|
NARRATOR: Śnieg na polach topniał z wolna. W norce łkała myszka polna. Białe przebiśniegi wstały i borsuki już nie spały. Wiatr marcowy szeptał wszędzie: wkrótce wiosna już przybędzie. Ciągłe śniegi, lody, mrozy wszystkim mogą trosk przysporzyć. A na drzewie, gdzieś w ogrodzie, wyglądały wiosny co dzień ptaki głodne, niecierpliwe - przez to trochę też złośliwe. Cóż, przeżyły chwile trudne sroki, zięby, wrony, wróble. I dzierlatka z trznadlem małym trudy zimy też cierpiały. Dziobiąc resztki jarzębiny stroił trznadel kwaśne miny. Na dodatek wróbli chmara strasznie go denerwowała, bo ich świergot dość piskliwy czynił hałas przenikliwy. Uprzedzony do tych stworzeń w nienajlepszym był humorze. Tak dzierlatce trznadel zrzędził, że aż spadła ta z gałęzi.
TRZNADEL: Spójrz na wróbla zachowanie. Mam najgorsze o nim zdanie. Jest on wielu grzechów winien, za to w klatce żyć powinien.
DZIERLATKA: Jak to?
NARRATOR: Spytała ptaszyna:
DZIERLATKA: Jakaż to wróbla jest wina?
NARRATOR: Spojrzał na nią ptak zdziwiony i zaczął wykład w te tony:
TRZNADEL: Postukaj się miła po głowie, nawet najmniejszy ptak to wie, że wróbel jest nazbyt ruchliwy, okropnie też hałaśliwy. Do pracy nie jest zbyt skory, nie szuka owadów wśród kory. A żyje z pracy człowieka - jak żebrak na okruch czeka. Ziarno kurom sypane przez niego bywa zjadane. Już za to, droga sąsiadko, ukarać trzeba go klatką.
NARRATOR: Pośmieciuszka rzekła smutna:
POŚMIECIUSZKA: - Nie chcę słuchać, cześć, do jutra!
NARRATOR: Ale trznadel, tupiąc nogą, ciągnął swą opowieść srogo.
TRZNADEL: Nie przerywaj, droga damo. Ależ panią wychowano! Listę wróblich wad dokończę, choćby miało nie wzejść słońce. W ogrodzie też on próżnuje, wiśnie, czereśnie kosztuje. Owoce nadgryza najsłodsze! Z tych skarg do niego coś dotrze? Strzelając niewinne minki, podgryza młode jarzynki. A przy tym tak się nadyma, jakby tam, szkodnik, straż trzymał. W roku aż przez trzy kwartały w przyrodzie jest bardzo zuchwały. Jaskółkom gniazda zajmuje i w budce szpaka ucztuje. Tak dokucza sikorom, że te za pas nogi biorą. Żadna też z niego ozdoba. Mnie wróbel się nie podoba, bo ptak ten, młody czy stary, każdy nijaki i szary.
NARRATOR: Żółtobrzuchy dalej śpiewał, że sąsiadów lepszych miewał. Jednostajnym si si siut tak obmawiał wróbli ród. Straciła cierpliwość dzierlatka I niczym najlepsza matka Wróblim losem się przejęła - rolę adwokatki wzięła.
DZIERLATKA: Trznadlu, przestań plotkować! Możesz mu życie zrujnować. Prokurator z ciebie srogi. Brakuje ci tylko togi. Wezmę sąsiada w obronę, jak każdy, ma lepszą stronę. Łatwo zniszczyć reputację; Chociaż masz częściowo rację, chciej zalety zauważyć, bo je ptak ten ma, jak każdy. Mały wróbel, hen, przed wiekiem zaprzyjaźnił się z człowiekiem. Cóż, że kilka ziaren skradnie, za to ćwierka bardzo ładnie. A gdy owad zły dokucza, to go ptaszek wnet poucza. Półdomownik można rzec, woli stron rodzinnych strzec. Więc już przez to jest patriotą. Ty nazywasz go niecnotą? Inne ptaki paszport wzięły, w ciepłe kraje odfrunęły. Biedak, cięgi zimy znosi. Chyba czas już go przeprosić.
TRZNADEL: Co za pomysł! Przeprosiny? Zaraz spadnę z jarzębiny. Wzrok i słuch mam doskonały. Moje słowa nie kłamały!
DZIERLATKA: W dokuczaniu ty masz ucztę, a więc czas już na nauczkę. Dobrą radą ci posłużę. Widzisz tam w dole kałużę? Podfruń do niej! I co widzisz? Nie, trznadelku, się nie mylisz! Lustro wody prawdę powie. Teraz każdy też się dowie, że gdyś między wróbli dziatwą, to cię z nim pomylić łatwo. Masz od niego brzuch barwniejszy, no i jesteś nieco większy. Reszta - taka sama prawie. Nie obmawiaj! Ja was sławię. Ty i ja, i wróbel co dzień każdy ważny jest w przyrodzie. Nie strasz klatką, przeproś zaraz! Bacz, byś sam się w niej nie znalazł!
NARRATOR: Tymi słowy ostrzeżony, umilkł ptaszek zawstydzony. A po chwili cichym głosem rzekł do siebie:
TRZNADEL: Więc przeproszę. Kuzynowi grzech swój wyznam, a dzierlatce rację przyznam. Ależ ze mnie plotkarz wzięty, przecież sam nie jestem święty.
NARRATOR: Kiedy zebrał w sobie siły, tak powiedział tonem miłym:
TRZNADEL: Przyjmij, wróblu, przeprosiny. Choć z tej samej my rodziny, zaufania nadużyłem i niesprawiedliwy byłem. Daj mi szansę. Chcę się zmienić. Wiem, że wszystkich trzeba cenić. A przyjemność jest wątpliwa, gdy ktoś nieuprzejmy bywa.
NARRATOR: Na znak zgody skrzydło podał. A wróbel bardzo grzecznie dodał:
WRÓBEL: Nim wypowiesz ostre słowa, rozważ, co pomyśli głowa. Zmienić można tylko siebie! Wierzę więc kuzynie w ciebie.
NARRATOR: Trznadel spojrzał dookoła, wiosna przyszła, las go wołał. Jeszcze raz przeprosił grzecznie. - Leć już ptaszku, żyj bezpiecznie.
Autorka scenariusza Jolanta Kasperkowiak Szkoła Podstawowa w Gębicach woj. kujawsko-pomorskie
|