamienie i adobes, i belki, ażeby zatrzymać bieg wody.

Kiedy kanał został zasypany, natychmiast przeszli tamtędy ci, którzy byli na koniach. Było ich może dziesięciu. Objechali wszystko dookoła, szli z jednej strony w drugą. Za nimi ciągnął inny oddział ludzi tą samą drogą. Szli za tymi, którzy pierwsi przeszli.

Kilku Tlatelolków, którzy wbiegli w pośpiechu do pałacu, będącego domem Motecuhzomy, wybiegło z przerażeniem: natknęli się niespodzianie na Hiszpanów na koniach. Jeden z nich przebił szpadą wojownika z TlateloIco. Ale ten, choć ranny, zdołał jeszcze mocno chwycić jego włócznię. Natychmiast przybiegli jego przyjaciele i wyrwali włócznię z rąk żołnierza hiszpańskiego. Strącili go z konia, na plecy go rzucili, a kiedy padł na ziemię, ciosy mu zadali, głowę mu ucięli, został tam martwy.

Potem Hiszpanie łączą się ze swoimi i wszyscy razem ruszają.

W ten sposób przybyli do Bramy Orła. Ciągnęli ze sobą wielkie działa. W Bramie Orła je ustawili.

Brama Orła tak się zwała, jako że był tam orzeł wykuty w kamieniu. Był bardzo wielki, bardzo wysoki, bardzo szeroki. Z jednej strony przydali mu za towarzysza jaguara, a z drugiej strony niedźwiedzia miodowego 99, także wykutego w kamieniu.

Wojownicy meksykańscy na próżno usiłowali się ukryć za kolumnami. W tym miejscu bowiem były dwa rzędy kolumn.

Także na płaskim dachu domu gminnego stali wojownicy meksykańscy, na płaskim dachu się ustawili. Żaden jednak nie śmiał się wychylić.

Ze swej strony Hiszpanie, rzecz prosta, nie tracili czasu. Kiedy otworzyli ogień z dział, jak gdyby noc zapadła, wszystko pokrył dym. Ci, którzy skryli się za kolumnami, uciekli: wybuchł ogólny

popłoch. Ci zaś, którzy znajdowali się na płaskich dachach, zeskoczyli: wszyscy uciekli daleko.

Hiszpanie posuwają się w głąb miasta

Wtedy Hiszpanie zanieśli działo i ustawili je na kamieniu ofiarnym.

Tymczasem Meksykanie na próżno czuwali na wieży świątyni Huitzilopochtli. Bili w bębny, całą siłą walili w bębny.

W pewnej chwili dwaj Hiszpanie wspięli się do nich, przekłuli Meksykanów szpadami i zrzucili ich w dół.

Wielcy kapitanowie i wszyscy wojownicy, którzy walczyli na łodziach, natychmiast wrócili na ląd, wysiedli na ziemię.

Ci, którzy wiosłowali, którzy prowadzili łodzie, to byli młodzi chłopcy.

Kiedy wysiedli, zaczęli przeszukiwać ulice, biegli po ulicach, wołając i mówiąc:

Wojownicy, przybywajcie, aby dalej walczyć!...

Kiedy Hiszpanie zdali sobie sprawę, że szykuje się przeciw nim atak, że już na nich następują, ścieśnili szeregi i chwycili za rękojeście szpad.

Wybuchło wielkie zamieszanie, wszyscy biegli. Z jednej i z drugiej strony padały na nich strzały. Z jednej i drugiej strony napierali na siebie. Aż do Xoloco wycofali się, aby tam nabrać sił, aby tam wytchnąć. Stamtąd powrócili Meksykanie.

Także Hiszpanie zawrócili. Odeszli do Acachinanco. Ale pozostawili działo, które uprzednio umieścili na kamieniu ofiarnym. Natychmiast zawładnęli nim Meksykanie, zataszczyli je z, wściekłością nad brzeg kanału, do wody je wrzucili. Zatopili je w Tetamazolco,

w miejscu zwanym Ropucha z Kamienia.

Meksykanie chronią się w Tlatelolco

Wtedy Meksykanie Tenoczkowie udali się do Tlatelolco, aby tam się schronić.

Wybuchł ogólny płacz, płakali wydając wielkie krzyki. Z oczu kobiet toczyły się łzy, szlochały.

Wielu mężów szukało swoich żon. Niektórzy nieśli na plecach swoje maleńkie dzieci.

Opuścili miasto w ciągu jednego dnia. Ale mieszkańcy Tlatelolco poszli w kierunku Tenochtitlanu, aby tam dalej walczyć.

Działo się to wtedy, kiedy Pedro de Alvarado zaatakował Iliacac, leżące na drodze do Nonohualco, ale nic nie mógł zdziałać.

Tak jakby się rzucali na skałę: albowiem ci z Tlatelolco byli niezwykle dzielni.

Walka toczyła się z dwóch stron: na suchej ziemi uliczek i na wodzie, w łodziach chronionych tarczami.

Alvarado został pokonany i musiał zawrócić. Rozłożył się obozem w Tlacopan.

Ale następnego dnia, kiedy dotarły tam te dwie brygantyny, które przybyły pierwsze, Hiszpanie połączyli wszystkie swoje siły i przybyli do brzegu, gdzie stały domy w Nonohualco.

Wyskoczyli na ląd i posuwali się naprzód suchą drogą, przez groble na wodzie. Udali się do środka miasta, w głąb dotarli, gdzie znajdowały się domy, do samego centrum przybyli.

Dokądkolwiek przybyli, wszystko było opuszczone... Nie wyszedł im na spotkanie ani jeden Indianin.

Kapitan Tzilacatzin

Wtedy przybywa znany z męstwa wielki kapitan Tzilacatzin. Niesie trzy wielkie kamienie, okrągłe, takie, z jakich się buduje mury, głazy z białej skały.

Jeden głaz trzyma w ręku, dwa inne na tarczach. Zaczyna atak, rzuca je na Hiszpanów, którzy idą kanałem, którzy stali w wodzie: natychmiast się wycofują.

Tzilacatzin miał rangę Otomi i włosy strzygł na modłę Otomi. Dlatego też gardził wrogiem, ktokolwiek by to był, choćby to byli Hiszpanie: nie liczył się z nimi, we wszystkich budził przerażenie.

Kiedy nasi wrogowie zobaczyli Tzilacatzina, stchórzyli i zaczęli się głowić bardzo, w jaki sposób go zabić: czy szpadą go zakłuć, czy strzelać do niego z arkebuza.

Ale Tzilacatzin kładł na siebie różne przebrania, aby go nie mogli rozpoznać.

Czasami kładł swoje oznaki wojenne: wisior na wargi i złote kolce na uszy, a także naszyjnik z muszli. Tylko głowę miał odkrytą, żeby widziano, że jest Otomi.

Innym razem nosił tylko swój kaftan bawełniany i cienką chustą obwijał głowę.

Kiedy indziej jeszcze tak się przebierał: kładł hełm z piór przewiązany opadającym mu na kark rzemieniem z symbolem Orła. Był to strój, który kładli na siebie kapłani, kiedy rzucali ofiary do ognia 10°.

Wychodził wtedy jako kapłan rzucający ofiary do ognia, jako ten, który strąca w ogień żywych ludzi: nosił złote naramienniki na jednym i na drugim ramieniu, a od naramienników tych bił ogromny blask.

Także na nogach miał obręcze ze złota, ściśle do nich przylegające, bardzo błyszczące.

Następnego dnia Hiszpanie raz jeszcze powrócili. Przybyli na okrętach, które skierowali w stronę Nonohualco, aż do Domu Mgły (Ayauhcalco). Tam też przybyli piesi żołnierze, ci z Tlaxcali, i Indianie

Otomi. Z wielką zaciekłością rzucili się na Meksykanów.

Walka rozgorzała, jak tylko przybyli do Nonohualco. Walka była ciężka, trwała długo. Z jednej i z drugiej strony byli zabici. Wszystkich wrogów dosięgły strzały. Także wszyscy Meksykanie byli ranni. Z jednej i z drugiej strony panowała wielka żałość. Cały dzień i całą noc trwała walka.

Tylko trzech kapitanów nie cofnęło się przed wrogiem. Nic ich nie obchodził wróg; nie obchodziło ich też własne bezpieczeństwo.

Jednym z nich był Tzoyectzin, drugi zwał się Temoctzin, a trzecim był wspomniany już Tzilacátzin.

W końcu Hiszpanie, wyczerpani, kiedy nie mogli złamać szeregów Meksykanów, kiedy nic im już nie mogli uczynić, wycofali się do swoich obozowisk, poszli, by odpocząć.

Ich sprzymierzeńcy poszli w ślad za nimi.

Rozdział dwunasty

HISZPANIE WDZIERAJĄ SIĘ DO OBLĘŻONEGO MIASTA

W relacjach indiańskich zachowały się liczne pełne realizmu opisy wydarzeń, jakie zaszły w Meksyku-Tenochtitlanie podczas długotrwałego oblężenia. Przytoczone w tym rozdziale teksty rozmówców Bernardina de Sahagún odnoszą się do walk, jakie toczyły się wokół miasta i w samym centrum.

Podczas jednego z pierwszych ataków konkwistadorów Meksykanie wzięli do niewoli piętnastu Hiszpanów, których natychmiast złożyli w ofierze bogom — działo się to na oczach ich współziomków, przypatrujących się z brygantyn zadawanej im śmierci. Tekst mówi także o tragicznej sytuacji oblężonych, o tym, w jaki sposób Hiszpanie przedarli się na plac targowy w Tlatelolco, o pożarze świątyni i o tym, jak Meksykanie z niewiarygodną wprost odwagą walczyli z najeźdźcą, pragnącym zawładnąć ich miastem.

Następnie mowa jest o tym, jak Hiszpanie ustawili na szczycie małej świątyni, znajdującej się na placu w Tlatelolco, katapultę, ażeby zaatakować Meksykanów. Przy opisie ostatniej fazy oblężenia

wspomina się także o ostatniej próbie uratowania miasta. Cuauhtemoc, który przejął najwyższą władzę po zmarłym podczas epidemii Cuitlahuacu, zdecydował przebrać pewnego kapitana imieniem Opochtzin w strój i insygnia króla Ahuizotla, poprzednika Motecuhzomy. Szaty owe, które przemieniały tego człowieka w Sowę-Quetzala, przydawały mu także sił nadprzyrodzonych, właściwych bogu wojny Huitzilopochtli. Powiadano, że w królewskich insygniach tkwiła wola Huitzilopochtli. Wierzono, że jeśli święta strzała « „wąż ognisty” — zostanie rzucona i zrani chociażby jednego lub dwóch wrogów, możliwe jest jeszcze zwycięstwo. Dokument indiański stwierdza, że Hiszpanie ogromnie się przerazili, widząc postać Sowy-Quetzala. Po tak zakończonej bitwie zapanował krótkotrwały spokój, który zapowiadał tragiczny koniec. W tym czasie bowiem pojawił się płomień, który zdawał się iść prosto ze słońca. Był to jakby wir, który posuwał się zataczając spiralę: tak wyglądała ostatnia przepowiednia tragicznej klęski Meksyku-Tenochtitlanu.

Piętnastu Hiszpanów zostaje schwytanych

i złożonych w ofierze bogom

Zaczęła się wrzawa, zaczynają grać piszczałki. Ci, którzy mają ruszyć do walki, uderzają w tarcze, potrząsają nimi, ścigają Hiszpanów, otaczają ich, przerażają ich: natychmiast schwytali piętnastu Hiszpanów. Uprowadzili ich, a łodzie Hiszpanów cofnęły się i stały pośrodku jeziora.

A kiedy mieli już piętnastu jeńców, składają ich w ofierze w Tlacochcalco. Natychmiast zdzierają z nich wszystko, zabierają im broń, watowane kaftany bawełniane i wszystko, co mieli na sobie. Rozebrali ich do naga i tak przygotowanych złożyli w ofierze bogom. A ich współplemieńcy przyglądali się z łodzi, jak zadawano im śmierć.

Hiszpanie powtórnie wprowadzili dwie brygantyny do Xocotitlan. Kiedy się tam zakotwiczyli, udali się w stronę domów tych, którzy tam mieszkali. Ale Tzilacatzin i niektórzy inni wojownicy

zobaczywszy Hiszpanów rzucili się na nich, otoczyli ich tak ciasno, że zepchnęli ich do wody.

Także innym razem skierowali brygantyny do Coyonacazco, aby tam rozpocząć bitwę i przypuścić szturm. I kiedy tam przybyli, garstka Hiszpanów zeszła na ląd. Prowadził ich Castañeda i Xicoténcatl. Ten miał na głowie pióropusz z piór quetzala.

Hiszpanie wystrzelili z kuszy i zranili jednego z naszych w czoło, od czego natychmiast umarł.

Tym, który strzelił z kuszy, był Castañeda. Rzucili się na niego i na innych Hiszpanów wojownicy meksykańscy, zepchnęli ich do wody i obrzucili kamieniami. Castañeda zostałby tam zabity, gdyby nie to, że uchwycił się jednej z brygantyn i tak odpłynął do Xocotitlan.

Inna brygantyna stała za murem, tam gdzie mur zakręcał, a jeszcze inna znajdowała się w Teotlecco, skąd droga prowadzi prosto do Tepetzinco. Stały tam na straży.

W nocy wycofali je. I dopiero po paru dniach znów przeciwko nam wrócili.

Przybyli od strony Cuauecatitlan, na tamtą drogę się przekradli. Wtedy ci z Tlaxcali, z Acolhuacan, z Chalco (ich sprzymierzeńcy) zasypali kanał, przygotowując w ten sposób drogę dla Hiszpanów. Rzucili tam adobe i wszystko, co było z drewna: framugi, naddrzwia, kolumny i belki. Nawet trzciny rosnące na brzegu wrzucili do wody.

Nowy atak Hiszpanów

Kiedy to uczynili, kiedy zasypali kanał, już kroczą Hiszpanie, ostrożnie stąpają: na przodzie idzie chorąży, idą grając na chirimías i bijąc w bębny.

Tuż za nimi idą w szeregu wszyscy Tlaszkalanie i wszyscy ich sprzymierzeńcy. Tlaszkalanie udają bardzo walecznych, noszą

wyniośle głowy, uderzają się po piersi.

Idą śpiewając, ale także śpiewając idą Meksykanie. Z jednej i drugiej strony słychać śpiewy. Wznoszą pieśni i pieśniami tymi dodają sobie ducha.

Kiedy przybyli na suchą ziemię, wojownicy meksykańscy przykucają, przypadają do ziemi, ukrywają się, starają się być jak najmniej widoczni. Są w pogotowiu, czekają sygnału, żeby się podnieść, czekają na znak, czekają na hasło.

I rozległo się zawołanie:

Meksykanie, teraz właśnie!...

Wódz Otomi, Hecatzin, przybywa, aby zobaczyć, jak rzeczy stoją; rzuca się ku nim i woła:

Wojownicy z Tlatelolco, wybiła godzina! Kim są ci barbarzyńcy? Niech się tylko zbliżą!...

I w tej samej chwili zaatakował jednego Hiszpana, powalił go na ziemię. Ale ten rzucił się na niego i także go na ziemię cisnął.

Zrobił to samo, co tamten zrobił z nim. Ale Hecatzin powtórnie go powalił i natychmiast przybiegli inni wojownicy, aby go odciągnąć.

Uczyniwszy to wojownicy meksykańscy przyszli wrzucić go do wody. Ci, którzy leżeli przywarłszy do ziemi, poderwali się i zaczęli gonić Hiszpanów po ulicach.

Kiedy Hiszpanie ich zobaczyli, byli jak pijani.

W jednej chwili rozpoczęło się polowanie na ludzi. Schwytano wielu z Tlaxcalì, z Acolhuacan, z Chalco, z Xochimilco. Wielkie było żniwo jeńców, wielkie żniwo zabitych.

Ścigali Hiszpanów po kanałach, a także wszystkich ich sprzymierzeńców.

Ale droga stała się tam bardzo śliska, nie można już było się po niej poruszać; wywracano się na niej, padano w błoto. Jeńców wleczono siłą.

GŁOWY ZŁOŻONYCH W OFIERZE HISZPANÓW I KONI

Tam właśnie zdobyto sztandar Hiszpanów, tam im go właśnie odebrano. Zdobyli go ci z Tlatelolco w miejscu, które dziś zwie się San Martin. Ale nie przedstawiał on dla nich wartości, nie miał dla nich żadnego znaczenia.

Inni (Hiszpanie) uratowali się. Wycofali się w kierunku Culhuacan, aby tam odpocząć na brzegu kanału. Tam poszli rozłożyć się obozem.

Pięćdziesięciu trzech Hiszpanów zostaje złożonych w ofierze

W jak największym pośpiechu prowadzą Meksykanie swoich jeńców w kierunku Yacacolco, dając na nich pilne baczenie. Jedni idą zawodząc, inni śpiewając, jeszcze inni zgodnie ze zwyczajem wojennym uderzają się rękoma po ustach.

Kiedy przybyli do Yacacolco, ustawiają jeńców w szereg, jednego za drugim ustawiają: jeden po drugim wstępuje po schodach małej świątyni — tam odbywa się składanie ofiar.

Pierwsi szli Hiszpanie, oni szli na przedzie. Za nimi, zaraz po nich, szli wszyscy ich sprzymierzeńcy.

Kiedy dokonała się ofiara, nadziali głowy Hiszpanów na włócznie, także łby koni nadziali. Te postawili niżej, a nad nimi umieścili głowy Hiszpanów. Głowy nadziane na włócznie są zwrócone twarzą do słońca.

Ale nie nadziali na drzewce głów sprzymierzeńców ani głów ludzi, którzy pochodzili z dalekich stron.

Złożono w ofierze pięćdziesięciu trzech Hiszpanów i cztery konie.

Wszędzie stały straże, wszędzie toczyła się bitwa, czuwano bez przerwy. Ze wszystkich stron otaczali nas ci z Xochimílco w swoich

łodziach. Po jednej i po drugiej stronie brano jeńców, po jednej i po drugiej stronie byli zabici.

Co działo się w oblężonym mieście

Cała ludność w mieście była przerażona, cierpiała głód, omdlewała z głodu. Nie pili czystej wody, tylko wodę z saletrą 101. Dużo ludzi umarło, umarło na dyzenterię.

Jedli tylko jaszczurki, jaskółki, liście owijające kaczany kukurydzy i słone trawy. Żuli ziarno colorín 102 i kwiaty lilii wodnych, także kawałki tynku, skórę wyprawioną i skórę jeleni-koni. Opiekali je, na ogniu je suszyli, prażyli je i zjadali. Także niektóre zielska o gorzkim smaku, a nawet glinę.

Nie ma okropniejszej męki: straszne jest oblężenie. Głód zapanował powszechny.

Stopniowo przypierali nas do murów, stopniowo zmuszali do cofnięcia się.

Hiszpanie wkraczają na plac targowy w Tlatelolco

W pewnej chwili czterech jeźdźców na koniach wjechało na plac targowy. Objechali go naokoło, obeszli mur, który go otaczał. Szli przebijając szpadami wojowników meksykańskich; wielu z nich umarło. Stratowali cały plac. Był to pierwszy raz, kiedy przyszli na plac targowy, potem wycofali się.

Wojownicy meksykańscy rzucili się w pościg za nimi. Albowiem Hiszpanie wtargnęli na plac targowy po raz pierwszy, kiedy Meksykanie wcale tego nie oczekiwali.

Pożar świątyni

W tym samym czasie Hiszpanie podłożyli ogień pod świątynię, spalili ją. Ledwo podłożyli ogień, natychmiast spłonęła: wysoko wznosiły się płomienie, daleko wznosiły się języki ognia. Płonąc trzaskały, wielki bił od nich blask.

Kiedy widzą, jak pali się świątynia, wznosi się krzyk i płacz, szlochając ze sobą rozmawiają Meksykanie. Sądzili, że (Hiszpanie) potem splądrują świątynię.

Walka na placu targowym trwała wiele godzin, walka toczyła się wzdłuż murów: tylko mur, przed którym sprzedawano wapno, zostawili wolny. Ale tam, gdzie się sprzedaje kadzidło i gdzie znajdują się muszle z wodą, i gdzie sprzedaje się kwiaty, i w przejściach między domami, tam wszędzie się wdzierali.

Niektórzy wojownicy meksykańscy stanęli na murze i wszystkie domy dzielnicy Quecholan, które znajdują się u wejścia na plac targowy, zmieniły się jakby w mur. Wielu Meksykanów ustawiło się na płaskich dachach. Stamtąd rzucali kamienie, stamtąd wypuszczali strzały. We wszystkich tylnych ścianach domów Quecholan wybili otwory, aby mogli się przez nie wydostać, kiedy ci na koniach będą ich ścigali, kiedy będą rzucali w nich strzały lub kiedy będą usiłowali ich stratować lub osaczyć.

Hiszpanie po raz wtóry dostają się do miasta

Kiedy indziej Hiszpanie dotarli aż do Atliyacapan. Obrabowali domy i schwytali ludzi, aby ich ze sobą uprowadzić, ale kiedy wojownicy meksykańscy to zobaczyli, natychmiast rzucili się w pościg za nimi, zasypali ich gradem strzał.

Wśród nich znajdował się cuáchic zwany Axoquentzin. Przyparł on wroga tak, że zmusił go do cofnięcia się, zmusił go do wypuszczenia

schwytanych jeńców: wódz ten zginął, przebili go szpadą, przekłuli mu pierś, w serce weszło mu ostrze. Z dwóch stron trafiony, tam poległ.

Wtedy wrogowie wycofali się i pokładli na ziemi. Także tam, w Yacacolco, toczyły się walki. Hiszpanie strzelali bełtami z kusz. Czterej królowie, ustawieni za nimi w jeden szereg, szli służąc im radą i pomocą: oni zamykali pochód.

Ale kiedy słońce już zachodziło, wojownicy meksykańscy zaczaili się, aby uderzyć na nich z tyłu.

Wtedy niektórzy wrogowie weszli na płaskie dachy i stamtąd zaczęli wołać:

Hej, Tlaszkalanie! Przybywajcie tutaj! Tutaj znajduje się wasz wróg!

I rzucili oszczepami na znajdujących się w zasadzce; ci uciekli w popłochu.

Wtedy Hiszpanie już bez przeszkód dotarli do Yacacolco: tam rozgorzała walka. Ale tam natrafili na opór: nie mogli przebić się przez szeregi Tlatelolków, którzy, stojąc na brzegu po przeciwnej stronie, miotali na nich oszczepy, rzucali w nich kamieniami.

Hiszpanie już nie mogli przejść przez żaden bród, nie zdobyli też już żadnego mostu...

Katapulta na placu w Tlatelolco

Hiszpanie ustawili na tarasie małej świątyni katapultę z drzewa, żeby miotać z niej kamienie przeciw Indianom.

Kiedy ją ustawili, kiedy była gotowa do wystrzału, wielu Indian zebrało się w Amáxac, zbliżyli się, wskazywali ją palcem, podziwiali ją.

Zebrał się tam cały lud i przypatrywał się. Hiszpanie manewrują, aby w nich wystrzelić. Mają zamiar wystrzelić z niej, jak gdyby to była proca.

Obracają nią, zataczają nią koła, tak że drewniany kadłub tej masy, który ma kształt procy, wznosi się do góry.

Ale kamienie nie trafiły w tubylców, przeleciały ponad nimi, upadły w róg placu targowego, co stało się powodem kłótni między Hiszpanami. Wskazywali rękoma na Indian i czynili wielkie zamieszanie.

A owa maszyna z drzewa zataczała bez przerwy koła, bez określonego kierunku, wolno gotowiąc się do strzału. Wtedy można było zobaczyć, jaką była: na szczycie miała napięte niby procę bardzo grube powrozy. Dlatego nazwali ją „drewnianą procą”.

Raz jeszcze Hiszpanie i wszyscy Tlaszkalanie wycofali się zwartymi szeregami do Yacacolco i do Tecpancaltitlan, i tam, gdzie sprzedaje się kadzidła. Stamtąd, z Acocolecan, ich wódz Cortés, ten, który kierował wojskiem, ciągnął powoli lądem.

Aztekowie odpierają wroga

Ze swej strony wojownicy meksykańscy gotują się do obrony ustawieni w szyk wojenny. Są pełni odwagi, wykazują wielkie męstwo. Nikt nie czuje strachu, nikt nie zachowuje się jak niewiasta. Powiadają:

Przybywajcie tutaj, wojownicy! Kim są ci barbarzyńcy? To pospólstwo z południowych stron Anáhuac!

Wojownicy meksykańscy nie idą w jednym kierunku, idą zakosami. Nikt nie idzie wprost, nikt nie idzie w jednej linii z innymi.

A Hiszpanie taką stosowali taktykę: bardzo często się przebierali, nie ukazywali się w prawdziwej postaci. Przebierali się tak jak ci stąd. Kładli godła wojenne, górną część ciała okrywali płaszczem, ażeby w ten sposób oszukać ludzi, ukrywali się całkowicie pod przebraniem, w ten sposób sprawiali, że ludzie się mylili.

Kiedy Hiszpanie przebili kogoś strzałami, ludzie przypadali do ziemi, rozpraszali się. Byli bardzo czujni. Bacznie patrzyli, z jakiego kierunku szły strzały, bardzo byli przezorni, bardzo uważni byli wojownicy z Tlatelolco.

Ale Hiszpanie krok za krokiem zdobywali ich ziemię, wciskali się między ich domy. A tam, gdzie się sprzedaje kadzidła, w drodze do Amáxac, ich tarcze i ich lance zderzyły się z naszymi tarczami i dzidami.

Sowa-Quetzal”

Ze swej strony Cuauhtemoc wraz z kapitanami Coyohuehuetzinem, Temilotzinem, Topantemoctzinem, Ahuelitoctzinem, Mixcoatlailotlactzinem, Tlacuhtzinem i Petlauhtzinem wezwał wielkiego kapitana zwanego Opochtzinem, farbiarza z zawodu. Przebrali go, włożyli mu strój Sowy-Quetzala, który był strojem króla Ahuizotzina.

Tak mu rzekł Cuauhtemoc:

Ten strój był strojem wielkiego kapitana, mojego ojca Ahuizotzina. Weź go, włóż go i idź na śmierć. Strojem tym wzbudź strach naszych wrogów, zniszcz ich. Niech nasi wrogowie cię ujrzą, niechaj osłupieją.

