Strefa mroku Borysek, dziecko Indygo z Marsa

BORYSEK - CHŁOPIEC INDYGO Z MARSA

Giennadij Belimow

Spotkanie w anomalnej strefie

O niezwykłym chłopcu imieniem Borysek po raz pierwszy dowiedziałem się, słuchając historii opowiadanych przez uczestników ekspedycji do anomalnej strefy położonej na północy obwodu wołgogradzkiego, znanej jako Pasmo Miedwiedickie.

Proszę sobie wyobrazić, jak wszyscy siedzą wieczorem przy ognisku i ten mały chłopiec w wieku około siedmiu lat żąda nagle stanowczo ciszy, aby móc opowiedzieć nam o mieszkańcach Marsa i ich wyprawach na Ziemię — powiedział jeden ze świadków, dzieląc się swoimi wrażeniami. — Ktoś wciąż rozmawiał cichym głosem i chłopiec zdecydowanie zażądał pełnej uwagi albo „nie będzie żadnej historii”.

W końcu wszyscy ucichli i zupełnie nie skrępowany obecnością dorosłych, ubrany w letni T-shirt i baseballową czapkę chłopiec o okrągłej twarzy i dużych oczach zaczął opowiadać niezwykłą historię o marsjańskiej cywilizacji, megalitycznych miastach, statkach kosmicznych, wyprawach na inne planety i ziemskiej krainie o nazwie Lemuria, której życie poznał osobiście, gdy dawno temu przyleciał z Marsa na ten położony po środku oceanu ogromny kontynent, gdzie miał przyjaciół....

Wielu ludzi doznało szoku z powodu dwóch rzeczy. Po pierwsze, niezwykłej wiedzy jak na siedmiolatka - nawet profesor historii nie byłby w stanie tak obrazowo opowiadać o legendarnej Lemurii i jej mieszkańcach. Próżno by szukać w jakiejkolwiek szkole lub na uniwersytecie kogoś z takimi wspomnieniami. Nauka nie dowiodła jak dotąd istnienia innych cywilizacji i wygląda na to, że wcale się jej do tego nie spieszy. Po drugie, sposób mówienia Boryska odbiegał od sposobu wysławiania się dziecka z pierwszej klasy szkoły podstawowej. Używana przez niego terminologia oraz podawane szczegóły i fakty z przeszłości Marsa i Ziemi robiły na wszystkich ogromne wrażenie. Jedynie emocjonalne akcenty pozwalały zorientować się, że ta logiczna prelekcja jest dziełem dziecka.

Wydaje się, że nie. To nie brzmiało jak fantazja — przekonywał mój rozmówca — ale raczej jak wspomnienia z przeszłości, wspomnienia z dawnych inkarnacji. Tego rodzaju szczegółów nie można wymyślić, trzeba je poznać osobiście.

Słowa mówiące o wspomnieniach z dawnych inkarnacji zdecydowały o wszystkim - zrozumiałem, że muszę spotkać się z Boryskiem.

Teraz, po spotkaniu z nim i jego rodzicami, staram się wszystko poukładać, tak by zrozumieć tajemnicę urodzin tej młodej istoty.

Wspomnienia matki Boryska

Borysek urodził się na tym świecie w mieście Wołżskij w szpitalu położniczym, ale na jego świadectwie urodzenia w miejscu przeznaczonym na miejsce urodzenia wpisano „Zirnowsk, obwód wołgogradzki. Dokładna data jego urodzin to 11 stycznia 1996 roku, godzina 3:30. Być może astrolog będzie mógł powiedzieć coś więcej na ten temat.

Jego rodzice to dobrzy i łagodni ludzie. Nadzieżda Kiprianowicz, matka Boryska, jest dermatologiem w miejskiej klinice - dyplom lekarza uzyskała w Wołgogradzkim Instytucie Medycznym w roku 1991. Jego ojciec, Jurij Towstieniew, jest emerytowanym oficerem, absolwentem Kamiszinskiego Wyższego Instytutu Wojskowego, i obecnie



pracuje w nadzorze budowlanym. Byliby bardzo szczęśliwi, gdyby ktoś pomógł im wyjaśnić tajemnicze zjawisko w postaci ich syna. Jak dotąd przyglądają się swojemu cudowi z ciekawością.

