Zarudzie, Polonistyka, oprac i streszcz


Jarosław Iwaszkiewicz, ,,Zarudzie” (1974)

Józio przeniósł swój pokój do gabinetu ojca z którego roztaczał się piękny widok. Było to ,,miejsce najładniejszych obłoków” jak mawiał patetyczny Fiłaret. Przyjaciel, chcąc uniknąć spotkania z matką Józia czy Teklą, wkradał się przez okno. Kapitan Krżyżanowskij miał powodzenie u kobiet, był oficerem armii rosyjskiej. Ojciec Józia- Maksymilian zmarł pół roku temu. Matka i Tekla wyrzucały Józiowi, że nie zajmuje się sprawami Zarudzia (na Ukrainie) i przesypia większość dnia. Zazwyczaj Józio jadł śniadanie z Teklą, pani Duninowa z powodu złego zdrowia nie wychodziła z łóżka (nie mogła się pozbierać po samobójstwie męża). W rogu jadalni stał fortepian, który sam Chopin wybrał dla Duninów u Pleyela. Czasami odwiedzał ich wuj Ferdynand Dunin (daleki krewny), który w swej posiadłości- Rotmistrzówce- zbudował fabrykę cukru. Namawiał Józia, aby i on wybudował cukrownię, niestety Józio nie posiadał potrzebnego do tego kapitału. Oprócz Tekli gospodarstwem zajmował się ekonom Florian Szumski, który uwłaszczył chłopów, nadał im ziemię. W nocy Józio często rozmyślał o swoich przodkach i przodkach Fiłareta. Podczas dnia nękały go codzienne problemy, związane przede wszystkim z niedostatkami gospodarstwa. Józio lubił czytać pobożne książki, a także osiemnastowieczne, francuskie romanse ,,które były tak nieprzyzwoite, że ich nie rozumiał”. Pragnął porozmawiać o nich z panną Goffard, która przebywała akurat na pensji u pani Zaleskiej w Daszowie. Bał się do niej iść wiedząc, ze może go zapytać o ojca lub Konarskiego, a tych tematów nie chciał poruszać. Józio uczył się u bazylianów w Humaniu. Józio miewał problemy z zasypianiem, dlatego codziennie przychodził do niego na rozmowy Fiłaret. Ojciec Fiłareta był w Zarudziu parochem- proboszczem obrządku greckokatolickiego, oprócz tego miał wielkie gospodarstwo, gdzie hodował głównie owce. Józio uważał, że Fiłaret jest od niego inteligentniejszy. W rozmowach nigdy nie poruszali tematu ojca Józia. Józio wiedział, że kiedy jego ojciec żył Fiłaret przychodził do jego gabinetu przez to samo okno na długie rozmowy. Powszechnie było wiadomo, choć nikt o tym nie mówił głośno, że Fiłaret był ostatnią osobą z którą rozmawiał pan Maksymilian tuż przed swoją śmiercią. Ojciec Józia zostawił kartkę: ,,Proszę nikogo o moją śmierć nie oskarżać” i tak też czyniono. Drugim nieporuszonym tematem była sprawa Konarskiego. Fiłaret był wówczas małym chłopcem i może wiedział dlaczego jedynie rodziny Duninów nie wzywano na przesłuchania. Nie mówiono także o sprawie chłopskiej. Rozmawiali z kolei na tematy filozoficzne i historiozoficzne. Józio nie pozwalał także mówić przyjacielowi o Masi Dyakowskiej. Masia była daleką kuzynką Józia, która przyjeżdżała do Zarudzia jako mała dziewczynka. Józio nie potrafił określić co czuł do dziewczyny. Wiedział, ze to nie była miłość. Czuł się przy niej zupełnie innym człowiekiem. Józio często myślał o sprawie Konarskiego dziwiąc się dlaczego go rozstrzelano, a nie powieszono jak innych. Często wydawało mu się, że słyszy przed domem odgłos kibitki. Pani Zaleska w sposób subtelny i delikatny starała się dowiedzieć od Józia o przyczynę śmierci jego ojca. Wiedział, ze powodem nie były problemy finansowe. Pani Goffard była Francuzką, początkowo przebywała, jako wychowawczyni Józia i jego siostry Anetki, w domu Duninów, zaś później u pani Zaleskiej. Anetka zmarła na szkarlatynę. Pani Goffard udzielała im również lekcji muzyki, ponieważ pięknie grała na fortepianie. Józio czuł niechęć do ojca, który miał piękne rysy, nienawidził siły płynącej z jego twarzy. A mimo to kochał go jako ojca. Dziwiło go, ze tak bardzo różni się od ojca. Fotografię ojca trzymał w szufladzie. Pewnego dnia, panna Goffard przyłapała go jak patrzył na zdjęcie i jakby od niechcenia pochwaliła urodę pana Maksa. Zirytowało to Józia, który odpowiedział, że Krżyżanowskij jest piękniejszy. Pewnego dni, pod pretekstem, pojechał wraz ze służącym- kozakiem Ilko do Daszowa. Dom Zaleskiej należał kiedyś do Potockich. Masia siedział wówczas na ławeczce przed domem. Józio zeskoczył z konia i na powitanie pocałował dziewczynę w policzek. Potem był na podwieczorku na którym było też kilkanaście innych panien. Józio silnie odczuwał obecność Mesi. Po podwieczorku tańczono kontredansa do którego przygrywała panna Goffard. Potem na fortepianie grał Józio. W drodze powrotnej jechali skrótem. Las gęstniał, księżyc świecił- Józio, pełen rozmarzenia objął Ilko za szyję. Kozak uśmiechnął się komentując, że paniczowi potrzebna jest dziewczyna. Tej nocy Ilko przyprowadził Józiowi Łesię. Noc z dziewczyną nie odegrała w życiu Józia większej roli. O wiele istotniejszy był ów wieczór u pani Zaleskiej, teraz dzielił swoje przeżycia na te ,,przed kontredansem” i te ,,po kontredansie”. Masia, po owym majowym spotkaniu, przyjeżdżała do Duninów kilkakrotnie- zawsze w towarzystwie panny Goffard lub pani Zaleskiej. Czuł, że nie jest przyczyną jej przyjazdów. Dziewczyna przesiadywała bowiem u Floriana Szymskiego, który mieszkał nieopodal z matką. Owe wizyty miały podłoże polityczne, Masia pośredniczyła bowiem w pewnej akcji, o którą Józio nie pytał. ,,Niecierpliwiła go ta ruchliwość, którą wyczuwał naokoło siebie, a w której nie brał udziału”. Pewnego dnia wuj Ferdynand poprosił Józia o uiszczenie pewnej kwoty na tworzenie legionów. Józio wykręcał się, ze nie ma pieniędzy. Wuj poinformował krewnego, ze w tym roku mają buraki, które sprzedadzą w jego cukrowni i sporo na tym zarobią. Józio zdecydował się oddać całą sumę na formowanie legionów. Wieczorem pożyczył od Szumskiego dwieście rubli- Szumski, Józio, Fiłaret i Krzyżanowskij grali tego wieczoru w karty. Byli wyjątkowo pochmurni.

