MEDIA WE FRANCJ1, uczelnia...dziennikarstwo, Media w Polsce i na swiecie


MEDIA WE FRANCJI

Do najważniejszych gazet codziennych we Francji należą: Le Figaro (pismo prawicowe, skierowane do osób wykształconych, ludzi biznesu i zamożnej klasy średniej), Le Monde (centrolewicowy; popularny wśród ludzi biznesu, osób wykształconych i intelektualistów), Le Parisien (gazeta centrowa dla klasy średniej, nietrudna w czytaniu dla osób znających podstawy języka francuskiego), France Soir (prawicowy, dla robotników i klasy średniej), Libération (umiarkowanie lewicowe, niezależne pismo, popularne wśród studentów i intelektualistów) oraz L'Humanité (komunistyczna gazeta, skierowana do robotników). L'Équipe to dziennik poświęcony wyłącznie wydarzeniom sportowym.

BBC World Service i BBC Europa można złapać na częstotliwości 648 kHz AM. VOA (serwis Głosu Ameryki) słyszalny jest na częstotliwości 1197 kHz AM, ale odbiór jest często kiepski.

We Francji media publiczne są finansowane równocześnie przez abonament, a także dzięki dochodom z reklam. Dyrekcje tych mediów muszą rozwiązać trudny dylemat wyboru między ich misją a potrzebą walki o widzów i słuchaczy.

Misja mediów publicznych we Francji to przede wszystkim troska o to, by kultura, informacja i dyskusje na tematy społeczne mogły docierać do wszystkich. Dlatego na przykład Radio France, czyli tutejsze radio publiczne, stara się o dobrą kondycję takich stacji jak France Culture oraz France Musique. Pierwsza z tych stacji zajmuje się szeroko pojmowaną tematyką kulturalną, historyczną i społeczną, druga natomiast nadaje niemal wyłącznie muzykę klasyczną. Ponieważ jednak stacje te nie chcą być odbierane wyłącznie przez małą grupę specjalistów, bardzo starają się o atrakcyjną, lekką formę swoich programów. Dla największej grupy słuchaczy przeznaczone są natomiast programy radia Frace Inter. Stacja ta nadaje programy informacyjne, rozrywkowe, społeczne. France Inter może z powodzeniem konkurować z najbardziej popularnymi radiami komercyjnymi, a równocześnie poruszać tematy związane z kulturą i życiem społecznym. Dyrekcje mediów publicznych przy każdej okazji podkreślają, że są bardziej neutralne niż stacje komercyjne. Media te są wolne od nacisków politycznych, nie służą aktualnie rządzącej ekipie i często są bardzo wobec niej krytyczne. Z drugiej strony abonament daje im częściową niezależność od prywatnych koncernów płacących za reklamy.

Rząd francuski zamierza wprowadzić nowy podatek służący do finansowania państwowego radia i telewizji.

Plan ten wiąże się z decyzją prezydenta Sarkozyego o usunięciu reklam z mediów publicznych. W przyszłości media te mają być finansowane dzięki temu nowemu podatkowi, oraz dzięki abonamentowi. Władze francuskie chcą opodatkować wszystkie urządzenia służące do odbierania programów telewizyjnych i radiowych. Niewielka suma zostałaby dodana do ceny telewizorów, odbiorników radiowych, komputerów i telefonów komórkowych. Na przykład przy zakupie nowego telewizora o dużym płaskim ekranie, trzeba będzie dopłacić około 30 euro. Sarkozy wywołał prawdziwą burzę, gdy przed kilkoma dniami zapowiedział, że w mediach publicznych nie będzie reklam. Prezydent uzasadnił później swoją decyzję mówiąc, że w publicznej telewizji oraz w publicznym radiu powinno być ,,więcej informacji, więcej kultury, więcej różnorodnej twórczości muzycznej". Zdaniem prezydenta Sarkozyego, po zlikwidowaniu reklam nikt w mediach publicznych nie będzie mógł skarżyć się, że to ,,tyrania sukcesu komercyjnego" uniemożliwia nadawanie programów dobrej jakości.

Nicolas Sarkozy buduje medialne imperium w oparciu o przyjaźnie z francuskimi milionerami. Sieć kontaktów prezydenta Francji rozciąga się na wiele redakcji prasowych, radiowych i telewizyjnych. Krytyczne materiały na jego temat są usuwane, a nieprzychylne mu media otrzymują pogróżki.

