NexusV 07 6 Wieści z globalnej wioski

OD REDAKCJI

W ostatnich trzech numerach, wliczając bieżący, zamieściliśmy interesujące artykuły Stevena Greera, szefa Projektu Ujawnienie (The Disclosure Project; http://www.disclosureproject.org), poświęcone zjawisku UFO, które wymagają moim zdaniem komentarza. Ponieważ omówienie wszystkich zagadnień, które zwróciły moją uwagę, wymagałoby dość obszernego artykułu, ograniczę się do sprawy moim zdaniem najważniejszej, a mianowicie przekonania autora, że udostępnienie ludzkości ukrywanych technologii, rozwiązałoby jej współczesne problemy związane z kurczeniem się rezerw surowców, głównie energetycznych, i z zanieczyszczeniem środowiska.

Niestety, z tym poglądem dra Greera nie mogę się zgodzić. Udostępnienie ludzkości ukrywanych technologii pozyskanych w wyniku badań pojazdów obcych istot, zwłaszcza generatorów darmowej energii, nie rozwiąże tych problemów. Takie rozumowanie jest bardzo naiwne, ponieważ główny problemem ludzkości tkwi gdzie indziej. Brak surowców, zanieczyszczenie środowiska i bieda to jedynie problem wtórny. Podstawowym problemem naszej cywilizacji jest ogromne przeludnienie naszej planety! Choć sam chciałbym mieć w domu taki generator, aby być niezależnym od elektrowni i rosnących rachunków za energię, uważam, nie bez goryczy, że udostępnienie tych urządzeń ludzkości w obecnym czasie byłoby ryzykowne.

Dr Greer pisze, że gdyby w każdej wsi, w każdej osadzie na Ziemi było takie źródło darmowej i czystej energii, to biedne kraje Trzeciego Świata zaczęłyby się szybciej rozwijać. Być może tak by było, a być może nie. Uważam, że największą przeszkodą w rozwoju krajów Trzeciego Świata jest mentalność, kultura, religie oraz inne czynniki determinujące sposób życia ich mieszkańców, a także manipulacje nimi ze strony bogatych państw Zachodu.

Przyjmijmy jednak, że autor ma rację i ubogie kraje zaczęłyby się szybko rozwijać i bogacić. Co by to spowodowało? Odpowiedź jest prosta: nastąpiłby gwałtowny wzrost konsumpcji znacznie przekraczający swoją skalą to, co nastąpiło po upadku komunizmu w Europie, gdy kraje Bloku Wschodniego zaczęty wprowadzać u siebie mechanizmy rynkowe i ich społeczeństwa przyjęły zachodni styl życia.

Wzrost konsumpcji spowodowałby kilkukrotny wzrost zapotrzebowania na towary - przedmioty codziennego użytku, mieszkania, meble, samochody etc. - w stosunku do obecnego poziomu ich produkcji. Każdy wie, co to oznacza - więcej dziur w ziemi po wydobytych surowcach i więcej wysypisk na kilka razy większą liczbę zużytych towarów. Jak wiadomo, kluczowym surowcem w naszej obecnej cywilizacji jest ropa naftowa. Oficjalne statystyki straszą, że znane jej złoża mają nam wystarczyć jeszcze, przy obecnym poziomie jej wydobycia, na około 50 lat. Z różnych źródeł wynika, że około 70 procent tego surowca zużywa energetyka i transport, resztę inne gałęzie przemysłu, głównie przemysł chemiczny, na przykład do wytwarzania tworzyw sztucznych. Nawet gdybyśmy przestali używać ropy naftowej do celów transportowych i energetycznych i zastąpili ją generatorami darmowej energii, nadal zużywalibyśmy jej około 30 procent. Gdyby 5 miliardów ubogich ludzi zapragnęło żyć tak jak pozostały bogaty miliard, to okazałoby się, że tylko na cele przemysłowe musielibyśmy wydobywać jej o około 80 procent więcej niż obecnie na wszystkie cele (0,3 x6= 1,8). Co to oznacza, nie muszę chyba dalej tłumaczyć. Podobnie byłoby z pozostałymi surowcami. Krótko mówiąc, zapewnienie wszystkim ludziom na Ziemi poziomu życia mieszkańców Zachodu, pociągnęłoby za sobą galopującą dewastację naszej planety. Chyba nikt przy zdrowych zmysłach by tego nie chciał.

Jeśli chcemy ocalić naszą planetę przez nami samymi, musimy niestety zawrzeć ze sobą porozumienie o systematycznym zmniejszaniu liczby ludzi poprzez rygorystyczną kontrolę urodzin. W przeciwnym razie będzie nas przybywało i w końcu skoczymy sobie do gardeł w walce o surowce, czyli o przetrwanie. Ta walka już trwa od jakiegoś czasu. Ostatnim przykładem może być chociażby najazd USA na Irak w celu położenia łapy na tamtejszych złożach ropy. Uważam, że sprawę depopulacji lepiej załatwić pokojowo. Jeśli nie zrobimy tego sami, to pewnie zrobi to za nas matka Ziemia albo inne siły. Z kolei tym którzy myślą, że problem przeludnienia można by rozwiązać na przykład poprzez masową kolonizację innych planet, wyjaśniam, że jest to całkowicie nierealne, ale to temat na inną okazję.

Podsumowując, należy stwierdzić, że udostępnienie obecnie ludziom zaawansowanych technologii, o których pisze dr Greer, w tym generatorów darmowej energii, nie tylko nie rozwiąże naszych obecnych problemów, ale może je jeszcze bardziej pogłębić, zwłaszcza jeśli uwzględnimy dodatkowo inne czynniki gospodarcze i społeczne. Wiem że to co napisałem nie brzmi przyjemnie, ale taka jest prawda. Jeśli chcemy tworzyć pomyślną przyszłość dla następnych pokoleń, musimy być realistami i zacząć żyć odpowiedzialnie, czego u ludzi niestety nie dostrzegam.

Ryszard Z. Fiejtek

Korespondencję do nas kierować prosimy na skrytkę pocztową podaną przy adresie redakcji bądź za pośrednictwem Internetu (nexus@nexus.media.pl).

MLEKO SOJOWE JEST NIEBEZPIECZNE DLA NIEMOWLĄT

Oskarżenie o morderstwo rodziców wegan z Atlanty w stanie Georgia w USA, których sześciotygodniowe dziecko zmarło z głodu, pokazuje zagrożenie, jakim jest dla niemowląt filozofia wegańska. W uzupełnieniu niewystarczającej ilości mleka matki rodzice podawali swojemu synowi mleko sojowe i sok jabłkowy. Dziecko w momencie zgonu z powodu wygłodzenia w kwietniu 2004 roku ważyło zaledwie 1590 gramów.

- Mleka sojowego nie należy nigdy podawać niemowlętom zamiast mieszanki dla niemowląt - oświadczyła dr Kaayla T. Daniel, autorka książki The Whole Soy Story: The Dark Side of America's Favorite Health Food (Pełna historia soi - ciemna strona ulubionego zdrowotnego pożywieniu Ameryki). - W roku 1990 amerykański Urząd ds. Żywności i Leków [Food and Drug Administration; w skrócie FDA] wydał ostrzeżenie w sprawie podawania sojowego mleka niemowlętom, informując, że jest ono „w znacznej mierze pozbawione środków odżywczych koniecznych dla niemowląt", i prosząc wszystkich producentów, by umieścili na etykietach opakowań mleka sojowego ostrzeżenie zakazujące stosowania go jako substytutu mieszanki dla niemowląt.

