Wstęp
Poezja polska przełomu XX i XXI wieku, jak zawsze w swoich długich i bogatych dziejach, przemawia chórem wielu silnych, wyrazistych indywidualności. Chociaż ważne są ogólne procesy historyczno-literackie, którym ta poezja podlega, a także interesująco przedstawiają się próby krytyków literackich odkrywania i ustanawiania nurtów stylowych, prądów ideowych w dzisiejszej polskiej liryce, to naczelna wartość tkwi w owych barwnych poetyckich indywidualnościach.
Dlatego mój esej - będący swoistym przedłużeniem szkicu Jarosława Klejnockiego Poezja polska w ostatnich 20 latach XX wieku - okaże się rozumowanym przeglądem indywidualności. Sądzę bowiem, że na wszelkie uogólnienia jest za wcześnie. Zabijają one smak żywego wzruszenia, którym ta poezja nas obdarza. Myślę, że większą satysfakcję daje przysłuchiwanie się jak swobodnie - mimo różnic - rozmawiają pomiędzy sobą poezje najważniejszych dzisiejszych liryków, niż grupowanie ich w poszczególnych enklawach.
W tym miejscu zajmuję się jedynie tymi poetami, którzy w ostatnim czasie w znaczący sposób uzupełnili swój obraz w oczach czytelników, pomijam natomiast tych, których charakterystyka w wystarczającym stopniu zawarła się w szkicu Jarosława Klejnockiego. Tak się zresztą stało, że znakomitymi osiągnięciami zabłysnęli niedawno - obok poetów dobrze już znanych - ci, których twórczość pozostawała w cieniu.
Starzy mistrzowie
Rozpocznijmy od poetów najstarszych, ciągle potwierdzających swoje mistrzostwo.
Czesław Miłosz
Późna twórczość Czesława Miłosza zadziwia nowymi akcentami, które znacząco uzupełniają obraz tej najbogatszej osobowości w dzisiejszej polskiej (a może i światowej) poezji.
Tytułowy wiersz tomu "To" (2000) daje nam odczuć niewymawialny stan rozpaczy rozciągającej się pod światem, pod "nędzą, chorobą, starzeniem się, śmiercią". Owo "To" jest jakby drugim biegunem osobowości - pierwszy poznawaliśmy w poezji Miłosza jako ekstazę istnienia, pochwałę istnienia.
Poecie najwyraźniej zależało na uświadomieniu nam, że w jego twórczości przejawia się stan wiecznego napięcia: między pokusą nihilistyczną a wartościami życia duchowego i zmysłowym pięknem.
W tomie "Druga przestrzeń" (2002) znajdujemy poemat "Traktat teologiczny", który wywołał wielkie poruszenie czytelników. To jednakże raczej poetycka antropologia niż teologia, poezja o człowieku wobec Boga, którego nie kwestionowana obecność jest jednakże źródłem wątpienia w dobro dobra, piękno piękna, prawdę prawdy - bowiem Bóg dopuścił, żeby podstawowe wartości ludzie obracali w ich przeciwieństwo.
Zwraca uwagę asceza środków artystycznych - często w "To" i w "Drugiej przestrzeni" mamy do czynienia z poezją bez ozdób, z rytmem samej myśli.
Wisława Szymborska
Po wielu latach oczekiwania wierni czytelnicy Wisławy Szymborskiej mogli powitać zbiór "Chwila" (2002). Rozpoznali w nim dawne cechy ideowe tej poezji i jej wysokiej próby kunsztowność. Ale też wiele ten tom odmienia w obrazie twórczości poetki.
Dotychczas akcent w poezji Szymborskiej padał na jednorazowość, ulotność, paradoksalność istnienia ludzi, zdarzeń, rzeczy. Teraz autorka dopowiada: równe szanse dawałam i daję ogólności, wieczystości, idealności. To już nie człowiek uprasza ulotną chwilę, żeby trwała - chwila trwa niezależnie od ludzkich próśb. Szymborska obrazuje te bezwzględnie oczywiste i trwałe cechy realiami branymi z codzienności, z pobliża: są to chmury, kałuża ze wspomnienia dziecięcej zabawy, negatyw fotografii, małe dziecko ściągające obrus.
