201


ROZDZIAŁ 20

Sam zachichotał … i natychmiast spoważniał, gdy się zorientował, że wszyscy się w niego wpatrują i nikt się nie śmieje. „Uhm, przepraszam.”

Adria bardzo się starała, żeby nie wybuchnąć śmiechem. Musiała udawać, że dostała ataku kaszlu. Wydawało się, że kilka osób dopadła podobna przypadłość - choć Ines zdołała zachować poważną twarz, a nawet klepnąć Adrię kilka razy w plecy. „To pewnie przez te pyłki unoszące się w powietrzu.” Wymruczała z udawaną troską.

Adria kopnęłaby ją w odpowiedzi, gdyby nie to, że Sam siedział tuż przed nią.

„Jak już mówiłem przyszedł czas na ceremonię.” Kontynuował Eli. W jego ciemno brązowych włosach od czasu do czasu pojawiało się srebrne pasmo włosów. „Skoro jednak mamy intruza, będziemy musieli najpierw się nim zająć.”

Sam wstał i otrzepał dżinsy. „Słuchajcie, ja mogę się zwinąć, jeżeli ...”

Elias uniósł dłoń w uciszającym geście i przesunął się, żeby stanąć przed Samem.

„Samie Baker zgodnie z opinią świadków, którzy nie byli wtedy nieświadomi wielokrotnie wbiegałeś na pole bitwy, by uratować rannych członków stada, choć sam oberwałeś kulą.” Powiedział z poważnym wyrazem twarzy.

„Każdy, by tak zrobił.” Słowa Sama były ciche. Radosny żołnierz został zastąpiony przez odważnego mężczyznę, który walczył z całym sercem nawet otoczony przez krew, agonię i wroga pozbawionego litości.

„Tak.” Powiedział Eli i przypiął coś do szarej koszuli Sama. „I z dumą będziemy nazywać cię jednym z nas.”

Adria dostrzegła chwilę, w której Sam zrozumiał o co chodzi. Jego palce zadrżały, gdy dotknął odznaki w postaci małego srebrnego wilka przypiętej do kołnierzyka jego koszuli. Nikt ze starszych stopniem żołnierzy nie nosił tej odznaki na co dzień, ale dzisiaj każdy miał ją na sobie - Adria miała swoją na cienkiej bransoletce na lewym nadgarstku, bo materiał jej bluzki był zbyt cienki, by ją utrzymać. Ta mała odznaka była źródłem ogromnej dumy, bo oznaczała nie tylko awans na żołnierza wyższego stopnia, ale również akceptację osób, którzy już tą rangę posiadali.

Elias klepnął w plecy nadal oniemiałego Sama i uniósł szklankę. „Za Sama!”

„Za Sama!” Adria krzyknęła razem zresztą grupy i w tym momencie wiedziała, że da sobie radę. Może jej niezdrowe i nieposkromione przyciąganie do Riaza nie wskazywało, by miało się zmniejszyć, ale ona była kimś więcej niż tylko prymitywnymi pragnieniami ciała. Była częścią tej silnej, lojalnej grupy. Była kobietą, która z zimnych prochów starego życia zbudowała dla siebie nowe życie i nowe przyjaźnie.

Żaden mężczyzna nigdy więcej nie sprawi, że będzie kwestionować własną wartość.

Ciało jej wilczycy drżało od pełnej determinacji dumy. Gdy zaś najnowszy żołnierz starszego stopnia odrzucił do tyłu głowę i z dzikim zapamiętaniem świętował tą chwilę - dołączyła do niego swój głos i zawtórowała mu z pozostałymi.

Włosy Sienny zaczepiły się o zarost Hawke'a. Obserwowała, jak się golił przed ceremonią, ale teraz było tuż przed świtem, a oni w końcu znaleźli się w łóżku. Jego ramię tuliło ją do piersi. Intymność rozmowy z nim sprawiała jej równie dużo przyjemności, co tańczenie w jego ramionach, aż niebo rozbłysło pierwszymi, perłowymi przebłyskami poranka. Zerknęła na niego, gdy zmienił pozycję, by oprzeć jedną z rąk za głową.

Wilcze, niebieskie oczy spojrzały prosto na nią. „Twoi przyjaciele urwali się z uroczystości, żeby coś zmalować.” W jego głosie słychać było rozbawienie alfy. „Spodziewałem się, że do nich dołączysz, skoro jesteś głównym sprawcą wszystkich kłopotów.”