W strój ten go ubrali. Bardzo przerażająco, strasznie wyglądał. I zarządzili, aby czterech kapitanów mu towarzyszyło, aby go chroniło. Wręczyli mu to, co było owym magicznym godłem, a było to długie ostrze osadzone na drzewcu, zakończone krzemieniem.

Tak ubrany, mógł uchodzić za jednego z książąt azteckich.

Rzekł Cihuacóatl Tlacutzin:

Meksykanie, Tlatelolkowie!

W proch się obróciło to, z czego powstał Meksyk! To, na czym opierał się naród meksykański! W tym godle jakoby tkwi wola Huitzilopochtli. Ciska on je we wroga, albowiem jest ono Wężem Ognia

(Xiuhcoátl), albowiem jest strzałą przebijającą ogień (mamalhuaztli). Wypuszczał je na naszych wrogów!

Przyjmijcie więc tę strzałę, Meksykanie, w której tkwi wola Huitzilopochtli. Wypuśćcie ją, natychmiast rzućcie ją tam, gdzie są nasi wrogowie. Baczcie jednak, by nie dotknęła ziemi, bo dosięgnąć musi naszych wrogów. A jeżeli zrani nawet jednego tylko lub dwóch, jeżeli dosięgnie jednego lub dwóch naszych wrogów, to dane nam będzie jeszcze żyć jakiś czas, jeszcze będziemy mogli uniknąć klęski. A teraz niech się dzieje wola naszego pana!...

Kapitan „Sowa-Quetzal” natychmiast wyrusza. Kiedy idzie, zdaje się, że to pióra quetzala się poruszają. Kiedy go zobaczyli nasi wrogowie, przerazili się tak, jakby zwaliła się na nich góra. Bardzo się przerazili wszyscy Hiszpanie, strach ich ogarnął: jak gdyby nad godłem ujrzeli jeszcze coś innego.

Kapitan „Sowa-Quetzal” wszedł na płaski dach. Kiedy niektórzy nasi wrogowie go spostrzegli, natychmiast zawrócili, rozpoczęli atak. Ale on raz jeszcze zmusił ich do odwrotu, odpędził ich. A wtedy zgarnął pióra quetzala i ozdoby ze złota i natychmiast zszedł z dachu. Nie tylko nie poległ i nasi wrogowie nie zdołali zabrać piór ani złota, ale my wzięliśmy do niewoli trzech wrogów.

Nagle bitwa ustała, zapanował spokój i nic więcej się nie działo. Wróg zaraz się wycofał i zapanował spokój. Nic się nie wydarzyło w ciągu całej nocy.

Także następnego dnia nic się nie działo. Nawet nikt nic nie mówił. Indianie stali na pozycjach obronnych. Także Hiszpanie niczego nie przygotowywali. Tylko stali na swoich pozycjach i bez przerwy obserwowali Indian. Nie podejmowali żadnej decyzji, tylko jedni i drudzy wyczekiwali...

Rozdział trzynasty

KAPITULACJA MEKSYKU-TENOCHTITLANU

Teksty tego rozdziału zostały zaczerpnięte z trzech różnych źródeł. Pierwsze źródło stanowią informacje rozmówców Bernardina de Sahagún. Mowa w nich o ostatniej wróżbie, która zdawała się zapowiadać bliski koniec Azteków. Tekst ten mówi również o tym, że Cuauhtemoc sam się poddał Hiszpanom. Dokument indiański opisuje niezwykle obrazowo tragiczne sceny, jakie miały miejsce podczas zdobywania stolicy.

Drugie źródło stanowi wielokrotnie już cytowana XIII Relacja Alvy Ixtlilxochitla. Przytacza się tu słowa, jakie wypowiedział Cuauhtemoc do Cortésa, już jako jego jeniec; ująwszy szpadę konkwistadora prosił go, aby położył kres jego życiu, tak jak położył kres jego imperium. Interesująca jest ta część wypowiedzi Ixtlilxochitla, w której stwierdza on, że podczas oblężenia Meksyku-Tenochtitlanu zginęła „prawie cała szlachta meksykańska. Z życiem uszło zaledwie kilku dostojników i rycerzy, najwięcej zaś uratowało się małych dzieci”.

Trzeci tekst tego rozdziału pochodzi z Vii Relacji Chimalpaina, który opisuje, jak Cortés szukał wszędzie złota i jak poddał torturom dostojników meksykańskich, aby wydobyć od nich złoto i inne skarby, od zamierzchłych czasów będące w posiadaniu Indian.

Relacja z 1528 r., której autorem jest anonimowy pisarz indiański z Tlatelolco, a której pełny tekst odnoszący się do konkwisty cytujemy w rozdziale XIV, stanowi jeden z najbardziej dramatycznych opisów tułaczki mieszkańców z podbitej stolicy azteckiej i niezliczonych poniżeń, jakie ich dotknęły.

Ostatnia przepowiednia klęski

I pojawiło się coś w rodzaju wielkiego płomienia. Kiedy zapadł zmierzch, padał drobny deszcz, deszcz niby rosa. Wtedy właśnie ukazał się ów ogień. Można go było zobaczyć, zjawił się jak gdyby spływając z nieba. Był niby wir, poruszał się zataczając kręgi, przemieszczał się, kołował. Posuwał się rzucając iskry, siejąc rozżarzone kawałki węgla, wielkie, małe i inne jeszcze drobniejsze. Syczał, skwierczał, wyrzucał iskry, był niby rura z metalu włożona do ognia. Okrążył mur nad wodą i zatrzymał się w Coyonacazco. Stamtąd pomknął na środek jeziora, tam znikł. Ze strachu z niczyich ust nie wydobył się krzyk i nikt nie szepnął o tym słowa.

Ale następnego dnia nic się nie zdarzyło. Nasz wróg stał na swoich pozycjach i wyczekiwał.

A Kapitan (Cortés) patrzał bezustannie z płaskiego dachu w naszą stronę. Stał na dachu domu Aztautzina, w pobliżu Amáxac. Stał pod wielobarwnym baldachimem.

Otaczali go Hiszpanie i jedni z drugimi rozmawiali.

Ostateczna decyzja Cuauhtemoca i Azteków

Ze swej strony Aztekowie zebrali się w Tolmayecan i rozważali, jak mają działać, jaki mają dać okup i w jaki sposób mają się poddać. Tymi, którzy radzili, byli: Cuauhtemoc wraz z pozostałymi książętami meksykańskimi...

Potem wiozą Cuauhtemoca w łodzi. Dwóch tylko mu towarzyszy, jadą z nim. Kapitan Teputztitóloc i jego służący, Iaztachimal. I jeden, który wiosłował, któremu na imię było Cenyáutl.

Kiedy odwożą Cuauhtemoca, cały lud go opłakuje. Powiadają:

Opuszcza nas najmłodszy książę. Cuauhtemoc idzie się poddać Hiszpanom! Odchodzi, aby poddać się „bogom”!

Cuauhtemoc w niewoli

Kiedy go tam zawieźli, kiedy go tylko wysadzili z łodzi na brzeg, przybyli natychmiast Hiszpanie, aby mu się przyjrzeć. Wzięli go, wzięli za rękę i zaprowadzili na górę, na płaski dach, postawili przed kapitanem, ich wodzem.

Kiedy go zawiedli przed oblicze kapitana, ten wstaje, aby mu się przyjrzeć; przygląda mu się uważnie, po włosach głaszcze Cuauhtemoca. Potem usadowili go przed kapitanem.

Działa wystrzeliły, ale nikogo już nie trafiły. Strzelano tylko w powietrze i kule z dział przelatywały ponad głowami Indian. Potem załadowali jedno działo na okręt, wieźli je do domu Coyohuehuetzina, a kiedy tam przybyli, wnieśli je na płaski dach.

Ucieczka całej ludności

Ale znów zabijają ludzi, wielu umiera. Wtedy zaczyna się ucieczka z miasta, taki będzie koniec wojny. Wtedy krzyczeli i powiadali:

Dosyć już!... wyjdźmy z miasta!... Będziemy żywić się zielskiem!

Jak tylko te słowa usłyszeli, wszyscy zaczęli opuszczać miasto.

Jedni uciekają wodą, drudzy głównym gościńcem. Nawet i tam ich zabijają: Hiszpanie bardzo są rozsierdzeni, bo jeszcze niektórzy Indianie zabierają ze sobą swoje tarcze i maczugi.

Ci, którzy mieszkają w środku miasta, udają się prosto do Amáxac, prosto do rozstajnych dróg. Tam się biedacy rozpraszają. Jedni idą w kierunku Tepeyácac, inni w kierunku Xoxohuiltitlan, inni jeszcze w kierunku Nonohualco. Ale w stronę Xóloc i Mazatzintamalco nikt nie uciekał 103.

Ci, którzy mieszkają na łodziach, i ci, którzy mieszkają w domach zbudowanych na palach wbitych w dno jeziora, i mieszkańcy Tolmayecan uciekali po prostu wodą. Jednym woda sięgała do piersi, innym aż po szyje. Niektórzy nawet potonęli tam, gdzie było głębiej.

Dzieci niosą na plecach. Wszystkie płaczą. Tylko niektóre cieszą się, że w ten sposób z nimi idą.

Ci, którzy byli właścicielami łódek, którzy je na własność posiadali, wyruszyli nocą, a niektórzy opuścili nawet miasto za dnia. Uciekając omal jedni drugich nie stratowali.

Hiszpanie wszystko zabierają

Hiszpanie zaś stoją wzdłuż dróg i przeszukują każdego człowieka. Szukają złota. Nie obchodzą ich jadeity, pióra quetzala ani turkusy.

MEKSYKANIE PODDAJĄ SIĘ HISZPANOM

Kobiety noszą złoto ukryte na piersi lub w spódnicach, a my, mężczyźni, w ustach lub w maxtle.

Zabierają też kobiety, wybierają sobie kobiety o jaśniejszej skórze, te jaśniejsze, których ciało jest białe. Niektóre kobiety mazały sobie twarz błotem i okrywały się łachmanami. Szmaty miały zamiast spódnic, szmaty zamiast koszuli. W same łachmany się poubierały.

Oddzielili także niektórych mężczyzn. Tych najdzielniejszych i najsilniejszych, tych o najwaleczniejszym sercu. A także tych młodzieńców, którzy byli ich służącymi, którzy wykonywali ich polecenia.

Niektórym wypalali piętno gorącym żelazem 104. Jednym na policzkach, drugim na wargach.

Złożyliśmy tarcze w roku 3-Dom 105, który był według magicznego kalendarza dniem 1-Wąż. Był to dzień naszej klęski.

Potem, kiedy Cuauhtemoc się poddał, kiedy zapadła już noc, zaprowadzili go do Acachinanco. Ale następnego dnia, kiedy tylko wzeszło słońce, wielu Hiszpanów znowu powróciło. Także dla nich był to już koniec. Przyszli w pełnym rynsztunku, w kolczugach i w hełmach z metalu; ale żaden z nich nie miał szpady, żaden nie miał tarczy.

Wszyscy idą zatykając nosy białymi chustkami: mdli ich odór trupów, zaduch rozkładających się ciał. I wszyscy idą pieszo.

Prowadzili Cuauhtemoca, Coanacotzina i Tetlepanquetzaltzina trzymając ich za płaszcze. Wszyscy trzej idą w jednym szeregu...

Cortés żąda złota

Kiedy skończyła się walka, Cortés zażądał złota. Tego, które porzucili w kanale Tolteków, kiedy uchodzili, kiedy uciekali z Meksyku.

Cortés zwołał tedy panów i tak im rzekł:

Gdzie znajduje się złoto, które przechowywane było w Meksyku?

Wtedy Aztekowie wynieśli z jednej łodzi złoto. Sztaby złota, złote diademy, złote opaski na ramiona i nagolennice na nogi, złote hełmy, złote krążki. Wszystko złożyli przed kapitanem i Hiszpanie przyszli to zabrać.

Ale Cortés rzekł:

Tylko tyle było złota w Meksyku? Wszystko macie tu przynieść. Niech wodzowie szukają.

Wtedy odpowiedział Tlacutzin:

Niechaj wysłuchać raczy nasz pan, nasz bóg: wszystko, co do naszego pałacu przynoszono, chowaliśmy za murami. Czyż nasi panowie nie wzięli wszystkiego ze sobą?

Wtedy Malintzin powtórzyła im, co Cortés mówił:

Tak, to prawda, wszystko wzięliśmy, wszystko stopiliśmy i ostemplowaliśmy, ale wszystko nam odebrano tam, na kanale Tolteków; wszystko byliśmy zmuszeni rzucić do kanału.

Wszystko to macie nam tu złożyć.

Odpowiedział mu wtedy tak Cihuacóatl Tlacotzin:

Niech nas raczy wysłuchać bóg, Kapitan:

Ludzie z Tenochtitlanu nie mają zwyczaju walczyć na łodziach, oni tak nie czynią. Tak czynią wyłącznie ci z Tlatelolco. To oni na łodziach walczyli, przed waszymi atakami się bronili. Czyżby to nie oni, ci z Tlatelolco, zabrali całe złoto?

Wtedy odzywa się Cuauhtemoc, tak mówi do Cihuacóatla:

Co mówisz, Cihuacóatl? Być może, że wzięli je ci z Tlatelolco. Ale czyż dlatego nie zostali już wzięci do niewoli ci, którzy na to zasłużyli? Czyż nie pokazali wszystkiego? Nie zgromadzili tego w Texopan? A to, co zabrali nasi panowie, czy nie znajduje się tutaj?

I Cuauhtemoc wskazał palcem na złoto.

Wtedy Malintzin powtórzyła to, co powiedział Cortés:

Czyż nie ma więcej?

Odrzekł mu Cihuacóatl:

Być może, że ktoś z ludu je wziął... Czemu by nie przepytać? Czy Kapitan nie mógłby sprawdzić?

Znowu Malintzin powtórzyła, co mówił Cortés:

Musicie przynieść dwieście sztab złota tej wielkości...

I wskazywała wielkość sztab rozkładając ręce. Na to znów jej odpowiedział Cihuacóatl:

Może jakaś kobieta ukryła je w spódnicy? Czy nie należy tego sprawdzić? Czy nie należy tego wyjaśnić?

Wtedy zabrał głos Ahuelítoc Mixcoatlailótlac. Powiedział:

Niech nas raczy wysłuchać nasz pan, władca, Kapitan: Nawet za czasów Motecuhzomy, kiedy odbywał się podbój jakiejś części kraju, to wspólnie ruszali Meksykanie, Tlatelolkowie, Tepanekowie i ci z Acolhuacan.

Wszyscy mieszkańcy Acolhuacan i wszyscy z okolic Chinampas.

Wszyscy ruszaliśmy razem, podbijaliśmy ową ludność i kiedy już była ujarzmiona, wracaliśmy: każdy wracał do swojego domu.

Potem przybywali mieszkańcy owych podbitych grodów, przybywali, aby wręczyć swoją daninę, swój trybut: jadeity, złoto, pióra quetzala i wszelkiego rodzaju drogocenne kamienie, turkusy i pióra o najwspanialszych barwach niebieskich lub pióra ptaków o czerwonym podgardlu, wszystko to przychodzili złożyć Motecuhzomie.

Wszystko przynoszono tutaj, z jakiejkolwiek strony by to było, wszelka danina składana była w Tenochtitlanie i całe złoto...

Relacja Alvy Ixtlilxochitla

Tego dnia, kiedy miasto zostało zdobyte, dokonano jednego z największych okrucieństw, jakie kiedykolwiek popełniono na nieszczęsnych Meksykanach na tej ziemi. Kobiety i dzieci tak bardzo płakały, że mężczyznom serca pękały w piersi. Tlaszkalanie i inne narody, które nie były w dobrych stosunkach z Aztekami, mściły się na nich w okrutny sposób za wyrządzone dawniej krzywdy i zagrabiły cały ich dobytek.

Tylko książę Ixtlilxúchitl (który rodem był z Tezcoco był sprzymierzeńcem Cortésa) oraz jego ludzie litość mieli dla nich, albowiem mieli wspólną ojczyznę i wielu z nich było ich krewnymi, i starali się nie dopuścić, aby traktowano kobiety i dzieci z takim samym okrucieństwem, jak to czynił Cortés i jego ludzie. Kiedy zbliżała się już noc, wycofali się do swego pałacu, gdzie Cortés, Ixtlilxúchitl i inni panowie kapitanowie uradzili, aby następnego dnia zdobyć, co jeszcze zostało do zdobycia.

Tego dnia, a był to dzień świętego Hipolita Męczennika, udali się tam, gdzie znajdował się wróg. Cortés poszedł ulicami, a Ixtlilxúchitl z Sandovalem, który był kapitanem brygantyn, popłynęli wodą aż do małego jeziora, gdzie miał się znajdować — zgodnie z tym, co wiedział Ixtlilxúchitl — na łodziach Cuauhtemoc ze swoimi ludźmi. Tam więc się udali.

Był to widok niezwykły. Wojownicy meksykańscy, przygnębieni i przybici, stali ściśnięci na płaskich dachach domów, patrząc na swoją zgubę; dzieci, starcy i kobiety płakali. Możni panowie w wielkim pomieszaniu tłoczyli się w łodziach wraz z królem.

Cuauhtemoc jeńcem

Na dany znak wszyscy nasi uderzyli jednocześnie na nieprzyjaciół, a zrobili to tak szybko, że w ciągu niewielu godzin ich zwyciężyli, nie zostawiając po wrogach ani śladu. Brygantyny i łodzie zaatakowały ich łodzie, a że nie byli w stanie oprzeć się naszym żołnierzom, zaczęli uciekać, dokąd tylko mogli, a nasi za nimi. García de Olguin, kapitan jednej z brygantyn, dowiedziawszy się od pewnego Meksykanina, swego jeńca, że na łodzi, którą miał przed sobą, znajduje się król, rzucił się za nią w pościg, aż jej dopadł.

Cuauhtemoc, widząc, że wrogowie są już blisko, rozkazał wioślarzom, aby skierowali łódź w ich stronę, tak aby mógł walczyć; schwycił swą tarczę i maczugę i chciał ich zaatakować; ale widząc, jak wielką była przewaga wroga, który groził kuszami i muszkietami, poddał się.

Cuauhtemoc przed Cortésem

García de Olguin zawiódł Cuauhtemoca przed oblicze Cortésa, który przyjął go bardzo uprzejmie, tak jak się przyjmuje króla, a on położywszy rękę na sztylecie Cortésa rzekł:

Och, kapitanie! Zrobiłem już wszystko, co było w mojej mocy, aby obronić moje królestwo i wyzwolić je z twoich rąk; ale los mi nie był przyjazny, zabierz więc moje życie, co będzie rzeczą sprawiedliwą, i w ten sposób skończysz z królestwem azteckim, albowiem miasto moje zniszczyłeś i moich poddanych pozabijałeś.

Wszyscy tam obecni, widząc księcia owego w tak smutnym położeniu, wzruszyli się.

Cortés go pocieszył i poprosił, aby rozkazał swoim poddać się, co też zrobił; wszedł na wysoką wieżę i donośnym głosem wołał, aby się poddali, albowiem znajdują się już we władzy wroga. Wojownicy azteccy — a pozostawało ich około sześćdziesięciu tysięcy z trzystu tysięcy, które broniły miasta — widząc swego króla, złożyli broń, a najznaczniejsi z nich zbliżyli się do Cuauhtemoca, aby go pocieszyć.

Ixtlilxúchitl, który starał się osobiście schwytać Cuauhtemoca i nie mógł uczynić tego sam, albowiem znajdował się w łodzi mniej chyżej niż brygantyna, dotarł jednak do dwóch innych, gdzie znajdowali się książęta i panowie, jak Tetlepanquetzaltzin, następca tronu w Tlacopan, i Tlacahuepantzin, syn Motecuhzomy i jego następca, oraz wielu innych, w drugiej zaś łodzi królowa Papantzin Oxómoc, wdowa po królu Cuitláhuac, z wieloma paniami.

Ixtlilxúchitl wziął ich do niewoli i panów powiódł tam, gdzie znajdował się Cortés; królową zaś i pozostałe panie kazał odprowadzić pod liczną strażą do miasta Tezcoco i tam je trzymać.

Okres trwania oblężenia

Oblężenie Meksyku trwało zgodnie z różnymi źródłami historycznymi, kodeksami i kronikami, zwłaszcza kroniką napisaną przez don Alonsa Axayac, równe osiemdziesiąt dni. Po stronie Ixtlilxúchitla i królestwa Tezcoco zginęło przeszło trzydzieści tysięcy ludzi spośród ponad dwustu tysięcy Indian walczących po stronie Hiszpanów, po stronie zaś Azteków padło przeszło dwieście czterdzieści tysięcy, wśród nich prawie cała szlachta meksykańska. Z życiem uszło zaledwie kilku dostojników i rycerzy, najwięcej zaś uratowało się małych dzieci.

Tego dnia, po splądrowaniu miasta, Hiszpanie podzielili między siebie złoto i srebro, możnym z Tezcoco dostały się pióra quetzala i drogocenne kamienie, żołnierzom zaś rozdano płaszcze i pozostałe przedmioty; i zostali potem jeszcze cztery dni, ażeby pogrzebać umarłych, świętując i bardzo się radując.

Po zdobyciu miasta

(kronika Francisco de San Antón Muñón Chimalpain)

Gdy zostały złożone stroje wojenne, gdy spoczęły szpady i tarcze, sprowadzono panów do Acachinanco. Pierwszy był Cuauhtemoc, pan Tenochtitlanu, drugi Tlacotzin Cihuacóatl, trzeci Oquihtzin, pan na Azcapotzalco Mexicapan, czwarty Panitzin, pan Ecatépec, piąty Motelhuihtzin, królewski majordomus, który nie był księciem, ale wielkim kapitanem wojskowym.

Tych pięciu kazał Hernán Cortés sprowadzić. Związali ich i zawiedli do Coyoacan. Tylko Panitzin nie został związany. Tam, w Coyoacan, zostali zamknięci, tam byli więźniami. Tam przypalono im stopy. Także kapłanów Cuauhcohuatla i Cohuayhuitla, Tecohuentzina i Tetlanmecatla wypytywano o złoto, które przepadło w kanale Tolteków (kiedy Hiszpanie uciekali gościńcem Tacuba, ścigani przez Meksykanów). Wypytywano ich o złoto, które zostało zebrane w pałacu, o osiem sztab złota, które zostawili pod pieczą Ocuitecatla, królewskiego majordomusa. Kiedy ten zmarł — zabiła go ospa — został tylko jego syn, a z ośmiu sztab złota znaleziono tylko cztery. Syn zaś natychmiast uciekł.

Wtedy wyszli z więzienia ci, którzy zostali zaprowadzeni do Coyoacan. I Hernán Cortés przemówił do tych pięciu Meksykanów, przeciw którym walczył, do panów azteckich Cuauhtemoca, Tlacotzina Cihuacóatla, Oquiztzina, Panitzina, Motelhuihtzina; do nich zwrócił się Cortés tam, w Coyoacanie, do nich się zwrócił za pośrednictwem tłumaczy Jeronima de Aguilar i Malintzin. Tak im rzekł kapitan:

Chcę wiedzieć, jakie ziemie podlegały Meksykowi, jakie Tepanekom, jakie należały do Aculhuacan, do Xochimilco, a jakie do Chalco.

Natychmiast zaczęli się naradzać między sobą panowie z Meksyku. A Cihuacóatl Tlacotzin tak odpowiedział:

Mój książę, niech bóg raczy wysłuchać tych kilku słów, które powiem. Kiedy ja, Mexícatl, po raz pierwszy przybyłem pomiędzy Tepaneków i tych z Xochimilco, tych z Aculhuacan i tych z Chalco, nie posiadałem ziemi, nie miałem pól uprawnych; oni posiadali ziemie i posiadali pola. Strzały i tarcze posłużyły do tego, że stałem się ich panem, że zawładnąłem ich polami i ziemiami.

Tym samym sposobem jak ty, który przybyłeś ze strzałami i tarczami, ażeby stać się panem wszystkich miast. Tym samym sposobem jak ty, ja Mexícatl przybyłem, aby strzałami i tarczami ziemię tę zdobyć.

Kiedy usłyszał to kapitan Cortés, tak powiedział do Tepaneków, do Aculhuacanów, do tych z Xochimilco i tych z Chalco. Tak im rzekł głosem władczym:

Przybywajcie tutaj, Mexícatl strzałami i tarczami przywłaszczył sobie waszą ziemię, wasz dobytek i zmusił was, abyście mu służyli. Ale teraz moje strzały i tarcze na powrót uczynią was wolnymi. Już nikt nie będzie musiał więcej jemu służyć. Weźcie z powrotem w posiadanie wasze ziemie...

Rozdział czternasty

KRONIKA KONKWISTY

WEDŁUG ANONIMOWYCH ROZMÓWCÓW Z TLATELOLCO

W trzynastu poprzednich rozdziałach przedstawiliśmy sceny z konkwisty opisane przez różnych kronikarzy indiańskich, umieszczając je zgodnie z chronologicznym rozwojem wypadków. Teraz przedstawimy jedną ze szczególnie interesujących kronik, dotyczącą tych samych wydarzeń, ale bardziej zwięzłą, będącą niejako ich rekapitulacją.

Kronika konkwisty, zredagowana w języku náhuatl około roku 1528 przez anonimowych autorów z Tlatelolco i znajdująca się obecnie w Bibliotece Narodowej w Paryżu jako część Roczników historycznych narodu meksykańskiego, jest być może najstarszym dokumentem indiańskim opisującym wydarzenia, które nazwaliśmy ogólnie Kroniką Zwyciężonych. Zaczyna się ona od przybycia Hiszpanów w roku 1519 na brzeg Zatoki Meksykańskiej, tam gdzie dziś znajduje się stary port Veracruz, a kończy opisem zdobycia stolicy azteckiej i tragedii towarzyszącej jej upadkowi.

Mimo że chodzi tu o dokument dość niewielki objętościowo, jest to prawdopodobnie najbardziej autentyczna indiańska kronika

konkwisty. Do przekładu hiszpańskiego dokonanego przez dra Garibaya dodaliśmy tylko kilka podtytułów, pozwalających rozróżnić poszczególne etapy konkwisty, o których mowa jest w tekście indiańskim.

Przybycie Cortésa. Posłowie Motecuhzomy

Rok 13-Królik. Widziano Hiszpanów na wodzie. Rok 1-Trzcina 106. Hiszpanie udali się do pałacu w Tlayácac. Z nimi jest już kapitan.