Jednak także te z zadziwiającą lekkością stylu sugerowane uniwersalia dają się pojąć tylko pod postacią paradoksów! Ale w paradoksalny sposób pojawia się w tej poezji szczęście bytowania, dotąd uchylane przez sceptycyzm.
Tadeusz Różewicz
Na swoje 80-lecie Tadeusz Różewicz opublikował tom "Nożyk profesora" (2001) - arcydzieło godne swojego miejsca przy "Niepokoju", "Kartotece", "Twarzy".
Tytułowy poemat ofiarowany jest czytelnikom w dwóch wersjach: ostatecznej, drukowanej - i w fotokopii maszynopisu z licznymi rękopiśmiennymi poprawkami. To nie jest zaciekawiający miłośników warsztatu edytorski "smaczek", kryje się za tym sens bardzo poważny, widoczny choćby w datach pod reprodukowanym rękopisem: "1950 - 2001". Poemat wchłonął pół wieku pracy poety znającego jak nikt spustoszenia moralne czasów wojny, świadomego lat stalinizmu i innych odmian PRL-owskiego reżimu. Pisany był w czasach radykalnych zmian cywilizacyjnych, najpierw tryumfu kultury masowej, później panowania komputerowych sieci - wszystko to Różewicz czujnie obserwował.
W świecie tego poematu spotykają się pod koniec XX stulecia dwaj starsi panowie, wierni przyjaciele. Przy śniadaniu rozmawiają o diecie, o supermarketach, o stanie religijności w Polsce dzisiejszej, o Norwidzie i Matejce, o gotowaniu jajek na miękko. Supermarkety nasuwają refleksje o nowoczesności, Norwid i Matejko przypominają im tematy podjętych prac eseistycznych, uwagi na temat przyjemności jedzenia przywiązują do potrzeb życia. A wokół tej rozmowy poemat rozsnuwa historię nożyka leżącego obok na stole - przyjaciel zrobił go sobie w Oświęcimiu z obręczy od beczki i troskliwie ukrywał w obozowym pasiaku. To centrum poematu. A jego ramą jest wizja pociągu złożonego z bydlęcych wagonów, przez piękne pejzaże wiozącego ofiary do hitlerowskiego obozu zagłady, wiozącego je podczas okupacji i wiozącego je teraz, w pamięci i wiozącego je wiecznie, przez historię świata. A nad wszystkim panuje dziwny, tajemniczy, antyczny bóg Robigus, bóg rdzy.
I jeszcze fotokopia rękopisu pełnego odrzuconych wersji: wśród nich znajdujemy na przykład wzmiankę o Jedwabnem... Poemat ów zrodził się z nigdy nie kończącej się rozmowy pamięci z sumieniem. I sam jest rozmową, wielką, poważną, ale przecież swobodną, mnożącą się dygresjami, zaułkami pobocznych tematów. Ta rozmowa skupia się na obozowym nożyku - przedmiot jest prawdziwy w swojej czystej użyteczności i może dlatego staje się tak ogromnym symbolem. Jest pamiątką okrutnego obozowego życia i pamiątką tryumfu życia nad okrucieństwem, bo w obozie służył przetrwaniu, a teraz jako pamiątka uczłowiecza pamięć oświęcimską. Może on jeden, ten nożyk, nie podlega rdzy czasu?
W "Nożyku profesora" rozmawiają ze sobą wszystkie wątki twórczości Tadeusza Różewicza, rozmawiają więc ze sobą wszystkie kwestie etyczne, kulturalne i metafizyczne naszych czasów, bo ten poeta zawsze je podejmował. Pełen prób, błędów i szczęśliwych rozwiązań rękopis poematu przez swoją jawność dopuszcza nas do rozmowy. To szczególna summa twórczości wielkiego artysty, najsolenniejsza i zarazem zwyczajna.
Julia Hartwig
Wspaniałym odkryciem poezji polskiej przełomu stuleci jest liryka Julii Hartwig. Objawiona w licznych publikacjach - m.in. zbiory "Nim opatrzy się zieleń" (1995) i "Mówiąc nie tylko do siebie. Poematy prozą" (2003) doszła ona do stanu, w którym najbardziej przejmujące zagadki pojawiają się nie w pytaniach, ale w prostej i elastycznej składni oznajmujących zdań. Tak rozumiem tytuł tomu "Nie ma odpowiedzi" (2001). Nie ma odpowiedzi, bo przyrodzie - i ludzkiej naturze - nie zadaje się pytań. Dramatyzm nie bierze się z pytań i odpowiedzi - a z prawdy po prostu.