Pewnego dnia, pod nieobecność Józia, Fiłaret i panna Goffard przybyli do domu Duninów. Zaczęli ze sobą rozmawiać. Fiłaret powiedział kobiecie o pieniądzach, które Józio przeznaczył na cele patriotyczne. Rozmowa była dość dziwna, zeszła na temat pana Maksymiliana. Panna Goffard była pewna, że ojciec Józia bał się czegoś, dlatego popełnił samobójstwo. Powiedział wprost, ze pan Maksymilian bał się Fiłareta. Fiłaret zaprzeczał mówiąc, że pan Maks bardzo go kochał, bał się natomiast Sybiru, obawiał się, ze Zarudzie zostanie skonfiskowane. Wg Fiłareta te obawy były bezpodstawne. Przyznał, że nienawidzi Józia. Okazało się, ze Józio był jego przyrodnim bratem (panna Gofffard wiedziała o tym), Fiłaret nie mógł wybaczyć młodzieńcowi, ze ma gospodarstwo, które powinno należeć do niego. W konsekwencji, był pewien, ze ojciec kocha go bardziej niż Józia. Panna Goffard przyznała, ze kiedy żył Maks, gospodarowanie Fiłareta Zarudziem przynosiło sukcesy. Wg Fiłareta ,,ten stan, te przygotowania, tu trzeba było bardzo wierzyć, żeby wytrzymać”. Wg niego Józio nie ma tej wiary, żyje złudną nadzieją, że wszystko się ułoży, ale tak się nie stanie. Bezsensowne było, kiedy Józio przebrany w chłopskie odzienie chodził po chłopskich domach, które częstowały go pierogami z serem. Fiłaret wytłumaczył pannie Goffadr, że to mijało się z celem, ponieważ ser był pożyczany z dworu, a skwarki od jego ojca. Panna Goffard zarzuciła Fiłaretowi, ze zniszczył wiarę Józia, kiedy powiedział mu skąd baby biorą ser (to opowiadanie jest jakieś dziwne, nikt nie mówi nic wprost). Panna Goffard, oburzona rozmową z Fiłaretem, wyszła. Tymczasem ojciec Fiłareta, pan Sosnowski, przebywał u pani Duninowem. Przywiózł jej prosforę (nazwa hostii używanej w Kościele wschodnim), co bardzo ją zmieszało. Pop siedział przy łóżku chorej. Mówił o miłości Fiłareta do Józia, kobietę rozgniewało, gdy użył stwierdzenia ,,jak rodzonego brata”. Kazał jej opiekować się pieczołowicie synem, po czym zaczął się chwalić jaką to piękną posiadłość otrzyma Fiłaret. Przyznał się, ze kiedy żyła jeszcze Anetka marzył o ślubie syna z dziewczyną. Duninowa była tym oburzona (Fiłaret był prawosławny, Anetka zaś była katoliczką). Przybyła panna Goffard. Kiedy Sosnowski wyszedł, pani Duninowa zwierzyła się kobiecie, ze Józio znowu przegrał w karty. Pani Duninowa narzekała na samotność. Pani Goffard zapowiedział, ze jutro do Duninów przyjedzie gość, który będzie się u nich ukrywał, nikt nie może się o nim dowiedzieć.