Kiedy kapitan udał się do pałacu w Tlayácac, natychmiast wyszedł mu naprzeciw, aby go pozdrowić, Cuetlaxteca (wysłany przez Motecuhzomę Xocoyotzina). Przybył, aby wręczyć mu „słońca” z metalowych krążków, jedno z żółtego metalu, drugie z metalu białego 107. A także lusterko, które się wiesza, tacę ze złota, dzban ze złota, wachlarze i ozdoby z piór quetzala, tarcze wyłożone masą perłową.

W obecności Kapitana składają ofiary z ludzi. Kapitan bardzo się rozgniewał, bo dali mu krew w „naczyniu Orła”, szpadą pobił tego, który mu ją podał. Widząc to, wysłannicy, którzy przybyli, aby go powitać, natychmiast się rozpierzchli.

Wszystko to przyniósł kapitanowi w imieniu Motecuhzomy, który przysyłał mu to z własnej woli. Dlatego wyszedł na spotkanie kapitana. Takie zadanie miał spełnić Cuetlaxteca.

Cortés w Tenochtitlanie

Wkrótce Cortés przybył do Tenochtitlanu. Przybył, tam w miesiącu Quecholi, w dniu 8-Wiatr 108.

A kiedy już przybył do Tenochtitlanu, ofiarowaliśmy mu kury,

jaja, kukurydzę, tortille i napoje. Daliśmy także paszę dla jeleni (koni) i drzewo.

Jedne dary wręczył mu wysłannik Tenochtitlanu, a drugie ten z Tlatelolco.

Wtedy Kapitan wyruszył z powrotem na wybrzeże. Zostawił don Pedra de Alvarado zwanego „Słońcem”.

Rzeź w Głównej Świątyni podczas święta Tóxcatl

W tym czasie ludzie udają się do Motecuhzomy, aby zapytać go, w jaki sposób mają obchodzić święto swego boga. Powiedział im:

Nałóżcie mu wszystko, co składa się na jego strój. Uczyńcie to.

W tym samym czasie „Słońce” (Alvarado) wydał rozkaz: już jest więźniem Motecuhzoma, Tlacochcálcatl z Tlatelolco, Itzcohuatzin.

Wtedy to powiesili pod murami jednego z wodzów z Acolhuacan, zwanego Nezahualquentzin. Następnie zmarł król Nauhtli, zwany Cohualpopocatzin. Zakłuli go strzałami, a potem jeszcze żywego spalili.

Dlatego Tenoczkowie czuwali u Bramy Orła. Z jednej strony znajdowała się strażnica Tenoczków, z drugiej strony strażnica Tlatelolków.

Wysłannicy przyszli powiedzieć, żeby nałożyli Huitzilopochtli jego strój.

Natychmiast więc nakładają Huitzilopochtli to wszystko, co stanowi jego strój, szaty z papieru, to, w co zazwyczaj się go stroi.

We wszystko to go ubrali.

Potem Aztekowie śpiewają swoje pieśni. Tak czynili pierwszego dnia.

Mogli to jeszcze czynić drugiego dnia: ale ledwie rozpoczęli śpiewy, kiedy Hiszpanie zaczęli zabijać Tenoczków i Tlatelolków.

Ci, którzy śpiewali i tańczyli, nie mieli żadnej broni. Mieli na sobie tylko haftowane płaszcze, turkusy, wisiory na wargach, naszyjniki, pióropusze z czaplich piór, amulety z jelenich kopyt. A ci, którzy bili w bębny, starcy, mieli tylko tykwy z tytoniem w proszku, ażeby go wdychać, i sonajas 109.

Tych Hiszpanie zaatakowali najpierw, bili (muzykantów), uderzali po rękach, policzkowali, potem rozpoczęła się rzeź.

Ci, którzy śpiewali, a także ci, którzy się im tylko przyglądali, też zostali zabici.

Zadawali nam ciosy, nękali nas przez trzy godziny. Pozabijali ludzi na Świętym Dziedzińcu.

Natychmiast wdzierają się do budynków świątyni, aby zabić wszystkich: tych, którzy dźwigali wodę, tych, którzy nosili paszę dla koni, tych, którzy mełli kukurydzę, tych, którzy zamiatali, tych, którzy stali na straży.

Ale król Motecuhzoma i towarzyszący mu Tlacochcácatl z Tlatelolco, Itzcohuatzin i ci, którzy przynosili pożywienie Hiszpanom, tak im mówią:

Och, panowie nasi... Dość! Cóż wy czynicie? Biedny lud!... Nie mają przecież tarcz. Nie mają przecież maczug. Są nieuzbrojeni!...

Kiedy Cortés powrócił, „Słońce” (kapitan Alvarado) już nas był wymordował. A stało się dwudziestego dnia od chwili, kiedy Cortés udał się na brzeg morza; wtedy nas podstępnie zamordował „Słońce”.

Kiedy Cortés powrócił tutaj, nie przyjęliśmy go wrogo; kiedy wkroczył, panowała cisza i pokój. Dopiero następnego dnia rozpoczęliśmy atak z całą siłą; i to był początek wojny.

Smutna Noc

Tak więc Hiszpanie natychmiast opuścili miasto nocą. Podczas święta Tecuilhuitl wyszli; wtedy właśnie zginęli w kanale Tolteków. Tam natarliśmy na nich z całą zaciekłością.

Kiedy wymknęli się nocą, najpierw udali się do Mazatzintamalco, aby zebrać siły. Tam czekali jedni na drugich, kiedy wyszli nocą.

W roku 2-Krzemień 110 umarł Motecuhzoma; w tym samym także czasie umarł Tlacochcálcatl z Tlatelolco, zwany Itzcohuatzin.

Potem Hiszpanie rozbili obóz w Acueco. Nasi wojownicy wyparli ich stamtąd. Udali się do Teuhcalhueyacan. Potem poszli do Zoltépec. Stamtąd też odeszli, aby zatrzymać się w Tepotzotlan, a stamtąd z kolei udali się do Citlaltépec; potem osiedli w Temazcalapan, gdzie mieszkańcy wyszli im na spotkanie i ofiarowali drób, jaja, ziarna kukurydzy. Tam odpoczęli, a potem udali się do Tlaxcali.

Wtedy wybuchła zaraza: kaszel, piekące krosty, które palą.

Powrót Hiszpanów

Kiedy zaraza trochę osłabła, znów podejmują marsz. Udają się do Tepeyácac — to pierwsza miejscowość, którą podbijają.

Podczas święta Picia Pulque 111 (Tlahuano) wyruszają do Tlapechhuan, dokąd przybywają podczas święta Izcalli 112.

Po dwustu dniach pobytu wyszli i stanęli w Tetzcoco. Tam byli czterdzieści dni.

JAK INDIANIE WIDZIELI KONKWISTĘ

Potem znów zaczynają marsz, znowu idą jedni za drugimi z Citlaltépec. Do Tlacopan. Tam osiadają w Pałacu.

Także ci z Chiconauhtla, z Xaltocan, z Cuauhtitlan, z Tenayucan, z Azcapotzalco, z Tlacopan i z Coyoacan wraz z nimi przybyli.

Przez siedem dni nie było walk.

Tak długo, jak stali w Tlacopan. Ale potem znów się wycofują. Wszyscy razem się wycofują, wychodzą, ażeby usadowić się w Tetzcoco.

Osiemdziesiąt dni tam stali i znów wyruszają do Huaxtepec, Cuauhnahuac (Cuernavaca). Stamtąd zeszli do Xochimilco, gdzie wielu Tlatelolków poniosło śmierć. Ponownie wyszedł Hiszpan stamtąd; powrócił do Tetzcoco, gdzie się zatrzymał. Także w Tlaliztacapa zabili ludzi z Tlatelolco.

Kiedy Hiszpan usadowił się w Tetzcoco, wtedy właśnie ci z Tenochtitlanu zaczęli zabijać się nawzajem.

W roku 3-Dom 113 zabili swoich książąt: Cihuacóatla Tzihuacpopocatzina i Cicpatzina Tecuecuenotzina. Zabili także synów Motecuhzomy: Axayaca i Xoxopehualoca.

Więcej nawet: zaczęli kłócić się między sobą i jedni drugich zabijali. A oto powód, dla którego zabili tych wodzów: bo starali się oni przekonać lud, żeby zgromadzili kukurydzę, kury, jaja i żeby złożyli to jako daninę Hiszpanom.

A zabili ich kapłani, kapitanowie i starsi bracia. Główni wodzowie bardzo się jednak z tego powodu rozgniewali.

Tak rzekli do morderców:

Azaliż my sami przyszliśmy tu mordować? Zaledwie sześćdziesiąt dni temu po naszej stronie byli zabici... Podczas święta Tóxcatl zamordowano naszych!...

Oblężenie Tenochtitlanu

Już są gotowi do wojny, już chcą wydać nam wojnę Hiszpanie. Już dziesięć dni trwa walka, kiedy zjawiają się ich okręty. Po dwudziestu dniach poprowadzili swoje okręty do Nonohualco, do miejsca zwanego Mazatzintamalco.

Kiedy ich okręty tam się znalazły, Hiszpanie też tam przybyli od strony Iztacalco. Wtedy poddali się im mieszkańcy Iztacalco. Stamtąd przybyli tutaj. Następnie okręty zawiedli do Acachinanco.

Ci z Huexotzinco i ci z Tlaxcali (sprzymierzeńcy Hiszpanów) rozbili obóz po obu stronach drogi. Także nasi wojownicy z Tlatelolco wyruszyli na łodziach w stronę Nonohualco, w Mazatzintamalco są już ich łodzie.

Ale w Xohuiltitlan i w Tepeyácac nikt nie posiada łodzi. Tylko my, ludzie z Tlatelolco, mogliśmy patrolować drogi, kiedy Hiszpanie przybyli na swoich okrętach. Następnego dnia zostawili je w Xoloco.

Przez dwa dni trwała walka w Huitzilan. Wtedy właśnie ci z Tenochtitlanu zaczęli zabijać jedni drugich. Tak mówili:

Gdzie są nasi wodzowie? Zaledwie jeden raz wystrzelili z łuków? Czyż tak się zachowują mężczyźni?

Schwytali więc czterech; na przodzie szli ci, którzy zabili: zabili Cuauhnochtli, kapitana z Tlacatecco, Cuapana, kapitana z Huitznáhuac, kapłana z Amantlan i kapłana z Tlalocan. W ten sposób ci z Tenochtitlanu po raz drugi wyrządzili sobie samym krzywdę, mordując się nawzajem.

Hiszpanie ustawili dwa działa na połowie drogi do Tecamman, kierując je w tę stronę. Kiedy działa wypaliły, pociski padły przy Bramie Orła.

Wtedy ludność Tenochtitlanu zaczęła wychodzić do Tlatelolco. Wzięli na ramiona bożka Huitzilopochtli i ulokowali w telpochcalli,

który znajduje się w Amáxac. A ich król przybył do Acacolco. Był to Cuauhtemoctzin.

Ludność chroni się w Tlatelolco

To wystarczyło; lud opuścił swoje miasto Tenochtitlan, ażeby schronić się w Tlatelolco. Przyszli, aby szukać schronienia w naszych domach. Od razu wszędzie się porozkładali, we wszystkich miejscach naszych domów, na płaskich dachach.

Wołają wtedy ich wodzowie Tenoczkowie, ich przywódcy, i tak mówią:

Panowie nasi, Meksykanie, Tlatelolkowie... Niewiele nam pozostało... Możemy tylko bronić naszych domów...

Nie pozwolimy, aby Hiszpanie stali się panami spichrzów i owoców naszej ziemi...

Oto wasze pożywienie, oto dzięki czemu żyjecie: kukurydza.

Oto czego strzegł dla was wasz król: godła wojenne, lekkie puklerze, ozdoby z piór, kolce ze złota, drogocenne kamienie. Albowiem wszystko to jest wasze, należy do was.

Nie traćcie odwagi, nie traćcie ducha. Gdzież indziej moglibyśmy pójść?

Jesteśmy Meksykanami, jesteśmy Tlatelolkami!

Natychmiast Tlatelolkowie zabrali wszystkie rzeczy, godła wojenne, przedmioty ze złota, przedmioty zdobne w pióra quetzala, które przynieśli Tenoczkowie.

A oto imiona Tenoczków, którzy tak wołali, chodząc po drogach i wśród domów, i na rynku: Xipanoc, Teltlyaco, Motelchiuh, kiedy był zastępcą Cihuacóatla z Huiznáhuatl, Zóchitl, ten z Acolnéhuac,

ten z Anáhuac, Tlacochcálcatl Itzpotonqui, Ezhuahuácatl, Coaíhuitl, który dał się poznać jako wódz tych z Tezcacoac, Huánitl, który był Mixcoatlailotlakiem; zarządca świątyń Téntil. To byli ci, jak się rzekło, którzy chodzili nawołując, kiedy przybyli do Tlatelolco.

A tymi, którzy to słyszeli, byli:

Ci z Coyoacan, z Cuauhtitlan, z Tultitlan, z Chicunauhtla, Coanacotzin, ten z Tetzcoco, Cuitláhuac, ten z Tepechpan, Itzyoca.

Wszyscy panowie z tych stron usłyszeli to, co mówili ci z Tenochtitlanu.

Przez cały czas, kiedy walczyliśmy, nigdzie nie było widać ani jednego Tenoczka; na żadnej drodze; ani w Yacacolco, Atezcapan, Coatlan, Nonohualco, Xoxohuitlan, Tepeyácac; wszędzie, gdzie toczyły się walki, wszystko było jedynie naszym dziełem, zostało zrobione przez Tlatelolków. Także jedynie naszym dziełem były kanały.

Natomiast kapitanowie Tenoczków, tam w Tlatelolco, gdzie się schronili, ścięli sobie włosy, to samo uczynili wojownicy niższej rangi, także cuáchic i Otomí wojskowi, którzy zazwyczaj noszą swoje hełmy z piór, już ich więcej nie nosili podczas walk.

Tlatelolkowie ze swej strony otoczyli wodzów Tenoczków, a ich kobiety drwiły z nich mówiąc:

Tylko stoicie tu i się przyglądacie. Nie wstyd wam? Nigdy już nie znajdzie się kobieta, która umaluje sobie twarz dla was!...

A niewiasty tych z Tenochtitlanu płakały i prosiły o łaskę w Tlatelolco.

Kiedy mieszkańcy tego miasta zobaczyli, co się dzieje, zaczęli głośno wołać, ale Tenoczków nigdzie nie było widać. i

Ze strony Tlatelolków zginęli zarówno najdzielniejsi żołnierze cuáchic, jak i Otomí, i kapitan (wódz). Zginęli zastrzeleni z dział albo z arkebuzów.

Orędzie pana Acolhuacanu

W tym czasie przybywa poselstwo króla Tecocoltzina z Acolhuacan. Tymi, którzy przybyli na rozmowy, są:

Tecucyahuácatl, Topantemoctzin, Tezcacohuácatl, Quiyotecatzin Tlacatéecatl Temilotzin, Tlacochcálcatl Coyohuehuetzin i Tziuhtecpanécatl Matlalacatzin.

Tak rzekli wysłannicy króla Tecocoltzina z Acolhuacan:

Przysyła nas tutaj władca Acolhuacan, Tecocoltzin, który tak powiada:

Niech raczą wysłuchać Meksykanie-Tlatelolkowie:

Serce wasze płonie, spala się i ciało wasze jest obolałe.

Tak samo płonie i spala się moje serce.

Cóż ja posiadam? Za cały dobytek — dziurę w płaszczu, a i to, jak tylko mogą, mi wydzierają; zabierają mi go. Koniec już z tutejszymi mieszkańcami, przyszedł ich kres.

Więc powiadam:

Niech Tenoczkowie sami z własnej woli zadecydują: niech z własnej woli giną: ja nic nie zrobię dla nich, już nie będę wierzył ich słowom.

Co wy na to? Co zrobicie z tą niewielką ilością dni, która wam zostaje? To wszystko: słuchajcie moich słów.”

Wnet mu odpowiadają panowie z Tlatelolco, mówią muí

Wielki zaszczyt nam czynisz, kapitanie, bracie nasz.

Ale czy Chichimeca, mieszkaniec Acolhuacan, jest naszą matką łub naszym ojcem?

A więc tak mówimy, niech słuchają: sześćdziesiąt dni już pragnie, aby stało się tak, jak on powiedział. A teraz dopiero zobaczył: zabijają się nawzajem, tylko krzyki wydają; niektórzy podają się za ludzi z Cuauhtitlan, inni za tych z Tenayucan, z Azcapotzalco lub z Coyoacan.

Tylko to widzimy: że oni krzyczą, że są Tlatelolkami. Co mamy więc czynić?

Teraz serce pana z Acolhuacanu jest zadowolone, raduje się, wszystko zostało gładko powiedziane... Ach, już wykonujemy polecenie naszego pana i jesteśmy na jego usługi! Już sześćdziesiąt dni walczymy!...

Rokowania

Wysłany przez Hiszpanów, aby ich nastraszyć, aby krzyczeć, przybył mąż zwany Castañeda, do Yauhtenco przybył. Towarzyszą mu Tlaszkalanie, już dają zawołania do tych, którzy znajdują się na strażnicach przy murze nad niebieską wodą. Są to: Itzpalanqui, kapitan dzielnicy Chapultepec, dwóch kapitanów z Tlapali i Cuexacaltzin.

Castañeda tak się do nich zwraca:

Niech który z was tu przyjdzie!

A oni mówią do siebie:

Cóż chce on nam powiedzieć? Wysłuchajmy go.

Wsiadają do łodzi, zbliżają się na odpowiednią odległość i zapytują Castañedy:

Co chcesz nam powiedzieć? Wtedy Tlaszkalanie mówią:

Gdzie znajdują się wasze domy? Mówią:

Dobrze: jesteście tymi, których szukamy. Przybliżcie się. „Bóg”, kapitan, przywołuje was.

Wtedy udali się z Castañeda do Nonohualco, do Domu Mgły, gdzie znajdował się Cortés, Malintzin i „Słońce” (kapitan Alvarado), i Sandoval. Tam zebrani panowie indiańscy z tej miejscowości naradzają się, mówią Cortésowi:

Przybyli Tlatelolkowie, przyprowadziliśmy ich.

Rzekła Malintzin do nich:

Przybliżcie się. Kapitan powiada:

Co sądzą Meksykanie? Czy Cuauhtemoc jest małym chłopcem?

Czy nie mają Meksykanie litości nad dziećmi i kobietami?

Czy w taki sposób mają ginąć starcy?

Ze mną są tutaj królowie z Tlaxcali, z Huexotzinco, z Choluli, z Chalco, z Acolhuacan, z Cuauhnáhuac, z Xochimilco, z Mízquic, z Cuitláhuac, z Sulhuacan.”

Oni (kilku tych królów) tak rzekli:

Czyżby Tenoczkowie naigrawali się z ludu? Także i królów serce martwi się na widok cierpiącego narodu, z którego sami pochodzą. Niech Tlatelolkowie opuszczą Tenoczków, niech tamci zginą sami, z własnej winy...

Czyżby serce Tlatelolków miało cierpieć na widok ginących Meksykanów, którzy się z nich naigrawali? Wtedy wysłannicy Tlatelolków rzekli do panów:

Czy takie jest zdanie wasze, panowie?

Odrzekli oni (królowie indiańscy sprzymierzeni z Cortésem):

Tak. Niech to słyszy „bóg”, nasz pan: opuśćcie Tenoczków, niech sami, z własnej woli, zginą. To mówią nasi wodzowie.

Rzekł „bóg”, Cortés:

Idźcie powiedzieć Cuauhtemocowi, że zebrani tu królowie postanowili opuścić Tenoczków. Ja udam się do Teucalhueyacan i tam wysłucham, co uradzili. Tam niech przyjdą mi oznajmić swoją decyzję. Okręty zaś poślę do Coyoacan.

Kiedy go tak mówiącego usłyszeli Tlatelolkowie, odrzekli:

Gdzie znajdziemy Tenoczków, których szukacie?

Ostatkiem sił gonimy, brak nam już zupełnie tchu!...

W ten sam sposób udali się, aby mówić z Tenoczkami. Z nimi odbyli naradę. Z łodzi do nich wołali. Tlatelolkowie nie opuścili Tenoczków.

HISZPANIE WYPUSZCZAJĄ PSY NA MEKSYKANÓW

Ponownie wybucha walka

Kiedy tak stały rzeczy, Hiszpanie na nowo szykują się przeciw nam. Już trwa walka. Natychmiast udali się do Cuepopan i do Cozcacuahco. Walczą swoimi metalowymi oszczepami. Walczą przeciw Coyohuehuetzinowi i czterem innym.

Ich okręty zaś zatrzymały się w Texopan. Trzy dni trwała tam bitwa. Stamtąd nas wygnali. Potem dotarli do Świętego Dziedzińca, gdzie bitwa trwała cztery dni.

Następnie przybywają do Yacacolco: drogą na Tlilhuacan tam przybyli Hiszpanie.

To było wszystko. Tylko w samym Tlatelolco zabili dwa tysiące mężczyzn. Wtedy to my, Tlatelolkowie, ustawiliśmy tzompantli. W trzech miejscach były ustawione .owe „szpalery czaszek”:

Na Świętym Dziedzińcu w Tlilancalco (Czarny Dom). Tam nadzialiśmy na żerdzie głowy% naszych panów, Hiszpanów.

W Acacolco, gdzie też nadzialiśmy na żerdzie głowy Hiszpanów i dwa łby końskie.

A w Zacatli, naprzeciw świątyni bogini Cihuacóatl, są wyłącznie czaszki Tlatelolków.

Ale Hiszpanie zmusili nas do opuszczenia miasta. Zajęli plac targowy i tam się usadowili.

To był ostateczny koniec bitwy. Wojownicy Tlatelolkowie, wielcy wojownicy, Rycerze-Jaguary, Rycerze-Orły zostali pokonani.

Podczas tej bitwy walczyły także kobiety z Tlatelolco, rzucały oszczepami. Zadawały ciosy najeźdźcom: nosiły oznaki wojenne, na sobie je miały. Powyżej kolan podkasały spódnice, zadarły je tak, aby móc gonić wroga.

Wtedy właśnie wznieśli na rynku, na szczycie małej świątyni baldachim z płaszczy dla Cortésa. Wtedy też na dachu świątyni umieścili katapultę. Na placu targowym bitwa trwała pięć dni.

Dopiero kiedy na placu targowym umieszczono katapultę, usunięto z niego wszystkich ludzi.

Jeńców przeprowadzali przed obliczem Cuauhtemoca. Prowadzili ich wodzowie z Tlacatecco, rozpłatali im brzuchy. Sam Cuauhtemoctzin otwierał im brzuchy.

Misja kapłana Acolnahuácatl Xóchitl

W tym właśnie czasie Hiszpanie przyprowadzili Acolnahuatla Xóchitl, który miał swój dom w Tenochtitlanie. Zabiła go wojna. Przez dwadzieścia dni go prowadzili ze sobą. Przyprowadzili go i zostawili na placu targowym Tlatelolco. Tam dosięgły go strzały.

A było to tak: wiedli go trzymając mocno za obydwa ramiona. Nieśli także kuszę, działo, które ustawili na placu targowym, gdzie sprzedaje się kadzidło. Tam zaczęli zwoływać ludzi.

Natychmiast przybywają ci z Tlatelolco, przychodzą, aby go zabrać. Prowadzi ich kapitan z Huitznahuac, Indianin ze szczepu Huasteków.

Kiedy go zabrali, kapitan z Huitznahuac udał się do Cuauhtemoca i rzekł mu:

Xóchitl przynosi polecenie.

Cuauhtemoc naradził się z Topantemokiem i rzekł:

Ty pójdziesz rokować z Cortésem.

Kiedy Hiszpanie prowadzili Xochitla, odpoczywały tarcze, nie było walk ani nie chwytano jeńców.

Potem prowadzą Xochitla do świątyni Kobiety (Cihuacóatl) w Axocotzinco.

Kiedy go tam umieścili, Topantemoctzin, Coyohuehuetzin i Temilotzin tak rzekli do Cuauhtemoca:

Książę, Hiszpanie przywiedli jednego z sędziów, Xochitla, tego z Acolnahuácatl. Powiadają, że wieść ma dla nas.

Odpowiedział Cuauhtemoc, zaraz tak powiedział:

Co o tym sądzicie?

Wszyscy natychmiast zaczęli krzyczeć i rzekli:

Niech go tu sprowadzą... To się nam należy. Uczyniliśmy wróżby z papieru, wróżyliśmy już z dymu kadzidła. I tylko niech kapitan, który go przyprowadził, wysłucha wieści.

Natychmiast więc idzie kapitan z Huitznáuac, jeden z Huasteków, aby dowiedzieć się, jaką wiadomość przynosi Xóchitl.

Xóchitl z Acolnahuácatl zaś tak rzekł:

Niech Cuauhtemoc, Coyohuehuetzin i Topantémoc raczą wysłuchać, co „bóg” Kapitan i Malintzin im mówią: „Czy nie macie litości dla biednych, dla dzieci i dla starców? Wszystko jest skończone! Czy pomogą tu jeszcze puste słowa? Wszystko już się skończyło!

Przyprowadźcie kobiety o jasnej skórze, przynieście kukurydzę, kury, jaja, białe tortille. Jeszcze jest czas. Jaka jest wasza odpowiedź? Muszą się poddać z własnej woli lub z własnej woli zginąć Tenoczkowie...”

Kiedy kapitan z Huitznáhuac wysłuchał tych słów, udał się do króla Tenoczków Cuauhtemoca i panów z Tlatelolco, aby im te słowa przekazać. A kiedy wysłuchali wiadomości, z którą przybył Xóchitl z Acolnahuácatl, panowie z Tlatelolco zaczęli się naradzać. Rzekli:

Co na to powiadacie? Jakie jest wasze postanowienie?

Rzekł na to Tlacochcálcatl Coyohuehuetzin:

Zapytajcie Huasteka.

Radzą się wróżbitów

I powiada Cuauhtemoc (do wróżbitów):

Zbliżcie się: co widzicie, co czytacie w waszych księgach?

Kapłan znający się na papierach, ten, który umie wycinać w papierze, tak mu odpowiada:

Książę mój, posłuchaj, albowiem całą prawdę mówimy:

Jeszcze tylko cztery dni i zamknie się rachunek osiemdziesięciu. Może z woli Huitzilopochtli nic więcej się nie wydarzy. Czyż macie zamiast niego sami decydować? Przeczekajmy jeszcze te cztery dni.