Większość producentów umieściła to ostrzeżenie, ale bardzo małą czcionką, a inni zignorowali je.

Po wyroku w Atlancie doszło do dwóch kolejnych przypadków uznania wegańskich rodziców winnych śmierci swoich dzieci. Najpierw za morderstwo skazano parę z Nowego Jorku, a następnie za nieumyślne spowodowanie śmierci parę z Florydy. Mimo to wiele innych dzieci nadal jest żywionych mlekiem sojowym z powodu wegańskich przekonań ich rodziców.

- Mit głoszący, że soja jest zdrowym pokarmem, doprowadził wielu rodziców, szczególnie hołdujących weganizmowi, którzy w ogóle nie spożywają zwierzęcych pokarmów, do przekonania, że jest ona pełnowartościowym pokarmem nie tylko dla dorosłych, ale także dla niemowląt i dzieci. Tak jednak nie jest i przy podawaniu jej do chodzi do ostrego niedoboru witamin, soli mineralnych, kwasów tłuszczowych i aminokwasów. Z tego właśnie względu prawo nakazuje uzupełnienie pożywki sojowej wieloma dodatkami.

W roku 2003 śmierć trzech żydowskich niemowląt spowodowana karmieniem ich niewłaściwie przygotowaną mieszanką dla niemowląt sporządzoną na bazie soi zmusiła ministerstwo zdrowia Izraela do utworzenia trzynastoosobowego komitetu złożonego z pediatrów, onkologów, toksykologów oraz innych ekspertów z zakresu zdrowia, którego zadaniem miało być zbadanie mieszanki sojowej dla niemowląt i innych pokarmów wytwarzanych na bazie soi.

W lipcu 2005 roku ministerstwo wystosowało zalecenia zdrowotne, w których ostrzegło, że niemowlętom nie wolno podawać mieszanki sojowej (chyba że w ostateczności) i że dzieci w wieku do 18 lat nie powinny spożywać sojowych pokarmów i pić mleka sojowego częściej niż raz dziennie i to co najwyżej trzy razy w tygodniu.

Ministerstwo obawiało się wielu schorzeń, w tym niekorzystnego wpływu na płodność oraz wzrostu ryzyka zachorowania na raka. Rządy Wielkiej Brytanii, Szwajcarii i Nowej Zelandii również ostrzegały, że wytwarzaną na bazie soi mieszankę dla niemowląt można stosować tylko w ostateczności, zaś sojowego mleka w ogóle nie powinno się spożywać.

(Źródło: KaaylaT. Daniel, 11 maja 2007, http://www.wholesoystory.com/ )

SPRZECIW WOBEC PATENTU FIRMY MONSANTO NA GENETYCZNIE MODYFIKOWANĄ SOJĘ

Ostatnio Europejskie Biuro Patentowe (European Patent Office; w skrócie EPO) położyło kres nadmiernej chciwości firmy Monsanto, unieważniając patent tej firmy na wszystkie genetycznie modyfikowane odmiany soi objęte patentem EP0301749, który jest bezprecedensowy, jeśli chodzi o jego zakres.

ETC Group (akronim nazwy Action Group on Erosion, Technology and Concentration - Zespół Działania ds. Erozji, Technologii i Koncentracji) jest międzynarodową cywilną organizacją z siedzibą w Ottawie, która po orzeczeniu EPO mówiącym, że patent nie był nowy i wystarczający (to znaczy, nie został wystarczająco opisany, tak by biegła w temacie osoba mogła go powtórzyć), wygrała ostatecznie ciągnący się przez trzynaście lat proces o anulowanie rozciągniętego na cały gatunek soi patentu firmy Monsanto.

Początkowo temu patentowi bardzo energicznie i formalnie sprzeciwiała się sama firma Monsanto, dopóki nie wykupiła go w roku 1996 od jego właściciela - firmy Agracetus. Technologia, na której opierał się cofnięty obecnie patent oraz inne będące w posiadaniu firmy Monsanto, ukierunkowana była na przejęcie 90 procent rynku genetycznie modyfikowanej soi.

- Jest żenujące, że utrącenie niemoralnego patentu firmy Monsanto zajęło Europejskiemu Biuru Patentowemu aż trzynaście lat, do czego doszło ostatecznie na gruncie technicznym. Chociaż odetchnęliśmy z ulgą, że anulowano rozciągnięty na cały gatunek soi patent dotyczący wszystkich jej genetycznie modyfikowanych odmian - zarówno nasion jak i samych roślin - opóźnienie w postaci ponad dziesięciu lat pokazuje, jak zawodny jest system patentowy. Za niespełna rok i tak upływał termin jego ważności! - oświadczył Hope Shand, przedstawiciel grupy ETC z Monachium. - Szczególnie satysfakcjonujący był fakt, że własne argumenty firmy Monsanto przeciwko temu patentowi, którymi posłużyła się ona w roku 1994, stały się w ostatecznej konsekwencji kluczowe w jej pokonaniu.

Jeden z czołowych naukowców Monsanto zeznał w roku 1994, że proces genetycznej modyfikacji opisany w patencie nie pozwala biegłemu w tym temacie naukowcowi na powtórzenie tego procesu, co jest jednym z kryteriów, od których zależy możliwość udzielenia patentu.

(Źródło: Komunikat prasowy ETC Group, 3 maja 2007, http://www.etcgroup.org/)

PRZYJMOWANA CODZIENNIE ASPIRYNA MOŻE ODDALIĆ RYZYKO ZACHOROWANIA NA RAKA OKREŻNICY

Trwające siedem lat badania przeprowadzone przez naukowców ze Szkoły Medycznej Dartmouth pokazują, że dzienna dawka aspiryny może skutecznie zmniejszyć ryzyko powstania łagodnego nowotworu okrężnicy, który może rozwinąć się w raka, jeśli zostanie w niej pozostawiony.

Badania przeprowadzone wspólnie przez lekarzy i badaczy z Centrum Rakowego Norris Cotton w Centrum Medycznym Dartmouth-Hitchcock w Libanie w stanie New Hampshire i kilku innych amerykańskich instytutów potwierdzają wyniki uzyskane podczas innych badań mówiące, że niewielkie dawki aspiryny mogą chronić przed rakiem okrężnicy i odbytu. Ostateczne wyniki badań opublikowano w New England Journal of Medicine w numerze z 6 marca 2003 roku.

Dr John Baron był głównym autorem artykułu i współautorem innego raportu zamieszczonego w NEJM, który stwierdzał, że aspiryna chroni przed nowotworami okrężnicy i odbytu. Zaobserwował, że niewielkie dawki aspiryny rzeczywiście chronią przed polipami przedrakowymi, co prowadzi do wniosku, że zmniejsza ona częstotliwość występowania raka tych dwóch narządów. Jest to szczególnie cenne dla ludzi, którzy mają zwiększone ryzyko raka z powodu posiadania gruczolaków okrężnicy (polipów) lub były wcześniej leczone na raka okrężnicy i odbytu.

Przeprowadzone w latach 1994-2001 badanie objęło ponad 1100 pacjentów z wcześniej zdiagnozowanymi gruczolakami kolorektalnymi. Jedna grupa pacjentów otrzymywała po 81 mg aspiryny, druga po 325 mg, a trzecia placebo. Co ciekawe, grupa otrzymująca 81-miligramowe dawki aspiryny (ilość podawana dzieciom) wykazała większy spadek występowania powracających polipów niż grupa otrzymująca dawki 325-miligramowe (dawka podawana dorosłej osobie).

