Refleksje bohaterów literackich o wartościach życia.
Literatura - jak twierdził pisarz francuski Gustaw Flaubert - jest zwierciadłem, przechadzającym się po gościńcach życia. Tak więc literatura od wieków starała się ukazać skomplikowane problemy człowieka, ukazać jego zagrożenia i tragedie. Czy była optymistyczna? Na ogół nie, gdyż ukazywała bezsilność człowieka wobec praw rządzących światem. Jednak niemal każde arcydzieło literatury światowej pozostawia nam promyk nadziei, który pozwala wierzyć człowiekowi, że jednak dobro zawsze popłaca i zawsze zwycięża. W tych dwóch aspektach rozpatrywać możemy każdy wybitny utwór literacki.
Walka dobra ze złem toczy się między ludźmi, a także w duszy każdego człowieka od początku dziejów ludzkości. Jej symbolicznym wyrażeniem jest biblijna przypowieść o Kainie i Ablu. Kain jest upostaciowieniem zła, zawistny, zazdrosny i chciwy. W momencie składania ofiary twarz ma ponurą i złą, bo przecież wie, że wybrał najgorsze owoce, jakie wydała jego ziemia. Jego ofiara nie została przyjęta, a wówczas zawistny Kain zabija swego brata Abla, a potem ucieka przed gniewem Boga, a w ślad za nim płyną słowa boskiego przekleństwa: Tulaczem będziesz i zbiegiem na ziemi, a żadna ziemia nie będzie urodzajna dla ciebie.
Biblia więc uczy człowieka, że zło zostanie ukarane, dobro zaś nagrodzone. Takim nagrodzonym wyznawcą Boga był Noe, człowiek uczciwy i sprawiedliwy, bogobojny, gotowy nieść pomoc wszystkim cierpiącym. Toteż w chwili potopu, kiedy Bóg postanowił zgładzić wszystkich ludzi za ich występki i nieprawości jeden Noe miał się uratować, gdyż na polecenie Boga wybudował arkę, w której przetrwał czas potopu wraz z rodziną.
Sięgnijmy do literatury starożytnej i spróbujmy rozpatrzyć ten problem na przykładzie jednego z najwybitniejszych dramatów, jakim jest Antygona Sofoklesa. Problemy tam ukazane mają charakter uniwersalny. Bohaterka utworu uwikłana jest w konflikt z państwem, prawem państwowym i władcą, który skazuje Antygonę na śmierć. Czy jednak zło, które w utworze prezentuje bezwzględny Kreon zatriumfowało? Został on przecież okrutnie ukarany. Samobójstwo popełnił jego syn Hajmon (narzeczony Antygony), a potem Eurydyka, żona Kreona i matka Hajmona. Antygona mówi do swego prześladowcy: Wspólkochać przyszlam nie wspólnienawidzić. Jaka więc optymistyczna nauka wypływa dla nas - czytelników, która pozwala zachować nadzieję. Oto miłość (a nie nienawiść) to najlepszy doradca w ludzkim postępowaniu. Dlatego czcimy Antygonę, tę bohaterską, grecką dziewczynę, z królewskiego, choć tak tragicznego rodu Labdakidów, wspaniałą córkę Edypa, która nie zawahała się poświęcić swego młodego życia w obronie tych wartości, które uważała za słuszne. Autor dramatu Sofokles nie odebrał nam nadziei, gdyż stanął właśnie po stronie Antygony, a nie Kreona.
Sięgnijmy dla odmiany do literatury polskiej. Oto Treny Jana Kochanowskiego, uznane za arcydzieło literatury. Rozpaczający po stracie ukochanej córeczki ojciec przyjmuje postawę buntu i rozpaczy, opisuje załamanie się dotychczasowego, optymistycznego poglądu na świat. Pesymizm wypływa z przekonania zawartego w trenie XI:
Fraszka cnota! - powiedzial Brutus porażony. Fraszka, kto się przypatrzy, fraszka z każdej strony
Niestety ludzi dobrych, pobożnych, cnotliwych także nie omijają nieszczęścia i cierpienia. Czyż więc warto być dobrym, cnotliwym, pobożnym? Takie nasuwa się pesymistyczne pytanie, pojawia się zwątpienie. Jan Kochanowski jednak także nie odbiera nam nadziei. Oto w trenie XIX szuka pocieszenia, stwierdzając, że w życiu człowieka mogą spotkać różne przygody i należy je znosić z godnością.
