Erich Fromm Zapomniany j臋zyk Wst臋p do rozumienia sn贸w,号沶i i mit贸w


Erich FROMM

zapomniany j臋zyk

wst臋p do rozumienia sn贸w, ba艣ni i mit贸w

Wst臋pem opatrzy艂 Krzysztof Teodor Toeplitz Prze艂o偶y艂 J贸zef Marz臋cki

PA艃STWOWY INSTYTUT WYDAWNICZY

Tytu艂 orygina艂u

THE FORGOTTEN LANGUAGE

An Introduction to the Understanding of Dreams,

Fairy Tales and Myths

Ok艂adk臋 i kart臋 tytu艂ow膮 projektowa艂 MACIEJ URBANIEC

Copyright 1951

by Erich Fromm

Sen, kt贸rego nie obja艣niamy, jest jak list, kt贸re­go nie czytamy.

TALMUD

Sen zdejmuje kostium okoliczno艣ci, obdarza nas bezlitosn膮 wolno艣ci膮, tak 偶e ka偶da ch臋膰 ponagla do czynu. Bystry cz艂owiek t艂umaczy swe sny ma­j膮c na wzgl臋dzie samopoznanie; nie zajmuj膮 go jednak szczeg贸艂y, lecz charakter snu.

EMERSON



WST臉P

Propozycja Pa艅stwowego Instytutu Wydawniczego, abym napisa艂 przedmow臋 do Zapomnianego j臋zyka Ericha Fromma, pracy z roku 1951, kt贸ra ukazuje si臋 w艂a艣nie w przek艂adzie polskim, stawia mnie w sytuacji nies艂y­chanie k艂opotliwej, a r贸wnocze艣nie nies艂ychanie ekscy­tuj膮cej. K艂opotliwej dlatego, 偶e Zapomniany j臋zyk, ksi膮偶ka, kt贸rej podtytu艂 g艂osi, i偶 jest to Wst臋p do rozumienia sn贸w, ba艣ni oraz mit贸w, a kt贸ry m贸g艂by r贸wnie偶 brzmie膰: Wst臋p do problem贸w psychoanalizy, traktuje o dziedzinach, w kt贸re nigdy dotychczas nie zapuszcza艂o si臋 moje pi贸ro i kt贸re stanowi膮 wyspecjalizowan膮 ga艂膮藕 wiedzy, posiadaj膮c膮 zast臋p swoich badaczy i znawc贸w. Skromno艣膰 wi臋c nakazywa艂aby odst膮pienie przywileju, jakim jest wprowadzenie polskiego czytelnika do lektury tej ksi膮偶ki, komu艣 bardziej ni偶 ja kompetentnemu. R贸w­nocze艣nie jednak podniecaj膮ca cz臋艣膰 powierzonego mi zadania polega na tym, 偶e zar贸wno sama posta膰 Ericha Fromma, jak i temat jego ksi膮偶ki dotykaj膮 tych w臋z艂o­wych problem贸w kultury wsp贸艂czesnej, kt贸re nie mog膮 by膰 obce nikomu, kto po艣wi臋ca si臋 my艣leniu o wsp贸艂­czesnej kulturze i spo艂ecze艅stwie. Co wi臋cej, s膮 to spra­wy, do kt贸rych poruszenia rzadko nadarza si臋 tak zna­komita jak ta w艂a艣nie okazja.

Posta膰 Ericha Fromma nieobca jest polskiemu czytel­nikowi. Spo艣r贸d g艂贸wnych jego prac pozna艂 on ju偶 w przek艂adzie na nasz j臋zyk Szkice z psychologii religii, poprzedzone 艣wietnym szkicem Jana Strzeleckiego, a tak偶e dwie najg艂o艣niejsze (obok mo偶e nie t艂umaczonego na polski The Sane Society, 1955) jego ksi膮偶ki - klasyczn膮 Ucieczk臋 od wolno艣ci i O sztuce mi艂o艣ci - wydan膮 w ramach tej samej co i Zapomniany j臋zyk PlW-owskiej Biblioteki My艣li Wsp贸艂czesnej.

Zw艂aszcza Ucieczka od wolno艣ci, studium opublikowane po raz pierwszy w roku 1941, a nast臋pnie wielokrotnie wznawiane i t艂umaczone na wiele j臋zyk贸w, stanowi nie tylko bodaj najdoskonalsze dzie艂o Fromma, ale przede wszystkim rodzaj jego wizyt贸wki intelektualnej. Jest to, w ogromnym skr贸cie, studium traktuj膮ce o tym szczeg贸lnym splocie spo艂ecznego kompleksu sado-masochistycznego, kt贸rego historycznym efektem sta艂 si臋 niemiecki faszyzm hitlerowski.

Erich Fromm, r贸wnolatek naszego stulecia, pochodz膮cy z frankfurckiej rodziny rabinackiej, nale偶y do pokolenia, dla kt贸rego wybuch hitleryzmu w Niemczech stanowi najdonio艣lejsze, a zarazem najg艂臋bsze do艣wiadczenie 偶ycia, kszta艂tuj膮ce jego ca艂y p贸藕niejszy styl my艣lenia i odczuwania. Patrz膮c na dzieje kultury europejskiej pierwszej po艂owy XX wieku, mo偶na bez wielkiego nawet wysi艂ku wyodr臋bni膰 na ich tle ten w膮tek, kt贸ry we wszystkich niemal dziedzinach 偶ycia duchowego naszej epoki zaznaczy艂a generacja niemieckich antyfaszystowskich intelektualist贸w i ludzi sztuki, kt贸r膮 mo偶na by na zwa膰 tak偶e pokoleniem emigrant贸w. Byli to ludzie wy gnani z w艂asnej ojczyzny przez poch贸d brunatnych koszul, wychowankowie kryzysu, pierwsza grupa spo艂eczna, kt贸rej dane by艂o poznanie krucho艣ci, iluzoryczno艣ci i nietrwa艂o艣ci z艂udze艅 偶ywionych przez demokratyczn膮 i liberaln膮 Europ臋, pierwsi, kt贸rzy spojrzeli w twarz totalitarnej ciemno艣ci. Osobliw膮 tonacj臋, jak膮 wnios艂o to pokolenie do my艣li i sztuki europejskiej, odnajdziemy za r贸wno w dramatycznych i gorzkich piosenkach Marleny Dietrich, jak w surrealistycznej grozie obraz贸w Maxa Ernsta, w powie艣ci Remarque'a i w teatrze Bertolta Brechta. Filozoficzn膮 i moraln膮 sum臋 przemy艣le艅 tego pokolenia z艂o偶y艂 najwi臋kszy z nich wszystkich, Tomasz Mann, w Doktorze Faustusie. Pok艂osiem tego do艣wiadczenia jest tak偶e ca艂a ogromna literatura historyczna, krytyczna, a r贸wnie偶 w艂a艣nie socjologiczna i psychologiczna, do kt贸rej zalicza si臋 tak偶e, po艣r贸d wielu innych, dzie艂o Ericha Fromma, literatura usi艂uj膮ca zda膰 spraw臋 z motor贸w, si艂 nap臋dowych i prawid艂owo艣ci, kt贸re po wo艂a艂y do 偶ycia tw贸r tak monstrualny, a zarazem tak jak wszystko, co historyczne, logicznie wyp艂ywaj膮cy z przes艂anek, jakim by艂 faszyzm hitlerowski.

Dla badaczy spo艂ecznych, a tak偶e dla wielkich pisarzy tego okresu by艂o rzecz膮 jasn膮, 偶e zjawisko tak masowe, tak g艂臋bokie i tak przecie偶 sprzeczne z najbardziej fundamentalnymi zasadami tradycyjnej etyki spo艂ecznej, moralno艣ci chrze艣cija艅skiej i klasycznej doktryny politycznej europejskiego liberalizmu, jakim by艂 hitleryzm ze wszystkimi jego konsekwencjami, nie mog艂o wy艂oni膰 si臋 jedynie jako rezultat nieszcz臋艣liwego zbiegu okoliczno艣ci politycznych i historycznych - a wi臋c pora偶ki Niemiec w I wojnie 艣wiatowej i traktatu wersalskiego, za艂amania si臋 niemieckiej rewolucji socjalistycznej w roku 1918 i 1919, inflacji na rynku gospodarczym lub te偶 b艂臋d贸w taktycznych, pope艂nionych w tym czasie przez niemieck膮 lewic臋 komunistyczn膮 i socjaldemokratyczn膮. Nie neguj膮c tych czynnik贸w, sta艂o si臋 oczywiste, 偶e odpowiedzi na historyczn膮 zagadk臋 hitleryzmu szuka膰 na le偶y tak偶e i g艂臋biej, w podsk贸rnych warstwach psychologii spo艂ecznej, a tak偶e w psychologii jednostkowej, na terenach pod艣wiadomo艣ci narodu niemieckiego, w g艂臋bokich z艂o偶ach jego mitologii historycznej. Carl Jung, jeden z za艂o偶ycieli szko艂y psychoanalitycznej, tw贸rca teorii archetyp贸w, wspomina w spisanych przez Richarda I. Evansa rozmowach z Ernestem Jonesem (R. I. Evans, Conversation with Carl Jung, Princeton 1964), 偶e ju偶 na kilka lat, nim Hitler ow艂adn膮艂 pa艅stwem niemieckim, niepokoi艂y go pojawiaj膮ce si臋 coraz cz臋艣ciej w snach jego niemieckich pacjent贸w obsesyjne symbole l臋ku, de speracji, przemieszane z symbolami gwa艂tu i przemocy. R贸wnocze艣nie za艣 coraz wyra藕niej - zw艂aszcza z nowszych prac po艣wi臋conych psychologii hitleryzmu, w艣r贸d kt贸rych Frommowska Ucieczka od wolno艣ci stanowi jedno z wcze艣niejszych odkry膰 - wy艂ania si臋 r贸wnie偶 i dru­ga strona, a wi臋c czynnie aran偶uj膮cy faszyzm. Przy­w贸dcy hitlerowscy, cz臋sto nie艣wiadomie, ale r贸wnie cz臋­sto z pe艂n膮 premedytacj膮, odwo艂ywali si臋 do ukrytych g艂臋boko mechanizm贸w psychologicznych, mitologii i sym­boli budz膮cych po偶膮dane reakcje t艂umu, a w duszach odszukiwali instynkty, kt贸rych ukrytego 偶ycia nie po­dejrzewa艂 nawet w swojej osobowo艣ci niemiecki drobnomieszczanin czy lumpenproletariusz. 艢redniowieczna mroczna mitologia raubritterska, kt贸r膮 stara艂 si臋 prze­syci膰 stworzon膮 przez siebie kadrow膮 organizacj臋 SS Himmler, br膮zowy kolor koszul SA, nawi膮zuj膮cy do bar­wy germa艅skiego nied藕wiedzia, splot sadyzmu i maso­chizmu, kt贸ry Fromm trafnie odczyta艂 w pismach sk艂ada­j膮cych si臋 na wychowawczy program samego Hitlera - oto tylko niekt贸re, pierwsze z brzegu przyk艂ady poka­zuj膮ce, w jakich to r贸wnie偶 regionach toczy艂a si臋 brzemienna w skutki walka o op臋tanie duszy narodu nie­mieckiego i popchni臋cie go na drog臋 zbrodni i katastrofy. G艂臋bokie, si臋gaj膮ce XVIII i XIX wieku przes艂anki hitle­ryzmu, pojawiaj膮ce si臋 zw艂aszcza pod postaci膮 鈥渧olkizmu", wiary w zdrowie moralne ludu wiejskiego, prze­ciwstawianego miejskiej zarazie, opisa艂 znakomicie Mosse w swoim Kryzysie ideologii niemieckiej.

Dla ludzi formacji Ericha Fromma te do艣wiadczenia i przemy艣lenia odegra艂y zasadnicz膮 rol臋 w ukierunko­waniu ich zainteresowa艅, pasji badawczych i postaw moralnych. Oczywi艣cie by艂oby nonsensem twierdzenie, 偶e to faszyzm uczyni艂 Fromma psychoanalitykiem. Znaj­dowa艂 si臋 on ju偶 znacznie wcze艣niej, od samych pocz膮t­k贸w swej kariery naukowej, w kr臋gu my艣li i poj臋膰 ukszta艂towanych przez Zygmunta Freuda. Wydaje si臋 jednak faktem do udowodnienia, 偶e to w艂a艣nie reakcja na psychologiczne do艣wiadczenia faszyzmu doprowadzi艂a do znacznej popularyzacji psychoanalizy, zw艂aszcza w 艣wiecie zachodnim, a tak偶e do rozszerzenia jej zakresu z dziedziny psychologii indywidualnej, jednostkowej, w rejony psychologii spo艂ecznej, zbiorowej, kt贸rej dotycz膮 g艂贸wne prace Ericha Fromma. Jest r贸wnie偶 pewne, 偶e do艣wiadczenia niemieckie z lat kryzysu i faszyzmu wzbo­gaci艂y my艣lenie autora Zapomnianego j臋zyka o motywy, kt贸re odr贸偶niaj膮 postaw臋 Fromma zar贸wno od klasycz­nej doktryny Freuda, jak i modyfikuj膮 teori臋 g艂贸wnych dysydent贸w freudyzmu, uczni贸w wiede艅skiego odkryw­cy, a wi臋c Junga i Adlera.

Te r贸偶nice zaznaczaj膮 si臋 w powa偶nej mierze w艂a艣nie w materiale, kt贸rym operuje niniejsza ksi膮偶ka - Za­pomniany j臋zyk - a wi臋c w dziedzinie teorii i inter­pretacji sn贸w i mit贸w. Fromm we wst臋pie do jednej z nowszych swoich prac, zatytu艂owanej The Heart oj Man, Its Genius for Good and Evil, pisze, 偶e nie czuje si臋 usatysfakcjonowany, gdy zalicza si臋 go do 鈥渘owej" szko艂y psychoanalitycznej, nawet w贸wczas gdy okre艣la si臋 j膮 jako 鈥渟zko艂臋 kulturow膮" lub 鈥渉umanistyczn膮". Podkre艣la, 偶e 鈥渨iele z tych nowych szk贸艂, wprawdzie rozwijaj膮c pewne warto艣ciowe szczeg贸艂y, zagubi艂o r贸w­nocze艣nie sporo najwa偶niejszych odkry膰 Freuda". Gdzie indziej jednak daje ostr膮, niekiedy wr臋cz zjadliw膮 cha­rakterystyk臋 historycznych ogranicze艅 my艣lenia Freuda, pisz膮c m. in.:

Na zapatrywania Freuda w pewnej mierze wp艂ywa atmosfera dziewi臋tnastego wieku, zyska艂y za艣 one popu­larno艣膰 na skutek dominuj膮cych nastroj贸w panuj膮cych po pierwszej wojnie 艣wiatowej. Pewne czynniki, kt贸re wywar艂y wp艂yw zar贸wno na og贸lnie przyj臋te pogl膮dy, jak te偶 i na teorie Freuda, by艂y przede wszystkim re­akcj膮 na surowe obyczaje epoki wiktoria艅skiej. Drugim czynnikiem determinuj膮cym teorie Freuda by艂a panuj膮­ca w贸wczas koncepcja cz艂owieka, wynikaj膮ca ze struk­tury kapitalizmu. Aby udowodni膰, 偶e kapitalizm odpo­wiada naturalnym ludzkim potrzebom, nale偶a艂o wyka­za膰, 偶e cz艂owiek z samej swej natury d膮偶y do wsp贸艂­zawodnictwa i 偶e cechuje go wrogo艣膰 w stosunku do in­nych ludzi. Podczas gdy ekonomi艣ci udowadniali t臋 tez臋, nazywaj膮c to nienasyconym pragnieniem ekonomicznego zysku, a darwini艣ci okre艣lali jako biologiczne prawo przetrwania jednostek najlepiej przystosowanych, Freud doszed艂 do tego samego wniosku zak艂adaj膮c, 偶e m臋偶czyzn膮 kieruje bezgraniczne po偶膮danie wszystkich kobiet i 偶e jedynie nacisk spo艂ecze艅stwa powstrzymuje go od zaspokajania tych pragnie艅. W efekcie m臋偶czy藕ni si艂膮 rzeczy s膮 o siebie zazdro艣ni, a ta wzajemna zazdro艣膰 i rywalizacja mia艂yby si臋 utrzymywa膰 nawet w贸wczas, gdyby znik艂y wszystkie spo艂eczne i ekonomiczne jej przyczyny." (O sztuce mi艂o艣ci, s. 104.)

Zestawienie Freuda, cz艂owieka, kt贸rego odkrycia by艂y jednym z najbardziej drastycznych skandali intelektual­nych i moralnych epoki, z tendencyjnymi apologetami liberalnego kapitalizmu brzmi tu jak ponury 偶art. R贸w­nocze艣nie jednak polemika ta stanowi niezmiernie ty­powy przyk艂ad kierunku, w kt贸rym posz艂y - ka偶da swoj膮 drog膮 - poszczeg贸lne szko艂y psychoanalityczne wyros艂e z freudyzmu. Wsp贸lnym wyznacznikiem tej ewolucji wydaje si臋 by膰 odrzucanie - przy u偶yciu roz­maitych argument贸w - monokauzalnego, opartego wy­艂膮cznie na pop臋dzie p艂ciowym, radykalizmu, z jakim Freud podchodzi艂 do zjawisk psychicznych, w tym r贸w­nie偶 do interpretacji pod艣wiadomo艣ci cz艂owieka, ujaw­niaj膮cej si臋 w marzeniu sennym.

Dla Freuda kluczem do powik艂a艅 psychicznych cz艂o­wieka jest nieodmiennie zahamowanie jego pragnie艅 seksualnych, st艂umionych i zepchni臋tych we wstydliwe regiony pod艣wiadomo艣ci przez wychowanie, rodzin臋, spo­艂ecze艅stwo, ojczyzn臋, pa艅stwo. U podstaw jego teorii cz艂owieka le偶y amoralne dziecko, noworodek, b臋d膮cy za­razem niepohamowanym erotomanem, poszukuj膮cym roz­koszy najpierw w Ciele matki (faza oralna), potem w ciele w艂asnym (faza analna), wreszcie w doznaniach genitalnych. Dojrza艂e 偶ycie psychiczne cz艂owieka, a wi臋c zar贸wno to, co jest w tym 偶yciu neuroz膮 i skrzywie­niem, jak i to, co uchodzi za chlub臋 naszego gatunku - to znaczy kultura, sztuka, filozofia, praca produktyw­na - jest efektem gwa艂tu, jaki zar贸wno spo艂ecze艅stwo, jak i my sami zadajemy swojej pierwotnej naturze. Neuroza jest rezultatem st艂umienia pierwotnego instynktu p艂ciowego, tw贸rczo艣膰 - wynikiem jego sublimacji ku zast臋pczym 鈥渃elom wy偶szym". Kultura rodzi si臋 z b贸lu, jest imaginacyjnym poszukiwaniem utraconej wolno艣ci i utraconej rozkoszy. Cz艂owiek staje si臋 tym, czym jest, podejmuj膮c dramatyczny wysi艂ek zniszczenia w sobie swojej w艂asnej natury: seksualnego, 偶ar艂ocznego zwie­rz臋cia.

Ten radykalizm Freuda, jego absolutyzacja libido, d膮­偶enia do rozkoszy, przy r贸wnoczesnym lekcewa偶eniu czynnik贸w innych - np. aspiracji spo艂ecznych czy kultu­rowych, kt贸re Freud umieszcza z regu艂y po stronie si艂 hamuj膮cych i ograniczaj膮cych osobowo艣膰 - stanowi za­r贸wno o dramatyzmie, jak i o ograniczeniu jego doktry­ny. Te w艂a艣nie ograniczenia albo te偶 ten jednoprzyczynowy radykalizm freudyzmu starali si臋 z艂agodzi膰 jego spadkobiercy, przed kt贸rymi to zabiegami sam Freud zreszt膮 broni艂 si臋 z uporem i zajad艂o艣ci膮 dogmatyka. Nie przypadkiem, w ostatnich zw艂aszcza latach, daj膮 si臋 s艂y­sze膰 g艂osy, 偶e autentyczna wielko艣膰 nauki Freuda, za­sadzaj膮ca si臋 w艂a艣nie na jej brutalnej jednostronno艣ci, zosta艂a niejako rozmazana, zatuszowana i sfa艂szowana przez liczne szko艂y psychoanalityczne, karmi膮ce si臋 od­kryciami wiede艅skiego uczonego. Do nich - 偶e poprze­stan臋 jedynie na modyfikacjach dzi艣 ju偶 klasycznych - nale偶y doktryna Junga, uzupe艂niaj膮c freudowskie poj臋­cie pod艣wiadomo艣ci jednostkowej kategori膮 pod艣wiado­mo艣ci zbiorowej, przechowuj膮cej nie tylko nieu艣wiado­mione, ale tak偶e cz臋sto wr臋cz nie znane przez jednostk臋 zbiorowe mity i wyobra偶enia symboliczne, zdolne ujaw­nia膰 si臋 w marzeniach sennych1. Do g艂贸wnych modyfi­kacji wprowadzonych do systemu psychoanalizy stworzo­nego przez Freuda nale偶y tak偶e koncepcja Adlera, w my艣l kt贸rej podstaw膮 dzia艂ania psychicznego nie jest pop臋d p艂ciowy, ale 鈥渨ola mocy", a 藕r贸d艂em stan贸w neuro­tycznych nie jest zahamowany i st艂umiony pop臋d p艂cio­wy, lecz kompleks ni偶szo艣ci, wynikaj膮cy z nie zrealizo­wanego 鈥減lanu 偶ycia", to znaczy nieprzymierno艣ci aspi­racji do osi膮gni臋膰 i wynikaj膮cego st膮d stanu frustracji. Jak wida膰, obie te doktryny odchodz膮 od Freudowskie­go absolutyzowania libido, poszukuj膮c wyja艣nienia na­szych powik艂a艅 psychicznych i naszych sn贸w - kt贸re donosz膮 nam o tym w j臋zyku symbolicznym - w war­stwach historii kultury, do kt贸rej przynale偶ymy, lub w spo艂ecze艅stwie, w kt贸rym 偶yjemy.

Spo艣r贸d wielkich nazwisk psychoanalizy Erich Fromm jest tym, kt贸ry poszed艂 najdalej w stron臋 spo艂ecznej mo­tywacji zjawisk pod艣wiadomo艣ci. Wp艂yn膮艂 na to, jak si臋 zdaje, zar贸wno zaznaczony na wst臋pie osobliwy cha­rakter jego do艣wiadczenia 偶yciowego, jak r贸wnie偶 fakt, 偶e w pracach swoich jest on bardziej teoretykiem ni偶 praktykiem bezpo艣rednio zwi膮zanym z dzia艂alno艣ci膮 kli­niczn膮. Dzia艂a tu tak偶e pewien niew膮tpliwy odcie艅 mo­ralizatorskiego pragmatyzmu, kt贸ry zaznaczy艂 si臋 w je­go pismach, zw艂aszcza powsta艂ych ju偶 na emigracji, w Stanach Zjednoczonych. Zar贸wno bowiem O sztuce mi­艂o艣ci, jak The Heart oj Man czy te偶 nie znana u nas praca Man for Himself zawieraj膮 w sobie pewien wi­doczny rys dydaktyzmu, to znaczy d膮偶enia, aby prace te nie tylko stanowi艂y beznami臋tny sonda偶 g艂臋bin duszy ludzkiej, ale tak偶e aby zdo艂a艂y s艂u偶y膰 pomoc膮 w 偶yciu praktycznym, to znaczy w 偶yciu spo艂ecznym. Typowy pod tym wzgl臋dem jest styl ksi膮偶ki O sztuce mi艂o艣ci, gdzie autor nie tylko analizuje, czym jest uczucie mi­艂o艣ci, ale udziela tak偶e praktycznych wskaz贸wek, jak kocha膰 lub te偶 jak wypracowywa膰 w sobie predyspozy­cje psychiczne, umo偶liwiaj膮ce prze偶ycie mi艂o艣ci. Owo na­stawienie dydaktyczno-praktyczne przez wielu uznawa­ne jest - nie bez pewnej s艂uszno艣ci - za najpowa偶­niejsze odst臋pstwo Fromma od rygor贸w psychoanalizy, a nawet cz臋sto od rygor贸w nauki, na rzecz czego艣, Zo jeden z komentator贸w okre艣li艂 jako 鈥減sychoanalityczny salon kosmetyczny", a wi臋c instytucja nie tylko u偶ytko­wa, ale wr臋cz obliczona na szczeg贸lny typ dyletanckiej i zami艂owanej w badaniu swego wn臋trza ameryka艅skiej klienteli. Tej dewiacji - by膰 mo偶e - Fromm zawdzi臋­cza swoj膮 popularno艣膰, op艂acon膮 jednak pewn膮 powierz­chowno艣ci膮 tez.

Zapomniany j臋zyk nale偶y do najbardziej klasycznych, w sensie tematyki psychoanalitycznej, prac Fromma. Autor stara si臋 tu wy艂o偶y膰 teori臋 i znaczenie marze艅 sennych, ba艣ni i mit贸w w oparciu o podstawowy reper­tuar poj臋膰 psychoanalizy. Ujawnia on jednak przy tym pewne osobliwo艣ci swego rozumowania, pokrewne ce­chom, o kt贸rych wspomina艂em dotychczas. Dotyczy to przede wszystkim odpowiedzi na zasadnicze pytanie, a mianowicie, czego to w艂a艣ciwie symbolicznym wyrazem czy te偶 projekcj膮 jest marzenie senne.

Jak wiemy, na pytanie to Zygmunt Freud odpowie­dzia艂, 偶e we 艣nie m贸wi膮 przez nas, deformowane przez wewn臋trzn膮 cenzur臋, nasze pragnienia i po偶膮dania, b臋­d膮ce przede wszystkim po偶膮daniami seksualnymi, a wi臋c m贸wi膮 przez nas g艂osy 鈥渘iskie", kt贸re na jawie czy te偶 w granicach 艣wiadomo艣ci ukrywa i spycha do psychicz­nego podziemia warstwa wstydu, uformowana przez wy­chowanie i otoczenie. U Junga odpowied藕 ta brzmi zgo艂a inaczej. Uwa偶a on, 偶e zespo艂u symboli i figur u偶yczaj膮 naszym snom pradawne kultury, przekazy dawnych re­ligii, do艣wiadczenia stuleci drzemi膮ce w naszej pod艣wia­domo艣ci, co艣 w rodzaju nie艣wiadomej pami臋ci. W tym systemie sen jest wi臋c cz臋sto rodzajem kompensacji, wprowadzaj膮cym element duchowy czy te偶 religijny w ja艂ow膮 i pragmatyczn膮 rzeczywisto艣膰 偶ycia 艣wiadomego; w tym sensie zreszt膮 Jung traktuje niekt贸re przejawy neurozy jako sygna艂y w gruncie rzeczy pozytywne, do­magaj膮ce si臋 przywr贸cenia r贸wnowagi mi臋dzy do艣wiad­czeniem praktycznym a wy偶szymi regionami ludzkiej egzystencji intelektualnej i moralnej. Sen Junga jest wi臋c pradawny i wznios艂y.

Dla Fromma natomiast jest on wyrazem tego, co ukry­te jest w cz艂owieku, zar贸wno w najwy偶szych, jak i najni偶szych regionach jego pod艣wiadomo艣ci. Nie neguje on dzia艂ania pop臋d贸w niskich, ale tak偶e nie wyklucza po­jawiania si臋 - wypowiadanych symbolicznym j臋zykiem snu - konstrukcji, w kt贸rych dochodzi do g艂osu inteli­gencja i samo艣wiadomo艣膰 jednostki wy偶sza od tej, kt贸r膮 jednostka ta dysponuje na jawie. O ile wi臋c sen Freu­dowski nape艂nia nas groz膮 na widok 偶ar艂oczno艣ci w艂as­nej natury, a sen Junga zmusza do pokory w obliczu pradawnych przekaz贸w historii ludzko艣ci, interpretacja, kt贸r膮 daje Fromm, wnosi 艂agodz膮cy pierwiastek huma­nistycznego optymizmu, nieobcy przecie偶, jak stara艂em si臋 to wykaza膰, ca艂o艣ci jego my艣lenia. S艂usznie bowiem pisze Franciszek Ryszka we wst臋pie do polskiego wyda­nia Ucieczki od wolno艣ci:

Cz艂owiek w spo艂ecze艅stwie - twierdzi Fromm - nie musi pozostawa膰 z nim w konflikcie. Nawet je艣li czuje swoj膮 bezbronno艣膰 i bezradno艣膰, mo偶e odnale藕膰 swoje 芦ja禄 w czynnym 偶yciu, w po艂膮czeniu z celami innych, w 芦pozytywnej wolno艣ci禄, kt贸ra jest alternatyw膮 zagu­bienia jednostki ludzkiej." (Ucieczka od wolno艣ci, s. 13)

Ten 艂agodz膮cy, pozostawiaj膮cy cz艂owiekowi iskr臋 na­dziei na pogodzenie si臋 ze 艣wiatem takim, jaki jest, pro­gram Fromma czyni ze艅 r贸wnocze艣nie badacza i spo­艂ecznego utopist臋. Na gruncie krytyki spo艂eczno艣ci totali­tarnej rodzi si臋 my艣l o 鈥渮drowym spo艂ecze艅stwie", na gruncie badania g艂臋bi konflikt贸w psychicznych wsp贸艂­czesnego cz艂owieka rodzi si臋 my艣l o przystosowaniu. Marcin Czerwi艅ski, komentuj膮c ksi膮偶k臋 O sztuce mi艂o艣ci, s艂usznie wi臋c zauwa偶y艂, 偶e w 艣wiecie humanistycznej mi艂o艣ci proponowanym przez Fromma znajdzie si臋 r贸w­nie偶 miejsce dla postaci tak we wsp贸艂czesnej cywiliza­cji kapitalistycznej kontrowersyjnej, jak posta膰 business­mana. Dramatyzm konfliktu psychicznego traci tu nieco na swej ostro艣ci, szukaj膮c rozwi膮zania w wyj艣ciach spo­艂ecznych i ugodowych, cho膰by nawet nieco utopijnych.

Innym przyk艂adem spo艂ecznego my艣lenia, kt贸re odr贸偶­nia Fromma od klasyk贸w psychoanalizy, a kt贸re czytel­nik odnale藕膰 mo偶e w tej ksi膮偶ce, jest - znakomity zreszt膮 - rozdzia艂 po艣wi臋cony interpretacji historii i mitu Edypa. Mit ten, jak wiadomo, zosta艂 wykorzystany w jednej z klasycznych konstrukcji Freudowskich, przy czym Freud mianem kompleksu Edypa okre艣la艂 nieu艣wia­domione po偶膮danie seksualne w艂asnej matki, stawiaj膮ce jednostk臋 - w tym wypadku dziecko - w pozycji ry­walizacji i nienawi艣ci skierowanej w stron臋 ojca. Fromm jednak rozpatruje mit o Edypie nie tyle w jego figurze metaforycznej, ile w historycznym konkrecie archaiczne­go spo艂ecze艅stwa greckiego, gdzie przed epok膮 patriarcha­tu rysuje formacj臋 spo艂eczn膮 matriarchaln膮. Mit Edypa przedstawia si臋 nam wi臋c jako przekaz historyczny, wspominaj膮cy o czasach, kiedy demokratyczne, nacecho­wane 艂agodno艣ci膮 i tolerancj膮 rz膮dy matek (a tak偶e zwi膮zana z nimi mitologia Matki-Ziemi) zast膮pione zo­sta艂y przez autorytatywne i surowe rz膮dy ojc贸w, wsp贸艂­czesny patriarchat, kt贸rego uosobieniem w podaniu t o Edypie jest Kreon, a narz臋dziami prawo, obowi膮zek i surowo艣膰. W przyk艂adzie tym widzimy do艣膰 wyra藕nie, jak symboliczna i po freudowsku jednokierunkowa in­terpretacja dramatu Edypa jako dramatu po偶膮dania wy­parta zostaje przez rozumowanie historyczne, wyprowa­dzaj膮ce wypadek jednostkowy, jakim jest ten dramat, z uzasadnionych dziej owo przewarto艣ciowa艅 psychologii spo艂ecznej.

W rozwa偶aniach tych, na koniec, nie wolno nie oderwa膰 si臋 na chwil臋 od szczeg贸艂贸w, jakimi s膮 w rezultacie ta­kie lub inne interpretacje psychoanalityczne, i nie spoj­rze膰 raz jeszcze na ca艂o艣膰 zjawiska psychoanalizy jako na system, styl my艣lenia i nauk臋, kt贸ra, w艣r贸d przyp艂y­w贸w i odp艂yw贸w, ogarn臋艂a znaczne obszary 艣wiado­mo艣ci, zw艂aszcza w艣r贸d spo艂ecze艅stw Zachodu. Psycho­analiza sta艂a si臋 nie tylko zbiorem pogl膮d贸w na 偶ycie psychiczne cz艂owieka, pogl膮d贸w, u pod艂o偶a kt贸rych le偶膮 odkrycia czy te偶 hipotezy postawione przez Zygmunta Freuda w okresie tu偶 przed, a tak偶e po I wojnie 艣wia­towej, ale r贸wnie偶 ogromnie donios艂ym zjawiskiem spo艂ecznym operuj膮cym w krajach zachodnich niezliczon膮 ilo艣ci膮 poradni, zak艂ad贸w leczniczych czy konsultacyj­nych, z kt贸rych korzystaj膮 setki tysi臋cy, je艣li nie miliony ludzi. Coraz cz臋艣ciej wizyta u psychoanalityka staje si臋 zabiegiem s艂u偶膮cym higienie psychicznej, tak jak wizyta u dentysty s艂u偶y higienie cia艂a. Psychoanalityk jest cz艂o­wiekiem wys艂uchuj膮cym cierpliwie strapie艅 i l臋k贸w swo­ich pacjent贸w, ich doradc膮, a cz臋sto jedynym cz艂owie­kiem, kt贸ry got贸w jest po艣wi臋ci膰 pacjentowi sw贸j czas po to jedynie, aby pom贸c mu rozwik艂a膰 k艂opoty jego duszy.

Jest faktem znanym, 偶e ca艂y system psychoanalizy, a wi臋c zar贸wno jej przes艂anki, jak i wnioski, stanowi przedmiot bardzo gruntownej i ostrej krytyki ze stro­ny psychologii eksperymentalnej, w tym tak偶e psycho­logii marksistowskiej. Koronnym zarzutem, jaki stawia si臋 psychoanalizie, jest jej nienaukowa - zdaniem ba­daczy eksperymentalnych - metodologia, operuj膮ca z jednej strony zbyt nik艂膮 ilo艣ci膮 przes艂anek empirycz­nych, z drugiej za艣 zbyt wielk膮 dowolno艣ci膮 w interpre­tacji otrzymanych wynik贸w. Psychologowie godz膮 si臋 zazwyczaj, 偶e niekt贸re hipotezy freudyzmu, a tak偶e nie­kt贸re konstrukcje zawarte w pismach uczni贸w Freuda, zawieraj膮 wiele pierwiastk贸w genialnej niekiedy intuicji, r贸wnocze艣nie jednak psychoanaliza jako ca艂o艣膰 nie spe艂­nia warunk贸w dyscypliny naukowej. Owa dowolno艣膰, na skutek kt贸rej - jak kto艣 to z艂o艣liwie okre艣li艂 - pacjenci Junga 艣ni膮 sny jungowskie, podczas gdy pacjenci Freuda 艣ni膮 po freudowsku, rzutuje tak偶e na wnioski p艂yn膮ce z psychoanalizy, kt贸rej wielu badaczy sk艂onnych jest od­m贸wi膰 miana 鈥減sychologii wyja艣niaj膮cej", to znaczy na­ukowej. Najcz臋艣ciej powtarzane zarzuty przeciwko psy­choanalizie freudowskiej zebra艂 syntetycznie Jerzy Prokopiuk, pisz膮c w pos艂owiu do ksi膮偶ki Freuda Cz艂owiek, religia, kultura:

Wszystkie trzy zespo艂y twierdze艅 psychoanalitycznych - z grubsza koncentruj膮ce si臋 wok贸艂 poj臋cia nie艣wiado­mo艣ci, tezy o dominacji pop臋du p艂ciowego w 偶yciu ludz­kim oraz wok贸艂 koncepcji neurozy, onejro- i symbolologii wraz ze zwi膮zan膮 z nimi praktyk膮 terapeutyczn膮 - trzy te zespo艂y twierdze艅, kt贸re sami freudy艣ci ch臋t­nie okre艣laj膮 jako teorie, przychodzi nam uzna膰 w naj­lepszym razie jedynie za hipotezy wymagaj膮ce weryfikacji, w najgorszym za艣 za zwyk艂e propo­zycje wskazuj膮ce tylko pewne kr臋gi temat贸w, wyma­gaj膮cych zaj臋cia si臋 nimi przez .psychologi臋 naukow膮." (Zygmunt Freud, Cz艂owiek, religia, kultura, 1967, s. 349 i nast.)

W tym miejscu wkraczamy ju偶 jednak na teren dys­kusji naukowej, gdzie wa偶y膰 mo偶e jedynie g艂os specja­list贸w.

Nale偶a艂oby wszak偶e doda膰, 偶e niezale偶nie od oceny, jakiej z perspektywy czasu dost膮pi psychoanaliza freu­dowska jako system naukowy i metoda poznawcza, po­zostaje fakt bezsporny - znaczenie freudyzmu i psycho­analizy jako zjawiska z zakresu szeroko rozumianej hi­storii kultury naszego stulecia, kultury zar贸wno arty­stycznej, jak intelektualnej i duchowej spo艂ecze艅stw.

By艂oby truizmem przypomnienie, jak piorunuj膮cym od­kryciem by艂y pierwsze rewelacje freudyzmu na temat pod艣wiadomo艣ci i jej seksualnych motor贸w dla sztuki europejskiej pierwszej 膰wierci XX stulecia. Bez Freuda nie by艂oby Tristana Tzary i dadaizmu, nie sk艂adano by poemat贸w, zasadzaj膮cych si臋 na zapisie sn贸w, nie by艂oby Bretona i surrealizmu - najbardziej chyba brzemiennej w skutki rewolucji w nowoczesnej poezji i sztukach pla­stycznych. Symbolika freudowska przemawia do nas z najlepszych p艂贸cien Salvadora Dali, Magritte'a czy Yves'a Tanguy'ego, niepokoi w najlepszych filmach Luisa Bunuela, a tak偶e, aby si臋gn膮膰 do przyk艂ad贸w nam bli偶­szych - ubo偶szy by艂by bez niej 艣wiat awangardy pol­skiej, Witkacego, 艣wiat Nienasycenia i Po偶egnania je­sieni. Dzi臋ki psychoanalizie mo偶liw膮 sta艂a si臋 nie tylko recepcja Ulissesa Joyce'a, ale - jak podkre艣la to wielu komentator贸w - mo偶emy przeczyta膰 na nowo i inaczej tak偶e Alicj膮 w krainie czar贸w Lewisa Carrolla, ksi膮偶k臋, kt贸r膮 badacze dawno ju偶 wyj臋li z dziecinnego pokoju, zafascynowani wielo艣ci膮 jej znacze艅. W psychoanalizie, w 艣wiecie snu, w pod艣wiadomo艣ci, w g艂臋binach psychiki ludzkiej pojmowanej jako zbi贸r symboli dotycz膮cych zda­rze艅 realnych, na kt贸re psychoanaliza zwr贸ci艂a uwag臋 stulecia, sztuka europejska odnalaz艂a nowe, o偶ywcze 藕r贸d艂o inspiracji, pozwalaj膮ce jej przekroczy膰 granice oczywisto艣ci i bana艂u w stron臋 poezji niezwyk艂o艣ci. Z te­go te偶 punktu widzenia - cho膰 brzmie膰 to mo偶e jak he­rezja - jest w istocie oboj臋tne, czy system poj臋膰 i me­tod psychoanalizy uzna膰 mo偶na za doktryn臋 naukow膮, czy te偶 za zbi贸r propozycji i hipotez jedynie; jego o偶yw­cze funkcjonowanie ju偶 jest faktem, kt贸rego nie da si臋 ani zanegowa膰, ani nawet podwa偶y膰.

Obok tego jednak inspiruj膮cego wp艂ywu na rozw贸j sztuki nowoczesnej psychoanaliza i ca艂y system poj臋膰, a tak偶e praktyk z ni膮 zwi膮zanych, odegra艂y i odgrywa­j膮 nadal pewn膮 rol臋 w historii spo艂ecze艅stw, rol臋, kt贸r膮 cz臋sto sk艂onni jeste艣my nies艂usznie lekcewa偶y膰 lub poni­偶a膰. Wyp艂ywa ona z u艣wiadomienia sobie tych samych w istocie fakt贸w, z kt贸rych przeciwnicy psychoanalizy wyprowadzaj膮 swoje oceny negatywne. A wi臋c historycz­ni komentatorzy freudyzmu s膮 na og贸艂 zgodni co do tego, 偶e gleb膮 spo艂eczn膮, na kt贸rej wyros艂a ta doktryna, jest wsp贸艂czesny 艣wiat industrialny, z jego gwa艂town膮 urba­nizacj膮 i zwi膮zanym z ni膮 wzrostem napi臋膰 mi臋dzyludz­kich. Spo艂ecze艅stwo organizuj膮c si臋 w spos贸b coraz bar­dziej precyzyjny prowadzi r贸wnocze艣nie do coraz wi臋k­szej konformizacji postaw i pozostawia coraz mniej miej­sca dla swobodnego rozwoju jednostki ludzkiej. Pierwsze rewelacje psychoanalizy pojawi艂y si臋 na horyzoncie my艣li XX wieku w贸wczas, gdy na horyzoncie spo艂ecznym co­raz wyra藕niej wyodr臋bnia膰 si臋 pocz膮艂 typ wsp贸艂czesnego mass mana, jednostki 偶yj膮cej w zuniformizowanym ryt­mie rutyny zawodowej, zbiorowych rozrywek, zbioro­wych, stadnych emocji. 脫w mass man to nie tylko naj­cz臋stszy pacjent przychodni psychoanalitycznych, to tak­偶e adresat tego systemu, obiekt, ku kt贸remu zwraca si臋 ca艂y zesp贸艂 jego twierdze艅. Krytycy psychoanalizy zwra­caj膮 uwag臋 na cz臋sto szkodliwy wp艂yw spo艂eczny, jaki wywieraj膮 lekarze-psychoanalitycy, nazywaj膮c ich magami XX wieku, poddaj膮cymi swoich pacjent贸w zabiegom psychicznym granicz膮cym niekiedy z szarlataneri膮 i odwodz膮cymi ich od zrozumienia obiektywnych, a wi臋c klasowych 藕r贸de艂 konflikt贸w pomi臋dzy jednostk膮 a spo­艂ecze艅stwem. Jest w tym sporo prawdy, cz臋sto zapomi­na si臋 jednak przy tym, 偶e owi 鈥渕agowie" m贸wi膮 swoim wyznawcom o rzeczach tak przecie偶 niebagatelnych, jak wyj膮tkowo艣膰 i niepowtarzalno艣膰 ich jednostkowego 偶y­cia psychicznego, ich prze偶y膰 i do艣wiadcze艅, 偶e czyni膮c to, nawet w贸wczas gdy teoretyczne zasady i terapeu­tyczne rezultaty tych zabieg贸w budzi膰 mog膮 w膮tpliwo艣ci, zwracaj膮 jednak uwag臋 wyja艂owionego przez rutyn臋 偶y­cia mass mana na cudowno艣膰 samego faktu jego jed­nostkowej egzystencji, a tak偶e na jego realny zwi膮zek z natur膮, z dziejami ludzko艣ci, z mitologiami prawiek贸w, stanowi膮cymi kolebk臋 cz艂owiecze艅stwa - a wi臋c z tym wszystkim, co sk艂ada si臋 na niezbywalny ekwipunek hu­manizmu.

Wreszcie nale偶a艂oby przypomnie膰, 偶e ludzko艣膰 w cza­sach, w kt贸rych 偶yjemy, znajduje si臋 nie tylko w stre­fie zagro偶e艅, powoduj膮cych l臋ki, niepewno艣膰, zw膮tpienie lub okrucie艅stwo, ale tak偶e zmierza ku celom historycz­nym i dalekosi臋偶nym, kt贸re stara si臋 realizowa膰. System psychoanalizy, gdy spojrze膰 na艅 bez uprzedze艅, a tak偶e bez scjentystycznej dociekliwo艣ci nakazuj膮cej widzie膰 je­go szczeliny i luki, zawiera w sobie tak偶e pewn膮 wart膮 podniesienia tre艣膰 moraln膮. Polega ona na przypomnie­niu, 偶e celem wcale niepo艣lednim, jaki ma do zrealizo­wania na przestrzeni swego 偶ycia cz艂owiek, jest tak偶e zrealizowanie siebie samego - pe艂ni swoich, wolnych od zahamowa艅, si艂 kreatywnych i harmonii w艂asnego 偶ycia. Wydaje si臋, 偶e 艣wiadomo艣膰 tego pos艂ania, kt贸re mimo wszelkich zas艂on przebija z najlepszych tekst贸w literatury psychoanalitycznej, pozwala tak偶e patrze膰 okiem bardziej pob艂a偶liwym na to, co zar贸wno z nauko­wego, jak i spo艂ecznego punktu widzenia mo偶e w sy­stemie tym budzi膰 w膮tpliwo艣ci, -a nawet sprzeciw.

Krzysztof Teodor Toeplitz


S艁OWO WST臉PNE

Ksi膮偶ka ta opiera si臋 na wyk艂adach, kt贸re prowadzi­艂em w ramach cyklu wst臋pnego dla doktorant贸w na zaj臋ciach w Instytucie Psychiatrii im. Williama A. White'a oraz dla student贸w w Bennington College. Jest ona skierowana do podobnego audytorium, do os贸b specjalizuj膮cych si臋 w zakresie psychiatrii i psy­chologii oraz do zainteresowanych laik贸w. Jak wska­zuje podtytu艂, ksi膮偶ka ta jest wst臋pem do rozumie­nia j臋zyka symbolicznego, z tej przyczyny pomija wiele bardziej skomplikowanych problem贸w doty­cz膮cych tej dziedziny, kt贸rych roztrz膮sanie nie da­wa艂oby si臋 pogodzi膰 z za艂o偶eniami wst臋pu. Tak wi臋c omawiam, na przyk艂ad, teori臋 Freuda jedynie na p艂aszczy藕nie jego Interpretacji sn贸w, nie za艣 w 艣wie­tle trudniejszych poj臋膰, jakie rozwin膮艂 w swych p贸藕­niejszych pracach; nie pr贸buj臋 te偶 rozstrzygn膮膰 tych aspekt贸w j臋zyka symbolicznego, kt贸re, chocia偶 nie­zb臋dne do pe艂nego zrozumienia poruszonych proble­m贸w, wymagaj膮 og贸lniejszych wiadomo艣ci, jakie usi­艂owa艂em na tych stronach przekaza膰. Problemami tymi zamierzam zaj膮膰 si臋 p贸藕niej, w nast臋pnym to­mie.

Termin: wst臋p do rozumienia sn贸w etc, wy­bra艂em 艣wiadomie zamiast bardziej konwencjonalne­go wyra偶enia: interpretacja. Je艣li - co b臋d臋 pr贸bowa艂 wykaza膰 na nast臋pnych stronicach - j臋zyk symboliczny jest j臋zykiem posiadaj膮cym w艂asne prawa, a w rzeczywisto艣ci jedynym powszechnym j臋zy­kiem, jaki rodzaj ludzki kiedykolwiek rozwin膮艂, wte­dy ca艂y problem polega istotnie raczej na jego zro­zumieniu ni偶 na interpretacji, niby jakiego艣 sztucznie sfabrykowanego tajnego kodu. Wierz臋, 偶e takie zrozumienie jest wa偶ne dla ka偶dego, kto chce by膰 w kontakcie z samym sob膮, nie za艣 tylko dla psycho­terapeuty chc膮cego leczy膰 zaburzenia umys艂owe; st膮d zatem s膮dz臋, 偶e w naszych gimnazjach oraz uczel­niach powinno si臋 naucza膰 j臋zyka symbolicznego po­dobnie jak innych obcych j臋zyk贸w obj臋tych progra­mem. Jednym z cel贸w tej ksi膮偶ki jest wniesienie wk艂adu do urzeczywistnienia tej idei.

2951

Erich Fromm



I. WPROWADZENIE

Je偶eli prawd膮 jest, 偶e zdolno艣膰 do dziwienia si臋 jest pocz膮tkiem m膮dro艣ci, to prawda ta stanowi smutny komentarz do m膮dro艣ci wsp贸艂czesnego cz艂owieka. Przy wszystkich zaletach wynikaj膮cych z osi膮gni臋­cia wysokiego stopnia literackiej i powszechnej edu­kacji - utracili艣my 贸w dar dziwienia si臋 czemukol­wiek. Wszystko wydaje si臋 znane - je艣li nie nam samym, to jakiemu艣 specjali艣cie, kt贸rego obowi膮z­kiem jest zna膰 to, czego my nie znamy. Dziwienie si臋 jest rzeczywi艣cie czym艣 k艂opotliwym, oznak膮 in­telektualnej ni偶szo艣ci. Nawet dzieci rzadko si臋 dzi­wi膮 lub przynajmniej usi艂uj膮 tego nie okazywa膰; w miar臋 jak si臋 starzejemy, tracimy stopniowo zdol­no艣膰 do dziwienia si臋 czemukolwiek. Udzielanie s艂usz­nych odpowiedzi wydaje si臋 nam bardziej donios艂e ni偶 stawianie s艂usznych pyta艅.

W postawie tej szuka膰 mo偶e nale偶y jakiej艣 przy­czyny, dla kt贸rej jedno z najbardziej zagadkowych zjawisk w naszym 偶yciu, nasze sny, nie budzi w nas zdumienia i nie stwarza problem贸w. Wszyscy 艣nimy; nie rozumiemy naszych sn贸w, a jednak post臋pujemy tak, jakby nic osobliwego nie dzia艂o si臋 w naszych 艣pi膮cych umys艂ach, osobliwego przynajmniej w ze­stawieniu z logicznymi, celowymi czynno艣ciami na­szych umys艂贸w, gdy czuwamy.

Kiedy czuwamy, jeste艣my aktywnymi, rozumnymi istotami, dok艂adaj膮cymi pilnie stara艅, aby zdoby膰 to, czego potrzebujemy, i gotowymi broni膰 si臋 przed na­pa艣ci膮. Dzia艂amy i obserwujemy; widzimy rzeczy ze­wn膮trz nas, by膰 mo偶e nie takie, jakimi s膮, ale przy­najmniej w taki spos贸b, 偶e mo偶emy ich u偶ywa膰 i ste­rowa膰 nimi. Lecz jeste艣my tak偶e raczej pozbawieni wyobra藕ni i nader rzadko - mo偶e tylko w przypad­ku dzieci lub poet贸w - fantazja nasza wykracza rzeczywi艣cie poza powtarzanie w膮tk贸w i zdarze艅 b臋­d膮cych cz臋艣ci膮 naszego rzeczywistego do艣wiadczenia. Jeste艣my sprawni, ale i nieco nudni. Teren naszej ca艂odziennej obserwacji nazywamy rzeczywisto艣ci膮, szczycimy si臋 nasz膮 zr臋czno艣ci膮 w sterowaniu ni膮 oraz swym realizmem.

Kiedy 艣pimy, budzimy si臋 do innej formy istnienia. 艢nimy. Wynajdujemy historie nie maj膮ce precedensu w sferze realno艣ci, historie, kt贸re nigdy si臋 nie zda­rzy艂y. Czasem jeste艣my bohaterami, niekiedy za艣 艂otrami; czasem widzimy najpi臋kniejsze sceny i je­ste艣my szcz臋艣liwi, to zn贸w ogarnia nas paniczny l臋k. Ale jak膮kolwiek rol臋 odgrywamy we 艣nie, my je­ste艣my autorami, to jest nasz sen, m y wymy艣li­li艣my fabu艂臋.

Wi臋kszo艣膰 naszych sn贸w odznacza si臋 jedn膮 wsp贸l­n膮 w艂a艣ciwo艣ci膮: nie stosuje si臋 do praw logiki, kt贸re rz膮dz膮 naszym my艣leniem na jawie, pomija kategorie przestrzeni i czasu. Ludzie, kt贸rzy umarli, s膮 w nich 偶ywi, wypadki, kt贸re aktualnie obserwujemy, wy­darzy艂y si臋 wiele lat temu. 艢ni膮 si臋 nam dwa wy­darzenia dziej膮ce si臋 r贸wnocze艣nie, podczas gdy w rzeczywisto艣ci nie mog艂yby w 偶aden spos贸b nast膮pi膰 w tym samym czasie. R贸wnie ma艂o zwa偶amy na pra­wa przestrzeni. 艁atwo jest nam przenie艣膰 si臋 w jed­nej chwili do odleg艂ego miejsca, by膰 naraz w dwu miejscach, zespoli膰 dwie osoby w jedn膮 czy te偶 spra­wi膰, aby jaka艣 osoba nagle przemieni艂a si臋 w inn膮. W snach naszych jeste艣my istotnie tw贸rcami 艣wiata, czas i przestrze艅 ograniczaj膮ce wszelkie czynno艣ci naszego cia艂a nie maj膮 tam 偶adnej w艂adzy.

Inn膮 osobliw膮 cech膮 naszych sn贸w jest to, 偶e przychodz膮 nam na my艣l wydarzenia i osoby, o kt贸rych nie my艣leli艣my od lat i kt贸re nigdy by na jawie nie o偶y艂y w naszej pami臋ci. Pojawiaj膮 si臋 one nieocze­kiwanie we 艣nie jako co艣 znajomego, o czym my艣le­li艣my ju偶 wielokrotnie. W naszym 偶yciu we 艣nie zdajemy si臋 czerpa膰 z bezmiernych zasob贸w do艣wiad­czenia i pami臋ci, o kt贸rych istnieniu nic za dnia nie wiemy.

Pomimo jednak wszystkich tych dziwnych w艂a艣ci­wo艣ci, w czasie gdy 艣nimy, sny nasze s膮 dla nas realne; r贸wnie realne jak ka偶de do艣wiadczenie to­warzysz膮ce naszemu 偶yciu na jawie. We 艣nie nie ma 偶adnego 鈥渏ak gdyby". Sen jest obecnym, realnym do艣wiadczeniem, tak dalece nawet, 偶e przywodzi na my艣l dwie kwestie: czym jest rzeczywisto艣膰? Sk膮d wiemy, 偶e to, o czym 艣nimy, jest nierealne, to za艣, czego do艣wiadczamy w naszym 偶yciu na jawie, jest realne? Trafnie wyrazi艂 to pewien chi艅ski poeta: 鈥溑歯i艂o mi si臋 tej nocy, 偶e by艂em motylem, i teraz nie wiem, czy jestem cz艂owiekiem, kt贸ry 艣ni艂, 偶e jest motylem, czy mo偶e motylem, kt贸ry 艣ni teraz, 偶e jest cz艂owiekiem."

Wszystkie te emocjonuj膮ce, 偶ywe do艣wiadczenia z kr臋gu nocy nikn膮 po przebudzeniu, a ich przypo­mnienie sprawia nam ogromn膮 trudno艣膰. O wi臋k­szo艣ci z nich po prostu zapominamy tak dalece, 偶e nawet nie pami臋tamy, i偶 偶yli艣my w tamtym 艣wiecie. Niekt贸re przeb艂yskuj膮 w naszej pami臋ci w chwili przebudzenia, a w nast臋pnej sekundzie zapadaj膮 w niepami臋膰. Niekt贸re jednak pami臋tamy, i s膮 to do­艣wiadczenia, o kt贸rych m贸wimy, twierdz膮c: 鈥淢ia艂em sen." To tak jak gdyby przyjazne albo nieprzyjazne duchy odwiedza艂y nas i o 艣wicie nagle znika艂y; led­wie pami臋tamy o ich obecno艣ci we 艣nie i o tym, jak bardzo zaprz膮ta艂y nasz umys艂.

Chyba jeszcze bardziej zagadkowe ni偶 to, o czym tu m贸wili艣my, jest podobie艅stwo wynik贸w naszej aktywno艣ci tw贸rczej w czasie snu do najdawniejszej tw贸rczo艣ci cz艂owieka - mit贸w.

Rzeczywi艣cie, mity nie dziwi膮 nas zbytnio. Je艣li respektujemy je jako cz臋艣膰 naszej religii, to darzy­my konwencjonalnym i powierzchownym uznaniem cz臋艣膰 czcigodnej tradycji; pozbawione autorytetu tra­dycji, uchodz膮 za dziecinny wyraz my艣li nie o艣wie­conego przez nauk臋 cz艂owieka. W ka偶dym razie te lekcewa偶one, wzgardzone czy te偶 szanowane mity wydaj膮 si臋 nale偶e膰 do 艣wiata ca艂kowicie obcego na­szemu w艂asnemu my艣leniu. Faktem jest jednak, 偶e zar贸wno styl, jak i tre艣膰 wielu naszych sn贸w przy­pomina mity, a my, kt贸rzy uznajemy je za obce i od­leg艂e na jawie, uprawiamy t臋 mitopodobn膮 tw贸r­czo艣膰 podczas snu.

W micie r贸wnie偶 dziej膮 si臋 dramatyczne wydarze­nia niemo偶liwe w 艣wiecie, kt贸rym rz膮dz膮 prawa cza­su i przestrzeni: bohater porzuca sw贸j dom rodzin­ny i kraj, aby ocali膰 艣wiat, lub te偶 ucieka przed swym pos艂annictwem i 偶yje w brzuchu wielkiej ry­by; umiera i ponownie si臋 rodzi; mityczny ptak spa­la si臋 i wy艂ania z popio艂贸w pi臋kniejszy ni偶 przedtem.

R贸偶ne ludy tworz膮 oczywi艣cie r贸偶ne mity, tak jak j rozmaici ludzie 艣ni膮 rozmaite sny. Ale pomimo tych r贸偶nic wszystkie mity i wszystkie sny 艂膮czy jedna cecha wsp贸lna: wszystkie je zapisa膰 mo偶na tym sa­mym j臋zykiem, j臋zykiem symbolicznym.

Mity Babilo艅czyk贸w, Hindus贸w, Egipcjan, Hebraj­czyk贸w, Grek贸w zapisano tym samym j臋zykiem co mity Aszant贸w czy Polinezyjczyk贸w. Sny kogo艣 偶y­j膮cego dzisiaj w Nowym Jorku czy w Pary偶u s膮 ta­kie same, jak sny opowiadane przez ludzi 偶yj膮cych kilka tysi臋cy lat temu w Atenach lub w Jerozolimie. Sny staro偶ytnych i wsp贸艂czesnych ludzi zapisuje si臋 tym samym j臋zykiem, co mity autor贸w 偶yj膮cych w zaraniu dziej贸w.

J臋zyk symboliczny jest j臋zykiem, w kt贸rym we­wn臋trzne do艣wiadczenia, uczucia i my艣li wyra偶amy tak, jak gdyby by艂y do艣wiadczeniami zmys艂owymi, wydarzeniami z kr臋gu 艣wiata zewn臋trznego. Jest to j臋zyk, kt贸ry rz膮dzi si臋 logik膮 r贸偶n膮 od konwencjonalnej, stosowanej przez nas za dnia, logik膮, w kt贸­rej nie czas i przestrze艅 s膮 kategoriami naczelnymi, lecz intensywno艣膰 i kojarzenie. Jest to jedyny j臋zyk uniwersalny, jaki ludzko艣膰 kiedykolwiek stworzy艂a, identyczny dla wszystkich kultur i epok. Jest to j臋­zyk, maj膮cy niejako w艂asn膮 gramatyk臋 i sk艂adni臋, j臋zyk, kt贸ry trzeba zrozumie膰, je艣li ma si臋 poj膮膰 znaczenie mit贸w, ba艣ni oraz sn贸w.

J臋zyk ten jednak zosta艂 zapomniany przez wsp贸艂­czesnego cz艂owieka. Nie w czasie snu, lecz na jawie. Czy jest rzecz膮 wa偶n膮, aby艣my j臋zyk 贸w rozumieli r贸wnie偶 w blasku 艣wiadomo艣ci?

Ludzie przesz艂o艣ci 偶yj膮cy w wielkich kulturach za­r贸wno Wschodu, jak Zachodu nie mieli w膮tpliwo艣ci, jak odpowiedzie膰 na to pytanie. Mity i sny zaliczali do najistotniejszych wytwor贸w umys艂u, a brak ich zrozumienia uto偶samiali z nieuctwem; zmieni艂o si臋 to dopiero w ci膮gu ostatnich kilku stuleci panowa­nia kultury zachodniej. W najlepszym razie przyj­mowano mity za naiwne produkty przednaukowego my艣lenia, stworzone na d艂ugo przedtem, nim cz艂o­wiek dokona艂 swych wielkich odkry膰 dotycz膮cych natury i pozna艂 tajemnice jej opanowywania.

Jeszcze gorszy os膮d wyda艂a o snach nowo偶ytno艣膰. Uzna艂a, 偶e s膮 one po prostu bezsensowne i niegodne uwagi ludzi dojrza艂ych, zaj臋tych tak wa偶nymi spra­wami jak budowa maszyn, i uwa偶aj膮cych si臋 za rea­list贸w, poniewa偶 nie widz膮 nic poza realno艣ci膮 rze­czy, kt贸re mog膮 zdoby膰 i wykorzysta膰; reali艣ci ci maj膮 odr臋bne okre艣lenie dla ka偶dego typu samocho­du, lecz tylko jedno s艂owo: mi艂o艣膰, wyra偶a najroz­maitsze rodzaje do艣wiadcze艅 emocjonalnych.

Ponadto, gdyby wszystkie nasze sny by艂y przyjem­nymi fantasmagoriami, w kt贸rych spe艂nia艂yby si臋 偶yczenia naszego serca, przyja藕niej by艣my si臋 do nich ustosunkowali. Ale wiele z nich wprowadza nas w nastr贸j niepokoju; cz臋sto s膮 to zmory nocne, z kt贸­rych budzimy si臋 stwierdzaj膮c z ulg膮, 偶e jedynie 艣ni­li艣my. Inne, cho膰 nie s膮 koszmarami, niepokoj膮 nas z innych powod贸w. Nie licuj膮 z osob膮, kt贸r膮 na pewno jeste艣my w ci膮gu dnia. 艢nimy, 偶e nienawidzimy; ludzi, kt贸rych zgodnie z naszym przekonaniem lubi­my, 偶e kochamy kogo艣, kto - jak s膮dzili艣my - nie budzi w nas 偶adnego zainteresowania. 艢nimy, 偶e roz­piera nas ambicja, podczas gdy w swoim przekona­niu jeste艣my skromni; 艣nimy, 偶e zginamy si臋 w uk艂o­nach i ulegamy, podczas gdy tak szczycimy si臋 swo­j膮 niezale偶no艣ci膮. Gorszy jednak ni偶 to wszystko jest fakt, 偶e nie rozumiemy naszych sn贸w, natomiast na jawie jeste艣my pewni, 偶e mo偶emy poj膮膰 wszystko, nad czym si臋 zastanowimy. Zamiast uzna膰 to odparty dow贸d ograniczenia naszego rozumu, oskar­偶amy sny o bezsensowno艣膰.

Postawa wobec mit贸w i sn贸w uleg艂a g艂臋bokiej zmianie w ci膮gu ostatnich kilku dziesi臋cioleci. Bod藕­cem do tej zmiany sta艂o si臋 w wielkiej mierze dzie艂o Freuda. Wyszed艂szy od pierwotnie okre艣lonego celu: pomocy neurotycznym pacjentom w zrozumieniu przyczyn ich choroby, Freud prowadzi艂 dalej bada­nia nad snem jako zjawiskiem powszechnym, identycznym zar贸wno u os贸b chorych, jak i zdrowych.. Zauwa偶y艂 on, 偶e sny nie r贸偶ni膮 si臋 w swej istocie od mit贸w i ba艣ni i 偶e zrozumienie ich j臋zyka oznacza zrozumienie j臋zyka sn贸w. Mity znalaz艂y si臋 te偶 na nowo w centrum uwagi antropolog贸w. Zbierano je, studiowano i niekt贸rym pionierom na tym polu, jak J. J. Bachofenowi, uda艂o si臋 rzuci膰 nowe 艣wiat艂o na prehistori臋 cz艂owieka.

Ale badania mit贸w i sn贸w s膮 jeszcze w powija­kach. P臋taj膮 je r贸偶ne ograniczenia. Jednym z nich jest pewien dogmatyzm oraz sztywno艣膰 wynikaj膮ce z roszcze艅 r贸偶nych szk贸艂 psychoanalitycznych, z kt贸­rych ka偶da utrzymuje, 偶e tylko ona prawdziwie poj­muje j臋zyk symboliczny. W ten spos贸b tracimy z j oczu ca艂膮 wielostronno艣膰 symbolicznego j臋zyka i pr贸­bujemy wt艂oczy膰 go w prokrustowe 艂o偶e jednego, i tylko jednego, sposobu rozumienia.

Inne ograniczenie polega na tym, 偶e interpretacja sn贸w wci膮偶 uchodzi za uprawnion膮 jedynie wtedy, gdy stosuje j膮 psychiatra w leczeniu neurotycznych pacjent贸w. S膮dz臋, 偶e jest przeciwnie - j臋zyk symboliczny to jedyny j臋zyk obcy, kt贸ry ka偶dy z nas musi pozna膰. Zrozumienie go pozwala nam si臋 ze­tkn膮膰 z najistotniejszym 藕r贸d艂em m膮dro艣ci: mitem, a tak偶e z g艂臋bszymi warstwami naszej w艂asnej oso­bowo艣ci. W spos贸b istotny pomaga to nam w zrozu­mieniu podstaw swoi艣cie ludzkiego do艣wiadczenia, wsp贸lnego ca艂ej ludzko艣ci tak pod wzgl臋dem tre艣ci, jak i stylu.

Talmud m贸wi: 鈥淪en, kt贸rego nie obja艣niamy, jest jak list, kt贸rego nie czytamy." W istocie rzeczy, za­r贸wno sny, jak i mity s膮 wa偶nymi informacjami przekazywanymi nam samym przez nas samych. Je艣li nie rozumiemy j臋zyka, w kt贸rym s膮 zapisywane, umyka nam to, o czym wiemy i o czym powiada­miamy siebie samych w godzinach, w kt贸rych nie jeste艣my zaj臋ci sterowaniem 艣wiatem zewn臋trznym.


II. ISTOTA J臉ZYKA SYMBOLICZNEGO

Przypu艣膰my, 偶e chcesz wskaza膰 komu艣 r贸偶nic臋 mi臋­dzy smakiem bia艂ego a czerwonego wina. Wydaje ci si臋 to ca艂kiem proste. Ty znasz t臋 r贸偶nic臋 bardzo dobrze; czemu偶 wi臋c obja艣nienie jej komu艣 innemu mia艂oby nie by膰 艂atwe? Ujmuj膮c jednak t臋 r贸偶nic臋 smaku w s艂owa, natrafisz na ogromne trud­no艣ci. W ko艅cu prawdopodobnie powiesz: 鈥淪艂uchaj, nie umiem ci tego wyja艣ni膰. Napij si臋 po prostu czerwonego wina, a potem bia艂ego i sam poznasz, na czym polega r贸偶nica." Nie masz trudno艣ci ze znale­zieniem s艂贸w obja艣niaj膮c najbardziej skomplikowan膮 maszyn臋, ja艂owe jednak wydaje si臋 okre艣lenie za po­moc膮 s艂贸w prostego doznania smakowego.

Czy偶 nie stajemy wobec tych samych trudno艣ci pr贸buj膮c wyja艣ni膰 doznania uczuciowe? We藕my jako przyk艂ad nastr贸j zagubienia, opuszczenia, kiedy 艣wiat wygl膮da szaro i troch臋 strasznie, cho膰 nic nam na­prawd臋 nie grozi. Chcesz opisa膰 przyjacielowi ten nastr贸j, ale zn贸w przy艂apujesz si臋 na szukaniu po omacku s艂贸w i w ko艅cu czujesz, 偶e nic z tego, co po­wiedzia艂e艣, nie oddaje nale偶ycie wielu odcieni tego nastroju. Nast臋pnej nocy masz sen. Widzisz siebie na peryferiach jakiego艣 miasta tu偶 przed 艣witem, ulice s膮 puste, najwy偶ej mija ci臋 jaki艣 mleczarz, do­my wygl膮daj膮 ubogo, okolice s膮 nieznane, nie masz 偶adnych mo偶liwo艣ci zwyk艂ego przeniesienia si臋 do znanych ci miejsc, kt贸re - jak czujesz - s膮 twymi stronami rodzinnymi. Kiedy si臋 budzisz i przypomi­nasz sobie 贸w sen, przychodzi ci na my艣l, 偶e uczucie, jakiego w nim dozna艂e艣, by艂o w艂a艣nie uczuciem zagu­bienia i pos臋pnej szaro艣ci, jakie pr贸bowa艂e艣 opisa膰 poprzedniego dnia swojemu przyjacielowi. Jest to za­ledwie jeden obraz, kt贸ry uzmys艂owi艂e艣 sobie w nie­spe艂na sekund臋. A jednak obraz ten jest 偶ywszym i dok艂adniejszym opisem ni偶 to, co mog艂e艣 przekaza膰, m贸wi膮c szczeg贸艂owo o swym doznaniu. Obraz widzia­ny we 艣nie jest symbolem czego艣, co odczu­wa艂e艣.

Czym jest symbol? Definiuje si臋 go cz臋sto jako 鈥渃o艣, co oznacza co艣 innego". Definicja ta jest raczej niezadowalaj膮ca. Je偶eli jednak zajmiemy si臋 symbo­lami, kt贸re s膮 zmys艂owym wyrazem wzroku, s艂uchu, dotyku i powonienia, czyli 鈥渃zym艣, co oznacza co艣 innego", wewn臋trzne do艣wiadczenie, jakie艣 uczucie lub my艣l, to definicja ta stanie si臋 godna wi臋kszej uwagi. Symbole tego rodzaju wyra偶aj膮 co艣, co jest poza nami, a symbolizuj膮 co艣, co jest czym艣 we­wn膮trz nas samych. J臋zyk symboliczny jest j臋zy­kiem, w kt贸rym wyra偶amy wewn臋trzne do艣wiadcze­nie, jakby by艂o ono do艣wiadczeniem zmys艂owym, jakby by艂o czym艣, co czynimy, czy te偶 czym艣, czym oddzia艂uje na nas 艣wiat rzeczy. J臋zyk symboliczny jest j臋zykiem, w kt贸rym 艣wiat zewn臋trzny stanowi symbol 艣wiata wewn臋trznego, symbol naszych dusz i naszych umys艂贸w.

Je艣li definiujemy symbol jako 鈥渃o艣, co oznacza co艣 innego", zasadnicze pytanie brzmi: Jakie spe­cyficzne powi膮zanie zachodzi mi臋dzy symbolem a tym, co on symbolizuje?

Odpowiadaj膮c na to pytanie mo偶emy rozr贸偶ni膰 trzy rodzaje symboli: symbol konwencjonalny, akcydentalny oraz uniwersalny. Jak wkr贸tce zobaczymy, jedynie dwa ostatnie rodzaje symboli wyra偶aj膮 wewn臋trzne do艣wiadczenie, tak jakby by艂o ono do艣wiadczeniem zmys艂owym, i jedy­nie one zawieraj膮 elementy j臋zyka symbolicznego. Z tych trzech symboli najlepiej znamy symbol konwencjonalny, poniewa偶 stosujemy go w mowie powszechnej. Je艣li widzimy wyraz 鈥渟t贸艂" lub s艂yszymy jego d藕wi臋k, to litery S-T-脫-艁 oznaczaj膮 鈥渃o艣 innego": st贸艂 jako rzecz, kt贸rej u偶ywamy, doty­kamy i kt贸r膮 widzimy. Jaki jest zwi膮zek mi臋dzy wyrazem 鈥渟t贸艂" a sto艂em jako przedmiotem?

Czy istnieje mi臋dzy nimi jakie艣 wewn臋trzne po­krewie艅stwo? Oczywi艣cie, nie. St贸艂 jako rzecz nie ma nic wsp贸lnego ze sto艂em jako d藕wi臋kiem i jedy­nym powodem, dla kt贸rego s艂owo to symbolizuje t臋 rzecz, jest konwencja nadaj膮ca okre艣lonej rzeczy ja­k膮艣 okre艣lon膮 nazw臋. Uczymy si臋 tego powi膮zania jako dzieci, gdy s艂owa odnosz膮ce si臋 do danej rzeczy powtarzamy dop贸ty, dop贸ki skojarzenia nie utrwal膮 nam si臋 tak, 偶e bez zastanowienia znajdujemy w艂a艣­ciwe s艂owo.

Istniej膮 jednak pewne wyrazy, kt贸rych nie koja­rzymy na zasadzie tylko konwencjonalnej. Kiedy na przyk艂ad m贸wimy 鈥渇uj", czynimy wargami ruch szyb­kiego wyparcia powietrza. Jest on wyrazem obrzy­dzenia, w kt贸rym uczestnicz膮 nasze usta. Wyrzuca­j膮c szybko powietrze na艣ladujemy i wyra偶amy ch臋膰 wykluczenia i usuni臋cia czego艣 z naszego uk艂adu. W tym przypadku, jak i w niekt贸rych innych, sym­bol pozostaje w nieod艂膮cznym zwi膮zku z uczuciem, jakie symbolizuje. Je艣li nawet przyjmiemy, 偶e pier­wotnym 藕r贸d艂em licznych czy nawet wszystkich s艂贸w jest takie w艂a艣nie nieod艂膮czne powi膮zanie mi臋dzy symbolem a tym, co symbolizowane, obecnie, gdy uczymy si臋 j臋zyka, wi臋kszo艣膰 s艂贸w nie ma dla nas tego znaczenia.

S艂owa nie s膮 jedyn膮 ilustracj膮 symboli konwen­cjonalnych, chocia偶 stanowi膮 najbardziej rozpo­wszechnione i najlepiej znane symbole. Obrazy mo­g膮 tak偶e by膰 symbolami konwencjonalnymi. Flaga, na przyk艂ad, mo偶e przedstawia膰 jaki艣 okre艣lony kraj, a mimo to mi臋dzy okre艣lonymi barwami a krajem, jaki one oznaczaj膮, nie ma 偶adnego powi膮zania. Uznano, 偶e oznaczaj膮 one 贸w szczeg贸lny kraj, wobec czego, znowu z przyczyn konwencjonalnych, wra偶enie wzro­kowe wywo艂ane widokiem flagi nak艂ada nam si臋 na poj臋cie tego kraju. Niekt贸re symbole obrazowe nie s膮 ca艂kiem konwencjonalne. Na przyk艂ad krzy偶. Krzy偶 mo偶e by膰 jedynie konwencjonalnym symbo­lem Ko艣cio艂a chrze艣cija艅skiego i pod tym wzgl臋dem nie r贸偶ni si臋 od flagi. Ale swoista tre艣膰 poj臋cia krzy­偶a, kt贸ra wi膮偶e si臋 ze 艣mierci膮 Jezusa, a ponadto z wzajemnym przenikaniem si臋 sfery materialnej i duchowej, wynosi zwi膮zek mi臋dzy symbolem a tym, co on symbolizuje, ponad p艂aszczyzn臋 zwyk艂ych sym­boli konwencjonalnych.

W jaskrawym przeciwie艅stwie do symbolu kon­wencjonalnego pozostaje symbol akcydentalny, chocia偶 po艂膮czone s膮 brakiem wewn臋trznego pokre­wie艅stwa mi臋dzy symbolem a tym, co on symboli­zuje. Za艂贸偶my, 偶e w pewnym mie艣cie kto艣 prze偶y艂 co艣 przygn臋biaj膮cego; gdy s艂yszy nazw臋 tego miasta, kojarzy j膮 z 艂atwo艣ci膮 z nastrojem smutku, tak jak kojarzy艂by j膮 z nastrojem rado艣ci, gdyby jego prze­偶ycie nale偶a艂o do szcz臋艣liwych. Oczywiste jest, 偶e nie natura miasta zawiera to co艣, co by艂oby albo smut­ne, albo te偶 radosne. Jest to indywidualne do艣wiad­czenie zespolone z miastem i czyni膮ce z niego symbol jakiego艣 nastroju.

Tak膮 sam膮 reakcj臋 mo偶e wywo艂a膰 jaki艣 dom, uli­ca, jaki艣 ubi贸r, sceneria, to wszystko, co si臋 kiedy艣 skojarzy艂o z okre艣lonym nastrojem. Mo偶emy si臋 przy­艂apa膰 na rojeniu sennym, 偶e znajdujemy si臋 w pew­nym mie艣cie. We 艣nie mo偶e si臋 z tym miastem nie kojarzy膰 偶aden okre艣lony nastr贸j; wszystko, co wi­dzimy, to jedynie jaka艣 ulica lub nawet po prostu nazwa miasta. Zadajemy sobie w贸wczas pytanie, dla­czego zdarzy艂o nam si臋 my艣le膰 we 艣nie o tym mie艣­cie, i by膰 mo偶e odkrywamy, 偶e zasn臋li艣my w nastro­ju podobnym do tego, jaki symbolizowa艂o miasto. Obraz w marzeniu sennym przedstawia ten nastr贸j, miasto oznacza艂oby wi臋c nastr贸j, kt贸ry kiedy艣 w nim prze偶yli艣my. Tutaj powi膮zanie mi臋dzy symbolem a doznaniem symbolizowanym jest ca艂kowicie akcyden­talne.

W przeciwie艅stwie do symbolu konwencjonalnego symbol akcydentalny nie mo偶e si臋 sta膰 udzia艂em ni­kogo, kto nie ma takiego samego jak my stosunku do wydarze艅 powi膮zanych z symbolem. Z tego po­wodu w mitach, ba艣niach czy dzie艂ach sztuki pisa­nych j臋zykiem symbolicznym rzadko u偶ywa si臋 sym­boli akcydentalnych, poniewa偶 bez obszernych ko­mentarzy autorskich by艂yby one niezrozumia艂e. W snach jednak symbole akcydentalne wyst臋puj膮 cz臋sto i w dalszych partiach tej ksi膮偶ki obja艣ni臋 metod臋 ich rozumienia.

Symbol uniwersalny jest jedynym, w obr臋­bie kt贸rego zachodzi wewn臋trzne pokrewie艅stwo mi臋­dzy symbolem a tym, co on przedstawia. Podali艣my ju偶 jeden przyk艂ad, sceneri臋 peryferii miasta. Zmy­s艂owe do艣wiadczenie opuszczonego, obcego, ubogiego 艣rodowiska wykazuje istotnie znamienne pokrewie艅­stwo z nastrojem zagubienia i trwogi. Prawd膮 jest, 偶e je艣li nigdy nie znale藕li艣my si臋 na takich peryfe­riach, nie mogli艣my u偶y膰 tego symbolu, tak jak s艂o­wo 鈥渟t贸艂" nic by nie znaczy艂o, gdyby艣my nigdy sto艂u nie widzieli. Symbol ten jest nasycony znaczeniem jedynie dla mieszka艅c贸w miasta, nie przedstawia na­tomiast 偶adnego znaczenia dla ludzi 偶yj膮cych w kul­turach, kt贸re charakteryzuje brak wielkich miast. Jednak wiele innych symboli uniwersalnych tkwi korzeniami w do艣wiadczeniu ka偶dej ludzkiej istoty. We藕my jako przyk艂ad symbol ognia. Urzekaj膮 nas pewne w艂a艣ciwo艣ci ognia p艂on膮cego na kominku. Fas­cynuje nas przede wszystkim jego 偶ywa ruchliwo艣膰. Zmienia si臋 on ustawicznie, przez ca艂y czas jest w ruchu, a jednak stanowi sta艂o艣膰. Pozostaje ten sam, nie b臋d膮c takim samym. Daje wra偶enie mocy, ener­gii, wdzi臋ku i lekko艣ci. Wygl膮da, jakby ta艅czy艂, jak gdyby tryska艂o z niego niewyczerpane 藕r贸d艂o energii. Kiedy u偶ywamy ognia jako symbolu, opisujemy wewn臋trzne do艣wiadczenie tymi samymi elementami, kt贸re dostrzegamy w zmys艂owym do艣wiadczeniu og­nia; nastr贸j o偶ywienia, lekko艣ci, ruchliwo艣ci, wdzi臋­ku, weso艂o艣ci - czasem ten, czasem inny z tych ele­ment贸w przewa偶a w naszych uczuciach.

Podobny pod pewnymi wzgl臋dami, odmienny za艣 pod innymi jest symbol wody - oceanu, strumienia. Tu r贸wnie偶 znajdujemy zespolone ze sob膮 trwa艂o艣膰 i zmian臋, ci膮g艂y ruch, a mimo to sta艂o艣膰. Odczuwamy tak偶e cech臋 偶ywo艣ci, ci膮g艂o艣ci oraz energii. Istnieje jednak pewna r贸偶nica; podczas gdy -ogie艅 jest pop臋dliwy, szybki, pobudzaj膮cy, woda jest spokojna, powolna i wytrwa艂a. Ogie艅 zawiera element zasko­czenia; woda element pewno艣ci. Woda tak偶e symbo­lizuje nastr贸j o偶ywienia, lecz o偶ywienie to jest nieco oci臋偶a艂e, powolniejsze, bardziej koi, ni偶 pobudza.

To, 偶e zjawisko 艣wiata fizycznego mo偶e wyra偶a膰 wewn臋trzne do艣wiadczenia, 偶e 艣wiat rzeczy mo偶e by膰 symbolem 艣wiata ducha, nie jest rzecz膮 dziwn膮. Wszyscy wiemy, i偶 nasze cia艂o odzwierciedla nasze stany duchowe. Krew uderza nam do g艂owy, gdy jeste艣my w艣ciekli, serce t艂ucze si臋 nam szybciej w piersi, gdy ogarnia nas gniew, ca艂e cia艂o ulega in­nym wibracjom, je艣li jeste艣my szcz臋艣liwi, innym za艣, gdy jeste艣my smutni. Nastroje nasze znajduj膮 odbi­cie w wyrazie twarzy, a nasze postawy i uczucia od­zwierciedlaj膮 si臋 w ruchach i gestach tak wiernie, 偶e inni rozpoznaj膮 je dok艂adniej z naszych gest贸w ni偶 z naszych s艂贸w. Cia艂o jest w istocie symbolem - nie za艣 alegori膮 - ducha. G艂臋boko i autentycznie prze偶yte wzruszenie, a nawet wszelka my艣l, jaka nas autentycznie poruszy艂a, wyra偶a si臋 w ca艂ym naszym organizmie. W przypadku symbolu uniwersalnego znajdujemy to samo powi膮zanie mi臋dzy do艣wiadcze­niem duchowym a cielesnym. Pewne zjawiska fizycz­ne sugeruj膮 z samej swej natury pewne do艣wiadcze­nia emocjonalne i my艣lowe, my za艣 wyra偶amy dozna­nia emocjonalne j臋zykiem dozna艅 fizycznych, to zna­czy symbolicznie.

Symbol uniwersalny jest jedynym, w kt贸rego obr臋­bie powi膮zanie zachodz膮ce mi臋dzy symbolem a rze­cz膮 symbolizowan膮 nie jest przypadkowe, lecz we­wn臋trzne. Wywodzi si臋 on z doznawania 艣cis艂ej blis­ko艣ci mi臋dzy uczuciem i my艣l膮 z jednej strony a do­znaniem zmys艂owym z drugiej. Mo偶na go nazwa膰 uni­wersalnym, poniewa偶 jest udzia艂em wszystkich ludzi, w przeciwie艅stwie nie tylko do symbolu akcydentalnego, kt贸ry z samej swej natury jest ca艂kowicie osobisty, lecz tak偶e do symbolu konwencjonalnego, kt贸ry ogranicza si臋 do grupy ludzi uznaj膮cych wsp贸lnie t臋 sam膮 konwencj臋. Symbol uniwersalny tkwi korzeniami we w艂a艣ciwo艣ciach naszego cia艂a, naszych zmys艂贸w i naszego umys艂u, wsp贸lnych wszy­stkim ludziom, nie jest przeto ograniczony do jed­nostek lub te偶 do okre艣lonych grup. J臋zyk symbolu uniwersalnego jest w艂a艣ciwie jedyn膮 wsp贸ln膮 mow膮 rozwini臋t膮 przez rodzaj ludzki, j臋zykiem, o kt贸rym ludzko艣膰 zapomnia艂a, nim jeszcze zdo艂a艂a rozwin膮膰 powszechny j臋zyk konwencjonalny.