Ogółem pacjenci otrzymujący dziecięcą dawkę aspiryny charakteryzowali się o 19 procent mniejszym ryzykiem występowania polipów i o 40 procent mniejszym ryzykiem zaawansowanych zmian.

W przypadku pacjentów chorych na raka okrężnicy lub odbytu, którzy przyjmowali regularnie 325-miligramową dawkę aspiryny, stwierdzono o 35 procent większy spadek występowania gruczolaków niż u pacjentów przyjmujących placebo.

Chociaż aspiryna jest ogólnie bezpiecznym lekarstwem, Baron zauważył, że może ona w przypadku niektórych ludzi wywołać niepożądane skutki. Zanim ktoś zacznie przyjmować codziennie aspirynę, powinien jego zdaniem zbadać się u lekarza. Podkreślił również, że samo przyjmowanie aspiryny może nie uchronić przed rakiem okrężnicy.

Aspiryna to nie magiczny nabój. Chociaż podczas naszych badań liczba zachorowań spadła, nie wszystkie polipy zniknęły. Regularna obserwacja, włącznie z kolonoskopią, jest wciąż bardzo ważna". (Źródło: http://www.viewzone.com/aspirin22.html)

ZWIĄZEK LINII ENERGETYCZNYCH Z RAKIEM

Tajny brytyjski raport wywołał nowe obawy w sprawie związku linii wysokiego napięcia z rakiem.

Poufne badania skłoniły przedstawicieli rządu Wielkiej Brytanii do rozważenia wprowadzenia zakazu budowy domów i szkół niedaleko naziemnych linii wysokiego napięcia z powodu ich potencjalnego zagrożenia dla zdrowia.

Raport wykazuje, że zakaz byłby najlepszym sposobem na ograniczenie kontaktu ludzi z polem elektromagnetycznym wytwarzanym przez sieć energetyczną.

Raport sporządził zespół składający się z naukowców, szefów zakładów energetycznych, Brytyjskich Krajowych Sieci Energetycznych oraz przedstawicieli rządu ponad dwa lata po tym, jak Agencja Ochrony Zdrowia przyznała, że brak wyraźnego „związku" między stałym kontaktem z polami energetycznymi a białaczką dziecięcą.

Jednak 40 członków tej grupy spierało się nad końcowymi uwagami i wnioskami.

W Stanach Zjednoczonych znaleziono wiele dowodów na to, że choroby występujące u dzieci, takie jak białaczka czy rak mózgu, mogą mieć związek z liniami energetycznymi. Dotyczyło to szczególnie społeczności, które mieszkały w pobliżu linii wysokiego napięcia i stacji transformatorowych. Również radioamatorzy wiedzą, że w związku z wystawieniem na działanie fal elektromagnetycznych grozi im większe ryzyko zachorowania na białaczkę niż innym ludziom.

Ten tajny brytyjski raport kończy się wyraźnym zaleceniem wprowadzenia zakazu budowy nowych domów i szkół w odległości mniejszej niż 60 metrów od linii elektrycznych i vice versa. Taki przepis może jednak obniżyć wartość licznych nieruchomości o 4 miliardy dolarów oraz zmniejszyć obszar przeznaczony pod zabudowę w Wielkiej Brytanii.

Jak twierdzi źródło z Whitehall raport ten, który ma być podpisany przez członków grupy w następnym tygodniu, wywołał ostry konflikt podczas serii posiedzeń.

Część członków zespołu przychyliła się do poglądu prezentowanego przez rządowych doradców ds. zdrowia i Światową Organizację Zdrowia, że dziecięca białaczka jest jedynym negatywnym skutkiem dla zdrowia, w przypadku którego jest jasne, że należy przedsięwziąć środki zaradcze.

Druga grupa poparła opinię Kalifornijskiego Departamentu Służby Zdrowia mówiącą, że pole elektromagnetyczne jest „prawdopodobnie rakotwórcze" w odniesieniu do dziecięcej białaczki i że istnieją jeszcze cztery inne skutki dla zdrowia w tej kategorii: białaczka i nowotwory mózgu u dorosłych, poronienia i pewna forma choroby układu motorycznego, przy czym część naukowców uważa, że istnieją jeszcze powiązania z innymi chorobami.

Przekonanie rządu do opinii «kalifornijskiej» mogłoby spowodować poparcie wyboru «korytarzy dla nowych zabudowań» (bezpiecznych stref położonych z dala od linii energetycznych)" - dodał SAGE, podkreślając, że w takim przypadku koszty i korzyści byłyby porównywalne.

Zespół zaleca, aby Agencja Ochrony Zdrowia udzielała więcej informacji na temat metod ograniczania wpływu pola elektromagnetycznego. Będzie to również wymagało zmiany działania linii naziemnych w celu zmniejszenia stref oddziaływania pól elektromagnetycznych.

To i wiele innych odkryć dokonanych w USA mogłoby rzucić światło na źródło występowania „skupisk" rakowych w różnych społecznościach zamieszkujących w pobliżu linii wysokiego napięcia i przyspieszyć wprowadzenie odpowiednich zmian w prawie. (Źródło: Nicholas Cecil, http://www.mondovista.com/electric.cancer.html)

FINANSOWANE PRZEZ PRZEMYSŁ BADANIA WPŁYWU TELEFONÓW KOMÓRKOWYCH NA ZDROWIE WYPACZAJĄ PRAWDĘ

Telefon komórkowy stał się w krótkim czasie najpowszechniej używanym osobistym urządzeniem elektronicznym i to mimo braku jednomyślnej opinii kręgów naukowych w sprawie jego nieszkodliwości.

Objawy dotyczące wpływu na zdrowie fal elektromagnetycznych lub ciepła generowanego przez trzymane przy głowie telefony komórkowe nieustannie podnoszone przez jednych naukowców, i to po ponad dziesięciu latach od wejścia ich do powszechnego użytku, są co rusz rozwiewane przez innych naukowców.

Organy nadzoru w USA i w innych krajach twierdzą, że telefony komórkowe nie stanowią zagrożenia dla zdrowia. I na poparcie tej tezy w ciągu minionych 15 lat przybyło wyników badań wskazującym na brak takiego zagrożenia dla człowieka i innych organizmów.

W tym samym czasie prowadzono jednak badania, które dowiodły niezbicie, że promieniowanie wydzielane przez telefony komórkowe wywołuje biologiczne efekty, w tym również szkodliwe.

Przemysł telefonii bezprzewodowej poniósłby gigantyczne straty, gdyby oficjalnie ogłoszono, że telefony komórkowe są szkodliwe. W ubiegłym roku wyprodukowano ich około 1 miliarda. Dla przemysłu wytwarzającego telefony komórkowe sprawa promieniowania jest zamknięta.

Przytłaczająca większość badań, których wyniki opublikowano w pismach naukowych na całym świecie, dowodzi, że bezprzewodowe telefony nie stanowią zagrożenia dla zdrowia" - głosi oświadczenie stowarzyszenia producentów przemysłu telefonii komórkowej CTIA.

Mimo to naukowcy kontynuują badania tych urządzeń i są wśród nich takie, których wyniki rodzą wątpliwości. Kontrowersyjność tematu wykracza poza same badania i dotyczy tego, kto je finansuje. Przemysł telefonii komórkowej, w tym firma Motorola Inc., drugi co do wielkości producent telefonów komórkowych, od dawna finansuje akademickie badania promieniowania emitowanego przez telefony bezprzewodowe.

Ostatnie badania zespołu szwajcarskich uczonych ujawniły, że finansowane przez przemysł badania skłaniają się do głoszenia, że promieniowanie telefonów komórkowych nie wywołuje biologicznych efektów, co jest jak najbardziej korzystne dla przemysłu.

