S. Przybyszewski, Złote runo
Osoby:
Ruszczyc - właściciel zakładu leczniczego
Gustaw Rembowski - dyrektor zakładu leczniczego
Irena - jego żona
Łącki - lekarz zakładowy
Zygmunt Przesławski - literat, daleki kuzyn pani Rembowskiej
Nieznajomy
Lokaj
Miejsce akcji: sanatorium lecznicze dużego zakładu kąpielowego
Czas akcji: 3 dni; współcześnie
/ - następna scena
Akt I
Rozmowa Rembowskiego (wrócił z Niemiec, gdzie oglądał zakłady lecznicze, ma plan wprowadzić ulepszenia do zakładu, którego jest dyrektorem), Łąckiego i Ruszczyca - o szpitalu, epidemii tyfusu.
Żona Łąckiego niedawno urodziła syna. Remb. gratuluje, Ł. mówi, ze czasem to nie jest szczęście i patrzy uważnie na Remb. Ł. marnie wygląda, jego żona też źle się czuje, histeria na skutek różnych przejść, jak mówi Ł.
Ruszczyc zaproponował Ł. przejęcie nadzoru nad oddziałem gruźliczym, Ł. mówi, że się zastanowi, czuje się przeciążony pracą.
/Ruszczyc - szpital to jego duma, jego miłość, zastanawia się jednak - po co ratować życie biedaków, czy nie lepiej zupełnie ulżyć ich cierpieniom, czasem lepsza byłaby dla nich śmierć? Pyta Remb., czy wstrzyknąłby pacjentowi w ostatnim stadium gruźlicy (nieuleczalna choroba) lub choremu na raka wystarczającą ilość morfiny. Remb.: nie, silne poczucie etyki, sumienie.
R.: a jeśli ktoś zamęcza się na skutek moralnych cierpień? Remb.: może. R.: A jeśli on sam byłby ich powodem? Remb.: sam odebrałby sobie życie. R.: nie zrobił tego przecież. Skrzywdził Ł. On i jego żona bardzo się ze sobą męczą. Żyją w kłamstwie. Remb.: odpokutowałem za to. Jeśli Ł. się dowie, kto był kochankiem jego żony, Remb. zabije się, nawet pozostawiając Irenę (żonę Remb.). Mało zna własną żonę, nie powinien był się z nią żenić po tym wszystkim, co zaszło między nim a Łącką. Czuje się jak człowiek, który popełnił zbrodnię i żyje w strachu przed wykryciem. Nie wie, jak to się stało, ze wdał się w romans z Łącką, miał ogromną siłę, ona się opierała, ale w końcu ją zdobył, miał wrażenie, jakby ciągnął ją w piekło.
Ruszczyc - czy to jego dziecko się niedawno urodziło. Remb.: milczeniem potwierdza. Nie wiedział jednak o tym, gdy się żenił; kiedy się zakochał w Irenie powiedział o tym szczerze Łąckiej, ta zemdlała, a po ocuceniu powiedziała, że może tamta mu da szczęście, jakiego ona dać nie potrafiła.
Ruszczyc: obecnie chęć zniesienia moralności, relatywizm, a istnieje tajemnicza, wewnętrzna moralność w każdym czynie, to, co złe mści się; on boi się o Remb., kocha go, tak jako kochał jego ojca. Nie ostrzegł Remb., gdy widział, że ten wdaje się w romans, bo uważa, ze nie można przeszkadzać przeznaczeniu, raz spróbował i to zniszczyło jego i ojca Remb. Wspomnienie ojca Remb., gdy znalazł go w gabinecie z przestrzeloną skronią.
Pytanie R. do Remb. o jego miłość do żony (on odp.: wielka miłość i cierpienie). Pytanie o kuzyna żony - Zygmunta, literata. Remb.: o ich stosunek jest spokojny, żona nigdy by go nie zdradziła, czy jednak R. coś podejrzewa? R.: nie, ale Tylko się lękam, bo tak się wszystko mści na świecie, tak strasznie, bezlitośnie się mści, a koła przeznaczenia miażdżą ludzi, jak ten święty wóz indyjski. Literaci piszą książki, ale nie widzą życia, wydaje im się, że potrafią koleje losu ludzkiego objąć rozumem.