Do przedszkola poszedł, gdy skończył dwa lata. Wszyscy opiekunowie twierdzili, że jest bardzo uzdolniony do języków i wykazuje niezwykły rozwój umysłowy. Zauważyli, że ma fenomenalną pamięć. Z kolei jego rodzice zorientowali się, że sposób, w jaki gromadzi wiedzę, nie ogranicza się jedynie do obserwacji otoczenia. Wyglądało, jakby czerpał ją również z innych źródeł, jakby znikąd!

Nikt go nie uczył — wspomina Nadzieżda. — W jakiś sposób wykształcił w sobie nawyk siedzenia w pozycji lotosu i wsłuchiwania się w siebie! Zadziwiał nas złotymi myślami i szczegółami o Marsie, o układach planetarnych i innych cywilizacjach. Skąd dziecko mogło o tym wiedzieć? Kosmos i kosmiczne wątki w jego opowieściach to stałe tematy, odkąd skończył dwa lata.

Mars, dzieci indygo i planetarne katastrofy

W tym samym czasie Borysek oświadczył, że dawno temu mieszkał na Marsie, kiedy jeszcze nadawał się on do mieszkania. Później planeta ta doświadczyła najgorszego w swojej historii kataklizmu w postaci utraty atmosfery i obecnie w podziemnych miastach mieszkają na niej nieliczni ocalali. Wtedy często latał na Ziemię w celach handlowych i w misjach badawczych. Wygląda na to, że sam kierował statkami kosmicznymi. Było to w czasach istnienia cywilizacji lemuryjskiej, gdzie miał przyjaciela, który zginął na jego oczach.

Na Ziemi doszło do wielkiej katastrofy, w czasie której wybuchły góry i wielki kontynent rozpadł się na kawałki i pogrążył w wodzie. W pewnym momencie na budynek, w którym przebywał mój przyjaciel, spadł ogromny głaz — opisuje Borysek. — Nie mogłem go uratować i teraz na Ziemi powinniśmy się znowu spotkać...

Borysek postrzega cały proces zniszczenia Lemurii, jakby to stało się niedawno, i cierpi z powodu śmierci tego Ziemianina, jakby był za nią odpowiedzialny.

Pewnego razu zobaczył książkę Ernesta Muldaszewa Skąd pochodzimy?, którą przyniosła jego matka. Książka wywarła na nim ogromne wrażenie. Rzucił okiem na rysunki Lemurian, fotografie tybetańskich pagod i dwie godziny później szczegółowo rozprawiał na temat rasy lemuryjskiej i jej odkryć.

Ale Lemuria uległa zagładzie co najmniej 800 000 lat temu — powiedziałam ostrożnie — a jej mieszkańcy mieli ponad dziewięć metrów wzrostu i ty to wszystko zapamiętałeś?

Tak, pamiętam i zapewniam, że nikt mi tego nie powiedział — odrzekł Borysek.

Innym razem zaczął przypominać sobie różne rzeczy po obejrzeniu ilustracji w drugiej książce Muldaszewa W poszukiwaniu miasta bogów, w której była mowa o komorach grzebalnych i piramidach. Oświadczył, że nie znajdą wiedzy pod piramidą Cheopsa, ale pod inną. Niestety, do tej pory jej nie znaleziono. Powiedział, że „życie zmieni się, kiedy otworzą Sfinksa, i dodał, że Sfinks otwiera się gdzieś za uchem, ale nie pamięta dokładnie gdzie. Kiedy ma natchnienie, mówi z dużym zaangażowaniem o cywilizacji Majów, odnosząc wrażenie, że ludzie niewiele wiedzą o tej fascynującej społeczności.

Najbardziej uderzającą rzeczą jest jednak to, że według niego obecnie nadszedł czas, kiedy na Ziemi będą się rodzić wyjątkowe dzieci, ponieważ wkrótce ma dojść na niej do wielkich zmian i będzie potrzebna nowa wiedza wykraczająca poza ludzką mentalność.