Pytania byłyby niegodną prowokacją wobec swoistej etyki natury, etyki przyrody. Przyrodzie daje się prawo do osądzania nas, bo jest bezstronna. I daje się jej prawo do wychowywania naszych emocji - bo jest prosta. Jest jakaś stoicka logika greckiego epigramatu w takiej postawie.
Prawie każdy liryk Hartwig jest miejscem kontemplacji, które ucisza pozorne niepokoje naszego świata - ale po to tylko, żeby odsłonić konflikty prawdziwe, czasem tragiczne. Ta poezja uczy nas, że cicha mądrość potrafi być ostrzejsza od histerycznych ciosów głośnych moralistów. Jest mi bliska współczująca sympatia poetki dla kloszardów, dziwaków, "ludzi luźnych" - których cywilizacja porzuciła, i którzy porzucili cywilizację. Julia Hartwig nie patrzy na nich jak na piękne, ascetyczne w formie otoczaki rzeźbione przez strumień życia. Oni są dla niej jak dobrowolnie idący na ofiarę kapłani wielkiego miasta - osobni, dumni, czasami pogardliwi, ale najgłębiej uczestniczący w jego życiu.
+++
Tyle o poetach najstarszych, chociaż ustawicznie młodych dzięki odnawianiu swojego dzieła.
Teraz kilkanaście sylwetek poetów wieku średniego.
Poeci wieku średniego
Jarosław Marek Rymkiewicz
Jarosław Marek Rymkiewicz w 2002 roku wydał tom "Zachód słońca w Milanówku", a w roku 2003 zwieńczył swoją twórczość poetycką wyborem z lat 1963-2002, "Cicho, ciszej". Mistrzostwo tej liryki objawia się w jej swobodzie formalnej, a nawet pewnej dezynwolturze. Najtrudniejsze zagadnienia metafizyczne przedstawiane są z wdziękiem poetyckiej piosenki. Elementarny rytm i rym, wyrafinowana prostota chwilami nieomal kantyczkowa - a tematy nadzwyczaj poważne: historia, starość, śmierć, nicość i nihilizm. Wiele jest w tej poezji kulturowych i filozoficznych przetworzeń, najczęściej w jej późnym okresie zaczerpywanych z Leśmiana. Ale nie ma tu Leśmianowej baśni - za to jest budzący grozę albo politowanie cywilizacyjny dzisiejszy konkret, często brany z kultury masowej. Wszystko się tu rozgrywa między zaufaniem do czystego piękna - wiele razy poeta opiewa obłoki nad warszawskimi kościołami - a obskurną prawdą o ludzkiej nędzy egzystencjalnej i o nędzy materii, wśród której żyjemy.
Krystyna Miłobędzka
Osiągnęła doskonałość liryka Krystyny Miłobędzkiej, poetki przez długi czas piszącej trudne, ezoteryczne wiersze należące do gatunku tzw. "poezji lingwistycznej". Dojrzałość przyniosła jej niezwykłą prostotę.
W opublikowanym w 1994 obszernym wyborze z całego dorobku pt. "Przed wierszem" znajdujemy najważniejszy i najwierniejszy w polskiej poezji zapis przeżyć zbiorowych z lat stanu wojennego - poemat "Pamiętam". Zwraca w nim uwagę namysł nad zaimkiem "my" - chodzi o poetycko-filozoficzny portret międzyludzkiej solidarności szanującej odrębność każdego człowieka z osobna, każdego ludzkiego "ja". W ten sposób powszechny głód sprawiedliwości nie jest ślepą emocją tłumu, a metafizyczną podstawą osoby.
Wielkie uznanie zdobył tom "Imiesłowy" (2000) Jest to liryka iście heraklitejska, w której chodzi o to, żeby "Zapisać bieg myśli bieg słów w biegnącym świecie". Taka czułość na upływ czasu, na zmienność świata pozwala Miłobędzkiej obserwować najdrobniejsze drgnienia psychiki i momentalne fakty świata zewnętrznego.