Następnego dnia matka powiedziała Józiowi o wizycie nieznajomego. Zwierzyła się synowi, że cieszy się, iż ten trzyma się z dala od ,,wszystkiego”. Przyznała, że strata syna z pewnością by ją zabiła. Pani Duninowa była przeciwna powstaniu. Józio odpowiedział: ,,Wie mama, podoba mi się panna Goffard. Nie uznaje faktów dokonanych, dla niej Napoleona nie ma. Jest królestwo Francji. Tak samo powinniśmy i my. Mikołaja nie ma. Jest tylko Polska w granicach 1772 roku i koniec”. Przyznał, że to nie on jest właścicielem gospodarstwa i, że mężczyzna, który przyjdzie nazajutrz powie, że należy ono do ludu. Matka powiedziała, że dzisiaj przyjedzie do nich na kolka dni panna Goffard z Masią. Kobiety przywiózł kuzyn Józia, elegant- Alfred Cierżek. Masia od razu kazała się Józiowi zaprowadzić do pana Szumskiego. Masia wiedziała bowiem, że Józio nie lubi kuzyna, zaproponowała więc, aby się przed nim schowali. Józio zaproponował, aby pojechali do lasu. Józio nic nie mówił, zdenerwował go frazes użyty przez Masię: ,,polskie szczęście”. Poprosił ją, aby nie używała utartych frazesów, aby nie skamlała jak ,,biedna katoliczka”. Pojechali do żony Ilka, która mieszkała sama w lesie zajmując się zbieraniem ziół.