„Ostrzegłam ich, że dzisiaj będą musieli poradzić sobie sami, to znaczy, chciałam powiedzieć zeszłej nocy.” Wyszeptała. Dotknęła palcami jego szczęki. Poczuła jego szorstki zarost. „Czasami myślę, że śnię i tak bardzo boję się obudzić.”

Hawke nie próbował zbagatelizować jej lęków - rozumiał życie, które miała za sobą. Ten wilk, który nigdy nie znał Sieci Psi znał ją doskonale. Rozumiał, że niektórych koszmarów nie można pokonać logicznym myśleniem, czy rozsądkiem. Taką moc posiadał jedynie czas. Jej strach przed utratą go, tak jak straciła swoją dobrą, utalentowaną matkę, brata i resztę rodziny na tak długi czas, zaciemniał jej myśli i sprawiał, że nie raz budziła się w nocy z walącym sercem i desperacko biegła w jego stronę.

Potem czuła obok siebie swojego silnego i ciepłego wilka, albo otwierała psychiczne oko na srebrno-niebieską, podsycaną ogniem pasję ich więzi i cały terror ją opuszczał. Pewnego dnia, pomyślała, terror już nie wróci, ale do tej pory jej wilk będzie razem z nią kroczył w ciemnościach. „Chciałabym, żeby moja matka była na naszej ceremonii.” Wyznała z załzawionymi oczami.

Indigo i Tarah starały się jak mogły. Były przy niej na każdym kroku, ale to nie było to samo. „Nie mam nawet niczego co należało do niej, by mieć jakąś pamiątkę.” Wszystko zostało zniszczone po samobójstwie jej matki, gdy Sienna była uwięziona w psychicznym więzieniu stworzonym przez Minga LeBona.

„Masz te piękne włosy.” Powiedział Hawke. Jego pierś pod jej dłonią wibrowała od pomruku. „Judd kiedyś mi powiedział, że przypominają mu włosy jego siostry.” Bawił się pasmami między palcami. „Ty jesteś jej częścią, ty i Toby.”

„To bardzo miłe.” Powiedziała, skrywając tą cudowną myśl w sekretnym miejscu wewnątrz swojego umysłu, gdzie trzymała wszystko, co przez tak długi czas miało dla niej jakieś znaczenie.

Judd nauczył się tej umiejętności od Walkera. Pokazał jej, jak zbudować nieprzenikalny telepatyczny sejf, gdy wyrósł wystarczająco mocno i nabrał dość doświadczenia, by teleportować się do niej bez zaalarmowania Minga. Choć nie potrzebowała już tego sejfu, lubiła mieć wszystkie najcenniejsze wspomnienia w jednym miejscu.

„Toby też ma jej włosy.” Powiedziała. „Poza tym nie przypomina jej z wyglądu, ale czasami widzę ją w jego uśmiechu.” Wygląd jej brata z czasem, gdy rósł, coraz bardziej zaczynał przypominać ostre rysy twarzy Walkera.

„To dar.”

„Tak.” Przesunęła dłonią po jego klacie. „Też dzisiaj tęskniłeś za rodzicami, prawda?”

„Mój ojciec byłby bardzo dumny, gdyby widział, jak stado nas przyjęło, a moja mama siedziałaby w rogu, szkicując tak szybko, jak pozwalałaby na to jej ręka.” Powiedział z pełnym przejęcia uśmiechem na ustach.

W umyśle Sienny uformowały się obrazy stworzone z fotografii, które pokazał jej Hawke. Obraz wysokiego mężczyzny o złotych włosach i niebieskich oczach, odrobinę ciemniejszych od oczu syna i platynowej blondynki o delikatnych kościach i porcelanowej skórze. Fotografie jego matki Aren, były pełne śmiechu, a jej wybranka - Tristana były bardziej powściągliwe. Jego wzrok był przeszywający … Za wyjątkiem kilku cennych fotografii, na których byli uchwyceni razem. Było na nich jasne, do kogo należy serce Tristana. W intensywności jego miłości nie było nic ostrożnego czy zdystansowanego.

„Psi nie uznają koncepcji życia po śmierci, ale lubię myśleć, że ostatniej nocy wszyscy ludzie, za którymi tęsknimy, tańczyli razem z nami.” Powiedziała, a jej palce przesuwały się po twardych liniach mięśni jego podbrzusza.

Dłoń Hawke'a przesunęła się spod jej włosów i zatrzymała na jej karku. „Tak.”