Swoje poprzednie życie pamiętam od trzynastego roku, a tutaj od momentu urodzin, ale nie zapominam, skąd pochodzę. Nosiliśmy tam specjalne okulary i cały czas walczyliśmy. Tam na Marsie była jedna nieprzyjemna rzecz: stacja, którą należało zniszczyć. Marsa można ożywić, ale ta stacja to uniemożliwia. To sekret. Mogę narysować, jak ona wygląda, bo byliśmy blisko niej. Ta stacja jest przeciwko nam.

Borysku, dlaczego nasze sondy kosmiczne często „zamierają po wylądowaniu na Marsie?

Z Marsa nadchodzi sygnał, który usiłuje je zniszczyć, ponieważ emitują one szkodliwe promienie.

Byłem zdziwiony szkodliwymi promieniami Fobosa. W roku 1988 mieszkaniec Wołżskija nazwiskiem Jurij Łuszniczenko, który posiada niezwykłą moc, próbował skontaktować się z kierownictwem radzieckiego programu kosmicznego, aby ostrzec ich przed nieuniknionym niepowodzeniem ich marsjańskich sond Fobos 1 i Fobos 2, głównie z powodu promieni i radioaktywnych baterii, które są obce dla Marsa. Jego ostrzeżenia zbagatelizowano. Do dzisiaj nie odpowiedzieli mu. Zdaniem Łuszniczenki, aby to przedsięwzięcie się udało, konieczna jest zmiana taktyki w czasie zbliżania się do powierzchni Marsa.

UFO i zaginione planety

Czy wiesz coś o wielowymiarowości? No wiesz, żeby gdzieś lecieć, nie leci się wzdłuż linii prostej, ale przeskakuje się przez przestrzeń wielowymiarową? — zadałem niepewnie nieco dziwne z punktu widzenia głównego nurtu nauki pytanie.

Borysek nagle ożywił się i zaczął energicznie tłumaczyć zasady budowy UFO.

Tylko co wystartowaliśmy i już byliśmy w pobliżu Ziemi!

Wziął kawałek kredy i narysował na tablicy coś trójkątnego.

Jest sześć warstw — tłumaczył podekscytowany. — Zewnętrzna warstwa to 25 procent wytrzymałego materiału, następna to 30 procent i przypomina gumę, trzecia stanowi kolejne 30 procent i jest metaliczna, następna warstwa o magnetycznych własnościach stanowi 4 procent — zapisał dane na tablicy. — Jeśli naładuje się energią warstwę magnetyczną, można latać po całym wszechświecie.

Wszyscy dorośli spojrzeliśmy na siebie. W której klasie uczą ich procentów? Oczywiście, że nie mają ich jeszcze w szkole, ale wygląda na to, że Borysek ma poważne trudności w szkole. Po badaniu zapisali go od razu do drugiej klasy, skąd pozbyto się go bardzo szybko. Powiedzcie mi, kto tolerowałby nagłe wtrącanie się dziecka w tok wykładu nauczyciela w stylu: „Mario Iwanowna, pani nie mówi prawdy! Pani nie uczy nas właściwie!

A do takich scen dochodziło częściej niż raz dziennie. Teraz Boryska uczy nauczyciel, który wykładał w Akademii Szczetinina, i chłopak będzie zdawał egzaminy eksternistycznie. Nauczyciel uważa, że Borysek powinien studiować w szkole Szczetinina dla wybitnie uzdolnionych dzieci. Ma już i nadal będzie miał problemy związane z normalnymi dziećmi.

Jakie Borysek ma zadanie na Ziemi? Czy je zna? — zapytałem jego rodziców.

Mówi, że zgaduje — odrzekła Nadzieżda. — Wie coś niecoś o przyszłości Ziemi, na przykład to, że wiedza będzie rozdzielana według jakości i poziomu świadomości. Nowa wiedza nigdy nie trafi do ludzi bezwzględnych o paskudnych przywarach, złodziei, bandytów, alkoholików, ani do tych, którzy nie chcą zmienić się na lepsze. Ci ludzie opuszczą tę planetę. Uważa, że wiedza będzie odgrywała najważniejszą rolę. Na Ziemi rozpocznie się czas jedności i współpracy.