Ale po czterech dniach nic się nie zmieniło. W nowym rachunku dni bitwa ponownie rozgorzała. Ten z Huasteków, kapitan z Huitznáhuac, ten sam, który przywiódł Xochitla, dał początek bitwie, rozpoczął ją.

W końcu wszyscy (zarówno ludność Tlatelolco, jak i Tenochtitlanu) opuściliśmy miasto i udaliśmy się do Amáxac. Aż tam toczyła się walka. Potem wszyscy się rozproszyli, na zboczach gór się rozłożyli. Wszędzie woda pełna była ludzi, u wylotu dróg tłoczyli się ludzie.

Miasto zwyciężone

Oto jaki był koniec Tenoczków i Tlatelolków. Opuścili swoje miasto. Tam, w Amáxac, zebraliśmy się wszyscy. Nie mieliśmy już tarcz, nie mieliśmy już maczug i nic do jedzenia nie mieliśmy, już nic nie jedliśmy. I całą noc padał na nas deszcz.

Cuauhtemoc więźniem

Kiedy przestał padać deszcz, prowadzą Coyohuehuetzina, Topantemoctzina, Temilotzina i Cuauhtemoctzina, prowadzą ich tam, gdzie znajdował się Cortés i don Pedro de Alvarado, i doña Malintzin.

A kiedy zostali oni wzięci do niewoli, lud zaczął opuszczać miasto i szukać miejsca, gdzie by się mógł osiedlić. Wychodzili okryci łachmanami, a kobiety miały biodra prawie nagie. Chrześcijanie wszystkich przeszukiwali. Unosili kobietom spódnice, obszukiwali je wszędzie, zaglądali do uszu, dotykali piersi i włosów.

Tak oto odbyło się ich wyjście: na wszystkie strony się rozproszyli, do sąsiednich wiosek poszli, do różnych zakątków. W pobliżu domostw obcych szukali schronienia.

W roku 3-Dom (1521) miasto zostało zdobyte. Opuściliśmy je w miesiącu Tlaxochimalco 114 w dniu 1-Wąż.

Kiedyśmy się rozproszyli, panowie z Tlatelolco: Topantemoctzin, Tlacochcálcatl Coyohuehuetzin i Temilotzin udali się do Cuauhtitlanu.

Nawet wielki kapitan, nawet najdzielniejszy mąż samotnie opuszcza miasto, mając na sobie tylko łachmany. Tak samo kobiety miały głowy owinięte w stare szmaty, a koszule zrobiły sobie ze skrawków różnego koloru.

Strapieni wodzowie tak mówili jeden do drugiego:

Oto po raz drugi nastąpił nasz koniec!

Jakiś biedak z ludu, który uchodził w góry, został podstępnie zamordowany w Otontlan Acolhuacan. Ludzie litujący się nad tym biedakiem naradzają się między sobą, powiadają:

Chodźmy błagać Kapitana, naszego pana, o łaskę.

Rozkaz oddania złota

Tymczasem u wszystkich szukają złota, przepytują ludzi, pytają ich, czy nie ukryli choć odrobiny złota, czy nie schowali go w tarczach lub w godłach wojennych, czy nie mają wisiorów do warg lub kolców do nosa, lub amuletów, które się nosi na szyi, wszystko, cokolwiek by to było, natychmiast ma zostać zebrane.

W ten sposób zebrane zostało wszystko, co tylko można było znaleźć. Każdy z wodzów: Cuezacaltzin z Tlapali, Huitziltzin z Tepanecapan, kapitan z Huitznáhuac, ten z Huasteków i Potzontzin z Cuitlachcohuacan, udaje się ze złotem do Coyoacanu. Kiedy tam przybyli, tak rzekli do Cortésa:

Kapitanie, panie nasz, władco nasz: poddani twoi, wielcy wodzowie z Tlatelolco, błagają cię o miłosierdzie.

Tak powiadają:

Niech wysłuchać nas raczy pan nasz:

Zgnębieni są twoi poddani, albowiem mieszkańcy wiosek, w których się schronili, gnębią ich.

Szydzi z nich mieszkaniec Acolhuacanu i Indianin Otomi podstępnie ich zabija.

I jeszcze to: przysyłają ci, aby cię ubłagać — oto co znajdowało się w zausznicach i na tarczach bogów twoich wasali.”

W obecności Cortésa układają złoto w koszach, aby sam mógł obejrzeć. Ale kiedy Kapitan i Malintzin je zobaczyli, rozgniewali się srodze i rzekli:

Czyżbyście nie wiedzieli, że nie tego szukamy?

Szukamy tego, co wpadło do kanału Tolteków. Gdzie to jest? Tego potrzebujemy!

Zaraz mu odpowiedzieli ci, którzy przyszli z poselstwem.

Cuauhtemoctzin oddał to Cihuacóatlowi i Huiznahuacatlowi. Oni wiedzą, gdzie się znajduje: ich zapytajcie.

Kiedy Cortés to usłyszał, kazał zakuć ich w kajdanki. I Malintzin przyszła i powiedziała:

Kapitan mówi:

Idźcie, idźcie zawołać waszych wodzów. Bardzo wam jest wdzięczny. Być może prawdą jest, że lud wasz cierpi, albowiem naśmiewają się z niego.

Niech wrócą, niech wrócą znów do swoich domów w Tlatelolco, niech znów obejmą w posiadanie swoje ziemie Tlatelolkowie. Ale wodzom z Tlatelolco tak powiedzcie: w Tenochtitlanie nikt już nie

ma prawa zamieszkać, albowiem jest on zdobyty przez bogów, tam oni mają swój dom. A teraz odejdźcie.”

Cuauhtemoc wzięty na tortury

Kiedy posłowie panów z Tlatelolco odeszli, przyprowadzono przed Hiszpanów wodzów z Tenochtitlanu. Chcą zmusić ich do mówienia.

Wtedy właśnie przypiekano nogi Cuauhtemoctzinowi.

Zaledwie świtało, kiedy go przywiedli, przywiązali do pala, do pala w domu Ahuizotzina w Acatliyacapan.

Tam oddali szpady i działo, własność naszych panów.

A złoto znaleźli w Cuitlahuactonco, w domu Itzpotonqui. Kiedy je zabrali, znów wiodą naszych książąt związanych do Coyoacan.

Wtedy właśnie umarł kapłan, który strzegł świątyni boga Huitzilopochtli. Hiszpanie wypytywali go, gdzie znajdują się szaty boga i Najwyższego Kapłana, naszego pana, a także Wielkiego Kapłana, który pali kadzidła.

Wtedy powiadomiono ich, że szaty te przechowywali pewni wodzowie z Cuauhchichilco w Xaltocan.

Udali się tam, aby je stamtąd zabrać. A kiedy już byli w ich posiadaniu, dwóch wodzów powiesili na drodze prowadzącej do Mazatlanu.

Ludność powraca do Tlatelolco

W tym czasie lud zaczął powracać, aby się z powrotem osiedlić w Tlatelolco. Był to rok 4-Królik 115.

Natychmiast także powraca Temilotzin, powraca, aby osiedlić się w Capultitlan.

Także don Juan Huehuetzin 116 przybył osiedlić się w Aticpac.

Ale Coyohuehuetzin i Topantemoctzin umarli w Cuauhtitlan.

Kiedy przybyliśmy osiedlić się w Tlatelolco, tylko sami tam mieszkaliśmy. Nasi władcy, chrześcijanie, jeszcze się tu nie osiedlali. Jeszcze zostawili nas w pokoju, wszyscy zostali w Coyoacan.

Tam powiesili Macuilxochitla, króla Huitzilopochco, potem króla Culhuacan, Pizotzina. Obydwóch tam powiesili.

A Tlacatecatla z Cuauhtitlan i majordoma Czarnego Domu rzucili psom na pożarcie.

Także kilku ludzi z Xochimilco pożarły psy.

I trzech mędrców boga Ehecatla, pochodzących z Tetzcoco, także pożarły psy. A przyszli sami, żeby się poddać. Nikt ich tu nie przywiódł. Mieli ze sobą tylko księgi z rysunkami (kodeksy). Było ich czterech, jednemu udało się zbiec: tylko trzech schwytano tam w Coyoacan.

Jeżeli zaś chodzi o Hiszpanów, to kiedy przybyli do Coyoacan, stamtąd rozeszli się do różnych wsi, w różne strony.

Potem we wszystkich tych wsiach darowano im Indian jako poddanych. Wtedy to dawano ludzi w darze, dawano ludzi jako niewolników.

W tym samym czasie uwolnili panów z Tenochtitlanu. A oni, gdy odzyskali wolność, udali się do Azcapotzalco.

Tam (w Coyoacan) Hiszpanie uzgodnili, jak będą dalej prowadzić walkę w Metztitlan. Stamtąd wrócili do Tuli.

Potem Kapitan rozpoczął wojnę przeciw Uaxacac (Oaxaca).

Następnie udali się do Acolhuacan, Metztitlan, do Michoacan... Potem do Huey Molían i Cuauhtemala i Tecuantépec.

To jest koniec. Oto zostało wyjaśnione, w jaki sposób spisaliśmy ten dokument.

Rozdział piętnasty

ELEGIE KONKWISTY

Najodpowiedniejszym chyba zakończeniem Kroniki Zwyciężonych będą niektóre icnocuicatl, czyli smutne pieśni, prawdziwe elegie w języku náhuatl, napisane już po podboju przez cuicapicque, czyli indiańskich poetów.

Pierwsza przytoczona tu icnocuicatl o konkwiście pochodzi ze zbioru Pieśni Meksykanów i została napisana prawdopodobnie około r. 1523. Wspomina się w niej ze smutkiem koniec narodu Mexícatl. Drugi poemat jest jeszcze bardziej wymowny. Pochodzi z indiańskiego manuskryptu z r. 1528 i z niezwykłym dramatyzmem opisuje położenie ludności podczas oblężenia Meksyku-Tenochtitlanu.

Wreszcie trzeci utwór należy do grupy poematów melodramatycznych, które recytowano podczas uroczystości. Jego treść stanowią wypadki od chwili przybycia konkwistadorów do Tenochtitlanu aż do ostatecznej klęski Azteków. Podajemy tu tylko najbardziej dramatyczne fragmenty części końcowej. Poematy te wymowniej niż jakiekolwiek inne teksty świadczą o niezatartych śladach, jakie klęska pozostawiła w duszy Indian. Posługując się słowami dra M. A. Garibaya, są one pierwszym przejawem „kompleksu konkwisty”.

Upadek narodu meksykańskiego

Płacz się rozlega wokół, łzy tam spływają, w Tlatelolco.

Już odpłynęli wodą Meksykanie;

podobni są niewiastom; umykają wszyscy.

O, dokąd iść nam, przyjaciele? Byłażby to prawda?

Meksykanie opuszczają miasto:

dym się wznosi wysoko; mgła się szerzy wokoło...

Pozdrawiają się płaczem Huiznahuácatl Motelhuihtzin,

Tlailotlácatl Tlacotzin,

Tlacatecuhtli Oquihtzin...

Płaczcie, przyjaciele moi,

a wiedzcie o tym, że przypadki nasze

narodowi przynoszą kres meksykańskiemu.

Woda gorycz ma w sobie i gorzkie jest jadło!

Oto co w Tlatelolco sprawił Dawca Życia.

Pojmani są bez litości Motelhuihtzin i Tlacotzin.

Jeno się pieśnią zagrzewali wzajem w Acachinanco,

gdy ich na próbę wystawiono w Coyoacan...

Ostatnie dni oblężenia Tenochtitlanu

Wszystko to nam się przygodziło

i myśmy to widzieli,

i my dziwiliśmy się temu.

Ten los żałosny, niewesoły

budził w nas trwogę.

Na drogach leżą pokruszone groty

i włosy są porozrzucane.

Bez dachów pozostały domy,

ich mury czerwienieją.

Robactwo po ulicach pełznie i po placach,

na ścianach mózgi rozpryskane.

Poczerwieniały wody, jakby farbowane,

a kiedyśmy z nich pili,

był w nich smak saletry.

Biliśmy wtedy w mury z adobe,

a to, co dawniej miastem naszym było,

dziś jako przetak stało się dziurawy.

Tarczami swymi broniliśmy miasta,

lecz nie mogły osłonić jego samotności.

Żywiliśmy się badylami,

żuliśmy chwasty o smaku saletry,

cegłyśmy jedli, jaszczurki wszelakie,

szczury i glinę, i robactwo...

Mięso zjadaliśmy surowe,

zanim je zdążył jeszcze liznąć płomień.

Zaledwie ogień przypiekał mięsiwo,

wyszarpywaliśmy je jak najprędzej

i spożywali obok, u ogniska.

I naznaczono na nas ceny.

Cenę na młodzieńca, cenę na kapłana,

cenę na dziecko, cenę na dziewczynę.

Tak: za biedaka płacili jedynie

dwie garście kukurydzy

i tylko dziesięć placków z mosco m...

A każdy z nas wart był jedynie

dwadzieścia placków ze słonych traw.

Złoto, jadeit i tkaniny pyszne,

pióra quetzala,

wszystko, co tylko najcenniejsze było,

brano tam za nic...

LOS ZWYCIĘŻONYCH

Zagłada Tenoczków i Tlatelolków

Walcz, o, Tlacatécatl Temilotzin!

Oto z okrętów swych już schodzą Kastylijczycy i owi

z chinampas.

Ze wszech stron wojna obiegła Tenoczków;

ze wszech stron wojna obiegła Tlatelolków!

Już wychodzi im naprzeciw rusznikarz Coyohuehuetzin;

na gościniec tepajacki wyszedł już wojownik z Acolhua.

Ze wszech stron wojna obiegła Tenoczków;

ze wszech stron wojna obiegła Tlatelolków!

Już ogień ciemnieje,

wystrzał płomieniem wybucha,

już mgła się rozpościera;

Cuauhtemoc już pojmany!

Kwiat książąt meksykańskich ginie!

Ze wszech stron wojna obiegła Tenoczków;

ze wszech stron wojna obiegła Tlatelolków!

Po dziewięciu dniach powiedli do Coyoacanu z wrzawą

Cuauhtemoctzina, Coanacocha, Tetlepanquetzaltzina:

więźniami oto są królowie.

Jął ich pocieszać Tlacotzin i tak im rzecze:

O bratankowie moi, stawajcie mężnie:

w łańcuchy złote zakuci,

więźniami oto są królowie.”

Król Cuauhtemoctzin odpowiada:

O mój krewniaku, jeńcem jesteś, w żelaza cię zakuto.

Kimże jesteś, coś zasiadła obok Kapitana?

Ach, ta doña Isabel, to krewniaczka moja!

Ach, zaprawdę więźniami oto są królowie!

Niewolnicą zapewne będziesz, do innego będziesz należeć:

Naszyjniki będą kuć, pióra quetzala będą tkać

w Coyohuacan.

Kimże jesteś, coś zasiadła obok Kapitana?

Ach, to doña Isabel, to krewniaczka moja!

Ach, zaprawdę więźniami oto są królowie!”

ANEKS







PRZYPISY

1 Náhuatl — język znany także pod nazwą azteckiego lub meksykańskiego, należący do rodziny języków utoazteckich. Posługują się nim dotąd Indianie z grupy plemion Nahuas, w skład której wchodzili także Aztekowie.

2 Kodeksami (códices) nazywa się oryginalne zabytki indiańskiego piśmiennictwa azteckiego i maja. Są to przeważnie zapisy obrazkowe z elementami ideograficznymi oraz zaczątkami wyobrażeń fonetycznych, malowane pędzelkiem i atramentem pierwotnie na skórze, później zaś na papierze z kory dzikiego figowca amerykańskiego amate (Ficus petiolaris). Mają one iwykle kształt składanego parawaniku. Często są opatrzone komentarzami w języku hiszpańskim pochodzącymi od badaczy, głównie zakonników, nieraz też wchodzą w skład dzieła historycznego pisanego już w okresie kolonii. Nazwy kodeksów są umowne i pochodzą od miejsca, gdzie są przechowywane obecnie (kodeksy: Drezdeński, Paryski, Madrycki, Florencki itd.), lub od nazwiska odkrywcy czy też badacza (Kodeks Ramírez, Kodeks Aubin itd.).

3 Bartolomé Díaz (ok. 1450—1500) — portugalski żeglarz i odkrywca, który w roku 1488 opłynął jako pierwszy Przylądek Dobrej Nadziei.

4 Bernal Díaz del Castillo (1495—1584) — konkwistador hiszpański; w młodości uczestniczył w wyprawie Cortésa zakończonej podbojem Meksyku. Jego wspomnienia z tej wyprawy, które spisał w podeszłym wieku, zostały wydane pośmiertnie w Madrycie w 1634 roku pt. Historia verdadera de la conquista de la Nueva España (Prawdziwa historia podboju Nowej Hiszpanii). Jest to jedno z najciekawszych dzieł z całej literatury kronikarskiej o podboju Ameryki. Polskie wydanie: Pamiętnik żołnierza Korteza, czyli prawdziwa historia podboju nowej Hiszpanii. Wybór, przekład i przypisy Anny Ludwiki Czerny, MON, Warszawa 1962.

5 Cu (náhuatl) — budowla w kształcie piramidy o ściętym wierzchołku, na której szczycie mieszkańcy prekortezjańskiego Meksyku stawiali świątynie swoich bóstw.

6 Adoratorio (hiszp.) — mała świątynia, kapliczka, ołtarz.

7 Bazylika w Tepeyac — Bazylika Matki Boskiej Guadalupeńskiej, wzniesiona w Tepeyac (6,5 km od centrum miasta Meksyk) w miejscu gdzie, według legendy, zebrane przez Indianina Juana Diego róże przemieniły się na jego płaszczu w cudowny obraz Matki Boskiej o indiańskich rysach. Jest to główny ośrodek katolickiego kultu w Meksyku.

8 Noche triste (hiszp.) — Smutna Noc; pod tą nazwą znana jest w historii noc 30 czerwca 1520 roku, kiedy usiłujący się wycofać po kryjomu z Tenochtitlanu Hiszpanie zostali dostrzeżeni i zaatakowani przez mieszkańców miasta, ponosząc wielkie straty w ludziach i sprzęcie.

9 Kodeks Madrycki — zob. 12.

10 T 1 a t o a n i — „Ten, który mówi”, tytuł, jaki nosił obok wielu innych władca aztecki z racji członkostwa rady federacji miast, pełniącej funkcje prawodawcze.

11 Andrés de Olmos (1500—1571) — zakonnik franciszkański, który jako jeden z pierwszych podjął pracę nad ocaleniem kulturalnej spuścizny Indian, systematycznie niszczonej przez fanatycznych mnichów. Przetłumaczył m, in, na hiszpański Pláticas de los ancianos (Gawędy starców), zawierające nauki moralne i obywatelskie na użytek młodzieży azteckiej.

12 Bernardino de Sahagún (1500—1590) — zakonnik franciszkański, uczeń Andresa de Olmos; zebrał wypowiedzi Indian i fragmenty z prekortezjańskich dokumentów, zapisał fonetycznie w oryginalnym brzmieniu i przełożył na hiszpański znaczną liczbę hymnów religijnych, opisów rytuału azteckiego oraz tekstów dydaktycznych i naukowych. Zachowały się dwa odpisy tego dzieła, znane jako Kodeks Madrycki (w 2 tomach, przechowywany w Madrycie) i Kodeks Florencki (w 3 tomach, znajduje się pod nr 218 działu manuskryptów Biblioteca Laurentiana we Florencji). Tekst dzieła w języku náhuatl był publikowany częściowo pt. Florentine Codex, Santa Fe, Nowy Meksyk, USA 1950—57. Najnowsze wydanie przekładu hiszpańskiego, opracowane przez Angela Marię Garibay Historia general de las cosas de Nueva España (Ogólna historia spraw Nowej Hiszpanii), Meksyk 1956.

13 Diego de Durán (przed 1538—1588) — zakonnik franciszkański; w oparciu o oryginalne dokumenty azteckie i ustne przekazy tubylców napisał Historia de las Indias de Nueva España e Islas de Tierra Firme (Historia Indii zwanych Nową Hiszpanią i wysp stałego lądu). Częścią tego dzieła jest tzw. Atlas lub Kodeks Durán, zbiór pięćdziesięciu serii obrazków malowanych w XVI wieku na

europejskim papierze i stanowiących odpis z dawniejszych, a dziś zaginionych dokumentów azteckich. Pięć spośród tych malowideł dotyczy okresu konkwisty.

14 Ángel María Garibay K. — najznakomitszy współczesny badacz literatury azteckiej, dyrektor Seminarium Kultury Náhuatl w Narodowym Uniwersytecie Autonomicznym w Meksyku. Jest autorem m, in. Historia de la literatura náhuatl (Historia literatury w języku náhuatl), Meksyk 1953—54, oraz antologii La literatura de los aztecas (Literatura Azteków), Meksyk 1964.

15 Zbiór pieśni meksykańskichCantares mexicanos; rękopis z XVI wieku, znajdujący się w posiadaniu Biblioteki Narodowej w Meksyku. Jest to jeden z najbogatszych zbiorów tekstów literackich w języku náhuatl. Wybór tych pieśni wydał A. M. Garibay: Poesia indígena de la altiplanicie (Indiańska poezja płaskowyżu), Meksyk 1952. Z tego rękopisu pochodzą niektóre „smutne pieśni” o konkwiście cytowane w tej książce.

16 Juan de Grijalva (zm. 1527) — żeglarz hiszpański, uczestnik wypraw na Kubę i Jukatan.

17 Francisco Hernández de Córdoba (zm. 1529) — żeglarz hiszpański, odkrywca Jukatanu w 1518 roku.

18 Pedro de Alvarado (1486—1541) — konkwistador hiszpański, uczestnik wyprawy Cortésa na podbój Meksyku, gdzie zasłynął z okrucieństwa. Po podboju Gwatemali objął w niej stanowisko Kapitana Generalnego.

19 Francisco de Montejo (ok. 1479—1548) — konkwistador hiszpański, uczestnik podboju Jukatanu.

20 Malintzin — Indianka, tłumaczka Cortésa; zob. Skorowidz.

21 Ayuntamiento (hiszp.) — gmina, rada miejska lub ratusz. Konkwistador działający z upoważnieniem królewskim zakładał na podbitych terenach villas, tj, ośrodki, w których miały powstać miasta. Zaczątkiem władz miejskich było wybierane wśród pierwszych zwykle bardzo nielicznych mieszkańców ayuntamiento.

22 Pietro Martyr d'Anghiera (1457—1526) — włoski erudyta; od 1487 roku przebywał na dworze hiszpańskim. Na podstawie bezpośrednich relacji i dokumentów dotyczących odkrycia i pierwszych podbojów w Ameryce napisał po łacinie dzieło De Orbe Novo Décadas Octo, które zostało szybko przedrukowane w wielu krajach i w ten sposób przyczyniło się najbardziej do rozpowszechnienia w Europie pierwszych informacji o Nowym Świecie. Przekład hiszpański: Décadas del Nuevo Mundo, Buenos Aires 1944.

23 Antonio de Herrera y Tordesillas (1559—1626) — pierwszy oficjalny kronikarz Indii (Zachodnich) na dworze hiszpańskim, autor Historia general de los hechos de los castellanos en las Islas y Tierra Firme del Mar Ocèano (Ogólna historia czynów Kastylijczyków na wyspach i lądzie stałym za morzem, zwanym Oceanem), 1601 r. Dzieło to obejmuje dzieje odkryć i podbojów w latach 1472—1554. Historia general... Madryt 1726—1730, vol. 10.

24 Księgi Chilam BalamChilam Balam z Chumayelu, Chilam Balam z Mani, Chilam Balam z Tiziminu, najsłynniejsze z kilku istniejących wersji świętych ksiąg Chilam Balam (Kapłana Czarownika), w których Indianie Maja spisywali swoją historię, dane astrologiczne, medyczne, proroctwa oraz teksty mitologiczne i literackie. Zachowane księgi pochodzą z okresu po konkwiście. Zostały odnalezione i zbadane dopiero w XIX wieku. El libro de los libros de Chilam Balam (Księga ksiąg Chilam Balam), Meksyk 1963. Wybór tekstów z szeregu wersji księgi Majów.

25 Toribio de Benavente, Motolinía (zm. 1569) — zakonnik franciszkański, misjonarz; przydomek Motolinía (náhuatl): biedny, nadali mu Indianie. Był pierwszym, który zainteresował się przeszłością cywilizacji tubylczej. Uzyskane od Indian wiadomości zebrał w dziele Historia de los indios de Nueva España (Historia Indian z Nowej Hiszpanii), Meksyk 1941.

26 Adobe (hiszp.) — niewypalana cegła z gliny zmieszanej ze słomianą sieczką.

27 Colegio de Santa Cruz — pierwsza uczelnia założona przez hiszpańskich zakonników w 1536 roku w dzielnicy Meksyku Tlatelolco dla synów znakomitych rodów indiańskich.

Nauczano w niej m, in, medycyny indiańskiej, której zdobycze starali się wykorzystać uczeni przybyli z Hiszpanii.

28 Lienzo de Tlaxcala (hiszp.) — dosłownie: płótno z Tlaxcali; oryginał i dwie kopie tego dokumentu, sporządzone w połowie XVI wieku, zaginęły. Kopia, na podstawie której były robione wydania współczesne, jest znacznie późniejsza. Lienzo de Tlaxcala. Antigüedades Mexicanas (Płótno z Tlaxcali. Starożytności meksykańskie), Meksyk 1892.

29 Kodeks Aubin lub Manuskrypt z 1576 roku — zbiór indiańskich tekstów historycznych z ilustracjami, dotyczących okresu od migracji Azteków jeszcze przed założeniem Tenochtitlanu aż do początków epoki kolonialnej. Zawiera on szereg danych o podboju hiszpańskim, m, in, o rzezi w Głównej Świątyni. Histoire de la Nation Mexicaine depuis le départ d'Azttan jusqu'à l'arrivée des Conquérants espagnołs. E. Leroix, Paryż 1893.

30 Kodeks Ramírez — zob. 31.

31 Juan de Tovar (II poi. XVI w.) — hiszpański jezuita; spisał i częściowo dokonał dosłownego przekładu szeregu indiańskich tekstów dotyczących m, in, konkwisty. Fragmenty jego dzieła znane są z Kodeksu Ramírez, stanowiącego skróconą wersję zaginionego oryginału. Códice Ramírez. Relación del origen de los Indios que habitan esta Nueva España, según sus historias (Kodeks Ramírez. Relacja o pochodzeniu Indian zamieszkujących Nową Hiszpanię spisana według ich historii), Meksyk 1944.