Problem wierności samemu sobie przedstawił Jan Kochanowski w pięknej refleksyjnej pieśni pod tytułem Serce roście. Swoje rozważania rozpoczyna autor od opisu przyrody, stwierdzając, że po smutnej, ponurej zimie nadchodzi wiosna, która budzi radość w sercach ludzkich, gdyż ptaki wesoło śpiewają, budując sobie gniazda, kwitną łąki, zielenieją zboża. Nie wszyscy jednak potrafią się cieszyć z nadchodzącej wiosny. Ludzie, których gryzie mól zakryty, a więc dręczeni wyrzutami sumienia nie cieszą się nigdy. Natomiast prawdziwy spokój, radość i szczęście osiągają ci, którzy są sumienia prawego, a więc postępują zgodnie z jego nakazami.
Powróćmy jednak na grunt wielkiej klasyki światowej. Z całą pewnością możemy do tej kategorii zaliczyć dzieło Williama Szekspira pt. Makbet. Głównymi bohaterami utworu są Makbet i jego żona. To właśnie Lady Makbet popycha męża do zbrodni, skłania do działania wbrew skrupułom i sumieniu. Morderstwo jest dla niej sprawą prostą, działa ona w sposób bezwzględny i wyrachowany. Jej mąż, chociaż da się nakłonić do zbrodni, nigdy jej w pełni nie zaakceptuje. Morderstwo przerasta jego siły, przeraża, wytrąca z równowagi. Kiedy jednak raz wkroczy się na drogę zbrodni jakże trudno z niej zboczyć. Toteż Makbet skutecznie zagłuszył sumienie, stłumił jego wyrzuty, stał się bezwzględnym tyranem, sięgnął dna upadku. Tak więc obserwując poczynania zbrodniczej pary czytelnik gotów jest utracić wiarę w człowieczeństwo. A jednak Szekspir pozostawia nam nadzieję, pozwala nie tracić wiary w sens i istotę człowieczeństwa. Ukazuje bowiem, iż zbrodniarze typu Makbeta oraz jego żony nie potrafią żyć z ciężarem popełnionych zbrodni. Otóż straszliwe przywidzenia dręczące Makbeta, a przede wszystkim obłęd, a potem śmierć Lady Makbet pozwalają uwierzyć, iż człowiek jest istotą dobrą, która nie jest w stanie udźwignąć ciężaru własnych zbrodni.
Polscy romantycy także szukali tego promyka nadziei, który chcieli pozostawić swoim czytelnikom. Sytuacja polityczna, niewola narodowa zdeterminowała oblicze polskiego romantyzmu. Bohaterowie romantyczni byli bojownikami o wolność ojczyzny i męczennikami narodowej sprawy. Ponosili klęskę, składali swe życie w ofierze.
Dla Adama Mickiewicza ta nadzieja sprowadziła się do idei mesjanizmu. U jego podłoża tkwiło wywodzące się z judaizmu przekonanie o przyjściu bożego posłannika Mesjasza, który miał wyswobodzić z niewoli naród izraelski. Polscy mesjaniści podobną rolę przypisywali uciemiężonemu narodowi polskiemu. Problem ten został przedstawiony w III cz. Dziadów w tzw. Widzeniu księdza Piotra. Męczeństwo polskiego narodu zostało tu ukazane w sposób analogiczny do męki Chrystusa na krzyżu. Najważniejszym jednak składnikiem widzenia jest zapowiedź przyjścia jednostki niezwykłej wskrzesiciela narodu. Ten mąż wybrany zbiegł jako dziecię z syberyjskiego transportu: „Z matki obcej, krew jego dawne bohatery,// A imię jego czterdzieści i cztery”.
Idea mesjanizmu przynosiła cierpiącemu narodowi nadzieję, że jego cierpienie nie pójdzie na marne, że naród polski doczeka się upragnionej wolności.
Podobną wymowę ma Wesele Stanisława Wyspiańskiego. Końcowe sceny dramatu mają wymowę zdecydowanie pesymistyczną. Oto zgromadzeni przed dworkiem Gospodarza goście weselni uzbrojeni w szpady, flinty, kosy zastygli w całkowitym bezruchu i nie są zdolni do podjęcia walki. Czekają wszyscy na dźwięk czarodziejskiego, złotego rogu, który miał być sygnałem do walki. Jednak nikt nie usłyszy głosu czarodziejskiego złotego rogu, który Wernyhora przekazał Gospodarzowi. Gospodarz bowiem przekazał lekkomyślnie róg drużbie Jaśkowi. Ten zaś zgubił go, schylając się po czapkę z pawimi piórami. Weselna ozdoba była więc dla niego ważniejsza od wielkiej narodowej sprawy. Ironicznym komentarzem do postępowania Jaśka są słowa Chochoła: „Mialeś, chamie, zloty róg,// Mialeś, chamie, czapkę z piór,// Czapkę wicher niesie,// Róg huka po lesie,// Ostał ci się jeno sznur”.