Tymczasem Alfred udał się do Szumskiego, do którego miał interes. Okazało się, że Szumski miał notować wszystko, co robili chłopi. Bojąc się jednak, ze notatki zostaną zabrane przez Moskali podczas rewizji, wszelkie informacje po prostu zapamiętywał. (Hrabia) Alfred stwierdził, ze do powstania należy się solidnie przygotowywać. Szumski stwierdził, że nie ważne, co każdy ,,cham” myśli, ważne, co myślą razem. Alfred był jednak zdania, że ,,właśnie o to chodzi, żeby myśleli inaczej”. Szumski tłumaczył się, że jego działalność jest ograniczona, ponieważ pan Ferdynand ma go na oku. Szumski doniósł Alfredowi, ze pan Maks miał tajemnice o której wiedział Fiłaret. Zginął, ponieważ Fiłaret go straszył. Doszli do wniosku, ze Fiłaret to niebezpieczna postać i należy się go pozbyć. Okazuje się, ze Alfred jest komisarzem, zaś Szumski kierownikiem zarudzkiej organizacji. W ostateczności, postanowili zaczekać z usunięciem Fiłareta, chcieli, aby dalej organizował swoją siatkę, którą później mieli mu zabrać. Hrabia kazał Szumskiemu wyznaczyć datę powstania. Alfred odszedł. Szumski spotkał Fiłareta, zirytowany jego pewnością siebie wdał się z nim w kłótnie. O mały włos nie doszło do rękoczynów. Szumski zagroził mu, że ta kłótnia może się dla Fiłareta źle skończyć dodając ,,mamy już dosyć twojej figury”. Fiłaret zapytał co znaczy owo ,,my”. Fiłaret podkreślił, ze nikogo nie szpieguje, a jedynie stara się opiekować i strzec Józia żeby nie zrobił jakiegoś głupstwa. Fiłaret bez ogródek powiedział, ze to, co robi Szumski jest ,,głupotą”.

Hańdzia- żona Ilka- ugościła nowoprzybyłych gości. Józio był pod wrażeniem jej manier, ale także ciała. Wiedział, że była kochanką ojca. Masia była zmieszana i zakłopotana, dziwiło ją jak Józio zmienił się w towarzystwie kobiety. Kiedy Hańdzia siadła przy stole, zaczęła się wpatrywać w Józia, co zdziwiło Józia. Kobieta zaproponowała Masi, ze powróży jej z dłoni. Stwierdziła jedynie, że wszyscy będą płakać, co bardzo zaniepokoiło Masię. Hańdzia powiedziała Józiowi, że nie jest podobny ani do ojca, ani do matki, ze ma w sobie pewną moc. Zwierzyła się, ze raz czy dwa w miesiącu, zazwyczaj podczas pełni, przychodzi do niej pan Maksymilian. Wychwalała jego urodę. Mówiła, że każe jej ze sobą iść, że mówi jej, iż ,,pochowali go w świętej ziemi, tylko osobno”. Zawsze jawi jej się ubrany tylko w koszulę, z krzyżykiem na szyi. Mówił o Polsce ciesząc się, ze nie przyśni mu się w mogile i o chłopach. Rozzłoszczony Józio chciał wyjść, ale Hańdzia prosiła go, aby jeszcze zostali tłumacząc, ze Maksymilian przychodzi do niej, bo niedługo wybuchnie powstanie. Józio i Masia wyszli. Przystanęli nieopodal studni. Siedli na ławeczce. Masia obiecała, ze postara się zapomnieć o tym zdarzeniu. Józio przytulił dziewczynę i pocałował ją. Masia zwierzyła mu się, ze nigdy nie przypuszczała, ze to może być takie rozkoszne. Masia zapytała go, czy jeżeli zginie w powstaniu to będzie przychodził do niej jak Maks przychodził do Hańdzi.