32 Fernando Alvarado Tezozómoc (ok. 1520—1600) — indiański kronikarz, potomek książęcego rodu z Texcoco. Opierając się na dokumentach oryginalnych, opisał w dwóch księgach dzieje Meksyku przed hiszpańskim podbojem. Crónica mexicana, Meksyk 1944. Crónica mexicáyotl, Meksyk 1949.

33 Domingo Francisco de San Antón Muñón Chimalpain Quauhtlehuanitzin (pocz. XVII w.) — Indianin, potomek rodu panującego w Amecameca i Chalco; zapisał w języku náhuatl zebrane od swych rodaków wiadomości o hiszpańskim podboju. Sixième et Septième Relations (1528—1612), tłumaczenie z oryginału náhuatl, Paryż 1889.

34 Kroniki Tepaneków — zbiór tekstów w języku náhuatl dotyczących okresu 1426—1589, napisanych przez nieznanego mieszkańca Meksyku-Azcapotzalco. Wydane zostały w przekładzie Faustina Galicia Chinialpopoca w Anales del Museo Nacional de México, Meksyk, wrzesień-grudzień 1900, t. V, s. 49—74.

35 Visión de los vencidos (hiszp.) — wizja zwyciężonych, tak brzmi dosłownie tytuł oryginalny książki, której niniejsze wydanie jest przekładem.

30 Diego Muñoz Camargo (ok. 1526—ok. 1600) — Metys z arystokratycznego rodu tlaszkalańskiego, tłumacz Hiszpanów, autor jednego z najważniejszych dokumentów o dziejach Tlaxcali i udziale Tlaszkalanów w konkwiście. Historia de Tlaxcala, Meksyk 1948.

37 Fernando de Alva Ixtlilxóchitl (1568—1648) — potomek książęcego rodu z Texcoco. Na podstawie licznych dokumentów indiańskich napisał, częściowo w języku náhuatl, swoją Historia Chichimeca (Historia Chichimeków). Około 1608 roku Ixtlilxóchitl przedłożył swoje dzieło indiańskiemu zarządcy Otumby i starszyźnie, którzy orzekli, że zawarte w nim rysunki i teksty są „bardzo prawdziwe i autentyczne”. (Obras históricas, Meksyk 1891— —1892). Zob. także Skorowidz, Ixtlilxóchitl.

38 ... posiadacze czarnego i czerwonego atramentu ... — tak nazywali Aztekowie swoich mędrców. Czarny i czerwony atrament

oznaczał w symbolice náhuatl światło i ciemność, czyli wyższą wiedzę.

39 ... owych „jeleń i”, czyli koni... — Aztekowie nie znali koni, gdyż wyginęły one na kontynencie amerykańskim na wiele lat przed okryciem Ameryki przez Kolumba, toteż nazwali wierzchowce konkwistadorów jeleniami, jako najbardziej do nich podobne.

40 Amole (náhuatl) — aztecka nazwa mydlnicy, rośliny zawierającej saponinę (Sapiendus amolli). Mieszkańcy Meksyku używali jej jako mydła.

41 Kwiaty i pieśni — te dwa symboliczne pojęcia stoją u podstaw przebijającej z liryki azteckiej specyficznej wizji życia — kultu i umiłowania nietrwałego piękna natury (symbol kwiatów) i świata sztuki (pieśni), wyrażającej i łączącej ludzi.

42 Bartolomé de Las Casas (1474—1565) — hiszpański dominikanin, niezmordowany obrońca Indian przed okrucieństwem i zachłannością konkwistadorów, autor m, in. Brevísima relación de la destrucción de las Indias (Krótka relacja o wyniszczeniu Indian, przekład Krystyny Niklewicz, Pax, Warszawa 1955) i Historia de las Indias (Dzieje Indii Zachodnich), Meksyk 1877, vol. 2.

43 Była w kształcie kłosa ognistego... — chodzi tu przypuszczalnie o kometę.

44 Zaczęło się w roku 12-Dom — rok 12-Dom kalendarza azteckiego odpowiada 1517 r. n, e. — a więc na dwa lata przed nadejściem Hiszpanów w 1519 roku. Sprzeczność tych słów z początkiem opisu przepowiedni, gdzie mowa jest o 10 latach, tłumaczy T. Milewski przenośnym użyciem liczby 10 w sensie „kilka”.

Aztek Anonim, Zdobycie Meksyku, Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wrocław 1959, s. 3—4.

45 ...dom Huítzilopoehtli... zaczął płonąć — masywne piramidy kamienne, z których wiele zachowało się do dziś w Meksyku, stanowiły podstawę, na której wznosiły się właściwe świątynie, o drewnianym rusztowaniu i często ze słomianym dachem, w sumie więc łatwopalne.

46 ...spadł płomień — prawdopodobnie meteor lub piorun kulisty.

47 Zawrzała woda... — stolica meksykańska, Tenoctititlan, była położona na wyspach słonego jeziora Texcoco, dziś w większości wyschłego. Owo wrzenie wody należy chyba przypisać ruchom tektonicznym, częstym i dziś w wulkanicznej strefie obejmującej teren Meksyku.

48 ...jak gdyby kobieta płakała; szła nocami krzycząc... — według azteckich wierzeń bogini ziemi, narodzin i śmierci

Cihuacóatl zawodziła po nocach, zwiastując nieszczęścia. Postać ta przetrwała do dziś w meksykańskich podaniach ludowych jako la llorona — płaczka, którą słyszy się nocami na polach.

49 Dom Tego Co Czarne — uczelnia kapłańska, czyli szkoła wiedzy tajemnej, gdzie często przebywał Motecuhzoma.

50 ...istoty ułomne, potwory — Aztekowie przypisywali duże znaczenie magiczne wszelkim ludzkim ułomnościom fizycznym. Na dworze Motecuhzomy było wielu karłów i ludzi garbatych, sprowadzanych nieraz z odległych stron królestwa.

51 ...12 domów — właściwie 12-Dom, ponieważ „Dom” nie był jednostką czasu, lecz — w połączeniu z daną cyfrą — nazwą i symbolem graficznym określonego roku w 52-letnim cyklu, na jakim opierał się aztecki kalendarz. Nieścisłość autora, Metysa urodzonego w kilka zaledwie lat po konkwiście, świadczy o szybkości, z jaką popadały w zapomnienie wyższe elementy kultury tubylczej. Zob. George C. Vaillant, Aztekowie z Meksyku, przekład Jadwigi Maliszewskiej-Kowalskiej, PWN, Warszawa 1965, s. 240— 244.

52 ...świątynia demona zwana świątynią Huitzilopochtli... — Muñoz Camargo utożsamia, zgodnie z ówczesnymi tezami Kościoła czy też z ich interpretacją przez misjonarzy, kult pogański z demonizmem. Tę neoficką gorliwość spotyka się często w pismach indiańskich z owego okresu.

53 Ychtlilmatle (náhuatl) — właściwie ichtlilmatli, płaszcz z włókna sizalowego, stanowiący część meksykańskiego stroju.

54 Comales (náhuatl) — gliniane płytki używane do dziś przez Meksykanów do pieczenia kukurydzianych placków.

55 ...szlifierzy szmaragdów — chodzi tu w ogóle o szlifierzy cennych kamieni, gdyż w Meksyku nie występują szmaragdy, tylko kamienie półszlachetne, często o zielonym zabarwieniu, głównie jadeity.

56 Amosqueadores (hiszp.) — wielkie wachlarze z piór osadzone na długim trzonku.

67 Cañutos (hiszp.) — dosłownie: rureczki. Aztekowie przechowywali złoty piasek w wydrążonych dutkach od piór.

58 Tlauhquechol (náhuatl) — czerwony ptak, prawdopodobnie flaming lub papuga. Tzinitzcan (náhuatl) — ptak (Trogonorus mexicanus) o upierzeniu barwnym i delikatnym. Z a c u a n (náhuatl) — ptak o piórach żółtozłotych.

59 Pañetes (hiszp.) — przepaski z płótna, używane przez Indian zamiast spodenek.

60 Huípil (náhuatl) — rodzaj długiej luźnej bluzy bez rękawów noszonej przez Indianki.

61 Chile (od náhuatl chilli) — ostra przyprawa korzenna z tartych strączków rośliny podobnej do papryki.

62 Frijol (amerykanizm od hiszp, fréjol — fasola) — gatunek fasoli o czarnej barwie i ostrym smaku.

63 Rok 13-Królik — według naszego kalendarza rok 1518 n, e.

64 Petatillo (od náhuatl petlatl) — mata wyplatana ze słomy lub sitowia; wszelka plecionka.

65 Chalchihuites (náhuatl) — półszlachetne kamienie o różnych barwach, głównie zielone, jadeity.

66 Obsydian — czarne lub ciemnozielone szkliwo wulkaniczne.

67 Tlalocan Tecuhtli — dosłownie: Pan z Krainy Tlaloka, czyli sam Tlalok, bóg deszczu i kiełkowania, jedno z naczelnych bóstw azteckiej mitologii.

68 Kapitan — nie oznaczało to konkretnego stopnia wojskowego, lecz po prostu tyle co „wódz”. W tym wypadku chodzi o Cortésa.

69 Zmęczony musi być bóg... — wyrażenie przekonania o zmęczeniu przybysza stanowiło u Azteków rodzaj formuły powitalnej, stąd też nieraz powtarza się w tekście.

70 Dom Węża — prawdopodobnie świątynia Quetzalcoalla — Pierzastego Węża.

71 Niechaj dwóch jeńców ubarwią glinką — rytuał aztecki przewidywał malowanie ofiar, które miano złożyć na ołtarzu bóstwa, w deseń określony przez okoliczność.

72 ...w żelazo się ubierają... — Aztekowie nie znali żelaza. W oryginalnych tekstach indiańskich nazywa się je przeważnie czarną miedzią.

73 Broda ich jest długa, także żółta... Włos ich jest skręcony... — Aztekowie, jak większość Indian amerykańskich, mają włosy czarne i gładkie oraz słaby zarost na twarzy, toteż dziwiły ich jasne pukle i kręcone brody wielu spośród Hiszpanów.

74 Jeżeli chodzi o ich jadło... sute, białe, lekkie — hiszpańskie ekspedycje wyruszające z Antyli zaopatrywały się w zapasy casabe — placków wyrabianych z kłączy manioku przez tamtejszych Indian.

75 Ich psy są ogromne... — psy Azteków były nieduże. Hodowali oni m, in, małe bezwłose pieski dla ich mięsa. Dlatego też grozę

w nich budziły wielkie brytany, specjalnie tresowane przez Hiszpanów na skolonizowanych już Antylach do ścigania Indian.

76 Tortilletortillas (hiszp.), placki kukurydziane, do dziś podstawowe pożywienie meksykańskiej wsi.

77 ...ludzi czarnych... — w wyprawie Cortésa było kilku Murzynów.

78 Owoce: zapote rosnące na drzewie — sapoty, owoce kształtu niewielkiego jabłka, o słodkim, ciemnożółtym miąższu, pełnym drobnych pestek; tezonzapote (mamey) — Lúcuma memmosa, owoce rośliny należącej do tej samej rodziny co sapoty, większe jednak, o szorstkiej skórce barwy brunatnej, miąższu krwistoczerwonym, z jedną sporą pestką lśniąco brązową; aztazapoteAnona muricata, owoc wielkości jabłka, kształtu owocu morwy lub maliny, barwy zielonkawej z białym nalotem i o miąższu białym, mleczno-słodkim, oraz z dużą ilością pestek; zapote caca de gallina (być może chicozapote) — owoc z gatunku Achras sapota, duży, zielony, z czarnym miąższem, przez co przypuszczalnie został nazwany sapotem kurza kupka; camote Ipomoea batatas, bataty, słodkawe bulwy pokrewne naszemu ziemniakowi; cztery następne owoce należą do tej samej rodziny, a mianowicie: cuauhcamoteJatropha Manihot, poxcauhcamote (camote plamiste, fioletowe) — Jatropha species xochicamote (camote fioletowe) — Batatas species, tlapalcamote (camote czerwone); jicamaDolichos bulbosus, białe, słodkie korzenie; mazaxócotl (owoc jelenia?) — Pridium Guayava, małe gojawy, owoce wielkości wiśni, ze słodkim miąższem i drobnymi pesteczkami; owoc rzeczny (atoyajacote) Spondias species, gatunek gojaw; guayaba (xalxócotl) — gojawa; cuauhjilotes — duże młode kaczany kukurydzy; aguacatePersea gratísima, awokado, owoc w kształcie bardzo dużej gruszki, o skórce zielonej, miąższu żółtym lub zielonkawym, konsystencji masła, z jedną dużą pestką w środku; h u a j e s — owoce podobne do chleba świętojańskiego; tejocotes — owoce podobne do jabłek, z zewnątrz żółte lub czerwone, o białym miąższu; capulines — owoce podobne do wiśni; tunas — owoce kaktusa Opuntia species, nieco większe od jajka, zielonkawożółte z zewnątrz, o miąższu słodkim, soczystym, barwy pomarańczowej, z białymi drobnymi pesteczkami; dalsze cztery są odmianami tegoż owocu: tunas czerwone, tunas słodkie, tunas podobne do sapotów, tunas wodniste.

79 Dom Słońca, Ziemia Tlaloca, Dom Cintli — legendarne włości azteckich bóstw, sytuowane w przybliżeniu, od-

powiednio: na zachód, na wschód i na południe od stolicy Tenochtitlan. Zob. Skorowidz, Tlaloc, Cintli.

80 Cartas de relación — listowne raporty, w których Hernán Cortés informował Karola V o przebiegu podboju Meksyku. Zachowały się pierwsze cztery z tych listów. Cortas de relación, Meksyk 1944.

81 ...dali im swoje córki — według azteckich zwyczajów wojownikom towarzyszyły w wyprawach oficjalne kochanki, dlatego też Tlaszkalanie obdarowali dziewczętami swoich sprzymierzeńców Hiszpanów, przybyłych bez damskiej świty.

82 Santiago (hiszp.) — święty Jakub. Od czasów rekonkwisty był on patronem hiszpańskich rycerzy, którzy używali jego imienia jako narodowego zawołania bojowego, analogicznego do np. francuskiego: Montjoie Saint-Denis.

83 Niby małpy podnosili złoto... — Aztekowie z pogardliwym zdumieniem przyglądają się radości Hiszpanów na widok złota, ponieważ w Meksyku używano wprawdzie tego metalu do wyrobu ozdób, sam handel jednak był głównie wymienny i ze złotem nie wiązano pojęcia największego bogactwa.

84 ...został on nazwany Hernándo, tak jak nasz król chrześcijański... — chodzi tu o Ferdynanda Aragońskiego (1452—1516), który poślubił przyszłą królowę Hiszpanii Izabelę i, gdy wstąpiła na tron, panował z nią wspólnie nad zjednoczoną Hiszpanią; znani są oni jako para Monarchów Katolickich.

85 ...barbarzyńcom, jakimi są chrześcijanie — jak widać, dla pewnej części ludności indiańskiej Hiszpanie byli popolocas, tj, barbarzyńcami, jeszcze zanim doszło do bezpośredniego starcia w stolicy. Po jej upadku natomiast znów będzie się przypisywać im boskość, przynajmniej w słowach.

86 Amarilla fragante (hiszp.) — kwiat żółty i wonny.

87 Do twego miasta Meksyku dotarłeś — całe powitanie Cortésa odbywa się przy założeniu, że jest on zapowiedzianym przez dawną tradycję wracającym zza mórz bogiem Quetzalcóatlem, od którego wywodzi się cała aztecka cywilizacja. Trwoga zaś, jaką budzi w Motecuhzomie ten powrót, wywołana jest obawą, że bóg zażąda zdania rachunku z rządów dynastii, Aztekowie byli bowiem na tych ziemiach w istocie najeźdźcami, a sam kult Quetzalcóatla przyjęli od dawniejszych ich mieszkańców.

88 Jak gdyby wszyscy zjedli grzyby wywołujące halucynacje... — Aztekowie szeroko stosowali do celów rytualnych rozmaite odmiany grzybów o właściwościach narkotycznych. Rośnie ich w Meksyku wiele gatunków. Sam zwyczaj odurzania się nimi

zachował się w niektórych częściach Meksyku do dziś.

89 Święto Tóxcatl — związane z początkiem pory deszczowej uroczystości ku czci boga Huitzilopochtli i Tezcatlipoki, w czasie których składano m, in, ofiary z dzieci. Ponieważ tekst o nich nie wspomina, prawdopodobnie ze względu na obecność Hiszpanów, których nieprzychylny stosunek do ofiar z ludzi był już znany, zrezygnowano z części obchodów. Miesiąc Tóxcatl przypadał wg kalendarza azteckiego na okres od ok. 3 maja do ok.

22 maja naszego kalendarza.

90 Chicalote (náhuatl) — roślina z rodziny makowatych (Argemone mexicana), argemon. Ciasto z jej mielonych ziaren służyło do ulepienia świątecznej figury Huitzilopochtli, który był m, in, bogiem nasion.

91 M a x t l e (náhuatl) — rodzaj bawełnianej przepaski, którą Aztekowie nosili zamiast spodenek. Na rysunkach widoczny jest jej koniec, zwisający z przodu niby fartuszek.

92 ...jadło postne — święta u Azteków były poprzedzane przez dłuższe lub krótsze okresy poświęcone rozmaitym praktykom umartwiającym, m, in, postom. Pochodziło to głównie z faktu, że cykl religijnych uroczystości związany był z cyklem uprawy kukurydzy, podstawowego pożywienia Meksykanów. Poszczono także przy innych okazjach, np. po ślubie obowiązywały 4 dni postu przed konsumacją małżeństwa.

93 Ayate (náhuatl) — właściwie áyatl, zgrzebne płótno z sizalowego włókna.

94 ...zwany Otomi — plemię Indian Otomi słynęło z waleczności, toteż Aztekowie nadawali nazwę Otomi jako swego rodzaju tytuł czy godność wojskową najdzielniejszym spośród swoich własnych wojowników.

95 ...malowane na żółto były te kobiety — jasna cera u kobiet była wysoko ceniona przez Azteków, których niewiasty miały skórę z natury śniadą, dlatego też towarzyszące wojownikom dziewczęta rozjaśniały ją sobie barwnikami.

96 Wybuchła epidemia... czarnej ospy... — jak podaje T. Milewski, op, cit., s. 103: „Ospę, nie znaną w Ameryce, zawlókł do Meksyku Murzyn z Kuby Franciszek Eguia, który przybył do stolicy z Cortésem 24 czerwca 1520 roku i tu zachorował.”

97 Miesiąc Huey Tecuilhuitl — ósmy miesiąc kalendarza azteckiego, który w roku 1520 przypadł na okres od 2 do 21 lipca wg naszego kalendarza. Poświęcony był uroczystościom ku czci Xilonen, bogini młodej kukurydzy.

98 Chirimía (hiszp.) — rodzaj fletu o dwu rzędach otworów, przodek dzisiejszego oboju.

99 Niedźwiedź miodowy — szop-pracz.

100 ...strój, który kładli na siebie kapłani, kiedy rzucali ofiary do ognia — w czasie obchodów poświęconych bogu ognia Xiuhtecuhtli (zwanemu także Huehueteotl — „Stary Bóg”) kapłani w rytualnych strojach wiązali jeńca, ogłuszali go maczugą lub odurzali dymem z konopi, po czym wrzucali do ognia, by następnie otworzyć ofierze klatkę piersiową i wyrwać serce.

101 Nie pili czystej wody, tylko wodę z saletrą — jezioro Texcoco, na którego wyspach leżało miasto Tenochtitlan, było słone, a wodę słodką do stolicy sprowadzano akweduktami z Chapultepec leżącego na lądzie stałym. Dopływ jej Hiszpanie odcięli podczas oblężenia miasta.

102 Colorín (hiszp.) — roślina (Erythrina americana), której kwiaty są jadalne.

103 Ale w stronę Xóloc... nikt nie uciekał — właśnie z tej strony nadeszli Hiszpanie.

104 Niektórym wypalali piętno gorącym żelazem — aczkolwiek w prekortezjańskim Meksyku istniało niewolnictwo, nie przybierało ono (z wyjątkiem sytuacji jeńców przeznaczonych na ofiary) form brutalnych i nie było nieodwracalne. Za zabicie niewolnika np. karano tak jak za zabicie wolnego obywatela — śmiercią. Dlatego piętnowanie i inne okrucieństwa stanowiły dla Azteków wielki wstrząs.

105 Rok 3-Dom... dzień 1-Wąż — odpowiada dacie 13 sierpnia 1521 roku naszego kalendarza. Data upadku Meksyku-Tenochtitlanu to data końca państwowości azteckiej i początku Meksyku kolonialnego.

106 Rok 13-Królik — rok 1518. Rok 1-Trzcina — rok 1519.

107 ....,s ł o ń c a”... jedno z żółtego metalu, drugie z metalu białego — ze złota i ze srebra. Aztekowie znali w sumie tylko trzy metale: złoto, srebro i miedź, przy czym nie umieli ich wytapiać, tylko obrabiać kuciem na zimno.

108 Miesiąc Quecholi, dzień 8-Wiatr — dosłownie: miesiąc Ptak — w roku 1519 przypadł na okres od 20 października do 8 listopada; dzień 8-Wiatr to 8 listopada.

109 Sonajas (hiszp.) — grzechotki z blaszek, którymi potrząsali azteccy tancerze.

110 Rok 2-K rzemień — rok 1520.

111 Święto Picia Pulque — uroczystości żniwne w miesiącu

Teotleco (od ok. 20 września do ok. 9 października) związane z obrzędowym pijaństwem na cześć powracających na ziemię bóstw. Pulque — napój alkoholowy ze sfermentowanego soku pewnego gatunku kaktusa.

112 Święto Izcalli — święto zmartwychwstania, związane z obrzędowym polowaniem, a co cztery lata ofiarami z jeńców.

Trwało ono od ok. 18 stycznia do ok. 6 lutego.

113 Rok 3-Dom — rok 1521.

114 Miesiąc Tlaxochimalco, dzień 1-Wąż — dosłownie: miesiąc narodzin kwiatów (od ok. 25 lipca do ok. 13 sierpnia), w którym świętuje się ku czci Huitzilopochtli. W 1521 roku dzień 1-Wąż przypadał 13 sierpnia.

115 Rok 4-Królik — rok 1522.

116 Don Juan Huehuetzin — w początkowym okresie kolonii władze hiszpańskie przewidywały zachowanie pewnych pozorów uszanowania indiańskiej hierarchii. Odbiciem tego jest nazwisko owego skolonizowanego Indianina. Huehuetzin (dosłownie: „Dostojny Bęben”) otrzymał na chrzcie imię Jan, ponieważ zaś wedle wszelkiego prawdopodobieństwa należał do jakiegoś możnego rodu tubylczego, przed nazwiskiem posiada hiszpańską partykułę szlachecką „don”.

117 Mosco — rodzaj muchy błotnej, której jajeczka, zebrane na wodach jeziora, ucierano z kukurydzą na placki. Potrawę tę do dziś spożywa się w Meksyku.

SKOROWIDZ AZTECKICH

IMION I NAZW GEOGRAFICZNYCH

Zestaw ten nie jest pełny, nie obejmuje bowiem części imion i nazw, których znaczenia dosłownego nie udało się ustalić. Z konieczności ogólnikowe są też informacje o położeniu miejscowości, gdyż wiele z nich obecnie nie istnieje lub istnieje pod zmienioną nazwą. Tak więc skorowidz ma przede wszystkim dać czytelnikowi pewne pojęcie o charakterze imiennictwa i toponimii azteckiej, o ich przemawiającej do wyobraźni barwności i bogactwie. Zainteresowanym bliższymi szczegółami z tej dziedziny polecamy dwie powszechnie dostępne książki, które posłużyły m, in, do sporządzenia poniższego wykazu, a mianowicie: George C. Vaillant, Aztekowie z Meksyku, tłumaczenie Jadwigi Maliszewskiej-Kowalskiej, PWN» Warszawa 1965 oraz: Aztek Anonim, Zdobycie Meksyku, przetłumaczył i opracował Tadeusz Milewski, Zakład Narodowy imienia Ossolińskich, Wrocław 1959.

Acachinanco — „Na płotach z trzcin”, miejscowość położona o 3 km na południe od Meksyku-Tenochtitlanu na wysepkach jeziora Texcoco. Nazwa pochodzi od plecionki z trzcin, którą umacniano brzegi pływających ogrodów.

Acamapichtli — „Garść trzcin”, panujący w latach 1375—1395 założyciel dynastii władców Meksyku, która rządziła do nadejścia Hiszpanów. Według tradycji wywodziła się ona od samego Quetzalcóatla, ostatnim zaś jej przedstawicielem był bratanek Motecuhzomy II, dowódca obrony meksykańskiej stolicy, jeniec Cortésa i jego ofiara — Cuauhtemoc.

Acatliyacapan — „Czubek trzciny”, nazwa północnej bramy dziedzińca bogów Głównej Świątyni w Tenochtitlanie.

Acocolecan — „U bohatera wód”, nazwa miejscowości w pobliżu azteckiej stolicy.

Acolhuacan — księstwo Texcoco, położone na brzegu wschodnim jeziora o tej samej nazwie, należące, obok Tenochtitlanu i Tacuby, do federacji trzech miast azteckich.

Acolhuacanie — mieszkańcy Acolhuacan, czyli Texcoco, Texcocanie.

Ahuelitoctzin — „Czcigodny uwiędły pęd kukurydzy”, imię dostojnika meksykańskiego, który za panowania Motecuhzomy II nosił tytuł Mixcoatla, czyli „Węża chmur”, pochodzący od imienia

boga gwiazd i liczb oraz patrona myślistwa. Końcówka „tzin”, często spotykana w imionach, zwłaszcza „dobrze urodzonych”, oznacza dostojeństwo, jest więc jakby partykułą szlachecką o znaczeniu: czcigodny, dostojny.

Ahuitzotl — „Potwór wodny”, imię władcy Meksyku w latach 1486—1503. Był on stryjem Motecuhzomy II i jego poprzednikiem na tronie.

A m á x a e — „Na rozwidleniu wody”, nazwa jednego z kanałów w dzielnicy Tlatelolco.

Anáhuac — „U ludu Nahua”, aztecka nazwa Doliny Meksyku.

Atenchicalco — „Na wybrzeżu krabów”, nazwa kanału w Meksyku-Tenochtitlanie.

Atlixcatzin — „Dostojny mąż z oblicza wód”, imię meksykańskiego wojownika.