Na próżno Jasiek, przypomniawszy sobie o wielkiej dziejowej misji woła dramatycznym głosem: „Chyćcie koni, chyćcie broni.”
Wszyscy jak zaklęci poruszają się w rytm usypiającej muzyki Chochoła. Jaką nadzieję pozostawił nam Wyspiański? Czymże jest Chochoł?
Przecież jest to wiązka słomy, którą na zimę okrywa się krzew róży. Ale na wiosnę spod słomianego chochoła wyrosną nowe pędy. Być może w polskim społeczeństwie pojawią się nowe siły, które poprowadzą naród do walki. Pojawiają się takie postacie w każdym pokoleniu, ale narazie wciąż pogrążają się w cieniu. Może jednak nadejdzie taki czas, gdy wreszcie zabrzmi złoty róg? Taką właśnie nadzieję pozostawia Wyspiański czytelnikom.
Krytycy literaccy stwierdzają, że bohaterów Żeromskiego cechuje tak zwany maksymalizm etyczny, to znaczy, iż pozostają oni bezwzględnie wierni ideałom, które uznali za słuszne. Takim właśnie bohaterem jest Piotr Cedzyna, tytułowy bohater noweli Doktor Piotr. Nie budzi on sympatii czytelnika. Przyjeżdża oto pewnego razu do swego ojca, któremu już bardzo dokuczała samotność i dręczyła go nieustanna tęsknota za synem, który studiował w Zurychu. Uradowany Dominik polecił synowi przejrzenie rachunków, które prowadził jako zarządca robotników w cegielni Bijakowskiego. Piotr dowiedział się wówczas, że pieniądze na jego studia uzyskiwał ojciec obniżając i tak niskie płace robotnikom. Oburzony, postanowił natychmiast wyjechać do Anglii do pracy, aby spłacić ten dług robotnikom.
Pozostawił zrozpaczonego, nie rozumiejącego swej winy ojca. Źródło tego tragicznego konfliktu kryje się w odmiennej wrażliwości moralnej obu antagonistów. Piotr staje się niezwykle surowym sędzią ojca, zapominając, na jaki cel szły pieniądze. Zostawia ojca, dla którego takie rozstanie w gniewie jest tragedią. Przejmująco opisana jest samotność starca, schylal się ku ziemi i przy świetle ostatniego brzasku zorzy wieczornej rozpoznawał głębokie ślady syna, które mróz miłosierny utrwalił na tej okrutnej drodze. Niestety moralna racja leży jednak zdecydowanie po stronie Piotra, który swym postępowaniem protestuje przeciwko krzywdzie społecznej.
Podobny typ myślenia i postępowania reprezentuje Tomasz Dudym, bohater Ludzi bezdomnych, którego nazwisko stało się synonimem określonej postawy wobec świata. Bohaterowi, pochodzącemu z proletariackiej rodziny udaje się ukończyć medycynę, po czym mógłby rozpocząć szczęśliwe, spokojne i dostatnie życie. Pamięta on jednak doskonale o swym pochodzeniu, toteż uważa, iż jego obowiązkiem jest spłacenie tego przeklętego długu wobec klasy, z której się wywodzi. Dudym rozpoczyna bezwzględną i bezkompromisową walkę o poprawę warunków życia i pracy robotników. Kolejne etapy tej walki to warszawski odczyt u doktora Czernisza, w którym Dudym oskarża lekarzy, że troszczą się tylko o zdrowie ludzi bogatych, zaś los naprawdę potrzebujących pomocy robotników jest im zupełnie obojętny. Te same pobudki kierują działalnością Judyma w Cisach, gdzie podejmuje walkę o osuszenie stawów, w których gnieżdżą się komary roznoszące malarię do pobliskich czworaków. Walka niestety kończy się wepchnięciem do błota administratora Krzywosąda i utratą posady. Wreszcie najważniejszą i najbardziej kontrowersyjną decyzję podejmuje Dudym w Zagłębiu - jest to decyzja zerwania z Joasią. Dudym uważa, że nie ma prawa założyć rodziny, której mógłby się poświęcić, gdyż musi spłacać ów dług przeklęty: „Nie mogę mieć ani ojca, ani matki, ani żony, ani jednej rzeczy, którą bym przycisnął do serca z miłością, dopóki z oblicza ziemi nie znikną te podłe zmory”.