Nie ma potrzeby m贸wi膰 o jakim艣 dziedzictwie w obr臋bie rasy, aby wyja艣ni膰 uniwersalny charakter symboli. Ka偶da istota ludzka, kt贸ra dzieli istotne zna­miona cielesnego i umys艂owego uk艂adu z reszt膮 ludz­ko艣ci, jest w stanie m贸wi膰 j臋zykiem symbolicznym i rozumie膰 贸w j臋zyk oparty na tych wsp贸lnych w艂a艣ciwo艣ciach. Tak jak nie musimy si臋 uczy膰 p艂aczu, gdy jeste艣my smutni, lub czerwienienia si臋 na twarzy, gdy jeste艣my zagniewani, i podobnie jak reakcje te nie ograniczaj膮 si臋 do jakiej艣 szczeg贸lnej rasy czy te偶 grupy ludzi, j臋zyk symboliczny nie musi by膰 przedmiotem nauczania i nie ogranicza si臋 do 偶adnej wyodr臋bnionej warstwy ludzko艣ci. 艢wiadczy o tym fakt, 偶e j臋zyk symboliczny, w postaci, w jakiej u偶y­wa si臋 go w mitach i snach, odnajdujemy we wszy­stkich kulturach, zar贸wno tzw. prymitywnych, jak i tak wysoko rozwini臋tych jak Egiptu i Grecji. Co wi臋cej symbole stosowane w tych r贸偶nych kulturach wykazuj膮 uderzaj膮ce podobie艅stwo, poniewa偶 wszystkie one si臋gaj膮 do zasadniczych do艣wiadcze艅, zar贸w­no zmys艂owych, jak i emocjonalnych, b臋d膮cych udzia­艂em ludzi wszelkich kultur. Dodatkowego 艣wiadectwa dostarczaj膮 niedawne eksperymenty, w kt贸rych lu­dzie, kt贸rzy wcale nie znali teorii interpretacji sn贸w, byli w stanie, pod hipnoz膮, interpretowa膰 symbolik臋 swych sn贸w bez 偶adnej trudno艣ci. Po wyprowadze­niu ze stanu hipnozy, gdy proszono ich o wyja艣nienie tych samych sn贸w, okazywali zak艂opotanie i m贸wili: 鈥淣o c贸偶, nie ma w nich 偶adnego sensu - to po pro­stu absurd."

powy偶sze twierdzenie trzeba jednak zmodyfikowa膰. Znaczenie niekt贸rych symboli bywa odmienne, zale偶­nie od r贸偶nic, jakie w rozmaitych kulturach zawiera ich rzeczywista tre艣膰. Na przyk艂ad funkcja, a wi臋c i znaczenie s艂o艅ca s膮 odmienne w krajach p贸艂noc­nych i w krajach podzwrotnikowych. W strefie p贸艂­nocnej, gdzie woda znajduje si臋 w obfito艣ci, wszelki wzrost zale偶y od dostatecznego nas艂onecznienia. S艂o艅­ce jest ciep艂膮, darz膮c膮 偶yciem, chroni膮c膮, mi艂uj膮c膮 si艂膮. Na Bliskim Wschodzie 偶ar s艂oneczny znacznie si臋 wzmaga i s艂o艅ce staje si臋 niebezpieczn膮, a nawet gro藕n膮 pot臋g膮, przed kt贸r膮 cz艂owiek musi si臋 chro­ni膰, woda natomiast uchodzi za 藕r贸d艂o wszelkiego 偶y­cia i g艂贸wny warunek wzrostu. Mo偶emy m贸wi膰 o dia­lektach powszechnego j臋zyka symbolicznego, wyzna­czonych przez owe r贸偶nice naturalnego 艣rodowiska, kt贸re powoduj膮, 偶e pewne symbole przybieraj膮 odmienne znaczenie w r贸偶nych rejonach ziemi.

Niezale偶nie od tych 鈥渟ymbolicznych dialekt贸w" wiele symboli ma wi臋cej ni偶 jedno znaczenie, zgod­nie z r贸偶nymi rodzajami do艣wiadcze艅, jakie mo偶na powi膮za膰 z jednym i tym samym zjawiskiem natu­ralnym. Jako przyk艂ad we藕my zn贸w symbol ognia. Je艣li obserwujemy ogie艅 w kominku, stanowi膮cym 藕r贸d艂o przyjemno艣ci i wygody, wyra偶a on nastr贸j 偶ywo艣ci, ciep艂a i przyjemno艣ci. Je艣li jednak widzimy p艂on膮cy budynek czy las, do艣wiadczamy uczucia za­gro偶enia, panicznego strachu, poczucia bezsilno艣ci cz艂owieka wobec 偶ywio艂u natury. Ogie艅 zatem mo偶e by膰 symbolicznym wyobra偶eniem zar贸wno wewn臋trznego o偶ywienia i szcz臋艣cia, jak i zgrozy, bezsilno艣ci czy te偶 w艂a艣ciwych komu艣 d膮偶no艣ci niszczycielskich. To samo dotyczy symbolu wody. Woda mo偶e si臋 sta膰 niezwykle niszczycielsk膮 si艂膮, gdy szaleje sztorm b膮d藕 gdy jako wezbrana rzeka wyst臋puje z brzeg贸w. Mo偶e by膰 przeto zar贸wno symbolicznym wyrazem i przera偶enia i chaosu, jak wygody i spokoju.

Ilustracj膮 tego twierdzenia jest jeszcze symbol do- 1 liny. Dolina otoczona g贸rami mo偶e wzbudzi膰 w nas uczucie bezpiecze艅stwa i otuchy, poczucie os艂ony i przed ka偶dym niebezpiecze艅stwem gro偶膮cym nam z zewn膮trz. Ale chroni膮ce nas g贸ry mog膮 tak偶e oznacza膰 izoluj膮cy mur, kt贸ry nie pozwala nam si臋 z niej wydosta膰, i w ten spos贸b dolina wyra偶a膰 b臋dzie symbol uwi臋zienia. Znaczenie takiego symbolu mo偶na I ustali膰 jedynie na podstawie ca艂ego kontekstu, zw艂aszcza miejsca, w kt贸rym ten symbol wyst臋puje, w kategoriach do艣wiadcze艅, jakie przewa偶a艂y w 偶yciu i osoby u偶ywaj膮cej tego symbolu. Powr贸cimy do tej芦 kwestii w trakcie omawiania symboliki sn贸w.

Dobr膮 ilustracj膮 funkcji, jak膮 pe艂ni symbol uniwersalny, jest opowie艣膰 zapisana j臋zykiem. symbolicznym i znana niemal ka偶demu, kto 偶yje w obr臋bie kultury Zachodu: Ksi臋ga Jonasza. Jonasz pos艂ysza艂 g艂os Boga nakazuj膮cy mu uda膰 si臋 do Niniwy i oznajmi膰 jej mieszka艅com, 偶e czeka ich zag艂ada je艣li nie zejd膮 ze z艂ej drogi. Jonasz nie mo偶e nie pos艂ucha膰 g艂osu Boga i dlatego w艂a艣nie jest prorokiem. Jest jednak krn膮brnym prorokiem, kt贸ry znaj膮c sw膮 powinno艣膰, pr贸buje mimo to uciec przed nakazem Boga (czy te偶, jak by艣my powiedzieli, g艂osem sumienia). Jest on cz艂owiekiem, kt贸ry nie troszczy si臋 o inne istoty ludzkie. Jest cz艂owiekiem o silnym poczuciu prawa i porz膮dku, lecz pozbawionym mi艂o艣ci.2

Jak w opowie艣ci tej odzwierciedlaj膮 si臋 procesy psychiczne Jonasza?

powiadaj膮 nam (por. Proroctwo Jonaszowe), 偶e Jonasz uda艂 si臋 do Joppe i znalaz艂 okr臋t, kt贸ry mia艂 g0 przewie藕膰 do Tarsu. Gdy wyp艂yn膮艂 na pe艂ne mo­rze, zerwa艂a si臋 wielka burza, wszystkich ogarn膮艂 l臋k i zdenerwowanie, Jonasz za艣 zszed艂 w g艂膮b okr臋­tu, po艂o偶y艂 si臋 i twardo zasn膮艂. 呕eglarze, przekonani, 偶e B贸g zes艂a艂 burz臋, aby ukara膰 kogo艣, kto jest na okr臋cie, budz膮 Jonasza, kt贸ry wyznaje, 偶e ucieka przed Jahwe. Nast臋pnie ka偶e im rzuci膰 siebie w mo­rze, aby przesta艂o si臋 burzy膰. 呕eglarze - wykazuj膮c szczeg贸lne poczucie cz艂owiecze艅stwa, gdy偶 chwytali si臋 najpierw wszelkich innych sposob贸w, zanim us艂u­chali jego rady - wrzucili wreszcie Jonasza w mo­rze, a ono przesta艂o si臋 sro偶y膰. Tymczasem Jonasza po艂yka wielka ryba, w kt贸rej brzuchu przebywa on trzy dni i trzy noce. Modli si臋 wtedy do swego Boga, aby uwolni艂 go z tego wi臋zienia. B贸g poleca rybie, aby wyrzuci艂a Jonasza na l膮d, Jonasz za艣 idzie do Niniwy i spe艂niaj膮c nakaz Boga, ratuje mieszka艅c贸w miasta.

Historia ta opowiedziana jest tak, jak gdyby owe wydarzenia rzeczywi艣cie si臋 przytrafi艂y. Zapisano j膮 jednak j臋zykiem symbolicznym i wszystkie przedsta­wione w niej realistyczne zdarzenia s膮 symbolami wyra偶aj膮cymi wewn臋trzne do艣wiadczenia bohatera. Odkrywamy tu sekwencj臋 symboli nast臋puj膮cych ko­lejno po sobie: wej艣cie na okr臋t, zej艣cie do wn臋trza okr臋tu, za艣ni臋cie, wrzucenie do morza oraz przeby­wanie w brzuchu ryby. Wszystkie te symbole ozna­czaj膮 to samo wewn臋trzne do艣wiadczenie: poczucie bezpiecze艅stwa i odosobnienia, bezpieczne odsuni臋cie si臋 od innych ludzi. Wyobra偶aj膮 one to, co mo偶na by przedstawi膰 za pomoc膮 innego symbolu, p艂odu w 艂onie matki. Chocia偶 wn臋trze okr臋tu, twardy sen, morze i brzuch ryby s膮 w rzeczywisto艣ci tak r贸偶ne, wyra偶aj膮 to samo wewn臋trzne do艣wiadczenie, stopie­nie si臋 w jedno stanu bezpiecze艅stwa i odosobnienia.

W zewn臋trznej warstwie opowie艣ci wydarzenia przebiegaj膮 w przestrzeni i czasie: najpierw zej艣cie w g艂膮b okr臋tu, nast臋pnie za艣ni臋cie, po czym wrzucenie do morza, z kolei po艂kni臋cie przez ryb臋. Jedno nast臋puje po drugim i chocia偶 niekt贸re zdarzenia s膮 wyra藕nie irrealistyczne, ca艂a historia wykazuje logiczn膮 zwarto艣膰 w uj臋ciu kategorii czasu i przestrzeni. Je艣li jednak zrozumiemy, 偶e za­mierzeniem pisarza nie by艂o snucie opowie艣ci o wypadkach zewn臋trznych, lecz o wewn臋trznym do艣wiadczeniu cz艂owieka rozdartego mi臋dzy w艂asnym sumieniem a gwa艂town膮 ch臋ci膮, aby uciec przed swym g艂osem wewn臋trznym, stanie si臋 jasne, 偶e r贸偶ne czy­ny nast臋puj膮ce jeden po drugim wyra偶aj膮 ten sam nastr贸j u Jonasza; i 偶e nast臋pstwo w czasie jest wyrazem rosn膮cej intensywno艣ci tego samego uczucia. W swej pr贸bie ucieczki przed zobo­wi膮zaniem wobec bli藕nich, jakie na nim ci膮偶y, Jo­nasz d膮偶y do odosobnienia dop贸ty, dop贸ki - ju偶 w brzuchu ryby - elementu os艂ony nie zdominowa艂 element uwi臋zienia, czego prorok nie m贸g艂 ju偶 艣cierpie膰 i zmuszony by艂 modli膰 si臋 do Boga o uwolni艂 nie go z sytuacji, w jakiej sam si臋 postawi艂. (Jest to mechanizm, kt贸ry zgodnie z naszymi obserwacjami stanowi znamienn膮 cech臋 neurozy. Przybiera si臋 jak膮艣 postaw臋 jako rodzaj obrony przed niebezpiecze艅stwem, ale r贸wnocze艣nie postawa ta wykracza znacznie poza sw膮 pierwotn膮 funkcj臋 obronn膮 i staje si臋 symptomem neurotycznym, od kt贸rego dana osoba pr贸buje si臋 uwolni膰.) Tak wi臋c ucieczka Jonasza w maj膮ce go zabezpieczy膰 odosobnienie ko艅czy si臋 groz膮 wywo艂an膮 faktem uwi臋zienia i prorok podejmuje swe 偶ycie na nowo, od miejsca, z kt贸rego uprzednio pr贸bowa艂 uciec.

Jest jeszcze jedna r贸偶nica mi臋dzy logik膮 zewn臋trznej warstwy opowie艣ci a jej warstw膮 utajon膮. W owej zewn臋trznej warstwie powi膮zanie logiczne zasadza si臋 na zwi膮zku przyczynowym zewn臋trznych wydarze艅. Jonasz chce si臋; uda膰 za morze, poniewa偶 chce uciec przed Bogiem, zasypia, poniewa偶 jest strudzony, wyrzucaj膮 go za burt臋, poniewa偶 s膮dzi si臋, 偶e jest powodem rozp臋tania si臋 burzy, po­艂yka go ryba, poniewa偶 w morzu tym 偶yj膮 ryby ludojady. Jedno wydarzenie wyrasta na gruncie zda­rzenia poprzedniego. (Ostatni fragment opowie艣ci nie jest realistyczny, lecz nie jest te偶 nielogiczny.) W utajonej wersji istnieje jednak inna logika. R贸偶ne wypadki wi膮偶膮 si臋 ze sob膮 przez skojarzenie z tym samym wewn臋trznym do艣wiadczeniem. To, co wyda­je si臋 przyczynowym nast臋pstwem wydarze艅 zewn臋­trznych, oznacza powi膮zanie do艣wiadcze艅 zespolonych ze sob膮 przez skojarzenie w kategoriach wydarze艅 wewn臋trznych. Jest to r贸wnie logiczne jak w przy­padku owej wersji widocznej, lecz logika ta jest in­nego rodzaju. Je艣li przejdziemy teraz do badania na­tury sn贸w, logika rz膮dz膮ca j臋zykiem symbolicznym stanie si臋 bardziej przejrzysta.


III. NATURA SN脫W

Na przestrzeni wiek贸w i w obr臋bie r贸偶nych kultur pogl膮dy na natur臋 sn贸w r贸偶ni艂y si臋 znacznie. Jednak bez wzgl臋du na to czy wierzono, 偶e sny s膮 realny­mi do艣wiadczeniami naszych uwolnionych od pow艂o­ki cielesnej dusz, kt贸re opu艣ci艂y cia艂o podczas snu, czy te偶 utrzymywano, 偶e sny s膮 inspirowane przez Boga b膮d藕 przez z艂e duchy, czy widziano w nich] wyraz naszych irracjonalnych nami臋tno艣ci, czy te偶 - wprost przeciwnie - naszych najwznio艣lejszych i najbardziej moralnych w艂a艣ciwo艣ci, jedno nie pod­lega dyskusji: pogl膮d, 偶e wszelkie sny s膮 znacz膮ce i donios艂e. Znacz膮ce, gdy偶 zawieraj膮 pos艂anie, kt贸re mo偶emy zrozumie膰, je艣li mamy klucz do jego t艂umaczenia. Donios艂e, poniewa偶 nie 艣nimy o niczym, czego waga jest znikoma, cho膰by nawet wyra偶a艂o si臋 to w j臋zyku, kt贸ry ukrywa znaczenie sennego pos艂annictwa za jak膮艣 b艂ah膮 fasad膮.

Dopiero ostatnie stulecie sta艂o si臋 艣wiadkiem ra­dykalnego odst臋pstwa od tego pogl膮du. T艂umaczenie sn贸w wyparto do kr贸lestwa zabobon贸w, 艣wiat艂y, i wykszta艂cony cz艂owiek, laik czy te偶 uczony, nie mia艂 偶adnej w膮tpliwo艣ci, 偶e sny s膮 bezsensownymi i pozbawionymi znaczenia wytworami naszego umy­s艂u, w najlepszym razie psychicznymi odbiciami wra­偶e艅 cielesnych do艣wiadczanych podczas snu.

To w艂a艣nie Freud z pocz膮tkiem dwudziestego wie­ku potwierdzi艂 dawn膮 koncepcj臋: sny s膮 zar贸wno znacz膮ce, jak i donios艂e; nie 艣nimy o niczym, co by nie stanowi艂o wa偶nego przejawu naszego 偶ycia we­wn臋trznego, i mo偶emy zrozumie膰 wszystkie sny, je­艣li mamy do nich klucz; interpretacja sn贸w jest via regia, g艂贸wn膮 alej膮 wiod膮c膮 do zrozumienia nie艣wia­domo艣ci, a zatem tej najpot臋偶niejszej si艂y nap臋dowej zar贸wno patologicznych, jak i normalnych zachowa艅. Poza t膮 og贸ln膮 wypowiedzi膮 na temat natury sn贸w Freud w spos贸b dobitny i niewzruszony potwierdzi艂 jedn膮 z najstarszych teorii: sen jest spe艂nieniem ir­racjonalnych nami臋tno艣ci st艂umionych podczas nasze­go 偶ycia na jawie.

Dawniejsze teorie sn贸w i koncepcje Freuda przed­stawi臋 w dalszych rozdzia艂ach, teraz za艣 przyst膮pi臋 do omawiania natury sn贸w, tak jak ja sam doszed­艂em do ich pojmowania z pomoc膮 dzie艂a Freuda i w wyniku mego w艂asnego do艣wiadczenia, cz艂owieka, kt贸ry 艣ni i kt贸ry jednocze艣nie jest interpretatorem sn贸w.

W 艣wietle faktu, 偶e nie ma takiego przejawu dzia­艂alno艣ci umys艂owej, kt贸ry by nie wyst膮pi艂 we 艣nie, s膮dz臋, i偶 jedynym okre艣leniem natury sn贸w nie wy­paczaj膮cym b膮d藕 te偶 nie zaw臋偶aj膮cym tego zjawiska jest szerokie sformu艂owanie, 偶e marzenia sen­ne s膮 znacz膮cym i donios艂ym wyrazem wszelkiej dzia艂alno艣ci umys艂owej w warunkach snu.

Definicja ta jest oczywi艣cie zbyt szeroka, aby mo­g艂a si臋 na wiele przyda膰 do zrozumienia natury sn贸w, je偶eli nie umiemy powiedzie膰 czego艣 bardziej sprecyzowanego o 鈥渨arunkach snu" i okre艣lonym wp艂ywie tych warunk贸w na nasz膮 dzia艂alno艣膰 umy­s艂ow膮. Je艣li wykryjemy, jaki jest specyficzny wp艂yw snu na nasze czynno艣ci umys艂owe, o wiele wnikliwiej zg艂臋bimy natur臋 marze艅 sennych.

Z fizjologicznego punktu widzenia sen jest warun­kiem chemicznej regeneracji organizmu; w czasie gdy mo偶liwo艣膰 wszelkiego dzia艂ania i nawet postrze­gania zmys艂owego jest wy艂膮czona, nast臋puje odnowienie energii. Z punktu widzenia psychologicznego - sen pozbawia cz艂owieka mo偶liwo艣ci reagowania na rzeczywisto艣膰 za po艣rednictwem postrzegania i dzia艂ania, czyli g艂贸wnych funkcji charakteryzuj膮­cych 偶ycie na jawie. Ta r贸偶nica mi臋dzy biologiczny­mi funkcjami czuwania i snu jest w istocie r贸偶nic膮 zachodz膮c膮 mi臋dzy dwoma stanami istnienia.

Aby oceni膰 wp艂yw egzystencji sennej na nasze pro­cesy psychiczne, musimy najpierw rozwa偶y膰 pewien og贸lniejszy problem: kwesti臋 wzajemnej zale偶no艣ci naszej dzia艂alno艣ci i naszych proces贸w my艣lowych. Spos贸b naszego my艣lenia jest w wielkiej mierze wy­znaczony przez to, co robimy i co by艣my chcieli osi膮­gn膮膰. Nie znaczy to, 偶e zainteresowania wypaczaj膮 my艣lenie, ale po prostu, 偶e sposoby my艣lenia r贸偶ni膮 si臋 zale偶nie od rodzaju zainteresowa艅.

Jaki jest na przyk艂ad stosunek r贸偶nych ludzi do lasu? Malarz, kt贸ry wybra艂 si臋 tam, aby malowa膰, w艂a艣ciciel lasu, kt贸ry chce oszacowa膰 swoje interesy, oficer zajmuj膮cy si臋 topografi膮 tego terenu, turysta, kt贸ry pragnie przyjemnie sp臋dzi膰 czas - ka偶dy z nich b臋dzie mia艂 ca艂kowicie odmienne poj臋cie o le­sie, poniewa偶 dla ka偶dego z nich co innego jest istot­ne. Do艣wiadczenie malarza b臋dzie polega艂o na zetkni臋ciu si臋 z form膮 i kolorem; przedsi臋biorcy - na zapoznaniu si臋 z wielko艣ci膮, liczb膮 oraz wiekiem drzew; oficera - na rozpoznaniu widoczno艣ci i mo偶­liwo艣ci os艂ony; turysty - na w臋dr贸wce wzd艂u偶 szla­k贸w. Chocia偶 wszyscy oni mog膮 si臋 zgodzi膰 na ab­strakcyjne o艣wiadczenie, 偶e znajduj膮 si臋 na skraju lasu, o ich do艣wiadczeniu, o tym, jak widz膮 las, decyduj膮 r贸偶ne rodzaje dzia艂alno艣ci uprawianej przez nich z racji wykonywanego zawodu.

R贸偶nica mi臋dzy biologicznymi a psychologicznymi funkcjami snu i czuwania jest bardziej zasadnicza ni偶 mi臋dzy rozmaitymi rodzajami dzia艂alno艣ci, a r贸偶­nica mi臋dzy poj臋ciowymi systemami, kt贸re wi膮偶膮 si臋 z tymi dwoma stanami, jest niepor贸wnanie wi臋k­sza. W stanie czuwania my艣li i uczucia s膮 nastawione przede wszystkim na wyzwanie - zadanie opa­nowania naszego 艣rodowiska, przeobra偶enia go, obro­ny przed nim. Utrzymanie si臋 przy 偶yciu jest zada­niem cz艂owieka czuwaj膮cego; podlega on prawom, kt贸re rz膮dz膮 rzeczywisto艣ci膮. Znaczy to, 偶e musi on my艣le膰 kategoriami czasu i przestrzeni i 偶e jego my­艣li podlegaj膮 prawom czasoprzestrzennej logiki.

Podczas snu nie zajmujemy si臋 naginaniem ze­wn臋trznego 艣wiata do naszych cel贸w. Jeste艣my bez­radni i s艂usznie przeto sen nazywamy 鈥渂ratem 艣mier­ci". Ale jeste艣my tak偶e wolni, wolniejsi ni偶 na ja­wie. Jeste艣my wolni od brzemienia pracy, od ko­nieczno艣ci, kt贸ra ka偶e nam si臋 broni膰 lub atakowa膰, od obserwowania i ujarzmiania rzeczywisto艣ci. Nie musimy patrze膰 na zewn臋trzny 艣wiat; przygl膮damy si臋 naszemu 艣wiatu wewn臋trznemu, mamy do czy­nienia wy艂膮cznie z samymi sob膮. Gdy 艣pimy, mo偶e­my by膰 przyr贸wnani do p艂odu lub do trupa; mo偶na nas tak偶e przyr贸wna膰 do anio艂贸w, nie podlegaj膮cych prawom 鈥渞ealno艣ci". We 艣nie kr贸lestwo konieczno艣ci ust臋puje miejsca kr贸lestwu wolno艣ci, w kt贸rym moje 鈥渏estem" stanowi jedyny system, do kt贸rego odnosz膮 si臋 my艣li i uczucia.

Logika dzia艂alno艣ci umys艂owej podczas snu r贸偶ni si臋 od tej, jaka cechuje egzystencj臋 na jawie. Do­艣wiadczenie senne nie musi wcale zwa偶a膰 na w艂a­艣ciwo艣ci, kt贸re maj膮 jakie艣 znaczenie jedynie wtedy, gdy zmagamy si臋 z rzeczywisto艣ci膮. Je艣li na przy­k艂ad uwa偶am, 偶e dana osoba jest tch贸rzliwa, mog臋 艣ni膰, 偶e zmieni艂a si臋 z cz艂owieka w kurcz臋. Zmiana ta jest logiczna w kategoriach tego, co czuj臋 w sto­sunku do tej osoby, nielogiczna za艣 jedynie w kate­goriach zewn臋trznej rzeczywisto艣ci (w kategoriach tego, co m贸g艂bym naprawd臋 uczyni膰 wobec tej osoby czy te偶 zrobi膰 z ni膮). Do艣wiadczenie senne nie cierpi na brak logiki, lecz podlega odmiennym prawom lo­gicznym, kt贸re s膮 ca艂kowicie prawomocne w tym szczeg贸lnym stanie prze偶ywania.

Sen i 偶ycie na jawie s膮 dwoma biegunami ludzkiego istnienia. 呕ycie na jawie odznacza si臋 dzia艂a­niem, sen za艣 jest od niego wolny. Sen odznacza si臋 do艣wiadczaniem samego siebie. Gdy budzimy si臋 ze snu, przenosimy si臋 do kr贸lestwa czynu. Kierujemy si臋 w贸wczas wed艂ug kategorii tego systemu i pami臋膰 nasza dzia艂a w jego obr臋bie: przypominamy sobie to, co daje si臋 osadzi膰 w poj臋ciach czasu i przestrze­ni. 艢wiat snu znikn膮艂. To, czego w nim do艣wiadczy­li艣my - nasze sny - odtwarzamy z najwi臋kszym trudem.3 Takie sytuacje w spos贸b symboliczny przed­stawia niejedna ludowa opowie艣膰: w nocy upiory i duchy, dobre i z艂e, opanowuj膮 scen臋, gdy jednak nastaje 艣wit, znikaj膮 i z ca艂ego intensywnego prze偶y­cia nie pozostaje nic.

Z tych rozwa偶a艅 wynikaj膮 pewne wnioski doty­cz膮ce natury nie艣wiadomo艣ci: Nie jest ona ani mitycznym kr贸lestwem odziedziczonego przez rodzaj ludzki do艣wiadczenia, jak g艂osi艂 Jung, ani te偶 Freudowskim siedliskiem irracjonalnych si艂 libido. Nale偶y j膮 pojmowa膰 w kategoriach zasady: 鈥淣a to, co my艣limy i czujemy, oddzia艂ywa to, co czynimy."

艢wiadomo艣膰 jest dzia艂alno艣ci膮 umys艂u przejawiaj膮c膮 si臋 w zakresie, w jakim w sferze dzia艂ania za­prz膮ta nas zewn臋trzna rzeczywisto艣膰. Nie艣wiadomo艣膰 jest doznaniem umys艂owym wyst臋puj膮cym w stanie istnienia, w kt贸rym odci臋li艣my si臋 od zewn臋trznego 艣wiata; nie poch艂ania nas ju偶 dzia艂alno艣膰, lecz do艣wiadczanie samego siebie. Nie艣wiadomo艣膰 jest do­艣wiadczeniem zwi膮zanym ze szczeg贸lnym trybem 偶ycia - brakiem dzia艂ania. Znamienne cechy nie艣wia­domo艣ci wynikaj膮 z natury tego sposobu istnienia, natomiast cechy 艣wiadomo艣ci okre艣la natura dzia艂a­nia oraz funkcja zwi膮zana z warunkami biologicz­nego przetrwania, w艂a艣ciwe naszemu 偶yciu na jawie.

W stosunku do normalnego stanu aktywno艣ci. Kiedy m贸wimy o nie艣wiadomo艣ci, twierdzimy w艂a艣ciwie tyl­ko 偶e jakie艣 do艣wiadczenie wykracza poza ramy naszego umys艂u podczas i w wyniku naszej dzia艂al­no艣ci; odczuwa si臋 je w贸wczas jako widmowy, na­tr臋tny element, trudny do uchwycenia i trudny do zapami臋tania. 艢wiat dnia jest jednak r贸wnie nie­艣wiadomy w naszym do艣wiadczeniu sennym, jak 艣wiat nocy w naszym do艣wiadczeniu na jawie. Ter­minu 鈥渘ie艣wiadomo艣膰" u偶ywa si臋 zwykle wy艂膮cznie z punktu widzenia do艣wiadczenia dnia; tak wi臋c nie wskazuje on na to, i偶 zar贸wno 艣wiadomo艣膰, jak i nie­艣wiadomo艣膰 s膮 jedynie r贸偶nymi stanami umys艂u, odnosz膮cymi si臋 do r贸偶nych stan贸w egzystencji.

Twierdzi si臋 r贸wnie偶, 偶e na jawie my艣li i uczucia nie podlegaj膮 ca艂kowicie ograniczeniom czasu i prze­strzeni; 偶e nasza tw贸rcza wyobra藕nia pozwala nam my艣le膰 o rzeczach przesz艂ych i przysz艂ych, jak gdyby dzia艂y si臋 w tera藕niejszo艣ci, i o odleg艂ych obiektach, jakby znajdowa艂y si臋 przed naszymi oczyma; 偶e r贸w­nie偶 na jawie nasze odczucia nie zale偶膮 od fizycznej obecno艣ci przedmiotu ani od jego wsp贸艂istnienia w czasie; 偶e przeto brak systemu przestrzenno-czasowego nie charakteryzuje egzystencji sennej w odr贸偶nie­niu od 偶ycia na jawie, lecz my艣li i uczucia w prze­ciwie艅stwie do dzia艂ania, 贸w ch臋tnie stawiany za­rzut pozwala mi wyja艣ni膰 istotny punkt mej tezy.

Musimy ustali膰 r贸偶nic臋 mi臋dzy tre艣ci膮 proce­s贸w my艣lowych a kategoriami logicznymi, stosowanymi w my艣leniu.

Chocia偶 prawd膮 jest, 偶e tre艣膰 naszych my艣li na jawie nie podlega ograniczeniom czasu i przestrze­ni, kategorie my艣lenia logicznego s膮 kategoriami na­tury przestrzenno-czasowej. Mog臋 na przyk艂ad my艣le膰 o swoim ojcu i stwierdzi膰, 偶e jego postawa w pew­nej sytuacji jest identyczna z moj膮. O艣wiadczenie to z punktu widzenia logiki jest poprawne. Z drugiej za艣 strony, je艣li stwierdzam: 鈥渏estem swoim ojcem", wypowiadam si臋 nielogicznie, poniewa偶 wypowied藕 ta nie odnosi si臋 do 艣wiata fizycznego. Sentencja ta jest jednak logiczna w sferze czystych prze偶y膰: wy­ra偶a ona doznanie uczucia identyczno艣ci z ojcem. Lo­giczne procesy my艣lowe w stanie jawy podlegaj膮 kategoriom, kt贸re tkwi膮 korzeniami w szczeg贸lnej formie egzystencji - tej, w kt贸rej ustalamy sw贸j zwi膮zek z rzeczywisto艣ci膮 w terminach dzia艂ania. W mojej egzystencji sennej, charakteryzuj膮cej si臋 brakiem cho膰by potencjalnej akcji, znajduj膮 zasto­sowanie takie kategorie logiczne, kt贸re odnosz膮 si臋 jedynie do mego do艣wiadczenia wewn臋trznego. To samo stosuje si臋 tak偶e do uczu膰. Gdy w stanie jawy 偶ywi臋 jakie艣 uczucie wobec osoby, kt贸rej nie wi­dzia艂em od dwudziestu lat, jestem 艣wiadomy faktu, 偶e osoba ta jest nieobecna. Je艣li za艣 艣ni臋 o tej osobie, moje uczucia pozostaj膮 do niej w takim stosunku, jakby by艂a obecna. Ale powiedzie膰: 鈥渏akby by艂a obecna", znaczy to wyrazi膰 owo uczucie w logicznych poj臋ciach 偶ycia na jawie. W egzystencji sennej nie ma 偶adnego 鈥渏ak gdyby"; dana osoba jest obecna.

Na poprzednich stronach stara艂em si臋 okre艣li膰 wa­runki snu i wyci膮gn膮膰 z tego opisu pewne wnioski dotycz膮ce znamion aktywno艣ci sennej. Teraz przyst膮­pi臋 do zbadania pewnego specyficznego elementu wyst臋puj膮cego w warunkach snu, kt贸ry oka偶e si臋 czynnikiem wielkiej wagi dla zrozumienia proces贸w sennych. Stwierdzi艂em, 偶e gdy 艣pimy, nie zajmujemy si臋 opanowywaniem zewn臋trznej rzeczywisto艣ci. Nie postrzegamy jej i nie oddzia艂ujemy na ni膮, nie pod­legamy te偶 wp艂ywom 艣wiata zewn臋trznego. Wynika z tego, 偶e efekt oderwania od rzeczywisto艣ci zale偶y od cech samej rzeczywisto艣ci. Je艣li wp艂yw, jaki wy­wiera zewn臋trzny 艣wiat, jest w swej istocie korzyst­ny, brak tego oddzia艂ywania podczas snu b臋dzie pro­wadzi艂 do obni偶enia waloru naszej aktywno艣ci sen­nej, tak 偶e b臋dzie ona ust臋powa膰 naszej dzia艂alno艣ci i umys艂owej za dnia, gdy jeste艣my poddani dobroczynnemu wp艂ywowi zewn臋trznej rzeczywisto艣ci.

Czy偶 jednak s艂usznie przyjmujemy, 偶e wp艂yw, jaki wywiera rzeczywisto艣膰, jest wy艂膮cznie korzystny? Czy nie mo偶e tak si臋 z艂o偶y膰, 偶e b臋dzie on r贸wnie偶 szkodliwy i 偶e, w rezultacie, brak tego wp艂ywu b臋­dzie prowadzi艂 do ujawnienia warto艣ci wy偶szych ni偶 te kt贸re s膮 w艂a艣ciwe naszemu stanowi czuwania?

M贸wi膮c o rzeczywisto艣ci na zewn膮trz nas nie wspo­minamy zw艂aszcza o 艣wiecie natury. Natura jako taka nie jest ani dobra, ani z艂a. Mo偶e nam sprzyja膰 lub okaza膰 si臋 niebezpieczna, niepostrzeganie jej uwalnia nas wprawdzie od zadania polegaj膮cego na pr贸bach jej opanowania czy te偶 na bronieniu si臋 przed ni膮, nie czyni nas jednak ani g艂upszymi, ani te偶 m膮drzejszymi, lepszymi, ani gorszymi. Ca艂kiem odmiennie ma si臋 rzecz z otaczaj膮cym nas 艣wiatem utworzonym przez cz艂owieka, z kultur膮, w kt贸rej 偶y­jemy. Jej wp艂yw na nas jest wyra藕nie dwuznaczny, chocia偶 sk艂onni jeste艣my s膮dzi膰, 偶e dzia艂a ca艂kowicie na nasz膮 korzy艣膰.

W istocie dowody, 偶e wp艂ywy kulturowe s膮 dla nas korzystne, wydaj膮 si臋 niemal nieodparte. Tym, co odr贸偶nia nas od 艣wiata zwierz膮t, jest nasza zdol­no艣膰 tworzenia kultury. Tym, co odr贸偶nia wy偶sze stadia ludzkiego rozwoju od stopni ni偶szych, s膮 zmiany w sferze kulturalnej. Najbardziej zasadniczy element kultury, j臋zyk, jest warunkiem wst臋pnym wszelkich ludzkich osi膮gni臋膰. S艂usznie nazwano cz艂o­wieka zwierz臋ciem tworz膮cym symbole, gdy偶 pozba­wieni zdolno艣ci m贸wienia, nie zas艂ugiwaliby艣my chy­ba na miano istoty ludzkiej. Ale ka偶da funkcja cz艂o­wieka zale偶y od jego styczno艣ci z zewn臋trznym 艣wia­tem. Uczymy si臋 my艣le膰 obserwuj膮c innych i s艂ucha­j膮c ich nauk. Rozwijamy nasze emocjonalne, intelek­tualne i artystyczne zdolno艣ci pod wp艂ywem kon­taktu z zasobem osi膮gni臋膰 naukowych i artystycz­nych stworzonych przez spo艂ecze艅stwo. Uczymy si臋 kocha膰 i troszczy膰 o innych dzi臋ki styczno艣ci z nimi oraz uczymy si臋 pow艣ci膮ga膰 pop臋dy wrogo艣ci i egoiz­mu przez mi艂o艣膰 do innych albo przynajmniej z boja藕ni przed nimi.

Czy偶 zatem stworzona przez cz艂owieka istniej膮ca na zewn膮trz nas rzeczywisto艣膰 nie jest najwa偶niej­szym czynnikiem rozwoju tego, co w nas najlepsze, i czy nie powinni艣my si臋 obawia膰, 偶e straciwszy kon­takt z zewn臋trznym 艣wiatem, cofniemy si臋 na jaki艣 czas do etapu prymitywnego, prawie zwierz臋cego, bezrozumnego stanu umys艂u? Wiele przemawia na rzecz takiego przypuszczenia i pogl膮d, 偶e regresja ta­ka jest cech膮 znamienn膮 stanu snu, a zatem i aktyw­no艣ci sennej, wyznawali liczni badacze marze艅 sennych od Platona do Freuda. Z tego punktu widzenia sny maj膮 by膰 wyrazem irracjonalnych prymitywnych d膮偶e艅 drzemi膮cych w nas i fakt, 偶e tak 艂atwo zapo­minamy o naszych rojeniach sennych, t艂umaczy si臋 a偶 nadto tym, i偶 wstydzimy si臋 owych irracjonalnych i zbrodniczych pop臋d贸w, kt贸re przejawiaj膮 si臋 w nas, gdy tylko spo艂ecze艅stwo traci nad nami nadz贸r. Nie­w膮tpliwie ta interpretacja sn贸w jest prawdziwa i wkr贸tce si臋 na ni膮 powo艂amy, przytaczaj膮c kilka przyk艂ad贸w. Chodzi jednak o to, czy jest ona wy­艂膮cznie prawdziwa, czy te偶 negatywne elementy, ja­kie niesie ze sob膮 wp艂yw spo艂ecze艅stwa, nie t艂uma­cz膮 paradoksalnego faktu, 偶e jeste艣my nie tyl­ko mniej rozumni i mniej obyczajni w naszych snach, lecz 偶e jeste艣my te偶 inteligentniejsi, m膮drzejsi oraz zdolni do lepszego os膮du, gdy 艣pimy, ni偶 gdy czuwamy.

W istocie, kultura wywiera nie tylko korzystny, lecz tak偶e szkodliwy wp艂yw na nasz膮 dzia艂alno艣膰 in­telektualn膮 i moraln膮. Ludzie s膮 od siebie zale偶ni, potrzebuj膮 si臋 nawzajem. Ale na przebieg dziej贸w ludzkich po dzie艅 dzisiejszy oddzia艂ywa jeden fakt: produkcja materialna nie wystarcza do zaspokojenia prawowitych potrzeb wszystkich ludzi. St贸艂 nakryto jedynie dla garstki spo艣r贸d tych wielu, kt贸rzy chcieli zasi膮艣膰 przy nim i je艣膰. Ci, kt贸rzy byli mocniejsi, usi艂owali zapewni膰 sobie nakrycia, a znaczy艂o to, 偶e j musieli uniemo偶liwi膰 innym zdobycie miejsc. Gdyby kochali oni swych braci w tym stopniu, w jakim do­magali si臋 tego Budda, prorocy czy te偶 Jezus, podzie­liliby si臋 z nimi chlebem zamiast samym je艣膰 mi臋so i pi膰 wino. Ale poniewa偶 mi艂o艣膰 jest najwznio艣lej­szym i najtrudniejszym do osi膮gni臋cia stanem rodza­ju ludzkiego, nie uchybia wcale cz艂owiekowi, 偶e ci, kt贸rzy mogli zasi膮艣膰 przy stole i cieszy膰 si臋 przyjem­no艣ciami 偶ycia, nie chcieli si臋 dzieli膰, a zatem byli zmuszeni ubiega膰 si臋 o w艂adz臋 nad tymi, kt贸rzy za­gra偶ali ich przywilejom. W艂adza ta by艂a cz臋sto w艂a­dz膮 zdobywcy, fizyczn膮 si艂膮, kt贸ra przymusza艂a wi臋k­szo艣膰 ludzi do zadowalania si臋 swym losem. Lecz si艂膮 fizyczn膮 nie zawsze si臋 rozporz膮dza艂o i nie zawsze wystarcza艂a. Nale偶a艂o mie膰 w艂adz臋 nad umys艂em lu­dzi, aby zmusi膰 ich do powstrzymania si臋 od u偶ycia pi臋艣ci. To panowanie nad umys艂em i uczuciem sta­nowi艂o niezb臋dny element utrzymania przywilej贸w mniejszo艣ci. W trakcie tego procesu jednak偶e umy­s艂y owych nielicznych uleg艂y podobnemu wypaczeniu co i umys艂y mas. Stra偶nik, kt贸ry pilnuje wi臋藕nia, staje si臋 niemal w r贸wnym stopniu wi臋藕niem co i sam uwi臋ziony. Elita, kt贸ra musi sprawowa膰 nadz贸r nad tymi, kt贸rzy nie nale偶膮 do wybranych, staje si臋 wi臋藕­niem swych w艂asnych d膮偶no艣ci restrykcyjnych. Tak wi臋c umys艂 ludzki, zar贸wno rz膮dzonych, jak i rz膮­dz膮cych, zbacza od swego istotnie ludzkiego celu, polegaj膮cego na humanitarnym my艣leniu i odczuwa­niu, u偶ywaniu i rozwijaniu w艂a艣ciwych cz艂owiekowi w艂adz rozumu i mi艂o艣ci, kt贸rych niepe艂ny rozw贸j przyprawia ludzi o duchowe kalectwo.

Przy takim odchyleniu i wypaczeniu ulega zwich­ni臋ciu charakter cz艂owieka. Zaczynaj膮 bra膰 w nim g贸r臋 d膮偶enia sprzeczne z interesem prawdziwie ludz­kiej natury. Tkwi膮ce w nim si艂y mi艂o艣ci ulegaj膮 zubo偶eniu, rodzi si臋 ch臋膰 w艂adzy nad innymi. Jego wewn臋trzne poczucie bezpiecze艅stwa maleje, a to po­pycha go do szukania kompensacji w nami臋tnej 偶膮­dzy s艂awy i presti偶u. Traci poczucie godno艣ci i pra­wo艣ci i zmuszony jest przeobrazi膰 si臋 w rodzaj towaru, czerpi膮cego poczucie w艂asnej ambicji ze swej pokupno艣ci, ze swego sukcesu. Wszystko to sprawia, 偶e uczymy si臋 nie tylko tego, co prawdziwe, lecz r贸wnie偶, tego, co fa艂szywe. 呕e s艂yszymy nie tylko to, co jest dobre, lecz znajdujemy si臋 te偶 pod ustawicz­nym wp艂ywem idei szkodliwych dla 偶ycia.

Dotyczy to zar贸wno prymitywnych plemion, w kt贸rych 艣cis艂e prawa i zwyczaje wywieraj膮 wp艂yw na umys艂owo艣膰, jak i nowoczesnego spo艂ecze艅stwa rzekomo nie skr臋powanego surowym rytua艂em. Pod wieloma wzgl臋dami rozpowszechnienie umiej臋tno艣ci czytania i pisania oraz rozw贸j 艣rodk贸w masowej informacji sprawi艂y, i偶 oddzia艂ywanie kulturowych stereotyp贸w sta艂o si臋 r贸wnie skuteczne co i w ma­艂ej, poddanej 艣cis艂ym ograniczeniom kulturze plemiennej. Wsp贸艂czesny cz艂owiek nara偶ony jest na niemal bezustanny 鈥渉a艂as", ha艂as radia, telewizji, krzykliwo艣膰 reklamy, gazet, kina, kt贸re przewa偶nie nie o艣wiecaj膮 naszych umys艂贸w, lecz je og艂upiaj膮. Jeste艣­my nara偶eni na przybieraj膮ce poz贸r racjonalno艣ci k艂amstwa, kt贸re podaj膮 si臋 za prawdy, na oczywisty nonsens wyst臋puj膮cy pod przebraniem zdrowego rozs膮dku, b膮d藕 te偶 wy偶szej m膮dro艣ci specjalist贸w od zawracania g艂owy, na intelektualne lenistwo, czyli nieuczciwo艣膰, kt贸ra przemawia w imieniu 鈥渉onoru" czy 鈥渞ealizmu", zale偶nie od okoliczno艣ci. Czujemy si臋 wy偶si nad przes膮dy poprzednich pokole艅 i tak zwanych kultur prymitywnych, a wbija si臋 w nas ustawicznie dok艂adnie tego samego rodzaju przes膮dne wierzenia, kt贸re podaj膮 si臋 za najnowsze odkryci nauki. Czy mo偶na si臋 wi臋c dziwi膰, i偶 偶ycie na jawie nie jest wy艂膮cznie b艂ogos艂awie艅stwem, lecz tak偶e przekle艅stwem? Czy偶 dziwi fakt, 偶e w stanie snu, gdy przebywamy sami ze sob膮, gdy mo偶emy wgl膮da膰 w siebie nie n臋kani ha艂asem i nonsensem, kt贸re otaczaj膮 nas za dnia, potrafimy lepiej odczuwa膰 i rozwa偶a膰 nasze najbardziej autentyczne i najwarto艣ciowsze uczucia i my艣li?

Oto zatem wniosek, do kt贸rego doszli艣my: stan snu spe艂nia dwuznaczn膮 funkcj臋. W艂a艣ciwy mu brak styczno艣ci z kultur膮 sprzyja przejawianiu si臋 zar贸w­no tego, co w nas najgorsze, jak i tego, co najlepsze: je艣li wi臋c 艣nimy, mo偶emy by膰 mniej inteligentni, mniej m膮drzy i mniej obyczajni, lecz mo偶emy tak偶e okaza膰 si臋 lepsi i m膮drzejsi ni偶 w 偶yciu na jawie.

Dochodz膮c do tego punktu naszych rozwa偶a艅, na­tykamy si臋 na trudny problem: sk膮d wiemy, czy sen mo偶na pojmowa膰 jako wyraz tego, co w nas najlep­sze czy te偶 najgorsze? Czy istnieje jaka艣 zasada, kt贸­ra by mog艂a pokierowa膰 nasz膮 pr贸b膮 rozwik艂ania tej kwestii?

Aby odpowiedzie膰 na to pytanie, musimy porzuci膰 nieco og贸lnikow膮 p艂aszczyzn臋 naszych rozwa偶a艅 i usi艂owa膰 g艂臋biej wnikn膮膰 w zagadnienie, omawiaj膮c pewn膮 liczb臋 konkretnych przyk艂ad贸w z dziedziny sn贸w.

Z nast臋puj膮cego snu zda艂 relacj臋 cz艂owiek, kt贸ry w przeddzie艅 spotka艂 鈥渂ardzo wa偶n膮 osobisto艣膰". Cz艂owiek ten cieszy艂 si臋 opini膮 m膮drego i uprzejme­go i 贸w 艣ni膮cy odwiedzi艂 go, b臋d膮c pod wra偶eniem tego, co s艂ysza艂 o starcu. Wyszed艂 po jakiej艣 godzi­nie z uczuciem, 偶e zetkn膮艂 si臋 z wielkim i dobrym cz艂owiekiem.

Widz臋 pana X (鈥渂ardzo wa偶n膮 osobisto艣膰"); jego twarz wygl膮da ca艂kiem odmiennie ni偶 wczoraj. Wi­dz臋 okrutny wyraz ust i srogie oblicze. Opowiada ze 艣miechem komu艣, 偶e uda艂o mu si臋 w艂a艣nie wy艂udzi膰 od biednej wdowy jej ostatnie grosze. Odczuwam gwa艂town膮 zmian臋 uczu膰."

Kiedy poproszono go, aby powiedzia艂, co przycho­dzi mu na my艣l w zwi膮zku z tym snem, 艣ni膮cy za­uwa偶y艂, i偶 m贸g艂 zapami臋ta膰 kr贸tkotrwa艂e uczucie roz­czarowania, gdy wszed艂 do pokoju pana X i rzuci艂 przelotnie okiem na jego twarz; uczucie to jednak znik艂o, skoro tylko X nawi膮za艂 z nim ujmuj膮c膮 i przyjazn膮 rozmow臋.

Jak mamy rozumie膰 ten sen? Mo偶e ten, kt贸ry 艣ni艂, zazdro艣ci panu X s艂awy i z tego powodu czuje do niego niech臋膰? W tym przypadku sen by艂by wyrazem irracjonalnej nienawi艣ci, kt贸r膮 贸w 艣ni膮cy 偶ywi, nie u艣wiadamiaj膮c jej sobie. Ale w przytoczonym I przeze mnie przyk艂adzie sprawa wygl膮da艂a inaczej. W trakcie dalszych spotka艅, gdy ju偶 nasz 艣ni膮cy u艣wiadomi艂 sobie na podstawie sn贸w swoje podejrzenia, zacz膮艂 uwa偶nie obserwowa膰 X i odkry艂, 偶e w cz艂owieku tym kryje si臋 element bezwzgl臋dno艣ci, dostrze偶ony przez niego po raz pierwszy we 艣nie. Wra偶enie potwierdzi艂a opinia tych nielicznych, kt贸rzy odwa偶yli si臋 w膮tpi膰 w zdanie wi臋kszo艣ci, 偶e X jest tak dobrym cz艂owiekiem. Znalaz艂o to potwierdzenie w niekt贸rych faktach z 偶ycia X, kt贸re nie by艂y bynajmniej tak brutalne, jak owo zdarzenie we 艣nie, niemniej wyra偶a艂y podobne nastawienie.

Obserwacja nasza sprowadza si臋 zatem do tego 偶e wgl膮d owego 艣ni膮cego w charakter X by艂 o wiele wnikliwszy w czasie snu ni偶 na jawie. ,,Ha艂as" opinii publicznej, akcentuj膮cej, 偶e X jest cudownym cz艂owiekiem, nie pozwoli艂 mu na krytyczne nastawienie wobec X w momencie, gdy go ujrza艂. I do­piero p贸藕niej, gdy ju偶 mia艂 贸w sen, przypomnia艂 sobie to uczucie nieufno艣ci i w膮tpliwo艣ci, jakie go w u艂amku sekundy ogarn臋艂o. W swych marzeniach sennych, gdy nie zagra偶a艂 mu 贸w 鈥渉a艂as" i mia艂 mo偶­no艣膰 przestawania tylko z sob膮 oraz swoimi wra偶e­niami i uczuciami, m贸g艂 wyda膰 s膮d, kt贸ry okaza艂 si臋 celniejszy i prawdziwszy ni偶 s膮d powzi臋ty na jawie.

W przypadku tego, jak i innych sn贸w, dopiero wtedy mo偶emy rozstrzygn膮膰, czy wyra偶aj膮 one irracjonaln膮 nami臋tno艣膰, czy te偶 g艂os rozs膮dku, je艣li poznamy osob臋 艣ni膮cego, nastr贸j, w jakim si臋 znaj­dowa艂 zasypiaj膮c, i wszystkie dane dotycz膮ce rzeczywistej sytuacji, o jakiej 艣ni艂. W tym wypadku interpretacj臋 nasz膮 potwierdza wiele czynnik贸w. 艢ni膮cy 贸w m贸g艂 zapami臋ta膰 pocz膮tkowe przelotne wra偶enie niech臋ci. Nie mia艂 po temu 偶adnego powodu i nie 偶ywi艂 偶adnych wrogich uczu膰 wobec X. Fakty wzi臋te z 偶ycia X oraz p贸藕niejsze obserwacje potwierdzi艂y wra偶enie, jakie nasz 艣ni膮cy odni贸s艂 podczas snu. Gdyby brakowa艂o wszystkich tych czynnik贸w, inter­pretacja nasza by艂aby odmienna. Je艣liby na przyk艂ad mia艂 sk艂onno艣膰 do zazdroszczenia s艂awnym ludziom, nie m贸g艂 poprze膰 偶adnymi dowodami swojego s膮du o X powzi臋tego we 艣nie, nie m贸g艂 przypomnie膰 sobie uczucia odrazy, kiedy ujrza艂 go po raz pierwszy, w贸wczas oczywi艣cie mo偶na by przypuszcza膰, 偶e 贸w sen nie by艂 wyrazem wnikliwo艣ci, lecz stanowi艂 prze­jaw irracjonalnej nienawi艣ci.

Wnikliwo艣膰 wi膮偶e si臋 艣ci艣le z przepowiadaniem. Przepowiada膰 znaczy to wywnioskowa膰 przysz艂y bieg wydarze艅 z kierunku i nat臋偶enia si艂, kt贸rych dzia艂a­ nie mo偶emy obecnie dostrzec. Wszelka gruntowna wiedza polegaj膮ca nie na znajomo艣ci zewn臋trznej strony wydarze艅, lecz si艂 dzia艂aj膮cych pod ich po­ wierzchni膮, prowadzi do przepowiadania i ka偶da traf­ na przepowiednia musi si臋 opiera膰 na takiej wiedzy. Nic dziwnego, 偶e cz臋sto przepowiadamy procesy rozwojowe i wydarzenia potwierdzone p贸藕niej przez fakty. Je艣li si臋 pominie ca艂kowicie kwesti臋 telepatii, liczne sny, w kt贸rych 艣ni膮cy przewiduje przysz艂e wypadki, mo偶na rozpatrywa膰 w kategoriach racjonalnych przepowiedni, kt贸re powy偶ej zosta艂y zdefiniowane.

Jednym z najstarszych sn贸w wr贸偶ebnych by艂 sen J贸zefa. Gdy opowiada艂 go braciom, ci zapa艂ali do niego jeszcze wi臋ksz膮 nienawi艣ci膮. M贸wi艂 im bowiem: 鈥淧os艂uchajcie, jaki mia艂em sen. 艢ni艂o mi si臋, 偶e wi膮­zali艣my snopy na polu i wtedy snop m贸j podni贸s艂 si臋 i stan膮艂, a snopy wasze otoczy艂y go ko艂em i od­da艂y mu pok艂on." Rzekli mu bracia jego: 鈥淐zy偶 mia艂­by艣 jako kr贸l panowa膰 nad nami i rz膮dzi膰 nami jak w艂adca?" I jeszcze bardziej go nienawidzili z powo­du jego sn贸w i wypowiedzi.

A potem, mia艂 on jeszcze inny sen i opowiedzia艂 go braciom swym tak: 鈥溑歯i艂o mi si臋 jeszcze, 偶e s艂o艅­ce, ksi臋偶yc i jedena艣cie gwiazd oddaj膮 mi pok艂on." A gdy to powiedzia艂 ojcu i braciom, ojciec skarci艂 go m贸wi膮c: 鈥淐o mia艂by znaczy膰 贸w sen? Czy偶 ja, matka twoja i twoi bracia mieliby艣my przyj艣膰 do ciebie i nisko ci si臋 k艂ania膰?" Bracia zazdro艣cili mu, lecz ojciec zapami臋ta艂 sobie jego sen.

Ta historia ze Starego Testamentu przedstawia nam sytuacj臋, w kt贸rej 鈥渓aik" wci膮偶 rozumia艂 sny bezpo艣rednio i aby poj膮膰 stosunkowo proste marzenie, senne nie potrzebowa艂 pomocy bieg艂ego t艂umacza. (Dowodem tego, 偶e zrozumienie trudniejszego snu wymaga艂o pomocy znawcy, jest opowie艣膰 o snach faraona, gdzie w istocie rzeczy dworscy t艂umacze sn贸w nie byli w stanie poj膮膰 sn贸w w艂adcy i trzeba by艂o zawezwa膰 J贸zefa). Bracia rozumiej膮 natychmiast, 偶e, sen 贸w wyra偶a rojenia J贸zefa, wyobra偶aj膮cego sobie, i偶 kt贸rego艣, dnia wzniesie si臋 zar贸wno nad swego ojca, jak i nad nich, oni za艣 b臋d膮 musieli si臋 go l臋ka膰. Niew膮tpliwie sen ten jest wyrazem ambicji J贸zefa, bez kt贸rej nie osi膮gn膮艂by prawdopodobnie tak wysokiego stanowiska, jakie zdoby艂. Tak si臋 jednak sk艂ada, 偶e sen 贸w si臋 spe艂ni艂, 偶e nie by艂 tylko wyrazem irracjonalnej ambicji, lecz zarazem zapowiedzi膮 wydarze艅, kt贸re rzeczywi艣cie nast膮pi艂y. Jak m贸g艂] J贸zef wyg艂osi膰 tak膮 przepowiedni臋? Dzieje jego 偶ycia w przekazie biblijnym wskazuj膮, 偶e by艂 on niej tylko ambitnym cz艂owiekiem, lecz tak偶e cz艂owiekiem o niezwyk艂ym talencie. Zdaje sobie dok艂adniej spraw臋 ze swych nadzwyczajnych uzdolnie艅 we 艣nie ni偶 na jawie, gdzie ci膮偶y艂 na nim fakt, 偶e jest m艂odszy i s艂abszy ni偶 wszyscy jego bracia. Sen J贸zefa jest swoist膮 mieszanin膮 nami臋tnej ambicji oraz wgl膮du we w艂asne uzdolnienia, bez kt贸rych jego sen niej m贸g艂by si臋 spe艂ni膰.

Przepowiednia innego rodzaju pojawia si臋 w nast臋puj膮cym 艣nie: A, kt贸ry spotka艂 si臋 z B w celu om贸wienia przysz艂ej wsp贸艂pracy, odni贸s艂 dodatniej wra偶enie i postanowi艂, 偶e przyjmie B do swego interesu jako wsp贸lnika. Nast臋pnej nocy po spotkaniu) mia艂 taki sen: 鈥淲idz臋 B, jak siedzi w naszym wsp贸lnym biurze i przegl膮da ksi臋gi rachunkowe i zmienia w nich cyfry, aby ukry膰 fakt, 偶e przyw艂aszczy艂 sobie wielk膮 sum臋 pieni臋dzy."

A budzi si臋 i - poniewa偶 przywi膮zuje wag臋 do tre艣ci sn贸w - popada w zak艂opotanie. Przekonany, 偶e sny stanowi膮 zawsze wyraz naszych irracjonal­nych pragnie艅, wmawia sobie, 偶e ten sen jest wyra­zem w艂a艣ciwego mu ducha rywalizacji i wrogiego nastawienia do innych ludzi, 偶e owa wrogo艣膰 i po­dejrzenia prowadz膮 go do fantastycznych roje艅, ja­koby B by艂 z艂odziejem. Obja艣niwszy sobie tak ten sen, czyni najwi臋ksze wysi艂ki, aby wyzby膰 si臋 tych irracjonalnych podejrze艅. Gdy ju偶 uruchomi艂 ow膮 sp贸艂k臋 handlow膮 z B, wydarzy艂 si臋 szereg incyden­t贸w, kt贸re na nowo obudzi艂y podejrzenia A. Maj膮c w pami臋ci sw贸j sen i jego interpretacj臋, A by艂 jed­nak prze艣wiadczony, 偶e znowu ulega irracjonalnym podejrzeniom i wrogim uczuciom, i postanowi艂 nie zwraca膰 偶adnej uwagi na te okoliczno艣ci, kt贸re zro­dzi艂y w nim podejrzliwo艣膰. Po roku jednak odkry艂, 偶e B sprzeniewierzy艂 znaczn膮 sum臋 pieni臋dzy, zacie­raj膮c 贸w fakt przez fa艂szywe wpisy do ksi膮g rachun­kowych. Jego sen sprawdzi艂 si臋 niemal dos艂ownie.

Analiza skojarze艅 A wykaza艂a, 偶e sen jego wyra­偶a艂 pewien wgl膮d w B, dokonany w czasie pierwsze­go spotkania, ale kt贸ry nie ujawni艂 si臋 艣wiadomie w jego my艣lach za dnia. Te liczne i z艂o偶one obser­wacje, jakie czynimy wzgl臋dem innych os贸b w u艂am­ku sekundy, nie u艣wiadamiaj膮c sobie w艂asnych pro­ces贸w my艣lowych, pozwoli艂y mu pozna膰, 偶e B jest nieuczciwy. Poniewa偶 jednak nic nie 艣wiadczy艂o na rzecz tego pogl膮du i poniewa偶 maniery B sprawi艂y, i偶 trudno by艂o A w jego 艣wiadomych rozwa偶aniach uwierzy膰 w nieuczciwo艣膰 B, st艂umi艂 on ca艂kowicie t臋 my艣l lub raczej my艣l ta nie zarejestrowa艂a si臋 w jego 艣wiadomo艣ci podczas czuwania. We 艣nie jednak uzyska艂 pe艂n膮 艣wiadomo艣膰 swoich podejrze艅 i gdyby pos艂ucha艂 tych w艂asnych informacji, m贸g艂by unikn膮膰 Wielu k艂opot贸w. Przekonanie, 偶e sny s膮 zawsze wyrazem naszych irracjonalnych wyobra偶e艅 i pragnie艅, kaza艂o mu mylnie interpretowa膰 贸w sen, a nawet | pewne p贸藕niejsze fakty.

Ze snem b臋d膮cym wyrazem os膮du moralnego spotykamy si臋 w przypadku pisarza, kt贸remu zaproponowano posad臋, na kt贸rej zarobi艂by o wiele wi臋cej] pieni臋dzy, ni偶 zarabia艂 dotychczas, gdzie jednak by艂by zmuszony do pisania tekst贸w niezgodnych ze swymi przekonaniami i do pogwa艂cenia swojej osobistej uczciwo艣ci. Niemniej z punktu widzenia finansowego] i presti偶u oferta ta by艂a tak n臋c膮ca, 偶e nie potrafi艂] jej odrzuci膰. Na wszelkie sposoby, jakie wi臋kszo艣膰! ludzi w takiej sytuacji stosuje, usi艂owa艂 to sobie racjonalnie wyja艣ni膰. Rozumowa艂, 偶e mo偶e mimo wszystko widzi sytuacj臋 w zbyt czarnych kolorach i ust臋pstwa, do kt贸rych by艂by zmuszony, s膮 mniejsza natury. Ponadto, cho膰by nawet nie m贸g艂 pisa膰 wed艂ug w艂asnego upodobania, 贸w stan trwa艂by tylko kilka lat, potem za艣 porzuci艂by t臋 posad臋 i mia艂by tyle pieni臋dzy, 偶e cieszy艂by si臋 ca艂kowit膮 niezale偶no艣ci膮 i m贸g艂by wykonywa膰 prac臋, do kt贸rej przywi膮zywa艂 znaczenie. My艣la艂 o swych przyjacio艂ach i krewnych i o tym, co m贸g艂by dla nich zrobi膰. Czasami ca艂y problem rysowa艂 si臋 w jego wyobra藕ni w taki w艂a艣nie spos贸b, 偶e przyj臋cie posady wydawa艂o si臋 jego moraln膮 powinno艣ci膮, podczas gdy odrzucenie jej stanowi艂oby wyraz folgowania samemu sobie, postawy egoistycznej. Jednak takie racjonalni rozumowanie naprawd臋 go nie zadowala艂o; n臋ka go wci膮偶 w膮tpliwo艣ci i nie by艂 w stanie podj膮膰 decyzji, a偶 pewnej nocy mia艂 nast臋puj膮cy sen:

Siedzia艂em w samochodzie u st贸p wysokiej g贸ry gdzie zaczyna艂a si臋 w膮ska i niezmiernie stroma droga, wiod膮ca na jej szczyt. By艂em niezdecydowana czy powinienem tam wjecha膰, poniewa偶 droga ta wydawa艂a si臋 bardzo niebezpieczna. Ale cz艂owiek, kt贸ry sta艂 obok mego samochodu, kaza艂 mi jecha膰 i niczego si臋 nie l臋ka膰. Wys艂ucha艂em go i postanowi艂em p贸j艣膰 za jego rad膮. Jecha艂em pod g贸r臋, a droga stawa艂a si臋 coraz bardziej niebezpieczna. Nie mo­g艂em si臋 jednak zatrzyma膰, poniewa偶 nie by艂o 偶adnej mo偶liwo艣ci zawr贸cenia. Gdy znalaz艂em si臋 nie opodal szczytu, silnik stan膮艂, hamulce przesta艂y dzia艂a膰, sa­moch贸d potoczy艂 si臋 do ty艂u i wywr贸ci艂 si臋 nad prze­pa艣ci膮. Obudzi艂em si臋 przera偶ony."

Trzeba zrelacjonowa膰 pewne skojarzenie, niezb臋d­ne do ca艂kowitego zrozumienia tego snu. 艢ni膮cy po­wiedzia艂, 偶e cz艂owiek, kt贸ry zach臋ci艂 go do jazdy ow膮 drog膮, jest jego by艂ym przyjacielem, artyst膮 mala­rzem, kt贸ry 鈥渟i臋 sprzeda艂", zosta艂 modnym portreci­st膮 i zarobi艂 mn贸stwo pieni臋dzy, lecz jednocze艣nie utraci艂 si艂臋 tw贸rcz膮. Pisarz wiedzia艂, 偶e pomimo osi膮gni臋tego sukcesu przyjaciel 贸w jest nieszcz臋艣liwy i cierpi nad tym, i偶 zdradzi艂 samego siebie. Zrozu­mienie ca艂ego snu nie jest rzecz膮 trudn膮. Urwista g贸ra, na kt贸r膮 ten cz艂owiek mia艂 wjecha膰, stanowi symboliczny wyraz kariery, b臋d膮cej nieuchronnie spraw膮 jego w艂asnego wyboru. We 艣nie wie, 偶e ta droga jest niebezpieczna. Jest 艣wiadomy faktu, 偶e je艣li przyjmie ofert臋, uczyni dok艂adnie to samo, co by艂o udzia艂em jego przyjaciela, co艣, za co nim po­gardza艂 i z powodu czego zerwa艂 t臋 przyja藕艅. We 艣nie u艣wiadamia sobie, 偶e postanowienie to mo偶e do­prowadzi膰 go tylko do zguby. W widzeniu sennym jest to zag艂ada jego fizycznego 鈥渏a", symbolizuj膮cego jego 鈥渏a" intelektualne i duchowe, kt贸remu grozi zniszczenie.

W czasie snu 艣ni膮cy dostrzeg艂 wyra藕nie problem natury etycznej i rozpozna艂, 偶e musi wybra膰 mi臋dzy sukcesem z jednej strony a uczciwo艣ci膮 i szcz臋艣ciem z drugiej. Pozna艂, jaki by艂by jego los, gdyby powzi膮艂 myln膮 decyzj臋. Na jawie nie spostrzeg艂 tej alterna­tywy w spos贸b wyra藕ny. Pozostawa艂 bowiem pod wra偶eniem 鈥渉a艂asu", kt贸ry g艂osi, i偶 g艂upot膮 jest od­tr膮ca膰 okazj臋 wi臋kszych zarobk贸w, wi臋kszej w艂adzy i presti偶u. Tak ulega艂 g艂osom, kt贸re m贸wi膮, 偶e by膰 鈥渋dealist膮" jest rzecz膮 dziecinn膮 i niepraktyczn膮, 偶e uwik艂a艂 si臋 w argumentacj臋, jak膮 si臋 cz艂owiek pos艂uguje, aby zag艂uszy膰 g艂os sumienia. W tym szcze­g贸lnym przypadku, gdy u艣wiadomi艂 sobie fakt, 偶e cz臋sto sny m贸wi膮 nam wi臋cej ni偶 偶ycie na jawie, sen 贸w do tego stopnia nim wstrz膮sn膮艂, i偶 mg艂a, jaka zasnu艂a jego umys艂, rozwia艂a si臋, tak 偶e dostrzeg艂 alternatyw臋 w spos贸b wyra藕ny i powzi膮艂 decyzj臋 wyrokuj膮c膮 na rzecz uczciwo艣ci, a przeciw pokusie wiod膮cej do samozag艂ady.

W snach nie tylko wnikamy w nasze stosunki z in­nymi czy te偶 ich z nami, nie tylko oceniamy war­to艣膰 s膮d贸w i przepowiedni, lecz tak偶e jeste艣my 艣wiad­kami intelektualnych operacji, wznosz膮cych si臋 nad procesy my艣lowe wyst臋puj膮ce na jawie. Nie jest to rzecz膮 dziwn膮, poniewa偶 wnikliwe my艣lenie wymaga pewnego stopnia koncentracji, kt贸rej jeste艣my cz臋sto pozbawieni w 偶yciu na jawie, podczas gdy stan snu sprzyja skupieniu. Najlepiej znanym przyk艂adem tego rodzaju snu jest przypadek odkrywcy pier艣cieniowej budowy benzenu. Od do艣膰 dawna poszukiwa艂 on che­micznego wzoru benzenu i pewnej nocy 贸w popraw­ny wz贸r stan膮艂 mu przed oczyma we 艣nie. Mia艂 tyle szcz臋艣cia, 偶e przypomnia艂 go sobie po przebudzeniu; Istniej膮 liczne przyk艂ady ludzi, kt贸rzy poszukuj膮 roz­wi膮zania jakiego艣 problemu w dziedzinie matema­tyki, mechaniki, filozofii czy te偶 d膮偶膮 do rozwik艂a­nia kwestii praktycznych i pewnej nocy jawi im si臋 owo rozwi膮zanie we 艣nie z ca艂kowit膮 wyrazisto艣ci膮.

Czasami pojawiaj膮 si臋 w snach nadzwyczaj skom­plikowane rozwa偶ania intelektualne. Nast臋puj膮cy przyk艂ad ilustruje taki w艂a艣nie proces my艣lowy prze­biegaj膮cy we 艣nie, chocia偶 tak偶e zawiera element bardzo osobisty. 艢ni kobieta inteligentna; a oto jej sen:

Widzia艂am kota i wiele myszy. I pomy艣la艂am sobie, 偶e zapytam jutro rano swego m臋偶a, czemu setka myszy nie jest mocniejsza od jednego kota i dlaczego nie mog膮 go pokona膰. Wiem, 偶e mi odpowie, i偶 nie r贸偶ni si臋 to w niczym od problemu historycznego, podobnie bowiem dyktatorzy mog膮 rz膮dzi膰 milionami ludzi, nie l臋kaj膮c si臋 z ich strony obalenia. Wiedzia­艂am jednak, 偶e kwestia ta by艂a zwyk艂ym trikiem i 偶e odpowied藕 jego by艂a fa艂szywa."

Nast臋pnego ranka opowiedzia艂a m臋偶owi pierwsz膮 cz臋艣膰 snu i spyta艂a go: 鈥淐o znaczy m贸j sen, w kt贸­rym setka myszy nie mog艂a pokona膰 jednego kota?" Bezzw艂ocznie otrzyma艂a odpowied藕 tak膮, jaka si臋 jej uprzednio 艣ni艂a. W dwa dni p贸藕niej deklamowa艂a m臋偶owi u艂o偶ony przez siebie kr贸tki wierszyk. Wier­szyk ten traktowa艂 o czarnym kocie, kt贸ry znalaz艂 si臋 na pokrytych 艣niegiem polach, otoczony przez setki myszy. Wszystkie myszy wy艣miewa艂y kota, po­niewa偶 by艂 czarny i na tle 艣niegu wida膰 go by艂o bar­dzo wyra藕nie, kot wi臋c zapragn膮艂 by膰 bia艂y i mniej widoczny. Jedno zdanie wierszyka brzmia艂o: 鈥淚 teraz pojmuj臋, co mnie zaintrygowa艂o ubieg艂ej nocy."

Powtarzaj膮c ten utw贸r m臋偶owi nie u艣wiadamia艂a sobie 偶adnego powi膮zania mi臋dzy wierszem a snem. M膮偶 dostrzeg艂 贸w zwi膮zek i rzek艂: 鈥淣o c贸偶, wierszyk wyja艣nia tw贸j sen. Nie uto偶samia艂a艣 si臋, jak s膮dz臋, z myszami, lecz z kotem; w swoim 艣nie by艂a艣 dumna, 偶e nawet setka myszy nie mo偶e ci臋 pokona膰. Jedno­cze艣nie ujawniasz uczucie upokorzenia, 偶e s艂abe my­szy, wobec kt贸rych odczuwasz wy偶szo艣膰, mog膮 si臋 艣mia膰, widz膮c ci臋 tak wyra藕nie." (艢ni膮ca kocha koty i czuje si臋 im bliska.)


IV. FREUD A JUNG

Moje okre艣lenie marze艅 sennych jako wszelkiej dzia艂alno艣ci umys艂owej podczas snu oparte jest na Freudowskiej teorii sn贸w, jednak偶e pod wieloma wzgl臋dami pozostaje do niej w jaskrawym przeciwie艅stwie. Uwa偶am, 偶e sny mog膮 by膰 wyrazem zar贸wno najni偶szych i najbardziej irracjonalnych, jak i najwy偶szych oraz najwarto艣ciowszych funkcji naszego umys艂u. Freud przyjmuje, i偶 zawsze w spos贸b nieodzowny sny s膮 wyrazem irracjonalnej cz臋艣ci naszej oso­bowo艣ci. W dalszym ci膮gu tej ksi膮偶ki spr贸buj臋 wykaza膰, 偶e owe trzy teorie: sen jako produkt wy艂膮cznie irracjonalny, jako produkt wy艂膮cznie racjonalny b膮d藕 te偶 jednocze艣nie jeden i drugi - spotka膰 mo偶na w historii interpretacji sn贸w ju偶 w odleg艂ej przesz艂o艣ci. Z uwagi na fakt, 偶e Freudowska inter­pretacja sn贸w jest pierwszym najlepiej znanym i najdonio艣lejszym wk艂adem nowo偶ytnej nauki w dzie艂o . interpretacji sn贸w - zanim przyst膮pi臋 do om贸wie­nia trzech prekursorskich teorii - opisz臋 i om贸wi臋 interpretacj臋 dokonan膮 przez Freuda.

Freudowska interpretacja sn贸w oparta jest na tych samych zasadach, na jakich zbudowana zosta艂a ca艂a jego teoria psychologiczna: na koncepcji, 偶e mog膮 w nas tkwi膰 d膮偶enia, uczucia i pragnienia, kt贸re po­budzaj膮 nasze dzia艂anie, a mimo to wcale nie jeste艣my ich 艣wiadomi. Freud nazywa艂 takie d膮偶enia 鈥渘ie艣wiadomymi" nie dlatego, 偶e nie zdajemy sobie z nich zupe艂nie sprawy, lecz g艂贸wne dlatego, 偶e pot臋偶na 鈥渃enzura" chroni nas przed u艣wiadomieniem ich sobie. Z wielu przyczyn - przede wszystkim za艣 z obawy przed utrat膮 aprobaty rodzic贸w i przy­jaci贸艂 - t艂umimy takie d膮偶enia, kt贸rych 艣wiado­mo艣膰 kaza艂aby nam poczuwa膰 si臋 do winy czy te偶 l臋ka膰 kary. Wyparcie jednak takich d膮偶e艅 ze 艣wia­domo艣ci nie oznacza, 偶e przestaj膮 istnie膰. W rzeczy­wisto艣ci wyra偶aj膮 si臋 w licznych formach, lecz istnie­j膮 nadal z tak膮 moc膮, 偶e nie u艣wiadamiamy sobie ich wej艣cia, zupe艂nie tak jakby w艣lizgn臋艂y si臋 bocz­nymi drzwiami. Nasz 艣wiadomy system s膮dzi, 偶e po­zby艂 si臋 niepo偶膮danych uczu膰 i pragnie艅, i przera偶a go my艣l, i偶 mog艂yby one by膰 wewn膮trz nas; gdy jed­nak wracaj膮 i ujawniaj膮 si臋, s膮 ju偶 do tego stopnia zniekszta艂cone i zamaskowane, 偶e nasze 艣wiadome my艣lenie nie uznaje ich za to, czym s膮.

W ten spos贸b Freud wyja艣ni艂 symptom neurozy. Przyj膮艂 on, 偶e pot臋偶ne d膮偶enia, kt贸rych cenzura nie dopuszcza do 艣wiadomo艣ci, wyra偶aj膮 si臋 w tym sym­ptomie w spos贸b tak zamaskowany, 偶e nie u艣wia­damiamy sobie zaspokojenia owych nieracjonalnych d膮偶e艅, lecz jedynie cierpienia wywo艂ane przez symp­tom. Freud jako pierwszy uzna艂 wi臋c symptom neu­rozy za co艣 zdeterminowanego przez si艂y drzemi膮ce wewn膮trz nas samych i za co艣, czego sens mogliby艣­my odczyta膰, gdyby艣my mieli klucz do jego zrozu­mienia.

Tez臋 t臋 zilustruje nast臋puj膮cy przyk艂ad. Pewna kobieta uskar偶a si臋 na przymus sk艂aniaj膮cy j膮 do mycia r膮k za ka偶dym razem, gdy czegokolwiek si臋 dotknie. Sta艂o si臋 to oczywi艣cie niezmiernie k艂opot­liwym symptomem, poniewa偶 objaw ten zak艂贸ca wszelkie jej czynno艣ci i ca艂kowicie j膮 unieszcz臋艣liwia. Nie wie, dlaczego musi to czyni膰. Wszystko, co mo偶e powiedzie膰, sprowadza si臋 do faktu, i偶 odczu­wa niezno艣ny niepok贸j, je艣li usi艂uje tego nie robi膰. Ju偶 sama okoliczno艣膰, 偶e nie wiedz膮c, dlaczego tak si臋 dzieje, musi by膰 pos艂uszna impulsowi, kt贸ry ni膮 zaw艂adn膮艂, powi臋ksza jej niedol臋. Analizuj膮c wyobra偶eni膮 i wolne skojarzenia pacjentki wykryto, 偶e zmaga si臋 ona z g艂臋bokim uczuciem wrogo艣ci. I rze­czywi艣cie, pocz膮tek symptomu zbieg艂 si臋 z romansem jej m臋偶a z inn膮 kobiet膮 i z faktem porzucenia w szorstki i bezwzgl臋dny spos贸b. Zawsze by艂a za­le偶na od swego m臋偶a i nigdy nie o艣mieli艂a mu si臋 sprzeciwia膰 lub krytykowa膰 go. Nawet gdy m膮偶 ujawni艂 zamiar opuszczenia jej, nie zdoby艂a si臋 w艂a艣­ciwie na 偶adne s艂owo, 偶adn膮 wym贸wk臋, 偶adne oskar­偶enie, nie wpad艂a w gniew. Ale symptom 贸w wtedy w艂a艣nie si臋 pojawi艂. Dalsza analiza wykaza艂a, i偶 pa­cjentka mia艂a okrutnego i w艂adczego ojca, kt贸rego si臋 ba艂a i wobec kt贸rego nigdy si臋 nie o艣mieli艂a okaza膰 gniewu czy niezadowolenia. Analiza wykaza艂a tak偶e, i偶 jej 艂agodno艣膰 i uleg艂o艣膰 nie dowodz膮 braku niepohamowanego gniewu. Wr臋cz przeciwnie, gniew gromadzi艂 si臋 pod pow艂ok膮 zewn臋trznego zachowania; gniew ten znajdowa艂 wyraz jedynie w rojeniach fantastycznych, na przyk艂ad w wyobra偶aniu sobie, 偶e ojciec umiera, 偶e zosta艂 zamordowany czy te偶 okaleczony. Jej 偶膮dza zemsty i nienawi艣ci nasila艂y si臋 a mimo to l臋k i sumienie zmusza艂y j膮 do niemal ca艂kowitego t艂umienia takich pragnie艅. Zachowanie siei m臋偶a w stosunku do niej o偶ywi艂o 贸w d艂awiony gniew i jeszcze bardziej go podsyci艂o. Tu jednak tak偶e niej mog艂a ani wyrazi膰, ani nawet odczu膰 gniewu. Gdyby] by艂a 艣wiadoma swej wrogo艣ci, mog艂aby chcie膰 偶abiej lub przynajmniej zrani膰 swego m臋偶a i neurotycznej symptomy mog艂yby si臋 nigdy nie rozwin膮膰. Tak wi臋c tkwi艂a w niej nieu艣wiadomiona wrogo艣膰.

W przypadku tej kobiety neurotyczny symptom by艂 reakcj膮 na ow膮 wrogo艣膰. Dotykanie rzeczy sta艂o siej nie艣wiadomie aktem zniszczenia, po kt贸rym musia艂a] my膰 r臋ce, aby oczy艣ci膰 si臋 z tego, co pope艂ni艂a. Wygl膮da艂o to, jak gdyby mia艂a krew na r臋kach i musia艂a j膮 zmywa膰 raz za razem. Ten przymus mycia! stanowi艂 reakcj臋 na wrogi impuls, pr贸b臋 podkre艣lenia wyst臋pku, jaki pope艂ni艂a, a jednak zdawa艂a sobie spraw臋 jedynie ze swej potrzeby mycia r膮k, nie by艂a natomiast wcale 艣wiadoma przyczyn tego stanu rzeczy. Symptom 贸w, kt贸ry robi艂 wra偶enie bezsen­sownej czynno艣ci, mo偶na by艂o w ten spos贸b rozu­mie膰 jako znacz膮cy przejaw zachowania, wtopiony niegdy艣 w nie艣wiadom膮 warstw臋 jej osobowo艣ci, gdzie mia艂o swe 藕r贸d艂o pozornie nonsensowne zachowanie si臋 pacjentki. Mycie r膮k by艂o kompromisem, kt贸ry pozwoli艂 jej da膰 upust, cho膰 nie艣wiadomie, swej w艣ciek艂o艣ci i mimo to oczy艣ci膰 si臋 z winy przez obrz臋d mycia.

Rozumienie proces贸w nie艣wiadomych przywiod艂o Freuda do pewnego odkrycia, kt贸re rzuci艂o 艣wiat艂o na normalne zachowanie. Pozwoli艂o mu ono wyja艣­ni膰 takie pomy艂ki, jak zapominanie czy te偶 przej臋zyczanie si臋, kt贸re intrygowa艂y wielu obserwator贸w i dla kt贸rych nie znaleziono jeszcze 偶adnego wyt艂u­maczenia. Jeste艣my wszyscy obeznani ze zjawiskiem polegaj膮cym na tym, 偶e nagle nie potrafimy przy­pomnie膰 sobie jakiej艣 nazwy, kt贸r膮 znamy wcale do­brze. Chocia偶 prawd膮 jest, 偶e takie zapominanie mo­偶e mie膰 wiele przyczyn, Freud odkry艂, i偶 cz臋sto wy­ja艣nienia nale偶y szuka膰 w takim oto fakcie: co艣 w nas nie chce my艣le膰 o tej nazwie, poniewa偶 kojarzy si臋 ona ze strachem, gniewem czy te偶 innymi podob­nymi emocjami. I 偶e nasze pragnienie odci臋cia si臋 od tego bolesnego aspektu prowadzi nas do zapo­minania skojarzonej z nim nazwy. Jak niegdy艣 po­wiedzia艂 Nietzsche: 鈥淧ami臋膰 m贸wi mi, 偶e to uczy­ni艂em, duma m贸wi mi, i偶 nie mog艂em tego uczyni膰. Pami臋膰 poddaje si臋."

Motywem podobnych przej臋zycze艅 niekoniecznie jest poczucie strachu czy winy. Je艣li kto艣 spotyka pewn膮 osob臋 i zamiast: 鈥淛ak si臋 masz", wymyka mu si臋 z ust s艂owo: 鈥溑籩gnaj", daje wyraz swym praw­dziwym uczuciom: chcia艂by natychmiast odej艣膰 od osoby, kt贸r膮 dopiero co spotka艂, albo wcale si臋 na ni膮 nie natkn膮膰. Wzgl臋dy konwencjonalne uniemo­偶liwiaj膮 mu wyra偶enie tego uczucia, a mimo to jego niech臋膰 do owej osoby ujawni艂a si臋 niejako za jego plecami. W艂o偶y艂a mu ona w usta te w艂a艣nie s艂owa, kt贸re wyra偶aj膮 jego prawdziwe uczucia, 艣wiadomie | natomiast zamierza艂 okaza膰 zadowolenie ze spotkania tej osoby.

Marzenia senne stanowi膮 inny sk艂adnik zachowania, kt贸ry Freud pojmuje jako pewien wyraz nie艣wiadomych d膮偶e艅. Zak艂ada on, 偶e podobnie jak w przypadku symptomu neurozy czy te偶 pomy艂ek sen wyzwala nie艣wiadome d膮偶enia, kt贸rym nie pozwala­my si臋 ujawnia膰, gdy panujemy w pe艂ni nad naszy­mi my艣lami. Te st艂umione idee i uczucia odnajduj膮 si臋 i o偶ywaj膮 we 艣nie, my za艣 nazywamy je marzeniami sennymi.

Z tego og贸lnego poj臋cia marze艅 sennych wynikaj膮 konkretne wnioski:

Si艂ami nap臋dowymi naszej egzystencji sennej s膮 I nasze irracjonalne pragnienia. We 艣nie o偶ywaj膮 impulsy, kt贸rym w dzie艅 staramy si臋 zapobiec b膮d藕 te偶 nie o艣mielamy si臋 do nich przyzna膰. Irracjonalna nienawi艣膰, ambicja, zazdro艣膰, zawi艣膰, szczeg贸lnie za艣 kazirodcze lub perwersyjne pragnienia seksualne, kt贸re wykluczamy ze swej 艣wiadomo艣ci, odnajduj膮. si臋 w naszych snach. Freud przyjmuje, i偶 my wszyscy nosimy w sobie takie irracjonalne pragnienia, kt贸re wprawdzie st艂umili艣my pod naciskiem spo艂ecze艅stwa ale kt贸rych nie mo偶emy si臋 pozby膰 ca艂kowicie. W czasie snu s艂abnie nadz贸r naszej 艣wiadomo艣ci, owe pragnienia za艣 o偶ywaj膮 i przemawiaj膮 g艂o艣no w naszych marzeniach sennych.

Freud posuwa si臋 o krok dalej. 艁膮czy on teorii marze艅 sennych z funkcj膮 snu. Ot贸偶 sen jest fizjologiczn膮 konieczno艣ci膮 i nasz organizm d膮偶y, jak umie najlepiej, do jej zabezpieczenia. Gdyby艣my odczu艂 wali owe gwa艂towne, irracjonalne pragnienia w czasie snu, powodowa艂yby one nasze zdenerwowanie i w ko艅cu przebudzenie. Tak wi臋c pragnienia te kolidowa艂yby z biologiczn膮 konieczno艣ci膮 snu. C贸偶 zatem czynimy, aby go ochroni膰? Wyobra偶amy sobie, i偶 naszym 偶yczeniom sta艂o si臋 zado艣膰, doznajemy wi臋c uczucia zadowolenia zamiast niepokoj膮cej frustracji.