Borysku, skąd o tym wiesz?

Sam z siebie — odrzekł poważnie.

Kiedyś, gdy miał pięć lat, zadziwił rodziców, kiedy zaczął mówić o Prozerpinie, planecie, która „umarła” setki tysięcy albo nawet miliony lat temu. Słowo Prozerpina wypowiedział, mimo iż nigdy wcześniej go nie słyszał, ponieważ jego rodzice po raz pierwszy usłyszeli o tej planecie przypuszczalnie od niego.

Rozcięła ją wiązka i rozpadła się na kawałki — wyjaśnił Borysek. — Fizycznie planeta już nie istnieje, ale jej mieszkańcy teleportowali się do piątego wymiaru, który wy nazywacie światem równoległym.


Obserwowaliśmy zagładę tej planety z Marsa — wyjaśnił.

No i nagle powiedział coś niewyobrażalnego. Powiedział, że Ziemia, która jest żywą istotą, zaczęła akceptować dzieci Prozerpiny, aby je edukować. Stąd od czasu do czasu rodzą się tu dzieci, które pamiętają swoją rodzinną planetę i uważają siebie za istoty pozaziemskie.

To zjawisko zostało oczywiście, zauważone przez świat nauki. Ja sam poznałem Walentynę Gorszunową (Kainaja), która nie tylko pamięta Prozerpinę, ale czasami w snach spotyka się ze swoimi rodakami z tej planety. I nagle ona również pojawiła się w tym samym mieście, co Borysek i obydwoje odwiedzili Błękitną Górę w anomalnej strefie Pasma Miedwiedickiego.

Oto, co pewnego razu powiedział Borysek swojej matce, która zanotowała to w swoim dzienniku:

Jesteś prekursorką. Oczyściłaś dla nas platformę. W najwyższych sferach jesteś uważana za bohaterkę. Nosisz na swoich barkach najcięższe brzemię. Weszłaś w Nowy Czas. Holograficzny kod jest już widoczny, został nałożony na przestrzeń. Wszystko się rozświetli w nowym ogniu myślenia, bardzo szybko... Przejście z jednego do drugiego świata dokona się poprzez substancję Czasu. Ja przyniosłem Nowy Czas. Przyniosłem Nową Informację...

Skąd znasz takie słowa, jak integralność, cykle, kosmos, magia, Lemurianie?

Powiedziałem: „Pozdrawiam was! To w języku mojej planety.

W tym momencie Borysek i ja rozstaliśmy się, obiecałem sobie jednak, że będę śledził jego losy na tyle, na ile będzie to możliwe.

Kroniki marsjańskie

Mniej więcej rok później pojechałem do Zimowska, aby spotkać się z Boryskiem i poznać najnowsze szczegóły jego życia. Pierwszą rozmowę odbyłem, oczywiście, z jego mamą.

Zajrzałam do jego pokoju, ponieważ usłyszałam, że z kimś rozmawia. Zrobiłam to, ponieważ wiedziałam, że jest sam — wspomina Nadzieżda.

Rzeczywiście był sam. Przed nim znajdowała się kolorowa mozaika zrobiona z dziecięcej zabawki - konstruktora przedstawiająca podwójną spiralę DNA! Poznałam ją dzięki rysunkom, które widziałam w czasie studiów w instytucie medycznym. Powiedział do kogoś: „Jestem pilotem statku badawczego, naukowcem, ale nigdy nie skrzyżuję ludzkiego i gadziego DNA! To jest niezgodne z prawami naturalnej selekcji”. Następnie padło kilka łacińskich słów. Byłam zszokowana i zamiast słuchać dalej, zaczęłam nim potrząsać. „Co to jest? Z kim rozmawiasz? Nagle ocknął się z transu, po czym zmieszany rzucił: „Tylko się bawię”. Nagle zdałam sobie sprawę, że nie znam dobrze mojego syna. Kiedy zapytałam go o to później, powiedział, że ta informacja nie jest dla ludzi i że kiedy żył na Marsie, mieli trochę inne gałęzie DNA - trochę inne od tych, jakie mieli Lemurianie. Rozumiem, że wspominając marsjański okres swojego życia, pamięta go z punktów widzenia różnych okresów czasu. Wygląda na to, że żył na Marsie wiele razy i przypomina sobie różne okresy swoich żyć, przypuszczalnie na przestrzeni wielu tysięcy lat.

