Diagnozowanie potrzeb wychowawczych
Zróżnicowane powody
Wobec młodych nie wolno stosować żadnych sztuczek ani taktyk. Jedyne, czego wolno nam, dorosłym, użyć „przeciwko” młodym, to uczciwość i pewność, że warci są naszego trudu. Ze smutkiem obserwuję nauczycieli, którzy domagają się gotowych recept na nieakceptowane przez nich zachowania uczniów: przeklinanie, wyzywanie, poszturchiwanie, kradzieże, bicie, wagarowanie… Co zrobić z Jasiem, który nieustannie zaczepia kolegów? A co z Małgosią, która podkrada koleżankom różne rzeczy z plecaków? A z Piotrem, którego już dwa razy przesłuchiwała policja, bo brał udział w poważnej bójce? Bo przeprowadzaliśmy już rozmowy, były nagany, wzywaliśmy rodziców i nic. No to co robić? Wyrzucić ze szkoły? Odpuścić sobie, żeby samemu nie oberwać? I całkowity brak zrozumienia, kiedy mówię, że każdy przypadek jest indywidualny, a ja, choćbym najbardziej chciała pomóc, to nie widząc dziecka, nie rozmawiając z nim, nie poznając jego sytuacji rodzinnej i szkolnej, nie mogę
w pełni odpowiedzialnie powiedzieć: trzeba zrobić to i to, zastosować takie, a nie inne metody, a na pewno poprawi się…dziecko (bo „naprawy dziecka” oczekuje się po takim instruktażu, a nie zmiany sytuacji, która powoduje niepoprawne zachowania).
Zasadniczym pytaniem, jakie musimy sobie zadać przy rozpatrywaniu konkretnego przypadku, jest pytanie o to, dlaczego tak się dzieje, co wydarzyło się w życiu dziecka, że jego reakcje są właśnie takie (wyzywa, kradnie, bije, zaczepia, źle się odnosi nauczycieli, przeszkadza podczas lekcji i tym podobne zachowania zdecydowanie naganne). |
Poszukiwanie odpowiedzi na tak podstawowe pytania nie jest łatwe, na pewno wymaga od poszukującego wytrwałości, rzetelności, wnikliwości oraz poświęcenia uwagi, a co za tym idzie - czasu. Jeśli czujemy się niepewnie, jeśli brak nam przekonania o własnej kompetencji lub po prostu nie mamy ani sił, ani chęci, ani czasu - zwyczajnie poprośmy o pomoc.
Ukrywanie potrzeb
Wśród nauczycieli istnieje przekonanie, że wszystko potrafią rozwiązać i naprawić, tylko dlatego, że są nauczycielami-wychowawcami. Jak bardzo to przekonanie jest nieuzasadnione, udowadniają coraz liczniejsze przykłady nieradzenia sobie z trudnymi sytuacjami w coraz większej liczbie placówek. Jednocześnie przekonanie to nie pozwala zwrócić się o pomoc do kolegi, do pedagoga czy też bezpośrednio do dyrekcji. Trudno się czasami dziwić takiej postawie, skoro zwracający się o pomoc nauczyciel jest zbywany lekceważącym stwierdzeniem „nie mam czasu, to twój problem, nic takiego nie zauważyłem” albo wręcz pogardliwym „nie radzisz sobie z nimi, a u mnie zachowują się w porządku, przemyśl to”. Na takie komentarze narażeni są przede wszystkim nauczyciele młodzi. I to nie tylko dlatego, że mają mniej umiejętności niż ich starsi koledzy. Starsi już po prostu wiedzą, że muszą radzić sobie sami i radzą sobie w sposób, jaki uznają za najlepszy: wpisują niezliczoną ilość uwag do dziennika klasowego i dzienniczków uczniowskich, wysyłają do pedagoga lub dyrektora, straszą jedynkami ze swojego przedmiotu. Jednym słowem - stosując przemoc psychiczną, starają się wpłynąć na postawy uczniów. Odpowiedzią jest strach, czasami całkowite wycofanie się, złość, a w końcu różnorodnie objawiająca się agresja. Konsekwencją - narastająca niechęć. Uczniowie przychodzą do szkoły, bo muszą, niektórzy z nich „zwalniają się” z tego przymusu i stąd całe grupy wagarującej młodzieży. Nauczycielami kieruje poczucie obowiązku, niezbyt przyjemnego, ale koniecznego. Powinniśmy zrobić wszystko, podjąć wspólnie takie działania, aby przerwać to błędne koło niechęci i złości w naszych szkołach.