Przez długi czas byli cicho. Byli szczęśliwi po prostu będąc ze sobą. Wzięła wdech dzikiego, gorącego zapachu, typowego dla Hawke'a i poczuła, jak rozkwita w niej zdumienie.

„Co sprawiło, że się uśmiechnęłaś?” Zapytał zaspanym głosem jej wybranek, choć jej twarz była ukryta, bo leżała przytulona policzkiem do jego piersi.

„Nikt, kto widział nasze interakcje, zanim związaliśmy się więzią wybranków nie mógłby zgadnąć, że będziemy razem zachowywać się tak spokojnie.” Trochę się bała, że będą przez cały czas się ze sobą kłócić, bo właśnie tak się zachowywali przez kilka lat. Dopiero później zrozumiała, że pełne pasji pragnienie, z którym oboje walczyli zamieni się w spokojną, ciepłą rzekę, łącząc ich razem w jedną całość.

Nawet w tym spokoju płonął ogień. Zawsze będzie płonął.

Hawke zaśmiał się. „Gdyby ktoś mi to zasugerował sześć miesięcy temu, poleciłbym mu dobrego psychiatrę.”

Roześmiała się, oparła na ręce i zaczęła bawić się jego włosami pieszcząc go, aż zamknął oczy. Nadal nie spał. Jego palce przesuwały się delikatnie po jej plecach, ale teraz był rozleniwionym wilkiem - zadowolonym i śpiącym. Ziewnęła i przytuliła się do jego ciała pozwalając, by rytm jego serca wciągnął ją w sen pozbawiony strachu … i wypełniony sennymi marzeniami o alfie, który biegł obok niej, gdy odkrywała nocną porą ciemny, tajemniczy las.

Riaz obserwował chłodny świt siedząc oparty o wielki pień panderozy na brzegu górskiego jeziora, którego taflę szarpał wiatr. Świętowania zawiązania więzi zakończyło się w końcu jakieś czterdzieści pięć minut temu. Każdy porucznik został aż do samego końca.

Ci spoza miasta wymknęli się tak sprawnie, jak przybyli. Zaś ci, którzy nazywali terytorium legowiska swoim domem udali się do łóżek, lub poszli w inny sposób zrelaksować się po nocy pełnej świętowania. Najbardziej interesujące było odejście Jem i Kenji'ego - wyszli razem, a Kenji miał na policzku sińca, którego pochodzenia w żaden sposób nie chciał wyjaśnić.

Riaz instynktownie udał się w góry. Zarówno wilk, jak i mężczyzna byli przyzwyczajeni do bycia samemu, często potrzebowali samotności, zwłaszcza po takim wydarzeniu społecznym, jednak w ciągu ostatnich dziesięciu minut zdał sobie sprawę, że ta samotność była nieco innego rodzaju.

Bolała.

Odczuwał tępy, pulsujący ból, skoncentrowany w miejscu, w którym powinna była być więź wybranków, tak jakby miał głęboko w sobie wielką ranę. Radość i ciepło członków stada przytłumiła ten ból w ciągu nocy, nie mógł jednak już dłużej unikać prawdy teraz, gdy otaczało go jedynie chłodne powietrze gór Sierra i szkarłatno-pomarańczowe niebo. Przybył do domu, żeby się uzdrowić, ale jego rana mocno krwawiła.

Echo męskiego głosu.

Wyłapał niespodziewany dźwięk niesiony na wietrze. Spojrzał na drugą stronę jeziora i dostrzegł małego, zwinnego wilka idącego obok wysokiego mężczyzny odzianego w czerń. Ciało wilka otarło się o mężczyznę, gdy szli po mglistej ziemi. Palce mężczyzny przesuwały się po futrze zwierzęcia, gdy się pochylił, by coś do niej powiedzieć.

Dłoń Riaza zacisnęła się. Pełna korozji gorycz zalała jego zmysły.

Brzydota tej reakcji była niczym chłodny policzek.

Nie mógł złapać oddechu. Jego klatka piersiowa mocno unosiła się w wyniku szoku. Spojrzał w górę na czas, żeby zobaczyć jak Brenna i Judd znikają we mgle. Jednakże jego umysł nie zaprzątał się już tą parą. Przytłaczało go olśnienie na temat tego kim się stawał. Kim pozwalał sobie się stać - gorzkim, wściekłym mężczyzną wypełnionym trucizną zazdrości.