Wieczorem odbyła się kolacja. Józio trzymał Masię za rękę. Panna Goffard mówiła o swoim pierwszym przyjeździe do Zarudzia. Józio stwierdził, że panna Goffard musiała kochać jego ojca, a tym samym wszystko o nim wiedzieć. Wtedy do pokoju wszedł pan Kalikst (ów nieznajomy gość). Zaczęli mówić o pogodzie i tutejszym krajobrazie. Pani Dunininowa zganiła gościa, że mówi o łąkach zamiast o rzeczach poważnych. Ale dla niego właśnie te łąki były tak ważne, ponieważ tutaj odbyła się bitwa pod Sobem (aluzja do powstania Konarskiego i rzezi humańskiej). Pani Duninowa stwierdziła, że ,,im dłużej się myśli, tym mniej skutecznie się czyni”. Kalikst skomentował ta wypowiedz jako paralelę do stanowiska poetów, którzy choć nawołują do czynów, to jednak sami nie ruszają się z miejsca. Oburzona pani Dunin postanowiła udać się do swego pokoju. Alfred zaproponował Kalikstowi pomoc w przeprawie. Kalikst zapytał Józia czy wie coś o tych z Sołowijówki, którzy poszli ze Złotą Hramotą (manifest Powstańczego Rządu Tymczasowego). Ani Józio, ani Fiłaret nie wiedzieli o czym mowa. Przy czym Fiłeret, w przeciwieństwie do Józia, wiedział tak naprawdę o wszystkim. Chciał jednak usłyszeć o tym z ust emisariusza. Powstańcy byli uzbrojeni, a mimo to nie chceli strzelać do chłopów. Niśli im bowiem złotą hramotę, ,,wyzwolenie i możliwość walki na równych, rycerskich prawach”. Dlatego złożyli broń, nie chcieli rozlewu krwi. Stało się inaczej. Kalikst stwierdził, że manifest nada siły powstańcom, a skoro będą mieli władzę wewnętrzną, przyjdzie i za tym władza wewnętrzna. Fiłaret ironizował, że wiara nie załatwi walczącym broni. Kalikst jednak odpowiedział: ,,wolność i równość człowieka wobec Boga i wobec prawa, która utwierdza Złota Hramota, jest prawdziwą rewolucją- rewolucja bezkrwawą”. Kalikst postanowił ruszyć w drogę, Józio zaproponował, że go odprowadzi ,ja pójdę z tobą dalej. Dalej- rozumiesz? I ze złotą hramotą”. Fiłaret zaproponował, że popłynie promem, aby później nim wrócić, żeby nikt niczego się nie domyślał. Józio poszedł do swego pokoju, nałożył chłopską sukmanę, wziął pistolet ojca i cichaczem, by nikt go nie słyszał starał się opuścić dom. Panna Goffard jednak nie spała. Wszedł do jej pokoju, na łóżku obok spała Masia- był zachwycony widokiem śpiącej dziewczyny. Józio pożegnał się z panna Goffard, kazał powiedzieć Masi, ze prędzej czy później wróci.

Wsiedli na prom. Józio wziął pistolet Kaliksta i razem ze swoim wrzucił do wody. Kalikt był zszokowany. Józio powiedział, że to na wszelki wypadek- aby nie wypaliły. Józio zaradzał złotej hramoty mówiąc, że manifest będzie ich bronią. Gdy wysiedli, pożegnał Fiłareta mówiąc ,,nigdy mi wszystkiego nie powiedziałeś”. Fiłaret zaśmiał się gorzko. Fiłaret wrócił do Zarudzia, poszedł do Ilka nakazując mu jechać do kapitana Krzyżanowskiego i powiedzieć mu, że Józio Dunin wraz z Kalikstem przeszli rzekę. ,,Ten pan Kalikst to emisariusz z Francji. Trzeba Kozaków z Rzaszkowa”. Powiedział Ilko, że nie mają broni, tylko złotą hramotę.

Zarudzie to miejsce realne. Akcja opowiadania została przeniesiona do roku 1863. W tle Zarudzia rozgrywają się prawdziwe i drastyczne fakty, znane bohaterom opowiadania i zasadniczo określające ich decyzje. To przede wszystkim wrogość otaczająca polskie szlacheckie powstanie i tragiczny wyraz tej wrogości- zajścia w Sołowijówce. W nocy z 8 na 9 maja 1863 roku chłopi otoczyli tam i rozbroili oddział szlacheckiej młodzieży. Zabili dwunastu powstańców, kilkunastu ranili. Opowiada o tym pan Kalikst. W jego opowieści egzystują dwie wersje szlacheckiej Polski, chłopomańska i historyczna, utopijna i rzeczywista. Romantyczny mit patriotycznego ,,Kochajmy się! Zanegowany zostaje obrazem rzezi. Ironicznym alter ego Józia jest Fiłaret, jego przyrodni brat z nieprawego łoża. Już samo jego imię pobrzmiewa analogią do wzniosłego znaku romantycznej walki, a tutaj oznacza konformizm i zdolność do popełniania największego występku: zdrady brata i przyjaciela oraz ojczyzny.

1



Wyszukiwarka