Potrzeba diagnozy
Ale aby nam się to powiodło, musimy wykonać żmudne dzieło, które polega na rzetelnym dochodzeniu do przyczyn nagannego zachowania uczniów, czyli musimy dokonać diagnozy. Często diagnoza zachowań mylona jest z wykazem niepożądanych zachowań i (zdarza się) procentowym określeniem liczby uczniów tak postępujących i częstotliwości (na przykład: bardzo często, często, rzadko, czasami, bardzo rzadko) występowania tych zachowań. W ten sposób otrzymujemy dokument, często w formie tabelki. Takie zestawienie jest zestawieniem statystycznym danych, ale brak w nim pytań i odpowiedzi - dlaczego tak się dzieje, co jest powodem takich zachowań, jaki wpływ na określone zachowania uczniów mają dom, środowisko podwórkowe, szkoła, media? Co prawda świadomość występowania zagrożeń to dobry wstęp do podjęcia wspólnych działań, ale opisanie, co i w jakich ilościach występuje, to za mało, aby możliwe było podjęcie zdecydowanych działań naprawczych, korygujących, wzmacniających. Wspominam o tym, ponieważ zbyt często poprzestaje się na statystycznym przedstawieniu zjawisk występujących w szkole, jako przeciwwagę dodając spis zachowań pożądanych - wzorzec do zastosowania. Ten schemat zbyt rzadko przekłada się na poprawę zachowań uczniów, zdarza się, że jest martwym zapisem, do którego odwołujemy się tylko
w sprawozdaniach.
W pracy wychowawczej materią, z którą pracujemy, są marzenia i obawy, pewność siebie
i lękliwość, radości i strachy, emocje i rozum, czyli wszystko to, co składa się na obraz naszego wychowanka, momentami tak zagmatwany, że trudno nam odróżnić barwy, jakimi jest malowany. Każdy jest inny. To brzmi jak banał, bo przecież wszyscy to wiemy, my sami dostrzegamy i doceniamy naszą osobistą inność, ale uczciwość wymaga, abyśmy przyznali sami przed sobą: jak często nie zauważamy inności poszczególnych uczniów. Są dla nas masą szkolną, a w tej masie zdarzają się wyjątki - ci zdecydowanie lepsi, bo zdolniejsi, albo ci,
z którymi nikt nie może sobie poradzić. Trzeba jakiegoś wyjątkowego zdarzenia, abyśmy dostrzegli tych, którzy w pewien sposób „ginęli” nam w tłumie. To stąd pojawiają się takie pełne zaskoczenia opinie: „to był taki spokojny chłopiec, kto by przypuszczał, że zrobi coś takiego” albo „nie spodziewałabym się, że to właśnie X, zawsze taka grzeczna i spokojna, może sprawić nam taki kłopot…”.
Priorytety diagnozowania
Diagnozowanie nie jest czynnością prostą, a od diagnozującego wymaga i uwagi, i czasu. Już samo przygotowanie jest ciekawym doświadczeniem. W zależności od zjawiska, które chcemy badać, musimy zdecydować się na określoną metodę i najskuteczniejsze dla niej narzędzie. Z licznych obserwacji pracy wychowawczej nauczycieli wynika, że zdecydowanie łatwiej jest dokonać badania przyczyn złych zachowań uczniów tym nauczycielom, którzy więcej uwagi poświęcili swoim wychowankom na samym początku. Z tego punktu widzenia niezwykle istotnym wydaje się, abyśmy po raz pierwszy zbadali sytuację rodzinno-społeczną naszych uczniów na samym początku wzajemnego poznawania się. Dotyczy to każdego poziomu kształcenia: od przedszkola przez zerówkę, poziom I-III i IV-VI szkoły podstawowej, gimnazjum aż po szkoły ponadgimnazjalne.