Obawy przed promieniowaniem tych telefonów zrodziły się niedługo po powstaniu na nie rynku w latach 1990. Wprawdzie kwestia promieniowania ucichła, ale od czasu do czasu odżywa, gdy ogłaszane są wyniki nowych badań.

Na przykład Ashok Agarwal, dyrektor działu badań Klinicznego Ośrodka Badań Rozrodczości w Ohio w USA ujawnił w październiku ubiegłego roku wyniki badań, które wskazują na istotny spadek zdrowotności spermy u mężczyzn często używających telefonów komórkowych.

W styczniu ogłoszono wnioski europejskich badań, które mówią, że u ludzi używających telefonów komórkowych od co najmniej dziesięciu lat występuje niewielki wzrost ryzyka wystąpienia rakowatego guza mózgu z tej strony głowy, przy której trzymają telefon.

Dariusz Leszczyński jest szefem działu biologii radiacyjnej w Fińskim Urzędzie Bezpieczeństwa Nuklearnego i Radiacyjnego i zarazem czołowym badaczem promieniowania telefonów. W ubiegłym roku jego laboratorium odkryło, że promieniowanie telefonów komórkowych powoduje zmiany w aktywności genów i protein pobranych z ludzkich naczyń krwionośnych. Komórki traktują to promieniowanie jako stres.

Dariusz Leszczyński stwierdza, że jest możliwe, iż takie niewielkie oddziaływania mogą stać się istotne dla ludzkiego zdrowia, jeśli będą wywierane przez odpowiednio długi czas - na przykład dekady używania telefonów komórkowych. Przyznaje jednocześnie, że jego badania nie dostarczają przekonywających dowodów na szkodliwość telefonów komórkowych.

Oprócz przeciwstawnych wyników badań jest jeszcze brak ogólnie akceptowanej teorii naukowej. Naukowcy wciąż nie wiedzą, dlaczego promieniowanie telefonów komórkowych powoduje rozpad DNA.

- Nikomu nie udało się odkryć mechanizmu, który umożliwia [polom magnetycznym] oddziaływanie na układ biologiczny, nie licząc efektu podgrzewania - twierdzi Ben Greenebaum, emerytowany profesor Uniwersytetu Wisconsin-Parkside i zarazem prezes Towarzystwa Bioelektromagnetycznego. - Nie oznacza to jednak, że go nie ma, a jedynie to, że jak dotąd nikt go nie znalazł.

Martin Blank, profesor fizjologii na Uniwersytecie Columbia, który na podstawie własnych prac doszedł do wniosku, że promieniowanie telefonów komórkowych powoduje zmiany komórkowe u larw muszki owocowej, wystosował w roku 2004 pismo do redaktora biuletynu Towarzystwa Bioelektromagnetycznego, naukowca firmy Motorola, w którym ostro skrytykował go za tendencyjność. Była to reakcja na jego wypowiedź, która została zacytowana w jednym z brytyjskich magazynów naukowych i mówiła, że dalsze badania promieniowania telefonów komórkowych są marnowaniem pieniędzy, że nie ma ono żadnego wpływu na zdrowie.

Tego typu tendencyjność ujawniła się ponowię w ubiegłym roku w rezultacie przeglądu przeprowadzonego przez dwa szwajcarskie uniwersytety. W jego ramach przeanalizowano wyniki badań pochodzących z 59 laboratoriów, których 68 procent podało wystąpienie jakiegoś efektu biologicznego. W swoich wnioskach opublikowanych w magazynie Environmental Health Perspectives szwajcarscy uczeni napisali: „W porównaniu z wynikami badań przeprowadzonych przez instytucje państwowe lub organizacje społeczne, badania finansowane wyłącznie przez przemysł rzadziej donosiły o statystycznie istotnych biologicznych skutkach".

Producenci starają się taić zagrożenia powodowane przez telefony komórkowe zamawiając wypaczone badania. Ta praktyka nie pozwala nam na wyciągnięcie ostatecznego obiektywnego wniosku w sprawie ich nieszkodliwości. (Źródło: Helen Cannington, „Telefony komórkowe i ty - finansowane przez przemysł badania wypaczają fakty", New Down, nr 102, maj-czerwiec 2007)

CZY TELEFONY KOMÓRKOWE ZABIJAJĄ PSZCZOŁY?

Naukowcy wystąpili z teorią mówiącą, że promieniowanie wytwarzane przez telefony komórkowe oraz inne współczesne gadżety jest przypuszczalnie przyczyną jednego z najdziwniejszych zjawisk, do jakich kiedykolwiek doszło w przyrodzie - nagłego znikania pszczół.

W połowie kwietnia niektórzy pszczelarze z Wielkiej Brytanii donieśli, że to zjawisko, które wystąpiło najpierw w USA, a następnie rozprzestrzeniło się w kontynentalnej Europie, dotknęło także ich.

Teoria głosi, że promieniowanie wydzielane przez telefony komórkowe zakłóca system nawigacji pszczół i uniemożliwia im znajdowanie drogi powrotnej do ula. Okazuje się, że znaleziono fizyczne dowody wspierające tę na pierwszy rzut oka mało prawdopodobną teorię.

Do zjawiska określanego jako zaburzenie powodujące zapaść roju (Colony Collapse Disorder; w skrócie CCD) dochodzi, kiedy mieszkańcy ula nagle znikają, pozostawiając w nim jedynie królową, jaja i kilka niedojrzałych robotnic. Zaginionych pszczół nigdy nie udaje się odnaleźć. Pasożyty, fauna i inne pszczoły, które normalnie dokonują najazdów na ul i kradną z niego pyłek pozostawiony przez zniszczony rój, wzdragają się przed zbliżaniem się do takich opuszczonych uli.

Alarm podniesiono początkowo w Stanach Zjednoczonych i było to jesienią ubiegłego roku. Obecnie CCD występuje w ponad połowie wszystkich stanów USA. Uważa się, że na zachodnim wybrzeżu utracono ponad 60 procent produkcyjnej populacji pszczół, a na wschodnim wybrzeżu ponad 70 procent. Od tamtego momentu CCD rozprzestrzeniło się w Niemczech, Szwajcarii, Portugalii, Włoszech i Grecji.

Skutki są alarmujące. Większość zbiorów zależy od zapylania przez pszczoły. Albert Einstein powiedział kiedyś, że gdyby pszczoły zniknęły, „człowiekowi pozostałyby zaledwie cztery lata życia".

Nikt nie wie, dlaczego tak się dzieje. Zaproponowano teorie przypisujące winę roztoczom, pestycydom, globalnemu ociepleniu oraz genetycznie modyfikowanym roślinom, ale wszystkie one mają wady.

Niemieckie badania od dawna wykazują, że zachowanie pszczół w pobliżu linii wysokiego napięcia zmienia się. Najnowsze badania przeprowadzone na Uniwersytecie Landau dowodzą, że pszczoły nie chcą wracać do ula, kiedy w jego pobliżu umieści się telefon komórkowy. Dr Jochen Kuhn, który je prowadził, twierdzi, że może to być „wskazówka" co do możliwej przyczyny. (Źródło: The Independent, Wielka Brytania, 15 kwietnia 2007, http://www.independent.co.uk/)

SĄD UNIEWINNIA SZEFA FIRMY PAN PHARMACEUTICALS

Po uniewinnieniu przez Sąd Najwyższy Nowej Południowej Walii w dniu 18 kwietnia szefa firmy Pan Pharmaceuticals, Jima Selima, australijscy demokraci wezwali rząd premiera Howarda do przeprosin. Firmie tej, największemu w Australii producentowi naturalnych leków, narzucono w maju 2003 roku zarząd komisaryczny po wycofaniu ze sprzedaży jej produktów na niespotykaną dotąd w Australii skalę.

