uznałem. Fakt, kłóciliśmy się coraz częściej. Kiedy teraz patrzę wstecz, rozumiem, jak trudno było ze mną wytrzymać.
Pomału wpadłem w paranoję, jak każdy narkoman. Poza tym niemal przez cały czas albo ćpałem, albo chciałem się naćpać. Alana brała to wszystko do siebie, uważała, że gdyby była inna, tobym się tak ciągle nie znieczulał. Myślała, że jej unikam. Cholera, unikałem samego siebie!
W każdym razie zniknęła na jakieś dziesięć miesięcy, pewno brała udział w kolejnym marszu. Mój terapeuta nalegał, żebym poszedł na spotkanie Anonimowych Narkomanów. Albo to, albo więzienie — więc posłuchałem. Zobaczyłem tam parę osób, które znałem z ulicy, i wreszcie mnie oświeciło, że, być może, ja też mam problem z narkotykami. Tamci jakoś szli przez życie, a ja dalej ćpałem codziennie, jak dzień długi. Przestałem olewać to, co się działo na spotkaniach, i zapytałem pewnego gościa, którego bardzo podziwiałem, czy mógłby mi pomóc. Został moim sponsorem w A. N., dzwoniłem do niego dwa razy dziennie, rano i wieczorem. Oznaczało to zmianę całego dotychczasowego trybu życia — przyjaciół, imprez, wszystkiego — ale wytrwałem. Terapeuta też mi pomagał, bo z góry wiedział, co mi się może przytrafić, i w porę ostrzegał. Wszystko jakoś szło, trzymałem się z dala od prochów i alkoholu.
Po czterech miesiącach mojej abstynencji w A. N. wróciła Alana i z miejsca zaczai się dawny kołowrotek. Tę naszą grę terapeuta nazwał „zmową". Na swój sposób wykorzystywaliśmy się nawzajem, żeby się poczuć dobrze albo źle, i, oczywiście, uprawiać każde swój nałóg. Wiedziałem, że jeśli wpadnę z Alana w tamten stary tryb, znowu zacznę ćpać. Teraz nie jesteśmy nawet przyjaciółmi. Skoro nie mogliśmy razem być chorzy, wszystko się rozleciało.
Zainteresowanie Grega Alana
Od samego początku Grega i Alanę łączyła silna więź. Każde z nich miało swój poważny nałóg i od pierwszego dnia skupiło uwagę na uzależnieniu partnera, by przez porównanie pomniejszyć znaczenie i siłę własnego. Następnie, gdy ich związek trwał, mniej lub bardziej otwarcie pozwolili sobie nawzajem chorować, jakkolwiek wyrażali niezadowolenie ze swojego stanu. To bardzo typowy wzór zachowań z par nałogowców, niezależnie od tego, czy są uzależnieni od tej samej substancji, czy od różnych. Wykorzystują nawzajem swoje zachowanie
i problemy, by przesłonić powagę własnej sytuacji — im niżej każde się stacza, tym mocniej potrzebuje partnera, który by odwrócił uwagę, był bardziej chory, bardziej opętany, słabiej panujący nad sytuacją.
Prócz powyższego mechanizmu zadziałał także fakt, iż Alana wydała się Gregowi pełna współczucia, gotowa cierpieć za coś, w co wierzyła. Ta cecha zawsze przyciąga nałogowca z magnetyczną siłą, ponieważ gotowość do cierpienia stanowi wstępny warunek związku z osobą uzależnioną. Gwarantuje, że partner nie odejdzie, kiedy sytuacja — co nieuniknione — zacznie się pogarszać. Nastąpiły długie miesiące zażartych kłótni i dopiero gdy Greg znalazł się w więzieniu, gdy zniknął z życia Alany, to zebrała dość siły, by go opuścić, choćby na jakiś czas. Wróciła, rzecz jasna, i oboje zaczęli od nowa oddawać się nałogowi.
Ci dwoje potrafili jedynie chorować razem. Uzależnienie Alany od jedzenia, nad którym nie umiała zapanować, pozwalało jej czuć się silną i zdrową tylko wówczas, gdy Greg nieustannie pozostawał pod działaniem narkotyku; z kolei on mógł uważać swój nałóg za zjawisko w pełni kontrolowane w porównaniu z obżarstwem i ogromną tuszą partnerki. Jego powrót do zdrowia zanadto podkreślił jej chorobę, by nadal czuli się dobrze w swoim towarzystwie. Jedynie sabotując abstynencję Grega Alana zdołałaby przywrócić status quo.
Erik: czterdzieści dwa lata; rozwiedziony, ponownie żonaty
Poznałem Sue w półtora roku po rozwodzie. Jeden z wykładowców na uczelni, gdzie jestem trenerem piłki nożnej, zaciągnął mnie do siebie na parapetówkę, i tak w sobotnie popołudnie, kiedy całe towarzystwo bawiło się w salonie, siedziałem w sypialni oglądając mecz Rams
— Forty Niners.
Weszła Sue, żeby zostawić płaszcz, przywitaliśmy się. Po półgodzinie wróciła sprawdzić, czy dalej tam jestem. Droczyła się trochę „Do czego Ho podobne, żeby tak się zaszywać sam na sam z telewizorem?"
— podczas
reklam chwilę rozmawialiśmy. Potem znowu odeszła, a za
moment
pojawiła się z talerzem smakołyków serwowanych na
przyjęciu.
Dopiero
wtedy dobrze jej się przyjrzałem i spostrzegłem, jaka jest
ładna.
Kiedy
mecz się skończył, dołączyłem do towarzystwa, ale ona
tym
czasem
zniknęła. Dowiedziałem się, że pracuje na pół etatu na
wydziale
anglistyki,
więc w poniedziałek wpadłem do niej i zaprosiłem na lunch,
żeby,
jak powiedziałem, zrewanżować się za sobotni poczęstunek.
116
117