Niech najważniejsze stanie się to, że wraz z imieniem i nazwiskiem ucznia będziemy wiedzieli o nim trochę więcej i poznamy go głębiej. |
O ważności pierwszego kontaktu i pierwszego wrażenia wspominałam już przy omawianiu znaczenia prawidłowego komunikowania się w grupie. Te pierwsze zebrane informacje, plus nasza własna i innych nauczycieli obserwacja, staną się prawdziwym fundamentem, na którym będziemy mogli budować wzajemne relacje zaufania i bezpieczeństwa w szkole. Niech nie będzie nam na to szkoda czasu - budowanie wzajemnych relacji może przyczynić się do sukcesu dydaktycznego w równym stopniu, co prędkie „zaganianie” do nauki. Łatwiej też przyjdzie nam zaobserwować wszelkie pęknięcia, które szybko mogą zmienić się
w głęboką, trudną do wyleczenia rysę, jeśli w porę nie zareagujemy.
Do najprostszych pomocy w diagnozowaniu, nieskomplikowanych i łatwych do przeprowadzenia zaliczamy następujące elementy: *Opis sytuacji, problemu - konkretny, rzeczowy, opierający się tylko na tym, co możemy zaobserwować; opis wydarzenia, obejmujący tylko zachowania uczestników oraz sytuację. Opis musi być obiektywny, nie ma w nim miejsca na domysły i wnioski. Podczas opisywania wystrzegamy się oceniania, nie interpretujemy wydarzenia, nie osądzamy i nie wydajemy wyroku. Opis ma nam posłużyć do rzetelnego zobrazowania krytycznej sytuacji, musimy więc wyłączyć osobiste emocje i przekonania.
*Autorefleksja - w szczególnych przypadkach właśnie autorefleksja może nam pomóc rozwiązać sytuacje, które wydają się bez wyjścia. Jeśli założymy, że nauczyciel chce być przyjacielem swoich uczniów, a przynajmniej, że nie chce być ich wrogiem, |
Zastosowanie autorefleksji pozwoli nam ujrzeć problem z innej strony, strony refleksyjnego wychowawcy, który ma świadomość tego, że jego zachowanie, sposób poruszania się, skinięcie głową lub ręką, mimika twarzy, ton głosu i sposób zwracania się do uczniów, mają wielki wpływ na wzajemne relacje. Kiedy dokonujemy autorefleksji zastanawiamy się nad swoim osobistym stosunkiem do ucznia lub grupy uczniów, lub też całej klasy. Pomocne mogą okazać się pytania, np.:
W jaki sposób odbieram zachowanie...?
Czy moja reakcja jest adekwatna do sytuacji, czy może przesadzam lub zbyt pochopnie lekceważę?
Co tak naprawdę jest powodem mojej złości w stosunku do…?
A być może ta ja, swoim zachowaniem lub komentarzem, spowodowałem ten konflikt?
A może moje reakcje pogłębiają złą sytuację?
Od kiedy mnie to denerwuje, złości?
Jak długo trwa ta sytuacja?
Co było tego bezpośrednim powodem?
*Odegranie roli - w tej metodzie nauczyciel przyjmuje perspektywę ucznia (lub grupy uczniów), którego problem stara się rozwikłać. Nauczyciel wczuwa się w sytuację ucznia i z jego punktu widzenia szuka odpowiedzi na pytania, które mógłby zadać uczniowi, aby uzyskać odpowiedzi ułatwiające rozpoznanie przyczyn zaistniałej sytuacji. Oczywiście, pracując tą metodą identyfikujemy co najmniej kilka różnych powodów takiego zachowania dziecka. |
Jeśli podczas diagnozy zastosujemy się do zalecanych, najprostszych wskazówek, uda nam się osiągnąć sukces w postaci jasnego opisu i szeregu pytań, na które będziemy musieli poszukać odpowiedzi. Trafne i precyzyjne pytania ułatwią nam odszukanie tych odpowiedzi. Stosując wskazane powyżej sposoby diagnozowania, uzyskamy dobrą podstawę do wyeliminowania przyczyn niepożądanego zachowania i być może tak diagnoza
w naturalny sposób przyczyni się do rozwiązania problemu.