- Najazd na leki komplementarne, który spowodował bankructwo setek małych firm, był całkowicie bezpodstawny - oświadczyła przywódczyni demokratów i rzeczniczka ds. opieki zdrowotnej, senator Lyn Allison. - Rząd Howarda odwrócił się plecami do bałaganu, ja kiego narobił, i przestał zawracać sobie głowę tym problemem.

Wycofano ponad 1500 produktów i to nie dlatego, że wywołują one niekorzystne reakcje uboczne, ale ze względu na spekulacje co do ich „niedostatecznej jakości".

Jim Selim został oskarżony o całą litanię przestępstw, w tym o naruszanie zasad udzielonego mu zezwolenia na produkcję. Ostatecznie doszło do postawienia mu w sądzie tylko dwóch zarzutów, które sąd odrzucił.

- Bezprecedensowe wycofanie z rynku miało destrukcyjny wpływ na małe biznesy i zachwiało zaufaniem społeczeństwa do medycyny komplementarnej - oświadczyła senator Allison.

- Poszkodowanym należą się co najmniej przeprosiny.

(Źródło: Komunikat prasowy australijskich demokratów, 18 kwietnia 2007, http://www.democrats.org.au/; Alliance for Health Freedom Australia, http://www.ahf-au.org/).

WYMYŚLONE PRZEZ CZŁOWIEKA GLOBALNE OCIEPLENIE TO „NAJWIĘKSZY PRZEKRĘT NASZYCH CZASÓW"

Telewizyjny program dokumentalny nadany w Wielkiej Brytanii 29 stycznia 2007 roku określił wymyślone przez człowieka globalne ocieplenie jako mit, który stał się „największym przekrętem naszych czasów".

Nadany przez brytyjską stację Channel 4 program The Great Global Warming Scandal (Wielki skandal z globalnym ociepleniem) rozprawia się z twierdzeniami mówiącymi, że wysoki poziom gazów cieplarnianych generowanych w rezultacie ludzkiej działalności powoduje zmiany klimatu, i jako głównego winowajcę wskazuje Słońce.

Wyreżyserowany przez znanego producenta filmowego Martina Durkina program stoi w opozycji do naukowej opinii przedstawionej w lutowym raporcie Organizacji Narodów Zjednoczonych, który o globalne ocieplenie obwinia ludzi.

W swoim programie Durkin odrzuca koncepcję, że zmiany klimatu są rezultatem działalności człowieka, nazywając ją „kłamstwem... największym przekrętem naszych czasów".

Według niego prawda jest taka, że globalne ocieplenie stanowi „wielomiliardowy biznes o światowym zasięgu stworzony przez fanatycznych antyprzemysłowych działaczy na rzecz ochrony środowiska wspieranych przez goniących za grantami naukowców rozpowszechniających przerażające historie oraz przez uległych polityków i media". Program przekazuje robiący wrażenie apel licznego grona ekspertów, w tym dziewięciu profesorów, specjalistów w takich dziedzinach, jak klimatologia, oceanografia, meteorologia, biogeografia i paleoklimatologia.

- Rzadko się zdarza, żeby film zmieniał historię - powiedział Martin Dur- kin - ale sądzę, że doszliśmy do punktu zwrotnego, i za pięć lat pogląd, że efekt cieplarniany jest główną przyczyną globalnego ocieplenia, będzie postrzegany jako czcze gadanie.

Jego program ostro koliduje z przesłaniem nagrodzonego Oskarem filmu dokumentalnego byłego wiceprezydenta Stanów Zjednoczonych Ala Gore'a zatytułowanego An Inconvenient Truth (Niewygodna prawda), który prezentuje ponury obraz wpływu rosnącej ilości gazów cieplarnianych, takich jak dwutlenek węgla, na globalny klimat z potencjalnie katastroficznym skutkiem.

- Al Gore mógł dostać Oskara - powiada Durkin - ale niestety jego film jest bardzo mylący, a on sam błędnie pojmuje związek między [dwutlenkiem węgla] i zmianami klimatu.

Zmiany klimatu już nieraz zdarzały się w historii Ziemi i jak utrzymują opozycyjni naukowcy występujący w programie stacji Channel 4, twierdzenie, że lekkie podwyższenie temperatury w ostatnim stuleciu jest wynikiem emisji dwutlenku węgla będącego głównie wytworem człowieka, który zatrzymuje pochodzące ze Słońca promieniowanie podczerwone, jest błędne.

- Dokładne przyjrzenie się ostatnim zmianom klimatu dowodzi, że przyrost temperatury rozpoczął się jeszcze przed rokiem 1940 - tłumaczy paleoklimatolog Ian Clark - jednak w czasie powojennego boomu gospodarczego, kiedy nastąpił gwałtowny wzrost emisji dwutlenku węgla, uległ on niespodziewanie zahamowaniu. Czyli stało się coś przeciwnego do tego, co głosi teoria globalnego ocieplenia.

Brytyjski film dokumentalny podkreśla, że znacznie więcej dwutlenku węgla powstaje w sposób naturalny niż w wyniku emisji przemysłu. Dwutlenek węgla wytwarzany przez zwierzęta, bakterie, gnijącą roślinność i oceany oraz emisje z wulkanów „kilka razy przekracza to, co wytwarza człowiek".

Czym więc należy tłumaczyć obecny trend? Występujący w programie Durkina zespół klimatologów i astrofizyków wskazuje na dane sugerujące, że wraz ze zmianami w promieniowaniu Słońca - mierzonymi na przykład aktywnością plam słonecznych - Ziemia ulega podgrzaniu lub ochłodzeniu. Według twórców programu aktywność Słońca „bardzo precyzyjnie wyjaśnia przebieg zmian temperatury w ostatnich stu latach".

Inny występujący w tym programie ekspert, Philip Stott, emerytowany profesor biogeografii w School of Oriental and African Studies w Londynie, jest bardziej powściągliwy.

- System [klimatu] jest zbyt złożony, aby można było powiedzieć jaki będzie rezultat ograniczenia lub dalszej kontynuacji wytwarzania dwutlenku węgla. Teoria efektu cieplarnianego niepokoiła mnie od samego jej początku, ponieważ nie można twierdzić, że tylko jeden czynnik może wywoływać taki efekt. W tej chwili mamy do czynienia wręcz z maccartyzmem w nauce, zaś efekt cieplarniany stał się czymś, co przypomina purytańską religię, co staje się już niebezpieczne.

- Ktoś, kto ma wątpliwości co do treści litanii kryjącej się za zmianami klimatu - powiada Patrick Moore, współzałożyciel Greenpeace'u - stawia siebie w sytuacji osoby zaprzeczającej holokaustowi.

Kenijski ekspert gospodarczy widzi w tym ideologię wymierzoną w rozwój:

- Ktoś próbuje zabić afrykański sen, a jest to sen o rozwoju. Mówi się nam, byśmy nie tykali naszych zasobów, byśmy nie tykali naszej ropy, byśmy nie tykali naszego węgla - przecież to samobójstwo.