/ R. kazał wyłożyć salę operacyjną kaflami - niespodzianka dla Gustawa
/Irena: zna R., ale on wywołuje w niej jakiś lęk, niedopowiedzenia w jego mowie - jakby przeczucie nieszczęścia. Remb.: właściwie niewiele o nim wie, Ruszczyc zajął się nim po śmierci ojca; wybudował szpital właściwie po to, by Gustaw mógł być jego dyrektorem. Remb.: nic nie wiem o własnej matce, ale nawet tego nie chcę, bo matka zmarnowała życie ojcu.
R. wg Remb.: sumienie, podziemny głos człowieka, wszystko widzi i wie, on wszystko mu zawdzięcza. I. zauważa, że jest mąż staje się rozdrażniony, gdy mowa o Łąckim.
I.: Remb. smutny, wciąż ją śledzi, bada każdy jej krok, zazdrosny, gdy poszli razem na tańce albo na łyżwy, on po powrocie nic nie mówił, ale widać było, że cierpi katusze z zazdrości; on nie znosi, gdy ona jest radosna, wesoła. Remb.: druga dusza w nim jest niespokojna, boi się, że ją utraci, przeczucie, że są ze sobą tylko na chwilę; opowieść o dwóch drzewach egzotycznych - rosną razem: silne i wątłe, ale w końcu wątłe się rozrasta i wżera w silne, a ono usycha - to symbol miłości mężczyzny do kobiety.
I.: opowieść o skandynawskich złych duchach, które nazywają się beugi - atakują kobiety, gryzą ją, kąsają, a ona nic nie widzi, nie wie, z której strony przychodzą, nie może się obronić - symboliczne podejrzenia, zazdrość mężczyzny.
Remb.: Irena dobra i słodka, gdy powrócił po miesiącu, ale nie przyszła do niego w nocy, on starszy od niej o 10 lat, to już wymówki starego męża; obiecuje jej jednak, że urządzą tańce, prosi o wybaczenie.
Przychodzi Przesławski - w nocy pisał i w swoim utworze uśmiercił 1 bohatera, znudzonego księcia, który bawi się widząc, że motłoch zbierał się dookoła jego fontanny tryskającej winem i dochodziło do walk; zobaczył mężczyznę, który gąbką zatkniętą na długiej żerdzi sięgał do fontanny i upajał się winem, książę uczynił go ministrem finansów, a po roku zbankrutował i dostał pomieszania zmysłów. Obawa Przesławskiego, czy to oryginalny pomysł, czy gdzieś tego nie wyczytał, „nieświadome zapożyczanie pomysłów” wśród literatów, Szekspir w tym przodował.
Kpiny z krytyki, która nadinterpretuje jego postępowanie i utwory. Kpiny z płacenia podatków, od 10 lat tego nie robił, zamydla oczy poborcom. Remb.: smutna jesień u nich, dobrze, że Prz. przyjechał, bo jest taki wesoły.
/Prz. i I. męczą się, bo mają romans i wyrzuty sumienia z tego powodu. Prz. chce powiedzieć wszystko Remb. Wzajemnie robią sobie wymówki - Prz.: nie czekała na niego, tylko wyszła za Remb., I.: myślała, że go straciła, nie dawał znaku życia, pojawił się dopiero wtedy, gdy ona wyszła za mąż. Prz.: musiał wyjechać, chciał "spotężnieć w samotności", zdobyć sławę, majątek; gdy wrócił do kraju, nie mógł zostawić jej w spokoju, mimo że była już czyjąś żoną, bo ją kocha i ona będzie do niego należała. Ciągnie ją w przepaść, ale miłość jest silniejsza. Lubi i ceni Remb., ale nie wycofa się ze związku z jego żoną.