*Celowa obserwacja - do tej metody sięgamy wtedy, gdy chcemy się z uwagą przyjrzeć poszczególnym uczniom, grupie uczniów lub nawet całej klasie. W celowej obserwacji istotnym elementem jest tak zwana karta obserwacji, która pomoże nam *Rozmowa indywidualna - do przeprowadzenia rozmowy indywidualnej musimy się bardzo dobrze przygotować. Przede wszystkim powinniśmy określić, w jakim celu chcemy tę rozmowę przeprowadzić, co chcemy uzyskać, co zbadać. Dobrze byłoby scenariusz takiej rozmowy rozpisać na poszczególne zagadnienia, a nawet wskazanym byłoby spisać sobie pytania, które chcemy zadać. Bardzo ważne są także odpowiednie miejsce i czas. W trakcie rozmowy musimy poświęcić całą uwagę osobie, z którą rozmawiamy, dlatego też nie należy przeprowadzać rozmowy w pośpiechu, między lekcjami, na zatłoczonym korytarzu. Osoba, z którą dyskutujemy, musi odczuwać, że poświęcamy jaj całą swoja uwagę i zainteresowanie. |
Studium przypadku
Spróbujemy zastanowić się, w jaki sposób badać przyczyny złych zachowań uczniów na konkretnym przykładzie.
Ola jest uczennicą drugiej klasy gimnazjum. Należy do tak zwanych „średniaków”, czyli czwórkowych uczniów, z którymi nie ma specjalnych problemów. Jednakże od jakiegoś czasu Ola zachowuje się niegrzecznie, pyskuje, kłóci się, i - co najgorsze - już dwukrotnie wywołała bójkę. Rodzice nie pojawiają się w szkole, nie tylko na wywiadówkach, lecz także wtedy, kiedy zostali wezwani z powodu bójki. Pedagog szkolna, która już po pierwszej bójce rozmawiała z Olą. Postanowiła zająć się nią, kiedy zamiast spodziewanej poprawy Ola ponownie rzuciła się na koleżankę. Zaczęła od rozmowy z wychowawczynią Oli, potem poprosiła o wypowiedź troje nauczycieli, którzy również zwracali uwagę na nieodpowiednie zachowanie uczennicy. Na podstawie słów nauczycieli powstał taki portret Oli:
WYPOWIEDŹ WYCHOWAWCZYNI:
Ola nigdy nie należała do cichych i pokornych, ale trudno byłoby jej zarzucić niegrzeczne traktowanie nauczycieli i kolegów, a tym bardziej chamstwo i agresję. Pierwsza na złe zachowanie Oli zwróciła mi uwagę nauczycielka wychowania fizycznego. Ola w czasie gier zespołowych popychała współzawodniczki, wyzywała je, potem zaczęła przeklinać, z łaski przepraszała, ale tak naprawdę nic się nie zmieniało. Myślałam, że to tylko na tych lekcjach tak się zachowuje, bo sport może wywoływać nieprzyjemne zachowania, ale niedawno także nauczyciel biologii skarżył się, że dziewczynka opuszcza lekcje. Jakieś pretensje wnosiła też polonistka. Nie miałam jakoś czasu zająć się tym, bo albo Oli nie było w szkole, albo ja miałam ważniejsze zajęcia, przecież nie jest moją jedyną uczennicą! Któregoś dnia wybuchła na szkolnym korytarzu awantura. To Ola rzuciła się z pięściami na koleżankę. Świadkowie zajścia zgodnie twierdzili, że Ola tak gwałtownie zareagowała na dowcip, który opowiadała jedna z dziewcząt, a uderzona koleżanka śmiała się serdecznie. Ola najpierw krzyknęła „Przestań rżeć jak osioł”, a kiedy tamta nie zareagowała - doskoczyła do niej. Dlaczego?