Ewa Lipska
Ironiczna poezja Ewy Lipskiej uległa znaczącej metamorfozie, wyostrzyła swój społeczny krytycyzm, pogłębiając go. W szeregu tomów, m.in. w "Stypendystach czasu" (1994), "1999", "Sklepach zoologicznych" (2001) poetka ukazuje świat masowej anonimowości stężonej w koncentratach gazet i telewizji, w urzędach cenzur jawnych i tajnych, świat słów i idei spłaszczonych do stereotypów. Istotę uniformizacji poetka dostrzega jeszcze głębiej - nie tylko w świecie społecznym, ale i w dzisiejszym odczuwaniu samej przyrody - poprzez ekrany telewizorów. Jednakże w tym uniwersum, jak w zatrutym krwiobiegu krążą poetyckie przeciwciała zwalczające symptomy masowego świata - choćby świetna składnia tych utworów, składnia będąca fundamentem ładu istotnego, ładu wartości. Nowe liryki Lipskiej złożone są z obracających się kryształów zdań, które stykają się ze sobą coraz to nowymi płaszczyznami sensu. Powstający w środowisku masowych stereotypów ruch rozmaicie łączących się myśli działa przeciw wszelkim stereotypom.
Andrzej Szmidt
Przejmującą kronikę codzienności prowadzi Andrzej Szmidt. Ta liryka onieśmiela prostotą. Poeta od lat chodzi ulicami Warszawy - przechodzień naszych dni. Skupia uwagę na jemu tylko właściwej niepraktycznej praktyczności życia powszedniego, w którym zarabia się na chleb albo "pobiera się" rentę, ale zawsze patrzy się na Polskę uważnym spojrzeniem kogoś, kto odgrywając rolę "szarego człowieka" jest zarazem bezkompromisowym sędzią. Jest w tej poezji tyleż skargi na marny czas dzisiejszy, co twardego przypomnienia o naszych człowieczych aspiracjach. Ostatnio ukazał się wybór wierszy Szmidta pt. "Spojrzenia" (2003).
Joanna Pollakówna
W 2002 roku zmarła Joanna Pollakówna, poetka uczuć elementarnych, miłosnego porywu i surowego, beznadziejnego bólu, uczuć, które poddawała kontemplacji. Na tym kontraście uczuć gwałtownych i kontemplacyjnego spokoju polegała odrębność jej poetyckiej postawy. Wielką wartością tej liryki było jej rozpoznawalne natychmiast muzyczne brzmienie: ściszone, szorstkie, szepczące, mające coś z Norwidowego tonu.
Pollakówna pożegnała się z nami tomem "Ogarnąłeś mnie chłodem" (2003). Wyraził się w tych ostatnich utworach jej głód metafizyczny, bolesne ale promieniejące nadzieją przeczuwanie "tamtej strony", rzeczywistości pośmiertnej. Zmieniła się także muzyka tych wierszy - to, co było szorstkością głosek roztopiło się w szybkości i znikliwości dźwiękowego przebiegu.
Kazimierz Hoffman
Szczególne miejsce w poezji polskiej przełomu stuleci wypracował sobie Kazimierz Hoffman. Zebrał swoje wiersze w tomie "Przenikanie" (1996). Ta osobna poezja tworzy samoistną pełnię, wyraziście odróżnia się od innych i odznacza się sobie tylko właściwym skupieniem. Tę pełnię osiąga - paradoksalnie - stosując estetykę fragmentu, każdym wierszem i strofą i wersem wchodzi w niezliczone dialogi ze światem zewnętrznym i jego częściami.
Ta poezja zrównuje szlachetną i heroiczną prostotę etyki z odczuciem surowej przyrody (poeta upodobał sobie świat minerałów). Zdania, frazy, strofy skupiają się na sensach moralnych, które są jak środki ciężkości materialnych brył. Chodzi tu o takie całości i części językowe, które swoimi granicami pokrywają się z tektoniką świata fizycznego. Prosta (brutalna i jednocześnie subtelna) składnia tej poezji jest składnią przyrody. To czyni bardziej - a nie mniej! - wnikliwymi wszelkie analizy i syntezy psychologiczne, humanistyczne. Psychika, etyka i metafizyka stają się wiarygodne, bo ich dramaturgia odpowiada elementarnym kompozycjom przyrody i liniom sił w przyrodzie.