Wspomnienia ich wspólnych chwil, początku ich miłości. Powiedział jej, ze ją kocha, a potem wyjechał, bo musiał. I.: mąż był dla niej tak dobry, jeden jedyny dobry dla niej człowiek, nawet on, Zygmunt, choć ją kocha - twardy. Prz.: teraz będzie dobry, da jej wszystko, każe jej o wszystkim, co złe, zapomnieć. Prz.: miłość do niej uczyniła go łotrem.
Przychodzi Ruszczyc. Mówi o swojej dewizie życiowej, by nie przeszkadzać przeznaczeniu, bo to tylko powiększa nieszczęście. Jednak mówi też, ze czytał książkę Prz. o mężczyźnie, który uwodzi swoją daleką kuzynkę, a zarazem żonę przyjaciela. Udaje, że się pomylił i przytoczył treść książki innego autora jako treść książki Prz. Prz.: oburzenie wobec tych aluzji. R.: daje do zrozumienia, że Prz. powinien uciec, póki jeszcze nie ma zagrożenia. R. ostrzega: nawet jeśli będą ze sobą, nie przyniesie im to szczęścia, I. zatęskni za mężem, który był dobry.
/ Prz.: nie pojedzie, walczy o swoje życie, którym jest ona. I.: w piekło, byle z nim.
Akt II
R. i Rembowski. R.: szkoda mu Łąckiego; Ł. wyjeżdża, postarał się o miejsce za granicą. Nienawiść Remb. do niego wzrastała w miarę, jak stan Łąckiej się pogarszał. I jej Rembowski nie chciałby już spotkać, te jej straszne oczy.
R.: widział ich wczoraj, ona blada, łzy płynęły jej po twarzy, jej łzy oddawały majestat bólu nie tylko jej, ale ich wszystkich. Łącki - groźny, blady, rozkosz jej męczarni. Ona - łzy tęsknoty za Remb.
R.: Remb. się męczy, może tą męką załagodzi wyroki strasznego przeznaczenia; jego ojciec okpił przeznaczenie, bo się zastrzelił, ale może to "ryczałtowa ekspiacja"; matka zdradziła ojca, ale wcześniej on jej złamał życie. Nie winy (...), tylko kara.
R: Kobieta to inny rodzaj człowieka, mężczyźna odczytuje jej działania wg swojego sposobu myślenia; kobieta to urodzona zbrodniarka, Ojcowie Kościoła to wiedzieli, Tertulian: ona wrotami piekła, św. Anzlem: to łaźnia szatańska, w której diabeł duszę mężczyzny kąpie; Bodinus (fr. teoretyk państwa): miłość to stryczek, na którym szatan dusze mężczyzn wlecze do piekła.
R.: szpitale, filantropia albo wódka, samobójstwo jako próby zapomnienia odkupienia win na nic się zdadzą, bo grzech się mści - śmiercią, zgryzotą, piekłem.
/ Ł. żegna się z R. i Remb. Ł.: dzieci nie są winne, że przyszły na świat, on ma do nich słabość. Remb.(sztucznie): nie doświadczał jeszcze szczęścia ojcowskiego. Ł.: może ma kawalerskie dzieci. R.: to się zawsze mści. Ł.: nie na wszystkich.
/ Prz. i I. wracają z parku. Prz. mówi, że tłumaczył I. istotę dekadentyzmu. R.: specjalnością Prz. jest niepłacenie podatków, może dlatego, że jest poborcą. Prz. (cynicznie) - ale podatki pobiera tylko w naturaliach. [aluzja do związku z Ireną?]
Remb. chce wyjechać niespodziewanie z żoną do Włoch, potrzebuje odpoczynku. I.: dziwi się, że mąż tak często zmienia plany.
/ R.: miłość to stryczek, a kobieta zawsze sobie daje radę. I.: kurczowy śmiech z aforyzmu Ruszczyca. Prz. do R.: grać otwartymi kartami, koniec aluzji, jestem zdecydowany zabrać I. ze sobą. R.: stało się. Irena - wahanie, przerażenie. Prz.: nie chce? może wolałaby się urządzić wygodniej? I.: on się nad nią pastwi.