Tuż przed ostatnią turą wyborów kandydatka na prezydenta Ségolene Royal spotkała się z przywódcą francuskiego centrum François Bayrou. Wydawało by się, że francuskie media powinny bić się o prawo do transmisji tego nietypowego spotkania na szczycie. Jednak żadna ze stacji telewizyjnych nie zainteresowała się koalicyjnym manewrem. Początkowo chciała go transmitować komercyjna telewizja Canal Plus, ale w końcu i ona wycofała się z tego przedsięwzięcia. Zdaniem "Le Mond" przyczyna tego była jasna: sztab wyborczy Nicolasa Sarkozy'ego interweniował we wszystkich znaczących stacjach telewizyjnych przeciwko prezentowaniu wizerunku jego rywali. Historyczne spotkanie nadała w końcu mało znana telewizja. Jaki był ostateczny wynik wyborów, które odbyły się tydzień później, wiadomo.
Zarówno stacje telewizyjne, jak i drużyna Sarkozy'ego zdementowały pogłoski o wywieraniu jakiegokolwiek nacisku. Możliwe, że pokazanie spotkania Royal z Bayrou masowej publiczności nie zmieniłoby dużo w obliczu przytłaczającego zwycięstwa obecnego prezydenta. Jednak protesty przeciwko "zastraszaniu i groźbom" (Bayrou) ze strony "medialno-finansowej sieci Sarkozy'ego" (Royal) nie złagodniały nawet po wyborach.
Urlop sponsorowany
Za przykład nadużyć Sarkozy'ego podać można urlop świeżo upieczonego prezydenta na luksusowym jachcie u wybrzeża Malty, sponsorowany przez bretońskiego miliardera przemysłowego Vincenta Bolloré. Wbrew powszechnemu oburzeniu, francuski instytut badania opinii publicznej CSA podaje, że 65 proc. społeczeństwa nie widzi w tym zaproszeniu nic skandalicznego. Stosunek Francuzów do krótkiej wycieczki nowego przywódcy zależy, co prawda, od punktu widzenia, ale nie można zaprzeczyć, że wiarygodność instytutu CSA, należącego właśnie do imperium Bolloré, pozostawia wiele do życzenia. Krótko przed wyborami lewicowy tygodnik "Marianne" napisał o Sarkozym i medialnych magnatach: "Jeszcze nigdy żaden polityk nie dysponował taką ilością znajomości w świecie mediów." Od razu po publikacji czasopismo mogło zasmakować reakcji prezydenta na krytykę: "Wiem, co będę w najbliższym czasie robił w Pałacu Elizejskim. Osobiście zajmę się Jean-François Kahnem". (Kahn to wydawca "Marianne"). - Redakcja odpowiedziała na to nad wyraz spokojnie - mówi redaktor naczelny Maurice Szafran. - Napisaliśmy: "Nie martwimy się o siebie. Bardziej zaniepokojeni jesteśmy sposobem przekazywania informacji przez inne media podczas kampanii wyborczej. Przypomina to Związek Radziecki w latach 50".
Interwencje Sarkozy'ego
Wielkie oddanie, z jakim media traktują nowego prezydenta, jest we Francji czymś zupełnie nowym. De Gaulle'a krytykowano regularnie, Mitterand miał przeciwko sobie imperium prasowe Hersanta (właściciela "Le Figaro"), a Chiraca atakowano zarówno z prawej jak i lewej strony. Zupełnie inaczej wygląda to w przypadku Sarkozy'ego, który z niebywałą pewnością siebie obwieszcza: "Dziennikarz, który mnie krytykuje, jest dziennikarzem, który mnie nie zna". Jednak grzeczności, jakie wymieniają między sobą Sarkozy i prasowi magnaci budzą podejrzenia wielu Francuzów. Czasami są to znaczące szczegóły, jak ostatnio w przypadku wycofania artykułu w "Journal du Dimanche" o żonie Sarkozy'ego Cécilii, która wstrzymała się z oddaniem głosu w ostatniej turze wyborów. Innym razem ofiarami padają dziennikarze, jak miało to miejsce w 2006 roku, kiedy zwolniono szefa redakcji "Paris Match" Alaina Genestara, który jako temat na okładkę wybrał romans pani Sarkozy. Magazyn, co prawda, osiągnął rekordową sprzedaż 900 tys. egzemplarzy, ale Genestar "z przyczyn ekonomicznych" musiał pożegnać się z posadą. Innym razem Sarkozy interweniował w sprawie wydanej w 2005 roku przez dziennikarkę "Gali" Valérie Domain książki o jego żonie - początkowy nakład 25 tys. egzemplarzy poszedł na makulaturę.