Kolejny sceptyk to prezydent Republiki Czech Vaclav Klaus. Chociaż nie występuje w tym programie, wystosował niedawno list, który ma być odczytany przed zespołem kongresmanów USA prowadzących przesłuchania w sprawie globalnego ocieplenia, w którym stwierdza, że „w debatach naukowych dotyczących zmian klimatu jest zbyt wiele niejasności". Argumenty wiążące zmiany klimatu z działalnością człowieka określa jako „niebezpieczne" i konkluduje:

Komunizm został zastąpiony zagrożeniami lansowanymi przez ambitny enwironmentalizm. Podczas gdy niektóre pustynie mogą się powiększyć, a niektóre wybrzeża oceanów zostać zalane, ogromne połacie ziemi - dotychczas puste ze względu na surowość panującego tam zimnego klimatu - mogą stać się żyznymi obszarami zdolnymi do pomieszczenia milionów ludzi".

Prezydent Czech przekonuje przywódców świata, by „przeciwstawili się wezwaniom enwironmentalistów do realizowania nowej polityki", i stwierdza, że „kontrolowanie naturalnych czynników powodujących zmiany klimatu jest niemożliwe".

Klaus oświadczył, że wymuszenie twardych zasad ochrony środowiska wykluczy biedniejsze kraje z ekonomicznego współzawodnictwa.

Od momentu wyemitowania przez Channel 4 tego programu spór istniejący między zwolennikami zmian klimatu i sceptykami przybiera na sile.

Według Brendana O'Neilla, redaktora internetowego magazynu Spiked, niebezpieczeństwo polega na tym, że cała debata „stała się głęboko, niemal nieodwracalnie, upolityczniona".

Widzę, iż osiągnięto naukowy konsensus w sprawie tego, że jest jakieś globalne ocieplenie, poza tym większość naukowców uważa, iż emisje wytworzonego przez człowieka dwutlenku węgla mają w tym jakiś udział. Problem jednak w tym, że ten naukowy konsensus jest wykorzystywany przez rządzących do uzasadniania wprowadzania różnego rodzaju nieludzkich, nietolerancyjnych i represyjnych środków politycznych, często bez żadnego poparcia lub współudziału naukowców".

Daje to pewnym elitom władzy możliwość eksploatowania idei globalnego ocieplenia do siania strachu umożliwiającego podnoszenie podatków i kontrolowanie naszego życia.

W przemówieniu wygłoszonym podczas niedawnego spotkania Komisji Trójstronnej - zespołu ekspertów elit władzy krajów uprzemysłowionych - Peter Sutherland (uczestnik spotkań grupy Bilderberg i prezes British Petroleum) wystosował „powszechne wezwanie do walki o to, by cały świat jednym głosem mówił o «globalnym ociepleniu»".

Echa takich sentymentów można było doszukać się u lorda Guthrie, dyrektora N.M. Rothschild & Sons, członka Izby Lordów i byłego szefa Sztabu Obrony w Londynie, który przekonywał trójstronnych brokerów władzy, aby „odnieśli się do sprawy globalnego ocieplenia jednym głosem i wymusili obowiązujące na całym świecie zasady".

Wszystko to zmusza wielu ludzi do zastanawiania się, w jakim stopniu idea globalnego ocieplenia została już zawłaszczona przez elity władzy do realizacji ich celów.

(Źródła: http://www.channel4.com/science/microsites/G/great_global_warming_swindlel/index.html; http://www.klaus.cz/klaus2/asp/default.asp; Brendan O'Neill, „Politykę należy trzymać z dala od nauki i vice versa"; http://www.spiked-online.com/, 22 marca; Paul Joseph Watson, „Globaliści kochają globalne ocieplenie", http://www.prison-planet.com/, 28 marca)

CZY PRZYCZYNĄ GLOBALNEGO OCIEPLENIA SĄ PRĄDY OCEANICZNE?

William Gray, meteorolog zajmujący się przewidywaniem huraganów, twierdzi, że to mające globalny zasięg prądy oceaniczne, a nie emisje wytwarzanego przez człowieka dwutlenku węgla, są przyczyną globalnego ocieplenia i że najdalej za pięć do dziesięciu lat Ziemia może samoistnie zacząć się ochładzać.

Gray, który pracuje na Stanowym Uniwersytecie w Kolorado, znany najbardziej ze swoich przepowiedni huraganów nawiedzających atlantyckie wybrzeże Stanów Zjednoczonych, twierdzi również, że rosnący poziom dwutlenku węgla w atmosferze nie spowoduje wzrostu liczby ani siły huraganów.

Twierdzi, że w okresie ostatnich 40 lat liczba głównych huraganów docierających do atlantyckiego wybrzeża Stanów Zjednoczonych zmniejszyła się mimo wzrostu poziomu dwutlenku węgla.

Gray narzeka, że polityka i badania związane z globalnym ociepleniem zrodziły „niemal przemysł", który w nieuczciwy sposób straszy społeczeństwo i zagłusza głosy opozycji. Według niego badania utrzymujące, że to ludzie są sprawcami globalnego ocieplenia, bazują na fałszywych modelach komputerowych, które nie są w stanie uwzględnić setek czynników wpływających na pogodę.

Grey twierdzi, że wzorce cyrkulacji oceanicznej są opóźnione w stosunku do liczących dziesiątki lat cykli ocieplenia, i już wcześniej przekonywał, że siła tych wzorców może wpływać na to, jak wiele zimnej wody unosi się ku powierzchni, co z kolei wpływa na temperaturę atmosfery.

(Źródło: Dan Elliott, Associated Press, 28 kwietnia 2007)

NASTĘPNA GENERACJA GIER WIDEO BĘDZIE CZYTAĆ FALE MÓZGOWE

Inżynierowie z firmy NeuroSky Inc. mają rozległe plany wobec zabawek i gier wideo odczytujących fale mózgowe, co spowoduje, że będą one stymulowały umysł i będą znacznie bardziej realistyczne. Zastosowana technologia ma pozwolić graczom na kontrolowanie charakterów postaci w grach wideo lub wchodzenie do wirtualnych światów i to wyłącznie za pośrednictwem myśli.

Dodanie na przykład biologicznego sprzężenia zwrotnego do gry Tiger Woods PGA Tour będzie oznaczało, że tylko ci gracze, którzy opanowali sposób koncentracji zalecany w Zen, będą mogli właściwie odbijać piłkę. Z kolei w popularnej strzelance Grand Theft Auto denerwujący się lub przestraszeni gracze będą gorzej celować od tych, którzy będą zachowywać spokój i skupienie.

Prototyp gry firmy NeuroSky dokonuje pomiaru podstawowej aktywności fal mózgowych, w tym impulsów dotyczących koncentracji, odprężenia i zaniepokojenia. Osiągnięcia graczy są oceniane w każdej kategorii w skali od 1 do 100 i ocena ta zmienia się, gdy grający myśli o czymś relaksującym i skupia się lub denerwuje się i rozprasza.

Zastosowana technologia przypomina tę, która jest używana w bardziej czułym i droższym sprzęcie, który sportowcy wykorzystują do osiągania szczytowej formy. Pochodzący z Południowej Korei Koo Hyoung Lee, współtwórca NeuroSky, zastosował biologiczne sprzężenie zwrotne do udoskonalania technik koncentracji i relaksacji członków olimpijskiej drużyny łuczników jego kraju.