Zatem nie traktuje pani tego jako zwykłych dziecięcych fantazji?

zapytałem.

Pewnie byłabym szczęśliwa, gdyby tak było, ale coś tu jest nie tak. Za dużo jest w tym całkowicie nieznanych informacji. I nie ma miejsca, gdzie mógłby je zdobyć. Nie sądzę także, by pamiętał swoje dawne życia w taki sam sposób, w jaki my pamiętamy wydarzenia wczorajszego dnia. Oczywiście, że nie. Jego pamięć jest fragmentaryczna i ujawnia się w szczególnych okolicznościach, i możliwe że stopniowo zaniknie. Tak, potrafi podłączyć się do zewnętrznych źródeł informacji i być ich przekaźnikiem, i dziesięć minut później zwyczajnie zapomnieć je jak normalne dziecko.

Te połączenia zdarzają się coraz rzadziej - albo kanał komunikacyjny ulega ograniczeniu, albo dzieje się coś jeszcze innego... Dyktafon, który jego rodzice kupili specjalnie do rejestrowania jego opowieści o dawnych życiach jest używany coraz rzadziej. Jest znacznie mniej okazji ku temu.

Ich nagrania z ubiegłych miesięcy to ciekawe wspomnienia Boryska na temat poważnych kataklizmów, do których doszło na Marsie. Twierdzi na przykład, że w ciągu ostatnich kilkuset tysięcy, a nawet milionów, lat doszło tam do poważnych problemów z wodą. Mars zaczął tracić w katastrofalny sposób swoją atmosferę i wodę. Borysek powiedział, że mieli specjalne statki, które latały na Ziemię po wodę. Wyglądały jak cylindry i pełniły rolę statków-matek.

Opowiadał wiele o swoich obowiązkach i pracy w kosmosie. Bardzo nie lubi amerykańskich filmów o przygodach i wojnach w kosmosie, uważając, że wszystko w nich jest wypaczone i zmyślone. Marsjańskie statki mogły podróżować po całym układzie słonecznym. Mieli liczne bazy na różnych planetach i ich satelitach.

Był najwyraźniej niezłym pilotem i posiadł duże umiejętności zawodowe. Zgodnie ze swoimi opowieściami wielokrotnie uczestniczył w lotach na Saturna, w których najtrudniejszym zadaniem było przemierzanie strefy asteroid. W czasie zbliżania się do Saturna zginęło wielu jego przyjaciół.

Wiesz, mamo, ja nie tylko dostarczałem wodę na Marsa! — oświadczył pewnego dnia. — Stale mówisz „Mars to, Mars tamto”, ale ja byłem odpowiedzialny za Jowisza! Realizowaliśmy specjalny projekt polegający


na badaniu możliwości stworzenia w naszym układzie drugiego słońca, którym miał być Jowisz. Niestety, potrzeba było do tego tak dużej masy, że nie było jej tyle w całym układzie słonecznym, w związku z czym porzucono realizację tego projektu.

Pewnego razu powiedział, że ziemskich naukowców zainteresowałby fakt, że układ słoneczny nie składa się z dziewięciu planet, ale że są jeszcze dwie i że ich orbity leżą poza orbitą Plutona. Według niego Mars krążył kiedyś bliżej Jowisza, zaś Księżyc należał do Marsa. Dopiero po gigantycznym kataklizmie kosmicznym Mars zmienił orbitę, a Ziemia zyskała satelitę, Księżyc. Nie pamięta jednak żadnych szczegółów dotyczących tego okresu.