W opiniach koleżanek o Oli pojawiły się jednoznaczne określenia „wulgarna”, „przeklina”, „wyzywa innych”, „szarpie”, aż w końcu jedna z koleżanek (niegdyś bliskich) powiedziała „Ola bardzo się zmieniła, już nie jesteśmy koleżankami”. Ola stała ze spuszczoną głową i nie reagowała ani na oskarżenia koleżanek, ani na słowa dyrektora, ani na moje. Zgodziła się jednak przeprosić, a ponieważ zdarzyło się jej to po raz pierwszy nie wezwano rodziców,
wpisałam tylko uwagę do dzienniczka i zagroziłam obniżeniem stopnia z zachowania, jeśli nie nastąpi poprawa. Niestety, sytuacja pogarszała się, wyraźnie było widać, że Ola jest skonfliktowana z całą klasą, nie brała udziału w klasowych imprezach, nie pojechała na wspólną wycieczkę, za to coraz częściej kłóciła się ze wszystkimi, przezywała i coraz gorzej odzywała się do nauczycieli. Aż znowu rzuciła się na koleżankę, przewróciła na podłogę
i bez opamiętania okładała pięściami. Potem stała z zaciętym wyrazem twarzy, hardo patrzyła na wszystkich dookoła, ze złości była cała czerwona na buzi. Nie odpowiadała na żadne pytania, tylko spoglądała wyzywająco, a kiedy o tym wydarzeniu opowiadała poszkodowana, Ola tylko wzruszała ramionami i mruczała pod nosem coś, czego nie można było zrozumieć. Trochę spokorniała przy dyrektorze, ale pewnie przestraszyła się wezwania rodziców do szkoły. Jej rodzice nie pojawili się w szkole, zresztą od jakiegoś czasu nie przychodzą też na wywiadówki, a ona twierdzi, że oboje ciężko pracują i nie mają czasu. Być może tak właśnie jest, bo ostatnio przychodzi do szkoły niezbyt starannie ubrana, czasami brudna, jakby nie miał jej kto przypilnować. Zdarza się też, że zasypia na lekcjach, pewnie noce spędza przy komputerze. I co ja mam zrobić? Muszę obniżyć jej ocenę z zachowania, a przy okazji następnej bójki wezwę policję!
WYPOWIEDŹ NAUCZYCIELKI WYCHOWANIA FIZYCZNEGO:
Nie wiem, co się dzieje z Olą, nie chce grać w koszykówkę, buntuje dziewczyny, wymyśla jakiś aerobik albo inne ćwiczenia, że to niby nie wszystkie chcą grać w kosza. A to właśnie
w tej klasie jest kilka świetnych dziewcząt, są nawet w drużynie szkolnej. Przecież nasze lekcje to dodatkowe ćwiczenie dla nich! Ola też mogłaby grać w drużynie, ale jej się nie chce, złośliwie popycha koleżanki, że to niby niechcący, wyzywa je, utrudnia mi prowadzenie zajęć, ciągle przez nią wybuchają kłótnie. Nie można z nią dojść do ładu! Rozmawiałam na jej temat z wychowawczynią, obiecała, ze porozmawia z Olą, zresztą i ona narzekała na zachowanie Oli. Jest coraz gorzej, nawet bije koleżanki. Co się stało z tą dziewczyną?
WYPOWIEDŹ NAUCZYCIELA BIOLOGII:
Ola? Aha, Ola X. z II b. Niewiele wiem o niej, może tylko tyle, że od pewnego czasu w ogóle nic nie robi i rzadko pojawia się na moich lekcjach. Mówiłem wychowawczyni, że nie chodzi na biologię, ale czy coś z tym zrobiła, to nie wiem. Czemu nie chodzi? Nie wiem, obraziła się może…O co? Zainteresowała się na początku roku konkursem biologicznym, ale już wcześniej ustaliłem, że w konkursie udział wezmą Aga i Ola z II a. Ona nie jest aż tak mądra, jak jej się zdaje, a same chęci, jak wiadomo, to za mało. Zresztą wystarczy popatrzeć na jej oceny, szczególnie te ostatnie, same dwójki i jedynki, a na konkurs to trzeba cały czas solidnie się uczyć. Ja tam nie wiem, czy Ola interesuje się biologią, zawsze znajdzie się coś, czego się nie nauczyła, przecież te oceny nie pojawiły się znikąd. A zresztą, tak jak mówiłem, ostatnio rzadko bywa na biologii - i co, miałem rację, po co mi taki wstyd?