Jest więc w postawie Judyma szlachetna pasja walki z niesprawiedliwością, obok której nie można przechodzić obojętnie. Dudym uczy czytelnika, że człowiek nie może przechodzić obojętnie obok zła, które go otacza, lecz powinien podjąć walkę ze złem. Również bohaterowie nowel St. Żeromskiego to idealne wzorce do naśladowania, ludzie, którzy zawsze pozostają wierni swym ideałom, bohaterowie, którzy - jak sam pisarz - nie mogą pogodzić się ze złem otaczającego świata. Najwspanialszą ocenę twórczości Żeromskiego przedstawił w poetyckiej formie Leopold Staff: „Toczył obłędnym rozpaczy spojrzeniem,// Spalał się sercem, jak wieczna pochodnia// I dookoła patrzył z przerażeniem// Na małość, nędzę, brud i podłość co dnia”.
Podobną, jakże skomplikowaną prawdę o człowieku, o istotnych wartościach życia przedstawia Zofia Nałkowska w Granicy rozpatrując problemy psychologiczne i moralne na przykładzie postępowania Zenona Ziembiewicza, bohatera uwikłanego w klasyczny i banalny trójkąt małżeński. Obiektywna ocena postępowania człowieka jest względna, uzależniona od punktu widzenia i trudna do ustalenia. Autorka celowo akcentuje rozbieżność i różnorodność widzenia tych samych spraw i problemów przez różnych ludzi. Największe dysproporcje występują między własnym wyobrażeniem człowieka o sobie, a oceną innych ludzi. Główny sprawca dramatu Zenon Ziembiewicz to postać niejednoznaczna i skomplikowana. W młodości miał on nadzieję, że uda mu się zachować wierność wobec własnych ideałów i żyć uczciwie. Niestety, w pewnym nieuchwytnym do końca momencie granica między dobrem a złem została przekroczona. Jak więc wyznaczyć tę granicę, za którą nie wolno przejść, za która przestaje się być sobą. Otóż zdaniem Nałkowskiej w wirze skomplikowanych wydarzeń współczesnego świata stałym przemianom ulegają granice między dobrem i złem. Istnieje jednak wciąż jedno stałe kryterium moralne-jest nim drugi człowiek, którego nie wolno krzywdzić swym postępowaniem. Na dodatek powinniśmy pamiętać, że sami odpowiadamy za swe czyny i nigdy nie powinniśmy przekraczać granicy odpowiedzialności moralnej.
Charakterystyczna jest również w tym względzie postawa wybitnego pisarza amerykańskiego Ernesta Hemingwaya. Bohaterowie jego utworów realizują model życia "mocnego", odznaczają się pełną heroizmu postawą etyczną, są zawsze lojalni wobec innych, często poddawani próbie charakteru. Znamienne są tu słowa pisarza, iż człowieka można zniszczyć ale nie pokonać. Oto bohater noweli Stary człowiek i morze, stary rybak Santiago kilka dni walczy na morzu z olbrzymim marlinem, a potem z rekinami, które zjadają jego zdobycz. Mimo to Santiago nie poddaje się. Choć rekiny zjadły jego marlina, odniósł on moralne zwycięstwo. Nie załamał się, a jego oczy nadal świeciły młodzieńczym blaskiem, wyrażały miłość i nadzieję.
Bohater powieści Komu bije dzwon Robert Jordan jest amerykańskim ochotnikiem, biorącym udział w wojnie domowej w Hiszpanii, po stronie republikanów. Jest ochotnikiem, jego poświęcenie jest bezinteresowne, jest służbą w imię ideałów. Jordan ginie, ale przecież nie znaczy to, iż nie miał racji. Pozostał zniszczony, ale "nie pokonany". W tym właśnie tkwi nadzieja, której wcale nie odbiera nam Ernest Hemingway. Optymistyczne jest jednocześnie przekonanie o tym, że ludzkość na świecie stanowi jedną wielką wspólnotę, jakąś ogromną ziemską rodzinę. Przekonanie to wyraża się w odpowiednio dobranym motcie: „Śmierć każdego czlowieka umiejsza mnie,// albowiem jestem zespolony z ludzkością.// Przeto nigdy nie pytaj, komu bije dzwon,// Bije on Tobie”.