Zdarzenia takie kojarzy się wciąż z tymi samymi nazwiskami. "Kontakty, które Sarkozy pielęgnuje z panami Bouygues, Lagardere i Dassault obrazują potencjał jego władzy nad mediami i zmuszają do nieustannej czujności" - napisał ostatnio wydawca "Le Mond" Jean-Marie Colombani. Ma on na myśli triumwirat najpotężniejszych ludzi mediów we Francji, którzy są też właścicielami koncernów budowlanych, telekomunikacyjnych i zbrojeniowych, a z prezydentem łączą ich najlepsze, często nawet rodzinne stosunki.
Medialny triumwirat
Tak zwana "Neuilly-Connection" zrodziła się jeszcze w młodości Sarkozy'ego, kiedy pracował on jako prawnik i burmistrz podparyskiego miasteczka milionerów Neuilly, w którym swoją siedzibę ma ponad 2 tys. francuskich przedsiębiorstw. Serge Dassault, właściciel zarówno fabryki samolotów, jak i dzienników (na przykład "Le Figaro"), czerpie zyski z wyjątkowo umiejętnie rozwiązanej przez Sarkozy'ego sprawy rodzinnego spadku. Również Arnaud Lagardere, w którego prasowym imperium Hachette-Filipacchi znajdują się ilustrowany magazyn "Paris Match" oraz ukazujący się w niedzielę tygodnik "Journal du Dimanche", zdał się na pomoc Sarkozy'ego w uregulowaniu problemu dziedziczenia. Lagardere w geście wdzięczności nazywa nowego prezydenta Francji "nie tylko przyjacielem, ale nawet bratem". Z kolei potentat budowlany Martin Bouygues, który jest również właścicielem największej telewizyjnej stacji komercyjnej w Europie TF1, umie sobie cenić kontakty Sarkozy'ego ze światem gospodarki, reklamy, mediów i gwiazd show-biznesu. Był on świadkiem na ślubie Sarkozy'ego z Cécilią, a następnie został ojcem chrzestnym ich syna Louisa.
Dyskrecja cnotą dziennikarza
Nikogo nie dziwią więc ostrzeżenia francuskiego prezydenta skierowane do dziennikarzy: "Uważaj, znam twojego szefa". Rekiny branży medialnej takie jak Martin Bouygues (Cécilia mówi o nim "nasz najlepszy przyjaciel") w oczach Sarkozych praktycznie należą do rodziny. Z tej też przyczyny wyjątkowo "respektuje się" zmienne małżeńskie szczęście pary. Media okazały dużą wstrzemięźliwość, gdy w 2005 roku Cécilia wyprowadziła się od męża, pałającego w tym okresie wyjątkową nienawiścią do młodzieży z paryskich przedmieść (nazywając ją np. motłochem). Jak mówili jego współpracownicy, ówczesny minister spraw wewnętrznych był na skraju załamania nerwowego. Natomiast podczas romansu Sarkozy'ego z jedną z dziennikarek "Le Figaro" jego wysłannik Pierre Charon chodził od redakcji do redakcji i groził paryskim gazetom procesami sądowymi, jeżeli opublikują nazwisko kochanki obecnego prezydenta. Od tego czasu dyskrecja jest pierwszym przykazaniem francuskiego dziennikarza. Krytyk mediów Daniel Schneidermann, nawiązując do nazwy centralnego organu prasowego byłego Związku Radzieckiego, mówi o "prawdaizacji" francuskiej prasy: "Życie prywatne w zasadzie nie powinno obchodzić społeczeństwa, ale w przypadku żony, która posiadała biuro w ministerstwie i oficjalnie należała do sztabu wyborczego, kwestia prywatnych stosunków nabiera publicznego znaczenia". Winę za obecność informacji o swoim życiu intymnym w mediach ponosi oczywiście sam prezydent. Na początku, tak jak John F. Kennedy, upublicznił on swoje życie osobiste, a teraz, po "clintonowskich" komplikacjach, w jego małżeństwie zanosi się na spory, tak jak w przypadku Berlusconich.
"Sarkozy lubi mieć nad wszystkim kontrolę"
Kupując po wyjątkowo korzystnej cenie luksusowe mieszkanie z widokiem na Sekwanę w Neuilly Sarkozy ściągnął na siebie podejrzenia o wyciąganie osobistych korzyści ze swojej państwowej pozycji. Jednak zgodnie z zasadą dyskrecji media wstrzymują się z komentarzami. Po opublikowanym niedawno przez "Libération" artykule o sytuacji majątkowej kandydata na prezydenta Sarkozy zatelefonował do głównego akcjonariusza tygodnika - Edouarda de Rothschilda i zagroził niezbyt silnej finansowo gazecie słowami: "W najbliższym czasie będziecie mieli duże problemy ze znalezieniem inwestora". Redaktor "Le Point" Fran Malye, który stoi na czele stowarzyszenia dziennikarzy dwudziestu pięciu redakcji, ostrzega: "Sarkozy pokazał, że lubi mieć kontrolę nad wszystkim. Instrukcje, jakie dostajemy odgórnie oraz wywierana na nas presja coraz bardziej nas niepokoją". Gazeta Malye'a, której właścicielem jest przyjaciel Sarkozy'ego, francuski producent artykułów luksusowych François Pinault [należą do niego m.in. domy mody Gucci, Yves Saint Laurent, Balenciaga i Stella McCartney - przyp. tłum.], opublikowała w ostatnich dwóch latach ponad dwadzieścia artykułów dotyczących Sarkozy'ego, a tylko sześć o jego socjalistycznej rywalce Ségolene Royal. Również dziennik gospodarczy "Les Echos" należący do miliardera ze świata mody Bernarda Arnault, który świadkował na ślubie Sarkozy'ego, okazał podobne skłonności: jesienią 2006 roku wycofał jedno z niewielu badań opinii publicznej obrazujące społeczne zaufanie do kompetencji gospodarczych Ségolene Royal. Redaktorzy naczelni zadają pytania, dziennikarze idą do polityki
Mediom elektronicznym trudniej jest udowodnić stronniczość. Nad równowagą prezentowanych poglądów czuwa państwowy urząd kontrolujący francuską radiofonię. Niestety również tu odczuwa się odgórną presję: gdy redaktor naczelny należącej do koncernu Lagardera stacji radiowej Europe1 Jean-Pierre Elkabbach szukał na początku 2006 roku nowych dziennikarzy zajmujących się francuską sceną polityczną, musiał najpierw uzgodnić kandydatury z ówczesnym ministrem spraw wewnętrznych Nicolasem Sarkozym. "Przecież to normalne, jestem ministrem komunikacji" - tłumaczył Sarkozy, dodając: "Wiedzcie, że nie tylko Elkabbach robi takie rzeczy". W międzyczasie Sarkozy zaczął udzielać się jako rzecznik prasowy TF1 i uroczyście ogłosił wszystkim innym medialnym źródłom, że stacja zatrudniła pierwszego czarnoskórego prezentera wieczornych wiadomości. Zamówił też ekipę telewizyjną do filmowania policyjnej obławy we wrześniu 2006 roku, kiedy 220 funkcjonariuszy policji zatrzymało niespełna tuzin nastolatków. Wiadomość tę podawał każdy serwis informacyjny, wszyscy milczeli jednak, gdy okazało się, że z powodu błędów w dochodzeniu, podejrzanych wypuszczono. Elity polityczno-medialne
Od czasu kiedy elity medialne coraz częściej mieszają się z politycznymi, lewicowy związek zawodowy CGT mówi o "berlusconizacji". Były szef rady ministrów i komitetu wyborczego Sarkozy'ego - Laurent Solly został ostatnio członkiem "grupy Bouygues", gdzie ma grać rolę "drugiego człowieka" telewizyjnego giganta TF1. W odwrotnym kierunku udała się szefowa politycznego działu "Le Point" Catherine Pégard, znająca najintymniejsze tajemnice zza kulis władzy. Zajęła ona miejsce w elizejskim gabinecie Sarkozy'ego. Reporterka "Le Figaro" Myriam Lévy, która towarzyszyła socjalistom podczas kampanii wyborczej, zostaje rzeczniczką premiera Françoisa Fillona. Natomiast dziennikarz Georges-Marc Benamou, który w 1996 roku wydał przypominającą testament książkę z zapisami rozmów ze śmiertelnie chorym prezydentem François Mitterrandem, otrzymuje fotel doradcy Sarkozy'ego do spraw kultury i mediów. Być może nowy prezydent chciałby uwolnić się od gospodarczych rekinów, żeby spełnić swoje wyborcze obietnice "bezpartyjnego państwa" i "nienagannej demokracji". Jednak ich interesy są z polityką ściśle powiązane. Za przykład podać można Martina Bouyges, który w 2006 roku kupił za 2 mld euro 21 proc. udziałów w koncernie technicznym Alstom. Udziały te ówczesny minister gospodarki Sarkozy uparcie zatrzymywał jako własność państwową. Bouyges ma jeszcze zamiar stać się udziałowcem giganta atomowego Areva, za którego prywatyzacją opowiada się także francuski prezydent. Największą przeszkodą jest szefowa koncernu Areva Anne Lauvergeon, o której już teraz krążą plotki, że niedługo dostanie posadę u państwowego monopolisty energetycznego Energie de France.



Wyszukiwarka