Jerzy Kronhold
Jerzy Kronhold jest najmniej chyba znanym poetą tzw. "nowej fali", jego twórczość długo pozostawała w cieniu sławniejszych kolegów, Stanisława Barańczaka, Adama Zagajewskiego, Ryszarda Krynickiego. Tomikiem "Wiek brązu" (2000) nie tylko przypomniał się, ale i zajął miejsce pośród najlepszych polskich poetów. Jest w tej książce piosenkowy ton nadawany przez czyste erotyki, nie skrywające miłosnej radości i miłosnego mroku. I są też przejmujące, brutalnie szczere wiersze szpitalne, ukazujące ostateczne, przedśmiertne cierpienie osoby bliskiej. Poeta daje też cząstkowe portrety ludzi poranionych przez najnowszą polską historię, w świetnym skrócie ujmując nasze charakterystyczne resentymenty. Całe to bogactwo treściowe Kronhold przekazuje najprostszymi i najsubtelniejszymi zarazem środkami poetyckimi, odkrywając - jak to pisał Zbigniew Herbert - "czystość samogłosek, którymi wyrazić można wszystko żal radość zachwyt gniew".
Maciej Cisło
Specjalny rodzaj poezji refleksyjnej uprawia Maciej Cisło. Częsty w jego wierszach koncept i paradoks to nie są ornamenty myślowego toku, ale klamry spajające sensy z wartościami. Mamy do czynienia z intelektualizmem w działaniu - krytyczna myśl poety przetwarza surowce codzienności, rekwizyty mass-mediów. W poezji Cisły doskonalą się narzędzia myśli odpowiedzialnej. Odbywa się to bez zadęcia. Ujmującą cechą jest, że poeta używa lekkości podpatrywanej w dziecięcym rozumowaniu, z natury niestereotypowym. Autor bardzo lubi dociekania etymologiczne - szuka w ten sposób przedłużenia swego myślicielstwa w tradycjach żywej mowy, etymologia pozwala też wnikać krytycznie w mity świadomości wlokące się za teraźniejszą polszczyzną.
W ostatnio wydanym tomie "Bezczas i niemiejsce" (2002) Cisło obdarował nas kilkoma znakomitymi erotykami. Czuje się w nich miłosne szaleństwo łączące ducha i ciało: "Pragnę, byś ze mną odchodziła od zmysłów i przychodziła do umysłu, i odchodziła od umysłu, aby przychodzić do zmysłów" - pisze poeta.
Anna Janko
Tom miłosnych liryków Anny Janko "Świetlisty cudzoziemiec" (2000) ma coś z czystości i uczuciowego falowania wierszy Apollinaire'a. Cały świat tej poetki - bogaty w realia codzienności i nie odwracający się od szorstkiej materii życia - zamieniony jest w strumień miłosnej emocji. Dynamikę wprowadzają porywy lirycznej materii między biegunami tego, co kobiece i tego, co męskie. Wydaje się, że poezja Anny Janko najlepiej wyraża dzisiejszą świadomość płci, na terenie nauk humanistycznych odkrywaną przez badaczy "genderowych" - nadaje tej świadomości głębię i sprawdzalność w tym, co w dziedzinie uczuć najbardziej dojrzałe, w poezji.
Bogusław Kierc
Bogusław Kierc to liryk osobny, choćby dzięki swojej całożyciowej fascynacji dziełem Juliana Przybosia, poety kiedyś niezwykle cenionego, a dziś popadającego w zapomnienie. Kierc odziedziczył po swoim mistrzu wielką wrażliwość na sensualne wartości słowa, na harmonię dźwiękową wiersza. Jest wirtuozem formy zarazem ścisłej i swobodnej. Tematem naczelnym jego poezji jest mistyka ukryta w erotycznych przeżyciach i obrazach, którym poeta nigdy nie odbiera dosłowności - z pewnością jest to kontynuacja mistycznych i erotycznych zarazem wersetów biblijnej "Pieśni nad pieśniami". Kierc wydał ostanio kilka zbiorów wierszy, np. "Tyber z piaskiem" (1997), "Czary" (1999).