WYPOWIEDŹ POLONISTKI:
Ola to nie była zła dziewczynka, tylko trochę przemądrzała i za bardzo pewna siebie. Myślę, że to rodzice tak ją nastawili, bo ile razy próbowałam ją przekonać do czegoś, to z uporem powtarzała, że ona też ma swoją rację. To prawda, wydaje się być bardzo oczytana, ale to jej czytanie to trochę takie na pokaz, bo jak spytać o jakieś szczegóły z lektury, to nie umie odpowiedzieć, a przecież gdyby czytała, to powinna to wiedzieć… Zresztą inni uczniowie wiedzieli, ponoć czytali tylko opracowania, ale ja w to nie wnikam, przecież nie siedzę przy nich w domach! I o to ciągle się złościła. A teraz, proszę, nic nie robi, siedzi z nachmurzoną miną, albo wcale nie przychodzi. A jak już jest, to zapytana odpowiada opryskliwie „pani przecież i tak wie, że nie czytałam”. Bardzo się zmieniła, nie wiem, co będzie z tą dziewczyną?! Nie pomagają ani prośby, ani jedynki. A do tego jeszcze to wybryki! Trudno znaleźć jakąś radę…
STANOWISKO PEDAGOGA
Pedagog szkolny, zaniepokojona tym, co usłyszała od nauczycieli, postanowiła poważnie porozmawiać z Olą, a potem także z jej rodzicami. Oto jakie fakty spowodowały zaniepokojenie:
Zachowanie Oli uległo zmianie w tym roku szkolnym i stopniowo pogarszało się (wszyscy zgodnie podkreślali, że: „Ola bardzo się zmieniła”, „Niestety, sytuacja pogarszała się”, „coraz częściej kłóciła się, coraz gorzej odzywała się do nauczycieli”, „jest coraz gorzej”).
Zmienił się też stosunek Oli do nauki („od pewnego czasu w ogóle nic nie robi”, albo „wcale nie przychodzi”)
Ola nie tylko źle odnosiła się do nauczycieli, ale straciła także dobry kontakt z byłymi koleżankami („Ola bardzo się zmieniła, już nie jesteśmy koleżankami”, „wyraźnie było widać, że Ola jest skonfliktowana z całą klasą, nie brała udziału w klasowych imprezach, nie pojechała na wspólną wycieczkę, za to coraz częściej kłóciła się ze wszystkimi”)
WYPOWIEDŹ OLI:
Chodzę do drugiej b. Lubię się uczyć, ale nie wszystkiego, tylko niektórych rzeczy,
tego, co mnie interesuje i ciekawi. Najbardziej lubię czytać, ale nie wiem, dlaczego pani od polskiego nie pozwala mi odpowiadać jak omawiamy lekturę, tylko mówi, że mam uważać
i czytać, a nie wymyślać nie wiadomo co, bo mądrzejsi ode mnie powieść napisali i mądrzejsi ją zinterpretowali. Ale przecież ja też, kiedy czytam, to mam swoje przemyślenia, ale co tam, tak już w szkole jest. Lubię też biologię, ale na konkurs się nie nadaję, biolog powiedział, że nie mam co próbować, więc nie próbowałam. Potem już mi się nie chciało uczyć, bo po co, zawsze coś tam było, że nie wiem, że nie umiem. A na polskim to przestałam się odzywać, bo już dość miałam, jak dziewczyny nabijały się ze mnie, po odzywkach nauczycieli, ze to niby taka mądra jestem. Ale najbardziej denerwują mnie lekcje WF-u, takie bez sensu latanie za piłką, jak stado baranów w tę i z powrotem po sali. No to czasami którąś odepchnęłam, bo mi zdeptała palce. A co miałam nic nie mówić jak wyzywały mnie, ale tak żeby pani nie słyszała? Ale mnie to akurat usłyszała! Kiedyś to mogłam mamie wszystko opowiedzieć,