Freud dochodzi w ten spos贸b do przypuszczenia, 偶e istot膮 marze艅 sennych jest halucynacyjne spe艂nia­nie irracjonalnych pragnie艅; funkcja ich polega na ochronie snu. Wyja艣nienie to mo偶na poj膮膰 艂atwiej w tych przypadkach, w kt贸rych 偶yczenie nie jest irra­cjonalne, w zwi膮zku z czym rojenie senne nie ulega zniekszta艂ceniu; tak wed艂ug Freuda dzieje si臋 w wy­padku typowego snu. Przypu艣膰my, 偶e kto艣 spo偶y艂 bardzo s艂on膮 potraw臋 przed za艣ni臋ciem i czuje w ci膮gu nocy silne pragnienie. Mo偶e wtedy 艣ni膰, 偶e po­szukuje wody, znajduje studni臋 i pije z niej obficie ch艂odn膮 i smaczn膮 wod臋. Zamiast obudzi膰 si臋 ze snu, aby zaspokoi膰 pragnienie, zadowala si臋 halucynacyjnie wyobra偶eniem picia wody, to za艣 pozwala mu spa膰 dalej. Znamy wszyscy podobny rodzaj halucynacyjnego spe艂nienia, gdy budzi nas dzwonienie bu­dzika, w贸wczas natychmiast 艣ni si臋 nam, 偶e bij膮 dzwony ko艣cielne, i wydaje si臋 nam, 偶e jest niedziela, a wi臋c nie musimy wstawa膰 tak wcze艣nie. R贸wnie偶 w tym przypadku marzenie senne pe艂ni funkcj臋 ochrony naszego snu. Freud przyjmuje, i偶 to proste spe艂nianie 偶ycze艅, kt贸re same w sobie nie s膮 irracjo­nalne, jest stosunkowo rzadkie u doros艂ych, cho膰 cz臋­ste u dzieci, i 偶e na og贸艂 sny nasze nie s膮 spe艂nie­niem takich racjonalnych pragnie艅, lecz zado艣膰uczynieniem pragnie艅 irracjonalnych t艂umionych za dnia.

Drugie za艂o偶enie, jakie Freud czyni na temat na­tury sn贸w, polega na tym, i偶 te irracjonalne prag­nienia, kt贸re wyst臋puj膮 w snach w postaci spe艂nio­nej, maj膮 swe 藕r贸d艂o w naszym dzieci艅stwie, 偶e by艂y one niegdy艣 偶ywe, gdy byli艣my dzie膰mi, 偶e istnia艂y nadal w utajeniu i o偶y艂y wreszcie w naszych snach. Pogl膮d ten opiera si臋 na przyj臋tym przez Freuda og贸lnym za艂o偶eniu o irracjonalno艣ci dziecka.

Dziecko jest dla niego siedliskiem wielu aspo艂ecz­nych pop臋d贸w. Poniewa偶 braknie mu si艂y fizycznej oraz wiedzy, aby dzia艂a膰 na zasadzie swych pop臋d贸w, jest nieszkodliwe i nikt nie musi si臋 chroni膰 przed jego z艂ymi zamiarami. Je艣li jednak skupimy uwag膮 raczej na jego d膮偶eniach ni偶 na ich praktycz­nych rezultatach, ma艂e dziecko oka偶e si臋 istot膮 aspo艂eczn膮 i amoraln膮. Odnosi si臋 to przede wszystkim do jego pop臋d贸w seksualnych. Wed艂ug Freuda wszy­stkie te d膮偶enia seksualne, kt贸re gdy objawiaj膮 si臋 u cz艂owieka doros艂ego, nosz膮 nazw臋 perwersji, stanowi膮 etap normalnego seksualnego rozwoju dziecka. U noworodka energia seksualna (libido) skupia si臋 wok贸艂 ust, p贸藕niej wi膮偶e si臋 z defekacj膮, w ko艅cu za艣 koncentruje si臋 wok贸艂 genitali贸w. Ma艂e dziecko wykazuje 偶ywe d膮偶enia sadystyczne i masochistycz­ne. Jest ono ekshibicjonist膮, a tak偶e ma艂ym 鈥減odgl膮daczem". Nie jest zdolne do kochania kogokolwiek, lecz jest osobnikiem narcystycznym, kochaj膮cym jedynie samego siebie. Przejawia g艂臋bok膮 zazdro艣膰 i jest siedliskiem pop臋d贸w niszczycielskich w stosunku do swych wsp贸艂zawodnik贸w. 呕ycie seksualne ma艂ego ch艂opca i ma艂ej dziewczynki jest zdominowane przez d膮偶no艣ci kazirodcze. Wykazuj膮 oni silne przywi膮zanie seksualne do rodzica przeciwnej p艂ci, zazdroszcz膮c rodzicowi tej samej p艂ci, nienawidz膮c albo ojca, albo matki. Jedynie strach przed kar膮 ze strony nienawistnego rywala ka偶e dziecku st艂umi膰 owe kazirodcze pragnienia. Uto偶samiaj膮c si臋 z nakazami i zakazami ojca, ch艂opiec przezwyci臋偶a sw膮 nienawi艣膰 wobec niego i zast臋puje j膮 pragnieniem, aby by膰 takim jak on. Wytworzenie si臋 sumienia jest wynikiem 鈥渒ompleksu Edypa".

Freudowski obraz dziecka przypomina w znacznej mierze wizerunek nakre艣lony przez 艣w. Augustyna. Jeden z g艂贸wnych dowod贸w, jakie Augustyn przytacza na rzecz wrodzonej grzeszno艣ci cz艂owieka, polega na wykazaniu przewrotno艣ci ma艂ego dziecka. Rozumowanie jego zasadza si臋 na tym, 偶e cz艂owiek musi by膰 z samej natury z艂y, poniewa偶 dziecko jest z艂e, zanim ma okazj臋 nauczenia si臋 z艂a od innych nim z艂e przyk艂ady mog膮 je zdemoralizowa膰. Freud, tak jak Augustyn, nie uwydatnia tych cech dziecka, kt贸re kompensowa艂yby przynajmniej 贸w obraz: dzie­ci臋cej spontaniczno艣ci, zdolno艣ci do wra偶liwego rea­gowania, do wnikliwego os膮dzania ludzi, ich oceny, niezale偶nie od tego, co m贸wi膮, bezustannych pr贸b zrozumienia 艣wiata; kr贸tko m贸wi膮c, wszystkich tych przymiot贸w, kt贸re ka偶膮 nam podziwia膰 i kocha膰 dzieci i kt贸re da艂y pocz膮tek idei, 偶e dzieci臋ce cechy cz艂owieka doros艂ego wchodz膮 w sk艂ad jego najcen­niejszych w艂a艣ciwo艣ci. Istniej膮 liczne powody, dla kt贸rych Freud k艂adzie nacisk na z艂e aspekty osobo­wo艣ci dziecka. Jednym z tych powod贸w jest fakt, 偶e epoka wiktoria艅ska stworzy艂a iluzoryczny obraz nie­winnego dziecka. Zak艂adano, 偶e nie ma ono 偶adnych d膮偶e艅 seksualnych i obce mu s膮 wszelkie inne 鈥渮艂e" pop臋dy. Gdy Freud zaatakowa艂 t臋 dogodn膮 fikcj臋, oskar偶ono go o kalanie niewinno艣ci dziecka i o pod­wa偶anie jednej z najwy偶szych warto艣ci, w jakie wie­rzy艂a rodzina wiktoria艅ska. Jest rzecz膮 zrozumia艂膮, 偶e w trakcie tej bitwy Freud popad艂 w drug膮 kra艅cowo艣膰, kre艣l膮c jednostronny obraz z艂ej natury dziecka.

Inny pow贸d takiej oceny dziecka tkwi w tym, 偶e wed艂ug Freuda jedna z funkcji spo艂ecze艅stwa polega na zmuszaniu cz艂owieka do t艂umienia niemoralnych i aspo艂ecznych d膮偶no艣ci w celu tworzenia cennych spo艂ecznie cech; to przeobra偶enie z艂a w dobro doko­nuje si臋 za po艣rednictwem mechanizm贸w, kt贸re Freud nazywa formacj膮 reaktywn膮 oraz sublimacj膮. T艂u­mienie jakiego艣 z艂ego pop臋du, na przyk艂ad sadyzmu, prowadzi do tworzenia si臋 jakiego艣 przeciwnego im­pulsu, na przyk艂ad dobroczynno艣ci, kt贸rego funkcja polega na uniemo偶liwieniu wyra偶enia si臋 w my艣li, w uczynku czy te偶 w uczuciu owego st艂umionego sa­dyzmu. M贸wi膮c o sublimacji Freud ma na my艣li zja­wisko polegaj膮ce na tym, i偶 z艂y impuls zostaje od­dzielony od swych pierwotnych cel贸w aspo艂ecznych oraz wykorzystany do wznio艣lejszych i kulturalnie warto艣ciowych zamys艂贸w. Przyk艂adem tego mo偶e by膰 sublimacja dokonana przez cz艂owieka, kt贸ry sw贸j pop臋d pchaj膮cy go do kaleczenia innych wykorzystuje w cennej sztuce chirurgii. Freud utrzymuje, 偶e pop臋dy 偶yczliwo艣ci, mi艂o艣ci, tw贸rczo艣ci u cz艂owieka nie s膮 czym艣 pierwotnym; twierdzi on, i偶 impulsy te s膮 wt贸rnym wytworem, wynikaj膮cym z konieczno艣ci st艂umienia pierwotnie z艂ych ludzkich d膮偶no艣ci. Kul­tur臋 rozumie si臋 tu jako rezultat takiego st艂umienia. W stanie pierwotnym cz艂owiek w wydaniu Freuda w przeciwie艅stwie do cz艂owieka w wydaniu Rousseau, opanowany jest przez z艂e pop臋dy. Im bardziej spo艂ecze艅stwo si臋 rozwija i zmusza go do t艂umienia tych impuls贸w, tym bardziej uczy si臋 on tworzy膰 mechanizmy formacji reaktywnych oraz sublimacji. Im wy偶szy szczebel kulturalnego rozwoju, tym wy偶szy jest stopie艅 st艂umienia. Poniewa偶 jednak zdolno艣ci cz艂owieka do formacji reaktywnych i sublimacji jest ograniczona, owo wzrastaj膮ce t艂umienie ko艅czy si臋 cz臋sto niepowodzeniem; pierwotne d膮偶enia o偶ywaj膮 i, jako 偶e nie mog膮 wyst膮pi膰 w spos贸b jawny, pro­wadz膮 do symptom贸w neurozy. Tak wi臋c Freud przyjmuje, i偶 cz艂owiek staje wobec nieuniknionej alternatywy: im wy偶szy szczebel kulturalnego rozwoju, tym wi臋ksze st艂umienie i tym wi臋ksza neuroza.

Poj臋cie to ka偶e nam z konieczno艣ci za艂o偶y膰, i偶 dziecko pozostaje w swej istocie niemoralne dop贸ty dop贸ki nie znajdzie si臋 w orbicie wymaga艅 spo艂ecznych; 偶e nawet owa kontrola spo艂eczna nie upora si臋 nigdy z wi臋kszo艣ci膮 tych z艂ych impuls贸w, kt贸re cho膰 utajone, 偶yj膮 nadal.

Jeszcze jedna przyczyna kaza艂a Freudowi po艂o偶y艂 nacisk na irracjonalno艣膰 dziecka. W wyniku analiz w艂asnych marze艅 sennych znalaz艂 si臋 pod wra偶eniem faktu, i偶 nawet u normalnego, zdrowego psychicznie cz艂owieka doros艂ego mo偶na znale藕膰 takie irracjonalne sk艂onno艣ci, jak nienawi艣膰, zazdro艣膰, niezdrowa emocja. W ko艅cu lat dziewi臋膰dziesi膮tych ubieg艂ego stulecia i na pocz膮tku obecnego uwa偶ano, i偶 istnieje ostra linia demarkacyjna przebiegaj膮ca mi臋dzy chorym a zdrowym. Nie do poj臋cia by艂o, 偶eby jaki艣 nor­malny, powa偶ny obywatel by艂 czy m贸g艂 by膰 nosicie­lem owych licznych 鈥渟zalonych" pop臋d贸w, ujawnio­nych w jego marzeniach sennych. Czy偶 mo偶na by艂o wyja艣ni膰 obecno艣膰 tych impuls贸w w jego snach, nie obalaj膮c poj臋cia owego zdrowego, normalnego doro­s艂ego cz艂owieka? Freud rozwik艂a艂 t臋 trudno艣膰 zak艂a­daj膮c, i偶 owe irracjonalne d膮偶enia, pojawiaj膮ce si臋 w snach, ujawniaj膮 tkwi膮ce w nim dziecko, kt贸re nadal 偶yje i przemawia g艂o艣no w marzeniach sen­nych. Teoretyczna interpretacja Freuda polega艂a na tym, i偶 niekt贸re z dzieci臋cych pop臋d贸w ulegaj膮 st艂u­mieniu, 偶yj膮 utajone w nie艣wiadomo艣ci i pojawiaj膮 si臋 jednak w marzeniach sennych, zniekszta艂cone i zamaskowane, zgodnie z 偶ywion膮 przez doros艂ego potrzeb膮 nieu艣wiadamiania ich sobie w pe艂ni nawet podczas snu. Jako ilustracj臋 tej tezy przytocz臋 jeden ze sn贸w Freuda, zanalizowany przez niego w ksi膮偶ce O interpretacji sn贸w:

I. M贸j przyjaciel R. jest moim wujem - 偶ywi臋 do niego wielk膮 mi艂o艣膰.

II. Widz臋 przed sob膮 jego twarz, nieco zmienion膮. Robi wra偶enie wyd艂u偶onej; 偶贸艂t膮 brod臋, kt贸ra j膮 okala, wida膰 ze szczeg贸ln膮 wyrazisto艣ci膮.

Potem nast臋puj膮 dwie inne cz臋艣ci snu, znowu ja­ka艣 my艣l i wizerunek, kt贸re pomijam.

Interpretacj臋 tego snu ustalono w nast臋puj膮cy spos贸b:

Kiedy przypomnia艂em sobie rankiem 贸w sen, par­skn膮艂em 艣miechem i powiedzia艂em: 鈥淭en sen to non­sens"鈥 Nie mog艂em jednak go zapomnie膰 i prze艣lado­wa艂 mnie przez ca艂y dzie艅, a偶 w ko艅cu wieczorem zgani艂em siebie tymi s艂owy: 芦Gdyby w trakcie inter­pretacji snu jaki艣 tw贸j pacjent nie mia艂 nic lepsze­go do powiedzenia ni偶: - To nonsens - by艂by艣 go strofowa艂, podejrzewaj膮c, 偶e za tym snem kryje si臋 jaka艣 nieprzyjemna sprawa, kt贸rej ujawnienia chcia艂 oszcz臋dzi膰. Zastosuj to samo we w艂asnym przypad­ku; twoje przekonanie, i偶 sen jest nonsensem, prawdopodobnie wyra偶a po prostu jaki艣 wewn臋trzny op贸r wobec jego interpretacji. Nie daj si臋 zby膰.禄 Przyst膮­pi艂em zatem do interpretacji.

R. jest moim wujem.鈥 Co to mo偶e znaczy膰? Mia­艂em tylko jednego wuja, mego wuja J贸zefa. Jego historia by艂a niew膮tpliwie smutna.

Niegdy艣, przesz艂o trzydzie艣ci lat temu, w nadziei na wzbogacenie da艂 si臋 wci膮gn膮膰 w zakazan膮 trans­akcj臋 i poni贸s艂 kar臋. M贸j ojciec, kt贸ry posiwia艂 ze smutku w ci膮gu kilku dni, zwyk艂 zawsze m贸wi膰, i偶 wuj J贸zef nie by艂 nigdy z艂y, lecz po prostu g艂upi. Je艣li zatem m贸j przyjaciel R. jest mym wujem J贸ze­fem, to prawdziwe jest r贸wnie偶 twierdzenie, 偶e R. jest g艂upi. Ma艂o wiarygodne i bardzo niemi艂e! Ale oto twarz, kt贸r膮 widzia艂em we 艣nie, o wyd艂u偶onych rysach, okolona 偶贸艂t膮 brod膮. M贸j wuj rzeczywi艣cie mia艂 tak膮 twarz - poci膮g艂膮 i obramowan膮 艂acin膮 偶贸艂t膮 brod膮. M贸j przyjaciel R. by艂 smag艂y, ale gdy ciemnow艂osi ludzie poczynaj膮 siwie膰, p艂ac膮 za splendor swej m艂odo艣ci. Ich czarne brody nieprzyjemnie w艂osek po w艂osku zmieniaj膮 barw臋; najpierw przy­bieraj膮 odcie艅 rudawokasztanowaty, potem 偶贸艂tawokasztanowaty, z kolei za艣 zdecydowanie siwiej膮. Broda mego przyjaciela R. znajduje si臋 teraz w tym sta­dium; tak te偶, po prawdzie, wygl膮da moja w艂asna a jest to fakt, kt贸ry odnotowuj臋 z ubolewaniem Twarz, kt贸r膮 widz臋 w marzeniu sennym, jest zarazem twarz膮 mego przyjaciela R. oraz mego wuja4. Jest podobna do jednej z owych z艂o偶onych fotografii Galtona; w celu uwydatnienia podobie艅stw rodzinnych Galton kaza艂 fotografowa膰 kilka twarzy na tej samej kliszy. Nie ma teraz 偶adnej w膮tpliwo艣ci; rzeczywi艣cie jestem zdania, 偶e m贸j przyjaciel R. jest g艂upi - tak jak m贸j wuj J贸zef.

Nie rozumiem ci膮gle, po co dotar艂em do owego wzajemnego powi膮zania. Jest to z pewno艣ci膮 zesta­wienie, kt贸re musz臋 w ca艂ej pe艂ni zakwestionowa膰. Nie jest przecie偶 bardzo sensowne, gdy偶 m贸j wuj by艂 przest臋pc膮, a m贸j przyjaciel R. nim nie jest, po­mijaj膮c grzywn臋, jak膮 ukarano go niegdy艣 za wy­wr贸cenie jakiego艣 ucznia jad膮cego na rowerze. Czy偶 mog臋 mie膰 na my艣li ow膮 zaczepk臋? Por贸wnanie owo by艂oby w贸wczas 艣mieszne. Tu przypomnia艂em sobie inn膮 rozmow臋, jak膮 prowadzi艂em - w gruncie rze­czy na ten sam temat - par臋 dni temu z drugim koleg膮, N. Spotka艂em N. na ulicy; zosta艂 on wytypo­wany na stanowisko profesora i s艂ysz膮c, 偶e spotka艂 mnie podobny zaszczyt, pogratulowa艂 mi. Nie przy­j膮艂em jego gratulacji m贸wi膮c: 芦Jeste艣 ostatnim cz艂o­wiekiem, kt贸ry m贸g艂by sobie 偶artowa膰 przy tej spo­sobno艣ci, wiesz bowiem z w艂asnego do艣wiadczenia, co jest warta ta nominacja.禄 Na to on odrzek艂, cho膰 prawdopodobnie bez przekonania: 芦To nie takie pew­ne. W moim przypadku zachodzi specjalna trudno艣膰. Czy偶by艣 nie wiedzia艂, 偶e swego czasu pewna kobieta wnios艂a przeciw mnie oskar偶enie w trybie karnym? Chyba nie potrzebuj臋 ci臋 zapewnia膰, 偶e ca艂膮 spraw臋 wyja艣niono. By艂a to nikczemna pr贸ba szanta偶u i zro­bi艂em wszystko, co tylko mog艂em, aby uchroni膰 po­w贸dk臋 od kary. Ale by膰 mo偶e sprawa ta zawa偶y na moj膮 niekorzy艣膰 w ministerstwie. Na tobie natomiast nie ci膮偶y 偶aden zarzut.禄

Ot贸偶 wi臋c mam przest臋pc臋, a jednocze艣nie inter­pretacj臋 i tendencj臋 snu. Wuj J贸zef reprezentuje obu moich koleg贸w, kt贸rych nie mianowano na stano­wisko profesora - jednego jako g艂uptasa, drugiego jako przest臋pc臋. Teraz tak偶e wiem, w jakim celu jest mi potrzebne to wyobra偶enie. Je艣li wzgl臋dy wy­znaniowe s膮 decyduj膮cym czynnikiem, jaki zawa偶y艂 na odroczeniu nominacji dwu moich przyjaci贸艂, to moja w艂asna nominacja stoi r贸wnie偶 pod du偶ym znakiem zapytania. Lecz je艣li na odrzucenie kandydatur obu moich przyjaci贸艂 wp艂yn臋艂y jakie艣 inne przyczy­ny, kt贸re nie odnosz膮 si臋 do mnie, ja sam mog臋 nie traci膰 nadziei. W taki w艂a艣nie spos贸b przebiega艂 m贸j sen, w kt贸rym jeden przyjaciel, R., pojawi艂 si臋 jako g艂uptas, a drugi, N., jako przest臋pca. Skoro nie je­stem ani jednym, ani drugim, nie mam z tym nic wsp贸lnego. Unikn膮wszy przykrego odniesienia do mojej osoby informacji, jakiej urz臋dnik udzieli艂 me­mu przyjacielowi R., mam prawo cieszy膰 si臋 z mojej nominacji na profesora.

Musz臋 dalej interpretowa膰 sen, odnosz臋 bowiem wra偶enie, i偶 nie wy艣wietli艂em go jeszcze w spos贸b wystarczaj膮cy. Niepokoi mnie ci膮gle 艂atwo艣膰, z jak膮 poni偶y艂em dwu szanownych koleg贸w, aby utorowa膰 sobie drog臋 do profesury. Moje niezadowolenie z ta­kiego przebiegu sprawy uleg艂o oczywi艣cie z艂agodze­niu, poniewa偶 nauczy艂em si臋 ceni膰 w艂a艣ciwe 艣wia­dectwo sn贸w. Zaprzeczy艂bym ka偶demu, kto by suge­rowa艂, i偶 naprawd臋 uwa偶am R. za g艂upca czy te偶 偶e nie daj臋 wiary wyja艣nieniom N. co do tej historii z szanta偶em. Niemniej, powtarzam, wydaje mi siej ci膮gle, i偶 sen 贸w wymaga dalszego wy艣wietlenia.

Przypominam sobie teraz, 偶e sen zawiera艂 jeszcze jeden fragment, pomijany dot膮d w interpretacji. Gdy ju偶 przysz艂o mi na my艣l, i偶 m贸j przyjaciel R. jest moim wujem, poczu艂em do niego we 艣nie wielki sen­tyment. Do kogo skierowane jest to uczucie? Nigdy oczywi艣cie nie 偶ywi艂em 偶adnego uczucia mi艂o艣ci do wuja J贸zefa. R. by艂 od wielu lat moim serdecznym przyjacielem, gdybym jednak poszed艂 do niego i wuj razi艂 mu sw贸j afekt w s艂owach odpowiadaj膮cych temu stopniowi uczucia, jakiego dozna艂em we 艣nie, niew膮tpliwie by艂by zaskoczony. Moje uczucie, je艣li skie­rowane by艂o do niego, wydaje si臋 fa艂szywe i przes膮dne, podobnie jak i moja ocena jego przymiot贸w intelektualnych, kt贸r膮 wyrazi艂em przez wtopienie jego osobowo艣ci w osobowo艣膰 wuja; tu jednak prze­sada idzie w przeciwnym kierunku. Teraz jednak偶e 艣wita mi w g艂owie co艣 nowego. 脫w sentyment w marzeniu sennym nie nale偶y do tre艣ci utajonych, do my艣li kryj膮cych si臋 za snem; przeciwstawia si臋 on tym tre艣ciom; jest obliczony na ukrycie wiedzy uzy­skanej podczas interpretacji. Prawdopodobnie na tym w艂a艣nie polega jego funkcja. Pami臋tam, z jak膮 nie­ch臋ci膮 podj膮艂em si臋 tej interpretacji, jak d艂ugo pr贸­bowa艂em j膮 odk艂ada膰 i jak o艣wiadczy艂em, 偶e sen 贸w jest czystym nonsensem. Wiem ze swojej praktyki psychoanalitycznej, w jaki spos贸b nale偶y interpreto­wa膰 tak膮 krytyk臋. Nie ma ona 偶adnej warto艣ci infor­macyjnej, lecz wyra偶a po prostu jakie艣 uczucie. Je艣li moja c贸reczka nie lubi jab艂ka, kt贸re si臋 jej podaje, twierdzi stanowczo, i偶 jab艂ko to jest cierpkie, nie skosztowawszy go nawet. Je艣li moi pacjenci post臋­puj膮 w ten spos贸b, wiem, 偶e mamy do czynienia z ide膮, kt贸r膮 usi艂uj膮 st艂umi膰. To samo odnosi si臋 tak偶e do mojego snu. Nie chc臋 go interpretowa膰, poniewa偶 interpretacja ta zawiera co艣, czemu si臋 sprzeciwiam. Gdy ju偶 ca艂kowicie zinterpretowa艂em 贸w sen, odkry­艂em, przeciw czemu w艂a艣ciwie by艂a wymierzona mo­ja niech臋膰; chodzi艂o o twierdzenie, 偶e R. jest g艂upi. Sentyment, kt贸ry czuj臋 do R., powi膮za膰 mog臋 nie z utajonymi my艣lami marzenia sennego, lecz raczej z ow膮 moj膮 niech臋ci膮. Je艣li m贸j sen w por贸wnaniu z jego utajon膮 tre艣ci膮 w tym punkcie wyst臋puje w przebraniu i rzeczywi艣cie opacznie przedstawia spra­wy, ca艂kowicie je przeinaczaj膮c, to sentyment ujaw­niony we 艣nie ma na celu fa艂szywe przedstawienie fakt贸w; innymi s艂owy, wypaczenie owo okazuje si臋 tu czym艣 zamierzonym - jest sposobem masko­wania. Moje my艣li o R. snute we dnie s膮 uw艂a­czaj膮ce, a zatem po to, abym sobie tego nie u艣wiado­mi艂, przeciwie艅stwo znies艂awienia - czu艂y sentyment do niego - przenika do marzenia sennego.5

Nadal b臋d臋 interpretowa艂 sen w spos贸b, kt贸ry oka­za艂 si臋 ju偶 instruktywny: mam na my艣li marzenie senne, w kt贸rym m贸j przyjaciel R. jest moim wujem. W naszej interpretacji motyw pragnienia - pragnie­nia, aby uzyska膰 nominacj臋 na profesora - ujawni艂 si臋 ju偶 namacalnie; wyja艣nili艣my tak偶e uczucie 偶y­wione do mego przyjaciela R. w marzeniu sennym jako wynik sprzeciwu i oporu wobec dwu moich ko­leg贸w, kt贸rzy pojawiaj膮 si臋 w my艣lach podczas snu. Sen 贸w by艂 moim w艂asnym snem; mog臋 przeto kon­tynuowa膰 analiz臋, stwierdzaj膮c, i偶 rozwi膮zanie, do jakiego doszed艂em, nie zadowala mnie w pe艂ni. Wie­dzia艂em, 偶e moja opinia o tych kolegach, z kt贸rymi tak 藕le si臋 obszed艂em w swych my艣lach snutych we 艣nie, na jawie b臋dzie ca艂kiem odmienna; intensyw­no艣膰 pragnienia, aby w sprawach nominacji nie po­dzieli膰 ich losu, wyda艂a mi si臋 zbyt ma艂a, by mog艂a w pe艂ni wyja艣ni膰 rozbie偶no艣膰 mi臋dzy przekonaniem, jakie 偶ywi艂em we 艣nie, a moimi pogl膮dami na jawie. Gdyby istotnie nurtowa艂o mnie tak g艂臋bokie 偶ycze­nie, aby zwracano si臋 do mnie, przydaj膮c mi jeszcze jeden tytu艂, by艂oby to dowodem jakiej艣 chorobliwej ambicji, kt贸rej chyba w sobie nie piel臋gnuj臋, i kt贸rej - jak s膮dz臋 - bynajmniej nie 偶ywi臋. Nie wiem, jak by mnie ocenili inni, kt贸rzy - jak si臋 spodzie­wam - mnie znaj膮; istotnie by艂em ambitny; jednak ju偶 od dawna ambicje moje ulokowa艂em gdzie indziej, a nie w zdobyciu stanowiska i tytu艂u profesora zwyczajnego.

Sk膮d zatem ta ambicja, przepisana mi przez marzenie senne? Tu przypomnia艂a mi si臋 historia, kt贸r膮 s艂ysza艂em cz臋sto w dzieci艅stwie, 偶e przy moich uro­dzinach pewna s臋dziwa wie艣niaczka przepowiedzia艂a mej szcz臋艣liwej matce (by艂em przecie偶 jej pierworodnym), i偶 wyda艂a na 艣wiat wielkiego cz艂owieka.) Proroctwa takie g艂osi si臋 chyba bardzo cz臋sto; istnie­je tyle szcz臋艣liwych i pe艂nych nadziei kobiet oraz tyle s臋dziwych wie艣niaczek i innych staruszek, kt贸re, skoro opu艣ci艂y je si艂y doczesne, obracaj膮 sw贸j wzrok przysz艂o艣ci; a prorokini nie poniesie prawdopo­dobnie konsekwencji swych proroctw. Czy mo偶liwe, 偶e moja 偶膮dza wielko艣ci wyp艂yn臋艂a z tego 藕r贸d艂a? przypominam sobie jednak pewne wra偶enie z p贸藕­niejszych lat mego dzieci艅stwa; mog艂oby by膰 ono jeszcze lepszym wyja艣nieniem. Pewnego wieczoru w restauracji na Praterze, dok膮d rodzice mieli zwyczaj zabiera膰 mnie ze sob膮, gdy mia艂em jedena艣cie czy dwana艣cie lat, zauwa偶yli艣my jakiego艣 m臋偶czyzn臋, kt贸­ry chodzi艂 od stolika do stolika i za ma艂膮 sum臋 pie­ni臋dzy improwizowa艂 wiersze na ka偶dy zadany temat, pos艂ano mnie, abym przyprowadzi艂 poet臋 do naszego stolika, on za艣 okaza艂 sw膮 wdzi臋czno艣膰. Zanim spy­ta艂 o temat, zaimprowizowa艂 kilka wierszy o mnie i powiedzia艂 nam, 偶e o ile mo偶e zaufa膰 swemu na­tchnieniu, zostan臋 prawdopodobnie kt贸rego艣 dnia mi­nistrem. Pami臋tam jeszcze wyra藕nie wra偶enie, jakie wywo艂a艂o to drugie proroctwo. Dzia艂o si臋 to za cza­s贸w gabinetu bur偶uazyjnego; ojciec m贸j przyni贸s艂 by艂 niedawno do domu portrety wywodz膮cych si臋 z bur偶uazji ministr贸w ze stopniami uniwersyteckimi, Herbsta, Giskry, Ungera, Bergera i innych, i ilumi­nowali艣my dom na ich cze艣膰. Po艣r贸d nich byli nawet 呕ydzi; tak 偶e ka偶dy pilny uczniak 偶ydowski nosi艂 w swym tornistrze tek臋 ministerialn膮. Widocznie pod wp艂ywem tego wra偶enia jeszcze na kr贸tko przed swoim wst膮pieniem na uniwersytet chcia艂em studio­wa膰 prawoznawstwo i zmieni艂em zdanie dopiero w ostatniej chwili. Lekarz nie ma 偶adnych danych, aby zosta膰 ministrem. Wracaj膮c do mojego snu: to teraz dopiero zaczynam dostrzega膰, 偶e przenosi mnie z po­s臋pnej tera藕niejszo艣ci do pe艂nych nadziei dni gabi­netu bur偶uazyjnego i ca艂kowicie czyni zado艣膰 temu, co stanowi艂o w贸wczas moj膮 m艂odzie艅cz膮 ambicj臋. Obchodz膮c si臋 tak 藕le z mymi dwoma szanownymi i uczonymi kolegami - po prostu dlatego, i偶 s膮 呕y­dami - traktuj膮c jednego, jak gdyby by艂 g艂uptasem, drugiego za艣, jakby by艂 przest臋pc膮, poczynam sobie, jakbym by艂 ministrem; postawi艂em si臋 na jego miejscu. Jaki偶 odwet wzi膮艂em na Jego Ekscelencji! On odm贸wi艂 mianowania mnie profesorem, wobec tego postawi艂em si臋 we 艣nie na jego miejscu.

Interpretacja tego snu stanowi 艣wietn膮 ilustracj臋 w艂a艣ciwej Freudowi tendencji do przypisywania irra­cjonalnych d膮偶e艅, takich jak ambicja, jako niezgod­nych z dojrza艂膮 osobowo艣ci膮, tkwi膮cemu w niej dziec­ku. Marzenie senne ukazuje wyra藕nie ambicj臋, jaka nurtowa艂a Freuda w czasie tego snu. Freud jednak kategorycznie zaprzecza, 偶e m贸g艂by 偶ywi膰 tak膮 wy­g贸rowan膮 ambicj臋. W rzeczywisto艣ci daje dobry przyk艂ad przebiegu logicznej argumentacji, kt贸r膮 tak kapitalnie wy艂o偶y艂. Jego rozumowanie przebiega nast臋puj膮co: 鈥淕dyby istotnie nurtowa艂y mnie tak g艂臋­bokie 偶yczenia, aby zwracano si臋 do mnie, przydaj膮c) mi jeszcze jeden tytu艂 (przez to wyra偶enie wykazuje sk艂onno艣膰 do zbagatelizowania prawdziwej istoty j rzeczy, mianowicie presti偶u, jaki tytu艂 贸w niesie ze sob膮), by艂oby to dowodem jakiej艣 chorobliwej ambicji." O ambicji tej m贸wi, i偶 chyba jej w sobie nie piel臋gnuje. Ale gdyby nawet inni os膮dzili, 偶e 偶ywi tak膮 ambicj臋, Freud twierdzi stanowczo, i偶 w 偶aden spos贸b nie mog艂aby ona mie膰 na celu tytu艂u profe­sora zwyczajnego. Jest przeto zmuszony przyj膮膰, 偶e ambicja ta nale偶a艂a do jego pragnie艅 z okresu dzie­ci艅stwa, nie za艣 do jego obecnej osobowo艣ci. Chocia偶 oczywi艣cie jest prawd膮, 偶e takie d膮偶enia jak ambicja rozwijaj膮 si臋 w naturze dziecka i tkwi膮 korzeniami j we wczesnym okresie 偶ycia, nie jest prawd膮, i偶 s膮 one niezale偶ne od osobowo艣ci tera藕niejszej. M贸wi膮c i o normalnej osobie, jak on sam, Freud czuje si臋 zmuszony do wyra藕nego odr贸偶nienia tkwi膮cego w nim dziecka od siebie samego. Wp艂ywowi jego zawdzi臋czamy w wielkiej mierze, i偶 nie odczuwamy dzisiaj istnienia owego ostrego przedzia艂u. Uznaje siej szeroko fakt, i偶 nawet normalna osoba mo偶e si臋 powodowa膰 wszelkiego rodzaju irracjonalnymi pragnieniami i 偶e s膮 to jej 偶yczenia, cho膰by nawet wy­wodzi艂y si臋 z okresu jej wczesnego rozwoju.

Dotychczas przedstawili艣my jeden aspekt freudowskiei teorii sn贸w. Marzenia senne pojmuje si臋 tu jako halucynacyjne spe艂nienie irracjonalnych prag­nie艅, szczeg贸lnie za艣 pragnie艅 seksualnych, kt贸re rodzi艂y si臋 w naszym wczesnym dzieci艅stwie i nie uleg艂y w pe艂ni przetworzeniu w mechanizmy forma­cji reaktywnych oraz sublimacji. 呕yczenia te wyst臋­puj膮 w postaci spe艂nionej, gdy s艂abnie nadz贸r naszej 艣wiadomo艣ci, jak to si臋 dzieje we 艣nie. Gdyby艣my jednak pozwalali sobie prze偶ywa膰 spe艂nianie tych irracjonalnych pragnie艅 w marzeniach sennych, te ostatnie nie by艂yby tak zagadkowe i k艂opotliwe. Rzadko 艣nimy, i偶 pope艂niamy morderstwo czy kazi­rodztwo, czy te偶 przest臋pstwo jakiego艣 innego rodza­ju, a je艣li nawet tak si臋 zdarza, nie cieszy nas spe艂­nienie tych 偶ycze艅 w rojeniach sennych. Aby wy­ja艣ni膰 to zjawisko, Freud zak艂ada, 偶e gdy 艣pimy, obecna w nas samych moralna cenzura jest tak偶e wp贸艂 u艣piona. W ten spos贸b pozwala si臋 t艂umionym my艣lom i wyobra偶eniom przenika膰 do naszej sennej 艣wiadomo艣ci, inaczej bowiem ulegaj膮 ca艂kowitemu odci臋ciu. Ale cenzura znajduje si臋 tylko w p贸艂艣nie, czuwa ona nad tym, aby zakazane my艣li nie ujaw­nia艂y si臋 w spos贸b wyra藕ny i niedwuznaczny. Je偶eli funkcja marzenia sennego polega na ochronie nasze­go snu, irracjonalne pragnienia, kt贸re pojawiaj膮 si臋 w tym marzeniu, musz膮 by膰 tak zamaskowane, aby oszuka膰 cenzur臋. Podobnie jak symptomy neurozy stanowi膮 one kompromis mi臋dzy st艂umionymi si艂a­mi id a t艂umi膮c膮 si艂膮 cenzuruj膮cego superego. Zdarza si臋 czasem, i偶 贸w mechanizm wypaczania nie dzia艂a nale偶ycie i sen nasz staje si臋 zbyt przejrzysty, by cenzura mog艂a go przeoczy膰 - wtedy budzimy si臋. W konsekwencji za艂o偶enie Freuda sprowadza si臋 do tego, i偶 g艂贸wn膮 w艂a艣ciwo艣ci膮 j臋zyka marze艅 sennych jest proces maskowania oraz wypaczania irracjonalnych pragnie艅, kt贸ry pozwala nam kontynuowa膰 niczym nie zak艂贸cony sen. Idea ta ma donios艂e znacze­nie dla freudowskiego poj臋cia symbolizmu. Freud s膮­dzi, 偶e g艂贸wna funkcja symbolu polega na maskowa­niu i zniekszta艂caniu kryj膮cego si臋 pod nim 偶yczenia. J臋zyk symboliczny pojmuje si臋 tu jako pewnego rodzaju tajny szyfr a interpretacj臋 snu jako dzie艂o jego odcyfrowania.

Przyj臋cie zar贸wno irracjonalnej, dzieci臋cej natu­ry tre艣ci marze艅 sennych, jak i wypaczaj膮cej funk­cji pracy marzenia sennego prowadzi do znacznie w臋偶szego poj臋cia j臋zyka sn贸w ni偶 koncepcja, jak膮 proponowa艂em przy omawianiu j臋zyka symboliczne­go. J臋zyk symboliczny nie jest dla Freuda j臋zykiem wyra偶aj膮cym w szczeg贸lny spos贸b wszelkiego rodza­ju uczucia i my艣li, lecz tym, kt贸ry wyra偶a jedynie pewne prymitywne potrzeby instynktu. Znaczna wi臋kszo艣膰 symboli jest natury seksualnej. M臋ski narz膮d p艂ciowy symbolizuj膮 laski, drzewa, parasole, no偶e, o艂贸wki, m艂otki, samoloty oraz liczne inne przedmioty, kt贸re ze wzgl臋du na sw贸j kszta艂t lub funkcj臋 mog膮 by膰 jego odpowiednikiem. Kobiece ge­nitalia przedstawiane s膮 w ten sam spos贸b; symboli­zuj膮 je jaskinie, flaszki, pud艂a, drzwi, szkatu艂ki na klejnoty, ogrody, kwiaty etc. Rozkosz seksualn膮 wy­obra偶aj膮 takie czynno艣ci jak taniec, jazda konna, wspinanie si臋, fruwanie. Wypadanie w艂os贸w czy z臋­b贸w jest symbolicznym przedstawieniem kastracji. Poza sprawami seksualnymi symbole wyra偶aj膮 istot­ne do艣wiadczenia ma艂ego dziecka. Ojciec i matka s膮 symbolizowani jako kr贸l i kr贸lowa czy te偶 jako ce­sarz i cesarzowa, dzieci jako ma艂e zwierz膮tka, 艣mier膰 jako podr贸偶.

Jednak偶e w swej interpretacji sn贸w Freud pos艂u­guje si臋 raczej symbolami akcydentalnymi ni偶 uni­wersalnymi. Utrzymuje on, 偶e aby zinterpretowa膰 marzenie senne, musimy roz艂o偶y膰 je na cz臋艣ci, burz膮c w ten spos贸b jego na wp贸艂 logiczn膮 kolejno艣膰. szukamy zatem skojarze艅, jakie poci膮gaj膮 za sob膮 poszczeg贸lne elementy snu, i podstawiamy my艣li, kt贸re przychodz膮 nam do g艂owy, w miejsce tego, co nam si臋 艣ni艂o. Je艣li zgromadzimy my艣li, jakie nasun臋艂y nam w drodze wolnych skojarze艅, docieramy do nowego tekstu, wykazuj膮cego wewn臋trzn膮 sp贸jno艣膰, logik臋 oraz wyjawiaj膮cego nam prawdziwe znacze­nie snu. To prawdziwe marzenie senne, kt贸re wyra偶a nasze ukryte 偶yczenia, Freud nazywa 鈥渟nem utajonym". Wypaczon膮 wersj膮 tego marzenia sennego, jaka za­chowa艂a si臋 w naszej pami臋ci, jest 鈥渟en jawny",

Proces zniekszta艂cenia i maskowania jest 鈥渙praco­waniem snu". G艂贸wnymi mechanizmami, za po艣red­nictwem kt贸rych opracowanie snu przekszta艂ca sny utajone na jawne, s膮: 鈥渮g臋szczenie", 鈥減rzesuni臋cie" oraz 鈥渨t贸rne opracowanie". M贸wi膮c o zg臋szczeniu, Freud ma na my艣li fakt, i偶 sen jawny jest o wiele kr贸tszy ni偶 sen utajony. Zg臋szczenie pomija szereg element贸w snu utajonego, 艂膮czy fragmenty r贸偶nych element贸w oraz stapia je w jeden nowy we 艣nie jawnym. Je艣li 艣nimy na przyk艂ad o jakim艣 apodyk­tycznym m臋偶czy藕nie, kt贸rego si臋 obawiamy, mo偶emy w 艣nie jawnym ujrze膰 osob臋, kt贸rej w艂osy wygl膮daj膮 jak czupryna naszego ojca, twarz przypomina oblicze gro藕nego nauczyciela i kt贸ra ubrana jest jak nasz szef. Je艣li 艣ni nam si臋 sytuacja, w kt贸rej czuli艣my si臋 smutni i nieszcz臋艣liwi, mo偶emy 艣ni膰 o jakim艣 do­mu, przypominaj膮cym przez sw贸j dach taki dom, w kt贸rym prze偶yli艣my to samo uczucie smutku, a przez kszta艂t pokoju inny dom, zwi膮zany z tym samym do艣wiadczeniem emocjonalnym. We 艣nie jawnym oba elementy sk艂adaj膮 si臋 na obraz jednego domu. Przy­k艂ady owe wykazuj膮, i偶 w jeden obraz zg臋szczaj膮 si臋 tylko te elementy, kt贸re zawieraj膮 identyczn膮 tre艣膰 emocjonaln膮. Bior膮c pod uwag臋 istot臋 j臋zyka symbolicznego, mo偶na 艂atwo zrozumie膰 贸w proces zg臋szczania. Chocia偶 fakt, 偶e dwie osoby czy dwie rzeczy s膮 r贸偶ne, ma du偶e znaczenie w odniesieniu zewn臋trznej rzeczywisto艣ci, z punktu widzenia rzeczywisto艣ci wewn臋trznej nie odgrywa ju偶 偶adnej roli. Znaczenie ma jedynie to, i偶 wi膮偶膮 si臋 one z tym samym wewn臋trznym do艣wiadczeniem i wyra偶aj膮 je. Przez przesuni臋cie Freud rozumie fakt, 偶e pewien element snu utajonego, cz臋sto bardzo donios艂y, wy­ra偶ony bywa we 艣nie przez jaki艣 odleg艂y szczeg贸艂, do kt贸rego zrazu nie przywi膮zuje si臋 wi臋kszej wagi. W rezultacie sen jawny traktuje cz臋sto rzeczywi艣cie wa偶ne elementy tak, jakby nie mia艂y one 偶adnego szczeg贸lnego znaczenia, maskuj膮c w ten spos贸b praw­dziwe znaczenie snu.

Przez wt贸rne opracowanie Freud rozumie ow膮 cz臋艣膰 pracy snu, kt贸ra dope艂nia procesu maskowania. Luki w jawnym marzeniu sennym zostaj膮 wype艂nio­ne, niezgodno艣ci ujednolicone, w rezultacie jawny sen przybiera posta膰 sp贸jnej logicznie opowie艣ci, za kt贸rej fasad膮 ukrywa si臋 ekscytuj膮ca i dramatyczna gra marzenia sennego.

Freud wymienia jeszcze dwa inne czynniki utrud­niaj膮ce zrozumienie snu, kt贸re pot臋guj膮 odkszta艂ca­j膮c膮 funkcj臋 .鈥渙pracowania snu". Jeden z nich spra­wia, 偶e elementy snu oznaczaj膮 cz臋sto swoje prze­ciwie艅stwo. Fakt, 偶e jeste艣my ubrani, mo偶e symboli­zowa膰 nago艣膰, to, 偶e jeste艣my bogaci, mo偶e oznacza膰 nasze ub贸stwo, uczucie za艣 szczeg贸lnej mi艂o艣ci mo偶e oznacza膰 poczucie wrogo艣ci i niepohamowanego gniewu. Drugi powoduje, 偶e jawne marzenie senne nie wyra偶a logicznych zwi膮zk贸w zachodz膮cych mi臋dzy jego r贸偶nymi elementami. Nie zawiera ono 偶adnych 鈥渁le", 鈥減rzeto", 鈥減oniewa偶", 鈥渏e艣li", lecz wyra偶a te logiczne zwi膮zki przez stosunki mi臋dzy jawi膮cymi si臋 obrazami. 艢ni膮cemu mo偶e si臋 na przyk艂ad 艣ni膰 jaka艣 osoba wstaj膮ca z miejsca i podnosz膮ca r臋k臋, potem za艣 przemieniona w kurcz臋. W j臋zyku, jakim si臋 pos艂ugujemy na jawie, owa my艣l senna znalaz艂a­by taki oto znacz膮cy wyraz: 鈥淪twarza on poz贸r cz艂o­wieka silnego, lecz jest w rzeczywisto艣ci s艂aby i tch贸rzliwy jak kurcz臋." W 艣nie jawnym ten zwi膮zek logiczny wyra偶a si臋 nast臋pstwem dwu obraz贸w, 贸w kr贸tki opis freudowskiej teorii sn贸w nale偶y uzupe艂ni膰 w jednym wa偶nym punkcie. Akcentowa­nie dzieci臋cej natury tre艣ci marze艅 sennych mog艂oby nasun膮膰 przekonanie, 偶e Freud nie zak艂ada istnienia 偶adnego wa偶nego ogniwa mi臋dzy snem a tera藕niej­szo艣ci膮, lecz wi膮偶e go jedynie z wydarzeniami prze­sz艂ymi. Tak si臋 jednak rzecz wcale nie przedstawia. Za艂o偶enie Freuda polega w艂a艣nie na tym, i偶 marze­nie senne jest zawsze stymulowane przez jakie艣 bie­偶膮ce wydarzenie, zwykle z poprzedniego dnia czy wieczoru. Wywo艂uj膮 sny jednak tylko takie wydarzenia, kt贸re wi膮偶膮 si臋 z wczesnymi d膮偶eniami dzie­ci臋cymi. Energia potrzebna do tworzenia marze艅 sennych wywodzi si臋 z 偶ywo艣ci dzieci臋cych prze偶y膰, lecz nie by艂oby snu, gdyby bie偶膮ce wydarzenie nie zde­rzy艂o si臋 z do艣wiadczeniem wcze艣niejszym, przywra­caj膮c je 偶yciu w tym w艂a艣nie szczeg贸lnym momencie. Prosta ilustracja wyja艣ni t臋 tez臋: m臋偶czyzna, kt贸ry pracuje pod zwierzchnictwem apodyktycznego szefa, mo偶e przesadnie obawia膰 si臋 go z powodu l臋ku, jaki 偶ywi艂 w dzieci艅stwie przed swym ojcem. Nast臋pnej nocy po dniu, w kt贸rym szef skrytykowa艂 go z tego czy innego powodu, dr臋czy go zmora nocna, w kt贸­rej widzi jak膮艣 posta膰, ni to ojca, ni szefa, usi艂uj膮c膮 go zabi膰. Gdyby nie ba艂 si臋 swego ojca jako dziecko, irytacja szefa by艂aby go nie przestraszy艂a. Ale gdyby jego szef nie zirytowa艂 si臋 tego dnia, 贸w g艂臋boko za­korzeniony l臋k by艂by si臋 nie zaktywizowa艂 i nic by si臋 nie 艣ni艂o.

Czytelnik lepiej zrozumie freudowsk膮 metod臋 in­terpretacji sn贸w, kiedy zobaczy, jak stosuje t臋 me­tod臋 Freud interpretuj膮c okre艣lone sny. Pierwszy z dwu wymienionych sn贸w ze艣rodkowuje si臋 wok贸艂 pewnego symbolu uniwersalnego: nago艣ci. Drugi sen u偶ywa niemal wy艂膮cznie symboli okazjonalnych.


呕enuj膮cy sen o nago艣ci

艢ni nam si臋 czasem, 偶e stoimy obna偶eni b膮d藕 te偶 sk膮po odziani w obecno艣ci nieznajomych i bynaj­mniej nie wstydzimy si臋 swego stanu. Ale sen o na­go艣ci jest godny uwagi dopiero wtedy, gdy dozna­jemy w nim uczucia wstydu i za偶enowania, gdy pra­gniemy uciec albo si臋 ukry膰 i kiedy odczuwamy dziwne zahamowanie, powoduj膮ce, i偶 nie potrafimy ani ruszy膰 z miejsca, ani zmieni膰 tej przykrej sy­tuacji. Tylko w tym kontek艣cie mo偶na m贸wi膰 o ty­powym marzeniu sennym, inaczej jego istota gubi si臋 w r贸偶norakich zwi膮zkach lub wszelkiego rodza­ju indywidualnych interpretacjach. Sedno sprawy tkwi w tym, i偶 wstydz膮c si臋 swej nago艣ci, chcemy gdzie艣 uciec, lecz nie mo偶emy tego uczyni膰. S膮dz臋, 偶e znaczna wi臋kszo艣膰 moich czytelnik贸w znalaz艂a si臋 kiedy艣 we 艣nie w takiej sytuacji.

Rodzaj i spos贸b tego obna偶enia jest zwykle bli偶ej nieokre艣lony. 艢ni膮ca powie by膰 mo偶e: 鈥淏y艂am w ko­szuli", lecz rzadko jest to wyra藕ny obraz; w wi臋k­szo艣ci wypadk贸w brak odzienia jest tak nieokre艣lo­ny, 偶e opisuje si臋 go operuj膮c alternatyw膮: 鈥淏y艂am w koszuli lub w halce." Z regu艂y niedostatek odzie­nia nie jest na tyle powa偶ny, aby usprawiedliwi膰 zwi膮zane z nim uczucie wstydu. W przypadku kogo艣, kto s艂u偶y艂* w wojsku, zamiast nago艣ci wyst臋puje ubi贸r niezgodny z regulaminem. 鈥淏y艂em na ulic bez szabli i zobaczy艂em, jak zbli偶a si臋 kilku oficer贸w", czy te偶: 鈥淣ie mia艂em ko艂nierza" lub 鈥淣osi艂em cywilne spodnie w kratk臋."

Osoby, przed kt贸rymi si臋 wstydzimy, s膮 to niema zawsze nieznajomi, kt贸rych twarze pozostaj膮 nieokre艣lone. Nigdy w typowym 艣nie nie strofuj膮 nas ani nie zwracaj膮 na nas uwagi z powodu braku odzie偶y, co zazwyczaj wprawia nas w takie zak艂opo­tanie. Wprost przeciwnie, podczas snu ludzie robi wra偶enie ca艂kiem oboj臋tnych b膮d藕 te偶, jak mog艂em zauwa偶y膰 w jednym szczeg贸lnie jaskrawym 艣nie, maj膮 sztywny i uroczysty wyraz twarzy. Dostarcza to pokarmu naszym my艣lom.

Za偶enowanie 艣ni膮cego oraz oboj臋tno艣膰 widza sta­nowi膮 sprzeczno艣膰 wyst臋puj膮c膮 cz臋sto w marzeniach sennych. Z uczuciami 艣ni膮cego bardziej harmonizo­wa艂yby zdziwione, drwi膮ce lub pe艂ne oburzenia spoj­rzenia obcych. S膮dz臋 jednak, 偶e 贸w przykry rys ust膮­pi艂 miejsca spe艂nieniu pragnie艅, podczas gdy z jakie­go艣 powodu zachowa艂o si臋 za偶enowanie, w ten spos贸b te dwa sk艂adniki nie s膮 ze sob膮 zgodne. Mamy inte­resuj膮cy dow贸d na to, 偶e sen zniekszta艂cony cz臋艣cio­wo przez spe艂nienie pragnienia jest niew艂a艣ciwie ro­zumiany; sta艂 si臋 podstaw膮 w膮tku znanego nam wszy­stkim z Andersenowskiej ba艣ni o Nowych szatach cesarza, kt贸ra wsp贸艂cze艣nie otrzyma艂a poetyck膮 opra­w臋 w Talizmanie Fuldy. W ba艣ni Andersena opowia­da si臋 nam o dwu oszustach tkaj膮cych kosztowne szaty dla cesarza; mog膮 je jednak widzie膰 jedynie dobrzy i uczciwi. Cesarz kroczy odziany w te nie­widzialne szaty, a poniewa偶 owa wyimaginowana tkanina ma by膰 pewnego rodzaju sprawdzianem, lu­dzie pod wp艂ywem strachu zachowuj膮 si臋, jak gdyby nie dostrzegali nago艣ci cesarza.

Jest to w艂a艣nie sytuacja z naszego snu. Mo偶na by zaryzykowa膰 przypuszczenie, 偶e niezrozumia艂e tre艣ci marzenia sennego stanowi艂y bodziec do wymy艣lenia stanu negli偶u, kt贸ry nadaje sens 偶ywej w pami臋ci sytuacji. Sytuacj臋 t臋 pozbawia si臋 tym samym jej pierwotnego znaczenia i ka偶e si臋 jej s艂u偶y膰 obcym celom. Zobaczymy jednak, 偶e takie mylne zrozumie­nie zawarto艣ci snu wyst臋puje cz臋sto za po艣rednic­twem 艣wiadomej dzia艂alno艣ci wt贸rnego uk艂adu psy­chicznego i musi by膰 uznane za czynnik nadaj膮cy marzeniu sennemu kszta艂t ostateczny; dalej za艣, 偶e podobne niezrozumienia - nadal oczywi艣cie w obr臋­bie tej samej psychicznej osobowo艣ci - graj膮 decy­duj膮c膮 rol臋 w rozwoju obsesji i fobii. Istnieje nawet mo偶liwo艣膰 sprecyzowania, sk膮d bierze si臋 materia艂 do 艣wie偶ej interpretacji snu. Oszustwem jest marzenie senne, cesarzem jest sam 艣ni膮cy, tendencja za艣 umoralniaj膮ca zdradza mglist膮 znajomo艣膰 faktu, i偶 w utajonej zawarto艣ci snu wyst臋puje kwestia zaka­zanych pragnie艅, kt贸re pad艂y ofiar膮 st艂umienia. Po­wi膮zanie, w jakim marzenia senne pojawiaj膮 si臋 pod­czas przeprowadzanych przeze mnie analiz nerwicow­c贸w, dowodzi ponad wszelk膮 w膮tpliwo艣膰, 偶e wspo­mnienia z najwcze艣niejszego dzieci艅stwa 艣ni膮cego tkwi膮 u podstaw snu. Jedynie dzieci艅stwo by艂o tym okresem, kiedy zar贸wno nasi krewni, jak i obce pia­stunki, s艂u偶ba domowa oraz go艣cie widzieli nas nago, jednocze艣nie za艣 nie wstydzili艣my si臋 tej nago艣ci 6 . W przypadku wielu nieco starszych dzieci mo偶na zaobserwowa膰, i偶 fakt, 偶e s膮 rozebrane, wp艂ywa na nie w spos贸b podniecaj膮cy, zamiast wywo艂a膰 zawsty­dzenie; 艣miej膮 si臋, podskakuj膮, p艂aszcz膮, poklepuj膮 si臋. Matka czy ktokolwiek z obecnych karci je, m贸­wi膮c: 鈥淔e, jak ci nie wstyd - nie powiniene艣 tego robi膰." Dzieci cz臋sto okazuj膮 ch臋膰 wystawienia si臋 na pokaz; nie mo偶na chyba przej艣膰 przez ani jedn膮 wiosk臋 na prowincji, nie spotykaj膮c dwu czy te偶 trzyletniego brzd膮ca, kt贸ry podnosi przed podr贸偶nym bluz臋 lub sukienk臋, by膰 mo偶e na jego cze艣膰. Jeden z moich pacjent贸w zachowa艂 w swej 艣wiadomej pa­mi臋ci pewien obrazek z 贸smego roku 偶ycia, kiedy to, rozebrawszy si臋 ju偶 do snu, zapragn膮艂 zata艅czy膰 w koszuli w pokoju swej siostrzyczki, lecz przeszko­dzi艂a mu w tym s艂u偶膮ca. W historii dzieci艅stwa ner­wicowc贸w obna偶anie si臋 przed dzie膰mi przeciwnej p艂ci odgrywa wybitn膮 rol臋; typowe dla paranoi z艂udzenie, 偶e kto艣 nas obserwuje, gdy si臋 ubieramy lub rozbieramy, mo偶na bezpo艣rednio wywie艣膰 z tych do艣wiadcze艅; i po艣r贸d tych, kt贸rzy pozostali przy swych perwersyjnych sk艂onno艣ciach, s膮 tacy, u kt贸rych 贸w dzieci臋cy impuls rozrasta si臋 w symptom, jest to grupa ekshibicjonist贸w.

Ten okres dzieci艅stwa, w kt贸rym nie znamy uczu­cia wstydu, z perspektywy czasu wydaje si臋 nam ra­jem, a sam raj jest po prostu zbiorowym wyobra­偶eniem dzieci艅stwa jednostki. Oto dlaczego w raju ludzie s膮 nadzy i nie wstydz膮 si臋 tego, dop贸ki nie nadejdzie moment przebudzenia si臋 wstydu i boja藕ni; potem nast臋puje wygnanie i rozpoczyna si臋 偶ycie seksualne oraz rozw贸j kultury. Marzenia senne mog膮 nas ka偶dej nocy przenie艣膰 z powrotem do tego raju; zaryzykowali艣my ju偶 twierdzenie, 偶e wra偶enia z na­szego najwcze艣niejszego dzieci艅stwa (od okresu pre­historycznego do - mniej wi臋cej - ko艅ca trzeciego roku 偶ycia) domagaj膮 si臋 odtworzenia ze wzgl臋du na nie same, by膰 mo偶e bez dalszego odwo艂ywania si臋 do ich zawarto艣ci, a wi臋c powt贸rzenie ich jest spe艂­nieniem pragnie艅. Sny o nago艣ci s膮 zatem snami ekshibicjonistycznymi.

Zawi膮zku snu ekshibicjonistycznego dostarcza nam w艂asna osoba, widziana nie jako dziecko, lecz w tej postaci, w jakiej istnieje obecnie, oraz idea sk膮pego odzienia, kt贸ra wy艂ania si臋 w spos贸b niewyra藕ny, wskutek nak艂adania si臋 na siebie tylu p贸藕niejszych sytuacji, gdy byli艣my niekompletnie ubrani, b膮d藕 te偶 przez wzgl膮d na cenzur臋 moraln膮; do element贸w tych do艂膮czaj膮 si臋 osoby, w kt贸rych obecno艣ci doznajemy uczucia wstydu. Nie s艂ysza艂em o 偶adnym przyk艂adzie, w kt贸rym naoczni 艣wiadkowie tych dzieci臋cych ekshibicji pojawialiby si臋 ponownie we 艣nie; marzenie senne bowiem rzadko bywa zwyk艂ym wspomnieniem. Rzecz dziwna, 偶e te osoby, kt贸re stanowi膮 przedmiot naszego zainteresowania seksualnego w dzieci艅stwie, usuwa si臋 w marzeniach sennych, w stanie histerii czy te偶 w przypadku obsesyjnej neurozy z wszelkich odtworze艅; jedna tylko paranoja przywraca tych wi­dz贸w; chory jest tu fanatycznie przekonany o ich obecno艣ci, chocia偶 pozostaj膮 niewidoczni. Substytut tych os贸b, nastr臋czony przez marzenie senne, 鈥渟zereg nieznajomych", kt贸rzy nie zwracaj膮 uwagi na pod­suwane im widowisko, jest w艂a艣nie przeciw偶yczeniem w stosunku do tej jedynej, znanej nam blisko osoby, dla kt贸rej ca艂e to obna偶enie by艂o prze­ znaczone. Ponadto 鈥減ewna ilo艣膰 nieznajomych" pojawia si臋 cz臋sto w snach we wszelkiego rodzaju po- j wi膮zaniach; jako przeciw偶yczenie oznaczaj膮 one zawsze 鈥減ewn膮 tajemnic臋". Przekonamy si臋, i偶 nawet owo przywr贸cenie dawnego stanu rzeczy, jakie daje si臋 zaobserwowa膰 w przypadku paranoi, czyni zado艣膰 tendencji przeciwnej. Nie jeste艣my ju偶 sami, znajdujemy si臋 z pewno艣ci膮 pod czyj膮艣 obserwacj膮; lecz widzowie stanowi膮 鈥渟zereg obcych, dziwnie nieokre艣lonych ludzi".

Poza tym we 艣nie ekshibicjonistycznym wyst臋puje t艂umienie. Przykre bowiem doznanie, jakie towarzyszy temu marzeniu sennemu, jest oczywi艣cie reakcj膮 wt贸rnej instancji psychicznej na fakt, i偶 pot臋piona przez cenzur臋 scena ekshibicjonistyczna mog艂a si臋 jednak odegra膰. Jedyny spos贸b unikni臋cia tego doznania polega艂by na powstrzymaniu si臋 od o偶ywienia tej sceny. 7

Sen o monografii botanicznej

Napisa艂em monografi臋 na temat pewnej ro艣liny, a Ksi膮偶ka ta le偶y przede mn膮; odwracam w艂a艣nie zagi臋t膮 barwn膮 rycin臋. Do ka偶dego egzemplarza do艂膮czono zasuszony okaz tej ro艣liny, jak gdyby z herbarium.

Analiza:

Z rana zobaczy艂em w oknie ksi臋garni ksi膮偶k臋 zatytu艂owan膮 Genus Cyclamen, najwidoczniej jak膮艣 I monografi臋 na temat tej ro艣liny.

Cyklamen jest ulubionym kwiatem mojej 偶ony. Gani臋 siebie w duchu, i偶 tak rzadko pami臋tam o tym, ;| aby przynie艣膰 jej kwiaty, co by艂oby przecie偶 spe艂­nieniem jej pragnie艅. W zwi膮zku z tym przypomnia­艂a mi si臋 historia, kt贸r膮 opowiedzia艂em niedawno paru swoim przyjacio艂om, udowadniaj膮c g艂oszone przeze mnie twierdzenie, 偶e zgodnie z zamierzeniem nie艣wiadomo艣ci cz臋sto zapominamy i 偶e zapominanie zawsze umo偶liwia nam konstruowanie wnioskowa­nia co do ukrytych sk艂onno艣ci zapominalskiej osoby, pewna m艂oda niewiasta, przyzwyczajona do tego, 偶e otrzymywa艂a od swego m臋偶a na urodziny bukiet kwiat贸w, kiedy na kolejnych urodzinach nie spotka­艂a si臋 z tym dowodem uczucia, wybuchn臋艂a p艂aczem, przychodzi m膮偶 i nie mo偶e zrozumie膰 powodu jej szlochu, w ko艅cu otrzymuje wyja艣nienie: 鈥淒zisiaj s膮 moje urodziny." On klepie si臋 d艂oni膮 w czo艂o i wy­krzykuje: 鈥淥ch, przebacz mi, zupe艂nie o tym za­pomnia艂em." I zamierza natychmiast wyj艣膰, aby przynie艣膰 jej kwiaty. Ale ona pozostaje niepocieszona, w braku pami臋ci m臋偶a widzi bowiem dow贸d, 偶e nie pe艂ni ju偶 w jego my艣lach tej samej roli co poprzed­nio. Owa pani L. spotka艂a dwa dni temu moj膮 偶on臋, oznajmi艂a jej, 偶e czuje si臋 dobrze, i dopytywa艂a si臋 o mnie. Kilka lat temu by艂a moj膮 pacjentk膮.

Fakty uzupe艂niaj膮ce: rzeczywi艣cie napisa艂em kie­dy艣 co艣 w rodzaju monografii na temat pewnej ro艣li­ny, mianowicie esej o ro艣linie koka, kt贸ry skierowa艂 uwag臋 Kollera na znieczulaj膮ce w艂a艣ciwo艣ci kokainy. Napomkn膮艂em, 偶e 贸w alkaloid mo偶na by zastosowa膰 jako 艣rodek znieczulaj膮cy, moje badania nie by艂y jednak na tyle gruntowne, abym m贸g艂 si臋 pokusi膰 o rozwini臋cie tej kwestii. Przypominam sobie tak偶e, 偶e nazajutrz z rana po tym 艣nie (dopiero za艣 wieczo­rem znalaz艂em czas na jego interpretacj臋) snu艂em my艣li o kokainie w pewnego rodzaju marzeniu na jawie. Gdyby mnie kiedy艣 dotkn臋艂a jaskra, pojecha艂­bym do Berlina i tam bym si臋 podda艂 operacji, in­cognito, w domu mego berli艅skiego przyjaciela, po­wierzaj膮c si臋 d艂oniom chirurga, kt贸rego by mi pole­ci艂. Chirurg 贸w, kt贸ry nie zna艂by nazwiska swego pa­cjenta, chwali艂by si臋, jak zwykle, jak 艂atwe sta艂o si臋 przeprowadzanie tych operacji, odk膮d wprowadzono kokain臋; ja za艣 nie zdradzi艂bym faktu, i偶 sam przyczyni艂em si臋 do tego odkrycia. Z wyobra偶eniem tym splot艂y si臋 my艣li, jaka niezr臋czna jest w istocie sy­tuacja lekarza roszcz膮cego sobie prawo do profesjo­nalnych zas艂ug kolegi. M贸g艂bym, tak jak ka偶dy, zap艂aci膰 temu berli艅skiemu okuli艣cie, kt贸ry mnie nie zna艂. Dopiero gdy przywo艂a艂em na pami臋膰 to marze­nie na jawie, uprzytomni艂em sobie przecie偶, 偶e kryje si臋 za nim wspomnienie pewnego okre艣lonego wyda­rzenia. Wkr贸tce po odkryciu Kollera m贸j ojciec na­bawi艂 si臋 jaskry; operowa艂 go m贸j przyjaciel dr Koenigstein, okulista. Dr Koller mia艂 piecz臋 nad znieczuleniem kokainowym i rzuci艂 uwag臋, i偶 w tym wypadku wszystkie trzy osoby, kt贸rym mo偶na za­wdzi臋cza膰 wprowadzenie kokainy, zetkn臋艂y si臋 za sob膮.

Przenosz臋 si臋 teraz my艣lami do czasu, kiedy ostatnim razem przypomnia艂a mi si臋 historia kokainy Zdarzy艂o si臋 to kilka dni wcze艣niej, gdy otrzyma艂em Festschrift, publikacj臋, w kt贸rej wdzi臋czni uczniowi upami臋tnili jubileusz swego nauczyciela i kierownik laboratorium. Po艣r贸d tytu艂贸w do s艂awy przys艂uguj膮cych osobom zwi膮zanym z laboratorium znalaz艂em notatk臋, 偶e wykrycie znieczulaj膮cych w艂a艣ciwo艣ci kokainy zawdzi臋czamy Kollerowi. Teraz raptownie u艣wiadomi艂em sobie, 偶e to marzenie senne wi膮偶e si臋 z prze偶yciem z poprzedniego wieczoru. Odprowadza艂em w艂a艣nie dr Koenigsteina do domu i wda艂em si臋 z nim w dyskusj臋 na temat, kt贸ry mnie wielce pasjo­nuje, ilekro膰 si臋 o nim wspomina. Podczas gdy tak z nim gaw臋dzi艂em w sieni, zbli偶y艂 si臋 profesor Gartner wraz ze sw膮 m艂od膮 偶on膮. Nie mog艂em si臋 powstrzyma膰 od pogratulowania im obojgu kwitn膮cego wygl膮du. Ot贸偶 profesor Gartner jest jednym z autor贸w Festschrift, publikacji, o kt贸rej dopiero m贸wi艂em, i z powodzeniem mo偶e mi j膮 przypomina膰. O pani L. za艣, o kt贸rej rozczarowaniu w dniu uro­dzin m贸wi艂em ju偶 nieco wcze艣niej, wspominali艣my, cho膰 oczywi艣cie w innym kontek艣cie, w naszej rozmowie z dr Koenigsteinem.

Spr贸buj臋 teraz wyja艣ni膰 inne czynniki determi­nuj膮ce tre艣膰 tego snu. Zasuszony okaz ro­艣liny towarzyszy monografii, jak gdyby by艂o to herbarium. Herbarium za艣 przypomina mi gim­nazjum. Dyrektor naszego gimnazjum zwo艂a艂 kiedy艣 uczni贸w starszych klas, aby przejrzeli i uporz膮dko­wali szkolne herbarium. Znaleziono bowiem ma艂e owady - mole ksi膮偶kowe. Dyrektor zdawa艂 si臋 mie膰 niewielkie zaufanie do mych zdolno艣ci w tej dziedzinie, gdy偶 powierzy艂 mi jedynie kilka stro­nic. Wiem po dzi艣 dzie艅, 偶e widnia艂y na nich ro艣liny krzy偶owe. Nie interesowa艂em si臋 zbytnio botanik膮. Na egzaminie wst臋pnym z botaniki kazano mi ziden­tyfikowa膰 pewn膮 ro艣lin臋 krzy偶ow膮, ja za艣 jej nie rozpozna艂em; gdyby nie przysz艂a mi z pomoc膮 wiedza teoretyczna, znalaz艂bym si臋 doprawdy w trudnym po艂o偶eniu. Ro艣liny krzy偶owe przywodz膮 na my艣l ro­艣liny z艂o偶one. Karczoch jest rzeczywi艣cie ro艣lin膮 z艂o­偶on膮, i to tak膮, kt贸r膮 m贸g艂bym nazwa膰 swoim ulu­bionym kwiatem. Moja 偶ona, troskliwsza ni偶 ja, cz臋sto przynosi do domu z targu ten m贸j ulubiony kwiat.

Widz臋, jak le偶y przede mn膮 monografia, kt贸r膮 na­pisa艂em. Tu znowu nast臋puje skojarzenie. M贸j przy­jaciel napisa艂 wczoraj do mnie z Berlina: 鈥淢y艣l臋 wiele o twej ksi膮偶ce o snach. Widz臋, jak le偶y przede mn膮, uko艅czona, a ja odwracam kartki." Jak偶e mu zazdro艣ci艂em tej si艂y wyobra藕ni! Gdybym tak ja m贸g艂 ujrze膰, jak le偶y przede mn膮, ju偶 uko艅czona!

Zagi臋ta barwna rycina. Gdy by艂em stu­dentem medycyny, popad艂em w pewnego rodzaju mani臋 na punkcie studiowania wy艂膮cznie monografii. Pomimo swych ograniczonych mo偶liwo艣ci finanso­wych zaprenumerowa艂em pewn膮 ilo艣膰 czasopism me­dycznych, kt贸rych barwne ryciny sprawia艂y mi du偶o rado艣ci. Szczyci艂em si臋 poniek膮d t膮 sk艂on­no艣ci膮 do sumienno艣ci. Kiedy p贸藕niej sam zacz膮艂em publikowa膰 ksi膮偶ki, musia艂em kre艣li膰 ryciny do w艂as­nych rozpraw i pami臋tam, 偶e jedna z nich okaza艂a si臋 tak z艂a, i偶 pewien - 偶yczliwy zreszt膮 - kolega wykpi艂 mnie. Kojarzy mi si臋 z tym, nie wiem do­k艂adnie w jaki spos贸b, wspomnienie z mego bardzo wczesnego dzieci艅stwa. M贸j ojciec 偶artuj膮c da艂 nie­gdy艣 starszej z moich si贸str i mnie pewn膮 ksi膮偶k臋, zawieraj膮c膮 barwne ryciny (by艂o to opowia­danie o podr贸偶y przez Persj臋), aby艣my j膮 zniszczyli. Z wychowawczego punktu widzenia nie by艂a to chyba rzecz godna polecenia. Mia艂em pod贸wczas pi臋膰 lat, moja siostra za艣 nie mia艂a jeszcze trzech, i obraz dwojga dzieci rozrywaj膮cych b艂ogo ksi膮偶k臋 na ka­wa艂ki (podobnie, doda艂bym tu, jak karczoch, li­stek po listku) jest nieomal jedynym z tego okresu mego 偶ycia wspomnieniem, kt贸re pozosta艂o mi 偶ywo w pami臋ci. Kiedy potem zosta艂em studentem, rozwin膮艂em w sobie wyra藕ne zami艂owanie do gromadzenia; i posiadania ksi膮偶ek (nawi膮zanie do moich sk艂onno艣ci korzystania z monografii, pasji, do kt贸rej czyni­艂em aluzj臋 rozwa偶aj膮c sen dotycz膮cy cyklamenu i karczocha). Sta艂em si臋 molem ksi膮偶kowym (por.herbarium). Odk膮d zacz膮艂em zajmowa膰 si臋 introspekcj膮, pod膮偶am zawsze 艣ladem tej najwcze艣niejszej nami臋tno艣ci mego 偶ycia do owego wra偶enia z dzieci艅stwa, a raczej rozpoznaj臋 w tej dzieci臋cej scenie 鈥渮as艂on臋" lub 鈥渨spomnienie maskuj膮ce" moje p贸藕niejszej bibliofilstwo. I tak we wczesnej m艂odo艣ci nauczy艂em si臋, 偶e nasze nami臋tno艣ci cz臋sto staj膮 si臋 naszym nie­szcz臋艣ciem. Gdy mia艂em siedemna艣cie lat, zad艂u偶y艂em si臋 u ksi臋garza na bardzo powa偶n膮 sum臋, nie dysponuj膮c 偶adnymi 艣rodkami do jej pokrycia, a ojcu memu nie trafi艂oby chyba do przekonania taki usprawiedliwienie, 偶e moja nami臋tno艣膰 zas艂uguje c najmniej na szacunek. Ale wzmianka o tym do艣wiadczeniu z czas贸w m艂odo艣ci przywodzi mi na my艣l rozmow臋 z mym przyjacielem dr Koenigsteinem, jak odby艂a si臋 wieczorem przed owym snem; jedyny bowiem z temat贸w tej rozmowy by艂 ten sam od dawna powtarzaj膮cy si臋 zarzut - 偶e ka偶de moje hobby zbyt silnie mnie poch艂ania.

Z przyczyn, kt贸re nie s膮 tu istotne, nie b臋d臋 kon­tynuowa艂 interpretacji tego snu, lecz chc臋 po prostu wskaza膰 艣cie偶k臋, jaka do niej wiedzie. W trakcie in­terpretacji przypomnia艂a mi si臋 moja rozmowa z dr Coenigsteinem, a prawd臋 powiedziawszy, niejeden jej fragment. Gdy rozwa偶am tematy poruszone w tej rozmowie, znaczenie snu natychmiast staje si臋 dla mnie jasne. Wszystkie w膮tki my艣lowe, jakie si臋 pojawi艂y - moje w艂asne sk艂onno艣ci, a tak偶e inkli­nacje mej 偶ony, kokaina, skr臋powanie p艂yn膮ce z za­pewnienia sobie opieki lekarskiej w艂asnych koleg贸w, wybijanie przeze mnie na pierwszy plan prac mono­graficznych, lekcewa偶enie pewnych przedmiot贸w, ta­kich jak botanika - wszystko to znajduje swe prze­d艂u偶enie i prowadzi ku takiej czy innej odnodze tej szeroko rozga艂臋zionej rozmowy. Sen jeszcze raz przy­biera charakter usprawiedliwienia, obrony moich praw (tak jak sen o zastrzyku Irmy, pierwszy, kt贸ry analizowa艂em); a nawet w dalszym ci膮gu podejmuje temat, kt贸ry tamten zapocz膮tkowa艂 i roztrz膮sa go 艂膮cz膮c z now膮 tematyk膮, dodan膮 w przerwie mi臋dzy dwoma snami. Marzenie senne wyst臋puj膮ce nawet w nieokre艣lonym kszta艂cie teraz natychmiast nabiera znaczenia. 鈥淛estem naprawd臋 cz艂owiekiem, kt贸ry na­pisa艂 ow膮 cenn膮 i ciesz膮c膮 si臋 powodzeniem rozpra­w臋 (o kokainie)", podobnie jak poprzednio o艣wiad­czy艂em na swoje usprawiedliwienie: 鈥淛estem mimo wszystko sumiennym i pilnym studentem"; i w obu przypadkach odkrywam znaczenie: 鈥淢og臋 sobie na to pozwoli膰". Mog臋 jednak oby膰 si臋 bez dalszej in­terpretacji tego snu, poniewa偶 jedyny przy艣wiecaj膮cy mi w tym cel polega艂 na zbadaniu stosunku tre艣ci snu do prze偶ycia z poprzedniego dnia, kt贸re go wy­wo艂a艂o. P贸ki dostrzegam tylko jawn膮 tre艣膰 snu, na­rzuca mi si臋 tylko jeden spos贸b wi膮zania go z wra­偶eniami dnia, lecz kiedy to zinterpretowa艂em, ujaw­ni艂o si臋 drugie 藕r贸d艂o snu, tkwi膮ce w innym do­艣wiadczeniu z tego samego dnia. Pierwsze wra偶enie, do kt贸rego odnosi si臋 贸w sen, jest wra偶eniem oboj臋tnym, podrz臋dn膮 okoliczno艣ci膮. Widz臋 w witrynie] sklepu jak膮艣 ksi膮偶k臋, kt贸rej tytu艂 zatrzymuje mniej na chwil臋, lecz tre艣膰 jej chybaby mnie nie zaintere­sowa艂a. Drugie do艣wiadczenie mia艂o wielk膮 warto艣膰.! psychiczn膮; mniej wi臋cej godzin臋 rozmawia艂em z przej臋ciem ze swym przyjacielem, okulist膮, w rozmowie tej poczyni艂em aluzje, kt贸re musia艂y wzburzy膰 nas obu, we mnie za艣 obudzi艂y wspomnienia wywo艂uj膮c wiele wewn臋trznych r贸偶norodnych bod藕c贸w. Rozmowa ta urwa艂a si臋, nie mogli艣my jej do­ko艅czy膰, poniewa偶 przy艂膮czyli si臋 do nas znajoma. W jakim w艂a艣ciwie zwi膮zku pozostaj膮 ze sob膮 te dwa wra偶enia z tego dnia i jaki jest ich stosunek do snu, kt贸ry mia艂em w nocy?

W jawnej warstwie snu odnajduj臋 po prostu pozory oboj臋tnego wra偶enia i mog臋 w ten spos贸b jeszcze raz o艣wiadczy膰, 偶e sen do swej tre艣ci woli wprowadza膰 do艣wiadczenia o charakterze nieistotnymi W trakcie za艣 jego interpretacji dzieje si臋 co艣 odwrotnego, wszystko ze艣rodkowuje si臋 na donios艂ym i budz膮cym s艂uszny niepok贸j wydarzeniu. Je艣li oceniam znaczenie snu w jedynie poprawny spos贸b, zgodny z ukryt膮 tre艣ci膮, wydobyt膮 na jaw podczaj analizy, stwierdzam, 偶e natkn膮艂em si臋 mimo woli na nowe i wa偶ne odkrycie. Spostrzegam, 偶e intryguj膮ca teoria, g艂osz膮ca, i偶 marzenie senne zajmuje si臋 jedynie bezwarto艣ciowymi resztkami dziecinnych do艣wiadcze艅, nie znajduje potwierdzenia; jestem tak偶e zmuszony do sprzeciwienia si臋 twierdzeniu, 偶e 偶ycie psychiczne na jawie nie ulega przed艂u偶eniu we 艣nie i co za tym idzie, 偶e sen trwoni nasz膮 energi臋 psychiczn膮, lokuj膮c j膮 w b艂ahym materiale. Prawd膮 jen co艣 wr臋cz przeciwnego; to, co zas艂uguje na nasz膮 uwag臋 za dnia, dominuje tak偶e nad naszymi my艣la艂 mi we 艣nie, i w og贸le marzenie senne pojawia si臋 tylko jako nawi膮zanie do tych spraw, kt贸re dostarczy艂y nam pokarmu my艣lowego w ci膮gu dnia.

Mo偶e najbardziej bezpo艣rednim wyja艣nieniem faktu, 偶e 艣ni mi si臋 oboj臋tne wra偶enie dnia, podczas gdy wra偶enie istotnie mnie poruszaj膮ce sen ten wywo艂a­艂o jest to, 偶e znowu mamy tu do czynienia ze zja­wiskiem deformowania snu, o kt贸rym ju偶 wspomina­li艣my jako o pewnej sile psychicznej pe艂ni膮cej funk­cjo cenzora. Przypomnienie monografii na temat genus cyclamen wykorzystane zosta艂o jako aluzja do rozmowy z mym przyjacielem, podobnie jak alu­zja do 鈥渨臋dzonego 艂ososia" we 艣nie o od艂o偶onej ko­lacji mia艂a by膰 wzmiank膮 o przyjacielu mego pa­cjenta. Jest tylko problemem, jakie po艣rednie ogni­wo mo偶e wi膮za膰 wra偶enie dotycz膮ce monografii z re­lacj膮 odnosz膮c膮 si臋 do aluzji w rozmowie z okulist膮, skoro relacja taka pocz膮tkowo nie by艂a dostrzegana? W naszym przyk艂adzie zajmujemy si臋 dwoma ca艂­kowicie odr臋bnymi wra偶eniami, kt贸re na pierwszy rzut oka wydaj膮 si臋 nie mie膰 ze sob膮 nic wsp贸lnego poza tym, 偶e pochodz膮 z tego samego dnia. Monogra­fia przyci膮ga moj膮 uwag臋 z rana; wieczorem bior臋 udzia艂 w rozmowie. Odpowied藕 udzielona przez ana­liz臋 brzmi jak nast臋puje: takie stosunki mi臋dzy dwo­ma wra偶eniami, kt贸re nie zachodz膮 od samego po­cz膮tku, tworz膮 si臋 p贸藕niej mi臋dzy tre艣ci膮 poj臋ciow膮 jednego wra偶enia a tre艣ci膮 poj臋ciow膮 drugiego. Wy­r贸偶ni艂em ju偶 po艣rednie ogniwa, uwydatnione w trak­cie pisania analizy. Dopiero pod pewnym wp艂ywem zewn臋trznym, by膰 mo偶e na skutek przypomnienia sobie kwiat贸w, kt贸rych brak odczu艂a pani L., idea monografii na temat cyklamenu mia艂aby si臋 sple艣膰 z ide膮, 偶e cyklamen jest ulubionym kwiatem mojej 偶ony. Nie s膮dz臋, 偶e te niepozorne my艣li wystarczy艂y­by, aby wywo艂a膰 marzenie senne.

Do objawienia nam tego nie trzeba, Z臋by a偶 duchy wychodzi艂y z grob贸w

czytamy w Hamlecie. Ale uwaga! W trakcie analizy przypomina mi si臋, 偶e nazwisko m臋偶czyzny, kt贸ry przerwa艂 nasz膮 rozmow臋, brzmi G a r t n e r (gardener - ogrodnik), i 偶e uwa偶a艂em, i偶 jego 偶ona wygl膮da kwitn膮co; co wi臋cej, pami臋tam teraz nawet, 偶e jedna z moich pacjentek, nosz膮ca 艂adne imi臋: Flora, by艂a przez pewien czas g艂贸wnym przedmiotem naszej rozmowy. Zaszed艂 na pewno fakt, 偶e pomoc膮 tych po艣rednich ogniw, wywodz膮cych si臋 sfery poj臋膰 botanicznych, nast膮pi艂o skojarzenie mi臋dzy dwoma wydarzeniami z tego dnia, zdarzeniem oboj臋tnym a zdarzeniem pobudzaj膮cym. Wprowadzi no nast臋pnie inne powi膮zania, z kokain膮 na przyk艂ad, kt贸re mog膮 nader stosownie stanowi膰 ogniwo mi臋dzy osob膮 dr Koenigsteina a napisan膮 przeze mnie monografi膮 botaniczn膮, zapewniaj膮c w ten spos贸b sta pienie si臋 w jedno dwu kr臋g贸w poj臋ciowych, tak cz臋艣膰 pierwszego do艣wiadczenia mo偶na by艂o obecnie wykorzysta膰 jako aluzj臋 do drugiego.

Jestem przygotowany na to, 偶e wyja艣nienie taki b臋dzie ostro kwestionowane albo jako zbyt arbitralne, albo te偶 sztuczne. Co by si臋 sta艂o, gdyby profesor Gartner i jego kwitn膮ca 偶ona nie pojawili si臋 i gdyby pacjentka, o kt贸rej by艂a mowa, mia艂a na imi臋 nie Flora, lecz Anna? A przecie偶 nietrudno znale藕膰 odpowied藕. Gdyby艣my nie rozporz膮dzali tymi zale偶no艣ciami my艣lowymi, wyodr臋bniliby艣my prawdopodobnie inne. 艁atwo utworzy膰 powi膮zania tego rodzaju, jak to dostatecznie wykazuj膮 偶artobliwe pytania oraz zagadki, kt贸rymi si臋 zabawiamy. Zakres dowcipu jest nieograniczony. Posu艅my si臋 jeszcze o krok: gdyby nie mo偶na by艂o ustanowi膰 wystarczaj膮co p艂odnych skojarze艅 mi臋dzy dwoma wra偶eniami z tego dnia, marzenie senne pod膮偶y艂oby po prostu odmiennym torem; inne, z oboj臋tnych wra偶e艅 dnia, kt贸re nap艂ywaj膮 do nas w mnogo艣ci i o kt贸rych si臋 zapomina, zaj臋艂oby we 艣nie miejsce monografii, wi臋c wo艂a艂oby jakie艣 skojarzenie z tre艣ci膮 rozmowy i zaprezentowa艂oby to w marzeniu sennym. Poniewa偶 w艂a艣nie wra偶eniu monografii, nie za艣 偶adnemu innemu, s膮dzone by艂o spe艂ni膰 t臋 funkcj臋, wra偶enie to oka­za艂o si臋 prawdopodobnie najstosowniejsze do tego celu. Nie trzeba, tak jak Ja艣 M膮drala Lessinga, dziwi膰 si臋, 偶e 鈥渘ajwi臋cej jest mamony z regu艂y zawsze u bogaczy" 8.