Nie chciał taki być. Tak jak nigdy nie był facetem, który lubił krzywdzić kobiety - na jakiejkolwiek płaszczyźnie.

Obraz obezwładniających oczu Adrii. Lodowate uderzenie jej gniewu. Kołysanie jej bioder, gdy od niego odchodziła.

Boże, ale dupkiem był wobec niej. Wstyd oblał jego wnętrze. Nic nie tłumaczyło sposobu w jaki ją potraktował, ani sposobu w jaki chciał jej użyć. Zasługiwała na więcej niż na faceta, który pozwolił, by jego gniew na przeznaczenie pożarł go w całości do tego stopnia, że już sam się nie rozpoznawał. Jego wilk, który zawsze był taki dumny, pochylił głowę i podwinął ogon, ale obie jego części wiedziały, że cicha skrucha to za mało. Mężczyzna, którym chciał być - ten zanim spotkał Lisette - nikogo nie obwiniał za swoje błędy i stawiał im czoła.

Słońce dotknęło go złotymi promieniami, ale nie było w stanie złagodzić lodu wokół jego duszy.

ROZDZIAŁ 21

Ming zbadał obrazy satelitarne uchwycone w momencie, gdy Sienna Lauren pozwoliła karmić się swojemu zimnemu ogniowi. Choć zostały wykonane w nocy na polu bitwy, to nie brakowało w nich światła. Były pełne czerwieni i żółci. Śmiertelnie niebezpieczny ogień tworzył piekło.

Odłożył zdjęcia i spojrzał na te wykonane bezpośrednio po bitwie. Zniszczenia były absolutne. Las stanowił pustkowie. Nie pozostał nawet ślad po armii Czystych Psi.

Niesamowita broń.

Jeżeli przetrwała, Ming chciał jej zniszczenia. Był tego pewien. Nie był w stanie jej kontrolować. Tylko, że … Jego oczy spoczęły na małym stalowym pudełku leżącym na jego biurku. Miało w sobie jeden chip. Ostatni, istniejący prototyp zarzuconego projektu Ashayi Aleine, mającego wprowadzić Ciszę na poziomie biologicznym.

Ten chip mógł również zostać użyty jako smycz.

Istniały jednak problemy wynikające z zastosowania chipu w ten sposób. Po pierwsze chip był niestabilny. Po drugie - Ming musiałby mieć zamieszczony w głowie chip kontrolujący, który zarządzałby chipem Sienny. Nawet, gdyby uważał towarzyszące temu ryzyko za akceptowalne to, był to jedyny chip, o którego istnieniu wiedział. Wydobyto go z jednej z ofiar, której Scottowie go zaimplementowali, po tym, jak mężczyzna popełnił samobójstwo. Ani Henry, ani Shoshanna nigdy nie zdali sobie sprawy z tego, że on wiedział o ich nieautoryzowanych eksperymentach. Naukowcy Minga nie byli w stanie odtworzyć chipu na podstawie istniejącego egzemplarza. Jednak jeden z nich właśnie go poinformował, że istniała mała szansa, by przerobić go tak, by można było go kontrolować za pomocą zdalnego pilota.

„Wykonać.” Powiedział do interkomu.

Jeżeli urządzenie zadziała, będzie miał swoją własną X. Jeżeli zawiedzie, Sienna Lauren umrze z powodu wewnętrznej eksplozji komórek mózgowych.

Rozwiązanie idealne.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
201 Czy wiesz jak opracować różne formy pisemnych wypowied…id 26951
Egzamin pisemny BHP styczen 201 Nieznany
201 sprawozdanie finansoweid 26953
200 i 201, Uczelnia, Administracja publiczna, Jan Boć 'Administracja publiczna'
201
1 36 201 1240
15 11 201 WYKŁAD VI
04 Egzamin Poprawkowy 2010 201 Nieznany (2)
884659 201
201 0001 601 64rj033d0
plik (201)
201(62) nowy zalacznik V
Mazowieckie Studia Humanistyczne r2002 t8 n2 s193 201
ESAB Caddy Arc 151 201
Instrukcja obsługi EST 201
hemato kardio herold 1 201
algebra Skrypt Algebra KSzW 201 Nieznany
201 GŁÓWNY ZESPÓŁ STEROWANIA ŚMIGŁEM OGONOWYM
0400 Function description B Operating principle with function diagram Auxiliary heater Models 124,

więcej podobnych podstron