a potem jak jedliśmy razem obiad, to też rozmawialiśmy i tata tłumaczył mi albo się śmiał
i mówili mi, że wszystko można wytrzymać, tylko żeby w zgodzie z sobą, że nie stopnie są ważne, a to, co mam w głowie, to jakoś tak łatwiej było. Ale teraz nie mam z kim rozmawiać. Tata zostawił mnie i mamę, wyprowadził się z domu, ma nową żonę i nowe dziecko, nie chcę go znać, a jak dzwoni to mówię, że nie mam czasu, bo się uczę, a wcale nie, bo mi się nic nie chce. Nie mogę z nikim o tym porozmawiać, bo wszyscy mają rodziców, tylko mnie mój tata zostawił, chyba nie jestem mu już potrzebna i nie kocha mnie. Myślę, że to przez to w szkole tata przestał mnie kochać, że zobaczył, jaka jestem głupia…A moja mama ciągle krzyczy, albo płacze, że nie wytrzyma tego, że serce jej pęknie, że nie ma siły, a jak umrze to tata pożałuje, ale już będzie za późno. Najgorsze, że moja mama, jak mnie nie ma w domu, to pije, więc wolę siedzieć w domu, to wtedy ją może upilnuję i nie stanie się nic złego. Dlaczego uderzyłam Kaśkę? Śmiała się, że baby są głupie, że bez facetów nie mogą żyć, że oni są tylko do przynoszenia szmalu! Jak ona mogła, przecież mój tata jest mi potrzebny, niech sobie szmal weźmie ta jego nowa żona i dzieciak, i mamie też jest potrzebny, ale skąd one mogą to wiedzieć, głupie gęsi! Tylko o ciuchach i chłopakach gadają, na imprezy latają, chichoczą potem jak głupie, a ja co? Przecież nie zostawię mamy. Jak ja tego nienawidzę. Mam dość. Rzygać mi się chce na budę, na matkę, na ojca! Wychowawczyni tylko pyta, dlaczego i dlaczego, ale nawet nie patrzy na mnie, to po co mam mówić. Niech słucha Kaśki
i innych, co mi tam. Wszystkie stoją i uśmiechają się przymilnie, żadna nie powie, że Kaśka wyśmiewa się ze mnie i że nie chcą ze mną rozmawiać, a co ja mam mówić? I tak wszystko jest na mnie.
*
* *
Po rozmowie z Olą pedagog szkolny ujrzała rzeczywistą przyczynę nagannego zachowania dziewczynki. 14-letnia Ola nie potrafiła poradzić sobie z trudną sytuacją rodzinną, bardzo kocha rodziców, ale czuje się porzucona przez ojca i dodatkowo sądzi, że to jej wina (niepowodzenia szkolne), a narzekania matki odbiera jak wyrzut, że to przez nią. Nie znalazła nikogo, z kim mogłaby porozmawiać na ten temat. Dodatkowo na tę bardzo skomplikowaną sytuację w domu nałożyły się kłopoty w szkole. Ola czuła się odtrącona, wyśmiewana, niewarta zainteresowania. Na jej żal i rozpacz po stracie szczęśliwej rodziny nałożyły się coraz gorsze relacje z nauczycielami oraz z koleżankami w szkole. W ten sposób doszło do tragicznego w skutkach zdarzenia - Ola pobiła koleżankę. Jej wołanie o pomoc przerodziło się w agresję, tyle złych emocji musiało się w jakiś sposób rozładować i stało się. Tylko
w bójce dziewczynka widziała rozwiązanie swoich zmartwień. Dobrze, że w końcu trafiła do tej pani pedagog. Szkoda, że tak późno.