Powy偶sze sny daj膮 nam sposobno艣膰 nie tylko zbadania, jakie jest zastosowanie og贸lnych zasad Freuda do specyficznych marze艅 sennych, lecz tak偶e por贸wnania interpretacji Freuda z interpretacj膮, jak膮 proponowa艂em w drugim rozdziale tej ksi膮偶ki. Inter­pretuj膮c sen o nago艣ci, Freud stosuje si臋 do og贸lnej zasady, przedstawionej w zarysie powy偶ej. Sen sta­nowi spe艂nienie dzieci臋cych pragnie艅 irracjonalnych, lecz pod wp艂ywem cenzury zniekszta艂ca i maskuje to spe艂nienie pragnie艅. Irracjonalne 偶yczenie, kt贸remu si臋 czyni zado艣膰 - to ekshibicjonistyczne, w艂a艣ciwe dzieci艅stwu, pragnienie wystawiania na pokaz swych genitali贸w. Ale nasza doros艂a osobowo艣膰 l臋ka si臋 ta­kich 偶ycze艅 i wyra偶a zak艂opotanie, 偶e czyni zado艣膰 pragnieniom, kt贸re piel臋gnuje drzemi膮ce w nas dziecko.

W wielu przypadkach interpretacja taka jest nie­w膮tpliwie poprawna. Jednak nie zawsze, poniewa偶 tre艣膰 snu nie zawsze musi mie膰 natur臋 infantyln膮. Freud ignoruje fakt, 偶e nago艣膰 mo偶e by膰 symbolem spraw innych ni偶 ekshibicjonizm seksualny. Nago艣膰 mo偶e, na przyk艂ad, stanowi膰 symbol prawdom贸wno艣­ci. To, 偶e jeste艣my nadzy, mo偶e oznacza膰, i偶 nikogo nie udajemy, fakt za艣, 偶e jeste艣my ubrani, mo偶e ozna­cza膰 wyra偶enie my艣li i uczu膰, jakich si臋 inni po nas spodziewaj膮, podczas gdy w rzeczywisto艣ci my艣limy i czujemy inaczej. Nagie cia艂o mo偶e zatem symboli­zowa膰 prawdziwe 鈥渏a"; ubranie za艣 mo偶e symbolizo­wa膰 鈥渏a" spo艂eczne, kt贸re czuje i my艣li kategoriami powszechnie panuj膮cych wzor贸w kulturowych. Je艣li si臋 艣ni komu艣, i偶 jest nagi, marzenie senne mo偶e wyra偶a膰 jego pragnienie, aby by膰 sob膮, zaprzesta膰 udawania, a jego zak艂opotanie we 艣nie mo偶e odzwier­ciedla膰 obaw臋, i偶 spotka si臋 z dezaprobat膮 innych, je艣li o艣mieli si臋 by膰 sob膮.

W nawi膮zaniu do Freudowskiej interpretacji snu o nago艣ci interpretacja ba艣ni Andersena dowodzi j臋j niezrozumienia i potwierdza za艂o偶enie Freuda, 偶e ba艣nie, podobnie jak sny oraz mity, s膮 z konieczno艣ci wyrazami st艂umionych pragnie艅 seksualnych. Bajki o nowych szatach cesarza nie jest zniekszta艂conym wyrazem ekshibicjonistycznych d膮偶e艅. Dotyczy ona ca艂kowicie odmiennego do艣wiadczenia - naszej gotowo艣ci do wierzenia w rzekomo cudowne cechy autorytet贸w oraz naszej niezdolno艣ci do rozpoznania ich prawdziwej natury. Dziecko, kt贸remu jeszcze nie wpojono w dostateczny spos贸b nabo偶nego szacunku do autorytetu, jest jedyn膮 istot膮, kt贸ra potrafi dostrzec, 偶e kr贸l jest nagi. Wszyscy inni l臋kaj膮 si臋, 偶e je艣li nie zauwa偶膮 nowych szat, wyjdzie na jaw, i偶 nie s膮 dobrzy i uczciwi, i ulegaj膮 sugestii, wierz膮, 偶e widz膮 co艣, czego ich oczy w 偶aden spos贸b nie mog膮 dojrze膰. Sens tej opowie艣ci stanowi zdemaskowanie irracjonalnych 偶膮da艅 w艂adz, nie za艣 ekshibicjonizm.

Sen o monografii botanicznej znakomicie ilustruj wiele ci膮g贸w skojarzeniowych wplecionych w to bardzo kr贸tkie marzenie senne. Ka偶dego, kto usi艂uje interpretowa膰 sny, tropi膮c skojarzenia, jakie nasuwaj膮 si臋 w zwi膮zku z ich poszczeg贸lnymi elementami, uderzy niezawodnie bogactwo skojarze艅 i niemal cudowny spos贸b, w jaki si臋 zg臋szczaj膮 one w tre艣ci snu.

Ilustracja ta ma pewne strony ujemne, poniewa偶 Freud nie daje pe艂nej interpretacji i wspomina tylko o jednym 偶yczeniu wyra偶onym we 艣nie, mianowicie o ch臋ci usprawiedliwienia si臋 przez wskazywanie w艂asnych osi膮gni臋膰. Je艣li natomiast nie b臋dziemy si臋 upiera膰 przy tym, 偶e ka偶de marzenie senne jest spe艂nieniem pragnie艅, lecz uznamy, 偶e mo偶e ono wyra偶a膰 wszelkiego rodzaju dzia艂alno艣膰 umys艂ow膮, dojdziemy zapewne do innej interpretacji.

Centralnym symbolem innego marzenia sennego jest zasuszony kwiat. Zasuszony i troskliwie przechowywany kwiat zawiera element sprzeczno艣ci. Jest kwiatem, czym艣 oznaczaj膮cym 偶ycie i pi臋kno, lecz zasuszony utraci艂 t臋 w艂a艣nie cech臋 i sta艂 si臋 przedmio­tem bezstronnych bada艅 naukowych. Skojarzenia Freuda dotycz膮ce tego snu wskazuj膮 na sprzeczno艣膰 zawart膮 w tym symbolu. Freud wspomina, 偶e 贸w kwiat, cyklamen, na temat kt贸rego widzia艂 by艂 w oknie ksi臋garni monografi臋, jest ulubionym kwiatem jego 偶ony, i gani siebie w duchu, i偶 tak rzadko pa­mi臋ta o tym, aby przynie艣膰 jej kwiaty. Innymi s艂o­wy, monografia na temat cyklamenu wznieca w nim uczucie, kt贸rego mu nie dostaje w tym aspekcie 偶y­cia, jaki symbolizuje mi艂o艣膰 oraz czu艂o艣膰. Wszystkie inne skojarzenia d膮偶膮 w jednym kierunku, w stron臋 jego ambicji. Monografia przypomina mu o jego roz­prawie na temat kokainy i o 偶ywionej przeze艅 ura­zie, i偶 odkrycie to nie spotka艂o si臋 z dostatecznym uznaniem. Przychodzi mu na pami臋膰, jak rozczarowa艂 si臋 do swego 鈥渏a", gdy dyrektor szko艂y pok艂ada艂 nie­wielkie zaufanie w jego zdolno艣ciach do pomagania przy porz膮dkowaniu herbarium. Barwne ryciny za艣 przypominaj膮 mu o innym ciosie zadanym jego natu­rze, o kpinach koleg贸w, 偶e jedna z tych barwnych rycin okaza艂a si臋 tak z艂a.

Sen wydaje si臋 zatem wyra偶a膰 pewien konflikt, kt贸ry Freud odczuwa ostro we 艣nie, lecz zdaje si臋 nie u艣wiadamia膰 go sobie w swym 偶yciu na jawie. Gani siebie w duchu za zlekcewa偶enie tej strony 偶y­cia, kt贸rej wyrazem s膮 kwiaty oraz jego 偶ona, z po­wodu ambicji oraz jednostronnego naukowego sto­sunku do 艣wiata. W istocie rzeczy marzenie senne wyra偶a g艂臋bok膮 sprzeczno艣膰 rozdzieraj膮c膮 osobowo艣膰 Freuda oraz dzie艂o jego 偶ycia. G艂贸wnym przedmio­tem jego zainteresowania i jego bada艅 jest mi艂o艣膰 oraz seks. Jest on jednak purytaninem; obserwuj膮c go zauwa偶amy przede wszystkim jego wiktoria艅sk膮 awersj臋 wobec spraw seksu i przyjemno艣ci, powi膮za­n膮 ze smutn膮 wyrozumia艂o艣ci膮 dla s艂abo艣ci natury ludzkiej pod tym wzgl臋dem. Zasuszy艂 kwiat, czyni膮c z seksu i mi艂o艣ci przedmiot naukowego wgl膮du i ro­zmy艣lania zamiast zachowa膰 je przy 偶yciu. Marzenie senne wyra偶a wielki paradoks Freuda: nie jest ona bynajmniej - jak to cz臋sto mylnie interpretowano - przedstawicielem 鈥渮mys艂owo-frywolnej, rozpustnej atmosfery wiede艅skiej", lecz wprost przeciwnie - purytaninem, kt贸ry m贸g艂 w tak nieskr臋powany spos贸b pisa膰 o seksie i mi艂o艣ci, poniewa偶 umie艣ci艂 je w herbarium. Jego w艂asna interpretacja zmierza do ukrycia tego w艂a艣nie konfliktu przez b艂臋dne t艂umaczenie znaczenia snu.

Freudowska interpretacja mit贸w oraz ba艣ni stosuje si臋 do tej samej zasady co i jego interpretacja sn贸w. Symbolika, jak膮 znajdujemy w micie, uchodzi w poj臋ciu Freuda za nawr贸t do wcze艣niejszych stadi贸w rozwoju ludzko艣ci, gdzie pewne czynno艣ci, jak uprawa ziemi oraz rozniecenie ognia, wyposa偶ono w seksualne libido. Ta pierwotna, obecnie za艣 st艂umiona satysfakcja libidinalna znajduje w micie sw贸j wyj raz w 鈥渮aspokojeniach zast臋pczych", kt贸re sprawia艂 j膮, i偶 cz艂owiek mo偶e ograniczy膰 zaspokojenie instynktownych d膮偶e艅 do kr贸lestwa wyobra藕ni.

W micie, tak jak w marzeniu sennym, pop臋dy prymitywne nie wyst臋puj膮 jawnie, lecz w przebraniu. Dotycz膮 one tych d膮偶e艅, kt贸re - wed艂ug przekonania Freuda - pojawiaj膮 si臋 regularnie w 偶yciu dziecka, zw艂aszcza za艣 pragnie艅 kazirodczych, ciekawo艣ci seksualnej oraz l臋ku przed kastracj膮. Ilustracj膮 tej metody wyja艣niania mit贸w jest Freudowska interpretacja zagadki Sfinksa. Sfinks zapowiedzia艂 偶e plaga, kt贸ra grozi Tebom zag艂ad膮, ustanie dopiero w贸wczas, gdy kto艣 potrafi rozwi膮za膰 postawion膮 przez niego zagadk臋. Zagadka ta brzmia艂a: 鈥淐o to za istota, kt贸ra najpierw chodzi na czterech nogach, potem na dw贸ch, a wreszcie na trzech - i jest tym s艂absza im wi臋cej ma n贸g." Freud uwa偶a, 偶e zagadka ta i odpowied藕: cz艂owiek i jego 偶ywot, jest zamaskowan膮 postaci膮 innego pytania, wybijaj膮cego si臋 na pierwszy plan w wyobra藕ni dziecka, zagadkowej kwestii: 鈥淪k膮d si臋 bior膮 dzieci?" Pytanie Sfinksa tkwi korze­niami w seksualnej ciekawo艣ci dziecka, ciekawo艣ci ganionej i spychanej w nie艣wiadomo艣膰 przez w艂adz臋 rodzicielsk膮. Tak wi臋c - zgodnie z jego za艂o偶eniem zagadka Sfinksa wyra偶a g艂臋boko tkwi膮c膮 ciekawo艣膰 seksualn膮, w艂a艣ciw膮 cz艂owiekowi, lecz zamaskowan膮, jak gdyby by艂a ona niewinn膮 rozrywk膮 intelektualn膮 odleg艂膮 od zakazanej strefy seksu.

Jung i Silberer, dwaj najbardziej utalentowani uczniowie Freuda, rozpoznali wcze艣nie t臋 s艂abo艣膰 Freudowskiej interpretacji sn贸w i pr贸bowali j膮 na­prawi膰. Silberer odr贸偶nia艂 to, co nazywa艂 interpre­tacj膮 anagogiczn膮, od analitycznej interpretacji ma­rzenia sennego. Jung postawi艂 t臋 sam膮 tez臋, odr贸偶­niaj膮c interpretacj臋 prospektywn膮 od retrospektyw­nej. Utrzymywali oni, 偶e ka偶de marzenie senne re­prezentuje wprawdzie 偶yczenia nale偶膮ce do prze­sz艂o艣ci, lecz jest tak偶e zwr贸cone ku przysz艂o艣ci i pe艂­ni funkcj臋 sygnalizowania cel贸w i d膮偶e艅 艣ni膮cego. Jak wy艂o偶y艂 to Jung:

Psychika wyra偶a zmiany, st膮d wi臋c trzeba j膮 z konieczno艣ci okre艣la膰 pod dwiema postaciami. Z jed­nej strony, psychika jest obrazem pozosta艂o艣ci i 艣la­d贸w przesz艂o艣ci, z drugiej za艣 jednak, u偶ywaj膮c te­go samego obrazu, kre艣li og贸lne zarysy przysz艂o艣ci, o tyle, o ile psychika tworzy sw膮 w艂asn膮 przysz艂o艣膰. 9

Jung i Silberer zak艂adali, 偶e ka偶de marzenie sen­ne nale偶y rozumie膰 zar贸wno w jego znaczeniu anagogicznym, jak i analitycznym, i istnia艂a pewna pod­stawa do przypuszczenia, 偶e Freud mo偶e przyj膮膰 t臋 modyfikacj臋. Mimo pr贸b kompromisowego wprowa­dzenia tej modyfikacji Freud stanowczo odm贸wi艂 uznania wszelkich zmian, obstaj膮c przy tym, i偶 jedy­nie dopuszczaln膮 interpretacj膮 marzenia sennego jest interpretacja opieraj膮ca si臋 na teorii spe艂nienia 偶y­cze艅. Gdy ju偶 nast膮pi艂 roz艂am mi臋dzy szko艂膮 jungowsk膮 a freudowsk膮, Jung pocz膮艂 zmierza膰 do usu­ni臋cia poj臋膰 Freuda ze swego systemu i zast膮pienia ich nowymi koncepcjami; zmieni艂a si臋 wobec tego [ Jungowska teoria sn贸w. Podczas gdy Freud sk艂onny by艂 raczej polega膰 na wolnych skojarzeniach i poj­mowa膰 marzenia senne jako pewien wyraz dzieci臋­cych pragnie艅 irracjonalnych, Jung obywa艂 si臋 coraz bardziej bez wolnych skojarze艅 i r贸wnie dogmatycz­nie sk艂ania艂 si臋 do interpretacji marze艅 sennych ja­ko zjawiska wyra偶aj膮cego m膮dro艣膰 nie艣wiadomo艣ci.

Pogl膮d ten odpowiada dok艂adnie ca艂emu Jungowskiemu poj臋ciu nie艣wiadomo艣ci. S膮dzi on, 偶e 鈥渘ie艣wiadomo艣膰 potrafi niekiedy objawia膰 inteligencj臋?; i celowo艣膰, kt贸re przewy偶szaj膮 analogiczne cechy 艣wiadomo艣ci" 10. Jak dot膮d nie mam tej wypowiedzi nic do zarzucenia i zgadza si臋 ona z mym w艂asnym do艣wiadczeniem interpretacji sn贸w, przedstawionym w og贸lnym zarysie powy偶ej. Jung jednak posuwa si臋 do stwierdzenia, 偶e fakt ten jest 鈥減odstawowym zjawiskiem religijnym" i 偶e g艂os, kt贸ry przemawia w naszych snach, nie jest naszym w艂asnym g艂osem, lecz pochodzi z jakiego艣 藕r贸d艂a spoza nas. Na zastrze偶e­nie, 鈥溑糴 my艣li, kt贸re wyra偶a g艂os, nie s膮 niczym in­nym, jak tylko my艣lami samego cz艂owieka, kt贸ry: 艣ni", Jung odpowiada:

By膰 mo偶e, ale jak膮艣 my艣l wtedy tylko nazwa艂­bym w艂asn膮, gdybym to ja j膮 pomy艣la艂, podobni jak moimi w艂asnymi nazwa艂bym jakie艣 pieni膮dz w贸wczas, gdybym zarobi艂 je czy uzyska艂 w spos贸b 艣wiadomy i prawowity. Je艣li kto艣 da mi pieni膮dz jako prezent, w贸wczas z pewno艣ci膮 nie powiem me­mu dobroczy艅cy: 芦Dzi臋kuj臋 ci za moje pieni膮dze, cho膰 do osoby trzeciej mog臋 potem powiedzie膰: 芦To; s膮 moje w艂asne pieni膮dze. W stosunku do tego g艂osu jestem w podobnej sytuacji. G艂os przekazuje mi pew­ne tre艣ci, tak jakby jaki艣 przyjaciel dzieli艂 si臋 ze mn膮 swoimi my艣lami. Nie by艂oby to ani przyzwoite, ani zgodne z rzeczywisto艣ci膮, ale by艂oby zwyk艂ym plagiatem, gdybym twierdzi艂, 偶e to, co mi powiedzia艂, to wywodz膮ce si臋 ode mnie moje w艂asne my艣li." Jung wyg艂asza t臋 sam膮 tez臋 gdzie indziej jeszcze dobitniej: 鈥淐z艂owiek nigdy nie znajduje wsparcia w tym, co osobi艣cie my艣li, lecz w objawieniach m膮dro艣­ci przewy偶szaj膮cej jego w艂asn膮."

Wypowied藕 ta mo偶e stanowi膰 podsumowanie r贸偶­nicy zachodz膮cej mi臋dzy interpretacj膮 Junga a moj膮 w艂asn膮. Zgadzamy si臋 co do tego, 偶e ludzie cz臋sto s膮 m膮drzejsi i obyczajniejsi podczas snu ni偶 w swym 偶yciu na jawie. Jung wyja艣nia to zjawisko, zak艂ada­j膮c istnienie jakiego艣 藕r贸d艂a objawienia, wykraczaj膮­cego poza nas, ja natomiast s膮dz臋, 偶e to, co my艣limy we 艣nie, jest naszym my艣leniem i 偶e mamy wszel­kie powody do przyj臋cia faktu, i偶 wp艂ywy, kt贸rym podlegamy w swym 偶yciu na jawie, oddzia艂ywaj膮 pod wieloma wzgl臋dami udaremniaj膮co na nasze do­konania intelektualne i moralne.

艁atwiej b臋dzie zrozumie膰 metod臋 Junga znowu prezentuj膮c przeprowadzon膮 przeze艅 analiz臋 marze­nia sennego. Sen 贸w wzi臋to z serii sk艂adaj膮cej si臋 z przesz艂o czterystu sn贸w, kt贸re zanotowa艂 by艂 pe­wien pacjent Junga. Oto jeden z nich:

Widz臋 wiele dom贸w, kt贸re maj膮 w sobie co艣 ze sceny czy teatru. Kulisy i dekoracja. Kto艣 wymienia nazwisko Bernarda Shaw. Sztuka, kt贸ra ma by膰 gra­na, odnosi si臋 do dalekiej przysz艂o艣ci. Ponad jedn膮 z kulis widnieje napis w j臋zyku angielskim i nie­mieckim:

Oto jest powszechny Ko艣ci贸艂 Katolicki.

On jest Ko艣cio艂em Boga.

Wszyscy, kt贸rzy czuj膮 si臋 narz臋dziem Boga, mog膮 wnij艣膰.

A pod spodem ma艂ymi literami: Ten ko艣ci贸艂 zosta艂 za艂o偶ony przez Jezusa i Paw艂a. Brzmi to, jakby ja­ka艣 firma chwali艂a si臋 sw膮 tradycj膮. Zwracam si臋 do mojego przyjaciela: 芦Chod藕, wejd藕my i obejrzyjmy ko艣ci贸艂.禄 芦Nie rozumiem, dlaczego ludzie musz膮 si臋 zbiera膰, kiedy ogarn膮 ich uczucia religijne - m贸wi m贸j przyjaciel. Na to mu odpowiadam: 芦Jeste艣 protestantem, nigdy wi臋c tego nie zrozumiesz.禄 Jaka艣 kobieta przytakuje moim s艂owom. Teraz spostrzegam rodzaj proklamacji wywieszonej na murach ko艣cio艂a. G艂osi ona:

呕o艂nierze!

Je艣li czujecie, 偶e jeste艣cie w r臋ku Boga, unikajcie zwracania si臋 do艅 bezpo艣rednio. S艂owa nie docieraj膮 do Pana. Zalecamy wam tak偶e usilnie, by艣cie nie wdawali si臋 mi臋dzy sob膮 w dyskusje nad atrybuta­mi Boga. By艂oby to bezowocne, wszystko bowiem, co posiada jak膮艣 warto艣膰 i znaczenie, jest niewyra­偶alne.

Podpisano: papie偶... (imi臋 nieczytelne)

Teraz wchodzimy do ko艣cio艂a. Jego wn臋trze przy­pomina meczet, szczeg贸lnie Hagia Sophia. Brak 艂a­wek nadaje wn臋trzu wspania艂y efekt przestrzeni. Nie ma te偶 obraz贸w, s膮 tylko oprawione w ramy sen­tencje, ozdabiaj膮ce 艣ciany, podobnie jak sentencje z Koranu w Hagia Sophia. Jedna z nich g艂osi: 芦Nie schlebiaj swemu dobroczy艅cy.禄 Ta sama kobieta, kt贸­ra przytakiwa艂a mi uprzednio, zaczyna teraz p艂aka膰 i wo艂a: 芦A wi臋c nic ju偶 nie pozosta艂o.禄 Odpowiadam jej: 芦My艣l臋, 偶e wszystko jest w porz膮dku禄, ale ko­bieta znika.

Z pocz膮tku stoj臋 przed jakim艣 s艂upem, kt贸ry zas艂a­nia mi widok, potem zmieniam miejsce i widz臋 przed sob膮 ci偶b臋 ludzi. Nie jestem w艣r贸d nich, stoj臋 sam, z osobna. Jednak widz臋 ich wyra藕nie i widz臋 tak偶e ich twarze. Wszyscy wypowiadaj膮 unisono nast臋pu­j膮ce s艂owa: 芦Wyznajemy, 偶e jeste艣my w r臋ku Boga. Kr贸lestwo niebieskie jest w nas.禄 Powtarzaj膮 to trzy razy, bardzo uroczy艣cie. Potem organy graj膮 fug臋 Bacha i 艣piewa ch贸r. Czasem s艂ycha膰 sam膮 muzyk臋, czasem powtarzaj膮 si臋 s艂owa: 芦Wszystko inne to pa­pier禄, co oznacza, 偶e nie wywiera to na mnie 偶ywe­go wra偶enia.

Kiedy przebrzmia艂 ju偶 ch贸r, zacz臋艂a si臋 bardziej swojska cz臋艣膰 ceremonii. Ludzie, kt贸rzy bior膮 w niej udzia艂, s膮 w pogodnym nastroju i naprawd臋 rozba­wieni. Spaceruj膮 po sali, rozmawiaj膮 ze sob膮, pozdra­wiaj膮 si臋 nawzajem. Podawane jest wino (z bisku­piego seminarium duchownego) i napoje ch艂odz膮ce. Kto艣 wznosi toast i 偶yczy Ko艣cio艂owi du偶o rado艣ci i pomy艣lno艣ci. Jakby witaj膮c nowo przyby艂ego cz艂on­ka towarzystwa, z megafonu rozbrzmiewa szlagier z refrenem: 芦Karol te偶 jest tutaj.禄 Jaki艣 kap艂an wy­ja艣nia mi: 芦Te drobne przyjemno艣ci s膮 oficjalnie uznane i dozwolone. Musimy przystosowa膰 si臋 troch臋 do metod ameryka艅skich. To jest nieuniknione, je艣li ma si臋, tak jak my mamy, do czynienia z wielkim t艂umem. Ale od ko艣cio艂贸w ameryka艅skich r贸偶nimy si臋 zasadniczo silnie antyascetyczn膮 tendencj膮. Po­tem budz臋 si臋 z uczuciem wielkiej ulgi." 11

Podejmuj膮c pr贸b臋 interpretacji tego marzenia sen­nego, Jung nie zgadza si臋 z Freudem, kt贸ry twierdzi, i偶 sen jest tylko fasad膮, za kt贸r膮 co艣 si臋 ukrywa.

Nie ulega w膮tpliwo艣ci - pisze Jung - 偶e neuro­tycy - prawdopodobnie zreszt膮 tak samo jak ludzie zdrowi - ukrywaj膮 rzeczy dla siebie nieprzyjemne. Ale pozostaje pod znakiem zapytania, czy pogl膮d ta­ki da si臋 zastosowa膰 do tak zwyczajnego i powszech­nego zjawiska, jak sen. Dlatego w膮tpi臋, czy mo偶na przyj膮膰, 偶e sen jest czym艣 innym, ni偶 si臋 wydaje. Raczej jestem sk艂onny zacytowa膰 inny autorytet 偶y­dowski, a mianowicie Talmud, kt贸ry powiada, 偶e sen jest swym w艂asnym wyt艂umaczeniem. Inaczej m贸­wi膮c, uznaj臋 sen za to, czym jest. Sen jest zjawiskiem tak trudno zrozumia艂ym i skomplikowanym, 偶e nie 艣miem wydawa膰 s膮du o wrodzonej mu, by膰 mo偶e, sk艂onno艣ci do zwodzenia. Sen jest zjawiskiem natu­ralnym i nie ma 偶adnego widocznego powodu, aby艣­my mieli s膮dzi膰, 偶e jest on chytrym wymys艂em do wprowadzania nas w b艂膮d. Sen pojawia si臋 w贸wczas, gdy 艣wiadomo艣膰 i wola ulegaj膮 powa偶nemu os艂abie­niu. Wydaje si臋, 偶e sen jest wytworem natury, wy­st臋puje tak偶e u ludzi, kt贸rzy nie s膮 neurotykami. Poza tym tak. ma艂o wiemy o psychologii zjawisk sen­nych, 偶e powinni艣my by膰 szczeg贸lnie ostro偶ni, wpro­wadzaj膮c do ich interpretacji elementy obce tym zjawiskom.

Dla tych wszystkich powod贸w utrzymuj臋, 偶e sen, o kt贸rym m贸wimy, rzeczywi艣cie ma tre艣膰 religijn膮. Poniewa偶 jest on wewn臋trznie spoisty i dobrze ukszta艂towany, robi wra偶enie, 偶e podporz膮dkowany jest pewnej logice i okre艣lonym celom, tzn. 偶e jego podstaw膮 jest g艂臋boka motywacja, kt贸ra znajduje sw贸j bezpo艣redni wyraz w tre艣ci snu." 12

Jak interpretuje Jung to marzenie senne? Zauwa­偶a on, 偶e Ko艣ci贸艂 katolicki, cho膰 chwalony tak usil­nie, ukazuje si臋 tu w zespoleniu z dziwacznie poga艅­skim punktem widzenia, kt贸ry nie da si臋 pogodzi膰 z zasadnicz膮 postaw膮 chrze艣cija艅sk膮; 偶e nie ma w ca艂ym 艣nie jego pacjenta 偶adnego sprzeciwu wobec uczu膰 zbiorowych, religii mas, jak i wobec poga艅­stwa, je艣li nie bra膰 pod uwag臋 s艂贸w protestanckiego przyjaciela, szybko zreszt膮 zmuszonego do milczenia. Wyja艣nia nieznan膮 kobiet臋 we 艣nie jako wyobra偶e­nie 鈥渁nimy", kt贸ra jest dla艅 鈥減sychiczn膮 reprezen­tacj膮 mniejszo艣ci kobiecych gen贸w w ciele m臋偶czyz­ny". Anima z regu艂y uosabia nie艣wiadomo艣膰 i na­daje jej zgo艂a nieprzyjemny i dra偶ni膮cy charakter.

Negatywna reakcja animy we 艣nie o ko艣ciele wskazuje, 偶e kobiecy aspekt psychiki 艣ni膮cego, tj. nie艣wiadomo艣膰, nie godzi si臋 z jego postaw膮."

Ze snu tego dowiadujemy si臋 tak偶e, 偶e pod艣wia­domo艣膰 naszego pacjenta godzi si臋 na do艣膰 p艂aski kompromis katolicyzmu z poga艅sk膮 joie de vivre. Wytw贸r tej pod艣wiadomo艣ci nie jest wyrazem zde­cydowanego pogl膮du ani ostatecznej opinii; jest ra­czej dramatycznym wyeksponowaniem aktu zastanowienia. Jego znaczenie mo偶na by sformu艂owa膰 w na­st臋puj膮cy spos贸b: 鈥淛ak to jest w艂a艣ciwie z twoj膮 re­ligi膮? Jeste艣 katolikiem, nieprawda偶? Czy to nie wy­starcza? ale asceza... Ta wszystko 艂adnie, ale nawet Ko艣ci贸艂 musi si臋 troch臋 dostosowa膰 - kino, radio, jazz itp. - dlaczego nie pozwoli膰 sobie na odrobin臋 mszalnego wina i weso艂ych znajomo艣ci?鈥 Jednak偶e, dla jakich艣 powod贸w, owa nieprzyjemna kobieta, do­brze znana z wielu poprzednich sn贸w, cho膰 tajemni­cza, okazuje si臋 g艂臋boko zawiedziona i odchodzi." 13 Opisuj膮c swego pacjenta, Jung stwierdza, 偶e ten przyszed艂 do niego, 鈥減oniewa偶 mia艂 pewne nader wa偶kie do艣wiadczenie. B臋d膮c zdecydowanym racjo­nalist膮 i intelektualist膮, stwierdzi艂, 偶e jego postawa umys艂owa i filozofia rzuci艂y go ca艂kowicie na pastw臋 neurozy i jej demoralizuj膮cych si艂. W ca艂ym swym 艣wiatopogl膮dzie nie odkry艂 nic, co by mu pomog艂o w zdobyciu dostatecznej kontroli nad sob膮 samym. Dlatego te偶 znalaz艂 si臋 w sytuacji cz艂owieka, kt贸rego opu艣ci艂y piel臋gnowane przeze艅 dot膮d przekonania i idea艂y. Nie jest bynajmniej czym艣 wyj膮tkowym, 偶e w tego rodzaju sytuacji cz艂owiek wraca do religii swego dzieci艅stwa w nadziei, 偶e znajdzie w niej po­moc. Jednak偶e w tym przypadku pr贸ba czy postano­wienie ponownego o偶ywienia poprzednich wierze艅 religijnych nie mia艂y charakteru 艣wiadomego. Nasz pacjent tylko 艣ni艂 o tym; tzn. 偶e jego nie艣wiadomo艣膰 wyrazi艂a swoisty pogl膮d o jego religii. Dosz艂o do te­go, 偶e duch i cia艂o, wieczy艣ci wrogowie w 艣wiado­mo艣ci chrze艣cija艅skiej, jak gdyby zawar艂y ze sob膮, pok贸j w formie dziwnego os艂abienia sprzeczno艣ci swych natur. Duchowo艣膰 i doczesno艣膰 zesz艂y si臋 ra­zem w nieoczekiwanej ust臋pliwo艣ci. Da艂o to efekt nieco groteskowy i komiczny. Nieub艂agana surowo艣膰 ducha, jak si臋 zdaje, zosta艂a podkopana przez nie­mal antyczn膮 rado艣膰, przenikni臋t膮 zapachem wina i r贸偶. W ka偶dym razie sen obrazuj膮c duchow膮 i doczesn膮 atmosfer臋 st臋pi艂 ostro艣膰 konfliktu moralnego pozwalaj膮c zapomnie膰 o wszelkich cierpieniach duchowych i niedolach.

Je艣li przyj膮膰 sen i opis 艣ni膮cego tak, jak poda艂 je Jung, interpretacja ta nie wydaje si臋 uzasadniona. Wyja艣nienie Junga 艣lizga si臋 po powierzchni i nie bierze pod uwag臋 ukrytych si艂 psychicznych, kt贸re wywo艂a艂y 贸w sen. Moim zdaniem to marzenie senne nie jest bynajmniej jakim艣 p艂askim kompromisem mi臋dzy doczesno艣ci膮 a religi膮, lecz gorzkim oskar偶e­niem religii, jednocze艣nie za艣 gor膮cym pragnieniem duchowej niezale偶no艣ci. Ko艣ci贸艂 opisuje si臋 tu w ka­tegoriach jakiego艣 teatru, przedsi臋biorstwa, armii. Mahometanizm, reprezentowany przez Hagia Sophia, wyr贸偶nia si臋 korzystnie w por贸wnaniu z Ko艣cio艂em chrze艣cija艅skim, poniewa偶 nie ma tam obraz贸w, s膮 tylko oprawione w ramy sentencje, jak: 鈥淣ie schlebiaj swemu dobroczy艅cy." Sentencja ta jest oczywi艣cie krytyk膮, skierowan膮 przez samego 艣ni膮cego przeciw ko艣cielnemu zwyczajowi schlebiania Bogu. 艢ni膮cy 贸w stroi sobie dalej 偶arty z Ko艣cio艂a, 艣ni膮c i偶 nabo偶e艅stwo przeradza si臋 w weso艂e zebranie, na kt贸rym podaje si臋 napoje i rozbrzmiewa szlagier z refrenem: 鈥淜arol te偶 jest tutaj." (Jak si臋 zdaje, umkn臋艂o uwagi Junga, i偶 zwrot: 鈥淜arol te偶 jest tu­taj" - odnosi si臋 do jego w艂asnego pierwszego imienia Carl [Karol], 偶e ta drwi膮ca uwaga pod adresem analityka zgadza si臋 z duchem buntu przeciw auto­rytetowi, kt贸re to uczucie przenika ca艂e marzenie senne.) 艢ni膮cy uwydatnia t臋 kwesti臋, ka偶膮c samemu kap艂anowi przyj膮膰, 偶e Ko艣ci贸艂 musi pos艂ugiwa膰 si臋 鈥渕etodami ameryka艅skimi", aby przyci膮gn膮膰 wielkie t艂umy.

Rol臋 kobiety w tym 艣nie mo偶na w pe艂ni zrozumie膰 dopiero wtedy, je艣li we藕mie si臋 pod uwag臋 antyautorytatywn膮, buntownicz膮 tendencj臋 ca艂ego marzenia sennego. 艢ni膮cy - pomimo ca艂ej swej 艣wiadomej oboj臋tno艣ci wobec religii - w g艂臋bszej warstwie psy­chicznej nadal jest z ni膮 zwi膮zany czy raczej, 艣ci艣lej m贸wi膮c, jest zwi膮zany z autorytatywnym typem re­ligii - z kt贸rym go zapoznano w dzieci艅stwie. Neuroza jest w jego przypadku pr贸b膮 oswobodzenia si臋 z nie­woli irracjonalnych autorytet贸w, lecz jak dot膮d usi­艂owanie to spe艂z艂o na niczym, wskutek czego wytwo­rzy艂y si臋 u niego wzory neurotyczne. W okresie, w kt贸rym pojawia si臋 to marzenie senne, pr贸ba buntu, wyzwolenia si臋 spod panowania autorytet贸w, stanowi dominuj膮c膮 cech臋 psychiczn膮, wyst臋puj膮c膮 w jego 偶y­ciu we 艣nie. Kobieta, symbolizuj膮ca prawdopodobnie jego matk臋, uprzytamnia sobie, 偶e je艣li nie uzna on autorytatywnej zasady schlebiania owej silnej posta­ci, jak膮 jest ojciec (dobroczy艅ca), stanie si臋 doros艂y i ona tak偶e go utraci. Oto dlaczego p艂acze i m贸wi: 鈥淎 wi臋c nic ju偶 nie pozosta艂o."

Uwag臋 艣ni膮cego istotnie zaprz膮ta religia, nie godzi si臋 on jednak - jak zak艂ada Jung - na p艂aski kom­promis, lecz osi膮ga jasne poj臋cie r贸偶nicy mi臋dzy re­ligi膮 autorytatywn膮 a humanistyczn膮. Religia auto­rytatywna, pewien system, w kt贸rym pos艂usze艅stwo stanowi cnot臋 zasadnicz膮, cz艂owiek za艣 staje si臋 ma­艂y i bezsilny, oddaj膮c ca艂膮 sw膮 si艂臋 i uzdolnienia Bogu, jest typem religii, jaki on zwalcza; jest to ta sa­ma walka, kt贸ra wype艂nia jego 偶ycie osobiste, bunt przeciw wszelkiego rodzaju autorytatywnemu pano­waniu. To, do czego d膮偶y, jest religi膮 humanistyczn膮, gdzie k艂adzie si臋 nacisk na pot臋g臋 i dobro膰 cz艂owie­ka i gdzie cnota nie polega na pos艂usze艅stwie, lecz na urzeczywistnianiu ludzkich mo偶liwo艣ci 14. Kolej­no艣膰 obraz贸w sennych uzmys艂awia to nader wyra­zi艣cie. 艢ni膮cy s艂yszy, jak ci偶ba ludzi wypowiada uro­czy艣cie s艂owa: 鈥淜r贸lestwo niebieskie jest w nas." 鈥淲szystko inne to papier." Wy艣miewa艂 przecie偶 Ko艣­ci贸艂 jako wielk膮 organizacj臋, podobn膮 do jakie przedsi臋biorstwa czy te偶 armii, zarzuca艂 mu pos艂ugi­wanie si臋 pochlebstwem, aby wkra艣膰 si臋 w 艂aski Bo­ga, teraz za艣 m贸wi, i偶 B贸g 偶yje w nas samych i 偶e poza tym do艣wiadczeniem 鈥渨szystko inne to papier", poniewa偶 nie wywiera to na nim 偶ywego wra偶enia.

Identyczna orientacja my艣lowa wyst臋puje w drugim 艣nie tego samego pacjenta, omawianym przez Junga w ksi膮偶ce Psychologia a religia.

A oto tekst snu:

Wchodz臋 do domu szczeg贸lnych uroczysto艣ci; jest to 芦dom skupienia鈥. W g艂臋bi znajduj膮 si臋 liczne 艣wie­ce ustawione tak, 偶e tworz膮 cztery sto偶ki. U drzwi domu stoi jaki艣 starzec. Ludzie wchodz膮 do 艣rodka. Milcz膮 i stoj膮 nieruchomo, aby skupi膰 si臋 wewn臋trz­nie. 鈥淜iedy st膮d wyjd膮, b臋d膮 oczyszczenia - m贸wi, do wchodz膮cych m臋偶czyzna u drzwi. Teraz ja sam wchodz臋 do domu, gdzie mog臋 skupi膰 si臋 ca艂kowicie. I wtedy s艂ysz臋 jaki艣 g艂os: 鈥淭o, co czynisz, jest nie­ bezpieczne. Religia nie jest podatkiem, kt贸ry masz p艂aci膰, by pozby膰 si臋 obrazu kobiety, obraz ten bo­ wiem jest nieodzowny. Biada tym, dla kt贸rych religia jest namiastk膮 drugiej strony 偶ycia duszy. B艂膮dz膮 oni i b臋d膮 przekl臋ci. Religia nie jest namiastk膮, lecz winna by膰 ostatecznym dope艂nieniem wszelkiej innej czynno艣ci duszy. Z pe艂ni 偶ycia masz da膰 pocz膮­tek swej religii i wtedy tylko sp艂ynie na ciebie b艂ogos艂awie艅stwo.鈥 Jednocze艣nie z tym ostatnim zdaniem daje si臋 s艂ysze膰 cicha muzyka, d藕wi臋ki ton贸w organowych. Przypominaj膮 mi one motyw Czaru ognia Wagnera. Kiedy opuszczam dom, mam wizj臋 p艂on膮cej g贸ry i czuj臋, 偶e ogie艅 ten, kt贸rego nie mo偶na zgasi膰, jest ogniem 艣wi臋tym."15

W tym marzeniu sennym 艣ni膮cy nie atakuje ju偶 Ko艣cio艂a w spos贸b 偶artobliwy, cechuj膮cy jego sen poprzedni. Wyg艂asza on g艂臋bokie i przejrzyste stwierdzenie na temat religii humanistycznej w por贸wnaniu z religi膮 autorytatywn膮. Uwydatnia zw艂aszcza jeden punkt: religia nie powinna czyni膰 wysi艂k贸w, aby st艂umi膰 mi艂o艣膰 i seks (obraz kobiety), i nie po­winna by膰. namiastk膮 tej strony 偶ycia. Nie ze 鈥渟t艂u­mienia", lecz z 鈥減e艂ni 偶ycia" musi si臋 narodzi膰 reli­gia. Ostatnia wypowied藕 snu, 鈥溑糴 ogie艅 ten, kt贸rego nie mo偶na zgasi膰, jest ogniem 艣wi臋tym", odnosi si臋, co jasno wynika z ca艂ego kontekstu snu, do tego, co znajduje wyraz w 鈥渙brazie kobiety", do ognia mi­艂o艣ci i seksu.

To marzenie senne jest interesuj膮ce jako przyk艂ad snu, "w kt贸rym my艣li i s膮dy wyra偶ane s膮 tak jasno i pi臋knie, jak nie umia艂by ich wyrazi膰 艣ni膮cy w swo­im 偶yciu na jawie. Ale przytoczy艂em ten sen przede wszystkim w celu zilustrowania niedostatk贸w jedno­stronnej i dogmatycznej interpretacji Junga. Wed艂ug niego 贸w 鈥渙gie艅 nie do ugaszenia" symbolizuje Bo­ga, 鈥渙braz kobiety" i 鈥渄ruga strona 偶ycia" oznaczaj膮 nie艣wiadomo艣膰. Chocia偶 jest prawd膮, 偶e ogie艅 wyra­偶a rozpowszechniony symbol Boga, r贸wnie cz臋sto oznacza on mi艂o艣膰 i nami臋tno艣膰 seksualn膮. Freud prawdopodobnie zinterpretowa艂by ten sen nie jako wyra偶enie jakiego艣 filozoficznego stwierdzenia, lecz jako spe艂nienie dzieci臋cych, kazirodczych 偶ycze艅 艣ni膮­cego. Jung, r贸wnie dogmatycznie, ca艂kowicie ignoru­je ten aspekt, przyjmuj膮c jedynie symbolik臋 religij­n膮. Prawda, jak mi si臋 zdaje, nie le偶y w 偶adnym z tych dwu wskaza艅. Uwag臋 艣ni膮cego poch艂ania istot­nie pewien problem religijny i filozoficzny, lecz nie oddziela on swoich zainteresowa艅 filozoficznych od nurtuj膮cej go t臋sknoty za mi艂o艣ci膮. Wprost przeciw­nie, stwierdza on, 偶e nie wolno oddziela膰 tych dwu rzeczy, i krytykuje Ko艣ci贸艂 za jego poj臋cie grzechu.


V. HISTORIA INTERPRETACJI SN脫W

Jak dot膮d zaprezentowali艣my trzy rodzaje pogl膮d贸w dotycz膮cych rozumienia sn贸w: pogl膮d Freuda, g艂osz膮cy, i偶 wszelkie sny stanowi膮 wyraz irracjonalne i aspo艂ecznej natury cz艂owieka, i interpretacj臋 Junga kt贸ry twierdzi, 偶e sny s膮 objawieniem nie艣wiadome m膮dro艣ci transcendentnej wobec jednostki, oraz pogl膮d, 偶e marzenia senne s膮 odbiciem wszelkiej dzia艂alno艣ci umys艂owej: zar贸wno naszych irracjonalnych d膮偶e艅, jak rozumu i moralno艣ci; znajduje w nich wyraz zar贸wno najlepsza, jak i najgorsza strona naszej natury.

Te trzy teorie nie s膮 bynajmniej 艣wie偶ej daty Kr贸tki przegl膮d historii interpretacji sn贸w wykazuje, 偶e niedawna polemika wok贸艂 znaczenia sn贸w zawiera element dyskusji, kt贸ra toczy si臋 ju偶 od co najmniej trzech tysi膮cleci.

1. WCZESNA NIEPSYCHOLOGICZNA INTERPRETACJA SN脫W

Historia interpretacji sn贸w zaczyna si臋 od pr贸b zrozumienia znaczenia sn贸w nie jako zjawisk psychologicznych, lecz jako rzeczywistych do艣wiadcze艅 odciele艣nionej duszy czy te偶 jako g艂osu istot nadprzyrodzonych b膮d藕 duch贸w. Tak wi臋c Aszantowie uwa偶aj膮, i偶 je艣li m臋偶czy藕nie przy艣ni si臋, 偶e ma stosunek p艂ciowy z 偶on膮 innego m臋偶czyzny, nale偶y go w takim przypadku ukara膰 zwyk艂膮 grzywn膮 za cu­dzo艂贸stwo, dusze bowiem ich obojga mia艂y stosunek p艂ciowy16 . Papuasi Kiwai z Nowej Gwinei brytyjskiej wierz膮, i偶 je艣li czarownikowi uda si臋 pochwyci膰 du­sz臋 kogo艣, kto w艂a艣nie 艣pi, 艣pi膮cy nigdy ju偶 si臋 nie przebudzi 17. Inn膮 form膮 przekonania, i偶 wydarzenia ze snu s膮 rzeczywiste, jest idea, 偶e dusze zmar艂ych ukazuj膮 si臋 w marzeniach sennych, aby nas napomi­na膰, ostrzega膰 lub te偶 przekazywa膰 innego rodzaju pos艂annictwa. Indian Jurna i Mohawe napawa na przyk艂ad szczeg贸ln膮 groz膮 ukazanie si臋 we 艣nie nie­dawno zmar艂ych krewnych 18. Odmienn膮 koncepcj臋 znaczenia sn贸w, bli偶sz膮 wyobra偶eniom, jakie mo偶na napotka膰 w wielkich kulturach Wschodu, maj膮 inne ludy pierwotne. Tutaj marzenie senne interpretuje si臋 w ustalonym, religijnym i moralnym uk艂adzie odniesienia. Ka偶dy symbol ma swe okre艣lone zna­czenie, a t艂umaczenie snu polega na obja艣nianiu tych ustalonych, symbolicznych znacze艅. Przyk艂ad tego ro­dzaju interpretacji podaje Jackson S. Lincoln w swej pracy o Indianach Nawaho 19.

Sen: 艢ni艂o mi si臋 bardzo wielkie jajo, uczynione z twardego niczym ska艂a tworzywa. Roz艂upa艂em to jajo, a wtedy wyfrun膮艂 z niego m艂ody, lecz w pe艂ni rozwini臋ty orze艂. Dzia艂o si臋 to w domu i orze艂 艂o­pota艂 usi艂uj膮c wylecie膰 na zewn膮trz, lecz nie m贸g艂 si臋 wydosta膰, poniewa偶 okno by艂o zamkni臋te.

Interpretacja: orze艂 to ptak uosabiaj膮cy wy偶sze duchy, nale偶y do jednej z trzech grup sprzymierzo­nych duch贸w: wiatru, b艂yskawicy i ptak贸w, kt贸rych siedzib膮 jest szczyt g贸ry San Francisco. Je艣li si臋 je obrazi, duchy te siej膮 spustoszenie i zniszczenie. Po­trafi膮 by膰 tak偶e 偶yczliwe. Orze艂 nie mo偶e wyfrun膮膰 na zewn膮trz, poniewa偶 musia艂e艣 obrazi膰 ducha pta­k贸w, na przyk艂ad nadeptuj膮c na jego gniazdo, lecz tak偶e tw贸j ojciec wyst臋pek ten m贸g艂 pope艂ni膰.

Wczesna orientalna interpretacja sn贸w tak偶e nie opiera艂a si臋 na psychologicznej teorii marze艅 sen­nych, lecz na za艂o偶eniu, 偶e sen jest skierowany do cz艂owieka przez moce niebieskie. Najlepiej znanymi przyk艂adami tego rodzaju niepsychologicznej inter­pretacji sn贸w s膮 przytoczone w Biblii sny faraona. Gdy faraon mia艂 sny, kt贸re go zaniepokoi艂y, roz­kaza艂 wezwa膰 wszystkich wr贸偶bit贸w egipskich oraz wszystkich m臋drc贸w i opowiedzia艂 im, co mu si臋 艣ni艂o. Nie by艂o jednak nikogo, kto by umia艂 je wyt艂umaczy膰 faraonowi. Kiedy zwr贸ci艂 si臋 o wyt艂u­maczenie sn贸w do J贸zefa, ten rzek艂: 鈥淏贸g zapowie­dzia艂 tobie, faraonie, co zamierza uczyni膰." Nast臋p­nie przyst膮pi艂 do interpretacji sn贸w. A oto ich tre艣膰:

艢ni艂o mi si臋, 偶e sta艂em nad brzegiem Nilu. I nagle z Nilu wysz艂o siedem kr贸w t艂ustych i pi臋knych, kt贸­re zacz臋艂y si臋 pa艣膰 na 艂膮ce. A oto siedem kr贸w innych wysz艂o za nimi, chudych i tak brzydkich, 偶e podobnie brzydkich nie widzia艂em w ca艂ym Egipcie. Krowy chude i brzydkie po偶ar艂y owe siedem kr贸w pierwszych, t艂ustych. Gdy te znalaz艂y si臋 w ich brzu­chach, nie by艂o wcale zna膰, 偶e tam wesz艂y; te, kt贸re je po偶ar艂y, by艂y nadal tak samo chude jak poprzed­nio. I ockn膮艂em si臋. A potem zobaczy艂em we 艣nie siedem k艂os贸w wyrastaj膮cych z jednej 艂odygi, pe艂­nych i pi臋knych. Lecz oto siedem k艂os贸w zeschni臋­tych, pustych, zniszczonych wiatrem wschodnim wy­ros艂o z nich. I te puste k艂osy poch艂on臋艂y owe siedem k艂os贸w pi臋knych."

Interpretacja J贸zefa brzmia艂a nast臋puj膮co:

Siedem kr贸w pi臋knych - to siedem lat, siedem k艂os贸w pi臋knych - to te偶 siedem lat; jest to bowiem sen jeden. Siedem za艣 kr贸w chudych i brzydkich, kt贸re wysz艂y za tamtymi, i siedem k艂os贸w pustych i zniszczonych wiatrem wschodnim - to siedem lat g艂odu. To, o czym m贸wi臋, B贸g uczyni tak, jak ukaza艂 tobie, faraonie. Bo nadejdzie siedem lat obfito艣ci wielkiej w ca艂ym Egipcie. A po nich nastanie siedem lat g艂odu; i p贸jdzie w niepami臋膰 ca艂a ta obfito艣膰, gdy偶 g艂贸d b臋dzie niszczy艂 kraj, a b臋dzie to g艂贸d ci臋偶­ki. Poniewa偶 ten sen powt贸rzy艂 si臋 tobie, faraonie, dwukrotnie, B贸g to ju偶 postanowi艂 i B贸g niebawem to uczyni. Teraz wi臋c, faraonie, upatrz sobie kogo艣 roztropnego i m膮drego i ustan贸w go zarz膮dc膮 Egip­tu. Bezzw艂ocznie postaw, faraonie, nadzorc贸w nad tym krajem i zabieraj pi膮t膮 cz臋艣膰 urodzaj贸w w Egip­cie podczas siedmiu lat obfito艣ci. Niechaj nagroma­dz膮 wszelk膮 偶ywno艣膰 podczas tych lat pomy艣lnych, kt贸re nadejd膮. Niechaj gromadz膮 zbo偶e do rozporz膮­dzenia twego, o faraonie, jako zaopatrzenie dla miast, i niechaj go strzeg膮. A b臋dzie ta 偶ywno艣膰 zachowana dla kraju na siedem lat g艂odu, kt贸re nastan膮 w Egip­cie. Tak wi臋c nie wyginie ludno艣膰 tego kraju z g艂o­du."

Owa relacja biblijna wykazuje, i偶 sen uchodzi艂 za wizj臋 zsy艂an膮 cz艂owiekowi przez Boga. Mo偶na jed­nak偶e spojrze膰 na sny faraona z psychologicznego punktu widzenia. M贸g艂 on zna膰 pewne czynniki, kt贸­re w nadchodz膮cych czternastu latach mia艂y wp艂y­n膮膰 na stan urodzajno艣ci gleby, lecz mog艂a to by膰 wiedza intuicyjna dost臋pna mu jedynie w warun­kach snu. Czy owe sny nale偶y rozumie膰 tak, czy te偶 inaczej - to kwestia domys艂u; w ka偶dym razie re­lacja biblijna, podobnie jak wiele innych opowie艣ci pochodz膮cych z dawnych 藕r贸de艂 orientalnych dowo­dzi, i偶 sen pojmowano nie jako co艣 wywodz膮cego si臋 od cz艂owieka, lecz jako boskie pos艂annictwo.

Sny - zw艂aszcza zgodnie z indyjsk膮 i greck膮 in­terpretacj膮 - spe艂nia艂y r贸wnie偶 innego rodzaju funk­cje prorocze: pozwala艂y rozpoznawa膰 choroby. Po­s艂ugiwano si臋 ustalonymi symbolami, aby oznacza膰 pewne cielesne symptomy. Ale tu r贸wnie偶, podobnie jak w przypadku proroczego snu faraona, istnieje mo偶liwo艣膰 interpretacji psychologicznej: podczas snu o wiele jaskrawiej ni偶 w 偶yciu na jawie u艣wiada­miamy sobie pewne zmiany w naszym organizmie; 艣wiadomo艣膰 prze艂o偶ona na obraz marzenia sennego umo偶liwia nam rozpoznawanie choroby i pozwala okre艣li膰 pewne zmiany somatyczne. (Wyczerpuj膮c膮 odpowied藕, w jakim stopniu to nast臋puje, mog艂yby da膰 badania marze艅 sennych ludzi, nim jeszcze cho­roba wyst膮pi艂a u nich w spos贸b jawny.)

2. PSYCHOLOGICZNA INTERPRETACJA SN脫W

W przeciwie艅stwie do niepsychologicznej interpre­tacji sn贸w, wed艂ug kt贸rej wyra偶aj膮 one rzeczywiste zdarzenia lub przekazy od si艂 zewn臋trznych, psy­chologiczna interpretacja pr贸buje zrozumie膰 sny jako wyraz stanu umys艂u 艣ni膮cego cz艂owieka. Te dwa uj臋­cia nie zawsze s膮 odr臋bne. Wr臋cz przeciwnie, a偶 do 艣redniowiecza spotykamy wielu autor贸w, kt贸rzy 艂膮cz膮 oba punkty widzenia, odr贸偶niaj膮c sny, kt贸re nale偶y interpretowa膰 jako zjawiska religijne, od sn贸w wy­magaj膮cych rozumienia psychologicznego. U niezna­nego indyjskiego autora z pocz膮tku ery chrze艣cija艅­skiej znajdujemy nast臋puj膮cy przyk艂ad takiego uj臋­cia:

Istnieje sze艣膰 typ贸w ludzi postrzegaj膮cych sny - cz艂owiek o temperamencie burzliwym, cholerycznym i flegmatycznym, cz艂owiek, kt贸remu sny zsy艂a jaki艣 b贸g, cz艂owiek, na kt贸rego sny wp艂ywa jego w艂asny spos贸b bycia, i cz艂owiek, kt贸ry 艣ni sny o charakterze przepowiedni. Jednak, o Kr贸lu, jedynie sny ostatnie s膮 prawdziwe; wszystkie za艣 inne - fa艂szywe." 20

W przeciwie艅stwie do niepsychologicznej interpre­tacji, zgodnie z kt贸r膮 sen staje si臋 zrozumia艂y, gdy

jego ustalone symbole t艂umaczone s膮 w ich religij­nym kontek艣cie, nasze indyjskie 藕r贸d艂o stosuje me­tod膮 psychologicznej interpretacji - odnosz膮c sen do osobowo艣ci 艣ni膮cego. Jego pierwsze trzy kategorie stanowi膮 w rzeczywisto艣ci jedno艣膰, poniewa偶 dotycz膮 temperamentu, czyli tych cech psychicznych, kt贸re tkwi膮 korzeniami w uk艂adzie somatycznym cz艂owie­ka. Wskazuje on na znamienne powi膮zanie mi臋dzy temperamentem a tre艣ci膮 marzenia sennego, co we wsp贸艂czesnej interpretacji sn贸w niemal zupe艂nie nie wzbudzi艂o zainteresowa艅, chocia偶 - jak wyka偶e dal­sze badanie - ma niew膮tpliwie donios艂e dla tej in­terpretacji znaczenie. Wed艂ug niego sny zsy艂ane przez jakiego艣 boga reprezentuj膮 po prostu jeden typ snu w艣r贸d wielu innych. Odr贸偶nia nast臋pnie te sny, na kt贸re wp艂ywa spos贸b bycia 艣ni膮cego, od tych, kt贸re s膮 rodzajem przepowiedni. Przez spos贸b bycia rozu­mie on prawdopodobnie tendencj臋 dominuj膮c膮 w strukturze osobowo艣ci danej jednostki; m贸wi膮c za艣 o przepowiedniach ma na my艣li te marzenia senne, kt贸re wykazuj膮 wy偶szy rodzaj wnikliwo艣ci.

Z pogl膮dem, kt贸ry jako jeden z najwcze艣niejszych da艂 wyraz temu, 偶e sny mog膮 by膰 przejawem albo naszych najbardziej racjonalnych, albo te偶 najbar­dziej irracjonalnych si艂, spotykamy si臋 u Homera. M贸wi on o dw贸ch bramach wiod膮cych do krainy sn贸w: rogowych wrotach prawdy i wykonanych z ko艣­ci s艂oniowej wrotach b艂臋du i z艂udzenia (czyni膮c w ten spos贸b aluzj臋 do przezroczysto艣ci rogu, co nie cechuje ko艣ci s艂oniowej). Nie mo偶na chyba ja艣niej i zwi臋藕lej wyrazi膰 owej dwuznacznej natury aktyw­no艣ci sennej.

Sokrates, cytowany w Fedonie Platona, wyznawa艂 pogl膮d, 偶e sny reprezentuj膮 g艂os sumienia i 偶e jest rzecz膮 najwi臋kszej wagi traktowa膰 ten g艂os powa偶nie i s艂ucha膰 go. Na kr贸tko przed 艣mierci膮 wy艂o偶y艂 to stanowisko nader przejrzy艣cie:

Tu Kebes podchwyci艂 i: Na Zeusa, powiada, So­kratesie, dobrze艣 zrobi艂, 偶e艣 mi przypomnia艂; bo o te twoje poezje, o wierszowane przer贸bki bajek Ezopa, o hymn do Apollona ju偶 mnie kilka os贸b pyta艂o, a tak偶e i Euenos niedawno, co ci si臋 to sta艂o, 偶e kie­dy艣 tu przyszed艂, zacz膮艂e艣 pisa膰 te rzeczy, a przed­tem niczego艣 nigdy nie pisa艂. Wi臋c je艣li ci co艣 zale偶y na tym, 偶ebym ja mia艂 co odpowiedzie膰 Euenosowi, kiedy mnie drugi raz o to zapyta, a ja dobrze wiem, 偶e on mnie zapyta, to powiedz, co mu mam odpo­wiedzie膰.

- Powiedz mu prawd臋 Kebesie - powiada - 偶e wcale nie mia艂em zamiaru wsp贸艂zawodniczy膰 z nim ani z jego poezjami, kiedym to pisa艂. Wiedzia艂em, 偶e to nie艂atwa rzecz. Tylkom si臋 z pewnymi widze­niami sennymi liczy艂 i pr贸bowa艂, co znacz膮; abym 艣wi臋ty obowi膮zek spe艂ni艂, je艣liby mi sen cz臋sto t臋 w艂a艣nie s艂u偶b臋 Muzom zaleca艂.

A to by艂 taki sen mniej wi臋cej. Nieraz mnie na­wiedza艂 w minionym 偶yciu i raz mi si臋 w takiej, raz w innej zjawia艂 postaci. Ale zawsze te same s艂o­wa wraca艂y: Sokratesie, powiada, muzyk臋 r贸b i upra­wiaj. Ja my艣la艂em przedtem, 偶e sz艂o o to, com upra­wia艂, 偶e do tego samego mnie sen namawia i zach臋­ca; jak to ludzie g艂o艣no nieraz pop臋dzaj膮 tych, kt贸rzy biegn膮, tak i mnie sen zach臋ca艂' do tego, com ju偶 robi艂, do muzyki - bo filozofia to najwi臋ksza s艂u偶ba Muzom, a ja j膮 uprawia艂em. Ale teraz, kiedy si臋 pro­ces odby艂, a uroczysty obch贸d na cze艣膰 boga nie da艂 mi umrze膰, wyda艂o si臋 rzecz膮 w艂a艣ciw膮 nie odmawia膰 pos艂usze艅stwa snom, gdyby mi cz臋sto nakazywa艂y uprawia膰 i t臋 muzyk臋 pospolit膮, tylko j膮 robi膰. Bo bezpieczniej nie odchodzi膰, zanim si臋 cz艂owiek od 艣wi臋tego obowi膮zku nie uwolni, robi膮c wiersze we­d艂ug rozkazu otrzymanego we 艣nie. I tak, naprz贸d, napisa艂em wiersz na cze艣膰 boga, kt贸remu w艂a艣nie wypada艂a ofiara.

A po bogu, zwa偶ywszy, 偶e poeta, je偶eli ma by膰 | poet膮, powinien przypowie艣ci pisa膰, a nie my艣li, cho膰­by i sam nie by艂 bajarzem, wi臋c dlatego, maj膮c pod r臋k膮 i umiej膮c na pami臋膰 bajki Ezopa, u艂o偶y艂em je wierszami; pierwsze z brzegu.

Wi臋c to, Kebesie, powiedz Euenosowi i aby zdr贸w by艂, a je艣liby mia艂 rozum, to niech za mn膮 p贸jdzie jak najpr臋dzej. Ja odchodz臋, zdaje si臋, dzi艣. Tak ka­偶膮 Ateny." 21

W przeciwie艅stwie do pogl膮du Sokratesa Plato艅­ska teoria sn贸w jest niemal dos艂own膮 antycypacj膮 Freudowskiej teorii marze艅 sennych. .

Spo艣r贸d przyjemno艣ci i po偶膮da艅 niekoniecznych niekt贸re wydaj膮 mi si臋 nielegalne, a tkwi膮 bodaj 偶e w ka偶dym cz艂owieku, ale poniewa偶 je poskramiaj膮 prawa i po偶膮dania lepsze, rozumne, wi臋c one u nie­kt贸rych ludzi albo zanikaj膮 zupe艂nie, albo zostaj膮 im tylko niekt贸re z nich, i to s艂abe, a u innych ludzi s膮 mocniejsze i jest ich wi臋cej.

przeszkadza艂a swoimi przyjemno艣ciami i przykro艣cia­mi temu, co w nim najlepsze, niech ono, samo w sobie odosobnione i czyste, ogl膮da i niech tam sobie! pragnie czego艣, i niech spostrzega rzeczy, kt贸rych nie wie - wi臋c albo co艣 z przesz艂o艣ci, z tego, co jest lub co ma by膰, a tak samo temperament sw贸j u艂agodzi, a nie, zirytowawszy si臋 na co艣, zasypia z niespokojnym sercem, tylko uspokoiwszy te oba pierwiastki, a rozbudziwszy trzeci, w kt贸rym my艣l mieszka, w ten spos贸b spoczynku za偶ywa, to wiesz, 偶e w takim stanie najlepiej prawdy dotyka, i zgo艂a go wtedy ni nachodz膮 偶adne nielegalne widziad艂a w marzeniach sennych.

- Ca艂kowicie - powiada - jestem tego samego zdania.

Zrobili艣my t臋 d艂u偶sz膮 dygresj臋, ale pozna膰 chcemy to, 偶e w ka偶dym z nas mieszkaj膮 po偶膮dania tego rodzaju: jakie艣 straszne i dzikie, i nielegalne, nieraz; nawet w takich ludziach, kt贸rzy si臋 wydaj膮 bardzo opanowani. To wychodzi na jaw w marzeniach sen­nych. Wi臋c uwa偶aj, czy masz wra偶enie, 偶e ja m贸wi臋 do rzeczy, i czy si臋 zgadzasz.

- Ale偶 zgadzam si臋." 22

Chocia偶 Platon, podobnie jak Freud, uwa偶a, 偶e w snach wyra偶a si臋 tkwi膮ce w nas irracjonalne zwierz膮, czyni jedno zastrze偶enie, kt贸re w pewnej mierze ogranicza t臋 interpretacj臋. Przyjmuje on, 偶e je艣li 艣pi膮cy za艣nie w niczym nie zm膮conym spokoju ducha, pierwiastek irracjonalny nie wyst膮pi w jego marzeniach sennych w najmniejszym stopniu. Nie powinno si臋 jednak miesza膰 tego pogl膮du z dualistyczn膮 interpretacj膮, kt贸ra g艂osi, i偶 sny stanowi膮 wyraz zar贸wno naszej irracjonalnej, jak i racjonal­nej natury; wed艂ug Platona s膮 one w swej istocie] przejawem dzikich i budz膮cych groz臋 pop臋d贸w, jakie' w nas drzemi膮, i jedynie u osoby, kt贸ra osi膮gn臋艂a! najwi臋ksz膮 dojrza艂o艣膰 i m膮dro艣膰, wyst臋puje to w] mniejszym stopniu.

Arystotelesowski pogl膮d na marzenia senne uwy­datnia ich racjonaln膮 natur臋. Arystoteles zak艂ada, 偶e podczas snu jeste艣my zdolni do przenikliwych obserwacji subtelnych zjawisk cielesnych, ponadto za艣, i偶 zaprz膮taj膮 nas plany i zasady dzia艂ania, kt贸re uzmy­s艂awiamy sobie wyra藕niej ni偶 za dnia. Przypuszcza jednak, i偶 nie wszystkie sny s膮 znacz膮ce, wiele z nich bowiem jest rzecz膮 przypadkow膮 i nie zas艂uguje na to, aby im przypisywa膰 funkcj臋 proroctwa. Nast臋pu­j膮cy fragment z jego rozprawy O wr贸偶biarstwie przedstawia to stanowisko:

A zatem wspomniane sny trzeba uwa偶a膰 albo za przyczyny, albo te偶 za znaki wydarze艅, albo te偶 wreszcie za zbiegi okoliczno艣ci; b膮d藕 za wszystkie z nich, b膮d藕 te偶 za niekt贸re, b膮d藕 wresz­cie za jedyne. U偶ywam s艂owa 鈥減rzyczyna鈥 w tym znaczeniu, w jakim ksi臋偶yc jest [przyczyn膮] za膰mienia s艂o艅ca czy te偶 zm臋czenie jest [przyczyn膮] gor膮czki; 鈥渮nak鈥 w tym sensie, w jakim] wej艣cie jakiej艣 gwiazdy w cie艅 jest znakiem za膰mienia lub te偶 chro­powato艣膰 j臋zyka jest znakiem] gor膮czki; przez 鈥渮bieg okoliczno艣ci鈥 natomiast rozumiem na przyk艂ad wyst膮pienie za膰mienia s艂o艅ca, w czasie gdy kto艣 wybra艂 si臋 na przechadzk臋, przechadzka ta bowiem nie jest ani znakiem, ani te偶 przyczyn膮 za膰mienia; za膰mienie to za艣 nie jest przyczyn膮 ani znakiem przechadzki. Z tego powodu 偶aden zbieg okoliczno艣ci nie zachodzi stosownie do jakiej艣 powszechnej czy og贸lnej zasa­dy. Czy mamy zatem stwierdzi膰, 偶e pewne sny s膮 przyczynami, inne za艣 znakami, na przyk艂ad wyda­rze艅 zachodz膮cych w organizmie? W ka偶dym razie nawet uczeni lekarze m贸wi膮 nam, 偶e powinno si臋 przyk艂ada膰 piln膮 uwag臋 do sn贸w, a wyznawanie tego pogl膮du jest rzecz膮 sensown膮 tak偶e dla tych, kt贸rzy nie s膮 praktykuj膮cymi lekarzami, lecz spekulatywnymi filozofami. Mechanizmy ruchowe bowiem, kt贸­re wyst臋puj膮 za dnia [w ciele] nikn膮, o ile nie s膮 bardzo wielkie i gwa艂towne, z naszego pola widzenia, w przeciwie艅stwie do ruch贸w wykonywanych na jawie, kt贸re pozostawiaj膮 g艂臋bsze wra偶enie. We 艣nie zachodzi co艣 wr臋cz przeciwnego, wtedy bowiem na­wet drobne poruszenia wydaj膮 si臋 godne uwagi. Przejawia si臋 to jasno w tym, co cz臋sto wydarza si臋 we 艣nie; na przyk艂ad, 艣ni膮cy wyobra偶a sobie, 偶e wstrz膮sa nim grzmot i b艂yskawica, gdy w rzeczywisto艣ci daje si臋 jedynie stwierdzi膰 nik艂e dzwonienie w jego uszach; lub te偶, i偶 zajada z przyjemno艣ci mi贸d czy inne s艂odkie przysmaki, podczas gdy tylko ma艂a kropelka flegmy sp艂ywa w d贸艂 [prze艂ykiem] 23 b膮d藕 te偶, i偶 przechodzi przez ogie艅 i czuje niezno艣ne gor膮co, podczas gdy jedynie w膮t艂e ciep艂o oogarnie pewne cz臋艣ci jego cia艂a. Po przebudzeniu rzeczy objawiaj膮 mu si臋 w tym swoim prawdziwym charakterze. A poniewa偶 pocz膮tki wszystkich zdarze艅 s膮 nieznaczne, tak te偶 - rzecz jasna - ma si臋 sprawa z pocz膮tkami chor贸b czy innych dolegliwo艣ci, maj膮cych w艂a艣nie zaatakowa膰 nasze cia艂o. Konkludu­j膮c, jest rzecz膮 oczywist膮, 偶e te pocz膮tki musz膮 si臋 bardziej rzuca膰 w oczy, gdy 艣pimy, ni偶 gdy czu­wamy.

Co wi臋cej, nie jest rzecz膮 nieprawdopodobn膮, by niekt贸re z wyobra偶e艅 ukazuj膮cych si臋 umys艂owi pod czas snu by艂y przyczynami czynno艣ci im pokrew­nych. Gdy bowiem mamy przyst膮pi膰 do dzia艂ania [w godzinach jawy] b膮d藕 te偶 anga偶ujemy si臋 w jaki艣 tok czynno艣ci czy te偶 dokonali艣my ju偶 pewnych dzia艂a艅, przy艂apujemy si臋 cz臋sto na tym, i偶 si臋 tymi czynno艣ciami interesujemy lub te偶 wykonujemy je w 偶ywym marzeniu sennym; a przyczyn膮 jest tuj fakt, 偶e mechanizmowi ruchowemu marzenia sennego! utorowa艂y do tego drog臋 ruchy poczynione pierwotnie za dnia; w ten w艂a艣nie spos贸b, lecz odwrotnie, ruchy wywo艂ane najpierw we 艣nie powinny si臋 tak偶e okaza膰 punktami wyj艣ciowymi czynno艣ci, kt贸rej maj膮 by膰 wykonane w ci膮gu dnia, poniewa偶 powrotowi my艣li o tych czynno艣ciach jawi膮cych si臋 za dnia r贸wnie偶 utorowa艂y drog臋 obrazy jawi膮ce si臋] umys艂owi w nocy. Tak wi臋c jest ca艂kiem zrozumia艂e, 偶e niekt贸re sny mog膮 by膰 znakami i przyczynami [przysz艂ych zdarze艅].

Wi臋kszo艣膰 [tak zwanych proroczych] sn贸w nale偶y jednak zaklasyfikowa膰 jako zwyk艂e zbiegi okolicz­no艣ci, zw艂aszcza za艣 wszystkie te, kt贸re przybieraj膮 dziwaczn膮 posta膰, oraz te, w kt贸rych spe艂nieniu 艣ni膮­cy nie ma 偶adnego udzia艂u, tak jak w przypadku jakiej艣 bitwy morskiej czy te偶 spraw rozgrywaj膮­cych si臋 hen, daleko. Jest oczywiste, 偶e w odniesie­niu do nich fakt ten powinien mie膰 zastosowanie, tak jak to si臋 dzieje w贸wczas, ilekro膰 jaka艣 osoba, wspomniawszy o czym艣, stwierdza, 偶e ta w艂a艣nie wspomniana rzecz zachodzi. Czemu偶 w艂a艣ciwie nie mia艂oby si臋 to zdarzy膰 tak偶e we 艣nie? Istnieje raczej prawdopodobie艅stwo, 偶e wiele takich rzeczy powin­no si臋 wydarzy膰. Jak zatem wymienienie jakiej艣 okre艣lonej osoby nie jest znakiem ani przyczyn膮 zg艂oszenia si臋 tej osoby, tak te偶, analogicznie, marze­nie senne nie jest dla tego, kto je ujrza艂, ani zna­kiem, ani te偶 przyczyn膮 swego [tak zwanego] spe艂nie­nia, lecz zwyk艂ym zbiegiem okoliczno艣ci. St膮d wi臋c okoliczno艣膰, 偶e wiele sn贸w nie 芦spe艂nia si臋禄, zbiegi okoliczno艣ci bowiem nie zachodz膮 stosownie do ja­kiego艣 powszechnego czy og贸lnego prawa." 24

Rzymska teoria sn贸w stosuje si臋 mniej wi臋cej do zasad rozwini臋tych w Grecji, lecz nie zawsze osi膮ga jasno艣膰 i g艂臋bi臋 Platona i Arystotelesa. Lukrecjusz w swym poemacie O naturze wszechrzeczy zbli偶a si臋 do Freudowskiej teorii spe艂nienia 偶ycze艅, chocia偶 nie k艂adzie, tak jak Freud, nacisku na irracjonalny cha­rakter tych pragnie艅. Stwierdza on, 偶e nasze marze­nia senne dotycz膮 spraw, kt贸rymi zajmujemy si臋 za dnia, b膮d藕 te偶 potrzeb cielesnych, zaspokajanych we 艣nie:

Jakie 偶ywi pragnienia niesyta wola nasza,

Co nam czasu najwi臋cej zabra艂o, do czego si臋 pilnie

Przyk艂adamy, o czym my艣limy najusilniej,

To i we 艣nie najcz臋艣ciej przywidzi si臋 cz艂owiekowi.

Adwokaci gard艂uj膮, spisuj膮 misterne umowy,

Wodzowie bitwy tocz膮, wci膮偶 zwyci臋偶aj膮c, dalej

呕eglarze poprzez wichry spienione pruj膮 fale,

My znowu we 艣nie nawet szukamy prawdy czystej,

By j膮 znalaz艂szy, dla ludzi wpisa膰 na karty ojczyste.

Tak oto te i inne marzenia, prace - ludziom

Tak偶e i sen upragniony zwodniczym dzia艂aniem 艂udzi

Nawet na jawie nieraz widowisk amatorom,

Co wiele dni sp臋dzili w teatrze igrzysk por膮,

Mimo 偶e ju偶 im z oczu zesz艂y areny uroki,

Jednak w umy艣le maj膮 otwarte drogi szerokie

Dla odbi膰 z dawnych czas贸w i nieraz im si臋 wyda,

呕e jeszcze wci膮偶 to samo nawet w dzie艅 bia艂y wida膰.

Znowu pl膮saj膮 tancerze, mi臋kko ruszaj膮c nogami,

Barwno艣膰 ozd贸b scenicznych zn贸w oko wdzi臋cznie ma

Te same widz贸w rz臋dy, te same d藕wi臋ki lutni,

Co przemawia strunami weselej raz, raz smutniej -

A wszystko jakby 偶ywe, i to nie we 艣nie przecie偶.

Takie to urojenia nie tylko w ludzkim 艣wiecie

Dla rzeczy upragnionych, nie tylko w ludzkim ciele

Powstaj膮 - zna je tak偶e i r贸偶nych zwierz膮t wiele." 25

Najbardziej systematyczn膮 teori臋 interpretacji sn贸w wy艂o偶y艂 Artemidor w drugim stuleciu n.e. w swej ksi膮偶ce o t艂umaczeniu sn贸w, dziele, kt贸re wywar艂o wielki wp艂yw na pogl膮dy 艣redniowiecza. Wed艂ug niego istnieje pi臋膰 rodzaj贸w sn贸w, kt贸re wykazuj膮 odmienne w艂asno艣ci:

Pierwszym jest marzenie senne; drugim wizja; trzecim wyrocznia; czwartym fantazja, czyli pr贸偶na imaginacja; pi膮tym zjawa.

Marzeniem sennym zwie si臋 sen odkrywaj膮c prawd臋 pod ukryt膮 postaci膮, jak ten o siedmiu krowach chudych, kt贸re po偶ar艂y siedem kr贸w t艂ustych podobnie o k艂osach zbo偶a, kt贸re J贸zef obja艣nia艂 faraonowi.

Z wizj膮 spotykamy si臋 w贸wczas, kiedy cz艂owiek rzeczywi艣cie dostrzega na jawie to, co widzia艂 w 艣nie; przytrafi艂o si臋 to Wespazjanowi, gdy ujrza艂 chi­rurga, kt贸ry wyrwa艂 herosowi z膮b.

Wyroczni膮 jest objawienie, czyli pos艂anie zes艂ane nam we 艣nie przez anio艂a czy te偶 innego 艣wi臋tego, aby wype艂ni膰 wol臋 Boga zgodnie z ich misj膮; przy­trafi艂o si臋 to J贸zefowi, m臋偶owi Naj艣wi臋tszej Panny, oraz Trzem M臋drcom.

Z fantazj膮, czyli pr贸偶n膮 imaginacj膮, mamy do czy­nienia w贸wczas, gdy afekty wybuchaj膮 z tak膮 gwa艂­towno艣ci膮, 偶e wznosz膮c si臋 ogarniaj膮 m贸zg w czasie naszego snu, trafiaj膮c na bardziej 艣wiadomego ducha; w ten spos贸b to, co zaprz膮ta nasze my艣li w ci膮gu dnia, staje si臋 przedmiotem naszych wyobra偶e艅 w nocy; tak wi臋c kochanek, kt贸ry za dnia my艣li o swej pi臋knej ukochanej, w nocy, gdy 艣pi, styka si臋 z tymi samymi my艣lami. Bywa tak偶e, 偶e ten, kto po艣ci ca艂y dzie艅, 艣ni noc膮, i偶 spo偶ywa jakie艣 jad艂o; lub te偶 je艣li za dnia cierpi z powodu pragnienia, 艣ni w nocy o pi­ciu i wielce si臋 tym rozkoszuje. A znowu sk膮piec i lichwiarz 艣ni膮 o worach pieni臋dzy i nawet rozpra­wiaj膮 o nich we 艣nie.

Zjawa nie jest niczym innym tylko nocn膮 wizj膮, kt贸ra ukazuje si臋 s艂abym dzieciom oraz s臋dziwym ludziom, ci za艣 wyobra偶aj膮 sobie, 偶e widz膮, jak zbli­偶aj膮 si臋 ku nim chimery, aby ich zastraszy膰 czy te偶 zgorszy膰." 26

Jak wi臋c widzimy, to, co Artemidor nazywa ma­rzeniem sennym, jest swego rodzaju intuicj膮 wyra­偶on膮 j臋zykiem symbolicznym. Wed艂ug niego sen fa­raona nie jest wizj膮 zes艂an膮 przez Boga, lecz sym­bolem w艂a艣ciwego mu rozumu i wnikliwo艣ci, Arte­midor utrzymuje, 偶e bywaj膮 sny, w kt贸rych anio艂 objawia nam wol臋 Boga, lecz przydaje im miano 鈥渨yroczni". Sen, kt贸ry jest wyrazem naszych irra­cjonalnych pragnie艅, zalicza on do jednego z wielu rodzaj贸w sn贸w, nazywaj膮c owo rojenie senne, do kt贸rego stosuje si臋 interpretacja Platona i Freuda, fantazj膮, czyli pr贸偶n膮 imaginacj膮. Sny niepokoj膮ce, zwane zjawami, t艂umaczy jako rojenia wywo艂ane spe­cyficznym stanem s艂abych dzieci oraz starc贸w. Artemidor wypowiada explicite znamienn膮 zasad臋, 偶e 鈥渞egu艂y rz膮dz膮ce snem nie maj膮 waloru og贸lno艣ci, dlatego wi臋c nie mog膮 zadowoli膰 wszystkich ludzi, ci bowiem spostrzegaj膮, 偶e cz臋sto, zale偶nie od okre­s贸w i os贸b, dopuszczaj膮 one rozmaite interpretacje".

Nakre艣lony przez nas wizerunek rzymskiej inter­pretacji sn贸w by艂by niezupe艂ny, gdyby艣my nie pos艂u­chali g艂osu ca艂kowitego sceptycyzmu, kt贸rego repre­zentantem jest Cyceron. W swym poemacie O, wr贸偶­biarstwie pisze on:

Je艣li tedy sny ani nie s膮 dzie艂em bog贸w, ani nie maj膮 偶adnego zwi膮zku z natur膮 wszechrzeczy i je艣li sztuka przepowiadania ze sn贸w nie mog艂a by膰 wynaleziona w oparciu o spostrze偶enia, to wyp艂ywa st膮d wniosek, 偶e snom wcale nie trzeba wierzy膰...

Odrzu膰my zatem i te wr贸偶by ze sn贸w, r贸wnie jak inne odmiany wr贸偶biarstwa. Albowiem, by powie­dzie膰 prawd臋, zabobon rozkrzewiony w艣r贸d r贸偶nych narod贸w, wykorzystuj膮c ludzk膮 s艂abo艣膰, opanowa艂 prawie wszystkie umys艂y." 27

Mniej wi臋cej z tego samego okresu pochodzi sy­stematyczna teoria sn贸w, wy艂o偶ona przez Talmud. O roli, jak膮 mniej wi臋cej w czasach Chrystusa pe艂­ni艂a w Jerozolimie interpretacja sn贸w, mo偶na wnosi膰 na podstawie zawartego w nim stwierdzenia 28, 偶e w Jerozolimie przebywa艂o pod贸wczas dwudziestu czte­rech wyk艂adaczy sn贸w. Rabbi Chisda m贸wi: 鈥淲szel­kie marzenie senne jest znacz膮ce, z wyj膮tkiem tego, dla kt贸rego bod藕cem jest post. Ponadto sen, kt贸rego nie obja艣niamy, jest jak list, kt贸rego nie czytamy." Stwierdzenie to wyra偶a zasady, kt贸re Freud wyg艂osi艂 podobnymi s艂owy prawie dwa tysi膮ce lat p贸藕niej: i偶 wszystkie sny bez wyj膮tku s膮 nasycone znaczeniem i 偶e sny s膮 wa偶nymi informacjami udzielanymi nam samym, my za艣 nie mo偶emy sobie pozwoli膰 na to, 偶eby zignorowa膰 ich interpretacj臋. Rabbi Chisda przydaje znamienne zastrze偶enie do tej og贸lnej za­sady psychologicznej interpretacji sn贸w, wskazuj膮c na marzenie senne wywo艂ane postem. M贸wi膮c bar­dziej og贸lnikowo, jego zastrze偶enie polega na tym, 偶e te sny, kt贸rych przyczyn膮 s膮 silne fizyczne bod藕ce, stanowi膮 jedyny wyj膮tek od og贸lnej regu艂y psychicz­nego determinizmu w zakresie marze艅 sennych.

Talmudyczni autorzy zak艂adali, 偶e pewne typy sn贸w pe艂ni膮 funkcj臋 prorocz膮. Rabbi Jochanan m贸­wi艂: 鈥淭rzy rodzaje sn贸w si臋 spe艂niaj膮: sen nad ra­nem, sen, kt贸ry kto艣 艣ni o kim艣, oraz sen, kt贸ry znaj­duje wyt艂umaczenie w innym 艣nie. Wed艂ug innych, powtarzaj膮cy si臋 sen r贸wnie偶 nale偶y do tych, kt贸re si臋 sprawdzaj膮." 29

Chocia偶 nie przytoczono tu 偶adnych racji na po­parcie tego przypuszczenia, nie s膮 one zbyt trudne do wykrycia. Sen nad ranem jest mniej g艂臋boki ni偶 na pocz膮tku nocy i 艣pi膮cy jest bli偶szy swej 艣wiado­mo艣ci na jawie. Rabbi Jochanan najwidoczniej przyj­muje, i偶 w tym stanie snu racjonalny os膮d przenika do procesu marzenia sennego, pozwalaj膮c nam uzy­ska膰 ja艣niejszy wgl膮d w si艂y dzia艂aj膮ce w nas b膮d藕 te偶 w innych, a zatem i przepowiada膰 zdarzenia. Przypuszczenie, 偶e sen, kt贸ry kto艣 inny 艣ni o nas, spe艂nia si臋, wydaje si臋 opiera膰 na wyobra偶eniu, i偶 inni cz臋sto wydaj膮 o nas lepszy s膮d, ni偶 czynimy to my sami, i 偶e w stanie snu ich wgl膮d w nas jest szczeg贸lnie ostry, a wskutek tego ma walor proroczy. Rozumowanie ukrywaj膮ce si臋 za teori膮 g艂osz膮c膮, I偶 sprawdza si臋 ten sen, kt贸ry znajduje wyt艂umaczenie w innym 艣nie, polega prawdopodobnie na tym, 偶e gdy 艣pimy, jeste艣my zdolni do intuicyjnego wgl膮du, pozwalaj膮cego nam zinterpretowa膰 sen przez wy­艣nienie jego interpretacji.