Małgorzata Baranowska
Małgorzata Baranowska to poetka rzadko wydająca tomiki. Ostatnio, w 2002, ukazała się książka "Powrót". Spełnioną ambicją tej autorki jest słowami wyrazić coś, co jest konglomeratem przeczuć ukrytych jakby pod powierzchnią znaczeń - w niejasnej sferze między abstrakcją a zmysłowością. Posłannikiem takich przeczuć jest w tej liryce anioł. W wierszach Baranowskiej świadomość przepływa od genezyjskich początków do chwil końca świata, dlatego można tę lirykę nazwać eschatologiczną. Uwodzi nas w tym przepływaniu między biegunami półsenna składnia, trzymana jednak w ryzach przez formy refrenowe. Słyszymy melodię zdań właściwą tylko tej poetce. Znajdujemy też w tej liryce przejmujący historyczny konkret - apokalipsa końca jest obrazowana przez ruiny powojennej Warszawy. To treść mitu dzieciństwa, poetka często w innych swoich książkach wspomina zabawy dzieci na gruzach stolicy. A więc i na sposób autobiograficzny koniec styka się z początkiem!
Jerzy Górzański
Poetą nostalgicznego wspomnienia dzieciństwa i chłopięcości okazał się w swojej obecnie tworzonej poezji Jerzy Górzański. Najpiękniejszy w tym rodzaju jego tomik, to "Debiut z aniołem" (1997) poprzedzony mottem z Baudelaire'a, wiele mówiącym o klimacie poezji Górzańskiego: "Kiedy byłem mały, doznawałem dwóch sprzecznych uczuć: strachu przed życiem i zachwytu nad życiem". Wszystko jest w tym tomie swobodnym poruszeniem pamięci. Obrazy gorzkiego, ubogiego ale barwnego dzieciństwa na warszawskiej Pradze przywołują czasy stalinowskie, w przedziwnym chłopięcym pomieszaniu prawdy i fikcji tworzą wielki prywatny (ale i pokoleniowy) mit historyczny.
Jakub Ekier
Uprawiając radykalnie ascetyczny nurt liryki, poeta i znakomity tłumacz poezji niemieckiej, Jakub Ekier, idzie w ślady milczącego ostatnio swojego mistrza - Ryszarda Krynickiego. W tomiku "Podczas ciebie" (1999), stosując formę skondensowanej poetyckiej miniatury, rozwija wieloznaczność słowa do stopnia w polskiej poezji rzadko osiąganego. Pomagają mu w tym inspiracje płynące z poezji wielkiego niemieckojęzycznego liryka Paula Celana - przekłady Ekiera z tego poety są wspaniałymi osiągnięciami polszczyzny poetyckiej. W jednym drobnym wierszu Ekier potrafi zawrzeć i erotykę i filozoficzne studium ludzkiego poznania i "mistykę negatywną" Boga rozumianego jako Wielkie Nic.
Jarosław Mikołajewski
Lirykiem par excellence okazał się w ostatnich latach poeta, który na naszych oczach osiąga dojrzałość - Jarosław Mikołajewski. W kilku tomikach, a szczególnie w "Którzy mnie znają" (2003) ze wzruszająca prostotą poetyckiej intencji sięga po liryczne tematy odwieczne: śmierć i miłość. Jego obcowanie z umarłymi jest najbardziej intymne z możliwych - bo przecież tylko w nas samych odnajdujemy umarłych! - i najbardziej wyobcowane, bo to przecież umarli... Mikołajewski z tego prostego napięcia wydobywa tony indywidualne, jemu tylko właściwe. Jest jakby syjamskim bliźniakiem umarłych - połączony z nimi cielesną genealogią (wiele pisze o zmarłym ojcu) i psychicznym pokrewieństwem.
Miłością ten liryk ogarnia wszystkich bliskich - obok wspaniałych, odważnych erotyków wiele pisze o ojcowskiej miłości do córek. Szuka sobie niezwykle pojemnego języka poetyckiego - jakiejś mowy uczuć ukształtowanej w epoce sprzed wieży Babel, sprzed pomieszania języków. To jest mowa własnego "ja" porozumiewającego się z samym sobą, a nie tylko mowa porozumienia człowieka z innymi ludźmi.