Wyposażone w najbardziej podstawową zdolność odczytu fal mózgowych zabawki, których wejście na rynek przewiduje się w późniejszym okresie bieżącego roku, mogą wspomagać zdolność skupiania uwagi oraz pomagać dzieciom cierpiącym na niedostatek uwagi wynikający z nadmiernej aktywności (ADHD), a także na autyzm i zmienność nastroju. (Źródło: Associated Press, 30 kwietnia 2007,

http://edition.cnn.com/2007/TECH/fun.games/04/30/mind.reading.toys.ap/index.html)

AUSTRALIJSKIE MEDIA ŁĄCZĄ SIĘ W CELU OBRONY WOLNOŚCI SŁOWA

Australijskie największe agencje prasowe, telewizyjne i radiowe odłożyły na bok tradycyjną rywalizację i zjednoczyły się w ramach nowej publicznej kampanii prowadzonej pod hasłem „Prawo Australii do Wiedzy" zorganizowanej w celu obrony wolności słowa.

Fairfax Media (wydawca gazet Age i Sydney Morning Herald), News Ltd (Australian), FreeTV (reprezentująca sieci telewizyjne ABC i SBS) oraz nadawcy komercyjnego radia będą przekonywać, że wolność słowa w Australii jest ograniczana przez ponad 500 federalnych i stanowych praw i zarządzeń.

Organizacje zrzeszające wydawców i nadawców uważają, że niektóre z nich ograniczają reporterom możliwość rzetelnego przekazywania wiadomości i opisu wydarzeń.

Kamieniem milowym w zakresie wolności słowa był proces w sprawie Ustawy o Wolności Informacji toczony przed Sądem Najwyższym z powództwa gazety Australian, przegrany w roku 2006, w którym domagano się takich zmian w tej ustawie, które lepiej chroniłyby interes społeczeństwa.

Media niepokoi fakt, że zarówno demaskatorzy, jak i inni ludzie gotowi ujawnić w imię interesu publicznego drażliwe materiały rządowe, a także dziennikarze, którzy o tym donoszą, nie są należycie chronieni.

Uniwersyteccy prawnicy bardzo krytycznie oceniają przepisy prawa ujęte w Ustawie o Wolności Informacji. Podobny pogląd prezentują międzynarodowe badania, które dowodzą, że Australia w porównaniu z innymi rozwiniętymi krajami plasuje się bardzo nisko w rankingu wolności prasy. (Źródło: The Age, Melbourne, 10 maja 2007, http://www.theage.com.au/)

SZPIEGOWSKIE CHIPY - INTEGRACJA METEK EAS Z CHIPAMI RFID

Dr Katherine Albrecht, założycielka organizacji CASPIAN Consumer Privacy i współautorka książki Spychips (Szpiegowskie chipy) poświęconej największej zmorze prywatności konsumentów, utrzymuje, że pewnego dnia chroniące od złodziei metki (w przemyśle znane pod nazwą przywieszek EAS*) zostaną zintegrowane z umożliwiającymi indywidualne śledzenie chipami RFID i wprowadzone do dób konsumpcyjnych. Otóż tak zintegrowane chipy już weszły do użytku.

Firma Checkpoint Systems ogłosiła wyprodukowanie rodziny przywieszek Evolve, które łączą w sobie możliwości chipów RFID z możliwościami przywieszek EAS. Firma Checkpoint Systems opracowała przywieszki o podwójnym zastosowaniu, oferując swoim klientom z branży handlu detalicznego środek dający narzędzie typu RFID do celów inwentaryzacyjnych w sklepie i jednocześnie spełniający zadanie ochrony przed złodziejami.

Przywieszki Evolve zawierają wkład firmy Checkpoint w postaci chipa działającego na częstotliwości radiowej 8,2 MHz (EAS), który nie zawiera ani mikroprocesora, ani unikalnego kodu identyfikacyjnego. Wkład jest przeznaczony do podnoszenia alarmu w przypadku przejścia przez czytnik EAS umieszczony przy wyjściu ze sklepu, o ile wcześniej nie został on zdezaktywowany w kasie. Przywieszki zawierają również wkład typu 850-950 MHz EPC Gen 2 RFID, do którego można wprowadzić EPC w celu umożliwienia identyfikacji i śledzenia poszczególnych towarów.

Pierwsza seria przywieszek Evolve opatrzonych numerem 410 zawiera antenę EAS umieszczoną wokół wkładu RFID, który zawiera chip typu Impinj Monza umieszczony na podłożu z papieru samoprzylepnego. Etykietki są kwadratami o boku trochę mniejszym od dwóch cali, co umożliwia umieszczenie ich na większości etykiet stosowanych do artykułów odzieżowych i obuwia.

- To będzie koszmar dla prywatności konsumentów i nikt nigdy nie będzie wiedział, że to ma miejsce. Jest tak, ponieważ lobbyści przemysłu zapobiegli ustanowieniu zasad prawa regulujących sprawę etykiet RFID. Ani producenci, ani punkty sprzedaży detalicznej nie mają obowiązku powiadamiania nas, czy ukryli etykiety RFID w naszych ubraniach, butach, książkach lub czymkolwiek innym - oświadczyła dr Albrecht.

* Metki EAS (Electronic Article Surveillance - Elektroniczna Obserwacja Artykułu) to wymienialna przywieszka do towaru chroniąca go przed kradzieżą i usuwana przy kasie, natomiast chip RFID (Radio Frequency Identification Device - Radiowe Urządzenie Identyfikacyjne) to chip, który można wprowadzić do materiału, zwierzęcia lub człowieka, składający się z dwóch części: obwodu scalonego, w którym można magazynować i przetwarzać informacje oraz modulować bądź demodulować sygnał radiowy, oraz anteny służącej do odbioru i nadawania sygnału radiowego. RFID służy do inwentaryzacji oraz śledzenia drogi towaru po jego zakupie. - Przyp. tłum.

(Źródło: Komunikat prasowy CASPIAN, 29 kwietnia 2007, http://www.spychips.com/; RFID Journal, 27 kwietnia 2007, http://www.rfidjournal.com/%20article/articleview/3280/)

MIKROFONY „WIELKIEGO BRATA" MOGĄ BYĆ SPRZĘŻONE Z CCTV

1 maja członkowie brytyjskiego parlamentu zostali ostrzeżeni, że ukryte minikamery i mikrofony, które mogą podsłuchiwać rozmowy na ulicy, stanowią kolejny krok w marszu w kierunku społeczeństwa „Wielkiego Brata".

Richard Thomas, komisarz do spraw informacji Wielkiej Brytanii oświadczył, że rozpoczęła się debata dotycząca tego, czy równolegle do 4,5 miliona kamer CCTV* rozmieszczonych w Wielkiej Brytanii należy zainstalować urządzenia podsłuchowe. Zeznając przed Komitetem ds. Wewnętrznych Izby Gmin oświadczył, że jest przeciwny takiemu załatwieniu sprawy. Wraził również zaniepokojenie możliwością ukrycia w słupach oświetleniowych malutkich kamer, które zastąpiłyby normalne, wyraźnie widoczne.

Thomas wyraził nawet przypuszczenie, że tak zwane „mówiące CCTV", które mają być testowane na 20 obszarach w całym kraju, mogą być krokiem za daleko. System ten umożliwia operatorom wydawanie poleceń ludziom, których zachowanie uznają za niewłaściwe. Oświadczył również, że śledzenie obywateli w Wielkiej Brytanii, które jest bardziej rozbudowane niż w każdym innym demokratycznym kraju, przypuszczalnie zaszło już za daleko.

Członkowie parlamentu oświadczyli mu, że ich wyborcy chcą CCTV i uważają, iż dzięki temu czują się bezpieczniej.

*Skrót od Closed Circuit TeleVision (system telewizji w układzie zamkniętym zwany potocznie telewizją przemysłową). Ogólnie przez system CCTV rozumie się system urządzeń do odbioru, przetwarzania, przesyłania, archiwizacji i wyświetlania obrazu i dźwięku w monitorowanych miejscach. - Przyp. tłum.