Naturalnie nasuwającym się pytaniem jest to, czy miał kiedykolwiek rodzinę w naszym rozumieniu tego słowa, ale jego mama nic nie wiedziała na ten temat. Borysek nigdy nic nie wspomniał na temat jakiejkolwiek rodziny w czasie swoich marsjańskich inkarnacji. Pewnego razu podczas oglądania telewizji, a konkretnie Discovery Channel, zaczął z wielkim podnieceniem mówić o cywilizacji Szaraków, małych humanoidalnych istotach o wielkich oczach.

To nie są Marsjanie — powiedział wskazując na ekran. — My nie jesteśmy tacy, bardziej przypominamy Lemurian i Atlantydów. Po pierwsze, jesteśmy wysocy, a ci są karłami. Po drugie, Szaraki są okrutne. Pochodzą z innej galaktyki i prowadzą różne eksperymenty na ludziach. Musieliśmy nawet walczyć z nimi, bo to agresorzy. Nasza rasa była dobra, mniej agresywna i bardzo intelektualna, potrafiliśmy nawet używać energii psychicznej.

Wyrzucając z siebie słowa jak z karabinu, czasami jąkając się, wypowiedział to wszystko w ramach krótkiej kwestii, po czym wrócił do swoich normalnych zabaw i do „sprawy Szaraków, jak to określiła jego matka, nigdy już nie powrócił. Wyglądało na to, że był to przebłysk pamięci, który może się już nigdy nie powtórzyć.

Współcześni ufolodzy mają już pewne pojęcie o Szarakach. Czasowe porwania (wzięcia) ludzi, eksperymenty na nich, nierzadko o charakterze genetycznym, wiwisekcje zwierząt (makabryczne okaleczenia z całkowitym usuwaniem krwi z ciał bydła w latach 1970. i 1980.) - wszystko to jest wiązane przez świadków i badaczy głównie z Szarakami. I Borysek nagle przypomniał sobie o nich i przestrzegł przed nimi.

Coraz bardziej staje się wątpliwe, czy będą nowe oświadczenia na temat życia w kosmosie, na Marsie lub w układzie słonecznym. Jak utrzymują specjaliści, chłopiec „zamyka się. Przypuszczalnie dzieje się to za sprawą trudności wynikających z życia w naszej ziemskiej rzeczywistości - podobnie jak ma to miejsce w przypadku innych dzieci indygo.

Powszedni dzień na Ziemi

Nie odrywając wzroku od ekranu komputera, Borysek szybko manipulował klawiszami na klawiaturze. Toczył walkę w jakimś podziemnym zamku. Bezskutecznie starałem się odwrócić jego uwagę od gry.

Jego zapał do gry nie ustawał, mimo iż grał nieprzerwanie od trzech godzin. Jego matka, jej bliska przyjaciółka Walentyna Rubcowa-Gorszunowa i ja rozmawialiśmy prawie o wszystkim, co wydarzyło się w minionym roku. W tym czasie Borysek ani na chwilę nie oderwał się od swojej gry wideo i nie chciał uczestniczyć w naszej rozmowie na temat życia na Marsie.

Rok wcześniej był znacznie bardziej rozmowny i z zapałem odpowiadał na moje pytania. W rzeczy samej w pewnym momencie powiedział wówczas: „To było pana ostatnie pytanie!” - i nie słuchając żadnych argumentów zaczął grać w grę wideo.

Teraz nie ma czasu na wspominanie swoich byłych inkarnacji. Jego otwartość i prostoduszność źle odbiły się na jego życiu. Dzieci w jego wieku i starsze odpłacały mu, jak to zwykle bywa, zazdrością i nienawiścią. Czuł na sobie ich pięści i wyzwiska częściej niż inni chłopcy.

W końcu nauczył się walczyć, mimo iż rok temu mówił z zapałem: „Jeśli ktoś zawstydzi cię, klęknij przed nim i proś o wybaczenie. Proza ziemskiego życia nie współgra z takim stopniem dobroci we wzajemnych stosunkach.

Po sensacyjnym artykule na jego temat ludzie zaczęli traktować go inaczej. Większość przejawiała ciekawość i zainteresowanie, ale około 15 procent okazywało niezrozumiałą nienawiść i złość. Niestety, są to jego najbezwzględniejsi prześladowcy. Przypomina to trochę czasy Jezusa Chrystusa, który nauczał

O dobru i złu, co niektórzy ludzie traktowali jako coś niedopuszczalnego. „Ukrzyżować go! - krzyczeli jego prześladowcy, no i ukrzyżowano go.