Atliyacapan — „Wśród czubków wodnych trzcin”, miejscowość położona nad jeziorem w pobliżu meksykańskiej stolicy.

Axayácatl — „Mucha wodna”, władca Meksyku w latach 1469—1481, syn Motecuhzomy I i ojciec Motecuhzomy II.

Axoquentzin — „Dostojny wodna pończocha”, imię wojownika tenoczkańskiego.

Ayotzintépec — „Góra dostojnego żółwia”, miejscowość położona w pobliżu stolicy.

Azcapotzalco — miejscowość położona na stałym lądzie niedaleko zachodniego brzegu jeziora Texcoco, na wysokości Tenochtitlanu.

Aztautzin — „Dostojny pan czapli”, imię mieszkańca Tenochtitlanu.

Aztekowie — ludzie z Aztlan, koczownicze plemię z północy Meksyku, które najechało dolinę Anáhuac w XIV wieku, osiedliło się tu zakładając miasto Meksyk-Tenochtitlan i z czasem osiągnęło na drodze podbojów dominującą pozycję wśród zamieszkujących te ziemie plemion.

Cacamatzin — „Dostojny niedojrzały kaczan kukurydzy”, książę Texcoco w latach 1516—1519, siostrzeniec Motecuhzomy II, przywódca zwolenników poddania się Hiszpanom jako istotom boskim.

Calmécac — „W sznurze domów” (?), prehiszpańska szkoła kapłańska w Meksyku.

Calpixque — „Stróż domów”, urzędnik pobierający z ramienia władców Meksyku-Tenochtitlanu trybut od mieszkańców podbitych miast.

Cempoala — od cempoalli: „dwadzieścia”, stolica plemienia Totonaków, położona niedaleko wybrzeża Zatoki Meksykańskiej.

Cenyáutl — „Razem z wojownikiem”, tj. „z bogiem Tezcatlipoką”, imię mieszkańca Tenochtitlanu.

Chalchiuhtlicue — „Pani, której suknia jest ozdobiona drogimi kamieniami”, bogini wód, zajmująca ważne miejsce wśród bóstw azteckich.

Chalco — miasto azteckie nad jeziorem tej samej nazwy, leżące przeszło 30 km na południowy wschód od Meksyku.

Chapultepec — w miejscu, gdzie dziś w stolicy Meksyku znajduje się słynny park o tej nazwie, osiedlili się pierwsi koczownicy azteccy, zanim zbudowali swoje miasta na wyspach. Stąd też sprowadzano później akweduktem słodką wodę do Tenochtitlanu.

Chichimeca — „Koczownik”, nazwa plemienia indiańskiego, które przed Aztekami zajęło w XIII wieku dolinę Anáhuac, pokonując jej wcześniejszych mieszkańców — Tolteków.

Chimalpopoca — „Dymiąca tarcza”, imię syna Motecuhzomy ÍI; został on uprowadzony przez Hiszpanów.i poległ podczas Smutnej Nocy od strzały swoich rodaków. Imię to nosił również poprzednio władca Meksyku panujący w latach 1414—1428.

Chinampas — „Pływające ogrody” na jeziorze Texcoco, które tworzyły całą dzielnicę miasta Tenochtitlan.

Chinantlan — „Wśród ogrodów”, dzielnica pływających ogrodów.

Cholula — hiszpańska wersja nazwy Cholollan, którą nosiło jedno z największych miast wchodzących w skład meksykańskiego imperium, położone ok. 20 km na południowy zachód od Tlaxcali.

Cihuacóatl — „Kobieta wąż”, aztecka bogini ziemi, narodzin i śmierci. Imię tej bogini nosił później także jej kapłan, a od czasów Motecuhzomy I wysoki dostojnik sprawujący funkcje najwyższego sędziego i zarządcy skarbu. Zob. też przyp. 48.

Cintli — aztecka bogini kukurydzy.

Coanacotzin — „Dostojny pan o kolczykach w kształcie węży”, książę Texcoco, następca Cacamatzina.

Cohualpopocatzin — „Dostojny dymiący wąż”, książę Nauhtli.

Coyoacan — „Wilcze wody”, miasteczko na brzegu jeziora Texcoco o 10 km na południowy zachód od Tenochtitlanu.

Coyohuehuetzin — „Dostojny stary kojot”, imię dostojnika z Tlatelolco, zarządcy Domu Oszczepów i członka rady Cuauhtemoca.

Coyonacazco — „W uchu kojota”, nazwa wschodniego wybrzeża Meksyku-Tenochtitlanu od strony jeziora Texcoco.

Cuáchic — „Silny wąż”, imię azteckiego wojownika, także tytuł wojskowy.

Cuahuecatitlan — „Wśród wielkiej słodkiej wody”, nazwa grobli łączącej od północy dzielnicę Tlatelolco z brzegiem jeziora.

Cuappiatzin — „Długi orzeł”, imię dowódcy arsenału w chwili przybycia Hiszpanów.

Cuatlaxtécatl — zarządca miasta Cuetlaxtlan (técatl — zarządca).

Cuauhnáhuac — „U orła Nahua”, miasto azteckie, dziś Cuernavaca.

Cuauhnochtli — „Orzeł na kaktusie”, tytuł wysokiego urzędnika w Tenochtitlanie i Tlatelolco.

Cuauhtemala — dawna nazwa aztecka dzisiejszej Gwatemali.

Cuauhtemoc — „Zstępujący orzeł”, ostatni wódz Azteków, wybrany w listopadzie 1520 roku podczas oblężenia Tenochtitlanu po śmierci Cuitlahuaca, następcy Motecuhzomy II. Dostał się do niewoli hiszpańskiej po kapitulacji azteckiej stolicy i w cztery lata później został zabity z rozkazu Cortésa.

Cuauhtla — właściwie Cuauhtlan: „U orła”, miejscowość na południe od Meksyku, na terenie obecnego stanu Morelos.

Cuauhxicalco — „Urna orła”, jeden z dziedzińców świątyni w Tlatelolco.

Cuetlaxtlan — „Miejsce, gdzie się garbuje skórę”, miasto położone na południowy zachód od Veracruz, dziś Cotastla.

Cuitláhuac — „U pana błota”, miasto na południowym brzegu jeziora Chalco. Imię Cuitláhuac nosił także wódz wybrany przez Azteków po uwięzieniu Motecuhzomy II przez Hiszpanów.

Cuitlahuacatzin — „Dostojny Cuitláhuac”, zob. wyżej.

Cuitlalpitoc — „Mocno opasany”, imię jednego z wysłanników Motecuhzomy II.

Culhuacan — „U ludzi z plemienia Culhua”, miasto azteckie na południowych brzegach jeziora Texcoco, potężne w XIII i XIV wieku, później w zależności od Tenochtitlanu.

Culhuacanie — Aztekowie z Culhuacan lub w ogóle Meksykanie.

Ehécatl — „Wiatr”, bóg wiatru, jedno z ważniejszych wcieleń boga Quetzalcóatla, inaczej Hecatzin, czyli „Dostojny Ehécatl”.

Hecateupatiltzin — „Dostojny zastępca boga wiatru”, imię arcykapłana-stróża modlitw w okresie konkwisty. Zob. Huiznahuatlailotlac.

Hecatzin — zob. Ehécatl.

Huehuetlan — „Wśród bębnów”, miejscowość w dolinie Meksyku.

Huexotzinkowie — plemię indiańskie znajdujące się w lennej zależności od państewka Texcoco.

Huey Tecuilhuitl — „Wielki pan święta”, nazwa ósmego miesiąca azteckiego kalendarza, poświęconego obchodom ku czci Xilonen, bogini młodej kukurydzy. W roku 1520 przypadł na okres od 2 do 21 lipca.

Huitzilan — „U kolibra” (prawdopodobnie u Kolibra z południa, czyli boga Huitzilopochtli), dzielnica w Meksyku-Tenochtitlanie na południe od centralnego placu przy wielkiej świątyni.

Huitzilopochtli — „Koliber z południa”, bóg słońca i wojny, główny bóg Tenochtitlanu. Imię jego związane jest z wierzeniem, iż ludzie złożeni mu w ofierze oraz wojownicy polegli w boju odchodzą do rajskich puszcz na południu, gdzie żyją pod postacią kolibrów. Imię to zatem oznacza tyle co „wojownik zamieniony w kolibra, przybyły z południa”.

Huiznahuatlailotlac — „Stróż słowa”, arcykapłan strzegący poprawności tekstu modlitw wygłaszanych podczas praktyk religijnych. Funkcja ta miała duże znaczenie wobec faktu, że teksty owe były przekazywane z pokolenia na pokolenie głównie ustnie, ponieważ hieroglify były zbyt mało dokładne dla przedstawienia ich często skomplikowanej treści.

Iastachimal — „Posiadacz tarczy z czaplimi piórami”, imię pazia Cuauhtemoca.

Itlácac — „Szczyty olch”, miejscowość położona między Tlacopan (Tacuba) a dzielnicą Meksyku Nonohualco, u wejścia na groblę zachodnią.

Itzcóatl — „Wąż z obsydianu”, także zwany Itzcoatzin — „Dostojny wąż z obsydianu”, władca Meksyku w latach 1428— 1440 i twórca potęgi tego państwa, dominującego w dolinie Meksyku.

Itzcuauhtzin — „Dostojny orzeł z obsydianu”, imię zarządcy arsenału i wodza Tlatelolków, który jako jedyny towarzyszył Motecuhzomie II w jego niewoli.

Ixtlilxóchitl lub Ixtlilxúchitl — „Czarny kwiat”; imię to nosiło kilku władców w dziejach państewka Texcoco, m, in, ojciec słynnego Nezahualcoyotla. Ten, o którym mowa jest w

książce, był synem poprzedniego władcy Texcoco — Nezahualpilli i bratem panującego w okresie konkwisty Coanacochtzina. Zob. także przyp. 37.

Iztactépetl — „Biała góra”, nazwa wulkanicznej góry (5280 m n, p, m.) położonej na południowy wschód od miasta Meksyku, niedaleko Popocatepetla. Znana jest także jako Iztaccihuatl — „Biała kobieta”.

Iztapalapa — „Wśród wody ze słonym mułem”, miasto azteckie na południowym brzegu jeziora Texcoco, połączone groblą z Tenochtitlanem, dziś Ixtapalapan.

Macuiltlapilco — „Pięć ogonów”, miejscowość na drodze do Tlacopan.

Malintzin — „Dostojna Marina”, tak nazwali Aztecy młodą tłumaczkę Cortésa, Indiankę, której Hiszpanie na chrzcie nadali imię Marina. Imię zostało zniekształcone, ponieważ język náhuatl nie posiada dźwięku odpowiadającego literze r. Z kolei sami Hiszpanie, biorąc imię Malintzin za oryginalne imię azteckie, wymawiali je po swojemu: Malinche. Indianie nieraz zwracali się tym imieniem do samego Cortésa, co znalazło odbicie w szeregu tekstów kronikarskich. Marina-Malintzin-Malinche towarzyszyła Cortésowi przez cały czas wyprawy, została jego żoną i matką jego syna Martina Cortés.

Mictlan — „Kraina śmierci”, rodzaj czyśćca, przez jaki musieli przejść zmarli Aztekowie, którzy nie polegli w boju lub na ołtarzu boga, zanim dostali się do miejsca wiecznego pobytu. Jest to zarazem nazwa dwóch miast meksykańskich w czasach azteckich. Zob. niżej.

Mictlancuauhtla — „Wśród orłów z krainy śmierci”, czyli Mictlan Wielki, nie istniejące już dziś miasto nad brzegiem Zatoki Meksykańskiej w pobliżu dzisiejszego Veracruz.

Mictlantonco — „Mała kraina śmierci”, miejscowość na drodze z Meksyku do Tlacopan (Tacuba).

Mictonco — zob. wyżej.

Mixcoatechialtitlan — „Miejsce, gdzie się oczekuje Węża z chmur”, nazwa kanału w Tenochtitlanie, nad którego brzegiem ludność oczekiwała zwykle myśliwych wracających groblą z Tlacopan, po odbyciu rytualnego polowania ku czci boga Mixcoatla — „Węża z chmur”.

Mixcoatlailotlactzin — „Dostojny Wąż z chmur z Tlailotlac”, bóg myślistwa. Zob. także Tlailótlac.

Motecuhzoma (także Moctezuma lub Montezuma) — „Pan się gniewa”. Imię to nosiło dwóch władców Meksyku: Motecuhzoma I noszący przydomek Ilhuicamin, „Gniewny”, który panował w

latach 1440—1469, oraz jego wnuk, Motecuhzoma II Xocoyotzin, „Dostojny Motecuhzoma młodszy”, który piastował władzę w latach 1503—1520. Panowanie tego ostatniego przerwało przybycie Hiszpanów. Zginął on w okolicznościach niezupełnie wyjaśnionych. Według źródeł hiszpańskich zabił go kamień rzucony przez Indian w chwili, gdy będąc zakładnikiem w niewoli hiszpańskiej ukazał się współplemieńcom, aby nakłonić ich do poddania się Hiszpanom. Źródła indiańskie natomiast podają, iż został on zamordowany przez Hiszpanów w chwili, gdy ci szykowali się do opuszczenia Tenochtitlanu podczas Smutnej Nocy.

Motelhuihtzin — „Dostojny nisko się ceniący”, imię kapłana, piastującego godność Stróża słowa po Hecateupatiltziriie. Zob. także Huiznahuatlailotlac.

Nauhtla — miejscowość na brzegu Zatoki Meksykańskiej na północ od dzisiejszego Veracruz.

Nezahualcóyotl (1418—1472) — „Głodujący kojot”, najwybitniejszy władca w dziejach Texcoco, poeta. Zasłynął jako autor m, in. 60 hymnów do Dawcy Życia. W pewnym okresie swego życia przebywał na wygnaniu ukrywając się w górach. Stąd też pochodzi imię, pod jakim znany jest historii.

Nezahualpilli — „Głodujący książę”, syn Nezahualcoyotla. Panował na Texcoco w latach 1472—1516.

Nezahualpitzintli — zob. wyżej.

Nezahualquentzin — „Skromnie odziany”, dostojnik z Texcoco.

Nonohualco — północno-zachodnia dzielnica miasta Meksyku-Tenochtitlanu, dziś Nonoalco — dzielnica Meksyku.

Opochtzin — „Dostojny mąż z południa”, imię azteckiego wojownika.

Otomi — grupa plemion indiańskich, która najechała Dolinę Meksyku przed napływem plemion Nahuas. Otomi zostali pokonani przez Azteków, lecz sława ich waleczności sprawiła, że wybitni wojownicy meksykańscy nazywani byli Otomi, co stanowiło rodzaj godności czy stopnia wojskowego. Jest to zarazem nazwa języka, którym posługiwały się plemiona Otomi.

Otoncalpulco — „Wielki dom Otomi”, przypuszczalnie dziedziniec świątyni pozostałej z czasów Otomi.

Panquetzalistli — „Święto chorągwi”, piętnasty miesiąc kalendarza azteckiego. W roku 1519 przypadł na okres od 19 listopada do 8 grudnia wg kalendarza europejskiego. Miesiąc ten był poświęcony obchodom ku czci boga wojny i Słońca, Huitzilopochtli.

Petlacalco — „Dom z mat”, nazwa jednego z przejść na kanale przecinającym groblę prowadzącą z azteckiej stolicy do Tlacopan.

Petlalcálcatl — nazwa godności majordoma, szefa urzędników zajmujących różne stanowiska w pałacu władcy i w świątyniach.

Petlauhtzin — „Dostojny gładki mąż”, imię wodza, który pełnił funkcję strażnika Czarnego Domu, tj, przyświątynnej uczelni kapłańskiej.

Pinoti — „Cudzoziemiec”, imię lub przydomek zarządcy miasta Cuetlaxtlan.

Popocatepetl — „Dymiąca góra”, do dziś zachowana nazwa największego wulkanu w Meksyku (5450 m n, p, m.).

Popotla — właściwie Popotlan: „Wśród mioteł”, miejscowość na lądzie stałym u wylotu zachodniej grobli biegnącej z Tenochtitlanu.

Quecholan — „U ptaka”, miejscowość w dolinie Meksyku.

Quetzalaztatzin — „Dostojny czapla o ozdobnych piórach”, imię kapłana zajmującego się malowaniem ofiar przygotowanych do złożenia w ofierze bogom!

Quetzalcóatl — „Wąż Pierzasty”, mityczny bohater-twórca cywilizacji meksykańskiej i zarazem jedno z głównych bóstw prekortezjańskiego Meksyku. Imię jego, złożone ze słów: quetzal (bogato i barwnie upierzony ptak środkowoamerykański) oraz coati (wąż), związane jest z naczelnym symbolem azteckiej mitologii, odziedziczonym po wcześniejszych kulturach z Doliny Meksyku, a mianowicie często przedstawianym w rzeźbie i malowidłach Pierzastym Wężem, łączącym w sobie atrybuty przyziemności i wzniosłości w sposób charakterystyczny dla swoistego metafizycznego lub mitycznego dualizmu, jaki cechował wierzenia Azteków.

Tacuba — właściwie Tlacopan — „Wśród krzewów”, miasto położone o 10 km na zachód od Tenochtitlanu, wraź z którym jak również z Texcoco tworzyło federację miast azteckich. Władcy tych trzech miast stanowili najwyższą radę federacji.

Tecatzin — „Dostojny mąż”, imię lub przydomek dostojnika w Tenochtitlanie.

Tecolote de Quetzal — „Sowa-Quetzal”, imię, jakie nadawano wojownikowi przebranemu w rytualny strój władcy Ahuizotla. Było to swego rodzaju magiczną inwestyturą w najwyższą moc bojową z woli boga Huitzilopochtli.

Tecpancaltitlan — „Przy domu pana”, część dzielnicy Tlatelolco przylegająca do pałacu, gdzie mieszkali do 1473 roku dawni władcy Meksyku.

Tecpantzinco — „Na tyłach pałacu”, nazwa kanału przecinającego gościniec do Tlacopan.

Tecuantépec — „Góra Tecuán”, dawna nazwa miejscowości Tehuantépec, położonej nad zatoką o tej samej nazwie.

Tecuhtli — „Władca”, a więc Tlalocan Tecuhtli — „Władca krainy Tlaloka”, czyli sam bóg deszczu, Tláloc.

Tecuìlhuitl — zob. Huey Tecuilhuitl.

Telpochcalli — „Dom młodych”, dzielnicowa szkoła dla młodzieńców z kasty wojowników.

Temilotzin — imię dostojnika z Tlatelolco, członka rady przybocznej Cuauhtemoca.

Temoctzin — „Dostojny ten, który zstępuje”, imię jednego z wodzów azteckich, uczestnika walk podczas oblężenia Tenochtitlanu.

Tenochtitlan — „Wśród kamiennych kaktusów”, stara nazwa aztecka stolicy Meksyku.

Téntil — „Czarna wargi”, imię dostojnika pełniącego funkcję administratora świątyni.

Teocalhueyacan — „Jezioro świątyni”, miasto jednego z plemion Otomi, położone o 20 km na północny zachód od Meksyku.

Teotihuácan — „U bogów”, wielki ośrodek kultowy z epoki klasycznej kultury meksykańskiej, położony ok. 40 km na północny wschód od stolicy Meksyku. Pierwszy okres jego budowy skończył się z nastaniem naszej ery.

Teotleco — „Bóg przychodzi”, dwunasty miesiąc kalendarza azteckiego. W roku 1520 przypadł na okres od 20 września do 9 października. Był poświęcony pierwszemu bogu, który zszedł z nieba na ziemię, Tezcatlipoce, a raczej jego czerwonemu wcieleniu, bogu siewów i krzewienia, Xipe Tótec.

Tepeilhuitl — „Święto góry”, trzynasty miesiąc kalendarza azteckiego, poświęcony Tlalokowi, bogu deszczu. W 1520 r. przypadł na okres od 10 do 29 października naszego kalendarza.

Tepeoatzin — „Dostojny pan gór”, imię azteckiego wojownika.

Tepetzinco — „Za górą”, dzielnica w Meksyku-Tenochtitlanie.

Tepeyac — „Szczyt góry”, miejscowość na lądzie stałym na północ od Tenochtitlanu, połączona ze stolicą aztecką groblą przez jezioro Texcoco. Obecnie jest to podmiejska dzielnica Meksyku, słynna z postawionej tam w XVI wieku bazyliki Matki Boskiej. Zob. także przyp. 7.

Teputztitoloc — „Zginający plecy”, imię członka świty Cuauhtemoca.

Tetamazolco — „U kamiennej żaby”, kanał nazwany tak prawdopodobnie od stojącej nad nim rzeźby.

Tetlepanquetzaltzin — „Dostojny ten, który rzuca ludzi w ogień”, imię następcy tronu w Tlacopan (Tacuba), pochodzące od tytułu kapłana, składającego ofiary z ludzi na stosie ku czci boga ognia Huehueteotla (inaczej zwanego Xiuhtecuhtli).

Teucalco — „W domu boga”, skarbiec, w którym przechowywano głównie kosztowne stroje rytualne, w jakie ubierano posągi bóstw na czas uroczystości religijnych.

Teucnenenqui — „Wielki wędrowiec”, emisariusz Motecuhzomy.

Teuhcalhueyacan — „W domu wielkiego boga”, miejscowość w dolinie Meksyku.

Texcala — zob. Tlaxcala.

Texcoco (lub Tezcoco, lub Tetzcuco) — „Na skale”, największe po Tenochtitlanie miasto azteckie, położone o 20 km na północny wschód od stolicy, na przeciwległym brzegu jeziora o tej samej nazwie.

Texopan — „Miejsce błękitne”, dzielnica w Tenochtitlanie.

Tezcaocac — „Wąż zwierciadeł”, wschodnia brama dziedzińca bogów w wielkiej świątyni w Meksyku-Tenochtitlanie.

Tezcatlipoca — „Dymiące zwierciadło”, obok Quetzalcóatla i Huitzilopochtli jedno z największych bóstw azteckich, bóg Słońca, czarnej magii i patron miasta Texcoco. Do rytualnych praktyk na jego cześć używano okrągłego zwierciadła z obsydianu, które należy też do tradycyjnego stroju bóstwa.

Tizacahuácatl — „Ten od białego wina z agawy”, tytuł dworski odpowiadający podczaszemu.

Tizatlan — „Wśród białej ziemi”, miejscowość na południowy zachód od Tenochtitlanu.

Tízoc — władca Meksyku w latach 1481—1486.

Tlacahuepantzin — „Dostojny wśród wielkich”, imię jednego z synów Motecuhzomy II.

Tlacantzolli — „Dwóch ludzi złączonych w jedno ciało”, bracia syjamscy.

Tlacatécatl — „Ten, co ma pieczę nad ludźmi”, wojskowy tytuł nadawany wojownikom, którzy wzięli już czterech jeńców.

Tlacochcálcatl — „Pan domu oszczepów”, tytuł dostojnika, który miał pod swym zarządem arsenał.

Tlacochcalco — „Dom oszczepów”, arsenał.

Tlacuhtzin — „Dostojny grot”, imię wodza, który piastował godność Cihuacóatla za panowania Cuauhtemoca.

Tlailótlac — nazwa okolic miasta Chalco, położonego o 30 km na południowy wschód od Tenochtitlanu.

Tlaloc — „Ten, który powoduje kiełkowanie”, aztecki bóg deszczu.

Tlalocan — „U Tlaloca”, mityczny raj ziemski położony według azteckich wierzeń daleko na wschodzie. Miało to przypuszczalnie związek z faktem, że na wybrzeżach Zatoki Meksykańskiej panuje klimat podzwrotnikowy.

Tlaltecatzin — „Dostojny pan ziemi”, wódz plemienia Tepaneków, którzy sprzymierzyli się z Hiszpanami. Poległ w czasie Smutnej Nocy.

Tlaltecayoacan — „Tam gdzie jest wody na łyk żółwia”, odcinek kanału Tolteków. Zob. też Toltekowie.

Tlatelolco — „Pagórek z ziemi”, miasto sąsiadujące od północy z Tenochtitlanem, założone na początku XIV wieku i włączone do stolicy w roku 1473. Dziś jest to dzielnica Meksyku.

Tlaxcala — właściwie Tlaxcallan: „Wśród kukurydzianych placków”, dawniej Texcallan: „Wśród skał”, miasto położone o 90 km na zachód od Meksyku-Tenochtitlanu; płaciło ono trybuty azteckim władcom ze stolicy, toteż mieszkańcy jego sprzymierzyli się z Hiszpanami w nadziei, iż przy ich pomocy zdołają pokonać Azteków.

Tlaxcaltecas lub Tlaszkalanie (spolszczone) — mieszkańcy Tlaxcali.

Tliliuhquitépec — „Na czarnej górze”, miasto plemienia Otomi, na północny wschód od Tlaxcali.

Tlilpotonki — „Ten, który pachnie atramentem”, imię dostojnika azteckiego, pochodzące od nazwy godności czy tytułu urzędnika kierującego pisarzami kodeksów.

Tlilyuhcan — „Czarne miejsce”, miejscowość na zachód od stolicy.

Tollan — „Wśród trzcin”, dawna nazwa byłej stolicy plemienia Tolteków, miasta położonego o 50 km na północ od Meksyku, dziś znanego jako Tula.

Tolmayecan — „Na trzech ramionach trzcin”, nadbrzeżna część dzielnicy Tlatelolco w Meksyku.

Toltekowie — „Ludzie z Tollan”, Indianie należący do grupy szczepów Nahuas, przybyli do Doliny Meksyku z północy w VII—VIII wieku. Zbudowali tu swą stolicę Tollan. W XIII wieku zostali wyparci przez najeźdźców z północy, koczowniczè plemiona

Chíchimeca, które z kolei uległy w XIV wieku Aztekom. Ponieważ wśród Azteków przetrwała pamięć o doskonałości, do jakiej doszli Toltekowie w rzemiosłach, z czasem zaczęto nazywać Toltekami wszelkich rzemieślników, niezależnie od pochodzenia. Tak np. kanał Tolteków w Tenochtitlanie to tyle co kanał Rzemieślników.

Tonantzin — „Nasza matka”, bogini macierzyństwa, jedno z wcieleń bogini Cihuacóatl.

Tonatiuh — „Słońce”, przydomek taki nadali Aztekowie rudowłosemu konkwistadorowi Pedro de Alvarado.

Topantémoc — „Ten, który na nas zstąpił”, imię wojownika, pochodzące przypuszczalnie od godności kapłańskiej kultu Tezcatlipoki.

Totocalco — „W domu ptaka”, skarbiec osobisty Motecuhzomy II.