Przeprowadzone niedawno eksperymenty z inter­pretacj膮 sn贸w pod hipnoz膮 zdaj膮 si臋 potwierdza膰 ten pogl膮d. Ludzie poddani hipnozie i proszeni o wyt艂u­maczenie r贸偶nych sn贸w podawali bez wahania zna­cz膮c膮 interpretacj臋 j臋zyka symbolicznego wyst臋puj膮­cego w danym marzeniu sennym. Kiedy nie znajdo­wali si臋 pod hipnoz膮, ten sam sen wydawa艂 si臋 im ca艂kowicie pozbawiony sensu. Eksperymenty te zmie­rzaj膮 do wykazania, i偶 my wszyscy posiadamy dar rozumienia j臋zyka symbolicznego, lecz wiedza ta wy­chodzi na jaw dopiero w stanie rozkojarzenia wy­wo艂anego hipnoz膮. Autor owej ksi臋gi Talmudu utrzy­muje, i偶 to samo odnosi si臋 tak偶e do stanu snu, 偶e 艣pi膮c rozumiemy znaczenie innego marzenia sennego i mo偶emy je prawid艂owo zinterpretowa膰. Nie ulega w膮tpliwo艣ci, 偶e powtarzaj膮cy si臋 sen ma szczeg贸lne znaczenie. Wielu wsp贸艂czesnych psycholog贸w obser­wuje, i偶 sen, kt贸ry jaka艣 osoba miewa wielokrotnie, dotyczy donios艂ych w膮tk贸w jej 偶ycia. O tyle, o ile jaka艣 osoba sk艂ania si臋 ku temu, by post臋powa膰 ci膮­gle zgodnie z takim leitmotivem, mo偶na powiedzie膰, i偶 powtarzaj膮ce si臋 sny cz臋sto przepowiadaj膮 r贸w­nie偶 przysz艂e zdarzenia w 偶yciu tej osoby.

Szczeg贸lne zainteresowanie budzi talmudyczna in­terpretacja symboli. Stosuje si臋 ona do wytycznych Freuda, na przyk艂ad przy obja艣nianiu snu, 偶e kto艣 鈥減odlewa drzewo oliwne oliw膮."30 Interpretacja g艂osi, i偶 贸w sen symbolizuje kazirodztwo. W marzeniu sen­nym, w kt贸rym 艣ni膮cy widzi, jak ca艂uj膮 si臋 jego oczy, symbol 贸w oznacza stosunek p艂ciowy z siostr膮.

Gdy symbole, kt贸re w istocie nie s膮 seksualne, interpretuje ona jako seksualnie znacz膮ce, symbole wyra藕nie seksualne t艂umaczy najcz臋艣ciej jako ozna­czaj膮ce co艣 nieseksualnego. Tak wi臋c nasze 藕r贸d艂o talmudyczne m贸wi, 偶e marzenie senne, w kt贸rym kto艣 ma stosunek p艂ciowy ze swoj膮 matk膮, znaczy, i偶 mo偶e mie膰 nadziej臋 na osi膮gni臋cie wielkiej m膮dro艣ci. Albo te偶, 偶e ten, kto 艣ni, i偶 obcuje p艂ciowo z za­m臋偶n膮 kobiet膮, mo偶e by膰 pewny w艂asnego zbawienia. Talmudyczna interpretacja opiera si臋 najwidoczniej na idei, 偶e symbol zawsze oznacza co艣 innego, przeto symbol, kt贸ry sam w sobie jest seksualny, musi zna­czy膰 co艣 odmiennego od swego jawnego sensu. Wpro­wadza jednak偶e ciekawe zastrze偶enie. M臋偶czyzna, kt贸­ry 艣ni o stosunku p艂ciowym z zam臋偶n膮 kobiet膮, mo偶e by膰 pewny swego zbawienia, je艣li nie zna艂 przedtem kobiety ze swego snu i je艣li nie trapi艂y go 偶膮dze seksualne, gdy zasypia艂. 31 Widzimy tu, jak wielk膮 wag臋 przywi膮zuje pogl膮d talmudyczny do nastroju cz艂owieka przed za艣ni臋ciem. Je艣li trapi艂y go 偶膮dze seksualne czy nawet je艣li zna艂 jedynie przypadko­wo kobiet臋, kt贸ra mu si臋 艣ni艂a, musimy si臋 spodzie­wa膰, 偶e og贸lna regu艂a, zgodnie z kt贸r膮 symbol ozna­cza co艣 innego, traci sw膮 wa偶no艣膰 i 偶e symbolika seksualna wyra偶a seksualne pragnienie.

艢redniowieczna interpretacja sn贸w pokrywa si臋 na og贸艂 z lini膮 post臋powania, jak膮 obserwowali艣my u staro偶ytnych klasyk贸w. Autor z czwartego stulecia, Synesios z Kyreny, podaje jedn膮 z najprecyzyjniej i najpi臋kniej sformu艂owanych teorii, 偶e marzenia senne wywodz膮 si臋 ze wzmo偶onej zdolno艣ci do in­tuicyjnego wgl膮du podczas snu.

Je艣li marzenia senne przepowiadaj膮 przysz艂o艣膰, je艣li wizje ukazuj膮ce si臋 umys艂owi w czasie snu udzielaj膮 pewnych wskaza艅, dzi臋ki kt贸rym wieszczy­my przysz艂e rzeczy, marzenia senne b臋d膮 zarazem prawdziwe i niejasne, nawet w ich ciemno艣ci b臋dzie przeb艂yskiwa膰 prawda. Bogowie okryli grub膮 za­s艂on膮 偶ycie ludzkie" (Hezjod).

Nie dziwi臋 si臋, 偶e sen umo偶liwi艂 niekt贸rym odkry­cie jakiego艣 skarbu; i 偶e kto艣 m贸g艂 zasn膮膰 jako wiel­ki ignorant, a nawi膮zawszy w marzeniu sennym rozmow臋 z Muzami przebudzi膰 si臋 jako poeta, przy­trafi艂o si臋 to niekt贸rym za moich czas贸w i nie ma w tym nic osobliwego. Nie m贸wi臋 o tych, kt贸rym objawi艂o si臋 we 艣nie gro偶膮ce im niebezpiecze艅stwo czy te偶 dowiedzieli si臋 o lekarstwie, kt贸re by ich wy­leczy艂o. Ale gdy sen otwiera duszy drog臋 ku najdo­skonalszym ogl膮dom rzeczy prawdziwych, tej duszy, kt贸ra uprzednio nie po偶膮da艂a tego ogl膮du ani te偶 nie zamierza艂a wznie艣膰 si臋 w sfer臋 intelektu, oraz po­budza j膮 do przekroczenia natury i po艂膮czenia si臋 na powr贸t ze sfer膮 czysto poj臋ciow膮, od kt贸rej odbieg艂a tak daleko, 偶e nie wie nawet, sk膮d przyby艂a, to, jak m贸wi臋, jest najbardziej zdumiewaj膮ce i niejasne.

Je艣li kto艣 uwa偶a to za rzecz niezwyk艂膮, aby dusza wznios艂a si臋 w ten spos贸b do wy偶szego regionu, i nie wierzy, 偶e droga ku temu szcz臋艣liwemu zespoleniu wiedzie przez imaginacj臋, niech pos艂ucha 艣wi臋tych wyroczni, kt贸re m贸wi膮 o r贸偶nych drogach prowadz膮­cych do wy偶szej sfery. Po wyliczeniu rozmaitych subsidiorum, kt贸re wspieraj膮 dusz臋 w jej wzlocie po­budzaj膮c i rozwijaj膮c jej si艂y, m贸wi膮 one:

Nauka niesie niekt贸rym 艣wiat艂o, We 艣nie znajduj膮 inni natchnienie. Ksi臋gi sybilli艅skie

Widzicie wi臋c rozr贸偶nienie, kt贸re wprowadza wy­rocznia: z jednej strony natchnienie, z drugiej za艣 nauka; to pierwsze, jak rzecze ona, jest zespo艂em wskaza艅 udzielanych nam, gdy czuwamy, ta druga za艣, gdy 艣pimy. Kiedy czuwamy, rol臋 wyk艂adowcy pe艂ni zawsze jaki艣 cz艂owiek; lecz gdy 艣pimy, wiedza nasza pochodzi w艂a艣nie od Boga...

Dzi臋ki swemu charakterowi wieszczenie ze sn贸w jest dost臋pne wszystkim; jasne i pozbawione zwodniczo艣ci, wyra藕nie racjonalne, 艣wi臋te, poniewa偶 nie pos艂uguje si臋 gwa艂townymi metodami, mo偶e by膰 do­艣wiadczane gdziekolwiek; obywa si臋 bez 藕r贸d艂a, ska­艂y i otch艂ani, a zatem jest tym, co prawdziwie bo­skie. Aby je uprawia膰, nie trzeba zaniedbywa膰 偶ad­nego z naszych zaj臋膰 ani te偶 wykrada膰 jakiej艣 pojedynczej chwili z naszego dzia艂ania... Nikomu si臋 nie zaleca, aby porzuci艂 prac臋 i poszed艂 spa膰, zw艂aszcza za艣, by mia艂 sny. Poniewa偶 jednak cia艂o nie mo偶e wytrzyma膰 d艂ugotrwa艂ego nocnego czuwania, owe chwile, kt贸re zrz膮dzeniem natury mamy po艣wi臋ca膰 na spoczynek, przynosz膮 nam wraz ze snem pewn膮 rzecz dodatkow膮, cenniejsz膮 ni偶 sam sen: ta natural­na konieczno艣膰 staje si臋 藕r贸d艂em przyjemno艣ci i nie 艣pimy po prostu, aby 偶y膰, lecz by si臋 nauczy膰 偶y膰 dobrze...

Ale wieszcz膮c ze sn贸w, ka偶dy z nas czerpie two­rzywo z samego siebie; cokolwiek by艣my uczynili, nie mo偶emy oddzieli膰 si臋 od naszej wyroczni: ona miesz­ka z nami; 艣ciga nas wsz臋dzie, w naszych podr贸偶ach, na wojnie, w 偶yciu publicznym, w pracy na roli, w przedsi臋wzi臋ciach handlowych. Prawa 偶adnej z za­wistnych republik nie wzbraniaj膮 wieszczenia; gdyby nawet zakazywa艂y, nie mog艂yby nic zdzia艂a膰: jak偶e bowiem mo偶na udowodni膰 takie przekroczenie? Jak膮偶 szkod臋 przynosi sen? 呕aden tyran nie jest w stanie przeforsowa膰 edyktu przeciw snom ani te偶 - tym bardziej - zakaza膰 snu w swych posiad艂o艣ciach; by­艂oby to zarazem szale艅stwem nakazywanie rzeczy niemo偶liwych i bezbo偶no艣ci膮 przeciwstawianie si臋 wymaganiom natury oraz Boga.

Wszyscy zatem oddajmy si臋 interpretacji sn贸w, m臋偶czy藕ni i kobiety, m艂odzi i starzy, bogaci i biedni, lud i obywatele, a tak偶e ci, co stoj膮 na stra偶y prawa, mieszka艅cy miast i wsi, rzemie艣lnicy i oratorzy. Nikt nie jest uprzywilejowany ani przez p艂e膰, ani przez wiek, ani te偶 maj膮tek czy zaw贸d. Sen ofiaruje swe us艂ugi wszystkim, jest wyroczni膮 zawsze gotow膮 pe艂­ni膰 rol臋 naszego nieomylnego i milcz膮cego doradcy; w tych misteriach nowego rodzaju ka偶dy jest zara­zem kap艂anem i 艣wie偶o wtajemniczonym. Sen, po­dobnie jak i wieszczbiarstwo, zapowiada nam przy­sz艂e rado艣ci, a dzi臋ki owemu przewidywanemu szcz臋­艣ciu, kt贸re nam niesie, przydaje naszym przyjem­no艣ciom d艂u偶sze trwanie; uprzedza nas nadto o gro偶膮cych nam niepowodzeniach, tak by艣my mieli si臋 na baczno艣ci. Czarowne, pe艂ne nadziei obietnice, tak drogie cz艂owiekowi, dalekowzroczne, nasycone l臋kiem I przypuszczenia - wszystko to przychodzi ku nam przez sny. W praktyce nic bardziej nie nadaje si臋 do podtrzymywania w nas nadziei; to dobro tak wielkie i tak cenne, i偶 bez niego nie byliby艣my w stanie, jak mawiali najznakomitsi sofi艣ci, d藕wiga膰 brzmienia 偶ycia..." 32

Zaprezentowany tu punkt widzenia Synesiosa przy pominaj膮 teorie marze艅 sennych g艂oszone przez 偶ydowskich arystotelik贸w w dwunastym i trzynastym stuleciu. Najwi臋kszy z nich, Majmonides, stwierdza, i偶 rojenia senne, tak jak proroctwo, maj膮 swe 藕r贸d艂o w dzia艂aniu daru wyobra藕ni podczas snu. Czy sam 艣ni膮cy potrafi oddzieli膰 racjonaln膮 cz臋艣膰 marzenia sennego od jego symbolicznej os艂ony, czy te偶 potrzebuje pomocy wyk艂adacza sn贸w, zale偶y to od stopnia, w jakim 贸w wgl膮d spowity jest w symbole, i od si艂y jego w艂adzy s膮dzenia. 33 Tomasz z Akwinu rozr贸偶nia cztery rodzaje sn贸w 鈥淛ak wy偶ej powiedziano, wr贸偶enie jest rzecz膮 zabobonn膮 i bezprawn膮, gdy opiera si臋 na fa艂szywych mniemaniach. Dlatego te偶 musimy rozwa偶y膰, co jest prawd膮 w kwestii przewidywania przysz艂o艣ci na pod stawie sn贸w. Ot贸偶 sny s膮 czasami przyczyn膮 przysz艂ych wydarze艅. Niepok贸j, jaki wkrada si臋 do umys艂u jakiej艣 osoby, wywo艂any tym, co widzia艂a w 艣nie, mo偶e powodowa膰, 偶e osoba ta co艣 czyni lub czego艣 unika; niekiedy sny s膮 znakami przysz艂ych wydarze艅 w tym stopniu, w jakim daj膮 si臋 przypisa膰 jakiej艣 wsp贸lnej przyczynie, zar贸wno sn贸w, jak i przysz艂ych wypadk贸w; w ten spos贸b na podstawie marze艅 sennych cz臋sto poznaje si臋 przysz艂o艣膰. Musimy zatem rozwa偶y膰, co jest przyczyn膮 sn贸w i czy mo偶e to stanowi膰 przyczyn臋 przysz艂ych zdarze艅 lub te偶 mie膰 z nimi zwi膮zek.

Odpowiednio do tego mo偶na zauwa偶y膰, 偶e przyczy­na sn贸w znajduje si臋 czasami w nas, czasami za艣 po­za nami. Wewn臋trzna przyczyna sn贸w jest dwojaka: jedna dotyczy duszy, o tyle, o ile sprawy, kt贸re za­prz膮ta艂y ludzkie my艣li i uczucia na jawie, powracaj膮 w wyobra藕ni cz艂owieka podczas snu. Tego rodzaju przyczyna sn贸w nie jest przyczyn膮 przysz艂ych wy­padk贸w, tak 偶e tego typu marzenia senne wi膮偶膮 si臋 jedynie przypadkowo z przysz艂ymi wydarzeniami i je艣li kiedykolwiek b臋d膮 zbie偶ne, b臋dzie to zwyk艂y traf. Czasem jednak wewn臋trzna przyczyna sn贸w do­tyczy cia艂a, poniewa偶 wewn臋trzna dyspozycja cia艂a prowadzi do tworzenia si臋 pewnego odruchu w wy­obra藕ni, zgodnego z t膮 dyspozycj膮; tak wi臋c cz艂o­wiek, w kt贸rym gromadzi si臋 nadmiar zimnych hu­mor贸w, 艣ni, i偶 znajduje si臋 w wodzie lub 艣niegu; z tego te偶 powodu lekarze m贸wi膮, 偶e powinni艣my zwraca膰 uwag臋 na sny, aby wykry膰 wewn臋trzne dys­pozycje.

Podobnie zewn臋trzna przyczyna sn贸w jest dwoja­ka, cielesna oraz duchowa. Cielesna jest ona o tyle, 偶e na imaginacj臋 艣pi膮cego oddzia艂uje albo otaczaj膮ca atmosfera, albo te偶 nacisk jakiego艣 cia艂a niebieskie­go, tak 偶e podczas snu pewne obrazy ukazuj膮 si臋 mu stosownie do uk艂adu cia艂 niebieskich. Przyczyna du­chowa daje si臋 czasami przypisa膰 Bogu, kt贸ry obja­wia ludziom w ich snach pewne rzeczy za spraw膮 anio艂贸w, zgodnie z Ksi臋g膮 Liczb, 12 : 6; 鈥淛e艣li kto jest mi臋dzy wami prorokiem Pa艅skim, w widzeniu uka偶臋 si臋 mu albo przez sen b臋d臋 m贸wi艂 do niego.鈥 Niekiedy jednak demony sprawiaj膮, 偶e pewne obrazy ukazuj膮 si臋 lu­dziom we 艣nie, i tym sposobem ods艂aniaj膮 czasem pewne rzeczy przysz艂e tym, kt贸rzy weszli z nimi w bezprawne uk艂ady.

Stosownie do tego musimy powiedzie膰, 偶e wyko­rzystywanie marze艅 sennych do przewidywania przysz艂o艣ci nie jest bezprawnym wieszczeniem dop贸ty dop贸ki owe marzenia zawdzi臋czamy boskiemu obja­wieniu b膮d藕 te偶 jakiej艣 naturalnej przyczynie wewn臋trznej lub zewn臋trznej, i tak dalece, jak tylko si臋ga skuteczno艣膰 tej przyczyny. Ale wieszczenie to stanie si臋 bezprawne i zabobonne, je艣li b臋dzie si臋 zanim kry膰 ods艂anianie rzeczy przysz艂ych przez demo­ny, z kt贸rymi zawarto pakt, czy to bezpo艣rednio przywo艂uj膮c je w tym celu, czy te偶 po艣rednio, przy wr贸偶eniu wykraczaj膮cym poza dopuszczalne granice. Tyle o naszych odpowiedziach na zarzuty鈥.禄 34

Akwinata, tak jak Artemidor i inni, wierzy艂, i偶 niekt贸re sny s膮 zsy艂ane od Boga. Te sny, kt贸re interpretuje on jako wywodz膮ce si臋 z duszy 艣ni膮cego, nie s膮 tu wyrazem najwy偶szej w艂adzy s膮dzenia, jak utrzymywa艂 Majmonides, lecz przejawem imaginacji 艣ni膮cego, poch艂oni臋tej tymi samymi pragnieniami! i zainteresowaniami co w ci膮gu dnia. Rzecz ciekawa, 偶e podobnie jak indyjscy i greccy my艣liciele Akwi­nata uwa偶a, i偶 symbole marzenia sennego wskazuj膮 na pewne procesy somatyczne i 偶e wewn臋trzne dys­pozycje organizmu mo偶na rozpozna膰 dzi臋ki interpre­tacji sn贸w.

Nowo偶ytna interpretacja sn贸w (od siedemnastego stulecia) jest zasadniczo wariacj膮 na temat teorii g艂oszonych w staro偶ytno艣ci i w 艣redniowieczu, mimo 偶e dawa艂y si臋 ju偶 w贸wczas zauwa偶y膰 nowe orientacje my艣lowe.

Chocia偶 ju偶 kilku dawniejszych autor贸w podtrzy­mywa艂o teorie, i偶 sny mog膮 by膰 wyrazem dyspozycji cielesnych, Hobbes przyjmuje, 偶e wszelkie marzenia senne s膮 wynikiem podniet cielesnych, a jest to pogl膮d wyznawany szeroko a偶 po dzie艅 dzisiejszy i cz臋sto wykorzystywany do zbijania twierdze艅 Freuda:

Skoro widzimy, 偶e sny s膮 wywo艂ywane przez po­ruszenie w pewnych cz臋艣ciach wewn臋trznych cia艂a, to z konieczno艣ci rzeczy r贸偶ne poruszenia w tych cz臋艣ciach musz膮 wywo艂ywa膰 r贸偶ne sny. I st膮d jest to, 偶e le偶enie w ch艂odzie wywo艂uje sny po艂膮czone ze strachem i budzi my艣li i obraz jakiego艣 przedmiotu strasznego (ruchy od m贸zgu ku cz臋艣ciom wewn臋trz­nym i od cz臋艣ci wewn臋trznych do m贸zgu s膮 bowiem zwi膮zane ze sob膮). Podobnie za艣 jak gniew wywo艂u­je gor膮co w pewnych cz臋艣ciach cia艂a w stanie czu­wania, tak r贸wnie偶 we 艣nie nadmierne nagrzanie pewnych cz臋艣ci cia艂a wywo艂uje gniew i budzi w m贸z­gu wyobra偶enie nieprzyjaciela. W podobny spos贸b jak naturalny wdzi臋k wywo艂uje po偶膮danie, gdy jes­te艣my w stanie czuwania, i jak po偶膮danie zwi臋ksza ciep艂o w pewnych innych cz臋艣ciach cia艂a, tak te偶 zbyt wiele ciep艂a w tych cz臋艣ciach w czasie snu budzi w m贸zgu wyobra偶enie jakiego艣 wdzi臋ku. Streszcza­j膮c: nasze sny s膮 odwrotno艣ci膮 naszych wyobra偶e艅 w stanie czuwania; gdy jeste艣my w stanie czuwania, ruch zaczyna si臋 od jednego ko艅ca; gdy 艣pimy, od innego." 35

Nie zdziwi nas twierdzenie, 偶e filozofowie O艣wie­cenia odnosili si臋 sceptycznie do wszelkich twierdze艅, i偶 sny s膮 zsy艂ane od Boga b膮d藕 te偶 偶e mo偶na z nich przepowiada膰.

Wolter demaskuje ide臋, i偶 sny pouczaj膮 i przepo­wiadaj膮 przysz艂o艣膰, jako niedorzeczny przes膮d. Ale pomimo takich zapatrywa艅 uwa偶a on, i偶 cz臋sto pod­czas snu korzystamy z naszych najwy偶szych w艂adz s膮dzenia, chocia偶 sam sen jest najcz臋艣ciej wynikiem podniet cielesnych lub braku umiaru:

Musimy przyzna膰 za Petroniuszem: quidquid lu­ce, tenebris agit. Znam adwokat贸w, kt贸rzy wyg艂a­szali mowy obro艅cze w marzeniach sennych, matemayk贸w usi艂uj膮cych rozwi膮zywa膰 we 艣nie problemy,
a tak偶e poet贸w, kt贸rzy sk艂adali wtedy wiersze. Sam u艂o偶y艂em kilka, a s膮 one ca艂kiem zno艣ne. Jest przeto rzecz膮 bezsporn膮, 偶e biegn膮ce kolejno idee pojawiaj膮 si臋 zar贸wno w czasie snu, jak i na jawie, z pewno艣ci膮 za艣 idee te nap艂ywaj膮 wbrew nam. My艣limy podczas snu, podobnie jak obracamy si臋 w 艂贸偶kach, a wola nasza nie ma 偶adnego udzia艂u ani w motywach, ani w my艣lach. Wielebny Ojciec Malebranche ma racj臋 twierdz膮c, i偶 nie potrafimy sami tworzy膰 idei. Czemu偶 to bowiem mamy bardziej panowa膰 nad nimi na jawie ni偶 we 艣nie?" 36

Kantowska teoria marze艅 sennych przypomina teori臋 Wolter a. Kant r贸wnie偶 s膮dzi艂, 偶e sny nasze nie zawieraj膮 偶adnych wizji i 艣wi臋tych natchnie艅. A ich 藕r贸d艂o tkwi po prostu w niedomaganiach 偶o艂膮dka. Ale stwierdza r贸wnie偶:

Przypuszczam raczej, i偶 by艂y one [wyobra偶enia we 艣nie] wtedy ja艣niejsze i rozleglejsze ni偶 najbar­dziej wyra藕ne wyobra偶enia czuwaj膮cego; spodziewa膰 si臋 tego nale偶y, wobec zupe艂nej nieczynno艣ci zmys艂贸w zewn臋trznych, po istocie tak czynnej jak dusza. Jednak偶e poniewa偶 w czasie ich wytwarzania cia艂o i ludzkie nie by艂o odczute 艂膮cznie z nimi, nie towarzyszy im przy przebudzeniu si臋 jego wyobra偶enie, | kt贸re by dopomog艂o 艣wiadomo艣ci uwa偶a膰 poprzedni stan my艣li jako nale偶膮cy do tej samej osoby. Post臋powanie niekt贸rych lunatyk贸w, wykazuj膮cych w tym stanie niekiedy wi臋cej rozumu ni偶 podczas czuwania, chocia偶 nic o tym nie pami臋taj膮 po przebudzeniu, potwierdza mo偶liwo艣膰 tego, co przypuszczaj膮 o 艣nie.

Marzenia senne, tj. wyobra偶enia 艣pi膮cego, o ile je pami臋ta przy przebudzeniu, tu nie nale偶膮. W tym bowiem wypadku cz艂owiek nie jest zupe艂nie u艣piony; otrzymuje on do pewnego stopnia jasne wra偶enia i wplata czynno艣ci swoje duchowe w postacie zmy­s艂owe. Dlatego te偶 przypomina on je sobie cz臋艣ciowo po przebudzeniu si臋, ale te偶 dostrzega w nich nie­kiedy dzikie i niesmaczne urojenia, czego te偶 si臋 spodziewa膰 nale偶a艂o, gdy偶 idee fantazji i wra偶enia zmys艂owe s膮 w nich z sob膮 pomieszane." 37

Goethe r贸wnie偶 akcentuje nasz膮 wzmo偶on膮 zdol­no艣膰 racjonalnego pojmowania podczas snu. Gdy Eckermann opowiedzia艂 mu o do艣膰 poetyckim 艣nie, jaki mia艂, Goethe o艣wiadczy艂:

Wida膰... Muzy odwiedzaj膮 pana nawet i we 艣nie, i to ze szczeg贸ln膮 偶yczliwo艣ci膮. Musi pan przyzna膰, 偶e na jawie trudno by panu by艂o wymy艣li膰 co艣 tak swoistego i pi臋knego."

I nie tylko nasz dar wyobra藕ni jest wi臋kszy pod­czas snu ni偶 w 偶yciu na jawie, lecz tak偶e wrodzone d膮偶enia do zdrowia oraz szcz臋艣cia przejawiaj膮 si臋 z wi臋ksz膮 moc膮 podczas snu ni偶 podczas czuwania:

W naturze ludzkiej tkwi膮 cudowne moce - od­powiedzia艂 Goethe - i w艂a艣nie wtedy, gdy 偶ywimy najmniej nadziei, przygotowuje nam ona mi艂膮 nie­spodziank臋. W 偶yciu moim by艂 czas, kiedy zasypia­艂em ze 艂zami, ale w snach przychodzi艂y do mnie naj­milsze postacie, aby pocieszy膰 mnie i uszcz臋艣liwi膰, tak 偶e na drugi dzie艅 rano sta艂em zn贸w mocno na nogach, 艣wie偶y i radosny." 38

Jedn膮 z najpi臋kniejszych i najbardziej zwi臋z艂ych wypowiedzi na temat wy偶szego racjonalnego cha­rakteru proces贸w my艣lowych zachodz膮cych we 艣nie wyg艂osi艂 Emerson:

W snach zawiera si臋 poetycka prawo艣膰 i prawda. T膮 otch艂ani膮 i jam膮 na 艣mieci, w kt贸rej k艂臋bi膮 si臋 my艣li, zawiaduje tak偶e pewien rozs膮dek. Ich osobli­we odst臋pstwo od natury dokonuje si臋 jednak w 艂o­nie natury wy偶szej. Wydaje si臋, i偶 sugeruj膮 nam obfito艣膰 i potoczysto艣膰 my艣li nie znan膮 do艣wiadcze­niu na jawie. Ich niezale偶no艣膰 od nas ura偶a nasz膮 dum臋, a mimo to rozpoznajemy si臋. w tym szalonym nat艂oku i zawdzi臋czamy snom pewnego rodzaju umiej臋tno艣膰 wieszczenia oraz m膮dro艣膰. Moje marze­nia senne nie s膮 mn膮; nie s膮 te偶 natur膮, czyli nie mn膮; s膮 jednym i drugim zarazem. Tkwi w nich podw贸jna 艣wiadomo艣膰, zarazem pod- i przedmiotowa. Zjawy, jakie si臋 w nich pojawiaj膮, zwiemy wpraw­dzie tworem naszej wyobra藕ni, lecz poczynaj膮 on sobie jak buntownicy strzelaj膮cy do swego dow贸dcy wykazuj膮 tym samym, 偶e ka偶dy czyn, ka偶da my艣l, ka偶da sprawa jest dwubiegunowa, a w dzia艂aniu zawiera si臋 przeciwdzia艂anie. Je艣li uderzam, uderzeni spada tak偶e na mnie, je艣li 艣cigam, jestem tak偶e 艣ci­gany.

M膮dre, czasami za艣 budz膮ce groz臋 wskazania pod­suwa w nich cz艂owiekowi jaka艣 ca艂kiem nieznana inteligencja. Zaskakuje go nieraz w 偶yciu zar贸wno s艂uszno艣膰, jak i donios艂o艣膰 tej fantasmagorii. Nieraz mo偶e si臋 wydawa膰, 偶e p臋k艂y okowy 艣wiadomo艣ci i osi膮gni臋to swobodniejszy spos贸b wyrazu. We wszy­stkich epokach sny nosi艂y cz臋sto proroczy charakter. Dojrzewaj膮 w nich bowiem cz臋stokro膰 przekonania, kt贸re nie zosta艂y jeszcze 艣wiadomie sformu艂owane, lecz elementy ich ju偶 sobie przyswoili艣my. Tak wi臋c gdy czuwam, znam charakter Ruperta, ale nie za­stanawiam si臋 nad tym, co on mo偶e robi膰. W marze­niach sennych widz臋, jak bierze udzia艂 w pewnych dzia艂aniach, kt贸re wydaj膮 si臋 niedorzeczne, poza wszelk膮 przydatno艣ci膮. Jest w nim wrogo艣膰, okru­cie艅stwo, jest przera偶aj膮cy, a na domiar podszyty strachem. W rok p贸藕niej okaza艂o si臋 to proroctwem. Ale charakterystyka ta tkwi艂a ju偶 w moim umy艣le i wr贸偶ebne sny nada艂y jej po prostu kszta艂t rzeczy­wisty. Czemu偶 zatem symptomy, wr贸偶by, przeczucia nie mia艂yby by膰, jak m贸wiono, oznakami duszy?

Do艣wiadczenie to prowadzi nas do wznios艂ej sfery przyczyn i zaznajamia z identyczno艣ci膮 wszelkich niepodobnych na poz贸r skutk贸w. Dowiadujemy si臋, i偶 czyny, kt贸rych szpetota podlega bardzo r贸偶nym ocenom, wywodz膮 si臋 z tych samych uczu膰. Sen zdej­muje kostium okoliczno艣ci, obdarza nas bezlitosn膮 wolno艣ci膮, tak 偶e ka偶da ch臋膰 ponagla do czynu. By­stry cz艂owiek t艂umaczy swe sny maj膮c na wzgl臋dzie samopoznanie; nie zajmuj膮 go jednak szczeg贸艂y, lecz charakter snu.

Jaka przypada mu w nich rola - radosna, m臋ska, czy te偶 rola bzdurna i licha? Cho膰by zjawia艂y si臋 w najbardziej monstrualnej i groteskowej postaci, tkwi w nich elementarna prawda. To samo spostrze偶enie mo偶na rozci膮gn膮膰 na r贸偶ne zdumiewaj膮ce znaki i zbiegi okoliczno艣ci. Wszystkie za艣 maj膮 to do siebie, 偶e ich przyczyna kryje si臋 zawsze w jednostce. Goethe powiedzia艂: 鈥淭e dziwaczne obrazy, o tyle, o ile rodz膮 si臋 w nas, mog膮 艣mia艂o stanowi膰 analo­gi臋 do ca艂ego naszego 偶ycia i losu.鈥 39

Wypowied藕 Emersona jest znacz膮ca, poniewa偶 roz­poznaje on ja艣niej ni偶 ktokolwiek przed nim zwi膮zek mi臋dzy charakterem a snem. Nasz w艂asny charakter odzwierciedla si臋 w marzeniach sennych, zw艂aszcza za艣 te jego aspekty, kt贸re nie daj膮 si臋 zaobserwo­wa膰 w naszym jawnym zachowaniu. Odbija si臋 w nich tak偶e charakter innych. Gdy czuwamy, rzuca nam si臋 przewa偶nie w oczy jedynie ich zachowanie oraz dzia艂alno艣膰. W snach poznajemy ukryte si艂y tkwi膮ce u podstaw ich zachowania; dlatego te偶 ma­rzenia senne mog膮 cz臋stokro膰 przepowiada膰 przysz艂e dzia艂ania.

Ko艅cz臋 贸w kr贸tki przegl膮d historii interpretacji sn贸w jedn膮 z najoryginalniejszych i najbardziej in­teresuj膮cych teorii traktuj膮cych o marzeniach sen­nych, teori膮 Henri Bergsona. Podobnie jak Nietzsche, Bergson przypuszcza, i偶 r贸偶ne podniety cielesne wywo艂uj膮 marzenia senne; ale w przeciwie艅stwie do Nietzschego s膮dzi, i偶 podniet tych nie nale偶y wyja艣­nia膰 jako dominuj膮cych 偶膮dz i nami臋tno艣ci, jakie w nas drzemi膮, lecz 偶e na sen sk艂adaj膮 si臋 zepchni臋te w niepami臋膰 wspomnienia, kt贸re wybieramy z na­szego bezmiernego, prawie nieograniczonego zasobu wspomnie艅, a kt贸re owym podnietom cielesnym od­powiadaj膮. Bergsonowska teoria pami臋ci zbli偶a si臋 bardzo do teorii Freuda. Bergson tak偶e zak艂ada, i偶 niczego nie zapominamy i 偶e to, co pami臋tamy, sta-nowi jedynie drobny wycinek ca艂o艣ci naszej pami臋ci. Pisze on:

Nasze wspomnienia w ka偶dej chwili tworz膮 jedno­lit膮 ca艂o艣膰, jak gdyby piramid臋, kt贸rej szczyt tkwi dok艂adnie w naszym bie偶膮cym dzia艂aniu. Ale za wspomnieniami, kt贸re dotycz膮 naszych obecnych za­j臋膰 i ujawniaj膮 si臋 za ich po艣rednictwem, kryj膮 si臋 inne, tysi膮ce innych, nagromadzonych pod scen膮 o艣wietlon膮 przez 艣wiadomo艣膰. Wierz臋 prawdziwie g艂臋­boko, i偶 jest tam ca艂e nasze przesz艂e 偶ycie, zachowa­ne nawet w najdrobniejszych szczeg贸艂ach, i 偶e nicze­go nie zapominamy, a wszystko to, co by艂o przed­miotem naszych odczu膰, postrze偶e艅, my艣li, pragnie艅, od pierwszego przebudzenia si臋 naszej 艣wiadomo艣ci utrzymuje si臋 w stanie niezniszczalnym. Ale wspo­mnienia, kt贸re przetrwa艂y w tej ciemnej g艂臋bi, istnie­j膮 tam jako niewidoczne zjawy. By膰 mo偶e 艂akn膮 one 艣wiat艂a, lecz nawet nie pr贸buj膮 do niego si臋 wznie艣膰, wiedz膮 bowiem, i偶 jest to niemo偶liwe i 偶e ja, jako istota 偶ywa i dzia艂aj膮ca, mam co艣 innego do zrobie­nia ni偶 zajmowa膰 si臋 nimi. Przypu艣膰my jednak, 偶 w jakiej艣 chwili przestaj臋 si臋 intereso­wa膰 obecn膮 sytuacj膮, obecn膮 dzia艂alno艣ci膮 - kr贸tko m贸wi膮c, tym wszystkim, co uprzednio przykuwa艂o moj膮 pami臋膰 i ni膮 kierowa艂o; innymi s艂owy, przyj­mijmy, 偶e 艣pi臋. Wtedy wspomnienia te, postrzegaj膮c, i偶 usun膮艂em przeszkod臋 i unios艂em zapadni臋, kt贸ra wi臋zi艂a je w g艂臋bi 艣wiadomo艣ci, wy艂aniaj膮 si臋 z cze­lu艣ci, o偶ywaj膮, poruszaj膮, wykonuj膮c w nocy nie艣wiadomo艣ci wielki taniec grozy. P臋dz膮 pospo艂u ku drzwiom, kt贸re zosta艂y uchylone. Wszystkie bowiem chc膮 si臋 przedosta膰. Nie mog膮 jednak; jest ich prze­cie偶 zbyt wiele. Z mnogo艣ci zawezwanych kt贸re b臋­d膮 wybrane? Nietrudno na to odrzec. Poprzednio, gdy czuwa艂em, wspomnieniami, kt贸re si臋 przedar艂y, by艂y te, kt贸re mog艂y ro艣ci膰 sobie prawo do pokre­wie艅stwa z bie偶膮c膮 sytuacj膮, z tym, co akurat wi­dzia艂em i s艂ysza艂em wok贸艂 siebie. Teraz za艣 wzrok m贸j przykuwaj膮 bardziej mgliste obrazy, w ucho wpadaj膮 mi bardziej nieuchwytne d藕wi臋ki, na po­wierzchni mego cia艂a rozlokowa艂 si臋 bardziej niezde­cydowany zmys艂 dotyku, lecz daj膮 si臋 tu tak偶e za­obserwowa膰 liczniejsze wra偶enia, kt贸re wy艂aniaj膮 si臋 z najg艂臋bszych tajnik贸w organizmu. Tak wi臋c po艣r贸d u艂udnych wspomnie艅, marz膮cych o wype艂nieniu si臋 barw膮, brzmieniem, kr贸tko m贸wi膮c, materialno艣ci膮, jedynymi, kt贸rym si臋 to udaje, s膮 te wspomnienia, kt贸re mog膮 z艂膮czy膰 si臋 z mgie艂k膮 kolor贸w, jakie po­strzegamy, zewn臋trznymi i wewn臋trznymi wra偶enia­mi, jakich doznajemy, etc, i kt贸re poza tym reaguj膮 na uczuciowy ton naszej og贸lnej wra偶liwo艣ci. Kiedy jednoczy si臋 pami臋膰 z wra偶eniem, zaczynamy 艣ni膰..." 40

Bergson uwydatnia r贸偶nic臋 mi臋dzy stanem czuwa­nia i snu:

Pytasz mnie, co ja w艂a艣ciwie robi臋, gdy 艣ni臋? Po­wiem ci, co robisz na jawie. Chwytasz mnie, mnie ze sn贸w, mnie jako ca艂o艣膰 twej przesz艂o艣ci, i zmu­szasz, stale mnie pomniejszaj膮c, abym dopasowa艂 si臋 do w膮skiego kr臋gu, kt贸ry zakre艣lasz wok贸艂 swej bie­偶膮cej dzia艂alno艣ci. To w艂a艣nie oznacza czuwanie. Oto co znaczy prowadzi膰 normalne 偶ycie psychiczne. Oto co znaczy walczy膰. A tak偶e pragn膮膰. Co si臋 za艣 tyczy marzenia sennego, czy istotnie odczuwasz potrzeb臋, abym ci je wyja艣ni艂? Jest to stan, w kt贸rym si臋 w spos贸b naturalny pogr膮偶asz, gdy dajesz folg臋 swoim uczuciom, gdy nie masz ju偶 mo偶liwo艣ci skupi膰 si臋 na jakimkolwiek punkcie, gdy wreszcie przesta艂e艣 pragn膮膰. Tym, co w znacznie wi臋kszym stopniu wy­maga wyja艣nienia, jest 贸w zdumiewaj膮cy mechanizm, dzi臋ki kt贸remu w ka偶dej chwili wola twoja uzysku­je natychmiast i prawie nie艣wiadomie ze艣rodkowanie wszystkiego, co tkwi w tobie, na tym samym punkcie, punkcie, kt贸ry wzbudza twe zainteresowa­nie. Ale wyja艣nienie tego nale偶y do zada艅 normalnej psychologii, psychologii czuwania, chcenie bowiem i czuwanie s膮 jedn膮 i t膮 sam膮 rzecz膮." 41

Uwypuklenie przez Bergsona natury w stanie czu­wania w por贸wnaniu z natur膮 w stanie snu jest punktem widzenia, kt贸ry tkwi u podstaw mojej w艂asnej teorii marze艅 sennych. R贸偶nica jednak pole­ga na tym, i偶 Bergson zak艂ada, 偶e we 艣nie wykazu­jemy po prostu brak zainteresowania i 偶e podniety cielesne s膮 jedynymi czynnikami, kt贸rymi si臋 zaj­mujemy; ja natomiast przyjmuj臋, i偶 interesujemy si臋! 偶ywo swoimi w艂asnymi pragnieniami, obawami oraz intuicjami, chocia偶 nie dzieje si臋 to w ramach opa­nowywania rzeczywisto艣ci.

Nawet ten kr贸tki zarys historii interpretacji sn贸w wykazuje, i偶 zar贸wno w odniesieniu do tych, jak i wielu innych obszar贸w ludzkiego poznania mamy w膮t艂e podstawy, by s膮dzi膰, 偶e wiedza nasza g贸ruje nad wiedz膮 w艂a艣ciw膮 wielkim kulturom przesz艂o艣ci. Istniej膮 jednak pewne odkrycia, kt贸rych nie mo偶na znale藕膰 w 偶adnej z dawniejszych teorii: Freudowska] zasada wolnych skojarze艅 jako klucz do zrozumienia marze艅 sennych i jego wgl膮d w natur臋 opracowania marzenia sennego, szczeg贸lnie za艣 odkrycie takich mechanizm贸w jak zg臋szczenie i przesuni臋cie. Nawet komu艣, kto bada marzenia senne od wielu lat, trudno wyj艣膰 z podziwu, gdy widzi, jak skojarzenia wielu r贸偶nych i cz臋sto odleg艂ych wspomnie艅 i do艣wiadcze艅] zbiegaj膮 si臋 ze sob膮, umo偶liwiaj膮c ods艂oni臋cie wize­runku prawdziwych my艣li 艣pi膮cego skrytych pod pow艂ok膮 jawnego marzenia sennego, kt贸re jest cz臋sto niezrozumia艂e b膮d藕 zwodnicze.

Co si臋 tyczy dawnych teorii marze艅 sennych, wy­starczy stwierdzi膰 w podsumowaniu, 偶e wi臋kszo艣膰 badaczy sn贸w wyznaje jeden z takich oto dwu po­gl膮d贸w: marzenia senne albo przejawiaj膮 nasz膮 zwie­rz臋c膮 natur臋, b臋d膮c bram膮 z艂udze艅, albo te偶 s膮 wy­razem naszych najbardziej racjonalnych si艂 - wro­tami prawdy. Niekt贸rzy z nich wierz膮, tak jak Freud, 偶e wszelkie sny s膮 natury irracjonalnej; inni, jak Jung, 偶e wszystkie one s膮 objawieniami wy偶szej m膮­dro艣ci. Ale wielu badaczy podziela pogl膮d wyra偶ony na kartach tej ksi膮偶ki - 偶e marzenia senne maj膮 w sobie co艣 zar贸wno z naszej irracjonalnej, jak i racjo­nalnej natury i 偶e sztuka interpretacji sn贸w ma w艂a艣­nie na celu zrozumienie, kiedy w marzeniu sennym daje o sobie zna膰 lepsza cz臋艣膰 naszego 鈥渏a", a kiedy wyziera z niego nasza natura zwierz臋ca.

VI. SZTUKA INTERPRETACJI SN脫W

Zrozumienie j臋zyka marze艅 sennych jest sztuk膮 kt贸ra, jak wszelka sztuka, wymaga wiedzy, talentu, I wprawy oraz cierpliwo艣ci. Talentu, umiej臋tno艣ci stosowania w praktyce tego, czego si臋 nauczyli艣my, i cierpliwo艣ci nie nabywa si臋 z ksi膮偶ek. Ale wiedz臋 konieczn膮 do zrozumienia j臋zyka marze艅 sennych j mo偶na przekazywa膰 i taki jest w艂a艣nie cel niniejszego rozdzia艂u. Poniewa偶 jednak ksi膮偶ka ta jest pisana z my艣l膮 o laikach i pocz膮tkuj膮cych badaczach, niniejszy rozdzia艂 pokusi si臋 jedynie o podanie stosunkowo prostych przyk艂ad贸w marze艅 sennych jako ilustracji najistotniejszych zasad stosowanych w interpretacji sn贸w.

Z naszych teoretycznych rozwa偶a艅 na temat znaczenia i funkcji marzenia sennego wynika, 偶e jednym z najdonio艣lejszych i cz臋sto najtrudniejszych proble­m贸w w interpretacji sn贸w jest kwestia rozpoznania, czy sen jest jakim艣 irracjonalnym spe艂nieniem 偶yczenia, wyra偶a zwyk艂y strach lub niepok贸j, czy te偶 stanowi jaki艣 wgl膮d w wewn臋trzne lub zewn臋trzne si艂y i zjawiska. Czy sen ten nale偶y pojmowa膰 jako g艂os naszego ni偶szego, czy te偶 wy偶szego 鈥渏a"? Jak i post臋powa膰, aby wykry膰 klucz do w艂a艣ciwej interpretacji snu?

A oto inne kwestie zwi膮zane z technik膮 interpretacji sn贸w: czy s膮 nam potrzebne skojarzenia 艣ni膮cego, jak postuluje Freud, czy te偶 mo偶emy zrozumie膰 sen bez nich? W jakim stosunku pozostaje sen do niedawnych wydarze艅, szczeg贸lnie za艣 do do­艣wiadcze艅, jakie sta艂y si臋 udzia艂em 艣ni膮cego w dniu poprzedzaj膮cym 贸w sen, i jakie pokrewie艅stwo 艂膮­czy go z ca艂膮 osobowo艣ci膮 艣ni膮cego, obawami i prag­nieniami zakorzenionymi w jego charakterze?

Chcia艂bym rozpocz膮膰 od prostego snu ilustruj膮cego fakt, i偶 tworzywo 偶adnego snu nie jest pozbawione znaczenia:

Pewna m艂oda kobieta interesuj膮ca si臋 problemami interpretacji sn贸w opowiada swemu m臋偶owi przy 艣niadaniu: 鈥淒zisiejszej nocy mia艂am sen, kt贸ry do­wodzi, 偶e bywaj膮 marzenia senne ca艂kiem pozbawio­ne sensu. Sen sprowadza艂 si臋 po prostu do tego, 偶e widzia艂am siebie, jak podaj臋 ci do sto艂u na 艣niadanie truskawki." M膮偶 艣miej膮c si臋 m贸wi: 鈥淶dajesz si臋 tyl­ko zapomina膰, 偶e truskawki s膮 jedynymi owocami, kt贸rych nie jadam."

Sen ten oczywi艣cie nie jest pozbawiony znaczenia. Kobieta podsuwa swemu m臋偶owi co艣, czego - jak wie - ten nie mo偶e przyj膮膰, co jest mu niepotrzebne i nie sprawia mu 偶adnej przyjemno艣ci. Czy 贸w sen wskazuje na to, 偶e jest ona sfrustrowan膮 osobowo艣­ci膮, znajduj膮c膮 przyjemno艣膰 w podawaniu tego w艂a艣­nie, co nie jest mo偶liwe do przyj臋cia? A mo偶e uka­zuje g艂臋boko zakorzeniony konflikt tkwi膮cy w ma艂­偶e艅stwie tych dwojga ludzi, wywo艂any jej charak­terem, lecz zupe艂nie sobie przez ni膮 nie u艣wiadamia­ny? Mo偶e jest tylko reakcj膮 na rozczarowanie, jakie sprawi艂 jej m膮偶 poprzedniego dnia, wyrazem jakie­go艣 przelotnego gniewu, kt贸rego si臋 pozbywa w akcie odwetu zawartym w marzeniu sennym?

Nie zdo艂amy odpowiedzie膰 na te pytania, nie ma­j膮c szerszej wiedzy o 艣ni膮cej i jej ma艂偶e艅stwie, ale przecie偶 wiemy, 偶e 贸w sen nie by艂 pozbawiony zna­czenia.

Nast臋pny sen jest bardziej skomplikowany, cho膰 w istocie nietrudny do zrozumienia:

Pewien adwokat, w wieku lat dwudziestu o艣miu, budzi si臋 i przypomina sobie nast臋puj膮cy sen, kt贸ry p贸藕niej opowiada psychoanalitykowi: 鈥淲idzia艂em sie­bie, jak jad臋 na bia艂ym rumaku przeprowadzaj膮c inspekcj臋 wielkiej liczby 偶o艂nierzy. Wszyscy oni wznosz膮 entuzjastyczne okrzyki na moj膮 cze艣膰." Pierwsze pytanie, jakie psychoanalityk zadaje swe­mu pacjentowi, brzmi raczej og贸lnie: 鈥淐o panu przy­chodzi na my艣l?" 鈥淣ic - odpowiada prawnik - to idiotyczny sen. Wie pan, 偶e czuj臋 wstr臋t do wojny i do wojska, 偶e z pewno艣ci膮 nie chcia艂bym by膰 ge­nera艂em. Nie mia艂bym tak偶e ochoty sta膰 si臋 o艣rod­kiem uwagi i przykuwa膰 wzroku tysi臋cy 偶o艂nierzy wiwatuj膮cych lub nie wiwatuj膮cych na m膮 cze艣膰. Wie pan na podstawie tego, co opowiada艂em panu o swoich problemach zawodowych, jak trudno przy­chodzi mi nawet broni膰 jakiej艣 sprawy w s膮dzie, kie­dy wszyscy na mnie patrz膮."

Psychoanalityk odpowiada: 鈥淥wszem, to wszystko absolutna prawda, lecz nie przekre艣la to faktu, 偶e rozwa偶amy pa艅ski sen, fabu艂臋, kt贸r膮 pan na­pisa艂 i w kt贸rej pan przydzieli艂 sobie pewn膮 rol臋. Pomimo wszelkich rzucaj膮cych si臋 w oczy niekon­sekwencji sen 贸w musi znaczy膰 i musi mie膰 jaki艣 sens. Zacznijmy od skojarze艅, jakie si臋 panu nasu­waj膮 w zwi膮zku z tre艣ci膮 marzenia sennego. Prosz臋 skupi膰 sw膮 uwag臋 na obrazie sennym, na sobie sa­mym, bia艂ym rumaku oraz wiwatuj膮cych szeregach wojska i powiedzie膰 mi, co przychodzi panu na my艣l, gdy widzi pan ten obraz."

To zabawne, ale widz臋 teraz pewn膮 rycin臋, kt贸r膮 bardzo lubi艂em ogl膮da膰, gdy mia艂em czterna艣cie czy pi臋tna艣cie lat. By艂 to wizerunek Napoleona, i co wi臋­cej, jad膮cego na bia艂ym rumaku przed frontem swych oddzia艂贸w. Wykazuje to wielkie podobie艅stwo do tego, co widzia艂em w marzeniu sennym, pomijaj膮c fakt, 偶e na tym obrazku 偶o艂nierze nie wiwatowali, na jego cze艣膰."

To wspomnienie jest z pewno艣ci膮 interesuj膮ce. Prosz臋 mi powiedzie膰 co艣 wi臋cej o swoim upodobaniu do tego obrazu i o zainteresowaniu, jakim pan darzy艂 posta膰 Napoleona."

Mog臋 panu wiele o tym m贸wi膰, lecz wprawia mnie to w zak艂opotanie. No c贸偶, gdy mia艂em czter­na艣cie czy pi臋tna艣cie lat, by艂em do艣膰 nie艣mia艂y. Moje sportowe osi膮gni臋cia by艂y raczej mierne i odczuwa­艂em pewien l臋k przed 艂obuziakami. Aha, przypomi­nam sobie teraz pewne zaj艣cie z tego okresu, kt贸re mi ca艂kiem wypad艂o z pami臋ci. Bardzo lubi艂em jed­nego z tych 艂obuziak贸w i chcia艂em zosta膰 jego przy­jacielem. Prawie wcale ze sob膮 nie rozmawiali艣my, lecz mia艂em nadziej臋, 偶e on r贸wnie偶 by mnie polubi艂, gdyby艣my si臋 bli偶ej poznali. Pewnego dnia - a wy­maga艂o to niema艂ej odwagi - zbli偶y艂em si臋 do niego i spyta艂em si臋, czy nie zechcia艂by przyj艣膰 do mego domu, 偶e mam mikroskop i mog臋 pokaza膰 mu mn贸­stwo interesuj膮cych rzeczy. Patrzy艂 na mnie przez chwil臋, a potem z nag艂a wybuchn膮艂 艣miechem i 艣mia艂 si臋 coraz bardziej. 芦Ty maminsynku, czemu偶 to nie zaprosisz kole偶anek swoich siostrzyczek?* Odwr贸ci­艂em si臋 d艂awi膮c 艂zy. Zdarzy艂o si臋 to w贸wczas, gdy poch艂ania艂em ksi膮偶ki o Napoleonie; zbiera艂em jego wizerunki i dawa艂em upust marzeniom, 偶e zostan臋, tak jak on, s艂awnym wodzem podziwianym przez ca艂y 艣wiat. Czy偶 nie by艂 on tak偶e niskiego wzrostu? Czy偶 nie by艂 r贸wnie偶 nie艣mia艂ym ch艂opcem, jak ja sam? Dlaczego nie mia艂bym si臋 sta膰 podobny do nie­go? Sp臋dzi艂em wiele godzin oddaj膮c si臋 tym marze­niom; rzadko kiedy jednak snu艂em konkretne roz­wa偶ania o 艣rodkach wiod膮cych do tego celu, lecz zawsze 艣ni艂em o samym osi膮gni臋ciu. By艂em Na­poleonem, przedmiotem podziwu oraz zazdro艣ci, a mi­mo to wielkodusznym i sk艂onnym wybaczy膰 swoim oszczercom. Kiedy wst膮pi艂em na uczelni臋, sko艅czy艂em z ca艂ym tym kultem bohaterstwa i swymi napoleo艅­skimi rojeniami; w istocie rzeczy nie my艣l臋 o tym okresie ju偶 od wielu lat i z pewno艣ci膮 nigdy o tym nikomu nie m贸wi艂em. Nawet teraz, opowiadaj膮c to panu, odczuwam poniek膮d zak艂opotanie."

Pan o tym zapomnia艂, lecz pa艅skie drugie 芦ja禄, to, kt贸re okre艣la wiele pa艅skich czyn贸w i uczu膰, dobrze ukryte przed jawn膮 艣wiadomo艣ci膮, nadal jest spragnione s艂awy, podziwu; wci膮偶 jeszcze 艂aknie w艂a­dzy. To drugie 芦ja禄 przem贸wi艂o g艂o艣no w pa艅skim marzeniu sennym ubieg艂ej nocy, ale przekonajmy si臋, dlaczego w艂a艣nie ubieg艂ej nocy. Prosz臋 mi powiedzie膰, c贸偶 przytrafi艂o si臋 panu wczoraj, co mia艂o dla pana tak du偶e znaczenie?"

W og贸le nic; by艂 to dzie艅 jak ka偶dy inny. Po­szed艂em do biura, gromadzi艂em tam akta prawnicze niezb臋dne do streszczenia skargi s膮dowej, poszed艂em do domu i zjad艂em obiad, wybra艂em si臋 do kina i wreszcie po艂o偶y艂em si臋 spa膰. To wszystko."

To chyba jeszcze nie wyja艣nia, dlaczego jecha艂 pan w nocy na bia艂ym rumaku. Prosz臋 mi powiedzie膰 co艣 wi臋cej o tym, co dzia艂o si臋 w biurze."

Aha, w艂a艣nie przypomina mi si臋... ale to nie mo偶e mie膰 nic wsp贸lnego ze snem... no c贸偶, powiem panu tak czy owak. Kiedy zaszed艂em do mego szefa - zwierzchnika ca艂ej firmy - dla kt贸rego gromadzi­艂em owe akta prawnicze, ten, przegl膮daj膮c je, wy­kry艂 pewien b艂膮d, jaki pope艂ni艂em. Popatrzy艂 wtedy na mnie krytycznie i zauwa偶y艂: 芦Dziwi臋 si臋 dopraw­dy, s膮dzi艂em, 偶e wykona pan to lepiej.禄 Przez mo­ment by艂 to dla mnie wstrz膮s i przemkn臋艂o mi przez my艣l, 偶e szef nie przyjmie mnie ju偶 do firmy jako wsp贸lnika, na co liczy艂em. Ale powiedzia艂em sobie, 偶e to nonsens, 偶e ka偶dy mo偶e pope艂ni膰 b艂膮d, 偶e szef by艂 w艂a艣nie zirytowany i 偶e 贸w epizod nie ma 偶adnego znaczenia dla mojej przysz艂o艣ci. W ci膮gu po­po艂udnia zapomnia艂em o ca艂ym zaj艣ciu."

W jakim znajdowa艂 si臋 pan w贸wczas nastroju? Czy by艂 pan zdenerwowany b膮d藕 te偶 w jaki艣 spos贸b przygn臋biony?"

Nie, ani troch臋. Wprost przeciwnie, by艂em po prostu zm臋czony i 艣pi膮cy. Z trudem mog艂em pracowa膰 i bardzo si臋 ucieszy艂em, gdy nasta艂a pora opuszczenia biura."

Ostatni膮 wa偶n膮 rzecz膮, jaka si臋 wydarzy艂a tego dnia, by艂o zatem obejrzenie przez pana filmu. Czy mo偶e mi pan powiedzie膰, co to by艂 za obraz?"

Tak, film nosi艂 tytu艂 Juarez i bardzo mi si臋 podo­ba艂. Prawd臋 powiedziawszy, troch臋 si臋 sp艂aka艂em."

W jakim momencie?"

Najpierw przy opisie ub贸stwa i cierpie艅 Juareza, potem za艣, gdy odni贸s艂 zwyci臋stwo; nie pami臋tam chyba ani jednego filmu, kt贸ry by mnie tak bardzo poruszy艂."

Nast臋pnie po艂o偶y艂 si臋 pan do 艂贸偶ka, zasn膮艂 i wi­dzia艂 siebie na bia艂ym rumaku witanego owacyjnie przez oddzia艂y wojska. Teraz rozumiemy nieco le­piej, dlaczego to si臋 panu 艣ni艂o, nieprawda偶? Jako ch艂opiec by艂 pan nie艣mia艂y, niezdarny, odrzucony przez 艣rodowisko. Wiemy z naszego uprzedniego do­艣wiadczenia, 偶e ma to wiele wsp贸lnego z pa艅skim ojcem, kt贸ry szczyci艂 si臋 swoimi sukcesami, lecz jed­nocze艣nie nie by艂 zdolny zbli偶y膰 si臋 do pana ani do­zna膰 - nie m贸wi膮c ju偶 o okazaniu - uczucia mi­艂o艣ci, ani doda膰 odwagi. Zaj艣cie, o kt贸rym pan dzi­siaj wspomnia艂, owo odtr膮cenie przez 艂obuziaka, by艂o niejako tylko ostatni膮 kropl膮 dope艂niaj膮c膮 miary. Pa艅ska mi艂o艣膰 w艂asna zosta艂a ju偶 uprzednio dotkliwie zraniona, a 贸w epizod jeszcze pana upewni艂, i偶 nigdy nie zdo艂a pan dor贸wna膰 swemu ojcu, nigdy nie b臋­dzie z pana 偶adnej pociechy, 偶e zawsze b臋dzie pan odtr膮cany przez ludzi b臋d膮cych przedmiotem pa艅­skiego podziwu. C贸偶 m贸g艂 pan pocz膮膰 w tej sytuacji? Uciek艂 pan w 艣wiat wyobra藕ni, gdzie osi膮gn膮艂 pan te w艂a艣nie rzeczy, kt贸rych nie by艂 pan w stanie osi膮g­n膮膰 w realnym 偶yciu. Tam, w kr贸lestwie wyobra藕ni, gdzie nikt nie m贸g艂 wej艣膰 i gdzie nikt nie m贸g艂 oba­li膰 pa艅skich roje艅, by艂 pan Napoleonem, wielkim bohaterem, podziwianym przez tysi膮ce i - co ma, by膰 mo偶e, najwi臋ksz膮 wag臋 - przez samego siebie. Dop贸ki m贸g艂 pan podtrzymywa膰 te wyobra偶enia, by艂 pan os艂oni臋ty przed ostrymi cierpieniami wyp艂ywa­j膮cymi z pa艅skiego poczucia ni偶szo艣ci wobec rzeczywisto艣ci zewn臋trznej. P贸藕niej wst膮pi艂 pan na uczel­ni臋. By艂 pan ju偶 mniej zale偶ny od swego ojca, studia dawa艂y panu pewn膮 satysfakcj臋 i czu艂 pan, 偶e sta膰 pana na nowy, lepszy start 偶yciowy. Ponadto wstydzi艂 si臋 pan swych 鈥渄ziecinnych鈥 sn贸w na jawie, a wi臋c odsun膮艂 je pan od siebie; czu艂 pan przy tym, 偶e jest pan na w艂a艣ciwej drodze, aby sta膰 si臋 praw­dziwym m臋偶czyzn膮... Ale, jak dane nam by艂o zoba­czy膰, to nowe prze艣wiadczenie okaza艂o si臋 nieco zwodnicze. Doznawa艂 pan strasznego l臋ku przed ka偶dymi egzaminem; mia艂 pan uczucie, i偶 偶adna dziewczyna I nie mo偶e si臋 panem prawdziwie zainteresowa膰, je艣li tylko w pobli偶u kr膮偶y jaki艣 inny m艂odzieniec; zawsze obawia艂 si臋 pan krytyki ze strony szefa. To przywo­dzi nas do dnia poprzedzaj膮cego 贸w sen. Przytrafi艂a] si臋 w贸wczas rzecz, kt贸rej z takim nak艂adem stara艅 pr贸bowa艂 pan unikn膮膰 - szef zgani艂 pana; o偶y艂o w panu na nowo dawne uczucie nieudolno艣ci, lecz odepchn膮艂 je pan od siebie; poczu艂 si臋 pan zm臋czony zamiast dozna膰 niepokoju i smutku. Nast臋pnie ogl膮da艂 -pan film, kt贸ry poruszy艂 pa艅skie dawne marze­nia, bohatera, kt贸ry z pogardzanego, bezsilnego ch艂opaka zosta艂 uwielbianym zbawc膮 narodu. Odmalo­wa艂 pan siebie, jak zdarza艂o si臋 to we wczesnej m艂odo艣ci, jako bohatera, podziwianego, owacyjnie witanego. Czy偶 nie dostrzega pan, 偶e nie zaniecha艂 pani dawnego wycofywania si臋 w rejony marze艅 o s艂awie, 偶e nie spali艂 pan most贸w wiod膮cych pana na powr贸t do kr贸lestwa wyobra藕ni, lecz zaczyna pan tam wraca膰, ilekro膰 rzeczywisto艣膰 okazuje si臋 bolesna i gro藕na? Fakt ten jednak偶e sprzyja tworzeniu si臋 tego w艂a艣nie niebezpiecze艅stwa, kt贸re wzbudza w panu taki l臋k, gro藕by okazania si臋 dziecinnym, niedoros艂ym, nie branym powa偶nie przez ludzi dojrza艂ych i przez samego siebie?"

Sen ten jest bardzo prosty i z tej przyczyny pozwala nam prze艣ledzi膰 rozmaite elementy, kt贸re pe艂­ni膮 donios艂膮 rol臋 w sztuce interpretacji sn贸w. Czy jest to marzenie senne wyra偶aj膮ce spe艂nienie 偶yczenia, czy mo偶e zawiera ono Wgl膮d w istotny stan rzeczy? Odpowied藕 nie mo偶e chyba nastr臋cza膰 w膮t­pliwo艣ci: jest to w艂a艣nie spe艂nienie irracjonalnej 偶膮­dzy s艂awy i uznania, kt贸r膮 艣ni膮cy wytworzy艂 w sobie jako reakcj臋 na powa偶ne ciosy wymierzone w jego wiar臋 w siebie. Na irracjonaln膮 natur臋 tego pragnie­nia wskazuje fakt, 偶e nie wybiera on symbolu, kt贸ry w rzeczywisto艣ci m贸g艂by by膰 znacz膮cy oraz osi膮galny. Nie interesuj膮 go w艂a艣ciwie sprawy wojskowe, nie do艂o偶y艂 i z pewno艣ci膮 nie do艂o偶y najmniejszych sta­ra艅, aby zosta膰 genera艂em. Materia艂 贸w zosta艂 za­czerpni臋ty z niedojrza艂ego marzycielstwa niepewne­go dorastaj膮cego ch艂opca.

Jak膮 rol臋 odgrywaj膮 jego skojarzenia w zrozumie­niu tego marzenia sennego? Czy mogliby艣my poj膮膰 贸w sen, gdyby 艣ni膮cy nie ujawni艂 nam swoich sko­jarze艅? Symbole wyst臋puj膮ce w tym 艣nie s膮 symbo­lami uniwersalnymi. M臋偶czyzna na bia艂ym rumaku witany owacyjnie przez szeregi wojska jest powszech­nie rozumianym symbolem 艣wietno艣ci, w艂adzy, po­dziwu (powszechnie - oczywi艣cie w zaw臋偶onym sen­sie, sprowadzaj膮cym si臋 do tego, i偶 jest on wsp贸lny pewnym kulturom, niekoniecznie jednak wszystkim). Skojarzenia 艣ni膮cego odnosz膮ce si臋 do kultu, jakim darzy艂 on posta膰 Napoleona, pozwalaj膮 nam g艂臋biej wnikn膮膰 w motywy wyboru tego specyficznego sym­bolu i w jego psychologiczn膮 funkcj臋. Gdyby艣my nie rozporz膮dzali tymi skojarzeniami, mogliby艣my jedy­nie stwierdzi膰, 偶e nasz 艣ni膮cy ma rojenia o s艂awie i w艂adzy. W zwi膮zku z jego m艂odzie艅czym kultem Napoleona rozumiemy, 偶e owa symbolika senna jest wskrzeszeniem dawnych wyobra偶e艅, kt贸rych funkcja polega艂a na kompensowaniu uczucia pora偶ki i bez­silno艣ci.

Uznajemy tak偶e wag臋 powi膮zania istniej膮cego mi臋­dzy marzeniem sennym a istotnymi prze偶yciami z poprzedniego dnia, kiedy odepchn膮艂 od siebie w spo­s贸b 艣wiadomy uczucie rozczarowania i l臋ku przed krytyk膮 ze strony szefa. Sen ujawni艂 nam, 偶e ta krytyka ugodzi艂a go ponownie w jego czu艂e miejsce: obaw臋 przed nieudolno艣ci膮 i niepowodzeniem, i ze­pchn臋艂a raz jeszcze na dawn膮 drog臋 ucieczki - ku marzeniom o s艂awie. To marzenie tkwi艂o w nim zawsze w spos贸b utajony, lecz ujawni艂o si臋 dopiero w ten spos贸b w rojeniu sennym dzi臋ki doznaniu do­艣wiadczonemu w rzeczywisto艣ci. Nie ma chyba snu, kt贸ry by nie stanowi艂 reakcji - cz臋sto op贸藕nionej reakcji - na jakie艣 wa偶ne prze偶ycie z poprzedniego dnia. Cz臋sto dopiero sny ukazuj膮, 偶e jakie艣 wyda­rzenie, kt贸re w naszym 艣wiadomym prze偶uciu uzna­li艣my za niezbyt znacz膮ce, mia艂o istotnie du偶e zna­czenie, oraz wskazuj膮, na czym polega jego donios­艂o艣膰. Marzenie senne, aby je w pe艂ni zrozumie膰, na­le偶y rozwa偶a膰 w kategoriach reakcji na jakie艣 istot­ne wydarzenie, kt贸re nast膮pi艂o, zanim pojawi艂 si臋 贸w sen.

Odnajdujemy tu jeszcze jedno powi膮zanie - chocia偶 innego rodzaju - z wydarzeniem z poprzednie­go dnia: film zbiegaj膮cy si臋 w swej tre艣ci z jego snami na jawie. Zdumiewa nas, gdy widzimy raz za razem, jak si臋 udaje marzeniu sennemu utka膰 z r贸偶nych nitek zwarty materia艂. Czy nie przy艣ni艂oby siej to 艣ni膮cemu, gdyby nie obejrza艂 uprzednio tego filmu? Odpowied藕 na to pytanie jest niemo偶liwa. Nie­w膮tpliwie, owo zdarzenie z szefem oraz g艂臋boko wyryte rojenia o 艣wietno艣ci mog艂y okaza膰 si臋 wystarczaj膮ce, aby wywo艂a膰 贸w sen; lecz, by膰 mo偶e, film sta艂 si臋 niezb臋dny, aby o偶ywi膰 te rojenia w tak wyra藕nej postaci. Odpowied藕 na to pytanie nie jest jednak wa偶na, nawet gdyby by艂a mo偶liwa. Wa偶ne jest jedynie zrozumienie owej 鈥渢kaniny" snu, w kt贸re przesz艂o艣膰 i tera藕niejszo艣膰, charakter oraz wydarzenie rzeczywiste splataj膮 si臋 razem w pewien wz贸r m贸wi膮cy nam wiele o motywacjach 艣ni膮cego, niebezpiecze艅stwach, z kt贸rych musi sobie zdawa膰 spraw臋 oraz celach, jakie musi sobie wytkn膮膰 w swym d膮偶eniu do osi膮gni臋cia szcz臋艣cia.

Nast臋pny sen jest z kolei ilustracj膮 tych marze艅 sennych, kt贸rych tre艣ci膮 jest spe艂nienie 偶ycze艅 we freudowskim znaczeniu. 艢ni膮cy, pewien m臋偶czyzna w wieku lat trzydziestu, nie偶onaty, cierpia艂 przez wiele lat na ostre napady niepokoju. Dr臋czy艂y go nieprze­parte poczucie winy i niemal ustawiczne my艣li samo­b贸jcze. Czu艂 si臋 winny z powodu tego, co nazywa艂 sw膮 niegodziwo艣ci膮, swymi z艂ymi sk艂onno艣ciami, oskar偶a艂 si臋 o ch臋膰 zniszczenia wszystkiego i wszyst­kich, o 偶膮dz臋 zabijania dzieci; wyobra偶a艂 sobie, 偶e jedynie samob贸jstwo zdo艂a ochroni膰 艣wiat przed jego z艂膮 obecno艣ci膮, stanowi膮c zarazem pokut臋 za jego z艂y charakter. Istnieje jednak druga strona tych wyobra­偶e艅: po swej pe艂nej po艣wi臋cenia 艣mierci odrodzi艂by si臋 na nowo w jakiej艣 wszechmocnej, ukochanej przez wszystkich osobie, g贸ruj膮cej niezmiernie nad innymi lud藕mi w艂adz膮, m膮dro艣ci膮 oraz dobroci膮. Sen, jaki mia艂 we wczesnym okresie kuracji psychoanalitycz­nej, brzmia艂 nast臋puj膮co:

Wchodz臋 pod g贸r臋; przy drodze, na lewo i na prawo od niej, le偶膮 zw艂oki m臋偶czyzn. Wszyscy po­marli, nikt nie zosta艂 przy 偶yciu. Kiedy docieram do szczytu g贸ry, zastaj臋 tam siedz膮c膮 moj膮 matk臋; je­stem nagle male艅kim dzieckiem i siedz臋 na matczy­nych kolanach."

艢ni膮cy przebudzi艂 si臋 ze snu z uczuciem przestra­chu. W czasie snu tak go dr臋czy艂 niepok贸j, 偶e ani jedna cz臋艣膰 marzenia sennego nie mog艂a wywo艂a膰 w nim 偶adnych skojarze艅; nie m贸g艂 te偶 wykry膰 偶adne­go szczeg贸lnego wydarzenia z poprzedniego dnia. Ale znaczenie tego snu stanie si臋 jasne, je艣li we藕miemy pod uwag臋 my艣li i wyobra偶enia, kt贸re go zaprz膮ta艂y jeszcze przed snem. Jest on starszym synem, a jego m艂odszy brat urodzi艂 si臋 rok po nim. Ojciec, apo­dyktyczny, surowy pastor, nie darzy艂 wielk膮 mi艂o艣ci膮 starszego ch艂opca, a prawd臋 m贸wi膮c nikogo; jego je­dyny kontakt z synem sprowadza艂 si臋 do nauczania, 艂ajania, napominania, o艣mieszania oraz karania. Dziecko odczuwa艂o przed nim taki l臋k, 偶e da艂o wia­r臋 matce, gdy ta powiedzia艂a mu, i偶 gdyby nie wzgl膮d na jej interwencj臋, ojciec by艂by go zabi艂. Matka r贸偶ni艂a si臋 bardzo od ojca: chorobliwie zach艂anna, rozczarowana w ma艂偶e艅stwie, nie interesu­j膮ca si臋 nikim ani niczym poza posiadaniem dzieci. Szczeg贸lnie jednak przylgn臋艂a uczuciowo do swego pierworodnego syna. Straszy艂a go opowiadaj膮c o niebezpiecznych duchach, po czym ofiarowywa艂a swe us艂ugi jako opiekunka, kt贸ra b臋dzie si臋 za niego modli膰, b臋dzie jego przewodnikiem, uczyni go silnymi tak, 偶e .kt贸rego艣 dnia stanie si臋 nawet mocniejszy od budz膮cego w nim groz臋 ojca. Gdy urodzi艂 si臋 jego braciszek, ch艂opiec okazywa艂 w spos贸b widoczny g艂臋­bokie zaniepokojenie i zazdro艣膰. On sam nie mia艂 偶adnych wspomnie艅 z tego okresu, lecz rodzina wspomina艂a o niedwuznacznych przejawach 偶ywej zazdro艣ci, jaka si臋 objawi艂a kr贸tko po narodzeniu brata.

Zazdro艣膰 ta nie mog艂aby si臋 rozwin膮膰 do tak niebezpiecznych rozmiar贸w, jakie przybra艂a po dwu czy trzech latach, gdyby nie postawa ojca, kt贸ry wyr贸偶­ni艂 to nowo narodzone niemowl臋 jako swoje. Dlaczego tak si臋 sta艂o, nie wiemy; mo偶e z powodu uderzaj膮cego fizycznego podobie艅stwa do niego lub mo偶e dlatego, 偶e jego 偶ona by艂a ci膮gle tak bardzo poch艂oni臋ta swym ulubionym synem. W okresie gdy nasz 艣ni膮cy mia艂 cztery czy pi臋膰 lat, rywalizacja mi臋dzy oboma bra膰mi by艂a w pe艂nym toku i wzmaga艂a] si臋 z roku na rok. Antagonizm mi臋dzy rodzicami odzwierciedli艂 si臋 i rozstrzygn膮艂 w antagonizmie mi臋dzy bra膰mi. W贸wczas to zosta艂y po艂o偶one fundamenty pod p贸藕niejsz膮 powa偶n膮 neuroz臋 艣ni膮cego: g艂臋boka wrogo艣膰 wobec brata, nami臋tna ch臋膰 okazania, 偶e go przewy偶sza, 偶ywy l臋k przed ojcem, wzmagany wielce przez poczucie winy z powodu nienawi艣ci do brata oraz z powodu ukrytego 偶yczenia, aby sta膰 si臋 w ko艅cu mocniejszym od ojca. To uczucie niepokoju,! winy i bezsilno艣ci podsyca艂a w nim matka. Jak ju偶 wspomniano, wpaja艂a w niego jeszcze wi臋kszy strach ale podsuwa艂a te偶 n臋c膮ce rozwi膮zanie: je艣li pozostanie jej dzieci膮tkiem, da si臋 jej ca艂kowicie ow艂adn膮膰 i nie wyka偶e innych zainteresowa艅, uczyni go wiel­kim, b臋dzie g贸rowa艂 nad znienawidzonym rywalem. By艂o to pod艂o偶e, na kt贸rym wyrasta艂y zar贸wno jego marzenia o wielko艣ci, jak i wi臋藕 艣ci艣le 艂膮cz膮ca go z matk膮 - stan dzieci臋cej zale偶no艣ci oraz odmowa zaakceptowania swej roli jako dojrza艂ego m臋偶czyzny.

Na tym tle sen 贸w daje si臋 艂atwo zrozumie膰. 鈥淲spi­na si臋 pod g贸r臋" - oto jego ambicja, aby wznie艣膰 si臋 ponad wszystkich, cel jego d膮偶e艅. 鈥淟e偶y wiele cia艂, s膮 to m臋偶czy藕ni - wszyscy s膮 martwi - nikt nie 偶yje." Oto spe艂nienie jego 偶yczenia, sprowadza­j膮cego si臋 do usuni臋cia wszystkich wsp贸艂zawodnik贸w: poniewa偶 czuje si臋 taki bezsilny, mo偶e si臋 sta膰 bez­pieczny dopiero wtedy, gdy umr膮. 鈥淜iedy dociera do szczytu" - kiedy osi膮ga cel swoich pragnie艅 - 鈥渮a­staje tam swoj膮 matk臋 i siedzi u niej na kolanach" - jednoczy si臋 na powr贸t ze swoj膮 matk膮, jest jej dzieci臋ciem, zyskuje jej si艂臋 oraz opiek臋. Wszyscy rywale przestali istnie膰, jest teraz sam z ni膮, swo­bodny, nie ma 偶adnego powodu do obawy. Budzi si臋 jednak zdj臋ty przera偶eniem. To w艂a艣nie spe艂nienie irracjonalnych pragnie艅 stanowi gro藕b臋 dla jego ro­zumnej, dojrza艂ej osobowo艣ci, kt贸ra d膮偶y do zdrowia i szcz臋艣cia. Cena, jak膮 p艂aci za spe艂nienie dzieci臋cych pragnie艅, jest taka oto, 偶e pozostaje ma艂ym dziec­kiem, bezradnie przywi膮zanym do matki i uzale偶nio­nym od niej, kt贸remu si臋 nie pozwala samodzielnie my艣le膰 ani te偶 kocha膰 nikogo innego. I takie w艂a艣nie spe艂nienie 偶yczenia jest przera偶aj膮ce.

R贸偶nica mi臋dzy tym snem a poprzednim pod jed­nym wzgl臋dem godna jest uwagi. Pierwszy 艣ni膮cy jest osob膮 nie艣mia艂膮, zahamowan膮, doznaj膮c膮 w 偶yciu trudno艣ci, kt贸re unicestwiaj膮 jego szcz臋艣cie i podko­puj膮 jego si艂y. B艂ahy incydent, jak krytyka ze stro­ny szefa, rani go dotkliwie i rzuca na powr贸t w re­jony wczesnych marze艅. Na og贸艂 post臋puje on w nor­malny spos贸b i trzeba dopiero takiego incydentu, aby jego rojenia o 艣wietno艣ci mog艂y przekroczy膰 z po­wrotem bram臋 艣wiadomo艣ci w jego egzystencji sennej. Drugi 艣ni膮cy jest bardziej chory. Ca艂e jego 偶ycie, we 艣nie i na jawie, jest op臋tane uczuciem stra­chu, winy oraz dojmuj膮c膮 t臋sknot膮 za powrotem do matki. Wywo艂anie tego snu nie wymaga 偶adnego szczeg贸lnego incydentu; mo偶e do tego pos艂u偶y膰 nie­mal ka偶de wydarzenie, poniewa偶 艣ni膮cy prze偶ywa 偶y­cie w 艣wietle swych wczesnych do艣wiadcze艅, a nie w kategoriach aktualnej rzeczywisto艣ci.

Pod innymi wzgl臋dami oba sny s膮 podobne. Wy­ra偶aj膮 one spe艂nienie irracjonalnych pragnie艅 po­chodz膮cych z okresu dzieci艅stwa, przy czym pierwszy wzbudza satysfakcj臋 z powodu zgodno艣ci 偶ycze­nia z konwencjonalnymi d膮偶eniami doros艂ych (w艂a­dza, presti偶), drugi za艣 wznieca niepok贸j z powodu absolutnej niezgodno艣ci pragnienia z wszelkiego ro­dzaju 偶yciem ludzi dojrza艂ych. Oba sny przemawiaj膮 j臋zykiem symboli uniwersalnych i mo偶na je poj膮膰 bez odwo艂ywania si臋 do skojarze艅, chocia偶, aby w pe艂ni zrozumie膰 znaczenie ka偶dego snu, musimy wie­dzie膰 co艣 nieco艣 o osobistych losach 艣ni膮cego. Ale - z drugiej strony, gdyby艣my nawet nie wiedzieli nic o przesz艂o艣ci 艣ni膮cych, na podstawie tych sn贸w mo­gliby艣my powzi膮膰 pewne wyobra偶enie o ich charak­terach.

A oto dwa kr贸tkie sny, kt贸rych tre艣膰 jest podobna, a kt贸re mimo to r贸偶ni膮 si臋 od siebie znaczeniami. Oba s膮 snami m艂odocianego homoseksualisty. Oto pierwszy sen:

Widz臋 siebie z pistoletem w d艂oni. Lufa jest dziw­nie wyd艂u偶ona."

I drugi sen:

Trzymam w r臋ce d艂ugi i ci臋偶ki kij. Odnosz臋 wra­偶enie, 偶e kogo艣 bij臋 - chocia偶 w marzeniu sennym nie pojawia si臋 nikt inny."

Gdyby艣my wyznawali teori臋 Freuda, przyj臋liby艣my, i偶 oba sny wyra偶aj膮 偶yczenie homoseksualne, ponie­wa偶 i pistolet, i kij symbolizuj膮 m臋ski narz膮d p艂cio­wy. Gdy zapytano pacjenta, jakie to wypadki z po­przednich dni przychodz膮 mu w zwi膮zku z tym na my艣l, ten wymieni艂 kolejno dwa nader r贸偶ne wyda­rzenia.

Wieczoru poprzedzaj膮cego sen o pistolecie ujrza艂 innego m艂odzie艅ca i poczu艂 do niego silny poci膮g seksualny. Przed za艣ni臋ciem da艂 upust wyobra偶eniom seksualnym, kt贸rych obiektem by艂 贸w m艂odzieniec.

Rozstrzygni臋cie drugiego snu, p贸藕niejszego o ja­kie艣 dwa miesi膮ce, wydoby艂o na jaw do艣膰 odmienne skojarzenie. Przyprawia艂 go o furi臋 gimnazjalny pro­fesor, poniewa偶 艣ni膮cy czu艂, 偶e jest przez niego nie­sprawiedliwie traktowany. By艂 zbyt boja藕liwy, aby powiedzie膰 profesorowi, co o tym my艣li, lecz snu艂 w chwilach przed za艣ni臋ciem zawi艂e rojenia o zem艣cie, a w chwilach tych zazwyczaj oddawa艂 si臋 marze­niom. Jeszcze jedno skojarzenie, jakie nasun臋艂o mu si臋 w zwi膮zku z kijem, dotyczy艂o wspomnienia, 偶e nauczyciel, kt贸rego z gruntu nie cierpia艂, gdy mia艂 dziesi臋膰 lat, wych艂osta艂 raz kijem innego ch艂opca. 艢ni膮cy zawsze czu艂 l臋k przed tym nauczycielem i ten w艂a艣nie l臋k powstrzymywa艂 go od wyra偶enia swej w艣ciek艂o艣ci.

Co znaczy 贸w symbol kija w drugim 艣nie? Czy tak偶e tu kij jest symbolem seksualnym? Czy to ma­rzenie senne wyra偶a starannie ukryte pragnienie homoseksualne, kt贸rego obiektem jest gimnazjalny profesor i, by膰 mo偶e, nauczyciel znienawidzony we wczesnym dzieci艅stwie? Je艣li przyjmiemy, 偶e zdarze­nia z poprzedniego dnia, a zw艂aszcza nastr贸j, w ja­kim znajdowa艂 si臋 艣ni膮cy tu偶 przed za艣ni臋ciem, s膮 wa偶nymi wskaz贸wkami do zrozumienia symboliki snu, b臋dziemy w贸wczas obja艣nia膰 te symbole odmien­nie, pomimo ich pozornego podobie艅stwa.

Pierwszy sen nast膮pi艂 po dniu, w kt贸rym 艣ni膮cy mia艂 wyobra偶enia homoseksualne, wobec czego na­le偶y przypuszcza膰, i偶 pistolet z wyd艂u偶on膮 luf膮 sym­bolizuje penis. Nie jest jednak spraw膮 przypadku, 偶e odpowiednikiem narz膮du p艂ciowego jest tu bro艅. To symboliczne por贸wnanie wskazuje na pewien donio­s艂y aspekt si艂 psychicznych kryj膮cych si臋 za homoseksualnymi 偶膮dzami 艣ni膮cego. Seksualizm nie jest dla niego wyrazem mi艂o艣ci, lecz przejawem ch臋ci pa­nowania i niszczenia. 艢ni膮cy, z przyczyn, kt贸rych nie musimy tu roztrz膮sa膰, obawia艂 si臋 zawsze, i偶 nie sta­nie na wysoko艣ci zadania jako m臋偶czyzna. Wczesne poczucie winy z powodu samogwa艂tu, l臋k, 偶e wy­rz膮dza w ten spos贸b szkod臋 swym narz膮dom p艂cio­wym, p贸藕niejszy strach, i偶 jego penis ust臋puje pod wzgl臋dem rozmiaru penisowi innych ch艂opc贸w, g艂臋­boka zazdro艣膰 wzgl臋dem m臋偶czyzn - wszystko to z艂o偶y艂o si臋 na ch臋膰 utrzymywania stosunk贸w cieles­nych z m臋偶czyznami, kt贸rym m贸g艂 wykaza膰 sw膮 wy偶­szo艣膰 i u偶y膰 swego narz膮du jako pot臋偶nej broni.