Nadszedł XXI wiek i wróciliśmy do tamtych brutalnych czasów, i wygląda na to, że niewiele się w nas zmieniło. Tymczasem ufolodzy wciąż marzą o bezpośrednim kontakcie z istotami pozaziemskimi. Jaki kontakt? Przecież wciąż jesteśmy gotowi ukrzyżować naszego brata, zgładzić za to, że jest inny! Nawiasem mówiąc, wydaje się, że odwiedzające nas istoty znają nas lepiej i wcale im się nie śpieszy do bliższego kontaktu z nami.

Być może gdyby nauczyciele Boryska wykazali się większą mądrością i odnieśli się do niego z większą uwagą, to...

To, po prostu, idiota! — oświadczył po kilkudniowych rozmowach z nim jeden ze znajomych Nadzieżdy, miejscowy psychiatra.

Chłopiec nie pasował do utartej definicji normalnego dziecka i taka wersja zjawiska o imieniu Borysek obiegła świat. Nie tak dawno temu jedna z matek przysłała do szkoły list następującej treści: „Zabierzcie go z klasy, on uczy nasze dzieci jak umierać... Wdrożono dochodzenie i okazało się, że chłopiec opowiadał kolegom z klasy o reinkarnacji, to znaczy reinkarnacji dusz (której, nawiasem mówiąc, jest przykładem i świadkiem). Wygląda jednak na to, że to słowo, jak i kryjąca się za nim treść, nie były znane wielu osobom w szkole, stąd ich obawy o możliwość samobójstw wśród dzieci. „Jakże byłoby to wesołe, gdyby nie było tak smutne”.

Nawiasem mówiąc, Borysek reaguje tak samo jak normalne dzieci, gdy jakiś przedmiot (np. rosyjski, matematyka) go nie interesuje.

Jego kłopoty potęguje rozwód jego rodziców, a wraz z tym nieunikniony problem podziału nowo otrzymanego mieszkania w nowym budownictwie. W tych zmaganiach nie było miejsca dla chłopca i jego dziecięcych problemów - czasami głodny chodził do „cioci Wali, żeby coś zjeść, mimo iż mieszkała daleko od jego domu. Przedłużający się proces rozwodowy stwarza pełną napięć sytuację.

Tak, Borysek znalazł się teraz w trudnej sytuacji — dzieli się swoimi spostrzeżeniami Walentyna Rubcowa-Gorszunowa, stały członek ekspedycji


Przeszukiwanie Przestrzeni” i jeden z jego najbliższych przyjaciół. — Otworzył się na ludzi, stara się pomóc im w zrozumieniu siebie samych i naszej Ziemi, ale czy są oni w stanie zrozumieć go właściwie i ukierunkować jego wiedzę ku tworzeniu? Zawsze rzucano kamieniami w proroków lub ich krzyżowano. Obecnie mamy trochę inne kamienie i krzyże, ale nastawienie do wizjonerów pozostało takie same. Pierwsze kamienie już w niego rzucono... i zaczął się zamykać. Główną tego przyczyną jest, oczywiście, nastawienie ludzi. Ale czy można uzyskać dojrzały owoc z nasienia, które tylko co wykiełkowało? Nikt nie jest w stanie przewidzieć, co się z nim stanie i czy potrafi on to wytrzymać.

Krótko mówiąc, nie wygląda na to, by Borysek miał mieć łatwe życie.

Zainteresowanie nauki dziećmi indygo

To, że przedstawiciele nauki rzeczywiście interesują się Boryskiem jest niezaprzeczalnym faktem. Na spotkanie i badanie do Moskwy zaprosił go profesor nauk fizyczno-matematycznych Władysław Ługowienko z Instytutu Ziemskiego Magnetyzmu, Jonosfery i Propagacji Fal Radiowych (IZMI-RAN) Rosyjskiej Akademii Nauk.