Józef Kurylak
Odmienna od wszystkich dzisiaj uprawianych jest liryka Józefa Kurylaka - mroczna, spod znaku Baudelaire'a, Rilkego. Mistrzem bezpośrednim tego poety jest Mieczysław Jastrun. To rodzaj poezji filozofującej, która wymaga długich lat dojrzewania, jej spełnieniem są późne owoce. Kurylak debiutował w wieku 50 lat. Literacka konstrukcja czasu w tej liryce wzbiera tragediami osobistymi, wiersze Kurylaka zapisują niejeden dramat, dyskretnie, choć wyraziście. Czas realnej biografii nasyca się medytacjami nad filozoficzną ideą czasu. Konkret życiowy w jednym utworze kontrastuje z abstrakcjami myślowych aforyzmów. To poezja nieco anachroniczna w środkach artystycznych - dbała o melodię frazy - ale nie można traktować tego jako zarzutu. Niedzisiejszy perfekcjonizm nadaje utworom powagę formy - jednakże bez koturnu, bez napuszenia. Charakterystyczne zbiory to "Dolina poetów nad Wiarem" (1998) i "Zmierzch jest doktorem filozofii" (2001).
Janusz Szuber
Późnym i niezwykle dojrzałym debiutem zadziwił czytelników Janusz Szuber.
Ze względu na długotrwałą chorobę jego drogą do dojrzałości było długie, samotne pisanie, a później wieloletnie korespondencje i wymiana myśli z przyjaciółmi. Do dziś wiersze Szubera zachowały czar intymnej rozmowy.
W roku 1999 Janusz Szuber opublikował książkę poezji wybranych. Tom pod tytułem "O chłopcu mieszającym powidła" utrwalił znaczenie późnego debiutu.
W poezji Janusza Szubera dominują niezwykle plastyczne wspomnienia dzieciństwa. Wiersze przywołują chwile chłopięcego dorastania, gdy zmysłową wrażliwość zaczynają formować pierwsze młodzieńcze filozofie życia.
Autor pozwala śledzić wytrwałą pracę psychiczną: poszukiwanie konkretnego i intensywnego obrazu z młodości, następnie destylacja wizji, żeby czystością i zmysłowym uobecnieniem po latach poraziła czytelnika. W liryce Szubera wspomnienia materializują się. Czujemy zapach powideł, które chłopiec miesza, przenosimy się w chłopięce ciało, gdy odpycha łódkę przemoczonym butem i wypływa na rzekę.
Janusz Szuber oddał talent miejscu urodzenia. Ziemia sanocka pokazana jest wiernie, z miłością do pejzaży i z czułym pochyleniem się nad losami mieszkańców. Poeta niczym historyk cytuje archiwalne dokumenty - w ten sposób oddaje języki i zawikłaną historię narodów, które tu mieszkały.
+++
Niezwykle ciekawe są próby liryki korzystającej z żywiołu epickiego, które ostatnio pojawiły się w dorobku Bożeny Keff, Kazimierza Brakonieckiego, Anny Piwkowskiej.
Bożena Keff
Bożena Keff w tomie "Nie jest gotowy" (2000) tworzy postaci kobiet i mężczyzn z rozmaitych czasów i wczuwa się w nie, zachowując jednoczesny dystans epicki. Jej analizy osamotnienia i wyobcowania są niezwykle konkretne historycznie - na przykład biografia realna i duchowa młodej polskiej Żydówki, uczestniczki wojny domowej w Hiszpanii, w swojej skrótowości poetyckiej dorównać by mogła obszernej powieści. Obserwacja epicka i psychologiczna w poezji Keff zanotowana jest nieporównanie precyzyjną, mistrzowską techniką wyrazu. W samym toku zdania, w jego załamaniach i międzywersowych meandrach, oddany jest i żelazny los dotykający mieszkańców XX stulecia, i wymykanie się temu losowi w nienazywalną wolność umysłu.
Kazimierz Brakoniecki
Kazimierz Brakoniecki w bardzo wielu tomach ukazuje się jako najbardziej utalentowany spośród tych poetów, którzy przyjęli na siebie swoiste zobowiązanie moralne. Odtwarzają oni przemilczane w czasach PRL-u biografie rodzinne Polaków, zaspokajając tak długo wstrzymywaną naturalną tęsknotę do osobistych mitów genealogicznych. W przypadku Brakonieckiego mamy do czynienia z tragedią przesiedlonych z kresów wschodnich na tzw. "ziemie zachodnie" - ten osobisty wątek służy przedstawieniu tradycji kulturowych zmieszanych, skonfliktowanych i z trudem się harmonizujących: polskich, niemieckich, żydowskich, wielu innych. I żyjąc w tak określonym świecie wielu kultur, Brakoniecki dokonuje próby nowego uniwersalizmu europejskiego.