Tóxcatl — „Święto suszy” obchodzone przez Azteków ok. 20 maja ku czci boga Huitzilopochtli. Jest to też nazwa piątego miesiąca kalendarza azteckiego; w roku 1520 przypadł on na okres od 3 do 22 maja.

Tula — zob. Tollan.

Tuztlan — właściwie Tostlan: „Wśród papug”, miejscowość w pobliżu dzisiejszego Veracruz.

Tzapotlan — „Wśród sapotów”, nazwa jednej z dzielnic Meksyku i przepływającego przez nią kanału.

Tzihuacpopocatzin — „Dostojny biały dym”, imię dostojnika, który piastował godność Cihuacóatl jako następca Tlilpotonki.

Tzilacotzin — „Dostojny mąż bijący w miedź”, imię wojownika pochodzące od nazwy muzyka, przypuszczalnie grającego na gongu.

Xicoténcatl — tytuł naczelnego wodza Tlaszkalan.

Xiuhtecuhtli — „Pan roku”, bóg ognia, trawy i turkusów, zwany także Huehuetéotl: „Stary bóg”.

Xochimilco — „Na polu kwiatów”, miasto azteckie na południowym brzegu jeziora o tej samej nazwie, w odległości 20 km na południe od Tenochtitlanu, znane z pływających ogrodów kwiatowych.

Xócotliyohuican — „Miejsce, gdzie Xóxotl (tj. Xiuhtecuhtli) ciężko dyszy”, nazwa miejscowości na zachód od Meksyku-Tenochtitlanu.

Xoloco lub Xoluco — „Wśród sług”, dzielnica Tenochtitlanu na południowym krańcu miasta, przy grobli do Iztapalapa.

Xoxocotlan — „Miejsce Xocotla” (tj. Xiuhtecuhtli), nazwa

miejscowości na północny zachód od

Meksyku-Tenochlitlanu.

Xoxohuiltitlan — „Wśród zieleńców”, nazwa miejscowości w Dolinie Meksyku.

Xoxopehuáloc — imię jednego z synów Motecuhzomy II.

Yacacolco — „Krzywy czubek”, część dzielnicy świątyni Tlatelolco koło placu targowego, gdzie wznosiła się świątynia boga kupców. Tam składano ofiary błagalne w okresie bezpośredniego uderzenia Hiszpanów na Tenochtitlan.

Zoquiapan — „Na glinie”, jedna z dzielnic w Meksyku Tenochtitlanie.

WSKAZÓWKI BIBLIOGRAFICZNE

Nie zamierzając tu wyczerpać bibliografii dotyczącej konkwisty, wymieniamy jedynie te dzielą, które są szczególnie związane z tekstami opublikowanymi w niniejszej książce. Najpierw wskazujemy na główne źródła indiańskie, z których pochodzą dokumenty i ilustracje zamieszczone w tym opracowaniu. Następnie przedstawiamy dane bibliograficzne odnośnie do najważniejszych kronik i relacji napisanych przez konkwistadorów, misjonarzy z wieku XVI i XVII, jak również innych pisarzy z okresu kolonii i wreszcie autorów późniejszych i współczesnych. Wobec obfitości dzieł, opracowań i artykułów na temat konkwisty, zamieszczamy tu tylko najważniejsze i najbardziej interesujące dla czytelników, którzy zechcą pogłębić swoją znajomość tego zagadnienia.

GŁÓWNE TEKSTY I MALOWIDŁA

INDIAŃSKIE O KONKWIŚCIE

Anales de México y Tlatelolco. Krótki tekst anonimowy w języku náhuatl, obejmujący wypadki zaszłe w okresie od 1473 do 1521 roku. W zbiorze Anales Antiguos de Mexico y sus Contornos, oprac. José Fernando Ramírez. Wydanie dwujęzyczne (náhuatl — hiszpański), wolny przekład Porfiria Aguirre, oprac. Vargas Rea, Qualli Amati, Conquista de Tlatelolco, Meksyk 1950.

Anales Tepanecas, przekład z náhuatl na hiszpański Don Faustina Galicia Chimalpopoca, w Anales del Museo Nacional de México, wrzesień i grudzień 1900, t. VII, s. 49—74. Anònimo, Manuscrito de Tlatelolco (1528), w zbiorze Unos Anales Históricos de la Nación Mexicana, facsimile Ernst Mengin, w Corpus Codicum Americanorum Medii Aevi, Kopenhaga 1945, t. II.

Atlas lub Còdice de Durán w Historia de las Indias de la Nueva España e Islas de Tierra Firme, Meksyk 1867—80.

Cantares Mexicanos (Colección de Cantares Mexicanos), facsimile Antonio Peñafiel, Oficina tipográfica de la Secretaría de Fomento, Meksyk 1904.

Códice Aubin, Histoire de la Nation Mexicaine depuis le départ d'Aztlan jusqu'à l'arrivée des Conquérants espagnols, E. Leroix, Paryż 1893. Zob. także Colección de Documentos para la Historia de Mexico, A. Peñafiel, Meksyk 1903.

Códice Florentino (ilustracje), facsimile Del Paso i Troncoso, Madryt 1905, t. V.

Còdice Florentino (teksty w języku náhuatl informatorów Sahagúna), ks. I—VIII i XII, opublikowane przez Dibble'a i Andersona w Florentine Codex, Santa Fe, New Mexico 1950—1957.

Códice Ramírez, Relación del origen de los indios que habitan esta Nueva España, según sus historias, Leyenda, Meksyk 1944.

Francisco de San Antón Muñón Chimalpain Quauhtlehuanitzin, Sixième et Septième Relations (1528—1612), opublikowane i przetłumaczone z oryginalnego rękopisu przez Rémi Simeon, Maisonneuve et Ch. Leclerc, Paryż 1889.

Informantes indígenas de Sahagún, Historia de la Conquista. Zob. Códice Florentino.

Fernando de Alva Ixtlilxóchitl, Obras históricas, Meksyk 1891— 1892; 2 vol.

Lienzo de Tlaxcala. Antigüedades mexicanas, opublikowane przez Meksykańskie Stowarzyszenie im. Kolumba z okazji Czterechsetlecia Odkrycia Ameryki, Oficina de la Secretaría de Fomento, Meksyk 1892; 2 vol.

Faustino Mazihcatzin, Descripción del Lienzo de Tlaxcala, w „Revista Mexicana de Estudios Históricos” Meksyk 1927, dodatek do numerów 2 i 3 t. I, s. 59—88.

Diego Muñoz Camargo, Historia de Tlaxcala, Chavero, Meksyk 1892. Szóste wydanie oprac. Lauro Rosella, Meksyk 1948.

F. Alvarado Tezozómoc, Crónica Mexicana, Leyenda, Meksyk 1944.

F. Alvarado Tezozómoc, Crónica mexicáyotl, paleografia i przekład hiszpański Adriana León, Imprenta Universitaria, Meksyk 1949.

GŁÓWNE RELACJE I HISTORIE KONKWISTY NAPISANE PRZEZ KONKWISTADORÓW, MISJONARZY I INNYCH BADACZY Z OKRESU KOLONIALNEGO ORAZ UCZONYCH WSPÓŁCZESNYCH

Joseph de Acosta, Historia natural y moral de las Indias, Fondo de Cultura Económica, Meksyk 1940.

Francisco de Aguilar, Historia de la Nueva España, Ediciones Botas, Meksyk 1938; 2 wyd, sprawdzone przez Alfonsa Teja Zabre.

Jesús Amaya Topete, Atlas mexicano de la conquista, Fondo de Cultura Económica, Meksyk 1958.

Bartolomé Leonardo de Argensola, La conquista de México, Robredo, Meksyk 1940.

H. H. Bancroft, The Conquest of Mexico, Nowy Jork 1883.

Charles S. Braden, Religious Aspects of the Conquest of Mexico, Duke University Press 1930.

Bartolomé de las Casas, Brevísima relación de la destrucción de las Indias, Madryt 1879.

Bartolomé de las Casas, Historia de las Indias, Meksyk 1877, 2 vol.

Francisco Cervantes de Salazar, Crónica de la Nueva España, Hauser i Menet, Madryt 1914, t. I; Museo Nacional de México, Meksyk 1936, t. II i III.

Francisco Javier Clavijero, Historia antigua de México (Colección de Escritores Mexicanos), wyd. Porrúa, Meksyk 1945, 4 vol.

Colección de documentos para la historia de México, zebrał i wydał Joaquín García Icazbalceta, Meksyk 1858—1866, 2 vol.

Conquistador Anónimo, Relación de algunas cosas de la Nueva España y de la gran ciudad de Temestitan México, escrita por un compañero de Hernán Cortés, Alcancía, Meksyk 1938.

G. R. G. Conway, La Noche Triste, dokumenty: Segura de la Frontera, Nowa Hiszpania 1520; Gante Press, Meksyk 1943.

Hernán Cortés, Cartas de relación de la conquista de Mexico, Gayangos, Paryż 1866. Nowsze wydania: w Cartas y relaciones de la conquista de America, Nueva España, Meksyk s, d.; H. Cortés,

Cartas... 3 wyd. (Colección Austral), Espasa-Calpe, Argentina, Meksyk-Buenos Aires, 1957; zob. także Relaciones de Hernán Cortés a Carlos V, sobre la invasión del Anáhuac, oprac. Eulalia Guzman, Libros Anáhuac, Meksyk 1958, t. I, II.

Alfredo Chavero, Historia Antigua y de la Conquista w México a través de los siglos, Ballesca, Espasa y Cia, Meksyk i Barcelona s, d., t. I.

Bernal Díaz del Castillo, Historia verdadera de la conquista de la Nueva España, Robredo, Meksyk 1939, 3 vol. Zob. także wydanie opracowane przez J. Ramireza Cabanas, Porrúa, Meksyk 1955, 2 vol.

Baltasar Dorantes de Carranza, Sumaria relación de las cosas de Nueva España. Oprac, na podstawie oryginału José María de Agreda y Sánchez, Imprenta del Museo Nacional, Meksyk 1902.

Diego de Durán, Historia de las Indias de Nueva España e Islas de Tierra Firme. José F. Ramírez, Meksyk 1867—1880, 2 vol, i atlas.

Gonzalo Fernández de Oviedo, Historia general i natural de las Indias, Islas y Tierra Firme, Madryt 1851—1855, 4 vol.

Angel María Garibay K., Poesía indígena de la altiplanicie w Biblioteca del Estudiante Universitario nr 11. Meksyk 1940, 2 wyd. 1952.

Ángel María Garibay K., Historia de la literatura náhuatl, Porrúa, Meksyk 1953—1954, 2 vol.

Francisco López de Gomara, Historia de la conquista de México, wstęp i przypisy Joaquina Ramírez Cabanas, Robredo, Meksyk 1943, 2 vol.

Francisco Hernández, De Antiquitatibus Novae Hispaniae, Kodeks Królewskiej Akademii Historii w Madrycie, wydanie facsimile, Meksyk 1926. Przekład hiszpański L. García Pimentela, Robredo, Meksyk 1945.

Antonio de Herrera, Historia general de los hechos de los castellanos en las Islas y Tierra Firme de el Mar Ocèano. Wydanie facsimile hiszpańskiej edycji z lat 1726—1730, Guaranía, Asunción i Buenos Aires 1945—1947, 10 vol.

Francisco A, de Icaza, Diccionario autobiogràfico de conquistadores y pobladores de Nueva España, Madryt 1923, 2 vol.

Gonzalo de Illescas, Un capitulo de su historia pontificial sobre la conquista de la Nueva España, Robredo, Meksyk 1940.

Miguel León-Portilla, La filosofia náhuatl, estudiada en sus fuentes, Instituto Indigenista Interamericano, Meksyk 1956.

Henrico Martínez, Repertorio de los tiempos e historia natural de Nueva España, Secretaría de Educación Pública, Meksyk 1948.

Pietro Martyr d'Anghiera, Décadas del Nuevo Mundo, Bajel, Buenos Aires 1944.

Jerónimo de Mendieta, Historia eclesiástica indiana, Salvador Chávez Hayhoe, Meksyk 1945, 4 vol.

Toribio Motolinía, Historia de los indios de la Nueva España, Salvador Chávez Hayhoe, Meksyk 1941.

Manuel Orozco y Berra, Historia antigua y de la conquista de México, Meksyk 1880, 4 vol, i atlas.

Fernán Pérez de Oliva, Algunas Cosas de Hernán Cortés y México w La conquista de México Bartolomego Leonarda Argensola, Robredo, Meksyk 1940, s. 333—357.

William Prescott, History of the Conquest of Mexico, John Foster Kirk, Ruskin House, Museum St., Londyn 1949.

Victor Rico González, Hacía un concepto de la conquista de México, Instituto de Historia, Meksyk 1953.

Bernardino de Sahagún, Historia general de las cosas de Nueva España, Bustamante, Meksyk 1829, Robredo, Meksyk 1938, Acosta Saignes, Meksyk 1946, Porrúa, oprać, dr Garibay, Meksyk 1956.

Antonio de Solis, Historia de la conquista de México, población y progresos de la America Septentrional conocida por el nombre de Nueva España, Imprenta de I. Paz, Meksyk 1889—1895, 2 vol.

Juan Suarez de Peralta, Tratado del descubrimiento de las Indias. Noticias históricas de Nueva España, Secretaría de Educación Pública, Meksyk 1949.

Sumario de la residencia tomada a don Fernando Cortés, gobernador y capitán general de la N. E, y a otros gobernadores y oficiales de la misma. Oprać, na podstawie oryginału Ignacio López Rayón, Tipografía de Vicente García Torres, Meksyk 1852—1853, 2 vol.

Andrés de Tapia, Relación sobre la conquista de México w Colección de documentos para la historia de México, J. G. Icazbalceta, Meksyk 1866, t. II. Także w Crónicas de la conquista opublikowanych przez Agustina Yáñez (Biblioteca del Estudiante Universitario nr 2), UNAM, Meksyk 1950, 2 wyd.

Juan de Torquemada, De los veintiún libros rituales y monarquía indiana, fotokopia z 2 wyd., Madryt 1723, 3 vol.

S. J. Juan de Tovar, Historia de los indios mexicanos [Códice Ramírez), Meksyk 1944.

Bernardino Vázquez de Tapia, Relación del conquistador... Manuel Romero de Terreros, Polis, Meksyk 1939.

Mariano Veytia, Historia antigua de México, Leyenda, Meksyk 1944, 2 vol.

Agustín Yáñez, Crónicas de la conquista (Biblioteca del Estudiante Universitario nr 2), UNAM, Meksyk 1950, 2 wyd. Zawiera w całości Itinerario de Juan de Grijalva, Relación de Andrés de Tapia, jak również kronikę Majów Chac-Xulub-Chen. Podaje też wybór fragmentów z Cartas de relación Cortésa i z Historii Bernala Díaz del Castillo.

INDEKS OSOBOWY I RZECZOWY

Acamapichtli, władca aztecki 20,222

Acolhuacanie, mieszkańcy Acolhuacan 172, 177, 188, 204, 222

Acxcoxécatl, wojownik tlaszkalański 90

Aguilar Jerónimo de, tłumacz Hiszpanów 28, 105, 106, 177

Ahuelítoc a. Ahuelitoctzin, wojownik aztecki 163, 172, 222 Ahuítzotl a. Ahuizotl a. Ahuizotzin, władca aztecki 112, 154, 163, 198, 223

Alva Fernando de (Ixtlilxóchitl) 41, 104, 110, 111, 118, 119, 132, 133, 139, 165, 173, 213

Alvarado Pedro de („Słońce”, Tonatiuh) 28, 30, 42, 119, 130, 143, 150, 180, 181, 189, 196, 211, 233

anonimowy rękopis Tlatelolków zob. Rękopis z Tlatelolco z 1528 r.

Arabowie 12

archeologiczne odkrycia 7, 13 arkebuzy 67, 126, 134, 138, 146, 151, 187

armaty zob. działa

artystyczne wyroby 29, 65, 66, 68—73, 111, 116, 117, 138, 179, 181, 186

arystokracja aztecka 16, 20, 95, 107, 108, 111, 114, 115, 117, 136, 165, 166, 171, 173, 175, 176, 184, 189, 199, 204

Atlixcatzin Tlacatecatl, książę aztecki 115, 223

Axayac, jeden z synów Motecuhzomy II 184

Axayácac a. Axayacatl, władca aztecki 14, 112, 118, 223

Axayacatl Alonso, kronikarz 140, 175

Axoquentzin, wojownik tenoczkański 160, 223

Ayauhcalco zob. Dom Mgły Aztacalco, dzielnica Meksyku-

Tenochtitlanu 14

Aztautzin, mieszkaniec Tenochtitlanu 166, 223

Aztekowie (dawni Meksykanie)

podboje 11 kultura 7—28, 93, 94, 105, 154, 163, 164

państwo 13, 15—20

społeczeństwo 20, 22

stolica zob. Meksyk-Tenochtitlan

zob. też historia Azteków

Język aztecki

kalendarz Azteków

literatura aztecka

pismo Azteków

Beltrán Alberto 40, 45 Benavente Toribio de (Motolinía) 37, 43, 44, 212 bitwy 28, 30, 85, 86, 88, 89, 126—128, 132—135, 139, 144, 145, 150, 152, 155, 156, 159—164, 174, 182, 184—187, 192, 193, 195

boginie zob.

Chalchiuhtlicue

Cihuacóatl

Cintli

Tonantzin

Xilonen


bogowie 8, 12, 16, 17, 21, 22, 24, 92, 130, 142, 154, 164, 224, 226, 231

Hiszpanie uważani za bogów,

zob. Hiszpanie

zob. też

Chalchiuhtlicue i Chalchiuhtlatónac

Ehécatl

Huitzilopochtli

Ipalnemohuani

Mictlantecuhtli i Mictecacihuatl

Moyocoyatzin

Ometecuhtli i Omecihuatl Ometéotl

Quetzalcóatl

Tezcatlipoca

Tlaloc

Tloque-Nahuaque

Xipe Totee Xiuhtecuhtli

broń

Azteków 23, 69, 74, 77, 86, 88, 96, 126, 127, 131, 135, 138, 144, 149, 151, 154, 161, 163,

164, 168, 174, 176, 177, 179, 181, 195

Hiszpanów 86, 89, 93, 94, 115, 125, 138, 149, 155, 162, 163, 167, 170, 174, 179

zob. też arkebuzy

działa

brygantyny 30, 144—146, 150, 153—155, 174, 175

Cacama a. Cacamatzin, książę Tezcoco 104, 108, 109, 114, 118, 139, 223, 224 Cahuecahua, wojownik tlaszkalański 90

calmécac 15, 23, 24, 26, 223

Calpixque (Pinoti) 63, 223

Castañeda, wódz hiszpański 115, 189

Cenyáutl, wioślarz 167, 224

ceramika 7, 116

chalchihuites zob. kamienie drogocenne

Chalchiuhtlicue i Chalchiuhtlatónac, Pani i Pan Wód 22, 224

Chichimeca, plemię 188, 224, 233

zob. też Historia Chichimeków

Chimalpain (Domingo Francisco de San Antón Muñón Chimalpain Quauhtlehuanitzin) 40, 166, 176, 213

Chimalpopoca, jeden z synów Motecuhzomy II 135, 224

Cholulanie, mieszkańcy Choluli 85, 86, 88, 90, 95—97

chrześcijaństwo 8, 105—108, 118

Cicpatzin Tecuecuenotzin, książę aztecki 184

Cihuacóatl, bogini 60, 192, 193, 215, 223, 224

Cihuacóatl Tlacotzin zob. Tlacotzin Cihuacóatl

Cihuacóatl Tlilipotonqui, książę aztecki 68

Cihuacóatl z Huiznahuatl 186

Cintli, bogini 83, 218, 224

Coaihuitl, wódz z Tezcacoac 187

Coanacoch a. Coanacotzin, władca Tezcoco 170, 187, 204, 224, 226

Cocomitecuhtli, wojownik tlaszkalański 90

Cohualpopocatzin, władca Nauhtli 180, 224

Cohuamacotzin, dostojnik aztecki 106, 107

Cohuayhuitl, kapłan 176

Cortés Hernán (Kapitan) 20, 28— 30, 32, 36, 39—41, 50, 67, 73, 74, 85, 86, 89, 90, 93, 95, 96, 104—108, 110—112, 114, 118— 120, 130, 132, 136, 139, 142, 143, 162, 165, 166, 170—177, 179— 181, 189, 190, 192—194, 196, 197, 199, 200, 205, 209, 211, 216, 217,219, 227

Cortés Martín, syn Hernána Cortésa 227

Coyohuehuetzin, dostojnik aztecki 163, 167, 192—196, 199, 204, 224

Crónica mexicáyotl 40, 213 Cuapan, wojownik z Huitznáhuac 185

Cuappiatzin, książę 115, 225 Cuatlázol, wojownik z Tolnáhuac 131

Cuaucohuatl, kapłan 176 Cuauhnochtli, wojownik z Tlacatecco 61, 185, 225 Cuauhtemoc a. Cuauhtemoctzin, władca aztecki 30, 31, 154, 163, 165—167, 170—176, 186, 190, 193—198, 201, 224, 225, 230, 231

cuda 50—54, 56, 57, 58, 60, 64

zob. też przepowiednie

Cuepopan, dzielnica Meksyku-Tenochtitlanu 14, 192 Cuetlaxtec, wysłannik Motecuhzomy II 179

Cuetlaxtécatl (Pinoti) 63, 229

Cuezacaltzin, wódz z Tlapali 197

Cuitláhuac a. Cuitlahuacatzin, władca aztecki 13, 30, 105, 108, 109, 118, 141,

154, 175, 187, 225

Cuitlalpitoc, wysłannik Motecuhzomy II 63, 225

Culhuacanie a. Culhuanowie, mieszkańcy miasta Culhuacan 89, 93, 199, 225 Czarny Dom zob. Dom Tego Co Czarne

czarodzieje 53, 59, 64, 79, 80, 81, 84, 98, 99, 101, 102

czółna zob. łodzie

dary Azteków dla Hiszpanów

28, 29, 67—73, 80, 111, 136, 179, 180, 182, 184, 194 Díaz del Castillo Bernal 12, 13, 28, 86, 104, 209

Diego Juan, Indianin 210 Dom Cintli 83

Dom Mgły (Ayauhcalco) 151, 189

Dom Młodych Mężczyzn 127 Dom Słońca 83

Dom Tego Co Czarne (Czarny Dom, Tlilancalco), uczelnia kapłańska 52, 53, 56, 192, 199, 215, 229

Dom Węża 76, 216

domy gminne 125, 148

Durán Diego de 26, 32, 40, 210

Durer Albrecht 29

działa 28, 74, 77, 86, 115, 126, 132, 138, 144—146, 148, 149, 167, 185, 187, 193, 198

dzielnice Meksyku Tenochtitlanu

cztery wielkie dzielnice 14

zob. też Aztacalco

Cuepopan

Moyotlan

Teopan

inne dzielnice

Chapultepec 189

Chinampas 224

Huitzilan 111, 146, 185, 226 Nonohualco 134, 168, 226, 228

Quecholan 160

Tepetzinco 230

Texopan 171, 192, 231

Tlacateco 54

Tzapotlan 233

Xoloco a. Xoluco 144, 149, 233

Eguia Franciszek 219

Ehécatl (Hecatzin), bóg 72, 199, 225

elegie konkwisty 31, 38, 200—205

epidemie 30, 141—143, 159, 176, 182, 219

Europejczycy 32

Ezhuahuácatl 187

Ferdynand Aragoński (1452—1516) 218 Filip II, król hiszpański (1527—1598) 34

Garibay Ángel Maria 27, 38, 39, 45, 50, 120, 179, 201, 210, 211

gawędy starszyzny (Huehuetlatolli) 27

Grijalva Juan de 27, 211

groble 13, 128, 225

guerras floridas

zob. kwietne wojny

handel 18, 218

Hecatzin zob. Ehécatl Hecatzin, wódz Otomi 156 Hecatempatitzin, książę aztecki 115

Hernández de Córdoba Francisco de 27, 211

Herrera Antonio de 32, 34, 211

historia Azteków, koncepcja 16

zob. też Historia Chichimeków Kroniki Meksyku i Tlatelolco

Kroniki Tepaneków z Azcapotzalco1 85

Huitzilopochtli, bóg 12, 16, 17, 20, 21, 51, 54, 119—121, 124, 134 149, 154, 163, 180, 185, 195, 198, 214, 215, 219, 226, 228, 229, 231, 233

Huitziltzin, wódz z Tepanecapan 197

Huiznahuácatl, wojownik 197

Huiznahuácatl Motelhuihtzin, wojownik 201

Huiznáhuatl 186, 187

Huiznahuatlailótlac Hecateupatiltzin, książę pełniący funkcję arcykapłana 68, 226, 228

Iaztachimal, służący Teputztiloloca 167, 226

icnocuicatl zob. elegie

Ipalnemohuani, Dawca Życia, bóg 21, 201

Isabel doña 205

Itzcóatl a. Itzcoatzin, władca aztecki 15—18, 112, 226

Itzcuauhtzin Tlacochcálcatl, władca Tlatelolco 114, 127,

Historia Chichimeków 27, 41, 213

Hiszpanie

odkrywcy 11, 12

uważani za bogów 12, 30, 37, 44, 58, 59, 67, 68, 72, 73, 76, 79, 80, 83, 90, 106, 167, 171, 190, 198, 218

uważani za barbarzyńców 92, 105, 108, 156, 162

Homer 42

Huánitl 187

Huastekowie, plemię 73, 193— 195, 197

Huehueteotl, zob. Xiuhtecuhtli

Huehuetlatolli, zob. gawędy starszyzny

Huehuetzin Juan don 199, 221

Huexotzinkowie, plemię 139, 128, 132, 180—182, 227

Itzpalanqui, wojownik z Chapultepec 189

Itzpotonqui, mieszkaniec Cuitlahuactanco 198

Itzyoca 187

Ixtlilxóchitl a. Ixtlilxúchitl, książę Tezcoco 41, 104—108, 175, 226

Ixtlilxóchitl zob. Alva Fernando de

Izabela, królowa Hiszpanii 218

jasnowidzowie zob. magowie

jeńcy wojenni jako ofiary bogom 17, 20, 22, 76, 79, 80, 154, 158, 220, 221

jeziora 12—15, 51, 154, 214, 220, 225, 230

język aztecki zob. náhuatl

kalendarz Azteków 23, 25, 26,

34, 215, 219, 226

kalendarz Majów 8, 25

kalendarzowe daty azteckie 31,

50, 53, 68, 142, 143, 170, 179, 182, 184, 196, 198, 214—216, 219, 220, 226, 228, 230, 233

kamienie drogocenne 66—70, 73,

116, 117, 121, 138, 168, 172, 176,

181, 186, 215, 216

kanały 15, 129, 133—135, 138, 144,

145, 148, 149, 155, 156, 158, 170,

171, 182, 187, 197

Kapitan zob. Cortés Hernán

kapitan z Huitznáhuac, Huastek

193—195, 197

Karol V, król hiszpański (1500—

1558) 29, 106, 218

katapulty 153, 161, 162, 192, 193 kobiety 28, 56, 60, 61, 65, 92, 105, 108, 120, 134, 135, 138, 140, 170, 172, 173, 187, 190, 192, 194, 196, 214, 215, 218, 219

kodeksy (códices) 8, 11, 21, 24, 25, 26, 40, 41, 43, 59, 199, 209

Kodeks Aubin 40, 119, 120, 130, 209, 212

Kodeks Durán 210

Kodeks Florencki 27, 40, 50, 67, 98, 110, 209, 210

Kodeks Madrycki 27, 209, 210 Kodeks Ramírez 40, 41, 104, 119, 209, 213


Kolumb Krzysztof 11, 214

konie 37, 43, 81, 116, 138, 148, 180, 192, 214

uważane za jelenie 67, 77

konkwista 27, 31—33, 36—45, 49, 90, 173, 179, 200, 209, 211, 212, 213, 218

świadectwa hiszpańskie dotyczące konkwisty 32, 33, 42 zob. też Lienzo de Tlaxcala