Również Dżuma Alberta Camusa jest utworem przedstawiającym skomplikowane problemy moralne, a jednocześnie dziełem wybitnym, uhonorowanym największym literackim wyróżnieniem - nagrodą Nobla.
Dżuma to powieść-parabola, toteż wiadomo, że autorowi nie chodzi tylko o dżumę jako straszliwą, groźną chorobę, która zaatakowała miasto Oran w Algerii 16 kwietnia "194..." A. Camus ma zapewne na myśli także wojnę, która stała się największym kataklizmem w dziejach ludzkości. Uogólniając dalej dżumę możemy potraktować jako wszelkie zło, które otacza człowieka, lub które tkwi w nim samym. Natomiast obowiązkiem człowieka jest podjęcie walki z dżumą, a więc przeciwstawienie się złu, tak jak to uczynili niemal wszyscy bohaterowie Dżumy. W ten sposób autor udowodnił niejako swą własną tezę, że ludzie są raczej dobrzy niźli źli - trzeba im tylko dać szansę. Postacie występujące w powieści stanowią bowiem niecodziermy zespół ludzi, którzy niewiele mówią o swej działalności, nie traktują jej jako aktu wybitnego bohaterstwa, a jednak nie szczędzą sił i robią tak wiele w walce z dżumą, ustawicznie narażają swe życie pracując w formacjach sanitarnych. Piękną postacią jest skromny i cichy urzędnik Józef Grand, pełen godności człowiek, wyznający zasadę, że nigdy nie będzie o nic prosił, ani nikomu się kłaniał. Silne poczucie więzi z innymi ludźmi spowodowało, iż zgłosił się do oddziałów sanitarnych.
Na podziw zasługuje także dziennikarz paryski Raymond Rambert, który w imię miłości do dziewczyny tak usilnie zabiega o możliwość wyjazdu z zadżumionego Oranu, a potem zostaje w imię miłości do ludzi, którzy potrzebują jego pomocy. Po rozmowie ze starą Hiszpanką nagle pojmuje, że wstydziłby się sam siebie, gdyby skorzystał z nadarzającej się okazji wyjazdu. To zaś nie pozwoliłoby mu kochać kobiety, którązostawił. Godną podziwu postacią jest Jan Tarrou, syn zastępcy prokuratora, który swą walkę ze złem rozpoczął niemal w dzieciństwie, kiedy zdecydował się opuścić dom rodzinny, gdyż w sądzie usłyszał, jak jego ojciec domaga się dla skazańca kary śmierci. Ukochany ojciec okazał się pierwszym, spotkanym w życiu "zadżumionym". Tarrou przemierzył niemal całą Europę, walczył w różnych krajach opowiadając się zawsze po stronie sprawiedliwości i dobra. To on właśnie zaproponował zorganizowanie pomocniczej służby sanitarnej, dzięki czemu walka z dżumą stała się sprawą wszystkich. Sam zaś oddał życie, gdyż zawsze kierował się czystością sumienia i moralnością, która nie pozwoliła mu biernie patrzeć na szalejącą zarazę.
Również piękną postacią jest dr. Bernard Rieux, człowiek, który kierował się w życiu zasadą, iż uczciwość i czyste sumienie są miarą godności człowieka. Nie umie też pogodzić się z ludzkim cierpieniem, toteż niesie bezinteresowną pomoc wszystkim chorym. Zjawia się wszędzie tam, gdzie go potrzebują, mimo zmęczenia ponad siły. Walka z zarazą jest dla niego sensem życia, swoistym świadectwem prawdy.
Albert Camus w swej powieści ostrzega ludzkość przed wszelkim złem, gdyż stwierdza, że bakcyl dżumy nigdy nie umiera i nie znika i może przez dziesiątki lat pozostać uśpiony. Jednocześnie jednak wyraża głęboko humanitarną prawdę o człowieku, który podobnie jak bohaterowie Dżumy zawsze gotowi są podjąć walkę ze złem.
Tak więc literatura światowa zajmuje się przede wszystkim człowiekiem, ukazuje jego problemy, często tworzy katastroficzną wizję świata i człowieka. Wydaje mi się jednak, że na miano arcydzieł zasługują te wielkie dzieła literatury światowej, które nie ograniczają się do katastroficznej wizji świata, lecz pozostawiają czytelnikowi nadzieję, tę nadzieję, która pozwala nam wierzyć w zwycięstwo dobra nad złem, w istnienie norm moralnych i triumf prawdy nad kłamstwem