Drugi sen pojawi艂 si臋 na zupe艂nie innym tle emo­cjonalnym. Tym razem pacjent nasz zasypia艂 roz­z艂oszczony; dozna艂 jednak zahamowania w wyra偶e­niu swej z艂o艣ci; nawet w wyra偶eniu jej bezpo艣rednio w czasie snu, co by si臋 przejawi艂o w marzeniu sen­nym, i偶 bije profesora kijem, 艣ni艂 bowiem, 偶e trzy­ma kij i ma uczucie, i偶 鈥渒ogo艣" bije. O wyborze w艂a艣nie kija jako symbolu gniewu zadecydowa艂o wcze艣niejsze zdarzenie ze znienawidzonym nauczy­cielem, kt贸ry wych艂osta艂 innego ch艂opca; obecny gniew na profesora zespoli艂 si臋 z minionym gniewem skierowanym przeciw nauczycielowi. Oba te sny s膮 interesuj膮ce, poniewa偶 ilustruj膮 og贸ln膮 zasad臋, i偶 podobne symbole mog膮 mie膰 r贸偶ne znaczenia i 偶e prawid艂owa interpretacja zale偶y od nastroju, kt贸ry do­minowa艂 u 艣ni膮cego przed za艣ni臋ciem i wskutek tego nadal wywiera艂 sw贸j wp艂yw podczas snu.

Nast臋pny kr贸tki sen tak偶e wyra偶a spe艂nienie irracjonalnego 偶yczenia, lecz stoi w kra艅cowym przeciwie艅stwie do uczu膰, z kt贸rych 艣ni膮cy zdaje sobie spraw臋.

艢ni膮cy jest inteligentnym m艂odym cz艂owiekiem, kt贸ry zg艂osi艂 si臋 na kuracj臋 psychoanalityczn膮 z powodu do艣膰 nieokre艣lonego uczucia przygn臋bienia, cho­cia偶 zachowuje si臋 w spos贸b normalny - je艣li s艂o­wa 鈥渘ormalny" u偶yjemy w powierzchownym, konwencjonalnym znaczeniu. Uko艅czy艂 studia na dwa lata przed rozpocz臋ciem zabieg贸w psychoanalitycz­nych i od tego czasu pracuje na stanowisku, kt贸re odpowiada jego zainteresowaniom i jest korzystne pod wzgl臋dem warunk贸w pracy, p艂acy etc. Uchodzi za dobrego, a nawet 艣wietnego pracownika. Ale ten zewn臋trzny obraz jest zwodniczy. Dr臋czy go bowiem ci膮g艂e uczucie niepokoju; uwa偶a, 偶e nie wykonuje swych zada艅 tak dobrze, jak by m贸g艂 (co jest praw­d膮), czuje si臋 przygn臋biony pomimo swych pozor­nych sukces贸w. Szczeg贸lnie k艂opotliwa jest dla niego sprawa stosunk贸w wzajemnych z szefem, kt贸ry zdra­dza nieco autorytatywne sk艂onno艣ci, jakkolwiek w. sensownych granicach. Pacjent oscyluje pomi臋dzy nastawieniem buntowniczym a postaw膮 uleg艂o艣ci. Do­znaje cz臋sto uczucia, 偶e stawia mu si臋 nies艂uszne wy­magania, nawet gdy tak si臋 rzecz nie przedstawia; wpada wtedy na og贸艂 w z艂y humor b膮d藕 te偶 wdaje si臋 w niepotrzebne dyskusje; czasami pope艂nia nie­艣wiadomie b艂臋dy w wykonywaniu takiej 鈥渨ymuszo­nej pracy". Z drugiej strony popada w przesadn膮 grzeczno艣膰, b臋d膮c bliskim uleg艂o艣ci wobec swego sze­fa i innych os贸b sprawuj膮cych w艂adz臋; w zupe艂nym przeciwie艅stwie do swej buntowniczej postawy wy­ra偶a nadmierny podziw dla szefa oraz przepe艂nia go nieumiarkowane szcz臋艣cie, gdy ten go pochwali. Te ci膮g艂e zmiany stanowiska powoduj膮 napi臋cie i wzma­gaj膮 nastr贸j przygn臋bienia. Nale偶y doda膰, 偶e pacjent ten przyby艂 z Niemiec po doj艣ciu Hitlera do w艂adzy, gdzie by艂 偶arliwym antynazist膮, nie tylko w kon­wencjonalnym sensie antynazistowskich przekona艅, lecz w spos贸b nami臋tny i rozumny. Te polityczne pogl膮dy pozostawia艂y mniej w膮tpliwo艣ci ni偶 wszel­kie inne 偶ywione przez niego my艣li i uczucia. Mo偶na sobie wyobrazi膰, jakim zaskoczeniem i wstrz膮sem psychicznym by艂 dla niego ten oto sen, kt贸ry pewne­go ranka przypomnia艂 sobie w spos贸b jaskrawy i wy­ra藕ny. 鈥淪iedzia艂em wraz z Hitlerem i prowadzili艣my mi艂膮 oraz interesuj膮c膮 rozmow臋. Stwierdzi艂em, 偶e jest uro­czy, i by艂em bardzo dumny, i偶 s艂ucha艂 z wielk膮 uwa­g膮 tego, co mia艂em mu do powiedzenia."

Zapytany o to, co powiedzia艂 Hitlerowi, odrzek艂, i偶 nie zachowa艂 najmniejszego wspomnienia o tre艣ci rozmowy. Niew膮tpliwie sen 贸w jest spe艂nieniem ja­kiego艣 偶yczenia. Na szczeg贸ln膮 uwag臋 zas艂uguje tu fakt, i偶 偶yczenie 艣ni膮cego wyst臋puje w ca艂kowitej sprzeczno艣ci z jego my艣leniem 艣wiadomym i 偶e poja­wi艂o si臋 ono we 艣nie w nie zamaskowanej postaci.

Chocia偶 sen 贸w w pierwszej chwili by艂 dla 艣ni膮ce­go zaskoczeniem, nie wyda si臋 nam tak bardzo in­tryguj膮cy, je艣li uwzgl臋dnimy struktur臋 charakteru osoby 艣ni膮cej, chocia偶by nawet opart膮 jedynie na udzielonych nam tu niewielu przes艂ankach. Central­nym problemem, jaki nurtuje pacjenta, jest kwestia postawy wobec autorytetu: w dzie艅 wyra偶a si臋 ona na przemian w buntowniczo艣ci oraz uleg艂ym podziwie. Hitler oznacza skrajn膮 odmian臋 irracjonalnego autorytetu i marzenie senne zdradza nam wyra藕nie, 偶e pomimo nienawi艣ci, jak膮 艣ni膮cy 偶ywi wzgl臋dem niego, aspekt uleg艂o艣ci zarysowuje si臋 realnie i silnie. Sen podsuwa nam w艂a艣ciwsz膮 ocen臋 si艂y, z jak膮 wyst臋puj膮 tendencje do uleg艂o艣ci, ni偶 pozwala na to analiza materia艂u dostarczonego przez 艣wiadomo艣膰.

Czy偶 sen 贸w znaczy, 偶e w rzeczywisto艣ci 艣ni膮cy jest zwolennikiem nazizmu i 偶e jego nienawi艣膰 do Hitlera stanowi jedynie 艣wiadom膮 os艂on臋 dla kryj膮­cych si臋 za ni膮 uczu膰, kt贸re s膮 uczuciami prawdzi­wymi? Podnosz臋 t臋 kwesti臋, poniewa偶 ten sen po­zwoli nam przedyskutowa膰 problem wielkiej wagi dla interpretacji wszelkich marze艅 sennych.

Odpowied藕 Freuda na to pytanie mog艂aby by膰 na der pouczaj膮ca. Powiedzia艂by on, 偶e w rzeczywisto艣ci pacjentowi wcale nie 艣ni si臋 Hitler. Jest on tylko symbolem, a oznacza znienawidzonego i podziwiane go zarazem ojca tego m艂odego cz艂owieka. W marzeniu sennym pacjent wykorzystuje niejako dogodny symbol Hitlera, a偶eby da膰 wyraz uczuciom, kt贸re nale偶膮 nie do tera藕niejszo艣ci, lecz do przesz艂o艣ci, nie do jego egzystencji jako cz艂owieka doros艂ego, lecz do tkwi膮cego w nim dziecka. Freud dorzuci艂by, i偶 nie r贸偶ni si臋 to od uczu膰 偶ywionych przez pacjenta wo­bec szefa; one tak偶e nie maj膮 nic wsp贸lnego z sze­fem, lecz zostaj膮 przeniesione z ojca pacjenta.

W pewnym sensie wszystko to jest ca艂kowit膮 praw­d膮. Przemieszanie buntowniczo艣ci i uleg艂o艣ci wy艂o­ni艂o si臋 i rozwin臋艂o- we wzajemnym stosunku pacjen­ta i jego ojca. Ale jego dawny stosunek do 艣wiata si臋 zachowa艂 i daje si臋 odczu膰 we wsp贸艂偶yciu z lud藕­mi, z kt贸rymi si臋 styka. To on wykazuje ci膮gle sk艂onno艣ci do buntu oraz do uleg艂o艣ci; on, nie za艣 obecne w nim dziecko lub nie艣wiadomo艣膰, czy te偶 jakkolwiek inaczej by艣my nazwali osob臋 rzekomo w nim tkwi膮c膮, lecz nie b臋d膮c膮 nim. Przesz艂o艣膰 ma wielk膮 wag臋 - pomijaj膮c zainteresowania historyczne - jedynie o tyle, o ile jest nadal obecna, i tak te偶 wygl膮da sprawa z kompleksem w艂adzy u naszego 艣ni膮cego.

Je艣li nie mo偶emy po prostu stwierdzi膰, 偶e to nie on, lecz tkwi膮ce w nim dziecko chce pozostawa膰 w przyjaznych stosunkach z Hitlerem, to czy tym sa­mym sen 贸w nie staje si臋 dobitnym 艣wiadectwem na niekorzy艣膰 艣ni膮cego? Czy偶 nie wskazuje nam, 偶e po­mimo wszystkich jego uroczystych zapewnie艅 o czym艣 wr臋cz przeciwnym 艣ni膮cy w g艂臋bi duszy jest nazist膮 i jedynie powierzchownie wierzy, i偶 jest wrogiem Hitlera?

Taki pogl膮d nie bierze pod uwag臋 pewnego wa偶ne­go czynnika w dziedzinie interpretacji sn贸w, ele­mentu ilo艣ciowego. Sny s膮 niczym mikro­skop, przez kt贸ry spogl膮damy na ukryte zjawiska w naszej duszy. Stosunkowo drobny przejaw jakiego艣 d膮偶enia czy obawy w z艂o偶onej strukturze pragnie艅 we 艣nie mo偶e dor贸wnywa膰 innym, kt贸re w uk艂adzie psychicznym 艣ni膮cego maj膮 daleko wi臋ksz膮 wag臋. Na przyk艂ad, stosunkowo drobna przykro艣膰 ze strony jakiej艣 osoby mo偶e wywo艂a膰 sen, w kt贸rym ta osoba zapada na zdrowiu, zachoruje, a w konsekwencji niej jest zdolna sprawi膰 nam przykro艣ci, nie znaczy to| jednak, 偶e gniew nasz wobec owej osoby jest tak silny, i偶 rzeczywi艣cie 偶yczymy jej choroby. Sny naprowadzaj膮 nas na trop warto艣ci ukrytych pragnie艅 i obaw, lecz nie okre艣laj膮 ich wielko艣ci; pozwalaj膮 na analiz臋 jako艣ciow膮, lecz nie ilo艣ciow膮. Aby ustali膰 rozmiary jakich艣 d膮偶e艅, kt贸rych warto艣膰 odkryto we 艣nie, trzeba uwzgl臋dni膰 tak偶e inne problemy: powtarzanie si臋 tych czy te偶 podobnych motyw贸w w innych snach, skojarzenia 艣ni膮cego, jego zachowania si臋 w czynnym 偶yciu b膮d藕 te偶 cokolwiek innego, co tylko - tak jak op贸r przed poddaniem si臋 psychoanalizie - mo偶e pom贸c w uzyskaniu lepszego wgl膮­du w nat臋偶enie pragnie艅 i obaw. Ponadto nie wystarczy rozwa偶y膰 mocy jakiego艣 pragnienia; a偶eby bowiem oceni膰 jego rol臋 oraz funkcj臋 w ca艂ej struk­turze psychicznej, musimy zna膰 si艂y, kt贸re wytworzy艂y si臋 jako przeciwwaga tych d膮偶e艅, a kt贸rych! motywem dzia艂ania jest ich zwalczanie i unicestwia­nie. I nawet to nie wystarczy. Musimy wiedzie膰, czy owe si艂y obronne, dzia艂aj膮ce przeciw irracjonalnym pragnieniom, tkwi膮 korzeniami g艂贸wnie w strachu przed kar膮 i utrat膮 mi艂o艣ci i w jakiej mierze zasadzaj膮 si臋 one na obecno艣ci si艂 konstruktywnych, stawiaj膮cych op贸r irracjonalnym, st艂umionym si艂om; m贸wi膮c konkretniej, czy czynnikiem pow艣ci膮gaj膮cy i t艂umi膮cym d膮偶enia instynktu jest strach, czy te偶 obecno艣膰 pot臋偶niejszych si艂 mi艂o艣ci oraz wra偶liwo艣膰. Wszystkie te rozwa偶ania s膮 niezb臋dne, je艣li mamy wykroczy膰 poza jako艣ciow膮 analiz臋 marze艅 sennych i przej艣膰 do ilo艣ciowego zbadania wagi jakiego艣 irra­cjonalnego pragnienia.

Powr贸膰my do m臋偶czyzny, kt贸ry 艣ni艂 o Hitlerze. Jego sen nie dowodzi, 偶e 偶ywione przeze艅 uczucia antynazistowskie nie by艂y prawdziwe b膮d藕 te偶 i偶 nie by艂y silne. Ale zdradza on przecie偶, i偶 艣ni膮cy nadal si臋 zmaga艂 z ch臋ci膮 podporz膮dkowania si臋 irracjo­nalnemu autorytetowi, nawet takiemu, kt贸rego g艂臋boko nienawidzi艂, 偶ycz膮c sobie w skryto艣ci, aby 贸w autorytet nie okaza艂 si臋 tak wstr臋tny, jak si臋 tego spodziewa艂.

Dot膮d przedstawi艂em jedynie marzenia senne, do kt贸rych stosuje si臋 Freudowska teoria spe艂nienia 偶y­cze艅. Wszystkie one dotyczy艂y halucynacyjnego spe艂­nienia irracjonalnych 偶ycze艅 w czasie snu. Staraj膮c si臋 je zrozumie膰, korzystano z du偶o ubo偶szego mate­ria艂u skojarzeniowego, ni偶 to zazwyczaj czyni艂 Freud; dokonano tego, poniewa偶 w dwu marzeniach sen­nych przytoczonych wcze艣niej - we 艣nie o 鈥渕ono­grafii botanicznej" oraz we 艣nie o 鈥渨uju" - zetkn臋­li艣my si臋 z przyk艂adem sn贸w, w kt贸rych skojarzenia odgrywaj膮 niezast膮pion膮 rol臋. Obecnie przyst膮pi臋 do om贸wienia kilku marze艅 sennych tak偶e dotycz膮cych spe艂nienia 偶ycze艅, ale w kt贸rych 偶yczenia te nie maj膮 charakteru irracjonalnego, jaki nosi艂y w dotychcza­sowych snach.

Uderzaj膮c膮 ilustracj臋 tego rodzaju snu z motywem spe艂nienia 偶ycze艅 stanowi nast臋puj膮cy przyk艂ad:

Jestem 艣wiadkiem pewnego eksperymentu. Pe­wien m臋偶czyzna zosta艂 przemieniony w kamie艅. Rze藕biarka przeku艂a ten kamie艅 w figur臋. Nagle rze藕ba o偶ywa i zst臋puje w wielkim gniewie ku rze藕biarce. Przypatruj臋 si臋 temu z przera偶eniem i wi­dz臋, jak zabija rze藕biark臋. Zwraca si臋 potem prze­ciwko mnie i wydaje mi si臋, 偶e je艣li zdo艂am we­pchn膮膰 j膮 do saloniku, w kt贸rym znajduj膮 si臋 moi rodzice, b臋d臋 uratowany. Zmagam si臋 z ni膮 i udaje mi si臋 w ko艅cu wepchn膮膰 j膮 do saloniku. Siedz膮 tam moi rodzice z kilkorgiem swoich przyjaci贸艂. Ledwo jednak racz膮 podnie艣膰 oczy, cho膰 widz膮, 偶e walcz臋 o 偶ycie. My艣l臋 sobie: no c贸偶, ju偶 dawno mog艂em si臋 przekona膰, 偶e nic ich to nie obchodzi. U艣miecham si臋 triumfalnie."

Na tym sen si臋 ko艅czy. Musimy wiedzie膰 co艣 nie­co艣 o osobie 艣ni膮cego, aby zrozumie膰 贸w sen. Jest on dwudziestoczteroletnim m艂odym lekarzem prowa­dz膮cym ustalony tryb 偶ycia i znajduj膮cym si臋 ca艂kowicie pod w艂adz膮 matki, kt贸ra trz臋sie ca艂膮 rodzin膮. Wyzbyty wszelkiej samodzielno艣ci w my艣leniu i odczuwaniu, chodzi sumiennie do szpitala, jest powszechnie' lubiany z powodu swego bezpretensjonalnego sposobu bycia, lecz doznaje uczucia zm臋czenia, przygn臋bienia i nie widzi wielkiego sensu 偶ycia. Jest pos艂usznym synem, kt贸ry przesiaduje w domu, post臋puje zgodnie z wol膮 matki i nie ma w艂a艣ciwie jakiego艣 w艂asnego 偶ycia. Matka zach臋ca go do przebywania z dziewcz臋tami, lecz wynajduje wady u ka偶dej, kt贸rej oka偶e chocia偶 niewielkie zainteresowanie. Od czasu do czasu, gdy matka staje si臋 bardziej wymagaj膮ca ni偶 zwykle, z艂o艣ci si臋 na ni膮; wtedy okazuje mu, jaki wielki b贸l jej zada艂, jaki jest niewdzi臋czny! w ten spos贸b wybuchy gniewu ko艅cz膮 si臋 gwa艂townymi wyrzutami sumienia oraz wzmo偶on膮 uleg艂o艣ci膮 wobec matki. W przededniu tego snu czeka艂 na kolej podziemn膮. Przygl膮da艂 si臋 trzem m臋偶czyznom mniej wi臋cej w jego wieku gaw臋dz膮cym sobie na peronie. Byli to najwidoczniej ekspedienci powracaj膮cy do domu. Rozmawiali o swoim szefie; jeden m贸wi! o tym, 偶e ma wszelkie widoki na podwy偶k臋, poniewa偶 szef darzy go wielk膮 sympati膮, drugi o rozmowie, jak膮 par臋 dni temu szef mia艂 z nim o polityce! By艂a to gaw臋da zrutynizowanych, pustych i ma艂ostkowych ludzi, kt贸rych 偶ycie obraca艂o si臋 ca艂kowici! w kr臋gu banalno艣ci, wyznaczonym przez sklep oraz szefa. Nasz 艣ni膮cy, obserwuj膮c tych m臋偶czyzn, dozna艂 nagle wstrz膮su. Przysz艂o mu na my艣l: 鈥淭o przecie偶 ja; to jest moje 偶ycie! Nie jestem ani troch臋 lepszy od tych trzech ekspedient贸w; jestem r贸wnie martwy!" Sen pojawi艂 si臋 nast臋pnej nocy.

Sen ten nietrudno zrozumie膰 znaj膮c og贸ln膮 psychiczn膮 sytuacj臋 艣ni膮cego oraz bezpo艣redni pow贸d, kt贸ry przyspieszy艂 nadej艣cie snu. 艢ni膮cy u艣wiadamia sobie, 偶e zosta艂 przemieniony w kamie艅; nie doznaje 偶adnego uczucia ani nie przejawia 偶adnej my艣li, kt贸­re by by艂y jego w艂asne. Czuje si臋 martwy. Wtedy zauwa偶a, i偶 jaka艣 kobieta przekuwa kamie艅 w rze藕b臋. Jest oczywiste, 偶e symbol ten odnosi si臋 do jego matki i do jej poczyna艅 wzgl膮dem niego. Poznaje, w jakim stopniu przetworzy艂a go ona w martw膮 fi­gur臋, lecz by艂a to figura, kt贸r膮 mog艂a ca艂kowicie za­w艂adn膮膰. Chocia偶 w swym 偶yciu na jawie uskar偶a艂 si臋 czasami na jej 偶膮dania, nie zdawa艂 sobie sprawy ze stopnia, w jakim go ukszta艂towa艂a. Jak dot膮d sen zawiera o wiele prawdziwszy i ja艣niejszy wgl膮d w natur臋 rzeczy ni偶 to, co 艣ni膮cy wiedzia艂 w swym 偶y­ciu na jawie: wgl膮d ogarniaj膮cy jego w艂asne po艂o­偶enie oraz rol臋, jak膮 pe艂ni w jego 偶yciu matka. Na­st臋pnie sytuacja si臋 zmienia. 艢ni膮cy ukazuje si臋 w dw贸ch rolach (jak to cz臋sto dzieje si臋 w snach). Jest widzem, obserwuj膮cym przebieg danego zdarzenia, ale jest tak偶e pos膮giem, kt贸ry o偶ywa i w niepohamo­wanym gniewie zabija rze藕biark臋. Tu do艣wiadcza on uczucia w艣ciek艂o艣ci skierowanego przeciw matce, uczucia, kt贸re wypar艂 ca艂kowicie ze 艣wiadomo艣ci. Ani on, ani ktokolwiek inny nie pos膮dzi艂by go o zdolno艣膰 do takiej pasji ani o to, 偶e przedmiotem tej furii mog艂aby by膰 jego matka. Do艣wiadczona w marzeniu sennym w艣ciek艂o艣膰 nie jest jego w艂asna, jest gnie­wem pos膮gu, w kt贸ry tchni臋to 偶ycie. On, widz, l臋ka si臋 panicznie rozw艣cieczonego m臋偶czyzny, kt贸ry z ko­lei zwraca si臋 przeciw niemu.

To rozdwojenie osobowo艣ci, daj膮ce si臋 tak wyra藕­nie zaobserwowa膰 we 艣nie, jest prze偶yciem, kt贸rego w mniej lub bardziej wyrazistej postaci do艣wiadcza­my wszyscy. 艢ni膮cy obawia si臋 swej w艂asnej w艣ciek­艂o艣ci; jest ona w rzeczywisto艣ci tak obca jego 艣wia­domemu my艣leniu, 偶e prze偶ywa on rozw艣cieczenie tego m臋偶czyzny jako uczucie obcej osoby. A jednak tym rozjuszonym m臋偶czyzn膮 jest on, zapomniany, w艣ciek艂y on, kt贸ry o偶ywa we 艣nie. 艢ni膮cy jako obser­wator, cz艂owiek, kt贸rym jest w swym dziennym 偶y­ciu, czuje si臋 zagro偶ony t膮 w艣ciek艂o艣ci膮 i l臋ka si臋 - l臋ka si臋 samego siebie. Zmaga si臋 z samym sob膮 i ma nadziej臋, 偶e przywodz膮c 贸w konflikt, tego swo­jego 鈥渘ieprzyjaciela", przed oblicze rodzic贸w, zdo艂a si臋 uratowa膰. Idea ta wyra偶a pragnienia, kt贸re rz膮­dz膮 jego 偶yciem.

Je艣li musisz podj膮膰 jak膮艣 decyzj臋, je艣li nie mo偶esz upora膰 si臋 z trudno艣ciami, biegnij do swych rodzi­c贸w, udaj si臋 do jakiegokolwiek autorytetu; oni ci powiedz膮, co masz czyni膰, uchroni膮 ci臋 - cho膰by nawet cen膮 mia艂a by膰 ci膮g艂a zale偶no艣膰 i zgryzota. Postanawiaj膮c wepchn膮膰 zamachowca do saloniku, 艣ni膮cy wykorzystuje stary, zawsze stosowany pomys艂. Ale skoro tylko dostrzega swych rodzic贸w, zyskuje ca艂kiem nowy i zaskakuj膮cy wgl膮d w istot臋 rzeczy:! jego rodzice - szczeg贸lnie za艣 matka, od kt贸rej spodziewa艂 si臋 pomocy, obrony, rady, od kt贸rej m膮dro艣ci i mi艂o艣ci wszystko zdawa艂o si臋 zale偶e膰 - ci sami rodzice nie podnosz膮 nawet oczu; nic ich to nie obchodzi i niczemu nie chc膮 zapobiec. Jest pozostawiony samemu sobie i sam musi si臋 troszczy膰 o swe 偶ycie, wszystkie nadzieje, jakie 偶ywi艂 w przesz艂o艣ci, okaza­艂y si臋 z艂udzeniem, kt贸re si臋 teraz nagle rozwia艂o. Ale ten w艂a艣nie wgl膮d, kt贸ry jest w pewnym sensie gorz­ki i bolesny, sprawia, i偶 doznaje on uczucia, jakby zwyci臋偶y艂; u艣miecha si臋 triumfalnie, poniewa偶 przejrza艂 w pewnej mierze prawd臋 i dokona艂 pierwszego] kroku ku wolno艣ci.

W tym marzeniu sennym nast臋puje pewne prze­mieszanie motywacji. 艢ni膮cy dokonuje g艂臋bokiego wgl膮du we w艂asn膮 natur臋 oraz swych rodzic贸w,] wgl膮du wykraczaj膮cego poza jego dotychczasow膮 wiedz臋 w tym zakresie. Dostrzega w艂asne zakrzepni臋cie i martwot臋, widzi, w jaki spos贸b matka ukszta艂towa艂a go stosownie do w艂asnych pragnie艅, i rozpoznaje wreszcie, jak rodzic贸w ma艂o to wzruszaj i jak niewiele mog膮 na to poradzi膰. Jest to - jak dot膮d - jeden z tych sn贸w, kt贸rych tre艣膰 nie dotyczy spe艂nienia 偶ycze艅, lecz wgl膮du w istot臋 rzeczy. Jednak偶e mo偶na w nim r贸wnie偶 zauwa偶y膰 pewien element spe艂nienia 偶ycze艅. W艣ciek艂o艣膰 艣ni膮cego, st艂u­miona w jego 偶yciu na jawie, bierze tu g贸r臋 i widzi on siebie jako m臋偶czyzn臋 pokonuj膮cego i zabijaj膮ce­go matk臋. 呕膮dza zemsty uleg艂a we 艣nie zaspokojeniu.

Nie wydaje si臋, by analiza owego 偶yczenia odbie­ga艂a od poprzednich przyk艂ad贸w spe艂nienia irracjonalnych pragnie艅 w marzeniu sennym. Pomimo po­zornej zbie偶no艣ci zaznacza si臋 tu jednak znamienna r贸偶nica. Przypomnijmy sobie na przyk艂ad sen o bia­艂ym rumaku, 偶yczenie, kt贸re znalaz艂o zado艣膰uczynie­nie w dzieci臋cym rojeniu o 艣wietno艣ci. 呕yczenie to nie za艂o偶y ani od kierunku rozwoju, ani od wysi艂k贸w zaspokajaj膮cych aspiracje 艣ni膮cego, czyni ono jedynie zado艣膰 jego irracjonalnemu 鈥渏a"; takie spe艂nienie cofa si臋 przed ka偶d膮 pr贸b膮 si臋gni臋cia do rzeczywisto艣ci. M臋偶czyzna, kt贸remu przy艣ni艂a si臋 przyjazna rozmo­wa, jak膮 prowadzi艂 z Hitlerem, zaspokaja艂 jedynie swe najbardziej irracjonalne 偶yczenie, ch臋膰 poddania si臋 autorytetowi, cho膰by znienawidzonemu.

Niepohamowany gniew przeciw rze藕biarce prze偶y­wany we 艣nie, kt贸ry teraz omawiamy, jest innego rodzaju. W艣ciek艂o艣膰 艣ni膮cego wymierzona przeciw matce jest w pewnym sensie irracjonalna. To wynik sytuacji, w kt贸rej on sam, niezdolny uzyska膰 nieza­le偶no艣ci, skapitulowa艂 przed matk膮 i jest z tego po­wodu nieszcz臋艣liwy. Ale w gr臋 wchodzi tu jeszcze jeden aspekt. Jego matka jest kobiet膮 despotyczn膮, wp艂yw na ch艂opca zacz臋艂a wywiera膰 w czasie, gdy nie m贸g艂 si臋 jej skutecznie przeciwstawi膰. Tu, jak zawsze w stosunkach mi臋dzy dzie膰mi a rodzicami, rodzice s膮 silniejsz膮 stron膮 dop贸ty, dop贸ki dziecko jest ma艂e. Do czasu gdy by艂 ju偶 w takim wieku, 偶eby m贸c wyrazi膰 w艂asn膮 wol臋, tak wielk膮 krzywd臋 wy­rz膮dzono owej woli oraz pewno艣ci siebie, 偶e nie po­trafi ju偶 teraz wykaza膰 tej woli w 偶adnej postaci. Skoro raz ustali艂a si臋 konstelacja uleg艂o艣ci-panowa­nia, z konieczno艣ci doprowadzi艂o to do wzburzenia. Gdyby pozwolono owej w艣ciek艂o艣ci przybra膰 charak­ter 艣wiadomego uczucia, mog艂aby ona stanowi膰 pod­staw臋 do zdrowego buntu; doprowadzi艂oby to do re­orientacji wyra偶aj膮cej si臋 w 偶膮daniu nale偶ytego uznania, ostatecznie za艣 w osi膮gni臋ciu przez 艣ni膮cego niezale偶no艣ci oraz dojrza艂o艣ci. Skoro tylko osi膮gnie on ten cel, w艣ciek艂o艣膰 zga艣nie, ust臋puj膮c miejsca wyrozumia艂ej, Je艣li nie zgo艂a przyjaznej postawie wobec i matki. Tak wi臋c, chocia偶 jako taki gniew 贸w jest symptomem braku pewno艣ci siebie, stanowi jednaki konieczny krok na drodze zdrowego rozwoju i nie jest irracjonalny. W przypadku naszego 艣ni膮cego w艣ciek艂o艣膰 uleg艂a jednak st艂umieniu; l臋k przed matk膮 oraz uzale偶nienie od jej przewodnictwa i autorytetu sprawi艂y, i偶 nie u艣wiadamia艂 on sobie tego uczucia i gniew tli艂 si臋 istnieniem utajonym g艂臋boko pod powierzchni膮, gdzie 艣ni膮cy nigdy nie m贸g艂 dotrze膰. W jego marzeniu sennym, wywo艂anym przera偶aj膮c膮 i roz艣wietlaj膮c膮 wizj膮 w艂asnej martwoty, zar贸wno on, jak i jego w艣ciek艂o艣膰 o偶ywaj膮. W艣ciek艂o艣膰 ta jest koniecznym stadium przej艣ciowym w jego procesie, dojrzewania i przeto r贸偶ni si臋 w spos贸b istotny od tych pragnie艅 rozwa偶anych w poprzednich snach, kt贸rych spe艂nienie prowadzi wstecz.

艢ni膮cy z nast臋pnego snu jest cz艂owiekiem, kt贸ry cierpia艂 wskutek g艂臋bokiego poczucia winy; jeszcze w wieku lat czterdziestu wyrzuca艂 sobie, i偶 ponosi odpowiedzialno艣膰 za 艣mier膰 swojego ojca przed dwudziestu laty. Wybra艂 si臋 pod贸wczas na wycieczk臋, a podczas jego nieobecno艣ci ojciec zmar艂 na atak serca. Poczu艂 wtedy i czuje nadal, 偶e jest za to odpowiedzialny, gdy偶, by膰 mo偶e, jego ojciec si臋 zdenerwowa艂, w wyniku czego umar艂; gdyby natomiast on - syn, by艂 tam, m贸g艂by zapobiec wszelkiemu zdenerwowaniu.

艢ni膮cy ten obawia si臋 ci膮gle, 偶e jakie艣 uchybienia z jego strony wywo艂a chorob臋 u innej osoby b膮d藕 te偶 spowoduje jakie艣 nieszcz臋艣cie. Stworzy艂 w艂asny rytua艂, kt贸rego funkcja polega na odpokutowaniu 鈥済rzech贸w" oraz odwr贸ceniu z艂ych nast臋pstw jego poczyna艅. Rzadko pozwala sobie na jakiekolwiek przyjemno艣ci, a wszelkie uciechy staj膮 si臋 dopuszczalne dopiero wtedy, gdy potrafi zaklasyfikowa膰 przyjemno艣膰 w rubryce 鈥渙bowi膮zek". Pracuje nad­miernie intensywnie; utrzymuje jedynie przygodne i powierzchowne stosunki seksualne z kobietami, ko艅cz膮ce si臋 zwykle przygn臋biaj膮cym l臋kiem, 偶e za­da艂 dziewczynie b贸l i 偶e ona go teraz nienawidzi. Po d艂ugotrwa艂ej kuracji psychoanalitycznej mia艂 na­st臋puj膮cy sen:

Pope艂niono jakie艣 przest臋pstwo. Nie pami臋tam, co to by艂o za przest臋pstwo, ani te偶 chyba nie wiedzia­艂em tego we 艣nie. Przechadzam si臋 ulic膮 i, chocia偶 doprawdy nie pope艂ni艂em 偶adnej zbrodni, wiem, 偶e gdyby podszed艂 do mnie detektyw i zarzuci艂 mi do­konanie morderstwa, nie by艂bym w stanie si臋 obro­ni膰. Id臋 coraz szybciej w stron臋 rzeki. Wtem, gdy znajduj臋 si臋 blisko niej, dostrzegam w oddali wznie­sienie, na kt贸rym rozci膮ga si臋 pi臋kne miasto. Wzg贸rze jarzy si臋 艣wiat艂em, widz臋, jak ludzie ta艅cz膮 na ulicach, mam uczucie, 偶e je艣li zdo艂am si臋 tylko prze­prawi膰 przez rzek臋, wszystko b臋dzie w porz膮dku."

Psychoanalityk: 鈥淐o za niespodzianka! Po raz pierwszy by艂 pan przekonany, 偶e nie pope艂ni艂 pan 偶adnej zbrodni i 偶e obawia si臋 pan tylko, i偶 nie m贸g艂by si臋 pan obroni膰 przed oskar偶eniem. Czy偶by przytrafi艂o si臋 panu wczoraj co艣 dobrego?"

Pacjent: 鈥淣ic wa偶nego, pr贸cz tego, 偶e mia艂em pew­n膮 satysfakcj臋 ustalaj膮c fakt, 偶e jakie艣 niedopatrze­nie w biurze powsta艂o najwyra藕niej wskutek pomy艂­ki kogo艣 innego, nie za艣 mojej, jak mogliby - czego si臋 obawia艂em - pomy艣le膰."

Psychoanalityk: 鈥淲idz臋, 偶e poniek膮d to pana usa­tysfakcjonowa艂o - ale mo偶e powie mi pan, co to by艂o za przeoczenie?"

Pacjent: 鈥淒zwoni艂a pewna dama i chcia艂a si臋 wi­dzie膰 z pewnym wsp贸lnikiem naszej firmy, panem X. Rozmawia艂em z ni膮 i by艂em ca艂kowicie pod wra­偶eniem jej uroczego g艂osu. Kaza艂em jej przyj艣膰 na­st臋pnego dnia o czwartej i po艂o偶y艂em ow膮 notatk臋 na biurku pana X. Sekretarka pana X wzi臋艂a j膮, lecz zamiast powiedzie膰 o tym szefowi, od艂o偶y艂a gdzie艣 na bok i zupe艂nie o niej zapomnia艂a. Nast臋pnego I dnia owa m艂oda dama przysz艂a i by艂a mocno dotknie-1 ta oraz zmartwiona, gdy pos艂ysza艂a, 偶e pana X niej ma w biurze i 偶e zapomniano o ca艂ej tej sprawie. Zwr贸ci艂em si臋 do niej z przeprosinami i po kilku minutach nak艂oni艂em j膮 do przedstawienia mi problemu, kt贸ry zamierza艂a om贸wi膰 z panem X. Wszystko to zdarzy艂o si臋 wczoraj."

Psychoanalityk: 鈥淥 ile zatem dobrze zrozumia艂em, sekretarka przypomnia艂a sobie, 偶e przeoczy艂a t臋 spraw臋 i powiedzia艂a o tym panu czy te偶 owej m艂odej damie?"

Pacjent: 鈥淎le偶 tak, oczywi艣cie; zabawne, i偶 zapomnia艂em o tym powiedzie膰; wydawa艂o mi si臋 to wczoraj najwa偶niejsz膮 rzecz膮 opr贸cz... ale to nonsens."

Psychoanalityk: 鈥淧os艂uchajmy nonsensu. Wie pan z w艂asnego do艣wiadczenia, 偶e niedorzeczno艣膰 jest zwykle najm臋drszym g艂osem przemawiaj膮cym w nas samych."

Pacjent: 鈥淥t贸偶 to, co zamierza艂em rzec, sprowadza si臋 do stwierdzenia, 偶e czu艂em si臋 niezwykle szcz臋艣li­wy gaw臋dz膮c tak sobie z ow膮 dam膮. By艂a to jej spra­wa rozwodowa i z tego, co wywnioskowa艂em, w ca艂e to niefortunne ma艂偶e艅stwo wp臋dzi艂a j膮 pochlebstwa mi oraz nieomal 偶e gro藕bami jej ambitna matka. Wytrzymywa艂a to przez cztery lata i teraz posta­nowi艂a po艂o偶y膰 temu kres."

Psychoanalityk: 鈥淢ia艂 pan wi臋c tak偶e wizj臋 wol­no艣ci, nieprawda偶? Ciekawi mnie drobny szczeg贸艂. Widzia艂 pan, jak ludzie ta艅cz膮 na ulicach, i jest to jedyna rozpoznana przez pana scenka z 偶ycia owego miasta. Czy by艂 pan kiedy 艣wiadkiem takiej sceny?"

Pacjent: 鈥淐hwileczk臋... to dziwne... ju偶 mam. Owszem, gdy mia艂em czterna艣cie lat, odby艂em wraz z ojcem wycieczk臋 po Francji; byli艣my w jakim艣 miasteczku w dniu czternastego lipca, ogl膮dali艣my przebieg uroczysto艣ci, wieczorem za艣 przypatrywa­li艣my si臋, jak ludzie ta艅cz膮 na ulicach. I wie pan, po raz ostatni, jak mog臋 si臋gn膮膰 pami臋ci膮, czu艂em si臋 wtedy naprawd臋 szcz臋艣liwy."

Psychoanalityk: 鈥淭ak wi臋c ubieg艂ej nocy by艂 pan w stanie uchwyci膰 ni膰 przewodni膮. M贸g艂 pan wy­obrazi膰 sobie wolno艣膰, 艣wiat艂o, szcz臋艣cie, taniec jako rzeczy mo偶liwe, jako co艣, co pan kiedy艣 prze偶y艂 i czego mo偶e pan do艣wiadczy膰 na nowo."

Pacjent: 鈥淧od warunkiem, 偶e b臋d臋 wiedzia艂, jak przeprawi膰 si臋 przez rzek臋!"

Psychoanalityk: 鈥淥wszem, w tym w艂a艣nie punkcie pan si臋 teraz znajduje: po raz pierwszy uzna艂 pan, i偶 nie pope艂ni艂 pan przest臋pstwa, 偶e istnieje miasto, w kt贸rym czeka pana wolno艣膰, i 偶e rzeka, przez kt贸­r膮 mo偶na si臋 przeprawi膰, oddziela pana od tego lep­szego 偶ycia. Nie by艂o w rzece aligator贸w?"

Pacjent: 鈥淣ie, by艂a to ca艂kiem zwyczajna rzeka, podobna w艂a艣ciwie do rzeki przep艂ywaj膮cej przez nasze miasto, kt贸rej si臋 zawsze troch臋 ba艂em w dzie­ci艅stwie."

Psychoanalityk: 鈥淢usi by膰 zatem i most. Z pew­no艣ci膮 czeka pan od dawna, aby przej艣膰 przez most. Problem polega teraz na wykryciu, co jeszcze po­wstrzymuje pana od dokonania tego."

Jest to jeden z tych donios艂ych sn贸w, w kt贸rych podejmuje si臋 decyduj膮cy krok odchodz膮c od choro­by umys艂owej. Wprawdzie pacjent jeszcze nie wy­zdrowia艂, ale do艣wiadczy艂 najwa偶niejszej rzeczy poza przyj艣ciem do zdrowia, prze偶ywaj膮c jasn膮 i 偶yw膮 wizj臋 偶ycia, w kt贸rym nie jest 艣ciganym przest臋pc膮, lecz wolnym cz艂owiekiem. Uzmys艂awia on tak偶e so­bie, 偶e aby tam dotrze膰, musi przeprawi膰 si臋 przez rzek臋, odwieczny i powszechny symbol wa偶nej de­cyzji, rozpocz臋cia nowej formy istnienia - narodzin czy 艣mierci - porzucenia jednej postaci 偶ycia na rzecz innej. Wizja miasta to spe艂nienie 偶yczenia, lecz jest to 偶yczenie racjonalne; wyobra偶a ono 偶ycie; po­chodzi od 艣ni膮cego, ale tej jego cz臋艣ci, kt贸ra zosta艂a ukryta i oderwana od niego samego. Wizja ta jest realna, r贸wnie realna jak to wszystko, co jego wzrok dostrzega w ci膮gu dnia, pr贸cz tego, 偶e nadal potrzeb­na mu samotno艣膰 i wolno艣膰 egzystencji sennej, aby si臋 w tym upewni膰.

A oto inny sen o 鈥減rzeprawie przez rzek臋". 艢ni膮­cy jest zepsutym dzieckiem, jedynakiem. Rodzice go rozpieszczali, podziwiaj膮c w nim przysz艂ego geniusza; u艂atwili mu wszystko, nie oczekuj膮c od niego 偶adne­go wysi艂ku - od 艣niadania, przynoszonego mu przez matk臋 rankiem do 艂贸偶ka, do rozm贸w ojca z nauczy­cielami, kt贸re ko艅czy艂y si臋 nieodmiennie wyra偶eniem przekonania o wr臋cz cudownych uzdolnieniach syna. Oboje rodzice 偶ywili chorobliwy l臋k, i偶 mo偶e mu grozi膰 jakie艣 niebezpiecze艅stwo; nie pozwalano mu p艂ywa膰, chodzi膰 na wycieczki, bawi膰 si臋 na ulicy. Chcia艂 si臋 czasami zbuntowa膰 przeciw kr臋puj膮cym! go ograniczeniom, lecz czemu偶 mia艂by narzeka膰, gdy jego udzia艂em sta艂y si臋 te wszystkie cudowne rzeczy: j podziw, tkliwe pieszczoty, tyle zabawek, 偶e m贸g艂 je wyrzuca膰, i niemal ca艂kowite zabezpieczenie przed wszelkimi niebezpiecze艅stwami z zewn膮trz. By艂 on istotnie uzdolnionym ch艂opcem, lecz nigdy nie zdo艂a艂 stan膮膰 na w艂asnych nogach. Zamiast opanowywania przedmiot贸w, jego celem by艂o zdobycie uznania i podziwu. W ten spos贸b sta艂 si臋 zale偶ny od innych i - zal臋kniony.

Ale ta w艂a艣nie 偶膮dza pochwa艂 i strach p艂yn膮cy z jej niezaspokojenia sprawi艂y, i偶 nabra艂 cech gwa艂­townych, a nawet okrutnych. Podda艂 si臋 kuracji psychoanalitycznej z powodu niepokoju, wywo艂ywanego ustawicznie jego dzieci臋cymi rojeniami o 艣wiet­no艣ci, zale偶no艣ci膮, strachem i w艣ciek艂o艣ci膮. Po sze艣ciu miesi膮cach leczenia mia艂 nast臋puj膮cy sen:

Mam przeprawi膰 si臋 przez rzek臋. Szukam mostu, lecz go nie znajduj臋. Jestem ma艂ym brzd膮cem, mo偶e pi臋cio- czy sze艣cioletnim. Nie umiem p艂ywa膰. (艢ni膮cy rzeczywi艣cie nauczy艂 si臋 p艂ywa膰 w wieku lat osiem­nastu.) Nast臋pnie spostrzeg艂em wysokiego ciemnow艂o­sego m臋偶czyzn臋 kt贸ry da艂 mi znak, 偶e mo偶e przenie艣膰 mnie na r臋kach na drug膮 stron臋. G艂臋boko艣膰 rzeki si臋ga tu pi臋ciu st贸p. Jestem na razie zadowolony i przystaj臋 na to, aby mnie zabra艂. Gdy ju偶 trzyma mnie na r臋ku i zaczyna schodzi膰, ulegam nagle pa­nice. Wiem, 偶e je艣li si臋 nie wyrw臋, zgin臋. Znajduje­my si臋 ju偶 w rzece, lecz zbieram ca艂膮 sw膮 odwag臋 i z ramion m臋偶czyzny skacz臋 prosto do wody. Z po­cz膮tku wydaje mi si臋, 偶e si臋 utopi臋. Potem jednak zaczynam p艂yn膮膰 i niebawem docieram do drugiego brzegu. M臋偶czyzna znik艂."

Poprzedniego dnia 艣ni膮cy bra艂 udzia艂 w przyj臋ciu i za艣wita艂o mu raptownie w g艂owie, i偶 wszelkie jego zainteresowania maj膮 na uwadze jeden cel: by膰 przedmiotem podziwu i mi艂o艣ci. Odczu艂 on - po raz pierwszy - jak dziecinna jest w istocie jego posta­wa, i u艣wiadomi艂 sobie, 偶e musi podj膮膰 decyzj臋. Tak wi臋c m贸g艂by pozosta膰 nadal nieodpowiedzialnym dzieckiem b膮d藕 te偶 m贸g艂by pogodzi膰 si臋 z bolesnym przej艣ciem do dojrza艂o艣ci. Czu艂, 偶e nie powinien si臋 d艂u偶ej ok艂amywa膰, i偶 wszystko dzieje si臋 tak, jak by膰 powinno, i bra膰 swych sukces贸w w podobaniu si臋 innym za prawdziwe osi膮gni臋cie. Te my艣li poru­szy艂y go do g艂臋bi; po czym zasn膮艂.

Nietrudno zrozumie膰 贸w sen. Przeprawa przez rze­k臋 oznacza decyzj臋, jak膮 艣ni膮cy musi podj膮膰, aby przedosta膰 si臋 z brzegu dzieci艅stwa na brzeg dojrza­艂o艣ci. Ale jak mo偶e tego dokona膰, je艣li uwa偶a siebie za pi臋cio- czy sze艣cioletniego ch艂opca, kt贸ry nie umia艂 p艂ywa膰. M臋偶czyzna ofiaruj膮cy si臋 przenie艣膰 go mo偶e oznacza膰 wiele os贸b: ojca, nauczycieli, ka偶dego, kto okazywa艂 gotowo艣膰 przeniesienia go - pozyska­ny jego wdzi臋kiem i nadziejami, jakie rokowa艂. Jak dot膮d sen symbolizuje wiernie jego wewn臋trzny pro­blem i spos贸b, w jaki ow膮 kwesti臋 wielokrotnie ro­zwi膮zywa艂. Obecnie jednak pojawia si臋 nowy czyn­nik. 艢ni膮cy uprzytamnia sobie, 偶e je艣li zn贸w pozwo­li si臋 przenie艣膰, czeka go zguba. Ten wgl膮d w stan rzeczy jest przenikliwy i jasny. 艢ni膮cy czuje, 偶e musi powzi膮膰 decyzj臋, i skacze do wody. U艣wiadamia so­bie, i偶 rzeczywi艣cie umie p艂ywa膰 (najwidoczniej nie ma ju偶 pi臋ciu czy sze艣ciu lat w marzeniu sennym) i 偶e mo偶e dotrze膰 do drugiego brzegu bez niczyjej pomocy. Jest to znowu spe艂nienie 偶ycze艅, lecz jak i w poprzednim 艣nie, wyra偶a ono jego cel jako cel cz艂owieka doros艂ego; jest ostrym u艣wiadomieniem sobie faktu, i偶 dotychczasowa metoda post臋powania musi doprowadzi膰 do ruiny; 艣ni膮cy ju偶 wie, 偶e istot­nie umia艂by p艂ywa膰, gdyby tylko mia艂 odwag臋 sko­czy膰.

Nie trzeba dodawa膰, 偶e z up艂ywem dni wizja straci艂a sw膮 pierwotn膮 jasno艣膰. 鈥淗a艂asy" dnia sugero­wa艂y, i偶 nie nale偶y popada膰 w kra艅cowo艣膰, 偶e wszystko musi i艣膰 normalnym trybem, 偶e nie ma powo­du wyrzeka膰 si臋 przyja藕ni, 偶e wszyscy potrzebujemy pomocy i 偶e on z pewno艣ci膮 zas艂u偶y艂 sobie na ni膮, itd. - te i wiele innych uzasadnie艅, kt贸re fabryku­jemy w celu zamglenia jasnego, lecz niedogodnego wgl膮du w istot臋 rzeczy. Jednak偶e po up艂ywie jakie­go艣 czasu sta艂 si臋 on r贸wnie m膮dry i odwa偶ny za dnia, jak zdarzy艂o mu si臋 to owej nocy - i sen si臋 sprawdzi艂.

Powy偶sze sny ilustruj膮 pewn膮 wa偶n膮 kwesti臋: r贸偶­nic臋 zachodz膮c膮 mi臋dzy 偶yczeniami racjonalnymi a irracjonalnymi. Cz臋sto pragniemy rzeczy, kt贸re tkwi膮 korzeniami w naszej s艂abo艣ci i stanowi膮 jej kompensat臋; 艣nimy si臋 sami sobie jako ludzie s艂awni, wszechmocni, kochani przez wszystkich. Czasami jed­nak 艣ni膮 si臋 nam 偶yczenia, kt贸re s膮 antycypacj膮 na­szych najwarto艣ciowszych zamierze艅. Mo偶emy widzie膰 siebie, jak ta艅czymy lub fruwamy; widzimy miasto rozjarzone 艣wiat艂em, doznajemy szcz臋艣cia w otoczeniu przyjaci贸艂. Cho膰by艣my nawet nie byli jeszcze! zdolni w naszym 偶yciu na jawie do prze偶ywania rado艣ci snu, do艣wiadczenie senne wykazuje, i偶 jeste艣my przynajmniej w stanie 偶yczy膰 sobie tego i widzie膰, jak si臋 to spe艂nia w rojeniu sennym. Wyobra­偶enia i sny s膮 pocz膮tkiem wielu czyn贸w i nie by艂oby gorszej rzeczy ni偶 negatywny do nich stosunek czy te偶 odmawianie im warto艣ci. Chodzi tu o rodzaj wyobra藕ni, kt贸ra jest naszym udzia艂em; czy nas po­pycha do dzia艂ania, czy te偶 prowadzi do bezproduktywno艣ci.

Nast臋pny sen wyra偶a g艂臋boki wgl膮d w problemy 艣ni膮cego i stanowi dobry przyk艂ad funkcji, jak膮 pe艂­ni materia艂 skojarzeniowy. 艢ni膮cy, m臋偶czyzna w wie­ku lat trzydziestu pi臋ciu, cierpi od wczesnej m艂odo艣­ci na 艂agodne, lecz uporczywe stany depresyjne. Jego ojciec by艂 cz艂owiekiem pob艂a偶liwym, ale wyzbytym mi艂o艣ci. Matka ulega艂a silnym depresjom od czasu, gdy ch艂opiec mia艂 osiem czy dziewi臋膰 lat. Nie pozwa­lano mu si臋 bawi膰 z innymi dzie膰mi; je艣li wyszed艂 z domu, matka wymawia艂a mu, 偶e rani jej uczucia; wym贸wki nie grozi艂y mu tylko wtedy, gdy tkwi艂 w k膮cie pokoju ze swoimi ksi膮偶kami i wyobra偶enia­mi. Wszelkie przejawy entuzjazmu matka kwitowa艂a wzruszeniem ramion i komentarzami w tym stylu, 偶e nie ma szczeg贸lnych powod贸w do szcz臋艣cia i podnie­cenia. 艢ni膮cy, odpieraj膮c rozumowo jej zarzuty, czu艂 jednak, 偶e ma ona s艂uszno艣膰 i 偶e z jego winy cierpi niedol臋. Odczuwa艂 tak偶e, i偶 藕le wyposa偶ono go na drog臋 偶ycia, poniewa偶 brakowa艂o w jego dzieci艅stwie niekt贸rych istotnych warunk贸w udanego 偶ycia. L臋­ka艂 si臋 ci膮gle, by inni nie dowiedzieli si臋 o emocjo­nalnym raczej ni偶 materialnym ub贸stwie jego prze­sz艂o艣ci. Jednym z problem贸w, kt贸ry szczeg贸lnie wy­tr膮ca go z r贸wnowagi, jest kwestia kontakt贸w z in­nymi lud藕mi, zw艂aszcza za艣 sposobu reagowania na ataki czy dotkliwe przytyki z ich strony. Zupe艂nie nie wie, co pocz膮膰 w obliczu takiego zachowania si臋 drugiej osoby, i czuje si臋 swobodnie jedynie w gro­nie kilku dobrych przyjaci贸艂. A oto 贸w sen:

Widz臋, jak pewien m臋偶czyzna siedzi w fotelu na k贸艂kach. Zaczyna parti臋 szach贸w, czyni to jednak bez wi臋kszej przyjemno艣ci. Wtem przerywa gr臋 i m贸­wi: 芦Ju偶 dawno usuni臋to z mojego kompletu szach贸w dwie figury. Ale wynagradzam to sobie tepali膮.鈥 Nast臋pnie dorzuca: 鈥淯s艂ysza艂em g艂os (mojej matki): 呕ycie nie jest warte, aby 偶y膰."

Cz臋艣膰 tego snu daje si臋 z 艂atwo艣ci膮 poj膮膰, gdy wie­my cokolwiek o przesz艂o艣ci i problemach 艣ni膮cego. M臋偶czyzn膮 w fotelu na k贸艂kach jest on sam. Partia szach贸w jest gr膮 o 偶ycie, a przynajmniej tym jej fragmentem, w kt贸rym atakuje si臋 kogo艣, ten za艣 musi kontratakowa膰 lub te偶 stosowa膰 jak膮艣 inn膮 stra­tegi臋. 艢ni膮cy nie ma zbyt wielkiej ochoty na roze­granie tej partii, poniewa偶 uwa偶a, i偶 jest do niej 藕le przygotowany. 鈥淛u偶 dawno usuni臋to z mojego kom­pletu szach贸w dwie figury." Jest to uczucie, kt贸re 偶ywi tak偶e na jawie: 偶e w dzieci艅stwie nie obdarzo­no go tym, co trzeba, i 偶e zawa偶y艂o to na jego bez­radno艣ci w walce o 偶ycie. A te dwie figury, kt贸re usuni臋to, to kr贸l i kr贸lowa, jego ojciec i matka, kt贸­rzy w艂a艣ciwie w jego 偶yciu nie wyst臋powali, je艣li pominiemy ich negatywn膮 funkcj臋 polegaj膮c膮 na roz­czarowywaniu, zrz臋dzeniu, dokuczaniu, ganieniu. Nie­mniej daje sobie rad臋 w grze z pomoc膮 鈥渢epalii". Tu, popadamy w zak艂opotanie, podobnie zreszt膮 jak i 艣ni膮cy.

Pacjent: 鈥淪艂owo to rysuje mi si臋 wyra藕nie przed oczyma. Ale nie mam najmniejszego poj臋cia, co ono znaczy."

Psychoanalityk: 鈥淲idocznie wiedzia艂 pan w swoim marzeniu sennym, co ono znaczy; jest to mimo wszy­stko pa艅ski sen i pan wymy艣li艂 贸w wyraz. Wy­pr贸bujmy metod臋 wolnych skojarze艅. Co przychodzi panu do g艂owy, gdy my艣li pan o tym wyrazie?"

Pacjent: 鈥淧ierwsz膮 rzecz膮, kt贸ra nasuwa mi si臋 na my艣l, jest Tesalia, kraina Grecji. Pami臋tam, 偶e jako ma艂y smyk pozostawa艂em ca艂kowicie pod wra偶eniem Tesalii. Nie wiem, czy rzeczywi艣cie tak to jest, czy te偶 nie, ale my艣la艂em o Tesalii jako o krainie Grecji, gdzie panuje ciep艂y, r贸wnomierny klimat, gdzie w spokoju i szcz臋艣ciu wiod膮 sw贸j 偶ywot pasterze. Za­wsze wola艂em j膮 od Sparty i Aten. Do Sparty czu­艂em odraz臋 z powodu o偶ywiaj膮cego j膮 ducha militaryzmu - Aten za艣 nie lubi艂em, poniewa偶 Ate艅czycy wydawali mi si臋 hiperkulturalnymi snobami.

Tak, czu艂em, 偶e co艣 mnie ci膮gnie do pasterzy w Tesalii."

Psychoanalityk: 鈥淪艂owo, kt贸re si臋 panu 艣ni艂o, brzmi 芦tepalia禄 zamiast Tesalia. Dlaczego pan je zmieni艂?"

Pacjent: 鈥淶abawne, ale to, co przychodzi mi teraz na my艣l - to cep, narz臋dzie, kt贸rym wie艣niacy po­s艂uguj膮 si臋 przy m艂贸cce. Ale mog膮 go tak偶e u偶ywa膰 jako or臋偶a, je艣li nie maj膮 pod r臋k膮 nic innego."

Psychoanalityk: 鈥淭o bardzo interesuj膮ce. S艂owo 芦tepalia禄 sk艂ada si臋 zatem z dwu poj臋膰: Tesalia oraz cep. 42 W osobliwy spos贸b Tesalia, czy raczej to, co pan przez ni膮 rozumie, jest blisko spokrewnione z cepem. Pasterze i wie艣niacy: proste, sielankowe 偶y­cie. Cofnijmy si臋 i rozwa偶my, co pan m贸wi w ma­rzeniu sennym. Gra pan w szachy, wiedz膮c o tym, 偶e usuni臋to z pa艅skiego kompletu dwie figury, lecz mo偶e pan to sobie wynagrodzi膰 鈥渢epali膮鈥.

Pacjent: 鈥淭a my艣l rysuje mi si臋 teraz do艣膰 jasno. W grze o 偶ycie czuj臋 si臋 upo艣ledzony z powodu roz­licznych frustracji mego dzieci艅stwa. Nie bardzo dy­sponuj臋 or臋偶em (figury szachowe wi膮偶膮 si臋 z bitw膮), jaki posiadaj膮 inni, lecz gdybym zdo艂a艂 si臋 wycofa膰 do prostego, sielskiego 偶ycia, m贸g艂bym nawet wal­czy膰 cepem w zast臋pstwie broni, kt贸rej nie mam - figur szachowych."

Psychoanalityk: 鈥淎le sen si臋 na tym nie ko艅czy. Potem jak przerwa艂 pan swoj膮 parti臋 szach贸w, m贸wi pan: 鈥淒a艂 mi si臋 pos艂ysze膰 g艂os: 呕ycie nie jest warte, aby 偶y膰."

Pacjent: 鈥淭o rozumiem bardzo dobrze. Ostatecznie wiod臋 gr臋 o 偶ycie tylko dlatego, i偶 musz臋 gra膰. Ale w istocie nie interesuj臋 si臋 ni膮. Uczucie, jakie mniej lub bardziej nurtowa艂o mnie od czasu dzieci艅stwa, znajduje sw贸j wyraz w艂a艣nie w tym, co m贸wi臋 we 艣nie: 芦呕ycie nie jest warte, aby 偶y膰.禄"

Psychoanalityk: 鈥淚stotnie, takich w艂a艣nie uczu膰 pan zawsze doznaje. Ale czy nie ma w tym jakiego艣 wa偶nego polecenia, kt贸re pan przesy艂a sobie samemu we 艣nie?"

Pacjent: 鈥淢a pan na my艣li moje stwierdzenie, 偶e 贸w motyw depresji zaszczepi艂a mi moja matka."

Psychoanalityk: 鈥淭ak, to w艂a艣nie mam na my艣li. Skoro raz pan uzna, i偶 贸w przygn臋biaj膮cy s膮d o 偶y­ciu nie by艂 g艂osem pana, lecz pa艅skiej matki, wy­wieraj膮cej w dalszym ci膮gu sw贸j quasi-posthipnotyczny wp艂yw, zrobi艂 pan krok w kierunku wyzwo­lenia si臋 od tego nastroju. Dokona艂 pan wa偶nego od­krycia stwierdzaj膮c, i偶 pa艅ska pesymistyczna filozofia nie jest w istocie pa艅skim tworem - i aby to poj膮膰, trzeba by艂o prze偶y膰 sen."

Innym typem marzenia sennego, kt贸rego nie zilu­strowali艣my 偶adnym przyk艂adem, jest zmora nocna. Zdaniem Freuda sen pe艂en niepokoju nie jest wyj膮t­kiem od og贸lnej regu艂y, g艂osz膮cej, i偶 ukryta tre艣膰 snu stanowi spe艂nienie jakiego艣 irracjonalnego 偶yczenia. Pogl膮d 贸w mo偶e si臋 oczywi艣cie spotka膰 z wyra藕nym zarzutem ka偶dego, kto kiedykolwiek prze偶y艂 zmor臋 nocn膮: je艣li przechodz臋 we 艣nie m臋ki piekielne i bu­dz臋 si臋 zdj臋ty przera偶eniem przekraczaj膮cym nieomal granice wytrzyma艂o艣ci, czy mo偶na powiedzie膰, i偶 jest to spe艂nienie 偶ycze艅?

Zarzut ten nie jest bynajmniej tak celny, jak to si臋 wydaje na pierwszy rzut oka. Po pierwsze, zna­my takie stany patologiczne, w kt贸rych ludzie ule­gaj膮 pop臋dowi i pope艂niaj膮 takie czyny, kt贸re oka­zuj膮 si臋 dla nich zgubne. Osoba o tendencji maso­chistycznej pragnie - chocia偶 jest to 偶yczenie nie­艣wiadome - narazi膰 si臋 na nieszcz臋艣liwy wypadek, zachorowa膰, dozna膰 upokorzenia. W zboczeniu masochistycznym - gdzie to pragnienie zlewa si臋 w jed­no z seksem, staj膮c si臋 tym samym mniej niebezpieczne dla cz艂owieka - ch臋ci masochistyczne przy­bieraj膮 nawet 艣wiadom膮 posta膰. Wiemy ponadto, 偶e tak偶e samob贸jstwo mo偶e by膰 wynikiem jakiego艣 prze-] mo偶nego pop臋du zemsty oraz zniszczenia obr贸conego j przeciw w艂asnej osobie zamiast przeciw komu艣 innemu. A jednak osoba popchni臋ta do jakiego艣 samoniszczycielskiego czy innego bolesnego aktu mo偶e - inn膮 cz臋艣ci膮 swej osobowo艣ci - odczuwa膰 autentycz­ny i g艂臋boki strach. Nie zmienia to faktu, 偶e 贸w strach wyp艂ywa z jej w艂asnych ch臋ci samozag艂ady. Ale jakie艣 pragnienie mo偶e wzbudzi膰 niepok贸j - jak to zauwa偶a Freud - nie tylko, je艣li ma posta膰 ma­sochistycznego czy te偶 samoniszczycielskiego pop臋du. Mo偶emy czego艣 zapragn膮膰, wiedz膮c jednak, 偶e spe艂­nienie tego 偶yczenia sprawi, i偶 inni ludzie nas znie­nawidz膮, a spo艂ecze艅stwo ukarze. Zrealizowanie ta­kiego pragnienia wywo艂a艂oby naturalnie niepok贸j.

Ilustracji tego rodzaju snu pe艂nego niepokoju do­starcza nast臋puj膮cy przyk艂ad:

Przechodz膮c przez sad zrywam jab艂ko z drzewa. Podbiega ogromny pies i skacze na mnie, doznaj臋 uczucia straszliwego l臋ku i budz臋 si臋, wzywaj膮c wiel­kim g艂osem pomocy."

Aby zrozumie膰 ten sen, wystarczy wiedzie膰, i偶 wie­czoru poprzedzaj膮cego 贸w sen 艣ni膮cy pozna艂 pewn膮 zam臋偶n膮 kobiet臋, do kt贸rej zapa艂a艂 wielk膮 sympati膮. Wydawa艂a mu si臋 pon臋tna, wi臋c zasn膮艂 marz膮c o na­wi膮zaniu z ni膮 romansu. Nie musimy roztrz膮sa膰, czy niepok贸j, jaki odczuwa艂 we 艣nie, narodzi艂 si臋 z wy­rzut贸w sumienia, czy te偶 z obawy przed opini膮 pu­bliczn膮 - istotne jest bowiem to, 偶e 贸w niepok贸j wywo艂a艂o zaspokojenie 偶yczenia, kt贸rym by艂o zjedze­nie skradzionego jab艂ka.

Chocia偶 w podobny spos贸b - jako zamaskowane spe艂nienie 偶ycze艅 - pojmowa膰 mo偶na wiele niepo­koj膮cych sn贸w, w膮tpi臋, czy mo偶na to odnie艣膰 do wszystkich lub nawet do wi臋kszo艣ci z nich. Je艣li przyjmiemy, 偶e marzenia senne s膮 jak膮艣 form膮 dzia­艂alno艣ci umys艂owej w warunkach snu, czemu偶 nie mieliby艣my r贸wnie szczerze l臋ka膰 si臋 niebezpiecze艅­stwa we 艣nie, jak boimy si臋 go w naszym 偶yciu na jawie?

Ale czy偶 wszelki strach nie zale偶y od naszych po­偶膮da艅? Czy偶 odczuwaliby艣my l臋k, gdyby nie nurtowa艂o nas pragnienie, jak m贸wi膮 buddy艣ci, gdyby艣my nie po偶膮dali rzeczy? Czy nie mo偶na by przeto rzec, 偶e w og贸lnym sensie wszelki niepok贸j w naszym 偶y­ciu na jawie oraz we 艣nie jest wynikiem pragnie艅?

Jest to zr臋czny argument i nie wyobra偶am sobie, by mo偶na by艂o przeciw niemu wysun膮膰 jakiekolwiek zastrze偶enia, gdyby艣my mogli stwierdzi膰, 偶e nie ma niepokoju w snach (ani niepokoju w 偶yciu na jawie) bez istnienia pragnie艅. Ale ta og贸lna zasada nie jest ow膮 zasad膮, kt贸r膮 Freud mia艂 na my艣li w swej inter­pretacji. Mo偶e wy ja艣ni kwesti臋 om贸wienie jeszcze raz r贸偶nic mi臋dzy tymi trzema rodzajami sn贸w pe艂nych niepokoju, kt贸re ju偶 zreszt膮 roztrz膮sali艣my.

W zmorze nocnej o zabarwieniu masochistyczno-samoniszczycielskim 偶yczenie jest bolesne i wiedzie ku samozag艂adzie. W drugim typie snu przenikni臋­tego niepokojem, jak sen o jab艂ku, 偶yczenie nie pro­wadzi bezpo艣rednio do samozniszczenia, lecz polega na tym, 偶e jego spe艂nienie wywo艂uje w innej cz臋艣ci uk艂adu psychicznego niepok贸j. Sen jest tu nast臋p­stwem 偶yczenia, kt贸re jako produkt uboczny rodzi niepok贸j. W trzecim 艣nie tego typu, w kt贸rym od­czuwa si臋 strach z powodu rzeczywistego czy wy­imaginowanego niebezpiecze艅stwa gro偶膮cego 偶yciu, wolno艣ci itp., sen jest nast臋pstwem tej gro藕by, pod­czas gdy pragnienie 偶ycia, wolno艣ci itp. stanowi wszechobecny impuls, kt贸ry nie wywo艂uje owego specyficznego snu. Innymi s艂owy, w pierwszym i dru­gim typie snu niepok贸j jest wywo艂any obecno艣ci膮 偶yczenia; w trzecim za艣 obecno艣ci膮 jakiego艣 niebez­piecze艅stwa (prawdziwego b膮d藕 wyimaginowanego), chocia偶 nie bez wsp贸艂obecno艣ci pragnienia 偶ycia czy jakichkolwiek innych trwa艂ych i powszechnych prag­nie艅. W tej trzeciej kategorii sen przenikni臋ty nie­pokojem najwyra藕niej nie jest spe艂nieniem 偶yczenia, lecz obaw膮 przed jego udaremnieniem.

Nast臋pny przyk艂ad - to sen pe艂en niepokoju, po­dobny w jaki艣 spos贸b do wielu innych koszmar贸w nocnych. 艢ni膮ca opowiada:

Znajduj臋 si臋 w cieplarni. Nagle widz臋, jak godzi we mnie 偶mija. Moja matka stoi przy mnie i u艣mie­cha si臋 z艂o艣liwie. Potem wychodzi, nawet nie usi艂u­j膮c mi pom贸c. Biegn臋 ku drzwiom, ale c贸偶 z tego, kiedy stwierdzam, 偶e 偶mija ju偶 tam dotar艂a - blo­kuj膮c mi przej艣cie. Budz臋 si臋 zdj臋ta przera偶eniem."

艢ni膮ca jest kobiet膮 czterdziestopi臋cioletni膮, cier­pi膮c膮 na ostre stany l臋kowe. Wyr贸偶niaj膮cym rysem w jej dotychczasowym 偶yciu jest wzajemna niena­wi艣膰 panuj膮ca pomi臋dzy ni膮 a jej matk膮. Uczucie, 偶e matka jej nie znosi, nie by艂o czym艣 wyimagino­wanym. Matka zosta艂a po艣lubiona cz艂owiekowi, kt贸­rego nigdy nie kocha艂a; swoj膮 uraz臋 przenios艂a na pierworodne dziecko, 艣ni膮c膮, kt贸rej samo istnienie - jak wierzy艂a - zmusi艂o j膮 do dalszego trwania w stanie ma艂偶e艅skim. Kiedy 艣ni膮ca mia艂a trzy latka, wypapla艂a swemu ojcu co艣, co natchn臋艂o go podej­rzeniem, i偶 偶ona utrzymuje romans z innym m臋偶­czyzn膮. Chocia偶 dziewczynka nie zdawa艂a sobie do­k艂adnie sprawy, co w艂a艣ciwie zaobserwowa艂a i po­wiedzia艂a, intuicyjnie jednak dobrze rozpozna艂a sy­tuacj臋, tote偶 w艣ciek艂o艣膰, jak膮 matka skierowa艂a prze­ciw niej, by艂a bardziej uzasadniona, ni偶by si臋 to na poz贸r wydawa艂o. Im dziewczynka stawa艂a si臋 starsza, tym bardziej usi艂owa艂a prowokowa膰 matk臋 i tym bardziej matka pr贸bowa艂a j膮 kara膰, a wreszcie znisz­czy膰. Jej 偶ycie polega艂o na ci膮g艂ym odpieraniu ata­k贸w matki. Gdyby ojciec pom贸g艂 jej w tej walce, udzielaj膮c jakiego艣 poparcia, wynik m贸g艂by by膰 ca艂­kiem inny. Ale on sam l臋ka艂 si臋 swej 偶ony i nigdy nie wyst膮pi艂 otwarcie w obronie c贸rki. Efekt tego i wielu innych okoliczno艣ci by艂 taki, 偶e c贸rka, osoba bardzo uzdolniona i dumna, coraz bardziej odsuwa艂a si臋 od ludzi, czu艂a si臋 przybita zwyci臋stwem matki i 偶y艂a nadziej膮, i偶 kt贸rego艣 dnia ona oka偶e si臋 zwy­ci臋zc膮. Ca艂a ta nienawi艣膰 i niepewno艣膰 wywo艂ywa艂a stan ci膮g艂ego niepokoju, kt贸ry dr臋czy艂 j膮 zar贸wno we 艣nie, jak i na jawie.

Sen ten wyra偶a jej liczne niepokoje; kojarzy si臋 jej z cieplarni膮 - cieplarnia za艣 znajdowa艂a si臋 w dobrach rodzic贸w. 艢ni膮ca cz臋sto chodzi艂a tam sama, nigdy razem z matk膮. We 艣nie niebezpiecze艅stwo stanowi dla niej nie matka, lecz 偶mija. C贸偶 to zna­czy? Najwidoczniej wyra偶a skryte 偶yczenie, aby mie膰 tak膮 matk臋, kt贸ra os艂oni j膮 przed niebezpiecze艅stwem. (Istotnie snu艂a ona czasami marzenia, 偶e matka si臋 zmieni i pomo偶e jej.) Teraz znowu grozi jej niebez­piecze艅stwo. Ale jej matka u艣miecha si臋 z艂o艣liwie i odchodzi. Ten z艂o艣liwy u艣miech ukazuje matk臋 we w艂a艣ciwym 艣wietle. Z pocz膮tku spotykamy si臋 nie jako z pr贸b膮 oddzielenia z艂ej matki (偶mii) od dobrej matki - kt贸ra mog艂aby przyj艣膰 z pomoc膮. Kiedy matka spogl膮da na ni膮 z艂o艣liwie i nie udziela wspar­cia, z艂udzenie si臋 rozwiewa, matka i 偶mija zostaj膮 uto偶samione; s膮 si艂ami gro偶膮cymi zag艂ad膮. 艢ni膮ca biegnie ku drzwiom, aby uciec, lecz jest ju偶 za p贸藕­no; odwr贸t zosta艂 zamkni臋ty. Jest teraz sama w cie­plarni wraz z jadowit膮 偶mij膮 i matk膮-niszczycielk膮. We 艣nie pacjentka prze偶ywa ten sam niepok贸j, jaki dr臋czy j膮 za dnia, tyle 偶e bardziej intensywny i wyra藕nie podkre艣laj膮cy zwi膮zek z matk膮. Nurtuj膮­ce j膮 uczucie to nie jaki艣 realistyczny strach, lecz pewien chorobliwy niepok贸j. Matka ju偶 jej w niczym nie zagra偶a; w rzeczywisto艣ci nie zagra偶a jej nikt i nikt nie mo偶e jej zaszkodzi膰. Niemniej 艣ni膮ca odczuwa przera偶enie i przera偶enie to toruje sobie j drog臋 w marzeniu sennym. Czy sen 贸w spe艂nia jakie艣 偶yczenie? W pewnym stopniu tak. Jest to pragnienie, aby mie膰 matk臋 opiekunk臋, lecz gdy matka ta, zamiast pom贸c, patrzy na ni膮 z艂o艣liwie, 艣ni膮c膮 nawiedza paniczny strach. To w艂a艣nie nurtuj膮ca j膮 i t臋sknota za mi艂o艣ci膮 i opiek膮 matki ka偶e jej si臋 oba­wia膰 tej kobiety. Gdyby zupe艂nie nie odczuwa艂a bra­ku matki, wcale by si臋 jej nie l臋ka艂a. Ale wa偶niejsze ni偶 te t臋sknoty za matczyn膮 mi艂o艣ci膮 i opiek膮 s膮 inne pragnienia, bez kt贸rych jej obawa przed matk膮 straci艂aby racj臋 dalszego istnienia: 偶膮dza zemsty, ch臋膰 zwr贸cenia uwagi ojca na fakt, i偶 jego 偶ona jest z艂膮 kobiet膮, pragnienie, aby go jej odebra膰; nie dlatego, 偶e tak bardzo kocha swego ojca ani te偶 z powodu fiksacji wczesnego przywi膮zania seksualnego do nie­go, lecz wskutek g艂臋bokiego upokorzenia zrodzonego z wczesnej pora偶ki i z poczucia, 偶e tylko przez znisz­czenie matki odzyska godno艣膰 i pewno艣膰 siebie. Dla­czego to wczesne upokorzenie okaza艂o si臋 i okazuje tak trudne do wykorzenienia, dlaczego 偶膮dza zemsty i triumfu jest tak nieprzezwyci臋偶ona - to inne za­gadnienie, zbyt zawi艂e, aby mo偶na je by艂o roztrz膮sa膰 w tym kontek艣cie. 艢ni膮ca ma inne sny pe艂ne niepo­koju, w kt贸rych pragnienie, aby matka udzieli艂a jej pomocy, zupe艂nie nie wyst臋puje. A oto tego rodzaju sny:

Znajduj臋 si臋 w klatce z tygrysem. Nie ma niko­go, kto by mi pom贸g艂."

Albo:

Id臋 w膮skim skrawkiem twardego gruntu wzd艂u偶 bagien. Jest ciemno i nie mog臋 dojrze膰 drogi. Trac臋 ca艂kowicie orientacj臋 i czuj臋, 偶e po艣lizn臋 si臋 i uton臋, je艣li zrobi臋 chocia偶 krok."

Czy te偶:

Wyst臋puj臋 w roli oskar偶onej w procesie karnym; zarzuca mi si臋 morderstwo, ja za艣 wiem, 偶e jestem niewinna. Odczytuj臋 jednak z twarzy s臋dziego i przy­si臋g艂ych, i偶 s膮 przekonani o mojej winie i powzi臋li ju偶 w tej sprawie decyzj臋. Przes艂uchiwanie jest je­dynie kwesti膮 formy. Wiem, 偶e bez wzgl臋du na to, co zeznam lub te偶 co mogliby zezna膰 jacy艣 艣wiad­kowie (nie widz臋 偶adnego 艣wiadka), sprawa jest prze­s膮dzona i nie ma sensu pr贸bowa膰 si臋 broni膰."

We wszystkich tych snach istotnym czynnikiem jest uczucie zupe艂nej, pora偶aj膮cej bezradno艣ci i pa­niki. Przedmioty nieo偶ywione, zwierz臋ta, ludzie - wszystko to okazuje si臋 bezlitosne; na horyzoncie nie pojawia si臋 偶aden przyjaciel; nie mo偶na si臋 spodzie­wa膰 znik膮d pomocy. To poczucie kompletnej bezsil­no艣ci tkwi korzeniami w niemo偶no艣ci wyrzeczenia si臋 偶膮dzy zemsty, zaprzestania walki z matk膮, nie spe艂nia jednak 偶adnego 偶yczenia. Wyra偶a tylko prag­nienie 偶ycia - st膮d wi臋c l臋k przed wystawieniem si臋 na ataki bez jakiejkolwiek mo偶liwo艣ci obrony.

Szczeg贸lnie interesuj膮ce i donios艂e s膮 te powtarza­j膮ce si臋 marzenia senne, kt贸re zgodnie z wypowie­dziami niekt贸rych ludzi ci膮gn膮 si臋 od lat, w niekt贸­rych przypadkach od tak dawna, 偶e ledwie mog膮 ogarn膮膰 je pami臋ci膮. Sny te wyra偶aj膮 zazwyczaj pod­stawowy problem, s膮 motywem przewodnim, przewijaj膮cym si臋 przez 偶ycie jakiego艣 cz艂owieka, i stanowi膮 cz臋sto klucz do zrozumienia jego neurozy lub te偶 najwa偶niejszego aspektu jego osobowo艣ci. Czasami marzenie senne powtarza si臋 w postaci nie zmienionej, czasem za艣 ulega mniej lub bardziej subtelnym zmianom, kt贸re wskazuj膮 na wewn臋trzny rozw贸j 艣ni膮cego - b膮d藕 te偶 na jego upadek moralny, zale偶nie od okoliczno艣ci.

Pewna pi臋tnastoletnia dziewczyna, kt贸ra wzrasta艂a w najbardziej nieludzkich i wyniszczaj膮cych warun­kach (ojciec, kt贸ry j膮 bi艂, alkoholik i brutal; matka, uciekaj膮ca co jaki艣 czas z innym m臋偶czyzn膮; brak jedzenia, ubrania, brud), usi艂owa艂a pope艂ni膰 samo­b贸jstwo w wieku lat dziesi臋ciu, potem za艣 jeszcze pi臋ciokrotnie. Odk膮d si臋ga pami臋ci膮, 艣ni jej si臋 wie­lokrotnie nast臋puj膮cy sen:

Znajduj臋 si臋 na dnie jakiego艣 do艂u. Pr贸buj臋 si臋 wdrapa膰 do g贸ry, dotar艂am ju偶 do g贸rnej kraw臋dzi, kt贸rej si臋 trzymam r臋kami, gdy kto艣 nadchodzi i iwm deptuje mi na d艂onie. Musz臋 pu艣ci膰 kraw臋d藕 i z po­wrotem spadam na dno."

Sen 贸w nie wymaga chyba obja艣nie艅; w pe艂ni wyra偶膮 ca艂膮 tragedi臋 偶ycia tej m艂odej dziewczyny - to, co jej si臋 przytrafi艂o, i jej uczuciowe reakcje. Gdyby taki sen pojawi艂 si臋 raz jeden, mieliby艣my prawo przypuszcza膰, i偶 wyra偶a strach, kt贸ry 艣ni膮ca od czasu do czasu odczuwa, wywo艂any specyficzny­mi, dokuczliwymi okoliczno艣ciami. W tym stanie rze­czy regularne nawroty marzenia sennego ka偶膮 nam przyj膮膰, 偶e sytuacja ze snu stanowi g艂贸wny problem 偶ycia dziewczyny, 偶e sen 贸w jest odbiciem przeko­nania tak g艂臋bokiego i niezmiennego, i偶 mo偶emy zro­zumie膰, dlaczego wielokrotnie usi艂owa艂a pope艂ni膰 sa­mob贸jstwo.

Przytoczone poni偶ej powtarzaj膮ce si臋 marzenie sen­ne, w kt贸rym motyw pozostaje ten sam, cho膰 w jego obr臋bie wyst臋puj膮 znaczne zmiany, nale偶y do serii, zaczynaj膮cej si臋 od snu:

Jestem w wi臋zieniu - nie mog臋 si臋 wydosta膰."

P贸藕niejsza wersja snu brzmia艂a: 鈥淐hc臋 przekroczy膰 granic臋 - nie mam jednak paszportu i zatrzymuj膮 mnie na granicy."

A jeszcze p贸藕niejsza: 鈥淶najduj臋 si臋 w Europie - mam w jakim艣 porcie wsi膮艣膰 na statek - lecz nie ma tam 偶adnego statku i nie wiem, jak odp艂yn膮膰."

Ostatnia wersja tego snu by艂a nast臋puj膮ca: 鈥淶naj­duj臋 si臋 w pewnym mie艣cie - w moim domu - chc臋 wyj艣膰. Gdy otwieram drzwi, napotykam op贸r - napieram na nie z ca艂膮 si艂膮 - drzwi otwieraj膮 si臋 i opuszczam dom."

Motywem tkwi膮cym u podstaw wszystkich tych sn贸w jest strach przed znalezieniem si臋 w zamkni臋­ciu, przed uwi臋zieniem i towarzysz膮c膮 mu niemo偶­no艣ci膮 鈥渨ydostania si臋 na zewn膮trz". Kwestia, co ten strach oznacza w 偶yciu 艣ni膮cej, nie ma dla nas w tym odniesieniu 偶adnego znaczenia. Wymowa tej serii sn贸w sprowadza si臋 do stwierdzenia, 偶e utrzymuj膮cy si臋 przez wszystkie te lata l臋k traci艂 na swej inten­sywno艣ci - pocz膮wszy od snu o przebywaniu w wi臋­zieniu do snu o otwieraniu drzwi. Podczas gdy pier­wotnie 艣ni膮ca by艂a niezdolna do ucieczki z zamkni臋­cia, w ostatnim 艣nie mo偶e ju偶 niewielkim dodatko­wym pchni臋ciem otworzy膰 drzwi i wyj艣膰 na zewn膮trz. W ci膮gu tych lat w postawie 艣ni膮cej nast膮pi艂y znacz­ne zmiany.

VII. J臉ZYK SYMBOLICZNY W MICIE, BA艢NI, RYTUALE ORAZ POWIE艢CI

Mit, podobnie jak sen, przedstawia jak膮艣 histori臋 dziej膮c膮 si臋 w przestrzeni i czasie, fabu艂臋, wyra偶aj膮­c膮 j臋zykiem symbolicznym religijne oraz filozoficz­ne idee i prze偶ycia duszy, w nich tkwi istotne zna­czenie mitu. Je艣li nie uchwycimy jego prawdziwego sensu, staniemy w obliczu nast臋puj膮cej alternatywy: albo mit jest przednaukowym naiwnym obrazem 艣wiata i dziej贸w, a w najlepszym razie wytworem 艣wietnej poetyckiej wyobra藕ni, albo te偶 - a jest to stanowisko wierz膮cego ortodoksa - jawna fabu艂 mitu jest prawdziwa i trzeba dawa膰 jej wiar臋 jak poprawnej relacji z wydarze艅, kt贸re w rzeczywisto艣膰 si臋 rozgrywa艂y. Chocia偶 alternatywa ta w dziewi臋tnastym i na pocz膮tku dwudziestego stulecia w obr臋bi kultury Zachodu wydawa艂a si臋 nie do odrzucenia, stopniowo w dziedzinie tej nast膮pi艂y zmiany. Obecni k艂adzie si臋 nacisk na religijne i filozoficzne znacz臋 nie mitu, a jego fabule nadaje si臋 symboliczny sens. Zrozumiano nawet, 偶e te jawne tre艣ci mit贸w nie s膮 po prostu wytworem fantastycznych wyobra偶e艅 lud贸w pierwotnych, lecz zawieraj膮 piel臋gnowane pieczo艂owicie wspomnienia z przesz艂o艣ci. Prawd臋 histo­ryczn膮 niekt贸rych z nich potwierdzi艂y w ci膮gu ostat­nich dziesi臋cioleci liczne wykopaliska. Do tych, kt贸­rzy utorowali drog臋 do nowego rozumienia mitu, na­le偶膮 przede wszystkim Bachofen i Freud. Ten pierw­szy z niezr贸wnan膮 przenikliwo艣ci膮 i jasno艣ci膮 widze­nia poj膮艂 mit, zar贸wno w jego religijnym i psycho­logicznym, jak te偶 historycznym znaczeniu. Ten drugi wspom贸g艂 rozumienie mitu, zapocz膮tkowuj膮c znajo­mo艣膰 j臋zyka symbolicznego przy okazji interpreta­cji sn贸w. By艂o to bardziej po艣rednie ni偶 bezpo艣red­nie wsparcie udzielone mitologii, poniewa偶 Freud sk艂onny by艂 raczej widzie膰 w micie - jak i w ma­rzeniu sennym - jedynie wyraz irracjonalnych, anty­spo艂ecznych pop臋d贸w ni偶 m膮dro艣膰 minionych wiek贸w, wyra偶on膮 szczeg贸lnym j臋zykiem - mow膮 symboli.