Anna Piwkowska
Anna Piwkowska w kilku zbiorach, a najdojrzalej w tomie "Po" (2002), ukazuje miłość w jej absolutnym roszczeniu: bez uzasadnień i bez perypetii. Ale uwiarygodnia ten miłosny absolut wszystkim tym, co dzieje się między kochankami, w mikroscenkach, w małych zdarzeniach, w tym więc, co właśnie jest perypetią miłosną - a jest nią cały świat otaczający, cały wielki i mały konkret świata w jego realności i realizmie, do tego świata należy też psychologia miłosnego związku. Oddana jest ona w tej poezji z dyskrecją kojarzącą się z najsubtelniejszą tkaniną dramatów Czechowa i jego późnych opowiadań. Oczywisty patronat nad tą liryką roztacza też Anna Achmatowa.
Poeci najmłodsi
Spośród poetów najmłodszych chciałbym zwrócić uwagę na dwóch tylko, bo z natury rzeczy trudno jest wyłowić z mnóstwa znakomitych debiutów te najwartościowsze. A więc zdając sobie sprawę z ryzyka wyboru, na nich poprzestaję. Ujęły mnie ich książki nastawieniem lirycznym, które zdaje się w poezji najmłodszych autorów zwyciężać z tendencjami ograniczającymi lirykę bądź do formalnych gier "intertekstualnych" (prymat aluzji literackiej), bądź do płasko "reporterskiego" zapisu codzienności.
Tadeusz Dąbrowski
Tadeusz Dąbrowski, np. w tomiku "e-mail" (2000), wbrew tytułowi, który mógłby wskazywać na zauroczenie dzisiejszymi technikami komunikacji, uprawia lirykę wrażliwego, pieszego, a nie "e-mailowego" wędrowca, szukającego swojej tożsamości pośród faktów życia odwiecznie znanych ludzkości. Ale jego wrażliwość jest wychylona ku teraźniejszości, łapie impulsy z przyszłości tajemniczej, zaciekawiającej. Wyraźnie czuje się w Dąbrowskim typ poety tropiącego znaki czasu w sposób o wiele bardziej czuły niż socjologowie.
Wojciech Bonowicz
Podobnym rodzajem wrażliwości odznacza się Wojciech Bonowicz. Jego "Hurtownia ran" (2000) do tego, co napisałem o Dąbrowskim, dodaje jakiś nowy typ wrażliwości religijnej. Gdzieś spod zewnętrznych pozorów płynnej, surrealizującej wyobraźni, wydobywa się - niewymownie, tylko przez sugestię - rdzeń duszy, pewność duchowej sankcji ostatecznej.
Tryptyk rzymski
Na koniec tego szkicu trzeba powiedzieć o wydarzeniu bez precedensu, nie mieszczącym się w zwyczajnej panoramie poezji, a przecież głęboko poruszającym tworzywo liryki. Myślę o poemacie papieża Jana Pawła II "Tryptyk rzymski" (2003). Jest to medytacja nad wstrząsającą jednoczesnością dwóch faktów metafizycznych: stworzenia świata i sądu ostatecznego. Ta jednoczesność przejawia się w etycznych podstawach mowy ludzkiej i trwa w konkretnym życiowym doświadczeniu konkretnego wyróżnionego przez powołanie człowieka: Karola Wojtyły. Zarazem "Tryptyk rzymski" jest ukoronowaniem długiej drogi poezji Wojtyły, dojrzałym przetworzeniem liryki filozoficznej spod znaku Norwida i Eliota. W opiniach krytyków literackich wyczuwa się wątpliwość, czy naprawdę mamy do czynienia ze znakomitym utworem lirycznym - a nie z głęboką teologiczną medytacją, niejako "przypadkiem" zawartą w formie poetyckiej. Jestem zdania, że taka wątpliwość nie jest uzasadniona. I dawniejsze, i dzisiejsze dokonania literackie Karola Wojtyły - Jana Pawła II przekonują, że strumień jego poezji zasilany jest przez bogatą wyobraźnię i regulowany środkami właściwymi nowoczesnej liryce.