świadectwa indiańskie dotyczące konkwisty 37—45

zob. też teksty rozmówców tubylczych Sahagúna

Kronika Meksykańska (Crónica mexicana) 40, 59, 213 kroniki indiańskie 12, 30, 31, 36, 175

Kroniki Meksyku i Tlatelolco 41

Kroniki Tepaneków z Azcapotzalco 41

Kroniki z Cuauhtitlan 27

Księgi Chilam Balam 36, 212 kształcenie 15, 23, 24

kupcy 17, 21

kwietne wojny 17, 20, 22

Las Casas Bartolomé de 44, 214

Lienzo de Tlaxcala 40, 41, 212 literatura aztecka 26—28zob. też anonimowy rękopis

Tlatelolków

elegie

Historia Chichimeków Huehuetlatolli

kodeksy

Kroniki z Cuauhtitlan

teksty rozmówców tubylczych

Sahagúna

Zbiór pieśni meksykańskich

łodzie 13, 15, 56, 72, 73, 75, 138, 144—146, 149, 150, 154, 159, 167, 168, 171, 173—175, 185, 189, 190

macehual (człowiek z ludu) 59, 62, 87

macehualtin (lud) 21

Macuilxochitl, władca Huitzilopochco 199

magowie 43, 52, 99, 101

Majowie 8, 10, 24—28, 33, 34, 36, 212

zob. też kalendarz

pismo

Malintzin a. Malinche, a. Marina 28, 82, 105, 114, 117, 130, 136, 171, 172, 177, 189, 194, 196, 197, 211, 227

Martyr d'Anghierra Pietro 32, 211

Meksyk-Tenochtitlan

wyjaśnienie nazwy 230

opis 11—15, 214, 220, 223

posłowie z u Hiszpanów

72, 73

przybycie Hiszpanów do

110—118

oblężenie 141—154

kapitulacja 165—177, 220

ucieczka ludności 168, 197

zob. też dzielnice

Meksykanie zob. AztekowieMetysi 41

mędrcy 21, 43, 52, 57, 59, 199, 213

Mictlan, Kraina Śmierci 227

Mictlantecuhtli i Mictecacihuatl, Pan i Pani Krainy Śmierci 22

Mixcoatlailotlac, bóg 227

Mixcoatlailotlactzin, wojownik aztecki 163

Mixtekowie, plemię 24, 25

Montejo Francisco de 28, 211

mosty 13, 133, 135, 161

Motecuhzoma I, władca aztecki 18, 223, 227

Motecuhzoma II (Xocoyotzin), władca aztecki 12, 13, 15, 28— 30, 44, 50, 52, 53, 57, 59, 60, 61—68, 72—83, 85, 89, 98—102, 105, 106, 108, 110—112, 114— 120, 126—132, 135, 139, 141, 148, 154, 172, 179—182, 184, 215, 218, 223—225, 227, 228, 233

Motelchiuh 186

Motelhuihtzin, kapłan pełniący funkcje królewskiego majordomusa 176, 228

Motolinía zob. Benavente Toribio de Moyocoyatzin, Twórca Samego Siebie, bóg 21

Moyotlan, dzielnica Meksyku-Tenochtitlanu 14

Muñoz Camargo Diego 41, 50, 53, 85, 89, 213, 215

Murzyni 80, 217, 219

muzyka 131, 145, 149, 154, 155, 181, 233

Nahuas, grupa plemion 34, 36, 37, 41, 49, 67, 119, 209, 228, 232

náhuatl

język 8, 10, 36, 37, 39, 40, 41, 49, 82, 86, 119, 178, 200, 209, 210, 211, 213, 215, 227kultura 36, 39

Narváez Panfilo de 119, 132 nauka zob. kształcenie, szkoły Netzahualpitzintli, władca Tezcoco 106, 139

Nezahualcóyotl, władca Tezcoco, poeta 14, 15, 61, 226, 228

Nezahualpilli, władca Tezcoco, ojciec Ixtlilxochitla 41, 61, 226, 228

Nezahualquentzin, wódz z Acolhuacan 180, 228 niewolnicy 21, 220

Ocuitecatl, królewski majordomus 176

ofiary bogom 122, 216

ofiary z ludzi 17, 53, 76, 79, 95, 151, 153, 154, 158, 179, 219, 220, 226, 229, 231

zob. też jeńcy wojenni jako ofiary bogom

ogrody

botaniczny 15, 17

zoologiczny 15

okręty, statki 72, 73, 82, 151, 167, 185, 192

Olguin Garcia de, kapitan brygantyny 174

Olmekowie 8

Olmos Andrés de 26, 44, 210 Ometecuhtli i Omecihuatl, Pan i Pani Dwoistości 22 Ometéotl, Bóg Dwoistości 21, 22

Opochtzin, wojownik aztecki 154, 163, 228

Oquiztzin, władca Azcapotzalco 176

Orła naczynie 179

Otomi, plemię 29, 85—87, 136, 151, 152, 156, 187, 197, 219, 228, 230, 232

pałace 11, 14, 15, 17, 63, 64, 108, 109, 115, 120, 128, 129, 173, 176, 179, 184

Panitzin, władca Ecatépec 176 Papantzin Oxomoc, wdowa po władcy Cuitlahuac 175

Patlahuatzin, wysłannik tlaszkalański 86, 94

Petlacálcatl, królewski majordomus 60—62, 66, 229 Petlauhtzin, wojownik aztecki 163, 229

Piltecuhtli, wojownik tlaszkalański 90

Pinoti zob. Calpixque, Cuetlaxtécatl pipíltin 20, 21 pismo

Azteków 23—26

Majów 8, 34, 36

Pizotzin, władca Culhuacan 199

place 13—15, 159—161, 192, 193

posłowie zob. wysłannicy

Potzontzin, wódz z Cuitlachcohuacan 197

pożywienie Azteków 80, 81, 87, 115, 118, 126, 180, 182, 184, 186, 215, 216, 219, 221

zob. też tortilla

przemówienia 127, 134, 163, 188, 189, 194, 197

Cortésa 39, 114, 177, 190, 197, 198

Cuauhtemoca 163, 164, 174

Motecuhzomy 112, 114

przepowiednie 49—54, 56—58, 102, 105, 112, 141, 165, 166, 194, 214

psy 43, 67, 78, 93, 94, 199, 216 ptaki 52, 56, 57, 69, 70, 116, 121, 122, 142, 151, 155, 163, 164, 172, 176, 179, 181, 205, 215

Quauhtotohua, wojownik tlaszkalański 90

Quetzalaztatzin Tizacahuácatl,

książę aztecki 115, 229 Quetzalcóatl, bóg 10, 12, 16, 17, 43, 44, 59, 67—70, 79, 90, 92, 95—97, 216, 218, 225, 229, 231

Quiyotecatzin Tlacatécatl Temilotzin 188

XIII Relacja don Fernanda de Alva Ixtlilxochitla 41, 110, 111, 119, 133, 165

religia Azteków 21, 22, 226, 227, 229, 232

kapłani (teuctlamacazqui) 21, 62, 68, 69, 92, 101, 131, 151, 184, 185, 198, 220, 226, 228, 231

zob. też bogowie ofiary bogom

Rękopis z Tlatelolco z 1528 r. 38, 39, 43, 49, 166, 178—200

rokowania 189, 190

Rycerze-Jaguary 23, 69, 192 Rycerze-Orły 23, 192

rytuał wojenny 23

rzezie

w Choluli 29, 85, 86, 89, 93, 96—98

w Głównej Świątyni. 40, 42, 119, 125, 130, 180, 181, 212

w kanale Tolteków 135

rzeźba 148, 229, 231

Sahagún Bernardino de 26, 27, 39, 40, 42—45, 50, 67, 79, 85, 98, 104, 110, 111, 119, 120, 132, 133, 141, 153, 210

zob. też teksty rozmówców tubylczych Sahagúna

San Antón Muñón Chimalpain Quauhtlehuanitzin Domingo Francisco de zob. Chimalpain

Sandoval, kapitan brygantyn 173, 189

Słońce” zob. Alvarado Pedro

de

Smutna Noc (noche triste) 14, 30, 132, 133, 182, 210, 224, 228, 232

Smutne pieśni zob. elegie Sowa-Quetzal 154, 163, 164, 229

sprzymierzeńcy

Azteków 18, 145, 148, 150, 161, 172, 185—190, 199, 229

Hiszpanów 20, 29, 30, 40, 41, 87, 99, 100, 110, 128, 129, 133, 135, 136, 139, 152, 155, 158, 161, 162, 173, 175, 185, 190

stroje

Azteków 129, 151, 154, 163, 170, 176, 180, 181, 187, 190, 192, 196, 215, 216, 219, 220

bogów 69—73, 121, 122, 142, 163, 164, 180, 181, 198, 231

Hiszpanów 43, 64, 77, 89, 93, 162, 170

świątynie 11, 13—15, 17, 40, 42, 51, 54, 68, 88, 90, 92, 95, 102, 108, 119, 134, 139, 142, 153, 158, 160, 161, 180, 181, 192, 193, 209, 212, 216, 228

święta 30, 42, 119—122, 130, 143, 180, 182, 184, 219—221, 228, 230, 233

szkoły 15, 21—24, 26, 34, 102

zob. też calmécac

Dom Tego Co Czarne

telpochcalli

sztuka 26

zob. też artystyczne wyroby

rzeźba

tańce i śpiewy 122, 124, 130, 131, 156, 158, 180, 181, 220

Tecatzin, zarządzający zbrojownią 130, 229

Tecocoltzin, władca Acolhuacan 105, 107, 188Tecohuentzin, kapłan 176

Tecpanécatl, wojownik tlaszkalański 90

Tecucyahuácatl 188

teksty rozmówców tubylczych Sahagúna 27, 39, 40, 42, 43, 50, 67, 79, 85, 98, 104, 110, 111, 119, 120, 132, 133, 141, 165

telpochcalli, szkoła wojowników 15, 22—24, 26, 230

Teltlyaco 186

Temilotzin, dostojnik z Tlatelolco 163, 193, 195, 196, 198, 204, 230

Temoctzin, wojownik aztecki 152

Tenayucanie, mieszkańcy Tenayucan 184, 188

Tenochtitlan zob. Meksyk -Tenochtitlan

Tenoczkowie, mieszkańcy Tenochtitlanu 127, 129, 144, 145, 150, 180, 181, 186—188, 190, 194, 195, 204

Tentil, zarządca świątyń 230

Teochichimekowie, plemię 92

Teopan, dzielnica Meksyku-Tenochtitlanu 14

Tepanekowie, plemię 41, 136, 172, 177, 232

Tepeoatzin Tlacochcátl, książę aztecki 115, 230

Teputztitóloc, wojownik aztecki 167, 230

Tetlanmecatl, kapłan 176

Tetlepanquetzaltzin, władca Tlacopan 114, 170, 175, 204, 231

Teucalco, skarbiec 116, 231

Teucnenenqui, wysłannik Motecuhzomy II 63, 231

teuctlamacazqui, kapłan zob. religia

Texcalanie zob. Tlaszkalanie

Textlipitl, wojownik tlaszkalański 90

Tezcacohuácatl, poseł z Acolhuacan 188

Tezcatlipoca, bóg 16, 24, 70, 98, 99, 101, 102, 219, 224, 230, 231,

233 Tezozómoc Fernando Alvarado 40, 59, 213

zob. też Kronika Meksykańska

Tízoc, władca aztecki 112, 231 Tizociahuacatl Quetzalaztatzin, książę aztecki 68

Tlacaélel, doradca królewski 16—18, 21

Tlacahuepantzin, jeden z synów Motecuhzomy II 175, 230

Tlacantzolli, bracia syjamscy 57, 231

Tlacatecatl Temilotzin 204, 231

Tlacatecatl z Cuauhtitlan 199, 231

Tlacatecuhtli Oquihtzin 201

Tlacochcalco, arsenał 154, 231

Tlacochcálcatl 61, 231 Tlacochcálcatl Coyohuehuetzin 188, 196, 231 Tlacochcálcatl Cuappiatzin,

książę aztecki 68, 231 Tlacochcálcatl Itzpotonqui 187, 231

Tlacochcálcatl z Cempoali 86, 231

Tlacotzin a. Tlacuhtzin Cihuacóatl, wódz aztecki 163, 171, 172, 176, 177, 184, 197, 201, 204, 232

Tlailotlácatl Tlacotzin 201 Tlalchiac, władca Choluli 90

Tlaloc (Tlalocan Tecuhtli), bóg 70, 83, 216—218, 230, 232 Tlaltecatzin, wódz Tepaneków

136, 232

tlamatinime 21

Tlaquiach, władca Choluli 90

Tlaszkalanie a. Texcalanie, mieszkańcy Tlaxcali 20, 29, 30, 40, 41, 50, 86, 89, 90, 92—96, 98, 116, 133, 135, 138, 139, 141, 155, 161, 162, 173, 185, 189, 213, 218, 232

Tlatelolkowie, mieszkańcy Tlatelolco 127, 145, 148, 150, 158, 161, 163, 172, 178, 180, 181, 184, 186—190, 192, 193, 195, 197, 204, 227

Tlilancalco zob. Dom Tego Co Czarne

Tlilipotonki, dostojnik aztecki 68, 232, 233

Tloque-Nahuaque, Pan Bezpośredniej Bliskości, bóg 21

Toltekowie 10, 11, 21, 27, 224, 232, 233

Tonantzin, bogini 14, 233

Tonatiuh zob. Alvarado Pedro de

Topantémoc a. Topantemoctzin 115, 163, 188, 193—196, 199, 233

tortilla 80, 82, 87, 136, 180, 217

Totocalco, skarbiec Motecuhzomy II 117, 233

Totomotzin, książę aztecki 115

Tovar Juan de 40, 213

Tzihuacpopocatzin, książę aztecki 98—100, 102, 184, 233

Tzilacotzin a. Tzilacatzin, wojownik aztecki 142, 151, 152, 154, 233

Tziuhtecpanécatl Matlalcatzin, wysłannik z Acolhuacan 188

Tzoyectzin, wojownik aztecki 152

Velazquez Diego 119

Wąż Ognia (Xiuhcoátl) 164 wojna 22, 23, 86, 90, 96, 124—126, 128—136, 144—164, 174, 175, 185

mistyczno-wojenny światopogląd Azteków 11, 16, 21, 22

wojownicy 80, 124, 162, 173, 175, 182, 192, 219, 226, 230

zob. też telpochcalli

wojsko, organizacja 15, 17, 20—22 wróżbici 53, 57, 59—62, 79, 80, 194

wysłannicy 67, 68, 72, 74, 75—77, 79—81, 85, 89, 98—102, 179, 188, 197, 198

Xachilowie, plemię 36 Xicoténcatl, wódz tlaszkalański 155, 233

Xilonen, bogini 219, 226 Xipanoc 186

Xipe Totee, bóg 230

Xiuhtecuhtli a. Huehueteotl, bóg 51, 54, 220, 231, 233

Xochimilkanie, mieszkańcy Xochimilco 156, 159, 176, 177, 184, 190, 199, 233

Xóchitl z Acolnahuácatl, poseł Hiszpanów 193—195 Xoxopehualoc, jeden z synów Motecuhzomy II 184, 234

Yacotzin, matka księcia Ixtlilxochitla 41, 105, 108

Zbiór pieéni meksykańskich 27, 200, 205, 211

Ziemia Tlaloca 83

złoto 28, 39, 44, 65, 66, 111, 116, 121, 138, 164, 166 168—172, 176, 186, 192, 196—198, 215, 220

dary 29, 69—73, 99, 111, 179, 197, 198

reakcja konkwistadorów 98, 99, 116, 117, 186, 197, 218

Zóchitl 187

SPIS ILUSTRACJI

CAŁOSTRONICOWYCH

Droga konkwistadorów 9

Dolina Meksyku w 1519 r 19

Miasto Tenochtitlan 35

Przepowiednie złowróżbne (Kodeks Florencki) 55

Hiszpanie przyjmują wysłanników Motecuhzomy (Kodeks

Florencki) 71

Rzeź w Choluli (Lienzo de Tlaxcala) 91

Hiszpanie przetapiają podarowane im złoto (Kodeks Florencki) 113

Rzeź w Głównej Świątyni (Kodeks Durán) 123

Ucieczka Hiszpanów i ich sprzymierzeńców drogą do Tlacopan (Tacuba) (Kodeks Florencki) 137

Brygantyny oblegają miasto (Kodeks Florencki) 147

Głowy złożonych w ofierze Hiszpanów i koni (Kodeks Florencki) 157

Meksykanie poddają się Hiszpanom (Lienzo de Tlaxcala) 169

Jak Indianie widzieli konkwistę (Kodeks Watykański A.) 183

Hiszpanie wypuszczają psy na Meksykanów (Proces Alvarada) 191

Los zwyciężonych (Skargi na corregidora Magariño) 203

SPIS RZECZY

Przedmowa 7

EWOLUCJA KULTURALNA DAWNEGO MEKSYKU

Meksyk-Tenochtitlan, metropolia aztecka. — Warunki powstania imperium Azteków. — Społeczeństwo azteckie. — Wojna w dawnym Meksyku. — Prekolumbijskie wychowanie. — Pismo prehiszpańskie. — Kalendarze prehiszpańskie. — Literatura Azteków. — Droga konkwistadorów.

Wstęp 32

Zainteresowanie Indian historią. — Relacje i rysunki ludów Nahuas poświęcone konkwiście. — Ogólnoludzkie znaczenie indiańskiej relacji o konkwiście.

Rozdział pierwszy

WRÓŻBY O PRZYBYCIU HISZPANÓW 49

Przepowiednie, według rozmówców Sahagúna. — Świadectwo Muñoza Camargo (Historia Tlaxcali, napisana po hiszpańsku przez autora). — Wróżby i znaki, które ukazały się w Tlaxcali.

Rozdział drugi

PIERWSZE WIADOMOŚCI O PRZYBYCIU HISZPANÓW 59

Motecuhzoma zadaje pytania wróżbitom. — Przybycie wieśniaka znad Zatoki Meksykańskiej. — Przygotowania zarządzone przez Motecuhzomę.

Rozdział trzeci

PODRÓŻE WYSŁANNIKÓW 67

Motecuhzoma poucza swoich wysłanników. — Dary ofiarowane przybyszom. — Posłowie przybywają do Hiszpanów. — Cortés stara się nastraszyć Indian. — Powrót wysłanników. — Co ujrzeli posłowie.

Rozdział czwarty

NASTROJE MOTECUHZOMY 79

Motecuhzoma wysyła wróżbitów i czarnoksiężników. — Motecuhzoma zostaje powiadomiony o niepowodzeniu czarowników. — Obawy Motecuhzomy i jego narodu. — Motecuhzoma myśli o ucieczce.

Rozdział piąty

HISZPANIE UDAJĄ SIĘ W DROGĘ. PRZYBYCIE DO TLAXCALI I CHOLULI 85

Hiszpanie udają się w drogę. — Przybycie do Tlaxcali. — Intrygi przeciw mieszkańcom Choluli. — Rzeź Choluli. — Tlaszkalańska wersja rzezi w Choluli (oryginalny tekst hiszpański Diega Muñoza Camargo). — Śmierć wysłannika z Tlaxcali. — Zniszczenie Choluli.

Rozdział szósty

NOWE DARY I ZJAWIENIE SIĘ TEZCATLIPOKI W POBLIŻU POPOCATEPETL 98

Jak konkwistadorzy zareagowali na złoto. — Tzihuacpopoca udaje Motecuhzomę. — Motecuhzoma wysyła innych czarnoksiężników. — Zjawienie się Tezcatlipoki. — Przygnębienie Motecuhzomy.

Rozdział siódmy

KSIĄŻĘ IXTLILXUCHITL PRZYJMUJE PRZYCHYLNIE HISZPANÓW 104

Marsz w kierunku Tezcoco (dawna wersja hiszpańska tekstu indiańskiego). — Przybycie do miasta. — Ixtlilxúchitl przyjmuje wiarę chrześcijańską. — Jak postąpiła Yacotzin, matka Ixtlilxúchitla. — Ostatnia narada Motecuhzomy.

Rozdział ósmy

PRZYBYCIE HISZPANÓW DO MEKSYKU-TENOCHTITLANU 110

Motecuhzoma wychodzi naprzeciw Cortésa. — Rozmowa Motecuhzomy z Cortésem. — Jak się zachowali Hiszpanie i inni panowie indiańscy. — Hiszpanie wchodzą do Meksyku-Tenochtitlanu. — Konkwistadorzy chciwi złota. — Hiszpanie przywłaszczają sobie skarby Motecuhzomy. — Świadectwo Alvy Ixtlilxochitla.

Rozdział dziewiąty

RZEŹ W GŁÓWNEJ ŚWIĄTYNI PODCZAS ŚWIĘTA TOXCATL 119

Przygotowania do święta Tóxcatl. — Figura boga Huitzilopochtli. — Początek święta. — Hiszpanie napadają na Meksykanów. — Jak zachowali się Aztekowie. — Hiszpanie chronią się w domach królewskich. — Lament po zmarłych. — Wezwanie Motecuhzomy. — Meksykanie oblegają Hiszpanów. — Opis rzezi według Kodeksu Aubin.

Rozdział dziesiąty

POWRÓT CORTESA: SMUTNA NOC 132

Hiszpanie nocą opuszczają miasto. — Ucieczka zostaje odkryta. — Zaczyna się bitwa. — Rzeź w kanale Tolteków. — Hiszpanie chronią się w Teocalhueyacan. — Łup zdobyty przez Meksykanów w Tenochtitlanie. — Relacja Alvy Ixtlilxochitla.

Rozdział jedenasty

OBLĘŻENIE MEKSYKU-TENOCHTITLANU 141

Meksykanie po odejściu Hiszpanów. — Zaraza dziesiątkuje Meksykanów. — Ponowne pojawienie się Hiszpanów. — Hiszpanie atakują z brygantyn. — Taktyka obronna Meksykanów. — Hiszpanie przybijają do brzegu. — Hiszpanie posuwają się w głąb miasta. — Meksykanie chronią się w Tlatelolco. — Kapitan Tzilacatzin.

Rozdział dwunasty

HISZPANIE WDZIERAJĄ SIĘ DO OBLĘŻONEGO MIASTA 153

Piętnastu Hiszpanów zostaje schwytanych i złożonych w ofierze bogom. — Nowy atak Hiszpanów. — Pięćdziesięciu trzech Hiszpanów zostaje złożonych w ofierze. — Co działo się w oblężonym mieście. — Hiszpanie wkraczają na plac targowy w Tlatelolco. — Pożar świątyni. — Hiszpanie po raz wtóry dostają się do miasta. — Katapulta na placu w Tlatelolco. — Aztekowie odpierają wroga. — „Sowa-Quetzal”.

Rozdział trzynasty

KAPITULACJA MEKSYKU-TENOCHTITLANU 165

Ostatnia przepowiednia klęski. — Ostateczna decyzja Cuauhtemoca i Azteków. — Cuauhtemoc w niewoli. — Ucieczka całej

ludności. — Hiszpanie wszystko zabierają. — Cortés żąda złota. — Relacja Alvy Ixtlilxochitla. — Cuauhtemoc jeńcem. — Cuauhtemoc przed Cortésem. — Okres trwania oblężenia. — Po zdobyciu miasta (kronika Francisco de San Antón Muñón Chimalpain).

Rozdział czternasty

KRONIKA KONKWISTY WEDŁUG ANONIMOWYCH ROZMÓWCÓW Z TLATELOLCO 178

Przybycie Cortésa. Posłowie Motecuhzomy. — Cortés w Tenochtitlanie. — Rzeź w Głównej Świątyni podczas święta Tóxcatl. — Smutna Noc. — Powrót Hiszpanów. — Oblężenie Tenochtitlanu. — Ludność chroni się w Tlatelolco. — Orędzie pana Acolhuacanu. — Rokowania. — Ponownie wybucha walka. — Misja kapłana Acolnahuácatl Xóchitl. — Radzą się wróżbitów. — Miasto zwyciężone. — Cuauhtemoc więźniem. — Rozkaz oddania złota. — Cuauhtemoc wzięty na tortury. — Ludność powraca do Tlatelolco.

Rozdział piętnasty

ELEGIE KONKWISTY 200

Upadek narodu meksykańskiego. — Ostatnie dni oblężenia Tenochtitlanu. — Zagłada Tenoczków i Tlatelolków.

PRZYPISY 209

SKOROWIDZ AZTECKICH IMION I NAZW

GEOGRAFICZNYCH 222

WSKAZÓWKI BIBLIOGRAFICZNE 235

INDEKS OSOBOWY I RZECZOWY 241

SPIS ILUSTRACJI CAŁOSTRONICOWYCH 251


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Praca zbiorowa Zmierzch Azteków
Praca zbiorowa Zmierzch Azteków Kronika Zwycieżonych indiańskie relacje o podboju
Zatrute źródło MASONERIA Praca zbiorowa pod redakcją ks