1. MIT O EDYPIE

Opowie艣膰 o Edypie jest znakomit膮 ilustracj膮 Freu­dowskiej metody interpretacji mit贸w, r贸wnocze艣nie za艣 daje doskona艂膮 sposobno艣膰 do odmiennego jej uj臋cia, zgodnie z kt贸rym nie pragnienia seksualne, lecz jeden z zasadniczych aspekt贸w zwi膮zk贸w mi臋­dzyludzkich, postawa wobec autorytetu, staje si臋 g艂贸wnym motywem mitu. Ilustruje zarazem defor­macje i zmiany, jakim ulegaj膮 wspomnienia daw­nych spo艂ecznych form wyobra偶e艅 podczas formu艂o­wania si臋 powszechnie znanych mit贸w. 43

Freud pisze:

Je艣li Kr贸l Edyp wzrusza wsp贸艂czesnego czytelni­ka czy mi艂o艣nika teatru z r贸wn膮 moc膮, jak wzrusza艂 wsp贸艂czesnych mu Grek贸w, jedynym mo偶liwym wy­ja艣nieniem tego jest fakt, 偶e efekt greckiej tragedii nie polega na konflikcie mi臋dzy przeznaczeniem a wol膮 ludzk膮, lecz na szczeg贸lnej naturze materia艂u, za kt贸rego po艣rednictwem ujawnia si臋 ten konflikt. Musi w nas tkwi膰 jaki艣 g艂os, kt贸ry uznaje nieodpart膮 pot臋g臋 losu w Edypie, gdy ten sam problem wyst臋­puj膮cy w Die Ahnfrau czy innych tragediach odrzu­ca jako dowolny wymys艂. I rzeczywi艣cie, w opowie艣ci o kr贸lu Edypie przewija si臋 motyw, kt贸ry wyja艣nia 贸w werdykt wewn臋trznego g艂osu. Los Edypa wzru­sza wy艂膮cznie dlatego, 偶e m贸g艂by by膰 naszym w艂as­nym, poniewa偶 wyrocznia jeszcze przed naszym uro­dzeniem obci膮偶y艂a nas t膮 sam膮 kl膮tw膮, kt贸ra zaci膮­偶y艂a na nim. By膰 mo偶e, i偶 wszystkim nam jest pisa­ne, 偶e skierujemy swoje pierwsze pop臋dy seksualne ku matkom, a swoje pierwsze pop臋dy nienawi艣ci i przemocy obr贸cimy przeciw ojcom; sny za艣 prze­konuj膮 nas, 偶e jest to naszym przeznaczeniem. Kr贸l Edyp, kt贸ry zabi艂 swego ojca Lajosa i po艣lubi艂 sw膮 matk臋 Jokast臋, oznacza ni mniej, ni wi臋cej tylko spe艂nienie pragnie艅, spe艂nienie 偶ycze艅 z naszego dzie­ci艅stwa. My jednak, maj膮c wi臋ksze szcz臋艣cie ni偶 on, je艣li nie stali艣my si臋 psychoneurotykami, zdo艂ali艣my oderwa膰 swoje pop臋dy seksualne od naszych matek oraz pu艣ci膰 w niepami臋膰 swoj膮 zazdro艣膰 o naszych ojc贸w. Z ca艂膮 moc膮 st艂umienia, jakiemu od czasu dzieci艅stwa uleg艂y w naszych umys艂ach te 偶yczenia, wzdragamy si臋 przed osob膮, kt贸ra to pierwotne 偶y­czenie z naszego dzieci艅stwa spe艂ni艂a. Gdy poeta wy­dobywa na jaw win臋 Edypa, zmusza nas do u艣wia­domienia sobie naszego w艂asnego wewn臋trznego 鈥渏a鈥, w kt贸rym te same impulsy nadal jeszcze istniej膮, chocia偶by nawet w stanie st艂umienia. Antyteza, z kt贸­r膮 odchodzi towarzysz膮c Edypowi ch贸r:


...patrzcie teraz na Edypa,

Kt贸ry s艂ynne zg艂臋bi艂 tajnie i by艂 z ludzi najprzedniejszy, Z wy偶yn swoich na nikogo on z zawi艣ci膮 nie spogl膮da艂. W jakiej n臋dzy go odm臋tach srogie losy pogr膮偶y艂y. 44


porusza nas i nasz膮 dum臋, nas, kt贸rzy od lat dziecinnych stali艣my si臋 we w艂asnym mniemaniu tak m膮drzy i tak pot臋偶ni. Podobnie jak Edyp, 偶yjemy w nie艣wiadomo艣ci pragnie艅, kt贸re obra偶aj膮 moral­no艣膰, pragnie艅, kt贸re narzuci艂a nam natura, a kiedy si臋 ujawniaj膮, wolimy - co 艂atwo stwierdzi膰 - odwr贸ci膰 wzrok od tych obrazk贸w z naszego dzieci艅­stwa." 45

Poj臋cie kompleksu Edypa, tak 艣wietnie przedsta­wione przez. Freuda, sta艂o si臋 jednym z kamieni w臋­gielnych jego systemu psychologicznego. Freud wie­rzy艂, i偶 poj臋cie to stanowi klucz do zrozumienia hi­storii i ewolucji religii oraz moralno艣ci. By艂 przeko­nany, 偶e ten w艂a艣nie kompleks jest podstawowym mechanizmem rozwoju dziecka, i utrzymywa艂, i偶 kompleks Edypa jest przyczyn膮 wywi膮zywania si臋 stan贸w psychopatologicznych i 鈥渏膮drem neurozy".

Freud powo艂ywa艂 si臋 na mit o Edypie w wersji, jak膮 nada艂 mu Sofokles w tragedii Kr贸l Edyp. W tra­gedii tej opisana jest wyrocznia, jak膮 otrzyma艂 Lajos, kr贸l Teb, i jego ma艂偶onka Jokasta; wyrocznia ta g艂o­si艂a, 偶e je艣li b臋d膮 mieli syna, zabije on ojca i po艣lubi matk臋. Kiedy si臋 narodzi艂 Edyp, Jokasta postanawia unikn膮膰 losu przepowiedzianego przez wyroczni臋 i u艣mierci膰 niemowl臋. Oddaje wi臋c Edypa pewnemu pasterzowi, aby ten zwi膮zawszy dziecku stopy po­rzuci艂 je w lesie na niechybn膮 艣mier膰. Pasterz, zdj臋­ty lito艣ci膮 nad dzieckiem, powierza niemowl臋 pew­nemu poddanemu kr贸la Koryntu, ten za艣 zanosi je do swego pana. Kr贸l adoptuje ch艂opca i m艂ody ksi膮­偶臋 dorasta w Koryncie, nie wiedz膮c, 偶e nie jest sy­nem tamtejszego kr贸la. Wyrocznia delficka oznajmia mu, 偶e zabije swego ojca i po艣lubi matk臋. Edyp po­stanawia tedy unikn膮膰 przeznaczenia i nie powr贸ci膰 do rzekomych rodzic贸w. W drodze powrotnej z Delf wpl膮tuje si臋 w gwa艂towny sp贸r z jakim艣 starcem ja­d膮cym na wozie, wpada w gniew i zabija go, nie­艣wiadomy, i偶 u艣mierci艂 swego ojca, kr贸la Teb.

B艂膮kaj膮c si臋 dociera do Teb, w kt贸rych Sfinks po­rywa m艂odych m臋偶czyzn i kobiety. Aby tego zaprze­sta艂, trzeba by艂o rozwi膮za膰 zadan膮 przez niego zagadk臋. Zagadka ta brzmia艂a: 鈥淐o to za istota, kt贸ra najpierw chodzi na czterech nogach, potem na dw贸ch, wreszcie na trzech?" Miasto Teby przyrzek艂o, 偶e ten, kto wyja艣ni zagadk臋 i w ten spos贸b uwolni miasto od Sfinksa, b臋dzie obrany kr贸lem i po艣lubi wdow膮 po zmar艂ym w艂adcy. Edyp podj膮艂 ryzyko. Znalaz艂 odpowied藕 na zagadk臋: jest to cz艂owiek, kt贸ry jako dziecko chodzi na czworakach, jako doros艂y na dw贸ch nogach, a w podesz艂ym wieku na trzech (pod­pieraj膮c si臋 lask膮). Sfinks rzuca si臋 w przepa艣膰, mia­sto jest ocalone od zag艂ady, Edyp zostaje kr贸lem i bierze za 偶on臋 Jokast臋, sw膮 matk臋.

Po pewnym czasie szcz臋艣liwego panowania Edypa na miasto spada zaraza, zabijaj膮c wielu jego miesz­ka艅c贸w. Wr贸偶bita Tyrezjasz wyjawia, 偶e m贸r stano­wi kar臋 za pope艂nion膮 przez Edypa podw贸jn膮 zbrod­ni臋: ojcob贸jstwo i kazirodczy zwi膮zek z matk膮. Edyp, po rozpaczliwych pr贸bach niedostrzegania prawdy, o艣lepia si臋, gdy j膮 sobie u艣wiadomi艂, Jokasta za艣 po­pe艂nia samob贸jstwo. Tragedia ko艅czy si臋 w momen­cie, gdy Edyp ponosi kar臋 za pope艂nion膮 bezwiednie zbrodni臋, kt贸rej 艣wiadomie stara艂 si臋 unikn膮膰, by nie wej艣膰 na drog臋 przest臋pstwa.

Czy Freud mia艂 prawo szuka膰 w owym micie po­twierdzenia swych pogl膮d贸w, i偶 nie艣wiadome d膮偶no艣­ci kazirodcze oraz wynik艂膮 z nich nienawi艣膰 do ojca--rywala mo偶na odnale藕膰 u ka偶dego ch艂opca? Mog艂o­by si臋 wydawa膰, 偶e mit potwierdza teori臋 Freuda, 偶e s艂usznie przyj臋to termin: kompleks Edypa.

Je艣li jednak zbadamy 贸w mit dok艂adniej, wy艂oni膮 si臋 w膮tpliwo艣ci, kt贸re rzuc膮 pewien cie艅 na popraw­no艣膰 tego pogl膮du. Najtrafniejsze zastrze偶enie brzmi: je艣li Freudowska interpretacja jest s艂uszna, powin­ni艣my oczekiwa膰, 偶e mit opowie nam, jak to Edyp spotka艂 Jokast臋 i nie wiedz膮c, i偶 jest jego matk膮, za­kocha艂 si臋 w niej, potem za艣 zabi艂 swego ojca, zno­wu nie艣wiadomie. Ale mit w og贸le nie wskazuje na to, 偶e Edyp ulega wdzi臋kom Jokasty b膮d藕 te偶 si臋 w niej zakochuje. Jedyny podany pow贸d, dla kt贸rego Edyp po艣lubia Jokast臋, sprowadza si臋 do tego, i偶 to­warzyszy to niejako obj臋ciu tronu. Czy偶 mo偶na s膮­dzi膰, 偶e mit, kt贸rego jednym z g艂贸wnych motyw贸w jest kazirodczy zwi膮zek matki z synem, pomin膮艂by ca艂kowicie element ich wzajemnych sk艂onno艣ci? To zastrze偶enie jest tym bardziej przekonywaj膮ce, je艣li zwa偶ymy fakt, 偶e w dawniejszych wersjach wyroczni o przepowiedni ma艂偶e艅stwa Edypa z matk膮 wspo­mina si臋 tylko jeden raz w tek艣cie Miko艂aja z Da­maszku, kt贸ry wed艂ug Carla Roberta czerpie ze sto­sunkowo nowego 藕r贸d艂a. 46

Edyp jest przedstawiony jako m臋偶ny i m膮dry bo­hater, kt贸ry staje si臋 dobroczy艅c膮 Teb. Jak nale偶y zrozumie膰, 偶e tego samego Edypa okre艣la si臋 jedno­cze艣nie jako cz艂owieka, kt贸ry w opinii wsp贸艂czesnych pope艂ni艂 najstraszliwsz膮 zbrodni臋? Na to pytanie od­powiadano czasami, 偶e istota greckiego poj臋cia tra­gedii tkwi w tym, i偶 mo偶ni i mocarze tego 艣wiata nagle padaj膮 powaleni nieszcz臋艣ciem. Czy taka odpo­wied藕 wystarczy, czy inny pogl膮d udzieli nam bar­dziej zadowalaj膮cej odpowiedzi, to jeszcze si臋 oka偶e.

Powy偶sze problemy nasuwaj膮 si臋 w wyniku roz­wa偶a艅 nad Kr贸lem Edypem. Je艣li rozpatrujemy jedy­nie t臋 tragedi臋, nie bior膮c pod uwag臋 dwu innych cz臋艣ci trylogii: Edypa w Kolonos oraz Antygony, nie mo偶emy da膰 偶adnej wyra藕nej odpowiedzi. Ale jeste艣­my przynajmniej w stanie sformu艂owa膰 pewn膮 hipo­tez臋: 贸w mit mo偶na pojmowa膰 nie jako symbol kazirodczej mi艂o艣ci mi臋dzy matk膮 a synem, lecz jako bunt syna przeciw w艂adzy ojca w rodzinie patriarchalnej; ma艂偶e艅stwo Edypa i Jokasty jest jedynie drugorz臋dnym ele­mentem, stanowi tylko jeden z symboli zwyci臋stwa syna, kt贸ry zajmuje pozycj臋 ojca, a wraz z ni膮 przechwy­tuje wszystkie jego przywileje.

S艂uszno艣膰 tej hipotezy mo偶na sprawdzi膰 rozpatru­j膮c ca艂y mit o Edypie, szczeg贸lnie w postaci przed­stawionej przez Sofoklesa w dwu innych cz臋艣ciach jego trylogii, w Edypie w Kolonos oraz Antygonie. 47

W Edypie w Kolonos spotykamy Edypa opodal Aten w gaju Eumenid na kr贸tko przed 艣mierci膮. Po wydarciu sobie oczu Edyp pozosta艂 w Tebach rz膮­dzonych przez Kreona, jego wuja, kt贸ry po pewnym czasie go wygna艂. Obie c贸rki Edypa, Antygona i Ismena, towarzyszy艂y mu w tej tu艂aczce, lecz dwaj synowie, Eteokl i Polinik, odm贸wili pomocy 艣lepemu ojcu. Po odej艣ciu Edypa obaj bracia wszcz臋li ze sob膮 walk臋 o obj臋cie tronu. Eteokl odni贸s艂 zwyci臋stwo, lecz Polinik, nie chc膮c mu si臋 podporz膮dkowa膰, usi艂owa艂 zdoby膰 miasto przy pomocy sprzymierze艅c贸w z zewn膮trz i wydrze膰 w艂adz臋 bratu. W Edypie w Kolonos widzimy go, jak przyst臋puje do ojca b艂agaj膮c o wybaczenie i prosz膮c o poparcie. Edyp jednak w swej nienawi艣ci do syn贸w pozostaje nieub艂agany. Pomimo 偶arliwego usprawiedliwiania si臋 Polinika, popartego wstawiennictwem Antygony, odmawia mu przebaczenia. Ostatnie s艂owa, jakie kieruje do syna, brzmi膮:


Id藕 tedy wzgardzon sprzed ojca oblicza,

艁otrze, bierz kl膮twy, kt贸rem ja ci rzuci艂,

By艣 nigdy ziemi膮 ojczyst膮 nie w艂ada艂

I do Argosu nizin ju偶 nie wr贸ci艂,

By艣 z r臋ki bratniej sam 偶ycie postrada艂

I temu, co ci臋 w 艣wiat wygna艂, 艣mier膰 zada艂.

Tak kln臋 i wzywam Tartaru, niech w ciemnie

Straszne ci臋 str膮ci daleko ode mnie!

Boginie zemsty, Aresa porusz臋,

Co straszn膮 zawi艣膰 tchn膮艂 w twych braci dusze.

Z tym s艂owem id藕 st膮d i obwie艣膰 z kolei Zar贸wno wszystkim mieszka艅com Kadmei, Jak i dru偶ynie, co tobie oddana, 呕e Edyp takie swym synom 艣le wiana. 48

W Antygonie odkrywamy inny konflikt ojca z sy­nem jako jeden z g艂贸wnych motyw贸w tej tragedii. Tu Kreonowi, przedstawicielowi zasady autorytatyw­nych rz膮d贸w w pa艅stwie i rodzinie, przeciwstawia si臋 jego syn, Hajmon, kt贸ry wyrzuca mu bezlitosny despotyzm oraz okrucie艅stwo wobec Antygony. Haj­mon usi艂uje zabi膰 ojca i, nie spe艂niaj膮c swego czynu, sam sobie 艣mier膰 zadaje.

Stwierdzamy, 偶e motywem przewijaj膮cym si臋 przez te trzy tragedie jest konflikt mi臋dzy ojcem a synem. W Kr贸lu Edypie Edyp zabija swego ojca Lajosa, kt贸­ry zamierza艂 odebra膰 mu 偶ycie jako niemowl臋ciu. W Edypie w Kolonos Edyp daje upust swej g艂臋bo­kiej nienawi艣ci do syn贸w, a w Antygonie odnajdu­jemy znowu t臋 sam膮 nienawi艣膰 mi臋dzy Kreonem a Hajmonem. Problem kazirodztwa nie wyst臋puje ani w kontaktach syn贸w Edypa z ich matk膮, ani te偶 w zwi膮zku wzajemnym mi臋dzy Hajmonem a jego mat­k膮, Eurydyk膮. Je艣li interpretujemy Kr贸la Edypa w 艣wietle ca艂ej trylogii, wydaje si臋 prawdopodobne za­艂o偶enie, i偶 moment rozstrzygaj膮cy w Kr贸lu Edypie tak偶e le偶y w konflikcie mi臋dzy ojcem a synem, nie za艣 w kwestii kazirodztwa.

Freud interpretowa艂 antagonizm mi臋dzy Edypem a jego ojcem jako nie艣wiadom膮 rywalizacj臋 wywo­艂an膮 kazirodczymi d膮偶eniami Edypa. Je艣li nie zgo­dzimy si臋 na to wyja艣nienie, staniemy wobec pro­blemu: jak inaczej mo偶na by wyja艣ni膰 konflikt mi臋­dzy ojcem a synem, kt贸ry znajdujemy we wszystkich trzech tragediach. Na pewien trop naprowadza nas w膮tek Antygony. Bunt, jaki Hajmon podni贸s艂 prze­ciw Kreonowi, tkwi korzeniami w szczeg贸lnym uk艂a­dzie pokrewie艅stwa 艂膮cz膮cego Kreona z Hajmonem.

Kreon reprezentuje 艣ci艣le autorytatywn膮 zasad臋 rz膮­dzenia, zar贸wno rodzin膮, jak i pa艅stwem, i w艂a艣nie przeciw tego typu w艂adzy buntuje si臋 Hajmon. Ana­liza ca艂ej obracaj膮cej si臋 w kr臋gu Edypa trylogii wy­ka偶e, i偶 walka z w艂adz膮 ojcowsk膮 stanowi jej g艂贸w­ny temat i 偶e korzenie tej walki si臋gaj膮 a偶 do staro­dawnych zmaga艅 mi臋dzy patriarchalnym a matriar-chalnym systemem spo艂ecze艅stwa. Edyp, jak r贸w­nie偶 Hajmon i Antygona s膮 przedstawicielami za­sady matriarchamej; wszyscy oni atakuj膮 spo艂eczny i religijny porz膮dek oparty na uprawnieniach i przy­wilejach ojca, reprezentowany przez Lajosa oraz Kreona.

Poniewa偶 ta interpretacja opiera si臋 na dokonanej przez Bachofena analizie greckiej mitologii, nale偶y zaznajomi膰 pokr贸tce czytelnika z zasadami jego teorii.

W swej pracy Mutterrecht, opublikowanej w 1861 r., Bachofen sugerowa艂, i偶 w zaraniu dziej贸w ludzko艣ci stosunki seksualne mia艂y charakter swobodny, prze­to jedynie rodzicielstwo matki nie budzi艂o w膮tpli­wo艣ci, od niej tylko mo偶na by艂o wywodzi膰 wi臋zy krwi i ona jedna mia艂a w艂adz臋 i dyktowa艂a prawa - zar贸wno jako w艂adczyni w grupie rodzinnej, jak i spo艂ecze艅stwie. Na podstawie przeprowadzonej przez siebie analizy religijnych dokument贸w staro­偶ytno艣ci greckiej i rzymskiej Bachofen doszed艂 do wniosku, 偶e supremacja kobiet wyra偶a艂a si臋 nie tylko w sferze organizacji spo艂ecznej i rodzinnej, lecz tak­偶e w religii. Natrafi艂 na oznaki 艣wiadcz膮ce o tym, i偶 religi臋 bog贸w olimpijskich poprzedzi艂a religia, w kt贸rej boginie, wzorowane na postaciach matek, by­艂y najwy偶szymi b贸stwami.

Bachofen zak艂ada, 偶e w trakcie d艂ugotrwa艂ego pro­cesu dziejowego m臋偶czy藕ni pokonali kobiety, ujarzarzmili je i w spo艂ecznej hierarchii zdo艂ali podnie艣膰 si臋 do godno艣ci w艂adc贸w. Ustanowiony w ten spos贸b system patriarchalny charakteryzuje si臋 monogami膮 (przynajmniej je艣li chodzi o kobiety), w艂adz膮 ojca w rodzinie oraz dominuj膮c膮 rol膮 m臋偶czyzn w hierar­chicznie zorganizowanym spo艂ecze艅stwie. Religia tej kultury patriarchalnej odpowiada艂a jej spo艂ecznej organizacji. Zamiast matek-bogi艅 najwy偶szymi w艂ad­cami ludzi sta艂y si臋 b贸stwa m臋skie, tak jak ojciec by艂 najwy偶szym panuj膮cym w rodzinie.

Jedn膮 z najbardziej uderzaj膮cych i 艣wietnych ilu­stracji Bachofenowskiej interpretacji mit贸w greckich jest dokonana przez niego analiza Orestei Ajschylosa, w kt贸rej - jak twierdzi - symbolicznie przedsta­wiono ostateczny b贸j mi臋dzy boginiami maternalnymi a zwyci臋skimi bogami paternalnymi. Klitajmestra zabi艂a swojego m臋偶a Agamemnona, nie chc膮c porzu­ci膰 swego kochanka Ajgistosa. Orestes, jej syn, m艣ci si臋 za 艣mier膰 ojca, morduj膮c sw膮 matk臋 oraz jej ko­chanka. Erynie, przedstawicielki dawnych matek-bo­gi艅 i zasady matriarchalnej, prze艣laduj膮 Orestesa i domagaj膮 si臋 jego ukarania. Natomiast Apollo i Ate­na (ta ostatnia nie urodzi艂a si臋 z kobiety, lecz wy­skoczy艂a z g艂owy Zeusa), przedstawiciele nowej re­ligii patriarchalnej, staj膮 po stronie Orestesa. Sp贸r ze艣rodkowuje si臋 odpowiednio wok贸艂 zasad religii patriarchalnej i matriarchalnej. Dla 艣wiata matriarchalnego istnieje tylko jeden 艣wi臋ty w臋ze艂, wi臋藕 艂膮­cz膮c膮 matk臋 z dzieckiem, a matkob贸jstwo stanowi ostateczn膮 i niewybaczaln膮 zbrodni臋. Z patriarchalnego punktu widzenia mi艂o艣膰 i poszanowanie, jakie syn 偶ywi wobec ojca, s膮 jego fundamentalnym obo­wi膮zkiem, tym samym za艣 ojcob贸jstwo jest g艂贸wnym przest臋pstwem. Zab贸jstwo m臋偶a, dokonane przez Klitajmestr臋, a stanowi膮ce ze stanowiska patriarchalnego g艂贸wn膮 zbrodni臋 z racji wy偶szej pozycji m臋偶a, rozwa偶a si臋 dla odmiany z matriarchalnego punktu widzenia, poniewa偶 鈥渘ie 艂膮czy艂a jej wi臋藕 krwi z m臋偶czyzn膮, kt贸rego zabi艂a". Morderstwo dokona­ne na m臋偶u nie obchodzi Erynii, jako 偶e liczy si臋 dla nich jedynie wi臋藕 krwi oraz 艣wi臋to艣膰 matki. Dla olimpijskich bog贸w natomiast zab贸jstwo matki nie jest 偶adn膮 zbrodni膮, je艣li dokonano go w odwet za 艣mier膰 ojca. W Orestei Ajschylosa Orestes zostaje uniewinniony, lecz to zwyci臋stwo zasady patriarchalnej ulega pewnemu z艂agodzeniu dzi臋ki kompromisowi zawartemu z pokonanymi boginiami. Zgadzaj膮 si臋 one na uznanie nowego porz膮dku, zadowalaj膮c ; si臋 skromniejsz膮 rol膮 opiekunek ziemi, i wyst臋puj膮 1 jako boginie roli i urodzaj贸w.

Bachofen wykaza艂, i偶 r贸偶nica mi臋dzy porz膮dkiem patriarchalnym a matriarchalnym znacznie wykroczy艂a poza spo艂eczn膮 supremacj臋 tak m臋偶czyzn, jak i kobiet, staj膮c si臋 jedn膮 ze spo艂ecznych i moralnych zasad. Kultura matriarchalna charakteryzuje si臋 akcentowaniem wi臋zi krwi, przywi膮zania do gleby oraz biernej akceptacji wszystkich zjawisk przyro­dy. Spo艂ecze艅stwo patriarchalne, na odwr贸t, cechuje poszanowanie dla ustanowionego przez cz艂owieka pra­wa, przewaga my艣li racjonalnej oraz podejmowane przez ludzko艣膰 starania, aby przeobrazi膰 zjawiska przyrody. O tyle, o ile w gr臋 wchodz膮 te zasady, kultura patriarchalna oznacza wyra藕ny post臋p w sto­sunku do 艣wiata matriarchalnego. Pod innymi wzgl臋­dami zasady matriarchalne przewy偶sza艂y zwyci臋skie normy patriarchalne. W poj臋ciu matriarchalnym wszyscy ludzie s膮 r贸wni, poniewa偶 wszyscy s膮 dzie膰­mi matek, a ka偶dy z osobna dzieckiem Matki-Ziemi. Matka kocha wszystkie swoje dzieci jednakowo i bez zastrze偶e艅, poniewa偶 mi艂o艣膰 sw膮 wyprowadza z faktu, i偶 s膮 one jej dzie膰mi, niezale偶nie od zas艂ug i osi膮gni臋膰; celem 偶ycia jest szcz臋艣cie ludzi i nie istnieje nic wa偶niejszego ani godniejszego ni偶 ludzkie istnienie oraz sam proces 偶ycia. System patriarchalny natomiast poczytuje pos艂usze艅stwo wobec autorytetu za g艂贸wn膮 cnot臋. Zamiast zasady r贸wno艣ci znajdujemy tu poj臋cie ulubionego syna oraz hierarchiczny porz膮dek spo艂eczny.

Stosunkiem, dzi臋ki kt贸remu rodzaj ludzki rozr贸s艂 si臋 po raz pierwszy w cywilizacj臋, b臋d膮c膮 pocz膮tkiem rozwoju wszelkich cn贸t oraz tworzenia si臋 szlachetniejszych aspekt贸w ludzkiego istnienia, jest zasada matriarchalna, kt贸ra wchodzi w 偶ycie jako zasada mi艂o艣ci, jedno艣ci i pokoju. W trosce o niemowl臋 ko­bieta 艂atwiej ni偶 m臋偶czyzna uczy si臋 rozszerza膰 sw膮 mi艂o艣膰 poza w艂asne 鈥渏a鈥 obejmuj膮c ni膮 tak偶e inne istoty ludzkie, oraz kierowa膰 wszystkie swe talenty i ca艂膮 wyobra藕ni臋 na zachowanie i upi臋kszenie egzy­stencji innego cz艂owieka. Ca艂y rozw贸j cywilizacji, gotowo艣膰 do po艣wi臋ce艅, opieki oraz op艂akiwania zmar艂ych maj膮 w niej swe 藕r贸d艂o." 49

Mi艂o艣膰 macierzy艅ska jest nie tylko tkliwsza, lecz tak偶e og贸lniejsza i powszechniejsza... Jej zasada jest zasad膮 uniwersalno艣ci, podczas gdy zasada patriarchalna wyrasta z ogranicze艅... Idea powszechnego braterstwa ludzi tkwi korzeniami w zasadzie macie­rzy艅stwa i ta w艂a艣nie idea zanika wraz z rozwojem spo艂ecze艅stwa patriarchalnego. Rodzina patriarchalna tworzy zamkni臋ty i odosobniony organizm. Rodzina matriarchalna natomiast ma ten uniwersalny cha­rakter, od kt贸rego rozpoczyna si臋 wszelki rozw贸j i kt贸ry jest znamienny dla 偶ycia materialnego w przeciwie艅stwie do 偶ycia duchowego, dla wizerunku Matki-Ziemi, Demeter. Ka偶de 艂ono kobiece b臋dzie wydawa膰 na 艣wiat braci i siostry wszystkich istot ludzkich, dop贸ki wytworzenie si臋 zasady patriarchalnej jedno艣ci tej nie rozerwie, zast臋puj膮c j膮 zasad膮 hierarchii. W spo艂ecze艅stwach matriarchalnych by艂y to zasady rozpowszechnione, dawano im wyraz na­wet w sformu艂owaniach prawnych. I t臋 w艂a艣nie nor­m臋, tkwi膮c膮 u podstaw powszechnej wolno艣ci i r贸w­no艣ci, znajdujemy jako jedn膮 z podstawowych cech w kulturach matriarchalnych... Brak wewn臋trznej dysharmonii, pragnienie pokoju... wra偶liwo艣膰 uczu膰 ludzkich, kt贸re mo偶na jeszcze dostrzec w wyrazie twarzy pos膮g贸w egipskich, przenikaj膮 ca艂y 艣wiat matriarchalny..." 50

Odkrycie Bachofena znalaz艂o potwierdzenie w Ba­daniach ameryka艅skiego uczonego L. Morgana, kt贸ry zupe艂nie niezale偶nie doszed艂 do wniosku 51 偶e system pokrewie艅stwa u Indian p贸艂nocnoameryka艅skich - podobny do tego, jaki znajdujemy w Azji, Afryce i Australii - opiera si臋 na zasadzie matriarchalnej i 偶e najwa偶niejsza instytucja w takich kulturach, r贸d, jest zorganizowana zgodnie z zasad膮 matriarchaln膮. Wnioski Morgana, dotycz膮ce charakteru norm mo­ralnych w spo艂ecze艅stwie matriarchalnym, by艂y ca艂­kowicie zbie偶ne z wnioskami Bachofena. Wyst膮pi艂 on mianowicie z twierdzeniem, 偶e wy偶sza forma cy­wilizacji 鈥渂臋dzie pewnym powt贸rzeniem - ale na wy偶szym szczeblu - zasad wolno艣ci, r贸wno艣ci i bra­terstwa, kt贸re charakteryzowa艂y r贸d staro偶ytny". Za-r贸wno teori臋 matriarchatu Bachofena, jak i Morga­na, zakwestionowa艂a - lub nawet zupe艂nie zigno­rowa艂a - wi臋kszo艣膰 antropolog贸w. Tak te偶 przytra­fi艂o si臋 w przypadku dzie艂a Roberta Briffault, kt贸ry w The Mothers 52 kontynuowa艂 badania Bachofena, potwierdzaj膮c je przez 艣wietn膮 analiz臋 nowych da­nych antropologicznych. Gwa艂towny antagonizm, jaki zrodzi艂a teoria matriarchatu, nasuwa podejrzenie, 偶e krytyka ta nie by艂a wolna od emocjonalnych uprze­dze艅 wobec za艂o偶e艅 obcych my艣lom i uczuciom na­szej kultury patriarchalnej. Nie ulega w膮tpliwo艣ci, 偶e wiele zarzut贸w wysuwanych przeciw teorii ma­triarchatu ma uzasadnienie. Niemniej g艂贸wna teza Bachofena, g艂osz膮ca, i偶 u podstaw bli偶szej naszym czasom patriarchalnej religii Grecji znajdujemy daw­niejsz膮 warstw臋 religii matriarchalnej, wydaje mi si臋 dowiedziona ponad wszelk膮 w膮tpliwo艣膰.

Po tym kr贸tkim przegl膮dzie teorii Bachofena mo­偶emy skuteczniej podj膮膰 rozwa偶ania nad nasz膮 hipo­tez膮, i偶 wrogo艣膰 mi臋dzy ojcem a synem, kt贸ra jest motywem przewijaj膮cym si臋 przez ca艂膮 trylogi臋 Sofoklesa, trzeba pojmowa膰 jako atak przypuszczony przeciw zwyci臋skiemu porz膮dkowi patriarchalnemu przez przedstawicieli pokonanego systemu matriarchalnego.

Kr贸l Edyp nie daje w tym wzgl臋dzie bezpo艣red­nich wskaz贸wek, poza paroma punktami, o kt贸rych niebawem b臋dzie mowa. Ale oryginalny mit o Edypie w swych r贸偶nych wersjach, kt贸re istnia艂y w Grecji i na kt贸rych Sofokles zbudowa艂 sw膮 tragedi臋, napro­wadza na wa偶ny trop. W rozmaitych sformu艂owaniach mitu posta膰 Edypa wi膮za艂a si臋 zawsze z kultem bo­gi艅 ziemi, przedstawicielek religii matriarchalnej. We wszystkich niemal wersjach mitu o Edypie, od partii traktuj膮cych o jego porzuceniu jako niemowl臋cia do fragment贸w, kt贸re ze艣rodkowuj膮 si臋 wok贸艂 jego 艣mierci, mo偶na wykry膰 艣lady tego powi膮zania. 53 Na przyk艂ad Eteonos, jedyne miasto beockie, w kt贸rym znajdowa艂 si臋 przybytek kultu Edypa i gdzie praw­dopodobnie zrodzi艂 si臋 mit, ma tak偶e 艣wi膮tyni臋 bogi­ni Ziemi, Demeter.12 W Kolonos (opodal Aten), gdzie Edyp znalaz艂 ostatnie miejsce spoczynku, wznosi艂a si臋 stara 艣wi膮tynia Demeter i Erynii, kt贸ra prawdo­podobnie istnia艂a tam przed powstaniem mitu o Edy­pie.13 Jak zobaczymy p贸藕niej, Sofokles po艂o偶y艂 nacisk na to powi膮zanie mi臋dzy Edypem a boginiami chtonicznymi w Edypie w Kolonos.

Inny aspekt mitu o Edypie - zwi膮zek Edypa ze Sfinksem - wydaje si臋 tak偶e wskazywa膰 na powi膮­zanie Edypa z zasad膮 matriarchaln膮, jak j膮 opisa艂 Bachofen. Sfinks zapowiedzia艂, 偶e ten, kto potrafi rozwi膮za膰 jego zagadk臋, uchroni miasto przed jego gniewem. Edyp dokona艂 tego z powodzeniem, kt贸rego nie mieli inni przed nim, i sta艂 si臋 w ten spos贸b zbawc膮 Teb. Je艣li wnikliwie spojrzymy na zagadk臋, uderzy nas jej niepoka藕no艣膰 w por贸wnaniu z na­grod膮 przewidzian膮 za jej rozwi膮zanie. Pierwszy lepszy bystry dwunastoletni ch艂opak m贸g艂by odgad­n膮膰, 偶e istota, kt贸ra najpierw chodzi na czterech nogach, potem na dw贸ch, wreszcie na trzech - to cz艂owiek. Czemu偶 to prawid艂owe jej rozwi膮zanie mia艂oby by膰 dowodem tak nadzwyczajnych uzdol­nie艅, podnosz膮cych w艂a艣ciciela do godno艣ci zbawcy miasta? Odpowied藕 na to pytanie uzyska膰 mo偶na poprzez analiz臋 prawdziwego znaczenia zagadki, ana­liz臋, kt贸r膮 nale偶y przeprowadzi膰 zgodnie z zasadami interpretacji sn贸w i mit贸w, tak jak je rozwin臋li Bachofen i Freud. 54 Wykazali oni, 偶e cz臋sto najwa偶­niejsze elementy, jakie zawieraj膮 marzenia senne czy mity, wyst臋puj膮 jako ma艂o wa偶ne, a nawet nie­istotne sk艂adniki powszechnie znanych tekst贸w, pod­czas gdy ich podstawowe warto艣ci uchodz膮 za drugo­rz臋dne.

Odnosz膮c to rozumowanie do mitu o Sfinksie, wy­dawa艂oby si臋, 偶e donios艂ym elementem owej zagadki nie jest ta jej cz臋艣膰, na kt贸r膮 k艂adzie si臋 nacisk w znanej wersji mitu, mianowicie sama zagadka, lecz jej rozwi膮zanie: cz艂owiek. Je艣li przek艂adamy s艂o­wa Sfinksa z j臋zyka symbolicznego na j臋zyk codzien­nego do艣wiadczenia, s艂yszymy, jak m贸wi: zbawi膰 ludzko艣膰 mo偶e ten, kto wie, i偶 najwa偶niejsz膮 odpo­wiedzi膮, jakiej cz艂owiek mo偶e udzieli膰 na najtrud­niejsze pytanie, przed kt贸rym go stawiam, jest sam cz艂owiek. Zagadka, kt贸rej rozwi膮zanie wymaga tylko pomys艂owo艣ci, s艂u偶y jedynie jako zas艂ona uta­jonego znaczenia tego pytania, wa偶no艣ci cz艂owieka. To akcentowanie wa偶no艣ci cz艂owieka jest w艂a艣nie cz臋艣ci膮 zasady tkwi膮cej u podstaw 艣wiata matriarchalnego, tak jak przedstawi艂 j膮 Bachofen. Sofokles w Antygonie zasad臋 t臋 zawar艂 w postawie Antygony, przeciwstawiaj膮c j膮 postawie Kreona. Sprawy, kt贸­re maj膮 wielk膮 wag臋 dla Kreona i reprezentowanego przez niego patriarchalnego porz膮dku - to pa艅stwo, ustanowione przez cz艂owieka prawa oraz pos艂usze艅­stwo wobec nich. Dla Antygony za艣 liczy si臋 sam cz艂owiek, prawo naturalne i mi艂o艣膰. Edyp staje si臋 zbawc膮 Teb, przekonuj膮c odpowiedzi膮 dan膮 Sfinksowi, i偶 nale偶y do tego samego 艣wiata, kt贸rego przed­stawicielk膮 jest Antygona; wyra偶a on porz膮dek matriarchalny.

Zar贸wno w tym micie, jak i w Kr贸lu Edypie Sofoklesa hipotezie tej wydaje si臋 zaprzecza膰 posta膰 Jokasty. Je艣li przyjmiemy, 偶e symbolizuje ona pier­wiastek macierzy艅stwa i 偶e za艂o偶enie to jest popraw­ne - staniemy wobec problemu, dlaczego matka po­nosi kl臋sk臋 zamiast triumfowa膰. Odpowied藕 na to pytanie wyka偶e, i偶 rola Jokasty nie tylko nie jest sprzeczna z nasz膮 hipotez膮, lecz j膮 potwierdza. Prze­st臋pstwo pope艂nione przez Jokast臋 polega na tym, 偶e nie wype艂ni艂a swej powinno艣ci jako matka; chcia艂a zabi膰 w艂asne dziecko, aby ocali膰 m臋偶a. Jest to z punk­tu widzenia spo艂ecze艅stwa patriarchalnego decyzja uzasadniona, lecz z punktu widzenia spo艂ecze艅stwa matriarchalnego i matriarchalnej etyki stanowi nie­wybaczaln膮 zbrodni臋. To w艂a艣nie Jokasta, pope艂nia­j膮c t臋 zbrodni臋, wywo艂uje 艂a艅cuch wydarze艅, kt贸re ostatecznie prowadz膮 do zag艂ady tak jej w艂asnej, jak jej m臋偶a i syna. A偶eby zrozumie膰 t臋 tez臋, nie wolno nam straci膰 z oczu faktu, i偶 贸w mit, w postaci, w jakiej zna艂 go Sofokles, uleg艂 ju偶 by艂 zmianie, sto­sownie do wzoru patriarchalnego, 偶e jawnym i 艣wia­domym uk艂adem odniesienia jest tu system patriarchalny oraz 偶e utajone i starsze znaczenie pojawia si臋 jedynie w zamaskowanej i cz臋sto zniekszta艂conej for­mie. Ustr贸j patriarchalny odni贸s艂 zwyci臋stwo i mit wyja艣nia powody, dla kt贸rych upad艂 matriarchat. Su­geruje on, 偶e matka przez pogwa艂cenie swego zasadniczego obowi膮zku doprowadzi艂a do w艂asnej zguby. Z ostatecznym jednak orzeczeniem, czy ta interpre­tacja Kr贸la Edypa i roli Jokasty jest poprawna, mu­simy si臋 wstrzyma膰, p贸ki nie zanalizujemy Edypa w Kolonos i Antygony.

W Edypie w Kolonos widzimy, jak o艣lep艂y Edyp w towarzystwie dwu swoich c贸rek przybywa do miejsca opodal Aten, w kt贸rego blisko艣ci rozci膮ga si臋 gaj bogini Ziemi. Wyrocznia przepowiedzia艂a, 偶e gdyby pogrzebano Edypa w tym gaju, os艂ania艂by on Ateny przed najazdem nieprzyjaci贸艂. W toku tragedii Edyp wyjawia Tezeuszowi s艂owa wyroczni. Tezeusz z rado艣ci膮 wita propozycj臋, by Edyp zosta艂 po­艣miertnym dobroczy艅c膮 Aten. Edyp usuwa si臋 do gaju bogi艅 i umiera w tajemniczy spos贸b, znany jedynie Tezeuszowi.

Kim s膮 te boginie? Dlaczego ofiaruj膮 one azyl Edypowi? Co ma na my艣li wyrocznia, gdy m贸wi, i偶 Edyp znajduj膮c w tym gaju swe ostatnie schronienie powr贸ci do roli zbawcy i dobroczy艅cy?

W Edypie w Kolonos Edyp zwraca si臋 b艂agalnie do bogi艅, m贸wi膮c:


Ze wasz przybytek, gro藕nookie dziewy,

Za pierwsz膮 w kraju siedzib臋 mi s艂u偶y艂,

Niech mnie ni Feba nie si臋gn膮 st膮d gniewy,

Tego, co - kiedy nawa艂 kl膮sk mi wr贸偶y艂 -

Orzek艂, 偶e kiedy艣 po zdarze艅 szeregu

W kresowej ziemi, na bogi艅 cnych tronie

Znajd臋 przytu艂ek i dokonam biegu,

I g艂ow臋 moj膮 zgn臋bion膮 tam sk艂oni臋,

Na zysk tym, co mi otwarli ogniska,

A tym na kl膮tw臋, co gnali mnie z domu. 55


Edyp zwraca si臋 do bogi艅 jako do 鈥済ro藕nookich dziew" 56 i 鈥渟trasznych b贸stw". Dlaczego s膮 one przera偶aj膮ce i straszne, skoro okazuj膮 si臋 boginiami miej­sca jego ostatniego spoczynku i tymi, kt贸re obdarz膮 go w ko艅cu spokojem? Czemu ch贸r m贸wi:


Chyba on nie zrodzon tu,

Lecz stary by艂 to w艂贸cz臋ga,

Inaczej nie 艣mia艂by chyba

Wtargn膮膰 w dziewic siedzib膮,

Kt贸rych niez艂omna pot臋ga,

Kt贸rych imi臋 wspomnie膰 l臋k,

L臋k podnie艣膰 ku nim czo艂a,

Wi臋c t艂umi膮c wszelki g艂os i j臋k,

Duch w ciszy do nich wo艂a. 57


Odpowied藕 na to pytanie mo偶na znale藕膰 jedynie w zasadach interpretacji, wa偶nej zar贸wno dla mit贸w, jak i sn贸w, przyj臋tych przez Bachofena i Freuda. Je艣li jaki艣 element pojawiaj膮cy si臋 w micie lub w marzeniu sennym nale偶y do wcze艣niejszej fazy roz­woju i nie jest cz臋艣ci膮 艣wiadomego uk艂adu odniesie­nia, to w czasie ostatecznego ukszta艂towania si臋 tego mitu 贸w element nabiera cz臋sto cech grozy i prze­ra偶enia. Stykaj膮c si臋 z czym艣 ukrytym i nietykal­nym, 艣wiadomy umys艂 doznaje szczeg贸lnego rodzaju boja藕ni - l臋ku przed 艣wiatem nieznanym i zwod­niczym.

Goethe w jednym z najmniej rozumianych frag­ment贸w Fausta potraktowa艂 problem budz膮cych gro­z臋 tajemniczych Matek w duchu bardzo przypomina­j膮cym uj臋cie Sofoklesa w Edypie w Kolonos.

Mefistofeles m贸wi:

Nierad tajemnic tych uchylam wieka. Boginie one kr贸luj膮 w samotno艣ci. Przestrze艅 Wok贸艂 nich nie istnieje, a czas? Czas mniej jeszcze. Rozmowa sama o nich ju偶 przejmuje dreszczem. A to s膮 Matki!


Faust

Matki!

Mefistofeles

Straszno ci?

Faust

Matki! tak, Matki! - jak to dziwnie brzmi!

Mefistofeles

I jest nim te偶. Boginie obce wam,

艢miertelnym. My za艣 dr偶ym na d藕wi臋k ich imion sam. Tam, do mieszkania ich, w g艂膮b mo偶esz si臋 dogrzeba膰, Ty艣 przecie winien sam, 偶e ich pomocy trzeba膰 .58


Tu tak偶e, jak w tragedii Sofoklesa, uczucie grozy i przera偶enia wi膮偶e si臋 z wzmiank膮 o boginiach, kt贸­re nale偶膮 do jakiego艣 staro偶ytnego 艣wiata, wykl臋tego obecnie ze 艣wiat艂a dnia, ze 艣wiadomo艣ci.

Jak widzimy z tego kr贸tkiego ust臋pu, Goethe wy­przedzi艂 teori臋 Bachofena; wed艂ug dziennika Eckermanna (10 stycznia 1830 r.) Goethe wspomnia艂, i偶 czytaj膮c Plutarcha stwierdzi艂, 鈥溑糴 w greckiej staro­偶ytno艣ci m贸wiono o Matkach jako o b贸stwach". 脫w wyj膮tek z Fausta wyda艂 si臋 zagadkowy wi臋kszo艣ci komentator贸w, kt贸rzy usi艂owali obja艣nia膰 Matki jako pewien symbol idei plato艅skich, bezkszta艂tne kr贸le­stwo wewn臋trznego 艣wiata ducha itd. I istotnie, musi on pozosta膰 zagadk膮, je艣li si臋 go nie pojmuje w 艣wietle odkry膰 Bachofena.

To w艂a艣nie w gaju tych 鈥渟trasznych bogi艅" Edyp, tu艂acz, mo偶e wreszcie spocz膮膰 i znale藕膰 prawdziwy dom. Edyp, jakkolwiek sam jest m臋偶czyzn膮, nale偶y do 艣wiata tych matriarchalnych bogi艅 i jego moc polega na zespoleniu si臋 z nimi.

Przybycie Edypa do gaju bogi艅, chocia偶 stanowi ] fakt o najwi臋kszej donios艂o艣ci, nie jest jedynym klu­czem do zrozumienia jego stanowiska jako przedsta­wiciela porz膮dku matriarchalnego. Sofokles czyni jeszcze jedn膮 bardzo przejrzyst膮 aluzj臋 do matriar­chatu, ka偶膮c Edypowi powo艂a膰 si臋 na matriarchat egipski 59, gdy m贸wi o swoich dwu c贸rkach. A oto ten fragment:


Wi臋c si臋 wspieraj膮 na Egipcjan wzorze, Tamtym podobni my艣l膮, 偶yciem ca艂ym! Bo tam m臋偶czy藕ni czas trawi膮 w komorze I siedz膮 prz臋d膮c, a kobiet udzia艂em Oko艂o 偶ycia si臋 krz膮ta膰 zapas贸w. I z was ci, kt贸rym si臋 trudzi膰 przysta艂o, Jak dziewki strzeg膮 swej izby i wczas贸w, Wy za艣 w ich miejscu n臋dz moich nawa艂膮 Tu si臋 paracie. 60


Ten sam bieg my艣li towarzyszy dalszym wypowie­dziom Edypa, gdy por贸wnuje on swe c贸rki z synami. O Antygonie i Ismenie rzecze on:


W nich mam ja pokarm, w nich 偶ycia zadatek,

M臋偶e to, nie za艣 niewiasty w wsp贸艂trudzie,

A wy nie moim, lecz innym posiewem! 61


Podnie艣li艣my kwesti臋, czy je艣li zbrodnia Edypa sprowadza艂a si臋 w swej istocie do kazirodztwa, dra­mat 贸w powinien m贸wi膰 nam, i偶 zakocha艂 si臋 on w Joka艣cie nie艣wiadomie. "W Edypie w Kolonos Sofokles ka偶e odpowiedzie膰 na to pytanie samemu Edypowi. Ma艂偶e艅stwo z Jokast膮 nie wynik艂o z jego pragnienia i postanowienia; by艂o natomiast jedn膮 z nagr贸d dla zbawcy miasta.

Nie mojej woli to dzie艂o.

Miasto zwik艂a艂o mnie w sie膰 mojej zguby,

W haniebne 艣luby. 62


Wskazali艣my ju偶 na fakt, 偶e g艂贸wny temat ca艂ej trylogii, konflikt mi臋dzy ojcem a synem, pe艂ny wyraz znajduje w Edypie w Kolonos; tutaj nienawi艣膰 mi臋dzy ojcem a synem nie jest, jak w Kr贸lu Edypie, nie艣wiadoma; co wi臋cej, Edyp zdaje sobie doskonale spraw臋 ze swej nienawi艣ci do syn贸w, kt贸rych oskar偶a o pogwa艂cenie odwiecznego prawa natury. Twier­dzi, i偶 jego przekle艅stwo ma wi臋ksz膮 moc ni偶 mod艂y zanoszone przez syn贸w do Posejdona -

Je偶eli Dike 63 odwieczna u偶ycza

Opieki Zeusa prastarym zakonom.64


Jednocze艣nie daje wyraz nienawi艣ci wobec w艂as­nych rodzic贸w, oskar偶aj膮c ich o zamierzon膮 ofiar臋 z jego 偶ycia. W Edypie w Kolonos nic nie wskazuje na to, 偶e wrogo艣膰, jak膮 synowie Edypa 偶ywi膮 wzgl臋­dem swego ojca, wi膮偶e si臋 w jaki艣 spos贸b z moty­wem kazirodztwa. Jedyn膮 pobudk膮, kt贸r膮 mo偶emy znale藕膰 w tej tragedii, jest ich 偶膮dza w艂adzy oraz rywalizacja z ojcem.

Zako艅czenie Edypa w Kolonos wyja艣nia jeszcze bardziej znaczenie powi膮zania Edypa z boginiami Ziemi.

Gdy ju偶 ch贸r pomodli艂 si臋 do 鈥淧ani niewidzialnej", 鈥減odziemnych dziew", wchodzi pos艂aniec, kt贸ry opo­wiada, jak umar艂 Edyp. A wi臋c po偶egna艂 si臋 z c贸r­kami i - w towarzystwie Tezeusza, nie prowadzony jednak przez niego - pod膮偶a do 艣wi臋tego miejsca bogi艅. Zdaje si臋 nie potrzebowa膰 偶adnego przewod­nictwa, poniewa偶 tu jest wreszcie u siebie i wie, kt贸r臋dy ma i艣膰. Pos艂aniec widzi Tezeusza:

...jak wzrok sw贸j przys艂ania艂

D艂oni膮 przy g艂owie, jak gdyby mu groza Nazbyt dla oczu straszna si臋 zjawi艂a. 65

Tu anowu akcent po艂o偶ony jest na to, co straszne i budz膮ce groz臋. Nast臋puj膮ce po tej strofie wiersze ukazuj膮 w spos贸b jasny, jak pozosta艂o艣ci religii matriarchalnej zlewaj膮 si臋 w jedno z panuj膮cym syste­mem patriarchalnym. Pos艂aniec opowiada, i偶 widzia艂 Tezeusza -

...jak w jednej Modlitwie uczci艂 i ziemi臋 swym ho艂dem, I wielki Olimp, dom bog贸w w niebiosach. 66

Takie przemieszanie system贸w patriarchalnego i matriarchalnego wykazuje r贸wnie偶 zako艅czenie opisu 艣mierci Edypa. Pos艂aniec ci膮gnie dalej:


Jakim on zgonem zako艅czy艂, nikt z ludzi

Rzec by nie umia艂 opr贸cz Tezeusza,

Bo go ni boga pokona艂 ognisty

Grom, ani burza od morza zerwana,

Kt贸ra by nad nim zawrza艂a w tej chwili,

Lecz mo偶e bog贸w pos艂aniec?... Lub g艂臋bie

Ciemne, rozwar艂szy si臋 pod nim 偶yczliwie?

Bo m膮偶 ni j臋cz膮c, ni morem zn臋kany

Zeszed艂 ze 艣wiata, lecz godzien podziwu.

A je艣li my艣lisz, 偶e sza艂 ze mnie m贸wi,

Nie b臋d臋 dalej rozprawia艂 daremnie.67


Pos艂aniec stoi przed zagadk膮; nie wie, czy Edyp zszed艂 z tego 艣wiata za spraw膮 bog贸w olimpijskich, czy te偶 bog贸w podziemnych, czy kres jego istnieniu po艂o偶y艂 艣wiat ojc贸w, czy te偶 艣wiat matek. My jednak mo偶emy by膰 pewni, 偶e w sformu艂owaniu, na kt贸re z艂o偶y艂y si臋 ca艂e stulecia, odk膮d bogowie olimpijscy pokonali matki-boginie, ta w膮tpliwo艣膰 mo偶e jedynie stanowi膰 wyraz ukrytego prze艣wiadczenia, 偶e Edyp powr贸ci艂 do miejsca, z kt贸rego pochodzi艂, do Matek.

Jak偶e r贸偶ni si臋 zako艅czenie Edypa w Kolonos od ko艅cowych fragment贸w Kr贸la Edypa, ? tym ostat­nim los Edypa wydawa艂 si臋 przypiecz臋towany jako tragiczny los przest臋pcy oderwanego na zawsze od rodziny i wsp贸艂towarzyszy w wyniku pope艂nionej zbrodni, kt贸rego przeznaczeniem jest dola wygna艅ca, wzbudzaj膮cego w ka偶dym odraz臋, cho膰 mo偶e i wsp贸艂czucie. W tym pierwszym umiera jako cz艂owiek otoczony przez dwie kochaj膮ce c贸rki, przez nowych przyjaci贸艂, kt贸rych sta艂 si臋 dobroczy艅c膮, bez poczucia winy, lecz w prze艣wiadczeniu o swej s艂uszno艣ci, nie jako banita, lecz jako kto艣, kto znalaz艂 wreszcie sw贸j dom rodzinny - przy ziemi i boginiach, kt贸re tam rz膮dz膮. Tragicznemu poczuciu winy, kt贸re przenika艂o Kr贸la Edypa, po艂o偶ono teraz kres i tylko jeden konflikt nadal pozosta艂 tak samo ostry i nie rozwi膮zany - zatarg mi臋dzy ojcem a synem.

Konflikt mi臋dzy zasad膮 patriarchaln膮 i matriarchaln膮 jest tematem trzeciej cz臋艣ci trylogii, Antygo­ny. Tutaj posta膰 Kreona, kt贸ra w dwu poprzednich tragediach rysowa艂a si臋 nieco mgli艣cie, nabiera bar­wy i okre艣lono艣ci. Zosta艂 on w艂adc膮 Teb po tym, jak legli w boju dwaj synowie Edypa - jeden szturmuj膮c miasto, aby zdoby膰 w艂adz臋, drugi za艣 w obronie swego tronu. Kreon rozkaza艂, by prawowitego kr贸la pogrzebano, cia艂u za艣 wsp贸艂zawodnika odm贸wiono pogrzebu; najwi臋ksze to upokorzenie i krzywda, jak膮 wed艂ug greckich poj臋膰 mo偶na by艂o cz艂owiekowi wy­rz膮dzi膰. Zasada, kt贸r膮 Kreon reprezentuje, polega na supremacji prawa pa艅stwowego nad wi臋zi膮 krwi, pos艂usze艅stwa wobec w艂adzy nad wierno艣ci膮 natural­nemu prawu ludzko艣ci. Antygona wzbrania si臋 przed pogwa艂ceniem praw pokrewie艅stwa i solidarno艣ci wszystkich istot ludzkich w imi臋 jakiego艣 autorytatywnego, hierarchicznego stanowiska.

To w艂a艣nie te dwie zasady, w kt贸rych imieniu wyst臋puj膮 Kreon i Antygona, charakteryzowa艂 Bachofen jako zasad臋 patriarchaln膮 w przeciwie艅stwie do matriarchalnej. Zasada matriarchalna polega na zwi膮zku krwi jako zasadniczej i niezniszczalnej wi臋zi, na r贸w­no艣ci wszystkich ludzi, poszanowaniu ludzkiego 偶y­cia oraz na mi艂o艣ci. Zasada patriarchaln膮 sprowadza si臋 do tego, i偶 wi臋藕 mi臋dzy m臋偶czyzn膮 a kobiet膮, mi臋dzy rz膮dz膮cym a rz膮dzonym ma pierwsze艅stwo przed wi臋zi膮 krwi. Jest to zasada rangi i w艂adzy, pos艂usze艅stwa oraz hierarchii.

Antygona reprezentuje zasad臋 matriarchaln膮, b臋­d膮c w ten spos贸b bezkompromisow膮 przeciwniczk膮 przedstawiciela w艂adzy patriarchalnej, Kreona. Ismena, na odwr贸t, pogodzi艂a si臋 z pora偶k膮 i uzna艂a zwy­ci臋ski porz膮dek patriarchalny; jest ona symbolem kobiet w warunkach zwierzchnictwa patriarchalnego. Sofokles nader jasno kre艣li rol臋 Ismeny, ka偶膮c jej odezwa膰 si臋 do Antygony, kt贸ra postanowi艂a si臋 prze­ciwstawi膰 rozkazowi Kreona, tymi s艂owy:

Zwa偶 wi臋c, 偶e teraz i m y pozosta艂e

Zginiemy marnie, je偶eli wbrew prawu

Z艂amiemy wol臋 i rozkaz tyrana.

Baczy膰 to trzeba, 偶e my przecie s艂abe,

Do walk z m臋偶czyzn膮 niezdolne niewiasty;

呕e nam ulega膰 silniejszym nale偶y,

Tych s艂ucha膰, nawet i sro偶szych rozkaz贸w;

Ja wi臋c, b艂agaj膮c o wyrozumienie

Z m a r 艂 y c h68, 偶e musz臋 tak ulec przemocy,

Pos艂uszna b臋d臋 w艂adcom tego 艣wiata,

Bo pr贸偶ny op贸r ur膮ga rozwadze.69


Ismena uzna艂a w艂adz臋 m臋偶czyzn za ostatecznie obowi膮zuj膮c膮 norm臋; pogodzi艂a si臋 z pora偶k膮 kobiet, kt贸re nie s膮 zdolne 鈥渄o walki z m臋偶czyzn膮". Jej lo­jalno艣膰 wobec bogi艅 wyra偶a si臋 jedynie w pr贸bie b艂agania ich o wyrozumia艂o艣膰, 偶e pod presj膮 w艂adcy uleg艂a.

Humanistyczn膮 zasad臋 艣wiata matriarchalnego, z w艂a艣ciwym jej akcentowaniem wielko艣ci i godno艣ci cz艂owieka, pi臋knie i przekonywaj膮co wyra偶a ch贸r wys艂awiaj膮c pot臋g臋 cz艂owieka:


Si艂a jest dziw贸w, lecz nad wszystkie si臋ga

Dziwy cz艂owieka pot臋ga.

Bo on prze 艣mia艂o poza sine morze,

Gdy to艅 si臋 wzdyma i k艂臋bi,

I z roku na rok swym lemieszem porze

Matk臋-ziemic臋 70 do g艂臋bi.71


Konflikt mi臋dzy tymi dwiema zasadami ujawnia si臋 w toku dalszego rozwoju wydarze艅 w sztuce. Antygona podkre艣la, 偶e prawo, kt贸remu okazuje po­s艂usze艅stwo, nie jest prawem bog贸w olimpijskich. Jej prawa 鈥渟膮 wieczne i trwaj膮 od wieku, 偶e ich po­cz膮tku nikt zbada膰 nie mo偶e" 72; a mo偶emy doda膰, prawo grzebania zw艂ok, powrotu cia艂a do matki-ziemi tkwi korzeniami w zasadach religii matriarchalnej. Antygona staje w obronie solidarno艣ci cz艂owieka oraz zasady wszechogarniaj膮cej mi艂o艣ci macierzy艅skiej.


Wsp贸艂kocha膰 przysz艂am, nie wsp贸艂nienawidzi膰.73


Dla Kreona za艣 pos艂usze艅stwo wobec w艂adzy jest najwy偶sz膮 warto艣ci膮: ludzka solidarno艣膰 i mi艂o艣膰, je艣li koliduj膮 z pos艂usze艅stwem, musz膮 ust膮pi膰. Musi on pokona膰 Antygon膮, a偶eby podtrzyma膰 w艂adz臋 patriarchaln膮, a wraz z ni膮 sw贸j m臋ski autorytet.


Wi臋c nie ja m臋偶em, lecz ona by by艂a, Gdyby post臋pek ten jej uszed艂 p艂azem.74


Kreon niedwuznacznie formu艂uje autorytatywn膮 patriarchaln膮 zasad臋:


O! tak, m贸j synu, by膰 zawsze powinno,

Zdanie ojcowskie ponad wszystko wa偶y'

Przecie偶 dlatego b艂agaj膮 ojcowie,

Aby powolnych syn贸w dom ich chowa艂,

Kt贸rzy by krzywdy od wrog贸w pom艣cili,

A r贸wno z ojcem uczcili przyjaci贸艂.

Kto by za艣 p艂odzi艂 potomstwo nic warte,

C贸偶 by on chowa艂, jak troski dla siebie,

A wobec wrog贸w wstyd i po艣miewisko?

Synu, nie folguj wi臋c 偶膮dzy, nie porzu膰

Dla marnej dziewki rozs膮dku, wiedz dobrze,

呕e nie ma bardziej mro藕nego u艣cisku,

Jak w z艂ej kobiety ramionach; bo trudno

wi臋ksz膮 kl臋sk臋 jako z艂y przyjaciel,

Przeto ze wstr臋tem ty porzu膰 t臋 dziewk臋,

Aby w Hadesie innemu si臋 da艂a.

Bo sk贸rom pozna艂, 偶e z ca艂ego miasta

Ona jedyna opar艂a si臋 prawu,

Nie my艣l臋 stan膮膰 wszem wobec jak k艂amca,

Ale j膮 strac臋; rodzinnego Zeusa

Niechby b艂aga艂a; je艣li w艣r贸d rodziny

Nie b臋dzie 艂adu, jak obcych poskromi臋?

Bo kto w swym domu potrafi si臋 rz膮dzi膰,

Ten sterem pa艅stwa pokieruje dobrze.

Kto za艣 zuchwale przeciw prawu dzia艂a

I tym, co rz膮dz膮, narzuca膰 chce wol臋,
Ten nie doczeka si臋 mego uznania.
Wybra艅com ludu pos艂usznym by膰 trzeba
W dobrych i s艂usznych, nawet w innych'

sprawach. Takiego m臋偶a rz膮dom bym zaufa艂,

Po takim s艂u偶by wygl膮da艂 ochotnej,

aki by w starciu oszczep贸w i w walce

Wytrwa艂 na miejscu, jak dzielny towarzysz.

Nie ma za艣 wi臋kszej kl臋ski od nierz膮du,

On gubi miasta, on domy rozburz膮,

On w艣r贸d szereg贸w roznieca ucieczk臋.

Za艣 po艣r贸d m臋偶贸w, powolnych rozkazom,

Za 偶ycia puklerz stanie pos艂usze艅stwo.

Tak wi臋c wypada strzec prawa i w艂adzy

nie ulega膰 niewiast samowoli.

Je偶eli upa艣膰, to z r臋ki pa艣膰 m臋skiej,

Bo ha艅ba dozna膰 od niewiasty kl臋ski.75


W艂adza w rodzinie i w艂adza w pa艅stwie - to dwie powi膮zane ze sob膮 najwy偶sze warto艣ci, kt贸rych rzecz­nikiem jest Kreon. Synowie s膮 w艂asno艣ci膮 swych ojc贸w, maj膮 im by膰 u偶yteczni, na tym polega ich funkcja. Patris potestas w rodzinie jest odpowiednikiem w艂adzy panuj膮cego w pa艅stwie. Obywatele s膮 w艂asno艣ci膮 pa艅stwa i jego w艂adcy.


Nie ma za艣 wi臋kszej kl臋ski od nierz膮du.76


Hajmon, syn Kreona, reprezentuje zasady, w imi臋 kt贸rych walczy Antygona. Chocia偶 pr贸buje on naj­pierw u艂agodzi膰 i przekona膰 ojca, otwarcie wyra偶a sw贸j sprzeciw, gdy widzi, 偶e ten nie odst膮pi od swe­go zamiaru. Hajmon polega na rozumie, kt贸ry ceni jako najwy偶szy dar 艂aski bog贸w u cz艂owieka, i na woli ludu. Kiedy Kreon oskar偶a Antygon臋 o to, i偶 splami艂a si臋 chorob膮 niepos艂usze艅stwa, Hajmon od­powiada buntowniczo:


Przeczy g艂os ludu, co mieszka w Teb grodzie.

Kreon

Wi臋c lud mi wska偶e, co ja mam zarz膮dza膰?

Hajmon

Marne to pa艅stwo, co li panu s艂u偶y.


i dalej:

Pi臋knie by艣 wtedy rz膮dzi艂... na pustyni77


Kreon przywodzi znowu ca艂y sp贸r do punktu kry­tycznego, m贸wi膮c:


niski duchu, na s艂u偶bie kobiety!


I dalej:


Ca艂a twa mowa jej sprawy ma broni膰.


Hajmon za艣 odwo艂uj膮c si臋 do bogi艅 matriarchalnych, odpowiada:


Twej sprawy, mojej i podziemnych bog贸w.78


Te dwie zasady zosta艂y wyra偶one z ca艂kowit膮 jas­no艣ci膮 i zako艅czenie tragedii jest jedynie momentem ostatecznego rozstrzygni臋cia akcji. Kreon ka偶e Anty­gon臋 pogrzeba膰 偶ywcem w jaskini - znowu symbo­liczny wyraz jej powi膮zania z boginiami Ziemi. Wr贸偶bita Tyrezjasz, kt贸ry w Kr贸lu Edypie u艂atwi艂 Edypowi u艣wiadomienie sobie zbrodni, tym razem pojawia si臋 na nowo, aby uprzytomni膰 Kreonowi je­go zbrodni臋. Ow艂adni臋ty panik膮 Kreon ust臋puje i pr贸­buje uratowa膰 Antygon臋. Pospiesza do jaskini, kt贸ra jest dla niej grobowcem, lecz Antygona ju偶 nie 偶yje. Hajmon porywa si臋 z mieczem na ojca; chybia, lecz odbiera sobie 偶ycie. 呕ona Kreona, Eurydyka, s艂ysz膮c o losie syna, rzuca przekle艅stwo na m臋偶a-dzieciob贸jc臋 i pope艂nia samob贸jstwo. Kreon przyznaje si臋 do ca艂kowitej ruiny swego 艣wiata i kl臋ski swych za­sad. Uznaje w艂asne bankructwo moralne i ca艂a sztuka ko艅czy si臋 jego wyznaniem:


O, biada! win mi nie ujmie nikt inny,

Nie ujmie m臋ki ni ka偶ni.

Ja bo nieszcz臋sny, ja twej 艣mierci winny.

Nu偶e, o s艂udzy, wied藕cie mnie co ra藕niej,

St膮d mnie zabierzcie; niech moim obliczem

Nie mier偶臋, ja, co mniej jestem, jak niczym.

Wied藕cie mnie, s艂ugi, uchod藕cie st膮d ze mn膮,

Mnie, kt贸ry syna zabi艂em wbrew woli

tamt膮. Biada! a偶 w oczach mi ciemno.

Dok膮d si臋 zwr贸ci膰, gdzie spojrze膰 w niedoli?

Wszystko mi 艂amie si臋 w r臋ku,

Los mnie powali艂, pe艂en burz i l臋ku.79

Spr贸bujmy odpowiedzie膰 teraz na postawione wcze艣niej pytania: Czy mit o Edypie, tak jak przed­stawi艂 go Sofokles w swej trylogii, ze艣rodkowuje si臋 wok贸艂 wyst臋pku kazirodztwa? Czy morderstwo do­konane na ojcu stanowi symboliczny wyraz nienawi艣ci wynikaj膮cy z zazdro艣ci? Chocia偶 zako艅czenie Kr贸la Edypa nasuwa w tej mierze w膮tpliwo艣膰, rozprasza si臋 ona chyba ca艂kowicie pod koniec Antygony. Nie Edyp, lecz Kreon ponosi ostateczn膮 kl臋sk膮, a wraz z nim za艂amuje si臋 zasada autorytatywno艣ci, m臋skie­go zwierzchnictwa nad lud藕mi, panowania ojca nad synem i w艂adzy dyktatora nad ludem. Je艣li uznamy teori臋 matriarchalnych form spo艂ecze艅stwa i religii, w贸wczas istotnie nie b臋dzie chyba w膮tpliwo艣ci, i偶 Edyp, Hajmon oraz Antygona s膮 przedstawiciela­mi dawnych zasad matriarchatu, r贸wno艣ci i demo­kracji, w przeciwie艅stwie do Kreona, kt贸ry repre­zentuje patriarchalne zwierzchnictwo oraz pos艂usze艅­stwo.80

Nasza interpretacja wymaga jednak uzupe艂nienia pod innym jeszcze wzgl臋dem. Chocia偶 konflikt mi臋dzy Edypem, Antygon膮 i Hajmonem z jednej strony a Kreonem z drugiej mie艣ci w sobie wspomnienie konfliktu, jaki rozegra艂 si臋 mi臋dzy zasad膮 patriarchaln膮 a matriarchaln膮, w szczeg贸lno艣ci za艣 jego ele­ment贸w mitycznych, nale偶y go tak偶e pojmowa膰 w kategoriach specyficznej sytuacji politycznej i kultu­ralnej czas贸w Sofoklesa oraz jego reakcji na t臋 sy­tuacj臋.

Wojna peloponeska, stanowi膮ca gro藕b臋 dla poli­tycznej niezawis艂o艣ci Aten, oraz zaraza, kt贸ra spu­stoszy艂a miasto na pocz膮tku wojny, sprzyja艂y wy­korzenieniu dawnych tradycji religijnych i filozo­ficznych. Ataki wymierzone przeciw religii nie by艂y w艂a艣ciwie nowo艣ci膮, lecz osi膮gn臋艂y punkt szczytowy w naukach sofist贸w, przeciwnik贸w Sofoklesa. Przeciwstawia艂 si臋 on szczeg贸lnie tym sofistom, kt贸rzy nie tylko opowiadali si臋 za despotyczn膮 w艂adz膮 elity intelektualnej, lecz jako zasad臋 moraln膮 pochwalali tak偶e nieograniczony egoizm. Etyka egoistycznych nadludzi, g艂oszona przez to skrzyd艂o sofist贸w, oraz ich amoralny oportunizm by艂y absolutnym przeci­wie艅stwem filozofii Sofoklesa. W postaci Kreona Sofokles uosobi艂 szko艂臋 sofistyczn膮; jego mowy za­r贸wno w formie, jak i w wyrazie na艣laduj膮 so­fist贸w.81

W argumentach, jakie Sofokles wytacza przeciw sofistom, si臋ga on do starych tradycji religijnych ludu z ich akcentowaniem zasad mi艂o艣ci, r贸wno艣ci oraz sprawiedliwo艣ci. 鈥淧ostawa religijna Sofoklesa... wi膮偶e si臋 zasadniczo nie z oficjaln膮 religi膮 pa艅stwa, lecz z tymi pomocnymi drugorz臋dnymi mocami, kt贸­re zawsze by艂y bli偶sze wierze szerokich mas ni偶 arystokratyczni bogowie olimpijscy i do kt贸rych lud zwr贸ci艂 si臋 znowu w艣r贸d niebezpiecze艅stw wojny peloponeskiej."82 Te 鈥渄rugorz臋dne moce", kt贸re r贸偶ni艂y si臋 od 鈥渁rystokratycznych bog贸w olimpijskich", daj膮 si臋 z 艂atwo艣ci膮 uto偶sami膰 jako boginie 艣wiata matriarchalnego.

Widzimy zatem, i偶 zapatrywania Sofoklesa, wy­ra偶one w trylogii o Edypie, nale偶y pojmowa膰 jako pewne przemieszanie sprzeciwu wobec wsp贸艂czesnej mu sofistyki z sympati膮, jak膮 偶ywi艂 dla dawnych, nieolimpijskich wyobra偶e艅 religijnych. 83 W imi臋 obu tych odczu膰 g艂osi艂 on zasad臋, i偶 godno艣膰 cz艂owieka i 艣wi臋te wi臋zi mi臋dzyludzkie nigdy nie powinny by膰 uzale偶nione od niehumanitarnych autorytatywnych roszcze艅 pa艅stwa lub od oportunistycznych wzgl臋­d贸w. 84

2. MIT O STWORZENIU 艢WIATA

Babilo艅ski mit o stworzeniu 艣wiata (Enuma elisz) - opowiada nam o zwyci臋skim buncie bog贸w przeciw Tiamat - Wielkiej Matce, kt贸ra rz膮dzi艂a wszech­艣wiatem. Zawarli oni przeciw niej przymierze i wo­dzem w tej walce obrali Marduka. W srogich zmaga­niach ginie Tiamat, a z jej cia艂a powstaj膮 niebo i ziemia, kt贸rymi zaw艂adn膮艂 Marduk jako najwy偶­szy b贸g.

Zanim jednak obrano go wodzem, Marduk musia艂 przej艣膰 pewn膮 pr贸b臋, kt贸ra w kontek艣cie ca艂ej opo­wie艣ci wydaje si臋 nieznacz膮ca i zagadkowa, a mimo to stanowi, jak spr贸buj臋 wykaza膰, klucz do zrozu­mienia mitu. A oto opis tej pr贸by:


Po艂o偶yli tedy wpo艣r贸d siebie odzienie

rzek膮c Mardukowi, najpierw z nich zrodzonemu:

Zaprawd臋, o panie, twe przeznaczenie urasta najwy偶ej po艣r贸d bog贸w.

Rozka偶 芦rozpadnij si臋 i powsta艅 na nowo禄 [a] musi si臋 to sta膰!

Niech przez s艂owo z twoich ust przepadnie to odzienie,

Rozka偶 znowu i przywr贸膰 te szaty w ca艂o艣ci!"

Nakaza艂 on swymi ustami, a odzienie rozpad艂o si臋,

I znowu rozkaza艂, a odzienie ukaza艂o si臋 na powr贸t.

Kiedy bogowie, jego ojcowie, ujrzeli skuteczno艣膰 jego s艂owa,

Uradowali si臋 [i] z艂o偶yli mu pok艂on [m贸wi膮c] 鈥淢arduk jest kr贸lem! 85


Jakie znaczenie ma ta pr贸ba? Czy nie brzmi to raczej jak jaka艣 trywialna sztuczka magiczna ni偶 prze艂omowa pr贸ba, kt贸ra ma rozstrzygn膮膰, czy Mar­duk potrafi pokona膰 Tiamat?

A偶eby zrozumie膰 znaczenie tej pr贸by, musimy przypomnie膰 sobie, co powiedzieli艣my o problemie matriarchatu rozpatruj膮c mit o Edypie. W spos贸b ca艂kiem wyra藕ny mit babilo艅ski relacjonuje konflikt mi臋dzy patriarchalnymi a matriarchalnymi zasadami spo艂ecznej organizacji i religii. Panowaniu Wielkiej Matki rzucaj膮 wyzwanie jej synowie. Ale jak偶e mog膮 zwyci臋偶y膰, gdy pod podstawowym wzgl臋dem ust臋pu­j膮 kobietom. Maj膮 one bowiem dar naturalnego two­rzenia, mog膮 rodzi膰 dzieci. M臋偶czy藕ni s膮 pod tym wzgl臋dem ja艂owi. (To prawda, 偶e sperma m臋ska jest r贸wnie niezb臋dna do pocz臋cia dziecka jak 偶e艅skie kom贸rki, ale wypowied藕 taka nosi raczej charakter naukowego stwierdzenia wobec mo偶liwo艣ci oczywiste­go rozpoznania faktu ci膮偶y czy porodu. Ponadto udzia艂 ojca w powo艂aniu do 偶ycia dziecka ko艅czy si臋 na akcie zap艂odnienia, podczas gdy rola matki, roz­poczynaj膮ca si臋 od ci膮偶y, rozci膮ga si臋 nast臋pnie na urodzenie dziecka oraz piel臋gnowanie go.) W ca艂ko­witym przeciwie艅stwie do za艂o偶e艅 Freuda, i偶 鈥渮a­zdro艣膰 o penis" stanowi naturalne zjawisko w for­mowaniu si臋 psychiki kobiecej, istniej膮 wszelkie po­wody, aby przypuszcza膰, 偶e zanim ustanowiono m臋­skie zwierzchnictwo, wyst臋powa艂a u m臋偶czyzn 鈥渮azdro艣膰 o ci膮偶臋", z kt贸r膮 nawet dzisiaj wielokrotnie mo偶emy si臋 zetkn膮膰. Chc膮c pokona膰 matk臋, m臋偶czyzna musi dowie艣膰, 偶e jej nie ust臋puje, 偶e ma dar tworzenia. Poniewa偶 nie mo偶e rodzi膰 za pomoc膮 ma­cicy, musi tworzy膰 w inny spos贸b; czyni to swymi ustami, s艂owem, my艣l膮. Takie jest zatem znaczenie tej pr贸by: Marduk mo偶e pokona膰 Tiamat dopiero wtedy, kiedy udowodni, i偶 potrafi by膰 stw贸rc膮, cho膰­by nawet w odmienny spos贸b. Pr贸ba ta ukazuje nam g艂臋boki antagonizm mi臋dzy pierwiastkiem m臋skim a 偶e艅skim; stanowi to pod艂o偶e zmaga艅 mi臋dzy Tia­mat a Mardukiem i istotny punkt sporny w walce mi臋dzy p艂ciami. W wyniku zwyci臋stwa Marduka usta­la si臋 zwierzchnictwo m臋skie, naturalna p艂odno艣膰 kobiet traci sw膮 poprzedni膮 rang臋 i m臋偶czyzna roz­poczyna panowanie oparte na zdolno艣ci do tworzenia za pomoc膮 pot臋gi my艣li - jest to forma tw贸rczo艣ci, kt贸ra tkwi u podstaw rozwoju ludzkiej cywilizacji. Mit biblijny zaczyna si臋 tam, gdzie ko艅czy si臋 mit babilo艅ski. Ustala si臋 zwierzchnictwo b贸stwa m臋skie­go i nie pozostaje prawie 偶adnego 艣ladu po uprzed­nim stadium matriarchalnym. Pr贸ba Marduka sta艂a si臋 g艂贸wnym tematem biblijnej opowie艣ci o stworze­niu 艣wiata. B贸g stwarza 艣wiat s艂owem; kobieta i jej si艂y tw贸rcze nie s膮 ju偶 konieczne. Nawet ten natural­ny bieg wydarze艅, i偶 kobiety rodz膮 m臋偶czyzn, ulega odwr贸ceniu. Ewa rodzi si臋 z 偶ebra Adama (podobnie jak Atena z g艂owy Zeusa). Usuni臋cie wszelkich wspo­mnie艅 o zwierzchnictwie matriarchalnym nie jest jed­nak偶e zupe艂ne. W postaci Ewy widzimy kobiet臋, kt贸­ra g贸ruje nad m臋偶czyzn膮. To ona wyst臋puje z inicja­tyw膮, aby spo偶y膰 zakazany owoc; nie radzi si臋 Ada­ma, lecz po prostu daje mu 贸w owoc do zjedzenia, on za艣, z艂apany na gor膮cym uczynku, usprawiedliwia si臋 w spos贸b raczej niezdarny i niedorzeczny. I do­piero po upadku ustala si臋 jego panowanie. B贸g m贸­wi Ewie: 鈥淚 pod moc膮 b臋dziesz m臋偶ow膮, a on b臋dzie panowa艂 nad tob膮." To ustanowienie m臋skiego zwierzchnictwa wskazuje w przejrzysty spos贸b na poprzedni膮 sytuacj臋, w kt贸rej m臋偶czyzna nie spra­wowa艂 w艂adzy. Jedynie na podstawie tego i ca艂kowi­tej negacji tw贸rczej roli kobiety mo偶emy odkry膰 艣la­dy ukrytego motywu dominuj膮cej roli matki, kt贸ry wchodzi w sk艂ad powszechnie znanej wersji mitu ba­bilo艅skiego.

Mit ten w znakomity spos贸b ilustruje mechanizm zniekszta艂ce艅 oraz cenzury, kt贸re tak znaczn膮 rol膮 odgrywaj膮 we Freudowskiej interpretacji sn贸w i mi­t贸w. Wspomnienia o dawnych spo艂ecznych i religij­nych zasadach wyst臋puj膮 jeszcze w micie biblijnym. Ale w czasie jego powstawania, jak to wiemy obec­nie, te dawniejsze zasady znalaz艂y si臋 w tak jaskra­wym przeciwie艅stwie do dominuj膮cych pogl膮d贸w, 偶e nie mog艂y by膰 wyra藕nie ujawnione. Obecnie 艣lady dawnego systemu odnajdujemy jedynie w drobnych szczeg贸艂ach 86, przesadnych reakcjach, niekonsekwen­cjach oraz powi膮zaniach p贸藕niejszego mitu ze star­szymi wariantami tego samego tematu.

3. BAJKA O CZERWONYM KAPTURKU

Bajka o Czerwonym Kapturku stanowi dobr膮 ilu­stracj臋 pogl膮d贸w Freuda, zarysowuj膮c jednocze艣nie pewien wariant motywu konfliktu pierwiastk贸w m臋­skiego i 偶e艅skiego, jaki wykryli艣my w trylogii o Edy­pie oraz w micie o stworzeniu 艣wiata.

A oto owa bajka:

By艂a sobie raz milutka, ma艂a dziewczynka kocha­na przez ka偶dego, kto tylko na ni膮 spojrza艂, a ju偶 najbardziej przez sw膮 babci臋, i nie by艂o nic takiego, czego by ta babcia dziecku nie podarowa艂a. Pewne­go razu da艂a jej kapturek z czerwonego aksamitu, w kt贸rym tak bardzo dziewczynce by艂o do twarzy, i偶 nie chcia艂a ju偶 nigdy nosi膰 inne­go; tak wi臋c zwano j膮 zawsze 芦Czerwonym Kaptur­kiem*.

Pewnego dnia matka powiedzia艂a do niej: - Chod藕 no, Czerwony Kapturku, masz tu kawa艂ek placka i butelk臋 wina; zanie艣 je swej babci, jest bowiem chora i s艂aba, a to wszystko jej pomo偶e. Musisz wy­ruszy膰, zanim zrobi si臋 upa艂, a gdy ju偶 b臋dziesz w drodze, id藕 grzecznie i spokojnie i nie odbiegaj od 艣cie偶ki, bo inaczej mo偶esz upa艣膰 i st艂uc butelk臋, a wtedy twoja babcia nic nie dostanie; a gdy wej­dziesz do jej pokoju, nie zapomnij powiedzie膰 dzie艅 dobry i nie zerkaj po k膮tach.

- B臋d臋 bardzo uwa偶a膰 - powiedzia艂 Czerwony Kapturek do swej matki i da艂 jej na to s艂owo.

Babcia mieszka艂a w lesie, o p贸艂 mili od wioski, i skoro tylko Czerwony Kapturek wkroczy艂 do lasu, napotka艂 go wilk. Czerwony Kapturek nie wiedzia艂, co to by艂o za z艂o艣liwe stworzenie, i wcale si臋 go nie przestraszy艂.

- Jak si臋 masz, Czerwony Kapturku - powie­dzia艂 wilk.

- K艂aniam si臋 uprzejmie, wilku.

- Dok膮d to zmierzasz tak z rana, Czerwony Kap­turku?

- Do swojej babci.

- Co masz w fartuszku?

- Placek i wino; wczoraj go piekli艣my, by biedna chora babunia zjad艂a co艣 dobrego i nabra艂a si艂.

- A gdzie mieszka twoja babcia, Czerwony Kap­turku?

- Jeszcze o dobre 膰wier膰 mili st膮d, w lesie; jej dom stoi pod trzema wielkimi d臋bami, a do艂em opla­taj膮 go leszczyny; znasz go z ca艂膮 pewno艣ci膮 - od­powiedzia艂 Czerwony Kapturek.

Wilk pomy艣la艂 sobie: 鈥淐贸偶 to za delikatne, m艂ode stworzenie! Jaki偶 to by艂by smaczny, t艂u艣ciutki k膮sek - o wiele lepszy do zjedzenia ni偶 staruszka. Musz臋 chytrze zadzia艂a膰, by schwyci膰 obie.鈥 Kroczy艂 wi臋c jaki艣 czas obok Czerwonego Kapturka i niebawem rzek艂: - Sp贸jrz, Czerwony Kapturku, jak 艣licznie kwitn膮 wok贸艂 te kwiaty - dlaczego si臋 nie rozgl膮­dasz? S膮dz臋 tak偶e, i偶 nie s艂yszysz, jak s艂odko wy­艣piewuj膮 ptaszki; pod膮偶asz z tak膮 powa偶n膮 min膮, jakby艣 szed艂 do szko艂y, podczas gdy wszystko w lesie si臋 weseli.