R.: na nic ekspiacja, szpital, filantropia, grzech wraca. Sumienie zabite głupimi teoriami, że dla miłości wszystko można poświęcić, to kłamstwo, taka miłość jest zbrodnią i ona się mści. Prz. chce sam powiedzieć wszystko Gustawowi, I. kocha jego, do G. jest tylko przywiązana, on przybywa po to, by zabrać to, co mu się należy.
R.: ten dom jest skalany cudzołóstwem, a on myślał, ze został już oczyszczony krwią i rozpaczą.
/ I. i Prz. - ich wątpliwości, rozpacz, miłość i nienawiść wynikająca z poczucia winy splatające się w nierozerwalnym uścisku. I.: mąż tak dobry, zawsze jej przebaczał. Prz.: dam ci wszystko - białe pawie [motyw literatury modernistycznej], purpurowe ametysty, wyjadą tam, gdzie miasta przyczepione są do nagich skał. I.: dławiąca dobroć męża, ten jego smutek. Prz.: nie będę ci się wwiercał w duszę jak on, bo wiem, że mnie kochasz; możesz być tak naprawdę dla niego wybawieniem, bo on męczy się czując, że go nie kochasz.
I.: kiedy mu to powiemy, zabijemy go; przerażenie na dźwięk słowa zdrada w odniesieniu do tego, co zrobiła Rembowskiemu. Prz.: odszedłbym, gdyby okazało się, że ty mnie nie kochasz. I.: odszedłbyś i mnie zostawił? Ale znów pyta, czy jej odejście może być wyzwoleniem dla Rembowskiego. Prz. - teraz już nic nie jest pewne. I.: pastwisz się nade mną.
I: nie zniesie wzroku męża, gdy ten się dowie. Prz.: całe życie szukali złotego runa, teraz je znaleźli, nie dadzą go sobie wydrzeć. I: złote runo - miłość, stryczek szatana - miłość. Prz. złote runo można zdobyć tylko zbrodnią, drogo je okupić.
I: Prz. jesteś piękny i straszny. Prz.: jestem silny, odpowiadam za to, co robię wobec swego sumienia.
/ Prz. mówi Remb., że on i Irena się kochają. I. do męża: dręczyłeś mnie swoją smutną dobrocią, odsunąłeś mnie od tańca, muzyki, słońca. Remb.: jego podziemna dusza przeczuwała brak miłości żony.
Remb. do Prz.: dla pana to pewnie temat literacki, opracuje go pan, a dla mnie to zniszczenie; to jest zbrodnia, pan myśli, ze to miłość, a to literacka próżność; literaci nie uznają zbrodni, literatura wam sumienie wyżarła. I. i Prz. - wzajemne branie na siebei winy drugiego przed Remb. I.: bałaganie, by pozwolił jej iść za Prz. Remb.: powinien strzelić w łeb Prz., ale nie zrobi tego ze względu na I. Prz. do Remb.: widzę, że I. nie ma sił, niech pan do mnie strzeli. W końcu I. idzie za Prz., Remb. do niej woła, ona się ogląda i pada na ziemię.
Wcześniej: Prz.: Irena może uratować męża, ale kłamstwem.
Akt III
Rozmowa I. i Ruszczyca. I.: błaga, by R. wpłynął na Remb., by ten jej pozwolił odejść. Mąż całą noc chodził w swojej pracowni, ona wciąż słyszy jego kroki [motyw z dramatu Ibsena "Jan Gabriel Borkmann"].
I.: niewarta, by zostać pod jego dachem. R.: jeśli ona odejdzie, może stać się coś strasznego, są ludzie, którzy mają wiele, np. Prz. ma swoją sztukę, a Gustaw ma tylko ją. I.: kocha Prz. oddała mu się. R.: jeśli kłamać nie można, trzeba milczeć. I. nie chce przy nim zostać i go oszukiwać. I.: jest skalana miłością do Prz., męczarnią będzie dla niej zostać pod jednym dachem z mężem. Nie zapomni o Prz.