(Źródło: Daily Telegraph, Wielka Brytania, 2 maja 2007, http://www.telegraph.co.uk/)

OŚWIADCZENIE WENEZUELI O WYCOFANIU SIĘ Z MIĘDZYNARODOWEGO FUNDUSZU WALUTOWEGO I BANKU ŚWIATOWEGO PODWAŻA ZNACZENIE TYCH INSTYTUCJI

Decyzja Wenezueli o wycofaniu się z Międzynarodowego Funduszu Walutowego (International Monetary Fund; w skrócie IMF) i Banku Światowego (World Bank; w skrócie WB) będzie postrzegana w Stanach Zjednoczonych jako kolejny przykład sporu pomiędzy prezydentem Wenezueli Hugo Chavezem a administracją Busha, natomiast reszta świata przyjmie najprawdopodobniej ten fakt inaczej i może to mieć ujemny wpływ na obie instytucje, których potęga i zasadność istnienia ostatnimi laty znacznie osłabły w krajach rozwijających się.

Śladami Wenezueli mogą pójść inne kraje. Prezydent Ekwadoru Rafael Correa oświadczył w ubiegłym tygodniu, że wyrzuca przedstawiciela Banku Światowego ze swojego kraju. Było to bezprecedensowe wydarzenie, które prezydent Correa podsumował stwierdzeniem, że „nie będziemy znosić wymuszeń tej międzynarodowej biurokracji". W roku 2005 Bank Światowy wstrzymał wcześniej przyznaną Ekwadorowi pożyczkę w wysokości 100 milionów dolarów, aby zmusić rząd tego kraju do przeznaczenia dodatkowych dochodów z eksportu ropy naftowej na zwrot długów zamiast, jak zamierzał rząd, na cele socjalne.

Oto jak te dwie instytucje działały przez dziesięciolecia. Przy wiodącej roli IMF i posiadaniu prawa weta przez Departament Finansów USA instytucje te zarządzały „kartelem kredytodawców", który mógł wywierać potężny nacisk na rządy krajów i to w szerokim zakresie spraw ekonomicznych. Nacisk ten nie tylko generował niezadowolenie, ale też często prowadził do gospodarczego załamania się krajów i regionów, w których IMF i WB posiadały największe wpływy. W ostatnich 25 latach Ameryka Łacińska miała najgorszy od ponad stu lat wskaźnik długoterminowego wzrostu.

Wenezuela ma szczególne żale w stosunku do IMF, które rodzą do tego kraju sympatię w innych rozwijających się krajach o demokratycznych, lewicowo--centrowych rządach. 12 kwietnia 2002 roku, zaledwie kilka godzin po obaleniu w wyniku wojskowego puczu demokratycznie wybranego prezydenta Wenezueli, IMF oświadczył, że „jest gotów wspomagać nową administrację [Pedro Cramony] w każdym względzie, jaki uzna ona za stosowne".

Ta natychmiastowa deklaracja pomocy dla nowej dyktatury, która natychmiast zniosła konstytucję, zgromadzenie narodowe i sąd najwyższy, nie miała precedensu w historii IMF. Zwykle IMF nie reaguje tak szybko, nawet w przypadku legalnie wybranego rządu, nic więc dziwnego, że to posunięcie zostało przyjęte w Wenezueli i na całym świecie jako próba poparcia przez IMF puczu. Waszyngton, który dominuje w Funduszu, nie tylko wiedział o nim z góry, ale wspierał go i finansował niektórych jego przywódców, czego dowodzą dokumenty rządu Stanów Zjednoczonych.

Co więcej, Wenezuela nie była zadowolona ze współpracy z IMF, który w ostatnich latach notorycznie pomniejszał jej gospodarczy wzrost, podobnie jak w przypadku Argentyny. Oceny IMF są szeroko wykorzystywane i w istotny sposób wpływają na inwestorów.

Tymczasem niechęć do IMF i WB oraz żądanie zmian jest powszechne na całym świecie. Skandal wywołany przez prezesa Banku Światowego Paula Wolfowitza, w rezultacie którego niedługo dojdzie do obalenia tego najbardziej nielubianego prezesa Banku, jest tylko wierzchołkiem góry lodowej. W ubiegłym miesiącu Biuro Niezależnych Ocen IMF ogłosiło, że od roku 1999 trzy czwarte funduszy pomocowych udzielonych biednym krajom subsaharyjskiej Afryki nie zostało wydatkowanych zgodnie z przeznaczeniem, ale zostało przeznaczonych na żądanie IMF na spłatę długów i gromadzenie rezerw. Takie postępowanie w stosunku do najbiedniejszych krajów świata, które rozpaczliwie potrzebują pieniędzy na walkę z pandemią HIV/AIDS jest obrzydliwe.

Decyzja Wenezueli przypuszczalnie umocni pozycję krajów rozwijających się w IMF i Banku Światowym, które wymagają poważnych reform. Obecnie Stany Zjednoczone, w których mieszka niespełna 5 procent populacji świata, posiadają więcej głosów w IMF niż kraje, których ludność stanowi większość ludności Ziemi. Kraje rozwijające się, które ponoszą główny ciężar błędów tych instytucji, posiadają niewielki głos w podejmowaniu decyzji lub wcale go nie mają. Posunięcie Wenezueli i wielu innych krajów, które pójdą w ślad za nią, unaoczni IMF i Bankowi Światowemu, że opcja polegająca na całkowitej rezygnacji z ich usług jest w pełni realna.

Trudno przewidzieć, czy pobudzi to te instytucje do reform, które mogłyby zmienić kolonialny stosunek, jaki utrzymują one ze swoimi wierzycielami. Bardziej prawdopodobne jest to, że ich znaczenie w rozwijającym się świecie będzie systematycznie malało, czego wymownym dowodem jest ostatnie dziesięciolecie.

(Źródło: Mark Weisbrot, McClatchy Tribune Information Services, 1 maja 2007, http://ifiwatchnet.org/documents/item.shtm-l?x=64866)

CYTATY, MAKSYMY

Czasami dyskrecja zmarłych czuwa nad sławą lekarza.

Feliks Chwalibóg

Najpierw długo radzą mędrce, potem kleci się naprędce.

Stanisław Jerzy Lec

Istnieje paradoks dotyczący niezwykłych przypadków, a mianowicie taki, że się powtarzają.

Kareł Capek

Pojęcia prawa i bezprawia u mocnych są inne niż u słabych.

Adolf Dygasiński

Pieniądz jest sługą, jeśli umie się go używać, a jeśli nie umie, staje się panem.

Publtliusz Syrus

Człowiek szlachetny nie szafuje obietnicom, ale czyni więcej, niż przyrzekł.

Konfucjusz


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Nexus 57 2008-1, Wieści z globalnej wioski 1 2008, OD REDAKCJI
NexusV 07 6 Wyznania ekonomisty od brudnej roboty
UMBERTO ECO, ECO U.kronika globalnej wioski w SEMIOLOGIA ŻYCIA CODZIENNEGO - strzeszczenie rozdziału
NexusV 07 6 Powody ukrywania prawdy o UFO
NexusV 07 6 Strefa mroku 6 07
07 Lekomania globalna
(Microsoft Word 07 Strategie miedzynarodowe i globalne doc)
EŚT 07 Użytkowanie środków transportu
07 Windows
07 MOTYWACJAid 6731 ppt
Planowanie strategiczne i operac Konferencja AWF 18 X 07
Wyklad 2 TM 07 03 09
Globalizacja