Czerwony Kapturek podni贸s艂 oczy, a gdy zobaczy艂, jak promienie s艂o艅ca pl膮saj膮 tu i tam w listowiu drzew, a wsz臋dzie rosn膮 艣liczne 艣wiaty, pomy艣la艂: - 鈥淎 mo偶e bym zani贸s艂 babci 艣wie偶y bukiet? To by jej tak偶e sprawi艂o przyjemno艣膰. Jest przecie偶 dopiero wczesny ranek, z pewno艣ci膮 wi臋c zd膮偶臋 na czas.鈥 Tak wi臋c dziewczynka zboczy艂a ze 艣cie偶ki w las, szukaj膮c kwiat贸w. A ilekro膰 zerwa艂a jaki艣, kwiatek, zda­wa艂o jej si臋, 偶e widzi dalej jeszcze 艂adniejszy, i tak coraz bardziej zag艂臋bia艂a si臋 w las.

Tymczasem wilk pop臋dzi艂 prosto do domku bab i zastuka艂 do drzwi.

- Kto tam?

- To ja, Czerwony Kapturek - odpowiedzia艂 wilk - Przynosz臋 placek i wino; otw贸rz drzwi.

- Podnie艣 zasuwk臋 - zawo艂a艂a babcia - czuj si臋 zbyt s艂aba i nie mog臋 wsta膰.

Wilk podni贸s艂 zasuwk臋, drzwi rozwar艂y si臋 szeroko, on za艣, nie m贸wi膮c ani s艂owa, podszed艂 prosto do 艂贸偶ka babci i po偶ar艂 j膮. Potem na艂o偶y艂 na siebie jej str贸j, przywdzia艂 czepek, po艂o偶y艂 si臋 do 艂贸偶ka i za­ci膮gn膮艂 firanki.

Czerwony Kapturek natomiast biega艂 to tu, to tam, zrywaj膮c kwiaty, a gdy uzbiera艂 ich tyle, 偶e nie m贸g艂 ju偶 wi臋cej obj膮膰 r臋koma, przypomnia艂 sobie o swej babci i ruszy艂 dalej w drog臋.

B臋d膮c ju偶 u celu, 偶e zdziwieniem stwierdzi艂, 偶e drzwi do chatki stoj膮 otworem, a gdy wszed艂 do pokoju, poczu艂 si臋 tak nieswojo, i偶 rzek艂 do siebie:

Ojej! jaki niepok贸j odczuwam dzisiaj, a dot膮d tak bardzo lubi艂am przebywa膰 z babci膮. - Dziewczynka zawo艂a艂a: Dzie艅 dobry, lecz nie us艂ysza艂a 偶adnej od­powiedzi; podesz艂a wi臋c do 艂贸偶ka i rozsun臋艂a firanki. Le偶a艂a tam jej babcia w czepku naci膮gni臋tym na twarz, a wygl膮da艂a bardzo dziwnie.

- Och, babciu - powiedzia艂a dziewczynka - ja­kie ty masz wielkie uszy!

- 呕eby ci臋 lepiej s艂ysze膰, moje dziecko - brzmia­艂a odpowied藕.

- Ale偶, babciu, jakie ty masz du偶e oczy! - rze­k艂a dziewczynka.

- 呕eby ci臋 lepiej widzie膰, moje kochanie.

- Lecz, babciu, jakie ty masz wielkie r臋ce!

- 呕eby ci臋 lepiej u艣ciska膰.

- Ach! ale, babciu, jakie ty masz straszne, wiel­kie usta!

- 呕eby ci臋 lepiej zje艣膰!

I ledwo wilk to powiedzia艂, wyskoczy艂 jednym susem z 艂贸偶ka i po艂kn膮艂 Czerwonego Kapturka.

Kiedy wilk zaspokoi艂 sw贸j apetyt, po艂o偶y艂 si臋 z po­wrotem do 艂贸偶ka, zasn膮艂 i zacz膮艂 bardzo g艂o艣no chra­pa膰. Przechodzi艂 akurat ko艂o tego domku my艣liwy i pomy艣la艂 sobie: 鈥淛ak ta staruszka chrapie! Musz臋 si臋 przecie偶 upewni膰, czy jej czego艣 nie brakuje.鈥 Wszed艂 wi臋c do pokoju, a gdy podszed艂 do 艂贸偶ka, ujrza艂, 偶e le偶y w nim wilk. - A jednak znajduj臋 ci臋 tu, ty 艂ajdaku! - powiedzia艂 my艣liwy. - Ju偶 od dawna ci臋 szuka艂em! - Po czym, w chwili gdy za­mierza艂 strzeli膰 do niego, przysz艂o mu do g艂owy, i偶 wilk m贸g艂 po偶re膰 babci臋 i 偶e mo偶na by j膮 jeszcze ocali膰, nie wystrzeli艂 wi臋c, lecz wzi膮艂 no偶yce i zacz膮艂 rozcina膰 brzuch 艣pi膮cego wilka. Kiedy ciachn膮艂 nimi dwa razy, zauwa偶y艂 czerwie艅 kapturka, z kolei zro­bi艂 jeszcze dwa ci臋cia i dziewczynka wyskoczy艂a wo­艂aj膮c: - Ach, jak偶e si臋 ba艂am! Jak ciemno by艂o wewn膮trz wilka! - Potem s臋dziwa babunia wydo­sta艂a si臋 tak偶e 偶ywa, chocia偶 ledwo dysz膮c. Czerwony Kapturek szybko przyd藕wiga艂 wielkie kamienie, kt贸­rymi nape艂nili brzuch wilka, a gdy ten si臋 przebu­dzi艂 i chcia艂 umkn膮膰, kamienie tak mu ci膮偶y艂y, i偶 run膮艂 na ziemi臋 i zdech艂.

Potem ca艂a tr贸jka wielce si臋 radowa艂a. My艣liwy 艣ci膮gn膮艂 z wilka sk贸r臋 i uda艂 si臋 z ni膮 do domu; babcia zjad艂a placek i wypi艂a wino, kt贸re jej przy­ni贸s艂 Czerwony Kapturek, i wr贸ci艂a do si艂, lecz dziew­czynka pomy艣la艂a sobie: 芦P贸ki 偶yj臋, nigdy sama nie zejd臋 ze 艣cie偶ki, aby wej艣膰 do lasu, gdy偶 moja matka zakaza艂a mi tak post臋powa膰."

W wi臋kszo艣ci symbolik臋 tej bajki mo偶na zrozumie膰 bez trudu. 鈥淜apturek z czerwonego aksamitu" jest symbolem menstruacji. Dziewczynka, o kt贸rej przygodach s艂yszymy, teraz ju偶 jako dojrza艂a kobieta stan臋艂a przed problemem p艂ci.

Przestroga 鈥渘ie odbiegaj od 艣cie偶ki", aby艣 鈥渘ie upad艂a i nie st艂uk艂a butelki", stanowi najwyra藕niej ostrze偶enie przed niebezpiecze艅stwem seksu i utraty dziewictwa.

Widok dziewczynki wzbudza u wilka po偶膮danie j seksualne, wobec czego pr贸buje j膮 uwie艣膰, sugeru­j膮c, by 鈥渞ozejrza艂a si臋 wok贸艂 i pos艂ucha艂a, jak s艂odko wy艣piewuj膮 ptaki". Czerwony Kapturek 鈥減odnosi oczy" i id膮c za sugesti膮 wilka pogr膮偶a si臋 鈥渃oraz g艂臋biej w las". Czyni to, w艂膮czaj膮c charakterystycz­ny mechanizm racjonalnej argumentacji: aby prze­kona膰 siebie, i偶 nie ma w tym nic z艂ego, snuje roz­wa偶ania, 偶e babcia by艂aby uszcz臋艣liwiona, gdyby wnuczka przynios艂a jej kwiaty.

Ale to zboczenie z prostej 艣cie偶ki cnoty zostaje surowo ukarane. Wilk w przebraniu babci po艂yka niewinnego Czerwonego Kapturka. A gdy zaspokoi艂 apetyt, zasn膮艂.

Jak dotychczas, osnow膮 tej bajki wydaje si臋 by膰 jeden prosty, moralistyczny motyw, niebezpiecze艅­stwo seksu. Lecz jest ona bardziej skomplikowana, ni偶 wynika艂oby to z tego stwierdzenia. Jaka jest rola m臋偶czyzny i jak okre艣la si臋 tu seks?

M臋偶czyzna zosta艂 sportretowany jako bezlitosne i chytre zwierz臋, a akt seksualny przedstawiono jako swego rodzaju akt kanibalistyczny, w trakcie kt贸rego m臋偶czyzna po偶era kobiet臋. Pogl膮du tego nie podzie­laj膮 kobiety, kt贸re lubi膮 m臋偶czyzn i rozkoszuj膮 si臋 seksem, Stanowi on bowiem wyraz g艂臋bokiego anta­gonizmu wobec m臋偶czyzn i seksu. Ale nienawi艣膰 i uprzedzenie do m臋偶czyzn przejawiaj膮 si臋 jeszcze wyra藕niej pod koniec opowiadania. Znowu, jak w przypadku mitu babilo艅skiego, musimy pami臋ta膰, i偶 przewaga kobiet polega na ich zdolno艣ci do rodzenia dzieci. Jak zatem wystawia si臋 wilka na po艣miewi­sko? - przez ukazanie, i偶 pr贸bowa艂 gra膰 rol臋 brze­miennej kobiety, nosz膮c w swym brzuchu 偶ywe isto­ty. Czerwony Kapturek wk艂ada mu do brzucha ka­mienie, symbol bezp艂odno艣ci, po czym wilk pada i zdycha. Jego uczynek, zgodnie z prymitywnym prawem odwetu, zostaje ukarany stosownie do po­pe艂nionej przez niego zbrodni (o 艣mier膰 przyprawia­j膮 go kamienie, symbol bezp艂odno艣ci), wyszydzony za uzurpowanie sobie roli brzemiennej kobiety.

Bajka ta, w kt贸rej g艂贸wnymi postaciami s膮 trzy pokolenia kobiet (my艣liwy przy ko艅cu - to konwen­cjonalna posta膰 ojca, bez wi臋kszego znaczenia), 艣wiad­czy o konflikcie mi臋dzy pierwiastkiem m臋skim i 偶e艅­skim; jest to opowie艣膰 o triumfie 艣wi臋conym przez nienawidz膮ce m臋偶czyzn kobiety, ko艅cz膮ca si臋 ich zwyci臋stwem, zupe艂ne przeciwie艅stwo mitu o Edypie, w kt贸rym pozwala si臋 na to, by m臋偶czyzna wyszed艂 z tej walki zwyci臋sko.

4. RYTUA艁 SZABATU

Symbole, z jakimi dotychczas mieli艣my do czynienia, s膮 obrazowymi b膮d藕 te偶 s艂ownymi przedstawieniami oznaczaj膮cymi jak膮艣 ide臋, uczucie lub my艣l. Ale istnieje jeszcze inny rodzaj symboli, kt贸rych znacze­nie w dziejach cz艂owieka jest chyba nie mniej wiel­kie ni偶 waga tych symboli, kt贸re wyst臋puj膮 w ma­rzeniach sennych, mitach czy ba艣niach. Mam na my艣li rytua艂 symboliczny, gdzie jaki艣 czyn, nie za艣 s艂owo czy obraz, oznacza wewn臋trzne do艣wiadczenie. Wszys­cy stosujemy takie symboliczne obrz膮dki w 偶yciu co­dziennym. Je艣li zdejmujemy kapelusz na znak sza­cunku, je艣li sk艂aniamy g艂ow臋 na znak powa偶ania, je偶eli 艣ciskamy sobie d艂onie, daj膮c wyraz przyjaz­nym uczuciom, zamiast m贸wi膰 - dzia艂amy symbo­licznie. Symbole tego rodzaju jak wymienione s膮 proste i 艂atwo zrozumia艂e; podobnie jak i niekt贸re sny zrozumia艂e s膮 dla ka偶dego bez potrzeby dalszego ich wyja艣niania. Istnieje tak偶e wiele r贸wnie prostych symboli religijnych, na przyk艂ad stary hebrajski zwy­czaj rozdzierania szat na znak 偶a艂oby. Spotykamy jednak wiele innych obrz膮dk贸w, jak rytua艂 szabatu, kt贸re s膮 r贸wnie skomplikowane - i tak samo wy­magaj膮 interpretacji jak j臋zyk symboliczny we snach oraz mitach.

Regu艂y przestrzegania szabatu zajmuj膮 wybitne miejsce w Starym Testamencie; jest to w istocie rzeczy jedyny nakaz odnosz膮cy si臋 do rytua艂u, o kt贸­rym wzmiankuje Dekalog. 鈥淧ami臋taj o dniu szabatu, aby go u艣wi臋ci膰. Sze艣膰 dni b臋dziesz pracowa膰 i wy­konywa膰 wszystkie twe prace. Dzie艅 za艣 si贸dmy jest szabatem ku czci twego Boga - Jahwe. Nie mo偶esz przeto w dniu tym wykonywa膰 偶adnej pracy ani ty sam, ani syn tw贸j, ani tw贸j niewolnik, ani twoja nie­wolnica, ani twoje byd艂o, ani cudzoziemiec, kt贸ry mieszka po艣r贸d twych bram. Bo w sze艣ciu dniach uczyni艂 Jahwe niebo, ziemi臋, morze oraz wszystko, co jest w nich, w si贸dmym za艣 dniu odpocz膮艂. Dla­tego pob艂ogos艂awi艂 Jahwe dzie艅 szabatu i uzna艂 go za 艣wi臋ty." (Ksi臋ga Wyj艣cia, 20 : 8-11) W drugiej wersji dziesi臋ciorga przykaza艅 (w Ksi臋dze Powt贸rzo­nego Prawa, 5 : 12-15) nakazuje si臋 znowu przestrze­ganie szabatu, jakkolwiek tu wspomina si臋 nie o Bo­偶ym odpoczynku w dzie艅 si贸dmy, lecz o wyw臋drowaniu z Egiptu: 鈥淧ami臋taj, 偶e by艂e艣 niewolnikiem w ziemi egipskiej i wyprowadzi艂 ci臋 stamt膮d tw贸j B贸g, Jahwe, r臋k膮 mocn膮 i wyci膮gni臋tym ramieniem: przeto ci nakaza艂 tw贸j B贸g, Jahwe, strzec szabatu."

Dla wsp贸艂czesnej umys艂owo艣ci instytucja szabatu nie stanowi 偶adnego zagadnienia. Idea, 偶e cz艂owiek powinien odpoczywa膰 po pracy jeden dzie艅 w tygo­dniu, brzmi w naszych uszach jako co艣 oczywistego, jest to spo艂eczno-higieniczny 艣rodek zaradczy, maj膮­cy przynie艣膰 cz艂owiekowi fizyczne i duchowe wy­tchnienie oraz tak mu potrzebne odpr臋偶enie, aby nie

przyt艂oczy艂a go codzienna praca. W tym wzgl臋dzie wyja艣nienie to jest niew膮tpliwie prawdziwe, lecz nie odpowiada na niekt贸re pytania, jakie si臋 wy艂aniaj膮, gdy zwracamy baczniejsz膮 uwag臋 na biblijne prawo szabatu, w szczeg贸lno艣ci za艣 na rytua艂 szabatu, jaki rozwin膮艂 si臋 w tradycji postbiblijnej.

Dlaczego to spo艂eczno-higieniczne prawo uzyska艂o tak du偶e znaczenie, 偶e znalaz艂o si臋 po艣r贸d dziesi臋­ciorga przykaza艅, kt贸re sk膮din膮d jedynie ustalaj膮 fundamentalne zasady religijne i etyczne? Czemu偶 to dzie艅 si贸dmy okre艣la si臋 jako Bo偶y odpoczynek i co w艂a艣ciwie 贸w odpoczynek znaczy? Czy B贸g ju偶 w tym stopniu przedstawiony jest w postaci antropomorficznej, 偶e po sze艣ciu dniach ci臋偶kiej pracy po­trzebny mu jest odpoczynek? Dlaczego w .drugiej wersji dziesi臋ciorga przykaza艅 obja艣nia si臋 szabat w kategoriach wolno艣ci raczej ni偶 Bo偶ego odpoczynku? Jaki jest wsp贸lny mianownik tych dwu wyja艣nie艅? Ponadto - a jest to by膰 mo偶e najdonio艣lejsza kwe­stia - jak mamy zrozumie膰 zawi艂o艣ci rytua艂u szaba­tu w 艣wietle nowo偶ytnej, spo艂eczno-higienicznej in­terpretacji wypoczynku? W Starym Testamencie cz艂o­wiek 鈥渮bieraj膮cy drzewo" (Ksi臋ga Liczb, 15 :32 i nast.) uchodzi za gwa艂ciciela prawa szabatu i karze si臋 go 艣mierci膮. W toku dalszego rozwoju zakazowi podlega nie tylko praca w naszym wsp贸艂czesnym ro­zumieniu, lecz i takie czynno艣ci, jak rozniecanie ognia, chocia偶by nawet czyniono to dla wygody i bez 偶adnego fizycznego wysi艂ku, uszczkni臋cie, cho膰by jednego 藕d藕b艂a trawy czy te偶 kwiatu, noszenie przy sobie czegokolwiek, nawet czego艣 tak lekkiego jak chusteczka. Wszystko to nie oznacza pracy w sensie fizycznego wysi艂ku; uchylanie si臋 od niej sprawia cz臋sto wi臋cej k艂opotu i niewyg贸d ni偶 sprawi艂oby jej wykonanie. Czy mamy tu do czynienia z przesadnym i narzuconym spot臋gowaniem pierwotnie sensownego rytua艂u, czy te偶 mo偶e nasze rozumienie tego obrz膮d­ku jest wadliwe i wymaga rewizji?

Bardziej szczeg贸艂owa analiza symbolicznego znaczenia rytua艂u szabatu wyka偶e, i偶 mamy do czynie­nia nie z obsesyjnym przerostem skrupulatno艣ci, lecz z pewnym poj臋ciem pracy i wypoczynku, r贸偶ni膮cym si臋 od naszych poj臋膰 nowo偶ytnych.

Zaczynaj膮c od istotnego punktu - poj臋cia pracy tkwi膮cego u podstaw biblijnej, p贸藕niej za艣 talmudycznej koncepcji - nale偶y stwierdzi膰, i偶 nie oznacza ono po prostu wysi艂ku fizycznego, lecz mo偶e by膰 zdefinio­wane w ten spos贸b: Praca jest to wszelka ingerencja cz艂owieka - bez wzgl臋du na to, czy konstruktywna, czy te偶 de­struktywna - w sprawy 艣wiata fi­zycznego.

Odpoczynek jest stanem pokoju mi臋­dzy cz艂owiekiem a natur膮. Cz艂owiek musi pozostawi膰 natur臋 w stanie nie tkni臋tym, nie powi­nien zmienia膰 jej w jakikolwiek spos贸b, ani przez tworzenie, ani te偶 przez niszczenie czegokolwiek; na­wet najdrobniejsza zmiana dokonana przez cz艂owieka w procesie naturalnym stanowi pogwa艂cenie wypo­czynku. Szabat jest dniem pojednania mi臋dzy cz艂o­wiekiem a natur膮; praca - to wszelkiego rodzaju zak艂贸cenie r贸wnowagi natury i cz艂owieka. Na pod­stawie tej og贸lnej definicji mo偶emy zrozumie膰 ry­tua艂 szabatu. W istocie uprawa ziemi czy budowa jest ci臋偶k膮 prac膮, zar贸wno w 贸wczesnym, jak i w naszym wsp贸艂czesnym odczuciu. Ale zapalanie zapa艂­ki i zrywanie 藕d藕b艂a trawy, chocia偶 s膮 to czynno艣ci nie wymagaj膮ce wysi艂ku, stanowi膮 symbol ludzkiej ingerencji w procesy naturalne, s膮 naruszeniem po­koju mi臋dzy cz艂owiekiem a natur膮. Na przyk艂adzie tej zasady zrozumiemy tak偶e talmudyczny zakaz no­szenia przy sobie czegokolwiek. W istocie, przenosze­nie czego艣, jako takie, nie jest zabronione. Mog臋 prze­nosi膰 jakie艣 ci臋偶ary wewn膮trz swego domu czy w jego obr臋bie, nie zak艂贸caj膮c w niczym rytua艂u sza­batu. Ale nie wolno mi do innej sfery przenie艣膰 na­wet chusteczki, na przyk艂ad z prywatnego domu na publiczn膮 ulic臋. Prawo to stanowi rozci膮gni臋cie idei pokoju z kr贸lestwa natury na dziedzin臋 spo艂eczn膮. Podobnie jak nie wolno cz艂owiekowi ingerowa膰 w naturaln膮 r贸wnowag臋 ani te偶 jej zmienia膰, musi on tak偶e powstrzyma膰 si臋 od zmieniania porz膮dku spo­艂ecznego. Oznacza to nie tylko wstrzymanie si臋 od prowadzenia interes贸w, lecz tak偶e unikanie owej naj­prymitywniejszej formy przenoszenia w艂asno艣ci, mia­nowicie przenoszenia jej poza obr臋b dotychczasowego miejsca.

Szabat symbolizuje stan ca艂kowitej harmonii mi臋­dzy cz艂owiekiem a natur膮 oraz mi臋dzy cz艂owiekiem a cz艂owiekiem. Nie pracuj膮c - to znaczy nie bior膮c udzia艂u w procesie zmian przyrodniczych i spo艂ecz­nych - cz艂owiek przynajmniej na jeden dzie艅 w ty­godniu wyzwala si臋 z wi臋z贸w natury i okow贸w czasu.

Pe艂ne znaczenie tej idei mo偶na poj膮膰 jedynie w kontek艣cie biblijnej filozofii m贸wi膮cej o stosunku mi臋dzy cz艂owiekiem a natur膮. Przed upadkiem Ada­ma - to jest, zanim posiad艂 on rozum - cz艂owiek 偶y艂 z natur膮 w ca艂kowitej harmonii; pierwszy akt niepos艂usze艅stwa, b臋d膮cy tak偶e pocz膮tkiem ludzkiej wolno艣ci, otworzy艂 mu oczy; potrafi艂 teraz os膮dza膰 dobro i z艂o, sta艂 si臋 艣wiadomy samego siebie i swych bli藕nich, takich samych, a ju偶 jednak niepowtarzal­nych, po艂膮czonych wi臋zami mi艂o艣ci, a jednak samot­nych. Zacz臋艂a si臋 historia ludzko艣ci. Za niepos艂usze艅­stwo B贸g go wykl膮艂. C贸偶 to za przekle艅stwo? Wro­go艣膰 i walka maj膮 - jak rzecze B贸g - zapanowa膰 mi臋dzy cz艂owiekiem a zwierz臋tami (鈥減o艂o偶臋 nieprzyja藕艅 mi臋dzy tob膮 [w臋偶em] a mi臋dzy niewiast膮 i mi臋­dzy potomstwem twoim a potomstwem jej; ona zetrze g艂ow臋 twoj膮, a ty czyha膰 b臋dziesz na pi臋t臋 jej"), pomi臋dzy cz艂owiekiem a ziemi膮 (鈥減rzekl臋ta b臋dzie ziemia w dziele twoim; w pracach je艣膰 z niej b臋dziesz po wszystkie dni 偶ywota twego. Ciernie i osty ro­dzi膰 ci b臋dzie, a ziele ziemi je艣膰 b臋dziesz. W pocie oblicza twego b臋dziesz po偶ywa艂 chleba, a偶 si臋 wr贸­cisz do ziemi, z kt贸rej艣 wzi臋ty"), mi臋dzy m臋偶czyzn膮 a kobiet膮 (鈥渋 pod moc膮 b臋dziesz m臋偶ow膮, a on b臋dzie panowa艂 nad tob膮"), mi臋dzy kobiet膮 a jej w艂asn膮 naturaln膮 funkcj膮 (鈥渨 b贸lach rodzi膰 b臋dziesz dziat­ki"). Pierwotna, przedindywidualistyczna harmonia ust膮pi艂a miejsca konfliktowi oraz walce.87

Co zatem jest - zdaniem prorok贸w - celem cz艂o­wieka? 呕y膰 na nowo w pokoju i harmonii ze swymi bli藕nimi, ze zwierz臋tami, z ziemi膮. Ta nowa harmonia r贸偶ni si臋 od rajskiej. Cz艂owiek mo偶e j膮 osi膮gn膮膰 do­piero wtedy, gdy rozwijaj膮c si臋 stanie si臋 w pe艂ni istot膮 prawdziwie ludzk膮, gdy pozna prawd臋 i b臋dzie post臋powa艂 sprawiedliwie, gdy w艂adz臋 swego rozumu doprowadzi do granic, gdzie b臋dzie m贸g艂 si臋 uwolni膰 od wi臋z贸w na艂o偶onych przez cz艂owieka i od wi臋z贸w irracjonalnych konieczno艣ci. Opisy prorok贸w obfitu­j膮 w symbole tej idei. Ziemia zaowocuje znowu bez miary, miecze przekuje si臋 na lemiesze, lew i jagni臋 b臋d膮 偶y膰 razem w zgodzie, nie b臋dzie ju偶 nigdy woj­ny, kobiety b臋d膮 rodzi膰 dzieci bez b贸lu (Talmud), ca艂y rodzaj ludzki zjednoczy si臋 w prawdzie i mi­艂o艣ci. Ta nowa harmonia, kt贸rej osi膮gni臋cie stanowi cel procesu historycznego, znajduje symboliczny wy­raz w postaci Mesjasza.

Na tej podstawie mo偶emy w pe艂ni zrozumie膰 zna­czenie rytua艂u szabatu. Szabat jest antycypacj膮 czasu mesjanicznego, podobnie jak okres mesjaniczny zwie si臋 czasem nieustaj膮cego szabatu. W istocie rzeczy szabat jest nie tylko symboliczn膮 antycypacj膮 czasu mesjanicznego, lecz uchodzi za jego rzeczywistego zwiastuna. Jak g艂osi Talmud: 鈥淕dyby tak ca艂e ple­mi臋 izraelskie przestrzega艂o w pe艂ni szabatu chocia偶­by raz jeden, by艂by po艣r贸d nas Mesjasz."

Odpoczynek, czyli czas nie wype艂niony 偶adn膮 prac膮, r贸偶ni si臋 znaczeniem od nowo偶ytnego poj臋cia odpr臋­偶enia. W stanie wypoczynku cz艂owiek antycypuje stan ludzkiej wolno艣ci, kt贸ry kiedy艣 ma si臋 spe艂ni膰. Zwi膮zek cz艂owieka z natur膮 oraz cz艂owieka z cz艂owie­kiem jest stosunkiem harmonii", pokoju, nieinge­rencji. Praca jest symbolem konfliktu i dysharmonii; odpoczynek jest wyrazem godno艣ci, pokoju i wol­no艣ci.

W 艣wietle takiej interpretacji odnajdujemy odpo­wiedzi na niekt贸re uprzednio postawione pytania. Ry­tua艂 szabatu zajmuje tak centralne miejsce w religii biblijnej, poniewa偶 oznacza co艣 wi臋cej ni偶 dzie艅 wy­poczynku w znaczeniu wsp贸艂czesnym; stanowi bo­wiem symbol zbawienia oraz wolno艣ci. Takie jest tak偶e znaczenie odpoczynku Boga; odpoczynek ten nie jest Bogu potrzebny z racji jego utrudzenia, lecz wyra偶a ide臋, i偶 jakkolwiek wielkie jest dzie艂o stwo­rzenia, wi臋kszym i wie艅cz膮cym ten trud dzie艂em jest pok贸j; praca Bo偶a jest aktem 艂askawo艣ci: B贸g musi odpocz膮膰 nie dlatego, 偶e si臋 zm臋czy艂, lecz dlatego 偶e dopiero w贸wczas gdy przesta艂 pracowa膰, m贸g艂 sta膰 si臋 w pe艂ni wolnym Bogiem. Tak偶e cz艂owiek dopiero w贸wczas w pe艂ni staje si臋 cz艂owiekiem, gdy nie pra­cuje, kiedy 偶yje w zgodzie z natur膮 i swymi bli藕nimi; oto dlaczego przykazanie dotycz膮ce szabatu raz uza­sadnia si臋 odpoczynkiem Boga, innym za艣 razem uwolnieniem z niewoli egipskiej. Oba te stwierdzenia znacz膮 to samo i wzajemnie si臋 potwierdzaj膮: wypo­czynek jest wolno艣ci膮.

Wola艂bym nie porzuca膰 tego tematu, nie wspomi­naj膮c pokr贸tce o niekt贸rych innych aspektach ry­tua艂u szabatu, istotnych dla jego pe艂nego zrozumie­nia.

Szabat by艂, jak si臋 zdaje, starym 艣wi臋tem babilo艅­skim, obchodzonym co si贸dmy dzie艅 (Shapatu). R贸偶­ni艂 si臋 on jednak zupe艂nie swym znaczeniem od sza­batu biblijnego. Babilo艅skie Shapatu by艂o dniem 偶a­艂oby i kary. By艂 to ponury dzie艅, po艣wi臋cony pla­necie Saturn. Nasza sobota (po angielsku Sathurday) jest dotychczas w swej nazwie przypisana Saturno­wi. Gniew jej chciano u艂agodzi膰 przez zadawanie so­bie r贸偶nych kar. Powoli 艣wi臋to zmienia艂o sw贸j charakter. Nawet w Starym Testamencie straci艂o ono cechy umartwiania i 偶a艂oby; nie jest ju偶 dniem z艂ym, lecz dniem pomy艣lnym, kt贸rego przeznaczeniem jest nie艣膰 cz艂owiekowi szcz臋艣cie. W toku dalszego rozwoju szabat przekszta艂ca si臋 coraz bardziej w absolutne przeciwie艅stwo z艂owieszczego Shapatu. Szabat staje si臋 dniem rado艣ci i przyjemno艣ci. Jedzenie, picie, 艣piew, rozkosz, poza studiowaniem Pisma 艢wi臋tego i p贸藕niejszych pism religijnych, znamionowa艂y na przestrzeni ostatnich dwu tysi臋cy lat 偶ydowskie 艣wi臋­towanie szabatu. Tu tak偶e z dnia poddania si臋 z艂ym mocom Saturna szabat przemieni艂 si臋 w dzie艅 wol­no艣ci i rado艣ci. T臋 zmian臋 nastroju i znaczenia mo偶na w pe艂ni poj膮膰 dopiero po rozwa偶eniu znaczenia Sa­turna. W dawnej tradycji astrologicznej i metafizycz­nej Saturn symbolizuje czas. Jako b贸g czasu jest on tak偶e bogiem 艣mierci. Poniewa偶 cz艂owiek jest podob­ny do Boga, kt贸ry obdarzy艂 go dusz膮, rozumem, mi­艂o艣ci膮 i wolno艣ci膮, nie podlega czasowi, czyli 艣mierci. Ale poniewa偶 cz艂owiek jest tak偶e zwierz臋ciem maj膮­cym cia艂o podlegaj膮ce prawom natury, jest niewolni­kiem czasu oraz 艣mierci. Umartwiaj膮c si臋 Babilo艅czycy usi艂owali u艂agodzi膰 w艂adc臋 czasu. Biblia - na przyk艂ad - wychodz膮c od poj臋cia szabatu, podejmu­je ca艂kowicie now膮 pr贸b臋 rozwi膮zania tego proble­mu: przez jeden dzie艅 wstrzymuje ingerencj臋 w spra­wy natury, wy艂膮czaj膮c czas; tam gdzie nie ma 偶ad­nych zmian, gdzie nie ma oznak 偶adnej pracy, 偶adnej ludzkiej ingerencji, nie istnieje czas. W miejsce do­tychczasowego szabatu, w trakcie kt贸rego cz艂owiek bi艂 pok艂ony przed w艂adc膮 czasu, szabat biblijny sym­bolizuje zwyci臋stwo cz艂owieka nad czasem; czas ule­ga zawieszeniu, Saturn zostaje zdetronizowany w po艣wi臋conym mu dniu, w艂a艣nie w dniu Saturna.

8. PROCES KAFKI

Znakomitym przyk艂adem dzie艂a sztuki pisanego j臋­zykiem symbolicznym jest Proces Kafki. Podobnie jak w tylu marzeniach sennych mamy tu do czynie­nia z wydarzeniami, z kt贸rych ka偶de jest konkretne i realistyczne, ca艂o艣膰 jednak jest nieprawdopodobna i fantastyczna. Aby zrozumie膰 t膮 powie艣膰, nale偶y j膮 odczytywa膰 tak, jakby艣my s艂uchali jakiego艣 marze­nia sennego - d艂ugiego, zawik艂anego snu, w kt贸rym zewn臋trzne wydarzenia dziej膮 si臋 w przestrzeni i cza­sie, b臋d膮c odpowiednikiem my艣li i uczu膰 艣ni膮cego, w tym przypadku bohatera powie艣ci - J贸zefa K.

Powie艣膰 rozpoczyna si臋 od nieco sensacyjnego stwierdzenia: 鈥淜to艣 musia艂 zrobi膰 doniesienie na J贸­zefa K禄, bo mimo 偶e nic z艂ego nie pope艂ni艂, zosta艂 pewnego ranka po prostu aresztowany." 88

K., jak mogliby艣my powiedzie膰, rozpoczyna marze­nie senne od u艣wiadomienia sobie, 偶e jest zatrzyma­ny. Co to znaczy zatrzymany? Jest to interesuj膮ce s艂owo, kt贸re ma podw贸jne znaczenie. To, 偶e jeste艣my zatrzymani, mo偶e znaczy膰, i偶 znale藕li艣my si臋 pod nad­zorem funkcjonariuszy policji, lecz zatrzymanie mo偶e r贸wnie偶 znaczy膰 zahamowanie mo偶liwo艣ci rozwoju. Oskar偶ony jest aresztowany przez policj臋, zahamo­wany jest normalny rozw贸j jego organizmu. W jaw­nej warstwie opowie艣ci u偶ywa si臋 wyra偶enia 鈥渮a­trzymany" w pierwszym rozumieniu. Natomiast jej symboliczne znaczenie zawarte jest w tym drugim. K. ma 艣wiadomo艣膰, i偶 jest aresztowany i zahamowa­ny w swym w艂asnym rozwoju.

W kr贸tkim, mistrzowsko nakre艣lonym fragmencie Kafka wyja艣nia, dlaczego aresztowano J贸zefa K. Oto jego spos贸b 偶ycia: 鈥淭ej wiosny zwyk艂 by艂 K. sp臋dza膰 wieczory w ten spos贸b, 偶e po pracy, je艣li to jeszcze by艂o mo偶liwe - siedzia艂 w biurze przewa偶nie do dziewi膮tej godziny - szed艂 na przechadzk臋, sam lub z urz臋dnikami, a p贸藕niej wst臋powa艂 do piwiarni, gdzie zasiada艂 przy jednym stole ze starszymi prze­wa偶nie panami... Zdarza艂y si臋 jednak wyj膮tki od ta­kiego rozk艂adu dnia, je艣li dyrektor banku, kt贸ry wysoko ceni艂 K. jako zdolnego pracownika i cz艂owieka godnego zaufania, zaprosi艂 go na przeja偶d偶k臋 auto­mobilem lub do swej willi na kolacj臋. Opr贸cz tego raz w tygodniu odwiedza艂 K. pewn膮 dziewczyn臋 imie­niem Elza, kt贸ra przez ca艂膮 noc do p贸藕nego rana by艂a zaj臋ta jako kelnerka w winiarni, a w dzie艅 przyjmowa艂a wizyty le偶膮c w 艂贸偶ku." 89

By艂o to puste, zrutynizowane 偶ycie, egzystencja ja­艂owa, wyzbyta mi艂o艣ci i element贸w tw贸rczych. Istot­nie by艂 on zatrzymany i s艂ysza艂, jak g艂os sumienia informuje go o zatrzymaniu i o niebezpiecze艅stwie zagra偶aj膮cym jego osobowo艣ci.

Drugie zdanie m贸wi nam, 偶e 鈥渒ucharka, pani Gra­bach, jego gospodyni, przynosz膮ca mu 艣niadanie co­dziennie oko艂o 贸smej godziny rano, tym razem nie przysz艂a. To si臋 dotychczas nigdy nie zdarzy艂o."90 Ten szczeg贸艂 wydaje si臋 ma艂oznaczny. W istocie rze­czy wspomnienie o tak b艂ahym szczeg贸le jak o nie-przyniesieniu 艣niadania po zaskakuj膮cej wie艣ci o jego aresztowaniu razi brakiem konsekwencji; lecz, tak jak i w marzeniach sennych, 贸w pozornie nieistotny szczeg贸艂 zawiera wa偶n膮 informacj臋 o charakterze J贸zefa K. By艂 on cz艂owiekiem o 鈥渙rientacji odbior­czej". Otrzymywa膰 od innych - nigdy za艣 dawa膰 czy te偶 tworzy膰 91 - to by艂 kierunek wszelkich jego d膮偶e艅.

Inni powinni go karmi膰, troszczy膰 si臋 o niego i os艂ania膰 przed 艣wiatem, od nich si臋 uzale偶ni艂. By艂 wci膮偶 dzieckiem szukaj膮cym pomocy matki - ocze­kuj膮cym od niej wszystkiego, wykorzystuj膮cym j膮 i zr臋cznie ni膮 kieruj膮cym. Jak u wszystkich ludzi o podobnym nastawieniu starania jego obraca艂y si臋 g艂贸wnie wok贸艂 mi艂ego i sympatycznego sposobu by­cia, tak by ludzie, zw艂aszcza za艣 kobiety, dawali mu to, czego potrzebuje; najwi臋kszym l臋kiem napawa艂a go okoliczno艣膰, 偶e ludzie mogliby si臋 rozgniewa膰 i zaniecha膰 艣wiadcze艅. W jego przekonaniu 藕r贸d艂o wszelkiego dobra znajdowa艂o si臋 na zewn膮trz, a pro­blem 偶ycia sprowadza艂 si臋 do unikania ryzyka utraty 艂ask, kt贸re z niego p艂yn臋艂y. Wynika st膮d brak po­czucia w艂asnej si艂y i dojmuj膮cy l臋k przed gro藕b膮 po­rzucenia go przez osob臋 czy te偶 osoby, od kt贸rych jest uzale偶niony.

K. nie wiedzia艂, kto go oskar偶y艂, ani te偶, co mu si臋 w艂a艣ciwie zarzuca. Zadawa艂 sobie pytanie: 鈥淐o to byli za ludzie? O czym m贸wili? Jakiej w艂adzy pod­legali?" Troch臋 p贸藕niej, gdy rozmawia艂 z nadzorc膮, cz艂owiekiem stoj膮cym wy偶ej w hierarchii s膮du, g艂os sta艂 si臋 nieco wyra藕niejszy. K. zadawa艂 mu wszelkie­go rodzaju pytania nie maj膮ce nic wsp贸lnego z g艂贸w­n膮 kwesti膮, o co si,臋 go w艂a艣ciwie oskar偶a; w odpo­wiedzi nadzorca uczyni艂 uwag臋 zawieraj膮c膮 jedno z najdonio艣lejszych i najwnikliwszych spostrze偶e艅, jakie w tym momencie mo偶na by艂o przekaza膰 K., jak i - powiedzmy to sobie - ka偶demu, kto popad艂 w tarapaty i szuka pomocy. Nadzorca rzek艂: 鈥淐hocia偶 nie odpowiem na pa艅skie pytanie, to jednak radz臋 panu mniej zajmowa膰 si臋 nami i tym, co si臋 z panem stanie, natomiast wi臋cej my艣le膰 o sobie."92 K. nie zrozumia艂 znaczenia wypowiedzi nadzorcy. Nie dostrzega艂, 偶e ca艂y problem tkwi w nim samym, 偶e jest on jedynym cz艂owiekiem, kt贸ry mo偶e siebie ocali膰, i fakt, i偶 nie m贸g艂 p贸j艣膰 za rad膮 nadzorcy, dowodzi艂 jego ostatecznej pora偶ki.

T臋 pierwsz膮 scen臋 powie艣ci zamyka inne o艣wiad­czenie nadzorcy, kt贸re rzuca wiele 艣wiat艂a na natur臋 oskar偶enia oraz aresztowania. 鈥淧rzypuszczam, 偶e ze­chce pan teraz p贸j艣膰 do banku.

- Do banku? - spyta艂 K. - S膮dzi艂em, 偶e jestem aresztowany... Jak mog臋 p贸j艣膰 do banku, skoro jestem aresztowany?

- Ach tak - rzek艂 nadzorca ju偶 w drzwiach - pan mnie 藕le zrozumia艂. Pan jest aresztowany, pew­nie, ale nie powinno to panu przeszkadza膰 w wyko­nywaniu zawodu. I nie powinno to r贸wnie偶 wp艂yn膮膰 na codzienny tryb pa艅skiego 偶ycia.

- W takim razie nie jest tak straszn膮 rzecz膮 by膰 aresztowanym - powiedzia艂 K. i przyst膮pi艂 blisko do nadzorcy.

- Nigdy nie by艂em innego zdania - odpowiedzia艂 on.

- Wobec tego zdaje mi si臋, 偶e i zawiadomienie mnie o uwi臋zieniu nie by艂o tak bardzo konieczne - rzek艂 K. i podszed艂 jeszcze bli偶ej."93

W realnym 偶yciu nie mog艂oby si臋 to chyba przy­trafi膰. Je艣li cz艂owiek jest aresztowany, nie wolno mu prowadzi膰 nadal zwyk艂ym trybem swych spraw urz臋­dowych ani te偶 kontynuowa膰, jak, zobaczymy p贸藕niej, 偶adnej ze swych codziennych czynno艣ci. To osobliwe zarz膮dzenie wyra偶a艂o w spos贸b symboliczny fakt, i偶 jego czynno艣ci urz臋dowe oraz wszelkie inne poczy­nania by艂y tego rodzaju, 偶e zaaresztowanie go jako istoty ludzkiej nie wp艂yn臋艂o w艂a艣ciwie na ich prze­bieg. Z ludzkiego punktu widzenia by艂 on niemal martwy, lecz m贸g艂 mimo to wie艣膰 nadal 偶ycie urz臋d­nika bankowego, poniewa偶 dzia艂alno艣膰 ta nie mia艂a nic wsp贸lnego z jego cz艂owiecz膮 egzystencj膮.

K. mia艂 mglist膮 艣wiadomo艣膰 tego, i偶 trwoni swe 偶ycie i ulega szybkiemu wewn臋trznemu rozpadowi. Odt膮d ju偶 ca艂a powie艣膰 traktuje o jego reakcji na t臋 艣wiadomo艣膰 i o staraniach, jakie podejmuje, aby obroni膰 i ocali膰 samego siebie. Wynik okaza艂 si臋 tra­giczny; chocia偶 K. s艂ysza艂 g艂os swego sumienia, nie rozumia艂 go jednak. Zamiast pokusi膰 si臋 o zrozumie­nie prawdziwej przyczyny swego aresztowania, prze­jawia艂 sk艂onno艣膰 do ucieczki od wszelkiej 艣wiadomo艣­ci. Zamiast pom贸c samemu sobie w jedyny mo偶liwy spos贸b - uznaj膮c prawd臋 i pr贸buj膮c si臋 zmieni膰 - szuka艂 pomocy tam, gdzie nie mo偶na jej by艂o zna­le藕膰-- na zewn膮trz; szuka艂 wsparcia u innych, u sprytnych adwokat贸w, u kobiet, kt贸rych koneksje m贸g艂 wykorzysta膰, zapewniaj膮c zawsze uroczy艣cie o swej niewinno艣ci i zag艂uszaj膮c g艂os m贸wi膮cy mu, i偶 jest winny.

By膰 mo偶e m贸g艂by to jako艣 rozwi膮za膰, gdyby nie fakt, i偶 jego zmys艂 moralny popad艂 w niejakie po­mieszanie. Zna艂 on tylko jednego rodzaju prawo mo­ralne: zasad臋 艣cis艂ego autorytetu, kt贸rego zasadnicze przykazanie brzmia艂o: 鈥淢usisz by膰 pos艂uszny." Zna艂 jedynie 鈥渟umienie autorytatywne", dla kt贸rego po­s艂usze艅stwo jest najwi臋ksz膮 cnot膮, niepos艂usze艅stwo za艣 najwi臋ksz膮 zbrodni膮. Nie bardzo wiedzia艂, 偶e istnieje innego rodzaju sumienie - sumienie huma­nistyczne - kt贸re jest naszym w艂asnym g艂osem, przywo艂uj膮cym nas z powrotem do samych siebie. 94

W powie艣ci tej znajduj膮 symboliczny wyraz oba rodzaje sumienia: sumienie humanistyczne reprezen­tuje nadzorca, p贸藕niej za艣 ksi膮dz; sumienie autory­tatywne uosabia s膮d, s臋dziowie, stra偶nicy, nieuczciwi adwokaci oraz wszyscy inni zwi膮zani ze spraw膮. Tra­giczna pomy艂ka K. polega艂a na tym, 偶e chocia偶 s艂y­sza艂 on g艂os swego sumienia humanistycznego, bra艂 go b艂臋dnie za g艂os sumienia autorytatywnego i bro­ni艂 si臋 przed zarzutami ze strony w艂adz, cz臋艣ciowo si臋 poddaj膮c, cz臋艣ciowo za艣 buntuj膮c, podczas gdy powinien walczy膰 o siebie w imi臋 swego sumienia humanistycznego.

S膮d jest tu przedstawiony jako organ despotyczny, sprzedajny i niegodziwy; jego procedura nie opiera si臋 na rozumnym argumentowaniu czy te偶 sprawie­dliwo艣ci. Ksi臋gi prawnicze, jakich u偶ywali s臋dziowie (pokazane mu przez 偶on臋 wo藕nego), stanowi艂y sym­boliczny, wyraz tej korupcji. By艂y to stare ksi膮偶ki o pozaginanych rogach, jedna ok艂adka by艂a w po艂o­wie prawie z艂amana, strz臋py trzyma艂y si臋 tylko na nitce.

- Jak brudno tu wsz臋dzie - rzek艂 K. potrz膮sa­j膮c g艂ow膮.

Nim zd膮偶y艂 wzi膮膰 ksi膮偶ki, kobieta powierzchownie star艂a fartuchem kurz. K. otworzy艂 pierwsz膮 ksi膮偶k臋, ukaza艂 si臋 nieprzyzwoity obrazek. M臋偶czyzna i ko­bieta siedzieli nadzy na kanapie; lubie偶na intencja rysownika wyst臋powa艂a wyra藕nie, ale jego nieudol­no艣膰 by艂a tak wielka, 偶e ostatecznie wida膰 by艂o tylko m臋偶czyzn臋 i kobiet臋, kt贸rzy wy艂aniali si臋 z obrazu nazbyt ciele艣nie, siedzieli nadmiernie sztywno i wsku­tek z艂ej perspektywy z trudem zwracali si臋 do siebie. K. nie kartkowa艂 ju偶 dalej, tylko otworzy艂 jeszcze kart臋 tytu艂ow膮 drugiej ksi膮偶ki. By艂a to powie艣膰 pod tytu艂em: Plagi, jakie musia艂a znosi膰 Ma艂gosia od swe­go m臋偶a Jasia.

- Oto ksi臋gi ustaw, kt贸re si臋 tu studiuje - rzek艂 K. - i tacy ludzie maj膮 mnie s膮dzi膰." 95

Jeszcze jednym dowodem tej korupcji by艂 fakt, i偶 偶ona wo藕nego zaspokaja艂a seksualne potrzeby jedne­go z s臋dzi贸w i jednego ze student贸w prawa i 偶e ani jej, ani te偶 jej m臋偶owi nie wolno by艂o si臋 sprzeciwi膰. Postawa K. wobec s膮du zawiera pewien element buntowniczo艣ci; g艂臋bok膮 sympati臋 budzi te偶 wo藕ny s膮dowy, kt贸ry 鈥渟pojrza艂 na K. pe艂nym zaufania wzro­kiem, jakim dotychczas, mimo ca艂ej swej uprzejmo艣ci, nie patrza艂", a potem doda艂: 鈥淲i臋c zawsze si臋 bun­tujemy." Ale ta buntowniczo艣膰 przeplata艂a si臋 z uleg­艂o艣ci膮. Nigdy nie za艣wita艂a mu w g艂owie my艣l, 偶e reprezentantem prawa moralnego nie jest autoryta­tywny s膮d, lecz jego w艂asne sumienie.

Stwierdzenie, i偶 ta idea nigdy nie 艣wita mu w g艂o­wie, nie by艂oby ca艂kiem poprawne. Raz jeden, pod koniec swej w臋dr贸wki, dane mu by艂o tak bardzo zbli偶y膰 si臋 do prawdy, jak nie zdarzy艂o mu si臋 to nigdy. Pos艂ysza艂 g艂os swego sumienia humanistycz­nego, wyra偶a艂 je ksi膮dz spotkany w katedrze. K. uda艂 si臋 tam, aby spotka膰 si臋 z pewnym klientem banku, kt贸rego mia艂 oprowadzi膰 po mie艣cie, ale cz艂owiek ten nie dotrzyma艂 um贸wionego terminu i K. znalaz艂 si臋 w katedrze samotny, troch臋 opuszczony i zak艂opota­ny, gdy us艂ysza艂 jednoznaczne i nie dopuszczaj膮ce na­wet my艣li o ucieczce wo艂anie: 鈥淛贸zefie K.!"

K. stan膮艂 jak wryty i patrza艂 przed siebie na zie­mi臋. Na razie by艂 jeszcze wolny, m贸g艂 i艣膰 dalej i wy­mkn膮膰 si臋 przez jedne z trzech ma艂ych drzwi drew­nianych, kt贸re by艂y niedaleko przed nim. Znaczy艂o­by to, 偶e nie rozumia艂 albo 偶e zrozumia艂 wprawdzie, lecz nie troszczy si臋 o to. W razie gdyby jednak si臋 odwr贸ci艂, by艂by schwytany, bo przyzna艂by si臋 tym samym, 偶e dobrze zrozumia艂, 偶e rzeczywi艣cie jest tym wzywanym i 偶e chce us艂ucha膰. Gdyby ksi膮dz jeszcze raz zawo艂a艂, K. by艂by na pewno wyszed艂, ale ponie­wa偶 mimo wyczekiwania wsz臋dzie panowa艂a cisza, odwr贸ci艂 troch臋 g艂ow臋, gdy偶 chcia艂 zobaczy膰, co teraz ksi膮dz robi. Sta艂 spokojnie na ambonie jak poprzed­nio, by艂o jednak wyra藕nie wida膰, 偶e zauwa偶y艂 zwrot jego g艂owy. Wygl膮da艂oby to na dziecinn膮 ciuciubabk臋, gdyby si臋 K. teraz ca艂kowicie nie odwr贸ci艂. Odwr贸ci艂 si臋 i ksi膮dz da艂 kiwni臋ciem palca znak, by si臋 zbli­偶y艂. A 偶e teraz ju偶 mog艂o si臋 dzia膰 wszystko otwar­cie, wi臋c pobieg艂 - zrobi艂 to z ciekawo艣ci, a tak偶e, by sko艅czy膰 z t膮 sytuacj膮 - d艂ugimi lotnymi kro­kami do ambony. Przy pierwszych 艂awkach zatrzy­ma艂 si臋, lecz ksi臋dzu wyda艂a si臋 ta odleg艂o艣膰 jeszcze za wielka, wyci膮gn膮艂 r臋k臋 i surowym gestem wska­za艂 palcem miejsce tu偶 przed ambon膮. K. i tym ra­zem pos艂ucha艂. Musia艂 z tego miejsca przegina膰 g艂o­w臋 daleko wstecz, aby jeszcze widzie膰 ksi臋dza.

- Ty艣 jest J贸zef K. - powiedzia艂 ksi膮dz i pod­ni贸s艂 jedn膮 r臋k臋 z por臋czy jakim艣 nieokre艣lonym gestem.

- Tak jest - powiedzia艂 K., pomy艣la艂 przy tym, jak 艣mia艂o zawsze wymawia艂 dawniej swoje nazwi­sko, ale od jakiego艣 czasu sta艂o mu si臋 ono ci臋偶a­rem; znali teraz jego nazwisko nawet ludzie, z kt贸­rymi styka艂 si臋 po raz pierwszy. Jak pi臋knie to by艂o przedstawi膰 si臋 najpierw i tak dopiero da膰 si臋 po­zna膰.

- Jeste艣 oskar偶ony - powiedzia艂 ksi膮dz niezwy­kle cicho.

- Tak - rzek艂 K. - powiadomiono mnie o tym.

- Wi臋c jeste艣 tym, kt贸rego szukam - rzek艂 ksi膮dz. - Jestem kapelanem wi臋ziennym.

- Ach tak - powiedzia艂 K.

- Nie wiedzia艂em tego - rzek艂 K. - przyszed艂em tu, aby jakiemu艣 W艂ochowi pokaza膰 katedr臋.

- Zostaw wszystko, co uboczne - powiedzia艂 ksi膮dz. - Co trzymasz w r臋ku? Czy to modlitew­nik?

- Nie - odpowiedzia艂 K. - to album osobliwo艣ci tego miasta.

- Od艂贸偶 go - rzek艂 ksi膮dz. K. odrzuci艂 go tak gwa艂townie, 偶e otworzy艂 si臋 i ze zmi臋tymi kartkami potoczy艂 si臋 po ziemi.

- Czy wiesz, 偶e tw贸j proces wygl膮da 藕le? - spy­ta艂 ksi膮dz.

- Tak i mnie si臋 zdaje - powiedzia艂 K. - Za­da艂em sobie wiele trudu, ale dotychczas bez powo­dzenia. Zreszt膮 nie mam jeszcze gotowego podania.

- Jak sobie wyobra偶asz koniec? - spyta艂 du­chowny.

- Przedtem my艣la艂em, 偶e wszystko musi si臋 do­brze sko艅czy膰 - rzek艂 K. - Teraz sam w to nie­raz w膮tpi臋. Nie wiem, jak to si臋 sko艅czy. Czy ty wiesz?

- Nie - powiedzia艂 duchowny - lecz obawiam si臋, 偶e sko艅czy si臋 藕le. Uwa偶aj膮 ci臋 za winnego. Tw贸j proces mo偶e nawet nie wyjdzie poza ni偶szy s膮d. Jak dotychczas, uwa偶a si臋 twoj膮 win臋 za udowodnion膮.

- lud藕mi, jeden jak drugi.

- S艂usznie - powiedzia艂 duchowny - ale tak zwykli m贸wi膰 winni.

- Czy tak偶e ty masz uprzedzenie do mnie?

- Ja nie mam 偶adnego uprzedzenia do ciebie - rzek艂 ksi膮dz.

- Dzi臋kuj臋 ci - powiedzia艂 K. - Ale wszyscy inni, kt贸rzy bior膮 udzia艂 w post臋powaniu s膮dowym, maj膮 do mnie uprzedzenie. Wpajaj膮 je tak偶e w nie-zainteresowanych. Moja sytuacja staje si臋 coraz ci臋偶sza.

- 殴le rozumiesz fakty - powiedzia艂 ksi膮dz. - Wyrok nie zapada nagle, samo post臋powanie prze­chodzi powoli w wyrok.

- Wi臋c to tak - powiedzia艂 K. i schyli艂 g艂ow臋. - Chc臋 jeszcze szuka膰 pomocy - powiedzia艂 i podni贸s艂 g艂ow臋, by zobaczy膰, co o tym s膮dzi ksi膮dz. - S膮 jeszcze pewne mo偶liwo艣ci, kt贸rych nie wyzyska艂em.

- Szukasz za wiele obcej pomocy - powiedzia艂 ksi膮dz z przygan膮 - a zw艂aszcza u kobiet. Czy nie widzisz, 偶e to nie jest prawdziwa pomoc?

- Nieraz i nawet cz臋sto m贸g艂bym ci przyzna膰 ra­cj臋 - powiedzia艂 K. - ale nie zawsze. Kobiety maj膮 wielk膮 moc. Gdybym m贸g艂 kilka kobiet, kt贸re znam, do tego sk艂oni膰, by dla mnie wsp贸lnie co艣 zrobi艂y, musia艂bym dopi膮膰 swego. Zw艂aszcza w tym s膮dzie, kt贸ry sk艂ada si臋 prawie tylko z samych kobieciarzy. Poka偶 z daleka kobiet臋 s臋dziemu 艣ledczemu, a obali on st贸艂 trybuna艂u i oskar偶onego, byle tylko do niej na czas zd膮偶y膰.

Ksi膮dz schyli艂 g艂ow臋 na balustrad臋, teraz bodaj do­piero przyt艂oczy艂o go sklepienie ambony. Co za s艂ota musia艂a rozp臋ta膰 si臋 na dworze! To nie by艂 ju偶 po­chmurny dzie艅, to by艂a g艂臋boka noc. 呕aden witra偶 wielkich okien nie by艂 w stanie przerwa膰 ciemnej 艣ciany bodaj najs艂abszym po艂yskiem. I w艂a艣nie teraz zacz膮艂 zakrystian gasi膰 na wielkim o艂tarzu 艣wiece jedna za drug膮.

- Gniewasz si臋 na mnie? - spyta艂 K. ksi臋dza. - Mo偶e nie wiesz, jakiemu s膮dowi s艂u偶ysz.

Nie dosta艂 偶adnej odpowiedzi.

- S膮 to przecie偶 tylko moje do艣wiadczenia - po wiedzia艂.

Na g贸rze wci膮偶 jeszcze panowa艂o milczenie.

- Nie chcia艂em ci臋 obrazi膰 - powiedzia艂 K. W贸wczas krzykn膮艂 ksi膮dz do K.:

- Czy偶 nie widzisz nic na dwa kroki od siebie? Krzykn膮艂 to w gniewie, ale r贸wnocze艣nie jak kto艣,

kto widzi czyj艣 upadek, a poniewa偶 sam si臋 prze­straszy艂, nieostro偶nie, mimo woli podnosi krzyk." 96

Ksi膮dz wiedzia艂, o co w艂a艣ciwie oskar偶ono K., i wiedzia艂 tak偶e, i偶 ca艂a ta sprawa sko艅czy si臋 藕le. W tym momencie K. mia艂 sposobno艣膰 wejrzenia w siebie samego i stwierdzenia, co mu si臋 w艂a艣ciwie zarzuca, lecz trzymaj膮c si臋 konsekwentnie swej uprzedniej orientacji, interesowa艂 si臋 jedynie ustale­niem, sk膮d mo偶e oczekiwa膰 wi臋kszego wsparcia. Kie­dy kap艂an powiedzia艂 z przygan膮, 偶e 鈥渟zuka za wiele obcej pomocy", jedyn膮 reakcj膮 K. by艂a obawa, 偶e ksi膮dz si臋 gniewa. Teraz ksi膮dz rzeczywi艣cie wpad艂 w gniew, ale by艂 to gniew zrodzony z mi艂o艣ci, od­czuwany przez cz艂owieka, kt贸ry widzi czyj艣 upadek, wiedz膮c, 偶e jednostka ta mo偶e si臋 spodziewa膰 pomo­cy tylko od samej siebie, 偶e nie mo偶na jej pom贸c z zewn膮trz. Niewiele ju偶 ponadto m贸g艂 mu kap艂an po­wiedzie膰. Gdy K. pod膮偶y艂 w kierunku drzwi wej­艣ciowych, ksi膮dz zapyta艂 go: 鈥淐zy chcesz ju偶 odej艣膰?

Mimo, 偶e K. nie my艣la艂 o tym w艂a艣nie w tej chwili, odpowiedzia艂 natychmiast:

- Oczywi艣cie, musz臋 odej艣膰, jestem prokurentem banku, czekaj膮 na mnie, przyszed艂em tu tylko, b; pokaza膰 zagranicznemu klientowi katedr臋.

- Wobec tego - powiedzia艂 ksi膮dz i poda艂 K. r臋k臋 - id藕.

- Nie mog臋 si臋 jednak w ciemno艣ci sam zorientowa膰 - rzek艂 K."97

W przypadku K. by艂 to istotnie tragiczny dylemat osoby, kt贸ra nie mo偶e si臋 sama zorientowa膰 w ciem­no艣ci i kt贸ra obstaje przy tym, i偶 tylko inni mog膮 j膮 poprowadzi膰. Szuka艂 pomocy, lecz odrzuci艂 jedyn膮 pomoc, jak膮 ksi膮dz m贸g艂 mu ofiarowa膰. Poch艂oni臋­ty w艂asnym dylematem K. nie potrafi艂 zrozumie膰 ksi臋dza. Spyta艂: 鈥淐zy nie chcesz jeszcze czego ode mnie?

- Nie - rzek艂 ksi膮dz.

- Przedtem by艂e艣 dla mnie taki dobry - powie­dzia艂 K. - i wszystko mi wyja艣ni艂e艣, a teraz pozwa­lasz mi odej艣膰, jakby ci nic na mnie nie zale偶a艂o.

- Musisz przecie偶 odej艣膰 - powiedzia艂 ksi膮dz.

- No, tak - rzek艂 K. - chciej to zrozumie膰.

- Zrozum ty wpierw, kim ja jestem - powiedzia艂 ksi膮dz.

- Ty jeste艣 kapelanem wi臋ziennym - rzek艂 K. i podszed艂 bli偶ej do ksi臋dza; jego natychmiastowy po­wr贸t do banku nie by艂 tak konieczny, jak to przed­stawi艂, m贸g艂 ca艂kiem dobrze jeszcze tu zosta膰.

- Nale偶臋 tedy do s膮du - powiedzia艂 ksi膮dz. - Dlaczego wi臋c mia艂bym czego艣 chcie膰 od ciebie. S膮d niczego od ciebie nie chce. Przyjmuje ci臋, gdy przy­chodzisz, wypuszcza, gdy odchodzisz." 98

Kap艂an najwyra藕niej da艂 do zrozumienia, 偶e jego postawa jest obca postawie autorytatywnej. Chocia偶 chcia艂 pom贸c K. przez wzgl膮d na mi艂o艣膰 bli藕niego, sam w wynik sprawy si臋 nie anga偶owa艂. Problem K. - zdaniem ksi臋dza - by艂 wy艂膮cznie jego w艂asn膮 spraw膮. Je艣li nie chcia艂 przejrze膰, musi pozosta膰 艣le­py, poniewa偶 nikt nie dostrze偶e prawdy poza nim samym.

W opowie艣ci tej myli brak stwierdzenia, i偶 prawo moralne reprezentowane przez ksi臋dza i prawo repre­zentowane przez s膮d r贸偶ni膮 si臋 od siebie. W jawnej warstwie powie艣ci ksi膮dz, b臋d膮cy kapelanem wi臋zien­nym, jest nawet cz臋艣ci膮 systemu s膮dowego. Ale ta pl膮tanina w膮tk贸w symbolizuje chaos panuj膮cy w ser­cu K. Dla niego te dwie zasady stanowi膮 jedno艣膰 i w艂a艣nie dlatego, 偶e nie potrafi ich rozr贸偶ni膰, daje si臋 uwik艂a膰 w walk臋 z sumieniem autorytatywnym i nie mo偶e zrozumie膰 samego siebie.

Rok ju偶 up艂yn膮艂 od czasu, jak w 艣wiadomo艣ci K. zakie艂kowa艂o pierwsze niejasne podejrzenie, i偶 jest aresztowany. By艂 w艂a艣nie wiecz贸r poprzedzaj膮cy je­go trzydzieste pierwsze urodziny i sprawa by艂a prze­grana. Przybyli dwaj m臋偶czy藕ni, aby poprowadzi膰 go na stracenie. Pomimo szale艅czych stara艅, nie zada艂 stosownego pytania. Nie wykry艂, o co go oskar偶ano, kto go oskar偶a艂 i jakim sposobem m贸g艂by si臋 ocali膰.

Opowie艣膰 ko艅czy si臋, jak wiele marze艅 sennych, dr臋cz膮cym koszmarem. Ale podczas gdy oprawcy od­bywali groteskowe ceremonie przygotowuj膮c no偶e, K. zyska艂 po raz pierwszy wgl膮d w sw贸j w艂asny pro­blem. 鈥淶awsze pragn膮艂em dwudziestoma r臋kami na­raz chwyta膰 艣wiat, i to nawet dla nies艂usznego celu. To by艂o mylne; czy mam teraz pokaza膰, 偶e nawet jednoroczny proces nie zdo艂a艂 mnie niczego nauczy膰? Czy mam odej艣膰 jak cz艂owiek niepoj臋tny? Czy mam pozwoli膰, by m贸wiono o mnie, 偶e na pocz膮tku pro­cesu chcia艂em go uko艅czy膰, a teraz, na jego ko艅cu, znowu go zacz膮膰? Nie chc臋, by tak m贸wiono." 99Po raz pierwszy K. zda艂 sobie spraw臋 ze swej za­ch艂anno艣ci i z ja艂owo艣ci swego 偶ycia. Po raz pierw­szy m贸g艂 dostrzec mo偶liwo艣膰 przyja藕ni i ludzkiej so­lidarno艣ci:

Jego wzrok pad艂 na najwy偶sze pi臋tro granicz膮ce­go z kamienio艂omem domu. Jak b艂yska 艣wiat艂o, tak rozwar艂y si臋 skrzyd艂a jakiego艣 okna: jaki艣 cz艂owiek, s艂aby i nik艂y w tym oddaleniu i na tej wysoko艣ci, wychyli艂 si臋 jednym rzutem daleko przez okno i wy­ci膮gn膮艂 jeszcze dalej ramiona. Kto to by艂? Przyja­ciel? Dobry cz艂owiek? Kto艣, kto wsp贸艂czu艂? Kto艣, kto chcia艂 pom贸c? By艂偶e to kto艣 jeden? Czy byli to wszyscy? By艂a偶 jeszcze mo偶liwa pomoc? Istnia艂y jeszcze wybiegi, o kt贸rych si臋 zapomnia艂o? Na pewno istnia­艂y. Logika wprawdzie jest niewzruszona, ale cz艂o­wiekowi, kt贸ry chce 偶y膰, nie mo偶e si臋 ona oprze膰. Gdzie by艂 s臋dzia, kt贸rego nigdy nie widzia艂? Gdzie by艂 wysoki s膮d, do kt贸rego nigdy nie doszed艂? Pod­ni贸s艂 r臋ce i rozwar艂 wszystkie palce." 100

Chocia偶 przez ca艂e swe 偶ycie K. pr贸bowa艂 znale藕膰 owe odpowiedzi czy te偶 raczej us艂ysze膰 je od innych, w tym momencie zadawa艂 on pytania, i to w艂a艣ciwe pytania. Dopiero w obliczu 艣mierci przera偶enie wla艂o w niego moc pozwalaj膮c膮 mu u艣wiadomi膰 sobie mo­偶liwo艣膰 przyja藕ni i mi艂o艣ci, i - co paradoksalne - w chwili 艣mierci po raz pierwszy uwierzy艂 w 偶ycie.


SPIS RZECZY

Wst臋p - Krzysztof Teodor Toeplitz

S艂owo wst臋pne

I. Wprowadzenie

  1. Istota j臋zyka symbolicznego

  2. Natura sn贸w

  1. Freud a Jung

V. Historia interpretacji sn贸w

1. Wczesna niepsychologiczna interpretacja sn贸w

2. Psychologiczna interpretacja sn贸w

3. Sztuka interpretacji sn贸w

VII. J臋zyk symboliczny w micie, ba艣ni, rytuale oraz powie艣ci

  1. Mit o Edypie

  1. Mit o stworzeniu 艣wiata

  1. Bajka o Czerwonym Kapturku

  1. Rytua艂 szabatu

  1. Proces Kafki

1 We wspomnianych Rozmowach z Ernestem Jonesem Jung m贸wi na przyk艂ad, 偶e badaj膮c sny jednej ze swych pacjen­tek napotka艂 w nich symbole, kt贸rych ani on, ani badana nie byli w stanie poj膮膰; dopiero p贸藕niej, studiuj膮c jej ge­nealogi膮, wykry艂, 偶e mia艂a ona w swojej rodzinie domieszk臋, krwi hinduskiej, o czym nie wiedzia艂a, a symbole, kt贸rymi operowa艂a we 艣nie, da艂y si臋 wyja艣ni膰 na gruncie mitologii religijnych P贸艂wyspu Indyjskiego.


2 Par. rozpraw膮 o Jonaszu, w: E. Fromm, Mcm for Himself, I (New York 1947), gdzie historia ta om贸wiona jest z punktu w widzenia znaczenia mi艂o艣ci.

3 Por. bardzo inspiruj膮cy artyku艂 dra Ernesta G. Schnachtela, On Memory and Childhood Amnesia, w:鈥淧sychiatry",

luty 1947 - dotycz膮cy problemu funkcji pami臋ci w jej zwi膮z­ku z aktywno艣ci膮 senn膮.


4 Zadziwiaj膮ce, jak uczestnicz膮ca w tym moja pami臋膰 broni si臋 - w stanie jawy! - przed analiz膮. Zna艂em pi臋ciu swoich wuj贸w, kocha艂em za艣 i powa偶a艂em jednego z nic" Ale w chwili gdy przezwyci臋偶y艂em op贸r wobec interpretacji tego snu, powiedzia艂em sobie: 鈥淢am tylko Jednego wuja, tego, o kt贸rym si臋 m贸wi we 艣nie" (przyp. Freuda).

5 S. Freud, Dle Traumdeutung, Leipzig 1919, s. VIII, 474. Cyt. wg.: The Interpretation of Dreams, London bd, dost臋p­ne tak偶e w: The Basic Wrltings of Sigmund Freud, New York 1938, s. 220.

6 Dziecko pojawia si臋 tak偶e we wspomnianej ba艣ni wy­krzykuj膮c nagle: 鈥淧rzecie偶 on jest ca艂kiem nagi."

7 * S. Freud, The Interpretctlon o/ Dreams, s. 292-295.

8 Tam偶e, s. 241-246.


9 C. G. Jung, On Psychological Understandlng, 鈥淛ournal of Abnormal Psychology", 1915, s. 391.

10 C. G. Jung, Psychologia a religia (Wyb贸r pism), Warsza­wa 1870, s. 131.


11 Tam偶e, s. 119-120.

12 Tam偶e, s. 121.

13 Tam偶e, s. 124-125.


14 Por. om贸wienie religii autorytatywnej w: E. Fromm, Szkice z psychologii religii (Wyb贸r pism), Warszawa 1966, s. 292.


15 U c. G. Jung, Psychologia a religia, cyt. wyd., s. 128- -129.

16 R. S. Rattray, Religlon and Art In the Ashantt, cyt. Wg R. Wooda, World of Dreams, New York 1947.

17 G. Landtman, The Kiwai Papuans of British New Gwinea, cyt. wg Wooda op. cit.

18 E. w. Gifford, Mohave and Yuma Indtans, 鈥淛ournals of Americans Folklore", stycze艅-marzec 1926, cyt. wg Wooda.

19 J. S. Lincoln, The Dream in Prlmltive Culture, cyt. wg Wooda.

20 The Questions of King Milinda (autor nieznany; napisane w Indiach p贸艂nocnych w pocz膮tkach ery chrze艣cija艅skiej). Cyt. wg Wooda.

21 Platon, Fedon, Warszawa 1958, s. 38-39.

22 Platon, Pa艅stwo, t. II, Warszawa, 1958, s. 5-7.

23 Aristoteles, Parva naturalla. Graece et latlne, Romae

24 1963. Cyt. wg: The Works of Arlstotle, Vol. III, The Parva Naturalla, Dedlvinatione per somntum, rozdzia艂 1, Oxford1908.

25 Xukrecjusz, O naturze wszechrzeczy, Warszawa 1957, 153-154.

26 Cyt. wg. Woo<3

27 M. T. Cicero, O wr贸偶biarstwie, Pisma filozoficzne, t.Warszawa 1960, s. 390-391.

28 Berachoth, 55 a.

29 Tam偶e, 55 b.

30 Tam偶e, 56 b.

31 Tam偶e, 58 b.

32 Synesitos z Kyreny, On Dreans. Cyt. Wg Wooda

33 J.Guttman,Die Philosophie des Judentumus,Munich 1933.

34 " Thomas Aquinas, Sanctus, Summa theologica., pars II qu. 95. Cyt. wg: 鈥淭he Summa Theologica" oj St. Thomas A膮uinas, cz臋艣膰 II, kwestia 95, artyku艂 6, London 1922, s. 205- -206.

35 T. Hobbes, Lewlatan, Warszawa 1954, s. 15.

36 Volta艂re, Dtctlonnairo philosophi膮ue, Paris 1954, s. XXXII, 1 632. Cyt. wg Voltaire'a, A Phllosophical Dictionary - Som nambulist and Dreamers, vol. VII, par. I, g. S 1 9.

37 I. Kant, Marzenia jasnowidz膮cego. Warszawa 1899, s. 36- 37.

38 J. P. Eckermann, Rozmowy z Goethem, Warazawa 1960, t. II, s. 21.

39 . W. Emerson, Lectures and Biographical Sketche Rs, 鈥淒emonology", The. Riverside Press, Cambridge, Houghton Mifflin Company, Boston and NewYork, 1883 i 1904

40 H. Bergson, Dreams. New York 1914, s. 33-35.

41 Tam偶e, s. 49. 144

42 Nieprzet艂umaczalna gra s艂贸w. W oryginale angielskim brzmi to: Thessail... is composed of Thessaly and flail.

43 Powy偶sz膮 interpretacj膮 zaczerpni臋to z: E. Fromm, The Oedipus Complerr and the Oedipus Myth, w: Ruth Nanda An-shen, The Family: Its Functton and Destiny, New York 1948

44 Sofokles, Kr贸l Edyp, w: Tragedie, Warszawa 1969, s. 293.

45 S. Freud, Die Traumdeutung, Leipzig 1919, F. Deuti膰ke, s. VIII, 474, Cyt. wg The Interpretatlon of Dreams, w: The Basic Writlngs of Sigmund Freud, New York 1938, s. 308.


46 Por. C. Robert, Oedipus, Berlin 1915.

47 Chocia偶 prawd膮 jest, 偶e trylogia ta nie by艂a pisana w tej kolejno艣ci, i jakkolwiek niekt贸rzy uczeni mog膮 mie膰 racj臋, przypuszczaj膮c, 偶e Sofokles nie projektowa艂 tych trzech tragedii jako trylogii, niemniej nale偶y wszystkie trzy interpretowa膰 jako pewn膮 ca艂o艣膰. Za艂o偶enie, i偶 Sofokles opi­sa艂 los Edypa i jego dzieci w trzech tragediach nie maj膮c na wzgl臋dzie wewn臋trznego powi膮zania tej ca艂o艣ci, nie ma wi臋­kszego sensu.

48 Sofokles, Edyp w Kolonos, w: Tragedie, s. 511.

49 J. J. Bachofen, Der Mythus von Orient und OHzident, MUnich 1926, s. 14 i nast.

50 Tam偶e, s . 15,16.

51 Tytu艂em pr贸by - w swej pracy Systems of Consanoui-nity and Afflnlty, 1871, a w spos贸b bardziej sprecyzowany w Ancient Socjety, Chicago 1877.

52 R. Briffault, The Mothers, New York 1927

53 Por. F. W. Schneidewin, Die Sag臋 vom Oedipus, w: Abhandlung der Geschichte der W. z. Gott, V, 1852, s. 192. 芦 Por. C. Roberts, cyt. wyd., s. 1 i nast. " Tam偶e, s. 31.

54 Ich interpretacja mitu o Sfinksie r贸偶ni si臋 jednak od przytoczonego tu wyja艣nienia. Bachofen k艂ad艂 nacisk na isto­t臋 pytania, stwierdzaj膮c, 偶e Sfinks okre艣la cz艂owieka w kate­goriach jego ziemskiej, materialnej egzystencji, to znaczy w terminach matriarchalnych. Freud przyjmowa艂, 偶e zagadka ta stanowi symboliczny wyraz seksualnej ciekawo艣ci dziecka.


55 Sofokles, cyt. wyd., s. 453-454. Podkre艣lenie E. F.

56 W przek艂adzie angielskim brzmi to: 鈥渒r贸lowe o przera­偶aj膮cym wygl膮dzie". Nast臋pnego okre艣lenia: 鈥渟traszne b贸­stwa" nie ma w przek艂adzie polskim - (przyp. t艂um.).


57 Tam偶e, s. 455. Podkre艣lenie E. F.

58 J. W. Goethe, Faust, Warszawa 1962, s. 310. 206

59 Sofokles prawdopodobnie powo艂uje si臋 tu na pewien fragment z Herodota, II, 35.

60 Sofokles, cyt. wyd., s. 465. Podkre艣lenie E. F

61 Tam偶e, s. 521-522.

62 Tam偶e, s. 511. Podkre艣lenie E. F.

63 Bogini sprawiedliwo艣ci, kt贸ra ochrania odwieczne prawo wi臋zi naturalnych, nie za艣 ustanowione przez cz艂owieka upra­wnienia syna pierworodnego.

64 Tam偶e, s. 511.

65 Tam偶e, s. 521. Podkre艣lenie E. F.

66 Tam偶e, s. 521-522

67 Tam偶e, s. 522. Podkre艣lenie E. F.

68 W przek艂adzie angielskim wyra偶enie to ma inne i bar­dziej odpowiadaj膮ce intencjom Fromma brzmienie: 鈥淒uchy podziemne". (Przyp. t艂um.)

69 Sofokles, cyt. wyd., s. 103. Podkre艣lenie E. F.

70 znowu przek艂ad angielski nadaje temu wyra偶eniu pe艂­niejszy sens: 鈥淶iemi臋, najstarsz膮 z bog贸w." (Przyp. t艂um.)

71 Tam偶e, s. 114. Podkre艣lenie E. F

72 Tam偶e, s. 118.

73 Tam偶e, s. 121

74 Tam偶e, s. 119. Podkre艣lenia E. F.


75 Tam偶e, s. 126-128. Podkre艣lenia E. F

76 Tam偶e, s. 127. *' Tam偶e, s. 130.

77 Tam偶e, s. 130.

78 Tam偶e, s. 131. Podkre艣lenie E. F

79 Tam偶e, str.131.

80 Hegel widzia艂 konflikt przedstawiony w Antygonie w po­dobnym 艣wietle na wiele lat przed Bachofenem. M贸wi on o Antygonie: 鈥渂ogowie jednak, kt贸rym oddaje ona cz臋艣膰, to podziemne b贸stwa Hadesu, wewn臋trzne b贸stwa uczu膰, mi艂o­艣ci, zwi膮zk贸w krwi, a nie jawni bogowie wolnego, samowied-nego 偶ycia narodu i pa艅stwa." (Hegel, Wyk艂ady o estetyce, t. II, s. 63; por. tak偶e Filozofi臋 religii.) Hegel w tym o艣wiad­czeniu stoi tak bardzo po stronie pa艅stwa i praw nim rz膮­dz膮cych, 偶e okre艣la zasad臋 Kreona jako norm臋 鈥渨olnego 偶y­cia narodu i pa艅stwa" pomimo niezaprzeczalnego 艣wiadectwa, 偶e Kreon nie reprezentuje wolno艣ci, lecz dyktatur臋. Zwa偶y­wszy t臋 stronnicz膮 sympati臋 Hegla, tym bardziej znacz膮ca okazuje si臋 jego wypowied藕, stwierdzaj膮ca wyra藕nie, i偶 An­tygona wyst臋puje w obronie zasad mi艂o艣ci, zwi膮zk贸w krwi i uczu膰, kt贸re Bachofen uwa偶a艂 p贸藕niej za charakterystyczne zasady 艣wiata matriarchalnego. Podczas gdy sympatia Hegla dla zasad patriarchalnych nie budzi zdziwienia, zaskakuje nas ona w pismach Bachofena. A jednak stanowisko Bachofena wobec spo艂ecze艅stwa matriarchalnego okaza艂o si臋 ca艂kiem ambiwalentne. Wydaje si臋, 偶e kocha艂 matriarchat i nienawi­dzi艂 zasad patriarchalnych, lecz poniewa偶 by艂 tak偶e pobo偶nym protestantem i cz艂owiekiem wierz膮cym w post臋p rozumu, wierzy艂 zarazem w supremacj臋 zasady patriarchalnej nad matriarchalri膮. W wi臋kszo艣ci jego prac spotykamy si臋 z sym­pati膮 dla zasady matriarchalnej. W innych partiach, a odnosi si臋 to do jego kr贸tkiej interpretacji mitu o Edypie (Mutter-recht Bachofena, w: Der Mythos vom Orient and Okzident, cyt. wyd., s. 259 i nast.), Bachofen, tak jak i Hegel, opowiada si臋 po stronie zwyci臋skich bog贸w olimpijskich. Edyp stoi - wed艂ug niego - na granicy mi臋dzy 艣wiatem matriarchalnym a patriarchalnym. Fakt, i偶 nie zna on swego ojca, wskazuje na pochodzenie matriarchalne, w kt贸rym Jedynie matka jest znana. Ale okoliczno艣膰, i偶 wykrywa w ko艅cu, kto jest jego prawdziwym ojcem, wyznacza - zdaniem Bachofena - pocz膮tek rodziny patriarchalnej, w kt贸rej r贸wnie偶 ojciec jest znany. 鈥淓dyp - m贸wi on - wyra偶a post臋p wiod膮cy na wy偶­szy szczebel istnienia. Jest on jedn膮 z tych wielkich postaci, kt贸rych cierpienia i trudy prowadz膮 do 艣wietniejszej formy ludzkiej cywilizacji; jednym z tych, co zakorzenieni wci膮偶 w starym porz膮dku rzeczy, s膮 Jednocze艣nie sk艂adani w ofie­rze, staj膮c si臋 w ten spos贸b za艂o偶ycielami nowej epoki" (tam偶e, s. 266). Bachofen podkre艣la fakt, 偶e budz膮ce groz臋 matki-boginie, Erynie, podporz膮dkowa艂y si臋 艣wiatu apoli艅-skiemu i 偶e powi膮zanie z nimi Edypa oznacza zwyci臋stwo zasady patriarchalnej. Wydaje mi si臋, 偶e interpretacja Ba­chofena nie daje nale偶ytego poj臋cia o fakcie, i偶 Kreon, cho­cia偶 jest jedynym bohaterem, kt贸ry pozostaje fizycznie przy 偶yciu, symbolizuj膮c zwyci臋stwo 艣wiata patriarchalnego Jest w艂a艣nie tym cz艂owiekiem, kt贸ry poni贸s艂 moraln膮 kl臋sk臋. Mo偶na przypuszcza膰, 偶e Sofokles zamierza艂 tym sposobem wyrazi膰 ide臋, i偶 艣wiat patriarchalny 艣wi臋ci triumfy, lecz ule­gnie zag艂adzie, je偶eli nie przyswoi sobie humanistycznych zasad starszego porz膮dku matriarchalnego.

81 Por.: Kallikles w Gorgiaszu Platona oraz Trazymaeh w jego Pa艅stwie.

82 Wilhelm Schmid, Geschichte der grlechischen Literatur, 1 Tell, 2 Band, Munich 1934.


83 Warto zauwa偶y膰, 偶e to samo przemieszanie post臋powych idei politycznych z sympati膮 do mitycznych zasad matriar-chalnych mo偶na znale藕膰 ponownie w dziewi臋tnastym wieku w pracach Bachofena, Engelsa oraz Morgana. (Por. moj膮 rozpraw臋 Zur Rezeption der Mutterrechtstheorie w 鈥淶eit-schrift fur Sozialforschung", III, 1934.)

84 Por. tak偶e Wilhelm Nestle, Sophokles und dle Sophtatik, Chicago 1910, vol. 5, II, s. 129. Problem wrogo艣ci mi臋dzy oj­cem a synem tak偶e powa偶nie zawa偶y艂 na prywatnym 偶yciu poety. Jofont, jego syn, oskar偶y艂 swego s臋dziwego ojca o nie­poczytalno艣膰, chc膮c pozbawi膰 go w drodze wyroku s膮dowego prawa zarz膮dzania maj膮tkiem; z procesu Sofokles wyszed艂 zwyci臋sko.

85 Enuma ellsz, tabliczka IV, wg Aleksandra Heidela, The Babylonian Genesis, Chicago 1942.


86 Babilo艅ska Tiamat pojawia si臋 prawdopodobnie w opo­wie艣ci biblijnej Tehom, otch艂ani, nad kt贸r膮 zalega ciemno艣膰.

87 Por. E. Fromm, Ucieczka od wolno艣ci, Warszawa 1970, S. 277.

88 F. Kafka, Proces, Warszawa 1971, s. 5

89 Tam偶e, s. 22.

90 Tam偶e, s. 5

91 Por. okre艣lenie orientacji odbiorczej w: E. Fromm, Mart for Himself, New York 1947.


92 F. Kafka, Proces, s. 8, 17.

93 Tam偶e, s. 19-20.

94 Por. rozdzia艂 o sumieniu humanistycznym i autoryta­tywnym w: Man for Himself, cyt. wyd.

95 F. Kafka, Proces, s. 59.


96 Tam偶e, s. 230-233

97 Tam偶e, s. 243.

98 Tam偶e, s. 244

99 Tam偶e, s. 247.

100 Tam偶e, s. 249-250.


51




Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Erich FROMM Zapomniany j臋zyk
Fromm E Zapomniany j臋zyk str 196 226
Fromm E Zapomniany j臋zyk
Fromm Erich Zapomniany jezyk
1 Wst臋p do presupozycji, J臋zyk - wplywanie na ludzi - - Presupozycje
Wst臋p do renesansu, szko艂a 艣rednia, j臋zyk polski
PSYCHOLOGIA-mowa i jezyk, pedagogika, semestr I, wst臋p do psychologii
V J臋zyk prawa 膰w, Politologia, Wst臋p do nauki o pa艅stwie a prawie, 膯wiczenia
jezyk bnf ebnf, stud, I semsetr, WSTEP DO PROGRAMOWANIA, WDI
Wst臋p do motywu ARKADIA, Szko艂a, J臋zyk polski, Wypracowania
wst臋p do j臋zyka migowego, Miganie, J臋zyk migowy
Kr贸tki wst臋p do ortografii j臋zyka s艂owe艅skiego, J臋zyk Serbski, j臋zyk serbski