R.: lęk, że Remb. zrobi to, co jego ojciec. R.: najgorszy pierwszy afekt, mężczyzna nie ochłonął po zdradzie kobiety i zabija się, nie może nieść hańby (to dla niego zawsze hańba, choćby sam zdradzał żonę, jej nie kochał);
Polak to dziwny człowiek - gdy skłamie, zostanie zdradzony, odbiera sobie życie, Francuz np. nic sobie nie robi z tych wydarzeń; Francuzi nazwali kłamstwo prawdą i zrobili z tego literaturę, Polak za kłamstwo strzela sobie w głowę.
R.: to się mści, wina jego matki pomściła się na nim, do 7 pokolenia taki grzech się mści, bo Bóg powiedział "nie cudzołóż". I.: dlaczego R. nie ostrzegł Remb.? R.: jestem odważny i tchórzliwy, cofam się i rzucam naprzód, ale i tak, gdybym go ostrzegł, on nie zniósłby myśli, że jego Inka jest wrażliwa na urok innego mężczyzny.
/ Łącki i Remb. Ł. - odjeżdża, ale chce jeszcze porozmawiać w 4 oczy z Remb. Ł.: nie mógł otwarcie rozmawiać z nim, bo miał obowiązki wobec rodziny, ale dawno powinien był go spoliczkować i ubić. Zemsta byłaby rozkoszą, ale on sobie nie może na tę rozkosz pozwolić.
Ważne pytanie: czy dziecko, które się niedawno urodziło, jest jego? Remb. (kłamstwo) - nie, już rok temu zerwał z Łącką. (Już raz wcześniej krzywoprzysięgał, gdy Ł. przyszedł do niego z anonimami i zapytał, czy on ma romans z jego żoną.)
Ł. uwierzył, że dziecko jest jego, aż zaczął współczuć Remb. zdrady jego żony. Ja mój krzyż poniosę i pan go poniesie.
/ Remb. sam. Wchodzi Nieznajomy i mówi, że dla niego drzwi zawsze otwarte w każdym domu, ludziom się zdaje, że są szczęśliwi, a nieszczęście czyha i rzuca się na nich niespodziewanie. Patrzy na zegar, Remb.: jeszcze nie ma dziesiątej, N. - ale zaraz będzie i nakręca zegar. Wychodzi. Rembowski - to wizja, obłęd?
/ Remb. przyznaje się R., że znów oszukał Łąckiego. R. mówi, ze dobrze zrobił., teraz musi być silny; w takich sytuacjach mali chłopcy modlą się w kościele, słabi budują szpitale, ale on musi sam z siebie stworzyć kościół, które moce piekielne nie zburzą.
Remb.: krzywdził Irenę (Inkę) swoją zazdrością i zbyt wielką miłością. R.: zbyt wiele żądamy od kobiet, a one są tylko matkami. Remb.: nie znał matki, żal do niej, że zdradziła ojca. R.: bywa tak, że kobieta zdradzi, ale wcześniej jej mąż ją zniszczył.
Remb. odgaduje, ze R. jest jego ojcem, całuje go w rękę, w pełni uznaje go za ojca.
Remb.: chce przebaczyć I.; niech zostanie w domu. R.: I. nie zdradziła go pod tym dachem, dla niej ten dom był świętym; I. podobna do matki Gustawa, mężczyźni kochają kobiety, które są podobne do ich matek - oto tajemnica miłości.
Remb. mówi o Nieznajomym, R.: to tylko wizja. R.: kobieta to słabe stworzenie, zrobi fałszywy krok bez namysłu, jest jak podrzucana piłka.
/ Remb. i Irena. I.: on nie zapomni, będzie ciągle chodził po pracowni, ona wciąż będzie słyszeć jego kroki. Remb.: jednego słowa nie usłyszy wyrzutu, on się zmieni, nie będzie jej już dręczył. I. mówi mu, ze oddała się Prz. pod tym dachem.
Remb.: czuje się oszukany, nie zna jej, ona nie jest jego Inką, inną Inkę w niej kochał. I. do męża: przypomnij sobie Łącką, nie robiłam ci wyrzutów, bo widziałam, że cierpisz. Remb.: to prawda, wszystko ci przebaczam i ja sam zresztą potrzebuję przebaczenia.
Odchodzi. Słychać wystrzał. Irena i Ruszczyc przerażeni.