W badaniu wzięli udział niektórzy koledzy profesora Ługowienki, który prowadzi badania dzieci indygo w Rosji i w innych krajach i uważa, że rodzą się one na naszej planecie od dwudziestu lat celowo i że ma to najwyraźniej związek z przyszłym rozwojem ziemskiej cywilizacji.

Borysek został zaproszony razem ze swoją mamą na specjalny obóz edukacyjny położony nad Jeziorem Atalskim w obwodzie tulskim w miejscu, gdzie ziemska energia ma szczególny wpływ na ludzi.

Czytałem naukowy raport o pomiarach zwykłych, eterycznych, emocjonalnych i mentalnych biopól uczestników obozu. Muszę stwierdzić, że po pierwsze, chłopiec ma bardzo silne biopole w porównaniu z innymi uczestnikami i po drugie, po obozie jego biopole rozszerzyło się znacznie bardziej niż u innych.

Fotografie aury Boryska również mówią wiele. Oto cytat z raportu:

Przed eksperymentem dominującym kolorem na fotografii był żółty, który charakteryzuje intelektualną siłę szczęśliwej, miłej osoby. W lewym dolnym rogu widać kolor jasnoczerwony, co sugeruje aktywność, bezinteresowną miłość i energię chłopca.

Po eksperymencie zdjęcie zmieniło się niewiele: w lewym dolnym rogu pojawiło się zielone światło, które wskazuje na siłę życiową, pozytywne ukierunkowanie i przyjazne nastawienie chłopca”.

Ługowienko zamierza kontynuować obserwacje Boryska i ostatnio udał się do Zimowska, aby zapoznać się z jego życiem w domu rodzinnym. Udał się również do anomalnej strefy na Błękitnej Górze w pobliżu Zimowska.

Jestem pewien, że w sensie moralnym dzieci indygo bardzo różnią się od swoich rówieśników — relacjonuje profesor Ługowienko. — Posiadają nadzwyczajne wyczulenie na jakikolwiek fałsz, rozwiniętą intuicję, zdolności telepatyczne i łączność z kosmosem. Możemy mieć nadzieję, że chłopcu uda się wypełnić jego misję na Ziemi, której celu ani on, ani my nie potrafimy jak na razie odgadnąć.

A ja dodałbym:

Jeśli złe moce go nie powstrzymają.

Chciałbym mieć nadzieję, że kłopoty, z jakimi musi się zmagać, wzmocnią go... Dzieci indygo odróżniają się swoimi niezwykłymi umiejętnościami, szczególnie poglądami na świat, znajomością swoich misji na Ziemi oraz umiejętnościami pobierania informacji i wiedzy z noosfery (sfera ludzkich myśli lub coś w rodzaju wspólnej świadomości) przy pomocy całkowicie otwartej świadomości. Ich rola i misja w ewolucyjnym procesie ludzkości nie jest jeszcze jasna, niemniej wydaje się niemała.

Od redakcji:

Publikację tego artykułu zawdzięczamy uprzejmości Projektu Camelot. Pełną wersję anglojęzycznego przekładu oraz film wideo nakręcony przez zespól Projektu Camelot oraz inne materiały dotyczące Boryska dostępne są adresem internetowym:

http://project.camelot.org/indigo_boy_from_mars.html.

Przełożył Jerzy. Florczykowski


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Borysek chłopiec Indygo z Marsa
Antologia Strefa Mroku Jedenastu Apostołów Grozy
Strefa mroku
NexusW 08 1 Strefa mroku 1 08
NexusV 07 6 Strefa mroku 6 07
Strefa Mroku Jedenastu Apostołów Grozy?z grafiki
Antologia Strefa mroku Jedenastu apostołów grozy
Strefa mroku Linda Winstead Jones, Evelyn Vaughn, Karen Whiddon ebook
ADHD = Dzieci Indygo, Jak pracować z dzieckiem
Gerrold David Dziecko z Marsa
Gerrold David Dziecko z Marsa 2
Jak pracowac z dzieckiem niedowidzacym
Dojrzalosc Szkolna Dziecka 6 letniego
Wykorzystywanie seksualne dziecka
Kopia Kopia Rozwoj dziecka